To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Powielony schemat?

Zagubiona - Czw 27 Gru, 2012 23:36
Temat postu: Powielony schemat?
Witajcie,

O sobie pisałam już dziś w Innych uzależnieniach teraz czas napisać kilka słów o mężu i jego alkoholizmie i moim współuzależnieniu.

Właściwie to współuzależniona jestem chyba od dzieciństwa- całkiem nieświadomie stwarzałam ojcu komfort picia, kiedy to odmawiałam sobie jako sześciolatka słodyczy, bo nie będzie na chleb ale on nie odmówił sobie alkoholu.

To, że mąż ma problem z alkoholem zauważyłam pewnie z dwa lata temu jak pojawiło się w naszej rodzinie dziecko, a on pod względem picia nie zmienił się, mimo, że zawsze mówił, że jak będzie dziecko to nie będzie pił albo chociaż nie tyle. Pojawiło się dziecko i obietnice poszły w niepamięć.

Próbowałam poruszyć z nim ten temat i jak tylko zaczynam mówić to słyszę, że nie mam porównywać go do swojego ojca (fakt tata nie potrafił przestać pić nawet w czasie chemioterapii czy jak brał morfinę). Mój mąż nadal myśli stereotypowo- alkoholik to taki co to leży gdzieś po rowach z butelką taniego wina w ręku (aż strach pomyśleć co sobie wyobraził jak mu powiedziałam, że jestem uzależniona od seksu i miłości), a skoro on wypije sobie w domu albo u rodziców, czy od czasu do czasu po meczu z kolegami to nie jest alkoholikiem. Jeśli tłumaczę, że to tylko stereotypy, to w odpowiedzi otrzymuję stwierdzenie, że jakby był alkoholikiem to w ośrodku adopcyjnym (nasz synek jest adoptowany) by to wykryli i byśmy dziecka nie dostali tak szybko. Nie bierze pod uwagę, że ja moje uzależnienie tez ukryłam, a np. że jestem DDA wyszło jak na dłoni- zresztą tego nie kryłam.

Długi czas wypierałam to, że mąż może być alkoholikiem, bo przecież nie pije tak dużo, bo nie zatacza się na ulicy, bo nie upija się codziennie, bo ma stałą pracę i nie ma w niej problemów, bo nie dzwoni o urlop bo zapił (dwa razy chyba się tak zdarzyło po jakiejś imprezie klubowej), bo..., bo..., bo...
Ale przyszedł czas kiedy uświadomiłam sobie, że nie pamiętam kiedy był taki weekend aby nic nie wypił. Od kiedy mamy synka i wróciłam do pracy w tygodniu się mijamy, więc normalnie posiedzieć możemy tylko w weekendy, a wtedy on zawsze pije, wróć wtedy on zawsze jest pijany, więc tak właściwie to ja nie widuję go trzeźwego dłużej niż pół dnia. Porażające są też ilość alkoholu jakie spożywa- obecnie dwu- nawet trzykrotnie większe niż kilka lat temu.

Obecnie coraz częściej nachodzą mnie myśli, że powielam schemat wyniesiony z domu rodzinnego, mimo, że zawsze się zapierałam, że nie zrobię tego swojemu dziecku.

Klara - Pią 28 Gru, 2012 08:16

Nie.anioł napisał/a:
Porażające są też ilość alkoholu jakie spożywa- obecnie dwu- nawet trzykrotnie większe niż kilka lat temu.

Tak, ponieważ choroba alkoholowa jest postępująca.
Jeśli Twój mąż nie zacznie się leczyć, to wszystkie te objawy, które on uważa za dowód na czyjś alkoholizm, w którymś momencie u niego też wystąpią.

To okropne, że dziecku i tak pokrzywdzonemu przez los, szykujecie dalsze traumatyczne przeżycia 8|

Anielico, czy Ty wiesz, że swoje współuzależnienie powinnaś leczyć?
A może już to robisz? Napisz coś o tym.

pannamigotka - Pią 28 Gru, 2012 08:37

Cześć Aniołku :)

Czy ja dobrze zrozumiałam z innego Twojego wpisu, że sama jesteś uzależniona od alkoholu czy coś pomieszałam?

I podpisuję się pod pytaniem Klary :evil2"

Zagubiona - Pią 28 Gru, 2012 10:29

Klara napisał/a:
Anielico, czy Ty wiesz, że swoje współuzależnienie powinnaś leczyć?
A może już to robisz? Napisz coś o tym.


Wiem, że powinnam leczyć swoje współuzależnienie, póki co staram się to wszystko jakoś ogarnąć. Teraz chyba jedynym powodem dla którego jeszcze nie poszłam do terapeuty jest niemożność zapewnienia w tym czasie opieki synkowi- jak mały pójdzie do przedszkola to wymówka zniknie.

Zagubiona - Pią 28 Gru, 2012 10:38

pannamigotka napisał/a:
Czy ja dobrze zrozumiałam z innego Twojego wpisu, że sama jesteś uzależniona od alkoholu czy coś pomieszałam?


Ja nie jestem uzależniona od alkoholu. Jestem współuzależniona od alkoholu, DDA oraz jestem uzależniona od seksu i miłości i chodzę na mityngi SLAA.

Jacek - Pią 28 Gru, 2012 10:38

Nie.anioł napisał/a:
jak mały pójdzie do przedszkola to wymówka zniknie.

a założymy się ???

Zagubiona - Pią 28 Gru, 2012 10:52

Jacek napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
jak mały pójdzie do przedszkola to wymówka zniknie.

a założymy się ???


Tak wiem, że wtedy będę szukała innych wymówek- tak jak było z mityngami SLAA. Ale w końcu i tak zrobię to co powinnam- nie zafunduje dziecku tego co mi zafundował tata. Ktoś musi przerwać tą spiralę alkoholizmu w rodzinie.

Słoneczko - Pią 28 Gru, 2012 11:41

Nie.anioł napisał/a:
Ktoś musi przerwać tą spiralę alkoholizmu w rodzinie.
Lepiej by zabrzmiało...,
chcę przerwać tą spirale alkoholizmu w rodzinie
w imię własnego zdrowienia i bezpieczeństwa dziecka :tak:

Janioł - Pią 28 Gru, 2012 12:12

Nie.anioł napisał/a:
Ktoś musi przerwać tą spiralę alkoholizmu w rodzinie.
i myślisz że masz taką moc ? możesz zrobić wiele i wszystko co w ludzkiej mocy ale wybacz to nie zależy tylko od Ciebie
pannamigotka - Pią 28 Gru, 2012 12:52

Nie mam pojęcia jak to jest- czy najpierw powinno się ukończyć terapię związaną ze swoim uzależnieniem, a dopiero potem ze współuzależnieniem? Warto by dopytać w poradni.
W wymówkę w postaci dziecka nie wierzę :p
Ja wprawdzie terapię mam, gdy córka jest w przedszkolu, ale co tydzień ostro kombinuję, co zrobić, aby pójść na mityng Al-Anon (który Ci przy okazji polecam), który jest po południu, praktycznie od 17.30 do 20-tej (bo jeszcze stoimy i gadamy po).
Aniołku, dobrze, że jesteś, zrobiłaś pierwszy krok do lepszego życia, teraz działaj, trzymam kciuki.

Zagubiona - Pią 28 Gru, 2012 13:29

Janioł napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Ktoś musi przerwać tą spiralę alkoholizmu w rodzinie.
i myślisz że masz taką moc ? możesz zrobić wiele i wszystko co w ludzkiej mocy ale wybacz to nie zależy tylko od Ciebie


Masz rację ale ja mogę zacząć cokolwiek robić w tym kierunku- samo się nie naprawi.

Zagubiona - Pią 28 Gru, 2012 13:38

pannamigotka napisał/a:
Nie mam pojęcia jak to jest- czy najpierw powinno się ukończyć terapię związaną ze swoim uzależnieniem, a dopiero potem ze współuzależnieniem? Warto by dopytać w poradni.
W wymówkę w postaci dziecka nie wierzę :p

Też nie do końca wiem w jakiej kolejności powinnam się leczyć ale wydaje mi się, że jednak najpierw muszę opanować choć trochę swoje uzależnienie aby w ogóle móc myśleć o czymś innym.

A dziecko to nie koniecznie wymówka- póki nie będzie chodził do przedszkola pracuję popołudniami, a poradnia jest otwarta od 12 czy 13.

pannamigotka - Pią 28 Gru, 2012 14:20

Nie.anioł napisał/a:
Janioł napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Ktoś musi przerwać tą spiralę alkoholizmu w rodzinie.
i myślisz że masz taką moc ? możesz zrobić wiele i wszystko co w ludzkiej mocy ale wybacz to nie zależy tylko od Ciebie


Masz rację ale ja mogę zacząć cokolwiek robić w tym kierunku- samo się nie naprawi.

Oczywiście, że powinnaś coś robić... tylko nie próbuj walczyć z alkoholem.
Za kilka dni styczeń, a więc dobry moment na przerobienie pierwszego stopnia:
1. Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu i że nie jesteśmy
w stanie kierować naszym życiem.

Klara - Pią 28 Gru, 2012 15:50

Nie.anioł napisał/a:
poradnia jest otwarta od 12 czy 13.

Nawet nie sprawdziłaś Koleżanko Miła! :nunu2:
Widzę, że jesteś z Wielkopolski, więc wybrałam dwie (pierwsze z brzegu) poradnie w Poznaniu i proszę, są otwarte od 8 do 19:
http://www.leczenie-uzaleznien.info/poznan.php
http://www.pkt.pl/s/pozna...aleznienia.html

Swoją drogą, rzeczywiście - byłoby dobrze, gdybyś zadzwoniła do poradni i poprosiła o konsultację z terapeutą po to, żeby ocenić, co powinnaś leczyć najpierw.
Z drugiej strony, ze względu na dziecko, Twoje współuzależnienie i DDA wydają się być ważne do zaleczenia.

KICAJKA - Pią 28 Gru, 2012 15:54

pannamigotka napisał/a:
1. Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu i że nie jesteśmy

w stanie kierować naszym życiem.

hmmm... byłam i jestem współ ale....
to były dawne czasy ale może coś się zmieniło

mnie uczono:
1. Przyznaliśmy ,że jesteśmy bezsilni wobec alkoholizmu naszych bliskich...... 8|

pannamigotka - Pią 28 Gru, 2012 15:57

KICAJKA napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
1. Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu i że nie jesteśmy

w stanie kierować naszym życiem.

hmmm... byłam i jestem współ ale....
to były dawne czasy ale może coś się zmieniło

mnie uczono:
1. Przyznaliśmy ,że jesteśmy bezsilni wobec alkoholizmu naszych bliskich...... 8|

Teraz formułka jest taka, jak napisałam, wiem, że niektóre rzeczy się zmieniają, zarówno w AA jak i w Al-Anon, czasem jak oglądam stare filmy dokumentalne, to zauważam różnice.

Zagubiona - Pią 28 Gru, 2012 20:11

Klara napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
poradnia jest otwarta od 12 czy 13.

Nawet nie sprawdziłaś Koleżanko Miła! :nunu2:
Widzę, że jesteś z Wielkopolski, więc wybrałam dwie (pierwsze z brzegu) poradnie w Poznaniu i proszę, są otwarte od 8 do 19


Tak się składa, że wielkopolska jest dość "rozciągnięta" i do Poznania mam dobrze ponad 100km.
A do poradni o godziny przyjęć dzwoniłam pod koniec sierpnia czy na początku września i zostałam poinformowana, że przyjmują od 12, dwa dni przyjmowali od 10 ale do końca roku nie będą przyjmować już z rana.
Po nowym roku zadzwonię czy coś się zmieniło. Co nie zmienia faktu, że i tak nie będę miała z kim zostawić dziecka :uoee: ale może jak będzie choć szansa na leczenie to coś wymyślę.

pannamigotka, nie mam zamiaru walczyć z alkoholem- to nie ma sensu. Walczę o siebie i dziecko- to jest podstawa.

Klara - Pią 28 Gru, 2012 21:09

Nie.anioł napisał/a:
do Poznania mam dobrze ponad 100km

Przypuszczałam, że to nie będzie takie proste, jak mi się wydaje.
Twoja praca, to wyłącznie popołudniowe godziny, czy możesz się jakoś zamieniać?

Zagubiona - Pią 28 Gru, 2012 21:16

Klara napisał/a:
Przypuszczałam, że to nie będzie takie proste, jak mi się wydaje.

Twoja praca, to wyłącznie popołudniowe godziny, czy możesz się jakoś zamieniać?


Tak to by było zbyt piękne aby mogło być prawdziwe ;)

Ogólnie pracujemy na zmiany ale ja po macierzyńskim wróciłam do pracy pod warunkiem, że będę mogła pracować na inną zmianę niż mój mąż (w innej firmie), a on pracuje tylko rano, bo nie mają zmian. Dlatego ja pracuję albo na drugą zmianę albo na nocki ale to rzadko. Taki tryb pracy wynika właśnie z konieczności opieki nad synkiem, więc zamiana mało wykonalna.

Klara - Pią 28 Gru, 2012 22:12

Nie.anioł napisał/a:
Taki tryb pracy wynika właśnie z konieczności opieki nad synkiem, więc zamiana mało wykonalna.

No, to jest problem :(
Gdybyś jednak umówiła się z terapeutą/ką na jednorazową konsultację żeby ustalić kolejność leczenia Twoich uzależnień/dysfunkcji, wtedy mogłabyś zacząć główkować, co robić dalej.

Zagubiona - Pią 28 Gru, 2012 22:29

Być może uda się coś wykombinować w lutym- prawdopodobnie będę miała L4, bo synek będzie po zabiegu, więc może wtedy. Ja się tak łatwo nie poddaję ;)
Zagubiona - Sob 29 Gru, 2012 21:14

Mąż się dziś odrobinę zdziwił. Znowu pił ale tym razem nie udało mu się mnie sprowokować.

Najpierw tradycyjnie zaczął, że jest głodny i żebym zrobiła kolację, na co usłyszał, że do lodówki ma z fotela 28 kroków, więc jak się przejdzie dobrze mu zrobi, a ja się tam nie wybieram, bo już jadłam z synkiem.

Później, jak "robiłam" sobie paznokcie rzucił złośliwie tekstem, że to pewnie dla chłopaków (jutro jadę na mityng SLAA). Powiedziałam, że dla siebie ale on może myśleć co chce.

Na koniec bonus, pyta się "pijany jestem?", no co odpowiedziałam mu, że sam powinien wiedzieć, a jak zapytał czy ma iść spać, usłyszał, że jest dorosły i ja mu nie będę mówić co ma robić, bo nie jestem jego niańką.

Wyszedł z pokoju ze zdziwioną miną, a ja się w duchu uśmiechnęłam fsdf43t a przez wrodzoną złośliwość schowałam jeszcze tabletki od bólu głowy, więc jutro będzie się męczył z bólem, a jeszcze popołudniu pilnuje dziecka.

Jacek - Sob 29 Gru, 2012 22:15

Nie.anioł napisał/a:
usłyszał, że jest dorosły i ja mu nie będę mówić co ma robić

super :brawo: :okok: i tak trzymaj,nie popuszczaj
i rub to nie nerwowo,zrób to tak od niechcenia na spokojnego
trzymaj taki fason :]

dromax - Sob 29 Gru, 2012 22:37

Nie.anioł napisał/a:

........jestem uzależniona od seksu i miłości i chodzę na mityngi SLAA.

:? A czym to się objawia? jakie to są symptomy? jakie zachowania? Przeciez istnieje popęd seksualny, który niejako wymusza działania seksualne człowieka.

Zagubiona - Sob 29 Gru, 2012 22:44

dromax, trochę już o tym pisałam w dziale Inne uzależnienia w temacie "zaczęłam chodzić na mityngi SLAA" nie chcę za bardzo dublować. W skrócie chodzi o to, to jest jak z alkoholem- niektórzy mogą wypić raz kiedyś i nic się nie dzieje, a inni wpadają w alkoholizm.
Tak samo jest w uzależnieniu od seksu i miłości, niektórzy obejrzą film porno i spokój, a inni CZUJĄ PRZYMUS oglądania przez kilka godzin. Podobnie z innymi wzorcami uzależnienia typu romanse, fantazje, seksualizacja i wiele wiele innych.

Enja - Sob 29 Gru, 2012 22:47

Nie.anioł napisał/a:
Mąż się dziś odrobinę zdziwił. Znowu pił ale tym razem nie udało mu się mnie sprowokować.


:okok: nie jestem wybitną specjalistką od współ..., ale to mi się podoba :brawo:

Nie.anioł napisał/a:
przez wrodzoną złośliwość schowałam jeszcze tabletki od bólu głowy


:rotfl:

dromax - Sob 29 Gru, 2012 22:50

Nie.anioł napisał/a:
Tak samo jest w uzależnieniu od seksu i miłości, niektórzy obejrzą film porno i spokój, a inni CZUJĄ PRZYMUS oglądania przez kilka godzin. Podobnie z innymi wzorcami uzależnienia typu romanse, fantazje, seksualizacja i wiele wiele innych.

:| Chodzi mi o to czy istnieje przymus współżycia seksualnego u tego typu osób?

Zagubiona - Sob 29 Gru, 2012 22:51

dromax, u mnie akurat nie (nie wszyscy mają wszystkie wzorce) ale znam kilka osób u których taki przymus występuje.
dromax - Sob 29 Gru, 2012 22:55

Nie.anioł napisał/a:
dromax, u mnie akurat nie (nie wszyscy mają wszystkie wzorce) ale znam kilka osób u których taki przymus występuje.

:? Być z kobietą, która potrzebuje dużo seksu wcale nie byłoby takie złe. Wręcz przeciwnie. :roll:

Krzysztof 41 - Sob 29 Gru, 2012 22:56

Nie.anioł napisał/a:
Mąż się dziś odrobinę zdziwił. Znowu pił ale tym razem nie udało mu się mnie sprowokować.

Najpierw tradycyjnie zaczął, że jest głodny i żebym zrobiła kolację, na co usłyszał, że do lodówki ma z fotela 28 kroków, więc jak się przejdzie dobrze mu zrobi, a ja się tam nie wybieram, bo już jadłam z synkiem.

Później, jak "robiłam" sobie paznokcie rzucił złośliwie tekstem, że to pewnie dla chłopaków (jutro jadę na mityng SLAA). Powiedziałam, że dla siebie ale on może myśleć co chce.

Na koniec bonus, pyta się "pijany jestem?", no co odpowiedziałam mu, że sam powinien wiedzieć, a jak zapytał czy ma iść spać, usłyszał, że jest dorosły i ja mu nie będę mówić co ma robić, bo nie jestem jego niańką.

Wyszedł z pokoju ze zdziwioną miną, a ja się w duchu uśmiechnęłam fsdf43t a przez wrodzoną złośliwość schowałam jeszcze tabletki od bólu głowy, więc jutro będzie się męczył z bólem, a jeszcze popołudniu pilnuje dziecka.

Żeby wszystkie współuzależnione były tak stanowcze. :brawo:

Zagubiona - Sob 29 Gru, 2012 22:59

dromax napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
dromax, u mnie akurat nie (nie wszyscy mają wszystkie wzorce) ale znam kilka osób u których taki przymus występuje.

:? Być z kobietą, która potrzebuje dużo seksu wcale nie byłoby takie złe. Wręcz przeciwnie. :roll:

Pod warunkiem, że chciałaby tego seksu tylko ze swoim partnerem :szok:
To się tylko wydaje takie przyjemne...

pterodaktyll - Sob 29 Gru, 2012 23:01

dromax napisał/a:
Być z kobietą, która potrzebuje dużo seksu wcale nie byłoby takie złe. Wręcz przeciwnie.
:glupek:
Zagubiona - Sob 29 Gru, 2012 23:01

Krzysztof 41 napisał/a:
Żeby wszystkie współuzależnione były tak stanowcze. :brawo:

O mojej stanowczości porozmawiamy jak następnym razem też nie ustąpię ;)

Zagubiona - Sob 29 Gru, 2012 23:02

pterodaktyll napisał/a:
dromax napisał/a:
Być z kobietą, która potrzebuje dużo seksu wcale nie byłoby takie złe. Wręcz przeciwnie.
:glupek:

ucxc4

leon - Sob 29 Gru, 2012 23:03

Nie.anioł napisał/a:
O mojej stanowczości porozmawiamy jak następnym razem też nie ustąpię ;)

Wlasnie z pijakiem tylko konsekwencja dziala :okok:

Zagubiona - Sob 29 Gru, 2012 23:05

leon napisał/a:
Wlasnie z pijakiem tylko konsekwencja dziala :okok:

A współuzależnione mają z nią problem, zwłaszcza jak są nadodpowiedzialne :bezradny:

leon - Sob 29 Gru, 2012 23:06

Nie.anioł napisał/a:
A współuzależnione mają z nią problem, zwłaszcza jak są nadodpowiedzialne :bezradny:

A wtedy pijak sie cieszy,oj cieszy :cwaniak:

Zagubiona - Sob 29 Gru, 2012 23:07

leon napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
A współuzależnione mają z nią problem, zwłaszcza jak są nadodpowiedzialne :bezradny:

A wtedy pijak sie cieszy,oj cieszy :cwaniak:

I tu jest pies pogrzebany :szok:

leon - Sob 29 Gru, 2012 23:10

Nie.anioł napisał/a:
I tu jest pies pogrzebany :szok:

Jakie to proste,tylko trzeba w zycie wprowadzic,No nie??

Zagubiona - Sob 29 Gru, 2012 23:11

Teoria zazwyczaj jest prosta, to praktyka wszystko weryfikuje :mysli:
leon - Sob 29 Gru, 2012 23:15

Nie.anioł napisał/a:
Teoria zazwyczaj jest prosta, to praktyka wszystko weryfikuje :mysli:

Oj tak wiem cos o tym manipulowalem moimi dwoma zonami w sumie jakies 23 lata :lol2:

Zagubiona - Sob 29 Gru, 2012 23:18

leon napisał/a:
Oj tak wiem cos o tym manipulowalem moimi dwoma zonami w sumie jakies 23 lata :lol2:


:szok:
dlatego właśnie chcę coś zrobić aby tak nie było u mnie :)

Linka - Sob 29 Gru, 2012 23:19

leon napisał/a:
Oj tak wiem cos o tym manipulowalem moimi dwoma zonami w sumie jakies 23 lata :lol2:


a mój mąż tylko jedną, mną, też 23 lata 325t5

leon - Sob 29 Gru, 2012 23:20

Nie.anioł napisał/a:
dlatego właśnie chcę coś zrobić aby tak nie było u mnie :)

Tylko zelazna konsekwencja,pijak Ci obieca wszystko,zebys sie odwalila od jego flachy..Taka prawda ;)

Zagubiona - Sob 29 Gru, 2012 23:21

Linka napisał/a:
leon napisał/a:
Oj tak wiem cos o tym manipulowalem moimi dwoma zonami w sumie jakies 23 lata :lol2:


a mój mąż tylko jedną, mną, też 23 lata 325t5


Patrzyłam jak tata robił tak z mamą przez 13 lat, a mama mi (bo Ciebie tata posłucha)- czas to przerwać .

leon - Sob 29 Gru, 2012 23:21

Linka napisał/a:
a mój mąż tylko jedną, mną, też 23 lata 325t5

Wiec dokladnie Wiesz o czym mowie Linka :skromny:

Zagubiona - Sob 29 Gru, 2012 23:22

leon napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
dlatego właśnie chcę coś zrobić aby tak nie było u mnie :)

Tylko zelazna konsekwencja,pijak Ci obieca wszystko,zebys sie odwalila od jego flachy..Taka prawda ;)

Wiem, to tak samo jak u mnie byle by mi nie przeszkadzano w oddawaniu się swojemu nałogowi :uoee:

smokooka - Nie 30 Gru, 2012 10:09

Nie.anioł napisał/a:
przez wrodzoną złośliwość schowałam jeszcze tabletki od bólu głowy, więc jutro będzie się męczył z bólem, a jeszcze popołudniu pilnuje dziecka.


Wszystko co wyżej w Twojej wypowiedzi było jest spoko, jednak ten fragment mnie niepokoi. To zwykła złośliwa manipulacja, którą osiągniesz tylko tyle, że prędzej czy później chłop pójdzie z domu i nie popilnuje Ci trzeźwy dziecka.

Zagubiona - Nie 30 Gru, 2012 14:29

smokooka napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
przez wrodzoną złośliwość schowałam jeszcze tabletki od bólu głowy, więc jutro będzie się męczył z bólem, a jeszcze popołudniu pilnuje dziecka.


Wszystko co wyżej w Twojej wypowiedzi było jest spoko, jednak ten fragment mnie niepokoi. To zwykła złośliwa manipulacja, którą osiągniesz tylko tyle, że prędzej czy później chłop pójdzie z domu i nie popilnuje Ci trzeźwy dziecka.

wiem, że to było złośliwe ale my już tak mamy- czasem jesteśmy zarówno ja jak i mąż odrobinę złośliwi ;)

smokooka - Nie 30 Gru, 2012 14:32

Nie.anioł napisał/a:
wiem, że to było złośliwe ale my już tak mamy


całe szczęście, że się odezwałaś, bo już myślałam, że się na mnie obraziłaś :) po prostu uważam, że złośliwość jest tu niepotrzebna, no ale skoro już tak macie :bezradny: ;)

esaneta - Nie 30 Gru, 2012 14:36

z czasem i ta złośliwosc mija :beba:
Zagubiona - Nie 30 Gru, 2012 14:37

smokooka napisał/a:
całe szczęście, że się odezwałaś, bo już myślałam, że się na mnie obraziłaś :)

tak szybko się nie obrażam, a jeśli już to w 99,9 procentach przypadków o tym informuję :) czasu po prostu nie było prędzej się odezwać :P

Zagubiona - Nie 30 Gru, 2012 14:39

esaneta napisał/a:
z czasem i ta złośliwosc mija :beba:

Nam chyba nie minie ;) 10 lat już nas trzyma ale nam z tym dobrze ;)

esaneta - Nie 30 Gru, 2012 14:44

mnie tez dłuuugo trzymało, przepracowałam na terapii i uleciało jak zły sen :)
Zagubiona - Nie 30 Gru, 2012 23:18

Wczoraj tak mnie chwalono za konsekwencję, a dziś to wszystko zmarnowałam 8|
Zrobiłam najgorszą rzecz (wg. mnie) jaką może zrobić osoba współuzależniona czynnemu alkoholikowi.

Teraz starym zwyczajem bym się tłumaczyła, że mnie zmanipulował ale to i tak nie zmienia faktu, że to ja poszłam do tego sklepu :uoee:

Mam dziś dzień, że nawet stalową kulkę bym popsuła...

Żeglarz - Nie 30 Gru, 2012 23:24

Stało się, trudno.
Zacznij od nowa :)

Linka - Nie 30 Gru, 2012 23:27

najważniejsze jest to, że zdajesz sobie sprawę z popełnionego błędu
Zagubiona - Pon 31 Gru, 2012 13:02

Żeglarz napisał/a:
Stało się, trudno.
Zacznij od nowa :)

Ale nie powinno się stać. Zaczynam kolejny raz od początku.
Linka napisał/a:
najważniejsze jest to, że zdajesz sobie sprawę z popełnionego błędu

Tak, świadomość jest u mnie spora- szkoda, że ujawnia się po fakcie.

ulena - Wto 01 Sty, 2013 13:51

Nie.anioł napisał/a:

Ale nie powinno się stać. Zaczynam kolejny raz od początku.

Nieanioł i jeszcze niefraz Ci sie zdarzy ale nie dramatyzuj z tego powodu- stało sie i się nie odstanie , a najważniejsze że wiesz , że nikt Cię do tego nie zmusił

Zagubiona - Wto 01 Sty, 2013 13:54

Właśnie uczę się nie dramatyzować, choć czasem mi to nie wychodzi, bo przecież ja zawsze musiałam być idealna :szok: i dopiero od niedawna wiem, że wcale tak nie musi być :rotfl:
pannamigotka - Wto 01 Sty, 2013 21:42

Ja powiem tak- to Ty ZADECYDOWAŁAŚ jako odrębna i dorosła jednostka, że kupisz mu alkohol. Jego manipulacje, błagania, płacze, agresja- niepotrzebne skreślić- nie mają tu moim zdaniem żadnego znaczenia. Jak dla mnie podstawową sprawą w działaniu z czynnym alkoholikiem jest konsekwencja. Oczywiście, że popełniam błędy, tak jak i Ty popełniłaś, ale ja staram się tym nie zadręczać, nie rozmyślać na ten temat, tak mi mówi moja książeczka al-anonowska ;)
Jednak konsekwencja to jest inna sprawa. Nie wiem, czy już potrafisz odpowiedzieć na poszczególne pytania, ale kiedyś warto by było się nad odpowiedziami zastanowić, mianowicie- czy chcesz być z nim? jeśli tak, to jak wyobrażasz sobie wspólne życie i na ile ta wizja jest wizją wspólną i możliwą do wykonania? czego chcesz od życia? wreszcie- dot tej konkretnej sytuacji- czy pozwolisz mu na picie w domu, czy będziesz kupowała mu alkohol, czy będziecie pić razem, czy na imprezach domowych będzie alkohol, czy sama będziesz piła, czy będziecie chodzić na imprezy alkoholowe, czy będziesz wymagała od niego abstynencji, chodzenia na mityngi/terapię.
Moim zdaniem to wszystko trzeba sobie samemu poukładać w głowie, a potem konsekwentnie się tego trzymać.
Bo jeśli- z jakiś względów- nie chcesz się z nim rozstać, to podejmiesz inne decyzje, a inne jeśli wiesz, że z nim będziesz (ze względów ideologicznych, religijnych, finansowych, mieszkaniowych). Łatwiej trzymać się planu, gdy on jest, poukładany w głowie, czy nawet na kartce. I za złamanie danej zasady (np przerwanie abstynencji, przerwanie terapii, opuszczanie mityngów, olewanie pracy zawodowej, zaniedbywanie obowiązków domowych i rodzinnych) jest określona konsekwencja- wiesz o tym Ty i wie alkoholik i Ty wykonujesz to, o czym mówisz.
W mojej sytuacji to nie jest akurat zachowanie abstynencji (choć jest nieźle, wreszcie poznaję człowieka, który jest mi bliski, poznaję go na trzeźwo i to jest miłe...), ale ciągłość leczenia. Konsekwencje za przerwanie leczenia (który wynosi rok, ale musi być zachowana trzeźwość, każde zapicie zeruje konto, także można się leczyć w nieskończoność...) znam ja, mój alkoholik, nasi terapeuci, społeczność alanonowska i aaowska z naszego terenu. Także w razie czego mam większą motywację do tego, żeby słowa dotrzymać, bo wyjdę na ... jak to się mówi :) chyba jakoś brzydko ;) robi się z gęby...

pannamigotka - Wto 01 Sty, 2013 21:45

Nie.anioł napisał/a:
Właśnie uczę się nie dramatyzować,

W sensie, że z niczego robisz wielkie halo?
Ja sobie niestety zdałam sprawę, że w poprzednich związkach (normalnych, niealkoholowych) wymyślałam przeróżne problemy, powodowałam kłótnie, po to by coś się działo. Ciągła potrzeba adrenaliny (DDA?)
Teraz, gdy mam w domu spokój śnią mi się koszmary (zapotrzebowanie organizmu na adrenalinę?).

Oczywiście nie twierdzę, że tak jest u Ciebie, opisuję tylko swoją sytuację.

Zagubiona - Wto 01 Sty, 2013 22:01

pannamigotka napisał/a:
Ja powiem tak- to Ty ZADECYDOWAŁAŚ jako odrębna i dorosła jednostka, że kupisz mu alkohol. Jego manipulacje, błagania, płacze, agresja- niepotrzebne skreślić- nie mają tu moim zdaniem żadnego znaczenia.

Wiem, że to ja zdecydowałam- dlatego też nie usprawiedliwiam się. Jestem dorosła i ponoszę konsekwencje podejmowanych decyzji.

pannamigotka napisał/a:
Nie wiem, czy już potrafisz odpowiedzieć na poszczególne pytania, ale kiedyś warto by było się nad odpowiedziami zastanowić, mianowicie- czy chcesz być z nim? jeśli tak, to jak wyobrażasz sobie wspólne życie i na ile ta wizja jest wizją wspólną i możliwą do wykonania? czego chcesz od życia? wreszcie- dot tej konkretnej sytuacji- czy pozwolisz mu na picie w domu, czy będziesz kupowała mu alkohol, czy będziecie pić razem, czy na imprezach domowych będzie alkohol, czy sama będziesz piła, czy będziecie chodzić na imprezy alkoholowe, czy będziesz wymagała od niego abstynencji, chodzenia na mityngi/terapię.

Nad częścią z tych pytań już myślałam tylko, że muszę to chyba też rozpatrywać pod kątem mojego uzależnienia od miłości, bo wydaje mi się, że to może jednak trochę przysłonić pewne kwestie.

pannamigotka napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Właśnie uczę się nie dramatyzować,

W sensie, że z niczego robisz wielkie halo?

Zdarza mi się choć już coraz rzadziej.
pannamigotka napisał/a:
Teraz, gdy mam w domu spokój śnią mi się koszmary (zapotrzebowanie organizmu na adrenalinę?).

Koszmary to kiedyś miałam- teraz nie mają się kiedy przyśnić fsdf43t bo albo nie mogę zasnąć i śpię jakieś 3 godziny na dobę albo w ciągu 7 godzin snu budzę się około 30 razy.

pannamigotka - Wto 01 Sty, 2013 22:16

Nie.anioł napisał/a:
nie mogę zasnąć i śpię jakieś 3 godziny na dobę albo w ciągu 7 godzin snu budzę się około 30 razy.

Od dawna cierpisz na bezsenność?

Zagubiona - Wto 01 Sty, 2013 22:20

pannamigotka napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
nie mogę zasnąć i śpię jakieś 3 godziny na dobę albo w ciągu 7 godzin snu budzę się około 30 razy.

Od dawna cierpisz na bezsenność?


Wybudzanie się co kilkanaście minut to już 14 lat i wiem skąd się wzięło (niedawno do tego doszłam). A to, że nie mogę zasnąć to mam każdorazowo na pewnym etapie odstawienia moich nałogowych wzorców. Ale już się przyzwyczaiłam i teraz mi dziwnie jak czasem uda mi się spać normalnie.

Zagubiona - Pią 04 Sty, 2013 15:22

Dzwoniłam dziś do poradni leczenia uzależnień i dowiedziałam się od pani z centrali, że przyjmują w niej od poniedziałku do czwartku w godzinach od 12 do 14. Niestety są to godziny, które kompletnie mi nie odpowiadają ze względu na opiekę nad dzieckiem ;( żeby chociaż do 16 przyjmowali. Kurcze, jak już się zdecydowałam zadzwonić to wyszło takie coś. Ale traktuję to jako jeszcze jedną przeszkodę do pokonania. Jeszcze nie wiem jak ale to obejdę.

Żeby mi tylko nie zabrakło odwagi zadzwonić tam jeszcze raz i chociaż się dowiedzieć czy współuzależnionymi i DDA też się zajmują. A jak nie to będę musiała poszukać czegoś innego w swojej okolicy.

smokooka - Pią 04 Sty, 2013 15:29

Nie.anioł napisał/a:
Ale traktuję to jako jeszcze jedną przeszkodę do pokonania


Postaraj się to potraktować jako wyzwanie, nie przeszkodę, nabierze od razu innego wymiaru :)

pietruszka - Pią 04 Sty, 2013 16:25

Może jest jakaś inna poradnia w okolicy?
Zagubiona - Pią 04 Sty, 2013 16:34

smokooka napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Ale traktuję to jako jeszcze jedną przeszkodę do pokonania


Postaraj się to potraktować jako wyzwanie, nie przeszkodę, nabierze od razu innego wymiaru :)

Znając mnie to jak potraktuję to jak wyzwanie to za wszelką cenę będę chciała mu sprostać, a tak to spokojnie pokombinuję ;)

pietruszka napisał/a:
Może jest jakaś inna poradnia w okolicy?

Z tego co wiem na chwilę obecną to w tym mieście więcej nie ma.
Jest jedna terapeutka, która przyjmuje zarówno alkoholików, jak i DDA, współuzaleznionych oraz seksohokików, więc dla mnie to by było całkiem dobre. Ale to jest jednak prawie 60km w jedną stronę :/

Zagubiona - Sob 05 Sty, 2013 21:08

Dziś była krótka rozmowa z mężem o nałogach. Kupił sobie dziesięć piw, pił sam, otwierał jedno od drugiego, a gdy się kończyły chciał abym poszła mu dokupić. Powiedziałam, że nie i że kiedyś wystarczały mu cztery na sobotę, na co odpowiedział mi, że trening czyni mistrza, więc ode mnie usłyszał, że ten trening czyni co najwyżej alkoholika. Oczywiście zaraz się zjeżył, że kto to jest alkoholik? że przecież on nie jest taki jak mój ojciec itp. Na mój brak reakcji przystąpił do ataku i wypomniał mi mój nałóg i powiedział, że to ja jestem uzależniona.
Nie udało mu się mnie sprowokować. Przyznałam mu rację z dopowiedzeniem, że ja chociaż próbuję coś robić :) Wyszedł z pokoju, po dwudziestu minutach wrócił i powiedział, że przyszedł mnie pilnować, żebym nic nie oglądała :evil: powiedziałam, że nie musi mnie pilnować.

Nagle chciał rozmawiać ale jak powiedziałam, że porozmawiamy jak będzie trzeźwy to wyszedł obrażony z pokoju i poszedł spać. Jego wybór.

A ja teraz siedzę i robię coś dla siebie- czytam Wielką księgę SLAA :skromny: i o dziwi w dobrym humorze, a nie w humorze uzależnionym od humoru mojego alko :lol2:

Małgoś - Sob 05 Sty, 2013 21:21

Nie.anioł, Ty nie powinnaś wdawać się z mężem w gadki... Sama widzisz jak zgrabnie swoje ugłaskał a Twoje wywlókł. On chce pić... ale ważniejsze jest, że Ty chcesz zdrowieć! Rób swoje a on niech siedzi sam i zapija robaki, skoro tak wybiera.
Borus - Sob 05 Sty, 2013 21:21

Nie.anioł,
:okok: :brawo:

Zagubiona - Sob 05 Sty, 2013 21:27

Małgoś, robię swoje, a to, że on siebie wybiela to już jego problem- skoro chce żyć złudzeniami to jego wybór :) ja tam wolę choćby brutalną ale prawdę :D

Borus, dzięki :)

Małgoś - Sob 05 Sty, 2013 21:34

Nie.anioł, :buziak:
Słoneczko - Sob 05 Sty, 2013 23:45

Nie.anioł napisał/a:
Powiedziałam, że nie i że kiedyś wystarczały mu cztery na sobotę, na co odpowiedział mi, że trening czyni mistrza
Już to słyszałam. Doznałam deja vu :uoee:
Zagubiona - Sob 05 Sty, 2013 23:47

Słoneczko73 napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Powiedziałam, że nie i że kiedyś wystarczały mu cztery na sobotę, na co odpowiedział mi, że trening czyni mistrza
Już to słyszałam. Doznałam deja vu :uoee:

Bo to niezłe wytłumaczenie jest i pewnie uspokaja samego alkoholika :uoee:

pterodaktyll - Sob 05 Sty, 2013 23:54

Słoneczko73 napisał/a:
. Doznałam deja vu

o tej porze???!!!! :shock:

pterodaktyll - Sob 05 Sty, 2013 23:54

Nie.anioł napisał/a:
to niezłe wytłumaczenie jest i pewnie uspokaja samego alkoholika
:tak:
Zagubiona - Sob 05 Sty, 2013 23:55

pterodaktyll napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
to niezłe wytłumaczenie jest i pewnie uspokaja samego alkoholika
:tak:

Wiedziałam, że tu jest więcej analogii z moim nałogiem niż na początku myślałam.

rufio - Sob 05 Sty, 2013 23:57

Te Nielot - nałóg to nałóg i nie ważne jak go nazwiesz - albo on Ciebie albo Ty go .... olejesz .


prsk :figielek:

Słoneczko - Nie 06 Sty, 2013 00:00

Nie.anioł napisał/a:
Bo to niezłe wytłumaczenie jest i pewnie uspokaja samego alkoholika :uoee:
To się nazywa podwyższona tolerancja na alkohol, gdy wypicie tej samej ilości powoduje słabsze efekty niż poprzednio, zatem pije coraz więcej...
Alko dumny jest, ze ma "mocną głowę" - bzdura!
Ten moment też obserwowałam, ale i ten z obniżoną tolerancją na alkohol :uoee: Wpadał w ciąg.. a wtedy 50tka do gardziołka i styka, i tak miesiąc, dwa, dzień w dzień...

rufio - Nie 06 Sty, 2013 00:04

Te Gadzie to nie do Ciebie - cholera zadufana w Sobie skamielina :szok: :wysmiewacz:
- Ten Nielot to do Nie.Anioła :prosi:

Zagubiona - Nie 06 Sty, 2013 00:06

rufio napisał/a:
Te Nielot - nałóg to nałóg i nie ważne jak go nazwiesz - albo on Ciebie albo Ty go .... olejesz .


prsk :figielek:

Wiem, wiem.

Zagubiona - Nie 06 Sty, 2013 00:07

pterodaktyll napisał/a:
rufio napisał/a:
Ten Nielot to do Nie.Anioła

A skąd wiesz, ze nie lata? :p

Bo ja taki grzeczny aniołek jestem :P

rufio - Nie 06 Sty, 2013 00:12

Jasne - a ja mam zresztą nie ważne co mam . :evil2"
Zagubiona - Nie 06 Sty, 2013 00:18

rufio napisał/a:
Jasne - a ja mam zresztą nie ważne co mam . :evil2"

no ostatnio jestem grzeczna, a przynajmniej się staram :)

Słoneczko - Nie 06 Sty, 2013 00:23

Nie.anioł napisał/a:
Bo ja taki grzeczny aniołek jestem :P
rufio napisał/a:
Jasne - a ja mam zresztą nie ważne co mam . :evil2"
Nie trzeba słów rufio... widać na załączonym obrazku :tak:
Zagubiona - Nie 06 Sty, 2013 22:05

Dzisiaj udało mi się zaobserwować jak mąż mną próbuje manipulować. Póki coś chciał to byłam ajka, a jak już to dostał (w sensie wróciliśmy do domu od jego rodziców) to już był foch :szok:

Ale wiecie co jest w tym najlepsze? Pisałam dłuższą wersję tej wiadomości i musiałam usunąć, bo zanim doszłam do końca zapomniałam co powiedział, co mnie zakuło :lol: Widać to nie było ważne albo uczę się filtrować co do mnie mówi i skupiać się tylko na tym co ważne.

Dziś myślałam do czego chciałabym wrócić jak zacznę żyć dla siebie, a nie dla mojego alko. Kilka moich pasji odpadło po urazie kolana ale kilka pozostało. Na wiosnę kupuję sobie w końcu rolki, a może jeszcze zimą idę na łyżwy. No i chyba zacznę ćwiczyć znowu. I jak tylko zdejmę bandaże z palca i wróci mi ruchomość w nim zabieram się ponownie za wyszywanie :lol2: A póki co to książki, tylko musze je z rozwagą wybierać, bo wiem, że bardzo niebezpieczne są dla mnie wszelkie romansidła, no ale przecież jest tyle ciekawszych książek, że na nudę nie będę narzekać :skromny:

A teraz będę się cieszyć kolejnym dobrym dniem, a jutro jeśli nie zapomnę (bo w moim wieku to już niestety skleroza dopada :p ) dzwonię jeszcze raz do poradni i dopytam się o wszystko. Wtedy będę kombinowała jak to zrobić aby się udało zacząć terapię albo będę szukała innego miejsca. Ale to jutro :]

Żeglarz - Nie 06 Sty, 2013 22:46

Nie.anioł napisał/a:
ale przecież jest tyle ciekawszych książek,

Polecam "Emocjonalne wampiry" :mgreen:

Żeglarz - Nie 06 Sty, 2013 22:48

Nie.anioł napisał/a:
Dziś myślałam do czego chciałabym wrócić jak zacznę żyć dla siebie, a nie dla mojego alko.

Nie.anioł napisał/a:
A teraz będę się cieszyć kolejnym dobrym dniem, a jutro jeśli nie zapomnę (bo w moim wieku to już niestety skleroza dopada ) dzwonię jeszcze raz do poradni i dopytam się o wszystko. Wtedy będę kombinowała jak to zrobić aby się udało zacząć terapię albo będę szukała innego miejsca.

To są konkrety. Brawo :brawo:
Uczcie się dziewczyny współ.... .

Zagubiona - Nie 06 Sty, 2013 22:50

Żeglarz, nie czytałam ale po rzucie okiem na recenzję zapowiada się ciekawie :)
Żeglarz - Nie 06 Sty, 2013 22:52

Bardzo ciekawie i jak pouczająco. :)
Zagubiona - Nie 06 Sty, 2013 22:52

Żeglarz napisał/a:
To są konkrety. Brawo :brawo:
Uczcie się dziewczyny współ.... .


Oklaski poproszę jak nie stchórzę :roll:

Zagubiona - Pon 07 Sty, 2013 12:43

Dzwoniłam do poradni. Byłam bliska poddania się. Dziś w centrali powiedzieli mi, że to tylko poradnia zdrowia psychicznego, a numer wewnętrzny musiałam im podać sama. Nikt nie odbierał, później dzwoniłam już sama bezpośrednio- nikt nie odbierał, za trzecim razem dzwoniłam znów przez centralę z postanowieniem, że jak się nie uda to odpuszczam na teraz.

Udało się dodzwoniłam się. Dowiedziałam się, że współuzależnionych też przyjmują. Aby się umówić mam przyjechać z dowodem osobistym i dokumentem ubezpieczenia. Od poniedziałku do czwartku od 12 do 14. Wtedy umówią mnie na pierwszą wizytę.

Teraz muszę wykombinować jak to zrobić aby tam pojechać. Może uda się 23 stycznia jak będziemy wracać z synkiem od neurologa albo jak będę na L4 po zabiegu synka albo jakoś ugadam się z bratem żeby zajął się małym przez godzinę (choć to ostateczność). Pomyślę. Ważne, że wiem już gdzie mogę iść po pomoc.

Borus - Pon 07 Sty, 2013 14:14

Nie.anioł napisał/a:
Aby się umówić mam przyjechać z dowodem osobistym i dokumentem ubezpieczenia.

Jacyś zacofani tam są... podobno system już działa
i dokument ubezpieczenia miał nie być potrzebny... :mysli:

Zagubiona - Pon 07 Sty, 2013 14:22

Borus napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Aby się umówić mam przyjechać z dowodem osobistym i dokumentem ubezpieczenia.

Jacyś zacofani tam są... podobno system już działa
i dokument ubezpieczenia miał nie być potrzebny... :mysli:

nie wszędzie już działa system, dla pewności do końca miesiąca lepiej zabierać dokument o ubezpieczeniu.

pietruszka - Pon 07 Sty, 2013 15:34

Nie.anioł napisał/a:
nie wszędzie już działa system, dla pewności do końca miesiąca lepiej zabierać dokument o ubezpieczeniu.

dzięki za info... mam w tym miesiącu dwie wizyty, będę o tym pamiętać...

Zagubiona - Pon 07 Sty, 2013 15:41

pietruszka napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
nie wszędzie już działa system, dla pewności do końca miesiąca lepiej zabierać dokument o ubezpieczeniu.

dzięki za info... mam w tym miesiącu dwie wizyty, będę o tym pamiętać...

Proszę bardzo :)

Enja - Pon 07 Sty, 2013 19:11

Nie.anioł napisał/a:
od 12 do 14


Nie.anioł, czytałam wcześniej, że te godziny stanowią dla Ciebie problem. Ale może np. jest tak jak u mnie - pierwsze wizyty (konsultacje) odbywają się tylko przed południem. Teraz po pierwszej wizycie następną mam już wyznaczoną na wieczór. Zapytaj jak Ci się uda tam podjechać osobiście, bo przez telefon to tak lubią zbywać 8|

U mnie eWUŚ działa :lol2:

Zagubiona - Pon 07 Sty, 2013 19:35

Enja, w układzie gdzie rano zajmuję się dzieckiem, a popołudniu pracuję, a mąż na odwrót to jakakolwiek godzina by nie była będzie stanowiła problem tylko jedne większy inne mniejszy.
Coś wymyślę, bo chcę zacząć terapię i chcę żyć lepiej, bo dla siebie, a nie pod dyktando alkoholu i alkoholika.

Enja - Pon 07 Sty, 2013 19:40

Nie.anioł napisał/a:
problem tylko jedne większy inne mniejszy


no fakt, ale myślę, że z terapeutą będzie można się umówić w takich godzinach, żeby Ci się udało wszystko spasować.

Tak czy siak :kciuki:

Zagubiona - Pon 07 Sty, 2013 19:55

Enja napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
problem tylko jedne większy inne mniejszy


no fakt, ale myślę, że z terapeutą będzie można się umówić w takich godzinach, żeby Ci się udało wszystko spasować.

Tak czy siak :kciuki:

Zagubiona - Pon 07 Sty, 2013 22:54

O widzę, że nie zauważyłam, że mi komórka spłatała figla i nie wysłała odpowiedzi :szok:
Tam miało być coś w stylu, że nie ma innego wyjścia i jakoś coś wymyślę, żeby zacząć terapię- najwyżej załatwię w pracy małe przesunięcia moich godzin pracy.

JaKaJA - Wto 08 Sty, 2013 14:21

Bardzo mnie się podoba to co czytam :mgreen: :rotfl: :rotfl: :rotfl: :brawo:
Zagubiona - Wto 08 Sty, 2013 19:02

Przez chwilę przeszła mi przez głowę jedna nierozsądna myśli, aby nie ryzykować z tą terapią, bo co jak będzie do adopcji biologiczne rodzeństwo naszego synka? Będę miała w papierach leczenie w poradni i będę musiała tłumaczyć i będą dodatkowe problemy itp.

Sama siebie opieprzyłam za te myśli, bo to teoretyzowanie i martwienie się problemem, którego na chwilę obecną nie ma. Poza tym to mnie nie dyskwalifikuje, a większą szkodę wyrządze dziecku, które już mamy (jeśli nie pójdę na terapię) niż temu, które nie wiadomo czy będzie.

Mam nadzieję, że to był tylko cykor przed zrobieniem kolejnego kroku i nie spowoduje mojego wycofania się.

Jo-asia - Wto 08 Sty, 2013 19:17

Nie.anioł napisał/a:
Przez chwilę przeszła mi przez głowę jedna nierozsądna myśli, aby nie ryzykować z tą terapią, bo co jak będzie do adopcji biologiczne rodzeństwo naszego synka? Będę miała w papierach leczenie w poradni i będę musiała tłumaczyć i będą dodatkowe problemy itp

a mnie przebiegła myśl, co będzie jeśli wyjdzie, że masz takie problemy i nic z nimi nie robisz?

Zagubiona - Wto 08 Sty, 2013 19:25

Jo-asia napisał/a:
a mnie przebiegła myśl, co będzie jeśli wyjdzie, że masz takie problemy i nic z nimi nie robisz?

Ostatnio nic nie wykryto mimo, że my na wszystkie zadania odpowiadaliśmy szczerze. Wyszło tylko, że jestem DDA ale to nie stanowi problemu w moim funkcjonowaniu (jakoś tak to było napisane). Ale wiem, że nie mogę teraz ryzykować. Teraz chcę się leczyć i na tym powinnam się skupić.

Jo-asia - Wto 08 Sty, 2013 19:30

Nie.anioł napisał/a:
Teraz chcę się leczyć i na tym powinnam się skupić.

tak trzymaj :)

pannamigotka - Wto 08 Sty, 2013 20:01

Możesz zacząć od mityngów Al-Anon, są anonimowe.
Zagubiona - Wto 08 Sty, 2013 20:50

pannamigotka, mityngi Al-anon najbliższe mam 60 km ode mnie i to w czasie jak jestem w pracy. Zresztą wolę terapię, bo może uda się też coś ruszyć z mojego nałogu albo chociaż będę miała namiary na odpowiedniego terapeute.
Zagubiona - Czw 10 Sty, 2013 10:07

Mam dziś taką małą satysfakcję, że zrobiłam tak jak czułam, że chcę, a nie tak jak robiłam zawsze :)
Mamy z mężem niepisaną umowę, że to z nas, które jest w pracy dzwoni do tego w domu aby można było przekazać co ważniejsze sprawy (te które nie mogą poczekać do wieczora).

Wczoraj dzwoniłam i normalnie gadaliśmy i ja coś wspomniałam o wizycie u neurologa z małym, a mąż na mnie z pyskiem, że wyskoczyłam teraz, że nic prędzej nie mówiłam i zaczął że musi w pracy załatwić wolne i wzywał mnie. Na co powiedziałam, że jakby słuchał co do niego mówię to by usłyszał jak od dwóch tygodni non stop mówię o tym lekarzu, że jak to jest dla niego taki problem to sama z małym pojadę bez jego łaski i pomocy sobie dam radę. Coś tam jeszcze się pluł ale ja miałam dość i się rozłączyłam.

Później trochę starym zwyczajem chciałam dzwonić i przepraszać, mimo że wina nie leżała po mojej stronie. Nie zadzwoniłam. Mąż urażony poszedł spać nie czekając aż wrócę z pracy. Więc po powrocie do domu zajrzałam do sypialni czy mały śpi i zajęłam się sobą. Nie budziłam, nie przepraszałam itp.

Rano mąż jak wstawał do pracy przykrył mnie dodatkową kołdrą i chciał pocałować ale się zawahał. No i on zadzwonił pierwszy i przeprosił. A ja mam satysfakcję, że nie dałam się wpędzić w poczucie winy.

pannamigotka - Czw 10 Sty, 2013 10:49

No i dobrze. Pamiętaj, że milczenie nie zawsze jest dobre, milczenie nie może być złowrogie. Masz się po prostu dobrze czuć niezależnie od tego, jaki ON ma humor. Nie reagować na jego manipulacje złością, agresją, nie wpędzać się w poczucie winy i zły nastrój. On ma prawo zachować się tak, jak uważa za stosowne. Oczywiście kiedy już dochodzi do obrażania Ciebie (czy agresji fizycznej) masz prawo (a wręcz obowiązek) powiedzieć STOP. Zresztą wyzywanie, poniżanie jest to czynność karalna, za jaką może mieć wyrok o znęcanie się psychiczne. To też warto rozważyć. Tyle, że to nie może być pobudka- zniszczę go, ukarzę (tak jak z tą tabletką, którą zabrałaś), tylko jako egzekwowanie swoich praw i ew, zabezpieczenie opieki nad dzieckiem w razie rozwodu.
staaw - Czw 10 Sty, 2013 10:50

Jak dzieci... :bezradny:

(sam tak robiłem :oops: )

Jacek - Czw 10 Sty, 2013 11:20

Nie.anioł napisał/a:
mąż na mnie z pyskiem, że wyskoczyłam teraz, że nic prędzej nie mówiłam

normalna reakcja dla nie chcącego coś zrobić lub gdy nie po ręce cóś a na to zawsze byle jaka ale wymówka
ja właśnie przed chwileczką zszedłem z forum ,bo dostałem zadanie pójścia po polędwiczki
i to jeszcze do sklepu maleńkiego,takiego nie rzucającego się w oczy ,wciśniętego pomiędzy inne,tak że musiałem go jeszcze wyszukać
no i najchętniej bym odmówił pójścia,ale już dawno temu wbiłem se do głowy że ja też należę do rodziny i muszę coś zrobić
nie gotuję nie robię obiadów to mogę choć ten towar przynieś
Ewuniu zrobiłaś bardzo dobrą reakcję ,z czego partner poczuł to co ja kiedyś
poczuł swoją potrzebę,poczuł też ze coś źle zrobił i chciał to naprawić poczuł to w zawstydzeniu
i w taki sposób przekazałaś że On ma coś zrobić
zrobić dla rodziny,nie tylko to co jemu i tak jak jemu pasuje
tak trzymaj :okok:

Zagubiona - Czw 10 Sty, 2013 11:25

staaw napisał/a:
Jak dzieci... :bezradny:

(sam tak robiłem :oops: )


Nie rozumiem :bezradny:

A co miałam zrobić? Dać się poniżać?

staaw - Czw 10 Sty, 2013 11:46

Nie.anioł napisał/a:
staaw napisał/a:
Jak dzieci... :bezradny:

(sam tak robiłem :oops: )


Nie rozumiem :bezradny:

A co miałam zrobić? Dać się poniżać?
Postąpiłaś słusznie, jednak te obrażanie, robienie na złość, czekanie na telefon... To dziecinada według mnie...
Powiedziałaś jasno co Ci się nie spodobało?

Słoneczko - Czw 10 Sty, 2013 11:48

Nie.anioł napisał/a:
Później trochę starym zwyczajem chciałam dzwonić i przepraszać, mimo że wina nie leżała po mojej stronie. Nie zadzwoniłam. Mąż urażony poszedł spać nie czekając aż wrócę z pracy. Więc po powrocie do domu zajrzałam do sypialni czy mały śpi i zajęłam się sobą. Nie budziłam, nie przepraszałam itp.

Rano mąż jak wstawał do pracy przykrył mnie dodatkową kołdrą i chciał pocałować ale się zawahał. No i on zadzwonił pierwszy i przeprosił. A ja mam satysfakcję, że nie dałam się wpędzić w poczucie winy.
Mała satysfakcja, a zarazem spokojny wielki krok do przodu :tak:
Zagubiona - Czw 10 Sty, 2013 12:11

staaw napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
staaw napisał/a:
Jak dzieci... :bezradny:

(sam tak robiłem :oops: )


Nie rozumiem :bezradny:

A co miałam zrobić? Dać się poniżać?
Postąpiłaś słusznie, jednak te obrażanie, robienie na złość, czekanie na telefon... To dziecinada według mnie...
Powiedziałaś jasno co Ci się nie spodobało?

Tak powiedziałam, że nie życzę sobie aby mnie wzywał i że jak to dla niego taki problem że w dwa tygodnie nie da rady załatwić sobie dnia urlopu to pojadę sama. Obraził się on, a za jego zachowanie ja nie odpowiadam. A co do czekania na telefon- cóż tkwię jeszcze w starym schemacie.

staaw - Czw 10 Sty, 2013 12:43

Nigdzie nie napisałem że ja już wszystkich schematów się pozbyłem...
Zagubiona - Czw 10 Sty, 2013 14:09

staaw, ależ ja nie zarzucam Tobie życia schematami, napisałam tylko, że moje czekanie na telefon, bo może się "odbrazi" jest schematem.
smokooka - Czw 10 Sty, 2013 23:24

Berdyczów (ukr. Бердичів, Berdycziw; jid. באַרדיטשעװ, Bardiczew) miasto w obwodzie żytomierskim Ukrainy, siedziba władz rejonu berdyczowskiego, położone 44 km na południe od Żytomierza, nad rzeką Hniłopiat, prawym dopływem Teterewy.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Berdycz%C3%B3w

Gmina Pikutkowo (od 1921 gmina Wieniec) – dawna gmina wiejska istniejąca do 1954 roku [2] w woj. warszawskim, pomorskim i bydgoskim [3]. Nazwa gminy pochodzi od wsi Pikutkowo, lecz siedzibą władz gminy był Wieniec.
W okresie międzywojennym gmina Pikutkowo należała do powiatu włocławskiego w woj. warszawskim. 21 października 1921 roku gminę przemianowano na gmina Wieniec[4].
http://pl.wikipedia.org/wiki/Gmina_Pikutkowo
a tu obecnie:\

Zagubiona - Nie 13 Sty, 2013 16:29

I niby wiem, że nie powinnam nic planować, żeby nie wybiegać w przyszłość, że powinnam pozwolić się toczyć procesowi zdrowienia (zarówno ze współuzależnienia jak i z seksoholizmu) w swoim tempie, a jednak...

