To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - wewnętrzne roztargnienie

Ela - Czw 16 Cze, 2011 21:03
Temat postu: wewnętrzne roztargnienie
Witam.Jest to mój pierwszy post dlatego pragnę się przedstawić i pokrótce nakreślić problem i mój dylemat. Jestem żona alkoholika-osobą współuzależnioną.Alkohol zagościł w naszym domu ok 10 lat temu. Dwa razy próbowałam wydostać się z tej pułapki-bez powodzenia .Z perspektywy czasu sądzę ,że nie byłam na to gotowa.Od miesiąca jednak cos we mnie pękło i postanowiłam ostatecznie zmierzyć sie z tym nieszczęściem i spróbować odnaleźć chociaż cząstkę siebie w realnym,prawdziwym świecie.Przeczytałam książkę "Koniec współuzależnienia",zgłosiłam się do psychologa .....i mimo mocnego postanowienia że chcę inaczej żyć mam dylemat.
Chodzi o to ,ze chcę zgłosić męża na leczenie. Jednak bardzo się boję jaka będzie jego reakcja i czy jestem gotowa na psychiczny atak z jego strony.Nie wiem jaka będzie jego reakcja. Czy ktoś może mi podpowiedzieć i wesprzeć. Bardzo proszę o pomoc.

beata - Czw 16 Cze, 2011 21:12

Witaj. :pocieszacz:
Ela napisał/a:
Chodzi o to ,ze chcę zgłosić męża na leczenie
A właściwie po co?
Klara - Czw 16 Cze, 2011 21:12

Witaj Elu :)
Miałam podobne problemy, ale nie zgłosiłam męża, lecz namówiłam na leczenie, wcześniej oczywiście podejmując terapię.
W moim wypadku efekty były żadne.
Mąż był trzykrotnie w ośrodkach i za każdym razem zapijał.
W końcu zrezygnowałam z zajmowania się nim, odseparowałam i zaczęłam żyć wyłącznie na swój rachunek.

Nie wiem, jak Ty powinnaś postąpić, bo nie znam Waszych relacji.

yuraa - Czw 16 Cze, 2011 21:16

witaj Elu.

przeczytałas książkę, bardzo dobrą zresztą i co??
chcesz zmienić coś czego zmienić nie mozesz? a moze by tak zacząć uczyć sie zyć swoim zyciem.
proponuje jeszcze przeczytać
http://www.prometea.pl/in...list=go&idx=162

pterodaktyll - Czw 16 Cze, 2011 21:19

Ela napisał/a:
chcę zgłosić męża na leczenie.

Szkoda Twojego czasu i zdrowia...........witaj :)

szymon - Czw 16 Cze, 2011 21:24

pterodaktyll napisał/a:
Szkoda Twojego czasu i zdrowia

na
Ela napisał/a:
męża na leczenie

bo to on sam musi podjąć decyzje, że chce, a nie TY.

witaj Elu :)

beata - Czw 16 Cze, 2011 21:25

Ela napisał/a:
Od miesiąca jednak cos we mnie pękło i postanowiłam ostatecznie zmierzyć sie z tym nieszczęściem i spróbować odnaleźć chociaż cząstkę siebie w realnym,prawdziwym świecie.Przeczytałam książkę "Koniec współuzależnienia",zgłosiłam się do psychologa .....i mimo mocnego postanowienia że chcę inaczej żyć
I na tym się skup Elu. :pocieszacz:
Ela - Czw 16 Cze, 2011 21:31

Próby namowy na dobrowolne leczenie miały miejsce wielokrotnie-problem polega na tym ,że alkoholik nie przyznał przed sobą ,że ma problem.
Psycholog optuje za tym żeby jednak zgłosić go na leczenie a ja zwyczajnie boję się następstw
jakie będą miały miejsce gdy zostanie powiadomiony.
Jeśli chodzi o mnie to od miesiąca STARAM się żyć własnym życiem. zapisałam się na kurs tańca, wychodzę powoli do ludzi-otwieram się przed nimi.
Zapisałam sobie cele życiowe i małymi kroczkami chcę je realizować.

beata - Czw 16 Cze, 2011 21:36

Ela napisał/a:
Jeśli chodzi o mnie to od miesiąca STARAM się żyć własnym życiem. zapisałam się na kurs tańca, wychodzę powoli do ludzi-otwieram się przed nimi.
Zapisałam sobie cele życiowe i małymi kroczkami chcę je realizować.
Powtórzę się.I tego się trzymaj.
Ela napisał/a:
-problem polega na tym ,że alkoholik nie przyznał przed sobą ,że ma problem.
Uważam,że taka terapia nic nie da.
pterodaktyll - Czw 16 Cze, 2011 21:38

Ela napisał/a:
problem polega na tym ,że alkoholik nie przyznał przed sobą ,że ma problem.
Ela napisał/a:
Psycholog optuje za tym żeby jednak zgłosić go na leczenie

To niech go sam zgłasza cwaniak jeden. Dopóki alkoholik SAM nie przyzna, że chyba ma problem, to cała reszta świata może go co najwyżej pocałować wiesz w co........... to mówię ja, Pterodaktyll-alkoholik

rufio - Czw 16 Cze, 2011 21:59

Wróć do tego pomysłu za 6 m-cy a teraz to raczej bądz sobie przyjaciółka i witaj tu i teraz
pietruszka - Czw 16 Cze, 2011 22:26

Nie powiem, mam zawsze różne "mieszane" odczucia co do tzw. "przymusowego" leczenia.
Osobiście nie znam (chyba?) kogoś, kto przestał pić po takim leczeniu z nakazu, nie kojarzę też, żeby któreś z moich koleżanek współuzależnionych udało się w ten sposób doprowadzić męża do trwalej trzeźwości. Ale słyszałam, ze ktoś... podobno... Może zna ktoś statystyki, ilu tzw. "przymusowców" utrzymało trzeźwość choćby i rok, czy dwa lata? A może mamy kogoś takiego na forum?

