To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - co robić??:(

zawada11 - Pon 28 Mar, 2011 08:37
Temat postu: co robić??:(
Witam nie wiem nawet czemu tu piszę, tzn wiem ale czy to coś pomoże. Widzę problem który chyba istnieje w moim domu..widzę co się dzieje, ale nie wiem co powinnam zrobić. Bez wdawania się w szczegóły bo byłaby to dość długa historia powiem tak jestem osobą młodą 24 lata, 3 lata w związku z mężczyzną 31 lat. Mieszkamy razem od 1,5 roku w naszym mieszkanku. Chłopak osoba wykształcona, zadbana, prowadząca własną firmę, większość czasu spędza w domu, uwielbia sport - siłownia, basen, jogging codziennie, osoba atrakcyjna i czarująca. Do tego naprawdę widzę że szczerze kochająca. Ja osoba pracująca w średniej firmie, również wykształcona (jeszcze w trakcie studiów, kończę mgr) myślę że też jestem osoba zadbaną towarzyską i chyba czułą i opiekuńczą. Na pewno szczerze kochającą. Mój chłopak nazwijmy go pan Big:) a więc z panem Bigiem wszystko na co dzień jest normalne jak w fajnym, zdrowym związku. natomiast kilka razy w tygodniu, weekend już obowiązkowo wieczorem wypija sam 2 butelki wina lub np 0,7 whisky. zaczęło się niewinne że wypijaliśmy razem lampeczkę lub 2 przed TV. Potem zauważyłam ze niezależnie czy ja jestem czy mnie nie ma czy idę spać sam wypija ilości tak jak wspomniałam do telewizora czy grając w jakieś gry czy oglądając coś na komputerze. Na początku zwracałam mu uwagę że chyba troszkę się zagalopował. Potem wracał do łóżka w nocy obijając się o ściany więc były kłótnie, potem było już tylko gorzej..ale cały czas obietnice ale w stylu "ok jak masz z tym taki problem nie będę pił" na zmianę z "tylko Ty masz z tym problem" ostatnio się poprawiło było już naprawdę dobrze..i przedwczoraj byłam na babski wieczorze ale że nie chciało mi się już siedzieć ok 1 w nocy dotarłam taksówką do domu, patrzę nie śpi bo się świeci myślę sobie fajnie posiedzimy jeszcze razem..wchodzę do domu a on leży na podłodze na moim szlafroku..w samych bokserkach kompletnie nieprzytomny, kałuża pod nim;( boże chciało mi się wyć..znowu to samo..kazałam mu natychmiast wstać, wykąpać się i iść spać zaczął się ze mną szarpać że nie będzie się kapał..uderzyłam go w twarz boże jaka jestem słaba ale siadły mi nerwy! a potem zrobiłam coś nie wiem jak czemu.. spakowałam najwięcej rzeczy jakie tyko zdążyłam zadzwoniłam na taksówkę i wróciłam zapłakana do koleżanki..siedzę u niej od soboty, rodzice nic nie wiedzą.. i zastanawiam się czy zadzwonić jechać do domu, porozmawiać z nim..czy nic nie robić czekać..czy nie wiem co..ja myślę że on nie zadzwoni bo pomijając fakt tego problemu ma ciężki charakter. co robić
Klara - Pon 28 Mar, 2011 08:47

zawada11 napisał/a:
co robić

Witaj Zawado :)

Uciekaj od niego.
Jeśli zechce, żebyś wróciła, postaw warunki i bądź do bólu konsekwentna, ale nie wracaj, zanim się nie przekonasz, że rzeczywiście przestał pić i że mu zależy na Tobie bardziej, niż na butelce.

zawada11 - Pon 28 Mar, 2011 08:58

czyli nie kontaktować się samej? a jeśli się nie odezwie.. odejść? wysłać kogoś po rzeczy? jechać samej..boże świat się wali na głowę w takich momentach..siedzę teraz w pracy i łzy mi się cisną do oczu,a serce po prostu pęka. a jeśli się odezwie co z nim zrobić czego oczekiwać? jak się zachowywać żeby pomóc? czy to już alkoholizm? nigdy nie miałam z tym do czynienia
Klara - Pon 28 Mar, 2011 09:12

zawada11 napisał/a:
czy to już alkoholizm?

To pewnie jest początek, ale jeśli teraz nie będziesz konsekwentna, to możesz sobie dośpiewać, co Cię czeka dalej.
Jeśli trudno Ci się teraz czymkolwiek zająć, poczytaj wątki w tym dziale.
Dużo się dowiesz.

Trzymaj się Dziewczyno! :pocieszacz:

ZbOlo - Pon 28 Mar, 2011 09:15

Witaj Zawado, ZbOlo alkoholik...
zawada11 - Pon 28 Mar, 2011 09:40

Witaj ZbOlo..
aazazello - Pon 28 Mar, 2011 09:47

Witaj Zawado. Pytasz, czy to już alkoholizm. Tego nie wiem. Wiem natomiast, że bardzo podobny tekst do twojego mogłaby napisać moja żona.
Adam - alkoholik.

zawada11 - Pon 28 Mar, 2011 10:19

Adamie czy powinnam więc się nie odzywać i mieszkać narazie poza domem -czy to nie ucieczka od problemu? czy powinnam może wrócić i próbować coś z tym zrobić siąść porozmawiać.
staaw - Pon 28 Mar, 2011 10:26

zawada11 napisał/a:
Adamie czy powinnam więc się nie odzywać i mieszkać narazie poza domem -czy to nie ucieczka od problemu? czy powinnam może wrócić i próbować coś z tym zrobić siąść porozmawiać.
Witaj,
To nie ucieczka od problemu, nie możesz uciec od czegoś, czego nie masz...
Twój problem leży gdzie indziej, to problem przymusu troszczenia się o pijaka, Ty myślisz że jak Ciebie zabraknie, to na wino mu nie starczy?

Piłem podobnie jak on, piwo z żoną, by znieczulić jej węch, później sam do upadłego, jak szedłem spać, z trudem trafiałem, ale ona spała....chyba...

Moja żonka 14 lat się męczyła z pijakiem, dopiero kiedy zrozumiałem że jest ze mną źle, zacząłem trzeźwieć...

rufio - Pon 28 Mar, 2011 10:59

1. Czyje jest mieszkanie ?
2. Macie jakieś wspólne zobowiązania ?

zawada11 - Pon 28 Mar, 2011 11:17

Mieszkanie jest wynajmowane, ale na umowie jest on, ja mam się gdzie wyprowadzić bez tłumaczenia się mogę wrócić do rodziców natomiast póki co bez problemu mogę zostać u koleżanki przynajmniej z miesiąc. Zobowiązania mamy.. wzięłam na niego kredyt bo potrzebował na spłatę leasingów podpisaliśmy umowę między nami że zobowiązuje się spłacać raty poprzez przelewy na moje konto- natomiast tym raczej bym się nie przejmowała wiem, że odda aczkolwiek stres jest
zawada11 - Pon 28 Mar, 2011 11:19

dodatkowo została mu jeszcze "ostatnia rata" do spłaty mojemu tacie, który też mu pożyczył część pieniędzy w tym samym celu(bo niestety nie mogłam uzyskać większego kredytu)
joanna - Pon 28 Mar, 2011 11:24

Witaj.
Miałam pdobny problem do Twojego.
Zakochałam się bez pamięci, bardzo szybko zamieszkał u mnie.
Na początku nie zdawałam soebie sprawy z problemu, ponieważ nigdy czegoś takiego nie doświadczyłam.
Zaczeło się od jednego piwa, później dwa, trzy....pięć co dzień do snu. Weekendy mocno zakrapiane. Wychodził z domu i wracał bardzo pijany. Przepijał wszystkie swoje pieniądze. Później musiałam go utrzymywać. Kochałam go. Pomagałam mu.
W tamtym tygodniu trafiłam na forum.
W końcu się obudziłam. W ubiegłą środę przyjechałam z pracy późnym wieczorem, spał pijany.
Powiedziałam do niego tylko kilka słów: zniknij z mojeo zycia! Chciał rozmawiać, bo wiedził, że nie żartuje. Nie chciałam rozmawiać, wcześniej dawałm się omamić jego- zmienię się!
Nie widziałam go od czwartku. Już czuje, że moje życie jest inne, lepsze.... Czuje spokój....
Uważam, że powinnaś z nim porozmawiać, powiedzieć co czujesz. Jak się czujesz kiedy on jest pod wpływem alkoholu. Przypomnij mu piękne chwile, które spędziliście razem jak był trzeźwy a jak teraz wygląda wasze życie.
Zobaczysz jaka będzie jego reakcja. Postaw warunki, jeśli chcecie być dalej razem. Jeśli złamie choć jeden poniesie ustalone konsekwencje. Nie dawaj mu zbyt wielu szans, ponieważ przyzwyczai się do tego. Pomyśli, że troche pomilczysz i znów będzie ok. Nie tędy droga. Wiem bo sama tak robiłam.
Wczoraj zdjełam pierścionek zareczynowy z palca. Dochodzę do siebie....

ZbOlo - Pon 28 Mar, 2011 11:27

joanna napisał/a:
Dochodzę do siebie....

