To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Nic się nie dzieje, ale...

anetai.79 - Pią 20 Sie, 2010 08:37

czy coś sie dzieje? nie , nic złego. Mój mąż nadal nie pije ani nie ma zamiaru. ja chcę po prostu wiedzieć wiecej , pogadać czasem , poczytać historie innych. warto być czujnym - może znajdę tu rady dla siebie, może będę mogła zauwazyć kiedy miało by sie coś stać. czas pokarze. sami wiecie , że mozna nie pić wiele lat i nagle zacząć. ostatnio znajomy mojego męża zmarł,był na dobrej drodze - ale coś sie stało i wrócił do nałogu - takie straszne historie daja do myslenia
ZbOlo - Pią 20 Sie, 2010 08:47

anetai.79 napisał/a:
Mój mąż nadal nie pije ani nie ma zamiaru.

...jestem alkoholikiem, nie piję 1,5 roku. Interesuję mnie zmiana postrzegania partnera, który "zaczyna prostować swoje życie". Czy Twoim zdaniem mąż, wraz z ilością trzeźwych dni, zmieniał się... zaczął bardziej się cenić? Czy to nie irytowało Cię....?

ZbOlo - Pią 20 Sie, 2010 09:03

...ufff... już myślałem, że moje pytanie "się ulotniło". A pytam się dlatego, że chcę bardziej zrozumieć swoją "alanonkę", żonkę...
pietruszka - Pią 20 Sie, 2010 10:15

anetai.79 napisał/a:
warto być czujnym

Hmmm. Aneto, pachnie mi to współuzależnieniem. To twój maż ma być czujny i dbać o swoją trzeźwość.
U nas już blisko 5 lat trzeźwego życia. A we mnie coraz mniej strachu, myśli, czekania na jakiś wybuch, poczucia siedzenia na bombie zegarowej. Bo i na co mi te myśli? Tylko psują mi po prostu codzienne życie. Co nie znaczy, że zapominam. Nadal chodzę na Al-anon, nadal pracuję nad sobą.

ZbOlo napisał/a:
Czy Twoim zdaniem mąż, wraz z ilością trzeźwych dni, zmieniał się... zaczął bardziej się cenić? Czy to nie irytowało Cię....?


Co prawda to pytanie nie do mnie, ale Zbolo powiem Ci, że u nas bywało trudno. Trudno mi było oddać część władzy, przestać kontrolować, zacząć liczyć się z jego zdaniem. To był proces. A czesto bywałam podirytowana i cisnęło mi się na usta "teraz jesteś taki mądry, a gdzie byłeś, kiedy...." W końcu jakoś tam poradziłam sobie z poczuciem krzywdy i zamknęłam te drzwi od przeszłości.Po to, by móc żyć dalej, razem, normalnie, zwyczajnie, fajnie, itd.

Często mówiłam, ze odbudowywanie związku jest trudne jak remont jakieś zabytkowej budowli, znacznie trudniejsze niż budowa od nowa. Ale stare budynki mają swój klimat, wartość, i to coś, tę duszę, której czasem nie uświadczysz w nowoczesnym bezdusznym budynku. Ale czasem trzeba i tak, że budynek jest do rozbiórki i trzeba przejechać się buldożerem.

ZbOlo - Pią 20 Sie, 2010 10:20

pietruszka napisał/a:
Co prawda to pytanie nie do mnie, ale Zbolo powiem Ci, że u nas bywało trudno. Trudno mi było oddać część władzy, przestać kontrolować, zacząć liczyć się z jego zdaniem. To był proces. A czesto bywałam podirytowana i cisnęło mi się na usta "teraz jesteś taki mądry, a gdzie byłeś, kiedy...." W końcu jakoś tam poradziłam sobie z poczuciem krzywdy i zamknęłam te drzwi od przeszłości.Po to, by móc żyć dalej, razem, normalnie, zwyczajnie, fajnie, itd.

Często mówiłam, ze odbudowywanie związku jest trudne jak remont jakieś zabytkowej budowli, znacznie trudniejsze niż budowa od nowa. Ale stare budynki mają swój klimat, wartość, i to coś, tę duszę, której czasem nie uświadczysz w nowoczesnym bezdusznym budynku. Ale czasem trzeba i tak, że budynek jest do rozbiórki i trzeba przejechać się buldożerem.


...bardzo Ci dziękuję... nawet nie wiesz jak mi pomogłaś.... może uratowałaś "stary, dobry budynek.... w remoncie".

pietruszka - Pią 20 Sie, 2010 10:24

ZbOlo napisał/a:
nawet nie wiesz jak mi pomogłaś

No co ty :wstyd: zawstydziłeś mnie.
Jest taka cieniutka książkę "Trzeźwieć razem" - opisuje wszystkie fazy i problemy w takim trzeźwiejącym związku. Może też ci się przyda :)

ZbOlo - Pią 20 Sie, 2010 10:26

pietruszka napisał/a:
Może też ci się przyda :)

...pewnie... muszę ją podrzucić, tej "lepszej części budynku"... ;)

beata - Pią 20 Sie, 2010 10:26

pietruszka napisał/a:
Trudno mi było oddać część władzy, przestać kontrolować, zacząć liczyć się z jego zdaniem
To jest strasznie trudne.Zwłaszcza jak się tę władzę miało od zawsze.Najtrudniej chyba było przestać mi Go kontrolować(łazić wszędzie z Nim,co chwilę dzwonić).Czasami mocno zaciskałam zęby,żeby nie chwycić za słuchawkę.Ale to chyba dlatego,że siedział we mnie cały czas strach,ze jak sam wyjdzie,to na pewno się napije.Dziś już nie mam w sobie tego strachu i czuję się o wiele lżejsza.
Zresztą sam fakt,że mąż ma swoje zdanie,zainteresowania,był trudny do przetrawienia.Teraz poznaję Go na nowo.

beata - Pią 20 Sie, 2010 10:27

ZbOlo napisał/a:
.pewnie... muszę ją podrzucić, tej "lepszej części budynku"...
Sam też ją przeczytaj.
evita - Pią 20 Sie, 2010 10:27

pietruszka napisał/a:
Trudno mi było oddać część władzy, przestać kontrolować, zacząć liczyć się z jego zdaniem.

u mnie jest podobnie choć oficjalnie nie daję menowi to odczuć. Nie wypominam przeszłości dzięki naukom z naszego forum właśnie, nie lekceważę jego zdania jeśli się z nim nie zgadzam (np w sprawie remontów) tylko dyplomatycznie staram się go naprowadzić na słuszną drogę rozumowania. Nie staram się na siłę okazać o ile to ja nie jestem lepsza od niego. To on sam czasami wspomina (ostatnio coraz częściej) ile stracił pijąc. W pewnym sensie daję mu szansę na powrót do normalności i docenienia życia w trzeźwości a czy on to dobrze wykorzysta ? to już jego sprawa :)

beata - Pią 20 Sie, 2010 10:28

evita napisał/a:
To on sam czasami wspomina (ostatnio coraz częściej) ile stracił pijąc.
Może zaczyna wreszcie łapać o co chodzi.Oby.
ZbOlo - Pią 20 Sie, 2010 10:29

beata napisał/a:
Teraz poznaję Go na nowo.

