To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - nadzieja

moonyain - Pią 18 Lis, 2011 14:15
Temat postu: nadzieja
Witam.

Mam na imię Kuba i jest mi bardzo wstyd, że w tak młodym wieku doprowadziłem się do takiego stanu... Od kilku dni czytam Wasze forum, zauważyłem, że panuje tu bardzo przyjazna atmosfera i dlatego i ja chciałbym podzielić z Wami swoją historią. Zauważyłem, że ludzie potrafią tu nie tylko mówić, ale także SŁUCHAĆ.
Ale od początku...
Zaczynałem jak każdy inny- w wieku kilkunastu lat, pierwsze piwka, które piło się gdzieś po kryjomu. Po jakimś czasie pojawiła się i wódka. Wtedy jeszcze to wszystko było pod kontrolą- jednego dnia się popiło, to następnego dnia chodziło się na colę, miało się obrzydzenie do alkoholu. Imprezy tylko w weekendy. Alkohol łatwo mi wchodził.
Nie pamiętam ile miałem lat kiedy pierwszy raz porządnie się spiłem, pamiętam natomiast kiedy pierwszy raz zrobiłem się do tego stopnia, że konkretnie urwał mi się film. Było to 4 lata z hakiem temu, musieli mnie wtedy prowadzić do domu, jeszcze gdzieś po drodze *j**** głowę o asfalt. Kiedy obudziłem się rano w łóżku nie miałem pojęcia jak trafiłem do domu. Oczywiście obiecywałem, że takie coś zdarzyło mi się pierwszy i ostatni raz.
Na studiach sporo imprezowałem. Napiszę nawet nieskromnie, że często byłem tzw. duszą towarzystwa, ze mną nie dało rady się nudzić, każdego potrafiłem rozbawić. W dodatku mój organizm chyba dobrze tolerował alkohol, bo mogłem go naprawdę dużo wypić, mieszać itd. Inni padali, ja całe noce dzielnie walczyłem.
Niestety mniej lub bardziej urwane filmy zdarzały się coraz częściej. 2,5 roku temu potrafiłem już pić po kilka dni z rzędu, jednak najbardziej przeklinam dzien, w którym pierwszy raz rano na kaca napiłem się piwa.
Na wakacjach już kompletnie dałem popalić. Pierwsze kilka dni zlało mi się do tego stopnia w całość, że nie potrafię powiedzieć co którego dnia się działo. Coraz częstsze wyrzuty sumienia itp.
Wyjechałem na studia. Picie po kilka dni z rzędu to była norma. Zacząłem pić od razu po przebudzeniu i przez cały dzień. Zdarzały się już i 5- dniowe maratony. Po takich najtrudniej było dojść do siebie. Fatalne samopoczucie, problemy z żołądkiem, pocenie, silne wyrzuty sumienia, uczucie niepokoju, lęki, wreszcie: prawdziwa DELIRA. Po takich maratonach nie mogłem spać w nocy, ciągle miałem przywidzenia, nie wiedziałem co jest prawdziwe, a co nie. Ile razy obiecywałem sobie, że to już był ostatni raz- nie da rady tego policzyć. Miałem wrażenie, że jeśli jeszcze raz się napiję to chyba umre. Wszystko na nic.
Piłem tak przez jakieś 8-9 m-cy. Nagle znalazłem fajną pracę. Szybko ogarnąłem się, nie chciałem by ludzie dowiedzieli się jaki naprawdę jestem. Nie piłem przez 3 m- ce praktycznie w ogóle .
Niestety po kilku miesiącach pracę straciłem. Stare demony wróciły. Nie wytrzymałem. I dzień- pije, pije, nagle budzę się rano w domu. 2 dzień- zacząłem od 14, oczywiście obudziłem się nazajutrz w domu. 3 dzień- znowu popłynąłem. Miałem już tego dosyć, zrozumiałem, że nie potrafię nad tym zapanować.
Wytrzeźwiałem, poszedłem i... zaszyłem du**.
Było to 2 miesiące temu. Od tamtego dnia nic. Z samopoczuciem bywa różnie. Często mam objawy głodu- alkoholowe sny, suche kace, wracanie myślami do libacji.
Fajnie jeśli znalazł się ktoś, kto dotarł aż do tego momentu tej opowieści.
Pozdrawiam, Kuba, 23 lata.

pterodaktyll - Pią 18 Lis, 2011 14:20

Witaj na pokładzie :)
Mysza - Pią 18 Lis, 2011 14:24

Witaj moonyain :)
esaneta - Pią 18 Lis, 2011 14:24

Wytrwałam do końca Kuba.
Witaj w Dekadencji :)

staaw - Pią 18 Lis, 2011 14:25

Witaj Kubo...
Stanisław...

dlugixp - Pią 18 Lis, 2011 14:25

moonyain napisał/a:
Fajnie jeśli znalazł się ktoś, kto dotarł aż do tego momentu tej opowieści.


...dotarłem :)

Witaj moonyain :)

Whiplash - Pią 18 Lis, 2011 14:33

Myślę, że większość dotrze. Witaj. Może załóż wątek w "Powitalni"?

PS.:
moonyain napisał/a:
piło się
moonyain napisał/a:
się popiło

Samo się? :szok:

yuraa - Pią 18 Lis, 2011 14:35

cześć Kubo
przeczytalem całość

Klara - Pią 18 Lis, 2011 14:39

Witaj Kubo o dziwnym i niezrozumiałym nicku :)
grzesiek - Pią 18 Lis, 2011 14:39

Witaj Kuba. Przeczytałem całość. Twoja historia niczym nie różni się od mojej choć spora różnica wieku między nami,ale to nie istotne. Nie ważne kto ile ma lat,ile wypił,jak długo to robił i czy pił koniak w pięcio* hotelu czy jabola w piwnicy. Istotne jest to ,że zauważyłeś,że
picie alkoholu spowodowało problemy w Twoim życiu i że jesteś bezsilny wobec niego.Wszystkie przykłady jakie opisujesz, są książkowym przykładem tego,że jesteś uzależniony.Fajnie,że uświadomiłeś sobie to w tak młodym wieku, bo powstrzymując chorobę jaką jest alkoholizm możesz przeżyć jeszcze mnóstwo lat w trzeźwości.
Pomyśl o terapii.Grzesiek alkoholik.

moonyain - Pią 18 Lis, 2011 14:45

To w takim razie już się nie zastanawiam czy ktoś to w ogóle przeczyta, tylko gratuluję tym co przeczytali:)
Opowiadanie takich historii ludziom, którzy nie mają podobnych problemów nie ma większego sensu. Często jedyną możliwością zrozumienia niektórych rzeczy jest jedynie przeżycie ich samemu.

Jeśli już tu jestem to napiszę jeszcze coś. Kilka tygodni po wizycie u chirurga poszedłem na impreze. Mogłem jeszcze wytrzymać, kiedy wszyscy siedzieli i pili browary. Jednak w pewnym momencie przyszedł znajomy i przyniósł całą reklamówkę flaszek. Bez pytania zaczął wszystkim do szklanek polewać jakąś whisky. Wtedy doświadczyłem czegoś, z czym nigdy wcześniej nie miałem do czynienia. Niesamowite uczucie... Zacząłem się w środku cały trząść, myślałem, że zaraz dosłownie wybuchnę. W jednej chwili zebrałem się i praktycznie bez słowa wyszedłem. Poszedłem do domu. Byłem w jakimś szoku, przez całą noc leżałem i oglądałem telewizję.
Zapewne większość z Was umie już podobnych sytuacji unikać, ja najwyraźniej jeszcze nie.

Whiplash - Pią 18 Lis, 2011 14:48

moonyain napisał/a:
umie już podobnych sytuacji unikać

Jak sie pojawi to Jacek Ci wytłumaczy... Rzecz nie w unikaniu a umiejętności radzenia sobie a raczej nie zwracania na takie sytuacje uwagi :) , nie brania w nich udziału...

yuraa - Pią 18 Lis, 2011 14:58

Klara napisał/a:
dziwnym i niezrozumiałym nicku

moon ain't -brak księżyca, nie ma księżyca

grzesiek - Pią 18 Lis, 2011 15:01

moonyain napisał/a:
Niesamowite uczucie... Zacząłem się w środku cały trząść, myślałem, że zaraz dosłownie wybuchnę.

Dowód na Twoja bezsilność wobec alkoholu.Podświadomość powodowała,że organizm zaczął się mocno domagać alkoholu ,a ty mu tego nie dostarczyłeś.Patrząc na polewanie uruchomiłeś silne bodźce , w obecnej sytuacji powinieneś omijać takie imprezy szerokim łukiem.

moonyain - Pią 18 Lis, 2011 15:02

Grzesiek, dzięki za słowa otuchy, chyba nie bez powodu masz podpis po nickiem: "towarzyski" ;) Z jednej strony też się cieszę, że zacząłem z tym walczyć już w tak młodym wieku i przestanę się upodlać, ale z drugiej chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że mając 20 kilka lat nie łatwo jest żyć bez alko. Inna sprawa, że pewnie w żadnym wieku nie jest łatwo;]

Whiplash

"Rzecz nie w unikaniu a umiejętności radzenia sobie a raczej nie zwracania na takie sytuacje uwagi"

Być może. W każdym razie jeszcze jakiś czas temu w podobnych sytuacjach byłem pierwszą osobą, która nadstawiała kielicha, teraz nie dosyć, że nie nadstawiam, to jeszcze całkowicie odmawiam. Niezłe przeobrażenie na początek. Z tą imprezą to był z mojej strony chyba skok na zbyt głęboką wodę. W takim razie czekam co napisze JACEK jak się pojawi.

grzesiek - Pią 18 Lis, 2011 15:15

moonyain napisał/a:
Opowiadanie takich historii ludziom, którzy nie mają podobnych problemów nie ma większego sensu. Często jedyną możliwością zrozumienia niektórych rzeczy jest jedynie przeżycie ich samemu

Po to właśnie są mitingi AA,między innymi...

Jonesy - Pią 18 Lis, 2011 15:16

moonyain napisał/a:
teraz nie dosyć, że nie nadstawiam, to jeszcze całkowicie odmawiam. Niezłe przeobrażenie na początek.

Teraz się wstrzymaj, i napisz tak za jakieś dwa lata.

moonyain napisał/a:

Z tą imprezą to był z mojej strony chyba skok na zbyt głęboką wodę. W takim razie czekam co napisze JACEK jak się pojawi.

Mogłeś sobie zafundować kolejne parę miesięcy na umilaczu. Nie ryzykuj więcej w ten sposób. Nie warto.

Twój atut może być Twoją zgubą. Tylko od Ciebie zależy, czy dalej będziesz pisał, że cieszysz się że opamiętałeś się w tak młodym wieku, czy też napiszesz kiedyś że chyba jeszcze jesteś za młody, nie gotowy, że nie wyobrażasz sobie życia bez alko.
Kontakt z drugim, trzeźwiejącym alkoholikiem znacznie może zwiększyć Twoje szanse na właściwy wybór.

Pozdrawiam i witam serdecznie
Bartek Alkoholik

grzesiek - Pią 18 Lis, 2011 15:24

moonyain napisał/a:
chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, że mając 20 kilka lat nie łatwo jest żyć bez alko. Inna sprawa, że pewnie w żadnym wieku nie jest łatwo;]

....nikt nie mówił,że będzie łatwo, ale WARTO, uwierz.
Też obecnie chodzę na imprezy,grille, spotkania, ogniska i tam nikt nie pije a bawimy się świetnie. Przede mną właśnie taki bal andrzejkowy i sylwester już zaplanowany. BEZ ALKOHOLU. Wiesz jak fajnie na drugi dzień,po takiej imprezie nie mieć kaca,bólu głowy i wszystko pamiętać ? Powrót do domu nad ranem własnym autem bez obaw,że za rogiem mogą stać "niebiescy". Powtarzam się, warto.

moonyain - Pią 18 Lis, 2011 15:38

grzesiek napisał/a:
Wiesz jak fajnie na drugi dzień,po takiej imprezie nie mieć kaca,bólu głowy i wszystko pamiętać ?


Wiem, 3 lata temu leżałem w szpitalu,a po wyjściu brałem leki, których nie wolno mieszać z alko, więc jakiś czas nie piłem. Spędziłem sylwestra na trzeźwo i jeszcze jedną czy dwie imprezy. Faktycznie, uczucie kiedy budzisz się rano i świetnie się czujesz, a w dodatku wszyscy naokoło umierają jest super.

Wtedy potrafiłem wytrzymać na imprezach, gdzie pili i to ostro, więc myślałem, że i teraz spokojnie dam radę, Nic bardziej mylnego, wtedy nie byłem jeszcze tak uzależniony jak teraz. Mimo, że to tylko 3 lata, to jednak okres wtedy, a TERAZ dzieli wielka przepaść.

grzesiek napisał/a:
Też obecnie chodzę na imprezy,grille, spotkania, ogniska i tam nikt nie pije a bawimy się świetnie.


No właśnie, ja niestety ciągle obracam się w towarzystwie, w którym praktycznie wszyscy piją. Pewnie napisze zaraz ktoś, że trzeba towarzystwo zmienić ;]

esaneta - Pią 18 Lis, 2011 15:42

moonyain napisał/a:
Pewnie napisze zaraz ktoś, że trzeba towarzystwo zmienić ;]


Niekoniecznie, ale na pewno się nieco przetrzebi a wtedy zostanie Ci creme de la creme. Trzeźwiej chłopie, szkoda życia. Nasi Dekadenci powiedzą Ci jak to się robi.

moonyain - Pią 18 Lis, 2011 15:55

esaneta napisał/a:
Nasi Dekadenci powiedzą Ci jak to się robi


no nie da się ukryć, że nie pogardzę żadnymi wskazówkami fsdf43t

yuraa napisał/a:
moon ain't -brak księżyca, nie ma księżyca


nie ma to nic wspólnego z księżycem;)
Muniain to piłkarz, może nie aż tak bardzo znany i nie ze światowej czołówki
jestem fanem futbolu, może nawet fanatykiem, mecze oglądałem nawet jak nie rozstawałem się z piwem
z tym, że jeśli grali np. o 20:45 to zdarzało mi się nie doczekać;]

KICAJKA - Pią 18 Lis, 2011 15:57

Cześć Kuba :)
Lepiej wcześniej niż za późno :okok:

grzesiek - Pią 18 Lis, 2011 16:01

moonyain napisał/a:
wtedy nie byłem jeszcze tak uzależniony jak teraz. Mimo, że to tylko 3 lata, to jednak okres wtedy, a TERAZ dzieli wielka przepaść.

...bo to taka cieniutka,niezauważalna granica,której nie jestes w stanie zauważyć,ale skutki
picia świadczą o tym wyrażnie.

szymon - Pią 18 Lis, 2011 16:02

cześć kuba,
michał alko

Żbik - Pią 18 Lis, 2011 17:45

Cześć Kuba, czytając Twój post widziałem dokładnie siebie samego, może tylko z tą różnicą, że się nie zaszyłem i popiłem parę lat dłużej od Ciebie. Witaj na pokładzie :)

Żbik alkoholik

stanisław - Pią 18 Lis, 2011 17:56

moonyain napisał/a:
że mając 20 kilka lat nie łatwo jest żyć bez alko.
Witaj . Wiesz ja w twoim wieku za żadne skarby bym się nie zaszył ,a problemy miałem podobne . Jak bym ci coś mógł poradzić to miting AA w realu. Dobrych wyborów życzę
Borus - Pią 18 Lis, 2011 18:40

Cześć Kuba... :)
moonyain - Pią 18 Lis, 2011 19:27

stanisław napisał/a:
Wiesz ja w twoim wieku za żadne skarby bym się nie zaszył ,a problemy miałem podobne


Dla mnie to też była trudna decyzja. Tez myślałem w ten sposób, że jestem jeszcze za młody itp(i ciągle mam wątpliwości), ale niestety to co się ze mną działo już mnie przerastało.
Przerażało mnie to, że często mimo niewypitych dużych dawek urywał mi się film. W ogóle to już od jakiegoś czasu w większości przypadków piłem do urwania.
Zazwyczaj działo się to w ten sposób: piję, piję- jest za***isty humorek, żarcik się mnie trzyma, w ogóle mnie nie chyta. Nagle, mija tylko jakby chwila, a ja z zupełnie trzeźwego zamieniam się w nieźle nawalonego, a chwilę później bum! i mnie nie ma, urywa się film, w najlepszym wypadku nie pamiętam jakiegoś okresu czasu albo mam tylko slajdy, w gorszym- budzę się następnego dnia;]

małami - Pią 18 Lis, 2011 19:50

Witaj Kubo.
Cytat:
Bo, nie podjąć walki, to najgorsza z możliwych porażek.
I tego się trzymaj :) Dobrze, że tak szybko dostrzegłeś problem.
endriu - Pią 18 Lis, 2011 20:04

moonyain napisał/a:
Zazwyczaj działo się to w ten sposób: piję, piję- jest za***isty humorek, żarcik się mnie trzyma, w ogóle mnie nie chyta. Nagle, mija tylko jakby chwila, a ja z zupełnie trzeźwego zamieniam się w nieźle nawalonego, a chwilę później bum! i mnie nie ma, urywa się film, w najlepszym wypadku nie pamiętam jakiegoś okresu czasu albo mam tylko slajdy, w gorszym- budzę się następnego dnia;]


dokładnie tak samo miałem pod koniec picia i to mnie zmotywowało do leczenia.
Kuba sam nie dasz rady, zaszycie to też nie jest najlepszy pomysł.
Idź na terapię. Forumowicze namówili mnie na terapię i jestem im za to wdzięczny.
Najlepiej idź na oddział dzienny. Codziennie idziesz na kilka godzin a poźniej do domu.
Taka terapia raz czy dwa w tygodniu to na później a teraz codzienna.
Później mitingi.
Fajnie, że zauważyłeś, że jesteś chory.
Widzę tylko jedno niebezpieczeństwo.
W Twoim wieku ludzie nie chcą trzeźwieć.
Ale trzymam kciuki.

Andrzej alkoholik.

Krzysztof 41 - Pią 18 Lis, 2011 20:47

Cześć Kuba :)
Pamiętaj początkowy okres jest najgorszy ale jak będziesz bardzo chciał to przetrwasz, musisz tylko odsuwać od siebie myśli o alkoholu zajmij wolny czas sportem lub może jakieś hobby.

Gonzo.pl - Pią 18 Lis, 2011 20:52

Witaj Kubo.
Marek alkoholik.
Przeczytałem całość i to z ciekawością.
chwali sie, że zauważyłeś swój problem i przestałeś pić. ale...
masz bardzo duże poczucie straty po alkoholu, przechwalasz się , jaki to byłes mocny. Te wszystkie "piwka", imprezki... Piło sie, lezało sie itp. Wiesz, kto pił? Wiesz, kto leżał?
To powiedz to sobie w twarz.
Na razie nie pijesz tylko wtedy gdy ktos, cos Ci zabroni. Albo choroba, albo leki, albo wszywka.
I dlatego ciagle myślisz o alkoholu, bo nie wiesz co robić, jak sobie radzic.
A dowiedzieć się twgo moąesz na terapii. Tanm poznasz innych leczacych sie, takich jak Ty. Tam miałbys pomoc terapeutów, lekarzy.
I oczywiście mitingi AA, to zywe lekcje trzexwego zycia.
Na samej wszywce nie ujedziesz, powinienes wiedziec co robic dalej.
I tego Ci życzę :luzik:

Jędrek - Pią 18 Lis, 2011 21:57

"Bo, nie podjąć walki, to najgorsza z możliwych porażek."

Ja podjąłem walkę...zapiłem psychotropy....zwaliło mnie to wzupełną bezsilność i deprechę...ale walczyłem...walczyłem dwa lata....na początku tego roku przestałem walczyć.
Poddałem się. Zacząłem działać w sposób wpajany mi przez psychologów, terapeutów i trzeźwiejących alkoholików. I to przyniosło efekt, który mnie zaskoczył. Nie rozumiem tego wszystkiego, ale to działa. Słuchanie i realizowanie wskazówek i rad doświadczonych ludzi działa. Nie jestem już najmądrzejszym człowiekiem na świecie. I nie uważam, że wiem lepiej. I dobrze mi tak.
Witam Kuba i gratuluję... możesz sobie zaoszczędzić parę...albo paręnaście lat amoku i cierpienia...A życie potrafi być miłe i satysfakcjonujące bez alkoholu...
To pisałem ja- Andrzej alkoholik

moonyain - Pią 18 Lis, 2011 23:04

Napiszę w ten sposób- na początku myślałem, że wszywka całkowicie załatwi mój problem. Załatwiła, częściowo- przestałem pić(co prawda, to dopiero 2 miesiące), ale jak to już ktoś wyżej napisał- nie za bardzo potrafię się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Nowej, tzn bez alko. W tym tkwi problem.
Do nie dawna plan działania był jasny- wychodziłem z domu, to zaraz z kimś się umawiałem na piwko, to był taki punkt wyjścia. Jeśli był weekend, to zaraz jakaś impreza, balety itd Później dzień tygodnia nie miał już dla mnie większego znaczenia...
A teraz- takie coś odpada, gdzie nie pójdę to piją, a ja już nie i to doprowadza mnie do ku***cy. A żadnych miejsc, gdzie można się dobrze bawić bez picia niestety nie znam.

Pewnie macie rację, że dzięki terapii takie miejsca i sposób spędzania wolnego czasu mógłbym poznać, dlatego będę musiał to wszystko przemyśleć i jeszcze raz poukładać w głowie- bo tak jak mówię, wcześniej myślałem, że może mi SAM esperal.

Gonzo.pl napisał/a:
Na samej wszywce nie ujedziesz, powinienes wiedziec co robic dalej.


właśnie o tym zaczynam się przekonywać po upływie 2 m-cy

Gonzo.pl napisał/a:
masz bardzo duże poczucie straty po alkoholu, przechwalasz się , jaki to byłes mocny. Te wszystkie "piwka", imprezki...


nie ukrywam, że mam pewne poczucie straty, straciłem coś, co przez ostatnie lata wypełniało mi większość wolnego czasu, nie jest łatwo od tak tego zastąpić
z tym chwaleniem się to też racja, tym bardziej, że swego czasu miałem takie powiedzenie: " robię to co lubię i co mi najlepiej wychodzi czyli pije i imprezuje". długo nie trzeba było czekać by te słowa obróciły się przeciwko mnie;]

Krzysztof 41 napisał/a:
zajmij wolny czas sportem lub może jakieś hobby

mam hobby, jednak ciągle szukam jakichś nowych interesujących rzeczy, żeby nie myśleć o... głupotach :p

Nawet pisania na tym forum trochę mi w tym pomaga. :)

Gonzo.pl - Pią 18 Lis, 2011 23:09

moonyain napisał/a:
Nawet pisania na tym forum trochę mi w tym pomaga.

:okok:

moonyain - Pią 18 Lis, 2011 23:27

Dlatego pisze:P

W ogóle to w ostatnim czasie nasiliły mi się objawy tego całego głodu. Nawet kilka razy w tygodniu śni mi się, że okropnie się schlałem, znów urwał mi się film, budzę się i przez chwilę jestem wściekły na siebie, że znowu to zrobiłem, że cały wysiłek na nic. Dopiero jak się rozbudzę to przechodzi.
Z sentymentem zaczynam wspominać nawet niektóre popijawy, na których coś niefajnego nawywijałem. Koło południa siedząc w pokoju przez chwilę wydawało mi się, że czuję wódkę.

Ale "nikt nie mówił, że będzie łatwo";]

Gonzo.pl - Pią 18 Lis, 2011 23:34

moonyain napisał/a:
W ogóle to w ostatnim czasie nasiliły mi się objawy tego całego głodu

powodem głodu alkoholowego jest kontakt z alkoholem i osobami pijacymi. Czyli to, co własnie robisz. głody i sny alkoholowe nie biora sie znikad.
Przyczyna moze byc także nie przestrzeganie zasady HALT.
Nie być głodnym, nie być samotnym, nie byc złym, nie być przemęczonym. To tak w skrócie.
Padam na twarz :mgreen:
To a'propos HALT :lol:

kas25 - Sob 19 Lis, 2011 06:35

Witaj Kuba!
Jakbym czytała o sobie! Ja też dopiero zaczynam.
Od siebie mogę powiedzieć tylko tyle - zostań na forum!

Kaśka 25-letnia alkoholiczka

grzesiek - Sob 19 Lis, 2011 10:08

moonyain napisał/a:
Z sentymentem zaczynam wspominać nawet niektóre popijawy,

Tak działa Twój system iluzji i zaprzeczeń. Właśnie terapia jest po to ,by poznać takie tematy
i wiedzieć jak sobie radzić w trzeźwieniu zmieniając swoje myślenie i postępowanie.
Wspomnienie fajnej imprezy możesz wyobrazić sobie w innym kontekście- jakie poniosłeś przez to straty. Finansowe,moralne i zdrowotne. Jak to rozpatrzysz i rozłożysz na czynniki pierwsze to nie wiem,czy dalej będziesz twierdził,że to było fajne? Spróbuj .
( straty i zyski spowodowane piciem )

Gonzo.pl - Sob 19 Lis, 2011 10:16

Tak...
Ja dzisiaj wiem że nawet te imprezy gdzie niby sie dobrze bawiłem, były po prostu żenadą , wstydem.
Normalne dla mnie wtedy było, ze przewracam się z partnerką w tańcu, wpadam na sciany, awanturuje się, Że rzygam w kiblu, że kradną mi kasę.
Dodawszy do tago przypadkowy sex, to naprawdę strach pomyśleć...
No fajne, naprawde.

moonyain - Sob 19 Lis, 2011 11:54

kas25 napisał/a:
Jakbym czytała o sobie!


fajnie, że są ludzie, którzy mnie rozumieją, to takie szczęście w nieszczęściu

grzesiek napisał/a:
Wspomnienie fajnej imprezy możesz wyobrazić sobie w innym kontekście- jakie poniosłeś przez to straty. Finansowe,moralne i zdrowotne. Jak to rozpatrzysz i rozłożysz na czynniki pierwsze to nie wiem,czy dalej będziesz twierdził,że to było fajne?


Po pewnym czasie w głowie zostają przede wszystkim te pozytywne wspomnienia, te negatywne zostają z biegiem czasu usuwane w cień. I w ten sposób kiedy przypomina mi się jakaś impreza, to najpierw do głowy przychodzą jej pozytywne motywy, dopiero później to, o czym wolałbym zapomnieć.

Gonzo.pl napisał/a:
Normalne dla mnie wtedy było, ze przewracam się z partnerką w tańcu, wpadam na sciany, awanturuje się...


Dopóki film się nie urywał i człowiek panował nad tym co robi, to było ok. Niestety już od kilku lat tej kontroli nie było, przez co chyba nie muszę mówić, że imprezy faktycznie były podobne do tej, jaką opisujesz. Chociaż sobie obiecywałem, że będę pił wolno, to zawsze po paru kolejkach hamulce puszczały.
Jednak tak naprawdę czasy, kiedy jeszcze solidnie imprezowałem nie były najgorsze- wtedy chodziłem na imprezy nie tylko żeby się nawalić, ale głównie dobrze bawić. Później zaczęło mi zależeć już nie na zabawie, ale na jak największej bombie. Piłem z kolegami, obojętnie gdzie i to w takim tempie żeby jak najszybciej i najskuteczniej się nawalić.
Wiesz, ja jeszcze tuż przed zabiegiem zacząłem coś gadać, że tyle okazji mi umknie- sylwester itd, ... Wtedy lekarz zachichotał i powiedział coś w stylu: "ciesz się, że ku*** wreszcie nie spędzisz sylwestra w kałuży rzygowin i z urwanym filmem".

szymon - Sob 19 Lis, 2011 12:00

moonyain napisał/a:
człowiek panował nad tym co robi


jaki człowiek? który? :skromny:
reszta :okok:

Wuśka. - Sob 19 Lis, 2011 12:04

Witaj, Kuba.
Gonzo.pl - Sob 19 Lis, 2011 12:06

Wiedz jedno. Alkoholizm jest chorobą postepującą.
Jeśli jeszcze nie byłeś na izbie, w więzieniu, jeśli nie straciłeś pracy, rodziny, mieszkania, rozumu, to na pewno sie to stanie predzej czy później, jęsli bedziesz pił.
I jest chorobą smiertelną. To nie abstrakcja, jak by mogło się zdawać...
Młodość? Za wcześnie?
Niedawno byłem na pogrzebie kolegi, 27 lat miał....
Pił, nie dawał sobie rady z zyciem.
Powiesił się.

moonyain - Sob 19 Lis, 2011 12:32

szymon napisał/a:
jaki człowiek? który?


nie od pierwszego kontaktu z alko nie panuje się nad co się robi jak się wypije, to przychodzi z czasem

Gonzo.pl napisał/a:
Niedawno byłem na pogrzebie kolegi, 27 lat miał....
Pił, nie dawał sobie rady z zyciem.
Powiesił się.


tak, jak pisałem- nie ma jakichś sztywnych granic, że mając np 29 lat człowiek nie może mieć problemów z alko, a jak już skończy 30 to może. Wiek nie gra roli.
U mnie w rodzinie był przypadek osoby, która zapiła się na śmierć w wieku bodajże 29 lat, więc dokładnie wiem o co chodzi.

dlugixp - Sob 19 Lis, 2011 12:46

moonyain napisał/a:
szymon napisał/a:
jaki człowiek? który?


nie od pierwszego kontaktu z alko nie panuje się nad co się robi jak się wypije, to przychodzi z czasem


Szymonowi bardziej chodzi, żebyś zaczął się utożsamiać z wydarzeniem...
Nie :
- wypiło się
- leżało się
- rzygało się

Tylko:
- wypiłem (ja wypiłem, ja piłem, ja chlałem)
- ja leżałem
- ja rzygałem...

itd, itp...

grzesiek - Sob 19 Lis, 2011 13:01

moonyain napisał/a:
nie od pierwszego kontaktu z alko nie panuje się nad co się robi jak się wypije, to przychodzi z czasem

... i tu się mylisz, nikt nie wie kiedy dokładnie przekroczył tą magiczną granicę uzależnienia.
Ja Grzesiek alkoholik,wiem,że teraz pierwszy kontakt z alkoholem spowoduje,że nie będę mógł powstrzymać się przed kolejnymi i powróciłbym do picia z przed lat. Nie ma picia kontrolowanego w moim przypadku. Ja nie jestem w stanie zapanować nad ilością wypitego alkoholu, dla tego mówię o sobie alkoholik i nie eksperymentuję,nie biorę alkoholu do ręki,a co dopiero do ust w żadnej postaci.
Ja gdy chciałem się napić kupowałem w sklepie dwie butelki wódki,pierwszą piłem w miarę szybko,a druga była żeby mi nie zabrakło i nawet z nią spałem,często nieprzytomny .

moonyain - Sob 19 Lis, 2011 13:08

Mi chodziło o pierwsze kontakty z alkoholem- OGÓLNIE czyli kiedy miało się te kilkanaście lat. Wtedy jeszcze panowałem nad tym ile piłem, miałem hamulce.
Nie o pierwszy kontakt z alkoholem na popijawie(pierwszy kielich).
Że teraz już nie da rady zapanować nad tym ile się w siebie wlewa, to się z tym zgodzę.

Gonzo.pl - Sob 19 Lis, 2011 13:54

Moon Man (mogę tak?)
Zacznij utożsamiać się ze swoją chorobą, swoim alkoholizmem, swoją abstynencją. Zacznij utozsamiać się ze sobą.
Nic się nie robiło, nic się nie piło.
Ja piłem. Ja chlałem. Ja rzygałem.
Ja. O to chodzi.
przyznac się samemu sobie jest najtrudniej.
Ja. Czyli Ty. :)

Ula - Sob 19 Lis, 2011 17:06

Witaj miło Kuba :)
jolkajolka - Sob 19 Lis, 2011 17:49

Witaj Kubo!
Dobrze trafiłeś :)

Pati - Sob 19 Lis, 2011 17:56

Witam Cię Kubo :)
Jeżu88 - Sob 19 Lis, 2011 21:45

Cześć, Kuba, też mam 23 lata i również alkoholik ze mnie. Wiem, że dla niektórych może to brzmieć absurdalnie że w tym wieku można nim być, ale takie są fakty. Trzymaj się!!! Dużo sił życzę
rufio - Sob 19 Lis, 2011 22:20

kas25 napisał/a:
Kaśka 25-letnia alkoholiczka

Ale numer - naprawde ? Przeciez to absurdalne ! 8|

Moon sory za oftopa

moonyain - Nie 20 Lis, 2011 00:22

Jeżu- a jak to było w Twoim przypadku- co wpłynęło na to/co się stało, że przyznałeś się do tego, że jesteś alkoholikiem już w tak młodym wieku?

A tak w ogóle to przed chwilą zdałem sobie sprawę z tego, że jutro(a właściwie to już dziś) zapowiada mi się bardzo pracowita niedziela. Sporo wysiłku, ale takiego bardziej intelektualnego mnie czeka.
Swoją drogą, to jeszcze parę miesięcy temu dobre samopoczucie w niedzielny poranek było dla mnie czymś zupełnie abstrakcyjnym... Jeśli budziłem się w niedzielę rano i nie miałem kaca, to znaczyło to, że najprawdopodobniej... jeszcze nie wytrzeźwiałem.

Otwieram okno, słyszę delikatne dudnienie muzyki. Niedaleko mnie są balety, na których byłem stałym bywalcem. Jutro znowu bandy młodocianych imprezowiczów będą przechwalać się tym, ile to nie wypiły albo co to on/ona nie zrobił czy jakiego mają megakaca, tak naprawdę g***o wiedząc o prawdziwym pijaństwie.
To tyle przemyśleń, dobrej nocy.

Jeżu88 - Nie 20 Lis, 2011 08:44

Siema Kuba!
moonyain napisał/a:
Jeżu- a jak to było w Twoim przypadku- co wpłynęło na to/co się stało, że przyznałeś się do tego, że jesteś alkoholikiem już w tak młodym wieku?
Zauważyłem, że moje picie różniło się diametralnie od picia moich znajomych, przyjaciół. Coraz częściej stawałem się agresywny, coraz szybciej się starałem nawalić. Wcześniej chodziłem na imprezę się bawić, w ostatnim okresie picia chodziłem już po prostu tylko aby się upić. Coraz częściej wstawałem na mega kacu, również moralnym, i obiecywałem sobie że coś muszę zrobić z tym, że tak być nie może... Miesiąc przerwy i powtórka... Zrobiłem rachunek sumienia ile to już straciłem przez alko, i podjąłem decyzję. Nie piję.
Kamil Alkoholik. Pozdrawiam.
P.s. Jestem młoda muszę się jeszcze wyszaleć"

"może tak naprawdę nie mam problemu tylko muszę się bardziej wziąć w garść, bardziej kontrolować"

"alkoholiczka w wieku 25 lat? przecież to brzmi absurdalnie!"- cytat z Kas25 :evil2"

pterodaktyll - Nie 20 Lis, 2011 09:28

Jeżu88 napisał/a:
mam 23 lata i również alkoholik ze mnie. Wiem, że dla niektórych może to brzmieć absurdalnie
rufio napisał/a:
kas25 napisał/a:
Kaśka 25-letnia alkoholiczka

Ale numer - naprawde ? Przeciez to absurdalne

To nie jest absurdalne. To jest przerażające.................

staaw - Nie 20 Lis, 2011 09:41

pterodaktyll napisał/a:
To nie jest absurdalne. To jest przerażające.................

:tak:
Mi też ciężko w to uwierzyć kiedy posłucham opowieści młodych ludzi...
Ten świat idzie w kierunku jakiegoś szaleństwa...
Jedyna forma rozrywki to ochlaj albo internet.... i z powrotem do korporacji na 16 godzin "kreatywności"....
A dzieci niech wychowuje telewizja...

Alkoholik72 - Nie 20 Lis, 2011 10:22

Można smucić się tym że to przerażające - ale też można cieszyć się tym że coraz młodsi ludzie dostrzegają problem i chcą z nim walczyć. Na mojej grupie macierzystej mamy kilka osób w wieku już od 19 lat..
Cieszę się i staję na głowie by im pomóc - oni nie zniszczyli jeszcze całkiem swojego życia, nie ponieśli jeszcze wielu konsekwencji które dotknęły by ich niechybnie gdyby powalczyli dłużej. To jest to podwyższenia dna o jakie trzeba się odbić - opisane w literaturze wspólnoty.
Z jednej strony można myśleć że jest im łatwiej bo nie uczyli się dziesiątki lat postępować w zły sposób, nie mają tak mocnych przyzwyczajeń itd itd.. I myślałem tak dopóki nie poznałem ich bliżej, dopóki dwoje z nich nie poprosiło mnie bym pomógł im w realizacji programu. Dopiero to doświadczenie pokazało mi że wcale nie mają łatwiej. Dzisiaj jestem innego zdania . Jest im DUŻO TRUDNIEJ niż mi.. i WIELKI SZACUNEK dla was. Wiem że dopóki nie upadłem na kolana przygnieciony tym wszystkim co nawyprawiałem w życiu - nie było dla mnie szansy. A nawet jak wydawało mi się że upadłem - i tak mamiłem się jeszcze myślą że kiedyś jeszcze.. Tak naprawdę te doświadczenia i te konsekwencje były na początku moim fundamentem trzeźwienia. Oni mają trudniej.. Dlatego powtarzam - WIELKI SZACUN.
Choć przyznam - że spośród wielu podopiecznych - to właśnie te młode osoby najbardziej uczyły mnie pokory :) :)
Pozdrawiam wszystkich ( tych młodszych i starszych :) :) )
J

moonyain - Nie 20 Lis, 2011 12:32

Jeżu88 napisał/a:
Zauważyłem, że moje picie różniło się diametralnie od picia moich znajomych, przyjaciół. Coraz częściej stawałem się agresywny, coraz szybciej się starałem nawalić. Wcześniej chodziłem na imprezę się bawić, w ostatnim okresie picia chodziłem już po prostu tylko aby się upić.


Znowu muszę napisać, że mam wrażenie jakbym czytał o sobie. Zupełnie różni ludzie tutaj na forum piszą, a jednak wszystkich łączą tak bardzo podobne historie.
Moi znajomi potrafili jednego dnia wypić, a następnego, już wracali do normalnego funkcjonowania jakby nigdy nic, ja tak już nie potrafię.
Też niestety bywało, że robiłem się bardzo agresywny. Wtedy już po 2 piwach nie mogłem usiedzieć w miejscu, byłem strasznie nadpobudliwy. Pod wpływem alkoholu potrafiłem nawet zaczepiać przypadkowych ludzi na ulicy, zupełnie za nic. Jak budziłem się rano to pierwsze co robiłem, to sprawdzałem jak wyglądają ubrania, w których dzień wcześniej byłem. To, że były brudne, świadczyło o tym, że dnia poprzedniego pewnie się przewracałem itp, co nie było żadnym zaskoczeniem. Gorzej kiedy na ubraniach była krew, ja miałem siniaki itp, to znaczyło, że wczoraj było już naprawdę nieciekawie.

Jeżu, jak długo już nie pijesz? I jak się ogólnie czujesz?

pterodaktyll napisał/a:
To nie jest absurdalne. To jest przerażające


"Przerażające" to dobry określenie. Kiedyś poszedłem na jedno spotkanie z jakimś terapeutą, w sumie już nawet nie pamiętam dokładnie kto to był. Po tym spotkaniu byłem właśnie przerażony tym, że mając jeszcze tak mało lat doprowadziłem się już do takiego stanu. Wstyd to swoją drogą, ale przeraziło mnie to, co się ze mną dzieje i mój brak kontroli. Dodam jeszcze, że to było przed tym kiedy zaczęły się największe maratony...

Alkoholik72 dzięki za wsparcie:) Jak czytam takie słowa to trochę lepiej się robi na duszy. Na pewno w żadnym wieku nie jest łatwo pozbyć się tego demona, dodam jednak, że ja osobiście nie znam żadnej osoby, która mając 20 kilka lat przestała pić. Nie chcę tutaj pisać, że kiedy jest się młodym to trudniej, bo tyle imprez wokoło, wszyscy się bawią itd, młodość rządzi się swoimi prawami, ale tak jak mówię- nie znam osobiście nikogo kto skończyłby z alko już mając 20 kilka lat.

Jeżu88 - Nie 20 Lis, 2011 13:55

moonyain napisał/a:
Jeżu, jak długo już nie pijesz? I jak się ogólnie czujesz?
Decyzję o nie piciu podjąłem we wrześniu zeszłego roku, jednak po paru miesiącach napiłem się. Komfort picia zerowy, parę następnych dni moralniak... Jednak dzięki temu zrozumiałem że nie chodzi tu o samą abstynencję. Tu chodzi o pracę nad emocjami i rozwojem duchowym. Wszywka nic tu nie da... Gdyby tak było wszyscy tutaj mieli by pozaszywane d***ska i byłby spokój. Teraz nie piję od 5-tego maja tego roku. Jest naprawdę dobrze teraz bez alko, wiadomo są też gorsze dni ale jak gdzieś słyszałem najlepszy dzień z czasów picia nie jest tak dobry jak najgorszy ale na trzeźwo. I to prawda. Buduję nowe, lepsze życie. Życie realne, nie matrix.
Jeżu88 - Nie 20 Lis, 2011 13:57

P.s. Myślałeś o AA?
yuraa - Nie 20 Lis, 2011 14:11

moonyain napisał/a:
nie znam osobiście nikogo kto skończyłby z alko już mając 20 kilka lat.

bo nie szukałes tam gdzie mozna takich ludzi spotkać.
bylem wczoraj na uroczystosci z okazji 20 lat nie picia kolegi jednego.
potem do rana była zabawa taneczna, mnóstwo młodych ludzi,
wszyscy świetnie sie bawili bez alkoholu

grzesiek - Nie 20 Lis, 2011 17:43

yuraa napisał/a:
potem do rana była zabawa taneczna, mnóstwo młodych ludzi,
wszyscy świetnie sie bawili bez alkoholu

...podobnie jest w naszej grupie AA. np.Andrzejki,Sylwester,a dyskdżokej grupowy ma 25 lat.

Gonzo.pl - Nie 20 Lis, 2011 18:00

moonyain napisał/a:
nie znam żadnej osoby, która mając 20 kilka lat przestała pić. Nie chcę tutaj pisać, że kiedy jest się młodym to trudniej, bo tyle imprez wokoło, wszyscy się bawią itd, młodość rządzi się swoimi prawami, ale tak jak mówię- nie znam osobiście nikogo kto skończyłby z alko już mając 20 kilka lat.

Mnie to jednak brzmi jak szukanie pretekstu do picia.
Skąd miałbys znac takie osoby?
Ja znam. W AA jest ich niemało, tylko w moim miescie....
Część z nich poradziła sobie także z uzależnieniem od narkotyków.

moonyain - Nie 20 Lis, 2011 21:27

Jeżu88 napisał/a:
Myślałeś o AA?


tak.wydaje mi się, że to dobry pomysł, ale najtrudniej jest pójść ten pierwszy raz

yuraa napisał/a:
bo nie szukałes tam gdzie mozna takich ludzi spotkać


jasne, że nie szukałem, bo wcześniej odpowiadało mi towarzystwo ludzi, którzy nadużywają alkoholu, dlatego nie potrzebowałem takich, którzy nie piją.
naokoło mnie nie ma takich ludzi, a żeby pójść, na aa gdzie ich spotkam póki co ciężko mi się przemóc

Gonzo.pl napisał/a:
Mnie to jednak brzmi jak szukanie pretekstu do picia.


wiesz, jak wiadomo- jestem alkoholikiem, a taki człowiek zawsze szuka sobie pretekstów
jakiś czas po zaszyciu nie raz rozmyślałem o tym czy by nie próbować przepić.
taki diabełek, który mówi: "spróbuj, od jednego małego piwka nic ci się przecież nie stanie" cały czas siedzi mi gdzieś tam z tyłu głowy. Nie ukrywam, że kombinowałem czy by nie napić się kilku łyków piwa, jak nic się nie będzie działo, to wypić pół, jak będzie ok, to całe, a później.... no właśnie- co później?? To jest takie chore myślenie, przecież jakbym potrafił na jednym piwie kończył to bym nie miał implanta w du***. Różne historie się słyszy na temat przepijania wszywek, pewnie 3/4 z nich to brednie, jednak jedynym, czego jestem pewien to to, że jeżeli bym się napił i nic by mi się nie stało, to bym na pewno popłynął. Zresztą przepijać wszywe wg mnie to już jest chyba najgorsze co można zrobić, to już taki kompletny akt poddania się. Gdybym to zrobił, to pewnie poważnie bym się załamał.

jolkajolka - Nie 20 Lis, 2011 21:40

Przepić wszywkę zawsze można spróbować. Tylko po jaką cholerę ją w ogóle wszywać w takim razie 8|
Gonzo.pl - Nie 20 Lis, 2011 21:46

jolkajolka napisał/a:
Tylko po jaką cholerę ją w ogóle wszywać w takim razie

To ma być taki cudowny zastrzyk. Pstryk i alkoholizm znika.
A jak nie chce to trzeba pić.
Nie wiedziałaś? :mgreen:

moonyain - Nie 20 Lis, 2011 21:46

Wiem, ale tak jak mówię- jak się głęboko zastanowiłem, to dotarło do mnie, że to- mówiąc delikatnie- nie jest dobry pomysł.
Pytasz po co robić, skoro chce się pić... Mi lekarz powiedział, że miał przypadki takich, co jednego dnia wszywali, a dwa dni później przychodzili żeby wyjmować;]

Gonzo.pl - Nie 20 Lis, 2011 21:53

No bo ja w ogóle nie rozumiem dlaczego ktoś się zaszywa. Żeby to chociaż likwidowało głody i chęc picia. gdzie tam...
Czy to tak trudno chodzić na terapie, jeśli już się zdaje sobie sprawę ze swojej choroby?
Obawa przed ludźmi, którzy tam będą? Przed wnikaniem w siebie? No właśnie, jeśli się nie przyzna przed samym sobą, to tak fajfusowato to potem wychodzi.

kas25 - Nie 20 Lis, 2011 22:25

moonyain, trzymam kciuki! powodzenia!
moonyain - Nie 20 Lis, 2011 22:27

Każdy sposób na niepicie jest dobry, jeśli jest skuteczny.
W moim wypadku póki co ten skuteczny jest.
Chciałem czegoś, co zadziałałoby natychmiast i takie coś mam. W wypadku terapii nie ma żadnej gwarancji, że od razu poskutkuje.

moonyain - Nie 20 Lis, 2011 22:29

Dzięki i tego samego życzę.
Gonzo.pl - Nie 20 Lis, 2011 22:31

Cytat:
Chciałem czegoś, co zadziałałoby natychmiast i takie coś mam.

Ooooj, nie wiem...
Czytałem kilka watków osób zaszytych, nie tylko na tym forum, czytam nadal...
Nie sądzę...
Oby u Ciebie dało to efekty.
ale właściwie co ma być tym efektem? Wszywka do końca zycia? czy masz jakies plany?

moonyain - Nie 20 Lis, 2011 23:16

Efektem ma być taki, że nie będę pił. Raczej nie chciałbym się szyć co roku do końca życia, chociaż i o takich przypadkach słyszałem. Są ludzie, którzy robią to przez wiele lat bez przerwy i normalnie funkcjonują. Nawet znam osobiście jednego faceta, który żyje tak od kilkunastu lat i prowadzi normalne życie. Nawet lekarz mówił mi o podobnych historiach.
Tak jak już pisałem- z początku myślałem, że szycie całkowicie załatwi problem, nie byłem przygotowany na to, że dodatkowo jeszcze będzie potrzebna terapia. Dlatego też nie będę kłamał, że mam jakiś plan, bo tak naprawdę jasnego planu nie mam.

pterodaktyll - Nie 20 Lis, 2011 23:20

moonyain napisał/a:
Tak jak już pisałem- z początku myślałem, że szycie całkowicie załatwi problem,

Dziwnym trafem też tak myślałem swego czasu, dopóki nie zrozumiałem, że do trzeźwienia potrzebna jest głowa a nie du**, choć trwało to wiele lat...............

Urszula - Pon 21 Lis, 2011 07:10

Ahoj, Kubo-Moonyainie! :)
Mam na imię Urszula, mam 56 lat i jestem alkoholiczką.
Tak prawdę powiedziawszy, to nawet trochę Ci zazdroszczę...
Dziwisz się?
Ano, Ty zorientowałeś się stosunkowo szybko w tym, że musisz odstawić alko, mnie zajęło to trzydzieści lat. :oops:
Przez 30 lat chlałam "w potajemce", nikt nigdy nie widział mnie pijanej, na imprezach potrafiłam ograniczyć się do jednego/dwóch drinków, dolewałam się dopiero wtedy, gdy nikt nie widział... To upewniało mnie w tym, że choroba alkoholowa mnie nie dotyczy. :wysmiewacz:
Inni, owszem, inni to parszywe ochlaptusy! Ale ja?! No, skądże znowu!
Ja się po prostu dobrze czuję po alkoholu, lepiej mi się pisze, fajne pomysły mi przychodzą pod zalaną czaszkę, świat jest barwniejszy, a życie mniej problemowe. :evil2" Ja i alkoholizm? A w życiu!!!
Musiałam mocno pacnąć mordą o glebę, by uświadomić sobie, że jestem poważnie chora...
Przepierniczyłam ponad połowę życia i większości rzeczy nie da się już naprawić...
A Ty masz przed sobą ogromną szansę na "niepicie"! Jesteś młody, świadomy uzależnienia i inteligentny.

Wszywka? Hmmm...
Osobiście nie próbowałam, bardzo szybko znalazłam się na terapii indywidualnej i jestem przekonana, że w moim przypadku, był to najlepszy sposób na oswajanie nałogu i naukę życia obok.
Ale wszystkie sposoby są dobre, jeśli przynoszą pożądany skutek.
Ktoś kiedyś powiedział: Nawet jeśli coś jest głupie, ale działa - to nie jest głupie.

Jedno jest pewne: sam, nawet z zaszystym d***, sobie nie poradzisz!
Bo trzeźwienie nie oznacza samego powstrzymywania łap wyciągających się po flachę i odmawiania sobie przełknięcia "umilacza". :p
Musisz przemeblować głowę tak, by radzić sobie z głodami i wrednymi podszeptami podświadomości.

Trzymaj się! Jesteś na dobrej drodze!

Urszula - Pon 21 Lis, 2011 07:17

moonyain napisał/a:
mając 20 kilka lat nie łatwo jest żyć bez alko. Inna sprawa, że pewnie w żadnym wieku nie jest łatwo;]

Ano, nie jest... cf2423f
Ale życie bez "wspomagacza" jest możliwe i nabiera całkiem nowych wartości. :)

Gonzo.pl - Pon 21 Lis, 2011 07:26

Cytat:
mając 20 kilka lat nie łatwo jest żyć bez alko.

To zdanie jest fałszywe.
Tobie nie jest łatwo. Dla większości ludzi jest to normalne.
Dlatego warto zająć się sobą, a nie porównywaniem do innych, nie własnymi teoriami.

Klara - Pon 21 Lis, 2011 07:53

moonyain napisał/a:
Nawet lekarz mówił mi o podobnych historiach.

Jeśli mówił Ci to ten lekarz, który zaszywał, to się nie dziwię.
Jemu zależy na klientach :D

grzesiek - Pon 21 Lis, 2011 10:45

moonyain napisał/a:
Efektem ma być taki, że nie będę pił. Raczej nie chciałbym się szyć co roku do końca życia

Witaj Michał. Moim zdaniem nie ma takiego cudownego sposobu na niepicie od zaraz i na zawsze. Wszywka ,jak piszesz to Twój sposób na niepicie,ale to malutki kroczek,przerwa,nie dająca gwarancji na przyszłość. Twoje myśli ,powinny dać Ci do zrozumienia,że nie trzeźwiejesz,jak minie blokada w postaci wszywki to poczujesz się wolny i znów zaczniesz pić.Powinieneś szybko zacząć terapię i chodzić na mitingi AA. To dobry moment na zdrowienie.Nie powierzaj swojego niepicia tylko farmakologii.
Obecnie stoisz w martwym punkcie,zacznij coś robić.

Urszula - Pon 21 Lis, 2011 11:25

grzesiek napisał/a:
Obecnie stoisz w martwym punkcie

Ale za to siedzi na wszywce. :mgreen:

pterodaktyll - Pon 21 Lis, 2011 11:37

Urszula napisał/a:
grzesiek napisał/a:
Obecnie stoisz w martwym punkcie

Ale za to siedzi na wszywce.
:buahaha:
I to wszystko na temet g45g21

moonyain - Pon 21 Lis, 2011 14:09

Urszulo dzięki za wsparcie!:)

Dobrze wiem, co chcecie mi powiedzieć- to, że na razie nie piję, bo nie mogę, a nie dlatego, że nie chcę. Stąd te wszystkie wspomnienia itd
A jak straszak przestanie działać, to znowu pójdę w taniec... No chyba, że wcześniej pójdę na terapie.
Wiem, że o to chodzi, gorzej jest tak naprawdę ze zrozumieniem tego do końca.

Urszula napisał/a:
grzesiek napisał/a:
Obecnie stoisz w martwym punkcie

Ale za to siedzi na wszywce. :mgreen:


dobre;]

Jenu - Pon 21 Lis, 2011 14:46

Gonzo.pl napisał/a:
I dlatego ciagle myślisz o alkoholu, bo nie wiesz co robić, jak sobie radzic.
A dowiedzieć się twgo moąesz na terapii. Tanm poznasz innych leczacych sie, takich jak Ty. Tam miałbys pomoc terapeutów, lekarzy.


Witaj:) zgadzam się ze słowami Gonzo - poszłam na terapię dzienną, teraz czekam na pogłębioną. Bez terapii może i nie piłabym jakiś czas, ale nie znalazłabym przyczyny mojego picia, nie dowiedziałabym się czego i jak unikać (i dlaczego), nie dostałabym wsparcia, które jest bardzo, bardzo potrzebne. Niepicie to jeszcze nie wszystko, żyć trzeźwo, myśleć trzeźwo to cel dla nas wszystkich - i dobrze posłuchać specjalistów. Celem nie jest nie pić, niepicie to droga do celu - do życia, które zadowala każdego dnia. Trzymam kciuki :)

Janioł - Pon 21 Lis, 2011 14:55

Jenu napisał/a:
ale nie znalazłabym przyczyny mojego picia,
to teraz na terapich pracują nad przyczynami bądź przyczyną ?
Jenu - Pon 21 Lis, 2011 15:13

Tak, na pogłębionych. Ale nie wszystkie ośrodki nad tym pracują.
Gonzo.pl - Pon 21 Lis, 2011 15:20

Andrzej napisał/a:
Jenu napisał/a:
ale nie znalazłabym przyczyny mojego picia,
to teraz na terapich pracują nad przyczynami bądź przyczyną ?

Ja to zrobiłem na warsztatach 12 Kroków.
Ale nie wiem, czy właściwie to rozumiesz. Przyczyny były (są?) we mnie. Moje uczucia, moje emocje, moje zachowania.

Janioł - Pon 21 Lis, 2011 15:21

Jenu napisał/a:
Tak, na pogłębionych.
dla mnie to nowina , bo co prawda pracuje na pogłebinej indywidualnej ale usłyszałem że mojej Pani tearapeutki i wcześniej od mojegoguru że dociekanienie przyczyn u pojedyńczego pacjenta jest o tyle niebezpieczne że przy naturalnej dla alkoholika manipulacji i silnie rozwinietych mechanizmach, zachodzi duże prawdopodobieństwo w nawrocie choroby że alkoholik będzie chciał wyeliminować przyczyny oczywuiście tylko i wyłącznie w jego mniemaniu i toku rozumowania że spoojnie po tym procesie przystąpi do picia
Janioł - Pon 21 Lis, 2011 15:27

wiele razy zadawałem to pytanie terapeutą i jak to w zwyczaju terapeutów odpowiadali dość zgodnie a po co ci to wiedzieć ? czy po to że jak się dowiesz że pileś bo byłeś nieśmiały to wtedy gdy przełamiesz ową wrodzoną nieśmiałość to możesz pić , czy tez po to gdy dowiesz się że jednak to geny ui wtedy spokojnie zaczniesz pić bo nikt na dzień dzisiejszy nie naprawi tego genu i jesteś skazany na picie ?
Jenu - Pon 21 Lis, 2011 15:41

Biorąc pod uwagę, że alkoholizm to objaw autodestrukcji dobrze jest dowiedzieć się o przyczynach tejże - i w tym aspekcie pisałam.
szymon - Pon 21 Lis, 2011 15:43

moonyain napisał/a:
Dobrze wiem, co chcecie mi powiedzieć- to, że na razie nie piję, bo nie mogę, a nie dlatego, że nie chcę. Stąd te wszystkie wspomnienia itd
A jak straszak przestanie działać, to znowu pójdę w taniec...


ja przeleciałem 5 miesięcy bez terapii - leciałem na d***.
powiedziałem sobie nie bo nie i już.
takie wewnętrzne zaparcie było dla mnie dobre bo skuteczne ALE:

moonyain napisał/a:
No chyba, że wcześniej pójdę na terapie.


jakbym poszedł wcześniej na terapię to bym wiedział o mechanizmach,
zaprzeczeniach,
o etapach,
o fazach,
o wszystkich podstawowych zachowaniach alkoholika, których nie sposób wyczytać i dopasować do siebie.
każdy jest inny, ma inne życie, pracę, wszystko.
tam jednak (na terapii) dowiedziałem się, ze nie ma różnic,
że jestem taki sam jak pan doktor, ksiądz, pracownik, złodziej, skazany, ojciec 4 dzieci czy kawaler.
wszyscy byliśmy i jesteśmy dalej uzależnieni od alkoholu.
nauczą cię tam rozpoznawać siebie, swoje zachowania w taki sposób
w jaki byś nie nauczył się czytając forum czy mądrą książkę moszenge czy nie wiem jak się to pisze... :oops:

polecam gorąco i szczerze, jakbym miał iść jeszcze raz to bym poszedł troszkę szybciej :skromny:
z wielką dumą przyznaję, że to dobrzy koledzy i skromne koleżanki, właśnie z tego forum (podobno najlepsze w polsce :auuu: )
przekonali mnie do pracy nad sobą właśnie na terapii.

grzesiek - Pon 21 Lis, 2011 15:51

moonyain napisał/a:
A jak straszak przestanie działać, to znowu pójdę w taniec... No chyba, że wcześniej pójdę na terapie.
Wiem, że o to chodzi, gorzej jest tak naprawdę ze zrozumieniem tego do końca.

Michał nie ma nad czym się zastanawiać,czym dłużej będziesz to robił, tym więcej będzie wątpliwości co do słusznej i jedynej decyzji czyli -TAK IDĘ NA TERAPIĘ.
NIE MASZ NIC DO STRACENIA-TYLKO ZYSKI.
To ,że jesteś uzależniony to wiesz,
to,że jest to choroba nieuleczalna , doprowadzająca do śmierci też wiesz,
to,że sam sobie możesz nie poradzić,też Ci mówiono,
poszukaj kontaktów do poradni,ustal termin i działaj,
Mój dziadek zawsze mj mówił-" słuchaj starszych ,ucz się wszystkiego,żebyś wszystko umiał,a w życiu nic nie musiał robić. :D

Gonzo.pl - Pon 21 Lis, 2011 17:12

Andrzej napisał/a:
jak się dowiesz że pileś bo byłeś nieśmiały to wtedy gdy przełamiesz ową wrodzoną nieśmiałość to możesz pić ,

Nielogiczne...
Jesli piłes z nieśmiałości, to gdy jej się pozbedziesz to pozbedziesz sie powodu do picia.
To tak w skrócie...
u mnie to zadziałało.
Co nie znaczy, że tu stwierdzam, że wyleczyłem się z alkoholizmu.
Ale jest mi łatwiej być trzeźwym.

Janioł - Pon 21 Lis, 2011 17:21

Gonzo.pl napisał/a:
Nielogiczne...
od kiedy w uzależnienia żadzą się prawami logiki ?
Gonzo.pl - Pon 21 Lis, 2011 17:24

Cytat:
od kiedy w uzależnienia żadzą się prawami logiki

Ja się tylko odniosłem do zdania, logiki mojej, Twojej fsdf43t
A wiadomo, ze alkoholik, więc i ja tę logike traci i co gorsza sam tego nie zauwaza.

Urszula - Pon 21 Lis, 2011 17:39

szymon napisał/a:
tam jednak (na terapii) dowiedziałem się, ze nie ma różnic,
że jestem taki sam jak pan doktor, ksiądz, pracownik, złodziej, skazany, ojciec 4 dzieci czy kawaler.
wszyscy byliśmy i jesteśmy dalej uzależnieni od alkoholu.

Scyro prowda!
Mnie właśnie terapia wbiła w makówę, że "ni ma to tamto", wobec alkoholu każdy uzależniony jest bezsilny. cf2423f
Obojętne jakie ma IQ, ile fakultetów ukończył i czym sobie tłumaczy pociąg do flachy...

Fakt, że terapia bywa czasem bolesna (w moim przypadku tak właśnie było), ale za to:
szymon napisał/a:
nauczą cię tam rozpoznawać siebie, swoje zachowania w taki sposób
w jaki byś nie nauczył się czytając forum czy mądrą książkę moszenge czy nie wiem jak się to pisze...

I to tyz scyro prowda. :D

bunia - Pon 21 Lis, 2011 18:52

Witaj Kuba ,fajnie że jesteś :)
Urszula - Pon 21 Lis, 2011 19:06

moonyain napisał/a:
Dobrze wiem, co chcecie mi powiedzieć- to, że na razie nie piję, bo nie mogę, a nie dlatego, że nie chcę. Stąd te wszystkie wspomnienia itd

Niooo, dobrze kombinujesz, mój Drogi!
Nie pijesz w tej chwili, bo masz w żopie zaszytego straszaka. He, he, he...
Nie myśl o tej wszywce, jeno po prostu zechciej chcieć!!!
Oczywiście, chcieć się oswoić z tym, że już do końca życia pozostaniesz alkoholikiem i tylko od Ciebie zależy, czy niepijącym, czy czynnym. :)

Marc-elus - Pon 21 Lis, 2011 20:14

Andrzej napisał/a:
Gonzo.pl napisał/a:
Nielogiczne...
od kiedy w uzależnienia żadzą się prawami logiki ?

Myślenie uzależnione nie ma logiki, ale logika cechuje związki przyczynowo-skutkowe oraz opisy mechanizmów uzależnienia oraz środki ich przeciwdziałania.
Programów terapeutycznych nie opracowują szarlatani lub wróżbici.

Janioł - Pon 21 Lis, 2011 20:18

Marc-elus napisał/a:
Programów terapeutycznych nie opracowują szarlatani lub wróżbici.
jestes pewien ? może jednak masz rację w końcu większości z programów powstały na skutek i przy pomocy alkoholików
Marc-elus - Pon 21 Lis, 2011 20:23

Andrzej napisał/a:
większości z programów powstały na skutek i przy pomocy alkoholików

Dodaj: trzeźwych alkoholików. Pijany to co najwyżej może sobie wyobrazić związek przyczynowo-skutkowy: sklep-gorzała-odlot.

Żbik - Pon 21 Lis, 2011 20:23

Marc-elus napisał/a:
Myślenie uzależnione nie ma logiki, ale logika cechuje związki przyczynowo-skutkowe oraz opisy mechanizmów uzależnienia oraz środki ich przeciwdziałania.


Polecam na ten temat książkę Abrahama J. Twerskiego "Uzależnione myślenie - analiza samooszukiwania". Otworzyła mi oczy na wiele spraw...

Gonzo.pl - Pon 21 Lis, 2011 20:34

Książka jest naprawdę wartościowa.
Mnie także dużo dała w rozpoznaniu swoich uwarunkowań osobowościowych i emocjonalnych książka Wojcieche Eichelbergera "Zdradzony przez ojca".

moonyain - Pon 21 Lis, 2011 20:55

Ja książek o tematyce alkoholizmu nie czytałem, za to poruszył mnie film pt. "Palimpsest". Oglądaliście?
Janioł - Pon 21 Lis, 2011 21:01

Marc-elus napisał/a:
Pijany to co najwyżej może sobie wyobrazić związek przyczynowo-skutkowy: sklep-gorzała-odlot.
jest coś więcej czasami sklep-gorzała-odlot -kac-odwyk-teapia/AA/- trzeżwość i to wtedy razem wzięte jest drogocenne
Gonzo.pl - Pon 21 Lis, 2011 21:03

Wiele filmów o tematyce alko ogladałem, ale tego chyba nie. To fabularny, czy dokument?
A te e-booki mogę Ci podesłac, jesli chcesz poczytać.

moonyain - Pon 21 Lis, 2011 21:11

Fabularny. W sumie alkoholizm nie jest w nim na pierwszym planie... tzn trzeba to samemu obejrzeć żeby zrozumieć. Mi osobiście się film podobał, oglądałem go kilka razy, ale słyszałem też sporo krytycznych recenzji. Rzecz gustu, ze swojej strony jednak mimo wszystko polecam.
Podeślij fsdf43t

grzesiek - Wto 22 Lis, 2011 12:44

moonyain na terapii też można obejrzeć kilka filmów :wysmiewacz:
a znasz to....?Bo, nie podjąć walki, to najgorsza z możliwych porażek
bez urazy :foch:

Jeżu88 - Pon 28 Lis, 2011 09:37

Księżycowy, jesteś tam? Odezwij się, napisz jak sobie radzisz, co? Pozdrawiam
Kamil, alkoholik niepoprawny zvrrv

moonyain - Pon 28 Lis, 2011 18:39

Jasne, że jestem.
O tym jak sobie radzę ze swoimi słabościami z jednej strony mógłbym napisać całe opowiadanie, a z drugiej to tak naprawdę nic specjalnego się nie dzieje, bo większość wydarzeń rozgrywa się tylko w mojej głowie;]
Po pierwsze i najważniejsze- nie piję. Ucichły trochę "głosy", które szeptały mi, żebym spróbował przepić. Nie chodzę na żadne imprezy i unikam towarzystwa, z którym do tej pory tankowałem. To dlatego, że nie chcę powtórki takiej sytuacji, o jakiej pisałem wcześniej.
Poza tym trochę przygnębiony jestem i obojętny. Zdarza się, że bardzo łatwo się denerwuję, ale chyba m.in. w taki sposób przebiega ta cała faza muru.

Ostatnio nachodzą mnie takie przemyślenia, że zazdroszczę troche ludziom, którzy nie muszą się zmagać z żadnymi problemami zdrowotnymi. Niestety w życiu jest tak, że jedni mają za darmo to, o co inni muszą walczyć z pomocą lekarzy, przy wsparciu kuracjami, terapiami i tonami leków. W tym miejscu nie mam na myśli alkoholizmu. Jeden jest ciągle zdrowy jak ryba mimo, że nie robi nic w tym kierunku żeby to zdrowie utrzymać, drugi robi wszystko by żyć normalnie, leczy się, stosuje do rad specjalistów itd, a jednak mimo wszelkich starań nie pozwalają mu na to jakieś dolegliwości zdrowotne, np. chore nerki czy serce i jak by się nie starał, to nie będzie mógł prowadzić tak beztroskiego życia jak osoba całkowicie zdrowa.

Fajnie, że ktoś o mnie pamięta i się interesuje moim losem :)

A jak tam ty sobie radzisz Jeżu??

Jeżu88 - Pon 28 Lis, 2011 19:08

No i fajnie że jesteś, że nie pijesz!!! :okok:
moonyain napisał/a:
Nie chodzę na żadne imprezy i unikam towarzystwa, z którym do tej pory tankowałem
wiesz, to podstawa. Fajnie. Ja również nie odwiedzam imprez, pubow itd. Bywa ciężko nieraz, ponieważ jak wiesz, wśród naszych rówieśników powstał taki Kult Imprezy, szalonego picia. Nie imprezujesz = lamus itd. Ale walić ich. Unikamy wielu problemów dzięki temu co postanowiliśmy sobie... Tak, życie nie jest sprawiedliwe, nie daje wszystkim po równo. Zdrowia również. Ale tak to skonstruowane i pozostaje się z tym pogodzić, nic nie zmienimy. Ja powoli uczę się nie patrzeć na innych, nie zazdrościć i skupiać się na sobie. Ja o Tobie pamiętam cały czas, ze względu na twój wiek łatwo mi się z Tobą utożsamić.
Kamil Alkoholik. :)

moonyain - Pon 28 Lis, 2011 19:58

Jeżu88 napisał/a:
Bywa ciężko nieraz, ponieważ jak wiesz, wśród naszych rówieśników powstał taki Kult Imprezy, szalonego picia. Nie imprezujesz = lamus itd


niestety prawda, zresztą nie ukrywam, że sam kiedyś nie przepadałem za osobami, które nie piją/ nie imprezują

Kilka lat temu przez to, że zaczynałem ostro tankować straciłem kilku kolegów. Oni mieli w głowie nie tylko imprezy, ale i mnóstwo innych rzeczy, dlatego wydali mi się trochę nudni. Oczywiście zacząłem zadawać się z takimi jak ja. Z tamtymi starymi kolegami miałem od tamtej pory słaby kontakt. Teraz po kilku latach przyszło mi do głowy, żeby zorientować się, co tam u nich słychać, nie że od razu skumać itp... Ale po tym czego się dowiedziałem jestem trochę w szoku...

Okazało się, że oni też normalnie chleją.

Mówisz, że też nie chodzisz do knajp, na imprezy, to w takim razie co porabiasz w te "najgorsze" dni czyli w weekend- piątek i sobotę wieczorem?? Bo w tygodniu nawet wieczorami można sobie spokojnie jakoś czas zorganizować, w piątek czy sobotę jest już trudniej... :|

Jeżu88 - Pon 28 Lis, 2011 20:09

Ja ze względu na pracę mam ten komfort że nie raz w weekend mam służbę 24h, więc ten najgorszy okres spędzam w robocie :wysmiewacz: a jak już mam wolny wieczór, dbam o kondycje fizyczną- dres, mp3 i lecę do parku. Mam później satysfakcję, że zrobiłem coś pożytecznego dla siebie. Zamiast się degenerować, hartuję organizm. Zyskałem na pewności siebie (pożyteczne w kontaktach z kobietami, kiedyś musiałem dodawać sobie wigoru alko :skromny: ). Do tego książka, dobry film. Z czasem jakoś coś sobie znajdziesz do roboty konstruktywnego. Kiedyś, tzn. jeszcze całkiem niedawno, sobie nie wyobrażałem że można w weekend robić coś innego oprócz imprezy :roll:
Jeżu88 - Pon 28 Lis, 2011 20:14

staram się nie myśleć o tym jak się fajnie bawią, a o tym jak jutro się będą czuli :evil2"
staaw - Pon 28 Lis, 2011 20:15

Jeżu88 napisał/a:
dres, mp3 i lecę do parku

:szok:

:rotfl:

Jeżu88 - Pon 28 Lis, 2011 20:20

No co? Biegać lecę... :p
Jeżu88 - Pon 28 Lis, 2011 20:22

Widać alkoholiki wyruszyły tłumnie na zaprawę :mgreen:
moonyain - Pon 28 Lis, 2011 20:38

Z tą pracą to jest dobra opcja, ja jeszcze nie dawno jak miałem możliwość to też brałem sobie te najbardziej znienawidzone przez ludzi zmiany, takie jak np niedziela czy sobota rano. To było takie zabezpieczenie przed zapiciem w weekend :p

Jeśli o mnie chodzi to dużo meczy piłkarskich oglądam. W piątek wieczorem, a szczególnie w sobotę w sezonie zawsze grają(no chyba, że przerwa na repre). Poza tym ciągne seriale z(nie wiem czy tu można nazwy for podawać) i oglądam:p

Jeżu88 napisał/a:
a jak już mam wolny wieczór, dbam o kondycje fizyczną- dres, mp3 i lecę do parku


Właśnie jeszcze do niedawna, tzn tak z pół roku wstecz nie mogłem się nadziwić jak w piątek/sobotę wieczorem można biegać. Nieraz widziałem takich biegaczy jak Ty. "Wszyscy idą się bawić, a on biega, to pewnie jakiś wariat"- myślałem. Zresztą generalnie, jak zaczynał się weekend, to ja znikałem. Później to już czy to był weekend czy wtorek czy czwartek- to już nie miało większego znaczenia.

staaw - Pon 28 Lis, 2011 20:44

Jeżu88 napisał/a:
No co? Biegać lecę... :p
Za kim? :mysli:
Jeżu88 - Pon 28 Lis, 2011 20:46

No najważniejsze to znaleźć zajęcie. Cokolwiek by to nie było, niech sprawia nam radość i zajmuje myśli od głupot.
moonyain napisał/a:
Wszyscy idą się bawić, a on biega, to pewnie jakiś wariat
Wiesz, coś w tym jednak jest :wysmiewacz:
Jeżu88 - Pon 28 Lis, 2011 20:48

staaw napisał/a:

Jeżu88 napisał/a:
No co? Biegać lecę...
Za kim?
Stasiu, nie za kim a za czym :mgreen: za zdrowiem i dobrym samopoczuciem. Endorfiny i te sprawy...
Marc-elus - Pon 28 Lis, 2011 20:49

moonyain napisał/a:
Wszyscy idą się bawić, a on biega, to pewnie jakiś wariat

He, no to właśnie absurd naszych czasów, nie tylko alkoholików: ktoś kto ma sporo samozaparcia, dba o zdrowie, to wariat.
Ten co chleje przez cały weekend to "swój chłop", "równy i porządny".

Daleko jesteśmy za murzynami jeśli chodzi o higienę życia...

Jeżu88 - Pon 28 Lis, 2011 20:51

Ciekawe czy to tak tylko w Polsce ? :mysli:
staaw - Pon 28 Lis, 2011 20:52

Jeżu88 napisał/a:
Endorfiny

Nawet nie wiedziałem że takie imię jest w kalendarzu.... :bezradny:

Jeżu88 - Pon 28 Lis, 2011 20:57

staaw napisał/a:

Jeżu88 napisał/a:
Endorfiny

Nawet nie wiedziałem że takie imię jest w kalendarzu....
:tupie: Od teraz już jest :mgreen:
jolkajolka - Pon 28 Lis, 2011 22:17

Jeżu88 napisał/a:
staaw napisał/a:

Jeżu88 napisał/a:
No co? Biegać lecę...
Za kim?
Stasiu, nie za kim a za czym :mgreen: za zdrowiem i dobrym samopoczuciem. Endorfiny i te sprawy...


Ooo! A ja te endorfiny załatwiam czekoladą :mniam:

Gonzo.pl - Pon 28 Lis, 2011 23:47

Moon Man
Cos mi sie zdaje, ze ogladanie meczy i seriali to niezbyt fortunny sposób na spędzanie czasu. Owszem, najłatwiejszy.
Mecze, mnie przynajmniej kojarza się z alkoholem, z piciem. Zreszta przez samych sponsorów, widoczne reklamy tak się kojarza. Przy krótkiej abstynencji nawet takie, niby normalne widoki, moga wywołać głód alkoholowy.
Uzależnianie sie od seriali przerabiałem na sobie. I co, lezałem pół dnia na kanapie przed telewizorem. Tak ma wyglądac trzeźwe życie?
Poza wszystkim, to przy takich rozrywkach nadal jesteś sam. I cały czas myslisz jak inni świetnie się bawia.
A tu by się przydało zebys Ty sie swietnie bawił. Kino, rower, basen, wycieczka, co kto lubi.
Na mitingach AA możesz sie dowiedziec, co robić, żeby nie pić, jak żyć trzeźwo i radośnie i takich właśnie ludzi tam możesz spotkać.

Whiplash - Wto 29 Lis, 2011 09:32

Gonzo.pl napisał/a:
Mecze, mnie przynajmniej kojarza się z alkoholem, z piciem

Nie sądziłem, że się z tym kiedykolwiek zgodzę, ale jednak... Ponieważ ja najczęściej pijałem w samotności, to najlepszym towarzystwem do picia były mecze właśnie... Na początku trzeźwienia niestety (choć w sumie na szczęście) zawiesiłem oglądanie meczy na prawie dwa sezony. Teraz nie wywołują u mnie głodu, ale pamiętam, jak kiedyś, w pierwszym roku trzeźwości siadłem do oglądania meczu... Gdyby nie kefir to nie wiem jak by to się skończyło, zapewne wycieczką do sklepu w przerwie meczu...

Janioł - Wto 29 Lis, 2011 10:23

Gonzo.pl napisał/a:
Cos mi sie zdaje, ze ogladanie meczy i seriali to niezbyt fortunny sposób na spędzanie czasu
pewnie nie dla wszystkich dla mnie oglądane meczy na trzeżwo to kawałek fajnego życia analiz, strategii , ocen drużyn, zawodników i emocje które potrafie nazwać dzięki którym gdy grająnasz hymn czuję łzy w kącikach oczu i dumę choć i tak wole grać na boisku sam niż oglądać
grzesiek - Wto 29 Lis, 2011 11:14

moonyain napisał/a:
Poza tym trochę przygnębiony jestem i obojętny. Zdarza się, że bardzo łatwo się denerwuję, ale chyba m.in. w taki sposób przebiega ta cała faza muru.

Ostatnio nachodzą mnie takie przemyślenia, że zazdroszczę troche ludziom, którzy nie muszą się zmagać z żadnymi problemami zdrowotnymi. Niestety w życiu jest tak, że jedni mają za darmo to, o co inni muszą walczyć z pomocą lekarzy, przy wsparciu kuracjami, terapiami i tonami leków.

Witaj moonyain.Fajnie że nie pijesz i odsunąłeś sie od towarzystwa z którym imprezowałeś.
Wiem,że to dla Ciebie jest trudne, ale zbawienne i w ten sposób po pewnym czasie, sam będziesz mógł ocenic ilu z tych ludzi było twoimi przyjaciółmi,a ilu się odsunie bo nie pijesz i nie zabawiasz towarzystwa na imprezach.
Przygnębienie i pustka o której piszesz to właśnie pusta dziura ,którą wypełniał alkohol,a teraz ty musisz ją wypełnić czymś co będzie Cię trzymało w trzeźwości.( Jeżu biega )
Przygnębienie to tzw."ŻAL PO STRACIE" musisz sobie to tłumaczyć tym, jakie konsekwencje ponosiłeś pijąc i analizować jakie szkody ponosiłeś po spożyciu.
Widzisz inni ludzie też mają zmartwienia,chorują,chodzą do lekarzy, skazani są na choroby do końca życia. Ja,TY,też mamy taką przypadłość,ale otrzymując wiedzę od terapeutów, czy innych trzeźwych alkoholików możemy z tą chorobą radzić sobie sami,bez zbędnych kosztów,a RECEPTĘ NA TRZEŹWE,LEPSZE ŻYCIE piszemy sobie SAMI.
POWODZENIA I ŻYCZĘ CI SAMYCH RADOSNYCH CHWIL W TRZEŹWOŚCI.
Pamiętaj młodość uskrzydla i pomaga "przenosić góry"

Jeżu88 - Wto 29 Lis, 2011 11:36

grzesiek napisał/a:
Wiem,że to dla Ciebie jest trudne, ale zbawienne i w ten sposób po pewnym czasie, sam będziesz mógł ocenic ilu z tych ludzi było twoimi przyjaciółmi,a ilu się odsunie bo nie pijesz i nie zabawiasz towarzystwa na imprezach.
Święte słowa Grześku! Z dawnego towarzystwa którego było naprawdę sporo pozostała garstka. Ale taka selekcja naturalna wychodzi na dobre- zostają wartościowi ludzie... c4fscs
Kamil Alkoholik

Żbik - Wto 29 Lis, 2011 16:19

Jeżu88 napisał/a:
Z dawnego towarzystwa którego było naprawdę sporo pozostała garstka. Ale taka selekcja naturalna wychodzi na dobre- zostają wartościowi ludzie...


Mogę tylko potwierdzić. Mnie ta selekcja wyszła na pewno na dobre :)

moonyain - Wto 29 Lis, 2011 16:25

Gonzo.pl napisał/a:
Mecze, mnie przynajmniej kojarza się z alkoholem, z piciem.


Mnie na szczęście nie i dlatego nie boję się zapicia z tego powodu. Ale wiem, że często hasło: "oglądam mecz" podsuwa na myśl obrazek, na którym kilku facetów siedzących przed telewizorem tonie w piwie i dusi się pod stertą opakowań po chipsach;] Taki stereotyp jest trochę narzucany przez media i oczywiście producentów bro i chipsów.

Zresztą- idąc tym tropem, że mecz piłkarski= zwiększenie głodu spowodowane reklamami alko, zaraz mogłoby się okazać, że nie mogę też pić coli, ponieważ zapijałem nią wiele razy gorzałe... albo jeść ogórków, bo nimi zagryzałem...

grzesiek napisał/a:
Wiem,że to dla Ciebie jest trudne, ale zbawienne i w ten sposób po pewnym czasie, sam będziesz mógł ocenic ilu z tych ludzi było twoimi przyjaciółmi,a ilu się odsunie bo nie pijesz i nie zabawiasz towarzystwa na imprezach.


Już dawno zauważyłem, że z niektórymi niby przyjaciółmi na trzeźwo nie miałem za bardzo tematów do rozmów. Dopiero jak pojawiła się butelka to gadka się zaczynała bardziej kleić, ale wcale się tym nie przejmowałem, bo oni między sobą mieli podobnie:p

Żbik - Wto 29 Lis, 2011 16:28

Dla mnie moje słowa: "Idę na mecz" oznaczały, że na 100% wrócę pijany 8|
Marc-elus - Wto 29 Lis, 2011 16:29

moonyain napisał/a:
Zresztą- idąc tym tropem, że mecz piłkarski= zwiększenie głodu spowodowane reklamami alko, zaraz mogłoby się okazać, że nie mogę też pić coli, ponieważ zapijałem nią wiele razy gorzałe... albo jeść ogórków, bo nimi zagryzałem...

To nie jest takie znowu wydumane... ja oglądam mecze(jak ktoś dobry gra), jem ogórki, grilluje itd, ale jakbym wyczuł że źle to na mnie działa to bym rzucił w cholerę...
Nie byłoby to nic szczególnego, a jak myślisz, dlaczego trzeźwiejący alkoholicy nie piją bezalkoholowego piwa? Tak, tu też grają role "skojarzenia", smak, zapach, butelka taka sama...
Jak Ci się ogórki kojarzą z gorzałą, przerzuć się na inne warzywa. :)

moonyain - Wto 29 Lis, 2011 16:47

Właśnie akurat nie jem ogórków ostatnio;]

Poza tym generalnie zauważyłem coś trochę dziwnego. Dla ludzi z dłuższym stażem niepicia to pewnie nie będzie żadne odkrycie, ale dla mnie tak.
Nieraz przypominają mi się sytuacje czy jakieś stare historie, o których już dawno nie pamiętałem. Czasem mają związek z alko czasem nie, nie ma reguły. To są raczej mało istotne *p****.
Może tak się dzieje dlatego, że mózg jakoś lepiej funkcjonuje bez gorzały, nie giną szare komórki albo coś w tym rodzaju, lepsza pamięć, nie wiem.

Jeżu88 - Wto 29 Lis, 2011 17:56

Marc-elus napisał/a:

moonyain napisał/a:
Zresztą- idąc tym tropem, że mecz piłkarski= zwiększenie głodu spowodowane reklamami alko, zaraz mogłoby się okazać, że nie mogę też pić coli, ponieważ zapijałem nią wiele razy gorzałe... albo jeść ogórków, bo nimi zagryzałem...

To nie jest takie znowu wydumane
Tak, ja na przykład nie słucham pewnych kawałków i nie używam niektórych perfum- strasznie kojarzą mi się z imprezami i piciem. Serio ceewd
hellmix - Śro 30 Lis, 2011 16:08

Każdy powinien się nauczyś rozpoznawać swój głód alkoholowy jak wiecie alkohol to podstępny wróg czeka tylko na naszą słabość dnia albo zbyt wielką pewność siebie itd.
hellmix - Śro 30 Lis, 2011 16:12

Na mnie osobiście nie działają reklamy czy widok alko w sklepach czy pijących nie odczuwam głodu czy chęci napicia się jak narazie bo nie wiem co mi przyniesie następny dzień ostatnio wracałem z basenu i normalnie nie wiem dlaczego przyszła mi ochota na piwo i nawet poczułem smak piwa w buzi mimio to że go nie piłem i nie wiem z kąd się to wzięło to jest ta podstępność trochę człowiek popływał czyli zmęczenie no i masz czyli kłania się program HALT
grzesiek - Czw 01 Gru, 2011 15:43

hellmix napisał/a:
ostatnio wracałem z basenu i normalnie nie wiem dlaczego przyszła mi ochota na piwo i nawet poczułem smak piwa w buzi mimio to że go nie piłem i nie wiem z kąd się to wzięło to jest ta podstępność trochę człowiek popływał czyli zmęczenie no i masz czyli kłania się program HALT

skąd ta pewność? idąc tym tokiem myślenia,musielibyśmy tylko,spac,jeść ,odpoczywac w towarzystwie i sie nie stresować.To do końca nie jest możliwe w życiu. A może w Twojej podświadomości uruchomione zostały " podstępne nawyki" za pomoca reklam,które kidyś widziałeś w tv, np. wczoraj,albo przedwczoraj w trakcie filmu który oglądałeś?
Nie neguję programu HALT, ale basen to jeszcze nie taki straszny wysiłek,a ponadto można się po nim napić wody lub soku i po kłopocie.

Whiplash - Czw 01 Gru, 2011 15:44

grzesiek napisał/a:
po nim

Albo w trakcie :wysmiewacz:

grzesiek - Czw 01 Gru, 2011 15:46

hellmix napisał/a:
trochę człowiek popływał

jaki człowiek?
byłes na basenie - to TY popływałeś.
To JA jestem zmęczony. itd.

grzesiek - Czw 01 Gru, 2011 15:47

Whiplash napisał/a:
Albo w trakcie :wysmiewacz:

TYŻ-a chlor przeczyści" rurę" :D

hellmix - Pią 02 Gru, 2011 08:52

macie racją ale przed basenem jeszcze była praca a akutat nie mam lekkiej pracy bo pracuję w kopalni więc odczułem zmęczenie dnia i tu też masz rację grzesiek że można się napić wody czy soku poprostu takie miałem odczucie nie skorzystałem z pokusy moim zdaniem każdy program coś w sobie ma inaczej by ich nie było nie na każdego musi wszystko działać jeden lubi rybki drugi akwarium
staaw - Pią 02 Gru, 2011 08:56

hellmix napisał/a:
jeden lubi rybki drugi akwarium

A rybki lubią pływać....

grzesiek - Pią 02 Gru, 2011 09:24

hellmix napisał/a:
nie skorzystałem z pokusy

...I tak trzymaj.Co do pracy, to szacunek,to jest męczące.
Przypomniały mi się czasy jak jeżdziłem do rodziny do Zabrza.Wujek też pracował w kopalni,pamiętam te budki z piwem oblegane przez górników po szychcie.
Sądzę,że np. mleko lepiej oczyszcza organizm,lub tym podobne. :wysmiewacz:

moonyain - Pią 02 Gru, 2011 12:36

grzesiek napisał/a:
w Twojej podświadomości uruchomione zostały " podstępne nawyki" za pomoca reklam,które kidyś widziałeś w tv, np. wczoraj,albo przedwczoraj w trakcie filmu który oglądałeś?


