To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Citius, altius, fortius.......

pterodaktyll - Nie 30 Maj, 2010 20:28
Temat postu: Citius, altius, fortius.......
Ostatnio zastanawiam się nad pewną sprawą. Zauważyłem, że dla niektórych trzeźwiejących, czy to na mityngach czy nawet tu na forum, okres trzeźwienia jest sprawą najważniejszą, nieledwie wyczynem sportowym chciałoby się rzec. Zadziwiające dla mnie jest to, że najczęściej tym argumentem szermują ludzie, którzy mają już za sobą długi okres trzeźwienia, bądź "nowicjusze" w tym procesie. Odbieram to jako coś w rodzaju "rywalizacji" i przelicytowywaniu się kto jak długo nie pije. Przecież, moim zdaniem, nie ma to większego znaczenia dla procesu trzeźwienia kto ile nie pije. Pewnie, że krótki okres trzeźwości stwarza większe zagrożenie powrotu do nałogu, ale nie można z tego robić celu, do którego się dąży a takie wrażenie mam czasem. Również ludzie z długim okresem abstynencji ku mojemu zdziwieniu też "podpierają" się tym w dyskusji. Moim zdaniem proces trzeźwienia a tym bardziej jego okres, nie może być celem samym w sobie, gdyż jest to z gruntu fałszywe założenie. Mam wrażenie, że niektórzy trzeźwiejący, tracąc cele życiowe, zaczynają poszukiwać jakiegoś zamiennika, aby utrzymać abstynencję. Czy nie tym można by wytłumaczyć zapicia, które zdarzają się ludziom o długim stażu niepicia?. Myślę, że może to być jedna z przyczyn, bo przecież proces trzeźwienia powinien być tylko środkiem do osiągania celów a nie celem samym w sobie........ A jakie jest Wasze zdanie?
yuraa - Nie 30 Maj, 2010 20:51

pterodaktyll napisał/a:
nie ma to większego znaczenia dla procesu trzeźwienia kto ile nie pije.

z tym zdaniem się nie zgodzę, bo jak to mówią im dalej w las tym więcej drzew czyli przekładając to na nasz język czym dłużej nie piję tym mniej alkohol jest mi potrzebny do funkcjonowania, nabywam coraz to nowych doświadczeń, także słuchając czy czytając wypowiedzi innych alkoholików.
jestem bardziej swiadomy zagrożeń i jak widzę nowicjusza który mozolnie próbuje wspinać się pod górę niebezpieczną ścieżką to mogę mu powiedzieć że idąc tamtędy może spaść bo widziałem jak inni próbowali i spadali.

tak trzeźwość to stan niezbędny do osiągniecia celów życiowych ale też coś o czym muszę pamiętac na codzień

pterodaktyll - Nie 30 Maj, 2010 21:10

yuraa napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
nie ma to większego znaczenia dla procesu trzeźwienia kto ile nie pije.

z tym zdaniem się nie zgodzę

Napisałem to w kontekście (może niezbyt precyzyjnie), że trzeźwienie jest procesem powrotu do normalności i w tym sensie nie ma to większego znaczenia, bo jednemu zajmie to np. pół roku, innemu dwa lata a jeszcze innemu nie udaje się to pomimo wielu lat niepicia...........sam spotykam takich ludzi na mityngach.

jal - Nie 30 Maj, 2010 21:16

Ja uważam Trzeźwość jako wartość z górnej półki - jest to dla mnie funkcjonowanie w życiu w sposób harmonijny i naturalny we wszystkich sferach mojego życia a więc w sferze :fizycznej, psychicznej, duchowej i społecznej i jest to bardzo trudne do osiągnięcia.
Myślę że na tym świecie jest mało takich ludzi,nawet wśród takich co nigdy nie spożywali w nadmiarze.

I w tym sensie Trzeźwość dla mnie jest celem samym w sobie...

Jeśli chodzi o mówienie o długości mojej abstynencji jest nieraz uzasadnione w obecności nowych aby dać nadzieję że w ogóle można nie pić i funkcjonować.
Gdy ja to usłyszałem na początku drogi to pomyślałem: jak im się udaje to jest szansa że i mnie się uda - że jest jakiś sposób z którego skorzystali, Program AA.

Weterani zapijają z prozaicznego powodu : przestali dbać o swoją trzeźwość... i nie ma potrzeby dorabiać do tego żadnej ideologii .

PD - janusz

stiff - Nie 30 Maj, 2010 21:24

pterodaktyll napisał/a:
bo przecież proces trzeźwienia powinien być tylko środkiem do osiągania celów a nie celem samym w sobie........ A jakie jest Wasze zdanie?


Swoje zdanie juz wielokrotnie miałem okazje przedstawić i nic w tej kwestii sie nie zmieniło...
Wytrzeźwiałem dla życia, a nie dla samej trzeźwości i nie liczę godzin czy lat...

pterodaktyll - Nie 30 Maj, 2010 21:25

jal napisał/a:
Weterani zapijają z prozaicznego powodu : przestali dbać o swoją trzeźwość..

Czyli po prostu utracili jakieś swoje cele do osiągnięcia i ideologia nie ma z tym nic wspólnego.

Flandria - Nie 30 Maj, 2010 21:27

pterodaktyll napisał/a:
Odbieram to jako coś w rodzaju "rywalizacji" i przelicytowywaniu się kto jak długo nie pije.

pterodaktyll napisał/a:
Czy nie tym można by wytłumaczyć zapicia, które zdarzają się ludziom o długim stażu niepicia?

jeśli faktycznie tak jest jak piszesz - tzn. że to rywalizacja i dłuższy okres abstynencji stawia daną osobę wyżej w "hierarchii" to presja, żeby wytrwać w niepiciu jest coraz większa
a im większa presja tym przecież trudniej :/

stiff - Nie 30 Maj, 2010 21:28

jal napisał/a:
Weterani zapijają z prozaicznego powodu : przestali dbać o swoją trzeźwość...

Nic z tych rzeczy, oni żyli dla trzeźwości, az im to wyszło bokiem... :roll:

jolkajolka - Nie 30 Maj, 2010 21:31

Ale może daje to też trochę motywacji,Flandro? Skoro inni mogą? Sama nie wiem?
Ja liczę swój czas niepicia,teraz odliczam półroczne kawałki. Ale czy faktycznie wytrzeźwiałam? Chyba nie do końca. Ale pracuję nad tym.

jal - Nie 30 Maj, 2010 21:37

stiff napisał/a:
jal napisał/a:
Weterani zapijają z prozaicznego powodu : przestali dbać o swoją trzeźwość...

Nic z tych rzeczy, oni żyli dla trzeźwości, az im to wyszło bokiem... :roll:

Chyba dla nie picia bo do trzeźwości to daleka droga...