...życzę wytrwałości... powodzenia...

joanna - Pon 28 Mar, 2011 11:28

dziękuje ZbOlo
Dzięki wam uświadomiłam sobie kim jestem i czego pragnę!

staaw - Pon 28 Mar, 2011 11:32

zawada11 napisał/a:
ja mam się gdzie wyprowadzić bez tłumaczenia się mogę wrócić do rodziców natomiast póki co bez problemu mogę zostać u koleżanki przynajmniej z miesiąc.
To uciekaj, puki nie zrobił Ci piątki dzieci i masz gdzie iść...
On jest chory, ale tylko on może coś z tym zrobić, będzie coraz gorzej... No, mnie to narzeczona nawalonego dopiero po ślubie zobaczyła, ale teraz inne zwyczaje....

zawada11 - Pon 28 Mar, 2011 11:37

podziwiam Cię.. ja czuję się strasznie zagubiona, z jednej strony liczę że się zmieni i czekam na telefon bo chciałabym porozmawiać, z drugiej czuję ze to wszystko już się skończyło bo on nie będzie inny bo już mu nie wierze.. do tego chciałabym wiedzieć na czym stoje chciałabym zadzwonić i usłyszeć czy ma mi coś do powiedzenia..bo jeśli nie to muszę zacząć podejmować jakieś decyzje bo ta cisza..to oczekiwanie niewiadomo na co mnie zabije..chodzę tak spięta że mam wrażenie ze czuje każdy mięsień.
staaw - Pon 28 Mar, 2011 11:41

zawada11 napisał/a:
czuję ze to wszystko już się skończyło bo on nie będzie inny
Zmieni się, będzie coraz gorzej...
joanna - Pon 28 Mar, 2011 11:42

Nie dzwoń do niego, zrób mu niespodziankę i poczekaj na niego w domu.
Proszę Cię tylko o jedno, nie warto tracić swojego życia dla takiej osoby. Wiem... że jest ciężko, wiem że kochasz...
Ja też kocham, ale musiałam podjąc jakąś decyzję... Dobrą dla siebie albo dobrą dla niego, ponieważ wspólnie nie pogliśmy już niczego zdziałać :-(
Zatraciłam sie przez ostatni rok: widziałam tylko jego problemy, moje zaś narastały. Teraz zaczynam od nowa.
Kocham go.... w życiu nie o taką miłość chodzi

rufio - Pon 28 Mar, 2011 11:42

zawada11 napisał/a:
podpisaliśmy umowę między nami że zobowiązuje się spłacać raty poprzez przelewy na moje konto

Potwierdzona sądownie ?Notariusz ? Lub jakaś inna prawna cholera ? Jeżeli nie to może zrobić woltę jak go przyciśniesz do muru ! Komfort masz nie zły teraz tylko dobrze rozegrać partie .
joanna napisał/a:
Uważam, że powinnaś z nim porozmawiać, powiedzieć co czujesz.

joanna napisał/a:
Postaw warunki, jeśli chcecie być dalej razem

joanna napisał/a:
Jeśli złamie choć jeden poniesie ustalone konsekwencje. Nie dawaj mu zbyt wielu szans, ponieważ przyzwyczai się do tego. Pomyśli, że troche pomilczysz i znów będzie ok. Nie tędy droga. Wiem bo sama tak robiłam.

Dziewczyna wie co mówi i posłuchaj -
joanna napisał/a:
Wczoraj zdjełam pierścionek zareczynowy z palca. Dochodzę do siebie....

Chyba nie chcesz przechodzić te samą rzekę . Masz otwarte drzwi - skorzystaj

ZbOlo - Pon 28 Mar, 2011 11:49

joanna napisał/a:
Proszę Cię tylko o jedno, nie warto tracić swojego życia dla takiej osoby

...to są bardzo trudne, ale bardzo mądre słowa...

aazazello - Pon 28 Mar, 2011 11:53

zawada11 napisał/a:
Adamie czy powinnam więc się nie odzywać i mieszkać narazie poza domem -czy to nie ucieczka od problemu? czy powinnam może wrócić i próbować coś z tym zrobić siąść porozmawiać.

Nie wiem. Nie znam ciebie, nic nie wiem o twoim związku. Relacje wewnątrz każdego związku są bardzo skomplikowane. Niestety, ty sama musisz podjąć decyzję , co dalej.
Myślę natomiast, że jeżeli uważasz, że bez mistera B. możesz żyć, to nie wracaj, zamknij ten rozdział, zakończ związek.
Alkoholizm to choroba na całe życie. Nawet jeżeli wrócisz, przedstawisz twarde warunki, które twój mężczyzna zaakceptuje, czeka ciebie w tym związku wiele niewiadomych i dużo cierpienia. Nie masz żadnej pewności, czy facet przestanie pić, czy nie, kiedy przestanie i czy będzie to trwałe. Taka choroba.
Z drugiej strony moja żona dała mi szansę, z której skorzystałem. Jesteśmy razem, to był jej wybór. Wszystko, co ja mogłem zrobić, to przystać na jej warunki.

joanna - Pon 28 Mar, 2011 11:55

zawada11,
piszę do Ciebie bo wiem co czujesz. Mam 26 lat, dobrą pracę, wykształcenie, własne mieszkanie, na które ciężko pracowałam.

Nie chcę tego stracić! Zrobiłam ten krok.

Nie namawiam Cię abyś dzisiaj odeszła. Porozmawiaj z nim. Spokojnie bez nerwów, nie daj po sobie poznać, że chcesz się przytulić - bo pewnie tak będzisz czuła :-). Bądź twardym orzechem do zgryzienia.

ZbOlo - Pon 28 Mar, 2011 12:02

joanna napisał/a:
Bądź twardym orzechem do zgryzienia.

...i bądź konsekwentna... to ważne...!!!!

rufio - Pon 28 Mar, 2011 12:03

joanna napisał/a:
Porozmawiaj z nim. Spokojnie bez nerwów, nie daj po sobie poznać, że chcesz się przytulić

Może przed rozmową wizyta w ośrodku ? Podpowiedzą - poradzą - .To tylko moja sugestia - skoro masz możliwość mieszkania w spokoju - może skorzystasz ? Bo teraz emocje moga zepsuć - możliwość manipulacji bo przecież serce potrafi fikać na różne sposoby ?

zawada11 - Pon 28 Mar, 2011 12:14

emocji mam nadmiar..chciałabym się wykrzyczeć i wypłakać za wszystkie czasy.. tak mi się wyć chce.miłość czasem boli ale miłość do takie osoby rozrywa Cię na strzępy cf2423f
rufio - Pon 28 Mar, 2011 13:09

zawada11 napisał/a:
emocji mam nadmiar

To tym bardziej potrzebujesz pomocy z zewnątrz - Sama możesz się zapętlić .

Jacek - Pon 28 Mar, 2011 13:29

cześć zawada :)
z tego co opisujesz
zawada11 napisał/a:
zaczęło się niewinne że wypijaliśmy razem lampeczkę lub 2 przed TV.

to tak zwane "picie towarzyskie"
i w pewnym momęcie dla niektórych z czasem ta potrzeba nie zauważalnie narasta
i staje się coraz częstsza i coraz więcej
oraz towarzyszą temu kłutnie
to już nic innego jak mus do alkoholu
a jeśli mus,to już picie nałogowe ,czyli inaczej dana osoba nie potrafi już inaczej funkcjonować
zawadko,teraz go pragniesz i długo tak będziesz
długo,długo zanim się zorientujesz że będzie czas na odejście
z czasem pomyślisz ze pewne obowiązki czy dzieci coś zmienią
nic z tego dojdzie tylko tobie ten obowiązek
a ty będziesz jeszcze młoda ,ale na wyczerpaniu sił
warto teraz to przemyśleć bo alkoholizm nie wykańcza tylko pijącego
ale również tych co koło niego

zawada11 - Pon 28 Mar, 2011 14:01

rozmawiałam z nim..może to śmieszne ale zmiana opon mnie zmusiła. pan nie wiedział w serwisie ile dopompować a książka serwisowa w domu, ale rozmowa się "rozwinęła" i na pytanie czy miał zamiar zadzwonić-nie, uważam ze masz problem- nie mam, czy chcesz coś zmienić ponieważ ja tak dalej nie będę mogła funkcjonować bo nie daje rady- nie, to Twoja decyzja ze zabrałaś rzeczy, nie zamierzam nic zmieniać i na pewno nie mam problemu, czyli uważasz że to co robisz jest normalne-tak. jutro wzięłam urlop muszę to wszystko poukładać sobie w głowie
rufio - Pon 28 Mar, 2011 14:08

Miałaś jeszcze dylemat To już moim zdaniem nie masz - wiesz na czym stoisz - na trzęsawisko - dał Ci wszystkie możliwe odpowiedzi i to dosadnie - co Ty teraz zrobisz może rzutować na resztę dni . Cwaniak zaczyna Cie wpuszczać w odpowiedzialność za was - on nie jest winien to Ty wzięłaś rzeczy - Dziołcha pitaj az Ci tuman z kapelusza bedzie furgał .
Klara - Pon 28 Mar, 2011 14:09

zawada11 napisał/a:
to Twoja decyzja ze zabrałaś rzeczy, nie zamierzam nic zmieniać i na pewno nie mam problemu

Powtórzę to, co napisałam w pierwszym poście do Ciebie: UCIEKAJ OD NIEGO!
To trudne, ale jeszcze trudniej będzie Ci z nim żyć, gdy tego nie zrobisz i nie przebolejesz "straty".
To pozorna strata, bo alkoholizm jest chorobą progresywną i nieleczony niszczy alkoholika i jego otoczenie. Całą rodzinę :(
Zrób ostre cięcie, zamknij drzwi za sobą i nie odwracaj się.... ból minie :pocieszacz:

Stokrotka - Pon 28 Mar, 2011 14:22

Klara napisał/a:
i nie odwracaj się.... ból minie


mogę potwierdzić.
Coraz mniej boli, a jestem po wyprowadzce dopiero 2 miesiące.

Borus - Pon 28 Mar, 2011 15:01

Cześć... :)

Myślę, że nie masz na co czekać... im wcześniej tego wrzoda przetniesz, tym prędzej przestanie boleć... 8|

Tomoe - Pon 28 Mar, 2011 16:13
Temat postu: Re: co robić??:(
zawada11 napisał/a:
wchodzę do domu a on leży na podłodze na moim szlafroku..w samych bokserkach kompletnie nieprzytomny, kałuża pod nim;(

Trzeba mu było zrobić zdjęcie i wrzucić jako tapetę na jego komputer.
Jeden obrazek mówi więcej niż tysiąc słów.