Znowu sobie coś wykombinowałam w głowie, ułożyłam cały plan z dopięciem wszystkiego na ostatni guzik i... guzik z tego wyszło 8|

Pomysł sam w sobie może nie był zły ale jego realizacja nie była zależna tylko ode mnie. Wymyśliłam sobie, że w tygodniu, jak będę miała kolędę to zostawię synka z moim bratem, a sama pojadę się umówić na wizytę u terapeuty. Nie musiałabym się spieszyć, bo na ten dzień biorę urlop. Wszystko ładnie pasowało i zależało tylko od tego kiedy kolęda. Dziś się okazało, że kolęda jest w piątek! Jedyny dzień kiedy poradnia nie przyjmuje :beczy:

Jak tylko się o tym dowiedziałam, humor mi siadł i pojawiło się jakieś napięcie. Mąż się nawet dopytywał czy to dlatego, że na mityng dziś nie mogłam pojechać. Jakby to było takie proste :bezradny:

Będę musiała jeszcze poczekać z terapią, chociaż obiecałam sobie, że dla swojego dobra na nią pójdę, zresztą chcę iść. Muszę tylko mieć okazję aby jechać się umówić na pierwsze spotkanie z terapeutą.

Póki co staram się konsekwentnie nie ułatwiać pica mężowi. Dziś nawet pytał czy już nigdy nie będę piła?

Ciężko mi dziś :frasunek:

Jacek - Nie 13 Sty, 2013 17:35

Nie.anioł napisał/a:
I niby wiem, że nie powinnam nic planować, żeby nie wybiegać w przyszłość, że powinnam pozwolić się toczyć procesowi

to może nie jest tak do końca z tym planowaniem
trza tu brać pod uwagę małe co nieco
a więc ,jest to dobre dla początkującego,,by se uświadomić i utrwalić w mózgowej pamięci
że efekt planu nie musi wyjść z planem w naszej wyobraźni
ja to porównuję do - prania w środę ,, a w środę od rana deszcz
jednak nie trza się załamywać i tak należy się nastawiać
gdyż plan cza wykonać,a można w środę po południu,lub w czwartek
oczywiście ten czwartek to taka przenośnia.również można inaczej do swych zdarzeń dostosować ten czas
myślę że cała tajemnica w tym aby nie kłaść załamki na całym planie
aby stosować w tym zmianę jaką mogę wykonać
i nie załamywać się tym czego nie mogę gdyż nie zależne ode mnie

staaw - Nie 13 Sty, 2013 17:53

Nie.anioł napisał/a:
Wymyśliłam sobie, że w tygodniu, jak będę miała kolędę to zostawię synka z moim bratem, a sama pojadę się umówić na wizytę u terapeuty. Nie musiałabym się spieszyć, bo na ten dzień biorę urlop. Wszystko ładnie pasowało i zależało tylko od tego kiedy kolęda. Dziś się okazało, że kolęda jest w piątek! Jedyny dzień kiedy poradnia nie przyjmuje

Ale dziecko zostawiasz z bratem, czy z księdzem?
Nie możesz wziąć 2 dni urlopu?

Zagubiona - Nie 13 Sty, 2013 20:56

Jacek napisał/a:
by se uświadomić i utrwalić w mózgowej pamięci
że efekt planu nie musi wyjść z planem w naszej wyobraźni

I tu jest pies pogrzebany 8| ciężko mi zaakceptować, że coś idzie inaczej niż planowałam. A przecież mogłam to zostawić tak jak myślałam prędzej, czyli załatwić to jak będę na L4 na synka.

staaw napisał/a:
Ale dziecko zostawiasz z bratem, czy z księdzem?
Nie możesz wziąć 2 dni urlopu?

Dziecko zostaje oczywiście z bratem. A urlopu nie mogę wziąć dwóch dni- zwłaszcza, że mam w perspektywie L4 o czym wspomniałam wyżej ;)

Jacek - Nie 13 Sty, 2013 21:02

Nie.anioł napisał/a:
ciężko mi zaakceptować, że coś idzie inaczej niż planowałam.

i to też powód aby nie robić tych planów
przynajmniej do czasu aż oswoisz akceptację

Klara - Nie 13 Sty, 2013 21:33

Nie.anioł napisał/a:
pojadę się umówić na wizytę u terapeuty.

Na pierwszą wizytę można się umówić telefonicznie.
Nie.anioł napisał/a:
Jedyny dzień kiedy poradnia nie przyjmuje :beczy:

:mysli:
Czy to jest "normalna" poradnia leczenia uzależnień????

pannamigotka - Nie 13 Sty, 2013 21:45

Klara napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
pojadę się umówić na wizytę u terapeuty.

Na pierwszą wizytę można się umówić telefonicznie.


Być może chodzi o spotkanie przed rozpoczęciem terapii- rozmowa mająca na celu ustalenie przez terapeutę czy dana osoba kwalifikuje się do leczenia czy nie. Znam dziewczynę, która chciała uczęszczać, a się nie zakwalifikowała. Nie słyszałam, żeby u mnie takie rozmowy były przeprowadzane telefonicznie.


Klara napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Jedyny dzień kiedy poradnia nie przyjmuje :beczy:

:mysli:
Czy to jest "normalna" poradnia leczenia uzależnień????

A dlaczego miałaby być nienormalna? Moja jest czynna tylko 3 razy w tygodniu, a jest jak najbardziej normalna :mgreen:

Zagubiona - Pon 14 Sty, 2013 06:48

Jacek napisał/a:
i to też powód aby nie robić tych planów
przynajmniej do czasu aż oswoisz akceptację

Tak, masz rację. Uczę się dopiero akceptacji i chyba nie będzie korzystne przyspieszanie tego procesu.

Klara napisał/a:
Na pierwszą wizytę można się umówić telefonicznie.

Dzwoniłam już i pani w rejestracji powiedziała aby przyjechać z dowodem osobistym i ubezpieczeniem, to założy mi kartotekę i umówi na pierwszy wolny termin.

Klara napisał/a:
Czy to jest "normalna" poradnia leczenia uzależnień????

Tak poradnia jak najbardziej normalna :)
pannamigotka napisał/a:
Być może chodzi o spotkanie przed rozpoczęciem terapii- rozmowa mająca na celu ustalenie przez terapeutę czy dana osoba kwalifikuje się do leczenia czy nie.

Szczerze mówiąc nie wiem, czy o to chodzi- dowiem się jak pojadę :)

Klara - Pon 14 Sty, 2013 09:45

Nie.anioł napisał/a:
pani w rejestracji powiedziała aby przyjechać z dowodem osobistym i ubezpieczeniem, to założy mi kartotekę i umówi na pierwszy wolny termin.

Dziękuję za uściślenie.
Zadałam to pytanie, gdyż w mojej poradni telefonicznie uzgodniono ze mną termin pierwszego spotkania z terapeutką i gdy się zjawiłam, założono mi kartotekę itp...
Nie.anioł napisał/a:
Tak poradnia jak najbardziej normalna :)

Do tej pory wydawało mi się, że poradnie funkcjonują od poniedziałku do piątku tak jak przychodnie, stąd moje zdziwienie :bezradny:

Zagubiona - Pon 14 Sty, 2013 09:56

Klara napisał/a:
Do tej pory wydawało mi się, że poradnie funkcjonują od poniedziałku do piątku tak jak przychodnie, stąd moje zdziwienie :bezradny:

Z tego co pamiętam jak załatwiałam papiery o nie figurowaniu w kartotekach poradni leczenia uzależnień (dwa lata temu), to tam rejestracja właśnie jest od pn. do czw. od 12 do 14, a terapeuci przyjmują inaczej. Ale pewności nie mam- przez dwa lata dużo mogło się zmienić. Dowiem się jak pojadę :)

smokooka - Pon 14 Sty, 2013 10:00

Nie.anioł napisał/a:
papiery o nie figurowaniu w kartotekach poradni leczenia uzależnień


Nie.Aniołku, przepraszam, jeśli możesz, to do czego to potrzebne? Zaintrygowała mnie konieczność załatwiania takiego zaświadczenia, do pracy? W jakiej branży?



edit: Oczywiście jeśli z jakiegoś powodu osobistego nie chcesz mówić, to rozumiem i nie ma sprawy :)

Zagubiona - Pon 14 Sty, 2013 10:07

smokooka napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
papiery o nie figurowaniu w kartotekach poradni leczenia uzależnień


Nie.Aniołku, przepraszam, jeśli możesz, to do czego to potrzebne? Zaintrygowała mnie konieczność załatwiania takiego zaświadczenia, do pracy? W jakiej branży?



edit: Oczywiście jeśli z jakiegoś powodu osobistego nie chcesz mówić, to rozumiem i nie ma sprawy :)

Takie papiery były potrzebne do adopcji- nasz synek jest dzieckiem adoptowanym. Nie robię z tego tajemnicy :)

A uprzedzając ewentualne pytania. W momencie adopcji nie mieliśmy świadomości o uzależnieniu ani moim ani męża.

smokooka - Pon 14 Sty, 2013 10:11

Nie.anioł napisał/a:
Takie papiery były potrzebne do adopcji


No tak, zapomniałam, a może nawet nie pomyślałam, że to niezbędne, w sumie zresztą zrozumiałe, chociaż takie zaświadczenie nie gwarantuje niczego. Czy przedkładanie takiego zaświadczenia powtarza się co jakiś czas?

pannamigotka - Pon 14 Sty, 2013 10:20

Nie.anioł napisał/a:
:uoee:
Takie papiery były potrzebne do adopcji- nasz synek jest dzieckiem adoptowanym. Nie robię z tego tajemnicy :)
.


No to przynajmniej wiem, że nie mam szans na adopcję, choć uzależniona nie jestem :/
Co za kraj... tym bardziej, że to może być terapia DDA...

Zagubiona - Pon 14 Sty, 2013 10:35

smokooka napisał/a:
Czy przedkładanie takiego zaświadczenia powtarza się co jakiś czas?

Składa się je dwa razy. Pierwszy przy składaniu podania do ośrodka adopcyjnego, a drugi raz jak jest już propozycja dziecka- do sądu. Po rozprawie adopcyjnej już nie.
pannamigotka napisał/a:
No to przynajmniej wiem, że nie mam szans na adopcję, choć uzależniona nie jestem :/
Co za kraj... tym bardziej, że to może być terapia DDA...

Ale terapia czy figurowanie w kartotekach poradni leczenia uzależnień nie przekreślają nikogo jako rodzica adopcyjnego. Trzeba by tylko wyjaśnić i terapeuta, bodaj musi wystawić zaświadczenie o braku przeciwwskazań do opieki nad dzieckiem.

pannamigotka - Pon 14 Sty, 2013 10:55

Aha, rozumiem, czyli nie jest tak źle :)
Zagubiona - Pon 14 Sty, 2013 15:53

Czasami zastanawiam się czy nie jest tak, że trudniejsze dla mnie jest funkcjonowanie obok mamy, która jest współ, a nawet o tym nie wie i nie dopuszcza tego do siebie, niż z mężem alko?
Człowiek chce dobrze, a wychodzi jak zawsze! :beczy:
W tygodniu jak mąż nie pije, bo siedzi z dzieckiem, to mama "szaleje". Po jej dzisiejszym telefonie do mnie do pracy, znowu boję się wracać do domu, bo będzie marudzenie i nerwy, a to mi akurat nie jest potrzebne! I bez tego mi ciężko!!!

ja - Pon 14 Sty, 2013 16:34

No właśnie, też tak mam. Takie stare jesteśmy a pozwalamy się traktować jak małe dzieci. Pouczać, dyrygować, decydować. Ja jak miałam dość to się wyprowadziłam. Pomogło mi to bardzo. Myślałam, nawet, że się skończyło. Los tak pokierował, że znowu mieszkam w pobliżu. I znów czuje ciężar co ona powie? Chyba znowu zwieje. :lol2:
Zagubiona - Pon 14 Sty, 2013 19:50

ja, gdybym mogła to też bym się wyprowadziła, ale nie mogę :/ jednak poczucie obowiązku i opieki nad chorą mamą bierze górę nad własnym spokojem.
ja - Pon 14 Sty, 2013 20:23

Nie.anioł napisał/a:
poczucie obowiązku i opieki nad chorą mamą bierze górę nad własnym spokojem.

Tak, ten ciężar obowiązku. Zastanawiam się czy istnieje on faktycznie czy same sobie go narzuciłyśmy. Czy naprawdę ktoś tego od nas wymaga? Czy ktoś może od nas wymagać abyśmy poświęcały swoje życie? Czy może przy odrobinie wysiłku dałoby się tak sytuację ustawić, że każdy byłby szczęśliwy bez takich poświęceń?

Ps. Też mam chorą mamę. I starszych dziadków wymagających opieki.

Zagubiona - Pon 14 Sty, 2013 20:27

ja, gdybym znała odpowiedź na Twoje pytania pewnie byłoby łatwiej, a tak jest jak jest.
ja - Pon 14 Sty, 2013 20:39

A ja zaczynam się nad tym zastanawiać. Broń Boże nie nad faktem opieki i pomocy bo to dla mnie oczywiste. Tak się życie ułożyło, że wcześniej musimy pomóc naszym bliskim. I już. Ale to nie wyklucza realizacji naszych potrzeb. I chyba nie musimy poświęcać się całkowicie. Jednak sama też nie znam odpowiedzi na te pytania... :bezradny:
Zagubiona - Pon 14 Sty, 2013 20:50

Nie, nie, nie, absolutnie nie może być mowy o całkowitym poświęceniu. Ja nie chcę powielać schematu w jakim żyje moja mama, dlatego się też tu znalazłam. Bo chcę sobie pomóc i teraz już wiem co powinnam zrobić, a co ważniejsze chcę to zrobić i niebawem idę na terapię :)
ja - Pon 14 Sty, 2013 21:31

Nie.anioł napisał/a:
idę na terapię

Dobry kierunek. :okok: To pomaga, naprawdę. Nie wiem jak to działa. Bo wiele razy wypłakiwałam się do rękawa przyjaciółek i nic to nigdy nie dawało. A tam godzina rozmowy i z czasem jest lepiej.

Ale jak tam siedzę to zawsze wydaję mi się, że gadam bez ładu, składu i same niedorzeczności. Ale zaufałam, poddałam się całkowicie i przed terapeutką staram się żeby nic nie udawać. Jeszcze trochę mam problem z grupową bo tam chcę jakoś wyglądać, coś pokazać ale na szczęście już powoli mi przechodzi. :lol2:

Powodzenia

rufio - Pon 14 Sty, 2013 21:35

ja napisał/a:
mam problem z grupową bo tam chcę jakoś wyglądać, coś pokazać ale na szczęście już powoli mi przechodzi. :lol2:

Tse tse nie kombinuj z grupową bo Cię zjedzą a u Niej gadaj gadaj wyciągnie co trzeba .

ja - Pon 14 Sty, 2013 21:45

rufio napisał/a:
nie kombinuj z grupową

Tak na pierwszej miałam i nawet powiedziałam o tym jej. A ostatnio nawet powiedziałam głośno coś, do czego sama przed sobą nie chciałam się przyznać.

rufio napisał/a:
gadaj gadaj

Tylko czasu mało. Co to godzina gdy tyle lat do omówienia.

Zagubiona - Wto 15 Sty, 2013 13:58

Jest mi dziś źle. Chce mi się płakać. Mam ochotę schować się gdzieś w kącie i zniknąć.
Boję się zmian. Obecny schemat znam i potrafię w nim funkcjonować, a życie poza nim jest dla mnie czymś nowym i nieznanym. Czasem mam ochotę zostawić wszystko tak jak jest.
:beczy:

rufio - Wto 15 Sty, 2013 17:32

Nie.anioł napisał/a:
Obecny schemat znam i potrafię w nim funkcjonować, a życie poza nim jest dla mnie czymś nowym i nieznanym.

Trochę to zabrzmi dziwnie ale nie jestem zdziwiony - jak to mam w zwyczaju tak sobie pogadać
- Jedno się kończy a drugie jeszcze nie zaczęło i mamy " miedzę " jesteś do połowy umyta a tu zabrakło wody . :szok:

rufio - Wto 15 Sty, 2013 17:34

ja napisał/a:
Tylko czasu mało. Co to godzina gdy tyle lat do omówienia.

A dokąd się spieszysz ? Zostaw coś na grupę . Zresztą jak zaczynałem to tez brakowało czasu - będzie dobrze :okok:

Zagubiona - Wto 15 Sty, 2013 18:51

rufio, nie wiem czy to nie raczej lęk przed tą wodą niż jej brak.
Ale dziś wiem tak niewiele... A nawet jeśli coś wiem to i tak to neguję używając durnych argumentów typu "przecież nie jest tak źle- inni mają gorzej i żyją".

Od urodzenia, wróć, od poczęcia funkcjonuję w schemacie rodziny alkoholowej i nawet nie wiem czy potrafię żyć poza tym schematem. Chyba to najbardziej mi dokucza, że chcę tego, a nie wiem czy potrafię i boję się cokolwiek z tym zrobić :(

ja - Wto 15 Sty, 2013 21:29

Nie.anioł napisał/a:
czy potrafię żyć poza tym schematem.

Nauczysz się. Tak samo jak musiałaś dostosować się do tego schematu, tak nauczysz się funkcjonować po nowemu. A że będzie bolało... No cóż. Nowe życie zawsze rodzi się w bólach. Daj mu czas się urodzić na nowo.

ja - Wto 15 Sty, 2013 21:37

rufio napisał/a:
będzie dobrze


Musi. :tak: A tak na serio to wierzę w to jak nigdy w nic.

rufio napisał/a:
A dokąd się spieszysz ?

Nie spieszę się. Wiem, że czas tu jest najlepszym przyjacielem. Muszę być pewna czego chcę bo to gwarantuje sukces.

Zagubiona - Wto 15 Sty, 2013 22:55

ja napisał/a:
Nauczysz się. Tak samo jak musiałaś dostosować się do tego schematu, tak nauczysz się funkcjonować po nowemu. A że będzie bolało... No cóż. Nowe życie zawsze rodzi się w bólach. Daj mu czas się urodzić na nowo.

Nie musiałam się dostosowywać do schematu, a przynajmniej ja tak tego nie odbieram, bo nie znałam innego życia, dla mnie długi czas to było normalne. Dopiero po śmierci taty, okazało się, że może być inaczej ale w tamtym okresie to ja miałam w głowie bunt, a nie chęć wyjścia ze schematu.
Bólu się nie boję. Oczyszczanie ran zawsze boli ale jest konieczne jeśli chce się wyzdrowieć.

rufio - Wto 15 Sty, 2013 22:56

ja napisał/a:
Muszę być pewna czego chcę bo to gwarantuje sukces

Błąd - Jestem pewna ......... sukces
Tak brzmi lepiej -" Muszę" to takie nie ładne słowo .

Nie.anioł napisał/a:
inni mają gorzej i żyją"

Czy ci inni martwią się o Ciebie ?
Czy ci inni pomogą Ci ?

Zagubiona - Wto 15 Sty, 2013 23:03

rufio napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
inni mają gorzej i żyją"

Czy ci inni martwią się o Ciebie ?
Czy ci inni pomogą Ci ?

Wiem, że nie, przynajmniej nie wszyscy. Ale tu mi się chyba włącza minimalizowanie doznanych szkód. Bo fakt nie jestem bita, mąż nie wpada w ciągi ale jest przecież tyle innych krzywd jakie może wyrządzić i to czyni :uoee:

Dziubas - Wto 15 Sty, 2013 23:05

rufio napisał/a:
Czy ci inni pomogą Ci ?

No pewno,że pomogą! Chociażby tym, że mają gorzej,czyli cierpią bardziej.
Co oczywiście nie znaczy, że ja cierpię mniej, ale jest mi lżej wiedząc, że innym jest gorzej :p

O zgrozo :szok:

rufio - Wto 15 Sty, 2013 23:06

Napisz szkody na jednej stronie a korzyści na drugiej - czego będzie więcej ?
Mini mini

Zagubiona - Wto 15 Sty, 2013 23:09

Dziubas napisał/a:
rufio napisał/a:
Czy ci inni pomogą Ci ?

No pewno,że pomogą! Chociażby tym, że mają gorzej,czyli cierpią bardziej.
Co oczywiście nie znaczy, że ja cierpię mniej, ale jest mi lżej wiedząc, że innym jest gorzej :p

O zrozo :szok:


Nie, no to nie tak. Właściwie to jest zupełnie odwrotnie. W sensie to, że widzę, że inni mają gorzej może pozbawić mnie zapału do życia poza schematami współ. Tak trochę na zasadzie, że nie osiągnęłam w tym jeszcze swojego dna, więc nie pójdę dalej.

Czy to ma w ogóle sens?

Zagubiona - Wto 15 Sty, 2013 23:10

rufio napisał/a:
Napisz szkody na jednej stronie a korzyści na drugiej - czego będzie więcej ?
Mini mini

Hmmm... chyba boję się tego co bym zobaczyła :uoee: ale pomysł dobry, kiedyś się odważę i to zrobię.

Dziubas - Wto 15 Sty, 2013 23:15

Nie.anioł napisał/a:
Czy to ma w ogóle sens?

Nie





a o co pytasz? :p

Zagubiona - Wto 15 Sty, 2013 23:19

Dziubas napisał/a:
a o co pytasz? :p

O tą moją "teorię" nieosiągniętego dna :szok:

A swoją drogą, czy Ty mnie chcesz przegonić po okulary?

Dziubas - Wto 15 Sty, 2013 23:24

Nie.anioł napisał/a:
Nie, no to nie tak. Właściwie to jest zupełnie odwrotnie.

Z której strony nie spojrzysz ,to i tak wniosek ten sam.

Zagubiona - Wto 15 Sty, 2013 23:27

Dziubas napisał/a:
Z której strony nie spojrzysz ,to i tak wniosek ten sam.

Ale tak jak Ty napisałeś to wygląda jakbym się cieszyła, że ktos ma gorzej, a tak nie jest, ja tak nie czuję :beczy:

Dziubas - Wto 15 Sty, 2013 23:32

Nie.anioł napisał/a:
jakbym się cieszyła

Co za różnica, czy się cieszysz, czy żałujesz. To i to jest porównywaniem się do innych.

Zagubiona - Wto 15 Sty, 2013 23:35

Dziubas napisał/a:
Co za różnica, czy się cieszysz, czy żałujesz. To i to jest porównywaniem się do innych.

Tu Ci przyznam rację, że to porównywanie się do innych :skromny: aczkolwiek jest różnica między cieszeniem się czyjegoś nieszczęścia, a żałowaniem go. Dla mnei to między innymi jest miarą człowieczeńswta.

Taki, może dziwny, ze mnie typ :bezradny:

Dziubas - Wto 15 Sty, 2013 23:44

Nie.anioł napisał/a:
cieszeniem się czyjegoś nieszczęścia

Nie w takiej formie. Radość, pocieszanie się, że ja, jeszcze, nie mam tak źle.
"Umniejszanie" swojej sytuacji.

Nie.anioł napisał/a:
a żałowaniem go

"Żałowanie" to mi się z chęcią dołączenia do cierpiącego kojarzy .

Zagubiona - Wto 15 Sty, 2013 23:48

Dziubas napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
cieszeniem się czyjegoś nieszczęścia

Nie w takiej formie. Radość, pocieszanie się, że ja, jeszcze, nie mam tak źle.
"Umniejszanie" swojej sytuacji.

No chyba, że tak, to wypada mi się zgodzić i trafiłeś w dziesiątkę z tym umniejszaniem swojej sytuacji


Dziubas napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
a żałowaniem go

"Żałowanie" to mi się z chęcią dołączenia do cierpiącego kojarzy .

A mi z żalem/ smutkiem, że komuś źle i z chęcią niesienia pomocy.

Dziubas - Śro 16 Sty, 2013 00:12

Nie.anioł napisał/a:
A mi z żalem/ smutkiem, że komuś źle i z chęcią niesienia pomocy.

Pogrubiłem to co moim zdaniem najważniejsze.
Współczuć też trzeba umieć.
Bo przecież...
Nie.anioł napisał/a:
to, że widzę, że inni mają gorzej może pozbawić mnie zapału do życia poza schematami współ.

Zagubiona - Śro 16 Sty, 2013 08:57

Dziubas, tak masz rację tylko ja całe życie w rodzinie byłam tzw. bohaterem i dopiero uczę się, że wszystkim nie jestem w stanie pomóc, a jak nie pomogę sobie to też nie pomogę nikomu.
smokooka - Śro 16 Sty, 2013 09:01

Nie.anioł napisał/a:
a jak nie pomogę sobie to też nie pomogę nikomu.


A Ty moja droga startujesz z bardzo dobrego punktu, bo masz w sobie wiele mądrości, których inni muszą się dopiero żmudnie uczyć :)

Zagubiona - Śro 16 Sty, 2013 09:08

smokooka napisał/a:
A Ty moja droga startujesz z bardzo dobrego punktu, bo masz w sobie wiele mądrości, których inni muszą się dopiero żmudnie uczyć :)

fakt to lepsza pozycja startowa ;) ale to wszystko to tylko teoria- zastosować to w praktyce to jest sztuka.

smokooka - Śro 16 Sty, 2013 09:20

Nie.anioł napisał/a:
zastosować to w praktyce to jest sztuka.


Mi przejście z poziomu rozumu, do poziomu serca zajęło trochę czasu ;)
Przed podjęciem terapii, (współuzależnienia, a w trakcie wreszcie "poczułam", że jestem alkoholiczką) czytałam i zdobywałam mnóstwo informacji, ale traktowałam je jako wiedzę mnie nie dotyczącą. Trwało to lata całe. Ta wiedza była mi potrzebna do "leczenia" innych i oczywiście nikogo nie uzdrowiłam ;) a teoria odpływała w niebyt razem z moim piciem.
Dopiero kiedy uderzyłam w glebę i jako alkoholiczka i jako współuzależniona (dwa dna osiągnęłam w ciągu dwóch tygodni) zaczęłam po jakimś czasie uczyć się z rozumu odnosić teorię do serca. Nie zdarzyłoby się to bez mądrej terapeutki i forum. No i bez mitingów dla jednych i dla drugich :)
I bez czasu, który sobie daję aby w swoim tempie zmieniać siebie :)

ja - Śro 16 Sty, 2013 09:23

Nie.anioł napisał/a:
trafiłeś w dziesiątkę z tym umniejszaniem swojej sytuacji


Ja też tak myślałam, bo przecież mnie nie bije, kasę oddaje, w domu też porobi, dzieckiem się zajmie. Nawet miałam taki czas, że myślałam, że nie odejdę bo nie jest taki zły a zawsze mogę gorzej trafić. :bezradny:

Ale co mnie obchodzi jak mają inni. Ważne jest jak ja się czuję w tej sytuacji. Czy jestem szczęśliwa? Jeśli nie to trzeba to zmienić.

Nie.anioł napisał/a:
jak nie pomogę sobie to też nie pomogę nikomu.

To jest w własnie sedno problemu. Jak damy radę pomagać naszym mamom jak nie będziemy miały siły na dzień codzienny. Nikt nie wymaga od nas byśmy zapomniały o sobie. I tak na marginesie, odkąd chodzę na terapię to i do mamy i jej choroby mam inny stosunek. Pomagam jej i nie czuję się cierpiętnicą jak kiedyś. A tak to czułam złość na los i życie. Ja tu taka biedna i nieszczęśliwa a tu jeszcze to mnie spotyka. I oczekiwałam oklasków za to co robię, bo tak się poświęcam. A tu nikt nie chciał tego robić. Jacy niewdzięczni. :P
I się coraz gorzej czułam i zapadałam się coraz bardziej.

Zagubiona - Śro 16 Sty, 2013 09:43

smokooka, ja, i właśnie dlatego widzę jak bardzo potrzebuję terapii. Bo samą teorią bez umiejętności zastosowania jej w praktyce to mogę się wypchać aż uszami będzie wychodzić ;) a w moim życiu i tak się nie zmieni.
Czekam dnia kiedy będę mogła pojechać się umówić na pierwszą wizytę.

A dziś na poprawę humoru idę do fryzjerki i aż się boję efektów, bo mam ochotę na coś szalonego ale jeszcze nie wiem co :D

pannamigotka - Śro 16 Sty, 2013 09:44

ja napisał/a:
I tak na marginesie, odkąd chodzę na terapię to i do mamy i jej choroby mam inny stosunek. Pomagam jej i nie czuję się cierpiętnicą jak kiedyś. A tak to czułam złość na los i życie.

O, mam tak samo!

Zagubiona - Śro 16 Sty, 2013 09:50

pannamigotka napisał/a:
ja napisał/a:
I tak na marginesie, odkąd chodzę na terapię to i do mamy i jej choroby mam inny stosunek. Pomagam jej i nie czuję się cierpiętnicą jak kiedyś. A tak to czułam złość na los i życie.

O, mam tak samo!

U mnie jest trochę inaczej. Opieka nad mamą to nie problem. Problemem jest to, że moja mama zawsze musi być w centrum uwagi. I jak coś jest nie po jej myśli to szantażuje nas emocjonalnie albo jak mam coś zaplanowane nagle jej gorzej i muszę zmienić plany.

rufio - Śro 16 Sty, 2013 11:49

W wychodzeniu z alkoholizmu jak i współ na początku jest niezbędny EGOIZM - EGOIZM przez duże ' E " jestem JA potem JA następnie JA a gdzieś tam w oddali reszta . Inaczej nic z tego nie będzie .Wtedy kształtujesz swe EGO i WARTOŚĆ . Gdy staniesz mocno na nogach i pewnie będziesz chwytał/ła wiatr wtedy można zacząć patrzeć a nawet trzeba szerzej .Jest w tym mały kruczek aby egoizm potrzebny do leczenia nie stał się podstawa późniejszego życia .
Zagubiona - Śro 16 Sty, 2013 14:41

rufio, więc na początek nie pozostaje mi nic innego jak nauczyć się zdrowego egoizmu ;) chyba od tego powinnam zacząć.
rufio - Śro 16 Sty, 2013 14:48

KISMET .
Zagubiona - Śro 16 Sty, 2013 15:04

rufio napisał/a:
KISMET .

Nie rozumiem ceewd
Chodzi Ci o przeznaczenie? :mysli:

rufio - Śro 16 Sty, 2013 15:13

Oczywiście - przecież Twym przeznaczeniem jest
Byc zdrowa Egoistką a co za tym idzie

- Być piękną
- Zdrową
- Trzeźwą ( cokolwiek przez to rozumieć )
- Smukłą
- Ponętną.


prsk :kwiatek:

rufio - Śro 16 Sty, 2013 15:27

pterodaktyll napisał/a:
O krk..

Właśnie.


prsk :>

Zagubiona - Śro 16 Sty, 2013 15:34

rufio napisał/a:
Oczywiście - przecież Twym przeznaczeniem jest
Byc zdrowa Egoistką a co za tym idzie

- Być piękną
- Zdrową
- Trzeźwą ( cokolwiek przez to rozumieć )
- Smukłą
- Ponętną.


prsk :kwiatek:

-Piękno nie zależy ode mnie ;)
-Zdrowie jest ok. Na to co nie gra się nie umiera ;)
-Trzeźwa póki co jestem i to zarówno od alkoholu jak i w moim nałogu.
-A smukłość i ponętność, póki co wolę od siebie odsuwać dla własnego bezpieczeństwa ;)

Co nie zmienia faktu, że jest nad czym popracować :)
pterodaktyll, no tu to już nic nie rozumiem :P

pterodaktyll - Śro 16 Sty, 2013 15:38

Nie.anioł napisał/a:
pterodaktyll, no tu to już nic nie rozumiem :P

A co tu do rozumienia jest.........krk.... :rotfl:

rufio - Śro 16 Sty, 2013 15:43

Nie.anioł napisał/a:
-Piękno nie zależy ode mnie ;)
-Zdrowie jest ok. Na to co nie gra się nie umiera ;)
-Trzeźwa póki co jestem i to zarówno od alkoholu jak i w moim nałogu.
-A smukłość i ponętność, póki co wolę od siebie odsuwać dla własnego bezpieczeństwa ;)

A tak po za tym to kot tez jest zdrowy ? Bo sadząc z tego co powyżej można się o niego martwić :szok:

Cytat:
no tu to już nic nie rozumiem :P
_________________

Młoda jeszcze jesteś - masz czas - zrozumiesz a jak nie to podobno wtedy się szczęśliwszym umiera :luzik:


prsk. :fotka:

Zagubiona - Śro 16 Sty, 2013 15:44

pterodaktyll napisał/a:
A co tu do rozumienia jest.........krk.... :rotfl:

grrr
Prawie nic ale prawie robi wielką różnicę :P i zastanawiają mnie te trzy literki ;)

rufio - Śro 16 Sty, 2013 15:46

Nie.anioł napisał/a:
zastanawiają mnie te trzy literki

Następna :wysmiewacz:

pterodaktyll - Śro 16 Sty, 2013 15:49

Nie.anioł napisał/a:
zastanawiają mnie te trzy literki

rufio napisał/a:
prsk.


...........krk.......... :mgreen:

Zagubiona - Śro 16 Sty, 2013 15:51

rufio napisał/a:
A tak po za tym to kot tez jest zdrowy ? Bo sadząc z tego co powyżej można się o niego martwić :szok:

A kotu to tylko starość dokucza :D

rufio napisał/a:
Młoda jeszcze jesteś - masz czas - zrozumiesz a jak nie to podobno wtedy się szczęśliwszym umiera :luzik:

taaa. Zaraz pomyślę, że fryzjerka mi dziś mózg z głowy wydmuchała suszarką ;)

ja - Śro 16 Sty, 2013 15:54

Nie.anioł napisał/a:
fryzjerka mi dziś mózg z głowy wydmuchała suszarką

I jak fryzura? Zadowolona jesteś?

Ps. Ja przy okazji zawsze mam darmową psychoterapie bo fryzjerkę mam the best.

Zagubiona - Śro 16 Sty, 2013 15:54

rufio napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
zastanawiają mnie te trzy literki

Następna :wysmiewacz:

Bo kobiety to dociekliwe istoty są. Nie mylić ze wścibstwem ;)

Zagubiona - Śro 16 Sty, 2013 15:58

ja napisał/a:
I jak fryzura? Zadowolona jesteś?

Ps. Ja przy okazji zawsze mam darmową psychoterapie bo fryzjerkę mam the best.

Fryzura super. Zeszłam z długością włosów o jakieś 15-20cm, przedziałek na drugą stronę, pocieniowane i co najważniejsze już prawie wróciłam do naturalnego koloru po 12 latach :)

ja - Śro 16 Sty, 2013 16:03

Nie.anioł napisał/a:
Fryzura super.

Nie ma to jak new image.

Jacek - Śro 16 Sty, 2013 20:19

Nie.anioł napisał/a:
-Piękno nie zależy ode mnie ;)

co za tym jest to piękno ???
mnie zawsze przyciągało piękno
mam duszę artysty,i tak spoglądam w okół i widzę piękno
ale piękno również ma się w sobie,i tu zależy od nas
Ty je już masz... tym pięknem jest Twoje staranie bycia lepszym,godnym

Zagubiona - Śro 16 Sty, 2013 20:27

Jacek napisał/a:
Ty je już masz... tym pięknem jest Twoje staranie bycia lepszym,godnym

Dziękuję za tak miłe słowa :skromny: i tradycyjnie nie wiem jak się zachować- jeszcze ;)

rufio - Śro 16 Sty, 2013 20:31

Mówi się - dziękuje i wszystko


prsk :tak:

Zagubiona - Śro 16 Sty, 2013 20:38

rufio napisał/a:
Mówi się - dziękuje i wszystko

tak, wiem ale ja nie jestem przyzwyczajona do pochwał- zawsze było tak, że choćbym nie wiem co zrobiła to i tak było za mało, za słabo, za kiepsko. Teraz uczę się, że mogę być pochwalona nawet jak nie jestem idealna :)

rufio - Śro 16 Sty, 2013 20:50

Nie.anioł napisał/a:
ja nie jestem przyzwyczajona do pochwał-

Znam to - szuka się wtedy podtekstu - co on/ona ma na myśli ? Co w zamian bo przecież nie idzie tak po prostu - pochwalić - .Pomimo już kilku lat pracy nad sobą dalej mam takie myśli - Nic nie ma za darmo . Czy można się tego zdrowo nauczyć ?

Zagubiona - Śro 16 Sty, 2013 20:54

rufio, otóż to! Ja bym może jeszcze dodała myśli typu- to szczerze czy się ze mnie nabija?
rufio - Śro 16 Sty, 2013 21:12

I czarna dziura . :evil:
Zagubiona - Śro 16 Sty, 2013 21:17

rufio napisał/a:
I czarna dziura . :evil:

Oj, dziurę się załata, nie ma się co denerwować, za jakiś czas nie będzie po niej śladu tylko w świadomości zostanie, że kiedyś takie coś istniało. :)

Jacek - Śro 16 Sty, 2013 22:09

Nie.anioł napisał/a:
ja nie jestem przyzwyczajona do pochwał

Ewuniu,nie szukaj w mej wypowiedzi podtekstów
ja tylko przekazałem co widzę i było to szczere
spójrzmy na Dodę
piękna,piękny głos,ponoć wysoki iloraz inteligencji IQ
ale gdy się wypowiada,to wszystko się chowa

Zagubiona - Śro 16 Sty, 2013 22:39

Jacek napisał/a:
Ewuniu,nie szukaj w mej wypowiedzi podtekstów
ja tylko przekazałem co widzę i było to szczere

Nie szukałam w Twojej wypowiedzi podtekstów- naprawdę
W późniejszych wypowiedziach pisałam tylko jak funkcjonuje u mnie schemat gdy ktoś mnie pochwali- tak już mam :bezradny: ale nie było to wymierzone w Ciebie :kwiatek:

Jeszcze raz dziękuję :skromny:

Jacek - Śro 16 Sty, 2013 23:43

Nie.anioł napisał/a:
Jeszcze raz dziękuję :skromny:

to miłe ,ale nie musisz dziękować za coś co masz
miło się z tobą rozmawia,nie jesteś kłótliwa czy obrażalska ,wyczuwa się szczerość
potrafisz też z naszych rozmów wybierać i doceniać co za tym idzie,pewnie i stosować
w sumie to całe Twoje piękno ,to coś co rozmówca twój docenia i porozmawia z Tobą nieco dłużej

Zagubiona - Czw 17 Sty, 2013 12:02

Jacek napisał/a:
nie jesteś kłótliwa czy obrażalska ,wyczuwa się szczerość

Już nie jestem kłótliwa i obrażalska ;) bo to nie wyjście, choć jak mi ktoś stanie na odcisk to potrafię być nieprzyjemna. A szczerość, cóż dla mnie to podstawa- wystarczająco się nakłamałam w młodości, teraz przyszedł czas prawdy- choćby bolesnej ale prawdy.

Jacek - Czw 17 Sty, 2013 15:06

Nie.anioł napisał/a:
Już nie jestem kłótliwa i obrażalska

no i widzisz,sama potwierdzasz moje słowa (pisane),jakie odczuwam w rozmowie z Tobą
Nie.anioł napisał/a:
choć jak mi ktoś stanie na odcisk

pffitam :beba: i mnie to mówisz
raz na bardzo długi czas ,mnie też się tak zdarza,że ktoś stanie mnie na odcisku
a wtedy - :[

Zagubiona - Czw 17 Sty, 2013 17:40

Ostatnio było tu smutno, więc dziś dzielę się tu swoją radością :rotfl:

Od samego rana jestem w świetnym humorze, mimo że w nocy było kiepsko (o trzeciej obudziłam się po śnie nałogowym i było mi tak bardzo smutno, ale o tym to w dziale od uzależnień skrobnę). Synuś obudził mnie uśmiechem i niepewnym dotknięciem włosów (bo nie widział prędzej nowej fryzury), a później się przytulił. Zaczęłam doceniać takie różne drobiazgi, których kiedyś nie widziałam. W domu dobrze, w pracy też i nawet kierownik chwalił i powiedział, że wczoraj świetnie sobie poradziłam. Poza tym przestałam się tak stresować synka zabiegiem- mój stres to raczej nikomu nie pomoże. Za to wzięłam się do działania i spisałam co trzeba u lekarza załatwić oraz co do szpitala zabieramy. Dodatkowo wymyśliłam jakie placki robię na jego urodziny. No i powiedziałam mężowi aby mnie nie prosił więcej żebym mu kupiła alkohol :)

To wszystko to taki drobne sprawy ale dają tyle radości, a przecież ja nie muszę od razu gór przenosić :szok:

Więc wszystkich potrzebujących zarażam dziś swoją radością :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha:

matiwaldi - Czw 17 Sty, 2013 17:55

Nie.anioł napisał/a:
Więc wszystkich potrzebujących zarażam dziś swoją radością :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha:





dzięki .....

Jacek - Czw 17 Sty, 2013 18:07

Nie.anioł napisał/a:
Dodatkowo wymyśliłam jakie placki robię

jednak to prawda co mówią o Ewach
są kusicielkami 8)

Zagubiona - Czw 17 Sty, 2013 19:27

matiwaldi, proszę :)

Jacek, w ogóle nie wiem o czym mówisz ;) czyżby natura łasucha? :P

Jacek - Pią 18 Sty, 2013 14:41

Nie.anioł napisał/a:
czyżby natura łasucha? :P

zwą jak zwą :skromny:
daj znak kiedy mogę na próbówki się zlecieć :mgreen:

Zagubiona - Pią 18 Sty, 2013 15:29

Jacek napisał/a:
daj znak kiedy mogę na próbówki się zlecieć :mgreen:

:D za dwa tygodnie :P

Zagubiona - Pią 18 Sty, 2013 15:44

Dziś atakują mnie wspomnienia związane z tatą. Ale są to miłe wspomnienia.

Powód tego powrotu do czasów jak byłam dzieckiem jest prozaiczny. Dziś rano zdechł mój kot, którego do domu przyniósł właśnie tata 15 lat temu.

Dziś wspominam te dobre chwile z tatą. Jak dziś pamiętam jak tata przyniósł tego kota. To było w zimową sobotę 97 roku. Próbowałam się rozgrzać po 8 godzinach na łyżwach siedząc przy grzejniku. Tata wrócił ze sklepu i spod kurtki wyjął małego kotka.

Później to ja zajmowałam się kotem. To on, a właściwie ona często była świadkiem moich łez, słuchała o tym co mnie trapi i uspokajała mnie swoim mruczeniem. A teraz już jej nie ma.

smokooka - Pią 18 Sty, 2013 15:47

NieAniołku, bardzo mi przykro, kocham zwierzaki :pocieszacz:
Zagubiona - Pią 18 Sty, 2013 19:25

smokooka, dzięki :buzki:
Zagubiona - Pią 18 Sty, 2013 22:06

Trzy dni temu
rufio napisał/a:
Napisz szkody na jednej stronie a korzyści na drugiej - czego będzie więcej ?

Dziś to zrobiłam.
To chyba nie był jednak dobry dzień na takie przedsięwzięcia 8|
Może jutro lub za tydzień wyszło by inaczej? Lepiej?

Teraz widzę, że nie mogę siedzieć z d***ą cicho, że jeśli chcę być szczęśliwa i najzwyczajniej w świecie nie zrobić krzywdy sobie i dziecku, to czas zacząć coś robić.

Teorii mam pełno w głowie może czas to wykorzystać w praktyce? A przede wszystkim nauczyć się konsekwencji.

Dziś kolejny raz dałam się wpędzić w poczucie winy. A przecież mogłam się spodziewać, że mąż będzie chodził nerwowy, bo kupił sobie piwo, a nie mógł wypić, bo czekaliśmy na kolędę. No i oczywiście ta złość odbiła się na mnie. Znowu padły słowa, które bolą, znowu było wypominanie kasy (a oboje pracujemy i zarabiamy mniej więcej tyle samo), znowu było obwinianie mnie za zachowanie mojej mamy. Uspokoił się jak sobie wypił pierwsze piwo ale wtedy to już ja nie miałam na jakąkolwiek rozmowę.

Zaczyna się cotygodniowa przeprawa, a ja już nie mam na to siły. Zwłaszcza dziś kiedy mam taki płaczliwy dzień.

bunia - Pią 18 Sty, 2013 22:38

:pocieszacz: :buziak: :buzki:
smokooka - Pią 18 Sty, 2013 22:44

Nie.anioł napisał/a:
Zwłaszcza dziś kiedy mam taki płaczliwy dzień.


NieAniołku, płacz sobie spokojnie, przy okazji pozbędziesz się paru zapleśniałych emocji z głębi trzewi, będzie Ci lżej :pocieszacz:

Żeglarz - Sob 19 Sty, 2013 07:32

Tak Ciebie podczytuję i widzę, że jesteś bardzo mądrą i rozsądną dziewczyną. Owszem emocje Tobą targają, mechanizmy jeszcze funkcjonują, ale jak w tej sytuacji mają nie targać i nie fukcjonować?
Jednak potrafisz wznieść się ponad to i spojrzeć na siebie, na swoje otoczenie realistycznie.
To jest Twoją siłą i w tym upatruję Twoją ogromną szansę na poprawę swojego życia.

Jakiś czas temu na forum sporo mówiło się o wyzwalaczach współuzależnionych. Tak jak dla osób uzależnionych wyzwalaczami są środki od których są uzależni, tak dla osób współuzależnionych wyzwalaczem są osoby (i ich zachowania, emocje) z którymi są we współuzależnieniu.
I tak jak w pierwszym przypadku tak i w drugim najskuteczniejszym sposobem na radzenie sobie z tymi problemami jest odizolowanie się od wyzwalaczy.

Zagubiona - Sob 19 Sty, 2013 12:36

bunia, smokooka, dziękuje

Żeglarz napisał/a:
Jednak potrafisz wznieść się ponad to i spojrzeć na siebie, na swoje otoczenie realistycznie.
To jest Twoją siłą i w tym upatruję Twoją ogromną szansę na poprawę swojego życia.

dzięki, świadomość, że ktoś z zewnątrz daje mi jakaś szansę na poprawę nowego życia, pomaga mi w tym trudnym dla mnie okresie.

Żeglarz napisał/a:
najskuteczniejszym sposobem na radzenie sobie z tymi problemami jest odizolowanie się od wyzwalaczy.

Raz już zostałam odizolowana od wyzwalacza- tata zmarł. Ale wtedy to tylko chyba "uśpiło" w jakimś sensie moje współuzależnienie, które obudziło się jak dostrzegłam, że mąż też jest alkoholikiem. A na chwilę obecną nie jestem w stanie nie wyobrażam sobie odizolowania się od męża- może jeszcze za mało dostałam po tyłku.

esaneta - Sob 19 Sty, 2013 14:22

Podobno kazdy ma swój czas. Moja terapka mawiała: "Jak Ci się w d... przeleje, będziesz wiedziała co robić" No i mi się przelało. Mieszka jeszcze ze mną i dziećmi, ale nie jestesmy razem.
Jacek - Sob 19 Sty, 2013 14:32

Nie.anioł napisał/a:
Teorii mam pełno w głowie może czas to wykorzystać w praktyce? A przede wszystkim nauczyć się konsekwencji.

to całe zdanie,jest planem na przyszłość
i ten plan nie jest tak ważny jak ta konsekwencja
ja Jacek,alkoholik w przeszłości miałem pełno planów
i dużo czasu na je zrealizowanie

Zagubiona - Sob 19 Sty, 2013 18:36

esaneta, widać jeszcze mój czas nie przyszedł. Może to jest jeszcze za świeże.

Jacek, tak wiem, że konsekwencja to podstawa ale chyba też właśnie ona jest najtrudniejsza na początku.

Zagubiona - Nie 20 Sty, 2013 14:33

Mąż zachowuje się dziś jak obrażony dzieciak. No ale przecież ma taki ważny powód- ta paskudna żona nie kupiła mu piwa jak wracała z kościoła! :szok:
Szczerze mówiąc dziś chyba mam lepszy dzień i to jego zachowanie to mnie raczej bawi niż boli. Chce się boczyć- jego sprawa, ja mu już powiedziałam, żeby mnie nie prosił abym kupiła mu alkohol. Ja też mu nie mówię żeby mi kupił gazetę "18+" czy włączył na komputerze taki film. Chce pić? Jego sprawa ale bez mojego w tym udziału.

Teraz wyszedł z synkiem na sanki- podejrzewam, że zahaczy o stację benzynową lub jakiś sklep, no ale to już jego decyzja. Ja nie mam zamiaru go zmieniać, sam musi chcieć. Ja mam dość zajęcia ze sobą i na tym się skupiam :luzik:

A swoją drogą to podobała mi się próba przełamania mojego oporu. Było to coś w stylu "kup piwo to wymasuję Ci brzuch" (bo mnie dziś boli), zaskoczony był jak mu powiedziałam, że sama sobie wymasuję :figielek:

A teraz uciekam z powrotem oglądać tenis :papa:

pterodaktyll - Nie 20 Sty, 2013 14:50

Nie.anioł napisał/a:
uciekam z powrotem oglądać tenis

Przeca Radwańska już wygrała a ci dwaj to pewnie będą do wieczora tak sobie odbijać tą piłeczkę :mgreen:

Zagubiona - Nie 20 Sty, 2013 14:55

pterodaktyll napisał/a:
Przeca Radwańska już wygrała a ci dwaj to pewnie będą do wieczora tak sobie odbijać tą piłeczkę :mgreen:

To ja będę do wieczora siedzieć i oglądać :P chociaż nie wiem czy moje nerwy to wytrzymają ;)

pterodaktyll - Nie 20 Sty, 2013 15:04

Nie.anioł napisał/a:
To ja będę do wieczora siedzieć i oglądać

Wole biathlon..... Przynajmniej nie ma się czym denerwować, bo nasi jeżdżą na tych nartach wolno i dokładnie a strzelają przeważnie "Panu Bogu w okno" :rotfl:


W piątym secie 6:6..... :szok:

staaw - Nie 20 Sty, 2013 15:07

Nie.anioł napisał/a:
Mąż zachowuje się dziś jak obrażony dzieciak. No ale przecież ma taki ważny powód- ta paskudna żona nie kupiła mu piwa jak wracała z kościoła!

Powiedz że na pokutę dostałaś niekupowanie piwa przez rok... :p

Zagubiona - Nie 20 Sty, 2013 15:28

pterodaktyll, e tam biatlon ;) choć też nieraz oglądam.
tu już jest po 10 w piątym :D
staaw, myślę, że jego by to nie ruszyło :bezradny:

pterodaktyll - Nie 20 Sty, 2013 15:31

Nie.anioł napisał/a:
tu już jest po 10 w piątym :D

Wiem i dlatego idę sobie na spacerek. Jak wrócę to obejrzę tą pasjonującą końcówkę. Obaj będą już na kolanach to piłkę odbijać i wygra ten, który nie padnie na dziób. Bez sensu jest coś takiego jak dla mnie. Wystarczyłby normalny tiebreak. nie sądzisz? :mgreen:

pannamigotka - Nie 20 Sty, 2013 15:39

Nie.anioł napisał/a:
ta paskudna żona nie kupiła mu piwa jak wracała z kościoła! :szok:


:wysmiewacz:

Zagubiona - Nie 20 Sty, 2013 15:44

pterodaktyll napisał/a:
Wystarczyłby normalny tiebreak. nie sądzisz? :mgreen:

Masz rację, wystarczyłby teibreak. bo jak tak dalej by poszło to by się czołgali, a raczej pełzali ;)

ale Djoko wygrał więc jestem usatysfakcjonowana :D

Klara - Nie 20 Sty, 2013 21:22

Nie.anioł napisał/a:
Teraz wyszedł z synkiem na sanki- podejrzewam, że zahaczy o stację benzynową lub jakiś sklep, no ale to już jego decyzja. Ja nie mam zamiaru go zmieniać, sam musi chcieć. Ja mam dość zajęcia ze sobą i na tym się skupiam :luzik:

To prawda - nawet gdybyś chciała zmienić męża, to nie masz takiej mocy, ale radziłabym Ci zwrócić uwagę na inny problem.
Jeśli Twój mąż jest alkoholikiem, to na Twoim miejscu byłabym ostrożniejsza w powierzaniu dziecka jego opiece.
Pamiętam, jaki szok przeżyłam gdy mi moja (wówczas mała) córcia pokazała paluszkiem, gdzie chodzi z tatą, kiedy ten odbiera ją z przedszkola :(
Działo to się w czasach, gdy mało kto oburzał się widokiem dziecka pod opieką pijanego ojca, ale teraz jest inaczej.
Szczerze mówiąc nie zależy mi na tym, że np. Twój mąż Aniołku, będzie miał z tego tytułu kłopoty. Przede wszystkim mam na uwadze straty w psychice dziecka.
Myślałaś już kiedyś o tym?

Zagubiona - Nie 20 Sty, 2013 21:31

Klara napisał/a:
na Twoim miejscu byłabym ostrożniejsza w powierzaniu dziecka jego opiece.

Mąż jak zajmuje się dzieckiem nie pije. Dziś wychodząc na sanki też jeszcze nic nie wypił. Przyglądam się temu uważnie. Zresztą my ogólnie jesteśmy BARDZO OBSERWOWANI przez życzliwych, więc jakikolwiek "wybryk" zauważony przez owe osoby może skutkować kontrolą z GOPSu. Myślę, że to tez trochę męża stopuje.

Klara napisał/a:
Szczerze mówiąc nie zależy mi na tym, że np. Twój mąż Aniołku, będzie miał z tego tytułu kłopoty. Przede wszystkim mam na uwadze straty w psychice dziecka.
Myślałaś już kiedyś o tym?

Tak, myślałam o tym. Sama to przerabiałam, dlatego też już dłuższy czas idąc z dzieckiem do sklepu nie kupuję alkoholu- teraz to już sama jak idę też nie kupuję. A mąż z dzieckiem to mało kiedy idzie do sklepu. A jeśli już idzie z nim i kupuje alko to tylko jak jestem w domu, bo jak mnie nie ma to i tak nie wypije, bo z dzieckiem nigdy nic nie wiadomo.

Klara - Nie 20 Sty, 2013 21:56

Nie.anioł napisał/a:
Mąż jak zajmuje się dzieckiem nie pije.

Alkoholizm jest chorobą postępującą, więc wszystko jeszcze przed nim :(
Co by było, gdybyś pokazała mu ten wykres? http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?p=15966#15966

Zagubiona - Nie 20 Sty, 2013 22:05

Klara napisał/a:
Alkoholizm jest chorobą postępującą, więc wszystko jeszcze przed nim :(
Co by było, gdybyś pokazała mu ten wykres? http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?p=15966#15966

Wiem, niestety, że to choroba postępująca, zresztą zwróciłam mu uwagę na to, to stwierdził, że nie jest jak mój tata, a w ogóle to kto to jest alkoholik, bo przecież on nie jest.
Każdy ma swoje dno, które musi osiągnąć aby przejrzeć na oczy, widać on swojego jeszcze nie osiągnął. :bezradny:
A na wykres jakby spojrzał to by powiedział, że odkąd jeżdżę na mityngi SLAA to chcę mu wmówić alkoholizm aby nie czuć się gorszą. Akurat moje uzależnienie to mi dość często wypomina jak coś niewygodnego dla niego powiem. :szok:

smokooka - Nie 20 Sty, 2013 22:23

Nie.anioł napisał/a:
Akurat moje uzależnienie to mi dość często wypomina jak coś niewygodnego dla niego


NieAniołku, akurat to jest dla niego idealnie wygodne, że jesteś uzależniona, bo może koncertowo zrzucać odpowiedzialność za swoje picie na Ciebie.

Zagubiona - Nie 20 Sty, 2013 22:25

smokooka napisał/a:
NieAniołku, akurat to jest dla niego idealnie wygodne, że jesteś uzależniona, bo może koncertowo zrzucać odpowiedzialność za swoje picie na Ciebie.

To nie zrzucanie odpowiedzialności tylko dowartościowywanie siebie moim kosztem. Tak ja to widzę. Tylko jego problem polega na tym, że mnie to przestało ruszać.

Zagubiona - Nie 20 Sty, 2013 23:20

Czy to normalne, że boję się własnych uczuć? Kocham męża i póki co nie wyobrażam sobie życia bez niego ale jednocześnie te coraz częściej powtarzające się fochy i milczenie czy traktowanie mnie jak powietrze zabijają to uczucie. Od ponad dwóch godzin siedzę i myślę. Boję sie tego co czuję w tej chwili, bo przestaje mi zależeć.

Po śmierci taty, jak już weszłam w swój okres buntu i zrozumiałam, że to co się działo w domu normalne nie było, obiecałam sobie, że nie zgotuję takiego piekła swojemu dziecku. Teraz widzę, że zmierzam niestety w tym samym kierunku co moja mama te dwadzieścia parę lat temu.

Nie będę podejmować decyzji teraz, na szybko i na świeżo. Zresztą nie jestem jeszcze na to gotowa ale jeśli mężowi nie zależy, to ja nie będę walczyła o nasze małżeństwo za nas dwoje. Mąż powinien być partnerem, a nie dzieckiem wymagającym niańczenia się z nim. Jeśli on nie dorośnie to ja wysiadam z tego pociągu.

Tak bardzo się boję, co będzie dalej...

pterodaktyll - Nie 20 Sty, 2013 23:23

Nie.anioł napisał/a:

Nie będę podejmować decyzji teraz, na szybko i na świeżo. Zresztą nie jestem jeszcze na to gotowa ale jeśli mężowi nie zależy, to ja nie będę walczyła o nasze małżeństwo za nas dwoje. Mąż powinien być partnerem, a nie dzieckiem wymagającym niańczenia się z nim. Jeśli on nie dorośnie to ja wysiadam z tego pociągu

To jest właśnie to. .......


Nie.anioł napisał/a:
Tak bardzo się boję, co będzie dalej...

Może być tylko i wyłącznie lepiej, uwierz w to....

pietruszka - Pon 21 Sty, 2013 05:03

Tak sobie podczytuję Ciebie nie.aniołku i tak sobie myślę, że albo się nie zdążyłaś tak mocno współuzalężnić, albo tak szybciutko wychodzisz na prostą...
Całkiem dużo logiki w tym Twoim pisaniu :brawo:

Zagubiona - Pon 21 Sty, 2013 10:24

pterodaktyll napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Tak bardzo się boję, co będzie dalej...

Może być tylko i wyłącznie lepiej, uwierz w to....

Wierzę, a przynajmniej się staram, choć to nie zmniejsza strachu przed nieznanym.

pietruszka napisał/a:
Tak sobie podczytuję Ciebie nie.aniołku i tak sobie myślę, że albo się nie zdążyłaś tak mocno współuzalężnić, albo tak szybciutko wychodzisz na prostą...
Całkiem dużo logiki w tym Twoim pisaniu :brawo:

Nie wiem na ile mocno się współuzależniłam, na ile mocno siedzą we mnie uczucia z okresu jak żył tata, nie wiem na ile podziałała ta przerwa jaka była od śmieci taty do dostrzeżenia alkoholizmu męża, a na ile to szybkie wychodzenie ze współuzależnienia, a na ile to odzywa się bohaterstwo DDA.
Na razie jest dużo niewiadomych i obawa, że to idzie za szybko, że coś przez to może mi umknąć.

A może też pomaga mi to forum i ludzie tutaj, oraz mityngi i czytanie literatury SLAA, bo pewne mechanizmy są podobne. No i jeszcze działam wobec jego uzależnienia analogicznie do swojego, aby mu nie ułatwiać picia.

