To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - poczucie winy

Anonymous - Nie 26 Kwi, 2009 09:12
Temat postu: poczucie winy
Poczucie winy - stan emocjonalny powstający w sytuacji uświadomienia sobie popełnienia czynu prawnie albo moralnie niedozwolonego. Związane jest zwykle z chęcią zadośćuczynienia i poddania się karze.

Nie zawsze poczucie winy wiąże się z faktyczną winą. Nieuzasadnione poczucie winy może występować pod wpływem szoku u osób, które np. utraciły kogoś bliskiego w wypadku, choć nie miały na to wpływu. Ponieważ takiego zdarzenia nie można cofnąć, poczucie winy może prowadzić do depresji.

Poczucie winy ma podłoże społeczne także poprzez powszechny wzorzec reakcji na przekraczanie obowiązujących norm. W niektórych kulturach dominuje poczucie winy (np. wśród wyznawców judaizmu), w innych podobną funkcję kulturową pełni wstyd (np. w Japonii). W chrześcijaństwie natomiast poczucie winy jest uznawane za prymitywną reakcję duchową na grzech, w przeciwieństwie do skruchy oraz żalu.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Poczucie_winy

Czy nadal odczuwam poczucie winy w związku z moim piciem, czy wyzbyłem się tego uczucia?

Ksenia34 - Nie 26 Kwi, 2009 10:08

To dziwne Utopio,ale ja nie za bardzo odczuwam poczucie winy,czy to zle.A moze jakos nie za bardzo rozumiem na czym to polega,moze to przyjdzie z czasem.
rufio - Nie 26 Kwi, 2009 12:05

Ja już nie odczuwam poczucia winy - juz nie - dośc sie pouczuciowałem - pamietam o tym ale nie noszę w sobie niekonczącej się opowieści - to już za mną .Zrobiłem dużo aby przestac sie umartwiac i codziennym zyciem oraz postepowaniem odowadniam że to juz za mna .
henrykg - Pon 27 Kwi, 2009 10:16

Osobiście nie doznaje poczucia winy raczej ponoszę konsekwencie swoich czynów .
Jagna - Pon 27 Kwi, 2009 10:28

Ja również , jak Rufio mam to już za sobą. Pobolało, zwłaszcza na początku, gdy grzebalam w swojej przeszłości.
Najbardziej czułam żal do siebie w związku z moim synem, nie pojmuję dzisiaj, jak mogłam mu to robić.
Ale to,że nie pojmuję nie oznacza , że nadal się biczuję i zadręczam. Wiem już, że czasu nie cofnę, żyję teraz i teraz staram się naprawiac , co popsułam, o ilę potrafię.
Żyję tu i teraz, nadmierne poczucie winy przeszkadza w trzeźwieniu, za radą terapeuty zrobiłam z tym porządek, kilka listów do najbliszych, rozmowy, zadośćuczynienie- na ile to możliwe.
I żyję dalej, myślę że lepiej, zacniej.
Bagaż zdjęłam z pleców, ale wciąż pamiętam -jak żyłam, co spieprzyłam, komu uprzykrzyłam życie. Pamiętam, ale nie dręczę się. Juz nie .

taki ósmy - Pon 27 Kwi, 2009 13:21

Dzień dobry :D
Dokładnie dzisiaj , byłem świadkiem, jak poczucie winy uwidacznia się w realnym życiu alkoholika.
Robiąc dziś rano biedronkowe zakupy, spostrzegłem, że przede mna stoi w kolejce do kasy gościu, z którym kilka razy, byłem na mityngu w moim rodzinnym miescie.
Bardzo sie wtedy trzeżwy i zdopingowany do trzeżwości wydawał :roll:

W koszyczku jego, spoczywało spokojnie cztery piwka. Gdy wykładał je na taśmę, obrócił się i zoczył mnie :lol:
To co zobaczyłem w jego oczach mozna nazwać tym przysłowiowym poczuciem winy :roll:
Uspokoił sie dopiero wtedy kiedy zobaczył, że i ja cztery sztuki wykładam.
Poczucie winy rozłozone na dwie osoby, nie jest juz tak okrutne :lol: :lol:

Jagna - Pon 27 Kwi, 2009 13:57

To chyba nie ten temat,
To o czym napisałeś, to wstyd, zażenowanie. Z poczuciem winy nic wspólnego tu nie widzę.
A u Ciebie widze pojawiła się satysfakcja, o ile to prawdziwa historia.

Beniamin - Pon 27 Kwi, 2009 17:52

Znów Ósmy sobie wała robisz z kolejnego tematu

#@%%#%aj

Wiedźma - Pon 27 Kwi, 2009 18:18

Mario, przypominam Ci, że deklarowałeś się nie dworować sobie w poważnych działach.
Rozumiem, mogłeś zapomnieć. Ale teraz już pamiętasz, więc ostrzegam,
że następnym razem na upomnieniu sie nie skończy :nono:

Wiedźma - Pon 27 Kwi, 2009 19:16

Poczucie winy to moja główna emocja, na której jechałam przez całe moje dotychczasowe życie.
Mogłabym wręcz powiedzieć, że poczucie winy to moja specjalność 8)
Kiedy byłam małą dziewczynką, mój tatuś często powtarzał, że zanim kogoś o coś obwinimy,
powinniśmy najpierw poszukać winy w sobie.
Wtedy wydawało mi sie to bardzo szlachetne podejście (i pewnie z założenia takim miało być)
więc skwapliwie je przyswoiłam nie zastanawiając się czy aby prawidłowo je interpretuję.
No i stało się, że analizując każdą potencjalną czyjąś winę odkrywałam, że jest to moja wina :shock:
No i czułam się winna na przykład temu, że mamusia sie smuciła -
napewno przeze mnie, bo przecież nie posprzątałam zabawek,
a nie miałam pojęcia, że wcześniej szef ją wkurzył, albo tatuś sprawił jej przykrość.
Tak było ze wszystkim - poczucie winy zatruwało mi każdą relację, każde zdarzenie,
ciagle czułam się jak słoń w składzie porcelany nieustannie uważając, aby czegoś nie potłuc i kogoś nie skrzywdzić.
Dochodziło do tego, że czułam ulgę gdy ktoś skrzywdził mnie :shock: bo wiedziałam, że tym razem to nie moja wina.
Tak, poczucie krzywdy było mniej dotkliwe od poczucia winy...

Później, gdy już piłam, poczucie winy - jakkolwiek upierdliwe do granic wytrzymałości -
stało się moim sprzymierzeńcem. No bo przecież pod poczucie winy świetnie sie pije, czyż nie? :oops:
Pielęgnowałam w sobie tę emocję zadręczając się każdym moim pijackim postępkiem,
żeby móc sobie powiedzieć:
No przecież nie jestem taka do gruntu zła, skoro tak bardzo cierpię z powodu moich grzechów!
Tak, to prawda - źle robię, ale jak bardzo źle się z tym czuję! Znaczy siem - jestem dobry człowiek, tylko nieszczęśliwy.