....czy jest możliwe, że kobieta współuzależniona "tęskni" za "tamtym" partnerem...

ZbOlo - Pią 20 Sie, 2010 10:29

beata napisał/a:
Sam też ją przeczytaj.

...pewnie...

beata - Pią 20 Sie, 2010 10:30

ZbOlo napisał/a:
.czy jest możliwe, że kobieta współuzależniona "tęskni" za "tamtym" partnerem...
Jeśli sama nad sobą pracuje.NIE
ZbOlo - Pią 20 Sie, 2010 10:31

beata napisał/a:
NIE

...ale "tamten"...nie miał swojego zdania, na wszystko godził (byle tylko się napić), nie było go w domu, etc....

beata - Pią 20 Sie, 2010 10:32

ZbOlo napisał/a:
.nie miał swojego zdania, na wszystko godził (byle tylko się napić), nie było go w domu, etc....
No właśnie 8| Czy był partnerem?
ZbOlo - Pią 20 Sie, 2010 10:35

beata napisał/a:
Czy był partnerem?

...nie, ale nie przeszkadzał... co po np. 25 latach pożycia jest istotne....

pietruszka - Pią 20 Sie, 2010 10:37

ZbOlo napisał/a:
....czy jest możliwe, że kobieta współuzależniona "tęskni" za "tamtym" partnerem...

może podświadomie tęsknić za pewnymi walorami i korzyściami, jakie paradoksalnie się ma, kiedy partner pije. Choć żeby to zauważyć u samej siebie i przyznać się do tego przed samą sobą - oj to zabrało mi mnóstwo czasu.

U mnie to na przykład było:
poczucie władzy
poczucie wyższości (bo ja ta dobra byłam, a on ten zły pijak)
poczucie zwolnienia z własnego rozwoju (bo przecież mam takie problemy przez niego to i tak cud, że jakoś funkcjonuję)
możliwość zwalenia odpowiedzialności za wszystko na pijącego

Ale też czasem włączała się tęsknota za jego wesołością, fantazją, otwarciem z czasów picia. Za takim poczuciem luzu i swobody z czasów, kiedy to picie nie było takie destrukcyjne, kiedy byliśmy młodzi i po prostu wydawało się nam, ze świetnie się bawimy.

ZbOlo - Pią 20 Sie, 2010 10:42

pietruszka napisał/a:
U mnie to na przykład było:
poczucie władzy
poczucie wyższości (bo ja ta dobra byłam, a on ten zły pijak)
poczucie zwolnienia z własnego rozwoju (bo przecież mam takie problemy przez niego to i tak cud, że jakoś funkcjonuję)
możliwość zwalenia odpowiedzialności za wszystko na pijącego

Ale też czasem włączała się tęsknota za jego wesołością, fantazją, otwarciem z czasów picia. Za takim poczuciem luzu i swobody z czasów, kiedy to picie nie było takie destrukcyjne, kiedy byliśmy młodzi i po prostu wydawało się nam, ze świetnie się bawimy.

...właśnie tak...

pietruszka - Pią 20 Sie, 2010 10:45

Zbolo, przychodzi jednak moment, że zadałam sobie pytanie: czy nie wolę go Żywego, Prawdziwego, itd.
Nie można zjeść ciastka i mieć ciastko.

Ale to wszystko trwa, to odkrywanie siebie, siebie nawzajem i związku jako nowej jakości w życiu. Cierpliwość, trudna cierpliwość. No chyba, że jednak buldożer.

ZbOlo - Pią 20 Sie, 2010 10:46

pietruszka napisał/a:
Ale to wszystko trwa

...jeśli możesz, napisz ile to trwało w Twoim przypadku...?

pietruszka - Pią 20 Sie, 2010 10:52

ZbOlo napisał/a:
...jeśli możesz, napisz ile to trwało w Twoim przypadku...?

Myślę, że to wciąż się dzieje, ale najtrudniejsze to były chyba pierwsze dwa, trzy lata.
O związek warto dbać i dotyczy to obu stron :) wcale nie tylko tzw. związku po przejściach.

evita - Pią 20 Sie, 2010 10:57

Zbolo myślę, że twoja żona potrzebuje nieco więcej czasu żeby nauczyć się nowego życia. Pietruszka pięknie opisała wszystkie rozterki związane z trzeźwieniem partnera i jakbym czytała o swoich dylematach a więc i w tym przypadku nie odstępujemy od reguły jako współuzależnione. Po rocznym pobycie na tym forum mam też takie swoje nieco inne spostrzeżenia dot. 'alanonek" za które pewnie zostanę za chwilę zlinczowana :) ale co mi tam ! zaryzykuję ;)
Sądzę że Al-anon to ze wszech miar słuszna organizacja przy czym jedna drugiej nie równa. To jest tak jak z partiami wodzącymi prym w naszym kraju. Każda z nich uważa, że jest tą jedyną i najlepszą no i wierzy w to co mówi i czyni. I tak np taka nasza "alanonka" Pietruszka przemawia zupełnie innym głosem niż kolejna z tej grupy Beti (Beti nie gniewaj się :buziak: ) u pierwszej z nich dostrzegam jakieś takie pokorne a jednocześnie bardzo rozsądne podejście do życia ze swoim alko bez wywyższania się bo ja jestem "al-anon" to wiem lepiej. U Beti jest chyba zupełnie inna szkoła czy też może lepszym określeniem byłoby - kierowanie się na spotkaniach innymi wartościami nadrzędnymi typu "jam jest al-anon i ja ci jeszcze pokażę" ! nie sądzę, żeby to wynikało z charakteru obu naszych lasek ile z tego jak przerabiają na spotkaniach swoje zachowania wobec partnerów.

ZbOlo - Pią 20 Sie, 2010 10:57

pietruszka napisał/a:
to były chyba pierwsze dwa, trzy lata.

...sporo...
pietruszka napisał/a:
O związek warto dbać i dotyczy to obu stron

...czy postawa uległości alko, pomaga...?

pietruszka - Pią 20 Sie, 2010 11:24

ZbOlo napisał/a:
...czy postawa uległości alko, pomaga...?

nie, Zbolo mój facet jest autentyczny, z krwi i kości, ani anioł ani diabeł. Ma wady i zalety.
Co mi pomogło ze strony mojego partnera? Jego chęć zadośćuczynienia, bo choć jest to dla niego trudny temat, kilka razy mu się wymknęło" wiem, że Was skrzywdziłem (o mnie i o swojej mamie) i to co robi na co dzień, ze sobą, ze swoją pracą, ze zdrowiem, ze swoją trzeźwością.
Myślę, że cały w tym ambaras, żeby dwoje chciało na raz. I co najważniejsze: każdy ma swój czas, swoje tempo zdrowienia, itd.