Czasem z tego co czytam, czy słyszę, jedyne korzyści dla rodziny to chwila odpoczynku dla rodziny takiego delikwenta, jeśli ten akurat potulnie (bo wiadomo ile wart ten "przymus") da się zamknąć na kilka tygodni w ośrodku, no i może większy spokój sumienia, że skorzystało się ze wszelkich dostępnych form "pomocy" alkoholikowi?

Elu, a czym argumentował Twój terapeuta, żeby jednak go zgłosić?

Marc-elus - Czw 16 Cze, 2011 22:30

pietruszka napisał/a:

Elu, a czym argumentował Twój terapeuta, żeby jednak go zgłosić?

Chyba nadzieja tylko w tym że po jakimś czasie przymus zmieni się w chęć trzeźwienia.
U nas na terapii była dziewczyna z przymusu sądowego, już nie chodzi, widać znudziło jej się...... Pewnie sama da radę :wysmiewacz:

pterodaktyll - Czw 16 Cze, 2011 22:31

pietruszka napisał/a:
czym argumentował Twój terapeuta, ż
Ela napisał/a:
Psycholog

............. :bezradny:

markoch81 - Czw 16 Cze, 2011 23:31

Witam mam na imię Marek i jestem alkoholikiem. Trzeżwy 5 lat. Elu powiem Ci coś co Cie moze naprowadzi na odpowiednią drogę , żyj i daj zyc innym. Zgadzam sie z pietruszka co do tego ze uzyskasz chwilowa ulge od meza i wewnetrzny spokuj ducha na jakis czas ,ale czy na pewno czy po kilku dniach nie zawachasz sie czy nie postapilas zle.Powiem ci cos na moim przykladzie dopóki sam nie zrozumialem jak destrukcyjne było picie dla mojej rodziny nie dawały rezultatu przymusowe terapie{2} na które sadownie wysyłała mnie zona.Podczas pierwszej zapewniałem ja ze nie bede juz pił błagałem o to by nie wnosiła pozwu o rozwód, ze zmienie sie łgfałem i łkałem jak pies.2 terapia była dla mnie odpoczynkiem od picia zamydleniem oczu dla wszystkich .P kazdej terapii byłem @przykładnym@ mezem i ojcem na kilka tygodni,powrotem do picia zawsze był najgłupszy pretekst> nie bede cie zanudzał wiec krótko napisze jak było .Żona przeniosła sie do drugiego pokoju założyła sobie zamek na drzwi i krótka piłka pij sobie chamie dalej , najpierw był dla mnie to raj na ziemi czyste szalenstwo zwiazane z pieknym komfortem picia lecz na dłuższa mete to nie prawda poniewaz nie było to tak jak powinno byc nie miałem nic upranego sam nie dawałem rady,nie jadłem poniewaz zona powiedziała ze jak mam za co pic to i pewnie mam za co jesc nie miałem posprzatane wokół siebie bo po co ja nie musze .Spałem we własnych wymiocinach totalna wegetacja .Natomiast moja cudowna zona kwitła miała własne sprawy które mnie omijały nie interesowało mnie to wtedy, dzis wiem jaki byłem głupi.Twój maz dopuki sam nie zrozumie ze ma problem i nie zaakceptuje tego osmiele sie powiedziec ze jest alkoholikiem to nie ma szans na walke z jego uzaleznieniem.Wiem ze moze to wydac sie tobie bez sensu ale alkoholik nigdy nie powinien dawac rad lecz własne doswiadczenia.Owszem mozesz sprobowac przymusowej terapii cuda sie zdazaja ;) Pamiętaj jednak że alkoholik ma opanowana do perfekcji sztuke manipulacji nie tylko własnym ja ale tez inna osoba pozdrawiam
Ela - Pią 17 Cze, 2011 06:50

Argumentacja psychologa była taka ,ze powinnam spróbować bo nic nierobienie tez jest złe.
Wiecie po pierwszych wczorajszych radach przemyslałam to sobie wszystko przez noc.
spotkam sie z Al -Anonkami, umocnie sie psychicznie (psychika troche siadła), stane na nogi, a jesli po czasie uznam ,że do szczęścia potrzebne mi bedzie przymusowe leczenie alkoholika to wtedy ewentualnie go zgłoszę.
Trzymajcie za mni kciuki- wyjście z cienia i karuzeli na której współuzalezniony krecił sie 10 lat nie jest łatwe ale NA PEWNO JEST MOZLIWE.
Wierzę w to .
Dziękuje ,że mogłam się podzielic ODROBINĄ moich problemów

staaw - Pią 17 Cze, 2011 06:55

Matka Teresa mogła pomagać innym TYLKO dla tego że SAMA była silną kobietą...
Dobrze że chcesz zacząć od siebie...

