To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - A ja nie wiem czego szukam

pannamigotka - Sob 14 Lip, 2012 21:49
Temat postu: A ja nie wiem czego szukam
Bo pomocy tu nie znajdę, rozwiązania problemów też nie. Ale czuję, że muszę coś napisać.
Po ponad 5 latach bycia z alkoholikiem, po utracie... sama już nie wiem której z kolei pracy... nie mam już sił. Uwierzcie, że nie mam sił na nic. Gdyby nie córka, to rzuciłabym tym wszystkim...

Ciągła niepewność, ciągły strach. Jeszcze nie podpisał kolejnej umowy, a już zaczął pić, na razie spokojnie, ale wiem, że znów popłynie. W sierpniu zarezerwowane wczasy- a pieniędzy brak, pracy jak na razie też- zaczął coś, jest na próbę, ale jak zacznie pić, to nic z tego nie wyjdzie. Przed wszystkimi ukrywam, co się dzieje, nikt nic nie wie. Tzn wszyscy wiedzą, ale nie umiem o tym z nikim rozmawiać. Dziś mama zagadywała o niego, ale ucięłam rozmowę. Po ostatnim wybryku, kiedy zaczął pić, nie poszedł do pracy, wrócił po prawie 2 tygoniach- dostawałam tylko smsy- 'miałem 5,5 promila, zgarneli mnie', 'jestem w szpitalu'- odchodziłam od zmysłów. Córce nie wiedziałam co mówić, gdzie tata. Chodziłam jak śnięta, nie miałam sił wstać z łóżka, nie jadłam, nie piłam. Dzwoniłam po szpitalach psychiatrycznych (przed wyjściem powiedział, że jedzie do szpitala psychiatryczngo na leczenie, żebym mu dała kasę na bilet, nie dałam, chciałam podwieźć, wyszedł z domu, ale do żadnego szpitala nie dotarł, tzn w końcu trafił- podobno na odtrucie na 1 dzień, zgarnięty przez policjantów. Zanim wyszedł z domu, (dzień wcześniej)to wysyłał mi smsy, że się powiesi, w pracy ledwo dałam radę nie wybuchnąć płaczem, po pracy zamiast do przedszkola po córkę to do domu, on rozwalony śmierdzący na kanapie, obok wóda, śpi nieprzytomny, obok wisi szubienica, posprzątałam, poszłam do przedszkola, pojechałam z córką do mamy: 'a przyjechałyśmy taka ładna pogoda, to na ogródku posiedzimy'- to mówiłam,,a w środku rozpacz....

Pisze tak chaotycznie i niechronologicznie...
Ale nikomu o tym nie mówiłam i wyrzuciłam z siebie...

najgorsza jest niepewność jutra i moje myśli
moje myśli kiedy leży w pokoju obok pijany
charczy, chrapie, sapie
we mnie narasta obrzydzenie
i myślę... że mógłby tak się udusić... we śnie i moje życie by się zmieniło

jestem okropną osobą, sama mam do siebie obrzydzenie kiedy tak myślę, ale tak jest i żyję tak sobie od kilku lat z tymi myślami

schudłam, osłabłam, nie jestem tą samą osobą. Nie ma przyjaciół, wszyscy się odsunęłi... a może ja od nich?

nigdy nie bylam na żadnym leczeniu, za każdym razem jak zapija, to obiecuję sobie, że muszę, ale potem trzeźwieje i staje się tym dobrym człowiekiem, pomocnym, pracowitym, dobrym ojcem i zapominam staram się zapomnieć, a potem znów to samo i kręci się spirala

pewnie moich wypocin nikt nie czyta :) może i dobrze, napisałam to dla siebie, musiałam to z siebie wyrzucić

Krzysztof 41 - Sob 14 Lip, 2012 21:54

Cześć Panno :)

Powiem Ci tylko jedno, zabieraj dziecko, olej drania, i niech sobie radzi sam, zacznij żyć dla siebie i dziecka.
Przestań się martwić twoim M potrafi pić sam to niech sie sam sobą zajmie.

olga - Sob 14 Lip, 2012 21:55

witaj migotko, ja przeczytałam :pocieszacz:
fajnie, ze jesteś

Krzysztof 41 - Sob 14 Lip, 2012 21:58

pannamigotka napisał/a:
potem trzeźwieje i staje się tym dobrym człowiekiem, pomocnym, pracowitym, dobrym ojcem

Złudzenie niestety, tylko szykuje sobie podkład do następnego picia.
Idź na terapię i to jak najszybciej.

olga - Sob 14 Lip, 2012 21:59

Masz przed sobą drogę, bolesna na pewno, jak długą? bedzie to zależało tylko od Ciebie. Będzie to droga od zależności od alkoholika do pełnego uniezależnienia sie. Innej nie ma.
yuraa - Sob 14 Lip, 2012 22:18

witaj Panno Migotko
pannamigotka napisał/a:
Chodziłam jak śnięta, nie miałam sił wstać z łóżka, nie jadłam, nie piłam.

on sie bawi a ty chorujesz. po co, pytam po co ?
dla kogo ?
chcesz tak dalej ? a dziecko pattrzy i mu sie utrwala obraz rodziny.
za dwadziescia lat znajdzie takiego samego gagatka.
nienawidzisz , pragniesz by sie zadusil w snie pijackim.
a wystarczy wniosek o rozwod napisać

Żeglarz - Sob 14 Lip, 2012 22:21

Witaj Migotko :)
Sytuację masz trudną, ale nie beznadziejną. Chociaż Ty możesz to postrzegać w ten sposób.
Każdy z nas na tym forum ma lub miał podobną historię do Twojej.

Te myśli o swoim leczeniu, to są bardzo dobre i rozsądne myśli. Zrealizuj je. To jest najlepsze co możesz w tej chwili zrobić.
Jeżeli podejmiesz leczenie, za jakiś czas zobaczysz poprawę swojego życia. Odzyskasz nad swoim życiem kontrolę.

Co do Twoich myśli, którymi się brzydzisz, to są to jak najbardziej normalne myśli w sytuacji w której się znajdujesz. Bylebyś ich nie materializowała. Złość, która się w Tobie rodzi jest jak najbardziej naturalną emocją i jest uzasadniona. Nie jest zła, dopóki nie zaczniesz robić krzywdy osobie, która rodzi w Tobie złość.

Pozdrawiam Ciebie serdecznie,
Paweł - współuzależniony

czengaj - Sob 14 Lip, 2012 22:31

witaj migotko niejestes sama
szymon - Sob 14 Lip, 2012 22:55

pannamigotka napisał/a:
pewnie moich wypocin nikt nie czyta :) może i dobrze, napisałam to dla siebie, musiałam to z siebie wyrzucić


świetni Ci poszło jak na pierwszy raz, pisz jak najwięcej - to pierszy krok, by zrobić cos na prawdę dla siebie :cacy2:

pannamigotka - Sob 14 Lip, 2012 23:02

Dziękuję za każdy post, każdy coś wnosi, bo z nikim nie rozmawiam o moich problemach, każda rada cenna. Czytam jak na razie forum, wszystkie porady dla osób współuzależnionych. Chciałabym w końcu rozpocząć MOJĄ terapię, bo na rozpoczęcie jego chyba się nie doczekam.
Chciałabym poradzić sobie z agresją, z moimi myślami wobec niego- gdy jest pijany. Jest to agresja która tłumię w sobie, ale robię to już przecież od dawna. Nie wiem, czy nie przyjdzie kiedyś moment, że pęknę? Mój gniew jest spowodowany bezsilnością, że on wypił i ja już nic z tym nie zrobię, nie cofnę czasu. Na dzisiaj zaplanowaliśmy X (cokolwiek), ale z tego nici, bo jest pijany. Może na terapii ktoś mi pomoże rozładować napięcie, sam fakt, że z nikim o tym nie rozmawiam, potęguje stres. Na razie za dużo palę i łykam jakieś łagodne leki na uspokojenie, ale to nic nie daje. No i chudnę, mam już mocną niedowagę.
Może napiszę coś, jak pójdę na jakąś terapię, czuję, że to jest dobry ruch, będę sobie Was czytać.

yuraa - Sob 14 Lip, 2012 23:10

czytaj , czytaj jak najwiecej.
pomału zaczniesz rozumiec że jego picie jest jego problemem i nic nie możesz z tym zrobić.
pannamigotka napisał/a:
Mój gniew jest spowodowany bezsilnością

wlasnie , jesteś bezsilna wobec jego picia a gniew szkodzi tylko Tobie.

pytanie;
kiedy ostatnio zrobiłaś coś dla siebie , dla swojej przyjemności bez zastanawiania sie co on na to powie?

szymon - Sob 14 Lip, 2012 23:13

pannamigotka napisał/a:
Mój gniew jest spowodowany bezsilnością


patrz co napisałaś - BEZSILNOŚCIĄ

cokolwiek będziesz robiła, czy to kadzidło w Watykanie, czy akupunktura w Japonii, czy prośby, skamlania, groźby, warunki, ultimatumy inne... mu postawione
to i tak od niego to zależy, czy przestanie pić, czy będzie pił dalej.

nie od Ciebie to zależy, nie od rodziny, nie od otoczenia a od niego samego.
nie jesteś w stanie NIC zrobić - uwierz mi

moja żona też nie mogła nic zrobić, odeszła - to mnie uratowało, bo dopiero po dwóch miesiącach, po jej odejściu zrozumiałem co ona przechodziła, śpiąc z kompletnie pijanym szwagrem zrozumiałem

możesz za to zająć się sobą, przestać myśleć o nim, czy chrapie, czy wróci, o której wróci, w jakim stanie itd
zadbaj o siebie jakkolwiek, jak najlepiej potrafisz to zrobić

piotr7 - Nie 15 Lip, 2012 06:05

witaj pannomigotko

zajmij się sobą i trzymaj się

Dziubas - Nie 15 Lip, 2012 06:20

Witaj Migotko :)
Czytaj, czytaj i pisz.
Cytat:
Może napiszę coś, jak pójdę na jakąś terapię
Niezależnie od tego.
Pozdrawiam ,
Sławek alkoholik.

wampirzyca - Nie 15 Lip, 2012 09:00

Witaj :) myslę że najlepiej odciąć go od wszystkiego........od pieniędzy....jedzenia.....nie sprzątać po nim....nie pomagać....zająść się sobą....

piszę to chociaż jestem po drugiej stronie.....ale twój post mnie wzruszył...autentycznie bardzo mi ciebie żal....on pić przestanie tylko jak sam będzie tego chciał....i jak osiągnie swoje dno........jak będziesz mu pomagała to nigdy z tym nie skończy...................musi mocno zaryć łbem o ziemię!!!!!!

wczasy!!! kobitko ....zmarnuje ci ten czas kiedy powinnaś wypocząć....jedz sama z dzieckiem ....albo pieniążki schowaj na gorsze czasy.....

pterodaktyll - Nie 15 Lip, 2012 09:18

Właściwie wszystko już Ci tu napisano. Zapamiętaj raz na zawsze. Czynny alko "kocha" wyłącznie flaszkę. Ty i dziecko jesteście tylko i wyłącznie mniej lub bardziej przykrym dodatkiem do tego. Cały świat nie potrafi zmusić kogoś, kto nie chce, a do tego nie myśli racjonalnie ale li tylko poprzez pryzmat butelki. Paradoksem jest to, że dopóki alkoholik ma tzw. komfort picia to ni cholery nie przestanie. Żadne prawa ludzkie i boskie tego nie zmienią. Jesteśmy największymi egoistami na świecie i za łyk gorzały większość z nas sprzedałaby pewnie wszystkich najbliższych, jacy znaleźliby się pod ręką, żeby tylko zaspokoić chęć napicia się. Uciekaj dopóki nie doszło jeszcze do żadnej tragedii. Szałas w lesie jest dla Ciebie lepszym rozwiązaniem niż ta beznadziejna egzystencja jaką prowadzisz w tej chwili............... :pocieszacz:
pietruszka - Nie 15 Lip, 2012 09:26

Witaj Panno Migotko :)
Jak czytałam Twój post, to wróciły wspomnienia. Pamiętam to uczucie wypalenia wewnątrz z rozpaczy i to uczucie braku nadziei i bezsensu, poczucia, że nic się nie zmieni, izolacji i tego wszystkiego gorzkiego, kwaśnego, szaroburego dziadostwa wypełniającego głowę i serce.
Ponad 6 lat temu też kiedyś zdobyłam się na odwagę i napisałam na podobnym forum swój pierwszy post. I nagle zaczęłam się odnajdywać, zaczęłam czytać o alkoholizmie i współuzależnieniu, znalazłam ludzi z podobnymi problemami, przeryczałam ze dwie noce otwierając oczy ze zdumienia, że nie jestem sama, że inni też tak mieli. Potem pobiegłam na Al-anon i spotkałam w realu podobne do mnie kobietki (a i kilku panu współuzależnionych też), potem na terapię. Nagle wyszłam z izolacji (choć bardzo trudno na początku było zacząć mówić, tak mnie dusił wstyd i nagromadzone prze lata uczucia), poczułam się zrozumiana, a potem zaczęłam pracować nad sobą. Pozbyłam się tego balastu przytłaczających uczuć, ze złością też sobie poradziłam pod okiem terapeutów, moje ciało przestało być wiecznie naprężone i przygotowane do ataku lub obrony i ... odetchnęłam w końcu pełną piersią.

Fajnie, że napisałaś Panno Migotko i czytaj, pisz :)

kosmo - Nie 15 Lip, 2012 09:43

Pannomigotko, spieprzaj, jak najdalej spieprzaj od pijaczyny...
Jeśli nie dla siebie, to dla córki...
Jak możesz fundować jej takie życie, taki wzorzec rodziny, taki koszmar, który prędzej czy później da znać o sobie.
Jeśli nie postawisz na siebie i dziecko, marnie z Wami obiema.
Ta zapijaczona kreatura wyssie z Ciebie całą energię i doprowadzi do tego, że w końcu Ty skorzystasz z jego szubienicy...
Tego chcesz ?

Nie musisz z nikim o tym rozmawiać, bo i tak wszyscy wiedzą.

Życzę dobrych wyborów, Grażyna - alkoholiczka.

rufio - Nie 15 Lip, 2012 12:23

Witaj
1. Czy Ty masz wpływ na zachód słońca ?
2. Czy Ty możesz spowodować zaćmienie księżyca ?
3. Czy Ty zawrócisz bieg Wisły kijem ?
Na te wszystkie pytania odpowiedź brzmi - NIE !
Również na to żeby Twój men przestał pic również nie masz i nie będziesz miała bezpośredniego wpływu . Uznaj swa BEZSILNOŚĆ - a już wiesz , że jesteś i tego się kurczowo trzymaj .
Tak a teraz konkrety do Ciebie :
1. Żadnych wymówek - żadnych uwag - żadnej reakcji
2. Zasuwaj do ośrodka - tam Cie nauczą jak żyć w sprawie punktu pierwszego .
Tam nie gryzą i wstydu nie ma bo być nie może .
3. Skup się na Sobie i córce - rób tak aby Wam było dobrze .

Dopóki nie pójdziesz do ośrodka nasze słowa będą dla Ciebie abrakadabra
' WSZYSTKO JEST TRUDNE ZANIM NIE STANIE SIĘ PROSTE " A proste będzie wtedy kiedy Twe problemy będą miały "IMIĘ " .

prsk.

Linka - Nie 15 Lip, 2012 13:07

Witaj Migotko, podpisuję się obiema rękami pod tym co napisano powyżej.

Przestań zajmować się dorosłym facetem, nie masz takiego obowiązku.
Natomiast zadbać musisz o siebie i o swoją córkę, ona Ciebie potrzebuje.
Nie wierz w jego obietnice, nic z nim nie planuj, nie dotrzyma żadnej obietnicy.

pannamigotka - Nie 15 Lip, 2012 22:45

Czytam, co do mnie piszecie i nie wierzę, że tak wiele można wiedzieć o kimś, kogo się nie zna. Tak, nie mogę na niego liczyć nawet w najdrobniejszej kwestii. Oczywiście, gdy jest trzeźwy to mogę, ale nigdy nie wiadomo, kiedy stan trzeźwości się skończy. Może jak wyjdzie na spacer z córką, może jak wróci z pracy...
Dziś chodził jak w zegarku, skruszona mina (wczoraj wypił), zrobiłam obiad (nawet nie tknął- nie wiem dlaczego), dostałam kawę do łóżka, i nawet ciasto upiekł! Ideał!
Normalnie byłabym zachwycona i już proponowałabym rowery/basen czy inny sposób, żeby fajnie wykorzystać ten dzień, ale tyle się wczoraj Was naczytałam, że stwierdziłam, że nie ma co. I tak zacznie pić, nie ma się co oszukiwać. Zawsze wierzyłam, że skoro dziś jest trzeźwy, to już będzie zawsze trzeźwy. Spędziłam dzień samotnie, zamknięta w sypialni, on się pyta czy coś tam zrobić- spytałam, czy robi sobie podkładkę pod kolejne picie i że nie musi, może zacząć już pić. Jego mina bezcenna, był w ciężkim szoku. Powiedziałam jeszcze, żeby mi oddał pieniądze na wakacje (zabrał z konta i przepił przez te 2 tygodnie, kiedy zniknął), ma znaleźć dodatkową pracę, ale mi oddać. Pójdę na terapię, to będę wiedziała co i jak mówić, na razie działam intuicyjnie, ale muszę powiedzieć, że czuję się dobrze. Raz- wyczytałam tu MOJE historie- na przykład to jest O MNIE:




"Gdyby tylko przestał pić, wszystkie problemy by znikły..." - myślisz sobie udręczona codzienną walką o jego trzeźwość. "Gdyby tylko przestał pić nie byłoby tych awantur, lęku, wstydu, długów, dzieci mogłyby spokojnie się uczyć, w domu byłoby wreszcie normalnie..."

Za każdym razem, kiedy on ma przerwę w piciu, w tobie odżywa nadzieja, że "może nie będzie już więcej pił" i jak do tej pory zawsze przychodzi moment, w którym zostaje ona brutalnie zburzona. "Powinien się leczyć" - uświadamiasz sobie to tym wyraźniej, im bardziej sama jesteś wyczerpana i sfrustrowana jego piciem.

Jak bardzo zmieniło się twoje życie odkąd jesteście razem? Kim jesteś po iluś tam latach wspólnego życia z nim? Jakie jest to twoje życie, w którym on zajmuje każdą, najmniejszą nawet przestrzeń w twoich myślach? Jakie jest to twoje życie, w którym każdy twój nerw jest w stanie nieustannej gotowości na niebezpieczne spotkanie z nim? Jakie jest to twoje życie, w którym każdy twój ruch obliczony jest na obronę lub atak?

Dzień po dniu walczysz o przetrwanie w tej szalonej, przesiąkniętej alkoholem rzeczywistości, w której nic nie jest pewne - ani to, że mąż wróci dzisiaj trzeźwy, ani to, że w spokoju zjecie obiad, ani to, że obejrzysz film po "Wiadomościach"...

Żeby przetrwać musisz być jak dowódca na wojnie - cały czas czujna, cały czas w pełnej "gotowości bojowej", cały czas napięta. Musisz nieustannie kontrolować stan zagrożenia wyznaczony jego upojeniem alkoholowym. Dzień po dniu zmagasz się z całą odpowiedzialnością za przetrwanie rodziny, za dzieci, za rachunki, za sprawy urzędowe, za prowadzenie domu, za myślenie o wszystkim, za ukrywanie waszego wstydu, za tworzenie pozorów normalnej rodziny. Dzień po dniu jesteś pochłonięta kontrolowaniem jego picia i usuwaniem skutków jego picia - sprzątaniem bałaganu, usuwaniem zniszczonych przez niego sprzętów, praniem jego brudnych ciuchów. Dzień po dniu dbasz o jego trzeźwość, przejmujesz jego obowiązki, dbasz o jego dobre samopoczucie i ukrywasz swoją wściekłość w imię świętego spokoju i osiągnięcia odrobiny normalności.

Cały czas jesteś skoncentrowana na nim - o nim myślisz, o nim mówisz, nim jesteś zajęta.

Czy masz jeszcze w sobie siły, żeby myśleć o dzieciach? Być może one również są wciągnięte w tę beznadziejna walkę o trzeźwość ich ojca? A może już je gdzieś po drodze "pogubiłaś"? Może one same zajmują się sobą? Kim są? Na jakich ludzi wyrastają? Co lubią? Czego się boją? Co o nich wiesz? Jakie uczucia pojawiają się w tobie, kiedy o nich myślisz?

Czy w tym szaleństwie jest jeszcze miejsce dla ciebie?

Treścią twojego życia stało się reagowanie na męża alkoholika. Wszystkie inne wartości przestały się liczyć, bo liczy się tylko to, jak przetrwać kolejny dzień. Twoje marzenia, potrzeby, upodobania, twoje dążenia, pragnienia i cele musiały ustąpić temu jednemu - walce o przetrwanie.

To kim jesteś, możesz określić jedynie poprzez ból braku miłości i samotności, poprzez przenikający cię lęk, brak poczucia bezpieczeństwa, niezadowolenie z własnego życia, narastającą wściekłość, zmęczenie i poczucie wypalenia.

To że żyjesz, odczuwasz zwłaszcza wtedy, kiedy zaczynają ci dokuczać różne dolegliwości zdrowotne, bóle, depresja, nerwica. Żeby sobie z tym wszystkim poradzić być może sama sięgasz po alkohol, może objadasz się byle czym, może dużo palisz, albo sięgasz po leki uspokajające? To przynosi chwilową ulgę. Dobra i ta krótka chwila...

Ale co dalej? Dokąd zmierzasz? Kim naprawdę jesteś w tym miejscu swojego życia? Umęczona, samotna z poczuciem wstydu...

To prawda, to on jest alkoholikiem i to on powinien się leczyć. Ale niezależnie od tego, co się z nim dzieje i jaką decyzję podejmie, spróbuj zobaczyć samą siebie - odartą z poczucia godności, przepełnioną wstydem, zmęczoną psychicznie, chorą fizycznie...

Co jeszcze mogę powiedzieć, żebyś zechciała zrobić coś dla siebie samej..., żebyś zechciała poszukać pomocy..., uratować siebie...?


Źródło: http://www.psychotekst.com/artykuly.php?nr=76

Płakałam, jak to czytałam, bo to chyba napisał ktoś ewidentnie do mnie, wszyscy współuzależnieni czują to samo. Mowa tu o ciągłym napięciu- mam dokładnie to samo, w sensie dosłownym- wszystkie mięsnie są ciągle napięte, gotowe do walki, one bolą przy dotyku, delikatny masaż to dla mnie ból. Szaleństwo.

Dwa- to, że wyrzuciłam jakieś mroczne historie z mojego życia pomogło mi, czuję, jakby coś ze mnie uszło, coś złego.
Trzy- nie robię sobie nadziei- pogodziłam się że BĘDZIE PIŁ, bo wcześniej miałam nadzieję, że nie będzie (przecież rzysięgał!) i jak zapijał, to nogi mi się uginały i robiło mi się słabo. Co będzie to będzie.

Znalazłam w moim mieście terapię dla współuzależnionych- jutro zadzwonię, umówię się. Boję się, że:
1. spotkam tam kogoś znajomego, to 40-tysięczne miasteczko
2. będę ryczeć jak nienormalna :) Bo zwykłe czytanie forum powoduje płacz, a co dopiero spotkanie twarzą w twarz...


I jeszcze jedno małe przemyślenie z dzisiejszej nocy- zerwałam 4,5 letni związek ze świetnym facetem, tylko dlatego, że był nudno i normalnie... ile ja bym teraz dała za taką normalność, do tej normalności dążę właśnie z całych sił.

Pietruszko-

Pamiętam to uczucie wypalenia wewnątrz z rozpaczy i to uczucie braku nadziei i bezsensu, poczucia, że nic się nie zmieni, izolacji i tego wszystkiego gorzkiego, kwaśnego, szaroburego dziadostwa wypełniającego głowę i serce

Właśnie to czuję, dokładnie to samo, każde słowo się zgadza. Pięknie to ujęłaś.

pietruszka - Nie 15 Lip, 2012 22:56

pannamigotka napisał/a:
Znalazłam w moim mieście terapię dla współuzależnionych- jutro zadzwonię, umówię się. Boję się, że:
1. spotkam tam kogoś znajomego, to 40-tysięczne miasteczko
2. będę ryczeć jak nienormalna :) Bo zwykłe czytanie forum powoduje płacz, a co dopiero spotkanie twarzą w twarz...


Ad 1. Jeśli spotkasz tam kogoś znajomego, to przychodzi tam z podobnym problemem i będzie się bać podobnie jak ty
Ad 2. Też ryczałam (weź lusterko - chusteczki zwykle są na miejscu, nie tuszuj za mocno rzęs). Ja się przy pierwszej wizycie tak umorusałam, że całą buzię miałam czarną od tuszu. Prawie jak kominiarz. Teraz nauczyłam się na nowo płakać. Już się nie wstydzę tego, że płaczę przy kimś. Płacz świadczy o tym, że jestem człowiekiem, istotą jeszcze żywą... a przy okazji... płacz oczyszcza i przynosi ukojenie...

Trzymaj się cieplutko Panno Migotko i pisz jak Ci idzie :)

jal - Pon 16 Lip, 2012 06:29

pannamigotka - terapia i Al-anon... to krok w b. dobrym kierunku!

Wspieram ciepło :)

Mysza - Pon 16 Lip, 2012 09:09

Witaj Migotko :)

przeczytałam i cofnęłam się dwa lata wstecz... czułam dokładnie to samo co opisujesz
każda z nas przechodziła/przechodzi przez swoje piekło, ale są drzwi w tym beznadziejnym labiryncie - bezsilność i ona paradoksalnie jest początkiem wszystkiego nowego
tego spokoju, jaki we mnie teraz, nie oddałabym za żadne skarby, nauczyłam się o niego dbać i najważniejsze...nauczyłam się, że nie zależy od kogoś innego, że mi go ktoś da, albo zabierze... zależy tylko i wyłącznie ode mnie, wystarczy o niego dbać :)

pietruszka napisał/a:
Też ryczałam (weź lusterko - chusteczki zwykle są na miejscu, nie tuszuj za mocno rzęs). Ja się przy pierwszej wizycie tak umorusałam, że całą buzię miałam czarną od tuszu. Prawie jak kominiarz

dokładnie to samo napisała mi kiedyś Pietrucha, kiedy zaczynałam swoją terapię, kiedy miałam iść pierwszy raz...więc nie malowałam się i przeryczałam cała pierwszą wizytę,
ale potem było już tylko lepiej
pozdrawiam ciepło i trzymam kciuki :kciuki:

rufio - Pon 16 Lip, 2012 12:45

pannamigotka napisał/a:
zrobiłam obiad

O tym zapomnij - nawet nie myśl , że takie coś istnieje - dla niego .
Reszta się zgadza - a kolejne błędy będą uwypuklane - nic się nie martw nie przegapi - dziewczyny masz od chusteczki ja będę jak ten od dywanów . :evil2"

prsk :evil2"

wampirzyca - Pon 16 Lip, 2012 13:59

Powiem tak ja zawsze po dwu dniowym piciu....lub jak narozrabiałam ....zrobiłabym wszystko ....byłam słodka ja miód.....aby móc następnym razem spokojnie sobie wypić.......mało z tego potrafiłam tak zmanipulowac męża że potrafił sam ...kupić mi wino...i powiedzieć kochanie ciężko pracujesz napij się..........

obiadu nie tknął bo nie może ....poprostu żołądek odmawia jedzenia ...bynajmniej ja tak miałam.............

a to że przepił pieniądze na wczasy powinno być .....moim zdaniem jego ,,gwożdziem do trumny''...................

nie bedzie lepiej uwierz ......będzie gorzej :uoee:

ja wiem że cięzko ci jest ...wiem o tym ...a wiemy o twoim mężu tyle nie znając go bo taka choroba .........ten sam schemat... :bezradny:

piotr7 - Wto 17 Lip, 2012 21:05

Jesteś bardzo mądrą dziewczyną. :brawo:
Żeglarz - Śro 18 Lip, 2012 09:01

Hej Migotko,

Zrobiłaś pierwszy, ale ogromny krok. Mianowicie podjęłaś decyzję o zmianie swojej złej sytuacji. Niektórzy noszą się z tym latami.
Przeczytałaś, uwierzyłaś, podjęłaś decyzje. Masz w sobie potencjał do szybkiej zmiany swego losu na lepszy.
Jeżeli bedziesz konsekwentna, jeżeli nie będziesz oglądała się wstecz, to może już za rok będziesz w zupełnie innym miejscu. Odzyskasz spokój, stabilność emocji, pewność siebie. Nawet miną Ci dolegliwości somatyczne.
Jest pewien dolegliwy mechanizm, który ludziom utrudnia podejmowanie właściwych decyzji i przeszkadza bardzo skutecznie we wprowadzaniu zmian. Jest to system iluzji i zaprzeczeń. W Tobie go nie dostrzegam. Ale poznaj go bliżej, wówczas będzie Ci jeszcze łatwiej przekraczać wewnętrzne opory, jak również nie poddawać się manipulacjom męża.

Pozdrawiam, Paweł

KICAJKA - Pią 20 Lip, 2012 20:03

Witaj PannoMigotko :)
Jak bym czytała siebie sprzed dokładnie 25 lat,
z tą różnicą - ja byłam wtedy w ciąży,
to był impuls szukać pomocy,bo nie chcę tak żyć,
jest mi źle i muszę coś z tym zrobić.
Trafiłam do Klubu Abstynenta
a tam zaczynała się tworzyć grupa Al-Anon.
Przestałam mieć złudzenia i nauczyłam się żyć obok.
Zmieniałam siebie a mojego alko zostawiłam samego sobie.
Pił z przerwami jeszcze 7 lat
ale ja w niczym mu nie pomagałam,
musiał sobie radzić sam.
Jak chciał się wieszać to jeszcze pasek albo krawat podawałam-
wtedy mu się odechciewało wieszania.
Miałam to szczęście,że po wielokrotnych terapiach,leczeniach
na które w poczuciu bezsilności jeździł sam -przestał pić.
Ja przetrwałam dzięki pracy nad sobą w Al-Anon,
bo wtedy nic innego nie było. :tak:
Więc i Tobie życzę abyś znalazła pomoc i zajęła się sobą.
A moja córka gdy już rozumiała trochę- słyszła ode mnie:
tatuś pije bo jest chory,uzależniony od alkoholu. :)

pannamigotka - Sob 04 Sie, 2012 14:55

U mnie bardzo, bardzo źle.
Córka u moich rodziców, ja do pracy, Lukasz rano na grzyby, potem do pracy, nowej. Znalazł fajną pracę, był bardzo zadowolony. Pierwszego sierpnia miał podpisać umowę o pracę. Szefowa bardzo z niego zadowolona. Niestety ostatnio zaczęła go unikać. Jest trzeźwy, wszystko w miarę ok. (zapił raz, ale tylko 1 dzień, miał wtedy wolne). Dziś dostałam smsa- że jednak umowy nie będzie, pracy nie ma! świat mi się zawalił. Jesteśmy bez pieniędzy. Nie wiem co robić. On zniknął, nie odbiera moich telefonów. Napisał tylko jeszcze 1 smsa, że nałyka się tabletek, żebym nie dzwoniła. Podejrzewam, że szefowa od kogoś usłyszała, że on pije i nie chce go zatrudniać. Zostaliśmy na lodzie. Rozliczyła się z nim, on mi zostawił pieniądze na stole (nie wiem czy wszystkie, ale raczej tak). Boję się. Tak cholernie się boję. Nie wiem co robić, siedzę sama w mieszkaniu i mam milion myśli w głowie. On nie odbiera telefonu, napisał, że nie jest godny, żeby ze mną rozmawiać. Czuję się, jakby mnie ktoś mocno walnął w głowę, czuję, że zaraz zemdleję. Zadzwoniłam do mamy, że nie przyjadę dziś po córkę, że źle się czuję. Proszę, dajcie trochę wsparcia, bo zaraz odejdę od zmysłów!!!

pannamigotka - Sob 04 Sie, 2012 14:58

Dodam jeszcze, że wczoraj mieliśmy bardzo dobry dzień, razem. Byliśmy pograć w tenisa, wieczrem na spacerze. Nawet miałam ochotę powiedzieć mu, żeby przyszedł spać do sypialni, bo taka jestem spragniona normalności i spokoju, czułości. A tu taka niespodzianka. Nie wiem, czy zacznie pić, co teraz robi. Jakby chciał pić, to by mi zabrał pieniądze, a nie dawał na stół... nawet nie wiem co mam myśleć...
smokooka - Sob 04 Sie, 2012 14:59

Przytulam Cię mocno i zabieram w miejsce, które nie będzie Ci się z nim kojarzyć, tam wśród ulubionych atrakcji zapomnisz o wszystkim. To najpierw, a potem dam Ci solidnego kopniaka żebyś poszła na tę terapię, na którą miałaś się wybrać i nie napisałaś już nic co załatwiłaś. Poszukaj w swoim mieście mitingu dla al-anon i idź. Koniecznie.
Klara - Sob 04 Sie, 2012 15:00

PannoMigotko!
Przytulam :pocieszacz:

To może być manipulacja alkoholika, ale.... jeśli tak się zachował po raz pierwszy, to chyba tym razem należałoby zgłosić problem na policji :(

staaw - Sob 04 Sie, 2012 15:02

Migotuś... przytulam :pocieszacz:
pannamigotka - Sob 04 Sie, 2012 15:02

To nie jest pierwsza taka groźba. Było ich już kilkadziesiąt lub więcej. Ale za każdym razem tak samo się boję, tak samo czuję.
staaw - Sob 04 Sie, 2012 15:07

pannamigotka napisał/a:
To nie jest pierwsza taka groźba. Było ich już kilkadziesiąt lub więcej. Ale za każdym razem tak samo się boję, tak samo czuję.

Ja bym potraktował to jako przemoc psychiczną i zgłosił na policji...
Jak? Nie jestem ekspertem, nie wiem co trzeba zrobić by dostał nauczkę...

Pamiętam że kiedy ja chciałem się zabić, rodzona żona nie wiedziała co się ze mną dzieje.
Niewiele brakowało a bym to zrobił. Skutecznie bym to zrobił...

Klara - Sob 04 Sie, 2012 15:10

pannamigotka napisał/a:
To nie jest pierwsza taka groźba.

Wobec tego zajmij się czymś przyjemniejszym.
Może jednak jedź do mamy po córeczkę i pobaw się z nią?
Twoje strachy i tak tu nic nie pomogą, bo nawet nie wiesz, gdzie miałabyś go szukać.

pannamigotka - Sob 04 Sie, 2012 15:12

Dobra rada- żyjesz z alkoholikiem- nie wykupuj wczasów przez grupona. Po 7 dniach nie można uzyskać zwrotu pieniędzy. Mam wykupione wakacje- po prostu czad. świat mi się wali, a ja pojadę sobie na wakacje... co za życie.
Piszcie cokolwiek, z każdym postem jest mi lepiej i spokojniej.

Klara - Sob 04 Sie, 2012 15:15

PannoMigotko!
Smokooka zadała Ci pytanie. Przeczytałaś????

pannamigotka - Sob 04 Sie, 2012 15:16

Klaro- nie mogę jechać po córkę z dwóch powodów. U rodziców są teraz goście, bardzo ważni, a ja jestem kłębkiem nerwów. Nie dam rady udawać, że wszystko jest ok, nie dam rady z nimi siedzieć, uśmiechać się. Po drugie- cała się trzęsę, nie dam rady jechać samochodem, jadąc do domu mało się nie zabiłam, po prostu taki typ- jak jestem nerwowa, to nie mogę jechać, a już na pewno nie z dzieckiem. Plan- dziś się wyśpię, jutro pojadę do rodziców po córkę. Próbowałam czymś się zająć- ale czytam książkę i nic z niej nie wiem.
ulena - Sob 04 Sie, 2012 15:18

pannamigotka napisał/a:
Mam wykupione wakacje- po prostu czad. świat mi się wali, a ja pojadę sobie na wakacje.

Witaj pannamigotko tak własnie zrób na przekór wszystkiemu jedź i odpocznij należy Ci się , a świat się nie zawali , żadnej z nas sie nie zawalił tylko niebo się otworzyło i ujrzałyśmy słońce uwierz wszystkie te radosne osoby tutaj też kiedyś myslały, że świat się zawalił a jednak... JEDŹ

Klara - Sob 04 Sie, 2012 15:18

...a co z Twoją terapią?
Są w Twoim mieście grupy Al-Anon?
Sprawdź: http://www.al-anon.org.pl/spis.html

pannamigotka - Sob 04 Sie, 2012 15:30

Klara napisał/a:
PannoMigotko!
Smokooka zadała Ci pytanie. Przeczytałaś????

Mówisz o terapii. Miałam nadzieję, że to nie wypłynie, to jest też powód, dla którego nie pisałam wcześniej. Było też w miarę dobrze u nas.
Lukasz podjął terapię, powiedziałam mu, żeby mnie zapisał. Wrócił i powedział, że muszę sama się zapisać, że ta kobieta nie może mnie zapisać bez mojej obecności. Mam adres i nie jestem w stanie tam pójść, mam telefon, ale nie jestem w stanie wykręcić numeru. Nie wiem dlaczego, nie potrafię tego wytłumaczyć. Jestem rozsądną dziewczyną, wiem, że to jedyna szansa na spokój dla mnie, realną pomoc. No i tyle w temacie. Jakkolwiek głupio to teraz zabrzmi- gdyby mnie ktoś umówił, to bym poszła!

pietruszka - Sob 04 Sie, 2012 15:38

pannamigotka napisał/a:
gdyby mnie ktoś umówił, to bym poszła!

cały ambaras w tym, że tam dobrze wiedzą, że leczyć się chce, zmieniać coś chce osoba dorosła, która sama potrafi i chce decydować o swoim życiu. Jak chciałam Pietrucha umówić na wizytę, to też mi powiedzieli, że ma sam przyjść osobiście.
No i dobrze, najbardziej ceni się to, co zrobiło się samodzielnie...
Ja też bardzo się bałam pierwszego pójścia na Al-anon, pierwszego telefonu do Poradni, pierwszego spotkania z terapeutką. Wstyd i lęk to uczucia, które mogą obezwładniać, ale największą satysfakcję się ma gdy się to zrobi pomimo tych uczuć.

pterodaktyll - Sob 04 Sie, 2012 15:38

pannamigotka napisał/a:
Jakkolwiek głupio to teraz zabrzmi- gdyby mnie ktoś umówił, to bym poszła!

Rzeczywiście dość głupio zabrzmiało..........

olga - Sob 04 Sie, 2012 15:44

pannamigotka napisał/a:
Jakkolwiek głupio to teraz zabrzmi- gdyby mnie ktoś umówił, to bym poszła!


Wiem co czujesz. To jest obezwładniajace poczucie bezradności. Jak zrobisz ten pierwszy krok później już będzie tylko łatwiej. Zrozumiesz, że coś możesz. Nie czekaj aż ktoś zaprowadzi Cię za rączkę bo pewnie nikt tego nie zrobi.

Klara - Sob 04 Sie, 2012 15:45

pannamigotka napisał/a:
Mówisz o terapii.

Pisałam również o Al-Anonie.
Specjalnie podałam Ci link na tacy, bo być może dziś masz gdzieś w pobliżu mityng.
Jeśli tak, to wiedz, że obecność tam pomogłaby Ci bardziej niż wielogodzinne siedzenie na forum.
Tam otrzymałabyś "namacalne" wsparcie drugiego człowieka.

pannamigotka - Sob 04 Sie, 2012 15:56

Olga i Klara- macie 100% racji, jedna i druga.
pannamigotka - Nie 05 Sie, 2012 09:51

Wrócił o 6.30 do domu, słyszałam, jak przekręca klucz. Nie chciał się zabić, tylko wypić. W końcu druga utrata pracy w ciągu miesiąca,to niezły powód, czyż nie? Historia stara jak świat, a ja jeszcze się nie nauczyłam. Zdrowie, które straciłam wczorajszego dnia- tylko ja wiem, ile mnie to kosztowało. Cały dzień kręciło mi się w głowie, czułam ból w całym ciele, nie potrafiłam normalnie myśleć, funkcjonować, ręce się trzęsły. Dziś dopiero czuję... jaka jestem głodna! Stres mija, więc przypomniało mi się, że nic nie jadłam. Oj poużalałam się trochę nad sobą :)
Klara - Nie 05 Sie, 2012 10:02

pannamigotka napisał/a:
Oj poużalałam się trochę nad sobą :)

Jasne, czasem można sobie ponarzekać, bo to przynosi ulgę, ale jeśli sądzisz Pannomigotko, że my tu dajemy głaski za samo użalanie się, to jesteś w błędzie.

Pytanie pomocnicze: Jaki kroczek wykonasz w poniedziałek rano, żeby zacząć zdrowieć i zmienić jakość swojego życia?

pannamigotka - Nie 05 Sie, 2012 10:25

Klara napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Oj poużalałam się trochę nad sobą :)


Jaki kroczek wykonasz w poniedziałek rano, żeby zacząć zdrowieć i zmienić jakość swojego życia?


Oj Klaro, widzę, że z Tobą nie jest łatwo :) Odpowiedź- jedyny słuszny :)
To mam od razu pytanie- skoro otwarte spotkanie jest w pierwszą środę miesiąca, to znaczy, że nie mogę przyjść w najbliższą środę? Czy jeśli się umówię, to mogę przyjść wcześniej? Mówię a al-anon. Jest jeszcze w moim mieście terapia ( w ośrodku zdrowia), ale chcę zacząć od al-anon.

staaw - Nie 05 Sie, 2012 10:28

pannamigotka napisał/a:

To mam od razu pytanie- skoro otwarte spotkanie jest w pierwszą środę miesiąca, to znaczy, że nie mogę przyjść w najbliższą środę?

Jako współcośtam możesz przyjść i na zamknięte...
Otwarte są po to, żeby mogły przyjść osoby BEZ PROBLEMU współ(uzależnieniowego)
na przykład alkoholicy jak się któryś nie boi...

Tomoe - Nie 05 Sie, 2012 10:33

pannamigotka napisał/a:
- skoro otwarte spotkanie jest w pierwszą środę miesiąca, to znaczy, że nie mogę przyjść w najbliższą środę?


Jeśli bliski ci człowiek jest alkoholikiem - to mozesz chodzić na wszystkie spotkania Al-Anon, zarówno otwarte jak i zamknięte.
Sugerowałabym ci, oprócz chodzenia na Al-Anon, pójście jutro do ośrodka terapeutycznego i zarejestrowanie się na spotkanie z terapeutą.

Ale są również takie rzeczy, które dla swojego zdrowienia możesz zrobić już dziś, nie odkładając ich do jutra.
Zrób sobie plan dzisiejszych działań.

pannamigotka - Nie 05 Sie, 2012 10:35

Dzięki staaw. Czy można przyjść z ulicy, czy trzeba się wcześniej umówić? Z tym dzwonieniem to ja mam problem... :)
Tomoe - Nie 05 Sie, 2012 10:35

Można z ulicy.
staaw - Nie 05 Sie, 2012 10:36

pannamigotka napisał/a:
Dzięki staaw. Czy można przyjść z ulicy, czy trzeba się wcześniej umówić? Z tym dzwonieniem to ja mam problem... :)

Wchodzisz... a tam już dziewczyny zauważą że jesteś pierwszy raz i któraś się Tobą zaopiekuje jak nigdy dotąd... :)
Nie masz się czego bać...

Klara - Nie 05 Sie, 2012 10:37

Pannomigotko, na mityng Al-Anon nie trzeba się umawiać.
Zapytają Cię, czy cierpisz z powodu picia bliskiej osoby, a Ty przecież z czystym sumieniem możesz to potwierdzić.
Zwykle jakiś czas przed mityngiem są już osoby które chcą sobie porozmawiać, czy przygotować np. herbatkę, więc ktoś Cię tam serdecznie przywita.
Podczas spotkania nie musisz nic mówić.
Możesz tylko słuchać, ale oczywiście - jeśli będziesz się chciała wygadać, to z pewnością otrzymasz taką możliwość.
pannamigotka napisał/a:
chcę zacząć od al-anon.

Są osoby, które opierają się wyłącznie na wsparciu Al-Anon, ale moim zdaniem najskuteczniejsze jest połączenie obydwu form pomocy.
Terapia trwa przez określony czas i kiedyś się kończy, natomiast na mityngi możesz chodzić zawsze, gdy tylko znajdziesz grupę.

Małgoś - Nie 05 Sie, 2012 10:40

staaw napisał/a:
na przykład alkoholicy jak się któryś nie boi...


:lol:

przychodzą też uczący się tematu, terapeuci itp i siedzą sobie z boczku ;)
Tak samo zresztą jak na mitingi AA.

pannamigotka - Nie 05 Sie, 2012 10:40

Tomoe napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
- skoro otwarte spotkanie jest w pierwszą środę miesiąca, to znaczy, że nie mogę przyjść w najbliższą środę?


Sugerowałabym ci, oprócz chodzenia na Al-Anon, pójście jutro do ośrodka terapeutycznego i zarejestrowanie się na spotkanie z terapeutą.

Czy takie leczenie jest anonimowe? Czy jak pójdę do ginekologa/rodzinnego/dentysty, to oni od razu będa widzieć w komputerze, że leczę się w ośrodku? Mamy karty czipowe z NFZ-u i wszystkie informacje są widoczne.

Tomoe napisał/a:
Ale są również takie rzeczy, które dla swojego zdrowienia możesz zrobić już dziś, nie odkładając ich do jutra.
Zrób sobie plan dzisiejszych działań.

Już jest. Przede wszystkim jadę po córkę, dobrze, że ją to ominęło, przede wszystkim MÓJ stan, kiedy go nie było.

Małgoś - Nie 05 Sie, 2012 10:43

pannamigotka napisał/a:
Czy można przyjść z ulicy


Klara wcześniej pisała, a ja dodam, że można spokojnie powiedzieć, że jeszcze czuję się nieswojo (czy coś w tym rodzaju) i nie mówić nic o sobie, zrozumieją, nie przejmuj się.

Tomoe - Nie 05 Sie, 2012 10:50

Ja też mieszkam na Śląsku i tez mam kartę chipową.
Leczenie w ośrodkach terapeutycznych odbywa się na takich samych zasadach, jak w każdej innej poradni specjalistycznej. Tylko nie potrzebujesz skierowania od lekarza rodzinnego. Po prostu idziesz się zarejestrować, zakładają ci kartę i zostajesz pacjentką ośrodka. Oczywiście że ośrodek jest zobowiązany do zachowania twoich danych w tajemnicy.

Natomiast w Al-Anon nikt cię nigdzie nie będzie rejestrował ani zapisywał. Nie ma listy obecności ani rejestru członków. Wchodzisz i jesteś.

Klara - Nie 05 Sie, 2012 10:51

pannamigotka napisał/a:
Czy takie leczenie jest anonimowe?

Na pewno jest anonimowe dla osób z zewnątrz, ale co tam widzi Służba Zdrowia, w wypadku kart czipowych, nie mam pojęcia.
Oczywiste jest, że obowiązuje ich tajemnica.
Z drugiej strony - wstydzisz się leczyć?
Sądzisz, że Twoje otoczenie nie wie o Twoim problemie, że ludzie nie widzą zachowań Twojego męża?
Jeśli uda Ci się pokonać swoją dysfunkcję zobaczysz, jak bardzo się myliłaś.

pannamigotka - Nie 05 Sie, 2012 10:55

Tomoe napisał/a:
Oczywiście że ośrodek jest zobowiązany do zachowania twoich danych w tajemnicy.

To jest ośrodek, w którym znam wielu pracowników, sama tam pracowałam, moi znajomi ze szkoły tam pracują. Dlatego o anonimowości nie ma mowy. Pracują w innym dziale, ale co to za problem, po za tym zwykłe spotkanie na korytarzu... A ja nie chcę się nikomu tłumaczyć, opowiadać, żalić. Dlatego chcę zacząć od al-anon.

olga - Nie 05 Sie, 2012 10:59

pannamigotka napisał/a:
Czy takie leczenie jest anonimowe?


A czemu tak bardzo ci zależy na tym żeby było? Mnie to w ogóle nie przyszło do głowy. Masz problem, potrzebujesz pomocy i po tę pomoc idziesz. Problem alkoholizmu dotyka wielu rodzin, wiele jest kobiet w takiej sytuacji jak ty, nie jesteś jedna w swoim mieście. Nawet możesz nie wiedzieć, że któraś z Twoich znajomych, sąsiadek, koleżanek z pracy może przez to przechodzić. Prawdopodobnie jesteś na etapie wstydu i ukrywania. Przyjdzie czas, że sie otworzysz, zrzucisz z siebie to odium i od tego momentu będzie Ci dużo łatwiej. Pomoże Ci w tym terapia

endriu - Nie 05 Sie, 2012 11:00

możesz iść do ośrodka w innym mieście, nie ma rejonizacji
pozdrawiam

pannamigotka - Nie 05 Sie, 2012 11:02

olga411 napisał/a:
Prawdopodobnie jesteś na etapie wstydu i ukrywania.

Otóż to.

Tomoe - Nie 05 Sie, 2012 11:03

pannamigotka napisał/a:
[
To jest ośrodek, w którym znam wielu pracowników, sama tam pracowałam, moi znajomi ze szkoły tam pracują. Dlatego o anonimowości nie ma mowy. Pracują w innym dziale, ale co to za problem, po za tym zwykłe spotkanie na korytarzu... A ja nie chcę się nikomu tłumaczyć, opowiadać, żalić. Dlatego chcę zacząć od al-anon.


Wstyd? Strach? Poczucie winy?
To tylko uczucia. Twoje. To twoje wymówki, aby nie podjąć leczenia i nie poprawić swojej sytuacji.

Zauważyłam Fridę w twoim awatarku.
To jest twój wzorzec funkcjonowania w związku? I w ogóle w życiu?
To może od razu złam sobie kręgosłup.

staaw - Nie 05 Sie, 2012 11:05

pannamigotka napisał/a:
olga411 napisał/a:
Prawdopodobnie jesteś na etapie wstydu i ukrywania.

Otóż to.

Powiedz o tym na mityngu AlAnon, powinno Ci pomóc w przełamaniu wstydu...
Może poproś po spotkaniu którąś z dziewczyn o rozmowę na ten temat...

olga - Nie 05 Sie, 2012 11:26

pannamigotka napisał/a:

olga411 napisał/a:
Prawdopodobnie jesteś na etapie wstydu i ukrywania.

Otóż to.


Funkcjonujesz jeszcze myśląc "my" czyli Ty i on jako jedność. Przyjmij do wiadomości, ze jesteście odrębnymi jednostkami i każde z was bierze odpowiedzialność za swoje własne postępowanie. On pije - on sie wstydzi. Ty nie pijesz więc nie masz za co sie wstydzic.

pannamigotka - Nie 05 Sie, 2012 11:30

Tomoe napisał/a:


Zauważyłam Fridę w twoim awatarku.
To jest twój wzorzec funkcjonowania w związku? I w ogóle w życiu?

Jest w tym trochę prawdy.

Tomoe - Nie 05 Sie, 2012 11:36

Lubisz cierpieć?
pannamigotka - Nie 05 Sie, 2012 11:39

Nie, wręcz przeciwnie.
Dążę do szczęścia.

pannamigotka - Nie 05 Sie, 2012 11:42

olga411 napisał/a:
Funkcjonujesz jeszcze myśląc "my" czyli Ty i on jako jedność. Przyjmij do wiadomości, ze jesteście odrębnymi jednostkami i każde z was bierze odpowiedzialność za swoje własne postępowanie. On pije - on sie wstydzi. Ty nie pijesz więc nie masz za co sie wstydzic.

Masz rację, ale do takiego myślenia jeszcze daleka droga. Musiałabym się uniezależnić finansowo od niego, wtedy byłoby to łatwiejsze. Bo teraz- pije-> nie pracuje-> pije jeszcze więcej -> brakuje pieniędzy- i tu zaczyna się wstyd, bo trzeba pożyczyć, trzeba zezygnować z niektórych rzeczy, jego picie ma realny wpływ na moje życie póki jestem zależna finansowo od niego, choć pracuję.

Tomoe - Nie 05 Sie, 2012 11:46

pannamigotka napisał/a:
Nie, wręcz przeciwnie.
Dążę do szczęścia.


Więc skąd twoja potrzeba funkcjonowania w związku z alkoholikiem?
Skąd Frida jako twój wzorzec kobiecości?

A`propos finansów: czy nie dałabyś rady się utrzymać samodzielnie?

Tomoe - Nie 05 Sie, 2012 11:47

pannamigotka napisał/a:
pije-> nie pracuje-> pije jeszcze więcej -> brakuje pieniędzy


Za co pije, skoro nie pracuje?
Kto finansuje jego picie?

olga - Nie 05 Sie, 2012 11:52

Masz alimenty na dziecko?
pannamigotka - Nie 05 Sie, 2012 12:01

Tomoe napisał/a:


Więc skąd twoja potrzeba funkcjonowania w związku z alkoholikiem?
Skąd Frida jako twój wzorzec kobiecości?

A`propos finansów: czy nie dałabyś rady się utrzymać samodzielnie?


To nie potrzeba bycia z alkoholikiem. Tak wyszło, a teraz w tym tkwię.
Frida to jest to co aktualnie czuję, obraz w awatarku to przedstawia idealnie.

W kwestii finansowej- jak pracowaliśmy oboje- to starczało na wszystko, na skromne życie, ale dawaliśmy radę. Mamy wysokie opłaty. Treaz nie wiem, co będzie, od wczoraj nie pracuje. Moja pensja nie wystarczy nawet na wszystkie rachunki. To jest teraz mój główny problem. Mam milion myśli, jak się od niego uniezaleznić finansowo. Nie, nie mam alimentów, bo jak na razie łożył na dziecko. Teraz jest sytuacja kryzysowa. Na MOPS nie mam co liczyć, jak wejdą do mieszkania, to każą się puknąć w głowę, a przecież podłóg nie zerwę i nie zaserwuję na kolację. Poza tym moi rodzice mieliby ewentualnie możliwość pomocy... tylko to ich zabije (że L. nie pracuje). Na razie myślę, jak sama mogę więcej zarobić.

olga - Nie 05 Sie, 2012 12:09

Przede wszystkim złóż wniosek o alimenty i to natychmiast, bo to troszkę potrwa. Idź do MOPS i dowiedz się w jaki sposób mogliby Ci pomóc, nawet żywność i obiady mogłyby Cie poratować, bo zaoszczędzone w ten sposób pieniadze mogłabyś przeznaczy na opłaty. Dowiedz sie o mozliwość uzyskania dopłaty do czynszu. Przy bardzo niskich dochodach możesz ja dostać.
Dziubas - Nie 05 Sie, 2012 12:12

pannamigotka napisał/a:
tylko to ich zabije (że L. nie pracuje). Na razie myślę, jak sama mogę więcej zarobić.

Chęć ukrycia poczynań alkoholika przed światem zewnętrznym, daje mu dodatkowy komfort picia. Przecież nie ponosi za nic konsekwencji, taki zaopiekowany jest.
A paradoksalnie, gdy przestaniesz dbać o jego komfort, może się przebudzi (z naciskiem na"może") z tego amoku.

Tomoe - Nie 05 Sie, 2012 12:30

Dziubas napisał/a:
nie ponosi za nic konsekwencji


Właśnie.
A kto ponosi konsekwencje?

Tomoe - Nie 05 Sie, 2012 12:33

pannamigotka napisał/a:
od wczoraj nie pracuje


A wcześniej pracował... kilka dni na czarno. A wcześniej nie pracował.

Ty twierdzisz, że musisz się od niego uniezależnić finansowo, a tymczasem prawda jest taka, że to ty go utrzymujesz. On jest na twoim utrzymaniu od dawna. Finansujesz nawet jego picie.

pannamigotka - Nie 05 Sie, 2012 20:12

Tomoe napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
od wczoraj nie pracuje


A wcześniej pracował... kilka dni na czarno. A wcześniej nie pracował.

Ty twierdzisz, że musisz się od niego uniezależnić finansowo, a tymczasem prawda jest taka, że to ty go utrzymujesz. On jest na twoim utrzymaniu od dawna. Finansujesz nawet jego picie.

No aktualnie ja sponsoruję jego picie, bo on mi zwyczajnie kradnie pieniądze. 8| Nawet jeśli mi dał pieniądze to za chwilę już ich nie było. Nigdy do kradzieży się nie przyznał. Schowane pieniądze zawsze znalazł. Teraz śpię z torebką!!!
Kolejność była taka: pracował, po raz kolejny stracił pracę z powodu alkoholu, od razu znalazł pracę na czarno, od 1 sierpnia miał podpisać umowę i 4 sierpnia mu podziękowali.

Jutro ma 2 rozmowy w sprawie pracy. Nie było go całą noc. Dziś jest ok, podejrzewam, że skończyły mu się pieniądze i siedzi trzeźwy w domu. 'zrobić ci herbatę' i takie tam. Jeśli nie znajdzie pracy, to będzie bardzo źle, bo moja wypłata nie starcza na opłaty. Nie chcę się u nikogo zadłużać, zawsze tak kombinowałam, że na wszstko musiało starczyć i żeby jeszcze odłożyć na rolki/na wakacje/na wycieczkę/na prezent dla dziecka i tak dalej. Jeśli teraz nie znajdzie pracy- od zaraz, to będę zmuszona zacząć pożyczać, albo szukać dodatkowej pracy. Tzn inaczej- dodatowej pracy i tak będę szukać (a raczej stwarzać sobie sama stanowisko pracy i pozyskiwać nowych klientów), żeby się od niego uniezależnić zupełnie.

Klara - Nie 05 Sie, 2012 20:26

pannamigotka napisał/a:
dodatowej pracy i tak będę szukać (a raczej stwarzać sobie sama stanowisko pracy i pozyskiwać nowych klientów), żeby się od niego uniezależnić zupełnie.

Oprócz tego jak najszybciej złóż wniosek o alimenty.

Tomoe - Nie 05 Sie, 2012 20:33

pannamigotka napisał/a:

No aktualnie ja sponsoruję jego picie, bo on mi zwyczajnie kradnie pieniądze. 8| Nawet jeśli mi dał pieniądze to za chwilę już ich nie było. Nigdy do kradzieży się nie przyznał. Schowane pieniądze zawsze znalazł. Teraz śpię z torebką!!!


KOSZMAR!!!!

Wiem co czujesz, przechodziłam przez to.
Któraś kolejna jego kradzież była moim dnem.
Tą ostatnią kroplą, która przepełniła dzbanek mojej wytrzymałości.
Po tej kradzieży wyprowadziłam się z domu, zostawiłam go tam - i poszłam się leczyć.
I w ten sposób odbiłam sie od swojego dna.

Jakieś dwa lata później przyśniło mi się, że spotkałam go na ulicy, a on włożył rękę do mojej torebki i ukradł mi portfel.
Ale to już był na szczęście tylko koszmarny sen.

pannamigotka - Nie 05 Sie, 2012 21:26

Klara napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
dodatowej pracy i tak będę szukać (a raczej stwarzać sobie sama stanowisko pracy i pozyskiwać nowych klientów), żeby się od niego uniezależnić zupełnie.

