To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Po rozwodzie z alkoholikiem

kociara - Nie 30 Lis, 2014 15:57
Temat postu: Po rozwodzie z alkoholikiem
Jestem już po rozwodzie. Udało się na drugiej rozprawie bo na pierwszą się nie zjawił.
Sprawa poszła szybko choć alko twierdził że nie ma problemu z alkoholem
tylko problem jest we mnie, że mam jakieś problemy psychiczne.
Tydzień po rozwodzie dostałam od alko kartkę z że bardzo żałuje że nam się nie ułożyło
i nie chciał żeby to się tak skończyło.

Ogólnie czuję się lepiej. Nie mam już lęków i ataków paniki.
Wychodzę normalnie i szukam pracy teraz.
Terapia mi pomaga... jestem jakaś inna. Tak mi się wydaje.
Bardziej pewna siebie i asertywna.
Ale powstał pewien problem we mnie i nie za bardzo wiem jak sobie z tym poradzić.
Otóż stale się kontroluję, swoje zachowania, słowa i krytykuję.
Stałam się bardzo krytyczna wobec siebie.
Wydaje mi się że ta naprawdę jestem manipulantką (to po przeczytaniu książek o współuzależnieniu) i małym niecnym człowieczkiem.
Więc bardzo uważam na to aby wszystko co mówie i robię było szczerze. I to mnie wykańcza.
Chodzę na terapię grupową, zmusiłam się ale źle to znoszę.
Nasz terapeuta jest dosyć energiczny, stara się pokazać nam nasze postawy przez
ośmieszenie ich więc padają pytania "a co ty jedna taka najwazniejsza"
"czy naprawdę musisz manipulować, po co?"
Wytykam sobie i analuzyje rózne sytuacje zachowania i widzę że działałam nie zawsze
szczerze albo nie udawało mi się to.
Tak siebie oceniam.
Nie wiem jak sobie z tym poradzić.
Terapeutka mówi że jestem bardzo krytyczna wobec siebie... to wiem...

Klara - Nie 30 Lis, 2014 16:46

kociara napisał/a:
Jestem już po rozwodzie.

Gratuluję Ci! :okok: :D
kociara napisał/a:
Chodzę na terapię grupową, zmusiłam się ale źle to znoszę.

Jeśli źle się czujesz w tej grupie i z tym terapeutą, to może się dowiedz, czy możesz z tej grupy zrezygnować i poczekać na następną, którą będzie prowadził ktoś inny?
kociara napisał/a:
Stałam się bardzo krytyczna wobec siebie.

Radzę sobie z tym w ten sposób, że przypominam sobie swoje dobre strony: umiejętności, jakieś tam dokonania, talenty... jednocześnie staram się brać pod uwagę krytyczne słowa z zewnątrz sprawdzając, co CHCĘ w sobie zmienić, a resztę krytyki pozostawiam poza sobą jako własność osoby krytykującej.
Tak jest łatwiej żyć :D
Czasem muszę przeczekać, aby zeszły mentalne siniaki pozostawione przez ludzi, których czymś rozzłościłam :bezradny:

OSSA - Nie 30 Lis, 2014 16:51

[ :> quote="kociara"]Terapeutka mówi że jestem bardzo krytyczna wobec siebie... to wiem...[/quote]

Moim zdaniem, przez lata byłam krytykowana, bo zupa za słona , nie ma zupy, bo jesteś .... taka ....owaka
Z czasem stałam się perfekcjonistką w domu musiało lśnić jak w muzeum, na obiad dwa czasem trzy dania, bo a nóż panu nie będzie pasowało lub zrobi test białej rękawiczki i znajdzie ślady kurzu na żyrandolu.

Przecież to doskonały pretekst by się nachlać, w takim brudzie nie może mieszkać, nawet jak był tak zwany "miodowy miesiąc" w głowie pojawiała się myśl, nie ciesz się bo zaraz i tak dostaniesz po cczxc . Dopiero dzięki terapii nauczyłam się dawać sobie prawo do błędów, nie myli się ten kto nic nie robi.


Dziś na szczęście mój były nie mieszka ze mną i jak strzela focha, to mu mówię żeby poszedł do siebie.

Maciejka - Nie 30 Lis, 2014 17:43

Jest taka ksiązka; Łagodnie, stanowczo bez lęku autor Majka Król - Fijewska , polecam nie tylko do czytania ale i pracy nad soba . Co do terapii to moze jest inna poradnia zajmująca się leczeniem współuzaleznienia. Dziwne podejście terapeuty.
kociara - Nie 30 Lis, 2014 19:43

Bardzo wam dziękuję. Ja nie wiem co się ze mną dzieje.
Czemu ja nagle taka krytyczna się zrobiłam.
Czy to możliwe żeby wieloletnia krytyka alko tak mnie goniła mimo że się rozstaliśmy.
Zamiast być szczęśliwa tak jak się gdzieś w środku czuję ja cały czas analizuję
swoje zachowania.
Mam też taki problem że zastanawiam się czy były mąż nie podgląda mnie na facebooku. Wstawiam tam czasem jakies zdjecia ze spaceru i łapię się na tym że czuję się winna że on zobaczy że radzę sobie, że nie wylądowałam w wariatkowie tak jak mówił tylko żyję i mam sie dobrze.
Jak bym... bała się być szczęśliwa bo to "nie wypada po rozwodzie"
że...zerwałam z nim kontakt tak nagle i tak bezczelnie jestem sczęśliwa.
Jakbym...się tego wstydziła? że nie wypada, nie przystoi skoro tak się zachowałam.
No właśnie... chyba przykleiłam sobie łatkę kobiety która postąpiła niewłaściwie wg. jakichś norm i teraz to się rozprzestrzenia na całe moje życie.

A czy on postępował wg. norm?
No właśnie nie... ale to gdzieś mi ucieka.
Tak jakby moja osoba była jakoś mniej ważna. Moje potrzeby.
Jakby realizowanie ich, potrzeba spokoju, szczęścia były niewystarczające
żeby zakończyć małżeństwo tak jak zakończyłam.
Nagle, bez słowa wyjaśnienia.
Spakowałam się, wzięłam rozwód bez tłumaczeń, juz bez kolejnych szans i powrotów.
Bez podania ręki na pożegnanie po wielu wielu latach małżeństwa.

kociara - Nie 30 Lis, 2014 19:56

Perełko przeszukuję księgarnie za tą książką, ciężko ja znaleźć ale znajdę! :)
Czuję że bardzo mi sie przyda.

