To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW – DDA - Przekonania które staly się prawami w dysfunkcyjnych domach

Janioł - Śro 21 Lis, 2012 01:28
Temat postu: Przekonania które staly się prawami w dysfunkcyjnych domach
Prawa te zostały obowiązującymi na podstawie przekonań które nasi rodzice mieli wpojone od swoich , oto te które stały się prawem w naszych domach:
1. Nie mówimy o tym co się dzieje w domu (na i w )
2. Bez względu na wszystko jesteśmy w porządku
3. Jakoś to będzie
4. Na zewnątrz pokazujemy że wszystko jest dobrze
5. Ustąp innemu
6. Bezwzględnie szanuj rodziców
7. Co ludzie powiedzą
8. Nie masz prawa do własnych poglądów
9. W naszej rodzinie zawsze tak było
10. Najważniejsze jak wyglądasz i co masz na talerzu
11. Lepiej nie być szczerym
12. Nic nie może się zmarnować
13. Wszystko może się przydać
14. Kobiety mają swoje zajęcia obowiązki a mężczyźni swoje
15. Nikomu się nie odmawia
16. Zastaw się a postaw się
17. Nie ma uroczystości bez alkoholu
18. Bez względu na wszystko winny musi się znaleźć
19. Święta to święta reszta jest nie ważna

Najsmutniejsze jest to że nikt nie mógł sobie przypomnieć praw przyjaznych dla nas .
A jeszcze smutniej zrobiło sie wtedy gdy zaczelismy omawiać co z tych prawa zostało nam jako spadek i funkcjonuje w naszych obecnych rodzinach

Jo-asia - Śro 21 Lis, 2012 08:06

Cytat:
Przekonania które staly się prawami w dysfunkcyjnych domach

pamiętam jak na początku swojego małżeństwa, wystąpiłam przeciwko pierwszemu...czułam się jakbym zdradziła, oszukała, poczułam się winna...
cieszę się, że teraz mogę próbować to zmieniać :)

KICAJKA - Śro 21 Lis, 2012 19:51

Mnie "zgubiły' :
5..
12..
13..
15... :tak:



Na szczęście reszta nie dotyczy :skromny:

smokooka - Śro 21 Lis, 2012 19:52

U mnie prawie wszystkie stale, okresowo pozostałe...


w domu rodziców, rzecz jasna



Obecnie ulegam trzem:
3. jakoś to będzie
5. ustąp innemu
12. nic nie może się zmarnować

Nad 12 jestem bliska consensusu między ilością a potrzebą. Co do 5 w zależności od sprawy czasem mam satysfakcję z "wygranej" czasem ustępuję, bo coś. 3 pomaga mi dać sobie spokój, dać czas czasowi, pogodzić się z bezradnością.

staaw - Śro 21 Lis, 2012 19:59
Temat postu: Re: Przekonania które staly się prawami w dysfunkcyjnych dom
Janioł napisał/a:
Prawa te zostały obowiązującymi na podstawie przekonań które nasi rodzice mieli wpojone od swoich , oto te które stały się prawem w naszych domach:

W mojej "dziecięcej" rodzinie obowiązywały wszystkie...
W rodzinie którą założyłem obowiązywały znacznie słabiej lub wcale

7,8,9,15,16,17,18,19

olga - Śro 21 Lis, 2012 23:26

U mnie w tej chwili tylko
Janioł napisał/a:
3. Jakoś to będzie


W domu rodzinnym :mysli: nie wiem i chyba na razie nie chcę wiedzieć :roll:

Janioł - Śro 21 Lis, 2012 23:30

olga napisał/a:
chyba na razie nie chcę wiedzieć
teraz wiem dlaczego dotarcie na taka terapie zajęło mi kilka a nawet kilkanaście lat , na to trzeba być gotowym ,wiedziałem że będzie bolało ale nie zdawałem sobie sprawy że aż tak
olga - Śro 21 Lis, 2012 23:39

Janioł napisał/a:
wiedziałem że będzie bolało ale nie zdawałem sobie sprawy że aż tak


Dlatego uciekłam, przestałam chodzić. Nie zdążyłam tego bólu doświadczyć ale czułam, że tak będzie. "Przyklepałam łopatką, wyrównałam" i nie ma tego co było, nie boli.

Dora - Czw 22 Lis, 2012 02:14

Ja też tak samo zrobiłam, uciekłam z terapii, za bardzo bolało, czułam jakby mi serce wyrywano.. A to była tylko rozmowa o dzieciństwie...
Janioł - Czw 22 Lis, 2012 15:06

ja dopiero teraz zaczynam sobie zdawać lepiej i boleśnie głębiej sprawę jak mój alkoholizm wraz z przeniesionymi z domu rodzinnego zwyczajami , przekonaniami wpłynął na mój obecny dom i moje dzieci o żonie nie wspominając ale i przyszła mi taka refleksja że mimo tego iż moja małżonka nie pochodzi z rodziny alkoholowej to wiele z tych praw niestety obowiązywały u niej w domu i też przeniosła je na grunt naszej rodziny i trafiła na dobrze podlaną żyzną glebę alkoholową - koszmar
MILA50 - Czw 22 Lis, 2012 19:53

Ja w domu rodzinnym się nauczyłam,że nie ma uroczystości bez alkoholu
oraz tego,ze nie musi być uroczystość żeby był alkohol.

ja - Czw 22 Lis, 2012 20:48

11
Nie umiem szczerze rozmawiać o tym co trudne. Nie kłamię ale unikam tematu.
4
Nie tyle dobrze co nawet lepiej niż u innych. Wszystko cacy posprzątane pod dywan.

Janioł - Pią 23 Lis, 2012 04:11

olga napisał/a:
"Przyklepałam łopatką, wyrównałam" i nie ma tego co było, nie boli.
szczerze mówiąc tak zrobiłem przed zapiciem i funkcjonowałem przez kilka lat ale ciągle coś było nie tak nie halo i nie potrafiłem znaleźć przyczyny choć pod skórą czułem że źródełko jest w dzieciństwie...ale przecież dawałem radę , niezła praca , fajne dzieci ja nie pijący i trzeźwiejący daleko od patologicznych zachowań z domu rodzinnego a jednak ciągle coś było nie tak i powoli odkrywam co bo jak mogłem dawać coś czego nie miałem sam , jak wychowywać dobrze nie mając dobrych wzorców ...no cóż na pewne rzecy jest już za późno, część nie do odrobienia
Małgoś - Pią 23 Lis, 2012 21:15

U mnie w domu obowiązywały prawie wszystkie punkty i długo funkcjonowałam powielając je :/ Niby wiedziałam, że nie chcę być taka jak moja mama itp, że w swoim domu będę inna, że to i tamto będzie zupełnie inaczej... ale skąd miałam wiedzieć jakie ma być? Po omacku, bardziej na czuja zaczęłam wprowadzać zmiany i chyba jest w końcu inaczej. Ale łatwe to nie jest, oj nie.

Janioł napisał/a:
na pewne rzecy jest już za późno, część nie do odrobienia

Do odrobienia może nie, ale jeśli konsekwentnie wprowadzamy te zmiany, to w końcu one naprawdę stają się normą, standardem :)
Najtrudniejsze jest chyba znalezienie błędu, tego co nam (i bliskim) szkodzi. Bo trudno jest walczyć ze schematem. Ale to co jest trudne wcale nie oznacza niemożliwego, więc cel wart jest wysiłku.

olga - Pią 23 Lis, 2012 21:49

U mnie w domu prawie wszystkie.(Jedynie nie było zwyczaju picia alkoholu w święta religijne.) Jednak ja od zawsze byłam buntowniczką. Wyrzucałam wszystko po kolei. Na końcu 5, 11, 15 zostało jeszcze 3 :skromny: ale cóż, nie mam wpływu na pewne sprawy i tak mi łatwiej żyć.
Małgoś - Pią 23 Lis, 2012 22:57

olga napisał/a:
zostało jeszcze 3 ale cóż, nie mam wpływu na pewne sprawy i tak mi łatwiej żyć


Ale to że nie mam wpływu na pewne sprawy nie oznacza że jakoś to będzie. Bo "jakoś to będzie" to bierność, brak działania w sytuacjach w których możemy działać z powodu niewiary we własne możliwości, lenistwa, przerzucania odpowiedzialności na kogoś innego etc.

pietruszka - Sob 24 Lis, 2012 20:07

U mnie też większość... i jeszcze były inne... no cóż... :bezradny: to i tak cud, ze jestem jaka jestem i żyję.... :)
DanaN - Nie 25 Lis, 2012 11:58