No niby miało mnie to usprawiedliwiać, a jednocześnie proces prowadzący do owego usprawiedliwienia dołował mnie na tyle,
aby co jakiś czas nie wytrzymywać cierpienia i sięgać po znieczulacz :flacha:
No nie dało sie inaczej,
bo poczucie winy chciało mnie wziąć i zabić! :zeby:



Czy teraz mam poczucie winy z powodu mojego picia?
Dopóki nie zacznę się nad tym zastanawiać i drążyć tematu - to nie.
Więc staram się tego nie robić, nie wspominać, nie rozdrapywać ran, nie liczyć strat.
Nie chcę budzić licha, bo wiem po co było mi ono potrzebne.
Ta emocja pojawia się jeszcze czasem, gdy powstaje jakaś sytuacja konfliktowa,
a ja po dawnemu zaczynam doszukiwać sie winy w sobie, co często jest wierutną bzdurą,
więc czem prędzej się z tego wycofuję. Teraz już nieco realniej patrzę na kwestię swoich "win"
i już tak łatwo jak kiedyś nie pozwalam innym wykorzystywać tej mojej słabości przeciwko mnie.
Czasem jeszcze udaje się to moim rodzicom, ale wtedy budzi sie we mnie bunt i gniew
znacznie większy od poczucia winy, jakie mi sprzedają.
Aha - mój były mąż był mistrzem w manipulowaniu poczuciem winy. Moim poczuciem winy :|

Ate - Pon 27 Kwi, 2009 20:02

Poczucie winy mam i mysle , ze bede zawsze juz miala. To ze staram sie nie myslec o nim wcale nie zanczy ze przestalo ono istniec. Nigdy nie wroce straconych lat mojego syna, moge teraz , jutro starac sie byc troskliwa matka, ale niestety alkohol byl latami wazniejszy niz on i jestem tego swiadoma. Moge zmienic tylko teraz, zaluje ze robilam mase bledow, chcialabym moc cofnac czas. Bo teraz nawet gdybym przychylila mu gwiazdke z nieba nie zmieni to faktu , ze go ranilam, ze byl w odstawce. Dlatego wiem, ze to uczucie nie zginie nigdy, jest, ale oby bylo pomocne do tworzenia lepszego jutra i bylo przestroga jak postepowac nie nalezy :|
taki ósmy - Wto 28 Kwi, 2009 07:29

Wiedźma napisał/a:
Mario, przypominam Ci, że deklarowałeś się nie dworować sobie w poważnych działach.

Przepraszam :oops:
Opacznie widać zrozumiałem wątek. Postaram się, aby takie zachowanie więcej nie miało miejsca :/
Wobec tego napiszę coś sensownego :roll:
Czasami, gdy przegnę w kontrolowanie swojego picia :roll: dopada mnie owo poczucie winy. Przeciętnie trwa dwa dni. Chyba, że kontroluje znowu na drugi dzień z rana.......... to wtedy tylko kilkanaście godzin.

Co do mojego picia dawniejszego- jeszcze jako osoby uzależnionej - poczucia winy nie mam zupełnie.
Byłem przecież alkoholikiem. Osobą chorą.
Wedle mnie, choroba usprawiedliwia wszystkie swoje objawy.
Czy ktoś chory na grypę ma poczucie winy z tytułu tego, że kaszle ? :roll:

Bebetka - Wto 28 Kwi, 2009 07:37

taki ósmy napisał/a:
Byłem przecież alkoholikiem. Osobą chorą.

Chyba chciałeś napisać.....jestem alkoholikiem :roll:

taki ósmy - Wto 28 Kwi, 2009 07:41

Ładnie tak kolegę za słówka łapac ? :p
No jestem, jestem............. z tą tylko róznicą, że alkoholikiem ozdrowiałym :roll:

Anonymous - Wto 28 Kwi, 2009 10:01

taki ósmy napisał/a:
Wedle mnie, choroba usprawiedliwia wszystkie swoje objawy.


chyba nie rozumiesz o co tu chodzi, nie szkodzi wytłumaczę chętnie.

jasne choroba usprawiedliwia objawy - np. marskość wątroby - piłem więc objawem często jest marskość wątroby- nie moja wina

tu o inne poczucie winy chodzi- o to co robiłem w stosunku do innych gdy piłem.

bicie żony, przepijanie pensji, zaniedbywanie dzieci- tu często włącza się poczucie winy - ja miałam poczucie winy na początku- teraz to przepracowałam przez lata- tak jak ktoś tu wcześniej nie nosze tych opowieści w sobie.

Pamiętam, że na terapii psycholog mówiła że poczucie winy to uczucie bardzo potrzebne w trzeźwieniu bo gdy czujesz się winny to znaczy ze jesteś dobrym człowiekiem, rozumiesz co się wydarzyło i starasz się to zmienić, czasem poczucie winy jest od razu - czasem przychodzi później razem ze świadomością, z czasem też ustępuje- lub nie- i wtedy są alkoholicy ciągle cierpiący- opowiadający na prawo i lewo jacy to są biedni i nieszczęśliwi- to jedno z uczuć które powinniśmy w pierwszej kolejności przepracować aby nie borykać się z tym cierpieniem przez lata - tylko normalnie żyć.

Wiedźma - Wto 28 Kwi, 2009 10:57

utopia napisał/a:
terapii psycholog mówiła że poczucie winy to uczucie bardzo potrzebne w trzeźwieniu bo gdy czujesz się winny to znaczy ze jesteś dobrym człowiekiem
Ło! :shock: To znaczy, że skoro ja mawiałam sobie tak:
Wiedźma napisał/a:
No przecież nie jestem taka do gruntu zła, skoro tak bardzo cierpię z powodu moich grzechów!
Tak, to prawda - źle robię, ale jak bardzo źle się z tym czuję! Znaczy siem - jestem dobry człowiek, tylko nieszczęśliwy.
to nie była li tylko racjonalizacja poczucia winy, ale psychologicznie uzasadniona teoria? :shock:


...wiem wiem - wyrwałam z kontekstu... :oops:
Ale nie mogłam siem powstrzymać! rg5th67j

Jacek - Wto 28 Kwi, 2009 13:18

taki ósmy napisał/a:
Czy ktoś chory na grypę ma poczucie winy z tytułu tego, że kaszle ?

moja Babunia potrafiła we mnie takie poczucie winy wywołać
takimi słowami
"a może jeszcze loda" "a sweter w szafie leży"
czasem skutkowało z tym drugim

Flandria - Wto 28 Kwi, 2009 14:46

ja bym rozróżniła 2 rodzaje poczucia winy ...
pierwszy to taki, z którego zdałam sobie sprawę dopiero niedawno ...
mechanizm jest taki - jestem dzieckiem, dzieje się coś złego - np. ktoś na mnie krzyczy, ktoś mnie bije itd - ten ktoś to mama lub tata - najważniejsze osoby w moim życiu, od nich zależy całe moje życie np. to czy będę jutro miała co jeść, gdzie spać i w ogóle co sie ze mną stanie. Skoro oni tak zareagowali to znaczy, że zrobiłam coś złego. Brzmi rozsądnie, prawda? Tyle, że ja często nie wiem, CO ZROBIŁAM ZŁEGO. KIEDY się źle zachowałam. Wolałabym, żeby taka sytuacja się więcej nie powtórzyła, więc się zastanawiam nad swoim zachowaniem, sobą itd i dochodzę do wniosku, że pewnie dzisiaj brzydko wyglądam ..., bo nic innego nie przychodzi mi do głowy i czuję się winna - biedna mama musi patrzeć jaką ma brzydką córeczkę, ma prawo wrzeszczeć! :/ Najgorsze jest uczucie bezradności - nie wiem co zrobić, żeby zawsze wyglądać w miarę ok.