Osa i Klara bardzo wam dziękuję za wsparcie.

Klara - Nie 30 Lis, 2014 20:02

kociara napisał/a:
wg. jakichś norm

Jakich norm?
Z tego co wiem, to nawet co światlejsi księża dają prawo do odejścia od alkoholika, a kościelne unieważnienie małżeństwa w sytuacji gdy jedna ze stron jest uzależniona jest stosunkowo łatwo uzyskać. "Stosunkowo", bo w kościele większość tego typu procedur trwa długo.

OSSA - Nie 30 Lis, 2014 20:16

kociara napisał/a:
Jak bym... bała się być szczęśliwa bo to "nie wypada po rozwodzie"


Moim zdaniem, jeszcze nie dałaś sobie prawa być szczęśliwa, oczywiście nikt nie powiedział,że będzie łatwo, ale źle już było teraz może być tylko lepiej. Będę ciebie podglądać, sama jestem w podobnej sytuacji. :mgreen:

kociara - Nie 30 Lis, 2014 20:43

O Klaro obawiam się że moje rozważania są bliskie stanom księży odchodzących
od służby... :)
Nie wiem skąd ja mam takie moralne rozdarcie i czy to normalne u kobiet
w takiej sytuacji. Dlatego postanowiłam napisać.
Cały czas chodzi za mną wewnętrzne przekonanie że skrzywdziłam męża
takim odejściem więc nie wypada mi się cieszyć.
Zostawiłam go z depresji, kłopotach... żona tak nie robi.
Tak naprawdę nikt poza mną samą mnie nie krytykuje teraz.

OSSA - Nie 30 Lis, 2014 20:45

kociara napisał/a:
Cały czas chodzi za mną wewnętrzne przekonanie że skrzywdziłam męża
takim odejściem więc nie wypada mi się cieszyć.


Mi łatwiej, :mgreen: bo on mnie zostawił :lol2:

kociara - Nie 30 Lis, 2014 20:47

Osa - dokładnie.
Ale będę nad tym pracować. I tak już jestem w lepszym stanie niż byłam.
Więc jest nadzieja że z tego wyjdę.
Nawet wczoraj byłam na miescie ze znajomymi i nie miałam ataków paniki.
Dużo się śmiałam i podziwiałam przstrojone światłami ulice, siedziałam w kawiarni...
A więc żyję! :)

Klara - Nie 30 Lis, 2014 20:48

kociara napisał/a:
Cały czas chodzi za mną wewnętrzne przekonanie że skrzywdziłam męża

No, wypisz - wymaluj Fairy.
Czytałaś ten wątek: http://www.komudzwonia.pl...p=737447#737447 ?
Wrzuciłam Ci link od momentu, gdy Fairy dostała rozwód, ale właściwie jak długo tu pisała, tak długo miała takie same rozterki, jak Ty.
Radzę Ci poczytać.

kociara - Nie 30 Lis, 2014 20:49

Ohh jak ja bym chciała żeby to on mnie zostawił a nie ja jego.
Wydaje mi się że byłoby mi łatwiej troszkę.
Nie wiem co się z nim dzieje, jak jego depresja, nic nie wiem. Zero kontaktów.
A ja... szukam prawa do szczęścia.

OSSA - Nie 30 Lis, 2014 20:54

kociara napisał/a:
Ohh jak ja bym chciała żeby to on mnie zostawił a nie ja jego.


Mój były zrobił mi wielką przysługę, po ciągu spakował walizki , wynajął sobie mieszkanie i wyprowadził się. Tak z dnia na dzień, zabrał tylko swoje osobiste rzeczy i auto, to ja się uparłam by rozliczyć się uczciwie i spłacić jego część mieszkania.

Obiektywnie będzie mi trochę trudniej finansowo, ale spokój i poczucie bezpieczeństwa we własnym domu bezcenne.

Maciejka - Nie 30 Lis, 2014 21:25

Poszukaj tej książki w bibliotece , może na terapii maja. Jak ja chodziłam na swoją to terapeutki czasem pozyczały nam ksiązki, w klubach AA, Al- Anon, jest naprawde dużo miejsc gdzie można dostać takie ksiązki , o np , allegro.
Klara - Nie 30 Lis, 2014 21:36

perełka napisał/a:
Poszukaj tej książki w bibliotece

W googlach na pierwszej pozycji jest w formie elektronicznej. Pobierz sobie, zapisz na dysku i czytaj:
https://www.google.pl/sea...zHKKI8Qeu1YDIBg

kociara - Nie 30 Lis, 2014 22:03

Klarciu i mnie nie widać i szukałam ebooka też.
U mnie w google wychodzi nasze forum a potem jakieś recenzje :)
Ale będę szukała wytrwale!
Oso, dla mnie ten spokój jest tak ważny. Mimo tych rozmyślań i wątpliwości doceniam że mam w domy spokój. Nikt mnie nie krytykuje dosłownie za zupę albo brak ketchupu na kanapce czy że nie poodkurzałam,
albo że sie czepiam i szukam pretekstów do kłótni. Troszkę ochłonęłam po rozwodzie i zaczynam czuć się dobrze. Jeszcze tylko ta krytyka niech mi się wypali wreszcie.

Klara - Nie 30 Lis, 2014 22:09

kociara napisał/a:
Klarciu i mnie nie widać

Czy Ty masz Worda?

kociara - Nie 30 Lis, 2014 22:12

tak :)
Klara - Nie 30 Lis, 2014 22:15

Hmmm..., to powinnaś otworzyć, bo to właśnie jest w Wordzie.
Chyba się "poświęcę", zapiszę sobie na dysk i Tobie wyślę w pliku, ale tam są 72 strony i lepiej będzie spakować.
Jeśli byś chciała, żebym Ci przysłała, to wyślij mi na pw swój adres mailowy.
Jeżeli nie chcesz - nie ma sprawy.

kociara - Pon 01 Gru, 2014 00:03

chcę ! zaraz podam adres i bardzo Ci dziękuję.
muzyka11111 - Pon 01 Gru, 2014 15:58