Tak, to na pewno nawyki. Mi się akurat po wysiłku nie chce piwa pić, ale kiedyś jak jeszcze paliłem, to jak się zmęczyłem, to straaasznie chciało mi się jarać. Akurat wtedy trenowałem piłke, to zawsze po treningu czy meczu od razu po wyjściu z szatni musiałem zapalić, bo inaczej bym zwariował. Dopiero po fajce zaczynałem jakoś tak"normalnie" oddychać. Na szczęście rzuciłem :p
Rzucenie fajek(paliłem jakoś z 6 lat) to pikuś w porównaniu z zaprzestaniem tankowania;]

grzesiek napisał/a:
pamiętam te budki z piwem oblegane przez górników po szychcie


w kopalni nie pracowałem, ale oczywiście wiem, że po ciężkim wysiłku bardzo łatwo chyta. Kiedyś jak pracowałem w słońcu nawet po kilkanaście godzin na budowie, to po pracy starczały 2 max 3 piwka żebym był miętowy;]

Jonesy - Pią 02 Gru, 2011 13:01

hellmix napisał/a:
Na mnie osobiście nie działają reklamy czy widok alko w sklepach czy pijących nie odczuwam głodu czy chęci napicia się jak narazie bo nie wiem co mi przyniesie następny dzień ostatnio wracałem z basenu i normalnie nie wiem dlaczego przyszła mi ochota na piwo i nawet poczułem smak piwa w buzi mimio to że go nie piłem i nie wiem z kąd się to wzięło to jest ta podstępność trochę człowiek popływał czyli zmęczenie no i masz czyli kłania się program HALT


Słuchaj, ja po pracy, jak już małe idą spać idę 4 razy w tygodniu na siłownię na godzinę. Potem biegam godzinę. Wracam około 22:00 do domu. Picie, to ostatnia rzecz na jaką mam ochotę.
W zasadzie nawet jak byłem na bani, to nie mogę napisać, że po wysiłku piłem, bo szedłem na siłownię żeby się nachlać a nie ćwiczyć. Miałem hantle w pogotowiu jakby żona przełaziła i tyle.
Podobnie było z modelarstwem - nie schodziłem modelować ale chlać. Teraz schodzę i robię przy modelu ile się da.
Co mnie najbardziej przerażało i do tej pory się łapię - oglądanie filmu bez piwa. Jakiś czas temu było to dla mnie nierealne, a film oglądałem 3-4 razy pod rząd, bo nic nie pamiętałem.
Teraz kupuję sobie Kinleya i wodę gazowaną, jakąś cytryne, robię prażoną kukurydzę i mam high life.
W zasadzie nawet jak zapiłem w sierpniu, to nie przez przemęczenie czy nerwy. Ot po prostu - chciałem pojechać na zlot i się nawalić. I skutecznie omijałem wszystkie "przeszkody", łącznie z odpowiednim doborem towarzystwa (celowo nie trzymałem się grupy starszych kolegów, którzy wiedzieli o moim nałogu, a sami nie pili, a łaziłem z dwójką młodzieniaszków, co tylko o nachlaniu się myślała).
Więc jakoś mi ciężko uwierzyć, że ktoś idzie po basenie i mu się pić chce. Chyba że kiedyś robiłeś to nagminnie i weszło Ci w nawyk. Basen - browar i organizm zadziałał podświadomie.

moonyain - Pią 02 Gru, 2011 13:58

Jonesy napisał/a:
idą spać idę 4 razy w tygodniu na siłownię na godzinę


Siłownia to bardzo fajna sprawa, wiem, bo też chodzę. Już kiedyś jak miałem naście lat to chodziłem i miałem nawet naprawdę niezłe jak na takiego małolata wyniki, niestety przestałem, wiadomo dlaczego.
Teraz chodze regularnie 5 m-cy. Siłka to jest świetne miejsce żeby się wyładować i na chwilę zapomnieć o codziennych problemach i między innymi dlatego bardzo mi się spodobał ten sport :p

moonyain - Sob 17 Gru, 2011 14:54

Postanowiłem, że co jakiś czas będę odświeżał swój temat. Raczej nikomu nie będzie to przeszkadzać, a komuś- np mnie, może nawet pomóc. Sobota to chyba najlepszy czas na tego typu działania;]
Generalnie to u mnie bez większych zmian. Za kilka dni miną 3 miesiące od mojego ostatniego pójścia w tany. Gdyby nie to cholerne zapicie we wrześniu, to miałbym na koncie już ponad pół roku trzeźwości. Nie ma jednak co gdybać, tylko trzeba cały czas na siebie uważać. Natomiast jakiś tydzień temu miałem trochę dziwną sytuację. Wyszedłem wieczorem z domu i idąc ulicą poczułem jakby dziwny „zapach” w powietrzu. Wiedziałem, że skądś go znam… To był ten sam zapach, który czułem jeszcze 2- 2,5 roku, kiedy wychodziłem w piątek po południu z domu. Wtedy nigdy nie mogłem przewidzieć jak skończy się wieczór, gdzie wyląduję za powiedzmy 2-3 godziny, a jedynym czego byłem pewien było to, że ostro się dzisiaj skuje.
Rzadziej przytrafiają mi się alkoholowe sny, w ciągu ostatnich 2 tygodni może ze dwa razy.
Z kolei dzisiaj miałem jakiś przedziwny sen, śniło mi się, że ściga mnie banda ludzi i chcą mnie zabić. Nie wiem czy jest między tym snem a dniem dzisiejszym jakaś zależność, ale od rana jestem dosłownie wściekły… Złapałem się nawet na tym, że denerwuje mnie to, że woda z kranu leci szybko. Na szczęście na nikim nie próbowałem za moje dzisiejsze samopoczucie się odgrywać, bo jestem sam w mieszkaniu, a zaraz idę na siłke, to pewnie się wyładuję i mi przejdzie. Czasem zdarzało mi się być wnerwionym przez jakąś dłuższą chwilę, ale żeby trwało to pół dnia, to czegoś takiego za często raczej nie doświadczałem;]
Wbrew temu co wielu ludzi sądzi, siłownia to naprawdę fajny sport. Jest to nawet nie tyle sport, co pewnego rodzaju styl życia. Nie wystarczy tylko ćwiczyć, trzeba się jeszcze odpowiednio odżywiać, regenerować itd. Przyznaję, że mnie to wciągnęło, trochę kasy wydaje na diete i suplementy, ale tak sobie myślę, że skoro nigdy nie żałowałem pieniędzy na wódkę, to tym bardziej na jedzeniu nie będę jakoś specjalnie oszczędzał. Wiadomo- oczywiście wszystko w granicach zdrowego rozsądku.

zimna - Sob 17 Gru, 2011 18:44

moonyain napisał/a:
siłownia to naprawdę fajny sport. Jest to nawet nie tyle sport, co pewnego rodzaju styl życia. Nie wystarczy tylko ćwiczyć, trzeba się jeszcze odpowiednio odżywiać, regenerować itd
Mi nie przeszkadzało to w piciu (6-8 godzin siłowni tygoniowo-na ostro)
Acha.......... ostrzegam też uzależnia :oops:

moonyain - Sob 17 Gru, 2011 22:04

zimna napisał/a:
Mi nie przeszkadzało to w piciu (6-8 godzin siłowni tygoniowo-na ostro)


Mi żaden sport w piciu nie przeszkadzał. Nie o to chodzi. Chodzi o to, żeby mieć dodatkową motywację do niepicia i wolny czas przeznaczać na coś pożytecznego.

jolkajolka - Sob 17 Gru, 2011 22:16

Ale już chyba wolałabym być od siłowni uzależniona. W końcu lepszu zapach potu niż przetrawionej gorzały...
zimna - Sob 17 Gru, 2011 22:25

moonyain napisał/a:
Chodzi o to, żeby mieć dodatkową motywację do niepicia i wolny czas przeznaczać na coś pożytecznego.

Tak tylko ja zauważyłam że to dla mnie robi się coraz ważniejsze, kolejny substytut, ucieczka i dodatkowo ten endorfinowy kop, poczucie siły i kontroli. Uwielbiam dać obie w kość. :lol2:

staaw - Sob 17 Gru, 2011 22:28

zimna napisał/a:
Tak tylko ja zauważyłam że to dla mnie robi się coraz ważniejsze, kolejny substytut, ucieczka i dodatkowo ten endorfinowy kop, poczucie siły i kontroli. Uwielbiam dać obie w kość.

Sama to wymyśliłaś? :szok:
Masz rację....

zimna - Sob 17 Gru, 2011 22:33

staaw napisał/a:
Sama to wymyśliłaś?

No popatrz czasem.....jak się baaarrrrdzo skupie to się uda :skromny:

staaw - Sob 17 Gru, 2011 22:38

Ja usłyszałem na terapii... :oops:
moonyain - Sob 17 Gru, 2011 23:01

jolkajolka napisał/a:
Ale już chyba wolałabym być od siłowni uzależniona. W końcu lepszu zapach potu niż przetrawionej gorzały...


To na pewno, z tym, że wiadomo- z wszystkim trzeba uważać. Ja niestety mam taki charakter, że potrafię się szybko uzależniać. Tak było z papierosami, kartami, gumami do żucia, internetem(?) itp i oczywiście z alkoholem. Albo kiedyś biegałem dzień w dzień i jak np jednego dnia chciałem sobie dać spokój, powiedzmy z powodu deszczu, to się źle czułem, więc to już też na pewno miało jakieś znamiona uzależnienia. Z tym, że te inne uzależnienia przy alkoholizmie wydają mi się śmieszne i wszystkie razem wzięte nie wyrządziły mi chociaż 1/4 tych szkód, które sam alkohol.

A tak poza tym to trochę lipa, to "wyładowanie się" niewiele mi pomogło. Dopiero wieczorem to samopoczucie zaczęło mi przechodzić, teraz już jest okej, ale to chyba dlatego, że jestem zmęczony.

jolkajolka - Nie 18 Gru, 2011 09:45

moonyain napisał/a:
A tak poza tym to trochę lipa, to "wyładowanie się" niewiele mi pomogło. Dopiero wieczorem to samopoczucie zaczęło mi przechodzić, teraz już jest okej, ale to chyba dlatego, że jestem zmęczony.


Ważne,że przeszło :okok:

Jędrek - Nie 18 Gru, 2011 09:51

moonyain napisał/a:
Przyznaję, że mnie to wciągnęło, trochę kasy wydaje na diete i suplementy, ale tak sobie myślę, że skoro nigdy nie żałowałem pieniędzy na wódkę, to tym bardziej na jedzeniu nie będę jakoś specjalnie oszczędzał. Wiadomo- oczywiście wszystko w granicach zdrowego rozsądku.


Czyli dla ciała coś zacząłeś robić...
A co z duchem??
Mnie po dwóch latach wciągnęło AA. Piszę po dwóch latach, bo przez dwa lata łaziłem tam ze strachu przed zapiciem, w depresji i "bo kazali". Ale rozum przyszedł i znalazłem w AA siłę. Siłę na spokój wewnętrzny zwłaszcza.

Marc-elus - Nie 18 Gru, 2011 09:58

Próbowałem nie pić "przez siłownie" ze 3lata temu. Ćwiczenia, dieta... po 6mieś przestałem ćwiczyć, za 1-2 następne miesiące zacząłem popijać.
Ćwiczeni jako dodatek, jak najbardziej... jako podstawa, nie za bardzo....

Jonesy - Pon 19 Gru, 2011 09:23

Oczywiście, że nie jako podstawa.
Ale jako dodatek? Jako ćwiczenie dyscypliny oraz praca nad sobą?
4 razy w tygodniu dwie godziny dziennie, plus w miarę ustabilizowana dieta. Czuję że moje ciało się zmienia, zmienia się też podejście do spraw - umiem się dłużej na czymś skupić, mam cel "długofalowy", na czym mi nie zależało gdy piłem.
Ale grupa wsparcia to wciąż podstawa dla mnie.
Pozdrawiam w przededniu urlopu.

moonyain - Pon 23 Sty, 2012 19:01

Postanowiłem odświeżyć swój wątek, bo w cudzym nie chcę spamować.
Parę dni nie było mnie na forum, ale u mnie wszystko ok. Tzn może nie wszystko w idealnym porządku, ale ważne, że cały czas nie piję :)
Nie chce jednak zapomnieć kim tak naprawdę jestem... W ostatnim czasie ustąpiły te uciążliwe myśli o napiciu się, zacząłem zastanawiać się nad tym czy ja tym alkoholikiem jestem czy nie. Chyba podobnie było wtedy, kiedy ostatnim razem zapiłem po 3 miesiącach abstynencji.
Przemyślałem to wszystko i zapisałem się na terapie. Stwierdziłem, że przecież raczej nic nie mam do stracenia. Jestem nastawiony pozytywnie.
Mam nadzieję, że dzięki temu opanuje te siedzące głęboko w głowie "demony";]

Jędrek - Pon 23 Sty, 2012 19:23

moonyain napisał/a:
Przemyślałem to wszystko i zapisałem się na terapie. Stwierdziłem, że przecież raczej nic nie mam do stracenia.


A swoje życie??

kas25 - Pon 23 Sty, 2012 20:03

moonyain napisał/a:
Przemyślałem to wszystko i zapisałem się na terapie.


:brawo:
a myślałam, że Ty już dawno na terapii :mysli:
kiedy zaczynasz?

moonyain - Pon 23 Sty, 2012 20:10

Jędrek napisał/a:
A swoje życie??


Chodziło mi o to, że jak pójdę na terapię, to raczej nic nie stracę.

kas25 napisał/a:
kiedy zaczynasz?


w piątek
a u Ciebie jak tam??

Jędrek - Pon 23 Sty, 2012 20:18

moonyain napisał/a:
Chodziło mi o to, że jak pójdę na terapię, to raczej nic nie stracę.


A jak nie pójdziesz?? :)
Podobno zawsze są dwie strony medalu :)

kas25 - Pon 23 Sty, 2012 20:22

moonyain napisał/a:
w piątek


powodzenia!

moonyain napisał/a:
a u Ciebie jak tam??


na razie nie piję, ale też myślę o terapii bo takie ciągłe zaciskanie zębów bardzo mnie męczy. uporządkuję niektóre sprawy znajomości i ruszam fsdf43t

moonyain - Pon 23 Sty, 2012 20:33

Jędrek napisał/a:
A jak nie pójdziesz?? :)
Podobno zawsze są dwie strony medalu :)


No jak nie pójdę, no to... różnie to może być. Albo dalej tak jak teraz :p
Ale chcę żeby było lepiej, dlatego idę.

kas25 napisał/a:
na razie nie piję, ale też myślę o terapii bo takie ciągłe zaciskanie zębów bardzo mnie męczy. uporządkuję niektóre sprawy znajomości i ruszam


Wiesz, w moim wypadku dochodzi jeszcze ten "straszak", bez którego wątpię czy bym wytrzymał bez alko. W każdym razie byłoby o wieele ciężej :p
Ja jakby była możliwość to poszedłbym jutro albo i nawet dzisiaj, ale wszędzie trzeba czekać.

kas25 - Pon 23 Sty, 2012 20:34

moonyain napisał/a:
Wiesz, w moim wypadku dochodzi jeszcze ten "straszak"


:mysli:

moonyain - Pon 23 Sty, 2012 20:41

Początku tematu nie czytałaś?:P
kas25 - Pon 23 Sty, 2012 20:45

czytałam czytałam ale to akurat uleciało z pamięci :oops:
moonyain - Pon 23 Sty, 2012 20:51

Mam nadzieje, że uda mi się jakichś niepijących ludzi w moim wieku poznać ;-]
pterodaktyll - Pon 23 Sty, 2012 21:07

moonyain napisał/a:
w moim wypadku dochodzi jeszcze ten "straszak", bez którego wątpię czy bym wytrzymał bez alko.

Tym akurat bym się nie sugerował. Ja cały odwyk odbyłem mając wszyte to "g.....". Na terapii chodzi o to żeby zaczęła pracować Twoja głowa i wtedy możesz mieć w du*** to co i tak masz w du*** :mgreen:

moonyain - Pon 23 Sty, 2012 21:15

pterodaktyll napisał/a:
Tym akurat bym się nie sugerował


Nie chcę wracać do dyskusji na temat skuteczności albo nieskuteczności i działania tego środka i podtrzymuję to, co mówiłem wcześniej fsdf43t

kas25 - Pon 23 Sty, 2012 21:15

moonyain napisał/a:
Mam nadzieje, że uda mi się jakichś niepijących ludzi w moim wieku poznać ;-]


przekonasz się fsdf43t

pterodaktyll - Pon 23 Sty, 2012 21:22

moonyain napisał/a:
Nie chcę wracać do dyskusji na temat skuteczności albo nieskuteczności i działania tego środka i podtrzymuję to, co mówiłem wcześniej fsdf43t

Nie wiem czy zauważyłeś, że powiedziałem tylko o tym co JA miałem i w żadną dyskusję nie mam zamiaru wchodzić, bo każdy i tak musi swoją "drogę krzyżową" zaliczyć i to bez względu na to co mu radzą inni, którzy już ją przeszli. Taka choroba..................

moonyain - Pią 27 Sty, 2012 22:29

Byłem dziś pierwszy raz na terapii.
Wiadomo, że nic nie pomoże od razu, ale czuję się jeszcze gorzej niż wcześniej. Wiele rzeczy do mnie dotarło.
Co za życie po***rdolone...
Pierwsze spotkanie było diagnostyczne. Terapeutka sympatyczna. Powiedziała, że mam bardzo silne fizyczne objawy głodu, ale żeby się nie załamywać i cały czas trzymać się tego postanowienia o leczeniu. To mnie troszkę podbudowało.
Od przyszłego tyg mam chodzić na terapie grupową+ indywidualną.
Do tego jeszcze zaleciła żebym poszedł do psychologa w sprawie swoich dziwnych stanów zachowania czy jakoś tak.

yuraa - Pią 27 Sty, 2012 23:08

moonyain napisał/a:
Byłem dziś pierwszy raz na terapii.

no i super, bardzo pierwsza klasa.
moonyain napisał/a:
czuję się jeszcze gorzej niż wcześniej.

ja jak poszedłem to usłyszałem że poznam i nauczę się siebie.
co za debile, pomyslałem, przecież doskonale siebie znam.
myliłem się.
poznawanie siebie czasem rozwalało nastrój i bolało

olka - Pią 27 Sty, 2012 23:22

Terapia to nie spotkanie z kumplami...terapia to totalny *pi***l tyle,że psychicznie i ze swojego doświadczenia wiem,że wole 4tony węgla zrzucić,bo nie czuje się tak wykończona jak po godz terapii,ale też jak naprawdę poważnie podejdziesz to tego,to wierz mi efekty będą...tak jak u mnie.
moonyain - Sob 28 Sty, 2012 01:08

yuraa napisał/a:
poznawanie siebie czasem rozwalało nastrój i bolało


Ja dzisiaj zdałem sobie sprawę, że sam siebie w niektórych tematach oszukiwałem i stąd ten kiepski nastrój. Na tym polegało to moje poznanie siebie. Chociaż niby już wiedziałem o tym wcześniej, to dopiero dzisiaj tak naprawdę dotarło do mnie, że nie wrócę już NIGDY do życia sprzed kilku lat.

No i faktycznie niby tylko godzina niecała i człowiek w dodatku cały czas siedzi, a wychodzi stamtąd zmęczony jak po całym dniu pracy;]

Jędrek - Sob 28 Sty, 2012 04:57

moonyain napisał/a:
Fajnie jeśli znalazł się ktoś, kto dotarł aż do tego momentu tej opowieści.


dotarłem.
Zazdroszczę Ci. Ja w Twoim wieku nie miałem tego typu dylematów. Piłem już tygodniami- zwłaszcza podczas studiów.
Masz szansę zaoszczędzić sobie parę, albo paręnaście lat piekła. Dziś widzę, że żyłem jakby bez świadomości 19 lat.... Jak się obudziłem, to...psychiatryk był mi potrzebny... świat i wyrzuty sumienia zwaliły mnie w deprechę.....

moonyain - Wto 31 Sty, 2012 19:42

Miałem dziś pierwszy raz t grupową. Oczywiście wcześniej, jak zwykle sobie coś uroiłem, tym razem to, że spóźnię się i jak wejdę do sali to wszyscy zaczną się mi przyglądać takim wzrokiem jakby zobaczyli ducha. Czarny scenariusz zaczął się sprawdzać, bo uciekł mi tramwaj, ale jakoś udało się na czas dojechać.
Ogólnie to byłem tam raczej najmłodszy. Większość ludzi dużo dużo starszych ode mnie. Niektórzy z wyraźnie przepitymi twarzami. Ja jakiś czas temu, mimo tego, że jestem jeszcze gówniarzem, też trochę wyglądałem na przepitego. Zauważyłem to przeglądając zdjęcia sprzed niecałego roku. Teraz jest lepiej, to efekt kompletnie innego stylu życia.
Był jeden facet, który przyznał się do złamania abstynencji w piątek. Dla mnie takie zachowanie to bezsens. Pije i przychodzi na terapie jakby nigdy nic. Może u niego to już taka norma- zapicie-terapia i tak w kółko. Sam gdybym zapił to na pewno bym nie przyszedł.
W czwartek może pójdę na poranną grupę i zobaczę jacy tam ludzie chodzą.

pterodaktyll - Wto 31 Sty, 2012 19:48

moonyain napisał/a:
jak zwykle sobie coś uroiłem,

Mój terapeuta powtarzał mi, że jak sobie wymyślę, tak będę miał. Sprawdzało się......... Więcej wiary w swoje możliwości......

moonyain - Wto 31 Sty, 2012 19:53

pterodaktyll napisał/a:
Mój terapeuta powtarzał mi, że jak sobie wymyślę, tak będę miał. Sprawdzało się......... Więcej wiary w swoje możliwości......


Pewnie jest w tym trochę racji, ale nie jest mi łatwo się uwolnić od tego negatywnego myślenia.

pterodaktyll - Wto 31 Sty, 2012 20:11

moonyain napisał/a:
nie jest mi łatwo się uwolnić od tego negatywnego myślenia.

O ile Cię to pocieszy, to w ogóle dość trudne jest dla nas alkoholików, co nie znaczy, że niemożliwe

moonyain - Wto 31 Sty, 2012 20:23

pterodaktyll napisał/a:
O ile Cię to pocieszy, to w ogóle dość trudne jest dla nas alkoholików, co nie znaczy, że niemożliwe

Niewielkie pocieszenie :)
W każdym razie generalnie, to ja się nie chce dołować. Tylko po prostu jak napisałem te kilka zdań na temat swoich "wrażeń" z terapii to zrobiło mi się lepiej. Nikomu w realu nie przyznałem się, że zacząłem leczenie.

jolkajolka - Wto 31 Sty, 2012 20:24

moonyain napisał/a:
Był jeden facet, który przyznał się do złamania abstynencji w piątek. Dla mnie takie zachowanie to bezsens.


Widzisz, nie każdy "zaskoczy" od pierwszego razu. Ja, niestety, też to przeżyłam. I nie raz. Ale właśnie cały myk na tym polega,żeby nie rezygnować. Kiedyś wreszcie się uda. Może i temu facetowi też. Mnie się udało i już czas jakiś chodzę trzeźwa. I szczęśliwa z tego powodu :)

pterodaktyll - Wto 31 Sty, 2012 20:26

moonyain napisał/a:
Nikomu w realu nie przyznałem się, że zacząłem leczenie.

Wstydzisz się tego, że jesteś chory?

Marc-elus - Wto 31 Sty, 2012 20:34

moonyain napisał/a:
Był jeden facet, który przyznał się do złamania abstynencji w piątek. Dla mnie takie zachowanie to bezsens. Pije i przychodzi na terapie jakby nigdy nic. Może u niego to już taka norma- zapicie-terapia i tak w kółko. Sam gdybym zapił to na pewno bym nie przyszedł.

Widać należysz do tych zniewolonych przez pijane myślenie. Tak właśnie zachowują się czynni alkoholicy, czynni jeśli chodzi o sposób myślenia.
Ja zapiłem podczas terapii, dwa razy, i dwa razy poszedłem na grupę i powiedziałem o tym.
Mogę powiedzieć że to szczęście w nieszczęściu, że jednak nie zwiałem z terapii.....

Księżycowy, wyryj sobie w mózg, właśnie gdy zapijesz, wtedy najbardziej potrzebujesz kontaktu z trzeźwiejącymi alko i specjalistami.

moonyain - Wto 31 Sty, 2012 20:41

jolkajolka napisał/a:
Widzisz, nie każdy "zaskoczy" od pierwszego razu. Ja, niestety, też to przeżyłam. I nie raz. Ale właśnie cały myk na tym polega,żeby nie rezygnować. Kiedyś wreszcie się uda. Może i temu facetowi też. Mnie się udało i już czas jakiś chodzę trzeźwa. I szczęśliwa z tego powodu


Mnie chodziło bardziej o fakt, że on tak jakby nic nie zrobił sobie z tego zapicia. Wyglądał jakby nie miał żadnych wyrzutów sumienia z tego powodu. Ja, mimo, że jestem od niego może i ze 3x młodszy, to przez ostatnie miesiące picia po każdym chlaniu miałem takie wyrzuty, że bałem się pokazywać w miejscach publicznych. Miałem wrażenie, że ludzie, których mijam na ulicy widzieli mnie jak chodziłem nawalony dzień wcześniej i teraz będą mnie wytykać palcami. A ten facet- nic z tych rzeczy.

pterodaktyll napisał/a:
Wstydzisz się tego, że jesteś chory?


Jeśli mam być szczery, to tak- wstydzę się.

moonyain - Wto 31 Sty, 2012 20:45

Marc-elus napisał/a:
Księżycowy, wyryj sobie w mózg, właśnie gdy zapijesz, wtedy najbardziej potrzebujesz kontaktu z trzeźwiejącymi alko i specjalistami.


Może i racja, bo gdyby nie przyszedł, to pewnie poszedłby w ciąg...
W każdym razie tak jak mówię, dla mnie taka sytuacja to jest mimo wszystko zaskoczenie.

Marc-elus - Wto 31 Sty, 2012 20:47

Jak przyszedł i nic sobie z tego nie robił, to albo pozer albo... chyba nie ma dla takiego nadziei, przynajmniej w najbliższym czasie.

Ciężka sprawa, piszę z własnego doświadczenia, tak przed grupą opowiedzieć o zapiciu... więc nie pij, żebyś nie musiał.... fsdf43t

moonyain - Wto 31 Sty, 2012 21:18

Marc-elus napisał/a:
Jak przyszedł i nic sobie z tego nie robił, to albo pozer albo... chyba nie ma dla takiego nadziei, przynajmniej w najbliższym czasie.


Na początku jak każdy się przedstawia i mówi z czym ma problem, to on powiedział coś w tym rodzaju: "generalnie ja lubię piwo". Nie chcę oceniać go, może ma takie "specyficzne" poczucie humoru, ale mnie to aż zakuło w oczy. Nie wiem czy jest dla niego nadzieja czy nie, ale to był bardzo stary facet, może już na niczym mu nie zależy po prostu.

Marc-elus napisał/a:
więc nie pij, żebyś nie musiał....

:) )

rufio - Wto 31 Sty, 2012 21:30

Na pierwszych zajeciach chcrzani sie do kwadratu - chce sie zaimponowac - wyróżnić otem to przechodzi i zaczyna mówic jak człowiek a nie jak czynny - Ty sie skup na sobie i słuchaj terapeutów a reszte tylko ogladaj . Powodzenia

prsk

Gonzo.pl - Wto 31 Sty, 2012 22:52

moonyain napisał/a:
Sam gdybym zapił to na pewno bym nie przyszedł.

A co byś zrobił?
Piłbyś dalej?
zmieniłbyś ośrodek?
Nie przyznałbyś sie do zapicia?

Kujawiak - Wto 31 Sty, 2012 22:56

Na terapii jeszcze sporo Cię zaskoczy i to zarówno ze strony pacjentów jak i terapeutów. Możesz mi wierzyć.
szymon - Wto 31 Sty, 2012 23:08

moonyain napisał/a:
"generalnie ja lubię piwo"


a kto nie lubi :buahaha:

moonyain napisał/a:
"specyficzne" poczucie humoru


początki są fajne :lol2:
ale tak z perspektywy roku :skromny:

moonyain - Wto 31 Sty, 2012 23:20

Gonzo.pl napisał/a:
A co byś zrobił?
Piłbyś dalej?
zmieniłbyś ośrodek?
Nie przyznałbyś sie do zapicia?


Pewnie piłbym, przez kilka dni raczej na pewno. A później nie wiem. Może i bym zmienił ośrodek, a jeśli zostałbym w tym samym, to na pewno przyznałbym się do zapicia, bo nie dałoby mi to spokoju. Ale to tylko takie gdybanie, bo tak naprawdę nie wiem jak bym się zachował w takiej sytuacji.

szymon napisał/a:
moonyain napisał/a:
"generalnie ja lubię piwo"


a kto nie lubi :buahaha:


to nie jest koniec, on po chwili milczenia dodał jeszcze coś takiego: "i tego piwa się w piątek napiłem" :mgreen:

Gonzo.pl - Wto 31 Sty, 2012 23:27

Pytałem, bo myslę, ze tylko powrót na terapię (tę sama, zeby nie było watpliwosci), przyznanie sie do zapicia jest uznaniem swojej bezsilnosci, jest pokazaniem checi leczenia się i pracy w terapii. I tylko ta opcja daje szanse na unikniecie kolejnych zapić - poprzez prace na grupie i z terapeutą. A przede wszystkim pracę własną.
pterodaktyll - Wto 31 Sty, 2012 23:31

moonyain napisał/a:
to tylko takie gdybanie, bo tak naprawdę nie wiem jak bym się zachował w takiej sytuacji.

To właściwie czemu żeś się tego uczepił? Potrzebne Ci to do czegoś? Masz w tym jakiś cel?

szymon - Wto 31 Sty, 2012 23:38

Gonzo.pl napisał/a:
I tylko ta opcja daje szanse na unikniecie kolejnych zapić


a inne opcje nie dają szans? :skromny:

moonyain - Wto 31 Sty, 2012 23:47

pterodaktyll napisał/a:
To właściwie czemu żeś się tego uczepił? Potrzebne Ci to do czegoś? Masz w tym jakiś cel?


Dlaczego uczepił? Padło pytanie, to odpowiadam. Nie widzę w tym jakiegoś kuszenia losu czy czarnowidztwa. Jest to związane z alkoholizmem, dlatego nie unikam tematu. Nie mam na celu tworzenie sobie scenariuszy "co by było w razie gdybym wypił".

pterodaktyll - Wto 31 Sty, 2012 23:54

moonyain napisał/a:
Jest to związane z alkoholizmem, dlatego nie unikam tematu

Księżycowy. Z Twoim alkoholizmem czy czyimś?

jolkajolka - Śro 01 Lut, 2012 11:25

moonyain napisał/a:
"generalnie ja lubię piwo"
to nie jest koniec, on po chwili milczenia dodał jeszcze coś takiego: "i tego piwa się w piątek napiłem" :mgreen:


To tak jak ja. Moje pierwsze zapicie na terapii też było piwne. Bo ja też lubię piwo. ;)

salien - Śro 01 Lut, 2012 11:48

Ja jestem po terapii zamkniętej.
I pamiętam jak na grupie czytało się swoje prace, mówiło o sobie. A później grupa dawała tak zwane "informacje zwrotne", komentowała. Na końcu podsumowywał to terapeuta.
I wiem, że terapeutę można oszukać. Ale nie oszukasz grupy, bo każdy przez to przechodził. A już prawie nie ma szans na udawanie przed terapeutą, który wcześniej sam był czynnym alkoholikiem.
Bo tak naprawdę to próbuje się oszukać samego siebie. A to nie jest możliwe. I czujesz się z tym coraz gorzej.
Znam przykład z innego ośrodka: facet odczytał na grupie pracę o wpływie picia na życie rodzinne. Pokoloryzował, nie napisał prawdy. Ale w kontrakcie podpisanym na początku terapii był zapis, że terapeuta może się zwrócić do rodziny, do domowników i zapytać ich czy leczony nie kłamie. I przyszedł list do ośrodka od jego rodziny. Z dokładnym opisem jego pracy, i pokazaniem jak w niej kłamał. Poźniej pacjent musiał ten list od rodziny przeczytać na grupie. Masakra. Ale od tego momentu zmienił całkowicie podejsćie do terapii. Zaangażował się w nią. Przeżył wstyd, upokorzenie przed grupą. Ale pomogło.
Jesli cokolwiek chcesz ze sobą zrobić w kierunku trzeźwości, to pamiętaj: szczerość i jeszcze raz szczerość. Bez niej nic nie zdziałasz.

Powodzenia,
salien.

Marc-elus - Śro 01 Lut, 2012 11:58

salien napisał/a:
Znam przykład z innego ośrodka: facet odczytał na grupie pracę o wpływie picia na życie rodzinne. Pokoloryzował, nie napisał prawdy. Ale w kontrakcie podpisanym na początku terapii był zapis, że terapeuta może się zwrócić do rodziny, do domowników i zapytać ich czy leczony nie kłamie. I przyszedł list do ośrodka od jego rodziny. Z dokładnym opisem jego pracy, i pokazaniem jak w niej kłamał. Poźniej pacjent musiał ten list od rodziny przeczytać na grupie. Masakra.

Znam podobny przypadek, u mnie na terapii "dochodzącej".
Koleś zaczynał praktycznie w tym samym czasie co ja, na początku takie rzeczy opowiadał że nawet mało doświadczonym(terapeutycznie) alkoholikom śmiać się chciało.
A to że lubi sobie 3piwa w weekend wypić a to przecież nie alkoholizm, żonę ma zołzę i dlatego założyła mu niebieską kartę(a on taki spokojny jak baranek przecież) i inne takie bzdury.
Po paru miesiącach na terapii, zaczął trochę rozsądniej gadać, ale też widać było że albo nie mówi co myśli albo koloryzuje.

Jak popłynął to już nie przyszedł na terapie...

grzesiek - Śro 01 Lut, 2012 13:10

Gonzo.pl napisał/a:
myslę, ze tylko powrót na terapię (tę sama, zeby nie było watpliwosci), przyznanie sie do zapicia jest uznaniem swojej bezsilnosci, jest pokazaniem checi leczenia się i pracy w terapii.

ponadto sądzę,że na początku terapii powinieneś bardziej skupić się na sobie,a wypowiedzi innych przepuszczać przez grube"sito".
Wypowiedzi innych będą wtedy pomocne,gdy będą bardziej merytoryczne.

Co do wstydu,na temat podjęcia leczenia,to powiem,że to minie z czasem.Zmieni się Twoje podejście do terapii, zmieni się myślenie i stosunek do tego co mówią inni.
Nie masz napisane na czole,jestem alkoholikiem, więc sam zdecydujesz kiedy,komu i gdzie powiesz o swojej chorobie i swoim leczeniu


.
salien napisał/a:
Jesli cokolwiek chcesz ze sobą zrobić w kierunku trzeźwości, to pamiętaj: szczerość i jeszcze raz szczerość.
względem siebie i innych.
moonyain - Czw 02 Lut, 2012 13:17

Byłem dzisiaj na tej porannej grupie terapii. No i powiem Wam, że ta grupa wydaje mi się lepsza. Więcej było osób w zbliżonym do mnie wieku, a wiadomo, że w takim otoczeniu człowiek czuje się trochę lepiej. Poza tym duża część osób nie wyglądała wcale jakby miała jakieś problemy z alko. Tacy normalni ludzie, jakich co chwila mija się na ulicy. Nie, żebym ja się uważał za jakiegoś lepszego, ale w tej poprzedniej grupie po prostu sporo było osób, po których od razu widać, że mają za sobą wieele lat picia. Czerwone, opuchnięte twarze, blizny po złamaniu nosa itp
Z drugiej strony musze dodać, że na moje postrzeganie z pewnością wpływ miał fakt, że wtedy to był pierwszy raz na grupowej, więc pewnie byłem bardziej zestresowany.

Zdecydowana większość z tych ludzi, którzy dzisiaj byli ma krótki albo i bardzo krótki okres abstynencji. Kilka tygodni, czasem miesiąc, niektórzy ledwo po parę dni czy tydzień.
Dzisiaj jeden facet próbował udowadniać, że ludziom po alko jak mają wypadki, to zazwyczaj nic się nie dzieje, co innego ludziom trzeźwym. Argumentował to w ten sposób, że jego sąsiadka(ś.p.) szła kiedyś, trzeźwa jak niemowlę, poślizgnęła się, uderzyła głową o chodnik i zmarła, a on ile razy po pijaku chodził to nic mu się nie stało. Jedyne co, to kiedyś żebra obtłukł;]
Bzdury. Jedyne z czym mogę się zgodzić to to, że po alko człowiek jak upada, to bezwładnie, nie napręża się, przez co może odnieść mniejsze obrażenia. Mi po pijaku zdarzyło się rozwalić sobie łeb czy nos, natomiast na trzeźwo jakoś nie. Wniosek jasny :p
Był facet, który się przyznał do zapicia, ale wyglądał na takiego, który tego co zrobił, żałuje.
Z kolei jedna kobieta powiedziała, że owszem, przyczyną jej przyjścia jest alko, ale uzależnienie nie zostało u niej zdiagnozowane. Ja to odebrałem w ten sposób, że być może po prostu jeszcze nie jest gotowa by się przyznać kim jest.
To tyle spostrzeżeń :p

Marc-elus - Czw 02 Lut, 2012 13:47

moonyain napisał/a:
Dzisiaj jeden facet próbował udowadniać, że ludziom po alko jak mają wypadki, to zazwyczaj nic się nie dzieje, co innego ludziom trzeźwym. Argumentował to w ten sposób, że jego sąsiadka(ś.p.) szła kiedyś, trzeźwa jak niemowlę, poślizgnęła się, uderzyła głową o chodnik i zmarła, a on ile razy po pijaku chodził to nic mu się nie stało. Jedyne co, to kiedyś żebra obtłukł;]
Bzdury. Jedyne z czym mogę się zgodzić to to, że po alko człowiek jak upada, to bezwładnie, nie napręża się, przez co może odnieść mniejsze obrażenia. Mi po pijaku zdarzyło się rozwalić sobie łeb czy nos, natomiast na trzeźwo jakoś nie. Wniosek jasny :p

Wiesz co, a po co rozważać czy ta teoria jest prawdziwa czy nie?
Ten facet jest kaskaderem, że musiał tyle pić żeby mieć pewność iż mu się nic nie stanie? :lol:
Musisz się przyzwyczaić, że na początku(a i później trochę też) usłyszysz tyle ciekawostek.
moonyain napisał/a:
w tej poprzedniej grupie po prostu sporo było osób, po których od razu widać, że mają za sobą wieele lat picia. Czerwone, opuchnięte twarze, blizny po złamaniu nosa itp
Z drugiej strony musze dodać, że na moje postrzeganie z pewnością wpływ miał fakt, że wtedy to był pierwszy raz na grupowej, więc pewnie byłem bardziej zestresowany.

Mi się wydaje że po prostu jeszcze źle znosisz porównanie do tych "czerwonych nosów".
Alkoholik na początku trzeźwienia często nie lubi żeby mu pokazywać skutki picia alkoholu, żeby widział kim tak naprawdę mógłby się stać.
Te "czerwone nosy" to my, za xxx lat, jak będziemy pić.

wampirzyca - Czw 02 Lut, 2012 14:08

Marc-elus napisał/a:
Te "czerwone nosy" to my, za xxx lat, jak będziemy pić.



aż za xxx ? mnie się wydaje że o wiele wcześniej :szok:

grzesiek - Czw 02 Lut, 2012 14:10

Cześć moonyain, z całym szacunkiem,czytałem twój post dzisiejszy i poprzednie i czegoś tu nie rozumiem.
Piszesz o tym jak wyglądają inni na terapii, która grupa jest ładniejsza ,a która młodsza,
kto ma jaki kolor nosa,( czemu nie oczu czy ust) ...po co? jakie to ma znaczenie?
Czy ważne jak kto jest ubrany, jak wygląda fizycznie,ile ma lat,co pił?
Czy dla Ciebie ważne jest kto co pił? jeden lubi koniak, drugi czystą ,a trzeci denaturat.
Co komu do tego. Jeden smród .
Powiedz co było TEMATEM zajęć,czego się dowiedziałeś i jakie wnioski wyciągnąłeś z tej terapii. Bo wyczyny ekwilibrystyczne nietrzeźwego faceta chyba nie były myślą przewodnią zajęć i konspektu terapeuty.
Nie obraź się ale zajmujesz się nie tym co trzeba,w miejscu do innych celów.
Pierdółki to można popychać w kawiarni lub na ławce w parku.

moonyain - Czw 02 Lut, 2012 14:23

Marc-elus napisał/a:
Musisz się przyzwyczaić, że na początku(a i później trochę też) usłyszysz tyle ciekawostek.


Dobrze to określiłeś- ciekawostki :mgreen:
Co osoba to lepsze anegdoty. Ale nie ma się co śmiać, ja nie lepsze rzeczy mógłbym opowiedzieć, ale czasem wolę się po prostu nie odzywać fsdf43t

Marc-elus napisał/a:
Mi się wydaje że po prostu jeszcze źle znosisz porównanie do tych "czerwonych nosów".
Alkoholik na początku trzeźwienia często nie lubi żeby mu pokazywać skutki picia alkoholu, żeby widział kim tak naprawdę mógłby się stać.
Te "czerwone nosy" to my, za xxx lat, jak będziemy pić.


No nie ukrywam, że trochę mnie to wszystko przeraziło. A właściwie nie wszystko, ale obraz tych niektórych ludzi. Ale faktycznie, takie są skutki wieloletniego picia. Z resztą to nie trzeba koniecznie wieloletniego picia. Znam kilka osób w moim wieku albo kilka lat starszych, co zaczynało mniej więcej w tym samym czasie co ja i już teraz mają twarze w kolorze cegły i okrągłe jak księżyc w pełni. A niektórzy chleją i wcale tak mocno po nich zewnętrznie nie widać.

grzesiek - Czw 02 Lut, 2012 14:25

wampirzyca napisał/a:
aż za xxx ? mnie się wydaje że o wiele wcześniej :szok:

masz rację,do tego nie trzeba wiele czasu....
Mam na grupie znajomego, który jak przyszedł do nas pierwszy raz to wyglądał jak główny bohater filmu " Walka o ogień" ( zresztą to jego słowa) brudny, mie ogolony , wystraszony, głodny i spragniony. Po dwóch mitingach, czyli po tygodniu zniknął. Znów pokazał się po ok.4 miesiącach. Jak twierdził chodził na terapię grupową,ale nikt mu nie podpowiedział,że może do nas też przychodzić na mitingi.Jak opowiada, po tych dwóch pierwszych mitingach, stwierdził,że już nie chce więcej pić, że pił całe życie i już ma dość,a miting AA to dla niego ostatnia deska ratunku.
Dzisiaj jest czysty, ogolony,nie spuchnięty, jeżdzi z nami na różne spotkania, grupa mu pomaga bo jest samotny ,utrzymuje się z zasiłku z opieki,pomalował pokój i kuchnie i jak twierdzi chce mu się żyć. JEST TRZEŹWY - nie ważne jak wyglądał, ważne jaki jest teraz,a jak nic się nie stanie to za 2 miesiące zrobimy mu tort z 3 świeczkami.
Właśnie on jest dla mnie przykładem,że można sobie poradzić, nawet w tak trudnych sytuacjach, gdzie inni przekreśleni przez społeczeństwo, dawno by się poddali lub już nie żyli.

moonyain - Czw 02 Lut, 2012 14:30

grzesiek napisał/a:
Piszesz o tym jak wyglądają inni na terapii, która grupa jest ładniejsza ,a która młodsza,


Łatwiej mi się identyfikować z osobami w mniej więcej moim wieku. Sami starsi siedzą, a w środku jeden gnojek. Mam wtedy wrażenie, że istnieje bariera. To jest takie trudne do zrozumienia? :p

pterodaktyll - Czw 02 Lut, 2012 14:45

moonyain napisał/a:
Mam wtedy wrażenie, że istnieje bariera.

Owszem ale tylko w Twojej głowie :p

Jonesy - Czw 02 Lut, 2012 14:50

moonyain napisał/a:
grzesiek napisał/a:
Piszesz o tym jak wyglądają inni na terapii, która grupa jest ładniejsza ,a która młodsza,


Łatwiej mi się identyfikować z osobami w mniej więcej moim wieku. Sami starsi siedzą, a w środku jeden gnojek. Mam wtedy wrażenie, że istnieje bariera. To jest takie trudne do zrozumienia? :p


Jak lepiej się czujesz na tej drugiej grupie, to uczestnicz w jej spotkaniach.

I po dyskusji.

Ps (no nie może być bez ps przecież...)
Grupa z młodymi ludźmi wydaje Ci się atrakcyjniejsza - czujesz że tu należysz. Ale jak posiedzisz tutaj i pouczestniczysz w spotkaniach grupy zauważysz szybko, że w tej akurat chorobie jest tak dziwnie, że im młodszy jesteś, tym większe ryzyko zapicia. Taki paradoks, nic na to nie poradzisz. Był nawet jeden, co twierdził, że przed 40 nie da się skutecznie trzeźwieć (to akurat z palca wyssane bzdury). Chodzi o to, że ja uważam grupę z osobami starszymi i dojrzalszymi za bardziej stabilną. A im więcej masz przypadków osób długotrwale trzeźwych, tym lepszy przykład dla Ciebie i lepszy wpływ. Grupa młodych ludzi, z których każdy ma niewielki staż abstynencji tak naprawdę to nikła motywacja do trzeźwienia. Co prawda motywację to Ty masz znaleźć w sobie, aby trzeźwieć, niemniej jednak towarzystwo innych trzeźwiejących alkoholików jest istotne w procesie trzeźwienia i dalszym życiu.

No, teraz już powiedziałem co miałem na sercu

grzesiek - Czw 02 Lut, 2012 14:55

moonyain napisał/a:
To jest takie trudne do zrozumienia? :p

Nie, nie potrzebnie sie unosisz, ja chciałem tylko zauważyć ,że najważniejsze w tym wszystkim jest to ,jaką wiedze otrzymasz i ile z niej zapamiętasz,najważniejsze jest meritum sprawy, a cała reszta dla mnie jest obojętna.
Wyobraź sobie,że przyjeżdżasz do ośrodka na zamkniętą i czy masz wpływ ilu tam jest pacjętów, jakiej płci, o jakim wyglądzie i wieku? Nie,musisz to zaakceptować, nie wiesz kto ile wniesie w Twoje leczenie bez względu na wygląd, a może właśnie doświadczenia tych starszych , spowodują,że łatwiej dotrze do twojej świadomości fakt, do czego doprowadza alkoholizm nie leczony.,

Gonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 16:17

moonyain napisał/a:
Poza tym duża część osób nie wyglądała wcale jakby miała jakieś problemy z alko. Tacy normalni ludzie, jakich co chwila mija się na ulicy. Nie, żebym ja się uważał za jakiegoś lepszego, ale w tej poprzedniej grupie po prostu sporo było osób, po których od razu widać, że mają za sobą wieele lat picia. Czerwone, opuchnięte twarze, blizny po złamaniu nosa itp

A może od ludzi z doswiadczeniem , i w piciu, i zyciowym, mozna sie jednak czegoś nauczyć? To nie sa żadne goryle, to po prostu ludzie, po prostu alkoholicy. Ja....
Cytat:
Zdecydowana większość z tych ludzi, którzy dzisiaj byli ma krótki albo i bardzo krótki okres abstynencji. Kilka tygodni, czasem miesiąc, niektórzy ledwo po parę dni czy tydzień.

No właśnie.....

Poza wszystkim, wiem, ze wsród nas alkoholików trzeźwiejacych zadne bariery wiekowe nie istnieja. Jest szczerość, jest otwarcie, pomoc, serce.
No chyba, ze ktos tego nie czuje, ale te bariery sa w nim....

moonyain - Czw 02 Lut, 2012 20:01

Jonesy napisał/a:
Chodzi o to, że ja uważam grupę z osobami starszymi i dojrzalszymi za bardziej stabilną. A im więcej masz przypadków osób długotrwale trzeźwych, tym lepszy przykład dla Ciebie i lepszy wpływ. Grupa młodych ludzi, z których każdy ma niewielki staż abstynencji tak naprawdę to nikła motywacja do trzeźwienia.


Masz rację, faktycznie tu jest chyba jakaś zależność. Chociaż ci starsi nie mieli wcale jakiegoś tam długiego stażu abstynencji, mniej więcej tyle co ja czyli te kilka miesięcy. Ale młodsi, kilka tygodni najczęściej... Może nie mają jeszcze takiej determinacji do leczenia. Jakoś przeżywają te 3 tyg bez alko, później zapijają, wracają na terapie, znowu zapijają i tak w kółko.

grzesiek napisał/a:
Nie, nie potrzebnie sie unosisz, ja chciałem tylko zauważyć ,że najważniejsze w tym wszystkim jest to ,jaką wiedze otrzymasz i ile z niej zapamiętasz,najważniejsze jest meritum sprawy, a cała reszta dla mnie jest obojętna.


Ja się wcale nie unoszę :) Może to co napisałem trochę za bardzo emocjonalnie zabrzmiało. To nie jest w ten sposób, że już szukam sobie powodów żeby przerwać terapie. Gdyby była tylko ta grupa, na której byłem wcześniej to na pewno nie zrezygnowałbym z takiego powodu, że tam sami starsi ludzie ode mnie są. Jak już poszedłem to nie chce tak łatwo rezygnować, ale nie ukrywam, że na drugiej grupie lepiej się czułem.
Zresztą jeszcze dokładnie nie wiem jak to będzie, dlatego, że przecież jeszcze nie skończyłem studiów. Teraz mam ferie to sobie mogę chodzić kiedy chce, ale jak się zaczną zajęcia, to może być tak, że będę mógł chodzić tylko rano albo tylko po południu albo na przemian.

Cytat:
A może od ludzi z doswiadczeniem , i w piciu, i zyciowym, mozna sie jednak czegoś nauczyć? To nie sa żadne goryle, to po prostu ludzie, po prostu alkoholicy. Ja....


No na pewno od takich ludzi też można się sporo rzeczy nauczyć, z tym, że spójrz z drugiej strony- oni mają już tyle lat na karku, a są na tym samym etapie terapii co ja...

Gonzo.pl napisał/a:
Poza wszystkim, wiem, ze wsród nas alkoholików trzeźwiejacych zadne bariery wiekowe nie istnieja. Jest szczerość, jest otwarcie, pomoc, serce.
No chyba, ze ktos tego nie czuje, ale te bariery sa w nim....


Ja jeszcze za krótko nie piję żebym mógł się wypowiadać na ten temat. Poza forum nie miałem kontaktu z trzeźwiejącymi alkoholikami, więc trudno mi powiedzieć jak to jest. Chociaż raczej faktycznie od osoby starszej, która już co nieco zna się na temacie łatwiej można uzyskać pomoc, bo tacy co 2 tyg nie piją, to raczej jeszcze niewiele wiedzą na temat alkoholizmu. Z tym, że do osoby młodszej łatwiej zagadać i to takie jakby skrępowanie jest mniejsze.

Gonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 20:18

Cytat:
No na pewno od takich ludzi też można się sporo rzeczy nauczyć, z tym, że spójrz z drugiej strony- oni mają już tyle lat na karku, a są na tym samym etapie terapii co ja...

Na trzeźwienie nigdy nie jest zawczesnie ani za późno.
coś mi tu smierdzi w twoim mysleniu, tylko nie do końca wiem co... ;)

Ja juz pisałem o tym, kiedyś krępowały mnie osoby starsze, w moim wieku także, wydawały mi sie powazne, madre, dojrzałe, ja taki nie byłem....
Kiedy nabrałem akceptacji dla siebie, nie mam takich problemów.
Ile Ty masz lat, jesli mozna...

moonyain - Czw 02 Lut, 2012 20:25

Gonzo.pl napisał/a:
coś mi tu smierdzi w twoim mysleniu, tylko nie do końca wiem co...


co Ci śmierdzi? :)

Gonzo.pl napisał/a:
Ile Ty masz lat, jesli mozna..


24

Gonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 20:31

moonyain napisał/a:
co Ci śmierdzi?

No nie wiem.... ale czuję... :p
No bo tak konkretnie, co to znaczy, czego ma dowodzić? Nie wiem....
moonyain napisał/a:
- oni mają już tyle lat na karku, a są na tym samym etapie terapii co ja...

24... No może to być problem, ale tylko w Tobie.
Ja mam 50. przebywam, spotykam sie z ludźmi w różnym wieku. Alicja ma chyba 25, Wojtek 27, Arek 32. Mój przyjaciel z forum też 32. Oczywiście także ze starszymi.
Ale jednak nadal najlepiej sie czuję wsród tych młodych duchem. :lol:


EDIT" Na tego powyżej nie zwracaj uwagi. To taki folklor warszawski. :dokuczacz:

cool - Czw 02 Lut, 2012 20:34

Gonzo.pl napisał/a:
Ale jednak nadal najlepiej sie czuję wsród tych młodych duchem.

fajne optymistyczne :brawo:

moonyain - Czw 09 Lut, 2012 19:10

Rozmawiałem ostatnio z terapeutką na temat tego, że rzadziej mam już te natrętne myśli żeby się napić, ale mimo to, źle się czuję. Zastanawiam się nad sensem tego wszystkiego. Nad sensem życia i nad sensem mojego życia. Nic mnie nie cieszy, ciężko znaleźć mi jakiekolwiek pocieszające myśli. Jedynym co dostrzegam jest jedna, wielka beznadzieja.
Szczególnie jeśli pomyślę sobie o tym jak mają inni ludzie- mogą się bawić, robić co chcą i przy tym na nic nie uważać. Tymczasem to już nie dla mnie niestety. Ja muszę na mnóstwo rzeczy uważać i nie mogę żyć tak jak inni.

No i terapeutka powiedziała, że skoro tak, to żebym zaczekał jeszcze pół roku i jeśli się nic nie zmieni w moim samopoczuciu, to żebym zaczął znowu pić by sprawdzić czy lepiej się będę czuł gdy będę pił niż kiedy trzeźwieję. Wiadomo, że nie. To zadziałało. Ale dzisiaj już nie działa.
W dodatku już całkowicie zdołowała mnie sąsiadka z piętra niżej. Niby głupota, a potrafiła mnie dosłownie dobić. Zaczęła mi wpierać jakie to my mamy "studenckie życie" i że ona też kiedyś była studentką, więc wie jak to jest- jedna wielka zabawa. Faktycznie, ja to studenckie życie mam wyjątkowo zabawowe, szczególnie, że od czerwca zeszłego roku raz byłem na jakiejkolwiek zabawie i w dodatku mało się nie zesrałem żeby tylko się nie napić- pomyślałem.

Nie piszę tego żeby się wyżalić, a tym bardziej żeby ktoś mnie żałował i mówił "ale Ty biedactwo jesteś". Piszę, bo chcę to jeszcze raz z siebie wyrzucić. Raczej mi to nie zaszkodzi, a już lepiej pisać na forum, nawet najgorsze bzdury niż iść do sklepu monopolowego.

Poza tym oglądałem na youtube ten dokument, co był do niedawna na TVP. No i tam w drugim odcinku ten Zbyszek powiedział coś takiego: "Myślałem, że jedynym, co uwolni mnie od alkoholu jest śmierć". Ja jakiś rok temu miałem podobne myśli.

bunia - Czw 09 Lut, 2012 19:19

moonyain napisał/a:
Nie piszę tego żeby się wyżalić, a tym bardziej żeby ktoś mnie żałował i mówił "ale Ty biedactwo jesteś". Piszę, bo chcę to jeszcze raz z siebie wyrzucić. Raczej mi to nie zaszkodzi, a już lepiej pisać na forum, nawet najgorsze bzdury niż iść do sklepu monopolowego.


....lżej na duszy jak się tu wygadasz :skromny: :)

cool - Czw 09 Lut, 2012 19:44

moonyain napisał/a:
Rozmawiałem ostatnio z terapeutką na temat tego, że rzadziej mam już te natrętne myśli żeby się napić, ale mimo to, źle się czuję. Zastanawiam się nad sensem tego wszystkiego. Nad sensem życia i nad sensem mojego życia. Nic mnie nie cieszy, ciężko znaleźć mi jakiekolwiek pocieszające myśli. Jedynym co dostrzegam jest jedna, wielka beznadzieja.


witaj Moonyain masz mniej tych natręctw i to jest pozytywne takie stany też mam czasami nawet teraz jak jestem w nawrocie ,ale szukam sobie celów ,małych żeczy z ,których będe mógł sie cieszyć . a moje uzależnienie np. traktuje jako szczęście ,bo przynajmiej teraz wiem że niekrzywdze innych w pobliżu .takie stany mijają ,ważne próbować mimo wszystko próbować ,zmieniać myślenie na coś przyjemnego. pozdrawiam i życze pogody ducha :)

moonyain - Czw 09 Lut, 2012 19:51

nawrocik napisał/a:
witaj Moonyain masz mniej tych natręctw i to jest pozytywne takie stany też mam czasami nawet teraz jak jestem w nawrocie ,ale szukam sobie celów ,małych żeczy z ,których będe mógł sie cieszyć


No właśnie widzisz, niby jest lepiej- na to wskazują fakty czyli mniej tych myśli, ale... Jeszcze do niedawna to prawie codziennie pojawiały się te jak to nazywasz "natręctwa"- np kiedy zasypiałem albo się zamyśliłem czy siedziałem w autobusie. Teraz już jest faktycznie lepiej w tej kwestii- ale widzisz jak to jest-
jest lepiej, a choroba każe mi myśleć, że jest gorzej;]

cool - Czw 09 Lut, 2012 20:04

moonyain napisał/a:
Teraz już jest faktycznie lepiej w tej kwestii- ale widzisz jak to jest-
jest lepiej, a choroba każe mi myśleć, że jest gorzej;]


ta choroba niestety jest podstępna,wyobraź sobie, że byłem we wtorek u swojej terapełtki i powiedziaŁa mi coś takiego,że w tym momęcie tak działa moja podświadomość że skoro z pewnymi sytuacjami już radze sobie aby nie pójść pić ,to pod pozorem myśli o związku,dziecka próbuje roskręcić emocje i coś w tym jest.
a myśli że jest gożej służyć mają w wiadomym celu, takie myślenie prowokuje do użalania a to już niebezpieczny stan. pozdrawiam

moonyain - Czw 09 Lut, 2012 20:08

nawrocik napisał/a:
ta choroba niestety jest podstępna,wyobraź sobie, że byłem we wtorek u swojej terapełtki i powiedziaŁa mi coś takiego,że w tym momęcie tak działa moja podświadomość że skoro z pewnymi sytuacjami już radze sobie aby nie pójść pić ,to pod pozorem myśli o związku,dziecka próbuje roskręcić emocje i coś w tym jest.


Możliwe, mi aż czasem wstyd się przyznać, co mi przychodzi do głowy...

nawrocik napisał/a:
a myśli że jest gożej służyć mają w wiadomym celu, takie myślenie prowokuje do użalania a to już niebezpieczny stan.


Dokładnie, trzeba próbować odróżnić rzeczywistość od tego co nam wmawia choroba. To jest chyba klucz do sukcesu w początkowych fazach trzeźwienia...

cool - Czw 09 Lut, 2012 20:19

moonyain napisał/a:
Dokładnie, trzeba próbować odróżnić rzeczywistość od tego co nam wmawia choroba. To jest chyba klucz do sukcesu w początkowych fazach trzeźwienia...

dokŁadnie moim zdaniem też ,ja ostatnio staram się troche częściej bywać na mitingach,słuchając innych ,ludzi można sobie pomuc,czasami też sprowadzą na ziemie niektóre wypowiedzi. Ja jak w 2007 roku podjołem leczenie to pierwszy rok mojego trzeźwienia to było praca,terapia,miting..a jak na 14 miesiąc abstynęcj byłem w tak silnym nawrocie że nie zawachałEM sie nawet schronić na oddziale zamknietym i praktycznie przez 5 tygodni było ciężko domnie dotrzeć .czasami cuda robiłem aby tylko nie pić.

moonyain - Czw 09 Lut, 2012 20:28

Tak, na wszystko na pewno potrzeba czasu. Piłem ostro kilka lat, więc nie dojdę do siebie z pewnością w kilka tygodni. Na dodatek to nie katar, że wydmucham nos i jest po wszystkim, ale śmiertelna choroba. I faktycznie- trzeba o tym rozmawiać z innymi leczącymi się, bo kumulowanie w sobie myśli i emocji z pewnością doprowadzi do jednego czyli zapicia. Ja nie chcę pić, ale nie wiem co będzie jutro. Może jutro nagle stwierdzę, że jednak chcę? Mimo wszystko nie można się poddawać :)
cool - Czw 09 Lut, 2012 20:42

moonyain napisał/a:
I faktycznie- trzeba o tym rozmawiać z innymi leczącymi się, bo kumulowanie w sobie myśli i emocji z pewnością doprowadzi do jednego czyli zapicia.

dokładnie rozmowy są bardzo ważne ,w pewnym monecie swojego trzeźwienia,jak niemiałEM z kim pogadać.to pisałem codziennie dzieniczek uczuć i to co sie wydarzyło pomaga w samoobserwacji.

moonyain napisał/a:
Ja nie chcę pić, ale nie wiem co będzie jutro. Może jutro nagle stwierdzę, że jednak chcę? Mimo wszystko nie można się poddawać

niema co myśleć co bedzie jutro poprostu dziś nie pije.ja jestem w leczeniu od 6lat inadl się ucze jak trzeźwieć

moonyain - Czw 09 Lut, 2012 21:23

nawrocik napisał/a:
niema co myśleć co bedzie jutro poprostu dziś nie pije.ja jestem w leczeniu od 6lat inadl się ucze jak trzeźwieć


Na początku jak wszedłem na forum to właśnie w ogóle nie rozumiałem tego stwierdzenia- "dzisiaj nie piję". Ale teraz już wiem o co chodzi.

Najważniejsze by być trzeźwym, a później małymi kroczkami realizować kolejne cele.
Jeśli jeszcze ze 4 lata temu ktoś by powiedział mi, że będę takie rzeczy pisał, to nigdy bym nie uwierzył:)

cool - Czw 09 Lut, 2012 21:51

moonyain napisał/a:
Najważniejsze by być trzeźwym, a później małymi kroczkami realizować kolejne cele.
Jeśli jeszcze ze 4 lata temu ktoś by powiedział mi, że będę takie rzeczy pisał, to nigdy bym nie uwierzył:)


I oto chodzi :okok: :okok:

moonyain - Czw 09 Lut, 2012 22:13

No TEORIE to akurat mam opanowaną;]
cool - Czw 09 Lut, 2012 22:26

moonyain napisał/a:
No TEORIE to akurat mam opanowaną;]


to jest dużo :) bardzo pomocne ,ja jednak trzymam się zdania dopuki pamietam że jestem alkoholikiem to jest możliwe że nie wrucę do picia :)

pterodaktyll - Czw 09 Lut, 2012 22:27

nawrocik napisał/a:
dopuki pamietam że jestem alkoholikiem to jest możliwe że nie wrucę do picia

A na mityngi chodzisz? :)

cool - Czw 09 Lut, 2012 22:42

tak na nagórk jutro :)
pterodaktyll - Czw 09 Lut, 2012 22:52

nawrocik napisał/a:
tak na nagórk jutro :)

Na Barcza? :mgreen:

cool - Czw 09 Lut, 2012 22:54

tak ;)
pterodaktyll - Czw 09 Lut, 2012 22:55

nawrocik napisał/a:
tak ;)

Bywasz w środy? :)

cool - Czw 09 Lut, 2012 22:58

czasami
głownie do piątkowej się przyzwyczaiłem ;)

cool - Czw 09 Lut, 2012 23:01

Teraz w sobotę będe u Gabryjela na rocznicy ania wspominaŁa mi że jesteś z koło olsztyna ?????? :)
pterodaktyll - Czw 09 Lut, 2012 23:02

nawrocik napisał/a:
ania wspominaŁa mi że jesteś z koło olsztyna ??????

i owszem...........
Czasem bywam w środy........... :mgreen:

cool - Czw 09 Lut, 2012 23:09

to jak bedziesz ,to ja postaram się przyjść ,będzie okazja się poznać :) ja tak gdzieś od 1.5 roku mniej bywam na środowej grupie wcześniej często tam chodziłem ;)
pterodaktyll - Czw 09 Lut, 2012 23:12

Cytat:

to jak bedziesz ,to ja postaram się przyjść ,będzie okazja się poznać :) ja tak gdzieś od 1.5 roku mniej bywam na środowej grupie wcześniej często tam chodziłem

Mam nadzieję, że dotrę w najbliższą środę, chociaż za często to w ogóle nie chodzę ............. :)

cool - Czw 09 Lut, 2012 23:16

ok byłoby fajnie się spotkać w realu ;) ja akórat mieszkam blisko nagórek na osiedlu mazurskim dlatego mam blisko tam na miting. ;)
moonyain - Pią 10 Lut, 2012 11:12

Wracając jeszcze do tej babki co mi wczoraj dogadywała...
Mogłem jej odpowiedzieć, że jestem alkoholikiem, ale nie piję od września, więc już zapomniałem co to jest życie studenckie.
Ciekawe jak by zareagowała;]

grzesiek - Pią 10 Lut, 2012 14:37

moonyain napisał/a:
Na początku jak wszedłem na forum to właśnie w ogóle nie rozumiałem tego stwierdzenia- "dzisiaj nie piję". Ale teraz już wiem o co chodzi.

Najważniejsze by być trzeźwym, a później małymi kroczkami realizować kolejne cele.

właśnie ,to stwierdzenie to 24 godziny,czyli dzisiaj. W początkowym okresie trzeźwienia,przytłaczające jest uświadomienie sobie,że już nigdy nie będę pił. To jest zbyt trudne,a ponadto nie mam takiej pewności ,bo nie wiem co się stanie jutro. Za to, co się dzieje dzisiaj,gdy jestem trzeźwy,mogę być odpowiedzialny i jestem w stanie to zrealizować.

moonyain - Nie 19 Lut, 2012 10:13

U mnie na terapii ostatnio miała miejsce dziwna sytuacja. Wzięli nas na badanie alkomatem(w tym jeszcze nie ma nic dziwnego), przebadali 6/16 osób i nagle pielęgniarka stwierdziła, że to koniec badania, bo alkomat się zepsuł, a innego nie mają.
Nie wiem co o tym myśleć, jest tylko jeden alkomat na taki wielki ośrodek?...
Mieliście kiedyś coś podobnego?
Może lepiej swoich teorii na ten temat nie będę tu wypisywał;]

Poza tym pisałem nie tak dawno u Jonesy w wątku, że u mnie w rodzinie szykuje się uroczystość, na którą nie wypada nie iść. W pierwszej chwili się zarzekałem, że na pewno nie pójdę, ale ostatecznie się zdecydowałem na wyjście, którego wcześniej nie brałem pod uwagę- czyli iść, ale wyjść z imprezy w razie gdybym się źle czuł. W ogóle zauważyłem, że ostatnio często decyduje się na opcje, których na początku nie biorę pod uwagę...
Zobaczę jak to będzie, w każdym razie nie można się cały czas ukrywać przed alko, trzeba próbować żyć mimo niego. Jeżeli będzie kiepsko to przynajmniej będę wiedział, że to nie jest jeszcze czas na takie próby :p

cool - Nie 19 Lut, 2012 10:21

moonyain napisał/a:
Zobaczę jak to będzie, w każdym razie nie można się cały czas ukrywać przed alko, trzeba próbować żyć mimo niego. Jeżeli będzie kiepsko to przynajmniej będę wiedział, że to nie jest jeszcze czas na takie próby :p


I masz rację , przypomniałem u mnie było podobnie tylko ja niestety poszedłem w dużą pewność siebie i to mnie trochę zgubiło :)

teraz nie unikam ,takich sytuacji ale podchodzę do nich dużo ostrożniej ;) pozdrawiam :)

moonyain - Nie 19 Lut, 2012 10:32

nawrocik napisał/a:
I masz rację , przypomniałem u mnie było podobnie tylko ja niestety poszedłem w dużą pewność siebie i to mnie trochę zgubiło


Co to znaczy, że poszedłeś w dużą pewność siebie? zapiłeś?

Marc-elus - Nie 19 Lut, 2012 10:33

moonyain napisał/a:
iść, ale wyjść z imprezy w razie gdybym się źle czuł.

Księżycowy, niby dobrze pomyślane, ale....
Ja tam też tak robiłem, skończyło się to raczej źle, nie wiem czy się nie dołożyło to do zapicia....
Do czego zmierzam: teraz idę jak naprawdę chcę, czuje się na luzie, a nie bo "wypada". Na takie "bo wypada" nie chodzę.
Dla mnie to spora różnica, w podejściu.....

No i nie ciesz się jak wyjdziesz stamtąd trzeźwy i zadowolony z siebie, głodzisko może dopaść parę dni później.... :evil2"

olka - Nie 19 Lut, 2012 10:45

Od wielu nałogów słyszałam,że chodzą na imprezy alko i potrafią normalnie się bawić.Postanowiłam i ja spróbować i poszłam na 19-te urodziny mojego siostrzeńca,wiedziałam,że będzie tam alko.W ten dzień byłam na mitingu i prosto stamtąd na te urodziny,myślałam,że ten miting to taka "zapora".Było ok do momentu kiedy mój szwagier polał wódę,złapał kieliszek i przechylił,a ja razem z nim ślinę łykałam...To był dla mnie koniec imprezy,czułam smak tej wódki,ciepło jakie mnie ogarnia itd.Trzy dni nie umiałam dojść do siebie.Od tego czasu nie chodzę na imprezy gdzie jest alko,żadne!Moja siostrzenica w czerwcu wychodzi za mąż.Po obiedzie wracam do domu.Nie było jej łatwo się z tym pogodzić,ale po pewnym czasie zadzwoniła i powiedziała,że szanują moją decyzję i jak będą już urządzeni to zapraszają mnie na kolację "weselną"bezalkoholową.
cool - Nie 19 Lut, 2012 10:46

moonyain napisał/a:

Co to znaczy, że poszedłeś w dużą pewność siebie? zapiłeś?


to oznaczało że coraz częściej przebywałem w miejscach gdzie było pite alko. a wbiłem sobie do głowy że alko .nie robi na mnie wrażenia a ja mając wiedzę na temat choroby nie zapije .po prostu coraz częściej piłem na sucho ,bywałem to na dysco tam się utwierdziłem że nie przeszkadza mi zapach alko w lokalu (złudne) bo zapomiałem że potem miałem głody. następnie na weselu siostry gdzieś około 18 miesiąca abstynęcji ,też niby wszystko ok poczucie dumy że nie piłem a się bawiłem wzrosło u mnie (i takimi małymi krokami brnołem do zapicia) i tak się zakręciłem że w 21 miesiąc abstynęcji czar prysł ZAPIŁEM.
Tak to się namocowałem z alko. :(

yuraa - Nie 19 Lut, 2012 10:48

po co , najważniejsze uswiadomić sobie po co idę na uroczystość, imprezę itp.
czy ide spotkać się z ludźmi , cieszyć sie radością pana młodego, młodych rodziców czy dostojnego jubilata
czy tez idę bo tam będzie alkohol, nawet nie dostepny dla mnie bo to straszne:
nie mogę pić.
ale podręczyc sie mogę patrząc na tych co mogą, policzyć ile kto wypił, ocenic kto ma problem a kto jeszcze nie.
zagrać twardziela bo przecież patrzą

po co?????
po co tam idziesz moonyain??

moonyain - Nie 19 Lut, 2012 11:19

No to trochę mnie nastraszyliście. Nie boję się, że się napiję, ale że będzie to niezapicie zbyt dużym kosztem.

yuraa napisał/a:
po co?????
po co tam idziesz moonyain??


Po to, że głupio mi nie iść. Może nie za dobre rozumowanie, może choroba podsuwa mi taką myśl, że nie pójść jest głupio...

No ale to w takim razie kiedy próbować się przełamać? Przecież nie można całe życie trzymać się z daleka od miejsc, w których piją.

kosmo - Nie 19 Lut, 2012 11:23

moonyain napisał/a:
No ale to w takim razie kiedy próbować się przełamać? Przecież nie można całe życie trzymać się z daleka od miejsc, w których piją.

Ja poszłam po trzech dniach na wesele, bo do tej pory spotykałam się z rodziną tylko na pogrzebach...
Wypiłam pół lampki szampana...
Dlatego swoją abstynencję (po długim zaprzeczaniu, że jednak wypiłam) liczę od 6. sierpnia, nie od 3. znaczy od dnia, w którym zameldowałam się na forum...
Konsekwencji nie było, albo ja ich nie rozpoznałam, a może dlatego, że dotrzymuję sobie danego słowa...
Nie piję... :)

cool - Nie 19 Lut, 2012 11:25

Cytat:
No ale to w takim razie kiedy próbować się przełamać? Przecież nie można całe życie trzymać się z daleka od miejsc, w których piją.


to moim zdaniem samemu ,się czuje ale jeżeli coś nie tak to lepiej nie ryzykować :)

Urszula - Nie 19 Lut, 2012 11:35

yuraa napisał/a:
po co?????
po co tam idziesz moonyain??


A wiesz, Yuraa, że czasem po prostu wydaje się nam, że ni ma to-tamto i iść muszę, bo tak wypada!
Parę tygodni po powrocie do Polski zostałam zaproszona na imprezkę(bezalkoholową!), na którą wcale nie miałam ochoty pójść.
Poszłam. Coby sąsiady se nie pomyślały: - O, Hamerykanka nosa zadziera!
I wymęczyłam się na tej imprezie, wynudziłam się setnie, wróciłam do chaty bardziej zmęczona, niż gdybym musiała omijać kolejne toasty i patrzeć na podchmielonych biesiadników.
Od tego czasu chadzam jedynie tam, gdzie rzeczywiście mam ochotę pójść (nawet jeśli wiem, że wóda płynąć tam będzie strumieniem), a nie dlatego, iż "wypada", albo "ktoś się obrazi"!
Ale do tego też musiałam dorosnąć. :skromny:
"Księżycowy" młody jeszcze, więc nie dziwi mnie, że chciałby i zjeść ciastko, i mieć to ciastko...
Z czasem pójdzie po rozum do głowy i sam wykoncypuje, że tylko on sam dla siebie się liczy, tylko on sam sobie samemu może pomóc nie zważając na to, jak jego zachowania odbierane będą przez innych (np. sąsiadkę :wysmiewacz: ).

Ale pytanie zadałeś słuszne i bardzo ciekawa jestem odpowiedzi Moonyain'a.

yuraa - Nie 19 Lut, 2012 11:35

moonyain napisał/a:
No ale to w takim razie kiedy próbować się przełamać?

ja nie wiem kiedy to u Ciebie nastąpi.
ja pamiętam że odchorowałem pierwsze siedzenia przy stole z pijącymi.
i to tak że po sobotniej imprezie w poniedzialek pani doktor powiedziała
- nie wiem co panu jest ale wyglada pan na strasznie chorego, proszę wypocząć siedem dni.

a potem w czwartym roku nie picia ktoś mnie namówił na mityng 100 km od domu i tam dotarł do mnie sens trzeciego kroku AA
postanowilismy powierzyć naszą wole i nasze zycie opiece Boga jakkolwiek Go pojmujemy

ja uwierzyłem że mogę nie pić i jedynym powodem bym siegnął po alkohol może być moja chęć sięgniecia po alkohol

rejek - Nie 19 Lut, 2012 12:03

yuraa napisał/a:
po co?????
po co tam idziesz moonyain??


Yura -nie każdy może sobie pozwolić na komfort całkowitej ucieczki od miejsc ,osób itp związanych z alkoholem
Czasem wypada być na takim spotkaniu.
Czasem trzeba być na jakiejś imprezie firmowej,rodzinnej itp.
Tak jest skonstruowany swiat i to nie on ma problem że jest w nim alkohol-to ja mam problem że nie powinienem go pić.
Czasem trzeba zmienić żarówkę pod napięciem -ale mając swiadomośc zagrożenia -nie wsadzasz chyba palca w oprawkę?

Zgadzam się z tobą ze to sie jakoś odbija -nawet po paru dniach.
Ja tam idę i zawijam się po angielsku nic nikomu nie mówiąc , jak sie impreza rozkreci- i tak nikt nie zauważa .Chyba że jest to bardzo ważna impreza i trzeba ją przeżeglować z lampką w ręku -to też sie czasem robiło.
moonyain napisał/a:
No ale to w takim razie kiedy próbować się przełamać? Przecież nie można całe życie trzymać się z daleka od miejsc, w których piją.


Jak ci odejdzie obsesja picia -nie wiem jak to sie robi i kiedy- ale ode mnie odeszła i oby nigdy nie wróciła

Borus - Nie 19 Lut, 2012 12:57

rejek napisał/a:
Czasem trzeba być na jakiejś imprezie firmowej,rodzinnej itp.

Obecność na firmowej imprezie nie należy do obowiązków pracownika...

Na innych imprezach tylko wtedy, gdy sam je organizuję i pełnię rolę gospodarza, ale w takim przypadku sam ustalam zasady przebiegu imprezy... :skromny:
rejek napisał/a:
Czasem trzeba zmienić żarówkę pod napięciem

Guzik prawda... zawsze można wyłączyć bezpiecznik! :tak:

yuraa - Nie 19 Lut, 2012 13:05

rejek napisał/a:
yuraa napisał/a:
po co?????
po co tam idziesz moonyain??


Yura -nie każdy może sobie pozwolić na komfort całkowitej ucieczki od miejsc ,osób itp związanych z alkoholem
Czasem wypada być na takim spotkaniu.


moze nie jasno napisałem
chodziło mi o to że mozna iść i być obok calej atmosfery alkoholowej.
iść w celu w jakim dana impreza jest zorganizowana.
nikt chyba nie robi wesela wylącznie w celu konsumpcji alkoholu.
jak sama nazwa wskazuje wesele jest by sie weselić, można to robić na trzeźwo.
to tylko w moim chorym łbie się utarło że bawić sie to tylko z alkoholem a jak pił nie bedę to na dziwoląga wyjdę i sensacje wzbudze.
jest kupa ludzi którzy nie pija na weselach, tylko kiedys ich nie widziałem

rejek - Nie 19 Lut, 2012 13:18

Borus napisał/a:
Obecność na firmowej imprezie nie należy do obowiązków pracownika...


Borus zejdz na ziemię .
Ziemianie nie lubią kosmitów tak jak pijący alkoholików za ich inność .
yuraa napisał/a:

nikt chyba nie robi wesela wylącznie w celu konsumpcji alkoholu.

Tak jak nie pijący nie idzie na to wesele żeby sobie pooglądać alkohol i sie katować tylko weselić.
Ja mówię jedynie że nie wyeliminujemy alkoholu ze świata ,otoczenia itd.
Możemy minimalizować kontakt -ale nie dajmy się zwariować .

Borus - Nie 19 Lut, 2012 14:05

rejek napisał/a:
Borus zejdz na ziemię .

Jestem na ziemi i to na twardym gruncie...
Od pięciu lat nie bywam na firmowych imprezach i jakoś nie mam z tego powodu przykrości... :)
rejek napisał/a:
Ziemianie nie lubią kosmitów tak jak pijący alkoholików za ich inność .

Mnie pijący nie muszą lubić, jeśli moje niepicie w jakikolwiek sposób im przeszkadza...
To ich problem... :skromny:

Krzysztof 41 - Nie 19 Lut, 2012 14:24

Borus napisał/a:
Mnie pijący nie muszą lubić, jeśli moje niepicie w jakikolwiek sposób im przeszkadza...
To ich problem... :skromny:

Święte słowa to tylko ich problem :okok:

rejek - Nie 19 Lut, 2012 14:27

Borus napisał/a:
Od pięciu lat nie bywam na firmowych imprezach i jakoś nie mam z tego powodu przykrości... :)

Cytat:
Mnie pijący nie muszą lubić, jeśli moje niepicie w jakikolwiek sposób im przeszkadza...
To ich problem... :skromny:


To gratuluję i ciesz się - nie każdy ma taki lajcik w życiu .

Borus - Nie 19 Lut, 2012 16:01

rejek napisał/a:

To gratuluję i ciesz się - nie każdy ma taki lajcik w życiu

Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz... :)

pterodaktyll - Nie 19 Lut, 2012 16:27

rejek napisał/a:
nie każdy ma taki lajcik w życiu .

Każdy ma taki lajcik, jaki sobie sam wypracuje i ustawi we własnej głowie, kolego Rejek. Jestem tego samego zdania co Borus.............

moonyain - Pon 20 Lut, 2012 15:46

Jak mówiłem tak zrobiłem. Byłem na tej imprezie, posiedziałem ze 3 h i dla mnie to było dosyć, dlatego wyszedłem. Trochę męczyło jak pili, nie ukrywam. Ku mojemu zdziwieniu nikt nie dociekał dlaczego ja nie piję. Wychodzi więc faktycznie na to, że ten problem jest w mojej głowie, że to ja sam sobie wmawiam, że każdy przy stole mnie obserwuje czy ja piję czy nie piję, a jak się nie napiję to będzie dziwne i będą dociekać. Zresztą ja i tak nikomu nie zamierzałem się tłumaczyć.
Tzn jeden wujek coś tam próbował dociekać, to powiedziałem mu, że nie piję, bo ktoś musi dobry przykład młodzieży przy stole dawać :p
O ile wczoraj z rana czułem to tzw "ssanie w żołądku" i lekki głód, o tyle wieczorem, po tej imprezie wszystko przeszło. Dzisiaj czuję się normalnie. Nie miałem snów alkoholowych, co uznaję za dobry znak, że może wcale nie będę musiał tej wizyty odchorowywać.

Marc-elus - Pon 20 Lut, 2012 15:53

moonyain napisał/a:
może wcale nie będę musiał tej wizyty odchorowywać.

Pewnie, być może nie będziesz musiał. Może być też tak że pójdziesz na następną i nic... na jeszcze jedną i też nic. :)
A może być tak że jednak po iluś tam razach Ci zaszkodzi.
moonyain napisał/a:
Trochę męczyło jak pili

Hmmm ja bym tam nie szedł gdzie mam się męczyć. Impreza, to powinna być przyjemność.
moonyain napisał/a:
ten problem jest w mojej głowie

Tak, jak i "problem" gdybyś w ogóle nie poszedł. Też by się nic nie stało.

moonyain - Pon 20 Lut, 2012 19:45

Marc-elus napisał/a:
Hmmm ja bym tam nie szedł gdzie mam się męczyć. Impreza, to powinna być przyjemność.


Ale gdybym nie poszedł to bym nie wiedział czy będzie mnie męczyć czy nie :p

pterodaktyll - Pon 20 Lut, 2012 21:27

moonyain napisał/a:
gdybym nie poszedł to bym nie wiedział czy będzie mnie męczyć czy nie

Może przy okazji sprawdź czy jak włożysz palec do ognia, to się poparzysz. Powiadają, że można się nieźle sparzyć, ale skoro twierdzisz, że lepiej samemu sprawdzić, to wsadź tego palucha w ogień :p

grzesiek - Wto 21 Lut, 2012 12:51

moonyain napisał/a:
Jak mówiłem tak zrobiłem. Byłem na tej imprezie, posiedziałem ze 3 h i dla mnie to było dosyć, dlatego wyszedłem. Trochę męczyło jak pili, nie ukrywam.

...i oto chodzi,nie można sie ukrywać w nieskończoność i robić z siebie ascety.Całe życie to ryzyko,ale jeśli ma się świadomość po co się idzie na taką imprezę i ma się pewność własnych możliwości to czemu sobie odmawiać przyjemnej, trzeźwej zabawy.
Ja byłem na weselu po półtorej roku trzeźwienia ,bawiłem się,nie obserwowałem pijących,znalazłem towarzystwo innych nie pijących i miałem tą świadomość (moja żona też) że zawsze mogę wyjść i wrócić do domu.Moja świadomość i nastawienie psychiczne ,plan działania, ułatwiły mi zabawę.
yuraa napisał/a:
ja uwierzyłem że mogę nie pić i jedynym powodem bym siegnął po alkohol może być moja chęć sięgniecia po alkohol

od tego powinno zaczynać się planowanie pójścia na imprezę.Bez strachu.

moonyain - Wto 21 Lut, 2012 23:29

grzesiek napisał/a:
..i oto chodzi,nie można sie ukrywać w nieskończoność i robić z siebie ascety.Całe życie to ryzyko,ale jeśli ma się świadomość po co się idzie na taką imprezę i ma się pewność własnych możliwości to czemu sobie odmawiać przyjemnej, trzeźwej zabawy.


Dokładnie. Przecież do zapicia równie dobrze może doprowadzić frustracja wywołana tą ciągłą izolacją.

Poszedłem i wiem gdzie teraz znajdują się granice, których nie mogę przekroczyć oraz jak działa na mnie towarzystwo pijących przy stole.

Poza tym jeszcze przyszło mi coś ciekawego do głowy. Kiedy kiepsko się czuję, zaczynam myśleć o piciu, staram się wracać wspomnieniami do dawnych, ohydnych poranków. Poranków, kiedy budziłem się z olbrzymim kacem, nieraz poobijany czy brudny, kompletnie nie pamiętając jak wróciłem do domu. Nawet nie próbowałem tego dociekać, bo jedynym co przychodziło mi do głowy było to, żeby znowu zacząć pić. Dlatego często od razu po przebudzeniu szedłem do najbliższego sklepu po piwo albo wóde. Kiedy wracałem, w myślach już spisywałem taki dzień na straty, wiedziałem, że mogę go sobie wykreślić z kalendarza, że już nic mnie nie powstrzyma przed przepiciem go całego, że jak zacznę pić od rana to na pewno będę pił póki nie padnę.
Kiedy przypominam sobie to koszmarne samopoczucie od razu łatwiej zapomnieć o alko :p

Marc-elus - Śro 22 Lut, 2012 06:40

moonyain napisał/a:
frustracja wywołana tą ciągłą izolacją

Jaką izolacją? To co, Twoim zdaniem poza imprezami z alkoholem nic się na świecie nie dzieje? :roll: Sami pijący są?

szymon - Śro 22 Lut, 2012 07:01

chyba chodziło gościowi o takie wewnętrzne zamknięcie... :mysli:
"nie wychodzę z domu bo jestem alkoholikiem"


tak jak pisał ptero, jak parzy i mówią o tym wszyscy to po co sprawdzać na sobie.
tak jak księzyc napisał, każdy ma swoją granicę, barierę, której stara się trzymać.

Marc-elus - Śro 22 Lut, 2012 08:03

szymon napisał/a:
każdy ma swoją granicę, barierę, której stara się trzymać

Z tym że znakomita większość braci alkoholowej, stawiając "gdzieśtam" granice, myli się.... i zbierają bencki... :]

szymon - Śro 22 Lut, 2012 08:13

bencki muszą być :uoee:
grzesiek - Śro 22 Lut, 2012 09:29

szymon napisał/a:
wewnętrzne zamknięcie... :mysli:
"nie wychodzę z domu bo jestem alkoholikiem"

takie izolowanie się jest bardzo obciążające. Sam w pewnym czasie się izolowałem,a po pewnym czasie szukałem na siłę towarzystwa.Ważne że znalazłem takich ludzi, którym mogę zaufać,którzy nie pozwalają na zapicie. Wspólne imprezy,wyjazdy,spotkania pozwalają na spędzanie czasu na trzeźwo i bezpiecznie.

moonyain - Śro 22 Lut, 2012 12:39

szymon napisał/a:
chyba chodziło gościowi o takie wewnętrzne zamknięcie... :mysli:
"nie wychodzę z domu bo jestem alkoholikiem"


Tak, no coś w tym rodzaju. Bo gdyby chcieć całkowicie się odizolować od alkoholu to trzeba by było chyba cały czas siedzieć w domu i się w ogóle z niego nie ruszać.
No i jeszcze uważać na współlokatorów, żeby żaden czasem sobie nie wypił np. jakiegoś piwa;]

szymon napisał/a:
księzyc


Haha tak to mnie jeszcze nikt nie nazywał :mgreen:

Marc-elus - Śro 22 Lut, 2012 12:52

moonyain napisał/a:
gdyby chcieć całkowicie się odizolować od alkoholu to trzeba by było chyba cały czas siedzieć w domu i się w ogóle z niego nie ruszać

To zależy co rozumiesz pod pojęciem "całkowicie".
Wiadomo, do sklepu musisz wejść zrobić zakupy, a tam na półce coś stoi.
Jednak jeżeli chodzi o "imprezki"(rodzinne, towarzyskie, wesela, chrzciny itd) to z większości można spokojnie zrezygnować, jeżeli nie masz wbite w głowie "nie wypada nie przyjść". Oczywiście to zależy od tego jak się z tym czujesz.
Ja mam zaproszenie na urodziny kolegi, niedługo. To jest kolega z którym sporo w życiu wypiłem, znamy się "kope lat", wie że nie przyjdę bo na imprezie będzie dużo alkoholu.
Tak naprawdę to nie obecność alkoholu, ale "wspomnień", mi nie pasuje.
Wpadnę tydzień później do Niego, na herbatę... ma też przyjść parę osób, z ciastem. :)
Da się? Da się. Jeżeli nie czujesz tęsknoty za starymi klimatami....

moonyain - Czw 01 Mar, 2012 00:30

Pora na jakąś refleksję na forum :p
Ostatnio zdałem sobie sprawę z tego, że nie piję od 5 miesięcy. Właściwie teraz to już jest nawet prawie 5,5 miesiąca. Nie zwróciłbym na to uwagi gdyby nie to, że od przyznania się do tego jaki ma się czas abstynencji zaczyna się każda terapia.
Jeszcze rok temu myśli, że można tyle wytrzymać bez alko w ogóle nie przychodziły mi do głowy. 5 miesięcy nie picia? Dla weteranów trzeźwienia to jest tyle co nic, dla mnie jednak kosmos.
Oczywiście nie zamierzam osiadać na laurach i chcę kontynuować abstynencję.
Zapisałem się już na kolejną terapię, bo tę(grupa edukacyjna czy jakoś tak) już powoli kończę.
Ogólnie, pójście na terapie uważam za naprawdę dobrą decyzję. Może przeczyta to ktoś kto nie pije te kilka dni, szarpie się z samym sobą, chce przestać, ale potrzebuje jakiegoś bodźca i te słowa przekonają go, że jednak warto skorzystać z pomocy innych ludzi. Sam na początku jedynie przeglądałem forum, nie byłem zarejestrowany. Później zarejestrowałem się i pod wpływem osób dużo bardziej doświadczonych w kwestii trzeźwienia poszedłem na terapię. Może i nawet bez terapii nie piłbym dalej, ale co to za życie z ciągle zaciśniętymi zębami... Zero przyjemności, ukrywanie się, widok alkoholu działał na mnie jak płachta na byka.
Teraz czuję się lepiej niż jeszcze te 1,5 miesiąca temu. Sama terapeutka stwierdziła, że widzi sporą poprawę. Wiadomo, że czasem bywa trochę gorzej, ale wtedy zazwyczaj staram się sobie przypomnieć te koszmarne poranki kiedy budziłem się z gigantycznym kacem i piłem od przebudzenia aż do zgonu. Czasem szkoda mi tych przepitych dni, tyle fajnych rzeczy mogłem w ich trakcie zrobić, ale to jest już nieważne- liczy się przyszłość, a nie przeszłość.
Teraz powoli wracają do mnie emocje, emocje które odczuwałem zanim jeszcze uzależniłem się od alkoholu. Zdarzają mi się przyjemne rzeczy, które na pewno nie przytrafiłyby się gdybym dalej pił. Tego jestem pewien, wtedy przytrafiały mi się same przykrości.
Wiem, że jeszcze bardzo daleka droga przede mną, ale najważniejsze jest to, że zacząłem widzieć sens dalszej walki i tego staram się trzymać.
Nieźle się rozpisałem, ale lubię sobie nieraz tak popisać;p

PS. Obejrzałem niedawno wszystkie odcinki tego dokumentu "Ja, alkoholik". Znacie może coś podobnego??

rejek - Czw 01 Mar, 2012 06:53

"Szczura w koronie " obejrzyj
grzesiek - Czw 01 Mar, 2012 12:05

moonyain napisał/a:
w ogóle nie przychodziły mi do głowy. 5 miesięcy nie picia?
moonyain napisał/a:
Oczywiście nie zamierzam osiadać na laurach i chcę kontynuować abstynencję
moonyain napisał/a:
Czasem szkoda mi tych przepitych dni, tyle fajnych rzeczy mogłem w ich trakcie zrobić, ale to jest już nieważne- liczy się przyszłość, a nie przeszłość.

teraz zacznij trzeźwieć...
moonyain napisał/a:
zacząłem widzieć sens dalszej walki i tego staram się trzymać.

przestań walczyć,bo nigdy nie wygrasz,poddaj się chorobie i uwierz w wyższość alkoholu.
Uwierz na 100% ,że trzeźwość jest bezcenna i nie zostawiaj sobie bocznych furtek,nie ważne,że masz 5 m-cy,a ktoś 5 lat,między wami jest wspólny mianownik- choroba-bo wystarczy jeden kieliszek i te cyfry nie będą nic warte. Powodzenia :okok:

moonyain - Nie 11 Mar, 2012 22:13

Ale mnie dzisiaj złapało. Koszmar. Już od kilku dni nie wszystko było ze mną w porządku, w piątek nawet terapeutka stwierdziła, że mam jakiś silny głód, ale ja wtedy jeszcze tak mocno go nie odczuwałem.
Dzisiaj to już co innego. W nocy budziłem się chyba co godzinę, co chwile miałem zakrapiane sny, a rano wstałem z suchym kacem. Sahara w gębie, mętlik w głowie, "ciężki" żołądek, co tu dużo mówić- odczucia jak po mocnej popijawie. Leżałem kilka godzin i zastanawiałem się nad sensem swojego życia. Co będę ściemniał- chlać mi się chciało, już prawie, że widziałem butelkę stojącą na stole przy łóżku. Wiem, że to nie jest rozwiązanie i przez to pogrążyłbym się jeszcze bardziej, ale w tym upatrywałem chociaż chwilowej ucieczki od problemów.
Wziąłem się jednak w garść. No bo co innego mi zostało, nie ma co się nad sobą użalać.
Zauważyłem, że głód alkoholowy często bierze się z silnych emocji. Wszystko przez te baby... Już wczoraj(a właściwie nawet przedwczoraj) podświadomie chyba przewidywałem, że coś będzie nie tak, stąd ten głód i sny. Dzisiaj to się ziściło. Szkoda mi tej znajomości, ale nie znajomości towarzyskie są tematyką tego forum.
Cały dzień chodziłem nieprawdopodobnie nabuzowany, na niczym nie mogłem skupić myśli. Niedawno zauważyłem, że nie mam nic do picia, a nieźle mnie suszy. Poszedłem do całodobowego, bo wszystko inne już zamknięte. A wiadomo z czym całodobowy się kojarzy...
Na szczęście piszę na trzeźwo, trochę się uspokoiłem, ale samopoczucie nadal słabe. W sklepie odrzucił mnie smród wódy bijący od facetów, którzy stali przy ladzie. Jeden nawet miał ślady na twarzy, najprawdopodobniej po pijackich upadkach. Chcąc nie chcąc zauważam takie rzeczy.
Teraz siedze, słucham jakiś starych(lata 60-70), smutnych polskich przebojów, które oddają mój nastrój. Co za życie :) Staram się szukać jakichś pozytywów w zaistniałej sytuacji...

pterodaktyll - Nie 11 Mar, 2012 22:20

moonyain napisał/a:
Staram się szukać jakichś pozytywów w zaistniałej sytuacji.

