To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - I rok przepadl.

Ksenia34 - Nie 29 Sie, 2010 11:54
Temat postu: I rok przepadl.
Siedze z polgodziny i gapie sie w monitor,cala dygocze.i ogolnie jest zle.Wszystko mi mowilo ze zbliza sie to,a ja nie zrobilam nic aby uratowac sie przed zaglada.Olalam mitingi,olalam forum,olalam siebie.wszystko to moja wina i wiem o tym nie zrobilam kompletnie nic,co z tego ze poszlam na kilka mitingow jak wcale nie sluchalam,a nawet klamalam ze u mnie hce okey,jak ma mi ktos pomoc jesli sama ta pomoc odrzucam.Kolejny raz chcialam udowodnic sobie ze ja jeszcze moge,i co.Pewnie ze moge ale co mi to daje.Nie moge spojrzec sobie prosto w oczy.Chce tylko przetrwac ten dzien i nie napic sie,pilam w piatek i cala sobote,chociaz powiedzialam sobie ze tego nie zrobie i nawet nie czulam sie az tak zle tylko w glowie mi mowilo aby siegnac po piwo,i siegnelam nie napisalam nawet na forum,moglo mnie to przeciez uchronic.Nie musialam pic,ale przeciez nie o to sie rozchodzilo,bo przeciez ja chcialam.Tak naprawde to sama nie wiem,czy tak naprawde to znowu sie nie nachleje za tydzien miesiac a moze znowu rok.tylko co to da,ano nic i ja o tym doskonale wiem.Nie chce poprostu dzis wypic,bez picia bylo mi tak dobrze,to czemu to zrobilam,czemu sama namowilam meza i nawet pojechalam z nim,moglam zmienic zdanie ale tego nie zrobilam.Nienawidze sie ze jestem chora,dlaczego nie moge byc chora na cukrzyce albo cos innego,zycie byloby latwiejsze,a nie jest.Wytrzymalam wakacje w Polsce i swieta i wielkanoc a zapilam na koniec wakacji.
Agusia 31 - Nie 29 Sie, 2010 12:00

:pocieszacz:
Będzie dobrze!

jal - Nie 29 Sie, 2010 12:12

Ksenia - mleko się rozlało...

Nie czas żałować ... najważniejsze żebyś dzisiaj nie sięgnęła !

Ty dobrze wiesz gdzie leży przyczyna - więc wyciągnij właściwe wnioski i zadbaj o swoją trzeźwość.

Może coś poczytaj "naszego" a na pewno pij dużo płynów... zadzwoń do kogoś kto Cię rozumie,nie dręcz się sama.

Pozdrawiam PD - janusz

Ksenia34 - Nie 29 Sie, 2010 12:15

Tylko najgorzej trapi mnie to,ze to juz drugi raz po roku.i nadal mam blokade aby powiedziec o tym na meetingu,boje sie jakos,chce tam isc ale nie chce okazac sie slaba.
jal - Nie 29 Sie, 2010 12:28

Ksenia34 napisał/a:
Tylko najgorzej trapi mnie to,ze to juz drugi raz po roku.i nadal mam blokade aby powiedziec o tym na meetingu,boje sie jakos,chce tam isc ale nie chce okazac sie slaba.


Ale bez szczerości nie masz szans na zdrowienie.
Kłania Ci się jeszcze nie zaakceptowany Krok 1 i od tego trzeba zacząć.
Nie wszystkim się udaje za pierwszym razem Bill W. był na odwyku dwadzieścia parę razy a potem załapał...

Rozumiem WSTYD co ludzie powiedzą - a tak naprawdę to co Cię to obchodzi... nie zrozumieją Cię tylko nie znający tej choroby,no i co z tego.

Głowa do góry - ja w Ciebie wierzę.

PD - janusz

Wiedźma - Nie 29 Sie, 2010 12:36

Smutno mi się zrobiło,Kseniu, bo jakoś tak tym razem uwierzyłam w Ciebie...
No ale widocznie powinnam raczej wierzyć w siłę choroby :?

Pozbieraj się szybko do kupy i zaczynaj od poczatku.
Przyjrzyj się jeszcze raz wnikliwie swojemu życiu i zastanów się co możesz (powinnaś) w nim zmienić.
Bo bez zmian tych elementów życia, które powodują Twój dyskomfort, masz niewielkie szanse na trzeźwość.
Życzę Ci przemyślanych decyzji i dobrych wyborów.

Ksenia34 - Nie 29 Sie, 2010 12:42

Najgorsze jest to ze ja w siebie tez uwierzylam?Obiecalam sobie ze musze przez pierwszy rok chodzic na 3 mitingi tygodniowo,to u mnie najbardziej kuleje.Wiem kiedy zaczelo sie cos dziac,od momentu jak zaczelam pisac z moim starym znajomym,ktory mnie adoruje,euforia mnie poprostu zabila.Musze przestac z nim pisac,bo zle sie skonczy,ale nie potrafie bardzo go lubie.
jolkajolka - Nie 29 Sie, 2010 13:10

Nie szukaj przyczyny na zewnątrz,bo ona jest w Tobie. Ale co nas nie zabije,to nas wzmocni. Ja miałam podobnie,nie jesteś jedyna. Tez bardzo sie wstydziłam pójść na mityng po kolejnym zapiciu. Całe to zapicie potraktuj jako lekcję i odliczaj trzeźwienie od początku. To nie koniec świata,ważne,że wiesz,co masz robić,gdzie wrócić. Kiedyś magia pierwszego roku minie,zobaczysz.
Jacek - Nie 29 Sie, 2010 13:15

Ksenia34 napisał/a:
Tylko najgorzej trapi mnie to,ze to juz drugi raz po roku.i nadal mam blokade aby powiedziec o tym na meetingu,boje sie jakos,chce tam isc ale nie chce okazac sie slaba.

bo jesteś słaba :tak:
gdyż boisz się przyznać przed drugim człowiekiem o swej słabości
a uwierz drugiego człowieka nie martwi twoja słabość
jedynie może podziwiać twoją odwagę
więc odważ się na ten gest i biegi na najbliższy meeting
i pokaż swoją odwagę :okok:

Ksenia34 - Nie 29 Sie, 2010 13:16

Czasem poprostu mysle ze ja chyba nie chce przestac,albo poprostu musze sie tak zapic zeby zrozumiec..
Ksenia34 - Nie 29 Sie, 2010 13:19

jaka odwaga Jacku,tchorzostwo na calej linii.i glupota,bo tak naprawde malo wiem.
Jacek - Nie 29 Sie, 2010 13:19

Ksenia34 napisał/a:
Czasem poprostu mysle ze ja chyba nie chce przestac

i to prawda
tyleż że to coś w rodzaju
trudnego rozstania
przychodzą wtęczas myśli - co ja będe robił,co pocznę z tym czasem

Jacek - Nie 29 Sie, 2010 13:20

Ksenia34 napisał/a:
glupota,bo tak naprawde malo wiem.

no cheba nie z mojej winy

Ksenia34 - Nie 29 Sie, 2010 13:34

Jacek napisał/a:
Ksenia34 napisał/a:
Czasem poprostu mysle ze ja chyba nie chce przestac

i to prawda
tyleż że to coś w rodzaju
trudnego rozstania
przychodzą wtęczas myśli - co ja będe robił,co pocznę z tym czasem


Czyli to jest normalne takie myslenie.

yuraa - Nie 29 Sie, 2010 14:17

Kseniu dlaczego nie lubisz siebie??
dlaczego trzeźwiejesz dla kogoś???
co przez ten rok zrobiłas dla siebie, tylko dla siebie????