Kociarko…czytam sobie twoj watek “po rozwodzie “ i mysle, ze twoje wsopluzaleznienie siedzi jeszcze gleboko w tobie. Czemu absolutnie sie nie dziwie, bo ja czy kazda z nas to przechodzi. I tak jak dla mnie jestes super mocna i odwazna kobieta aby tak zostawic wszystko i dozyc do celu, ktorym jestes ty i twoje zycie.
Rozzalanie sie nad alko ze to ty go zostawilas po tylu latach jak moglas…zobacz to w calej postaci glos i slowa alko…przeciez to oni nam tak mowia czy mowili… Nie mozesz myslec ze ty mu to zrobilas i jaka jestes okropna, przeciez jak on mogl tobie robic to co robil przez lata…!!! To co piszesz.: “Cały czas chodzi za mną wewnętrzne przekonanie że skrzywdziłam męża takim odejściem więc nie wypada mi się cieszyć. Zostawiłam go z depresji, kłopotach... żona tak nie robi”. Kociarko czy on ciebie nie krzywdzil, przeciez nie liczyl sie z troba ani twoim zdaniem ani twoimi potrzebami…sorry, ale o tym pomysl czasem a nie obwiniasz siebie, oni (alko) rzadko powiedza co sie dzialo, co bylo, dlaczego tak robili…raczej zawsze jest cos w stylu:”dlaczego mi tak zrobilas, nigdy bym nie pomyslal ze tak zrobisz…itp “ wszystko na NAS. Zona juz nie jestes i masz prawo wstawiac zdjecia, spacerowac, biegac i robic wszystko to na co masz ochote…przeciez nie robisz nic zlego w sensie ze nikogo nie krzywdzisz, a wszyscy co ci naprawde dobrze zycza beda sie tylko cieszyc twoim szczesciem.
A jesli chodzi o twoje manipulacje i krytyke wobec siebie…no coz rowniez uwazam ze to niestety pozostalosci po alko…nie ma cie kto na codzien krytykowac, manipulowac wiec niejako robisz to sobie sama (ja tez uwazalam co powiedziec co zrobic a i tak prawie zawsze skrytykowalam sie ze cos nie tak). Mysle ze napewno pomoze ci w tym terapia, u mnie jak patrze z perspektywy czasu to terapia zaczela dzialac po prawie roku (a jak dlugo ty chodzisz?).
Pomimo twoich watpliwosci, zachowan i nastrojow ktore wszystkie przechodzimy to i tak powtorze to jeszcze raz jestes super dzilna i odwazna!!!

kociara - Pon 01 Gru, 2014 19:58

U mnie krytyka zaczęła się zaraz po ślubie jakoś tak automatem poszło.
Jak przeczytałam post Muzyki to doszłam do wniosku że problem chyba jest w tym że ja nie do końca dopuszczam świadomość że to alkoholik. Tłumaczę go, że sie starał że pił mniej, że miał depresję. Zresztą tą własnie depresją mnie trzymał.

Wczoraj powiedzieli w wiadomościach o mężczyźnie w jego wieku który zamarzł
w nocy i oczywiście przeszyła mnie myśl że to on może.
W nocy śnił mi się, dostałam od niego smsa we śnie... nie pamietam co tam było
ale jakaś przykra treść, aż się zerwałam cała mokra.
Przezywam to jeszcze bardzo. A szkoda bo życie leci, i to mnie najbardziej dołuje.

Maciejka - Pon 01 Gru, 2014 21:12

Daj czas czasowi i korzystaj z terapii, to tak nie mija od razu. Powoli malymi kroczkami.

Moim zdaniem ty nie dajesz sobie prawa do życia wlasnym zyciem , do bycia szczęśliwą.

kociara - Wto 02 Gru, 2014 00:52

Tak perełko ale pracuję nad tym.

Chyba w związku z alkoholikiem najgorsze jest to że człowiek
traci siebie i instynkt samozachowawczy.
Wypiera swoje własne potrzeby a zaspokajanie ich z czasem wydaje się
jakąś przesadą, zachcianką.
Próbuję sama siebie odnaleźć...
Chyba największą inspiracją są dla mnie koty które chodzą własnymi drogami :)

Maciejka - Wto 02 Gru, 2014 06:41

To mamy ze soba cos wspólnego , bo ja tez lubie koty i chodze własnymi drogami jak one :)
Maciejka - Wto 02 Gru, 2014 06:47

Współuzelażnienie to dostosowanie się do chorej sytuacji kosztem siebie samej a co jest najgorsze, mysle , ze dal każdego co innego. Ja nie znałąm innego sposobu na zycie w zwiazku tylko taki , taki wyniosłam z domu i inny wydawał mi się głupi , nie na miejscu, kobieta miała być służącą i poddaną mezczyzny i chociaz zarzekałam się , ze jak tak nie bede postępowac to niestety przzeciwienstwem skrajności jest inna skrajnosć i historia sie powtórzyła ale do pewnego momentu. Na mnie się zatrzymało a moje dzieci wiedza , ze mają wybor i jak mówi moja najstarsza córka- nie ma sytuacji bez wyjścia , zawsze jest inne rozwiazanie , inna mozliwośc i wybór nalezy do konkretnej osoby.

Powodzenia i sukcesów w terapii i w zyciu.

kociara - Śro 03 Gru, 2014 00:25

Dziekuję Perełko i wzajemnie :)

Chciałabym o tym wszystkim co było zapomnieć, żeby to nie wracało.
Zamknąć ten rozdział i zacząć wszystko od nowa.
Na pewno odejście i terapia wymogły na mnie prace nad poczuciem wartości
co owocuje tym że widzę zmiany. Jestem pewniejsza siebie, wyrażam swoje opinie.
No i musiałam pokonać swoje lęki, pracuję też na nerwicą.
Czasem tylko wieczorami dopada mnie taki niepokój że to wszystko wróci.
Ale to chyba taki lęk przed lękiem.
A ja chce już nowego życia, spokojnego, bez lęków z nowymi perspektywami.

kociara - Śro 03 Gru, 2014 00:27

Ps: dziś poleciało parę łez, zupełnie przypadkiem przypomniało mi się jak mąż robił śmieszne miny, żeby mnie rozśmieszyć. Lubił się tak wygłupiać.
Strasznie mi się przykro zrobiło że to się tak skończyło.
Potem musiałam sobie przypomnieć te mniej miłe rzeczy które robił i mówił żeby się przyrównać do pionu. Ale to chyba zawsze tak jest przy rozstaniach.
Uczucia i emocje chyba uspokają się ostatnie...