Drugi rodzaj poczucia winy jest fajniejszy - coś zrobiłam źle i czuję się winna, ktoś przeze mnie czuje się urażony, coś popsułam itd - w takiej sytuacji mogę coś zrobić, mogę przeprosić, mogę odkupić, mogę naprawić. Nie jestem zupełnie bezradna. W takiej sytuacji nawet kara (np. więzienie) wydaje się być ok - to moja pokuta, moje przeprosiny itd. Następnym razem postaram sie zachować się inaczej.

Co do pierwszego typu, to przerażajace jest to, że podobno nawet dzieci, które są molestowane czują się winne za to, co się wydarzyło. :/ Nie pamiętam czy gdzieś o tym czytałam, czy koleżanka, która jest psychologiem o tym mi opowiedziała, ale takie dziecko bierze całą winę na siebie. Szczególnie w sytuacji, gdy np. ojciec gwałci a matka udaje, że tego nie widzi ... "Skoro tata mnie krzywdzi, a mama na to pozwala, to na pewno na to zasłużyłam"
Przypadek drastyczny, ale mnie osobiście pozwoliło to zrozumieć moje własne poczucie "winy".

wolf - Śro 29 Kwi, 2009 06:27

poczucie winy...........to niekeidy przejaw pychy.
czlowiek/ dajmy na to ja :wysmiewacz: .........."czlowiek" /..........upaja sie wlasnym poczuciem winy, nie daje sobie szansy na odkupienie jej, na wybaczenie itd itp............prawie jakby byl samym bogiem w trojcy niejedynym.

no i mozna na poczuciu winy jechac wiele lat w pijanstwie...........w koncu nic tak nie pomaga w pijanej duszy, jak samooskarzanie sie i placz nad rozlanym mlekiem.

ale ok........ogolnie u srednio normalnego ludzia, poczucie winy ---------pomaga mu pamietac, czego nie robic i jak nie robic, by nie czuc sie znow winnym .

typy aspoleczne typu -ja..........czuja sie winne wtedy ,gdy inni mysla, ze nic nie czuja.

amen :D

kkk - Nie 03 Maj, 2009 07:43

Ciesze sie ze jest tak duzo wypowiedżi dotyczących poczucia winy - jak to wyglada u mnie - poczucie winy które w sobie nosze utrudnia mi moje trzeźwienie (i tu powstaje pytanie skoro wiem ze mi przeszkadza, a chce trzeźwieć to co robie w związku z tym aby się go wyzbyć..???), najwyraźniej robie za mało...moje poczucie winy towarzyszy mi kazdego dnia...nie moge pogodzić się wewnetrznie z tym jak bardzo skrzywdziłam moich najbliższych i glownie mam tu na mysli moich kochanych rodziców. Moje myśli w głowie które sie kłębią - to jak ja KKK ukochana córka mogłam tak nawywijać, tak bardzo krzywdzić....a no mogłam .... :cry: :oops:
Jacek - Nie 03 Maj, 2009 13:31

kkk napisał/a:
jak bardzo skrzywdziłam moich najbliższych

Kamiluś,nie zapominaj o sobie
siebie też krzywdzimy
ja miałem tylko matkę,a w sobie noszę ból,że nie zaprzestałem picia alkoholu za jej życia

kkk - Nie 03 Maj, 2009 15:51

Ale ból ktory był MÓJ nie dokucza tak jak ten który zadawałm bliskim. Moze to bardziej wstyd, niż pczucie winy już sama nie wiem mimo uplywu czasu nie umien jeszcze nazywac swoich uczuć...
pterodaktyll - Nie 03 Maj, 2009 18:22

Powiem tak do jasnej cholery z tym poczuciem winy. Ile można po kimś jeździć jak na łysej kobyle i wygrywać na tym cholernym poczuciu winy. Przestępca ma określony wymiar kary a potem może powrócić, że tak powiem, jako człowiek zrehabilitowany. Czy alkoholik dostaje dożywocie, że ma do końca życia pultać się z tym uczuciem? Coś tu jest cholernie nie tak
Janioł - Nie 03 Maj, 2009 18:30

pterodaktyll napisał/a:
Czy alkoholik dostaje dożywocie, że ma do końca życia pultać się z tym uczuciem? Coś tu jest cholernie nie tak
niestety najbliżsi potrafią też jeżdzić na tym poczuciu winny długo pewnie dlatego że nasze picie ich bardzo bolało
Janioł - Nie 03 Maj, 2009 18:31

tak jak w tym dowcipie :
Mąż mówi do żony:
- Kochanie, powiedziałaś, że już dawno zrozumiałaś i wybaczyłaś mi moją zdradę sprzed dziesięciu lat, więc dlaczego ciągle mi to wypominasz?
A żona na to:
- Żebyś pamiętał, że zrozumiałam i wybaczyłam!

Jacek - Nie 03 Maj, 2009 18:34

pterodaktyll napisał/a:
Przestępca ma określony wymiar kary a potem może powrócić

Pteruś,to też chory umysł i brak uczuć
my jednak mamy jakieś uczucia,lub mamy się ich uczyć
ale nie znaczy że mamy przez nie cierpieć-raczej odrużniać

Ate - Nie 03 Maj, 2009 18:38

a wiecie co, zauwazylam ze kobiety duzo dluzej i intensywniej odczuwaja poczucie winy 8|
Janioł - Nie 03 Maj, 2009 18:45

Ate napisał/a:
intensywniej odczuwaja poczucie winy
mam niestety albo stety inne zdanie na ten temat
wolf - Nie 03 Maj, 2009 18:56

andrzej napisał/a:
mam niestety albo stety inne zdanie na ten temat

i tak sie rodzi prawda w tym temacie.co osobnik to inna prawda i kazda prawdziwa

pterodaktyll - Nie 03 Maj, 2009 19:19

Jacek napisał/a:
Pteruś,to też chory umysł i brak uczuć
my jednak mamy jakieś uczucia,lub mamy się ich uczyć
ale nie znaczy że mamy przez nie cierpieć-raczej odrużniać

Chyba nie do końca Cię zrozumiałem

pterodaktyll - Nie 03 Maj, 2009 19:21

andrzej napisał/a:
niestety najbliżsi potrafią też jeżdzić na tym poczuciu winny długo pewnie dlatego że nasze picie ich bardzo bolało

I to jest niestety patrzenie ciągle za siebie a nie budowanie nowych relacji. Nie na tym chyba powinno to polegać.

wolf - Nie 03 Maj, 2009 19:37

andrzej napisał/a:
"niestety najbliżsi potrafią też jeżdzić na tym poczuciu winny długo pewnie dlatego że nasze picie ich bardzo bolało "

nie dlatego Andrzej...............poprostu inaczej juz nie potrafia i nie chca czesto. bo to im daje nad nami wladze/ tak im sie przynajmniej zdaje /.........nie jest wazne ,ze pijemy , czy nie pijemy...........wazne by mogli na nas odgrywac swoje frustracje, zaniedbania, nieudolnosci..

to nie dotyczy tylko alkoholizmu w rodzinie, to sprawa natury ogolnej w zwiazkach pomiedzy bliskimi.............podobno bliskimi.