Aha - i warto nosić tę fotkę w portfelu i patrzeć na nią za każdym razem kiedy zechcesz do niego wrócić.

olimpijka - Pon 28 Mar, 2011 19:17

co robić? uciekac...kilka lat temu byłam w podobnej syytuacji... nie trafiłam na forum, nie poprosiłam o pomoc i radę tak jak Ty teraz... wyszłam za mąż, zmarnowałam kilka lat...wyglądało to dokładnie tak samo jak u Ciebie.. teraz jestem rok po rozwodzie i żałuję tych zmarnowanych lat... teraz kochasz... za kilka lat przstaniesz - nie da się kochać alkoholika - chyba że jesteś męczennicą - za to będziesz kolejnym przykładem koalki...
jeśłi odejdziesz teraz - troche pocierpisz i będziesz pźniej szczęśłiwa.. zostaniesz- na pewno będziesz nieszczęśłiwa..
Tomoe napisał/a:
Trzeba mu było zrobić zdjęcie i wrzucić jako tapetę na jego komputer.
Jeden obrazek mówi więcej niż tysiąc słów.

niekoniecznie...ja mam cały plik zdjęć mojego eks...i wszystkich butelek :) i takie na podłodze i takie zarzygane... oglądał nie raz... z tym, że wiesz, on nie miał problemu z alko...on tylko czasem przesadzał :)

staaw - Pon 28 Mar, 2011 19:21

olimpijka napisał/a:

niekoniecznie...ja mam cały plik zdjęć mojego eks...i wszystkich butelek :) i takie na podłodze i takie zarzygane... oglądał nie raz... z tym, że wiesz, on nie miał problemu z alko...on tylko czasem przesadzał :)
Też tak mówiłem, zaszkodziło mi tym razem. Ale takie zdjęcia bolą...
Tomoe - Pon 28 Mar, 2011 19:51

olimpijka napisał/a:
mam cały plik zdjęć mojego eks...i wszystkich butelek :) i takie na podłodze i takie zarzygane... oglądał nie raz... z tym, że wiesz, on nie miał problemu z alko...on tylko czasem przesadzał :)


Może dlatego że ty mu je podtykałaś i pewnie jeszcze komentowałaś. A na ciebie samą widocznie też nie działały one wystarczająco odstraszająco, skoro nadal z nim byłaś.

Mnie chodzi o taki efekt, gdy ona mu robi zdjęcie, wrzuca mu je do komputera jako tapetę, a sama bez słowa wychodzi i znika.
On włącza komputer, patrzy na tę fotkę i jest z nią sam na sam.
A osoby, która zdjęcie zrobiła, nie ma w jego zasięgu.
I nie wiadomo gdzie jest.
To z kim on wtedy ma dyskutować, przed kim ma się bronić?
Zostaje sam na sam ze swoim wizerunkiem.
Niech sobie z nim dyskutuje.

Może - jeśli ma jeszcze ze dwie szare komórki w mózgu, które mu się zderzą i pojawi się myśl - on pokojarzy zniknięcie kobiety z tym co widzi na tapecie swojego kompa. Jako łańcuch przyczynowo-skutkowy.

Taka konfrontacja -daje całkiem inny efekt niż podtykanie mu zdjęć pod nos przez kobietę, która przy tym zrzędzi i marudzi, i z którą można sobie dyskutować... :)

Żeglarz - Pon 28 Mar, 2011 21:44

Witaj Zawado :)
Jesteś niesamowita, że tak szybko przystąpiłaś do rozwiązania problemu. Gratuluję! Wiele osób uwikła się w takie chore związki i marnuje wiele lat swojego życia.
zawada11 napisał/a:
na pytanie czy miał zamiar zadzwonić-nie, uważam ze masz problem- nie mam, czy chcesz coś zmienić ponieważ ja tak dalej nie będę mogła funkcjonować bo nie daje rady- nie, to Twoja decyzja ze zabrałaś rzeczy, nie zamierzam nic zmieniać i na pewno nie mam problemu, czyli uważasz że to co robisz jest normalne-tak

Ten Twój "były" ukochany jest tak naprawdę w porządku. Poza tym, że Ciebie nie kocha, jest ok bo jest szczery, nie ściemnia, nie manipuluje. Poza tym, że nic nie chce zmienić, nie chce też Ciebie wikłać brew Twojej woli w to, czego nie chcesz.
Oczywistym jest, że po takich deklaracjach już nie musisz się zastanawiać czy z nim zostać. Teraz tylko musisz przejść do kolejnego etapu czyli jak sobie poukładać dalej swoje życie i jak poradzić z pozostałą w sercu pustką, jak ją zagospodarować.
Kiedyś słuchałem ciekawej audycji w radio. Dotyczyła osób zdradzonych i bólu, który temu towarzyszy. Jakiś młody psycholog-teoretyk z Gdańska przedstawiał teorię, że ten ból jest spowodowany pustką, która pozostaje w człowieku po stracie. I co ciekawe, wg niego człowiek zakochuje się tak naprawdę w swoim wyobrażeniu miłości, której oczekuje. Jeżeli to wyobrażenie przedstawia ukochana osoba, wówczas jest się szczęśliwym. Natomiast jeżeli niestety ukochana osoba rozmija się z tym wyobrażeniem, zakochany dąży do tego, żeby go zmienić na wzór swojego wyobrażenia. U osoby zakochanej następuje wyparcie własnego JA i zastąpienie go obiektem swej miłości (a właściwie wyobrażeniem tego obiektu). Niestety po utracie miłości w tym momencie pozostaje pustka, którą powinno się ponownie zapełnić własnym JA. I ta pustka jest tak bardzo bolesna. Jedynym panaceum na złagodzenie tego bólu jest odbudowywanie siebie, odbudowywanie własnej wartości. Wiele osób próbuje uśmierzyć ten ból kolejnymi "obiektami" swej miłości, ale żeby to było udane, najpierw powinno się odbudować samego siebie.
Twoja sytuacja (jak każdej osoby zdradzanej przez alkocholika z jego ukochaną wódką) przypomina właśnie sytuację osoby zdradzonej, która przejrzała na oczy i jest rozczarowana (czytaj zdruzgotana) tym, że wymarzony ukochany jest kim innym niż się wydawało.
Teraz pomyśl o sobie. To marzenie się nie spełniło. Powróć do tego, żeby być szczęśliwą ze sobą samą. Poszukaj szczęścia w sobie. Nie rób pochopnych kroków. Jeżeli ból będzie wpływał na ciebie destrukcyjnie przez dłuższy czas poszukaj pomocy dobrego psychologa. On pomoże uwolnić Tobie nagromadzone emocje i poszukać szczęścia w przebywaniu ze sobą.
zawada11 napisał/a:
emocji mam nadmiar..chciałabym się wykrzyczeć i wypłakać za wszystkie czasy.. tak mi się wyć chce

To jest jeden z bardzo dobrych sposobów na uwolnienie emocji. Jeżeli potrafisz to zrób tak.
Nie martw się, bądź cierpliwa, ten ból mija :pocieszacz:
Skorzystaj z pomocy swoich przyjaciół, rodziny, których masz wokół siebie.

Pozdrawiam, Paweł :)

Borus - Wto 29 Mar, 2011 05:44

Żeglarzu, Twój post bardzo mi pomógł... :okok:

Właśnie jestem na etapie odbudowywania własnej wartości i myślę, że pchanie się "na siłę" w jakiś związek byłoby conajmniej głupotą... :uoee:

Jonesy - Wto 29 Mar, 2011 06:55

Ja Twojego chłopa nie osądzam - najwyraźniej według niego, nie on ma problem tylko Ty. Inna rzecz, że ma ostro zerwane śmigło, skoro to do niego nie dociera. Jeżeli planujesz następną rozmowę z tym panem (swoją drogą dlaczego akurat tak go nazywasz - Big to synonim czegoś wielkiego?) to miej przygotowany dyktafon a jak przez telefon to włącz nagrywanie. Po to, żebyś przy następnej okazji puściła sobie tę radosną kompilację. Jak ktoś wspomniał, jesteś od krok od wzięcia na siebie całej winy za jego chlanie. Teraz chla bo nie widzi problemu, zlał się w pory, pewnie bo na zimnej podłodze siedział, zarzyga się bo z brudnego kieliszka pił itd. A potem się okaże, że pił przez Ciebie, bo wszystko było nie tak. I obudzisz się gdy usłyszysz głośne PLASK!!! Niestety, to bedzie jego łapa na Twojej buzi...
Nie życzę Ci tego, bo wyglądasz na mądrą, inteligentną osobę. Pamiętaj, nie uratujesz kogoś, kto sam nie chce się uratować.
Uciekaj w te pędy, bo lecisz spieprzonym samolotem, a spadochronu brak...

Żeglarz - Wto 29 Mar, 2011 07:29

Borus napisał/a:
Żeglarzu, Twój post bardzo mi pomógł...

Cieszę się i życzę szczęścia :)

Tomoe - Wto 29 Mar, 2011 08:48

Borus napisał/a:

Właśnie jestem na etapie odbudowywania własnej wartości i myślę, że pchanie się "na siłę" w jakiś związek byłoby conajmniej głupotą... :uoee:


Mam to samo!!! :)

yul-ya - Wto 29 Mar, 2011 09:03

Tomoe napisał/a:
Borus napisał/a:

Właśnie jestem na etapie odbudowywania własnej wartości i myślę, że pchanie się "na siłę" w jakiś związek byłoby conajmniej głupotą...


Mam to samo!!!


A ja wręcz przeciwnie, powoli tracę nadzieję, że odbudowanie własnej wartości w pewnym wieku/w moim przypadku/z pewnym bagażem mechanizmów (niepotrzebne skreślić), no więc tracę nadzieję, że to jest możliwe :(

pterodaktyll - Wto 29 Mar, 2011 10:21

yul-ya napisał/a:
powoli tracę nadzieję, że odbudowanie własnej wartości w pewnym wieku/w moim przypadku/z pewnym bagażem mechanizmów (niepotrzebne skreślić), no więc tracę nadzieję, że to jest możliwe

A próbujesz przynajmniej?

kahape - Wto 29 Mar, 2011 10:56

Jonesy napisał/a:
(swoją drogą dlaczego akurat tak go nazywasz - Big to synonim czegoś wielkiego?
też od razu zwróciłam na to uwagę.
Ja dla żartu kiedys powiedziałam "Panie Mężu".
I od tego czasu, też niby żartem, wchodził do domu i mówił "Pan przyszedł".
Ale dla mnie to nie był żart. Ja już wiedziałam- kto komu usługuje.
Bardzo zwracam teraz uwagę na takie słowa.

Mysle, że nie jest z tobą tak źle. Po 1,5 roku widzisz, czujesz że jest coś nie tak.
Zapaliła się czerwona lampka, a instynkt podpowiada- ratuj się, uciekaj- bo zginiesz.
To dobry znak- umiesz jednak zadbać o siebie. :mgreen:

Ja nie umiałam. Przez 15 lat chlania mojego męża, mój instynkt samozachowawczy nie sygnalizował.
Moje poczucie wartości było gdzieś o głębokim dole, pokazywało minus .... milion. Albo .... zupełnie zanikło.
Odbudowywanie go, mogło odbyć się wyłącznie poprzez terapię.
I tak się stało.
Na terapii dokonałam wielkiego odkrycia, że ... ja w ogóle jestem (jako osoba)!!!!
Że... coś mogę- myśleć, mówić, uważać, zrobić, mieć zainteresowania, przyjemności, własne zdanie (bez konsultowania, tłumaczenia)....