Maciejka - Śro 03 Gru, 2014 09:11

kociara napisał/a:
Chciałabym o tym wszystkim co było zapomnieć, żeby to nie wracało.
Zamknąć ten rozdział i zacząć wszystko od nowa.


Wiesz myśle , że tego nie da sie zapomnieć. Ja to wszystko pamiętam mimo ze mineło juz duuuużo wwody od tamtego zycia z ta róznica , ze mnie to juz nie boli, patrze na to jak na film z własnego życia, a wspomnienia to tylko wspomnienia i przestroga taka zeby nie wchodzić w chore relacje a jesli wejdę to szybko się wycofuję.
kociara napisał/a:
Na pewno odejście i terapia wymogły na mnie prace nad poczuciem wartości
co owocuje tym że widzę zmiany. Jestem pewniejsza siebie, wyrażam swoje opinie.


Brawo, pracuj dalej :brawo:
kociara napisał/a:
No i musiałam pokonać swoje lęki, pracuję też na nerwicą.


nerwica to również to;
kociara napisał/a:
Czasem tylko wieczorami dopada mnie taki niepokój że to wszystko wróci.
Ale to chyba taki lęk przed lękiem.


Myslę, ze na tym etapie to jeszcze taka norma, z czasem będzie to dopadało coraz rzadziej az minie . To ty sama decydujesz czy wejdziesz w podobna relacje , czy dasz się ponieśc emocjom.

Jak wiesz pewnie żeby pokonac lęk trzeba wejśc w sytuację , których sie boisz i oswoic go , nie taki diabeł straszny :buziak:
kociara napisał/a:
A ja chce już nowego życia, spokojnego, bez lęków z nowymi perspektywami.


To dobrze, że wiesz czego chcesz ale spiesz się powoli, na wszystko trzeba czasu.
Takie życie juz budujesz, tyo jest jak stawianie domu, najpierw podstawa, sciany , dach i to wszystko trwa, boli, jest cięzkie i trudne ale ten wysiłek wlozony w to procentuje długo w zyciu w wielu dziedzinach. :buziak:

Maciejka - Śro 03 Gru, 2014 09:16

kociara napisał/a:
Ps: dziś poleciało parę łez, zupełnie przypadkiem przypomniało mi się jak mąż robił śmieszne miny, żeby mnie rozśmieszyć. Lubił się tak wygłupiać.
Strasznie mi się przykro zrobiło że to się tak skończyło.


W małżenstwie/ zwiazku jest raz różowo raz szaro, buro i smutno. Zal straconych dobrych chwil ale zawsze masz takie wspomnienia i nikt ci ich nie odbierze, to jest tylko twoje.
kociara napisał/a:
Potem musiałam sobie przypomnieć te mniej miłe rzeczy które robił i mówił żeby się przyrównać do pionu. Ale to chyba zawsze tak jest przy rozstaniach.
Uczucia i emocje chyba uspokają się ostatnie...


Tak , sądzę , że tak jest przy rozstaniach obojętnie w jaki sposob te rozstanie nastąpiło. Masz rację uczucia i emocje uspokajaja się długo i to trwa. To jest jak załoba , która trzeba przezyć.

Poza tym kazdy jeszcze ma swój czas i to zalezne od soobowości, jeden przechodzi nad tym szybciej do porządku dziennego inny potrzebuje na to więcej czasu.

Maciejka - Śro 03 Gru, 2014 09:30

Nie staraj się dopasować do społeczeństwa, puzzla z tobą może po prostu nie być w tej układance. Nie zmieniaj swego piękna by pasować do innych ludzi. Bądź sobą.
Słoneczny szlak poszarzałych jeszcze myśli.
Energia pozytywnych słów rozsiewanych dookoła.
Różana ścieżka pod niepewnymi nadal krokami.
Chęć i siła do zmiany, poprawy bądź naprawy.
Entuzjazm i stabilność objętego kierunku wiatru.
(Niezależnie od wszystkiego - warto pozostać w zgodzie z sobą...)
Bądź sobą, oczaruj ludzi takim jaki jesteś a nie takim jakim się starasz być .....największym krytykiem człowieka jest on sam...zawsze mu się wydaje że nie jest taki jaki powinien być i gra kogoś innego...a skutki są jakie są...
Ja wiem wiem...mówią wpierw - bądź sobą,
potem zaś, że jesteś jakiś inny i mógłbyś się zmienić …
nie przejmuj się więc i tak nigdy nie będziesz „pasował” wszystkim …
pozostań sobą, bądź oryginalny i jedyny w swoim rodzaju …
aby Twoja wyrazistość odróżniała Cię od reszty …
niechaj będzie Cię widać spośród szarości …
Pamiętaj......światełko nigdy nie znika....zawsze jest małą iskierką w długim tunelu....
...Bądź sobą...i nie daj się zbić z zamierzonego celu...

z sieci: https://www.facebook.com/...cation=timeline

kociara - Śro 03 Gru, 2014 18:04

Bardzo ładne Perełko, dziękuję :)

Wczoraj byłam na terapii, moja terapeutka jest chyba sama z siebie bardzo wyzwolona kobietą i nie znosi ograniczeń i przylepiania łatek.
Dziś się mnie spytała czy pamietam kto w ogóle po raz pierwszy zdiagnozował mi nerwicę.
I dostałam zadanie domowe - przezyc tydzień tak jakbym nerwicy nigdy nie miała.
Naciska na to żebym odrózniła lęki i niepokój wynikajacy z trudnych sytuacji od nerwicy. I może spróbowała się od tego odciąć. Bardzo mi się ten pomysł podoba. Jeszcze się nie spotkałam z takim podejściem. Całe życie słyszę "masz nerwice".
Poza tym ustaliła ze mną że nie przylepiamy sobie łatki dda/ddd tylko pracyjemy twórczo nad problemami.
I pozwalamy sobie na niepokoje, lęki ale nie przewidujemy że to musi trwac i trwać.
Ten cały ból, że to nie jest tak że jesli się tkwiło w jakiejś sytuacji latami to potem lata się z tego wychodzi.
Podoba mi się taka koncepcja bo jest twórcza :)

A jaki sen dziś miałam piękny... :)
Sniło mi się że byłam w jakiejś grupie kobiet i miałysmy jakby trenera.. takiego starszego faceta.
Kazał nam coś przekładać, przestawiać, jakieś skrzynki a potem na nie wchodzic.
Ja uznałam że to jest dla mnie niebezpieczne bo mogę spaść.
Więc powiedziałam że absolutnie tego nie zrobię!
On an to że w takim razie dostaniesz pałe!
Ja że - dobrze! i że nawet mogę pod oceną podpisać że zgadzam się na tą pałę z powodu
odmowy wykonania zadania.
Ale w duchu cieszyłam się że umiem odmówić i że jestem asertywna a tą pałę mam tak naprawdę gdzieś.
Terapeutka spytała co ten sen dla mnie oznacza...
W pierwszej chwili powiedziałam że dla mnie to oznaka że nowe przyzwyczajenia pojawiły sie już w mojej podswiadomości skoro pojawiają się we śnie.
Ale teraz sobie pomyślałam że ten "trener" to taki symbol alko któremu powiedziałam "NIE" i nie obchodzi mnie twoje ocena.