Flandria - Nie 03 Maj, 2009 19:39

pterodaktyll napisał/a:
Ile można po kimś jeździć jak na łysej kobyle i wygrywać na tym cholernym poczuciu winy.


ja to widzę tak:
noszę w sobie poczucie krzywdy - ktoś mnie kiedyś bardzo krzywdził i to nie jednorazowo tylko to trwało ...
to co czuję - jest moje, nie wiem jak to napisać - mam ochotę nakrzyczeć na swoich rodziców itd - tylko co to da ? sama (albo z pomocą terapeuty) uporam się w końcu z tym bólem, bo to ja jestem odpowiedzialna za sposób w jaki sobie poradzę z moimi uczuciami - jeśli będę "jeździć po rodzicach, moim ex'ie jak na łysej kobyle" niewiele mi to pomoże, a być może wręcz zaszkodzi ...

tak sobie pomyślałam, że skoro ktoś po Tobie tak "jeździ", to być może sam ma problem z radzeniem sobie z własnymi emocjami itd, być może potrzebuje pomocy np. terapeuty ...

ostatnio wypracowałam sobie taki dosyć skuteczny sposób na radzenie sobie z ludźmi, którym emocje wymknęły się spod kontroli - skoro zachowują się jak dzieci to właśnie tak traktuję ich wrzaski itp, potrzebują się wykrzyczeć - ok, ale tego co mówią nie traktuję poważnie - to wrzeszczą ich emocje a nie oni

pterodaktyll - Nie 03 Maj, 2009 19:40

wolf napisał/a:
...............poprostu inaczej juz nie potrafia i nie chca czesto. bo to im daje nad nami wladze/ tak im sie przynajmniej zdaje /.........nie jest wazne ,ze pijemy , czy nie pijemy...........wazne by mogli na nas odgrywac swoje frustracje, zaniedbania, nieudolnosci..

Absolutnie TAK

Ate - Nie 03 Maj, 2009 19:42

pterodaktyll napisał/a:
Powiem tak do jasnej cholery z tym poczuciem winy. Ile można po kimś jeździć jak na łysej kobyle i wygrywać na tym cholernym poczuciu winy. Przestępca ma określony wymiar kary a potem może powrócić, że tak powiem, jako człowiek zrehabilitowany
Ptero a teraz taki przyklad, zalozmy calymi latami Twoja partnerka miala facetow na boku, dobra, püostawiles ultimatum, pogadaliscie, obiecala i co, tak po prostu jej wierzysz czy moze tylko chcesz wierzyc... Partnerowi jest trudno uwierzyc, zwlaszcza jesli zawiodl wiele razy zaufanie, sprobuj spojrzec na to z tej strony 8|
Ktos kto byl raniony wiele razy, przez dlugi okres czasu ma w sobie duzo goryczy, smutku i brak wiary ze tym razem sie uda ... Przeciez zostal oszukany setki razy... Wiesz rozsadek, rozsadkiem, ale emocje odgrywaja tu jednak pierwszorzedna role. ...Mysle ze to nie jest tak, hej , siup, to od dzis zaczynamy i wszystkim jest wesolo i radosnie.. Ile nie pijesz??? ( sorki, nawet nie wiem , musze doczytac )Chcialbys uzyskac zaufanie , na ktorego brak pracowales latami...

pterodaktyll - Nie 03 Maj, 2009 19:55

Ate napisał/a:
Wiesz rozsadek, rozsadkiem, ale emocje odgrywaja tu jednak pierwszorzedna role. ...

Trudno się z Tobą nie zgodzić, ale jest jeszcze drugie dno w tym wszystkim. Do tanga trzeba dwojga jak Ci zapewne wiadomo. Nie wystarczą starania jednej strony. Na marginesie, nie piję blisko 9 m-cy i nie pamiętam już kiedy miałem ostatnio tak "długi" okres niepicia i do tego po raz pierwszy (i mam nadzieję ostatni) "odsiedziałem" prawie 8 tyg. na odwyku, co w połączeniu z dalszą terapią sprawia, że chyba jestem trochę bardziej godny zaufania niż wtedy, gdy rzeczywiście "obiecywałem" poprawę i te wszystkie ble, ble, które sama też znasz.

Ate - Nie 03 Maj, 2009 19:59

czasu troche Ptero, z obywdu stron troche cierpliwosci a bedzie dobrze...
Gratuluje trzezwosci, ten pierwszy okres uwazam za najtrudniejszy...

Janioł - Nie 03 Maj, 2009 20:01

pterodaktyll napisał/a:
że chyba jestem trochę bardziej godny zaufania niż wtedy,
ale czasami bywa i tak jak w moim przypadku gdy po chyba po latach abstynencji pojechałem na wytrzeżwiałkę dmuchnąc w alkomat by udowodnic mojej drugiej polowie że nie piłem a i tak uslyszałem ze albo to nie mój wynik albo zdążyłem wytrzeżwieć
pterodaktyll - Nie 03 Maj, 2009 20:05

Ate napisał/a:
czasu troche Ptero, z obywdu stron troche cierpliwosci a bedzie dobrze...
Gratuluje trzezwosci, ten pierwszy okres uwazam za najtrudniejszy

Właśnie moja eksżona oświadczyła, że się wyprowadza, bo ma dosyć mojego "trzeźwego" alkoholizmu, a na moje twierdzenie, że najważniejsza dla mnie jest w tej chwili trzeźwość a nie jej powiedzmy jakieś "wyskoki" (to zresztą bardzo złożona sprawa) oświadczyła, że jestem egoistą i myślę tylko o sobie. HA, Ha, Ha

wolf - Nie 03 Maj, 2009 20:07

Ate napisał/a:
Ptero a teraz taki przyklad, zalozmy calymi latami Twoja partnerka miala facetow na boku, dobra, püostawiles ultimatum, pogadaliscie, obiecala i co, tak po prostu jej wierzysz czy moze tylko chcesz wierzyc... Partnerowi jest trudno uwierzyc, zwlaszcza jesli zawiodl wiele razy zaufanie, sprobuj spojrzec na to z tej strony
Ktos kto byl raniony wiele razy, przez dlugi okres czasu ma w sobie duzo goryczy, smutku i brak wiary ze tym razem sie uda ... Przeciez zostal oszukany setki razy... Wiesz rozsadek, rozsadkiem, ale emocje odgrywaja tu jednak pierwszorzedna role. ...Mysle ze to nie jest tak, hej , siup, to od dzis zaczynamy i wszystkim jest wesolo i radosnie.. Ile nie pijesz??? ( sorki, nawet nie wiem , musze doczytac )Chcialbys uzyskac zaufanie , na ktorego brak pracowales latami...