ZbOlo - Pią 17 Cze, 2011 07:04

Ela napisał/a:
Witam

...witaj Elu, ZbOlo alkoholik...

ZbOlo - Pią 17 Cze, 2011 07:05

Ela napisał/a:
Dziękuje ,że mogłam się podzielic ODROBINĄ moich problemów

..."przynieś" ich więcej - może pomożemy...???

Klara - Pią 17 Cze, 2011 07:22

Ponieważ wątek oprócz powitalnego, jest również pomocowy, przenoszę go do działu "Współuzależnienie"
staaw - Pią 17 Cze, 2011 07:26

ZbOlo napisał/a:
Ela napisał/a:
Dziękuje ,że mogłam się podzielic ODROBINĄ moich problemów

..."przynieś" ich więcej - może pomożemy...???

Wystarczyło odstawić kieliszek i już jest miejsce na cudze problemy...
Podobno te nasze takie wielkie były :shock:

Tomoe - Pią 17 Cze, 2011 07:30

Witaj, Elu. :)
Czy twój - jak go określasz - psycholog jest terapeutą uzależnień? Pytam, żeby się upewnić, czy on się aby na pewno zna na współuzależnieniu?

Spotkanie Al-Anon to bardzo dobry pomysł. :) :okok:

Tomoe - Pią 17 Cze, 2011 07:35

markoch81 napisał/a:
Witam mam na imię Marek i jestem alkoholikiem.

Witaj, Marku. Ja mam na imię Alicja i jestem alkoholiczką i DDA. :)

Pati - Pią 17 Cze, 2011 08:10

Witam cię Elu :)
Uważam,że zajęcie się sobą jest najlepszym wyjściem z tej sytuacji w jakiej się znalazłaś.
Jesteś jeszcze zbyt słaba aby się narazić na jego atak.
Ela napisał/a:
Argumentacja psychologa była taka ,ze powinnam spróbować bo nic nierobienie tez jest złe.

Myślę,że Ty już coś robisz skoro chodzisz do psychologa.
Polecam Ci terapię grupową dla współuzależnionych sama uczęszczam i jestem zadowolona :)

beata - Pią 17 Cze, 2011 08:11

Ela napisał/a:
Trzymajcie za mni kciuki- wyjście z cienia i karuzeli na której współuzalezniony krecił sie 10 lat nie jest łatwe ale NA PEWNO JEST MOZLIWE.
.
Nie jest łatwe,fakt,ale jak piszesz możliwe.Moje zycie z czynnym alkoholikiem także trwało dziesięć lat.Od czterech lat jestem w Al-Anon,spotkania z terapeutą,terapia.Dziś śmiało mówię,że wiodę fajne życie.Fajne bo moje.
Kciuki zaciskam. :kciuki:

Ela - Pią 17 Cze, 2011 09:09

psycholog jest zatrudniony w ośrodku pomocy dla osób uzaleznionych i współuzaleznionych.
Ufam ,ze ma odpowienią wiedzę w tym kierunku .
zwróciłam sie do niego o pomoc i wsparcie 2 tygodnie temu kiedy pod wpływem bezsilnosci wobec panującej sytuacji w domu-przyznajac sie sama przed sobą ,ze jestem osobą współuzależnioną, studiując książke Melany-postanowiłam iśc po pomoc aby odnaleźć droge najlepszą dla mnie.Chę zyc inaczej,chcę cieszyć się zyciem. Zdałam sobie sprawę ,ze mam 43 lata i i tylko 13 lata mogę uznać za lata kiedy byłam spełniona w sensie dosłownym.

Klara - Pią 17 Cze, 2011 09:12

Ela napisał/a:
psycholog jest zatrudniony w ośrodku pomocy dla osób uzaleznionych i współuzaleznionych.

Czy prócz wysyłania Twojego męża na przymusowe leczenie, zaproponował Tobie terapię?

Ela - Pią 17 Cze, 2011 09:20

zaproponował jedynie grupe wsparcia Al anon
staaw - Pią 17 Cze, 2011 09:23

Elu, a jakaś poradnia leczenia uzależnień jest w Twoim mieście? Może tam poszukasz POMOCY, Al-Anon to tylko WSPARCIE...
Klara - Pią 17 Cze, 2011 09:25

Czyżby ten ośrodek nie prowadził terapii?? :shock:
Sprawdź może, czy gdzieś w pobliżu Ciebie coś takiego jest: http://www.psychologia.ed...hologiczna.html

Oczywiście, nie rezygnuj z mityngów Al-Anon, ale one moim zdaniem powinny być dopełnieniem, a nie zastąpieniem terapii.

Tomoe - Pią 17 Cze, 2011 09:29

Może ten ośrodek prowadzi jedynie terapię indywidualną polegającą na spotkaniach z psychologiem?
Tak bywa.
W moim mieście działają dwa ośrodki terapeutyczne, ale od dłuższego czasu w żadnym z nim nie ma grup terapeutycznych dla współuzależnionych i DDA. Tylko spotkania indywidualne z terapeutami.