Maciejka - Śro 03 Gru, 2014 19:17

https://www.facebook.com/...cation=timeline
kociara - Wto 16 Gru, 2014 01:47

Wstyd się przyznać. Założyłam anonimowe konto i zaglądam na naszą klase na konto alko.
Sprawdzam czy żyje.

Janioł - Wto 16 Gru, 2014 01:51

kociara napisał/a:
Sprawdzam czy żyje.
tylko ?
Maciejka - Wto 16 Gru, 2014 07:28

kociara napisał/a:
Wstyd się przyznać. Założyłam anonimowe konto i zaglądam na naszą klase na konto alko.
Sprawdzam czy żyje.


A do czego ci ta wiedza potrzebna i kontrola?

yuraa - Wto 16 Gru, 2014 07:40

kociara napisał/a:
Sprawdzam czy żyje.

Ja mam uprawnienia ratownika ,to sie robi inaczej, no chyba ze sie cos zmienilo od ostatniego szkolenia

kociara - Wto 16 Gru, 2014 11:45

:bezradny:

chciała bym zobaczyć że jest szcześliwy, że daje rade beze mnie...

Ludzie... co ja gadam..........

zołza - Wto 16 Gru, 2014 12:02

kociara napisał/a:
chciała bym zobaczyć że jest szcześliwy, że daje rade beze mnie...

Ludzie... co ja gadam..........


No właśnie :mgreen: Co Ty gadasz kobieto :nerwus:

nieufna - Wto 16 Gru, 2014 12:40

Ta książka jest na Chomikuj.pl.Bez problemu można ją ściągnąć.
kociara - Pią 23 Sty, 2015 20:57

Melduję się tylko :)
Żyję, pracuję, nie mam juz ataków paniki, właściwie nawet nie mam juz lęków! Mam tylko w sobie taki ciagnący się niepokój. A raczej niepewność. Niepewność czy wolno mi się cieszyć życiem. Czy mam prawo do tego?
I takie ogólne rozważania czy zerwanie związku małżeńskiego po tylu latach jest fair?
Czy nie przyżekaliśmy sobie być w zdrowiu i w chorobie?
I kim ja jestem po tym wszystkim?
Na terapii zwrócono mi uwagę że określam jeszcze siebie przez pryzmat tamtego małżeństwa.
Kiedy będę po prostu wolna na pełnych prawach...? :bezradny:

kociara - Pią 23 Sty, 2015 20:58

A raczej...czemu nie widzę że jestem!?
Maciejka - Pią 23 Sty, 2015 21:01

A kiedy dasz sobie te prawa ?
kociara - Pią 23 Sty, 2015 21:06

Perełka to ja się pytam:) Pytam się kiedy i w czym problem:) Jakbym nie miała tego 1000% przekonania że dobrze zrobiłam!
Maciejka - Pią 23 Sty, 2015 21:11

Dobra to lopatologicznie. Jestes katoliczka? Czujesz, ze nie jestes ok. z kosciolem, tak? A gdzie 5 przykazanie i kogo lub co zdradzilas/ zawiodlas?
Y

kociara - Pią 23 Sty, 2015 22:00

Niektóre z dziewczyn tu jednak zostały ze swoimi mężami.
Jednak dały tę ostatnią szansę, ja nie. Spakowałam sie i zniknęłam.
Chyba tkwię jeszcze w zaczarowanym kole zaprzeczeń i wmawiam sobie że przecież on na to nie zasłużył może. Może przesadziłam.

Linka - Pią 23 Sty, 2015 22:28

kociara napisał/a:
Spakowałam sie i zniknęłam.

i dałaś mu szansę, szansę na to, by wziął swoje życie we własne ręce

kociara - Pią 23 Sty, 2015 23:25

I tak sobie mówię Linka, że dałam szanse i mnie i jemu. Na normalne życie, bez tych wiecznych awantur, mijania się, chłodu. Każdy sie zajmuje sobą.
I to uważam jest dobre. I tak sama ze sobą doszłam że tu chyba chodzi o brak poszanowania własnego zdania. Wiarę w słuszność własnych decyzji. Mam to od dziecka i chyba małżeństwo mi to tylko pogłębiło, bo ciagle słyszałam że źle mówię, że nie mam racji, że nawet jak coś jest czarne to białe.

kociara - Sob 24 Sty, 2015 10:37

Boże... dziś znowu śnił mi się alko a ja obudziłam się z płaczem.
Nie mogłam przestać.

Maciejka - Sob 24 Sty, 2015 10:40

:pocieszacz:
Klara - Sob 24 Sty, 2015 10:43

kociara napisał/a:
dziś znowu śnił mi się alko a ja obudziłam się z płaczem.

Śnił Ci się, bo ciągle o nim myślisz.
Rozwiodłaś się, a bezustannie żyjesz jego życiem.
Czy masz jakąś pasję, albo pasjonującą pracę, którą mogłabyś się zająć tak, żeby skierować myśli w inną stronę?
Jeśli nie coś poważnego, to rozrywkę - film, teatr, koty (bo przecież jesteś kociara :D )
Cokolwiek, byle ten, który nie był tego wart, przestał być centralnym punktem Twojego nowego życia :pocieszacz:

Jo-asia - Sob 24 Sty, 2015 11:03

Klara napisał/a:
który nie był tego wart

....nie chodzi mi o Ciebie Klaro czy o Ciebie kociaro...
uderzyły mnie....te słowa
dziękuję :)


jeśli myślę, czuję...że mam, miałam coś co nie jest warte mnie......gdzie jest moja wartość?
dałaś mi do myślenia :kwiatek:

OSSA - Sob 24 Sty, 2015 11:07

kociara napisał/a:
Boże... dziś znowu śnił mi się alko a ja obudziłam się z płaczem.
Nie mogłam przestać.