Oprócz tego jak najszybciej złóż wniosek o alimenty.

Wiesz, alimenty z tego co wiem, jak facet nie łoży na dziecko. On łoży. Za część wypłaty pije, część mi oddaje. Nie wiem jakie to są proporcje. Kilka lat temu rozmawiałam z jego szefową- różnica była ok. 600-800zł miesięcznie, a więc kwota dla mnie bardzo duża, ale na ile to wtedy była prawda nie wiem, teraz to w ogóle mniej, bo mniej zarabiał. Jeśłi znajdzie pracę i zacznie mi znowu dawać pieniądze to przecież nie mogę żądać alimentów, to i tak więcej niż sąd by mi przyznał.
Jedynie zastanawiam się od dłuższgo czasu od ograniczeniem praw rodzicielskich. Dotyczy to głównie tego, że jak pije to nie jest w stanie podejmować żadnych decyzji względem dziecka, dodatkowo nie chcę aby mi utrudniał wyjazdy, decyzje w sprawie szkół itd. Jeśli jego leczenie przyniosłoby trwały skutek mogłabym mu to cofnąć, a raczej on mógłby wnieść do sądu wniosek o przywrócenie władzy rodzicielskiej. Co mnie powstrzymuje- no właśnie to, ze dążę do ukrywania jego choroby i że się tego wstydzę. A w sądzie musiałabym kawa na ławę, tak jak tu, na forum, a to nie takie łatwe. Bałabym się też, że jakiemuś mądremu urzędnikowi przyjdzie chęć zainteresowania się moim dzieckiem, w sensie odebrania dziecka itp. Tego bym nie zniosła. Dlatego do tej pory wszystko ukrywam.
Pierwsza taka myśl o ograniczeniu/pozbawieniu praw rodzicielskich przyszła wtdy, jak byłam w pracy a on opiekował się córką, zadzwonił do mnie pijany i powiedział, że on wyjeżdża z córką za granice i że już jej nie zobaczę. To był oczywiście blef, tak jak z tym zabijaniem się, ale wtedy tego nie wiedziałam. Co wtedy przeszłam w drodze do domu to tylko ja wiem.

staaw - Nie 05 Sie, 2012 21:29

pannamigotka napisał/a:
Teraz śpię z torebką!!!

A nie łatwiej było by założyć konto i spać spokojnie nawet jak karta leży w kuchni na stole?
Są konta z których za darmo można pobierać nawet 20 zł z każdego bankomatu...
(fakt że w większości bankomatów są nominały od 50zł)

pannamigotka - Nie 05 Sie, 2012 21:34

staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Teraz śpię z torebką!!!

A nie łatwiej było by założyć konto i spać spokojnie nawet jak karta leży w kuchni na stole?
Są konta z których za darmo można pobierać nawet 20 zł z każdego bankomatu...
(fakt że w większości bankomatów są nominały od 50zł)

Z konta korzystam tylko gdy płacę prąd/gaz/internet/ zakupy na allegro/ przedszkole. Reszta opłat i całe 'życie' opłacam gotówką. Więc czasem ją po prostu w tym portfelu mam.

olga - Nie 05 Sie, 2012 21:39

pannamigotka napisał/a:
Kolejność była taka: pracował, po raz kolejny stracił pracę z powodu alkoholu, od razu znalazł pracę na czarno, od 1 sierpnia miał podpisać umowę i 4 sierpnia mu podziękowali.


pannamigotka napisał/a:
Wiesz, alimenty z tego co wiem, jak facet nie łoży na dziecko. On łoży


Coś sie nie zgadza :|

Małgoś - Nie 05 Sie, 2012 21:44

olga411 napisał/a:
Coś sie nie zgadza


W sumie się zgadza...
tyle, że może łożyć nieregularnie lub za mało :roll:
I dlatego warto wnieść o zapewnienie stałych kwot z jego strony.

olga - Nie 05 Sie, 2012 21:49

Małgoś napisał/a:
może łożyć nieregularnie lub za mało


Nooo, tylko, że dziecko potrzebuje regularnie jeść i wystarczajaco dużo

Małgoś - Nie 05 Sie, 2012 21:51

olga411 napisał/a:
dziecko potrzebuje regularnie jeść i wystarczajaco dużo


i dlatego alimenty są wskazane :tak:
mimo wszystko

olga - Nie 05 Sie, 2012 22:00

Małgoś napisał/a:

i dlatego alimenty są wskazane


Są absolutnie konieczne. także i z tego powodu aby nie usłyszeć zarzutu zaniedbywania dziecka. Dziecko jest osobą niezdolna do czynności prawnych, odpowiedzialny jest za nie prawny opiekun, w tym wypadku matka i to ona ma obowiazek zadbac o jego interesy.

Linka - Nie 05 Sie, 2012 22:11

pannamigotka napisał/a:
Jeśłi znajdzie pracę i zacznie mi znowu dawać pieniądze to przecież nie mogę żądać alimentów, to i tak więcej niż sąd by mi przyznał.

ale teraz jej nie ma, nie zastanawiaj się proszę tylko składaj wniosek.
Jak znowu straci pracę (a pewnie straci) zostaniesz bez pieniędzy.
Wiem, przerabiałam to przez wiele lat.
Możesz też złożyć wniosek o wypłacanie wynagrodzenia do Twoich rąk.

pannamigotka - Nie 05 Sie, 2012 22:14

olga411 napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Kolejność była taka: pracował, po raz kolejny stracił pracę z powodu alkoholu, od razu znalazł pracę na czarno, od 1 sierpnia miał podpisać umowę i 4 sierpnia mu podziękowali.


pannamigotka napisał/a:
Wiesz, alimenty z tego co wiem, jak facet nie łoży na dziecko. On łoży


Coś sie nie zgadza :|

Zgadza się- nie pracuje od wczoraj dopiero (tam, gdzie pracował na czarno jest rozliczony). Jutro ma 2 rozmowy w sprawie pracy, więc przerwa może być krótka. Największy problem będzie jeśli tej pracy szybko nie znajdzie.
Do tej pory łożył- z minimalnymi przerwami jak tracił pracę, łożył mniej niż by mógł, bo część przepijał, ale to i tak więcej niż wynosiłyby alimenty.

pannamigotka - Nie 05 Sie, 2012 22:15

Linka napisał/a:

Możesz też złożyć wniosek o wypłacanie wynagrodzenia do Twoich rąk.

O tym nie słyszałam. Ten wniosek u pracodawcy? Składam go ja? On musi się pod tym podpisać?

Tomoe - Nie 05 Sie, 2012 22:16

A dlaczego ty sama nie potrafisz w swoim życiu skorzystać z rad, które dajesz koleżance z sąsiedniego wątku?
W myśl zasady" "nie radzę sobie, to przynajmniej poradzę komuś innemu?"

Gaja - Nie 05 Sie, 2012 22:16

pannamigotka napisał/a:
ale to i tak więcej niż wynosiłyby alimenty.


A skąd wiesz ile wyniosłyby alimenty??

olga - Nie 05 Sie, 2012 22:18

Zrozum, ze alkoholizm to choroba postępująca. Z czasem będzie więcej niepracował niz pracował a później to juz w ogóle bedzie niepracował. A tu liczy sie czas. Od momentu wniesienia pozwu do otrzymania pieniedzy z funduszu alimentacyjnego upływa kilka miesiecy, bo chyba nie liczysz, ze będzie ci płacił "na ręke" jak juz teraz zdaża mu sie być bez pracy.
pannamigotka - Nie 05 Sie, 2012 22:23

Gaja napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
ale to i tak więcej niż wynosiłyby alimenty.


A skąd wiesz ile wyniosłyby alimenty??

Mniej więcej wiem.
Tomoe- cudzego alkoholika dużo łatwiej jest rozpracować niż swojego, z którym jest się związnym. Cudzy- to ten zwykły alkoholik a mój to ten jedyny i wyjątkowy, nie żaden pospolity pijak, tylko wyjątkowy wrażliwiec, człowiek skrzywdzony przez mamę i tatę, przez inne kobiety i ogólnie przez życie.
Wiem, że Ewa podjęła decyzję w sprawie terapii oraz złożenia alimentów, ja podjęłam decyzję w sprawie pójcia na spotkanie al-anon. Być może później skorzystam jeszcze z terapii w ośrodku. Być może ograniczę mu władzę rodzicielską. Poszukam dodatkowych form zarobku, aby się uniezależnić finansowo. To mój plan.

Linka - Nie 05 Sie, 2012 22:23

pannamigotka napisał/a:
Linka napisał/a:

Możesz też złożyć wniosek o wypłacanie wynagrodzenia do Twoich rąk.

O tym nie słyszałam. Ten wniosek u pracodawcy? Składam go ja? On musi się pod tym podpisać?

wniosek składa się do sądu rodzinnego, więcej informacji jest w necie

olga - Nie 05 Sie, 2012 22:25

Obawiasz sie, że go skrzywdzisz wnosząc pozew o alimenty?
pterodaktyll - Nie 05 Sie, 2012 22:25

pannamigotka napisał/a:
Cudzy- to ten zwykły alkoholik a mój to ten jedyny i wyjątkowy, nie żaden pospolity pijak, tylko wyjątkowy wrażliwiec, człowiek skrzywdzony przez mamę i tatę, przez inne kobiety i ogólnie przez życie.
:buahaha: :buahaha:
pannamigotka - Nie 05 Sie, 2012 22:26

olga411 napisał/a:
Zrozum, ze alkoholizm to choroba postępująca. Z czasem będzie więcej niepracował niz pracował a później to juz w ogóle bedzie niepracował. A tu liczy sie czas. Od momentu wniesienia pozwu do otrzymania pieniedzy z funduszu alimentacyjnego upływa kilka miesiecy, bo chyba nie liczysz, ze będzie ci płacił "na ręke" jak juz teraz zdaża mu sie być bez pracy.

Nie zgodziłabym się, aby był bez pracy dłuższy czas, po prostu wyrzuciłabym go z domu. Nie zniosłabym, gdyby leżał cały dzień na kanapie i nie szukał pracy. To byłby koniec końców. Wtedy od razu miałby sprawę o alimenty i odebranie praw rodzicielskich.

szymon - Nie 05 Sie, 2012 22:28

pterodaktyll napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Cudzy- to ten zwykły alkoholik a mój to ten jedyny i wyjątkowy, nie żaden pospolity pijak, tylko wyjątkowy wrażliwiec, człowiek skrzywdzony przez mamę i tatę, przez inne kobiety i ogólnie przez życie.
:buahaha: :buahaha:


g45g21 g45g21



Edit:
prowadził ślepy kulawego

pannamigotka - Nie 05 Sie, 2012 22:30

Linka- poszukam, bardzo przydatna informacja.
Olga- tak, mam takie poczucie.

pannamigotka - Nie 05 Sie, 2012 22:30

pterodaktyll napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Cudzy- to ten zwykły alkoholik a mój to ten jedyny i wyjątkowy, nie żaden pospolity pijak, tylko wyjątkowy wrażliwiec, człowiek skrzywdzony przez mamę i tatę, przez inne kobiety i ogólnie przez życie.
:buahaha: :buahaha:


http://pl.wikipedia.org/wiki/Ironia

Tomoe - Nie 05 Sie, 2012 22:32

pannamigotka napisał/a:

Wiem, że Ewa podjęła decyzję w sprawie terapii oraz złożenia alimentów


Ty może sobie przeczytaj temat Ewy od początku, od stycznia.
Decyzje to Ewa podejmowała już wielokrotnie.
Tylko do realizacji nigdy nie doszło.

Zadam ci zagadkę o współuzależnionych.
Brzmi ona tak:

"Na kamieniu siedziały trzy współuzależnione żabki. Dwie z nich postanowiły wskoczyć do wody. Ile żabek zostało na kamieniu?

Odpowiedź: Trzy."

Kumasz?

Dobranoc. :)

olga - Nie 05 Sie, 2012 22:34

pannamigotka napisał/a:
Olga- tak, mam takie poczucie.


Chroń alkoholika i krzywdź dziecko

Anka85 - Śro 08 Sie, 2012 22:10

terapia jest najlepszym rozwiązaniem. Ciężko jest iść gdy on nie pije, bo zastanawiasz się po co... ale on w końcu i tak znowu zacznie pić a Ty zostaniesz sama. Ja mam tak samo...
olga - Śro 08 Sie, 2012 22:13

Anka85 napisał/a:
ale on w końcu i tak znowu zacznie pić


Każda przerwa jest przygotowaniem gruntu pod następne picie :bezradny:

Anka85 - Śro 08 Sie, 2012 22:14

ja zawsze wiem kiedy mój mąż zacznie pić. Znam już te jego zachowania.
matylda35 - Czw 09 Sie, 2012 20:39

Nie zastanawiałabym się nad sprawą alimentów, jeśli będzie dobrze między wami ten papierek nic nie zmienia, uzgadniacie przed sądem, że on ci płaci do rąk i nikt tego nie kontroluje.Jeśli znowu straci pracę i nic nie będzie chciał robić z piciem, zanosisz taki wyrok do komornika, on stwierdza, że jest niewypłacalny daje ci zaświadczenie i bierzesz kasę z funduszu.Jeśli chcesz więcej informacji chętnie ci udzielę, mi ten świstek teraz trochę życie ratuje.
pannamigotka - Czw 09 Sie, 2012 20:53

Matyldo, masz rację, ale czy można zasądzić alimenty od człowieka, który łoży na dziecko? Czy jeśli sąd mnie spyta, czy on łoży a ja powiem, że tak, to nie wyjdę na wariatkę? Mam powiedzieć wprost, że to moje zabezpieczenie przed jego ewentualną utratą pracy? A jak potem znajdzie pracę, to będzie trzeba opłacić komornika, przecież oni tego za darmo nie robią. Czy w sytuacji, kiedy alkoholik regularnie traci pracę, powiedzmy 2 lata w jednej firmie i koniec (z powodu picia), ale od razu znajduje inną pracę i ciągłość fnansowa jest zachowana, to czy zasądzenie alimentów ma sens? Do tej pory w ogóle nie rozpatrywałam takiej możliwości, dopiero po ewentualnym rozstaniu.


Anka- ja nie wiem, kiedy zacznie pić, ale czasem udaje mi się kilka dni przed wyczuć, że coś się może święcić, to wtedy, kiedy on sam sięga po alkohol. Jest wtedy bardzo nerwowy i drażliwy, wszystko mu przeszkadza i nic mu się nie chce. To zły znak.

Tomoe - Czw 09 Sie, 2012 21:37

pannamigotka napisał/a:
ja podjęłam decyzję w sprawie pójcia na spotkanie al-anon


No i jak było na środowym, czyli wczorajszym spotkaniu Al-Anon?
Czyżbym przeoczyła relację? :skromny:

Janioł - Czw 09 Sie, 2012 22:29

Tomoe napisał/a:
No i jak było na środowym, czyli wczorajszym spotkaniu Al-Anon?
i spłoszyłaś pannęmigotkę ;)
leon - Czw 09 Sie, 2012 22:36

Janioł napisał/a:
Tomoe napisał/a:
No i jak było na środowym, czyli wczorajszym spotkaniu Al-Anon?
i spłoszyłaś pannęmigotkę ;)

na to wyglada..

pannamigotka - Pią 10 Sie, 2012 00:28

Widzę, że po niektórzy mieliby z tego ogromną satysfakcję. Dobrze wiedzieć!
Janioł - Pią 10 Sie, 2012 00:30

pannamigotka napisał/a:
Widzę, że po niektórzy mieliby z tego ogromną satysfakcję
wysoko sie cenisz , mnie ani parzy ani ziebi czy byłas czy tylko podjęłaś decyzję po prostu stwierdzamy to co jest a prawda jestb taka że relacji nie ma ;) i nie co sie fochać
pannamigotka - Pią 10 Sie, 2012 00:34

Janioł napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Widzę, że po niektórzy mieliby z tego ogromną satysfakcję
wysoko sie cenisz , mnie ani parzy ani ziebi czy byłas czy tylko podjęłaś decyzję po prostu stwierdzamy to co jest a prawda jestb taka że relacji nie ma ;) i nie co sie fochać

Wysoko się cenię? U, to ci nowość.

Janioł - Pią 10 Sie, 2012 00:35

pannamigotka napisał/a:
U, to ci nowość.
zawsze coś
matylda35 - Pią 10 Sie, 2012 08:23

Pannomigotko, nie wiem w jak dużym mieście mieszkasz, ale perspektywy, kiedyś się kończą.Mój alkoholik, też znajdywał pracę i pewnie teraz też znajdzie, ale czy to jest warte życia w niepewności i wstydzie.Ja też wiem po zachowaniu, kiedy zacznie chlać i co z tego.Jeśli chodzi o alimenty to ja napisałam w pozwie że jest alkoholikiem nie chce podjąć próby leczenia nie łoży na rodzinę a wszystkie zarobione pieniądze przepija, mój w sądzie był malutki.Jak pisałam przez trzy miesiące nie chlał, teraz idę do komornika.I mów, że nie łoży na rodzinę itd, pomyśl sobie jak w końcu będzie miał problemy ze znalezieniem pracy.
KICAJKA - Pią 10 Sie, 2012 17:25

Mój men zawsze pracował,z przerwami na picie i wielokrotne leczenie odwykowe.
Starałam się aby dawał pieniądze na dziecko przynajmniej.
Jednak zdarzało mu się przepić lub zgubić pieniądze 8|
W końcu poszłam do sądu aby córkę zabezpieczyć,
na szczęście zrobiłam to ja wczwśniej,
bo zaraz straciłam pracę i w UP chcieli to zrobić za mnie. :)
Wiadomość o moich krokach spowodowała u mena szok,
ale stwierdził że mam rację.
Potem po rozprawie był ciąg,gromy na mnie od jego rodziny. 8|
Na szczęście to był ostatni jego ciąg,
być może dołożyłam tym swoją cegiełkę do jego trzeźwości :skromny:

Dziubas - Nie 26 Sie, 2012 11:10

Napiszę tutaj, żeby nie śmiecić w "alkoholizmie"
pannamigotka napisał/a:
To my siedzimy w betoniarce i tak się kręcimy i kręcimy,

Ciekawe jest to stwierdzenie.
Dlaczego tak napisałaś? Pomyśl.
Przeczytałem "kilka" twoich postów i widzę, że bardzo często używasz określenia "MY".

pannamigotka napisał/a:
Zrobiłam przegląd jego kosmetyczki większość kosmetyków- wody toaletowe, dezodoranty mają w składzie alkohol

Och, nadkontrolą mi tu pachnie :szok:
To ON ma zadbać o swoją trzeźwość.
To ON ma decydować co mu w przeszkadza w utrzymaniu trzeźwości.
To ON ma wiedzieć co pomaga tą trzeźwość utrzymać i to ON ma się tego wszystkiego
nauczyć, SAM

A TY, a Ty zajmij się sobą, pozbywaniem się starych przyzwyczajeń.

Jeszcze na marginesie dodam, że ja cały czas używam kosmetyków, które zawierają alkohol, ale dla mnie to są kosmetyki,a nie drink.

pannamigotka - Nie 26 Sie, 2012 11:35

Dziubas napisał/a:

Dlaczego tak napisałaś? Pomyśl.


Jestem współuzależniona to kręcę się razem z nim. Póki pozwalam, by ze mną mieszkał to tak jest, jestem uzależniona od jego picia, niepicia, od tego czy w domu jest czy go nie ma, od tego ile pieniędzy przyniesie do domu, od jego nastrojów, pomysłów na spędzenie dnia. W przeciwieństwie do niektórych ja przyznaję, ze jestem współuzależniona i moje życie wygląda tak, a nie inaczej. Staram się to zmienić, ale nie zrobię tego w 1 dzień, bo tak się nie da. Tym bardziej, że wkrótce betoniara zacznie się kręcić znów kręcić, bo niestety widzę tego pewne symptomy i już nastawiam się na to, że po fazie, którą teraz mamy (cudowną, fakt), przyjdzie etap muru i wtedy, jak znam życie, zapije.


Dziubas napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Zrobiłam przegląd jego kosmetyczki większość kosmetyków- wody toaletowe, dezodoranty mają w składzie alkohol

Och, nadkontrolą mi tu pachnie :szok:
To ON ma zadbać o swoją trzeźwość.
(...)
Jeszcze na marginesie dodam, że ja cały czas używam kosmetyków, które zawierają alkohol, ale dla mnie to są kosmetyki,a nie drink.


Wiesz, akurat on sam mi ostatnio powiedział, że nie powinien stosować pewnego preparatu (na kleszcze), bo zawiera w sobie alkohol i przestał go używać. I dziś tak o tym myślałam i stwierdziłam, że w jego kosmetyczce może być alkohol, sprawdziłam i miałam rację. To on decyduje, nic mu nie wyrzucam.

Tak samo z imprezą, o której wspominałam, pójdziemy czy nie pójdziemy, pójdę sama itp to nie jest tylko jego problem, mój także.

ewa29 - Nie 26 Sie, 2012 16:20

Dziubas napisał/a:

Och, nadkontrolą mi tu pachnie :szok:
To ON ma zadbać o swoją trzeźwość.


Też tak kiedyś robiłam żeby mieć nad nim kontrolę ale tak się nie da bo to też nie ma sensu po co się zadręczać i nakręcać.

pannamigotka napisał/a:
betoniara zacznie się kręcić znów kręcić, bo niestety widzę tego pewne symptomy i już nastawiam się na to, że po fazie, którą teraz mamy (cudowną, fakt), przyjdzie etap muru i wtedy, jak znam życie, zapije.



Dorotko nie zamyślaj się czy zapije kiedy to zrobi bo to i tak nie zależy od ciebie tylko od niego samego.Uważam że jeśli chodzi na terapie i miting jeżeli dba o swoją trzeźwość to zostaw jemu to trzeźwienie a nie martw się na zapas.Wspomniałam ci o terapii i al anon mam więc nadzieję że i Ty skorzystasz. Cieszę się że Twój mąż nie pije i podjął pracę a Ty możesz spokojnie zająć się sobą i dzieckiem. Dorotko dziękuję ci za wspaniały prezent choć wiem ile cię to kosztowało i nadal jest mi bardzo głupio :oops: Przyjemnego niedzielnego popołudnia :)

ewa29 - Nie 26 Sie, 2012 16:33
Temat postu: Małżeństwo na lodzie.
Proponuję ci dalej tą książkę o której ci wspominałam ona kosztuje około 25zł owa książka ci podpowie jak nauczyć się żyć z alko.Ponoć wiele kobiet stosując zasady omawiane w tej książce czuje się znacznie szczęśliwiej. :) Ja w każdym razie nie żałuje że Ją przeczytałam. :)
Tomoe - Nie 26 Sie, 2012 16:37

pannamigotka napisał/a:
W przeciwieństwie do niektórych ja przyznaję, ze jestem współuzależniona


A robisz coś z tym oprócz przyznawania?

pannamigotka - Nie 26 Sie, 2012 17:49

Napisałam długi wpis, ale mi zeżarło. Napiszę potem, bo mnie dziecko zrzuca z komputera.
Klara - Nie 26 Sie, 2012 20:12

pannamigotka napisał/a:
Napisałam długi wpis, ale mi zeżarło.

http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=858 :D

pannamigotka - Nie 26 Sie, 2012 21:55

Klaro, u mnie strzałka nie zadziałała po zalogowaniu, niestety.
Klara - Nie 26 Sie, 2012 21:59

pannamigotka napisał/a:
u mnie strzałka nie zadziałała po zalogowaniu, niestety.

:mysli:
Nie była aktywna taka niebieska strzałka (skierowana w lewo) obok adresu forum?

pterodaktyll - Nie 26 Sie, 2012 22:10

pannamigotka napisał/a:

Jestem współuzależniona to kręcę się razem z nim. Póki pozwalam, by ze mną mieszkał to tak jest, jestem uzależniona od jego picia, niepicia, od tego czy w domu jest czy go nie ma, od tego ile pieniędzy przyniesie do domu, od jego nastrojów, pomysłów na spędzenie dnia.

Święta prawda przez Ciebie przemawia ale do du** z takim życiem
pannamigotka napisał/a:
przeciwieństwie do niektórych ja przyznaję, ze jestem współuzależniona

i dobrze się z tym czujesz? :mysli:

pannamigotka - Śro 29 Sie, 2012 20:59

Tomoe napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
W przeciwieństwie do niektórych ja przyznaję, ze jestem współuzależniona


A robisz coś z tym oprócz przyznawania?

Tomoe, robię.
Choć już samo przyznanie do tego, że mam nie po kolei w głowie, to już jest coś, że ZE MNĄ jest coś nie tak i żeby nie zwariować, muszę coś zmienić.

Wróciłam z wakacji, na których wszystko kręciło się wokół moich potrzeb (i potrzeb dziecka). Nie robiłam nic, co by mi nie sprawiało przyjemności, to był dobry czas.

Byłam też na spotkaniu al-anon i wyszłam z niego... nie... wyfrunęłam z niego 10cm nad ziemią... bardzo podładowana pozytywną energią. Mój główny problem- tj duszenie wszystkiego w sobie, nie rozmawianie z nikim o swoich problemach, o tym co się dzieje w domu, umniejszanie własnych problemów- mam wrażenie, że ten problem ma szansę być rozwiązany, bo tam spotkam osoby, które mnie zrozumieją, wysłuchają. Osoba nie mająca tego problemu nie zrozumie. Kolejność była taka- desperacji post na forum, kiedy czułam, że muszę to co czuję komuś - za przeproszeniem- wyrzygać, bo inaczej pęknę i nie wytrzymam, zrobię coś głupiego. Potem, rozmowy z Ewą, przyznanie przed kimś, już ie do końca anonimowym, bo z żywym człowiekiem, nie bytem internetowym, że ten problem u mnie jest. No i trzeci krok al-anon. Na terapię jest chyba za wcześnie, to już wyższa szkoła jazdy. Na razie oswajam się z tematem, mówię tyle ile chcę, wyciągam z opowieści innych tyle ile chcę, to bezpieczniejsze. Na rozgrzebywanie wszystkiego na razie nie mam sił, ale dojrzewam do tego. I dojrzeję :tak:

pannamigotka - Śro 29 Sie, 2012 21:00

pterodaktyll napisał/a:

i dobrze się z tym czujesz? :mysli:

To, że przyznałam, że jestem współuzależniona nie oznacza jeszcze, że strasznie się z tego cieszę. Stwierdzam jedynie fakt.

pterodaktyll - Śro 29 Sie, 2012 21:04

pannamigotka napisał/a:
Stwierdzam jedynie fakt.

Może zacznij wyciągać wnioski, mam wrażenie, ze tak będzie lepiej dla Ciebie :)

pannamigotka - Śro 29 Sie, 2012 21:06

żeby wyciągać wnioski najpierw trzeba stwierdzić fakt
ewa29 - Śro 29 Sie, 2012 21:06

pannamigotka napisał/a:
wyfrunęłam z niego 10cm nad ziemią... bardzo podładowana pozytywną energią.


Cieszę się Dorotko tak trzymaj a nad terapią się nie zastanawiaj :)

Klara - Śro 29 Sie, 2012 21:44

pannamigotka napisał/a:
Na terapię jest chyba za wcześnie

Chyba nie masz racji moja Panno Migotko.
Według mnie terapia + Al-Anon to jest TO!

Jras4 - Śro 29 Sie, 2012 22:59

co za mądre rzeczy .
darekd - Czw 30 Sie, 2012 07:13

Nie mam co prawda pewności, że Panna Migtka to Dorotka, ale nie ma to teraz znaczenia :)
Wiele przepracowałem sam, choć ja akurat jestem DDA, a nie osobą współuzależnioną. Nie obeszło się jednak bez kawałka terapii, sięgania do przeszłości. Trzymając się kurczowo zasad forum (aż zbielały mi zaciśnięte pięści) napiszę, jak ja to widzę.
Przeczytałem uważnie Twój wątek i zastanawiam się, na ile oczekujesz zmiany? Piszesz o terapii jako wyższej szkole jazdy. Pewnie tak jest, są natomiast sprawy, które możesz zrobić sama, nie czekając na terapię. Terapia współuzależnienia to ok. roku pracy. Czytając co napisałaś mam wrażenie, że pierwszy etap, tj. psychoedukację nt. choroby alkoholowej masz już za sobą. Widzisz objawy, zauważasz betoniarkę, nawet jej podłączenie do prądu :)
Drugi etap już też chyba liznęłaś: urlop pokazał, że liczą się i Twoje potrzeby, pragnienia. Chyba też widzisz, że i Ty jesteś ważna w waszym związku. Dostrzegasz, że masz wpływ na swoje życie.
I tu zaczyna się „wyższa szkoła jazdy”. Praca z odreagowaniem trudnych przeżyć. Może grupa Al.-Anon będzie w stanie pomóc? Na ile- sama oceń.
Nie sądzę natomiast, że samodzielnie możesz dotknąć zmiany przekonań, czy nauczyć się nowych umiejętności. No i jest też praca nad poczuciem winy, krzywdy, własnej wartości, wstydem, lękiem czy złością.
Sama wiesz, co możesz, a czego nie możesz zrobić. A przede wszystkim: co możesz zrobić dla siebie?

Pozdrawiam, Darek

pannamigotka - Pią 31 Sie, 2012 18:10

Darku, dziękuję za te słowa.
Napiszę co u mnie.
Weszłam dziś do domu. Lukasz leży pijany na kanapie. Wiedziałam, że to nadejdzie. Nogi się pode mną ugięły. Serce się zatrzymało, a potem zaczęło walić jak szalone, rzuciłam w niego kluczami. On bełkotem pijackim stwierdził, że jest trzeźwy i zasnął.
Czułam, że stoję nad przepaścią. Poszłam zapalić na balkon.
Potem położyłam się na łóżku w sypialni i przeczytałam kartkę, którą dostałam od dziewczyn z al-anon. Modlitwa o pogodę ducha. Jestem niewierząca, słowo 'bóg' nie ma dla mnie większej wartości. Ale przecztałam i myślę sobie- na co mam wpływ, na co nie. No z jego zapiciem nie można nic zrobić podjął taką a nie inną decyzję. Chciał wypić- wypił. Nie mam na to wpływu. Na co mam aktualnie wpływ? No na to, że mogę się uspokoić, mogę przynieść daktyle z kuchni :mniam: , mogę poczytać książkę, ten dzień może być jeszcze fajny. Wysłałam smsa do Ewy, potem porozmawiałyśmy (jak to cudownie nie być sama jak palec z problemami!). I stwierdziłam, że nawet nie jest mi specjalnie smutno. Pomyślałam o spotkaniu al-anon, w środę spotkam się z babeczkami i rodzynkiem :) , opowiem o tym, nie jestem przecież z tym sama!
że zapije wiedziałam, ponieważ on niestety nie chce się leczyć. Wszędzie trzeba go wypychać, namawiać itp. Nie szuka pomocy, nie stroni od odób pijących, nie czyta, nie chce rozmawiać o problemie, zupełnie jakby nie istniał. Cóż. Przeczytałam o objawach, jakie występują u osoby planującej wrócić do picia-miał prawie wszystkie. Wczoraj był pół godziny na spotkaniu z terapeutką, po południu na mityngu AA. Nawet nie przeczytał ulotek, które dostał. Czułam, że jest to kwestia dni.
Reasumując- u mnie jak dawniej, taka sama du**. Ale czuję się z tym wszystkim lepiej. Nie chcę, żeby moje samopoczucie zależało od niego. JEST DOBRZE. Sama się dziwię. Luasz zapił, a ja piszę, że jest dobrze!!!!!!

Klara - Pią 31 Sie, 2012 19:36

pannamigotka napisał/a:
Nie chcę, żeby moje samopoczucie zależało od niego.

Pociągnij to dalej.
Wyobraź sobie, że Twoje myślenie o tym co on robi lub czego nie robi, czym się zajmuje, co czyta, a czego nie chce - nic nie zmieni.
Nie jesteś w stanie wpłynąć na jego zachowanie. Szkoda Twojej energii na zajmowanie się zachowaniem innego człowieka.
ODDZIEL SIĘ OD NIEGO i zajmij się WYŁĄCZNIE sobą.
To jest wykonalne. Spróbuj!

darekd - Sob 01 Wrz, 2012 06:23

Migotko, wyrazy podziwu. Co zauważyłem?
- poczułaś się nad przepaścią, jednak znalazłaś swój własny sposób: ochłonięcie (papierosów raczej nie polecam, ostatnie badania mówią, że to najsilniejszy rodzaj uzależnienie) => modlitwa o pogodę ducha => ocena na co masz wpływ => plan działania. Nie jesteś bezsilna!
- wiesz, po czym rozpoznasz nawrót, głód. Masz czas przeciwdziałać: zająć się sobą!
- zauważyłaś, że nie masz wpływu na okoliczności (nie wszystkie) i Łukasza, nie zmieniłaś faktów, tylko wyłącznie myślenie. I masz zmianę!
- widzisz, że nie tylko On jest ważny, ale Ty też ważna!

Pozowdzenia

Tomoe - Sob 01 Wrz, 2012 08:06

pannamigotka napisał/a:
Na terapię jest chyba za wcześnie, to już wyższa szkoła jazdy.


Nadal tak uważasz?

dromax - Sob 01 Wrz, 2012 13:58

pannamigotka napisał/a:
Jestem niewierząca, słowo 'bóg' nie ma dla mnie większej wartości.

cf2423f Być może to jest klucz do rozwiązania tej sytuacji.....
8) Bóg na siłę nie będzie ciebie uszcześliwiał ani twojego alkoholika.
:| Tym bardziej, że ON dla ciebie nie istnieje.
:? lecz jest mnostwo świadectw jak zadziałał BÓG w życiu innych. Posłuchaj, poczytaj. Może ci się nieco rozjaśni.
8) wiara jest ŁASKĄ. CAŁA sprawa polega na tym, by się tylko na tę łaskę otworzyć. nic więcej.
Ja bym ci zaproponował książkę:
GERARD G. MAY - UZALEŻNIENIE I ŁASKA

staaw - Sob 01 Wrz, 2012 14:45

dromax napisał/a:

Ja bym ci zaproponował książkę:
GERARD G. MAY - UZALEŻNIENIE I ŁASKA

Zaje... :milczek:
Bardzo dobra książka, napisana przez psychiatrę nie będącego duchownym.
Po prostu stwierdził on że gdzie kończy się nauka, zaczyna działać COŚ niezbadanego...

Może to być Bóg a może podświadomość, absolut, natura....
Przeczytałem ją w jeden dzień, później jeszcze dwa razy, już wolniej...

pannamigotka - Sob 01 Wrz, 2012 18:50

Dziękuję, ale jestem niewierząca, proszę o nienamawianie mnie do przystąpienia do jakiejkolwiek sekty/ religii.
pannamigotka - Sob 01 Wrz, 2012 19:04

Tomoe napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Na terapię jest chyba za wcześnie, to już wyższa szkoła jazdy.


Nadal tak uważasz?

Od napisania tamtego postu nie minęło zbyt wiele czasu, zdania nie zmieniłam. Nie dojrzałam do terapii w kilka godzin, potrzebuję na to nieco czasu.

Sytuacja w domu nieco opanowana, alkoholik poszedł na kacu do pracy na 12 godzin. Wczoraj spotkał znajomych i nie potrafił odmówić. Nie chciał. Czytał ulotki :shock: , bo widzę, że są przewertowane. Powiedział, że nie przerywa terapii i mityngów, że szkoda mu tego czasu trzeźwego przez 1 złą decyzję i że zawalił. Jest mu wstyd.
Ja cieszę się, że zareagowałam, jak zareagowałam, nie straciłam swojego czasu, swoich nerwów, swojego zdrowia. W zasadzie wczorajszy dzień spędziłam zupełnie normalnie. Zawsze po jego zapiciach byłam załamana, nie jadłam, płakałam itd Na następny dzień w pracy wyglądałam jak trup wszystcy pytali, co mi jest. A dziś? Znajomy zapytał, co ja taka wesoła!!! Cieszę się z tej drobnej zmiany, mam nadzieję, że po niej przyjdą kolejne, ale to już dłuższa droga- że przestanę go kryć przed całym światem, że przestanę go kontrolować. Ale na wszystko mam czas, na razie cieszę się z tego co mam.

pannamigotka - Sob 01 Wrz, 2012 19:11

staaw napisał/a:

Po prostu stwierdził on że gdzie kończy się nauka, zaczyna działać COŚ niezbadanego


To akurat w 100% prawda. To coś jest jeszcze niezbadane. Całkiem możliwe, że kiedyś zostanie zbadane :) Dlatego w modlitwie o Pogodę Ducha nie przeszkadza mi słowo 'bóg', ja myślę wtedy o mojej wewnętrznej sile, o mojej intuicji i ogólnie o mocy biologii :) Inny może myśleć o Jezusie, Buddzie czy Allahu, zupełnie mi to nie przeszkadza, każdy ma prawo do własnych przekonań.

staaw - Sob 01 Wrz, 2012 19:12

pannamigotka napisał/a:
Dlatego w modlitwie o Pogodę Ducha nie przeszkadza mi słowo 'bóg', ja myślę wtedy o mojej wewnętrznej sile, o mojej intuicji i ogólnie o mocy biologii
W takim razie możesz spokojnie przeczytać polecaną przez Dromaxa książkę, bez obawy że Cię do sekty zwerbują... :)

Naprawdę warto...

Klara - Sob 01 Wrz, 2012 19:17

pannamigotka napisał/a:
Nie dojrzałam do terapii w kilka godzin, potrzebuję na to nieco czasu.

Nie trzeba dojrzewać do terapii.
To właśnie terapia pomaga dojrzeć do NORMALNEGO życia, a przecież Ty chcesz żyć normalnie?
A może wolisz żyć pod dyktando zapić i trzeźwień, w oparach przetrawionego alkoholu?

Dziubas - Sob 01 Wrz, 2012 19:24

pannamigotka napisał/a:
Dlatego w modlitwie o Pogodę Ducha nie przeszkadza mi słowo 'bóg', ja myślę wtedy o mojej wewnętrznej sile, o mojej intuicji i ogólnie o mocy biologii

Ja też od tego zaczynałem, a przyznam,że słowo Bóg kojarzyło mi się z kościołem.

I wcale nie zmieniło mi się na...Jezus, Budda, czy Allah.

Znalazłem jednak Boga,swojego Boga. Tą siłę większą ode mnie.

Uwierz, że nikt niema zamiaru namawiać Cię na jakąkolwiek sektę, czy religię. ;)

pannamigotka - Sob 01 Wrz, 2012 19:34

Klara napisał/a:
przecież Ty chcesz żyć normalnie?

Klaro, mam pytanie, ile Tobie czasu zajęło, aby pójść na terapię/ al-anon od momentu uświadomienia sobie problemu?
Pytam zupełnie poważnie i bez ironii. Ja ogólnie mam tzw długi rozpęd, najpierw muszę wszyyyyystko przemyśleć, rozważyć za i przeciw, namyyyyślić się ;)
Ja WIEM, że potrzebuję terapii, wiem o tym doskonale. Zaczęłam jednak od al-anon, bo to wersja soft :) A i tak nie było mi łatwo tam wejść, cały dzień miałam rozstrój żołądka :stres: Tak czy siak rozpocznę terapię, bo tak jak mi kiedyś napisałaś- połączenie obu form leczenia jest najskuteczniejsze. Ja to sobie wszystko w głowie zakodowałam, nie chcę jednak pisac tu, że od poniedziałku zaczynam, bo nie zaczynam. U mnie jest tyle rzeczy nawarstwionych, tyle problemów, lęków, że na dzień dzisiejszy to terapeutka wysłała by mnie do psychiatryka chyba. Chcę sobie co nieco poukładać w głowie, posłuchać innych, uspokoić się i przygotować na terapię psychicznie. Powiem Wam, że są rzeczy, których nie chciałabym na terapii wywlekać, przynajmniej dzisiaj.

pannamigotka - Sob 01 Wrz, 2012 19:40

staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Dlatego w modlitwie o Pogodę Ducha nie przeszkadza mi słowo 'bóg', ja myślę wtedy o mojej wewnętrznej sile, o mojej intuicji i ogólnie o mocy biologii
W takim razie możesz spokojnie przeczytać polecaną przez Dromaxa książkę, bez obawy że Cię do sekty zwerbują...

Ok przeczytam :okok:
Dzięki.

Już mi się nazbierała lista lektur do przeczytania... ic tylko sobie wziąć tydzień urlopu :D

Klara - Sob 01 Wrz, 2012 19:54

pannamigotka napisał/a:
Klaro, mam pytanie, ile Tobie czasu zajęło, aby pójść na terapię/ al-anon od momentu uświadomienia sobie problemu?

Samo zrozumienie, że to JA TEŻ mam problem KTÓRY POWINNAM LECZYĆ przyszło późno jeśli chodzi o wiek i staż małżeński, jednak następne decyzje - piorunem.
Po prostu - jako klasyczna współuzależniona - znalazłam adresy i telefony poradni, a następnie położyłam przed trzęsącym się z przepicia alkoholikiem i zażądałam, żeby zadzwonił i się umówił.
Na to on - jako klasyczny alkoholik - polecił, żebym ja to zrobiła.
Tak więc złapałam za telefon i zadzwoniłam chcąc zarejestrować mojego męża, na co miły głos odpowiedział mi, że zarejestrować, to mogę TYLKO siebie, a mąż powinien zrobić to sam.
Wobec tego podałam swoje nazwisko i już byłam umówiona na pierwszą rozmowę z terapeutką.
Poszłam i pierwsza rozmowa była klasyczna - wylałam morze łez, po czym terapeutka dała mi do czytania jakieś materiały, oraz spis grup Al-Anon w mieście, oraz podała termin terapii grupowej.
Ja w swojej chorej głowie ułożyłam sobie z tego taką historię, że ona chce się mnie pozbyć i już więcej do niej nie poszłam, chociaż grupową zaliczyłam w całości i na Al-Anon też poszłam od razu.

Odnoszę wrażenie Migotko, że Ty sobie terapię wyobrażasz jako jakąś groźną hydrę, która będzie cię drążyła od środka i oplatała na zewnątrz, a to są rozmowy przyjaciół wzmocnione wiedza (czy solidną, to zależy od ośrodka) o chorobie alkoholowej i o tym, co się dzieje w głowie osoby współuzależnionej takiej jak my.
Wierz mi - nie ma się czego bać.
Gdy przełamiesz się po raz pierwszy, później będziesz biegła tam jak na skrzydłach, oraz żałowała - gdy się skończy.

Tomoe - Sob 01 Wrz, 2012 20:31

A ja odnoszę wrażenie, Pannomigotko, że tobie się jeszcze bardzo podoba bujanie się na tej huśtawce piekło-niebo, piekło-niebo, piekło-niebo, którą huśta twój alkoholik.
Tylko dobrze byłoby, gdybyś miała świadomość, że nieba będzie coraz mniej, a coraz więcej piekła.

esaneta - Sob 01 Wrz, 2012 20:39

To i ja podzielę się swoim doswiadczeniem. W wieku 34 lat trafiłam na AlAnon. Jako, ze zawsze byłam zdyscyplinowana i sumienna, chodziłam tam regularnie przez poł roku. Bardzo chciałam poprawic jakosc swojego zycia, słuchałam uwaznie kobitek, choc denerwowało mnie jakos to ciągłe odwoływanie się do Boga, nie rozumiałam tego. W miedzyczasie mąz się zaszyl a ja myslalam, ze juz problem z głowy. W ten sposob straciłam kolejne 4 lata. Co się wtedy działo sama mniej więcej wiesz. Miałam juz tak dosc, ze przypomniało mi się, ze kobitki na tym AlAnonie wspominaly cos o jakiejs terapii. Zapamiętalam nawet nazwę ulicy, gdzie się terapeutyzowały. I w ten sposob 4 lata po AlAnonie trafiłam na terapię. Tam nie ma mowy o Bogu, to takie miejsce, gdzie po "cywilnemu" zajmują się naszą dysfunkcją. Na AlAnon juz nie wrociłam, terapie pokończyłam, umiem juz zyc i czerpac radosc z zycia.
pannamigotka - Sob 01 Wrz, 2012 21:04

Tomoe napisał/a:
A ja odnoszę wrażenie, Pannomigotko, że tobie się jeszcze bardzo podoba bujanie się na tej huśtawce piekło-niebo, piekło-niebo, piekło-niebo, którą huśta twój alkoholik.

Mało uważnie śledzisz moje wpisy, ale w sumie od nikogo tego nie oczekuję, także nie ma sprawy.

pannamigotka - Sob 01 Wrz, 2012 21:07

Zresztą na takiej huśtawce jestem od kilku lat, to nie jest kwestia ostatniego miesiąca, kiedy to pojawiłam się na forum. To nie było jego pierwsze zapicie i pierwszy okres trzeźwości.
Tomoe - Sob 01 Wrz, 2012 21:07

Bardzo uważnie śledzę twoje wpisy. :)
Klara - Sob 01 Wrz, 2012 21:08

pannamigotka napisał/a:
Zresztą na takiej huśtawce jestem od kilku lat

Tak do niej przywykłaś, że boisz się zejść?

pannamigotka - Sob 01 Wrz, 2012 21:12

Klara napisał/a:
Odnoszę wrażenie Migotko, że Ty sobie terapię wyobrażasz jako jakąś groźną hydrę, która będzie cię drążyła od środka i oplatała na zewnątrz


Oj, rozgryzłaś mnie. Wyobrażam to sobie tak- groźna i wredna baba za biurkiem, ja sama próbująca odpowiedzieć jak najlepiej na bardzo szczegółowe i intymne pytania, pyta o najgorsze rzeczy, ja marzę, żeby uciec! :)

Ale opis Twój i Esanety mnie bardzo zachęcił, bardzo bardzo.

Tomoe - Sob 01 Wrz, 2012 21:14

pannamigotka napisał/a:
U mnie jest tyle rzeczy nawarstwionych, tyle problemów, lęków, że na dzień dzisiejszy to terapeutka wysłała by mnie do psychiatryka chyba. Chcę sobie co nieco poukładać w głowie, posłuchać innych, uspokoić się i przygotować na terapię psychicznie.


Czyli pójdziesz się leczyć, ale dopiero jak wyzdrowiejesz i dobrze się poczujesz?
Tak, to świetna koncepcja. :)

Klara - Sob 01 Wrz, 2012 21:18

pannamigotka napisał/a:
groźna i wredna baba za biurkiem

To TYLKO Twoje wyobrażenie :)
Terapeuci, to sympatyczni, przyjaźni ludzie, którzy dużo wiedzą o problemie, wiele się nasłuchali i chyba żadna opowieść ich nie zdziwi.
Podstawowym akcesorium na biurku/stoliku jest zaś pudełko chusteczek.
Ostatnio tak się porobiło, że terminy pierwszej rozmowy miewają dość odległe, tak że gdybyś zadzwoniła w poniedziałek do poradni, to przypuszczalnie będziesz miała sporo czasu, żeby się jeszcze troszeczkę pobać jeśli to lubisz ;)

pannamigotka - Sob 01 Wrz, 2012 21:24

A propos huśtawki- nie podoba mi się to z całą pewnością. Marzę o stabilności, spokoju, normalności.
Czy boję się zejść... to już inne pytanie, ale odpowiedzi nie znam. Może inaczej- boję się podjąc odpowiednie kroki. Najtrudniejsze dla mnie jest zaprzestanie krycia poczynań alkoholika, dla mnie to wszystko co się wiąże z alkoholizmem to jest niewyobrażalny wstyd, ja to mu mówię, że to jest PATOLOGIA. Złe warunki do rozwoju dziecka, do prowadzenia normalnego życia... Jak traci pracę to mówię wszystkim, że dostał lepszą ofertę i zmienił, jak nie przychodzi do domu to mówię, że dużo pracuje itp Dla mnie zejście z huśtawki jest tym, czego chcę, ale obawiam się, że sposób zejścia może być bardziej gwałtowny i zamiast zejścia będzie upadek. Wiem, że muszę to zrobić, że chcę, ale to się wiąże z wieloma nieprzyjemymi ruchami i przede wszystkim ze wstydem. Ze zmianą sposobu myślenia, która nie nastąpi przecież z dnia na dzień (choć już teraz widzę znaczną poprawę!), bo w taki chory sposób zachowywałam się przez długi okres czasu, do tego do tej pory jestem manipulowana, wczoraj np dręczył mnie smsami pijackimi, sugerował, że mam kochanka itp

Tomoe - Sob 01 Wrz, 2012 21:26

Uważam, Pannomigotko, że jeszcze nie dotknęłaś swojego DNA.
Jeszcze masz zbyt mało determinacji i nie widzisz powodów do podjęcia leczenia.
A dlaczego? Bo jeszcze za bardzo wierzysz w to, że ON przestanie pić i pójdzie się leczyć.
Bo przecież żałuje, przecież obiecał, ba, nawet ulotki przejrzał...
:)
A poza tym w domu chwilowy spokój, bo poszedł na 12 godzin do pracy.
Wprawdzie poszedł tam skacowany, ale może tym razem nie zapije tego kaca, może tym razem go z roboty nie wywalą, może nie spotka tych kolegów, którzy go namówili...

pannamigotka - Sob 01 Wrz, 2012 21:27

Tomoe napisał/a:
Czyli pójdziesz się leczyć, ale dopiero jak wyzdrowiejesz i dobrze się poczujesz?
Tak, to świetna koncepcja. :)


haha :radocha:

Dobrze to ujęłaś.

Tomoe - Sob 01 Wrz, 2012 21:29

To była ironia.
Poważny post, bez ironii, napisałam przed chwilą.
Przeczytaj.

Klara - Sob 01 Wrz, 2012 21:29

pannamigotka napisał/a:
wczoraj np dręczył mnie smsami pijackimi, sugerował, że mam kochanka itp

To klasyka. Wszyscy czynni alko takie teksty puszczają.
Po prostu nie czytaj jego sms-ów, albo zablokuj jego numer.

To co napisałaś w swoim ostatnim poście powinno Cię skłonić nie do pójścia, ale do POBIEGNIĘCIA na terapię.
Serio. Nie zwlekaj ani chwili, bo BARDZO potrzebujesz pomocy.

pannamigotka - Sob 01 Wrz, 2012 21:41

Tomoe nie zgodzę się, że nie osiągnęłam swojego dna, osiągnęłam, jak zniknął na tydzień, to co się wtedy ze mną działo to było właśnie dno. Nie wiem, czy można niżej, pewnie można, ale to już tylko samobójstwo, także leczenie juz by się nie przydało.

Widzę też powody do podjęcia leczenia. Głównie jest to moje zdrowie psychiczne (w sumie fizyczne też), bo na tej hustawce to ja już długo nie pociągnę. Robię to też w trosce o dziecko, które niedługo zacznie rozumieć, zacznie czuć to co ja, które nie ma normalnego ojca, to chociaż normalna matka by się przydała.

Tomoe napisał/a:

jeszcze za bardzo wierzysz w to, że ON przestanie pić i pójdzie się leczyć.
Bo przecież żałuje, przecież obiecał, ba, nawet ulotki przejrzał...


Oj tu to masz rację. Mój ogromny błąd to to, że wciąż kurczowo trzymam się tej myśli, że terapia i mityngi mu pomogą, choć czuję podswiadomie, że on tak na prawdę to chce tylko pić a mityngi i terapia są tylko na pokaz... Jak się cieszyłam jak zobaczyłam te ulotki przewertowane!!! Jednak powiem Ci, że i tu jest zmiana- był trzeźwy, kawusię mi do łóżka przynosił a ja patrzałam na niego i myślałam i tak zapijesz - bo tego chcesz. Myślę, ze dlatego jego wczorajsze zapicie nie załamało mnie, byłam na to w jakiś tam sposób gotowa. Chcę w ogóle przestać się zaastanawiać czy i kiedy zapije, mam nadzieję, że kiedyś osiągnę ten stan, stan bez ciągłego strachu.

pannamigotka - Sob 01 Wrz, 2012 21:43

Tomoe napisał/a:
To była ironia.

Ależ wiem! Chodzi o to, że cudownie to ujęłaś :)

Tomoe - Sob 01 Wrz, 2012 21:44

DNO to jest takie miejsce, gdzie człowiek ma wreszcie grunt pod nogami i może się od niego odbić.
Niestety, ty wciąż jeszcze lecisz...

esaneta - Sob 01 Wrz, 2012 21:45

Specjalnie by Ci odpisać włączyłam komputer.
Podczytywałam Cię w telefonie a stamtąd niełatwo się pisze :uoee:
Po pierwsze, na terapii to Ty mówisz. Mówisz, co chcesz, ile chcesz.
Terapeut(k)a głównie słucha (bynajmniej na początku terapii).
Kiedy zada jakies pytanie, absolutnie nie masz obowiązku na nie odpowiadać.
Ja na początku swojej terapii obraziłam sie na chorobe męża i powiedziałam terapce, że nie życze sobie rozmów na ten temat.
Po roku sama o te chorobę zaczełam pytać, bo podstawowa wiedza o alkoholizmie przy wychodzeniu z współuzaleznienia jest niezbędna.
Druga rzecz, wspomniałaś, że powiedziałas partnerowi, że sytuacja w Waszym domu to patologia i dzieci nie powinny w takich warunkach sie wychowywać.
Święta racja. W rodzinie alkoholowej panuje ogromny chaos, ja uświadomiłam sobie tę patologię, gdy mój idealny syn, wzór cnót wszelakich popadł w narkomanię.
dziś wyszedł z tego, ale leczy się na silną nerwicę lękową.
Życie w ciągłym wstydzie i strachu doprowadza do poważnych zaburzeń u dzieciaków.
Oszczędź dzieciom (dziecku?), sobie tego dramatu jak najszybciej, nie zwlekaj, nie marnuj kolejnych dni, miesięcy lat.

esaneta - Sob 01 Wrz, 2012 21:47

pannamigotka napisał/a:
Chcę w ogóle przestać się zaastanawiać czy i kiedy zapije, mam nadzieję, że kiedyś osiągnę ten stan, stan bez ciągłego strachu.

ja juz ten stan osiągnęłam, polecam. :)

Tomoe - Sob 01 Wrz, 2012 21:48

pannamigotka napisał/a:
mam nadzieję, że kiedyś osiągnę ten stan, stan bez ciągłego strachu.


Tak, zapewniam cię, że to fantastyczne uczucie - czuć się u siebie we własnym domu i we własnym życiu i nie czuć ciągle żołądka ściśniętego ze strachu.

Jak zamierzasz ten piękny stan osiągnąć? :)

pannamigotka - Sob 01 Wrz, 2012 21:49

Tomoe napisał/a:
DNO to jest takie miejsce, gdzie człowiek ma wreszcie grunt pod nogami i może się od niego odbić.
Niestety, ty wciąż jeszcze lecisz...

Ale czuję, że się odbijam ( po raz pierwszy takie coś czuję), więc może to jednak było dno? Nie czuję, że lecę :)

Tomoe - Sob 01 Wrz, 2012 21:56

pannamigotka napisał/a:
[więc może to jednak było dno


Oby nie spotkało cię nic gorszego niż to czego dotychczas doświadczyłaś.
Tylko powiedz mi jak się przed tym zabezpieczasz?
Jak się chronisz przed upadkiem na drugie, trzecie, czwarte dno?
Co on ci JESZCZE musi zrobić żebyś zrozumiała z czym się mierzysz?

pannamigotka - Sob 01 Wrz, 2012 21:57

Esaneta, dzięki za ten post, oraz Klaro i Tomoe za cenne rady.
Lukasz właśnie wrócił trzeźwy.
Ja idę zadzwonić do Ewy, ostatnio odkryłam, że rozmowa z drugim człowiekiem strasznie wiele mi daje, do niedawna sądziłam, że jestem samowystarczalna i absolutnie niczyjej pomocy się nie przyjmuje, a rozmowa o swoich problemach to zawracanie innym tyłka. A teraz gadam i gadam i jest mi z tym cudownie. Całkiem późno na to wpadłam, a szkoda. Jeszcze na wiele rzeczy muszę wpaść :)
Dobranoc!

Tomoe - Sob 01 Wrz, 2012 21:59

pannamigotka napisał/a:

Lukasz właśnie wrócił trzeźwy.


Aha, bedzie przejażdżka na różowej chmurce.
Huśtawka wznosi się w stronę nieba.
:)

esaneta - Sob 01 Wrz, 2012 21:59

pannamigotka napisał/a:
sądziłam, że jestem samowystarczalna i absolutnie niczyjej pomocy się nie przyjmuje, a rozmowa o swoich problemach to zawracanie innym tyłka.

typowe w naszej dysfunkcji :beba: jeszcze opowiedz, jak dziury wiertarką wierciłas sama, albo podjazd do garazu odśnieżałaś :lol2:
pannamigotka napisał/a:
eszcze na wiele rzeczy muszę wpaść

Szybciej Ci to pójdzie na terapii :]

Spokojnej nocy :papa:

pterodaktyll - Sob 01 Wrz, 2012 22:01

pannamigotka napisał/a:
Lukasz właśnie wrócił trzeźwy.

Tyż mi news, też mi się zdarzało...........

pannamigotka - Sob 01 Wrz, 2012 22:02

Tomoe, ja wiedziałam, że wróci trzeźwy, bo okazał skruchę i postanowienie poprawy :D Od tego musi minąć conajmniej 3 dni do nawalenia się w trupa. ;) Huśtawka ma swój rytm i ja już to znam. To tak straszne, że aż śmieszne...
Tomoe - Sob 01 Wrz, 2012 22:04

pannamigotka napisał/a:
Tomoe, ja wiedziałam, że wróci trzeźwy, bo okazał skruchę i postanowienie poprawy :D Od tego musi minąć conajmniej 3 dni do nawalenia się w trupa. ;) Huśtawka ma swój rytm i ja już to znam. To tak straszne, że aż śmieszne...


Mało jeszcze wiesz o tej chorobie...

kahape - Sob 01 Wrz, 2012 22:06

pannamigotka napisał/a:
dla mnie to wszystko co się wiąże z alkoholizmem to jest niewyobrażalny wstyd,
a dlaczego? Gdyby zapadł na gruźlicę, na cukrzycę też byś się wstydziła?
Czy uważasz, że on robi ci na złość i dlatego chleje?
pannamigotka napisał/a:
kurczowo trzymam się tej myśli, że terapia i mityngi mu pomogą
pomyślałaś, że.... tobie też mogą pomóc?
pozdr

pannamigotka - Sob 01 Wrz, 2012 22:08

Tomoe, rozluźnij poślady. :evil2"

ale na poważnie- tak, wiem mało, choć coraz więcj, a jego rytm znam dość dobrze. Pozdrawiam i spokojnej nocy.

Tomoe - Sob 01 Wrz, 2012 22:08

Krysiu, niechcący trafiłaś w samo sedno.
Pannamigotka najwyraźniej sądzi że JEGO terapia i JEGO mityngi pomogą JEJ.

pterodaktyll - Sob 01 Wrz, 2012 22:08

pannamigotka napisał/a:
okazał skruchę i postanowienie poprawy
:buahaha:
Tomoe - Sob 01 Wrz, 2012 22:10

pannamigotka napisał/a:
Tomoe, rozluźnij poślady. :evil2" .