W moim domu rodzinnym było
1. Nie mówimy o tym co się dzieje w domu (na i w )
4. Na zewnątrz pokazujemy że wszystko jest dobrze
5. Ustąp innemu
6. Bezwzględnie szanuj rodziców
7. Co ludzie powiedzą
8. Nie masz prawa do własnych poglądów
10. Najważniejsze jak wyglądasz i co masz na talerzu
11. Lepiej nie być szczerym
12. Nic nie może się zmarnować
13. Wszystko może się przydać
18. Bez względu na wszystko winny musi się znaleźć - ten Punkt przywołał wspomnienie z dzieciństwa kiedy moja mama na naszym podwórku znalazła jakieś "obce" zabawki do piaskownicy i winna byłam ja - dostałam taaakie lanie, bo pewnie komuś ukradłam (bo skąd niby miały się tam wziąć).
Jak okazał się później zabawki przyniosła mi kuzynka - bo gdzieś tam wymieniali zabawki na nowe , stare dali jej, a Ona podzieliła się ze mną.

olga - Nie 25 Lis, 2012 12:03

Ja pamietam powiedzenia mojego ojca: "pokorne ciele dwie matki ssie", i drugie: "dzieci i ryby głosu nie mają". Z tą "pokorą" nigdy sie nie pogodziłam, zawsze byłam zbuntowana, ale głosu baaaardzo długo nie mogłam odzyskać. Dopiero od niedawna zaczęło mi sie to udawać.
DanaN - Nie 25 Lis, 2012 12:12

Byłam tydzień temu na warsztatach z asertywności.
Pewne zdarzenie, które miało tam miejsce
pozwoliło mi dotrzeć do mojego dzieciństwa.
Odnalazłam początek łańcuszka mojej uległości,
chowania się w cień, budowania mojej "zbroi".
to była 5
coraz bardziej ulegałam przekonana, że tak trzeba, że ja nie jestem ważna

Małgoś - Nie 25 Lis, 2012 12:13

olga napisał/a:
Z tą "pokorą" nigdy sie nie pogodziłam, zawsze byłam zbuntowana, ale głosu baaaardzo długo nie mogłam odzyskać.


Ja miałam podobnie i określam to punktem 8. Nie masz prawa do własnych poglądów

A konsekwencje odczuwam dotkliwe ( i moje otoczenie również do dzisiaj, bo mam duże problemy z akceptacją odmiennego niż moje zdania. Po prostu trudno mi pojąc, że możlwe jest że ktoś też ma rację (swoją) i że negowanie mojego zdania nie jest atakowaniem mnie, że można spokojnie dyskutować i rozmowa nie zakończy się awanturą, obrażeniem się itp tylko porozumieniem. Zwyczajnie boję się zdrowej dyskusji, bo z góry zakładam jej efekt końcowy, albo zaczynam z bojowym nastawieniem "przeczuwając" taką potrzebę :/

olga - Nie 25 Lis, 2012 12:19

Małgoś napisał/a:
Zwyczajnie boję się zdrowej dyskusji, bo z góry zakładam jej efekt końcowy, albo zaczynam z bojowym nastawieniem "przeczuwając" taką potrzebę :/


Bardzo długo tego sie bałam. Wolałam unikać sytuacji trudnych. Przytakiwałam i "robiłam swoje". Teraz, jeśli jest jakiś problem sama prowokuję rozmowę. Uważam, że lepsza prawda prosto w oczy jak potakiwanie. Mniej boli i sytuacja staje się jasna, atmosfera sie oczyszcza.

Janioł - Pon 26 Lis, 2012 10:03

przekleństwo które przesladuje mnie do dziś to "zawsze ktoś musi mieć rację" i "zawsze musi być winny" i dotyczy to o dziwo tylko relacji domowych a co najbardziej przykre to to że potrafię się odnaleźć w każdych warunkach czasami narzucić własne , dostosować do reguł bądź je tworzyć jedyne miejsce gdzie jest to prawie niemożliwe to dom, i nie radzę sobie z poczuciem winy w związku z tym
lotus - Pon 26 Lis, 2012 11:12

Ja też zauważam, że pewne zachowania pojawiają się u mnie, albo są niemożliwe wyłącznie w moim własnym domu. Z tego co wiem osoby postronne uważają mnie za bardzo opanowaną, wręcz wyluzowaną, zawsze uśmiechniętą, dobrze radzącą sobie w sytuacjach trudnych i "ciśnieniowych". Na zewnątrz jestem otwarta na ludzi, bardzo lubię towarzystwo i kontakty ( to wcale nie jest udawane) ale mój dom jest tylko moim światkiem, do którego bradzo rzadko dopuszczam innych ot tak po prostu,…. ze względu na chory starch przed ich oceną, jak gdyby nagle mogli zobaczyć najgłebsze moje wnętrzne.
Tymczasem w relacjach domowych, szczególnie tych z mężem popadam czasami w skrajności, szczególnie jeżeli chodzi o jego zachowania związane z alkoholem. Od jakiegoś czasu zauważyłam też, że moje zachowania pod wpływem alkoholu stały się wyolbrzymione w groteskowy sposób i postanowiłam wyeliminować alkohol z mojego własnego życia. Ogarnął mnie starch, iż ja i mąż zaczęliśmy przejawiać zachowania podobne do zachowań moich rodziców…tych z mojego własnego dzieciństwa. Kiedy od rana do wieczora paliłam zielsko, a i zdarzyło mi się raz na jakiś czas sięgnąć po alkohol to patrząc w lustro widziałam swoją matkę… teraz będąc trzeźwa patrzę widzę w sobie cechy mojego ojca wyniesione z domu, szczególnie te dotyczące kontroli i krytycznej oceny wobec innych.
Myślę, że dom i relacje z najbliższymi to takie szczególne miejsce bo to jak gdyby "wolnoć Tomku w swoim domku", nikt obcy nas nie widzi, najbliżsi nie będą mówić poza tymi ścianami o tym co się w domu dzieje, bo każdy nosi w sobie jakiś wstyd i poczucie winy za to jakim jest.

Janioł - Wto 27 Lis, 2012 12:54

lotus napisał/a:
Na zewnątrz jestem otwarta na ludzi, bardzo lubię towarzystwo i kontakty ( to wcale nie jest udawane)
to dla mnie jest właśnie to o czym pisałem wcześniej ,wszędzie poza domem mam poukładane i jest ok . w domu obrót czasami o 180 stopni i jeszcze jedna rzecz mnie trapi rzadko zdarza mi się zacieśniać głębiej znajomości nadchodzi taki moment że przestaje o nie dbać choć są dla mnie cenne choćby ze względu na alkoholizm i tak normalnie po ludzku zaspokajają potrzebe stadnego i społecznego życia , jest coś irracjonalnego co nie pozwala mi odbierać telefonów umawiać się na spotkania mimo że mam na nie ochotę
olga - Wto 27 Lis, 2012 13:15

Janioł napisał/a:
rzadko zdarza mi się zacieśniać głębiej znajomości nadchodzi


Ja mam tak samo. "Ślizgam" się po powierzchni kontaktów z innymi. Kiedyś byłam bardziej otwarta, ale sparzyłam sie wiele razy, wiele razy doznałam odrzucenia i teraz się po prostu boję.

Janioł napisał/a:
jest coś irracjonalnego co nie pozwala mi odbierać telefonów


Z tymi telefonami to też mam podobnie, tylko, że ja odbieram, ale nie zawsze mam ochotę na rozmowę i wtedy kończę szybciutko. To czy mam ochote czy nie zależy od kondycji psychicznej. Jeśli jestem "zamknięta" i "siedzę w sobie" wtedy taka rozmowa burzy mój wewnętrzny spokój.

smokooka - Wto 27 Lis, 2012 13:19

Janioł napisał/a:
rzadko zdarza mi się zacieśniać głębiej znajomości nadchodzi taki moment że przestaje o nie dbać choć są dla mnie cenne choćby ze względu n


Też tak podobnie mam, wydaje mi się, że chodzi mi o to, że przecież mnie nie można lubić i potrzebować w skali 0-10 bardziej niż na powiedzmy 5, a jak czuję, że ktoś mnie zaczyna lubić czy potrzebować bardziej, to uciekam, bo boję się że nie podołam, nie sprawdzę się, albo ten ktoś się myli. Dochodzi do tego jeszcze trudność z ufnością - no przecież skoro ktoś przekracza tę moją barierę 5 to na pewno chce mnie wykorzystać.
Janioł napisał/a:
jest coś irracjonalnego co nie pozwala mi odbierać telefonów umawiać się na spotkania mimo że mam na nie ochotę

W tych momentach uruchamia mi się takie coś "czego ono chce, oj będzie znowu d.. zawracać", albo nieuzasadnione zniechęcenie, albo nie chce mi się. Potem się zastanawiam, o co mi w ogóle chodzi, bo pojęcia nie mam. A to kalka z zachowań matki. Ze moją wolą niewiele ma to wspólnego.
Od jakiegoś czasu jest lepiej. Trochę. Nie mam wśród aktualnie utrzymywanych kontaktów wampirów emocjonalnych, pijących (poza ojcem), intrygantów. Jestem pod opieką terapeutek, to na bieżąco mi pomaga.