Ela - Pią 17 Cze, 2011 09:42

Właśnie ta to działa u mnie
Klara - Pią 17 Cze, 2011 09:45

Ela napisał/a:
Właśnie ta to działa u mnie

No, to nie jest dobrze.... :(
Proponuję Ci jeszcze troszkę lektury:
http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3026

Mysza - Pią 17 Cze, 2011 09:47

Witaj Elu :)
Ela napisał/a:
Trzymajcie za mni kciuki- wyjście z cienia i karuzeli na której współuzalezniony krecił sie 10 lat nie jest łatwe ale NA PEWNO JEST MOZLIWE.
Wierzę w to .

Jeśli chodzi o mnie to trwało to troszkę dłużej, i nie będę się tłumaczyła że było we mnie dużo z dziecka i dlatego się kręciłam.....zeszłam już z tej karuzeli jakiś czas temu, więc wiem że można :)
trzymam za ciebie :kciuki:

Tomoe - Pią 17 Cze, 2011 09:55

Ela napisał/a:
Właśnie ta to działa u mnie


Ano, niby lepszy rydz niż nic.
Ale jeśli na samym początku terapii psycholog sugeruje ci uruchomienie procedury "przymusowego leczenia" męża, gdy ty nie czujesz się na to gotowa i boisz się jego reakcji, to chyba nie jest dobry prognostyk na przyszłość.

Ja bym sugerowała: po pierwsze - Al-Anon, bo chyba masz grupę w pobliżu; a po drugie - obdzwonienie ośrodków w okolicznych miejscowościach i zorientowanie się gdzie są prowadzone grupy terapeutyczne.
Zresztą sądzę, że koleżanki z grupy Al-Anon będą ci mogły służyć swoimi sugestiami i wskazówkami.
Super że wyszłaś z domu do ludzi i zaczęłaś już cos robić dla siebie! :)

kahape - Pią 17 Cze, 2011 09:56

A ja mam bardzo, bardzo dobre odczucia co do zgłoszenia na leczenie. Więcej!!!
Dzień 01 marca 2007 był najszczęśliwszym dniem mojego życia. :lol2: Złożyłam wniosek do komisji ds rozwiązywania problemów alkoholowych, odbyłam rozmowę z jej członkami - oczywiście zaryczana równo.
Wyszłam z komisji i dosłownie frunęłam. Czułam jakby dodali mi skrzydeł.
Już wiedziałam, że nie jestem sama z jego chlaniem, że ktoś mi pomoże, że coś się zmieni.....
Nie obchodziło mnie co z nim będzie, jakbym oddała jego picie w inne ręce, ogłosiłam światu swoją bezradność. Miałam dość.

Oczywiście gdy przyszło wezwanie, bardzo był zdziwiony -jak to?? on pije?? kiedy?? gdzie??
Mówię mu - Komisja ustala stopień uzaleznienia, jeżeli nie jestes uzależniony nie masz się czym martwić. Poszedł z nadzieją, że ich nabierze. Niestety.

Ale najbardziej zamurowało go to, że jego picie to nie tylko jego prywatna sprawa.
Do tej pory tak myślał, że może sobie chlać i nikomu nic do tego!
Owszem gościu, ale:
- mieszkasz z rodziną, a jej to przeszkadza
- mieszkasz w bloku i awantury utrudniaja życie sąsiadom
- śpisz na ławce - siejesz zgorszenie
- chodzisz do pracy nawalony - jaki z ciebie pracownik? itd itd
Chcesz chlać? Do lasu :mgreen: :mgreen: :mgreen:

Stawił się na Komisję, wybrał terapię. Ale myślał, że jest cwany i przez rok chodził na terapię i popijał.
Jednak coś tam w głowie zatrybiło, cos się zmieniało.... i w końcu zaskoczył. :mgreen:

Moja droga leczenia i moja terapia to juz zupełnie inna sprawa.
pozdr

Ela - Pią 17 Cze, 2011 10:40

Dzięki kahape. Wspólnie z psychologiem rozważaliśmy warianty jakie mogą być po otrzymaniu wezwania. Jednym z nich tym najbardziej porzadanym jest zapelenie sie czerwonej lampki.
Jeśli go zgłoszę to tylko dlatego ,zeby miec poczucie ,ze zrobiłam wszystko-ale ja będe zyc dla siebie swoim zyciem , wypełniac kroczkami listę moich pragnień.
Ale tak jak napisałam muszę najpierw się wzmocnic psychicznie-chyba ,ze sytuacja do wtorku tak sie wyklaruje 9alkoholik tak da sie we znaki), że nogo same poniosa mnie na komisję

Borus - Pią 17 Cze, 2011 10:47

kahape napisał/a:
Chcesz chlać? Do lasu

...a czy las, to bar "Pod Igiełką"?? :uoee:
to już nie te czasy i ja, stary borus Wam to mówię... :tak:

Witaj Elu... :)

staaw - Pią 17 Cze, 2011 10:51

Przyjemnie w lesie wypić piwo czy dwa...
Nigdy nie piłem, bo sklep za daleko a nieść taki kawał w plecaku zgrzewkę? Toż to ręce bolą...

kahape - Pią 17 Cze, 2011 12:14

staaw napisał/a:
Przyjemnie w lesie wypić piwo czy dwa...
ale później w lesie jest ciemno, zimno i .....zjedzą cię wilki. :boisie:

Taki jeden (30lat) to zobaczył swój grób w lesie. Ze swoim imieniem, nazwiskiem...
Darł do chaty i kazał się matce zawieźć na odwyk. Zaskoczył.
Potem zauważył, że ojciec z 30-letnim stażem chlania, zagraża jego życiu w trzeźwości.....
Dzisiaj i ojciec i syn sa trzeźwi, a matka była ze mną na terapii.
Brzmi jak bajka, ale zdarzyło się naprawdę.