Dostałam pytanie- Co Pani sprawia przyjemność??? Mnie?? :shock: :shock: :shock: :shock: Nie umiałam odpowiedzieć.

Zawada, a co Tobie sprawia przyjemność?
pozdr

yul-ya - Wto 29 Mar, 2011 11:42

pterodaktyll napisał/a:
A próbujesz przynajmniej?

Dzięki za pytanie, właśnie uświadomiłam sobie jak bardzo było mi ono potrzebne, bo ostatnio czytuję głównie a mało piszę i czuję się coraz bardziej "z boku". Odpowiem na nie w swoim wątku (gdybyś chciał znać odpowiedź ;) )

pterodaktyll - Wto 29 Mar, 2011 11:57

yul-ya napisał/a:
Odpowiem na nie w swoim wątku (gdybyś chciał znać odpowiedź ;) )

A i owszem......... :)

zawada11 - Śro 30 Mar, 2011 07:48

[quote="kahape"]
Jonesy napisał/a:


Zawada, a co Tobie sprawia przyjemność?
pozdr


nie wiem.. chyba beztroska w głowie i spokój w sercu..

zawada11 - Śro 30 Mar, 2011 08:21

[quote="Jonesy"

Mysle, że nie jest z tobą tak źle. Po 1,5 roku widzisz, czujesz że jest coś nie tak.
Zapaliła się czerwona lampka, a instynkt podpowiada- ratuj się, uciekaj- bo zginiesz.
To dobry znak- umiesz jednak zadbać o siebie. :mgreen:
[/quote]

nie wiem czy umiem wiem jedno natomiast, mam jedną prawdziwą przyjaciółkę u której aktualnie mieszkam i opowiedziałam jej o wszystkim wysłuchała i powiedziała mi, że jej partner miał ojca alkoholika, który pije do dziś a jego mama 30 lat z nim żyła i ze powinnam z nią porozmawiać.. Przede wszystkim powinnam iść na terapię żeby sobie pomóc to wszystko ogarnąć..

Klara - Śro 30 Mar, 2011 08:29

zawada11 napisał/a:
a jego mama 30 lat z nim żyła i ze powinnam z nią porozmawiać..

Mam nadzieję, że Ci powie to co ja: UCIEKAJ
Życie z czynnym alkoholikiem to jest dramat, katastrofa, smród, wstyd... a jeżeli są dzieci - poczucie winy za los jaki się im zgotowało.
zawada11 napisał/a:
Przede wszystkim powinnam iść na terapię żeby sobie pomóc to wszystko ogarnąć..

To przede wszystkim.
Jeśli jeszcze nie dotarłaś do adresów ośrodków, to tu je znajdziesz: http://www.psychologia.ed...hologiczna.html

zawada11 - Śro 30 Mar, 2011 08:33

powiem wam że to ważne by nie być samej w takich chwilach.. nie wiem nadal co robić koleżanka mówi daj sobie czas, siedź tutaj nie myśl o tym nie dzwoń, przemyśl to wszystko i ochłoń. Kiedy patrze na jej partnera wierzę że jest gdzieś dla mnie taki facet wiecie co wczoraj do mnie powiedział " wiesz ze nasze drzwi są dla Ciebie zawsze otwarte i możesz tu być jak długo tylko chcesz" wśród takich ludzi warto być.. tylko non stop nachodzą mnie myśli,wszystko jest dobrze nawet mi wesoło chyba mogę stwierdzić czasami i nagle bum..wszystko wraca tęsknie okrutnie, chce spakować rzeczy i wrócić do domu, do niego..
Klara - Śro 30 Mar, 2011 08:42

zawada11 napisał/a:
powiem wam że to ważne by nie być samej w takich chwilach..

To dobrze, że masz teraz z kim porozmawiać :tak:

Jeśli wrócisz do swojego partnera - a raczej do swojego wyobrażenia o nim - pozostaniesz sama.
Żyjąc z czynnym alkoholikiem zawsze będziesz samotna..... coraz bardziej samotna.
Teraz nie szukaj na siłę pocieszenia w innym, bo możesz wpaść w taki sam kocioł.
Zrób sobie spokojnie terapię dla współuzależnionych.

Zobaczysz życie z innej strony, może polubisz siebie, może nawet pokochasz?
Wtedy będziesz mogła spokojnie porozglądać się za innym związkiem :tak:

Pati - Śro 30 Mar, 2011 08:42

Żeglarz napisał/a:
Wiele osób próbuje uśmierzyć ten ból kolejnymi "obiektami" swej miłości, ale żeby to było udane, najpierw powinno się odbudować samego siebie.

Muszę przyznać,że dawno temu właśnie tak próbowałam uśmierzać swój ból :bezradny:

Stokrotka - Śro 30 Mar, 2011 08:52

Twoja przyjaciółka dobrze mówi. Daj sobie czas i idź na terapię.

Te nawroty tęsknoty są normalne, ale pamiętaj że tęsknisz za marzeniami jak mogłoby być cudownie gdyby on nie pił. Nie chcesz tak żyć, przecież wiesz. Masz szanse stworzyć związek "normalny", na przykład taki jaki ma twoja przyjaciółka.

zawada11 - Śro 30 Mar, 2011 08:52

widzę że nie jestem w takim razie samotna w tym uczuciu..też czuję że byłoby mi łatwiej gdybym kogoś poznała.. że może zdecydowałabym się na zakończenie tej znajomości..a może po prostu jestem osobą, która niestety nie potrafi być sama bo wiecznie jest z kimś. Wstyd się przyznać ale myślę, że wrócę do niego..
pterodaktyll - Śro 30 Mar, 2011 08:54

zawada11 napisał/a:
myślę, że wrócę do niego

No to w takim razie...."słodkiego, miłego życia" :wysmiewacz:

aazazello - Śro 30 Mar, 2011 08:57

zawada11 napisał/a:
tęsknie okrutnie, chce spakować rzeczy i wrócić do domu, do niego

Możesz wrócić, tylko do kogo i do czego?
Wyraźnie powiedział, że on nie ma żadnego problemu i nic szczególnego się nie wydarzyło.
Alkoholizm to choroba postępująca, tzn. że twój wspaniały mister Big będzie coraz częściej i coraz więcej pić, taki obrazek jak ostatnio będzie pojawiał się częściej i z dodatkowymi atrakcjami.
Ty będziesz razem z nim, będziesz trwać u jego boku i ockniesz się za dziesięć lub dwadzieścia lat i co wtedy? Stracisz te lata na trwanie w związku bez przyszłości. Tak naprawdę bez miłości i bez szczęścia.
Chcesz tego? Jeśli tak ,wróć, jeżeli nie, uciekaj.

Klara - Śro 30 Mar, 2011 08:58

zawada11 napisał/a:
Wstyd się przyznać ale myślę, że wrócę do niego..

Moje kondolencje :?
Wierz mi - wiem co mówię 8|
Przećwiczyłam to na własnej skórze.

edyta1 - Śro 30 Mar, 2011 09:17

Klara napisał/a:
Moje kondolencje :?
Wierz mi - wiem co mówię 8|
Przećwiczyłam to na własnej skórze.

ma rację!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nie wracaj do niego- życie ci zmarnuje!!!!!!!!!!
Wiem co mówię!!!!!!!!! A może to litość nad nim, że ostanie sam ze swoim piciem, a nie miłość Cię do niego ciągnie?

Pati - Śro 30 Mar, 2011 09:21

zawada11 napisał/a:
Wstyd się przyznać ale myślę, że wrócę do niego..

Ja wracałam wiele,wieeele razy.
Lecz im wiecej razy wracałam tym mniej mnie szanował(były mąż)
A ja nie szanowałam samej siebie.
Dochodziło do tego,że ja spałam na podłodze bo On mnie skopał z łóżka i nie pozwolił na nim spać(bo to jest jego twierdził) :(
Gożej niż pies(pies spał na fotelu :(
Nie mogłam nigdzie chodzić i nikt nie przychodzil do mnie.
Ja już nawet myślałam i mówiłam tak jak On chciał.
Zatraciłam całkiem całą siebie i swoje JA.
Manipulował mną jak tylko potrafił.
Szantarzował mnie,że mnie zabije.
Wieszał się oscentacyjnie oczywiście.
Prze cały ten związek żyłam w olbrzymim pczuciu winy,że to wszystko moja wina.
Teraz się tego bardzo wstydzę,że dalam się tak omotać :oops:
Żałuję tych zmarnowanych lat.
Ale w końcu nadszedł kres mojej wytrzymałosci.
Odeszłam.
Teraz wiem,że żyję :)
Zawada zrobisz jak zechcesz tylko odpowiedz sobie na pytanie czy chcesz żyć jak do tej pory?
A gwarantuję Ci,że będzie jeszcze gorzej! :roll:

Stokrotka - Śro 30 Mar, 2011 09:26

zawada11 napisał/a:
też czuję że byłoby mi łatwiej gdybym kogoś poznała..


bez refleksji, terapii i czasu są duże szanse na to ze znajdziesz podobny model.

zawada11 napisał/a:
a może po prostu jestem osobą, która niestety nie potrafi być sama bo wiecznie jest z kimś.


Mi też się wydawało, że nie potrafie być sama. Ale prawda jest taka, że ja zawsze byłam sama, pomimo tego że mąż obok. Dopiero teraz z daleka od męża zaczęłam dbać o siebie, dowiedziałam się co lubie a czego nie, na nowo się odkrywam, zaczynam siebie kochać.

Jeżeli nie pokochasz samej siebie, nie poznasz siebie to nie stworzysz dobrego związku.

zawada11 napisał/a:
Wstyd się przyznać ale myślę, że wrócę do niego..


jeżeli wrócisz to nic się nie zmieni. On będzie widział, że tylko go chciałaś nastraszyć i tyle.

Żeglarz - Śro 30 Mar, 2011 12:14

Witaj Zawado,
zawada11 napisał/a:
nagle bum..wszystko wraca tęsknie okrutnie, chce spakować rzeczy i wrócić do domu, do niego..

Jest mi teraz Ciebie bardzo żal, że tak cierpisz. Czujesz i myślisz w tej chwili jak uzależnieni na głodzie, który trzeba zaspokoić. Wówczas robi się wszystko, żeby tylko ten pożar ugasić, niezależnie od tego jakie będą tego KONSEKWENCJE!!!!!
W tej chwili myślisz podobnie jak osoby uzależnione - nieważne co będzie później, byle teraz ugasić swój ból.
Ale w ten sposób go nie ugasisz. Zastąpisz jeden ból drugim bólem, od którego jeszcze przed chwilą chciałaś uciec, a właściwie jesteś w czasie ucieczki.