Enja - Wto 27 Lis, 2012 13:37

Janioł napisał/a:
rzadko zdarza mi się zacieśniać głębiej znajomości


jak tylko czuję, że kontakt przechodzi w bardziej osobistą relację - natychmiast się wycofuję.
Tak mi przychodzi do głowy, że słucham, co ludzie mówią o sobie i przecież nie odnoszę wrażenia, że wywalają swoje bebechy. Ja o sobie nie mówię nic, bo tak naprawdę nie wiem, kiedy kończy się normalna szczera rozmowa a kiedy zaczyna "wybebeszanie". W drugą stronę mam to samo - boję się pytać innych o ich sprawy, żeby nie zostać posądzona o wścibstwo. Z drugiej strony, kiedy padają takie pytania w stosunku do mnie (niezbyt często - nie daję do tego okazji), czasami odczuwam to jako troskę o mnie, ale nie da się ukryć że czasami potrafie odepchnąć.
Na telefon wydaję kupę pieniędzy, bo w zasadzie nigdy nie odbieram, tylko oddzwaniam jak zbiorę w sobie siłę do rozmowy.

smokooka - Wto 27 Lis, 2012 13:41

Paniusiu - przybij piątkę :sztama:
olga - Wto 27 Lis, 2012 13:43

Paniusia napisał/a:
czasami odczuwam to jako troskę o mnie,

bardzo nie lubię "troski o mnie", czuje się wtedy taka malutka, słaba i bezradna..

Enja - Wto 27 Lis, 2012 14:01

smokooka 98l9i

olga napisał/a:
bardzo nie lubię "troski o mnie", czuje się wtedy taka malutka, słaba i bezradna..


też tak mam, ale ostatnio poczułam, że taka szczera troska głaszcze moje wewnętrzne Dziecko i jemu jest z tym dobrze.

Niedawno moja szefowa (super kobitka) zapytała, co się stało, bo jestem taka smutna. W pierwszej chwili się najeżyłam. Trzy dni zajęło mi zebranie się do rozmowy. Porozmawiałam, powiedziałam o swoich problemach (no może nie tak do końca) i nie umarłam :szok: . Dostałam zrozumienie i wsparcie :tak:

lotus - Wto 27 Lis, 2012 17:18

Moi drodzy! Wszyscy napisaliście coś z czym się totalnie identyfikuję

Janioł napisał/a:
rzadko zdarza mi się zacieśniać głębiej znajomości nadchodzi taki moment że przestaje o nie dbać choć są dla mnie cenne choćby ze względu na alkoholizm i tak normalnie po ludzku zaspokajają potrzebe stadnego i społecznego życia , jest coś irracjonalnego co nie pozwala mi odbierać telefonów umawiać się na spotkania mimo że mam na nie ochotę


Ja mam dokładnie też tak samo. Z odbieraniem tlefonów też… teraz jest troche lepiej ale kiedyś potrafiłam nie odbierać wcale aż co niektórzy zaczynali się martwić czy wogóle żyję…

olga napisał/a:

Ja mam tak samo. "Ślizgam" się po powierzchni kontaktów z innymi.


Wspaniale to określiłaś!

olga napisał/a:

To czy mam ochote czy nie zależy od kondycji psychicznej. Jeśli jestem "zamknięta" i "siedzę w sobie" wtedy taka rozmowa burzy mój wewnętrzny spokój.


Tak, ja muszę mieć właściwy nastrój aby rozmawiać…

smokooka napisał/a:
Też tak podobnie mam, wydaje mi się, że chodzi mi o to, że przecież mnie nie można lubić i potrzebować w skali 0-10 bardziej niż na powiedzmy 5, a jak czuję, że ktoś mnie zaczyna lubić czy potrzebować bardziej, to uciekam...


Ostatnio spotkałam się z takim pytaniem: Dlaczego obawiasz się że ktoś Ciebie lepiej pozna? Czy sądzisz, że nie będzie Cię lubił jeżeli dowie się jaka jesteś naprawdę?
Myślałam o tym… tylko, że u mnie to jest jakieś nielogiczne ponieważ ja nie jestem nieprawdziwa w kontaktach z ludźmi więc dlaczego obawiam się, że poznają prawdziwą mnie…? :bezradny:

smokooka napisał/a:
W tych momentach uruchamia mi się takie coś "czego ono chce, oj będzie znowu d.. zawracać", albo nieuzasadnione zniechęcenie, albo nie chce mi się. Potem się zastanawiam, o co mi w ogóle chodzi, bo pojęcia nie mam. A to kalka z zachowań matki. Ze moją wolą niewiele ma to wspólnego.


Tak… znam to… Teraz staram się zauważać takie momenty i zmieniać te zachowania…
Jeszcze przypomina mi się tutaj zachowanie moich rodziców…. Jak chodziliśmy na cmentarz we “Wszystkich Świętych”, moi rodzice stali nad grobem rodzinnym i co jakiś czas przychodzili jacyś krewni lub znajomi, a oni tak miluśko z nimi gadali, uśmiechali się… Potem jak tylko tamci odeszli zaczynali ich obgadywać i krytykować…

Paniusia napisał/a:
kiedy kończy się normalna szczera rozmowa a kiedy zaczyna "wybebeszanie". W drugą stronę mam to samo - boję się pytać innych o ich sprawy, żeby nie zostać posądzona o wścibstwo.


Tu mam troche dziwnie, bo zauważyłam, że ja chyba za dużo ludziom o sobie mówię… to jest chyba jakaś próba znalezienia akceptacji… chcę być lubianą itd. Gubię się na tej granicy pomiędzy "wybebeszaniem" a szczerością… a muszę na to uważać, szczególnie w pracy…

Wiecie co? To jest ogromna ulga wiedzieć, ż wy też macie takie uczucia i zachowania… pomaga mi to bardzo… :buziak:

DanaN - Wto 27 Lis, 2012 19:25

olga napisał/a:
bardzo nie lubię "troski o mnie", czuje się wtedy taka malutka, słaba i bezradna..

hm.. to jest chyba to dlaczego nie lubie troski o mnie :?
..albo też, że nie zsługuję na troskę

generalnie nie lubię uzewnętrzniać się
czasami mam potrzebę wygadania się i robię to
mam świadomość, że potrzebuję kogoś
a jednocześnie jak ktoś się pojawia czuję się "przeciążona"
i zastanawiam się o co mi właściwie chodzi
Cytat:
rzadko zdarza mi się zacieśniać głębiej znajomości

smokooka napisał/a:
Też tak podobnie mam, wydaje mi się, że chodzi mi o to, że przecież mnie nie można lubić i potrzebować w skali 0-10

właśnie... a ocena na 10 w skali... to już w ogóle jakiś ewenement

olga - Wto 27 Lis, 2012 22:46

DanaM napisał/a:
mam świadomość, że potrzebuję kogoś
a jednocześnie jak ktoś się pojawia czuję się "przeciążona"
i zastanawiam się o co mi właściwie chodzi


mam tak samo 8| to jest okropne bo jednocześnie chcę i nie chcę

Agulka76 - Czw 29 Lis, 2012 07:45

Janioł napisał/a:
1. Nie mówimy o tym co się dzieje w domu (na i w )
2. Bez względu na wszystko jesteśmy w porządku
3. Jakoś to będzie
4. Na zewnątrz pokazujemy że wszystko jest dobrze
5. Ustąp innemu
6. Bezwzględnie szanuj rodziców
7. Co ludzie powiedzą
8. Nie masz prawa do własnych poglądów
9. W naszej rodzinie zawsze tak było
10. Najważniejsze jak wyglądasz i co masz na talerzu
11. Lepiej nie być szczerym
12. Nic nie może się zmarnować
13. Wszystko może się przydać
14. Kobiety mają swoje zajęcia obowiązki a mężczyźni swoje
15. Nikomu się nie odmawia
16. Zastaw się a postaw się
17. Nie ma uroczystości bez alkoholu
18. Bez względu na wszystko winny musi się znaleźć
19. Święta to święta reszta jest nie ważna

Kurde..... wszystkie pasują do tego co było u mnie w domu :szok: :szok: :szok:

Janioł - Pon 03 Gru, 2012 17:48

olga napisał/a:
to jest okropne bo jednocześnie chcę i nie chcę
nie to, to jest norma dla tych z Wenus ;)
olga - Śro 05 Gru, 2012 09:37

Janioł napisał/a:
to jest norma dla tych z Wenus


nie o to chodzi Janiołku, że my z Wenus
problem jest w tym, że jak ktoś jest daleko to jest pożądany a jak jest w zasięgu ręki to pojawia się lęk przed bliskością i wtedy najlepiej jest uciec