Doświadczam podobnych sytuacji, przecież związek z alkoholikiem to nie tylko te złe chwile, ale również wiele dobrych wspomnień. W moim wypadku to całe dorosłe życie i teraz kiedy faktycznie go nie ma, nie mieszka ze mną, nie ma jego rzeczy, nie męczy mnie niespodziewanymi wizytami, telefonami z jednej strony ulga z drugiej pustka. Zwłaszcza, że dzieci mi dorosły mieszkają samodzielnie, nie potrzebują moich obiadków itd. Na szczęście mam pracę, którą lubię, pracuję z młodymi ludźmi więc muszę o siebie zadbać, przybieram różne maski, ale .....

Dlatego moim zdaniem najlepszym lekarstwem jest czas, powoli trzeba budować nowe życie bez tej kuli u nogi.

Nie martw się Kociara, każdy ma swój czas, dla ciebie i dla mnie kiedyś zaświeci :sun: będziemy pewnie stąpać po ziemni, bez tego garbu jakim jest czynny alkoholik.

Mój był mąż jest obecnie na terapii zamkniętej, ale moim zdaniem on nigdy nie dorośnie, a ja już nie chcę być siostrą miłosierdzia, chcę mieć partnera obok swojego boku, oczywiście nie teraz ..... może kiedyś :chmurka: , na razie wolę być sama , a nie samotna we dwoje.

Maciejka - Sob 24 Sty, 2015 11:28

Kociara kiedy masz terapię?
kociara - Sob 24 Sty, 2015 11:40

Dziękuję że napisałyście. Są takie momenty że potrzebuje wsparcia.
Chociaż staram się nie lecieć z każdą gorszą chwilą do was, staram się sobie z tym radzić.
Terazpię mam we czwartek, powiem o tym. Pracę mam na razie dorywczą ale robię to co lubię i wkładam w to całe serce więc mam nadzieję że będzie z tego coś dobrego. Staram się nie myśleć o alko, wiem że on nigdy nie dorośnie, tak jak piszecie staram sie kierować uwagę na inne sprawy. Bywa że w ogóle o nim zapominam. Wszystko wraca we snach. budzę się z przykrymi uczuciami, żalu, poczucia winy i zaczynam płakać. Potem się otrzasam i jadę do pracy. Sama nie wiem czy chce mi się śmiać czy płakać. Dziś właściwie miałam atak śmiechu na zmianę z płaczem. Też myślę że tu trzeba czasu jeszcze, nie da sie wszystkich emocji i uczuć wziąć na logikę. Próbowałam ale wszystko wraca we snach. Też chcę być na razie sama wolna i mimo tego co piszę to czuję ulgę że nie muszę go dźwigać na plecach. To by była gorsza opcja niż ta obecna, mimo że czasem popłakuję.

Maciejka - Sob 24 Sty, 2015 11:50

Kociara widzisz jak tez tak mam teraz juz mniej ale wcześniej to bywalo róóóóóóóóóóznie, że to z czym nie miałam kontaktu albo to co ubudziło się pod wpływem czegos np terapii, wspomnien itp i nie było przezyte wracało w snach. Wczoraj napisałaś , ze czujesz się nie fer z kościołem bo slub się bierze na dobre i złe. Przyszedł kiedyś ksiadz po kolędzie do nas i powiedział mi, ze za slabo działam. Zbaraniałam ; jak za slabo, o co mu chodzi , ksiadz i taka gadka.
Wyjasnił mi , ze kosciół nie dopuszcza rozwodów ale mozna ślub unieważnic jak są odpowiednie przesłąnki, np ; ukryta choroba psychiczna , alkoholizm itp, dopuszcza tez separację.

Napisałaś tez , ze porównujesz się z innymi, bo kolezanki na terapii niektóre nadal żyją ze swoimi alko a ty odeszłaś.
Uczysz sie , ze to co dobre dla mnie , nie musi być dobre dla ciebie
To wszystko obudziło/ niesie ze soba określone emocje a podczas snu organizm się oczyszcza i regeneruje. Obudził sie w Tobie smutek, żal, krzywda i obudzilas się z płaczem. Przezyć emocje oznacza nie tylko złapać z nimi kontakt ale równiez je przezyć.



aaa Na terapii pewnie macie jakiś temat i ten temat wymaga pochodzenia z nim , oswojenia się , pewnie zrobienia jakiegoś zadania, po to sa spotkania cotygodniowe żeby rozwoj następował powoli, małymi kroczkami, zeby dać sobie czas na przyswojenie wiedzy i potrenowanie jej w zyciu. :buziak:

OSSA - Sob 24 Sty, 2015 12:54

perełka napisał/a:
Napisałaś tez , ze porównujesz się z innymi, bo kolezanki na terapii niektóre nadal żyją ze swoimi alko a ty odeszłaś.


Moim zdaniem koleżanki , które mimo wszystko żyją z czynnym alkoholikiem, żyją w świeci iluzji i zaprzeczeń, wiem to po sobie :skromny: . Oczywiście żyjemy w takim kraju w jakim żyjemy, nie jest łatwo samotnej kobiecie wychowywać dzieci, zwłaszcza jak się nie ma własnego kąta nad głową, często musimy dokonywać wyboru mniejszego zła. Tego nie zrozumie ktoś kto ma w miarę normalny dom i godne warunki, ile razy słyszałam z ust moich bliskich czemu się nie rozwiedziesz , czemu .... to, czemu tamto, siamto, w końcu dobre rady nic nie kosztują.


Kiedy podjęłam decyzję o tym, że chce uregulować sprawy mieszkaniowe z moim byłym mężem, jak to oddałaś mu samochód ..... jak to chcesz sprzedać ojcowiznę, ci którzy tacy dobrzy byli w dawaniu dobrych rad, jak przyszło do faktycznej pomocy ffg65 , dsv5gh .


Myślę, że osoby które decydują się mimo wszystko tkwić w toksycznym związku ( :skromny: ) chcą żyć w swoim świecie iluzji, nie jest tak źle, przecież jeszcze pracuje, jeszcze daje na życie, jeszcze wszystkiego nie przechlał. Pewnie gdyby mój były sam się nie wyprowadził dalej dawałabym mu "ostatnią szansę" , bo do takiego życia jakoś się przystosowałam, innego nie znałam i teraz muszę się uczyć go od nowa, powoli budować moje nowe ja.