Tak, tak, las może się przydać w leczeniu :mgreen: :mgreen: :mgreen:
pozdr

beata - Pią 17 Cze, 2011 12:20

kahape napisał/a:
Brzmi jak bajka, ale zdarzyło się naprawdę
Mama taką metodę pomocy zastosowała czy syn miał majaki?
Tomoe - Pią 17 Cze, 2011 12:24

kahape napisał/a:

Dzisiaj i ojciec i syn sa trzeźwi, a matka była ze mną na terapii.
Brzmi jak bajka, ale zdarzyło się naprawdę.


A owszem, potwierdzam, że zdrowieją czasem całe rodziny.
Ze mną na terapii DDA był chłopak, będący również trzeźwiejącym alkoholikiem. Pacjentami tego samego ośrodka byli także oboje jego rodzice.

A wszystko zaczęło się od ojca, który poszedł na terapię uzależnień.
Jako druga osoba z rodziny, swoją terapię współuzależnienia zrobiła matka.
Jako trzeci zaczął się leczyć z alkoholizmu syn.
A kiedy mu minął wymagany staż niepicia i leczenia - tenże syn zaczął się leczyć z syndromu DDA. I wtedy się poznaliśmy.
Historia zna takie przypadki... :tak:

Jacek - Pią 17 Cze, 2011 12:47

cześć :)
Ela napisał/a:
Zapisałam sobie cele życiowe i małymi kroczkami chcę je realizować.

super :okok:
i tym się zajmuj Ty
a resztę zostaw światu - niech on sam się troszczy o swoje

kahape - Pią 17 Cze, 2011 12:52

beata napisał/a:
Mama taką metodę pomocy zastosowała czy syn miał majaki?
syn miał majaki. Zaczęło sie od tego grobu w lesie.
Syn poszedł na terapię i potem zagroził ojcu- albo terapia albo.....
Matka poszła jako ostatnia, kiedy to już syn i ojciec byli trzeźwi, tylko w domu jakoś nie tak.....
Wtedy wysłali mamunię.
Pamiętam jak T... mówiła na pierwszym spotkaniu: kazali przyjść, to przyszłam :bezradny: ale nie wiem po co?????
pozdr

beata - Pią 17 Cze, 2011 16:02

kahape napisał/a:
kazali przyjść, to przyszłam :bezradny: ale nie wiem po co?????
Ja na pierwszym chyba mityngu,powiedziałam,że przyszłam,bo mąż chciał.I uwierz,że dobre dwa miesiące chodziłam tam dla Niego. :roll:
kahape - Pią 17 Cze, 2011 16:17

Mnie na forum postraszyli, że jak nie pójdę na terapię to moje zachowanie może prowokować mojego męża do picia. A namawiali mnie ze 3 m-ce. Oporna byłam.
Weszłam na indywidualne:
- Co panią sprowadza???
- Chciałam się nauczyć, jak się należy zachowywać, żeby mąż przestał pić. :skromny:
pozdr

beata - Pią 17 Cze, 2011 16:18

kahape napisał/a:
Chciałam nauczyć, jak się należy zachowywać, żeby mąż przestał pić. :skromny:
Nauczyłaś się? :p
kahape - Pią 17 Cze, 2011 16:24

beata napisał/a:
Nauczyłaś się? :p
jasne!!!!!
Dostałam ze 3 razy obuchem w łeb, obrót o 180 stopni i kop na drogę w nowym kierunku.
Poszłam jak ..............przeciąg.
Dobrą miałam terapkę. Konkretną, a ja tak właśnie potrzebowałam. Bez głaskania.
pozdr

Truskawka - Pią 17 Cze, 2011 17:07

Droga Elo. Uważam, że mąż, gdy dowie się że toczy się postępowanie o jego przymusowy odwyk (myślę, że o to właśnie Ci chodzi) będzie Cię szantażował być może (coś typu "tak mnie kochasz, że chcesz mnie się pozbyć") ale wiesz- jak już wyjdzie stamtąd o trzeźwym umyśle, będzie Ci bardzo wdzięczny. Musisz po prostu przetrzymać najgorsze. Przecież chcesz dla niego dobrze i na pewno to zrozumie. Po prostu "kontrując" sie z nim tłumacz, że robisz to po to, ale wyzdrowial bo go kochasz. Nie możesz pozostać bierna jeśli Ci na nim zależy. Terapeutka na pewno Cię wesprze, a mąż gdy już wytrzeźwieje zacałuje Cię w podzience na śmierć :)
Flandria - Pią 17 Cze, 2011 17:13

Truskawka napisał/a:
a mąż gdy już wytrzeźwieje zacałuje Cię w podzience na śmierć


łoj
to lepiej takiego całusanta nigdzie nie zgłaszać :mgreen:

beata - Pią 17 Cze, 2011 17:13

Truskawko...ale bajki opowiadasz. :roll:
Flandria - Pią 17 Cze, 2011 17:14

a tak przy okazji
Droga Truskawko. Jak Ci idzie zgłaszanie brata, ojca, dziadka na przymusowy odwyk ? Jak myślisz, zacałowali by Cię po wyjściu z wdzięczności ? :mysli:

Truskawka - Pią 17 Cze, 2011 17:15

Flandra napisał/a:
Jak myślisz, zacałowali by Cię po wyjściu z wdzięczności ?