Janioł - Śro 05 Gru, 2012 15:16

olga napisał/a:
nie o to chodzi Janiołku, że my z Wenus
wiem to taki trochę żart był, a tak a pro po tematu to wczoraj na zajęciach rozwialiśmy o tych przekonaniach i padło stwierdzenie że panuja one również w rodzinach nie skażonych alkoholizmem i oni sa ubożsi bo sobie nad tym nie popracują
Janioł - Śro 12 Gru, 2012 01:22

Dzisiaj miałem zajęcia na terapii DDA i właściwie jestem w takiej kondycji psychicznej jak przed zapiciem , zastanawia mnie jak szybko to wszystko co dzieje się wokół i we mnie z powrotem do takiego stanu .
Miałem świadomość że ta terapia to nie będzie spacerek i nie jest ale nie zdawałem sobie sprawy że aż tyle rzeczy albo inaczej dysfunkcji we mnie siedzi
Zajęcia rozpoczęły się nietypowo bo poroszono nas byśmy wygodnie usiedli , wyregulowali oddech i w miarę możliwości odcieli się od wszystkich bieżących spraw i skupili się na słowach terapeuty, zamykając oczy uruchomiłem swoja wyobrażnię.
Terapeuta rozpoczął swa opowieść , poprosił byśmy w naszej wyobraźni opuścili nasze pomieszczenie , opuścili budynek wyobrazili sobie panującą wokół zieleń i udali się w kierunku drzewa od którego wiodła ścieżka do lasu , lasem udaliśmy się na jego skraj gdzie była duża wolna przestrzeń a na jednym z wzgórz stał zamek w którym miał się odbyć sąd nad nami.
Kiedy zbliżyliśmy się do zamku okazało się że wokół zamku jest fosa a wrota prowadzone do zamku są zamknięte , naszym zadaniem było dostać się do zamku a kiedy nam się to udało ktoś z zamkowej służby zaprowadził mnie do przebieralni i tam mieliśmy przebrania do dyspozycji , w których to mieliśmy wystąpić przed sądem . A były to przebrania zwierząt
Sąd składał się jak to sąd z prokuratora, adwokata i sędziego a my wchodząc w przebraniu mieliśmy skupić się na tym co każde z nich mówi, jak się zachowuje i co w związku z tym czuliśmy i czujemy.
Kiedy sąd zakończył się mieliśmy za zadanie wyjść z zamku i udać się w jednym z trzech kierunków : WINNY, NIEWINNY I SĄD SPRAWIELIWY .

Później wyjaśniono nam na znaczenie poszczególnych zachowań i wyobrażeń

- wejście na zamek oznaczało sposoby na radzenie sobie w życiu z trudnościami
- rozprawa oznaczało nasz wewnętrzny osąd o nas samych
- wybór drogi oznaczał naszą dojrzałość lub jej brak albo bycie w wiecznym poczuciu winy

plusio - Śro 12 Gru, 2012 01:45

wy to macie fajne terapie, chyba za kaske, bo u mnie to ino d*** o tym cos robil wczoraj. ja mowie zawsze, ze to co dzien wczesniej i mam spokoj
Janioł - Śro 12 Gru, 2012 01:48

I to będzie moja bajka z tej terapii , nie miałem problemu odpłynięciem i wygaszeniem myśli i emocji , po zamknięciu oczu dość szybko zacząłem wyobrażać sobie jak opuszczam , pokój, budynek i tu miałem lekki kłopot bo zamiast zieleni widziałem biel śniegu ale dość szybko wyobraziłem sobie soczysto wczesno wiosenną trawę i poszedłem w kierunku drzewa , ci którzy oglądali moje fotki będą wiedzieli o które drzewo chodzi , takie żółte połyskujące blaskiem odbijanych promieni słonecznych na tle błękitnego nieba , od mojego drzewa odchodziła mała kręta ścieżka wśród bagien i mokradeł ale sucha i prowadziła ona do lasu , gdzie zmieniła się w piaszczystą szeroką szosę wśród nadmorskich sosen i tak idąc tą piaszczystą drogą doszedłem na skraj lasu gdzie było morze i dość szybko musiałem wrócić w wyobraźni bo jasne polecenie o wielkiej przestrzeni padło z ust terapeuty i zobaczyłem zamek taki z wieża jak z fosą wypełniona wodą i z podniesionym mostem który uniemożliwiał wejście na zamek
plusio - Śro 12 Gru, 2012 02:12

ja mam taka terapie po lufce z trawką.

----------
- Plusio na tym forum nie propagujemy narkotyków!
za ten post :red: Pietruszka

Janioł - Śro 12 Gru, 2012 03:13

Zacząłem kombinować i dość szybko wpadłem na pomysł by poszukać brodu i poszedłem w prawo i wlazłem do fosy brodząc wśród tataraku upaprałem się bagiennym i dennym błotem , wdrapując się na skarpę szybko odnalazłem w murze malutką furtkę i wchodząc przez nią znalazłem się na dziedzińcu zamku i tam szybko dostrzegłem jednego ze strażników z przyłbicą i halabardą który zaprowadził mnie do przebieralni co mnie niezmiernie ucieszyło bo upaprany byłem w błocie i kiedy usłyszałem głos terapeuty że mamy się przebrać w kostium pierwsze o czym pomyślałem to strój klauna, pajaca i trefnisia ale polecenie było jasne to ma być zwierze, więc do wyboru moja wyobraźnia podsunęła do wyboru psa, osła i orła takiego wielkiego , dostojnego ze skrzydłami zakończonymi białymi piórami , z mocarnymi łapami zakończonymi mocnymi szponami i……….wybrałem orła .
Wchodząc na sale rozpraw dumnym stanowczym i mocnym krokiem pierwsze co usłyszałem to : On jest winny !!! , On jest winny !!! kiedy zbliżałem się go tego głosu nie byłem już potężnym orłem z każdą chwilą stawałem co raz mniej pewny i zdecydowany i kiedy tak podchodziłem do prokuratorskiego miejsca widziałem togę z czerwoną obramówką i niestety w tej todze występował nikt inny jak moja żona , wtedy już bardziej przypominałem wyskubanego i wylęknionego kurczaka niż orła nie byłem wielki i dostojny i szukałem ratunku u adwokata bo głos prokuratora był coraz bardziej agresywny i głośny. Ze strony adwokata w którego postaci rozpoznałem córkę dobiegało ciche : ale tata jest w porządku , tata jest w porządku ….było ciche wystraszone i pozbawione siły przebicia , spojrzałem na sędziego i rozpoznałem w nim kilka osób , dawną przyjaciółkę , obecnego szefa ale te postaci mówiły spokojnym i łagodnym głosem : będzie dobrze , będzie dobrze . Nie było to przekonujące ale wierzyłem w to , czułem że tak będzie. Wychodząc z sali później z zamku, dostrzegłem drogi : po lewo winny , po środku sprawiedliwy sąd a na prawo wiła się ścieżka niewinny …poszedłem środkową ścieżką do mojego drzewa a stamtąd prosto na salę…otworzyłem oczy ,nic już nie było takie same i nie będzie

Janioł - Śro 12 Gru, 2012 03:33

a poźniej było ciekawie , bardzo ciekawie i bardzo smutno kiedy opowiadałem o swojej interpretacji po tym jak nam wyjaśniono znaczenie poszczególnych etapów i chwili zastanowienia ...wiedziałen prawie wszystko potrafiłem poskładać o co kaman co się dzieje dlaczego tak a nie inaczej, po co byłem nawet zadowlony że to wszystko tak klarownie i jasno wyszło i kiedy zacząlem słuchać zwrotów innych byłem pewien że wiem co jak że to co mówie to moje święte nie zachwiane przekonanie aż momentu kiedy zaczeli mówić terapeuci może kiedyś znajdę czas i odwgę by podzielić sie moja interpretacją i tym co usłyszałem , w kazdym bądź razie dotarło do mnie że moja nie umiejętnośc bycia dorosłym w relacji z moja żoną ( trzy postawy DZIECKA, RODZICA ,DOROSŁEGO) a w związku z tym brak jakiejkolwiek płaszczyzny komunikacyjnej to ....moja porrażka , wynik DDA i alkoholizmu , braku mechanizmów obronnych mojego terytorium i doatrło do mnie że nie mam sił ani ochoty tego zmieniać a tak dłużej w naszej relacji byc nie może
Janioł - Śro 12 Gru, 2012 04:13

na koniec oczywiście dostaliśmy zadanie napisanie listu do naszego wewnętrznego krytyka który może być uosobiony jako rodzic , ktoś z przeszłości lub teraźniejszości to zadanie przede mną ja natomiast zamgam się jeszcze i mam wrażenie że będzie to długotrwały proces z tym co zostało we mnie po tych zajęciach
smokooka - Śro 12 Gru, 2012 08:04

Janiele, strasznie to ciekawe, jak eksperyment na żywym organizmie, przerażające i fascynujące zarazem. Nawet nie wiem, czy mam taką wyobraźnię. Widzę, że ja nie jestem jeszcze gotowa. Ty tak szczegółowo w to wszedłeś, podziwiam :tak: , uciekłabym gdzie pieprz rośnie.