Zagubiona - Wto 22 Sty, 2013 16:22

Czuję w sobie pustkę. Jedną wielką pustkę. Z mężem prawie nie rozmawiamy- chyba nadal jest obrażony za niedzielę. Od niedzieli jedyny nasz temat do rozmowy to synek. Mąż z pracy nie dzwoni- ja dzwonię żeby dowiedzieć się jak mały. Wieczorem też zero rozmowy tylko suche fakty, czy mały zjadł kolację, o której poszedł spać itp.

Zero rozmowy o nas. Tak jakby nas już nie było. Nie jest to najprzyjemniejsze ale nie będę przepraszać za to, że nie kupiłam mu piwa!
Godzenia przez seks też nie będzie- nie tym razem, już nie.

Jeśli do tej pory miałam jakiekolwiek wątpliwości, czy on faktycznie jest alkoholikiem to teraz tych wątpliwości już nie mam. Jaki nieuzależniony człowiek tak się zachowuje z powodu jednego czy dwóch piw?! Zwłaszcza, że jeszcze dwa stały w szafie.

Ciężko mi patrzeć jak to zabija nasze małżeństwo, a ja nic na to nie mogę poradzić. Mogę jedynie zadbać o siebie i dziecko- nic więcej.

Moje DDAowskie bohaterstwo wyrywa się do "pomocy" do ulegnięcia i powrotu do tego co już znam ale rozsądek mówi mi, żebym tego nie robiła- chyba, że chcę powielić schematy mamy.

Ciężko mi... I jeszcze to odbija się na moim życiu bez nałogu. Nie wiem jak długo dam radę ciągnąć te dwie sroki za ogon. W nałogu uznałam swoją bezsilność i zaakceptowałam ją, uczę się tego też w kwestii współuzależnienia. Tylko emocje mi tego nie ułatwiają.

JaKaJA - Wto 22 Sty, 2013 16:57

:pocieszacz:
Zagubiona - Wto 22 Sty, 2013 22:50

Rozmawiałam z mężem, o ile to można nazwać rozmową :roll:
Po standardowych pytaniach o synka, poszłam się kąpać, jak wróciłam to nadal siedział przy komputerze. Spytałam o której chce jutro wyjechać do tego lekarza z małym (muszę wiedzieć o której małego obudzić), w odpowiedzi usłyszałam "a o której możemy wyjechać w taką pogodę? Tak żeby zdążyć." było to powiedziane z pretensją w głosie. Spytała więc, czy odpowiadam mu taka atmosfera, zapytał "jaka atmosfera". Stwierdził, że nie che mu się rozmawiać. Więc powiedziałam ok, może jak Ci minie to mi się jeszcze będzie chciało rozmawiać i może jeszcze będziemy mieli o czym. Jeszcze zanim skończyłam szykować rzeczy dla małego wyszedł z pokoju i poszedł spać. 8|

A ja mi właśnie zaczęło odpowiadać, że synek śpi z nami, a właściwie między nami, w innym wypadku spałabym dziś w innym pokoju.

Jeśli nic się nie zmieni, to właśnie obserwuję początek końca :zalamka: Po niespełna siedmiu latach małżeństwa flaszka staje się ważniejsza niż ja. Nie będę z tym walczyć- jego wybór. Dam nam jeszcze trochę czasu ale i ja mam swoje granice.

Jasna ch***era nie myślałam, że już samo napisanie tego będzie tak bardzo bolało.

Zagubiona - Śro 23 Sty, 2013 16:53

Koniec rozczulania się nad sobą. Trzeba się wziąć w garść i nie kręcić w głowie czarnych scenariuszy. Co ma być to będzie.

Dziś mężowi cudownie foch minął. Ale dopiero u lekarza w poczekalni ;)

trochę mam mieszane uczucia po tej wizycie. Zanosi się na ciężki medycznie okres- nie ma miesiąca bez wizyty u jakiegoś lekarza z synkiem. No ale chociaż zaczyna się diagnozowanie, a nie tylko obserwacja. Chyba najbardziej mnie cieszy skierowanie do psychologa dziecięcego i to z kilku powodów. Po pierwsze, podejrzewane ADHD będzie pod kontrolą specjalist, po drugie łatwiej będzie przygotować dziecko do wiadomości, że jest adoptowane, po trzecie opieka psychologa może pomóc małemu nie wyrosnąć na DDA. Mężowi się to nie podoba, zwłaszcza, że pierwsza wizyta u psychologa dziecięcego jest bez dziecka- sami rodzice no i mąż się jednak czegoś boi (czyżby kiełkowała świadomość uzależnienia?).

Niepokoją mnie tylko podejrzenia neurologa ale póki co się nie nakręcam- poczekam na wyniki badań.

Jak wrócę z pracy muszę sobie spisać na jedną kartkę kiedy do jakiego lekarza mam z małym i gdzieś między to jeszcze wcisnąć siebie na terapię.

Zaczynam się wyciszać i patrzeć na życie na spokojnie i nie wybiegając w przyszłość. Skupiam się na najbliższych celach. Teraz priorytetem są urodziny małego, a dopiero po nich będę miała dwa dni na myślenie o szpitalu.

Chyba sobie złożę do portfela kartkę z napisem- powoli wszystko w swoim czasie, nie musisz tak pędzić ;)

Zagubiona - Śro 23 Sty, 2013 23:46

Znowu mi coś przeszło do głowy, choć czy to ma sens to ja pewna nie jestem :roll:

Czasem trzeba by mi zakazać myślenia. Czasem mam tak jak mi napisał jeden ze znajomych "ty nie potrafisz usiąść na tyłku i pozwolić procesowi się toczyć. Ty będziesz pchała lokomotywę w biegu". Tak wiem, jestem raptus i bardzo emocjonalny typ.

W poprzednim wpisie pisałam, tak jakby już było wszystko ok, a siedząc po pracy i przeglądając Demoty nagle się poryczałam :beczy: odebrałam coś za bardzo do siebie i to zabolało. To jest dopiero numer, dać się zranić komuś zupełnie obcemu, kto może nawet nie miał takiego zamiaru :szok:

Ale ta sytuacja coś mi uświadomiła. Znowu nie pozwoliłam sobie przeżywać uczuć, znowu chciałam je w sobie zdusić, znowu wmawiałam sobie co czuję mimo, że tego wcale nie czułam :bezradny:

Owszem jest jakieś porozumienie na linii ja- mąż. Ale nie jest to taka relacja jakiej bym chciała, jaka powinna być. To dlaczego chciałam sobie wmówić, że nagle już jest idealnie, że już nic nie boli? Nie rozumiem swojego zachowania :mysli: Przecież ja teoretycznie wiem, że uczucia i emocje powinnam przeżyć i pozwolić im wybrzmieć, a nie je zagłuszać lub wmawiać sobie, że ich nie ma. Niby taka inteligentna, a takie podstawowe błędy robi...

Chyba powinnam się porządnie zastanowić czego tak na prawdę chcę i ja chcę to osiągnąć. Bo samo teoretyzowanie to tu chyba niewiele zdziała. Musze się w końcu ogarnąć!!!

Janioł - Śro 23 Sty, 2013 23:49

specjalnie dla Ciebie :

Rycerz który na wojnach z niewiernymi wracał do domu z wozami cennych łupów i zastępem pięknych kobiet w asyście swojej drużyny, pełen szczęscia i dumy ze spełnienia obowiązku walki z niewiernymi, Jadąc przez las natknął się na rowidlenie dróg i kierukowskazy wskazywały dwa kierunki "Do szczęścia i bogactwa" oraz "Do Ochujenia ".
Przez chwilę pomyślał i doszedł do wniosku że skoro jest szczęśliwy i bogaty uda się w kierunku "Do Ochujenia"
Jadąc przez piękny kraj, przed zachodem słońca rozbił obóz nad slicznym jeziorem wśród połyskujących w blasku zachodzącego słońca skał , kiedy już przygotowano wieczorny posiłek i już miano rozpocząć wieczerze, nagle zza skał wyłonił się straszliwy i przerażający smok.
Rycerz dobył miecza i poczał walić w smoka aż uciął mu głowę, jednak ta szybko odrosła, uciał po raz kolejny i kolejny raz głowa odrosła i tak spadło kilkanaście głow i po paru godzinach zrezygnowany rycerz , umęczony po kres wytrzymałości oparł się o miecz , oczekując na odrośnięcie kolejnej głowy pogodzony z losem zjedzonego przez smoka.
Kiedy głowa odrosła , smok schylił głowęi popatrzył na rycerza i spogladając mu prosto w oczy rzekł " Ty !! rycerz Ochu**łeś, ja przyszedlem się tylko wody napić "

Enja - Śro 23 Sty, 2013 23:50

Coś pisałaś kiedyś o dziecku-bohaterze, czy mi się wydaje :mysli:
Zagubiona - Śro 23 Sty, 2013 23:55

Janioł, czy ma przez to rozumieć, że szukam sobie problemu nawet tam gdzie go nie ma lub sama go sobie stwarzam? :bezradny:

Enja napisał/a:
Coś pisałaś kiedyś o dziecku-bohaterze, czy mi się wydaje :mysli:

No gdzieś coś pisałam :uoee: a ponoć to już "nie wywiera znacznego wpływu na jej (moje) życie" :szok:

Janioł - Śro 23 Sty, 2013 23:56

Nie.anioł napisał/a:
Janioł, czy ma przez to rozumieć, że szukam sobie problemu nawet tam gdzie go nie ma lub sama go sobie stwarzam?

Enja napisał/a:
ja tego nie wiem , to Ty szukaj analogii
Zagubiona - Śro 23 Sty, 2013 23:57

Janioł napisał/a:
ja tego nie wiem , to Ty szukaj analogii

i kolejne zadanie na noc, zamiast snu :szok:

Enja - Czw 24 Sty, 2013 00:02

Nie.anioł napisał/a:
zadanie na noc


żadne zadanie na noc :nunu:

przestań na chwilę myśleć (dobrze wykombinowałaś na początku postu), usiądź spokojnie, a ja Cię normalnie, po babsku przytulę :pocieszacz:

Zagubiona - Czw 24 Sty, 2013 00:04

Enja napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
zadanie na noc


żadne zadanie na noc :nunu:

przestań na chwilę myśleć (dobrze wykombinowałaś na początku postu), usiądź spokojnie, a ja Cię normalnie, po babsku przytulę :pocieszacz:


Chciałabym mieć taki przycisk wyłączający myślenie, ale się postaram nie być nadgorliwa ;)

Dziękuję za przytulenie :buziak:

Klara - Czw 24 Sty, 2013 08:38

Nie.anioł napisał/a:
jakieś porozumienie na linii ja- mąż. Ale nie jest to taka relacja jakiej bym chciała, jaka powinna być

Czy w jakimś okresie Waszego wspólnego życia wypracowaliście już sobie model tej relacji i macie wzorzec jaka ona POWINNA BYĆ, czy jest to jedynie Twoje myślenie życzeniowe?

Zagubiona - Czw 24 Sty, 2013 09:53

Klara napisał/a:
Czy w jakimś okresie Waszego wspólnego życia wypracowaliście już sobie model tej relacji i macie wzorzec jaka ona POWINNA BYĆ, czy jest to jedynie Twoje myślenie życzeniowe?

Tak, wypracowaliśmy taki wzorzec w najtrudniejszym dla nas okresie jak leczyliśmy się z niepłodności.
Wtedy była miłość, szacunek, wzajemne zrozumienie i nie obwinianie się nawzajem. Była też bliskość, zwłaszcza ta emocjonalna. Było wspieranie się nawzajem. Był jasny podział obowiązków wg predyspozycji każdego z nas.

A teraz... dystans, chłód, napięcie i wszystkie próby zwrócenia uwagi, że coś jest nie tak kończą się jego zdaniem "bo jesteś seksoholiczką i szukasz czegoś złego u mnie aby się dowartościować". A ja nie potrzebuję takiego dowartościowywania się, wiem co to za nałóg i jedyne co mogę zrobić to nauczyć się z nim żyć.

Żeby też nie było, że winię tylko męża, bo tak nie jest. Wiem, że sama popełniłam kilka błędów i też spowodowałam obecny stan, w czasie czynnego oddawaniu się nałogówi. Również mój brak konsekwencji się tu przyczynił.

Klara - Czw 24 Sty, 2013 10:07

Nie.anioł napisał/a:
A teraz... dystans, chłód, napięcie i wszystkie próby zwrócenia uwagi, że coś jest nie tak kończą się jego zdaniem "bo jesteś seksoholiczką i szukasz czegoś złego u mnie aby się dowartościować".

Czy zwrócenie uwagi (ew. przypomnienie wiedzy ze szkoleń przed adopcją) na to, że dziecko swym czułym radarkiem odbiera wszystkie napięcia występujące między Wami i że to wpływa na jego rozwój emocjonalny, nie przynosi efektu?
Nie po to przecież również ON (Twój mąż), zdecydował się na adopcję, żeby wychować emocjonalnego kalekę, prawda?

Zagubiona - Czw 24 Sty, 2013 10:23

Klara napisał/a:
Czy zwrócenie uwagi (ew. przypomnienie wiedzy ze szkoleń przed adopcją) na to, że dziecko swym czułym radarkiem odbiera wszystkie napięcia występujące między Wami i że to wpływa na jego rozwój emocjonalny, nie przynosi efektu?
Nie po to przecież również ON (Twój mąż), zdecydował się na adopcję, żeby wychować emocjonalnego kalekę, prawda?

Od tej strony nie próbowałam działać. Sama często wracam do podręcznika ze szkolenia ale on raczej tam nie zagląda. Może to jest jakiś sposób.

Klara - Czw 24 Sty, 2013 10:30

Nie.anioł napisał/a:
Może to jest jakiś sposób.

Gdyby się udało, to następny krok mógłby być związany z poszukiwaniem przyczyny jego zachowań....
Jeśli zaprzecza swojemu uzależnieniu, może się to nie udać, ale próbować warto.

Zagubiona - Czw 24 Sty, 2013 16:41

Życie to jednak potrafi zweryfikować nasze myślenie.

Siedziałam sobie w pracy i zaczęłam kombinować (znowu), że może mąż jednak nie jest alkoholikiem, że może mi się wydaje, że może mu to wmawiam itp. Już się zaczęłam do tego przekonywać, aż tu nagle kierownik przerwał mi myślenie i pracę ;)

Wykorzystałam to i zadzwoniłam do męża, dowiedzieć się jak młody. Na koniec rozmowy mąż powiedział, żebym mu po pracy piwo kupiła. Jak powiedziałam, że nie i nie mam przy sobie kasy to zmienił ton na rozkazujący i powiedział "ma być". Dalej trwałam przy moim "nie" i po którymś rozkazie się rozłączyłam. Ale teraz pewnie do końca zmiany będę się biła z myślami kupić i mieć spokój czy nie kupić i nie wiadomo jaka będzie reakcja.

Eh... czasem wolałam swoją nieświadomość.

Zagubiona - Czw 24 Sty, 2013 23:08

Wiem, że marudzę i kręcę się w kółko ale póki nie pójdę na terapię to nie bardzo mam z kim o tym porozmawiać. A umawianie się na terapię stanęło w miejscu- między innymi w związku z nagromadzeniem się wizyt u lekarzy z Synkiem- teraz to on jest najważniejszy i jego diagnoza.

Dziś jednak moja konsekwencja poszła się paść. Wracając z pracy kupiłam mężowi alkohol ale że siedział nadąsany (nie wiem o co) i demonstracyjnie poszedł spać jak tylko weszłam do pokoju, to piwa wylądowały w zlewie.

Jutro będzie awantura ale o t się będę martwiła jutro.

pietruszka - Sob 26 Sty, 2013 14:30

Nie.anioł napisał/a:
to piwa wylądowały w zlewie.

marnotrawstwo...
tylko wyładowałaś złość, a on za swoje i tak wypije (bo widocznie tyle i tyle musi)

Zagubiona - Sob 26 Sty, 2013 23:01

pietruszka napisał/a:
tylko wyładowałaś złość, a on za swoje i tak wypije (bo widocznie tyle i tyle musi)

Nawet złości nie wyładowałam. Nie poczułam się z tym wcale lepiej. Po prostu taki impuls :bezradny:

pietruszka - Sob 26 Sty, 2013 23:21

Nie.anioł napisał/a:
Nawet złości nie wyładowałam.

no to tym bardziej marnotrawstwo...
i klasyka zachowania wspóluzaleznionego... :pocieszacz:

Zagubiona - Sob 26 Sty, 2013 23:27

pietruszka napisał/a:
klasyka zachowania wspóluzaleznionego... :pocieszacz:

Ale mąż powoli zauważa zmiany. W prawdzie nie wiąże ich z uzależnieniem, a raczej z moją wiarą (zupełnie nie wiem dlaczego). Ale dziś powiedział, że jak ja nie piję alkoholu, to jemu jest głupio i czuje jakby on też nie mógł pić. Jeszcze jakby mi to na trzeźwo powiedział, to było by lepiej.
Ale na razie nie robię sobie nadziei na jakieś większe zmiany w nim. Skupiam się na sobie.

Zagubiona - Pon 28 Sty, 2013 01:19

Kręcę się w kółko. Może nieco większe niż na początku ale jednak w kółko.

Od co najmniej godziny powinnam spać ale dzisiejszej nocy nic z tego- czuwam przy synku, bo się rozchorował i ma wysoką gorączkę. A jak tak leżę to myśli mi się w głowie kotłują. Myślę o moim życiu, małżeństwie, rodzinie i szczerze mówiąc chce mi się płakać.

Po sytuacji jaka miała miejsce w sobotę, ciężko mi zostawić mężowi jego alkoholizm, nie pomagać mu. Bo w sobotę gdyby nie on wyszłabym z domu tak jak stałam i już bym nie wróciła. To on stanął w mojej obronie kiedy mama, mówiąc delikatnie, nie zgadzała się z moimi metodami wychowawczymi. To on mnie przytulał i pocieszał jak tak bardzo bolały słowa mamy "nie nadajecie się na rodziców, zwłaszcza Ewa ta wariatka i idiotka".

Dziś, a właściwie wczoraj, mimo prośby z jego strony nie kupiłam mu alkoholu. Powiedziałam, że w piątek mówiłam poważnie kiedy padły słowa, że więcej nie kupię mu alkoholu. Przyjął to ze spokojem i póki byli goście u synka nie wypił ani grama. Pozwolił sobie dopiero jak zostaliśmy sami.

Teraz on śpi w drugim pokoju (sama go tam wysłałam, bo nie mam ochoty pół dnia się denerwować czy nic mu się w pracy nie stało, bo się nie wyspał) ja walczę z gorączką u synka, która na szczęście zaczyna spadać i mały zasypia. Może i mi uda się zamknąć oczy na chwilę.

Klara - Pon 28 Sty, 2013 08:25

Nie.anioł napisał/a:
ciężko mi zostawić mężowi jego alkoholizm, nie pomagać mu

Czuję przez skórę, że chcesz wprowadzić "pomagierstwo" :nunu2:
http://pracowniapsycholog..._pomagierzy.htm
Nie.anioł napisał/a:
tak bardzo bolały słowa mamy

Nie wiem, jakie argumenty przemawiają za zachowaniem Twojej mamy, ale słowa jakich użyła są niedopuszczalne i masz prawo zabronić mamie ich używać w stosunku do Ciebie :(

Żeglarz - Pon 28 Sty, 2013 10:04

Nie.anioł napisał/a:
"nie nadajecie się na rodziców, zwłaszcza Ewa ta wariatka i idiotka".

Polecam Ci lekturę książki "Emocjonalne wampiry" Jamesa Bernsteina. Ewidentnie masz z nim do czynienia.
Tu masz mały opis: http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3213

pannamigotka - Pon 28 Sty, 2013 12:02

Nie.anioł napisał/a:
ciężko mi zostawić mężowi jego alkoholizm, nie pomagać mu. .

A w jaki sposób mu 'pomagasz'?

Zagubiona - Pon 28 Sty, 2013 13:14

Klara napisał/a:
Czuję przez skórę, że chcesz wprowadzić "pomagierstwo" :nunu2:

Nie chcę, choć to robię. Może z czasem się nauczę, że najbardziej pomogę mu nie pomagając.
Klara napisał/a:
Nie wiem, jakie argumenty przemawiają za zachowaniem Twojej mamy, ale słowa jakich użyła są niedopuszczalne i masz prawo zabronić mamie ich używać w stosunku do Ciebie :(

Mamy argumentem było to, że wychowuję synka inaczej niż wychowywano mnie. Plus fakt, że mama nie ma pojęcia o wychowywaniu dziecka nadpobudliwego i twierdzi, że trzeba mu na wszystko pozwolić bo jest adoptowany.
Żeglarz napisał/a:
Polecam Ci lekturę książki "Emocjonalne wampiry" Jamesa Bernsteina. Ewidentnie masz z nim do czynienia.

Wiem, że mama jest takim wampirem, a jednak nic z tym nie robię- chyba w imię chorego poczucia obowiązku.
pannamigotka napisał/a:
A w jaki sposób mu 'pomagasz'?

właściwie to teraz to raczej mu nie pomagam w wychodzeniu z alkoholizmu, a raczej, mimo już podjętych kroków, ułatwiam mu picie :/

Klara - Pon 28 Sty, 2013 13:25

Nie.anioł napisał/a:
mama nie ma pojęcia o wychowywaniu dziecka nadpobudliwego

Pytanie jakby poza nawiasem tego, o czym tu rozmawiamy:
Czy psycholog powiedział Ci, że w odpowiednim postępowaniu wobec dziecka nadpobudliwego dużą rolę odgrywa dieta?
Należy odstawić słodycze, słodkie napoje i w ogóle do minimum ograniczyć spożycie cukru.

Zagubiona - Pon 28 Sty, 2013 13:46

Klara napisał/a:
Pytanie jakby poza nawiasem tego, o czym tu rozmawiamy:
Czy psycholog powiedział Ci, że w odpowiednim postępowaniu wobec dziecka nadpobudliwego dużą rolę odgrywa dieta?
Należy odstawić słodycze, słodkie napoje i w ogóle do minimum ograniczyć spożycie cukru.

"Przygodę" z psychologiem dziecięcym zaczynamy pod koniec lutego, na razie to opinia neurologa.
A słodyczy mały dostaje bardzo mało, częściej owoce lub serki albo soki owocowe.

Klara - Pon 28 Sty, 2013 14:13

Nie.anioł napisał/a:
"Przygodę" z psychologiem dziecięcym zaczynamy pod koniec lutego

Życzę powodzenia :)

pannamigotka - Pon 28 Sty, 2013 18:55

Nie.anioł napisał/a:
.
pannamigotka napisał/a:
A w jaki sposób mu 'pomagasz'?

właściwie to teraz to raczej mu nie pomagam w wychodzeniu z alkoholizmu, a raczej, mimo już podjętych kroków, ułatwiam mu picie :/

Kurcze, a zdawało mi się, że tego nie wiesz, a Ty jednak wiesz :) . Ale jeśli to wiesz, to jesteś na dobrej drodze. Powodzenia! :pocieszacz:

Zagubiona - Pon 28 Sty, 2013 20:14

Klara, dziękuję :)

pannamigotka, Tak, wiem choć czasem wolałabym tego wszystkiego nie wiedzieć, nie mieć tej świadomości jaką mam- wtedy mogłabym siedzieć na tyłku i nic nie robić. A że wiem to co wiem i pewnie jeszcze sporo się dowiem to siedzieć nie mogę i poddaję się powolnemu i bolesnemu procesowi zdrowienia.

pannamigotka - Pon 28 Sty, 2013 21:40

Nie.anioł napisał/a:


pannamigotka, Tak, wiem choć czasem wolałabym tego wszystkiego nie wiedziec


No właśnie. Wiem o czym mówisz.

Zmiana, jaką musi zajść współuzależniona jest ogromna i czasem myślę, że większa niż musi zajść u alkoholika... Może nie większa, ale trudniejsza... Alkoholik doskonale wie, z czym ma problem, a w przypadku współuzależnionej to tak na prawdę nie wiadomo. A jeśli przyczyna współuzależnienia jest w dzieciństwie, to nie przepracowanie dzieciństwa nic nie da- szaleństwo. Czasem mam wrażenie, że nie podołam, że nie ogarnę tego wszystkiego, ale potem następuje uspokojenie i przypominam sobie hasło 'powoli lecz pewnie' i to trochę studzi emocje. Pamiętaj Aniołku, że najważniejsza jest konsekwencja. Moim największym chyba błędem było dawanie kolejnych ostatnich szans, niespełnianie danego słowa (gróźb), teraz widzę, że tylko pomagałam w piciu :( Natomiast wtedy nie byłam na tyle świadoma, po prostu nie wiedziałam, co robić, na tamten czas robiłam to co byłam w stanie, dlatego nie chcę się obwiniać za błędy...

staaw - Pon 28 Sty, 2013 22:31

pannamigotka napisał/a:
Alkoholik doskonale wie, z czym ma problem, a w przypadku współuzależnionej to tak na prawdę nie wiadomo.

Wiadomo :)
Z całym światem który jest źle urządzony i bez niej na pewno zejdzie na psy (z przeproszeniem psów)... :lol2:

100x bardziej wolę być alkoholikem... :bezradny:

Tak poważniej mówiąc... ja tę potrzebę zmieniania świata zapijałem, tak więc to nie z alkoholem miałem problem. Alkohol był tylko lekarstwem na niezgodę na otaczający świat. Zakręcenie butelki to tylko szansa na dostrzeżenie całej góry problemów z którymi trzeba sobie poradzić.
Po trzeźwości...

Zagubiona - Wto 29 Sty, 2013 20:53

pannamigotka napisał/a:
Pamiętaj Aniołku, że najważniejsza jest konsekwencja. Moim największym chyba błędem było dawanie kolejnych ostatnich szans, niespełnianie danego słowa (gróźb), teraz widzę, że tylko pomagałam w piciu :( Natomiast wtedy nie byłam na tyle świadoma, po prostu nie wiedziałam, co robić, na tamten czas robiłam to co byłam w stanie, dlatego nie chcę się obwiniać za błędy...

Właśnie teraz staram się skupiać na tej konsekwencji, bo jeśli się jej nie nauczę to cała reszta wysiłków pójdzie na marne :bezradny:
staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Alkoholik doskonale wie, z czym ma problem, a w przypadku współuzależnionej to tak na prawdę nie wiadomo.

Wiadomo :)
Z całym światem który jest źle urządzony i bez niej na pewno zejdzie na psy (z przeproszeniem psów)... :lol2:

Otóż to :szok: czas trochę spasować :)

Zagubiona - Śro 30 Sty, 2013 15:43

Dziś mąż mówił, żebym do sklepu poszła, a że nie widziałam takiej potrzeby, spytałam po co. Usłyszałam, że po serki dla synka i piwo. Powiedziałam, że serki mogę kupić ale piwa nie. Usłyszałam, że nie mam się wygłupiać. Jak obstawałam przy swoim to powiedział, że synek będzie głodny. Mimo, że w lodówce są jeszcze trzy jogurty i trochę owoców.
Poczułam chwilowo poczucie winy ale zaraz ustąpiło miejsca jakiemuś dziwnemu napięciu :/

Czy to nie była przypadkiem manipulacja z jego strony?

Janioł - Śro 30 Sty, 2013 15:46

Nie.anioł napisał/a:
Czy to nie była przypadkiem manipulacja z jego strony?
zupełnie przypadkiem była
szymon - Śro 30 Sty, 2013 16:40

Nie.anioł napisał/a:
synek będzie głodny


synek ale ten starszy.... chlać mu się chce, to bez żadnych skrupułów wciągnął synka i Twoje poczucie ...

kradnie już pieniądze małemu / Tobie ?

Zagubiona - Śro 30 Sty, 2013 17:23

Janioł, tak też myślałam.

szymon napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
synek będzie głodny


synek ale ten starszy.... chlać mu się chce, to bez żadnych skrupułów wciągnął synka i Twoje poczucie ...

kradnie już pieniądze małemu / Tobie ?

A szczerze mówiąc też pomyślałam przez moment, że ten starszy "synek" będzie głodny. Niestety obserwuję właśnie postępy choroby.

A jeśli chodzi o pieniądze- nie kradnie jeszcze, ale mi wypomina wydawanie kasy na mityngi (dojazdy, książki itp.) a ile wydaje na alkohol to przemilcza. No a ja nauczona w dzieciństwie, że kasy brakuje trzy razy obejrzę pieniądze zanim wydam na siebie, więc właściwie sama siebie okradam.

szymon - Śro 30 Sty, 2013 17:35

po prawej stronie zapisz wydatki na Twoje leczenie, bilety, witaminy itp
po lewej stronie zapisz wydatki na wódkę i piwo

nie ma co dyskutować na ten temat, nawet nie warto zapisywać tego, jednak może to otworzy oczy mężowi... uświadomi go, jaka jest rzeczywista różnica

z drugiej strony liczenie butelek, zajmowanie się NIM, to tkwienie w współuzależnieniu po pachy... należy wybrać złoty środek, dla SIEBIE i dziecka, dla Twojego zdrowienia

Zagubiona - Śro 30 Sty, 2013 17:42

szymon, od jakiegoś czasu lepiej mi jak nie liczę ile wypił i ile kasy przepił. Jeśli bym to spisała to tylko po to aby pokazać mu ile na to idzie kasy.
Nie chce mi się już bawić w jego niańkę- dość już czasu zmarnowałam.

yuraa - Śro 30 Sty, 2013 19:05

Aniolku, Twój men nie ma swojej kasy ?
nie może sam sobie iśc te piwo kupić ?

Janioł - Śro 30 Sty, 2013 19:11

yuraa napisał/a:
Aniolku, Twój men nie ma swojej kasy ?
nie może sam sobie iśc te piwo kupić ?
Yuraa przeca to klasyczny alkoholik od czego ma w końcu współuzależnioną ;)
yuraa - Śro 30 Sty, 2013 19:21

to raczej klasyczna współuzależniona.
ja tam zawsze swoją kase miałem,
piwo dla mnie to moja pani może trzy razy kupiła.
dwa pamiętam to mógł być i trzeci

ja - Śro 30 Sty, 2013 19:21

Mnie tez to zastanawia. Mój nigdy mnie nie prosił o to żebym mu kupiła. Może to jakiś mechanizm. "Ona kupuje to bierze część odpowiedzialności" - może tak myśli.

Aniołku, ja ustaliłam w domu, że nie powtarzam się. I bywa tak, ze M. zadaje te same pytania znowu. To milczę, a potem mówię, że już na nie odpowiadałam. I koniec. Nie dyskutuję bo nie ma sensu. Szczególnie jak jestem czymś zajęta i widzę, że stara się bym odpowiedziała tak jak on chce aby tylko dał mi święty spokój.

Janioł - Śro 30 Sty, 2013 19:23

yuraa napisał/a:
ja tam zawsze swoją kase miałem,
to ja niżej upadłem :oops:
Zagubiona - Śro 30 Sty, 2013 19:50

yuraa napisał/a:
Aniolku, Twój men nie ma swojej kasy ?
nie może sam sobie iśc te piwo kupić ?

Ależ ma. W sensie mamy wspólne konto i jednakowy dostęp do niego. I przynajmniej on nie musi mi się tłumaczyć na co kasę wybiera. No i "zaskórniaki" też ma, podobnie jak i ja ;) I mógłby iść sobie sam kupić ale mu się nie chce, przecież to całe pół kilometra i jeszcze to nosić? Albo samochód specjalnie z garażu wyprowadzać. Żona pójdzie po coś do sklepu to kupi przy okazji.
Janioł napisał/a:
przeca to klasyczny alkoholik od czego ma w końcu współuzależnioną ;)

Tylko teraz ma problem, bo współuzależniona zaczyna fikać i się stawiać :szok:
ja napisał/a:
Mnie tez to zastanawia. Mój nigdy mnie nie prosił o to żebym mu kupiła. Może to jakiś mechanizm. "Ona kupuje to bierze część odpowiedzialności" - może tak myśli.

Raczej przyzwyczajenie i wygoda, bo przecież zawsze tak było, a ja nie widziałam problemu, w końcu mama też kupowała tacie alko, a czasem nas (mnie i brata) nawet wysyłała :uoee:

pietruszka - Śro 30 Sty, 2013 22:41

Proponuję męża wysłać po podpaski... ;)
Zagubiona - Śro 30 Sty, 2013 22:46

pietruszka napisał/a:
Proponuję męża wysłać po podpaski... ;)

A wiesz, że by poszedł :szok: już się o tym kiedyś przekonałam :wysmiewacz:

pannamigotka - Śro 30 Sty, 2013 22:48

Nie.anioł napisał/a:
pietruszka napisał/a:
Proponuję męża wysłać po podpaski... ;)

A wiesz, że by poszedł :szok: już się o tym kiedyś przekonałam :wysmiewacz:

Przeciez przy okazji mógłby kupić piwo albo i dwa, a jeszcze byś mu dziękowała :)

pietruszka - Śro 30 Sty, 2013 22:48

Nie.anioł napisał/a:
A wiesz, że by poszedł :szok: już się o tym kiedyś przekonałam :wysmiewacz:

pewnie przy okazji kupił piwo, i miał pretekst...
Pietruch dawniej chętnie chodził do sklepu... wynajdując różne preteksty... czasem nawet z kilka razy dziennie... po chleb... po masło... coś słodkiego... papierosy... ciekawe, ze nigdy oficjalnie nie po piwo... :bezradny: ... no dziś mnie to nie dziwi...

Zagubiona - Śro 30 Sty, 2013 22:52

pannamigotka, pietruszka, trafiłyście w samo sedno :bezradny:
Mój mąż, to zawsze w sobotę nagle musi jechać do sąsiedniego miasta i też nigdy specjalnie po alko. a ten to mu się przy okazji kupił :szok:

Dziubas - Śro 30 Sty, 2013 22:56

pietruszka napisał/a:
Pietruch dawniej chętnie chodził do sklepu... wynajdując różne preteksty...

O..., to całkiem jak ja
pietruszka napisał/a:
. papierosy.
tak...,zawsze zapominałem kupić :mgreen:
pannamigotka - Śro 30 Sty, 2013 22:58

Mój nawet nie musiał do sklepu wychodzić, ha! :p
Wystarczyło zejść do piwnicy po ziemniaki albo do samochodu, bo przypadkiem nie wziął z niego papierosów... :shock:
Główka pracuje, pracuje :P

Zagubiona - Śro 30 Sty, 2013 23:02

Mój mąż dziwnym sposobem to w sobotę coś często chodzi do pieca podłożyć, a za każdym razem wraca z nową butelką- no cuda przy tym piecu się dzieją. :glupek:
pannamigotka - Śro 30 Sty, 2013 23:07

Nie.anioł napisał/a:
Mój mąż dziwnym sposobem to w sobotę coś często chodzi do pieca podłożyć, a za każdym razem wraca z nową butelką- no cuda przy tym piecu się dzieją. :glupek:

Ciepło masz chyba w domu :]

Zagubiona - Czw 31 Sty, 2013 10:54

W ramach dbania o siebie, zamiast słuchać jak marudzi, że piwa mu się chce, zaczęłam znowu ćwiczyć. Ponieważ wszelkie ćwiczenia obciążające kolano są mi zabronione to sobie robię 6 Weidera.
Zastanawiam się nad kolejnym krokiem. Tylko też nie chcę za bardzo pędzić. Z drugiej strony nauka dbania o siebie i inwestowania w siebie to chyba nic złego?

Zagubiona - Czw 31 Sty, 2013 14:21

Jeszcze rano chciałam robić kolejny krok, a teraz uważam, że to zdecydowanie za szybko.

Dotarło do mnie jak dużo kosztowała mnie wczorajsza konsekwencja. Jak bardzo mi ciąży świadomość, że kogoś zawiodłam (męża, który liczył na alko). Wiem, że to było konieczne, wiem, że to mi w dłuższym okresie czasu wyjdzie na dobre ale teraz jest mi ciężko i smutno.

Jo-asia - Czw 31 Sty, 2013 14:38

Nie.anioł napisał/a:
Jak bardzo mi ciąży świadomość, że kogoś zawiodłam (męża, który liczył na alko)

Ty wiesz, że go nie zawiodłaś?
Ty wiesz, że to nie prawda?
Ty wiesz, że tak mu pomagasz?
Ty wiesz, że powinnaś być z Siebie dumna?
:pocieszacz:
Ja jestem z Ciebie dumna :)

yuraa - Czw 31 Sty, 2013 14:43

Nie.anioł napisał/a:
Jak bardzo mi ciąży świadomość, że kogoś zawiodłam

masz wgrane stare oprogramowanie pt:
" nie ważne co czujesz, ważne by inni byli zadowoleni"
ten program nie pracuje dobrze w nowych realiach, trzeba by zmodyfikować
a jescze lepiej zresetować i wgrać najnowszą wersję pt
"ja jestem najważniejsza i mam sie dobrze czuć"

Zagubiona - Czw 31 Sty, 2013 16:48

Jo-asia napisał/a:
Ty wiesz, że go nie zawiodłaś?
Ty wiesz, że to nie prawda?
Ty wiesz, że tak mu pomagasz?
Ty wiesz, że powinnaś być z Siebie dumna?
:pocieszacz:
Ja jestem z Ciebie dumna :)

Wiem, że nie zawiodła, choć teraz on tak myśli. Wiem, że pomagam mu tym.
Jeszcze nie potrafię być z siebie dumna ale dziękuję Ci za te ciepłe słowa. :buziak:
yuraa napisał/a:
masz wgrane stare oprogramowanie pt:
" nie ważne co czujesz, ważne by inni byli zadowoleni"
ten program nie pracuje dobrze w nowych realiach, trzeba by zmodyfikować
a jescze lepiej zresetować i wgrać najnowszą wersję pt
"ja jestem najważniejsza i mam sie dobrze czuć"

Mam świadomość, że to stare oprogramowanie nie funkcjonuje z nowych realiach tylko tak ciężko z dnia na dzień je zmienić skoro funkcjonowało prawie 28 lat.

Jo-asia - Czw 31 Sty, 2013 17:53

Nie.anioł napisał/a:
tak ciężko z dnia na dzień je zmienić skoro funkcjonowało prawie 28 lat.

no nie przesadzaj, ;)
to oprogramowanie zostaje wgrywane dopiero gdzieś w wieku 5 lat, a i to musi trochę potrwać :P

pterodaktyll - Czw 31 Sty, 2013 19:40

Nie.anioł napisał/a:
bardzo mi ciąży świadomość, że kogoś zawiodłam (męża, który liczył na alko). Wiem, że to było konieczne, wiem, że to mi w dłuższym okresie czasu wyjdzie na dobre ale teraz jest mi ciężko i smutno

No chyba Cię deczko "pogięło" za przeproszeniem......... :szok:

Janioł - Czw 31 Sty, 2013 19:42

Nie.anioł napisał/a:
prawie 28 lat.
to już mając roczek ganiałaś mu po piwo ?
Zagubiona - Czw 31 Sty, 2013 20:11

Jo-asia, no może deczko przesadziłam ale ja w wieku pięciu lat to już byłam w roli dziecka, które uspokajało tatę i broniło przed agresją mamę i brata.

pterodaktyll napisał/a:
No chyba Cię deczko "pogięło" za przeproszeniem......... :szok:

No może deczko ;) ale nikt nie mówił, że jestem całkiem normalna :figielek:
a tak na poważnie to jeszcze czasem moje samopoczucie zależy od samopoczucia mojego alko :bezradny: dopiero się uczę.

Janioł napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
prawie 28 lat.
to już mając roczek ganiałaś mu po piwo ?

Nie, moje współuzależnienie ma swoje korzenie w alkoholizmie taty. Może jak miałam roczek to nie biegałam po piwo, ale za to jako trzylatka byłam częstym gościem na melinach 8|

Może niepotrzebnie alkoholizm taty i męża ale to chyba jednak ma jakieś znaczenie.

Janioł - Czw 31 Sty, 2013 20:13

Nie.anioł napisał/a:
Może niepotrzebnie alkoholizm taty i męża ale to chyba jednak ma jakieś znaczenie.
jasne że ma , córki najczęsciej biorą męskie wzorce osobowe od ojców
Zagubiona - Czw 31 Sty, 2013 20:15

Janioł napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Może niepotrzebnie alkoholizm taty i męża ale to chyba jednak ma jakieś znaczenie.
jasne że ma , córki najczęsciej biorą męskie wzorce osobowe od ojców

A ja się zarzekałam, że nie pokocham alkoholika :szok: no ale jeszcze mogę oszczędzić cierpienia dziecku, jeszcze nie jest za późno

Janioł - Czw 31 Sty, 2013 20:18

Nie.anioł napisał/a:
A ja się zarzekałam, że nie pokocham alkoholika
tak jak ja że nie będę pił jak ojciec ...........
Jo-asia - Czw 31 Sty, 2013 20:18

Nie.anioł napisał/a:
Może jak miałam roczek to nie biegałam po piwo, ale za to jako trzylatka byłam częstym gościem na melinach 8|

ja może na melinach nie bywałam a w barach, też jako dziecko
pamiętam jak palce maczałam w piwie..
i tak mi zostało :bezradny:

Janioł - Czw 31 Sty, 2013 20:18

Jo-asia napisał/a:
tak mi zostało
nadal maczasz palce w piwie ? fsdf43t
Zagubiona - Czw 31 Sty, 2013 20:20

Jo-asia napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Może jak miałam roczek to nie biegałam po piwo, ale za to jako trzylatka byłam częstym gościem na melinach 8|

ja może na melinach nie bywałam a w barach, też jako dziecko
pamiętam jak palce maczałam w piwie..
i tak mi zostało :bezradny:

:pocieszacz:

Jo-asia - Czw 31 Sty, 2013 20:21

Janioł napisał/a:
nadal maczasz palce w piwie ? fsdf43t

od prawie 11 miesięcy nie praktykuję ;)

Małgoś - Czw 31 Sty, 2013 20:24

Jo-asia napisał/a:
ja może na melinach nie bywałam a w barach, też jako dziecko
pamiętam jak palce maczałam w piwie..


Piwo mi śmierdziało zawsze okropnie :uoee:
do tej pory mi śmierdzi...
Ale przemogłam się... i nauczyłam je pić
W końcu byłam córunia tatunia...
a nie mamy zrzędzącej abstynentki 8|

Małgoś - Czw 31 Sty, 2013 20:43

Jo-asia napisał/a:
oj, nie wkręcam się bo zaraz wyląduję na głodzie


to już nic...

dsv5gh
v43rvj

ja - Czw 31 Sty, 2013 21:07

Jo-asia napisał/a:
ja może na melinach nie bywałam a w barach

Jak tak piszecie, to też nagle sobie przypomniałam jak tata brał mnie do różnych barów. I tam prezentował jaką ma fajną córkę. I pamiętam jak byłam wtedy zadowolona. Jaka dumna. :blee: On tylko wtedy jak był pijany to mnie chwalił.

staaw - Czw 31 Sty, 2013 21:13

ja napisał/a:
On tylko wtedy jak był pijany to mnie chwalił.

On nie chwalił.Ciebie, on się chwalił.Tobą...

ja - Czw 31 Sty, 2013 21:18

Możliwe, ale ja czułam się pochwalona wtedy. Nawet jeśli nie miał takiego zamiaru.
Zagubiona - Czw 31 Sty, 2013 21:45

A ja odkąd pamiętam to tata chwalił się mną, a nie chwalił mnie. Bo nie mówił, do mnie, że coś dobrze zrobiłam, tylko do kolegów, że ona (w sensie ja) zrobiła to i to.
A jak to odbierałam? Nie wiem, wtedy uważałam, że ja nie zasługuję na pochwały, przecież sam mi to wielokrotnie powtarzał, że jestem zerem.

No ale to temat na DDA bardziej chyba ;)

Zagubiona - Sob 02 Lut, 2013 20:55

Jestem dziś na siebie bardzo zła :[
Nie dość, że dałam się mężowi sprowokować, to jeszcze później sama siebie upokorzyłam.

Zaczęło się od pretensji po co ty jeździsz na te mityngi- sama w to weszłaś to i sama wyjdziesz. No i zaczęły się schody, bo racjonalne argumenty nie trafiały, bo jak mogły trafić skoro już kilka piw krążyło w żyłach. Zaczęła się pyskówka. Później zajęłam się swoimi obowiązkami, a po pół godzinie maż przyszedł jak gdyby nigdy nic :nerwus:

Później znowu pyskówka, bo powiedziałam, że małego położyłam odwrotnie, bo mu światło z pokoju mojego brata przeszkadzało :szok: Ale chyba bardziej jestem zła na siebie o to, że po tym wszystkim ja poszłam mu zrobić kolację! A on sobie siedział w pokoju i pił dalej. A ja latałam jak kot z pęcherzem. Jakby tego było mało to żeby tylko siedział cicho zrobiłam szybko jemu coś dobrego do jedzenia i dopiero jak jadł to zrobiłam coś dla siebie :( a, że jemu było mało to mu jeszcze dwa razy dorabiałam.

Eh...

esaneta - Nie 03 Lut, 2013 11:01

Dla mnie to brzmi jak jakiś nierealny Matrix.... A jeszcze 3 lata temu postępowałam identycznie. Najpierw mąz, dzieci, reszta świata i jak jeszcze starczyło mi siły, na końcu ja. Niewiarygodne, ale bywało, ze mi tych sil czasem starczyło.
olga - Nie 03 Lut, 2013 11:29

Ja nigdy "mojego" nie obsługiwałam może dlatego, że nauczył sie samodzielności wyprowadzając sie z domu w wieku 15 tu lat. Chociaż był okres kiedy "leczyłam" go krupniczkami i rosołkami na wołowince żeby wydobrzał i zabrał sie za pracę, kiedy jednak skuteczność leczenia zaczęła spadać i osiągnęła zero - dałam sobie spokój. :beba:
Jo-asia - Nie 03 Lut, 2013 11:46

Nie.anioł napisał/a:
Jestem dziś na siebie bardzo zła :[

jesteś zła dzisiaj o coś co było wczoraj..i czego już nie zmienisz
i znowu dzisiaj pracujesz na złość jutrzejszą..? :mysli:
miłego dnia :)

Linka - Nie 03 Lut, 2013 12:54

Nie.anioł napisał/a:
Ale chyba bardziej jestem zła na siebie o to, że po tym wszystkim ja poszłam mu zrobić kolację! A on sobie siedział w pokoju i pił dalej.

nie wiem na ile Ci to pomoże, ale ja nigdy mężowi kolacji nie robiłam,
zazwyczaj jedliśmy wspólnie, a on wiedział, że najpierw ja muszę zjeść, żeby na spokojnie grymasy dzieci znosić

nigdy mu to w piciu nie przeszkadzało :bezradny:

Zagubiona - Nie 03 Lut, 2013 14:47

Dziękuję dziewczyny za wsparcie. Właśnie jadę na mityng. Odniose się do tego co pisałyście wieczorem jak będę przy komputerze ;)
pannamigotka - Nie 03 Lut, 2013 16:44

Nie.anioł napisał/a:
Właśnie jadę na mityng.


Al-Anon?

Jeśli tak, to :brawo: :brawo: :brawo: :brawo: :brawo: a jeśli nie to tylko :brawo: W końcu to Dział Współuzależnienie ;)

Zagubiona - Nie 03 Lut, 2013 21:49

esaneta, wiesz jak się w tym siedzi to się siły znajduje- myślenie jakim cudem i jakim kosztem przychodzi dopiero ja się chce z tego wymiksować.

olga, mój też zasmakował samodzielności, od jakiś trzech lat mu się tak porobiło, że nie pójdzie zrobić sobie sam kolacji :szok: A rzekomym powodem jest moja mama, która to zawsze musi sprawdzić kto jest w kuchni i co robi, a mój mąz odbiera to jak wyliczanie jedzenia :bezradny: Ale ode mnie na kacu rosołków to nie dostaje ;)

Jo-asia, nie, nie już dziś mi złość przeszła- teraz wyciągam wnioski.

Linka, yyy no u mnie funkcjonuje schemat, najpierw dziecko, później ja, a jak nie zdążę zjeść zanim mi minie pierwszy głód to mogę nie jeść cały dzień :uoee: Dlatego chudnę zawsze jak nie chodzę do pracy. A mąż dostaje przede mną (chyba, że jemy razem), żeby mi tyłka nie truł- trzeba to będzie zmienić.

pannamigotka, niestety to nie mityng Al-Anon tylko SLAA. Al-Anon w tym mieście co byłam dziś jest we wtorki i czwartki popołudniami, czyli jak zazwyczaj jestem w pracy :bezradny:

olga - Nie 03 Lut, 2013 21:56

Nie.anioł napisał/a:
czyli jak zazwyczaj jestem w pracy :bezradny:


szkoda bo przydałaby Ci sie terapia dla współ

Zagubiona - Nie 03 Lut, 2013 22:02

olga napisał/a:
szkoda bo przydałaby Ci sie terapia dla współ

Na terapię pójdę, jakoś się zorganizuję i terapię zacznę (dzwoniłam tam już, mam przyjechać się umówić), gorzej z mityngami.

Zagubiona - Śro 06 Lut, 2013 06:43

Przeglądam forum, czytam trochę tu trochę tam, skaczę po tematach i zaczynam zauważać swoje błędy, a nawet rozumieć zachowanie męża w niektórych kwestiach.

Myślałam, że wiem co on czuje, jakie emocje przeżywa, bo przecież też jestem uzależniona. Nie wzięłam tylko pod uwagę, że ja chcę już zdrowieć, a on jest jeszcze na etapie wypierania się uzależnienia. Obecnie dla mnie wizyta u psychologa dziecięcego z synem to nic takiego, a nawet szansa nie tylko aby opanować nadpobudliwość. Mąż się rzuca, bo uważa, że ciągają nas po lekarzach, bo jesteśmy rodziną adopcyjną i nas sprawdzają. A mnie dopadają wątpliwości, czy prawdziwym powodem jego zachowania nie jest kiełłująca świadomość alkoholizmu i strach, że to wykryją. A może to tylko moje myślenie życzeniowe?

Inną kwestią, która pojawiła mi się dziś w głowie to taka, że nie dawałam mężowi prawa osiągnąć jego dna i zdrowieć we własnym czasie i tempie. Chciałam wymóc na nim zdrowienie. Działałam na zasadzie ja zdrowieję- ty też musisz. Wiedziałam, że to nie działa ale strach przed utratą powodował, że wiedzę tą spychałam w czeluście niepamięci. Tylko czy takie ciągnięcie go na siłę do zdrowienia może przynieść efekt inny niż moje całkowite osłabniecie i zagłębienie się we współuzależnienie?

Boję się utraty męża ale przecież na obecnym etapie nikt mi nie każe wybierać. Przecież jeszcze może nam się udać. Tylko muszę pozwolić zdrowieć każdemu z nas w swoim tempie.

Eila - Śro 06 Lut, 2013 11:13

Nie.anioł napisał/a:
Tylko muszę pozwolić zdrowieć każdemu z nas w swoim tempie.


To było dla mnie bardzo trudne...zostawienie Go samemu sobie....
Teraz jest czas kiedy mój mąż nie pije ale wiem że ten stan jest chwilowy,przejściowy...
Dzisiaj wiem że kiedy zacznie pić nie będę za nim chodzić,nie będę wąchać ,sprawdzać,prosić ,błagać....
Wiem ,że jest alkoholikiem i zawsze na pierwszym miejscu będzie alkohol.Będzie chciał to się napije a mnie nic do tego.Też chciałam wymóc na nim leczenie-ale to była głupota z mojej strony.
Dzisiaj jestem mądrzejsza dałam mu święty spokój ,zajęłam się sobą i jest to z korzyścią dla nas obojga.Jesteśmy bardziej wyciszeni i spokojni
Czego i Wam serdecznie życzę :buzki:

Zagubiona - Śro 06 Lut, 2013 15:37

Eila, tak ja to wiem, że najlepiej jest zostawić samemu sobie alkoholika- tylko od wiedzy do zaakceptowania jest jednak kawałek drogi do przejścia. Ale wyruszam w tą wędrówkę.
Eila - Śro 06 Lut, 2013 20:32

Nie.anioł napisał/a:
Ale wyruszam w tą wędrówkę.



Powodzenia :okok:

Zagubiona - Pią 08 Lut, 2013 21:21

Zaczyna się weekend, a mi jest zaskakująco dobrze. Bez stresu, bez nerwów, bez lęku.

Mieliśmy iść jutro na urodziny ale nie idziemy, bo cała nasza trójka jest przeziębiona, a ja dodatkowo mam kaszel, że zastanawiam się czy to przeziębienie, zapalenie oskrzeli czy już gruźlica ;)

Mąż stwierdził "ok, nachleję się w domu, a nie tam"- jego wybór. Ja tam planuję leżeć w łóżku na tyle na ile się da przy synku.

A no i już presja abym kupiła alko jest mniejsza. Już nie słyszę marudzenia godzinami tylko raz się pyta i odpuszcza. A ja pozostaję konsekwentna :)

Jo-asia - Pią 08 Lut, 2013 22:44

Nie.anioł napisał/a:
A no i już presja abym kupiła alko jest mniejsza. Już nie słyszę marudzenia godzinami tylko raz się pyta i odpuszcza. A ja pozostaję konsekwentna

:brawo:
pamiętam jak ja, stawiałam granice..zero alkoholu w domu..
co rusz..próbował go złamać..nie poddałam się..po jakimś czasie odpuścił..

Zagubiona - Sob 09 Lut, 2013 16:47

To się zaczyna co tygodniowa przeprawa.

Zjedliśmy obiad. Synek się bawił, ja się położyłam. Mąż przyniósł piwo. Oglądaliśmy mecz i było ok. W przerwie poszedł do piwnicy, a jak wrócił to zaczął się czepiać, że wczoraj zostawiłam kubek w pokoju jak poszłam do pracy. A później już poszło lawinowo- w jego ocenie nie robię nic- może czas żeby tak przez jakiś czas zobaczył co to znaczy jak nic nie robię?

Była dobra atmosfera ale widać musiał ją popsuć. Ale nie wie, że wyświadczył mi tym dużą przysługę.
Jeszcze dziś się wahałam czy iść na terapię współ. Teraz poczułam, że chcę tam iść mimo strachu i wstydu. Chcę się zająć sobą dla siebie i dziecka.

Klara - Sob 09 Lut, 2013 16:54

Nie.anioł napisał/a:
Chcę się zająć sobą dla siebie i dziecka.

:okok:

Strach i wstyd SE schowaj do kieszeni ;) , bo ani nie ma się czego bać, ani czego wstydzić :)

Zagubiona - Sob 09 Lut, 2013 17:08

Klara, jest się czego wstydzić, bo jako rodzice adopcyjni powinniśmy być wzorem, a tu takie coś.
Klara - Sob 09 Lut, 2013 17:17

Nie.anioł napisał/a:
powinniśmy

W ogóle rodzice powinni być wzorem, ale - że nie są aniołami - jest dobrze, jeśli SIĘ STARAJĄ być wystarczająco dobrymi rodzicami.
Ty się starasz i być może Twój mąż podąży za Tobą.
Oby! :kciuki:

Zagubiona - Sob 09 Lut, 2013 17:22

Klara, dziękuję za te słowa :buziak:

Nie wiem czy mąż podąży za mną- to jego sprawa. Ja chcę być szczęśliwa i żyć bez strachu.

Zagubiona - Sob 09 Lut, 2013 21:44

19 stycznia
esaneta napisał/a:
Podobno kazdy ma swój czas. Moja terapka mawiała: "Jak Ci się w d... przeleje, będziesz wiedziała co robić"

Chyba dziś mi się właśnie przelało! Mam dość ciągłego obwiniania mnie o zło całego świata :nerwus: Rozumiem zwrócenie uwagi czy coś w tym stylu, ale obwinianie mnie o wszystko złe to już przesada. do jasnej ch****y ja nie jestem jakimś popychadłem, ja też mam uczucia- nie jestem z drewna.

Mam wrażenie, że albo więcej widzę ostatnio i z innej perspektywy i stąd dostrzeganie, że takim idealnym małżeństwem nie jesteśmy, albo mąż chce mnie złamać odnośnie kupowania alkoholu oraz jego spożywania (bo ja konsekwentnie od nowego roku nie piję, bo ani nie mam ochoty ani nie widzę takiej potrzeby). Chyba tym razem mu się nie uda. Tak jak jestem dziś zdeterminowana aby coś w swoim życiu zmienić tak nie byłam nawet przed moim pierwszym mityngiem SLAA. Oby determinacja mnie nie opuściła do wtorku- planuję jechać pozałatwiać kilka spraw do sąsiedniego miasta i chcę to zrobić tak aby zdążyć iść się umówić na terapię współ. Najwyżej się do pracy spóźnię kilka minut ale czas najwyższy to ruszyć. I szczerze mówiąc nie interesuje mnie co o tym myśli mąż- póki co zresztą mu o tym nie mówię, najpierw muszę zrobić ten pierwszy krok i iść się umówić, wtedy się dowie.

Zagubiona - Nie 10 Lut, 2013 17:27

Chciałam nie dac sie sprowokować, chciałam aby jego bolesne słowa do mnie nie docierały aby mnie nie raniły. Ale już nie dałam rady. Pewnie teraz siedzi usatysfakcjonowany w salonie. A ja... uciekłam do innego pokoju, żeby nie widział moich łez- nie chcę już więcej przy nim płakać.
Nie ruszyło mnie jak w sklepie na moje zaprzeczenie odnośnie tego czy chcę wino, powiedział z ironią "no tak przecież ty już nie pijesz". Powiedział to takim tonem, że ludzie się zaczęli oglądać. Wtedy stałam z dumnie podniesioną głową- a niech ludzie sobie myślą co chcą.
Ale jak powiedziałam, że może by posiedział z nami (z synkiem i ze mną) trochę i odpowiedział mi "po co przecież i tak seksu nie będzie", to zabolało. Pokazał mi do czego jestem mu potrzebna skoro już nie kupuję alko. :beczy:

No i jeszcze dodatkowo boję się wtorku. Już załatwiłam z bratem, że zostanie mi z dzieckiem, więc jeśli nie wypluję prędzej płuc to idę do poradni leczenia uzależnień. Wiem, że to krok w dobrą stronę, że to krok do szczęścia ale wiem też, że jeśli chcę wyjść na prostą to konieczna będzie szczerość, a ta będzie bardzo bolesna.

Duszek - Nie 10 Lut, 2013 17:32

:pocieszacz:
smokooka - Nie 10 Lut, 2013 18:05

NieAniołku :pocieszacz:
BARBARA - Nie 10 Lut, 2013 18:12

Witam i gratuluję podjetej decyzji :brawo:
Jacek - Nie 10 Lut, 2013 18:32

Nie.anioł napisał/a:
Powiedział to takim tonem, że ludzie się zaczęli oglądać. Wtedy stałam z dumnie podniesioną głową

gdy bym ja był w śród tych ludzi,to Ty z mej twarzy odebrała byś radosny uśmiech do ciebie
dający Tobie zadowolenie
On zaś odebrał by go inaczej,zupełnie nie taki jak by go chciał odebrać

Enja - Nie 10 Lut, 2013 19:29

Nie.anioł napisał/a:
Powiedział to takim tonem, że ludzie się zaczęli oglądać

Aniołku, gdybym ja była wśród tych ludzi, to obejrzałabym się na mówiącego te słowa a nie na ich adresatkę. Jego zachowanie świadczy tylko o nim.
Nie.anioł napisał/a:
po co przecież i tak seksu nie będzie

a to go dyskwalifikuje jako partnera i mężczyznę
Nie.anioł napisał/a:
boję się wtorku.

zupełnie nie ma czego, strach ma wielkie oczy :shock:

:buziak:

rufio - Nie 10 Lut, 2013 20:31

Czyli już możesz wdrażać myśl z - nic nie robieniem . Życzę konsekwencji . :mgreen:
Zagubiona - Nie 10 Lut, 2013 21:04

Dziękuję Wam, kochani jesteście :buzki:

Chyba już wiem dlaczego tak ciężko mi zrobić krok w stronę terapii. Dotarło do mnie, że nie mam co liczyć na wsparcie rodziny- może ktoś z dalszej ale na pewno nikt z domowników. Moja mama uważa, że jaki by nie był ale to zawsze mąż i ojciec- sama była żoną alkoholika przez 23 lata. A z drugiej strony mąż jest jedyną osobą, która broni mnie przed atakami mamy, choć to nie usprawiedliwia ranienia mnie i pomiatania mną.
Boję się, że zostanę sama z dzieckiem. Boję się samotności. Tyle myśli, tyle emocji, a tak mało odpowiedzi.