Jeden niewątpliwie jest................dalej jesteś trzeźwy i możesz to wszystko "ogarnąć"

moonyain - Nie 11 Mar, 2012 22:24

pterodaktyll napisał/a:
Jeden niewątpliwie jest................dalej jesteś trzeźwy i możesz to wszystko "ogarnąć"


Dokładnie. To jest bez wątpienia bardzo duży plus ;)

szymon - Nie 11 Mar, 2012 22:38

moonyain napisał/a:
Wszystko przez te baby...


nie wszystko i nie przez baby

przez Twoją chorą głowę, nad nią umiesz zapanować, nad babami też się da :uoee:

moonyain - Nie 11 Mar, 2012 22:43

szymon napisał/a:
nad babami też się da :uoee:


no w tym wypadku nie dało rady, uwierz.

Pastel - Pon 12 Mar, 2012 00:33

A więc:
moonyain napisał/a:
Ale mnie dzisiaj złapało. Koszmar.

gdyż
moonyain napisał/a:
w piątek nawet terapeutka stwierdziła, że mam jakiś silny głód, ale ja wtedy jeszcze tak mocno go nie odczuwałem.

w konsekwencji czego
moonyain napisał/a:
Już wczoraj(a właściwie nawet przedwczoraj) podświadomie chyba przewidywałem, że coś będzie nie tak, stąd ten głód i sny. Dzisiaj to się ziściło.


Tylko ja to tak widzę?! :shock:

moonyain - Pon 12 Mar, 2012 01:34

Każdy tak to widzi, nie tylko Ty. Narastający głód jest konsekwencją przewlekłej, stresowej sytuacji. Dzisiaj było jej apogeum to i głód największy.

Za cholere nie mogę zasnąć. Dzisiaj do rana nie zasnę> jutro muszę wcześnie wstać> cały dzień będę niewyspany, to można prawie na pewno założyć, że dzień raczej do udanych należał nie będzie. Pzdr

Pastel - Pon 12 Mar, 2012 02:09

moonyain,
Chyba nie wyraziłem się jasno. Mi raczej chodzi o sugestię. Twój post sprzed 12. dni jest pełen optymizmu i wiary, po 10 dniach (w piątek) rozmawiasz z terapeutką, która Ci mówi, ze masz głoda, choć Ty go nie zauważasz. I następne dwa dni wszystko Ci się wali, a teraz masz kulminację. Strach ma wielkie oczy :szok:
Może po prostu przestań o tym myśleć, zaparz melisy i lulu? ;)
Jak coś to ja posiedzę do rana :)
Pozdrawiam i spokoju życzę.

moonyain - Pon 12 Mar, 2012 07:33

pastel napisał/a:
Chyba nie wyraziłem się jasno. Mi raczej chodzi o sugestię. Twój post sprzed 12. dni jest pełen optymizmu i wiary, po 10 dniach (w piątek) rozmawiasz z terapeutką, która Ci mówi, ze masz głoda, choć Ty go nie zauważasz. I następne dwa dni wszystko Ci się wali, a teraz masz kulminację. Strach ma wielkie oczy :szok:


No faktycznie- może i coś w tym jest. Te zmieniające się nastroje... Dopiero teraz to zauważyłem.
Ale co zrobić, jak niektóre rzeczy w których upatrujesz sensu zaczynają walić Ci się na głowę? Zapić to może i nie zapijesz, ale z pewnością przypłacisz ten stan złym samopoczuciem.

Poza tym co mogę powiedzieć, jakoś udało się zasnąć i przespałem kilka h. Dzisiaj, mimo, że wstał nowy dzień jest niewiele lepiej niż wczoraj.
Z drugiej strony wydaje mi się, że jutro już na pewno będzie lepiej, no bo przecież ile to może trwać. Po nawet najdłuższej nocy zawsze musi wstać dzień ;)

Alkoholik72 - Pon 12 Mar, 2012 10:11

Po nocy dzień... jak .. tylko przez 18 lat mojego życia trwała noc i była coraz ciemniejsza.. :) :)
To kiedy się skończ zależy od ciebie..
CO robisz dla swojego trzeźwienia, ile czasu i energii temu poświęcasz.. co robisz i jak radzisz sobie z emocjami, jak bardzo chcesz sama kierować swoim życiem, itd itd..
Wiesz.. wokoło leży wiele narzędzi byś mogła się zmieniać, uczyć się żyć, byś mogła poczuć co to jest prawdziwa pogoda ducha.. bez strachu, bez obaw, bez myślenia o tym co będzie jutro... Tylko pytanie czy je stosujesz w swoim życiu?
Ja nie chciałem na początek.. i pomimo terapii i miting musiałem boleśnie upaść by się przekonać że naprawdę jestem... i że naprawdę chcę...
Masz dołka.. napisz może co zrobiłeś przez ostatni tydzień dla swojej trzeźwości. ...
I sam odpowiedz sobie - czy teraz na trzeźwienie i zmiany przeznaczasz przynajmniej tyle czasu co kiedyś na ukrywanie picia? ....
Zazwyczaj jak się dzieje źle - odpowiedź jest jedna...
Pozdrawiam ciepło
Jerzy

Alkoholik72 - Pon 12 Mar, 2012 10:47

Sorki za zmianę płci :) :)
Janioł - Pon 12 Mar, 2012 10:48

Alkoholik72 napisał/a:
Sorki za zmianę płci :) :)
nie ma za co , bierz się za kandydowanie do sejmu ;)
Alkoholik72 - Pon 12 Mar, 2012 11:20

Nie nadaję się do tego.. teraz już staram się być uczciwy :) :)
Janioł - Pon 12 Mar, 2012 11:22

Alkoholik72 napisał/a:
teraz już staram się być uczciwy :) :)
oni też sie staraja tylko im nie wychodzi :wysmiewacz:
Alkoholik72 - Pon 12 Mar, 2012 11:33

Jakie starania takie efekty :)
moonyain - Pon 12 Mar, 2012 17:47

Pomijając już zmianę płci:P...

Alkoholik72 napisał/a:
CO robisz dla swojego trzeźwienia, ile czasu i energii temu poświęcasz..


Kombinuję i nie mam zielonego pojęcia co ma wspólnego moja choroba z tą sytuacją... Tzn rozumiem, że jednym z objawów uzależnienia jest głód alkoholowy, tylko, że nie przez mój nałóg ta sytuacja została sprowokowana.
To że ktoś mnie przypuśćmy kopnął w du** w tym wypadku nie było spowodowane moim alkoholizmem tylko innymi czynnikami.

Do czego zmierzam?

O tyle o ile części sytuacji, które mogą doprowadzić do powstania głodu można ograniczyć(zrezygnować ze spotkania z pijącymi znajomymi, nie pójść na imprezę) o tyle na część nie mamy wpływu. No bo jak? Nie moja wina, że 31 grudnia jest sylwester, nie zapadne w sen zimowy na te kilka dni żeby nie dopuszczać do siebie sygnałów z zewnątrz, które wywołają głód.
Tak samo, gdybym koniecznie chciał ochronić się przed silnymi emocjami(których konsekwencją jest głód), to musiałbym się całkowicie odizolować od społeczeństwa i nie spotykać z absolutnie nikim, bo nie wiadomo co może zgotować nam druga osoba.
Wiem, że zaraz ktoś napisze, że powinienem być na wszystko obojętny, skupiać się tylko na swoim trzeźwieniu, ale na tym etapie leczenia na którym jestem emocje są jeszcze za bardzo rozregulowane i nie potrafię do końca nad wszystkim zapanować.

Alkoholik72 - Pon 12 Mar, 2012 18:53

Widzisz .. nie napiszę ci jak masz postępować. Nie jestem tobą.
Ale mogę ci napisać co ja robiłem by tego nie doświadczać. Wiesz.. chodzę na imprezy sylwestrowe z żoną i .. nie mam po tym głodu.. chodzę na imprezy rodzinne i też nie mam głodu. Jak każdy człowiek spotykam się różnymi sytuacjami - i takimi złymi i dobrymi - jest wiele takich sytuacji - jak piszesz niezależnych ode mnie . I także przez to nie ładuję się do pieca i nie nakręcam. Bo wiem czym to grozi...
Nie wiesz co ma to wspólnego z twoją sytuacją - to jest nas dwóch bo ja też nie wiem. Ale wiem co mają emocje wspólnego z moją sytuacją. Pozwolisz że ci to napiszę ..
Emocje mogą mnie zabić. Nie pojawiają się one z nikąd , z kosmosu i nie spadają na mnie jak grom z nieba.
1) One skądś się biorą . U mnie biorą się z chorych ambicji , z moich wad którym pozwoliłem rozrosnąć się do olbrzymich rozmiarów. Po normalnym człowieku sytuacje takie spływały jak woda - a ja miałem pretekst do tygodnia nerwów i picia. Brały się także z tego że nie tolerowałem krytyki, że gdy słyszałem prawdę lub nieprawdę - nie ważne która nie pasowała do mojego punktu widzenia i uderzała we mnie - reagowałem agresją. W myśl zasady że najlepszą obroną jest atak. itd...
2) Rzadko zdarzało się że ja taki łagodny i szczęśliwy i nagle rozpętuję piekło. Zazwyczaj było najpierw wiele małych sytuacji którymi się nakręcałem i denerwowałem. I jak już byłem nakręcony i poużalałem się jaki ja jestem biedny - to wystarczyła malutka iskierka...
3) Nigdy nie umiałem rozwiązywać problemów - i rozładowywać emocji. Znałem na to tylko jedno lekarstwo - to był alkohol.
i tak mógłbym dłuuugo wyliczać. ..ale nie będę się powtarzał - wiele napisałem na swojej stronie www.
Reasumując, jeżeli uważasz że nie masz chorych emocji, że umiesz żyć jak każdy inny człowiek, jeżeli uważasz że reagujesz jak każdy inny człowiek , że umiesz rozwiązywać problemy jak każdy inny - to możesz jedynie dodać że pijesz też jak inni.. i nie więcej od nich... Ja tej wymówki używałem setki razy.

A teraz odpowiedź. Alkoholizm to choroba duszy i ciała. To choroba zakłamania i manipulacji, . Okłamywanie siebie jest wpisane w historię tej choroby. Po zaprzestaniu picia musiałem nauczyć się żyć jak powinienem, ( i uczę się dalej) , uczę się miłości i zwykłej życzliwości do drugiego człowieka, poczucia obowiązku., itditd.. i uczę się żyć od nowa - rozwiązywać problemy, radzić sobie z emocjami, przestać patrzeć na wszystko przez pryzmat swojego wielkiego ego itd.
A co do emocji - jak dopuszczasz do tego że jesteś już nakręcony ( czego nie robią normalni ludzie) to jesteś na najlepszej drodze do zapicia. Na własne życzenie. Bo od tego jest telefon, spotkania, mitingi, terapia by takie problemy od razu rozwiązywać.
Jest także Bóg...
I o tym pisałem - jak bardzo chciałeś się zmienić, co zrobiłeś by zmienić swój sposób myślenia, oceniania sytuacji. Co zrobiłeś by rozładować emocje, co zrobiłeś dla swojego rozwoju. Wybacz - ale godzina czy dwie terapii tygodniowo to zazwyczaj za mało. Jeżeli przez wiele lat całymi dniami uczyłeś się żyć inaczej - trochę musisz powalczyć by nauczyć się żyć tak, jak powinieneś.
A jeżeli tego nie dostrzegasz... cóż.. ta choroba nie znosi niedowiarków i nie toleruje tych którzy chcą robić po swojemu. I udowodni ci to .. jeżeli nie zadbasz o siebie.
Ja nie zadbałem kiedyś.. myślałem że już wszystko wiem.. i i osiągnąłem kolejny raz dna.. czego ci nie życzę...
Pozdrawiam ciepło
Jerzy

moonyain - Śro 14 Mar, 2012 06:56

Głód minął.
Naszło mnie na kolejną refleksję. Nie ma co w sobie tego dusić :p
Nieraz wracam myślami do tego co było rok wcześniej, zastanawiam się jak przez ten czas zmieniło się moje życie i czy teraz wreszcie zaczyna iść w dobrym kierunku.
Kiedy dzisiaj wracam myślami rok wstecz widzę prawdziwy horror. Rok temu zaczęły się moje duże problemy z alkoholem, po prostu zupełnie straciłem kontrolę.
Przepiłem całą wiosnę. Świat budził się do życia po zimie, a ja- niezależnie od własnego samopoczucia, pogody czy innych czynników piłem. Zawsze była dla mnie świetna okazja do tego by się napić. Padało- mówiłem, że pogoda jest typowo barowa, więc nie ma co kombinować i trzeba się napić. Grzało słońce- uważałem, że nic innego niż piwo nie jest w stanie zaspokoić pragnienia.
Był to już czas kiedy piłem 3 dniowymi(nieraz dłuższymi) ciągami, później 2-3 dni przerwy, potem znowu w korek i tak w kółko. Często od przebudzenia do zgonu.
Poza tym nie miało dla mnie już większego znaczenia to, co piję. Nieważne czy tanie piwo czy szampan czy coś innego- byleby tylko szybko się skuć. Nieraz po alkoholu zacząłem robić się niezwykle agresywny. Potrafiłem rzucać się do bicia do przypadkowych przechodniów, tylko dlatego, że przeszli obok mnie. Jednocześnie do upicia wystarczały mi już czasem nawet małe dawki(spadek tolerancji na alko)- takie jak kilka piw. Często moje picie kończyło się w ten sposób, że budziłem się rano i kompletnie nie pamiętałem jak wróciłem do domu. Naokoło mnie leżały tylko, najczęściej brudne, porozrzucane ubrania. Oczywiście nie muszę mówić, że z tamtym czasem wiąże się sporo historii, o których chciałbym zapomnieć, ale pamiętać tak naprawdę o nich powinienem. Taki paradoks :)
Pamiętam taką sytuację, że kiedyś miałem już dosłownie parę groszy w portfelu i praktycznie nic do jedzenia. Poszedłem do sklepu po chleb. Wróciłem z dwoma piwami... Jak już kompletnie nic nie miałem, to pożyczałem by wszystko przepić.
Była też taka historia, że zwlekałem z przyjazdem do rodziny na święta wielkanocne. Zgadnijcie dlaczego? Wszyscy współlokatorzy(mieszkałem w mieszkaniu studenckim) i znajomi porozjeżdżali się już do domów, a ja siedziałem i piłem. Sam. W końcu pojechałem, w ostatniej chwili i to nawet nie trzeźwy, bo z rana się oczywiście jeszcze dopijałem.
Teraz już ten scenariusz się nie powtórzy :)

kas25 - Śro 14 Mar, 2012 11:38

moonyain napisał/a:
zastanawiam się jak przez ten czas zmieniło się moje życie i czy teraz wreszcie zaczyna iść w dobrym kierunku.


to jak się zmieniło, bo napisałeś tylko o tym jak piłeś.

moonyain napisał/a:
Głód minął.


to dobrze c4fscs mój nadal trzyma ech

moonyain napisał/a:
Teraz już ten scenariusz się nie powtórzy


bałabym się tak pomyśleć

Gonzo.pl - Śro 14 Mar, 2012 12:14

Nie wystarczy napisać, że taki scenariusz się nie powtórzy. Skoro powtarzał się dziesiątki razy, dlaczego nagle ma się nie powtórzyć?
Gorzej, to bardzo zwodnicze i szkodzące Tobie myślenie.
Warto wiedzieć, że może się powtórzyć i w każdej chwili robić coś, by tak nie było.
I z każdą chwilą robić kroczek do przodu. :okok:

moonyain - Czw 15 Mar, 2012 18:37

Gonzo.pl napisał/a:
Nie wystarczy napisać, że taki scenariusz się nie powtórzy


Wiadomo, że nie wystarczy, ale mi pisanie o tym po prostu pomaga.
Czasem jak mam jakieś chwile słabości to czytam to co tutaj i jeszcze w jednym miejscu sobie pisze i wracam myślami do przeszłości by się przekonać, że teraz nie jest wcale tak źle. Kiedyś było z pewnością gorzej. Wystarczy kiedy przypomną mi się poranki po wcześniejszym wypiciu...
W ten sposób radze sobie z myślami o alkoholu.
Nawet terapeutka potwierdziła, że to jest dobry pomysł, szczególnie, że przecież on działa.

Tak jak pisałem, miałem ostatnio wielki głód. Taki jak w sylwestra, może nawet gorszy. Aż momentami mną prawie telepało, ale dałem rade. Z pewnością niejedna osoba by na moim miejscu po prostu wypiła, ale ja nie zrobiłem tego i jestem z siebie bardzo zadowolony. Bardzo możliwe, że dzięki temu, że teraz nie zapiłem, w przyszłości będzie mi łatwiej sobie poradzić z tego typu sytuacjami.

Gonzo.pl napisał/a:
Skoro powtarzał się dziesiątki razy, dlaczego nagle ma się nie powtórzyć?


Szczerze mówiąc mnie też bardzo zastanawia to, co decyduje o tym, że coś udaje nam się osiągnąć dopiero za którymś tam razem z kolei. Nie chodzi mi tylko o zaprzestanie picia(chociaż o to też), ale o mnóstwo innych sytuacji. Ktoś zdaje egzamin na prawo jazdy dopiero za powiedzmy 11- tym razem. Dlaczego akurat za tym razem, jakie czynniki decydują o tym, że teraz się udaje, a wcześniej nie? Szczęście? Determinacja?
Wiele razy próbowałem wcześniej przestać pić i nie potrafiłem. Dlaczego teraz się udało? Może już wystarczające szkody mi alkohol wyrządził żebym zrozumiał, że prowadzi mnie to do utraty zdrowia albo i nawet do śmierci?
Tak do końca nie wiem czemu teraz postanowiłem z tym skończyć, a wcześniej
nie potrafiłem tego zrobić.

Gonzo.pl - Czw 15 Mar, 2012 19:53

Oczywiście, że z każdą taka sytuacją będziesz sobie coraz lepiej radził. Jeśli tylko zechcesz i będziesz wyciągał wnioski.
Ale jeszcze lepiej jest nauczyć się nie dopuszczać do takich kryzysów, zauważać je i reagować wcześniej. To mozliwe.
moonyain napisał/a:
co decyduje o tym, że coś udaje nam się osiągnąć dopiero za którymś tam razem z kolei.

Może właśnie to, że uczymy się w takich ciężkich sytuacjach najwięcej, bo boleśnie?
Ja już wiem, że wielu rzeczy, sytuacji muszę nauczyć się od nowa - na trzeźwo.
Nie uważam, że popełniam błędy - ja tylko nabywam doświadczenia. ;)

moonyain - Czw 15 Mar, 2012 21:02

Gonzo.pl napisał/a:
Ale jeszcze lepiej jest nauczyć się nie dopuszczać do takich kryzysów, zauważać je i reagować wcześniej. To mozliwe.


Mi terapeutka już w piątek powiedziała, że zbliża się u mnie kryzys. Ja z kolei swoje poddenerwowanie zwaliłem na to, że tego dnia miałem bardzo dużo rzeczy na głowie.
W sobotę było gorzej, a jak w niedziele to już pisałem kilka postów wyżej;]
Nie wiem jak odróżnić początek głodu alkoholowego od poddenerwowania wynikającego z dużej ilości obowiązków. No i co równie ważne- gdybym nawet już w piątek rozpoznał, że to jednak głód, to wątpię czy potrafiłbym nie dopuścić do jego rozwinięcia się :p
W tym chyba tkwi sekret- by odpowiednio wcześnie rozpoznać i nie dopuścić by ten głód osiągnął swój szczyt. Mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się tego nauczyć.

Gonzo.pl napisał/a:
Może właśnie to, że uczymy się w takich ciężkich sytuacjach najwięcej, bo boleśnie?


Czyli wychodziłoby na to, że to dzięki sumie doświadczeń z poprzednich porażek w końcu udaje nam się osiągnąć coś, co wcześniej było niemożliwe. Może i coś w tym jest...
Przypuśćmy- wcześniej chciałem przestać pić, ale ciągle zadawałem się z tym samym towarzystwem, co prowadziło do zapicia. Kolejnym razem już się z tym towarzystwem nie zadawałem, ale za to wracałem w miejsca, w których piłem i tym razem to mnie zaprowadziło do zapicia. W końcu za którymś razem wyeliminowałem wszystkie te rzeczy i wtedy się dopiero udało...

Gonzo.pl - Czw 15 Mar, 2012 21:30

Moon-man
Zadajesz sobie pytania, zastanawiasz się, poszukujesz, myślisz.
To jest to, co zaprocentuje.

Janioł - Pią 16 Mar, 2012 12:03

Gonzo.pl napisał/a:
To jest to, co zaprocentuje.
nie wiem czemu to "zaprocentuje" tak mnie rozbawiło ;)
Gonzo.pl - Pią 16 Mar, 2012 20:04

Qurde, nawet nie pomyślałem... :szok:
Głodnemu chleb na myśli? :p

Janioł - Pią 16 Mar, 2012 20:06

Gonzo.pl napisał/a:
Głodnemu chleb na myśli?
w końcu od czego ma sie innych trzeżwiejących alkoholików obok siebie
moonyain - Sob 17 Mar, 2012 10:20

Gonzo.pl napisał/a:
zaprocentuje


dokładnie, to nie jest chyba zbyt trafne określenie w tym wypadku :mgreen:

moonyain - Śro 28 Mar, 2012 15:32

Ostatnio na forum w kilku tematach czytałem o tym, że skoro nadeszła wiosna, to łatwiej jest o zapicie. Chociaż po części rozumiem argumentację autorów, to jednak ja osobiście nie mogę się z nią zgodzić.
Pisałem już wcześniej, że pamiętam swoją wiosnę sprzed roku. Pierwsze, odważniejsze promyki słońca świeciły w oczy, a ja... ja upijałem się do zgonu, a jeżeli nie, to zazwyczaj byłem na kacu. A jeśli nawet nie byłem pijany(celowo nie używam tutaj słowa "trzeźwy") ani nie miałem kaca to dręczyły mnie okropne wyrzuty sumienia. Krótko mówiąc- nigdy nie byłem w dobrej dyspozycji ani psychicznej ani fizycznej.
Pamiętam taki dzień, kiedy obudziłem się na okropnym kacu, a właściwie to jeszcze ciągle pijany. Coś bełkotałem, że na takiego kaca to nie ma innej rady jak tylko znowu się napie*****ć. Dlatego wstałem z łóżka i od razu poszedłem po flache. Nie było chyba jeszcze południa. Wypiłem kilka kieliszków i wróciłem do spania. Kilka h później to samo i tak w kółko. Obrzydliwa sprawa. Nigdy nie zapomnę jak się czułem kiedy następnego dnia zacząłem wychodzić z ciągu... Myślałem, że umrę... Nie mogłem jeść, nie mogłem spać, prawie nie wstawałem z łóżka przez 2 dni. Powtarzałem, że nigdy więcej. Kilka dni później, jak tylko poczułem się lepiej znowu chlałem bez opamiętania.
Ale do czego zmierzam?
Czy tak ma wyglądać przeżywanie wiosny? Na pewno nie, dlatego teraz nie zwracam uwagi na ogródki i inne tego typu "atrakcje". Teraz chcę mieć pełną świadomość tego co robię. W wiośnie jakoś nie widzę większego niż zwykle niebezpieczeństwa zapicia. Wiem, że jakbym chciał się napić to nie miałoby dla mnie większego znaczenia to czy jest wiosna czy jesień, słońce czy chmury;]
Pzdr

kas25 - Śro 28 Mar, 2012 19:50

no nie wiem.ja dzisiaj widziałam samych pijących lub nachlanych ludzików... młoda dziewczyna zataczająca się na ulicy, facet w autobusie z browarem, kolejny śpiący na przystanku.. jakaś plaga :szok:
Marc-elus - Śro 28 Mar, 2012 19:52

kas25 napisał/a:
no nie wiem.ja dzisiaj widziałam samych pijących lub nachlanych ludzików... młoda dziewczyna zataczająca się na ulicy, facet w autobusie z browarem, kolejny śpiący na przystanku.. jakaś plaga :szok:

To dlatego że zwracasz na nich uwagę.....

kas25 - Śro 28 Mar, 2012 19:58

Marc-elus napisał/a:
To dlatego że zwracasz na nich uwagę.....


bo więcej tego niż zwykle ;)

Gonzo.pl - Śro 28 Mar, 2012 20:14

Kaśka, ja na początku tez widziałem same sklepy, same butelki, samych pijanych. Jeszcze w autobusie kolo mnie siadali. Wiesz dlaczego? Bo to ja nadal wybierałem te miejsca z tyłu, gdzie piłem. Teraz nie siadają.
W ogóle mało pijanych w mieście. Pod "moimi" sklepami nie stoją. Dlaczego? Bo kiedyś stosując się do zaleceń, takie sklepy wybrałem ja sam.
Zresztą, jak ja mogę widzieć pijanych, jak muzyka w uszach każe mi wręcz tańczyć, a znajomi muszą mnie za rękaw szarpać, żebym ich łaskawie zauważył. :rotfl:

szymon - Śro 28 Mar, 2012 20:21

kas25 napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
To dlatego że zwracasz na nich uwagę.....


bo więcej tego niż zwykle ;)


ejże!

ja zauważyłem, że po roku niepicia, ojciec ma w barku 7 butelek wódki, 2 wina i kilka piw.
szwagier go nie odwiedza, normalnie chłopina nie ma z kim tego wypić...
czyli problem nie był w ojcach i szwagrach ale we mnie.
wcześniej barek był zawsze pusty.

kas25 - Śro 28 Mar, 2012 20:26

Gonzo.pl, też trzymam się zaleceń. Ja nawet spędzam teraz dwa razy więcej czasu w autobusach żeby tylko nie przejeżdżać OBOK. Ale dzisiaj... :szok:
moonyain - Śro 28 Mar, 2012 21:58

kas25 napisał/a:
no nie wiem.ja dzisiaj widziałam samych pijących lub nachlanych ludzików... młoda dziewczyna zataczająca się na ulicy, facet w autobusie z browarem, kolejny śpiący na przystanku.. jakaś plaga :szok:


Nie powiem, takie sceny moją uwagę też czasem przykuwają...
ale już na pewno nie tak natrętnie jak jeszcze kilka miesięcy temu. Wtedy przyglądałem się nawet prawie każdej leżącej na chodniku butelce. Jak leżała etykietką w dół, to potrafiłem taką kopnąć po to by przewróciła się na drugą stroną żebym mógł odczytać jaki trunek zawierała nim ktoś ją porzucił.
Paranoja :p

pterodaktyll - Śro 28 Mar, 2012 22:09

moonyain napisał/a:
Paranoja

Podświadomość alkoholowa...........

jolkajolka - Czw 29 Mar, 2012 07:57

kas25 napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
To dlatego że zwracasz na nich uwagę.....


bo więcej tego niż zwykle ;)


Ja tego już prawie nie zauważam. I nie sądzę, że jest ich więcej, ale to moje zdanie. Widzę natomiast ludzi poubieranych bardziej kolorowo, tak wiosennie. I to mi się pozytywnie kojarzy :)

moonyain - Wto 17 Kwi, 2012 09:00

Ostatnio na terapii jeden facet mnie autentycznie zdenerwował. Hazardzista, nie alkoholik. Na szczęście pamiętam jakie są zasady(nie wolno się zbytnio denerwować itp), dlatego nie wdałem się z nim w ostrą potyczkę słowną.
Facet powiedział, że w momencie kiedy alkoholik przestaje pić to "nie ma już życia". Chodziło naturalnie o to, że takim życiem bez alkoholu to on najzwyczajniej gardzi i nie wyobraża sobie jak ludzie mogą tak funkcjonować.
No i siedzi teraz kilku takich co to pierwszy raz przyszli na terapie albo drugi, słuchają gościa i dochodzą do wniosku że ma racje. Jego słowa po prostu trafiają na podatny grunt. Zresztą już nie chodzi tylko o tych ludzi, ich trzeźwienie to jest ich sprawa, będą chcieli to i tak wypiją. Chodzi o to, że on z abstynentów robi ludzi godnych pożałowania, wręcz kaleków i to mnie uraziło. Tym samym przyczynia się do powielania stereotypów dotyczących alkoholizmu.
Nic nie wie na temat choroby alkoholowej, problem ma z hazardem więc w kwestii picia w ogóle nie powinien się wypowiadać, tym bardziej jeśli ma zamiar opowiadać takie bzdury.
Ja jakoś nie piję, a tak naprawdę na nudę i brak wrażeń narzekać nie mogę :p

jolkajolka - Wto 17 Kwi, 2012 09:29

moonyain napisał/a:
Ja jakoś nie piję, a tak naprawdę na nudę i brak wrażeń narzekać nie mogę :p


Ja też. Zresztą, odkąd nie piję, jakość mojego życia znacznie się podniosła. Nauczyłam się cieszyć z drobiazgów, a problemy rozwiązywać z trzeźwą głową. I daje mi to satysfakcję :)

moonyain - Wto 17 Kwi, 2012 09:45

jolkajolka napisał/a:
Zresztą, odkąd nie piję, jakość mojego życia znacznie się podniosła.


Nom, co do jakości życia, to ta na pewno się podniosła. Jak piłem to na znacznie mniej rzeczy mogłem sobie pozwolić, dlatego, że większość tego co miałem oczywiście przepijałem. Poza tym niejednokrotnie miałem długi. Teraz wiadomo, że dalej na wszystko to nie mogę sobie pozwolić, ale na rzeczy najbardziej potrzebne spokojnie i zawsze jeszcze coś tam zostanie. Teraz więcej drobnostek sprawia przyjemność, w końcu wracają zdrowe emocje i uczucia. Czasem znacznie mniej potrzeba do szczęścia niż to miało miejsce kiedyś. I nawet często nie muszą być to rzeczy materialne. Powiedziałbym nawet, że te których materialnymi za bardzo nazwać nie można cieszą najbardziej fsdf43t

Niestety zaraz musze spadać, napisze jeszcze coś o tym jak wróce bo ciekawy temat;)

jolkajolka - Wto 17 Kwi, 2012 09:53

Toteż ja właśnie te niematerialne miałam na myśli... :)
Pastel - Wto 17 Kwi, 2012 16:10

moonyain napisał/a:
Facet powiedział, że w momencie kiedy alkoholik przestaje pić to "nie ma już życia". Chodziło naturalnie o to, że takim życiem bez alkoholu to on najzwyczajniej gardzi i nie wyobraża sobie jak ludzie mogą tak funkcjonować.

Ja bym mu odpowiedział jego słowami, tylko zamiast alkoholizm/alkoholik, wstawiłbym hazard/hazardzista :wysmiewacz:

Alkoholik72 - Wto 17 Kwi, 2012 16:30

Wokół nas jest wielu ludzi pooranych .. chorych duchowo lub emocjonalnie.
Ja też tak to kiedyś widziałem trzeźwienie... życie na trzeźwo wydawało mi się abstrakcyjne i niemożliwe.
Ale nie tylko ja - alkoholik mam prawo do abstrakcyjnego myślenia...
Tak myśleć może każdy.
Dziś ci ludzie mogą ode mnie oczekiwać zamiast krytyki i lekceważenia - odrobiny sympatii i kilku delikatnych doświadczeń ja ja to widzę. Mogą dzisiaj zobaczyć jak żyję, postępuję.. mogę z nimi porozmawiać - o ile tego chcą. A czy z tego skorzystają...
Nie chcę dzisiaj poniżać czy ośmieszać nikogo kto postępował jak ja sam postępowałem...
"Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień..."
Ja też taki byłem....więc nie śmiem.
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy

Gonzo.pl - Wto 17 Kwi, 2012 23:53

MoomMan, mnie takie rzeczy nie denerwują. Uśmiecham się po prostu i opowiadam o swoim obecnym życiu.
Ostatnio ktoś mi żartem ;) powiedział - ty już nie bądź taki hiper super.
Odpowiedziałem, że hiper super nie jestem, nie będę i być nie zamierzam.
Ale super jestem i wszystko dookoła mnie jest super.
Ja mam takie powiedzenie, że mrówka nie zrozumie słonia. I odnoszę je do siebie samego.
Ja też na początku nie rozumiałem, jakie to życie proponują mi terapeuci, aowcy.
Nie przypuszczałem nawet, że można lubić siebie i ludzi, być zadowolonym z życia.
Kto w nim nie zasmakował, nie zrozumie.

moonyain - Śro 18 Kwi, 2012 11:37

Miałem wczoraj napisać jeszcze kilka zdań, ale niestety wieczorem nie miałem już siły.
To będzie odnośnie tej "beznadziejności życia w abstynencji".
Powiem Wam, że ostatnio przydarzyło mi się coś, no właśnie... jakiego? Niesamowitego? Historia jakie widziałem do tej pory tylko w filmach.
Nie napiszę o co chodzi, bo nie liczą się szczegóły, ale to, że w ogóle coś takiego się wydarzyło.
Na pewno nie miałoby to miejsca gdybym dalej pił, bo wtedy jakieś wyższe emocje czy uczucia były poza moim zasięgiem.

Jak już było po wszystkim, niestety stało się to, czego się spodziewałem czyli pojawił się głód jako konsekwencja silnych emocji. Na szczęście nie był to głód tak silny jak wtedy, w okolicach sylwestra czy te nieszczęsne 5(?) tygodni temu.
No i tutaj pojawia się pytanie- czy to dlatego, że te głody powoli słabną(uczę się sobie z nimi radzić) czy może po prostu akurat ten nie był silny. Trwał tylko jeden dzień, następnego ranka już prawie nic mi nie było.
Oczywiście nie zamierzam popadać w samozachwyt, ale wydaje mi się, że bardziej prawdopodobna jest ta pierwsza opcja. Zauważyłem, że kiedy pojawiają się fizyczne objawy głodu(ssanie w żołądku, suchość w gardle) trzeba koniecznie jak najszybciej coś ze sobą zrobić. W przeciwnym razie sytuacja będzie się pogarszać. Siedzenie na pupie i użalanie się nad sobą to w tym wypadku najgorsze z możliwych wyjść. Na mnie działa intensywny wysiłek fizyczny- siłownia, rower, bieganie. Z kolei późnym wieczorem, aby nie męczyć się z zaśnięciem i powdychać trochę powietrza wychodzę przejść się po okolicy. Nie wiem co jest takiego magicznego w łażeniu nocą po mieście, ale mi to pomaga :mgreen:
No i też ważne jest to żeby cały czas uświadamiać sobie, że to złe samopoczucie jest tylko chwilowe, że ono przejdzie, że jest konsekwencją urojeń chorego umysłu, bo przecież człowiek z dnia na dzień nie staje się beznadziejny.
Tyle :p

Gonzo.pl - Śro 18 Kwi, 2012 11:44


grzesiek - Śro 18 Kwi, 2012 13:05

moonyain napisał/a:
No i też ważne jest to żeby cały czas uświadamiać sobie, że to złe samopoczucie jest tylko chwilowe, że ono przejdzie, że jest konsekwencją urojeń chorego umysłu, bo przecież człowiek z dnia na dzień nie staje się beznadziejny.

Święta racja , ja bardzo emocjonalnie przeżywałem różne sytuacje,szczególnie te nie miłe zapijałem. Po pewnym czasie też doszedłem do takiego wniosku jak ty,a teraz tłumacze to w taki sposób,że żadna siła nie jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi do tego stopnia,żebym siegnął po alkohol ,bo moja trzeźwość jest zbyt cenna,by ja stracić z byle głupoty.

moonyain - Wto 08 Maj, 2012 17:53

Powiem Wam, że ostatnimi czasy nie jest lekko. Coś ze mną jest nie tak.
No, ale po kolei...

Zaczęło się jakieś 1,5 tygodnia temu. Znajomy zaprosił mnie na ognisko. To zdecydowanie nie jest miejsce dla kogoś takiego jak ja, tam wszyscy idą przede wszystkim po to by się ostro urżnąć. Niepijącego by tam zamęczyli, zresztą ja nawet nie chce kusić losu, dlatego pójścia tam nawet nie brałem pod uwagę.
Widziałem za to na necie zdjęcia z tych ich poprzednich imprez...
Wiem, że to głupio brzmi, ale żal mi się zrobiło tego, że ja już bawić się w ten sposób nie mogę. Tzn mogę, ale przed zapiciem ciągle jednak chroni mnie strach przed konsekwencjami tego zapicia...
Było parę dni wolnego, więc wróciłem do rodzinnego domu. Spotkałem starych kumpli, którzy oczywiście zaczęli namawiać mnie do tego by wypić. Zwykle szybko ucinałem takie myśli, ale nie tym razem. Tym razem sam zacząłem się nakręcać. Na szczęście kiedy wróciłem do domu to sobie to wszystko jeszcze raz przemyślałem, ochłonąłem i wyrzuciłem z głowy te myśli o zapiciu. Nie na długo...
Dzisiaj spotkałem znajomego, który nie czekając zaczął namawiać na piwo i zaprosił na urodziny, które będą w niedalekiej przyszłości.
W dodatku rozmawiałem po terapii z jednym facetem, który powiedział, że on gdyby nie był zmuszony(przez kuratora) to nigdy by nie poszedł się leczyć. Zdziwił się kiedy mu powiedziałem, że ja to robię z własnej woli. Niby bzdura, a jednak utkwiła w pamięci.
Wiem, że jeśli zapiję to będzie tylko i wyłącznie moja wina, ale problem w tym, że wcześniej też mnie nie raz i nie dwa razy namawiali i nie miałem problemów z tym by odmawiać. Od jakiegoś czasu nie miałem problemu z tym by pozbyć się myśli o alkoholu. Przypominałem sobie przykre sytuacje jakie miały miejsce jak piłem, to jak czułem się na kacu(a właściwie to nie na kacu, a w czasie ZA) i to, że bez alkoholu mogę być i jestem lepszym człowiekiem. To nie działa i teraz od mniej więcej 1,5 tyg raz z mniejszym raz z większym natężeniem pojawiają się myśli by wypić.
Myślę, że to może są te tzw "nawroty"...
Nie czuję się źle fizycznie, tak jak przy tych największych głodach, chodzi mi tylko o psychikę i takie myślenie jak napisałem powyżej.

To by było na tyle, może trochę chaotycznie, ale za to szczerze.

Pozdrawiam

yuraa - Wto 08 Maj, 2012 18:06

moonyain, a znajomi nie pijący?
masz jakiegoś takiego?
wypracowałeś sobie nowy sposób spędzania wolnego czasu?

moonyain - Wto 08 Maj, 2012 18:19

yuraa napisał/a:
moonyain, a znajomi nie pijący?
masz jakiegoś takiego?


Tak naprawdę nie mam znajomych, którzy nie piją W OGÓLE. Nieraz zadaję się z tymi, którzy robią to rzadko. Tak bym to nazwał.

yuraa napisał/a:
wypracowałeś sobie nowy sposób spędzania wolnego czasu?


Mam dużo takich sposobów, ale w tym momencie one mi jakoś nie pomagają. Robię cały czas to, co robiłem by sobie zapełnić wolny czas, ale mimo to w głowie mi się tłucze taka myśl (trudno mi to wytłumaczyć) że jakby mogę pogodzić i zainteresowania i to co proponują mi ci wszyscy ludzie...

jolkajolka - Wto 08 Maj, 2012 18:44

Przerąbane. Na moje oko nie wyglada to najlepiej. U mnie skończyło się wnioskiem, że jedno piwo mogę w towarzystwie wypić, w końcu nikogo nie zabiłam, należy mi się coś od zycia. A reszty możesz się domyślić...

W takich sytuacjach pomagałam sobie w ten sposób,że przypominałam sobie najokropniejsze chwile, które były moim udziałem. Ale takie naprawde najobrzydliwsze,których nigdy w życiu nie chciałabym już nigdy przeżywać.

Trzymaj się!

yuraa - Wto 08 Maj, 2012 18:57

moonyain,
o ile sie nie mylę nie pijesz okolo 8 miesięcy.
ja w tym czasie wciąż terapie kontynuowałem i pomału wciągalem sie w AA.
jeszcze bardziej jako bywalec mityngow niz uczestnik wspólnoty.

Janioł - Wto 08 Maj, 2012 18:58

Cytat:
Myślę, że to może są te tzw "nawroty"..
głody
moonyain - Wto 08 Maj, 2012 19:29

jolkajolka napisał/a:
Przerąbane.


No tak jakby... Gdzie nie pójdę tam wszędzie "kuszenie", podczas gdy jednocześnie ta kontrola nad tym lekko wyślizguje mi się z rąk.

jolkajolka napisał/a:
U mnie skończyło się wnioskiem, że jedno piwo mogę w towarzystwie wypić, w końcu nikogo nie zabiłam, należy mi się coś od zycia. A reszty możesz się domyślić...


Dokładnie, widzę, że mnie doskonale rozumiesz. Ja nawet przed chwilą miałem taką myśl, że przecież jakbym sobie ze dwa piwa na tych urodzinach wypił to nic by się nie stało. Tylko, że bardzo możliwe, że po tych dwóch piwach to by było już z górki. I to bardzo stromej...

To nie jest tak, że nagle pojawia się myśl "napij się" i jest tak silna, że aż trzęsą mi się ręcę. To są bardziej myśli natrętne i takie w stylu: "napij się, wypijesz trochę i nic się nie stanie, a nawet jak coś sięstanie to trudno". Od czasu do czasu przecież może".

yuraa napisał/a:
o ile sie nie mylę nie pijesz okolo 8 miesięcy.
ja w tym czasie wciąż terapie kontynuowałem i pomału wciągalem sie w AA.


No cóż, może jestem na etapie kiedy sama terapia już nie wystarcza... Trochę mam mętlik w głowie.

Cytat:
głody


Właśnie teraz to jest trochę inne. Jak miałem głód alk to czułem się źle i fizycznie i psychicznie, teraz fizycznie czuję się normalnie, a jeśli chodzi o psychikę to pojawił się tylko ten "żal". Poza tym jest praktycznie normalnie.
Głód czy nawrót? Sam już nie wiem. Nic już nie wiem :p

Janioł - Wto 08 Maj, 2012 19:39

moonyain napisał/a:
Gdzie nie pójdę tam wszędzie "kuszenie",
przestań tam chodzić
moonyain napisał/a:
Głód czy nawrót? Sam już nie wiem. Nic już nie wiem :p
raczej głod bo ewidentnie reagujesz na kontakt z wyzwalaczem , poza tym nie przestrzegasz zaleceń dla niepijących i trzeźwiejących alkoholików więc nie ma czemu się dziwić , sam sobie robisz kuku chodząc na takie imprezy , teraz jeśli masz szanse to zapieprzaj do terapeuty lub na suchy detoks
moonyain - Wto 08 Maj, 2012 19:44

Andrzej napisał/a:
sam sobie robisz kuku chodząc na takie imprezy


Ja na żadnej imprezie nie byłem... :p

cool - Wto 08 Maj, 2012 20:24

moonyain napisał/a:
Wiem, że jeśli zapiję to będzie tylko i wyłącznie moja wina, ale problem w tym, że wcześniej też mnie nie raz i nie dwa razy namawiali i nie miałem problemów z tym by odmawiać.


moim zdaniem bardzo cenne słowa , ja w pierwszym etapie trzeźwienia tego się trzymałem i pomagało :)

moonyain napisał/a:
Przypominałem sobie przykre sytuacje jakie miały miejsce jak piłem, to jak czułem się na kacu(a właściwie to nie na kacu, a w czasie ZA) i to, że bez alkoholu mogę być i jestem lepszym człowiekiem. To nie działa i teraz od mniej więcej 1,5 tyg raz z mniejszym raz z większym natężeniem pojawiają się myśli by wypić.


to normalne że takie myśli ci się będą pojawiać , niestety ta choroba tak ma jest okres wiosny , i też to może mieć wpływ na to , ale jak cię czytam to odnoszę wrażenie że wiesz czego chcesz czyli nie pić te myśli w końcu miną

trzymaj się ;)

moonyain - Wto 08 Maj, 2012 20:32

nawrocik napisał/a:
niestety ta choroba tak ma jest okres wiosny ,


Faktycznie, coś w tym jest. Mnie może i nie sięgnęły te wszystkie ogródki piwne, ale za to kuszą ogniska itp.

nawrocik napisał/a:
ale jak cię czytam to odnoszę wrażenie że wiesz czego chcesz czyli nie pić te myśli w końcu miną


dzięki, powiem Ci, że te słowa jakoś tak naprawdę pozytywnie na mnie zadziałały fsdf43t

cool - Wto 08 Maj, 2012 20:41

moonyain napisał/a:
Faktycznie, coś w tym jest. Mnie może i nie sięgnęły te wszystkie ogródki piwne, ale za to kuszą ogniska itp.

czytając ciebie ,widziałem siebie na początku , trzeźwienia też pilnowałem terapii, podobnie jak tobie brakowało mi trochę podobnych imprez ;) po około już roku nie picia próbowałem się to na grillu, itp. na początku nawet dziwiłem się że ludzie umieją przy 1 piwie siedzieć i jeść kiełbaski :) u mnie to coraz częstsze mocowanie się ,poszło trochę w złym kierunku bo coraz pewniej się czułem na podobnych imprezach , i poczółem się za pewny i na 21 miesiąc abstynęcji mnie zgubiło :(

rufio - Wto 08 Maj, 2012 21:12

Żal i mur
Głowa pełna bzdur
Jedno piwo nie zaszkodzi
Pomoże i ochłodzi
Nie popłynę
Po "ścianie" nie spłynę

Żal i mur
W głowie trochę bzdur
Grill i ognisko
Czy to wszystko ?
Osiem miesięcy
Rano mogę być pomięty

Żal i mur
Zostało jeszcze bzdur
To są tylko chwile
Chyba się nie mylę ?

Janioł - Śro 09 Maj, 2012 02:48

moonyain napisał/a:
Ja na żadnej imprezie nie byłem...
Ty nie, ale Twój alkoholizm tak ( a tak serio to przepraszam żle przeczytałam, co nie zmienia mojego zdania )
moonyain - Śro 09 Maj, 2012 09:07

Andrzej napisał/a:
żle przeczytałam


Andrzej, jesteś kobietą?? :p

Już od rana zapowiada się, że będzie to bardzo ładny dzień. Gdybym obudził się na kacu to z pewnością byłbym zupełnie innego zdania...

Pomyślałem, że nie warto psuć takiego fajnego dnia alkoholem. I tego chcę się trzymać. Taka jest moja motywacja do tego by się dzisiaj nie napić.

jolkajolka - Śro 09 Maj, 2012 16:34

moonyain napisał/a:
Już od rana zapowiada się, że będzie to bardzo ładny dzień. Gdybym obudził się na kacu to z pewnością byłbym zupełnie innego zdania...


Nie ulega wątpliwości ;)
Trzymaj się pozytywnej motywacji. Wiem,że to łatwo gadać,gdy mnie nie dotyczy, ale naprawdę mam nadzieję,że Ci się uda przetrwać ten trudny czas.

moonyain - Śro 09 Maj, 2012 22:06

jolkajolka napisał/a:
Wiem,że to łatwo gadać,gdy mnie nie dotyczy, ale naprawdę mam nadzieję,że Ci się uda przetrwać ten trudny czas.


Też mam taką nadzieję :)

Dzisiaj miałem niezłą "akcje". Sam już nie wiem czy to ja sam tak sobie ciągle rzucam te kłody pod nogi czy to taki los.
Nieraz mam problemy z zaśnięciem, dlatego od czasu do czasu łykam ziołowe tabletki, które lekko mnie uspokajają. Dzisiaj poszedłem do apteki, ale zamiast nich farmaceutka poleciła mi jakiś syrop. "A co mi tam, pomyślałem" i kupiłem.
Przyszedłem do domu, odkręciłem go, biorę w dłoń łyżeczkę i coś mi tu nie gra. Jakoś dziwnie mi ten syrop zalatywał. Zakręciłem, obejrzałem kilka razy butelkę, czytam ulotkę i zrozumiałem o co chodzi. "Lek zawiera do 10% etanolu";]

kas25 - Śro 09 Maj, 2012 22:11

bardzo dużo leków zawiera etanol.
moonyain - Śro 09 Maj, 2012 22:21

kas25 napisał/a:
bardzo dużo leków zawiera etanol.


Mało leków jem, tak, że nie mam z tym problemu. Wiem, że jeszcze w kroplach żołądkowych jest.

Gonzo.pl - Śro 09 Maj, 2012 22:21

Można, i ja myślę, że warto, wyrobić w sobie nawyk proszenia o lek nie zawierający alkoholu. Nawyk pytania w sklepie, czy ciasto zawiera alkohol, nawyk czytania składu produktów. To nie jest dla mnie ani trudne, ani uciążliwe, bo robię to dla swojego zdrowia.
kas25 - Śro 09 Maj, 2012 22:28

Gonzo.pl napisał/a:
Można, i ja myślę, że warto, wyrobić w sobie nawyk proszenia , o lek nie zawierający alkoholu.


A jest teraz tyle zamienników, że nie będzie z tym problemu.

Gonzo.pl - Śro 09 Maj, 2012 22:34

Nawet wśród tabletek przeciwbólowych są takie, które terapeuci odradzają, ze względu na zawartość substancji uzależniających. Można spytać o to swojego terapeutę.
Ja od lat żadnych leków przeciwbólowych nie używam.

szymon - Śro 09 Maj, 2012 22:39

Gonzo.pl napisał/a:
Ja od lat żadnych leków przeciwbólowych nie używam.


a jak sobie Pan radzi z jakimś bólem nieznośnym? :skromny:

Janioł - Śro 09 Maj, 2012 22:48

szymon napisał/a:
a jak sobie Pan radzi z jakimś bólem nieznośnym?
jak się dba o siebie to cóś takiego nie występuje
szymon - Śro 09 Maj, 2012 23:03

Andrzej napisał/a:
jak się dba o siebie to cóś takiego nie występuje


a ha 8|

Linka - Śro 09 Maj, 2012 23:08

Gonzo.pl napisał/a:
Ja od lat żadnych leków przeciwbólowych nie używam.

i czego jeszcze?

Gonzo.pl - Śro 09 Maj, 2012 23:25

pterodaktyll napisał/a:
Ty to czasem "pobożniejszy" od papieża jesteś

Czy to ma jakiś związek z tematem? Jeśli tak, to z którym?

Leków przeciwbólowych nie używam nie dlatego, że mi tego broni ktokolwiek, czy terapia, czy terapeuta, tylko dlatego, że nie lubię truć się paskudztwami. Trułem się tylko alkoholem. Tych leków nie używam dobre pięć - sześć lat.

Tak, Andrzeju, nawet bóle zębów odeszly w niepamięć. Zresztą zęby już wyleczone. :)
Linka napisał/a:
i czego jeszcze?

Żyję tak, jak uważam za stosowne.

szymon - Śro 09 Maj, 2012 23:30

no to git :okok:
Janioł - Czw 10 Maj, 2012 00:15

Linka napisał/a:
i czego jeszcze?
wody po goleniu z alkoholem , tudzież dezodorantów, smarowideł różnej maści z alkoholem i kukułek też nie
Wiedźma - Czw 10 Maj, 2012 07:11

Gonzo.pl napisał/a:
zęby już wyleczone. :)

Bez znieczulenia? :szok:

Gonzo.pl - Czw 10 Maj, 2012 09:15

Wiedźma napisał/a:
Bez znieczulenia?

Część faktycznie bez. Reszta ze znieczuleniem dobranym przez lekarza po mojej informacji, że jestem alkoholikiem. U stomatologa to ważne.
Andrzej napisał/a:
wody po goleniu z alkoholem , tudzież dezodorantów, smarowideł różnej maści z alkoholem i kukułek też nie

Pytanie było do mnie, ale pod Twoją odpowiedzią mogę się podpisać. Używam balsamu po goleniu bez alkoholu. Dezodorantów nie używam, antidral załatwia sprawę. Cukierki, ciasta, lody - bez alkoholu.
Ale używania perfum nie potrafię sobie odmówić.

endriu - Czw 10 Maj, 2012 11:08

to faceci używają perfum? ja nie używam

a co do bólu to jak mnie coś boli to od razu mam głód...

Linka - Czw 10 Maj, 2012 13:54

Gonzo.pl napisał/a:
Ale używania perfum nie potrafię sobie odmówić.

no i tu zobaczyłam Twoją ludzką twarz :)

moonyain - Czw 10 Maj, 2012 15:42

Widzę, że oczywiście skończyło się na lekkiej potyczce słownej :p

Nie mam siły, powiem nawet, że to wszystko już powoli zaczyna mnie aż śmieszyć. Z jednej strony to wiem, że jestem przewrażliwiony na punkcie wszystkiego co związane jest z alkoholem, ale z drugiej- mam wrażenie, że wszystko się sprzeniewierza przeciwko mnie.
Po drugiej stronie ulicy od bloku, w którym mieszkam rozłożyli festyn. Dudni muzyka, typy łażą w tą i z powrotem, śpiew taniec i zabawa. To mnie trochę wyprowadza z równowagi. Festyn potrwa do niedzieli :p

cool - Czw 10 Maj, 2012 15:46

moonyain napisał/a:
Z jednej strony to wiem, że jestem przewrażliwiony na punkcie wszystkiego co związane jest z alkoholem, ale z drugiej- mam wrażenie, że wszystko się sprzeniewierza przeciwko mnie.


daj sobie czas , i odwrócisz uwagę od alko . nie masz wpływu na pewne rzeczy a śmiech pomaga odwrócić uwagę czasami ;)

Janioł - Czw 10 Maj, 2012 19:10

moonyain napisał/a:
Nie mam siły, powiem nawet, że to wszystko już powoli zaczyna mnie aż śmieszyć. Z jednej strony to wiem, że jestem przewrażliwiony na punkcie wszystkiego co związane jest z alkoholem, ale z drugiej- mam wrażenie, że wszystko się sprzeniewierza przeciwko mnie.
to takie magiczne (związane z mechanizmami uzależnienie ) myslenie że cały świat czyha tylko na to aż się napijesz i wszyscy robia Ci koło piora ,a co ty zrobileś by wyjśc z tej sytuacji poza pisaniem na forum ?
Gonzo.pl - Pią 11 Maj, 2012 00:22

Linka napisał/a:
Gonzo.pl napisał/a:
Ale używania perfum nie potrafię sobie odmówić.

no i tu zobaczyłam Twoją ludzką twarz

Twoje wyobrażenia o mnie powstają tylko w Twojej głowie. Moją twarz i moje wnętrze mogą znać ludzie, którzy mnie poznali, moi przyjaciele.
Moją ludzką twarzą jest odpowiedzialność wobec siebie i za siebie, jest życie ze świadomością swojej choroby, jest radość życia, głód wiedzy i apetyt na ludzi. ;)
Czy sugerujesz alkoholikom, że trzeźwe życie zgodnie z własnymi zasadami jest życiem bez ludzkiej twarzy?

Linka - Pią 11 Maj, 2012 03:27

Gonzo.pl napisał/a:
Czy sugerujesz alkoholikom, że trzeźwe życie zgodnie z własnymi zasadami jest życiem bez ludzkiej twarzy?

widzę tylko, prawdziwego człowieka, który ma także swoje słabości
jak ognia unikam ortodoksów

Gonzo.pl - Pią 11 Maj, 2012 05:32

Ortodoxa (przez iks, bo lubię, na takie słabostki sobie pozwalam) miałem w opisie pod nickiem. Sam go tam umieściłem.
Słabości i słabostek mam wiele, z wielu zdaję sobie sprawę. Nad tymi pierwszymi intensywnie pracuję, te drugie uwielbiam.
Chęć dbania o siebie, chęć dobrego wyglądu, zamiłowanie do dobrych kosmetyków jest być może słabostką, na pewno nie słabością. Słabością byłoby, gdybym np. kupował je kosztem jedzenia. Słabością byłoby chodzenie "po imieninach" znajomych, bo tak wypada. Jak samo słowo wskazuje, słabości są jak choroba (słabość - choroba, słabować - chorować, słabowity - chorowity), a ja chcę być wolny od słabości i zdrowo żyć.

Nikogo nie unikam jak ognia, jednak różnice światopoglądowe, obopólne różnice, także te w spojrzeniu na chorobę alkoholową, uniemożliwiają niekiedy porozumienie.
Natomiast nikomu nie zabraniam unikania mnie, ani nawet nienawiści do mnie. To już jego choroba i mnie nic do tego.

moonyain - Pią 11 Maj, 2012 21:21

Porozmawiałem z terapeutką, pogadałem ze znajomą(wie o moich problemach), obejrzałem film, pograłem trochę na komputerze, zaraz obejrzę drugi.
Generalnie to już tak nie przeszkadza mi hałas wydawany przez ten festyn, trochę się na niego znieczuliłem.

Wiem, że moje zapicie końca świata nie wywoła, ale i zdałem sobie sprawę z czegoś ważniejszego. Jak zapije, to ta zwariowana "karuzela" zacznie kręcić się od nowa. Na pewno nie skończyłoby się na 2 piwach w moim wykonaniu, na to nie ma szans. Jak nic poszedłbym w parodniowy korek, zresztą konsekwencje tak naprawdę są trudne do przewidzenia.
Później(o zgrozo ;O) wszystko zaczęłoby się od nowa- zespół abstynencyjny, kilkudniowy; lęki nocne, fobia społeczna, a jakby "dobrze" poszło to i psychoza. Mówiąc krótko- wszystko najlepsze, na co przerywający ciąg alkoholik może liczyć. Za wyjątkiem padaczki...
Przez pewien, trudny do oszacowania czas psychika w rozsypce. Później znowu ten ciągły niepokój, nerwy i czekanie kilka miesięcy żeby w miarę wrócił ten wewnętrzny spokój. Przecież ja jeszcze te 3-4 miesiące temu byłem w nieporównywalnie większej rozsypce niż nawet teraz, w czasie głodu. Terapeutka mi to uświadomiła.
Poza tym straciłbym w pewnym stopniu również formę fizyczną nad którą tak ciężko pracuję. Dla mnie to też ważne.

Na następnym spotkaniu z terapeutką mam podpisać kontrakt, będę zaczynać terapię podstawową. Ciekawi mnie jak ona wygląda. Oczywiście nie terapeutka, ale terapia :p

szymon - Pią 11 Maj, 2012 21:40

moonyain napisał/a:
Na następnym spotkaniu z terapeutką mam podpisać kontrakt, będę zaczynać terapię podstawową. Ciekawi mnie jak ona wygląda


bardzo podobnie jak tutaj "co alkoholik wiedzieć powinien" tylko w grupie, z pracami, z pytaniami, konfrontacją z kolegami i koleżankami - alkoholikami, jak oni, jak ty, dany "temat przerabiałeś".

ogólnie to takie podstawy podstawowe :skromny:

jolkajolka - Pią 11 Maj, 2012 22:23

moonyain napisał/a:
Wiem, że moje zapicie końca świata nie wywoła, ale i zdałem sobie sprawę z czegoś ważniejszego. Jak zapije, to ta zwariowana "karuzela" zacznie kręcić się od nowa. Na pewno nie skończyłoby się na 2 piwach w moim wykonaniu, na to nie ma szans. Jak nic poszedłbym w parodniowy korek, zresztą konsekwencje tak naprawdę są trudne do przewidzenia.
Później(o zgrozo ;O) wszystko zaczęłoby się od nowa- zespół abstynencyjny, kilkudniowy; lęki nocne, fobia społeczna, a jakby "dobrze" poszło to i psychoza. Mówiąc krótko- wszystko najlepsze, na co przerywający ciąg alkoholik może liczyć. Za wyjątkiem padaczki...
Przez pewien, trudny do oszacowania czas psychika w rozsypce. Później znowu ten ciągły niepokój, nerwy i czekanie kilka miesięcy żeby w miarę wrócił ten wewnętrzny spokój


Jeżeli, oczywiście, przeżyłbyś kolejne zapicie. Bo, jak zapewne wiesz, wszystko zdarzyć się może. Nie, żebym Ci tego życzyła, ale miałam kiedyś takiego młodego kolegę. Nikomu nawet do łba by nie przyszło,że nie przeżyje kolejnego korkociągu. A nie przeżył... Myślę,że zawsze trzeba liczyć się z czarnym scenariuszem. :(

rufio - Sob 12 Maj, 2012 07:33

moonyain napisał/a:
Jak zapije, to ta zwariowana "karuzela" zacznie kręcić się od nowa. Na pewno nie skończyłoby się na 2 piwach w moim wykonaniu, na to nie ma szans. Jak nic poszedłbym w parodniowy korek, zresztą konsekwencje tak naprawdę są trudne do przewidzenia.
Później(o zgrozo ;O) wszystko zaczęłoby się od nowa- zespół abstynencyjny, kilkudniowy; lęki nocne, fobia społeczna, a jakby "dobrze" poszło to i psychoza. Mówiąc krótko- wszystko najlepsze, na co przerywający ciąg alkoholik może liczyć.

Sam sobie odpowiedziałeś .
Nie pij to nie będziesz musiał się zastanawiać co będzie .
Wiesz jest i co masz i tego się trzymaj i nie kręć scenariuszy .

endriu - Sob 12 Maj, 2012 09:04

moonyain napisał/a:
Wiem, że moje zapicie końca świata nie wywoła, ale i zdałem sobie sprawę z czegoś ważniejszego. Jak zapije, to ta zwariowana "karuzela" zacznie kręcić się od nowa.


odnoszę wrażenie, że co poniektórzy nadal uważają, że zapicie jest wpisane w alkoholizm i przygotowują się do tego miesiącami albo latami...

ja wziąłem odpowiedzialność za siebie i mimo głodów czy nawet nawrotów nie zapijam,
bez terapii jednak nie dałbym rady...

grzesiek - Sob 12 Maj, 2012 10:35

moonyain-swoim postem udowodniłeś jak radzić sobie z głodem,chęcią napicia się.Wiesz jak powstrzymać ,zahamować ten stan. Zawsze przypominając sobie te okropne chwile, objawy odstawienne, własne samopoczucie, straty, moralniak, masz odpowiedź ,że nie warto wracać do picia, pogrążać się, tracić to co osiągnąłeś do tej pory,będąc trzeźwy.Wszystkie opowieści o zapiciach sprowadzają się do jednego wniosku, zamienia się to w ciąg alkoholowy, nie ma picia kontrolowanego,znów pojawia się wizja dna w bardzo łatwy sposób do osiągnięcia.
Ja zapijałem, znam to uczucie i niech moje błędy będą nauczką dla Ciebie,przykładem czego nie powinieneś robić,bo szkoda życia. Na błędach człowiek się uczy,ale po co na swoich?

Gonzo.pl - Sob 12 Maj, 2012 10:52

Moon, robiłeś kiedyś listę zysków i strat?
Strat wywołanych piciem i zysków z abstynencji. To pomaga przemyśleć, zdać sobie sprawę z tego, co już się osiągnęło i co można stracić. Coś takiego, jak zrobiłeś powyżej, tyle że bardziej skupiając się na konkretnych sytuacjach i na tym co w życiu zawaliłeś przez picie.
Ja taką listę robiłem w początkach terapii i za radą terapeutki nosiłem w portfelu. Po to, by w razie niebezpieczeństwa na nią trafić.
Wpada mi teraz w ręce, kiedy przeglądam swoje materiały z terapii, patrzę na nią z sentymentem i zawsze dopisuję kolejne zyski. A i straty łatwiej mi się przypominają, bo jestem bardziej szczery sam ze sobą.

moonyain - Sob 12 Maj, 2012 17:13

jolkajolka napisał/a:
Jeżeli, oczywiście, przeżyłbyś kolejne zapicie. Bo, jak zapewne wiesz, wszystko zdarzyć się może. Nie, żebym Ci tego życzyła, ale miałam kiedyś takiego młodego kolegę. Nikomu nawet do łba by nie przyszło,że nie przeżyje kolejnego korkociągu. A nie przeżył... Myślę,że zawsze trzeba liczyć się z czarnym scenariuszem. :(


Jolka powiem Ci, że to co napisałaś trochę zmroziło mi krew w żyłach ... No, ale racja- konsekwencji zapicia nie da się przewidzieć, więc niczego nie można wykluczyć.

rufio napisał/a:
Nie pij to nie będziesz musiał się zastanawiać co będzie .
Wiesz jest i co masz i tego się trzymaj i nie kręć scenariuszy .


No niestety, ale na tym właśnie polega uzależnienie- robię coś, mimo, że wiem jakie tego konsekwencje mnie później czekają. Może nie tyle robię, bo nie zapiłem, ale nieraz o tym myślę. Tak jakbym łudził się, że może tym razem będzie inaczej, pomimo, że wiem, że nie będzie.

grzesiek napisał/a:
moonyain-swoim postem udowodniłeś jak radzić sobie z głodem,chęcią napicia się.Wiesz jak powstrzymać ,zahamować ten stan. Zawsze przypominając sobie te okropne chwile, objawy odstawienne, własne samopoczucie, straty, moralniak, masz odpowiedź ,że nie warto wracać do picia, pogrążać się, tracić to co osiągnąłeś do tej pory,będąc trzeźwy.


Dokładnie, podstawą jest to by cały czas czymś zajmować swoją uwagę. Nie mogę siedzieć i użalać się nad sobą, bo wtedy te myśli nade mną zapanują. Nie koniecznie trzeba robić cały czas coś nie wiadomo jak konstruktywnego, nieraz i obejrzenie filmu czy pójście na spacer starczy by pomóc.

Gonzo.pl napisał/a:
Moon, robiłeś kiedyś listę zysków i strat?
Strat wywołanych piciem i zysków z abstynencji. To pomaga przemyśleć, zdać sobie sprawę z tego, co już się osiągnęło i co można stracić.


Właśnie o czymś takim mi też terapeutka mówiła, że na coś takiego warto poświęcić trochę czasu.

Poza tym zdałem sobie sprawę z czegoś innego. Nie piszę tego by się nad sobą użalać, po prostu stwierdzam fakt. Kiedy przestałem pić bardzo zwęziło się grono moich znajomych. Powiem więcej- stałem się trochę takim samotnikiem. Co prawda zdążyłem się już do tego przyzwyczaić, ale mimo wszystko czasem mi tych wszystkich ludzi brakuje.
Nie mam żadnych znajomych, którzy nie piją w ogóle. Na terapii nieraz pojawiają się osoby w mniej więcej moim wieku, ale zazwyczaj tak szybko jak się pojawiają, tak szybko znikają. Poza tym nieraz zastępują alko innymi używkami, np narkotykami, a mi się za bardzo nie uśmiecha pchać się w kolejne bagno.

rufio - Sob 12 Maj, 2012 17:33

moonyain napisał/a:
No niestety, ale na tym właśnie polega uzależnienie- robię coś, mimo, że wiem jakie tego konsekwencje mnie później czekają. Może nie tyle robię, bo nie zapiłem, ale nieraz o tym myślę. Tak jakbym łudził się, że może tym razem będzie inaczej, pomimo, że wiem, że nie będzie.

Przeczytaj ten komentarz swój kilka razy głośno i wyraźnie - jak brzmi ?
W/g mnie jak piszczenie kotów na dachu w październiku . Słyszałeś kiedyś mruczenia kotów o tej porze ?
Pipczenie w bambus albo próba usprawiedliwienia zapicia lub innej głupoty .
Jeżeli zadajesz sobie sprawę ze swych ograniczeń - a wynika z tego co tu poematujesz , że zdajesz to po kiego pchasz swe palce między samozamykacz ? Skoro masz lęk wysokości to nie będziesz skakał na spadochronie - jak nie umiesz pływać to do wody wejdziesz po ... biodra . Jak już znasz konsekwencje zapicia to po diabła znowu próbować ? Zacznij używać tej szarej substancji co ją masz między uszami . To podobno nie boli a kac boli - ktokolwiek przez to co rozumie .

prsk

Gonzo.pl - Sob 12 Maj, 2012 18:03

Zauważyłem, że w swoich odpowiedziach pominąłeś jeden dość istotny, może kontrowersyjny, głos.
Też mi się czai pod czaszką, że być może racjonalizujesz i usprawiedliwiasz swoje ewentualne zapicie.
To tłumaczenie. ze nie masz niepijących znajomych, tez mi do tego pasuje.

BTW, dlaczego chcesz swoje znajomości ograniczać wiekowo? Ja mam znajomych w wieku od 19 do bodajże 71 lat. I ze wszystkimi mam o czym rozmawiać. Z piętnastoletnim synem kumpla i osiemnastoletnią córką także. :)

kas25 - Sob 12 Maj, 2012 18:21

moonyain napisał/a:
Kiedy przestałem pić bardzo zwęziło się grono moich znajomych. Powiem więcej- stałem się trochę takim samotnikiem. Co prawda zdążyłem się już do tego przyzwyczaić, ale mimo wszystko czasem mi tych wszystkich ludzi brakuje.
Nie mam żadnych znajomych, którzy nie piją w ogóle.


Też nie mam ale mam fajne wspomnienia z fajnymi ludźmi. Teraz pora na coś innego, nowego. Myślę, że mi starczy, wyszumiałam się, to co miałam przeżyć przeżyłam. Były imprezy, były koncerty, festyny, wyjazdy, mazury góry. Stare dobre czasy, do których z pewnością nie raz wrócę myślami. Ale to przeszłość. Teraz chcę inaczej spędzać czas. Robić coś przede wszystkim dla siebie, a nie z kimś. Coś innego. I bez alkoholu. Zapisz się na jakiś kurs, czy zajęcia sportowe. Ja ostatnio poznałam nowych ciekawych ludzi,może piją, może nie piją, nie wiem. Łączą nas wspólne zajęcia, zainteresowania, wspólny czas.

jolkajolka - Sob 12 Maj, 2012 21:58

Też nie mam znajomych, którzy nie piją wcale. Oczywiście poza AA. Ale odkąd ja nie piję zauważyłam,że mam trochę znajomych,którzy nie piją prawie wcale. I nie jest dla nich problemem wyrzeczenie się jednego drinka lub piwa w zamian za spędzenie ze mną trochę czasu na logach bądź kawie. A Ci, których na to nie stać, przestali pojawiać się w moim życiu. I teraz, z perspektywy czasu, wcale tych znajomości nie żałuję. :)
moonyain - Nie 13 Maj, 2012 09:50

Gonzo.pl napisał/a:
Zauważyłem, że w swoich odpowiedziach pominąłeś jeden dość istotny, może kontrowersyjny, głos.
Też mi się czai pod czaszką, że być może racjonalizujesz i usprawiedliwiasz swoje ewentualne zapicie.


No nawet nie będę próbował zaprzeczać... Bo to jest próba racjonalizacji ewentualnego zapicia.

Gonzo.pl napisał/a:
BTW, dlaczego chcesz swoje znajomości ograniczać wiekowo? Ja mam znajomych w wieku od 19 do bodajże 71 lat. I ze wszystkimi mam o czym rozmawiać. Z piętnastoletnim synem kumpla i osiemnastoletnią córką także. :)


No nie wiem, ja po prostu od pewnego czasu jestem zbyt zamknięty w sobie żeby zawierać nowe znajomości. I tyczy się to ludzi w każdym wieku. No i co zrobić... przecież od tak o, się nie otworzę:P

kas25 napisał/a:
Teraz pora na coś innego, nowego. Myślę, że mi starczy, wyszumiałam się, to co miałam przeżyć przeżyłam.


Miałem identyczny tok myślenia przed rokiem, kiedy to zdałem sobie sprawę, że straciłem hamulce jeśli chodzi o picie. Pochlałem, narobiłem głupot, później przez parę dni mówiłem wszystkim naokoło(może chcąc się wybielić i usprawiedliwić za ostatnie wybryki), że mi już starczy, że ja już swoje w życiu wypiłem i na tym koniec. No i zgadnij jak to się za każdym razem kończyło?? Kolejnym zapiciem, kiedy już tylko przeszedł moralniak. Dlatego, moim zdaniem, nie tędy droga.

jolkajolka napisał/a:
Ale odkąd ja nie piję zauważyłam,że mam trochę znajomych,którzy nie piją prawie wcale.


Zastanawiam się ile to jest tak naprawdę to "prawie wcale", bo też używałem tego stwierdzenia, a do końca nie wiem jakie liczby się za nim kryją. Bo może jednak Ci moi znajomi, którzy nie piją "prawie w ogóle" mimo wszystko piją za często i stąd ten problem. Oni "prawie w ogóle" to nie piją gdyby ich przyrównać do tych, z którymi ja piłem i robiłem to 3-4 razy w tygodniu. Może gdyby ich porównać do normalnych ludzi to wyszłoby, że i tak piją nadmiernie... Trochę zamotałem :p

Gonzo.pl - Nie 13 Maj, 2012 10:06

Mnie nie interesuje ile piją moi znajomi. Ja nawet nie wiem czy piją, kiedy piją. Nie opowiadają mi o tym. O czym tu opowiadać? Że na spotkaniu zjedli to, to i tamto? Wypili pięć łyków kawy, mineralną i ileś tam alkoholu? A o czym tu opowiadać? To produkt, jak każdy inny.
Dla nich, bo to normalni zdrowi ludzie.
O swoim piciu, jak to było fajnie, co kto powiedział "mądrego", jak robił to i owo, i jak źle/dobrze czuł się następnego dnia, mówią ci, którzy mają problem z alkoholem.

Nie wiem, wydaje mi się, że jeśli nawet miałbym znajomą/znajomego pijących po nocach, ja bym o tym nie wiedział, to szybko przestałby być moim znajomym. Bo to wpływa na sposób myślenia, zachowania, postrzeganie świata. Nie potrafiłbym się dogadać z takim człowiekiem, nawet nie wiedząc dlaczego.

kas25 - Nie 13 Maj, 2012 11:25

moonyain napisał/a:
Miałem identyczny tok myślenia przed rokiem, kiedy to zdałem sobie sprawę, że straciłem hamulce jeśli chodzi o picie. Pochlałem, narobiłem głupot, później przez parę dni mówiłem wszystkim naokoło(może chcąc się wybielić i usprawiedliwić za ostatnie wybryki), że mi już starczy, że ja już swoje w życiu wypiłem i na tym koniec. No i zgadnij jak to się za każdym razem kończyło?? Kolejnym zapiciem, kiedy już tylko przeszedł moralniak. Dlatego, moim zdaniem, nie tędy droga.



Może i nie tędy droga. Ale wiem nie chcę spędzać czasu tak jak kiedyś a nowe aktywności dały mi możliwość poznania nowych ludzi. Miłego dnia Kuba.

jolkajolka - Nie 13 Maj, 2012 18:07

Pisząc "nie piją prawie wcale" miałam na mysli np. spędzenie tzw. wieczorku zapoznawczego na służbowym wyjeździe przy jednej szklance piwa z sokiem i pozostawienie jej niedopitej do końca. W moim przypadku, oczywiście w czasie, kiedy pijałam alkohol, rzecz nie do pomyślenia. Albo na innej imprezie zamówienie jednego drinka i odmowa wypicia kolejnego, pomimo namawiania. Też nie do pomyslenia dla Joli alkoholiczki. Ja chyba nigdy nie zostawiłam w knajpie niedopitego piwa... 8|
moonyain - Pon 14 Maj, 2012 19:29

Jakoś się trzymam. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że jest trochę lepiej. Może to dzięki temu, że przeszły upały, tak więc i przeszła ochota na zimne... napoje ;]

Zdałem sobie sprawę z czegoś strasznego...
- Na pierwszy dzień zajęć na studiach licencjackich poszedłem z rozpierdzielonym czołem, nosem i brodą. Dwa dni wcześniej popiłem(chyba nie muszę dodawać, że ostro) i w drodze powrotnej z popijawy miałem zderzenie z asfaltem.
- Na pierwszy dzień studiów mgr szedłem na olbrzymim kacu(a w zasadzie to powiedziałbym nawet, że "wczorajszy", bo ciągle waliło ode mnie wódą).
- Niecały rok temu kiedy poszedłem pierwszy raz do poprzedniej pracy towarzyszył mi zespół abstynencyjny. Dwa poprzednie dni opijałem to, że w ogóle ją dostałem. W nocy kompletnie nie mogłem zasnąć. Czułem się okropnie. Następnego dnia miałem wrażenie, że ciągle śmierdzi ode mnie alkoholem i postanowiłem nie zbliżać się do kierownika... Nie mogłem doczekać się końca, myślałem ciągle o piwie, którego napiję się po pracy.
- Dzisiaj zacząłem nową pracę. Bez żadnego kaca ani ZA.

Niestety wczoraj kiedy szedłem spać wspomnienia z zeszłego roku wróciły. Przez nie długo nie mogłem zasnąć i kompletnie się nie wyspałem. Poszedłem więc niezbyt rześki.
Prawda jest jednak taka, że lepiej już iść będąc nawet kompletnie nie wyspanym, niż iść w towarzystwie ZA.

cool - Pon 14 Maj, 2012 19:34

moonyain napisał/a:
Prawda jest jednak taka, że lepiej już iść będąc nawet kompletnie nie wyspanym, niż iść w towarzystwie ZA.



:okok: tak trzymaj :)

Gonzo.pl - Pon 14 Maj, 2012 19:37

:)
moonyain - Pon 14 Maj, 2012 20:11

:) ZA, morderczy kac, fizyczne obrażenia- zacząłem znowu dostrzegać konsekwencje mojego picia, co chyba jest najlepszym dowodem na to, że głód powoli ustępuje.
Gonzo.pl - Pon 14 Maj, 2012 20:14

Dlatego proponowałem Ci zrobienie listy strat i zysków, by była taką "ściągą" zawsze pod ręką.
cool - Pon 14 Maj, 2012 20:14

moonyain napisał/a:
zacząłem znowu dostrzegać konsekwencje mojego picia, co chyba jest najlepszym dowodem na to, że głód powoli ustępuje.


to chyba dwie różne rzeczy :mysli:

jolkajolka - Wto 15 Maj, 2012 21:02

moonyain napisał/a:
:) ZA, morderczy kac, fizyczne obrażenia- zacząłem znowu dostrzegać konsekwencje mojego picia, co chyba jest najlepszym dowodem na to, że głód powoli ustępuje.


O!To miła wiadomość :)

moonyain - Pią 18 Maj, 2012 13:59

Co za życie;]...
Od razu na wstępie(kolejny raz) powiem, że nie pisze tego by ktoś mnie żałował czy mówił: "ale Ty biedactwo jesteś" czy coś w tym rodzaju. Po prostu chce coś z siebie wyrzucić i tyle.
Już było ze mną trochę lepiej, przeszły mi te natrętne myśli związane z napiciem się... W pracy trafiła się nocka. Po jej skończeniu, rano byłem potwornie zmęczony, a jak wiadomo- zmęczenie może powodować powstawanie głodu(co przypomniało mi się przed chwilą). Wróciłem, wykąpałem się, zjadłem kanapke, położyłem spać.
Kiedy po kilku h obudziłem się, zdałem sobie sprawę, że coś jest nie tak... Długo nie musiałem się zastanawiać, suszy mnie po prostu tak, jakbym wczoraj nie całą noc był w pracy, a całą noc pił. W gębie trochę Sahara, na szczęście w głowie nie jest jeszcze namieszane i zdaje sobie sprawę, że to jest głód i to nim spowodowane jest to samopoczucie.

moonyain - Pią 18 Maj, 2012 15:22

Kolejnym moim problemem jest impulsywność. W sumie nie wiem czy tak to nazwać... Może lepiej pasowałoby tutaj słowo: "nadpobudliwość", bo impulsywność kojarzy mi się z nerwowością i będącą jej konsekwencją agresją. Choć może mylę pojęcia... Nieważne.
Nieraz mam tak, że zaczynam robić kilka rzeczy na raz, zaraz wszystko rzucam albo zaczynam od nowa, mam sto pomysłów na minute, prawie, że biegam z miejsca na miejsce, a w głowie mnóstwo różnych myśli, często przeciwstawnych. Mówiąc w skrócie: taki okropny chaos zarówno w działaniu jak i myśleniu.
No i o ile jeszcze te 2 h temu to zapicie wydawało mi się tylko kwestią godzin, o tyle teraz już chyba zaczynam iść po rozum do głowy...
Wymyśliłem, że zajem ten głód. Poszedłem do sklepu(z tego wszystkiego zapomniałem portfela i musiałem się wracać), kupiłem dużo słodyczy, które później zjem, tak, żeby aż mnie zmuliło, a później pójdę pojeździć na rowerze żeby ten nadmiar kalorii spalić. Chyba tak właśnie zrobię.
Każda metoda jest dobra, jeśli chodzi o ratowanie się przed zapiciem :p

Pzdr fsdf43t

Gonzo.pl - Pią 18 Maj, 2012 15:28

Cytat:
Każda metoda jest dobra, jeśli chodzi o ratowanie się przed zapiciem

> nie mam odpowiedniej emotki, takiego kiwaczka, ni to ni owo<

Noooo, ale niektóre są lepsze. Te, które nie zagłuszają jakoś problem, ale go rozwiązują.
Pozwalają wyciszyć emocje, zapanować nad tym, co się robi, odzyskać rownowagę.

plusio - Pią 18 Maj, 2012 16:39

moonyain napisał/a:
Kolejnym moim problemem jest impulsywność. W sumie nie wiem czy tak to nazwać... Może lepiej pasowałoby tutaj słowo: "nadpobudliwość", bo impulsywność kojarzy mi się z nerwowością i będącą jej konsekwencją agresją. Choć może mylę pojęcia... Nieważne.
Nieraz mam tak, że zaczynam robić kilka rzeczy na raz, zaraz wszystko rzucam albo zaczynam od nowa, mam sto pomysłów na minute, prawie, że biegam z miejsca na miejsce, a w głowie mnóstwo różnych myśli, często przeciwstawnych. Mówiąc w skrócie: taki okropny chaos zarówno w działaniu jak i myśleniu.
No i o ile jeszcze te 2 h temu to zapicie wydawało mi się tylko kwestią godzin, o tyle teraz już chyba zaczynam iść po rozum do głowy...
Wymyśliłem, że zajem ten głód. Poszedłem do sklepu(z tego wszystkiego zapomniałem portfela i musiałem się wracać), kupiłem dużo słodyczy, które później zjem, tak, żeby aż mnie zmuliło, a później pójdę pojeździć na rowerze żeby ten nadmiar kalorii spalić. Chyba tak właśnie zrobię.
Każda metoda jest dobra, jeśli chodzi o ratowanie się przed zapiciem :p

Pzdr fsdf43t



Wysoki poziom dopaminy, jak chlales to miales niski poziom, organizm przyzwyczail sie
Trezwiejesz to wzrasta ci poziom dlatego masz taki chaos w myslach i w dzialaniu

Otganizm dziala na zasadzie superkompensacji
Jak sztucznie podnosisz dopamine alkoholem czy dragami, po zaprzestaniu, gwaltownie sie obniza. Trza dosc duzo czasu aby poziom wrocil do neutralnego poziomu
Ja powiem ci z wlasnego doswiadczenia, ze jak walne se sztuke wladlka to tak naprawde dochodze do siebie po 2, 3 tygodniach.

Gonzo.pl - Pią 18 Maj, 2012 16:50

Plusio, Ty stanowczo zbyt dużo wiesz, jak na nieuka z rozwalającym się płotem. :mysli:
moonyain - Pią 18 Maj, 2012 19:00

Gonzo.pl napisał/a:
Noooo, ale niektóre są lepsze. Te, które nie zagłuszają jakoś problem, ale go rozwiązują.
Pozwalają wyciszyć emocje, zapanować nad tym, co się robi, odzyskać rownowagę.


Czyli to co napisałem, to Twoim zdaniem nie rozwiązuje problemu, ale go zagłusza?

plusio napisał/a:
Wysoki poziom dopaminy, jak chlales to miales niski poziom, organizm przyzwyczail sie
Trezwiejesz to wzrasta ci poziom dlatego masz taki chaos w myslach i w dzialaniu


Tak czytam o tej dopaminie i fakt- to może być to.

Gonzo.pl - Pią 18 Maj, 2012 19:05

>znowu brakuje mi tej emotki< ;)
No widzisz, zagłuszają - złego słowa użyłem.
Tak, moim zdaniem to rozwiązanie doraźne, bardzo dobre zresztą, zwłaszcza rower, ale doraźne.

moonyain - Pią 18 Maj, 2012 19:30

Gonzo.pl napisał/a:
Tak, moim zdaniem to rozwiązanie doraźne, bardzo dobre zresztą, zwłaszcza rower, ale doraźne.


Rozumiem co mi chcesz powiedzieć. Że zamiast leczyć chorobę(głód) powinienem mu zapobiegać....

Gonzo.pl - Pią 18 Maj, 2012 19:43

A tu masz rację, ale akurat teraz nie to chciałem powiedzieć. :)
Tylko żeby znaleźć sobie (bo tu nie ma uniwersalnych) takie sposoby, by te stany rozkojarzenia, nerwowości minęły na dłużej, by wrócic do równowagi. Bo to jest problem, moim zdaniem.

moonyain - Pią 18 Maj, 2012 19:56

Gonzo.pl napisał/a:
Tylko żeby znaleźć sobie (bo tu nie ma uniwersalnych) takie sposoby, by te stany rozkojarzenia, nerwowości minęły na dłużej, by wrócic do równowagi. Bo to jest problem, moim zdaniem.


Trudno mi się nie zgodzić z tym co piszesz, bo faktycznie u mnie te głody pojawiają się dosyć często. Nie wiem dlaczego, może po prostu dlatego, że jestem takim przypadkiem i tyle.
Na terapii usłyszałem kiedyś, że są osoby, które nawet pomimo chęci, angażowania się itd nie są w stanie wydźwignąć się z alkoholizmu. Tacy ludzie mają za silne głody, które nie pozwalają im normalnie funkcjonować, przez co w końcu przerywają terapie i wracają do picia. To są słowa psychoterapeutki. Ja nie chcę sobie nic wmawiać, mam tylko nadzieję, że ja do takich ludzi nie należę.

Gonzo.pl - Pią 18 Maj, 2012 20:10

moonyain napisał/a:
może po prostu dlatego, że jestem takim przypadkiem i tyle.

Jasne. sdg45g
Cytat:
Na terapii usłyszałem kiedyś, że są osoby, które nawet pomimo chęci, angażowania się itd nie są w stanie wydźwignąć się z alkoholizmu. Tacy ludzie mają za silne głody, które nie pozwalają im normalnie funkcjonować, przez co w końcu przerywają terapie i wracają do picia. To są słowa słowa psychoterapeutki.