Tata nie wiem, dziadek tez nie, bo jak już wspomniałam nie będę ratować wszystkich. Brat za to na pewno.

Truskawka - Pią 17 Cze, 2011 17:16

Ja nie rozumiem co to za bajki ?
Truskawka - Pią 17 Cze, 2011 17:17

A tak poza tym to jakbyście nie pamiętały to ustaliliśmy że zaczynam od siebie.
beata - Pią 17 Cze, 2011 17:19

Truskawka napisał/a:
Ja nie rozumiem co to za bajki ?
Ile znasz osób,które nie piją conajmnej rok od ukończenia przymusowego leczenia?
staaw - Pią 17 Cze, 2011 17:19

Truskawka napisał/a:
A tak poza tym to jakbyście nie pamiętały to ustaliliśmy że zaczynam od siebie.
Wtedy zobaczysz że nie bardzo można liczyć na te buziaki :bezradny:
Nawet od brata...

Truskawka - Pią 17 Cze, 2011 17:20

beata napisał/a:
Ile znasz osób,które nie piją conajmnej rok od ukończenia przymusowego leczenia?

Dwie

beata - Pią 17 Cze, 2011 17:21

No to jesteś lepsza ode mnie,bo ja siedzę w tym temacie od czterech lat i nie znam ani jednej.
Truskawka - Pią 17 Cze, 2011 17:22

Nie jestem lepsza od nikogo Beato. To, że je znam nie świadczy o tym, że jestem od kogoś lepsza.
staaw - Pią 17 Cze, 2011 17:22

Truskawka napisał/a:
beata napisał/a:
Ile znasz osób,które nie piją conajmnej rok od ukończenia przymusowego leczenia?

Dwie
Opowiedz... Bo ja żadnej...
Truskawka - Pią 17 Cze, 2011 17:27

Jedną osobą jest mój wuja Jerzyk (dokładniej mój chrzesny). Nie pije żeby was nie skłamac.... No z 6-7 lat na pewno. Nie będę przesadzać, że więcej bo dokładnie nie pamiętam. Po wielu awanturach i mieszkaniu z nami (ciocia wyrzucała go z domu i przyjmowała i tak w koło) w końcu zgłosiła go na leczenie odwykowe. Od czasu gdy wyszedł z tamtąd cały czas uczęszcza na AA i nie miał jeszcze alkoholu w ustach od tamtego momentu, nawet na ślubie swojej córki.
Drugą osobą jest szef mojej mamy z pracy- pan Tadek. Ale on to nie pije już łohohoho Tez wysłała go żona.

Nie będę tutaj przytaczała przkładu mojej cioci Ewy i wuja Marka którzy własnie są na przymusowym odwyku, ale to akurat zły przykad bo sa tam już po raz czwarty. Fakt faktem potrafili nie pić z dwa lata, ale oni chyba od tego nigdy się nie uwolnią...

Ogólnie cała rodzina ze strony mamy miała do czynienia z alkoholem. Eh...

beata - Pią 17 Cze, 2011 17:27

staaw napisał/a:
Opowiedz... Bo ja żadnej...
Też chętnie poczytam.
Truskawka - Pią 17 Cze, 2011 17:28

z
beata napisał/a:
Też chętnie poczytam.

Juz napisałam. Sorka, że tak długo, ale w między czasie mieszalam zupke na ogniu :P

Flandria - Pią 17 Cze, 2011 17:29

Truskawka napisał/a:
Drugą osobą jest szef mojej mamy z pracy- pan Tadek. Ale on to nie pije już łohohoho Tez wysłała go żona.

a Twoja mama próbowała wysłać ojca na odwyk?

Truskawka - Pią 17 Cze, 2011 17:31

A tak poza tym, żeby nie było że znowu się mądruje. Od dziś obiecuje zero pisania na forum żadnych porad. Jesli wy jako starsi uważacie, że przymusowe leczenie odwykowe jest do d*** itd to przyznaję wam rację i już nie będę się udzielać.
Truskawka - Pią 17 Cze, 2011 17:32

Flandra napisał/a:
a Twoja mama próbowała wysłać ojca na odwyk?

Nie. Nigdy.

Truskawka - Pią 17 Cze, 2011 17:34

Flandra napisał/a:
jeśli masz jakieś doświadczenia to pisz o tych doświadczeniach, bo to jest cenne

ale nie baw się w proroka

Ok

staaw - Pią 17 Cze, 2011 17:35

Truskawka napisał/a:
Po wielu awanturach i mieszkaniu z nami (ciocia wyrzucała go z domu i przyjmowała i tak w koło) w końcu zgłosiła go na leczenie odwykowe. Od czasu gdy wyszedł z tamtąd cały czas uczęszcza na AA i nie miał jeszcze alkoholu w ustach od tamtego momentu, nawet na ślubie swojej córki.
To był dłuższy proces. Z pewnością żona wiele razy usłyszała kim jest ona i jej matka, nim stwierdził że nie opłaca mu się pić...
Nie istnieje nic takiego jak cudowna przemiana na przymusowej terapii...
To człowiek musi zobaczyć że gorzała zabiera więcej niż daje...

