To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Trudny związek

dzaps - Wto 01 Sty, 2013 11:42
Temat postu: Trudny związek
Witam wszystkich
Rozpoczynam temat bo potrzebuję wyrzucić z siebie nieprzyjemne emocje. Ale może od początku.
Mam na imię Jarek i jestem alkoholikiem. W swoim trzeźwym życiu związałem się z kobietą, która była dla mnie wszystkim. Teraz wygląda to tak, że jestem od niej uzależniony. Uczuciowo i emocjonalnie. Co jakiś czas rozstaje się zemną a ja wtedy wpadam w panikę. Nie potrafię poradzić sobie z uczuciami i lekiem przed jej utratą i samotnością. Takie momenty zdarzają się w bardzo złym czasie. Teraz zaczęło się to w święta. Tym sposobem okres świąteczno - noworoczny jest dla mnie bardzo ciężki. Kłębią się we mnie różne uczucia. Tęsknota i jednocześnie złość, poczucie żalu i wiele, wiele innych. A najgorsze jest poczucie samotności. Mam świadomość, że życie z alkoholikiem nie jest łatwe, nawet tym trzeźwiejącym. Od samego początku wiedziała kim jestem i nawet jej to imponowało. W domu rodzinnym miała - ma problemy z alkoholem. Dużo o tym rozmawialiśmy. Na dzisiaj jest bardzo ciężko. Święta i Sylwester jakoś przetrwałem, choć nie był to przyjemny czas. Staram się nabrać zdrowej bezsilności do tego i zdać się na Siłę Wyższą i los. W końcu co ma być to i tak będzie. Z drugiej strony chciałbym zrobić jak najwięcej żeby jej nie stracić. Wszystko to jest jakieś chore i niepoukładane.

leon - Wto 01 Sty, 2013 11:45

Czesc
staaw - Wto 01 Sty, 2013 11:49
Temat postu: Re: Trudny związek
Witaj Dzaps,

dzaps napisał/a:
Staram się nabrać zdrowej bezsilności do tego i zdać się na Siłę Wyższą i los. W końcu co ma być to i tak będzie. Z drugiej strony chciałbym zrobić jak najwięcej żeby jej nie stracić.

Ja wierzę że gdzieś tam czeka na Ciebie kobieta idealnie pasująca do Ciebie, jednak Bóg nie zrobi NIC przeciwko Tobie, jeżeli się uprzesz będziesz się męczył z niewłaściwą...

Pozdrawiam Stanisław...

Dziubas - Wto 01 Sty, 2013 11:58

Cześć Jarek :)
dzaps napisał/a:
Staram się nabrać zdrowej bezsilności do tego i zdać się na Siłę Wyższą i los. W końcu co ma być to i tak będzie.

Jasne,że tak, i tego nie zmienię ;)
Ja miałem różne oczekiwania i najczęściej spotykał mnie zawód,
co powodowało u mnie frustracje i "nakręcenie" gotowe :bezradny:
Wspomnę jeszcze,że samo oczekiwanie powodowało lęk ( bo jak się nie uda, to co będzie?)
Od jakiegoś czasu jestem pogodzony z "tym co ma być"i jakoś lżej mi się żyje,
czego i tobie życzę :)

emigrantka - Wto 01 Sty, 2013 12:08

dzaps,Witaj ,owszem wyrzucić wyrzuciłeś ,ale ja nie bardzo kumam w czym jeszcze mamy Ci pomóc ? może napisz więcej szczegółów ,strach przed samotnością może prowadzić do desperacji ,trzeba uważać.
cool - Wto 01 Sty, 2013 12:10

witaj dzaps :)
Jo-asia - Wto 01 Sty, 2013 12:11

Witaj dzaps, :)
jestem alkoholiczką..
gdy ukończyłam terapię..ciągle i wszędzie szukałam odpowiedzi..czy mąż mnie kocha..czy to ten..czy ja go kocham..wręcz obsesyjnie
ciągle go oceniałam..nie umiałam zrozumieć..chciałam zmienić..
dzaps napisał/a:
Staram się nabrać zdrowej bezsilności do tego i zdać się na Siłę Wyższą i los. W końcu co ma być to i tak będzie. Z drugiej strony chciałbym zrobić jak najwięcej żeby jej nie stracić.

dopiero gdy dotarło do mnie, że to ja mam się zmienić..że to ja mam siebie zaakceptować..że to ja mam siebie pokochać..
odnalazłam spokój..i z nim..w nim, oddałam to Sile Wyższej
moja samotność odeszła..mój niepokój zbledł..

Tajga - Wto 01 Sty, 2013 12:13

Witaj Jarku :)


dzaps napisał/a:
W swoim trzeźwym życiu związałem się z kobietą, która była dla mnie wszystkim.

W dalszym ciągu jesteś trzeźwy?
dzaps napisał/a:
Co jakiś czas rozstaje się zemną

Ma jakiś konkretny powód, czy to tylko jej takie widzimisię?

Enja - Wto 01 Sty, 2013 12:24

Witam Cię dzaps, :)

Ja weszłam w taki związek (o ile można to nazwać związkiem), jak tylko zaczęłam trzeźwieć i tkwiłam w nim wiele lat. I to on się ze mną rozstawał od czasu do czasu. A ja wciąż o niego walczyłam, upokarzałam się właśnie ze strachu przed samotnością.

1,5 miesiąca temu wreszcie to ja odeszłam. Nie ma euforii, ale z dnia na dzień czuję coraz większy spokój. I mogę zająć się sobą.

dzaps - Wto 01 Sty, 2013 12:34

Dzięki za zainteresowanie

Tajga napisał/a:
W dalszym ciągu jesteś trzeźwy?

Tak jestem trzeźwy. Myślę, że moja trzeźwość jest solidnie ugruntowana. Choć w takich chwilach nie jest lekko i różne myśli prze głowę przelatują.

Tajga napisał/a:
Ma jakiś konkretny powód, czy to tylko jej takie widzimisię?

Ja odbieram to w ten sposób, że jej zwrócę uwagę, że źle mnie traktują i skrytykuję jej zachowanie wobec mojej osoby to automatycznie mnie czymś atakuje, nawet z przed kilku lat i jeżeli się nie wycofam to następną reakcją jest pakowanie i ucieczka. Za następne kilka dni informacja, że to koniec, bo ona nie potrafi tak żyć i że wszystkiemu winne są moja zachowania i ograniczenia jakie na nią nakładam. U mnie w tym momencie przychodzi panika i wszystko biorę na siebie, nawet jak myślę inaczej, aby tylko załagodzić i wszystko wyprostować.