Bądź sobą, ale też pamiętaj, jakie to miłe być czułym mężem :skromny:
daj kwiatka, przytul, wysłuchaj, ot jak w normalnym życiu. Bo to życie nie ma być na wskroś przesiąknięte alkoholizmem, ono ma stawać się normalne, coraz normalniejsze.

evita napisał/a:
Sądzę że Al-anon to ze wszech miar słuszna organizacja przy czym jedna drugiej nie równa. To jest tak jak z partiami wodzącymi prym w naszym kraju. Każda z nich uważa, że jest tą jedyną i najlepszą no i wierzy w to co mówi i czyni. I tak np taka nasza "alanonka" Pietruszka przemawia zupełnie innym głosem niż kolejna z tej grupy Beti (Beti nie gniewaj się :buziak: ) u pierwszej z nich dostrzegam jakieś takie pokorne a jednocześnie bardzo rozsądne podejście do życia ze swoim alko bez wywyższania się bo ja jestem "al-anon" to wiem lepiej. U Beti jest chyba zupełnie inna szkoła czy też może lepszym określeniem byłoby - kierowanie się na spotkaniach innymi wartościami nadrzędnymi typu "jam jest al-anon i ja ci jeszcze pokażę" ! nie sądzę, żeby to wynikało z charakteru obu naszych lasek ile z tego jak przerabiają na spotkaniach swoje zachowania wobec partnerów.


Evi, Al-anon przede wszystkim nie jest organizacją, a po prostu grupą samopomocową.
No i każdy ma inną osobowość, choć we wspóluzależnieniu jesteśmy przerażające czasem szablonowe, jak spod jednej sztancy. Myślę, że jeżeli chodzi o mnie i o Beti, to nie jest kwestia Al-anonu, różnych szkół alanonowskich, innych wartości. Po prostu jesteśmy inne, ale to przecież właśnie fajne, taka różnorodność. A i ja pewnie po terapii i blisko 5 latach Al-anonu też patrze z innej perspektywy, mam więcej dystansu i spokoju w sobie. Pewnie też poczucia bezpieczeństwa. Pamiętam siebie chwiejną i rozdygotaną, żyjącą w ciągłym napięciu, cieszę się, że jest dzisiaj inaczej, ale też miewam gorsze dni. Evi, a pamiętasz siebie, jak zaczęłaś pisać na tym forum?
No i zobacz też coraz więcej w Tobie Nowej Kobity :) Czas robi swoje, wciąż dojrzewamy, jak te gruszki :wysmiewacz:

ZbOlo - Pią 20 Sie, 2010 11:31

pietruszka napisał/a:
Bądź sobą, ale też pamiętaj, jakie to miłe być czułym mężem :skromny:

..."jak kania dżdżu" oczekuję od swojej partnerki słowa (no właśnie... jakiego), że docenia moje trzeźwienie. Słyszę tylko: "robisz to dla siebie"... a ja na prawdę znajduję siłę w tym, że "robię to dla moich najbliższych"... też... Pewnie gdybym był sam, już by mnie nie było...

pietruszka - Pią 20 Sie, 2010 11:57

ZbOlo napisał/a:
"jak kania dżdżu" oczekuję od swojej partnerki słowa (no właśnie... jakiego), że docenia moje trzeźwienie.

Bo ona ma nie tyle doceniać Twoje trzeźwienie, co życie z Tobą, normalnym facetem.
Ja też doceniam nie tyle trzeźwienia mojego mena, co jego skutki uboczne: życie bez nieciekawych niespodzianek, spokój, poczucie bezpieczeństwa, wsparcie, itd. szacunku do jego trzeźwienia, jego pracy nad sobą nabrałam z 1,5 roku temu, kiedy sama zmierzyłam się z własnym uzależnieniem od nikotyny, choć to dużo mniej szkodliwe społecznie uzależnienie. Ale fakt, nigdy nie powiedziałam, ze doceniam jego trzeźwienia, choć jakiś drobiazg zawsze dostaje ode mnie na rocznicę. Ale to tyle.

Zbolo, ty nie jęcz, że chciałbyś usłyszeć, ty pomyśl, co możesz zrobić, żeby Twój Skarb pogruchał Ci do ucha rozkoszne "och, jak fajnie, ze Ciebie mam". Przecież jak wrócisz od dentysty to nie czekasz, że Ciebie pochwali: Och jak fajnie, że potrafiłeś się na to zdobyć i pocierpieć, żeby mieć zdrową siódemkę" :wysmiewacz:

Borus - Pią 20 Sie, 2010 11:57

ZbOlo napisał/a:
..."jak kania dżdżu" oczekuję od swojej partnerki słowa (no właśnie... jakiego), że docenia moje trzeźwienie
...przyjmij,że nie usłyszysz takich słów a jeśli kiedykolwiek padną, wtedy będzie to miłą niespodzianką... ;)
pietruszka - Pią 20 Sie, 2010 11:59

Acha, a czy ty Zboluś pochwaliłeś swoją połowicę, jak ładnie pracuje nad sobą w Al-anon? :mysli:
ZbOlo - Pią 20 Sie, 2010 12:01

pietruszka napisał/a:
Acha, a czy ty Zboluś pochwaliłeś swoją połowicę, jak ładnie pracuje nad sobą w Al-anon? :mysli:

...Jej tam nie ma... :(

pietruszka - Pią 20 Sie, 2010 12:02

ZbOlo napisał/a:
...Jej tam nie ma... :(

To tym bardziej jej trudniej 8|

ZbOlo - Pią 20 Sie, 2010 12:04

pietruszka napisał/a:
To tym bardziej jej trudniej 8|

...domyślam się... myślę, że byłoby nam obojgu łatwiej..., ale :bezradny: , jak ktoś "pozjadał wszystkie...."

Flandria - Pią 20 Sie, 2010 12:18

ZbOlo napisał/a:
..."jak kania dżdżu" oczekuję od swojej partnerki słowa (no właśnie... jakiego), że docenia moje trzeźwienie.

w tych całych "Marsjanach" jest napisane, że mężczyzna oczekuje od kobiety głównie akceptacji i podziwu, a najbardziej motywuje go przekonanie, że jest potrzebny ..
i jak czytam to co piszesz to chyba pasuje ...

ZbOlo napisał/a:
Słyszę tylko: "robisz to dla siebie"...

może powinieneś zrobić coś dla niej ? ale po "wenusjańsku" ?

Kobiety potrzebują czegoś zgoła innego ... łatwiej nam znaleźć motywację do działania, gdy mamy poczucie, że jesteśmy otoczone czułą opieką. Mniej nam zależy na podziwie, dużo bardziej na zrozumieniu.
John Gray pisze wręcz, że jeśli mężczyzna pragnie od kobiety akceptacji to powinien okazywać swojej kobiecie współczucie, nie osądzając jej (i odwrotnie - jeśli kobieta pragnie zrozumienia, powinna akceptować w pełni swojego mężczyznę)
Nie wiem na ile taka metoda jest skuteczna :roll: ale może warto spróbować ?