Ksenia34 - Nie 29 Sie, 2010 14:43

yuraa napisał/a:
Kseniu dlaczego nie lubisz siebie??
dlaczego trzeźwiejesz dla kogoś???
co przez ten rok zrobiłas dla siebie, tylko dla siebie????



ceewd

poprostu chyba nic.

Jacek - Nie 29 Sie, 2010 15:36

Ksenia34 napisał/a:
Jacek napisał/a:
Ksenia34 napisał/a:
Czasem poprostu mysle ze ja chyba nie chce przestac

i to prawda
tyleż że to coś w rodzaju
trudnego rozstania
przychodzą wtęczas myśli - co ja będe robił,co pocznę z tym czasem


Czyli to jest normalne takie myslenie.

nie wiem
ale wiem że są i trza z nimi zrobić porządek
a w takim razie cheba nie są normalnością ,a upierdliwym bałaganem

Urszula - Nie 29 Sie, 2010 17:25

Ksenia34 napisał/a:
Nienawidze sie ze jestem chora,dlaczego nie moge byc chora na cukrzyce albo cos innego,zycie byloby latwiejsze

A tu to już takie głupoty pieprzysz, Droga Kseniu, że czytać hadko!
Ja tam codziennie Bozi dziękuję za to, że jestem chora "tylko na alko", a nie np. na stwardzienie rozsiane.
Głowa do góry!!!
I nie bądź jak ten Czukcza chodzący o kulach, bez prawej dłoni i z kawałkiem przeszczepionej kości potylicznej:
- Madama! - krzyczy w do świeżozatrudniojej na liniach Moskwa-Anadyr stewardessy - Madama, otwórz drzwi! Tundra pod nami, to już mój przystanek!
- Zgłupieliście, tawariszcz Czukcza?! - pyta przerażona stewardessa - Przecież my w powietrzu, a wy nie dość, że kaleka, to jeszcze spadochronu nie macie!
- Otwieraj!!! - wrzeszczy Czukcza, a wszyscy pasażerowie go popierają:
- Otwórz, otwórz, on tu zawsze wysiada!
I Czukacza wyskoczył.
Po dwóch godzinach budzi się z omdlenia, obmacuje połamane kości w kilku następnych miejscach i mówi:
- Wszystko przez ten pośpiech! A nie było to poczekać, aż samolot za pięć minut wyląduje w Anadyrze?

aaron57m - Nie 29 Sie, 2010 19:06

Ksenia34 napisał/a:
Tylko najgorzej trapi mnie to,ze to juz drugi raz po roku.i nadal mam blokade aby powiedziec o tym na meetingu,boje sie jakos,chce tam isc ale nie chce okazac sie slaba.
Witaj kseniu, nie Ty pierwsza i nie ostatnia zapiłas. Ja zapiłem po prawie 6-ciu latach i tankowałem następne 10. Gdy alkohol i życie dało mi w kość, zapragnąłem przestać pić i wrócic do AA. Ponad rok czasu męczyłem sie z decyzją pójścia na miting- gdyż bardzo sie wstydziłem. Oczywiście w tym czasie piłem. W końcu zrozumiałem, albo fałszywy wstyd i zapicie sie na śmierć- albo życie. Na miting poszłem z duszą na ramieniu. Nikt mnie nie wyśmiał- a niektórzy A- owcy, przywitali mnie sedecznie. Znowu plułem sie w brodę, czemu ja byłem taki głupi i nieposzłem wcześniej. Dzisiaj wiem, że mój wstyd brał sie po części z mojej próżności, a po części z mojej chorej wyobrazni. Jeszcze jakiś czas byłem zły na siebie, że tyle czasu zmarnowałem- lecz dzisiaj jestem wdzięczny Bogu, ze dał mi druga szanse. Dodam jeszcze to, że każdy upadek z którego sie podniesiemy- wzmacnia nas. Śmiało więc idż na miting, miej wiare. Jestem z Tobą- Roman
Conradus78 - Nie 29 Sie, 2010 19:22

Kseniu, choć nie przyklasnę temu, że się napiłaś, bo byłoby to niebezpieczne dla mnie, to wierzę, że to, że o tym napisałaś jest już Twoim powrotem. Wierzę, że możesz sama przed sobą chcieć nie pić i wierzę, że uda Ci się. Trudno powiedzieć, czy rok na pewno przepadł, bo choć na pewno jest to strata, to bardzo ważne, uważam, jest to, że chcesz i próbujesz się w tym odnaleźć. Życzę Ci z głębi serca pogody ducha i nadziei, że ten powrót będzie tym, po którym potrzeba kolejnych nie zajdzie. Trzymaj się - obiema rękami, tutaj i ze sobą.
stiff - Nie 29 Sie, 2010 19:32

Ksenia34 napisał/a:
Wszystko mi mowilo ze zbliza sie to,a ja nie zrobilam nic aby uratowac sie przed zaglada.

To jest problem w naszym przypadku, kiedy w porę nie reagujemy,
kiedy coś złego zaczyna się z nami dziać...
Jest gdzieś ta granica, za która zatrzymać sie jest bardzo trudno
lub wręcz niemożliwe...
Wydaje mi sie, ze jeszcze nie odnalazłaś właściwej motywacji,
która miałabyś zakodowana, a ona zapalała by Ci czerwone światło...
Ale dziś nowy dzień i nowe szczęście... :)

Ksenia34 - Nie 29 Sie, 2010 20:16

dziekuje wam bardzo.ja na meetingi chodze,i bede chodzic,rozchodzi mi sie o to ze ostatnio mialam wiele znakow ze zbliza sie to,a nie powiedzialam o tym.Roku napewno nie zaprzepascilam,bo jednak chce sie podniesc i zalezy mi na tym aby nie pic.Zbyt szybko sie poddaje opinii innych,nie sluchajac siebie.musze wyciagnac wnioski.Teraz najwazniejsze zeby nie poplynac.
Jacek - Nie 29 Sie, 2010 20:20

Ksenia34 napisał/a:
rozchodzi mi sie o to ze ostatnio mialam wiele znakow ze zbliza sie to,a nie powiedzialam o tym

już nie raz o tym mówiłem
że problem nie w strachu i o tym mówieniu
a wtedy gdy się skrycie coś kombinuje

stiff - Nie 29 Sie, 2010 20:20

Ksenia34 napisał/a:
Teraz najwazniejsze zeby nie poplynac.

Dobrych wyborów życzę... :)

ZbOlo - Pon 30 Sie, 2010 06:58

Ksenia34 napisał/a:
Teraz najwazniejsze zeby nie poplynac.

...życzę wytrwałości i trzymam kciuki.... ważne, żebyś "podniosła się" z wiedzą....