Tajga - Wto 01 Sty, 2013 12:44

dzaps napisał/a:
następną reakcją jest pakowanie i ucieczka.

Jarku, pakuj się TY, i ogłaszaj odwrót.
I nie pakuj się dalej w ten toksyczny związek.
Może być tylko gorzej, i gorzej.
Zastanów się, czy warto kłaść swój spokój,swoją trzeźwość na szali
czegoś co nie powinno mieć miejsca.
Czy to jest miłość?
Miłość nie wywołuje frustracji, nie powoduje że człowiek czuje
sie oszukany i wywiedziony w pole :bezradny:

Borus - Wto 01 Sty, 2013 12:44

Cześć Dzaps... :)
staaw - Wto 01 Sty, 2013 12:47

Jarku, ja bym przerwał ten związek. O ile można to nazwać związkiem...
Jo-asia - Wto 01 Sty, 2013 12:59

dzaps napisał/a:
U mnie w tym momencie przychodzi panika i wszystko biorę na siebie, nawet jak myślę inaczej, aby tylko załagodzić i wszystko wyprostować.

sytuacja się powtarza..choć znasz jej skutki..
dlaczego?
masz nadzieję, że tym razem zrozumie Ciebie..zmieni swoje zdanie..zachowanie?
Dziubas napisał/a:
Ja miałem różne oczekiwania i najczęściej spotykał mnie zawód,

Tajga napisał/a:
Miłość nie wywołuje frustracji,

to z innego wątku, http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=5163

chrzciciel napisał/a:
Z mojego doswiadczenia...prawdziwa milosc nie rani i tego uczylem sie dlugo :)

leon - Wto 01 Sty, 2013 13:12

dzaps,nie trzymalbym sie na sile toksycznego zwiazku z powodu obawy przed samotnoscia,to sie moze zle skonczyc dla Ciebie...
Zycie w ciaglym stresie,brak wsparcia ze strony partnera,to nie wyglada dobrze moim zdaniem.

Dziubas - Wto 01 Sty, 2013 13:34

dzaps napisał/a:
Ja odbieram to w ten sposób

Zdarza się, że czyjś przekaz odbieram jako atak na moją wspaniałą osobę ;) ,
nauczyłem się jednak analizować i poszukiwać w sobie "miejsc", które są "odpowiedzialne"
za taki a nie inny odbiór tego przekazu.

dzaps napisał/a:
ona nie potrafi tak żyć i że wszystkiemu winne są moja zachowania i ograniczenia jakie na nią nakładam.

Nakładasz?
Jeżeli tak,to i ja nie chciał bym uczestniczyć w takim "związku" :blee:
Ograniczając drugą osobę ograniczam sam siebie. Bo czego mogę się doczekać w zamian? Zaufania? Wolności?

Tajga napisał/a:
pakuj się
staaw napisał/a:
ja bym przerwał ten związek

Jasne :szok:
Najprościej schować głowę w piasek,obarczając cały świat winą za swoje niepowodzenia, zamiast wziąć się za siebie.

Daleki jestem od "dawania" Ci gotowej recepty typu: zostań/odejdź .

Zagubiona - Wto 01 Sty, 2013 13:51

Nie dam Ci gotowej recepty na rozwiązanie tej sytuacji ale uważaj, bo tak dalej być nie powinno. Szczerze mówiąc trochę to obrazuje moje życie z moim nałogiem.

Choć ja jestem na początku drogi trzeźwienia, więc nie czuję się kompetentna do udzielania rad.

Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 13:54

dzaps napisał/a:
życie z alkoholikiem nie jest łatwe, nawet tym trzeźwiejącym.

Może i nie jest łatwe ale do ogarnięcia... pod warunkiem, że oboje pracują nad sobą (komunikacja, poczucie własnej wartości, dążenie do partnerstwa).
Alkoholicy mają ułatwiony dostęp do potężnych narzędzi. dla porównania moja terapia DDA - spotkania raz na dwa miesiące gdy alko mają przynajmniej raz w tygodniu. Ale można czytać mądre książki, czerpać wiedzę z różnych źródeł i ćwiczyć to w praktyce. Z tego co piszesz Jarku komunikacja bardzo szwankuje w Waszym związku (a poczucie Twojej wartości uzależniasz od osób trzecich w tym wypadku partnerki)
dzaps napisał/a:
chciałbym zrobić jak najwięcej żeby jej nie stracić

Dlaczego boisz się ją stracić? Jeśli Cie kocha to nie powinieneś obawiać się utraty..
Ale może czujesz, że Ty sam nie robisz tyle ile byś chcial robić... dlaczego, co Cię powstrzymuje?
dzaps napisał/a:
Myślę, że moja trzeźwość jest solidnie ugruntowana.

Na jakiej podstawie tak uważasz?
bo wątpliwości o których piszesz nie wskazują na Twoją siłę, a wręcz odwrotnie... wciąż jesteś słaby, niepewny siebie...

staaw - Wto 01 Sty, 2013 13:55

Dziubas napisał/a:

Najprościej schować głowę w piasek,obarczając cały świat winą za swoje niepowodzenia, zamiast wziąć się za siebie.

Czy unikanie toksycznego związku jest chowaniem głowy w piasek?
Czy wziąść się za siebie mam po to bym JA był szczęśliwszy, czy żeby bogdanka odemnie nie uciekła? (ta druga opcja na współzależność mi wygląda)
Kto powiedział że odchodząc ze związku muszę o to obwiniać drugą osobę?

Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 13:59

Dziubas napisał/a:
Najprościej schować głowę w piasek,obarczając cały świat winą za swoje niepowodzenia, zamiast wziąć się za siebie.


Normalnie aż Cię lubię że to napisałeś :buzki:

Bardzo często czytam tu uciekaj, zostaw ją/go i szukaj innej/go, lepszej/ego
a doświadczenie pokazuje, że ten nowy/a jest taki sam jak poprzedni :p

ja tam wolę zawsze doradzić usprawnianie komunikacji w związku i pracę nad sobą :skromny:

Dziubas - Wto 01 Sty, 2013 14:06

staaw napisał/a:
Czy unikanie toksycznego związku jest chowaniem głowy w piasek?

Nie wydaje Ci się Stasiu,że samo unikanie problemów ich nie rozwiązuje?