MASAKRA. :roll:

Widzę że alkoholizm cię bawi.
Mnie nie bawi, bo jestem alkoholiczką.

Z siebie mogę żartować, ale moja choroba żartować z siebie nie pozwala.

Tomoe - Sob 01 Wrz, 2012 22:12

pannamigotka napisał/a:
jego rytm znam dość dobrze


Widzę, że on ma złudzenia że kontroluje swoje picie.
I ty masz złudzenia że jego picie kontrolujesz.

Oboje się mylicie.

kahape - Sob 01 Wrz, 2012 22:13

pannamigotka napisał/a:
tak, wiem mało, choć coraz więcj,
a ile wiesz na temat współuzależnienia i jej ... rytmów? Wiesz, że takie są? Że ty też, swoim zachowaniem możesz powodować jego zapicia?
pozdr

olga - Sob 01 Wrz, 2012 22:27

pannamigotka napisał/a:
Lukasz właśnie wrócił trzeźwy.
[/quote]

Ja też wczoraj "mojego" eksa trzeźwego zobaczyłam :mysli: i co z tego?

pannamigotka - Nie 02 Wrz, 2012 08:32

Napisałam, że wrócił trzeźwy, że okazał skruchę, że mu wstyd, to są fakty,TAK ZROBIŁ I POWIEDZIAŁ, ale nie napisałam co ja o tym myślę, że doskonale znam ten mechanizm. Od razu założono ( w szczególności Tomoe, Ptera nie komentuję), że ja mu wierzę, że to mnie cieszy. Nie mogę zrozumieć dlaczego, a nie lubię, gdy ktoś mi wciska w usta słowa, których nie wypowiedziałam.
Tomoe, powtarzam- rozluźnij poślady.
Nie śmieję się z alkoholizmu (cóż za nadinterpretacja i znów wciskanie słów niewypowiedzianych), proszę tylko żebyś rozluźniła poślady. :dokuczacz:

pannamigotka - Nie 02 Wrz, 2012 08:34

olga411 napisał/a:
Ja też wczoraj "mojego" eksa trzeźwego zobaczyłam :mysli: i co z tego?

No nic, takie samo nic w moim jak i w Twoim przypadku.

pannamigotka - Nie 02 Wrz, 2012 08:47

kahape napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
dla mnie to wszystko co się wiąże z alkoholizmem to jest niewyobrażalny wstyd,
a dlaczego? Gdyby zapadł na gruźlicę, na cukrzycę też byś się wstydziła?


Gruźlica nie prowadzi do takiej degeneracji życia rodzinnego,emocji, stanu finansów. Prawda jest taka, że mało kto szanuje czynnego alkoholika, a już meneli na ulicy to chyba nikt. Gruźlica nie stwarza też patologicznych warunków do rozwoju dzieci, prątki gruźlicy nie wywołują agresji, nie sprawiają, że chory wkracza na drogę przestępczą, że w domu są awantury lub po prostu atmosfera nie do wytrzymania.
Dla mnie czynny alkoholizm= patologia, powtarzam dla mnie i w takiej patologii się znalazłam, dla mnie to też powód do wstydu. Na dzień dzisiejszy, może kiedyś się z tego wyleczę, mam nadzieję.
Sam fakt uzależnienia Lukasza od alkoholu wstydem dla mnie nie jest, całkiem możliwe, że nastapiło to już w łonie matki, która uważała alkohol za wspaniały sposób na polepszenie, dobrego już, krążenia, a może w wieku nastoletnim, jego rodzice są alkoholikami, więc u niego było o to wszystko dość łatwo, sam fakt wystąpienia choroby nie jest wstydem, ale pytanie co się z tym robi- czy się leczy czy nie. Gdyby gruźlik nie podejmował leczenia i pluł mi flegmą w twarz to nie byłabym szczęśliwa.


kahape napisał/a:
Czy uważasz, że on robi ci na złość i dlatego chleje?

Nie, pije bo tego chce, bo aktualnie butelka jest na 1. miejscu.

pannamigotka - Nie 02 Wrz, 2012 08:53

kahape napisał/a:
pomyślałaś, że.... tobie też mogą pomóc?
pozdr

już pomogły, a to dopiero początek ;)

pannamigotka - Nie 02 Wrz, 2012 09:01

kahape napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
tak, wiem mało, choć coraz więcj,
a ile wiesz na temat współuzależnienia i jej ... rytmów? Wiesz, że takie są? Że ty też, swoim zachowaniem możesz powodować jego zapicia?
pozdr

Na razie jestem na etapie, że zaczyna mnie interesować przede wszystkim własna osoba i staram się nie skupiać tak bardzo na własnym zachowaniu, które może wywołać u niego picie. żyję tak, żeby to mi było dobrze, a on jeśli znajdzie powód do picia to i tak znajdzie, pomimo mojego wzorcowego zachowania. Jedyne, co przestałam robić, to wzbudzać w nim poczucie winy. To wszystko i tak wie, nie tracę energii na awantury i właśnie takie myśli, jak ja mam żyć, żeby on przestał pić, bo w takiej matni żyłam przez ostatnie lata.

DanaN - Nie 02 Wrz, 2012 09:09

pannamigotka napisał/a:
pije bo tego chce, bo aktualnie butelka jest na 1. miejscu.

pije bo jest chory na chorobę alkoholową !

pannamigotka - Nie 02 Wrz, 2012 09:22

Są osoby chorę, które są abstynentami, tylko tego trzeba chcieć.
Klara - Nie 02 Wrz, 2012 09:27

pannamigotka napisał/a:
Są osoby chorę, które są abstynentami, tylko tego trzeba chcieć.

Problem w tym, że Ty nie jesteś w stanie zmusić go do tego, żeby on chciał.
Ty możesz się tylko tak zachowywać, żeby to picie zaczęło mu doskwierać, żeby picie stało się dla niego tak dolegliwe, że sam zechce.

Na przykładzie mojego męża i wielu, wielu innych spotykanych na co dzień alkoholików mogę Ci powiedzieć że jest wielu takich, którzy mimo licznych niedogodności i kłopotów do końca życia nie rezygnują z picia i Ty powinnaś o tym pamiętać.
Twój Łukasz może nigdy nie zechcieć zrezygnować z picia, a z czasem rytm huśtawki będzie się zaburzał, aż gwałtownie zahamuje, a Ty znajdziesz się pod nią.
Niektórzy twierdzą, że na dole jest łąjno, które się długo z siebie zmywa :(

Tomoe - Nie 02 Wrz, 2012 09:40

pannamigotka napisał/a:

Tomoe, powtarzam- rozluźnij poślady.
proszę tylko żebyś rozluźniła poślady. :dokuczacz:


A ja bardzo proszę abyś mnie nie obrażała.
Trzykrotnie użyłaś wobec mnie obraźliwego określenia z jakiegoś knajpianego slangu małolatów.
Nie życzę sobie tego.

Klara - Nie 02 Wrz, 2012 09:42

Pannomigotko, Tomoe poczuła się dotknięta treścią tego postu: http://www.komudzwonia.pl...p=489733#489733
Proszę, żebyś się wystrzegała uwag podobnych do użytej w tym poście.
Ponieważ jesteś na forum krótko, dostajesz tylko "ostrzeżenie przed ostrzeżeniem":

dfgth6

staaw - Nie 02 Wrz, 2012 09:58

pannamigotka napisał/a:
Są osoby chorę, które są abstynentami, tylko tego trzeba chcieć.

Z mojego doświadczenia powiem Ci że bardzo się mylisz.
Ja ostatni ROK picia bardzo chciałem, a wychodziło jak zawsze.
Po ROKU udało mi się (sam nie wiem w jaki sposób) zaprzestać picia, co jeszcze nie oznaczało że stałem się trzeźwy.
Bardzo Ciebie proszę: ostrożnie z tymi stereotypami...

esaneta - Nie 02 Wrz, 2012 10:01

Migotko, sama abstynencja nie gwarantuje normalnego zycia. To moze zagwarantowac tylko trzezwosc.
Tomoe - Nie 02 Wrz, 2012 10:02

Albo rozstanie z czynnym alkoholikiem.
szymon - Nie 02 Wrz, 2012 10:04

staaw napisał/a:
Z mojego doświadczenia powiem Ci że bardzo się mylisz.


Ojjj ja to chciałem codzienne nie pić od jutra,
Chcieć to możne dziecko cukierek
Silna Wola - to była podczas II wojny światowej

staaw - Nie 02 Wrz, 2012 10:05

Tomoe napisał/a:
Albo rozstanie z czynnym alkoholikiem.

Tylko trzeba tego bardzo chcieć...

Tomoe - Nie 02 Wrz, 2012 10:09

Ach, gdyby to było takie proste... gdyby zależało tylko od chcenia... to nie byłoby tutaj na forum tasiemcowych, kilkudziesięciostronicowych tematów współuzależnionych kobiet, które żyją ze swoimi alkoholikami, cierpią, źle im się żyje, ale nie chcą się z nimi rozstać. :bezradny:
Klara - Nie 02 Wrz, 2012 10:24

Tomoe!
Teraz z kolei Pannamigotka poczuła się obrażona tym postem: http://komudzwonia.pl/vie...p=489766#489766
Ty też solidarnie otrzymujesz "ostrzeżenie przed ostrzeżeniem"
i może tak zacznijcie się omijać szerszym łukiem?
dfgth6

Tomoe - Nie 02 Wrz, 2012 10:28

OK, nie ma sprawy.
pterodaktyll - Nie 02 Wrz, 2012 10:30

esaneta napisał/a:
sama abstynencja nie gwarantuje normalnego zycia. To moze zagwarantowac tylko trzezwosc.

Abstynencja jest stanem w którym organizm jest wolny od alkoholu czy innych substancji odurzających natomiast trzeźwość jest dla mnie raczej stanem umysłu i wszystkiego co się z tym stanem wiąże tak, że samo nie picie praktycznie niczego nie załatwia. Sam miałem dłuższe przerwy w niepiciu i wcale trzeźwiejszy przez to nie byłem. Tak to widzę dzisiaj.

EmEr - Nie 02 Wrz, 2012 11:58

pterodaktyll napisał/a:

esaneta napisał/a:sama abstynencja nie gwarantuje normalnego zycia. To moze zagwarantowac tylko trzezwosc.


Abstynencja jest stanem w którym organizm jest wolny od alkoholu czy innych substancji odurzających natomiast trzeźwość jest dla mnie raczej stanem umysłu i wszystkiego co się z tym stanem wiąże tak, że samo nie picie praktycznie niczego nie załatwia. Sam miałem dłuższe przerwy w niepiciu i wcale trzeźwiejszy przez to nie byłem. Tak to widzę dzisiaj.



z punktu widzenia osoby towarzyszacej alko tez tak uwazam!!

kahape - Nie 02 Wrz, 2012 12:42

pannamigotka napisał/a:
Weszłam dziś do domu. Lukasz leży pijany na kanapie. Wiedziałam, że to nadejdzie. Nogi się pode mną ugięły. Serce się zatrzymało, a potem zaczęło walić jak szalone, rzuciłam w niego kluczami. On bełkotem pijackim stwierdził, że jest trzeźwy i zasnął.
zasnął sobie wygodnie na tapczanie? Po co tu przestawać chlać?
Przecież to życie jak w bajce. Żyć nie umierać. Zaopiekują się mną, uratują, dadzą jeść, wypiorą... gites!!!!
pannamigotka napisał/a:
No aktualnie ja sponsoruję jego picie,
pannamigotka napisał/a:
Póki pozwalam, by ze mną mieszkał to tak jest, jestem uzależniona od jego picia, niepicia, od tego czy w domu jest czy go nie ma, od tego ile pieniędzy przyniesie do domu, od jego nastrojów, pomysłów na spędzenie dnia..... Staram się to zmienić, ale nie zrobię tego w 1 dzień, bo tak się nie da.
to przestań się zgadzać.
Zapowiedz mu- gościu jeżeli dziś wybierzesz chlanie -> nie wracaj do domu :evil: . Ja chcę mieć spokój i czyste powietrze. Ty masz wybór, ale ja również.
Nie chcę wódy ani w domu ani w tobie(dromax).
pannamigotka napisał/a:
pije bo tego chce, bo aktualnie butelka jest na 1. miejscu.
Rozumiesz migotko? Miejscem ludzi nawalonych jest Izba Wytrzeźwień. Gwarantuje ci to ustawa.
Potraktuj go jak dorosłego, daj mu wolny wybór. Ale pamiętaj, że ty też masz do tego prawo.
pozdr

dromax - Nie 02 Wrz, 2012 16:00

pannamigotka napisał/a:
Dziękuję, ale jestem niewierząca, proszę o nienamawianie mnie do przystąpienia do jakiejkolwiek sekty/ religii.

cf2423f Czy ja proponuję ci sektę albo religie?
Ja proponuję ci książkę - światowy bestseler napisany przezwybitnego terapeutę.
cf2423f Proponuję ci tez otwarcie się wewnętrzne. - gdyż BÓG cię kocha dzisiaj cokolwiek myslisz o JEGO istnieniu czy nieistnieniu.
Cytat:
pannamigotka napisał/a:
No aktualnie ja sponsoruję jego picie,

cf2423f czyli pomagasz mu pić dalej, brnąć w czynnym alkoholiźmie. Więc to tobie warto "pogonić kota".

pannamigotka - Czw 06 Wrz, 2012 20:04

Ostrzeżenie przyjmuję na klatę :evil2"

Witajcie, mała aktualizacja, już nie sponsoruję jego picia to raz.
(choć picia w domu przyajmniej przy mnie nie było nigdy, chyba że wtedy kiedy nie byłam jeszcze świadoma jego problemu- na imprezach, on w ogóle nie pił przy mnie w domu, nigdy nie wyrażałam na to zgody, nigdy nie dawałam pieniędzy na picie, nigdy nie kupowałam alkoholu do domu itd- kiedy to już problem sobie uświadomiłam).
Sponsorowałam jego picie w kontekście tamtych, przejściowych- mam nadzieję- zdarzeń. Tzn jak na razie przejściowych, bo pracę ma, więc ew. sam może sobie zasponsorować picie, jeśli zechce.
Wracając do aktualizacji :) mój alko po ostatnim zapiciu baaardzo się rozchorował, a że nasze życie przestało się kręcić wokół niego to bidulek schudł chyba z 7kg w ciągu 4 dni, jak nie więcej... oj biedny misio ;) generalnie rozstroił mu się organizm, potrzebował 2,5 dnia wolnego, ale dalej nic nie je, praktycznie nie śpi. Chyba zdrowie już nie te no i wiek ;)
Do tego był nie do wytrzymania, chociaż nie potrzebuję jego towarzystwa, on zagadywał tylko po to, żeby mi dokuczyć, dopiec, rónież przy dziecku. Była to ewidentna próba zemsty za brak opieki nad chorym misiem, kara za to, także próba odreagowania złego samopoczucia, próbował wyprowadzić mnie z równowagi. Powiedziałam już 2 razy bardzo dosadnie, że odpowiem mu na pytanie, gdy zacznie się do mnie wyrażać z szacunkiem. Oraz, że zrzucę mu dokumenty jeśli przestanie się do mnie odnosić w ten sposób. No na razie działa.

Także zmiany u mnie całkiem spore- niezależnie czy pije, czy jest trzeźwy, czy jest miły czy nie miły, chory czy zdrowy- ja nie szukam jego towarzystwa, wszystko nie kręci się wokól niego- jak do tej pory. Czuję, że oddalamy się od siebie, ale jest mi z tym dobrze i czuję ulgę... Czuję, że to nie jest dobra osoba, by się na niej opierać, by jej ufać... choć chcę mieć normalny związek, ale nie można dłużej zaklinać rzeczywistości- nie mam normalnego związku i jeśli chcę z nim dalej mieszkać i wychowywać dziecko- to muszę się nauczyć tak funkcjonować, aby mi i dziecku było dobrze.
Zresztą działania, które podjęłam.. ostatnio zastanawiałam się, dlaczego tak na prawdę chcę się odwspółuzależnić... długo nad tym myślałam i sądzę, że być może po to, aby odejść.. póki jestem współuzależniona i moje działania nie są właściwe, nie potrafię tego zrobić. Chcę, ale bardzo się boję, sama myśl o tym mnie paraliżuje.

Wspomnę jeszcze, że zaprzestałam proszenia i namawiania na terapię/ mityngi. Teraz sam szuka informacji o swojej chorobie, czyta i ogólnie zaczyna się ogarniać (lub stwarzać pozory, ale to już jego problem).

Muszę powiedzieć, że zgadzam się z tym, co napisał Ptero o trzeźwości i abstynencji.

I jeszcze dodam, że czuję się dobrze, sama ze sobą i z córką, żyjemy sobie spokojnie. Okąd ja szukam spokoju, nie wdaję się w niepotrzebne utarczki z L., nie tracę na to czasu, energii i nerwów, jest mi jakoś tak przyjemniej na świecie :)
Dopiero zaczynam, dopiero się uczę, ale widzę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. I dziecko mam pogodniejsze i wygłupia się częściej i śmieje :)

pannamigotka - Czw 06 Wrz, 2012 20:13

kahape napisał/a:
zasnął sobie wygodnie na tapczanie? Po co tu przestawać chlać?
Przecież to życie jak w bajce. Żyć nie umierać. Zaopiekują się mną, uratują, dadzą jeść, wypiorą... gites!!!!


Troszkę dopowiadasz rzeczy, które nie miały miejsca. Poszedł spać i na tyle koniec. Nie był zaopiekowany, nakarmiony itd
Wiesz, ja cały czas żyłam tak, żeby on przestał chlać i teraz wiem, że to nie daje żadnych efektów. On sam musi poszukać powodu do zaprzestania picia, nie mam zamiaru żyć jego życiem. Po prostu jeśli podejmuje dezycję o piciu- to jest jego decyzja, tak samo z leczeniem, nie chcę go o nic prosić, namawiać.



kahape napisał/a:
Miejscem ludzi nawalonych jest Izba Wytrzeźwień. Gwarantuje ci to ustawa.

A ile kosztuje taka przyjemność?

Janioł - Czw 06 Wrz, 2012 20:15

pannamigotka napisał/a:
A ile kosztuje taka przyjemność?
w moim mieście jest za free
pannamigotka - Czw 06 Wrz, 2012 20:18

dromax napisał/a:

Ja proponuję ci książkę - światowy bestseler napisany przezwybitnego terapeutę.

Ok, dzięki, przeczytam, ale na razie cały tydzień nie miałam nawet 5 minut, żeby poczytać, teraz mam 5 min i weszłam na forum :oops: a lista lektur obowiązkowych się niebezpiecznie wydłuża...

pterodaktyll - Czw 06 Wrz, 2012 20:18

pannamigotka napisał/a:
a lista lektur obowiązkowych się niebezpiecznie wydłuża.

Odhacz i kliknij jako przeczytane :mgreen:

pannamigotka - Czw 06 Wrz, 2012 20:19

Janioł napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
A ile kosztuje taka przyjemność?
w moim mieście jest za free
Najbliższa chyba w Tychach, z ciekawości muszę sprawdzić jak tam stoją sprawy. Przyznam, że to byłoby doskonałe rozwiązanie.
pannamigotka - Czw 06 Wrz, 2012 20:19

pterodaktyll napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
a lista lektur obowiązkowych się niebezpiecznie wydłuża.

Odhacz i kliknij jako przeczytane :mgreen:

że też wcześniej na to nie wpadłam :evil2"

pannamigotka - Czw 06 Wrz, 2012 20:22

ups, w Tychach 250zł za pobyt.
DanaN - Czw 06 Wrz, 2012 20:37

pannamigotka napisał/a:
A ile kosztuje taka przyjemność?

a dlaczego interesujesz sie ile kosztuje, czyzby zamierzasz znów sponsorowac...?
to jego pobyt

pannamigotka - Czw 06 Wrz, 2012 20:42

Mieszkamy razem i budżet mamy jeden. Pewnych spraw nie przeskoczysz.
Janioł - Czw 06 Wrz, 2012 20:44

DanaM napisał/a:
to jego pobyt
ale pieniądze wspolne i komornik nie pyta ..bierze (moja żona załatwiła to rozdzielnością majątkową )
Klara - Czw 06 Wrz, 2012 20:45

pannamigotka napisał/a:
Mieszkamy razem i budżet mamy jeden.

Rozdziel budżety.
Myślałaś o rozdzielności majątkowej? Przydaje się gdy alkoholik narobi długów.

DanaN - Czw 06 Wrz, 2012 20:45

Janioł napisał/a:
moja żona załatwiła to rozdzielnością majątkową

no widzisz...

EDIT:
z perspektywy czasu stwierdzam, że sytuacjach awaryjnych (czytaj pijany mąż)
nie zastanawiałam się nad zapłatą... o dziwo nigdy nie zpłaciłam za jego pobyt

pannamigotka - Czw 06 Wrz, 2012 20:49

Klaro, na szczęście te sprawy mam już poukładane dawno. Przynajmniej jeden probem mniej.
Natomiast budżet to budżet, jest jeden, a rachunki płacić trzeba.

pannamigotka - Czw 06 Wrz, 2012 20:50

DanaM napisał/a:
o dziwo nigdy nie zpłaciłam za jego pobyt

a kto płacił?

pietruszka - Czw 06 Wrz, 2012 20:50

pannamigotka napisał/a:
Mieszkamy razem i budżet mamy jeden. Pewnych spraw nie przeskoczysz.

w przypadku życia z czynnym alkoholikiem bezpieczniej mieć dwa, oddzielne budżety...

DanaN - Czw 06 Wrz, 2012 20:50

pannamigotka napisał/a:
Klaro, na szczęście te sprawy mam już poukładane dawno. Przynajmniej jeden probem mniej.
Natomiast budżet to budżet, jest jeden, a rachunki płacić trzeba.

czyli jednak sponsoring ? :(

pannamigotka - Czw 06 Wrz, 2012 20:52

DanaM napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Klaro, na szczęście te sprawy mam już poukładane dawno. Przynajmniej jeden probem mniej.
Natomiast budżet to budżet, jest jeden, a rachunki płacić trzeba.

czyli jednak sponsoring ? :(

On mnie sponsoruje czy ja jego?

Janioł - Czw 06 Wrz, 2012 20:53

pannamigotka napisał/a:
On mnie sponsoruje czy ja jego?
a jak myslisz ? suma sumarum to zawsze wspóluzależnione płacą
DanaN - Czw 06 Wrz, 2012 20:57

pannamigotka napisał/a:
DanaM napisał/a:
o dziwo nigdy nie zpłaciłam za jego pobyt

a kto płacił?

On
i miał świadomość, że "wisi" coś nad nim

za każdym razem kiedy pojawiał się pijany, nie życząc sobie pijaka w domu wzywałam Policję.

DanaN - Czw 06 Wrz, 2012 20:58

Janioł napisał/a:
suma sumarum to zawsze wspóluzależnione płacą

dokładnie !

pannamigotka - Czw 06 Wrz, 2012 21:01

DanaM napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
DanaM napisał/a:
o dziwo nigdy nie zpłaciłam za jego pobyt

a kto płacił?

On
i miał świadomość, że "wisi" coś nad nim

za każdym razem kiedy pojawiał się pijany, nie życząc sobie pijaka w domu wzywałam Policję.

On, zamiast kupić coś dziecku, sobie czy Tobie, zamiast kupić zmuwarkę, ekspres do kawy, pojechac na wakacje. Czyli to Ty płaciłaś i dzieci.

Tak jak napisano- zawsze płacą współuzależnione/ rodziny alko.

DanaN - Czw 06 Wrz, 2012 21:10

pannamigotka napisał/a:
On, zamiast kupić coś dziecku, sobie czy Tobie, zamiast kupić zmuwarkę, ekspres do kawy, pojechac na wakacje. Czyli to Ty płaciłaś i dzieci.

owszem ponosiłam koszty długo... zanim zaczęłam działać.
od momentu kiedy zaczęłam DZIAŁAĆ odcięłam się od niego zupełnie
definitywnie zakończyłam żywienie, pranie i pozwalanie na pobyt w domu pod wpływem alko.
zażądałam dokadania się do rachunków (nigdy jednak nie dołożył się)
próbował po drodze swoich gierek, jednka kiedy widział, że to na nic...
coraz rzadziej przychodził (zamieszkał u mamy).

pannamigotka - Czw 06 Wrz, 2012 21:27

A to u mnie zupełnie inaczej, przede wszystkim mieszka u mnie, a nie u mamusi, a do rachunków się dokładał i dokłada. Niedokładania to bym nawet tygodnia nie zdzierżyła ;)
Zresztą u mamusi to by miał raj, u tatusia zresztą też, raj do czasu, kiedy by się wszyscy zapili...

kahape - Pią 07 Wrz, 2012 15:49

pannamigotka napisał/a:
Troszkę dopowiadasz rzeczy, które nie miały miejsca. Poszedł spać i na tyle koniec.
to już jest zaopiekowanie- pozwolenie na spanie w domu. Obudzi się rano, stwierdzi, że śpi w łóżeczku... hm, co prawda nie pamiętam, ale chyba wczoraj nie było tak źle? :mysli:
A co pomyślał by sobie gdyby obudził się w jakimś innym, dziwnym miejscu?

Ja nie wpuszczałam mojego męża do domu nawalonego, i tyle.
Skoro wybrałeś flaszkę, to spanie też sobie znajdziesz.
Nie wiem gdzie spał.
pannamigotka napisał/a:

A ile kosztuje taka przyjemność?
a co ciebie to interesuje? Jeżeli mąż miał ochotę przespać się w "prywatnym hotelu", to jego sprawa. Przecież ma swoje pieniądze i może wydawać je na co chce, prawda?
DanaM napisał/a:
o dziwo nigdy nie zapłaciłam za jego pobyt
również, nie zdarzyło mi się płacić. Zresztą, wystarczyły dwa pobyty na Izbie.

Nie żałuj go tak biedulka, on ciebie nie żałuje. Postaw mu warunki.
pozdr

dromax - Pią 07 Wrz, 2012 22:49

cf2423f Z tego co wyczytalem to PANNAMIGOTKA jest po prostu niereformowalna i nic nie zmieni - żyjąc sobie dalej z czynnym alkoholikiem.
pannamigotka - Sob 08 Wrz, 2012 06:20

dromax napisał/a:
cf2423f Z tego co wyczytalem to PANNAMIGOTKA jest po prostu niereformowalna i nic nie zmieni - żyjąc sobie dalej z czynnym alkoholikiem.

Dromaxie, czytaj uważniej, proszę.
Napisałam po co rozpoczęłam pracę nad sobą i bardzo mi z tym dobrze. Zresztą jeśli tylko zechcę to mogę sobie z czynnym alkoholikiem żyć do końca życia- nawet jeśli forum ogłosi, że nie powinnam. Wyznaczam sobie cele i je realizuję. Nie chcę się skupiać na alkoholiku- co JA mam zrobić, by skończył pić. To jest w jego rękach i tylko jego.

Jeśli piszesz, że ktoś jest niereformowalny, to napisz chociaż dlaczego, podeprzyj to jakimś przykładem.

pannamigotka - Sob 08 Wrz, 2012 06:32

kahape napisał/a:
o dziwo nigdy nie zapłaciłam za jego pobyt


No niby fizycznie to on wpłacił pieniądze, ale te pieniądze mogłyby pójść na książki/ zabawki, ubrania, jedzenie, czynsz, kurs językowy, studia, COKOLWIEK. A szły na wódę i izbę.
I nie, nie wykluczam, że następnym razem nie zadzwonię, natomiast prawda jest taka, że za komfort i świeże powietrze w domu zapłacę ja, nawet jeśli on zapłaci ze swojej wypłaty swoimi rączkami, co do tego nie mam wątpliwości.

Aha, jeszcze dopiszę- co by było, gdyby obudził się w innym, dziwnym miejscu. Oj przerabialiśmy to nie raz. Dla niego melinowanie to był dopiero komfort picia, nie trzeba robić nic oprócz picia, cud-miód, żyć (nie?)umierać! Nie przeszkadzał mu brud i wszystko dookoła. Nie każdy po wyrzuceniu z domu/ rozstaniu będzie pił dalej. Przerabialiśmy to. Teraz to on ma szansę podjąć decyzję, ja już się w to nie mieszam, ja to już nawet nie chcę mu pomagać w niepiciu. Jedyne, co robię, to nie ma alkoholu, nie piję przy nim (ja w zasadzie w ogóle nie piję, bo nie lubię), zajmuję się sobą i dzieckiem.

I nie żałuję go, włąśnie przestałamm się nim przejmować, żałować, tłumaczyć i usprawiedliwiać :)

staaw - Sob 08 Wrz, 2012 07:12

pannamigotka napisał/a:

I nie, nie wykluczam, że następnym razem nie zadzwonię, natomiast prawda jest taka, że za komfort i świeże powietrze w domu zapłacę ja, nawet jeśli on zapłaci ze swojej wypłaty swoimi rączkami, co do tego nie mam wątpliwości.

Czy dobrze rozumiem że nieszczęśnik ów, kiedy nie pije, niema żadnych własnych pieniędzy?
Takich całkiem swoich które może wydać na coś bez Twojej wiedzy i pokazania paragonu?

Małgoś - Sob 08 Wrz, 2012 09:33

Czyli facet może melanżować na mieście do woli, a jak ma dosyć to wraca i regeneruje się w domciu. I to jest dla niego właśnie cud miód orzeszki.
Tak można całymi długimi latami ciągnąć... i jeśli obojgu to odpowiada to czemu nie 8)

DanaN - Sob 08 Wrz, 2012 09:52

pannamigotka napisał/a:
Dla niego melinowanie to był dopiero komfort picia, nie trzeba robić nic oprócz picia,

do czasu
pannamigotka napisał/a:
Nie każdy po wyrzuceniu z domu/ rozstaniu będzie pił dalej

tego zdania w kontekście Twojej wypowiedzi nie rozumiem
pannamigotka napisał/a:
. Jedyne, co robię, to (...) zajmuję się sobą i dzieckiem.

i ciągle o nim piszesz (na tym polega zajmowanie się sobą?)
pannamigotka napisał/a:
I nie żałuję go, włąśnie przestałamm się nim przejmować, żałować, tłumaczyć i usprawiedliwiać

a od kiedy przestałaś się nim przejmować... ??
Małgoś napisał/a:
Czyli facet może melanżować na mieście do woli, a jak ma dosyć to wraca i regeneruje się w domciu. I to jest dla niego właśnie cud miód orzeszki.
Tak można całymi długimi latami ciągnąć... i jeśli obojgu to odpowiada to czemu nie

:okok:

Małgoś - Sob 08 Wrz, 2012 10:14

Pannamigotka bardzo przypomina mi moją mamę. Miałam dokładnie taką samą sytuację rodzinną. Ojciec szybko nauczył się przemycać alko do domu, no przecież matka nie rewidowała go wracającego do bazy - mial swój wydzielony pokoik w którym sobie bezpiecznie trwał jak brakowało sił na łażenie po świecie. Nigdy nie zamknęła przed nim drzwi bo ojciec był cenny- był młodym, dobrze rokującym finansowo emerytem. Samą emeryturę matka kontrolowała, ojciec nie miał dostępu do konta. ale co z tego - był złotą rączką, zarobienie kasy na jego potrzeby nie było problemem. Więc oficjalna kasa była domowa a reszta stanowiła prywatny fundusz ojca.
I tak to się kręciło długie lata aż matka zachorowała i umarła na raka a ojciec zapił się w swojej bazie - pokoju obok.

A ja dziś rozgrzebuję swoje DDA -wskie wzorce bo nie umiem żyć.

leon - Sob 08 Wrz, 2012 10:30

Małgoś napisał/a:
ja dziś rozgrzebuję swoje DDA -wskie wzorce bo nie umiem żyć.

:cacy:

Małgoś - Sob 08 Wrz, 2012 10:37

leon napisał/a:
Małgoś napisał/a:
ja dziś rozgrzebuję swoje DDA -wskie wzorce bo nie umiem żyć.

:cacy:


:skromny:
Mam nadzieję, że Pannamigotka zrozumiała mój przekaz ;)

esaneta - Sob 08 Wrz, 2012 13:44

zrozumie jak poczuje (by Estera)
kahape - Pią 05 Paź, 2012 13:39

Napisałaś u Ewy29
pannamigotka napisał/a:
Ja też jestem na początku drogi, dopiero zaczęłam moją przygodę z Al-anon i terapią, jednak za tydzień chciałabym pójść na otwarty mityng AA. Sama nie wiem, co mną kieruje. Chciałabym być na nim razem z moim alkoholikiem, ale on zapowiedział, że jeśli ja przyjdę to on wyjdzie. natomiast to wynika z tego, że on tylko pozoruje leczenie, a nie leczy się tak na 100%. Cóż. Wychodzi na to, że straci jeden mityng...
to znaczy... idziesz zobaczyć czy to prawda? Skontrolować go, i to jego.... leczenie?
pozdr

yuraa - Pią 05 Paź, 2012 13:44

pannamigotka napisał/a:
ale on zapowiedział, że jeśli ja przyjdę to on wyjdzie.

też bym wyszedł

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 13:49

yuraa napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
ale on zapowiedział, że jeśli ja przyjdę to on wyjdzie.

też bym wyszedł

Jego święte prawo. To on straci mityng, jego strata. Life.

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 13:52

kahape napisał/a:
idziesz zobaczyć czy to prawda? Skontrolować go, i to jego.... leczenie?
pozdr

Kahape, ja wiem, ze on pozoruje leczenie. A na mityng chcę iść dla siebie, nie dla niego. Jego nawet tam nie będzie, bo zapowiedział, że wyjdzie.
Kontrolę stopniowo porzucam, gdyż wypalała mnie od środka i wyniszczała. Mam czasem ataki kontroli- wtedy czuję się koszmarnie i robię wszystko, by przestać. Moje intencje są zupełnie inne. Pozdrawiam :)

Klara - Pią 05 Paź, 2012 13:54

pannamigotka napisał/a:
na mityng chcę iść dla siebie

Migotko, czy w Twoim mieście nie ma innej grupy AA, na którą mogłabyś pójść na mityng otwarty?

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 14:01

Jest inny ośrodek, natomiast ten, do którego chodzę ja (na al-anon) i Lukasz jest zdecydowanie najlepszy, z psychologiem na mityngu, 'szefem' jest osoba bardzo zasłużona, dostała już sporo nagród i wyróżnień, nie mam zamiaru chodzić do drugiego ośrodka, gdzie alkoholicy po mityngu idą chlać tylko dlatego, że L. mi zabrania i sobie nie życzy. Niestety alkohol zniszczył między nami zbyt wiele. żyjemy razem, ale czy kiedykolwiek odbudujemy to, co straciliśmy? Wątpię. Liczę się teraz tylko ja i córka. Po prostu mi na tym człowieku nie zależy. Nie interesuje mnie gdzie jest, jak sobie radzi. Nigdy się nie liczyłam w związku, zawsze 'musiałam' się skupiać na jego piciu, trzeźwieniu, kacu, złym samopoczuciu, jego pragnieniach... Teraz- ukróciłam to. Podjęłam też pewne kroki... ale o tym kiedy indziej... jak na razie za wcześnie, żeby o tym pisać na forum publicznym.
Klara - Pią 05 Paź, 2012 14:34

pannamigotka napisał/a:
Nie interesuje mnie gdzie jest, jak sobie radzi.

No zgoda, ale jeśli już zaczął chodzić na AA, to mu przynajmniej nie przeszkadzaj i jeśli czułby dyskomfort z powodu Twojej obecności, to weź to pod uwagę.
AA jest przecież przede wszystkim dla alkoholików, a Ty zdaje się nie nadużywasz alkoholu?

pterodaktyll - Pią 05 Paź, 2012 14:43

kahape napisał/a:
. idziesz zobaczyć czy to prawda? Skontrolować go, i to jego.... leczenie?

Odnoszę podobne wrażenie

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 14:47

Klaro, dla niego każdy pretekst jest dobry do wypicia, to, że przyjdę i mu poprzeszkadzam też może nim być, ale to już jest poza mną. AA jest dla alkoholików, natomiast ja mówię o otwartym mityngu, gdzie mogą przyjść również osoby współuzależnione, chcące uzyskać wiedzę nt alkoholizmu, do nas na al-anonowskie mityngi otwarte również przychodzą alkoholicy i nikomu to nie przeszkadza :)
yuraa - Pią 05 Paź, 2012 14:59

pannamigotka napisał/a:
zdecydowanie najlepszy, z psychologiem na mityngu, 'szefem' jest osoba bardzo zasłużona, dostała już sporo nagród i wyróżnień

na mityngach AA nie ma psychologów, szefów a tym bardziej zasłuzonych i odznaczonych.
skąd wiesz że po tamtym innym mityngu ludzie idą chlać ?
bo jedna taka powiedziała ?
ja zaczynałem od mityngów w OTU ale uważam że swoja trzeźwość zawdzięczam normalnym mityngom na mieście.

Klara - Pią 05 Paź, 2012 15:00

pannamigotka napisał/a:
do nas na al-anonowskie mityngi otwarte również przychodzą alkoholicy i nikomu to nie przeszkadza :)

Również mężowie/partnerzy tych Al-Anonek, które są na mityngu?

Małgoś - Pią 05 Paź, 2012 15:11

pannamigotka napisał/a:
mogą przyjść również osoby współuzależnione, chcące uzyskać wiedzę nt alkoholizmu,


Ale by posiąśc taka wiedzę nie trzeba iść na dokładnie ten sam miting co partner.

Rozumiem, ze może przyjść każdy, ale czy koniecznie trzeba deptać sobie po piętach? Ja czułabym się skrępowana obecnością partnera i tyle.

Dziubas - Pią 05 Paź, 2012 15:29

pannamigotka napisał/a:
Nie interesuje mnie gdzie jest, jak sobie radzi

...ale...
pannamigotka napisał/a:
ja wiem, ze on pozoruje leczenie


pannamigotka napisał/a:
Nigdy się nie liczyłam w związku, zawsze 'musiałam' się skupiać na jego piciu, trzeźwieniu, kacu, złym samopoczuciu, jego pragnieniach... Teraz- ukróciłam to.

i pieprząc mu wszelki komfort, odgryzasz się,tak?
pannamigotka napisał/a:
dla niego każdy pretekst jest dobry do wypicia,

Więc koniecznie chcesz mu go podsunąć, tak?

Miałem więcej napisać, ale poprzednicy napisali już wszystko.
Pozdrawiam serdecznie.

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 19:17

yuraa napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
zdecydowanie najlepszy, z psychologiem na mityngu, 'szefem' jest osoba bardzo zasłużona, dostała już sporo nagród i wyróżnień

na mityngach AA nie ma psychologów, szefów a tym bardziej zasłuzonych i odznaczonych.
.

U nas w czwartkowe mityngi AA jest psycholog, co uważam za bardzo cenne. Szef był w cudzysłowie, ale łatwo zmienić sens zdania gubiąc go gdzieś po drodze. I jest bardzo zasłużonym człowiekiem, wie z czym się co je. Jest prawdziwym autorytetem. I nie mam zamiaru rezygnować z czegoś dla jego komfortu czy niekomfortu. Z tego już się wyleczyłam, dzięki wspaniałym osobom, które spotkałam na swojej drodze.
*komfortu Lukasza a nie autorytetu oczywiście

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 19:18

Klara napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
do nas na al-anonowskie mityngi otwarte również przychodzą alkoholicy i nikomu to nie przeszkadza :)

Również mężowie/partnerzy tych Al-Anonek, które są na mityngu?


I tak i nie. Część alkoholików naszych uczęszczających, ale część zupełnie obcych alkoholików. Tu nie ma reguły i nikt nie ma zamkniętych drzwi.

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 19:39

Dziubas napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Nie interesuje mnie gdzie jest, jak sobie radzi

...ale...
pannamigotka napisał/a:
ja wiem, ze on pozoruje leczenie

Właśnie dlatego :) Nie daję sobie zamydlić oczu, że od teraz to on będzie trzeźwy na wieki wieków. śmiać mi się chce, jak sobie pomyślę, ile lat dałam się na to nabierać. teraz wiem, że leczenie jest pozorowane, dzięki temu jego osoba mnie NIE INTERESUJE. żyjemy razem, lecz osobno. Jak każdy czynny alkoholik jest osobą nieodpowiedzialną, nie wartą zaufania. życzę mu jak najlepiej, głównie przez to, że mamy dziecko, które zasługuje na trzeźwego ojca. Wesprę każde jego życzenie odmiany życia, każda formę leczenia, mityngów, kupię i ze 100litrów jego ulubonego soku, żeby miał czym 'zapić' głód, ale na tym koniec. Niestety na tym etapie, on nie chce być trzeźwy. Taki life.

Dziubas napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Nigdy się nie liczyłam w związku, zawsze 'musiałam' się skupiać na jego piciu, trzeźwieniu, kacu, złym samopoczuciu, jego pragnieniach... Teraz- ukróciłam to.

i pieprząc mu wszelki komfort, odgryzasz się,tak?


Nie niszczę mu komfortu, a przestał mnie interesować jego komfort. Czujesz różnicę?

Dziubas napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
dla niego każdy pretekst jest dobry do wypicia,

Więc koniecznie chcesz mu go podsunąć, tak?


Bardzo typowe dla alkoholika- to współuzależniona jest winna! Tak, oczywiście, zakupię sobie bicz i bedę się biczować ;)
Prawda jest taka, że moje nastawienie nijak ma się do jego picia czy nie picia. Cieszę się, że to do mnie w końcu dotarło :) życie ze świadomością, że to on jest odpowiedzialny za swoje trzeźwienie/ picie jest dużo łatwiejsze, tym bardziej, że mam skłonności do obwiniania się o całe zło świata, gdyż pochodzę z rodziny dysfunkcyjnej.


Dziubas napisał/a:
Pozdrawiam serdecznie.

Również pozdrawiam.

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 19:50

Chciałabym jeszcze coś napisać, przy okazji 'odgrzebania' mojego wątku.

Dziękuję dziewczynom za rozsądne namawianie na terapię, za wytłumaczenie na czym polega. Przyszedł taki moment, że nie tylko poczułam się gotowa, ale też poczułam, że bardzo tego potrzebuję. Mówienie o problemie na al-anon sprawił, że otwarły mi się pewne szufladki, które były od dawna zamknięte. Otworzyłam się i zadziało się wiele rzeczy w mojej głowie, z którymi musiałam coś zrobić, przede wszystkim wróciło milion sytuacji z dzieciństwa, które próbowałam wyprzeć i udawać, że nigdy nie miały miejsca. Jak na razie ogromna praca przede mną, przede wszystkim uporządkowanie myśli, które mi zbombardowały głowę.

Nie będę dziękować wszystkim z osobna, dziewczyny wiedzą, o które chodzi. :buzki:

yuraa - Pią 05 Paź, 2012 20:17

pannamigotka napisał/a:
U nas w czwartkowe mityngi AA jest psycholog,

a ja będe sie upierał że jak jest ktokolwiek z zewnątrz, nie jako alkoholik albo gośc mityngu otwartego tylko jako profesjonalista to nie jest to mityng AA ,
moze i mityng ale nie AA

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 20:25

Alez masz prawo upierać się przy czymkolwiek zechcesz, yuraa.
pietruszka - Pią 05 Paź, 2012 20:26

pannamigotka napisał/a:
Tak, oczywiście, zakupię sobie bicz i bedę się biczować ;)
Panno Migotko, ja miałam taki moment, kiedy Pietruch zaczął trzeźwieć... że miałam ochotę się odkuć za wszystko :oops:

I chyba taka złość ma pewnym etapie zdrowienia jest normalna, byleby się dalej nie uwikłać emocjonalnie wokół alkoholika właśnie poprzez tę złość.

Cytat:
Odwet
„ Nieważne jak długo zdrowiejemy; nieważne, jak solidne są nasze duchowe podstawy – w dalszym ciągu może nas czasami prześladować obezwładniająca chęć ukarania drugiej osoby lub wyrównania z nią rachunku krzywd. Pragniemy zemsty.
Pragniemy, żeby druga osoba cierpiała tak, jak myśmy przez nią cierpieli. Chcemy, żeby sprawiedliwości stało się zadość i żeby życie odpłaciło jej z nawiązką. Mało tego, chcielibyśmy życiu w tym dopomóc.
Są to normalne uczucia, lecz nie musimy wcielać ich w życie. Uczucia te są częścią złości, lecz nie do nas należy wymierzanie kary.
Możemy pozwolić sobie na przeżywanie złości. Dobrze nam również zrobi pójście krok dalej i wyrażenie zgody na doświadczenie pozostałych uczuć – krzywdy, bólu i cierpienia.

Nie zapominajmy jednak, że naszym celem jest uwolnienie się od tych uczuć i zamknięcie za nimi drzwi
M. Beattie „Język wyzwolenia. Jak sobie radzić w trudnych związkach”.



pannamigotka napisał/a:
U nas w czwartkowe mityngi AA jest psycholog, co uważam za bardzo cenne.
To jest sprzeczne z tradycjami (o ile się nie mylę - chodzi o Tradycję Ósmą) stąd takie zdziwienie
smokooka - Pią 05 Paź, 2012 20:34

Migotko, ja nawet wręcz się mściłam na swoim alkoholiku, byłam niedobra i taka głupiutka....
Teraz wierzę w to, że nie każdy alkoholik jest zły, nie każdy mężczyzna jest zły...
Bardzo sobie cenię zdolność samodzielnego trzeźwego myślenia, którą zdobywam dzięki intensywnej terapii.

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 20:37

pietruszka napisał/a:



pannamigotka napisał/a:
U nas w czwartkowe mityngi AA jest psycholog, co uważam za bardzo cenne.
To jest sprzeczne z tradycjami (o ile się nie mylę - chodzi o Tradycję Ósmą) stąd takie zdziwienie


Z tego co wiem, działają zgodnie z tradycjami, to Klub, który działa kilkadziesiąt lat i działa na prawdę rewelacyjnie, ma bardzo dobrą opinię, we wtorek jest spotkanie bez psychologa w czwartek z nim, ale czy psycholog otrzymuje wynagrodzenie za pracę czy robi to honorowo- tego nie wiem. Dostaje nagrody od Monaru, od Ministerstwa Zdrowia itd Nie mogę więcej mówić, bo zaraz się wyda, gdzie mieszkam i jeszcze ktoś z forum przyjdzie poznać pannęmigotkę ;) Co to za straszna kobieta nie pozwalająca Lukaszowi leczyć się jak człowiek i ten biedaczyna musi ze stresu się napić wódki ;)

A stres i złość- to są uczucia Pietruszko towarzyszące mi od dawna, praktycznie od zawsze, jeszcze przed związaniem się z alkoholikiem. Teraz robię wszystko, żeby wyzdrowieć, żeby znaleźć sposób na relaks, na odciecie się od problemów, nie chcę żyć w napięciu, beznadziei, dziadostwie. Coś we mnie pękło.

pietruszka - Pią 05 Paź, 2012 20:46

pannamigotka napisał/a:
to Klub, który działa kilkadziesiąt lat

aaa... to klub abstynenta, nie AA :tak:
ewentualnie grupa AA dzierżawi od nich pomieszczenia na mitingi AA.
pannamigotka napisał/a:
ale czy psycholog otrzymuje wynagrodzenie za pracę czy robi to honorowo- tego nie wiem.

na AA , czy Al-Anon nie ma profesjonalistów to są grupy samopomocowe... profesjonalista- na przykład psycholog ma prawo uczestniczyć w mitingach nie jako profesjonalista a taki sami uczestnik mitingu, na przykład w AA jako alkoholik, który przychodzi tam z własnym problemem...nie jako prowadzący, czy moderujący spotkanie...

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 20:47

smokooka napisał/a:
Migotko, ja nawet wręcz się mściłam na swoim alkoholiku, byłam niedobra i taka głupiutka....


Mścić to ja zawsze mściłam się jak miał moment trzeźwienia. Nic nie robiłeś? No to teraz- do garów, posprzątaj, jesteś nikim, czy masz świadomość co zrobiłeś... bla bla bla

Jeszcze bardziej go dołowałam, poniżałam, wyżywałam się na nim.

On czuł się coraz gorzej z moi zrzędzeniem, ja sama czułam się przez to coraz gorzej, aż on nie wytrzymywał i zapijał, miał przecież doskonały powód- zrzędliwa baba w domu, nie do zniesienia. Teraz szczędzę mu takiego gadania o niczym. On to wszytsko wie.
Jak zapił ostatnim razem i spojrzałam na jego twarz dzień później- to mi wystarczyło. Jego poczucie winy, jego załamanie wypisane na twarzy. Niestety, straszna choroba. Natomiast ja nie mogę już w tym tkwić razem z nim. żeby chronić siebie i dziecko, muszę pozostawić jego leczenie, jego trzeźwienie jemu. Nie chcę mu pomagać, nie chcę go leczyć, nie chcę go usprawiedliwiać, nie chcę się zastanawiać, czy komfort ma, czy nie, to jest jego sprawa.


smokooka napisał/a:
Teraz wierzę w to, że nie każdy alkoholik jest zły,


Zły z pewnością nie. Natomiast nieodpowiedzialny tak. Nie można też być dobrym ojcem będąc czynnym alkoholikiem. Nie można żyć normalnie, bo alkohol uszkadza mózg i nawet po wytrzeźwieniu może się niewiele zmienić. Jedynie należy mieć nadzieję, że emocje kieeeeedyś dojdą do w miarę normalnego stanu. Ale to po wielu latach, bo jak czasem patrzę na alkoholikó nie pijących 4 lata, to widzę pijackie, agresywne zachowania, a są trzeźwi.

pietruszka - Pią 05 Paź, 2012 20:52

pannamigotka napisał/a:
to widzę pijackie, agresywne zachowania, a są trzeźwi

no bo właśnie TRZEŹWI nie są... abstynencja nie załatwia sprawy, tak jak fizyczne odcięcie od alkoholika też nie leczy ze współuzależnienia :bezradny:

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 21:02

pietruszka napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
to widzę pijackie, agresywne zachowania, a są trzeźwi

no bo właśnie TRZEŹWI nie są... abstynencja nie załatwia sprawy, taj jaj fizyczne odcięcie od alkoholika też nie leczy ze współuzależnienia :bezradny:


Akurat te 2 osoby bardzo nad sobą pracują, ale są trzeźwi dopiero 4 i 5 lat i niestety często mówią i zachowują się po pijacku. Mają zmienne nastroje, często są agresywni- słownie. Dalej są chorobliwie zazdrośni. Być może mózg potrzebuje czasu, aby naprawić uszkodzenia, a to jest pytanie czy wszystko może się w 100% zregenerować. Ale to mnie jak na razie nie dotyczy.

pietruszka - Pią 05 Paź, 2012 21:11

Dla mnie trzeźwość to nie tylko abstynencja, odbębniona terapia, czy zaliczona setka mitingów. Dla mnie trzeźwość to całokształt "nowego życia", nowe myślenie, nowe , bardziej konstruktywne sposoby radzenia sobie z emocjami, układanie relacji z innymi ludźmi. I myślę, że podobnie definiują to słowo trzeźwiejący alkoholicy...
Swoją drogą to jest podobnie jak ze zdrowieniem ze współuzależnienia też wymaga trochę czasu i pracy :bezradny:

Klara - Pią 05 Paź, 2012 21:16

pannamigotka napisał/a:
A stres i złość- to są uczucia Pietruszko towarzyszące mi od dawna, praktycznie od zawsze, jeszcze przed związaniem się z alkoholikiem.

Zestresowana i zła bywałaś z jakiegoś powodu, czy tak po prostu?

Jras4 - Pią 05 Paź, 2012 21:23

Cytat:
Dla mnie trzeźwość to nie tylko abstynencja,
pszecie Ty nie piłaś ..dlaczego sie wypowiadasz jak byś piła ?
pietruszka - Pią 05 Paź, 2012 21:25

Jras4 napisał/a:

pszecie Ty nie piłaś ..dlaczego sie wypowiadasz jak byś piła ?

Napisałam jak definiuję słowo trzeźwość... czy uważasz, że to jakieś nadużycie z mojej strony?

Jras4 - Pią 05 Paź, 2012 21:31

wiesz co odrazu daj mi kartke tak zakącze rozmowe bo i tak nie zrozumiesz
smokooka - Pią 05 Paź, 2012 21:32

pannamigotka napisał/a:
Akurat te 2 osoby bardzo nad sobą pracują, ale są trzeźwi dopiero 4 i 5 lat i niestety często mówią i zachowują się po pijacku. Mają zmienne nastroje, często są agresywni- słownie. Dalej są chorobliwie zazdrośni. Być może mózg potrzebuje czasu, aby naprawić uszkodzenia, a to jest pytanie czy wszystko może się w 100% zregenerować. Ale to mnie jak na razie nie dotyczy.


Migotko, dużą uwagę chyba przykładasz do obserwowania alkoholików. Koncentrujesz się na ich życiu, zachowaniu. "Uczepiłaś się" uszkodzeń mózgu.
Nie szukaj powodów dla których on pije, nie szukaj paraleli w życiu innych i Twojego alkoholika. Bardziej pomoże Ci skupienie się na sobie, niż powtarzanie, że nic Cię On nie obchodzi.

ewa29 - Pią 05 Paź, 2012 21:35

pietruszka napisał/a:
Dla mnie trzeźwość to nie tylko abstynencja,


Dokładnie masz racje Pietruszka dlatego że po wczorajszym mitingu otwartym AA na ktorym byłam właśnie tematem było Abstynencja to nie wszystko więc dalej nie muszę nic dodawać POzdrawiam :)

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 21:35

pietruszka napisał/a:
Dla mnie trzeźwość to nie tylko abstynencja, odbębniona terapia, czy zaliczona setka mitingów. :

Zgadzam się z Tobą, jednak nie da się ukryć, że jednym wychodzi to lepiej innym gorzej. Nie chcę pisać o innych, ale akurat z moich obserwacji życie z trzeźwiejącym alkoholikiem jest równie trudne jak z pijanym... Tamte osoby, które znam mają za sobą niejedną i nie dwie terapie, setki mityngów i dalej życie z nimi jest koszmarnie trudne. Alkohol uszkadza mózg, myślenie, uczucia, emocje. Nie wszystko można tak od razu odbudować, choć niewątpliwie jednym udaje się to w miarę szybko, innym nie udaje się nigdy.

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 21:37

Klara napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
A stres i złość- to są uczucia Pietruszko towarzyszące mi od dawna, praktycznie od zawsze, jeszcze przed związaniem się z alkoholikiem.

Zestresowana i zła bywałaś z jakiegoś powodu, czy tak po prostu?

Z jakiegoś powodu, ale wiem to dopiero teraz.

Jras4 - Pią 05 Paź, 2012 21:39

pannamigotka napisał/a:
. Tamte osoby, które znam mają za sobą niejedną i nie dwie terapie, setki mityngów i dalej życie z nimi jest koszmarnie
heheh jakie to smutne ..co wy wiecie o tszeżwieniu czy kturaś z mądrych pań tszeżwiała czy kturaś wie co jest w sercu ? a usta pełne mądrych słów
pietruszka - Pią 05 Paź, 2012 21:49

Jras4 napisał/a:
wiesz co odrazu daj mi kartke tak zakącze rozmowe bo i tak nie zrozumiesz

ale za co mam Ci dać kartkę? :szok: Chciałeś mnie obrazić? Nie zauważyłam...


pannamigotka napisał/a:
nnym nie udaje się nigdy.

podobnie jest ze współuzależnionymi... też znam takie przypadki... łatwiej przyglądać się życiu innych ( w tym swoich bliskich alkoholików) niż zacząć "zajmować się sobą", bo to boli. To zakręcenie wokół alkoholika to sposób ucieczki od własnego JA i od bolesnych ran na duszy...

A propos złości - ja dopiero poczułam ulgę, kiedy rozprawiłam się ze złością z dzieciństwa,
bolało, ale przyniosło oczyszczenie... A tak to mi się złość uszami wylewała... :oops:


Jras4 napisał/a:
heheh jakie to smutne ..co wy wiecie o tszeżwieniu czy kturaś z mądrych pań tszeżwiała czy kturaś wie co jest w sercu ? a usta pełne mądrych słów

Iras, dla mnie trzeźwienie ma swoje znaczenie - mój Pietruch nie pije od blisko 7 lat, a jakość jego trzeźwienia i mojego zdrowienia przekładają się na to, co dzieje się na co dzień pomiędzy nami. Osobiście widzę różnicę, jak było na początku, kiedy tylko nie pił, a teraz, kiedy ma za sobą terapię, pracę na Programie AA, ot doceniam i mam duży szacunek do tego, co zrobił przez te ostatnie lata.

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 21:51

smokooka napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Akurat te 2 osoby bardzo nad sobą pracują, ale są trzeźwi dopiero 4 i 5 lat i niestety często mówią i zachowują się po pijacku. Mają zmienne nastroje, często są agresywni- słownie. Dalej są chorobliwie zazdrośni. Być może mózg potrzebuje czasu, aby naprawić uszkodzenia, a to jest pytanie czy wszystko może się w 100% zregenerować. Ale to mnie jak na razie nie dotyczy.


Migotko, dużą uwagę chyba przykładasz do obserwowania alkoholików.


Wiesz, czytam literaturę i robię parę innych rzeczy, aby poznać te chorobę (gdyby ojciec mojego dziecka zachorowałby na jakąkolwiek inną chorobę robiłabym tak samo), a uszkodzenia mózgu to niezaprzeczalny fakt. Osoba nadużywająca alkoholu czy narkotyków po kilku latach intensywnego zażywania nie będzie tą samą osobą, co wcześniej. Nawet ta pracująca nad sobą. Również związek nie będzie ten sam. Alkohol/ narkotyki/ hazard niszczą relacje, zabijają miłość, nie pozwalają na normalny rozwój u dzieci. Nasz związek bardzo się zmienił, w zasadzie żyjemy razem, ale osobno, a ja uważam się za osobę samotną, choć bardzo chciałabym, żeby było inaczej.

Jak mówiłam jak na razie mnie to nie dotyczy. Może kiedyś będzie, a może nie.

ewa29 - Pią 05 Paź, 2012 21:56

Jras4 napisał/a:
co wy wiecie o tszeżwieniu czy kturaś z mądrych pań tszeżwiała czy kturaś wie co jest w sercu ?


dowiedziałam się ostatnio będąc na maratonie Al-anon że współ dokładnie tyle samo muszą zdrowieć trzeźwieć co alkoholik mimo że nie były czy nie są uzależnione i nie piły i nie piją

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 21:59

pietruszka napisał/a:
dopiero poczułam ulgę, kiedy rozprawiłam się ze złością z dzieciństwa,
bolało, ale przyniosło oczyszczenie...