Niepokoi mnie że
Janioł napisał/a:
właściwie jestem w takiej kondycji psychicznej jak przed zapiciem ,


Zadbaj o siebie Andrzej. To trudny czas :pocieszacz:

Jo-asia - Śro 12 Gru, 2012 08:42

Janioł napisał/a:
Terapeuta rozpoczął swa opowieść

powiem szczerze, że miałam ochotę zaraz to przetestować na sobie... :skromny:
dobrze, że dotarłam do końca Twojej historii..
Janioł napisał/a:
na koniec oczywiście dostaliśmy zadanie napisanie listu do naszego wewnętrznego krytyka który może być uosobiony jako rodzic ,

czym szybciej napiszesz, tym dla Ciebie lepiej..

dbaj o siebie :pocieszacz:

Enja - Śro 12 Gru, 2012 12:34

Janiele, chodzę koło Twojego postu kilka godzin. Czytam, staram się zrozumieć. Terapia DDA właśnie przede mną.

Snujesz swoją bajkę przez 4 posty – na marginesie podziwiam Twoją bogatą wyobraźnię – a temu, co tak NAPRAWDĘ się stało poświęciłeś 2 chaotyczne zdania.

Poczekaj, aż te wzburzone emocje trochę opadną. To chyba nie koniec terapii i niewykluczone, że jeszcze otrzymasz narzędzia, które pozwolą Tobie spojrzeć na Twoje relacje z rodziną z innej perspektywy. Daj czas czasowi. Jak to mówią, co nagle, to po diable – a Ty przecież Janioł jesteś

Janiele, jesteś mądrym facetem i wiesz, bardzo dobrze wiesz, że alkohol nic w życiu nie załatwia. Oprócz życia.
Pozwól sobie na bezsilność. I dbaj o siebie.
:cacy1: :kciuki:

pietruszka - Śro 12 Gru, 2012 12:56

A ja jestem pełna podziwu Janioł, że zdobyłeś się na odwagę, ze uznałeś, że Sąd jest sprawiedliwy. Tak mi się wydaje, że dojrzałeś do zmierzenia się z samym sobą, bo nie uciekłeś ani w obwinianie innych, ani w pławienie się w poczuciu winy. Dla mnie to bardzo dojrzałe, czego dokonałeś sam ze sobą. :brawo:
No a teraz nie ma wyjścia- do roboty z tym co odgrzebałeś ze swojej psychiki :)

Janioł - Śro 12 Gru, 2012 22:30

Cytat:
może kiedyś znajdę czas i odwgę by podzielić sie moja interpretacją i tym co usłyszałem ,

to jest moja odpowiedź na to
Enja napisał/a:
Snujesz swoją bajkę przez 4 posty – na marginesie podziwiam Twoją bogatą wyobraźnię – a temu, co tak NAPRAWDĘ się stało poświęciłeś 2 chaotyczne zdania.
postaram się to zroic dziś choć żałuje że nie zrobil;em tego wczoraj bo to by było nasycone emocjami takimi świeżymi , postaram się to zrobić dzis w nocy o ile obowiązki służbowe mi na to pozwolą
Enja - Śro 12 Gru, 2012 22:49

Janioł, chyba inaczej zinterpretowałam te słowa.

A napisz wtedy, kiedy będziesz na to gotowy :tak:

Janioł - Śro 12 Gru, 2012 23:22

Kiedy już powiedziano nam o co chodzi w tym zadaniu terapeutycznym poproszona nas byśmy opowiedzieli o tym wszystkim i zacząłem swoją opowieść jako drugi z 11 grupy , najpierw skupiłem się na tym w jaki sposób dostałem się do zamku i szybko dość przyszła mi refleksja że poszukanie brodu by przejść do zamku który w rezultacie okazał się bagienkiem to mój sposób na załatwianie trudności czyli nie wprost , samemu bez proszenia o pomoc, tylko nie jako na skróty które prowadzą mnie owszem do celu ale przy tym ile się uwalę w błocie i na męczę to już moje i wiem że tak jest tak było z moim alkoholizmem zamiast prosto i skutecznie próbowałem iść na skróty trzeźwieją to nawroty zaraz dawały znać a w konsekwencji zapiłem po 11 latach i 10 miesiącach, to moje dla świętego spokoju nie powiem prawdy , skłamie by dała mi spokój to nic innego jak ucieczka w skrót którego konsekwencje są opłakane.
Tak mam i najczęściej to zachowanie odnosi się do zachowań w domu poza nim większość moich relacji jest prosta jasna i klarowna i pozbawiona syndromu skrótu i kombinatorstwa.
Dalej opowiadałem o kostiumie o tym że pierwsza myśl o stroju klauna była oczywista bo to mój sposób na też na trudności , śmiech humor i zaśmiewanie problemu , ale tak mam bo w środowisku w którym się wychowywałem nie miałem szans na zaistnienie dopóki nie nauczyłem się bić z główki bo tam, liczyła się siła i agresja , zresztą na poczucie humoru miałem pierwsze brania to ono ułatwiało mi kontakty z płcią przeciwną
Ale kiedy usłyszałem że ma to być kostium zwierzęcia to pierwsza myśl pies , druga osioł i trzecia orzeł , wybierając orła byłem pewien że to ma być orzeł nie wiedziałem dlaczego ale to ma być orzeł , szybko wpadłem na to że orzeł jest jakby ponad ale nad świtem innym ludzi ale ponad trudności i problemy, że z tej perspektywy jestem w stanie więcej dostrzec i zrozumieć bo mam ta skłonność do tunelowego myślenia i tkwienia w nim aż napotykam mur i walę w niego głową i kiedy wzbije się w góre nabiorę dystansu to wtedy dam radę .
Charakterystyczne jest to ten mój orzeł miał bardzo masywne nogi łapy takie twardo stąpające po ziemi ale i groźne w locie , tłumaczyłem to tym że to jest ten element jego budowy który tak naprawde nie pozwala mu bujać w obłokach zbyt długo pozwala poczuć tu i teraz takie twarde tu i teraz

smokooka - Śro 12 Gru, 2012 23:40

A mi się kojarzy z avatarkiem Małgoś :mysli: :lol2:
Janioł - Czw 13 Gru, 2012 00:06

Dalej mniej więcej było tak że współtowarzysze i towarzyszki w terapii dzielili się ze mną swoimi zwrotami i usłyszałem wiele fajnych słów usłyszałem o orle który jest majestatyczny szybuje w obłokach ale tej perspektywy zazdroszczą mu bo jest szeroka , usłyszałem że właściwie i moja interpretacja jest ok. że zgadzają się z tym co wczesniej o mnie słyszeli i tak mnie postrzegają
Ale usłyszałem że ta swoista zamiana w pisklaka z dużego orła to nic dobrego w moim życiu że wiele pracy mnie czeka i gdy te wypowiedzi się zakończyły do głosu doszli obydwoje terapeuci i usłyszałem od nich po pierwsze że moje skojarzenia z ter pracy SA bardzo jasne i klarowne , że wybór wśród tych zwierząt nie jest przypadkowy pies z wiernością i niestety zależnością ale i niedoceniany osioł i orzeł który z pozoru był tylko wielki bo wystarczyło jak w hipnozie pstryknąć palcem i zmienił się w nieporadne piskle którego obrońca było jego własne piskle, czarno na białym ujrzałem tą relację z moja żoną i mechanizmy rządzące nią ona wieczny rodzic ja przekraczam progi domu i z orła ledwie jego cieniem jestem i po raz pierwszy dotarło do mnie że to nie jest tak że to ona jest winna bo jak to mawiał poeta „bo to zła kobieta” że tak po prostu ukształtował ją mój alkoholizm , jej współuzależnienie to ona mi sędzią i katem i wyrokiem a ja jak pokorny dzieciak biorę wszystko na klatę bo tego nauczyłem się w moim dysfunkcyjnym domu a wypielęgnowałem wiecznym poczuciem winy alkoholika . i pierwsze co poczułem to poczułem się winny całej tej sytuacji że mój alkoholizm że moje nieumiejętności , bardzo szybko mi to idzie tak już mam , bo jak to 47 letni facet nie potrafi zachowywać się jak dorosły w relacji z własna żoną ….tak nie może być , ze mną naprawdę jest coś nie tak.
I tak jest tera kiedy o tym myślę to mam wrażenie że jedynym lekarstwem na postawę rodzica mojej żony był dziecięcy bunt, tupanie nóźką , obrażanie się ucieczka , ale ja nie znam innego sposobu i najgorsze jest to że wcale nie mam sił ani ochoty ich szukać

plusio - Czw 13 Gru, 2012 00:09

moze mi kto wytlumaczyc co janiol tu pisze? co to kurde jest? Ksiazki jakie streszcza czy co? cpa lsd? ale powaznie sie pytam bo moj ptasi mozdzek tego nie kuma
leon - Czw 13 Gru, 2012 00:11

plusio napisał/a:
moze mi kto wytlumaczyc co janiol tu pisze? co to kurde jest? Ksiazki jakie streszcza czy co? cpa lsd? ale powaznie sie pytam bo moj ptasi mozdzek tego nie kuma

To anielski jezyk,jak dolaczysz do skladu zajarzysz :lol2:

plusio - Czw 13 Gru, 2012 00:14

leon nawijaj mi tu men po ludzku, a nie pitol bo nie zasne. co to kurde jest?
leon - Czw 13 Gru, 2012 00:19

plusio napisał/a:
leon nawijaj mi tu men po ludzku, a nie pitol bo nie zasne. co to kurde jest?