Jo-asia - Wto 01 Sty, 2013 14:08

Małgoś napisał/a:
ja tam wolę zawsze doradzić usprawnianie komunikacji w związku i pracę nad sobą :skromny:

dokładnie..
decyzję o odejściu zawsze można podjąć..
właśnie taki związek..wbrew pozorom, mnie pozwala..pokazuje, gdzie ja mam problem..co ja mam zmienić w sobie..

Tajga - Wto 01 Sty, 2013 14:11

staaw napisał/a:
Czy unikanie toksycznego związku jest chowaniem głowy w piasek?

No właśnie, czy to jest chowanie głowy jak struś?
Może to jest zadbanie o siebie, swoją trzeźwość?
Małgoś napisał/a:
ja tam wolę zawsze doradzić usprawnianie komunikacji w związku i pracę nad sobą

Tylko co zrobić kiedy ta komunikacja jest wołaniem na puszczy?
Zostać i dawać się robić w dalszym ciągu w trąbę?

Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 14:17

Jo-asia napisał/a:
taki związek..wbrew pozorom, mnie pozwala..pokazuje, gdzie ja mam problem..co ja mam zmienić w sobie..


Mam tak samo, nie chcę, nie mogę zmieniać partnera
bo skoro coś się dzieje w związku to dotyczy nas obojga
Partnerami alkoholików przeważnie są DDA - mający swoje poważne problemy
Alkoholikowi ciężko w związku bo sam też przeważnie jest DDA i targa na plecach bagaż doświadczeń i wzorców nie służących związkowi. :bezradny:
Dlatego skoro juz jest jak jest i dwoje ludzi coś połączyło, to bez pracy nad zmianami siebie związek będzie męczarnią obojga, nikt nie będzie szczęsliwy.

Jo-asia - Wto 01 Sty, 2013 14:19

Tajga napisał/a:
Tylko co zrobić kiedy ta komunikacja jest wołaniem na puszczy?
Zostać i dawać się robić w dalszym ciągu w trąbę?

ja długo się miotałam..i jeszcze niekiedy tak mam
najtrudniejsze było stawanie się egoistką :(
robienie tego, co teraz dla mnie ważniejsze..lepsze..przyjemniejsze..potrzebne
nie zważając na opór..sugestie..sprzeciw jego
początkowo wyrzuty sumienia..żal..złość..bo czułam się winna..
z czasem wszystko się zmieniło..dbając o siebie, niechcący zadbałam o nas..
nie wiem jak to się skończy..nie myślę o tym..dla mnie jest najważniejsza trzeźwość..spokój..pogoda ducha..
reszta sama przyjdzie lub nie..

Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 14:21

Tajga napisał/a:
Tylko co zrobić kiedy ta komunikacja jest wołaniem na puszczy?

Jeśli partnerka nie chce czegoś zauważyć, jest jej tak wygodnie (wiele współ tak ma), nie chce widzieć u swego boku w pełni wartościowego partnera i uprzykrza życie swoją potrzeba nadkontroli to wtedy rzeczywiście innego wyjścia nie ma...

Dziubas - Wto 01 Sty, 2013 14:24

staaw napisał/a:
Kto powiedział że odchodząc

Tajga napisał/a:
Zostać i dawać się robić

A kto powiedział, że.....
Napisałem:
Wziąć się za siebie
Jaki będzie tego efekt?

Tajga napisał/a:
zadbanie o siebie, swoją trzeźwość

Uciekając od problemów? Pachnie mi to starymi schematami.

staaw napisał/a:
na współzależność mi wygląda

Całkowicie się zgadzam :okok:

Tajga - Wto 01 Sty, 2013 14:31

Dziubas napisał/a:
Uciekając od problemów?

Jakie to są właściwie problemy???
Partnerka robiąca systematycznie wodę z mózgu,
odchodzi i wraca, odchodzi i znowu powroty.
To jest jakaś schiza, a nie normalny związek.
Ani to żona, ani to matka dzieci, więc w jakim celu
dawać się tak robić w karuzelę??
Może JEJ jest to do czegoś potrzebne, ale Jarkowi? :mysli:
No chyba, że chce się napić w końcowym efekcie...

staaw - Wto 01 Sty, 2013 14:43

Tajga napisał/a:

Partnerka robiąca systematycznie wodę z mózgu,
odchodzi i wraca, odchodzi i znowu powroty.
To jest jakaś schiza, a nie normalny związek.

Dokładnie tak to widzę...

Dziubas - Wto 01 Sty, 2013 14:44

Tajga napisał/a:
Jakie to są właściwie problemy???
Partnerka robiąca systematycznie wodę z mózgu,

a kto tu komu wodę z mózgu robi?
Zresztą jakie to ma znaczenie :beba:
dzaps napisał/a:
U mnie w tym momencie przychodzi panika i wszystko biorę na siebie, nawet jak myślę inaczej, aby tylko załagodzić i wszystko wyprostować.

Czy takie zachowanie nie jest cechą współ...cośtam

Tajga - Wto 01 Sty, 2013 14:48

Dziubas napisał/a:
a kto tu komu wodę z mózgu robi?

No przecież nie On, Jej.

Dziubas - Wto 01 Sty, 2013 14:53

Tajga napisał/a:
No przecież nie On, Jej.

No pewno,że nie On Jej, tylko sam sobie.

staaw - Wto 01 Sty, 2013 14:56

Dziubas napisał/a:
Tajga napisał/a:
No przecież nie On, Jej.

No pewno,że nie On Jej, tylko sam sobie.

Sam od siebie się wyprowadza mówiąc że nie chce siebie znać po czym wraca do siebie mówiąc że już dobrze? :szok:

Tajga - Wto 01 Sty, 2013 15:11

Dziubas napisał/a:
Ach Stasiu :zemdlal:
Nie rozumiemy się ostatnio :p

A ja to Stasia rozumiem dfg56s

Estera - Wto 01 Sty, 2013 15:12

ja myślę, że stanowczo za mało wiadomo, że by móc "stawiać diagnozy" odejść czy nie odejść. może najpierw lepiej poznać autora wątku? :drapie:

a tak w ogóle, to witaj dzaps wśród Dekadentów

Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 15:19

staaw napisał/a:
Dziubas napisał/a:
Tajga napisał/a:
No przecież nie On, Jej.

No pewno,że nie On Jej, tylko sam sobie.