Dotknęłaś sedna sprawy.
Dzieciństwo.
Koszmarne dzieciństwo i wiek nastoletni odbił piętno na moim życiu, ogromne straty emocjonalne, ale do tego to ja doszłam kilka dni temu! Coś się we mnie odblokowało, coś co tłumiłam od lat i jak to moje parszywe dzieciństwo stanęło przed oczami to nie wiedziałam gdzie uciekać. I wszystko stało się jasne, czemu wybrałam na partnera alkoholika, czemu mam taką pracę a nie inną, czemu wyglądam tak a nie inaczej, czemu myślę o sobie tak a nie inaczej, czemu po 27 latach życia nie potrafię wypisać ani jednej swoje dobrej cechy- wszystko. Okazało się, że tego wszystkiego nie można po prostu schować gdzieś głeboko, zapomnieć i żyć dalej, bo w chwili, gdy zaczęłam mówić o sobie na al-anon to wszystko do mnie wróciło ze zdwojoną siłą. Łzy mi ciekły z oczu przez kilka dni non stop i nie wiedziałam co dalej. Na terapii będziemy pracować przede wszystkim nad moim dzieciństwem, bo w tym momencie jest mi to bardzo potrzebne. Chcę poukładać myśli i zrozumieć moją mamę.

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 22:02

Jras4 napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
. Tamte osoby, które znam mają za sobą niejedną i nie dwie terapie, setki mityngów i dalej życie z nimi jest koszmarnie
heheh jakie to smutne ..co wy wiecie o tszeżwieniu czy kturaś z mądrych pań tszeżwiała czy kturaś wie co jest w sercu ? a usta pełne mądrych słów


Ja nie trzeźwiałam i nie chcę, żyję w trzeźwości całe życie. Jestem natomiast z czynnym alkoholikiem i jego trzeźwienie przechodziłam nie raz i nie dwa, odczuwałam to bardzo boleśnie na własnym tyłku. Nie wiem, co to znaczy odczuwac głod alkoholowy, ale wiem, jakie nieprzyjemności może z tego powodu odczuwać osoba współuzależniona.

pietruszka - Pią 05 Paź, 2012 22:06

pannamigotka napisał/a:
a terapii będziemy pracować przede wszystkim nad moim dzieciństwem, bo w tym momencie jest mi to bardzo potrzebne. Chcę poukładać myśli i zrozumieć moją mamę.

super.... ja właśnie na terapii indywidualnej też bardziej pracowałam nad dzieciństwem niż współuzależnieniem (tym się zajmowałam na grupowej i na Al-anon). To było bardzo trudne, bolesne, też jak zaczęłam płakać to płakałam długo i za te wszystkie lata.... ale potem powoli przyszła ulga i wyciszenie, też Ci tego życzę Migotko :kciuki:
Dobrze być wtedy pod opieką terapeuty... choćby po to by się nie rozlecieć na tysiąc kawałków, a raczej rozlecieć się, ale ułożyć się z tych puzzli na nowo :pocieszacz:

Jras4 - Pią 05 Paź, 2012 22:10

pannamigotka napisał/a:
estem natomiast z czynnym alkoholikiem
tak ? a poco z nim jesteś skoro to bydle chla ?
Cytat:
bardzo boleśnie na własnym tyłku.
czy nie masz pały czy ukropu kiedy zrozumiecie bydło tylko tylko taki jezyk zna i rozumie
pannamigotka napisał/a:
, co to znaczy odczuwac głod alkoholowy
Dziekuje
pietruszka - Pią 05 Paź, 2012 22:14

Jras4 napisał/a:

czy nie masz pały czy ukropu kiedy zrozumiecie bydło tylko tylko taki jezyk zna i rozumie

Iras :nunu: nie namawiaj do przemocy... jeszcze dziewczę skorzysta i pójdzie siedzieć... niestety w więzieniach jest mnóstwo dziewczyn, co nie wytrzymały z alkoholikami i w afekcie... nie tędy rozwiązanie... :bezradny:

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 22:16

pietruszka napisał/a:
super.... ja właśnie na terapii indywidualnej też bardziej pracowałam nad dzieciństwem niż współuzależnieniem (tym się zajmowałam na grupowej i na Al-anon).

Ja grupową rozpoczynam dopiero w styczniu. Na razie musimy się zająć właśnie tym układaniem, bo nic z tego nie wyjdzie jak nie przepracujemy dzieciństwa, ale to cholernie boli.

Powiem szczerze- zastanawiam się jak będą się układały relacje z moimi rodzicami po terapii, teraz są poprawne, ale ogromny żal do nich paraliżuje mnie, dziś nie mogłam spojrzeć na mamę, jak ją odwiedziłam. Patrzałam na nią i cierpiałam.

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 22:26

pietruszka napisał/a:
w więzieniach jest mnóstwo dziewczyn, co nie wytrzymały z alkoholikami i w afekcie...

No wystarczy przeczytać moje pierwsze posty. Marzenie, by umarł, by się udusił, by dał nam już spokój, by się zapił. Agresja, bezsilność, żal. Tylko złe uczucia, żadnych pozytywów.



A propos pozytywów...
to się pochwalę, a co!
1. córeczka wygrała konkurs plastyczny organizowany przez miejską bibliotekę
2. została wybrana z grupy przedszkolnej na konkurs recytatorski
3. uczęszcza na balet (jej marzenie), ma rozkoszne stroje baletnicy i profesjonalne baletki ;) wygląda jak aniołek- przynajmniej dla mnie- zna nazwy przeróżnych figur, potrafi je wykonać i JESTEM TAK CHOLERNIE DUMNA Z TEJ MOJEJ MAŁEJ, ŻE CHYBA ZARAZ PĘKNĘ

a w poniedziałek chcę kupić... 2 świnki morskie, znalazłam przefajne w sklepie, ale powiedziałam, żeby babka mi je zarezerwowała do poniedziałku, bo muszę się namyślić. Brać? :) Marzę o nich od miesięcy.

Jras4 - Pią 05 Paź, 2012 22:31

pietruszka napisał/a:
jeszcze dziewczę skorzysta i pójdzie siedzieć.
on nie poszedł to i ona nie pujdzie nie oszukujmy sie on innaczej nic nie zrozumie owszem możecie jej prawić tu banały w stylu aleś ty biedna a ja powiem Babo działaj bo on cie zatłucze ...walcz na wszystkich frontach nawet jesli miała byś szczać do gara zamiast zupy czy spalić wszystkie buty
Jras4 - Pią 05 Paź, 2012 22:32

pietruszka napisał/a:
nie tędy rozwiązanie... :bezradny:
niema go rozumiesz niema jest tylko smierć jego tu na ziemi albo jej za zycia
pietruszka - Pią 05 Paź, 2012 22:36

Jras4 napisał/a:
on innaczej nic nie zrozumie

a po co on ma zrozumieć, przecież to poza naszym zasięgiem, ale zarówno panna Migotka jak i Ewa mają szansę na lepsze życie (i nie koniecznie w tym celu muszą zatłuc alkoholika, nasikać do zupy, czy spalić mu buty :shock: ) - są mniej drastyczne metody - odcięcia się od alkoholika, zresztą jak widzę - dziewczyny już coraz mniej przejmują się alkoholizmem, a coraz bardziej skupiają na poprawie własnego życia. I o to chodzi :okok:

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 22:38

Jaras, nikt mi nigdy nie powiedział, że ja jestem taka biedna. Ani tu ani w realu. Miałam i mam ciężkie życie, ale nigdy nikt się nade mną nie litował, mało tego -- nikt się ze mną nie liczył.

O jakim działaniu mówisz?
Komisja, sąd, policja, Niebieska Karta?

Jras4 - Pią 05 Paź, 2012 22:38

pietruszka napisał/a:
igotka jak i Ewa mają szansę na lepsze życie
mają ale muszą go skasować nie tylko z zycia fizycznie ale i mętalnie bo z pamieci sie nie da a szkoda
pietruszka - Pią 05 Paź, 2012 22:40

Jras4 napisał/a:

niema go rozumiesz niema jest tylko smierć jego tu na ziemi albo jej za zycia

e taaam Iras - znam wiele fajnych kobietek, które żyją całkiem fajnie pomimo tego, ze kiedyś wzięły ślub z alkoholikiem - jeśli nie zaprzestał picia, odcinają się się od niego, usuwają go poza margines swojego życia, czasem w tym celu okazuje się potrzebna separacja, rozwód, eksmisja, czy założenie sprawy o znęcenie - i... żyją sobie całkiem fajnie... nie znasz takich kobiet? wybierz się na otwarty miting Al-anon.... i paradoksalnie czasem zdarza się, że ci wyrzuceni za margines spraw alkoholicy trzeźwieją, choć znacznie częstsze jest, ze piją nadal, staczają się, a nawet zapiją sie na amen. Cóż to okrutna choroba... Ale nie trzeba iść na dno z alkoholikiem.

Jras4 - Pią 05 Paź, 2012 22:40

pannamigotka napisał/a:
ze mną nie liczył.
olej tych co cie olewali musisz zycie budować bez takich ludzi
Cytat:
Komisja, sąd, policja, Niebieska Karta?
to nic nie daje no może po wielu latach muwie o oddzieleniu sie ale nie znam twego zycia opowiedz mi gdzie mieszkasz ile masz dzieci jaki masz dom co jest twoie a co jego jaką masz prace
Jras4 - Pią 05 Paź, 2012 22:41

pietruszka napisał/a:
e taaam Iras - znam wiele fajnych kobietek, które żyją całkiem fajnie pomimo tego, ze kiedyś wzięły ślub z alkoholikiem
czy ja mówie po niemiecku ? właśnie kiedyś wzieły ale już nawet smrud po nim nie został rozumiesz
ewa29 - Pią 05 Paź, 2012 22:41

Jras4 napisał/a:
mają ale muszą go skasować nie tylko z zycia fizycznie ale i mętalnie bo z pamieci sie nie da a szkoda


U mnie nie ten czas gdyby tak łatwo było ze wszystki m w życiu to chyba nie mielibyśmy w ogóle problemów he he

Jras4 - Pią 05 Paź, 2012 22:42

pietruszka napisał/a:
, że ci wyrzuceni za margines spraw alkoholicy trzeźwieją
Tak dla niej a powinni dla kogo ? znasz odpowiedz
Jras4 - Pią 05 Paź, 2012 22:43

ewa29 napisał/a:
w życiu to chyba nie mielibyśmy w ogóle problemów he he
to życze powodzenia żegnam skoro nie masz problemów pa narazie
ewa29 - Pią 05 Paź, 2012 22:45

Cytat:
Cóż to okrutna choroba... Ale nie trzeba iść na dno z alkoholikiem.


a coraz bardziej skupić się na poprawie własnego życia. I o to chodzi :okok:

pannamigotka - Pią 05 Paź, 2012 22:45

Jras4 napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
ze mną nie liczył.
olej tych co cie olewali musisz zycie budować bez takich ludzi
Cytat:
Komisja, sąd, policja, Niebieska Karta?
to nic nie daje no może po wielu latach muwie o oddzieleniu sie ale nie znam twego zycia opowiedz mi gdzie mieszkasz ile masz dzieci jaki masz dom co jest twoie a co jego jaką masz prace

Powiem w ten sposób- fizycznie, materialnie- mieszkanie samochód, nic mnie przy nim nie trzyma. Psychicznie jeszcze bardzo wiele. Mam nadzieję, że to się kiedyś zmieni.

ewa29 - Pią 05 Paź, 2012 22:47

Jras4 napisał/a:
to życze powodzenia żegnam skoro nie masz problemów pa narazie


Ja nie powiedziałam że ich nie mam. :)

Jras4 - Pią 05 Paź, 2012 22:48

To żle zrozumiałem
ewa29 - Pią 05 Paź, 2012 22:49

Jras4 napisał/a:
pa narazie


Pa :skromny:

ewa29 - Pią 05 Paź, 2012 22:50

Jras4 napisał/a:
o żle zrozumiałem


spoko nic przecież nie szkodzi :)

Dziubas - Pią 05 Paź, 2012 23:51

pannamigotka napisał/a:
to współuzależniona jest winna!

Czytasz to co chcesz przeczytać :bezradny:

ewa29 - Sob 06 Paź, 2012 22:12

Dorotko dużo zdrówka ci życzę :) :pocieszacz: :buziak: Pozdrawiam :)
ewa29 - Czw 18 Paź, 2012 21:18

Witam cię :) Dziękuję ci za wsparcie :) Jak tam ciasto było na al anon ;) U mnie ze mną tylko 4 osoby i w dodatku Ja prowadziłam miting bo tak zdecydowały ale jakoś dałam rade :) doszła jedna kobitka :) Pozdrawiam cię jakbyś miała jutro czas o 10-tej to dryndnij :)
pannamigotka - Pią 26 Paź, 2012 15:43

Witajcie
U mnie małe, choć może nie tak małe zmiany, robię w moim życiu małą rewolucję. Nie tylko w relacjach z alkoholikiem i z samą sobą, ale także z resztą rodziny, może przyjdzie też czas na zmianę pracy. Przede mną zorganizowanie imprezy urodzinowej- bezalkoholowej i wiem, że natknę się na trudności i opór ze strony mojego taty . Zrezygnowałam z zaproszenia osób, w których towarzystwie zawsze czułam się źle, a jednak zaprosić wypadało. Teraz po prostu nie zapraszam. To pociągnęło za sobą, że kolejna osoba również nie przyjdzie. Cóż. Kogoś ominie tort- tyle w temacie.
Leczę się, mam wsparcie w al-anon. I co najlepsze- jest mi bardzo źle psychicznie, emocjonalnie. Podobno to normalne i trzeba przeczekać. Jestem nerwowa, rozdrażniona, czasem agresywna, nie potrafię sobie poradzić z emocjami, które jak się okazało- mam. Co najdziwniejsze mam też swoje poglądy, swoje potrzeby. Tylko że do tej pory o nich nie wiedziałam, bo dysfunkcyjna dom rodzinny i czynny alkoholik nie pozwoliły mi nigdy skupić się na sobie. Teraz chcę to zmienić. Jest to bardzo trudny okres w moim życiu. Nie mówiąc nigdy i nikomu o swoich problemach tworzyłam przez wiele lat mur, taką skorupę, która robiła się coraz twardsza. I ona chroniła mnie przed światem. Niestety robiło mi się w niej coraz niewygodniej, a tłamszone uczucia i krzywdy powodowały, że czułam złość, niemoc, bałam się, że w końcu wybuchnę i zrobię coś temu mojemu alkoholikowi lub samej sobie. Teraz ta skorupa pęka, ale raz, że to boli, bo wracają bolesne wspomnienia, a dwa, że staję się bezbronna bez niej, tak mi się przynajmniej wydaje, stąd rozdrażnienie i nauka radzenia sobie z emocjami, stąd częsty płacz i lęki. Wiem jednak, że warto mówić o swoich problemach. Powiem Wam, że jestem na takim etapie zdrowienia, że boli mnie całe ciało. Boli, kłuje serce, boli brzuch, pobolewa głowa, mam problemy ze snem... tak jakby organizm cierpiał, bo wychodzi z tej mojej skorupy, którą jest moja choroba. Terapeutka powiedziała, że to też normalny objaw. Kolejną zmianą jest to, że denerwują mnie osoby bardzo współuzależnione, cierpiące, takie wspierające alkoholika, to też ponoć objaw zdrowienia. Szukam towarzystwa osób zdrowych emocjonalnie. Nawet w al- anon szukam rozmów z babkami, które dobrze sobie radzą, które nieraz żyją z czynnymi alkoholikami, ale jest im dobrze w życiu- zyskały równowagę psychiczną, niezależność finansową. Im bardziej staram się o samą siebie, a nie o cały świat wokół, tym bardziej mój alkoholik próbuje coś ze sobą zrobić- to kolejny efekt 'uboczny' moich działań ;) Rozpoczął leczenie, chodzi na grupę wsparcia- na ile pozoruje leczenie a na ile chce wytrzeźwieć- życie pokaże.
Nadal ogarniają mnie ataki nadkontroli- to są dosłownie ataki- wydzwanianie, wypytywanie, sprawdzanie. Jedyna różnica- nie daję się samej sobie w to wciągnąć, próbuję stłumić w zarodku. Np ostatnio Lukaszowi zepsuł się telefon i wracając z pracy miał go wyłączony. On zawsze dzwoni wychodząc z pracy (różne godziny) i tym razem nie zadzwonił. Dzwonię- wyłączony telefon. Rok temu to byłby:płacz, stanie w oknie, wydzwanianie po kilkadziesiąt razy, nagrywanie się na pocztę itd
Teraz też ogarnął mnie lęk- wiedziałam, że tak zawsze robił, gdy pił, tzn po wyjściu z pracy wyłączał telefon. I fakt, ogarnęło mnie to okropne uczucie, ale okazało się, że można sobie włączyć fajny serial, uspokoić się i zwyczajnie poczekać. Można nie wpadać w histerię.

pannamigotka - Pią 26 Paź, 2012 16:43

I niestety trzeba wreszcie spojrzeć prawdzie prosto w oczy- mój tata jest alkoholikiem, a to jest jedna z większych tragedii, których nie chciałam dopuścić do swojej głowy. Alkoholikiem nieagresywnym, spokojnym, który nigdy nie utracił pracy z powodu picia... dłużej nie można zaklinać rzeczywistości... strasznie to bolesne.
pietruszka - Pią 26 Paź, 2012 18:32

pannamigotka napisał/a:
I niestety trzeba wreszcie spojrzeć prawdzie prosto w oczy- mój tata jest alkoholikiem, a to jest jedna z większych tragedii, których nie chciałam dopuścić do swojej głowy.


:pocieszacz: Może to jest największy ból całej terapii, w końcu zaczyna się widzieć świat, własną rzeczywistość bardziej realistycznie. Prawda często jest niewygodna, ba... nieraz boli... W końcu z jakiegoś powodu uciekałam od tej prawdy, żyjąc bardziej wyobrażeniami, iluzjami, nie chcąc dotknąć i zmierzyć się z rzeczywistością. Tylko bujając w obłokach w wymyślonym, nierealnym świecie z idealnymi rodzicami, małżonkiem, dziećmi, nie ma szans się na zmianę. Bo jak nauczyć się z tym żyć, gdy człowiek sam siebie okłamuje?
Jak poradzić sobie rzeczywistymi problemami, gdy udaje się przed samym sobą, że ich nie ma? To ściąganie klapek z oczu boli, bo one przyrosły. Tylko, że w końcu widzi się drogę przed sobą i można samemu dokonać wyboru dokąd iść, własnego wyboru, mądrego, zgodnego z tym, co czujemy, że dla nas najlepsze.

EmEr - Pią 26 Paź, 2012 19:04

pannamigotka napisał/a:
jest mi bardzo źle psychicznie, emocjonalnie. Podobno to normalne i trzeba przeczekać. Jestem nerwowa, rozdrażniona, czasem agresywna, nie potrafię sobie poradzić z emocjami


ja mam to samo - nie jestem na terapi jeszcze,ale duzo czytam i im wiecej wiem tym bardziej emocje mnie rozwalaja!!
a moze to przesilenie jesienne - "deprecha pogodowa" ??

pannamigotka - Czw 22 Lis, 2012 20:58

u mnie dziś kieeeepsko
dół dół dół dół dół

a jeszcze bardziej się dołuję, słuchając tego

http://www.youtube.com/wa...feature=related

ale to mi pomaga, bo uspokaja, myślę sobie, że Janis śpiewa do mnie :)
na dzień dzisiejszy jestem samotna
pocieszam się, że jutro spotkanie z terapeutką
i myślę, że to może być pierwszy raz, kiedy nie dam rady i wybuchnę płaczem i nic nie powiem...
a do tej pory zgrywałam zarąbiście silną i ani mi głos nie zadrżał...
ale dziś jest źle
może jutro będzie lepiej?

chciałabym chłopa :evil2" takiego do rozmowy, przytulenia, do życia, a z drugiej strony nie chcę się rozstawać z Łukaszem. I bądź tu mądra... W mieszkaniu sajgon, w głowie jeszcze większy. Układam to wszystko, staram się, ale przychodzą słabsze momenty i wtedy wydaje mi się, że to jest nie do poukładania. Mam myśli, żeby się napić, zapalić trawę, że już tak się nie da. że mam za dużo na barkach i mogę upaść...

pterodaktyll - Czw 22 Lis, 2012 21:02

To masz jeszcze coś do posłuchania..... :)

pietruszka - Czw 22 Lis, 2012 21:32

pannamigotka napisał/a:
i myślę, że to może być pierwszy raz, kiedy nie dam rady i wybuchnę płaczem i nic nie powiem...
a do tej pory zgrywałam zarąbiście silną i ani mi głos nie zadrżał...

Wiesz Migotko... ja kiedyś też byłam z tych silnych... a dziś cieszę się, że była granica tej siły... i właśnie wtedy, gdy byłam słaba mogłam w końcu wyciągnąć ręce po pomoc... z pokorą...
bycie Zosią-samosią to nie najlepszy pomysł na życie z alkoholikiem
więc jak co? rycz, mała rycz, aż wypłaczesz cały ból... i poczujesz ulgę...

olga - Czw 22 Lis, 2012 22:51

Jeszcze coś ode mnie




:lol2: :lol2: :lol2:

:buzki:

Scarlet O'Hara - Pią 23 Lis, 2012 09:33

pannamigotka napisał/a:
u mnie dziś kieeeepsko
dół dół dół dół dół.


:pocieszacz: :buziak: jutro będzie lepiej.


pannamigotka napisał/a:
a jeszcze bardziej się dołuję, słuchając tego.


To po co słuchasz tego ?Ja staram się w takich chwilach słuchać czegoś z mojej młodości .Lata 80-90 -te.Od razu żyć się chce. :]

pannamigotka napisał/a:
na dzień dzisiejszy jestem samotna


Nie jesteś tylko rozejrzyj się w około siebie.

pannamigotka napisał/a:
a do tej pory zgrywałam zarąbiście silną i ani mi głos nie zadrżał...


To tak jak ja.Pewnego dnia pękłam,wywaliłam z siebie wszystko i od razu było mi lepiej.


pannamigotka napisał/a:
może jutro będzie lepiej?

bo będzie :okok:

pannamigotka napisał/a:
chciałabym chłopa :evil2" takiego do rozmowy, przytulenia, do życia, a z drugiej strony nie chcę się rozstawać z Łukaszem. I bądź tu mądra... W mieszkaniu sajgon, w głowie jeszcze większy. Układam to wszystko, staram się, .


Nie od razu Kraków zbudowano.Cierpliwości.Portki nie są wyznacznikiem szczęścia.
Nie czujesz się na siłach by go zostawiać ok. Może taki czas przyjdzie.
Nic na siłę.Ty musisz to poczuć .Co z tego jak teraz go zostawisz i przy pierwszej lepszej okazji wrócisz do niego?Poczekaj na swoj moment.

pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 10:17

Dziś nie jest lepiej. Terapeutka odwołała spotkanie, ma chore dziecko i nie ma jej w pracy. Nie wiem co robić.
Dziś dzień wolny. Gdybym miała iść do pracy, to bym odgoniła złe myśli, a tak jestem w czarnej dziurze.
Czuję, że nie ma wyjścia z sytuacji.
Dziś potrzebowałam tego spotkania z terapeutką najbardziej, jak nigdy dotąd... Czuję, że stoję nad przepaścią, a wracać nie mam do czego...

smokooka - Pią 23 Lis, 2012 10:20

Może Al-anon? :pocieszacz:
matylda35 - Pią 23 Lis, 2012 10:22

pannamigotka napisał/a:
a jeszcze bardziej się dołuję, słuchając tego
ja dołuję się razem z tobą. Janis to moja idolka sprzed około dwudziestu lat, ech wracają wspomnienia. :skromny:
pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 10:26

Scarlet O'Hara napisał/a:
Ja staram się w takich chwilach słuchać czegoś z mojej młodości .Lata 80-90 -te.Od razu żyć się chce. :]


wiesz, jak to przeczytałam, to pomyślałam, że to bez sensu, ale przypomniała mi się jedna piosenka, która zawsze wprowadza mnie w dobry nastrój, a mianowicie:

http://www.youtube.com/watch?v=5CImrIKNmBo

Co do portek... boję się samotności, którą już mam. Dziś znalazłam niepopłacone rachunki... Odsetki leciały, a ja nawet nie wiedziałam... nie mam pomysłu na swoje życie. Mam wrażenie, że to zaszło za daleko. Strasznie mi żal tej dzisiejszej terapii...

pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 10:28

smokooka napisał/a:
Może Al-anon? :pocieszacz:

na al-anon muszę czekać do środy...
może są winnych miastach dziś, ale dziecko w przedszkolu, a potem ze mną. Myślałam o jakimś telefonie zaufania.

smokooka - Pią 23 Lis, 2012 10:31

A może jakaś znajoma z Al-anon i kawka czy inna posiadówka?
Scarlet O'Hara - Pią 23 Lis, 2012 10:41

Migotko wysłałam do Ciebie e-mail.
pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 10:42

smokooka napisał/a:
A może jakaś znajoma z Al-anon i kawka czy inna posiadówka?

jak na złość straciłam numer do Beaty z al-anon... co za dzień
:[

a koleżanka nie zrozumie, ona z normalnej rodziny, to już wolę być sama.

Scarlet O'Hara - Pią 23 Lis, 2012 10:56

pannamigotka napisał/a:

wiesz, jak to przeczytałam, to pomyślałam, że to bez sensu, ale przypomniała mi się jedna piosenka, która zawsze wprowadza mnie w dobry nastrój, a mianowicie:


Fajne a ja lubię to :radocha:

http://www.youtube.com/watch?v=Q0wZQbK938Y
i jeszcze ABBE a przy bardziej skocznych urzadzam sobie sama w domu aerobik i karaoke :skromny: stara a durna.
zagłuszam wtedy mysli.
a jakby ktoś tak popatrzał z boku ...... :boisie: to kaftan gwarantowany mam.

smokooka - Pią 23 Lis, 2012 11:07

Scarlet O'Hara napisał/a:
i jeszcze ABBE a przy bardziej skocznych urzadzam sobie sama w domu aerobik i karaoke stara a durna.
zagłuszam wtedy mysli.


i to jest opcja na podniesienie sobie endorfin i fajniejszą kondycję :kciuki:

olga - Pią 23 Lis, 2012 11:20

Mnóstwo radości dają mi spacery z aparatem fotograficznym. Wybieram się na dłuższy spacer, bacznie rozglądam się za jakimś ciekawym motywem, skupiam się na nim, myśli nie uciekają, nic innego nie zaprząta mi głowy. To jest doskonały sposób na wyciszenie się, zrelaksowanie. Wracam do domu z moim "trofeum", przeglądam, część wyrzucam już z aparatu, później jeszcze raz przeglądam po zgraniu do komputera. I cieszę się jak dziecko, dumna jestem z siebie.
Po co to piszę? Każda z nas może znaleźć sobie jakieś hobby, zajęcie, które daje dużo przyjemności, co pozwoli sie uspokoić, odwrócić myśli.

Scarlet O'Hara - Pią 23 Lis, 2012 11:27

Tak sobie czytam o tym odwracaniu myśli a nie jest to tak,że robiąc w ten sposób tłumimy te złe emocje a później właśnie to wybucha ze zdwojoną siłą? cczxc
matylda35 - Pią 23 Lis, 2012 11:30

olga napisał/a:
Mnóstwo radości dają mi spacery z aparatem fotograficznym
mi też, dopóki córcia nie wzięła nowiuśkiego aparatu nad morze i nie zalała go jogurtem. Teraz muszę odkładać na nowy. :bezradny:
olga - Pią 23 Lis, 2012 11:35

Scarlet O'Hara napisał/a:
nie jest to tak,że robiąc w ten sposób tłumimy te złe emocje a później właśnie to wybucha ze zdwojoną siłą? cczxc


Działanie mające przynieść korzystne efekty to jedna sprawa . Należy robić coś dla poprawy nastroju, ukojenia nerwów po to żeby nie żyć w ciągłym napięciu.

matylda35 - Pią 23 Lis, 2012 11:36

Scarlet O'Hara napisał/a:
Tak sobie czytam o tym odwracaniu myśli a nie jest to tak,że robiąc w ten sposób tłumimy te złe emocje a później właśnie to wybucha ze zdwojoną siłą?
jak jestem zła, to wsiadam na rower i pedałuję co sił. Po godzinie nie mam siły na złe emocje. :lol2:
olga - Pią 23 Lis, 2012 11:41

matylda35 napisał/a:
jak jestem zła, to wsiadam na rower i pedałuję co sił. Po godzinie nie mam siły na złe emocje.


:okok:

Teraz już zimno więc warunki niesprzyjające, ale może basen?

matylda35 - Pią 23 Lis, 2012 11:44

olga napisał/a:
Teraz już zimno więc warunki niesprzyjające, ale może basen?
ja pedałuję na rowerku do pierwszych śniegów, a basen wstyd się przyznać, ale nie umiem pływać. :skromny:
olga - Pią 23 Lis, 2012 11:46

matylda35 napisał/a:
a basen wstyd się przyznać, ale nie umiem pływać. :skromny:


Wiem :hurra: zapisz sie na kurs pływania
Pływanie doskonale rozluźnia. Ja uwielbiam pływać po dnie basenu. Cała długość z jednym wynurzeniem. Wychodzę jak nowonarodzona.

matylda35 - Pią 23 Lis, 2012 11:55

olga napisał/a:
Wiem zapisz sie na kurs pływania
no może to jest myśl, wezmę moje czteroletnie bliżniaki i razem będziemy się taplać. :radocha:
olga - Pią 23 Lis, 2012 12:00

matylda35 napisał/a:
wezmę moje czteroletnie bliżniaki i razem będziemy się taplać.


genialny pomysł :lol2: dzieciaki też będą miały mnóstwo radości

Klara - Pią 23 Lis, 2012 14:00

pannamigotka napisał/a:
Gdybym miała iść do pracy, to bym odgoniła złe myśli

Gdybyś tak skupiła się na szukaniu pracy???? :roll:

pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 14:17

Klara napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Gdybym miała iść do pracy, to bym odgoniła złe myśli

Gdybyś tak skupiła się na szukaniu pracy???? :roll:

Mam pracę. Praktycznie na dzień dzisiejszy zarabiam więcej od Lukasza.

Klara - Pią 23 Lis, 2012 14:19

pannamigotka napisał/a:
Mam pracę.

Aha! :tak:

staaw - Pią 23 Lis, 2012 16:34

olga napisał/a:
Pływanie doskonale rozluźnia. Ja uwielbiam pływać po dnie basenu.

Rzeknij słówko, a nauczę Ciebie pływać po powierzchni...

olga - Pią 23 Lis, 2012 16:39

staaw napisał/a:
Rzeknij słówko, a nauczę Ciebie pływać po powierzchni...


rzekam :]

staaw - Pią 23 Lis, 2012 16:43

olga napisał/a:
staaw napisał/a:
Rzeknij słówko, a nauczę Ciebie pływać po powierzchni...

rzekam :]

W sobotę na Inflanckiej? :skromny:

Janioł - Pią 23 Lis, 2012 16:45

Cytat:
W sobotę na Inflanckiej? :skromny:
a ja głupi myślałem że po wodzie macie pływać a nie po Inflantach
olga - Pią 23 Lis, 2012 16:46

staaw napisał/a:
W sobotę na Inflanckiej? :skromny:


w Kielcach nie ma Inflandzkiej :rozpacz:

staaw - Pią 23 Lis, 2012 16:47

olga napisał/a:
staaw napisał/a:
W sobotę na Inflanckiej? :skromny:

w Kielcach nie ma Inflandzkiej

To może w Warszawie, jak będziesz kiedyś przejeżdżała...

olga - Pią 23 Lis, 2012 17:03

staaw napisał/a:
jak będziesz kiedyś przejeżdżała...


aaaaa w jakąś sobotę? rozumiem :roll:

staaw - Pią 23 Lis, 2012 17:04

Miałem nadzieję że w tą, ale skoro nie możesz...
olga - Pią 23 Lis, 2012 17:06

staaw napisał/a:
Miałem nadzieję że w tą,


nieeee, w tą nie mogę :zalamka:

staaw - Pią 23 Lis, 2012 17:08

olga napisał/a:
staaw napisał/a:
Miałem nadzieję że w tą,

nieeee, w tą nie mogę

:pocieszacz:
Jeszcze będzie okazja...

olga - Pią 23 Lis, 2012 17:11

staaw napisał/a:
Jeszcze będzie okazja...


:tak:

pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 18:49

Zastanawiam się, czy mogę teraz wysłać smsa do mojej terapeutki... Mam jej nr tel w związku z tym, ze wysłała mi smsa, nie po to, by mieć w razie czego, ale po to, by poinformować o odwołanym spotkaniu. Chciałabym spytać ją, czy dobrze zrobiłam. Wyrzuciłam Lukasza z domu z wielkim hukiem. A teraz on pisze, że chce wrócić że mam mu dać 2 dni, a się wyniesie, czy go wpuszczę. Martwię się, że jeśli zamarznie (jest na tyle zimno?!) lub nie pójdzie jutro do pracy to będzie moja wina.
Wczoraj też go wywaliłam, a po godzinie napisałam, żeby wracał...
Czy mogę wysłać smsa czy to bez sensu? Ja mam po prostu wyrzuty sumienia i boję się o niego, ale nie wytrzymałabym minuty dłużej. A dziecko z nami.

pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 18:50

Czy jeśli coś mu się stanie, to ja będę odpowiadać za to?
olga - Pią 23 Lis, 2012 18:51

leży pijany na chodniku? jeśli tak to wezwij pogotowie albo policję
Linka - Pią 23 Lis, 2012 18:52

pannamigotka napisał/a:
Czy jeśli coś mu się stanie, to ja będę odpowiadać za to?

moim zdaniem nie, on nie jest Twoim niepełnoletnim dzieckiem

olga - Pią 23 Lis, 2012 18:52

jeśli będziesz się łamać to nigdy to się nie skończy :bezradny:
smokooka - Pią 23 Lis, 2012 18:53

Zrób to co dla Ciebie ważne, podanie ręki człowiekowi jest naturalnym gestem, zostawienie człowieka też jest ludzkie. Zadecyduj w zgodzie ze swoim sumieniem, ze swoimi potrzebami, tak abyś nie żałowała, żebyś też nie miała wyrzutów sumienia. Cokolwiek on zrobi - nie jest Twoją winą, bo jest dorosły i podejmuje decyzje samodzielnie. Ty też powinnaś samodzielnie zadecydować z jakim rozwiązaniem będziesz czuła się najlepiej. :pocieszacz:
pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 18:55

olga napisał/a:
leży pijany na chodniku? jeśli tak to wezwij pogotowie albo policję

nie mam pojęcia, gdzie jest. Wykopałam go z domu bez głębszych przemyśleń, myślę teraz. Zadziałałam pod wpływem emocji.

smokooka - Pią 23 Lis, 2012 18:56

Raz postawione ultimatum, raz wyrażone zdanie może się zmienić jak zmieniają się okoliczności. O ile się nie zmieniły, nie warto dawać sobą manipulować, ale to Ty masz się czuć jak najbardziej w zgodzie ze sobą.
pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 18:57

smokooka napisał/a:
Zrób to co dla Ciebie ważne, podanie ręki człowiekowi jest naturalnym gestem,

Wczoraj podałam mu rękę tysięczny raz. Dziś nie chcę, tylko boję się o skutki.

staaw - Pią 23 Lis, 2012 18:57

pannamigotka napisał/a:
Zadziałałam pod wpływem emocji.

To może starczy Ci jeszcze tych emocji żeby wyjąć kartę SIM z telefonu i wsadzić jakiegoś TakTaka na wypadek gdybyś jednak musiała wezwać policję...

pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 18:59

Nie wiem, czy pisać tego smsa, czy nie... chyba odpuszczę...

Tak sobie myślę, że w razie, gdyby doszło do jakiejś tragedii, miałabym dowód, że uzgodniłam to z terapeutą. Chyba bardziej niż jego los obchodzą mnie moje ew. konsekwencje, jakie to smutne.

smokooka - Pią 23 Lis, 2012 19:00

pannamigotka napisał/a:
smokooka napisał/a:
Zrób to co dla Ciebie ważne, podanie ręki człowiekowi jest naturalnym gestem,

Wczoraj podałam mu rękę tysięczny raz. Dziś nie chcę, tylko boję się o skutki.


Więc sama sobie odpowiedziałaś. On nie jest w ciemię bity, poradzi sobie jakoś.

pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 19:00

staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Zadziałałam pod wpływem emocji.

To może starczy Ci jeszcze tych emocji żeby wyjąć kartę SIM z telefonu i wsadzić jakiegoś TakTaka na wypadek gdybyś jednak musiała wezwać policję...


Po co mam dzwonić na policję?

smokooka - Pią 23 Lis, 2012 19:00

Ile razy spał poza domem z powodu chlania?
olga - Pią 23 Lis, 2012 19:01

I co chciałabyś zrobić? zadzwonić i poprosić żeby do domu wrócił? Nie rób tego. asz mu do zrozumienia, że pogadasz swoje a do domu i tak przyjmiesz.
pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 19:02

smokooka napisał/a:
Ile razy spał poza domem z powodu chlania?


No właśnie. Tysięczny raz nie zrobi różnicy.

olga - Pią 23 Lis, 2012 19:02

pannamigotka napisał/a:
Tak sobie myślę, że w razie, gdyby doszło do jakiejś tragedii,


Mrozu nie ma, nic mu nie będzie.

pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 19:04

olga napisał/a:
I co chciałabyś zrobić? zadzwonić i poprosić żeby do domu wrócił? Nie rób tego. asz mu do zrozumienia, że pogadasz swoje a do domu i tak przyjmiesz.

Wczoraj tak właśnie zrobiłam, najpierw wyrzuciłam, potem sama pisałam, żeby wrócił. Dziś powtórka z rozrywki, teraz on pisze, że chce wrócić, ale ja już nie chcę.

On ma klucze, chciałam mu wyciągnąć z kieszeni, ale się na mnie zamachnął i się poddałam. Więc wróci, kiedy będę w pracy, a pracuję calusieńki dzień :( Do pracy pewnie nie pójdzie i kolejna praca pójdzie się bujać.

pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 19:05

olga napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Tak sobie myślę, że w razie, gdyby doszło do jakiejś tragedii,


Mrozu nie ma, nic mu nie będzie.


Wczoraj mu napisałam, żeby wracał, bo pisał, że się zabije. Może kiedyś spełni obietnicę? Może dziś?

smokooka - Pią 23 Lis, 2012 19:07

pannamigotka napisał/a:
smokooka napisał/a:
Ile razy spał poza domem z powodu chlania?


No właśnie. Tysięczny raz nie zrobi różnicy.


Migotko, poradzisz sobie, on też.

U mnie w skrócie było tak, że w lutym, mrozy, te sprawy, mój mąż miał okres kasacyjnego chlania. Oczywiście kolejny raz w naszej karierze. Nie wytrzymałam, wyrzuciłam go z domu. Za tydzień mniej więcej, czy góra dwa był już na terapii.
Opowiadał mi co się działo z nim po wyrzuceniu.... tragedia..... ale dziś nadal trzeźwieje, mimo niedawnego zapicia. To skończyło się izbą wytrzeźwień. Na mojego działają tylko zdecydowane ruchy. Doszedł do fazy chronicznej alkoholizmu. Nie mam wręcz prawa się z nim cackać, bo skazuję go w ten sposób na śmierć.

olga - Pią 23 Lis, 2012 19:07

pannamigotka napisał/a:
bo pisał, że się zabije.

On manipuluje Tobą, chce Cie zastraszyć, wzbudzić litość. Jest jak pijawka, która broni się przed oderwaniem jej od żywiciela. Wyobraź sobie, że on na Tobie pasożytuje.

olga - Pią 23 Lis, 2012 19:09

pannamigotka napisał/a:
On ma klucze,


zmień zamek, choćby zaraz

smokooka - Pią 23 Lis, 2012 19:09

pannamigotka napisał/a:
bo pisał, że się zabije


Mój zabijał się przez cztery lata jakieś 30 razy, albo i lepiej, nie wiem, nie pamiętam. Kiedyś wezwałam karetkę, jak ją zobaczył to spierniczał gdzie pieprz rośnie, a ostatnio policję - izba wytrzeźwień. To normalne teksty od alkoholika. Jak będzie chciał naprawdę popełnić samobójstwo to Ty dowiesz się ostatnia.

pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 19:21

Boję się, co będzie jutro. Też myślałam o zamkach, ale kto mi teraz zrobi nowy zamek? Nie znajdę nikogo a nawet po 20-tej nie można robić żadnych głośnych prac, ale nie wiem, czy sąsiedzi by to uszanowali, bo już dzisiaj sobie posłuchali co nieco, jak go wyrzuciłam, to on kopał w drzwi i miałam wrażenie, że cały blok się trzęsie, a dziecko w tym wszystkim PRZERAŻONE.
esaneta - Pią 23 Lis, 2012 19:26

Migotko, straciłaś nieco na rezonie, kiedy dwa dni temu czytałam Cię w wątku nowej userki :( To własnie ta huśtawka, o której pisała Olga w międzyczasie. Porządna praca na terapii pomoze Ci z niej zejść. Zle się stało, ze pod wpływem emocji go wyrzuciłas. Gdybys zrobiła to na "trzezwo", nie czułabys się tak podle. Pamiętaj, nigdy nie rób czegos, na co nie jestes gotoxa. :pocieszacz:
smokooka - Pią 23 Lis, 2012 19:26

Migotko, zastanów się na jakie ruchy jesteś już gotowa. Na początek dobrze by było nie odbierać telefonów, nie czytać smsów, jak będzie się awanturował pod drzwiami - policja, jak będzie się darł pod drzwiami - policja, najmniej do chwili aż będzie trzeźwy, potem sama opracuj strategię... :pocieszacz:

Bardzo Ci współczuję tych pokrętnych emocji.

Linka - Pią 23 Lis, 2012 19:27

pannamigotka napisał/a:
Nie znajdę nikogo a nawet po 20-tej nie można robić żadnych głośnych prac

wymiana wkładki to kilka minut i żadnego hałasu,
pannamigotka napisał/a:
jak go wyrzuciłam, to on kopał w drzwi i miałam wrażenie, że cały blok się trzęsie

dlaczego nie wezwałaś policji?
nie zapomnij tylko dziecka uprzedzić, bo ja za pierwszym razem nie powiedziałam najmłodszej i się wystraszyła, teraz tłumaczę jej, że policjanci są po to , żeby nam pomóc

pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 19:43

esaneta- ja nie miałam oczekiwań, nie miałam nadziei. Jak zapił to nie zawalił mi się świat (3 dni temu). Ale niestety to co ROBIŁ stało się nie do zaakceptowania, na takie zachowanie w domu nie mogę się zgodzić, bo nie jesteśmy sami, a na wszystko patrzy dziecko. Dotąd takich sytuacji nie było Nie chcę pisać dokładnie o co chodzi. Dodatkowo przerwał terapię, czyli to na co się umawialiśmy. Zadziałałam pod wpływem emocji, ale chciałam tego od dawna, tak jakby emocje dały mi kopa, żeby go wyrzucić. Jakby bez nich bym tego nie zrobiła. Nie wycofuję się z wcześniejszych słów. A sytuacja się zmieniła, nie mogłam tego przewidzieć Tak jak pisałam wcześniej- jutro może zdarzyć się cokolwiek, tylko że to będzie takie cokolwiek, to dziękuję Sile Wyższej, że sobie takie rzeczy wymyśliła, jakbym nie mogła mieć chwili spokoju :evil: . Szkoda dzieciaka w tym wszystkim, niepotrzebnie się nasłuchała i wystraszyła.
pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 19:45

Linka napisał/a:

dlaczego nie wezwałaś policji?

Bo pokopał i zniknął, nawet sąsiedzi nie zdążyli.

Teraz stoi pod drzwiami...

Będzie spał pod drzwiami, ale wstyd...

olga - Pią 23 Lis, 2012 19:46

pannamigotka napisał/a:
Teraz stoi pod drzwiami...

dzwoń po policję

tylko się nie wycofuj :nono:

olga - Pią 23 Lis, 2012 19:47

ciężko będzie Ci kolejnym razem przejść przez takie emocje jak teraz, będziesz miała problem z podjęciem decyzji....
pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 19:48

olga napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Teraz stoi pod drzwiami...

dzwoń po policję

tylko się nie wycofuj :nono:


Po prostu się boję zadzwonić, a może wstydzę. On się teraz nie awanturuje, po prostu siedzi pod drzwiami.

esaneta - Pią 23 Lis, 2012 19:48

dzwoń po policję a jutro idz do dzielnicowego i popros o załozenie niebieskiej karty.
pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 19:52

esaneta napisał/a:
dzwoń po policję a jutro idz do dzielnicowego i popros o załozenie niebieskiej karty.

napisałam pw

olga - Pią 23 Lis, 2012 19:53

pannamigotka napisał/a:
po prostu siedzi pod drzwiami.


czujesz sie dobrze z tym, że siedzi pod drzwiami? bezpieczna jesteś?

zadzwon i powiedz, że zakłóca Ci spokój, jest pijany, nie chcesz go w domu i koniec

esaneta - Pią 23 Lis, 2012 20:01

to, co on robi w tej chwili, to zakłócanie miru domowego a to juz na pewno wykroczenie.
smokooka - Pią 23 Lis, 2012 20:06

W sprawie zakłócania miru domowego też kiedyś dzwoniłam na policję, sprawca zwiał tak szybko, że policjanci nawet nie wchodzili już do mnie :)
olga - Pią 23 Lis, 2012 20:09

smokooka napisał/a:
sprawca zwiał tak szybko, że policjanci nawet nie wchodzili już do mnie


ja najpierw dzwoniłam, później wpuszczałam do domu jakby nic sie nie stało, policjanci przyjeżdżali i cap gagatka

matylda35 - Pią 23 Lis, 2012 20:56

Bądż dzielna migotko, mi wczoraj też zabrakło odwagi, żeby zadzwonić po policję, a miałam taki plan, a dzisiaj ochlejus śpi w piwnicy. Trzymaj się, chyba przechodzimy przez to samo. :pocieszacz:
pannamigotka - Pią 23 Lis, 2012 20:58

matylda35 napisał/a:
Bądż dzielna migotko, mi wczoraj też zabrakło odwagi, żeby zadzwonić po policję, a miałam taki plan, a dzisiaj ochlejus śpi w piwnicy. Trzymaj się, chyba przechodzimy przez to samo. :pocieszacz:


Chyba tak. Ty też się trzymaj. :buziak: :pocieszacz:

matylda35 - Pią 23 Lis, 2012 21:03

olga napisał/a:
ja najpierw dzwoniłam, później wpuszczałam do domu jakby nic sie nie stało, policjanci przyjeżdżali i cap gagatka
na to nie wpadłam, bardzo dobry plan. :cwaniak:
ja - Nie 25 Lis, 2012 19:48

Jak tam pannomigotko? Co słychać?
smokooka - Nie 25 Lis, 2012 20:26

No właśnie miałam też o to zapytać... ???
ewa29 - Nie 25 Lis, 2012 21:46

Dorotko co u Ciebie pisałam do Ciebie ale bez odezwu :mysli:
pannamigotka - Pon 26 Lis, 2012 13:46

Witajcie, dziękuję za odzew. Lukasz dostał solidnego kopa w d**ę, a ja mam w domu spokój. Błaga, obiecuje złote góry, przeprasza, próbuje nawet przekupywać. Niestety ja już się wypaliłam. Nie mam już serca do niego, nie wierzę w ani jedno jego słowo. Cieszę się, że mam spokój i że się od niego mentalnie odcięłam (przynajmniej takie wrażenie i tak jest DZISIAJ). Nie wiem, co będzie za dzień, miesiąc, rok, nie zarzekam się, że nigdy. Poczekam na rozwój sytuacji i wsłucham się w siebie. Dziecko chce taty w domu, pyta kiedy się pogodzimy i to niestety boli... A potem przypomina mi się jej twarz jak walił w drzwi :( Do tej pory żałuję tego piątkowego spotkania z terapeutką, akurat wtedy było mi ono potrzebne. A kolejne dopiero w ten piątek. Czuję, że to trochę mało. Na al-anon pójdę w środę... Na razie żyję w lekkim zawieszeniu, ale zajmuję się pracą, sporo pracy, ale najlepsze jest to:....

w sobotę idę na imprezę... sama. Mam zarąbistą kieckę. Nie mam pojęcia, jak się tańczy- zapomniałam, bo od 6 lat nigdzie nie byłam :shock: Najwyżej dobrze pojem i wrócę do domu. Ale cieszę się, że idę. Boję się, ale chce iść. Człowiek jednak z alkoholikiem dziwaczeje... 8)

ja - Pon 26 Lis, 2012 13:57

Pannomigotko 2,5 roku byłam dokładnie w takim samym miejscy jak ty. Też prosił, płakał, obiecywał i się złamałam i żałuje tego jak nigdy. Bo znowu jest to samo. Ale jestem teraz w gorszej sytuacji bo on już wie, ze jestem słaba, ze nie potrafię wykonać tego co zapowiadam. Teraz bym nie dała się przekonać. Bo straciliśmy szanse. I on i ja. Aż tak uwierzyłam, ze będzie ok, że zdecydowałam się na drugie dziecko. Za każdym razem jest się trudniej podnieść. Wtedy wydawało mi się, że nie dam sobie rady a teraz jak porównuję sytuacje dzisiejszą a wtedy, to teraz będę miała trudniej. Dlatego walcz o siebie i swoje dziecko.
pannamigotka - Pon 26 Lis, 2012 14:17

Jeszcze jedno- wysyła mi dziesiątki jak nie setki smsów dziennie i w jednym napisał, że nie przerwał terapii (mój warunek!) tylko raz nie poszedł (prawda), bo nie mógł iść taki przepity (nieprawda- on po prostu wyszedł się napić, bo to wolał). To mnie trochę zastanawia...


ja- czy Twój mąż się leczy (/-ł) i ile czasu był trzeźwy, kiedy zdecydowaliście się na drugie dziecko i nowe życie? Czy widziałaś jakąś rzeczywistą zmianę, czy były to tylko pozory? Zmienił jakoś swoje życie? Ile trwał taki dobry okres? Lawina pytań, oczywiście nie musisz odpowiadać :)

ja - Pon 26 Lis, 2012 17:07

Tak leczył się, miał dwa podejścia. Pierwsze było w 2009. Chodził na spotkania i brał (***). Po ok. roku przerwał terapię i zapił. Olałam go wtedy całkowicie ale mnie przekonał po 2-tygodniach że jednak woli nas i się zmieni. Wrócił na terapię. Potem było w miarę i myślałam, że naprawdę chce walczyć. Ja bardzo chciałam mieć to dziecko więc się zdecydowaliśmy. Czyli po 0.5 roku od tego zapicia. ale potem coraz częściej mu się zdarzało. Oczywiście nie takie długie maratony tylko po 1 dniu. Aż do teraz gdy rozbił ten samochód. To mnie otrzeźwiło bo to cud że nikogo nie zabił. I powiem, że tak samo mi się dzisiaj wydaje że nie mam jak się go pozbyć jak kiedyś. Tak samo czuję niemoc. A z perspektywy wiem, że wcześniej miałam prościej a później będę miała trudniej. Czyli to jest ten moment.

pannamigotka napisał/a:
Czy widziałaś jakąś rzeczywistą zmianę, czy były to tylko pozory

To były pozory ale ja tego wtedy tak nie widziałam .

pannamigotka napisał/a:
Zmienił jakoś swoje życie?

Przestał pracować bo zachorował więc siedział w domu. Nie miał tylu możliwości picia. Teraz wrócił do pracy i po miesiącu pracy takie coś.







Edit - Usunęłam nazwę leku vdfhk

pannamigotka - Pon 26 Lis, 2012 21:11

Patrzę na Twój wiek i widzę, że też już swoje przeżyłaś. Przytulam wirtualnie :pocieszacz:

Czy mogłabyś mi podać nazwę leku na priwa? Jeśli to zgodne z regulaminem.

esaneta - Pon 26 Lis, 2012 21:15

Migotko, odpusc. Po co Ci ta wiedza? To jego choroba i jego leczenie.
pietruszka - Pon 26 Lis, 2012 21:16

pannamigotka napisał/a:
nazwę leku na priwa?

Migota? Ty wciąż szukasz cudownego środka? :zemdlala:

pannamigotka - Pon 26 Lis, 2012 21:27

Nie, dlaczego? Ja napisała nazwę leku i chcę go znać, jeśli to nie złamanie regulaminu.
pietruszka - Pon 26 Lis, 2012 21:29

pannamigotka napisał/a:
jeśli to nie złamanie regulaminu.

oczywiście, że na PW możesz otrzymać nazwę leku.
Tylko tak sobie pomyślałam, że nie poddałaś się i szukasz "cudownego leku na alkoholizm". Naprawdę jeszcze wierzysz w swoją moc sprawczą w leczeniu alkoholika?

pannamigotka - Pon 26 Lis, 2012 21:30

pietruszka napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
nazwę leku na priwa?

Migota? Ty wciąż szukasz cudownego środka? :zemdlala:

A poza tym po tym co napisała ja to chyba nie najlepsza rekomendacja :roll:

Co innego, gdyby się okazało, że jednak jest jakiś wspaniały lek, który pomaga 100% chorych. Wtedy tak, wtedy bym ten lek zdobyła. Tak samo z lekiem na współuzależnienie, nowotwór itd Póki co kop w tyłek jest moim lekiem...

esaneta - Pon 26 Lis, 2012 21:36

a co zamierzasz wypróbować po kopie?
ja - Pon 26 Lis, 2012 21:47

Przepraszam, nie wiedziałam, ze nie można podawać nazw leków. Pomóc on nie pomógł. Jemu na pewno a mi na krótką metę. Czułam sie wtedy bezpiecznie, że nie wypije. I jak brał to nie pił. Miałam taki moment, że było mi wszystko jedno w jaki sposób to zrobię ale ma przestać pić. Teraz wiem, ze to nieskuteczne na dłuższą metę. Ale ja potrzebowałam chwili oddechu. Bo bym zwariowała.

pannamigotka napisał/a:
Patrzę na Twój wiek i widzę, że też już swoje przeżyłaś


A nawet więcej. Życie mnie nie rozpieszczało nigdy. To co opisałam to raczej takie lepsze chwile. Gościu mnie nigdy nie oszczędzał. Nie był nigdy agresywny. Ale syfu narobił, że szkoda gadać. Miał już prawie bilet za kraty ale napisałam mu parę odwołań i się mu upiekło. Trafiło to na moment, ze naprawdę myślałam jest będzie ok.

Dziwne, że on zawsze trafia swoimi zachowaniami w odpowiednie momenty. Jak mieliśmy dużo kasy (budowaliśmy dom) to takich numerów nie wywijał a teraz jak jestem trochę od niego zależna to hulaj dusza piekła nie ma.

Scarlet O'Hara - Wto 27 Lis, 2012 21:33

pietruszka napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
nazwę leku na priwa?

Migota? Ty wciąż szukasz cudownego środka? :zemdlala:


Myślę,że w tym wszystkim ważne jest to by wycofać się w odpowiednim momencie.
Właśnie wtedy gdy jeszcze nam odrobinę zależy na tej drugiej osobie.(a Tobie widzę bardzo zależy na tym związku)
Bo może dojść do takiej sytuacji,że walcząc z problemami wbrew temu co mówią i piszą inni (w książkach,na terapiach etc )brniesz dalej i dalej wypalasz się, zamrażasz uczucia tylko po to by już więcej nie płakać przez tą osobę,nie wierzysz w to co mówi.
Żyjesz w zawieszeniu ,żyjesz tak aby przetrwać kolejny i kolejny dzień.
Przychodzi taki dzień ,że uświadamiasz sobie ,że tak naprawdę nie ma już co ratować bo Tobie nie zależy.Nie chcesz już.(a być moze właśnie wtedy ta druga strona by chciała?)
Do tego gubisz się we własnych uczuciach bo nie wiesz czy to co czujesz a tak naprawdę nie czujesz to prawda czy może ukryłaś się gdzieś w skorupie by nie pozwolić się skrzywdzić?
Ja właśnie na takim zakręcie obecnie jestem.Do tego się doprowadziłam.
Czuję się jałowa ,tak jakby ktoś wyrwał mi serce,pusta w środku.
I powiem ci migotko ,ze nie fajne jest to uczucie.
Mam nadzieję,że mniej więcej zrozumiesz o co mi chodzi bo dość pokrętnie to opisałam.
Pozdrawiam.

pannamigotka - Śro 28 Lis, 2012 08:50

Scarlet O'Hara napisał/a:

I powiem ci migotko ,ze nie fajne jest to uczucie.
Mam nadzieję,że mniej więcej zrozumiesz o co mi chodzi bo dość pokrętnie to opisałam.
Pozdrawiam.