PD - janusz

stiff - Nie 30 Maj, 2010 21:44

jal napisał/a:
Chyba dla nie picia bo do trzeźwości to daleka droga...

Jak byś tego nie nazwał, to na jedno wychodzi... :roll:
Mityngi, terapie warsztaty, dni skupienia i pielgrzymki czyli cale życie
kreci sie wokół alko, choć go nie pije...
Do tego socjal czy rencina , to nie mój wymysł, a przykłady z życia wzięte...

pterodaktyll - Nie 30 Maj, 2010 21:44

Cytat:
Ja liczę swój czas niepicia,teraz odliczam półroczne kawałki.

I to mi właśnie przypomina pobijanie jakichś "rekordów"
jolkajolka napisał/a:
może daje to też trochę motywacji

Dla mnie nie jest to żadna motywacja

stiff - Nie 30 Maj, 2010 21:47

Flandra napisał/a:
dłuższy okres abstynencji stawia daną osobę wyżej w "hierarchii"


g45g21 g45g21 g45g21 :krata:

Flandria - Nie 30 Maj, 2010 21:51

stiff napisał/a:
:krata:


rozumiem, że się śmiejesz, ale te więzienne kraty to po co ? :mgreen:

stiff - Nie 30 Maj, 2010 22:08

Flandra napisał/a:
rozumiem, że się śmiejesz, ale te więzienne kraty to po co ? :mgreen:

Tam jest hierarchia o jakiej myślisz... :D

jal - Pon 31 Maj, 2010 06:41

Nie widzę nic sprzecznego w podejściu do niepicia...
Dla jednych celem jest trzeźwość a więc funkcjonowanie w życiu w sposób harmonijny i naturalny - w czterech sferach życia.
Dla innych są inne cele - ważne aby nie pić alkoholu dzisiaj. Faktem jest że po jakimś czasie tych dni się uzbiera ale nie jest to powód do dumy lecz do dalszej pracy.

PD - janusz

Tomoe - Pon 31 Maj, 2010 08:38
Temat postu: Re: Citius, altius, fortius.......
pterodaktyll napisał/a:
Przecież, moim zdaniem, nie ma to większego znaczenia dla procesu trzeźwienia kto ile nie pije.


Nie zgadzam się z tym.
Z biegiem czasu nabieram nowej wiedzy, nowych doświadczeń, nowych obserwacji.
Czas jest ważny, jeśli go wykorzystuję. Wtedy z biegiem czasu rozwijam się, robię postępy, zmieniam siebie i jakość swojego życia.
Oczywiście dzieje się tak pod jednym warunkiem: jeśli nie ograniczam sie tylko do "dodawania sobie dni abstynencji" tylko COŚ ROBIĘ dla swojego zdrowienia z alkoholizmu.
:)

Halibut - Pon 31 Maj, 2010 08:59

pterodaktyll napisał/a:
okres trzeźwienia jest sprawą najważniejszą,

pterodaktyll napisał/a:
Moim zdaniem proces trzeźwienia a tym bardziej jego okres, nie może być celem samym w sobie

pterodaktyll napisał/a:
Mam wrażenie, że niektórzy trzeźwiejący, tracąc cele życiowe, zaczynają poszukiwać jakiegoś zamiennika,


Wystarczy mieć marzenia, czegoś pragnąć i skupić wolę i umysł na dążeniu do celu, żeby nie zawracać sobie głowy sprawami mało istotnymi. Ci którzy potrafią żyć w harmonii ze światem i zgodzie ze sobą, nie muszą się bać siebie i swojej przeszłości, bo nie trzeba się bać drogi, która prowadzi do celu.



„Dusza Wszechświata żywi się szczęściem ludzi. Albo ich nieszczęściem, zawiścią, zazdrością. Spełnienie własnej legendy jest jedyną powinnością człowieka. Wszystko, bowiem jest jednością. I kiedy czegoś gorąco pragniesz. To cały Wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu.”
Paulo Coelho

Tomoe - Pon 31 Maj, 2010 09:30

jal napisał/a:

Weterani zapijają z prozaicznego powodu : przestali dbać o swoją trzeźwość... i nie ma potrzeby dorabiać do tego żadnej ideologii.


Zgadzam się. :)

Bebetka - Pon 31 Maj, 2010 09:51

Dla mnie proces trzeźwienia, jest jedną z dróg do poznania samej siebie.
Zmiany myślenia o życiu, rzeczywistości.
Tak to pojmuję.

Niektórzy nazywają to rozwojem wewnętrznym, inni duchowym,
a jeszcze inni poszerzaniem świadomości.
Ja musiałam upaść (czyt. uzależnić się) po to, aby podnieść się i to zrozumieć.

Moim celem jest, bycie szczęśliwą, życie w spokoju i równowadze z samą sobą.
Znam swoje pragnienia i cele.
Tak więc.
Trzeźwość dla mnie jest podstawowym warunkiem i punktem wyjścia do ich osiągnięcia.

Bebetka - Pon 31 Maj, 2010 10:01

stiff napisał/a:
Mityngi, terapie warsztaty, dni skupienia i pielgrzymki czyli cale życie
kreci sie wokół alko, choć go nie pije...

Jak dla mnie to jakaś lekka paranoja.
Znam takich alko, którzy z tego uczynili sposób swoje na życie.
I tłumaczenie, że robią to po, aby nie zapomnieć kim są, jakoś mnie nie przekonuje.

Ale każdy ma swoją, własną drogę trzeźwienia i życia.
I ja to szanuję fsdf43t

Tomoe - Pon 31 Maj, 2010 10:38

stiff napisał/a:

Mityngi, terapie warsztaty, dni skupienia i pielgrzymki czyli cale życie
kreci sie wokół alko, choć go nie pije...
Do tego socjal czy rencina , to nie mój wymysł, a przykłady z życia wzięte...


To ja może w odpowiedzi na takie dictum powiem coś o sobie.

Mityngi mojej macierzystej grupy odbywają się raz w tygodniu, w piątki. Trwają półtorej godziny.
Poza tym raz w tygodniu wybieram się na mityng innej grupy, gdzieś poza moim miastem. To też jest półtorej godziny, plus godzina dojazdu samochodem w obie strony. Czyli mityngi zajmują mi łącznie z dojazdami cztery godziny w tygodniu. A tydzień trwa 168 godzin. :)

Poza tym jest jeszcze to, co wiąże się z moją służbą w AA:
Raz w miesiącu - spotkanie intergrupy.
Raz w miesiącu - spotkanie Regionalnej Komisji Literatury i Publikacji.
Raz na dwa miesiące - spotkanie Rady Regionu.
Raz na pół roku - Konferencja Służb Regionu.

I już.
Nie zjada mi to całego życia.