Sam od siebie się wyprowadza mówiąc że nie chce siebie znać po czym wraca do siebie mówiąc że już dobrze? :szok:


Można tak :]
Jak się nie jest samemu zdrowym :tak:
zdrowy, wiedzący czego chce człowiek nie ulega tak głupim manipulacjom

staaw - Wto 01 Sty, 2013 15:21

Małgoś napisał/a:
zdrowy, wiedzący czego chce człowiek nie ulega tak głupim manipulacjom

Właśnie dla tego gdyby partnerka się z fochami odemnie wyprowadziła, nie miała by powrotu...

Słoneczko - Wto 01 Sty, 2013 15:24

dzaps napisał/a:
Tak jestem trzeźwy. Myślę, że moja trzeźwość jest solidnie ugruntowana. Choć w takich chwilach nie jest lekko i różne myśli prze głowę przelatują.
Myslisz? :mysli: Masz wątpliwości. Nie pomyślałeś, ze partnerka tez tak może oceniać istniejące sytuacje pomiędzy wami i nieporozumienia? Czyżby brak zaufania? Strach przed manipulacjami? :mysli:

Witaj na forum :]

Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 15:26

staaw napisał/a:
gdyby partnerka się z fochami odemnie wyprowadziła, nie miała by powrotu...

Wczoraj zapodawałam kawałek "mimo wszystko"
"Jeśli zwątpisz choć raz - to choćbyś z pistoletem zaszedł mi drogę powrotów nie będzie"
Decyzje muszą być świadome
W innym przypadku to dziecinada, zabawa w kotka i myszkę...
Jeśli ktoś lubi takie huśtawki to jego sprawa, ja nie muszę się w to bawić :]

Słoneczko - Wto 01 Sty, 2013 15:27

Estera napisał/a:
stanowczo za mało wiadomo, że by móc "stawiać diagnozy" odejść czy nie odejść. może najpierw lepiej poznać autora wątku? :drapie:
Zgadzam sie z tym co napisałaś... :tak:
Tajga - Wto 01 Sty, 2013 15:27

Słoneczko73 napisał/a:
Myslisz? :mysli: Masz wątpliwości. Nie pomyślałeś, ze partnerka tez tak może oceniać istniejące sytuacje pomiędzy wami i nieporozumienia? Czyżby brak zaufania? Strach przed manipulacjami? :mysli:

Jaki strach???
Przecież On jest cały czas manipulowany :(

staaw - Wto 01 Sty, 2013 15:30

Małgoś napisał/a:
Decyzje muszą być świadome
W innym przypadku to dziecinada, zabawa w kotka i myszkę...
Jeśli ktoś lubi takie huśtawki to jego sprawa, ja nie muszę się w to bawić

Aż taki mądry to ja nie jestem...
Zgadzasz się ze mną że następnym razem powinna zastać nowe zamki w drzwiach, czy ma ratować związek na siłę?

rybenka1 - Wto 01 Sty, 2013 15:32

Witaj Jarek :)
Słoneczko - Wto 01 Sty, 2013 15:35

Tajga napisał/a:
Przecież On jest cały czas manipulowany :(
Nie znamy realnego powodu ich nieporozumień :bezradny: Nie znamy tez Jej zdania. Nie wiemy nawet jak długo dzaps jest trzeźwy. To też jest istotne. Tak sądzę.
Są dwie strony medalu.

Powtórzę się...
Estera napisał/a:
stanowczo za mało wiadomo, że by móc "stawiać diagnozy" odejść czy nie odejść. może najpierw lepiej poznać autora wątku? :drapie:
Zgadzam sie z tym co napisałaś... :tak:
Dziubas - Wto 01 Sty, 2013 15:42

Tajga staaw,
Nie problem w tym kto kogo,ani dlaczego,ani jak ;)

Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 15:43

staaw napisał/a:
Zgadzasz się ze mną że następnym razem powinna zastać nowe zamki w drzwiach, czy ma ratować związek na siłę?


Za malo danych, nie wiem ile razy już było w te i wewte i na czym to polega
To wiedza tylko autor i jego partnerka
Na własnym podwórku miałam coś podobnego gdy córka ostatnio odchodziła, wracała... to męczyło ich oboje. Niby był związek, ale oczekiwania się nie pokrywały. Rozstali się.

A ja sama niewiele potrafię podpowiedzieć bo sama przeżyłam wielkie zauroczenie, ale związek poległ. Wiem, że pracować chcę nad sobą, bo zapewne sama też coś robiłam nie tak, nie potrafię tworzyć zdrowego związku. Za bardzo gloryfikuję partnera pomniejszając swoje potrzeby. 8| nie umiem inaczej :bezradny:

Tajga - Wto 01 Sty, 2013 15:43

Słoneczko73 napisał/a:
Nie znamy realnego powodu ich nieporozumień

Wiemy tyle ile Nam napisał, i sądzę że sytuacja jest dość jasno naświetlona.
Słoneczko73 napisał/a:
Nie wiemy nawet jak długo dzaps jest trzeźwy.

Jakie to ma znaczenie dla jego trzeźwości?
Nawet gdyby to był jeden dzień, to... i tak warto walczyć o ten dzień... trzeźwy.
Żeby go nie przepić przez chory układ :bezradny:
Alkoholizm to choroba emocji, a te ( złe) nie są potrzebne alkoholikowi
na żadnym etapie trzeźwienia.

Dziubas - Wto 01 Sty, 2013 15:47

Tajga napisał/a:
Żeby go nie przepić przez chory układ

no tak jak się nachla, to przynajmniej będzie miał na co winę zwalić :wysmiewacz:
zamiast zabrać się za pracę nad własnymi emocjami.

Tajga - Wto 01 Sty, 2013 15:48

Dziubas!! miałeś grać w karty zdaje się? :nerwus:
staaw - Wto 01 Sty, 2013 15:50

Dziubas napisał/a:
zamiast zabrać się za pracę nad własnymi emocjami.

Zwracam Tobie dyskretnie uwagę że to ONA nie panuje nad emocjami o ON ją za to przeprasza i całą winę bierze na siebie...

(Oczywiście znamy stanowisko tylko JEDNEJ strony)

Słoneczko - Wto 01 Sty, 2013 15:52

Tajga napisał/a:
Alkoholizm to choroba emocji, a te ( złe) nie są potrzebne alkoholikowi
na żadnym etapie trzeźwienia.
Czuje się bardziej współ..... :uoee:
Tajga napisał/a:
Nawet gdyby to był jeden dzień, to... i tak warto walczyć o ten dzień... trzeźwy.
Żeby go nie przepić przez chory układ
A to nie jest tak, że to on sam powinien wiedzieć jak zadbać o własny komfort trzeźwości? :mysli: Trzeźwy alkoholik i współuzależnienie w jednym... :mysli:
staaw - Wto 01 Sty, 2013 15:57

Słoneczko73 napisał/a:
Trzeźwy alkoholik i współuzależnienie w jednym...