\
tu nie chodzi o zaufanie Ate..............ale o zwyczajne zarzynanie drugiej osoby............powod nieistotny.
mozna komus nieufac /co w przypadku alkoholizmu jest naturalne/-----ale nie niekoniecznie trzeba go kaleczyc i wypominac nieustannie przeszlosc:
nie darmo wiele zon alkoholikow niepijacych potrafi swoim mezom wykrzyczec:
"idz sie napij sk***ysynu wreszcie-przeynajmniej bedzie spokoj"

lub---"juz wolalam jak piles-przynajmniej wszystko bylo jasne"

a gdy widza, ze taki pijaczyna zaczyna niexle sobie w koncu radzic na trzexwo---rodzi sie w nihc bunt;
"do qrwy nedzy jest mu coraz weselej, a mnie kto zaplaci za tamte lata?"...........no i zaczyna sie jazda

a ten przyklad z zona wielokrotnie byzkana jest glupi-------bo po kiego mialoby byc ze soba dwoje ludzi -skoro jedno sie byzka gdzie sie da i z kim sie da, a drugie uwaza ze kocha to pierwsze............toc to jakas paranoja i oboje do psychola :wysmiewacz:

Bebetka - Nie 03 Maj, 2009 20:08

pterodaktyll napisał/a:
oświadczyła, że jestem egoistą i myślę tylko o sobie.

Jakoś mi znajomo to zabrzmiało :( dlaczego tak jest i musi być?

pterodaktyll - Nie 03 Maj, 2009 20:09

Wolfie!! Jesteś BOSKI. Przecież Ty to wszystko jakbyś widział na własne oczy.
wolf - Nie 03 Maj, 2009 20:11

pterodaktyll napisał/a:
Jesteś BOSKI.


bzdury--------jjestem praktykujacym alakoholikiem od 31 lat

praktykujacy -znaczy , ze praktykowalem alkoholizm w formie czynnej i nieczynnej .

pterodaktyll - Nie 03 Maj, 2009 20:11

Bebetka napisał/a:
dlaczego tak jest i musi być?

Nie musi i nie może tak być. Nie jesteśmy obywatelami "drugiej" kategorii

pterodaktyll - Nie 03 Maj, 2009 20:12

wolf napisał/a:
--------jjestem praktykujacym alakoholikiem od 31 lat

staż w piciu to ja mam podobny

wolf - Nie 03 Maj, 2009 20:14

pterodaktyll napisał/a:
Nie jesteśmy obywatelami "drugiej" kategorii


no i wlasnie tutaj rodzi sie problem.............bo wielu pijakow dopiero jak wypije zaczyna sie dopomianc swoich istotnych spraw w domach/ na trzexwo nie maja odwagi/ - gdy pija , na tak zwanych moralniakach w przerwach w piciu-------zgadzaja sie na wszystko-byle miec spokoj i "czyste sumienie"..........nawet nie wyrazaja sprzeciwu na zielone dzinsy i niebieskie paznokcie swojej zony
lub jej fochy i niedbalstwo

a gdy ....nie pija swiadomie i z wyboru------zaczynaja miec wlasne zdanie w bardzo istotnych niekiedy sprawach rodzinno-domowych.

czyli pozbawiaja swoich bliskich wladzy

koniec wykladu :dokuczacz:

rufio - Nie 03 Maj, 2009 20:14

wolf napisał/a:
"idz sie napij sk***ysynu wreszcie-przeynajmniej bedzie spokoj"

lub---"juz wolalam jak piles-przynajmniej wszystko bylo jasne"

a gdy widza, ze taki pijaczyna zaczyna niexle sobie w koncu radzic na trzexwo---rodzi sie w nihc bunt;
"do qrwy nedzy jest mu coraz weselej, a mnie kto zaplaci za tamte lata?"...........no i zaczyna sie jazda

Przykre ale prawdziwe i stety nieuniknione - nie powiem że nic takiego nie słyszałem - słyszałem - uspokoiło sie gdzieś po 20 m-cach .Teraz już nie sLyszę ale czy usłyszę ?Do tanga trzeba dwojga - a jeżeli jedno nie umie lub udaje że nie umie lub co gorsza nie chce juz tańczyc ?Może chce powrotu do przeszłości i mieć spokój - ten jej spokój - To jest niekończąca sie opowieśc i nikt nie zna i nie będzie znac odpowiedzi bo chyba jej nie ma ?

wolf - Nie 03 Maj, 2009 20:18

pterodaktyll napisał/a:
staż w piciu to ja mam podobny


no wiec casus boski-----------jest nam obcy :D

boga przepilem, jak esperal------zreszta?................bog ma kaca do dzis
a ja juz nie :D

Flandria - Nie 03 Maj, 2009 20:18

rufio napisał/a:
słyszałem - uspokoiło sie gdzieś po 20 m-cach


sporo się słyszy o współuzależnieniu, terapiach dla współuzależnionych itd - terapia chyba powinna pomóc w takich wypadkach ...
jak to jest u Was ? Wasze żony chodzą na takie terapie ?

Ate - Nie 03 Maj, 2009 20:20

rufio napisał/a:
uspokoiło sie gdzieś po 20 m-cach
czas, mowie przeciez.

Wolf a ja to odbieram jako kwestie zaufania wlasnie, moj maz tez mi jeszcze nie ufa , musialbys zobacz jego wyraz twarzy gdy na zakupach przechodzimy kolo polek z alkoholami, i ja nie robie z tego tragedii, bo trudno zeby mi ufal,teraz, nagle, byc moze to znowu kolejny kaprys , a jak mi sie zachce to sobie golne, uwazam ze tak jak pracowalam na jego brak tak teraz musze pracowac na jego odzyskanie.
Koniecznie zalezy mi na tym zeby sprobowac zrozumiec te druga strone, nie jestem jakas cudowna tylko dlatego ze przestalam pic, niepicie powinno byc stanem normalnym, samym przez sie zrozumialym.