Ksenia34 - Pon 30 Sie, 2010 08:31

Wiem jedno ze nie zalezy mi tak na piciu jak rok temu,jest mi lepiej na trzezwo,teraz to wiem,a przeciez wydawalo mi sie ze nic sie w moim zyciu nie dzialo,teraz patrze na to z innej strony i cholernie mi zal mojej decyzji,ze sie zlamalam.Zadzwonie dzis do mojej teraupeutki i umowie sie na jedna wizyte aby przedyskutowac co mnie skonilo do tego i jak unikac tego.albo bardziej jak zaczac mowic jesli cos sie dzieje.
ZbOlo - Pon 30 Sie, 2010 08:43

Ksenia34 napisał/a:
Zadzwonie dzis do mojej teraupeutki i umowie sie na jedna wizyte aby przedyskutowac co mnie skonilo do tego i jak unikac tego.albo bardziej jak zaczac mowic jesli cos sie dzieje.

...to dobra decyzja... a swoją drogę boję takiej sytuacji, w której się znalazłaś...

Ksenia34 - Pon 30 Sie, 2010 09:13

Tak nie ma sie czego bac,tylko dzialac.odrazu a nie zwlekac,u mnie to jak zwykle euforia i poczucie ze wszystko jest fajnie,no i moze jednak brak rutyny tez,wiekszy relaks niz zwykle.A takze to,ze zapomnialam kim jestem,uzaleznilam sie od gry na facebooku,nie myslalam o swojej trzezwosci jako o priorytecie.
jal - Pon 30 Sie, 2010 09:25

Ksenia34 napisał/a:
Wiem jedno ze nie zalezy mi tak na piciu jak rok temu,jest mi lepiej na trzezwo,teraz to wiem,a przeciez wydawalo mi sie ze nic sie w moim zyciu nie dzialo,teraz patrze na to z innej strony i cholernie mi zal mojej decyzji,ze sie zlamalam.Zadzwonie dzis do mojej teraupeutki i umowie sie na jedna wizyte aby przedyskutowac co mnie skonilo do tego i jak unikac tego.albo bardziej jak zaczac mowic jesli cos sie dzieje.


Mówisz na trzeźwo - obawiam się niestety że było to tylko nie po spożyciu... więc nie ma czego żałować i zacząć trzeźwieć.

Powodzenia. Pd-j.

Tomek - Pon 30 Sie, 2010 17:41

przeczytałem Twój post, wziełem do ręki kalkulator podzieliłem 2/365 (dwa dni picia na cały rok)
oczy przecieram,
powtarzam dzielenie, wynik 0,00
ale...
podzieliłem 363/365 co dało wynik 0,999...
ja tam nie wiem o co chodzi w tej matematyce, ale wyszło w pierwszym liczeniu, że nie piłaś,
w drugim, że piłaś ale jakoś tak dziwnie mało

reasumując wynik tych działań matematycznych to pić nie pijesz,
ale nie masz przerobionego pierwszego kroku
jak już go przerobisz to pewnie nigdy się nie napijesz!
i tyle w temacie

Urszula - Pon 30 Sie, 2010 17:53

"I rok przepadł".... ???
Nie, nie przepadł, bo był to trzeźwy rok!
Każdemu może zdarzyć się upadek, ale z każdego upadku można się podnieść, jeśli ma się świadomość własnej słabości i chęć wygrzebania się z łajna.
Przynajmniej ja to tak widzę.

Ksenia34 - Pon 30 Sie, 2010 19:29

fajnie mnie pocieszacie,co nie zmienia faktu ze czuje sie podle,ale mam nadzieje ze ten upadek byl chwilowy i nadal bede trwac w trzezwosci,jutro na 13.00 miting w srode rano teraupeutka.wczoraj maz zapytal sie mnie czy chce z nim wypic po malym,odmowilam naturalnie,nie nalegal,mysle ze on coraz bardziej zauwaza roznice pomiedzy mna trzezwa a pijana,bo on by chcial tak towarzysko sie napic po lampeczce a ja niestety nie moge i na drugi dzien spijam sie poprostu.
Małgoś - Pon 30 Sie, 2010 19:37

Ksenia34 napisał/a:
wczoraj maz zapytal sie mnie czy chce z nim wypic po malym


kurcze... nie dobrze...
Niby to Ty masz pracować nad sobą... ale....

I tu jest właśnie to o czym niedawno pisałam w innym wątku... cholera! Czy partner nie może zrezygnować ze swojego picia? Wrrrr.....

Ksenia34 - Pon 30 Sie, 2010 20:17

Moj i tak pije mniej niz pil,to ja w sumie go namawialam.Niestety on nie widzi zadnego problemu.
rufio - Wto 31 Sie, 2010 09:34

Pamietaj o jednym - załuje sie tylko tego czego sie nie zrobiło
A rok nie przepadł - nauczyłas sie paru rzeczy i teraz z tego korzystaj - juz wiesz ze mozna zyc i byc inaczej i alkohol tak w sumie jest Ci do pełni szczęścia nie potrzebny .
A to ze czujesz sie podle i masz wyrzuty sumienia to tylko wyjdzie Ci na dobre - bo przeciez nie bedziesz chciała popełnic tego samego głupstwa jeszcze raz / Po co przechodzic jeszcze raz przez to samo / NO TO TERAZ BIUST DO GÓRY I ZDOBYWAC ZNÓW GÓRY - NAWET W DESZCZ I ZADYMKE SNIEZNA .PRSK :mgreen:

ZbOlo - Wto 31 Sie, 2010 09:56

rufio napisał/a:
Pamietaj o jednym - załuje sie tylko tego czego sie nie zrobiło
A rok nie przepadł

...to się nazywa precedens.... jeśli coś się raz zdarzyło, może powtórzyć się po raz drugi. Cały system prawniczy USA jest oparty na precedensach... tam nic nie można, ale są wyjątki.
Myślę Kseniu, że będziesz musiała być bardziej czujna i więcej pracy włożyć w swoją trzeźwość. Dlaczego? Bo umysł złamał "pewne tabu", złamał przyrzeczenie dane sobie i może (w chwilach słabości) kombinować:..." jak raz się zdarzyło, to czemu nie drugi", jak z precedensem. Ale pocieszające jest to, że z tym można żyć... co udowadnia prawie 90% trzeźwiejących alkoholików...