Przeczytaj z uwaga,co janiol pisze to zrozumiesz,On uzywa przenosni,porownan,itd.Zagleb sie w text,nie bierz wszystkiego doslownie...Jak cos jest niejasne zapytaj autora textu :skromny:

Jo-asia - Czw 13 Gru, 2012 09:07

Janioł,
dziękuję, że dzielisz się Swoimi "odkryciami"...
dzięki Tobie, mogę choć liznąć tematu DDA...
Janioł napisał/a:
bo jak to 47 letni facet nie potrafi zachowywać się jak dorosły w relacji z własna żoną ….tak nie może być , ze mną naprawdę jest coś nie tak.

nie wiem czy Cię to pocieszy..nie jesteś jedyny taki..z drugiej strony chyba nie miałeś wyboru, że by być innym..
Janioł napisał/a:
I tak jest tera kiedy o tym myślę to mam wrażenie że jedynym lekarstwem na postawę rodzica mojej żony był dziecięcy bunt, tupanie nóźką , obrażanie się ucieczka , ale ja nie znam innego sposobu i najgorsze jest to że wcale nie mam sił ani ochoty ich szukać

to nie szukaj..czuję, że sama świadomość tego jak reagujesz..dlaczego tak a nie inaczej..to już Twój sposób, który masz dzisiaj

jeszcze raz dziękuję :pocieszacz:

Małgoś - Czw 13 Gru, 2012 18:37

smokooka napisał/a:
A mi się kojarzy z avatarkiem Małgoś :mysli: :lol2:


:]

Małgoś - Czw 13 Gru, 2012 18:47

A tak w ogóle, to fajnie piszesz Janiele :tak:
Baaardzo mi się podoba Twoja odwaga, bystrość i dociekliwość z jaką obserwujesz siebie, :brawo:

Janioł - Pią 14 Gru, 2012 01:28

[/quote]Zadbaj o siebie Andrzej. To trudny czas :pocieszacz: [/quote] mam wrażenie że właśnie to że napisałem to był dla mnei taki wentyl bezpieczeństwa , wywaliłem to co grąło we mnie i później dopiero zastanowiłem sie czy dobrze zrobiłem ale wiem teraz że to było dobre .
Wtorek ze środą były paskudne we środę nie mogłem sie dodzwoniń do moejej terpeutki od uzależnień , nie odbierał telefonu mój guru , dopiero kiedy kolega z grupy zadzwonił bo dopadł go głod i chciał pomocy , to się uspokoiłem i bardziej chyba tym telefonem pomógł mi niz sobei bo dziś na grupe nie dotarł . To pisanie pomaga mi jeszcze w ten sposób że mam nowe lustra czyli was i moje odbicie w waszych opiniach zaczyna być dla mnie coraz bardziej wyraźne .

smokooka - Pią 14 Gru, 2012 11:40

Janiołku to dla Ciebie :)


plusio - Pią 14 Gru, 2012 15:04

ale co ten janiol pisze? on jest jakims pisarzem wierszy czy co? skad mu sie takie halo bierze. przeca chyba nie biere lsd?
pietruszka - Pią 14 Gru, 2012 16:03

plusio napisał/a:
skad mu sie takie halo bierze.

no bo widzisz Plusiu, tak to jest jak już się troszkę trzeźwieje... Może i Ty za jakiś czas będziesz tak pisał? :mysli:

leon - Pią 14 Gru, 2012 16:06

plusio napisał/a:
przeca chyba nie biere lsd?

Eeee,plusio po tym mialby lepsze filmy :rotfl:

smokooka - Pią 14 Gru, 2012 16:08

Cytat:
ale co ten janiol pisze? on jest jakims pisarzem wierszy czy co? skad mu sie takie halo bierze. przeca chyba nie biere lsd?


Kuba, to jest przykład zaangażowania w rozwój osobisty.

Janioł - Pią 14 Gru, 2012 16:17

Cytat:
Kuba, to jest przykład zaangażowania w rozwój osobisty.
tak się człowiekowi robi jak trochę trzeźwieje , więc się zastanów chłopie ;)
plusio - Pią 14 Gru, 2012 17:16

a jak bylem trzezwy to tez takiego hala nie mialem. dopiero pozniej jak palilem trawe. Czyli palenie trawy tez rozwija? Bo wg mnie tak
Janioł - Pią 14 Gru, 2012 17:20

plusio napisał/a:
Czyli palenie trawy tez rozwija? Bo wg mnie tak
rozwija i to jeszcze jak rozwija ............uzależnienie i destrukcje
pietruszka - Pią 14 Gru, 2012 17:20

plusio napisał/a:
Czyli palenie trawy tez rozwija? Bo wg mnie tak

no... cóż... mam inne zdanie...

Małgoś - Pią 14 Gru, 2012 18:18

plusio napisał/a:
Czyli palenie trawy tez rozwija? Bo wg mnie tak


A ja ci powiem tak: pomyśl sam: czy substancja zmieniająca twoją świadomość może pomóc w rozwoju?
NIE! Bo wtedy nie działasz ty sam w pełni tylko działa owa substancja, ona ma wpływ na ciebie... a chodzi o to byś ty sam podejmował świadome decyzje BEZ NICZYJEJ POMOCY. Bo możesz to robić, tyle że nie potrafisz.
My potrafimy korzystać zaledwie z 5-6% naszego umysłu, wybitne jednostki może w porywach dochodzą do 12-15%. Więc sam zobacz jaki masz potencjał, a glowę daję, że sam używasz może w porywach 2-3%.
Rozumiesz?

plusio - Pią 14 Gru, 2012 19:32

nie
Małgoś - Pią 14 Gru, 2012 19:49

plusio, Sam masz myśleć bo masz czym, używaj tego co masz a nie myślisz tylko co by tu jeszcze pozmieniać i poulepszać. Elektrownia ci nie działa a ty latasz i żaróweczki wymieniasz?
plusio - Pią 14 Gru, 2012 20:03

co?
smokooka - Pią 14 Gru, 2012 20:04

:buahaha:




Plusiek przestań zgrywać bezmózga. Nikt, kto Cię trochę poznał w to nie uwierzy.

plusio - Sob 15 Gru, 2012 18:22

ja sie wcale nie zgrywam,
leon - Sob 15 Gru, 2012 18:25

plusio napisał/a:
ja sie wcale nie zgrywam,

Nie przesadzaj.

Janioł - Pią 18 Sty, 2013 11:26

UMIESZCZĘ TEN POST W KILKU MIEJSCACH W DZIALE DDA, W PAMIĘTNIKACH I W ALKOHOLIŹMIE BO DOTYCZY ON TYCH TEMATÓW A NIE WSZYSCY ZAGLĄDAJĄ DO KONKURENCJI A W I DOSTĘP DO PAMIĘTNIKÓW JEST OGRANICZONY !!!

We wtorek miałem zajęcia na mojej grupie DDA i było tam min. o uczuciu zwanym „wdzięczność” i to słowo okazało się słowem kluczem , słowem które dla mnie okazało się przysłowiową wisienką na torcie , jak pewnie wiecie albo i nie ostatni okres to nie był kraj miodem i mlekiem u mnie płynący a raczej stresem i krzykiem , długi okres czasu nie mogłem nabrać dystansu do relacji z żoną czyli po prostu trzeźwiałem na jędzowatej Al-kaidzie, nie pomagały ani spotkania terapeutyczne ani grupy na które uczęszczam , tak zapętliłem się w tym że nawet wymyśliłem sobie nawrót i w te pędy chciałem się ratować bo na czym jak na czym ale na nawrotach i alkoholizmie nie jedną terapie i nie jedną flaszkę obaliłem.
Nie będę opisywał jakiego rodzaju i po co były te ćwiczenia ale dotarło do mnie że tak po ludzku i po mojemu nie lubię słowa wdzięczność bo ono mnie uwiera , nie chce pomocy i nie umiem je przyjmować i wszystko chce sam , takie przemyślenia bez słowa klucza miałem wcześniej bo moja relacja z żoną była oparta na profilach psychologicznych –ona rodzic – ja dziecko- czyli brak jakiejkolwiek płaszczyzny komunikacji .
Moja postawa dziecka została określona przez terapeutę zresztą trafnie i wynika z niedojrzałości emocjonalne DDA pogłębionej przez alkoholizm .
I kombinowałem na wszystkie możliwe Sposoby nie sposoby i jakby nie patrzeć Piotruś Pan jak z obrazka i gryzłem się drapałem , obmyślałem teorie i………….wymyśliłem ale jak to w chorej głowie alkoholika nie miałem pewności czy nie pobłądziłem w diagnozie .
I słowo klucz spięło to wszystko klamrą terapeutycznej mądrości i o ile nie zanudziłem was to pozwolicie że ją wam przedstawię………w następnym odcinku