Maciejka - Sob 24 Sty, 2015 13:00

A moim zdaniem nie dla mnie oceniać czy dana osoba podejmuje właściwe decyzje i czy sa one dla niej dobre. Nie wiem wszystkiego o sytuacji w jakiej się znajduje, różnych uwiazaniach i powiązaniach itp i itd. W takich sprawach nie dobrych rozwiazań i jak napisała Koka czasem nie warto podejmowac radykalnych rozwiazań a już napewno nie mowić komuś jak ma żyć bo to jego życie i tylko on poniesie konsekwencje swoich wyborów.
staszek - Sob 24 Sty, 2015 14:05

OSSA napisał/a:
on nigdy nie dorośnie

kociara napisał/a:
że on nigdy nie dorośnie

Możecie decydować za siebie.Nie odrazu z góry
wnioskować co będzie.A może się zmieni dojrzał do tego!
Ja potrzebowałem na to ponad 30 lat.Pozdrawiam Staszek. :)

OSSA - Sob 24 Sty, 2015 14:18

staszek napisał/a:
Ja potrzebowałem na to ponad 30 lat.Pozdrawiam Staszek.


Stasiu ja życzę byłemu jak najlepiej, tylko nie mam czasu czekać kolejnych 30 lat .... bo mogę tego nie dożyć, ku radości ZUS-u.

Klara - Sob 24 Sty, 2015 14:19

Jo-asia napisał/a:
jeśli myślę, czuję...że mam, miałam coś co nie jest warte mnie......gdzie jest moja wartość?

Twoja wartość jest w Tobie i nie powinnaś jej pomniejszać poprzez to, że posiadasz coś mniej wartościowego niż na to zasługujesz, przy czym człowiek nie jest rzeczą i trudno powiedzieć, że go posiadasz.
Tak sobie dziś filozofuję, chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że nie jeden raz w ferworze dyskusji mogłam napisać do dziewczyny, że jej partner nie jest jej wart. To jednak można potraktować jako skrót myślowy, bo w gruncie rzeczy chodzi o to, że tak jak napisałam:
Klara napisał/a:
byle ten, który nie był tego wart, przestał być centralnym punktem Twojego nowego życia :pocieszacz:

Nie był wart tego, by być centralnym punktem życia.

Joasiu, to nie jest przygana, ale zwrócenie uwagi na niedobre myślenie, które mnie samej towarzyszyło przez wiele lat: Niby zdawałam sobie sprawę z tego, że moja wartość np. intelektualna nie jest najniższa, bo (i tu sobie wymieniałam sporo punktów), że wygląd zewnętrzny też nie należy do najgorszych (piszę o czasach względnej młodości), ALE - jeśli mój mąż woli butelkę i towarzystwo zapitych kumpli, to widocznie jednak jestem niewiele warta.
To myślenie spowodowało, że mimo starań, pracy nad sobą, poczucie niższej wartości jakoś nie chce mnie opuścić :bezradny:

Jo-asia - Sob 24 Sty, 2015 14:34

Klara, mam pytanie odnośnie. ...tego zdania wytluszczonego.
czy....ktokolwiek jest wart?
czy....postawienie kogoś..w takim punkcie, nie staje się jego krzywda?

mam do Ciebie dystans. To znaczy.....nie chcę Cie dotknąć. Ogolnie nie mam z tym problemu....a przy Tobie, tak mam. A zalezy mi na tym, aby cos zobaczyc.....a nie oceniac Ciebie. To tylko tak dla jasnosci :)

Klara - Sob 24 Sty, 2015 15:00

Jo-asia napisał/a:
czy....ktokolwiek jest wart?

Zabiłaś mi ćwieka, ale myślę, że tak - takim centrum powinno być dla matki dziecko w czasie od urodzenia do pełnoletniości, oczywiście z wszelkimi zastrzeżeniami dotyczącymi nauki samodzielności, zachowań społecznych itp.
Jeśli chodzi o innych - partnerów, przyjaciół, współpracowników... to myślę, że zdrowiej jest zachować jakiś "kącik" wyłącznie dla siebie i tym osobom z otoczenia też dać prawo do tego.
Niedobrze jest, gdy w tym "kąciku" ktoś koncentruje destrukcyjne zachowania które stopniowo zaczynają zajmować całą przestrzeń. Wówczas otoczenie, a głównie rodzina, koncentruje na nim swoją uwagę zapominając o sobie.

Pewnie zamieszałam, ale trudna jest jednoznaczna odpowiedź na Twoje pytanie, bo ludzie są różni. Może są tacy, którzy SĄ WARCI tego, a ja ich nie znam, ale znasz Ty, albo ktoś inny.

Jo-asia napisał/a:
nie chcę Cie dotknąć. Ogolnie nie mam z tym problemu....a przy Tobie, tak mam.

Noo, łatwo się zrażam, ale to nie powód, żebyś nie wychwytywała jakichś niekonsekwencji, które z pewnością mi się trafiają.

Jo-asia - Sob 24 Sty, 2015 20:13

Dzieci....tak, choć dla mnie dziś. ...z szukaniem równowagi.
Przez chwile....byłam takim centrum. Wtedy już nie piłam. A do tego, miałam świadomość, co się dzieje. To było ogromne obciążenie.

Wart, wartość. .....moja. ..kogoś. .
coś mnie w tym gniecie, nie wiem co....
to określenie, nagle stało sie dla mnie. ...oceną, czymś czego staram się unikać. ..nie stosować w życiu
choć ma wydźwięk pozytywny....dotyka

Co do Twoich....nie konsekwencji.
Czytając Ciebie. ....czasem, trafiam na moje przekonania. U Ciebie.....dla mnie, mają dobitniejszy głos :mgreen: dajesz mi szansę, je wychwycić.
:)

Klara - Sob 24 Sty, 2015 20:35

Jo-asia napisał/a:
Wart, wartość. .....moja. ..kogoś. .

Nie wiem, czy mąż Kociary (bo o nim pisałam w kontekście wartości), czy jest wartościowym człowiekiem. Pewnie jest. Każdy człowiek jest wartością samą w sobie.
Jednak dla Kociary, jako mąż nie ma już wartości, bo nie jest mężem.
Gdy pracowałam, dawałam z siebie wszystko, ale jestem już emerytką i jako pracownica, w tamtym zawodzie jestem bezwartościowa.... i tak dalej.