Ksenia34 - Pią 03 Wrz, 2010 18:08

wiecie co musze sie wygadac bo zaraz wybuche.wlasnie maz mi oznajmil ze szwgier dzwonil,aby zapytac sie czy moga "utopic marzanne"i maja do nas przyjechac a ja ich odwioze.Wybuchlam bo to przez te ich pieprzone imprezy zapilam,nie zgodzilam sie,a o n na to ze i tak za pozno bo zdzwonil do jeszcze innego kumpla i jego zony i ich zaprosil.Wkurzylam sie bo nie chce zadnych imprez i tak mi trudno,plakac sie chce bo poprostu nikt nie liczy sie z moim zdaniem,do tego nie mam ochoty na gosci odmrazam zamrazalke i mam syf,nie chce zeby nikt przyjezdzal.I co ja mam zrobic,wkur...mnie to wszystko,nigdy nie wytrzezwieje bo zawsze cos.zapisalam sie dzis na kurs asertywnosci 3 tyg odlozylam troche kasy i wydalam wlasnie na to,chyba mi bardzo potrzebne to bo cale zycie jestem kozlem ofiarnym
stiff - Pią 03 Wrz, 2010 18:49

Przykre to, ale nie daj sie zwariować... :roll:
Trzymam kciuki za Ciebie... :)

Tomek - Pią 03 Wrz, 2010 18:50

ja na Twoim miejscu zacząłbym już powoli szykować się do wyjścia (chociaż na razie nie miałbym gdzie), wiesz: włosy jakos inaczej, max tapeta, jakieś wdzianko podkreslające to i owo. Na ewentualne pytania chłopa( chociaz 1:100, ze pomyśli, iz to na jego impreze się szykujesz) możesz powiedzieć, że na męski striptiz do takiego nowego lokalu się wybierasz (albo cos podobnego) - bo jeśli się nie odetniesz będziesz sprzątała szkło po "marzannie" - a to śmierdzi kontynuacją zabawy sprzed tygodnia,
kurna a tak wogle to czy ten mąż nie za często popija, przecież pił jakos tydzień temu, czyżby zrezygnował już z tzw. "alternatywnych" wobec alkoholu zainteresowań

czarna róża - Pią 03 Wrz, 2010 18:52

Na twoim miejscu wyszłabym z domu..gdzieś..może do przyjaciółki albo do kina i wróciła nad ranem a oni niech sobie piją sami..jak nie będzie kto im miał usługiwac to się obrażą i na drugi raz bez twojej zgody twoim domem nie będą się rozporządzac.Pokaż że masz ich gdzieś..co ci po takich znajomych-rodzinie,co nie szanują twojej trzeżwości..
jal - Pią 03 Wrz, 2010 19:02

czarna róża napisał/a:
Na twoim miejscu wyszłabym z domu..gdzieś..może do przyjaciółki albo do kina i wróciła nad ranem a oni niech sobie piją sami..jak nie będzie kto im miał usługiwac to się obrażą i na drugi raz bez twojej zgody twoim domem nie będą się rozporządzac.Pokaż że masz ich gdzieś..co ci po takich znajomych-rodzinie,co nie szanują twojej trzeżwości..


Na Twoim miejscu,nadal będę miał na imię janusz ale pomysł jest dobry... zadbaj o swoją trzeźwość.

PD - janusz

kkk - Pią 03 Wrz, 2010 20:05

[quote="Ksenia34"] bo cale zycie jestem kozlem ofiarnym

"masz to na co godzisz się" - boisz się wyjsc, boisz się chciec -trudno jest strach przezwycieżyc - na przekór życiu nadawac mu sens...
słowa piosenki - coś w nich jest :)

jolkajolka - Pią 03 Wrz, 2010 20:44

Bardzo Ci współczuję,Kseniu,ale w zupełności zgadzam sie z przedmówcami. TY musisz coś zrobić.Cokolwiek,żeby przerwać zaklęty krąg gorzały. Wiem,że to trudne,ale wyjdź w diabły z tego domu,niech się świetnie bawią bez Ciebie. A jeśli naprawdę nie będzie mężowi brakować Twojego towarzystwa,to czas zrewidować poglądy...
Wiedźma - Pią 03 Wrz, 2010 21:25

Kseniu, powinnaś stanowczo zaprotestować.
A jeżeli nic sobie z tego nie robią i nie masz prawa głosu we własnym domu, to ostentacyjnie wyjdź.
Nie jestem na Twoim miejscu, ale gdybym była, zaczęłabym się zbierać do opuszczenia męża.
Ja tak zrobiłam ze swoim, jak wiesz. Nie było to łatwe, ale dzięki temu jestem trzeźwa.


...kurde, marzannę sie topi w marcu! :shock:

jal - Pią 03 Wrz, 2010 22:13

Jak ktoś chce się napić to może marzannę topić co tydzień... :)

PD - janusz

Małgoś - Pią 03 Wrz, 2010 22:30

Ksenia34 napisał/a:
zapisalam sie dzis na kurs asertywnosci


brawo... :okok:
cholera, trzeba nauczyć się czasem walnąć pięścią w stół i powiedzieć "ja chcę inaczej!!!" i jakby co trzymać się swojej wersji...

Ja Ciebie doskonale rozumiem, bo mój eks też mi takie akcje serwował, a ja głupia c**a nie potrafiłam się sprzeciwić... Ale w końcu miałam dość, bo ile można?!
Cholera, jedno życie mamy i niby dlaczego mamy je sobie spieprzyć w taki beznadziejny sposób...

Ksenia34 - Sob 04 Wrz, 2010 08:37

sluchajcie ,ostatnio malo pil i wlasnie mysle ze incydent z tamtego tygodnia duzo tu zawazyl.Moze i ma problem i udaje ze nie ma,ale naprawde mysle ze to ja jestem jego kolowrotkiem ktory go nakreca do picia.Nie moglam nigdzie wyjsc bo nawet nie mam do kogo,smutne to.zdecydowalam ze w pazdzierniku jade na dwa tyg do mamy,nie pytam o zdanie mam odlozone pieniadze(bo zaczelam)i jade.Wczoraj nawet nie mialam jak przeczytac bo dzieciaki siedzialy na kompie.


acha napisze wam jeszczeze moj kumpel z ktorym ostatnio duzo pisze,stwierdzil ze moj maz strasznie zanizyl poczucie mojej wlasnej wartosci,niby go kocham ale gdybym byla w Polsce inaczej bym na to patrzyla,bo przeciez milosc to nie wszystko.a tu jestem sama.

Tomek - Sob 04 Wrz, 2010 08:53

[quote="Małgoś, a ja głupia c**a quote]
Idzie sobie Czerwony Kapturek przez las, a tu wyskakuje Wilk i krzyczy:
- ty głupia c..o!
Czerwony Kapturek stanął, przygląda sie sobie i w myślach:
- koszyczek mam, czerwone buciki mam, czerwona spudniczke i czerwony kubraczek mam
mawli sie pięścią w głowe i na całe gardło krzyczy:
- ale ze mnie c..a nie mam czerwonego kapturka!

czarna róża - Pon 06 Wrz, 2010 14:01

Kseniu przestań się przeglądac w oczach męża..bo zawsze to będzie karykatura w którą ty wierzysz...to Ty musisz wiedziec jaka jesteś.. :D
Ksenia34 - Nie 12 Wrz, 2010 09:52

hej nie chcialam pisac,ale jestem w trakcie otwierania sklepu tutaj.Wpadlismy na ten pomysl jakis czas temu,ale dopiero teraz ruszylo pelna para,bedzie to sklep taki dla spotrowcow,obydwoje w tym siedzimy duzo cwiczymy i generalnie w naszym miescie ani okolicach nie ma takich rzeczy,i zabieramy sie za to.Jutro zalatwiamy kredyt i w styczniu jak dobrze pojdzie otwieramy.Pisze o tym,bo wlasnie moj sie do mnie nie odzywa,jest zly ze ja to robie,bo nie bedzie mnie w domu i on bedzie musial sie zajmowac dziecmi.Wkurza mniebo przeciez malo jest kasy i ja nie pracuje,a ten sklep moze byc naprawde czyms dobrym.No i od kilku dni nie odzywa sie do mnie.Okazalo sie takze ze bede musiala poleciec na 2-3 dni do Wroclawia na szkolenie,i to juz wogole go wkurzylo.Jezu jaka on chce miec wladze nade mna,niby mam pracowac,ale na jego warunkach.nie moge byc samodzielna.a ja i tak to zrobie,bo kiedys chcialam z siostra otworzyc polski sklep a on nam odradzil,ktos inny to zrobil i ma juz 4 sklepy w naszych okolicach,a ja nadal bezrobotna.Mysle ze dobry pomysl i zrobie to.
yuraa - Nie 12 Wrz, 2010 10:28