Enja - Nie 10 Lut, 2013 21:06

rufio napisał/a:
Czyli już możesz wdrażać myśl z - nic nie robieniem . Życzę konsekwencji . :mgreen:


Rufio, jeśli to do mnie (bo mi się skojarzyło z tym:
Cytat:
Błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi
to rozwiń trochę Twą myśl. :prosi: Domysły zwykle prowadzą mnie na manowce :(
Enja - Nie 10 Lut, 2013 21:14

Nie.anioł napisał/a:
mąż jest jedyną osobą, która broni mnie przed atakami mamy, choć to nie usprawiedliwia ranienia mnie i pomiatania mną.


Aniołku, z tego co piszesz wygląda, że teraz też nie możesz liczyć na wsparcie rodziny. Czyli nic się nie zmieni. Za to na terapii masz szansę dostać pomoc. I to już jest wartość dodana.

rufio - Nie 10 Lut, 2013 21:19

Nie.anioł napisał/a:
może czas żeby tak przez jakiś czas zobaczył co to znaczy jak nic nie robię?

O to mi chodzi .
Nie.anioł napisał/a:
odpowiedział mi "po co przecież i tak seksu nie będzie", to zabolało. Pokazał mi do czego jestem mu potrzebna skoro już nie kupuję alko.

To masz teraz pole do rozwinięcia działalności . Juz nic nie ma na przeszkodzie aby skupic się tylko na sobie

Enja - Nie 10 Lut, 2013 21:23

rufio, :luzik: moja nadinterpretacja :glupek:
rufio - Nie 10 Lut, 2013 21:33

E tam - tak to bywa jak mi się nie chce cytować a dzisiaj jestem z lekka zmęczony ( jeszcze ) te n ostatkowy bal był męczący i długi po świt .
Zagubiona - Nie 10 Lut, 2013 22:07

Enja, tak, teraz też nie mogę liczyć na rodzinę, tyle tylko, że teraz jestem w znanym sobie schemacie :uoee:

rufio, tak, na zdrowy rozum już nic nie stoi na przeszkodzie, tylko ja sama...

rufio - Nie 10 Lut, 2013 22:11

Nie.anioł napisał/a:
na zdrowy rozum

Nie.anioł napisał/a:
tylko ja sama...

Można tak powiedzieć :]

Zagubiona - Nie 10 Lut, 2013 22:12

Czyli drogą dedukcji z moim rozumem to nie do końca w porządku ;)
Enja - Nie 10 Lut, 2013 22:18

Nie.anioł napisał/a:
teraz jestem w znanym sobie schemacie :uoee:

ale już Ci w tym schemacie niewygodnie

Nie.anioł napisał/a:
z moim rozumem to nie do końca w porządku


eee tam, chyba wręcz przeciwnie :)

Zagubiona - Nie 10 Lut, 2013 22:19

Enja napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
teraz jestem w znanym sobie schemacie :uoee:

ale już Ci w tym schemacie niewygodnie

Fakt, bo ile można znosić upokorzeń?

Maciejka - Nie 10 Lut, 2013 22:22

Mi się wydaje, że łatwiej podjąć trud terapii i iść nieznaną drogą jak się ma iluzję, że jednak tej rodzinie na nas zależy, że człowiek nie jest sam mimo , że wszystko na ziemi i niebie mówi, że jest niestety inaczej i bliscy nas nie rozumieją.....

Ja tak miałam na początku drogi a potem jak okazało się, że prawda jest jednak inna to bolało....

Zagubiona - Nie 10 Lut, 2013 22:27

perełka, mi już jest chyba wszystko jedno. Chcę być tylko szczęśliwa. Po prostu w takim układzie jak jest teraz nie mam już siły ani chęci żyć.
rufio - Nie 10 Lut, 2013 22:29

A kto oprócz ciebie Ci broni? No być szczęśliwa :okok:
Zagubiona - Nie 10 Lut, 2013 22:32

rufio, strach, wstyd i pewnie jeszcze kilka innych niezbyt ciekawych uczuć.
ale ruszam w tą wędrówkę dla siebie.

pterodaktyll - Nie 10 Lut, 2013 22:43

Nie.anioł napisał/a:
ruszam w tą wędrówkę dla siebie.

A Ty przypadkiem jakoś niedawno nie ruszałaś już w jakąś wędrówkę? :mysli:

Enja - Nie 10 Lut, 2013 22:57

Nie.anioł napisał/a:
strach, wstyd


Wstyd, to jak Ci mówiła Klara, możesz sobie do kieszeni schować. Albo w buty - będziesz wyższa ;) Naprawdę nie ma nic wstydliwego w tym, co się z Tobą dzieje.

Co do strachu to, z tego co rozumiem są dwa powody:
- związany z adopcją synka - i tu nie umiem Cię uspokoić, bo taka sytuacja nie jest mi znana,
- nadchodzące zmiany - lęk przed zmianami jest paradoksalnym strachem. Bo można się bać, czegoś o czym WIEMY, że jest niebezpieczne lub złe. A zmiany (masz tu wiele takich przykładów) zwykle wychodzą na dobre. :)
Poza tym jedyną niezmienną rzeczą jest zmiana. Ona i tak nastąpi. A Ty będziesz miała wpływ na jakość tej zmiany.

A na dobry koniec i początek :pocieszacz: :buziak:

Zagubiona - Pon 11 Lut, 2013 09:47

pterodaktyll napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
ruszam w tą wędrówkę dla siebie.

A Ty przypadkiem jakoś niedawno nie ruszałaś już w jakąś wędrówkę? :mysli:

Tak, tak. Właściwie to ja cały czas jestem na tej samej wędrówce, bo ja to taka powsinoga jestem ;)
A tak bardziej poważnie to mam wrażenie, że po zrobieniu jednego kroku się zatrzymałam, a skoro się zatrzymałam to znaczy, że nie idę.

Enja, tak, wiem czas przełamać strach i przekonać się na własnej skórze, że te zmiany prowadzą do lepszego życia.

Zagubiona - Pon 11 Lut, 2013 18:53

Ależ mam dziś dzień na myślenie :szok: no ale też praca temu sprzyja.

Czego to lęk nie zrobi z myślami człowieka?! Siedzę sobie przy maszynie w pracy i naszła mnie myśl "a może on wcale nie jest alkoholikiem? Może mi się tylko wydaje? Może nadinterpretuje?" Zbeształam się zaraz za te wątpliwości, bo wiem, że podświadomie wymyśle tysiące powodów i usprawiedliwień aby nie iść na terapię- mimo, że tego chcę. Tylko, że zawsze byłam uczona, że moje chcenie musi poczekać, że to czego chcą inni (najbliżsi mi ludzie) jest ważniejsze.

Takie zamieszanie o zwykle umówienie się na wizytę do terapeuty. Kurde jak umawiam się do ginekologa to tak się nie cykam. Nie rozumiem tego. Ale jeszcze tylko 17 godzin i niech się dzieje co ma się dziać :)

cieszy mnie natomiast, że te emocje nie wpływają na moją trzeźwość, która ma się dziś całkiem dobrze :)

Enja - Pon 11 Lut, 2013 22:36

Nie.anioł napisał/a:
"a może on wcale nie jest alkoholikiem? Może mi się tylko wydaje? Może nadinterpretuje?"


A wiesz, że ja też miałam takie myśli. Moja sytuacja była troszkę inna, ale miałam moment, gdy zaczęłam się zastanawiać, czy nie wyolbrzymiam, nie przesadzam, bo przecież on uważał, że problemu z alkoholem nie ma. Wreszcie się zastanowiłam, że przecież MNIE przeszkadza jego picie, to jak się wobec mnie zachowuje, jak mnie traktuje i to JA muszę dokonać zmiany we mnie.

Jutro trzymam za Ciebie kciuki :kciuki: . Będzie dobrze :buziak:

Zagubiona - Wto 12 Lut, 2013 15:01

Umówiłam się na terapię. Pierwsze spotkanie z terapeutką 19 marca. Mam więc trochę czasu aby się do tego przygotować. Kartotekę mam już założoną- tylko po co była potrzebna moja waga? Pielęgniarka przeprowadziła mały wywiad i była miła.

Jak siedziałam w poczekalni akurat mieli przyjęcie na detoks.

Jestem dziś zadowolona z wyjazdu, raz bo umówiłam tą wizytę, a dwa bo zdecydowałam sama o sobie w dość błahej sprawie nowego telefonu ale jednak- kiedyś bez zgody męza bym nie kupiła.

smokooka - Wto 12 Lut, 2013 15:32

Świetnie NieAniołku! :okok: a po co waga? W sumie nie wiem, ale może ma to związek z zajadaniem stresów bądź wręcz odwrotnie - nie jedzeniem w ogóle i jest potrzebne do szczegółowej diagnozy? :mysli:
rufio - Wto 12 Lut, 2013 19:43

Nie.anioł napisał/a:
strach, wstyd

Strach jest nabytym uczuciem a wstyd masz zakryty reszta zależy od ... makijażu
Nie.anioł napisał/a:
tylko po co była potrzebna moja waga?

Proste - waża na początku - ważą na końcu a różnica to -... Twa wygrana lub przegrana zależy czy masz dodatni czy ujemny ... odczynnik ;)

Zagubiona - Wto 12 Lut, 2013 22:46

rufio, dzięki za wyjaśnienie tej zagadki z wagą, choć i tak nie wiem jaki mam odczynnik :bezradny:


Mąż próbował mi popsuć radość z dzisiejszego dnia. A poszło o telefon (mimo, że ustalone było jakie maksymalnie doładowania biorę i za ile maksymalnie telefon- oba warunki spełniłam). Trochę mnie to w pracy gryzło ale nie na zasadzie poczucia winy tylko bardziej na zasadzie układania sobie w głowie tego co chcę powiedzieć.
Wróciłam do domu, mąż siedział nadąsany przy komputerze, po zdawkowych odpowiedziach na temat synka- milczenie. Więc spytałam czy ma focha i o co tak właściwie? Usłyszałam, że się zmieniłam i jemu sie to nie podoba i że stałam się jakaś inna w ogóle i on czuje, że nie może już decydować. Więc odpowiedziałam, że owszem zmieniłam się i mi się to podoba, a co ważniejsze mam zamiar dalej się zmieniać, a odnośnie decydowania to nic się nie zmieniło jeśli chodzi o decydowanie o tym co dotyczy rodziny, jedyna zmiana jest taka, że ja chcę decydować o sobie i on powinien mi na to pozwolić, bo klatka choćby ze złota to zawsze jest klatka. Dlatego też jeśli zdecyduję, że kupię sobie spodnie zielone, a nie w kolorze jaki on by chciał, to kupię te zielone i kropka.

Ja chcę wziąć własne życie w swoje ręce.

rufio - Wto 12 Lut, 2013 22:49

Nie.anioł napisał/a:
i tak nie wiem jaki mam odczynnik :bezradny:

Jak skończysz terapie to będziesz wiedziała a przynajmniej powinnaś wiedzieć :wysmiewacz:
A mąż zaczyna się bać a to dobrze o Tobie świadczy - powariował ten świat :szok: :wysmiewacz:

Zagubiona - Wto 12 Lut, 2013 22:53

rufio napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
i tak nie wiem jaki mam odczynnik :bezradny:

Jak skończysz terapie to będziesz wiedziała a przynajmniej powinnaś wiedzieć :wysmiewacz:

i tak długa mam żyć w niepewności? :wysmiewacz:
rufio napisał/a:
A mąż zaczyna się bać a to dobrze o Tobie świadczy - powariował ten świat :szok: :wysmiewacz:

A czegoż tu się bać- takich niegroźnych 50kg? On się raczej boi o swoją d***ę :boisie:

pterodaktyll - Wto 12 Lut, 2013 23:02

Nie.anioł napisał/a:
On się raczej boi o swoją d***ę

Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Tak trzymaj :okok:

Zagubiona - Wto 12 Lut, 2013 23:07

pterodaktyll napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
On się raczej boi o swoją d***ę

Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Tak trzymaj :okok:

dzięki Ptero :kwiatek: dobrze wiedzieć, że zaczynam dobrze myśleć :radocha:

Enja - Wto 12 Lut, 2013 23:20

NieAniołku, cieszę się, że wszystko poszło po Twojej myśli. Otworzyłaś nowe drzwi i ruszasz w nową drogę. :okok:



Zielone spodnie będą jak znalazł :luzik:

Zagubiona - Wto 12 Lut, 2013 23:22

Enja napisał/a:
NieAniołku, cieszę się, że wszystko poszło po Twojej myśli. Otworzyłaś nowe drzwi i ruszasz w nową drogę. :okok:

Tak właśnie jak typowa powsinoga :wysmiewacz:
Ale się cieszę i już!

Zagubiona - Śro 13 Lut, 2013 22:54

Czy zawsze jak jeden dzień jest lepiej to na drugi musi się wszystko zacząć pier***?!

Dziękuję swojej SW, że wczoraj pojechałam i umówiłam się na terapię, alternatywnym terminem był dzien jutrzejszy, a teraz wiem, że jutro bym nie pojechała. Teraz jestem umówiona to nie zrezygnuję ale jakbym nie była, to po "rewelacjach" jakie usłyszałam na bilansie synka już bym się nie umówiła, po prostu on jest ważniejszy, a ja mam obawy czy dam radę w tych nowych okolicznościach leczyć synka i jeszcze zrobić cos dla siebie.

Jedyny plus tej całej sytuacji jest taki, że póki co wiem, że przynajmniej w kwestii dziecka mam wsparcie męża. Zachował się bardzo ok jak pokazałam mu książeczkę zdrowia dziecka.

Maciejka - Czw 14 Lut, 2013 08:12

Z tego co pamietam to terapia jest raz w tygodniu. Ja w tamtym okresie też miałam trudno ale tak układałam sobie spotkania żeby były jednego dnia. Zyski jakie daje terapia są nieocenione. Jak zadbasz o siebie to łatwiej ci bedzie podołać wyzwaniom jakie niesie leczenie dziecka. Niczego ci nie sugeruję ale myślę, że warto spróbować to pogodzić najwyżej przerwiesz terapię.
BARBARA - Czw 14 Lut, 2013 09:23

Witam Nie.aniołku. Gdy ja miałam swój największy kryzys byłam opiekunką 2latka. Gdybym nie miała wtedy terapii nie byłabym w stanie się nim zajmować bo non stop chciało mi się płakać. Dziecko potrzebuje bezpieczeństwa od rodziców , nie rezygnuj z terapii właśnie dla niego ;)
Duszek - Czw 14 Lut, 2013 09:51

Nie.aniołku, ja również podpisuję się pod tym, co napisała BARBARA. :)
Dzieci są bacznymi obserwatorami i wiedzą oraz czują o wiele więcej niż nam się czasami wydaje.

Powiem Ci taką sytuację...
Ojciec alkoholik a matka robiła wszystko aby to nie odbiło się na ich dziecku. Wydawało się, że to dziecko nic nie widzi, no bo nie było tam awantur, tata wracał nocami "z pracy", często "chory - przeziębiony" i mamusia "chowała" go przed tym dzieckiem. To były tylko pozory. Kiedyś ten mały bywał często u nas w domu i to co on mi kiedyś powiedział zapamiętałam na długo i powiem Ci, że nie wiedziałam co z tym zrobić. Gdybym powiedziała jej, jak zagubione jest jej dziecko to odbiłoby się to na nim...
Ta historia ma dobre zakończenie.
Dzięki temu ja wiem, że nie da się udawać, że jest dobrze, gdy tak nie jest...

Zagubiona - Czw 14 Lut, 2013 10:04

Nie rezygnuję z terapii. Choć wiem, że teraz będzie mi dużo ciężej to jakoś zorganizować.

Chcę chociaż spróbować sobie pomóc .

Duszek - Czw 14 Lut, 2013 10:14

Dasz radę! :)
Wiesz podoba mi się, że nie poddajesz się tak łatwo...a dalej do przodu.
I tak trzymaj. Będzie dobrze.
:brawo:

Zagubiona - Pią 15 Lut, 2013 21:05

Ale bym się dała zmanipulować :szok:

Od środowego bilansu synka mąż był przejęty tak bardzo, że wczoraj powiedział, że nawet mu się alkoholu nie chce. Powiedziałam nie chcesz to nie pij.

Przez te dwa dni był taki czuły i troskliwy, że zaczęłam mieć wyrzuty sumienia, że on taki dobry, a ja go za alkoholika uważam i na terapię chcę iść.

Ale przed chwilą przyszło opamiętanie, jak przysłał sms że by się piwa napił. Najpierw bezmyślnie napisałam, że nie mam przy sobie kasy,a dopiero po chwili przypomniała sobie, że powiedziałam, że nie kupię mu więcej alkoholu. Więc zaraz mu to napisałam.

Nie wiem czy mnie sprawdzał, czy miał inne ukryte plany.

Zagubiona - Nie 17 Lut, 2013 21:34

Kiedyś musiało w tym domu pierd*** no i pier***nęło dziś.
Mąż się z deka zdenerwował, no może trochę bardziej.
Pytał dlaczego nie piję alkoholu ostatnio, powiedziałam, że nie mam takiej potrzeby i ochoty ale on swoim zwyczajem drążył dalej. Doszukiwał się przyczyny w kościele (co mnie zdziwiło, bo jakoś ostatnio trochę po manowcach błądziłam :uoee: ), później w mityngach SLAA, a nie poszukał bliżej- w sobie. Powiedziałam więc, że uważam, że w tym domu jest dość alkoholu i bez mojego picia. To zadziałało mocniej niż jak mu mówiłam, że jest alkoholikiem.
Wyszedł oburzony z pokoju, po chwili wrócił, poszukał coś do kupienia z netu co prędzej ustaliliśmy, że kupimy i wyszedł ponownie mówiąc "do piątku"!
Zapomniał, że w środę do psychologa jedziemy :wysmiewacz: i będzie musiał się odezwać.

Ale też trochę mnie dziś ruszyło jak wystawił z szafy pustą butelkę po wódce- to była jakaś manifestacja, czy co?

No nic jest dorosły i sam decyduje za siebie i ponosi konsekwencje swoich decyzji (przynajmniej części). Jedyne co mogę zrobić dla niego to pozwolić mu odczuć wszystkie konsekwencje podejmowanych decyzji i chlania :bezradny: tego jeszcze się uczę ale z czasem to opanuję.

Ale paradoksalnie takie sytuacje pokazują mi, że dobrze zrobiłam zapisując się na terapię, bo chwilami nachodzą mnie myśli, że go tym skrzywdzę i znowu zapominam o sobie. Ale to tylko chwile są.

pterodaktyll - Nie 17 Lut, 2013 21:40

Nie.anioł napisał/a:
chwilami nachodzą mnie myśli, że go tym skrzywdzę

No biedaczek..........całkiem mu już ten komfort picia spierdzieliłaś.......i co on bidny teraz zrobi?.......... ;)

Zagubiona - Nie 17 Lut, 2013 21:41

pterodaktyll napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
chwilami nachodzą mnie myśli, że go tym skrzywdzę

No biedaczek..........całkiem mu już ten komfort picia spierdzieliłaś.......i co on bidny teraz zrobi?.......... ;)

Toż to już jego problem :P

Janioł - Nie 17 Lut, 2013 21:42

pterodaktyll napisał/a:
.i co on bidny teraz zrobi?.......... ;)
będzie pił z większym niesmakiem
Zagubiona - Nie 17 Lut, 2013 21:44

Janioł napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
.i co on bidny teraz zrobi?.......... ;)
będzie pił z większym niesmakiem

:bezradny: i z nerwem na tą paskudną zonę co się stawiac zaczyna :szok:

Borus - Nie 17 Lut, 2013 21:49

Janioł napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
.i co on bidny teraz zrobi?..........
będzie pił z większym niesmakiem


...może nawet ze wstrętem... :uoee:

Zagubiona - Czw 21 Lut, 2013 16:54

Nie chcę za szybko mówić hop ale chyba powoli zaczynam wychodzić z tego dziwnego marazmu jaki mnie ostatnio dopadł. Zaczynam trochę działać, a nie czekać aż wszystko spadnie mi z nieba w oczekiwaniu na terapię.

Jedna sprawa nie zależni tylko spokoju: Jak powiedzieć mężowi, że idę na tą terapię? Póki co jeszcze nic nie wie, a ja boję się mu o tym powiedzieć. Boję się reakcji, boję się stawiania mi na tej drodze przeszkód. Boję się tej psychicznej i słownej agresji. Czy takie obawy są normalne?

Linka - Czw 21 Lut, 2013 17:09

Nie.anioł napisał/a:
Jak powiedzieć mężowi, że idę na tą terapię?

zwyczajnie , wychodzę tu i tu, wrócę za....
edit:
ja się męża nigdy nie bałam, a potem......
nie interesowało mnie jego zdanie

Zagubiona - Czw 21 Lut, 2013 17:16

Linka, jakbym tak potrafiła. Zwłaszcza, że muszę coś wykombinować z pracą i opieką nad dzieckiem.

Co to za małżeństwo jeśli żona boi się powiedzieć mężowi, że idzie do lekarza? :rozpacz:

Linka - Czw 21 Lut, 2013 17:21

Nie.anioł napisał/a:
Zwłaszcza, że muszę coś wykombinować z pracą i opieką nad dzieckiem.

wolne w pracy pewnie załatwisz,
zanim mu powiesz, spróbuj znaleźć kogoś, kto w tym czasie zaopiekuje się dzieckiem,gdyby mąz nie zechciał

a może wystarczy szczera rozmowa? ja nie znam Twojego męża

Klara - Czw 21 Lut, 2013 17:25

"Potrzebuję pomocy, bo nie radzę sobie z Twoim weekendowym piciem alkoholu."
Tyle.
Nie.anioł napisał/a:
muszę coś wykombinować z pracą i opieką nad dzieckiem.

Może masz jakąś koleżankę, która zajęłaby się Młodym za drobną opłatą?

Zagubiona - Czw 21 Lut, 2013 17:36

W czasie jak będę u terapeuty nie będzie problemu z dzieckiem, bo popołudniami mąż go pilnuje, problem będzie jeśli pójdę rano do pracy- wtedy nie będzie miał się kto nim zająć. Chyba kierownik da mi urlop.

Chyba trochę szukam pretekstu, rocznie wiem do czego, Bo synek nie jest jakimś problemem tylko mój strach aby powiedzieć mężowi o terapii. Zawsze bardziej mnie raniła przemoc psychiczna i agresja słowna, niż przemoc fizyczna i oto mój mąż stosuje to właśnie, której bardziej się boję.

Klara - Czw 21 Lut, 2013 17:49

Nie.anioł napisał/a:
mój mąż stosuje to właśnie, której bardziej się boję.

Przecież już znasz jego repertuar, prawda?
Po prostu zacznij być "teflonowa" tak, żeby to co on powie spływało po Tobie.
Jemu o to chodzi, żeby Cię ranić i w ten sposób stwarzać sobie iluzję przewagi nad Tobą. To jest JEMU najbardziej potrzebne :(

Zagubiona - Czw 21 Lut, 2013 18:57

Klara, wiesz kiedy już atak nastąpi to jakoś specjalnie mnie to nie rusza (już). Ale predzej jak wiem, że mogę go sprowokować to paraliżuje mnie strach.
Jo-asia - Czw 21 Lut, 2013 19:08

Nie.anioł napisał/a:
kiedy już atak nastąpi to jakoś specjalnie mnie to nie rusza (już). Ale predzej jak wiem, że mogę go sprowokować to paraliżuje mnie strach.

mam..podobnie, początkowo jak się bałam to się np. wymykałam gdy on spał 8|
z czasem, stawało się to łatwiejsze a jeszcze później...na nim nie robiło już wrażenia, przyzwyczaił się

esaneta - Czw 21 Lut, 2013 19:17

Jesli odwazysz się dzisiaj przełamać, jutro będzie łatwiej. Mój mąz na początku mojej terapii tez próbował mnie zastraszyc, ale ja nie się nie wycofałam. Z czasem odpuscił sobie tę agresję słowną i przyjął do wiadomosci, ze wtorki i srody to moja terapia i nie pozwolę mu pokrzyżować swoich planów. Przez prawie rok robiłam nawet 3 terapie równolegle.
Zagubiona - Czw 21 Lut, 2013 19:21

Jo-asia napisał/a:
początkowo jak się bałam to się np. wymykałam gdy on spał 8|
z czasem, stawało się to łatwiejsze a jeszcze później...na nim nie robiło już wrażenia, przyzwyczaił się

U mnie wymykanie się nie ma szans powodzenia. Terapia jest w takich godzinach, że dezorganizuje mi dzień, zwłaszcza jeśli chodzi o pracę, więc nawet jakbym chciała to ukryć to się nie da :bezradny:

Zagubiona - Czw 21 Lut, 2013 19:25

esaneta, nieznasz rację. choć odnoszę wrażenie, że mąż jest tak anty nastawiony jak chcę coś zrobić dla siebie, bo mu się grunt pod nogami usuwa.
esaneta - Czw 21 Lut, 2013 20:31

ten grunt, to komfort picia. Niech go traci, im bardziej będzie mu go ubywało, tym bardziej Twoje współuzaleznienie będzie traciło na sile.
olga - Pią 22 Lut, 2013 09:30

Nie rozumiem tego dlaczego Ty musisz się tłumaczyć ze swoich planów. Ty masz się oddzielać a nie wiązać z czynnym alko. Czy on jest wobec Ciebie szczery?.....
Zagubiona - Pią 22 Lut, 2013 14:35

olga, nie muszę się tłumaczyć ale tak jestem nauczona 8|
Pytasz czy on jest wobec mnie szczery- tak,jest- chociaż nie tłumaczy mi się jak gdzieś jedzie tylko informuje.

To we mnie jest problem.

pietruszka - Pią 22 Lut, 2013 16:17

Nie.anioł napisał/a:
chociaż nie tłumaczy mi się jak gdzieś jedzie tylko informuje.

też się nie tłumacz, tylko informuj :tak:
i powtarzaj w myślach coś na kształt: "jestem dorosła i sama decyduję o swoim zdrowiu"...

no i jest jeszcze taki schemat radzenia sobie z lękiem, związana ze snuciem katastroficznych wizji, czarnych scenariuszy

1. co sobie wmawiam -> 2. przekształcenie pytania w zdanie oznajmujące -> 3. poddanie w wątpliwość -> 4. bardziej realistyczny schemat myślenia -> 5. co zrobię, aby poradzić sobie z sytuacją, kiedy wydarzy się najgorsze

u Ciebie może to wyglądać tak:
1. jeśli powiem mężowi, że wybieram się na terapię, to mnie rzuci (zdefiniuj czego się faktycznie boisz)
2. Mąż ode mnie odejdzie, kiedy pójdę na terapię
3. Czy rzeczywiście jest to prawdopodobne, że odejdzie?
4. Bardziej realistyczne: Mąż powie coś niemiłego dla mnie, kiedy powiem o swoim zamiarze.
5. gdyby odszedł to: poradzę sobie sama, potrafię być samowystarczalna, wiem, że mogę poprosić o pomoc rodziców/przyjaciół/ znajomych, itd... i tu możesz szaleć z najbardziej abstrakcyjnymi wizjami radzenia sobie...


ważne, by samej znaleźć tę wersję najgorszą (wcale nie musi chodzić tutaj o odejście męża, ale na przykład agresję fizyczną, agresję słowną). Kiedy wiesz, że rzeczywiście umiesz sobie poradzić z najgorszą wersją zdarzeń... to strach mija...

Dla mnie ta metoda jest dobra zawsze, gdy lęk mnie paraliżuje przed działaniem... wtedy karteczka i... diabeł przestaje być taki straszny jak go malowałam
:kciuki:

Zagubiona - Pią 22 Lut, 2013 16:42

pietruszka, :mysli: tak siedzę i myślę o tym co napisałaś. Zrobiłam sobie tak w głowie tak jak napisałaś i jakoś ten mój strach wydał mi się bezsensu. Zwłaszcza, że mogę przecież podpytać swoją terapeutkę o dobrego psychologa dla synka- dwie pieczenie przy jednym ogniu.

Może warto wykorzystałem czas kiedy mąż bardzo mnie chwali za walkę o zdrowie synka, aby powiedzieć mu o moich zamiarach? :mysli:

pietruszka - Pią 22 Lut, 2013 17:07

Nie.anioł napisał/a:
akoś ten mój strach wydał mi się bezsensu

i o to chodzi....
chociaż strach ma swoje zadanie, ma nas chronić przed bólem, przed zranieniem, ale udając zdechłego wróbla daleko się nie dojdzie... no przynajmniej nie dojdzie się na terapię :)

Zagubiona - Sob 02 Mar, 2013 09:41

Tak się zastanawiam czy moje współ. związane jest tylko z alko, czy można być współ. od własnej matki? A może to jednak ma bardziej związek z moim nałogiem?

Dziś było starcie drugie. Nie chce mi się pisać o szczegółach ale chyba czas coś zmienić. Ja rozumiem chorobę, rozumiem "starość"- nie znowu taką podeszłą ale to naprawdę nie zwalnia z myślenia, a choćby bycia człowiekiem.

Skoro mama twierdzi, że nie ma ode mnie opieki to niech się tak stanie chociaż na tydzień- i tak mi będzie ciężko. Ona musi zrozumieć, że nie jest pępkiem świata, że mam swoją rodzinę i swoje problemy i najzwyczajniej w świecie nie mam sił i czasu zajmować się tylko i wyłącznie jej zmyślonymi problemami- jak truskawki kiełkujące w lutym i to pod 20cm śniegu.

A może to jest spowodowane tym, że mama też jest współ. i nic z tym nie robiła, a teraz jak ja wyłamuję się ze znanego jej schematu to czuje się zagrożona czy coś w tym stylu? Nie wiem ale mimo kiepskiego poranka mam zamiar mieć dobry dzień.

pterodaktyll - Sob 02 Mar, 2013 09:50

Nie.anioł napisał/a:
mam zamiar mieć dobry dzień.

I ja tego Ci życzę :)

esaneta - Sob 02 Mar, 2013 10:38

Nie.anioł napisał/a:
truskawki kiełkujące w lutym i to pod 20cm śniegu.

zfert zfert zfert zfert zfert

Zagubiona - Sob 02 Mar, 2013 10:45

Ptero, dzięki :)

Esa, spokojnie to tyko teoria mojej mamy- ja tam nic nie widziałam ;)

esaneta - Sob 02 Mar, 2013 10:46

Nie.anioł napisał/a:
Esa, spokojnie

temat truskawek zawsze wywołuje dzikie żądze :skromny:
jeszcze pewnie tego nie wiedziałaś fsdf43t

Zagubiona - Sob 02 Mar, 2013 10:48

ano nie wiedziałam :luzik:
Słoneczko - Sob 02 Mar, 2013 10:51

Nie.anioł napisał/a:
Skoro mama twierdzi, że nie ma ode mnie opieki to niech się tak stanie chociaż na tydzień- i tak mi będzie ciężko. Ona musi zrozumieć, że nie jest pępkiem świata
A myślałaś o pomocy pielęgniarki z poradni opieki paliatywnej?
Nie.anioł napisał/a:
mimo kiepskiego poranka mam zamiar mieć dobry dzień.
:okok:
smokooka - Sob 02 Mar, 2013 12:01

Nie.anioł napisał/a:
czy można być współ. od własnej matki?
Można, niestety..... ja od wczesnego dzieciństwa, jej dominacja, apodyktyczność i potrzeba bycia w centrum uwagi odbija mi się czkawką do dziś, mimo, że ona już nie żyje.
Nie.anioł napisał/a:
mimo kiepskiego poranka mam zamiar mieć dobry dzień.
:pocieszacz: I tego się trzymaj. :buziak:
Zagubiona - Sob 02 Mar, 2013 13:28

Słoneczko73, tylko moja mama jest w takim stanie, że praktycznie wszystko może koło siebie zrobić tylko, że wolniej.Poza tym brat jest sanitariuszem paliatywnym, więc jakaś tam opieka jest.

smokooka, czyli wychodzi na to, że mam przed sobą więcej pracy niż myślałam.

A swoją drogą mama nic mi nie ułatwia- żeby zwrócić na siebie uwagę powiedziała mi, że znowu pomyliła tabletki- te na 14 godzinę z tymi na 13. Nie wiem czy faktycznie pomyliła czy nie,za może to zrobiła specjalizuje to nie zmienia faktu, że przez najbliższe godziny będę musiała chociaż nasłuchiwać czy wszystko jest w porządku. To taki ulubiony szantażyk mamy :bezradny:

smokooka - Sob 02 Mar, 2013 13:32

Nie.anioł napisał/a:
smokooka, czyli wychodzi na to, że mam przed sobą więcej pracy niż myślałam.
Obawiam się, że to możliwe, jednak jak już trafisz do terapeutki - zacznie iść do przodu i z górki. Będzie dobrze :okok:
pannamigotka - Sob 02 Mar, 2013 16:10

Twoja relacja z matką nie jest zdrowa, jeśli masz możliwość rozluźnienia więzi, to polecam.
Ja mam z moją podobne problemy, muszę wysłuchiwać o jej problemach, tylko narzeka, narzeka. A ja jak małe dziecko robię wszystko, żeby się jej przypodobać. I żeby wreszcie mnie zaakceptowała i pokochała.
Dodatkowo u mnie pojawił się problem trzeźwości w domu. Dopóki był alkohol to było wszystko ok, teraz jest nienormalnie, bo niealkoholowo, jesteśmy dla mojego uzależnionego ojca i współuzależnionej matki chorymi dziwakami. Ponoć to naturalne, bo w ten sposób minimalizują własny problem i przerzucają go na nas.

Zagubiona - Sob 02 Mar, 2013 16:26

pannamigotka, więzi możemy rozluźnić na tyle na ile się da mieszkając w jednym domu. Zawsze znajdą się sprawy do omówienia i powody aby uprzykrzyć komuś życie.
Zagubiona - Nie 03 Mar, 2013 21:32

Miałam nadzieję, że ten weekend chociaż z mężem będzie ok. No niestety :( poszło o *p****, którą ja odebrałam jako rozkazywanie mi. Tym razem to moja wina. Zjeżyłam się, że w czasie jak kładłam małego spać mąż sobie zrobił drinka, bo piwa mu było za mało. Nic mu nie powiedziałam na ten temat, a negatywne emocje narastały no i wybuchłam- właściwie bez powodu :bezradny:

Nie wiem dlaczego dziś mnie ruszyło, to że pije? Przecież już nie zwracałam na to uwagi. Chyba zadziałał mechanizm, w którym lepiej mi jak nie widzę/wiem ile mąż wypił- dziś wiedziałam i widziałam.

Nie potrafię mówić o swoich uczuciach i emocjach nawet mężowi, więc skąd on ma wiedzieć, że mi źle?

Janioł - Pon 04 Mar, 2013 10:30

Nie.anioł napisał/a:
a negatywne emocje narastały no i wybuchłam- właściwie bez powodu :bezradny:
trele morele , powód był - alkohol w zasięgu wzroku i ręki
Zagubiona - Pon 04 Mar, 2013 12:40

Janioł napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
a negatywne emocje narastały no i wybuchłam- właściwie bez powodu :bezradny:
trele morele , powód był - alkohol w zasięgu wzroku i ręki


też mi powód :beba: mogłabym poszukać lepszego, toć to nie mój alkohol :glupek:

pannamigotka - Pon 04 Mar, 2013 20:35

Nie.anioł napisał/a:
Janioł napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
a negatywne emocje narastały no i wybuchłam- właściwie bez powodu :bezradny:
trele morele , powód był - alkohol w zasięgu wzroku i ręki


też mi powód :beba: mogłabym poszukać lepszego, toć to nie mój alkohol :glupek:


Ale to w końcu rusza Cię ten czynny alkoholizm męża czy nie? Akceptujesz jego picie czy nie? To są wszystko jakieś ruchy, żeby przestał pić, czy żeby pił? Może Cię rusza, ale udajesz, że nie? Pytam poważnie.

Zagubiona - Pon 04 Mar, 2013 20:51

pannamigotka napisał/a:
Ale to w końcu rusza Cię ten czynny alkoholizm męża czy nie? Akceptujesz jego picie czy nie? To są wszystko jakieś ruchy, żeby przestał pić, czy żeby pił? Może Cię rusza, ale udajesz, że nie? Pytam poważnie.


Postaram się odpowiedzieć poważnie, choć nie do końca wiem czy z pracy sensem, bo jeszcze nie wszystko mam poukładane w głowie.

Nie jestem szczęśliwa, że mąż pije, sprawia mi ból patrzenie jak jest pijany, boli mnie też, że oszukuje się, że jak zechce to może nie pić. Wolałabym błysk nie pił tylko jaki ja mam na un wszystko wpływ? To są jego decyzje. Ja mogę tylko pracować aby to nie sprawiało mi bólu i nie było przyczyną braku szczęścia dla mnie i syna. Czasem radzę sobie z tym racjonalnie, czasem ukrywam pod płaszczykiem ironii, a czasem nie radzę sobie z tym kompletne.

Zagubiona - Czw 07 Mar, 2013 19:01

Siedzę dziś w pracy nudzę się i sobie dumam :mysli:
To moje współ to jest chyba jeszcze po tatusiowe, a dopiero teraz potrafię to nazwać. Właściwie to odkąd pamiętam w relacjach z mężem była niczym siostra miłosierdzia. Jak miał wypadek w pracy poprosiłam mamę aby przez czas chorobowego mógł u nas mieszkać. Po wypadku już nie wrócił na stancje bo mówiłam mamie jakie tam ma ciężkie warunki. Później jak dotknęła nas niepłodności to zawsze mówiłam, że to we mnie jest problem (a to tylko połowa prawdy). Teraz jak synek choruje to też gryzłam się sama ze swoimi podejrzeniami aby on się tylko nie musiał denerwować.

I w imię czego to wszystko? Miłość miłością ale nie może polegać tylko na chronieniu tyłka tej drugiej osoby. Chyba nadszedł czas aby każde z nas ponosił konsekwencje swoich decyzji oraz abyśmy wspólnie odczuwali to co dotyczy nas oboje.

Zagubiona - Pią 08 Mar, 2013 21:43

Im więcej czytam tym więcej widzę pracy przede mną. Jestem emocjonalnym strzępkiem. Nie potrafię sobie poradzić z emocjami. Jestem podejrzliwia i jak coś jest nie po mojej myśli mam poczucie krzywdy.

Chyba to wszystko co się u mnie dzieje to w dużo jak dla mnie. Póki co to mogę sld tylko cieszyć, że alkoholizm męża jest na takim etapie, że idzie jakoś wspólnie funkcjonować.

Czuję jak bardzo potrzebuje teraz terapii, a pojawiają się co rusz nowe komplikacje. Dopiero 18 marca okaże się czy 19 będę miała możliwość iść na terapię.

Zagubiona - Nie 10 Mar, 2013 21:59

Zastanawiam się skąd się we mnie wziął ten niepokój i potrzeba potwierdzenia, że idę w dobrym kierunku, że chęć niepodporządkowywania swojego życia pod picie mojego męża to ten krok, który jest krokiem w dobrym kierunku?
Dlaczego ja zawsze wszystko robiłam aby zadowolić innych, a jak robię coś tylko dla siebie to mam poczucie winy?

Tyle we mnie pytań, tyle niepewności, tyle obaw, a ja w tym wszystkim się duszę. Niby przyznałam, że nie mam wpływu na to czy mąż pije czy nie. Niby uznałam, że z alkoholem nie wygram, a jednak czuję się źle, czuję się jak zdrajca. Nie rozumiem tego, bo z moim uzależnieniem nie miałam problemu z pierwszym krokiem (to znaczy jak sie wzięłam za rozpisywanie to ryczałam i pisałam ale całkiem naturalnie mi przyszło uznanie bezsilności), a tu są jakieś kłopoty.

Nawet dbanie o siebie mi nie wychodzi. Chciałam biegać- kolano nie pozwala (prawie mi nogę w szynę włożyli),. Chciałam sobie kupić jakiś nowy ciuch- i od kilku dni zastanawiam się czy mi to naprawdę potrzebne, bo może ta kasa się przyda na coś innego. Spojrzałam wczoraj na swoje dłonie i się przeraziłam- ma pracę bardzo wysuszającą skórę (głównie rąk, bo jednak ręce mają najczęstszy kontakt z tym co wysusza skórę)- moje dłonie wyglądają jak u osoby koło osiemdziesiątki-sucha i pomarszczona skóra, nawet o dłonie nie potrafię zadbać :beczy: Od wczoraj intensywnie nawilżam ale pewnie znowu skończy się to jak tylko zauważę poprawę.

Ja nie potrafię robic czegoś tylko dla siebie. TO dogadzanie innym siedzi we mnie tak mocno, że jak tylko nie robię czegoś aby komuś coś pomóc to czuję się źle. Może to wynika z poczucia własnej wartości- nie wiem ale zawsze uważałam (no w takim przeświadczeniu mnie wychowano), że inni są ważniejsi ode mnie i dopiero jak zaspokoję potrzeby innych mogę zająć się sobą.

BARBARA - Nie 10 Mar, 2013 22:20

Jak sięgam pamięcią do dzieciństwa to nikt nigdy się mną nie zajmował, nie interesował nie rozmawiał itd. Jak poznałam męża to jak bym znalazła szczęście, kochał, przytulał, dbał, interesował się spędzaliśmy wspólnie czas a kiedy zaczął uciekać tak ja zaczęłam gonić co by się nie zgubić i tak znowu nikt się mna nie zajmował no i teraz ja nie umiem tak na prawdę się sama sobą zająć. dopiero nie dawno zaczęłam to dostrzegać i rozumieć że to ja mam kochac siebie a nie czekać na kogoś.
Jo-asia - Nie 10 Mar, 2013 22:26

Nie.anioł napisał/a:
dopiero jak zaspokoję potrzeby innych mogę zająć się sobą.

a wiesz co zauważyłam ostatnio...że jak zaspokoję potrzeby wpierw swoje....to z większą przyjemnością i łatwością zaspokajam innych...jeśli mam na to ochotę :szok:

Nie.anioł napisał/a:
Może to wynika z poczucia własnej wartości-

niestety tak 8|
a najgorsze, że to nie działa :bezradny: znaczy odbudowanie swojej wartości przez zewnętrzne okoliczności.......
tylko ja sama mogę ją obniżyć czy podnieść...to jest jednak dobra wiadomość :lol2: bo nikt nie ma na to wpływu tylko ja :lol2:

Scarlet O'Hara - Nie 10 Mar, 2013 22:54

Nie.anioł napisał/a:

Ja nie potrafię robic czegoś tylko dla siebie.


A jesteś w stanie uwierzyć w to,że gdy Ty będziesz zadowolona,szczęśliwa to i inni ludzie też będą inaczej Cię odbierali?Twoje dziecko będzie szczęśliwsze,będziesz się częściej uśmiechała być może będziesz miała więcej cierpliwości bo będziesz wypoczęta.


Nie.anioł napisał/a:
TO dogadzanie innym siedzi we mnie tak mocno, że jak tylko nie robię czegoś aby komuś coś pomóc to czuję się źle.


A nie wygodniej np.powiedzieć bliskim"jeśli bd czegoś potrzebować po prostu powiedz" i zamiast dumać jak tu komuś dogodzić ty w tym czasie będziesz miała zrobić coś dla siebie.
Ja osobiście nie należę do rozrzutnych osób bo nie mam czym się rzucać ale kupuję różne zabiegi kosmetyczne na grupeo i zamiast 120 zł.płacę 39zł.za zabieg.

Ja osobiście nie cierpię gdy ktoś chce mnie na siłę uszczęśliwiać.Nie jest to fajne.



Nie.anioł napisał/a:
Może to wynika z poczucia własnej wartości- nie wiem ale zawsze uważałam (no w takim przeświadczeniu mnie wychowano), że inni są ważniejsi ode mnie i dopiero jak zaspokoję potrzeby innych mogę zająć się sobą.



Kiedyś byłam na samym końcu" listy "tak jak Ty .Pewne wydarzenie sprawiło ,że zrobiłam przemeblowanie i umieściłam się a tej liście jako nr.1 i naprawdę dobrze mi z tym.

Scarlet O'Hara - Nie 10 Mar, 2013 22:55

Jo-asia napisał/a:

a wiesz co zauważyłam ostatnio...że jak zaspokoję potrzeby wpierw swoje....to z większą przyjemnością i łatwością zaspokajam innych...jeśli mam na to ochotę :szok:


:buziak: :okok:

Zagubiona - Pon 11 Mar, 2013 09:18

BARBARA napisał/a:
Jak poznałam męża to jak bym znalazła szczęście, kochał, przytulał, dbał, interesował się spędzaliśmy wspólnie czas a kiedy zaczął uciekać tak ja zaczęłam gonić co by się nie zgubić

mam chyba tak samo.

Jo-asia napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Może to wynika z poczucia własnej wartości-

niestety tak 8|
a najgorsze, że to nie działa :bezradny: znaczy odbudowanie swojej wartości przez zewnętrzne okoliczności.......
tylko ja sama mogę ją obniżyć czy podnieść...to jest jednak dobra wiadomość :lol2: bo nikt nie ma na to wpływu tylko ja :lol2:

tak, to jest kwestia którą powinnam mocno przepracować w sobie.

Scarlet O'Hara napisał/a:
A jesteś w stanie uwierzyć w to,że gdy Ty będziesz zadowolona,szczęśliwa to i inni ludzie też będą inaczej Cię odbierali?Twoje dziecko będzie szczęśliwsze,będziesz się częściej uśmiechała być może będziesz miała więcej cierpliwości bo będziesz wypoczęta.

w sumie wiem, że tak będzie tylko jeszcze nie potrafię się wyrwać ze szponów mechanizmów, w których żyję od lat. Ale wierze, że przyjdzie taki czas, że mi się uda.

Słoneczko - Pon 11 Mar, 2013 09:30

Nie.anioł napisał/a:
w sumie wiem, że tak będzie tylko jeszcze nie potrafię się wyrwać ze szponów mechanizmów, w których żyję od lat. Ale wierze, że przyjdzie taki czas, że mi się uda.
Jak będziesz tylko chciała wyrwiesz sie :tak: "Powoli, lecz pewnie" :tak:
Zagubiona - Śro 13 Mar, 2013 11:24

W końcu wzięłam się za siebie. Rano poszłam do lekarza i jutro robię wyniki krwi, a za ewa tygodnie do dermatologa jadę. Ale to tylko jeden aspekt. Jest też inny. Mam wrażenie, że powoli dopuszczam sobie zbawianie świata.

Spisałam listę spraw najważniejszych, a resztą się nie zamartwiam na zapas. Problemy zawsze jakieś będą ale można się mini zająć jak już się pojawią, a nie myśleć co się zrobi jak już się pojawią.

Synka obserwuję, cierpliwie czekam na kolejne wizyty u lekarzy i telefon kiedy i czy będzie diagnozowany w PPP. Zajęłam się swoim zdrowiem. Nie nakręcam się problemami w pracy zwłaszcza, że nie mam żadnego wpływu na to co się akurat dzieje w firmie.

Co ma być to będzie i jak już będzie to wtedy będę szukała rozwiązania, bo po co go szukać jeśli nie wiadomo jaki scenariusz się spełni.

KICAJKA - Śro 13 Mar, 2013 16:13

Nie.anioł napisał/a:
Spisałam listę spraw najważniejszych, a resztą się nie zamartwiam na zapas

:okok:
Nie.anioł napisał/a:
Co ma być to będzie i jak już będzie to wtedy będę szukała rozwiązania, bo po co go szukać jeśli nie wiadomo jaki scenariusz się spełni.

Ciężko się do tego przyzwyczić,jednak łatwiej i spokojniej żyć :pocieszacz: :buziak:

Zagubiona - Pią 15 Mar, 2013 09:52

Zaczyna mi się naprawdę podobać to co się ze mną dzieje i zmiany jakie wprowadzam w swoim życiu. Może nie są to jakieś ogromne zmiany ale żeby biegać trzeba nauczyć się chodzić , a żeby chodzić zazwyczaj się najpierw raczkuje.

Powoli przestaje się tak bardzo przejmować co ludzie powiedzą. Chociaż na wszelkie plotki uodporniłam się już jakiś czas temu ale dopiero teraz przestaje się przejmować krytyką jeśli jest bezpodstawna. Jeśli mam ochotę iść spać wcześniej i mam taką możliwość to to robię. Zaczynam słuchać swojego organizmu i troszczyć się o siebie. Nie potrafię jeszcze odciąć się od alkoholizmu męża, czy emocjonalnych szantaży mamy ale coś muszę sobie zostawić na terapię ;)

A tak poważnie to jeśli osiągnęłabym wszystko z łatwością to bym nie potrafiła tego uszanować- dokładnie tak miałam przy pierwszych próbach zerwania z moim nałogiem. Jak wkładamy wysiłek w to co osiągam to bardziej to szanuję i dbamy o to.

We wtorek pierwsza terapia. Mąż w sumie jeszcze o niej nie wie ale z drugiej strony czy musi? To że będzie wiedział i tak nie zmieni mojej decyzji. Przecież nie muszę się go pytać o zgodę.

Jo-asia - Pią 15 Mar, 2013 21:38

Nie.anioł napisał/a:
We wtorek pierwsza terapia. Mąż w sumie jeszcze o niej nie wie ale z drugiej strony czy musi? To że będzie wiedział i tak nie zmieni mojej decyzji. Przecież nie muszę się go pytać o zgodę.

cieszę się, że to już we wtorek...
cieszę się, że nie przejmujesz się tym co mąż powie
:buziak:

Zagubiona - Nie 17 Mar, 2013 21:39

Nie wiem właściwie co napisać- co nie zdarza mi się za często ;)

No i to na tyle z żartów, bo i sytuacja poważna.
Wczoraj mąż pokłócił się z moją mamą i było poważnie, bardzo poważnie. Fakt mama sprowokowała ale i on przesadził z reakcją. Mama nawet straszyła policją ale jak na rasową współ. przystało na straszeniu się skończyło. A ja leżałam z synkiem w łóżku i modliłam się, żeby nawet zadzwoniła na policję ale żeby to (awantura) się już skończyło. Ja niestety jestem na takim etapie, że nie potrafię jeszcze egzekwować swojego prawa do spokoju i zadzwonić na policję.

Próbowałam się od tego odciąć, bo to nie dotyczyło mnie bezpośrednio ale jednak się nie dało, a nawet dopadło mnie poczucie winy, że powiedziałam mężowi, że mama powiedziała, że wychowamy dziecko na wariata i że go maltretujemy (tak nazywa to, że nie ustępujemy jak mały płacze, bo chce coś czego mu nie wolno np. zapalać gaz na kuchni).

A swoją drogą to oprócz wariatki i idiotki mama przypięłam mi łatkę alkoholiczki- no to teraz to już pasuję pełną gębą do forum :P

Dziś powiedziałam mężowi o terapii. Fakt, że powiedziałam tylko, że mam umówioną wizytę w poradni leczenia uzależnień. Nie tłumaczyłam co i jak, bo i nie ma takiej potrzeby. Choć chyba myśli, że ma to związek z moim uzależnieniem :bezradny: ale obeszło się bez obiekcji- no może z wyjątkiem faktu, że dopiero dziś mu powiedziałam.

nuka - Pon 18 Mar, 2013 06:40

Nie.anioł napisał/a:
Dziś powiedziałam mężowi o terapii. Fakt, że powiedziałam tylko, że mam umówioną wizytę w poradni leczenia uzależnień. Nie tłumaczyłam co i jak, bo i nie ma takiej potrzeby. Choć chyba myśli, że ma to związek z moim uzależnieniem :bezradny: ale obeszło się bez obiekcji- no może z wyjątkiem faktu, że dopiero dziś mu powiedziałam.

Ja jak mojemu m powiedziałam o terapii, to też obeszło się bez większych obiekcji (myślał że poszłam tam żeby nauczyli mnie lepiej go traktować :bezradny: ), dopiero jak zobaczył moje zmiany, to się zaczęło :krzyk: ale nie żałuję, że poszłam na terapię. W końcu zaczęłam myśleć o sobie, a nie tylko o nim.

pannamigotka - Pon 18 Mar, 2013 11:41

nuka napisał/a:
(myślał że poszłam tam żeby nauczyli mnie lepiej go traktować


hahahaha


u mnie była taka sama reakcja.

tylko u mnie zaczęło się od al-anon

powiedział: no wreszcie! wreszcie cię nauczą jak być dla mnie dobrą

a okazało się, że stało się dokładnie odwrotnie i się o tym dotkliwie przekonał :)

Scarlet O'Hara - Pon 18 Mar, 2013 14:35

nuka napisał/a:

Ja jak mojemu m powiedziałam o terapii, to też obeszło się bez większych obiekcji (myślał że poszłam tam żeby nauczyli mnie lepiej go traktować :bezradny: ), dopiero jak zobaczył moje zmiany, to się zaczęło :krzyk: ale nie żałuję, że poszłam na terapię. W końcu zaczęłam myśleć o sobie, a nie tylko o nim.


:lol2: a mój z kolei od początku się bał bo myślał,że tam mnie będą namawiali do rozwodu widać zdawał sobie sprawę z tego jaki jest ale ciężko było się przyznać,ze nie panuje nad sobą .

Iwa - Pon 18 Mar, 2013 14:46

Mój stwierdził, że mi namieszają w głowie ;)
Klara - Pon 18 Mar, 2013 17:35

Hehe.... mój na pierwsze zajęcia woził mnie i przyjeżdżał po mnie przy czym czekając, stawał w najbardziej widocznym miejscu tak, że wychodzący z ośrodka musieli go mijać.
W końcu wpadłam na to, dlaczego tak robił.
Chodziło o to, żeby wszyscy widzieli, że ja wymyślam problem, gdyż mam dobrego i trzeźwego męża.
Gdy go o to spytałam, potwierdził.
Oczywiście szybko stracił ochotę na to, żeby na cały dzień wyrzekać się picia :bezradny:

Zagubiona - Pon 18 Mar, 2013 18:20

Dzisiaj mąż chyba nie do końca pamiętał o wczorajszej rozmowie. Bo był zdziwiony, że mówię o jakiejś poradni ale nie narzekał.

Problem w tym, że musiałam odmówić jutrzejszą wizytę, bo jechałam z synem do szpitala i miał być trzydniowy pobyt. Przełożono mi więc wizytę w poradni na najbliższy wolny termin- 7czy 9 maja.

Kurcze szkoda, że rejestracja w poradni tylko do 14 i jak się okazało, że synek nie zostaje w szpitalu to już było na późno aby zadzwonić.

Linka - Pon 18 Mar, 2013 19:43

może nikogo nie wcisnęli na Twoje miejsce, zapytaj jutro
a może w międzyczasie ktoś inny zrezygnuje

endriu - Pon 18 Mar, 2013 19:43

ja też tak przekładałem pierwszą wizytę, wymyślałem 100 różnych problemów i "ważniejszych" spraw, bo miałem nadzieję, że sam sobie poradzę...
Zagubiona - Pon 18 Mar, 2013 20:24

Linka, nie no, zadzwonię jutro się spytam to oczywiste.

endriu, tylko to nie było wymyślanie ważniejszych spraw- po prostu wcisnęli synka na zabieg w miejsce dziecka, które zachorowało, a że lekarz po obejrzeniu synka zrezygnował z zabiegu to już na to nie miałam wpływu. Chcę iść na terapię dla siebie, bo dłużej nie uciągnę w takim układzie jak jest teraz.

pietruszka - Wto 19 Mar, 2013 21:33

Nie-aniołku, ostatnio, jak miałam silną potrzebę spotkania z moją terapeutką, a do niej też dalekie terminy, to dzwoniłam co kilka dni, czy czasem coś się nie zwolniło... i tak... byłam na wizycie miesiąc wcześniej. Warto próbować :)
Zagubiona - Śro 20 Mar, 2013 08:21

pietruszka, dobry pomysł, też spróbuje. Wczoraj dzwoniłam ale już ktoś był na moje miejsce, więc czemu mi miałoby się też tak nie udać ;)
endriu - Śro 20 Mar, 2013 17:25

ja ostatnie 3 miesiące miałem raz w miesiącu indywidualną a to dla mnie za mało, spytałem czy nie ma jakiegoś "okienka" wcześniej, okazało się że coś się zwolniło i jutro idę :hura:
ludzie rezygnują, przekładają, na pewno coś się znajdzie...

Zagubiona - Śro 27 Mar, 2013 23:02

W ramach dbania o siebie byłam u dermatologa. Na wieść przy czym pracuję powiedział, że to nie jest zabawne, cóż... :bezradny:
Dostałam leki- jeszcze nie wykupiłam, bo czegoś w tamtejszej aptece nie było. Kupię u siebie. Ale to pikuś, czeka mnie wymiana wszystkich kosmetyków, od żelu pod prysznic, po puder :szok: Poszukałam sobie ile co mniej więcej kosztuje i jutro sobie kupię pierwszą partię jak u siebie dostanę.
Trochę mam poczucie winy, bo to jednak sporo kasy (same leki ok 150 zł + kosmetyki) ale z drugiej strony tu chodzi o twarz.

Może to takie małe kroki ale dla mnie to już coś, wszak na dobrą sprawę ten problem mam już od roku i dopiero teraz zajęłam się nim na poważnie.

pannamigotka - Śro 27 Mar, 2013 23:05

Nie.anioł napisał/a:
Na wieść przy czym pracuję powiedział, że to nie jest zabawne, cóż...

Ale o co chodzi?

smokooka - Śro 27 Mar, 2013 23:06

Nie.anioł napisał/a:
ale z drugiej strony tu chodzi o twarz.
I to jaką piękną twarz. Dobrze, że się zaczynasz sobą zajmować, to znak, że dałaś sobie najważniejsze prawo :)
Zagubiona - Śro 27 Mar, 2013 23:10

smokooka napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
ale z drugiej strony tu chodzi o twarz.
I to jaką piękną twarz. Dobrze, że się zaczynasz sobą zajmować, to znak, że dałaś sobie najważniejsze prawo :)

:skromny: no bez przesady.

nadal nie potrafię przyjmować komplementów

pannamigotka - Śro 27 Mar, 2013 23:12

A rozumiem.
To bardzo dobry krok, Aniołku. Dbasz o siebie, bo jesteś najważniejszą osobą dla siebie, super!

Zagubiona - Nie 07 Kwi, 2013 21:05

Łapię się na myśleniu o przyszłości. Coraz częściej dopuszczam świadomość, że jest niemożliwe stworzenie szczęśliwej rodziny z czynnym alkoholikiem. Ale na chwilę obecną nie potrafiłabym odejść, wiem, że poradziłabym sobie sama ale póki co alkoholizm nie wyleczył mnie z miłości do męża.

Inną kwestą jest tworzenie relacji kiedy jedno z małżonków boi się drugiego- nawet jeśli nie ma ku temu mocnych powodów. Reaguję wtedy krzykiem- to dla mnie rodzaj tarczy ochronnej (jak będę krzyczeć, to nic mi się nie stanie).

Klara - Pon 08 Kwi, 2013 06:45

Nie.anioł napisał/a:
Reaguję wtedy krzykiem

Mój mąż miał na to mocny argument - musi pić, bo na trzeźwo nie da się tego wytrzymać.
Twój też się tak tłumaczy?