Takich zasad jest 6
1. Ona pragnie troski, on - zaufania
2. Ona potrzebuje zrozumienia, on - akceptacji
3. Ona pragnie szacunku, on - by go deceniano
4. Ona potrzebuje poświęcenia, on - podziwu
5. Ona potrzebuje uznania, on - aprobaty
6. Ona potrzebuje zapewnień, on - zachęty

W książce są oczywiście dokładnie wytłumaczone, ale pisząc w dużym skrócie kobieta potrzebuje czuć się zrozumiana, wysłuchana, potrzebuje rozmawiać o swoich uczuciach, obawach, niepokojach. To z punktu widzenia mężczyzny jest dosyć trudne, bo uczucia są irracjonalne. Np. strach przed pająkami jest totalnie irracjonalny, ale przecież nie chodzi o to, żeby osobie, która boi się pająków tłumaczyć, że nie ma się czego bać, że nie powinna się bać pająków itd. Po prostu strach jest faktem tak jak kolor jej oczu :mgreen: Jedyne co można zrobić to przytulić, porozmawiać a w wypadku pojawienia się pająków skutecznie je eliminować :)

Poziomka :) - Pią 20 Sie, 2010 12:39

Fajnie Flandra to napisałaś :)
ZbOlo - Pią 20 Sie, 2010 12:41

Poziomka :) napisał/a:
Fajnie Flandra to napisałaś :)

...też mi się podoba...
Flandra napisał/a:
może powinieneś zrobić coś dla niej ?

...dzięki, skorzystam z Twoich rad...

beata - Pią 20 Sie, 2010 12:52

pietruszka napisał/a:
Myślę, że jeżeli chodzi o mnie i o Beti, to nie jest kwestia Al-anonu, różnych szkół alanonowskich, innych wartości. Po prostu jesteśmy inne, ale to przecież właśnie fajne, taka różnorodność.
Dokładnie.
evita napisał/a:
bez wywyższania się bo ja jestem "al-anon
Wcale się tak nie zachowuję...chociaż na początku to i owszem :oops:
Wydaje mi się Evi,że po prostu Pietruszka robi trzy kroki w przód,a ja tylko jeden.Ważne,że jednak depczę za Nią.A z czasem pewnie odgonię.
ZbOlo napisał/a:
że docenia moje trzeźwienie.
Zapewne docenia Zbolo.Tylko może boi się do tego przyznać.
ZbOlo napisał/a:
.Jej tam nie ma..
A powiedziałeś Jej jak bardzo byś się cieszył gdyby tam była?
Poziomka :) - Pią 20 Sie, 2010 12:56

ZbOlo napisał/a:
..dzięki, skorzystam z Twoich rad...



Bardzo fajnie ZbOlo, że starasz się i chcesz zrozumieć swoją żonę, że szukasz rad :) bo niestety wielu facetów nawet nie próbuje zrozumieć dlaczego kobieta zachowuje się w dany sposób i nigdy nie szukają winy w sobie np. A pewnie w Twojej żonie nazbierało się przez te lata wielu żalu i pretensji. Ja zaobserwowałam, że często mężczyźni myślą, że "skoro nie piję to już powinna się cieszyć i wielbić mnie za to". To już duży sukces, że masz inne podejście :) A chyba nie ma innego sposobu na poprawę relacji jak czułość, troska i drobne gesty, które przypomną kobiecie, że jest kochana i doceniana :)

ZbOlo - Pią 20 Sie, 2010 12:57

beata napisał/a:
A powiedziałeś Jej jak bardzo byś się cieszył gdyby tam była?

...tak, powiedziałem też, że mnie pomagają spotkania w grupie podobnych do mnie ludzi...

Flandria - Pią 20 Sie, 2010 12:57

Poziomka :) napisał/a:
Fajnie Flandra to napisałaś
ZbOlo napisał/a:
...też mi się podoba...


dzięki :buziak:

beata - Pią 20 Sie, 2010 13:23

ZbOlo napisał/a:
tak, powiedziałem też, że mnie pomagają spotkania w grupie podobnych do mnie ludzi...
Widocznie jeszcze nie jest na to gotowa.
ZbOlo - Pią 20 Sie, 2010 13:43

beata napisał/a:
Widocznie jeszcze nie jest na to gotowa.

...pewnie tak...

Flandria - Pią 20 Sie, 2010 14:31

a mogę się jeszcze powymondrzać ? :mgreen:

ten cały John Gray pisze w swojej książce, że zarówno kobiety jak i mężczyźni "zbierają punkty"
przy czym podkreśla, że zarówno te duże rzeczy, jak i te drobne, kobiety punktują tak samo tzn. za to, że mężczyzna przez cały miesiąc chodzi do pracy i utrzymuje rodzinę dostaje tyle samo punktów, co za to, że przyniesie jej kwiaty
i jak tak o tym myślę, to coś mi tu nie pasuje :roll:
ja bym raczej tę ciężką pracę, trzeźwość porównała do budowy domu, solidnego, zapewniającego poczucie bezpieczeństwa. I jeśli mężczyzna ogranicza się jedynie do trzeźwości i pracy to de facto buduje dom, który jest pusty. A my potrzebujemy np. wygodnego łóżka w sypialni :skromny: czyli tych kwiatów :) , przyjemnego koloru ścian czyli pełnego ciepła uśmiechu itd itd

Z kolei mężczyźni punktują kobiety za to, że ich wysiłki są doceniane. Fakt faktem często byłam w szoku, że jednym słowem "dziękuję" byłam w stanie kogoś naprawdę uszczęśliwić... Najwyraźniej to klucz do męskiego serca :mgreen:
Ale też wydaje mi się, że samo podziwianie mężczyzny to za mało :roll: Choć może się mylę ? :mgreen:

evita - Pią 20 Sie, 2010 14:39

Flandra napisał/a:
a mogę się jeszcze powymondrzać ?

Flandro jesteś niesamowita i to co piszesz jest niesamowicie inspirujące do myślenia :) więc wymądrzaj się w ten sposób jeśli tylko najdzie cię na to ochota ;)

Flandria - Pią 20 Sie, 2010 14:40

evita napisał/a:
Flandro jesteś niesamowita i to co piszesz jest niesamowicie inspirujące do myślenia

to super :lol2:
dzięki :buziak:

evita - Pią 20 Sie, 2010 14:43

Flandra napisał/a:
Ale też wydaje mi się, że samo podziwianie mężczyzny to za mało

a ja myślę, że w większości przypadków jednak to wystarczy :) mężczyzna to taka maszyna prosta i w przeciwieństwie do złożonej psychiki kobiet niewiele im do szczęścia potrzeba . No ... może dodałabym jeszcze do tego koncertu życzeń udany seks i to najlepiej o każdej porze dnia i nocy ;)

ZbOlo - Pią 20 Sie, 2010 14:45

evita napisał/a:
mężczyzna to taka maszyna prosta i w przeciwieństwie do złożonej psychiki kobiet niewiele im do szczęścia potrzeba . No ... może dodałabym jeszcze do tego koncertu życzeń udany seks i to najlepiej o każdej porze dnia i nocy

...ech maszyny, maszyny... złożone... 8|

Flandria - Pią 20 Sie, 2010 15:14

evita napisał/a:
No ... może dodałabym jeszcze do tego koncertu życzeń udany seks i to najlepiej o każdej porze dnia i nocy


skoro udany seks to pewnie należałoby do tego dodać choćby delikatne uwodzenie fny

pietruszka - Pią 20 Sie, 2010 17:00

beata napisał/a:
po prostu Pietruszka robi trzy kroki

STOPNIE Beti, stopnie :wysmiewacz: Za dużo chodzisz na otwarte mitingi AA :wysmiewacz:

beata napisał/a:
A z czasem pewnie odgonię.