Kseniu, trzymam kciuki za powodzenie przedsięwzięcia. nie ogladaj sie na mena. rób swoje.
chce miec wladze bo sie boi.

stiff - Nie 12 Wrz, 2010 10:34

Ksenia34 napisał/a:
.Mysle ze dobry pomysl i zrobie to.
To jest zajefajny pomysł, będę kibicował, aby Ci sie udało... :)
Zawsze mnie cieszy, kiedy widzę wokół siebie ludzi z inicjatywa,
którzy nie kończą na gdybaniu, co zarazem jest i dla mnie motywacja,
bo zawsze staram sie równać do lepszych od siebie...
Powodzenia... :)

Wiedźma - Pon 13 Wrz, 2010 08:30

Kseniu, trzymam kciuki za powodzenie Twojej inicjatywy! :kciuki:
Ksenia34 - Pon 13 Wrz, 2010 13:14

kurcze bylam dzis u ksiagowej i na jutro umowieni jestesmy aby napisala nam business plan,a wtedy do banki,chcemy wziac 30.000 euro wiec nie malo,mozliwe ze nie dostaniemy kredytu,ale jesli sie nie sprobujemy,to nie zobacze jak to jest i do konca zycia bede sobie pluc w brode i poczucie wlasn 8| ej wartosci calkiem spadnie,bo wlasnie to powiedziala mi ostatnio terupeutka,ze mam bardzo niskie poczucie wlasnej wartosci i jak nad tym nie zaczne pracowac,to bede zapijac. 8| .trzymajcie za mnie kciuki,pewno w srode do banku.Bede was informowac.
ZbOlo - Pon 13 Wrz, 2010 13:16

Ksenia34 napisał/a:
Bede was informowac.

...życzę powodzenia i trzymam kciuki....

KICAJKA - Pon 13 Wrz, 2010 14:04

Ksenia34 napisał/a:
.trzymajcie za mnie kciuki,
Oczywiście :kciuki: Powodzenia :okok:
pietruszka - Pon 13 Wrz, 2010 15:43

Ksenia34 napisał/a:
Pisze o tym,bo wlasnie moj sie do mnie nie odzywa,jest zly ze ja to robie,bo nie bedzie mnie w domu i on bedzie musial sie zajmowac dziecmi.

Wiele działań, które podejmowałam w życiu, nie zawsze były w smak mojemu facetowi. Dzisiaj już potrafimy rozmawiać i często już wiem, dlaczego. Czasem jest to strach przed utratą tego "męskiego" poczucia bycia przewodnikiem stada ;) czasem niepokój, że mnie nie będzie w domu (a raczej jest domatorem, a raczej stał się), a często po prostu lęk o mnie, czy sobie poradzę, jak sobie poradzę z ewentualnym rozczarowaniem, itd. Ot po prostu z troski :)

Kseniu, trzymam kciuki, fajnie że bierzesz życie w swoje ręce. Powodzenia :kciuki:

Urszula - Pon 13 Wrz, 2010 16:08

Ksenia34 napisał/a:
ale naprawde mysle ze to ja jestem jego kolowrotkiem ktory go nakreca do picia.

No chyba Cię zgrzało, Kseniu!
Siłą wlewałaś mu procenty w gardziołko? Nakładałaś smoczek na butelkę i namawiałaś : "Popapusiaj, popapusiaj, to pójdziemy hajci!"?
Jesteś odpowiedzialna za swoje własne picie lub nie picie, a na problemy alko Twego mena raczej nie masz większego wpływu, przynajmniej do czasu, póki on sam nie pójdzie po rozum do głowy.
Możesz go wspierać, możesz na różne sposoby odciągać go od kielicha, namawiać na terapię, itp. Ale nie możesz się o nic obwiniać!!!
Twoja sytuacja bardzo przypomina moją: - też zawsze oglądałam się na kolegę małżonka, szukałam jego akceptacji, biernie poddawałam się krytyce, posłusznie wykonywałam rozkazy i... piłam, bo nie potrafiłam sprostać stawianym przede mną zadaniom.
Od czterech miesięcy (odkąd nie piję) to ja przejęłam inicjatywę! Terapia z Kaśką uświadomiła mi, że nie z samego łajna jestem ulepiona i moje zdanie też się liczy, a przynajmniej powinno.
To ja podjęłam decyzję o naszym powrocie do Polski, zanim wsadzą nas do pierdla za długi. To ja wystawiłam domek na sprzedaż. To ja szukam teraz jakiegoś godziwego rozwiązania i miejsca w Polsce dla nas. I o dziwo!, mój kolega małżonek przychyla się ku tym pomysłom, poddaje się im, a nawet od czasu do czasu wykonuje jakieś telefony po informacje do instytucji, które mogą ułatwić nam przeprowadzkę.
Rzecz jasna, obwinia mnie cały czas o to, że przez mój alkoholizm zmuszeni jesteśmy spierniczać z USA, ale teraz to ja mam to w odwłoku! Dokładnie tak samo czuję się odpowiedzialna za hamerykański kryzys gospodarczy, jak za zrzucenie bomby atomowej na Hiroszimę!
Kseniu!!!
Trzymam kciuki za powodzenie Waszego biznesu! I za Ciebie!!!!
Uda się, bo musi się udać. Nawet jeśli bank nie przyzna Wam kredytu w tej wysokości, jaką zaplanowałaś, to przecież coś tam innego da się wykombinować... Nie od razu Kraków zbudowano. Ważne, że masz pomysł!
A Czukcze twierdzą, że z wielkiego baniaka nie warto pić, bo dużo wtedy można rozchlapać. Lepiej nalać do szklanki i pociągać małymi łyczkami.

Ksenia34 - Wto 05 Paź, 2010 15:56

u mnie nadal nie wiadomo nic w sprawie kredytu,czekam na telefon z banku,potwornie dlugo to trwa. :szok: :? ,no a w zyciu rodzinnym znowu cos zle robie i maz mi powiedzial ze obojetnie czy jestem trzezwa czy pijana to non stop mam jakies zale do niego i on ma dosyc,i proponuje rozwodu.Ciezko mi bo ja raczej nie chce ale przeciez na sile nie moge go trzymac.na moje sugestie terapii malzenskiej,niestety nie daje sie namowic i mowi ze na to szkoda pieniedzy.i tak od kilku dni chodze otumaniona.
Urszula - Wto 05 Paź, 2010 17:19

Ksenia34 napisał/a:
on ma dosyc,i proponuje rozwodu

Boże, Kseniu, strasznie mi przykro!
Ale piszesz:
Ksenia34 napisał/a:
ja raczej nie chce

Raczej, czy zdecydowanie nie chcesz? Bo to wielka różnica. To "raczej" jest wiele znaczące i... być może dla Ciebie rozwód byłby jakimś rozwiązaniem?
Nie jestem zwolenniczką rozwodów, ale lepsze jest rozstanie, niż życie u boku toksycznego współmałżonka.
Dziewczyno, nie poddawaj się!
I daj znać, kiedy już coś będzie wiadomym w sprawie kredytu.