W moim wypadku krzyk był wyładowaniem złości z powodu obecności znów i znów, i znów pijanego faceta.

Zagubiona - Pon 08 Kwi, 2013 14:33

Mój póki co wcale się nie tłumaczy- on po prostu nie widzi problemu- pije bo lubi :bezradny:
Klara - Pon 08 Kwi, 2013 14:51

Aniołku, znasz to? http://bez-dymka.fm.interia.pl/popup.html
Scarlet O'Hara - Pon 08 Kwi, 2013 17:04

Klara napisał/a:
Aniołku, znasz to? http://bez-dymka.fm.interia.pl/popup.html


U kilku koleżanek na terapii interwencja zadziałała.
Była nawet sesja weekendowa na ten temat.

Zagubiona - Pon 08 Kwi, 2013 19:00

Poczytałam o interwencji. Może kiedyś uda się ją przeprowadzić, obecnie nie ma szans powodzenia, bo i ja nie jestem na nią gotowa. Nawet nie miałabym obecnie nikogo kto by mnie w niej wspierał.

Ale to dobra rada na przyszłość. Dziekuję.

pietruszka - Wto 09 Kwi, 2013 08:13

Czasem sobie myślę, że interwencja, fachowo przygotowana, może mieć wyższą skuteczność niż zgłoszenie na przymusowe leczenie. No ale stawia też współuzależnioną do stanięcia wobec faktów, wobec brutalnej rzeczywistości, tak na serio, i co najtrudniejsze wymaga konsekwencji w działaniu, a z tym zwykle mamy problem.
Zagubiona - Wto 09 Kwi, 2013 08:34

pietruszka napisał/a:
ale stawia też współuzależnioną do stanięcia wobec faktów, wobec brutalnej rzeczywistości, tak na serio, i co najtrudniejsze wymaga konsekwencji w działaniu, a z tym zwykle mamy problem.


I właśnie dlatego na chwilę obecną nie jestem na nią gotowa. Może jak chociaż rusze z terapią. Bo przecież interwencja to nie ma być bicie piany czy straszeniem ale musi być poparte konsekwentnym działaniem.

Zagubiona - Pią 12 Kwi, 2013 09:46

Dopadła mnie rezygnacja i zniechęcenie. Z natury jestem raptusem i to mi w obecnej sytuacji nie pomaga. Chciałabym widzieć jakiekolwiek efekty działań jakie podejmuję, a przed wszystkim aby te ulotne chwilę, w których jest mi lepiej, były bardziej trwałe.

Chciałbym nauczyć się nie oczekiwać, nie liczyć na pomoc innych, nie uzależniać się od innych, czuć się dobrze sama ze sobą. Niestety mam wrażenie, że po każdym kroku w przód robię emocjonalnie kilka kroków w tył i zamiast oczekiwanego szczęścia jest kolejna porcja bólu i cierpienia.

A to że od wczoraj leżę (a przynajmniej powinnam leżeć) w łóżku z grypą pokazało mi właśnie jak bardzo wciąż liczę na innych i jak bardzo się zawiodłam, że od nikogo wczoraj ani dziś nie usłyszałam "idź się położyć, ja posiedzę z Małym".

Na teraz czuję tak, że już nawet nie chce mi się starać i choć wiem, że to przejściowe nie sprawia to, żeby było mi lepiej.

Klara - Pią 12 Kwi, 2013 14:28

Nie.anioł napisał/a:
nie oczekiwać, nie liczyć na pomoc innych

Chodzi o to, żeby nie liczyć i nie oczekiwać, że ktoś się domyśli czego potrzeba lecz żeby nauczyć się prosić o pomoc.
Na wszelki wypadek, lepiej jednak nie oczekiwać, że proszony na pewno spełni naszą prośbę.

Życzę Ci Aniołku szybkiego powrotu do zdrowia :pocieszacz:

pietruszka - Pią 12 Kwi, 2013 19:10

Klara napisał/a:
Chodzi o to, żeby nie liczyć i nie oczekiwać, że ktoś się domyśli czego potrzeba lecz żeby nauczyć się prosić o pomoc.
Na wszelki wypadek, lepiej jednak nie oczekiwać, że proszony na pewno spełni naszą prośbę.

podpisze się lewą i prawą łapką pod tym :tak:
O tym samym pomyślałam... Umiesz Nieaniołku stosować proste i jasne komunikaty typu: "Proszę (tu imię), posiedź z małym przez godzinkę, potrzebuję się położyć. Nawet nie musisz się tłumaczyć, jak bardzo chora jesteś, jak źle się czujesz (czasem takie tłumaczenia są nieświadomie odbierane jako próba manipulacji, wymuszenia, czy też błagania). Do tego ważna jest postawa typu : Ja jestem OK, Ty jest OK. Czyli danie danej osobie prawa do odmówienia pomocy. Choć oczywiście masz prawo powiedzieć, że jest Ci przykro, gdy ktoś odmówi. To też jest asertywność. Ważne by znaleźć złoty środek pomiędzy agresją a uległością.

A co do tych chwiejnych nastrojów... Też tak miałam na początku... Im dalej w las tym spokojniej, normalniej, choć czasem też zdarzają się gorsze dni, związane z różnymi życiowymi zakrętami, (choć stwierdzam, że nawet te kryzysy są po coś). Trudno się dziwić, że w chorobie też czujesz się gorzej psychicznie. Masz do tego prawo. Więcej wyrozumiałości dla siebie Nieaniołku :pocieszacz:

Zagubiona - Śro 17 Kwi, 2013 10:10

Boję się przyszłości. To co obecnie obserwuję nie wróży nic dobrego w moim małżeństwie.

Boję się podejmować decyzje, które dojrzewają w mojej głowie, a na które obecnie absolutnie nie jestem gotowa. Ale też nie jestem gotowa żyć z kimś kto mnie nie szanuje.

Paraliżuje mnie strach, że sama nie dam sobie rady- zwłaszcza jeśli okaże się, że choroba syna jest poważna. A mąż jak nie jest pijany czy złośliwy to jednak wspiera mnie i pomaga. Tylko czy dla tych chwil szczęścia warto znosić te chwile poniżenia i bólu?

Kawa - Śro 17 Kwi, 2013 11:52

Każdy boi się przyszłości (no, w każdym razie większość z nas ;) ) i ciężko mi coś doradzić odnośnie tego czy Twojego małżeństwa - bo sama jestem między młotem a kowadłem...
Daj sobie może jeszcze trochę czasu.... wyznacz granice w swoim związku, spisz jego plusy i minusy na kartce; kiedyś słyszałam, że dobre efekty daje napisane listu do męża - ale ja jakoś nie mogę się przemóc... no nie wiem....
Niech może wypowiedzą się osoby bardziej doświadczone :mysli:

I zdrówka dla Twoje Synka :buzki:

Scarlet O'Hara - Śro 17 Kwi, 2013 12:40

Aniołku dzisiaj się boisz i świetnie Cię rozumiem ale kiedy będziesz już gotowa na zmiany uwierz mi wszystko nabierze innych barw.

Nie.anioł napisał/a:
A mąż jak nie jest pijany czy złośliwy to jednak wspiera mnie i pomaga. Tylko czy dla tych chwil szczęścia warto znosić te chwile poniżenia i bólu?


Pomyśl z innej strony .Będzie przychodził do dziecka trzeźwy,stęskniony.Będzie na Twoim terenie i to Ty będziesz dyktowała warunki.Kiedy zechce się wyładowywać na Tobie zawsze będziesz mogła go wyprosić.

Kawa napisał/a:
spisz jego plusy i minusy na kartce


często stosuję taką metodę i bardzo mi pomaga .

3mam kciuki za Twojego synka i życzę zdrówka.

Zagubiona - Śro 17 Kwi, 2013 14:31

Dziekuję dziewczyny za wsparcie :buzki:

Tak sobie myślę, że to moje miotanie się teraz to trochę z mojej strony próba przeskoczenia etapów normalnego odcinania się od alkoholika. To swego rodzaju ucieczka przed trudem podjęcia walki związek.

Muszę nauczyć się cierpliwości i działania krok po kroku i bez zbędnych emocji.

Zagubiona - Sob 27 Kwi, 2013 21:52

No to się dziś zadziało :szok:

Jak tylko mąż wrócił dziś do domu, czułam w kościach, że coś się święci- nie myliłam się. Po wysłuchaniu monologu jaka to jestem niedobra (bo nie chciałam z nim wyjść na jakąś imprezę plenerową), powiedziałam, że skoro jestem taka zła i tak mu ze mną źle to może się rozwieść, że ja go na siłę trzymać nie będę. Nie straszyłam go tylko dałam mu wybór. Od jakiegoś czasu układała mi się w głowie taka myśl i ewentualność, że zostanę sama- dziś po raz pierwszy ją wyartykułowałam. Zaraz zaczęło się straszenie, że synek będzie z nim, że ja nie dostanę nad nim opieki itp. Nie powiem, boję się tego, bo jednak też mam sporo na sumieniu :uoee:

Nie chciało mi się już słuchać tego pijanego bełkotu więc poszłam się położyć- mąż przyszedł za mną licząc na seks. No i się przeliczył, powiedział, że bardzo się zmieniłam, że on jest cały czas taki sam, a to ja się zmieniam (w jego mniemaniu na gorsze). Jak nie dałam się sprowokować to strzelił focha, zabrał kołdrę i poszedł spać do innego pokoju- cóż jego wybór.

Dużo tego jak na jeden dzień ale chyba dobrze się stało, bo zaczynam wierzyć, że jeśli będzie taka konieczność to sobie poradzę.

pannamigotka - Sob 27 Kwi, 2013 21:56

Nie.anioł napisał/a:
boję się tego, bo jednak też mam sporo na sumieniu

Na Twoją niekorzyść w sądzie może działać, że nie leczysz ani swojego uzależnienia ani współuzależnienia. W sądzie liczą się twarde dowody... jeśli nie chcesz tego zrobić dla siebie, zrób to dla dziecka... jako pierwsza motywacja może być ok...


Nie.anioł napisał/a:
dziś po raz pierwszy ją wyartykułowałam.

Nie mów nic, czego nie jesteś w 100% pewna, czego nie zamierzasz zrealizować.

Zagubiona - Sob 27 Kwi, 2013 22:04

pannamigotka, gwoli ścisłości czekam na wizytę u terapeutki odnośnie mojego współ- której termin mam za półtora tygodnia.

Jestem pewna tego, że jeśli chciałby odejść to siłą nie będę go zatrzymywać.

pterodaktyll - Sob 27 Kwi, 2013 22:13

Nie.anioł napisał/a:
Jestem pewna tego, że jeśli chciałby odejść to siłą nie będę go zatrzymywać.

Ja zaś jestem pewny, że to zwykła manipulacja alkoholika

pannamigotka - Sob 27 Kwi, 2013 22:18

Nie.anioł napisał/a:
jeśli chciałby odejść

Wątpię.

pannamigotka - Sob 27 Kwi, 2013 22:20

Nie.anioł napisał/a:
odnośnie mojego współ

Pisałam również o Twoim uzależnieniu, które zapewne na takiej rozprawie może zostać 'wyciągnięte', alkoholikowi łatwo zwalić winę na innych, zasłonić się czyjąś chorobą i w ten sposób siebie wybielić.

Zagubiona - Nie 28 Kwi, 2013 00:15

pterodaktyll napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Jestem pewna tego, że jeśli chciałby odejść to siłą nie będę go zatrzymywać.

Ja zaś jestem pewny, że to zwykła manipulacja alkoholika

Tylko, że on tego nie powiedział- to ja powiedziałam, że jak mu tak źle jak mówi to przecież może wnieść o rozwód.

Zagubiona - Nie 28 Kwi, 2013 00:21

pannamigotka napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
odnośnie mojego współ

Pisałam również o Twoim uzależnieniu, które zapewne na takiej rozprawie może zostać 'wyciągnięte'


Tak się składa, dwóch terapii jednocześnie ciągnąć nie dam rady, bo robiąc dwie rzeczy na raz żadnej nie robię na 100 procent. Jeśli terapeutka uzna, że najpierw lepiej zająć się moim uzależnieniem to tak zrobię.

pannamigotka - Nie 28 Kwi, 2013 07:03

Nie.anioł, Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam po wejściu na forum, to zaprzestanie jakichkolwiek interakcji z pijanym/ pod wpływem. Zero rozmów, nawet spojrzeń, fochów, min. To nie ma sensu.
Raz zareagowałam- wyrzuciłam go z domu...

jak sobie przypomnę wcześniejsze interakcje z pijanym... te moje rozhuśtane emocje, od wypominania, przez płacz, krzyk, szantaże... okropne to było...

Żeglarz - Nie 28 Kwi, 2013 07:10

pannamigotka napisał/a:
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam po wejściu na forum, to zaprzestanie jakichkolwiek interakcji z pijanym/ pod wpływem.

Tak, to jest podstawa jeżeli chce się zachować spokój.
Powtórzę, jeżeli chce się zachować spokój.
Może tak być (i przypuszczam, że często tak jest), że takie rozmowy również współuzależnionym służą do rozładowania emocji.

Zagubiona - Nie 28 Kwi, 2013 07:17

pannamigotka, u mnie już nie ma płaczu, krzyku itp. Zazwyczaj nie rozmawiam jak ma wypite- a wczoraj powiedziałam dosłownie jedno zdanie, że nie musi się męczyć do końca życia.
Żeglarz - Nie 28 Kwi, 2013 07:26

Nie.anioł napisał/a:
u mnie już nie ma płaczu, krzyku itp.

U mnie też nie było, ale spalałem się wewnętrznie.

pannamigotka - Nie 28 Kwi, 2013 07:34

Nie.anioł napisał/a:
u mnie już nie ma płaczu, krzyku itp.

Przecież nie twierdzę, że jest...
Mówię, jak było u mnie, ponieważ któryś raz piszesz o rozmowach z mężem pod wpływem. Uwierz mi- to nie ma żadnego sensu. Tylko za 5 lat dowiesz się, że jesteś chora- bo stres Cię zeżre od środka.
Dbaj o siebie...
p/s to, że nie wywalasz emocji na zewnątrz nie znaczy, że ich nie ma...

Kawa - Nie 28 Kwi, 2013 13:36

Nie.anioł napisał/a:
jaka to jestem niedobra


Ojj... skądś to znam :uoee:

Nie.anioł napisał/a:
powiedziałam, że skoro jestem taka zła i tak mu ze mną źle to może się rozwieść, że ja go na siłę trzymać nie będę


U mnie czasami i on o tym fuknie, ale coś Ty - d*** z domu nie chce ruszyć, a często ostatnio z nim na ten temat ''gadam" (jeśli tak można to nazwać);


Nie.anioł napisał/a:
Zaraz zaczęło się straszenie, że synek będzie z nim, że ja nie dostanę nad nim opieki


Pstre gadanie jego...



Jesteśmy - wydaje mi się - na podobnym etapie życiowo-związkowym -z tym, że mnie coraz bardziej korci samotność jako samotność, a nie samotność - w dwójkę;

Zagubiona - Pon 29 Kwi, 2013 21:10

Kawa napisał/a:
Jesteśmy - wydaje mi się - na podobnym etapie życiowo-związkowym -z tym, że mnie coraz bardziej korci samotność jako samotność, a nie samotność - w dwójkę;

Całkiem możliwe, a i mnie coraz częściej włącza się myślenie, że samotność w związku to nie to czego chcę.

Zagubiona - Wto 30 Kwi, 2013 20:25

:radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha:
ale się cieszę, bo zanosiło się, że będę musiała kombinować jak tu zrobić aby siódmego maja móc jechać na terapię. Nie bardzo chciałam brać urlop- zwłaszcza, że teraz cały tydzień siedzę w domu. Wszytko wyjaśniło się bardzo łatwo. Mąż ma drugą zmianę, więc ja będę miała pierwszą (pierwszy raz od półtora roku), a więc będę mogła w obiad jechać na terapię. W jedną stronę pojadę samochodem z mężem jak będzie jechał do pracy, a z powrotem jeszcze pomyślę. Może wrócę samochodem i wieczorem pojadę po męża, a może pociągiem (choć to ostateczność, bo późno będę w domu, a mama może się nie zgodzić tak długo pilnować mojego synka) albo zabiorę rower i nim wrócę- w końcu to tylko 10km i przy ładnej pogodzie nie będzie to problem. No ale powrót jeszcze obmyślę- ważne, że będę mogła jechać. :rotfl:

Klara - Wto 30 Kwi, 2013 20:32

Nie.anioł napisał/a:
będę mogła w obiad jechać na terapię

No popatrz!
Wszystko się samo układa :)
Nie.anioł napisał/a:
mama może się nie zgodzić tak długo pilnować mojego synka

Może mama też się jakoś cudownie przestawi... Bądź dobrej myśli.

Zagubiona - Wto 30 Kwi, 2013 20:38

Klara napisał/a:
Może mama też się jakoś cudownie przestawi... Bądź dobrej myśli.

Myślę, że nie będzie problemu abym wyszła- najwyżej później będą pretensje jak mnie długo nie będzie ale akurat na czas oczekiwania w kolejce u lekarza to ja wpływu nie mam, więc się tym nie martwię, bo to i tak nic nie da.

Kawa - Czw 02 Maj, 2013 15:27

Żeglarz napisał/a:
Może tak być (i przypuszczam, że często tak jest), że takie rozmowy również współuzależnionym służą do rozładowania emocji.


No, niestety w moim przypadku tak jest.....
Jak sobie ''wyrzucę'' na małża to mi lepiej...
Wiem, że powinnam siedzieć cicho, bo to jak grochem o ścianę, ale..... taka jędza wtedy jestem :krzyk:

Kawa - Czw 02 Maj, 2013 15:40

Klara napisał/a:
Kawa napisał/a:
Wiem, że powinnam siedzieć cicho, bo to jak grochem o ścianę, ale..... taka jędza wtedy jestem :krzyk:

Ale za to, jak rozładujesz napięcie, mięśnie Ci się rozluźniają i zmniejsza ryzyko choroby kręgosłupa ;)


Bo jakby nie było to po 2 ciążach nadwyrężony ha ha ha :lol2: :lol2:

Dziubas - Czw 02 Maj, 2013 15:40

Klara napisał/a:
mięśnie Ci się rozluźniają i zmniejsza ryzyko choroby kręgosłupa

ale istnieje wtedy prawdopodobieństwo "popuszczenia"

Kawa - Czw 02 Maj, 2013 15:42

Ale tak na poważnie, to chyba w "Koniec współuzależnienia"pisało, że gniew to uczucie ani nie negatywne, ani nie pozytywne... obojętne raczej → mam nadzieję, że nie poknociłam.
Klara - Czw 02 Maj, 2013 15:49

Dziubas napisał/a:
ale istnieje wtedy prawdopodobieństwo "popuszczenia"

O to bym się tak bardzo nie martwiła - jest na to rada :D

Kawa napisał/a:
że gniew to uczucie ani nie negatywne, ani nie pozytywne...

Po prostu uczucie które się pojawia informując nas, że dzieje się coś niezgodnego z naszymi oczekiwaniami, upodobaniami itp.

Tak serio - fizycznie poczułam jak ustąpił mi ból pleców po tym, gdy (już "wyterapeutyzowana") nie wytrzymałam i wydarłam się na mojego męża tak bardzo, że już w trakcie awantury było mi wstyd :oops:

Kawa - Czw 02 Maj, 2013 15:54

Klara napisał/a:
nie wytrzymałam i wydarłam się na mojego męża tak bardzo, że już w trakcie awantury


No, właśnie... ja wtedy uczuję ulgę że sobie ulżyłam..
Czy to - normalne :mysli:

Zagubiona - Czw 02 Maj, 2013 16:01

Mi też czasem robi się lżej jak wykrzyczę emocje, choć staram się tego nie robić, a rozmawiać dopiero jak mąż przetrzeźwieje.

Ale jak pokrzyczę to chociaż płuca poćwiczę :wysmiewacz:

staaw - Czw 02 Maj, 2013 16:01

Myślę że równie normalne jak to że on se ulży z butelką...
olga - Czw 02 Maj, 2013 16:02

Skoro czujesz, ze sobie ulżyłaś to chyba całkiem normalne. Ja miałam cholerne wyrzuty sumienia ale wobec dzieci, że są świadkami kiedy matka nie panuje nad sobą. wobec eksa zaczęłam mieć wyrzuty kiedy zaczęłam go lać 8|
Halloween - Czw 02 Maj, 2013 16:05

olga napisał/a:
Skoro czujesz, ze sobie ulżyłaś to chyba całkiem normalne. Ja miałam cholerne wyrzuty sumienia ale wobec dzieci, że są świadkami kiedy matka nie panuje nad sobą. wobec eksa zaczęłam mieć wyrzuty kiedy zaczęłam go lać 8|


I właściwie nie pisz nic więcej. PASKUDZTWO ; PRZEMOC W DOMU:

olga - Czw 02 Maj, 2013 16:10

Wiem o tym. 8| Wiedziałam, że jak nie przerwę tego bycia pod jednych dachem to może dojść do sytuacji o której już nie chcę pisać....,,.
Klara - Czw 02 Maj, 2013 16:10

olga napisał/a:
Ja miałam cholerne wyrzuty sumienia ale wobec dzieci, że są świadkami kiedy matka nie panuje nad sobą.

No właśnie!
Chyba lepiej wypracować sobie jakąś inną formę fizycznego rozładowania, takiego, żeby niekoniecznie czekać na fitness, zajęcia taneczne czy inne zorganizowane formy, lecz mieć takie miejsce gdzie można sobie pokrzyczeć, porzucać kamieniami do wyimaginowanego celu, pokopać jakiś niezbyt twardy przedmiot, poboksować go....

Pomyślałam sobie, że już dziś to zastosuję, chociaż od dawna nie miałam okazji złościć się na nikogo, ale w żaden sposób mogę się pozbyć napięcia mięśniowego, które mi coraz bardziej dokucza :bezradny:

Zagubiona - Czw 02 Maj, 2013 16:12

Halloween napisał/a:
I właściwie nie pisz nic więcej. PASKUDZTWO ; PRZEMOC W DOMU:

A właśnie, że pisz, bo doświadczenie każdej współ jest cenne dla tych co są dopiero na początku drogi.

Halloween - Czw 02 Maj, 2013 16:15

Nie.anioł napisał/a:
Halloween napisał/a:
I właściwie nie pisz nic więcej. PASKUDZTWO ; PRZEMOC W DOMU:

A właśnie, że pisz, bo doświadczenie każdej współ jest cenne dla tych co są dopiero na początku drogi.


Ok, chyba masz racje. 34dd

Klara napisał/a:
olga napisał/a:
Ja miałam cholerne wyrzuty sumienia ale wobec dzieci, że są świadkami kiedy matka nie panuje nad sobą.

No właśnie!
Chyba lepiej wypracować sobie jakąś inną formę fizycznego rozładowania, takiego, żeby niekoniecznie czekać na fitness, zajęcia taneczne czy inne zorganizowane formy, lecz mieć takie miejsce gdzie można sobie pokrzyczeć, porzucać kamieniami do wyimaginowanego celu, pokopać jakiś niezbyt twardy przedmiot, poboksować go....

Pomyślałam sobie, że już dziś to zastosuję, chociaż od dawna nie miałam okazji złościć się na nikogo, ale w żaden sposób mogę się pozbyć napięcia mięśniowego, które mi coraz bardziej dokucza :bezradny:


Nie jestem kobieta, myślę i kombinuje inaczej, ale ... czasami trzeba silniejszego przeciwnika oszukać. Pokonać go jego własną bronią, inaczej się tylko rozpacza i ... przegrywa.

Klara - Czw 02 Maj, 2013 16:36

Halloween napisał/a:
zasami trzeba silniejszego przeciwnika oszukać.

Nie rozumiem! :mysli:

Żeglarz - Czw 02 Maj, 2013 19:06

Rozładowywanie trudnych emocji na drugim człowieku nigdy nie jest zdrowe ani dobre. Często wręcz niegodziwe. Niezależnie od tego kim ta osoba jest. Przynosi chwilowe rozładowanie napięcia, ale niczego nie rozwiązuje. Wręcz przeciwnie - "kto sieje wiatr, ten zbiera burzę".
Takie potrzeby i nieumiejętność ich opanowania należy leczyć. Nieleczone emocje mogą być przyczyną wielu groźnych chorób.
Jeżeli przyczyną naszych trudnych emocji jest osoba (wyzwalacz) to są dwa rozwiązania: nauczyć się ignorować zachowania, które powodują trudne emocje, albo odizolować się od tej osoby. To drugie rozwiązanie jest najskuteczniejsze.
Jeżeli zaś wyzwalaczen emocji z którymi sobie nie radzimy jest własny mózg, wówczas jest tylko jedno rozwiązanie - trzeba udać się do dobrego psychologa i psychiatry.

pietruszka - Czw 02 Maj, 2013 19:13

Nadmiary złości (tej takiej zapiekłej i mocno siedzącej w mięśniach: rąk, karku, krtani) wyrzucałam w gabinecie mojej terapeutki czytając listy...
mi pomaga pokopanie czegoś w lesie (jak las blisko), intensywny ruch - nawet energiczny spacer taki do utraty tchu, ewentualnie darcie jakiś kartek, bicie w poduszkę (polecam - zwykle dostępna pod ręką), a i jeszcze intensywne ruchy łapkami jak podczas gry w tenisa ziemnego, nawet bez rakiety... Choć już rzadko tak się u mnie kumuluje... myślę, że dlatego, ze jestem fanką treningu autogennego, a szczególnie relaksacji mięśni Jacobsona. Sraram się ćwiczyć codziennie przed snem, a jak zrobię sobie choćby kilkudniową przerwę to od razu czuję, ile napięcia się nagromadziło w mięśniach... I to cudowne uczucie, kiedy napięte mięśnie puszczają... choć pamiętam, że na początku, jak zaczynałam ćwiczyć, to szczeki (akurat u mnie) miałam tak spięte, że wszelkie ćwiczenia aż bolały... no i słynny wdowi kark... czyli napięte mięśnie karku - prawdopodobnie one były odpowiedzialne za moje wcześniejsze zawroty głowy...

Kawa - Czw 02 Maj, 2013 22:35

Nie.anioł napisał/a:
Mi też czasem robi się lżej jak wykrzyczę emocje, choć staram się tego nie robić, a rozmawiać


Ja mam czasami dziwne wrażenie, że ja już z tym człowiekiem normalnie rozmawiać nie potrafię... ciągle głos mam podniesiony :skromny:

Nie.anioł napisał/a:
Ale jak pokrzyczę to chociaż płuca poćwiczę



:lol2: :lol2:

Kawa - Czw 02 Maj, 2013 22:39

Klara napisał/a:
Chyba lepiej wypracować sobie jakąś inną formę fizycznego rozładowania, takiego, żeby niekoniecznie czekać na fitness, zajęcia taneczne czy inne zorganizowane formy, lecz mieć takie miejsce gdzie można sobie pokrzyczeć, porzucać kamieniami do wyimaginowanego celu, pokopać jakiś niezbyt twardy przedmiot, poboksować go....


Ja zawsze mam ogromną ochotę rzucać talerzami --- ale szkoda mi talerzy ;)

Ps. raz rzuciłam telefon, ale potem koszty naprawy... nie - dziękuję :skromny:

Kawa - Czw 02 Maj, 2013 22:47

Cytat:
Rozładowywanie trudnych emocji na drugim człowieku nigdy nie jest zdrowe ani dobre. Często wręcz niegodziwe. Niezależnie od tego kim ta osoba jest. Przynosi chwilowe rozładowanie napięcia, ale niczego nie rozwiązuje. Wręcz przeciwnie - "kto sieje wiatr, ten zbiera burzę".
Takie potrzeby i nieumiejętność ich opanowania należy leczyć. Nieleczone emocje mogą być przyczyną wielu groźnych chorób.
Jeżeli przyczyną naszych trudnych emocji jest osoba (wyzwalacz) to są dwa rozwiązania: nauczyć się ignorować zachowania, które powodują trudne emocje, albo odizolować się od tej osoby. To drugie rozwiązanie jest najskuteczniejsze.
Jeżeli zaś wyzwalaczen emocji z którymi sobie nie radzimy jest własny mózg, wówczas jest tylko jedno rozwiązanie - trzeba udać się do dobrego psychologa i psychiatry.


Mądrze prawisz :]



Cytat:
Nadmiary złości (tej takiej zapiekłej i mocno siedzącej w mięśniach: rąk, karku, krtani) wyrzucałam w gabinecie mojej terapeutki czytając listy...
mi pomaga pokopanie czegoś w lesie (jak las blisko), intensywny ruch - nawet energiczny spacer taki do utraty tchu, ewentualnie darcie jakiś kartek, bicie w poduszkę (polecam - zwykle dostępna pod ręką), a i jeszcze intensywne ruchy łapkami jak podczas gry w tenisa ziemnego, nawet bez rakiety... Choć już rzadko tak się u mnie kumuluje... myślę, że dlatego, ze jestem fanką treningu autogennego, a szczególnie relaksacji mięśni Jacobsona. Sraram się ćwiczyć codziennie przed snem, a jak zrobię sobie choćby kilkudniową przerwę to od razu czuję, ile napięcia się nagromadziło w mięśniach... I to cudowne uczucie, kiedy napięte mięśnie puszczają... choć pamiętam, że na początku, jak zaczynałam ćwiczyć, to szczeki (akurat u mnie) miałam tak spięte, że wszelkie ćwiczenia aż bolały... no i słynny wdowi kark... czyli napięte mięśnie karku - prawdopodobnie one były odpowiedzialne za moje wcześniejsze zawroty głowy...



Hmmm.... warte spróbowania :]


Niedawno poszłam rozładować emocje poprzez wysiłek fizyczny i fakt... pomaga → ale nie zawsze mogę sobie na to pozwolić przy dzieciach (jednak opieka musi być im zapewniona).


A teraz dostanę w czapę od Autorki, za zajęcie jej wątku;

Żeglarz - Pią 03 Maj, 2013 00:07

Kawa napisał/a:
ja już z tym człowiekiem normalnie rozmawiać nie potrafię... ciągle głos mam podniesiony

W "Koniec współuzależnienia" jest to stan określony jako reaktywność.
Automatyczne reagowanie na bodźce płynące od osoby (osób) z którymi jesteśmy we współuzależnieniu.

Zagubiona - Pią 03 Maj, 2013 09:21

Kawa, bez obaw nie mam "morderczych" myśli względem Ciebie. Sporo dała mi do myślenia ta rozmowa ale o tym napiszę później jak będę miała chwilę czasu :)
spoko - Pią 03 Maj, 2013 11:48

ja stawiam na gimnastyke izometryczna ...jest to gimnastyka dla leniwych,jeszcze w lozku...kilka minut i dzidziala... od pol roku nic mnie nie boli,forma jak u 30 nawet lepiej...przy tym oczwiscie wlasciwe oddychanie...pozyskalam wiedze o tym sposobie radzenia sobie w sytuacjach stresujacych w sanatorium...gonitwa mysli nie pozwalala na niczym skupic sie...skupialam uwage na wlasciwym oddechu,zle mysli gdzies zanikaly...teraz doszlam do tego,ze kazda mysl negatywna zastepuje pozytwna,,,pozytywna afirmacje powtarzam kila razy,a zla mysl nie ma szans na przetrwanie... wiem.ze sa dwa rodzaju strachu wrodzonego strach przed upadkiem i strach przed halasem,wszystkie inne to leki nabyte,pozbylam sie ich...i takie rzeczy jak lektura,teraz forum,ktos mi fajnie na forum napisal TU I TERAZ i tego sie tez trzymam...czytam glownie ksiazki psychologiczne...dodam moj kontakt z ksiazka drugi rok,czuje jak pozyskuje sile...powodzenia Wieslawa
spoko - Pią 03 Maj, 2013 11:50

ja stawiam na gimnastyke izometryczna ...jest to gimnastyka dla leniwych,jeszcze w lozku...kilka minut i dzidziala... od pol roku nic mnie nie boli,forma jak u 30 nawet lepiej...przy tym oczwiscie wlasciwe oddychanie...pozyskalam wiedze o tym sposobie radzenia sobie w sytuacjach stresujacych w sanatorium...gonitwa mysli nie pozwalala na niczym skupic sie...skupialam uwage na wlasciwym oddechu,zle mysli gdzies zanikaly...teraz doszlam do tego,ze kazda mysl negatywna zastepuje pozytwna,,,pozytywna afirmacje powtarzam kila razy,a zla mysl nie ma szans na przetrwanie... wiem.ze sa dwa rodzaju strachu wrodzonego strach przed upadkiem i strach przed halasem,wszystkie inne to leki nabyte,pozbylam sie ich...i takie rzeczy jak lektura,teraz forum,ktos mi fajnie na forum napisal TU I TERAZ i tego sie tez trzymam...czytam glownie ksiazki psychologiczne...dodam moj kontakt z ksiazka drugi rok,czuje jak pozyskuje sile...powodzenia Wieslawa
Zagubiona - Pią 03 Maj, 2013 15:32

Uczę się rozpoznawać i nazywać uczucia. Zazwyczaj wszystko pakowałam do jednego worka z napisem ZŁOŚĆ. Wczoraj wieczorem kiedy leżałam z synkiem zastanawiałam się nad swoimi uczuciami i okazało się, że to co czułam to nie złość, a żal.

Było mi żal, że mąż siedzi sobie z tatą i ma coś z wieczora, a ja nie mogę zrobić tego co sobie zaplanowałam, bo leżę z Tygryskiem. Później plany z wieczora przełożyłam na rano.

To jedno z pierwszych uczuć jakie udało mi się nazwać od czasu jak staram się coś zrobić ze swoim życiem i którego jestem pewna.

Przy okazji odkryłam też dlaczego tak bardzo nie podobało mi się, że teściu miał przyjechać i zostać u nas na noc. Jest to bardzo mocno związane z moim współuzależnieniem i czeka mnie z tym dużo pracy. A chodzi o to, że wiem, że jak mąż ma towarzystwo to więcej pije. No i wczoraj też mi się to włączyło. Dopiero jak chciałam już iść spać pomyślałam, że to nie ma znaczenia ile mąż wypije tylko to, że w ogóle wypije. No i znowu wypłynęła ta moja kontrola picia męża- jakby mi coś to dawało oprócz nerwów :bezradny:

Jo-asia - Pią 03 Maj, 2013 15:43

Nie.anioł napisał/a:
To jedno z pierwszych uczuć jakie udało mi się nazwać od czasu jak staram się coś zrobić ze swoim życiem i którego jestem pewna.

a teraz to już z górki Ci pójdzie...najtrudniejszy...pierwszy krok :)
:brawo:

Zagubiona - Nie 05 Maj, 2013 20:20

Wczorajszy wieczór i dzisiejsz dzień pokazały mi dlaczego od pewnego czasu nie mogę dogadać się z mamą.

Teraz krótki opis sytuacji.
Wyszłam z synkiem na spacer jest godzina 17:30 i miałam zaplanowany spokojny wieczór i zajęcie się sobą (paznokcie, brwi itp.) Mąż myślał o grillu, ja nie chciałam bo jeszcze jadłam to co zostało po poprzednim. Wracam po 40 minutach i słyszę, że będą goście (szwagierka z rodziną i teść), bo mąż zadzwonił żeby przyjechali, mając w nosie moje zdanie i plany.

Co robi mama, a co robię ja?
Mama mimo że jej to nie pasuje, wyjmuje z zamrażarki co się nadaje na grilla.
Ja nie kiwam nawet palcem i zapowiadam, że nie przyjdę usiąść, bo mam inne plany. Położyłam spać syna i zajęłam się sobą- ani na chwilę nie wyszłam na podwórze.

Teraz jest tak, że to ja jestem tą złą (w oczach mamy), bo postawiłam na swoim, a nie ustąpiłam mężowi, bo to wstyd, bo dobra żona powinna była skakać koło gości itp.

Ta sytuacja pokazała mi, że raczej nie za szybko uda mi się nawiązać porozumienie z mamą, a to dlatego, że ja chcę żyć tak aby mi było dobrze i łamać schematy współ, a mama twardo w nich siedzi i teraz to co wyuczyła się przy tacie robi w związku z moim mężem. A ja jako postępująca inaczej jestem zła i niedobra.

Jo-asia - Nie 05 Maj, 2013 21:10

Nie.anioł napisał/a:
Ta sytuacja pokazała mi, że raczej nie za szybko uda mi się nawiązać porozumienie z mamą, a to dlatego, że ja chcę żyć tak aby mi było dobrze i łamać schematy współ, a mama twardo w nich siedzi i teraz to co wyuczyła się przy tacie robi w związku z moim mężem. A ja jako postępująca inaczej jestem zła i niedobra.

a jak się z tym czujesz?

Zagubiona - Pon 06 Maj, 2013 04:26

Jo-asia napisał/a:
a jak się z tym czujesz?

nienajgorzej. Właściwie to jest mi to obojętnę. Ja wybieram dla siebie to co lepsze, a nie mam wpływu na wybory mamy. Przestaję zabiegać o jej akceptację.

Kawa - Pon 06 Maj, 2013 07:38

Cytat:
Teraz jest tak, że to ja jestem tą złą (w oczach mamy), bo postawiłam na swoim, a nie ustąpiłam mężowi, bo to wstyd, bo dobra żona powinna była skakać koło gości itp.


Nie Anioł - w mojej rodzinie nie było problemu alkoholowego (i nie ma); ale moi rodzice - chociaż mają już dość mojego męża, to w gruncie rzeczy są z tych, którzy uważają, że trzeba przy mężu trwać ''na dobre i na złe'', a ''te'' sprawy zamiatać pod dywan i broń boże, żeby ktoś się o tym dowiedział (jasne.... w małej miejscowości :] )

Jeśli postąpiłaś zgodnie z sumieniem i czujesz się z tym dobrze - to moim zdaniem wtedy postąpiłaś słusznie;

Zagubiona - Wto 07 Maj, 2013 19:58

Byłam dziś na terapii. Myślę, że uda mi się otworzyć przed terapeutką. Dostałam trochę materiałów do domu i kilka rzeczy do wypełnienia, na podstawie, których będę później pracowała nad sobą. Następna wizyta jeszcze w maju, no i w perspektywie jest grupa ale to jak poczuję się gotowa.

Ale najważniejsze, że zrobiłam ten krok i potrafiłam odpowiedzieć na pytanie "czego oczekuję od terapeutki i terapii?"

pietruszka - Wto 07 Maj, 2013 20:12

brawo Nie.aniołku :) :brawo:
Klara - Wto 07 Maj, 2013 20:20

:okok:
Nie.anioł napisał/a:
w perspektywie jest grupa ale to jak poczuję się gotowa.

Wiesz?
Im prędzej "się poczujesz", tym lepiej :tak:

smokooka - Wto 07 Maj, 2013 20:22

NieAniołku, pierwsze koty za płoty, a Klarcia ma rację, im prędzej tym lepiej :okok: Cieszę się, że to już :lol2:
Zagubiona - Wto 07 Maj, 2013 20:23

Klara napisał/a:
:okok:
Nie.anioł napisał/a:
w perspektywie jest grupa ale to jak poczuję się gotowa.

Wiesz?
Im prędzej "się poczujesz", tym lepiej :tak:

Wiem, tylko najpierw chciałabym sprawdzić z czym mam największy problem, bo dziś wypełniając kwestionariusz wyszły sprawy, o których nie miałam pojęcia. Ale znając mnie to skorzystam z grupy jak tylko "okrzepnę" ;)

pterodaktyll - Wto 07 Maj, 2013 20:23

Nie.anioł napisał/a:
w perspektywie jest grupa ale to jak poczuję się gotowa.

No to się poczuj........co za problem ;)

Zagubiona - Wto 07 Maj, 2013 20:26

pterodaktyll napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
w perspektywie jest grupa ale to jak poczuję się gotowa.

No to się poczuj........co za problem ;)

Wiesz problem jest np. w tym, że póki co nie wiem na czym się najbardziej skupić (wyszło trochę nowych rzeczy), no i nie wiem jak będę miała zmiany w pracy, a pewnie to wszystko można podciągnąć pod irracjonalny strach :szok:

pterodaktyll - Wto 07 Maj, 2013 20:30

Nie.anioł napisał/a:
pewnie to wszystko można podciągnąć pod irracjonalny strach

A z tym to jak najbardziej się zgodzę, ja nazywam to lękiem przed nieznanym. Zamień go na jakiś normalny strach przed czymś co już znasz i po sprawie :mgreen:

Zagubiona - Wto 07 Maj, 2013 21:23

pterodaktyll napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
pewnie to wszystko można podciągnąć pod irracjonalny strach

A z tym to jak najbardziej się zgodzę, ja nazywam to lękiem przed nieznanym. Zamień go na jakiś normalny strach przed czymś co już znasz i po sprawie :mgreen:

Nie wiem czy dobrze kombinuję ale chodzi o cos w stylu: boję się iść na grupę, bo nie wiem czego się spodziewać, więc zamieniam ten strach na strach przed krzykiem (schemat z dzieciństwa krzyk>kłótnia>agresja>przemoc fizyczna) i wybieram ten strach, który może prowadzić do uporania się z tym większym strachem, czyli w tym przypadku wybieram grupę, która może mi pomóc uporać się z lękiem przed krzykiem?

Alem wykombinowała :szok:

pterodaktyll - Wto 07 Maj, 2013 21:27

Nie.anioł napisał/a:
Alem wykombinowała

Mniej więcej o to właśnie chodzi, o zamianę na sytuacje, w których już byłaś i w związku z tym masz jakiś punkty odniesienia do reakcji na to

Zagubiona - Wto 07 Maj, 2013 21:32

pterodaktyll, myślę, że to da się zrobić :mysli: :luzik:
pterodaktyll - Wto 07 Maj, 2013 21:33

Nie.anioł napisał/a:
myślę, że to da się zrobić

Też tak myślę :tak: :buziak:

Jo-asia - Wto 07 Maj, 2013 21:44

Nie.aniołku,
wczoraj chciałam Ci to napisać...robię to dziś
jesteś niesamowitą młodą...silną...kochaną....ciepłą....wrażliwą kobietą (mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałam :skromny: )
szczerze, to Twój wiek, ni jak mi nie pasuje do Twojej dojrzałości życiowej...
nawet nie masz pojęcia...jak dużo dają mi Twoje wpisy na Forum
dziękuję, że tyle dajesz
dziękuję, że Jesteś
:buziak:

Zagubiona - Wto 07 Maj, 2013 22:01

Jo-asia, to ja dziekuję :skromny:

Wydaje mi się, że jestem zwykła, przeciętna i nic specjalnego nie robię ale jeśli komuś choć trochę przydaje sięd moja pisanina to się cieszę.

A co do mojej dojrzałości życiowej- cóż szybko musiałam dorosnąć :bezradny:

Zagubiona - Nie 19 Maj, 2013 16:13

Po raz kolejny się izoluję- najchętniej siedziałabym w domu i z nikim nie rozmawiała. Czuję, że coś się we mnie zmienia tylko nie mam pojęcia co i w jakim kierunku to zmierza. Nie potrafię mówić o tym co się dzieje i nie potrafię się zwrócić o pomoc, znowu wszystko muszę sama. :bezradny:

A mąż jeszcze mnie sprawdza, czy już pękłam czy jeszcze nie i codziennie mówi abym mu piwo kupiła.

Duszek - Nie 19 Maj, 2013 16:25

Nie.anioł napisał/a:

A mąż jeszcze mnie sprawdza, czy już pękłam czy jeszcze nie

Ale Ty dzielnie się trzymasz...prawda? ;)

endriu - Nie 19 Maj, 2013 16:29

Nie.anioł napisał/a:
A mąż jeszcze mnie sprawdza, czy już pękłam czy jeszcze nie i codziennie mówi abym mu piwo kupiła.

to się rozwiedź

Duszek - Nie 19 Maj, 2013 16:36

Cytat:
Cześć Duszek

Witaj endriu! :)

Zagubiona - Nie 19 Maj, 2013 16:36

Duszku, tak trzymam się jeszcze dzielnie :tak:

endriu, a nie uważasz, że takie decyzję należy przemyśleć i być na nie gotowym? Pośpiech to jest potrzebny... przy łapaniu pcheł, a nie w decyzjach dotyczących rodziny.

Duszek - Nie 19 Maj, 2013 16:40

Nie.aniołku, czasem takie dni przychodzą, ale najważniejsze jest to, jak sobie z tym poradzić. :)
A jak tam Twoja terapia? (przepraszam,ale nie wiem czy o tym pisałaś)
Pytam, ponieważ wiem ile pozytywnej energii tam dostaję i tak jak na początku nie miałam ochoty tam chodzić, tak teraz nie mogę doczekać się tych wtorków.

Zagubiona - Nie 19 Maj, 2013 16:47

Terapia- w czwartek idę drugi raz. Jest ok i być może to właśnie materiały, które dostałam do wypełnienia w domu spowodowały mój stan- widzę, że siedzę w tym głębiej niż myślałam. Zobaczmy co powie terapka w czwartek.
Duszek - Nie 19 Maj, 2013 16:53

Indywidualna czy grupowa?
Zagubiona - Nie 19 Maj, 2013 16:56

Indywidualna, póki co. Ale mam otwartą drogę na grupową- wystarczy tylko telefon predzej, że przyjdę. No ale na grupową nie jestem gotowa.
Duszek - Nie 19 Maj, 2013 17:03

Jesteś, jesteś gotowa! :)
To tylko Twoja wymówka, wiem co mówię... :)
Idź, posłuchaj i nie musisz mówić (no może troszeczkę :) ) a później zobaczysz i jeśli dojdziesz do wniosku, że to jeszcze nie ten czas, to poczekasz.

endriu - Nie 19 Maj, 2013 17:24

Nie.anioł napisał/a:
nie uważasz, że takie decyzję należy przemyśleć i być na nie gotowym?


a długo będziesz myśleć?

Zagubiona - Nie 19 Maj, 2013 17:30

endriu napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
nie uważasz, że takie decyzję należy przemyśleć i być na nie gotowym?


a długo będziesz myśleć?

tyle ile będę potrzebowała.

Zagubiona - Nie 19 Maj, 2013 17:33

Duszek, pewnie masz rację ale chcę najpierw trochę indywidualnie się z tym oswoić i zapoznać.
Maciejka - Nie 19 Maj, 2013 17:34

Nie.anioł napisał/a:
tyle ile będę potrzebowała.


tez tak uważam takie decyzje trzeba dobrze przemyśleć a nie tak z pieca na łeb :mgreen:

Duszek - Nie 19 Maj, 2013 17:40

Nie.anioł napisał/a:
pewnie masz rację ale chcę najpierw trochę indywidualnie się z tym oswoić i zapoznać.

Ok! Sorki za to naciskanie ;)
Sama musiałam dojrzeć do tego i przejść swoją drogę.
Bardzo się cieszę, że chodzisz na indywidualne. :)

Zagubiona - Nie 19 Maj, 2013 17:48

Duszek, nie masz za co przepraszać :)
endriu - Nie 19 Maj, 2013 20:16

jakby moja żona piła to piłbym dalej albo sie rozwiódł

ze wspólnikiem z firmy się "rozwiodłem" :D

szymon - Nie 19 Maj, 2013 20:36

Cytat:
ze wspólnikiem z firmy się "rozwiodłem" :D


a pamiętasz ile miałeś DYLEMATÓW przed "rozwiedzeniem" ? :skromny:

endriu - Nie 19 Maj, 2013 21:11

pamiętam :D
2 lata to trwało...
ale pewnych rzeczy się nie przeskoczy

ale trzeba być twardym, konsekwentnym i w ogóle koko jambo i do przodu...

Zagubiona - Nie 19 Maj, 2013 21:53

endriu napisał/a:
jakby moja żona piła to piłbym dalej albo sie rozwiódł

A wiesz, że teraz to tylko sobie gdybasz? Przypuszczasz co byś zrobił, ale pewności nie masz, póki nie będziesz w takiej sytuacji.

Każdy ma swój czas.

Zagubiona - Śro 22 Maj, 2013 09:48

:muza: robię sobie dobrze i właśnie oglądam w tv koncert poświęcony pamięci Marka Grechuty. W prawdzie zdrowszy byłby dla mnie teraz sen ale niestety brat w pracy, a mama się źle czuje i nie jest w stanie popilnować mi chociaż przez godzinę synka. Sen musi poczekać do popołudnia.

Właściwie to według rozkładu dnia powinnam być teraz z Młodym na spacerze ale chcę do końca koncert obejrzeć. No i przy okazji chcę zobaczyć jak się będzie zachowywał synek jak mu schematy złamię.

Jutro też nie pośpię za dużo, bo na terapię mam na 11:30 no ale jeszcze tylko dwie nocki.

Zagubiona - Sob 25 Maj, 2013 16:28

Uczę się decydować o sobie i robić to bez wyrzutów sumienia. Może nie są to sprawy wielkiej wagi ale na początek mogą być ;)

Ja potrzebowałam aprobaty nawet przy kupowaniu sobie ubrań! Nie wspominając już o doborze ubrań przed wyjściem z domu.

Teraz kiedy przynajmniej teoretycznie wiem co mnie tłamsi, próbuję robić cokolwiek aby z tego wyjść. Czas wziąć swoje życie w swoje ręce- nikt za mnie nie może przeżyć mojego życia i to tylko ode mnie zależy jak przeżyję ten pozostały mi czas.

Borus - Sob 25 Maj, 2013 17:15

Nie.anioł napisał/a:
Ja potrzebowałam aprobaty nawet przy kupowaniu sobie ubrań! Nie wspominając już o doborze ubrań przed wyjściem z domu.

Jeśli aprobaty, to normalna rzecz... :mgreen:

Gorzej byłoby, gdyby chodziło Tobie o opinię i do tego szczerą... ;)

Zagubiona - Sob 25 Maj, 2013 20:06

Borus, gorzej to było, że ja potrafiłam zrezygnować z zakupu mimo, że czułam się w czymś świetnie i dobrze w tym wyglądałam, tylko dlatego, że mężowi się nie podobało :bezradny:
Borus - Sob 25 Maj, 2013 20:33

To faktycznie nie było normalne... :bezradny:
Zagubiona - Sob 25 Maj, 2013 20:39

Borus napisał/a:
To faktycznie nie było normalne... :bezradny:


Na szczęście mi to przeszło :lol2: i jak mam ochotę kupić sobie coś co mi się podoba, to to robię nie patrząc na zdanie męża :)

Borus - Sob 25 Maj, 2013 20:51

Ja, pytany o zdanie na temat ciuchów, odpowiadałem niezmiennie:

"To Ty będziesz w tym chodzić..." :mgreen:

Zagubiona - Sob 25 Maj, 2013 20:56

Borus napisał/a:
Ja, pytany o zdanie na temat ciuchów, odpowiadałem niezmiennie:

"To Ty będziesz w tym chodzić..." :mgreen:


I to jest prawidłowa odpowiedź :mgreen:

Borus - Sob 25 Maj, 2013 21:02

:buzki: :mgreen:
pannamigotka - Nie 26 Maj, 2013 12:38

Borus napisał/a:
odpowiadałem niezmiennie:

"To Ty będziesz w tym chodzić...

Ja z kolei zawsze słyszę- bierz, ładnie Ci. Chyba się boi mnie skrytykować :mgreen:
Aniołki, odcinasz się powolutku, to takie niby- nieśmiałe kroczki, ale w dobrą stronę i za tym prawdopodobnie pójdą kolejne. Ale mąż się zdziwi... :wysmiewacz:

Borus - Nie 26 Maj, 2013 15:09

pannamigotka napisał/a:
Ja z kolei zawsze słyszę- bierz, ładnie Ci. Chyba się boi mnie skrytykować

Niekoniecznie... :mysli:
Ładnej we wszystkim ładnie... :mgreen:

Zagubiona - Nie 26 Maj, 2013 16:24

pannamigotka napisał/a:
Aniołki, odcinasz się powolutku, to takie niby- nieśmiałe kroczki, ale w dobrą stronę i za tym prawdopodobnie pójdą kolejne. Ale mąż się zdziwi... :wysmiewacz:


Mąż już nie jest zachwycony. Dziś powiedział, że po tej terapii się zmieniłam i on nie jest tym zachwycony.

Maciejka - Nie 26 Maj, 2013 16:45

Znaczy tak trzymaj :brawo:
pterodaktyll - Nie 26 Maj, 2013 18:18

Nie.anioł napisał/a:
Mąż już nie jest zachwycony. Dziś powiedział, że po tej terapii się zmieniłam i on nie jest tym zachwycony.

No to ma problem chłopisko....... :bezradny:

Zagubiona - Nie 26 Maj, 2013 19:00

perełka napisał/a:
Znaczy tak trzymaj :brawo:

:tak:

pterodaktyll napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Mąż już nie jest zachwycony. Dziś powiedział, że po tej terapii się zmieniłam i on nie jest tym zachwycony.

No to ma problem chłopisko....... :bezradny:

Na szczęście to jego problem, a nie mój ;)

pterodaktyll - Nie 26 Maj, 2013 19:03

Nie.anioł napisał/a:
Na szczęście to jego problem, a nie mój

Toż właśnie o tym piszę ;)

Zagubiona - Nie 26 Maj, 2013 19:06

pterodaktyll napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Na szczęście to jego problem, a nie mój

Toż właśnie o tym piszę ;)

Toć to wiem :luzik:
A napisałam aby na przyszłość móc przeczytać jakby mnie moja wewnętrzna "siostra miłosierdzia" dopadła ;)

pterodaktyll - Nie 26 Maj, 2013 19:08

Nie.anioł napisał/a:
moja wewnętrzna "siostra miłosierdzia"

Klasyk uzależnienia nazwała to "pi****oną siostrą miłosierdzia". Niby to samo ale jakże inny, mocniejszy wydźwięk :mgreen:

Zagubiona - Nie 26 Maj, 2013 19:13

pterodaktyll napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
moja wewnętrzna "siostra miłosierdzia"

Klasyk uzależnienia nazwała to "pi****oną siostrą miłosierdzia". Niby to samo ale jakże inny, mocniejszy wydźwięk :mgreen:

no tak teraz to ma moc :rotfl:

pannamigotka - Nie 26 Maj, 2013 19:18

Mój też nie był zadowolony, bo utrudniałam mu picie poprzez zajmowanie się sobą... też mi kiedyś powiedział- ale się zmieniłaś! na złe! tam cię zmieniają! wtedy już niby- nie pił, podjął terapię, ale myślenie miał pijane. Jego słowa miały mnie urazić, ale dla mnie to było najlepsze, co mógł mi powiedzieć, wydawało mi się, że tyle czasu się staram itd a tu zero efektów, jego słowa dały mi pozytywnego kopa, żeby iść tą drogą!
inka70 - Nie 26 Maj, 2013 19:39

Dla mnie wielkim krokiem w zdrowieniu było nauczenie się ignorwać to co on mówił o mnie i nie reagować na jego zaczepki. Doszłam do takiej wprawy że często nie potrafiłam powtórzyć tego co on przed chwilą powiedział -jakby jego słowa do mnie nie docierały. Jak o coś pyta to odpowiadam półsłówkami , jednym słowem i staram się nie dać wciągnąć w dyskusję .Ponadto jego zarzuty pod moim adresem tłumaczę sobie tak że on sobie to zarzuca tylko próbuje to na mnie przenieść . Nie wiem czy to dobry sposób ale na razie pozwala mi funkcjonowac jak on pojawia się w pobliżu i stara się mi dokuczyć.
Jo-asia - Nie 26 Maj, 2013 20:00

inka70 napisał/a:
.Ponadto jego zarzuty pod moim adresem tłumaczę sobie tak że on sobie to zarzuca tylko próbuje to na mnie przenieść

i dokładnie tak jest :)
ja pomyślałam jeszcze do tego....nie tylko ja mam problem, on też
i to co mnie w relacjach z nim bolało...wiedziałam, że to moje nie jego....i miałam czarno na białym...co mnie boli i dzięki niemu, szybciej moje rany się otwierały a potem mogły się goić :)

olga - Pon 27 Maj, 2013 06:27

Moj eks kiedys mi powiedzial: to wszystko (co zle czyli jego przymusowa wyprowadzka) przez to forum, gdybys ich nie sluchala byloby dobrze.
Zagubiona - Pon 27 Maj, 2013 06:43

Dla mnie wczorajsze slowa męża, to była pochwała. W prawdzie miała to być obelga ale mu nie wyszło :bezradny: :wysmiewacz:
inka70 - Pon 27 Maj, 2013 06:46

Ja od prawie exa też wiele razy usłyszałam ,że było by dobrze gdybym taka dociekliwa nie była i spostrzegawcza , no i po co i z kim na tym kompie tak siedzę . On sobie wymyślił ,że jak są rzeczy o których nie wiem to one nie istnieją i tak w ogóle to o co mi chodzi -jakby prowadzenie podwójnego życia było oólnie przyjętą normą a głupia żona się czepia - jego ulubione hasło -przecież jestem normalnym facetem :rotfl: to znaczy tylko tyle że może pić i robić co chce i kiedy chce a rodzina ma być na posterunku .Takie gość ma rozdwojenie jażni- a może raczej chciał mieć dwa światy ale coś mu nie wyszło .
Zagubiona - Pon 27 Maj, 2013 07:34

olga napisał/a:
Moj eks kiedys mi powiedzial: to wszystko (co zle czyli jego przymusowa wyprowadzka) przez to forum, gdybys ich nie sluchala byloby dobrze.


No bo forum to zło :wysmiewacz: i ludzie tu pokazują jak komfort picia popsuć, i współ się wspierają- no gorsze dla alkoholika niż plagi egipskie :figielek:

leon - Pon 27 Maj, 2013 07:38

olga napisał/a:
Moj eks kiedys mi powiedzial: to wszystko (co zle czyli jego przymusowa wyprowadzka) przez to forum, gdybys ich nie sluchala byloby dobrze.

Pewnie cos w tym jest,bo jakby moja zona byla aktywnym elementem tego forum i stosowalaby na mnie te wszystkie wspolnumery to pewnie bylbym poraz drugi wolnym czlowiekiem :lol2: :>

olga - Pon 27 Maj, 2013 07:42

leon napisał/a:
pewnie bylbym poraz drugi wolnym czlowiekiem


czy cos Cie powstrzymuje przed uwolnieniem sie? :mysli:

leon - Pon 27 Maj, 2013 07:44

olga napisał/a:
leon napisał/a:
pewnie bylbym poraz drugi wolnym czlowiekiem


czy cos Cie powstrzymuje przed uwolnieniem sie? :mysli:

Milosc do zony niezindoktrynowanej przez wspolcos... :P

olga - Pon 27 Maj, 2013 07:48

ja tam sie ciesze, ze daam sie zindoktrynowac
tylko, ze wiesz....moj eks czynny nadal

leon - Pon 27 Maj, 2013 07:53

olga napisał/a:
ja tam sie ciesze, ze daam sie zindoktrynowac
tylko, ze wiesz....moj eks czynny nadal

Kazdy jest inny,jesli Ci pomoglo to ok,ja sobie spokojnie zyje bez gorzaly i bez wspolkontroli 24 na dobe i zycie uklada sie Nam coraz lepiej :>

ja - Pon 27 Maj, 2013 08:11

leon napisał/a:
i bez wspolkontroli 24 na dobe

Wychodzenie ze współcośtam to właśnie odrzucanie kontrolowania. To zostawienie życia partnera jego własnym wyborom. I pogodzenie się jeśli są inne niż byśmy chcieli. Nawet więcej: To nauka życia w różnych relacjach społecznych i wzięcie odpowiedzialności tylko za WŁASNE życie a życie innych zostawienie im samym.