Jo-asia - Pią 18 Sty, 2013 11:41

Janioł napisał/a:
o ile nie zanudziłem was to pozwolicie że ją wam przedstawię………w następnym odcinku

nie zanudziłeś a wręcz przeciwnie ;)
czekam z niecierpliwością :)

Janioł - Pią 18 Sty, 2013 11:53

Więc tak to wykombinowałem , kiedy zacząłem pić w wieku kilkunastu lat to zgodnie z teorią zatrzymałem swój rozwój emocjonalny (teoria jak najbardziej potwierdzona praktyką) i tak będący na dość niskim poziomie ze względu na wychowanie w rodzinie dysfunkcyjnej z powodu alkoholizmu mojego ojca i tak pijąc prze paręnaście lat pozostawałem w tym niedorozwoju Piotrusia Pana pijąc , szkodząc i pijąc aż po drugiej próbie zacząłem trzeźwieć i co za tym idzie dojrzewać i tak przez te pierwsze trzylatka abstynencji i dojrzewania przechodziłem etap od dziecka do nastolatka , który nie wie co to wdzięczność, na złość żonie odmraża sobie uszy i bunt ma za drugą naturę i wyprowadziłem się z domu , zacząłem samodzielnie funkcjonować i być odpowiedzialnym za alimenty , kontakty z dziećmi i za co tylko potrafiłem , kiedy już tak sobie podejrzewałem jakieś kilka lub kilkanaście miesięcy na własnym garnku wróciłem do domu o zaczęły się nasze miodowe lata, dwoje dorosłych z dystansem od wcześniejszych wojen , wojenek i niepowodzeń z chęcią budowania rodziny i tak przez 5-6 lat aż zacząłem dojrzewać do zapicia i o okresie zapicia pisac nie będę w każdym bądź razie właśnie wracam do etapu gdzie mam 3 lata abstynencji i chyba skończyłem być nastolatkiem .
Bo jak pewnie wiecie zapicie spowodowało powrót niestety do czasów kiedy to zaczynałem pić jeśli chodzi o moje emocje , uczucia a co za tym idzie zachowania.
Na powrót stałem się nastoletnim Andrzejem ale niestety nie za sprawą maszyny czasu ani cudownych kosmetyków i był to stan duszy i czasami rozumu a miałem wtedy już czterdzieści parę lat .Najwyższy czas dojrzeć oj najwyższy !!!

Zagubiona - Pią 18 Sty, 2013 13:08

Janioł napisał/a:
dotarło do mnie że tak po ludzku i po mojemu nie lubię słowa wdzięczność bo ono mnie uwiera , nie chce pomocy i nie umiem je przyjmować i wszystko chce sam

Jakbyś pisał o mnie :szok: a ponoć DDA nie ma już wpływu na moje życie, a tu niespodzianka ;)

pterodaktyll - Pią 18 Sty, 2013 14:17

Janioł napisał/a:
słowo klucz spięło to wszystko klamrą terapeutycznej mądrości i

A wystarczyło mnie spytać........eeech........Janioł........ :bezradny:
Cytat:
pozwolicie że ją wam przedstawię………w następnym odcinku

Czemu nie, tylko zdecyduj sie na jakies odpowiednie miejsce ku temu, a nie lataj po całym forum :p

Pisz, pisz, to ciekawe jest :okok:

pietruszka - Pią 18 Sty, 2013 15:01

pterodaktyll napisał/a:
Czemu nie, tylko zdecyduj sie na jakies odpowiednie miejsce ku temu, a nie lataj po całym forum :p

Moim zdaniem dział DDA to dobre miejsce.. bo się... dojrzewa

Pisz, pisz Janioł

Janioł - Wto 22 Sty, 2013 23:56

przed ostatnie spotkanie w ramach terapii DDA i bardzo ciekawa praca na grupie , otóż dostaliśmy zadanie do wykonania , należało odpowiedzieć na 30 kilka pytań
LISTA CECH DDA oznaczająć wszystkie odpowiedzi do pytan w większości były to dwie , mieliśmy je oznaczyć w taki oto sposób:
2 - ta cecha dominuje u mnie
1 - ta cecha występuje u mnie od czasu do czasu
0 - ta cech mnie nie dotyczy

i pewnie nie byłoby wtym nic szczególnego gdyby nie to że po wykonaniu tego zadanioa dostaliśmy do porownania listę którą pisaliśmy na początku terapii
i to są suche liczby o odczuciach i zaskoczeniach napiszę albo i nie

w pierwszej pracy zaznaczyłem 29 dwójek w dzisiejszej 5 (w tym jedna nowa)
zaznaczyłem 22 jedynki za pierwszym razem w drugiej pracy było ich 34
co do zer to w pierwszej pracy 18 natomiast dziś 30

Słoneczko - Sob 26 Sty, 2013 21:00

Porównując suche liczby, terapia DDA jest skuteczna :tak:
Ten typ terapii jeszcze przede mną...

Janioł - Nie 27 Sty, 2013 18:50


Janioł - Wto 29 Sty, 2013 20:46

dziś odbyły się ostatnie zajęcia DDA i na nich znów mieliśmy zajęcia gdzie musiała popracować nasza wyobraźnia, tytuł tej pracy to : Zaczarowany Ogród"
Jak zwykle poproszono nas o to byśmy wygodnie sie usadowili , wyregulowali oddech , zamknęli oczy , zrelaksowali się i poddali emocjom i uczuciom.
Kiedy już tak się zagłębiliśmy w nasze oddechy i spokój , poproszono byśmy przenieśli pamięcią w miejsce gdzie nie myśleliśmy o sobie dobrze, gdzie nasze zdanie o nas samych było nędzne a poczucie wartości żadne, mieliśmy zapamiętać co wtedy czuliśmy i co myśleliśmy i to nie my byliśmy sprawcami tych myśli tylko zła czarownica która sprawiła że tak myśleliśmy o sobie.
Z tego też miejsca pełnego nieprzyjemnych uczuć mieliśmy przemieścić się do ogrodu i wyobrazić go sobie jak najbardziej dokładnie i szczegółowo, mieliśmy umiejscowić ścieżki i inne miejsca a później mieliśmy wyobrazić sobie porzucone przedmioty w tym ogrodzie , przedmioty porzucone , zapomniane , nieużywane zbyteczne , mieliśmy je rozpoznać , nazwać i wybrać jeden z tych przedmiotów który miał nas obrazować. Kiedy już wiedzieliśmy co to za przedmiot, mieliśmy przypomnieć jak się czuliśmy w pierwszej sytuacji z tej zabawy czyli wtedy gdy zła czarownica sprawiała że gorzej już być nie mogło.
I wtedy pojawić się miała dobra wróżka która zdjęła by zły czar i sprawiłaby że przestaniemy się czuć jak ten zbyteczny przedmiot, potrzebne było tylko nasze magiczne zaklęcie które wypowiedziane w strone wróżki , doprowadziłoby do tego że nagle zaczniemy czuć się dobrze, potrzebni i wartościowi, mieliśmy wypowiedzieć je na dźwięk dzwoneczka i dzwoneczek dźwięczał, dźwięczał i po wypowiedzeni tego zaklęcia poczuliśmy się dobrze i ten moment mieliśmy zatrzymać na dłużej i w potrzebie zawsze wypowiadać to nasze zaklęcie aby czuć się dobrze

Janioł - Wto 29 Sty, 2013 21:09

kiedy już wygodnie rozsiadłem się na fotelu i wyciszyłem regulując oddech bardzo łatwo mi się "weszło" w zabawę terapeutyczną i wykonywało kolejne etapy czytane przez terapeutkę, pierwsze miejsce z te zabawy a w którym miałem się poczuć jak niewartościowy śmieć przyszło bardzo łatwo , to był hall przed salą na której miały się odbyć treningi i testy na awanse , a ja byłem w takim momencie że jako jedyny nie miałem pewności czy zostanie podpisana jakakolwiek ze mna umowa, w domu nie działo się najlepiej , do tego nawrót więc totalna masakra w środku i na dodatek jeszcze kiedy tam sobie siedziałem , wielu podchodziło i mówiło o swoich obawach ,niepokojach strachu przed tym co się miało dziac i to wszystko jeszcze się we mnie odkładało. Łatwo mimo tego że dość głeboko emocjonalnie tkwiłem w tamtej chwili przeszedłem do ogrodu , który zreszta dość szybko zidentyfikowałem jako Arboretum w Rogowie i to w maju , pełne magnolii ,tulipanów i innego kwiecia , tyle tylko że nie miały kolorów bo był zmierzch albo po prostu ich nie było mimo że kwiaty miały i kształt i miejsce.
i tak chodząc po tym ogrodzie bez barw widziałem ścieżkę wśród drzew i polan co ciekawe trawa była zielona i naszła mi taka myśl (często robiłem zdjęcia w Rogowie) że brak słońca to brak barw i jak jest słońce i nie ma chmur to wszystko ma swoje barwy i wtedy jest tak jak powinno być zawsze.
Na polecenie zacząłem szukać porzuconych przedmiotów i znalazłem a to motykę, a to grabki , gdzieś leżał porzucony szpadel , stała omszała taczka.
Moją uwagę zwróciła ławka, choć przy ścieżce ale jednak na uboczu na skraju wydeptanej ziemi i zielonego trawnika a za nią uginający się , pochyły lekko wyrwany z podłoża ....kosz na śmieci
I już wiedziałem że to ja .