Truskawka napisał/a:
Flandra napisał/a:
a Twoja mama próbowała wysłać ojca na odwyk?

Nie. Nigdy.

Może przykład szefa coś by pomógł... :mysli:

Truskawka - Pią 17 Cze, 2011 17:37

staaw napisał/a:
To był dłuższy proces. Z pewnością żona wiele razy usłyszała kim jest ona i jej matka, nim stwierdził że nie opłaca mu się pić...
Nie istnieje nic takiego jak cudowna przemiana na przymusowej terapii...
To człowiek musi zobaczyć że gorzała zabiera więcej niż daje...

Ale czy ja kiedykolwiek powiedziałam, w jakimkolwiek komentarzu, że to proste, szybkie i wogóle takie łatwe staaw? Nigdy.
A czy stwierdzenie że gdy mózg otrzeźwieje jest błędnę? Myślę, że nie bo gdy on naprawdę otrzeźwieje to zacznie normalnie myśleć.

beata - Pią 17 Cze, 2011 17:38

Truskawka napisał/a:
Flandra napisał/a:
Jak myślisz, zacałowali by Cię po wyjściu z wdzięczności ?

Tata nie wiem, dziadek tez nie,
To skąd przypuszczenie,że mąż Eli będzie Jej wdzięczny?A może wręcz odwrotnie?
Truskawka - Pią 17 Cze, 2011 17:39

kurcze, dobra ja już się zresztą nie odzywam. Myślę, tylko że nie słusznie jestem oskrażona o mówienie o jakiś cudach, gdy ja nic takiego nie miałam na myśli.
Uwierzcie mi, że naprawdę zdaję sobie sprawe jak daleka jest droga do trzeźwości.

staaw - Pią 17 Cze, 2011 17:40

Truskawka napisał/a:
A czy stwierdzenie że gdy mózg otrzeźwieje jest błędnę? Myślę, że nie bo gdy on naprawdę otrzeźwieje to zacznie normalnie myśleć.
Około roku to trwa... Akuratnie niedługo mija mi rok jak na pierwszym forumie się zarejestrowałem i czytam moje posty z rozrzewnieniem... Jaki to ja "trzeźwy" kombinator byłem...
Truskawka - Pią 17 Cze, 2011 17:40

Truskawka napisał/a:
Terapeutka na pewno Cię wesprze, a mąż gdy już wytrzeźwieje zacałuje Cię w podzience na śmierć

Tak napisałam, a nie tak jak TY Beato.

Truskawka - Pią 17 Cze, 2011 17:41

staaw napisał/a:
Około roku to trwa... Akuratnie mija mi rok jak na pierwszym forumie się zarejestrowałem i czytam moje posty z rozrzewnieniem... Jaki to ja "trzeźwy" kombinator byłem...

Mój brat był powiedzmy "trzeźwy" te półtorej miesiaca o którym wam opowiadałam, a tez cały czas miał że tak sie wyrażę "pijane" myślenie.

beata - Pią 17 Cze, 2011 17:44

Truskawka napisał/a:
Tak napisałam, a nie tak jak TY Beato.
Odpowiedziałaś Flandrze,że ani Twój tata ani dziadek nie byli by Ci wdzięczni za wysłanie Ich na przymusowe leczenie.Więc skąd przypuszczenie,że mąż Eli będzie skakał z radości?
Truskawka - Pią 17 Cze, 2011 17:45

Droga Beato, widzę, że się nie rozumiemy, więc po prostu zaprzestańmy ten temat okej?
beata - Pią 17 Cze, 2011 17:49

Doradzasz Eli wysłanie męża na leczenie snując bajkę jaki to On będzie Jej za to wdzięczny.Ja natomiast uważam,że skoro już teraz boi się Jego reakcji,to po powrocie z takiego wypoczynku dopiero pokaże rogi. :roll:
Truskawka - Pią 17 Cze, 2011 17:50

beata napisał/a:
Doradzasz Eli wysłanie męża na leczenie snując bajkę jaki to On będzie Jej za to wdzięczny.Ja natomiast uważam,że skoro już teraz boi się Jego reakcji,to po powrocie z takiego wypoczynku dopiero pokaże rogi.

Więc pozostawmy nasze opinie takie jakie sa i już.

beata - Pią 17 Cze, 2011 17:51

Truskawka napisał/a:
Musisz po prostu przetrzymać najgorsze. Przecież chcesz dla niego dobrze i na pewno to zrozumie. Po prostu "kontrując" sie z nim tłumacz, że robisz to po to, ale wyzdrowial bo go kochasz. Nie możesz pozostać bierna jeśli Ci na nim zależy.
Ja natomiast uważam Elu,ze najlepiej zająć się sobą,swoją terapią,a alkoholika zostawić samemu sobie.Być może parząc jak Ty się zmieniasz...sam uda się po pomoc,albo Ciebie o tę pomoc poprosi. :pocieszacz:
Betty - Pią 17 Cze, 2011 20:49