Idąc tym tokiem musimy uznać, że każdy kto zapił miał za silne DLA NIEGO głody, skoro zapił.
Miałem dwuletnią terapię, wcześniej oddział, sporo czytam, nie, pożeram literaturę, zapoznaję się z pracami na temat alkoholizmu, i wszędzie i zawsze słyszałem, że KAŻDY może się leczyć i KAŻDY może nie pić.

BTW to jest to, o czym pisałem powyżej, stosujesz niewłaściwe sposoby, w tym przypadku wygodne Twojemu umysłowi teorie.

Tajga - Pią 18 Maj, 2012 20:10

moonyain napisał/a:
Tacy ludzie mają za silne głody, które nie pozwalają im normalnie funkcjonować, przez co w końcu przerywają terapie i wracają do picia.


Na pewno mają świetne wytłumaczenie.

Większej bzdury nie słyszałam dawno.

moonyain - Sob 19 Maj, 2012 10:14

Tajga napisał/a:
Na pewno mają świetne wytłumaczenie.

Większej bzdury nie słyszałam dawno.


To powiedziała terapeutka, nie ludzie, którzy zapijali. Więc to raczej nie to, że ktoś się wygodnie tłumaczy z zapić.

Dzisiaj już mi przeszło. Może i często mnie to łapie, ale na szczęście na dosyć krótko, nie dłużej niż 1 dzień. Kilka miesięcy temu potrafiło mnie trzymać i 3 dni, więc chyba można powiedzieć, że jest jakaś poprawa.

Janioł - Sob 19 Maj, 2012 10:15

Cytat:
Nie wiem dlaczego, może po prostu dlatego, że jestem takim przypadkiem i tyle.
głody pojawiają sie na skutek kontaktu z wyzwalaczem i tyle , masz zdiagnozowane i zapisane swoje wyzwalacze ?
moonyain - Sob 19 Maj, 2012 10:42

Andrzej napisał/a:
głody pojawiają sie na skutek kontaktu z wyzwalaczem i tyle , masz zdiagnozowane i zapisane swoje wyzwalacze ?


Zdiagnozowane? Wiem co u mnie jest najgorszym wyzwalaczem, ale to tylko z własnych obserwacji. Nikt u mnie niczego nie diagnozował.

Janioł - Sob 19 Maj, 2012 10:44

?????? :szok: :szok: :szok:
podstawa w pracy terapeutycznej , zdiagnozować i zapisać wyzwalacze zewnętrzne i wewnętrzne oraz opracować sposoby radzenia sobie z nimi
http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?p=4404#4404

Gonzo.pl - Sob 19 Maj, 2012 10:49

Nikt poza Tobą tego nie zdiagnozuje. Oczywiście wartościowa jest pomoc terapeuty i nawet grupy. Ja to robiłem na terapii.
moonyain - Sob 19 Maj, 2012 11:01

Teraz to już nie rozumiem. Ten dzienniczek głodu mam, ale nie wiem co on ma wspólnego z wyzwalaczami... Dzienniczek głodu to jedno, a zdiagnozowane wyzwalacze to drugie...?

Najpierw zapisywać sobie jak pojawi się kontakt z wyzwalaczami, a później sprawdzać z dzienniczkiem jakie konkretny wyzwalacz przynosi objawy głodu? O to chodzi?

Janioł - Sob 19 Maj, 2012 11:11

wyzwalacz - głód , tak to działa , w dzienniczku opisujesz głody i objawy, dopasowujesz do wyzwalacza który spowodował głód , starasz sie wyeliminować kontakt z wyzwalaczami lub się ich pozbywać albo pracować nad tym by przestały nimi być co prowadzi do minimalizacji wystepowania głodów ale ich eliminuje .
Bo po pierwsze wyzwalacze moge sie zmieniac , bo po drugie stanowia one o chroniczności choroby więc sie beda pojawiały

Gonzo.pl - Sob 19 Maj, 2012 11:13

No ja bym zabrał się za to inaczej, niż Ty Moon.
Część swoich wyzwalaczy na pewno znasz, na pewno unikasz. Pomyśl, wypisz je, dopisuj. Po to, żeby usystematyzować, przemyśleć, mieć czarno na białym.

moonyain napisał/a:
Najpierw zapisywać sobie jak pojawi się kontakt z wyzwalaczami, a później sprawdzać z dzienniczkiem jakie konkretny wyzwalacz przynosi objawy głodu? O to chodzi?

O ile rozumiem, tak to do niczego nie dojdziesz. Ominiesz te wyzwalacze, o których nie wiesz, ze są wyzwalaczami. A to jest właśnie istotne.
Mój sposób jakby odwrotny. Po zauważeniu głodu koniecznie dojść co go spowodowało.
Mam z terapii ściągę wielostronicową, sposoby radzenia sobie dla każdego objawu głodu.
Długo z niej korzystałem, dopóki nie weszło mi to w moje własne myślenie.

Marc-elus - Sob 19 Maj, 2012 11:15

Nigdy nie mów sobie: wytrzymam.
Zrób coś z tym, zamiast wytrzymywać.....

Gonzo.pl - Sob 19 Maj, 2012 11:34

Cytat:

Teraz to już nie rozumiem. Ten dzienniczek głodu mam, ale nie wiem co on ma wspólnego z wyzwalaczami..

To po co go prowadzisz? W jakim celu?

moonyain - Sob 19 Maj, 2012 12:26

Cytat:
starasz sie wyeliminować kontakt z wyzwalaczami lub się ich pozbywać albo pracować nad tym by przestały nimi być co prowadzi do minimalizacji wystepowania głodów ale ich eliminuje .


W sumie to wydaje się być logiczne.
Niektórych wyzwalaczy niestety nie mogę zupełnie wyeliminować, bo nie mogę wpłynąć na to, kogo spotkam na ulicy i na co ta osoba zacznie mnie namawiać. A to od tego zaczął się ten stan, który z różnym nasileniem trzyma mnie już prawie... 3 tygodnie.
Dzisiaj jest sobota, jest trochę wolnego. Napiszę sobie dokładnie bilans zysków i strat, które przyniosła mi trzeźwość. Poza tym zacznę zapisywać sobie te wyzwalacze, faktycznie to mi nie zaszkodzi.
W ogóle to tak wczoraj przed zaśnięciem zacząłem się zastanawiać(nie pierwszy i pewnie nie ostatni raz) co w ostatnim czasie robię nie tak i doszedłem do pewnych wniosków... Jeszcze do nie dawna bardziej interesowałem się sprawą uzależnień, oglądałem dokumenty na ten temat(choćby ten "Ja, alkoholik") i bardzo dużo rzeczy sobie zapisywałem. Pisałem takie notatki, których wstydziłbym się komukolwiek pokazać, często bez żadnej składni, bazgrolone na szybko, byle tylko pozbyć się z głowy różnych dziwnych myśli. To mi pomagało, ale od jakiegoś czasu przestałem to robić.

Gonzo.pl napisał/a:
To po co go prowadzisz? W jakim celu?


Zapisuje objawy głodu. No zresztą też, nie mam co ściemniać- w ostatnim czasie trochę to zaniedbałem.

Gonzo.pl - Sob 19 Maj, 2012 12:32

moonyain napisał/a:
To mi pomagało, ale od jakiegoś czasu przestałem to robić.

I to widać. :(
Cytat:
Zapisuje objawy głodu.

No, ale po co? Na tym koniec? Cel jest właśnie taki, jak To Andrzej przedstawił.
Zapobiegać od podstaw. Reagować szybko. Poznać siebie.

Pogodnego dnia. :okok:

Tajga - Sob 19 Maj, 2012 13:14

moonyain napisał/a:
Na terapii usłyszałem kiedyś, że są osoby, które nawet pomimo chęci, angażowania się itd nie są w stanie wydźwignąć się z alkoholizmu.



moonyain napisał/a:

To powiedziała terapeutka, nie ludzie, którzy zapijali. Więc to raczej nie to, że ktoś się wygodnie tłumaczy z zapić.


Chodzi mi o to, że pacjent który usłyszy takie stwierdzenie, może się zastanowić nad dalszym leczeniem.
"Skoro bywają takie "beznadziejne przypadki" to może, i ja takim jestem".

Takie zdanie padło ust terapeuty? Moim zdaniem nie powinno.
Odbiera szansę, i nadzieję...
:frasunek:

pterodaktyll - Sob 19 Maj, 2012 13:26

Tajga napisał/a:
Takie zdanie padło ust terapeuty? Moim zdaniem nie powinno.

Nie wiadomo w jakim kontekście padło. Kiedyś na warsztatach terapeuta powiedział, że zapicie jest wpisane w chorobę, wywołując oczywiście salwę śmiechu ale mam wrażenie, że niektórym obecnym taka idea nawet się spodobała............

Janioł - Sob 19 Maj, 2012 13:27

moonyain napisał/a:
A to od tego zaczął się ten stan, który z różnym nasileniem trzyma mnie już prawie... 3 tygodnie.
ten stan nazywa się nawrotem choroby i głody występujace są raczej sygnałami ostrzegawczymi w nawrocie choroby
Gonzo.pl - Sob 19 Maj, 2012 13:31

Często słyszy się to, co chce się uslyszeć.
Tu już ktoś napisał, że terapeutka stwierdziła, że jedząc jabłka można wydmuchać procenty. :shock:
Pewnie wierzył w taką teorię, więc uznał, że ona także.

Tajga - Sob 19 Maj, 2012 13:45

pterodaktyll napisał/a:
Kiedyś na warsztatach terapeuta powiedział, że zapicie jest wpisane w chorobę, wywołując oczywiście salwę śmiechu ale mam wrażenie, że niektórym obecnym taka idea nawet się spodobała............


U Nas też tak mówili.
Nie w kontekście, że każdy po skończeniu, kiedyś, i tak się zapije.
Bardziej chodziło o to, żeby jak się zdarzy komuś jednak wypić, żeby nie rozpędzał się, i
nie leciał z głową w ścianą, ani nie szukał sznurka i haka.
Nie histeryzował.

Kiedy ja po terapii ( zero jakiejkolwiek kontaktu z alkoholikami) po ośmiu latach zapiłam, szybko wróciłam robić następną, ale nie chciałam się zabić z tego powodu że się upiłam.

Nie jest to obligo, ale tak się dzieje, tak jak są nawroty każdej innej choroby.

pterodaktyll - Sob 19 Maj, 2012 13:49

O ile pamiętam ten nasz terapeuta po prostu zamiast powiedzieć, że w chorobę wpisany jest nawrót, najzwyczajniej w świecie się przejęzyczył i dlatego wszyscy rżeli.........zresztą terapeuta też trzeźwiejący, więc nieco "na skróty" powiedział albo mu się niechcący skojarzyło :mgreen:
Tajga - Sob 19 Maj, 2012 13:54

pterodaktyll napisał/a:
że w chorobę wpisany jest nawrót,


Aaaa, to tak, to rozumiem :cacy1:

Janioł - Sob 19 Maj, 2012 14:23

pterodaktyll napisał/a:
Kiedyś na warsztatach terapeuta powiedział, że zapicie jest wpisane w chorobę,
to najczęsciej słyszymy a w rzeczywistości:
pterodaktyll napisał/a:
że w chorobę wpisany jest nawrót,


i tak to jest że nasz mózg bardzo szybko przyswaja tą pierwszą informacje i przechowuje do czasu aż zrobi z niego użytek

Tajga - Sob 19 Maj, 2012 14:30

Andrzej napisał/a:
i tak to jest że nasz mózg bardzo szybko przyswaja tą pierwszą informacje i przechowuje do czasu aż zrobi z niego użytek


To mnie to nie grozi, wyjątkowo wolno trybię :smieje:

Gaja - Sob 19 Maj, 2012 15:44

No niech ten mój przeczyta te rewelacje to od razu ogłosi całemu światu, że właśnie on jest takim wyjątkowym przypadkiem ...
Gonzo.pl - Sob 19 Maj, 2012 15:47

No jak wyjątkowym.... Razem z naszym Moonainem :p
moonyain - Wto 22 Maj, 2012 23:09

Gonzo.pl napisał/a:
No jak wyjątkowym.... Razem z naszym Moonainem :p


Każdy przypadek jest na swój sposób wyjątkowy fsdf43t

Trochę się podniosłem, chociaż jak wiadomo- lekko nie było. Nie chce jednak narzekać, przynajmniej teraz jestem już bogatszy o jakieś nowe doświadczenia, dzięki czemu być może łatwiej będzie mi żyć. Nie chce jednak póki co mówić "hop" żeby nie zapeszać...

Zaobserwowałem dziwne rzeczy. Z wewnętrznej równowagi wytrąca mnie przeglądanie czyichś zdjęć z imprez. Imprez, na których oczywiście króluje alkohol. Nie ukrywam, że denerwuje mnie, że inni mogą się tak beztrosko bawić, podczas gdy moje zetknięcie z alko skończy się zapewne nieciekawie. Nawet jeśli nie za pierwszym razem, to za którymś następnym na pewno.
Moimi(chyba najgorszymi) wyzwalaczami są osoby, z którymi w przeszłości wielokrotnie piłem. Najgorzej jest kiedy te osoby zaczynają wspominać stare czasy, to wtedy już kompletnie przewraca mi się w głowie.
Nie da rady z nimi całkowicie zerwać kontaktu, bo nigdy nie mogę przewidzieć, kogo spotkam np. w drodze do sklepu.
Mam jeszcze dużo więcej przemyśleń, ale nie mam siły o nich pisać. Zrobię to jutro.

moonyain - Sob 26 Maj, 2012 12:56

No i jest tak jak zwykle- jak powiem, że napiszę więcej jutro, to na następny dzień pisać mi się już nie chce :mgreen:

Ogólnie to nie jest ze mną źle. Tamte natrętne myśli wracają już tam, skąd przyszły. No i oby tam zostały jak najdłużej.

Poza tym, wczoraj podpisałem kontrakt. W poniedziałek zaczynam terapię podstawową. Czekałem na swoje miejsce jakieś 1,5 miesiąca(albo i 2- nie pamiętam dokładnie), ale w końcu się doczekałem :)

Wierzę, że połączona z moimi dobrymi chęciami jest ona mi naprawdę w stanie wiele pomóc. Tym bardziej, że z tego co wiem, to jest tam sporo ludzi, którzy NAPRAWDĘ chcą trzeźwieć czyli takich, od których czegoś można się nauczyć.

Gonzo.pl - Sob 26 Maj, 2012 12:59

I to jest bardzo dobra wiadomość. :)
moonyain - Pon 28 Maj, 2012 19:33

Byłem dziś pierwszy raz na grupie(terapia podstawowa).

Oczywiście zanim jeszcze poszedłem, to targały mną różne odczucia... Trochę się ze sobą mocowałem czy pójść czy nie. Właściwie to nie mocowałem się ze sobą, ale ze swoją chorobą...
Powiedziałem tyle, że czuję się jakbym był z 10 kg lżejszy. Powiedziałem o wszywce(co moim zdaniem jest najbardziej wstydliwą i krępującą rzeczą), bo wiem, że szczerość to podstawa jakichkolwiek efektów terapii. Nie chciałem tego ukrywać, źle bym się z tym czuł, a jeżeli już mówić to lepiej wcześniej, bo później może być coraz trudniej.

cool - Pon 28 Maj, 2012 19:40

moonyain napisał/a:
Oczywiście zanim jeszcze poszedłem, to targały mną różne odczucia... Trochę się ze sobą mocowałem czy pójść czy nie. Właściwie to nie mocowałem się ze sobą, ale ze swoją chorobą...


Tak bywa ,to chyba normalne , ja w lutym zaczełem pogłębioną i miałem podobnie ,a teraz się cieszę że tam chodzę :)

Gonzo.pl - Pon 28 Maj, 2012 20:21

moonyain napisał/a:
czuję się jakbym był z 10 kg lżejszy.

:okok:

moonyain - Pon 28 Maj, 2012 21:22

nawrocik napisał/a:
Tak bywa ,to chyba normalne , ja w lutym zaczełem pogłębioną i miałem podobnie ,a teraz się cieszę że tam chodzę :)


Mi oczywiście głupoty zaczęły przychodzić do głowy... na szczęście zdałem sobie sprawę z tego, że to głupoty :p

Ciągle jestem jeszcze w takim jakby lekkim szoku. Bardzo dużo powiedziałem, nie spodziewałem się, że mnie na to stać. Z jednej strony się cieszę, że to z siebie wywaliłem, a z drugiej wstydzę tego co opowiadałem. No, ale cóż- każdy z nas nawywijał, więc zapewne i gorsze rzeczy niż ja ludzie opowiadali.

Poza tym zdałem sobie sprawę, że o MNÓSTWIE ważnych rzeczy najzwyczajniej zapomniałem powiedzieć. Pewnie wyjdzie z czasem.

Gonzo.pl - Pon 28 Maj, 2012 21:29

Ja się na początku też wstydziłem i to chyba bardziej na indywidualnej.
Na grupowej spotkałem kumpla z oddziału, zaprawionego w piciu i w terapiach. Jego wypowiedzi mnie ośmielały.
Mówienie o swoim alkoholizmie, o swoich mrocznych stronach nauczyło mnie także szczerego mówienia o innych sprawach, zgody ze sobą, zrozumienia siebie.
Nauczyłem się rozmawiać z ludźmi, zdobyłem przyjaciół.

moonyain - Wto 29 Maj, 2012 12:38

Gonzo.pl napisał/a:
Ja się na początku też wstydziłem i to chyba bardziej na indywidualnej.


Też tak miałem, może nie do przesady, ale zauważyłem, że z czasem też coraz mniej wstydzę się mówić o niektórych sprawach :p


Cytat:
Mówienie o swoim alkoholizmie, o swoich mrocznych stronach nauczyło mnie także szczerego mówienia o innych sprawach, zgody ze sobą, zrozumienia siebie.


No bez szczerości terapia nie ma chyba szans powodzenia. Dlatego postanowiłem wczoraj niczego nie ukrywać(chociaż szczerze mówiąc na początku miałem taki zamiar). Powiedziałem nawet, że jest jeszcze jeden "szczegół" związany z powodami mojej abstynencji, ale nie jestem gotowy by już teraz o nim mówić. Jednak jak się trochę rozkręciłem, to później dodałem, że ukrywanie tego nie byłoby za bardzo zgodne z moim sumieniem. Po prostu głupio bym się z tym czuł, a ze spotkania na spotkanie coraz trudniej byłoby mi o tym powiedzieć i nie chciałem się wpędzić w takie błędne koło, więc wszystko powiedziałem. Poza tym poruszyło mnie, że ci ludzie naprawdę żywo mnie słuchali, patrzyli często na mnie, a nie w okno, sufit albo zegarek z nadzieją, że to już koniec spotkania. Zadali mi sporo pytań, co jest na pewno dowodem zainteresowania. Zresztą ja też tam zamierzam się nieraz odzywać, bo wiele spraw, o których mówili ludzie z grupy jest oczywiście bardzo dobrze znana też mi. Chodzi np o pewne schematy w myśleniu, niezdrowe nakręcanie się, chaos w działaniu itp
Z tych różnych powodów i nie tylko zamierzam chodzić regularnie, bo to na pewno nie jest strata czasu. Tyle :p

Gonzo.pl - Wto 29 Maj, 2012 12:47

Dobrze godocie kumie. ;)
Ino wykorzystujta to w praktyce.

moonyain - Pią 01 Cze, 2012 20:37

Byłem 3 razy na grupie w tym tygodniu.
Powiem w ten sposób: mimo, że to dopiero początek, to już trochę zdążyło mnie to otrzeźwić.
Tam słyszy się takie wyznania(a właściwie to- słyszałem takie wyznania), że aż mnie zaskoczyło, że ludzie tak nieskrępowanie potrafią mówić o swoich osobistych problemach. I nie ma obojętności wobec drugiej osoby.

szymon - Pią 01 Cze, 2012 20:42

moonyain napisał/a:
ludzie tak nieskrępowanie potrafią mówić o swoich osobistych problemach


popatrz co napisałeś :mysli:
na terapii się nie bałem opowiadać o sobie, o tym jak piłem, co robiłem, jak się zachowywałem, miałem wrażenie, ze wszyscy na mnie patrzą i przewracają ślepiami jak te dolary u kaczora donalda w oczach...

naucz się rozmawiać na terapii, pomalutku przekładaj to na życie, które Cię otacza

PS
małe gratulacje

moonyain - Pią 01 Cze, 2012 20:54

szymon napisał/a:
naucz się rozmawiać na terapii, pomalutku przekładaj to na życie, które Cię otacza


Wbiłem sobie do głowy, że postaram się już od pierwszego spotkania odzywać, kiedy tylko będę czuł taką potrzebę. I w ten sposób robię, ale nie mam jeszcze tyle śmiałości co inni ludzie.

Złapałem się na tym, że słuchałem co mówił jeden facet i w duchu pomyślałem sobie, że mi by było wstyd się do czegoś takiego przyznać. Może nie tyle wstyd, bo nie mówił o niczym wstydliwym tak naprawdę, ale mi gdyby coś takiego się przydarzyło to przed grupą osób ciężko by mi było o tym opowiedzieć.
Podobnie było kiedy jedna kobieta opowiadała o swoich problemach.
No, ale nie podpalam się, tylko mówię jak jest :p

szymon napisał/a:
PS
małe gratulacje


dzięki :lol:

piotr7 - Pią 01 Cze, 2012 21:18

takie otwieranie się na terapii jest ,ja tak uważam, początkiem czyśćca,który prowadzi do prawdziwego,wewnętrznego wyciszenia.
umożliwia ,pózniej na zupełnie inne spojrzenie na swoje uzależnienie i rozpoczyna proces trzezwienia.

z upływem czasu ta specyficzna szczerość wytwarza wyjątkową więz między uczestnikami terapii ,taki rodzaj samopomocy w tym dobrym znaczeniu tego określenia.
ja tak to odbieram.

Gonzo.pl - Pią 01 Cze, 2012 21:33

Piotr pięknie to napisał.
Taka sama więź tworzy się we wspólnocie AA.
Mnie ta umiejętność bycia szczerym, bycia sobą pomaga w życiu, pomaga w kontaktach z ludźmi i dotyczy nie tylko alkoholizmu.

piotr7 - Pią 01 Cze, 2012 22:26

tak ale na terapii inni uczestnicy nogą cię pytać i komentować twoje wypowiedzi
poza tym musisz się wypowiedzieć,a na mitingu możesz tylko słuchać.
idealne, moim zdaniem,jest łączenie terapii i mitingów

Gonzo.pl - Pią 01 Cze, 2012 22:53

piotr7 napisał/a:
nogą cię pytać i komentować twoje wypowiedzi

Na mojej terapii udzielało się informacji zwrotnych, a to nie jest ani komentowanie, ani tym bardziej zadawanie pytań.
I z tego co wiem, tak samo jest na innych terapiach.

piotr7 - Sob 02 Cze, 2012 06:05

teoretycznie tak ale ten schemat na mojej terapii często wymyka się z pod kontroli.
grupa jest bardzo aktywna

Gonzo.pl - Sob 02 Cze, 2012 07:04

Taaak.....
Kilkoro terapeutów prowadziło zajęcia mojej grupy. Jednemu wymykało się spod kontroli i wtedy powstawał chaos i spięcia. Chyba nie o to chodzi?

piotr7 - Sob 02 Cze, 2012 07:48

nie ,inaczej,terapeutka czujnie obserwuje co się dzieje i wkracza gdy zaczyna się to wymykać z pod kontroli
moonyain - Nie 10 Cze, 2012 06:42

Trwa Euro. Mieszkam w jednym z miast- organizatorów. W rynku zrobili wielką strefę kibica. Znajduje się ona tuż przy miejscu, w którym pracuje.
Powiem Wam, że kiedy pierwszy raz zobaczyłem jaka tam panuje atmosfera, szczególnie w czasie meczu, prawie, że miałem łzy w oczach...

Nie ukrywam, że zazdroszcze tym wszystkim ludziom, którzy mogą tam sobie pójść, wypić w czasie meczu te 2-3 piwa, wrócić do domu i zapomnieć, że w ogóle pili alkohol. Zazdroszczę nawet tym, którzy jednego dnia mogą sobie zachlać pałe, a następnego jakby nigdy nic wrócić do codziennych czynności, odczuwając co najwyżej kaca. A nie jakieś zespoły abstynencyjne czy inne świństwa.
Denerwuje mnie to, że ja już w ten sposób nie mogę. Że każdy mój kontakt z alkoholem to duże ryzyko ciągu i gwarancja fatalnego samopoczucia po jego zakończeniu i to na dodatek przez co najmniej kilka następnych dni.

Chciałbym sobie pójśc do takiej strefy, ale o tym nie ma mowy, bo tam bym chyba się wykończył nerwowo. Do knajpy też nie pójdę, bo nie chcę się katować. W ten sposób pozostaje mi oglądanie meczów w domu, przed telewizorem, w towarzystwie nie pijących- czyli najczęściej tylko w swoim towarzystwie.

staaw - Nie 10 Cze, 2012 06:47

moonyain napisał/a:

Chciałbym sobie pójśc do takiej strefy, ale o tym nie ma mowy, bo tam bym chyba się wykończył nerwowo.

Ja poszedłem na koncert EUROPE po dłuższej abstynencji, nikt nie pił...
Ja znalazłem nocny, nie pamiętam jak wróciłem do domu...

endriu - Nie 10 Cze, 2012 08:10

moonyain, uważaj na siebie, nie lekceważ tych głodów alkoholowych
Twój mózg już Ci podpowiada picie,
byłem też w strefie kibica z synem i też się źle czułem, chociaż mam już ponad rok trzeźwienia,

oglądam mecze w domu z synem

kamo - Nie 10 Cze, 2012 08:28

Odczuwasz duży żal po stracie
Zdajesz sobie jednak sprawę że jesteś alkoholikiem i dobrze.
Miałem podobne rozterki i zwróciłem się do drugiego alkoholika,on podsunął mi taką sugestie.
Czy jak byś był chory na raka skóry to poszedł byś na plażę w piękny słoneczny dzień?
Rak skóry to nie alkoholizm lecz w tym przypadku tę choroby mają jedną wspólną cechę;nie mogę chodzić w miejsca które mogą mnie zabić.
Ja postarałem się troszkę i mecz obejrzałem w towarzystwie ludzi trzeżwych,też było super i świetnie się bawiliśmy czego i tobie życzę.

Gonzo.pl - Nie 10 Cze, 2012 08:38

moonyain napisał/a:
w towarzystwie nie pijących- czyli najczęściej tylko w swoim towarzystwie.

Trzeźwych ludzi poznałem na terapii i na mitingach AA. Co Ty zrobiłeś, by tych trzeźwych przyjaciół mieć?
Zmagasz się z głodami, zmagasz się ze sobą, męczysz się. Zaczynam mieć odczucie, że trzeźwe życie Cie męczy. I ma prawo, bo jakoś to, co o nim piszesz zbyt porywające nie jest.

Sporo napisałeś o meczu, o alkoholu, o poczuciu straty.
Ani słowa o tym, co zrobiłeś dla swojej trzeźwości, dla poprawy swojego nastroju. Pomyślałeś choćby o tym, by z rozkoszą pożreć wielkie lody?

Mylę się, czy temat mitingów w Twoim życiu nie istnieje?

EDIT: Zapomniałem o najważniejszym wniosku.
Weź Ty się chłopie ogarnij. ;)

szymon - Nie 10 Cze, 2012 08:43

moonyain napisał/a:
zazdroszcze tym wszystkim ludziom, którzy mogą tam sobie pójść, wypić w czasie meczu te 2-3 piwa, wrócić do domu i zapomnieć


i w czym masz problem? jesteś dorosły, śmiało!!
o 7 idzie na piwo, no no... bo Euro jest

wampirzyca - Nie 10 Cze, 2012 09:00

moonyain napisał/a:
pozostaje mi oglądanie meczów w domu, przed telewizorem, w towarzystwie nie pijących- czyli najczęściej tylko w swoim towarzystwie.
_________________



ja też oglądałam mecz sama....bo akurat mąż był w pracy...a syn poleciał do miasta ...tam ustawili wielki telewim....

przyszykowałam sobie pyszny sok....truskawki.....i superrr było :)

i nie żałowałam......syn mi potem opowiadał jak paru zgarnęła straż miejska...a jeden narobił wstydu swojej żonie ...pijany oczywiście ...szkoda mi się jej zrobiło.............i wcale mi nie żal ze mnie tam nie było wcale


We wtorek mecz Polska-Rosja............przyszykuj sobie pyszne żarełko....pomyśl jak fajnie że jestes trzeżwy i skup się na oglądaniu meczu...a nie rozpamiętywaniu o strefie kibica :)

kelpi - Nie 10 Cze, 2012 22:26

Ja to akurat w domciu ogladam, przy dwójce małych dzieciaczków i daje rade :lol:

Ale wiem że w mieście w Klubie abstynenta panowie ogladają fsdf43t

moonyain - Pon 11 Cze, 2012 14:08

Co tu dużo mówić, może i często narzekam, ale przynajmniej nie piję. Już lepiej marudzić, ale nie pić niż marudzić i pić albo tylko pić(przynajmniej w moim wypadku picie to jest najgorsze rozwiązanie).
Chyba zrozumiałem już, że jestem alkoholikiem, ale nadal nie potrafię się z tym pogodzić.
Głody u mnie pojawiają się z wielu powodów. Często z powodu przemęczenia. Mam sporo rzeczy na głowie, przez co nieraz mam mało czasu na odpoczynek. Na szczęście nauczyłem się już rozpoznawać, że to jest nic innego jak "głód alkoholowy" przez co one szybko mi przechodzą.
Teraz czuję się normalnie, ale jutro rano jak przyjdę z roboty to pewnie znowu będę mocno zmęczony, czego konsekwencją będzie mętlik w głowie i pełno dziwnych pomysłów, związanych nie koniecznie nawet z alkoholem.

Najgorsze jest to, że pracę mam w tym tyg w tym samym czasie co grupę. W robocie niestety nikt mi na rękę nie pójdzie, i tak już raz poszli, nie mogę ciągle wymagać żeby wszystko było układane pode mnie. Wiem co napiszecie- "zmień pracę, trzeźwość najważniejsza" :p A może to wszystko tylko kolejna manipulacja umysłu?...

staaw napisał/a:
Ja poszedłem na koncert EUROPE po dłuższej abstynencji, nikt nie pił...


A ja nigdy nie słyszałem o koncercie, na którym nie byłby obecny alkohol.
Ale ok, nie będę łapał za słówka, rozumiem co chcesz mi przekazać- to, że wszystko zależy ode mnie i jak nie będę szukał miejsc wolnych od alko, to moją uwagę zawsze będą przykuwać tylko te, w których ludzie piją.

kamo napisał/a:
Odczuwasz duży żal po stracie
Zdajesz sobie jednak sprawę że jesteś alkoholikiem i dobrze.


Właśnie dokładnie o tym wyżej napisałem. Zdaję sobie sprawę, że to mnie może zniszczyć, dlatego staram się trzymać od tych pijalni z daleka, mimo wszystko jednak pewien żal pozostaje. To jest zbyt świeża sprawa i wywołująca u mnie jeszcze zbyt wiele emocji żeby takie widoki były mi obojętne
Zresztą to jest chyba charakterystyczna cecha uzależnień, szczególnie w początkowych fazach ich leczenia- zdaję sobie sprawę, że coś mnie może zabić i powolnie zabijało, a mimo to czasem za tym tęsknię...

Gonzo.pl napisał/a:
Zmagasz się z głodami, zmagasz się ze sobą, męczysz się. Zaczynam mieć odczucie, że trzeźwe życie Cie męczy. I ma prawo, bo jakoś to, co o nim piszesz zbyt porywające nie jest.


Oj tam, aż tak źle to nie jest. To, o czym tu piszę to są sytuacje, epizody powiedziałbym, ogólnie rzecz biorąc nie jest znowu tak tragicznie. Mimo wszystko- jest dużo lepiej niż jak piłem, co nie znaczy od razu, że jest pięknie i różowo.

Gonzo, z tego co pamiętam, to nie pijesz jakieś 2,5 roku(nie pamiętam dokładnie) i pisałeś, że głodów już praktycznie nie masz itd. Znam faceta, który się leczy, przestrzega zasad dla niepijących alkoholików, naprawdę wkłada w swoje trzeźwienie mnóstwo sił, obserwuje siebie itd nie pije też 2,5 roku, a mimo to głody mu się zdarzają i to dosyć częste i silne. Jeden trzeźwieje szybciej, inny wolniej, nie ma reguły, więc ja raczej nie spodziewam się, że po 8,5 miesiącach abstynencji alkohol stanie mi się już zupełnie obojętny. Nawet teraz, kiedy czuję się źle, to nie jest to aż tak złe samopoczucie jak to, które miałem przed rozpoczęciem terapii.

Endriu ma ponad rok trzeźwienia i też w strefie kibica źle się czuł, więc nie widzę nic dziwnego w tym, że i dla mnie tamto miejsce nie było zbyt komfortowe i spowodowało jakieś rozpamiętywanie i rozżalenia.

szymon napisał/a:
i w czym masz problem? jesteś dorosły, śmiało!!
o 7 idzie na piwo, no no... bo Euro jest


Napisałem w czym problem i to chyba bardzo jasno :p Chciałbym żeby mi to nie szkodziło.

wampirzyca napisał/a:
ja też oglądałam mecz sama....bo akurat mąż był w pracy...a syn poleciał do miasta ...tam ustawili wielki telewim....

przyszykowałam sobie pyszny sok....truskawki.....i superrr było :)

i nie żałowałam......syn mi potem opowiadał jak paru zgarnęła straż miejska...a jeden narobił wstydu swojej żonie ...pijany oczywiście ...szkoda mi się jej zrobiło.............i wcale mi nie żal ze mnie tam nie było wcale


Ja dosyć często mecze oglądam sam i wcale mi to nie przeszkadza. No ewentualnie nieraz zawołam współlokatora, który pije bardzo rzadko, a w moim towarzystwie w ogóle. W oglądaniu meczów samemu widzę nawet sporo plusów- można skupić się porządnie na meczu, a nie na gadaniu, tylko tamta jedna sytuacja, ten wyzwalacz w postaci przejścia tuż obok strefy kibica wytrąciła mnie z równowagi :p

wampirzyca napisał/a:
We wtorek mecz Polska-Rosja............przyszykuj sobie pyszne żarełko....pomyśl jak fajnie że jestes trzeżwy i skup się na oglądaniu meczu...a nie rozpamiętywaniu o strefie kibica :)


We wtorek w tym czasie pracuje i to w innym miejscu niż to obok strefy kibica, tak, że niczym się nie przejmuję;) I o strefach kibiców też już nie myślę;)

staaw - Pon 11 Cze, 2012 14:27

moonyain napisał/a:

staaw napisał/a:
Ja poszedłem na koncert EUROPE po dłuższej abstynencji, nikt nie pił...


A ja nigdy nie słyszałem o koncercie, na którym nie byłby obecny alkohol.


Może ja nie zauważyłem...
W każdym razie ochrona była tak wredna, że nie mogłem wnieść litrowej koli (podobno max 0,5 czy 0,25 można było), wszystkich wiskali...
Wnerwiłem się i wróciłem do sklepu...

Gonzo.pl - Pon 11 Cze, 2012 15:04

To chyba nie tak, ze nie mam głodów.
Ja im się nie pozwalam rozwinąć. Rozpoznaję je, nazywam i przeciwdziałam.
Jakiś tydzień temu ogarnął mnie jakiś tani sentymentalizm, poczucie niezrozumienia, osamotnienia. Wiem dobrze do jakich rozmiarów potrafiłem kiedyś to rozbuchać.
Tym razem dzięki rozmowom, spotkaniom, zajęciu się czymś innym, popołudniu już głodziska nie było. :)

yuraa - Pon 11 Cze, 2012 15:41

staaw napisał/a:
W każdym razie ochrona była tak wredna, że nie mogłem wnieść litrowej koli

mi zabrali nawet mineralną i przejrzeli plecaczek
w ciagu ostatniego roku dwa razy na koncercie Kazika i Big Cyca

staaw - Pon 11 Cze, 2012 15:52

Ja na razie odpuściłem sobie koncerty...
Zresztą, wtedy też poszedłem wbrew sobie za namową żonki.
Od tego czasu już mi wierzy kiedy mówię że czegoś nie zrobię bo mi szkodzi... :)

Gonzo.pl - Pon 11 Cze, 2012 16:10

Moon, ja po prostu na koncerty bałem się chodzić. Wiedziałem, że to nie miejsce dla mnie.
Na pierwszy poszedłem dopiero gdzieś po roku terapii. Wiedziałem, że nie będzie tam sprzedaży alkoholu, bylem tam z przyjaciółką i jej córką. Ale i tak widziałem osoby wymachujące butelkami, a wprost na nas wtoczył się niemożebnie pijany facet. Bodajże po dwóch dniach miałem sen alkoholowy. ale tez ten pierwszy koncert nauczył mnie radzić sobie z takimi sytuacjami. Nadal jednak nie chodzę na jakieś festyny typowo piwne typu Powitanie Lata. Nie wykluczam natomiast pójścia i zajęcia się wyłącznie oglądaniem występu, jeśli będzie tam kiedyś jakiś mój idol występował.

Po mniej więcej trzech miesiącach abstynencji kumpel z terapii zaproponował mi wyjscie z nim i jego żona na zabawę aowską.
Odmówiłem, czułem, że atmosfera zabawy skojarzy mi się z piciem, że będę źle tam się czuł, że nie potrafię bawić się bez alkoholu.
Oni poszli. Po jakichś dwóch godzinach, już dzwonili do mnie, czy mogą przyjść pogadać i posiedzieć, bo już mu zaszkodziła ta zabawa.
Teraz oczywiście biorę udział w zabawach, festynach aowskich, grillach, i to z wielką ochotą. Ale wszystko ma swoo czas.

Gonzo.pl - Śro 13 Cze, 2012 09:53

Moon żyjesz? :)

Ciekawą książkę sobie dziś zamówiłem, przydatna pozycja.

Jak wytrwać w trzeźwości. Poradnik zapobiegania nawrotom choroby
Miller Merlene, Gorski Terence T.

Omawiane są tu konkretne zachowania, stany, sytuacje bezpośrednio zagrażające trzeźwości. Celem jest przekazanie jak największej wiedzy na temat choroby, a także wskazanie, jak tę wiedzę stosować w praktyce, jak zmniejszyć lęk związany ze zjawiskiem nawrotu choroby.


moonyain - Śro 13 Cze, 2012 13:02

Gonzo.pl napisał/a:
Moon żyjesz? :)


Żyje :)

Nie chce za bardzo się rozpędzać. Szkodzi mi przebywanie w towarzystwie strefy kibica, to tam nie chodzę. No chyba, że nie mam innego wyboru. Jest jak jest i niestety muszę pogodzić się z mnóstwem wyrzeczeń jakie niesie za sobą utrzymanie trzeźwości. Na razie trudno mi się pogodzić z wszystkimi, ale... mam czas.
Jestem zadowolony z tego, że nie zapijam, pomimo, że wiele głupich myśli już mi się kłębiło w głowie. Po prostu boję się konsekwencji zapicia- tak bym to nazwał. I mam tu na myśli to, że jak już bym zaczął pić, to nie wiadomo kiedy bym skończył, a może nawet pod wpływem zespołu abstynencyjnego stwierdziłbym, że nie warto dalej walczyć i że moje życie mimo trzeźwości nie zmienia się. Przez następnych kilka lat znowu sięgałbym do kieliszka i znowu wpadał w ten dół, z którego ostatnio staram się wygrzebać.

Gonzo.pl napisał/a:
To chyba nie tak, ze nie mam głodów.
Ja im się nie pozwalam rozwinąć. Rozpoznaję je, nazywam i przeciwdziałam.


U mnie też jest pewna poprawa. Jeszcze kilka miesięcy temu jak już łapał mnie porządny głód, to trzymał 3 dni(!) Zresztą pisałem już o tym wcześniej. Teraz jak coś mnie łapie, to trzyma góra od rana do wieczora i to nie z takim dużym nasileniem jak kiedyś(w tym momencie odpukuje w niemalowane :p ).
Wychodzi więc na to, że albo jakoś nauczyłem się przeciwdziałać rozwijaniu się tych głodów albo... na tyle się do nich przyzwyczaiłem, że już tak mocno nie odczuwam ich skutków.
Raz co prawda przez kilka tygodni("nawrót"?) dosyć często przypominał mi się alko, ale to nie było aż tak męczące jak kiedyś(szczerze mówiąc kiedyś miałem tak bez przerwy) i nie czułem się przy tym fizycznie źle.

Moim celem jest zachowanie trzeźwości i w miarę dobre samopoczucie. Nie spodziewam się cudów czyli tego, że zaraz będę czuł się jak młody bóg ;) Zdaję sobie sprawę, że tak być może nie będzie już nigdy;)

Gonzo.pl - Śro 13 Cze, 2012 13:14

moonyain napisał/a:
Jest jak jest i niestety muszę pogodzić się z mnóstwem wyrzeczeń jakie niesie za sobą utrzymanie trzeźwości.

Też mi się tak zdawało na początku. Dlaczego? Bo ja po prostu nie znałem innego życia.
Nie wiedziałem kim jestem, jakie są moje priorytety, potrzeby. Dzisiaj już wiem, jak chcę żyć, jakiego życia potrzebuję.
Wyrzeczenia? Nie odmawiam sobie niczego, co lubię, co mi potrzebne, co mi się podoba. Ale świadomie i odpowiedzialnie podejmuje decyzje.
Żyję tak, jak JA chcę. I cieszy mnie to każdego dnia.

Kiedyś czułem się luzak, ważny i bogaty, kiedy usiadłem w ogródku w centrum miasta i kiwałem się nad kolejnym piwem. Żałosne....

moonyain napisał/a:
Nie spodziewam się cudów czyli tego, że zaraz będę czuł się jak młody bóg

Przyjdzie na to czas, przyjdzie czas, przyjdzie czas.... ;)

moonyain - Czw 14 Cze, 2012 14:19

Gonzo.pl napisał/a:
Przyjdzie na to czas, przyjdzie czas, przyjdzie czas.... ;)


Dzięki za wsparcie :)

Gonzo.pl - Czw 14 Cze, 2012 16:39

Wiesz, co mi daje radość i siłę?
Dawanie czegoś z siebie. Nie branie, nie oczekiwanie na cud, nie użalanie się komuś w rękaw, a tak kiedyś było.
Dawanie siebie. Służby we wspólnocie, przywitanie kogoś na mitingu, rozmowa w przerwie, słuchanie i mówienie o swoim życiu. Rozmowy z trzeźwiejącymi alkoholikami, spędzanie czasu z przyjaciółmi, i z alkoholikami, i tymi zdrowymi. To, ze ciągle ktoś dzwoni i chce pogadać bez szczególnego powodu.
Bo od ludzi uczę się, jak żyć.

Dziubas - Śro 20 Cze, 2012 22:27

Księżycowy :krzyk:
Co u Ciebie?

Gonzo.pl - Śro 20 Cze, 2012 22:29

Już się ucieszyłem, ze Moon napisał...
A to tylko Ty... :p

moonyain - Czw 21 Cze, 2012 19:26

Dziubas napisał/a:
Co u Ciebie?


Bez zmian- praca, szkoła itp. Jedyną nowością jest to, że rzuciłem terapie. Tyle w temacie.

Gonzo.pl - Czw 21 Cze, 2012 19:27

Gratulacje.
jolkajolka - Czw 21 Cze, 2012 20:36

moonyain napisał/a:
Dziubas napisał/a:
Co u Ciebie?


Bez zmian- praca, szkoła itp. Jedyną nowością jest to, że rzuciłem terapie. Tyle w temacie.


Ojej,czemu?

moonyain - Sob 21 Lip, 2012 21:09

Trochę czasu mnie nie było. Co by tu napisać? Minęło jakieś 1, 5 miesiąca odkąd przestałem się leczyć.
W zasadzie to nie zauważam większych zmian w swoim samopoczuciu/ zachowaniu w porównaniu z okresem kiedy chodziłem na terapię. Oczywiście nie uważam, że jakoś cudownie ozdrowiałem, być może po prostu jeszcze za mało czasu minęło.
Z początku, kiedy zacząłem się leczyć to naprawdę mi to pomagało, później w zasadzie jedynie coraz bardziej frustrowało. Jak wiadomo, alkoholika łatwo zniechęcić do leczenia. Mnie w dużym stopniu zniechęciło to, że tam, na grupie, na terapii podstawowej byli ludzie którzy nie pili powiedzmy 2-3 lata, a mieli takie same problemy jak ja, czyli osoba która nie ma na swoim koncie nawet roku trzeźwienia. Z taką samą jak i mnie częstotliwością dopadały ich głody. Byli zagubieni. Oczywiście nie mówię, że wszyscy, ale wystarczająco wielu, przez co sam zacząłem zastanawiać się czy to tak naprawdę przynosi jakieś rezultaty i ma sens.
Tak z perspektywy czasu wydaje mi się, że być może ja gdzieś podświadomie myślałem, że ta terapia mnie jakoś uleczy, tzn pozwoli wrócić do stanu sprzed lat czyli picia z umiarem. Kiedy całkowicie zrozumiałem, że tak nie będzie już nigdy to po prostu przestałem na nią chodzić. "Pomogła" mi w tym praca.
Nie potrafiłem i nie potrafię się pogodzić z tym, że jestem alkoholikiem. Nie sprawia mi większych problemów odmawianie alkoholu(zresztą coraz rzadziej ktoś mnie namawia), często przyznaję się do tego, że jestem abstynentem, ale "alkoholik"- to słowo nie chce przejść mi przez gardło.
Oczywiście nie przerwałem abstynencji. Jeśli chodzi o głody, to szczerze powiedziawszy trochę bałem się, że od razu po rzuceniu terapii zaczną mnie one dopadać i to ze wzmożoną siłą, ale na szczęście nic takiego nie miało miejsca.
Trochę gorzej jest jedynie czasem w weekendy, kiedy to w sobotę czy niedzielę wracam z popołudniówki, przez centrum miasta, do domu i widzę te tłumy bawiących się ludzi. Boli mnie to, że dla mnie drzwi do takiej beztroskiej, szampańskiej zabawy zostały już zamknięte. Staram się jak najmniej o tym myśleć i generalnie tak układać sobie życie żeby nie było w nim miejsca na alko.
Tyle.

szymon - Sob 21 Lip, 2012 21:15

moonyain napisał/a:
Boli mnie to, że dla mnie drzwi do takiej beztroskiej, szampańskiej zabawy zostały już zamknięte


oj tam, oj tam... :beba:

one sa otwarty dalej, na oścież
ale Ty nie chcesz tam wchodzić, bo zacząłeś nowe życie, a ono nie jest bolesne :skromny:

powodzenia :okok:

moonyain - Sob 21 Lip, 2012 21:20

szymon napisał/a:
oj tam, oj tam... :beba:

one sa otwarty dalej, na oścież
ale Ty nie chcesz tam wchodzić, bo zacząłeś nowe życie, a ono nie jest bolesne :skromny:


Napisałem przecież wyraźnie, że "beztroskiej" a taka zabawa w moim wykonaniu już nigdy nie będzie beztroska bo zawsze pijąc będę się bał(albo co najmniej zdawał sobie sprawę z tego), że znowu coś nawywijam :]

Marc-elus - Sob 21 Lip, 2012 21:22

moonyain napisał/a:
Jak wiadomo, alkoholika łatwo zniechęcić do leczenia.

Najczęściej takiego którego "stary" sposób myślenia kłóci się z terapią....
moonyain napisał/a:
Nie potrafiłem i nie potrafię się pogodzić z tym, że jestem alkoholikiem.

Mi to jakoś samo przyszło, pewnego dnia pomyślałem: jestem alkoholikiem, to "dziwna" choroba, ale ludzi dotykają o wiele straszniejsze przypadki, o wiele straszniejsze nieszczęścia. Dotykają ich choroby na które nie mają wpływu, a alkoholik jak chce i nie pije to może żyć "pełną gębą".

pterodaktyll - Sob 21 Lip, 2012 21:23

Marc-elus napisał/a:
alkoholik jak chce i nie pije to może żyć "pełną gębą".

Pod jednym warunkiem wszakże. Wie do czego mu ta trzeźwość potrzebna..................

moonyain - Sob 21 Lip, 2012 21:27

Marc-elus napisał/a:
Najczęściej takiego którego "stary" sposób myślenia kłóci się z terapią....


Wątpię czy znalazłby się taki alkoholik, którego stary(tzn. uzależniony) sposób myślenia nie kłóciłby się z terapią ;)

JaKaJA - Nie 22 Lip, 2012 11:17

mój się nie kłucił :foch:
ale pewnie dlatego,że byłam świadoma tego,że INNEJ drogi by wytrzeźwieć nie ma, a tylko tego chciałam-BYĆ TRZEŹWĄ!!!

Marc-elus - Nie 22 Lip, 2012 12:05

JaKaJA napisał/a:
mój się nie kłucił

Kłócił się, ale gdy poszłaś na terapie to był już troszeczkę inny sposób myślenia, bo zobacz, np
JaKaJA napisał/a:
tylko tego chciałam-BYĆ TRZEŹWĄ!!!

Jakoś wcześniej, w "starym" systemie, nie chciałaś.... fsdf43t

JaKaJA - Nie 22 Lip, 2012 12:15

zrozumiałam,ze autor wątku pisze o chwili kiedy już JESTEŚMY w terapii nie o czasie na długo przed tym.
staaw - Nie 22 Lip, 2012 12:21

JaKaJA napisał/a:
zrozumiałam,ze autor wątku pisze o chwili kiedy już JESTEŚMY w terapii nie o czasie na długo przed tym.

Aguś... ja w czasie terapii nie wiedziałem po co tam poszedłem.
Miałem depresję a psychiatra kazał mi chodzić jeszcze do jakiegoś gościa co od wódy odciąga...
Po 15 miesiącach załapałem... :bezradny:

Marc-elus - Nie 22 Lip, 2012 12:40

JaKaJA napisał/a:
o chwili kiedy już JESTEŚMY w terapii nie o czasie na długo przed tym

Tak, zobacz też że ileśtam osób które są w terapii to
-bo rodzina gadała to poszedłem.
-bo sąd kazał.
-bo jestem przerażony, muszę udowodnić sobie i reszcie że coś robię i nie jest źle.
-bo sprawa o rozwód, będę miał "podkładkę".
-itd

Stare schematy, choć nie piją(przez jakiś czas) i zaczęli się terapeutyzować to dalej jest to samo....

JaKaJA - Nie 22 Lip, 2012 13:06

no i dlatego pisałam o sobie bo MNIE się nie kłuciło nic,co do reszty się nie wypowiadałam.....
jolkajolka - Nie 22 Lip, 2012 15:47

staaw napisał/a:
Po 15 miesiącach załapałem... :bezradny:


U mnie trwało to jeszcze dłużej :tak:

Czarny - Nie 22 Lip, 2012 22:55

Ja zaakceptowałem w całej rozciągłości mając nadzieje, że dzięki terapii wyrwę się z tego bagna,jakim było poprzednie życie.Dwa tygodnie ciągu, dwa niepicia....tak na przemian. Nie pomyliłem się, pomogło ale dalej pracuje żeby nie wrócić do picia.Teraz mityngi, forum.Nie pije dwa lata trzy miesiące dziesięć dni.Może to niewiele ale w porównaniu z dwutygodniowymi przerwami w piciu to jakiś postęp:)
grzesiek - Pon 23 Lip, 2012 08:43

moonyain napisał/a:
Nie potrafiłem i nie potrafię się pogodzić z tym, że jestem alkoholikiem.
moonyain napisał/a:
być może ja gdzieś podświadomie myślałem, że ta terapia mnie jakoś uleczy, tzn pozwoli wrócić do stanu sprzed lat czyli picia z umiarem. Kiedy całkowicie zrozumiałem, że tak nie będzie już nigdy to po prostu przestałem na nią chodzić. "Pomogła" mi w tym praca.

Widzisz moonyain , to są właśnie pierwsze kroki do zapicia. Dla mnie to kapitulacja,po takich,identycznych przykładach zapijałem prędzej niż mi się wydawało,że to zrobię.
Z terapii nie wziąłeś NIC, tam daja narzędzia,jak pracować nimi by być trzeźwym.To nie chatka dobrej wróżki,która zamieni zło na dobro.Jeśli w twoim mniemaniu "beztroska" zabawa to picie alkoholu, to drinki powinni podawać już w przedszkolu,dzieciom między posiłkami.Szkoda,że tak łatwo ulegasz pokusom. Powodzenia i jeszcze raz właściwych wyborów życzę.

moonyain - Wto 24 Lip, 2012 06:13

grzesiek napisał/a:
Widzisz moonyain , to są właśnie pierwsze kroki do zapicia. Dla mnie to kapitulacja,po takich,identycznych przykładach zapijałem prędzej niż mi się wydawało,że to zrobię.


Nie posądzam nikogo o bycie gnojem, ale to zapicie mi już tutaj przepowiadacie(nie chce mi się wertować stron w poszukiwaniu konkretnych nicków) odkąd się tylko zarejestrowałem czyli jakoś od listopada. Tymczasem do tej pory wciąż nie tknąłem choćby kropli alkoholu.

grzesiek - Wto 24 Lip, 2012 10:17

moonyain napisał/a:
odkąd się tylko zarejestrowałem czyli jakoś od listopada. Tymczasem do tej pory wciąż nie tknąłem choćby kropli alkoholu.

...I tak trzymaj, choc z doświadczenia wiem,że samemu nie wiele mogłem zdziałać.
Jeśli zraziłeś sie do terapii, to spróbuj utrzymać tą abstynencję w oparciu o mitingi AA.
Z resztą czytając forum poznałeś sposoby i ludzi,którzy trzeźwieją, każdy na własny sposób.
Jeśli zależy Ci na trzeźwości ,rób to po swojemu,każdy sposób jest dobry,byle prowadził do celu.

Pastel - Wto 24 Lip, 2012 10:23

grzesiek napisał/a:
choc z doświadczenia wiem,że samemu nie wiele mogłem zdziałać.

To mi chyba śmierć nie grozi, bo z doświadczenia wiem, że zawsze umiera ktoś inny. :p
moonyain,
Od listopada nie pijesz i tak trzymaj. :okok:
Co to za różnica w jaki sposób to robisz?

Marc-elus - Wto 24 Lip, 2012 10:39

Cytat:
Co to za różnica w jaki sposób to robisz?

Na torze F1 można przejechać kółko szybko, równo, nie niszcząc opon.
Można też jechać chaotycznie, zdzierając opony. Raz lepiej, raz gorzej, byle do przodu....

Ten co niszczy ogumienie, też jedzie(czasem nawet niby szybciej), utrzymuje się na torze ale dużo ryzykuje, po powiedzmy 10okrążeniach jego czas spada, a niebezpieczeństwo wzrasta, zaczyna się ślizgać..... po 20okrążeniach staje się samobójcą, licząc na szczęście że osiągnie metę.
A życie to nie 10kółek.

Wole spokojnie jechać, profesjonalnie(terapeutycznie fsdf43t ).........

Pastel - Wto 24 Lip, 2012 10:44

Marc-elus napisał/a:
Wole spokojnie jechać, profesjonalnie(terapeutycznie ).........

:buahaha:

Tajga - Wto 24 Lip, 2012 10:46

Marc-elus napisał/a:
Co to za różnica w jaki sposób to robisz?

Na torze F1 można przejechać kółko szybko, równo, nie niszcząc opon.
Można też jechać chaotycznie, zdzierając opony. Raz lepiej, raz gorzej, byle do przodu....

Ten co niszczy ogumienie, też jedzie(czasem nawet niby szybciej), utrzymuje się na torze ale dużo ryzykuje, po powiedzmy 10okrążeniach jego czas spada, a niebezpieczeństwo wzrasta, zaczyna się ślizgać..... po 20okrążeniach staje się samobójcą, licząc na szczęście że osiągnie metę.
A życie to nie 10kółek.

Wole spokojnie jechać, profesjonalnie(terapeutycznie fsdf43t ).........


Baaardzo obrazowo opisane :brawo: ... "trzeźwienie" na zwieraczach.

moonyain - Wto 24 Lip, 2012 14:05

pastel napisał/a:
Od listopada nie pijesz i tak trzymaj. :okok:


Od września. Może te 2 miesiące abstynencji w tą czy tamtą niektórym nie robią różnicy, ale dla mnie istotny jest tak naprawdę każdy trzeźwy dzień.

Marc-elus napisał/a:
Ten co niszczy ogumienie, też jedzie(czasem nawet niby szybciej), utrzymuje się na torze ale dużo ryzykuje, po powiedzmy 10okrążeniach jego czas spada, a niebezpieczeństwo wzrasta, zaczyna się ślizgać..... po 20okrążeniach staje się samobójcą, licząc na szczęście że osiągnie metę.
A życie to nie 10kółek.


No z tym to się akurat nie mogę nie zgodzić. Życie w trzeźwości to nie sprint, to nie nawet bieg długodystansowy ale... prawdziwy maraton.

Tajga - Wto 24 Lip, 2012 14:18

moonyain napisał/a:
Życie w trzeźwości to nie sprint, to nie nawet bieg długodystansowy ale... prawdziwy maraton.

Bez obrazy, życie w trzeźwości to nawet nie maraton.
To spokojny krok po każdym dniu, bez wypatrywaniu mety (ups)
Normalne życie, od rana do wieczora, i od wieczora do rana.
Bez oczekiwania nagrody.

moonyain - Wto 24 Lip, 2012 14:22

Tajga napisał/a:
Bez obrazy, życie w trzeźwości to nawet nie maraton.
To spokojny krok po każdym dniu, bez wypatrywaniu mety (ups)
Normalne życie, od rana do wieczora, i od wieczora do rana.
Bez oczekiwania nagrody.


Mi chodziło o długość tego biegu, a nie tempo;) Może nieprecyzyjnie się wyraziłem;)

Pastel - Wto 24 Lip, 2012 14:58

moonyain napisał/a:
Od września.

Racja, zasugerowałem się tym:
moonyain napisał/a:
to zapicie mi już tutaj przepowiadacie odkąd się tylko zarejestrowałem czyli jakoś od listopada. Tymczasem do tej pory wciąż nie tknąłem choćby kropli alkoholu.

Mea culpa. :skromny:
moonyain napisał/a:
dla mnie istotny jest tak naprawdę każdy trzeźwy dzień.

No dobrze już, dobrze. h65hj

Tajga - Wto 24 Lip, 2012 15:26

moonyain napisał/a:
Mi chodziło o długość tego biegu, a nie tempo;) Może nieprecyzyjnie się wyraziłem;)

:) To może ja się nie precyzyjnie wyraziłam moonyainie
Ten bieg, marsz, maraton, spacer NIGDY nie ma końca.
Trzeźwieć, to iść i iść,do końca Naszych dni.
TAM na końcu biego-marszu niczego nie ma.
Nie ma nagrody, fanfar, orkiestry,medalu.
Natomiast wieczór, kiedy kładziemy się trzeźwi spać, to jest ta nagroda.
Codziennie ;)


Może znowu zagmatwałam? :szok:

plusio - Wto 24 Lip, 2012 17:34

Marcelus to pewnie wiesz takze, ze ten kto opny oszczedza, rzadko wygrywa wyscig?
Janioł - Wto 24 Lip, 2012 17:36

plusio napisał/a:
rzadko wygrywa wyscig?
a gdzie się spieszysz ? jak boska cząstka światło chcesz wyprzedzać ? w tym przypadku wygraną jest trzeżwe życie lub dosadniej życie .
wlod - Wto 24 Lip, 2012 18:59
Temat postu: Dswiadczenie
Trzy tygodnie temu bylem na spikerce mlodego czlowieka to co mowil gdy pil i pozniej opisal swoja drogę ku trzezwemu zyciu ,poruszyl mnie bardzo mocno a do tego pokazal nam wszstkim ze mozna i w młodym wieku wyjsc z nalogu.Jak sie chce to mozna wszystko nawet byc trzezwym alkoholikiem
Nie pije dzisiaj

Marc-elus - Wto 24 Lip, 2012 20:26

plusio napisał/a:
Marcelus to pewnie wiesz takze, ze ten kto opny oszczedza, rzadko wygrywa wyscig?

Śledzę F1 od jakiś 7lat, i powiem że nie masz racji.... a w tym sezonie, to już zupełnie, oszczędne gospodarowanie oponami ma kluczowe znaczenie. :)

szymon - Wto 24 Lip, 2012 20:48

jeszcze dodajcie DRS i KERSS ... i juz blisko do furteczki :evil2" :evil2" :evil2"
moonyain - Pon 24 Wrz, 2012 15:48

Kilka dni temu minął mi rok abstynencji. Jeszcze z jakieś 1,5 roku temu nawet tydzień bez alkoholu był dla mnie kompletną abstrakcją, a tu nagle minął już rok. Nie piszę tego po to żeby usłyszeć jakieś gratulacje itp. tylko po to żeby móc wrócić do tych słów i jeszcze raz odczytać je w razie, gdyby kiedyś powinęła mi się noga. Ponowne ich przeczytanie i przypomnienie sobie odczuć(a są to odczucia pozytywne) jakie towarzyszyło ich pisaniu z pewnością dałoby mi dodatkową motywację do trzeźwienia, gdybym tego potrzebował.
Ten okres postanowiłem jakoś podsumować. Ale może zacznę od początku... Czyli w zasadzie od końca mojego pijackiego życia;)

Część użytkowników być może pamięta moją historię. W bardzo młodym wieku uzależniłem się od alkoholu, ale i szybko zdałem sobie sprawę ze swojego problemu. Kiedy picie zaczęło mi się wymykać spod kontroli próbowałem się na różne sposoby ograniczać- np. nie pić mocniejszych alkoholi(wódki), a jedynie te słabsze(piwo). Innymi słowy- próbowałem pić kontrolowanie, co zakończyło się kilkudniowym ciągiem, po którym czułem się jak zwykła szmata. Szczerze mówiąc to czasem myślałem, że jest już po mnie, że już za głęboko wpadłem w to bagno, a jedynym co jest w stanie mnie wyrwać z nałogu jest śmierć. Tamten ciąg był jak do tej pory moim ostatnim, po nim się zaszyłem, czego na dzień dzisiejszy już się aż tak bardzo nie wstydzę jak kiedyś. Co oczywiście nie znaczy, że z chęcią o tym wspominam. Leczyłem się. Byłem na jednej terapii, później na drugiej. Nigdy nie byłem na spotkaniu AA, czytałem jedynie materiały do kroków, które przesłał mi jeden z użytkowników tego forum. Suma tych wszystkich czynników dała właśnie wspomniany już rok abstynencji. Zdaje sobie sprawę z tego, że aby ją zachować przez dłuższy czas będę musiał wrócić na terapię.

Jak przez ten rok zmieniło się moje życie?
Mam pracę, kończę szkołę(tu nie chcę zapeszać;d)
Nie piję, więc nie mam tych wszystkich koszmarnych moralniaków, wyrzutów sumienia, niepokojów, nie muszę zastanawiać się co wczoraj robiłem itp., dzięki czemu poprawiła się moja kondycja psychiczna. Choć w sumie to z tą psychiką czasem bywa różnie.
Natomiast nie ma wątpliwości co do tego, że poprawił się mój wygląd zewnętrzny. Nie mam już sylwetki „pijaka” czyli wydętego brzucha i okrągłych polików. Kiedy z diety wyłączyłem alkohol zmiany nastąpiły szybko. Od ponad roku regularnie chodzę na siłownię, dzięki czemu teraz mogę pochwalić się całkiem nie najgorszą sylwetką.
Nie mam długów, polepszyły się moje relacje z rodziną itp.
Znalazłem kilka nowych zainteresowań, a te, które miałem już wcześniej mogę bez przeszkód realizować.
Skutkiem abstynencji niestety jednak jest również to, że musiałem zerwać bądź bardzo ograniczyć kontakt ze zdecydowaną większością dotychczasowych znajomych. Stałem się przez to takim prawdziwym outsiderem, człowiekiem, który chadza własnymi ścieżkami. I ma swój świat. Choć to drugie stwierdzenie nie wiedzieć czemu, źle się kojarzy. Krótko mówiąc- musiałem zrezygnować z życia jakie toczą moi rówieśnicy.

Generalnie to kiedyś, też trochę, (a może nawet i głównie) pod wpływem tego co przeczytałem na tym forum myślałem, że... jakby to ująć... „to wszystko inaczej wygląda”. Spróbuję wytłumaczyć co mam na myśli, nie chcę być źle zrozumiany. Niektórzy userzy wypowiadali i wypowiadają w ten sposób, jakby w ich wypadku terapia czy spotkania AA sprawiły, że okres picia odszedł zupełnie w niepamięć. Wszystkie nierówności spowodowane alkoholem zostały wygładzone, a skutki jego nadmiernego spożywania zupełnie zniwelowane. Jeśli tak na te osoby podziałała terapia czy AA to im gratuluję...
Do czego jednak zmierzam? Do tego, że znam osobiście paru trzeźwych od kilku czy nawet kilkunastu lat alkoholików(ojcowie moich znajomych) i u żadnego z nich nie doszło do takiego „cudownego uzdrowienia”. Wszyscy oni są ludźmi, którzy do końca życia będą odczuwać na własnej skórze skutki nałogu, mimo długiej abstynencji wciąż zdarza im się mieć alkohlowe głody, wahania nastrojów itp. Wszystko pomimo ciągłego uczestnictwa w AA, przestrzegania koniecznych zakazów i nakazów itd. Krótko mówiąc: nie piją i prowadzą normalne życie, ale całkowicie doprowadzić siebie do porządku nie uda im się pewnie już nigdy, bo taka właśnie jest istota alkoholizmu. Widocznie, mimo sadzenia takich samych ziaren, każdy zbiera inne owoce.
Na razie tyle.

Pozdro dla wytrwałych, którzy dobrnęli do końca;-)

Pastel - Pon 24 Wrz, 2012 16:06

moonyain napisał/a:
znam osobiście paru trzeźwych od kilku czy nawet kilkunastu lat alkoholików(ojcowie moich znajomych) i u żadnego z nich nie doszło do takiego „cudownego uzdrowienia”. Wszyscy oni są ludźmi, którzy do końca życia będą odczuwać na własnej skórze skutki nałogu, mimo długiej abstynencji wciąż zdarza im się mieć alkohlowe głody, wahania nastrojów itp. Wszystko pomimo ciągłego uczestnictwa w AA, przestrzegania koniecznych zakazów i nakazów itd.


W ostatnim zdaniu zmieniłbym 'pomimo' na 'z powodu' i układanka złożona. :)

smokooka - Pon 24 Wrz, 2012 16:08

Moon, a ja Ci i tak gratuluję i życzę przezwyciężania wszelkich trudności na tej drodze. :)
Zorba - Pon 24 Wrz, 2012 16:14

Hej moonyain gratulacje!!! Roczek fajna sprawa i to wyłącznie Twoja zasługa. Ciesz się tym co osiągnąłeś i nie zadowalaj jednocześnie. Sukcesem będzie dopiero zadowolenie z życia a nie samej abstynencji ale pierwsze jaskółki już się pojawiły.
Nie wiem tylko dlaczego w tym swoim posumowaniu tak dużo uwagi poświęcasz minusom np. musiałeś odstawić paru kolegów. Oni byli od flaszki, więc to naturalna kolej rzeczy a przecież na świecie są inni, wystarczy się rozejrzeć. Nie zamartwiaj się też tym, że kiedyś zrobiłeś coś brzydkiego i teraz będziesz cierpiał. To bzdury, zrobiłeś parę rzeczy, z których nie jesteś dumny ale pieprz to i więcej nie rób. Mimo tych "niegodziwości" w pełni zasługujesz na godziwe życie. Ja zrobiłem ich tyle, że kilka dożywotnich wyroków w piekle miałbym zagwarantowane gdybym był wierzący, na szczęście nie jestem, więc piekło mnie nie dotyczy :lol: Dziś jest nowy dzień a ja nie potrafię cofnąć czasu żeby "tamto" zrobić inaczej, więc loozik, żyję na bieżąco, czego i Tobie życzę.
Pozdrowionka!

jolkajolka - Pon 24 Wrz, 2012 16:18

Wiem, Księżycowy kolego,że nie o gratulacje Ci chodziło, kiedy pisałeś to roczne podsumowanie, ale pozwolę sobie jednakowoż Ci je złożyć :kwiatek: :brawo:

A co do "wygładzenia" życia poalkoholowego, to ja mam tak,że pomimo lat niepicia nie jestem wolna od głodów i natręctw. Ale zdażają sie juz całkiem sporadycznie, a jakośc życia gigantycznie mi się poprawiła. Może nie jestem najlepszym przykładem, bo na mityngi nie chodzę, ale twierdzę,że gros zasług w doprowadzeniu mnie do obecnego stanu miała moja terapeutka. Uważam,że jestem teraz człowiekiem szczęśliwym,pomimo wielu kłopotów i małych nieszczęść, które na mnie spadają.

Życzę Ci następnych lat trzeżwości i tradycyjnie pogody ducha. :)

moonyain - Pon 24 Wrz, 2012 16:18

pastel napisał/a:
W ostatnim zdaniu zmieniłbym 'pomimo' na 'z powodu' i układanka złożona. :)


Tak czy inaczej oni nie piją, a to (moim zdaniem) jest najważniejsze.
Jeśli nie terapią i AA to jakimi metodami, Twoim zdaniem powinno się posłużyć do zachowania trzeźwości?

szymon - Pon 24 Wrz, 2012 16:25

pastel napisał/a:
W ostatnim zdaniu zmieniłbym 'pomimo' na 'z powodu' i układanka złożona.


Pastel, prosze szanuj zdanie innych, wtedy Twoje bedzie równie szanowane

piotrAA82 - Pon 24 Wrz, 2012 16:27

MoonYain gratulacje za to co Ci się już udało osiągnąć. Niby rok to tak niewiele, ale dla mnie jeszcze to jest odległy termin :/ Widzisz na swoim przykładzie że jednak jesteś w stanie fajnie sobie dawać radę w życiu pomimo że czasami nie jest łatwo. Myślę że nikomu nie jest łatwo z tą chorobą. To prawda co piszesz o tym, że ta choroba daje o sobie znać nawet po kilkunastu latach utrzymywania abstynencji. Też znam kilka takich przypadków. Ale przecież inni ludzie mają jeszcze inne choroby, które są o wiele gorsze od naszej. Bardzo ważne w alkoholiźmie jest pozytywne nastawienie do tej choroby. Pozdrawiam :)
Pastel - Pon 24 Wrz, 2012 16:57

moonyain napisał/a:
Jeśli nie terapią i AA to jakimi metodami, Twoim zdaniem powinno się posłużyć do zachowania trzeźwości?

Nie napisałem, że nie terapią czy też nie AA. Nieważne jakimi metodami, ważne żeby były skuteczne.
Jeśli ktoś kilkanaście lat nie pije, a nadal nawija o głodach to je dostaje. :|
:
moonyain napisał/a:
oni nie piją, a to (moim zdaniem) jest najważniejsze.

Moje zdanie jest zupełnie odmienne. :p

szymon napisał/a:
Pastel, prosze szanuj zdanie innych, wtedy Twoje bedzie równie szanowane

??? :?
Ja jedynie wyraziłem swoje. cf2423f

Jonesy - Pon 24 Wrz, 2012 19:33

Brawo Moon. I rób tak dalej i będzie nieźle. A i towarzystwo samo się znajdzie, takie na poziomie.
Małgoś - Pon 24 Wrz, 2012 22:54

pastel napisał/a:
Nie napisałem, że nie terapią czy też nie AA. Nieważne jakimi metodami, ważne żeby były skuteczne.
Jeśli ktoś kilkanaście lat nie pije, a nadal nawija o głodach to je dostaje.


Na zasadzie eksperymentu pt "Nie myśl o różowym słoniu"
Nie traktowana poważnie książka pt "Sekret" się kłania...

http://merlin.pl/Sekret_R...44EB130A998.LB4
Jest w niej pięknie opisany jest mechanizm materializacji tego, czego nie chcemy fsdf43t

moonyain - Wto 25 Wrz, 2012 11:22

Zorba napisał/a:
Sukcesem będzie dopiero zadowolenie z życia a nie samej abstynencji ale pierwsze jaskółki już się pojawiły.


Faktycznie... jest abstynencja, ale czasem brakuje tego pełnego zadowolenia z życia. Ale może nie od razu wszystko na raz...
Choć z drugiej strony zaczynam się zastanawiać czy to czasem nie jest tak, że ja taki po prostu już jestem. Trudno żebym do końca życia był takim roześmianym i wiecznie rozbawionym chłopcem, jakim byłem mając kilkanaście lat. Poza tym też i nałóg być może odcisnął jakieś piętno na mojej osobowości.

Zorba napisał/a:
Nie zamartwiaj się też tym, że kiedyś zrobiłeś coś brzydkiego i teraz będziesz cierpiał.


Niee, ja już się nie zamartwiam tym co było, nie wiem skąd taki wniosek u Ciebie;-)

jolkajolka napisał/a:
A co do "wygładzenia" życia poalkoholowego, to ja mam tak,że pomimo lat niepicia nie jestem wolna od głodów i natręctw. Ale zdażają sie juz całkiem sporadycznie, a jakośc życia gigantycznie mi się poprawiła. Może nie jestem najlepszym przykładem, bo na mityngi nie chodzę, ale twierdzę,że gros zasług w doprowadzeniu mnie do obecnego stanu miała moja terapeutka. Uważam,że jestem teraz człowiekiem szczęśliwym,pomimo wielu kłopotów i małych nieszczęść, które na mnie spadają.


No właśnie ja to miałem na myśli na końcu tego "podsumowania". Jeden tych myśli i natręctw będzie miał mniej, inny więcej, ale moim zdaniem jakaś ich część na pewno pozostanie na zawsze.

piotrAA82 napisał/a:
Niby rok to tak niewiele, ale dla mnie jeszcze to jest odległy termin :/


Mnie też kiedyś wydawało się, że rok bez alkoholu to cała wieczność, tymczasem szybko zleciało.

piotrAA82 napisał/a:
Widzisz na swoim przykładzie że jednak jesteś w stanie fajnie sobie dawać radę w życiu pomimo że czasami nie jest łatwo.


W sumie jak tak jeszcze raz patrzę na to, co napisałem wczoraj to mam wrażenie, że nie wygląda to tak tragicznie jak czasem mi się wydaje. Poza tym gdyby wyglądało to pewnie ktoś by o tym napisał. Czyli wychodzi na to, że sądząc, że mam "beznadziejne życie" kolejny raz ulegam jakimś machinacjom umysłu.

Jonesy napisał/a:
Brawo Moon. I rób tak dalej i będzie nieźle. A i towarzystwo samo się znajdzie, takie na poziomie.


Jak to mówią- "pożyjemy, zobaczymy". A do picia można wrócić kiedykolwiek, bo to "stare towarzystwo" z tą butelką będzie czekało na mnie ZAWSZE.

Małgoś napisał/a:
Jest w niej pięknie opisany jest mechanizm materializacji tego, czego nie chcemy fsdf43t


Czytałem kiedyś podobne książki, które ponoć miały zmienić moje życie. Nie zmieniły;-)

Małgoś - Wto 25 Wrz, 2012 11:35

moonyain napisał/a:
Czytałem kiedyś podobne książki, które ponoć miały zmienić moje życie. Nie zmieniły;-)

Książka to tylko zbiór papier + farba... ;)
Zawartość, przekaz natomiast potrafi poruszyć lub spłynąć jak woda po kaczce. Ale reakcja zależy tylko od czytelnika. Mnie ta książka a w zasadzie bardziej film zmontowany na jej podstawie pomogła zrozumieć więcej o myślokształtach i czasie.
Nie podobała mi się otoczka sensacji... ale to już inna sprawa.

piotr7 - Wto 25 Wrz, 2012 11:43

Moon to idziemy łeb w łeb :okok: :brawo:
Tajga - Wto 25 Wrz, 2012 12:01

moonyain napisał/a:
Wszystko pomimo ciągłego uczestnictwa w AA, przestrzegania koniecznych zakazów i nakazów itd.

pastel napisał/a:
W ostatnim zdaniu zmieniłbym 'pomimo' na 'z powodu' i układanka złożona. :)

Pastelu, sugerujesz, że mitingi szkodzą?
Zaszkodziły Tobie?

Czy o zakazy i nakazy chodzi?

Pastel - Wto 25 Wrz, 2012 13:26

Tajga napisał/a:
Pastelu, sugerujesz, że mitingi szkodzą?

Paracelsus mawiał:
"Cóż jest trucizną? Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną" (łac. Dosis facit venenum).

Tajga - Wto 25 Wrz, 2012 19:15

pastel napisał/a:

Paracelsus mawiał:
"Cóż jest trucizną? Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną" (łac. Dosis facit venenum).

Pytałam o Twoje zdanie, a nie o to co wieki temu powiedział Paracelsus.
Możesz odpowiedzieć własnymi słowami?

Pastel - Śro 26 Wrz, 2012 03:49

Tajga napisał/a:
Możesz odpowiedzieć własnymi słowami?

Ok.
Tajga napisał/a:
sugerujesz, że mitingi szkodzą?

Otóż nie, nie uważam, że mitingi szkodzą. Mogą pomóc zarówno pośrednio jak i bezpośrednio. Pośrednio: 12 kroków może pomóc w odnowie duchowej, skłaniając do podjęcia pewnych decyzji, dzięki którym będziemy lepszymi ludźmi, co z kolei daje poczucie zadowolenia z siebie, wycisza, uspokaja (szkoda, że nie wszystkich :lol: ), daje poczucie szczęścia i to bez alkoholu! Uczciwie przerabiając kroki można się zmienić z zagubionego niegdyś alkoholika w szczęśliwego człowieka. AA ma kilka uniwersalnych tez czy powiedzonek, które ja również stosuję w swoim życiu, a co jest dla mnie ważne. Często powtarzam sobie w myślach: "Zaakceptuj, czego nie możesz zmienić", a nawet wypowiadam to głośno, gdy moja 'churri' się niepotrzebnie denerwuje. :oops:
Bezpośrednio: AA zorganizuje 'grylla' dla 'alusów', potupaję, koncert czy zlot - wszystko bez wszechobecnej w zwykłym świecie wódy! Jeśli ktoś nie może znieść widoku pijących, to takie imprezy mogą być dla niego jedną z niewielu form rozrywki. AA pomoże, przytuli, poznasz nowych ludzi, nawiążesz nowe przyjaźnie, nowe kontakty, może zmienisz pracę na lepszą, może znajdziesz życiowego partnera...?

Widzisz? Mógłbym ulotki reklamowe dla AA pisać. :wysmiewacz:

Natomiast uważam, że w nadmiarze szkodzi wszystko. Dlatego pisałem za Paracelsusem: "Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną"; mógłbym też bardziej kolokwialnie: 'Co za dużo to i świnie nie jedzą'. :p
Również nadinterpretacja może szkodliwa i będzie jak z tym kulawym od Zorby
, co to już dawno kulawy nie jest, a nadal o kulach chodzi. 8|
Nawet wewnątrz AA są kwestie sporne, inne spojrzenie na niektóre tematy, różne interpretacje tłumaczeń. AA np. hiszpańskie jest inne niż AA polskie. Nie muszę Ci chyba dodawać, że ja zawsze stoję po tej liberalnej stronie. :mgreen: Ja cenię sobie wolność i prawo. Głównie prawo do wyboru. 8)
Ale nawet nadmiar czy nadinterpretacja nie są 'winą' mityngów. To ludzie są winni zbaczania idei na złe tory. :bezradny: I zaczyna się problem jak ktoś oznajmia, że tylko jego prawda jest 'najmojsza', a kto sądzi inaczej to szkodnik. :/
Tymczasem w mieście o nazwie Trzeźwość jest miejsce dla nas wszystkich.

Tajga - Śro 26 Wrz, 2012 08:51

pastel napisał/a:
Natomiast uważam, że w nadmiarze szkodzi wszystko. Dlatego pisałem za Paracelsusem: "Tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną"

Pastelu, jest tez cytat z "Romea i Julii", W. Szekspira:
"Bo nie ma rzeczy tak podłych na ziemi,
Aby nie mogły stać się przydatnemi;
Ni tak przydatnych, aby zamiast służyć,
Nie szkodziły pod wpływem nadużyć ".


Może się to odnosić do każdego aspektu życia ludzkiego.
Zakupów, spożywania alkoholu, terapii, mitingów, seksu.....itp.
Tylko, że człowiek, w odróżnieniu od świni, ma wolną wolę.
Bierze tyle, ile mu potrzeba.
Tak jak ta przywołana przez Ciebie świnia.
Wie kiedy odejść od koryta.
pastel napisał/a:
AA zorganizuje 'grylla' dla 'alusów'

Co to za słowo "alus"?
Masz na myśli ludzi, którzy są anonimowymi alkoholikami?
Byłeś kiedyś na takiej, jak piszesz "potupaji?
Czy słyszałeś o tym?

Gdzieś dzwonią, ale w jakim to kościele?
Przecież Ty nie chodzisz na mitingi, więc dlaczego deprecjonujesz
NAS ze Wspólnoty?
Nie jadłam w życiu szpinaku, ale uwierzyłam kiedyś dzieciom z podwórka
które chodziły do przedszkola i mówiły, że jest beee.
Jednak nie mówię, że jest niesmaczny, bo nie znam tego smaku.
Gdyby mi powiedziano, że jest mi potrzebny dla mojego zdrowia,
ma dużo żelaza, a ja mam anemię, na pewno by go jadła.

pastel napisał/a:
moonyain napisał/a:
znam osobiście paru trzeźwych od kilku czy nawet kilkunastu lat alkoholików(ojcowie moich znajomych) i u żadnego z nich nie doszło do takiego „cudownego uzdrowienia”. Wszyscy oni są ludźmi, którzy do końca życia będą odczuwać na własnej skórze skutki nałogu, mimo długiej abstynencji wciąż zdarza im się mieć alkohlowe głody, wahania nastrojów itp. Wszystko pomimo ciągłego uczestnictwa w AA, przestrzegania koniecznych zakazów i nakazów itd.


W ostatnim zdaniu zmieniłbym 'pomimo' na 'z powodu' i układanka złożona. :)


Kim Ty jesteś Pastelu, że dajesz sobie prawo do zmiany słów?
Za kogo się uważasz sugerując że z powodu ciągłego uczestnictwa
w mitingach, ludzie miewają wahania nastroju, miewają głody?
Posiadasz wiedzę stricte zasłyszaną.
Różnimy się tym, że TY jesteś teoretykiem trzeźwienia, JA praktykiem.
TY, swoimi metodami trzeźwiejesz pół roku, JA...... ( jutro kolejna rocznica).
TY nie wiesz, czy dojdziesz do mojego stażu, JA wiem już gdzie jestem.
Może się zdarzyć oczywiście, że kiedyś zapiję,
jednak już zawsze będę przed Tobą w swojej praktycznej wiedzy, z pomocą moich metod, które Ty wyśmiewasz.
Tego mi nikt nie odbierze.

pastel napisał/a:
AA pomoże, przytuli, poznasz nowych ludzi, nawiążesz nowe przyjaźnie, nowe kontakty, może zmienisz pracę na lepszą, może znajdziesz życiowego partnera...?

Widzisz? Mógłbym ulotki reklamowe dla AA pisać. :wysmiewacz:

Nie.
Nie mógłbyś pisać, z prostego powodu, Anonimowi Alkoholicy nie propagują
swojego Ruchu za pomocą ulotek, i jeszcze z drugiego powodu.
Pojęcia nie masz o czym piszesz.

pastel napisał/a:
Nie muszę Ci chyba dodawać, że ja zawsze stoję po tej liberalnej stronie. :mgreen: Ja cenię sobie wolność i prawo. Głównie prawo do wyboru. 8)


I na tym właśnie polega fenomen Ruchu AA.
Nie chodzimy pod przymusem, nie siedzimy na mitingu pod przymusem.
Idziemy kiedy chcemy, i wychodzimy kiedy chcemy.
Nikt nikogo na namawia, i nikt nikogo nie pyta, dlaczego wyszedł w trakcie czyjejś wypowiedzi.
pastel napisał/a:
To ludzie są winni zbaczania idei na złe tory. :bezradny:

Następne pomówienia, wsadzasz całe AA do jednego worka.
Przez długie lata mojego uczestnictwa w Ruchu nie zauważyłam, aby
"Idea zbaczała na złe tory".
To są pomówienia.
pastel napisał/a:
I zaczyna się problem jak ktoś oznajmia, że tylko jego prawda jest 'najmojsza', a kto sądzi inaczej to szkodnik. :/


Lub, jak u tych wspomnianych świń które chcą mieć rację,
jedni widzą ślinę, świnie mówią, że to deszcz pada.
I ich racja jest "najichniejsza".

rufio - Czw 27 Wrz, 2012 08:13

Pastel już był moment , że pisałeś z sensem i na temat - masz swoja drogę i nawet ciekawie ja przedstawiałeś a tu zonk poniosło Cie nie zupełnie w te stronę .Nie mów , że woda jest zimna póki do niej nie wejdziesz . Ja już pisałem , że na mityngi nie chodzę ale mówię młodym aby spróbowali - zobaczyli czym się to je . Jak Ci tu napisali jesteś dobry w teorii ale praktyka jest w powijakach a Twa teoria na temat terapii i mityngów jest z agencji JPP . A nie każda agencja jest wiarygodna - zwolnij . Powiedzmy , że każda metoda jest dobra jak pozwoli przeżyć w spokoju dwa lata - dopiero wtedy można o tym porozmawiać prędzej to jest liczenie owiec podczas sztormu na Morzu Egejskim .


prsk. :D

grzesiek - Sob 29 Wrz, 2012 11:15

moonyain napisał/a:
Kilka dni temu minął mi rok abstynencji.

Część użytkowników być może pamięta moją historię. W bardzo młodym wieku uzależniłem się od alkoholu, ale i szybko zdałem sobie sprawę ze swojego problemu.

Pozdro dla wytrwałych, którzy dobrnęli do końca;-)


Własnie dobrnąłem. Jak już pisali inni,a ja tak późno , chcę Ci bardzo pogratulować.
Pierwszy rok jest trudny i potrzebuje sporo pracy, by można było go uczcić.
Ty jestes tego przykładem,że własną pracą , można osiągnąć sukces.
Niewątpliwie jest to sukces,który daje Ci też inne korzyści opisane w podsumowaniu.
Najwyraźniej ,droga którą idziesz ku trzeźwości ,lepszemu życiu, jest odpowiednia.
Bardzo fajnie to opisałeś,bo jest to podsumowanie realne,pokazujące Twoje zmiany i dające odczucie spokoju i opanowania ,oraz realnego,trzeźwego patrzenia na świat.
Jednocześnie DZIĘKUJĘ,że to napisałeś, bo te słowa umacniaja mnie w wierze,że to co robię jest słuszne. Pogody ducha .

Pastel - Sob 29 Wrz, 2012 17:12

Rufio,
rufio napisał/a:
Pastel już był moment , że pisałeś z sensem i na temat

Kieeeedy? :wysmiewacz:

rufio napisał/a:
Nie mów , że woda jest zimna póki do niej nie wejdziesz

Znaczy, żebym nie pisał o mitingach, bo na nie nie chodzę?
Nie trzeba być profesorem astrologii by wiedzieć jak wygląda Jowisz i co się dzieje na jego powierzchni. Tenże profesor również swoją wiedzę opiera na tym co usłyszał i przeczytał. W kosmos nie musiał lecieć.
Nie muszę być piłkarzem by krytykować polskich 'kopaczy'.
Woda w Morzu Północnym jest zimna. Wiem to, a nigdy się w nim nie kąpałem.


rufio napisał/a:
na mityngi nie chodzę ale mówię młodym aby spróbowali

Czyli nie wszedłeś do wody, a mówisz , że jest ciepła? :p
Ja nie mówię, żeby nie próbowali! Niech próbują wszystkiego jeśli ma im to pomóc w zaprzestaniu picia. Chyba uległeś trochę instynktom stadnym i wydumane i oszczercze manipulacje Tajgi w moim kierunku przyjąłeś jako fakty. :zalamka:
Mówię jedynie żeby ci 'młodzi' myśleli i nie przyjmowali wszystkiego bezkrytycznie. To jest jak najbardziej zdrowe zachowanie. Tym bardziej, że są kwestie sporne. Sądzę też, że żadna metoda walki z nałogiem nie jest 'jedynie słuszna'.

Zauważ, że pisałem jedynie o 'nadmiarze i nadinterpretacji' w odniesieniu do ludzi uczestniczących w mitingach. Coś, co dla kogoś jest profilaktyką, dla mnie może być zachowaniem hipochondrycznym - każdy ma tę granicę, w której mówi 'to przesada'. Ja mam tę granicę przesuniętą w liberalną stronę.
Np. chętnie jeździłbym na motorze bez kasku (gdyby nie mandaty), a inni zakładają go nawet na rower! Jeśli powiem, że kask ogranicza widoczność i ruchy głowy, a jeżdżenie bez kasku jest przyjemne to dla mnie nic w tym złego. Nie będę się czuł winny jeśli ktoś się wywróci podczas jazdy i nabije sobie guza.