Bardzo dobrze, miałam rozmowę na ten temat z moją terapeutką. Opowiedziałam jej wtedy, jak Lukasz po kolejnym ciągu stracił pracę, chciał się wieszać itp i wtedy coś we mnie pękło- mi było WSZYSTKO JEDNO czy on się powiesi, martwiłam się tylko tym, że będę musiała zadzwonić z tą informacją do jego mamy. Taka się zrobiłam zobojętniała. On wtedy rozpoczął terapię, bo widział moją obojętność. Przestałam wokół niego skakać jak wokół dziecka. Tylko, że moja terapeutka powiedziała, że taka skrajność jest zła (tak samo zła jak skakanie jak wokół dziecko czyli sama esencja współuzależnienia). Jeśli decyduję się być z tym człowiekiem, to muszę zaakceptować jego chorobę, zrozumieć dlaczego pije, ale nie zamykać się tak zupełnie (kiedy wszystko jest ci obojętne), bo to nie jest zdrowe.
Masz rację, że mi zależy na tym związku (czy raczej na wyobrażeniu o tym związku, jak mogłoby być). I wiem, dlaczego mi zależy. Nie wiem, jak długo jeszcze będzie mi zależeć. A z drugiej strony czuję lęk, lęk przed ponownym zranieniem, a przede wszystkim przed zranienie córki. Ten lęk powoduje, ze zamykam się w skorupie, a na terapii (i po części na al-anon) rozbijam tę skorupę :)
Trochę namieszałam, to chyba brak kawy... :ysz:

pannamigotka - Sob 01 Gru, 2012 21:33

Zdziczałam, po prostu zdziczałam. źle czuję się w hałasie, w oparach alkoholu. Wszyscy się fajnie bawili, a ja... marzyłam żeby się skończyło. Wyszłam pierwsza, o 21. Solenizantka bya trohę zawiedzona...
ale najgorszy numer jaki wywinęłam... nie potrafię za bardzo tańczyć, a poprosił mnie chłopak, który strasznie wywijał (podejrzewam, że by mnie przewrócił po prostu) i ODMÓWIŁAM. Zrobiło mu się na pewno przykro, odszedł do kolegów. Tańczyłam tylko w grupie. Nie podobało mi się, nie podobała mi się muzyka, nawet jedzenie mi nie smakowało za bardzo :( :(:(

Jestem zdziczała, nie widzę nawet sensu dalszej terapii i mityngów. Dziewczyny z al-anon biora się za mnie ostro , nawet jedna zadała mi zadanie - żeby zrobiła coś dla siebie- no to posżłam na impreze i mi się nie podobało. Zobiłam przykrość solenizantce i temu chłopakowi. Dziękuję za uwagę.

yuraa - Sob 01 Gru, 2012 21:40

akceptujesz siebie pannomigotko ?
czy tylko martwisz sie jak sie inni czują ?
zrób dla siebie coś co ci sie będzie podobało

rufio - Sob 01 Gru, 2012 21:44

Nie przejmuj się - zmień miejsce" imprez " - teatr , kino , fisharmonia , czytelnia . A z terapii nie rezygnuj - szkoda tego czasu który już przeszłaś - dokończ a potem zobaczysz .
pterodaktyll - Sob 01 Gru, 2012 21:46

Musisz się jeszcze wiele nauczyć moje dziecko :pocieszacz:
pannamigotka - Sob 01 Gru, 2012 21:49

yuraa napisał/a:
akceptujesz siebie pannomigotko ?
czy tylko martwisz sie jak sie inni czują ?
zrób dla siebie coś co ci sie będzie podobało


no właśnie nie akceptuję ani grama mojego ciała i ani grama tego co mam w środku
i to widać

jesczcze pół roku temu nie wiedziałam co trzeba zmienić, nie wiedziałam ile we mnie siedzi rzeczy, myśli, uczuć
a teraz wiem i właśnie mnie to przerosło, nie mam siła na dalszą pracę nad sobą, przynosiło to efekty- do czasu, teraz jest przestój a ja bym chciała hop-siup- czuć się dobrze już i teraz
i przeraża mnie ile jeszcze muszę przepracować, czuję, że jestem za słaba i nie dam rady
i myślę sobie- czy to jest tego warte, czy nie lepiej przysiąść w tym bagnie i dać się wiągnąć, bo to łatwiejsze niż próba wygrzebania się, a ja nie mam siły. czuję, że odstaję od rówieśników, mam więcej na plecach...

i cały czas myślę, że za wcześnie wyszłam i o tym chłopaku cóż on zawinił, że trafił na wariatkę :(

rufio - Sob 01 Gru, 2012 22:04

Dokąd się tak spieszysz ?
ja - Sob 01 Gru, 2012 22:08

Ja tez nie jestem cierpliwa. Tez bym chciala hop siup i juz. Ale tak samo jak powoli to bagno nas wciagalo tak teraz musimy same sie z niego wydostac. Pomysl ze codziennie jestes dalej. Kazdy dzien zbliza cie ku celowi. Zacisnij zeby i wytrzymaj. Dla siebie. Dla lepszego jutra. Mi tez jest zle. Mimo, ze on trzezwiutki jak rzadko. Dzieci spia i powinien byc relaksik. A mnie zycie gniecie. A w zwiazku z tym ze dotarlo do mnie ze jestem wspoluzalezniona to traktuje moje humory jako objawy choroby i czekam na terapie jak na lekarstwo. I mam nadzieje ze kiedys moje emocje wyzdrowieja. I bedzie dobrze. Czego tobie zycze. Ale sie rozgadalam.
pietruszka - Sob 01 Gru, 2012 22:16

pannamigotka napisał/a:
i cały czas myślę, że za wcześnie wyszłam i o tym chłopaku cóż on zawinił, że trafił na wariatkę :(

Przestań myśleć o zaspokojeniu potrzeb innych (solenizantki, chłopaka, którego prawie nie znasz). Wyszłaś, bo nie czułaś się komfortowo i to jest OK, masz prawo tak się czuć, masz prawo też wyjść. Postąpiłaś zgodnie ze swoimi odczuciami...

pannamigotka napisał/a:
czy nie lepiej przysiąść w tym bagnie i dać się wiągnąć

to bywa łatwiejsze, bo tylko czekasz, aż Cię wciągnie, nie wymaga zmian, które wymagają energii, wysiłku, chęci zmiany. Życie masz jedno. Nie ma powtórek (no chyba, że ktoś wierzy w reinkarnację :roll: )

Inna sprawa, że czasem brakuje sił na ciągłą pracę. Taki przestój to też normalne. Mi się zdarzały. Pogadaj z terapeutką.

OSSA - Sob 01 Gru, 2012 22:28

pannamigotka napisał/a:
i cały czas myślę, że za wcześnie wyszłam i o tym chłopaku cóż on zawinił, że trafił na wariatkę


Masz prawo odmówić , jeśli nie masz ochoty i nie ma żadnego powodu byś czuła się winna. Nie wyszłaś za wcześnie tylko wybrałaś nie odpowiednie towarzystwo, ja też przez wiele lat nie umiałam iść na imprezę gdzie jest alk., bo kojarzyło mi się to z sytuacją w domu, z tym czego nie byłam wstanie zaakceptować i siedziałam jakbym kij od szczotki połknęła. Dzięki terapii nabrałam odpowiedniego dystansu i tobie też życzę. :buzki:

Scarlet O'Hara - Nie 02 Gru, 2012 09:36

Migotka a nie pomyślałaś,że może akurat miałaś gorszy dzień?
Ja też na jednej imprezie "bawię" się do 21 a na innej do 4 rano .
Dlaczego jakaś tam impreza ma decydować o Twoim dalszym rozwoju i to na lepsze?
Nie rozumiem.

staaw - Nie 02 Gru, 2012 10:14

pannamigotka napisał/a:
jesczcze pół roku temu nie wiedziałam co trzeba zmienić, nie wiedziałam ile we mnie siedzi rzeczy, myśli, uczuć

I właśnie dla tego odbierałem Ciebie jako taką co myśli że wie lepiej, a na prawdę nawet nie zaczęła wychodzić ze swojej dysfunkcji...
pannamigotka napisał/a:
przeraża mnie ile jeszcze muszę przepracować, czuję, że jestem za słaba i nie dam rady
i myślę sobie- czy to jest tego warte, czy nie lepiej przysiąść w tym bagnie i dać się wiągnąć, bo to łatwiejsze niż próba wygrzebania się, a ja nie mam siły. czuję, że odstaję od rówieśników, mam więcej na plecach...

Miałem podobnie po roku terapii. Bezskutecznej terapii...
I to jest najlepszy moment na krok pierwszy zdrowienia...

1. Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholizmu naszych bliskich i że nie jesteśmy
w stanie kierować naszym życiem
. (a co dopiero cudzym, dopisek mój)

pannamigotka - Nie 02 Gru, 2012 10:46

Scarlet O'Hara napisał/a:
Migotka a nie pomyślałaś,że może akurat miałaś gorszy dzień?




No właśnie dzień miałam dobry, to chyba nie to.


Scarlet O'Hara napisał/a:
Dlaczego jakaś tam impreza ma decydować o Twoim dalszym rozwoju i to na lepsze?
Nie rozumiem.


To może nie chodzi tylko o tę imprezę, ale o jakiś trud, który przyszedł. Nastąpiły w moim życiu duże zmiany, przede wszystkim w moim odczuwaniu i myśleniu, także w niektórych działaniach. W ostatnie pół roku zmieniłam bardzo wiele. Ale też zobaczyłam ile przede mną. Moje dzieciństwo mam jeszcze nie przepracowane i wiele innych rzeczy. Czuję, że nie dam rady.
Kiedy już miałam myśli, że ta cała terapia i mityngi nie mają sensu, usłyszałam tekst Lukasza, który stwierdził, że przez ostatnie miesiące bardzo się zmieniłam, że stałam się dla niego nieczuła i kiedyś mógł ze mną robić co chce, a teraz nie ma takiej możliwości. On to powiedział z wyrzutem, sądząc, że się obrażę, a ja... poczułam się z siebie dumna i zaszczycona jego słowami :) Tzn, że jednak coś się zmienia. Na lepsze. Dla mnie. Ale nastąpił jakiś przestój, czuję, że nie potrafię podołać kolejnym zadaniom i nie wiem, czy dalsza praca nad sobą ma jakiś sens... czuję się jak alkoholik zastanawiający się, czy oby jeden kieliszek nie zaszkodzi :)

A na podstawie tej imprezy, stwierdziłam, że niestety zdziczałam. Aczkolwek zmieniłam zdanie, równiez dzięki Wam kochani, apropos słuszności moich wczorajszych decyzji. Dziękuję Wam. Tak, miałam prawo wyjść o 21. Tak, miałam prawo odmówić tańca. Nie podobało mi się tam, to zupełnie nie w moim stylu taka potańcówka.

Ale uwaga- dziś idę na basen. Niby nic, a dla mnie to właśnie praca nad sobą, takie małe kroczki, muszę się przełamać (z dzieckiem chodzę, ale to dla dziecka, a teraz idę tam dla SIEBIE). A w kolejną niedzielę być może do filharmonii. Tam czuję się dobrze. Dziękuję za rady i wsparcie, za obecność w wątku.

pannamigotka - Nie 02 Gru, 2012 10:52

staaw napisał/a:
nie jesteśmy
w stanie kierować naszym życiem

No właśnie, a ja wbrew zasadom, chcę zaczać to moje życie zrozumieć i kierować nim, tak, żeby mi było dobrze, a potem przychodzi refleksja, że nie potrafię, że znowu się nie udaje, że życie mnie przerasta.

Klara - Nie 02 Gru, 2012 11:15

pannamigotka napisał/a:
chcę zaczać to moje życie zrozumieć i kierować nim, tak, żeby mi było dobrze, a potem przychodzi refleksja, że nie potrafię, że znowu się nie udaje, że życie mnie przerasta.

W takim razie pozwolę sobie zacytować "Modlitwę o pogodę ducha":
"Boże, użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić,
odwagi,
abym zmieniał to, co mogę zmienić,
i mądrości,
abym odróżniał jedno od drugiego."

Zapamiętaj ją sobie Pannomigotko i powtarzaj wtedy, gdy masz wątpliwości czy warto... :pocieszacz:

OSSA - Nie 02 Gru, 2012 12:10

pannamigotka napisał/a:
aczać to moje życie zrozumieć i kierować nim


Przecież kierujesz ............. wyszłaś z imprezy, bo tobie się tam nie podobało, a kto powiedział, że musi ci zawsze być dobrze, każdy z nas ma czasem gorszy dzień.

Nie musisz tańczyć jak ci jest smutno i partner ci się nie podoba. :okok:

:prosi: :prosi: nie daj sobie wmówić, że zmieniłaś się na gorsze przez terapię. Owszem stajemy się inne, bardziej niezależne i asertywne. Uczymy się odmawiać, ja akurat z tym nie mam problemu, natomiast dziewczyny zwłaszcza DDA musiały się dopiero tego uczyć na zajęciach.

Linka - Nie 02 Gru, 2012 12:15

pannamigotka napisał/a:
ale najgorszy numer jaki wywinęłam... nie potrafię za bardzo tańczyć, a poprosił mnie chłopak, który strasznie wywijał (podejrzewam, że by mnie przewrócił po prostu) i ODMÓWIŁAM

zawsze masz prawo odmówić, nigdy tego nie robiłaś?
po to jest zaproszenie do tańca aby móc odpowiedzieć tak lub nie

staaw - Nie 02 Gru, 2012 13:02

OSSA napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
aczać to moje życie zrozumieć i kierować nim

Przecież kierujesz ............. wyszłaś z imprezy, bo tobie się tam nie podobało, a kto powiedział, że musi ci zawsze być dobrze, każdy z nas ma czasem gorszy dzień.

Mówiąc o niekierowaniu własnym życiem miałem na myśli to:
pannamigotka (w poniedziałek) napisał/a:
w sobotę idę na imprezę... sama. Mam zarąbistą kieckę. Nie mam pojęcia, jak się tańczy- zapomniałam, bo od 6 lat nigdzie nie byłam :shock: Najwyżej dobrze pojem i wrócę do domu. Ale cieszę się, że idę. Boję się, ale chce iść.


Tym czasem co? Wielkie rozczarowanie, poczucie winy itp...
Migotka NIE BYŁA W STANIE dobrze się bawić, mimo że tak zaplanowała w poniedziałek.
Nie wiem czy chociaż pojadła ;)

OSSA - Nie 02 Gru, 2012 14:50

staaw napisał/a:
Tym czasem co? Wielkie rozczarowanie, poczucie winy itp...


Staaw ja doskonale rozumiem to uczucie i naprawdę musiało upłynąć dużo czasu bym mogła pójść lub gdzieś pojechać , by dobrze się bawić.

ewa29 - Nie 02 Gru, 2012 16:17

Witaj Dorotko :lol2: Tak sobie myślę że gdyby nie ta impreza na której byłaś to pewnie czułabyś się gorzej gdybyś na nią nie poszła bo byś żałowała że a mogłam iść mimo wszystko ale widzisz byłaś na niej ale to że ci się nie podobało to całkiem normalne w życiu przecież nie wszystko musi nam się podobać.Ja też nie umiem tańczyć bo odzwyczaiłam się i też kilka lat nigdzie nie chodziłam i powiem ci że jak teraz byłam na tej imprezie w naszym klubie to byłam strasznie zestresowana i spięta nie mogłam się zupełnie odnaleźć już miałam się ubierać i wyjść,ale koleżanki mąż porwał mnie do tańca i się rozkręciłam od razu przypomniałam sobie jak to się dfg56s :) i powiem ci Dorotko że zostałam do końca mimo tego że tak naprawdę jak wiesz byłam sama :) A co do mityngów bo na terapię to ja nie chodzę dlatego że u nas w klubie nie ma terapii grupowej ale też miałam przecież chwile załamki i sama wiesz że miałam zrezygnować z al-anon ale jednak doszłam do wniosku że nie zrezygnuję bo co mi to da na pewno nie pomoże w niczym dlatego Ty też nie rezygnuj może to tylko nasze humory współuzależnionych jak to było wspomniane w którymś poście :skromny: A co do modlitwy to właśnie jak Klara napisała że powtarzaj wtedy, gdy masz wątpliwości czy warto... :pocieszacz: ja właśnie tą modlitwę często a nawet codziennie powtarzam w takich chwilach zawirowania też :) Dorotko będzie dobrze ale na wszystko potrzebny jest czas wiem że mogłoby być to co chcemy już i natychmiast ale wiem że tak się nie da :pocieszacz: A co do imprezy alkoholowej to Ja nie wyobrażam sobie w ogóle być na takiej imprezie bo tak bardzo zraziłam się do tego g... że wolę imprezy w 100% bez alkoholowe. Jednak mimo wszystko najważniejsze jest towarzystwo u mnie na andrzejkowej towarzystwo super kawały sypały się takie że nas ze śmiechu brzuchy bolały przy naszym stoliku było jakieś 12 osób a takich stołów było a ze 6 także ogólnie się ubawiłam oczywiście z chwilką zwątpienia ;) Myślę sobie że życie przed nami ja już w środę jak będę w klubie zapisuje się na sylwestra :)
ewa29 - Pon 03 Gru, 2012 19:08

Dorotko dziękuję ci za tel :lol2: i cieszę się że u Ciebie wszystko w porządku i oby tak dalej do przodu :radocha: :buziak: Pozdrawiam.
ewa29 - Sob 08 Gru, 2012 00:52

Cieszę się że mogłyśmy pogadać :buziak: Dorotka i trzymam za Was kciukasy oby tak dalej do przodu :kciuki:
pannamigotka - Wto 11 Gru, 2012 09:42

w ramach walki ze strachem o utratę anonimowości wstawiłam zdjęcie do albumu
ale mam problem ze wstawianiem, bo mam za wielkie zdjęcia... zmniejszam, ale nadal się nie wgrywają, ale jedno się udało...

pterodaktyll - Wto 11 Gru, 2012 09:49

pannamigotka napisał/a:
mam problem ze wstawianiem, bo mam za wielkie zdjęcia... zmniejszam, ale nadal się nie wgrywają,

Maksymalnie to zdaje się 800x600 pikseli czy czegoś tam podobnego :)
Lecę zobaczyć :ptero:

olga - Wto 11 Gru, 2012 09:56

ściągnij sobie pfoto scape dzięki niemu będziesz mogła zmniejszać w bardzo prosty sposób
pannamigotka - Wto 11 Gru, 2012 09:57

dzięki Olga
olga - Wto 11 Gru, 2012 10:00

niezamaco :]
mnie też ktoś kiedyś pomógł, też nie wiedziałam jak to robić, pamiętaj o pikselach

pannamigotka - Czw 20 Gru, 2012 10:23

Złe wieści. Dostałam małego ataku paniki w dużym sklepie. Był wrogi tłum i ja w nim, duszność, lęk, płacz na końcu nosa. Bez powodu.
Już po powrocie do domu skojarzyłam, że miałam coś podobnego (tyle, że dużo lżejsze) w sierpniu, na plaży, też był tłum, wszyscy mi przeszkadzali. To było przed podjęciem jakichkolwiek kroków związanych ze współuzależnieniem (było jedynie forum).
Boję się, że to może być początek nerwicy, jutro idę na terapię, a już się dowiedziałam, że moja ani psycholog zajmowała się kiedyś nerwicami, także jestem w miarę spokojna.
A poza tym, to jestem smutna, tak zwyczajnie smutna.

edit: a może nie smutna, a boję się, mam wysoki poziom lęku. Czasem paraliżujący jest ten lęk, aż strach z łóżka wychodzić...

Linka - Czw 20 Gru, 2012 10:25

na płacz bez powodu pozwalam sobie,
choć w końcu to okazuje się ze jakiś powód jest
:pocieszacz:

pietruszka - Czw 20 Gru, 2012 11:31

:pocieszacz:

Miałam ataki paniki... wiem, jakie to nieprzyjemne...
U mnie minęły, kiedy sytuacja stresująca się zmieniła, a może wtedy, kiedy przestałam zaprzeczać, że takie życie jest do d***y? :mysli: Tak sobie dzisiaj myślę, że organizm w ten sposób chciał mi zasygnalizować to, czego nie chciałam przyjąć do wiadomości...
U mnie minęły... Od ponad siedmiu lat nie miałam powtórki z rozrywki, jeżeli chodzi o ataki.

pannamigotka - Czw 20 Gru, 2012 13:55

Cieszę się, że trafiłam na al-anon, nie wiem, czy gdziekolwiek i kiedykolwiek miałam takie wsparcie. Jakie to miłe usłyszeć; 'dlaczego cię ostatnio nie było', to znaczy, że ktoś to zauważył. Wiele dziewczyn tam miało/ ma ciężkie nerwice, dały mi dużo wsparcia. Nie usłyszałam, że jestem wariatką, tylko, że mam za dużo stresów, za dużo na barkach. Jakby mój organizm dawał mi znaki- obudź się, bo zwariujesz, rób coś...
pannamigotka - Czw 20 Gru, 2012 13:58

Dziś MUSIAŁAM jechać do tego samego sklepu i niestety znów czułam się bardzo źle ;( byłam z córką, ona pyta- mamo dlaczego masz taki dziwny głos? Spotkałam tam moją siostrę,a ona pyta, czemu tak dziwnie oddycham. A wydawało mi się, że wspaniale tuszuję moje złe samopoczucie. Już przed wyjazdem tam czułam okropny lęk. Ja już nie wiem, czy sama się nakręcam... nie mogę się doczekać rozmowy z moją terapeutką, liczę na to, że mi jakoś pomoże.
Linka - Czw 20 Gru, 2012 19:32

pannamigotka napisał/a:
Dziś MUSIAŁAM jechać do tego samego sklepu i niestety znów czułam się bardzo źle ;(

a czy naprawdę musiałaś?
dziś już było, a na następny raz poszukaj może alternatywy
ja wolę malutkie sklepiki w pobliskim miasteczku

pannamigotka - Czw 20 Gru, 2012 20:51

Ciężko byłoby mi wymienić zakupiony tam towar w osiedlowym sklepiku ;)

A poza tym chyba nie mogę unikać tłumu? Tym sposobem zamknę się w domu. Tak przynajmniej mówiła znajoma mająca podobne problemy, która zaczęła unikać problematycznych miejsc a skończyło się na tym, że przez 10 lat nie wyszła z domu :( Teraz jest dużo lepiej, stara się nie unikać niczego. No ale jutro będę wszystko wiedzieć- mam nadzieję...

ewa29 - Czw 20 Gru, 2012 22:31

pannamigotka napisał/a:
Dostałam małego ataku paniki w dużym sklepie. Był wrogi tłum i ja w nim, duszność, lęk, płacz na końcu nosa. Bez powodu.

Witaj Dorotko Ja też dostałam dziś to samo co i ty tyle że to było na bazarze i w autobusie jak wracałam do domu myślałam że się uduszę i czułam lęk taki straszny lęk i płacz na końcu nosa.
pannamigotka napisał/a:
Już po powrocie do domu skojarzyłam, że miałam coś podobnego (tyle, że dużo lżejsze)


Dokładnie też to miałam jak chodziłam do szkoły średniej i tam gdzie był tłum ludzi na przystankach bądź w autobusach to zupełnie miałam ataki duszności i panicznie się czegoś bałam do tej pory nie wiem co to za stan i skąd się wziął bo Ja mam problem z zatokami i oddychałam buzią a nie nosem i może dlatego miałam te duszności bo chciałam ukryć przed innymi że nie potrafie przez nos oddychać nie mam pojęcia bo na tą chwile od kilku lat oddycham normalnie przez nos. :roll:

Słoneczko - Pią 21 Gru, 2012 11:11

pannamigotka napisał/a:
A poza tym chyba nie mogę unikać tłumu? Tym sposobem zamknę się w domu. Tak przynajmniej mówiła znajoma mająca podobne problemy, która zaczęła unikać problematycznych miejsc a skończyło się na tym, że przez 10 lat nie wyszła z domu :( Teraz jest dużo lepiej, stara się nie unikać niczego.
Znajoma nie wychodziła z domu przez 10 lat... - cóz za postęp medycyny? (Ciekawe kto robil zakupy, dbał o dom, i o nią samą, chodził do lekarza? :mysli: )
To znajoma miała problemy, nie kieruj się insynuacjami osób trzecich. Nie dopasowuj do siebie chorób innych, jakich u Ciebie nie zdiagnozowano (jeszcze), od tego są fachowcy :tak:
:pocieszacz:

Słoneczko - Pią 21 Gru, 2012 11:19

ewa29 napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Dostałam małego ataku paniki w dużym sklepie. Był wrogi tłum i ja w nim, duszność, lęk, płacz na końcu nosa. Bez powodu.

Witaj Dorotko Ja też dostałam dziś to samo co i ty tyle że to było na bazarze i w autobusie jak wracałam do domu myślałam że się uduszę i czułam lęk taki straszny lęk i płacz na końcu nosa.
Dziewczynki kochane to nerwica (obym się nie myliła :mysli: ), silna bądź mniej silna. Jeśli poczujecie sie bezpieczne, spokojne, pewne siebie, odnajdziecie przyczynę takiego stanu w swoich główkach jakże mądrych :tak: , te objawy zaczną zanikać. Terapia też pomaga. Nie skłaniajcie sie czasem do brania leków psychotropowych, broń Was Boże :krzyk:

Jestem dowodem, ze można stres i nerwicę stłamsić od środka.
W głowie mamy złe myśli, to one sa przyczyną naszych niepokojów :tak:

Myślcie pozytywnie :buziak:

pannamigotka - Pią 21 Gru, 2012 15:47

Słoneczko73 napisał/a:
nie wychodziła z domu przez 10 lat... - cóz za postęp medycyny? (Ciekawe kto robil zakupy, dbał o dom, i o nią samą, chodził do lekarza? :mysli: )

Z tym postępem medycyny, to akurat nie rozumiem ironii. Ona walczy z nerwicą od 21 lat, ale dzięki wielu terapiom, zamkniętym i dochodzącym jest o wiele lepiej.

Jeśli nie wychodziła z domu to chyba logiczne, że nie robiła zakupów i nie chodziła do lekarza.

Jestem już po rozmowie z terapeutką, musimy zmienić kurs ze współuzależnienia na dzieciństwo. Zgodziłam się, choć większość rzeczy nie pamiętam, bo je wyparłam, były zbyt bolesne. To w dzieciństwie jest przyczyna moich problemów i nic nie ruszę z miejsca, jeśli się za to nie zabiorę. Ale bez jej pomocy tego nie zrobię. Myślę, że mam szczęście, że trafiłam akurat na nią, ona prowadziła takie terapie dla osób cierpiących na nerwicę, także jestem w dobrych rękach.

I absolutnie nie postawiła żadnej diagnozy- tylko tyle, że to efekt życia w ciągłym napięciu. (ja też czuję, że to nie jest żadna nerwica- za wcześnie na to, żeby to stwierdzić, po prostu mój organizm się buntuje, nie radzi sobie ze stresem).

Jestem zdania, że moja Siła Wyższa nade mną czuwa, trafiłam na cudowne osoby, w al-anon otrzymuję wsparcie, jakiego nigdy nie miałam (cudowne uczucie), trafiłam na kompetentnego człowieka, który próbuje mi pomóc. Po dzisiejszym dniu czuję się podbudowana i silniejsza. Wczoraj w rozmowie telefonicznej z jedną z al-anonek usłyszałam- ty jesteś bardzo silna, piękna, walczysz o siebie i dziecko, dasz sobie radę.
Pomyślałam- JAAAAAAAAAAAAAAA?????? (ja tego nigdzie nigdy nie słyszałam)
A no tak- ja 8)
Będzie dobrze, musi być.

Słoneczko - Pią 21 Gru, 2012 16:46

pannamigotka napisał/a:
Z tym postępem medycyny, to akurat nie rozumiem ironii
To nie ironia :nie: , to moje zdziwienie, wręcz pomyślałam o zgrozo jak to możliwe, że tak długo to trwało, zaskoczyło mnie to :bezradny: Gdzie pomoc medyczna w takich przypadkach? :bezradny: :pocieszacz:
Jeśli źle to odebrałaś, to przepraszam :kwiatek:
pannamigotka napisał/a:
Jestem już po rozmowie z terapeutką, musimy zmienić kurs ze współuzależnienia na dzieciństwo
I jestem zaskoczona taką decyzją. Moja terapeutka natomiast najpierw zatrzymała mnie na grupie dla współuzależnionych, a następny etap to terapia DDA :bezradny: Chciałam nawet jednocześnie, ale wyjaśniła mi, ze to niemożliwe, najpierw trzeba wyjść ze współuzależnienia, żeby rozdrapywać emocje związane z DDA :mysli:
pannamigotka - Pią 21 Gru, 2012 16:56

Słoneczko73 napisał/a:
To nie ironia


oj to przepraszam, źle Cię zrozumiałam

chodziła wcześniej, ale nikt nie był w stanie jej pomóc, nikt nie wiedział, co jej jest, brała psychotropy, które nie pomagały

Ja tylko dodam, że chodzę na terapię indywidualną, grupową zaczynam dopiero od stycznia (związaną ze współuzależnieniem). Ona najpierw chciała ze mną zrobić współuzależnienie ale teraz doszłyśmy do wniosku, że trzeba się wziąć za dzieciństwo, bo moje współuzależnienie jest tylko efektem dzieciństwa, bez tego mojego alkoholika i współuzależnienia moje życie będzie wyglądało tak samo, a do tego te objawy nerwicowe, które mogą mieć przyczyny w dzieciństwie
Ja bardzo chciałam uciec od dzieciństwa, nie potrafię o tym mówić bez emocji
o związku z alkoholikiem- mogę

Mam do niej 100% zaufanie w tej kwestii.

matylda35 - Pią 21 Gru, 2012 18:38

pannamigotka napisał/a:
Ja bardzo chciałam uciec od dzieciństwa, nie potrafię o tym mówić bez emocji
o związku z alkoholikiem- mogę
rozumiem cię doskonale, przeszłość siedzi gdzieś głęboko w mojej głowie i nie mam jak na razie ochoty wracać to tego co było.
ewa29 - Sob 22 Gru, 2012 22:52

Witaj Dorotko nawet nie miałyśmy kiedy pogadać mam nadzieję że u Ciebie wszystko dobrze :) :buziak:
pannamigotka - Śro 26 Gru, 2012 21:17

Za mną wspaniałe, rodzinne, trzeźwe święta.
Eh, żeby tak zatrzymać czas...
Córka przeszczęśliwa, mało tego- za nami poważna rozmowa z moimi rodzicami. Wreszcie... do tego namawiały mnie dziewczyny z al-anon i terapeutka. Ja czuję się, jakbym zrzuciła z siebie duży ciężar. A co bardzo dziwne- mamy poparcie z ich strony, a raczej ze strony mamy i siostry. Bo tata alkoholik już niczego nie zrozumie, niestety. Cieszę się tym, co mam.
Przed nami klubowy sylwester, w co ja się ubiorę? :krzyk:

p/s chleb wyszedł wspaniały, dużo lepszy od tego na kupnych drożdżach, bez porównania, w razie czego dysponuję bardzo łatwym przepisem ;)
zrobiłam też przepyszny tort, aż żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia, wstawiłabym tu :)

pannamigotka - Śro 26 Gru, 2012 21:20

a, jeszcze dodam, że dostałam prezenty dokładnie w moim stylu, wszystko kupione pode mnie, w moim guście. To miłe, kiedy widzisz, że ktoś pomyślał o tobie przed zakupem, a nie wziął pierwszej lepszej rzeczy na półce. Byliśmy też w Strumieniu, polecam, fajna sprawa dla dzieci, a miasteczko urokliwe.
ja - Śro 26 Gru, 2012 22:28

Fajnie, że miałaś takie świętach. I że się nimi dzielisz. Dajesz nadzieję, że można. Że mimo wszystko da się. Bije od ciebie super pozytywna energia. Dzięki. :buzki:
pannamigotka - Czw 03 Sty, 2013 10:34

Przyszła do nas na mityng wczoraj nowa osoba i trochę zamieszała w mojej głowie.
Męczy mnie trochę to, że z nikim nie mogę o tym porozmawiać, tzn o tej osobie.
Pierwszy raz tak mam. A gdybym opisała historię czysto teoretycznie? :evil2"
Nie, nie- anonimowość to nr 1.
Ależ mi ten człowiek wczoraj namieszał jak mało kto...

a tak w ogóle- to Sylwester pierwsza klasa :) bardzo fajnie :) i znów bezalkoholowo :okok:
szkoda tylko, że nie czułam się dobrze- choroba- także o 2 musiałam już iść, ale gdyby nie to to zostałabym do końca.

pterodaktyll - Czw 03 Sty, 2013 10:36

pannamigotka napisał/a:
Męczy mnie trochę to, że z nikim nie mogę o tym porozmawiać, tzn o tej osobie.
Pierwszy raz tak mam. A gdybym opisała historię czysto teoretycznie?

Zawsze możesz pogadać na PW z kimś, do kogo masz zaufanie............chyba, że do nikogo nie masz :bezradny:

Jo-asia - Czw 03 Sty, 2013 10:37

pannamigotka napisał/a:
Przyszła do nas na mityng wczoraj nowa osoba i trochę zamieszała w mojej głowie.

a może podziel się tym..w czym, Tobie namieszała..

pannamigotka - Czw 03 Sty, 2013 10:46

Ptero, to nie chodzi o to, że do nikogo nie mam zaufania, ale nie powinno się opowiadać o tym, co się usłyszało na mityngu.
Podobno było już kilka takich sytuacji, że niektóre osoby tego nie dotrzymały i zawsze były w związku z tym jakieś nieprzyjemności, bo prędzej czy później to wypłynęło...
Ja czasem mam potrzebę pogadania o konkretnych sytuacjach, czy nawet osobach. A to co się wczoraj stało, to już w ogóle, czuję, że muszę :)

pannamigotka - Czw 03 Sty, 2013 10:51

Jo-asia napisał/a:

a może podziel się tym..w czym, Tobie namieszała..

Pierwszy raz się wydarzyło to, że nie rozumiem kompletnie tej osoby, że w pierwszej chwili wywołuje u mnie wzruszenie, prawie płacz, a za chwilę mówi coś skrajnie innego, co wywraca cała sytuację do góry nogami i myślisz sobie- on/ona powinna być gdzie indziej... nie tu
Pierwszy raz się z kimś nie zgadzam, nie identyfikuję, nie popieram. Wyczułam manipulację, jakąś nieszczerość, grę na emocjach...

Ale z drugiej strony- czy ja muszę wszystkich rozumieć... czy muszę reagować na wszystko... chyba nie.

pterodaktyll - Czw 03 Sty, 2013 10:57

pannamigotka napisał/a:
nie powinno się opowiadać o tym, co się usłyszało na mityngu.

to prawda ale..........
pannamigotka napisał/a:
Podobno było już kilka takich sytuacji, że niektóre osoby tego nie dotrzymały i zawsze były w związku z tym jakieś nieprzyjemności, bo prędzej czy później to wypłynęło...

Tym podobno to bym sie nie sugerował. Konkrety i jeszcze raz konkrety.......
pannamigotka napisał/a:
Ja czasem mam potrzebę pogadania o konkretnych sytuacjach, czy nawet osobach. A to co się wczoraj stało, to już w ogóle, czuję, że muszę :)

I co z tym teraz zrobisz, skoro Ci nie wolno? wiesz, ja zawsze uważałem i zresztą uważam do dzisiaj, że zasady są dla ludzi a nie na odwrót. :bezradny:

matylda35 - Czw 03 Sty, 2013 11:07

pannamigotka napisał/a:
myślisz sobie- on/ona powinna być gdzie indziej... nie tu
wiesz Migotko, myślę, że powinnaś dać jej czas. Przypomnij siebie przed podjęciem terapii a teraz. Człowiek uczy się całe życie. :)
Jo-asia - Czw 03 Sty, 2013 11:09

pannamigotka napisał/a:
Pierwszy raz się z kimś nie zgadzam, nie identyfikuję, nie popieram. Wyczułam manipulację, jakąś nieszczerość, grę na emocjach...

może dlatego, że pierwszy raz?
a może kogoś Ci przypomina?

nie wiem..myślę, że rozmowa o konkretnej osobie, stwarza możliwość jej oceny..a to nie ma znaczenia dla mnie..odwraca uwagę od tego, jakie emocje u mnie wywołała..
"co mnie dotyka, to mnie dotyczy"

smokooka - Czw 03 Sty, 2013 11:09

Migotko, ja anonimowość traktuję poważnie, nie chcę aby ktoś imiennie opowiadał co powiedziałam, jednak nie mam nic przeciwko, ani nie mam też wpływu na to, że ktoś postanowi moje doświadczenie, lub po prostu moją opowieść gdzieś przekazać do dyskusji, albo jako własne przeżycia. Na zasadzie "taka jedna powiedziała", bez podawania konkretów typu miejsce mitingu, typu imię, czy informacje o zawodzie czy czyja żona.
To co się zdarzyło za pośrednictwem tej osoby, zdarzyło się Tobie przecież, więc jest to Twoje doświadczenie, z którym możesz zrobić co zechcesz. Przecież dane uczucia, czy wspomnienia pojawiły się w Twojej głowie i sercu tylko na podstawie czyjejś opowieści. :buziak:

pannamigotka - Czw 03 Sty, 2013 11:27

matylda35 napisał/a:
myślę, że powinnaś dać jej czas.

Tak, dam tej osobie czas, tylko jestem wyczulona na ... manipulacje typowe dla alkoholików :/
i w tym sensie
Cytat:

a może kogoś Ci przypomina?
"co mnie dotyka, to mnie dotyczy"


Chyba o to chodzi. Aczkolwiek to może być bardzo pouczająca znajomość. I tak będę do tego podchodzić.

matylda35 - Czw 03 Sty, 2013 11:34

pannamigotka napisał/a:
Tak, dam tej osobie czas
super, jeśli ta osoba nie wycofa się ze swojego leczenia, zobaczysz jak jej myślenie się zmienia. :okok:
pannamigotka - Czw 03 Sty, 2013 11:35

smokooka napisał/a:
moją opowieść gdzieś przekazać do dyskusji


U nas jest tak, że wszystko co się usłyszało na mityngu ma się pozostawić dla siebie, jest to fundamentalna zasada Al-Anon.
Ja nawet bym nie przypuszczała, że coś może wypłynąć (inaczej od samego początku nie byłabym szczera), ale potem się dowiedziałam o sytuacjach, bardzo nieprzyjemnych, które wypłynęły poprzez niezastosowanie tej zasady.
Ja tu akurat co nieco napisałam, mam nadzieję, że nie za dużo, ale musiałam.
W każdym razie po napisaniu tego jest mi lepiej, nawet myślę, że obcowanie z tą osobą może być ciekawe i sama mogę się czegoś nauczyć.

matylda35 - Czw 03 Sty, 2013 11:40

pannamigotka napisał/a:
nawet myślę, że obcowanie z tą osobą może być ciekawe i sama mogę się czegoś nauczyć
no właśnie, jeśli poznasz ją bliżej, może okazać się interesującą osobą.
emeryt - Sob 05 Sty, 2013 00:14

Dzisiaj przeczytalem bardzo uwaznie to co piszesz :skromny: :lol2:
pannamigotka - Sob 05 Sty, 2013 00:26

Emerycie- całe 31 stron? :skromny:

Wzoruj się proszę na bardziej doświadczonych, ja dopiero zaczynam przygodę ze zdrowieniem. Na mityngach( i może na terapii) poznałbyś osoby, którym udało się wyjść ze współuzależnienia, które ciągle nad sobą pracują, którym żyje się po prostu fajnie. No chyba, że Twój post był nic nie znaczącym postem i większego problemu nie masz. Tak też może być. Ja jestem bardzo mocno współuzależniona, jestem wręcz 'klasycznym przypadkiem', ale po kilku miesiącach jest mi dużo lepiej w życiu i jestem ciut szczęśliwsza. Pozdrawiam.

emeryt - Sob 05 Sty, 2013 01:26

Odpisalem Ci wczesniej w moim temacie.Trzymaj sie mocno zycie przed Toba!!
pannamigotka - Pią 11 Sty, 2013 11:37

Porzucenie kontroli jest trudniejsze niż myślałam. To wpatrywanie się w oczy czy przypadkiem nie są 'mętne', wsłuchiwanie się czy nie za bardzo chrapie. Nie wiem, czy potrafię to porzucić. Coś co mnie wyniszcza. Ile to może trwać, takie porzucenie nadkontroli, traktowanie alkoholika jak dziecko? Przecież wiem, co dla tego 'dziecka' jest najlepsze, wiem co powinien myśleć, co robić. Stale w pogotowiu.
To są stare nawyki, które odrzucam, ale przychodzi moment, impuls, gdzie płynę na fali nadkontroli i nie da się nad tym zapanować.
Ech... :|

Znów krok w tył?

Jo-asia - Pią 11 Sty, 2013 12:02

pannamigotka napisał/a:
Znów krok w tył?

ja tego tak nie widzę..
przecież widzisz, że tak postępujesz..a nie od razu Kraków zbudowali..
a trening czyni mistrza.. ;)
tylko się nie zatrzymuj :)

pietruszka - Pią 11 Sty, 2013 13:31

sama miałam niedawno nawrót takich zachowań nadkontrolujących (dawno mi się to nie zdarzała) - mi pomogło skoncentrowanie się na sobie, na swoich pasjach, własnej osobie, no i przy okazji odwiedziłam moją terapkę, pobiegłam,na swoją grupę Al-anon, zwierzyłam się kilku osobom... i powoli przechodzi... ważne by wiedzieć, że to się może zdarzać... i mieć ten swój plan B... i jak najszybciej wdrożyć go w życie... Migota, a co Tobie pomaga?
ja - Pią 11 Sty, 2013 13:46

Ja zauważyłam, że u mnie nadkontrola minęła jak uwierzyłam. Może naiwnie, ale tak już mam. Gdy zaufałam i uwierzyłam, ze już teraz będzie ok. to przestałam. Oczywiście gdy widziałam, że chodzi na terapię, że się zmienił, że zmieniło się nasze życie. Aż do pierwszej wpadki. :( A potem powoli znowu wracała. Z szybkością wprost proporcjonalną do jego nawrotów.
Aż ja poszłam na terapię.
Teraz nie kontroluję, nie sprawdzam, nie zastanawiam się czy wróci trzeźwy. Zakładam to za fakt oczywisty. Jak tak nie będzie to wtedy będę myśleć jak postąpić. Tylko, że u nas miłość się skończyła. Została tylko sucha kalkulacja.

Klara - Pią 11 Sty, 2013 14:07

ja napisał/a:
Jak tak nie będzie to wtedy będę myśleć jak postąpić.

Chyba lepiej jest mieć wcześniej przygotowany "Plan B"
http://komudzwonia.pl/vie...p=127078#127078
Silne emocje towarzyszące momentowi krytycznemu nie są dobrym doradcą :nie:

ja - Pią 11 Sty, 2013 14:20

Tak, wiem. Plan B - mam go. Po prostu nic nie zrobię. Mój M. jak przychodzi pijany to nigdy się nie awanturuje, tylko idzie spać. Nic się nie dzieje. Jeśli natomiast pójdzie w dłuższe picie to nie wraca do domu. Ale od 2 lat mu sie dłuższe picie nie zdarzyło. Chyba dopiero musi się rozkręcić. ;)
pietruszka - Pią 11 Sty, 2013 14:44

ja napisał/a:
Po prostu nic nie zrobię.

znaczy się, jeśli pije czy wpada w kilkudniowy ciąg poza domem to cię to nie rusza emocjonalnie? Chociaż... jak bylam przed terapią to byłam tak zamrożona emocjonalnie, że większość zdarzeń była jakby zza mgłą.. miałam tak gruby pancerz, chroniący mnie przed emocjonalnym zranieniem. Sęk w tym, że jednocześnie mało pozytywnych emocji też mogło się przebić przez tą tarczę. Miałam wrażenie, że żyję w jakimś szarym kokonie, do wnętrza którego nie dociera wiele światła.

Inaczej jest po terapii. Emocjonalnie otworzyłam się. Sama ostatnio przeżyłam ostre zawirowania osobiste (akurat nie chodzi o zapicie partnera). I właśnie sięgnęłam po plan B. Bo w emocjach można się zagubić. A tak na kartce miałam zapisane: Zrób To, a potem TO. Po prostu lista zadań do wykonania zamiast zamartwiania się...
Stwierdzam - mi plan B pomaga, okazał się po prostu dobrym narzędziem na kryzys. Bo, żeby wyjść z kryzysu najlepiej jak najszybciej zacząć działać, choć chwilę posiedzieć w dziurze tez można, ale ważne (dla mnie) wyłazić z dziury...

pannamigotka - Pią 11 Sty, 2013 14:50

Ostatnio- pierwsze histeryczne myśli odpędziłam od siebie po mistrzowsku. Zajęłam się z córką, lepiłyśmy robale i aniołki z masy solnej, potem je zdobiłyśmy. Nie zorientowałam się, jak był wieczór, pora kąpania, kolacja, moja odprężająca kąpiel z książką. Poradziłam sobie wzorowo. Ale czasem następuje taka fala, że nie potrafię się jej przeciwstawić i płynęęęęę sobie na niej... a ona mnie niesie.. a co się robi na takiej fali to myślę, że co po niektóre współ wiedzą :skromny:

Plan B jest. Natomiast czasem mam wrażenie, że to ja boję się go bardziej niż mój alkoholik :glupek:

pannamigotka - Pią 11 Sty, 2013 14:57

ja napisał/a:
Ja zauważyłam, że u mnie nadkontrola minęła jak uwierzyłam. Może naiwnie, ale tak już mam. Gdy zaufałam i uwierzyłam, ze już teraz będzie ok. to przestałam.

We mnie nie ma już tej nadziei. Odrzuciłam ją świadomie. Nie chcę się rozczarować po raz... setny.
Wiem, że to choroba nawrotowa, wiem, że może zapić, wiem, że to PROCES, że dopiero zaczął trzeźwieć.
Wszyscy mu kibicują.
Moje koleżanki z Al-Anon, jego koledzy w AA, jego terapeuta i może nawet moja terapeutka, moja rodzina. A ja czekam cała spięta na najgorsze. Nie wierzę, że wytrzeźwieje, choć nieźle mu idzie.
Znajoma powiedziała-" no i co z tego, że zapije? A niech zapija! Mój zapił po pół roku, roku, po kilku latach, teraz znów trzeźwieje kilka lat." Chciałabym podchodzić do tego tak na luzie.

ja - Pią 11 Sty, 2013 15:05

pietruszka napisał/a:
jeśli pije (...) to nie rusza cię to emocjonalnie?


Tak naprawdę, to nie wiem jak to będzie. Bo jestem na początku terapii a od momentu rozpoczęcia terapii nie pił więc nie wiem jak ja zareaguję na to. Teraz myślę, że będzie mi to obojętne i nawet "na rękę" bo potrzebuje impulsu do zakończenia tego związku.

On mnie doskonale zna i wie gdzie uderzyć, dzisiaj na moje słowa: jak ci tak ciężko nas utrzymywać to możesz się wyprowadzić, jego słowa:- "tak, jak wam byłem potrzebny i zdrowy to było ok a teraz się wyprowadź. Ty się wyprowadź. " Wpędza mnie w poczucie winy, że jest chory a ja chcę się z nim rozstać. :(

pterodaktyll - Pią 11 Sty, 2013 15:15

pannamigotka napisał/a:
Wszyscy mu kibicują.
Moje koleżanki z Al-Anon, jego koledzy w AA, jego terapeuta i może nawet moja terapeutka, moja rodzina.

Chyba wszyscy zwariowali, ale żeby i terapeuta???? Przecież to nie zawody sportowe........... :shock:

ja - Pią 11 Sty, 2013 15:20

pannamigotka napisał/a:
Chciałabym podchodzić do tego tak na luzie.

pannamigotka napisał/a:
nie ma już tej nadziei.

Bo to jest chyba kwestia spojrzenia na swoje życie szerzej. Ja sobie pomyślałam jak będzie wyglądać moje życie jak jemu tak by się udało. Co tak naprawdę czuję? Zajęłam sie sobą w taki sposób, że zadałam sobie pytanie czego chcę? I szczerze odpowiedziałam na nie. I mam teraz cel, myślę, że daleki ale do niego dążę - uwolnienie się od tego związku. W tej pogoni za jego niepiciem zgubiłam siebie. Teraz sobie przypominam kim byłam, jakie miałam marzenia, te dotyczące związku też. I głośno upominam się o swoje prawa w nim. Dlatego często dochodzi do sprzeczek. Ale on w końcu zauważa że jest coś nie tak. Że nie jestem zadowolona z życia z nim.

Ty też musisz sobie odpowiedzieć czy chcesz towarzyszyć mu w jego trzeźwieniu. Nie każdy jest na to gotowy. I myślę że masz prawo do tego, żeby nie chcieć.


"Wszyscy mu kibicują" - czemu to on jest znowu w centrum zainteresowania a nie Ty i twoje życie ? Mojej terapeutki mój M. nie interesuje wcale więc się dziwię, ze twoja mu kibicuje. A może jednak to Tobie kibicuje?

pietruszka - Pią 11 Sty, 2013 15:27

pannamigotka napisał/a:
Ostatnio- pierwsze histeryczne myśli odpędziłam od siebie po mistrzowsku. Zajęłam się z córką, lepiłyśmy robale i aniołki z masy solnej, potem je zdobiłyśmy. Nie zorientowałam się, jak był wieczór, pora kąpania, kolacja, moja odprężająca kąpiel z książką. Poradziłam sobie wzorowo

no to wpisuj na listę :brawo:
Ja mam taki maleńki notesik z różnymi przydasiami, nosze go w torebce: desiderata i inne takie, lista przyjemności tez jest... na wypadek jakbym w danym momencie byla tak zakręcona, że nie wiem, w którą stronę skręcić..

Linka - Pią 11 Sty, 2013 16:03

pietruszka napisał/a:
Ja mam taki maleńki notesik z różnymi przydasiami, nosze go w torebce: desiderata i inne takie, lista przyjemności tez jest...

koniecznie muszę sobie coś takiego sprawić
na razie noszę w torebce na luźnych kartkach i jest ich coraz więcej :)

Janioł - Pią 11 Sty, 2013 17:18

pietruszka napisał/a:
Ja mam taki maleńki notesik z różnymi przydasiami,
mam takie zafoliowane 4 tekściki i pomaga ...czasami
pannamigotka - Pią 11 Sty, 2013 20:40

Pietruszko, pomysł z takim notatnikiem bardzo dobry.
Ale jak byś to ujęła w moim przypadku? Zajmująca, fajna zabawa z dzieckiem, kąpiel i książka jako formy przyjemności? To znaczy co robić, kiedy myśli zaczynają szaleńczo świdrować mi mózg? :p
To może podzielcie się, jakie macie swoje przyjemności, które pomagają odciągnąć myśli. W moim przypadku byłaby to filharmonia (ale bilety kupuję ok miesiąc wcześniej, więc to nie plan na już) i basen (tu też mała przeszkoda, bo trzeba się się spakować, wyjść z domu, załatwić opiekę nad dzieckiem, no chyba że bym szła z nią, ale wtedy sama nie popływam, nie zawsze chce i się wychodzić z domu)

pterodaktyll - Pią 11 Sty, 2013 20:47

pannamigotka napisał/a:
W moim przypadku byłaby to filharmonia

Jaką muzykę preferujesz? Symfoniczną, wokalną ,solową, kameralną?

Linka - Pią 11 Sty, 2013 20:57

pannamigotka napisał/a:
To znaczy co robić, kiedy myśli zaczynają szaleńczo świdrować mi mózg?

gorąca kąpiel, książka, telefon do przyjaciela, przyjaciółki, forum, muzyka...
mnie YT wystarczy

staaw - Pią 11 Sty, 2013 21:13

Ja zamykam się w pokoju, zapalam świeczki zapachowe i słucham Bethowena...
pannamigotka - Pią 11 Sty, 2013 21:31

pterodaktyll napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
W moim przypadku byłaby to filharmonia

Jaką muzykę preferujesz? Symfoniczną, wokalną ,solową, kameralną?


Wiesz odkąd mam dziecko (prawie 5 lat) regularnie jeżdżę z córką do filharmonii na specjalne koncerty dla dzieci specjalnie dla nich przystosowane, są to fragmenty utworów największych kompozytorów muzyki poważnej przeróżnych epok i stylów muzycznych, czasem koncerty uzupełnione są o muzykę ludową i rozrywkową XXw w formie klasycznej.
Jest to ogromna przyjemność zarówno dla córki jak i dla mnie Tym bardziej, że uczy się tańca klasycznego, to jej ułatwia naukę.

pannamigotka - Pią 11 Sty, 2013 21:35

staaw napisał/a:
Ja zamykam się w pokoju, zapalam świeczki zapachowe i słucham Bethowena...

To mi się podoba. W moim przypadku raczej niewykonalne, ale może kiedyś...

pterodaktyll - Pią 11 Sty, 2013 21:42

pannamigotka napisał/a:
Jest to ogromna przyjemność zarówno dla córki jak i dla mnie Tym bardziej, że uczy się tańca klasycznego, to jej ułatwia naukę.

Miło przeczytać, że jeszcze ktoś sie tą dziedziną sztuki interesuje :)

ja - Pią 11 Sty, 2013 21:43

pannamigotka napisał/a:
kiedy myśli zaczynają szaleńczo świdrować mi mózg?

Dla mnie najfajniejszą rzeczą na takie myśli jest spacer. Biorę mojego małego do wózka i wyruszamy na nasze bezdroża. Mam w okolicy takie drogi polne, gdzie nikt nie chodzi ani nie jeździ. Najwyżej sarnę spotkasz. Z daleka od ludzi, samochodów. Cisza i spokój. Przynajmniej takie plusy mieszkania na wsi. :) Jak przejdę tak kilka kilometrów to udaję mi się "spotkać z samym sobą" Nikt nic nie mówi, nie pyta spokój wewnętrzny zawsze przywrócony. I myśli jakby zaczynają same spokojnie płynąć.

Niestety teraz zimą nie można za bardzo, bo chociaż mam wózek na dużych kołach to jednak ciężko przez ten śnieg sie przedrzeć. Ale troszkę z malutkim dzisiaj powędrowaliśmy. Tam gdzie było odśnieżone.

pietruszka - Pią 11 Sty, 2013 21:49

pterodaktyll napisał/a:
Jaką muzykę preferujesz? Symfoniczną, wokalną ,solową, kameralną?

poprosić Ptera o jakąś zajmująca propozycję.... muzyki oczywiście fny

Ja mam strasznie dużo takich uprzyjemniaczy, ciężko byłoby aż je wypisać, iw ąłściwie to nei są tylko uprzyjemniacze ale też zajęcia dość absorbujące, by mocno odciągnąć moją uwagę
tak z pamięci: spacer z aparatem fotograficznym lub zaplanowanie takiego spaceru po mieście, porządkowanie moich notatek genealogicznych, rozmowa z przyjaciółką, wieczór urody (maseczki, pilingi, i takie tam), wyprawa do ciucholandu, fryzjer i zmiana fryzurki, pójście na grzyby, wejście do jakiegoś wirtualnego muzeum i zatracenie się w oglądaniu dzieł sztuki, skanowanie starych zdjęć, szukanie na youtubie jakieś konkretnej muzyki, czasem książka, ale musi być mocno wciągająca, film, ale bardzo absorbujący, jakieś robótki ręczne, pisanie, dużo tego mam, ale razie czego zawsze coś mi bardziej pasuje. Czasem też sprzątanie pod to podpadnie, szkoda, że tak rzadko... dla mnie to musio być zarówno przyjemne, jak i w pełni mnie absorbować... po to, by myśli szły tylko w określonym kierunku, a nie krążyły w chaosie wokół innego problemu...

pannamigotka - Pią 11 Sty, 2013 21:50

ja napisał/a:
drogi polne, gdzie nikt nie chodzi ani nie jeździ. Najwyżej sarnę spotkasz. Z daleka od ludzi, samochodów. Cisza i spokój. Przynajmniej takie plusy mieszkania na wsi.

Ja się przeprowadziłam może nie ze wsi, ale z przedmieść do centrum ponad 2 lata temu. Jestem zadowolona z życia w mieście, wszędzie blisko i tak dalej, ale...

kiedyś po prostu brałam wózek, potem rower lub sanki i wychodziłam na spacer i również wybierałam polne drogi, miałam tam wspaniałe widoki. I również cisza i spokój, jedynie sarny obok i zające kicające. Uwielbiałam to. Nie byłam na takim spacerze od dawna i dopiero po przeczytaniu Twojego wpisu przypomniało mi się, jak bardzo to lubiłam. Zdecydowanie w moim notesie znajdzie się wpis o zawiezieniu tyłka autem w te miejsca i zwyczajny spacer. W mieście to NIE JEST ten sam spacer.

Klara - Sob 12 Sty, 2013 10:08

pannamigotka napisał/a:
zwyczajny spacer

Przy takiej okazji, ale także w innych okolicznościach, zawsze wtedy kiedy napływały TE myśli, zaczynałam swoją mantrę: "Oddziel się od tego".
Początkowo wydawało mi się to niezbyt mądre, ale efekt był taki, że udało mi się samą siebie skutecznie zmanipulować.
Pomogło :tak:

esaneta - Sob 12 Sty, 2013 10:26

Klara napisał/a:
"Oddziel się od tego"

Klarciu, to stało sie moim credo, kiedy napisałas mi o tym jakiś rok temu.
Jeszcze raz Ci za to serdecznie dziękuję :buzki:
Pozbyłam się tej obsesji sprawdzania, kontrolowania, natrętnych mysli skupionych wokół NIEGO.
Jestem wolna emocjonalnie :hurra:
Teraz dojrzewam do tego by fizycznie się oddzielić

Klara - Sob 12 Sty, 2013 10:49

esaneta napisał/a:
Jestem wolna emocjonalnie :hurra:

:buziak:

pannamigotka - Sob 12 Sty, 2013 10:55

Klara napisał/a:
"Oddziel się od tego".

Wiesz, ja staram się tak oddzielać cały czas. A z drugiej strony, kiedy widzę, że całkiem nieźle sobie radzi mam ochotę się jednak... zbliżyć. I ta walka pomiędzy rozsądkiem a uczuciami, które do trzeźwego Ł. mam...
Im bardziej go kontroluję (wzrok, słuch, mowa), tym bardziej go przytłaczam i przeszkadzam, ale przede wszystkim mnie samą to wyniszcza, wykańcza (jak obsesja).
Im bardziej pozwalam mu podejmować decyzje, traktuję jak mężczyznę, nie jak dziecko, tym lepsze decyzje podejmuje i żyje MI się lepiej.
Tyle, że czasem wsparcie mylę z nadkontrolą. Ale może kiedyś się nauczę.
Nie chcę mu pomagać w trzeźwieniu (ani w piciu), wolałabym się nie wtrącać, nie żyć tym, niby coraz lepiej mi wychodzi, ale .... TA FALA, która czasem mnie niesie :D

esaneta - Sob 12 Sty, 2013 11:00

pannamigotka napisał/a:
TA FALA, która czasem mnie niesie

Przyjdzie czas na odpływ :)
Nie martw się trzeba czasu :przytul:

pannamigotka - Sob 12 Sty, 2013 11:31

esaneta napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
TA FALA, która czasem mnie niesie

Przyjdzie czas na odpływ :)
Nie martw się trzeba czasu :przytul:

Dzięki.

Chciałam jeszcze się podzielić tym, że przecież jeśli złamie abstynencję i zacznie popijać (co próbuję wyśledzić, znaleźć dowody, bo przecież nie wierzę w jego trzeźwienie) to i tak nie ma znaczenia, że odkryję to podczas pierwszego łyku (mętne spojrzenie). Nie ma znaczenia, ponieważ prędzej czy później to i tak wyjdzie, bo utraci pozorną kontrolę i wtedy się wszystko zawali tak czy siak. Więc nie warto zaprzątać sobie głowy czymś co i tak prędzej czy później wyjdzie. W teorii jestem dobra haha :glupek:

ja - Sob 12 Sty, 2013 11:48

pannamigotka napisał/a:
W teorii jestem dobra

Jak my wszystkie. Ja myślę, że to idzie falowo. Zawiodłaś się już tyle razy i teraz nie chcesz. Żeby się nie zawieść nie wierzysz mu. No a jak mu nie wierzysz to chcesz znaleźć dowody, że masz rację.
Ale znowu kręcimy się wokół alko. A miałyśmy wokół siebie. Dlatego ja nie wierzę, że można wyjść ze współuzależnienia w obecności alko. Chyba że obydwoje godzimy się na to ze mieszkamy ze sobą jak obcy ludzie.

esaneta - Sob 12 Sty, 2013 11:53

ja napisał/a:
Zawiodłaś się już tyle razy i teraz nie chcesz

Popularne na Dekadencji jest stwierdzenie, że "Zero oczekiwań, zero rozczarowań" :)
Polecam, im bardziej uniezależniam swoje życie od alko, tym jestem szczęśliwsza.

ja - Sob 12 Sty, 2013 12:03

esaneta napisał/a:
"Zero oczekiwań, zero rozczarowań"

Tylko czy to ma dotyczyć samego alko? :mysli: Bo jeśli całego życia to ja się nie piszę. :nie:

esaneta - Sob 12 Sty, 2013 12:12

ja napisał/a:
esaneta napisał/a:
"Zero oczekiwań, zero rozczarowań"

Tylko czy to ma dotyczyć samego alko? :mysli: Bo jeśli całego życia to ja się nie piszę. :nie:

na pewno czynnego; jesteś w stanie zliczyć ile razy w życiu się na nim zawiodłaś?
Zaplanowałaś coś a on wystawił Cię do wiatru? Ja się tego nie podejmę (z matmą całkiem dobrze sobie radziłam, ale raczej humanistka ze mnie ;) )

pannamigotka - Sob 12 Sty, 2013 12:49

Moim zdaniem ta zasada tyczy się osób uzależnionych- nieważne czy czynnych czy trzeźwiejących, bo nawroty się zdarzają i też trzeba mieć tego świadomość.
Im mniej oczekiwań tym tym mniejszy zawód w razie wpadki.
Nie stosuję tej zasady aż a takim stopniu do pozostałych osób, całego świata.

ja - Sob 12 Sty, 2013 13:14

pannamigotka napisał/a:
Nie stosuję tej zasady aż a takim stopniu do pozostałych osób, całego świata.