Ważna rzecz:
Nie mam socjalu ani renciny.
Mam pracę, pracuję osiem godzin dziennie, zarabiam (w zależności od wysokości premii) od 2500 do 2700 zł "na rękę".
Zresztą - to właśnie dzięki tym działaniom, które zainwestowałam w swoje zdrowienie - trzy lata temu zrezygnowałam z mojej poprzedniej pracy.
Dzięki tym działaniom, które zainwestowałam w swoje zdrowienie, wyzwoliłam się cztery lata temu ze szkodliwego dla mnie związku z czynnym alkoholikiem.
Dzięki tym właśnie działaniom buduję od trzech lat nowy związek, z trzeźwym alkoholikiem.
Wspólnie przeprowadziliśmy trwający ponad rok gruntowny remont mieszkania, wymieniliśmy całe wyposażenie i całe umeblowanie, kupiliśmy samochód.
Mamy problemy, ale ponieważ jesteśmy trzeźwi, potrafimy je rozwiązywać.
Mam znajomych i przyjaciół - zarówno we Wspólnocie, jak i poza nią.
Jestem lubianym, szanowanym człowiekiem. :)
Poza tym wieczorami bywam na koncertach muzycznych, spektaklach teatralnych, wystawach plastycznych, spotkaniach Dyskusyjnego Klubu Filmowego.
No i jestem też gospodynią. Wspólnie z moim partnerem robimy zakupy, gotujemy, zmywamy, pierzemy, sprzątamy... Zajmujemy się domem, normalnie, jak w każdym domu.
Mamy dwa koty. Cuuuudne... :)

Czyli - mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że moja praca nad moim zdrowieniem przynosi wymierne, konkretne efekty. :)
Z tym, że takich efektów nie da się oczywiście osiągnąć w tydzień ani w miesiąc.

Chciałabym jeszcze dodać, że mam już za sobą okres jeżdżenia na spotkania trzeźwościowe do Częstochowy czy Lichenia. Byłam tam w pierwszych latach swojej trzeźwości, zaspokoiłam swoją ciekawość, stwierdziłam, że nie są mi takie spotkania potrzebne. :)

ZbOlo - Pon 31 Maj, 2010 11:00

Bebetka napisał/a:
Jak dla mnie to jakaś lekka paranoja.
Znam takich alko, którzy z tego uczynili sposób swoje na życie.
I tłumaczenie, że robią to po, aby nie zapomnieć kim są, jakoś mnie nie przekonuje.

...gdy zapomnę, że jestem alkoholikiem to zapiję... gdy zapomnę, że jestem alkoholikiem do mózgu wkradnie się myśl o "kontrolowanym piciu". Swoją chorobę "celebruję" bez przesady: raz w tygodniu mityng, dwa razy w miesiącu psychoterapia. W planach Licheń (z ciekawości)... no i Dekadencja. Uważam za przesadę (lub mnie nie potrzebną ilość) praktyki moich znajomych z AA... tzn. 4-5 razy w tygodniu mityng AA i naklejka na samochodzie "Jestem przyjacielem Billa W." I tak chcę żyć jak najdłużej...

Tomoe - Pon 31 Maj, 2010 11:17

Mam w domu taką naklejkę z napisem "Przyjaciel Billa W."
Jeszcze jej nigdzie nie nakleiłam.
Może by tak... na samochodzie? ;)

ZbOlo - Pon 31 Maj, 2010 11:21

Tomoe napisał/a:
Może by tak... na samochodzie? ;)

...ale na zewnątrz, czy wewnątrz...???

Tomoe - Pon 31 Maj, 2010 11:27

Na zewnątrz.
Jako znak rozpoznawczy dla "swoich". :)
Chrześcijanie wożą na samochodach znak ryby.

emigrantka - Pon 31 Maj, 2010 11:29

Ja powroce jednak do tematu jaki zapodal Ptero
Ilosc dni trzezwienia jest dosc waznym wyznacznikiem tego na jakim etapie znajduje sie
trzezwiejacy alkoholik ,ile ma w tym temacie doswiadczen ,wiedza tworzy swego rodzaju
"autorytet" wzgledem innych bedacych na poczatkowych etapach w szczegolnosci .
Ale nie powinna byc atutem ,nie powinna byc bronia w dyskusji ...powinna byc
przykladem ,ze mozna i da sie zyc w abstynecji , alkoholikiem jest sie do konca zycia i kazdego od zapicia dzieli jeden kielonek, niewazne ile lat jest suchy 10 czy 2 ..
Amen

Tomoe - Pon 31 Maj, 2010 11:47

To może i ja powinnam, podobnie jak ty, emigrantko, wpisać sobie na stałe do podpisu swój pierwszy dzień trzeźwości?
Wtedy ta data będzie widoczna pod każdym moim postem.
To nie jest w sumie głupi pomysł.

Tylko się tak teraz zastanawiam - co będzie, jeśli każdy alkoholik na tym forum pójdzie za twoim przykładem i wpisze sobie w swoim podpisie słowa: "Nie piję od dnia tego i tego...."
Czy wtedy nie wytworzy się wrażenie jakieś forumowej rywalizacji czy też hierarchii?

emigrantka - Pon 31 Maj, 2010 12:12

Tomoe, Ty dosc czesto
podkreslasz swoj okres nie picia ,ba ,,,liczac co do jednego dnia ,,,tak wiec mysle
ze wiekszosc forumowiczow wie o tym doskonale .
Ja mam w podpisie MOJ DZIEN , bo to jeden z moich najszczesliwszych dni w zyciu ,bo ten
dzien przypomina o koszmarze jaki zakonczyl sie ,...
Tomoe napisał/a:

Tylko się tak teraz zastanawiam - co będzie, jeśli każdy alkoholik na tym forum pójdzie za twoim przykładem i wpisze sobie w swoim podpisie słowa: "Nie piję od dnia tego i tego...."
Czy wtedy nie wytworzy się wrażenie jakieś forumowej rywalizacji czy też hierarchii
bez przesadyzmu
od dnia tego ,,( ten znam) do tego ( tego nie zna nikt )tak jak daty smierci

Bebetka - Pon 31 Maj, 2010 12:20

ZbOlo napisał/a:
...gdy zapomnę, że jestem alkoholikiem to zapiję...

O to właśnie chodzi, że ja nie chce o tym zapomnieć, bo jestem w pełni świadoma, jakie to moze miec dla mnie skutki.
Tylko nie koniecznie musi się to wiązać z tym o czym napisałam w cytowanym przez Ciebie cytacie :lol:

Co dla mnie oznacza proces trzeźwienia i na czym on polega już napisałam fsdf43t

ZbOlo - Pon 31 Maj, 2010 12:31

Bebetka napisał/a:
Co dla mnie oznacza proces trzeźwienia i na czym on polega już napisałam fsdf43t

...mam bardzo podobne poglądy na ten proces...