Jedynym sposobem na pozbycie się obu tych bólów jest przetrwanie. Najlepiej gdy ono ma formę aktywną, czyli zaangażuj się w jakieś działanie, żebyś nie miała czasu myśleć, czuć itd. I oczywiście terapia. To dobrze, że o niej myślisz. Przejdź jak najszybciej od myślenia o niej do działania. Masz urlop? To idź od razu do najbliższego ośrodka, w którym będą mogli Tobie pomóc. Klara powyżej chyba podesłała Ci link pod którym znajdziesz coś w swojej okolicy.
Mam wrażenie, że emocje w tej chwili przysłanieją Tobie zdrowy rozsądek, którym jeszcze przed chwilą się kierowałaś podejmując słuszną decyzję.
Nie pozwól emocjom zrobić sobie wody z mózgu. Nie bądź ich niewolnicą. Niech rozum kieruje Twoimi działaniami, mimo tego, że reszta Twego ciała chce ciebie zmusić do działania wbrew rozumowi.

Dasz radę! Każdy z nas dał radę. I każdy z nas powie Tobie to samo : WARTO pocierpieć, żeby się uwolnić z niewoli uzależnienia (w tym współuzależnienia).

Życzę Ci madrości, cierpliwości, wytrwałości i osiągnięcia celu, który nazywa się SZCZĘŚCIE. :)

Paweł

Jonesy - Śro 30 Mar, 2011 13:27

Brutalnie i szczerze. Koleżanko droga, masz 24 lata, z czego półtora roku przeżyłaś ze swoim facetem. Najwyraźniej mieszkaliście razem, a więc żyliście wspólnie - obok siebie. No i on wpadł w alkoholizm. Ty to obserwowałaś, ale przecież to Twój ukochany, Twój misiu, Twój mister Big. On nie może być alkoholikiem, no jakże to? A wasze wspólne plany? A ślub? A przyszłość? Masz dwa wybory w najbliższym czasie jak ja to widzę:
1) kopiesz go w d**ę i układasz życie samej sobie (i to w sumie najprostsze rozwiązanie) ale zakładam, że bardzo tego Biga swojego kochasz mocno i chcesz z nim być, bo masz nadzieję że się zmieni, zatem
2)zostajesz z nim. I tu masz dwie opcje:
a)przepieprzysz sobie całe życie z alkoholikiem, który ciebie będzie obwiniał o wszystko, zachleje się na śmierć, zostawi cię w samych gatkach z długami. Pamiętaj koleżanko, że dobry Bóg w swej wspaniałomyślności dał nam na tym padole tylko jedno życie i od nas zależy co z nim zrobimy. Idiotów z kolei natchnał myślą o reinkarnacji - na to nie licz. Jak sobie tutaj pościelisz, tak się wyśpisz. Ale przecież może się zdażyć, że:
b)po twoich prośbach, namowach, błaganiach i poniżaniu opamięta się, zrobi z sobą porządek i wtedy:
-okaże się że już nie może z tobą być, bo mu przypominasz o przeszłości, kojarzysz mu się ze wszystkim co złe, a poza tym to co on ma mysleć o osobie która przez taki czas była z pijakiem. Musi znaleźć sobie kogoś młodego i "normalnego" komu opowie jaka to byłaś niedobra, zmarnowałaś mu życie i wpędziłaś w alkoholizm z którego z trudem wyszedł, albo
-spędzi resztę swojego życia usiłując wynagrodzić Ci wszystkie krzywdy jakich od niego doznałaś. Będziecie mieli normalne i spokojne życie, z "alkoholowym mieczem" nad waszymi głowami co prawda, ale w końcu to wasza miłość, a alkoholizm to choroba, da się z tym żyć i być szczęśliwym.
To oczywiście dosyć mocno przejaskrawione wizje, ale mniej więcej oddają cały sens. Oczywiście drugi myślnik nie oznacza sielanki - mitingi, terapie, walki z nawrotami, humory, bezalkoholowe imprezy. Ale za tą cenę jesteś razem ze swoim wymarzonym partnerem.
Mnie się póki co udało załapać na ten drugi myślnik i robię co mogę żeby wynagrodzić wszystko rodzinie. Póki co jest świetnie i jesteśmy szczęśliwi, oby tak było dalej. Nie wiem co bym zrobił, gdybym został bez rodziny. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, jestem dziesięć lat z moją kobietą, teraz już jedenaście. Nie mam pojęcia co zrobiłbym teraz bez niej.
Ale jeszcze raz powiem koleżanko - to TWOJE życie, to co Ci dano tutaj na ziemi. To na co masz wpływ. Chcesz przeżyć je w szczęściu i radości czy w cierpieniu płaczu i smrodzie? O tym musisz zadecydować. Co TY chcesz w TWOIM życiu. Zastanów się.

Stokrotka - Śro 30 Mar, 2011 13:43

Jonesy napisał/a:
1) kopiesz go w d**ę i układasz życie samej sobie (i to w sumie najprostsze rozwiązanie)


nie zgodzę się, że jest to najprostsze rozwiązanie. Wymaga to wiele wysiłku, lęku, samodzielności. Teraz trzeba wsiąść się w garść, zrobić coś ze swoim życiem, zadbać o siebie.
Nie będzie na kogo zwalić winy za zmarnowanie sobie życia. Nie będzie można mówić to wszystko przez niego, gdyby nie pił to moje życie wyglądałoby inaczej. Bo to ty decydujesz teraz jak twoje życie wygląda.

Z drugiej strony jest uczucie, współczucie, litość, troska, nadopiekuńczość która była skierowana na niego. z którą momentami ciężko jest walczyć a którą teraz trzeba ulokować na sobie, broń boże na innym. A to jest ciężkie dla nas Koalek.

Wiem po sobie, że jest mi ciężej, ale wiem że jest to najlepsza decyzja jaką w życiu podjęłam. I wiem że będzie lżej, bo pracuje nad sobą. Bo powiedziałam dość, teraz JA!!!

rufio - Śro 30 Mar, 2011 14:42

zawada11 napisał/a:
myślę, że wrócę do niego..

Szkoda mi Twojej koleżanki ze tez ma wątpliwa przyjemność zadawać się z ... Tobą.
Więc nie przedłużaj pobytu u Niej i wyprowadzaj się .Po co masz szkodzisz jeszcze Tym którzy chcą Ci pomóc . Powiedziane zostało już wszystko więc " szczęśliwej drogi - już czas - mapę życia w sercu masz "
To by było na tyle jak mawiał prof.Stanisławski .
Może do usłyszenia za jakiś czas - ciekawym a właściwie nie ciekawym bo mogę podejrzewać co będzie za jakiś czas ale jak to mówią "baba z wozu koniom lżej " a może " na zzzłość mamie odmrożę sobie uszy "prsk

kahape - Śro 30 Mar, 2011 14:48

zawada11 napisał/a:
"kahape"
Zawada, a co Tobie sprawia przyjemność?

nie wiem.. chyba beztroska w głowie i spokój w sercu..
widzisz nawet nie wiesz o czym mówię. Ciebie poprostu .... nie ma.

cyt"Wiedz o tym, gdy spotkasz na swojej drodze człowieka, który pije. On będzie się upijał na śmierć. Będzie przychodził nocą, dobijał się do drzwi, zarzyga ci całe mieszkanie dziesiątki, setki razy.
Jeżeli przyjdzie w bardziej przytomnym stanie, będzie ci robił awantury na cały dom, będzie cię przeklinał, przezywał, uderzy cię, zbije cię, będzie niszczył meble, tłukł naczynia. Będziesz wzywała na ratunek jego ojca czy brata. A potem już pogotowie, policję.
Po awanturach zaśnie wreszcie pijanym, bydlęcym snem. Gdy się w nocy przebudzi - wciąż jeszcze śmierdzący wódką i wymiocinami - będzie chciał z tobą współżyć, a jeżeli odmówisz, dojdzie do kolejnych awantur, a może nawet rękoczynów.
Rano, gdy powróci do stanu normalnego, może nawet będzie pokorny, przepraszający, będzie się tłumaczył, że zachowywał się tak nie wiedząc o tym. Może będzie obiecywał poprawę, mówiąc, że już nigdy nic podobnego się nie zdarzy.
Ty będziesz razem z nim płakała nad jego i nad swoim losem, wierząc w to, co on mówi. ...
..."kcyt
Ciąg dalszy... http://www.malinski.pl/?inc=read&id=930
Jeżeli marzysz by tak mieć....
pozdr

zawada11 - Czw 31 Mar, 2011 08:04

rufio napisał/a:
Szkoda mi Twojej koleżanki ze tez ma wątpliwa przyjemność zadawać się z ... Tobą.
zdecydowanie zabolały Twoje słowa ale może masz rację, ze nie powinnam plątać w moje sprawy innych. Pozdrawiam was wszystkich.
staaw - Czw 31 Mar, 2011 08:13

zawada11 napisał/a:
rufio napisał/a:
Szkoda mi Twojej koleżanki ze tez ma wątpliwa przyjemność zadawać się z ... Tobą.
zdecydowanie zabolały Twoje słowa ale może masz rację, ze nie powinnam plątać w moje sprawy innych. Pozdrawiam was wszystkich.
Dzisiaj dziękuję tym, których słowa mnie bolały, mieli rację...
Tomoe - Czw 31 Mar, 2011 08:14

Przede wszystkim - jesteś dorosła.
Możesz podjąć każdą decyzję, jaką tylko chcesz.
Ale dając sobie prawo do podjęcia decyzji - daj sobie także prawo do ponoszenia jej konsekwencji.
Jeśli do niego wrócisz - to będzie twoja decyzja.
I to ty poniesiesz jej konsekwencje.
Pamiętaj o tym.
Żebyś potem nie mówiła że to on ci życie zmarnował.
To jest twoje życie i on tylko tyle może zrobić w twoim życiu, na ile ty sama mu pozwolisz.
Jeśli ktoś twoje życie zmarnuje - to ty, a nie on.
:)

Stokrotka - Czw 31 Mar, 2011 09:16

Tomoe napisał/a:
To jest twoje życie i on tylko tyle może zrobić w twoim życiu, na ile ty sama mu pozwolisz.


cieszę się, że zrozumiałam te słowa teraz.

zawada11 - Pon 04 Kwi, 2011 07:44

zakończyłam to mam nadzieję definitywnie. Zdecydowałam że już nie wracam do domu, powiedziałam mu to i umówiliśmy się że dzisiaj jadę po resztę rzeczy do domu bo go nie będzie. Wiem, ze podjęłam słuszną decyzję bo dobrze się z nią czuję, do tego powiem wam coś że usłyszałam coś czego w życiu nie słyszałam i aż mnie to rozśmieszyło a mianowicie "masz mi oddać wszystkie rzeczy, które kiedykolwiek ode mnie dostałaś w prezencie na urodziny czy święta" powiedziałam z przyjemnością:)
Klara - Pon 04 Kwi, 2011 08:06

zawada11 napisał/a:
zakończyłam to mam nadzieję definitywnie.