Wiedźma - Wto 05 Paź, 2010 17:40

Ksenia34 napisał/a:
proponuje rozwodu

Kseniu, rozważ tę propozycję. To może być dla Ciebie szansa na trzeźwe życie.
Bo do tej pory to sama widzisz, co się dzieje... :|

Urszula - Wto 05 Paź, 2010 19:00

Wiedźma napisał/a:
Kseniu, rozważ tę propozycję. To może być dla Ciebie szansa na trzeźwe życie.

Też jestem tego zdania.
Czasem potrzebna jest amputacja kończyny, by gangrena nie zaatakowała pozostałych zdrowych części organizmu...
Trudna decyzja? Bardzo!
Ale zawsze można postarać się o protezę i zwykle ta proteza lepiej służy od chorej i ropiejącej kończyny... :)

pietruszka - Wto 05 Paź, 2010 19:18

Ksenia34 napisał/a:

zapisalam sie dzis na kurs asertywnosci
Ksenia34 napisał/a:
jade na dwa tyg do mamy,nie pytam o zdanie
Ksenia34 napisał/a:
wlasnie moj sie do mnie nie odzywa,jest zly ze ja to robie,bo nie bedzie mnie w domu i on bedzie musial sie zajmowac dziecmi
Ksenia34 napisał/a:
a w zyciu rodzinnym znowu cos zle robie i maz mi powiedzial ze obojetnie czy jestem trzezwa czy pijana to non stop mam jakies zale do niego i on ma dosyc,i proponuje rozwodu

Ciekawe, jakby zareagował, gdybyś powiedziała "świetnie, kochanie" eee. tak sobie myślę :mysli: Moze się mylę, ale mu sie najwyraźniej nie podobają zmiany, które ostatnio w Tobie nastąpiły. Są dla niego niewygodne... Ale to tylko moje przypuszczenia.

Borus - Wto 05 Paź, 2010 19:40

Urszula napisał/a:
Czasem potrzebna jest amputacja kończyny,
...gorzej, gdy ta kończyna, mimo amputacji nadal jest w pobliżu, psuje atmosferę, nie chce się odkrochmalić i póki co, nie ma sposobu, żeby się jej pozbyć na stałe... :uoee:
Urszula - Wto 05 Paź, 2010 19:42

pietruszka napisał/a:
Ciekawe, jakby zareagował, gdybyś powiedziała "świetnie, kochanie"

No właśnie, Kseniu! Co odpowiedziałaś na propozycję rozwodu?
Może to z jego strony tylko takie "strachy na Lachy", próba szantażu, czy ja wiem zresztą co?

Urszula - Wto 05 Paź, 2010 19:45

Borus napisał/a:
...gorzej, gdy ta kończyna, mimo amputacji nadal jest w pobliżu

Fakt.
Nauka radziecka zna takie przypadki... cf2423f

Ksenia34 - Śro 06 Paź, 2010 10:44

Zareagowalam tak,ze placze i ze wlaze mu w du**,sama nie wiem co chce.Bardziej mysle o dzieciach.

acha a nie wiem czy wam pisalam ze za dwa tyg lece do Polski z synkiem,sama sobie kupilam bilet za wlasne pieniadze,i to chyba tez przyczynia sie do atmosfery w domu.Bede miala czas na przemyslenia.

pietruszka - Śro 06 Paź, 2010 11:20

Ksenia34 napisał/a:
Zareagowalam tak,ze placze i ze wlaze mu w du**,

Tak sobie myślę Kseniu, że Twój maż chyba dobrze Ciebie zna i chyba mu mniej więcej chodziło o osiągnięcie takiego efektu. Z powrotem stałaś się posłuszną, utemperowaną żoną, która za swoje centrum wszechświata stawia męża. Kseniu, oczywiście to tylko moje przypuszczenia. Właściwie mam nadzieję, że się mylę.
Kseniu, a czy ty wiesz, czego oczekujesz po małżeństwie, po związku? Widać, ze bardzo Ci zależy na małżeństwie. Dlaczego? Nie odpowiadaj mi, odpowiedz sobie.
:pocieszacz:

pterodaktyll - Śro 06 Paź, 2010 15:42

Ksenia34 napisał/a:
Zareagowalam tak,ze placze i ze wlaze mu w du**

No to gratuluję sukcesu........... 8|

beata - Śro 06 Paź, 2010 15:52

Ksenia34 napisał/a:
Zareagowalam tak,ze placze i ze wlaze mu w du**
Myślę,że osiągnął to co chciał.
Słońce,gdy będziesz w Polsce na spokojnie wszystko sobie przemyśl,zrób listę zalet i wad bycia w tym związku i dopiero podejmij decyzję co dalej. :pocieszacz:

Urszula - Śro 06 Paź, 2010 23:31

Dobrze, że jedziesz do Polski. Oderwiesz się od mena i odetchniesz od codziennych utarczek.
Tylko zbyt dużo tam nie rozmyślaj! Postaraj się (na ile będzie to możliwe) cieszyć się każdą chwilą spędzoną z bliskimi Ci ludźmi, znajomymi krajobrazami i widokami.
Odpoczywaj!!!

Urszula - Śro 06 Paź, 2010 23:56

pterodaktyll napisał/a:
No to gratuluję sukcesu...........

He, he, he, he, he, bardzo śmieszne, Ptero! :uoee:
Ksienia jest w tej chwili w takiej sytuacji, że na nic więcej jej nie stać, bo "pan i władca" dokładniutko rozdyźdał ją psychicznie.
Musi upłynąć trochę czasu, nim otrząśnie się z propozycji rozwodu (choć teraz myślę, że nie była stawiana serio; facet po prostu szantażuje Ksenię), zanim pozbiera do kupy skorupy stłuczonego dzbanka, poskleja je jakoś, uładzi, wygładzi i będzie zdolna do logicznego myślenia na zimno.
Że płacze, to dobrze! Płacz rozładowuje emocje.
Gorzej, że usiłuje włazić d*** w d***!!!
Nie tędy droga... Przekonałam się o tym na własnej skórze.

pterodaktyll - Czw 07 Paź, 2010 07:17

Urszula napisał/a:
he, he, he, he, bardzo śmieszne, Ptero!

widzisz.......Ksenia już od długiego czasu "usiłuje" sie wyrwać spod tych "skrzydełek" swego "pana i władcy" i za każdym razem nic z tego nie wychodzi. Po prostu mam wrażenie, że powiela po raz kolejny swoje błędy i dalej tkwi w tym "kwadratowym kółku". W ten sposób to można do końca świata biadolić i narzekac, tyle tylko, że nic z tego dalej nie wynika. Jak sama wiesz żeby opanować chorobę trzeba min. zacząć podejmować decyzje, jakieś wybory życiowe i co gorsza trzeba je konsekwentnie realizować a mam wrażenie, że Ksenia poza narzekaniem na swój "garbaty los" nie robi nic w tym kierunku, więc ma to co ma............