Ja osobiście nie zgadzam się z niektórymi rzeczami, które głosi AA, ale jeśli o tym piszę, to zawsze popieram argumentami, przykładami, liczbami, linkami itd. Ktoś ma inne zdanie to niech pisze i też podaje przykłady, linki itd. Na tym polega dyskusja, a nie na koncentrowaniu się, kto ile trzeźwieje i czy chodzi na mityngi i/lub terapię. Tym bardziej, że czytałem już posty czynnych alkoholików, które były bardziej 'trzeźwe', od tych niektórych pisanych przez 'tuzy trzeźwości'. Wyrażam własne zdanie oparte na mojej wiedzy, przekonaniach etc., przecież nie każdy musi tak sądzić jak ja - każdy ma swój rozum i powinien mieć też prawo do podjęcia decyzji. Nie wolno mu tego prawa odbierać. :nerwus:

rufio napisał/a:
Jak Ci tu napisali jesteś dobry w teorii ale praktyka jest w powijakach

Mam wrażenie, że znów odnosisz się do mojego 'stażu', a przecież czas to pojęcie względne. Szczególnie w tak delikatnym temacie jak trzeźwienie. Są tacy, którzy w pół roku osiągają to, czego inni nie są w stanie osiągnąć przez całe lata.

rufio napisał/a:
Twa teoria na temat terapii i mityngów jest z agencji JPP


Znam 12 Kroków i analizowałem/przerabiałem kilka z nich wspomagając się rozwinięciami do tych kroków, znam 12 Tradycji, historię AA + założycieli, modlitwę i preambułę wspólnoty, jej główne założenia, wiem jak funkcjonuje program AA, wiem czym jest AA, wiem jak działa, codziennie czytam mniej lub bardziej dokładne relacje tych co tam chodzą, oglądałem fragmenty mitingów (wideo), słuchałem (próbowałem, bo niedługo wytrzymuję) mitingów spikerskich, znam zasady AA , wiem co to HALT i 24h (wersje rozbudowane), czytałem setki pochwał i głosów zawodu, przeczytałem większość "Wielkiej Księgi", słuchałem jej fragmentów audio i, co najważniejsze,
wiem doskonale jakie jest spojrzenie AA na alkoholizm i podejście AA do radzenia sobie z tym nałogiem. Jest to wiedza łatwo i ogólnodostępna - nie muszę iść na miting by się o tym dowiedzieć. Moja wiedza jest zbierana u źródła, z książek AA, stron internetowych wspólnoty, informacji podawanych przez AA (a nie o AA), czytam co AA ma do powiedzenia, a nie co na ich temat sądzą inni - dlatego nie jest to wiedza 'JPP'. Czytam również po hiszpańsku, dzięki temu mam wiadomości z całego niemal świata.
I na tej podstawie mogę stwierdzić, że na niektóre z tez/prawd/spojrzeń/stanowisk AA ja osobiście mam inne spojrzenie, o czym, nieczęsto zresztą, informuję. Mam do tego prawo tym bardziej, że nigdy też nie ukrywałem i nie ukrywam, że z wieloma 'prawdami' AA się zgadzam. :roll:

A czasem podyskutować chyba warto? Jak ktoś nie chce rozmawiać to niech nie zabiera głosu na ten temat, wciśnie ignora i piana mu zniknie. :uoee:
Nie ja jedyny mam 'inne' spojrzenie na wiele spraw - są i wieloletni AAowcy, którzy mają podobne zdanie do mojego w niektórych kwestiach.
Np. tu:
http://la-pet.blogspot.co...lkoholizmu.html
Ja nie ze wszystkim się tam zgadzam, ale nie ulega wątpliwości, że gdybym ja to tu napisał, to byłbym 'młodym trzeźwikiem w powijakach trzeżwienia i teoretykiem z wiedzą JPP' i innych kontrargumentów bym pewnie nie uświadczył.
Ten blog to tylko taki przykład, takich opinii jest więcej. Ja przeczytałem tego bloga niemal w całości i polecam.

Tymczasem stado doszło do wniosku, że ja deprecjonuję mitingi! Dlatego odpowiedziałem 'pomidorem', bo nie dbam o opinię stada. Stado nie ma ani sumienia, ani rozumu, gdzieżby w ogóle takowe w nim umiejscowić? O takich sprawach jak odpowiedzialność czy wyższe idee nie ma nawet co wspominać. To po co mam tłumaczyć skoro i tak nie zrozumieją? Ja jestem pragmatykiem. :skromny:

No, to tyle na razie o tych deprecjonowanych przez Pastela mitingach. ;)

Pede.

smokooka - Sob 29 Wrz, 2012 17:13

Pastelku, najlepszego z okazji urodzin! :kwiatek:

Wykorzystuję ten moment, bo się żegnałeś ozięble z domieszką ironii, a tu taka okazja mogła uciec, żeby złożyć Ci życzenia. Nie wiem, czy jeszcze zajrzysz ;)

Pastel - Sob 29 Wrz, 2012 17:18

smokooka napisał/a:
Pastelku, najlepszego z okazji urodzin!

Dziekuję! :skromny:
Życzenia trochę przyspieszone, ale najważniejsze, że szczere.
Dziękuję raz jeszcze. :buzki:

smokooka - Sob 29 Wrz, 2012 17:28

pastel napisał/a:
Tymczasem stado doszło do wniosku, że ja deprecjonuję mitingi! Dlatego odpowiedziałem 'pomidorem', bo nie dbam o opinię stada. Stado nie ma ani sumienia, ani rozumu, gdzieżby w ogóle takowe w nim umiejscowić? O takich sprawach jak odpowiedzialność czy wyższe idee nie ma nawet co wspominać. To po co mam tłumaczyć skoro i tak nie zrozumieją?


A kogoś umiejscawiasz w ogóle w tym stadzie, czy to takie hipotetyczne stado, bez związku z forum Dekadencja?

Pastel - Pon 01 Paź, 2012 00:51

smokooka napisał/a:
Wykorzystuję ten moment, bo się żegnałeś ozięble z domieszką ironii,

Żegnałem się ze 'stadem' w wątku "Statystyka jest brutalna", gdyż ja tam napisałem wszystko, a 'stado' zaczęło się zajmować jedynie moją osobą i dyskusja z nielicznymi była po prostu nieczytelna.
Wspomniałaś o tym, bo cieszysz się, że tu jestem, czy martwisz, że sobie nie poszedłem 'na zawsze'?

smokooka napisał/a:
A kogoś umiejscawiasz w ogóle w tym stadzie

Chciałabyś wiedzieć czy Ciebie tam umiejscowiłem? Zdumiewające, że tak bardzo interesuje Cię moje zdanie. :shock:
Skład 'stada' nieustannie się zmienia. :wysmiewacz:

Tajga napisał/a:
Pretendujesz na stanowisko psa przewodnika stada???

A czy będziesz tak uprzejma i odstosunkujesz Ty się wreszcie ode mnie? :skromny: Ciągniesz się za mną po tym forum jak... :mgreen: . Stosujesz metodę prowokacja - manipulacja i ja naprawdę nie mam ochoty z Tobą 'rozmawiać'. Proszę Cię o to. Przecież: Co Ciebie obchodzi moje zdanie skoro Ty go i tak nie szanujesz?

Wiedźma napisał/a:
profesorem astrologii

Oczywiście powinno być 'astronomii'. Jeszcze jak się będziesz potrafiła tak przyznać do błędu jak łapać za słówka to obiecuję przez dwa tygodnie nie pisać. :mgreen:

szymon napisał/a:
wiedziałem, że na Ciebie mogę liczyć

Ty na mnie zawsze! To dzięki Tobie napisałem na tym forum pierwszego posta. :mgreen:

Moon!
Ty sobie trzeźwiej jak masz ochotę - skoro Ty jesteś szczęśliwy i Tobie to służy, to znaczy, że tak jest dobrze, nieprawdaż? Jeśli chcesz brać przykład z tych ludzi, o których pisałeś to tak żyj - ja Ci nie sugeruję byś to zmieniał. :) :) Ja pisałem jedynie o moim podejściu i punkcie widzenia. 'Zamieniłem' te wyrazy, bo to wystarczyło, aby mój punkt widzenia miał to dopasowane w układance. Ty składasz inną układankę, więc moje puzzle mogą być Ci do niczego nieprzydatne. :skromny:
moonyain napisał/a:
Tak czy inaczej oni nie piją, a to (moim zdaniem) jest najważniejsze.

Powtórzę jeszcze raz - moje zdanie jest odmienne. I tyle. :bezradny: Każdy ma przecież własne zdanie. ;)

Pede.

szymon - Pon 01 Paź, 2012 04:23

pastel napisał/a:
szymon napisał/a:
wiedziałem, że na Ciebie mogę liczyć

Ty na mnie zawsze! To dzięki Tobie napisałem na tym forum pierwszego posta. :mgreen:


zauważyłem, że przez ostatnie kilka dni ostro się bronisz i udowadniasz "stadu" swoje.
przestań się miotać, a stado przejdzie dalej
bądź jak przyczajony tygrys

Tajga - Pon 01 Paź, 2012 05:21

pastel napisał/a:
A czy będziesz tak uprzejma i odstosunkujesz Ty się wreszcie ode mnie? :skromny: Ciągniesz się za mną po tym forum jak... :mgreen: . Stosujesz metodę prowokacja - manipulacja i ja naprawdę nie mam ochoty z Tobą 'rozmawiać'.

Noooo dobra, skoro tak Tobie na tym zależy.
pastel napisał/a:
Proszę Cię o to.

Skoro tak ładnie prosisz, to mogę w TYM wątku odłączyć się od stada.
Stanę obok, i poskubię sobie trawkę.
pastel napisał/a:
Co Ciebie obchodzi moje zdanie skoro Ty go i tak nie szanujesz?

Niedawno napisałeś że... "Pieski szczekają, karawana idzie dalej".
To ja odpuszczam chwilowo, zwłaszcza że...."Psie (pasterskie) głosy, nie idą pod niebiosy". ;)

P.S. Ja się ciągnę... :smieje: dobre sobie

Wiedźma - Pon 01 Paź, 2012 05:46

pastel napisał/a:
jak się będziesz potrafiła tak przyznać do błędu jak łapać za słówka to obiecuję przez dwa tygodnie nie pisać. :mgreen:

Do którego błędu? Proszę o konkrety, bo odebrałam Twoje słowa jak sugestię, że brak mi cywilnej odwagi.
Nie mam problemu z przyznawaniem się do własnych błędów, jeśli okazuje się, że nie mam racji,
ani z przepraszaniem, gdy wobec kogoś zawinię, więc wypraszam sobie takie wyssane z palca uwagi.

smokooka - Pon 01 Paź, 2012 07:45

pastel napisał/a:

smokooka napisał/a:
Wykorzystuję ten moment, bo się żegnałeś ozięble z domieszką ironii,

Wspomniałaś o tym, bo cieszysz się, że tu jestem, czy martwisz, że sobie nie poszedłem 'na zawsze'?


Czytaj ze zrozumieniem a nie będziesz miał kłopotu z odpowiedzeniem sobie sam. :)

pastel napisał/a:

smokooka napisał/a:
A kogoś umiejscawiasz w ogóle w tym stadzie

Chciałabyś wiedzieć czy Ciebie tam umiejscowiłem? Zdumiewające, że tak bardzo interesuje Cię moje zdanie.
Skład 'stada' nieustannie się zmienia.


Pochlebiasz sobie czy żartujesz? Jedno drugiego nie wyklucza zresztą ;) a pytanie było bardziej rozbudowane :)
Tak mi przykro, stan zdumienia bywa kłopotliwy. Chciałam Ci tego zaoszczędzić swoją intencją, która jak widzę była dla Ciebie nieczytelna. :smieje:

A! Dziękuję za szczerą wdzięczność za życzenia urodzinowe Pastelku. :buzki:

moonyain - Nie 19 Maj, 2013 23:13

Cześć. Pamięta mnie jeszcze ktoś? Dawno tu nie zaglądałem. Co tu dużo mówić- piłem. Ale po kolei. Ciężko mi się pisze, piłem ostatnie dwa dni, teraz jestem w trakcie ZA. Dzisiaj zapewne piłbym dalej, ale musiałem pójść do pracy, przez co wytrzeźwiałem. O ile jeszcze z rana byłem pewien, że kiedy wróce z pracy będę dalej pił, o tyle teraz już nie chcę pić. Przemyślałem to wszystko i podjąłem decyzję żeby znów zacząć się leczyć. Zauważyłem, że powoli znów zaczynam tonąć. Coraz częściej chce mi się pić, coraz bardziej zmienia się moje zachowanie. Choroba postępuje. Nie chcę tak żyć.

Nie piłem przez ponad rok. Szyłem się. Byłem na terapiach- jednej, drugiej. Abstynencję przerwałem pod koniec września ubiegłego roku. Piłem raz mniej, raz więcej. Ostatnio już raczej więcej. Nie mam wątpliwości co do tego, że jestem alkoholikiem. Kiedy zaczynam pić, wszystko inne w zasadzie przestaje się liczyć. Trudno mi przerwać picie, a kiedy jestem już wstawiony to jest to w zasadzie niemożliwe. Upijam się do odcięcia, urywa mi się film. Boję się tych cholernych głodów alkoholowych, które były nieraz tak mocne, że niemal chodziłem po ścianach. Boję się, że znów zacznę odczuwać ten głupi żal po stracie, że znowu będę zazdrościł ludziom, że chodzą sobie na imprezy, bawią się, podczas gdy to już nie dla mnie. No ale z drugiej strony- wszystko jest chyba lepsze od chlania do betonu. W zasadzie ten roczny czas abstynencji nie był przecież zły. Miał mnóstwo plusów, poznałem wtedy super dziewczynę. Czy to zbieg okoliczności, że akurat wtedy kiedy nie piłem, o mały włos a udałoby mi się stworzyć udany związek?? Pierwszy i jak do tej pory ostatni raz w życiu.

Teraz nie piję od 24 h, może trochę więcej i jest cholernie ciężko, ale pocieszam się myślą, że chociaż już te 24 godziny abstynencji mam, a pierwsze 24 godziny po zaprzestaniu picia są przecież najcięższe. ‘Będzie dobrze, teraz będzie najgorzej, ale później już będzie dobrze’. Marzę o tym, że może na trzeźwo jakoś uda mi się ogarnąć to swoje popieprzone życie, bo po pijaku to na pewno nie. W czasie abstynencji popełniłem kilka błędów które zaprowadziły mnie do zapicia. Czuję, że znów zaczynam się staczać. Puściły hamulce. Wiem, że piszę trochę mało składnie, ale mniejsza z tym, chcę sobie jakoś zająć czas żeby nie zwariować. Mam jakieś lęki. Chce mi się płakać. Wczoraj ryczałem jak małe dziecko. Siedziałem przed komputerem, otwierałem kolejne piwa i wyłem, że nie mogę przestać pić. Jeszcze nie piję tak jak przed tą roczną przerwą, ale czuję, że się rozkręcam i jak nic z tym nie zrobię to jeszcze trochę i będę pił tak jak kiedyś. A ja już nie chce chlać jak popieprzony i robić z siebie dziada. Bo gdy wstałem dziś rano to w lustrze nie zobaczyłem twarzy 25- letniego faceta tylko zarośniętego, śmierdzącego capa. Szybko wpadłem w to bagno. Chce się wygadać, wyrzucić to z siebie. Chce znów spróbować zmienić swoje życie, dlatego jutro zapisuję się na terapie, a jak jeszcze o tym tutaj napisze, to mi to nie zaszkodzi i będę miał dodatkową motywację.

Trochę się wstydzę swojego problemu z alkoholem, ale nie tak jak kiedyś. To już nie jest dla mnie takie tabu, w pewnym stopniu się z tym pogodziłem. Nie chcę iść spać, bo wiem, że na pewno nie zasnę i długo będę się męczyć. Zawsze gdy mam ZA to nie mogę spać, a jak już zasnę to sen jest niezwykle płytki i przerywany co rusz bardzo realistycznymi koszmarami. Po ostrzejszych piciach zdarzało mi się mieć delire. Widziałem rzeczy, które były tylko wytworem mojej wyobraźni, myślałem, że zwariuję. Chcę znowu odliczać trzeźwe dni, cieszyć się trzeźwymi porankami i nie zastanawiać co robiłem poprzedniego dnia albo dowiadywać się o tym od znajomych. Tylko tyle i aż tyle, bez dorabiania jakichś wielkich ideologii. Mam straszny mętlik w głowie. Fajnie by było gdyby to ktoś przeczytał i napisał chociaż ‘nie pij, nie warto’ albo ‘weź się w garść’. ‘Poszedłem do pracy, więc wreszcie przetrzeźwiałem’- jak to w ogóle brzmi. Swoją drogą to bardzo dobrze, że to zrobiłem, bo po głowie kołatały mi się już jakieś głupie myśli, żeby zadzwoni ć, zgłosić NŻ, nie pójść i chlać dalej. Pamiętam, że kiedy nie piłem czułem się lepszy, byłem ponad wiele rzeczy, które obecnie mnie przerastają. Długa i ciężka droga przede mną. Pzdr

yuraa - Pon 20 Maj, 2013 00:17

oczywiście że Cię pamiętam księżycowy
moonyain napisał/a:
Chcę znowu odliczać trzeźwe dni, cieszyć się trzeźwymi porankami i nie zastanawiać co robiłem poprzedniego dnia

no to do dzieła, tym dzisiejszym postem zacząłeś,
nie zmarnuj tego

staaw - Pon 20 Maj, 2013 05:15

moonyain napisał/a:
Pamiętam, że kiedy nie piłem czułem się lepszy, byłem ponad wiele rzeczy, które obecnie mnie przerastają. Długa i ciężka droga przede mną.

Powiem Ci tak: guzik prawda że od kogokolwiek byłeś lepszy nie pijąc, brednią jest że pijąc jesteś od kogoś gorszy. Cały czas jesteś wyjątkowym człowiekiem, unikatem ;)

Ja nie skupiłem się na zaprzestawaniu picia, ja nauczyłem się rozwiązywać swoje problemy na trzeźwo. Mniej ważne jest jak nie pić, z teorii uzależnień byłem już dość mocny... a piłem nadal.
Przestałem pić kiedy nauczyłem się bez znieczulacza napisać podanie, iść do urzędu w swojej sprawie czy zawalczyć o swoje zdanie...

Dzisiaj już nie mówię o sobie "alkoholik", dzisiaj mówię że nie potrzebuję dopalacza czy nieczulacza a tak na prawdę trucizny by żyć...

szymon - Pon 20 Maj, 2013 06:24

moonyain napisał/a:
Fajnie by było gdyby to ktoś przeczytał i napisał chociaż ‘nie pij, nie warto’ albo ‘weź się w garść’


wiem, że fajnie :)
wiem też to, jak wiele dały mi odpowiedzi wtedy, kogokolwiek z tutaj zarejestrowanych...
przestawałem 3x nie pić, trudno jest przestać - Ty już przestałeś!
pisz codziennie i dużo, mi to bardzo pomagało

endriu - Pon 20 Maj, 2013 07:01

moonyain, nie pij, nie warto, weź się w garść...

to ZA idzie przeżyć, a później będzie tylko lepiej...
trzymam kciuki, idź na terapię, miting...

piotr7 - Pon 20 Maj, 2013 07:12

Pisz jak najwięcej.
Szymek powiedział że jemu to pomagało,tak ale musisz wiedzieć że takie szczere wypowiedzi pomagają również tym którzy czytają.

Dziubas - Pon 20 Maj, 2013 07:34

Siemka Księżycowy :)
Trzym się brachu i zapieprzaj między ludzi na mityng.
Czas Ci zleci, a i jakieś zwrotki/rady dostaniesz :okok:

pterodaktyll - Pon 20 Maj, 2013 11:32

moonyain napisał/a:
Długa i ciężka droga przede mną.

A to niewątpliwie.............powodzenia. :)

moonyain - Pon 20 Maj, 2013 11:41

Jest trochę lepiej niż wczoraj. Mam co prawda dalej jakieś lęki, ale da się przeżyć i nie ma co się nad sobą użalać. Lęki te dotyczą tego czy w piątek nic nie narozrabiałem, ale myślę, że jeśli bym coś zrobił(poza nawaleniem się i skompromitowaniem) to chyba już bym się o tym dowiedział. Z kolei w sobotę piłem już sam i to w domu, więc tu już raczej nie ma niebezpieczeństwa, bo jedynym co byłem w stanie zrobić było odwrócenie się na bok i zaśnięcie, kiedy już miałem dość.
Byłem dziś pomachać ciężarkami i pobiegać na bieżni żeby wypocić to świństwo. Dzięki temu chyba zaczął normalnie pracować żołądek. Aż trudno uwierzyć jak można wychudnąć i się odwodnić w trakcie zaledwie dwóch dni. Swoją drogą- trudno mi sobie wyobrazić jak można pić nieprzerwanie dzień w dzień przez powiedzmy kilka miesięcy, a przecież wielu alkoholików tak potrafi, skoro ja już po 2 dniach czuję się tak źle. Nigdy nie piłem nieprzerwanie dłużej niż 9-10 dni, a już po 5-dniowym piciu miałem wspomnianą wcześniej delire. Pewnie jednak to wszystko to tylko kwestia ‘wprawy’…
W ośrodku babka powiedziała mi, że na terapię można zostać przyjętym dopiero kiedy ma się co najmniej 10 dni abstynencji. Wydaje mi się, że kiedyś tzn wtedy gdy pierwszy raz podejmowałem terapie tak nie było, ale mogę się mylić. Powiedziała, że jeżeli czuję, że nie dam rady wytrzymać tych 10 dni to mogę dostać jakieś leki albo zgłosić się na detox.

PS. Dzięki za słowa otuchy, na pewno się przydadzą.

Jonesy - Pon 20 Maj, 2013 12:16

Wiesz moon - na to żeby dostać się na mityng aa nie musisz czekać na 10-dniową abstynencję.
Wiesz że tam uzyskasz tę pomoc o jaką Ci chodzi? Pytanie tylko jak bardzo jesteś zdeterminowany na trzeźwienie tym razem. W końcu jednak - to przecież Twoje życie. Od Ciebie zależy czy podniesiesz się z pustymi rękami, czy też wyniesiesz z tego naukę dla siebie.
Od siebie mogę tylko napisać - dobrze że wróciłeś (i dla Ciebie i dla nas, bo każdy kolejny chcący trzeźwieć to kolejny przykład i kolejna historia) i powodzenia - będziesz dużo go potrzebował.

Eila - Pon 20 Maj, 2013 14:43

moonyain napisał/a:
jeżeli czuję, że nie dam rady wytrzymać tych 10 dni to mogę dostać jakieś leki albo zgłosić się na detox.


Ciężkie dni przed Tobą-więc może detox to dobre rozwiązanie???
Byłam trzy razy na detoxsie...miałam tak silny ZA ,że sama nie dałabym rady-pomimo wsparcia rodziny i męża...a i tak było ciężko...straciłam przytomność ....skoczyło mi bardzo ciśnienie...niemal umarłam :( Jeżeli nie detoks to może chociaż jakieś leki na wyciszenie...to pozwoliłoby Ci przetrwać najgorsze dni.
Trzymam kciuki...będzie dobrze...lepiej z każdym dniem..... Powodzenia :pocieszacz:

endriu - Pon 20 Maj, 2013 14:58

ja tam żadnych leków i detoxu nie potrzebowałem,
ale jak kupowałem ostatnią butelkę wina to wiedziałem, że to już ostatnia...
wypiłem i męczyłem się 3 dni, potem na forum tydzień i już było ponad 10
a potem terapia i mitingi, i tak już 2 latka :D

jolkajolka - Pon 20 Maj, 2013 16:42

Witaj ponownie,kolego :)
Dobrze,że wróciłeś.

zołza - Pon 20 Maj, 2013 17:10

moonyain, Witaj ,jeszcze sie nie znamy -jestem zołza. Na forum trafiłam niedawno ,w tym miesięcu mija ( to znaczy minęło 15) pół roku odkąd nie pije , po kolejnym kilkudniowym piciu ,którym rozwaliłam ponad trzech -letnią abstynecję. Uwierz mi ,że wiem jak sie czujesz...Koszmar ,który przechodzisz napewno zna każdy obecny na tym forum,osłabienie,drżące nogi ,spływający pot ,bezsennośc i wszechogarniający strach ,że jednak to się dzieje . Błagalne -niech mi ktoś pomoże ...ja już nigdy wiecej skad my to znamy. . .Powolutku dojdziesz do siebie ,mógłbyś wziąć trochę witamin,magnez i potas...A później prosto do poradni odwykowej lub ośrodka ,oni gdzieś znajdą dla ciebie miejsce ,pomogą ci. Trzymam za ciebie kciuki i życzę szybkiego i świadomego powrotu do zdrowia ...Pozdrawiam Bogda
moonyain - Pon 20 Maj, 2013 20:19

No i powoli mija mi 2 dzień bez alko. Jeszcze raz powtórzę, że bardzo cieszę się, żę wczoraj już nie klinowałem, bo gdybym wypił wczoraj to piłbym i dzisiaj i jutro(mam wolne od pracy). A w środę... w środę pewnie zostałyby ze mnie zwłoki.

zołza napisał/a:
Koszmar ,który przechodzisz napewno zna każdy obecny na tym forum,osłabienie,drżące nogi ,spływający pot ,bezsennośc i wszechogarniający strach ,że jednak to się dzieje


Ogółem jest jak jest, ale nie ma tragedii. Trochę psychika w rozsypce, ale tego można było się spodziewać. Fizycznie jest lepiej. Dużo bardziej niż melisa pomaga mi zielona herbata.
Przez większość dnia leżałem i oglądałem filmy, ale niestety na żaden ciekawy nie trafiłem. Lubię smutne filmy, dramaty, ewentualnie psychologiczne, takie, których bohaterowie to ludzie z problemami. Coś w stylu 'Skóra w której żyję', 'Porozmawiaj z nią', 'Przełamując fale', 'Wyspa tajemnic', 'Taxi Driver', 'Requiem dla snu' itp. To jeszcze nie jest odpowiedni czas na jakieś bardziej skomplikowane czynności.
Chciałem namówić kumpele na jakiś spacer, ale się wytłumaczyła, że musi się uczyć, a że samemu nie chce mi się łazić to siedzę na tyłku w domu. Zrobiłem sobie fajny koktajl na jutro na śniadanie żeby mieć motywacje rano do wstania z łóżka- tą motywacją będzie pójście po niego do lodówki.

Dziubas - Pon 20 Maj, 2013 20:28

moonyain napisał/a:
Zrobiłem sobie fajny koktajl na jutro na śniadanie żeby mieć motywacje rano do wstania z łóżka- tą motywacją będzie pójście po niego do lodówki.

Każdy sposób dobry na ruszenie się z wyra.
A co później,jakieś plany?

staaw - Pon 20 Maj, 2013 20:31

moonyain napisał/a:
Zrobiłem sobie fajny koktajl na jutro na śniadanie żeby mieć motywacje rano do wstania z łóżka- tą motywacją będzie pójście po niego do lodówki.

W której kiedyś trzymałeś piwo?
Uważam że lepszym pomysłem byłoby przygotowanie tego koktailu rano, a najlepiej nie nazywanie tego koktajlem...
Brzmi jak czary-mary, ale u mnie zadziałało...

moonyain - Pon 20 Maj, 2013 21:07

Dziubas napisał/a:
A co później,jakieś plany?


Szczerze mówiąc to jeszcze nie wiem. Nie chce sobie niczego z góry narzucać.

staaw napisał/a:
W której kiedyś trzymałeś piwo?


Nieee, ja jak kupowałem piwo to nawet nie donosiłem go do lodówki, tylko od razu otwierałem i wypijałem. Reszte butelek zwykle miałem gdzieś pod ręką, żeby nie musieć po nie chodzić.

Dziubas - Pon 20 Maj, 2013 21:27

moonyain, a jak u ciebie z poczuciem samotności?
Czytając ostatnie zdania można przypuszczać,że chlałeś w samotności.
Nie lepiej więc wyjść do ludzi? Jakiś klub abstynenta, miting?

Jonesy - Pon 20 Maj, 2013 21:56

Z uporem godnym podziwu omija i unika jak może tematów mitingu. Ale już na wszelki wypadek wynalazł sobie problem przyjęcia na oddział... Ciekawe jak sprawdzą przy rekrutacji czy nie piłeś 10 dni, 9 czy od wczoraj??? Alkomat przecież nie wykazuje...
Sorry Księżycowy kolego, ale właśnie tak to widzę. Furtka już otwarta :/

moonyain - Pon 20 Maj, 2013 21:56

Z tym chlaniem to różnie bywało, częściej z kimś, ale i zdarzało się, że w samotności, bo tak akurat było najprościej.

Dziubas napisał/a:
Nie lepiej więc wyjść do ludzi? Jakiś klub abstynenta, miting?


Szczerze mówiąc nie byłem nigdy na żadnym spotkaniu AA ani w klubie abstynenta, tylko na terapiach. Całkiem niepijących znajomych też nie miałem.

moonyain - Pon 20 Maj, 2013 21:59

Z tym chlaniem to różnie bywało, częściej z kimś, ale i zdarzało się, że w samotności, bo tak akurat było najprościej.

Dziubas napisał/a:
Nie lepiej więc wyjść do ludzi? Jakiś klub abstynenta, miting?


Szczerze mówiąc nie byłem nigdy na żadnym spotkaniu AA ani w klubie abstynenta, tylko na terapiach. Całkiem niepijących znajomych też nie miałem.

Jonesy napisał/a:
Ale już na wszelki wypadek wynalazł sobie problem przyjęcia na oddział... Ciekawe jak sprawdzą przy rekrutacji czy nie piłeś 10 dni, 9 czy od wczoraj???


No fakt, nie pomyślałem o tym żeby skłamać.

Jonesy napisał/a:
Z uporem godnym podziwu omija i unika jak może tematów mitingu.


Nie potrafię się przemóc co do mitingów.

endriu - Pon 20 Maj, 2013 22:01

moonyain, do następnej terapii się przyłóż :okok:

ja na pierwszy miting poszedłem ze znajomymi z terapii
samemu trudno mi było się tam wybrać...

Dziubas - Pon 20 Maj, 2013 22:02

moonyain napisał/a:
Szczerze mówiąc nie byłem nigdy na żadnym spotkaniu AA ani w klubie abstynenta, tylko na terapiach. Całkiem niepijących znajomych też nie miałem.

Czyli z dawną kompaniją się kolega bujał,można mniemać.
A zalecenia z terapii kolega do serduch se wziął, coby starych kompanów od kielona pognać w cholerę?

Dziubas - Pon 20 Maj, 2013 22:04

A nowych znajomków trza sobie przysposobić, bezpiecznych, takich co po szynkach nie łażą .
staaw - Pon 20 Maj, 2013 22:07

moonyain napisał/a:

Nie potrafię się przemóc co do mitingów.

Możesz napisać wszystko co masz przeciwko mityngom?

pterodaktyll - Pon 20 Maj, 2013 22:24

staaw napisał/a:

Możesz napisać wszystko co masz przeciwko mityngom?

Żeby napisać, to najpierw trzeba na nie pochodzić

moonyain - Pon 20 Maj, 2013 22:28

Dziubas napisał/a:
Czyli z dawną kompaniją się kolega bujał,można mniemać.


No nie do końca, bo niestety znalazłem sobie nowych znajomych do picia. Ze 'starymi' przez ten rok kontakty się dosyć rozluźniły i tak już zostało. Mimo wszystko, trochę się zmieniło przez ten rok.

staaw napisał/a:
Możesz napisać wszystko co masz przeciwko mityngom?


Nie mogę tak naprawdę napisać co mam przeciwko mityngom, bo nigdy na żadnym z nich nie byłem. Cholernie wstydzę się pójść, boję się, że trafię na grupę, w której będą sami o wiele starsi ode mnie ludzie albo, że ktoś znajomy mnie przez przypadek zobaczy kiedy będę wychodził z AA. Tak jak mówiłem- wstydzę się swojego problemu. Nie wiem jak lepiej to wytłumaczyć, może się to wydawać dziwne. A co do terapii już się raz jakoś przemogłem więc będzie łatwiej.

szymon - Pon 20 Maj, 2013 22:33

moonyain napisał/a:
Nie potrafię się przemóc co do mitingów


cześć młody :)
nie pamiętam już kto... chyba ten zielony stworek albo jeszcze ktoś...
zaproponował mi komiks AA "za młodzi"
tam są bardzo przystępnie opisane problemy nastolatków,
super wyjaśnione, że nastolatek może mieć problem z alkoholem, że jest alkoholikiem
ale Ty masz przecież z 25? nic nie szkodzi... ja miałem 30 jak to czytałem i było OK.



miałem z 20 komiksów z literaturą AA, wszystko sprzedałem oprócz tego właśnie...
to jedyna literatura z tematyka alkoholową w moim domu
jeżeli chcesz, mogę Ci wysłać

Dziubas - Pon 20 Maj, 2013 22:34

moonyain napisał/a:
Tak jak mówiłem- wstydzę się swojego problemu.

Takie przyznanie się przed innymi obdarło mnie z tego wstydu, a dokonało się na mitingu właśnie, trafiłem na niego w czasie oczekiwania na terapie. Później już było łatwiej ;)

pterodaktyll - Pon 20 Maj, 2013 22:35

moonyain napisał/a:
wstydzę się swojego problemu. Nie wiem jak lepiej to wytłumaczyć, może się to wydawać dziwne.

Trudności w leczeniu odwykowym

1.Wstyd i poczucie winy
2.Trudności z uporządkowaniem myśli i uczuć
3.Uaktywniające się objawy choroby alkoholowej /głód alkoholowy/
4.Poczucie krzywdy
5.Brak poważnego podejścia do swojej choroby
6.Zaburzenia i uszkodzenia mózgu
7.Brak uczciwości wobec siebie i innych
8.Lęk przed poznaniem i uświadomieniem sobie destrukcji alkoholowej
9.Lęk przed oceną, chęć dobrego zaprezentowania się
To wcale nie jest dziwne, to typowe objawy choroby na jaką zapadłeś

staaw - Pon 20 Maj, 2013 22:47

moonyain napisał/a:
. Cholernie wstydzę się pójść, boję się, że trafię na grupę, w której będą sami o wiele starsi ode mnie ludzie albo, że ktoś znajomy mnie przez przypadek zobaczy kiedy będę wychodził z AA. Tak jak mówiłem- wstydzę się swojego problemu. Nie wiem jak lepiej to wytłumaczyć, może się to wydawać dziwne. A co do terapii już się raz jakoś przemogłem więc będzie łatwiej.

Fajnie że to napisałeś, to wcale nie jest dziwne...
Możesz to powiedzieć na pierwszym mityngu i uciec jeżeli zaczną gwizdać.
Ja jednak stawiam 10 $ (sory, więcej nie mam) przeciwko orzechom że zostaniesz potraktowany poważnie...

Jędrek - Wto 21 Maj, 2013 08:47

moonyain napisał/a:
Szczerze mówiąc nie byłem nigdy na żadnym spotkaniu AA ani w klubie abstynenta, tylko na terapiach. Całkiem niepijących znajomych też nie miałem.

Kojarzy mi się niegdysiejsze gadanie weteranów o staniu na okrak na rozstawionej drabinie i braku zdecydowania na którą stronę zejść....
U mnie zadziałało po dwóch latach d*** dopiero jak przestałem używać półśrodków.
Program 12 kroków i praca ze sponsorem zmieniły.... i nadal zmieniają moje życie.
Ćwiczę codziennie... do 1 godzinki w sumie... nie licząc mityngów
No w sumie ostatnie 3 lata chlałem codziennie i zajmowało mi to z odsypianiem duuuużo więcej czasu, więc.... :)

Jędrek - Wto 21 Maj, 2013 08:54

moonyain napisał/a:
Cholernie wstydzę się pójść, boję się, że trafię na grupę, w której będą sami o wiele starsi ode mnie ludzie albo, że ktoś znajomy mnie przez przypadek zobaczy kiedy będę wychodził z AA. Tak jak mówiłem- wstydzę się swojego problemu.

Ja trafiłem do AA, bo.... w sumie to ratować się chciałem. Wlazłem w ślepą uliczkę i łapałem się wszystkiego, żeby ocalić życie. Na dziś uważam, że najwięcej mi dało doświadczenie trzeźwiejących alkoholików. Ale też i chciałem spróbować tego o czym mówili...
Dziś czasami łapie mnie głupie uczucie wstydu.... ale czego mam się wstydzić? Przecież nie piję i nie robię tego, czego kiedyś się wstydziłem po kryjomu... zaśmiewając problem.

Eila - Wto 21 Maj, 2013 13:15

endriu napisał/a:
ja tam żadnych leków i detoxu nie potrzebowałem,
ale jak kupowałem ostatnią butelkę wina to wiedziałem, że to już ostatnia...


Widzisz Endriu..a ja potrzebowałam
Przez prawie rok każda kupiona butelka to była ta ostatnia...bardzo chciałam przestać pić ...ale nie mogłam..to był taki marazm ,że już nigdy nie chcę do tego wrócić.....
gdyby nie detox-już by mnie z Wami nie było...zwyczajnie zapiłabym się :(
Dziękuję z całego serca za pana doktora ,który troskliwie się mną zajął i sprawił ,że uwierzyłam w siebie ...nigdy Go nie zapomnę....zawdzięczam mu życie...moje życie :papa:

wolny - Wto 21 Maj, 2013 14:41

Eila napisał/a:
Widzisz Endriu..a ja potrzebowałam


Nie przejmuj sie , ja też byłem z ileś tam razy na tym detox , nic w tym nie ma dziwnego , każdy ratuje sie jak potrafi,. a egocentrycy zawsze mają coś mądrego do dopowiedzenia!!! :okok:

moonyain - Wto 21 Maj, 2013 20:55

Eila napisał/a:
Widzisz Endriu..a ja potrzebowałam


Co do tych leków, to jeśli koniecznie nie muszę to wolę nic nie brać, a to dlatego, że mam skłonności do bardzo szybkiego uzależniania się- alko, fajki, energetyki, gumy do żucia, nawet zdarzało mi się, że jadłem w dużych ilościach leki, bo w jakiś sposób zmieniały nastrój, polepszały samopoczucie.

endriu - Wto 21 Maj, 2013 21:04

moonyain, jesteś młody, bez leków dasz radę :okok:

ja nigdy nie brałem żadnych psychotropów
mój brat brał a potem je zapijał i już go nie ma...

jak na prawdę chcesz trzeźwieć to trzeba tylko w głowie sobie poukładać
najlepiej przy pomocy terapeutów lub/i innych trzeźwiejących alkoholików z AA

ja sam nie dałem rady dlatego zwróciłem się o pomoc

leon - Wto 21 Maj, 2013 21:19

moonyain napisał/a:
Co do tych leków, to jeśli koniecznie nie muszę to wolę nic nie brać, a to dlatego, że mam skłonności do bardzo szybkiego uzależniania się- alko, fajki, energetyki, gumy do żucia, nawet zdarzało mi się, że jadłem w dużych ilościach leki,

Tez nigdy detoxow nie potrzebowalem po ciagach alkoholowych,po ciagach alko-koksowo-amfowych to pare razy na kroplowce w szpitalu wyladowalem,ale ja nie mialem umiaru,kumple sie smiali,ze koks garsciami pochlaniam...,jednak od pol roku jestem na antydepresantach,bez nich wogole spac nie moglem,na dzis czuje sie duzo lepiej i zastanawiam sie nad odstawieniem tych prochow,bo spie za duzo,bo to dziala 12 godzin,wiec jak wezme za pozno to w robocie zamulony jestem,itd...,to nie sa psychotropy,wiec z odstawieniem nie bedzie problemu.,o powrocie do picia nawet nie mysle,wiec wszystko wyglada ok.

Jras4 - Wto 21 Maj, 2013 21:27

leon napisał/a:
..,jednak od pol roku jestem na antydepresantach,
co ty robisz czlowieku
leon - Wto 21 Maj, 2013 21:37

Jras4 napisał/a:
leon napisał/a:
..,jednak od pol roku jestem na antydepresantach,
co ty robisz czlowieku

Lecze sie,jak sie ma depresje to sie bierze piguly...,te co biore nie uzalezniaja :>

moonyain - Wto 21 Maj, 2013 22:02

endriu napisał/a:
ja nigdy nie brałem żadnych psychotropów


Ja też nigdy nie brałem żadnych psychotropów, tylko zwykłe leki bez recepty, które jadłem garściami, co powodowało np zawroty głowy itp 'atrakcje'.

Cholera, jak próbuje zasnąć to często przypomina mi się coś ważnego i jeśli tego nie zapiszę to boję się, że o tym zapomne, więc się stresuje i nie mogę zasnąć. Z kolei jeśli wstane i to zapisze to wtedy się rozbudzam i tak samo nie mogę zasnąć. To jest dopiero zamknięte koło. Takie tam przemyślenia na dobranoc ;d

szymon - Wto 21 Maj, 2013 22:16

trzeba zapisać i położyć pod poduszke, wtedy dobrze sie śpi ;)
moonyain - Nie 24 Sie, 2014 12:00

Cześć. Mam na imię Mateusz i jestem alkoholikiem. Kiedyś napisałem, że 'Kuba' bo bałem się, że mnie ktoś rozpozna ;) Niedawno zaczął się mój drugi rok abstynencji. Chodzę na terapię(pogłębioną) i mitingi. Mimo to często przychodzi mi do głowy coś, z czego chciałbym się wygadać, ale nie mam komu. Dlatego myślę, że nikomu nie zaszkodzi, a mi całkiem możliwe, że pomoże gdy czasem napiszę coś na forum.

Kiedyś było już tak, że nie piłem rok, to jednak dzięki temu, że miałem wszywkę. Gdy się skończyła szybko wróciłem do picia. Teraz trzeźwość zawdzięczam terapii oraz AA.
Niedawno dwa razy zmieniałem pracę. W obecnej też niestety ostatnio natrafiam na trudności. Spotykałem się z trzeźwą alkoholiczką, jednak najwyraźniej coś poszło nie tak jak powinno i obecnie już nie mamy kontaktu. Wiem tylko, że ona porzuciła terapie.

Kilka miesięcy temu miałem nawrót choroby i było bardzo ciężko z niego wyjść, na szczęście się udało. Działy się ze mną rzeczy, które do tej pory znałem tylko z opowieści terapeutów i innych uzależnionych. Poznałem jaką silną chorobą jest alkoholizm. Nie było łatwo, ale ciesze się, że wyszedłem z tego, że tak powiem 'o suchym pysku' ;)

Nieprzyjemne sytuacje w pracy odbiły się na moim samopoczuciu w weekend. W nocy miałem dwa alkoholowe sny. Dziś jestem trochę roztrzęsiony, byłem na spacerze i w sklepie. Piję dużo zielonej herbaty. Ugotowałem obiad i teraz chyba obejrzę jakiś film. Trochę niepokoi mnie to, że jutro czeka mnie dość trudna rozmowa w pracy.

Napisałem tych kilka zdań i od razu lżej ;)

zołza - Nie 24 Sie, 2014 12:09

moonyain napisał/a:
. Dlatego myślę, że nikomu nie zaszkodzi, a mi całkiem możliwe, że pomoże gdy czasem napiszę coś na forum.


Witaj Mateusz :)
Fajnie , że do nas dołączyłeś ;)

Jo-asia - Nie 24 Sie, 2014 12:49

Witaj moonyain :)
Jacek - Nie 24 Sie, 2014 15:26

cześć Mateusz :)
moonyain napisał/a:
Kilka miesięcy temu miałem nawrót choroby i było bardzo ciężko

Mati,pomyśl czy aby nie zadużo w sobie kryjesz tych tajemnic,w stylu
moonyain napisał/a:
bo bałem się, że mnie ktoś rozpozna

moonyain napisał/a:
Niedawno dwa razy zmieniałem pracę

moonyain napisał/a:
Nieprzyjemne sytuacje w pracy

moonyain napisał/a:
Spotykałem się z trzeźwą alkoholiczką

te i inne podobne sytuacje,są zagrożeniem
a z pewnością sam sobie je stwarzasz

KaTre - Nie 24 Sie, 2014 16:30

Cześć Mateusz :)

moonyain napisał/a:
byłem na spacerze i w sklepie. Piję dużo zielonej herbaty. Ugotowałem obiad i teraz chyba obejrzę jakiś film.

Też dziś byłam w sklepie i też piję zieloną :mniam: Z jaśminem jest dobra - pięknie pachnie :] A w ramach obiadu miałam pizze :lol2:

Fajnie, że jesteś :]

moonyain - Nie 24 Sie, 2014 16:41

zołza napisał/a:
Witaj Mateusz :)


Witaj Zołza :)

Jo-asia napisał/a:
Witaj moonyain


Witaj Jo- asia ;)

Cześć Jacek

Jacek napisał/a:
Mati,pomyśl czy aby nie zadużo w sobie kryjesz tych tajemnic,w stylu


Nie wiem Jacek co dokładnie miałeś na myśli pisząc, że za dużo kryję tych tajemnic. Czy alkoholizm czy ogólnie. Zresztą w zasadzie jedno wynika z drugiego i jedno i drugie jest prawdą...
Jak byłem jeszcze nastolatkiem byłem bardzo nieśmiały, miałem mnóstwo kompleksów, piłem żeby się ich pozbyć. Teraz odstawiłem alkohol, nieśmiałość i kompleksy zostały. Pewnie mam problem z otwarciem się, bo wtedy łatwo mogłoby wyjść to, że jestem chory i wszystko co jest z tym związane- czyli dziwne zachowania itd Poza tym ostatnio mam do tego niechęć, bo osoby, którym potrafiłem zaufać prędzej czy później znikały(raczej prędzej) a ja kolejny raz zostawałem z tym bagażem, w dodatku powiększonym o nowe doświadczenia sam. Zresztą długo by można na ten temat pisać.
Natomiast ukrywanie w sobie tajemnic nie miało raczej związku z tym, że musiałem zmieniać pracę.

Jacek napisał/a:
te i inne podobne sytuacje,są zagrożeniem
a z pewnością sam sobie je stwarzasz



Pewnie chodzi o to, że zrobiłem to wszystko za szybko tzn z za krótkim stażem trzeźwienia. Może, ale miałem przekonanie, że takie szanse mogą się już nie powtórzyć. Że stoje w miejscu i nic więcej w ten sposób nie osiągne.

margo - Nie 24 Sie, 2014 16:41

Cześć, miło Cię znów widzieć na forum :) ja jestem Ewa :D
moonyain - Nie 24 Sie, 2014 19:48

Cześć KaTre, cześć Ewa ;)

Jutro zaczyna się ciężki tydzień. Chociaż tak sobie myślę, że dobrze, że będę miał tą rozmowe w pracy, powinna minąć ta niepewność, która towarzyszy mi od kilku dni. Oby w jej miejsce nie pojawiło się coś gorszego. Pewnie za bardzo się nakręcam. Nie układam w głowie żadnych scenariuszy, bo pewnie i tak wszystko potoczy się inaczej niż się będę spodziewał. Dobrze, że po pracy ide na grupę, więc będę się mógł wygadać.

Czasem sobie myślę, że za pierwszym razem było dużo łatwiej. Ale może to dlatego, że wtedy tylko nie piłem, a nie trzeźwiałem. Od czasu do czasu wracam myślami do tamtego czasu, choć powinienem to zostawić w spokoju. Teraz ciągle coś się dzieje, ale może to i dobrze, bo w sytuacjach kryzysowych można zdobyć wiele doświadczenia na przyszłość. Co nie zmienia faktu, że trzeba ich unikać, a ja nie zawsze to robiłem. Choć dzieje się też i sporo fajnych rzeczy- np schudłem 15 kg. Ostatnio byłem u fryzjerki, u której nie byłem od dawna, to ledwo poznałem się w lustrze ;)

Kiedyś na terapii słyszałem, że niektórzy alkoholicy jak gdyby tracą świadomość- mówiąc w uproszczeniu- mimo, że są trzeźwi nie pamiętają jakiegoś okresu czasu, a gdy przytomnieją mają już butelke w ręku i jest za późno. Nie mają pojęcia skąd wziął się u nich alkohol. Nie wierzyłem w to...
Pamiętam gdy byłem w kulminacyjnym punkcie nawrotu miałem coś, co terapeutka nazwała 'wyparciem'. Miałem jakby osłabioną świadomość, wszystko było jakieś nieostre, prawie jak we śnie. Autentycznie bałem się, że w pewnym momencie się ocknę, a w ręcę będę miał upitą butelkę :shock:

Jacek - Nie 24 Sie, 2014 22:10

moonyain napisał/a:
Nie wiem Jacek co dokładnie miałeś na myśli

miałem na myśli , ukrywanie prawdy
która potem wyłazi ze zdwojoną mocą

zołza - Pon 25 Sie, 2014 19:08

Cytat:
Jutro zaczyna się ciężki tydzień. Chociaż tak sobie myślę, że dobrze, że będę miał tą rozmowe w pracy, powinna minąć ta niepewność, która towarzyszy mi od kilku dni. Oby w jej miejsce nie pojawiło się coś gorszego. Pewnie za bardzo się nakręcam.


I jak poszło ? :mysli:
Ja tam osobiście lubię gdy pewne sprawy sie dzieją. Nie grzeszę ciepliwością. Uważam , że co ma być to będzie a lepiej dla mnie mieć to juz za sobą bez względu na rezultaty ;)

"Jeśli problem da sie rozwiązać - martwić sie nie ma czym...
Jeśli problemu nie da się rozwiązać - martwić sie nie ma po co " ;)

moonyain - Pon 25 Sie, 2014 20:50

zołza napisał/a:
I jak poszło ? :mysli:


Porozmawiałem ze swoim przełożonym jak człowiek z człowiekiem. Powiedziałem w czym problem. Myślę, że dobrze, że sam zacząłem temat. W zasadzie sprawa jest nierozwiązana nadal, bo nie wiem co dalej, ale uszło ze mnie trochę ciśnienia. Pracuje tak jak pracowałem, mam umowę jeszcze na 2,5 miesiąca, więc jeszcze za wcześnie na myślenie co później.

Jras4 - Pon 25 Sie, 2014 21:13

a o co kaman ? napiłeś sie w robocie czy nakradłeś ?
moonyain - Wto 26 Sie, 2014 20:54

Jras4 napisał/a:
a o co kaman ? napiłeś sie w robocie czy nakradłeś ?


taaak, nakradłem, nachlałem, a na do widzenia wydupc*yłem żone dyrektora fsdf43t

Miałem dziś w pracy jakieś wielkie problemy z koncentracją. Tak duże, że zacząłem się nawet zastanawiać czy to już aby nie podchodzi pod jakąś chorobę :mysli: Czy to tylko kolejna 'atrakcja' zafundowana przez alkoholizm. Słysząc 'w lewo' musiałem 5 min się zastanawiać o którą stronę chodzi.. Jakbym był gdzieś daleko. Trochę mnie to zaniepokoiło. Po jakimś czasie przeszło, nie wiem z jakiego powodu.

Poza tym mam ostatnio krótkie, ale bardzo intensywne głody alkoholowe. Nagle pojawia się myśl o napiciu się wódki i prawie, że zaczynają trząść mi się ręce. Na szczęście staram się sobie to wszystko urealniać- że napicie się nie przyniesie żadnej ulgi, a wręcz przeciwnie. Przypominam sobie najgorsze ciągi, kiedy nie mogłem przestać pić- tylko piłem, spałem, piłem i tak w kółko. Głód przechodzi. Jutro na rano oczywiście do pracy, a po południu na grupę.

szika - Wto 26 Sie, 2014 21:32

hejka moonyain,
a może warto by zbadać cukier? coś to tak jakby przypomina niedocukrzenia...
ja miałam podobnie...

moonyain - Śro 27 Sie, 2014 19:55

szika napisał/a:
a może warto by zbadać cukier? coś to tak jakby przypomina niedocukrzenia...


Hej, jak przeczytałem Twoją odpowiedz, to przypomniało mi się, że sam kiedyś miałem podobnie jak teraz, tylko jeszcze gorzej. Do braku koncentracji i osłabienia dochodziły jeszcze napady 'fal gorąca' i wtedy robiłem się tak słaby, że jak tylko miałem taką możliwość, to kładłem się spać. Wtedy to ponoć była ostra anemia.

Teraz niemożliwe żebym ją miał. Dobrze się odżywiam, jem dużo warzyw i owoców, łykam witaminy, nie piję. Chociaż z drugiej strony dużo ćwiczę, a i w pracy przez cały dzień nie ma opcji żebym usiadł(oprócz przerwy) a do tego mam szybką przemianę materii może więc wszystko spalam...
Dziś przerwe na jedzenie zrobiłem sobie godzinę wcześniej niż zwykle i było trochę lepiej. Godzinę mniej było między śniadaniem, a posiłkiem w pracy. Może wcześniej ten czas bez posiłku był za długi i dlatego takie 'zapaści'. Zobaczę jutro.

moonyain - Nie 31 Sie, 2014 19:23

Zmęczony jestem, za mną 6 dni roboczych, dzień wolnego, który miałem dzisiaj i od jutra kolejne 5 dni do pracy. Od kilku tygodni prowadzę dziennik uczuć. Swoją drogą- jeszcze jakieś 1,5 roku temu jak wypiłem byłem tak agresywny, że rzucałem się do bicia do wszystkich naokoło, dziś piszę coś takiego jak dziennik uczuć, bo chcę nauczyć się wyrażać to co czuję. Gdy mam wątpliwości czy moje życie faktycznie się zmienia, to właśnie, co napisałem powyżej staram się sobie przypomnieć i wątpliwości znikają.

Generalnie mam ostatnio takie myśli, że chciałbym być lepszym człowiekiem- sympatyczniejszym, bardziej przyjaznym itd. Dopiero teraz powoli zaczynam zauważać jaki jestem naprawdę i jaki (prawdopodobnie) byłem od paru lat czyli: wulgarny, chamski, bezczelny, nieprzyjazny dla innych, a nawet powiedziałbym, że i brutalny. Być może egoista, ale sam już nie wiem. Czasem jestem w szoku gdy o tym wszystkim rozmyślam. Nie mam pojęcia skąd wzięło się u mnie przekonanie, że tylko taką postawą można coś w życiu osiągnąć. Tłumaczyłem sobie to wszystko w taki sposób, że ludzie są dla mnie źli, więc ja będę taki sam albo jeszcze gorszy. Mam w głowie mnóstwo chorych przekonań. Chorych, z dzisiejszej perspektywy. Kiedyś takie uważałem za jak najbardziej słuszne.
Nic dziwnego, że jest dla mnie niemożliwym przez dłuższy czas utrzymać przy sobie drugą osobę.

Pomógł mi w tym wszystkim dziennik uczuć- dzięki niemu zauważyłem, że bycie dobrym, pomaganie innym itd we mnie samym wzbudza przyjemne emocje, więc jak najbardziej warto to robić. Nie tylko dla innych, ale również dla siebie samego.

JaKaJA - Wto 02 Wrz, 2014 08:06

moonyain napisał/a:

Generalnie mam ostatnio takie myśli, że chciałbym być lepszym człowiekiem- sympatyczniejszym, bardziej przyjaznym itd.
ależ Ty taki jesteś :tak: BYWASZ
moonyain napisał/a:
wulgarny, chamski, bezczelny, nieprzyjazny dla innych, a nawet powiedziałbym, że i brutalny. Być może egoista,
zawsze wtedy gdy się boisz oceny,odrzucenia,straty "pozycji" itd. nie bój się to i negatywne cechy ulecą w zapomnienie ;) 23r
moonyain - Śro 03 Wrz, 2014 19:02

Miałem dziś dziwny dzień. Raczej kiepski dlatego trochę sobie popiszę.

Rano miałem bardzo dobre nastawienie do świata, nie zepsuło go nawet to, że nie mogłem znaleźć kluczy, a w bloku nie działała winda, przez co o mały włos nie spóźniłem się do pracy.
W pracy było okej do momentu gdy dwie osoby miały do mnie pretensje o nie do końca dobrze wykonaną robotę. Nie było to coś wielkiego, przekazane bez agresji słownej czy wulgaryzmów, przekazane w formie zwykłej rozmowy, ale wystarczyło by wybić mnie z wewnętrznej równowagi. Przez to zniknęła gdzieś koncentracja i pogoda ducha i o mało co, a ostro dogadałbym jednemu z klientów, na szczęście w ostatniej chwili się powstrzymałem. Gdybym tego nie zrobił i się nakręcił to mógłbym przecież nawet stracić pracę. Udało się wyhamować.

Tutaj wraca to o czym pisałem wcześniej- czyli o byciu 'dobrym człowiekiem'. Podam taki przykład. Jak komuś powiem zamiast 'wypie*****j'- np 'proszę się stąd odsunąć' to nie rozładowuje to tych nieprzyjemnych emocji, które akurat się we mnie pojawiły. One nadal siedzą w środku i się kumulują.
Znikają dopiero w momencie gdy komuś wygarnę.. Jak więc się ich pozbywać bez szkody dla siebie samego i innych ? Będę musiał chyba o tym porozmawiać z terapeutą.

Ale wracając do dzisiejszego dnia. Miałem się z kimś spotkać, spotkanie jednak niestety nie doszło do skutku. Jutro też nie da rady. Chyba naturalnym jest więc, że pojawił się zawód, przygnębienie czy odrzucenie. A już najbardziej pasuje mi tu słowo 'rozczarowanie'.
Z tym wszystkim poszedłem na grupę. Tam o dziwo to wszystko się jeszcze pogłębiło.
Zdałem sobie sprawę z tego, że obecnie jestem jedyną osobą na grupie, która jest sama.
Wszyscy opowiadają o swoich partnerkach/żonach itd, a ja nie mam o czym. Pojawiają się tematy o rodzinie, w których ja nie mam przecież zupełnie nic do powiedzenia. Czuje się jakby mnie nie dotyczyły. Niezwykle mnie to dobija. Z tego powodu odczuwam jakiś wstyd. Mam już tak od jakiegoś czasu. Dziś to miało jakby swój kulminacyjny punkt. Kompletnie żadnym pocieszeniem nie jest dla mnie to, że 'jestem jeszcze młody i mam czas' czy inne podobne bzdury.

Jak ktoś chce się wyżyć i napisać 'idz się nachlyj, to Ci się na pewno polepszy' to proszę bardzo ;)

Klara - Śro 03 Wrz, 2014 19:12

moonyain napisał/a:
Jak komuś powiem zamiast 'wypie*****j'- np 'proszę się stąd odsunąć' to nie rozładowuje to tych nieprzyjemnych emocji, które akurat się we mnie pojawiły. One nadal siedzą w środku i się kumulują.

Na Twoim miejscu zastanowiłabym się nad tym, dlaczego taka drobna przeszkoda np. w postaci człowieka, który nieświadomie stanął Ci na drodze, budzi w Tobie od razu nieprzyjemne emocje?

zołza - Śro 03 Wrz, 2014 19:27

moonyain napisał/a:
Znikają dopiero w momencie gdy komuś wygarnę.. Jak więc się ich pozbywać bez szkody dla siebie samego i innych ?


I wszystko gra ...Masz takie prawo , baa :lol: nawet obowiązek względem siebie i swojego dobrego samopoczucia . Powinieneś w prostych , suchych słowach ( spokojnym głosem pozbawionym emocji ) powiedzieć co Cię drażni w zachowaniu innej osoby , jak to na Ciebie wpływa , jakie wywołuje emocje itp itd..... oczywiście używając słów , które nie zranią i nie urażą niikogo .Fakty i konkretna sytuacja - to sie nazywa asertywność ;) Chyba przerabiałeś temat na terapii :)

Jacek - Śro 03 Wrz, 2014 20:18

moonyain napisał/a:
Jak komuś powiem zamiast 'wypie*****j'- np 'proszę się stąd odsunąć' to nie rozładowuje to tych nieprzyjemnych emocji, które akurat się we mnie pojawiły. One nadal siedzą w środku i się kumulują.
Znikają dopiero w momencie gdy komuś wygarnę.. Jak więc się ich pozbywać bez szkody dla siebie samego i innych ?

podejrzewam ze twoja podświadomość czuje w takiej sytuacji jakieś zagrożenie
czujesz wtenczas coś w rodzaju atak na twoje osobiste "ja"
a może i to że moje "ja" ma być jakieś gorsze
poprostu w takich sytuacjach pogudź się z tym że masz być prawo do tego że czegoś możesz nie wiedzieć
nie ma ludzi co wszystko wiedzą co wszystko umieją
gdy ja pomyślę w taki sposób o sobie,i jest to zgodne z prawdą - lepiej mnie się dogaduje z drugą osobą

moonyain - Śro 03 Wrz, 2014 21:08

Klara napisał/a:
Na Twoim miejscu zastanowiłabym się nad tym, dlaczego taka drobna przeszkoda np. w postaci człowieka, który nieświadomie stanął Ci na drodze, budzi w Tobie od razu nieprzyjemne emocje?


To był tylko taki najprostszy przykład, pierwszy jaki przyszedł mi do głowy.


zołza napisał/a:
I wszystko gra ...Masz takie prawo , baa :lol: nawet obowiązek względem siebie i swojego dobrego samopoczucia . Powinieneś w prostych , suchych słowach ( spokojnym głosem pozbawionym emocji ) powiedzieć co Cię drażni w zachowaniu innej osoby , jak to na Ciebie wpływa , jakie wywołuje emocje itp itd..... oczywiście używając słów , które nie zranią i nie urażą niikogo .Fakty i konkretna sytuacja - to sie nazywa asertywność ;) Chyba przerabiałeś temat na terapii :)


No i właśnie to jest chyba ten problem. Nie potrafię być asertywny. Albo postawa zbyt uległa albo zbyt agresywna. Nie potrafię tego wyprośrodkować. Najpierw jestem zbyt uległy w stosunku do otoczenia, to powoduje gromadzenie się nieprzyjemnych emocji, które uchodzą dopiero za pomocą agresji słownej. Chociaż może źle kombinuję, jestem zmęczony.

Jacek napisał/a:
podejrzewam ze twoja podświadomość czuje w takiej sytuacji jakieś zagrożenie
czujesz wtenczas coś w rodzaju atak na twoje osobiste "ja"
a może i to że moje "ja" ma być jakieś gorsze


Jak się nad tym zastanawiam, to właściwie wszystkie sytuacje w ostatnim czasie, w których mniej lub bardziej dałem się wyprowadzić z równowagi można podciągnąć pod to co napisałeś...

szika - Śro 03 Wrz, 2014 22:04

moonyain napisał/a:
No i właśnie to jest chyba ten problem. Nie potrafię być asertywny. Albo postawa zbyt uległa albo zbyt agresywna. Nie potrafię tego wyprośrodkować. Najpierw jestem zbyt uległy w stosunku do otoczenia, to powoduje gromadzenie się nieprzyjemnych emocji, które uchodzą dopiero za pomocą agresji słownej. Chociaż może źle kombinuję, jestem zmęczony.

to bardzo czeste zachowanie - taniec emocjonalny...
poczytaj w necie o trójkącie Karpmana... coprawda pisza o nim na stronach dla współuzaleznionych, ale według mnie jest to gra najbardziej rozpowszechniona wśród ludzi... ten trójkąt bardzo fajnie opisuje mechanizmy jakimi sie rządzi, jest tez wiele o tym jak z tego wyjść... polecam...

Amy1983 - Czw 04 Wrz, 2014 06:33

Zwróciłam uwagę na ten fragment:
moonyain napisał/a:
Wszyscy opowiadają o swoich partnerkach/żonach itd, a ja nie mam o czym. Pojawiają się tematy o rodzinie, w których ja nie mam przecież zupełnie nic do powiedzenia.

Ale pewnie masz inne tematy, w których masz sporo do powiedzenia. Jeśli nie masz rodziny to w trzeźwości zdobywasz przyjaciół. Ten czas możesz też wykorzystać na poznawanie i inwestycję w siebie

moonyain - Czw 04 Wrz, 2014 20:06

Zapomniałem już jak to jest wymieniać opinie przez forum, fajnie, że mogę sobie przypomnieć :)

szika napisał/a:
to bardzo czeste zachowanie - taniec emocjonalny...
poczytaj w necie o trójkącie Karpmana...


Teraz będę miał wreszcie chwilę czasu, bo weekend wolny więc na pewno to zrobię.

Amy1983 napisał/a:
Ten czas możesz też wykorzystać na poznawanie i inwestycję w siebie


No sory, ale dla mnie to co piszesz, to 'inwestowanie w siebie' to pusty frazes. Ja od ponad roku ciągle w siebie inwestuję i powoli zaczynam czuć się z tym jak jakiś egoista. Jeśli chodzi o umysł to wiadomo- cały czas się leczę. Chodzę na terapie, 2 a jak mam indywidualną to i 3 razy w tygodniu, pisze prace, jak czas pozwala to chodzę również na AA. Ale i zmieniłem się zewnętrznie. Jestem w małym szoku, ponieważ powoli, dzięki tym zmianom zaczynam siebie akceptować. Dzięki ćwiczeniom i diecie bardzo dużo schudłem i wreszcie udało mi się wyrobić fajną sylwetkę. Zdrowo się odżywiam, dbam o siebie, staram się jak najwięcej spać. Zmieniałem pracę, bo chciałem lepiej zarabiać żeby nie musieć oglądać po dwa razy każdej złotówki przed jej wydaniem. Są jeszcze inne zmiany, ale nie chce mi się już na ten temat rozpisywać. Podsumowując: więcej nie jestem już w stanie w siebie zainwestować. Chciałbym dać coś komuś. Albo chociaż spróbować dać.

Amy1983 napisał/a:
Jeśli nie masz rodziny to w trzeźwości zdobywasz przyjaciół.


Myślę, że kompletnie mnie nie rozumiesz. Nie zrozumie samotności ten, kto jej nie doświadczył, tak samo jak nie zrozumie, nie przymierzając, np. alkoholizmu.
Mi brakuje osoby, z którą mógłbym iść spać, budzić się nast dnia i robić jej śniadanie do łóżka. Zgodzisz się chyba, że żaden przyjaciel takiej osoby nie zastąpi. Uściślając- brakuje mi kobiety.
Jeszcze parę miesięcy temu na grupie było więcej takich osób jak ja, z którymi mogłem się identyfikować. Jakoś tak mnie podnosiło na duchu to, że nie jestem jakimś kompletnym dziwolągiem i są i inni faceci, którzy z różnych powodów mają problemy w komunikacji międzyludzkiej, problemy w tworzeniu i utrzymaniu związków itd Ale oni zniknęli, porzucili terapie. Widocznie łatwiej jest trzeźwieć 'gdy ma się dla kogo', gdy ma się wsparcie najbliższych osób.
Teraz o ile jeszcze poniedziałkowa terapia jak była tak jest ok, to ta środowa zamienia się w jakąś 'terapie rodzinną'. Zadania do przedyskutowania z partnerem w domu, ciągłe gadanie o swoich rodzinach.

To nie jest dla mnie jakiś powód, by przestać się leczyć, bo jestem pewien, że wtedy szybko wróciłbym do picia, ale frustruje mnie to, więc o tym mówie.

moonyain - Śro 10 Wrz, 2014 20:35

Hej

Całe szczęście, że jutro już czwartek. Blisko do (wolnego) weekendu. O ile poniedziałek i wtorek upłynęły mi w pracy całkiem ok, to dziś znowu powróciły te wielkie problemy z koncentracją. Trudno jest mi znaleźć ich przyczynę. Myślałem, że to po prostu przez za długie przerwy między posiłkami czyli poniekąd przez głód, ale codziennie jem o tych samych porach a te problemy pojawiły się tylko dziś. Zastanawiałem się też czy aby one się nie pojawiają kiedy mam monotonną pracę, ale to wytłumaczenie jakoś nie trzyma mi się kupy.
Moim sposobem na przezwyciężenie tego stanu jest zapisywanie sobie tego co mam zrobić i wspomaganie się tymi notatkami. To w jakimś stopniu pomaga, ale nie zmniejsza niestety ogólnie kiepskiego samopoczucia czyli tego takiego 'otępienia'.
W poniedziałek pogadam o tym z terapeutką na indywidualnej ter.

Wczoraj miałem solidnego doła i stwierdziłem, że nie idę dziś na grupę. Nakręciłem się, że jak mam słuchać o czymś co w jakiś dziwny sposób powoduje we mnie przygnębienie, to wolę pójść do domu i mieć więcej czasu na odpoczynek. W zasadzie od rana mniej lub bardziej biłem się z myślami... No i teraz właśnie- może to było jedną z przyczyn tego braku koncentracji ??

Nie wiedziałem co zrobić. Wymyśliłem sobie mnóstwo wytłumaczeń nieobecności na terapii. Na czele z UWAGA... tym, że jak nie pójdę to wcześniej wrócę do domu i będę miał wreszcie czas by zrobić pranie i trochę posprzątać bo jest bałagan. Z drugiej strony mogę przecież zrobić to w weekend, a terapii w weekend nie ma. Poza tym zawsze jak opuszczam grupę to mam wyrzuty sumienia i żale do samego siebie, że nie korzystam z szansy, którą przecież mam.
Stanąłem na przystanku i postanowiłem rzucić monetą...

Tak jak w tym filmie: 'To nie jest kraj dla starych ludzi'. Bardzo lubię kino. Tak szczerze mówiąc, to w filmach często poszukuję postaci podobnych do siebie samego.
Wypadło żeby nie iść dlatego tym bardziej wsiadłem w tramwaj i pojechałem. Bardzo się z tego powodu ciesze, bo dzisiejsza terapia dużo mi dała. Sporo mówiłem i to jest moim zdaniem kluczem do lepszego samopoczucia, bo wyszedłem stamtąd uspokojony.

Kupiłem sobie dziś zaje***** obraz na ścianę i to na dodatek w dobrej cenie. Ze 3 tyg temu widziałem już w sklepie taki sam, ale nim się namyśliłem, już ktoś go kupił. Prawie codziennie sprawdzałem czy nie ma nowej dostawy i wreszcie się doczekałem, bo była właśnie dziś :D

szika - Czw 11 Wrz, 2014 12:44

z przyjemnością Ciebie czytam :) fajnie piszesz o sobie... tak... szczerze... to zaleta być otwartym i uczciwym wobec siebie samego ale i wobec innych ludzi... pozdrawiam...
na teraz tylko tyle napiszę ponieważ jestem w pracy i nie mam za bardzo czasu, ale jak coś to będe do Ciebie zaglądac :)

moonyain - Czw 11 Wrz, 2014 22:12

szika napisał/a:
z przyjemnością Ciebie czytam :) fajnie piszesz o sobie... tak... szczerze... to zaleta być otwartym i uczciwym wobec siebie samego ale i wobec innych ludzi... pozdrawiam...


Bardzo mi miło :)

Dzisiaj pewnie też bym coś popisał, bo przemyśleń znowu spooro, ale nie miałem czasu, a teraz już za późno- rano trzeba wstać do pracy i jakoś cały dzień funkcjonować. Na szczęście już piątek, więc prawie jak weekend. A na weekend dużo pomysłów.

Ja również Ciebie pozdrawiam Szika :)

moonyain - Pią 12 Wrz, 2014 19:12

Wreszcie weekend. Wreszcie jutro nie wstaję do pracy, więc mam nadzieję, że się wyśpię. Przed chwilą z satysfakcją wyłączyłem budzik.

Tak się ucieszyłem z tego weekendu, że gdy wróciłem do domu po pracy, kompletnie nie wiedziałem co ze sobą zrobić. Nie potrafiłem się na niczym skupić. Zrobiłem pranie. Najadłem się, a właściwie przejadłem. Wypiłem sporo zielonej herbaty. Dopiero to mnie uspokoiło. Wydaje mi się, że przytyłem, jutro się zważę. Ostatnio kiedy tak samo mi się WYDAWAŁO, okazało się, że nie dosyć, że nie przytyłem, to jeszcze schudłem kolejne 2 kg. Łącznie więc 17, mimo, że już dawno się nie odchudzam, a wręcz zjadam ogromne ilości jedzenia. Zgubiłem ponad 20 % swojej wagi... Czasem zastanawiam się czy to aby nie wynik jakiejś choroby, ale z drugiej strony przecież bardzo dużo spalam- ćwiczenia, praca itd

Kupiłem farby, jutro będę malował pokój. Taki mam plan na ten weekend. W zasadzie to chyba przydałby mi się odpoczynek, ale nie lubię siedzieć w bezczynności. Mój zapał burzy to, że nie wiem czy nie kupiłem ich za mało. Dziwną pojemność mają te puszki. Taką, że nie opłacało mi się kupować dużych, bo połowa zostanie, z kolei mniejsze(czyli te które wziąłem) to tak 'na styk', ale równie dobrze może przecież zabraknąć. Nie mam w tym doświadczenia. Nigdy jeszcze samodzielnie nie podejmowałem się tego typu zadań, jeżeli już to z kimś i to ta druga osoba odpowiedzialna była za narzędzia i materiały, a ja tylko za wykonanie.

Ann - Pią 12 Wrz, 2014 19:24

moonyain napisał/a:
Nigdy jeszcze samodzielnie nie podejmowałem się tego typu zadań,
możesz mieć z tego niezły fun! :) :okok:
Ja mimo, żem baba to uwielbiam malować ściany i robić remonty 23r
POWODZENIA! :)

I... nie przepracuj się :okok:

szika - Pią 12 Wrz, 2014 20:20

moonyain napisał/a:
Nigdy jeszcze samodzielnie nie podejmowałem się tego typu zadań, jeżeli już to z kimś i to ta druga osoba odpowiedzialna była za narzędzia i materiały, a ja tylko za wykonanie

to wspaniałe doświadczenie :) nie łam sie... świat sie nie zawali jak zabraknie... w weekendy markety czynne... ja tak jeździłam i dokupowałam gdy brakło...
kurcze też planuje malowanie mojego pokoju, ale jakos tak schodzi... za to teraz wzięłam się za porzadki w zdjęciach i kliszach :) naliczyłam tego około półtora tysiaca papierzanych... a wszystko pomieszane... powoli ogarniam to i odczuwam ogromna satysfakcję...
w końcu - jakby nie było - porzadkuję swoje życie :)

moonyain - Pią 12 Wrz, 2014 20:34

Ann napisał/a:
możesz mieć z tego niezły fun! :) :okok:


Budzi to we mnie przyjemne emocje i właśnie dlatego robię to ;)

No i przez te farby zapomniałem napisać o najważniejszym.

Dzwonił do mnie parę razy kolega ze studiów. Na fb widziałem, że organizują jakieś spotkanie absolwentów. Nie odbierałem telefonu dlatego, że nie wyobrażam sobie siebie na takim spotkaniu i nie zamierzałem mu tłumaczyć dlaczego.

Gdy wracam myślami do czasu studiów pojawia się u mnie przygnębienie, żal czy wręcz przerażenie. Czuję, że tamten czas mogłem o wiele lepiej wykorzystać. A był to okres gdy najwięcej piłem. Dni gdy nie byłem wtedy ani pijany ani w trakcie zespołu abstynencyjnego można chyba policzyć na palcach jednej ręki. Celowo nie wspominam o 'kacach', bo takowych nie miałem. Wszystko to były zespoły abstynencyjne, w trakcie których myślałem, że umrę. Gdy tylko odrobinę lepiej się poczułem zaczynałem kolejny 3,4 czy 5 dniowy ciąg. Praktycznie codziennie do urwania filmu albo zgonu. Nieraz doprowadzałem się do takiego stanu, że nie byłem w stanie sam dotoczyć się od stołu, przy którym piłem do łóżka oddalonego o jakieś 2 m.

Myślałem wtedy, że się zapiję. I to mimo zaledwie 20kilku lat. Byłem niemal pewien, że jedynym co jest w stanie mnie wyrwać z nałogu jest śmierć. Piłem wódke od przebudzenia i bywało, że trzeźwiałem po kilka razy na dobę.
Wracając do studiów- poznałem tam nowych ludzi, którzy jednak bardzo szybko się okrutnie do mnie zniechęcili. Nie ma się czemu dziwić. Na początku zapraszali mnie na imprezy, ale szybko przestali, ponieważ spostrzegli jaki jestem i że jest ze mną coś nie tak. Po alkoholu nie potrafiłem się zachować. Zresztą to jest mało powiedziane. Upijałem się dużo mocniej niż inni, urywał mi się film. Byłem agresywny, wszczynałem awantury i bijatyki. Robiłem głupoty, takie, że głupio mi było później pokazać się tym ludziom na oczy.
Było mi wstyd, bo oni opowiadali wszystkim jak się upiłem i narozrabiałem.
W zasadzie jedyną w jakimś tam stopniu życzliwą mi osobą był właśnie kolega, który dzwonił. On znał mnie już wcześniej, widział jak się 'rozkręcam' z piciem, więc pewnie dlatego nie wywołało to u niego takiego wzburzenia jak u innych.

Żałuję, że nie byłem wtedy taki jak dziś.Bardzo mile mnie to zaskakuje, że mogę coś takiego napisać. Gdybym był taki jak dziś(nawet mimo tych wszystkich obecnych problemów) z pewnością nie zostałbym odsunięty na margines i tak jak mówiłem- przeżyć ten czas zupełnie inaczej...

Ann - Pią 12 Wrz, 2014 20:39

moonyain napisał/a:
Gdybym był taki jak dziś
dziś leży w Twoich rękach.. gdyby babcia miała wąsy.. itd.
Chłopie.. ja też chciałabym móc przeżyć ostatnie lata życia inaczej. Ale cieszę, z ostatnich 14 miesięcy i staram się jak najlepiej dla siebie przeżyć ten czas.
moonyain napisał/a:
Budzi to we mnie przyjemne emocje i właśnie dlatego robię to
znaczy się przyjemności na całości działania życzę ;)
Jras4 - Pią 12 Wrz, 2014 20:43

jakiej przyjemności ?
szika - Pią 12 Wrz, 2014 21:29

moonyain napisał/a:
Dzwonił do mnie parę razy kolega ze studiów. Na fb widziałem, że organizują jakieś spotkanie absolwentów. Nie odbierałem telefonu dlatego, że nie wyobrażam sobie siebie na takim spotkaniu i nie zamierzałem mu tłumaczyć dlaczego.

odebranie telefonu nie jest jednoznaczne z koniecznościa jakiegokolwiek tłumaczenia się... nikomu nie musisz niczego tłumaczyć... poprostu podziekować za zaproszenie i odmówić... bez podania powodów..

nie chodzi o to że trzeba każdą odmowę "odpowiednio" uzasadnić i uargumentować tak - aby druga osoba udzieliła poparcia... dała zgodę...
a mam wrażenie że obawiałeś się odrzucenia właśnie czy może krytyki... czułeś wstyd?

moonyain - Nie 14 Wrz, 2014 10:12

Cytat:
Chłopie.. ja też chciałabym móc przeżyć ostatnie lata życia inaczej. Ale cieszę, z ostatnich 14 miesięcy i staram się jak najlepiej dla siebie przeżyć ten czas.


Też cieszę się ze swoich ostatnich 13 miesięcy. Co bym nie mówił, to jednak ten czas był nieporównywalnie lepszy od tego kiedy piłem, kiedy żyłem w zasadzie tylko od jednego ciągu do następnego.
Kiedyś nie piłem przez rok, a później wróciłem do picia na jakieś 10 miesięcy. Pamiętam, że w trakcie tych 10 miesięcy ciągle wracałem myślami do czasu abstynencji, nawet do tych gorszych chwil. Bo nawet te gorsze momenty w trakcie abstynencji były o niebo lepsze od tego co przeżywałem w trakcie picia.
A tak poza tym to zauważyłem, że pisanie na forum mi pomaga :)

Nawet kiedy nie piłem to w głowie był tylko alkohol. Teraz nie ma alkoholu(choć nie ukrywam, że w myślach się od czasu do czasu pojawia- ale u alkoholika to pewnie normalne) więc jest miejsce na wszystko inne. Czasem słyszę jak jakiś alkoholik zarzeka się, że 'kompletnie nie myśli już o alkoholu', ale w to nie wierzę. Przecież takie myśli pojawiają się czasem nawet mimowolnie. Stwierdzam to na własnym przykładzie.

Ann napisał/a:
znaczy się przyjemności na całości działania życzę ;)


No właśnie wczoraj zacząłem działać. Dopiero po południu, bo miałem jeszcze kilka innych rzeczy do zrobienia. Na początku szło mi dosyć kiepsko, powolnie i drażniło mnie to. Dopiero jak sobie zdałem sprawę z tego, że to nie są jakieś wyścigi i robię to dla własnej przyjemności, a nie z przymusu zaczęło iść mi dużo lepiej, poczułem spokój i nawet kolor farby zaczął mi się bardziej podobać :mgreen: Pomyślałem, że to całkiem niezły pomysł na spędzenie wolnego weekendu, tym bardziej, że właśnie w sobote i niedziele mam jakieś problemy z organizacją czasu. Jak nie skończę w ten weekend(a nie skończę), to jest przecież następny za tydzień. Powoli, bez pośpiechu.
Wczoraj jak wrócił mój współlokator, powiedziałem mu, że pomalowałem tylko jedną ścianę. Zdziwiła mnie jego reakcja, bo odpowiedział, że to całkiem ok jak na początek, bo na początku zawsze idzie wolniej- trzeba wszystko ogarnąć, przygotować, wymieszać farby itd.
Tak nawiasem mówiąc gdy piłem to zazwyczaj żyłem ze współlokatorami jak pies z kotem. Teraz jest lepiej. Temu współlokatorowi powiedziałem kiedyś, że jestem alkoholikiem i się leczę dlatego nie piję i przeszkadza mi gdy piją w mojej obecności inni. Od tej pory nasze relacje się zmieniły. On też z wielu rzeczy mi się zwierzył. Wcześniej była wzajemna nieufność i dystans teraz jest dobry kontakt. Gadamy o wszystkim. To bardzo ważne by w domu móc liczyć na spokój.

szika napisał/a:
nie chodzi o to że trzeba każdą odmowę "odpowiednio" uzasadnić i uargumentować tak - aby druga osoba udzieliła poparcia... dała zgodę...
a mam wrażenie że obawiałeś się odrzucenia właśnie czy może krytyki... czułeś wstyd?


Wiem... wiem, ale tak właśnie postanowiłem, że będę robił ze 'starymi znajomymi' czyli z osobami, z którymi łączyło mnie w zasadzie tylko picie. Nie mówmy już o tym, bo jeszcze zaraz do niego oddzwonie fsdf43t

A tak na poważnie- masz rację- to, co czułem to jest właśnie wielki wstyd. Co jakiś czas ktoś ze starych znajomych sobie o mnie przypomina i się kontaktuje, ale ja zazwyczaj nie odpowiadam na ten kontakt. Oni moich słów, że już nie piję itd nie traktują poważnie, bo przecież w przeszłości już nie raz tak mówiłem. A mi szkoda energii na twarde odmawianie i powtarzanie tego samego w kółko.

moonyain - Pią 19 Wrz, 2014 19:35

Ufff wreszcie weekend. Dziś jestem dużo spokojniejszy niż tydzień temu o tej samej porze. Wtedy na niczym nie mogłem się skupić, miałem różne dziwne i głupie myśli. Dziś po przyjściu z pracy zjadłem dużą porcję lodów, zagryzłem czekoladą i popiłem dzbanem zielonej herbaty. Lody są dobre na poprawę nastroju.

To był jak zwykle ciężki tydzień, ale takie właśnie jest życie. Gdyby było lekko, to chyba by znaczyło, że coś jest nie tak. Trudno ubrać mi w słowa to, o co mi w tym momencie chodzi, więc nie będę rozwijał tej myśli.
Praca, terapia, lekarz, codzienne obowiązki itd
Z niedzieli na poniedziałek jakoś strasznie się nie wyspałem, w zasadzie nie wiem do końca dlaczego. To trochę źle wróżyło na dalszą część tygodnia. W pracy nie było lekko.
We wtorek na siłowni hantel spadł mi na stopę. Zaznaczam, że przez własną głupotę, bo za bardzo się popisywałem. Od wczoraj bardziej na siebie uważam. Obyło się na szczęście bez złamania. O ile na początku nie czułem zbytnio bólu(działanie adrenaliny), to późnym wieczorem ból się pojawił i bardzo nasilił. Przez to miałem problemy ze snem i ogólnie w środę byłem osłabiony. Ktoś podsunął mi pomysł żeby iść do lekarza i na zwolnienie, ale szybko go odrzuciłem. To dlatego, że jestem w pracy na okresie próbnym i gdybym to zrobił, to moje szanse na przedłużenie umowy pewnie znacznie by zmalały, a chcę dalej tam pracować...
W pracy jak pojawia się cięższa fizyczna robota, to prawie zawsze zgłaszam się do niej na ochotnika i nigdy nie marudzę. To zauważył nawet mój przełożony i pochwalił, a jemu prawie nigdy nie zdarza się czegokolwiek ani kogokolwiek pochwalić. Pochwała wypowiedziana z jego ust aż dziwnie brzmi. Tak czy inaczej poczułem wtedy przyjemne uczucie- docenienie. Branie na siebie ciężkiej roboty to też taki mój mały sposób na zamaskowanie pewnych braków w umiejętnościach. I zdarzającego się braku koncentracji...
Dla wielu to jest dziwne, ale ja wolę taką robotę, przy której można się zmęczyć, po której schodzi skóra z dłoni i pękają paznokcie. Zresztą i czas przy takiej szybciej leci.

Oderwanie od rzeczywistości, brak koncentracji, otępienie, odrealnienie, wyparcie,...- nie wiem już jak to nazywać. Opowiedziałem o tym w poniedziałek i na ter indywidualnej i na grupie.
Na grupie padło stwierdzenie, że te objawy przypominają przewlekły zespół abstynencyjny.
Natomiast moja terapeutka powiedziała, że to się po prostu zdarza i są różne ćwiczenia by z tym walczyć, jak np to, które już stosuję- czyli zapisywanie tego, co mam zrobić.
Powiedziała też, że wygląda na to, że u mnie ten 'brak koncentracji' występuje gdy pojawia się lęk przed wstydem. Moim zdaniem, choć czasem ciężko nawet przed sobą samym się do tego przyznać- jest to więcej niż prawdopodobne...

Jutro z rana na siłkę, a później dalej jade z remontem. Chciałbym w ten weekend skończyć. Męczy mnie ten bałagan, a w tygodniu nie mam czasu tego ogarnąć. Dziś obejrzę jeszcze jakiś film i idę spać. Jestem potwornie zmęczony. Mam 'Różyczkę' i 'Lęk wysokości'. Polskie produkcje.
Kiedyś gdy jeszcze kompletnie nie znałem się na kinie twierdziłem, że polskie kino to kompletne dno i produkty naszej rodzimej kinematografii omijałem szerokim łukiem.
Ostatnio oglądałem 'Wszystko będzie dobrze'; 'Tato'; 'Senność' i 'Pitbulla'. Całkiem dobre filmy, wszystkie mi się podobały. A widziałem przecież wiele równie dobrych albo i lepszych: 'Komornik'; 'Dług'; 'Wymyk'; 'Matka Teresa od kotów'; 'Amator'; 'Plac Zbawiciela'; 'Wszyscy jesteśmy Chrystusami'; 'Krótki film o miłości', 'Skazany na bluesa'...
Już dawno przekonałem się, że co do tej kinematografii to nie miałem racji ;)

moonyain - Śro 24 Wrz, 2014 19:59

Hej

Cierpię na brak wolnego czasu. Marzę o takim dniu, w którym nie robię nic, tylko przez cały dzień oglądam filmy. Mam problem z realizacją tego, co sobie założę. Choć może za wiele od siebie wymagam ? Np na dziś założyłem sobie posprzątanie po remoncie, a udało mi się zrobić to tylko w mniej więcej 50%. Swoją drogą- może powinienem zmienić tok myślenia- zamiast załamywać się, że zrobiłem tylko tyle, cieszyć, że w ogóle coś udało mi się zrobić. Będę musiał kończyć jutro, a na jutro zaplanowałem sobie już coś innego. Biłem się dziś z myślami czy może zamiast pójścia na grupę nie skończyć sprzątania i mieć spokój, ale ostatecznie odrzuciłem taką myśl, bo wiem, że to już kompletnie by wytrąciło mnie z równowagi wewnętrznej.

Jestem dzisiaj trochę rozbity. Zastanawiałem się nad źródłem tego stanu, 'olśniło' mnie w trakcie pisania tej notki.

Otóż wczoraj w pracy się potężnie zdenerwowałem. Nie pierwszy i z pewnością nie ostatni raz. Ale pierwszy raz dałem to po sobie poznać. Z facetem, z którym się wdałem w kłótnię już się pogodziłem, bo wiem, że obrażanie się na siebie i wzajemne żale do niczego dobrego nie prowadzą. Trochę się zapędziliśmy. On pierwszy podał rękę na zgodę, myślę, że zaskoczyło go, że potrafię być taki ostry. Wcześniej uchodziłem za spokojnego, wręcz obojętnego a tu nagle taka wściekłość wypisana na twarzy. Ogólnie to był nerwowy dzień, do wieczora nie było lepiej. Dzisiejsze samopoczucie pewnie jest tego konsekwencją. Nawet porządnie nie potrafię tego ubrać w słowa...