Nie dam się odgonić :wysmiewacz:

beata napisał/a:
Zapewne docenia Zbolo.Tylko może boi się do tego przyznać.

Tak sobie też pomyślałam, u mnie było tak: "nie mów za dużo, nie planuj za dużo, żeby nie zapeszyć". Jakieś takie czarowanie przez sznurowanie ust :)

A poza tym moje Słonce to miało trochę rozbuchane ego, to co miałam jeszcze mu dokładać drewna pod ten stosik ofiarny?, klęczeć i skomleć z radości, że mu się zachciało trzeźwieć? Jeszcze na dodatek wszyscy znajomi mu gratulowali, podziwiali, wzdychali "och i ach", a ja jak ta szara, wymęczona myszka w kącie, wciąż z zaciętymi ustami, z brakiem wiary i zaufania, prawie, ze czekająca, kiedy TA bomba wybuchnie. Takie były początki. Wcale nie euforia i raj. Nie wiem, czy bez Al-anonu i terapii taka postawa by mi nie została na całe życie. Tak wyglądały początki jego trzeźwienia z mojej perspektywy. Wcale nie różowo. 8|

beata - Pią 20 Sie, 2010 17:10

pietruszka napisał/a:
Nie dam się odgonić
Miało być dogonię. :wstyd:
pietruszka napisał/a:
Za dużo chodzisz na otwarte mitingi AA
Ale jak wiele dają.
beata - Pią 20 Sie, 2010 17:12

pietruszka napisał/a:
A poza tym moje Słonce to miało trochę rozbuchane ego, to co miałam jeszcze mu dokładać drewna pod ten stosik ofiarny?, klęczeć i skomleć z radości, że mu się zachciało trzeźwieć? Jeszcze na dodatek wszyscy znajomi mu gratulowali, podziwiali, wzdychali "och i ach",
Mój mąż myślał na początku,że Mu pomnik postawią :wysmiewacz: Nie postawili 34dd
evita - Pią 20 Sie, 2010 17:18

Flandra napisał/a:
skoro udany seks to pewnie należałoby do tego dodać choćby delikatne uwodzenie

owszem ! ale pod hasłem zdobywanie a nie delikatne uwodzenie :) przecież chłop nie baba i nie będzie się bawił w delikatności tylko niczym bohater narodowy będzie zdobywał :wysmiewacz:

beata - Pią 20 Sie, 2010 17:21

Wszystko fajnie,ale gdzie autorka tematu?
Anetko napisz nam coś o sobie. :skromny:

pietruszka - Pią 20 Sie, 2010 17:24

beata napisał/a:
pietruszka napisał/a:
Nie dam się odgonić
Miało być dogonię. :wstyd:

Dogonić się też nie dam :beba: Będę się dalej rozwijać :p

beata - Pią 20 Sie, 2010 17:25

pietruszka napisał/a:
Dogonić się też nie dam
Zobaczymy :cwaniak: Zaczynam terapię grupową.
KICAJKA - Pią 20 Sie, 2010 17:27

beata napisał/a:
Mój mąż myślał na początku,że Mu pomnik postawią
Mój chciał,żeby go witać dywanem z kwiatów g45g21 A tu nici :mgreen: Tylko obowiązków i odpowiedzialności nie tylko za siebie mu przybyło ;) A na teraz, od 2 miesięcy nie pali to usłyszał,"teraz spokojnie możesz dostać buzi bo Ci wąs nie śmierdzi" :mgreen: afc4fvca
pietruszka - Pią 20 Sie, 2010 17:33

beata napisał/a:
Zobaczymy :cwaniak: Zaczynam terapię grupową.

Oj trza odkopać te stare notatki z terapii, i sobie co nieco odświeżyć, bo mnie Beto całkiem przegadasz :szok:

Cytat:
Mój chciał,żeby go witać dywanem z kwiatów g45g21 A tu nici :mgreen:

Oj Ci nasi panowie to przechlapane mieli :rotfl: :rotfl: :rotfl: Ni tu Ody na ich cześć, ni kadzideł ofiarnych, tylko "Do roboty" :wysmiewacz:

Flandria - Pią 20 Sie, 2010 17:41

evita napisał/a:
owszem ! ale pod hasłem zdobywanie a nie delikatne uwodzenie

mnie chodziło o to, że to my, kobitki, oprócz ochów i achów nad ich doskonałością fsdf43t możemy ich uwodzić fny , coby mieli wrażenie, że jesteśmy ciągle do zdobycia fny :mgreen:

evita - Pią 20 Sie, 2010 17:45

Flandra napisał/a:
mnie chodziło o to, że to my, kobitki

a to już maszyna złożona a nie ta prosta :wysmiewacz: no to jest pewne jak słońce na niebie, że chłopców trzeba czasami połechtać swoim powłóczystym spojrzeniem i pomigdalić się trochę :skromny:

rufio - Pią 20 Sie, 2010 19:32

Tia był prostszy łatwiejszy w prowadzenie a teraz cholera od czasu do czasu trzeba oddac kierownice - Ty Agnieszka nie martw sie o niego Ty sie postaraj nie zapedzac w kontrolę
Borus - Sob 21 Sie, 2010 07:27

rufio napisał/a:
teraz cholera od czasu do czasu trzeba oddac kierownice
...albo, co gorsza, otworzył oczy i zaczął zbyt wiele widzieć a to już jest nie do zniesienia... :uoee:
Małgoś - Nie 22 Sie, 2010 00:04

anetai.79 napisał/a:
czy coś sie dzieje? nie , nic złego. Mój mąż nadal nie pije ani nie ma zamiaru. ja chcę po prostu wiedzieć wiecej , pogadać czasem , poczytać historie innych. warto być czujnym - może znajdę tu rady dla siebie, może będę mogła zauwazyć kiedy miało by sie coś stać. czas pokarze. sami wiecie , że mozna nie pić wiele lat i nagle zacząć. ostatnio znajomy mojego męża zmarł,był na dobrej drodze - ale coś sie stało i wrócił do nałogu - takie straszne historie daja do myslenia


Ja rozmawiałam z psycholożką na odwyku mojego menia i ta mi powiedziała, że to bardzo dobrze, że chcę wiedzieć jak najwięcej. Zresztą jego terapeuta też potwierdził, że dobrze, że ja się interesuję etc...
Wydaje mi się, że to normalne i jakieś takie zdrowe właśnie gdy się wie co i jak i gdy partner też wie..... że ja wiem dużo. On zdaje sobie sprawę z moich lęków, bo mówię o nich głośno, a ja z zewnątrz też zauważam co dzieje się z nim, co przeżywa.. bo przecież jest to choroba ze swoimi mechanizmami, pułapkami, nawrotami, głodami... Będąc blisko chorego dobrze jest wiedzieć i to bez względu na rodzaj choroby.. Tak jak cukrzyk sam musi się pilnować, dbać o siebie - tak samo alkoholik, alergik, czy ktokolwiek inny. A partner czy rodzina, przyjaciele mogą pomóc ale mogą też zaszkodzić... szczególnie z niewiedzy.