A kobiety wypominaja??? A moze dlatego ze stracily tak wiele... to ta gorycz o ktorej mowilam, ja je troche rozumiem...

wolf - Nie 03 Maj, 2009 20:21

nie przeceniaj roli terapii Flandra----------terapia i AA-----jako cudowne leki na cale zlo-to droga do nikad
czym dluzej nie pije-tym bardziej sie upewniam w jednym;
przychodzi taki czas, gdy sie ma tego dosc/ czyli picia/-------i wtedy dobrze sobie pomoc terapia, AA...........ALE!!! ...........bez tej iskierki osobistej, bez tego mgnienia instynktu samozachowaczego............du** blada
zadna terapia nie pomoze
wspouzalenione maja identycznie
chciec.............to cala tajemnica

wolf - Nie 03 Maj, 2009 20:23

Ate napisał/a:
Wolf a ja to odbieram jako kwestie zaufania wlasnie, moj maz tez mi jeszcze nie ufa , musialbys zobacz jego wyraz twarzy gdy na zakupach przechodzimy kolo polek z alkoholami


nie rozumiem?.........mowi Ci :
"- no co , napilabys sie glupia cipo ?".............
bo jak nie mowi Ci tego ,
to znaczy ,ze mowimy o czym innym.i nie jest to kwestia zaufania bynajmniej.

pterodaktyll - Nie 03 Maj, 2009 20:24

Flandra napisał/a:
Wasze żony chodzą na takie terapie

Próbowałem ją namówić. Hi hi hi g.... z tego, bo jest mądrzejsza a dzisiaj to ja sam widzę, że niedługo sama będzie potrzebować pomocy psychoterapeuty. Do tanga trzeba dwojga

wolf - Nie 03 Maj, 2009 20:27

a ja zupelnie bez poczucia winy :

dobranoc , jesyem padniety, papalulu :D

Flandria - Nie 03 Maj, 2009 20:29

wolf napisał/a:
nie przeceniaj roli terapii Flandra----------terapia i AA-----jako cudowne leki na cale zlo-to droga do nikad


nie chodziło mi o przecenianie roli terapii
z ciekawości pytam - czy ktoś kto ciągle "gdera" to ktoś, kto chociaż spróbował pójść na terapię ?

Ate - Nie 03 Maj, 2009 20:40

wolf napisał/a:
nie rozumiem?.........mowi Ci :
"- no co , napilabys sie glupia cipo ?".............
bo jak nie mowi Ci tego ,
to znaczy ,ze mowimy o czym innym.i nie jest to kwestia zaufania bynajmniej.
Tezeje mu twarz, powaznie, ja wiem ze to moze zabrzemiec komicznie, ale doslownie sie spina , widac jak bardzo jest zdenerwowany, on sie po prostu boi... Nie dziwie sie, ze po tym wszystkim ciagle jeszcze mi nie wierzy, gdyby wierzyl przechodzilby kolo tych nieszczesnych polek jak kolo kazdych innych ( no moze wylaczmy te z kosmetykami :lol: , bo tu rowniez widac ewidentne objawy zdenerwowania, nie mylic z podnieceniem :lol: ) Zdarza mu sie rowniez mi wypomniec ... w innych sytuacjach ... gdy np konsekwencje moich zachowan z okresu picia ponosimy dzis. Nie robie scen, nie oczekuje tego ze bede teraz na piedestale, zrobilam ten blad na poczatku i nie powtorze tego.
Ci wszyscy wspoluzaloezniani maja przerabane, pijemy to maja siedziec cicho, nagle nie pijemy to maja nas nosic na rekach, a oni tez przeciez czuja , i czesto czuja sie duzo podlej od alkoholika 8|

pterodaktyll - Nie 03 Maj, 2009 21:09

Ate napisał/a:
wspoluzaloezniani maja przerabane, pijemy to maja siedziec cicho, nagle nie pijemy to maja nas nosic na rekach, a oni tez przeciez czuja , i czesto czuja sie duzo podlej od alkoholika

Przecież tu nie chodzi o "noszenie na rękach" tylko o jakiś rodzaj pewnej współpracy, bo w konsekwencji współuzależnieni też odzyskują spokój i wiarę w nas. Aleobie strony muszą tego chcieć. Powtórzę do tanga trzeba dwojga.

Ate - Nie 03 Maj, 2009 21:12

Mnie tego tlumaczyc nie musizs, wszak jestem z tej samej strony barykady co Ty Pterodaktyllu :) Do tanga trzeba rowniez czasu i nieco pokory, z obydwu stron, a wtedy wszystko bedzie cacy i bede zyli dlugo i szczesliwie :)
Wiesz, ja sie nauczylam jednej rzeczy , nie zadac ciagle czegos od kogos, zaczynam od siebie i powiem Ci ze doskonale na tym wychodze...

Flandria - Nie 03 Maj, 2009 21:45

Ate napisał/a:
Wiesz, ja sie nauczylam jednej rzeczy , nie zadac ciagle czegos od kogos, zaczynam od siebie

jak czytam to co pisze Ptero to mam wrażenie, ze on ma prawo żądać ... choćby odrobiny szacunku :?

pterodaktyll - Nie 03 Maj, 2009 22:11

Flandra napisał/a:
ma prawo żądać ... choćby odrobiny szacunku

A mam i tej wersji będę się trzymał :lol:

Ate - Nie 03 Maj, 2009 22:37

:) Oby Ci sie udalo , Ptero :) I oby osoba bliska zachowywala sie wobec Ciebie przyjaznie i serdecznie nie dlatego ze Ty zadasz, ale dlatego ze Ona tego chce .
Dobrej nocy Wszystkim :)

Jacek - Nie 03 Maj, 2009 22:43

pterodaktyll napisał/a:
Flandra napisał/a:
ma prawo żądać ... choćby odrobiny szacunku

A mam i tej wersji będę się trzymał :lol:

i jak to sobie wyobrażacie???
bo ja to widzę tak
w tangu ktoś kogoś deptał drugi ma pretensje a nikt nie wie które prowadzi

pterodaktyll - Nie 03 Maj, 2009 22:45

Jacek! trafiasz w sedno
wolf - Pon 04 Maj, 2009 06:24

Ate napisał/a:
gdy np konsekwencje moich zachowan z okresu picia ponosimy dzis


nie dalej jak wczoraj.......po powrocie z majowki, okazalo sie ze w skrzynce sa jakies listy rachunkowe- no i przegladajac je Zuzia schowala je do specjalnej szuflady na rachunki...........a tam jak byk jakis wredny, na samym wierzchu lezal moj stary rachunek sprzed ponad roku na 1200 pln za komorke...........i to tylko za tydzien, bo potem ja po pijaku zgubilem .
no i ............zapadla cisza . na chwile na szczescie. ale widzialem w jej oczach zlosc bezsilna/ przez krotka chwile/............lecz widzisz Ate, mam kolegow absty i Oni kilkakrotnie mowili ,ze w takich sytuacjach ich partnerki "ruszaja" do ataku:

"- no , popatrz, popatrz jelopie jeden ile przepiles, a teraz nie mozemy pojechac na wakacje przez Ciebie".............itd etc
a w miedzyczasie minelo 3 lata, wymienili na przyklad wszystkie okna na plastikowe i byli na wakacjach w borach tucholskich.........choc nie w Egipcie jak sie "jasnie" pani marzylo , bo sasiadka tam byla i sie w sklepie chwalila
itd etc

:D

rufio - Pon 04 Maj, 2009 07:55

To nie jest kara czy chęć karania za leczenie czy też chęć . To jest strach i niewiara - to jest konsekwencja wczesniejszych niedotrzymanych obietnic- przysiąg i takich tam przyrzeczeń z podniesioną dłonią a druga ma skrzyżowane palce na plecami .
No dobrze chodzisz na terapie - uczęszczasz na wszelakie mozliwe zajęcia - mityngi - warsztaty i co ?I dalej Ci nie wierza ! Bo i dlaczego mają wierzyc ?! Ile razy zaczynałeś/łaś te same zajęcia i wracałaś/łes do picia ? Teraz już masz szczery i kategoryczny zamiar- chęć- potrzebe skończyc raz na zawsze z tą " przyjemnością" Ty to wiesz lub przynajmniej Ci sie wydaje że wiesz a druga strona ? Gdzies kiedyś wyczytałem czy tez słyszałem -

= Każdy nasz trzeżwy dzień to jest minuta z naszych pijanych dni = dla drugiej strony =

Licząć w ten sposób to nie jest to za długie te nasze trzeżwienie - u mnie to jest - 924 minuty - a piłem lat 10 - czyli 120 m-cy - ok 43800 dni - czyli 63072000 minut ( dużo zostało tych minut do odrobienia )Nie dziwie sie tak do końca tej niepewności - sztywności karku - napiętej twarzy i rzucanych ukradkiem spojrzeń i tego strachu w oczach kiedy myśla że nie widzimy jak na nas patrza .