Ann - Śro 24 Wrz, 2014 22:15

moonyain napisał/a:
Choć może za wiele od siebie wymagam ?
myślę, że idziesz w dobrą stronę poszukiwań :)
Ja kiedy przestałam pić rzuciłam się w wir i trwałam w nim kilka miesięcy. Nie miałam czasu na nic. Zapracowywałam się na śmierć. A dziś robię wszystko by znaleźć trochę czasu dla siebie. Potrafię nawet wziąć wolne w pracy bez tłumaczenia się. Mam do tego prawo i z niego korzystam. :okok:
moonyain napisał/a:
cieszyć, że w ogóle coś udało mi się zrobić
:okok:

Pogody Ducha! :)

Jo-asia - Czw 25 Wrz, 2014 09:03

moonyain, czytam Cię z ciekawością..nie piszę, bo jakoś tak, nie miałam co dodać :)
dziś..mam

zmęczenie a brak koncentracji
"natłok myśli" a brak koncentracji
u mnie, szły ze sobą w parze
wszelkie konflikty, które mną targały i wewnętrzne i zewnętrzne...wywoływały, brak koncentracji
stąd zmieniłam priorytety...najpierw ja a wszystko co powinno, może poczekać, świat się nie zawali :)
pozdrawiam

dtstgseete - Czw 25 Wrz, 2014 13:07

Jo-asia napisał/a:
moonyain, czytam Cię z ciekawością

I ja tez, moonyain (choć ograniczylem sie do ostatniej tylko strony)

moonyain - Czw 25 Wrz, 2014 20:59

Jo-asia napisał/a:
moonyain, czytam Cię z ciekawością..nie piszę, bo jakoś tak, nie miałam co dodać :)


Dziękuje za miłe słowa ;)

Dzisiaj udało mi się nadrobić wczorajsze zaległości i jeszcze zrobić to, co zaplanowałem sobie na dziś. Poczułem ulgę, wcześniej chodziłem jakiś taki poddenerwowany i nakręcony.
Ale żeby nie było tak pięknie dodam, że przez to kolejny raz nie udało mi się odpocząć. koło 17 miałem nawet taki moment, że na jakąś godzinę położyłem się i dosłownie nie miałem siły żeby wstać, ale jednocześnie byłem zbyt zmęczony żeby zasnąć. Leżałem w 'półśnie'. Coś tam mi się śniło, ale jednocześnie docierały do mnie sygnały ze świata zewnętrznego.

Poza tym przegrałem małą walkę ze samym sobą. To było dosłownie przed chwilą, podczas oglądania filmu. Zjadłem batonika i poszło... Chyba pora ogłosić swoją bezsilność wobec słodyczy ;p Po jego zjedzeniu jedyną myślą jaką miałem było to, że w zamrażarce są jeszcze lody. Walczyłem ze sobą dobre 15 min żeby po nie nie sięgnąć. Tłumaczyłem sobie, że niezdrowo jest objadać się słodyczami na noc, bo przytyję. Kontrargumentem było to, że już nieraz się objadałem, a mimo to nie przytyłem. Niepokoję się jednak, choć trochę irracjonalnie że kiedyś skończy się to moje bezkarne obżeranie i któregoś dnia rano obudzę się z brzuchem takim, jaki miałem jeszcze parę miesięcy temu, nim schudłem 17 kg...

szika - Czw 25 Wrz, 2014 23:31

organizm domaga sie słodyczy bo cukier jest mu potrzebny... jesli nie tyjesz - wszystko jest w porządku :)
duzo pracujesz i jeszcze chcesz zyłowac to swoje ciało ...odpuść :) jedz batony ile potrzebujesz... gdy bedzie dośc sam bedziesz to wiedział...
znam to uczucie... cokolwiek robiłam przyjemnego dla siebie odczuwałam poczucie winy... że mi sie to "nie nalezy".. że "to nie dla mnie" i wynajdywałam cała liste argumentów, że "nie powinnam"...
słodkości zyczę :pocieszacz:

moonyain - Nie 28 Wrz, 2014 20:38

szika napisał/a:
organizm domaga sie słodyczy bo cukier jest mu potrzebny... jesli nie tyjesz - wszystko jest w porządku :)
duzo pracujesz i jeszcze chcesz zyłowac to swoje ciało ...odpuść :) jedz batony ile potrzebujesz... gdy bedzie dośc sam bedziesz to wiedział...


Szika tak sobie myślę, że Ty chyba jesteś jakimś moim forumowym aniołem stróżem- czuwasz nad tym żebym nie zwariował :D
To, co piszesz łatwo do mnie dociera i Twoje słowa bardzo dodają mi otuchy ;)

Piątek i sobota minęły mi całkiem sympatycznie. Rano dosyć lekko mi się wstawało, a w pracy nie działo się nic nieprzyjemnego. Dopiero wczoraj późnym wieczorem 'coś rozdrapałem' i chyba w konsekwencji tego źle mi się spało. Miałem mnóstwo snów, w tym jeden alkoholowy. O ile jeszcze rano pamiętałem, teraz już nie pamiętam jego treści.
Śniła mi się też kobieta, z którą ostatnio się spotykałem. Poprosiła mnie żebym zajął się jej rybkami akwariowymi jak jej nie będzie. Zgodziłem się, potem się rozeszliśmy. Miałem żal, że nie zapytałem jej czy się spotkamy, zacząłem jej szukać, ale nie mogłem znaleźć i wtedy się obudziłem. Oprócz tego jakieś koszmary i inne głupoty- jak to zwykle w snach.
Dlatego dziś rano byłem jakiś rozbity i mimo, że miałem do pracy na późniejszą niż zwykle godzinę, trudno było mi się zebrać. O ile jeszcze w robocie nie miałem czasu by myśleć o niczym innym niż o tym, co akurat robiłem, o tyle wieczorem pojawiło się przygnębienie i zacząłem to wszystko rozgrzebywać.
Jak widać, wszystko, ma swoją przyczynę i skutek. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Pogorszenie samopoczucia wieczorem> gorszy sen i obniżone samopoczucie następnego dnia. Ciesze się, że udaje mi się to wszystko układać w logiczną całość. Dawno tak nie było. Na samym początku terapii gdy gorzej się czułem, w zasadzie zawsze potrafiłem podać tego przyczynę. Nie sprawiało mi to problemu. Z kolei kiedy byłem w nawrocie, tych przyczyn w ogóle przestałem szukać. Teraz, chyba znów powoli wracam do równowagi.

Czasem włącza mi się myślenie magiczno- życzeniowe... Choć już nie tak bardzo zaawansowane jak w czasach gdy piłem. Te 'życzenia' są bardziej przyziemne i możliwe do spełnienia.
Zawsze lubiłem pisać. Jednocześnie wiem, że jest mnóstwo osób, które robią to znacznie lepiej ode mnie, nawet ostatnio na grupie jeden facet odczytał pracę, która wszystkich wbiła w krzesła. Przechodząc do rzeczy...
Myślałem o tym od dawna. Mam pomysł na opowiadanie, zacząłem już nawet pisać, ale w trakcie wpadłem na lepszy i piszę od nowa. Mam znajomego w wydawnictwie i choć wiem, że to wszystko nie jest takie proste, gdyby nieźle mi wyszło, on mógłby mnie jakoś pokierować, żebym nie musiał pisać już tylko 'do szuflady'.

Jutro duża dawka terapii. Najpierw indywidualna, zaraz po niej grupa. Dobrze.

szika - Pon 29 Wrz, 2014 09:06

moonyain napisał/a:
To, co piszesz łatwo do mnie dociera

Cieszę się, że nasza sympatia jest obustronna i wzajemna :)
Juz pisałam, że lubię Cię czytać, mam podobne odczucia: rozumiem Cię w lot (tak mi się wydaje) i mam przyjemność poczytać co u Ciebie :)
Dopatruję się wielu podobieństw - stąd chyba to porozumienie... wiele Twoich cech przypomina mi moje ...
Przede wszystkim uczciwość i taka... jasność są odczuwalne w Twoich postach... nie lubię pisać z zadymiarzami, wolę spokój i brak niepotrzebnej egzaltacji... tak jest w Twoim wątku :)
moonyain napisał/a:
Jak widać, wszystko, ma swoją przyczynę i skutek. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Pogorszenie samopoczucia wieczorem> gorszy sen i obniżone samopoczucie następnego dnia. Ciesze się, że udaje mi się to wszystko układać w logiczną całość.

Tutaj wydaje mi się, że to nie jest tak, że "gorzej" zaczyna się wieczorem... to co wieczorem to skutek całego dnia... przemęczenie, duzo pracy, mało albo brak relaksu, przyjemności.. przyjemności są bardzo ważne... chocby 15-o minutowa przejażdżka rowerem, spacer, rolki, bieganie, piłka - cokolwiek co lubisz... doskonale poprawia kondycje psychiczną "chemicznie" - wydzielaja się naturalne hormony szczęścia - endomorfiny (o ile nie przekreciłam nazwy, zawsze przekręcam :skromny: ).
No to Kochany "śpiewaj" :) Jak dbasz o swoje przyjemności? ;)
moonyain napisał/a:
Mam pomysł na opowiadanie

Wspaniały pomysł :okok: Masz świetne "pióro" ... świetny styl...dobrze się Ciebie czyta... na pewno to będzie coś wartosciowego :)

dtstgseete - Pon 29 Wrz, 2014 09:18

szika napisał/a:
spokój i brak niepotrzebnej egzaltacji... tak jest w Twoim wątku
szika napisał/a:
styl...dobrze się Ciebie czyta

No. Konkrety, akcja. Nie teoretyzowanie typu ,,co mogloby byc'' albo ,,byc moze jest'', albo dlaczego, po co, retoryczne pytania, wazne niewazne itp (jak np u mnie urodzonego analityka :) ; Ale siebie tez lubie - zeby nie bylo. :) )

Ann - Pon 29 Wrz, 2014 09:42

moonyain napisał/a:
Myślałem o tym od dawna. Mam pomysł na opowiadanie, zacząłem już nawet pisać, ale w trakcie wpadłem na lepszy i piszę od nowa. Mam znajomego w wydawnictwie i choć wiem, że to wszystko nie jest takie proste, gdyby nieźle mi wyszło, on mógłby mnie jakoś pokierować, żebym nie musiał pisać już tylko 'do szuflady'.
superancko! :)
Ja też lubię pisać, uwielbiam, ale niestety większość rzeczy jakie napisałam i złożyłam do szuflady było napisane pod wpływem, na rauszu, wtedy otwierały się moje pokłady weny twórczej i wychodziło mi to bardzo dobrze. Na trzeźwo jest mi trudniej, porównania są bardziej drętwe, mniej rozlane, bardziej konkretne, a to czasem zabiera koloryt, ale broń boże w związku z tym nie zacznę pić by pisać :P . Po prostu uczę się pisać na nowo, na trzeźwo, więcej czasu mi to zajmuje, bo mogę pisać wówczas gdy nadejdzie wena a nie mogę jej sobie sama stworzyć. Fajna rzecz pisanie, życzę Ci powodzenia i dobrych myśli :)

Ps: dobrze się Ciebie czyta :)

moonyain - Śro 01 Paź, 2014 19:25

szika napisał/a:
Jak dbasz o swoje przyjemności?


Tak się zastanawiam i wychodzi na to, że nie mam obecnie za wiele tych przyjemności. Poza ćwiczeniami fizycznymi i objadaniem się słodyczami nie jest tego dużo. Chyba nie mam czasu na więcej. Albo pomysłu..

Ann napisał/a:
Na trzeźwo jest mi trudniej,


Ann, mówiąc, że jest wiele osób, które piszą lepiej ode mnie miałem na myśli również Ciebie. Chyba jesteś za bardzo samokrytyczna ;)

Ann napisał/a:
Po prostu uczę się pisać na nowo, na trzeźwo, więcej czasu mi to zajmuje, bo mogę pisać wówczas gdy nadejdzie wena a nie mogę jej sobie sama stworzyć.


Kiedyś czytałem wywiad z jakimś pisarzem(nie wiem czy nie był to St. King), który jest alkoholikiem i narkomanem i on mówił, że po odstawieniu używek również bardzo ciężko było mu pisać, ponieważ wcześniej robił to zazwyczaj pod wpływem. Mało tego- na trzeźwo na początku nie potrafił napisać kompletnie nic i obawiał się, że jego kariera jest skończona. Wszystko jednak przyszło z czasem, małymi krokami.
U mnie z pisaniem w okresie picia bywało różnie. Od kilku lat, w zasadzie od momentu kiedy po raz pierwszy podjąłem leczenie piszę sobie bloga. Niezależnie czy piłem czy nie, coś tam pisałem zawsze. Niektóre wpisy z okresu picia cholernie mi się podobają, aż nie mogę uwierzyć, że to moja robota. Inne śmierdzą wódą na kilometr, są beznadziejne i najchętniej bym je wykasował, ale tego nie robię, bo chcę mieć punkt odniesienia.
Szczerze wzrusza mnie to, co napisałem w ostatni dzień picia. Że mam już tego dosyć i jak jeszcze raz tkne alkohol, to się zabiję. Od następnego dnia rzeczywiście przestałem pić.
Na długo zapomniałem o tym. Przypomniałem sobie dopiero nie tak dawno przy okazji robienia porządków na kompie, przez przypadek otworzyłem plik z tym tekstem i już po przeczytaniu pierwszych kilku słów poczułem się prawie tak, jakby to było wczoraj.

Ann - Czw 02 Paź, 2014 07:29

moonyain napisał/a:
miałem na myśli również Ciebie. Chyba jesteś za bardzo samokrytyczna
dziękuję, :skromny: pracuję nad tym :skromny:

moonyain napisał/a:
Niektóre wpisy z okresu picia cholernie mi się podobają, aż nie mogę uwierzyć, że to moja robota. Inne śmierdzą wódą na kilometr, są beznadziejne i najchętniej bym je wykasował, ale tego nie robię, bo chcę mieć punkt odniesienia.
skąd ja to znam 23r . Też mam całe mnóstwo plików na komputerze, z okresu picia i niepicia, jedne są genialne i aż zastanawiam się jak to możliwe, że napisałam to ja, a drugie - dno...
czytanie takich zamkniętych w 'plikowym pudełeczku' wspomnień daje niesamowity wehikuł czasu.

:okok:

moonyain - Czw 02 Paź, 2014 08:55

Ann napisał/a:
czytanie takich zamkniętych w 'plikowym pudełeczku' wspomnień daje niesamowity wehikuł czasu.


Mam tak też z muzyką i filmem. Np przed chwilą odpaliłem Makowieckigo, słuchałem go na początku studiów i gdy teraz to robię, tamte czasy momentalnie powracają. A był to dobry czas- beztroska, przyjaźń, zabawa. Mam bardzo dużo fajnych wspomnień z tamtego czasu. Niestety niedługo później uzależniłem się od alkoholu i już tak fajnie nie było...

Dziś mam wolne. Cały jeden dzień. Wczoraj z tego wolnego dnia cieszyłem się prawie tak, jakbym szedł na dwu tygodniowy urlop. Wyspałem się, dawno nie spałem tak długo, bo aż 9 godzin. Tyle pomysłów na spędzenie tego dnia, tymczasem on jest tylko jeden i ma przecież tylko 24 godziny. Myślałem o tym żeby pozałatwiać kilka zaległych spraw, ale chyba dam sobie z tym spokój. One od jakiegoś już czasu czekają by je załatwić, więc jeśli zaczekają jeszcze parę dni, to chyba nic nie zmieni. Wypełnianie papierów i latanie po urzędach to ostatnia rzecz, której potrzebuję.

Tylę piszę o tym, że za dużo się objadam i obawiam czy nie przytyję, tymczasem w poniedziałek moja terapeutka przywitała mnie słowami: 'Pan chyba znowu schudł?'.

A tak poza tym chcę przyznać się do swojej, pewnego rodzaju porażki na polu walki z nałogami. Mówiłem już o tym na terapii. 'Nie piję, nie biorę narkotyków, nie palę'- tak jeszcze do niedawna mogłem o sobie powiedzieć. Tylko do niedawna, bo od pewnego czasu, po kilku latach przerwy znów zacząłem palić. Jest mi wstyd, że tak łatwo poddałem się głodowi nikotynowemu i nie próbowałem z nim jakoś konstruktywnie walczyć. Nie jest wytłumaczeniem, że pali bardzo dużo osób wokół mnie. Po prostu moja motywacja do niepalenia bardzo się osłabiła, a właściwie całkiem zniknęła. Rzucałem ze względów zdrowotnych, jednak przez ten czas gdy nie paliłem zdrowie w tym aspekcie się wcale nie poprawiło.
Chyba za nową motywację wezmę sobie tą finansową, bo jednak 12,70 zł za paczkę to nie jest mało. A ja palę coraz więcej.

Ann - Czw 02 Paź, 2014 09:10

moonyain napisał/a:
Mam tak też z muzyką
muzyka, pewne zapachy (perfum, jedzenia, powietrza po burzy), one sprawiają, że faktycznie można się niejako przenieść w czasie :) . Jeszcze fajniej jest jeśli kojarzą nam się one z przyjemnościami i powodują uśmiech na twarzy :) .

moonyain napisał/a:
Dziś mam wolne. Cały jeden dzień.
Korzystaj z niego! W taki sposób w jaki masz na to ochotę. Masz chęć leżeć? Leż! Masz chęć biegać? Biegaj! Nie masz chęci na papierologię? Olej ją :) Poczeka, skoro jak sam mówisz czeka już jakiś czas. O ile tylko z powodu czekania nie przysporzy Ci kłopotów to niech czeka cierpliwie! :) Ciesz się tym dniem, niech to będzie TWÓJ dzień :) . Takie chwile są nam potrzebne. A mnie na pewno. :skromny:
Przez długi czas nie umiałam poprosić o wolne, bo wydawało mi się, że przecież poniosę tego konsekwencje, bo zaniedbam sprawy firmowe. Ale do "jasnejciasnej' toć to nie moja firma. A przy okazji szefuńcio może docenić moją obecność/nie... :)

moonyain napisał/a:
obawiam czy nie przytyję
mnie się wydaje, że przytyłam w ostatnim czasie, to nic, że spodnie spadają, ale ja czuję się "przeżarta" choć jem niewiele. Mój terapeuta, który nie widział mnie prawie miesiąc, ostatnio rzekł do mnie: schudłaś młoda, wylaszczysz się, mówiłem Ci, że to siedzi w głowie! :mysli: waga wskazuje mniej :mysli: chudnięcie jest fajne, a rozpieszczanie podniebienia od czasu do czasu mnie osobiście jest potrzebne :skromny:

moonyain napisał/a:
Po prostu moja motywacja do niepalenia bardzo się osłabiła, a właściwie całkiem zniknęła
Potrafisz sobie odpowiedzieć, co zaważyło na tym, że sięgnąłeś po papierosy? :)
Faje śmierdzą.. są drogie... sprawiają, że kaszlę.. że częściej jestem zaziębiona.. ale jakoś nie umiem rzucić, mimo prób.. wytrzymuję 2-3 miesiące i :bezradny:

DOBREGO DNIA! :)

pterodaktyll - Czw 02 Paź, 2014 09:24

Ann napisał/a:
Faje śmierdzą.. są drogie... sprawiają, że kaszlę.. że częściej jestem zaziębiona.. ale jakoś nie umiem rzucić, mimo prób.. wytrzymuję 2-3 miesiące i :bezradny:

Śmierdzą jak cholera. Dopóki będziesz tylko "wytrzymywać" to masz raczej nikłe szanse na porzucenie nałogu. Myślenie o sobie w kategoriach uzależnienia od fajek powoduje, ze usiłujesz dokonać jakiegoś "heroicznego" wyczynu rzucając to palenie. Czy człowiek niepalący ma jakikolwiek problem z fajkami? Chyba nie......Jeśli spróbujesz myśleć o swoim nałogu w tych kategoriach, a nie dokonywać heroicznych prób rzucenia, to masz o wiele większe szanse zakończyć to palenie. Istotna jest również motywacja.
moonyain napisał/a:
Chyba za nową motywację wezmę sobie tą finansową, bo jednak 12,70 zł za paczkę to nie jest mało. A ja palę coraz więcej.

To jest dobry argument bo gadanie o zdrowiu jakoś przeważnie do nikogo nie trafia (nie wyłączając oczywiście niżej podpisanego Pterodaktylla). Motywacja finansowa oraz przestawienie myślenia na temat nałogu pomogło mi z niego wyjść praktycznie bezboleśnie. Nie wiem co to znaczy jakiś mityczny głód nikotynowy, bo prawdę mówiąc nigdy go nie doświadczyłem po rzuceniu palenia jak i innych takich tam bzdur i obiegowych opinii na ten temat. Wszystkie mechanizmy masz w głowie a nie w płucach i tam należy szukać rozwiązań a nie kopać się z przysłowiowym koniem z uporem godnym lepszej sprawy ;)

Ann - Czw 02 Paź, 2014 09:30

pterodaktyll napisał/a:
Myślenie o sobie w kategoriach uzależnienia od fajek powoduje, ze usiłujesz dokonać jakiegoś "heroicznego" wyczynu rzucając to palenie.
Zasadniczo z moim paleniem jest tak: palę w pracy, o stałych porach (bo się na tym łapię), mam taki rytuał(?). Palę przed mityngiem i w przerwie ze wszystkimi i palę jak jestem w szkole. Prawie wcale nie palę sama.. mogę to policzyć na palcach jednej ręki kiedy w ciągu ostatniego pół roku paliłam sama. Według mnie jest to bardziej psychiczne nastawienie - przyzwyczajenie, niż uzależnienie, bo ja nie czuję głodu nikotynowego :shock: nie mam tak, że MUSZĘ zapalić bo pęknę. Palę bo palę.. a mogę i 3 dni nie palić :bezradny: mogę i dwa czy 3 miesiące nie palić bez szczególnych wyrzeczeń, bez głodów itp.. aż stwierdzam, że dziś sobie zapalę.. i od nowa.. :mysli:
pterodaktyll - Czw 02 Paź, 2014 09:37

Ann napisał/a:
palę w pracy, o stałych porach

Ann napisał/a:
Palę przed mityngiem i w przerwie

Ann napisał/a:
palę jak jestem w szkole.

Ann napisał/a:
mam taki rytuał

Akurat..........
Ann napisał/a:
Prawie wcale nie palę sama.

Ann napisał/a:
mogę i dwa czy 3 miesiące nie palić bez szczególnych wyrzeczeń, bez głodów itp.. aż stwierdzam, że dziś sobie zapalę.. i od nowa.. :mysli:

Nie przypomina Ci to jakiegoś innego nałogu? ;)

Ann - Czw 02 Paź, 2014 09:43

pterodaktyll napisał/a:
Nie przypomina Ci to jakiegoś innego nałogu?
:skromny: no doooobra, ustrzeliłeś mnie :P
rzucę i to.. ale muszę do tego dorosnąć :P

pterodaktyll - Czw 02 Paź, 2014 09:45

Ann napisał/a:
no doooobra, ustrzeliłeś mnie

Sama się na ten "strzał" wystawiłaś. Wystarczyło pociągnąć za "spust" :p

Ann - Czw 02 Paź, 2014 09:46

pterodaktyll napisał/a:
Sama się na ten "strzał" wystawiłaś. Wystarczyło pociągnąć za "spust"
i dlatego lubię to forum :) ja tu wielce nieświadoma, a tu się okazuję, że świadoma aż zanadto ale ślepa :D 34vcdc
pterodaktyll - Czw 02 Paź, 2014 09:48

Ann napisał/a:
świadoma aż zanadto ale ślepa

Hehehe.....jak my wszyscy tutaj :mgreen:

dtstgseete - Czw 02 Paź, 2014 11:27

moonyain napisał/a:
Nie jest wytłumaczeniem, że pali bardzo dużo osób wokół mnie


Moze wytlumaczeniem nie jest. Lecz utrwala iluzje. Przypuszczam, ze przebywanie wsród zdrowych (chocby jednego czlowieka), ktorzy nie palą - mogłoby pomóc, dac wlasciwy punkt odniesienia. Mysle, ze dla zdrowego czlowieka tzw ,,palenie papierosów'' jest czynnoscią polegającą na wdychaniu i wydychaniu dymu z duza zawartoscia toksyn co kilkanascie sekund. Reszta to iluzja.

Ann napisał/a:
mogę i 3 dni nie palić :bezradny: mogę i dwa czy 3 miesiące nie palić bez szczególnych wyrzeczeń, bez głodów itp.. aż stwierdzam, że dziś sobie zapalę.. i od nowa.

Mam prawie tak samo - prawie, bo kiedy stwierdzam -raz na kilka miesiecy -- ze dzis sobie zapale - robie dwa machy i... wyrzucam to cos smierdzacego bo mi nie dobrze. A nigdy nie podejmowalem heroicznych prob rzucenia. Tak jak ptero pisze - samo zniklo. Ale palenie nie dawalo mi nigdy poczucia mocy. Tylko poczucie, ze siny sie na buzi robie :)

pterodaktyll - Czw 02 Paź, 2014 11:30

dtstgseete napisał/a:
Przypuszczam, ze przebywanie wsród zdrowych (chocby jednego czlowieka), ktorzy nie palą - mogłoby pomóc, dac wlasciwy punkt odniesienia

Ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że nie ma to najmniejszego znaczenia dla palącego.....

szika - Czw 02 Paź, 2014 12:06

Kochane Robaczki Moonyain i Ann...
chciałam o tych tekstach z okresu picia...
(o paleniu wymądrzać sie nie będe bo jaram jak smok :) )

czytając Was nasunęło mi się...
to prawda, że wiele dzieł literackich (w ogóle artystycznych) było, jest i będzie tworzonych pod wpływem.. i... jak sami napisaliście często są to arcydzieła..
zatem... jaki miec teraz do nich stosunek?
uważam, że wszystko rozbija sie o akceptacje...

z mojego podwórka:
ostatnimi tygodniami robie porzadki ze zdjęciami... tymi papierowymi...wywoływanymi z klisz... zawsze bardzo lubiłam fotografować... cyfrówkę mam dopiero od 2005 roku... wszystkie wczesniejsze zdjęcia były "starego typu"... papierowe... około 1600 sztuk... i wszystkie wymieszane... nie bede sie rozpisywac jak ogromnej pracy wymagało poukładanie tego... bo nie o tym chciałam...

wiele tych zdjęć robiłam pod wpływem... wiele wspomnień mam w stylu "o tu byłam nawalona"... "o tutaj była ta impreza"... "o a tu popiłam gdy ci goście wyszli"...

od 1989 roku do 2005 to 16 lat... 16 lat takich, że nie piłam tylko gdy dzieci były malutkie... ale to były krótkie okresy... ciąże i potem po pół roku karmienia... reszta - przewaznie towarzyszył mi alkohol...potem stał sie nieodłącznym elementem zycia...
na wielu zdjęciach stoi flaszka albo puszka piwa (albo całe zgrzewki) gdzieś na uboczu...

i jak ja się z tym czuję?
o dziwo spokojnie... nie podobają mi sie te puszki i butelki..zwłaszcza jesli na zdjęciu są dzieci... patrze i myślę: "szkoda, że na tym zdjęciu to jest, bez tego byłoby absolutnie doskonałe"... ale te myśli sa spokojne, bez nerw, bez złości, bez poczucia winy, bez emocji... stwierdzenie faktu... poprostu...

no tak było, to się zdarzyło, to miało miejsce, to przeszłośc... tego już nie zmienię... no ale... przecież obok tego alkoholu działy się rzeczy fajne, miłe, dobre... na przykład dzieci dokazywały, skakały, tańczyły... albo ja byłam ładnie ubrana...albo "o tu są nowe meble w kuchni"...
nie skreślę tych lat tylko dlatego, że piłam... te lata to częśc mojego zycia... MOJEGO ŻYCIA... jakie było to zycie takie było ale było MOJE... i moich bliskich...

te dzieła pisarskie... owszem jako punkt odniesienia - niech będą... ale nie przekreślałabym ich... bo to cześć Waszego zycia... WASZEGO... jakie było takie było... nie były to lata zmarnowane... trudne? owszem? przykre? pewnie również... jesli podejśc do tego, że takie zycie było do czegoś potrzebne, że czegoś nauczyły, do czegoś doprowadziły... jesli znaleźć odpowiedź na pytania po co to było? ... to akceptacja sama przychodzi... zapewniam :)
ale sie rozpisałam :skromny:

dtstgseete - Czw 02 Paź, 2014 13:24

dtstgseete napisał/a:
Przypuszczam, ze przebywanie wsród zdrowych (chocby jednego czlowieka), ktorzy nie palą - mogłoby pomóc, dac wlasciwy punkt odniesienia

Nie znam sie to moje takie rozmyslania jedynie. Patrzcie na to: :)
http://www.youtube.com/watch?v=Cvr8LhM8Q5M
http://www.youtube.com/watch?v=4MZ8-P1T1jU

szika napisał/a:
ale sie rozpisałam

A ja w tym zaczytalem... ;)

moonyain - Czw 02 Paź, 2014 20:01

Ann napisał/a:
Potrafisz sobie odpowiedzieć, co zaważyło na tym, że sięgnąłeś po papierosy? :)


Potrafię, myślę, że to przez problemy z rozładowywaniem emocji, które ciągle mam. Konkretnej sytuacji, od której znów zacząłem palić nie będę opisywał, bo to raczej nie ma sensu. Nie było tak, że od razu pobiegłem po całą paczkę, stopniowo wracałem do palenia. Bardzo podobnie jak kiedyś do picia.
Wygadanie się zaufanej osobie, ćwiczenia fizyczne, duże ilości słodyczy, dziennik uczuć, niestety bywało, że i awantury czy agresywne wybuchy, no i od niedawna te papierosy- wciąż szukam nowych sposobów na to by te emocje się nie kumulowały. Nie wszystkie są, jak widać konstruktywne. To dla mnie trudny temat.

Ann napisał/a:
Zasadniczo z moim paleniem jest tak:


A ja palę na przerwach w pracy, po pracy, po powrocie z pracy do domu, przed grupą, po grupie, JAK MI SIĘ ZACHCE... Nie mam wątpliwości, że to jest nałóg, aż bolał mnie łeb od tych papierosów gdy znów zaczynałem dużo palić, a mimo
to paliłem. Można to chyba nazwać 'paleniem mimo konsekwencji', a robienie czegoś mimo, że przynosi to przykre skutki to się chyba na to mówi uzależnienie fsdf43t

szika napisał/a:
bo to cześć Waszego zycia... WASZEGO... jakie było takie było... nie były to lata zmarnowane... trudne? owszem? przykre? pewnie również... jesli podejśc do tego, że takie zycie było do czegoś potrzebne, że czegoś nauczyły, do czegoś doprowadziły... jesli znaleźć odpowiedź na pytania po co to było? ... to akceptacja sama przychodzi... zapewniam :)


Lata picia może i nie były zupełnie zmarnowane, ale- delikatnie mówiąc- nie były wykorzystane, tak jak powinny być. Pisałem już kiedyś o tym, że mogłem dużo lepiej wykorzystać studia, a większą ich część całkiem przechlałem i na ten czas właśnie przypada moje największe pijaństwo. Z czasu gdy piłem destrukcyjnie trudno wyciągnąć coś pozytywnego. A jeżeli już, to jest to tylko w cieniu tych wszystkich ciągów alkoholowych, upodleń i dna i tego właśnie stwierdzenia wolę się trzymać. To tak jak w tym filmie- 'Wszyscy jesteśmy Chrystusami'. Tam, to co dzieje się w przerwach w piciu głównego bohatera jest wyciszone, natomiast gdy on pije dźwięk jest zdecydowanie bardziej podgłośniony. Po latach syn głównego bohatera pamięta tylko te złe momenty, Ja mam dość podobnie.

Ann - Czw 02 Paź, 2014 20:50

szika napisał/a:
Kochane Robaczki
:zemdlala: :skromny:
szika napisał/a:
te dzieła pisarskie... owszem jako punkt odniesienia - niech będą... ale nie przekreślałabym ich... bo to cześć Waszego zycia... WASZEGO... jakie było takie było... nie były to lata zmarnowane... trudne? owszem? przykre? pewnie również... jesli podejśc do tego, że takie zycie było do czegoś potrzebne, że czegoś nauczyły, do czegoś doprowadziły... jesli znaleźć odpowiedź na pytania po co to było? ... to akceptacja sama przychodzi... zapewniam
owszem, te dzieła, są moje a nawet bardzo moje, identyfikuję się mocno z tym co w nich zawarte, opisują moje życie, zmagania, człowieczeństwo, upadki, wzloty, obszerną historię człowieka, który był w niebie, czyśćcu i piekle, a wszystkiego doświadczył na ziemi. To są pisma, o uczuciach, których nie umiałam nazwać (samotność, żal, porażka, smutek), ale są opisane w barwny sposób zupełnie inaczej - jednakże mówią dokładnie o tym samym. Bo ja dopiero na terapii dowiedziałam się, że to są emocje/uczucia i że mają swoje nazwy. Wstyd się przyznać, ale tak było.
To jest takie moje! Najprawdziwsze... i czasem za tym tęsknię by ze swobodą pisać.. bo nawet jeśli zacznę to gubię wątek. Nie ma tego potoku słów. Barwnych porównań. A jeśli są to nie trwają długo i nie są spójne. Ale czas pokaże. Nie od razu Rzym zbudowali, prawda? :)

moonyain napisał/a:
Konkretnej sytuacji, od której znów zacząłem palić nie będę opisywał, bo to raczej nie ma sensu. Nie było tak, że od razu pobiegłem po całą paczkę, stopniowo wracałem do palenia. Bardzo podobnie jak kiedyś do picia.
Nie chodziło mi o konkret, tylko czy sam masz świadomość od czego się zaczęło :) . Pamiętaj jednak by się obserwować. Aby nie było tak, że wyczerpiesz wszystkie możliwe sposoby rozładowywania emocji i pozostanie na horyzoncie wutka. Przepraszam, że udzielam Ci rady... ale inaczej nie umiem się odnieść w tej kwestii. Trzeba nam też pamiętać, że sposobów radzenia sobie z emocjami jest całe mnóstwo a my tego ogromu nawet nie jesteśmy wstanie zrealizować, a co dopiero wyczerpać :) .
moonyain napisał/a:
Z czasu gdy piłem destrukcyjnie trudno wyciągnąć coś pozytywnego.
Ja myślę, że tym pozytywem jest świadomość dna. To największe 'dobro' jakie Cię spotkało - to że wiesz czego doświadczyłeś. To może być motorem napędowym dla Twojej trzeźwości.

Moc serdeczności ! :)

szika - Czw 02 Paź, 2014 21:21

moonyain napisał/a:
tak jak powinny być

nie ma czegos takiego :) nie istnieje wzór, ideał... życie jest zawsze takie jak POWINNO :)
to tak gwoli ścisłości i własnie o to chodzi aby to uznać... zaakceptowac... jesli jest akceptacja to wtedy jest "tak jak powinno"... czyli prawidłowo i potrzebnie...
moonyain napisał/a:
trudno wyciągnąć coś pozytywnego

ja z okresu mojego picia wyciagnełam wielki pozytyw... zabrzmi może absurdalnie: picie było mi potrzebne aby upaść a potem sie podnieść ale juz jako inna osoba... zmieniona... odmieniona... świeża... nauka zycia na nowo... rozstanie ze wszystkim czego "nauczyli" mnie rodzice, co we mnie wlali, co we mnie wpoili... aby... budowac swoje własne, nowe, inne, takie tylko moje... bez tego upadku dzis tkwiłabym w tych wszystkich przekonaniach, wzorcach i kodach, które wchłonęłam wcześniej, jako dziecko...
TO OGROMNY POZYTYW! najlepszy z mozliwych... odkąd nie piję twierdzę, że los dał mi szanse, bo wielu ludzi nieuzaleznionych nigdy nie bedzie miało takiej szansy aby wydostac sie ze schematów... to widac dookoła, wszędzie... gdy obserwuję ludzi, patrze jak zyją... nie piją a są jak maszyny, jak zombi... ślepi, głusi, działają według szablonów...

czy potrafiłbyś tak na swój upadek spojrzeć? że był dobry i potrzebny? że to była szansa dla Ciebie?
spróbuj :okok: :okok: :okok:

szika - Czw 02 Paź, 2014 21:25

Ann napisał/a:
To jest takie moje! Najprawdziwsze... i czasem za tym tęsknię by ze swobodą pisać.. bo nawet jeśli zacznę to gubię wątek. Nie ma tego potoku słów. Barwnych porównań. A jeśli są to nie trwają długo i nie są spójne. Ale czas pokaże. Nie od razu Rzym zbudowali, prawda?

prawda Aneczko :buziak: ... mądrutka Ty :kwiatek:
Ann napisał/a:
Ja myślę, że tym pozytywem jest świadomość dna. To największe 'dobro' jakie Cię spotkało - to że wiesz czego doświadczyłeś. To może być motorem napędowym dla Twojej trzeźwości.

dopiero doczytałam Twój post... dokładnie o to chodzi... ale... wiedziec to jedno... a poczuć...tak całym/całą sobą to dopiero frajda :lol2: gwarancja satysfakcji ;)

dtstgseete - Czw 02 Paź, 2014 22:08

szika napisał/a:
życie jest zawsze takie jak POWINNO :) (...) jesli jest akceptacja to wtedy jest "tak jak powinno"... czyli prawidłowo i potrzebnie...

Czasem tak wlasnie se mysle. Zreszta innego nie mam, wiec lepiej dla mnie bedzie tak wlasnie uznac. Przynajmniej w sytuacjach w ktorych wiem, ze nic nie da sie zrobic...
szika napisał/a:
picie było mi potrzebne aby upaść

Wlasnie nie raz sie zastanawialem... Czy najpierw byl alkohol a po nim pojawila sie destrukcja? Czy moze najpierw bylo dazenie do destrukcyjnego zycia, a alkohol swietnie sie przydal w realizacji tych ,,planow''

irie - Pią 03 Paź, 2014 00:57

dtstgseete napisał/a:
Czy najpierw byl alkohol a po nim pojawila sie destrukcja? Czy moze najpierw bylo dazenie do destrukcyjnego zycia, a alkohol swietnie sie przydal w realizacji tych ,,planow''


Ja uważam że najpierw był alkohol... oczywiście zdarzają się zaburzenia psychiczne, takie jak osobowość autodestrukcyjna, ale objawiają się one w inny sposób... to alkohol zaczyna obezwładniać myśli i działania człowieka, tak potajemnie, znienacka, powoli kierować nim.. i prowadzi do destrukcji

siwy56 - Pią 03 Paź, 2014 01:25

Jajko czy kura? :mysli:
Jo-asia - Pią 03 Paź, 2014 07:38

Ann napisał/a:
ale są opisane w barwny sposób zupełnie inaczej

taki niedosyt..że teraz tak nie umiesz?

jestem ciekawa, jak odebrałby ktoś z boku takie pisanie :mysli:
czy barwne.. czy dosadne?
myślę, że tylko sposób wyrażania je różni a pokład emocji mają ten sam..
kierując się..publicznością, jej oceną..teksty dosadne, mówiące wprost, bardziej ludzi poruszają

nie jestem ekspertem, mam krótką chwilę doświadczenia
i również...na dzień dzisiejszy "problem" z pisaniem ;)

Ann - Pią 03 Paź, 2014 07:55

Jo-asia napisał/a:
czy barwne.. czy dosadne?
pewnie każdy odbiera to inaczej :) mnie gdzieś brakuje tej swobody po prostu :)
Jo-asia - Pią 03 Paź, 2014 08:15

Ann napisał/a:
mnie gdzieś brakuje tej swobody po prostu

mnie też....
początkowe pisanie, było...spontaniczne
(a nie było pod wpływem alkoholu, zaczęłam "pisać".. jak przestałam pić)
podobało się odbiorcom :skromny:
z czasem...tak myślę, chciałam utrzymać styl, poziom
tylko kurde :nerwus: ja się zaczęłam zmieniać
i nie ma mocnych abym pisała, jak kiedyś :bezradny:
swobody mi brak...bo próbuję osiągnąć coś..co już dziś, nie jest "moje" :mysli:
napisałaś...inaczej....
ta swoboda..może się też w tym właśnie mieści?


sory, że tak weszłam w temat..gdzieś te wasze rozważania, mnie dotykają :)

Ann - Pią 03 Paź, 2014 08:25

Jo-asia napisał/a:
nie ma mocnych abym pisała, jak kiedyś
bo się zmieniłaś :) to wszystko co dzieje się w nas odbija się później na tych naszych dziełach ;) . Słowa stają się bardziej wyważone, przemyślane, przeanalizowane, nie płyną tak prosto bezwiednie, przynajmniej u mnie :)
Jo-asia napisał/a:
ta swoboda..może się też w tym właśnie mieści?
może być i tak idąc ciągiem wypowiedzi ;)
moonyain - Sob 04 Paź, 2014 21:35

12 godzin ciężkiej pracy to trochę za dużo... Chyba już po mniej więcej 10 jestem bezproduktywny. Na szczęście bardzo rzadko mam takie długie zmiany.

Z pracy do domu tramwajem jadę ok. 25 minut. Nie lubię wracać wieczorem, szczególnie w weekendy. Wsiadało i wysiadało mnóstwo młodych ludzi. Wielu w dobrych humorach, nietrzeźwych, w końcu to sobotnia noc. Zacząłem sobie wmawiać, że wszyscy jadą na imprezy, będą się świetnie bawić, a ja co? Wracam do domu, gdzie nikt na mnie nie czeka, a jedyne co mi zostaje to poklikanie na necie i pójście spać. Zmywanie piętrzącej się w zlewie sterty naczyń i pojemników na jedzenie, składanie prania, które już wyschło na pieprz. Przygnębiło mnie to, pojawił się żal po stracie, tęsknota za beztroską i tym stanem odprężenia, które dawał... Dodatkowo moje samopoczucie pogarszało ogromne zmęczenie oraz głód.

Kolega z pracy zaprosił mnie na imprezę, która ma być za 3 tygodnie. Z jednej strony wywołało to we mnie przyjemne uczucia, bo zaprosił tylko garstkę osób, z drugiej znów ten żal. W poprzedniej pracy też ktoś nieraz gdzieś mnie zapraszał, ale nie korzystałem z zaproszeń. Nie umiem bawić się bez alkoholu, w dodatku w towarzystwie samych pijących. Siedzenie i pilnowanie samego siebie żeby się nie napić to żadna przyjemność.
Rzadko mi się zdarza żeby dokręcanie sobie filmów przynosiło jakiś dobry efekt, ale tak właśnie było tym razem. Przypomniałem sobie, że na studiach też znajomi zapraszali mnie na imprezy, ale ci sami nie więcej niż 1-2 razy. Tyle wystarczało, żeby uznali mnie za psychola i się do mnie zniechęcili.
Wracając do tego 'dokręcanie sobie filmów'- wyobraziłem sobie jak idę na tą impreze, jak zwyklę tracę kontrolę, urywa mi się film.. Po weekendzie wstyd jest mi pokazać się w pracy, bo domyślam się, że plotki o tym jak to urżnąłem się rozchodzą się tak samo szybko jak ja się upijam.
Pomogło.

Wróciłem do domu, zjadłem kurczaka z warzywami, zagryzłem lodami i popiłem zieloną herbatą. Prawie, że od razu się uspokoiłem. Niepokoi mnie tylko ten, zwykle uśpiony, ale czasem łatwo dający się zbudzić żal po stracie. Być może coś robię źle, skoro on wciąż się pojawia i bywa tak silny. Nie wiem.

zołza - Sob 04 Paź, 2014 21:52

moonyain napisał/a:
Niepokoi mnie tylko ten, zwykle uśpiony, ale czasem łatwo dający się zbudzić żal po stracie. Być może coś robię źle, skoro on wciąż się pojawia i bywa tak silny. Nie wiem.

Trzeźwienie to proces ,składa sie z kilku etapów i nie przychodzi jak za przyciśnięciem guzika. Musi trwać ...i trwa rożnie u rożnych osób. Z tego co pamietam sklada sie z 5 etapów. I dopiero w ostatnim piątym stadium pojawia się brak żalu po stracie i pewność , że brak alkoholu w Twoim życiu daje Ci same profity. Przetaje być istotą Twojego zycia... bo tyle jest ważniejszych i fajniejszych rzeczy do robienia :)

dtstgseete - Sob 04 Paź, 2014 22:01

23r
Stawiam hipoteze, że żal po stracie zniknie gdy pojawia sie przezycia imprezowe bez alkoholu. Ze spedzania szalonego czasu bez alkoholu - na dzialce, na spacerze, tenis ziemny wycieczki nad morze w góry - no nie wiem co tam jeszcze. Na to trzeba czasu. U mnie dzis nie ma zalu nawet gdy widze ogrodki piwne w upalny dzien. Po prostu odeszlo (a bylo bylo...). Nie ma juz tego, bo...
zołza napisał/a:
bo tyle jest ważniejszych i fajniejszych rzeczy do robienia
Moze tez i wiek... :) Mam wprawdzie np tesknoty za upiciem sie gdy jestem w stanie bezsilnosci i beznadziei, goryczy z jakiegos powodu... Ale to inna tesknota.

Chodzisz na imprezki bezalkoholowe organizowane przez AA i kluby abstynenta? Rocznice klubow abstynenta bywaja wypasione - stoly uginaja sie od smakolykow bo gminy dotują. Ja bywam. Bylem na takiej tydzien temu 80 km dojechac trzeba bylo ( w jedna strone). Wypas. Choc hmm... srednia wieku powyzej 50 raczej. Ale byli i mlodsi ode mnie. Na takiej imprezie pojawia sie pytanie-mysl ,,rety ale ja bylem glupi kiedys - by zaszalec - musialem sie najpierw znieczulac, jakby odłączać od prądu''

zołza - Sob 04 Paź, 2014 22:19

dtstgseete napisał/a:
Mam wprawdzie np tesknoty za upiciem sie gdy jestem w stanie bezsilnosci i beznadziei, goryczy z jakiegos powodu...


To nie jest tęsknota za alkoholem tylko próba znieczulenia ... zapomnienia.... wypełnienia pustki .
Czy na pewno alkohol Ci to dawałał ? Przynamniej w moim przypadku działal odwrotnie ...wpędzał mnie w totalnie czarną dziurę :(

dtstgseete - Sob 04 Paź, 2014 22:27

szika napisał/a:
nie istnieje wzór, ideał...
szika napisał/a:
tkwiłabym w tych wszystkich przekonaniach, wzorcach i kodach

No. A przeciez - jak to Szymborska ujela:
nic dwa razy sie nie zdarza
z tej przyczyny
zrodzilismy sie bez wprawy
i umrzemy bez rutyny
sv4v

zouza: Ta tesknota sie pojawia na takie wyrwanie sie znieczulenie jak piszesz. Mysle, ze pojawia sie tez u ,,zdrowych'' w trudnych chwilach tylko nie kieruje ich w strone alkoholu a jakies inne ,,szalenstwo''. Taka natura ludzka, co? A co naprawde z picia alkoholu dostawalem w rezultacie - to wiemy - cale ksiazki i filmy są Mocny Anioł i jestesmy Chrystusami... ... 23r

zołza - Nie 05 Paź, 2014 08:42

dtstgseete napisał/a:
e pojawia sie tez u ,,zdrowych'' w trudnych chwilach tylko nie kieruje ich w strone alkoholu a jakies inne ,,szalenstwo''.


Podobno :oops: ludzie zdrowi ( to znaczy nie uzależnieni mam na myśli) takie uczucia jak przykrość ,osamotnienie , beznadzieję , żal , niezrozumienie czy pustke przymują jako coś oczywistego - życie ! ...Nie szukają ucieczki w szaleństwo , nie musza odreagowywać - po prostu nazywają to gorszymi dniami lub kłopotami i przyjmują je jak coś z czym muszą sobie poradzić , przeczekać , przeżyć. ;)

dtstgseete - Nie 05 Paź, 2014 08:58

Tez tak slyszalem i czytalem 23r

Slyszalem tez, ze nie ma ludzi zdrowych. Są tylko niezdiagnozowani
zvrrv

zołza - Nie 05 Paź, 2014 09:07

dtstgseete napisał/a:
Slyszalem tez, ze nie ma ludzi zdrowych. Są tylko niezdiagnozowani



Podobno :mgreen:

moonyain - Pon 06 Paź, 2014 21:06

Hej. Wczoraj kilkukrotnie zaczynałem pisać, ale ani razu nie udało mi się skończyć. Trochę taki nijaki był ten dzień, planowałem odpocząć, ale nie do końca mi się to udało. Zresztą jeden dzień to zdecydowanie za mało żeby zregenerować siły przed kolejnym tygodniem pracy.

Dziś na grupie powiedziałem o swoim żalu po stracie, o którym pisałem i tutaj. Czasem gdy mówię o tego typu rzeczach, gdzieś w myślach spodziewam się, że ktoś w informacji zwrotnej burknie do mnie: ' to idź i się urżnij, jeśli tak ci brakuje tego alkoholu'. Niepotrzebnie. Terapeutka powiedziała, że jestem młody i ten żal może się pojawiać, najważniejsze, że znam sposoby, dzięki którym potrafię się go pozbywać. Podniosło mnie to na duchu.

Niedługo przechodzę na etap kontynuacji, za tydzień mam podpisywać kontrakt. Zrobiło mi się trochę żal, bo zżyłem się się z tą grupą i tak naprawdę dopiero całkiem niedawno otworzyłem. Na początku rzadko się odzywałem, teraz robię to często. Pojawiła się u mnie empatia i zainteresowanie losem drugiego człowieka. Zanika ta obojętność(przynajmniej takie odnoszę wrażenie), którą w latach picia starałem się w sobie pielęgnować.

Wczoraj wieczorem zacząłem od nowa pisać opowiadanie, o którym wcześniej wspominałem. Nie potrafię tak po prostu usiąść i pisać, zawsze najpierw muszę sobie obmyślić plan. Może to właśnie będzie mój lek na 'żal po stracie'. Nie jest najważniejsze co z tego 'pisarstwa' wyjdzie, ważne że przynosi mi to radość.
Gdybym miał jednym słowem określić to, co piszę powiedziałbym chyba 'brutalne' ;)

Jras4 - Pon 06 Paź, 2014 21:11

moonyain napisał/a:
za tydzień mam podpisywać kontrakt
co ?
szika - Wto 07 Paź, 2014 05:21

Jras4 napisał/a:
moonyain napisał/a:
za tydzień mam podpisywać kontrakt
co ?

słyszałam, że w niektórych poradniach podpisuje sie kontrakty... ja tego nie miałam... u mnie to był raczej ustny kontrakt... w oparciu o zasady wywieszone na wielkim brystolu, wypisane wielkimi literami...

szika - Wto 07 Paź, 2014 05:25

moonyain napisał/a:
Zrobiło mi się trochę żal, bo zżyłem się się z tą grupą i tak naprawdę dopiero całkiem niedawno otworzyłem. Na początku rzadko się odzywałem, teraz robię to często. Pojawiła się u mnie empatia i zainteresowanie losem drugiego człowieka. Zanika ta obojętność(przynajmniej takie odnoszę wrażenie), którą w latach picia starałem się w sobie pielęgnować.

może być tak, że Ty odbierasz te zmiany jako otwieranie się na innych i empatie, ale według mnie nie tylko :)
zaczynasz sie otwierac na samego siebie i masz coraz więcej empatii DO SIEBIE... stąd lepsze relacje z innymi...
zanika obojętność na siebie samego, na swoje uczucia... to bardzo pozytywny etap... trzymam kciuki :okok:

moonyain - Wto 07 Paź, 2014 19:34

Lepszy wtorek wieczór niż poniedziałek rano. Nie myśl przed snem o kimś, kto śpi już z kimś innym, bo nie zaśniesz... :p


szika napisał/a:
słyszałam, że w niektórych poradniach podpisuje sie kontrakty... ja tego nie miałam... u mnie to był raczej ustny kontrakt... w oparciu o zasady wywieszone na wielkim brystolu, wypisane wielkimi literami...


Dokładnie tak. U nas się podpisuje taki kontrakt przed każdym etapem terapii.

szika napisał/a:
zaczynasz sie otwierac na samego siebie i masz coraz więcej empatii DO SIEBIE... stąd lepsze relacje z innymi...
zanika obojętność na siebie samego, na swoje uczucia... to bardzo pozytywny etap... trzymam kciuki :okok:


Coś w tym jest. Tylko jeszcze do końca nie wiem co fsdf43t
Ta życzliwość i przyjacielskość w stosunku do drugiego człowieka przychodzi mi już bardziej naturalnie, nie muszę na każdym kroku pilnować się aby takim być. Moje 'alkoholowe ja' chyba rzadziej dochodzi do głosu. Choć zastanawiam się czy gdy piszę 'moje alkoholowe ja' nie oznacza to jakiegoś wyparcia. W sensie, że piłem czy zachowywałem się jak bydło nie ja, tylko 'moje 'alkoholowe ja'.
Też i w stosunku do samego siebie zdarza mi się być życzliwym. Mam jednak obawy czy aby nie popadam w pychę. Tak jakby wszystko było albo czarne albo białe. System zero- jedynkowy- albo ciągłe samobiczowanie albo pycha.

Często gdy dobrze o sobie myślę, zaraz zaczyna działać jakiś ' wewnętrzny chochlik', który wszystkiemu zaprzecza. Podam pierwszy z brzegu przykład. Dziś tak sobie przeliczyłem ile zrobiłem w pracy i wyszło na to, że było tego dwa razy więcej niż robiłem jeszcze jakieś 1,5 miesiąca temu. Szacunkowo, bo dokładnie nie da rady policzyć. Jednak zaraz włączył się właśnie ten wewnętrzny chochlik, który podpowiedział, że pewnie teraz aż tyle tego, bo może robota lżejsza.

szika - Wto 07 Paź, 2014 22:59

moonyain napisał/a:
Mam jednak obawy czy aby nie popadam w pychę. Tak jakby wszystko było albo czarne albo białe. System zero- jedynkowy- albo ciągłe samobiczowanie albo pycha.

jejku jak bardzo mi to przypomina moje poczatki :) tak jakby bycie dumną z siebie i zadowoloną było czyms nie na miejscu..
meczyłam moją terapeutke na sesjach indywidualnych jak to ma być? jak to jest? kiedy jest pycha a kiedy nie?
łatwo mi to wytłumaczyła: pycha jest wtedy gdy wywyższam sie ponad innych, że jestem lepsza...
więc potem sprawdzałam: "wywyższam się czy nie?" i jesli dochodziłam do wniosku, że jednak nie to pozwalałam sobie na radość... to był proces... potem juz samo wychodziło...
owszem zdarzało mi sie porównywac z innymi... bałam się, że to własnie pycha, bo nie chciałam jej, wiedziałam że nic dobrego mi nie przyniesie... wtedy dopytywałam na terapii... terapka mówiła, że czasem trezba się do innych porównac, żeby lepiej siebie zobaczyć... w którym sie jest miejscu, dalej, bliżej... tak poprostu... jakos mi sie uspokajało sumienie i poczucie winy...

dtstgseete - Śro 08 Paź, 2014 07:39

szika napisał/a:
tak jakby bycie dumną z siebie i zadowoloną było czyms nie na miejscu

23r
No. Taka jakby falszywa skromnosc, nie? Bo inni niezadowoleni i niemajacy z czego byc dumni - znielubia, bede im zawadzac. A do tego - dzis jestem zadowolony i dumny a za pol godziny zrobie jakis blad i wtedy bede wstydzic sie mojego zadowolenia i dumy sprzed pol godziny... Wiec lepiej nie byc zadowolonym i dumnym...

Jo-asia - Śro 08 Paź, 2014 07:49

moonyain napisał/a:
wewnętrzny chochlik

słodko go nazwałeś...ja, nie byłam dla niego taka miła ;)
ważny głos.... pokazuje mi "moje" przekonania :)

dtstgseete - Śro 08 Paź, 2014 08:15

moonyain napisał/a:
ciągłe samobiczowanie albo pycha

W ksiazce 12 krokow i 12 tradycji jest napisane, ze źródłem samobiczowania jest pycha. Dosc przekonujaco wyjasnione.

moonyain - Śro 08 Paź, 2014 20:37

szika napisał/a:
tak jakby bycie dumną z siebie i zadowoloną było czyms nie na miejscu..


Dokładnie takie mam wrażenie...

szika napisał/a:
łatwo mi to wytłumaczyła: pycha jest wtedy gdy wywyższam sie ponad innych, że jestem lepsza...
więc potem sprawdzałam: "wywyższam się czy nie?" i jesli dochodziłam do wniosku, że jednak nie to pozwalałam sobie na radość... to był proces... potem juz samo wychodziło...


Niby rozumiem to, co piszesz, ale trudno mi odnieść to do siebie. Musiałbym analizować każdą sytuację z osobna, a i tak nie wiem czy dałoby to jakiś efekt. Ale skoro to proces, to jestem na jego samym początku i mam nadzieję, że wszystko przyjdzie z czasem, podobnie jak w wypadku tej dobroci, życzliwości itd. Na początku przy prawie każdej sytuacji musiałem się kontrolować żeby czegoś nie palnąć. Kiedyś coś, co teraz nazywam 'palnięciem', było dla mnie czymś zupełnie normalnym. Obecnie bycie przyjaznym dla otoczenia(oczywiście pod warunkiem że ktoś nie przekracza pewnych granic) wchodzi mi w nawyk. Zrozumiałem wreszcie coś, co matka powtarzała mi kiedyś, gdy byłem jeszcze małym dzieckiem- 'zastanów się dwa razy zanim coś powiesz'...

Od niedawna mam nową współlokatorkę w mieszkaniu. Po pierwszej nocy pod jednym dachem zapytałem jej 'jak się spało' ? Odpowiedziała, że się nie wyspała i rano miała trochę problemów ze wstaniem. Ja na to, że: 'tak to jest w nowych miejscach. Trzeba się przyzwyczaić'.
Chwilę później przyszło mi do głowy, że gdyby ta rozmowa miała miejsce jakieś pól roku wcześniej, to na pewno zamiast 'trzeba się przyzwyczaić' odpowiedziałbym jej: ' jak się siedzi do drugiej w nocy na fejsbuku to się później ku*wa nie wysypia' :lol:

moonyain - Śro 08 Paź, 2014 20:39

dtstgseete napisał/a:
W ksiazce 12 krokow i 12 tradycji jest napisane, ze źródłem samobiczowania jest pycha. Dosc przekonujaco wyjasnione.


Przeczytałem ją dwa razy, ale tego akurat nie pamiętam ;)

szika - Śro 08 Paź, 2014 22:29

dtstgseete napisał/a:
Taka jakby falszywa skromnosc, nie?

nie było w tym grama fałszu... to było autentyczne, prawdziwe zaniżone poczucie własnej wartości... zanizone... hmmm... to było w moim przypadku dno kompletne, zero w ogóle po co ja zyję na tym świecie...

moonyain, mój ulubiony wątek :buzki:
no az mi trochę głupio, bo kazdy Twój post jest mi taki bliski... ile w Tobie dobrej pokory, uczciwości... według mnie jestes na dobrej drodze... miło mi móc Tobie towarzyszyć... :skromny:
moonyain napisał/a:
Niby rozumiem to, co piszesz, ale trudno mi odnieść to do siebie. Musiałbym analizować każdą sytuację z osobna, a i tak nie wiem czy dałoby to jakiś efekt.

ja analizowałam może nie kazdą... te najbardziej mnie dotykające... te najbardziej poruszające.. a i tak często było tak, że jak juz przeanalizowałam to radość i zadowolenie poszło na zieloną trawę, bo było zwyczajnie za późno... ale to się z czasem zmieniło... pewne zachowania, emocje, reakcje stawały sie jakby automatyczne... pojawiały sie nastepne pytania i rozkminy... i tak powoli, powoli... nie od razu Kraków jak to mawiają...nie jest to jednak ani łatwe ani proste... mocno zakorzenione przekonania trudno zmienic ot tak... pstryk i już... to czas i własnie te kolejne sytuacje sprawiły, że łatwiej mi jest sie poruszać w tym gaszczu życiowych spraw...
moonyain napisał/a:
bycie przyjaznym dla otoczenia
bardzo mi się spodobało to okreslenie :)
dtstgseete - Śro 08 Paź, 2014 22:52

szika napisał/a:
nie było w tym grama fałszu... to było autentyczne,

23r
Rozumiem to, co u Ciebie. Rzeczywiscie to co innego, niz u mnie bylo - i czasem jest - tzn obawa by nie draznic innych moim zamilowaniem badacza, tym, ze jestem zbyt żywy, upierdliwy, dzidzia-piernik.
---------------------------------
moonyain napisał/a:
odpowiedziałbym jej: ' jak się siedzi do drugiej w nocy na fejsbuku to się później ku*wa nie wysypia' :lol:
:buahaha:
----------------------------------
moonyain napisał/a:
ale tego akurat nie pamiętam ;)

Postaram sie umiescic to w dziale ,,do poczytania'' i chetnie porozmawiam tam o mojej interpretacji. Moze przeciez cos zle zinterpretowalem...

dtstgseete - Czw 09 Paź, 2014 09:10

Oto fragment, ktory wspomnialem.
http://komudzwonia.pl/vie...p=734686#734686

moonyain - Pią 10 Paź, 2014 18:07

szika napisał/a:
ile w Tobie dobrej pokory


Pokory do kogo/czego ? A może do swojej choroby ? Ale chyba do wszystkiego po trochu..
Zauważyłem, że kiedyś faktycznie mi tej pokory i szacunku brakowało. Wyrażanie ich uważałem za oznakę słabego charakteru. Nigdy o tym nie mówiłem, bo po prostu kompletnie nie umiałem nazywać swoich myśli czy uczuć. Teraz zaczynam umieć, przez co zaczynają na światło dzienne wychodzić tak bardzo dziwne rzeczy..

Pokory do choroby trochę nabrałem chyba dzięki nawrotowi, który nie tak dawno przeszedłem. Doświadczyłem rzeczy, które do tej pory znałem tylko z opowiadań innych uzależnionych czy terapeutów i wierzyłem w nie jak w 'Baśnie tysiąca i jednej nocy'. Mam tu na myśli np to 'wyparcie'. U mnie było momentami tak silne i byłem tak oderwany od rzeczywistości, że bałem się, że w pewnej chwili ocknę się dopiero z upitą do połowy flachą w ręce.

szika napisał/a:
i uczciwości


Uczciwie powiem Ci, ja za bardzo nie mam innego wyjścia jak pogodzić ze swoją sytuacją i leczyć, bo tylko w ten sposób mogę mieć w miarę normalne życie. Moja matka powiedziała kiedyś, że mam chyba jakiś bardzo zły gen do tego alkoholu i jest w tym wiele prawdy. Uzależniłem się w bardzo młodym wieku, niewielu lat potrzebowałem by zacząć pić destrukcyjnie, do tego te ciągle urwane filmy i inne 'atrakcje'. Kiedyś było tak, że nie pamiętałem nic z trzech ostatnich dni. Były co prawda jakieś slajdy, ale skąd mam wiedzieć czy nie były to np fragmenty snów ? Picie to dla mnie trauma i boję się, że gdy przestane się leczyć to wróci.

dtstgseete napisał/a:
Wczoraj bez opowiastki i dzisiaj tez bez?


Hehe nie miałem czasu ani siły na opowiastki, ale dziś już będzie.
A co do tej pychy, to jest wyraźnie napisane, że chodzi o odwróconą pychę('antypychę'), a nie o pychę właściwą dlatego ja niczego nie interpretuję tylko trzymam oryginału. Nie wiem jak to inaczej ubrać w słowa.

Minęło 48 godzin bez papierosa... Spodziewałem się jakiejś 'telepawki', ale nic takiego nie było. Najbardziej chciało mi się palić wczoraj przed pracą, na długiej przerwie i po pracy. Pomyślałem, że nie zapalić po pracy to jak nie zjeść na obiad mięsa... Dzisiaj ciągnęło w zasadzie już tylko na przerwie. Nie mam jakiegoś specjalnie obmyślonego sposobu na rzucenie. Nie wierze w plastry, gumy czy pastylki. Zresztą ja nikomu nie powiedziałem, że 'rzucam'. Nie użyłem tego słowa. Współlokatorowi, z którym często paliłem na balkonie powiedziałem, że chce przekonać się czy funkcjonowanie bez papierosów w moim wypadku jest możliwe. Nie nakręcam się, jeśli się uda przestać palić to super, jeśli nie, nie będę z tego robił wielkiej tragedii.
Mam wiele przemyśleń na ten temat. Choć nie wiem czy nie działają tu jakieś mechanizmy...
Po pierwsze: odkąd nie palę, wolniej pracuję, przynajmniej takie mam wrażenie. Że niby ten zastrzyk nikotyny dawał mi jakiegoś dodatkowego kopa. Boję się, że to prawda... jeśli tak, to chyba będę musiał poszukać czegoś zastępczego. Kawę już piję i to bardzo mocną- pomaga na tyle, że rano nie zasypiam w tramwaju, ale w pracy energii to nie daje praktycznie żadnej.
Po drugie: nie wiem czy te zmiany zachodzą tak szybko czy to tylko jakaś autosugestia albo lepszy dzień, ale do treningu, który robiłem na siłowni dorzuciłem dodatkowe ćwiczenie, a i tak zrobiłem go o 10 min szybciej niż zwykle.
Oprócz motywacji finansowej doszła mi dziś jeszcze jedna- która dla wielu może okazać się dziwna... Papierosy zwężają naczynia krwionośne. Mi się podobają żylaste sylwetki i jeśli mają mi papierosy te naczynia zwężać i w taki sposób osłabiać efekty ćwiczeń to wolę nie palić.

szika - Pią 10 Paź, 2014 19:20

moonyain napisał/a:
Pokory do kogo/czego ? A może do swojej choroby ? Ale chyba do wszystkiego po trochu..

dokładnie tak... do choroby ale i do swoich ograniczeń, niedoskonałości... podoba mi sie jak je rozkładasz przed sobą na czynniki pierwsze, jak ogladasz z róznych perspektyw... jest mi to bardzo bliskie...
miałam i mam podobnie... z mojego doświadczenia to na dłuższą mete daje bardzo dobre efekty... ja własnie tak pracowałam nad sobą... i chyba nadal pracuje... taka nauka siebie, poznawanie chyba nigdy sie nie kończy... ja to robiłam i robię z ciekawością, zainteresowaniem, taka trochę opiekuńczością...
nie ma w Tobie zaprzeczeń i wypierania... "nie, co to to nie ja"... ogladasz i sprawdzasz... fajnie :)

moonyain napisał/a:
Uczciwie powiem Ci, ja za bardzo nie mam innego wyjścia jak pogodzić ze swoją sytuacją i leczyć, bo tylko w ten sposób mogę mieć w miarę normalne życie


a to zdanie oprawiłabym w ramki!!! wiesz? mnóstwo ludzi nigdy do takiego miejsca nie dochodzi, albo bardzo mozolnie i długo, obijając sie boleśnie w międzyczasie... gratuluję Moonyain... to jest własnie ta Twoja uczciwość :okok: :okok: :okok:

moonyain - Sob 11 Paź, 2014 18:22

szika napisał/a:
dokładnie tak... do choroby ale i do swoich ograniczeń, niedoskonałości... podoba mi sie jak je rozkładasz przed sobą na czynniki pierwsze, jak ogladasz z róznych perspektyw... jest mi to bardzo bliskie...


Jeszcze do niedawna nie do końca byłem świadomy swoich ograniczeń i uważałem, że są one przesadzone. Znalazłem nową, dużo bardziej wymagającą pracę, przeszedłem nawrót choroby i wszystko stało się widoczne na jak na dłoni.
'Wszystko' czyli problemy w radzeniu sobie ze stresem, w wyrażaniu emocji, wynikające z tego głody alkoholowe itp itd

Od mniej więcej pół roku mam notatnik, w którym zapisuje sobie wszystko o czym nie chcę zapomnieć. Leży zazwyczaj na biurku, obok komputera. Chcąc nie chcąc patrzę na niego wielokrotnie w ciągu dnia. Dopiero dziś zauważyłem, że na jego okładce, odrobinę ciemniejszym kolorem niż reszta, namalowany jest lew(!) :shock:
Dziś miałem wolne. Byłem na siłowni, pierwszy raz od miesiąca napisałem nową note na bloga, zrobiłem 2 prania, posprzątałem pokój. Z rozpędu chciałem całe mieszkanie, ale doszedłem do wniosku, że lepiej zostawić sobie 'coś w zanadrzu' na wypadek gdybym jutro gorzej się poczuł. Taki tam trochę dziwny wniuosek, ale kompletnie mu się poddałem.
Obejrzałem film- 'Ogród Luizy'. Jakoś szczególnie mnie on nie urzekł, uznałem go za trochę naiwny. Po skończeniu oglądania miałem wrażenie, że coś jest nie tak, nie wszystko było dla mnie jasne. W poszukiwaniu odpowiedzi wszedłem na filmweb i tam znalazłem ją w jednym z pierwszych wątków. Ktoś napisał, że film jest źle zmontowany i dlatego można odnieść takie wrażenie, jakie ja odniosłem. Myślę, że to wytłumaczenie to strzał w dziesiątkę.
Dziś jeszcze o 20:45 mecz :D

moonyain - Wto 14 Paź, 2014 22:20

Trochę się pożalę. Jutro minie mi tydzień bez papierosa. To oczywiście jeszcze nie jest powód do żalu. Przestałem palić, bo gdy przeliczyłem sobie ile miesięcznie kosztują papierosy to aż mnie coś zakuło... w portfelu. Nie dokładam tutaj żadnej ideologii, że palenie szkodzi, powoduje raka płuc itd. Absolutnie nie potępiam też innych za to, że palą, bo to nie moja sprawa.
Natomiast wielki żal i ból wywołują we mnie sytuacje, kiedy pomimo tego, że się staram, to i tak coś mi się kompletnie nie udaje...
W maju zwolniłem się z roboty, w której pracowałem 2 lata. Zwolniłem, bo znalazłem coś lepszego, chciałem więcej zarabiać. Pieniądze są bardzo ważne, chciałbym nie musieć wiecznie oszczędzać tak jak to robię teraz.
Jedynie być może zmieniłem tą pracę za szybko, bo nie miałem wtedy nawet roku abstynencji, ale nie o tym chciałem pisać.
Kiedy kilka dni po rozmowie kwalifikacyjnej zadzwonili do mnie stamtąd z zapytaniem czy nadal jestem zainteresowany, bo chcieliby ze mną podjąć współpracę, nie musiałem się długo zastanawiać. Raz dwa złożyłem wymówienie i rzuciłem starą robotę. Tak mnie to nowe miejsce zauroczyło. Szybko zauroczyła mnie również specyfika tej pracy, jej nienormowany czas, który każdy ustalał sobie indywidualnie, zero monotonii itd. Bardzo się starałem, w biurze, w którym pracowało kilkanaście osób praktycznie codziennie byłem rano pierwszy, ewentualnie drugi, bo był jeszcze jeden facet, który prawie, że stamtąd nie wychodził. Pracowałem nawet w dni świąteczne, mimo, że nie musiałem. Rezygnowałem z życia osobistego czy zainteresowań(co oczywiście uważam za błąd) żeby tylko mieć więcej czasu na prace. W wolnym czasie ciągle obmyślałem nowe techniki, dzięki którym mógłbym odnieść sukces i to udało mi się już po 2 tygodniach. To co wtedy czułem, to prawie, że euforia. Nawet szef mnie chwalił.
To, co się później stało- nie będę tego opisywał, powiem tylko, że zostałem oszukany, przez co nie widziałem innej możliwości jak się stamtąd zwolnić. To, że zarobiłem tam normalne pieniądze(choć oczywiście nie takie o których była wcześniej mowa) zawdzięczam chyba tylko własnemu cwaniactwu, bo nie brakowało takich, którzy odnosili sukcesy, nie dostali nic a na dodatek wylecieli z roboty...
Czar prysnął. Tyle wysiłku w zasadzie na marne... Starałem się, a nic mi to nie dało, bo musiałem zmienić robotę. Na dodatek olałem leczenie, bo praca wymagała ode mnie prawie, że całodobowej dyspozycyjności, przez co przestałem chodzić na terapie i AA. Wkopałem się w nawrót. Na szczęście szybko poszedłem po rozum do głowy i wróciłem do leczenia. Ktoś może powiedzieć, że to moja wina, że dałem się wykręcić, że poszedłem w 'niepewne' miejsce. Ja na to odpowiem, że gdybym nie poszedł to cały czas plułbym sobie w brodę, że nie spróbowałem, że nie wykorzystałem okazji, która może się już nie powtórzyć.
A tyle wysiłku w zasadzie na marne bo obecnie pracuję za niewiele większe pieniądze niż miałem tam, skąd zwolniłem się w maju. Z tą tylko różnicą, że tam w pracy czułem się prawie jak na wakacjach, a teraz po 2 miesiącach momentami mam już dość, bo codziennie zapieprzam jak koń pociągowy.
Dziękuję, dobranoc.

dtstgseete - Wto 14 Paź, 2014 22:40

23r Dajesz rade sv4v
moonyain - Śro 15 Paź, 2014 19:46

Co się dziś wnerwiłem w robocie....
O dziwo zauważyłem, że ostatnio ogólnie jakoś lepiej czuję się psychicznie. Prawie, że zniknął ten bliżej nieokreślony niepokój, który jeszcze do niedawna bardzo często mnie prześladował.
Niestety wciąż zdarzają się takie epizody jak to wczorajsze przygnębienie czy dzisiejszy napad wściekłosci, o którym będzie mowa za chwilę.
Mój kierownik jest na zwolnieniu. Kiedy w poniedziałek dowiedziałem się, że go nie będzie o mało co nie podskoczyłem z radości. Z dnia na dzień zaczyna mi go jednak coraz bardziej brakować, bo w robocie zaczynają dziać się coraz większe cyrki. Pod jego nieobecność za rządzenie wzięły się osoby, które są przeciętnymi pracownikami, przez co nie mają u mnie autorytetu i gdy zwracają mi na coś uwagę to mnie to nie mobilizuje, tylko drażni. Mój przełożony jest mściwy, chamski, złośliwy itd, ale pomimo, że jest tylko kierownikiem, mam czasem wrażenie, że nawet dyrektor w rozmowie z nim jakoś ostrożniej dobiera słowa. Facet ma respekt i można go słuchać, jaki by nie był. A za tym, który obecnie wydaje mi polecenia przemawia chyba jedynie to, że długo pracuje.
Miałem dziś taką sytuację, że rozmawiałem z jednym gościem, nie do końca się zgadzaliśmy. Nagle ni gruchy ni z pietruchy podleciał do nas ochroniarz i zaczął przytakiwać tamtemu facetowi. W jednej chwili o mało co nie trafił mnie szlag. Niesamowity gniew. Dobrze, że szybko odszedł na kilka metrów ten ochroniarz, bo nie wiem jak by się to skończyło.
Nie będę dokładnie opisywał tej całej sytuacji, bo dalej wywołuje we mnie wściekłość. Później jeszcze raz się z nim pokłóciłem, a on zagroził, że złoży na mnie skargę do dyrektora, na co ja wyjąłem z kieszeni telefon, zacząłem wciskać mu w dłoń i powtarzać żeby tu już teraz zadzwonił mnie pod*******ić.
Opowiadałem o tym kilku osobom w pracy i współlokatorowi po powrocie do domu, ale mimo to, ciągle nie potrafię pozbyć się tych niefajnych emocji. Jak to zrobić żeby się tak nie nakręcać ? Nie wiem.

PS. Coś mi leży na żołądku i mam sucho w ustach. Źle się czuję. Nie wiem czy to możliwe, ale wydaje mi się jakbym przez tą wściekłość dostał suchego kaca.

Jo-asia - Śro 15 Paź, 2014 19:49

Cytat:
Bo, nie podjąć walki, to najgorsza z możliwych porażek.

co dla Ciebie znaczy ten cytat?
jakbyś się czuł. kim byś się czuł.. gdybyś nie walczył?

moonyain - Śro 15 Paź, 2014 21:23

Jo-asia napisał/a:
co dla Ciebie znaczy ten cytat?


Znaczy, że trzeba walczyć, nawet mimo porażek, bo są one niczym w porównaniu z poddaniem się...

Jo-asia napisał/a:
jakbyś się czuł. kim byś się czuł.. gdybyś nie walczył?


Trudne pytanie. Szczególnie po takim dniu..
Gdybym nie walczył to by chyba równało się temu, że przestałbym do czegokolwiek dążyć. A gdybym przestał do czegokolwiek dążyć to nie miałbym już po co żyć.

Jo-asia - Śro 15 Paź, 2014 21:50

Ok a czym jest wygrana a czym przegrana walka?
w sensie..znaczenia dla Ciebie
no chyba..że nie o wynik, w niej chodzi...
jeśli tak...to o co?

moonyain - Śro 15 Paź, 2014 22:19

Dały mi Twoje słowa do myślenia...
Zastanawiam się czasem skąd niektórzy ludzie, mimo ciągłych niepowodzeń biorą siłę do tego by dalej walczyć- a no chyba z wiary w to, że może, za którymś razem w końcu uda się wygrać.

Jo-asia napisał/a:
Ok a czym jest wygrana a czym przegrana walka?


Dla mnie ma to wszystko sens bardziej metaforyczny, nie mam na myśli jakichś 'policzalnych' wartości. Czegoś co by można było zmierzyć czy porównać. Wygrana walka będzie wtedy kiedy któregoś dnia uświadomię sobie, że żyję tak jak tego chciałem i sobie to założyłem. Mam nadzieję, że to możliwe, nie mam przecież jakichś kosmicznych wymagań. Wygrana będzie też wtedy gdy mimo różnych przeszkód i tego, że nie miałem łatwo będę miał normalne życie. Ze udało mi się osiągnąć to, co chciałem- czyli mieć szczęśliwą rodzinę, lepszą pracę itp Innymi słowy: kiedy będę szczęśliwy. Nie jestem malkontentem, który zawsze szuka dziury w całym i wiecznie jest niezadowolony, bo chciałby tylko więcej i więcej. Wiem czego mi brakuje (albo kogo) i co sprawiłoby, że byłbym szczęśliwy. Tak myślę. Czuję, że potrafiłbym docenić coś, czego kiedyś nie potrafiłem.

Przegrana będzie wtedy gdy wrócę do nałogu. Albo gdy mimo walki nie uda mi się osiągnąć tego, o czym pisałem powyżej. To drugie to dla mnie najbardziej przygnębiające co może być.

Tak więc

Jo-asia napisał/a:
no chyba..że nie o wynik, w niej chodzi...
jeśli tak...to o co?


chodzi mi o wynik, a nie tylko o samą 'walkę dla walki'.

szymon - Śro 15 Paź, 2014 22:24

moonyain napisał/a:
że żyję tak jak tego chciałem


ciekawe :) opowiedz moze o tym :)

dtstgseete - Śro 15 Paź, 2014 23:56

Psy szczekaja, karawana idzie dalej. Moze okazac sie jutro, ze przezyte i okazane przy spieciu emocje zblizyly Cie z tym typkiem. Może...
moonyain - Czw 16 Paź, 2014 14:07

Wszystkich ludzi można podzielić na dwie kategorie: takich, którzy wypiliby drinka, w którym jest więcej wódki niż soku i na takich, którzy by go nie wypili..

szymon napisał/a:
ciekawe :) opowiedz moze o tym :)


Już to zrobiłem- fajna żonka, rodzina, jakaś lepsza praca żeby zawsze było co do garnka włożyć i jeszcze coś się w portfelu ostało ;) ...

dtstgseete napisał/a:
Psy szczekaja, karawana idzie dalej. Moze okazac sie jutro, ze przezyte i okazane przy spieciu emocje zblizyly Cie z tym typkiem. Może...


No właśnie jakiś czas temu miałem spięcie z innym znajomym z roboty i zauważyłem, że po nim może nie tyle się do siebie zbliżyliśmy, co ten gość zaczął mnie dużo bardziej szanować. To nietrudno zauważyć. Kiedyś gdy potrzebował pomocy, bo np miał coś ciężkiego do przeniesienia, to jej ode mnie żądał. Od czasu tego spięcia facet przychodzi, najpierw kulturalnie pyta czy mogę odstawić na chwilę swoją robotę i podejść mu pomóc. Gdy skończymy zawsze mi dziękuje. Oczywiście mi to dynda czy ktoś mi podziękuje czy nie i od nikogo tego nie wymagam, ale jeśli już ktoś to zrobi, to jest to bardzo sympatyczne. A i odrobina szacunku do drugiego człowieka też nie zaszkodzi.

Dziś miała miejsce dalsza część potyczki z ochroniarzem...
Gdy go pierwszy raz rano zobaczyłem od razu ruszyłem w jego stronę żeby zapytać czy już mnie pod*******ił, a jak nie to ma teraz okazje, bo przyjechał dyrektor. Tak tak, wiem- mściwość i złośliwość, ale nie mogłem się powstrzymać.
Podchodzę do niego i nie zdążyłem jeszcze otworzyć ust, a on zrobił coś, czego się nie spodziewałem- podał mi rękę. Zmieszałem się trochę, nie wiedziałem co zrobić. Najpierw wystawiłem dłoń do połowy, ale cofnąłem. Potem zacząłem ściągać rękawicę roboczą... W ułamku sekundy przekalkulowałem sobie to wszystko i stwierdziłem, że na konflikcie z nim nic przecież nie zyskam oprócz masy nieprzyjemnych emocji dlatego podałem mu dłoń na zgodę. Tak jak byłem nakręcony, tak w jednej chwili 'się odkręciłem'...

Jo-asia - Czw 16 Paź, 2014 14:18

często obwiniałam się za swoją złość, tłumiłam ją perfekcyjnie.. doprowadziłam do tego, że stałam się "ofiarą"..
gdy przestałam ją tłumić a zaczęłam ją wyrażać.. zawsze wynikało z niej coś "dobrego"
dziś sporadycznie.. w ogóle czuję złość, nawet jeśli... pojawia się.. wyrażam ją i ... koniec :)
nie nakręcam się... myśli nie powtarzają ciągle tej sytuacji, nie piszą nowego... innego, lepszego scenariusza

dobra robota moonyain :)

szika - Pią 17 Paź, 2014 20:58

moonyain napisał/a:
Znaczy, że trzeba walczyć, nawet mimo porażek, bo są one niczym w porównaniu z poddaniem się...

to jest Twoje przekonanie... sorki... TYLKO...
tak masz prawdopodobnie wpojone... zresztą to bardzo powszechne przekonanie...
jesli cos akceptujesz to wtedy nie musisz z tym walczyć... poprostu zyjesz...

może to zabrzmi dziwnie... ale ja odczułam ulge dokładnie wtedy gdy poddałam sie... walka zabiera duzo energii, zdrowia... nie chce mi sie juz walczyć... odpuszczam... jak ktoś chce niech se walczy... ja wole normalne zycie...
a czym jest porazka?
czy aby nie jest dla Ciebie przegraną? no bo przeciez skoro walka, skoro porazka to i analogicznie przegrana... to tak na logikę... a skoro przegrana to jestes "gorszy" od innych... a skoro "gorszy" to już jest porównywanie się... widzisz pułapkę?
ale jesli walki nie ma? to i nie ma porażek... nie ma przegranych...
jest DOSWIADCZANIE... NAUKA... WSKAZÓWKI...drogowskazy...

moonyain - Sob 18 Paź, 2014 20:08

Jo-asia napisał/a:
dziś sporadycznie.. w ogóle czuję złość, nawet jeśli... pojawia się.. wyrażam ją i ... koniec :)


Trudno jest mi sobie wyobrazic, jak to jest możliwe by tylko sporadycznie czuć złość...

Jo-asia napisał/a:
nie nakręcam się... myśli nie powtarzają ciągle tej sytuacji, nie piszą nowego... innego, lepszego scenariusza


Ja z kolei czasem to wszystko robię... Gdy pokłóciłem się z tym facetem to tak się nakręciłem, że później ze 2-3 razy wracałem się by jeszcze mu nawrzucać, ale za każdym razem na szczęście w ostatniej chwili się opanowywałem. Tak samo z tymi scenariuszami- w krótkim czasie przyszło mi do głowy ze sto pomysłów na to, co w tamtej sytuacji powinienem mu powiedzieć by bardziej go zabolało. Albo, że może wyraziłem się niejasno. Albo że nie zrozumiał i trzeba powtórzyć wszystko jeszcze raz...

Jo-asia napisał/a:
dobra robota moonyain :)


Dzisiaj, z perspektywy czasu wiem, że decyzja żeby się pogodzić była dobra. Choć jeszcze niedawno miałem wątpliwości- przecież ja w zasadzie nic mu nie zrobiłem(bo czy dogadanie komuś to taka krzywda ?) a on chciał na mnie donieść dyrektorowi(kto wie, może nawet to zrobił ?)- a to już jest coś. Mam tak, że jak z kimś żyję w bardzo złych stosunkach, to za każdym razem gdy nawet przechodzę obok tej osoby, odczuwam jakiś taki, bliżej nieokreślony niepokój. Nieprzyjemne to uczucie dlatego wolałem go uniknąć i podać rekę na zgodę.

szika napisał/a:
to jest Twoje przekonanie... sorki... TYLKO...


Właśnie czekałem kiedy to ktoś napisze- że właśnie PODDANIE SIĘ a nie WALKA może mi zapewnić spokój. Może ciągle za bardzo się szarpie i mocuje ze swoją chorobą i stąd te wszystkie problemy ? Ze opanowaniem złości czy z radzeniem sobie z innymi emocjami.

Dzisiejszy dzień minął mi spokojnie, dopiero wieczorem coś mnie złapało. W pracy, o dziwo, bez nieprzyjemnych uczuć. Po pracy trening na siłce i niby też ok, gdyby nie to, że gdy wracałem zacząłem się kiepsko czuć. Być może przesadziłem z intensywnością na siłowni. Zastanawiam się czy nie zacząć chodzić częściej, ale na krócej. Zamiast 3 x tydzien po 1,5 h, 4 x po 1 h. Trudno mi siebie zdiagnozować, wygląda mi to na jakieś przeziębienie + głód alkoholowy, który w weekendy pojawia się u mnie regularnie. I pomyśleć, że z lenistwa nie zaszczepiłem się na grypę, co zawsze robiłem...

Jest jednak coś co wiem na pewno - że mimo kilkunastu miesięcy abstynencji i leczenia wciąż nie potrafię znaleźć sobie skutecznych sposobów pozbywania się emocji. W zasadzie mam nawet wrażenie, że w tym względzie jest coraz gorzej, choć może to wrażenie wyolbrzymione jest przez moje obecnie złe samopoczucie. Na poniedziałek mam do napisania na grupę pracę na temat przeżywania emocji.
U nas w poradni są dodatkowe zajęcia w weekendy, przed którymi do tej pory się skutecznie broniłem. Inni sobie je chwalą najbliższe są bodajże 7-8 listopada, przemyślałem sobie to wszystko i w poniedziałek się na nie zapiszę i pójdę. Jakoś się trzeba ratować...

Jo-asia - Sob 18 Paź, 2014 20:26

moonyain napisał/a:
mimo kilkunastu miesięcy abstynencji i leczenia wciąż nie potrafię znaleźć sobie skutecznych sposobów pozbywania się emocji

to był mój jeden z podstawowych błędów...interpretacji
emocje są mi potrzebne, są moimi... brak mi słowa, radarami
to one informują mnie o tym co się we mnie dzieje
moonyain napisał/a:
Gdy pokłóciłem się z tym facetem to tak się nakręciłem

moje nakręcanie... miało związek z tym co czuję a z tym co powinnam według mnie czuć
gdy to.. staje się jednością, filmów brak :)
moonyain napisał/a:
w poniedziałek się na nie zapiszę i pójdę.

:okok:

szika - Sob 18 Paź, 2014 21:25

moonyain napisał/a:
Właśnie czekałem kiedy to ktoś napisze- że właśnie PODDANIE SIĘ a nie WALKA może mi zapewnić spokój.

bardzo mi przypominaja Twoje rozterki moje własne...
tez tak miałam :)
wiedziałam własciwie co jest dla mnie dobre, podejrzewałam bardziej..ale sobie nie ufałam... swojej intuicji..
latałam do terapki i pytałam "czy tak bedzie dobrze?"
a ta mi odpowiadała: "tak! tak! dokładnie tak jest super!" :)

co do emocji... nie chodzi o to aby ich nie odczuwać... to podstawowa ślepa ulica gdy pilismy... żeby nie czuć... znieczulalismy się...
w trzeźwieniu chodzi o to aby odczuwać emocje w pełni... prawdziwie, bez zaprzeczeń i wypierania... bez unikania ich...
ważne CO się z tymi emocjami zrobi...

wyjścia są przynajmniej dwa.. można pozwolic tym emocjom panowac nad nami... wtedy one rządzą... a my pozostajemy bezwolni...
i można te emocje uszanować, zaakceptować... pozwolic im być, ale nie aby one nad nami panowały... tylko my nad nimi...

terapia daje doskonałe narzędzie jakim jest kurs asertywności...
jest to nieuległe i nieagresywne wyrazanie emocji...
z mojego doświadczenia ... gdy nauczyłam sie wyrażac emocje asertywnie, przestałam się ich bać... coraz bardziej i bardziej pozwalałam im istnieć... nie bałam się juz ich... odkryłam, że nie tyle bałam się tych emocji co siebie samej gdy pod wpływem tych emocji działałam... bałam sie mojej agresji... nie chciałam nikomu robić krzywdy, nikogo ranic... ten lęk nie pozwalał mi - zanim nauczyłam się wyrażania - odczuwac w pełni...
dzis moje emocje sa dla mnie wskaźnikami... Asia nazwała je radarami... nazwa jest bez znaczenia...
skoro to SĄ NA PEWNO POTRZEBNE... daja informację, "cynk" że coś się dzieje... ze czemuś mam się przyjrzeć i popracować nad swoim sposobem myslenia...

moonyain - Nie 19 Paź, 2014 21:01

Jo-asia napisał/a:
to był mój jeden z podstawowych błędów...interpretacji
emocje są mi potrzebne, są moimi... brak mi słowa, radarami
to one informują mnie o tym co się we mnie dzieje


szika napisał/a:
co do emocji... nie chodzi o to aby ich nie odczuwać... to podstawowa ślepa ulica gdy pilismy... żeby nie czuć... znieczulalismy się...


Źle się wyraziłem. Nie chodziło mi o to by nie czuć, ale by nauczyć się odpowiednio przeżywać swoje emocje. Nauczyć się radzić sobie z nimi, żeby one się nie kumulowały i mi nie szkodziły.