Urszula - Czw 07 Paź, 2010 14:26

pterodaktyll napisał/a:
Ksenia już od długiego czasu "usiłuje" sie wyrwać spod tych "skrzydełek" swego "pana i władcy" i za każdym razem nic z tego nie wychodzi.

Chyba jednak coś zaczyna wychodzić, skoro bez pytania i akceptacji "pana swego jedynego" zdecydowała się na wizytę w Polsce.
"Pan" rozwalił ją psychicznie i wcale się nie dziwię, że przeżywa i płacze...
Faktycznie rozstanie (przynajmniej na jakiś czas) mogłoby być najlepszym rozwiązaniem, ale rozstania nigdy nie są łatwe... cf2423f
W grę wchodzą i uczucia, i przywiązanie, i przyzwyczajenie, i obawa o los dzieci (jak sama Ksenia przyznaje), strach przed "odcięciem pępowiny".
Komuś stojącemu z boku wydawać się może, że dziewczyna po prostu histeryzuje, jojczy i narzeka, zamiast podjąć konkretną decyzję i pogonić gościa od siebie w Pireneje! Dla własnego dobra.
Ale tak naprawdę nikt nie wie, co jest dla niej tym "dobrem"...
Z pewnością nie sytuacja, w której się znajduje i uzależnienie od "skrzydełek" i lepszych, czy gorszych humorków "władcy", który zwyczajnie się nad nią znęca.
Trzeba wielkiej siły, by się spod tego wyzwolić! O wiele większej, niż np. zwalczanie głodów alko.
Możesz mi wierzyć, że wiem coś na ten temat. Przez lata całe usiłowałam sprostać wyobrażeniom mego kol. małżonka o "idealnej", czyli całkowicie posłusznej i podporządkowanej żonie.
To się teraz zmienia (pod wpływem jednej z moich terapek), ale bardzo boli.

pterodaktyll - Czw 07 Paź, 2010 14:59

Urszula napisał/a:
To się teraz zmienia (pod wpływem jednej z moich terapek), ale bardzo boli.

Ja ten ból mam już za sobą i wiem jak to "smakuje" ale to niestety jest nieuniknione jeśli chce się jakoś stanąć na nogi w życiu i kierować własnym losem.....

Urszula - Czw 07 Paź, 2010 15:45

pterodaktyll napisał/a:
wiem jak to "smakuje"

No, to dlaczego dziwisz się Kseni, że reaguje jak reaguje? :shock:
Ptero, czy miast ironizować
pterodaktyll napisał/a:
No to gratuluję sukcesu...........

nie mógłbyś wysilić myślenia i podpowiedzieć coś konstruktywnego?
A może czymś ją rozśmieszyć, oderwać od złych myśli, pogłaskać po głowie i dodać otuchy, że powoli wszystko się ułoży?
Może podpowiedzieć to i owo (z własnych doświadczeń), by złagodzić ból?
Przecież widzisz, jak bardzo jest zagubiona i nieszczęśliwa...
Ale z tego, co pisze widać, że stara się stanąć na własne nogi i raczej nie walnięcie w łeb jej teraz potrzebne!
Walić w łeb można alkoholika, żeby się opamiętał i przestał chlać (choć to też nie zawsze skuteczna metoda), a nie matkę dzieciom uzależnioną nie tylko od alko.

pterodaktyll - Czw 07 Paź, 2010 15:53

Urszula napisał/a:
nie mógłbyś wysilić myślenia i podpowiedzieć coś konstruktywnego?

Mógłbym.....zresztą właśnie to zrobiłem
Urszula napisał/a:
może czymś ją rozśmieszyć,

Za to leci się do śmieci......
Urszula napisał/a:
pogłaskać po głowie i dodać otuchy, że powoli wszystko się ułoży?

dopóki Ksenia sama sobie nie poukłada swoich spraw i relacji to nic głaskanie nie pomoże i mówie to na własnym przykładzie. Porządny kop w d**ę przynosi przeważnie o wiele lepsze efekty niż użalanie sie nad kimś.....
Urszula napisał/a:
Walić w łeb można alkoholika,

Urszula napisał/a:
nie matkę dzieciom uzależnioną nie tylko od alko.

Dziekuję.......to miłe z Twojej strony...

Małgoś - Czw 07 Paź, 2010 19:43

Borus napisał/a:
Urszula napisał/a:
Czasem potrzebna jest amputacja kończyny,
...gorzej, gdy ta kończyna, mimo amputacji nadal jest w pobliżu, psuje atmosferę, nie chce się odkrochmalić i póki co, nie ma sposobu, żeby się jej pozbyć na stałe... :uoee:

Tiaaa.... skądś to znam :/
Siedzi taki tuż, tuż... i truje życie wszystkich wokół...


Kseniu, gdy się dowiedziałam, że mój ślubny mnie zdradza to też nie pokazałam klasy... Wstyd mi teraz jak cholera, bo zrobiłam histerię.. zamiast odejść z podniesioną wysoko głową. Ale tak to jest, gdy działamy pod wpływem impulsu. To wszystko co się wydarzyło zmierzało do zakończenia związku, który przestał służyć nam obojgu. Nie jest łatwo zakończyć dłuższy związek, zawsze jednak boli, żal po porażce nas często paraliżuje. Ale trzeba to przełamać w sobie by móc iść dalej i realizować się w pełni... Bo kto wie, być może trzymając się kurczowo tego co znamy odbieramy sobie szansę na nowe i lepsze...

yuraa - Pią 08 Paź, 2010 09:16

ciąg dalszy dyskusji tutaj
pogłaskać czy kopnąć w d... ?

Ksenia34 - Pią 15 Paź, 2010 20:53

w jednym banku nie dostalismy kredytu,ale juz bylismy w drugim i czekam na odpowiedz do konca tyg.trzymajcie kciuki.
Wiedźma - Pią 15 Paź, 2010 21:15

:kciuki:
Masakra - Pią 15 Paź, 2010 21:16

Ksenia34 napisał/a:
trzymajcie kciuki.

Kredyt to najgorsza rzecz jaka czlowiek moze wziac na swoje barki. Nie bede trzymal kciukow bo Ci zle nie zycze ;)

jolkajolka - Pią 15 Paź, 2010 21:24

Czasem kredyt jest ostatnią deską ratunku i trampoliną do nowego życia. Ja potrzymam te kciuki jednakowoż... ;)
pterodaktyll - Pią 15 Paź, 2010 21:33

Masakra napisał/a:
Kredyt to najgorsza rzecz jaka czlowiek moze wziac na swoje barki.

Nie chrzań.....przecież to Tobie pożyczają..........to niech się martwią czy oddasz...... :p

incognito - Pią 15 Paź, 2010 21:36

Masakra napisał/a:
Kredyt to najgorsza rzecz jaka czlowiek moze wziac na swoje barki.