To się zdarza częściej niż myślisz, wiem po sobie :bezradny:
Mam jeszcze DDA ale się nie łamię... :lol2:

Tajga - Wto 01 Sty, 2013 15:58

Słoneczko73 napisał/a:
Czuje się bardziej współ..... :uoee:

On jest przede wszystkim alkoholikiem, jego współ coś tam
to efekt uboczny.
To się da zniwelować, opanować, wyjść z tego, z alkoholizmu
niestety nie da się wyjść już nigdy. :bezradny:
Dlatego jego choroba ma stać na pierwszym miejscu.
Słoneczko73 napisał/a:
Trzeźwy alkoholik i współuzależnienie w jednym... :mysli:

Co w tym dziwnego??????

Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 15:59

Słoneczko73 napisał/a:
Trzeźwy alkoholik i współuzależnienie w jednym...

Alkoholik to przeważnie DDA i stąd nie dziwi jego współ...
I współ i alko mają ten sam problem - nieogarnięte emocje
A wszystko to z tego samego źródła :/

Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 16:02

Tajga napisał/a:
Dlatego jego choroba ma stać na pierwszym miejscu.

Patrząc od strony alkoholika :tak:
Dla współuzaleznionego pozbycie się swojej dysfunkcji jest nadrzędne bo to podobnie wyniszczające i często prowadzące do samounicestwienia

Tajga - Wto 01 Sty, 2013 16:08

Małgoś napisał/a:
Dla współuzaleznionego pozbycie się swojej dysfunkcji jest nadrzędne bo to podobnie wyniszczające i często prowadzące do samounicestwienia

Racja, ale TU mamy problem alkoholika który jest uwikłany w niezdrowy układ
który go niszczy.

Słoneczko - Wto 01 Sty, 2013 16:08

Tajga napisał/a:
Słoneczko73 napisał/a:
Trzeźwy alkoholik i współuzależnienie w jednym... :mysli:

Co w tym dziwnego??????
bardziej bym przypisała taki stan kobiecie, i stąd moje zastanowienie... Poznaję dopiero wszelaki świat różnych uzależnień :tak: Io forum jest takim moim Światem :]

Zostawiam zatem miejsce na posty dla doświadczonych Userów :tak:

Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 16:12

Tajga napisał/a:
TU mamy problem alkoholika który jest uwikłany w niezdrowy układ
który go niszczy.


Możliwe że on sam siebie wyniszcza bo nie pracuje nad sobą, nie nauczył się komunikować, podejmować świadomych decyzji.
dlatego też wcześniej zapytałam autora na czym się opiera twierdząc, że jego trzeźwość jest mocno ugruntowana (czy jakoś tak).

Tajga - Wto 01 Sty, 2013 16:16

Małgoś napisał/a:
Możliwe że on sam siebie wyniszcza bo nie pracuje nad sobą, nie nauczył się komunikować, podejmować świadomych decyzji.

I to jest całe sedno wątku. :okok:

Jo-asia - Wto 01 Sty, 2013 16:16

masz wpływ na to co Ty czujesz..a z tego co widać, masz trochę do roboty ;)
i od Ciebie zależy, czy zrobisz to w samotności, czy w towarzystwie..
nie ważne, ważne abyś zaczął myśleć o sobie..swoim trzeźwieniu..
dzaps napisał/a:
ja wtedy wpadam w panikę.
dzaps napisał/a:
. Nie potrafię poradzić sobie z uczuciami i lekiem
dzaps napisał/a:
złość, poczucie żalu i wiele, wiele innych.
dzaps napisał/a:
źle mnie traktują

Nie masz wpływu na to co inni czują i myślą,
masz wpływ wyłącznie na siebie
dzaps napisał/a:
Mam świadomość, że życie z alkoholikiem nie jest łatwe, nawet tym trzeźwiejącym
dzaps napisał/a:
chciałbym zrobić jak najwięcej żeby jej nie stracić.

Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 16:20

Słoneczko73 napisał/a:
bardziej bym przypisała taki stan kobiecie


Nie tyle płeć co wzorce i poczucie własnej wartości, potrzeb i ich realizacji jest istotna.
Osoba o słabej konstrukcji, zdominowana chorymi wzorcami to ktoś, kto sam stawia się w roli ofiary, wybawcy, potrzebuje wsparcia i akceptacji z zewnątrz bo sam w sobie nie odnajduje siły. Mężczyźni w dzisiejszym świecie wyemancypowanych kobiet gubią się, nie posiadają wzorca męskiego.
Zauważ jak wiele jest kobiet samotnie wychowujacych synów...
Kiedyś kobieta musiała, bo mąż i ojciec jej dzieci poszedł na wojnę. I to się tak ciągnie do dzisiaj :bezradny:

staaw - Wto 01 Sty, 2013 16:23

Jo-asia napisał/a:
i od Ciebie zależy, czy zrobisz to w samotności, czy w towarzystwie..
nie ważne, ważne abyś zaczął myśleć o sobie..swoim trzeźwieniu..

Dodał bym tylko że trzeźwość jest NAJWAŻNIEJSZA, nawet gdyby wymagało to zakończenia związku...

Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 16:24

staaw napisał/a:
Dodał bym tylko że trzeźwość jest NAJWAŻNIEJSZA, nawet gdyby wymagało to zakończenia związku...