Tak to rozumiem

Jo-asia - Sob 24 Sty, 2015 20:54

Dzięki Klara :)

zostawiam....nie wiem, o co mi chodzi :bezradny:

Jo-asia - Sob 24 Sty, 2015 22:23

Nie jestem warta....czy jestem warta, bez znaczenia.
to stopniowanie......oczekiwanie ideału, stworzonego w mojej głowie..który, nijak się ma do tego, czego potrzebuję, aby co dzień stawać się lepsza.
do ....wart (ości) mam przypiętą pychę

A wszystko......jest wartością, samą w sobie i nie ma znaczenia.....jaką rolę, pełnię. ....czy ona, przestala być pełniona. Fakt, czasem. ....może nawet częściej niż, czasem.....dotykam ja, czy mnie.....a mówienie, nie jestem warta....pomniejsza wartość, nie tylko....kogoś a i mnie....a przede wszystkim doświadczenia, lekcji....którą otrzymałam. A to....pomniejsza SW.....bo, nie doceniam daru :)

:rotfl: ufff mam ;)
Dziekuję :kwiatek:

Klara - Nie 25 Sty, 2015 09:55

Jo-asia napisał/a:
:rotfl: ufff mam ;)

:okok:

kociara - Nie 25 Sty, 2015 11:00

Ależ z was piękne filozofki :)
Klaro, ja doskonale rozumiem co chciałaś mi powiedzieć.
Oczywiście że każdy ma w sobie jakąś wartość ale nie można jej stawiać ponad swoją. Jak człowiek za długo jest w związku kiedy jego zdanie i uczucia oraz wartość są negowane to potem sam już nie wie ile jest wart. Rzeczy są proste. A prawdziwe szczęśliwe życie polega na życiu i zaczyna się tam gdzie przestajemy stale wszystko analizować i jesteśmy siebie pewne. Swojego zdania, mamy swoją prawdę. Przed wczoraj zastanawiałam się JAK TO MOŻLIWE że moje zdanie, moje przekonania, odczucia przez tyle czasu wydawały mi się niepewne, mniej warte. Dlaczego uważam że decyzją jaką podjęłam nie jest właściwa? Skoro to ja ją podjęłam, i nie zrobiłam tego na złość czy z zemsty? Skąd niepewność? bo ktoś przyszedł i powiedział że uważa inaczej? Nie ujmuję byłemu mężowi wartości jako człowiekowi ale jako mąż nie był dla mnie dobry, więc czemu podważam sama swoje własne decyzje? Doszłam do tego że wypisałam sobie na kartce wszystkie momenty, wszystkie sprawy kiedy jestem pewna moje zdania albo kiedy decyzja jaką podjęłam bazując tylko na własnym zdaniu była właściwa. Np. że nie będę brała narkotyków i upijała się, że doskonale potrafię załatwiać sprawy urzędowe, prawne bo wiem co robić bo się na tym znam, i tam nie ma miejsca na watpliwości. Pracuję wic nad tym żeby zaufać samej sobie i szanować swoje zdanie, swoje wybory. Na terapii o tym jeszcze nie rozmawiałam ale to chyba dobry temat.
Ogromnie wam dziękuję za wsparcie.

Klara - Nie 25 Sty, 2015 11:38

kociara napisał/a:
Rzeczy są proste. A prawdziwe szczęśliwe życie polega na życiu i zaczyna się tam gdzie przestajemy stale wszystko analizować i jesteśmy siebie pewne.

Czyżby jednak po-wo-lu-tku zaczynało Ci się przestawiać myślenie?
Wygląda na to, że chyba tak?

kociara - Nie 25 Sty, 2015 15:29

To nie jest tak że powolutku coś mi się rozjaśnia bo ja to wszystko sobie powtarzam
od poczatku, po prostu logik sobie a emocje sobie. Stad takie sny...Znowu dziś mi się śnił. Ale i zobaczyłam na koncie kase za rozód, to co zarządził sąd. I choć podzielił koszty po równo to jednak poczułam niepokój.

Maciejka - Nie 25 Sty, 2015 15:32

Daj czas czasowi, powolutku , systematycznie a będzie dobrze kiedyś.
kociara - Sob 31 Sty, 2015 00:38

Dzięki Perełko i w ogóle dzięki dziewczyny.

Dziś znowu snił mi sie alko, sniło mi się że próbował sie do mnie wprowadzić
był miły a ja w tym śnie wiedziałam że dobrze nie będzie i znowu to samo znowu wiedziałam że muszę mu powiedzieć że nic z tego i było mi z tym ciężko.
To juz kolejny sen ale budzę sie spokojna ze świeżym umysłem a nie w panice. To już coś. Dobrze że mam dużo pracy i jestem zadowolona, jest nadzieja że będzie lepiej, dobrze. Kiedyś moja terapeutka spytała:

A JAK BY WYGLĄDAŁO PANI ŻYCIE GDYBY W OGÓLE NIE BYŁO TEGO MAŁŻEŃSTWA?

I o mało nie spadłam z krzesła wtedy! Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Teraz wiem że byłoby mi lżej, miałabym mniej stresu, niepewności i wcześniej zabrałabym się za karierę zawodową. A ja po prostu nie miałam do tego głowy i jeszcze te ciągłe lęki,
to rozdarcie, odejść, zostać... Dopiero teraz widzę ile energii mnie to kosztowało. Dlaczego jak byłam w pracy to ciągle chowałam się gdzieś po kontach i płakałam.
Są chwilę że pojawia się w mojej wyobraźni. Taki dumny jak to on, patrzy na mnie z wyższością i sugestią że źle zrobiłam. Wcześniej byłam kompletnie bezradna wobec tego wyobrażenia, teraz jest lepiej już. Już powoli staję bardziej po swojej stronie.

Maciejka - Sob 31 Sty, 2015 05:44

A mowilas na terapii o tych snach?
kociara - Czw 05 Lut, 2015 00:55

Mówiłam:) terapeutka powiedziała że ponieważ tyle lat to trwało, to napięcie i poczucie winy że jeszcze przez jakiś czas takie sny mogą się pojawiać i to jest zupełnie naturalne. Nie zajmujemy się już byłym mężem na terapii a już tylko mną samą, dzieciństwem i brakiem poczucia bezpieczeństwa które towarzyszy mi od dziecka.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group