Dobrze zrobiłaś :okok:

zawada11 napisał/a:
"masz mi oddać wszystkie rzeczy, które kiedykolwiek ode mnie dostałaś w prezencie na urodziny czy święta"

Cham! svkl

zawada11 - Pon 04 Kwi, 2011 08:18

no cóż ludzi poznaje się nie po tym jacy są jak z nimi jestes ale po tym jacy są jak się z nimi rozstajesz:) mnie to akurat najmniej obchodzi, narazie wiem ze jeszcze będzie mi ciężko niejednokrotnie ale dobrze czuje się z tą decyzją przez weekend przemyślałąm to wszytsko przeczytałam wszystko co napisaliście..i nie chciałabym żyć z takim człowiekiem dłużej
Klara - Pon 04 Kwi, 2011 09:12

zawada11 napisał/a:
nie chciałabym żyć z takim człowiekiem dłużej

Słusznie :tak:
Tyle tylko, że być może masz "skrzywiony celownik" (jak mawia Tomoe) i nie daj Bóg następnym razem znów trafisz w jakiegoś popaprańca :(
Na wszelki wypadek sprawdź, czy masz cechy osoby współuzależnionej: http://komudzwonia.pl/vie...p=102022#102022
lub/i DDA/DDD: http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=988

Jonesy - Pon 04 Kwi, 2011 09:13

zawada11 napisał/a:
no cóż ludzi poznaje się nie po tym jacy są jak z nimi jestes ale po tym jacy są jak się z nimi rozstajesz:) mnie to akurat najmniej obchodzi, narazie wiem ze jeszcze będzie mi ciężko niejednokrotnie ale dobrze czuje się z tą decyzją przez weekend przemyślałąm to wszytsko przeczytałam wszystko co napisaliście..i nie chciałabym żyć z takim człowiekiem dłużej


Zmień telefon, nie dawaj nowego adresu i poproś "wspólnych" znajomych o dyskrecję. Patrząc po jego chamstwie odnośnie prezentów i wszystkich rzeczy "które jego są" do pełnego zerwania to może być jeszcze długa i wyboista droga :stres:

kahape - Pon 04 Kwi, 2011 09:25

Klara napisał/a:
Cham! svkl
zawada11 napisał/a:
ludzi poznaje się nie po tym jacy są jak z nimi jestes ale po tym jacy są jak się z nimi rozstajesz:)
kiedyś nawet taki jeden powiedział, że prawdziwego mężczyznę poznaj się nie po tym jak zaczyna ale jak... kończy :mgreen: :mgreen: :mgreen:
Klara napisał/a:
być może masz "skrzywiony celownik"
należałoby go naprostować(dla własnego dobra).
Może kilka rozmów z psychologiem... i juz będziesz wiedziała na czym stoisz i co jest ci potrzebne.
pozdr

zawada11 - Pon 04 Kwi, 2011 09:50

Jonesy napisał/a:


Zmień telefon, nie dawaj nowego adresu i poproś "wspólnych" znajomych o dyskrecję. Patrząc po jego chamstwie odnośnie prezentów i wszystkich rzeczy "które jego są" do pełnego zerwania to może być jeszcze długa i wyboista droga :stres:


niestety z tym się liczę i jestem pewna że jeszcze długo będzie się to za mną ciągnać niestety, do tego dochodzi kwestia kredytu który ma spłacić bo wzięłam dla niego..obym nie miała nieprzyjemności..cały czas twierdzi ze z tej strony nie mam się czego obawiać..zobaczymy wiem natomiast że tak jak powiedziałam decyzja którą podjęłam jest najlepsza i teraz czas na bycie stanowczą osobą

Xantusia - Pon 04 Kwi, 2011 09:59

Zawado, może to się ciągnąć za Tobą.Za mną ciągnie się to już ponad rok.A co do kredytu, to..hm. Ja też swojemu byłemu wzięłam kredyt. Najpierw oddawał regularnie, potem się ociągał, ale oddawał a od pół roku wcale nie oddaje.I tak to się kończy, że jestem umówiona z firmą, która ściąga długi, bo mu nie odpuszczę. Więc bądź na to też przygotowana.
Żeglarz - Pon 04 Kwi, 2011 10:15

kahape napisał/a:
Klara napisał/a:
być może masz "skrzywiony celownik"
należałoby go naprostować(dla własnego dobra).

Polecam Ci książkę "Emocjonalne wampiry" Alberta Bernsteina. Dobra znajomość opisanych w niej "typów" ludzi pozwala na dostrojenie swojego "celownika" i wyeliminowanie z zakresu swoich zainteresowań osób, które mogą nam zaszkodzić.
Mi osobiście bardzo pomogła.
Krótkie streszczenie znajdziesz tutaj: http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3213

Pozdrawiam,

Paweł

dadof2 - Pon 04 Kwi, 2011 11:09

zawada11 napisał/a:
ludzi poznaje się nie po tym jacy są jak z nimi jestes ale po tym jacy są jak się z nimi rozstajesz


Trafione !
Dzieki.
Nie w tym temacie ale nawet nie wiesz jak mi pomoglas.

Maja - Pon 04 Kwi, 2011 11:39

zawada11 napisał/a:
niestety z tym się liczę i jestem pewna że jeszcze długo będzie się to za mną ciągnać niestety, do tego dochodzi kwestia kredytu który ma spłacić bo wzięłam dla niego..obym nie miała nieprzyjemności..cały czas twierdzi ze z tej strony nie mam się czego obawiać..zobaczymy wiem natomiast że tak jak powiedziałam decyzja którą podjęłam jest najlepsza i teraz czas na bycie stanowczą osobą

Zawado Kochana,
gdybym miała więcej rozumu,to zniknęłabym na początku choroby zamiast tkwić w chorym związku( który ja też jako chora na nadopiekuńczość ratująca matka boleściwa i pijąca,tworzyłam)
15 lat powrotów i rozstań+oczywiście kredyt na super biznesowy niewypał,ktorego byłam żyrantem.

Gość,który chce żebyś mu zwróciła prezenty świąteczne i urodzinowe-poniżej poziomu wszelakiego-raczej słabo rokuje na zmiany,bo jest mocno niedojrzały-gdzieś w okolicy przedszkola-zabieram swoje łopatki i wiaderko,bo nie chcesz się ze mną bawić.
Możesz czekać kolejne 20 lat,aż dojrzeje,ale być może w tym czasie przepije życie i Ciebie zniszczy.
Tylko po co?
Pogadaj z psychologiem,terapię masz w ośrodkach dla uzależnionych całkowicie za free,a za to są tam osoby doskonale obeznane z tematem uzależnienia i wspóluzależnienia.
Życzę mądrych wyborów :)

zawada11 - Pon 04 Kwi, 2011 12:34

dziękuję za wszystkie słowa..jest ciężko dzisiaj już błaga żebym wróciła, że wszystko zostawi, że nie wyobraża sobie życia beze mnie..ciężko mi bo kocham go cały czas ale mam dosyć.
Pati - Pon 04 Kwi, 2011 12:44

Więc powraca pytanie.
Czy chcesz żyć tak jak do tej pory?
Mnie nie odpowiadaj tylko sobie ale po dłuższym namyśle.
I zastanów się jakie masz korzyści a jakie straty będąc z dala od niego a jakie będąc z Nim? :)

Maja - Pon 04 Kwi, 2011 13:06

zawada11 napisał/a:
dziękuję za wszystkie słowa..jest ciężko dzisiaj już błaga żebym wróciła, że wszystko zostawi, że nie wyobraża sobie życia beze mnie..ciężko mi bo kocham go cały czas ale mam dosyć.

Mhhh,skąd my to znamy...

-najpierw próba ukarania Ciebie- zabranie prezentów
-szantaż emocjonalny:
-kochanie wróć,bo nie mogę bez ciebie żyyyć
-wracaj,bo ja nie to zobaczysz...i tutaj różne scenariusze prób zastraszania do wyboru.
Przerabiałam to i wiele,wiele razy poddawalam się różnym manipulacjom.

Pati - Pon 04 Kwi, 2011 13:22

Maja napisał/a:
Przerabiałam to i wiele,wiele razy poddawalam się różnym manipulacjom.

A im częściej się poddajemy tym manipulacjom tym gorzej się dzieje.
W moim przypadku to byl coraz mniejszy szacunek do samej siebie miedzy innymi.
Jak wracałam to nic się nie zmieniało wręcz przeciwnie.

Jonesy - Pon 04 Kwi, 2011 13:51

No, nie zapominajcie o "starym dobrym" -ciii nie będę pił przez tydzień dwa i będzie dobrze...

Ja też miałem momenty że myślałem coby żonie nie powiedzieć, że będę dawął do kasy dokładnie tyle co ona, a reszta jest do mnie. Jak wyliczałem w myslach ile traci ona, ile na dzieci, ile na "prowadzenie domu" a ile na alkohol ja wydaję. Na szczęście nigdy nie mówiłem tego na głos, i na szczęście zawsze po chwili ogarniał mnie wstyd, że mogę tak nisko upaść. Ale jak mówiłem koleżanko, w którymś momencie każde z nas musi stanąć w miejscu i zastanowić się, czy nasze życie ma tak właśnie wyglądać? Czy to jest "ta właściwa droga"? Bo koleżanko, życie masz tylko jedno. I wierz mi, będzie Ci bardzo głupio, jak za 15-20 lat okaże się że jednak się pomyliłaś. Niestety, leci to w obie strony, bo może akurat faceta otrząśnie i się naprostuje. Zawsze możesz odejść i "poobserwować z boku" - są tu na forum takie przypadki, że partnerzy tak robią. Dla każdego jest inna droga. Ja osobiście nie wyobrażam sobie życia bez żony i dzieci. A przecież za kawalerstwa zrywaliśmy ze sobą parę razy, zawsze jednak wracaliśmy. Ale wtedy mieliśmy inne problemy na łowie, a nie jakieś tam pijaństwo, bo przecież "młodzi nie zostają alkoholikami"...