Tak samo ja. A osoby, co do których bym musiała to stosować staram się eliminować ze swojego otoczenia. :bezradny:

rufio - Sob 12 Sty, 2013 14:43

E tam :P

prsk :lol:

Dziubas - Sob 12 Sty, 2013 16:15

esaneta napisał/a:
Popularne na Dekadencji jest stwierdzenie, że "Zero oczekiwań, zero rozczarowań"
Polecam, im bardziej uniezależniam swoje życie od alko, tym jestem szczęśliwsza.

ja napisał/a:
jeśli całego życia to ja się nie piszę.

Oczywiście, że całego :]

pannamigotka - Wto 22 Sty, 2013 21:11

Dziś mieliśmy szczerą rozmowę. Krótką. Ale do niego teraz docierają skrawki życia pijackiego. Pijąc nie pamiętał o nich. Teraz wracają. Mówimy ze spokojem. On potrafi przyznać się do błędów. To jest absolutna nowość. (pomijając to, że normalna rozmowa w naszym przypadku to jest nowość) Ja tego też nie oczekuję myślę, że za wcześnie, także zdziwiło mnie to. Na plus. Naprawił klamkę w kuchni, w drzwiach. Po 2,5 roku mieszkania w tym miejscu. Wcześniejszy opis sytuacji: co ty mi wymyślasz za roboty, tego się nie da zrobić, to jest źle dopasowana klamka, trzeba by wymienić drzwi ... itd
Teraz nagle się da, można, ma to sens, ma na to siły.
Czasem świruję z kontrolą- przewiercam go na wskroś spojrzeniem... ale wiem, że to złe, że bomba może wybuchnąć w każdej chwili i taka kontrola nie ma sensu, bo prędzej to ja się wykończę.
Zaczęłam mieć problemy z moimi pracami domowymi zadawanymi przez terapeutkę, nie potrafię się skupić, nie potrafię czytać w takich ilościach, w jakich czytałam, czasem coś zawalam w pracy (drobnostki niezauważalne na razie), mam kłopoty ze snem, z koncentracją. Jakby mój organizm odpuszczał w pewnych momentach- nie wiem co to, skonsultuję z terapeutką. Może to tylko brak słońca? Nie lubię zimy.

Dziś byłam na kwasach- mam gładziutką skórę jak niemowlak i na brwiach. Porzuciłam chore dziecko i chłopa na pół dnia, bo jeszcze na zakupy. Nie potrafię tego robić bez poczucia winy ;( Ale robię! Jeszcze pół roku temu byłoby to niewyobrażalne dla mnie (dla L. tym bardziej).

U mnie robi się POMALUTKU normalnie, bardzo pomalutku, ale nie chcę się spieszyć ani poganiać L. Wszystko idzie ku lepszemu, a jeśli zacznie pić, to wtedy się będę martwić. Przede wszystkim to nie będzie moja porażka. Nawet nie wiem czy jego. Przecież to choroba. Niestety konsekwencje będą bardzo bolesne, ale nie chcę przywoływać czarnych myśli, nie chcę przyciągać złych zdarzeń. żyję tu i teraz a teraz jest spokojnie,normalnie. Nawet się ostatnio śmialiśmy, wygłupialiśmy. Ja nie pamiętam, byśmy KIEDYKOLWIEK tak pozytywnie spędzili czas ze sobą.

ja - Nie 27 Sty, 2013 22:59

I zaczyna się robić miło, tak zwyczajnie miło. Takie momenty ładują akumulator. Pozwalają zobaczyć to, o co walczymy. Pamiętam bardzo dobrze jak pierwszy raz się złapałam na tym, że wracam do domu i nie czuję niepewności co zastanę. Świetny jest brak tego uczucia. I mimo, że nie było to zbyt trwałe ,wiem dzięki temu, że tak można i że ja tak chcę by było zawsze.
pannamigotka napisał/a:
U mnie robi się POMALUTKU normalnie

Ostatnio zadano mi dwa razy pytanie co to znaczy normalnie. Raz terapeutka i dzisiaj M. I nie wiedziałam co odpowiedzieć. Ale dało mi to do myślenia. Że jest to pojęcie względne. I każdy inaczej to odczuwa. Że kiedy dla nas już "normalnie", dla kogoś z boku nie bardzo jeszcze. A może normalnej tylko?

To tylko takie moje przemyślenia. Nie wiem czy mam rację. Wiesz że sama szukam odpowiedzi. :]

pannamigotka - Pon 28 Sty, 2013 11:44

ja napisał/a:


To tylko takie moje przemyślenia.

Dziękuję Ci za nie :serce:

Scarlet O'Hara - Pon 28 Sty, 2013 21:01

pannamigotka napisał/a:

Zaczęłam mieć problemy z moimi pracami domowymi zadawanymi przez terapeutkę, nie potrafię się skupić, nie potrafię czytać w takich ilościach, w jakich czytałam, czasem coś zawalam w pracy (drobnostki niezauważalne na razie), mam kłopoty ze snem, z koncentracją. Jakby mój organizm odpuszczał w pewnych momentach- nie wiem co to, skonsultuję z terapeutką. Może to tylko brak słońca? Nie lubię zimy.


Miałam tak przez list.i grudzień.Zwalałam na przesilenie,niskie ciśnienie.Gdyby nie przypadek pewnie byłabym u psychiatry .
Okazało się ,że mam chorą tarczycę.Teraz biorę leki i jest lepiej.
Po drugie ja mam takie okresy,że dużo czytam,siedzę na internecie a przychodzi taki czas ,że czuję,że muszę od tego wszystkiego odpocząć i daję sobie na luz.

pannamigotka napisał/a:
Dziś byłam na kwasach- mam gładziutką skórę jak niemowlak i na brwiach. Porzuciłam chore dziecko i chłopa na pół dnia, bo jeszcze na zakupy. Nie potrafię tego robić bez poczucia winy ;( Ale robię! Jeszcze pół roku temu byłoby to niewyobrażalne dla mnie (dla L. tym bardziej).


I super,grunt to dobre samopoczucie.
Też masz prawo do odrobiny luksusu ;)
Przecież Twoja obecność niczego by nie zmieniła.Masz za to śliczną buźkę,jesteś zadowolona i to właśnie jest odpowiedzialność-dbanie o siebie.

pannamigotka napisał/a:
U mnie robi się POMALUTKU normalnie, bardzo pomalutku, ale nie chcę się spieszyć ani poganiać L. Wszystko idzie ku lepszemu,


Bardzo się cieszę i :brawo: Zresztą z Twoich postów wypływa spokój,zrozumienie widać,ze nastąpiła zmiana nawet jak widzisz czuć to przez kabelki :buzki:
Pozdrawiam ;)

pannamigotka - Pią 08 Lut, 2013 20:32

Zdecydowanie moim 'wyzwalaczem' jest samotna noc lub tylko zapowiedź, że pracuje nocą. I choć wiem, że jest w pracy, to pojawia irracjonalny lęk. Zupełnie jak w najgorszym okresie chlania.
No nic, dobrze, że to rozpracowałam ( a to nie było takie oczywiste, ot pojawia się lęk, nie wiadomo skąd i dlaczego). Teraz wiem, dlaczego on się pojawił, mało tego on miał prawo się pojawić. Nie chcę tylko, by lęk rozrósł się do niebotycznych rozmiarów i mną zawładnął. Nie, chcę przeczytać książkę, zjeść coś dobrego, przygotować się do jutrzejszych zajęć, wypocząć. To mój plan.

Klara - Pią 08 Lut, 2013 20:42

pannamigotka napisał/a:
pojawia irracjonalny lęk. Zupełnie jak w najgorszym okresie chlania.

To by mogło oznaczać, że nie oddzieliłaś się od męża i że w dalszym ciągu Twoje samopoczucie jest uzależnione od tego, co się z NIM dzieje lub też hipotetycznie może się dziać :(

pannamigotka - Pią 08 Lut, 2013 21:10

Klara napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
pojawia irracjonalny lęk. Zupełnie jak w najgorszym okresie chlania.

To by mogło oznaczać, że nie oddzieliłaś się od męża i że w dalszym ciągu Twoje samopoczucie jest uzależnione od tego, co się z NIM dzieje lub też hipotetycznie może się dziać :(

Hmmm.. z pewnością odcięcie się mentalne nie zajmuje pół miesiąca ani nawet pół roku. To jest wszystko proces.

Kiedyś już wydarzyła się podobna sytuacja- pisałam tu o niej- wyłączony telefon, brak powrotu do domu- też pojawił się podobny lęk.

I moja terapeutka powiedziała wtedy (po tamtej sytuacji), że mam pełne prawo do odczuwania takiego lęku, x lat żyłam w takich a nie innych warunkach, bez pomocy. Wtedy powiedziałam: 'Wiem, że nie powinnam czuć tego lęku' a ona powiedziała, że to błędne myślenie. Problemem jest czy ten lęk się rozwinie, czy damy mu się rozwinąć, czy nas sparaliżuje czy skłoni do głupich i niepotrzebnych zachowań. I powiem zupełnie szczerze- ten lęk, taki mały i nierozwijający się siedzi mi w brzuchu, ale dałam sobie prawo do odczuwania go o ile nie rujnuje mi życia, mam go oswoić. Mam pełne prawo go czuć. I jakoś to mi pomaga...

Co do odseparowania mentalnego... myślę, że nie jestem w połowie drogi, ale jestem za to na dobrej drodze. Zaprzestałam kontroli (nie mylić z brakiem ataków nadkontroli ale od ostatniego wpisu o tym nie pojawiły się), przestałam się zastanawiać, czy wypił (doszłam do wniosku że to nie ma sensu, bo przecież prędzej czy później i tak wpadnie- jeśli by pił), nie zajmuję się jego leczeniem i mityngami (ale to bardziej jego zasługa, bo zabrał się do tego, nie wiem do końca co by było, gdyby olał sprawę), choć widzę ogromne zmiany w moim życiu, których bym się nigdy nie spodziewała, staram się tym nie ekscytować, ale też nie snuć czarnych wizji, ot cieszyć się udanym dniem. Mało tego- nie załamuję się *p**** i nie wyolbrzymiam problemów- kiedyś przesadnie wszystko rozdmuchiwałam, niepotrzebnie.

Wiem na 100 %, że nie wyrażam zgody na alkoholowe życie, ten mój brak zgody wiąże się z brakiem sił na takie życie, jak również z chęcią ochrony dziecka przed konsekwencjami jego picia, ale również i ochrony mnie samej (bardzo spodobał mi się wpis staawa do którejś z dziewczyn, tu na forum, o posiadaniu najwspanialszej osoby na świecie- siebie ;) ). Póki trzeźwieje, leczy się i chodzi na mityngi i MNIE jest dobrze i mam szczęśliwe dziecko, to ma prawo ze mną przebywać. Nie ma we mnie zgody na przerwanie leczenia, biorę też pod uwagę jakieś wpadki po drodze, nie skreśla go to z mojego życia, ale z mieszkania ze mną i bycia ze mną i z dzieckiem już tak. Jak to mówią: My way or the highway!

staaw - Pią 08 Lut, 2013 21:24

Ja bym wzią jeszcze jedną rzecz pod uwagę...
Jesteście parą, więc całkowite odcięcie się to pierwszy krok do rozpadu związku który staracie się posklejać.
Naturalnym jest że troszczycie się o siebie, możesz nawet się o niego pomartwić (byle nie za bardzo, to duży chłopiec i da sobie radę) , źródła lęku szukałbym w wyuczonych schematach...
Czy on na pewno jest w pracy? Czy rano nie wejdzie z drzwiami?
To zaufanie się nazywa...

pannamigotka - Pią 08 Lut, 2013 21:47

staaw napisał/a:

Jesteście parą, więc całkowite odcięcie się to pierwszy krok do rozpadu związku


To jest trudna sprawa i być może dla osób nie współuzależnionych nie będących w związku z trzeźwiejącym alkoholikiem nie do zrozumienia (nie jestem pewna czy sama to rozumiem... :P )

W normalnym, zdrowym związku zaufanie i związek mentalny jest podstawą. Alkoholizm i współuzależnienie to wszystko wywraca do góry nogami.

Boję się zaufać, chcę się odciąć mentalnie dla własnego dobra. Ale jak tworzyć rodzinę w takich warunkach? To jak dla mnie wyzbycie się tego wzmożonego związku z alkoholikiem (co myśli, co czuje, oparcie się na nim, skoncentrowanie na nim nawet kosztem dziecka, nie wyobrażanie sobie rozstania).

staaw napisał/a:
który staracie się posklejać.


Tak na prawdę to tworzymy go od nowa, bo nie wiem, czy to co zostało z tamtego da się jeszcze posklejać :mysli:



staaw napisał/a:
Naturalnym jest że troszczycie się o siebie, możesz nawet się o niego pomartwić


Ja tak bardzo zobojętniałam na jego problemy, aż szkoda mi czasu, żeby o nich pisać... Oczywiście, szanuję go jako człowieka, ale na Boga nie będę się zamartwiać jego bolącymi stopami! Mogę co najwyżej dać namiar do pedikiurzystki! On się o mnie troszczy, dba (nie jakoś przesadnie, ale nie jest źle), ale we mnie się coś zablokowało i nie chcę? nie potrafię? To nie będzie nigdy związek dwóch nieuzależnionych osób, to zawsze będzie związek osoby uzależnionej i współuzależnionej. Wiąże się to z pewnymi problemami, ale tak ja pisałam- póki i ja i córka jesteśmy szczęśliwe, póki nam jest dobrze... Uczę się nie koncentrowania na problemach innych (nie tylko na alko), uczę się zdrowego egoizmu, ale to w tym wszystkim jest dla mnie najtrudniejsze.

staaw napisał/a:
źródła lęku szukałbym w wyuczonych schematach...


Tak, zdecydowanie. Wyzbycie się ich to nie jest tak- hop-siup. To reakcja mojego mózgu na czynnik X, który to zawsze wiązał się z lękiem i potem był efekt- powrót nad ranem czyli Y.
Teraz mam X, nie mam Y, ale lęk pozostał :bezradny:

A poza tym, ja ogólnie jestem lękowa ostatnimi czasy... nie mówię o ostatnim tygodniu czy miesiącu, ale o dłuższym okresie czasu.

Klara - Pią 08 Lut, 2013 21:59

:okok:
Głowiłam się nad tym, jak Ci to napisać Pannomigotko tak, żebyś nie poczuła się urażona.
Już nawet skleciłam posta, ale z niego zrezygnowałam, a tymczasem widzę, że Ty to wszystko już wypunktowałaś :)
Na pozbycie się tego obsesyjnego myślenia po prostu potrzeba czasu tak jak i na ponowne zaufanie, jeśli ono w ogóle może zaistnieć.

staaw - Pią 08 Lut, 2013 22:10

pannamigotka napisał/a:

Boję się zaufać, chcę się odciąć mentalnie dla własnego dobra. Ale jak tworzyć rodzinę w takich warunkach?

Według mnie się nie da...

Po pewnym czasie trzeźwienia moja żonka zaczęła dostawać po nosie za próby obrania mnie w krótkie spodenki i zabluszczanie. To był dla niej sprawdzian czy troszczy się normalnie czy współuzależnieniowo.
Może u Ciebie też tak będzie kiedy mąż złapie kurs na trzeźwość ? :pocieszacz:

pannamigotka - Pią 08 Lut, 2013 22:14

Klara napisał/a:
:okok:
Głowiłam się nad tym, jak Ci to napisać Pannomigotko tak, żebyś nie poczuła się urażona.



Pisz, pisz! Ja właśnie po to piszę, żeby ktoś spojrzał z boku i poradził jako osoba obiektywna.


Klara napisał/a:
Na pozbycie się tego obsesyjnego myślenia po prostu potrzeba czasu tak jak i na ponowne zaufanie, jeśli ono w ogóle może zaistnieć.

No właśnie. Nie chcę się obwiniać, że lęk JEST. Jest no i co z tego? :P Tak na poważnie to w moim życiu zawsze był lęk, odkąd sięgam pamięcią, a sięgam do 4 rż.
Wyzbycie się go nie potrwa tydzień :( Nie jest w ogóle powiedziane, że kiedykolwiek się go pozbędę, ale mój alkoholik nie ma tu wiele do rzeczy... On jest we mnie.

A jeśli chodzi o zaufanie- nie wiem, czy kiedykolwiek ono przyjdzie, na razie za wcześnie, żeby o tym myśleć.

staaw - Pią 08 Lut, 2013 22:21

pannamigotka napisał/a:
Nie chcę się obwiniać, że lęk JEST. Jest no i co z tego?

To nie Twoja wina, natomiast lęk można opanować.
Sam czułem lęk kiedy żonka pracowała do późnych godzin a ja sobie wyobrażałem najgorsze rzeczy, przecież to takie drobne dziewczątko...
W każdym razie jej, w przeciwieństwie do mnie, nigdy nie okradli w nocnym autobusie... :oops:

pannamigotka - Pią 08 Lut, 2013 22:24

staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Nie chcę się obwiniać, że lęk JEST. Jest no i co z tego?

To nie Twoja wina, natomiast lęk można opanować.

Na razie nie potrafię. On jest, taki mały, nie za duży. Ale jak czuję, że rośnie i zaczyna wygrywać, to nie pozwalam na to, żeby się rozwijał i rósł dalej. A przede wszystkim nie chcę pozwolić, żebym przez niego 'szalała'... a potrafię :evil2"

staaw - Pią 08 Lut, 2013 22:30

A szalej sobie dziewczyno ile chcesz, oby tylko z tego było coś pożytecznego.
Jakieś ciasto czy pierogi... byle nie odciski od latania między drzwiami a oknem...

staaw - Sob 09 Lut, 2013 05:17

Jeżeli już koniecznie musisz mieć ograniczone zaufanie, to zamiast się denerwować wymyśl plan B.
On może nawalić z różnych przyczyn, nie koniecznie alkoholowych, może go poprostu ktoś mocno wq***ć i będzie miał podły nastrój.
Tobie, nauczonej od dzieciństwa że pierwej w morzu wyschnie woda nim Ty nie wykonasz co postanowiłaś, w głowie się to nie zmieści że przez staruszkę na pasach może odechcieć się pójść z Wami na lody.
Wtedy zamiast awantury, wdrażamy plan B i idziemy do galerii. Najlepiej handlowej...

pannamigotka - Sob 09 Lut, 2013 07:50

staaw napisał/a:
byle nie odciski od latania między drzwiami a oknem...

Tak, ja właściwie spod ona się nie ruszałam. Z nosem przyklejonym do szyby obserwowałam każdy ruch na ulicy, bo to przecież z pewnością ON. Co za wstrętne czasy to były. Wczoraj jak pojawił się lęk, to przypomniałam sobie je...

staaw napisał/a:
Wtedy zamiast awantury, wdrażamy plan B

Dziękuję za tę radę, w zasadzie utwierdza mnie to w przekonaniu, że dobrze robię, bo plan B mam zawsze w pogotowiu (nawet w kwestii pierdół), a awantur nie wszczynam, bo po pierwsze mam wrażenie, że nie mam powodów (to nierozdmuchiwanie problemów), a po drugie... nie chce mi się :P I podoba mi się takie spokojne życie, bez awantur, wrzasków, wzajemnego dogryzania.

pannamigotka - Wto 12 Lut, 2013 09:58

Z tamtym lękiem poradziłam sobie dobrze, spałam ok, stłumiłam go trochę.

Od wczoraj poziom lęku wzrósł masakryczne. W zasadzie oprócz tego, że w czwartek są urodziny mojej córki, to innej przyczyny nie widzę. Tylko skąd ten lęk? że to wszystko co zaplanowałam nie wypali? Z jednej strony mogłam nie planować zgodnie z zasadą... a z drugiej strony chciałam córce zrobić super urodziny... i przypłaciłam to lękiem. Mam nadzieję, że jak pójdę dziś do pracy to mi minie, potem zakupy, więc do wieczora będę miała zajęte myśli. Najgorsze, że moja terapeutka się rozchorowała, dobrze, że w środę Al-Anon, ale może do tego czasu coś poradzicie?

pterodaktyll - Wto 12 Lut, 2013 10:57

pannamigotka napisał/a:
w środę Al-Anon, ale może do tego czasu coś poradzicie

He, he. Jak Ty nie znajdziesz jakiegoś wyjścia żeby to opanować, przełożyć sobie na zwykły normalny strach i tremę przed tym doniosłym wydarzeniem, to my mamy raczej marne szanse żeby to zrobić za Ciebie ;)

pannamigotka - Wto 12 Lut, 2013 11:26

pterodaktyll napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
w środę Al-Anon, ale może do tego czasu coś poradzicie

He, he. Jak Ty nie znajdziesz jakiegoś wyjścia żeby to opanować, przełożyć sobie na zwykły normalny strach i tremę przed tym doniosłym wydarzeniem, to my mamy raczej marne szanse żeby to zrobić za Ciebie ;)

Ja jestem na etapie, że bezpieczniej czuję się z czyjąś rada jeśli mam ten lęk w sobie. Co zrobię z radą, to oczywiście moja sprawa, ale lepiej się z nią czuję.

smokooka - Wto 12 Lut, 2013 11:35

pannamigotka napisał/a:
Tylko skąd ten lęk? że to wszystko co zaplanowałam nie wypali?


Jeśli tak czujesz to możliwe, że nieogarnięty jeszcze perfekcjonizm przejął jakieś skitrane po trzewiach inne lęki i złości. Wyłazi teraz w momencie zwiększonej percepcji, kiedy poziom stresu i podniecenia urodzinami wzrósł. To mogą być inne, stłumione emocje przykryte płaszczykiem bieżących spraw. Nie ma terapeutki - jest okazja do pójścia na basen, czy innego fizycznego zmęczenia. Skorzystasz?

pannamigotka - Wto 12 Lut, 2013 11:42

smokooka- ja zaraz wychodzę do pracy- a mam pracę po części fizyczną, z tymże moją pracę lubię, daje mi satysfakcję i rzeczywiście dzięki niej zapominam o problemach...
także cieszę się. potem do ikei na zakupy, także dziś dzień mam zaplanowany, ale teraz czuję, że mnie lęk rozsadza!!! to nie jest strach przed niczym konkretnym- że zapije, że coś nie wyjdzie, że muszę siedzieć przy stole z osobami, za którymi nie przepadam., że impreza bezalkoholowa, co się znów nie spodoba. niektórym.. tylko jakiś taki lęk w brzuchu o nie wiadomo co....

pterodaktyll - Wto 12 Lut, 2013 11:49

pannamigotka napisał/a:
jakiś taki lęk w brzuchu o nie wiadomo co....

Spróbuj to jakoś "przełożyć" na jakiś konkretny strach przed czymś co już znasz..............

Klara - Wto 12 Lut, 2013 14:58

pannamigotka napisał/a:
lęk w brzuchu

Lęki "w brzuchu" miewałam przed występami i przed ważnymi egzaminami, kiedy to wiedziałam, że ktoś oceni mnie "za całokształt", który w tym wypadku oznaczał tak przygotowanie merytoryczne (lub programu) jak i prezencję.
Może Ty Migotko po prostu masz tremę przed swego rodzaju występem, który Cię czeka, bo chciałabyś, żeby przygotowana przez Ciebie impreza została dobrze oceniona przez gości oraz przez główną bohaterkę uroczystości?

pannamigotka - Wto 12 Lut, 2013 19:39

pterodaktyll napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
jakiś taki lęk w brzuchu o nie wiadomo co....

Spróbuj to jakoś "przełożyć" na jakiś konkretny strach przed czymś co już znasz..............

Ptero, Klaro, dziś przez cały dzień myślałam, co się ze mną dzieje i właśnie starałam się przełożyć na konkretne sprawy.

I wyszło mi parę spraw konkretnych, głównie chodzi tu o rzeczy, które do urodzin i w urodziny ma zrobić Lukasz, te których ja nie zrobię, GDYBY ZAPIŁ.

Powiedziałam mu to. I stwierdziliśmy, że mam prawo czuć taki lęk, on mi niestety utrudnia życia, ale może kiedyś minie?
To trzeźwienie to wygląda tak, że on się czuje dobrze, jest zadowolony, a mnie coś dopada...

Obmyśliłam sobie plan awaryjny w razie zapicia- jak zmodyfikować plan A, żeby dziecko ucierpiało jak najmniej, bo to, że ucierpi, to jest bez 2 zdań, bo już dziś z dumą mi opowiadała, że tatuś wziął sobie wolne w jej urodziny. Ja tak na prawdę nie wiem co to jest trzeźwe życie. Nie miałam go w dzieciństwie, nie miałam go 'na swoim'.

pterodaktyll - Wto 12 Lut, 2013 19:58

No to wygląda na to, że w jakiś sposób sytuacja jest już pod kontrolą :)
Scarlet O'Hara - Wto 12 Lut, 2013 20:47

pannamigotka napisał/a:
ale teraz czuję, że mnie lęk rozsadza!!! to nie jest strach przed niczym konkretnym- że zapije, że coś nie wyjdzie, że muszę siedzieć przy stole z osobami, za którymi nie przepadam., że impreza bezalkoholowa, co się znów nie spodoba. niektórym.. tylko jakiś taki lęk w brzuchu o nie wiadomo co....


Migotko jak ja świetnie znam ten lęk.Jeszcze do niedawna dopadał nie wiadomo skąd w sytuacjach na pozór spokojnych.
Teraz gdy docierają do mnie kolejne fakty czuję go już coraz mniej.Strach zamienia się raczej w złość,rodzaj buntu ,że ja nie godzę się na to wszystko co wyrządzało mi tyle krzywdy.Nawet przed powrotem mm bałam się jego napięć ,tego burczenia,gniewu w zasadzie o nic.
Teraz gdy coś "szura" mnie to naprawdę nie rusza.Umiem się bronić.
Piszesz ,że nie jest to strach przed tym czy zapije ale czy na pewno.......? Może jednak podświadomość robi swoje?

pannamigotka - Wto 12 Lut, 2013 22:27

Scarlet O'Hara napisał/a:
Może jednak podświadomość robi swoje?

Tak, w tym jest wiele racji.
Tym bardziej, że jego napicie się nie będzie oznaczało, że się przekima na kanapie, a przez 3 dni będzie chodził potulny jak baranek. (karuzela)
Niestety a może i stety jego zapicie równa się wypad z domu... a to już decyzje, które muszę podjąć ja i to decyzje trudne, szczególnie dla dziecka.
Stąd ten poziom lęku u mnie, choć mogę się tylko domyślać, że o to tu chodzi, ale też nie w 100%.
Okazało się, że nie ma we mnie zgody na alkoholowe życie, ale też... nie ma we mnie radości z trzeźwego. To znaczy jest, ale podszyta lękiem... Eh, baby :P
Daję sobie jednak czas, bo to wszystko proces, a sytuacja nowa...

Scarlet O'Hara - Wto 12 Lut, 2013 23:25

Nie cieszysz się z chwilowej trzeźwości bo chcesz uniknąć rozczarowania to wszystko masz zakodowane w głowie.System obronny naszego ciała.Tyle razy dawałaś się nabrać ale nie tym razem.
Mówisz ,że jego powrót do picia = wypad z domu a czy ta decyzja była dobrze przemyślana?Czy Ty byłaś do końca tego pewna ?Nie jest przypadkiem tak dlatego,że teraz kiedy już wiesz,że nie wolno nam rzucać słów na wiatr nie masz wyjścia jak tylko dotrzymać obietnicy?

Ja na taki krok nie jestem gotowa , czekam na swoje 5 min :> ,poczekam aż się "rozwinę" .Kiedy zrozumiałam i zaprzestałam straszyć stałam się spokojniejsza.
Póki co nie zgadzam się na picie w domu,powroty po spożyciu są wykluczone i jakoś na tą chwilę mi wystarczy.

pannamigotka - Wto 12 Lut, 2013 23:40

Scarlet- tak jestem pewna. Nie chcę alkoholowego życia, nie mam na niego siły to raz a dwa ze względu na córkę. Czara goryczy się przelała. Zresztą trwanie w alkoholowym życiu- nieważne czy wraca po spożyciu dzień czy dwa do domu doprowadziłoby mnie do całkowitego rozstroju nerwowego. Dla mnie to układ zero-jedynkowy, tak jak napisałam wcześniej Klarze- My way or the highway. To co przechodzę po tylko kilku latach bycia razem jest tylko dowodem na to, że kolejnych takich lat bym po prostu fizycznie i psychicznie nie zniosła, nie mówiąc o dziecku. Zero alkoholu w moim domu, takie mam dziś podejście, nawet ja sama przestałam spożywać alkohol w jakiejkolwiek postaci. To ponoć tylko taki etap, ale nie wiem, czy mi kiedykolwiek minie, mam jednak spore obciążenia rodzinne.

Kurcze, mam teraz gorsze dni, choć teraz powiem Wam, że czuję się dużo lepiej, po stworzeniu planu B. Wróg został nazwany, została oceniona możliwość ewentualnych zniszczeń, forma 'zabezpieczenia się' i jakoś mi lżej. Schodzi to ze mnie i to mnie cieszy. Jutro mityng to pewnie się wzmocnię, a po mityngu to już nie ma żartów- tort trza piec!!!

pannamigotka - Wto 12 Lut, 2013 23:41

Scarlet O'Hara napisał/a:
zaprzestałam straszyć

Ja nie straszę. Powiedziałam raz i nie zamierzam powtarzać :wysmiewacz:

Scarlet O'Hara - Wto 12 Lut, 2013 23:46

pannamigotka napisał/a:

Kurcze, mam teraz gorsze dni, choć teraz powiem Wam, że czuję się dużo lepiej, po stworzeniu planu B. Wróg został nazwany, została oceniona możliwość ewentualnych zniszczeń, forma 'zabezpieczenia się' i jakoś mi lżej. Schodzi to ze mnie i to mnie cieszy. Jutro mityng to pewnie się wzmocnię, a po mityngu to już nie ma żartów- tort trza piec!!!


Raz jest lepiej a raz gorzej .Dobrze,że zaczynasz opanowywać te swoje lęki.
Fajnie jest jakiś problem przegadać bo może czasem ktoś zwróci na coś uwagę na coś co nam by się wydawało bez znaczenia.
Udanej imprezki.

smokooka - Pią 15 Lut, 2013 18:11

Migotko i jak urodziny córci? Trochę Ci przeszedł ten lęk? :buzki:
pannamigotka - Pią 15 Lut, 2013 18:59

Smokooka, udało się wszystko. Rano prezenty, potem stadnina, KFC, sala zabaw, potem rodzina na tort i kolację, potem koleżanka przyszła nocować, to dopiero było szaleństwo.
Wyczerpujący dzień, ale warto było.

Lukasz stanął na wysokości zadania, Napisał nawet wierszyk dla córki. :) Mój lęk wynikał chyba z tego, że tyle rzeczy zaplanowałam- nie chcę już tego robić.

Trochę gorzej rodzinnie- bezalkoholowe urodziny (i życie) to nie dla nich, mama bardzo dużo komentowała- za mało mebli macie, krzywo patrzała i zrobiła mi pewną przykrość, ale nie chcę tego roztrząsać- to dość przykre dla mnie... Przyjęcie zrobiłam dla córki- jeśli o mnie chodzi, to najchętniej bym nie robiła. Może to wynika z tego, że moja własna rodzina ma się coraz lepiej, a oni stoją tam, gdzie byli kilkadziesiąt lat temu. Przerabiam teraz moje dzieciństwo i jest mi ciężko nawet patrzeć na mamę (choć to tata jest alko). Ja o tym opowiadam, to aż się dziwię sama sobie, że to wszystko zniosłam. I jak sobie to ładnie upchnęłam gdzieś do jakiejś szufladki i zamknęłam na kluczyk. A pani terapeutka znalazła kluczyk i otworzyła i się wysypało... Pierwszy raz się popłakałam na terapii. Ponoć to dobrze, bo płacz oczyszcza. Popłakałam się, jak opowiadałam, ja leżałam sama w szpitalu i rodzice z siostrą mnie ani razu nie odwiedzili, choć stan mój był nie najlepszy, nie jadłam, nie piłam a leki p/bólowe nie działały. Dobrze, że ówczesny przyjaciel mnie odwiedzał i dbał o mnie, a jego matka potem przygarnęła do domu, zamawiała prywatne wizyty lekarskie i gotowała rzeczy, które mogłam jeść. Opowiadałam też inne rzeczy, które nagle mi się przypomniały- o których nawet L. nie wiedział- dowiedziałam się, że jest to przestępstwo, które nie ulega przedawnieniu, a mama mogłaby za takie coś iść na dołek...
Teraz mam dobre kontakty z rodzicami, ale oni mnie nadal nie akceptują, nie szanują, nie kochają, na każdym kroku dają odczuć, że nie spełniam standardów rodziny, że inni w moim wieku już mają X i jeżdżą do Y na wakacje. I nie wiedzą, że się leczę. Tak na prawdę to powód mojego pójścia na terapię, to jest moja mama..., ja zadzwoniłam do poradni to w zasadzie mówiłam o moim dzieciństwie, a ona na to, że zajmijmy się współuzależnieniem, po jakimś czasie zaproponowała to samo- wróćmy do dzieciństwa, bo tam jest przyczyna a nie w L.

p/s wkleiłam zdjęcie tortu w temacie 'walentynki' :P

smokooka - Pią 15 Lut, 2013 19:03

pannamigotka napisał/a:
wróćmy do dzieciństwa, bo tam jest przyczyna a nie w L.
mam to samo.... :pocieszacz:
pannamigotka - Sob 16 Lut, 2013 20:01

Przez X lat prowadziłam dom, zarabiałam, decydowałam w 100% spraw domowych, zawodowych, związanych z córką. Jego albo nie było bo pił, albo go to nie interesowało, bo był na kacu/kombinował jakby się tu napić.

A teraz okazuje się, że ma swoje wizje, swoje pomysły autorskie, że czasem krytykuje (w kulturalny sposób) moje sposoby działania.
Zdecydował o zakupie czegoś tam bez mojej wiedzy, co mnie zszokowało. Nawet gdzieś tam w środku trochę zbulwersowało i ukłuło. Ale stwierdziłam, że ja mu się ta podoba ta trzeźwość to niech ma.
Na ostatnią propozycję smsową dotyczącą spraw domowych odpisałam DOBRZE KOCHANIE (choć słowo kochanie nie przechodzi mi przez usta, nie mówiąc o 'kocham cię', jedynie 'kochanie' może przejść drogą pisemną :D a on na to, że jest w szoku, że rozmawia chyba z inną osobą i że jest w szoku, że ma coś do powiedzenia.

A ja jestem w szoku, jak wiele muszę zmienić w swoim zachowaniu, żeby nie powodować konfliktów.

staaw - Sob 16 Lut, 2013 20:05

Można? :okok:
pterodaktyll - Sob 16 Lut, 2013 20:12

pannamigotka napisał/a:
jak wiele muszę zmienić

Nic nie musisz. Albo chcesz tych zmian albo nie.............

pannamigotka - Sob 16 Lut, 2013 20:18

pterodaktyll napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
jak wiele muszę zmienić

Nic nie musisz. Albo chcesz tych zmian albo nie.............


Chcę spokojnego życia i wiem, że kłótnia o jakąś *p**** nic dobrego nie wniesie (dla mnie), przez ileś tam lat to ja nie konsultowałam z nim niczego, więc jak raz na rok czegoś ze mną nie skonsultuje (oczywiście mówię o rzeczach mało istotnych) to świat się nie zawali. Korzyści przeważają straty :P

pannamigotka - Pią 22 Lut, 2013 17:33

Dostaliśmy propozycję wspólnej terapii, przynajmniej kilka spotkań. Jestem z tego faktu bardzo zadowolona, ponieważ przez nasze trudne dzieciństwa i picie L. szukamy po omacku informacji, jak powinien wyglądać zdrowy normalny związek i sami możemy sobie nie poradzić z trzeźwieniem. Ja wyraziłam zgodę, teraz terapeutka porozmawia z L. i przedstawi mu tę propozycję i od jego decyzji będzie zależało, czy taką terapię rozpoczniemy.

Jeśli ktoś przechodził taką terapię na początku trzeźwienie partnera to proszę o jakiś ogólny zarys, jak to wygląda i czy były pozytywne skutki i jakie :)

pannamigotka - Sob 23 Lut, 2013 18:38

Nikt nie przechodził wspólnej terapii czy nikt nie chcę się tym ze mną podzielić?

:(

ewa29 - Sob 23 Lut, 2013 19:03

pannamigotka napisał/a:
Dostaliśmy propozycję wspólnej terapii

Witaj Dorotka :) . Wyobraź sobie że Ja, będąc wczoraj na grupie terapeutycznej, też dostałam propozycje, abym razem z S. przyszla do niej na spotkanie indywidualne,więc powiedziałam, ze porozmawiam o tym z S. Zapisała mnie na 18 marca :)

staaw - Sob 23 Lut, 2013 19:28

pannamigotka napisał/a:
Nikt nie przechodził wspólnej terapii czy nikt nie chcę się tym ze mną podzielić?

Oprócz przykościelnej terapii rodzinnej, nie wiedziałem nawet że jest coś takiego.
Z tego co wiem to zaleca się różnych terapeutów dla pary, jeżeli już do różnych przychodni nie mogą...

Czekam aż Ty coś napiszesz... :skromny:

pannamigotka - Sob 23 Lut, 2013 19:45

Napiszę oczywiście, jeśli do takich spotkań dojdzie, a zresztą jeśli nie dojdzie, to też napiszę. :P
U nas sytuacja jest taka, że jest to moja terapeutka, ale proponuje nam na razie kilka spotkań, we wtorek porozmawia z Lukaszem i zaproponuje mu to.

Jest to w dużej mierze spowodowane tym (to są moje przypuszczenia!), że L. nie pije, między nami jest ok, nie jest nieznośny jak to wiele kobiet pisze o swoich trzeźwiejących partnerach, stara się, a ja np ostatnio na terapii mówię coś takiego- gdybym zdecydowała się z nim kiedyś być, to...
No więc terapeutka mówi: to państwo nie są razem? :shock:

Jak dla mnie to... nigdy nie byliśmy razem... przynajmniej w moim rozumieniu związku- ze zrozumieniem, głeboką miłością, wzajemnym wspieraniem się. Teraz, chwilę temu rozpoczęliśmy budowę związku, ale ja się wycofuję, ponieważ nie potrafię do końca załapać jak z nim być i odciąć się mentalnie... więc jestem wycofana... i jak tu budować związek...

I stąd chyba to spotkanie- zobaczymy czego chce 1 i 2 strona, czy to sie w ogóle pokrywa, jakie są szanse na wspólne, szczęsliwe życie. Jesteśmy jak dzieci, które chcą, żeby im powiedzieć, co mają robić.
Poza tym dla mnie jego trzeźwienie to kolejna zmiana. Dostosowałam się już do jego picia. Do tego, że sama robię wszystko, o wszystkim decyduję. To spotkanie ma chyba tez na celu, abym mu nie przeszkadzała w trzeźwieniu, sama już nie wiem... :bezradny:

pterodaktyll - Sob 23 Lut, 2013 20:03

pannamigotka napisał/a:
U nas sytuacja jest taka, że jest to moja terapeutka, ale proponuje nam na razie kilka spotkań, we wtorek porozmawia z Lukaszem i zaproponuje mu to

Pamiętam jak moja żona (wtedy jeszcze żona) spotkała się z moim terapeutą a właściwie zgodziła się z nim spotkać, bo nie mogliśmy się porozumieć i miała nadzieję, że on pogrozi mi palcem i przywoła do porządku (w jej rozumieniu oczywiście). Ja byłem już parę miesięcy po terapii i zacząłem odbudowywać poczucie swojej wartości itd. Terapeuta oczywiście usiłował jej przekazać co nieco na temat alkoholizmu, współuzależnienia i odbudowywania związku, ale z równym skutkiem mógł rzucać grochem o ścianę. Wg niej to ja byłem chory a nie ona. Było to ostatnie spotkanie mojej żony z jakimkolwiek terapeutą......
Na dzisiaj twierdzę, że zero oczekiwań, to zero rozczarowań......

staaw - Sob 23 Lut, 2013 20:13

Pterku, tylko ja tu widzę dobrą wolę po obu stronach...
pterodaktyll - Sob 23 Lut, 2013 20:30

staaw napisał/a:
Pterku, tylko ja tu widzę dobrą wolę po obu stronach...

Znaczy moją i terapeuty?

pannamigotka - Sob 23 Lut, 2013 20:36

pterodaktyll napisał/a:
staaw napisał/a:
Pterku, tylko ja tu widzę dobrą wolę po obu stronach...

Znaczy moją i terapeuty?


:rotfl:

Przydałaby się jeszcze dobra wola tej trzeciej strony :P

Staaw- to się dopiero okaże... decyzji jeszcze nie podjął, a odmowna będzie bardzo... wymowna :)

Ewa- powodzenia i pisz w swoim temacie lub na privie, jak już będziecie po jakimś spotkaniu.

pterodaktyll - Sob 23 Lut, 2013 20:38

pannamigotka napisał/a:
Przydałaby się jeszcze dobra wola tej trzeciej strony

Wtedy zabrakło, ale............może to i lepiej. Nie byłbym być może dzisiaj w takim punkcie swojego życia, w jakim jestem teraz

staaw - Sob 23 Lut, 2013 20:40

Migota... Pisałem już kiedyś że.... złagodniałaś ostatnio...
Teraz czas nauczyć się czasem siedzieć w salonie i pachnieć...

Oczywiście na to co zrobi Łukasz nie masz wpływu... :buzki:

(A Pterek tak mówi bo smutno mu że niektórzy mają cieplej w łóżku niż on :p )

pannamigotka - Czw 28 Lut, 2013 20:23

Dostałam wielki bukiet czerwonych róż i goździków.

I nie chcę się zastanawiać dlaczego, co to ma znaczyć. Cieszę się ich widokiem i zapachem. Tyle.

ewa29 - Czw 28 Lut, 2013 23:27

pannamigotka napisał/a:
Dostałam wielki bukiet czerwonych róż i goździków.

:radocha: myślę,że to za ten dzisiejszy dzien :lol2: ,a moze za caloksztalt ;) Cieszę sie, ze jestes szczesliwa :rotfl:

Iwa - Czw 07 Mar, 2013 09:09

pannamigotka, sorry, że tak włażę ze swoimi buciorami do Twojego wątku (tym bardziej nie poczytawszy go, prócz początku :skromny: ) , ale pamiętam, że kiedyś mi wspominałaś, że nadal jesteś ze swoim alkoholikiem (nieczynnym bodajże) - powiedz, żałujesz swojej decyzji, że walczyłaś o tą miłość, o ten związek?
Wiem, że to sprawa dość indywidualna, ale ... pytam...

Ps. jeśli nie chcesz - nie odpowiadaj :)

pannamigotka - Czw 07 Mar, 2013 09:24

Żałuję, że przez ileś tam lat walczyłam po swojemu. Że nie oceniłam realnie sił wroga (alkoholu), że sądziłam, że wystarczy:
1. w pierwszej fazie uprzejma prośba- nie pij tyle
2 w kolejnej fazie- zrezygnuj z picia, proszę
3. w kolejnych fazach był płacz, błagania, szantaże, awantury to też nic nie dąło pił dalej
4. moja MIŁOŚĆ ani miłość córki też go nie wyleczyła
5. zupełnie jak moja MĄDROŚĆ
6. Potem było wysyłanie go na terapię, którą przerwał i wiedza nt alkoholizmu
7. wypominanie krzywd też nie zadziałało

Jednym słowem żałuję, że tyle lat radziłam sobie (a raczej nie radziłam) sama. To było jedno wielkie cierpienie, szarpanie, nie spanie, niejedzenie... Wszystko kręciło się wokół butelki. A ja stale przegrywałam z alkoholem.

W końcu poczułam, że już nie dam rady i że sama sobie nie poradzę. Wtedy poszukałam pomocy dla siebie.(al-anon, terapia, ale więcej mi dało al-anon) I tego nie żałuję wcale. Zmieniam SIEBIE, pracuję nad SOBĄ, widzę, że związałam się z alkoholikiem nie bez powodu, przyglądam się sobie i swojemu domowi rodzinnemu...
Uspokoiłam się, złagodniałam, rzuciłam robotę, której nienawidziłam i robię to co kocham, odzyskuję szacunek do siebie, swoją wartość, byłam całkiem sama, teraz mam 3 bardzo dobre koleżanki, zepsułam mu komfort picia, tzn przestałam godzić się na pewne rzeczy, a efekt uboczny tego wszystkiego to... trzeźwienie mojego alkoholika.

To się stało dopiero wtedy, gdy zrozumiałam, że życie bez niego będzie lepsze i on mi nie jest do niczego potrzebny.

Teraz się miotam- bo on jest bardzo dobry, stara się, chodzi na mityngi, terapie, rozpoczynamy w piątek wspólną...

i jakby się tak zastanowić, to jeszcze nie wiem, czy dobrze robię. Okaże się za rok, dwa, 10. Na razie jestem szczęśliwa, moja córka jest bardzo szczęśliwa. I jak długo nam jest dobrze, tak długo on może przy nas być. Taka twarda miłość. A w zasadzie bardziej 'twarda' niż 'miłość'. Po to jest nam potrzebna właśnie wspólna terapia, bo nie potrafię załapać jak to się robi, żeby się od kogoś odciąć mentalnie a tworzyć z nim związek... I to już jakiś czas mi zajmuje i zero postępów... :bezradny:

Iwa - Czw 07 Mar, 2013 09:28

Dziękuję....

Ja działałam podobnie (te punkty).

pterodaktyll - Czw 07 Mar, 2013 09:30

pannamigotka napisał/a:
nie potrafię załapać jak to się robi, żeby się od kogoś odciąć mentalnie a tworzyć z nim związek.

Większość z Was ma dokładnie ten sam problem. Sam w głowę zachodzę jak to jest możliwe.........

olga - Czw 07 Mar, 2013 09:31

pterodaktyll napisał/a:

pannamigotka napisał/a:
nie potrafię załapać jak to się robi, żeby się od kogoś odciąć mentalnie a tworzyć z nim związek.


Po odcięciu sie mentalnym nie ma związku, to proste.

staaw - Czw 07 Mar, 2013 09:59

olga napisał/a:
pannamigotka napisał/a:

nie potrafię załapać jak to się robi, żeby się od kogoś odciąć mentalnie a tworzyć z nim związek.

Po odcięciu sie mentalnym nie ma związku, to proste.

O ile zakończymy ten związek...

Natomiast związek to współpraca 2 ODRĘBNYCH istot, przecież jak powiem że nie byłem w pracy bo żona była chora to śmiechem mnie zabiją. A ile Pań zawalało ważne sprawy bo mąż był "chory"?
Dla mnie odcięcie się W ZWIĄZKU oznacza nie życie życiem drugiego człowieka a własnym, nie oplatanie powojem drugiej osoby...
Jesteśmy we dwoje, choć razem...
Idziemy za ręce patrząc w TĘ SAMĄ stronę a nie NA SIEBIE...
Matematycznie rzecz ujmując: jesteśmy dwoma zbiorami z częścią wspólną i ta wspólna część nazywa się związek...

ja - Czw 07 Mar, 2013 12:26

staaw napisał/a:
jesteśmy dwoma zbiorami z częścią wspólną i ta wspólna część nazywa się związek...

Tak, tylko często po takim odcięciu okazuje się, że ten wspólny zbiór jest pusty.

staaw napisał/a:
Idziemy za ręce patrząc w TĘ SAMĄ stronę a nie NA SIEBIE...

Tylko nie wiem czy dla nas współ. kiedykolwiek będzie to możliwe. Tu potrzeba zaufania. Nie muszę "na niego patrzeć" bo go znam i wiem kim jest. Ufam mu. A po takich doświadczeniach przywrócenie zaufania nie jest chyba możliwe. Przynajmniej u mnie.

staaw - Czw 07 Mar, 2013 12:36

ja napisał/a:
staaw napisał/a:
jesteśmy dwoma zbiorami z częścią wspólną i ta wspólna część nazywa się związek...

Tak, tylko często po takim odcięciu okazuje się, że ten wspólny zbiór jest pusty.

Zgadza się. Według mnie oznacza to że nie było związku a jedynie wzajemne zaspokajanie WŁASNYCH potrzeb...
ja napisał/a:

staaw napisał/a:
Idziemy za ręce patrząc w TĘ SAMĄ stronę a nie NA SIEBIE...

Tylko nie wiem czy dla nas współ. kiedykolwiek będzie to możliwe. Tu potrzeba zaufania.

Znam conajmniej jedną kobietę która potrafiła zaufać...

pannamigotka - Czw 07 Mar, 2013 13:09

olga napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:

pannamigotka napisał/a:
nie potrafię załapać jak to się robi, żeby się od kogoś odciąć mentalnie a tworzyć z nim związek.


Po odcięciu sie mentalnym nie ma związku, to proste.

Nie, Olgo, ja piszę o zupełnie innej sytuacji. O tym, jak powinno odbyć się zdrowe odcięcie mentalne, kiedy wspólnie decydujemy się tworzyć rodzinę. To zdecydowanie nie jest takie proste, przynajmniej dla mnie. Piszę o tym, o czym napisał tak ładnie Staaw.

Odcięcie się mentalne zawiera bardzo wiele aspektów, min kontrola, cierpienie spowodowane zachowaniem innego człowieka, branie odpowiedzialności za drugiego człowieka, wzajemna zależność, krytycyzm, cierpliwość, akceptacja, stanowczość, konsekwencja, zaangażowanie emocjonalne, obiektywizm, stanowienie oddzielnych jednostek, stwarzanie pozorów, wstyd, poczucie winy, manipulacje, wtrącanie się, obowiązki wobec rodziny, szczęście niezależne od innej osoby- to tak krótko i bez rozwinięcia. Także jest to długa praca i nie tak łatwa, kiedy przez lata żyło się w chorym związku.

Zresztą można się odciąć fizycznie a mentalna więź i współuzależnienie zostają.

Odseparowanie się nie oznacza więc odizolowania się od alkoholika, przynajmniej ja nie o takim mówię.

"Takie odseparowanie się jest podstawą w każdym ZDROWYM związku pomiędzy ludźmi" Dzień po dniu w Al-Anon

pannamigotka - Czw 07 Mar, 2013 13:12

ja napisał/a:
A po takich doświadczeniach przywrócenie zaufania nie jest chyba możliwe. Przynajmniej u mnie.


Myślę, że zaufanie spokojnie mogłabym wpisać do kwestii związanych z odcięciem mentalnym. Jak dla mnie podstawowa sprawa to omówienie i ZAMKNIĘCIE przeszłości. To jeszcze przed nami (terapia), ale bez tego nie wyobrażam sobie dalszego życia.
Ten cały marazm trzeba zamknąć i iść do przodu.

olga - Czw 07 Mar, 2013 13:24

pannamigotka napisał/a:
zdrowe odcięcie mentalne, kiedy wspólnie decydujemy się tworzyć rodzinę.

Migotko dla mnie jedno przeczy drugiemu. Nie może tworzyć zdrowej rodziny dwoje obcych sobie pod względem emocjonalnym osób. Taki "związek" toż to zwykły kontrakt.

ja - Czw 07 Mar, 2013 13:33

olga napisał/a:
Taki "związek" toż to zwykły kontrakt.

Ja tez tak to odbieram. Odcięłam się zupełnie od jego choroby. Nie kontroluję, nie sprawdzam, nie mam żadnych oczekiwań, pozwalam samemu kierować swoim życiem. Ale to "odcięcie" spowodowało, że czuję się jakbym mieszkała ze współlokatorem. Mamy ustalone zasady naszego wspólnego mieszkania, życia, wychowywania dzieci. I to jakos gra. Ale związek to chyba żaden. Znamienne jest to, że zawsze jak wchodzimy na temat "nas" to powoduje to awanturę. Bo nas już nie ma.

staaw - Czw 07 Mar, 2013 13:40

olga napisał/a:
Taki "związek" toż to zwykły kontrakt.

Do pewnego stopnia masz rację, związek to kontrakt.
Jest jednak mały szczegół który Ci umyka, mianowicie różnica w sposobie myślenia mężczyzny i kobiety.

Twoje wyobrażenie związku (przynajmniej ja tak rozumiem) to ciągłe życie potrzebami partnera, odgadywanie jego zachcianek i spełnianie ich...

Podczas gdy mi wystarczy świadomość że żona będzie w pobliżu kiedy sobie nie będę radził, ale póki sobie radzę to lepiej niech pilnuje własnych spraw...

Wspólne zajęcia? Proszę bardzo, ale max 2 godziny dziennie, więcej to jest znęcanie się nad człowiekiem pod płaszczykiem miłości...

(mi nawet ciężko te dwie godziny wytrzymać, ale się staram)

pannamigotka - Czw 07 Mar, 2013 13:59

olga napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
zdrowe odcięcie mentalne, kiedy wspólnie decydujemy się tworzyć rodzinę.

Migotko dla mnie jedno przeczy drugiemu.

A dla mnie jest właśnie punktem wyjścia do stworzenia zdrowego związku. Nasze powiązania były chore i zmieniamy je na zdrowe. Oczywiście z pomocą specjalistów i grup wsparcia.

Olgo, czy Ty twierdzisz że jako osoba współuzależniona nigdy nie będę w stanie stworzyć żadnego związku? Trochę to przykre, co piszesz. Ja znam przykłady małżeństw trzeźwiejących, od wielu wielu lat i jak najbardziej by mi to odpowiadało :)

Miłej pracy :buzki: :buzki:

pannamigotka - Czw 07 Mar, 2013 14:03

staaw napisał/a:


Wspólne zajęcia? Proszę bardzo, ale max 2 godziny dziennie, więcej to jest znęcanie się nad człowiekiem pod płaszczykiem miłości...

(mi nawet ciężko te dwie godziny wytrzymać, ale się staram)


Tu już jest bardzo konkretny szczegół podany. Mamy obydwoje dzień wolny, to nie musimy się kleić o siebie 24/h. Ja mam swój świat on swój, na niektórych płaszczyznach te światy się stykają, ale nie na wszystkich.

Staaw, Twoja żona to musi być mądra babka, z tego co piszesz o Was.

staaw - Czw 07 Mar, 2013 14:07

pannamigotka napisał/a:

Staaw, Twoja żona to musi być mądra babka, z tego co piszesz o Was.

Teraz już tak, ale lekko nie było ani jej się odemnie odkleić, ani mi się zbliżyć.
Do dzisiaj czasem piasek w trybikach zgrzyta...

Klara - Czw 07 Mar, 2013 14:21

staaw napisał/a:
Do dzisiaj czasem piasek w trybikach zgrzyta...

Ja bym tak kiedyś chciała porozmawiać z Wuśką.
W cztery oczy :roll:

staaw - Czw 07 Mar, 2013 14:34

Klara napisał/a:
staaw napisał/a:
Do dzisiaj czasem piasek w trybikach zgrzyta...

Ja bym tak kiedyś chciała porozmawiać z Wuśką.
W cztery oczy

Zawsze możesz na PW...

Klara - Czw 07 Mar, 2013 14:42

staaw napisał/a:
Zawsze możesz na PW...

:beba: Wyraziłam tylko myśl o babskich plotkach. Pw to nie to samo...
Janioł napisał/a:
Stasiu ma hasło :wysmiewacz:

Oj, nie podejrzewaj Go o to.... :nie:

Linka - Czw 07 Mar, 2013 14:58

Cytat:
:beba: Wyraziłam tylko myśl o babskich plotkach. Pw to nie to samo...

poproś Wusię o numer telefonu i poczekaj jak Stasio do pracy wróci :mgreen:

smokooka - Czw 07 Mar, 2013 15:31

staaw napisał/a:
W cztery oczy

Zawsze możesz na PW...


Tak mi się skojarzyło, że jak na PW zamiast w 4 oczy to by było w 4 litery. :oops:


:rotfl:

pietruszka - Czw 07 Mar, 2013 16:58

pannamigotka napisał/a:
jak najbardziej by mi to odpowiadało :)

cały ambaras w tym, że do związku trzeba dwojga...

I wiem jedno, tak jak zarówno alkoholik jak i współuzależniona zatrzymuje się w pewien sposób w swoim rozwoju, bo energia i czas poświęcony zabierają czas i energię, które powinny pozwolić się rozwijać jednostkom, tak i związek tak poharatany też się nie rozwija. Czasem okazuje się, że związku w ogóle nie ma, bo jednym spoiwem był właśnie alkoholizm, czasem garbem jest poczucie krzywdy i poczucie winy, a na tym też nie warto budować, ale zawsze taki związek to pewnego rodzaju spółka z ograniczonym zaufaniem. U nas po latach czkawką odezwały się problemy, które obydwoje zaniedbaliśmy w imię dobrego funkcjonowania w "nowym duchu trzeźwości".

Cytat:
Ja bym tak kiedyś chciała porozmawiać z Wuśką.
W cztery oczy :roll:

Może by tak zrobić tylko babski zlot :mysli:

staaw - Czw 07 Mar, 2013 17:04

pietruszka napisał/a:
U nas po latach czkawką odezwały się problemy, które obydwoje zaniedbaliśmy w imię dobrego funkcjonowania w "nowym duchu trzeźwości".

A my nie mieliśmy czasu na czkawkę walcząc o przeżycie.
Może dla tego OBOJE czujemy że odnieśliśmy olbrzymi sukces.
Jedno drugiemu jest wdzięczne za to kim jest bez wypominania tego co było...

smokooka - Czw 07 Mar, 2013 17:09

pietruszka napisał/a:
Może by tak zrobić tylko babski zlot
jak w Wawie to się piszę :radocha:
rufio - Czw 07 Mar, 2013 17:32

pietruszka napisał/a:
staaw napisał/a:
A my nie mieliśmy czasu na czkawkę walcząc o przeżycie.

spokojnie macie czas, do nas czkawka przylazła po 7 latach :p

U mnie ( nas ) po pięciu i jeszcze w tamta niedzielę - pewnie jeszcze nie jeden posiłek będzie czkał .

prsk :szok:

pietruszka - Czw 07 Mar, 2013 17:35

staaw napisał/a:
OBOJE czujemy że odnieśliśmy olbrzymi sukces.

a mógłbyś coś więcej o tym sukcesie?

pannamigotka - Czw 07 Mar, 2013 17:47

pietruszka napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
jak najbardziej by mi to odpowiadało :)

cały ambaras w tym, że do związku trzeba dwojga...