Janioł - Wto 29 Sty, 2013 21:27

Taki zwykły kosz na sztachecie , wyrwany z ziemi o czym świadczyła brunatno-rdzawa część koł ka- sztachety do której ledwo trzymał się metalowy kosz którego zieloną emalie w dużej części zagospodarowała rdza brud . Nie byłem zachwycony tym skojarzeniem i zacząłem szukać innego przedmiotu ale kosz na śmieci nie dawał o sobie zapomnieć i mimo że pełen był nowych i czystych smieci , zachęcał by jeszcze mu nawrzucać. Stał jednak w taki sposób że idąc ścieżką nie było szans do niego cokolwiek wrzucić , był z perspektywy spacerowicza nie osiągalny, bezużyteczny i szpecący trawnik, taki kosz którego rozwalili wandale i nie spełnia on żadnych zadań i funkcji, razi swoją nieporadnością i wzbudza złość choć przecież to nie on sam się wyrwał i pokrył rdzą.
podszeptywała mi : jesteś w porządku , jesteś w porządku , zrozumiałem że to moje zaklęcie i zacząłem je wypowiadać i po trzecim razie ( jak w baśni) kosz znikł a ja stałem obok pięknej ławki z pięknym funkcjonalnym koszem ,który był pięknie pomalowany i brzegi miał niczym płatki kwiatów a dotakowo jeszcze podlewał kwiaty ale ja nim nie byłem stałem obok i byłem zadowolony i wiedziałem że to dobry moment dla mnie i wiedziałem też że takich momentów mam niewiele

Janioł - Wto 29 Sty, 2013 21:30

Później kiedy każdy już opowiedział o tym czym był i co się wydarzyło przeszliśmy do interpretacji tych skojarzeń w moim przypadku nie było to nic trudnego i obyło się bez komentarzy , zwrotów ......zapanowała tylko taka smutna cisza......................i trwa..trwa..trwa może kiedyś zaklęcie zadziała w rzeczywistości....któż to wie ?
Jo-asia - Wto 29 Sty, 2013 21:35

Janioł, wiesz,..zawsze czekam z niecierpliwością na Twoje wpisy w tym temacie..
"jesteś w porządku"..pasuje mi do Ciebie jak ulał
taki właśnie jesteś :)
dziękuję :buzki:

DanaN - Wto 29 Sty, 2013 21:59

Przeczytałam Twoją opowieść
Przy okazji póbowałam sobie wyobrazić jakim przedmiotem jestem
w mgnieniu oka pokazały mi się grabki,
małe niebieski grabki lekko odrapane leżące na ziemi uprawnej (ciekawe jaka byłaby do nich interpretacja)

Lilka m-cy temu byłam na warsztatach Asertywność
Jednym z ćwiczeń tam przeprowadzonych było wyobrażenie sobie
jak wychodzimy z sali na której jesteśmy
i idziemy w miejsce gdzie jest nam źle, okropnie
Trzeba było zapamiętać uczucia jakie towarzyszyły nam w tym miejcu.
Następnie mieliśmy w wyobraźni przejść do dobrego... (co było dość proste)
wyobrazić sobie miejsce, sytuacje i uczucia z tym związane
Kolejnym etapem było przejście znów do złego
i znów jak powyżej zapamiętać sytuacje, uczucia... (znów było łatwo przejść)
Ostatnim etapem było być tam gdzie chcemy... (teoretycznie każda chciała wrócić do dobrego)
Ja wóciłam do dobrego, bardzo wyraźnie widziałam swoją drogę i miejsca pełne słońca i radości (ale tym razem było bardzo trudno wrócić każdej z kilunastu osób biorących udział w ćwiczeniu. Jedna osoba nawet zrezygnowała twierdząc, że nie dała rady a kończył się czas.
Wszystkich nas zaskoczył fakt trudności powtórnego powrotu do dobrego...

staaw - Śro 30 Sty, 2013 09:37

A ja nic nie jestem w stanie sobie wyobrazić. Racjonalizm, fakty, tu i teraz.
Kawałek mózgu od marzeń i wyobraźni u mnie nie działa...

Jo-asia - Śro 30 Sty, 2013 14:10

staaw napisał/a:
Kawałek mózgu od marzeń i wyobraźni u mnie nie działa...

nie wiem czy Ci smutno z tego powodu..
jak to przeczytałam, to miałam ochotę Cię :pocieszacz:
więc to zrobiłam ;)

staaw - Śro 30 Sty, 2013 14:45

Właśnie... Nie jest mi smutno, jednak czuję niepokój że kawałek mnie działa inaczej niż u innych...
Jest mi dobrze mimo że coś nie działa...
Co do przytulania proszę o jeszcze... :skromny:

Jo-asia - Śro 30 Sty, 2013 15:16

staaw napisał/a:
Właśnie... Nie jest mi smutno, jednak czuję niepokój że kawałek mnie działa inaczej niż u innych...

u mnie on..ten kawałek też szwankuje..bywają jednak sytuacje, że się udaje..
a co do
staaw napisał/a:
przytulania proszę o jeszcze... :skromny:

proszę bardzo ;) :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz:

staaw - Śro 30 Sty, 2013 15:24

Rozmawiałem o tym z psychologiem, odpowiedziała pytaniem "czy Ci z tym źle?", powiedziałem że nie, tylko rodzona żona nie rozumie dla czego zemną można rozmawiać wyłącznie o faktach. Rozmowa o tym co będzie w przyszłości jest o tyle bez sensu że najczęściej i tak wychodzi inaczej.
Potrafię sobie wyobrazić szafkę którą projektuję, nawet kolor szybek w drzwiczkach, a nie jestem w stanie wyobrazić sobie żony w nowej sukience, czy siebie nad morzem...
Abstrakcja jakaś...
W psychiatryku mieliśmy zajęcia rysunkowe.... np "mój dom wymarzony i obecny". Ludzie wymyślali cuda... ja narysowałem rysunek techniczny...

Jo-asia - Śro 30 Sty, 2013 15:29

staaw napisał/a:
W psychiatryku mieliśmy zajęcia rysunkowe.... np "mój dom wymarzony i obecny". Ludzie wymyślali cuda... ja narysowałem rysunek techniczny...

:smieje:
ja nic nie umiem sobie wyobrazić, jak ubieram nowy zestaw ciuchów, to w lustrze sprawdzam czy jedno do drugiego pasuje..nie mam wyobraźni
a jednak na zajęciach z terapeuta potrafię
zawsze mam stracha, że mi się nie uda..jednak wychodzi inaczej ;)

Tempe - Czw 31 Sty, 2013 09:27

smokooka napisał/a:
12. nic nie może się zmarnować


U mnie się zmieniło.
Robię porządki i wyrzucam co niepotrzebne.
Jeśli chodzi o chleb, który to nie powinno się wyrzucać, to chodzę na rzekę i dokarmiam kaczki. Są teraz głodne w zimie.
Nawet czasem kupuję więcej chleba i jak zostaje to daję dzikim kaczkom.
Tak wybrnąłem z tej sytuacji, aby nie marnować chleba. fsdf43t

Maciejka - Nie 03 Lut, 2013 18:02

W moim domu rodzinnym panowały wszystkie te prawa chociaż nie było alkoholu na święta ale od wielkiego dzwonu jak ktoś się trafił. Przy czytaniu tych praw czułam obojętność. Przy 6 poczułam złość. Ja rozróżniam szacunek do rodziców jako ludzi ale już do ich postępowania mam zastrzeżenia i nie na wszystko się godzę co wzbudza zdziwienie i niezrozumienie mojego rodzeństwa, że o rodzicach nie wspomnę.

W mojej obecnej rodzinie te prawa są nieaktualne co rozumiem, że je zmieniłam i wykonałam olbrzymią pracę nad sobą.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group