Witaj Elu! Zgadzam się, innego wyjścia nie ma, sama to już zauważyłam. Trzeba nie dać się złamać i myśleć przede wszystkim o sobie, a zobaczysz co będzie dalej, zdystansować się, bo sama nie jesteś w stanie za niego z tego wyjść i z tym się trzeba pogodzić. :pocieszacz:
Ela - Sob 18 Cze, 2011 05:14

Dziękuję za rady. Nie ukrywam ,ze odkąd pojawiła się myśl o skierowaniu na leczenie chodzę jak w transie. Postanowiłam jednak , że zajmę się wyłącznie swoim życiem. Każdy dzień, godzina a nawet minuta przynoszą nowe niepewności życiowe.Muszę się zmienić dla siebie.
Szkoda ,ze człowiek jest taki samotny, wyzuty z uczuć, spragniony miłosci,oparcia. Od paru miesięcy coś we mnie pękło-mam dołki i mimo to ,że na zewnątrz wyglądam na zdrową , pewną siebie osobę to w duszy czuję pustkę, wypalenie, żal i pragnienie bycia z kim blisko.
JESTEM WYPALONA.

staaw - Sob 18 Cze, 2011 06:27

Elu,
ŻYJESZ, a to wielki dar...
Wszysko inne możesz jeszcze nadrobić...
Cierpliwości w pracy nad SOBĄ życzę,
Stanisław.

beata - Sob 18 Cze, 2011 11:47

Ela napisał/a:
Od paru miesięcy coś we mnie pękło-mam dołki i mimo to ,że na zewnątrz wyglądam na zdrową , pewną siebie osobę to w duszy czuję pustkę, wypalenie, żal i pragnienie bycia z kim blisko.
Nie Ty jedna.Ja też tak miałam.Będzie dobrze...zobaczysz. :pocieszacz: Pod warunkiem,że zawalczysz o siebie.

Mnie zawsze pomagają te słowa.
"Każdego dnia,o każdej godzinie,będę sobie przypominać,
że nie mam władzy nad nikim,
a żyć mogę jedynie swoim własnym życiem"

Ela - Sob 18 Cze, 2011 13:02

Piękne i głębokie słowa.
Pati - Sob 18 Cze, 2011 18:52

Ela napisał/a:
JESTEM WYPALONA.

Będzie dobrze.
Potrzeba czasu i jeszcze raz czasu nie wszystko na raz :pocieszacz:

Ela - Czw 03 Lis, 2011 09:55

[Będzie dobrze.
Potrzeba czasu i jeszcze raz czasu nie wszystko na raz :pocieszacz: [/quote]

Jest swietnie . Minęło pare miesiecy , miesiecy intensywnej pracy nad sobą i dla siebie.
Spotkania z "anonkami" kupa literatury fachowej dotyczacej współuzależnienia , alkoholizmu, codzienna literatura Al-Anon , spotkania z psychologiem ale przede wszyskim chęc dokonania zmiany , mojej zmiany przynoszą efekty.
Program Al-Anon naprawdę działa.Moja przemiana stała sie tak widoczna ,ze kiedys siostra zapytała czy ja czasem nie zmieniłam wiary.

esaneta - Czw 03 Lis, 2011 10:20

Ela napisał/a:
Jest swietnie

Gartuluję Elu. :brawo:
Bez pracy nie ma kołaczy, bez Alanon nie ma efektów.
Wiem, sprawdziłam na własnym żywym organizmie :)
Dalszych sukcesów i szczęścia życzę :buzki:

Ela - Czw 03 Lis, 2011 10:23

Dzięki esaneto.
Powoli , małymi kroczkami ale za to pewnie, wiedząc ,ze nic na siłę

esaneta - Czw 03 Lis, 2011 10:25

Ela napisał/a:
wiedząc ,ze nic na siłę


Paradoksalnie, kiedy ogłosiłam bezsilność wobec choroby mojego Pana X, wówczas ujrzałam swoją SIŁĘ. Od tamtego momentu wszystko tak jakoś samo się fsdf43t

KICAJKA - Czw 03 Lis, 2011 11:29

Ela napisał/a:
Program Al-Anon naprawdę działa.Moja przemiana stała sie tak widoczna ,ze kiedys siostra zapytała czy ja czasem nie zmieniłam wiary.
Witaj Elu :)
Cieszę się,że udało Ci się dosyć prędko "otworzyć oczy i łyknąć z źródła wiedzy" to co najważniejsze :okok: :)
Mnie też prędko udało się "wyprostować" ale utrwalanie aby być taką jak jestem teraz zajęło mi kilkanaście lat. :skromny:
Życzę Ci dalszych sukcesów :kciuki: :buziak:

Ela - Czw 03 Lis, 2011 13:24

Kicajko dzisiaj juz wiem , że wiele zalezy ode mnie a z czym nie mogę sobie poradzić oddaje Bogu.
Jeszcze wiele pozostało do zrobienia z czego zdaję sobie sprawę. Wiem ,ze musze cały czas pracowac nad sobą. Widze jednak pozytywne efekty mojej pracy.

Pati - Sob 05 Lis, 2011 15:24

Ela napisał/a:
Wiem ,ze musze cały czas pracowac nad sobą. Widze jednak pozytywne efekty mojej pracy.

Ja tez cały czas muszę nad sobą pracować :)
Gratuluję Elu i życzę powodzenia ;)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group