Popieram :]
Trzeźwość współuzależnionych to też trzeźwość :)

Jo-asia - Wto 01 Sty, 2013 16:38

staaw napisał/a:
Dodał bym tylko że trzeźwość jest NAJWAŻNIEJSZA, nawet gdyby wymagało to zakończenia związku...

nie zależnie od tego jakie decyzje podejmę..podejmie..i tak będzie..stanie się, co ma się stać
gdy zadbam o trzeźwość..siebie łatwiej, akceptuję to, co i tak nieuniknione ;)

Tajga - Wto 01 Sty, 2013 16:48

Jo-asia napisał/a:
nie zależnie od tego jakie decyzje podejmę..podejmie..i tak będzie..stanie się, co ma się stać
gdy zadbam o trzeźwość..siebie łatwiej, akceptuję to, co i tak nieuniknione ;)

Nawet ewentualne zapicie?
Tak sobie poszłam Twoim tokiem myślenia 23r

staaw - Wto 01 Sty, 2013 16:50

Tajga napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
nie zależnie od tego jakie decyzje podejmę..podejmie..i tak będzie..stanie się, co ma się stać
gdy zadbam o trzeźwość..siebie łatwiej, akceptuję to, co i tak nieuniknione

Nawet ewentualne zapicie?
Tak sobie poszłam Twoim tokiem myślenia

No... jeżeli dbam o trzeźwość, pradopodobieństwo zapicia maleje.
Myślę że poszłaś za daleko...

szymon - Wto 01 Sty, 2013 16:54

dzaps napisał/a:
(...)zdać się na Siłę Wyższą i los. W końcu co ma być to i tak będzie


jeżeli siła wyższa Ci w czymś pomoże, czy los, czy jak napisałeś "będzie co ma być" - to połoz się na podłodze i poczekaj aż wróci

dzaps napisał/a:
Z drugiej strony chciałbym zrobić jak najwięcej żeby jej nie stracić


ja bym tak zrobił, tzn robiłem tak i jeśli ktoś cofnąłby czas, zrobiłbym tak samo jak kiedyś... :roll:
staraj się ze wszystkich sil, będziesz się lepiej czul w razie ewentualnej "porażki" - przecież zrobisz więcej niż przeciętnie można zrobić ;)

jak Ci cos przeszkadza w sobie, to postaraj się to najpierw naprawić - do dzieła :D

Tajga - Wto 01 Sty, 2013 16:55

staaw napisał/a:
Myślę że poszłaś za daleko...

Myślę, że masz rację Stasiu :P
Ale jak coś ma się stać, to się stanie

Jo-asia - Wto 01 Sty, 2013 17:00

Tajga napisał/a:
Nawet ewentualne zapicie?

to czy zapiję, to mój wybór..objaw
mając w ręce kieliszek..mogę go wypić lub wylać..
gdy go wypiję..mogę iść w ciąg lub nie..
tu, ja podejmuję decyzję..(choć nie przeczę, że sama choroba ma tu bardzo duże znaczenie..)
do tworzenia związku potrzebne są dwie osoby
i na siebie..swoje wybory mam wpływ..mogę je zmieniać
na drugą osobę nie mam wpływu..żadnego i stanie się, co się ma stać..

staaw - Wto 01 Sty, 2013 17:04

Jo-asia napisał/a:
gdy go wypiję..mogę iść w ciąg lub nie..

Ja zawsze musiałem pójść w ciąg... :bezradny:
Kupowałem setkę "do autobusu" a dwa przystanki później wysiadałem by kupić ćwiartkę...

Tajga - Wto 01 Sty, 2013 17:08

Jo-asia napisał/a:
mając w ręce kieliszek..mogę go wypić lub wylać..

Wiesz Joasiu, ja miałam kieliszek po 8 latach, i go nie wylałam.
Jo-asia napisał/a:
gdy go wypiję..mogę iść w ciąg lub nie..

Nie miałam możliwości nie popaść w ciąg :(
ten jeden kieliszek to było za dużo, i później wiadro mi było za mało :(
I podjęłam przed zapiciem decyzję o życiu w trzeźwości.
Jo-asia napisał/a:
do tworzenia związku potrzebne są dwie osoby
i na siebie..swoje wybory mam wpływ..mogę je zmieniać

Tu się zgadzam :kwiatek:

Enja - Wto 01 Sty, 2013 17:11

Jo-asia napisał/a:
to czy zapiję, to mój wybór..objaw
mając w ręce kieliszek..mogę go wypić lub wylać..
gdy go wypiję..mogę iść w ciąg lub nie..
tu, ja podejmuję decyzję..


specjalnie wycięłam, to co w nawiasie, bo chciałam Ci zwrócić uwagę na te właśnie słowa. Niepokoją mnie. Pachnie mi to kontrolą nad piciem :(

Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 17:12

staaw napisał/a:
Ja zawsze musiałem pójść w ciąg...


Jednym z elementów, objawów choroby jest silna potrzeba, przymus picia
Lecząc chorobę uczyłeś się zapanować nad sobą na tyle, by ten przymus poskromić i/lub nie dopuścić do niego - by nie wystąpił.
Ale terapia to nie tylko podstawy, bo pić można przestać... a cała reszta zycia, jego różne aspekty pozostają i z tym też można i wręcz należy pracować :]

staaw - Wto 01 Sty, 2013 17:16

Małgoś napisał/a:
Lecząc chorobę uczyłeś się zapanować nad sobą na tyle, by ten przymus poskromić i/lub nie dopuścić do niego - by nie wystąpił.

Małgosiu, dzisiaj po jednym kieliszku Z PEWNOŚCIĄ bym nie umiał przestać...
Są dwa sposoby na przerwanie MOJEGO zapicia: śmierć lub odizolowanie od alkoholu przemocą...

Jo-asia - Wto 01 Sty, 2013 17:22

staaw napisał/a:
Są dwa sposoby na przerwanie MOJEGO zapicia: śmierć lub odizolowanie od alkoholu przemocą...

czuję podobnie..

Tajga - Wto 01 Sty, 2013 17:26

staaw napisał/a:
odizolowanie od alkoholu przemocą...

Jak już czułam że mój organizm nie przyjmie dawki alkoholu,
bo umieram, to kazałam się zamykać na zamek którego od środka
nie mogłam otworzyć.
Bo i tak bym wylazła i po wódę polazła.
Dzięki temu jeszcze żyję.

smokooka - Wto 01 Sty, 2013 17:27

Wątek się pięknie rozwija pod nieobecność zainteresowanego najbardziej ;)
staaw - Wto 01 Sty, 2013 17:29

Jo-asia napisał/a:

to czy zapiję, to mój wybór..objaw
mając w ręce kieliszek..mogę go wypić lub wylać..
gdy go wypiję..mogę iść w ciąg lub nie..
tu, ja podejmuję decyzję..


Jo-asia napisał/a:
staaw napisał/a:
Są dwa sposoby na przerwanie MOJEGO zapicia: śmierć lub odizolowanie od alkoholu przemocą...

czuję podobnie..


Joasiu, to jak w końcu jest? Te dwa cytaty są sprzeczne w treści...