Tomoe - Pon 31 Maj, 2010 12:36

emigrantka napisał/a:

od dnia tego ,,( ten znam) do tego ( tego nie zna nikt )tak jak daty smierci


Ależ ja nigdzie nie napisałam "od dnia tego do tego"
Napisałam: "od dnia tego i tego..."

Nie rozumiem jednego, emigrantko.
Jeśli ty pod każdym swoim postem masz napisane, od kiedy nie pijesz - to jest twoim zdaniem okey. Wolno ci.
Natomiast jeśli ja od czasu do czasu piszę na forum, jak długo nie piję - to już jest twoim zdaniem nie okey.
Bo to się nazywa "podkreślanie".

A moim zdaniem ty robisz dokładnie to samo co ja. Tylko ty to robisz częściej.

Bebetka - Pon 31 Maj, 2010 12:44

ZbOlo napisał/a:
poglądy na ten proces...

Rozpatrując trzeźwienie jako proces (cos co trwa i jest rozciągnięte w czasie) pytanie Ptera ma wtedy sens.
W tym kontekście, staż ma znaczenie.
Bo nie można być trzeźwym mając za sobą tydzień lub miesiąc abstynencji fsdf43t

Mozna być trzeźwym w sensie nie pic alkoholu, ale nadal mieć chore (pijane) myśli.

Janioł - Pon 31 Maj, 2010 13:00

Bebetka napisał/a:
Mozna być trzeźwym w sensie nie pic alkoholu, ale nadal mieć chore (pijane) myśli.
chore mysli można mieć i w 10 roku trzeżwienia, wazne co z nimi sie zrobi
Bebetka - Pon 31 Maj, 2010 13:07

andrzej napisał/a:
chore mysli można mieć i w 10 roku trzeżwienia

Andrzej..... jak sam widzisz, to wszystko kwestia doboru słów :lol:

Chore myśli, to dla mnie pijane myślenie, czyli taki odbiór siebie i rzeczywistości jak z okresu picia i przed nim.
Czy aby na pewno po 10 latach trzeźwienia można je mieć?
No chyba , że coś po drodze było nie tak z tym trzeźwieniem fsdf43t

Janioł - Pon 31 Maj, 2010 13:10

a jaki masz wpływ na myśl typu " a może bym się napił bo po tylu latach może już mogę" która przychodzi na widok np. reklamy piwa - moim zdaniem żaden, natomiast co z ta myślą zrobisz to wypadkowa wiedzy, doświadczenia i umiejętności im więcej tym łatwiej a w dziesiątym roku myślę że wszystko jeszcze było tak z moja trzeźwością
Tomoe - Pon 31 Maj, 2010 13:13

Taka myśl nie rodzi się w głowie alkoholika z 10-letnią abstynencją nagle, w ułamku sekundy.
Janioł - Pon 31 Maj, 2010 13:15

nie w mojej się zrodziła pewnie fenomen ale ....................wydarzył się
Bebetka - Pon 31 Maj, 2010 13:16

andrzej napisał/a:
" a może bym się napił bo po tylu latach może już mogę"

Jak to już mogę? To znaczy, ze zapomniałeś kim jesteś. Tak bym to wytłumaczyła :roll:

Janioł - Pon 31 Maj, 2010 13:16

tak juz mam że moje myśli rodzą się w ułamku sekundy i nie traktuje tego jako ułomnośc
emigrantka - Pon 31 Maj, 2010 13:20

Tomoe napisał/a:
Bo to się nazywa podkreślanie".
podkreslilam w pewnym sensie bo tak jak
juz nadmienilam to wazna data ,jest to tez informacja dla forumowiczow
--kim jestem ---
jednak na tym koncza sie moje intencje, ktore mnie do tego sklonily...
nie robie tego aby sie chwalic ,czy wywyzszac ,,

Flandria - Pon 31 Maj, 2010 13:25

a mnie intryguje coś takiego:
załóżmy, że jestem alkoholiczką i nie piję od 9 lat, ale jakaś chwila słabości i ... "licznik mi się wyzerował"

co to oznacza z Waszego punktu widzenia ?

załóżmy też, że przez te 9 lat sporo dla siebie zrobiłam, "wytrzeźwiałam", mam udane, w miarę szczęśliwe życie, po tym incydencie nadal z powodzeniem je kontynuuję

czy to nie jest przypadkiem tak, że przez część osób z AA zostanę "zlinczowana", kategorycznie potępiona ?
nie będzie super imprezy z okazji 10 rocznicy ..., "swoi" będą zawiedzeni moją "postawą" itd

9 lat to jakieś 3300 dni, czy 1 dzień może w Waszych oczach całą taką pracę zaprzepaścić ?

Janioł - Pon 31 Maj, 2010 13:26

Flandra napisał/a:

9 lat to jakieś 3300 dni, czy 1 dzień może w Waszych oczach całą taką pracę zaprzepaścić ?
może zapraszam do pamiętnika
Jacek - Pon 31 Maj, 2010 13:28

Ważna jest jakość, a nie długość :mgreen:
Tomoe - Pon 31 Maj, 2010 13:29

Flandra napisał/a:

czy to nie jest przypadkiem tak, że przez część osób z AA zostanę "zlinczowana", kategorycznie potępiona ?
nie będzie super imprezy z okazji 10 rocznicy ..., "swoi" będą zawiedzeni moją "postawą" itd


Nie, nie zostaniesz ani zlinczowana, ani potępiona.
Ale twoja abstynencja od alkoholu będzie się liczyła od początku. Od pierwszego dnia po zapiciu.

Tomoe - Pon 31 Maj, 2010 13:31

Jacek napisał/a:
Ważna jest jakość, a nie długość :mgreen:


To akurat tak jak w seksie.

Tylko że w trzeźwieniu jest jednak troszkę inaczej:
Jakość wydatnie wpływa na długość.
Im mniejsza jakość, tym mniejsza długość.

Tomoe - Pon 31 Maj, 2010 13:35

emigrantka napisał/a:

nie robie tego aby sie chwalic ,czy wywyzszac ,,


Ja też nie.