..nie taki diabeł straszny jak go malują...! tylko nalezy dobrze czytac szczególnie teksty pisane małym drukiem!!! :tak:

Ksenia34 - Pią 15 Paź, 2010 22:03

No my mamy kilka kredytow i nie zalujemy ze je mamy,jest ciezko ale bez nich byloby gorzej.nadal mieszkalbym w wynajmowanym domku i placila komus,a tak mam swoj.
kiwi - Sob 16 Paź, 2010 13:04

Hallo Kseniu !!!!
Dopuki nie splacilas kredytu za domek...to nie jest jeszcze Twoj.A moge sie zapytac...ile jeszcze lat musisz albo musicie z mezem ten domek splacac ? Slyszalam ze niektorzy biora na 20 albo 30 lat.To dlugi okres czasu.Kredytow juz masz kilka (sama napisalas)a gotowki juz nie ma (rozeszla sie gdzies),bo starasz sie o nowy kredyt.Niektorzy jednym kredytem splacaja poprzednie i wpadaja w pulapke kredytowa,nie zycze Ci tego.
Zycze Ci przemyslanych decyzji !!!!! Nie wpadnij z deszczu pod rynne !!!!!
Milego dnia zyczy
Kiwi

Klara - Sob 16 Paź, 2010 13:14

Kiwi!
Nie wiem, kiedy Ksenia tu zajrzy, więc pozwolę sobie zacytować Jej post, sprzed jakiegoś czasu, żeby Ci powiedzieć, że ten kredyt nie ma być przeznaczony na przejedzenie, lecz na otwarcie sklepu:
Cytat:
hej nie chcialam pisac,ale jestem w trakcie otwierania sklepu tutaj.Wpadlismy na ten pomysl jakis czas temu,ale dopiero teraz ruszylo pelna para,bedzie to sklep taki dla spotrowcow,obydwoje w tym siedzimy duzo cwiczymy i generalnie w naszym miescie ani okolicach nie ma takich rzeczy,i zabieramy sie za to.Jutro zalatwiamy kredyt i w styczniu jak dobrze pojdzie otwieramy.Pisze o tym,bo wlasnie moj sie do mnie nie odzywa,jest zly ze ja to robie,bo nie bedzie mnie w domu i on bedzie musial sie zajmowac dziecmi.Wkurza mniebo przeciez malo jest kasy i ja nie pracuje,a ten sklep moze byc naprawde czyms dobrym.No i od kilku dni nie odzywa sie do mnie.Okazalo sie takze ze bede musiala poleciec na 2-3 dni do Wroclawia na szkolenie,i to juz wogole go wkurzylo.Jezu jaka on chce miec wladze nade mna,niby mam pracowac,ale na jego warunkach.nie moge byc samodzielna.a ja i tak to zrobie,bo kiedys chcialam z siostra otworzyc polski sklep a on nam odradzil,ktos inny to zrobil i ma juz 4 sklepy w naszych okolicach,a ja nadal bezrobotna.Mysle ze dobry pomysl i zrobie to.

kiwi - Sob 16 Paź, 2010 13:49

Dziekuje Klaro za szybka informacje,ale ja to tez czytalam.
Ksenia34 - Śro 20 Paź, 2010 19:31

Kredytu zostalo nam jeszcze 25 lat,bo wzielismy na 30lat.
stiff - Śro 20 Paź, 2010 19:54

Ksenia34 napisał/a:
Kredytu zostalo nam jeszcze 25 lat

nawet nie próbuje wyobrazić siebie w tej sytuacji... :evil:

Urszula - Śro 20 Paź, 2010 19:56

Kseniu, i na czym teraz stoisz?
Masz już przyznany kredyt na otwarcie sklepu?
A może poddałaś się i zrezygnowałaś z pomysłu?
Napisz, jak sobie radzisz i czy dostrzegłaś już światełko w tunelu?
:pocieszacz:
:buziak:

pterodaktyll - Śro 20 Paź, 2010 20:27

Ksenia34 napisał/a:
Kredytu zostalo nam jeszcze 25 lat,bo wzielismy na 30lat.

Mnie zostało jeszcze 35 lat spłacania....... :p

Masakra - Śro 20 Paź, 2010 20:41

pterodaktyll napisał/a:
Mnie zostało jeszcze 35 lat spłacania.......

Cwaniak :wysmiewacz: za jakies statystyczne 10 lat przejdzie on na Twoje dzieci :mgreen:

jolkajolka - Śro 20 Paź, 2010 20:42

Urszula napisał/a:
Napisz, jak sobie radzisz i czy dostrzegłaś już światełko w tunelu?


Żeby to tylko nie była lokomotywa ;)
A tak poważnie,to jeśli się nie ma innych perspektyw to lepsze to niż siedzieć kątem w jakiejś wynajętej klitce :)

pterodaktyll - Śro 20 Paź, 2010 20:43

Masakra napisał/a:
za jakies statystyczne 10 lat przejdzie on na Twoje dzieci

Tak źle mi życzysz???? 8|

verdo - Śro 20 Paź, 2010 20:45

Masakra napisał/a:
Kredyt to najgorsza rzecz jaka czlowiek moze wziac na swoje barki


W krajach "starej unii" 90 % ludzi ma kredyty(szczegolnie na samochody).Jesli ta kasa jest zainewstowana z glowa,to przynosi same korzysci.,zgodnie z zasada pieniadz robi pieniadz.Pozyczka na dom tez jest swietnym rozwiazaniem...bo po co placic najemcy skoro mozna ta sume przeznaczac na swoja wlasnosc....

Masakra - Śro 20 Paź, 2010 20:48

pterodaktyll napisał/a:
Tak źle mi życzysz????

No co Ty, to byl tylko zart. Tacy jak Ty, jak ktos ich nie za***ie w koncu to zyja wiecznie :pocieszacz:

Małgoś - Śro 20 Paź, 2010 21:36

Masakra napisał/a:
Tacy jak Ty, jak ktos ich nie za***ie w koncu to zyja wiecznie :pocieszacz:


:zemdlal:

Ale swoją drogą to farciarz z Ciebie, że dostałeś na tyle lat :p Musi masz niesamowity urok osobisty :mgreen:

Masakra - Śro 20 Paź, 2010 21:49

Małgoś napisał/a:
Musi masz niesamowity urok osobisty

ja bym bardziej stawial nawysokie oprocentowanie dla banku :wysmiewacz:

Małgoś - Śro 20 Paź, 2010 21:51

Masakra napisał/a:
a bym bardziej stawial nawysokie oprocentowanie dla banku :wysmiewacz:


Oooo, to bardzo prawdopodobne :mgreen:

Ksenia34 - Pią 22 Paź, 2010 09:54

Niestety z drugiego banku,jeszcze do nas nie zadzwonili,wiec podejrzewam ze nie dostaniemy.Po przyjezdzie z Polski zaczne szukac pracy,otwieraja nowe kino i moze mi sie poszczesci.tak prawde mowiac moglibysmy sie jeszcze postarac o dotacje z unii,kumpel mi podpowiedzial wczoraj,ale nie wiem,bo faktem jest ze jest coraz gorzej.Moj maz teraz pracuje 3 dni w tyg wiec nie za ciekawie.dzis w nocy juz ruszam na Polske odetchne sobie.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group