:tak:
p/s ale na to nie mam już wpływu....

pannamigotka - Pon 11 Mar, 2013 09:35

Ja dopiszę, że jesteśmy po pierwszej godzinie terapii wspólnej.
Dużo mojego strachu przed (chęć kontroli przebiegu spotkania plus głupi reportaż obejrzany wcześniej o dzieciach odebranych po wizycie w poradni).

Jestem ze spotkania bardzo zadowolona. Terapeutka mnie zna, ale teraz zobaczyła jak wygląda to z drugiej strony. Są wspólne cele i problemy z komunikacją między nami. Mamy zadanie do odrobienia , L. ma coś do zrobienia i ja też i wspólnie też. Dla mnie jest to dość ciężkie, ale wiem, że jest w tym bardzo ważny aspekt- aby nasze życie w końcu przestało kręcić się wokół alkoholu i żeby nie on był naszym spoiwem. Wracaliśmy do momentu poznania, przypomniałam sobie, że kiedyś potrafiliśmy przegadać całą noc :shock: (o czym myśmy gadali...)
No i bardzo ważna rzecz- to czego ja pragnę, to nie jest takie byle- co. Powiedziałam, że brakuje mi tego a tego, ale że mogę bez tego żyć. Okazało się, że jest to istotne i że mam prawo to otrzymać. Zaczynamy od 2x w tyg :P Tylko bez brzydkich myśli :P

Jestem wdzięczna mojej terapeutce, że zamiast w 100% skupiać się na mnie poświęciła energię i czas na to, by pomóc nam w związku. Angażuje się w swoją pracę i ma dużą wiedzę i chęci przede wszystkim.

Polecam wszystkim taką terapię wspólną dla par.

Scarlet O'Hara - Pon 11 Mar, 2013 09:48

:buziak: aż czuję jaka jesteś szczęśliwa.
A tak z innej beczki.Jak tam Twoje nie palenie?
Przybyło ci troszkę cm.tu i ówdzie?
Ja właśnie się tego cholipka boję.
Puszczam z dymem swoją kasę oj jak boli boli i tak się przymierzam i przymierzam i .....
i nic nie robię z tym .

pannamigotka - Pon 11 Mar, 2013 09:56

Mega głoda miałam raz. Kuchnia, otwarte okno, ciepło, słońce świeci. Koleżanka bierze papierosa i pali a mnie skręca :)
Poza tym super. NIESTETY nie przytyłam, ważę tyle samo, mam niedowagę, tu i ówdzie przydałoby się trochę. Szczególnie TU i ÓWDZIE haha.

Natomiast fizycznie czuję się dużo lepiej, nie choruję, mam więcej czasu i ... pieniędzy :P

Scarlet O'Hara - Pon 11 Mar, 2013 23:09

pannamigotka napisał/a:

Natomiast fizycznie czuję się dużo lepiej, nie choruję, mam więcej czasu i ... pieniędzy :P


:buzki: :okok:

Iwa - Wto 12 Mar, 2013 09:34

Ja tam nigdy nie paliłam, dla mnie to zawsze było beeeee...

I co lepsze - szukałam męża, co nie pali !!!

A jak wyszło w praniu:
* pali
* pije

Jedno i drugie dobrze ukrywał ( z pomocą rodzinki);

pannamigotka - Wto 12 Mar, 2013 09:52

Iwa, piszesz, że jesteś osobą wierzącą, masz chyba prawo unieważnić małżeństwo, jeśli mąż zataił przed Tobą chorobę i jego rodzina w dodatku też? To tak na przyszłość oczywiście, może się nie przyda :P

Zaczęłaś już terapię?

endriu - Wto 12 Mar, 2013 11:01

pannamigotka napisał/a:
Mega głoda miałam raz. Kuchnia, otwarte okno, ciepło, słońce świeci. Koleżanka bierze papierosa i pali a mnie skręca


powiedzieć koleżance, że sobie nie życzysz...

Iwa - Wto 12 Mar, 2013 11:30

pannamigotka napisał/a:
Iwa, piszesz, że jesteś osobą wierzącą, masz chyba prawo unieważnić małżeństwo, jeśli mąż zataił przed Tobą chorobę i jego rodzina w dodatku też? To tak na przyszłość oczywiście, może się nie przyda :P

Zaczęłaś już terapię?


Jutro idę pierwszy raz. Na indywidualną.

No... czytałam, że jednak można unieważnić.... w sumie nawet nie wiem, czy jeśli nawet się rozstanę - to z kimś się zwiążę ... czy weznę ślub - ale wolałabym być ''czysta''... dla siebie... nie dla kogoś;

Kurcze... nic dziś nie zrobiłam... w domu bajzel i tylko grochówka zrobiona :szok:

pannamigotka - Wto 12 Mar, 2013 21:01

endriu napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Mega głoda miałam raz. Kuchnia, otwarte okno, ciepło, słońce świeci. Koleżanka bierze papierosa i pali a mnie skręca


powiedzieć koleżance, że sobie nie życzysz...

nie musiałam nawet...

Scarlet O'Hara - Wto 12 Mar, 2013 21:30

Iwa napisał/a:

Kurcze... nic dziś nie zrobiłam... w domu bajzel i tylko grochówka zrobiona :szok:


Takie dni też są potrzebne dla Ciebie.A grochówa pycha.
Ja miałam dziś tylko pomidorową od wczoraj i co..?stało sie co komu?
A ja byłam po spotkaniu na kawce i faworkach z koleżankami więc nie zdąrzyłam musiało wystarczyć ;)

pannamigotka - Nie 24 Mar, 2013 09:34

Nie radzę sobie dziewczyny i chłopcy z brakiem adrenaliny. Mam taaaaki spokój w domu... A ja takiego domu nigdy nie miałam- od dzieciństwa.
Czuję się niepewnie i źle. Czuję, że zaraz to wszystko pierdzielnie (bo zawsze tak było i nie mówię o zapiciu mówię ogólnie).
Szukam podświadomie konfliktów z ludźmi, którzy nawet nie wiedzą, że mnie doprowadzają do szału. Do konfliktów jeszcze nie dochodzi, bo ich nie rozpoczynam, ale wybieram sobie jedną 'ofiarę' np na grupie i wracam do domu cały czas myśląc o niej nienawistnie i nawet gadam o niej, że taka, że śmiaka :shock:
Terapeutka powiedziała, że ta kobieta jest wypisz wymaluj moją mamą i dlatego mam do niej takie uczucia...
Ale ciekawe są też moje sny- koszmary straszne, budzę się zlana potem- organizm nie dostaje potrzebnej dawki adrenaliny w dzień, więc dostarczam ją sobie w nocy.
Najgorsze jest to, że ta moja terapeutka tylko słucha, a ja potrzebuję pomocy, bo jest mi aktualnie źle.
Dobrze, że mnie zrobili skarbnikiem na grupie, bo chyba bym w tym moencie przestała chodzić i tam :/

Scarlet O'Hara - Nie 24 Mar, 2013 09:52

Migotko a myślałaś,żeby zapisać się gdzieś na jakieś zajęcia ,żeby się wyżyć,zmęczyć,poskakać,poćwiczyć?Myślę,że nie miałabyś ochoty na zgrzyty.
Ja też miewam takie sytuacje,że już na sam widok kogoś "nie lubię" jakoś tak czuję się nerwowo przy tej osobie,tak jakby wydzielała negatywne fluidy.

U mnie na grupie miałam dwie takie Panie na ,które patrzeć nawet nie mogłam,siadałam tak by ich nie widzieć.Jedna filozofka-cierpiętnica a druga mądralinska.
Jak coś mówiły nie słuchałam,nie patrzałam bo się gotowałam w środku i pomagało :p
Przechodzę na trzeci etap więc pewnie je tam spotkam ale metoda będzie taka sama.

A jak mnie nosi w domu to .....albo sprzątam albo idę na zajęcia ruchowe. :buziak:

pannamigotka - Nie 24 Mar, 2013 09:59

Ja bym chyba musiała chodzić na zajęcia skakania na bungee :shock:
A na co Ty chodzisz konkretnie?

Scarlet O'Hara - Nie 24 Mar, 2013 10:07

:) cos mi komp.wariuje
Scarlet O'Hara - Nie 24 Mar, 2013 10:08

Dwa razy w tyg. na zumbę g4g412 g4g412 g4g412 5t4b 5t4b 5t4b
54k9l 54k9l 54k9l
a zmęczę się przy tym jak głupia :)

Ale przyszło mi coś jeszcze do głowy.Otóż ja wzięłam się za przyglądanie swoim rachunkom.No i mam z kim się droczyć i kłócić.
Mam złożone trzy reklamacje do energi,sieć komórkowa oddała mi 43zł. za jakieś smsy marketingowe,teraz 40zł.zajumali mi z konta za wezwanie o coś co złożyłam( mam potwierdzenie) ,a to za ubezp.nie oddawali bo miałam podwójne,jeżdziłam i rządałam zwrotu.Obniżyli ma marże kredytu,dali odmowe to ja sru drugie pismo no i o 300zł.mam m-c mniejszą ratę.
A kiedys placiam co kazali i sie nie zastanawialam a teraz o nie dam sie ;) a pochandryczyc sie mam gdzie.;)

pannamigotka - Nie 24 Mar, 2013 10:23

O! To ja tak ostatnio i z Netią się chandryczę i ze Spółdzielnią i z Ubezpieczalnią hahaha Ale ciągle mi mało!
Też nigdy nie walczyłam o swoje, a teraz tak, choć mnie to przeraża, mam poczucie winy, ale nie poddaję się. Tym sposobem od Spółdzielni wydarłam 564zł w zeszłym miesiącu :shock:
Boże, nie wiedziałam, że tak w ogóle można walczyć o siebie i nawet poczucie winy coraz mniejsze, a zadowolenie i duma z samej siebie 8)

Zumbę prowadzi moja dobra koleżanka, także nie byłoby żadnego problemu, ale czy to dodaje adrenaliny? Bo z endorfinamy nie mam problemów, tylko z tą głupią adrenaliną. I niestety szukam jej w złych emocjach do innych ludzi, a chciałabym inaczej...

Scarlet O'Hara - Nie 24 Mar, 2013 10:44

:) 500 zł to kupa kasy,weekend z gruponu na spa albo szaleństwo zakupowe..... :mysli: albo...oj dużo dużo drobnych przyjemności.
Widać jakoś tak to wychodzi samo z siebie.Wcześniej był tylko alko i zabawa w psa tropiącego a teraz poszło to w zupełnie inną i korzytną stronę dla nas.

A na zajęcia pójdź raz i zobaczysz..
Ja czasem oszukuję :oops: jak juz nie mam siły ale pamiętam po akcji z moim mężem jak poszłam i dałam sobie w kość to ledwo wturlałam się do auta :tak: .Przyszłam do domu i padłam na nic nie miałam siły a już tym bardziej na rozkminianie tego co nawywijał.A jak nie podpasuje to weź się za jakiś ekstremalny sport......koleżanka skacze ze spadochronem ale to nie dla mnie :nie:

Iwa - Nie 24 Mar, 2013 11:16

Cytat:
Najgorsze jest to, że ta moja terapeutka tylko słucha, a ja potrzebuję pomocy, bo jest mi aktualnie źle.


Ja byłam dopiero raz na terapii u u mnie było podobnie; a ja tez potrzebuję nie tylko wygadania się, ale i .... dobrych rad;

Powiem Ci, że może ta pogoda tak działa.. ja od kilku dni jestem tak nerwowa, że masakra jakaś....
Widziałam się w tym tygodniu prawie codziennie z koleżankami na kawce, a nic zrelaksowana nie jestem.... a to zawsze mi pomagało....

pannamigotka - Nie 24 Mar, 2013 11:21

Iwa napisał/a:

Powiem Ci, że może ta pogoda tak działa..


Powiedziałam to na terapii, że jestem zmęczona zimnem, szarością, że chcę w końcu otorzyć okno, wyjść na balkon,a ona: taaaaak, najlepiej wszystko zwalić na aurę.

Poza tym wyszłam zła z ostatniego spotkania z nią, ja nie chodzę tam na rekolekcje ( mnie naprawdę nikt i nic nie nawróci), tylko do terapeuty. Eh... wszystko mnie wkurza.

Iwa - Nie 24 Mar, 2013 11:29

Cytat:
Poza tym wyszłam zła z ostatniego spotkania z nią, ja nie chodzę tam na rekolekcje


O Bogu mówią, tak?

Iwa - Nie 24 Mar, 2013 11:31

U nas terapeuta prawie nic nie mówi.... nie wiem czy tak jest zawsze czy było tylko teraz..
Każdy opowiadał o sobie... bardzooooo rzadko ktoś coś wtrącił i to wszystko.

pannamigotka - Nie 24 Mar, 2013 11:40

Iwa napisał/a:
Cytat:
Poza tym wyszłam zła z ostatniego spotkania z nią, ja nie chodzę tam na rekolekcje


O Bogu mówią, tak?

Chodzę na indywidualną. Grupowa ma ruszyć lada moment. Pani terapeutce chyba przeszkadza to, że jestem niewierząca. Po ostatniej sesji czuję się jak wybrakowana sztuka. :beczy: :beczy: :beczy:

esaneta - Nie 24 Mar, 2013 11:42

moja terapeutka była osobą bardzo mocno wierzącą i intensywnie praktykującą, jednak podczas terapii odcinała się od religii i profesjonalnie stopowała dziewczyny z grupy, które rozpoczynały religjną agitację.
pannamigotka - Nie 24 Mar, 2013 11:44

Nie wiem, co się ze mną dzieje.
Do tego wszystkiego czuję się samotna.
Cieszę się, że mam kilka koleżanek, z którymi mogę pogadać, ostatnio rozmawiało mi się bardzo dobrze, aż 1.5 godz hehe i zrobiło mi się lżej, ale to na chwilę, potem znów smutek i samotność. To jest problem we mnie, nie w alkoholiku, który absolutnie wywiązuje się z tego, co ma robić, mam przewspaniałe dziecko, najpiękniejsze i najmądrzejsze na świecie, zaczynam się otwierać towarzysko... po prostu nie wiem. Z drugiej strony miałam taki etap i minął sam, ten też wiem, że minie, ale teraz jest no i trudno.

Scarlet O'Hara - Nie 24 Mar, 2013 11:50

U mnie na grupie jest średno 17 osób ,jeśli któraś z nas ma problem mówi o tym,zawsze jest ktoś kto był w podobnej sytuacji i opowiada o tym jak sobie poradził.
Ostatnio jedna kobieta miała problem zupełnie nie związany z tematem,poprosiła o wypowiedzenie się,kilka osób przedstawiło swój punkt widzenia a dziewczyna zlepiła kilka wypowiedzi i znalazła dla siebie rozwiązanie.
Zwykle odbywa się to na koniec zajęć.

Jeśli chodzi o indywidualne to miałam takiego milczka,zmieniłam terapkę.(okazało się później ,że nie tylko ja od niej uciekłam :P )
Ta z kolei mnie nakieruje,potwierdzi ,wytłumaczy ale niestety spotkanie są bardzo odległe w czasie.

Iwa - Nie 24 Mar, 2013 11:51

Nie wiem co Ci doradzić.... sama jestem w nie najlepszej formie psychicznej;


A terapeutce powiedz, że nie powinna mówić o Bogu, bo jesteś osobą nie wierzącą i to, jak grochem o ścianę by rzucała i tyle.
Albo - zmień terapeutkę;

esaneta - Nie 24 Mar, 2013 12:01

Migota, podobny etap przechodzilam jakis czas temu. Szukalam przyczynx, sposobu co, mogę z tym zrobic. Wtedy moja terapka powiedziała mi mniej więcej cos takiego: "Dlaczego sądzi Pani, ze to co się z Panią aktualnie dzieje musi miec jakis konkretny powód, a Pani koniecznie musi cos z tym zrobic? A nie przyszło Pani na mysl, ze ma Pani po prostu gorszy czas? Ma Pani do tego pełne prawo." Oswieciło mnie po tym, dalam sobie prawo do tych gorszych dni. I minęły :)
pannamigotka - Nie 24 Mar, 2013 12:12

Scarlet O'Hara napisał/a:


Jeśli chodzi o indywidualne to miałam takiego milczka,zmieniłam terapkę.(okazało się później ,że nie tylko ja od niej uciekłam :P )
Ta z kolei mnie nakieruje,potwierdzi ,wytłumaczy ale niestety spotkanie są bardzo odległe w czasie.

Ja byłam bardzo zadowolona tzn cały czas jestem, w zasadzie to ona zawsze mnie nakierowywała, tłumaczyła. Jest naprawdę dobra, ale...
czuję, że to ja nie spełniam jej oczekiwań, bo jestem niewierząca, rzuciła parę uwag, które wzięłam bardzo do siebie. Chodzę z tymi uwagami od piątku i jak o tym pomyślę, to aż płakać mi się chce. Powiedziała nawet, ok, napiszę to, choć to dla mnie bardzo bolesne- że nie jesteśmy prawdziwą rodziną, że jesteśmy jak dwóch 20-latków, którzy zaczynają ze sobą chodzić.
i że powinnam w końcu stwierdzić, czy chcę z nim być czy nie, po prostu się zdecydować!
A co do płaczu- to płaczę na reklamach, serialach, powstrzymuję płacz na ulicy (kobieta znęcała się nas swoim dzieckiem na ulicy).
Czuję się niezrozumiana na tej terapii, ale dopiero pierwszy raz po tylu miesiącach, więc może to tylko chwilowe odczucie?

Iwa - Nie 24 Mar, 2013 12:14

Migotka - ja dziś prawie płakałam w Kościele (tak, dla odmiany) ;)
pannamigotka - Nie 24 Mar, 2013 12:17

Iwa napisał/a:
Migotka - ja dziś prawie płakałam w Kościele (tak, dla odmiany) ;)

Ja dziś po odsłuchaniu chóru http://www.youtube.com/wa...d&v=C3TUWU_yg4s
się popłakałam

nie wiem co się ze mną dzieje
ja z zasady się nie wzruszam, po prostu nie
a teraz płaczę oglądając tvn24

nawet Rihanna mnie wzrusza!!!!!! już jest bardzo źle :P http://www.youtube.com/watch?v=JF8BRvqGCNs

staaw - Nie 24 Mar, 2013 12:23

pannamigotka napisał/a:
Pani terapeutce chyba przeszkadza to, że jestem niewierząca.

Pewnie na Twoje włosy patrzeć nie może...

pannamigotka - Nie 24 Mar, 2013 12:26

staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Pani terapeutce chyba przeszkadza to, że jestem niewierząca.

Pewnie na Twoje włosy patrzeć nie może...

Tak myślisz? Jutro idę do fryzjera :P

staaw - Nie 24 Mar, 2013 12:29

Gdybym się mylił odwiedź też kościół, synagogę i spal kadzidło przed latającym potworem spagetti... :p
Klara - Nie 24 Mar, 2013 14:02

pannamigotka napisał/a:
że nie jesteśmy prawdziwą rodziną, że jesteśmy jak dwóch 20-latków, którzy zaczynają ze sobą chodzić.
i że powinnam w końcu stwierdzić, czy chcę z nim być czy nie, po prostu się zdecydować!

To chyba nie ma nic wspólnego z katolicyzmem terapeutki i Twoim ateizmem.
Być może ona słuchając Ciebie, tak odbiera Wasze relacje rodzinne?
Swoją drogą, jeśli dopiero teraz na nowo się z mężem poznajecie, to nic dziwnego, że jesteście sobą na nowo zafascynowani :)

pannamigotka - Nie 24 Mar, 2013 14:46

Klara napisał/a:

Swoją drogą, jeśli dopiero teraz na nowo się z mężem poznajecie, to nic dziwnego, że jesteście sobą na nowo zafascynowani :)

A z drugiej strony nie ma mam 40 lat tylko 28.Czemu nie mogę się zachowywać jak 20-latka? W dodatku mam nowego chłopa, bo to nie tamten pijak, co był :P I rzeczywiście poznaję go na nowo i nie chcę w tej sekundzie się decydować czy chcę z nim być czy nie. Na razie, póki jest mi dobrze, to jestem. A ona wymaga deklaracji.

Klaro, a jeśli chodzi o różnicę poglądów to już na pierwszym spotkaniu było pytanie czy jestem wierząca, a na ostatnim znów o to wypytywała i w niemiły sposób odnosiła się do moich odpowiedzi. Dlatego stwierdziłam, że to były rekolekcje przedwielkanocne i nie cieszy mnie to.

Klara - Nie 24 Mar, 2013 14:50

pannamigotka napisał/a:
w niemiły sposób odnosiła się do moich odpowiedzi

Czy Ty Migotko zmieniałaś już terapeutkę?

Przepraszam, ale nie chce mi się przeglądać starych postów :oops:

pannamigotka - Nie 24 Mar, 2013 15:00

Klara napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
w niemiły sposób odnosiła się do moich odpowiedzi

Czy Ty Migotko zmieniałaś już terapeutkę?

Przepraszam, ale nie chce mi się przeglądać starych postów :oops:

Nie, nie miałam takiej potrzeby, do piątku było ok.

Klara - Nie 24 Mar, 2013 15:07

pannamigotka napisał/a:
Nie, nie miałam takiej potrzeby

Gdybyś w dalszym ciągu czuła dyskomfort, to już chyba wiesz, że możesz zmienić terapeutkę, ale niedobrze jest robić to pochopnie.

ja - Nie 24 Mar, 2013 15:24

pannamigotka napisał/a:
czy chcę z nim być czy nie, po prostu się zdecydować!


Moja terapeutka na takie wątpliwości płynące z mojej strony zapytała czy muszę teraz decydować? Bo jeśli nie, to mogę sobie, nam dać czas. Twoje życie - jeśli nic ci nie zagraża to możesz się przyglądać sobie, swojemu życiu tyle ile potrzebujesz. :>

Linka - Nie 24 Mar, 2013 17:07

pannamigotka napisał/a:
Eh... wszystko mnie wkurza.

czy to na pewno nie PMS ?
ja ostatnio szukałam przyczyny swojej płaczliwości , nerwowości
i znalazłam właśnie taką

Żeglarz - Nie 24 Mar, 2013 17:46

pannamigotka napisał/a:
Nie radzę sobie dziewczyny i chłopcy z brakiem adrenaliny.

No cóż, trzeba to przetrwać. Najlepiej stosując metody, które stosują alkoholicy w radzeniu sobie ze swoimi emocjami będąc na głodzie. Teorię znasz, zastosuj ją u siebie.
Fizyczne zmęczenie też bardzo pomaga.
pannamigotka napisał/a:
Powiedziałam to na terapii, że jestem zmęczona zimnem, szarością, że chcę w końcu otorzyć okno, wyjść na balkon,a ona: taaaaak, najlepiej wszystko zwalić na aurę.

Poza tym wyszłam zła z ostatniego spotkania z nią, ja nie chodzę tam na rekolekcje ( mnie naprawdę nikt i nic nie nawróci), tylko do terapeuty. Eh... wszystko mnie wkurza.

Czy nie jest tak, że oczekiwałaś przytulenia, pogłaskania, użalenia sie nad Tobą? Nie dostałaś tego, więc jestes zła na terapeutkę?
Gdy poczujesz się lepiej to pewnie inaczej spojrzysz na to co mówiła.
pannamigotka napisał/a:
Z drugiej strony miałam taki etap i minął sam, ten też wiem, że minie, ale teraz jest no i trudno.

No właśnie :okok:
pannamigotka napisał/a:
Ja byłam bardzo zadowolona tzn cały czas jestem, w zasadzie to ona zawsze mnie nakierowywała, tłumaczyła. Jest naprawdę dobra, ale...
czuję, że to ja nie spełniam jej oczekiwań, bo jestem niewierząca, rzuciła parę uwag, które wzięłam bardzo do siebie.

Napisałaś, że czujesz, a w tej chwili Twoje odczucia są bardzo subiektywne. Porozmawiaj z nią o Tym, wówczas juz nie bedziesz musiał sie domyślać, tylko będziesz wiedziała, jakie są jej oczekiwania.
Wg mnie ona nie ma żadnych oczekiwań, bo to ona jest tam dla Ciebie, a nie Ty dla niej. Inaczej byłaby bardzo nieprofesjonalna. I nawet jak wrzuca Ci intrygujące, kontrowersyjne pytania, czy myśli, to nie po to, żebyś Ty jej odpowiadała, tylko sobie.
pannamigotka napisał/a:
Klara napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
w niemiły sposób odnosiła się do moich odpowiedzi

Czy Ty Migotko zmieniałaś już terapeutkę?

Przepraszam, ale nie chce mi się przeglądać starych postów

Nie, nie miałam takiej potrzeby, do piątku było ok.

Myślę, że od kolejnej wizyty też będzie ok, bo będziesz miała inny nastrój, bo będziesz mogła z nią porozmawiać i wyjaśnić te trudne sprawy z piątku, które Cię bolą.

pannamigotka - Nie 24 Mar, 2013 17:50

ja napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
czy chcę z nim być czy nie, po prostu się zdecydować!


Moja terapeutka na takie wątpliwości płynące z mojej strony

Tyle, że u mnie to nie były moje wątpliwości- ja stoję w rozkroku, a zapić może i za 10 lat albo w ogóle. Chodzi o to, żeby też Lukasz wiedział na czym stoi i żebym sama to wiedziała, bo żyć w zawieszeniu można całe życie i to zdecydowanie nie jest dobre, przynajmniej dla mnie, więc ona ma rację (jak zawsze zresztą, bo dobra jest) i to jak zwykle mnie wkurza :P .
Tyle, że ja nie chcę tego przyspieszać, bo dopiero co się zakochałam w obcym nowym chłopie- tak się szczęśliwie składa, że mam z nim dziecko. Nie chcę tego sztucznie przyspieszać. On też nie, jest dobrze jak jest. I dlatego też wkurzam się, że ktoś mi burzy to szczęście, choć pewnie ma rację...

Linka- czuję się właśnie tak, jakbym miała PMS. Tyle, że to zupełnie nie ten czas. Czas zupełnie odwrotny, że tak powiem :P

Klaro- u mnie jest tylko ta 1 terapeutka, drugi pan jest tylko dla alko, tak mi się przynajmniej wydaje, zresztą drugi terapeuta jest terapeutą Lukasza, więc odpada automatycznie.

pannamigotka - Nie 24 Mar, 2013 17:57

Żeglarz napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Nie radzę sobie dziewczyny i chłopcy z brakiem adrenaliny.

No cóż, trzeba to przetrwać. Najlepiej stosując metody, które stosują alkoholicy w radzeniu sobie ze swoimi emocjami będąc na głodzie. Teorię znasz, zastosuj ją u siebie.
Fizyczne zmęczenie też bardzo pomaga.
(...)
Czy nie jest tak, że oczekiwałaś przytulenia, pogłaskania, użalenia sie nad Tobą? Nie dostałaś tego, więc jestes zła na terapeutkę?
Gdy poczujesz się lepiej to pewnie inaczej spojrzysz na to co mówiła.

żeglarzu, bardzo rzeczowa odp, dziękuję
co do pierwszej części- wyszłam z córką na spacer i poszłam z nią na boisko- pograłyśmy w piłę i ... jest mi dużo lepiej!

co do drugiej- ja czekam na pogłaskanie, przytulenie od dziecka i mam już dość czekania
mówię nie o dosłownym przytuleniu, choć to się oczywiście z tym wiąże
czy oczekiwałam tego od niej? Może gdzieś podświadomie, chociaż nigdy tak o tym nie myślałam

trochę lepiej się poczułam i już ją rozumiem
ona naprawdę chce mi pomóc,
tylko nie wiem czy się da...
czy ja nie za długo żyłam w sposób pokręcony
jako dziecko zero uczuć w moją stronę i ciągła walka o akceprację
potem związek z czynnym alko
teraz mam spokój i nie wiem co z nim zrobić :glupek:

Dziubas - Nie 24 Mar, 2013 19:18

pannamigotka napisał/a:
czekam na pogłaskanie, przytulenie od dziecka i mam już dość czekania

Zadam Ci takie podchwytliwe pytanie.
Czy ktoś,oprócz Ciebie (no i nas teraz) o tym wie ?

ja - Nie 24 Mar, 2013 19:30

pannamigotka napisał/a:
mam spokój i nie wiem co z nim zrobić

Mi to się nawet wydaje, że nie żyję. Tak się bezpłciowo zrobiło, że sobie tętno sprawdzam bo nigdy nic nie wiadomo :wysmiewacz: A tak serio to dostałam obietnicę, ;) że to minie bo nie na razie nie wyobrażam sobie dalej takiego życia. Taka wegetacja to raczej.

endriu - Nie 24 Mar, 2013 19:49

miałem coś napisać ale się ugryzłem w język :nerwus:
pannamigotka - Nie 24 Mar, 2013 19:49

ja napisał/a:

nie wyobrażam sobie dalej takiego życia. Taka wegetacja to raczej.

Dla mnie z kolei teraz właśnie zaczyna się życie normalne. To jest to, na co czekałam. Tym bardziej, że tfu tfu nie zapeszając, Lukasz pracuje nad sobą, praktycznie każdego dnia terapie, kilkugodzinne wykłady, mityngi, dodatkowo czyta, słucha w drodze powrotnej z pracy opracowania kroków... to nie jest tak, że tylko przestał pić, jak wcześniej. Jest dla mnie bardzo dobry. Rozpoczęliśmy też terapię wspólną, wywiązuje się z zadania domowego :P Problem jest ewidentnie we mnie, bo nie potrafię się w tym spokoju, na który tak czekałam odnaleźć. To jest ewidentnie 'wina' mojego dzieciństwa. Szukam tej adrenaliny, ale to jest nieświadome działanie organizmu, świadomie to ja chcę, żeby tak zostało.

Dziubas- bardzo dobre pytanie. Na razie jest trochę za trudne, żebym mogła szczerze odpowiedzieć, ale dziękuję za nie.

ja - Nie 24 Mar, 2013 20:15

pannamigotka napisał/a:
zaczyna się życie normalne.

No właśnie. A ja nie wiem co to znaczy normalne życie - tzn. nie wiem czy moja definicja normalności jest prawidłowa.

A i wyjaśniam, że nie chodzi o to, że nie wyobrażam sobie życia bez jazd. Tylko bez uczuć. Czuję się jakbym jadła i nie miała węchu. Ja bardzo lubiłam w sobie, że byłam taka emocjonalna. Jak się cieszyłam to za trzech, jak płakałam to za wojsko i cierpiałam też strasznie. Ale czułam, żyłam a teraz wstaję bo trzeba, jem bo trzeba, śmieję się bo trzeba. A nic nie czuję i tego mi brakuje. Takiej radości życia z wypitej o poranku kawy.

endriu - Nie 24 Mar, 2013 20:31

pannamigotka napisał/a:
wywiązuje się z zadania domowego :P Problem jest ewidentnie we mnie, bo nie potrafię się w tym spokoju, na który tak czekałam odnaleźć.


to zmieniajcie pozycje albo miejsce :P

pannamigotka - Nie 24 Mar, 2013 20:36

endriu napisał/a:


to zmieniajcie pozycje albo miejsce :P

:nunu:

Ja- teraz rozumiem, ale wydaje mi się, że to normalne, co przeżywasz. Takie uczucie beznadziei i pustki też miałam. Na pocieszenie powiem, że przeszło samo. Choć pewnie każdy przeżywa to inaczej.

endriu - Nie 24 Mar, 2013 20:43

pannamigotka napisał/a:

:nunu:


ja dostałem zadanie terapeutyczne
wziąć żonę na weekend do hotelu :D

dzieci zostawić z dziadkami

pannamigotka - Nie 24 Mar, 2013 20:49

endriu napisał/a:
pannamigotka napisał/a:

:nunu:


ja dostałem zadanie terapeutyczne
wziąć żonę na weekend do hotelu :D

dzieci zostawić z dziadkami

szkoda, że Lukasz takiego nie dostał... 23r

staaw - Nie 24 Mar, 2013 21:00

pannamigotka napisał/a:
endriu napisał/a:
pannamigotka napisał/a:

:nunu:


ja dostałem zadanie terapeutyczne
wziąć żonę na weekend do hotelu

dzieci zostawić z dziadkami

szkoda, że Lukasz takiego nie dostał...

To mu powiedz, jak znam facetów, sam sięnie domyśli...

Dziubas - Nie 24 Mar, 2013 21:03

pannamigotka napisał/a:
szkoda, że Lukasz takiego nie dostał...

pannamigotka napisał/a:
Dziubas- bardzo dobre pytanie. Na razie jest trochę za trudne

:mysli:

pterodaktyll - Nie 24 Mar, 2013 21:12

Pijemy...... źle. Przestajemy, też źle. Czego te kobiety od nas chcą? :bezradny:
staaw - Nie 24 Mar, 2013 21:15

pterodaktyll napisał/a:
Czego te kobiety od nas chcą?

Abyśmy się domyślali kiedy chcą być przytulone, nierealne... :bezradny:

pannamigotka - Nie 24 Mar, 2013 21:19

pterodaktyll napisał/a:
Pijemy...... źle. Przestajemy, też źle. Czego te kobiety od nas chcą? :bezradny:

To już nie jest kwestia picia- niepicia. To już jest MOJA sprawa.

pannamigotka - Nie 24 Mar, 2013 21:22

staaw napisał/a:

To mu powiedz, jak znam facetów, sam sięnie domyśli...

Domyślić to na pewno nie... ale nawet jak czegoś się domagam czy proszę, to nie zawsze to dostaję. Dlatego chodzimy na terapię, bo ja dostanie konkretne zadanie to podchodzi do tego zadaniowo właśnie i wtedy nie ma z daną czynnością problemu. A tak na prośbę PRZYTUL MNIE słyszę odpowiedź JUTRO.
:evil2"

pterodaktyll - Nie 24 Mar, 2013 21:25

staaw napisał/a:
Abyśmy się domyślali kiedy chcą być przytulone,

A po cholerę mamy się domyślać. Nie lepiej przytulić od razu? :mysli:

staaw - Nie 24 Mar, 2013 21:26

pannamigotka napisał/a:
A tak na prośbę PRZYTUL MNIE słyszę odpowiedź JUTRO.

Takie zachowanie przypomina mi kogoś... :lol2:

(ale się staram :oops: )

pannamigotka - Nie 24 Mar, 2013 21:28

staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
A tak na prośbę PRZYTUL MNIE słyszę odpowiedź JUTRO.

Takie zachowanie przypomina mi kogoś... :lol2:

(ale się staram :oops: )

To już są jego demony jeśli chodzi o lęk przed bliskością, ale to już nie mój problem, a jego, ja chcę już tu i natychmiast hehe
Dobrze, że mam Al-Anonki do przytulania, przynajmniej tyle.

staaw - Nie 24 Mar, 2013 21:28

pterodaktyll napisał/a:
staaw napisał/a:
Abyśmy się domyślali kiedy chcą być przytulone,

A po cholerę mamy się domyślać. Nie lepiej przytulić od razu?

To nie takie proste, czasem można z liścia oberwać.
Nie każdy jest odważny jak, nie przymierzając, Ty...

pterodaktyll - Nie 24 Mar, 2013 21:30

staaw napisał/a:
czasem można z liścia oberwać.
Nie każdy jest odważny jak, nie przymierzając, Ty.

Oj Staśku! Toż statystycznie to i tak się opłaca a poza tym w pysk od niewiasty wziąć, to żaden dyshonor :mgreen:

Scarlet O'Hara - Nie 24 Mar, 2013 22:34

fsdf43t
pietruszka - Nie 24 Mar, 2013 23:49

pannamigotka napisał/a:
nie wiem co się ze mną dzieje

przechodziłam etap uczenia się normalności, tęsknoty za adrenalinką, uczenia się spokoju, cieszenia się na nowo, ot... takie na nowo uczenie się życia... ot... takie etapy...
ba... i dziś mi czasem trudno, bo czuję więcej i bardziej niż przed terapią... bo odcinanie się od uczuć to mechanizm obronny, ale zamraża się nie tylko te przykre, ale też te przyjemne, a potem jak się człowiek odmrozi to czuje więcej, głębiej, pełniej całe życie... cała sztuka nauczyć się co zrobić z bólem, radością, poczuciem szczęścia ale i dogłębnego smutku, ale to właśnie pełnia życia...
pannamigotka napisał/a:
rzeczywiście poznaję go na nowo i nie chcę w tej sekundzie się decydować czy chcę z nim być czy nie.


Myślę, że terapce może chodzić o poczucie odpowiedzialności za własne życie... że jesteś świadoma swoich decyzji. Bo wydaje mi się, że pod skórą masz jednak decyzję : Chcę być z nim TERAZ, ale nie jesteś pewna, czy jesteś gotowa podjąć decyzję na całe życie?

A co do wiary? Duchowość to jedna ze sfer ponoć niezbędnych do życia człowiekowi (choć zaniedbywana właśnie w okresach czynnych wszelakich uzależnień, także tych współ- ) - dla jednych to Bóg, dla innych Siła Wyższa, dla innych choćby to, co przeżywają w kontakcie ze sztuką. Czy przypadkiem nie o to pytał Twoja terapka? Ufność w coś, co jest większe ode mnie akurat mi osobiście pomaga żyć. Akurat sama wierzę w Boga, ale nie jestem tzw. praktykująca.

Iwa - Pon 25 Mar, 2013 17:28

pannamigotka napisał/a:


Klaro, a jeśli chodzi o różnicę poglądów to już na pierwszym spotkaniu było pytanie czy jestem wierząca, a na ostatnim znów o to wypytywała i w niemiły sposób odnosiła się do moich odpowiedzi.


Wiara tu nie ma nic do tego;
Ja na spowiedzi przedślubnej dostałam mega *j**** od księdza (za przytulanka przedślubne)... nazwał mnie Magdaleną (to była prostytutka - dla niewiedzących) oraz stwierdził, że przez takie kobiety, jak ja rozpadają się małżeństwa..
I co - gdyby mu wierzyć, to ja jestem winna temu, że moje małżeństwo to porażka, że jestem winna picu małża :uoee: itepe...

staaw - Pon 25 Mar, 2013 20:45

Iwa napisał/a:

Wiara tu nie ma nic do tego;
Ja na spowiedzi przedślubnej...

Akurat spowiedź przedślubna jest elementem religii...

pannamigotka - Pon 25 Mar, 2013 20:56

pietruszka napisał/a:
terapce może chodzić o poczucie odpowiedzialności za własne życie... że jesteś świadoma swoich decyzji. Bo wydaje mi się, że pod skórą masz jednak decyzję : Chcę być z nim TERAZ, ale nie jesteś pewna, czy jesteś gotowa podjąć decyzję na całe życie?

Tak, chcę być z nim dopóki będzie mi dobrze, mi i córce. Taka egoistyczna, mało romantyczna, twarda miłość.
Dlaczego moja decyzja nie może być właśnie taka?

staaw - Pon 25 Mar, 2013 21:05

pannamigotka napisał/a:

Dlaczego moja decyzja nie może być właśnie taka?

Może, pod warunkiem że oboje zaakceptujecie umowę...

pterodaktyll - Pon 25 Mar, 2013 21:42

Iwa napisał/a:
nazwał mnie Magdaleną (to była prostytutka - dla niewiedzących)

Niektórzy badacze twierdzą, że była żoną Jezusa.......i komu tu wierzyć? :bezradny:

pterodaktyll - Pon 25 Mar, 2013 21:44

pannamigotka napisał/a:
Dlaczego moja decyzja nie może być właśnie taka?

A co na to sam zainteresowany?

pannamigotka - Pon 25 Mar, 2013 22:12

Zainteresowany rozumie i nie oczekuje ode mnie oddania dozgonnego. Mówi, że mam prawo jeszcze długo podchodzić w taki właśnie sposób. Długofalowo nie planujemy nic.
Naszym najdalszym planem są sierpniowe wakacje i nic poza tym.

staaw - Pon 25 Mar, 2013 22:16

Jesteś przygotowana na to że znudzi mu się taki układ i odejdzie?
pterodaktyll - Pon 25 Mar, 2013 22:16

No to chyba macie jakąś szansę. Myślę, ze jest to zdrowy (jak na te warunki) układ
pannamigotka - Pon 25 Mar, 2013 22:22

Staaw- W sumie, to ja miałam zamiar się z nim rozstać, bo nie potrafiłam zaakceptować życia w oparach alkoholu, tylko on zrobił mi psikusa i wytrzeźwiał. Okazało się, że to całkiem fajny facet jest, bez tej całej alkoholowej oprawy. Może coś z tego będzie z podkreśleniem słowa 'może'.
Ptero- usłyszeć, że to, co próbujemy stworzyć jest zdrowe (jak na te warunki) jest bardzo miłe, w przeciwieństwie do tego, co usłyszałam na terapii :P

pterodaktyll - Pon 25 Mar, 2013 22:28

Ja nie mam monopolu na nieomylność..............terapeuci zresztą też ;)
Iwa - Wto 26 Mar, 2013 09:48

staaw napisał/a:
Iwa napisał/a:

Wiara tu nie ma nic do tego;
Ja na spowiedzi przedślubnej...

Akurat spowiedź przedślubna jest elementem religii...


Chodziło mi o to, że terapii nie powinno się mieszać z religią - jeśli jest się osobą niewierzącą - bo to nie ma sensu - przekonywać kogoś do swoich wyborów.. na siłę;
A jeśli się wierzy, to czemu nie... ja sama modlę się wieczorem o tzw. ''pogodę ducha'' ;)

Iwa - Wto 26 Mar, 2013 09:50

pterodaktyll napisał/a:
Iwa napisał/a:
nazwał mnie Magdaleną (to była prostytutka - dla niewiedzących)

Niektórzy badacze twierdzą, że była żoną Jezusa.......i komu tu wierzyć? :bezradny:



... no... słyszałam tą wersję....
Ale wątpię aby ksiądz wtedy ''patrzył'' na mnie przez ten pryzmat ;) :rotfl:

Iwa - Wto 26 Mar, 2013 09:55

pannamigotka napisał/a:
Staaw- W sumie, to ja miałam zamiar się z nim rozstać, bo nie potrafiłam zaakceptować życia w oparach alkoholu, tylko on zrobił mi psikusa i wytrzeźwiał. Okazało się, że to całkiem fajny facet jest, bez tej całej alkoholowej oprawy. Może coś z tego będzie z podkreśleniem słowa 'może'.
Ptero- usłyszeć, że to, co próbujemy stworzyć jest zdrowe (jak na te warunki) jest bardzo miłe, w przeciwieństwie do tego, co usłyszałam na terapii :P


Właśnie to jeszcze trzyma mnie przy ''moim''; bo kiedyś to był facet do rany przyłóż....tylko zatracił się w tych "%".... i ciągle śnie na jawie, że może to wróci, choć na dzień dzisiejszy - wszystko idzie w zupełnie innym kierunku;
Ja nawet wakacji nie planuję - pierwszy raz w życiu.... Nie ma ochoty....

Trzymam za Was kciuki!

Iwa - Wto 26 Mar, 2013 09:57

pterodaktyll napisał/a:
Iwa napisał/a:
wątpię aby ksiądz wtedy ''patrzył'' na mnie przez ten pryzmat

Co do tego z kolei, nie mam najmniejszych wątpliwości ;)


:tak: ;)

Dziubas - Wto 26 Mar, 2013 09:59

Iwa napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Iwa napisał/a:
wątpię aby ksiądz wtedy ''patrzył'' na mnie przez ten pryzmat

Co do tego z kolei, nie mam najmniejszych wątpliwości ;)


:tak: ;)

To Twój odbiór jest ważny, a nie domysły, co ktoś miał namyśli ;)

Iwa - Wto 26 Mar, 2013 10:34

Dziubas napisał/a:
Iwa napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Iwa napisał/a:
wątpię aby ksiądz wtedy ''patrzył'' na mnie przez ten pryzmat

Co do tego z kolei, nie mam najmniejszych wątpliwości ;)


:tak: ;)

To Twój odbiór jest ważny, a nie domysły, co ktoś miał namyśli ;)


:tak:

pannamigotka - Czw 04 Kwi, 2013 19:10

Jestem po kolejnych trzeźwych świętach. Dobrze jest mieć je takie spokojne, dobrze spędzić czas w gronie rodzinie bez lęków i strachów. Dziecko mam przeszczęśliwe. Wczoraj byłam na bardzo fajnym mityngu, był otwarty, pierwszy raz Lukasz ze mną tam poszedł. Odczucia niesamowite. Zwykłe teksty czytane co tydzień (które już się trochę nudziły) docierały do mnie jakoś inaczej, nie wiem dlaczego. Fajnie jest współpracować ze sobą, choć muszę się tego uczyć jak małe dziecko. Dużo łatwiej było kierować i rządzić. Tzn może nie łatwiej, ale to już znam i się tego nauczyłam. Za sobą mamy 2 pierwsze trzeźwe kłótnie :P I co się okazuje podczas trzeźwych jest spięcie, ostra wymiana zdań, która nie zamienia się (jak wcześniej) w awanturę. Można się zatrzymać, a po wszystkim przeprosić (myślałam, że PADNĘ). Z odrabianiem zadania domowego raz lepiej raz gorzej... i tylko śnieg mnie dołuje na zewnątrz, chociaż..w 2 dzień świąt poszłam z córką i mamą na sanki i ... trochę sobie pozjeżdżałam, piszczałam i śmiałam się jak dziecko :glupek: I to było fajne :tak:
pannamigotka - Wto 23 Kwi, 2013 09:37

Byłam na hydrobiku. SAMA!!!!!
Ja nie wyjdę sama na spacer, sama na rower, na rolki. Wstydzę się, krępuję, muszę mieć obstawę.
Zmieniam to, wczoraj myślałam, że zejdę ze strachu, nie wiedziałam, czy tam trafię, czy się nie zbłaźnię, a bawiłam się fantastycznie.


I od 10 lat nie miałam rolek na nogach. Matce, poważnej i stateczniej NIE WYPADA. buhahahahaha
Uwielbiam rolki, uwielbiam wysiłek fizyczny!!

Cudowne jest to wyłażenie ze współuzależnienia, cieszę się jak dziecko z prostych spraw!!

smokooka - Wto 23 Kwi, 2013 10:37

pannamigotka napisał/a:
Cudowne jest to wyłażenie ze współuzależnienia, cieszę się jak dziecko z prostych spraw!!
:hura: :radocha: jest cudowne, zmiana myślenia i postępowania jest wspaniała :)
Kawa - Wto 23 Kwi, 2013 18:32

Cytat:
I od 10 lat nie miałam rolek na nogach. Matce, poważnej i stateczniej NIE WYPADA. buhahahahaha
Uwielbiam rolki, uwielbiam wysiłek fizyczny!!



Super;

Ja też muszę się zabrać za jakiś sport...
Na rolkach w życiu nie jeździłam.

pietruszka - Wto 23 Kwi, 2013 18:53

pannamigotka napisał/a:
Cudowne jest to wyłażenie ze współuzależnienia, cieszę się jak dziecko z prostych spraw!!

Bo to powrót do dzieciństwa trochę... z tym, że ten powrót do cieszenia się małymi, najzwyklejszymi sprawami może trwać, trwać i jeszcze trwać... wciąż coś nowego do odkrycia... tylko od nas zalezy, czy nam się chce... hołubić to nasze wewnętrzne dziecko ;)

pannamigotka - Wto 23 Kwi, 2013 19:39

pietruszka napisał/a:
to powrót do dzieciństwa trochę..

a wiesz, że od jakiegoś czasu czuję się... młoda

jeszcze pół roku temu czułam się bardzo starą osobą. Poważną, słuchającej takiej muzyki, jakiej wypada słuchać MATCE. Tak sobie to wtedy tłumaczyłam, ale to była tylko przykrywka. Robię się bardziej spontaniczna dzięki terapii, uczę się tego z małą pomoca specjalisty ;)

pterodaktyll - Wto 23 Kwi, 2013 20:05

pannamigotka napisał/a:
od jakiegoś czasu czuję się... młoda
:buahaha:
Kawa - Śro 24 Kwi, 2013 08:04

Oj Migotko cieszę się bardzo z Twoich MAŁYCH - WIELKICH sukcesów :buzki:
pannamigotka - Śro 24 Kwi, 2013 08:17

Oj dziękuję bardzo :)
A Ty się Ptero nie śmiej, nie wiesz jak starym można być człowiekiem mając nawet 20 lat :P

Kawa - Śro 24 Kwi, 2013 08:22

Cytat:
nie wiesz jak starym można być człowiekiem mając nawet 20 lat :P


Dokładnie!

endriu - Śro 24 Kwi, 2013 10:27

pannamigotko, a na tej terapii małżeńskiej to o seksie też jest? :p
pterodaktyll - Śro 24 Kwi, 2013 11:10

pannamigotka napisał/a:
nie wiesz jak starym można być człowiekiem mając nawet 20 lat

Jak sobie wymyślisz, tak będziesz miała...............Babciu :p

Scarlet O'Hara - Pią 26 Kwi, 2013 22:17

pannamigotka napisał/a:
Boję się, że będzie o seksie w ten piątek


pannamigotka napisał/a:
tyle, że tu poradziliśmy sobie sami


To czego się boisz?/? :mysli:

pannamigotka - Sob 27 Kwi, 2013 10:55

Scarlet O'Hara napisał/a:
To czego się boisz?/?

Nie wiem, czy potrafiłabym tak otwarcie o tych sprawach.
Natomiast jestem już po spotkaniu i nie było o seksie. Oczywiście gdyby któreś z nas zgłosiło taki problem, to byśmy rozmawiali.
Ogólnie zostaliśmy bardzo pochwaleni- nie tylko wyrobiliśmy normę, a jeszcze zrobiliśmy dużo więcej w kwestii związku.
Kolejne zadanie jest dużo łatwiejsze (do poprzednich musieliśmy się początkowo zmuszać i nie było w tym nic fajnego, ale dało efekty), przyjemniejsze plus podtrzymywanie tego, co udało się osiągnąć. Plus moje indywidualne zadanie, trudne, nie wiem, jak się do tego zabiorę...
Zrobiliśmy duży progres osobno i w związku- terapeutka powiedziała, że nie byłoby sukcesów w związku, gdyby nie rozwój osobisty każdego z nas.
Kolejne spotkanie dopiero w czerwcu, do tego czasu może pojawić się jakiś grubszy konflikt między nami i zobaczymy jak sobie radzimy.
No i byłam bardzo zaskoczona wypowiedziami Lukasza- jaki się z niego dojrzały facet (pomału) robi :shock: Jego wypowiedzi były takie... przemyślane, wnikliwe... byłam w szoku, terapeutka chyba też, bo znała go z ... innych czasów...

pterodaktyll - Sob 27 Kwi, 2013 11:09

pannamigotka napisał/a:
byłam bardzo zaskoczona wypowiedziami Lukasza- jaki się z niego dojrzały facet (pomału) robi :shock: Jego wypowiedzi były takie... przemyślane, wnikliwe..

Co się dziwisz, faceci od czasu do czasu jednak dojrzewają (oczywiście nie wszyscy) :p

endriu - Sob 27 Kwi, 2013 18:21

no jakby żona posłuchała co ja na terapii mówię to też by była w szoku... :p
tzn. czasami jej coś opowiedziałem w domu to była w szoku...

Żeglarz - Nie 28 Kwi, 2013 07:17

Moja żona też potrafi pięknie, rozsądnie, dojrzale mówić.
Jednak robi co innego.
"Po uczynkach ich poznacie". To jest podstawa.
Uczynki muszą być spójne ze słowami. Jak tego nie ma, to jest to wyłącznie manipulacja. Nawet podświadoma wynikająca z systemu iluzji i zaprzeczeń, ale manipulacja.

pannamigotka - Nie 28 Kwi, 2013 07:40

Żeglarz napisał/a:
Uczynki muszą być spójne ze słowami.

Na szczęście są. A manipulację wyczuwam na kilometr. Nawet tę na trzeźwo i muszę się sama pochwalić, że ucinam ją w zarodku. Zresztą wraz z rozpoczęciem trzeźwienia, ale takiego na poważnie, jego pijackie zachowania zniknęły- co ciekawe wcześniej, przed ostatnim zapiciem też nie pił, a... jakby pił, nie widziałam żadnej różnicy...
Także mam porównanie. Ale jeśli by zechciał wrócić do starych zachowań, niekoniecznie do powrotu do picia, to wiem, że jestem na tyle silna, żeby powiedzieć :papa:

pannamigotka - Nie 26 Maj, 2013 12:49

Dzień Matki.

Początek podobał mi się, usłyszałam od córki tę piosenkę
http://www.youtube.com/watch?v=2K7SJVRHN5o

i dostałam brokatowe serce zrobione przez nią. Kika dni temu byłam w Domu Kultury na je występie, ładnie śpiewała i recytowała wierszyki. Mam kochaną córeczkę, czasem nie mogę uwierzyć, że jest taka mądra, ładna, grzeczna :) :serce: :serce: :serce:

Teraz ta mniej przyjemna część, jadę do mojej mamy z kwiatkiem. Jeszcze rok temu było mi dużo łatwiej. Jest mi dlatego trudno, że jestem w terapii zajmującej się dzieciństwem, a dwa, że nadal nie mam wsparcia w mamie... średnio raz na 3 miesiące wywija mi jakiegoś 'wałka'... i próbuje mną manipulować. Ostatnio przyjechała o mnie z taką pokrzywdzoną miną, że miałam do wyboru siąść i płakać, wyskoczyć przez balkon lub wyjść z pokoju, wybrałam to trzecie. Szkoda, że ona nic ze sobą nie robi, nie robiła... szkoda mi jej... zmarnowała sobie życie (pod względem emocjonalnym), ale niestety- nie pozwolę wciągać się w takie toksyczne układy- nie będę nieszczęśliwa tylko dlatego, że ona czuje się źle i ona chce, żebym była nieszczęśliwa...

ufff

wylałam to z siebie, a teraz jadę... może będzie... miło?

pietruszka - Nie 26 Maj, 2013 14:19

pannamigotka napisał/a:
nadal nie mam wsparcia w mamie..

zero oczekiwań = zero rozczarowań
Ja już dałam moim rodzicom prawo do niezmieniania się. A może nie tyle dałam, co przestałam (w swojej mózgownicy) próbować zanegować tę rzeczywistość, jaka jest.
Tym bardziej cieszy mnie jakiś szczery, normalny odruch z ich strony, bo się go nie spodziewam i jest to dla mnie niespodzianką.

A w relacjach z nimi pomaga mi koncentrowanie się na sobie: ważniejsze jest to, co ja czuję do nich, niż to co (według mnie) powinni oni czuć i okazywać wobec mnie.
Czyli zamiast oczekiwania, że jest tak: ja <-> oni , bardziej myślę o tym, co ja -> oni. I to pomaga nie tylko w kontaktach z rodzicami, ale w większości trudnych relacji, nawet w pracy.

pannamigotka - Nie 26 Maj, 2013 19:31

Pietruszko, w kwestii rodziców to ja nadal oczekuję (tylko), że mama nie będzie mnie i mojej rodziny oczerniać, obgadywać, że będzie wobec mnie lojalna. Tylko tyle, niestety nawet to jest za wiele. Powoli pozbywam się kolejnych oczekiwań (było ich wiele, cała lista). Tego jednego nie mogę się na razie pozbyć. Ale pracujemy i nad tym, bo za każdym razem, gdy mama wywija mi 'wałka' to odchorowuję to, a przecież chodzi o to, żeby MNIE żyło się dobrze.

Ze spotkania wróciłam, było ok do momentu jak zostałyśmy same w pokoju- wtedy 'wyrzygała' mi wszystkie nieszczęscia swoje, mina jak zwykle ta sama, starałam się przed tym obronić... myślę, że mi się udało... to nie jest zwykłe zwierzenie, zwykłe opowiedzenie o problemie, to jest czysta manipulacja ale próba zarażenia mnie wisielczym humorem i próba obarczenia mnie za różne rzeczy, na które wpływu mieć nie mam. I dotarło do mnie, że mama była i jest większą manipulantką niż... czynny alkoholik, bo on patrzał, żeby... iść spać a nie robić mi jazdy, tylko czasem odbijała mu szajba i STRASZYŁ i to było ewidentnie nieradzenie sobie mózgu z taką ilością alkoholu jaką sobie wlewał...
Mamę próbuję wytłumaczyć tym, że ...

nie wiem, że żyła z alkoholikiem? Ja też żyłam i takich rzeczy nie robię... Ciężkie to...

Jo-asia - Nie 26 Maj, 2013 20:20

pannamigotka napisał/a:
Mamę próbuję wytłumaczyć tym, że ...

nie wiem, że żyła z alkoholikiem? Ja też żyłam i takich rzeczy nie robię... Ciężkie to...

po przeczytaniu Twojego wpisu....mnie się nasunął mój ojciec alkoholik
ja alkoholiczka dzisiaj patrząc na niego...widzę co ja dzięki terapii i temu wszystkiemu....co po niej....czego ja mogę uniknąć...kim nie muszę być....jak nie muszę cierpieć..
i czuję wdzięczność, że otrzymałam ten dar...że go wykorzystuję i rozwijam
:)

evita - Pon 27 Maj, 2013 17:08

pannamigotka napisał/a:
mniej przyjemna część, jadę do mojej mamy z kwiatkiem
itd

pogdybam sobie troszke jesli pozwolisz ;)

... gdyby mama byla teraz w twoim wieku to jak myslisz ? wzielaby sie za siebie i zrobila w domu porzadek z soba i alkomenem ?
... gdybys ty byla w jej wieku, wychowywana w zupelnie innych realiach zyciowych niz obecnie, dorastala w przeswiadczeniu, ze chlop ma prawo sie napic a baba ma mu w tym nie przeszkadzac, nie ma internetu a co za tym idzie naszego forum ba ! wspoluzalenienie nie zzostalo nawet jeszcze nazwane ! - bylabys dalej niz twoja mama obecnie ?
... gdybys ze spokojem wysluchala jej bolaczek dnia codziennego, okazala co nieco empatii, ktora zostawiasz za soba tuz po wyjsciu za drzwi - czy byloby to dla ciebie az tak bardzo meczace ?
... gdyby twoja mama miala przyjaciolke od serca, ktora nie dosc, zeby zrozumiala jej problemy to jeszcze zwyczajnie wysluchala ja to pewnie ty mialabys pod tym wzgledem spokoj

No i na koniec pytanie retoryczne :P kto kogo lepiej zrozumie w problemie jak nie ten co z tym samym problemem sie boryka ?
Moze warto sie przemoc i sprobowac spojrzec na mame z innego punktu widzenia ;)

staaw - Pon 27 Maj, 2013 17:18

Evi... normalnie powaliła mnie ta wypowiedź... :okok:

Tak przy okazji... mojego tatę zacząłem rozumieć po 3,5 roku leczenia. jest całkiem innym facetem niż sobie wyobrażałem, życia lekkiego też nie miał...

smokooka - Pon 27 Maj, 2013 17:44

evita napisał/a:
pogdybam sobie troszke jesli pozwolisz

ja już sobie gdybałam, ale strasznie Ci dziękuję za ten post. :buziak:

Duszek - Pon 27 Maj, 2013 18:19

Evito, to co napisałaś daje do myślenia...
Ale jak zaczęłam sobie tak "gdybać" na spotkaniu indywidualnym i próbować zrozumieć postępowanie mojej mamy i o co mam taki żal do niej, to terapeutka w sekundowym tempie ;) sprowadziła mnie na inny kierunek... Powiedziała, że nas nie interesuje co myśli, czuje moja mama... tylko JA!

smokooka - Pon 27 Maj, 2013 18:30

Mi to gdybanie przydaje się w procesie wybaczania mamie. :)
pannamigotka - Pon 27 Maj, 2013 19:54

evita napisał/a:
pogdybam sobie troszke jesli pozwolisz

Ależ oczywiście, Twoje wypowiedzi są bardzo cenne.

evita napisał/a:
... gdyby mama byla teraz w twoim wieku to jak myslisz ? wzielaby sie za siebie i zrobila w domu porzadek z soba i alkomenem ?