Przez tamto wczorajsze samopoczucie bardzo źle mi się spało w nocy, wiele razy się przebudzałem i przez to wszystko trochę męczyłem się w robocie. Dawno nie było tak jak dziś- że w ogóle nie chciało mi się robić. Ale każdy ma prawo mieć gorszy dzień.
Mimo to dzisiejsze samopoczucie a wczorajsze to jak niebo i ziemia.
Mam jutro wolny dzień i chciałbym pozałatwiać trochę zaległych spraw, bo sporo się ich nazbierało, ale czy mi się uda ?
Napisać pracę na grupę, zrobić badania, wypełnić papierzyska i odesłać właścicielowi mieszkania, sprzedać stary komputer...
Co do tej pracy to właśnie ją piszę, mile zaskoczyło mnie to, że potrafiłem się do tego zmobilizować od razu po przyjściu z roboty. Napisałem już mniej więcej 2/3 tego co chciałem i nawet jak na tym na dziś skończę to i tak będę z siebie zadowolony. Tak sobie myślę, że dobrze, że są te wszystkie terapie, bo jest gdzie się wygadać. Gdyby ich nie było to nie wiem co stało by się prędzej- zwariowałbym czy zaczął pić :evil2"

szika - Nie 19 Paź, 2014 21:33

moonyain napisał/a:
by nauczyć się odpowiednio przeżywać swoje emocje. Nauczyć się radzić sobie z nimi, żeby one się nie kumulowały i mi nie szkodziły.

odpowiednio czyli jak?

mnie pomogła zmiana sposobu myslenia...
gdy w moim kacie ujrzałam człowieka... z jego niedoskonałościami... a zaletami... z jego prawem do zycia po swojemu... gdy wybaczyłam... przyszło ukojenie...
dokładnie tak samo się podziało potem...gdy nauczyłam sie w podobny sposób mysleć o sobie...

emocje były, sa i będą... no przecież, że sie nieraz wkur..e na maksa... klnę jak szewc, gotuje się we mnie... znacznie rzadziej niż kiedyś dawniej... tyle, że nikt z tego powodu nie cierpi... i ja też nie... powkurzam powkurzam i samo szybko mija... jakos tak...

moonyain - Nie 19 Paź, 2014 22:05

szika napisał/a:
odpowiednio czyli jak?


Czyli tak żeby mnie później żołądek nie bolał z nerwów ;) Żeby wszystko było bardziej obojętne, żebym nie przejmował się tym, czym nie trzeba itd

Poza tym zapomniałem dodać, że nie ma to jak kołowrotek emocjonalny- wczoraj w dole, dziś na wyżynie. I nie ma to jak 'paradoks życia'(nie wiem jak to inaczej nazwać) - dziś dobry nastrój mimo kiepskiego dnia, a wczoraj dzień całkiem w porządku, a mimo to kiepskie samopoczucie wieczorem.

szika - Pon 20 Paź, 2014 06:24

moonyain napisał/a:
Czyli tak żeby mnie później żołądek nie bolał z nerwów Żeby wszystko było bardziej obojętne, żebym nie przejmował się tym, czym nie trzeba itd

moonyain, a no pomysl jeszcze troche... ta odpowiedz to tak nie do końca jest jasna... i nie bardzo wynika z niej o co chodzi... więc jak to jest odpowiednio?
bynajmniej Ci nie dokuczam... :) jestes blisko, bliziutko :)

Ann - Pon 20 Paź, 2014 07:06

moonyain napisał/a:
nie ma to jak kołowrotek emocjonalny- wczoraj w dole, dziś na wyżynie.
Znajome, znane... itd. Całkiem tak jak u mnie. Huśtawka emocjonalna. Wynikająca ze złej pracy mózgu i zawartego w nim 'czegośtam' co przestało się produkować podczas picia i co nagle ma problem z podobną produkcją. To mija, podobno mija.. Trzeba czasu :) .

moonyain napisał/a:
Nauczyć się radzić sobie z nimi, żeby one się nie kumulowały i mi nie szkodziły.
Jakiś czas temu ktoś złapał mnie za słowa w kwestii tego radzenia sobie z emocjami w moim temacie. :mysli: Doskonale Cię rozumiem, tego nie da się nazwać słowami, ale chodzi o to by móc żyć nie targanym w lewo i w prawo jednocześnie. Tylko bardziej spokojnie i wyważenie przeżywać codzienność.

Pozdrawiam Cię

moonyain - Pon 20 Paź, 2014 18:54

szika napisał/a:
moonyain, a no pomysl jeszcze troche... ta odpowiedz to tak nie do końca jest jasna... i nie bardzo wynika z niej o co chodzi... więc jak to jest odpowiednio?
bynajmniej Ci nie dokuczam... :) jestes blisko, bliziutko :)


Wiem, że mi nie dokuczasz, tylko próbujesz mnie na coś naprowadzić. Tylko może jednak jest dla mnie jeszcze trochę za wcześnie żebym ją, tą odpowiedź poznał ;)

Ann napisał/a:
Doskonale Cię rozumiem, tego nie da się nazwać słowami, ale chodzi o to by móc żyć nie targanym w lewo i w prawo jednocześnie. Tylko bardziej spokojnie i wyważenie przeżywać codzienność


Dokładnie tak, podpisuję się pod tym rękami i nogami.

Dzisiaj czuję się dobrze, jestem spokojny. Skoro piszę kiedy czuję się kiepsko, to czemu tego nie robić kiedy jest ze mną ok ?
Odczytałem pracę na grupie. Najpierw, zanim miałem to zrobić byłem trochę poddenerwowany, bo w pracy było dużo osobistych rzeczy. Zacząłem zastanawiać się czy nie ZA OSOBISTYCH. Nawet w trakcie czytania były momenty kiedy zastanawiałem się czy aby kolejnego akapitu to nie pominąć.
Nie każdą emocję trzeba zaraz rozbrajać i unicestwiać, przecież większość z nich tak samo jak się pojawia, tak samo i znika...
Mam parę przemyśleń, którego niełatwo mi wyrazić. Np dlaczego tak popadłem w rutynę- przestałem szukać nowych form spędzania wolnego czasu, zamknąłem się w jakimś takim prywatnym małym świecie, w którym każda zmiana budzi niepokój albo nawet wrogość ? Dlaczego nawet przestałem chodzić do kina ?

szika - Wto 21 Paź, 2014 09:21

moonyain napisał/a:
Wiem, że mi nie dokuczasz, tylko próbujesz mnie na coś naprowadzić. Tylko może jednak jest dla mnie jeszcze trochę za wcześnie żebym ją, tą odpowiedź poznał


tutaj pięknie o siebie zadbałeś :okok:
masz rację - nie daj się popędzać, nie poddawaj naciskom, masz swoje tempo i ono jest dla Ciebie dobre... najlepsze..
odpowiedź znajdziesz, ja to wiem przez skórę :mgreen:

moonyain napisał/a:
bo w pracy było dużo osobistych rzeczy. Zacząłem zastanawiać się czy nie ZA OSOBISTYCH. Nawet w trakcie czytania były momenty kiedy zastanawiałem się czy aby kolejnego akapitu to nie pominąć.


ja na mojej grupie...im więcej wyrzucałam z siebie, im pełniej...tym odczuwałam większa ulgę... słuchając innych prac nabierałam przekonania, że moje "wyczyny" wcale nie były jakieś wyjątkowe... kazdy miał swoją historię, kazdy dramatyczną i przykrą... rozliczałam się w moich pracach z przeszłością z czasów picia i autentycznie czułam jakby po kawałku odpadała ze mnie stara tapeta...

dtstgseete - Wto 21 Paź, 2014 14:44

Chce sie podzielic niuansem takim, ze obojetnosc a rownowaga emocji to byc moze rozne rzeczy. Ja czasem bardziej niepokoje sie moja obojetnoscia, apatią w reakcji na bodzce, niż zbyt gwałtownym przeżywaniem. Obojetnosc - jak dla mnie moze byc zlowrogim sygnalem. To ,,krocz spokojnie wsrod zgielku'' wziete z dezideraty - to ja bym z tym akurat polemizowal, bo latwo wyobrazic sobie chwile z zycia, gdy spokoj i ,,kroczenie spokojne'' czy obojetnosc wzgledem tego, co sie dzieje --- byloby dosc idiotyczne, groteskowe czy groźne.
moonyain - Czw 23 Paź, 2014 13:54

szika napisał/a:
ja na mojej grupie...im więcej wyrzucałam z siebie, im pełniej...tym odczuwałam większa ulgę..


Dokładnie, ja jak się nie odzywam na grupie, to później czuję niedosyt i mam wrażenie, że słabo przepracowałem ten czas.

dtstgseete napisał/a:
To ,,krocz spokojnie wsrod zgielku'' wziete z dezideraty - to ja bym z tym akurat polemizowal, bo latwo wyobrazic sobie chwile z zycia, gdy spokoj i ,,kroczenie spokojne'' czy obojetnosc wzgledem tego, co sie dzieje --- byloby dosc idiotyczne, groteskowe czy groźne.


A ja lubię to słowo 'groteskowy'. Możesz to nazwać zboczeniem ;) ale mi podobają się takie różne absurdy i udziwnienia, kiedy to w zasadzie nie wiadomo czy coś jest śmieszne czy straszne. 'Groteskowy' to jedno z niewielu słów, którego definicję zapamiętałem ze szkoły. Teraz może trochę wyjdę poza jej znaczenie, ale ogólnie: niedopasowanie zachowania do sytuacji, człowieka do otoczenia itp- takie wątki mnie bardzo interesują. Coś jak w tym filmie 'Jabłka Adama', gdzie facet za to, że próbował 'nawracać' drugiego faceta, dostał w zęby. I o tym właśnie mówię- w większości ludzi wywołałoby to niechęć i strach w stosunku do agresora, natomiast w wyżej wspomnianym gościu wywołało coś zupełnie odwrotnego- zaczął tamtego nawracać z jeszcze większym zapałem niż wcześniej....
Generalnie chyba nieraz sam zachowuję się nieadekwatnie do sytuacji- kiedy kogoś innego zalałaby krew, ja jestem spokojny, a z kolei innym razem jest bum! i wybucham z niezrozumiałych dla innych powodów. Na szczęście powoli zaczynam to w sobie akceptować i rozumieć. Przecież lecze się psychiatrycznie, co wiele wyjaśnia ;)

szika - Czw 23 Paź, 2014 15:15

a może by Ty na zlot do Poznania przyjechał w sobote? :)
moonyain - Czw 23 Paź, 2014 20:06

szika napisał/a:
a może by Ty na zlot do Poznania przyjechał w sobote? :)


Fajny pomysł, ale może kiedy indziej :)

'Raz na wozie raz pod wozem'. Dzisiaj pod. 2-3 ostatnie dni były ok, dziś tak dla odmiany lekki dołek. Przeziębiony jestem. Z powodu nie najlepszego samopoczucia kiepsko mi się spało przez ostatnie 2 noce. Do tego miałem dziś ciężką robotę w pracy. 2 h temu wróciłem z siłowni. Kompletny brak siły. Dętka. Flak... Tak mnie to rozdrażniło, że miałem dać sobie spokój już po 15 min żałosnego machania sztangą... To kompletne przeciwieństwo tego, co było 2 dni temu, kiedy ćwiczyło mi się świetnie .
Za 2 tyg kończy mi się umowa w pracy, zagadnąłem dziś swojego kierownika czy będę ją miał przedłużoną. Odpowiedział, że na ten temat to trzeba porozmawiać z dyrektorem. Zapytałem czy ja mam to zrobić. Powiedział, że nie, że on się tym jutro zajmie. Do końca nie wiem czemu, ale wzbudziło to we mnie optymizm.
Gdyby mu to było obojętne to by machnął ręką, a być może obawia się, że jak ja sam porozmawiam sobie z dyrektorem to nie dosyć, że nie przedłużą mi umowy to jeszcze zwolnią w trybie natychmiastowym :lol:
Do szefa mogły dotrzeć niezbyt korzystne informacje na mój temat- być może nagadał mu coś ten ochroniarz, z którym miałem spine. Poza tym na pewno wie, że nie przeszedłem tego zasranego szkolenia, o którym kiedyś pisałem.. To wszystko nie stawia mnie w zbyt korzystnym świetle, ale mój kierownik wygładzi te fałdy. Powie, że aż się wyrywam do najcięższej roboty, nie narzekam na grafik, nie spóźniam się i nie przychodzę na kacu... A może pójdzie i powie, że już ma dosyć tego awanturnika, kto to wie ?
Jak nie przedłużą mi umowy to trudno, świat się nie zawali, będę szukał innej pracy. Choć lepiej to robić jednocześnie mając zatrudnienie... W każdym razie dopóki wszystko się nie wyjaśni na pewno będę odczuwał jakiś tam- mniejszy czy większy niepokój.
Pocieszam się też faktem, że gdy nie piłem nikt jeszcze nie zwolnił mnie z pracy, zawsze odchodziłem sam. Ktoś(głos rozsądku?) powie, że zawsze musi być ten pierwszy raz.
Kiedy piłem to raz zdarzyło się, że mnie wylali. Nie bezpośrednio za alkohol, ale za 'całokształt'. Powiedzmy, że byłem wtedy w konflikcie z niektórymi pracownikami ze swojego działu. Podobała mi się ta praca, po tych wydarzeniach wpadłem w ciąg, który skończył się zaszyciem...
Innym razem niewiele zabrakło bym wyleciał. To było zagranicą. Szef już kazał mi się spakować i wracać do Pl, ale ostatecznie jakoś udało mi się z nim dogadać(obiecałem, że TO już się więcej nie powtórzy). Obietnicy oczywiście nie dotrzymałem, ale wszystko jakoś rozeszło się po kościach.

moonyain - Pią 24 Paź, 2014 17:07

Widziałem dziś filmik, który niespodziewanie wywołał we mnie dużo emocji. Został on nakręcony komórką, na jednym z przystanków w moim mieście. W drzwiach do autobusu stoją kobieta i mężczyzna. Kobieta chce wysiąść, ale ten facet jej to uniemożliwia, trzymając ją za torebkę. Ten facet to kanar(kontroler) i nie chce jej wypuścić, bo ponoć nie okazała mu biletu i chciała zwiać. Trwało to wszystko prawie 10 min, podczas których emocje ciągle narastały. Autobus nie mógł ruszyć, co rozdrażniło zgromadzony naokoło tłum ludzi, którzy zapewne chcieli wsiąść. Ponoć policja była w drodze. Ostatecznie tłum wciągnął kontrolera do środka, ten puścił torebkę, a kobieta sobie odeszła.
Wywołało to we mnie emocje, których zupełnie nie potrafię nazwać. Przypomniały mi się czasy mojego największego chlania, kiedy to dopiero co przeprowadziłem się do miasta, w którym mieszkam do dziś.

W pracy nic się nie wyjaśniło, ani nie wyjaśni w poniedziałek. Dyrektor powiedział, że jeszcze nie wie. Odpowiedź poznam pewnie dopiero na koniec października/ na początku listopada. Nie lubię takiego czekania do ostatniej chwili. Pewnie dlatego, że kiedyś grzecznie czekałem i był to ten przypadek kiedy zostałem bez pracy.

Wreszcie weekend. Choć jeszcze pare tygodni temu te 2 dni wolnego cieszyły bardziej. Chyba przyzwyczaiłem się do tej pracy, nie jest ona już taka straszna, więc i odpoczynek od niej nie jest aż tak wyczekiwany.
Zaraz włączam sobie jakiś film i odpoczywam. W zeszły weekend obejrzałem 'Grand Budapest Hotel', 'Stokera' i 'Zagubioną Autostradę'. Ten ostatni film już kiedyś, bo bodajże 3 lata temu widziałem. Wtedy zupełnie inaczej go odebrałem, co innego zapadło mi w pamięć.
Najlepszy film jaki ostatnio widziałem ? Zdecydowanie 'Koneser'.

dziadziunio - Pią 24 Paź, 2014 17:59

moonyain napisał/a:
Wywołało to we mnie emocje, których zupełnie nie potrafię nazwać


Ja poczułem radość, że to jej się udało a nie jemu postawić na swoim. Jakoś ich nie lubię, jednak mam kolegę który się tym teraz zajmuje. Podczas naszego kiedyś spotkania tłumaczył mi, że nie było pracy więc poszedł tu i tak to jakoś zostało. Rozumiem go, oni także są przecież ludzmi. Wielokrotnie miałem kontakt i rozmawiałem z dziewczynami które zajmowały się najstarszym zawodem świata. Wszystkie w ten sam sposób tłumaczyły mi fach którym się teraz zajmują...
Myślę, że w jednym i drugim trzeba jednak posiadać pewne predyspozycjie, inni z głodu zdechną a tym się nie zajmą....
A moze moge zając tak cwane stanowisko, gdyż nie stałem nigdy tam gdzie oni?
Fajnie piszesz ,czuję to.... co czytam...
pozdrawiam serdecznie Krzysztof :skromny:

moonyain - Sob 25 Paź, 2014 08:49

dziadziunio napisał/a:
Wielokrotnie miałem kontakt i rozmawiałem z dziewczynami które zajmowały się najstarszym zawodem świata. Wszystkie w ten sam sposób tłumaczyły mi fach którym się teraz zajmują...


Ja nie mam nic do prostytutek. Natomiast kanary mnie drażnią, ale gdy przypominam sobie o tym, że to całe czepialstwo i to wszystko to jest ich praca i w ten sposób zarabiają na chleb- przestają.

Wyspałem się. Aż muszę to gdzieś zanotować :p Piję już 2 kawę dzisiaj. W zasadzie to nie kawa tylko jakiś smok, bo do szklanki sypie 4 łyżeczki. Mam chyba odpowiedź na to skąd u mnie nieraz ta zgaga...
Gdzieś za plecami śmignęły mi 2 tygodnie bez papierosa. Chęć zapalenia(celowo nie używam słowa: głód) bardzo osłabła i pojawia się coraz rzadziej. Chociaż przyznam, że akurat wczoraj się pojawiła i to 2 razy.
Za pierwszym na przerwie w pracy, ale 'zagryzłem' ją kawą i pączkiem. Za drugim razem w domu- podobnie, z tym, że lodami.
Generalnie dzień na plus- nawet wieczorem jakoś się nie dołowałem. Mimo, że był to piątkowy wieczór. Obejrzałem ostatnie pół godziny 'Zagubionej Autostrady'. W zeszły weekend zasnąłem przed końcem i nie widziałem zakończenia.
Później 'Labirynt'(2013), o którym aż mnie korci żeby napisać kilka słów na filmwebie, co zaraz zrobię ;d
Kiedyś pracowałem z chłopakiem, który kilka razy startował do łódzkiej filmówki i ogólnie jego marzeniem było żeby zostać aktorem. Nie dostał się, pałętał tylko po jakichś podrzędnych szkołach, ale bardzo znal się na kinie.
Kiedyś zdarzyło się, że byliśmy razem na zmianie no i tak od słowa do słowa, zacząłem mu opowiadać o filmach, które mną wstrząsnęły. Sypałem nazwiskami reżyserów i aktorów, on mi nagle przerwał i powiedział, że jeszcze nigdy nie słyszał żeby ktoś z taką pasją wypowiadał się o filmach...

Z innej beczki. Trudno mi ująć w słowa, to o czym teraz myślę, co dosyć często mi się zdarza. Ale spróbuję. Nieraz słucham jak się wypowiadają alkoholicy, którzy mają zaledwie po kilka miesięcy abstynencji. Że wszystko takie piękne, z uśmiechem na ustach rano wstają i wieczorem kładą się spać. Krótko mówiąc: miesiąc miodowy. No i tak sobie myślę, że tych kilka miesięcy WYTRZYMAĆ bez alkoholu to może każdy, bo schody i prawdziwe życie to zaczynają się później..
Skoro już jestem przy tym temacie to przychodzi mi jeszcze coś do głowy- czy jest jakiś sposób(oczywiście pomijając zapijanie i ponowne przeżywanie ich po wznowieniu leczenia) na to żeby te przyjemne emocje, których tak dużo było na początku trzeźwienia jakoś wskrzesić i poczuć jeszcze raz ?
Głośno myślę... Z drugiej strony to jest chyba nawet niewskazane, bo przecież celem leczenia jest nie windowanie ale unormowanie emocji..

zołza - Sob 25 Paź, 2014 09:10

moonyain napisał/a:
na to żeby te przyjemne emocje, których tak dużo było na początku trzeźwienia jakoś wskrzesić i poczuć jeszcze raz ?


Zawsze na mnie pozytywnie wpływa tabela ( którą co jakiś czas uzupełniam).
Z jednej strony umieściłam hasło "straty "związane z alkoholem i moim piciem a z drugiej strony kartki "zyski" profity niepicia .Pierwszymi słowami po drugiej stronie jest" Mogę sama o sobie decydować" , drugim "Nie muszę się siebie wstydzić"...co jakiś czas pojawiają się nowe zapiski . A ja widzę jak dużo już osiągnęłam ... i cieszy mnie to :)

Mam coś dla Ciebie :skromny: Może przeczytasz http://www.psychologia.ed...a-alez-tak.html

dziadziunio - Sob 25 Paź, 2014 09:34

moonyain napisał/a:
Z innej beczki. Trudno mi ująć w słowa, to o czym teraz myślę, co dosyć często mi się zdarza. Ale spróbuję. Nieraz słucham jak się wypowiadają alkoholicy, którzy mają zaledwie po kilka miesięcy abstynencji. Że wszystko takie piękne, z uśmiechem na ustach rano wstają i wieczorem kładą się spać. Krótko mówiąc: miesiąc miodowy. No i tak sobie myślę, że tych kilka miesięcy WYTRZYMAĆ bez alkoholu to może każdy, bo schody i prawdziwe życie to zaczynają się później..


Po ostatniej terapii poszedłem na grupę wparcia i na niej wszyscy bez wyjątku swiergotali właśnie na tych basach..Same ochy i achy, wszystko ok i wszystko już po kilku miesiącach w porzadku uporzadkowane..Byłem już oblatany po mitingach i wiedziałem, że nie tylko u mnie tak przecież nie jest.....Chodziłem do nich dość długo chodziłem wbrew temu, że chodzić nie chciałem....pomogli mi układając w całość to czym dziś jestem....
moonyain napisał/a:
Skoro już jestem przy tym temacie to przychodzi mi jeszcze coś do głowy- czy jest jakiś sposób(oczywiście pomijając zapijanie i ponowne przeżywanie ich po wznowieniu leczenia) na to żeby te przyjemne emocje, których tak dużo było na początku trzeźwienia jakoś wskrzesić i poczuć jeszcze raz ?

Nie jestem specjalistą lecz myślę, ze czas podczas którego czerpałeś radość i spełnienie z niepicia alkoholu minął..Pora już więc zająć się czymś więcej i zacząć czerpać spełnienie i radość ze zmian które tak łatwo jak nie picie przychodzić Tobie nie bedą...Trudności przy ich wprowadzaniu i radośc po ich osiągnięciu powinny na powrót przywrócić radość i pełne już spełnienie.... nie z niepicia już..... a z trzezwienia....
Czego Tobie i sobie życzę..
pozdrawiam serdecznie :skromny:

dziadziunio - Sob 25 Paź, 2014 09:39

Upsssssss..
Przepraszam.... to ostatni post..poza moim tematem...
:pocieszacz:

moonyain - Sob 25 Paź, 2014 13:11

zołza napisał/a:
Z jednej strony umieściłam hasło "straty "związane z alkoholem i moim piciem a z drugiej strony kartki "zyski" profity niepicia


Nie wiem czy dobrze zrozumiałem, ale zacząłem się zastanawiać nad stratami, które poniosłem z powodu zaprzestania picia. Nic wartego zapisania nie przychodzi mi do głowy, same bzdury :)

Cytat:
Mam coś dla Ciebie :skromny: Może przeczytasz http://www.psychologia.ed...a-alez-tak.html


Na pewno przeczytam ;)

dziadziunio napisał/a:
Upsssssss..
Przepraszam.... to ostatni post..poza moim tematem...
:pocieszacz:


Dlaczego ? Pisz co chcesz i kiedy chcesz. Mi nie przeszkadza to, co inni nazywają spamem. Zresztą tutaj wszystko jest na temat, nawet jeśli zaczniesz pisać o kurczaku w sosie czosnkowym, którego reklama prześladuje mnie na jutubie...

dziadziunio napisał/a:
Po ostatniej terapii poszedłem na grupę wparcia i na niej wszyscy bez wyjątku swiergotali właśnie na tych basach..Same ochy i achy, wszystko ok i wszystko już po kilku miesiącach w porzadku uporzadkowane..


Wszystko w porządku i tak świetnie uporządkowane, po czym nagle pojawia się mniejszy czy większy kryzys i tacy 'znikają'. Terapeutka powiedziała mi kiedyś, że niektórzy tak silnie wypierają te nieprzyjemne emocje, że aż nie dopuszczają ich do świadomości, stąd u nich cały czas wszystko okej.
Zresztą może ja już nie będę się ich czepiał. W zasadzie nie wiem czemu to robię, pewnie przez zazdrość, że oni odczuwają tylko przyjemne emocje, a u mnie raz tak a raz tak. Choć jak się przekonałem- z przewagą tych przyjemnych.
Albo zaraz ktoś napisze, że przemawia przeze mnie pycha- parenaście miesięcy nie piję, to już zaczynam z góry traktować tych co nie piją zaledwie kilka :lol:

dziadziunio napisał/a:
Nie jestem specjalistą lecz myślę, ze czas podczas którego czerpałeś radość i spełnienie z niepicia alkoholu minął..Pora już więc zająć się czymś więcej i zacząć czerpać spełnienie i radość ze zmian które tak łatwo jak nie picie przychodzić Tobie nie bedą...Trudności przy ich wprowadzaniu i radośc po ich osiągnięciu powinny na powrót przywrócić radość i pełne już spełnienie.... nie z niepicia już..... a z trzezwienia....


Coś w tym jest. Wiele rzeczy udało mi się zmienić, czego absolutnie nie potrafiłem zrobić gdy piłem. Natomiast w wypadku innych spraw ciągle napotykam przed sobą na mur nie do przebicia...

moonyain - Sob 25 Paź, 2014 14:17

Ochłodziło się. Mroźne powietrze daje złudzenie świeżości. Złudzenie, bo w centrum miasta nie może być mowy o świeżym powietrzu.
Byłem na siłce, w drodze powrotnej obszedłem okoliczne markety. Wyspany i najedzony, to i siła taka jak trzeba. A nawet większa niż się spodziewałem.
Muszę ciągle robić postępy, bo kiedy stoję w miejscu, to tak jakbym się cofał...

Czego to człowiek nie wymyśli żeby tylko nie wziąć się za sprzątanie :mgreen:

zołza - Sob 25 Paź, 2014 14:36

moonyain napisał/a:
Nic wartego zapisania nie przychodzi mi do głowy, same bzdury

I o to mi chodziło ;)

moonyain - Nie 26 Paź, 2014 08:25

Hej. Ależ ja jestem oderwany od rzeczywistości. Wtrącę tutaj od razu- że jakoś specjalnie z tego powodu nie ubolewam. Trzeba mieć jakiś sposób na to by nie zwariować w tym pokręconym świecie.
Ale co miałem na myśli pisząc, że jestem oderwany od rzeczywistości ? To, że była dziś w nocy zmiana czasu zauważyłem dopiero przed chwilą i tylko dlatego, że zmienił mi się on automatycznie w komputerze... Gdyby nie to, pewnie przyszedł bym jutro do pracy godzine za wcześnie :p
Te dni tak szybko mijają. Kiedyś ktoś powiedział mi, że 'nie wyrabia bo doba ma tylko 24 godziny', co ja uznałem za jakieś, delikatnie mówiąc- pitolenie. Dziś doskonale rozumiem znaczenie tych słów. Doba ma tylko 24 godziny więc taka jedna dodatkowa nie zaszkodzi.
Od przedwczoraj chodzi za mną żeby zrobić sobie taką dziare jak ma Gyllenhal w tym całym 'Labiryncie'. Nie taką samą, ale podobną. Znalazłem już nawet taki wzór, jaki by mi pasował. Wygląda na to, że wykonanie go to kwestia czasu ;d

moonyain - Czw 30 Paź, 2014 20:17

Hej
Jeszcze jutro jakoś przepękać te 8 h i weekend. Jestem w małym szoku, bo w ostatni, pierwszy raz od dawna udało mi się zrobić wszystko co tam sobie zaplanowałem i jeszcze odpocząć.
Nadal nie wiem czy będę miał przedłużoną umowę w pracy, ale jestem dobrej myśli. Mam wrażenie, że ostatnio popadam w lekki pracoholizm. Nie pracuję więcej niż wcześniej, ale za to w tym samym czasie udaje mi się dużo więcej zrobić. Tłumaczę to sobie w ten sposób, że po prostu nauczyłem się już tego, na czym polega ta praca dlatego mogę ją wykonywać szybciej. Z drugiej strony, może jakoś (podświadomie) chce się pokazać z dobrej strony żeby po okresie próbnym(który upływa za tydzień) nie musieć szukać nowego miejsca zatrudnienia. Na terapii dowiedziałem się też, że jest to jakiś tam sposób regulacji uczuć. Pozbyłem się tego bardzo dziwnego przekonania, że tylko jak palę to potrafię szybko pracować, bo nikotyna daje mi kopa. Jak to w ogóle brzmi..
Problem w tym, że po 8 godzinach takiej pracy dobijam się jeszcze wieczorem na siłowni i kończy się to tak jak skończyło się dzisiaj albo przedwczoraj. Czyli tak, że odczuwam tak duże zmęczenie, że przypomina ono objawami grypę.

Ann - Czw 30 Paź, 2014 21:46

moonyain napisał/a:
Czyli tak, że odczuwam tak duże zmęczenie, że przypomina ono objawami grypę.
nie forsuj się. Nie bądź zbyt zmęczony - HALT.
Odpoczywaj :) nie tylko w weekendy, ale o ile możesz dozuj to sobie. :okok:

Guido - Pią 31 Paź, 2014 09:55

zołza napisał/a:
Mam coś dla Ciebie :skromny: Może przeczytasz http://www.psychologia.ed...a-alez-tak.html


Jeszcze mnie nie było w tym wątku, więc witam serdecznie gospodarza.
Przeczytałem artykuł, który wkleiła Zołza i oczywiście z entuzjazmem przychylam się do wygłoszonych w nim peanów pochwalnych na cześć abstynencji. Naszła mnie jednak pewna refleksja - natury czepialsko-filozoficznej.
Otóż: czy jest możliwe absolutnie "czyste" i "trzeźwe" doświadczanie rzeczywistości "takiej, jaka jest", bez żadnego rodzaju wspomagaczy, stymulujących bądź regulujących emocje?
Pytam dlatego, bo właśnie wypiłem sobie poranną herbatę - mocną, czerwoną pu-erh, którą bardzo lubię. Pijąc ją, wyraźnie odczułem rozjaśnienie w głowie, poprawę samopoczucia, skok emocjonalny. Oczywiste, iż spowodowane to zostało substancją chemiczną, wchodzącą w skład tejże herbaty.
Czy mój odbiór czystej rzeczywistości został przez to "zaciemniony"?
Czy jest to tylko próżne deliberowanie, nie mające żadnego sensu?

matiwaldi - Pią 31 Paź, 2014 09:57

Guido napisał/a:
Czy mój odbiór czystej rzeczywistości został przez to "zaciemniony"?

raczej rozjaśniony.......
8)

dtstgseete - Pią 31 Paź, 2014 09:59

Guido napisał/a:
Oczywiste, iż spowodowane to zostało substancją chemiczną, wchodzącą w skład tejże herbaty.
:tak: Ja unikam herbaty dlatego, ze czuje ten wplyw. Sam wplyw nie jest jeszcze zly - to takie delikatne pobudzenie. Gorzej jest jednak po okolo 4 godzinach - mam na ogol zapasc jakąś, jakis taki kac mnie dopada. Gdy nie pije herbaty - nie mam takich tąpnięć.
dtstgseete - Pią 31 Paź, 2014 10:07

moonyain napisał/a:
Ostatecznie tłum wciągnął kontrolera do środka, ten puścił torebkę, a kobieta sobie odeszła
Regulamin ustala kontrole biletow w interesie tych, ktorzy kasuja bilety - to znaczy skladają sie na benzyne/oplaty za energie elektryczna, konserwacje taboru no i na pensję dla kierującego pojazdem. Wedlug regulaminu (przynajmniej tego w Szczecinie) kontroler ma prawo (we wspolpracy z kierujacym pojazd) ma prawo uniemozliwic zlodziejowi (czyli temu, kto nie skasowal biletu - jedzie a nie zlozyl sie na koszty podrozy) - uniemozliwic mu opuszczenie pojazdu w celu dochodzenia roszczen (nie mowie, ze trzmajac torebke czy w ogole trzymając - ale juz zastawiając cialem drzwii - to jest zgodnie z prawem wedlug mnie). Coraz wiecej ludzi to rozumie i staje po stronie nie zlodzieja, a kanarka.

Nie jestem kanarkiem i nie lubie kanarkow, ani nie pracuje w komunikacji miejskiej. Jestem zwyklym myslacym czlowiekiem. Ale jeszcze bardziej nie lubie zlodziei, ktorzy na krzywy ryj podróżują tym, na co inni sie skladaja (tę składkę potocznie nazywa sie ,,kasowaniem biletu,,).

moonyain - Sob 01 Lis, 2014 15:59

Guido napisał/a:
Otóż: czy jest możliwe absolutnie "czyste" i "trzeźwe" doświadczanie rzeczywistości "takiej, jaka jest", bez żadnego rodzaju wspomagaczy, stymulujących bądź regulujących emocje?


Terapeutka, która prowadzi u mnie środowe zajęcia jest zdania, że nie tyle jest to możliwe, co w wypadku osób trzeźwiejących- wręcz konieczne, a już na pewno zalecane.
Przyznam szczerze, że jak to powiedziała(była na ten temat cała dyskusja) to trochę mnie to zdenerwowało. Kobieta wymyśla jakieś kompletnie abstrakcyjne przykłady i później dziwi się, że nikt nie wie o co jej chodzi. Ta od zajęć poniedziałkowych i moja indywidualna- widać, że znają się na rzeczy. Tak samo gość, z którym były zajęcia na grupie podstawowej. Co innego ta o której mowa była wcześniej.
W trakcie tamtej dyskusji oczywiście się odezwałem i powiedziałem co na ten temat myślę, ale nie forsowałem jakoś specjalnie swoich racji, bo wiedziałem, że w tym momencie i tak stoję na straconej pozycji. Ona jest lekarzem a ja pacjentem. Nie będę opisywał dokładnie o co chodzi powiem tylko, że nie dałem się wciągnąć w tą wymianę zdań, z czego jestem zadowolony. Myślę, że akurat wtedy udało mi się zachować tak jak powinien trzeźwiejący alkoholik.

A teraz z innej beczki- trochę 'botaniki'...

Parę miesięcy temu kupiłem roślinkę w doniczce... Wypadałoby jednak zacząć od początku, więc może inaczej... Jakoś na początku lipca mój współlokator wyjechał na urlop i poprosił żebym w trakcie jego nieobecności podlewał mu rośliny. Przypomniałem sobie o tym niestety dopiero na dzień przed jego powrotem. Cała ta zielenina oczywiście uschła. Kolega nie miał mi tego za złe, mnie jednak było głupio, że jestem tak nieodpowiedzialny. W całej tej sytuacji doszukałem się drugiego dna- bo jeśli nie potrafię zaopiekować się nawet roślinami, to jakim cudem miałbym zatrzymać przy sobie na dłużej drugiego człowieka ?
Chcąc 'trenować' swoją odpowiedzialność kilka dni później kupiłem kaktusa. Stwierdziłem jednak, że nie jest to wszystko na co mnie stać(i nie mam tutaj na myśli finansów) dlatego dokupiłem jeszcze jedną roślinę- tzw. Rosiczkę. Regularnie ją podlewałem i, ponieważ jest to roślina mięsożerna- dokarmiałem małymi owadami i kawałeczkami kurczaka. Roślina miała się dobrze, a ja miałem wrażenie, że dzięki mojej trosce wygląda lepiej od tych, z którymi do niedawna jeszcze stała na jednej półce w sklepie. Po pewnym czasie zaczęło mi się jednak wydawać, że wypuszcza mniej nowych pędów niż tamte. Często odwiedzam owy sklep, więc bez problemów mogłem to porównywać. Tłumaczyłem to sobie jednak w ten sposób, że moja może i wypuszcza mniej pędów, ale za to są one większe. Przecież liczy się jakość, a nie ilość. Wkrótce niestety i to tłumaczenie zaczęło być niedorzeczne, gdyż roślina zaczęła powoli usychać. Kombinowałem z podlewaniem- robiłem to raz rzadziej, innym razem częściej. Ustawiałem ją w miejscach o różnym nasłonecznieniu. Przestałem dokarmiać. Wszystko na nic. Pewnego dnia, podczas remontu spadła mi ona z krzesła na podłoge, co chyba można uznać za jej symboliczny koniec. Ziemia się wysypała, a kilka pędów złamało. Parę dni temu byłem zmuszony wyrzucić, kompletnie już uschniętą i pozbawioną życia roślinę do śmieci.
Dlaczego to wszystko piszę? A no dlatego, że identycznie jak ta historia z rośliną, wyglądają moje związki z kobietami...

dtstgseete - Sob 01 Lis, 2014 16:21

moonyain napisał/a:
stoję na straconej pozycji. Ona jest lekarzem a ja pacjentem
Raczej rozumiem co masz na mysli to jasne. Ale zaintrygowalo mnie to stwierdzenie i chce sie powymądrzać.
Ostatnio bylem u psychiatry. Facet jest moim ulubiencem, ja jego ulubiencem tez. Po 10 minutach juz tak mnie do wyjscia sklanial. No ja wstaje, ale jeszcze cos tam zagaduje - juz przy drzwiach jeszcze cos tam rozmawiamy. A on juz tak bardziej stanowczo - panie Jacku pacjenci czekają. A ja w tym momencie do niego: Zaraz zaraz - to Ja tu przyszedlem i odczekalem 2 godziny! To ja teraz tu jestem najwazniejszy! I to jest moj czas! Puscilem do niego oko. Terapeuta psychiatra czy lekarz nie musi mi przyznac racji. ALE MUSI MNIE ZROZUMIEC. TEGO ŻĄDAM. Za to ma placone. Nie żadam od niego, że bedzie mnie glaskac. Ale ma mnie wysluchac i sprawdzam czy mnie rozumie. Pozniej ja jego bede sluchac. Gdybym byl terapeuta i widzial stanowczosc umiejetna argumentacje i dążenie do poruzmienia u mojego pacjenta - docenilbym to, odnioslbym sie do tego z szacunkiem. Wiekszym niz do pacjentow- potakiwaczy.

Inna sprawa, ze tego zrozumienia domagam sie czasem dziwnymi sposobami. Jak trzyletnie dziecko. Ale to on jest terapeuta czy tam lekarzem i on ma miec do mnie cierpliwosc. Nie zyjemy za komuny, gdy klient w sklepie byl na ,,straconej pozycji''. Dzis JA jestem pan. Wytyczanie granic to zadanie dla obu stron.

Na straconej pozycji to moglbys byc w schronisku dla bezdomnych (bylem tam; choć nawet schroniska konkuruja ze soba o bezdomnego -- tak tak nie zartuje :okok: ) albo w wiezieniu (tam nie bylem, ale sie boje tam trafic, bo kto trafi do wiezienia a nie jest zly - to tam sie stanie). W wolnym kapitalistycznym swiecie jest demokracja konkurencja - ona sprawia, ze Ty jestes Pan nie mam na mysli terrorysta, rozkazywacz, narzucacz innym wlasnego punktu widzenia. Ale by wyrazac jasno swoje oczekiwania, punkt widzenia i dbac o wlasna du**. Czasem stanowczo ale bez agresji. Terapeuta to dobry poligon do takich cwiczen moim zdaniem - nie pobije a czasem --- jak przeczytalem w wypowiedziach innych tutaj (np szika) pochwali nawet :okok:

Taki jest moj punkt widzenia. sv4v

Zycze powodzenia z następną roślinką. Moj kolega tez mial i tez mu zdechła. Dosc egzotyczna to chyba jest. Spróbuj z ogorkiem, dynią - moglbym nawet wyslac Ci nasionka ktore wyciagnalem z owocow (ogorki z dzialki, dynia z halloweenowej dyni) sv4v
Ja nosze sie z zamiarem posadzenia se w doniczkach ogorkow i dyni. Na spod w doniczce dam troche podgnilych szczatkow roslin (taki kompost)

dtstgseete - Sob 01 Lis, 2014 17:29

moonyain napisał/a:
zachować tak jak powinien trzeźwiejący alkoholik

Tutaj wklejam filmik. Wklejam go ze wzgledu na tresc merytoryczna. Wiedza dosc oklepana w kazdej ksiazce ,,mundrej'' jest ale tu jest zywo zaprezentowana. Dzisiaj na ten filmik trafilem przypadkiem.


Nie umiem byc tak ksiazkowo asertywny jak na tym schemacie, ale przez to, ze mi czasem nie wychodzi nie mam zamiaru sie dolowac... A Wy jak myslicie - fajny schemat dla trzezwiejacego alkoholika?

To jest link marketingowy i zalatuje komercją. Taki żywy i biznesowy jest ten facet z jego stylem opowiadania - sprzedaje usluge - szkolenia - o ktorej mowi na koncu. Jesli moderatorowi sie nie spodoba i wykasuje - to wcale sie nie zdziwie.

Matinka - Nie 02 Lis, 2014 20:53

moonyain napisał/a:
A teraz z innej beczki- trochę 'botaniki'...

Cześć Moonyain!
To ja do tej innej beczki się odniosę.
My uzależnieni lubimy skrajności ;) , z jednej strony kaktus, co oprócz światła, ciepła i odrobiny wody potrzebuje a z drugiej strony rosiczka - mega trudna roślina do hodowli. A Ty już bierzesz do siebie wyniki tego doświadczenia i jeszcze przenosisz na inne dziedziny życia... :mysli:
To weź kup sobie na przykład scindapsusa, albo lepiej poproś znajomą koleżankę o rozmnóżkę jakiejś popularnej roślinki i się wprawiaj w uprawach :)

moonyain - Nie 02 Lis, 2014 21:52

Co do filmiku- obejrzałem... Słyszałem już o tych '5 krokach' i uważam, że to wcale nie jest głupie, problem w tym, że jak zaczynam się wściekać to automatycznie zapominam o jakichkolwiek schematach. Ale chyba tym właśnie się wściekłość charakteryzuje- że wtedy traci się głowę. W innym wypadku byłoby to tylko zwykłe zdenerwowanie. Choć może pamiętanie o byciu asertywnym to kwestia treningu. Tylko ten gość nie do końca mi tam pasuje. Moim zdaniem zbyt narwany i energetyczny żeby rzeczywiście być tak asertywnym i opanowanym, jak mówi.

Co do reszty- wypowiem się innym razem, bo ide spać.
Wrzucę jeszcze to, czego nie mogłem wrzucić przedtem ze względu na problemy z netem.

Jakkolwiek dziwnie by to nie zabrzmiało napiszę, że dziś wreszcie udało mi się wyjść z domu...
Wczoraj cały dzień leżałem i oglądałem filmy i mecze, nigdzie się nie ruszałem. Taki dzień był mi potrzebny, bo ostatnio byłem przemęczony. Nie ma się jednak czemu dziwić, tak to jest kiedy praktycznie przez cały tydzień wychodzi się z domu chwilę po 6 rano, a wraca około 20. Przespałem 10 h i dziś jest dużo lepiej. W piątek przyszła mi nawet do głowy taka myśl żeby zapytać kierownika czy mogę wyjść sobie 2 h wcześniej, bo źle się czuje, a te 2 godziny odrobię np. w poniedziałek. Jak zwykle jednak udałem twardziela, który zawsze aż rwie się do najcięższej roboty i postarałem by te myśli tak samo jak szybko się pojawiły, zniknęły. Wydawało mi się, że mam gorączkę, ale w rzeczywistości jej nie miałem. Ból gardła, żołądka, niewyspanie. Brak apetytu. Przez ostatnie dni zasypiałem niemal równo z momentem przyłożenia głowy do poduszki, co jednak z tego skoro wiele razy się przebudzałem.
Wyszedłem z domu żeby zrobić sobie zakupy na cały tydzień. Ostatnio piłem sporo coli, co na pewno nie wpływało dobrze na żołądek dlatego dziś już jej nie kupiłem. Spróbuję też jakoś mniej pić kawy. Kiedyś za dużo energetyków, potem mocnej herbaty, później coli, w międzyczasie kawy. Papierosy(na szczęście nie palę już ponad 3 tyg). Jak już zaczynam z czymś co ma jakiekolwiek właściwości pobudzające to nim się obejrzę, a już z tym przesadzam.
Ostatnio w robocie ktoś powiedział, że na tamtym dziale(nie na moim) to są jacyś sami buntownicy, co nieźle rozbawiło wszystkich, którzy przysłuchiwali się tej rozmowie. Niby drobnostka, ale ja nad takimi właśnie najcześciej się zastanawiam. Bo niby czym oni zasłużyli sobie na miano 'buntowników' ? Przecież mają rodziny, dzieci, normalnie pracują, prowadzą życie jak każdy inny. Gdzie ten bunt ? Od razu przyszedł mi też do głowy wątek alkoholowy- niektórzy ludzie myślą, że jak piją to jest oznaka jakiegoś wielkiego sprzeciwiania się obecnej rzeczywistości. Ja uważam odwrotnie- że to oznaka godzenia się z nią. Bo co to za bunt skoro robi tak niemal każdy ?? Oczywiście pomijając trzeźwych alkoholików, abstynentów czy ludzi, którym tak nakazuje wiara.

Matinka - Nie 02 Lis, 2014 21:53

A jeszcze pozwolę sobie na odpowiedź na nurtujące pytanie Guido:
Guido napisał/a:
czy jest możliwe absolutnie "czyste" i "trzeźwe" doświadczanie rzeczywistości "takiej, jaka jest", bez żadnego rodzaju wspomagaczy, stymulujących bądź regulujących emocje?
Pytam dlatego, bo właśnie wypiłem sobie poranną herbatę - mocną, czerwoną pu-erh, którą bardzo lubię. Pijąc ją, wyraźnie odczułem rozjaśnienie w głowie, poprawę samopoczucia, skok emocjonalny. Oczywiste, iż spowodowane to zostało substancją chemiczną, wchodzącą w skład tejże herbaty.
Czy mój odbiór czystej rzeczywistości został przez to "zaciemniony"?
Czy jest to tylko próżne deliberowanie, nie mające żadnego sensu?

Jasne, że Twój odbiór rzeczywistości został zmieniony. Wszystko stało się bardziej różowe i przyjazne. Nabrałeś chęci do roboty, wyprostowałeś kark, puściłeś oko do koleżanki zza biurka. ;)
Tym samym też zmieniłeś rzeczywistość, no choćby ten rumieniec na licach, nie tylko Twoich :skromny:
Spowodował to dopływ określonej substancji, ale też zadziałała magia rytuału, który jest dla Ciebie ważny i miły. Bo to jest ta właśnie chwila na herbatę, ulubiona filiżanka, ciepło w dłoniach i aromat w nosie... ( a Forum Dekadencja przed nosem :mgreen: )
Czy jest możliwe "czyste" doświadczanie rzeczywistości?
Mam wątpliwości, skoro nasze spojrzenie jest tak silnie określone przez chemię mózgu, ta zaś zależy od wielu czynników... :mysli:

dtstgseete - Nie 02 Lis, 2014 22:33

Matinka napisał/a:
na przykład scindapsusa
a ja proponuje jeszcze Fragaria ×ananassa Duchesne ex.
Czyli truskawkę. :shock:
moonyain napisał/a:
energetyczny

Taka energetycznoscia wykazuję sie i ja czasami - gdy cos mowie, a jednoczesnie cisnie mnie do kibla za potrzeba. A na powaznie - on jest taki, bo ma malo czasu, zeby zaprezentowac usluge, ktora sprzedaje - pisalem o tym. Dlatego sie tak produkuje facet :)
To co mowi - jest w ksiazkach. Mialem tez na terapii odwykowej. Tylko w moich zaleceniach na koncu bylo nie ,,Działanie'' a ,,odejście'' (w pewnych srodowiskach mowi sie ,,*pie**al*'') co w sumie mozna utozsamic z dzialaniem.
moonyain napisał/a:
zwykłe zdenerwowanie
złość, irytacja, wrogość, gniew, oburzenie, zawód, rozgoryczenie, poczucie zagrozenia, rozdrażnienie - jak barwnie potrafie o tym pisac pisac... zvrrv sv4v
rufio - Pon 03 Lis, 2014 12:10

"Czyste " doświadczenie rzeczywistości !? Oczywiście -w/g mnie- jest to najbardziej możliwe a nawet do spełnienia .Przecież " piękno tkwi w oku patrzącego " i od tego co patrzy zależy co widzi i jak widzi . Skoro ja będę uważał , że tak wygląda moja rzeczywistość i ona jest czysta to tak jest i będzie tak długo jak długo będę to tak odczuwał . A to czy będę potrzebował do tego herbaty z malinami czy tez gorzkiej , mocnej , czarnej kawy czy też szklanki mleka nie ma to znaczenia bo przecież moje "ID" świadczy o kolejnym dniu , kolejnej godzinie .Ja nie wyobrażam sobie dnia rozpoczęcia bez kawy z ekspresu , chociaż po prawdzie nie jest to mi aż tak nie zbędne do tzw" czystego szczęścia " ale tak od lat funkcjonuje i jest to elementem rozpoczynającego dnia , tak samo jak nie wyjdę z domu ( godzina jest bez znaczenia ) bez śniadania i cmoka od żony . A więc kawa , śniadanie i cmok jest rytualnym rozpoczęcia dnia . Dzięki tym trzem elementom , zdarzeniom mój odbiór danego dnia został już zaprogramowany i odpowiednio zmieniony ? Może ale i co z tego ?Skoro jest wtedy fajnie .


prsk :mniam:

Matinka - Wto 04 Lis, 2014 11:49

Rufio ładnie powiedziane :)

Ja tam purystką nie jestem, ani perfekcyjną panią domu ;) , czystość nie jest moją idée fixe.
"Czystość doświadczania" to dynamiczna i trudna do ogarnięcia strefa.
U siebie wiem na co mam zwrócić uwagę.
Mam problem z doświadczaniem "tu i teraz", z akceptacją rzeczywistości i nieświadomie stosowałam różne sposoby, żeby od niej się oddalić.
Teraz tę wiedzę mam, zobaczymy co dalej.

Moonyain, przepraszam, że u Ciebie :milczek:

moonyain - Śro 05 Lis, 2014 22:08

Cześć. W tym tygodniu zacząłem, jak to mówią na terapii- 'dbać o siebie'. Robie tydzień przerwy od ćwiczeń żeby organizm się zregenerował. Staram się chodzić tak wcześnie spać, jak to tylko możliwe i panować nad sobą. Kombinuję z jedzeniem, bo to co jadłem przez ostatni czas już mi nie podchodzi. Niby proste, ale działa- od poniedziałku czuję się dobrze. Choć może jest ok, nie dlatego, że staram się trzymać tych zasad tylko dlatego, że nie było w tym tygodniu żadnych powodów ku temu żeby było źle?... Podejrzewam, że jutro ostatecznie wyjaśni się co dalej z moją pracą.
Dziś trochę zastanawiałem się(nie mylić z walką ze sobą) czy iść na grupę czy nie, ale doszedłem do wniosku, że warto. Chociaż dlatego żeby pospierać się z terapeutką. I było warto- sporo dziś wyniosłem z terapii, mimo, że nawet się nie spierałem.

dtstgseete napisał/a:
Raczej rozumiem co masz na mysli to jasne. Ale zaintrygowalo mnie to stwierdzenie i chce sie powymądrzać.


Nie do końca to miałem na myśli. Chodziło mi o to, że terapeutka(ta konkretna, nie uogólniam) jak nie będzie miała już argumentów, to powie, że 'działają w panu mechanizmy', nawet jeśli akurat żadne nie będą działać. Na coś takiego trudno znaleźć kontre(bo chyba jak powiem: 'to nie prawda', nie zabrzmi to przekonująco) więc będzie to koniec dyskusji.

Matinka napisał/a:
Mam problem z doświadczaniem "tu i teraz", z akceptacją rzeczywistości


Ja też. Często czuję jakbym nie pasował do swojego miejsca, otoczenia, nawet do tego świata. Nieraz jakieś panujące, oczywiste dla wszystkich zasady dla mnie są kompletnie niejasne. Choć szczerze mówiąc coraz rzadziej budzi to we mnie jakieś skrajne, nieprzyjemne uczucia.

A co do tej groteski, o której kiedyś pisałem...
Łysy to za dużo powiedziane, ale... ubrany w bluzę z kapturem i dres, z wydziaranym karkiem i szyją facet, proszący w aptece o 'meliske' to już groteska czy jeszcze nie ? :lol: Na dodatek z butelką soku przecierowego pod pachą..

zołza - Czw 06 Lis, 2014 08:14

moonyain napisał/a:
Łysy to za dużo powiedziane, ale... ubrany w bluzę z kapturem i dres, z wydziaranym karkiem i szyją facet, proszący w aptece o 'meliske' to już groteska czy jeszcze nie ? Na dodatek z butelką soku przecierowego pod pachą.


Jak dla mnie brzmi cudnie :lol2: bo znaczy to , że nie można oceniać człowieka i kwalifikować go po tym jak wygląda - gruby kark , dres , skóra , garnitur....Pozory mylą i to jest super :)
Pozdrawiam Cie serdecznie . Bardzo lubię Cie czytać ...fajne są te Twoje przemyślenia ;)

dtstgseete - Czw 06 Lis, 2014 10:22

moonyain napisał/a:
jak nie będzie miała już argumentów, to powie, że 'działają w panu mechanizmy', nawet jeśli akurat żadne nie będą działać
Rzeczywiscie. Rozumiem. Mialem tak samo bylem na terapii zamknietej.
Zastanawiam sie nad tym ,,nie bedzie miala argumentow''. Argumentow na co? Chetnie bym poanalizowal temat. Z godzine juz rozmyslam nad tym, co napisales. Nie pasuje mi cos tu ,,nie bedzie miala argumentow'' choc oczywiscie sam bywam w takich sytuacjach, gdy spieram sie na argumenty z kims. To cos dziwnego jest w tej walce na argumenty i ,,byciem na straconej pozycji''. To bardzo ciekawy temat do porozmyslania poprzyglądania się jak to dziala w zyciu (sam mam rozne dziwne obserwacje z doswiadczen wlasnych i innych i nie wiem co o tym myslec) :mysli: sv4v

moonyain - Czw 06 Lis, 2014 17:41

Zostałem bez pracy. Te sku*wysyny łaskawie poinformowały mnie o tym dopiero w dniu wygaśniecia umowy. Jest lipa i przygnębienie i żal. Wszystko inne co przychodzi mi do głowy nie nadaje się do zapisania..
dtstgseete - Czw 06 Lis, 2014 17:59

23r
Ja tez tak mialem w takich sytuacjach - gdy nie przedluzali mowili w ostatni dzien po pracy albo juz nawet pozwalali isc do domu przed koncem. To ze strachu, ze delikwent cos spsoci albo juz nie przyjdzie gdy dowie sie wczesniej. Bo jakie inne wytlumaczenie ?? :mysli:

Widocznie gdzies czeka na Ciebie cos bardziej dopasowanego. Ich strata sv4v

moonyain - Czw 06 Lis, 2014 19:20

dtstgseete napisał/a:
To ze strachu, ze delikwent cos spsoci albo juz nie przyjdzie gdy dowie sie wczesniej. Bo jakie inne wytlumaczenie ?? :mysli:


Dokładnie. Ja dowiedziałem się już rano, ale to tylko dlatego, że sam zapytałem. W innym wypadku pewnie by mi powiedzieli dopiero po przerobieniu całego dnia.
Kiedyś było bardzo podobnie- że ktoś trzymał mnie do końca w niepewności, a potem zostawił na lodzie. Z tą tylko różnicą, że wtedy to skończyło się 3- dniowym piciem, a teraz się nie skończy.
Tego niepokoju nie wywołuje u mnie to, że straciłem pracę i aktualnie jestem bezrobotny, tylko perspektywa szukania nowego zajęcia. Rzygam przeglądaniem ofert pracy. W ciągu ostatniego niecałego pół roku pracowałem już w 3 miejscach. Teraz, jak coś znajdę to będzie już 4..


Edit: Z tego wszystkiego przynajmniej wreszcie poszedłem i kupiłem sobie myszke do kompa :p

moonyain - Pią 07 Lis, 2014 09:42

Chyba nie można powiedzieć, że gdy obudziłem się rano to bolała mnie głowa. Raczej pękał mi łeb...
Jak już się bawię w gierki słowne, to napiszę jeszcze to co powiedział mi wczoraj kolega w pracy, gdy powiedziałem mu, że dziś jest mój ostatni dzień: 'Człowiek człowiekowi wilkiem. Nie obrażając wilka.'
Siedzę sobie przedtem w kuchni i jem śniadanie, współlokatorka pyta zdziwiona czemu nie w pracy, przecież w tygodniu zawsze pracowałem. Odpowiadam, że dziś wolne i po kilku sekundach dodaje(uprzedzając jej kolejne pytanie), że 'weekend też'. Pod nosem uśmiecham się jakbym zamiast kanapki ugryzł cytrynę... Nie chce mi się dyskutować na temat pracy, a jakieś bezczelnie wymijające odpowiedzi w stosunku do osoby, którą się lubi i z którą się chce mieć dobry kontakt wydają mi się nie do końca fair.

Napisałem ostatnio, że wiele rzeczy jest dla mnie nie do zrozumienia, ale zrobiłem to bardzo ogólnikowo. Teraz mogę podać przykład. Zdaje sobie sprawę, że nie żyję w żadnej utopi, ale to, co czasem widzę i to w swoim najbliższym otoczeniu przechodzi moje pojęcie. Nie ogarniam tej podwójnej lojalności- jak ktoś mówi mi, że szkoda, że już nie pracuję, że traci pracownika, a za plecami donosi i jedzie po mnie.
Brzydzi mnie donoszenie, sam z reguły tego nie robię. Zrozumiałe jest to dla mnie tylko w wypadku, gdy normalne funkcjonowanie w otoczeniu takiego człowieka naprawdę nie jest możliwe. Chyba tak zostałem wychowany, a może w takim wychowałem się środowisku.

Pora uaktualnić swoje CV o kolejną pozycję i wydrukować dziesiąt razy...
Nie ma co histeryzować. Przecież takie g***o nie jest w stanie mnie złamać. Tą energię, którą kiedyś marnowałem na chlanie, teraz przeznaczam na niepicie.

Janioł - Pią 07 Lis, 2014 09:44

moonyain napisał/a:
Tą energię, którą kiedyś marnowałem na chlanie, teraz przeznaczam na niepicie.
zostaw trochę na życie.......albo wiesz co ? ....więcej niż troche
moonyain - Pią 07 Lis, 2014 10:02

Janioł napisał/a:
zostaw trochę na życie.......albo wiesz co ? ....więcej niż troche


Może i masz rację..

Ann - Pią 07 Lis, 2014 10:04

moonyain, :kwiatek:
moonyain - Sob 08 Lis, 2014 01:22

Dzisiaj kręciłem się raz w jedną, raz w drugą stronę. Wreszcie zakręciłem się w tą odpowiednią, bo poszedłem na miting. Na AA niestety nie potrafię się aż tak otworzyć jak na grupie na terapii. Niemniej jednak na pewno nie był to stracony czas.
Piętro pode mną gra muzyka. Pamiętam jak dziś jak 15 miesięcy temu, w pierwszy dzień swojego ostatniego ciągu alkoholowego, kompletnie pijany, pięściami dobijałem się tam w środku nocy.
Wieczorem doszedłem do wniosku, że moim życiem kieruje... złość. Że niby pod jej wpływem podejmuje większość kluczowych decyzji. Chwilę później uznałem to jednak za bzdurę.
Słucham sobie soundtracka z American History X, to mnie wzrusza jak mało co. Kojarzy mi się on z fajnym czasem, nie wiem dlaczego akurat ten soundtrack, skoro wtedy oglądałem mnóstwo innych filmów i słuchałem innej muzyki, ale tak właśnie jest. Wtedy sporo rzeczy się ze sobą zazębiało i współgrało. Jakoś tak wszystko łatwiej szło, proste rzeczy cieszyły tak jak powinny. Straciłem wtedy coś, czego już później nie mogłem odzyskać. I powiem tak: już się tym nie zadręczam, choć nieraz jeszcze o tym rozmyślam.
Ciężko idzie mi szukanie nowej pracy. Dlatego, że wiem jaki jest rynek pracy i zrozumiałem już, że tam gdzie chciałbym pracować, to po prostu mnie nie chcą. Rok z hakiem temu, kiedy nie piłem i poczułem się już pewniej( o czasach gdy chlałem nie ma co wspominać) zaraz zacząłem szukać nowego miejsca zatrudnienia. Upatrzyłem sobie jedno(na zatrudnienie w którym zresztą pozwalałoby mi wykształcenie) i latałem tam jak pies z pęcherzem i starałem się o etat. Chodziłem tam w wolnym czasie i robiłem za darmo, bo dowiedziałem się, że być może na początku roku coś się dla mnie zwolni...
Na początku roku wziąłem urlop z pracy, w której aktualnie byłem, żeby pójść tam na bezpłatny staż. Nie udało się i małym pocieszeniem jest, że nie z mojej winy, bo wtedy firma wpadła w tarapaty i nie mogła przyjmować nowych pracowników.
Po urlopie wróciłem do starej roboty. W kolejnej natknąłem się na nieuczciwego właściciela i jedynym wyjściem było zwolnić się.
Teraz wywalili mnie sami. Nie przeszedłem wtedy tego szkolenia i to oraz 'nowa wizja dyrektora'(czy jakoś tak) posłużyło za powód nieprzedłużenia umowy. Ja jednak zdaje sobie sprawę z tego, że duże znaczenie miało to, że często nie do końca zgadzałem się ze swoim przełożonym, miałem swoje zdanie i nie dałem mu się złamać. Pewnie powiedział dyrektorowi, że mu się stawiam(takiego wyrażenia używa) i to mogło zaważyć. Głośno myślę... w każdym razie to wszystko sprawia, że poważnie została zachwiana moja wiara we własne możliwości. Nie mam tego zapału, co kiedyś. Te moje losy nadawałyby się na scenariusz jakiegoś filmu obyczajowego. A że nie jestem pyszałkiem to dodam, że filmu obyczajowego KLASY B :P
Znalazłem kilka miejsc, w których kogoś szukają do pracy i jeśli w ciągu tygodnia czy dwóch niczego innego nie znajdę, to do nich się zacznę uśmiechać. Na razie traktuję je jednak trochę jak 'plan b', bo może trafię na coś lepszego. Znając jednak życie to najprędzej właśnie w jednej z tych firm znajdę zatrudnienie.

Jo-asia - Sob 08 Lis, 2014 05:32

Od wczoraj, za mną chodzi....aby coś napisać
Jakoś....pocieszyć i nie znajduję słów.
......kiedyś żyłam iluzją, że jak będę stawiać pracę na pierwszym miejscu, szanować ją...starać się, zostanie to docenione.
Dziś choć nadal się staram pracować, jak najlepiej potrafię...pracuję tak dla siebie. Co się zmieniło...ano dziś widzę czym się rządzi rynek. Nadal kieruje mną obawa, że bez etatu nie przeżyję.

Nowa praca...a raczej miejsce pracy, stało się dla mnie miejscem samoobserwacji i pracy nad sobą.
A przy okazji...zarabiam.

Trudno jest się nie nakręcać....mimo to, tego Ci życzę :)

moonyain - Sob 08 Lis, 2014 10:50

Jo-asia napisał/a:
.pocieszyć


Jo-asia mi absolutnie nie chodzi o to żeby ktoś mnie pocieszał. Przynajmniej ŚWIADOMIE... Lubię pisać, bo dzięki temu 'uwalniam' na zewnątrz to, co siedzi w środku w głowie.

Ja też kiedyś żyłem w iluzji. W pracy, w której spędziłem dwa lata, po jakimś czasie już niemal od samego przyjścia odliczałem czas do końca. Miałem dość. Myślałem, że tak przecież nie może być do końca życia, że musi być coś co oprócz zarobku będzie przynosiło jakąś tam radość. O 'spełnieniu' nie wspominając.. Przecież mnie wiele rzeczy interesuje, musi być gdzieś coś dla mnie odpowiedniego. Dlatego znalazłem inną robotę, a tamtą rzuciłem. Wyciągałem rękę po tego gołębia, który był gdzieś na dachu, jednocześnie wróbla trzymanego w dłoni puszczając wolno. Jeszcze nie zdawałem sobie sprawy z tego jak jest, a o czym przekonuje się teraz.

dtstgseete - Sob 08 Lis, 2014 12:32

moonyain napisał/a:
jak jest,

23r sv4v
Tak chyba jest. I satysfakcje mam nadzieje przyniesie Ci to, kiedy nauczysz sie w tym, jak jest - poruszac. Ja tez sie ucze i przyznam - słabo mi wychodzi. Ale :beba: ziemniaki na obiad są i cieplo tez mam i na gitarce se juz tez dzis pogralem :okok: .
Udalo mi sie w zyciu nieraz - troszke tu a troche tam. Mam satysfakcje chocby z tego, ze temu ,,udaniu się'' dałem szanse - chocby tym, ze probowalem, rozmyslalem i chcialem sv4v No i nie zaprzepaszczalem tego, co ,,sie udalo''. Ja jestem leeeeń bierny nurek. Mam strategie biernosci i wykorzystywania okolicznosci sprzyjajacych raczej, niż ich kreowania, dążenia do nich czy przekonywnia do czegos. Oczywiscie nie czyims kosztem - co to, to :nie: nie jest powod do dumy ani cel . Chodzi bardziej o minimalizm. Tak jest u mnie (absolutnie nie jest moim zamiarem zachecania kogokolwiek do takiej postawy! - po prostu dziele sie tym co u mnie).

moonyain - Pon 10 Lis, 2014 14:45

Jestem roztelepany. Nie chce mi się tłumaczyć, co kryje się pod tym pojęciem, ale podejrzewam, że nietrudno się domyślić. To pewnie przez ten brak pracy. Mam problem z jasnym myśleniem i organizacją tej sporej ilości wolnego czasu, którą mam. Mój plan dnia przestaje mieścić się w jakichkolwiek ramach. Na szczęście parę spraw udało mi się nadgonić. np. dziś wreszcie zrobiłem badania, które odwlekałem od 2 miesięcy. Być może robiłem to, bo podświadomie obawiałem się, że coś może wyjść w nich nie tak. I chyba wyszło... Przed chwilą byłem odebrać wyniki i chociaż nie wiem do końca jak je odczytywać, to nie ulega wątpliwości, że obok jednego ze wskaźników jest napis 'wysoko'.
Wczoraj się niesamowicie wnerwiłem. Z głupiego powodu. Podczas sprzątania spadła mi półka. Nie byłoby w tym nic strasznego gdyby nie to, że spadając kilkukrotnie obiła się o moją świeżo malowaną ścianę, zostawiając ślady. Aż mnie zatrzęsło z nerwów. Gdzieś przeczytałem, że na takie sytuacje pomaga rozbicie kilku talerzy i choć nie uważam tego za zbyt mądre, nie widząc innej możliwości wyładowania nerwów poszedłem do kuchni... W grę wchodziło jeszcze roztrzaskanie jednego z dwóch padów do playstation, których i tak nie używam, tym bardziej, że jeden z nich i tak nie działa, ale nie był to odpowiedni moment by podłączać je i sprawdzać który... Nie zdążyłem jednak nawet wziąć talerza do ręki, bo usłyszałem, że ktoś przekręca klucz w zamku i wróciła moja współlokatorka. Przy świadkach głupio byłoby mi to zrobić to, co planowałem, więc odpuściłem i chwilę później o wszystkim zapomniałem...

dziadziunio - Pon 10 Lis, 2014 14:57

moonyain napisał/a:
Podczas sprzątania spadła mi półka. Nie byłoby w tym nic strasznego gdyby nie to, że spadając kilkukrotnie obiła się o moją świeżo malowaną ścianę, zostawiając ślady. Aż mnie zatrzęsło z nerwów. Gdzieś przeczytałem, że na takie sytuacje pomaga rozbicie kilku talerzy i choć nie uważam tego za zbyt mądre, nie widząc innej możliwości wyładowania nerwów poszedłem do kuchni... W grę wchodziło jeszcze roztrzaskanie jednego z dwóch padów do playstation, których i tak nie używam, tym bardziej, że jeden z nich i tak nie działa, ale nie był to odpowiedni moment by podłączać je i sprawdzać który... Nie zdążyłem jednak nawet wziąć talerza do ręki, bo usłyszałem, że ktoś przekręca klucz w zamku i wróciła moja współlokatorka. Przy świadkach głupio byłoby mi to zrobić to, co planowałem, więc odpuściłem i chwilę później o wszystkim zapomniałem


Jakby na to zdrowo popatrzeć, to półka i tak już spadła i zrobiła swoje...To już niezmienne i trzeba posprzątać i być może pomalować uszkodzoną podczas spadania ścianę..
Talerze niczego nie zmienia...a dołoża tylko pracy..... gdyż i to..po tym.... trzeba bedzie posprzątać i jeszcze w nagrodę zakupić sobie nowe...
Bez sensu... :bezradny:
To przypomina awanturę przed snem i spodziwanie się pięknego, namiętnego i długiego seksu....błąd.... :plask:
pozdrawiam Ciebie serdecznie :)

Jras4 - Pon 10 Lis, 2014 16:49

moonyain napisał/a:
. Gdzieś przeczytałem, że na takie sytuacje pomaga rozbicie kilku talerzy i
a ja przeczytałem ze nie teleze ale poprostu zbicie i zakopanie kilku faszystłw czy innych tam i picie ich krwi .. żekomo pomaga
moonyain - Pon 10 Lis, 2014 18:51

dziadziunio napisał/a:
trzeba bedzie posprzątać i jeszcze w nagrodę zakupić sobie nowe...


Spokojnie, nie porozbijałbym wszystkich, zostawiłbym jakieś żeby było na czym jeść. Albo żeby było co rozbijać następnym razem... :P
Podczas niedawnego remontu, któregoś dnia miałem już niezłego wnerwa, w pewnym momencie przez nieuwagę strąciłem doniczkę z rośliną. Gdy zobaczyłem ją leżącą na podłodze, połamaną, wśród wysypanej ziemi wnerwienie w jednej chwili przeszło.
Innym razem też byłem już nieźle zmęczony i zdenerwowany, miałem jeszcze całą stertę naczyń do zmycia. Zamiast delikatnie układać już czyste na suszarce, prawie, że nimi rzucałem. W pewnym momencie z samej góry zsunął się talerz, ciągnąc za sobą szklankę. Nim zdążyłem zareagować, naczynia spadły i się potłukły. Niemal w tym samym momencie się uspokoiłem.
Takich i podobnych sytuacji było pewnie i więcej, stąd pomysł z tym celowym tłuczeniem talerzy :P Choć absolutnie nie upieram się przy tym, że to mądre jest :mgreen:

Zapomniałem przedtem dodać, że oprócz 'roztelepania' wynikającego z braku pracy doszło jeszcze to, że dziś wyjątkowo nie ma terapii, przychodnia jest zamknięta, terapeuci mają wolne. Niestety, bo strasznie przyzwyczaiłem się do tego, że w poniedziałki jest grupa.

Dziś z okazji jutrzejszego Święta zamiast normalnego treningu na siłowni zrobiłem sobie superserie i zafundowałem 2x więcej niż zwykle minut na bieżni. Spodobał mi się taki trening- bo wreszcie porządnie się zmęczyłem, ale taki właśnie miałem cel. Przez to, że robiłem sobie bardzo krótkie przerwy, zajęło mi to wszystko mało czasu. Godzinka z minutami i do domu. Dobrze to i niedobrze. Dobrze, bo krócej i intensywniej, a niedobrze bo skoro coś takiego fajnie na mnie działa, to już chyba za każdym razem będę musiał dawać sobie tak mocno w kość, bo inaczej będę czuł niedosyt...

Jo-asia - Czw 20 Lis, 2014 04:31

Co u Ciebie..słychać?
:)

moonyain - Nie 23 Lis, 2014 20:40

Jo-asia napisał/a:
Co u Ciebie..słychać?
:)


Hej

Niestety już 2 tygodnie jestem bez pracy. Minęły te 2 tyg, które dałem sobie na szukanie czegoś lepszego, ale żadnej lepszej roboty dla mnie nie ma, więc muszę się podjąć tego, co jest.
Gdzie to ja jeszcze nie byłem w trakcie swojego szukania nowego miejsca zatrudnienia... Pomijając te normalne i znane wszystkim... Trafiłem nawet na casting do nowego serialu tv, byłem na targach pracy, w teatrze a ostatnio w urzędzie pracy zarejestrować się jako bezrobotny. Jestem takim elementem, że nie zarejestrowali mnie, a moja sprawa trafiła do rozpatrzenia przez kierownika. Jak zwykle wiatr w oczy.
Przez ostatnie tygodnie pozbyłem się iluzji i złudzeń. Nie mam weny do pisania. Pozdrawiam

Jo-asia - Pon 24 Lis, 2014 11:14

moonyain napisał/a:
Minęły te 2 tyg, które dałem sobie na szukanie czegoś lepszego, ale żadnej lepszej roboty dla mnie nie ma, więc muszę się podjąć tego, co jest

Prawie dwa lata temu..sama dałam wypowiedzenie. Odeszłam z pracy, zrezygnowałam z umowy na czas nieokreślony.
Gdzieś sobie ubzduralam, że wrócę do zawodu pielęgniarki. Teoretycznie...mogłabym, albo pół roku pracować za free..taki staż albo studia. Nie chciałam wracać handlu.
W sumie..półtora miesiąca nie pracowałam.
Emocje...skrajne. Huśtawka.
Wylądowałam....znowu w handlu.
Teraz, dziś...wiem, że tak miało być.
Wygląda na to, że mój stosunek do pracy...był tak samo chory jak ja.
Ten czas bez pracy....i bez własnej wypłaty...
Oj....emocjonalnie....wiele się we mnie od tamtego czasu....zmieniło.
:)
Mimo to nadal....jest we mnie, nie chce mi się...iść do tej pracy. Wiem, że przyjdzie dzień, że i tę zostawię.
Pozdrawiam. :)

dtstgseete - Pon 24 Lis, 2014 12:31

moonyain napisał/a:
Niestety już 2 tygodnie jestem bez pracy
a ja 4 lata - od tego sie nie umiera. I do picia i niszczenia siebie tez nie jest powod. Tylko takie zycie tez wymaga pewnych umiejetnosci. W Polsce (jak zreszta na calym swiecie) jest rozbudowany system pomocy socjalnej, ktory chroni obywateli przed smiercia z glodu lub zamarzniecia. A to juz duzo. Trzeba byc zarejestrowanym jako bezrobotny.

Kiedys opuscilem termin w urzedzie pracy. Po prostu zle sobie zapisalem w pamieci ze na dzien 25 mam pojsc, a to bylo na 22. Wiec pojawilem sie 25 wyciagam papier juz w urzedzie pracy - i surprajs... Od razu z biegu (czyli dnia 25) poprosilem o spotkanie z kierownikiem powiatowego urzedu pracy w szczeciinie. Najblizszy termin spotkania mogl sie on spotkac ze mna dopiero za tydzien. Umowiony na godzine zostalem. Przeczekalem tydzien w napieciu - poszedlem - mowie sprawa taka a taka. Rozumiem, ze to moja wina ale staram sie chwytac kazdej mozliwosci by sie wykaraskac. Dla kierownika - sympatycnego faceta - najwiekszy problem byl oczywiscie w tym, by nie stwarzac precedensu. Najwazniejsze bylo dla niego, bym sie ,,nie przyzwyczail'' i rozumial, ze ,,takie cos to tylko raz''. Zgodzil sie przywrocic mnie do statusu bezrobotnego - podziekowalem - nie dostalem kary - ktora w takim przypadku jest wyrejestrowanie na okres ilusdziesieciu dni. Mozna? Mozna. Zycze powodzenia w zalatwianiu Twoich spraw (niekoniecznie pracy). Desperacja przy poszukiwaniu pracy jest zlym doradca. No ale czasem trzeba sluchac nawet zlego doradcy... Kazdy juz indywidualnie postepuje...

dtstgseete - Pon 24 Lis, 2014 13:52

Tak sprostuje o tej pomocy socjalnej -
Cytat:
na calym swiecie
mialem na mysli USA Francja, Anglia, Niemcy - no taki caly swiat... Chodzilo mi o to, ze Polska nie jest jakims wyjatkiem w takim procederze. Biednego czlowieka zawsze taniej spoleczenstwu umiescic w schronisku dla bezdomnych albo skapnac mu te pareset zlotych miesiecznie - niz:
- hospotalizowac
- utrzymywac w wiezieniu
- (utrzymanie nurka w schronisku to koszty 400 zl miesiecznie - wiec taniej jest dac nurkowi 300 zl ! i niech chodzi samopas z wozeczkiem i zbiera se zlom albo w odzysku pracuje albo w rozrywce (gra na gitarze w przejsciach ) ) - i juz mamy oszczednosc 100 zl
- i... zatrudniac. Mam na mysli ze w niektorych przypadkach taniej moze okazac sie panstwu rozdawac pieniadze za nic, niz FIKCYJNIE czasami zatrudniac. W ten sposob wiele etatow daloby sie zredukowac. Proponuje taka analize: pracuje 10 osob na etatach po 2000 zl netto (brutto to nawet 4000 zl !!). Polowe z nich zwolnic i wyslac na dozywotnia rente 400 - 500 zl. Pozostalej polowie podniesc pensje o 600 zl. Pracodawca ma zysk prawie 1000 zl, zwolniona czesc ludzi ma czas dla siebie, dla rodzin dla dzieci. A pozostali zarabiaja konkretny sos ale za konkretna robote. Ja na to poszedlbym, to znaczy chcialbym byc w tej polowie zwolnionej klepac biede ale nie umierac z glodu (gdzies sobie zarobic z doskoku 50 zl), niz zasuwać - nawet gdyby ktos mi chcial za to grubo placic. :)
To tylko moja analiza taka nie dotyczy etatow w ogolnosci a jedynie takich mozliwosci na stanowiskach na przyklad urzedniczych, poselskich itp. Rozumiem, jesli ktos sie z tym nie zgadza... 23r Taki eksperyment myslowy jedynie...

moonyain - Wto 25 Lis, 2014 16:09

Jo-asia napisał/a:
Prawie dwa lata temu..sama dałam wypowiedzenie. Odeszłam z pracy, zrezygnowałam z umowy na czas nieokreślony.


Mi w ostatniej nie przedłużyli umowy, ale z dwóch poprzednich zwalniałem się sam.

dtstgseete napisał/a:
a ja 4 lata - od tego sie nie umiera.


Kurde... to masakra. Ale widocznie mamy zupełnie inne podejście do tego. Skoro 4 lata nie pracujesz, a żyjesz tzn, że jesteś na czyimś utrzymaniu. Ja sobie szczerze mówiąc tego za bardzo nie wyobrażam. Tak zostałem wychowany, że trzeba pracować, praca to podstawa itd. Mam swoje zainteresowania, które też kosztują, ale co tam zainteresowania? Przecież przede wszystkim muszę mieć czym zapłacić za wynajem, rachunki i jeszcze mieć co do gara włożyć.
Jednocześnie nie jestem desperatem, odrzuciłem kilka ofert pracy dlatego, że były one żenujące. Jednak podejrzewam, że gdybym miał kogoś na utrzymaniu- rodzinę, dzieci itp to nawet takiej pracy bym się musiał podjąć.

Ja ostatnim razem na bezrobociu byłem bodajże 6 dni. Teraz ponad 2 tygodnie i już mnie to gnębi. Nie da rady tego wolnego czasu konstruktywnie zaplanować, bo przecież nie wiadomo ile on będzie trwał. To wszystko wprowadza pewien niepokój(choć nie od razu zadręczanie się) o przyszłość. I pracy szukam, mimo, że jakieś tam grosze miałem odłożone na 'czarną godzinę' i mimo, że dostanę(mam nadzieję :D ) jeszcze jedną wypłatę z poprzedniej roboty. Dla mnie to wszystko jest logiczne i jasne ;)
Dla mnie utrzymywanie się z czyichś pieniędzy to zwykłe pasożytnictwo. Mógłbym być na czyimś utrzymaniu tylko i wyłącznie wtedy, gdy nie miałbym innego wyjścia. A póki mam siłe i chęci by pracować to będę to robił.

stanisław - Wto 25 Lis, 2014 17:30

moonyain napisał/a:
Mógłbym być na czyimś utrzymaniu tylko i wyłącznie wtedy, gdy nie miałbym innego wyjścia. A póki mam siłe i chęci by pracować to będę to robił.
I to sie nazywa rozwój :brawo:
Matinka - Wto 25 Lis, 2014 18:10

moonyain napisał/a:
Dla mnie utrzymywanie się z czyichś pieniędzy to zwykłe pasożytnictwo.
moonyain napisał/a:
Skoro 4 lata nie pracujesz, a żyjesz tzn, że jesteś na czyimś utrzymaniu

Nie oceniaj, przecież układ może być różny. Na przykład jedna osoba wychodzi zarabiać a druga zostaje w domu, sprząta, gotuje, robi zakupy, zajmuje się dzieckiem itd. To jest tak samo ważna i potrzebna praca. Niektórzy zatrudniają nianię, gosposię i jej płacą za te obowiązki. A gdy wykonuje je partner/ka czy żona/mąż to nie otrzymuje wynagrodzenia, nie ma płaconych składek, nie odkłada na emeryturę, nie dostaje płatnego urlopu...Jednak jest to praca, w dodatku bez tych przywilejów.

dziadziunio - Wto 25 Lis, 2014 18:33

Matinka napisał/a:
Nie oceniaj, przecież układ może być różny.


A niech ocenia. Jestem pewny, ze nie musi być to wcale zaden układ, takie jest nieraz zycie które układa nam nasz prywatny życiowy scenariusz. Przez ponad pięc lat nie miałem żadnych pieniędzy, nie liczac tych na papierosy które dostawałm od przyjaciółki. Nie płaciłem za gaz i wyżywienie za mieszkanie i wszystkie inne pochodne za które normalny facet płacić powinien. Zawsze przedtem miałem kasę a tu masz..
Teraz zarabiam już na swoje utrzymanie i potrafię także juz kupić za swoje coś dla małej..Często rozmawiajac o tym wszystkim z terapeutką dochodzimy do jednaego wspólnego wniosku.....gdyby pieniążki przyszły wcześniej.....trzasnąłbym drzwiami i tyle by mnie widzieli....
Żyję więc tylko dlatego, ze pieniędzy tych przez bardzo długi okres czasu nie zarabiałem, nie miałem lub też mieć nie chciałem...
Stanisławie podczas tego właśnie czasu dokonywałem wymuszonych pierwszych zmian, czestkroć wbrew sobie i temu, czego byłem przez całe swoje zycie nauczony...I to był poczatek mojego rozwoju. Rozwój inny gdyż z nałozonym na cały mój pysk kagańcem. Ale i tak jeszcze gryzłem..tak mam i jestem pewny, ze i u Ciebie jest podobnie... :zeby:
Tak było u mnie...i jak dziś na to popatrzę tak właśnie miało i musiało być... :P
pozdrawiam, miłego :pocieszacz:

dtstgseete - Wto 25 Lis, 2014 18:54

Ja jestem pasozytem. Moje zycie kosztuje podatnika 300 zl miesiecznie. I jestem za to wdzieczny. Godpodaruje jak umiem. Dzialke z tego oplacilem. Gitare kupilem. Kasuje bilety. Jutro obiad z warzyw z dzialki i do kolegi na kawe. Sprzedam mu marchewki i pietruszki i buraczkow zamowil u mnie za 5 zl. Spie wlasnie w altance. Zimno teraz 4 stopnie ogrzewania nie ma. Spiwor i kozuchem sie opatulam. Przyjdzie mroz to zawine do schroniska co zakosztuje podatnika 400 miesiecznie albo do psychiatryka, co zakosztuje podatnika 50 zl za dzien. Moje dotychczasowe terapie kosztowaly: odwyk pewnie ze 5 tys z detoksem i tetapia nerwic tez ze 5 tys. Staram sie by nie poszlo na marne.
dziadziunio - Wto 25 Lis, 2014 20:58

dtstgseete napisał/a:
Przyjdzie mroz to zawine do schroniska co zakosztuje podatnika 400 miesiecznie albo do psychiatryka, co zakosztuje podatnika 50 zl za dzien.


A nie myślisz czasami o kryminale?
Tam przynajmniej seks jest za friko tylko, że nie zawsze masz wpływ na wybór partnera....
skąd masz takie informacje?..Mam na mysli cenniki...
Pisałeś ostatnio o kobiecie...Gdzież to ona?
serdecznie pozdrawiam :)
Moonyain przepraszam, że przepraszam :bezradny:

Matinka - Wto 25 Lis, 2014 21:02

dziadziunio napisał/a:
Jestem pewny, ze nie musi być to wcale zaden układ, takie jest nieraz zycie które układa nam nasz prywatny życiowy scenariusz.

Masz rację i najlepiej, jak to się naturalnie układa i obie strony czują, że tak jest dobrze.
dtstgseete napisał/a:
Spie wlasnie w altance. Zimno teraz 4 stopnie ogrzewania nie ma
Jacku, serdecznie życzę, aby Ci się wszystko ciepło ułożyło! :okok:

Moonyain, myślę, że troszkę rozumiem, jak się czujesz. Już parę miesięcy szukam pracy. Zaczęłam wysyłać swoje papiery, jak jeszcze miałam zatrudnienie, ale już wiedziałam, że wkrótce będzie koniec. Podobnie jak Joasia zrezygnowałam z pracy, wieloletniej. Długo zwlekałam z tą decyzją, ale nie znalazłam innego rozwiązania. Wiedziałam, że będzie trudno z nową robotą, nie znałam rynku, nie sądziłam, że będzie aż tak źle. W swojej branży nie udaje mi się zaczepić. A do innych nie specjalnie się nadaję czy też nie spełniam obecnych wymogów (nie młódka, nie spiking i te inne przymioty;-). Złapałam teraz niewielkie zajęcie, ale jest tymczasowe i więcej przysparza problemów niż dochodu.
moonyain napisał/a:
Przez ostatnie tygodnie pozbyłem się iluzji i złudzeń

U mnie samopoczucie kompletnie siadło, nie mówiąc o poczuciu wartości, sensie i motywacji działania.
moonyain napisał/a:
żadnej lepszej roboty dla mnie nie ma, więc muszę się podjąć tego, co jest.

Też będę musiała tak zrobić, połowę życia diabeł ogonem machnął, trzeba brać, co dają. Stanę do konkursu ze studentkami i aktywnymi emerytkami:-) O, na przykład takie cóś :mgreen: : https://www.youtube.com/watch?v=hB05wGThv6o

dtstgseete - Wto 25 Lis, 2014 21:30

Kryminal tez kosztuje podatnika.
Rnek pracy to pole starc interesow. Rzad cisnie podatki i zusy, przedsiebiorca wymaga, a ja mowie ,,nic nie musze". Mam sygnaly, ze popyt na prace maleje w polsce.. Coraz rzadziej slyszy sie ,,za***rdalaj jak ci kaze a jak sie nie podoba to na twoje miejsce czeka dziesieciu chetnych". Dzis to przedsiebiorcy zabiegaja o pracownika. Jest coraz lepszy klimat do tego, by pracownik sie cenil. Szkoda, ze mnie to nie dotyczy bo ja calkiem odmieniec jestem. Ale jesli ktos ma doswiadczenie w branzy jakiejs i sprawdzil sie juz w czyms - moze chyba dzis juz troche powybrzydzac, co? :)

Tajga - Wto 25 Lis, 2014 22:31

dtstgseete napisał/a:

Kryminal tez kosztuje podatnika.
Rnek pracy to pole starc interesow. Rzad cisnie podatki i zusy, przedsiebiorca wymaga, a ja mowie ,,nic nie musze". Mam sygnaly, ze popyt na prace maleje w polsce.. Coraz rzadziej slyszy sie ,,za***rdalaj jak ci kaze a jak sie nie podoba to na twoje miejsce czeka dziesieciu chetnych". Dzis to przedsiebiorcy zabiegaja o pracownika. Jest coraz lepszy klimat do tego, by pracownik sie cenil. Szkoda, ze mnie to nie dotyczy bo ja calkiem odmieniec jestem. Ale jesli ktos ma doswiadczenie w branzy jakiejs i sprawdzil sie juz w czyms - moze chyba dzis juz troche powybrzydzac, co? :)

To się nazywa racjonalizacja, robić się nie chce i tyle.
Dorosły facet powinien mieć pracę.... no chyba że jeszcze nie dorósł :bezradny:

smokooka - Wto 25 Lis, 2014 22:44

"w tym kraju nie ma pracy dla kogoś z moim wykształceniem",
mam takiego kolegę, zdolny, artysta, inteligentny, niepijący alko, powyżej 30 lat a równocześnie leń, obibok, brudas, nieodpowiedzialny i niepracujący, od czasu do czasu dorywczo coś - i od razu na swój ukochany sprzęt zamiast na czynsz.... nie da się go nie lubić, ale szanować ciężko jakoś... dodam, że zdrowy w sensie zdolności do pracy. Ja nie rozumiem :bezradny:

Tajga - Wto 25 Lis, 2014 22:53

dtstgseete napisał/a:
Wszyscy zgadzaja sie ze soba a bedzie nadal tak jak jest :muza:

I chodzi o to, że to jest smutne, tragiczne i beznadziejne.
W życiu chodzi o to proszę pana żeby facet był odpowiedzialny, w innym przypadku to jest...
( Wstawić dowolne).
Pomyśleć że pieniądze z moich podatków idą na schroniska, przytuliska :blee: bo w pewnym okresie
swojego życia komuś się robić nie chciało.

margo - Wto 25 Lis, 2014 23:07

Tajga napisał/a:
idą na schroniska, przytuliska


i na stypendia socjalne dla studentów, którzy studiują dziennie a ich rodzice zarabiają mało, a oni nie mają na to wpływu... no cóż :( kiedyś usłyszałam od mojej "niedoszłej teściowej" (od poprzedniego chłopaka, nie tego alko), jak mówiłam jej, że dostałam stypendium socjalne, że oni "zarabiają na wszystko WŁASNYMI rękami"... myślałam, że zapadnę się pod ziemię... 8|
później wyszło co wyszło, ale to nie na ten temat, żebym się o tym rozpowiadała...