Takie już to życie jest - długie, szare, zakręcone i do du**. Tylko że żaden z nas by z niego nie zrezygnował.

Dodam jeszcze, że my sobie wykształciliśmy niezły schemacik - weekend mojego picia, od niedzieli foch żony, w poniedziałek przebłagiwanie, we wtorek pogodzenie i do piątku... brrrr.....

Małgoś - Pon 04 Kwi, 2011 14:34

zawada11 napisał/a:
masz mi oddać wszystkie rzeczy, które kiedykolwiek ode mnie dostałaś w prezencie


d*** i tyle

Zawado, nie rozumiem gdzie masz dylemat? Przyzwyczaiłaś się do tego człowieka i żyjesz wyobrażeniem o nim. A jaki jest naprawdę widziałaś i słyszałaś od niego samego! On uważa że to ty masz problem, a sam jest OK. Ale ważniejsze jest to, czy ty potrafisz być z tym człowiekiem szczęśliwa? Czy jego osoba, postawa, zachowanie, poglądy są podobne do Twoich? Sama musisz sobie odpowiedzieć na to pytanie...

Żeglarz - Pon 04 Kwi, 2011 19:43

zawada11 napisał/a:
ciężko mi bo kocham go cały czas

Droga Zawado,
Czy faktycznie kochasz jego? Tzn. pijaka, który leży nieprzytomny w swoich ..... na podłodze, człowieka, który powiedział Ci "droga wolna", który chciał, żebyś oddała jemu otrzymane od niego prezenty, mówiącego po tym wszystkim, że nie wyobraża sobie życia bez Ciebie?
Czy też może kochasz człowieka trzeźwego, dbającego o Ciebie, który szanuje Ciebie taką jak jesteś wygladającego tak jak Twój "ukochany". Jeżeli tego, to jest to Twoja wizja miłości, niestety niezgodna z rzeczywistością.
Jeżeli natomiast kochasz swojego "ukochanego pijaka" piękną miłością altruistyczną, jeżeli chcesz jemu i jego słabościom oddać się całkowicie tzn, że i tak nie możesz wrócić do niego, bo jak wrócisz to się okaże, że zaspokajasz swoje potrzeby bycia z nim mimo tego jaki on jest. Jak wrócisz to będziesz mu przeszkadzała w jego zdrowieniu.
Jeżeli kochasz go prawdziwą miłością, to musisz go kochać tzw. twardą miłością. To musisz mu pomóc stac się człowiekiem odpowiedzialnym, szanującym Ciebie i siebie, a to będzie od niego wymagało zaprzestania picia oraz wyeliminowania aspołecznych zachowań. A żeby zaprzestał picia to musisz od niego bardzo twardo tego wymagać. A gdy będziesz ulegała jego emocjonalnym szantażom i manipulacjom, wówczas będziesz jemu przeszkadzała w zdrowieniu, bo nie będzie miał motywacji do zdrowienia.
Jeżeli faktycznie nie może bez Ciebie żyć, to zaprzestanie picia (na dłużej niż na tydzień), to zacznie się leczyć, to zacznie się zachowywać wobec Ciebie z szacunkiem.

Zawado, jesteś bardzo mądrą młodą dziewczyną, którą szczerze podziwiam za swoją konsekwencję. Pamiętaj kieruj się rozumem, a nie sercem. Oceniaj po tym co widzisz, a nie słyszysz. Podejmuj decyzje na podstawie faktów, a nie wyobrażeń.

Wierzę, że po tym co dotychczas zrobiłaś, tak właśnie będziesz postępowała. Wytrzymaj jeszcze trochę tą chuśtawkę emocjonalną. Zobaczysz, że to minie.

Życzę Ci powodzenia :okok:

Ps. Wyobraziłem sobie przed chwilą taki oto obraz: Przed chwilą wyszłaś z bagna w którym siedziałaś ze swoim ukochanym. Dla niego to jest środowisko naturalne i dobrze się w nim czuje. Dla Ciebie nie, więc w końcu zaczęło Ci to doskwierać. Teraz Twój ukochany mówi, wróć do mojego bagna, a Ty się zastanawiasz. Może wócę, przecierz go kocham. Jak wrócisz to będziesz z nim tam siedziała tak długo, dopóki znowu nie będziesz miała dosyć. On z niego nie wyjdzie dobrowolnie, bo to jest jego naturalne środowisko. Jeżeli chcesz, żeby on również wyszedł z tego bagna, to nie możesz do niego z powrotem wracać, ale czekać na niego poza bagnem. Niestety wybór należy do niego. Albo wyjdzie za Tobą ze swojego bagna, albo stwierdzi, że ważniejsze jest dla niego jednak jego bagno. A wówczas będziesz wiedziała, czy warto było go kochać.

zawada11 - Śro 06 Kwi, 2011 07:12

Drogi Żeglarzu dziękuję za słowa wsparcia:) narazie dobrze się trzymam, powiedziałam już rodzince o rozstaniu pomijając jednak fakt przyczyny.. wiem , ze mogę liczyć również i na ich pomoc co jest dla mnie teraz bardzo ważne..oczywiście on nie daje mi spokoju ale mimo iż serce boli to wiem że nie chce takiego życia..widzę też że nic się nie zmienia w jego zachowaniu tak naprawdę bo próbuje mnie przekupić co jest dla mnie śmieszne..ale nie wdaje się z nim w dyskusję. Wiem natomiast, ze dobrze się stało bo teraz jest mi bardzo ciężko i nie wiem czy zdecydowałabym się na ten krok gdyby to trwało dłużej.
Żeglarz - Śro 06 Kwi, 2011 08:56

zawada11 napisał/a:
narazie dobrze się trzymam

To jest dobra wiadomość :brawo:

Jak będą nachodziły Cię jakiekolwiek wątpliwości, a tęsknota będzie trudna do zniesienia, wówczas zanim podejmiesz decyzję, najpierw napisz o tym na forum.
Z pewnością forumowe głosy rozsądku pozwolą Tobie przetrwać trudne chwile.

Pozdrawiam, Paweł :)

Maja - Śro 06 Kwi, 2011 10:54

zawada11 napisał/a:
Drogi Żeglarzu dziękuję za słowa wsparcia:) narazie dobrze się trzymam, powiedziałam już rodzince o rozstaniu pomijając jednak fakt przyczyny.. wiem , ze mogę liczyć również i na ich pomoc co jest dla mnie teraz bardzo ważne..oczywiście on nie daje mi spokoju ale mimo iż serce boli to wiem że nie chce takiego życia..widzę też że nic się nie zmienia w jego zachowaniu tak naprawdę bo próbuje mnie przekupić co jest dla mnie śmieszne..ale nie wdaje się z nim w dyskusję. Wiem natomiast, ze dobrze się stało bo teraz jest mi bardzo ciężko i nie wiem czy zdecydowałabym się na ten krok gdyby to trwało dłużej.

Dasz radę Zawado :) A jakby co,to jesteśmy! :luzik:
Mamy tylko jedno życie i szkoda je spędzić z niewłaściwą osobą.

zawada11 - Śro 06 Kwi, 2011 11:05

wiem... ale naprawdę to ciężkie bo sądziłam ze on da mi spokój i będzie oburzony moją postawą jak zwykle..dzisiaj dostałam 3 bukiety kwiatów..piękne..dzwonił płakał ze chyba każdemu należy się szansa ostatnia..koszmar ale mówiłam tylko"nie..nie nie" serce pęka
Jacek - Śro 06 Kwi, 2011 11:18

zawada11 napisał/a:
.dzisiaj dostałam 3 bukiety kwiatów..piękne..dzwonił płakał ze chyba każdemu należy się szansa ostatnia.

wspomni jemu tylko jedno - gdzie miał oczy gdy tobie na jego widok cisły się łzy na twoje oczy ,wtenczas były te szanse których nie zauważał

Maja - Śro 06 Kwi, 2011 11:26

zawada11 napisał/a:
wiem... ale naprawdę to ciężkie bo sądziłam ze on da mi spokój i będzie oburzony moją postawą jak zwykle..dzisiaj dostałam 3 bukiety kwiatów..piękne..dzwonił płakał ze chyba każdemu należy się szansa ostatnia..koszmar ale mówiłam tylko"nie..nie nie" serce pęka

Mój biedny robaczek,przez rok kajał się i przepraszał za wszystkie krzywdy,całą winę brał na siebie,klekał,płakał,straszył,szantazowal,znowu płakał,obwiniał mnie,że zabieram ojca dziecku,znowu straszył.,mówił jak bardzo mnie koooocha,nad życie...a na samym końcu okazało się,że w tym samym czasie spotykał się z inną,zapewniając sobie bazę,na w razie gdybym się jednak nie zgodziła na jego powrót...

Kim byłabym,gdybym do niego wtedy wróciła?
Otóż,nikim!
Nie kochałby mnie i nie szanował za kolejną szansę-wręcz odwrotnie!
Wszystko byłoby dokładnie tak jak wcześniej i weż to Kochana pod uwagę.
Żyj swoim życiem nie mysląc,co też biedny robaczek myśli,co powie,jak Cię ukarze,co złego będzie opowiadał.T
A jeżeli minie duuuużo czasu i on zrobi porządek w swoim życiu ,to będziesz mogła przyjrzeć się temu jakim jest człowiekiem po tej przemianie i wtedy zdecydować,czy chcesz z kimś takim być.

zawada11 - Śro 06 Kwi, 2011 11:33

Maju bardzo Ci dziękuję za tą odpowiedź..szukam w was siły by to wszystko przetrwać, znieść, nie wracać mimo iż bym chciała być z nim ale takim normalnym..
Tomoe - Śro 06 Kwi, 2011 11:37

No to fajnie, że kwiatki przysyła, prosi, błaga...
A na terapię poszedł?