Poczucie egoizmu - sam nie wiem kiedy było wieksze - wtedy kedy piłem czy tez na początku drogi trzeżwienia ?Jak piłem to egoizm był prosty i nieskomplikowany - liczyło sie moje "pragnienie lepszego dnia " błogostan i uśmiech na gębie -" jakie to dobre " Nic poza tym sie nie liczyło .Ja i moja przyjemność i ten szmer .
Kiedy zacząłem sie leczyć - trzeżwiałem też zaczął sie egoizm podszyty strachem i swiadomość konsekwencji - doszła do głosy świadomość - powoli błedów i zaniedbań ( niezapłacone rachuki np. - komornik itp )Należało wyprostowac swoje ściezki - myslenie - patrzenie na świat nie zamglonymi oczyma .Tez było żle - bo nie widzisz co ja przeżywam i czuje ? A skąd do cholery mam wiedziec co Ty czujesz kiedy ja sam nie wiem o co mi-tu chodzi - jak sam się z tym uporam i dojde do ładu ze soba wtedy zauważę co u Ciebie !? Tylko czy starczy czasu ? Starczy cierpliwości ? Starczy wiary ? Starczy sił ?

Poczucie winy ?
Wczesniej pisałem że juz nie mam tego uczucia - pamietam o tym wszystkim tak jak pamietaja o tym drugie strony - ale czy pamięć musi sie zawsze łączyc z poczuciem winy ? Musi upłynąc troche wody w Wiśle i słońce iles tam razy musi wzejść i zajśc aby z tym sie uporac .Każda minuta swego trzeżwego dnia chcemy udowodnić że tamto jest za nami .Siedzi to może nie tyle w nas co po drugiej stronie ten ciern niepewności i obawa że to sie może wrócić - może tego nie jesteśmy pewni a może inaczej na dzień dzisiejszy jestesmy pewni że to nie wróci a druga strona czy ma t,e sama pewnośc ? Wieczorem po całym dniu - tak - odetchnie z ulga że dzis jest dobrze a zaraz włącza sie myslenie że jutro też jest dzien i moze zacznie sie od nowa ? Nie świadomie dopuszcza sie tę mysl ale ona gdzies tam siedzi i nie wiadomo kiedy i nie wiadomo jak wyskakuje jak królik z kapelusza .Moze być rozmowa przez telefon - informacj = będę dzis póżniej = nastepuja skojarzenia z życiem poprzednim . Ty nic nie miałeś na mysli to była po prostu informacja - druga stona zaczęła pisac scenariusz - i pytanie - na pewno wszystko w porządku ? Czy na pewno bedzie pracował czy tez cos załatwiał ? A może ????? Ile to będzie trwac ? Jak długo ?
Bo do tanga trzeba dwoja i ktos w tancu powinien prowadzic .

wolf - Pon 04 Maj, 2009 08:06

rufio napisał/a:
To jest strach i niewiara - to jest konsekwencja wczesniejszych niedotrzymanych obietnic- przysiąg i takich tam przyrzeczeń z podniesioną dłonią a druga ma skrzyżowane palce na plecami .


\nie zgadzam sie rufio z taka opinia............/od razy wyjasnie, ze to nie zadna ocena ,ani "obrona" wlasna/.

osoby , ktore w zaden sposob nie potrafia akceptowac trzexwego pijaka------sa tak samo chore jak pijak. ale na co innego.

i sadze /i mam przekonanie , ze sie nie myle/ ze w zwiazku z niepijakiem, tez by byly takie same, tylko "wypominki" tyczylyby innej branzy.

wolf - Pon 04 Maj, 2009 08:09

moja Zuzia.z cala pewnoscia jest "wspoluzalezniona"-to logiczne po wielu latach malzenstwa z pijakiem .
ale............poza tym , mielismy i mamy wspolne:
wspolne zainteresowania
podobna tolerancje
potrzeby materialno-duchowe
pomyl na wychowanie dzieci ///////////cza przeszly dokonany/
potrzeby erotyczne
potrzeby kulinarne
odpornosc spoleczna itd etc

rozumiesz?................rufio

bez tego ani rusz

rufio - Pon 04 Maj, 2009 08:10

Masz prawo a nawet obowiazek sie nie zgadzać - tylko że jak sam powiedziałes do tango trzeba dwojga

"Jeżeli psa oprzysz gorącą woda to potem ucieka nawet przed zimna "

Niektórym po drugiej stronie tez przydałoby sie odwiedziny w osrodku aby zrozumiec pewne sprawy - a co zrobic jak nie chcą ?

wolf - Pon 04 Maj, 2009 08:12

chcialem przez to powiedziec,ze czesto tak sie dzieje, iz ludzie pobieraja sie pod wplywem impulsu.
xle dobranego
potem nastepuje czas stagnacji-wypelniony pijastwem jednej strony.
a potem / przy zalozeniu , ze piajk trzexwieje/ okazuje sie, ze tak naprawde, nigdy i nic ich nie laczylo.
poprostu luski spadaja z ozcu przynajmniej jednej ze stron :oops:

wolf - Pon 04 Maj, 2009 08:13

rufio napisał/a:
tylko że jak sam powiedziałes do tango trzeba dwojga


akurat to nie ja powiedzielem..........ale sie zgadzam, dlatego nie "polemizowalem" :D

Jacek - Pon 04 Maj, 2009 08:13

rufio napisał/a:
= Każdy nasz trzeżwy dzień to jest minuta z naszych pijanych dni = dla drugiej strony =

ładnie powiedziane
ja jeszcze dopowiem tak
"co jest warta minuta,no chyba że się ich trochę ma"

rufio - Pon 04 Maj, 2009 08:13

wolf napisał/a:
wspolne zainteresowania
podobna tolerancje
potrzeby materialno-duchowe
pomyl na wychowanie dzieci ///////////cza przeszly dokonany/
potrzeby erotyczne
potrzeby kulinarne
odpornosc spoleczna itd etc