beata - Nie 22 Sie, 2010 07:44

Małgoś napisał/a:
że to bardzo dobrze, że chcę wiedzieć jak najwięcej.
Zgadzam się z Tobą.Pierwszą rzeczą jakiej się dowiedziałam na mityngu,to fakt,że nie powinnam się wstydzić tego,że mój mąż jest alkoholikiem.(jednak gdy mówiłam to po raz pierwszy język stawał mi kołkiem).Najbardziej interesowała mnie wiedza dotycząca mojej osoby.To,że nie mam wpływu na to czy będzie pił,czy nie,to,że moja nad kontrola nic mi nie da,że powinnam zająć się swoim życiem.
Co do alkoholika i jego choroby.Fakt,że dobrze jest wiedzieć czym się ją gryzie,jednak każdy alko jest inny i inaczej trzeźwieje.Wiem,że czasem Jego złość nie jest skierowana przeciwko mnie,a jest spowodowana nawrotem.W takich momentach,albo sugeruję Mu aby zadzwonił do kolegi,albo sama tak czynię.Kolega przyjeżdża,niby,że przejeżdżał obok :p i prostuje mi męża.
Najważniesze jednak jest,aby oboje partnerzy coś robili.

Małgoś - Nie 22 Sie, 2010 09:48

beata napisał/a:
nie powinnam się wstydzić tego,że mój mąż jest alkoholikiem.(jednak gdy mówiłam to po raz pierwszy język stawał mi kołkiem)


mi podczas rozmowy psycholożka podkreśliła, by pamiętać, że alkoholizm to choroba niezawiniona i ta myśl bardzo mi pomaga. nie wstydzę się tego, że mam chorego faceta, wstydziłam się za niego, gdy widziałam co się z niego robi gdy był pijany, potem zresztą on sam się wstydził i to mnie bolało, ta jego bezsilność :/
A teraz zastanawiam się jak to będzie dalej, szczególnie ze znajomymi, moją rodziną... bo wszyscy piją. Sama też nie chcę pić, bo wiem, że piłam za dużo choć jeszcze kontrolowałam sytuację. Teraz, gdy poznaję nie pijących i słyszę do jakiego piekła doszli przez picie to cieszę się że właśnie alkoholik jest tym bliskim sercu, taki mały paradoks...
Usłyszałam że alko nazywają nas Koalki "czarownicami" :lol: Pojęcia nie mam jaki był zamierzony koloryt tego określenia i nawet jeśli nie był to komplement, to mam to gdzieś :p Ważne dla mnie jest to, że działa dobrze, pomaga bardzo skupić się na swoim rozwoju, swojej duszy, swoich błędach, po prostu pomaga pracować nad sobą. Bo my, ludzie tak jakoś mamy, że łatwo widzimy cudze błędy, ale siebie samych uważamy za chodzące ideały. Al-Anon pomaga mi przyjrzeć się dokładniej sobie samej... :)

Jacek - Nie 22 Sie, 2010 10:48

Małgoś napisał/a:
Bo my, ludzie tak jakoś mamy, że łatwo widzimy cudze błędy, ale siebie samych uważamy za chodzące ideały. Al-Anon pomaga mi przyjrzeć się dokładniej sobie samej... :)

tak samo mnie w tej sprawie pomogło przewidzieć na oczy w "AA"
i gdy teraz przyznaję się do alkoholizmu w grupce ludzi nie uzależnionych
to widzę w ich oczach zdziwienie (jak ja mogę tak o tym jawnie mówić)
z drugiej strony widzę radość ich,że widzą te błędy u mnie (przez co mogą ukryć swoje błędy)
i to jest chore,bo one i tak są widoczne
a mam tu na myśli że nie tylko łatwo widzieć cudze błędy,ale łatwiej i o nich mówić
w "AA" nauczono (pokazano) że można przyznać się do własnych błędów
ja osobiście praktykuje również to poza "AA"

beata - Nie 22 Sie, 2010 10:51

Małgoś napisał/a:
alko nazywają nas Koalki "czarownicami"
I piraniami :zeby:
pietruszka - Nie 22 Sie, 2010 11:11

Wiedza o chorobie jest bardzo ważna. Na początku połykałam wszystko o alkoholizmie, co mi podeszło pod rękę. Tyle się naczytałam, że kiedy już zaczęłam terapię i tzw. grupę edukacyjną, to już mi się wymiotować chciało, kiedy w kółko wałkowaliśmy temat tej choroby. Taki przesyt miałam. I ta wiedza jest potrzebna. Bez dwóch zdań. Tylko, ze wcześniej czy później trzeba się zająć przede wszystkim sobą, zacząć pracować nad swoimi niedoskonałościami, nad swoim rozwojem.

I choć niektórzy się burzą na porównanie alkoholizmu do cukrzycy: to jednak osoba bliska cukrzykowi (oczywiście jeśli ma choćby podstawową wiedzę na temat choroby) nie będzie przed cukrzykiem stawiała talerza pełnego pączków, a zachwiań równowagi psychicznej związanych z wahaniami cukru nie będzie brała do siebie. Nie będzie nalegała na kupno ślicznych ale niewygodnych butów, bo wie że dla cukrzyka wygodne buty to podstawa zdrowych stóp. itd...

Ważne, by w tym wszystkim się nie wkręcić, nie wpadać we współuzależnione klimaty, by nie kontrolować, nie śledzić, nie pilnować. Alkoholik musi umieć zadbać o siebie samego, bo to dorosły człowiek. Przesadnie pilnowany i "tresowany" cukrzyk też przy byle okazji zachowa się jak dziecko, popędzi kupić sobie kremówkę w najbliższej cukierni.

Ech... kłania się ta twarda miłość.

Małgoś - Nie 22 Sie, 2010 11:19

Jacek napisał/a:
w "AA" nauczono (pokazano) że można przyznać się do własnych błędów


Dokładnie tak :) Gdy głośno wypowiesz że nie jesteś ideałem, czyli po prostu przyznasz się do tego przed sobą samym to jakby otwiera drzwi do pracy nad sobą, motywuje, bo zaczyna się wreszcie dostrzegać, że jest coś do zrobienia, że nie jest tak beznadziejnie jak się wcześniej myślało. Bo często jest tak, że się czuje jakąś niemoc, pułapkę bez wyjścia.
No i trzeba nauczyć się słuchać, to bardzo pomaga... nie oceniać, nie krytykować, tylko właśnie wysłuchać, co ktoś ma do powiedzenia, to uczy tolerancji dla cudzej odmienności.
AA to fajna sprawa... Każdy swój krzyż ciągnie, ale jednak gdy się widzi, słyszy takich samych ludzi, z niemal dokładnie takimi samymi problemami pomimo że każdy z osobna jest inny to bardzo krzepi. A nieuzależnieni to inna para kaloszy, często na zasadzie syty głodnego nie zrozumie i odważę się stwierdzić, że niewielu stać na otwarcie umysłu i chyba dlatego ludzie nie lubią się uczyć, dowiadywać, poznawać nowego. Ale to ich problem ;)

Małgoś - Nie 22 Sie, 2010 11:28

pietruszka napisał/a:
I choć niektórzy się burzą na porównanie alkoholizmu do cukrzycy: to jednak osoba bliska cukrzykowi (oczywiście jeśli ma choćby podstawową wiedzę na temat choroby) nie będzie przed cukrzykiem stawiała talerza pełnego pączków, a zachwiań równowagi psychicznej związanych z wahaniami cukru nie będzie brała do siebie. Nie będzie nalegała na kupno ślicznych ale niewygodnych butów, bo wie że dla cukrzyka wygodne buty to podstawa zdrowych stóp. itd...