Jacek - Pon 31 Maj, 2010 13:48

Tomoe napisał/a:
Jacek napisał/a:
Ważna jest jakość, a nie długość :mgreen:


To akurat tak jak w seksie.

g45g21
a mawiają że to przywilej skojarzeń męskiej strony

Jacek - Pon 31 Maj, 2010 13:55

Tomoe napisał/a:
Jakość wydatnie wpływa na długość.

nadal stwierdzam i przystaję przy swoim
Ważna jest jakość, a nie długość
gdy zadbasz o tę ważną część "jakość"
to długość sama narasta, czy ją będziesz liczyć czy też nie

Tomoe - Pon 31 Maj, 2010 13:59

A ty liczysz czy nie?
Jacek - Pon 31 Maj, 2010 14:02

Flandra napisał/a:
9 lat to jakieś 3300 dni, czy 1 dzień może w Waszych oczach całą taką pracę zaprzepaścić ?

cześć Flądruś
odpowiem ci na to tak - zawsze coś zostaje łącznie z "zawstydzeniem
i nowym doświadczeniem - które mówi o tym że nie alkohol jest chorobą
a mój umysł lekkomyślny,który by na takie lekkomyślną decyzję się podjął mimo 9 letniego doświadczenia

Jacek - Pon 31 Maj, 2010 14:04

Tomoe napisał/a:
A ty liczysz czy nie?

jasne :tak:
na to że się kiedy spotkamy na szlaku :]

Tomoe - Pon 31 Maj, 2010 14:07

Nie ma takiej możliwości żebyśmy się nie spotkali. :)

Wiesz co, Jacuś?
Gdyby długość twojego trzeźwienia nie była dla ciebie w ogóle ważna, to Wiedźma nie założyłaby tu swego czasu tego tematu:
http://komudzwonia.pl/vie...der=asc&start=0

No bo skąd by wiedziała, kiedy ci składać życzenia? :)

Moim zdaniem teksty w stylu "dla mnie nie jest ważne, ile lat nie piję" - to jest albo kokieteria, albo certolenie się, albo odmawianie sobie prawa do poczucia sukcesu.

No ale to jest tylko moje zdanie. :)

Jacek - Pon 31 Maj, 2010 14:09

Tomoe napisał/a:
A ty liczysz czy nie?

Aluś powiem tak jak w moim podpisie
"a jeśli idzie o drogę trzeźwienia to moja jest najlepsza na świecie
dla mnie oczywiście"
nikogo nie powinno drzażnić czy kto so liczy czy nie bo to jego sprawa
ja osobiście nie lubię się afiszować
ale jestem dumny ze swych osiągnięć
Aluś będziesz w Licheniu tego roku ???

Flandria - Pon 31 Maj, 2010 14:11

andrzej napisał/a:
może zapraszam do pamiętnika


dzięki Andrzej :)

jeszcze nie przeczytałam wszystkiego, ale już jestem pod dużym wrażeniem tego co napisałeś :)

Tomoe - Pon 31 Maj, 2010 14:15

Jacek napisał/a:

Aluś będziesz w Licheniu tego roku ???


Nie, nie wybieram się do Lichenia.

Jacek - Pon 31 Maj, 2010 14:32

Tomoe napisał/a:
Gdyby długość twojego trzeźwienia nie była dla ciebie w ogóle ważna,

Aluniu ja temu nigdy nie zaprzeczyłem
powiedziałem kiedyś coś takiego
"nie ważne jak długo,ale przykro by było to utracić"
i coś takiego ważne jest dziś nie piję
Aluś to tam co zacytowałaś to było przy życzeniach
a my tu mówimy o afiszowaniu się samym

milutka - Pon 31 Maj, 2010 14:39

Jacek napisał/a:
Ważna jest jakość, a nie długość
gdy zadbasz o tę ważną część "jakość"
to długość sama narasta, czy ją będziesz liczyć czy też nie
....nic dodać -nic ująć .... ;) w każdej formie znaczenia tego zdania .
Tomoe - Pon 31 Maj, 2010 14:44

Jacku, słowo "afiszowanie się" zawiera ocenę.
A każda ocena jest bardziej zależna od oceniającego niż od ocenianego. Ponieważ rodzi się w głowie oceniającego.

Podam taki przykład.
Krzysztof zwany Napoleonem co tydzień w niedzielę, o godzinie 21, rozpoczynając swoją audycję "Wieczorne Rozmowy" mówi: "Dziś jest .... dzień mojego nowego życia".

Ja akurat Krzyśka znam, lubię i cenię.
I pewnie dlatego ja nie powiem, że on się chwali czy też afiszuje swoim stażem abstynencji. Powiem po prostu, że o nim informuje.
A ktoś, kto ma do Krzyśka niechętny stosunek, oceni go krytycznie i nieżyczliwie.

To samo zachowanie - może być zupełnie inaczej interpretowane i oceniane przez różnych ludzi. :)

Halibut - Pon 31 Maj, 2010 14:55

Bebetka napisał/a:
Dla mnie proces trzeźwienia, jest jedną z dróg do poznania samej siebie.
Zmiany myślenia o życiu, rzeczywistości.
Tak to pojmuję.

Niektórzy nazywają to rozwojem wewnętrznym, inni duchowym,
a jeszcze inni poszerzaniem świadomości.
Ja musiałam upaść (czyt. uzależnić się) po to, aby podnieść się i to zrozumieć.

Moim celem jest, bycie szczęśliwą, życie w spokoju i równowadze z samą sobą.
Znam swoje pragnienia i cele.
Tak więc.
Trzeźwość dla mnie jest podstawowym warunkiem i punktem wyjścia do ich osiągnięcia.


A ja bym odwrócił kolejność i napisał i napisał, że ich osiągnięcie jest podstawowym warunkiem prawdziwej trzeźwości. I koło się zamyka.

Flandria - Pon 31 Maj, 2010 15:10

Tomoe napisał/a:
rozpoczynając swoją audycję "Wieczorne Rozmowy" mówi: "Dziś jest .... dzień mojego nowego życia".


mam do Ciebie pytanie Tomoe
gdybyś miała określić jednym słowem swoją tożsamość, to co byś powiedziała "Jestem ..." ?

Bebetka - Pon 31 Maj, 2010 16:02

Halibut napisał/a:
I koło się zamyka.

Nie komplikuj Hali prostych spraw :lol:

Dla mnie wszystko jest tak, jak napisałam, w takiej dokładnie kolejności.
Jako osoba uzależniona mówię......... najpierw trzeźwość potem reszta przyjemności :lol:

stiff - Pon 31 Maj, 2010 16:27

Tomoe napisał/a:
Poza tym jest jeszcze to, co wiąże się z moją służbą w AA:
Raz w miesiącu - spotkanie intergrupy.
Raz w miesiącu - spotkanie Regionalnej Komisji Literatury i Publikacji.
Raz na dwa miesiące - spotkanie Rady Regionu.
Raz na pół roku - Konferencja Służb Regionu.


Akurat nie tego typu działania miałem na myśli, a te które wymieniłaś
sa pożyteczne i potrzebne dla dobra wspólnego... :)
Znalem alko którzy większość dnia spędzali na mityngach 7 dni w tygodniu itd. ...
Dla mnie to chore i tyle w temacie...

stiff - Pon 31 Maj, 2010 16:32

Tomoe napisał/a:
Jako znak rozpoznawczy dla "swoich". :)
Chrześcijanie wożą na samochodach znak ryby.