Jasne jak słońce w upalny lipcowy dzień - to u Ciebie - a jak jest u innych ?
Masz madra żone - ja mam madra zone - Ate ma z lekka przestraszonego męża ale juz wiedzącego jak z nia postepowac
Monti jest na rozdrożu - Pteruś - czuje sie zdołowany - tam nie rozumieja - na razie - czas .?

wolf - Pon 04 Maj, 2009 08:17

rufio napisał/a:
Jasne jak słońce w upalny lipcowy dzień - to u Ciebie - a jak jest u innych ?

rufio nie trywializuj............u mnie tez nie bylo tak rozowo,
jak myslalem przez lata :D .
ale okazalo sie zwyczajnie , ze bilans "lacznikow" jest wyzszy od "dzielnikow"

wolf - Pon 04 Maj, 2009 08:19

rufio napisał/a:
Ate ma z lekka przestraszonego męża

wystarczy Rufio, ze komorka mi padnie, lub nie slysze jej dzwonienia-lub inny GPS SATELITA MI ZDECHNIE
i moja Zuzia widzie mnie w wyobraxni :
lezy pijany, obok trzy ku***,pieniadze przepite i glupek* nawet nie wie gdzie jest- w polsce czy w anatolii :D


* glupek -czy;li ja :wysmiewacz:

Jacek - Pon 04 Maj, 2009 08:22

ja jednak myślę że potrzeby mamy własne
ale i druga połowa ma też prawo do swoich potrzeb
zostaje więc rozsądek i ustępliwość
jak również ugoda że występuje to po obu stronach

rufio - Pon 04 Maj, 2009 08:22

wolf napisał/a:
nie bylo tak rozowo,

Bo nie miało byc - to bybyło za łatwe i za proste ale
wolf napisał/a:
bilans "lacznikow" jest wyzszy od "dzielnikow"

Przeciez o to w tym wszystkim chodzi - bo gdyby było inaczej to po cholere sie męczyc .

Broniewski "Sa w ojczyżnie rachunki krzywd (.....) ale za dłoń podniesiona - kula w łeb "
Razem mozna góry przenosić - osobno - to i szklanka za cięzka

wolf - Pon 04 Maj, 2009 08:26

Jacku--przciez nikt nie wymaga, "jednakowosci" idealnej i w ogole :D
chodzi o sedno............cos w rodzju...........umowy.
w cudzyslowie
- ja rozumiem co ja wkurza i jestem ostrozny bo mi zalezy na niej, Ona wie, ze zniose tyle ile zniose, ALE !! niewiele wiecej ...............I OBOPOLNIE
czyli: szacunek i dorosle zrozumienie..
jak mi powiedziala pewna pani psycholog /moim zdaniem bardzo madra/
-milosc to akt woli, a nie zadne uniesienia .

:D

ps- oczywiscie miala na mysli milosc dluzsza niz 14 tygodni :D

Jacek - Pon 04 Maj, 2009 08:35

Wolfie,ja porostu wyraziłem swoje zastosowanie
wolf - Pon 04 Maj, 2009 08:51

Jacek napisał/a:
Wolfie,ja porostu wyraziłem swoje zastosowanie

w jednym zdaniu ? :wysmiewacz:

henrykg - Pon 04 Maj, 2009 09:04

Jacek napisał/a:
zostaje więc rozsądek i ustępliwość
jak również ugoda że występuje to po obu stronach
_________________
Sztuka kompromisu jest trudna.
wolf - Pon 04 Maj, 2009 09:09

kompromis -henryku zaklada :
ze bedzie z tego zysk. dla 2 stron .
cokolwiek mamy ma mysli

ponawianie kompromisu -dla samej idei kompromisu- jest /moim zdaniem/ bez sensu.

kiedys moj kumpel z tera[pii na spotkaniu "nawrotowym" opowiadal jak wyglada jego kompromis
i wyszlo z tego. ze On ca;ly czas dokonuje "exp;iacji za poczucie winy"


oczywiscie to co opowiedzial nie trwalo tydzien, ani dwa -------i mialem mozliwosc przesledzic w pamieci, co mowil przez czas dluzszy o swoim codzinnym zyciu.

ps-zapomnialem dodqac-ten moj kumpoel nie pil wtedy juz 2 lata----a ja dopiero ponizej roku by;lem
a mielismy diametralnie odmmienne doswiadczenia rodzinne.

henrykg - Pon 04 Maj, 2009 09:50

wolf napisał/a:
kompromis -henryku zaklada :
ze bedzie z tego zysk. dla 2 stron .
cokolwiek mamy ma mysli

Inaczej nie miało by to sensu. Oprócz brania musimy się nauczyć dawać

Ksenia34 - Pon 04 Maj, 2009 09:50

pterodaktyll napisał/a:
Jacek napisał/a:
Pteruś,to też chory umysł i brak uczuć
my jednak mamy jakieś uczucia,lub mamy się ich uczyć
ale nie znaczy że mamy przez nie cierpieć-raczej odrużniać

Chyba nie do końca Cię zrozumiałem


Jacek czy Ty sugerujesz ze przestepcy nie maja zadnych uczuc,bo mnie sie wydaje ze wlasnie poprzez jakies tam zachowanie lub traktowanie ich w dziecinstwie stali sie tym kim sa teraz.Jakos sie z tym nie zgadzam,mysle ze niektorzy z nich sa bardzo nieszczesliwi(nie zebym ich popierala i glaskala po glowce).Mysle ze kazdemu mozna dac szanse.No oprocz pedofili i gwalcicieli. :roll:

wolf - Pon 04 Maj, 2009 09:53

henrykg napisał/a:
naczej nie miało by to sensu. Oprócz brania musimy się nauczyć dawać



no wiesz?.............czasami kompromis ,to w zaloerniu : -a niech bedzier swiety spokoj.


i nic wiecierj.................czyli takie trwanie w " bylelandii"

wolf - Pon 04 Maj, 2009 09:56

Ksenia34 napisał/a:
przestepcy nie maja zadnych uczuc,bo mnie sie wydaje ze wlasnie poprzez jakies tam zachowanie lub traktowanie ich w dziecinstwie stali sie tym kim sa teraz.


ale to nie jest powod, by ................................dac uim carte blache.

saM JESTEM w "pewien" sposob przestepca- siedzialem pewien czas--i nie mam zluidzen :oops:

Jacek - Pon 04 Maj, 2009 10:13

Ksenia34 napisał/a:
sugerujesz ze przestepcy nie maja zadnych uczuc

neu-sugeruję że swe uczucia lokują pod siebie
Ksenia34 napisał/a:
Mysle ze kazdemu mozna dac szanse.No oprocz pedofili i gwalcicieli

a ja jednak myślę że bez wyjątku każdemu
tyleż że każdemu na tyle,na ile potrzeba wymaga
dla alkoholika,dajmy na to,zostawiono wybór samemu sobie (choć nie do końca,bo mamy się wzorować na tych co już coś dokonali)
a,i jeszcze to że nałóg jest nie bezpieczny
choćby taki palacz nikotynowy-powinien być również odpowiedzialny
tróje nie tylko siebie-a odpowiedzialności i bezkarności równe "0"


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group