Dla mnie to niestotne, bo wiem, że tego nie zrobiła ani wtedy, gdy była młoda an teraz, gdy widzi, że można znaleźć pomoc. Wie też, że leczenie można rozpocząć w każdym wieku. Jej to nie interesuje. Wiem, że nie mam wpływu na przeszłość- nie poszukała pomocy, znęcała się nade mną fizycznie, psychicznie, ekonomicznie. Tego nie zmienią. To na co mam wpływ- radzenie sobie ze stratami emocjonalnymi (a nawet i fizycznymi zaniedbaniami) i to robię. Dziś na grupowej usłyszałam bardzo ważne słowa- ja ucięłam ten łańćuch, ciąg pokoleń, to ja PIERWSZA z tych wszystkich kobiet i mężczyzn w mojej rodzinie poszukałam pomocy i zaczynamy tworzyć normalną zdrową rodzinę bez alkoholu. Ależ byłam zaskoczona jak to usłyszałam i zadowolona! Moja córka, jako, że jest jeszcze mała- ma 5 lat, ma jeszcze szansę wyjść z tego bez szwanku.

evita napisał/a:
gdybys ty byla w jej wieku, wychowywana w zupelnie innych realiach zyciowych

Tego nie wiem, natomiast wiem, że nie było we mnie zgody na tolerowanie tej sytuacji, tu naprawdę różnimy się z mamą. Ja nigdy nie kupiłam Lukaszowi alkoholu-nie pozwalałam na to by pił w domu, ona do tej pory kupuje mu mega zapasy po czym narzeka, ze chleje. Ja rozpoczęłam szukanie, być może że wtedy też uzyskałabym pomoc, znam osoby , które są w Al-Anon kilkanaście lat w mojej miejscowości, są w wieku mojej mamy...
evita napisał/a:
gdybys ze spokojem wysluchala jej bolaczek dnia codziennego, okazala co nieco empatii, ktora zostawiasz za soba tuz po wyjsciu za drzwi - czy byloby to dla ciebie az tak bardzo meczace ?

Na razie tak robię właśnie i niestety wykańcza mnie to psychicznie. Dla mnie najzdrowiej jest nieprzebywanie z osobami... chorymi... Ponieważ jest to moja mama więc mamy kontakt, tak życzliwy jak tylko się da... ale niestety jej manipulacje i próba wyssania ze mnie chęci do życia NA RAZIE to uniemożliwia.
evita napisał/a:
gdyby twoja mama miala przyjaciolke od serca, ktora nie dosc, zeby zrozumiala jej problemy to jeszcze zwyczajnie wysluchala ja to pewnie ty mialabys pod tym wzgledem spokoj

Moja mama ma przyjaciół, ma siostrę, ma też drugą córkę. Nie jest osamotniona, ale nie wiem na ile im narzeka. Wiem tylko, że siostra wytworzyła wokól siebie mur, nie bierze tego do siebie, nawet czasem jej nie słucha, ale... mimo wszystko chyba tego unieść nie potrafi... idzie w alkohol... jak to się u niej skończy... oby nie tragicznie...

Evito, ja muszę chronić swoje zdrowienie, swoje dobre samopoczucie, tak wiele już osiągnęłam. Tak jak alkoholik musi stawiać na pierwszym miejscu swoją trzeźwość, tak dla mnie moje zdrowie powinno być na 1 miejscu. Nie chcę wracać do tamtego życia...

pannamigotka - Pon 27 Maj, 2013 20:22

I jeszcze 1 mi się nasunęło. Oczywiście próbujesz uczłowieczyć moją mamę, agresora , mojego kata, który teraz się znacznie uspokoił, stosuje 'jedynie' emocjonalne zagrywki, upokorzenie, brak wsparcia, dołowanie, obarczanie winą za całe zło świata...
To samo robię na terapii- próbuję spojrzeć na mamę jak na człowieka- słabego, wychowanego w takim a nie innym domu rodzinnym... To oczywiście daje efekty, natomiast na pewnym etapie żal i rozgoryczenie jest uczuciem naturalnym i trudno byłoby mi udawać, że go nie ma. Nie miałam go ZANIM zaczęłam pracę nad dzieciństwem...
Teraz on jest i on musi być, żeby przejść dalej. Co ja teraz z nim zrobię, to już moja sprawa. Daleka jestem od wywlekania mamie tych krzywd i cierpień, tyle czasu już minęło, ona i tak nie zrozumie, myślę, że część rzeczy zapomniała, myślę, że skrzywdziłabym ją takim wywlekaniem. Ona nauczyła mnie tzw partyzantki, czyli nie mówimy o uczuciach, nie mówimy co nas boli, o problemach, trzeba się domyślać. Taka rozmowa by ją zabiła. Jest dobrą babcią, teraz w miarę dobrą mamą. I jak ma dobry humor i jak nie wciąga mnie w gierki- jest całkiem miło.

evita - Pon 27 Maj, 2013 21:58

staaw napisał/a:
Evi... normalnie powaliła mnie ta wypowiedź...

mam nadzieje, ze juz sie pozbierales ;)

Duszek napisał/a:
Powiedziała, że nas nie interesuje co myśli, czuje moja mama... tylko JA!

i miala racje ale nie do konca ... terapia jest twoja a nie mamy wprawdzie ale zeby czlek mogl sie dobrze poczuc we wlasnej skorze waznym jest tez zeby zyc w zgodzie ze wszystkim co nas otacza a czego nie jestesmy w stanie zlekcewazyc i udawac, ze nie ma :)

pannamigotka, dalam sie wyprostowac w tym moim gdybaniu :) wiecej nie bede poruszala tego tematu ;)

pannamigotka - Wto 28 Maj, 2013 07:53

evita napisał/a:
wiecej nie bede poruszala tego tematu

Ależ poruszaj. Ja chętnie czytam Twoje wypowiedzi, są bardzo rzeczowe.

Maciejka - Wto 28 Maj, 2013 07:58

Ja tez na terapii weszłam w skórę matki i długo w tym nie wytzymałam , emocje jakie poczułam były potężne aż odskoczyłam z tego miejsca. Wtedy doszłam do wniosku, że moja mamuska jest bardzo silną kobieta i mądrą , że na niesprzyjającej roli nawet zborze małe rośnie i wygląda na słabe.


Może nie było to miejsce i nie ten czas, że musiała wybierać albo dzieci albo ona i życie, jej bezradność i rozpacz była wielka i trzeba było nie wiem jakiej siły wewnętrznej żeby w tym bagnie w jakim się znalazła przeżyć i zwariować.

evita - Wto 28 Maj, 2013 13:11

To moze teraz cos z mojego ogrodka :)
Moi rodzice nigdy nie pili. Nawet okazyjnie nigdy nie przesadzali z iloscia wypitego alkoholu ale ja na poczatku mojego drugiego zycia (czyt. uswiadomienia sobie wlasnego wspoluzaleznienia na tym forum wlasnie) dostrzeglam w sobie cechy DDD. W moim domu pomimo braku alkoholu nie bylo slodko a tato byl tyranem w wychowywaniu dzieci (glownie mnie bo mlodsze rodzenstwo zaznalo wiecej luzu).
Oj jak ja sie upajalam tym moim odkryciem :szok: wina za to co sie ze mna dzialo obdzielilam juz nie tylko mena ale i rodzicow. Im wiecej winnych tym lepiej dla mnie przeciez bo ja to taka bez skazy jestem :P
Czymze powyzsze jest jak nie jawna manipulacja ? czym sie roznie od czynnych alko wyszukujacych wytlumaczenia dla swego picia wszedzie tylko nie u siebie ? Teraz juz wiem, ze to ja i tylko ja kieruje swoim zyciem i biore odpowiedzialnosc za to kim jestem. Wstydze sie teraz moich slow jakimi opisywalam rodzicow w swoim pamietniku. Porownawczo do dzieci z rodzin DDA ja mialam slodkie dziecinstwo i juz nic a nic nie wspominam tego co bylo zle :) Pielegnuje te piekne wspomnienia a moich rodzicow kocham ponad zycie choc zdarza sie, ze dochodzi do drobnych sprzeczek miedzy nami. Samo zycie ;)

pannamigotka - Nie 02 Cze, 2013 10:25

Masa emocji po wczorajszej Częstochowie...
Pozytywnych, negatywnych. Warto było. Za rok pojadę dopiero na 18 na cała noc. Widziałam siebie jako część wspólnoty, czułam się dobrze na mityngach. Pozbywam się wstydu pomału, że TAM jesteśmy. I zaczynam być wręcz z tego... dumna, zadowolona. Usłyszałam wiele fajnych historii. Po mityngu AA, na którym byłam u mnie w mieście (spikerka tzw weterana, który nie robił nic innego jak wybielanie i robił z siebie bohatera) fajnie było usłyszeć poruszające, szczere opowieści. Razem z Ewą miałyśmy mokre oczy :)
Po części dziennej i pielgrzymkach Radia Maryja (chyba) i starszych paniach z amokiem w oczach napierających na tłum (mało co nas nie staranowały, a z moim lękiem dotyczącym tłumu nie było to łatwe przeżycie), późniejsze wypowiedzi 2 ludzi w podeszłym wieku- podejrzewam, że kto był, ten wie o kim mówię- dało mi wiarę w ludzi starszych, że są wśród nich ci kochani, wspaniali i mądrzy. A nie byli oni z jakimś mega stażem- coś około 13 lat, ale jednak mądrość wielka.

Linka - Nie 02 Cze, 2013 13:50

pannamigotka napisał/a:
Masa emocji po wczorajszej Częstochowie...

dlaczego nie napisałaś , ze jedziesz,
ja też byłam :)

ewa29 - Nie 02 Cze, 2013 15:27

pannamigotka napisał/a:
Razem z Ewą miałyśmy mokre oczy :)

Oj tak wzruszyłam się niejednokrotnie i bardzo fajnie,że mogłyśmy się ponownie spotkać:)

Ps. Widać u Ciebie,że dużo się zmieniło, parę kg przybyło choć waga ta sama:) ,myślę że dużo zrobił spokój w Waszym domu, Ł. też świetnie wygląda i tak trzymajcie :okok: Cieszę się Waszym wspólnym zdrowieniem..... :radocha: :buzki: Czekam na e-maila Dorotko, tylko nie zapomnij :)

pannamigotka - Nie 02 Cze, 2013 21:15

Linka napisał/a:
dlaczego nie napisałaś , ze jedziesz,

do końca nie wiedziałam, czy mi się uda- byłam przeziębiona, nie wiedziałam, czy będę miała opiekę nad dzieckiem, moi rodzice też mieli gdzieś w tym czasie wyjechać. Kiedyś pisałam o tym z Olgą w piwnicy.

Jak Twoje wrażenia Linko?

Ewa- już któraś osoba mi mówi, że przytyłam :D Ja to traktuję jak komplement ergr g45g

pannamigotka - Pon 10 Cze, 2013 08:26

w sobote pijana niedoszla samobojczyni rzucila sie nam pod kola, prowadzil lukasz, wyhamowal w ostatniej chwili, dobrze ze jechal przepisowo. my z dzieckiem na pokladzie bylismy

a mnie wysiadl lokiec- nie dziala, rwie...
leze i nudze sie, nawet prowadzic samochodu nie jestem w stanie
lukasz mnie umyl, wysmarowal, wybandazowal...

moa choroba zawsze rownalo sie ostre picie. dzis jestem spokojna.

mam nadzieje, ze jakos sie dowloke na terapie dzis...

Klara - Pon 10 Cze, 2013 08:43

Oj! :szok:
Trzymaj się Migotko :pocieszacz:

pannamigotka - Pon 10 Cze, 2013 09:24

dziekuje Klaro :buziak:
Zagubiona - Pon 10 Cze, 2013 09:54

Trzymaj się i uważaj na siebie Migotko :)
pannamigotka - Pon 10 Cze, 2013 10:11

dziękuję bardzo :buzki:
Jo-asia - Pon 10 Cze, 2013 10:12

Migotko :pocieszacz: :buziak:
pannamigotka - Pon 10 Cze, 2013 10:39

Jo-asiu, :buziak:
ja - Pon 10 Cze, 2013 10:49

Migotko, współczuję. :pocieszacz:
pannamigotka - Pon 10 Cze, 2013 10:59

ja, dziękuję.
lokieć nie rwie mocno jak leżę nieruchomo, to jakies pocieszenie a poza tym ogladam fajne filmy, na ktore nigdy nie mialam czasu :)

a to zajscie z niedoszla samobojczynia udowodnio mi, ze moja rodzina zmierza w dobrym kierunku, jestesmy po tej drugiej, trzezwej stronie i to mi sie podoba. nie ma tego zlego... ale emocje i strach byl duzy w momencie jak wybiegla na jezdnie... i nie chciala z niej zejsc...

ja - Pon 10 Cze, 2013 11:19

pannamigotka napisał/a:
a poza tym ogladam fajne filmy, na ktore nigdy nie mialam czasu


I to jest prawidłowe myślenie. W każdej sytuacji znaleźć pozytywy. Gratuluję.

smokooka - Pon 10 Cze, 2013 11:27

Migotko! Bardzo współczuję, kuruj się kochana, dbaj o siebie mocno :pocieszacz:
pannamigotka - Pon 10 Cze, 2013 12:12

smokooka, dzieki, kuruję się fizycznie, a potem na terapię podreperowac psychiczne, kompleksowe leczenie ;P
esaneta - Pon 10 Cze, 2013 13:10

współczuję, to musiało byc bardzo niefajne doswiadczenie 8|
Duszek - Pon 10 Cze, 2013 14:54

:pocieszacz: Kuruj się i korzystaj z wolnej chwilki :)
pannamigotka - Pon 10 Cze, 2013 18:04

Duszek, esaneta, dziękuję za wsparcie.
Duszek - Pon 10 Cze, 2013 19:49

:buziak:
pannamigotka - Czw 13 Cze, 2013 09:59

Lokieć już prawie sprawny, ale jeszcze przez ok. tydzień dam sobie spokój z pracą, nawet w domu niewiele robię. Biorę silne leki :blee: , no ale jak trzeba to trzeba
smokooka - Czw 13 Cze, 2013 11:27

Migotuś :pocieszacz: pozwól sobie odpocząć, łokieć to tylko może być znak od Siły Wyższej, żebyś spuściła część odpowiedzialności z siebie :buziak:
pannamigotka - Wto 30 Lip, 2013 18:42

Pannamigotka ponad rok później.
Temat powinien się nazywać- JUŻ WIEM, CZEGO SZUKAM.
Wspaniałe uczucie wiedzieć kim się jest, a przynajmniej poznawać siebie. Mam cele, swoją małą pasję, nową pracę, przyjaciół. Nie jestem tą samą osobą co ponad rok temu. Tu się wszystko zaczęło. Mój PAN zniknął, urządził sobie tygodniową imprezę, a ja odchodziłam od zmysłów. Klara i reszta zagoniła mnie na terapię, jestem bardzo wdzięczna. Nie będę wszytskich wymieniać- Pietruszka, zresztą chyba wszystkie współ :p
Wtedy to był marazm i beznadzieja-alkoholowa rzeczywistość była tak przygnębiająca- nie chcę o tym zapominać, a z drugiej... chcę...
a z trzeciej okazało się, że na trzeźwo też pojawiają się problemy, ale o ileż łatwiej żyć z osobą, która nie pije, pracuje nad sobą, stara się. Wychodzi różnie, ale cóż- jesteśmy młodzi (jeszcze chyba :p ), staramy się. Jak iskrzy między nami to tak, że aż mnie trzęsie :mgreen: ale zaraz potem jest lepiej
dziś usłyszałam tę piosenkę przez przypadek
wiem, że aranż niedzisiejszy, ale te słowa...
23r



Znów drobny spór, barometr zjeżdża w dół
Prywatne niebo już mgłą się zasnuwa
Tak bym chciała mieć prognozę naszych serc
Na życie, miesiąc, dzień mapę prognoz

Niech sputnik hen wykona serię zdjęć
Bym mogła wiedzieć jak
Przewidzieć nasz stan pogody

Słońce to my, ciemne chmury to my
Nagłe sztormy, letnie burze
Suche wyże to my, mokre niże
Taki deszcz, że ulewa aż śpiewa

Słońce to my, ciemne chmury to my
Nagłe sztormy, ranne mgły
Czasem mżawka, czasem grad
Czasem mróz aż strach

Ach gdyby znać zachmurzeń twoich plan
Pod ręką wtedy mieć parasol, kalosze
Może tak już dziś do chmurki wysłać list
Prywatne lekcje wziąć w końcu wiedzieć

Bo przecież,
Słońce to my, ciemne chmury to my
Nagłe sztormy, letnie burze
Suche wyże to my, mokre niże
Taki deszcz, że ulewa aż śpiewa

Słońce to my, ciemne chmury to my
Nagłe sztormy, ranne mgły
Czasem mżawka, czasem grad
Czasem mróz aż strach

Słońce to my, ciemne chmury to my
Nagłe sztormy, letnie burze
Suche wyże to my, mokre niże
Taki deszcz, że ulewa aż śpiewa

Słońce to my, ciemne chmury to my
Nagłe sztormy, ranne mgły
Czasem mżawka, czasem grad
Zamknij drzwi, światło zgaś
W środku słońce chce spać

w sumie to nie wiem, po co ten post... :mgreen: takie mnie naszły refleksje, bo w związku mini kryzys, ale jak dobrze mieć kryzys kiedy nie wali się przy tym cały świat, bo facet nie jest całym światem, a tenże facet chce dobrej komunikacji tak samo jak i ja i działamy oboje w 1 kierunku... nawet kryzys może być jakąś tam nauką i ... pocieszeniem ??? :shock:

Klara - Wto 30 Lip, 2013 18:59

pannamigotka napisał/a:
Temat powinien się nazywać- JUŻ WIEM, CZEGO SZUKAM.

Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś sobie założyła temat pod takim tytułem :D

Życzę Ci (Wam) żeby ten kryzys szybko minął, bo burze wprawdzie oczyszczają atmosferę, ale jest dobrze dopiero jak się skończą, a w trakcie ich trwania bywa nieprzyjemnie.
Wszystkiego dobrego! :okok:

smokooka - Wto 30 Lip, 2013 19:13

Migota, miło widzieć jak się zmieniasz :buziak:
ewa29 - Wto 30 Lip, 2013 22:32

smokooka napisał/a:
Migota, miło widzieć jak się zmieniasz :buziak:


Też mam takie zdanie, ale to nie od dziś Migotko :)
Życzę Wam wytrwałości, i wszystkiego miłego :)
Oby kryzys szybko minął :buziak: Trzymam kciukasy za Was!!! Pozdrawiam i :buzki: :buzki:

pannamigotka - Śro 31 Lip, 2013 11:57

Dzięki, w zasadzie chyba już mija (minął?)

Dzięki dziewczyny :)

Kawa - Śro 31 Lip, 2013 12:46

Również wszystkiego dobrego;


Kiedyś słyszałam takie fajne słowa od księdza - rekolekcjonisty, że najgorsze życzenia dla niego to takie, jak ktoś mu mówi, aby się nie zmieniał; bo on dąży do tego aby ciągle się zmieniać, rozwijać, więc i ja życzę Ci ciągle rozwoju, dojrzewania :)

pannamigotka - Śro 31 Lip, 2013 15:54

Kawa napisał/a:
i ja życzę Ci ciągle rozwoju, dojrzewania

Dziękuję Kawo. Myślę podobnie :)

Duszek - Śro 31 Lip, 2013 18:15

pannamigotka napisał/a:
Wspaniałe uczucie wiedzieć kim się jest, a przynajmniej poznawać siebie. Mam cele, swoją małą pasję, nową pracę, przyjaciół.

To wspaniale :)
pannamigotka napisał/a:
Tu się wszystko zaczęło.

Dokładnie, bo odkąd Ciebie czytam zauważyłam, że idziesz prosto a przede wszystkim konsekwentnie do przodu...nie oglądasz się wstecz, nie widać marzeniowego myślenia ani życia iluzjami a raczej przemyślane postępowanie. Jestem pod wielkim wrażeniem Twojej drogi, a przede wszystkim Twojej wiedzy. Gratuluję :buzki:

pannamigotka - Śro 31 Lip, 2013 21:10

Duszku, nie spodziewałam się usłyszeć tak miłych słow :oops:
Dziękuję za nie :kwiatek:
Duszek napisał/a:
nie widać marzeniowego myślenia ani życia iluzjami a raczej przemyślane postępowanie

Ja po prostu ten przeszło rok temu tak mocno spadłam na ziemię (jak Ewa napisała, że L się nie zabije, tylko to jest manipulacja, to jakbym w twarz dostała) i tam na tej ziemi już zostałam... i nawet nieźle na tej ziemi,, czasem szaro, nieciekawie... ale nie chciałabym znów fruwać w przestworzach :p

ewa29 - Pon 09 Wrz, 2013 22:00

Hejka :hejka: , co u Ciebie Dorotko :) ??
Pozdrawiam :buziak:

pannamigotka - Śro 18 Wrz, 2013 11:16

Za mną bardzo ciężka noc, cały czas czuwałam przy chorym dziecku. Dziś jest już lepiej. Jestem SAMA i radziłam sobie dobrze, ale ta noc była ciężka, płakałam z bezsilności. Jedną ręką trzymałam głowę, drugą zmieniałam pościel, trzecią podawałam pić, czwartą zmieniałam miski, piątą ubrania... kąpałam, suszyłam, czytałam jak pomóc, bo sama już nie wiedziałam jak jej pomóc. Ciężko mi było samej, ale wiem, że ani ja ani choroba córki nie jest ważniejsza od butelki. Dziś jestem przy córce, doprowadzam mieszkanie do porządku, odwołałam wszystkich pacjentów. Pierwszy kryzysowy moment, kiedy zwyczajnie źle jest samemu. Mam wsparcie ze strony przyjaciół, ale radzić muszę sobie sama. Dobrze jest stać na własnych nogach, okazuje się, że można.
smokooka - Śro 18 Wrz, 2013 11:19

Migotko, współczuję nerwów :pocieszacz: ucałuj córcię od ciotki smoczki i pisz co lekarz na to, czy jej coś zaordynował? Co t za licho?
pannamigotka - Śro 18 Wrz, 2013 11:20

jelitówka, tylko nawadniać
smokooka - Śro 18 Wrz, 2013 11:22

no to w sumie całe szczęście, że jelitówka, jest nadzieja że szybko przejdzie. Masz jakieś elektrolity dla niej? A może coś typu smecta? Mogłoby pomóc.
pannamigotka - Śro 18 Wrz, 2013 12:20

smokooka, już jest ok, noc była najgorsza. w zasadzie już przechodzi. apetyt nawet zaczyna wracać powoli :D
Klara - Śro 18 Wrz, 2013 12:41

pannamigotka napisał/a:
Za mną bardzo ciężka noc, cały czas czuwałam przy chorym dziecku.

Bardzo Ci współczuję Migotko :pocieszacz:
Z dzieciaczkami tak już jest, że nigdy nie jesteś pewna dnia ani godziny, kiedy może złapać jakąś infekcję.
pannamigotka napisał/a:
Dobrze jest stać na własnych nogach, okazuje się, że można.

Jasne, że można i to nawet lepiej niż wtedy, gdy ciągle liczysz na czyjeś wsparcie, a ono ma to do siebie, że kiedyś tam może nie nadejść.
Coś czułam, że z alko nie halo :(

pietruszka - Śro 18 Wrz, 2013 16:32

Na jelitówkę cola. To tak na wszelki wypadek, jakby i Ciebie dopadło.
Trzymaj się Migotko :buziak:

Duszek - Śro 18 Wrz, 2013 16:54

:pocieszacz:
I zdrówka dla córci życzę.

pannamigotka napisał/a:
radziłam sobie dobrze
pannamigotka napisał/a:
Mam wsparcie ze strony przyjaciół, ale radzić muszę sobie sama

Nie musisz!!!
Migotko, mnie na terapii uczą, że nie warto być bohaterem i trzeba prosić innych o pomoc, ale pewnie Ty to wiesz...

pannamigotka - Śro 18 Wrz, 2013 18:15

Muszę w sensie... córki. Oczywiście mogę ją olać i wejść pod kołdrę, ale nie chce. I nie wiem dziewczyny skąd tyle siły we we mnie i dlaczego tak... dobrze się czuję (!). Wszystko mam ogarnięte. A kolejne rzeczy w planie, ale najpierw muszę zająć się dzieckiem.
Ja się wręcz zastanawiam, kiedy przyjdzie załamka i sama się z siebie śmieję. Mam nadzieję, że się nie zarażę, bo sama mogę nie dać sobie rady...
Co do coli- córka stwierdziła, że wymioty są okropne, ale za to nie najgorsza ta choroba, bo może się coli napić (na co dzień nie pije) :)

pannamigotka - Śro 18 Wrz, 2013 18:16

Duszek napisał/a:
i trzeba prosić innych o pomoc,

jak się zarażę, to poproszę, na razie jest ok

pannamigotka - Pią 20 Wrz, 2013 10:51

No i się zaraziłam, jestem u rodziców z córką. Wczoraj po pracy weszłam do samochodu i poczułam się słabo. W trakcie jazdy było mi już bardzo źle a jak dojechałam do rodziców, to się położyłam i wstałam po kilkunastu godzinach :D ale wracam do żywych
Klara - Pią 20 Wrz, 2013 15:04

:pocieszacz:
pietruszka - Pią 20 Wrz, 2013 16:23

Współczuję Migotko, u nas swojego czasu rota-wirus rozłożył na łopatki 18 osób z rodziny, mnie też.
smokooka - Pią 20 Wrz, 2013 16:46

Migotko, wracaj do zdrowych szybciutko :pocieszacz:
Zagubiona - Pią 20 Wrz, 2013 18:19

Migotko, zdrowiej szybko :pocieszacz:
Wuśka. - Sob 21 Wrz, 2013 08:51

:pocieszacz:
pannamigotka - Sob 21 Wrz, 2013 12:30

już wróciłam do żywych Lukasz też.

jeśli chodzi o mnie to była to dla mnie, to pasmo nieszczęść OGROMNA NAUKA , przyjaciol poznaje sie w BIEDZIE
JADE JESZCZE NA EMOCJACH

bo zawiodlam sie na najświętszych w grupie- plotki, chec poznania szczegolow, jedna wielka sekta i klika

ale ci bliscy, ktorzy zawsze bliscy byli- ci zostali tak szczerze, byli blisko, nie oceniajac, wspierajac, po prostu bedac,
takze dla mnie to ogromna lekcja uczciwosci

niby to co podskornie czulam, ale teraz mam dowod, komu warto ufac, nawet w grupie- nie wszystkim

do mnie terapka zadzwonila wieczorem w iatek chyba myslac ze jestem w jakiejs czarnej dziurze, a tu rozczarowqanie- ja sie czuję, mówię, bardzo dobrze :) moje samopoczucie nie zalezy od NIEGO choć zwyczajnie zal tego roku, ale dla niego to tez jest wielka lekcja i niech tak pozostanie

smokooka - Sob 21 Wrz, 2013 12:38

pannamigotka napisał/a:
do żywych Lukasz też.
??? Migotko, nic nie mówiłaś.... długo to trwało?
pannamigotka - Sob 21 Wrz, 2013 13:10

smokooka napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
do żywych Lukasz też.
??? Migotko, nic nie mówiłaś.... długo to trwało?

ja myślałam,że napisałam hehe

trwało to dokładnie miesiąc z nawrotem, a bez nawrotu samo picie 5 dni

mnie nie boli jego zapicie, mnie boli to ze zawiodlam sie na niektorych

ze grupa nie dziala jak powinna, ze wazne sa plotki

oczywiscie nie mowie o wszystkich, mowie o 2 osobach na kilkanascie czy nawet kilkadziesiat osob, doaczajac aa to 3 osoby

ale to sa te najswietsze osoby, tzn swiete za zycia a poza grupa to hulaj dusza piekla nie ma

zdaje sluzbe, nie chcie dzialac w takiej klice

rozwazam tez zmiane grupy, choc zal mi przekreslac cala grupe i wielu przyjaciol przez 2 zołzy udajace przyjaciolki

smokooka - Sob 21 Wrz, 2013 13:18

Migota, w każdej społeczności będą plociuchy, osoby życzliwie przyjazne, osoby obojętne i osoby nieśmiałe co to same potrzebują pomocy. Nie ma sensu zmieniać grypy, bo poza przykrym doświadczeniem, masz też wyjątkową wiedzę i wiesz już z kim i o czym możesz rozmawiać. W moich grupach też jest tak samo. Więc czy się przeniesiesz czy nie - nic się nie zmieni poza twarzami :) Grupa działa jak powinna, a Ty po prostu zdobywasz ważne informacje. Dla siebie, a Łukasz dla siebie. O Łukasza się nie martwię, bo myślę, ze sobie poradzi, czasem potrzebna jest taka nauka, żeby rozpoznać do końca o co to właściwie chodzi z tym całym alkoholizmem. Terapia nie idzie wtedy na marne, wiedza na niej zdobyta pozostaje, a przybywa jeszcze nowej, tej praktycznej. :pocieszacz:
pannamigotka - Sob 21 Wrz, 2013 13:25

smokooka napisał/a:
bo poza przykrym doświadczeniem, masz też wyjątkową wiedzę i wiesz już z kim i o czym możesz rozmawiać.

ta wiedza jest bolesna i tak boli, mam wielki żal...
dlaczego te najświętsze osoby to są te najpodlejsze i dlaczego JA SIĘ MUSZĘ OSTATNIA O TYM DOWIEDZIEĆ???!!!!!

ja gdzieś to czułam, bardzo mocno, ale zaufałam niepotrzebnie, Lukasz tez niepotrzebnie 1 osobie no i rozpetaly sie plotki itd

do tego cos podobno z przeszlosci Lukasza normalnie detektywi kuźwa! medal z brokula im pierdzielne

jestem zla, myslalam ze zasady al-anon sie stosuje BEZ DYSKUSJI zasady wprowadzamy we wlasne zycie a tu sie okazuje ze grupa i mityng sobie a zycie sobie :( :(:(

nie chce zostac bez grupy przez 2 zolzy, bo reszta mnie wspiera, jest przy mnie, a inni z ktorymi jestem dalej, sa po prostu przyjaznie obojetni

to na prawde jedna z wiekszych nauk w zyciu

czuje ze egzamin zdalam, tak mi powiedziala terapka, ale mnie wkurza, ze ten zawod tak bardzo boli,

to tylko dowod, ze pewnym mozna byc tylko siebie, nikogo wiecej i na sobie budowac wszystko co sie ma, niczego nie opierac na innych

Linka - Sob 21 Wrz, 2013 13:27

pannamigotka napisał/a:
zdaje sluzbe, nie chcie dzialac w takiej klice

a dlaczego?
dlatego, że kilka osób Cię zawiodło?
czy to oznacza, że nie możesz nieść pomocy tym, którzy jej potrzebują?

pannamigotka - Sob 21 Wrz, 2013 13:32

Linka napisał/a:
czy to oznacza, że nie możesz nieść pomocy tym, którzy jej potrzebują?

a czy to możliwe, że jak wejdę na salę to mnie *ku**** weźmie i jak mam w takich emocjach pomagać nowym?

teraz piszę na emocjach

a wiem, że nowe osoby przychodzą do mnie, rozmawiają, pytają, proszą o numery

dla mnie minął czas użalania się nad sobą i zajmowania się tylko sobą, przyszedł czas otwarcia na nowych, innych, bardziej potrzebujących

ale zastanawiam się, czy dam radę w takiej grupie, do której nie mam zaufania, gdzie mnie zawiedziono

to już jest kwestia moja CZY JA ODZYSKAM SPOKÓJ
CZY JA WYCISZĘ EMOCJE
CZY JA PORADZĘ SOBIE Z TYM DOŚWIADCZENIEM

smokooka - Sob 21 Wrz, 2013 13:32

Migotko, nie jest moim zamiarem Cię urazić, ale podejrzewam, że częściowo winną Twojej złości jest Twoja śmiertelna powaga. Traktujesz wszystko serio, niby samo w sobie nie jest to złe, ale jednak przeszkadza przymrużyć oko na pewne sprawy, na poczucie humoru, na ludzi i ich wady, przywary, ciągoty. Mnie ploty też bardzo denerwują, ale to dlatego przede wszystkim że mam do siebie tę złość że się pomyliłam, albo że miałam słabość i musiałam się wygadać i źle wybrałam osobę. Ale to tylko nauka. Ploty, wymyślanie bzdur, życzenie złych rzeczy wróci do tych osób które to robią. Dlatego zaufaj Sile Wyższej, że wie co robi. Może czasem Twoim kosztem, ale to dla tamtych jest grzech a dla Ciebie mądrość. Ludzie zawsze gadali, zawsze stwarzali pozory najbardziej godnych zaufania właśnie po to, żeby ciągnąć informacje od nie podejrzewających ich ludzi. Ale to ONI to robią, nie Ty, więc daj spokój. Pogadają i przestaną, zaraz będzie nowy temat i Wy pójdziecie w zapomnienie. Jak zwykle tak się to dzieje... Będą pamiętać tylko że "coś" było ale zapomną co :)
Linka - Sob 21 Wrz, 2013 13:33

pannamigotka napisał/a:
no i rozpetaly sie plotki itd
miałam chyba 18 lat jak przestałam przejmować się plotkami. dziś one nawet do mnie nie docierają, chyba dlatego, że mnie plotki nie interesują.
pannamigotka napisał/a:
myslalam ze zasady al-anon sie stosuje BEZ DYSKUSJI zasady wprowadzamy we wlasne zycie a tu sie okazuje ze grupa i mityng sobie a zycie sobie :( :(

myślę, że to jest tak samo jak z 12 przykazaniami...
kto ich nie łamie :bezradny: .....ech..

dopiszę:
z mojej grupy tylko z kilkoma osobami mam kontakt poza,
nie ze wszystkimi mi po drodze , tak jak w zyciu,
po prostu nie każdy nadaje na moich falach,

pannamigotka - Sob 21 Wrz, 2013 13:46

smokooka napisał/a:
Dlatego zaufaj Sile Wyższej, że wie co robi

Ja się przekonałam na tej fali ostatnich wydarzeń, że tak jest, nie mam co do tego żadnych wątpliwości, to też nauka dla mnie wielka.

Może powinnam odpuścić po prostu, a we mnie zadziałała chęć zemsty :evil2" :evil2" :evil2"

piszę tu na świeżo, pewnie za pół godziny zapomnę o całej sprawie ;)

OBY

Linka napisał/a:
miałam chyba 18 lat jak przestałam przejmować się plotkami.


może i na mnie przyjdzie czas, a co się stało, że przestałaś się przejmować?

Linka napisał/a:
kto ich nie łamie


no właśnie, pewnie, ja też łamię. a poza tym... od tych 'najświętszych' oczekiwałam najwięcej... zero oczekiwań,,, to znamy wszyscy TO PO PROSTU MÓJ BŁĄD, nie że zaufałam, tak miałam prawo, ale że oczekiwałam. i tyle

Linka - Sob 21 Wrz, 2013 13:59

pannamigotka napisał/a:
a co się stało, że przestałaś się przejmować?

mieszkam od urodzeenia na wsi
bylam ładna, zdolna, udzielałam się w szkole, w kościele
chodziłam na wiejskie potańcówki jakich wiele wtedy było....
ot wdzięczny temat do plotek.
pamiętam jak z chłopakiem pojechaliśmy oddać komus namiot,
a do moich rodziców dotarło, że pojechałam pod namiot....to był chyba ten moment.
potem usłyszałam słowa naszego proboszcza:" nawet jakby ksiądz z organistą i kościelnym trumnę na pogrzebie nieśli, to i tak ludzie powiedzą , że krzywo niesli".
pomogło mi to bardzo w życiu, bo mąż zamieszkał u mnie, bo potem pracowaliśmy długo w jednym zakładzie, to dopiero był temat do plotek :mgreen:

Zagubiona - Sob 21 Wrz, 2013 15:38

Migotko, plotkami nie ma się co przejmować- według nich to byłam z cztery razy w ciąży i dwa razy miałam skrobankę ;)
W każdej grupie są różne osoby, choć chyba Cię rozumiem...

Przytulam Cię mocno :pocieszacz:

Jacek - Sob 21 Wrz, 2013 18:12

pannamigotka napisał/a:
Może powinnam odpuścić

może ależ dziewczyno tylko nie może,a na pewno
gdyż zadziałasz to weprzesz tamtą osobę - a jej tylko o to chodzi
ona robi to z zazdrości,a jeśli Ty daż jakiś znak swego przejęcia z tego powodu
to tylko ją ucieszy
więc jak najszybciej wybij se to i odpuść,,a oswobodzisz się od zamartwiania

pannamigotka - Sob 21 Wrz, 2013 19:33

Cieszę się, że to wszystko jest w tym momencie, kryzysowym z jednej strony, ważnym, ale z drugiej strony- kiedy już stoję na własnych nogach i nie tak łatwo mnie złamać. Może tak to właśnie ma być.
pannamigotka - Sob 21 Wrz, 2013 19:34

Jacek napisał/a:
ona robi to z zazdrości,

a wiesz, może coś w tym jest, bo inna osoba powiedziała mi to samo... że ona mi czegoś zazdrości. Czego- nie mam pojęcia :P

Jacek - Sob 21 Wrz, 2013 20:51

pannamigotka napisał/a:
Czego- nie mam pojęcia

czego??? :nie: neuu,,,nie w tym rzecz
jak ja jestem alkoholikiem,i gdy byłem jeszcze biernym w piciu ,,to nie zdawałem se sprawy że wszyscy to widzą prócz mnie
mimo wszystko,potrafiłem oczarowywać w okół mnie otaczających ludzi swymi zdolnościami (jakie w tym momencie ma słaby człowiek,tu akurat alkoholik i tchórz)
podobnie się ma do tych zazdrośników,nie chodzi o konkrety czego
a o to ze zazdroszczą o lepsze innych ,,i aby to osłabić - obgadują
gdy by im to w oczy powiedzieć,,,zachowają się dokładnie jak "ja" alkoholik
obronnie - to nie "ja" dużo piję to inni
z pewnością ta osoba ,przy Tobie obgadywała inne osoby - bo ona już tak ma
jest nawet takie powiedzenie - "kto przy Tobie o innych ,, to przy innych o Tobie"

KICAJKA - Nie 22 Wrz, 2013 14:12

Migotko ja na grupę chodziłam po"coś" czego potrzebowałam,
to dawała mi"grupa",nie poszczególne osoby. :tak:
Mówienie a zwłaszcza słuchanie i wyciąganie wniosków,
dostosowanie do mojej sytuacji :)
A ludzie i ludziska zawsze gadali,gadają
i gadać będą "co im ślina na język przyniesie" :tak:
Ważne co Ty wiesz,myślisz,czujesz a reszta nieważna :)

Duszek - Nie 22 Wrz, 2013 14:36

Migotko plotki były, są i będą. Mi tez sprawiają one przykrość...
Kiedyś czytałam na ten temat wywiad z psychologiem (nie pamiętam już nazwiska) i on mówił, że osoby, które plotkują w ten właśnie sposób dowartościowują swoją osobę, odwracają uwagę od swoich problemów, "zobaczcie a ona to i tamto, a ja bym tak nie zrobiła"...może czasem lepiej niektórym widzieć brudy w cudzym domu niż w swoim.

A poza tym tak sobie pomyślałam, że może dobrze byłoby to wyjaśnić.
Wcześniej kiedy trafiała do mnie jakaś plotka na mój temat to ja głośno i wyraźnie oczywiście przy "sprawcy" danej informacji ;) mówiłam, że jak ktoś jest tak bardzo ciekawy mojego życia, to niech spyta mnie, to chociaż uzyska prawdziwe wiadomości.
Nie wiem czy to było rozsądne, ale po tym czułam się lepiej.
Może i Ty spróbuj na grupie poruszyć ten temat, wyjaśnić, zrozumieć, powiedzieć o swoich uczuciach...
A ode mnie jeszcze :buziak:

pannamigotka - Pią 27 Wrz, 2013 18:10

Dziś radosny dzień, to co podejrzewałam od pewnego czasu potwierdziło się w poradni. Nie mam już cech współuzależnienia. Po roku terapii :D Terapeutka nadziwić się nie mogła.
Ja sama z grupy al-anon ostatnio niewiele brałam, raczej dawałam, terapię na razie jeszcze będę kontynuować, jakiś czas, ale tylko dlatego, że ja chcę. Grupa rzadziej, ew. jakaś inna, żeby trochę świeżości wprowadzić, plus oczywiście stałe kontakty z ludźmi z grupy, ale juz prywatne.
Nie, nie czuję się WYLECZONA. Po prostu własną pracą pozbyłam się tych cech i była to straszliwa praca, nieraz w pocie, we łzach. Można dziewczyny, można. Nie trzeba chodzić 16 lat na Al-anon i terapię, żeby się OBUDZIĆ. Będę zawsze pamiętać kim jestem, gdzie byłam, jak siebie samą sponiewierałam, jak sama dążyłam do destrukcji, do powolnej śmierci, nie chcę być z frakcji wyleczonych :P W czerwcu tamtego roku zaliczyłam moje osobiste dno i mogłam się albo odbić i cos wreszcie zrobić albo zatonąć. Napisałam tu i odbiłam się.

Czuję się bardzo dobrze. Dziwię się innym dziewczynom, że chcą być na huśtawce, ale wiem też, że to ich wybór i mają do tego prawo. Rozumiem je bardzo dobrze. Drobne sprawy i drobne problemy mam, ale wiem, że sobie z nimi poradzę, lepiej lub gorzej. Nie boję się życia, nie boję się ludzi... nie boję się ........ SIEBIE.

Temat można nazwać- nie tylko wiem, czego szukam, ale i znalazłam. Dziękuję, że byliście przy mnie w ciężkich chwilach, mam nadzieję, że będziecie nadal, bo ciężkie chwile mogą znów nadchodzić, na forum zawsze możńa liczyć :) Cieszę się, że jest takie miejsce.

olga - Pią 27 Wrz, 2013 18:20

pannamigotka napisał/a:
Można dziewczyny, można.


:okok:
Potwierdzam :tak: można

smokooka - Pią 27 Wrz, 2013 18:24

Migotka :okok: :radocha:
esaneta - Pią 27 Wrz, 2013 20:01

pannamigotka napisał/a:
Nie, nie czuję się WYLECZONA

ależ oczywiście, że nie możesz się tak czuć, ponieważ F43, to dysfunkcja, nie jednostka chorobowa ;)

pannamigotka napisał/a:
Nie mam już cech współuzależnienia

to zdecydowanie lepszy zamiennik :)

GRATULUJĘ Migota!!! :brawo:

Dodam jeszcze od siebie, że warto jeszcze bardziej skupić sie na sobie - zapomnij jak wygląda grafik terapeutyczny męża i nie skupiaj sie tak na historiach innych alkoholików - po co Ci to? ;)

pannamigotka - Pią 27 Wrz, 2013 20:29

esaneta napisał/a:
zapomnij jak wygląda grafik terapeutyczny męża

O co chodzi?
esaneta napisał/a:
nie skupiaj sie tak na historiach innych alkoholików

też poproszę o wyjaśnienie

bo co do grafiku to nie wiem jaki jest, ba nawet jego planów do końca nie znam :D To jest jego sprawa Esaneto. Na grpie róbowano mnie wkręcić w jego leczenie- TERAZ TO POWINNAŚ GO WYWIEŹĆ DO GORZYC! TERAZ POWINNAŚ GO ZAPISAĆ TU A TU, TU JEST DOBRA TERAPIA śmiałam się z tego, dawno WYLECZYŁAM SIĘ z tego typu zachowań, ja się tak zachowywałam w najczarniejszym okresie współuzależnienia, szczególnie gdy pił

a historie zarówno alkoholików jak i współuzaleznionych jak i 'zwykłych' ludz są dla mnie ciekawe z zaznaczeniem, że nie przeżywam ich historii, nie rajcuję nimi :)
ale jak najbardziej czerpię i z jednych i z drugich i jak na razie będę to robić, bo chcę pamiętać zarówno o potędze zarówno choroby, na którą cierpi moja bliska osoba, ojciec mojego dziecka, zarówno mojej dysfunkcji, chcę o tym pamiętać, bo z tym lepiej mi się żyje. po prostu :)

pannamigotka - Pią 27 Wrz, 2013 20:33

esaneta napisał/a:
że warto jeszcze bardziej skupić sie na sobie

Bardziej to już się nie da- jestem na pierwszym miejscu, jakbym się postarała bardziej, to bym porzuciła rodzinę i myślała TYLKO o sobie a to już chyba najlepsze by nie było :D :D :D od postawienia siebie w centrum do niefajnego niezdrowego egozimu daleka droga, apropos przypomniało mi się, jak na grupie alkoholik powiedział, że ja myślę tylko o sobie a teraz trzeba JEMU pomóc :)
ja się tylko ładnie uśmiechnęłam, bo cóż można więcej :)

tyle, co ja się napomagałam... a przy tym naszarałam... i napłakałam... TO MOJE

esaneta - Pią 27 Wrz, 2013 20:36

pannamigotka napisał/a:
też poproszę o wyjaśnienie
pannamigotka napisał/a:
O co chodzi?

wybacz, że nie podam tu Twoich cytatów, bo nie mam ich w głowie, przekopywać forum w tym celu tez nie zamierzam - wniosek taki nasunął mi się z regularnej lektury forum (równiez Twojego wątku, choć nie pisuję w nim od dawna). Więcej dystansu Migotko, nie spinaj sie tak.
Mam wrażenie, ze odebrałas mój wpis jako atak a tak nie jest - doskonale pamietam moment, kiedy pojawiłas się na forum....dzisiaj jestes zupełnie inną osobą. To mnie cieszy i jeszcze raz gratuluję :)

pannamigotka - Pią 27 Wrz, 2013 20:44

Nie, ja się nie spięłam :D niewiele jest takuch rzeczy, które mnie mogą spiąć, od niedawna, a już na pewno w wirtualnym świecie
Ja chciałam przykładów i wyjaśnienia, bo zwyczajnie nie wiem o co chodzi, na prawdę. I nie wiem dalej :(

Ale dziękuję za gratulacje, nie spodziewałam się gratulacji :D
może to takie niby brawa jak alkoholicy sobie biją za trzeźwość :D
za rok będę obchodzić 1. rocznicę pozbycia się cech współ :D

esaneta - Pią 27 Wrz, 2013 20:45

pannamigotka napisał/a:
za rok będę obchodzić 1. rocznicę pozbycia się cech współ

sugerujesz otworzenie konkurencyjnego wątku w "Życzeniach i gratulacjach"? :mgreen:

pannamigotka - Pią 27 Wrz, 2013 20:48

esaneta napisał/a:
sugerujesz otworzenie konkurencyjnego wątku w "Życzeniach i gratulacjach"?

Jak najbardziej!!!

haha

Ja w ogóle od pierwszego mityngu AA zazdroszczę alkoholikom tych ciagłych braw :) moja pierwsza reakcja do koleżanki współ- A NAM TO KTO POBIJE BRAWA JAK SOBIE SAME NIE POBIJEMY? :D

a więc jak najbardziej się powinnyśmy chwalić, wspierać itd

pietruszka - Pią 27 Wrz, 2013 21:03

phi taam, ja sobie co roku funduję jakąś nagrodę 17 listopada, ale ja świętuję mój pierwszy miting - to był dla mnie taki pierwszy zdecydowany skok (działanie) w zdrowienie.

Ale pracuję nad sobą nadal. Głównie są to sprawy z dzieciństwa, ale przeżyłam tez nawrót współuzależnienia w sytuacji kryzysowej. Po 5 latach od skończenia terapii pogłębionej cf2423f To też było ważne doświadczenie - mam w sobie więcej pokory, choć wyszłam z tego doświadczenia obronną ręką. I przy okazji zauważyłam kolejne trudności, nad którymi pracuję.

No i oczywiście Migotko - gratuluję zmiany, bo że sie zmieniłaś, odwaliłaś kawał roboty nad sobą - to rzeczywiście widać. I co dalej? ;) Jakie plany?

Linka - Sob 28 Wrz, 2013 00:05

pannamigotka napisał/a:
A NAM TO KTO POBIJE BRAWA JAK SOBIE SAME NIE POBIJEMY?

na znanych mi grupach bijemy brawo dla nowoprzybyłej,
a czasem też wtedy , kiedy gratulujemy podjętych decyzji,
albo osiągniętych sukcesów.

Scarlet O'Hara - Sob 28 Wrz, 2013 00:13

pietruszka napisał/a:
gratuluję zmiany, bo że sie zmieniłaś, odwaliłaś kawał roboty nad sobą - to rzeczywiście widać.


I ja jestem pełna podziwu podpisuję się pod tym co napisała pietruszka,

pannamigotka - Sob 28 Wrz, 2013 15:31

dziękuję Wam za ciepłe słowa
pannamigotka - Pią 11 Paź, 2013 13:37

Dziś mega wzruszający moment- koniec terapii, to ja ją zakończyłam, ale usłyszałam, że to samo planowała moja terapeutka, wolała, żeby to wyszło ode mnie. Usłyszałam, że nie jestem... osobą współuzaleznioną. :shock:
To jest strasznie emocjonalny moment dla mnie. Żal mi tego, że nie będę tam już chodzić co tydzień, jednak taka terapia baaaardzo zbliża ludzi, terapeutka stała się mi osobą bardzo bliską i ważną dla mnie, ale czuję, że dla mojego dalszego rozwoju jest to konieczne, żeby nie mieć podpór w postaci terapii i grup, tylko, żeby spróbować żyć , zwyczajnie, sama ze sobą. Boję się strasznie, ale wiem, że to jest dla mnie teraz dla mnie najlepsze.
Zostałam tak pochwalona, że aż się zawstydziłam, ale zapowiedziałam, ze za miesiąc mogę przybiec z depresją, bo.. różnie w życiu bywa :) zawsze mam drzwi otwarte.
Jest to dla mnie taki moment, którego nie potrafię nazwać- jestem i szczęśliwa i smutna i dumna i już tęsknię za tą godzinką tylko dla siebie z osobą ważną dla mnie. Musiałam to przeżywać, bo przyznam się szczerze, że śniła mi się dziś- prowadziła mnie przez jakieś łąki, czułam lęk jak widziałam niebezpieczne tereny, ale przeprowadziła mnie w spokojne miejsce, z moich snów z ... dzieciństwa- przedziwny sen, ale na końcu był spokój...
Czuję ... że sobie poradzę. Nie jestem tego pewna, ale tak czuję.

Mam plany odnoszące się do mojej osoby i działalności tzw 'trzeźwościowej' w moim mieście ,ale na razie chcę się nacieszyć sobą, rodziną, pracą i wszystkim co moje :)

Klara - Pią 11 Paź, 2013 13:48

pannamigotka napisał/a:
Usłyszałam, że nie jestem... osobą współuzaleznioną. :shock:

To miłe, ale bądź uważna i nie zapominaj tego, czego się nauczyłaś, bo to współ* lubi sobie czasem zza węgła wyskoczyć, całkiem niespodziewanie, przy jakimś życiowym zakręcie. Warto wtedy pamiętać jak się szybko podnieść, otrzepać i iść dalej trzymając w garści kolejne życiowe doświadczenie :)

margo - Pią 11 Paź, 2013 13:53

pannamigotka napisał/a:
Czuję ... że sobie poradzę


:brawo: super :) :pocieszacz: zazdroszczę Ci troszkę... gratuluję. Poradzisz sobie na pewno. No bo "kto, jak nie Ty najlepiej o siebie zadba" :D

pannamigotka - Pią 11 Paź, 2013 13:55

Klaro, nie przypominaj mi o tym, ja to się boję, że za tydzień wpadnę w depresję, nie będę jeść ani spać :P Terapka się śmiała z tego. Myślę, że nie będzie aż TAK źle.
pannamigotka - Pią 11 Paź, 2013 13:57

margo napisał/a:
kto, jak nie Ty najlepiej o siebie zadba"

JA to się w takie doły potrafię wprowadzać, że nie jestem tego taka pewna :P
Dziękuję :)

Klara - Pią 11 Paź, 2013 14:02

pannamigotka napisał/a:
to się boję, że za tydzień wpadnę w depresję,

Co Ty myślisz, że OT TAK SOBIE możesz wpaść w depresję? Co to, to nie! :nunu2:
Tak bez powodu? :shock:
Nie o tym piszę, a o tym, że życie niesie ze sobą różne niespodzianki takie, z którymi całkiem niedawno nieźle sobie radziłaś i chodzi o to, żebyś te narzędzia, czy tam sposoby zachowała w pamięci, byś je umiała zastosować tak, jak inne umiejętności nabyte od dzieciństwa.

smokooka - Pią 11 Paź, 2013 14:06

Fiu Fiu! Migotko kochana, gratuluję tej trudnej decyzji. :brawo: Uważaj na siebie i jakbyś miała spadek kondycji to przypadkiem nie upieraj się "ja siama, ja siama" tylko leć na wizytę :) To zawsze możesz, a siama już wojowałaś.
pannamigotka - Pią 11 Paź, 2013 14:08

Wiem, wiem, ale we mnie jeszcze wiele niewiary, pomimo wszystko, chciałam spróbować żyć bez tych 'zabezpieczeń' typu terapia. Może tak jak piszesz uda mi się wykorzystywać mądrze narzędzia, które mam... mam nadzieję, że tak będzie, staram się sobie ufać.
Klara napisał/a:
Co Ty myślisz, że OT TAK SOBIE możesz wpaść w depresję? Co to, to nie!

No wiesz, mój umysł potrafi naprawdę wiele, w dążeniu do samozagłady jest niezawodny :p Może powinnam napisać BYŁ NiEZAWODNY, bo jednak TERAZ czuję się dobrze, pomimo problemów- pisałam w pamiętnikach o problemach w przedszkolu, pomimo zapicia Lukasza i innych problemów, które mam.

pannamigotka - Pią 11 Paź, 2013 14:11

smokooka napisał/a:
ja siama, ja siama" tylko leć na wizytę

haha no przecież już zapowiedziałam taką wizytę, śmiała się terapka, mam świadomość, że to może kiedyś nastąpić, tak- masz rację, SAMA już się nawojowałam, że hej, zawojowałam się na skraj depresji, nerwicy, załamania nerwowego, miałam pracę, której szczerze nienawidziłam i co tam jeszcze. Siama nie chcę :nie:

Zofka35 - Pią 11 Paź, 2013 14:13

pannamigotka napisał/a:
Dziś mega wzruszający moment- koniec terapii, to ja ją zakończyłam


Bardzo się cieszę Migotko z Twojego sukcesu. :hurra:

Wiesz jak zalogowałam się na forum to jako jeden z pierwszych tematów jaki przeczytałam był Twój.
Moje życie wtedy tak przypominało Twoje na początku. I jak czytałam jak się zmienia Twoje myślenie, jak zdrowiejesz pomyślałam skoro tej dziewczynie się udało wyjść z tego to mi też może.
:buzki:

pannamigotka - Pią 11 Paź, 2013 14:18

Zofka35 napisał/a:
I jak czytałam jak się zmienia Twoje myślenie, jak zdrowiejesz pomyślałam skoro tej dziewczynie się udało wyjść z tego to mi też może.

O matko, nie spodziewałam się takich słów, nawet nie wiesz, jakie to dla mnie ważne co piszesz. Wzruszyłam się :oops:

Zofka35 - Pią 11 Paź, 2013 14:21

To ja Ci dziękuję, bo dzięki Tobie uwierzyłam , że jak się chce można zmienić siebie i swoje życie na lepsze. :buziak:
pietruszka - Pią 11 Paź, 2013 16:02

Gratuluje Migota :brawo: No i tak skromnie zapytam "Co dalej?" Bo jak się wdepnie już na tę ścieżkę rozwoju, to przestać się nie może (No przynajmniej ja tak mam). Wciąż mam w sobie głód uczenia się nowych rzeczy, zdrowszych zachowań, lepszego pojmowania świata i samej siebie, lepszego komunikowania się.
staaw - Pią 11 Paź, 2013 16:11

Gratulacje Migota. Bez terapeutów można żyć...
pannamigotka - Pią 11 Paź, 2013 17:55

Pietruszka, Staaw- dziękuję :)
Pietruszko, przyznam, że mam parę pomysłów, a może mi coś doradzisz?
Myślałam nad działaniem pro trzeźwościowym hehe tzw pomoc w organizacji nowego klubu w sąsiednim mieście, właśnie dowiedziałam się od terapeutki, że założyły go same chłopy i może być tak, że brakuję kobiecego punktu widzenia, chciałabym ułatwić kobietom dojście na grupę, utworzyć miejsca do zabawy dla dzieci, w czasie, gdy one będą na grupie wparcia, chciałabym jakoś pomóc dzieciom z rodzin alkoholowych lub kobietom- mam w głowie- masaż relaksacyjny dla żony czynnego alkoholika haha, nie ma u nas klubu z prawdziwego zdarzenia- z bilardem, lotkami, piłkarzykami- u nas jest wybór- idziesz do baru alkoholowego i grasz albo nie bawisz się wcale i siedzisz w domu. Fajnie by było zrobić taką kawiarnię z grami, miasto wspiera u nas finansowo klub, ale w tym klubie NIC się nie dzieje- tragedia. Te pieniądze chyba tylko na pensję prezesa idą :D Podkreślam CHYBA.

pannamigotka - Pią 11 Paź, 2013 17:57

pietruszka napisał/a:
lepszego komunikowania się

Taaaak ,to by było dobre. Lata 'partyzantki' zrobiły swoje.

staaw - Pią 11 Paź, 2013 18:00

Migota, moja sugestia to byś jakiś czas odpoczęła od tematu. Tak dla nabrania dystansu i odporności na wyzwalacze...
pannamigotka - Pią 11 Paź, 2013 18:05

Te moje plany to i tak nie teraz. Na razie chcę się nacieszyć normalnością. Ale wiem, że na tym się nie skończy :)
Zagubiona - Pią 11 Paź, 2013 20:58

Migotko gratuluję :)
esaneta - Nie 13 Paź, 2013 20:26

Gratuluję Migotko :brawo:
Pamiętam swój koniec terapii - w głowie pojawiła sie myśl "i co teraz, co dalej?"
Czułam się jak dziecko, które zmuszone jest puścić rękę rodzica i iść dalej samodzielnie bez wsparcia. Ale okazało się, że to zupełnie naturalny proces, świat się nie zawalił, w depresje też nie popadłam - przywykniesz do tego ;)
W razie problemów, już wiesz gdzie możesz szukać pomocy :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group