Ważne, by w tym wszystkim się nie wkręcić, nie wpadać we współuzależnione klimaty


Ano właśnie, dokładnie tak :tak: Tego talerza pączków się przed cukrzykiem nie stawia, bo wiadomo że będzie go skręcać, ale nie można popadać w paranoję skoro chory wie na co choruje i sam, dla własnego dobra ma dbać o siebie.

pietruszka napisał/a:
Przesadnie pilnowany i "tresowany" cukrzyk też przy byle okazji zachowa się ja dziecko, popędzi kupić sobie kremówkę w najbliższej cukierni.


tu bym porównała do psa zerwanego z łańcucha, który popędzi na złamanie karku przed siebie ;)

Jacek - Nie 22 Sie, 2010 11:39

Małgoś napisał/a:
i odważę się stwierdzić, że niewielu stać na otwarcie umysłu i chyba dlatego ludzie nie lubią się uczyć, dowiadywać, poznawać nowego.

tak to prawda
mnie było trudno się przyznać,żem słaby,że nie potrafię kontrolować picia
czyli do tego mojego ja ,które by miało być nie paradne
bo co do samego picia,to mówiłem piję bo lubię
a mojego ja broniłem w sposób
piję i wiem kiedy potrafię odmówić
jestem degustatorem,a nie pijakiem
przecież chodzę czysty i wszędzie na czas
nie widziałem jednak prawdy - a raczej nie chciałem jej do mego ja dopuścić
że jednak nie zawsze czysty i niekiedy wogle nie dotarłem na umówione miejsce
samemu było ciężko tego przyznania się nauczyć - prawdy o sobie
nauczył mnie tego drugi człowiek na grupie AA

Małgoś - Nie 22 Sie, 2010 12:19

Jacek napisał/a:
mnie było trudno się przyznać,żem słaby,że nie potrafię kontrolować picia


cholernie trudno przyznać się do własnej słabości... no bo jak to? ten czy tamten może sobie 1-2 piwka strzelić wieczorkiem czy drinia jakiegoś raz na jakiś czas a ja mam zawsze mało?.. e tam, przecież każdy pije tyle ile lubi, a nie bo stracił kontrolę, czyli jak ja lubię do oporu to nie znaczy że jestem chory, tylko tak lubię i co mi tam, że Kowalski taki cienias, pewnie ma chorą wątrobę albo siedzi pod pantoflem żonki. Ja za to mogę, jestem zdrowy to sobie piję! Za swoje, a co! I czego się mnie ciągle czepiają i nie dają żyć jak ja chcę, przecież mam prawo bawić się tak jak lubię :mgreen:

Flandria - Nie 22 Sie, 2010 12:31

Małgoś napisał/a:
cholernie trudno przyznać się do własnej słabości... no bo jak to?


Małgoś napisał/a:
jak ja lubię do oporu to nie znaczy że jestem chory, tylko tak lubię i co mi tam, że Kowalski taki cienias, pewnie ma chorą wątrobę albo siedzi pod pantoflem żonki. Ja za to mogę, jestem zdrowy to sobie piję! Za swoje, a co!

widzę Małgoś, że przyznawanie do własnych słabości idzie Ci doskonale :roll: :mgreen:

Małgoś - Nie 22 Sie, 2010 12:48

Flandra napisał/a:
przyznawanie do własnych słabości idzie Ci doskonal


a dziękuję ;)
wiele podobnych tekstów sama o sobie mówiłam, tłumacząc w ten sposób siebie :mgreen:

stiff - Nie 22 Sie, 2010 13:02

Flandra napisał/a:
widzę Małgoś, że przyznawanie do własnych słabości idzie Ci doskonale :roll: :mgreen:
Małgoś napisał/a:
a dziękuję ;)

Tyle, ze za tym muszą pójść działania, aby sukcesywnie te słabości eliminować lub łagodzić ich skutki... :roll:
Inaczej to zwykle wyżalanie sie, które niczego konstruktywnego
nie wnosi do naszego życia...
A częste powtarzanie i mówienie tylko o nich, daje złudne wrażenie czy przekonanie,
ze to juz zaleta a nie słabość... :p

Małgoś - Nie 22 Sie, 2010 13:24

stiff napisał/a:
za tym muszą pójść działania, aby sukcesywnie te słabości eliminować lub łagodzić ich skutki... :roll:
Inaczej to zwykle wyżalanie sie, które niczego konstruktywnego
nie wnosi do naszego życia...


zgadzam się i żalić nie zamierzam... w końcu zauważyłam coś ważnego, wyłuskałam to i mogę coś z tym zrobić. Dla mnie to sporo, bo oznacza koniec starego (z czego nie byłam zadowolona ale nie potrafiłam się do tego przyznać) i początek czegoś nowego.. choć sama jeszcze dokładnie nie wiem czego... bo kto wie co będzie jutro? Może szlag mnie trafi 8|

stiff - Nie 22 Sie, 2010 15:34

Małgoś napisał/a:
Może szlag mnie trafi 8|

To byłoby jakieś rozwiązanie, ale jak żyć jeśli nie trafi... g45g21

Małgoś - Nie 22 Sie, 2010 15:41

stiff napisał/a:
Małgoś napisał/a:
Może szlag mnie trafi 8|

To byłoby jakieś rozwiązanie, ale jak żyć jeśli nie trafi... g45g21


No właśnie... :p

Nie pozostaje nic lepszego jak dalszy ciąg improwizacji własnej - coby nie żałować już zbyt wiele ;)
Gotowych recept nie ma, a nawet jakby były to kto zagwarantuje, że będą dobre dla mnie 23r

stiff - Nie 22 Sie, 2010 15:56

Małgoś napisał/a:
Gotowych recept nie ma,

Korzystając ze swoich doświadczeń, a później metoda prób i błędów,
to wtedy straty będą minimalne lub żadne...

anetai.79 - Śro 25 Sie, 2010 12:34

wow!!!! dawno mnie tu nie było, wchodzę i widzę 6 stron !!! wow!!! i to jakie tematy!!!! wybaczcie że zaczełam temat i umilkłam, ale mam małe dziecko i nie zawsze czas by włączyc komputer. jestem w szoku jak reagujecie na każdy wpis, to super. zadano mi pytanie a odpowiedzi padło pełno tylko nie ode mnie :) . Mój mąż jest bardzo dumny z tego że nie pije i ja też - jestem pełna szacunku bo nawet nie jestem w stanie wyobrazic sobie jak trudna walke stoczył sam ze sobą. Kocham go chyba nawet bardziej właśnie za jego siłę. Pamietaj -każdy dzień bez picia jest twoim dniem triumfu!!!! wyglądasz mi na fajnego faceta, wiec dasz sobie radę. pozdrawiam was wszystkich serdecznie i wybaczcie jak będę milczeć :)
anetai.79 - Śro 25 Sie, 2010 12:47

byliśmy razem na weselu. ojciec pana młodego podszedł do mojego męża i mówi żeby dał kieliszek i napił się z nim wódki. mój mąż oczywiście odmówił. gospodarz podszedł do mojego ojca i zapytał : ' co jest z twoim zięciem, chory jakis czy co, że nie pije" na to ojciec odpowiedział " chory? nie! on własnie jest najnormalniejszy i mądrzejszy od nas wszystkich"

spodobało mi się wiecie dlaczego, bo wszyscy tak naprawdę są uzależnieni. alkohol jest wszędzie, ludzie nie potrafią bawic się bez alkoholu - tak sie u nas przyjęło, że potrzebujemy " dopalaczy" by miec zabawę - czyż własnie to nie jest chore!!!!!