Może twoja żona nie była współ.... i dlatego nie potrzebowała pomocy. Nie każdy w związku z alkoholikiem musi być.

leon - Pon 27 Maj, 2013 08:21

ja napisał/a:
Może twoja żona nie była współ.... i dlatego nie potrzebowała pomocy. Nie każdy w związku z alkoholikiem musi być.

Wedlug tego,co czytam na tym forum,to zona jest i wspol i dda,jak sie poznalismy prawie 20 lat temu,to bylem czynnym alko,a ona chyba z przyzwyczajenia z alko sie zwiazala(jej ojciec tez "zawodowiec") :>

Zagubiona - Wto 28 Maj, 2013 20:42

Ciągle mam problemy z emocjami i pozwalaniem sobie na przeżywanie uczuć. Ciągle łapię się na tym, że jeśli mam przeżyć coś nieprzyjemnego to staram się uciec. Na szczęście już nie w uzależnienie ale ostatnio w pracę.

Tak też było dzisiaj.
Dopiero późnym popołudniem pozwoliłam sobie na przeżycie lęku i niepokoju. W pracy zapierniczałam jak mały motorek, wracając do domu narzuciłam sobie takie tempo, że zsiadając z roweru miałam mroczki przed oczami, a później w domu wpadłam w "szał" porządków aby tylko nie przeżywać uczuć :uoee:

A przecież mam prawo czuć lęk i niepokój. Mam prawo usiąść i zastanowić się co dalej. Mam prawo przeżyć tą trudną sytuację. Tylko czemu sama sobie tego prawa nie chcę dać?

Za półtora tygodnia jestem umówiona z synem i zaczynamy diagnozę (prywatnie, bo na NFZ nie udało mi się dodzwonić do żadnego z czterech ośrodków). To stąd ten lęk i niepokój. Dobrze, że dzień prędzej mam terapię- ostatnio jak się tam wygadałam to mi było lepiej- może teraz też tak będzie :mysli:

Jo-asia - Śro 29 Maj, 2013 07:59

Nie.anioł napisał/a:
Tylko czemu sama sobie tego prawa nie chcę dać?

dałaś...i zauważyłaś
wyuczona starymi schematami...trochę czasu mi zabrało, aby wpoić nowe
Ty już zaczęłaś i teraz będzie dużo łatwiej i szybciej :buziak:

Zagubiona - Czw 06 Cze, 2013 14:39

Nie sądziłam, że to powiem ale... cieszę się, że zdecydowałam się na terapię. :skromny:

No i terapka jest super. I po mojej odpowiedzi na jedno pytanie w pracy domowej zaproponowała abyśmy się zajęły moim poczuciem własnej wartości. Fakt z tym mam chyba największy problem.

Potrzebowałam tej dzisiejszej terapii w tym trudnym dla mnie okresie.

Klara - Czw 06 Cze, 2013 15:09

Nie.anioł napisał/a:
Nie sądziłam, że to powiem ale...

:brawo:
Dziewczyny, które długo się ociągają, a w końcu ulegają namowom, najczęściej piszą tak jak Ty :)

Zagubiona - Czw 06 Cze, 2013 15:16

Klara napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Nie sądziłam, że to powiem ale...

:brawo:
Dziewczyny, które długo się ociągają, a w końcu ulegają namowom, najczęściej piszą tak jak Ty :)

Ale ja się aż tak długo nie ociągałam ;) coś mi się kojarzy, że kiedyś pisałam o rozpoczęciu terapii we wrześniu (nie wiem tylko czy to na pewno o współ chodziło) a tu czerwiec, a mi się już zaczyna to podobać :)

Zagubiona - Nie 09 Cze, 2013 20:37

Dziś po "rozmowie" z mamą, zauważyłam, że rady/czytanie forum mi pomaga :)

Mama zarzuciłam mi, że jestem taka okropna, że mąż przeze mnie pije. W odpowiedzi usłyszała, że widać ona też taka była skoro tata pił (wiem to było złośliwe), na co odpowiedziała, że nie, bo tata pił od zawsze a mój mąż zaczął kilka lat po ślubie :szok: no mistrzostwo świata :wysmiewacz:

Ale wcale się tym nie przejęłam, bo wiem, że to nie prawda, że alkoholik zawsze znajdzie powód do picia i jakbym była potulna i uległa to piłby z tego powodu, a jak bym była wymagająca i stanowcza to też byłby dobry powód do picia. Jestem więc sobą, taką z jaką mi dobrze :luzik:

A tak w ogóle to miałam dziś wspaniały dzień z synkiem. W prawdzie miał on swoje "ataki" ale nie przeszkodziło nam to miło spędzić czasu na świeżym powietrzu.

A w ramach wykonywania zadania z terapii, pomalowałam sobie paznokcie (robię to rzadko bo czasu szkoda, a przy mojej pracy to i z sensem się mija) i jestem zachwycona kolorem i tym, że dobrze się czuje w tym odważny kolorze :rotfl:

Jo-asia - Nie 09 Cze, 2013 21:02

Nie.anioł napisał/a:
Jestem więc sobą, taką z jaką mi dobrze :luzik:

A tak w ogóle to miałam dziś wspaniały dzień z synkiem. W prawdzie miał on swoje "ataki" ale nie przeszkodziło nam to miło spędzić czasu na świeżym powietrzu.

A w ramach wykonywania zadania z terapii, pomalowałam sobie paznokcie (robię to rzadko bo czasu szkoda, a przy mojej pracy to i z sensem się mija) i jestem zachwycona kolorem i tym, że dobrze się czuje w tym odważny kolorze :rotfl:

:buziak: :buzki:
pozdrawiam serdecznie :papa:

Zagubiona - Nie 09 Cze, 2013 21:12

Jo-asia, :buzki:
Klara - Pon 10 Cze, 2013 06:58

Nie.anioł napisał/a:

Ale wcale się tym nie przejęłam, bo wiem, że to nie prawda

Jasne, że to błąd w myśleniu.
Mama prawdopodobnie martwi się tym co widzi u Twojego męża, a że z powodu niewiedzy ma kłopot w ustaleniu winnego tej sytuacji, padło na Ciebie.
Nie martw się i rób swoje :buziak:
Prawda zawsze się obroni.

Zagubiona - Pon 10 Cze, 2013 10:05

Klara, nie chcę oceniać mamy, ale na troskę mi to nie wygląda. Ale ja i tak będę robiła swoje.
ja - Pon 10 Cze, 2013 10:56

Aniołku, to samo chciałam ci napisać. Dla mnie to nie jest życzliwe. Ale nie masz co się przejmować, wiesz jaka jest prawda i to jest ważne. Widać tu dokładnie jak nie leczone współuzależnienie potrafi dalej sobie istnieć mimo braku pierwotnego wyzwalacza.
Zagubiona - Wto 11 Cze, 2013 22:25

Zauważyłam, że od kiedy przestałam trwonić czas na bezsensowne zamartwianie się i troszczenie o innych, mam go więcej dla siebie :radocha:
Teraz mam czas w tygodniu aby zadbać o siebie, aby sprawić sobie jakąś przyjemność, choćby zwykłym pomalowaniem paznokci, czy fryzurą. Podoba mi się to :rotfl:

A wiedzę jaką zdobyłam czy z forum czy z terapii wcielam w życie i od czasu do czasu nawet mamę "prostuję" i tłumaczę jej, że mój brat jest dorosły (32lata) i czas aby pozwoliła mu podejmować decyzje samodzielnie i ponosić ich konsekwencje (idzie to opornie ale dzięki temu chociaż nie słucham ciągłego marudzenia :) ) No i zauważyłam, że stałam się mniej podatna na szantaże emocjonalne co niezmiernie mi odpowiada, bo kiedyś to rujnowało mi życie, a teraz moją najczęstszą odpowiedzią jest "Twoje życie- Twoje decyzje- twoje konsekwencje" i to bez względu kto próbuje ugrać coś na moich emocjach.

Dzięki tym może niewielkim zmianom, lepiej śpię, mam więcej cierpliwości i wyrozumiałości dla syna, jestem szczęśliwsza i bardziej wypoczęta, a i irytuję się zdecydowanie rzadziej niż kiedyś.

esaneta - Sob 15 Cze, 2013 10:09

Nie.anioł napisał/a:
Dzięki tym może niewielkim zmianom, lepiej śpię, mam więcej cierpliwości i wyrozumiałości dla syna, jestem szczęśliwsza i bardziej wypoczęta, a i irytuję się zdecydowanie rzadziej niż kiedyś.

to własnie te niewielkie zmiany ogromnie zmieniają nasze życie...prawda, że fajne to? :chmurka:

Zagubiona - Sob 15 Cze, 2013 11:07

esaneta napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Dzięki tym może niewielkim zmianom, lepiej śpię, mam więcej cierpliwości i wyrozumiałości dla syna, jestem szczęśliwsza i bardziej wypoczęta, a i irytuję się zdecydowanie rzadziej niż kiedyś.

to własnie te niewielkie zmiany ogromnie zmieniają nasze życie...prawda, że fajne to? :chmurka:

Ano prawda :lol2: nie da się ukryć :radocha:

pannamigotka - Sob 15 Cze, 2013 17:56

esaneta napisał/a:
to własnie te niewielkie zmiany ogromnie zmieniają nasze życie..

bo życie to właśnie takie drobnostki :tak: :rotfl:

Zagubiona - Sob 15 Cze, 2013 20:58

Wystarczy odrobina wiedzy, kilka dobrych rad i trochę chęci, a życie staje się piękniejsze :rotfl:

Z nastrojem jestem nadal na fali wznoszącej i choć wiem, że będą jeszcze ciężkie dni teraz się tym nie martwię. Przyjdzie czas będzie rada.

Miałam dziś miły dzień :lol2: Synek był istny diabełek ale ile śmiechu przy tym było (zwłaszcza jak wysypał sobie na głowę węgiel drzewny jak robiliśmy grilla). Ale też zauważyłam, że wiele zależy od mojego nastawienia, bo jak chodzę z nosem na kwintę, to coś co wydaje mi się zabawne dziś wtedy mnie irytuje. Popołudniu okazało się, że potrafię miło spędzać czas z synkiem nawet jak mąż pije. Jest mi dobrze, nagle okazuje się, że ja mam masę czasu i energii, która mogę spożytkować na przyjemności, zabawę z synkiem, prace w domu itp. :szok: Co zresztą czynię ostatnio z zamiłowaniem :rotfl:


A mąż chyba nadal bada grunt- na zakupach proponował mi piwo (jakiś nowy smak), a później chciał abym jego piwo wstawiła do lodówki- no nie wyszło mu :wysmiewacz: jeszcze mi się nie znudziło nie picie i nie pomaganie mu w piciu, a co więcej coraz bardziej mi się to podoba i teraz mogę to już powiedzieć, opuścił mnie strach przed jego reakcją jak odmówię. Teraz mam w sobie tyle odwagi aby się sprzeciwiać jeśli na coś się nie godzę.

smokooka - Sob 15 Cze, 2013 21:02

NieAniołku, już kiedyś chciałam Ci napisać, że chciałabym żebyś była w przyszłym życiu moją mamą :buziak: Podziwiam z lekką zazdrością to jaką jesteś wspaniałą, mądrą i piękną kobietą w tak młodym wieku. Chciałabym obcować tylko z takimi osobami przez całe życie.
Zagubiona - Sob 15 Cze, 2013 21:12

smokooka napisał/a:
NieAniołku, już kiedyś chciałam Ci napisać, że chciałabym żebyś była w przyszłym życiu moją mamą :buziak: Podziwiam z lekką zazdrością to jaką jesteś wspaniałą, mądrą i piękną kobietą w tak młodym wieku. Chciałabym obcować tylko z takimi osobami przez całe życie.

Smoczusiu dziękuję :skromny:
Wiesz to kim jestem i jaka jestem to wpływ życia jakie miałam i w tym niewiele mojej zasługi ;) moja rola zaczęła się kiedy stwierdziłam, że nie chcę dla siebie życia mojej mamy, a dla mojego dziecka mojego życia- cóż było robić trzeba było się wziąć z bykiem za rogi :milczek:

Zagubiona - Pon 24 Cze, 2013 23:00

Zauważyłam jeszcze jedną pozytywną zmianę u siebie- jestem odważniejsza :radocha: i to nie tylko w stosunku do męża ale ogólnie. Jeśli coś mi sprawia przyjemność mam w poważaniu co ludzie o mnie powiedzą. Nawet po sposobie ubierania się widzę zmianę. I nawet jeśli zakładam coś w stonowanych kolorach to aplikuję sobie do tego jakiś "żywy" dodatek. To nie musi być nic wielkiego np. kolorowy pasek, pomalowane paznokcie (ostatnio mi się to spodobało i eksperymentuję z kolorami- dziś np. walnęłam sobie pastelową zieleń :mgreen: ), kolczyki.

Teraz jest dla mnie najważniejsze abym to ja czuła się dobrze ze sobą i z tym co na siebie włożę. Problem stanowią tylko buty ostatnio, bo ciężko mi dostać rozmiar :bezradny: w sobotę kupowałam sandały w rozmiarówce dziecięcej :zalamka:

A no i z włosami ostatnio testuję, zmieniam fryzury na tyle na ile potrafię i mogę bez fryzjera, choć chyba czas się tam wybrać. Mam już jakiś pomysł tylko nie wiem czy mi będzie to pasowało, ale z drugiej strony "włosy nie ręka, obcięte odrosną" :luzik:

endriu - Wto 25 Cze, 2013 06:14

a ja mam córkę 13 lat co jest wyższa od mamy o 10 cm i ma rozmiar buta 40 a żona 37, podała się na nie :skromny:
Jo-asia - Wto 25 Cze, 2013 07:38

Nie.anioł napisał/a:
bo ciężko mi dostać rozmiar :bezradny: w sobotę kupowałam sandały w rozmiarówce dziecięcej :zalamka:

mam podobnie....tylko w drugą stronę....znaczy z zakupami
moje rozmiary...rzadko są dostępne....musiałabym kupować w męskim :rotfl:
:buziak:

Zagubiona - Wto 25 Cze, 2013 11:55

Właśnie pojawiła się mała komplikacja.

W czwartek mam terapię i o ile kwestię dojazdu już załatwiam o tyle pojawił się problem z opieką dla synka :uoee: Mąż w pracy, brat w pracy, a mama jedzie na pogrzeb dokładnie na tą samą godzinę co ja mam terapię. A synuś z nikim obcym (nawet z sąsiadką) nie zostanie :bezradny:

Coś wymyślę, a jak nie to wezmę synka ze sobą :roll:

smokooka - Wto 25 Cze, 2013 11:58

Na indywidualnej byłam ze trzy razy z maluchem, trochę rozprasza, ale da się. :)
Jacek - Wto 25 Cze, 2013 12:02

a ja to nawet na wywiadówce starszej córki,wziąłem młodszą córkę
oczywiście gdy już nie piłem alko
bo gdy piłem nie chodziłem ,czasu było brak 8|

Zagubiona - Wto 25 Cze, 2013 12:04

smokooka napisał/a:
Na indywidualnej byłam ze trzy razy z maluchem, trochę rozprasza, ale da się. :)

Myślę, że dam radę :)

Zagubiona - Wto 25 Cze, 2013 12:09

Jacek, na szczęście do wywiadówek mam jeszcze trochę czasu ;)
Jacek - Wto 25 Cze, 2013 12:22

Nie.anioł napisał/a:
Jacek, na szczęście do wywiadówek mam jeszcze trochę czasu ;)

przeleci , aniołku
ani się nie obejrzysz :beba:

Zagubiona - Śro 26 Cze, 2013 15:30

Od wczorajszego popołudnia mój nastrój zaliczył lot w dół. Zastanawiałam się dlaczego, bo to było zbyt gwałtowne aby mogło być spowodowane samą tylko wizytą u lekarza i nie do końca dobrymi wieściami.

Dopiero dziś rano jak wyrzuciłam z siebie żal do męża, że nawet słowem się nie zainteresował, co mi powiedział lekarz, wtedy zrozumiałam co mnie uwiera. Po prostu nie pozbyłam się jeszcze oczekiwań! Liczyłam na jego zainteresowanie i kiedy go nie otrzymałam zaraz był dramat.

Teraz jak mam tego świadomość jest już lepiej. Nie jestem za to na siebie zła, bo odebrałam to jako kolejne doświadczenie i lekcję nad czym konieczna jest jeszcze moja praca.

Jutro terapia :) jadę z synkiem.

Linka - Śro 26 Cze, 2013 15:34

Nie.anioł napisał/a:
Liczyłam na jego zainteresowanie i kiedy go nie otrzymałam zaraz był dramat.

a na kogo miałaś liczyć? na najbliższą osobę
a czy mąż nie powinien być najbliższą osobą
powinien...............

Zagubiona - Śro 26 Cze, 2013 15:40

Linka napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Liczyłam na jego zainteresowanie i kiedy go nie otrzymałam zaraz był dramat.

a na kogo miałaś liczyć? na najbliższą osobę
a czy mąż nie powinien być najbliższą osobą
powinien...............

Niby racja, tylko czy można liczyć na czynnego alko? Raczej nie :bezradny:

Linka - Śro 26 Cze, 2013 15:47

Nie.anioł napisał/a:
Niby racja, tylko czy można liczyć na czynnego alko? Raczej nie :bezradny:

na pewno nie 8|

Zagubiona - Śro 26 Cze, 2013 15:52

Linka napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Niby racja, tylko czy można liczyć na czynnego alko? Raczej nie :bezradny:

na pewno nie 8|

No właśnie- więc licząc na niego sama sobie zafundowałam nieprzyjemne uczucia i żal :bezradny:

Linka - Śro 26 Cze, 2013 16:00

Nie.anioł napisał/a:
że nawet słowem się nie zainteresował,

nie tylko alkoholicy tak mają....nie wiem, czy brak im miłości , empatii,
czy boją się zapytać :mysli:

Zagubiona - Śro 26 Cze, 2013 16:05

Linka napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
że nawet słowem się nie zainteresował,

nie tylko alkoholicy tak mają....nie wiem, czy brak im miłości , empatii,
czy boją się zapytać :mysli:

Wiesz, mój mąż zawsze się interesował, a kiedyś to nawet wchodził ze mną do gabinetu (taki był wymóg lekarza).

Linka - Śro 26 Cze, 2013 16:21

Nie.anioł napisał/a:
Wiesz, mój mąż zawsze się interesował,

więc zmiana jest ogromna, to już jest inny człowiek...
niewyobrażalne jakie spustoszenie może poczynić ta choroba :pocieszacz:

pterodaktyll - Śro 26 Cze, 2013 21:12

Nie.anioł napisał/a:
licząc na niego sama sobie zafundowałam nieprzyjemne uczucia i żal

Zero oczekiwań-zero rozczarowań :bezradny:

Zagubiona - Śro 26 Cze, 2013 22:09

pterodaktyll napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
licząc na niego sama sobie zafundowałam nieprzyjemne uczucia i żal

Zero oczekiwań-zero rozczarowań :bezradny:

Wiem o tym, tylko chyba na chwilę wczoraj mi się zapomniało :roll:

Zagubiona - Czw 27 Cze, 2013 15:22

Byłam dziś na terapii z synkiem, nie było źle.
Jedno mnie tylko zastanawia... mówiłam o tym co się działo od poprzedniej wizyty i jak się z tym czułam- było wszystko ok. Na koniec padło pytanie czy takie życie jak było ostatnio mnie zadowala? czy takiego życia chcę? Tak tak mogło by już zostać.

Ale teraz siedząc w pracy myślę, że to za łatwo idzie. Kosztuje mnie to mało wysiłku, a ja nie jestem do tego przyzwyczajona. Nie chodzi o to, że się nie cieszę ale o to, że boję się, że to tylko pozorna zmiana, że to piekło jakim było moje życie wróci...

pterodaktyll - Czw 27 Cze, 2013 15:40

Nie.anioł napisał/a:
boję się, że to tylko pozorna zmiana, że to piekło jakim było moje życie wróci...

Jak sobie wymyślisz, tak będziesz miała.............

Zagubiona - Czw 27 Cze, 2013 15:46

Ptero, wiem. Dlatego staram się myśleć pozytywnie :) i tylko chwilami pozwalam dojść do głosu wątpliwościom.
pterodaktyll - Czw 27 Cze, 2013 15:49

Nie.anioł napisał/a:
staram się myśleć pozytywnie :) i tylko chwilami pozwalam dojść do głosu wątpliwościom.

Oczywiście, przeciez trzeba dać sobie tzw. "dobrodziejstwo wątpliwości" a nie udawać, że wszystko jest zawsze super :)

Zagubiona - Czw 27 Cze, 2013 15:56

pterodaktyll napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
staram się myśleć pozytywnie :) i tylko chwilami pozwalam dojść do głosu wątpliwościom.

Oczywiście, przeciez trzeba dać sobie tzw. "dobrodziejstwo wątpliwości" a nie udawać, że wszystko jest zawsze super :)

:tak:
Wolę czasem mieć zjazd humoru ale być szczera (zwłaszcza wobec siebie) niż pozornie go nie mieć i żyć w zakłamaniu.

Jacek - Czw 27 Cze, 2013 16:20

Nie.anioł napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
staram się myśleć pozytywnie :) i tylko chwilami pozwalam dojść do głosu wątpliwościom.

Oczywiście, przeciez trzeba dać sobie tzw. "dobrodziejstwo wątpliwości" a nie udawać, że wszystko jest zawsze super :)

:tak:
Wolę czasem mieć zjazd humoru ale być szczera (zwłaszcza wobec siebie) niż pozornie go nie mieć i żyć w zakłamaniu.

takie tam,,to co masz i przeżywasz jest dobrym znakiem :okok:
a wyglądało to u mnie tak
gdy było już super,i ja to czułem - to z tej pewności poszedłem w tango i zapiłem
od tego czasu nie tyle abym był na ciągłej baczności,,,ale wole na zimne dmuchać
czyli cosik w rodzaju ,,niepewności,o którą się staram walczyć ,niż spocząć na laurach i nie walczyć

Zagubiona - Czw 27 Cze, 2013 16:33

Jacek, miałam podobnie z moim nałogiem- no bo tak mi dobrze idzie. Szło tak dobrze, że wpadłam w ciąg i zaliczyłam swoje dno.

Teraz jestem już bardziej uważna, nie tylko w nałogu ale i we współ. :)

Zagubiona - Pią 28 Cze, 2013 15:35

Wróciła do mnie moja pozytywna energia. W domu śpiewałam synkowi, w pracy chwilami tańczę i współpracownik dziwnie patrzy :wysmiewacz: no ale dlaczego miałabym ukrywać swoją radość i się nią nie dzielić?

Dziś pomyślałam o zmianach we mnie od kiedy jestem na forum. Szczerze mówiąc na początku w najśmielszych snach nie przypuszczałam, że kiedyś może być tak dobrze. A wyszłam tu tylko poszukać jak popsuć komfort picia mężowi, a znalazłam pomoc dla siebie i poprawiłam sobie komfort życia. Nauczyłam się dbać o siebie i swoje potrzeby, a mężowi zostawiłam jego picie. Pozbyłam się strachu przed sprzeciwieniem się mężowi, bo wiem, że jeśli będzie agresywny to są instytucje, w których mogę otrzymać pomoc.
A dodatkowo nauczyłam się nie wymuszać czyjejś uwagi i przestałam grać biednego misia. Teraz biorę swoje życie w swoje ręce.

pannamigotka - Pią 28 Cze, 2013 15:55

Nie.anioł napisał/a:
przestałam grać biednego misia.

:p
jak ja nie cierpię cierpiętnic...

:okok: :okok:

Zagubiona - Pią 28 Cze, 2013 16:02

pannamigotka napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
przestałam grać biednego misia.

:p
jak ja nie cierpię cierpiętnic...

:okok: :okok:

No i miałaś rację :P

Zagubiona - Pon 01 Lip, 2013 19:54

Jest tak normalnie, tak mi dobrze, że chcę aby tak już pozostało :mgreen:

Opadł już nastrój euforyczny i teraz jest już tak zwyczajnie dobrze. Myślę, że mogę już powiedzieć, że skończyły mi się skrajne stany emocjonalne. Owszem czasem odczuwam smutek ale nie jest to już dla mnie koniec świata. Potrafię się też cieszyć z drobiazgów ale byle drobiazg nie jest w stanie mnie zdołować.

Przestałam też uciekać przed problemami- niedawno jak synek miał gorszy dzień uciekałam szybciej do pracy 8| teraz to akceptuję i obdarzam go jeszcze większą czułością i cierpliwością.

Biorę swoje życie w swoje ręce i nie napawa mnie to przerażeniem.

Teraz dopiero widzę jak piękne może być życie :rotfl: mimo, że czasem nas boleśnie doświadcza- wtedy jeśli mam na coś wpływ to to zmieniam, a jeśli nie to się nie szarpię tylko przyjmuję takim jakim jest.

Kawa - Czw 04 Lip, 2013 10:43

I tak trzymaj :-)
Zagubiona - Czw 11 Lip, 2013 14:08

Terapia to dobra rzecz :rotfl: można naładować akumulatory i być rozumianym.

Z dzisiejszej wyszłam tanecznym krokiem :mgreen: zauważyłam, że pozwalam sobie na uczucia- nawet te nieprzyjemne.
Zostałam pochwalona przez terapke, że bardzo dobrze sobie radzę i potrafię być konsekwentna.

Jeszcze tylko trochę chcę popracować nad poczuciem własnej wartości i na tym skupimy się w sierpniu :)

Zagubiona - Pią 12 Lip, 2013 22:31

Tak sobie dziś w pracy myślałam nad tym czego najbardziej się bałam jeszcze przed rozpoczęciem terapii- zaraz po dołączeniu do użytkowników tego forum. Kiedyś myślałam, że to był strach przed zmianami, a dziś wiem, że najbardziej przerażały mnie obawy, że nie będę potrafiła być konsekwentna. Bałam się, że będę zmieniała zdanie aby tylko mieć spokój, aby nie było kłótni, aby mąż się nie gniewał :glupek:

Teraz widzę, że moja konsekwencja przyszła mi całkiem łatwo (jednak na coś się przydał mój "ośli upór"). To właśnie ta konsekwencja otworzyła mi drzwi do nowego życia- życia takiego jakiego JA chcę, a nie jakiego oczekuje ode mnie mąż pod wpływem alkoholu. Dzięki tej konsekwencji, przestałam uzależniać swój nastrój od nastroju męża i ilości spożytego przez niego alkoholu. Zostawiam jemu decyzje odnośnie alkoholu (chce to sobie kupuje ale na moją pomoc w tej kwestii liczyć nie może- zresztą już nawet nie wspomina abym kupiła).

Myślę, że w wychodzeniu ze współuzależnienia to właśnie KONSEKWENCJA JEST NAJWAŻNIEJSZA i praca nad sobą. Nie twierdzę, że jestem idealna, że już nigdy nie dam się złapać na manipulacje ale wiem, że jeśli konsekwentnie będę dążyła do swojego szczęścia i życia w zgodzie ze sobą to mogę być najszczęśliwszą osobą na świecie (w swoim odczuciu oczywiście) :rotfl:

Po co to napisałam? Ano po to, że chciałam się tym podzielić, a być może kiedyś to komuś pomoże, tak jak pewne wypowiedzi na tym forum pomogły mi :buzki:

Zagubiona - Nie 21 Lip, 2013 21:32

Czuję, że tempo mojego wychodzenia ze współuzależnienia trochę spadło ale godzę się na to i to akceptuję. Przecież to nie wyścigi ;)

Ogólnie jest dobrze ale zauważyłam że zarówno wczoraj jak i dzisiaj jednak coś mnie uwierało. W dzień było ok, a nawet super ale wieczorem nastrój jednak trochę siadał :uoee: Wiem, dzięki temu, że jeszcze trochę pracy mi zostało, bo skoro coś mnie boli w związku z nałogiem męża, to znaczy, że jeszcze czegoś nie przepracowałam i chcę to naprawić :skromny:

Wiem, że jest dobrze z moją konsekwencją i akceptacją samej siebie (jeszcze tylko nad poczuciem własnej wartości czeka mnie trochę pracy) ale nie jestem pewna, czy teraz nie dopadł mnie jakiś żal czy rozczarowanie, że mąż nie chce zauważyć problemu i się leczyć.Wiem, że nie mam na to wpływu (zwłaszcza, że nie wierze w skuteczność terapii na siłę) a jednak taka myśl się pojawiła.

Do tego mąż próbował dziś mnie podejść i przesunąć jedną z granic- nic z tego :nono:

Jo-asia - Nie 21 Lip, 2013 21:38

Nie.anioł napisał/a:
nie jestem pewna, czy teraz nie dopadł mnie jakiś żal czy rozczarowanie, że mąż nie chce zauważyć problemu i się leczyć.Wiem, że nie mam na to wpływu

a masz oczekiwania...?
bo ja miałam i mój mnie zaskoczył...
zmieniłam cel swojego działania i pomogło :)

Zagubiona - Nie 21 Lip, 2013 21:45

Jo-asia, nie liczę, że przestanie pić. Ale chyba liczyłam na fajny wieczór, a tu pojawił się alkohol i już mi się odechciało :bezradny:
Jo-asia - Nie 21 Lip, 2013 21:47

Nie.anioł napisał/a:
chyba liczyłam na fajny wieczór, a tu pojawił się alkohol i już mi się odechciało :bezradny:

tpo nie uzależniaj fajnego wieczoru...od niego :)
cel - fajny wieczór
bez względu na to czy pije czy nie...
no chyba, że jego picia nie można zignorować?...bo są i tacy :bezradny:

Zagubiona - Nie 21 Lip, 2013 21:51

Zazwyczaj nie uzależniam swoich planów od jego pochwałę zarówno wczoraj jak i dziś wiedziałam, że mamy coś do zrobienia razem (nie podejmuję się kupowania części do samochodu sama) i będę musiała siedzieć w jego towarzystwie jak jest wypity :bezradny:
Jo-asia - Nie 21 Lip, 2013 21:56

Nie.anioł napisał/a:
Zazwyczaj nie uzależniam swoich planów od jego pochwałę zarówno wczoraj jak i dziś wiedziałam, że mamy coś do zrobienia razem (nie podejmuję się kupowania części do samochodu sama) i będę musiała siedzieć w jego towarzystwie jak jest wypity :bezradny:

co mogę powiedzieć...
pozostaje poszukanie kogoś innego, co by Ci pomógł podjąć takie decyzje lub odłożenie tego, gdy nie będzie pijany...albo akceptacja tego jaki jest :)
Ty sama wiesz, co dla Ciebie najlepsze :)
:buziak:

Zagubiona - Pią 26 Lip, 2013 21:23

Powoli dociera do mnie co przyczyniło się do mojego spadku formy. Teraz szukam sposobu na uporanie się z tym lub pogodzenie. Przyszedł ten etap terapii, który boli- to odzieranie z iluzji. Do tej pory było bezboleśnie, bo skupiałam się na tym co robić i na sobie. Teraz widać mój organizm daje mi znak, że trzeba ruszyć dalej, mimo, że to boli.

Nawet zaniedbałam w tym tygodniu dbanie o siebie :uoee: nie jadałam obiadów, zapomniałam o przyjemnościach, za to emocje chciałam zapracować :bezradny: Skutek jest taki, że leżę w łóżku i nie wiem jak usne- tak bolą mnie plecy z lewej strony (nawet nie mam pojęcia co to jest ale na pewno nie nerka).To chyba też efekt noszenia synka.

Z takich rzeczy co zrobiłam dla siebie nie myśląc co powie mąż- to byłam u fryzjera i mam całkiem inną fryzurę i włosy na tyle krótkie, że nie mogę ich spiąć :szok:

pannamigotka - Pią 26 Lip, 2013 21:28

To bardzo dobra wiadomość, Nie.anioł, trochę poboli, ale myślę, że warto. I oczywiście nie o kręgosłupie mówię fsdf43t
Duszek - Pią 26 Lip, 2013 21:33

Nie.anioł napisał/a:
to byłam u fryzjera i mam całkiem inną fryzurę

Ja też :lol2: :lol2: :lol2:
Lubię ten relaks...ten masaż głowy. ;)

Zagubiona - Pią 26 Lip, 2013 21:34

pannamigotka napisał/a:
To bardzo dobra wiadomość, Nie.anioł, trochę poboli, ale myślę, że warto. I oczywiście nie o kręgosłupie mówię fsdf43t

Mam taką nadzieję- chociaż nie- wierzę, że tak będzie. Oczyszczanie ran zawsze trochę boli.

Zagubiona - Pią 26 Lip, 2013 21:36

Duszek, fakt- było bardzo przyjemnie.
Zagubiona - Śro 31 Lip, 2013 21:10

Muszę to zapisać tutaj i to najlepiej kolorem abym mogła Łatwo znaleźć jak mi siądzie na dekielek i pomyślę, że mąż jednak nie ma problemu z alkoholem :glupek:

Mąż ma drugi tydzień urlop, "piwkował" sobie cały zeszły tydzień. W poniedziałek nie pił, wczoraj też nie, za to był tak nieznośny, że szkoda gadać. Jeszcze dziś popołudniu zrzędził- chciał ode mnie kasę, którą dostałam na urodziny, bo chciał iść po piwo- niedoczekanie jego. Pod wieczór kupił piwo ze swoich zaskórniaków i nagle minął mu nastrój zrzędy i nawet chciał pogadać- tyle, że ja już nie chciałam :bezradny: Chciałam z nim dziś porozmawiać czy podług swojego zachowania nadal nie widzi problemu z alkoholem w jego życiu, no ale z pijanym (choćby to było jedno piwo)gadać nie będę.

Pomyślałam też sobie, że te dwa dni niepicia to taka próba manipulacji i pokazania mi "widzisz, nie muszę pić". Trochę mnie męczy to czy przez tą sytuację nie poświęciłam za dużo swojego czasu na myślenie o alkoholizmie męża? z drugiej strony czasem trzeba o tym pomyśleć aby móc podejmować kolejne kroki i decyzje. Poprawcie mnie jeśli się mylę ;)

pannamigotka - Śro 31 Lip, 2013 21:14

Nie.anioł napisał/a:
trzeba o tym pomyśleć aby móc podejmować kolejne kroki i decyzje.

:tak: Tak, nie masz przymykać oczu na alkoholizm męża i to, co Ci nie pasuje, nie akceptować rzeczy nie do zaakceptowania, myślę, że słusznie mówisz. Nie musisz żyć w alkoholowym domu. Nie poganiam oczywiście, zresztą nie muszę, sama dochodzisz do tego fsdf43t

Zagubiona - Śro 31 Lip, 2013 21:18

pannamigotka napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
trzeba o tym pomyśleć aby móc podejmować kolejne kroki i decyzje.

:tak: Tak, nie masz przymykać oczu na alkoholizm męża i to, co Ci nie pasuje, nie akceptować rzeczy nie do zaakceptowania, myślę, że słusznie mówisz. Nie musisz żyć w alkoholowym domu. Nie poganiam oczywiście, zresztą nie muszę, sama dochodzisz do tego fsdf43t

Tak, choć póki co to ostrożne decyzje i coraz silniejsze przekonanie, że nie chcę takiego życia, że zasługuję na to aby być szczęśliwa, a jeśli na drodze temu szczęściu stanie alkoholizm męża, to będę podejmowała trudne i być może bolesne decyzje ale za to w zgodzie z sobą.

pannamigotka - Śro 31 Lip, 2013 21:36

Nie.anioł napisał/a:
że nie chcę takiego życia,

to jest bardzo dużo, niezgoda na takie życie
naprawdę

Dla Ciebie dobrym hasłem jest BÓJ SIĘ I RÓB, to jedno z moich ulubionych. Oczywiście nie mówię, że teraz, ale tak na przyszłość :)

pterodaktyll - Śro 31 Lip, 2013 22:30

pannamigotka napisał/a:
Dla Ciebie dobrym hasłem jest BÓJ SIĘ I RÓB, to jedno z moich ulubionych.

Raczej NIE BÓJ SIĘ I RÓB. Co Cię może złego spotkać............

pannamigotka - Śro 31 Lip, 2013 22:35

Właśnie słowo BÓJ jest kluczowe fsdf43t
Zagubiona - Czw 01 Sie, 2013 18:49

pterodaktyll napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Dla Ciebie dobrym hasłem jest BÓJ SIĘ I RÓB, to jedno z moich ulubionych.

Raczej NIE BÓJ SIĘ I RÓB. Co Cię może złego spotkać............

Nie ważne czy ze strachem/obawą czy bez- ważne aby działać :)

pterodaktyll - Czw 01 Sie, 2013 19:00

pannamigotka napisał/a:
słowo BÓJ jest kluczowe

Ale w kontekście bój sie ALE rób, a tak miedzy nami, strach to nie jet najlepsza motywacja do działania

pannamigotka - Czw 01 Sie, 2013 19:16

Bój się i rób.
Strach nie jest żadną motywacją.
Boję się (typowe da osób współuzależnionych- lęk- uwikłanie w iluzję i zaprzeczenia, w mechanizmy uzależnienia- usprawiedliwienie dla tkwienia w syfie i nic nie robienia- życie przecieka przez palce, kręci się wokół alko).
Hasło to pokazuje, że pomimo lęku można działać, można się BAĆ (tego współuzależniona osoba nie pozbędzie się, przynajmniej na początku), lęk nie jest już przykrywką do podtrzymywania chorej sytuacji i nic nie robienia.
To taki ogólny zarys.
Hasło jest znane i dość proste.

pterodaktyll - Czw 01 Sie, 2013 19:25

pannamigotka napisał/a:
To taki ogólny zarys.

No dobrze już, dobrze. Skoro Ci to pomaga, to bój się......... ;)

pannamigotka - Czw 01 Sie, 2013 19:28

pterodaktyll napisał/a:
to bój się......


:/

pietruszka - Czw 01 Sie, 2013 20:24

myślę, że tu bardziej chodzi o działanie pomimo lęku
Zagubiona - Czw 01 Sie, 2013 20:41

pietruszka napisał/a:
myślę, że tu bardziej chodzi o działanie pomimo lęku

Też mi się tak wydaje :)

pterodaktyll - Czw 01 Sie, 2013 21:15

pietruszka napisał/a:
myślę, że tu bardziej chodzi o działanie pomimo lęku

Nie.anioł napisał/a:
Też mi się tak wydaje :)

Usiłowałem to właśnie wytłumaczyć........... :bezradny:

pannamigotka - Pią 02 Sie, 2013 08:08

Nie.anioł, pietruszka, właśnie to próbowałam wytłumaczyć Pterdaktylowi, ale nie wiedzieć czemu pisze coś o motywacji strachem :)
Myślę, że hasło jest bardzo fajne, to jedno z moich ulubionych.

pterodaktyll - Pią 02 Sie, 2013 08:13

Widać "pracujemy" na zupełnie innej długości fal :mgreen:
pannamigotka - Pią 02 Sie, 2013 08:15

Nie od dziś to wiadomo.
Mała - Pią 02 Sie, 2013 12:43

Każdy z nas potrzebuje innej motywacji do działania (np.moją są dzieci :mis: :mis: ), ale mamy wspólny cel - stanąć (w przenośni) naprzeciwko alkoholu i powiedzieć mu: NIE.
Ja - Nie chcę żyć dalej w ciągłym strachu, że mój bliski zapije.
Nie chcę znów się zastanawiać w jakim stanie wróci.
Nie chcę Cię w moim domu...itd, itp...

Zagubiona - Pią 02 Sie, 2013 20:18

Dziś powiedziałam mężowi, że jak się nie zmieni może zostać sam. Mi też się należy szacunek. Później, to już zupełnie niepotrzebnie, powiedziała mu żeby poszedł się nachlać i może to zrobić na śmierć. Powiedział, że bym wtedy płakała za nim. Trzykrotnie powiedziałam, że nie i na chwilę obecną tak właśnie czuję.


Boję się, bardzo się boję, bo mogę zostać sama za małym, chorym dzieckiem i boję się, że nie dam rady zarówno finansowo jak i organizacyjnie. A co jeśli odbiorą mi dziecko? Przecież też jestem uzależniona! Nie wiem też czy mogę to zrobić dziecku, które ma swoje schematy i brak jednego z rodziców zawali mu lego świat. To jest takie skomplikowane. Nie wiem ile jeszcze wytrzymam- chyba cofnęłam się w terapii, bo wracają mysli samobójcze (póki co sporadycznie ale jednak).

smokooka - Pią 02 Sie, 2013 20:20

Aniołku, proszę Cię, idź do psychiatry, pamiętaj że zanim leki zaczną działać minie kilka tygodni. Przestraszyłaś mnie...
pterodaktyll - Pią 02 Sie, 2013 20:28

Nie.anioł napisał/a:
wracają mysli samobójcze

Tylko spróbuj to przyjadę i znieważę Twojego trupa.... :laskabije:

....a poważniej............. :pocieszacz: :buziak:

Zagubiona - Pią 02 Sie, 2013 20:31

smokooka napisał/a:
Aniołku, proszę Cię, idź do psychiatry, pamiętaj że zanim leki zaczną działać minie kilka tygodni. Przestraszyłaś mnie...

W czwartek mam wizytę u terapki- jest psychiatrą. Zobaczymy co powie.

pietruszka - Pią 02 Sie, 2013 20:32

Nie.anioł napisał/a:
Nie wiem ile jeszcze wytrzymam- chyba cofnęłam się w terapii, bo wracają mysli samobójcze (póki co sporadycznie ale jednak).

Nie.aniołku, mam nadzieję, że to tylko chwilowy dołek, wyjdziesz z niego mocniejsza, jeśli tego chcesz

:pocieszacz:

Zagubiona - Pią 02 Sie, 2013 20:35

pterodaktyll napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
wracają mysli samobójcze

Tylko spróbuj to przyjadę i znieważę Twojego trupa.... :laskabije:

Będę Cię straszyć po nocach ;)

A poważniej to dziekuję za przytulasy.

Zagubiona - Pią 02 Sie, 2013 20:36

pietruszka, dziekuję- oby.
pterodaktyll - Pią 02 Sie, 2013 20:39

Nie.anioł napisał/a:
Będę Cię straszyć po nocach

Niczego innego nie pragnę.... :p

a poważniej....... :pocieszacz: :buziak:

Klara - Pią 02 Sie, 2013 20:45

Nie.aniołku, gdyby Ciebie zabrakło, to dopiero zawaliłby się synkowi świat... 8|
:pocieszacz:

Zagubiona - Pią 02 Sie, 2013 20:48

Klara napisał/a:
Nie.aniołku, gdyby Ciebie zabrakło, to dopiero zawaliłby się synkowi świat... 8|
:pocieszacz:

Wiem ale z drugiej strony po co mu matka, która nie radzi sobie ze sobą...?

staaw - Pią 02 Sie, 2013 20:50

Nie.anioł napisał/a:
po co mu matka, która nie radzi sobie ze sobą...?

Według mnie matka świadoma własnych ograniczeń to skarb... :pocieszacz:

Klara - Pią 02 Sie, 2013 20:53

To, że masz dziś gorszy dzień, nie oznacza tego, że sobie nie radzisz, bo jest zupełnie inaczej :pocieszacz:

Myślisz, że inne matki, a głównie matki współ- nie miewają okresów załamania?
To Twój wątek, więc nie będę tu opisywała swoich problemów.
Myślę, że niemal każda z tu piszących mogłaby wiele opowiedzieć.

Naprawdę, ten dołek ma to do siebie, że nad nim świeci słońce. Wierz mi! :pocieszacz:

smokooka - Pią 02 Sie, 2013 20:55

Nie.anioł napisał/a:
Klara napisał/a:
Nie.aniołku, gdyby Ciebie zabrakło, to dopiero zawaliłby się synkowi świat... 8|
:pocieszacz:

Wiem ale z drugiej strony po co mu matka, która nie radzi sobie ze sobą...?
Aniołku, a pamiętasz? Ja bym chciała w następnym wcieleniu mieć Ciebie za mamę, ze wszystkim co sobą reprezentujesz. :pocieszacz:
pannamigotka - Pią 02 Sie, 2013 22:07

Nie.anioł napisał/a:
po co mu matka, która nie radzi sobie ze sobą...

A z czym Ty sobie niby nie radzisz?
Pracujesz. Zajmujesz się dzieckiem. Domem. Jak na razie trzeźwiejesz jeśli chodzi o swoje uzależnienie, zajęłaś się współuzależnienem.
Ten etap terapii jest bardzo bolesny tego nie da się zrobić tak żeby było miło i przyjemnie. A jeśli do tego dochodzą własne głody, jakieś wahania hormonalne, problemy z dzieckiem, finansami, to jest już istny meksyk, ale spokojnie- TO MIJA.
Nie mów, że sobie nie radzisz- radzisz sobie najlepiej, jak umiesz i to sobie codziennie powtarzaj. :pocieszacz:

rybenka1 - Pią 02 Sie, 2013 22:38

Aniłołku Jesteś najwspanialszą mamą :buziak: :buziak: :buziak: :buziak: :buziak: :buziak: :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz:
ewa29 - Pią 02 Sie, 2013 23:06

Nie.anioł napisał/a:
powiem jaka jest różnica między nami. Mój mąż pracuje, zajmuje się dzieckiem i w czasie sprawowania nad nim opieki nie pije.

Nie.anioł napisał/a:
Ponadto mogę na niego liczyć i
nie bać się zostawić z nim dziecko.Poza tym ja też pracuję

Widzę,że sytuacja uległa jednak zmianie bo
Nie.anioł napisał/a:
Dziś powiedziałam mężowi, że jak się nie zmieni może zostać sam.

Nie.anioł napisał/a:
Boję się, bardzo się boję, bo mogę zostać sama za małym, chorym dzieckiem i boję się, że nie dam rady zarówno finansowo jak i organizacyjnie.

Nie.anioł napisał/a:
Nie wiem też czy mogę to zrobić dziecku, które ma swoje schematy i brak jednego z rodziców zawali mu lego świat. To jest takie skomplikowane.

Nie.anioł napisał/a:
chyba cofnęłam się w terapii,

:mysli:

ewa29 - Sob 03 Sie, 2013 00:13

Wysłany:sob 27kwie, 2013
Nie.anioł napisał/a:
czekam na wizytę u terapeutki odnośnie mojego współ- której termin mam za półtora tygodnia.

Wysłany: Śro 22 Maj,
Nie.anioł napisał/a:
terapię mam na 11:30 no ale jeszcze tylko dwie nocki.

Wysłany: Sob 25 Maj, 2013
Nie.anioł napisał/a:
Czas wziąć swoje życie w swoje ręce- nikt za mnie nie może przeżyć mojego życia i to tylko ode mnie zależy jak przeżyję ten pozostały mi czas.

Wysłany: Sob 25 Maj, 2013
Nie.anioł napisał/a:
próbuję robić cokolwiek aby z tego wyjść.

a obecnie piszesz
Nie.anioł napisał/a:
Nie wiem ile jeszcze wytrzymam- chyba cofnęłam się w terapii, bo wracają mysli samobójcze (póki co sporadycznie ale jednak).

Może poszukaj innej terapeutki lub zapisz się dodatkowo na grupę terapeutyczną,i al-anon...
:mysli:

Jo-asia - Sob 03 Sie, 2013 02:27

Nie.anioł napisał/a:

Boję się, bardzo się boję,

nie bój się :buziak:
nie jesteś sama :pocieszacz:
bądź szczera ze sobą, nie żałuj decyzji
wszystko co się dzieje, co Cię spotyka..ma swój sens, swój cel
może dziś go nie widzisz, nie patrzysz z odpowiedniej perspektywy
bądź pewna, że wszystko dzieje się tak jak dziać się powinno..dla Ciebie, dla Twojego dobra
niekiedy lata są potrzebne aby to dostrzec
Ty już dziś miej pewność...tak ma być, tak jest dobrze..najlepiej

ostatnio oglądałam film
kobieta przychodzi z żalem..płaczem
jej syn adoptowany..w 14 urodziny mu mówią, że nie jest ich rodzonym dzieckiem..chłopak zmienia się, buntuje..obiecują mu, że jak skończy 18 lat, pomogą mu odnaleźć matkę biologiczną..w dniu swoich 18 urodzin ginie w wypadku..matka rozpacza..dlaczego? dlaczego Bóg teraz go odbiera?....aby mogła być spełniona obietnica i pragnienie dziecka, bo jego rodzona matka nie żyje od kilku lat..on tylko w ten sposób może ją poznać

Nie.aniołku, zaufaj...oddaj...kochaj
ja Ciebie kocham :buziak:

Mała - Sob 03 Sie, 2013 07:55

Klara napisał/a:
To, że masz dziś gorszy dzień, nie oznacza tego, że sobie nie radzisz, bo jest zupełnie inaczej :pocieszacz:

Myślisz, że inne matki, a głównie matki współ- nie miewają okresów załamania?
To Twój wątek, więc nie będę tu opisywała swoich problemów.
Myślę, że niemal każda z tu piszących mogłaby wiele opowiedzieć.

Naprawdę, ten dołek ma to do siebie, że nad nim świeci słońce. Wierz mi! :pocieszacz:

W pełni się z tym zgadzam!!! :brawo:

Nie.anioł napisał/a:
Boję się, bardzo się boję, bo mogę zostać sama za małym, chorym dzieckiem i boję się, że nie dam rady zarówno finansowo jak i organizacyjnie. A co jeśli odbiorą mi dziecko? Przecież też jestem uzależniona! Nie wiem też czy mogę to zrobić dziecku, które ma swoje schematy i brak jednego z rodziców zawali mu lego świat.

Kiedy przeczytałam Twój post - aż otworzyłam buzię ze zdumienia - MIAŁAŚ ODWAGĘ nazwać głośno to - o czym ja tylko sobie myślałam kiedy jakiś czas temu wahałam się z podjęciem decyzji.Byłam wtedy w 8-mym mieś.ciąży, starszy synek ma wrodzoną wadę serca, na szczęście podlega tylko częstym kontrolom. Mimo tego strachu decyzję podjęłam i dziś nie żałuję :>
Aniołku, jesteś wspaniałą kobietą i Matką, masz prawo do strachu, jak każdy z nas. To tylko gorszy dzień, ja też je mam! Ja wiem, że DASZ SOBIE RADE!
:pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz:

Maciejka - Sob 03 Sie, 2013 08:21

Jedna z moich córek tez ma wrodzoną wade serca , Na początku groziło zabiegiem a potem wada sama sie zmniejszyła o dwie trzecie i jeździlismy co jakiś czas na kontrolę i na echo. Teraz jest dorosła i ma sie świetnie wada za bardzo nie przeszkadza jest mała.
Mała - Sob 03 Sie, 2013 08:41

:> Właśnie dlatego Perełko ja też się nie poddaję :> Ja też z tej wady "wyrosłam" bez większych komplikacji, u mojego brata było gorzej, ale też udało się bezoperacyjnie... Teraz po prostu wiem, ile moja Mama miała ze mną problemów.
Ważne jest, by mimo strachu - nie poddawać się :>
Jeżeli MY nie będzięmy walczyć o nas samych, to kto to zrobi?...nikt
Ale jeżeli nazwiemy swój strach po imieniu, jak zrobiła to Nie.anioł łatwiej nam z nim walczyć
Jeśli poprosimy o pomoc w trudnej chwili - otrzymamy ją

...Rany co Wyście mi wczoraj zrobili, że się tak otworzyłam???... 34dd

Duszek - Sob 03 Sie, 2013 09:13

Nie.anioł, strach to coś, co nas ogranicza, blokuje a jeszcze do tego kręcenie różnych scenariuszy...Wiem coś o tym (i pewnie każda z nas), bo dzięki temu stałam cały czas w miejscu pogrążając się bardziej w myślach takich jak Twoje...I w momencie kiedy zaczęłam inaczej projektować przyszłość ;) a właściwie układać swoje myśli jest mi lepiej ;) Spróbuj i TY. Mnie uczyli tego na terapii. Przykład:
Nie.anioł napisał/a:
nie dam rady zarówno finansowo

Szukamy dowodów na TAK i na NIE, a więc na:
NIE - :mysli: zarabiam za mało, aby mi starczyło itd...
TAK - pracuję i otrzymuję za to wynagrodzenie, mogę się starać o alimenty, pomoc z państwa (MOPS itp.) itd....
Kierujemy swoje myśli tak, aby poprawić swoje samopoczucie ;)

A poza tym fajnie ujęła to Klara:
Klara napisał/a:
Naprawdę, ten dołek ma to do siebie, że nad nim świeci słońce. Wierz mi!

I mam nadzieję, że dziś już świeci :sun: :)
Miłego dnia!

Jacek - Sob 03 Sie, 2013 09:30

Nie.anioł napisał/a:
Boję się, bardzo się boję, bo mogę zostać sama za małym, chorym dzieckiem i boję się, że nie dam rady zarówno finansowo jak i organizacyjnie.

a ja Tobie mówię że dasz
to tylko twój scenariusz w głowie,który se nie potrzebnie układasz,to strach przed wizją jaką sobie robisz
porzuć ją i układaj plan pozytywnych marzeń,a tak się stanie
miałem podobne myśli gdy odeszła żona (prócz samobójczych)
bardzo się bałem samotności,że nie dam rady
ale pragnienie odzyskania rodziny,żony dziewczynek,była tak silna ,,,że pchało mnie do działania
tak to trwało dwa lata ,ta walka o bycie razem,o bycie dobro,i tak mnie to pochłonęło
że nie dopuszczałem żadnej załamki,nawet na myśl mnie nie przychodziły
a to wszystko,bo w to wierzyłem,wierzyłem w siebie i wierzyłem że to jest możliwe
dlatego teraz mówię Tobie - Dasz radę

Mysza - Sob 03 Sie, 2013 09:49

Jacek napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Boję się, bardzo się boję, bo mogę zostać sama za małym, chorym dzieckiem i boję się, że nie dam rady zarówno finansowo jak i organizacyjnie.

a ja Tobie mówię że dasz
to tylko twój scenariusz w głowie,który se nie potrzebnie układasz,to strach przed wizją jaką sobie robisz
porzuć ją i układaj plan pozytywnych marzeń,a tak się stanie ...

dlatego teraz mówię Tobie - Dasz radę


dorzucę jeszcze tylko (z własnego doświadczenia), że od momentu kiedy zaczynasz działać w zgodzie z samą sobą, wszystko, jakby "cudownie i samo" zaczyna się układać, jak to mówią i piszą: "wszechświat zaczyna działać, problemy się "same" rozwiązują, znajdują się "wyjścia z sytuacji" ponoć... bez wyjścia, obok Ciebie znajdują się ludzie pomocni, życzliwi.
Tylko trzeba pozwolić sobie działać i nie straszyć się wymyślonymi scenariuszami ;)
To co z serca, jest proste (choć początkowo, nie zawsze łatwe), to co wymyślone przez umysł, zawsze pokręcone, zmanipulowane i zazwyczaj... przekombinowane ;)
powodzenia życzę i wiary w siebie :)

Zagubiona - Sob 03 Sie, 2013 10:12

Dziekuję kochani :buzki:
Dziś odrobinę lepiej.
Później albo jak Mały się położy odniosę się do poszczególnych postów.

pietruszka - Sob 03 Sie, 2013 11:13

Duszek napisał/a:
strach to coś, co nas ogranicza, blokuje

a jeszcze fajniej... gdy strach (czy lęk) się zaakceptuje... Trudne to, ale oba te uczucia mają swoje zadanie - albo nas zmusić do ucieczki (bądź co bądź jednak do działania) albo do zamarcia, paraliżu i nic nierobienia w nadziei, że zagrożenie minie.

Trudno oswoić lęk czy strach... ale te uczucia właśnie mają nas ochronić przed zranieniem (fizycznym jeśli chodzi o strach), czy psychicznym (jeśli chodzi o lęk). Cała sztuka w tym, by umieć to wszystko rozłożyć na czynniki pierwsze. Ale widzę, że nie.aniołku jesteś na dobrej drodze. Jeśli wiesz, czego konkretnie się boisz (utraty na przykład finansowej płynności) to... możesz na spokojnie poszukać konkretnych rozwiązań. Może warto już tak na wszelki wypadek rozejrzeć się,czy przysługuje Ci jakaś pomoc z opieki społecznej, z MOPS-u, z innych źródeł. To w razie czego żaden wstyd, przecież w razie czego walczysz o dobro dziecka, jego bezpieczeństwo. Może czas pomyśleć o jakiś dodatkowych źródłach zarabiania, itd... Jak będziesz miała w zanadrzu ciut lepszy plan niż dzisiaj, to i spokój będziesz miała większy.

Właśnie temu ma służyć lęk - przygotowaniu się na trudniejsze sytuacje. Sęk w tym, by zauważyć te pozytywne strony lęku.

:buziak:

Zagubiona - Sob 03 Sie, 2013 13:35

staaw napisał/a:
Według mnie matka świadoma własnych ograniczeń to skarb

Dziekuję, tak znam swoje ograniczenia i może dlatego się tak nie szarpię. Tyle, że poczucie własnej wartości jeszcze trochę kuleje.
Klara napisał/a:
To, że masz dziś gorszy dzień, nie oznacza tego, że sobie nie radzisz, bo jest zupełnie inacze

Dziekuję. Może sobie i jakoś radzę ale czasem chciałabym radzić sobie lepiej.
smokooka napisał/a:
Aniołku, a pamiętasz? Ja bym chciała w następnym wcieleniu mieć Ciebie za mamę, ze wszystkim co sobą reprezentujesz

Pamiętam Smoczku. Nadal chcesz?
pannamigotka napisał/a:
A z czym Ty sobie niby nie radzisz?
Pracujesz. Zajmujesz się dzieckiem. Domem. Jak na razie trzeźwiejesz jeśli chodzi o swoje uzależnienie, zajęłaś się współuzależnienem.

Czasem nie radzę sobie z emocjami.
rybenka1 napisał/a:
Aniłołku Jesteś najwspanialszą mamą

Dziekuję.

Do reszty odniose się później- Mały chce mojej uwagi- trzeba wykorzystać ten moment na coś rozwijającego.

smokooka - Sob 03 Sie, 2013 13:53

Nie.anioł napisał/a:
Nadal chcesz?
ja nei rzucam słów na wiatr. Chcę :buziak: dobrze, że masz lekarza i wizytę niebawem. A z emocjami wcale nie łatwo sobie radzić delikatnym i wrażliwym osobom. Jesteś wyjątkowa :kwiatek:
Zagubiona - Sob 03 Sie, 2013 15:17

ewa29, po pierwsze bardzo nieładnie jest wyciągać na forum fragmenty rozmowy prowadzonej na pw- to odnośnie dwóch pierwszych cytatów.
A teraz do rzeczy. Tu sytuacja się nie zmieniła- jeśli chodzi o dziecko mąż jest ok i nadal nie pije kiedy się nim opiekuje. Ja nadal pracuję- jeszcze.
Zmieniło się jedynie to, że obecnie nie pozwalam na pewne zachowania względem mnie i brak szacunku do mnie.

poza tym zmieniło się to, że mamy diagnozę synka i to właśnie w jego chorobie występują schematy dnia i dzika rozpacz w jakiejkolwiek zmianie.i póki co synek wymaga opieki 24godziny na dobę, do tego ze względu na jego terapię będę zmuszona zrezygnować z pracy. A stan mojego zdrowia w prawdzie nie zagraża życiu ale jest mniej więcej taki jak przed operacją w 2008 roku.

Uważam więc, że mój obecny stan psychiczny to nie tylko wynik mojego współ. ale też kumulacji nienajlepszych wiadomości plus "jazdy" hormonów.