Wielka księga to biblia, a wspólnota to sekta, wypadało by rzec, ale na szczęście tak nie jest,
choć co poniektórym odbija na tym punkcie czyli jestem dumny, ze jestem alko...

stiff - Pon 31 Maj, 2010 16:37

Flandra napisał/a:
9 lat to jakieś 3300 dni, czy 1 dzień może w Waszych oczach całą taką pracę zaprzepaścić ?

Jeśli chodzi o bicie "kilometrow" , to tak...
Tyle, ze nie wyobrażam sobie jak bym sie wtedy czul, nie mam w planach
niespodziewanego zapicia zapicia...

Jacek - Pon 31 Maj, 2010 17:23

Tomoe napisał/a:
A każda ocena jest bardziej zależna od oceniającego niż od ocenianego. Ponieważ rodzi się w głowie oceniającego.

Alu,tu ci się myli z jury które ocenia występującego
i tu zależy od oceniającego,bo występujący choćby nie wiem jakie miał zdanie o sobie to zależna ocena jest od jury, sędziego czy jak tam uznamy oceniających
a w przypadku mojej choroby (alkoholowej) to właśnie zależy ocena odemnie
i na ile pójdę według ocenionych przezemnie wskazówek (np,terapeuty)
a inni to se mogą te moje ocenić poklepując po ramieniu nie zależnie i po ocenie pójść w tym samym kierunku lub też nie

stiff - Pon 31 Maj, 2010 18:50

Jacek napisał/a:
a inni to se mogą te moje ocenić poklepując po ramieniu nie zależnie i po ocenie pójść w tym samym kierunku lub też nie

Ziomal jakbyś tak jaśniej wytłumaczył w czym rzecz... :p

Jacek - Pon 31 Maj, 2010 19:08

stiff napisał/a:
Jacek napisał/a:
a inni to se mogą te moje ocenić poklepując po ramieniu nie zależnie i po ocenie pójść w tym samym kierunku lub też nie

Ziomal jakbyś tak jaśniej wytłumaczył w czym rzecz... :p

ziomek to proste - dajmy na to że ty oceniasz mój sposób trzeźwienia
i albo się z nim zgadzasz albo nie - to twoja decyzja

Halibut - Pon 31 Maj, 2010 19:16

Bebetka napisał/a:
Halibut napisał/a:
I koło się zamyka.

Nie komplikuj Hali prostych spraw :lol:

Dla mnie wszystko jest tak, jak napisałam, w takiej dokładnie kolejności.
Jako osoba uzależniona mówię......... najpierw trzeźwość potem reszta przyjemności :lol:


Zgadzam się z tobą.
Niemniej dostrzegam pewne sprzężenie zwrotne.
Słowami Jacka napisałbym, że to, od jakości zależy trwałość i długość.
A rozwiązanie przyczyny może usunąć skutek.
Piszę może, bo tyle jest możliwości ile zainteresowanych.
A w moim przekonaniu całkowite rozwiązanie problemu jest możliwe.

stiff - Pon 31 Maj, 2010 19:17

Jacek napisał/a:
ziomek to proste - dajmy na to że ty oceniasz mój sposób trzeźwienia
i albo się z nim zgadzasz albo nie - to twoja decyzja

Nie można było tak od razu... :D

Halibut - Pon 31 Maj, 2010 19:18

Flandra napisał/a:
gdybyś miała określić jednym słowem swoją tożsamość, to co byś powiedziała "Jestem ..." ?


Może... Nie piję??? :wysmiewacz:

Jacek - Pon 31 Maj, 2010 19:23

Ziomek też mnie się nasuwa pytanko z tym postem związane
stiff napisał/a:
Swoje zdanie juz wielokrotnie miałem okazje przedstawić i nic w tej kwestii sie nie zmieniło...
Wytrzeźwiałem dla życia, a nie dla samej trzeźwości i nie liczę godzin czy lat...

co masz ziomek na myśli w zdaniu "wytrzeźwiałem dla życia"
bo mnie na terapii nauczono że trzeźwieję dla siebie
a trzeźwy to se mogę to życie ułożyć

jolkajolka - Pon 31 Maj, 2010 19:31

Tomoe napisał/a:
Ja akurat Krzyśka znam, lubię i cenię.
I pewnie dlatego ja nie powiem, że on się chwali czy też afiszuje swoim stażem abstynencji.


O,to mamy wspólnych znajomych ;)

stiff - Pon 31 Maj, 2010 19:36

Jacek napisał/a:
"wytrzeźwiałem dla życia"
Jacek napisał/a:
trzeźwieję dla siebie
Jacek napisał/a:
a trzeźwy to se mogę to życie ułożyć

Złóż to w jedna całość i masz odpowiedz... :D

stiff - Pon 31 Maj, 2010 19:38

Halibut napisał/a:
A w moim przekonaniu całkowite rozwiązanie problemu jest możliwe.

Tez jestem przekonany, a nawet pewien, ze jest to możliwe... ;)

Jacek - Pon 31 Maj, 2010 19:42

stiff napisał/a:
Jacek napisał/a:
"wytrzeźwiałem dla życia"
Jacek napisał/a:
trzeźwieję dla siebie
Jacek napisał/a:
a trzeźwy to se mogę to życie ułożyć

Złóż to w jedna całość i masz odpowiedz... :D

neu Stiff,to były sugestie do mojego trzeźwienia
chciał bym poznać twoje własne zdanie o tym zdaniu "wytrzeźwiałem dla życia"

Halibut - Pon 31 Maj, 2010 19:46

stiff napisał/a:
Halibut napisał/a:
A w moim przekonaniu całkowite rozwiązanie problemu jest możliwe.

Tez jestem przekonany, a nawet pewien, ze jest to możliwe... ;)


I tak trzymajmy, tego życzę Wam i sobie..
A jak mawiają starożytni Chińczycy czas jest ojcem prawdy..

Jacek - Pon 31 Maj, 2010 19:52

Halibut napisał/a:
stiff napisał/a:
Halibut napisał/a:
A w moim przekonaniu całkowite rozwiązanie problemu jest możliwe.

Tez jestem przekonany, a nawet pewien, ze jest to możliwe... ;)


I tak trzymajmy, tego życzę Wam i sobie..
A jak mawiają starożytni Chińczycy czas jest ojcem prawdy..

czy to nie nazywa się "pe tum mobile"

stiff - Pon 31 Maj, 2010 19:56

Jacek napisał/a:
"wytrzeźwiałem dla życia"

Właśnie tylko po to, aby na nowo ułożyć sobie życie, to wytrzeźwiałem... :roll:
Gdybym w to nie wierzył, to po co przestawać, dla samej trzeźwości tylko...
Czy sama trzeźwością da sie długo żyć, może, ale ja bym nie mógł na pewno... :roll:
Od pierwszego dnia po terapii podjąłem byle jaka prace, byle mieć blisko na druga terapie " Nawroty " do tego mityngi, aby utwierdzić się w przekonaniu, ze dam rade,
ze nie wrócę do picia...
Stopniowo uniezależniałem sie od mityngów, bo nie musiałem uciekać przed alko,
oswoiłem sie z jego obecnością i nauczyłem sie z alko żyć nie pijać go...
Na dziś moja pasja jest życie i rozwiązywanie z nim związanych problemów,
co nie oznacza, ze zapomniałem kim jestem i skąd wróciłem...
Mam to zakodowane i nie muszę powtarzać mantr, aby o tym pamiętać...

stiff - Pon 31 Maj, 2010 19:58

Halibut napisał/a:
Chińczycy czas jest ojcem prawdy..