Tajga - Wto 25 Lis, 2014 23:10

margo napisał/a:

i na stypendia socjalne dla studentów, którzy studiują dziennie a ich rodzice zarabiają mało

:owca: piszę akurat tylko o zawodowych bezrobotnych, więc bez takich mi tu :nono:

moonyain - Śro 26 Lis, 2014 01:54

Matinka napisał/a:
Nie oceniaj, przecież układ może być różny. Na przykład jedna osoba wychodzi zarabiać a druga zostaje w domu, sprząta, gotuje, robi zakupy, zajmuje się dzieckiem itd


Jak pierwszy raz to przeczytałem, to miałem ochotę pojechać trochu, ale sobie wyszedłem, poszedłem na kawę, potem do kina i mi przeszło ;)
Swoją drogą- 'Wolny Strzelec'- świetny film, polecam. Ale to nie filmweb, więc..
No i jako, że mi przeszło to i tak napiszę to, co chciałem napisać wcześniej, ale w delikatniejszej formie.
Napisałem wyraźnie, że DLA MNIE utrzymywanie się z czyichś pieniędzy to pasożytnictwo. Ja mówię tylko o swoim przypadku, nie o matkach wychowujących dzieci, emerytach, niepełnosprawnych czy rencistach. Gdybym przypuśćmy wrócił do mieszkania z rodzicami, dalej nie pracował i siedział im na głowie to tak właśnie o sobie bym myślał- jak o PASOŻYCIE.
Chce z kimś gdzieś wyjść, coś zjeść. Mam od matki ciągnąć stówke ? Trudno mi to sobie wyobrazić. Mam 26 lat, nie 16.

Poza tym, mówcie co chcecie, ale mnie dołuje myśl o braku pieniędzy. I zupełnie nie zadowoliłoby mnie życie z zasiłku(którego obecnie i tak bym nie dostał).
Mam sporo rzeczy, na które regularnie wydaje pieniądze- już pomijam 'kwestie mieszkaniowe' i jedzenie- bo to oczywiste, ale np leki. Biorę leki, dzięki którym pierwszy raz od lat(aż z trudem przechodzą mi te słowa przez gardło) jestem zdrowy. I nie mam tutaj oczywiście na myśli wyzdrowienie z alkoholizmu. Jak przestanę brać, bo nie będę miał za co ich kupić to się raczej załamie. Albo nawet ten głupi karnet na siłkę, który mam wykupiony na rok(wykupowanie na krótsze okresy jest dla milionerów) i co miesiąc za niego płacę.
Coraz mniej dziwię się ludziom, którzy tu czy tam wychodzą na ulice, krzyczą 'ku*wa mać' i rozbijają szyby w samochodach. To, co się dzieje na rynku pracy to tragedia. Dopiero od niedawna zacząłem zdawać sobie z tego sprawę. Może to sygnał, że trzeźwieje. Nie widziałem tego wcześniej, bo zasłaniał mi alkohol...
Przygnębiające jest to, że w dzisiejszym społeczeństwie, w zakładach pracy, korporacjach i innych miejscach, gdzie ludzie zarabiają na chleb faworyzowane są wartości, które dla mnie są całkowicie negatywne. Ludzie windują się dzięki obłudzie i ciągłemu donoszeniu na współpracowników. I to nie są pojedyncze przypadki, bardziej powiedziałbym, że to reguła. Bynajmniej tak było w miejscach, w których do tej pory pracowałem, mam więc podstawy żeby twierdzić, że tak jest wszędzie. Chociaż dopiero od jakiegoś czasu zacząłem zauważać takie niuanse.
Wszędzie rządzą układy. Wszystko ustawione. Później na kierowniczych stanowiskach zasiadają kretyni. Oni zarządzając innymi sprowadzają ich do swojego poziomu. Z ludzi robi się idiotów. Brzydzi mnie donosicielstwo, ja to chyba wychowałem się w jakichś innych czasach.

Kiedyś myślałem, że ci co to siedzą w tych biurowcach, w centrum miasta, wystrojeni w garniturki- oni to muszą zarabiać. I co? Przez jakiś czas sam byłem jednym z nich. Ważne doświadczenie, bo poznałem jak to wszystko wygląda od środka. Największego zagrożenia spodziewałem się ze strony konkurencyjnych firm, ewentualnie jakichś niezrównoważonych klientów, tymczasem największe niebezpieczeństwo czyhało ze strony osób zajmujących biurka obok mnie. Ale nie ma się co dziwić, że tacy byli pracownicy skoro największym z oszustów był szef firmy i jego kochanka(choć co do tego nie jestem pewien- pod materacem u nich nie spałem), którzy w swoich matactwach byli bezkarni. Nie chce mi się więcej pisać..... dziękuję, dobranoc.

Jo-asia - Śro 26 Lis, 2014 09:33

Gdybym miała więcej odwagi, czy...inne " kody"....czy tam jeszcze coś innego...do takiejpracy nigdy bym nie poszła. Nawet nie wiem...czy wogóle poszłabymo do pracy. A to czy ktoś by mnie nazwał...darmozjadem czy pasożytem....gorsze określenia słyszałam.

Ja też....dopiero jak przestałam pić...zobaczyłam czym te " ukłdiady" polegają. Niema we mnie zgody...aby być taką. I nie będę. Nie ma dla mnie znaczenia... ani stanowisko...ani awans...ani prestiż.

dziadziunio - Śro 26 Lis, 2014 09:42

moonyain napisał/a:
Przygnębiające jest to, że w dzisiejszym społeczeństwie, w zakładach pracy, korporacjach i innych miejscach, gdzie ludzie zarabiają na chleb faworyzowane są wartości, które dla mnie są całkowicie negatywne. Ludzie windują się dzięki obłudzie i ciągłemu donoszeniu na współpracowników. I to nie są pojedyncze przypadki, bardziej powiedziałbym, że to reguła. Bynajmniej tak było w miejscach, w których do tej pory pracowałem, mam więc podstawy żeby twierdzić, że tak jest wszędzie. Chociaż dopiero od jakiegoś czasu zacząłem zauważać takie niuanse.
Wszędzie rządzą układy. Wszystko ustawione. Później na kierowniczych stanowiskach zasiadają kretyni. Oni zarządzając innymi sprowadzają ich do swojego poziomu. Z ludzi robi się idiotów. Brzydzi mnie donosicielstwo, ja to chyba wychowałem się w jakichś innych czasach.

Kiedyś myślałem, że ci co to siedzą w tych biurowcach, w centrum miasta, wystrojeni w garniturki- oni to muszą zarabiać. I co? Przez jakiś czas sam byłem jednym z nich. Ważne doświadczenie, bo poznałem jak to wszystko wygląda od środka. Największego zagrożenia spodziewałem się ze strony konkurencyjnych firm, ewentualnie jakichś niezrównoważonych klientów, tymczasem największe niebezpieczeństwo czyhało ze strony osób zajmujących biurka obok mnie. Ale nie ma się co dziwić, że tacy byli pracownicy skoro największym z oszustów był szef firmy i jego kochanka(choć co do tego nie jestem pewien- pod materacem u nich nie spałem), którzy w swoich matactwach byli bezkarni. Nie chce mi się więcej pisać.....


Smutne są te Twoje doświadczenia. Świat w około Ciebie wypełniają same pasozyty, idioci, złodzieje, kretyni, kable, kochanki i układy pozamałżeńskie, syf, bród, i skretynały kretynizm...
Układy, układziki, konekcje, spiski, utopia, ironia, agonia i zgon...
A mi właśnie tamten czas pozwolił spojrzeć na to wszystko całkowicie inaczej..na wszystko a przedewszystkim zobaczyć siebie...siebie jako siebie...
Mój kolega kiedyś powiedział ja wszedzie widzałem złodzejstwo..wszędzie...sami złodzieje..
A dziś już wiem, ze byłem zły tylko dlatego, ze sam tak robić.... nie.....stety....nie.... mogłem... :bezradny:

powodzenia, pozdrawiam ;)

Ann - Śro 26 Lis, 2014 09:47

dziadziunio napisał/a:
A dziś już wiem, ze byłem zły tylko dlatego, ze sam tak robić.... nie.....stety....nie.... mogłem...
dziadziuniu, z czystej ciekawości zapytam: dlaczego nie mogłeś? :mysli:
dziadziunio - Śro 26 Lis, 2014 09:54

Mój kolega uważał, że tylko z tego powodu iż nie miał takich możliwości..
....................Zbyt mały zasięg rąk...................
:mysli: i chyba miał rację...
chyba..... chyba, należy pominąć.. :P
Pozdrawiam

zołza - Śro 26 Lis, 2014 10:01

Jakie to śmieszne :szok: wszyscy wokoło są źli a ja jestem cacy... Kto by pomyślał , że my alkoholicy mamy aż tak zakodowaną w sobie ( a raczej , że w tym wypadku posłużę się określeniem Wolnego czy jak mu tam :oops: ) uczciwość i tak wybujałe EGO o sobie i swoim postępowaniu. Brzydzimy się nepotyzmem , znajomościami i pracą , która daje nam przeżyć... bo nie zniżymy się do poziomu ludzi ,którzy po prostu chcą pracować ... Jak dla mnie śmiech na sali... i puste krzesła :P
Tajga - Śro 26 Lis, 2014 10:29

zołza napisał/a:
że my alkoholicy mamy aż tak zakodowaną w sobie ( a raczej , że w tym wypadku posłużę się określeniem Wolnego czy jak mu tam :oops: ) uczciwość

Jaką uczciwość???
Uczciwy człowiek nie wyciąga łapy po cudze pieniądze ( opieki społecznej, rodziców, narzeczonych,żon, znajomych, obcych ludzi pod Biedronką), uczciwy człowiek sam na siebie zarabia.
Jak to się mówi, " Kto chce szuka sposobu, kto nie chce szuka powodu".
I ubiera swoje "racje" w śliskie słówka na okrągło. :bezradny:

moonyain - Śro 26 Lis, 2014 10:31

Jo-asia napisał/a:
Gdybym miała więcej odwagi, czy...inne " kody"....czy tam jeszcze coś innego...do takiejpracy nigdy bym nie poszła. Nawet nie wiem...czy wogóle poszłabymo do pracy. A to czy ktoś by mnie nazwał...darmozjadem czy pasożytem....gorsze określenia słyszałam.


Tego akurat nie rozumiem?

zołza napisał/a:
Brzydzimy się nepotyzmem , znajomościami


Dokładnie tak. Choć wiem, że swoje zdanie to ja mogę sobie co najwyżej w... na forum napisać... a nie wypowiadać głośno, bo dziwnym trafem gdy to robię to ostatnio nigdzie nie mogę zagrzać miejsca dłużej niż na 3 miesiące. Czyli tyle ile wynosi umowa o pracę na okres próbny...
To jedna strona medalu. Z drugiej czasami myślę, że czasem trochę brakuje mi jakiegoś cwaniactwa czy sprytu(już widzę te kiwające na 'tak' głowy- że to niby jest powodem moich problemów a nie układy czy układziki).
I jeszcze jedno. Jak ktoś w wieku 20 lat musiał się zaszyć, bo nie potrafił przestać pić to może nie ma co za wiele od życia wymagać :bezradny: ;)

zołza - Śro 26 Lis, 2014 10:35

Tajga napisał/a:
Jaką uczciwość???


Tajga...nieporozumienie. :nie: To była ironia ;) Mam na myśli właśnie to ,że ktoś uważa ,że nie podejmie pracy bo ...bo tam panują nieuczciwe zwyczaje, rodzinne powiązania czy też niezdrowa rywalizacja... rysuje się uczciwszym niż inni , ocenia , wywyższa....jak dla mnie własnie po to by móc nie robić nic!!! Usprawiedliwianie ???

Tajga - Śro 26 Lis, 2014 10:42

zołza napisał/a:
nieporozumienie

Zołza, spoko, ja zrozumiałam to co napisałaś, właśnie tak jak potrzeba. :tak:
Usprawiedliwienie??? :nie: Lenistwo z wygodnictwem.

Jo-asia - Śro 26 Lis, 2014 10:43

moonyain napisał/a:
Jak ktoś w wieku 20 lat musiał się zaszyć, bo nie potrafił przestać pić to też raczej później od życia chyba nie powinien za wiele wymagać.

tego, to ja akurat nie rozumiem ;)

A co do mojego zdania.
Kiedyś praca moja miała "znaczenie"..tzn to ona określała "kim jestem".
Dziś chodzę do pracy, ze strachu :bezradny: że się nie utrzymam.
Gdybym miała... wybór, może bym i też do niej poszła... :p mimo to dziś... tam jestem, bo się boję.. nie iść.
Z drugiej strony..znalazłam sobie "pretekst" i całkiem dobrze mi się pracuje.
Lubię moje działanie :)
A to, że jestem "dziwna", taki mam przydomek ;) też mnie cieszy :)
Za to, jakimi prawami rządzi się świat pracy.. to inna para kaloszy.
I mnie, już... też nie interesuje... czasem mi smutno

A tak na koniec...to mimo mojego wieku, nadal nie wiem, jaki rodzaj pracy.. bym chciała :mysli: pewnie też, dlatego jestem, tu gdzie jestem ;)

szymon - Śro 26 Lis, 2014 10:43

te wszystkie posty to sa napisane ze służbowego komputera, czy macie na II zmianę? fsdf43t
moonyain - Śro 26 Lis, 2014 10:50

zołza napisał/a:
Mam na myśli właśnie to ,że ktoś uważa ,że nie podejmie pracy bo ...bo tam panują nieuczciwe zwyczaje, rodzinne powiązania czy też niezdrowa rywalizacja... rysuje się uczciwszym niż inni , ocenia , wywyższa....jak dla mnie własnie po to by móc nie robić nic!!! Usprawiedliwianie ???


To do mnie aluzje ? Wybaczcie, że pytam, ale jak ktoś pisze MY ALKOHOLICY itp to czasem może być trudno połapać się o kogo chodzi ;)

Jo-asia - Śro 26 Lis, 2014 10:53

szymon napisał/a:
te wszystkie posty to sa napisane ze służbowego komputera, czy macie na II zmianę? fsdf43t

ja mam wolne... a Ty? :dokuczacz:

Tajga - Śro 26 Lis, 2014 10:56

szymon napisał/a:
napisane ze służbowego komputera

Sie pracuje, sie ma :P

zołza - Śro 26 Lis, 2014 10:57

moonyain napisał/a:
bo nie potrafił przestać pić to może nie ma co za wiele od życia wymagać


Może nie do końca ale...opisze Ci mojego znajomego . Od paru lat znamy się i co jakiś czas spotykamy na grupach terapeutycznych. To młody chłopak (30 lat) narkoman i alkoholik , pomimo tego skończył AGH a inteligencję wyssał chyba z mlekiem matki. :mgreen: Pracował w wielkiej firmie , piastował niezłe stanowisko i brał niezłą kasę. I niby wszystko było pięknie. Nie wytrzymał parcia ... zastąpiono go innym . Był 6 miesięcy na bezrobociu- wysyłał CV, brał udział w rozmowach kwalifikacyjnych ...coś było zawsze nie tak - a to za małe doświadczenie a to zbyt wysokie kwalifikacje a to ,że nie mogą mu zaoferować tego na co zasługuje - bzdety jednym słowem. Schował papiery , dumę w kieszeń i przyjął się do zakładu produkującego okna- na taśmę , jako zwyczajny robotnik. Najfajniejsze jest to ,że teraz to nie ten sam człowiek . Luz blues ;)

pterodaktyll - Śro 26 Lis, 2014 10:58

szika napisał/a:
pterodaktyll, jasne.. :) Twoja prawda jest najtwojsza :wysmiewacz: :wysmiewacz:


:rotfl: :rotfl: :rotfl:

Jakie to urocze...........walka z mitycznymi "smugami" zatruwającymi powietrze, wodę i w ogóle ziemię, kupowanie "antidotum" na to "złe", a jednocześnie dobrowolne i do tego za własne, ciężko zarobione pieniądze, kupowanie i raczenie się trucizną, a do tego twierdzenie, że właściwie jest się dobroczyńcą, bo z tych wydanych na tę truciznę pieniędzy leczy się ludzi i w ogóle same dobrodziejstwa na nich spływają, bo ktoś się tak heroicznie "poświęca" i truje się na własne życzenie zresztą. Cuuuudnie........ :rotfl: :rotfl: :rotfl:

Nie przypomina to Wam jakichś innych znanych nam mechanizmów? ;)

Jo-asia - Śro 26 Lis, 2014 11:20

moonyain napisał/a:
Jak ktoś w wieku 20 lat musiał się zaszyć, bo nie potrafił przestać pić to może nie ma co za wiele od życia wymagać

dzięki zołzie...rozumiem :)

to nie za karę ;) tak masz
to jest szansa.. dla Ciebie, co nie jest równoznaczne z tym...że dostajesz to czego oczekujesz
dostajesz.. to, co jest Ci potrzebne, aby się móc rozwijać
i nie rozwijać zewnętrznie... a po to aby poznać..rozwinąć, człowieka w Tobie :)

pterodaktyll - Śro 26 Lis, 2014 12:44



:rotfl: :rotfl:

dtstgseete - Śro 26 Lis, 2014 14:59

Wstalem 5 stopni w domku, ukopalem ziemniakow pol kilo, wyrwalem cebulki podsmazylem, ogorek kiszony ze sloika wlasny z ogrodka. Skopalem widlami kawalek dzialki 15 minnut i sie spocilem i zrobilem fajrant :mgreen: . Wyrwalem buraczkow marchewki i pietruszki i zawiozlem do kolegi skasowalem bilet za 3 zl. Za warzywa 8 zl dostalem. Kawe inke z mlekiem zrobil mi. Zycie jes piekne. Na 3 grudnia wyplata zasilku dla pasozyta... :mgreen:

Moon w sprawie sprytu: Einstein powiedzial ,,sprytny czlowiek swietnie rrozwiazuje problemy. Madry czlowiek problemow unika". Zycze madrosci. Wcale nie urazilem sie ,, pasozytem" sam sie za takiego uwazam. I co? Nic...
Inne: zasada lekarza: po pierwsze: nie szkodzic
Aowskie powiedzenie: wrogiem dobrego jest "lepsze"
Wyzej du** nie podskocze :mgreen:

dziadziunio - Śro 26 Lis, 2014 15:23

dtstgseete napisał/a:
Moon w sprawie sprytu: Einstein powiedzial ,,sprytny czlowiek swietnie rrozwiazuje problemy. Madry czlowiek problemow unika". Zycze madrosci. Wcale nie urazilem sie ,, pasozytem" sam sie za takiego uwazam. I co? Nic...
Inne: zasada lekarza: po pierwsze: nie szkodzic
Aowskie powiedzenie: wrogiem dobrego jest "lepsze"
Wyzej du** nie podskocze


.......amen.......

moonyain - Śro 26 Lis, 2014 15:47

Jo-asia napisał/a:
to nie za karę ;) tak masz
to jest szansa.. dla Ciebie, co nie jest równoznaczne z tym...że dostajesz to czego oczekujesz
dostajesz.. to, co jest Ci potrzebne, aby się móc rozwijać
i nie rozwijać zewnętrznie... a po to aby poznać..rozwinąć, człowieka w Tobie :)


Moi drodzy, proszę mnie tu wzniosłymi słówkami nie karmić, bo od wzniosłych słówek to ja się nie rozwine. Że dostaje tyle ile dostaje, to nie znaczy, że mam przestać dążyć do tego by mieć więcej. I to właśnie robie ;) Przecież takie pragnienia czyli żeby: mieć lepszą pracę czy nowszy samochód są naturalnie wbudowane w psychikę człowieka. Są to rzeczy, do których dążenie jest czymś naturalnym, choć jak przekonuje się czytając wypowiedzi niektórych naszych forumowiczów- nie u wszystkich ;)

Ale ja rozumiem co chcecie mi przekazać- że trzeba cieszyć się z tego, co się ma. Cieszyć z małych rzeczy i drobnych sukcesów, zamiast wymagać od siebie nie wiadomo ile, bo w tym właśnie tkwi klucz do trzeźwienia.

zołza napisał/a:
Może nie do końca ale...opisze Ci mojego znajomego


Mój przypadek trochę przypomina ten Twojego kolegi... Był czas, że pracowałem 'za biurkiem', ale ostatnio z kolei przez 3 miesiące zapiep*rzałem fizycznie, więc nie ma tak, że się jakieś pracy boję.
I za leniwego też się nie uważam- kiedy odchodziłem z jakiejś pracy, to zawsze dlatego, że znalazłem już jakąś inna. Nie dlatego, że robić mi się nie chciało :mgreen:

dtstgseete - Pią 05 Gru, 2014 01:04

:swieczka:
zołza - Śro 10 Gru, 2014 17:50

Moonyain :krzyk: Gdzie jesteś ? :mysli:
moonyain - Sob 13 Gru, 2014 21:11

Hej
Znalazłem pracę, już prawie 2 tygodnie pracuję. W zasadzie to udało mi się znaleźć robote za lepsze poieniądze niż się spodziewałem. Dziś kiepsko się czuję. Chyba trudy tygodnia dają o sobie znać. Momentami mam dosyć tego, że w zasadzie na każde większe zmiany czy stres(których oczywiście nie brakuje gdy zaczyna się nową pracę) reaguję późniejszym gorszym samopoczuciem. Tak właśnie mam dziś od późnego popołudnia, odkąd wróciłem z siłowni. Nic mi się nie chce. Próbowałem posprzątać pokój, ale od odkurzacza odrzuciło mnie jak diabła od wody święconej ;)
Zaczynałem oglądać 3 różne filmy, ale żaden mnie nie zainteresował na dłużej niż chwilę. No i tak sobie siedzę, klikam po necie i można chyba powiedzieć, że marnuję czas. Jednak jakoś strasznie sobie tego nie wytykam, bo tak jak mówiłem- za mną cały tydzień zapieprzania więc trochę nicnierobienia mi nie zaszkodzi. Tym bardziej, że przyszły tydzień pewnie będzie równie ciężki, ale za to całe święta (najprawdopodobniej) wolne.

Ann - Sob 13 Gru, 2014 22:33

moonyain, odpoczynek jest potrzebny, żeby się nie wyładować całkiem.

moonyain napisał/a:
Momentami mam dosyć tego, że w zasadzie na każde większe zmiany czy stres(których oczywiście nie brakuje gdy zaczyna się nową pracę) reaguję późniejszym gorszym samopoczuciem.
Myślę, że każdy człowiek tak reaguje.. a tym bardziej może to się zdarzyć jeśli chodzi o alkoholika. Ja tak miewam też. Stres, niespodziewana sytuacja, zaskoczenie, nerwy, zmęczenie.. i samopoczucie spada, spada, spada, a ja sama dochodzę do momentu, w którym nie umiem ani ręką ani nogą bo zwyczajnie mi się nie chce. Ja dziś np. byłam na wigilii szkolnej i też ją później odchorowałam. Padłam do łóżka po powrocie co najmniej jakbym pół litra wypiła. Przysypiałam i się budziłam.. a później zaliczyłam awanturę z ojcem, do której dolewałam oliwy po całości.
By dalej postąpić odwrotnie do Ciebie:
moonyain napisał/a:
Próbowałem posprzątać pokój, ale od odkurzacza odrzuciło mnie jak diabła od wody święconej
Wysprzątałam salon i odkurzyłam w nim dokładnie dywan, którego nienawidzę odkurzać bo dość, że pokój wielki to dywan też ogromny.. umordowałam się i zrobiło mi się lepiej.
Chcesz odpoczywać, odpoczywaj :) Chcesz się wyżyć - się wyżyj, byle nic na siłę i wszystko (młotkiem :mgreen: ) znaczy z głową.

moonyain napisał/a:
ale za to całe święta (najprawdopodobniej) wolne.
a... zapytam.. masz jakieś plany na tyle wolnych dni? (nie musisz mi podawać szczegółów).. chodzi mi po prostu o to, czy planujesz cokolwiek by nie przemęczyła Cię liczba dni wolnych po takim młynie.
Trzym się :)

moonyain - Sob 27 Gru, 2014 20:55

Hej. Święta ciężka sprawa, oj ciężka. Powiem Wam, że się przeraziłem. Na święta byłem w rodzinnym domu, pierwszy raz od początku sierpnia bodajże. Na co dzień nie mieszkam z rodzicami. O ile jeszcze dwa pierwsze dni były w miarę ok, o tyle już w trzeci zaczęły łapać mnie okrutne nerwy. Jak nic to moja choroba alkoholowa się odezwała. W czwarty(czyli dziś) denerwowało mnie już wszystko i nie chcąc robić kwasu spakowałem się i wróciłem do 'swojego' mieszkania. Mimo że wcześniej planowałem wrócić dopiero jutro. Przygnębia mnie to, że zamiast z najbliższą rodziną wolę siedzieć u siebie i SAM.
Nie do końca to wszystko ogarniam. Gdybym powiedział, że w domu rodzinnym nie ma alkoholu to bym skłamał, ale alkohol na pewno nie jest nadużywany. Rodzice piją jakąś tam lampke wina wieczorem czy coś w tym rodzaju. Nie wiem nawet dokładnie, bo ja większość czasu jaki tam spędziłem, przesiedziałem w swoim pokoju. Mają barek w salonie. Niby to by mogło wywołać to gorsze samopoczucie, bo kontakt z alkoholem itd., ale przecież w mieszkaniu, które wynajmuję on również jest. Współlokatorzy nie są abstynentami, zdarza się, że widzę np. jak piją piwo przy filmie, jak stoją butelki w lodówce czy pod zlewem. Nie powiem, że jest mi to zupełnie obojętne, bo zdaje sobie sprawę z tego, że alkohol obojętny dla mnie nie będzie nigdy, ale chodzi o to, że nie wywołuje to we mnie tak skrajnych emocji.
Po napisaniu tego doszedłem do wniosku, że jedynym wytłumaczenie jest takie, że 'względna obojętność'(tak to nazwę) na alkohol w jednej sytuacji nie powoduje jej w sytuacji innej...

Driada - Sob 27 Gru, 2014 21:02

moonyain napisał/a:
Jak nic to moja choroba alkoholowa się odezwała


To nie to...zwyczajnie się odzwyczaiłeś od mieszkania z rodzicami.
Mówię to dlatego,że ja jadąc do swojej mamy cieszę się ...a po dwóch dniach marzę tylko o tym żeby się spakować i uciekać.Moja mama to cudowna kobieta ale najlepiej czuję się w domu :D

Ann - Sob 27 Gru, 2014 21:09

Driada napisał/a:
To nie to...zwyczajnie się odzwyczaiłeś od mieszkania z rodzicami.
a ja jednak uważam, że to:
moonyain napisał/a:
Jak nic to moja choroba alkoholowa się odezwała.
dobrze, że masz tego świadomość i tego nie zakłamujesz..

:milczek:

staaw - Sob 27 Gru, 2014 21:17

moonyain napisał/a:

Po napisaniu tego doszedłem do wniosku, że jedynym wytłumaczenie jest takie, że 'względna obojętność'(tak to nazwę) na alkohol w jednej sytuacji nie powoduje jej w sytuacji innej...

Zgadzam się z tym wnioskiem.

Pomyślałeś co w domu było nietak, że wszystko Cię wkurzało?
(również w przeszłości)

zołza - Sob 27 Gru, 2014 21:31

Moonyain :pocieszacz: Mam nadzieję , że zbytnio nie wziąłeś sobie do serca tej sytuacji .
Moim zdaniem po prostu i zwyczajnie nie byłeś gotowy na przebywanie tak długo z rodzicami pod jednym dachem . Może oczekiwałeś jakichś zmian w nich , w ich zachowaniu , może drażniło Cię to ,że nie zachowywali się tak jak według Ciebie powinni , nie zmienili nawyków , przyzwyczajeń ...no a przecież Ty przyjechałeś trzeźwy na święta ( wielkie mi halo :P ) ...To Ty się zmieniasz , Ty inaczej patrzysz na wszystko - nie oni ;)
Twoje zdenerwowanie wcale nie musiało mieć drugiego , alkoholowego dna ...Pomyślałeś o tym ? :mysli:

moonyain - Sob 27 Gru, 2014 21:33

staaw napisał/a:
Pomyślałeś co w domu było nietak, że wszystko Cię wkurzało?
(również w przeszłości)


Na razie chyba trochę za bardzo roztelepany jestem na jakieś głębsze przemyślenia, ale z tego mi pierwsze przyszło do głowy...
1.Ost razem jak byłem w domu, to tam nie widziałem żadnego alkoholu(pewnie był pochowany, ale oczywiście nie szuakłem). A teraz ? W salonie barek z butelkami.
2. Ojciec z matką piją wino(co prawda nie widziałem tego, ale sama świadomość, że w tym samym domu, pokój pode mną ?)
3. Generalnie wcześniej dom opisywałem jako miejsce gdzie raczej alkoholu nie widuję, a tu niespodzianka- może to też zaważyło.

Myślę, że po prostu moi rodzice doszli do wniosku, że skoro jakiś tam czas już nie piję, to może stałem się obojętny na alkohol. Takie myślenie u osób nieuzależnionych to chyba nic nienormalnego...

stanisław - Sob 27 Gru, 2014 22:25

moonyain napisał/a:
Myślę, że po prostu moi rodzice doszli do wniosku, że skoro jakiś tam czas już nie piję, to może stałem się obojętny na alkohol.
to wszystko jest tylko w naszych głowach jak nie mowimy o swoich oczekiwaniach to skąd maja wiedzieć
moonyain - Sob 27 Gru, 2014 22:36

zołza napisał/a:
Mam nadzieję , że zbytnio nie wziąłeś sobie do serca tej sytuacji .


Wziałem, nie wziąłem... Sam już nie wiem. Miałem taką myśl przed chwilą żeby zadzwonić i zapytać czy nikt się na mnie nie obraził z takiego powodu, że tak z tego domu(nie boję się użyć tego słowa) spie******em. Głupio mi. Ale zaczekam z tym do jutra, bo tak jak mówiłem- to, co czuję teraz może być w jakiś sposób zniekształcone, wyolbrzymione przez to co miało miejsce w ostatnim czasie. Tak jak w tym przysłowiu- że lepiej dwa razy się zastanowić nim coś się powie. Tym bardziej, że druga strona może tego nie zrozumieć. Nie było żadnych spięć czy nieporozumień w czasie świąt, a tym alkoholem nikt mnie częstował, on tam tylko był. Tylko albo aż.

Pół żartem, pół serio(albo z cyklu:czarny humor)- powiem swojej matce, żeby następnym razem przed tym jak przyjadę schowała z widoku cały alkohol, bo jeśli nie to może powtórzyć się sytuacja sprzed 4 lat kiedy to rano w drugi dzień świąt ojciec musiał mnie z zaspy przy drodze wygrzebywać...

zołza napisał/a:
Twoje zdenerwowanie wcale nie musiało mieć drugiego , alkoholowego dna ...Pomyślałeś o tym ? :mysli:


Pomyślałem... wiem, że za wszystko nie można obwiniać swojego alkoholizmu itp itd, ale jak tego nie robić skoro jestem przekonany, że większość moich problemów z właśnie uzależnieniem jest związana. Przecież gdybym nie był alkoholikiem to sam napiłbym się tego wina i nie byłoby problemu. Nie mówię, że gdybym nie był alkoholikiem to byłbym bezproblemowy. Na pewno miałbym problemy, ale inne niż teraz- bo te obecne wynikają z mojego uzależnienia.
Powiem w ten sposób- ludzie nieuzależnieni często w ogóle nie doprowadzają do takich sytuacji jak ludzie mający problem z alkoholem. Potrafią inaczej rozwiązywać sprawy, nadać im inny bieg, podczas gdy np u mnie(pisze o sobie co by nie uogólniać) wiele rzeczy idzie w stronę nakręcania się, chęci wywołania skrajnych emocji itd

rybenka1 - Sob 27 Gru, 2014 22:40

Ja dwa lata temu byłam na urodzinach ,oj była impreza.Kiedy zaczynało być dla mnie za duszno ,wstałam ,mówię dziękuję .Natomiast moja mama była oburzona ,pytała czemu wychodzę .Mówię bo mnie te towarzystwo nudzi i piją .Tłumaczyłam i nic ,przestałam ,odpuściłam sobie ,nie będę się spalać ,ja swoje ,Ona swoje .Teraz to mama też już odpusciła,bo jak wychodzę to nawet nie reaguje. :radocha:
stanisław - Sob 27 Gru, 2014 22:47

moonyain napisał/a:
Miałem taką myśl przed chwilą żeby zadzwonić i zapytać czy nikt się na mnie nie obraził z takiego powodu, że tak z tego domu(nie boję się użyć tego słowa) spie******em. Głupio mi. Ale zaczekam z tym do jutra, bo tak jak mówiłem- to, co czuję teraz może być w jakiś sposób zniekształcone, wyolbrzymione przez to co miało miejsce w ostatnim czasie
W AA czesto słysze czy jesteś pewny ze jutro sie obudzisz
zołza - Sob 27 Gru, 2014 22:47

moonyain napisał/a:
Miałem taką myśl przed chwilą żeby zadzwonić i zapytać czy nikt się na mnie nie obraził z takiego powodu, że tak z tego domu(nie boję się użyć tego słowa) spie******em. Głupio mi. Ale zaczekam z tym do jutra


To dobra myśl :okok: Oni pewnie nawet nie wiedza co się wydarzyło :wysmiewacz:

moonyain - Sob 27 Gru, 2014 23:03

zołza napisał/a:
Oni pewnie nawet nie wiedza co się wydarzyło :wysmiewacz:


Może tak być. Powiedziałem, że muszę pranie zrobić :lol2:

szika - Nie 28 Gru, 2014 00:20

wiesz.. jestem matką... mój syn jest prawie w Twoim wieku..
ja bym chciała aby mój syn powiedział mi jasno co jest dla niego ważne gdy jest moim gościem (teraz już gościem)... czułabym sie fatalnie gdybym się dowiedziała po czasie, że jakies moje zachowanie mogło mu zaszkodzić w jakis sposób...zwłaszcza jesli nie byłoby dla mnie problemu aby z czegoś zrezygnować dla jego lepszego samopoczucia... (nie mówię juz nawet dla zycia)
uwazam, że takie sprawy warto uzgadniać i mówić o nich wprost...
"mamo, tato.. czy nie stanowiłoby dla was problemu gdybyście powstrzymali sie od picia i eksponowania alkoholu gdy ja jestem u was?"
nastepnym razem spróbuj... przekonasz się... a i bedzie okazja powiedziec jasno o swoich oczekiwaniach...

Ann - Nie 28 Gru, 2014 00:56

szika napisał/a:
"mamo, tato.. czy nie stanowiłoby dla was problemu gdybyście powstrzymali sie od picia i eksponowania alkoholu gdy ja jestem u was?"
nastepnym razem spróbuj... przekonasz się... a i bedzie okazja powiedziec jasno o swoich oczekiwaniach...
Szika, to czasem nie jest takie proste.. owszem może spróbowac.. ale to wcale nie znaczy, że cokolwiek się zmieni. Nieuzależnieni mają inny pogląd.. i nie rozumieją.. a nawet jeśli to szybko zapominają..
szika - Nie 28 Gru, 2014 01:20

Aniu to jest bardzo proste. Nie wiem jakim trzeba byc rodzicem zeby nie liczyc sie z alkoholizmem dziecka, chyba tylko uzalezionym.
ps. Albo nieuświadomionym.

Ann - Nie 28 Gru, 2014 01:34

szika napisał/a:
Aniu to jest bardzo proste. Nie wiem jakim trzeba byc rodzicem zeby nie liczyc sie z alkoholizmem dziecka, chyba tylko uzalezionym.
ps. Albo nieuświadomionym.
Popatrz na mnie.. powiedziałam, wiele mnie to kosztowało. Poprosiłam. I co? Proszę nadal.. ale to nic nie daje.. bo pogląd jest jeden: no przecież Ty i tak nie pijesz, co Ci to może zrobić, przesadzasz.
Nieuświadomienie i brak chęci przyjęcia wiedzy. Kuniec.

staaw - Nie 28 Gru, 2014 08:35

moonyain napisał/a:

Pomyślałem... wiem, że za wszystko nie można obwiniać swojego alkoholizmu itp itd, ale jak tego nie robić skoro jestem przekonany, że większość moich problemów z właśnie uzależnieniem jest związana. Przecież gdybym nie był alkoholikiem to sam napiłbym się tego wina i nie byłoby problemu. Nie mówię, że gdybym nie był alkoholikiem to byłbym bezproblemowy. Na pewno miałbym problemy, ale inne niż teraz- bo te obecne wynikają z mojego uzależnienia.
Powiem w ten sposób- ludzie nieuzależnieni często w ogóle nie doprowadzają do takich sytuacji jak ludzie mający problem z alkoholem. Potrafią inaczej rozwiązywać sprawy, nadać im inny bieg, podczas gdy np u mnie(pisze o sobie co by nie uogólniać) wiele rzeczy idzie w stronę nakręcania się, chęci wywołania skrajnych emocji itd


Ja uważam że to nie alkoholizm powoduje nieumiejętność życia, a nieumiejętność życia prowadzi do alkoholizmu, lub gorszych jeszcze rzeczy.

Kiedy pokłócę się z żoną, nie rozpatruję tej kwestii z punktu widzenia alkoholizmu, nie lecę pożalić się na mityng... Siadam z żoną, kiedy emocje miną, i rozmawiam dla czego kolejny raz Venus z Marsem są w opozycji...

szika napisał/a:
Aniu to jest bardzo proste. Nie wiem jakim trzeba byc rodzicem zeby nie liczyc sie z alkoholizmem dziecka, chyba tylko uzalezionym.
ps. Albo nieuświadomionym.
Zdziwiłabyś się... można być bardzo kochającym rodzicem i nie rozumieć że... [tu całą wiedza o wyzwalaczach]...
Przecież wystarczy nie pić... :evil:

Powiem nawet więcej, zmienianie SWOICH przyzwyczajeń we WŁASNYM domu tylko dla tego by chronić alkoholika to objaw pewnej dysfunkcji...

W gościach muszę się dostosować a we własnym domu to ja mogę spirytusem podłogi myć i żaden alkoholik niema nic do gadania :laskabije:

szika - Nie 28 Gru, 2014 09:18

staaw napisał/a:
Zdziwiłabyś się... można być bardzo kochającym rodzicem i nie rozumieć że... [tu całą wiedza o wyzwalaczach]...

potwierdziłes Stasiu to co napisałam... nieswiadomość... skąd mają wiedzieć? jesli ja im nie powiem? tego nie ma w dzienniku telewizyjnym.. kwestia komunikacji, która wcale nie jest łatwa...ale też konsekwencji...jesli jest alkohol na stole nie siadam do niego...
co do komunikacji... w trybie mojej terapii ćwiczyliśmy na zajęciach scenki takich rozmów z rodziną... uczyliśmy się jak asertywnie informować, stawiać granice, jak odpowiadać na tego typu słowa jak Aniu przytoczyłaś... i metoda zdartej płyty... nie wychodziło tylko w domach gdzie członkowie rodziny sami mieli problem z alkoholem..

edit:
staaw napisał/a:
zmienianie SWOICH przyzwyczajeń we WŁASNYM domu tylko dla tego by chronić alkoholika to objaw pewnej dysfunkcji...

ja tak nie uważam... moja rodzina przy mnie nie pije, ani u mnie w domu, ani gdy ja jestem u niej... dla nikogo to nie stanowi problemu... kochają mnie i jest to efekt tego, że im wyjasniłam jak to dla mnie ważne... nie uważam aby przez to członkowie mojej rodziny byli dysfunkcyjni...

Ann - Nie 28 Gru, 2014 11:09

szika napisał/a:
uczyliśmy się jak asertywnie informować, stawiać granice, jak odpowiadać na tego typu słowa jak Aniu przytoczyłaś... i metoda zdartej płyty... nie wychodziło tylko w domach gdzie członkowie rodziny sami mieli problem z alkoholem..
nie wychodzi dlatego, że ktoś jest bardziej zalękniony na to 'co inni powiedzą' ... mimo, że sami domownicy mogą siedzieć i nawet ust nie umoczyć w wyżej wspomnianych sytuacjach.. wiec mówienie mi, że to nie działa tylko w domach, w których jest problem alkoholowy to jest jakiś żart.
staaw - Nie 28 Gru, 2014 11:20

Ann napisał/a:
mimo, że sami domownicy mogą siedzieć i nawet ust nie umoczyć

Jak we własnej głowie sobie nie poukładam to na sam ich widok zachce mi się... pić...

stanisław - Nie 28 Gru, 2014 11:52

szika napisał/a:
co do komunikacji... w trybie mojej terapii ćwiczyliśmy na zajęciach scenki takich rozmów z rodziną... uczyliśmy się jak asertywnie informować, stawiać granice, jak odpowiadać na tego typu słowa jak Aniu przytoczyłaś
To wzystko terapia a gdzie jest język serca normalny Dziecko Rodzic czesto słyzę mów jezykiem serca a bedziesz zrozumiany
staaw - Nie 28 Gru, 2014 12:21

pterodaktyll napisał/a:
Wiedźma napisał/a:
to się Ptero ucieszy

Niekoniecznie, temat wrócił juz do odpowiedniego działu :wysmiewacz: i proszę mnię w moich śmietnikach nie śmiecić bo zacznę to wszystko utylizować :p

To ja odwołuję się do Administratora.
Prosząc o schowanie tematu, kierowałem się troską by mój wpis nie skrzywdził osób trzecich..

staaw - Nie 28 Gru, 2014 12:31

pterodaktyll napisał/a:
staaw napisał/a:
Prosząc o schowanie tematu, kierowałem się troską by mój wpis nie skrzywdził osób trzecich..

A nie było się najpierw zastanowić co się pisze i jakie mogą być tego konsekwencje tylko sruuu "pod dywan"? :p

Pterek, trzeba było się zastanowić przed przenoszeniem przeniesionego tematu...

[wiem że to nie Twoja sprawa ale wkurzyłeś mnie]

Ann - Nie 28 Gru, 2014 14:54

staaw napisał/a:
Ann napisał/a:
mimo, że sami domownicy mogą siedzieć i nawet ust nie umoczyć

Jak we własnej głowie sobie nie poukładam to na sam ich widok zachce mi się... pić...


może ja pisze jakoś niezrozumiale :bezradny:
Chodzi mi o to, że: matka myśli "co inni powiedzą" więc niech alkohol stoi, no bo jak to tak zabronić gościom?
A sama nawet ust nie umoczy w tym alkoholu. (To było też w nawiązaniu do tekstu na terapii Sziki, że problemy są tylko w domach w których jest problem z alkoholem jeśli chodzi np o rodziców)

staaw - Nie 28 Gru, 2014 14:57

Ann napisał/a:
staaw napisał/a:
Ann napisał/a:
mimo, że sami domownicy mogą siedzieć i nawet ust nie umoczyć

Jak we własnej głowie sobie nie poukładam to na sam ich widok zachce mi się... pić...


może ja pisze jakoś niezrozumiale

Piszesz zrozumiale, inaczej kładziemy akcenty...

moonyain - Nie 28 Gru, 2014 16:29

Ja już dzisiaj nie czuje tego tematu tak jak wczoraj. Tak jak przyszło, tak przeszło dlatego nie będę wdawał się w dyskusje o kochających czy niekochających rodzicach itd, a nast razem jak taka sytuacja będzie miała się okazję się powtórzyć, to zrobię tak:

zołza napisał/a:
Moonyain powinien pogadać z rodzicami , powiedzieć im co jest dla niego dobre a co wywołuje w nim emocje , które mu szkodzą. Co oni z ta wiedzą zrobią to już ich działka i On nie ma na to wpływu :bezradny:


Co będzie dalej- czas pokaże, nie ma co dokręcać filmów.

Ann napisał/a:
może dziś źle odbieram bo mi antenę pokrzywiło przez te święta i inne takie :beba: zakłócenia są.. nawroty nawracają na tej antenie czy coś :mysli:


:mgreen:

moonyain - Śro 31 Gru, 2014 17:38

Jeśli przyjąć, że święta to dla alkoholika ciężki czas, to sylwester jest czasem bardziej niż ciężkim.
Ja spędzam go w domu. Naszła mnie refleksja o tym, jakie były moje sylwestry w ciągu ostatnich lat. Rok temu również spędzałem go w domu, sam, ale minął mi on całkiem nie najgorzej. Na siłowni z okazji sylwestra atakowałem rekord w przysiadzie na suwnicy heh Na wieczór ściągnąłem sobie z neta kilka tandetnych horrorów i zasnąłem jakoś koło północy, a może nawet przed. Następnego dnia przed południem poszedłem na spacer i widząc te wszystkie już pijane albo jeszcze niewytrzeźwiałe twarze zadowolony byłem z siebie, że już nie piję. Że zamiast utknąć w ciągu alkoholowym mogę normalnie funkcjonować.
2 lata temu piłem. Wyglądało to tak, że zamknąłem się w domu, nie chciałem pić, bo wiedziałem jak to wszystko się skończy. Biłem i szarpałem się z myślami. W końcu pękłem, poszedłem do monopola po ćwiare wódy. Później już poooszło. W piwnicy znalazłem wino... Kontynuować chyba nie muszę ;) 3 lata temu nie piłem- to był czas mojego pierwszego podejścia do leczenia.
Bodajże 4 lata temu była taka sytuacja, że piłem na imprezie w domu u kolegi, po czym nagle... obudziłem się następnego dnia u siebie w mieszkaniu. Nie mam pojęcia czy doczekałem do północy.
5 lata temu piłem z kolegą już mniej więcej od południa. Jakoś między 22 a 23 byłem już kompletnie nawalony. Przed północą wyszliśmy z mieszkania żeby obejrzeć fajerwerki... To znaczy kto wyszedł ten wyszedł. Mnie prowadziła kumpela, bo sam to ciągle się przewracałem...

Dziś nie piję i o ile jeszcze rano samopoczucie było kiepskie, to w ciągu dnia udało mi się je sobie poprawić. Teraz nie ma tragedii. Melisa w saszetkach ? Jest. Melisa w tabletkach? Jest. Tej drugiej jeszcze nie próbowałem, sam jestem ciekaw czy działa.
Ruszyłem się z domu by załatwić jedną sprawę, wiem, że siedząc w 4 ścianach tylko jeszcze bardziej bym się zafiksował. Poprawiłem swój rekord w bieganiu naokoło dzielnicy heh:mgreen: Innymi słowy- solidnie zmachałem się fizycznie. 'Jestem w ciągu filmowym'(określenie zapożyczone z innego tematu na tym forum), wczoraj obejrzałem 3 filmy, na dzisiejszy wieczór znowu szukam czegoś dobrego. Powiem tak: mnie interesuje tylko Mocne kino(litera M nie jest tu przypadkowa). Fanem Avatara(nie ubliżając jego fanom) czy Władcy Pierścieni to ja nie jestem. Lubię filmy, które opowiadają o różnych patologiach, nałogach, thrillery, w których popełniane są okrutne zbrodnie. Ogólnie rzecz biorąc- coś co porusza, wywołuje silne emocje. Jak ktoś widział ostatnio coś dobrego, co miałoby jakiś związek z podaną przeze mnie tematyką, to proszę mówić ;) ;)
I jeszcze jedno- jakby ktoś czuł się w ten ciężki dla alkoholika(ciężki dla mnie) dzień samotny, chciał z kimś porozmawiać, a nie do końca miał z kim, to pisać śmiało. Coś mi się wydaje, że ja jeszcze długo będę on-line :p

Pozdrawiam, Mateusz alkoholik

Ann - Śro 31 Gru, 2014 19:06

moonyain napisał/a:
jakby ktoś czuł się w ten ciężki dla alkoholika(ciężki dla mnie) dzień samotny, chciał z kimś porozmawiać, a nie do końca miał z kim, to pisać śmiało.
skoro namawiasz :milczek:

A ja tak wspominając sylwestry.. to powiem tak (święta też wspominaliśmy w temacie Ptero).. rok temu w sylwestra, co ja robiłam rok temu w sylwestra?! Ano siedziałam w domu przed TV tak jak dziś.. ale rok temu w domu był alkohol na stole.. w tym roku nie ma. Matka i ojciec nie kupili nic.. poza colą. Wiem, że mają szampana w regale w pokoju bo się na niego natknęłam przypadkiem w poświątecznym sprzątaniu.
Ale przynajmniej wóda na stole nie stoi i stać nie będzie.
Dwa lata temu piłam.. w 2 dzień świąt byłam tak okropnie chora, że wylądowałam na pogotowiu z gorączką po lekach 40'C, półprzytomna. Antybiotyków od końca nie wybrałam bo w sylwestra piłam.. w domu.. i robiłam oborę. Zdjęcia mam z tego czasu. Okropieństwo. Zapijaczona twarz tak okrutnie, że aż boli od patrzenia.
3 lata temu i dalej to moja pamięć nie sięga.. a to znaczy, że pewnie było jak zwykle na imprezach.. odpad jako pierwsza.. i dopijanie nad ranem.. tak było jednego roku.. że północ minęła beze mnie a o 4 nad ranem byłam zdziwiona, że nikt się ze mną nie chce bawić, przecież czekamy na Nowy Rok.. :oops: Wiocha :beba:
No i te cholerni śliskie buty zimą.. na złość wyprodukowane.

Dziś, kapciuszki, TV, posłucham muzyki bo to lubię.. i będzie ok. A jutro wstanę rano wcześniej niż moje miasto i pójdę na spacer :)

moonyain - Sob 06 Cze, 2015 17:15

Hej. Ale ten czas zapierdziela. Minęło pół roku od ostatniego wpisu, czas odświeżyć temat.
Od czego by tu zacząć ? Nie zacznę od tego, od czego może i powinienem- nie chce demotywować nikogo do dalszego czytania :)
Dziwnie się czuję. W zasadzie od jakiegoś czasu nie istnieje u mnie coś takiego jak 'równowaga'. Popadam ze skrajności w skrajność. Albo jestem zdołowany i małomówny albo za bardzo pobudzony.
Albo się przepracowuję(zdarzyło mi się pracować nawet 20 h na dobę) albo nie pracuję w ogóle. Często zmieniam pracę, nigdzie nie potrafię na dłużej się zahaczyć. Przez kilka miesięcy udawało mi się nawet nie najgorzej zarabiać, ale źródełko wyschło, teraz pracuję mniej niż więcej.
Zdecydowanie pogorszyło mi się jakieś 2 tygodnie temu. Znalazłem całkiem niezłą pracę i bardzo zależało mi by się w niej jak najlepiej pokazać. Niestety rzeczywistość okazała się nieubłagana i z pracy po niecałych 2 tygodniach zrezygnowałem, z takiego powodu, że po prostu nie dawałem sobie w niej rady. Są dziedziny życia, do których kompletnie się nie nadaję, czuję się jakbym miał upośledzone geny odpowiedzialne za ich wykonywanie. Mówiąc skrótowo: praca ta o jedną z takich dziedzin zahaczała. Problemy ze snem(koledzy radzili że gdy będzie taka sytuacja żeby strzelić sobie 2-3 piwa, na co odpowiadałem milczeniem), ciągły stres, później już wręcz frustracja, a w międzyczasie suche kace. Gdy zastanawiałem się nad tym doszedłem do wniosku, że przez tak długi czas tak złego samopoczucia nie miałem od jakichś mniej więcej... 10 lat.
W poprzednich pracach bywało różnie. Był czas, że ze wszystkich naokoło szydziłem. Np jak trzeba było dłużej zostać, to ja tłumaczyłem się, że nie mogę, bo mam małe dzieci. Oczywiście żadnych nie mam. A przynajmniej o żadnych mi nie wiadomo ;) Tym razem do wszystkiego podszedłem poważnie, ale to w niczym nie pomogło.
Teraz od kilku dni nie pracuję, często szlajam się po mieście, oglądam dużo filmów, czytam dużo książek. 5, a bywa, że i 6 razy w tygodniu ćwiczę ostro na siłowni i jest to jedna z naprawdę niewielu rzeczy, które, idą mi dobrze i sprawiają radość. Można powiedzieć, że to trzyma mnie w jako- takich ryzach, bo dzięki temu odpowiednio się odżywiam, staram wysypiać itd.
Jestem samotnikiem, nie potrafię czy nie chcę podtrzymywać jakichkolwiek przyjaźni. Nie wiem czy jest takie określenie, ale nazwałbym siebie 'patologicznym' samotnikiem.
Pozwolę sobie głośno myśleć. Dzieje się ze mną tak pewnie dlatego, że już wielokrotnie przejeżdżałem się na różnych ludziach. 'Samotnik, choćby zarzekał się, że jest inaczej, pozostanie sam, bo ilekroć próbował stać się częścią świata, doznawał rozczarowań ze strony ludzi'.
Od razu dodam, że oczywiście bywało, że wina leżała po mojej stronie. To przede wszystkim w przypadkach gdy wcześniej ktoś w jakiś sposób mnie źle potraktował, a ja odczuwałem nieodpartą chęc odegrania się za swoje niepowodzenia na kimś z otoczenia, kto akurat był pod ręką.

Nie narzekam również na nadmiar niepijących znajomych. Był czas, że takich kilku znajomych miałem i były to osoby w mniej więcej moim wieku(mam 27 lat), problem w tym, że wszyscy albo piją albo kontakt się z nimi urwał. Mało tego, przecież nawet przez pewien czas spotykałem się z niepijącą alkoholiczką i uważam, że to był naprawdę dobry czas, niestety i ona wróciła do nałogu. Wiele razy myślałem, że jeśli nie uda mi się z osobą, która jest taka jak i ja to nie uda mi z nikim i być może jest w tym dużo prawdy. Często wracam myślami do tamtego czasu, było to rok i więcej temu. Pewnie to rozpamiętywanie to błąd, ja jednak nie potrafię inaczej. Taka już moja natura, że w gorszych chwilach wracam myślami do tych lepszych. W zasadzie prawie wszystko mi o tych lepszych chwilach przypomina. Miejsca, zapachy, muzyka jakiej w tamtym czasie słuchałem, filmy jakie oglądałem, nawet... kościelne dzwony. Jestem nieźle poschizowany. Jestem strasznie dziwny, te dziwactwa są już dla mnie codziennością.

Nie piję prawie 2 lata, jednak od roku jestem w podobnym(rozpieprzonym) stanie, co zauważyła terapeutka kiedy jeszcze się leczyłem. No może z kilku- miesięczną przerwą, która miała miejsce tuż po rzuceniu terapii. Nie leczę się już od ładnych paru miesięcy a może nawet i pół roku i mało mnie obchodzi co kto sądzi na ten temat. Już tyle razy próbowałem się do kogoś/czegoś dostosowywać, że w pewnym momencie przestało mnie zupełnie obchodzić co inni ludzie sądzą na mój temat. Chcę się przede wszystkim wygadać, a nie słuchać 'złotych rad'. Prawda jest taka, że poza abstynencją, dzięki leczeniu nie udało mi się długotrwale niczego innego osiągnąć. Gdy się leczyłem to i wtedy byłem dziwny, towarzyszyły mi tylko inne dziwactwa. Również wtedy nie potrafiłem przez dłuższy czas utrzymać żadnej lepszej pracy, nie układało mi się z kobietami. Mimo leczenia nie widziałem w tym żadnego progresu dlatego zniechęciłem się i rzuciłem to. Najpierw kilkukrotnie w porozumieniu z terapeutką zawieszałem terapię i wracałem, aż w końcu nie wróciłem bo straciłem jakąkolwiek motywację. Te prawie 2 lata temu zacząłem się leczyć, bo chciałem mieć normalne życie- bliską osobę, pracę, która pozwoli spokojnie przeżyć od pierwszego do ostatniego bez liczenia się z każdym groszem, niestety w pewnym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że mimo wkładanego wysiłku i poświęcanego czasu ani trochę nie zbliżam się do postawionych sobie celów. Mało tego- z jednego nawrotu zaraz pakowałem się w drugi. Mimo to, czasem zastanawiam się czy by nie spróbować wrócić.

To tyle co przychodzi mi na tę chwilę do głowy. Po napisaniu nie przeczytałem tego ani razu, żeby nie stwarzać sobie szansy do modyfikowania, wkleiłem od razu. Pozdrawiam

Jo-asia - Sob 06 Cze, 2015 17:36

Cieszę się, że znowu mogę Cię poczytać.
Mam na karku o dwadzieścia lat więcej a bardzo podobne odczucia co do siebie.
Pracy nie zmieniam, bo już wiem... ;) że to niczego nie zmieni.
Co do wahań nastroju, mam niewielkie odchyły i albo... nagle, wybuchnę złością albo rozpłaczę się ze wzruszenia.
Większość czasu.. jest spokojne, równoważne...

A myślałeś o pracy na siłowni, jako np trener?

moonyain - Sob 06 Cze, 2015 17:55

Jo-asia napisał/a:
Mam na karku o dwadzieścia lat więcej a bardzo podobne odczucia co do siebie.


Wiesz co, kiedyś na AA opowiedziałem o tym wszystkim, o czym tu teraz piszę, po czym zgłosiła się jedna kobieta i odpowiedziała, że ona ma tak samo...
...od 7 lat.

Jo-asia napisał/a:
A myślałeś o pracy na siłowni, jako np trener?


Jasne, że myślałem. Przez parę tygodni intensywnie szukałem, tylko w miejscach, w których praca naprawdę by mnie interesowała. Byłem na paru siłowniach i w klubach, gdzie rzeczywiście kogoś potrzebują, wiem, bo widziałem ogłoszenia, niestety mimo chęci nie udało mi się przebić. Jeździłem, szukałem, prosiłem się, nigdzie nie dostałem nawet szansy żeby jakoś się zaprezentować.
Jeden klub wyjątkowo sobie upatrzyłem, byłem tam kilka razy w ciągu jednego dnia, bo chciałem porozmawiać z osobą, która jest odpowiedzialna za tą całą rekrutację. Pół dnia się tam kręciłem. W końcu trafiłem, ta osoba zamieniła ze mną ledwie kilka zdań, z których wywnioskowałem, że nie mam tam czego szukać. Bez znajomości to ani rusz. Po tej akcji odpuściłem.

Jo-asia - Sob 06 Cze, 2015 19:20

A w internecie?
Coś w stylu bloga?

moonyain - Sob 06 Cze, 2015 21:49

Jo-asia doceniam, że próbujesz pomóc jakoś.

Ale bloga to ja sobie piszę od czasu do czasu jak mi coś przyjdzie do głowy i z tego ni ma pieniędzy :)

Jras4 - Sob 06 Cze, 2015 22:10

ja to sie dziwie co ty tu robisz nielepiej siedzic na blogu i pisać jak to ujoł Korwin ,,malym faszystowskim sztambuchu ,, a tak powaznie albo zmadrzej albo zgłupiej do końca bo zwarjujesz
moonyain - Sob 06 Cze, 2015 22:29

Jras4 napisał/a:
a tak powaznie albo zmadrzej albo zgłupiej do końca bo zwarjujesz


Chyba pierwszy raz napisałeś u mnie coś mądrego, powaga. Pozdrawiam

Jo-asia - Nie 07 Cze, 2015 13:14

moonyain napisał/a:
Ale bloga to ja sobie piszę od czasu do czasu jak mi coś przyjdzie do głowy i z tego ni ma pieniędzy

znam osoby dla których blog, to źródło utrzymania :)
ale nie o tym...
moonyain napisał/a:
odpowiedziała, że ona ma tak samo...

widzisz.. czasem jedni w życiu poruszają się samochodem a inni... wyłącznie pociągiem, pomimo że posiadają prawo jazdy i ja tak mam

moonyain - Pon 08 Cze, 2015 12:22

Ostatnie 'akcje' tylko utwierdziły mnie w przekonaniu, że nie mam już wyboru i muszę coś ze sobą zrobić, w przeciwnym razie zamienie się w kompletnego czubka. Że samo lepiej się nie zrobi. Ostatnio czułem się trochę jak w jakimś thrillerze psychologicznym, w którym bohater poszukuje mordercy, a na końcu okazuje się, że jest nim... on sam.
Nawet dziś miałem jedną z tych 'niezłych akcji'. W markecie była promocja jajek, więc wziąłem ich większą ilość. Po wyjściu skapowałem się, że trzeba było sprawdzić czy kasjerka naliczyła mi rabat bo w przeszłości kilkukrotnie zdarzało się, że tego nie robili, ale już za późno bo przecież nie wziąłem paragonu. No trudno. Wróciłem do domu, zacząłem rozpakowywać zakupy, a gdy już to zrobiłem, na dnie siatki, moim oczom ukazał się paragon.

Kiedyś miałem lepsze... Wsunąłem do bankomatu kartę, kliknąłem ile chcę wypłacić. Ku mojemu zdziwieniu na ekranie pokazało 'dziękujemy, zapraszamy ponownie' i bankomat przeszedł do 'trybu uśpienia'. Aniu karty ani pieniędzy. To ja za telefon i dzwonię na infolinie, mówie, że bankomat wessał mi kartę i nie chce wypluć, kobieta zaczęła mi tłumaczyć co mam zrobić. Oczywiście(jak to w takich chwilach zwykle bywa) średnio to wszystko ogarniałem dlatego powiedziałem żeby zaczekała, a ja sobie to wszystko zapiszę. W kieszeni kurtki namacałem jakiś długopis, otwieram portfel by poszukać jakiegoś skrawka kartki, a tam jak byk bankomatowa karta. Zaglądam do drugiej przegrody, a tam... To, czego się można było spodziewać czyli wypłacone pieniądze.

Byłem dziś w poradni. Miło się zaskoczyłem, bo nie trzeba długo czekać na pierwsze spotkanie z terapeutą. Mam już jutro. Trzeba być konsekwentnym. Albo robić z siebie błazna albo starać się być poważnym człowiekiem. Ja niestety w ostatnim czasie przestałem być poważny. Już sama wizyta w ośrodku mnie jakoś tak trochę wyczilałtowała. Myślę, że będzie lepiej. Nie mam innego wyboru niż starać się tak myśleć, bo w przeciwnym wypadku niby po co miałbym żyć.

zołza - Pon 08 Cze, 2015 12:47

Cytat:
Już sama wizyta w ośrodku mnie jakoś tak trochę wyczilałtowała. Myślę, że będzie lepiej. Nie mam innego wyboru niż starać się tak myśleć, bo w przeciwnym wypadku niby po co miałbym żyć.

Bardzo się cieszę , że nie odpuszczasz :okok:
Fajnie :brawo: - masz dużą samoświadomość tego co się z Tobą dzieje i nie sprzedasz tak łatwo swojej skóry ;)

moonyain - Pon 08 Cze, 2015 18:41

zołza napisał/a:
masz dużą samoświadomość tego co się z Tobą dzieje i nie sprzedasz tak łatwo swojej skóry ;)


To jednak wychodzi na to, że coś więcej dały mi te terapie, niż tylko abstynencje.

rufio - Pon 08 Cze, 2015 20:45

moonyain napisał/a:
To jednak wychodzi na to, że coś więcej dały mi te terapie, niż tylko abstynencje.

A Ty myślałes , że terapia to tylko - nie picie ?-
A w kręgle to tam nie grali ?

prsk

moonyain - Pon 08 Cze, 2015 21:52

Jo-asia napisał/a:
widzisz.. czasem jedni w życiu poruszają się samochodem a inni... wyłącznie pociągiem, pomimo że posiadają prawo jazdy i ja tak mam



rufio napisał/a:
A Ty myślałes , że terapia to tylko - nie picie ?-
A w kręgle to tam nie grali ?


Szczerze mówiąc to ja nie kapuje co Wy do mnie rozmawiacie ;]

KaTre - Wto 09 Cze, 2015 05:11

moonyain napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
widzisz.. czasem jedni w życiu poruszają się samochodem a inni... wyłącznie pociągiem, pomimo że posiadają prawo jazdy i ja tak mam



rufio napisał/a:
A Ty myślałes , że terapia to tylko - nie picie ?-
A w kręgle to tam nie grali ?


Szczerze mówiąc to ja nie kapuje co Wy do mnie rozmawiacie ;]


Że trzeba nauczyć się żyć (a nie tylko nauczyć się niepić)... :mysli:

Jo-asia - Wto 09 Cze, 2015 17:30

moonyain napisał/a:
Szczerze mówiąc to ja nie kapuje co Wy do mnie rozmawiacie ;]

i szczerze mówiąc, nie dziwie Ci się :rotfl:
KaTre napisał/a:
Że trzeba nauczyć się żyć (a nie tylko nauczyć się niepić)...

no, coś w tym jest :)

co, do mojego pociągu....
mam tak, że mogę nie wiem jak się gimnastykować a pewnych rzeczy nie zmienię :bezradny:
co innym, przychodzi ot tak... dla mnie jest nie do ruszenia, mimo, że niczego mi nie brakuje
u mnie wychodzi na to, że póki się Asia nie nauczy póty Joanna nie będzie umiała
tak długo będę w tym "czymś" aż nie zrozumiem... po co,
aż nie nauczę się w tym żyć :)
to, jak pociąg na torze.. określona trasa... z której nijak skrótów nie ma :bezradny:
w sumie dla mnie dobrze, mogę leżeć.. mogę się męczyć a efekt taki sam ;)
nie muszę się martwić, że nie dotrę do celu.. jedynym "problemem" jest komfort jazdy a to jest tylko w moich rękach ;)

moonyain - Wto 09 Cze, 2015 19:32

Jo-asia napisał/a:
mam tak, że mogę nie wiem jak się gimnastykować a pewnych rzeczy nie zmienię :bezradny:


To akurat doskonale rozumiem. Niestety, ja bez próby(zmiany) pewnych rzeczy nie potrafię być szczęśliwy. No i tak próbuję,a te ciągłe próby niestety przynoszą zdecydowanie więcej szkody niż pożytku. Rośnie przez nie moja frustracja. Co jakiś czas, po kolejnych porażkach poddaję się, mówię sobie, że już nigdy więcej, a jednak kiedy rany zaczynają się zabliźniać próbuję znowu. I tak w kółko. Jedynym co mnie w tym pociesza, jest to, że przynajmniej nie będę mógł sobie zarzucić, że się poddałem i nie starałem. Bo jeśli się poddam, to przecież wtedy już na pewno nie osiągnę tego, co chcę. Dzień kiedy powiem i uwierzę, że jest inaczej będzie zapewne ostatnim dniem mojego życia. Trzeba dawać sobie szansę, 'żeby wygrać trzeba grać'. W przeciwnym wypadku po co w ogóle żyć. Odpuszczając świadomie skazuję się na niepowodzenie.

zołza - Wto 09 Cze, 2015 19:38

moonyain napisał/a:
Odpuszczając świadomie skazuję się na niepowodzenie.


Ja wolę powiedzenie nic na siłę . Piekło jest dobrymi chęciami wybrukowane . Czasami poddać walkę nie oznacza przegrać wojny a i frustracja mniejsza bo ...będzie co ma być :pocieszacz:

Jo-asia - Wto 09 Cze, 2015 21:30

moonyain napisał/a:
Niestety, ja bez próby(zmiany) pewnych rzeczy nie potrafię być szczęśliwy. No i tak próbuję,a te ciągłe próby niestety przynoszą zdecydowanie więcej szkody niż pożytku. Rośnie przez nie moja frustracja.

próbuj... i zabij nadzieję ;)
zawsze kończy się szkodą i niech tak zostanie
przecież to próby dają Ci szczęście :)

w niedzielę szłam do sklepu, miałam iść dalej bo taniej, upał zmienił moje plany
kierunek ten sam
i idę... nagle staję i zastanawiam się.. gdzie ja jestem i co tu robię :szok:
parę sekund i wiem.. idę na pamięć :rotfl:

już rzadko tak mam...
nie daje się uwieść myślom, nie żyje w głowie
działam
i jak widać w Twoim cytacie... to i Ty w działaniu odnajdujesz szczęście
cóż więcej nam potrzeba :)

moonyain - Śro 10 Cze, 2015 08:03

zołza napisał/a:
Piekło jest dobrymi chęciami wybrukowane


Wiesz co, ja zawsze inaczej rozumiałem to powiedzenie, nie wiem czemu. Że chodzi w nim o fałszywe dobre chęci, chęci na pozór.

Tak samo to, że 'nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki'. Myślałem, że chodzi w nim o to by nie popełniać drugi raz tego samego błędu, tymczasem pierwotnie chodziło o coś innego. Dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki, bo za drugim razem ta rzeka nie jest już taka sama, zmieniła się. W ten sposób zmienia się wszystko.

Jo-asia napisał/a:
przecież to próby dają Ci szczęście :)


Taak, próby dały mi tak wielkie szczęście, że wróciłem na forum dla alkoholików i musiałem znów zacząć się leczyć żeby całkiem nie zwariować ;)

moonyain - Nie 14 Cze, 2015 09:10

Jutro rano do nowej pracy. Odczuwam związany z tym niepokój. Niepokój o to żeby nie zrobić z siebie kompletnego idioty, o to jak współpracownicy mnie przyjmą. Nie ma w tym raczej nic nadzwyczajnego, takie niepokoje mają przecież nawet osoby zdrowe. Może tym razem uda mi się na dłużej zaczepić. 'Zabawne' jest to, że za każdym razem kiedy tracę robote(niezależnie czy mnie wyrzucają czy odchodzę sam) przychodzi rozmyślanie na temat tego, że nie mam już kompletnie żadnych perspektyw, że wyczerpałem wszystkie możliwości. Frustracja czy wściekłość, bezsilność i te sprawy. Po chwili jednak pojawiają się nowe pomysły, gdzie tej pracy szukać i to całe szalone koło zatacza kolejny obrót, a mnie wydaje się, że być może to już ostatni raz.

Z innej beczki. Dwa dni temu obejrzałem 'Fanatyka' i po seansie zacząłem zastanawiać się jak to możliwe, że do tej pory widziałem go tylko 2 razy... Bardzo lubię kino. W niedalekiej przyszłości będzie kilka kinowych premier, wszystkie zapisane mam w notatniku. To wszystko zaczęło się u mnie w czasie gdy podjąłem swoją pierwszą próbę leczenia. Potrzebowałem nowych zainteresowań, nowych form spędzania wolnego czasu. Przekopiowałem sobie od kuzyna 20 czy 30 filmów i w wolnym czasie zacząłem je oglądać. Wcześniej za pijackich czasów rzadko kiedy cokolwiek oglądałem. Teraz byłem w szoku, ponieważ te filmy naprawdę mnie zainteresowały. 'Requiem dla snu'; 'Lśnienie'; 'Mechanik'; 'Donnie Darko'; 'Hooligans', 'Taksówkarz' itd. Okazało się, że(co dla mnie było zaskoczeniem) filmy to nie tylko głupawe komedyjki czy akcja a'la Seagal(nie obrażając jego fanów), ale w kinie znaleźć można w zasadzie wszystko. Można znaleźć to, co pozwoli się wzruszyć. Oglądałem wtedy Almodovara czy von Triera.
Do pracy, w której wtedy byłem przyjęto wtedy faceta w mniej więcej moim wieku i któregoś dnia, gdy byłem z nim na zmianie zgadaliśmy się co do kina. Gość kilkukrotnie startował do tej słynnej łódzkiej filmówki, ostatecznie lądował w jakiejś podrzędnej, próbował, rezygnował itd. W każdym razie nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z kimś kto tak znał się na kinie jak on.
'Taksówkarza' widziałeś ?- zapytałem go .
No jasne, to jest klasyka.- odpowiedziałem
Dokładnie. Pierwszy wspólny film De Niro i Scorsese.
Widać, że to, co powiedziałem na facecie zrobiło spore wrażenie. Powiedział, że on spotkał do tej pory wielu ludzi ale jeszcze nikogo kto na temat kina wypowiadałby się z taką pasją.
Tak sobie chciałem napisać żeby zająć czas do otwarcia siłowni :D

moonyain - Śro 17 Cze, 2015 15:38

dtstgseete napisał/a:
sv4v


Szczerze to spodziewałem się z Twojej strony bardziej dosadnej odpowiedzi na moje rozkminy.

A propos rozkmin... Teraz już nie czuję się jak bohater filmu psychologicznego... Teraz czuję się jak John Cusack w '1408'. Wydawało mu się, że wydostał się z nawiedzonego pokoju, tymczasem to było tylko złudzenie i ciągle w nim tkwił. Tak samo mnie zaczęło ostatnio przez chwilę wydawać się, że wychodzę już z tego swojego bagna. Jednak gdy uważniej się temu przyjrzałem, okazało się, że nadal tkwię w nim po same uszy.

Wbrew pozorom nie jestem kompletnie oderwany od rzeczywistości, widzę co się naokoło mnie dzieje. Facet, który jeszcze parę lat temu chlał i pierwszy skakał do wszystkich do bicia, dziś ma żonę i dziecko, a na fejsbuka wrzuca zdjęcie robione z ręki. Większość rzeczy toczy się naturalnym biegiem, tylko nie u mnie- u mnie z roku na rok narasta wku**ienie, bezsilność i niechęć do życia.

zołza - Śro 17 Cze, 2015 19:59

moonyain napisał/a:
Większość rzeczy toczy się naturalnym biegiem, tylko nie u mnie- u mnie z roku na rok narasta wku**ienie, bezsilność i niechęć do życia.

Czytając Cię mam wrażenie ,że zbyt dużo i zbyt szybko chcesz/oczekujesz , że wszystko się zmieni , chcesz nadrobić stracony czas, naprawić siebie i wszystko wokół siebie - czekasz aż zabrzmią fanfary i oznajmią - tak udało się , teraz już wszystko będzie tak jak ja chcę , jestem spełniony i szczęśliwy :notak:
Pozwól życiu się toczyć w swoim tempie .Kolejny raz napiszę - nic na siłę ...daj czasowi czas :)

moonyain - Czw 18 Cze, 2015 05:02

Wiesz co, jak masz mi wciskać takie bzdury jak to, co napisałaś powyżej to lepiej nic nie pisz.
szymon - Czw 18 Cze, 2015 05:16

a jak w nowej pracy?
zołza - Czw 18 Cze, 2015 07:42

moonyain, No to nadal żyj w przekonaniu , że pokój "1408" to tylko pokój :luzik:
Jo-asia - Czw 18 Cze, 2015 08:55

moonyain napisał/a:
Wiesz co, jak masz mi wciskać takie bzdury jak to, co napisałaś powyżej to lepiej nic nie pisz.

a cóż Cię tak, dotknęło :shock:
aż, mnie zaciekawiłeś
chciałbyś rozwinąć?

moonyain - Czw 18 Cze, 2015 16:17

Jo-asia napisał/a:
a cóż Cię tak, dotknęło :shock:
aż, mnie zaciekawiłeś
chciałbyś rozwinąć?


No dobra, skoro chcesz wywołać tego wilka z lasu ;) ...

zołza napisał/a:
moonyain, No to nadal żyj w przekonaniu , że pokój "1408" to tylko pokój


Ciekawe czy byłabyś taka mądra i chętna do udzielania wspaniałych rad w stylu 'daj czas czasowi' gdybyś była samotna, nie miała rodziny, dzieci, nie miała dla kogo żyć. Nie byłabyś w żaden sposób spełniona życiowo czy wtedy też tak łatwo byłoby Ci komuś napisać 'odpuść sobie, za wiele wymagasz'. Czy godziłabyś się z tą ch**, którą serwuje Ci życie, nie próbując nic zmienić. Ty już zapewne znalazłaś swoje miejsce w życiu, ja nie, ciągle go szukam, a siedząc z założonymi rękami i mniej od siebie wymagając(tak jak radzisz mi to zrobić) na pewno go nie znajdę.

zołza napisał/a:
Pozwól życiu się toczyć w swoim tempie


Jak pozwolę życiu toczyć się swoim tempem to ono się ku*wa przetoczy obok mnie.

Janioł - Czw 18 Cze, 2015 16:21

moonyain napisał/a:
Ciekawe czy byłabyś taka mądra i chętna do udzielania wspaniałych rad w stylu 'daj czas czasowi' gdybyś była samotna, nie miała rodziny, dzieci, nie miała dla kogo żyć.
a to Ci się samo porobiło czy alkohol tak Ci uczynił ? użalasz się kolego nad sobą a mądrym można być I w takiej sytuacji
zołza - Czw 18 Cze, 2015 16:35

moonyain napisał/a:
Jak pozwolę życiu toczyć się swoim tempem to ono się ku*wa przetoczy obok mnie.


Jak nie zauważyłeś jeszcze to wlaśnie Twoje frustracje i chęci powodują , że życie właśnie przetacza się z całym impetem po Tobie robiąc niesamowite sputoszenie w Twojej głowie :bezradny:
Ale masz rację po co słuchać kogoś kto poustawiał się w życiu i jest spełniony w tym "niepiciu" przyjmując do siebie to co mówili inni , każdy powinnien sprawdzić to na własnej skórze. Pewnie taka droga ;) Nie chcę Cię drażnić więc powstrzymam się od dalszych komentarzy.
Pozdrawiam serdecznie :pocieszacz:

moonyain - Czw 18 Cze, 2015 16:40

Janioł napisał/a:
a to Ci się samo porobiło czy alkohol tak Ci uczynił ?


Co za różnica. To nie ma znaczenia skoro czy piłem czy nie piłem czy się leczyłem czy nie leczyłem to było tak samo.

Janioł napisał/a:
użalasz się kolego nad sobą a mądrym można być I w takiej sytuacji


Rozumiem, że Ty taką sytuację miałeś i byłeś w niej mądry i czułeś się wspaniale.

Janioł - Czw 18 Cze, 2015 17:16

Cytat:
Co za różnica. To nie ma znaczenia skoro czy piłem czy nie piłem czy się leczyłem czy nie leczyłem to było tak samo.
wróżek jesteś czy Panem Bogiem by to wiedzieć ? Tego nie wiesz .......reszta to niespełnione oczekiwania niosące rozczarowanie
zimna - Czw 18 Cze, 2015 18:01

Też kocham kino :)
moonyain napisał/a:
Oglądałem wtedy Almodovara czy von Triera.
A to oglądałeś ? jeśli nie to spróbuj, koniecznie ( to ten drugi von Trier)

koniecznie i odezwij sie po. :prosi:

Ale teraz jestem na etapie serii .... tadam :
miłośc przychodzi łagodnie

po około 20 podobnych filmów :tak:
jesteśmy na 4 części :p
no do czego minie to trzeźwienie doprowadziło :bezradny:

szymon - Czw 18 Cze, 2015 18:27

moonyain napisał/a:
gdybyś była samotna, nie miała rodziny, dzieci, nie miała dla kogo żyć


toż to tragedia jest! ale żeby nie ironizować, to miałem tak, albo nie potrafiłem zauważyć tego co zacytowałem

kiedyś pomijałem jedną bardzo ważną kwestię na co dzień
zapominałem o sobie, że to najpierw dla siebie chce żyć
jeżeli ja będę z siebie zadowolony, to dopiero wtedy to zadowolenie moge przelac na kogoś innego
a jak będę miał ch**, to przeleję ch** na innych

moonyain - Czw 18 Cze, 2015 20:25

pterodaktyll napisał/a:
zołza napisał/a:
po co słuchać kogoś kto poustawiał się w życiu i jest spełniony w tym "niepiciu" przyjmując do siebie to co mówili inni , każdy powinnien sprawdzić to na własnej skórze

I to jest słuszna koncepcja :tak:


Trochę ochłonąłem, jeszcze raz przemyślałem, w międzyczasie skończyłem czytać książkę i przyszło mi do głowy, że może jednak coś w tym jest. Że skoro z całej siły nie da radym, to może tej siły nie trzeba używać wcale. W każdym razie to jest dla mnie, przynajmniej w tym momencie jakaś abstrakcja.

zimna napisał/a:
A to oglądałeś ? jeśli nie to spróbuj, koniecznie ( to ten drugi von Trier)


'Wiem, że już to mowiłem, ale jestem teraz w lepszym stanie'
Nie widziałem tego filmu. Obejrzałem zwiastun... 4 razy. Zassałem go już z torrentów. Obejrzę jutro albo pojutrze, bo dziś zaraz trzeba iść spać żeby jakoś przeżyć kolejny dzień, a nie tylko go przemęczyć.
Jutro chyba się wybiorę na 'Do nieba'.

szymon napisał/a:
zapominałem o sobie, że to najpierw dla siebie chce żyć
jeżeli ja będę z siebie zadowolony, to dopiero wtedy to zadowolenie moge przelac na kogoś innego
a jak będę miał ch**, to przeleję ch** na innych


Sczerze to już za bardzo zmęczony jestem na dyskusje na takie tematy.

Jo-asia - Czw 18 Cze, 2015 21:30

moonyain napisał/a:
jeszcze raz przemyślałem

:nerwus: no i kurde nie zdążyłam
a chciałam się powymądrzać :mgreen:

moonyain napisał/a:
tej siły nie trzeba używać wcale

święte słowa :okok:
i choć to abstrakcja dziś, spróbuj ją poznać
a zobaczysz... nie opuścisz do śmierci :mgreen:

szymon - Pią 19 Cze, 2015 09:48

moonyain napisał/a:
Sczerze to już za bardzo zmęczony jestem na dyskusje na takie tematy.


to nie narzekaj, że masz pod górkę, skoro zmierzasz na szczyt

moonyain - Sob 27 Cze, 2015 21:26

Nie za wiele się udzielam, ale to nie znaczy, że nie czytam. I nie pamiętam żeby była wcześniej taka sytuacja żeby przez 24 godziny(pewnie nawet minęło już ich 25) nikt w tym dziale nie dodał wpisu. To dodam ja. Zrobie to, w czym jestem dobry- poużalam się trochę i powyzywam. Ale to właśnie ludzie chcą czytać- nikogo nie interesuje cudze powodzenie i szczęście, a raczej tragedie i ból.
Sobota wieczór, obejrzałem film- nawet niezły. Wcześniej oczywiście zaliczyłem trening na siłce, zjadłem ogromne ilości jedzenia i posprzątałem mieszkanie.
Ktoś ostatnio powiedział do mnie- 'Zachowuj się jak normalny człowiek'. Nie trudno się domyślić, że to jeszcze bardziej mnie rozdrażniło. No bo ku*** jak ja mam się zachowywać jak normalny człowiek skoro nie żyję jak normalny człowiek ? Normalni ludzie jeżdżą na urlopy, chodzą na imprezy, w moim wieku to i często mają swoje rodziny, a jeśli nie to chociaż plany na przyszłość i osoby, które z nimi wiążą... Dla jasności dodam, że to wszystko mnie nie dotyczy. Już pominę to, że normalni ludzie nie zmieniają pracy 3 razy w... miesiącu.
Pominę również to(chociaż w sobotni wieczór) czego ostatnio dowiedziałem się O SOBIE na terapiach. Tym bardziej, że przecież to publiczne forum, każdy może zajrzeć.
Pomijając wszystko inne, smuci mnie, że od niedawna odczuwam jakąś cholerną odrazę i wstręt do tego, na czym jeszcze do niedawna tak bardzo mi zależało. I w zasadzie tylko to poprzednie zdanie mógłbym wkleić- ono w dobry sposób określa mój stan.

Jo-asia - Sob 27 Cze, 2015 21:42

moonyain napisał/a:
od niedawna odczuwam jakąś cholerną odrazę i wstręt do tego, na czym jeszcze do niedawna tak bardzo mi zależało

znaczy... dotykasz przeciwnej strony :lol:
no to teraz... zostanie Ci środek.. Twój własny
:okok:

moonyain - Sob 27 Cze, 2015 22:17

Jo-asia napisał/a:
znaczy... dotykasz przeciwnej strony :lol:
no to teraz... zostanie Ci środek.. Twój własny
:okok:


Właśnie za to doceniam to forum- że tak łatwo tutaj o zupełnie inny punkt widzenia.

moonyain - Nie 28 Cze, 2015 14:25

Świat zrobił kolejny krok ku zakładzie. Nie chodzi mi o dziurę ozonową, ocieplenie klimatu czy islamistów. Nie kosmici. Zapomniałbym dodać, że również nie z powodu takich furiatów jak ja ;] Chodzi mi o Amerykanów. Zatwierdzili śluby pedałów i lesbijek. Nie interesuje się tego typu nowinkami, może więc dlatego info na ten temat tak mnie zdziwiło. Nie oglądam też wiadomości(no, chyba że sportowe). Amerykanie, którzy jeszcze do niedawna wyznawali Terminatora Schwarzeneggera i Rambo Stallona... Wcześniej miałem do tego podejście w stylu, że to mnie nie dotyczy, bo przecież żaden z nich się do mnie nie przystawia hehe, nie mam z nimi do czynienia, ale teraz coś się zmieniło, wchodzę na fb, a tam kolesie(zapewne radośni, że nadeszła chwila, w której mogą się ujawnić) wstawiają zdjęcia w kolorach tęczy...

Zastanawiam się czy można BIERNIE uczestniczyć w imprezie. Skoro można biernie palić czy pić na sucho. Impreza u sąsiadów piętro niżej, nad ranem wracająca z imprezy współlokatorka. Już pomine, że nie wiem jak to się dzieje, że przebudzam się na moment przed tym jak wychodzi z windy i wciska klucz do zamka. Czasami czuję się osaczony, choć przypomniało mi się coś, dzięki czemu w oddali tego ch** tunelu zwanego życiem wciąż tli się światło. O ile zwykle nie przywiązuję wagi do przysłów i różnych ludowych mądrości i porzekadeł, o tyle to wydaje mi się niezwykle prawdziwe. Przecież 'im ciemniejsza noc, tym bliżej do świtu'.

olga - Nie 28 Cze, 2015 15:46

moonyain napisał/a:
Chodzi mi o Amerykanów. Zatwierdzili śluby pedałów i lesbijek.


i co będziesz musiał się z którymś z nich ożenić? bo nie wiem w czym masz problem :roll:

Jonesy - Nie 28 Cze, 2015 17:41

Postęp czy podstęp?
Świat poszedł do przodu, znowu... Czy my chcemy się załapać na tę podróż? Amerykanie zatwierdzili związki homoseksualne. To są śluby cywilne przecież, czyli tak zwane zalegalizowane związki - i dobrze, niech im będzie jak najlepiej.
Bo w Polsce wciąż jest problem w odróżnieniu, że co innego co państwo decyduje, a co innego co religia. I o to całe boje.
Niech sobie żyją w zalegalizowanych związkach, czemu nie? Łatwiej o kredyt, sprawy majątkowe i spadkowe.
Dzieci mieć nie będą, no bo nie ma możłiwości - tu natura stoi na straży. Chociaż są państwa, gdzie wychodzi się na przeciw tym... praktykom i zezwala na adopcję przez rodziny homoseksualne... Tego już nie skomentuję, tu mam ortodoksyjne przemyślenia. Dziecko, każde dziecko ma ojca i matkę. Nie ojca i ojca i nie matkę i matkę. Taka natura.
Ale jako ludzie wytworzyliśmy coś takiego jak więź biologiczna i więź psychiczna. I dzięki temu po rozwodzie partner lub partnerka może zaakceptować i pokochać nie swoje dzieci, lub adoptowane. Tacy jesteśmy, to jest piękne w ludziach. Ale też przerażające.
Ale roztrząsać takie sprawy i stresować się tym że w Ameryce ktoś coś? Ich sprawa. Ich prezydent to poparł. A żadne spośród moich znajomych nie zmieniło sobie awatara na FB na tęczowego.
Tyle tytułem głosu rozsądku, bo się lekko zbulwersowałem tym wpisem.
Pozdrawiam i życzę udanej niedzieli

Jo-asia - Nie 28 Cze, 2015 18:11

Jonesy napisał/a:
nie zmieniło sobie awatara na FB na tęczowego.

a ja zmieniłam
i w życiu mi do głowy nie przyszło... że ktoś inny, może mieć z tym problem
ale.. to znów ja :bezradny:

smokooka - Nie 28 Cze, 2015 20:34

Jonesy napisał/a:
nie zmieniło sobie awatara na FB na tęczowego.
ja zmieniłam, zawsze byłam za miłością.
moonyain - Nie 28 Cze, 2015 20:51

A ja z kolei nie wiem jaki Wy problem widzicie w tym, że ja mam z tym problem :wysmiewacz:
smokooka - Nie 28 Cze, 2015 20:52

ja nie mam problemu z tym że Ty masz z tym problem, mogę się najwyżej dziwić, ale ogólnie mało Ciebie rozumiem, więc biorę to na karb odmiennego DNA
szymon - Nie 28 Cze, 2015 21:51

Jo-asia napisał/a:
a ja zmieniłam
smokooka napisał/a:
ja zmieniłam

to taka sama moda jak z tym oblewaniem się i nominowaniem później kogoś?

Whiplash - Nie 28 Cze, 2015 22:03

szymon napisał/a:
to taka sama moda jak z tym oblewaniem się i nominowaniem później kogoś?


Coś w ten deseń, tylko teraz trzeba oblewając się zrobić tęczę g45g21


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group