Terapeutki nie mam zamiaru zmieniać, bo ta jest bardzo dobra. A grupa w moim przypadku nie ma sensu, bo byłabym raz na trzy tygodnie z powodu pracy.

smokooka - Sob 03 Sie, 2013 15:23

Nie.anioł napisał/a:
nieładnie jest wyciągać na forum fragmenty rozmowy prowadzonej na pw-
Ewka ty to jednak ............. jesteś (edytowałam wyłącznie ze względu na ciążę Ewki) :zalamka:



A czerwoną kartkę będę nosić z dumą, bo już nie mam siły do Ewki.


edit: A kartkę i tak mogę dostać, bo w kropkach to ja mogę sobie wstawić wszystko co chcę. :cwaniak:

pterodaktyll - Sob 03 Sie, 2013 15:56

Nie.anioł napisał/a:
ewa29, po pierwsze bardzo nieładnie jest wyciągać na forum fragmenty rozmowy prowadzonej na pw-

To nie pierwszy tego typu przypadek z jej strony. Uważaj z kim piszesz Aniołku. Te ludzie to takie różniste są...... :bezradny:
Cytat:
Ewka ty to jednak ............. jesteś (edytowałam wyłącznie ze względu na ciążę Ewki) :zalamka:



A czerwoną kartkę będę nosić z dumą, bo już nie mam siły do Ewki.

Moderator powinien się zastanowić nad kartką, ale dla Ewki..............

Zagubiona - Sob 03 Sie, 2013 16:30

Jeszcze kilka wiadomości mi zostało do odniesienia się i uczynię to w wolnej chwili- teraz piszę tak dorywczo, bo za Młodym ganiam ;)

Ptero, ta rozmowa z Ewą miała miejsce coś koło 20 kwietnia- no wtedy jak Ewa trzasnęła :foch: na całe forum i poprosiła o zamknięcie jej tematu. Na szczęście później już nie miałam "przyjemności" korespondencji.

Smoczku, niepotrzebnie się sterujesz- Tobie to niepotrzebne teraz :buziak:

smokooka - Sob 03 Sie, 2013 16:32

Nie.anioł napisał/a:
Smoczku, niepotrzebnie się sterujesz
Aniołku :buziak:
Zagubiona - Sob 03 Sie, 2013 16:43

Jo-asia napisał/a:
nie bój się
nie jesteś sama
bądź szczera ze sobą, nie żałuj decyzji
wszystko co się dzieje, co Cię spotyka..ma swój sens, swój cel
może dziś go nie widzisz, nie patrzysz z odpowiedniej perspektywy
bądź pewna, że wszystko dzieje się tak jak dziać się powinno..dla Ciebie, dla Twojego dobra
niekiedy lata są potrzebne aby to dostrzec
Ty już dziś miej pewność...tak ma być, tak jest dobrze..najlepiej

Dziekuję. Ja zawsze sobie mówię, że wszystko jest po coś, że Bóg nawet z największego zła jest w stanie wydobyć dobro.
mala3440 napisał/a:
Kiedy przeczytałam Twój post - aż otworzyłam buzię ze zdumienia - MIAŁAŚ ODWAGĘ nazwać głośno to - o czym ja tylko sobie myślałam kiedy jakiś czas temu wahałam się z podjęciem decyzji.Byłam wtedy w 8-mym mieś.ciąży, starszy synek ma wrodzoną wadę serca, na szczęście podlega tylko częstym kontrolom. Mimo tego strachu decyzję podjęłam i dziś nie żałuję
Aniołku, jesteś wspaniałą kobietą i Matką, masz prawo do strachu, jak każdy z nas. To tylko gorszy dzień, ja też je mam! Ja wiem, że DASZ SOBIE RADE!

Od jakiegoś czasu uczę się nazywać i mówić na głos co czuję- mi to bardzo pomaga i uczy nie projektować rzeczywistości, z czym jako osoba uzależniona od seksu i miłości miałam ogromny problem.
perełka napisał/a:
Jedna z moich córek tez ma wrodzoną wade serca , Na początku groziło zabiegiem a potem wada sama sie zmniejszyła o dwie trzecie i jeździlismy co jakiś czas na kontrolę i na echo.

U mojego synka chodzi o autyzm lub całościowe zaburzenia rozwojowe (no nie mogą się lekarze zdecydować)-na to się nie umiera ale żyć z tym bywa ciężko.

pterodaktyll - Sob 03 Sie, 2013 16:51

Nie.anioł napisał/a:
ta rozmowa z Ewą miała miejsce coś koło 20 kwietnia-

To akurat nie ma znaczenia, bo zarówno ujawnianie treści z Pamiętników jak też Prive, jest na Forum zabronione.

Maciejka - Sob 03 Sie, 2013 16:54

Nie.aniołku właśnie u tej córki rok temu w psychiatryku podejrzewali Zespół Aspergera a okazało się , że to temperament ale chciałąm napisac, ze wiem co to jest autyzm po tej n ieszczęsnej diagnozie interesowałam sie tym :buziak: :pocieszacz:
Zagubiona - Sob 03 Sie, 2013 17:06

Duszek, wiesz u mnie to raczej analiza rzeczywistości. Jak zacznie się konkretna terapia syna to prawdopodobnie nie będę miała możliwości pracować (czasowo się nie da zwłaszcza z dojazdami zarówno na terapię jak i do pracy). No i finansowo wtedy też będzie mi gorzej. A jeśli bym nie musiała rezygnować z pracy to jeszcze jest kwestia przedszkola, do którego mi dziecka nie przyjęli.
Ale przyjdzie czas będzie rada.
Jacek napisał/a:
a to wszystko,bo w to wierzyłem,wierzyłem w siebie i wierzyłem że to jest możliwe
dlatego teraz mówię Tobie - Dasz radę

Dziekuję. Wygląda na to, że jeśli bardzo będę chciała to dam radę.
Mysza napisał/a:
dorzucę jeszcze tylko (z własnego doświadczenia), że od momentu kiedy zaczynasz działać w zgodzie z samą sobą, wszystko, jakby "cudownie i samo" zaczyna się układać

Już tego doświadczam z terapią- na początku był strach jak to zorganizuję, czasem problem z dojazdem lub opieką nad synkiem ale jakoś zawsze się to wyjaśnia "samo" jak przyjdzie pora.
Pietruszka, myślałam już kiedyś o czymś na czym mogłabym choć trochę zarobić będąc w domu. Pieniądze z GOPSu też wchodzą w grę- ja się nie wstydzę, bo wiem co to głód i nie mam zamiaru fundować czegoś takiego synowi.

Zagubiona - Sob 03 Sie, 2013 17:11

Ptero, ja o tym wiem choć akurat w tym przypadku mnie to ani grzeje ani ziębi. Ja się swoich słów nie wypieram, a Ewa tymi cytatami pokazała tylko jak bardzo musi się dowartościowywać potknięciami innych.

Perełko, więc wiesz jak może być ciężko z taką diagnozą.

Zagubiona - Sob 03 Sie, 2013 17:20

smokooka napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Nadal chcesz?
ja nei rzucam słów na wiatr. Chcę :buziak: dobrze, że masz lekarza i wizytę niebawem. A z emocjami wcale nie łatwo sobie radzić delikatnym i wrażliwym osobom. Jesteś wyjątkowa :kwiatek:

Tak jak i Ty jesteś wyjątkowa i kochana :buzki:

ewa29 - Sob 03 Sie, 2013 20:08

Nie.anioł napisał/a:
Ja się swoich słów nie wypieram, a Ewa tymi cytatami pokazała tylko jak bardzo musi się dowartościowywać potknięciami innych.


Tutaj się nie zgodzę z Twoim zdaniem i mam również do tego prawo, a oceniać Ciebie nie mam zamiaru.Ty masz także prawo do wyrażenia własnego zdania ale nie koniecznie masz prawo mnie oceniać
Klara napisał/a:
Ewa29 otrzymała dwupunktowe ostrzeżenie.

Oczywiście miałam tego świadomość :tak: , że złamałam regulamin zasad pisania na forum.
Zahaczę temat mojego wątku,uważam, że co nie którzy powinni dostać takie ostrzeżenie za ostanie posty jakie w moim wątku widniały. Ja nikogo nie obraziłam, nie skrytykowałam. :nie:

Zagubiona - Pon 05 Sie, 2013 19:38

Hmmm...
Chciałam znowu starym zwyczajem pokazać jaka to ja silna, dzielna i twarda jestem i że w dwa dni pozbieram się znowu do kupy i będzie cacy. Nie wiem czy chciałam to pokazać sobie czy Wam czy mężowi i dostałam tak po du***, że z niecierpliwością wyczekuję czwartku.

Wszystko sobie ładnie zaplanowałam i było by ok tylko, że było to oparte na myśleniu życzeniowym i krok po kroku wszystko pier***nęło.

Tak do końca to ja nie wiem co się dzieje? Skąd taki stan? Trochę to odzieranie z iluzji, trochę zmęczenie ale żeby do tego stopnia?!

Mała - Pon 05 Sie, 2013 21:21

:pocieszacz: Tak jest zawsze, kiedy nam na czymś zależy - im bardziej zależy, tym mocniej boli, kiedy nie wychodzi h65hj
Nie jesteś z kamienia...Masz serce które nie zna granic
Trzymam za Ciebie kciuki
4g5

Zagubiona - Czw 08 Sie, 2013 16:49

Byłam u terapki. Dostałam tabletki "na szczęśliwość". Mam do zrobienia dwa zadania, a na razie to mi się nie chce nawet kupić zeszytu aby je zrobić.

Ograniczam też pisanie na forum, bo ile można klepać w koło to samo? Będzie szło ku lepszemu to będę pisać częściej.

Trzymajcie się zdrowo.

staaw - Czw 08 Sie, 2013 16:55

Jak ku gorszemu też pisz Aniołku... :pocieszacz:
Klara - Czw 08 Sie, 2013 16:55

Będzie lepiej! :pocieszacz:
Smuteczki mijają, a istnieją po to, żeby docenić czas szczęśliwości :pocieszacz:

smokooka - Czw 08 Sie, 2013 17:28

Aniołku, pisz nawet gdybyś miała kopiować starsze wpisy, Aniołku nie zostawaj sama! Proszki wykup i czekaj aż zaczną działać a zaczną, wiem, ja już trzeci raz w życiu się podtrzymuję, baaaardzo mi pomagają na nie myślenie w dołujący sposób. :buziak:
Duszek - Czw 08 Sie, 2013 18:37

Nie.anioł napisał/a:
bo ile można klepać w koło to samo

Nawet i setki razy jeśli ma to Ci pomóc :) więc klep, klep Aniołku ;)

Zagubiona - Czw 08 Sie, 2013 19:51

Dziekuję kochani.
Linka - Czw 08 Sie, 2013 20:03

Nie.anioł napisał/a:
bo ile można klepać w koło to samo?


tyle ile Tobie potrzebne...
wyrzucenie z siebie tego co boli daje ulgę ...pewnie już o tym wiesz :pocieszacz:

pterodaktyll - Czw 08 Sie, 2013 20:19

Nie.anioł napisał/a:
ile można klepać w koło to samo?

Ja tak już ze cztery lata "klepię"..... ;)

Zagubiona - Czw 08 Sie, 2013 22:28

Eh... przy Was nawet jak jest źle to tli się nadzieja na to, że będzie lepiej.
Dziekuję, że jesteście.

Napiszę ogólnie jak mi jest.
Czuję się jakby ktoś mnie połknął i zwrócił. W kontaktach z innymi jestem twarda i dzielna, a w środku chciałabym się rozpaść na kawałeczki. Potrafię się też poryczeć rozmawiając o pogodzie. Mysli samobójcze ewoluowały z typu "żeby to zrobić" na typ "jak to zrobić" dlatego dostałam leki. Stan w jakim jestem jest spowodowany chorobą syna i wzięciem na siebie zbyt wielu obowiązków.
Nie chce mi się i nie mogę się skupić na zadaniach z terapii, a jedno powinnam pisać codziennie.
Tracę na wadze i może kiedyś by mnie to cieszyło ale teraz to robi się już niezdrowe. W zeszły piątek ważyłam 52,26 kg, wczoraj 51,16kg, a dziś 49,68kg trochę za szybko to idzie no ale też i jedzenie mi nie wychodzi.
Obgryzłam wszystkie paznokcie u rąk i nawet nie chce mi się ich wypiłować.

W poniedziałek idę wykupić leki.

pterodaktyll - Czw 08 Sie, 2013 22:32

Jasna cholera..... :pocieszacz: :buziak:
Linka - Pią 09 Sie, 2013 00:36

Nie.anioł napisał/a:
W poniedziałek idę wykupić leki.

Aniołku, a dlaczego nie jutro?

Maciejka - Pią 09 Sie, 2013 04:51

:buziak: :pocieszacz:
Klara - Pią 09 Sie, 2013 08:37

Aniołku! Kup dzisiaj te leki!
Im prędzej zaczniesz je zażywać, tym szybciej zmieni Ci się nastrój :pocieszacz:

Zagubiona - Pią 09 Sie, 2013 08:46

Leki kupię w poniedziałek chyba że w sobotę lub niedzielę będę w mieście. U siebie dziś nie kupię, bo wypłata będzie na koncie jak ja już będę jechała do pracy, a z oszczędności nie chcę wybierać.
staaw - Pią 09 Sie, 2013 08:51

Anioł... :tupie:
A dla dziecka ruszyła byś oszczędności?

To sobie teraz pomyśl że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko.
Rozpruwaj zaraz tę skarpetę czy gdzie masz oszczędności... :laskabije:

pterodaktyll - Pią 09 Sie, 2013 08:55

Cytat:
Rozpruwaj zaraz tę skarpetę czy gdzie masz oszczędności... :laskabije:

Ja bym go posłuchał..... :tak:

staaw - Pią 09 Sie, 2013 08:57

pterodaktyll napisał/a:
Cytat:
Rozpruwaj zaraz tę skarpetę czy gdzie masz oszczędności... :laskabije:

Ja bym go posłuchał.....

Prawda że groźnego emotka wstawiłem? :lol2:

Zagubiona - Pią 09 Sie, 2013 08:59

Tak dla syna bym ruszyła oszczędności.
pterodaktyll - Pią 09 Sie, 2013 09:00

Nie.anioł napisał/a:
dla syna bym ruszyła oszczędności.

Jestes w czymś gorsza od niego? Mniej ważna?

staaw - Pią 09 Sie, 2013 09:02

Nie.anioł napisał/a:
Tak dla syna bym ruszyła oszczędności.

Kupując lekarstwo dla siebie, więcej miłości dasz synowi.
A w poniedziałek z wypłaty uzupełnisz oszczędności.
OK?

Zagubiona - Pią 09 Sie, 2013 09:57

Kupię leki "na szczęśliwości" jak będę jechała do pracy.
Macie rację jak mi będzie lepiej psychicznie to i lepsze życie mogę dać synkowi.

pterodaktyll - Pią 09 Sie, 2013 10:12

Nie.anioł napisał/a:
jak mi będzie lepiej psychicznie to i lepsze życie mogę dać synkowi.

Przecież to takie proste i oczywiste :buziak:

Mysza - Pią 09 Sie, 2013 10:16

Nie.anioł napisał/a:
jak mi będzie lepiej psychicznie to i lepsze życie mogę dać synkowi.


brawo Aniołku, racjonalność to jedna z oznak zdrowienia :okok: :buzki:

Zagubiona - Pią 09 Sie, 2013 10:16

pterodaktyll napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
jak mi będzie lepiej psychicznie to i lepsze życie mogę dać synkowi.

Przecież to takie proste i oczywiste :buziak:

Dla mnie na obecną chwilę to nic nie jest oczywiste. Ale wierzę, że to się zmieni- musi prawda?

pterodaktyll - Pią 09 Sie, 2013 10:21

Nie.anioł napisał/a:
Ale wierzę, że to się zmieni- musi prawda?

Jak sobie wymyślisz tak będziesz miała Aniołku :buziak:

Zagubiona - Pią 09 Sie, 2013 13:31

Byłam w aptece i du** Jest mój lek ale nie w mojej dawce. Kazałam zamówić- w poniedziałek po pracy odbiorę.
staaw - Pią 09 Sie, 2013 13:34

A inna apteka?
Zagubiona - Pią 09 Sie, 2013 13:37

staaw napisał/a:
A inna apteka?

U mnie jest jedna. A tam gdzie jest więcej będę dopiero w przyszłym tygodniu :bezradny:

Zagubiona - Pią 09 Sie, 2013 15:36

Mam świadomość, że nie od razu będzie dobrze, że jeszcze trochę to potrwa. Daję sobie ten czas. Nie chcę tego procesu poganiać i na siłę przyspieszać. Powoli krok po kroku dojdę do siebie. Od poniedziałku z tabletkami ale dziś też mogę coś dla siebie zrobić. Choćby zacząć jeść. Nie chcę już dużych czynów czy działań- z dużego konia bardziej boli upadek- wystarczą małe ale moje i konsekwentne.

Zaplanowałam sobie jutro miło pierwszą cześć dnia. No i chcę też nie uciekać od ludzi wtedy kiedy mi źle i paradoksalnie tych ludzi najbardziej potrzebuję.

olga - Pią 09 Sie, 2013 15:56

Nieaniolku przyjmij te swoja slabsza kondycje ze spokojem. Duzo na Ciebie spadlo i jest ci teraz ciezko ale to z czasem bedzie mijac, nie bedzie tak zawsze. Masz prawo gorzej sie czuc, przyjmij to i pogodz sie. Teraz jestes taka jaka jestes i jest Ci tak jak jest. Zaczniesz brac leki i z czasem bedzie coraz lepiej. I tak jestes dzielna kobieta, kochasz swojego synka, jestes wspaniala matka :pocieszacz: :buziak:
Zagubiona - Pią 09 Sie, 2013 16:02

olga, dziekuję.

No i mi się oczy zpociły :roll:

Janioł - Pią 09 Sie, 2013 16:04

Nie.anioł napisał/a:
No i mi się oczy zpociły :roll:
dlatego lubię deszcz...nie widać jak się oczy pocą....trzym się Aniołku (nie zostaw tym co są be )
staaw - Pią 09 Sie, 2013 16:05

Nie.anioł napisał/a:

No i mi się oczy zpociły

To na otarcie... :roza:

Zagubiona - Pią 09 Sie, 2013 16:07

Dziekuję- jednak nie warto uciekać od życzliwych ludzi kiedy jest nam ciężko.
olga - Pią 09 Sie, 2013 16:10

Nie.anioł napisał/a:
i mi się oczy zpociły


goraco jest? :p (zartuje) :lol2:
Nieaniolku wszystko mija nawet najdluzsza zmija, jak mawiaja na Forum. Pamietam siebie sprzed kilku lat jak mi sie swiat walil. Chcialam sie nie obudzic bo inaczej nie umialam tego zalatwic. Myslalam, ze ze te problemy, ktore mialam to najwieksze problemy jakie mozna miec, widzialam czarna dziure przed soba, zadnego swiatelka w tunelu. Pojawila sie depresja, leki. Balam sie wyjsc na zewnatrz. Do pracy chodzilam jak automat. Na dworze bylo tylko szaro. Kazda sprawa do zalatwienia to bylo cos nie do przeskoczenia. Wszystko mnie przerazalo. Dopiero leki, terapia, kontakt z ludzmi, ktorzy umieli mi pomoc, w koncu Forum i powoli zaczelam wychodzic z dolka. Teraz wiem, ze nic nie trwa wiecznie, kazdy problem mozna rozwiazac. :buzki: :buzki: :buzki:

Zagubiona - Sob 10 Sie, 2013 20:46

Spędziłam ten dzień tak jak chciałam i jak zaplanowałam- tylko tyle i aż tyle mogłam dziś sobie dać. Kiedyś jeszcze będę mogła dać sobie radość z tego...
Zagubiona - Pon 12 Sie, 2013 17:56

Odebrałam swoje tabletki- jutro rano pierwsza dawka :roll:
Kupiłam zeszyt, więc może jednak się zmuszę do zrobienia tych zadań z terapii. Staram się robić sobie jakieś przyjemności. Kupiłam w lumpie kiecke na wesele, więc pewnie nie będę szła w tej co pożyczałam od znajomej.
Ale jakoś du** nie rozrywa (by pewien kamerzysta pewnej lokalnej telewizji) z radości. Ale też nie zmuszam się do tego- daję sobie czas.

Waga nadal spada...

Klara - Pon 12 Sie, 2013 18:46

Nie.anioł napisał/a:
jakoś du** nie rozrywa

Może to wróżyć, że na weselu dobrze się będziesz bawiła :)

Nie.anioł napisał/a:
Waga nadal spada...

Zmuszaj się do jedzenia, bo znikniesz :prosi: :(

Zagubiona - Pon 12 Sie, 2013 19:00

Klara napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
Waga nadal spada...

Zmuszaj się do jedzenia, bo znikniesz :prosi: :(

Zmuszam się ale opornie to idzie. Na samą myśl, że mam jeść mi niedobrze.

Zagubiona - Sob 17 Sie, 2013 12:15

Dziś jest trochę lepiej :) Nawet zaczynam się uśmiechać i jeść. Idzie ku lepszemu :)
Linka - Sob 17 Sie, 2013 12:38

Nie.anioł napisał/a:
Dziś jest trochę lepiej :) Nawet zaczynam się uśmiechać i jeść. Idzie ku lepszemu :)

cieszę się Aniołku :) :buziak:

Klara - Sob 17 Sie, 2013 12:47

Nie.anioł napisał/a:
Nawet zaczynam się uśmiechać i jeść. Idzie ku lepszemu :)

Idzie i dalej będzie szło! :) :okok:
BĘDZIE DOBRZE ANIOŁKU!
ZOBACZYSZ!!! :okok:

Borus - Sob 17 Sie, 2013 13:54

Skoro możesz jeść, to już jest co najmniej dobrze... ;)
Zagubiona - Nie 18 Sie, 2013 11:16

Po wczorajszym dniu wysnułam kolejny wniosek do poruszenia na terapii.
Moje samopoczucie jest zależne od działania- nie potrafię czekać. Czuję się wartościowa tylko wtedy jak działam. Kiedy przychodzi mi czekać i pozwolić się dziać procesowi zdrowienia, spada mi poczucie własnej wartości, bo mam wrażenie, że nic nie robię. Jest to we mnie od dzieciństwa, bo na jedzenie trzeba zapracować, bo na pochwałę trzeba zasłużyć, bo tak za nic nie można przytulić itp.

Miał rację znajomy mówiąc, że ja to bym pchała jadący pociąg zamiast pozwolić się toczyć procesowi zdrowienia.

Coraz więcej odkrywam w sobie mechanizmów, które przez długie lata kierowały moim życiem.

Mała - Nie 18 Sie, 2013 12:00

Nie.anioł napisał/a:
Moje samopoczucie jest zależne od działania- nie potrafię czekać. Czuję się wartościowa tylko wtedy jak działam.

A Twój synek na tym Aniołku korzysta - bo któż inny włożyłby tyle starań i pracy w jego wychowanie i zdrowienie?
Któż inny dałby mu tyle ciepła i miłości?
...
Aniołku najwyraźniej gdzieś tam w gwiazdach było zapisane - byście na siebie właśnie trafili :) Bo jesteście sobie potrzebni - żeby przejść przez życie, żyjąc jego pełnią
Ty - masz komu dać cały ten ogrom miłości którą nosisz w sercu
A On - tyle jej potrzebuje - że przy Tobie nigdy nie będzie mu jej ani za mało ani za dużo :serce: :mama:

Zagubiona - Nie 18 Sie, 2013 12:11

Tak synek korzysta ale pod warunkiem, że nie robię więcej niż mogę unieść, a często chcę robić wszystko mimo, że jest to ponad moje siły. Wtedy nikt nic na tym nie zyskuje.
Żeglarz - Nie 18 Sie, 2013 12:20

Aniele, masz w sobie tyle rozsądku i mądrości, że przyszłość Twoją widzę w samych pięknych barwach :)
I tego Ci życzę :kwiatek:

Zagubiona - Nie 18 Sie, 2013 12:28

Żeglarz napisał/a:
Aniele, masz w sobie tyle rozsądku i mądrości, że przyszłość Twoją widzę w samych pięknych barwach :)
I tego Ci życzę :kwiatek:

A dziekuję, dziekuję :buzki:

Zagubiona - Śro 21 Sie, 2013 21:54

Po ponad tygodniu brania tabletek "na szczęśliwość" samopoczucie idzie w górę. Przykre dolegliwości ustąpiły- została tylko senność i jeszcze nie do końca wrócił mi apetyt ale nie jest źle.

Zauważyłam, że mam więcej cierpliwości i nie biorę do siebie niesłusznego osądu innych. Od czterech dni również nie pojawiły się myśli samobójcze, więc chyba tabletki dobrze dobrane.

W relacjach z mężem nadal jestem konsekwentna i nie dałam się podejść na "biednego misia".

Linka - Śro 21 Sie, 2013 22:10

Cytat:
Po ponad tygodniu brania tabletek "na szczęśliwość" samopoczucie idzie w górę.

cieszę się Aniołku :buziak:

pietruszka - Śro 21 Sie, 2013 23:04

Dobra wiadomość :)
smokooka - Czw 22 Sie, 2013 06:56

Strasznie się cieszę :radocha: że idzie na lepsze :hurra: :buziak: :buziak: :buziak: :buziak: :buziak:
Klara - Czw 22 Sie, 2013 07:46

Fajnie! :okok:
Zagubiona - Śro 28 Sie, 2013 15:19

Dużo przytulasów, kilka celnych kopniaków, tabletki i wracam na właściwe tory.
Od jutra tabletki biorę na noc, bo ta senność mnie wykończy. No i czas zadbać trochę o siebie. A w ramach chwalenia siebie- właśnie robię najlepsze gofry jakie mi w życiu wyszły :mgreen:

Jacek - Śro 28 Sie, 2013 17:49

Nie.anioł napisał/a:
właśnie robię najlepsze gofry jakie mi w życiu wyszły :mgreen:

z dzamolem ??? :mniam:

smokooka - Śro 28 Sie, 2013 18:16

:buziak: :buziak: :buziak: :buziak: :buziak: :buziak: :buziak: :buziak: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha: :radocha:
Zagubiona - Śro 28 Sie, 2013 19:06

Jacek napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
właśnie robię najlepsze gofry jakie mi w życiu wyszły :mgreen:

z dzamolem ??? :mniam:

A z czym kto sobie życzy ;) do wyboru miałam bitą śmietanę, cukier puder, dżem wiśniowy i z czarnej porzeczki (oba własnej produkcji) i kupny truskawkowy :skromny:

Smoczku :buziak:

smokooka - Śro 28 Sie, 2013 19:11

to ja poproszę aż trzy! a co! z dżemorem z czarnej porzeczki, z dżemorem truskawkowym i z cukrem pudrem :radocha:

A tak swoją drogą, to zwróć uwagę że w okresie spadku nastroju zrobiłaś dżemy! Gratuluję, dla mnie to świadczy o tym, że owszem kiepsko mogło być z nastrojem, ale nie tragicznie :buziak: :radocha:

Zagubiona - Śro 28 Sie, 2013 19:14

Smoczku, proszę bardzo- gofry razy trzy wędrują do Ciebie :buziak:

A z tymi dżemami, to nie zupełnie tak, bo wiśniowy to był jakoś w czerwcu robiony (mamy wczesną odmianę wiśni), a porzeczkowy to chyba na początku spadku nastroju ale kto by się tam takimi szczegółami przejmował :glupek:

pannamigotka - Śro 28 Sie, 2013 20:22

ja wybieram wiśnie
cos za te kopy mi się nalezy, haha

:evil2"

edit- wiśnie plus bita śmietana!

Zagubiona - Śro 28 Sie, 2013 20:23

Migotko, idą wiśnie- podwójna porcja nawet ;) żebyś zawsze tak celnie kopała :buzki:
Zagubiona - Czw 29 Sie, 2013 12:39

I po terapii- powiało optymizmem :)
Doszłam do słusznych wniosków i obserwacji. Teraz mam małą modyfikację zadania pisemnego- bardziej mam się skupić na chwaleniu siebie za coś dla siebie niż dla innych.

jestem zadowolona z sobie, bo okazało się, że jednak jest w dniu codziennym sporo rzeczy, z których mogę być dumna.

Zagubiona - Sob 31 Sie, 2013 19:56

Ale ma dziś szalony dzień, a jaki pozytywny :radocha:
Wysłałam apele pocztą, aż od drukowania mi drukarka oszalała- chyba się coś z głowicą czy jak to się nazywa, stało, bo mi paski robi :szok:
Zawiozłam męża na urodziny do teścia i wróciłam z Młodym do domu i jest mi z tym dobrze :rotfl: To drugi raz jak zostawiłam męża pijącego i wróciłam do domu, choć muszę być szczera, że raczej z powodu choroby Dominika. W każdym razie mąż dzwonił, że zostaje tam na noc i odezwie się jutro. Mam więc wieczór dla siebie :rotfl:
Jak tak dalej pójdzie to poznańskie firmy będę znała na pamięć :wysmiewacz: szukam adresów do wysyłania apeli :luzik:

Ze spraw komicznie zabawnych, to zatrzasnęłam się dziś w pokoju z synem i musiałam dzwonić do mamy, żeby jak wróci do domu nas otworzyła :glupek: Mamy wyjmowaną klamkę w drzwiach, bo Mały potrafi uciec z domu lub biegnie i gaz odkręca, wyszłam z pokoju, rozmawiałam przez telefon i klamkę położyłam w korytarzu, wróciłam do pokoju, zamknęłam drzwi i przypomniałam sobie o klamce- było już za późno :glupek: :wysmiewacz: nawet przez balkon jakbym wyszła to nic by nie dało, bo nie miałam kluczy od domu w pokoju, a drzwi pozakluczałam :szok:

Chyba sobie jeszcze kilka adresów poszukam na czas jak uzupełnię zapasy kopert i znaczków :luzik:

Pięknego wieczoru :buzki:

Jo-asia - Nie 01 Wrz, 2013 20:37

Nie.anioł, jak dobrze, że wróciła Ci pogoda ducha
energia aż kipi z Twojego wpisu :)
:buziak:

Linka - Pon 02 Wrz, 2013 16:27

Nie.anioł napisał/a:
Mamy wyjmowaną klamkę w drzwiach, bo Mały potrafi uciec z domu lub biegnie i gaz odkręca,
zamiast klamki załóżcie gałkę, na pewno jej nie przekręci.
taką:

Zagubiona - Pon 02 Wrz, 2013 17:41

Linuś, mieliśmy coś podobnego przed remontem i też uciekał :bezradny:
Linka - Pon 02 Wrz, 2013 18:56

Nie.anioł napisał/a:
Linuś, mieliśmy coś podobnego przed remontem i też uciekał :bezradny:
to spryciarz z niego,
mój brat założył taką, że nawet mnie trudno ją przekręcić, może są różne...nie wiem :bezradny:

Zagubiona - Pon 16 Wrz, 2013 22:17

Życie jest piękne :lol2:

Wróciłam z pracy, siedzę i słucham Dżemu- od pewnego czasu inaczej patrzę na ich utwory i już nie są dla mnie pogrążaniem się w jeszcze większym smutku.

Zaczyna mi się coraz bardziej podobać życie bez iluzji za to ze świadomością swojej choroby i choroby męża. Nie ma sensu kopać się z koniem, więc robię tyle na ile jestem gotowa i co mogę dla siebie i swojego zdrowienia, a męża zostawiam w tej kwestii samego sobie. Dziś mieliśmy rocznicę ślubu, myślałam więc trochę o tym co razem przeżyliśmy i jakie było to minione siedem lat naszego małżeństwa? I wiecie co nie żałuję, bo wiem, że gdyby nie to co przeżyłam to nie byłabym tu gdzie jestem teraz. Dalej tkwiłabym w roli bohatera rodziny i wiecznie krzywdzonej przez los sierotki nieznającej swojej wartości. Teraz wiem, że cokolwiek zdecyduję to sobie poradzę, bo w swoich oczach jestem wartościową osobą :rotfl:

smokooka - Wto 17 Wrz, 2013 08:09

A ja wciąż podziwiam Twoją mądrość, nieustająco pamiętając jaka niemądra byłam w Twoim wieku. :buziak:
Zagubiona - Wto 17 Wrz, 2013 21:48

Smoczku, każdy ma swój czas ;) i każdy ma prawo do błędów, które nie muszą wcale świadczyć o braku mądrości :buziak:
Zagubiona - Pią 20 Wrz, 2013 19:38

Opisując ostatnie dni śmiało mogłabym rzec "chwilo trwaj" :mgreen:

Znowu jest dobrze i spokojnie. Pracuję nad sobą i efekty już widać, a ja sama je czuję. Nauczyłam się też mówić o swoich wątpliwościach, co również daje mi poczucie słuszności podjętych kroków. Żyje mi się całkiem dobrze mimo problemów (ale problem na to do siebie, że jest po to aby go rozwiązać), cieszę się chwilą obecną, a o przyszłość się nie martwię- przyjdzie na to czas jak stanie się teraźniejszością.

Terapka mnie chwali, bo coraz lepiej funkcjonuję i nadal jest pod wrażeniem mojej konsekwencji. Poza tym cieszymy się obie, że tak mała dawka leku podziałała- zwłaszcza że ja się bałam uzależnić ale terapka powiedziała, że nie u niej takie numery ;)

Dziś w pracy to nawet sobie tańczyłam, co mi tak lekko i przyjemnie. No i było zaskoczenie w aptece- żona właściciela nie kazała mi płacić za moje leki, bo wiedzą, że mam problemy z Małym i w ramach wsparcia leki od psychiatry mam za darmo. Bardzo miły to był gest :)

Pięknie jest żyć w zgodzie ze sobą :)

Klara - Pią 20 Wrz, 2013 20:01

Nie.anioł napisał/a:
w ramach wsparcia leki od psychiatry mam za darmo

Fantastycznie! :brawo:
To się nazywa wsparcie. No, no..... :okok:

smokooka - Pią 20 Wrz, 2013 20:10

NieAniołku i tak trzymaj, sama dostrzegasz jak wiele rzeczy w Twoim życiu zmieniło się na lepsze raptem przez parę miesięcy odkąd jesteś na forum. Jesteś niesamowita i po prostu potrafisz Wszystko jeśli tego chcesz :) :buziak:
Zagubiona - Pią 20 Wrz, 2013 22:52

Klarciu, i to jakie niespodziewane to wsparcie :)

Smoczku, pewnie, że jak chcę to potrafię i to nawet bez "DDAowskiego bohaterstwa" tylko tak zwyczajnie na spokojnie w swoim tempie. I jest mi z tym zaje***cie :mgreen:

Zagubiona - Pon 23 Wrz, 2013 15:53

Kocham moje obecne życie :rotfl: Nową siebie, odkrywająca swoją wartość. Siebie pilnującą swoich granic. Siebie odważnie kroczącą przez życie. Siebie taką jaką jestem obecnie.

Cieszy mnie praca, w której przestałam komukolwiek cokolwiek udowadniać. W której nie pozwalam uzależniać siebie od innych.

Podoba mi się to, że nauczyłam się sama decydować o sobie i podejmować decyzje zarówno te poważne jak i całkiem błahe.

Ale najważniejsze, że nauczyłam się żyć własnym życiem, a nie życiem, problemami i nastrojami innych.

Zagubiona - Pon 07 Paź, 2013 22:32

Właśnie skończyłam pisać zadanie na jutrzejszą terapię i nagle mnie olśniło :szok: Kurcze ja się naprawdę zmieniłam i nadal zmieniam, a co najważniejsze mi jest z tym dobrze.
Na terapii obecnie pracuję nad poczuciem własnej wartości- nad tym aby je wzmocnić i dziś pisząc zadanie, o którym myślałam od kilku dni, zauważyłam, że to co uwierało mnie jeszcze miesiąc temu, teraz nie ma dla mnie wartości, bo wiem, że to wytwór mojego chorego mózgu i to wcale nie musi być prawda. A nawet jeśli jest, to daję sobie prawo do bycia niedoskonałą, a owa niedoskonałość wcale nie osłabia mojej wartości jako człowieka :skromny:
Samo myślenie o tym jakim jestem człowiekiem to jedno ale jak zaczęłam przelewać to na papier to co chwilę otwierałam oczy ze zdziwienia. Dobrze mi z tym :)

Koniecznie muszę o tym powiedzieć jutro terapeutce, podobnie jak i o tym, że teraz owszem czasem odczuwam smutek ale nie jest to czarna rozpacz z błahego powodu :)

margo - Pon 07 Paź, 2013 22:45

Super! :brawo: chciałabym być już w tym miejscu co Ty... :oops:
Zagubiona - Pon 07 Paź, 2013 22:51

margo napisał/a:
chciałabym być już w tym miejscu co Ty... :oops:

Spokojnie, daj sobie czas i pracuj nad sobą to na pewno będziesz w tym miejscu, a nawet dalej :tak:

Klara - Wto 08 Paź, 2013 06:56

Aniołku! :okok: :buziak:
pannamigotka - Wto 08 Paź, 2013 08:13

Nie.anioł napisał/a:
a owa niedoskonałość wcale nie osłabia mojej wartości jako człowieka

Bardzo mi się podoba to zdanie, bardzo!

Zagubiona - Wto 08 Paź, 2013 18:13

Klara, pannamigotka, dziekuję :buzki:

Byłam dziś na terapii i jestem zadowolona. Terapka mówi, że wyciagam dobre wnioski z pracy nad sobą i z tego co dziś mówiłam wnioskuje, że mam zdrowe podejście do życia i zdrowe myślenie. Cieszy mnie to, tym bardziej, że mi z tym dobrze.

Kurde jak przez kilka miesięcy można zmienić swoje życie na lepsze :mgreen:

Zagubiona - Pią 25 Paź, 2013 19:20

Siedzę w pracy na maszynie (dosłownie NA ;) ) i sobie myślę, że kolejną zmianą we mnie jest to, że przestałam liczyć kiedy i ile mąż wypił. Nadal konsekwentnie trzymając się swoich zasad i to bez poczucia winy. Terapka często zadaje mi pytanie czy mąż pije i czy dużo. A mi coraz trudniej odpowiadać, bo zwyczajnie nie zaprzątam sobie tym głowy. Żeby wiedzieć, że wypił wystarczy mi jedno spojrzenie. Wtedy zajmuję się sobą i swoimi sprawami i nie skupiam się za mężu. Póki nie narusza moich granic może robić ze swoim życiem co chce- to on poniesie konsekwencje.

Nie do końca wiem czy to dobra postawa- wydaje mi się że tak, że pozwala mi żyć moim życiem, a nie w rytm męża picia lub niepicia.

Klara - Pią 25 Paź, 2013 20:38

Cytat:
Nie do końca wiem czy to dobra postawa

Właściwie tak powinno być, bo spalanie się w pilnowaniu, zabranianiu i innych tego typu atrakcjach najczęściej nic nie daje.
Tylko czy jesteś przygotowana na czas, gdy choroba się rozwinie (oby nie :( ) i gdy na przykład mąż straci pracę?
Wtedy konsekwencje będziecie ponosili wszyscy, czy też tylko on?

Zagubiona - Pią 25 Paź, 2013 22:12

Klaro, na teraz czuję, że konsekwencje swojego picia i problemów z tym związanych będzie ponosił mąż sam. Zbyt cenię życie swoje i swojego dziecka aby marnować je na ponoszenie konsekwencji nie moich decyzji.

Wiem, że to może być trudne dla mnie ale jeśli będzie konieczne jestem na to gotowa.

Klara - Sob 26 Paź, 2013 13:43

:tak:
Tak trzymaj Aniołku! :okok:

Zagubiona - Pon 28 Paź, 2013 16:14

Dziś trochę gorszy dzień. Swoim zwyczajem chciałam przyśpieszyć proces zdrowienia :glupek: No i zaczęłam kombinować, że skoro się lepiej czuję to może już bym odstawiła tabletki- boję się, że się od nich uzależnię. Zdaje sobie sprawę, że to jeszcze za wcześnie. Zresztą mam na to dowody jak mi się zdarzy, że dwa dni pod rząd nie wezmę tabletek.

Chyba też trochę wpływ na mój gorszy nastrój ma ból ręki. Ale pozwalam sobie na ten gorszy czas, bo on też mi pokazuje co jeszcze mam do zrobienia :tak:

smokooka - Pon 28 Paź, 2013 18:16

Aniołku nie odstawiaj nigdy sama antydepresantów! Wystarczą te zapominki, mi też się zdarza i też kombinowałam, ale zmądrzałam szybko po dołowaniu i biorę bardziej systematycznie niż wcześniej.
Zagubiona - Pon 28 Paź, 2013 18:37

Nie no odstawić sama nie chciałam tylko kombinowałam, że może terapce powiedzieć żeby mi odstawiła.
endriu - Pon 28 Paź, 2013 18:54

terapka się na lekach nie zna, od tego są lekarze
Zagubiona - Pon 28 Paź, 2013 19:04

endriu napisał/a:
terapka się na lekach nie zna, od tego są lekarze

Tak się składa, że moja terapka jest psychiatrą :luzik:

endriu - Pon 28 Paź, 2013 19:24

czyli, że Ty do psychiatry chodzisz a nie do terapeuty...
Zagubiona - Pon 28 Paź, 2013 19:33

endriu napisał/a:
czyli, że Ty do psychiatry chodzisz a nie do terapeuty...

:nie:
To jest lekarz psychiatra i certyfikowany terapeuta uzależnień.

endriu - Pon 28 Paź, 2013 19:37

o kurka, to taki wszystko w jednym, ja tam wolę wąskie specjalistki, znaczy się specjalizacje...
pannamigotka - Pon 28 Paź, 2013 19:41

endriu napisał/a:
ja tam wolę wąskie specjalistki,

Terapeutą ds uzależnień może zostać zarówno psychiatra jak i lekarz każdej innej specjalizacji, pielęgniarka, psycholog, może nawet fizjoterapeutka ( :evil2" ), czyli każdy kto ma pojęcie o medycynie. Moja (była cf2423f ) jest psychologiem.

Zagubiona - Pon 28 Paź, 2013 19:47

endriu napisał/a:
o kurka, to taki wszystko w jednym, ja tam wolę wąskie specjalistki, znaczy się specjalizacje...

W tej poradni z zasady współ są kierowane do tej terapki właśnie ze względu na to, że jest psychiatrą i w razie konieczności nie ma dodatkowego zachodu z wpisaniem recepty.

I ja jestem z Niej bardzo zadowolona :)

endriu - Pon 28 Paź, 2013 20:17

a to współuzależnienie leczy się lekami, żeby trzeba było recepty?

dobra, nie odpowiadaj, bo się czepiam, dzisiaj nudzi mi się.. za wcześnie się ciemno zrobiło...

Zagubiona - Pon 28 Paź, 2013 20:23

endriu napisał/a:
a to współuzależnienie leczy się lekami, żeby trzeba było recepty?

dobra, nie odpowiadaj, bo się czepiam, dzisiaj nudzi mi się.. za wcześnie się ciemno zrobiło...

Nie, współ nie leczy się lekami ale już np. stany depresyjne owszem, podobnie jak załamanie nerwowe/psychiczne. Wiesz czasem jak człowiekowi wali się świat to leki są koniecznością.

olga - Pon 28 Paź, 2013 20:24

endriu napisał/a:
dzisiaj nudzi mi się.

ojjj nudzi Ci sie dzisiaj rzeczywiscie :nono:

Zagubiona - Śro 30 Paź, 2013 23:50

Dziś w myśl zasady, im bardziej się nie chce tym bardziej się przyłożę, zrobiłam zadanie na jutrzejszą terapię :) Szukałam masy wymówek: począwszy od braku czasu, a na bolącej ręce skończywszy :glupek: Ale cieszę się, że napisałam, bo spojrzałam na siebie inaczej i nagle stwierdzam, że siebie lubię :radocha: Ba, nie bolą już tak krytyczne uwagi innych, nauczyłam się przyjmować komplementy, a nawet sama siebie chwalę, no i zaakceptowałam swój wygląd- no miss Polski nie jestem ale też nie jest tragicznie i na siłę nie muszę poprawiać natury :P

Kurde ta terapia mi kuku w głowie zrobiła i mi się zaczyna wszystko na swoje miejsce ustawiać :lol2:

Klara - Czw 31 Paź, 2013 08:18

Lubię Cię czytać, wiesz? :) :buziak:
Zagubiona - Czw 31 Paź, 2013 16:10

Klara napisał/a:
Lubię Cię czytać, wiesz? :) :buziak:

A dziekuję, dziekuję :)

Z dzisiejszej terapii nici 8| Terapce się dziecko dość mocno rozchorowało. Ale za to czas spędzony w poczekalni był dla mnie czasem zadumy. Było to kilka minut tylko dla mnie :)

Jestem też z siebie zadowolona, bo widzę swoje zmiany. Pierwszy raz czekając na terapię byłam kłębkiem nerwów, który najchętniej że wstydu to by wszedł pod krzesło zamiast na nim siedzieć aby nie było mnie widać. Dziś mimo zalatanego dnia i bolącej ręki jestem uśmiechnięta, pewna siebie i w końcu podniosłam głowę i idąc nie podziwiam płytek chodnikowych ;) Inaczej też patrzę na osoby, które w czasie mojego oczekiwania na wizytę, przychodzą na izbę przyjęć na detoks lub oddział terapii uzależnień. W moich oczach nie na już pogardy- jest zrozumienie.

Zagubiona - Sob 02 Lis, 2013 21:53

To dziś się troszkę pochwalę :skromny:

Byliśmy dziś u teściów, tam tradycyjnie morze alkoholu. Teście, pijani, szwagier pijany, mój mąż pijany, szwagierka nerwowa, a ja oaza spokoju :luzik:
Pili- ich wybór. Ja miło spędziłam czas ze szwagierką i jej dziećmi oraz Dominisiem. A oni mogą tylko żałować, że stracili kolejny dzień na piciu ale to ich życie i ich wybory :bezradny: Wracając do domu postanowiłam, że jeśli mąż się nie obudzi zanim dojedziemy, to zostawiam go w samochodzie na podwórzu. Obudził się i poszedł spać do sypialni, bo wredna żona nie chciała mu przynieś z góry koca, żeby mógł spać w salonie :wysmiewacz:

A ja... zajęłam się sobą. Pomalowałam paznokcie, wyprasowałam rzeczy na jutro, obmyśliłam fryzurę i makijaż. Słucham sobie muzyki i *j**** spędzam wieczór :radocha: i stwierdzam, że to zdecydowanie lepszy pomysł na wieczór niż siedzenie i zamartwianie się "co on robi?" "Gdzie jest?" lub siedzenie z fochem. Zauważyłam też, że jest mi tak dobrze dziś, bo pozbyłam się oczekiwań. Zawsze jak mąż pił to ja i tak liczyłam na jego pomoc przy dziecku, a dziś... moje myślenie było nastawione tak jakby jego nie było. Wiedziałam, że nie mam co na niego liczyć i sama dałam radę ze wszystkim- łącznie z histeriami synusia.

Czuję taki błogi spokój i radość, że aż mnie to rozpiera :hura:

Zagubiona - Czw 07 Lis, 2013 10:58

Moja słabsza forma po części była spowodowana chorobą. Myślałam, że dam radę dociągnąć do weekendu ale jednak dziś się poddałam. Okazało się, że zatoki mi załatwiły gardło i zafundowały gorączkę.

Tym razem jednak dałam sobie pozwolenie na nie bycie siłaczką. Leżę więc sobie pod kocem, a od kataru to aż mi łzy lecą 5jsdf

eremita - Czw 07 Lis, 2013 11:37

Nie.anioł napisał/a:
sama siebie chwalę
to chwalebne :]
Nie.anioł napisał/a:
Zauważyłam też, że jest mi tak dobrze dziś, bo pozbyłam się oczekiwań

i bardzo fajnie. :okok:
To według mnie są dwie złote myśli z tejże 55 strony wątku.

Zagubiona - Czw 07 Lis, 2013 11:43

Dwie złote myśl w jeden dzień? Ale zaszalałam :szok: :mgreen:
Zagubiona - Sob 09 Lis, 2013 11:30

Nie wiedziałam, że zatoki mogą aż tak dać się we znaki :szok: Miniona noc była koszmarna- katar, gula w gardle utrudniająca łykanie, problemy z oddychaniem, ból całej głowy łącznie z zębami i uszami, a do tego spuchło mi oko i zaczęło ropieć. Mam nadzieję, że to był ten kryzys, po którym już będzie lepiej. :zmeczony:

Ugotowałam cały gar rosołu ze swojskiej kury i siedzę pod kołdrą i nie mam zamiaru spod niej wychodzić więcej niż będzie to konieczne przy Dominiku.

Nie lubię być taka rozmemłana ale w tym przypadku to jestem :bezradny:

Linka - Sob 09 Lis, 2013 11:56

Nie.anioł napisał/a:
Nie lubię być taka rozmemłana

nie rozmemłana, ale chora
nikt nie lubi chorować....chyba :mysli:
moja jazda rowerem tak się też kiedyś skończyła :(

olga - Sob 09 Lis, 2013 11:58

u lekarza bylas? antybiotyk bierzesz? jesli tak to dwa ew. trzy dni antybiotyku i powinno byc coraz lepiej
Zagubiona - Sob 09 Lis, 2013 12:05

Linko, to raczej przeciągi w pracy ;)

Olga, dziś już trzeci dzień antybiotyku. póki co to jedynie kaszel mniejszy ale mam jeszcze trzy dni żeby wrócić do zdrowia ;)

olga - Sob 09 Lis, 2013 13:21

raz w zyciu mialam zapalenie zatok jako powiklanie po prawdziwej grypie w 97 roku, to byla masakra :szok: potworne bole glowy, wysoka goraczka, zielonobrazowy katar, mialam takie dreszcze, ze lozko trzeslo sie razem ze mna choc mialam na sobie pizame, dresy, szlafrok i lezalam pod dwiema koldrami, 1000mg antybiotyku i na trzeci dzien wstalam z lozka ale oslabiona bylam chyba ze dwa tygodnie albo i dluzej
OSSA - Sob 09 Lis, 2013 14:06

Nie.anioł napisał/a:
To dziś się troszkę pochwalę




Nie.anioł napisał/a:
Byliśmy dziś u teściów, tam tradycyjnie morze alkoholu.


Moim zdaniem jest sprzeczność w tych dwóch wypowiedziach , skoro wiesz, że teściowie piją , po kiego grzyba jedziesz tam z dzieckiem, na dodatek chorym, po co mu taki obraz dziadków , wujków i pijanego tatusia.

Nie.anioł napisał/a:
Ja miło spędziłam czas ze szwagierką i jej dziećmi oraz Dominisiem.


Może lepiej byś zaprosiła szwagierkę z dziećmi do siebie i miło spędziłybyście czas bez słuchania pijackiego bełkotu. Nie mów, że dzieci nie słyszały, bo mi pili w innym pokoju, takie rzeczy wyczuwa się nawet przez telefon.


Nie.anioł napisał/a:
Słucham sobie muzyki i *j****ście spędzam wieczór i stwierdzam, że to zdecydowanie lepszy pomysł na wieczór niż siedzenie i zamartwianie się "co on robi?" "Gdzie jest?" lub siedzenie z fochem.


Próbujesz zaczarować rzeczywistość, to nie krytyka twojej osoby każdy radzi sobie jak potrafi . Wychodziłam np. do kina na komedię wszyscy wkoło mnie się śmiali tylko ja :beczy: , bo tak naprawdę chciałam ten za.....ty wieczór spędzić z moim facetem niż samotna wśród ludzi. Póki dzieci nie były samodzielne nie liczyłam na jego pomoc zwłaszcza pijanego, raz poszedł z synem na wystawę dinozaurów nie miała odwagi powiedzieć nie pójdziesz, bo tata jest na.... a razem nie mogliśmy iść bo młodszy miał wysoką temp. Kiedy nie wracali przez cały dzień umierałam ze strachu, nie wiedziałam co robić, telefonów komórkowych nie było, późnym wieczorem zobaczyłam przez okno jak moje 6 letnie dziecko prowadzi pijanego ojca i od tamtej pory nigdy nie pozwoliłam na taką "męską" wyprawę.

Zagubiona - Sob 09 Lis, 2013 14:22

Ossa, błąd w Twoim rozumowaniu mojego zachowania jest taki, że "oceniasz" mnie przez swój pryzmat, a ja jestem zupełnie inną osobą niż Ty :)

Nie zakłamuję rzeczywistości, po prostu mówię jak jest. Mam dość płaczu, nerwów i zamartwiania się, więc zajęłam się sobą i swoim synem.

pannamigotka - Sob 09 Lis, 2013 14:31

Ossie może chodzić o to, że dla dziecka pijackie towarzystwo jest szkodliwe niezależnie od tego, czy Ty płaczesz, czy jesteś spokojna i usmiechnięta. A jeśli jeszcze nie szkodzi, w co nie wierzę, to w końcu zacznie.
Ale wiem, że najpierw trzeba się zając sobą, poukładać w sobie pewne sprawy, co przecież robisz. Przyjdzie czas na kolejne zmiany.

Zagubiona - Sob 09 Lis, 2013 14:37

W kwestii z synem to mogę się zgodzić z Ossą ale wszystko po kolei. Nie zajmę się odpowiednio synem jak nie będę umiała zająć się sobą.
OSSA - Sob 09 Lis, 2013 14:42

Nie.anioł napisał/a:
Mam dość płaczu, nerwów i zamartwiania się, więc zajęłam się sobą i swoim synem.


Skoro masz dość płaczu nerwów to po co jechałaś do teściów , po co wiozłaś do domu pijanego męża , itd.

Przecież mogłaś ten czas spędzić z synem lub zająć sobą. Myślisz, że dzieci nie wyczuwają takich sytuacji , nie widzą napięcia między rodzicami, nie słyszą pijackiego bełkotu za ścianą.

OSSA - Sob 09 Lis, 2013 14:50

Nie.anioł, nie gniewaj się ja daleka jestem od krytyki twojej osoby.


Wiesz ja ten etap mam już za sobą moi synowie są ciut młodsi od ciebie, men jest trzeźwy od prawie roku, z mojej perspektywy życie wygląda inaczej, ale nasze zachowania w relacjach z osobą uzależnioną są podobne. :bezradny:

Zagubiona - Sob 09 Lis, 2013 14:52

Jechałam choćby dlatego, że synek lubi dziadków i potrzebuje kontaktu z innymi ludźmi niż tylko domownicy. Poza tym nie pili zaraz jak przyjechaliśmy. Jak zaczęli pić po prostu siedzieliśmy w innym pokoju z dzieciakami.
Mam wrażenie, że koniecznie dążysz do tego, że najlepiej jakbym odeszła od męża. Jest tylko kilka ale...od tego, że nie jestem na to gotowa począwszy, do tego że synek jest z tatą bardzo związany i tak drastyczne zmiany mogą spowodować cofnięcie w rozwoju. Nie wszystko jest takie łatwe jak wygląda z boku.

A mi tak jak jest teraz, już jest dobrze i skupiam się na tym aby ten stan utrzymać i w miarę możliwości jeszcze go poprawić.

pannamigotka - Sob 09 Lis, 2013 15:00

OSSA napisał/a:
men jest trzeźwy od prawie roku
??
Nie.anioł napisał/a:
Nie zajmę się odpowiednio synem jak nie będę umiała zająć się sobą.

No właśnie o tym pisałam. Wszystko idzie w dobrym kierunku ;)
Nie.anioł napisał/a:
jest z tatą bardzo związany i tak drastyczne zmiany mogą spowodować cofnięcie w rozwoju.

Zarówno brak taty codziennie w domu jak i tata pijany może to spowodować. W zasadzie ciężko Ci coś doradzić w tej kwestii, bo Ty znasz swoje dziecko najlepiej.

Zagubiona - Sob 09 Lis, 2013 15:11

Migotko, na chwilę obecną mniejszym złem jest obecna sytuacja- zwłaszcza, że póki co mąż nie pije codziennie.
OSSA - Sob 09 Lis, 2013 15:14

Nie.anioł napisał/a:

Mam wrażenie, że koniecznie dążysz do tego, że najlepiej jakbym odeszła od męża.


Aniołku jestem ostatnią osobą na tym forum , która ma prawo ci doradzać takie rozwiązanie, choćby dla tego, że sama jestem z moim "byłym" mężem w związku.

Choć nie musimy , choć synowie są dorośli, choć każde z nas próbowało ułożyć sobie życie osobno, ale więcej nas łączy niż dzieli zwłaszcza teraz kiedy on jest trzeźwym i odpowiedzialnym partnerem. Tylko ja musiałam na to czekać 25 lat, a ty .....

Jeśli chodzi o dzieci uważam, że kontakt z dziadkami jest bardzo ważny, moi synowie chętnie spędzali u nich czas , miałam więcej szczęścia w moim rodzinnym domu nie spożywano alkoholu. On po wakacjach u dziadków wracali spokojni, wyciszeni, naładowani pozytywną energią, ale gdyby dziadkowie pili to chyba dla dobra dzieci nie jeździłabym tam.

OSSA - Sob 09 Lis, 2013 15:40

Nie.anioł napisał/a:
zwłaszcza, że póki co mąż nie pije codziennie.


nawet nie wiesz jak jesteśmy podobne ile razu powtarzałam sobie to zdanie nie jest tak źle on nie pije codziennie .

Mój "były" też nie pił codziennie , pracował , dawał na utrzymanie, jest bardzo zdolnym facetem umiał zadbać o nasz byt.
Godziłam się na takie życie, bo on nie pił codziennie, ale co z tego, nie wystarczyło by miał 0,0 promila i odór wody zastąpił dobrą wodą kolońską, ja i tak czułam odrazę i obrzydzenie.

Zobowiązał się do opieki nad dzieckiem wychodziłam był trzeźwy , wracałam dziecko zajmowało się sobą, bo tatuś spał, a obok leżała pusta butelka.

Takich "powielonych schematów" jest wiele na forum, ważne co zrobimy naprawdę dla siebie, pomalowane paznokcie są oczywiście ważne, ale pod warstwą lakieru, pudru nie ukryjemy żalu i bólu jaki towarzyszy życiu z uzależnionym partnerem.

Zagubiona - Sob 09 Lis, 2013 15:48

Ossa z całym szacunkiem ale nie wmawiaj mi czegoś czego nie ma, ok? Widzisz dla mnie te prozaiczne paznokcie to coś ważnego i na miarę moich możliwości finansowych.
Widzisz w Tobie był żal do męża o picie, że mnie go nie musi być. Tak się składa, że ja mam jasno określone swoje granice, których nie pozwolę przekroczyć.

OSSA - Sob 09 Lis, 2013 16:19

Nie.anioł napisał/a:
Widzisz w Tobie był żal do męża o picie, że mnie go nie musi być.


:okok: twoje życie , nie masz żalu do męża , akceptujesz jego picie , nic tu po mnie :papa:

Zagubiona - Sob 09 Lis, 2013 16:45

Nie wiem skąd wyciągasz tak pochopne wnioski no ale to nie mój problem. Nie akceptuje męża picia ale nie mam zamiaru szarpać się z czymś na co nie mam wpływu. Bo nie mam wpływu na to czy mąż pije czy nie.
pannamigotka - Sob 09 Lis, 2013 17:19

Nie.anioł napisał/a:
zwłaszcza, że póki co mąż nie pije codziennie

Nie znam alkoholika, który piłby codziennie, tak non stop... ale może mało ich znam ;)

mało tego- dla wielu z nich nie jest większym problemem zachowanie tygodniowej, miesięcznej,czy nawet kilkumiesięcznej abstynencji. Ale jak dla mnie- nie ma to znaczenia. Nie ma to znaczenia ILE pije, jesli pije, to ma pijane myślenie.

Klara - Sob 09 Lis, 2013 17:25

pannamigotka napisał/a:
ale może mało ich znam ;)

A jednak mało... :(
Ci, którzy piją codziennie wolą zamarznąć w namiotach i budach jeśli są bezdomni, niż zrezygnować z codziennej porcji.
Tacy zwykle nie trafiają do AA, toteż ich nie znasz.