Jonesy - Śro 06 Kwi, 2011 11:39

Zróbcie sobie "separację" i wtedy wszystko zobaczysz. Może być tak, że facet po takim kopniaku się otrząśnie, może być tak że dopiero rozwinie skrzydełka i poleci.
Nie znam go osobiście i w głowie mu nie siedzę, specjalistą też nie jestem w tych dziedzinach. My za Ciebie decyzji nie podejmiemy, my też wreszcie tych decyzji konsekwencji ponosić nie będziemy. Czy radzimy Ci dobrze czy źle, to Ty SAMA musisz wybrać. I z tym żyć.

Maja - Śro 06 Kwi, 2011 11:49

Zawado,ja doświadczyłam tego wszystkiego i nie mogę już cofnąć czasu.Ale gdybym wtedy spotkała na swojej drodze ludzi,którzy by mi pokazali konsekwencje moich wyborów,to być może miałabym szansę ich uniknąć.
Dzisiaj Ty masz taką szansę,ale tylko od Ciebie zależy co wybierzesz.
Z pewnością u mnie zmiany zaczęły się na terapii,którą zaczęłam z powodu duszności jako objawu nerwicy.Nieświadoma byłam wtedy,że jestem wspólwinna w związku,bo toleruję i zgadzam się na destrukcyjne zachowania partnera.
Warto poznać siebie Zawado,zeby nastepnym razem nie wybrać tak samo zle-bo często jest to wybór podświadomy.
Polecam rozmowę z terapeutą w ośrodku terapii uzależnień.
Bużka:)

małami - Pią 15 Kwi, 2011 14:23

Witaj Zawada.
Przeczytałam cały Twój wątek i pomyślałam jak bardzo Twoja historia jest podobna do mojej, z tym, że moja potoczyła się znacznie dalej. Już przed ślubem zauważałam, że mój mąż ma problem z piciem, ale tak naprawdę nie wiedziałam jaki to koszmar żyć z alkoholikiem, nie miałam nigdy w bliskim otoczeniu tak pijącej osoby. Zaszłam w ciążę, wzięliśmy ślub, nie byłam pewna tej decyzji, ale myślałam, ze w razie czego zawsze przecież można się rozwieść. Jaka byłam głupia!! Dziś jesteśmy prawie 5 lat po ślubie, niedawno urodziłam drugie dziecko, a z moim mężem jest coraz gorzej, nie mieszkam z nim w tej chwili, ale jest mi naprawdę ciężko. Kiedyś dawałam się oszukiwać, naiwnie wierzyłam, że po kolejnym chlaniu w końcu się opamiętał. Najpierw jak wypił był chamem nad chamami, nieraz mi groził, straszył, szantażował, kazał mi zwrócić nie tylko prezenty, ale nawet obrączkę!!Wszystko mi wypominał, każdą bluzkę czy buty, które sobie kupiłam.Za wszystko mnie obwiniał, nigdy nie miał problemu, najpierw nie przepraszał, bo to przecież ja się spakowałam i odeszłam do mamusi, a po kilku dniach przychodził skruszony i błagał o wybaczenie, żebyśmy z córką wróciły, że bez nas sobie nie poradzi, że się zmieni itp. itd. Takich sytuacji nie zliczyłabym, było ich mnóstwo, dziś nie wierzę już w ani jedno jego słowo. Jest z nim coraz gorzej, pije coraz więcej, coraz częściej, jego ciągi są coraz dłuższe. Coraz mniej przeprasza, mniej mu zależy, nie szanuje mnie w ogóle, nawet dzieci go nie interesują. Życie z nim to wieczne kłamstwa i oszustwa, szukanie okazji do wypicia, kombinacje jak wypić, byle sprzeczka i wychodził do baru, bo przecież go zdenerwowałam!!to ja wpędzam go w taki stan psychiczny, że on musi się napić!. Choroba się rozwija, a on nic z tym nie robi. Smutne jak marnuje sobie zdrowie i życie, ale nic na to nie poradzę.
Obawiam się, że do niego wrócisz, o ile już tego nie zrobiłaś. Ale życzę ci siły i pewności której ja nie miałam. Nie daj się w to wciągnąć, uwolnij się od niego!!!Zasługujesz na lepsze życie!!Jeśli teraz do niego wrócisz możesz być pewna, że będzie tylko gorzej. On nie będzie traktował poważnie twoich słów, a alkohol zawsze będzie ważniejszy.

zawada11 - Wto 24 Maj, 2011 09:15

po dość długim czasie witam ponownie.. więc nadal nie wróciłam..na szczęście spłacił mi całość kredytów.. więc mam spokojniejszą głowę.. aktualnie staram się o kredyt hipoteczny, ponieważ udało mi się znaleźć mieszkanko dla siebie.. będzie troszkę ciężko samej, ale jakoś damy radę. Poznałam kogoś z kim od czasu do czasu się spotykam..od razu położyłam nacisk na to ze nie interesuje mnie kompletnie żaden związek..to osoba po podobnych przejściach do moich, uważam że jest wyjątkowym mężczyzną i świetnym przyjacielem a na pewno słuchaczem..żałuje że nie poznałam go wcześniej może nawet coś by z tego wtedy było.. niestety nie czuję nic kompletnie mimo, że widzę jakim jest człowiekiem.. a wracając do mojego Pana Biga..tęsknie bardzo..i wcale nie jest mi łatwiej..wręcz przeciwnie. Dzwoni do mnie, pisze co jakiś czas twierdzi, że nie pije i ze zmienił tryb życia..nie wiem ostatnio poszliśmy na kawę, widziałam jak bardzo chciałby to wszystko naprawić..ale wciąż się boję.. ale przyznam się że daje temu jeszcze szanse za jakiś czas, na pewno nie teraz teraz muszę się skupić na sobie..na urządzeniu sobie życia, ale nie ukrywam że dalej nie wyobrażam sobie z kimś innym.
czarna róża - Wto 24 Maj, 2011 13:32

Nie zawracaj teraz z obranej drogi..masz wątpliwości i to naturalne..tym bardziej że jest miły, niby się zmienił..gdyby cie wyzywał i groził ci nie miałabyś wątpliwości..prawda? Bądż panią swojego żywota a wtedy wszystko będzie jeszcze możliwe..
Patuchaa1990 - Pon 06 Cze, 2011 10:05

Łatwo powiedzieć "poczekaj aż zadzwoni sam, bądź konsekwentna" gdy w głowie roi się tyle myśli "co robi", "gdzie jest"... Wiesz... Nie chcę Cię straszyć ale sądzę, że on teraz zapija się do upadłego. Moja najlepsza przyjaciółka była (w sumie dalej tkwi) w takiej samej sytuacji. Prośby... Groźby.. Kłótnie... Odchodziła milion razy... i powracała wciąż wierząc. Po kilka miesięcy oczekiwała na telefon. Zawsze dzwonił prędzej czy później. Jak się wyszalał...
Moją radą na Twój problem jest:
1. Jeśli ci na nim zależy pojedź do niego. Spotkaj się z nim. Uświadom mu że Ci na nim zależy, bo jeśli faktycznie popadł w alkoholizm pewnie teraz myśli, że go nienawidzisz, odwróciłaś się od niego bez powodu i takie tam. To myślenie alkoholika- odepchnąć wszystkich od siebie aby móc w spokoju i bez wyrzutów sumienia upijać się. Taki odruch obronny.
2. Jeśli z rozmowy wyniknie że mu na Tobie zależy zapiszcie się na jakąś terapie, wspieraj go w niej.
3. Jeśli się nie uda... Wtedy odejdziesz z czystym sumieniem.

Patuchaa1990 - Pon 06 Cze, 2011 10:10

Dodatkowo nie rozumiem po co wy wszyscy siedzicie na tym forum? Wy naprawdę rozumiecie co to jest alkoholizm? Wiecie o tym? Bo ja nie pojmuje. Za każdym razem gdy człowiek pisze tutaj o jakimś problemie wy piszecie "olej go", "odejdź od niego", "zajmij się sobą"... A kto pomoże alkoholikowi? Jak sobie odpuścić kiedy nam na kimś zależy? Jak dać mu sie zatracić? Alkoholizm to choroba, to nie jest wybór! Ludzie którzy stają się alkoholikami nie planują tego. Dlaczego jeśli kochamy nie mamy im pomóc? uciekać, zostawiać ich samych? Nie. Ja się nie zgadzam.
Klara - Pon 06 Cze, 2011 10:14

Patuchaa1990 napisał/a:
Dlaczego jeśli kochamy nie mamy im pomóc? uciekać, zostawiać ich samych? Nie. Ja się nie zgadzam.

Cała Twoja rodzina "pomaga" bratu od lat i co??? Przestał pić? Został przez Was wyleczony, czy jest coraz gorzej???
Żeby komuś pomóc, trzeba się nauczyć JAK TO ROBIĆ.
Patuchaa1990 napisał/a:
Wy naprawdę rozumiecie co to jest alkoholizm?

Patucha, tu są sami fachowcy - alkoholicy i współuzależnieni :tak:

sabatka - Pon 06 Cze, 2011 10:34

nie podoba mi się styl w jakim piszesz Patuchaa1990, oczywiście masz prawo. wolność słowa itd.
tyle że my troszkę dłużej tu jesteśmy, troszke dłużej w realu zasięgamy porad, terapii i innych takich rzeczy.
nie zjadłaś wszystkich rozumów, czasem warto z pokorą przyjąć zdanie innych lub przemyśleć 2 razy co chcesz powiedzieć.

łatwo dawać rady, ale chodzi żeby te rady były dobre a nie po to żeby były.
dobrych wyborów życzę

kahape - Pon 06 Cze, 2011 10:45

Patuchaa1990 napisał/a:
Wy naprawdę rozumiecie co to jest alkoholizm?
alez oczywiście, że rozumiemy
Patuchaa1990 napisał/a:
Dlaczego jeśli kochamy nie mamy im pomóc? uciekać, zostawiać ich samych? Nie. Ja się nie zgadzam.
skąd sie biora tacy ludzie??? :szok: W dobie internetu, dostępu do informacji...
pozdr

beata - Pon 06 Cze, 2011 22:20

sabatka napisał/a:
nie podoba mi się styl w jakim piszesz Patuchaa1990, oczywiście masz prawo. wolność słowa itd.
tyle że my troszkę dłużej tu jesteśmy, troszke dłużej w realu zasięgamy porad, terapii i innych takich rzeczy.
nie zjadłaś wszystkich rozumów, czasem warto z pokorą przyjąć zdanie innych lub przemyśleć 2 razy co chcesz powiedzieć.
Brawo Sbatko.Podpisuję się pod tym. :okok:

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group