ZbOlo - Śro 25 Sie, 2010 12:53

anetai.79 napisał/a:
co jest z twoim zięciem, chory jakis czy co, że nie pije

...mój teść "nie pogodził się" z tym, że ja nie piję... sam pije tylko okazjonalnie i wyczuwam, że jest mu "głupio" na rodzinnych imprezach, jak ja mówię "pass"... ale mam to w du***... ;)
anetai.79 napisał/a:
ludzie nie potrafią bawic się bez alkoholu

...ja do tej pory nie umiem bawić się na trzeźwo... mam wrażenie, że robię z siebie pajaca - gdy byłem pijany "to mi wisiało"... :wysmiewacz:

Wiedźma - Śro 25 Sie, 2010 12:55

anetai.79 napisał/a:
byliśmy razem na weselu

Dobrze by było, gdyby na początku trzeźwienia Twój mąż rezygnował z udziału w takich imprezach.
Nie chodzi tu nawet o to, że może nie wytrzymać i dać się namówić na kieliszek,
ale zwykle po paru dniach po kontakcie z alkoholem w osobie uzależnionej budzi się silny głód alkoholowy
i pojawia się poważne zagrożenie zapicia. A nawet jeśli nie zapije to cholernie się męczy z tym głodem,
który przybiera przeróżne postacie, nawet dolegliwości fizycznych. A po co mu to?

yuraa - Śro 25 Sie, 2010 13:25

Wiedźma napisał/a:
zwykle po paru dniach po kontakcie z alkoholem w osobie uzależnionej budzi się silny głód alkoholowy

opisze objaw jaki mialem po przebywaniu przez kilka godzin wsród pijacego towarzystwa,
(nie pamietam czy rok czy dwa wtedy nie piłem)
najpierw były koszmary nocne, rano samopoczucie jak na kacu, trzęsące sie ręce, nadmierna potliwość, suchość w ustach.
Poszlismy z zoną do kościoła i wracając namówilem ją na wizyte w monopolowym niby ze jakies ciasto niedzielne kupimy ale tak naprawde to miałem nieodparta pokusę by tam wejść, no ciągnęło mnie normalnie. kupilismy ciasto i wziałem wielka butle gazowanego napoju na C.C.
nie wiem co bym kupił jak bym był sam.
a w poniedzialek było jeszcze gorzej, trzęsło mnie i pot lał sie strumieniami. Mialem iść do pracy na 14 ale poszedlem do lekarza. pani doktor zbadala mnie bardzo dokladnie i stwierdziła : nie wiem co panu jest, ale wygląda pan na bardzo chorego, prosze siedem dni zwolnienia, wypocząć, jakby co zgłosic się ponownie.
ona nie wiedziała co mi jest ale ja dzieki wiedzy z terapii i opowiadań innych alkoholikow wiedzialem doskonale.
a do tego czasu to nie mogłem uwierzyć że mozna odchorować udzial w imprezie mimo niepicia.

anetai.79 - Śro 25 Sie, 2010 19:44

Boże!!!! to straszne co napisałeś!!!!! nie zdawałam sobie sprawy, że można to tak przezywać!!! mam nadzieje, że wytrzymałeś i do tej pory dajesz radę.
ZbOlo - Pią 27 Sie, 2010 07:41

yuraa napisał/a:
nie wiem co panu jest, ale wygląda pan na bardzo chorego

anetai.79 napisał/a:
Boże!!!! to straszne co napisałeś!!!!!

...może nie tak jak Yuraa, ale ja też "odreagowywałem" wesela mojego chrześniaka... gdzie gorzała się lała, a ja wszędzie widziałem flaszkę... miałem 4 miesiące abstynencji... przeżyłem, ale było ciężko...

Borus - Pią 27 Sie, 2010 10:48

ZbOlo napisał/a:
...może nie tak jak Yuraa, ale ja też "odreagowywałem" wesela
...ja akurat nie odreagowywałem :skromny:
...omijałem i nadal omijam tego typu imprezy baaardzo dużym łukiem ;)

ZbOlo - Pią 27 Sie, 2010 10:51

Borus napisał/a:
...omijałem i nadal omijam tego typu imprezy baaardzo dużym łukiem

...i to jest najlepsza rada.... :okok:

beata - Pią 27 Sie, 2010 14:47

Skoro o weselach mowa.Jutro idziemy na wesele.I mój mąż zodził się pilnować wódki. :shock: 900 butelek :roll:
yuraa - Pią 27 Sie, 2010 14:56

beata napisał/a:
I mój mąż zodził się pilnować wódki.

ryzykant,
chce cos sobie udowodnić??? albo Tobie??

mi kiedyś proponowali i sie nie zgodzilem

beata napisał/a:
900 butelek

ILE?? na tysiąć osób to wesele??

Wiedźma - Pią 27 Sie, 2010 15:07

beata napisał/a:
900 butelek
:zemdlal:
Borus - Pią 27 Sie, 2010 15:54

beata napisał/a:
900 butelek
...chyba ktoś ogupiał do cna... :szok:
beata - Pią 27 Sie, 2010 17:43

yuraa napisał/a:
ILE?? na tysiąć osób to wesele??
350 sztuk ma być.
yuraa napisał/a:
ryzykant,
Też tak uważam. :uoee:
yuraa napisał/a:
chce cos sobie udowodnić??? albo Tobie??
Uwierzysz,że On się z tego cieszy? 8|
Borus - Pią 27 Sie, 2010 18:56

beata napisał/a:
On się z tego cieszy
...faktycznie ryzykant... :uoee:
stiff - Pią 27 Sie, 2010 19:05

Borus napisał/a:
nadal omijam tego typu imprezy baaardzo dużym łukiem ;)

A ja staram sie być na każdym... :D
28 września mam kolejna okazje, tylko ze mam nowa prace i nie jestem pewien
czy załatwię wolne... :uoee:

Jacek - Pią 27 Sie, 2010 19:17

Borus napisał/a:
omijałem i nadal omijam tego typu imprezy baaardzo dużym łukiem ;)

nigdy bym se nie wybaczył
tam jest tyle słodkości :mniam:
grajki i tańce 1rfv 34123 dfg56s
przeca nie samą wódą człek żyje


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group