Oni sa długowieczni, to maja czas, aby to zobaczyć i sie przekonać... :p

Halibut - Pon 31 Maj, 2010 20:01

Jacek napisał/a:
czy to nie nazywa się "pe tum mobile"


Nie.... To nazywa się zlikwidowaniem przyczyny..
Taki kierunek też jest mozliwy.

pterodaktyll - Pon 31 Maj, 2010 20:09

stiff napisał/a:
co poniektórym odbija na tym punkcie czyli jestem dumny, ze jestem alko.

Fakt. Są to najczęściej ci, którzy czepiają się tej trzeźwości, jak tonący brzytwy, bo nie widzą już innego celu w życiu. Rzeczywiście jest to cholerny powód do dumy, że jest się człowiekiem chorym................

Jacek - Pon 31 Maj, 2010 21:04

stiff napisał/a:
Mam to zakodowane i nie muszę powtarzać mantr,

wpożo ziomal jak dla mnie wyczerpująca odpowiedź
zastanawia mnie jednak dlaczego tak często w parze z "wytrzeźwiałem dla życia"
dodajesz "sama trzeźwością da sie długo żyć"
różni różnie się opowiadają o swej trzeźwości ale nic nie wskazuje na to aby kto sugerował
że żyje dla samej trzeźwości

stiff - Pon 31 Maj, 2010 21:12

Jacek napisał/a:
ale nic nie wskazuje na to aby kto sugerował
że żyje dla samej trzeźwości

Brak celu w życiu, brak motywacji do działania, gdybanie i teoretyzowanie...
Oczekujesz jeszcze jakieś sugestii od takiej osoby...
Przecież to wynika z samej postawy danej osoby... :roll:
Ja bylem na setkach mityngów i jestem uważnym słuchaczem, a z wyciąganiem
właściwych wniosków tez nie mam problemu...

Jacek - Pon 31 Maj, 2010 21:29

pterodaktyll napisał/a:
stiff napisał/a:
co poniektórym odbija na tym punkcie czyli jestem dumny, ze jestem alko.

Fakt. Są to najczęściej ci, którzy czepiają się tej trzeźwości, jak tonący brzytwy, bo nie widzą już innego celu w życiu. Rzeczywiście jest to cholerny powód do dumy, że jest się człowiekiem chorym...

Pterusiu podkreślę że wypowiadam się za siebie,a więc tak jak ja to widzę
ja moją przygodę picia zacząłem w wieku 22 lat (tak mniej więcej)
22 latka to już dość rozumny i pojętny wiek
ale ja w tym wieku 22 latek o alkoholu wiedziałem tyle że jest "Be"
do tego jeszcze nie paliłem,więc o nałogach moja wiedza sięgała "0"-u
a dziś po tych przejściach nie tylko zrozumiałem jak działa samo uzależnienie
ale mozolna praca umysłu
i dlatego mogę się nazwać szczęśliwym alkoholikiem - bo nad tym panuję
pterodaktyll napisał/a:
Rzeczywiście jest to cholerny powód do dumy, że jest się człowiekiem chorym

Witku a pokaż mnie takiego co by coś nie krył
jeden to że nadużywa alkohol
drugi że wstyd za męża i kryje go
trzeci bo ma małego
a czwarty bo żona nie pozwoliła piwka wypić
nikt nie lubi być słabym - ułomnym
a jednak są tacy co się odważyli do tej słabości przyznać i to głośno

Halibut - Pon 31 Maj, 2010 21:32

stiff napisał/a:
Jacek napisał/a:
ale nic nie wskazuje na to aby kto sugerował
że żyje dla samej trzeźwości

Brak celu w życiu, brak motywacji do działania, gdybanie i teoretyzowanie...
Oczekujesz jeszcze jakieś sugestii od takiej osoby...



O proszę Stiff czyżbyś kogoś miał na myśli? :mgreen:

stiff - Pon 31 Maj, 2010 21:36

Halibut napisał/a:
O proszę Stiff czyżbyś kogoś miał na myśli? :mgreen:

To ogólnikowe stwierdzenie bez żadnych podtekstów... :roll:

Halibut - Pon 31 Maj, 2010 21:45

Jacek napisał/a:
Witku a pokaż mnie takiego co by coś nie krył
jeden to że nadużywa alkohol
drugi że wstyd za męża i kryje go
trzeci bo ma małego
a czwarty bo żona nie pozwoliła piwka wypić
nikt nie lubi być słabym - ułomnym
a jednak są tacy co się odważyli do tej słabości przyznać i to głośno


Przyznać się Jacku to łatwo, pytanie co z tym zrobić. :p
Bo jak na ten przykład ktoś mam małego to ma poprostu pr***ebane.. :shock:
To już wolę być alkoholikiem. 8|

pterodaktyll - Pon 31 Maj, 2010 21:55

Jacek napisał/a:
jednak są tacy co się odważyli do tej słabości przyznać i to głośno

Pewnie, między innymi i ja, ale czy to jest powód do dumy?

Jacek - Pon 31 Maj, 2010 23:02

Halibut napisał/a:
Bo jak na ten przykład ktoś mam małego to ma poprostu pr***ebane.. :shock:

czy napisałeś tam mam??? g45g21
sorki Haliś wiem że tak nie jest,że to tylko błąd ortograficzny

Jacek - Pon 31 Maj, 2010 23:07

pterodaktyll napisał/a:
Pewnie, między innymi i ja, ale czy to jest powód do dumy?

bo duma nie w tym że się ma
ale że się z tym potrafi uporać
a po za tym to tylko słowo,bo ktoś kiedyś nazwał się alkoholikiem (choroba umysłu)
a również mógł to nazwać wyleczony no i jak dumnie by brzmiało
bo tu nie chodzi o bycie samym w sobie (jak by to ziomal nazwał)
tylko co i ile się dokonało

Tomoe - Wto 01 Cze, 2010 07:38

Flandra napisał/a:

mam do Ciebie pytanie Tomoe
gdybyś miała określić jednym słowem swoją tożsamość, to co byś powiedziała "Jestem ..." ?