Tajga - Wto 01 Sty, 2013 17:30

smokooka napisał/a:
Wątek się pięknie rozwija

Dziubas napisał/a:
Raczej zawęża

To jakaś nowina?
Przecie My tak zawsze :rotfl:

Jo-asia - Wto 01 Sty, 2013 17:31

Enja napisał/a:
specjalnie wycięłam, to co w nawiasie, bo chciałam Ci zwrócić uwagę na te właśnie słowa. Niepokoją mnie. Pachnie mi to kontrolą nad piciem :(

dlatego, w nawiasie napisałam, że sama choroba tu ma, wielkie znaczenie..
bo wiem, że tu nie "zawsze", ja wybieram..
wiem też, że bardzo mogę się starać trzeźwieć i tak mogę zapić..mogę to tłumaczyć chorobą..mogę również powiedzieć, że tak miało być..
Tajga napisał/a:
Nie miałam możliwości nie popaść w ciąg :(
ten jeden kieliszek to było za dużo, i później wiadro mi było za mało :(
I podjęłam przed zapiciem decyzję o życiu w trzeźwości.

wiem też, że nie mogę siedzieć i nic nie robić..
godząc się z tym, co nie nieuniknione..że nie ja, decyduję..w jakiś sposób godzę się na zapicie..również..
ważne, co z tym doświadczeniem..zapiciem robię dalej..i co robię aby nie zapić..bo tak naprawdę to tyle, ja, mogę..

Tajga - Wto 01 Sty, 2013 17:40

Jo-asia napisał/a:
to czy zapiję, to mój wybór..objaw

Jo-asia napisał/a:
tu, ja podejmuję decyzję..

Jo-asia napisał/a:
godząc się z tym, co nie nieuniknione..że nie ja, decyduję..

To w końcu decydujesz czy nie?

Enja - Wto 01 Sty, 2013 17:42

Jo-asia napisał/a:
godzę się na zapicie


Jo-asia napisał/a:
co z tym doświadczeniem..zapiciem robię dalej.


a ja mam wrażenie, że Ty się przygotowujesz do zapicia. :(

Jo-asia - Wto 01 Sty, 2013 17:47

Enja napisał/a:
a ja mam wrażenie, że Ty się przygotowujesz do zapicia. :(

nie wiem..
wiem, że nie chcę pić..i, że to nie mój temat..

Tajga napisał/a:
To w końcu decydujesz czy nie?

o samym zapiciu..już fakcie dokonanym..nie
tylko o tym, co robię, aby do niego nie doszło...

staaw - Wto 01 Sty, 2013 17:53

Jo-asia napisał/a:

Tajga napisał/a:
To w końcu decydujesz czy nie?

o samym zapiciu..już fakcie dokonanym..nie
tylko o tym, co robię, aby do niego nie doszło...

Ja uważam że decyduję o zapiciu. W momencie przechylenia kieliszka nic już nie będzie dla mnie ważne...

leon - Wto 01 Sty, 2013 17:54

Moze zaczekajmy,az zainteresowany cos wiecej nam powie ;)
dzaps - Wto 01 Sty, 2013 17:58

Faktycznie temat wzbudził zainteresowanie to miłe.

Nie jest łatwo opisać to wszystko co się zadziało w moim związku, tym bardziej obiektywnie. Zawsze to będzie patrzenia z mojej strony i będą w tym tyko moje uczucia.
Ale postaram się coś więcej napisać.

dzaps - Wto 01 Sty, 2013 18:06

Jeżeli chodzi o mnie to moja droga w trzeźwieniu mniej więcej była taka.
W 2002 r. trafiłem na terapię. Od tamtej pory chodzę na grupy. Staram się przynajmniej raz w tygodniu być. Są to albo grupa wsparcia albo AA. Prze kilka lat z przerwami (zależnymi od prowadzących) chodziłem na grupę rozwoju osobistego. Po 9 latach bez zapicia położyłem się na terapię, na której byłem 3 tygodnie. Te trzy tygodnie były ukierunkowane tylko na relacje moje z innymi ludźmi, a szczególnie z partnerką.

staaw - Wto 01 Sty, 2013 18:12

dzaps napisał/a:
Te trzy tygodnie były ukierunkowane tylko na relacje moje z innymi ludźmi, a szczególnie z partnerką.

Umiesz powiedzieć co jest nie tak z Twoimi relacjami z ludźmi?
(partnerkę pomijam)

dzaps - Wto 01 Sty, 2013 18:20

Jestem osoba skrytą i wycofaną. Nie mam swobody w kontakcie z innymi. Raczej wycofuję się i odradzam. Utrzymuje dystans do innych i innych nie dopuszczam do siebie. Z partnerką było i jest inaczej. Oddałem jej całego siebie ja na talerzu i czasem tego żałuje.
Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 18:27

dzaps napisał/a:
Z partnerką było i jest inaczej. Oddałem jej całego siebie ja na talerzu i czasem tego żałuje.

Wydawało mi się do niedawna, że coś podobnego przerabiam jako właśnie taka partnerka. Ale jak widzisz piszę - wydawało mi się...

staaw - Wto 01 Sty, 2013 18:29

Mogę tylko powiedzieć "NIE DAJ SIĘ BA... KOBIECIE"...

Własnym doświadczeniem nie jestem w stanie Ciebie wesprzeć... :bezradny:

Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 18:31

staaw napisał/a:
Mogę tylko powiedzieć "NIE DAJ SIĘ BA... KOBIECIE"...


A co to właściwie oznacza?
Moim zdaniem oboje tworzą związek, i chyba nie da się wejść w to tylko trochę na zasadzie bycia trochę w ciąży :bezradny:
Albo coś jest, głębokie, prawdziwe, szczere.... albo nie.

piotr7 - Wto 01 Sty, 2013 18:33

Witaj Jarek
A jak to jest z jej powrotami ?
Wraca sama, czy na twoją usilną prośbę ?

Piotr alkoholik

staaw - Wto 01 Sty, 2013 18:40

Małgoś napisał/a:
staaw napisał/a:
Mogę tylko powiedzieć "NIE DAJ SIĘ BA... KOBIECIE"...

A co to właściwie oznacza?
Moim zdaniem oboje tworzą związek, i chyba nie da się wejść w to tylko trochę na zasadzie bycia trochę w ciąży
Albo coś jest, głębokie, prawdziwe, szczere.... albo nie.


Ja to rozumiem tak, że partnerka Jarka zaspokaja Jego potrzebę bliskości, akceptacji, bezpieczeństwa, zrozumienia że o sexie nie wspomnę.
Jednak za to każe sobie SŁONO płacić. On zaspokaja jakieś jej potrzeby, które Jarek spełniając czuje się źle.
Dopuszczam też możliwość że partnerka zaspokajając JEGO potrzeby czuje się źle...

Jest tu coś głębokiego? Według mnie taka spółka ZOO a nie żaden związek...

Sporo takich historii naczytałem się w dziale WSPÓŁUZALEŻNIENIE...

Dziubas - Wto 01 Sty, 2013 19:05

dzaps napisał/a:
Oddałem jej całego siebie ja na talerzu i czasem tego żałuje.

Bo pewno oczekiwałeś od niej tego samego, a tu lipa :bezradny:
Pewno liczyłeś,że będzie "na zabój i po grób",a Ona chciała zachować trochę "przestrzeni" dla siebie, wolności, intymności, co?

Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 19:13

staaw napisał/a:
partnerka Jarka zaspokaja Jego potrzebę bliskości, akceptacji, bezpieczeństwa, zrozumienia że o sexie nie wspomnę.
Jednak za to każe sobie SŁONO płacić. On zaspokaja jakieś jej potrzeby, które Jarek spełniając czuje się źle.


Czyli pozostaje kwestia niedogadania wzajemnych oczekiwań, lub pozorna zgoda skoro spełniając czyjeś czuje się źle.
staaw napisał/a:
Jest tu coś głębokiego? Według mnie taka spółka ZOO a nie żaden związek...

spółka z o.o. nie jest niczym złym jeśli oboje oczekują tego samego ;)
Ale jeśli nie ma pełnego porozumienia, to dochodzi do poczucia oszukania, zawiedzenia i to u obu stron :bezradny:

staaw - Wto 01 Sty, 2013 19:24

Małgoś napisał/a:
Ale jeśli nie ma pełnego porozumienia, to dochodzi do poczucia oszukania, zawiedzenia i to u obu stron

Dokładnie tak...
Zawsze uważam że nie jest tak że jedna strona jest zła a druga kryształowa (za co bywam obrzucony pieprzem), gdyby to partnerka Jarka przyszła opisywać dla czego ucieka, również bym napisał żeby sobie dała spokój z ty "związkiem"...
Nie da się przeżyć życia huśtawce...

Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 19:32

staaw napisał/a:

Małgoś napisał/a:
Ale jeśli nie ma pełnego porozumienia, to dochodzi do poczucia oszukania, zawiedzenia i to u obu stron

Dokładnie tak...
Zawsze uważam że nie jest tak że jedna strona jest zła a druga kryształowa (za co bywam obrzucony pieprzem), gdyby to partnerka Jarka przyszła opisywać dla czego ucieka, również bym napisał żeby sobie dała spokój z ty "związkiem"...


Właśnie pomyślałam, że to o czym tu piszemy mogłabym pisać o sobie i swoim związku... Dokładnie to samo. Mam wrażenie, że i u nas nie było tej pełni, on miał swoje priorytety, ja swoje... i one się nie pokrywały 8|

Jo-asia - Wto 01 Sty, 2013 19:36

Małgoś napisał/a:
on miał swoje priorytety, ja swoje... i one się nie pokrywały 8|

tak się zastanawiam..muszą się pokrywać? nie mogą iść razem..obok, w parze? pod warunkiem akceptacji z obu stron?

Małgoś napisał/a:

Właśnie pomyślałam, że to o czym tu piszemy mogłabym pisać o sobie i swoim związku

w jakimś sensie..i mój ci, to problem :(

Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 19:40

Jo-asia napisał/a:
muszą się pokrywać? nie mogą iść razem..obok, w parze? pod warunkiem akceptacji z obu stron?


Myślę, że mogłyby iść w parze właśnie pod warunkiem akceptacji
ale by tak mogło się stać trzeba potrafić się komunikować, nie wolno ukrywać, unikać, uciekać przed prawdą
Związki to trudny temat

staaw - Wto 01 Sty, 2013 19:46

Jo-asia napisał/a:
Małgoś napisał/a:
on miał swoje priorytety, ja swoje... i one się nie pokrywały 8|

tak się zastanawiam..muszą się pokrywać? nie mogą iść razem..obok, w parze? pod warunkiem akceptacji z obu stron?

Ja nie mam doświadczeń w chodzeniu w parze, ale z tego co czytałem nie bardzo to działa...
Poprostu para powoli staje się sąsiadami z opcją sexu...

Dziubas - Wto 01 Sty, 2013 19:47

Małgoś napisał/a:
pod warunkiem akceptacji

Jak akceptacji niema, to co?
Trzeba razem?

Jo-asia - Wto 01 Sty, 2013 19:51

staaw napisał/a:
Poprostu para powoli staje się sąsiadami z opcją sexu...

no to jak? :bezradny:
czy ktoś zna odpowiedź :krzyk:

staaw - Wto 01 Sty, 2013 19:59

Jo-asia napisał/a:
czy ktoś zna odpowiedź

Myślę że uniwersalna odpowiedź nie istnieje.
W moim związku sprawdza się model miłości jako wzajemnego uzupełniania się.
Ja zamiast uczyć się gotować ceduję tę przyjemność na żonę w zamian jej nie obchodzi jakim cudem w lodówce znalazło się więcej produktów na obiad niż była by w stanie przynieść...

Jadłospis ustalamy wspólnie z uwzględnieniem różnic w upodobaniach.

Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 19:59

Dziubas napisał/a:
Małgoś napisał/a:
pod warunkiem akceptacji

Jak akceptacji niema, to co?
Trzeba razem?


Nic nie trzeba, nic na siłę...

Małgoś - Wto 01 Sty, 2013 20:01

Jo-asia napisał/a:
staaw napisał/a:
Poprostu para powoli staje się sąsiadami z opcją sexu...

no to jak? :bezradny:
czy ktoś zna odpowiedź :krzyk:


Pojęcia nie mam :[

Ale czytam właśnie "Przebudzenie" De Mello ... może się dowiem :]

Enja - Wto 01 Sty, 2013 20:09

Jo-asia napisał/a:
czy ktoś zna odpowiedź


pewnie jest tyle odpowiedzi ile związków. Jedne trwają, inne się rozpadają.

Ja akurat byłam takim "związku" jak Jarek i chyba z tego samego powodu - strachu przed samotnością. Teraz dziękuję swojej SW, że dostałam takiego kopa, który zmobilizował mnie do zakończenia tego "związku".


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group