A wiesz, że niedawno rozmawialiśmy na ten temat w domu, z moim partnerem?
No i wyszło mi tak:

Nie mogę i nie chcę określać swojej tożsamości jednym słowem.
Przede wszystkim: jestem człowiekiem.
Ściślej mówiąc: jestem człowiekiem płci żeńskiej, czyli kobietą.
I dopiero na trzecim miejscu powiem o sobie: jestem trzeźwą, zdrowiejącą alkoholiczką. Koniecznie z tymi dwoma przymiotnikami.

Zatem - jak widzisz - moja choroba jest tylko częścią mnie.
Ale ja nie jestem moją chorobą. Jestem czymś znacznie więcej niż moja choroba.

W swoim codziennym życiu wypełniam różne role życiowe, jak każdy człowiek: jestem zatem partnerką, pracownikiem, podwładną, przełożoną, koleżanką, przyjaciółką, córką, siostrą, szwagierką, ciocią itede, itepe...
Żyję tak, aby mój alkoholizm nie przeszkadzał mi w wypełnianiu tych wszystkich życiowych ról. I on mi nie przeszkadza.

Tomoe - Wto 01 Cze, 2010 07:48

stiff napisał/a:

Znalem alko którzy większość dnia spędzali na mityngach 7 dni w tygodniu itd. ...
Dla mnie to chore i tyle w temacie...


Czytałam niedawno książkę "Zrozumieć 12 kroków". Autorem jest Terence T. Gorsky, Amerykanin, terapeuta uzależnień. A przy tym gorący orędownik wspólnoty AA.
On wyróżnia sześć stopni zaangażowania w program Dwunastu Kroków:
1. Uczęszczanie na mityngi.
2. Czytanie literatury AA i dyskutowanie o niej.
3. Wybranie swojego sponsora i praca wraz z nim.
4. Realizowanie programu Dwunastu Kroków.
5. Sponsorowanie innych.
6. Służba Wspólnocie zgodnie z jej Tradycjami.

I pisze tak:
"W AA nikt nikogo do niczego nie zmusza. Jest to jedna z niewielu organizacji, która strzeże niezbywalnego prawa jednostki do dobrowolności działania. W AA nie ma żadnego przymusu. Jeżeli chcesz uczęszczać na mitingi i realizować program Dwunastu Kroków, to świetnie. Jeżeli nie chcesz, też masz do tego prawo."

Oczywiście ja mogę ubolewać nad tym, że wielu alkoholików zatrzymuje się w AA na punkcie pierwszym (uczęszczanie na mityngi), ale to jest ich wybór, który ja powinnam uszanować.

pterodaktyll - Wto 01 Cze, 2010 09:07

Tomoe napisał/a:
moja choroba jest tylko częścią mnie.
Ale ja nie jestem moją chorobą. Jestem czymś znacznie więcej niż moja choroba

Jak dla mnie to istota całej sprawy ;)

Flandria - Wto 01 Cze, 2010 12:46

Tomoe napisał/a:
Ściślej mówiąc: jestem człowiekiem płci żeńskiej, czyli kobietą.

cieszę się, że tak na to patrzysz :)

Tomoe napisał/a:
A wiesz, że niedawno rozmawialiśmy na ten temat w domu, z moim partnerem?

a nie zastanawiałaś się nad tym nigdy wcześniej sama ?

a co do audycji "Napoleona" - raz słuchałam, nie podobało mi się, ale muza zapodawana przez "Rudą" była ok :)

Tomoe - Wto 01 Cze, 2010 13:21

Flandra napisał/a:

Tomoe napisał/a:
A wiesz, że niedawno rozmawialiśmy na ten temat w domu, z moim partnerem?

a nie zastanawiałaś się nad tym nigdy wcześniej sama ?


A jakie to ma dla ciebie znaczenie, że o to pytasz? :)

Flandria - Wto 01 Cze, 2010 13:34

próbuję Cię zrozumieć
właściwie z czystej ciekawości
prezentujesz tu dosyć radykalną postawę jeśli chodzi o AA itp
zastanawiałam się z czego to wynika

nie ma to dla mnie większego znaczenia, oprócz tego, że w silnych sytuacjach stresowych (a właśnie teraz takie mam) lubię uciekać w "wirtualny niebyt" :mgreen:

Tomoe - Wto 01 Cze, 2010 13:44

Myślę sobie, ze w procesie zdrowienia z alkoholizmu ta cała "tożsamość alkoholika" przechodzi kilka etapów.

1. Najpierw jest etap: "Nie wiem kim jestem".
Ja tak miałam przez ostatni rok mojego dopijania się. Wtedy się jeszcze targowałam sama ze sobą: "czy ja już ta alkoholiczka jestem, czy jeszcze nie".

2. Potem jest etap: "Aha, to ja już teraz wiem, kim jestem".
I tu się zaczyna kilkustopniowy proces - od buntu i żalu (A dlaczego akurat ja? Dlaczego akurat mnie to spotkało? Ach, biedna ja!) poprzez etap godzenia się z tym że to akurat ja - aż do akceptacji.

3. Potem jest etap silnej koncentracji na "tożsamości alkoholika".
Ona wysuwa się na plan pierwszy, dominuje w myśleniu o sobie i warunkuje zachowania w różnych życiowych sytuacjach.
Bo trzeba się przecież jakoś w życiu odnaleźć, nie pijąc.
Trzeba się nauczyć żyć, nie pijąc.
A przecież, jak powszechnie wiadomo, "alkohol jest wszędzie" i "wszyscy piją".
To jest ten etap, w którym alkoholik jest "przede wszystkim alkoholikiem".

4. Potem następuje radosny i euforyczny etap pt. "Jestem szczęśliwym alkoholikiem". Czyli etap afirmacji alkoholizmu. To się zaczyna wtedy, kiedy niepicie i praca nad sobą zaczyna w życiu przynosić wymierne korzyści. I jakoś tak się wtedy dzieje, że człowiek czuje, że naprawdę fajnie być alkoholikiem.

5. No i wreszcie przychodzi etap odchodzenia od koncentracji na alkoholizmie i na tożsamości alkoholika.
Alkoholizm nadal w człowieku jest, i nadal jest ważną częścią tożsamości człowieka, ale ani już nie dominuje, ani nie przeszkadza w życiu.

Ja chyba jestem właśnie na tym etapie. :)

Noszę swój alkoholizm w sobie, ale się z nim nie obnoszę.
Swoją pijaną przeszłość pamiętam, ale jej nie rozpamiętuję.

Tomoe - Wto 01 Cze, 2010 13:47

Flandra napisał/a:

prezentujesz tu dosyć radykalną postawę jeśli chodzi o AA itp
zastanawiałam się z czego to wynika


A ja się zastanawiam, co jest takiego radykalnego w mojej postawie, jeśli chodzi o AA. Możesz mi wyjaśnić, gdzie widzisz ten radykalizm? Na czym on polega?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group