W ostatniej fazie choroby mój mąż tak pił :(

olga - Sob 09 Lis, 2013 17:28

Klara napisał/a:
W ostatniej fazie choroby mój mąż tak pił :(

moj eks tez :bezradny: co dzien przez wiele miesiacy, wtedy juz wcale nie trzezwial

Estera - Sob 09 Lis, 2013 17:36

mój eks też łoił codziennie, w robocie również....
OSSA - Sob 09 Lis, 2013 17:42

Klara napisał/a:
ostatniej fazie choroby mój mąż tak pił


Alkoholizm jest chorobą postępującą, jeśli nawet w początkowej fazie ktoś nie pije codziennie, zachowuje dłuższe lub krótsze przerwy , pracuje i wypełnia większość obowiązków, to z czasem jeśli nie podejmie leczenia, nie zaprzestanie destrukcyjnych zachowań, będzie tylko gorzej.

Nie.anioł, pannamigotka, dzieli nas pokolenie i życzę Wam byście nie musiały patrzyć jak wygląda życie z osobą uzależnioną , która pije codziennie.

Linka - Sob 09 Lis, 2013 17:54

pannamigotka napisał/a:
Nie znam alkoholika, który piłby codziennie

migotko, gdyby mój mąż przestał pić mając 30 lat, pewnie mogłabym tak powiedzieć.
potem to już była równia pochyła..
Nie jestem z tych, co mają alkomat w oczach...ale on latami nie trzeźwiał.

pannamigotka - Sob 09 Lis, 2013 17:57

OSSA napisał/a:
będzie tylko gorzej.

To ciekawe, ja znam alkoholików 60-letnich, w tym mojego tatę, który nigdy nie pił codziennie. Nigdy nie stało się żadna z tych rzeczy, o której piszesz z taką pewnością. Znam wielu lekarzy uzależnionych na tzw poziomie. Nie są młodzieniaszkami. Nie twierdzę, ze nie ma takich, którzy potrafią pić wiele miesięcy bez przerwy, twierdzę, że nie ma takiego, co by pił codziennie non stop. Bo albo zdrowie nie pozwala albo brak środków albo jeszcze coś innego. Nie jest to więc dla mnie żadnym argumentem - jak to napisała NieAnioł- że przeciez jej mąż nie pije codziennie.
OSSA napisał/a:
dzieli nas pokolenie
Nas przede wszystkim dzieli sposób myślenia :buzki:
pannamigotka - Sob 09 Lis, 2013 18:00

Linka napisał/a:
ale on latami nie trzeźwiał.

tego nie neguję, uważam jednak, że mógł mieć jakies kilkudniowe przerwy, teraz już chyba tak nie pije? czyli znów potwierdza się moja teoria. Czyli tez ten 'lepszy' alkoholik- nie pije codziennie. Dla mnie nie ma takiego podziału- albo pije albo nie. Jesli pije choćby raz na kilka dni/ tygodni to nadal ma pijane myślenie dla mnie EOT.

Klara - Sob 09 Lis, 2013 18:03

pannamigotka napisał/a:
ze nie ma takich, którzy potrafią pić wiele miesięcy bez przerwy,

Mój mąż taki był :bezradny:
Zamiast krwi miał alkohol.

OSSA - Sob 09 Lis, 2013 18:17

pannamigotka napisał/a:
uzależnionych na tzw poziomie.


Ja też, men też nie pił codziennie pił tzw. ciągami po których następowały krótsze lub dłuższe przerwy, mało tego na zewnątrz wyglądało to zupełnie inaczej. Wracał grzecznie z pracy do domu z aktówką, przebierał się jadł obiad wypijał kulturalnie drinka,( drugiego i kolejnego już w ukryciu) szedł spać, w porze dziennika się budził dopijał pozostały alkohol lub szedł po kolejną porcję, rano wstawał kąpał golił, ubierał czyste ubrania, skrapiał markową wodą kolońską i ...........................................
Do pewnego momentu pił tylko markowe trunki, w miarę rozwoju choroby, nie ważne co, byłe miało %.

Właśnie o tym mówię, nie musi upijać się codziennie by mieć pijane myślenie, kiedyś była nagła potrzeba pojechać z dzieckiem do lekarza, nie powiedział słuchaj nie mogę wypiłem. Dopiero w po drodze zauważyłam, że nie jest trzeźwy. Gdyby myślał jak zdrowy człowiek to by powiedział nie mogę jechać wypiłem, zamów taksówkę, a tak o mały włos nie skończyło by się tragicznie dla wszystkich.

olga - Sob 09 Lis, 2013 18:20

pannamigotka napisał/a:
twierdzę, że nie ma takiego, co by pił codziennie non stop.

Migotkooooo no przeciez juz kilka dziewczyn napisalo, ze ich mezowie pili codziennie :/ a Ty dalej twierdzisz, ze nie ma takiego.....Moj eks mial przerwe jak go w domu zamykalam na klucz (razu pewnego padaczki dostal od tej przerwy w piciu), kolejna przerwa to byla jak borygo wypil i malo nie przeniosl sie na tamten swiat, okablowali i orurkowali go na OIOMie tak, ze nie mogl po seteczke i piwko skoczyc ale jak wyszedl to nadrobil

OSSA - Sob 09 Lis, 2013 18:29

olga napisał/a:
Moj eks mial przerwe jak go w domu zamykalam na klucz


Mieszkałam na parterze wychodził przez okno nawet w środku zimy, wyjęłam klamki w oknach, to wychodził przez okratowany balkon.

Mój kolega miał mniej szczęścia, zapił się w wieku 48 lat :bezradny:

Zagubiona - Sob 09 Lis, 2013 18:34

Ale mi nie chodzi o to ile razy w miesiącu pije mój mąż. Po prostu uważam, że w tej chwili taka sytuacja jaka jest jest najlepsza z opcji do wyboru. Bo na męża picie nie mam wpływu.

A co do pijących codziennie to znałam takiego- to mój tata, pił nawet będąc na chemii jak miał raka.

pietruszka - Sob 09 Lis, 2013 20:48

pannamigotka napisał/a:
Nie znam alkoholika, który piłby codziennie, tak non stop... ale może mało ich znam ;)

Pietruch tak pił, przynajmniej przez ostatnie dwa lata jego picia. W tygodniu podtrzymywał po prostu stan rauszu (tak dziennie 10 mocnych piw+ wzmacniacze), o dziwo cały czas potrafił prosto chodzić, w weekendy rozkręcał się na dobre...

Duszek - Sob 09 Lis, 2013 20:56

Nie.anioł, ile jesteś w tym związku?
Bo według mnie robisz już bardzo wiele. Najważniejsze jest to, że zajęłaś się sobą, że pogłębiasz wiedzę na temat choroby męża i swojej dysfunkcji. Czasem małe kroczki są bardziej skuteczne i na wszystko przyjdzie Twój czas.

Duszek - Sob 09 Lis, 2013 20:59

OSSA, z czystej ciekawości ;) mam pytanko do Ciebie, jeśli oczywiście zechcesz odpowiedzieć. :) Ostatnio zastanawiałam się czy Ty kiedykolwiek byłaś na terapii?
Zagubiona - Sob 09 Lis, 2013 21:20

Duszku, małżeństwem jesteśmy 7 lat, w związku 10 prawie 11. Problemy z alkoholem zauważyłam jakieś 2,5 roku temu.

Robię tyle ile mogę i na ile jestem teraz gotowa :)

Duszek - Sob 09 Lis, 2013 21:29

Nie.anioł napisał/a:
Problemy z alkoholem zauważyłam jakieś 2,5 roku temu.

Więc sama widzisz, że zaczęłaś działać w odpowiednim momencie :okok:
Jesteś na dobrej drodze! :buzki:

Z własnego doświadczenia mogę Ci tylko napisać, że mój staż jest o wiele dłuższy i ja przez ten czas bujałam się tak raz w gorę, raz w dół. Nie miałam odpowiedniej wiedzy, myślałam, że wiele rzeczy to normalność. Jednak gdybym zareagowała o wiele wcześniej to wszystko mogłoby potoczyć się inaczej zarówno dla mnie jak i dla niego. A teraz jest trudniej. Nawet moja zmiana starych schematów myślenia i zachowania wymaga o wiele więcej czasu i pracy. Poza tym alkoholizm to choroba postępująca...

pietruszka - Sob 09 Lis, 2013 21:31

Duszek napisał/a:
Czasem małe kroczki są bardziej skuteczne i na wszystko przyjdzie Twój czas.

:tak:
Zmiana wymaga czasu, wtedy jest trwała... Ponoć nawet zmiana nawet małego nawyku wymaga 21 dni zastąpienia go innym alternatywnym (nigdy nie liczyłam ile dni trwało, by coś zmienić na stałe, ale zwykle trwa to trochę czasu)

Dzisiaj wiem, że wszelkie gwałtowne zmiany to działanie bez zastanawiania się, pod wpływem emocji, zwykle ... bywa zachowaniem infantylnym, niedojrzałym. A ile razy kiedyś tak robiłam, bo... wydaje się łatwe, skuteczne i daje dużego kopa energetycznego. Życie to jednak nie wieczna rewolucja. Ot , można rzucić pracę z dnia na dzień, trzaskając dniami (czasem może być to potrzebne, bo zrobiłabym tak na przykład, gdybym była na przykład molestowana w pracy), ale uważam (dziś), że lepiej spokojnie rozważyć plusy i minusy,podjąć świadomą i rozważną decyzję, planując powoli, co dalej, codziennie poświęcając pół godziny/godzinę konkretnym działaniom w tym kierunku...

Zagubiona - Sob 09 Lis, 2013 21:38

No i właśnie dlatego działam w swoim tempie. Jeśli na coś potrzebuję miesiąca to będzie miesiąc, a jeśli pół roku to będzie pół roku :) Pośpiech to jest wskazany przy łapaniu pcheł, a nie w terapii :rotfl:
Zagubiona - Sob 09 Lis, 2013 21:47

Duszek napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Duszek napisał/a:
alkoholizm to choroba postępująca...
Tyż mi nowina, wszyscy już o tym wiedzą :p

Wiedziałeś o tym ? :szok: :dokuczacz:
A tak poważnie to chodziło mi raczej o sposób picia. Początki zawsze są łagodne, okresy picia krótsze ale z czasem to się zmienia. A więc szybsza reakcja daje większą skuteczność. ;)

Duszku, wiem o tym. Patrzyłam jak tata się zabijał. Do teraz np. nie mogę pojąć, jak mu się udało wytrzymać tak długo z takim tempem i stylem picia :szok: No ale to było jego życie i jego wybory.

OSSA - Sob 09 Lis, 2013 21:59

Duszek napisał/a:
Ostatnio zastanawiałam się czy Ty kiedykolwiek byłaś na terapii?


Nie wiem dlaczego zadałaś to pytanie , ale ci odpowiem na terapię trafiłam 10 lat temu, kiedy mój mąż trafił na detox. Chodziłam przez kilka lat, później chodziłam na al- anon, do dziś utrzymuję bliskie kontakty z paniami, które wówczas poznałam. Dzięki tym kontaktom przeżyłam najtrudniejszy czas w moim życiu, chroniczne picie mojego męża, kłopoty z dziećmi. Teraz nie chcę już zgłębiać w przyczyny choroby alkoholowej, to już zamknięty rozdział w moim życiu. Chce iść do przodu, rozwijać siebie, poznawać nowych ludzi, nowe miejsca, cieszyć się każdym dniem. Oczywiście jak każdy łapię doła, zamykam się w szymonowej :szafa: lub :beczy: na forum, ale dość szybko wracam do równowagi.

Tak na marginesie teraz byłam na warsztatach z asertywności i komunikacji w grupie, temat nie miał związku z chorobą alkoholową, tylko z relacjami między ludzkimi w korporacji, ale postanowiłam zdobytą wiedzę wykorzystać na poprawę relacji z moimi dorosłymi dziećmi.

OSSA - Sob 09 Lis, 2013 23:10

Nie.anioł napisał/a:
Po prostu uważam, że w tej chwili taka sytuacja jaka jest jest najlepsza z opcji do wyboru.


Pewna al- anonka ( poznałyśmy się na terapii) widziała, że mąż pije od rana, mimo to uznała, że lepiej w tej sytuacji jak pójdą do kina, kupiła bilety , tylko nie przewidziała jednego jej mąż kupił sobie piersiówkę i bez żadnego skrępowania wypił przy niej. Wyszła z sali zadzwoniła do mnie co ma robić , mówię idź do domu i zostaw go samego , najwyżej ochrona wezwie policje. Nie, nie może ,bo czuje się za niego odpowiedzialna, bo to ona chciała iść do kina .............. itd. i itp. Ona pytała mnie o zdanie, ale tak naprawę nie chciała skorzystać z mojej rady. Wolała czekać pod kinem w deszczu i zimnie. Zadzwoniła po chwili, to jej powiedziałam wróć na salę, usiądź w innym rzędzie i zobaczysz co będzie się działo.

Po godzinie dziękuje, że jej podpowiedziałam takie rozwiązanie, on trochę wytrzeźwiał i mogła go zawieść taksówką do domu.

Dla niej taka opcja była najlepsza, nie jest gotowa pozwolić facetowi na ponoszenie konsekwencji picia. :bezradny: Do takich decyzji trzeba dojrzeć, czasem na zmiany jest już za późno, bo następny łyk jest tym ostatnim. Jeśli nie pozwolimy alk. spaść na dno i się od niego odbić, to możemy same nigdy nie doświadczyć spokojnego życia.

OSSA - Nie 10 Lis, 2013 00:08

tak pisałaś prawie rok temu:

Nie.anioł napisał/a:
Długi czas wypierałam to, że mąż może być alkoholikiem, bo przecież nie pije tak dużo, bo nie zatacza się na ulicy, bo nie upija się codziennie, bo ma stałą pracę i nie ma w niej problemów, bo nie dzwoni o urlop bo zapił (dwa razy chyba się tak zdarzyło po jakiejś imprezie klubowej), bo..., bo..., bo...



tak dziś :

Nie.anioł napisał/a:
na chwilę obecną mniejszym złem jest obecna sytuacja- zwłaszcza, że póki co mąż nie pije codziennie.


Zobacz minął rok i dalej nic się nie zmienia, bo jak sama piszesz, nie jest najgorzej, podejmę działania we właściwym czasie, w swoim tempie itd.

Nie mam zamiaru ciebie krytykować, piszesz jesteśmy różne, oczywiście masz rację, tylko ja tak mówiłam przez 25 lat wspólnego życia z moim mężem. Musiałam się rozwieść, odciąć finansowo by się przekonać, potrafię sama zadbać o siebie i synów. Ponieważ zaczął ponosić konsekwencje swoich decyzji zapiłeś , nie ma podawania poduchy pod d>>>e, leżysz tam gdzie zasnąłeś itd. wytrzeźwiał :rotfl: :rotfl:

Zagubiona - Nie 10 Lis, 2013 07:57

OSSA, Twoje pisanie odbieram jak atak. Cały czas porównujesz mnie do siebie ale ja nie jestem Tobą. Twierdzisz, że nic się nie zmieniło? Masz do tego prawo. Ja wiem jak dużo się zmieniło. A na chwilę obecną gwałtowne zmiany nie wchodzą w grę- mam autystycznego syna, dla którego każda gwałtowna zmiana kończy się zatrzymaniem albo cofnięciem w rozwoju.
OSSA - Nie 10 Lis, 2013 08:39

Nie.anioł napisał/a:
OSSA, Twoje pisanie odbieram jak atak.


Aniołku nie mam zamiaru ciebie atakować, jeśli tak to odbierasz przepraszam :kwiatek:

To moja osobista refleksja nie bierz tego do siebie :prosi: , nie jestem DDA i kiedy men zaczął pić, właściwie pił na wiele lat przed naszym poznaniem, ludzie mnie ostrzegali, ja nie chciałam słuchać, odbierałam to jak atak, zazdrość itd. Z każdym dniem pozwalałam na deptanie granic, moje potrzeby były minimalizowane, przestałam planować, po co i tak nic z tego - zapije, to nie zajmie się dziećmi, przestałam się cieszyć by nie czuć później zawodu.

Uczucia potrzeba bliskości schodziła na dalszy plan. Nie mogłam odejść, bo mimo jego choroby zapewniał nam środki do życia, bałam się nie dam rady, nie chciałam walczyć przed sądem o prawo opieki nad dziećmi, chciałam je chronić przed skutkami, ale nie usunęłam przyczyny.
Kiedy byłam pod murem podjęłam decyzje rozwód bez orzekania o winie, chciałam szybko i w miarę bezboleśnie zakończyć ten związek. To był początek zmian na lepsze w każdej dziedzinie życia.

Nie.anioł napisał/a:
dla którego każda gwałtowna zmiana kończy się zatrzymaniem albo cofnięciem w rozwoju.


Też bałam się wprowadzać rewolucję w życiu synów, gwałtowna zmiana wywalenie czynnego alkoholika wiązało się z koniecznością zmiany mieszkania, szkoły, rezygnacją z dodatkowych płatnych zajęć. Tak wówczas mi się wydawało , czy tak by było nie wiem,
bo bałam się spróbować. Wygodniej było siedzieć w tym bagienku przez kolejne lata, zaklinałam rzeczywistość zmienia się ....nie pije codziennie .....

Prawda jest taka, że ja dostosowałam się do tej huśtawki, wytworzyłam mechanizmy obronne, które z z jednej strony pozwalały przeżyć, z drugiej były hamulcem do podjęcia właściwych decyzji.

Jeśli czegoś żałuję to tego, że poszłam na terapię zbyt późno. Teraz niby mam wszystko, mam znajomych z którymi mogę wyjść, wyjechać jestem w fajnym miejscu, ale coś nie pozwala mi cieszyć się, moje wewnętrzne dziecko , mówi nie śmiej się za głośno, bo zaraz zxczxc .

Maciejka - Nie 10 Lis, 2013 08:49

Ossa może mozęsz mid ac ignora ale po sposobie twoich wypowiedzi to można odnieśc wrażenie , ze albno nie byłam na terapii albo chodziąłś tam zatruwac powietrze i tyle z tego wyniosłaś.

Migotka mój mąz tez pił nie trzeźwiał miesiącami w roku to może raz dwa nie miał w ustach alkoholu i zabił go ten alkohol.

OSSA - Nie 10 Lis, 2013 09:02

perełka napisał/a:
Ossa może mozęsz mid ac ignora ale po sposobie twoich wypowiedzi to można odnieśc wrażenie , ze albno nie byłam na terapii albo chodziąłś tam zatruwac powietrze i tyle z tego wyniosłaś.


perełka coś się dzieje z twoją klawiaturą, a ignora dałam ci już jakiś czas temu, ten post przeczytałam tylko dla tego, że ingor w otwartych działach nie działa jak jesteś niezalogowany.

Będę konsekwentna i nie będę odnosić się to reszty twojej wypowiedzi, szkoda mojego czasu ty i tak wiesz lepiej co ja powinnam czuć. :bezradny:

Maciejka - Nie 10 Lis, 2013 09:12

Jest dokładnie na odwrót Ossa . Daję ci prawo do tego co czujesz ale nie godzę się an twoje projekcje na mnie i przekonywanie uporczywe , ze mam wdł ciebie jakieś problemy , które sa twoimi problemami i tyle . A tak na marginesie ; nie jestem psychologiem ale to jesteś DDD widac gołym okiem i bez okularów na kilometr , Nie wyzdrowiejesz dopóki nie poukladasz w sobie swoich spraw,
Zagubiona - Nie 10 Lis, 2013 09:20

Ossa, jeden szczegół, którego nie przytoczyłaś. Ty masz dzieci zdrowe, ja mam syna z autyzmem. Poczytaj może trochę na temat reakcji na zmiany u takich dzieci.
Widzisz Ty pozwalałas na deptanie swoich granic ja dzięki terapii i forum je wyznaczyłam i bronię jak niepodległości :)

Ciągle porównujesz mnie do siebie, a to jest niesmaczne. :blee:

Maciejka - Nie 10 Lis, 2013 09:23

Ossa ty tak postępujesz nie tylko do mnie ale przenosisz to na innych np; na autorkę tego tematu.

Nie.aniołku jak coś ci tu rozwalam to napisz a natychmiast się wyniosę i przestanę. :buziak: :prosi:

Zagubiona - Nie 10 Lis, 2013 09:24

Perełko jest ok :)
OSSA - Nie 10 Lis, 2013 09:51

Nie.anioł napisał/a:
bronię jak niepodległości

Powodzenia :kciuki:

Maciejka - Nie 10 Lis, 2013 10:34

Przepraszam jeśli cie uraziłam . Nie napisalam moim zdaniem, wdł mnie ale to jest moje spostrzenie i opinia napisana w postaci osądu jak ja widzę twoje wypowiedzi . Masz racje napisałam bardzo dosadnie i nic mnie nie usprawiedliwia . to prawda przegięłam jednak moja wypowiedź jest tylko moją opinią i wypowiedziałam się w swoim imieniu to tyle jeśli chodzi o ciebie. Nie zamierzam wchodzic ci w paradę jednak nie możesz ode mnie żądac , ze nie zareaguję na twoją wypowiedź.
Linka - Nie 10 Lis, 2013 15:00

wracam czasem do tego tekstu:


"W pewnej starej ludowej bajce niemieckiej dobra wróżka przynosi dziecku dar: umiejętność przewidywania rezultatów jego postępowania.
Jest to dar, który przydałby sie nam wszystkim, szczególnie kiedy poddajemy się rozpaczy i za wszelka cenę chcemy się wyzwolić z sytuacji, która wydaje się nie do zniesienia.

Jeżeli mogłybyśmy przewidzieć rezultaty np.: zerwania małżeństwa, być może nie byłybyśmy tak skłonne do pozbawienia dzieci ojca
i obawiałybyśmy się ogromnej odpowiedzialności, którą musiałybyśmy przejąć.
Przede wszystkim musiałybyśmy w dalszym ciągu dawać sobie radę z tymi samymi błędami,
które doprowadziły nas do rozpaczy."


Dzień po dniu w Al-anon, rozważanie na 30 grudnia

Zagubiona - Wto 12 Lis, 2013 20:59

Od niedzieli coś mnie gryzie wewnętrznie. Już kilka razy przemknęło mi przez myśl dlaczego ale za każdym razem błyskawicznie wypierałam ową przyczynę. Ale już dość! Czas spojrzeć prawdzie w oczy. Zabolała mnie uwaga Ossy. Nie mam żalu, bo to moje, bo to pokazuje gdzie mam jeszcze coś do zrobienia i że dużo jeszcze pracy czeka mnie nad samooceną.
Zagubiona - Czw 14 Lis, 2013 19:18

Dziś byłam u terapki :radocha: Już nie czuję wobec niej żadnego skrępowania, nawet jak poruszyłyśmy temat mojego uzależnienia. Ufam jej i czuję, jak bardzo te spotkaniami pomagają. Powiedziałam o tym co mnie gryzło, a o czym wspominałam w poprzednim wpisie. Pochwaliła mnie za ostatnie zadanie i cieszy ją, że tak dużo widzę i jeszcze staram się wyciągnąć wnioski z obserwacji.

A ja sama jestem z siebie dumna :mgreen:

JaKaJA - Czw 14 Lis, 2013 21:56

:buziak: :buziak: :buziak: i ja jestem z Ciebie dumna-BARDZO :buzki: :mgreen:
Zagubiona - Czw 14 Lis, 2013 22:52

JaKaJA, :buzki:
Zagubiona - Sob 16 Lis, 2013 14:51

Mój organizm wyraźnie daje mi sygnały, że czas się trochę pooszczędzać. Co chwilę łapie mnie jakaś choroba. Najpierw przesilona ręką, później zatoki, a teraz znowu ręka tylko tym razem bardziej dłoń.

Właściwie to mnie to nie dziwi. Bywam dość mocno zmęczona fizycznie to i odporność siada, a i pogoda coraz mniej sprzyja rowerzystom ;)

pietruszka - Sob 16 Lis, 2013 15:16

Nie.anioł napisał/a:
Mój organizm wyraźnie daje mi sygnały

tia... sygnały... :tia: chyba ciało krzyczy...
znam to skądś... na mnie ciało też musi nakrzyczeć, żebym usłyszała... Nadal mam skłonność do zapominania o sobie :wstyd2:
Nie.anioł napisał/a:
czas się trochę pooszczędzać

masz jakiś plan? sama właśnie szykuję się, co by sobie spisać, na kartce, bo wtedy nie ma "zmiłuj się"

Zagubiona - Sob 16 Lis, 2013 15:28

Cóż... plan jest taki, że dziś wymyślam Młodemu zajęcia, które mnie nie męczą fizycznie- dziś jestem z Nim sama w domu, więc odpoczywam na tyle na ile synek mi pozwala. Jutro- odpoczywam cały dzień, a w przerwie poukładam sobie puzzle. Jak do poniedziałku nie będzie lepiej idę do lekarza (jak się dostanę). We wtorek dość intensywny dzień ale na to nic nie poradzę :bezradny:
pietruszka - Sob 16 Lis, 2013 15:55

Nie.anioł napisał/a:
plan jest taki,

no to taki na najbliższe dni... też dobrze.. ja mam trochę badań do zrobienia, czekam aż opanuję nieco ciśnienie i wracam ćwiczyć... , i chcę w końcu zaplanować sobie dietę... no a dzisiaj i jutro odpoczywam... (no może ciut posprzątam i zakupy większe zrobimy), ale troszkę czasu chcę też psychicznie odsapnąć. Mam do renowacji ramkę kupioną na pchlim targu i młynek do kawy.

Zagubiona - Sob 16 Lis, 2013 16:09

Bo ja ogólnie staram się nie planować za dużo na przyszłość ;)

A Ty koniecznie najpierw zrób badania, cała reszta może poczekać ;)

pietruszka - Sob 16 Lis, 2013 16:21

Nie.anioł napisał/a:
A Ty koniecznie najpierw zrób badania, cała reszta może poczekać ;)

Jestem, że tak powiem "w trakcie". Jeszcze mi kilka zostało, ale już wpisane w kajecik :)

Zagubiona - Sob 16 Lis, 2013 22:28

Dziś popołudniu obserwując zachowanie mamy, widzę jak współuzależnienie zatruwa życie. W prawdzie od śmierci mojego taty minęło 15 lat ale mama nadal "świetnie" funkcjonuje w schematach współ. Z tym, że teraz "przerzuciła" się z nimi na mojego męża.
Dziś mąż był na pewnej "imprezie", nie jest tajemnicą, że było tam dużo alkoholu. Ja siedziałam sobie spokojnie, bawiłam się z synkiem, przeglądałam forum, czytałam o ewentualnej diecie Młodego, odpoczywałam- no po prostu zajmowałam się sobą i dzieckiem :) Mama siedziała jak na szpilkach, nasłuchiwała, łaziła od okna do okna i od drzwi do drzwi, bo może "kochany" zięć będzie potrzebował pomocy aby się dostać do domu 8| Przez cztery godziny była u mnie chyba z dziesięć razy się pytać czy już przyszedł albo dzwonił i jak ja mogę tak spokojnie siedzieć? No mogę, bo to jest Jego życie, jego decyzje i jego konsekwencje, które będzie ponosił.

Udało mi się też wyłapać u męża manipulację- no ma pomysły :glupek: chciał położyć spać synka licząc, że mnie tym urobi i mimo, że pił to zgodzę się na seks :wysmiewacz: nie ze mną te numery! Synka położyłam sama, granicy swojej nie przesunęłam i jest mi z tym *j**** :rotfl:

endriu - Nie 17 Lis, 2013 10:04

a jak następnym razem nie wróci na noc tylko do kochanki?
jak piłem to tak robiłem...

olga - Nie 17 Lis, 2013 11:16

endriu napisał/a:
a jak następnym razem nie wróci na noc tylko do kochanki?

kopa na rozpęd bym jeszcze dała :beba:

milutka - Nie 17 Lis, 2013 11:50

endriu napisał/a:
a jak następnym razem nie wróci na noc tylko do kochanki?
jak piłem to tak robiłem...
Kiedyś mu się ten sex z tą kochanką znudzi i przypomni sobie o żonie ,rodzinie :roll: ..a wtedy lipa ...ni żony ani kochanki :szok: sam jak palec ze świadomością ,że był przez kochankę kochany :szok: ...oj endriu endriu :)
Zagubiona - Nie 17 Lis, 2013 13:15

endriu napisał/a:
a jak następnym razem nie wróci na noc tylko do kochanki?
jak piłem to tak robiłem...

To może już wcale nie wracać- no chyba, że po torbę ze swoimi rzeczami :)

endriu - Nie 17 Lis, 2013 16:24

milutka napisał/a:
Kiedyś mu się ten sex z tą kochanką znudzi i przypomni sobie o żonie ,rodzinie :roll: ..a wtedy lipa ...ni żony ani kochanki :szok: sam jak palec ze świadomością ,że był przez kochankę kochany :szok: ...oj endriu endriu :)


nie zauważyłaś miła, że napisałem w czasie przeszłym i jak piłem?
odkąd trzeźwieję nie zdradzam żony...

Zagubiona - Nie 17 Lis, 2013 20:26

endriu, mam wrażenie, że czytając forum wpisujesz w wyszukiwarkę słowo "seks", bo gdzie tylko ktoś o nim wspomni tam pojawiasz się i Ty.
Poza tym nie wiem, czy fakt, że zdradzałeś żonę jest taki chwalebny abyś się z nim tak obnosił, a już tłumaczenie, że robiłeś to tylko jak piłeś jest poniżej pewnego poziomu- miej jaja i weź odpowiedzialność na siebie, a nie wrzucaj jej na alkoholizm.

endriu - Nie 17 Lis, 2013 20:54

Nie.anioł napisał/a:
Poza tym nie wiem, czy fakt, że zdradzałeś żonę jest taki chwalebny abyś się z nim tak obnosił

nie jest chwalebny ale potrafię się przyznać przynajmniej... i to mi pomaga pamiętać o mojej wredności i zakłamaniu
poza tym Aniele nie zrzucam tego na alkoholizm, chyba że Ty tak robisz, nie wiem :bezradny:
ja się przyznaję do tych zdrad i biorę na klatę

Zagubiona - Nie 17 Lis, 2013 21:02

Ty się nie przyznajesz- Ty się z tym obnosisz, a to duża różnica. Na każdym kroku o tym mówisz- no ale w gruncie rzeczy to twoje życie. A mi się zwyczajnie robi niedobrze jak trafiam jak piszesz w koło o zdradzie i seksie.
Klara - Nie 17 Lis, 2013 21:06

Nie.anioł napisał/a:
A mi się zwyczajnie robi niedobrze jak trafiam jak piszesz w koło o zdradzie i seksie.

Popieram Anioła. Też tak odbieram Twoje pisanie Endriu :(

staaw - Nie 17 Lis, 2013 21:38

Nie.anioł napisał/a:
Ty się nie przyznajesz- Ty się z tym obnosisz.

Właśnie.
Ja też miałem młodzieńcze lata że wstyd mówić a miło wspominać, jednak nadchodzi czas kiedy trzeba zamknąç przeszłośç by zająć się teraźniejszością...

endriu - Pon 18 Lis, 2013 06:07

gdybym napisał samo:

"a jak następnym razem nie wróci na noc tylko do kochanki?"

to by mi zarzucono, że jestem jasnowidzem czy coś tym rodzaju

więc dodałem "ja tak robiłem"
bo to były moje doświadczenia a o nich chyba piszemy na forum, nie?

Zagubiona - Sob 30 Lis, 2013 21:49

Dziś wieczorem jak oglądałam z synkiem bajki, mąż nagle wypalił, że nie ma już przyjemności w piciu, że już go nie bawi picie w weekendy, że jak jest jakaś impreza to co innego, że czuje przymus picia, że wczoraj jak wieczorem wypił to mu się gorzeje siedziało przy komputerze niż zanim wypił, że dla niego to już nie jest dobry sposób na odstresowanie itp. Cóż może jednak zaczyna zauważać, że to już nie jest picie zdrowego człowieka tylko picie alkoholika :mysli:

Nie mogę powiedzieć aby było mi obojętne czy będzie pił dalej czy nie, bo to nie tak. Nie robię sobie nadziei, że przestanie ale też nie zakładam, że nie przestanie. Po prostu jestem z boku i zajmuję się sobą- Jemu pozostawiając Jego życie, decyzje i ich konsekwencje. Jeśli będzie czuł, że chce coś z tym zrobić to wie gdzie się udać. Swoją drogą ostatnio jadąc po zakupu coraz częściej parkujemy (a właściwie mąż) na wprost wielkiego napisu "Klub Abstynenta" :mgreen: No i u nas też otworzyli jakiś punkt informacyjno- konsultacyjny i nawet terapeuta ponoć tam jest :szok:

Z tymi "nowinkami" męża jest mi dziś mimo wszystko całkiem normalnie, nie czuję przymusu ciągnięcia go w kierunku leczenia, bo to musi być jego wybór. Wiem po sobie, że póki próbowałam abstynencji dla kogoś, bo ktoś kazał itp. to była lipa, dopiero jak zachciałam trzeźwieć dla siebie to przyszły efekty. Nadal zajmuję się sobą, bo jestem dla siebie ważna :] a na jutro szykuję sobie mapę dojazdu do ZOO, bo jak mąż nie będzie chciał jechać to jadę sama z synkiem (chyba, że się Młody pochoruje, bo coś mi znowu zaczyna "chrypieć" :bezradny: ) :rotfl:

olga - Nie 01 Gru, 2013 19:36

Nie.anioł napisał/a:
mąż nagle wypalił, że nie ma już przyjemności w piciu

ie ja to razy słyszałam :beba:

Zagubiona - Nie 01 Gru, 2013 21:59

olga napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
mąż nagle wypalił, że nie ma już przyjemności w piciu

ie ja to razy słyszałam :beba:

Dlatego też nie chwytam się tego jak tonący brzytwy, tylko zostawiam to Jemu.

Dora - Nie 01 Gru, 2013 23:28

Też nie miałam już żadnej przyjemności w piciu, ale piłam żeby poczuć się normalnie :blee:
Zagubiona - Wto 03 Gru, 2013 22:05

Dziś przez chwilę dał sobie znać jeden z mechanizmów mojego współ. Było to poczucie winy i krzywdy wyrządzonej innym. A pojawiło się jak wyszłam od lekarza z L4 do 13 grudnia, po wyjściu z apteki jeszcze się wzmogło, bo wydałam nieplanowane pieniądze :glupek:
Na szczęście dość szybko wyjaśniłam sobie, że to konieczność, że dbanie o siebie jest tym czego dla siebie chcę, że jeśli bym teraz nie poszła na L4 i nie była na lekach to już mogę się kłaść na stół operacyjny, a jak będę grzecznie słuchała lekarzy to może skończy się tylko na strachu. we4ed

Właśnie w takich niecodziennych sytuacjach najczęściej daje o sobie znać moje współuzależnienie. Sytuacje dnia codziennego nam w miarę opanowane ale te taki zdarzenia losowe, potrafią mnie na chwilę zawrócić na drodze zdrowienia ze współ.

Zagubiona - Śro 04 Gru, 2013 23:26

Zauważyłam, że im mi trudniej tym mniej udzielam się w tematach innych userów :roll:

Bardzo potrzebuję jutrzejszego spotkania z terapeutką. Dużo się wydarzyło od ostatniego razu i nie wszystko chyba potrafię sobie ułożyć. Na chwilę obecną jestem zła na siebie, że tak dlugo zwlekałam z pójściem do lekarza z ręką (a tyle osób mi mówiło- Idź do lekarza!), bo widzę coraz więcej niepokojących objawów. Nie oczekiwałam, że po jednym dniu leków będzie lepiej ale też nie spodziewałam się, że będzie gorzej 8|

Ale jest też dobra rzecz- znowu jestem spokojna i nie wybucham o byle co jak to miało miejsce w nawrocie i tuż po zatrzymaniu się. :) No i będąc na L4 mam więcej czasu dla synka :mgreen:

Zagubiona - Czw 05 Gru, 2013 13:10

Wróciłam z terapii i już lepiej. Wiem, że jestem na dobrej drodze i jestem dla siebie dobra :)
Przedłużyłyśmy też kontrakt do końca stycznia i odstawiłyśmy mi leki. Poza tym podobno ładnie poradziłam sobie z nawrotem. Dodatkowo terapka powiedziała mi gdzie i kiedy jest grupa wsparcia, na którą będę mogła iść jak tylko będę potrzebowała.

Maciejka - Czw 05 Gru, 2013 13:13

:brawo: :okok:
Zagubiona - Śro 11 Gru, 2013 22:16

Się muszę wygadać, bo dziś eksploduję :nerwus:

Od kiedy pierwszy raz jechałam "nowym" samochodem jako pasażer, wiedziałam, że nie będę miała w tej roli łatwego życia- no i dziś się to potwierdziło. Dziś jak wracaliśmy z synem z terapii, zatrzymaliśmy się jeszcze w sąsiednim miasteczku u znajomego. Stamtąd do domu mamy 10km i jak dojechaliśmy było mi tak niedobrze, że jedyne na co było mnie stać to usiąść za bramą na ziemi i czekać aż żołądek uspokoi się na tyle, że będę w stanie wejść do domu bez ryzyka, że łazienka będzie za daleko 8| Właściwie do teraz nie najlepiej się czuję, a na samą myśl o jechaniu samochodem jest mi niedobrze :bezradny:

Później mama wymyśliła sobie robienie pierogów (i to nic, że grozi mi operacja ręki i nie mogę nią nic robić) :nerwus: robiłam jedną i z nerwami przez co pierogi wyszły przepyszne :wysmiewacz:

A na koniec synek dał mi popalić jak go kładłam spać. W końcu mąż przyszedł, a Młody zasnął dopiero jak ja wyszłam z pokoju :zalamka: nie powiem żeby to było jakoś szczególnie miłe.

Ale nic to, za chwilę idę do łóżka, a jutro jest nowy dzień i nowe szanse na radości te małe i te większe :)

smokooka - Czw 12 Gru, 2013 14:30

Aniele słońce, Ty pomyśl od czego jeszcze możesz mieć nudności, bo może ja się nie znam za dobrze, ale choroba lokomocyjna ustępuje dość szybko...
Pierogi mówisz :mniam: :p

Zagubiona - Czw 12 Gru, 2013 14:45

Nudności minęły ;) mnie zawsze długo trzyma choroba lokomocyjna.

Tak,tak pierogi już się mrożą :roll:

Zagubiona - Pią 13 Gru, 2013 11:16

No to teraz sobie odpocznę :szok: Chirurg stwierdził zapalenie pochwek ścięgien i przynajmniej do 30 grudnia włożył mi rękę w szynę. A że to prawa ręka, a ja lewą mam tylko po to aby symetrycznie wyglądać, to za bardzo nie mam innego wyjścia jak tylko odpocznywać :wysmiewacz:
pietruszka - Pią 13 Gru, 2013 17:40

Nie.anioł napisał/a:
to za bardzo nie mam innego wyjścia jak tylko odpocznywać :wysmiewacz:

pewnie mądry chirurg... Mam nadzieję, że sobie sama nie możesz tej ręki z szyny wyjąć? :evil2" Niech się teraz świat stara poradzić sobie, a ty odpoczywaj. Może to okazja, by poćwiczyć asertywne wyrażanie próśb?

Pamiętam, jak kończyłam właśnie terapię, byłam w przeddzień właściwie zabiegu laserowego na oko i miałam zakaz podnoszenia, rwania ciężarów powyżej 2-3 kg ze względu na ryzyko odklejenia się siatkówki. A tu Zus mnie wysłał do sanatorium. Do Wrocławia odwiózł mnie Pietruch, załadował do kolejnego autobusu z bagażami, ale potem musiałam radzić sobie sama. A tu walizka co prawda na kółkach, ale ważąca znacznie więcej, trzeba wyjąć z autobusu, zakwaterowali mnie na jedną noc w innym sanatorium, a tu drugie piętro bez windy. Obok mnie staruszki, a ja kompletna blokada i wstyd, że muszę prosić o pomoc... No ale dobry szpital okulistyczny miałam gdzieś ze 100 km dalej, więc jakoś mi w końcu przeszło to "Proszę o pomoc we wniesieniu/wyjęciu/zniesieniu walizki".
Czasem pewne rzeczy dzieją się po coś, Aniołku :pocieszacz:

Zagubiona - Pią 13 Gru, 2013 18:18

Wierzę, że to jest po coś- może właśnie po to abym nauczyła się wyrażać prośby.

A szynę mogę zdjąć ale tylko (!) do mycia, póki co nie spieszy mi się sprawdzać co będzie jak sobie trochę bez szyny pochodzę.

pietruszka - Pią 13 Gru, 2013 18:29

Nie.anioł napisał/a:
A szynę mogę zdjąć ale tylko (!) do mycia

No to życzę Aniołku, żeby ręka się spokojnie goiła, a Ty żebyś poczuła się jak Księżniczka, niech tam inni wokoło Ciebie teraz skaczą.

Zagubiona - Pią 13 Gru, 2013 20:21

pietruszka napisał/a:
Nie.anioł napisał/a:
A szynę mogę zdjąć ale tylko (!) do mycia

No to życzę Aniołku, żeby ręka się spokojnie goiła, a Ty żebyś poczuła się jak Księżniczka, niech tam inni wokoło Ciebie teraz skaczą.

Dziękuję :buzki:

Zagubiona - Wto 17 Gru, 2013 23:11

Powinnam mieć na imię ANALIZA :wysmiewacz:
Odkąd mam rękę w szynie to mnie nosi, nie mogę z tyłkiem usiedzieć. Robię tyle ile mogę jedną ręką, wymyślam sobie jakieś zajęcia byle tylko nie siedzieć bezczynnie. Dziś szykując kolację odkryłam dlaczego tak się dzieje :szok: Takie zachowanie jest dyktowane swego rodzaju poczuciem winy (że inni przez moją chorobę mają więcej pracy i obowiązków) :bezradny: Teraz kiedy to odkryłam, chcę to w sobie przepracować pod kontem racjonalności takowego myślenia, a później spróbować to zmienić i owszem zajmować się drobnymi sprawami ale już nie udowadniać, że jestem w stanie sama przygotować obiad jedną ręką (zwłaszcza jeśli chodzi o obieranie ziemniaków :glupek: ).

Swoją drogą to ta moja autoanaliza, mimo, że czasem wkurzająca to jednak dobra sprawa jest. Myślę, że w dużej mierze to ona pomogła mi tak szybko się pozbierać ze współ i zacząć ŻYĆ :rotfl:

Zadanie na terapię napisałam na komputerze i teraz tylko myślę jak ja na nią dojadę :mysli: W najgorszym wypadku albo będę jechała z ręką w szynie albo na drogę zdejmę szynę. Zobaczę- przyjdzie czas będzie rada :luzik:
A teraz czas posmarować łapkę, od nowa zawinąć i iść do łóżka :tak:

Zagubiona - Śro 25 Gru, 2013 15:51

Może nie są to święta z marzeń ale dla mnie i tak są najlepsze od kilku lat.

W prawdzie Dominik coś mi choruje, obawiam się, że może się skończyć na zapaleniu oskrzeli (zazwyczaj tak się kończy u niego katar, bo nie da mu się nosa wyczyścić-nieraz się uda we dwoje). A do tego ma bardzo agresywny czas.

Ale te święta są udane, bo trzeźwe dla mnie. A mąż cóż... jego życie, jego wybory- dla mnie ważne, że synek nie widzi go w te święta pijanego. Wczoraj jeśli mąż pił to napewno jak Dominik już spał, a dziś ja z Małym w domu jestem, a mąż u swoich rodziców- jeśli dziś wróci (co jest opcja noclegu) to podejrzewam, że po 20 jak Młody będzie już spał.

W trakcie pisania zorientowałam się, że całkiem obojętne jest mi to, że mąż dziś wybrał picie, a nie opiekę nad chorym dzieckiem. Cóż synek ma mnie i mam wpływ na to jak ja się nim zajmuję, a nie na męża wybory. A sytuacje takie pokazują mi, że jeśli uznam za stosowne odejść od męża, to dam sobie radę bez niego.

Zagubiona - Pią 27 Gru, 2013 22:48

Temat ma roczek- może czas go podsumować i zamknąć :mysli:
Zagubiona - Nie 29 Gru, 2013 21:04

Myślałam o zaprzestaniu pisania w tym temacie, a tu coś trochę zakuło :roll:
Mąż coś powiedział, a ja zbyt mocno wzięłam to do siebie. Jednak po odstąpieniu leków jestem trochę bardziej podatna na głupie docinki :bezradny:

Dziś już jest lepiej :)

Linka - Nie 29 Gru, 2013 21:38

Nie.anioł napisał/a:
Mąż coś powiedział, a ja zbyt mocno wzięłam to do siebie.

on wiedział co powiedzieć , żeby zabolało...
czasem jedno słowo, sytuacja, gest sprawiał, że automatycznie reagowałam..
nie potrafię powiedzieć, kiedy to się skończyło
chyba dopiero wtedy, kiedy przestaliśmy rozmawiać, kiedy przestałam oczekiwac,
kiedy stał mi się obojętny,
ale to wszystko oznaczało koniec naszego małżeństwa

Zagubiona - Nie 29 Gru, 2013 21:44

Tak on wiedział, gdzie jest słaby punkt.

A z etapów, które wymieniłaś to mam za sobą oczekiwania.

Zagubiona - Czw 16 Sty, 2014 15:27

Na terapii skończyłam dziś zadania związane ze samooceną. Przedłużyłyśmy kontrakt bez terminowo i od następnej wizyty zaczynam pracę na granicą między asertywnością, a agresją :)

Jeden etap za mną, ale otwiera się następny.

Zagubiona - Wto 28 Sty, 2014 22:16

Zastanawiałam się dlaczego tak trudno mi się udzielać w tematach współuzależnionych :mysli: Coraz częściej zaczęła pojawiać się myśl, że po prostu nie jestem osobą kompetentną do udzielania rad, a moje doświadczenia jak na współ to były naprawdę "lajtowe". Nie było przemocy fizycznej, finansowej, a psychiczna jak była to nie była zbyt dotkliwa.
Myślałam czy to nie jest przypadkiem jakiś krok w tył, czy może nie zaczęłam umniejszać problemu- nie wiem. Wiem tylko tyle, że nie chcę już tamtego życia, tamtego cierpienia, tamtego niepokoju i tamtej niepewności. Mam świadomość, że to co się działo to nie było normalne. Wiem, że już nigdy nie stworzymy takiej naprawdę zdrowej rodziny :bezradny: Tego już nie zmienię ale wiem też, że mogę się starać zapewnić jak najlepszy i jak najbezpieczniejszy dom dla dziecka, bo poznałam przyczynę nieprawidłowości w domu.

Duszek - Śro 29 Sty, 2014 15:56

Nie.anioł napisał/a:
Zastanawiałam się dlaczego tak trudno mi się udzielać w tematach współuzależnionych

:mysli: wiesz mam to samo, ale u mnie to raczej chodzi chyba o zupełnie coś innego

olga - Śro 29 Sty, 2014 17:19

To chyba nie o to chodzi. Ptero ma swoje sprawy juz poukładane. Trudno jest komus radzić jak samemu jest sie w rozsypce.
Zagubiona - Śro 29 Sty, 2014 17:29

olga napisał/a:
To chyba nie o to chodzi. Ptero ma swoje sprawy juz poukładane. Trudno jest komus radzić jak samemu jest sie w rozsypce.

Tyle, że ja nie jestem w rozsypce :mysli: Najważniejsze mam już ułożone- teraz skupiam się na tych drobniejszych sprawach. A radzić mi ciężko, bo nie miałam takich przejść jako dorosła, więc nie mam odniesienia.

Dla mnie większym problemem jest teraz dzieciństwo niż stan obecny.

pietruszka - Śro 29 Sty, 2014 18:10

A bo przychodzi czasem taki czas... Czas skoncentrowania się na sobie... swoich potrzebach... zresztą nadmierne latanie z chęcią pomocy, czasem nawet tam gdzie mnie nie chcą - hmmm... nie jest raczej dobrym objawem. Czas, ze czułam potrzebę i nagły impuls pomocy, nawet jak ktoś mnie o nią nie prosił - minęły. Nie mam w sobie potrzeby, by na coś zasłużyć... by inni mnie lubili, bo taka niezbędna i pomocna jestem...

Był już czas, że w ogóle do współuzależnionych wątków nawet nie zaglądałam, nie pociągały mnie, dla mnie to była przeszłość. No ale zostałam moderatorem... I też nie ma wielu tak trudnych doświadczeń za sobą. I czasem się nie odzywam za wiele, podam link, podsunę artykuł, bo wiem, gdzie jest, czasem komuś jedynie potrzebna świadomość, że ktoś czyta... Czasem tylko nasunie mi się jakieś skojarzenie z przeszłości, moje doświadczenie z terapii... wtedy się dziele...

Zagubiona - Śro 29 Sty, 2014 18:21

Pietrusiu, chyba właśnie mam ten czas. Na samym początku latałam jak kot z pęcherzem, żeby mnie lubiano, a teraz dobrze mi ze sobą i nie potrzebuję już uznania innych, więc też nie zmuszam się do udzielania się w wątkach innych współ. Czasem coś przeczytam, czasem wcale nie zaglądam. Jak mam coś do powiedzenia w temacie to mówię, jak nie to milczę i dobrze mi to robi. Nie rozmieniam się na drobne, a skupiam się na sobie i synu oraz naszych sprawach.
olga - Śro 29 Sty, 2014 18:24

ale to chyba też nie tylko o to chodzi żeby lubiano, ja jakos tak nie mam
przez cos tam przeszłam, pewne sprawy rozwiązałam, widzę pewne mechanizmy związane ze współuzależnieniem więc się udzielam

Zagubiona - Śro 29 Sty, 2014 18:29

Olga, owszem nie o samo lubienie chodzi. Zazwyczaj odzywam się w kwestiach, nazwijmy je, podstawowych. Ale moje doświadczenie jest skromne (na szczęście), więc już wypowiadanie się w kwestiach rozwodu, podziału majątku, alimentów, niebieskiej karty itp. nie wchodzi w grę.
olga - Śro 29 Sty, 2014 18:31

jasne, rozumiem :tak: ja mam wieksze bo i rozwód i alimenty i rozdzielność majątkowa......
szika - Śro 29 Sty, 2014 20:42

Nie.aniołku poruszyłaś bardzo ważną kwestię, która chodzi mi od dawna po głowie. Nawet dzisiaj zastanawiałam się i nadal się zastanawiam czy nie założyć osobnego tematu na temat pomocy. Mam wiele pytań, wątpliwości, np. jak pomagać na takim forum jak Dekadencja? kiedy pomagać? czy w ogóle pomagać? kiedy pomoc jest kreatywna i dobra? kiedy pomoc jest już przemocą? kiedy pomoc przekracza zdrowe granice? kiedy prośby o pomoc sa już po prostu wykorzystywaniem? kiedy jest współuzależnionym wybawianiem? co nam daje to, że pomagamy? kiedy przestać pomagać?
Pytania te rodzą mi się od dawna, zwłaszcza odkąd zaczęłam pisać w dziale współuzależnionych i od kiedy "przykładam" trójkąt dramatyczny do sytuacji destrukcyjnych... ostatnio trochę czytałam i udzielałam się w dziale alkoholowym, ale tam to już kompletnie sie nie czuję i mam bunta na pomaganie... nie za dobrze radze sobie z rozgraniczaniem co słuszne a co szkodliwe dla alkoholika... wydaje mi się, że tam jest mnóstwo manipulacji i kombinatorstwa typowego dla "pijanego" sposobu myślenia... to takie moje odczucia... może sie mylę ale tak mam...
sorki, że w Twoim watku Aniołku, jak cos to wywalimy do trolowni albo gdzies w kosmos...

pietruszka - Śro 29 Sty, 2014 20:49

szika napisał/a:
wywalimy do trolowni albo gdzies w kosmos.

:tupie: za ważne i za ciekawe, co by gdzieś do Trollowni, może wydzielę nowy temat? :mysli: temat o pomaganiu już kiedyś był, chyba w Hyde Parku, ale można nowy otworzyć? :mysli:

Zagubiona - Śro 29 Sty, 2014 20:55

szika, nie no, nie będziemy wywalać :luzik:

Też czasem mam takie różne pytania. Jestem wdzięczna za pomoc jaką tu otrzymałam. Nie oczekuję wdzięczności na to co dałam innym. Mając was świadomość swoich braków, staram się nie szkodzić ale też czasem nie można głaskać, bo to nie zawsze jest konstruktywne. Dlatego też zazwyczaj na początku tematu mówię co i jak z mojego punktu widzenia i na tym kończę.

Dopiero zaczynam pracę nad granicą między asertywnością, a agresją.

szika - Śro 29 Sty, 2014 21:10

pietruszka, no nie wiem właśnie gdzie by to najlepiej było porozważać..
Aniołku mam podobnie... ogromnie dużo tu dostałam i nie to, że czuje DŁUG wdzięczności... sama nie wiem jak to nazwać... tutaj inni mi pomagali poświęcali swój czas, głowili się, pisali, bez tego nie ruszyłabym z miejsca i nie doszłabym do tego miejsca gdzie jestem... ale teraz czuję się dziwnie, nie wiem szczerze mówiąc co ze soba zrobić... lubię to forum ale jakoś nie wiem na ile ma sens moje bycie tutaj... co ja mogę dać od siebie... no i wogle pełno takich...

zołza - Śro 29 Sty, 2014 21:19

szika napisał/a:
lubię to forum ale jakoś nie wiem na ile ma sens moje bycie tutaj... co ja mogę dać od siebie...


Czy wszystko musi mieć sens ? Poprostu bądź ... i pisz swoja historię dalej , gdy ktoś będzie chciał z niej wziąć - weźmie . ;)

szika - Śro 29 Sty, 2014 21:21

zołza, dziękuję za te słowa :buziak:
Zagubiona - Śro 29 Sty, 2014 21:34

Szika, wiesz też się zastanawiałam co mogę dać, jaki sens bycia na forum skoro nie pomagam komuś personalnie. Ale wtedy przypominam sobie jak bardzo ważne dla mnie na początku było czytanie innych wątków i jak z poszczególnych sytuacjach odnajdywałam siebie, przez co dostawałam wskazówki jak postępować i jak nie powielić schematu mamy. Myślę więc, że moja obecność na forum jest sensowna, choćby przez pisanie swoich wątków, bo może za kilka lat trafi się taki drugi Nie.Anioł i moje pisanie pokaże, że może być inaczej. Jeśli skorzysta na tym choćby jedna osoba to warto, bo to znaczy, że chociaż ta jedna osoba wyrwie się z piekła współuzależnienia :)
pterodaktyll - Śro 29 Sty, 2014 22:06

szika napisał/a:
nie wiem szczerze mówiąc co ze soba zrobić..

Wyjechać na urlop do Kisłowodska na ten przykład :rotfl:
szika napisał/a:
. lubię to forum

I Vice Wersal moja miła :mgreen:

szika napisał/a:
ś nie wiem na ile ma sens moje bycie tutaj...

Na tyle na ile zechcesz z niego skorzystać (to było na poważnie) ;)

Szika!!! Czy Ty ZAWSZE musisz sobie wszystko tak komplikować????? :shock: :szok:

szika - Śro 29 Sty, 2014 22:12

pterodaktyll napisał/a:
Szika!!! Czy Ty ZAWSZE musisz sobie wszystko tak komplikować?????

MUSZE!!!! ZAWSZE!!!
to mówiłem ja - Jarząbek :mgreen:

pterodaktyll - Śro 29 Sty, 2014 22:21

szika napisał/a:
MUSZE!!!! ZAWSZE!!!

No fakt............zapomniałem :mgreen:

Ambiwalencja - Śro 29 Sty, 2014 22:24

sziko akurat mnie Twoje posty wiele dały, personalnie. Szczególnie te do mnie skierowane. Pokuszę się o stwierdzenie, iż nie jestem w tym odosobniona. Dziś na Al-anon poruszano właśnie temat tego, że od każdego z grupy można usłyszeć coś dla nas, osobiście przydatnego.
W prawdzie psycholog powiedziała mi, że przesiadywanie na forum mam sobie odpuścić, bo zamiast się odciąć od choroby i alko, cały czas się w tym temacie grzebię, a terapia i al-anon są wystarczającą formą aktywności w sprawie, ale ja też lubię to forum. Jakby potrzebuje tu zaglądać. Dużo mi daje zdobywanie przydatnych informacji poprzez dialog z kimś, kogo obchodzi co piszę, przyswajam to lepiej niż suchą teorię.
Mityngi mam razie w tygodniu, forum w każdej chwili. O ile mój tydzień pęka w szwach od kumulacji zajęć do wykonania, o tyle jakoś ten czas mija. Ale nie każdy tydzień jest tak intensywny. Może i ja kiedyś komuś pomogę.
Przepraszam autorkę wątku za brzydkie wcięcie się w temat.

Zagubiona - Śro 29 Sty, 2014 22:35

Ej no! Przestańcie mnie w końcu przepraszać :nerwus: Przecież ja się nie gniewam :luzik:
szika - Śro 29 Sty, 2014 23:57

Nie.anioł, trochę Ci tu Aniołku nabałaganiłam ale to dlatego, że Twoje refleksje poruszyły moje własne zasoby tych moich "MUSZE! ZAWSZE!"
dziękuję Ci i ślę buziaki :buziak:

Zagubiona - Pon 03 Lut, 2014 23:11

Ostatnio tak skupiłam się na emocjach i uczuciach, że zaniedbałam fizyczność :uoee:

Od kiedy jestem na L4 brakuje mi ruchu (no poza bieganiem za Synkiem ;) ), nie jeżdżę po 15km dziennie rowerem, a do tego podjadam razem z Dominikiem :roll: Efekt jest taki, że przybyło mnie o trzy kilogramy i jest mi ciężko. Mój przedział wagowy, w którym najlepiej się czuję to między 48, a 51 kg. Teraz ważę już 53 :shock: Czas się tym zająć.

Od dziś ograniczyłam jedzenie i zaczęłam przygodę z 6 Weidera- ostatnio się poddałam jakoś koło 20 dnia, ciekawe jak będzie teraz :mysli:

A ze spraw okołoalkoholowych to od kilku tygodni zauważyłam prawidłowość, że w poniedziałek, po weekendowym piciu, mąż jest rozdrażniony- na szczęście mnie to nie boli. To nie moje uczucia i emocje :bezradny:

Mała - Wto 04 Lut, 2014 09:58

Nie.anioł napisał/a:
na szczęście mnie to nie boli. To nie moje uczucia i emocje
:brawo:
margo - Wto 04 Lut, 2014 19:16

pterodaktyll napisał/a:
urlop do Kisłowodska


to ja też mogę razem z Tobą! Ptero też ewentualnie możemy zabrać... :lol2:

Nie.anioł napisał/a:
czuję to między 48, a 51 kg. Teraz ważę już 53


Ile Ty masz wzrostu? :shock: żebyś się nie zachudziła :luzik: Ja ważę 15kg więcej od Ciebie a moja waga się waha pomiędzy norma/niedowaga :shock:

Zagubiona - Wto 04 Lut, 2014 20:00

margo, 153cm także spokojnie- nie zagłodzę się ;)
margo - Wto 04 Lut, 2014 20:05

Nie.anioł napisał/a:
153cm także spokojnie


Kalkulator BMI mi wyświetlił "Waga prawidłowa: od 45.6 kg do 58.3 kg". Także ok, już się nie martwię :okok: :buzki:

(bo ja to 176... :skromny: )

Zagubiona - Sob 15 Lut, 2014 21:37

Mąż, bada teren, sprawdza czy może przesunęłam granice w stronę, w którą jemu pasuje, no i się rozczarował :bezradny: Bo i owszem granice przesunęłam, tyle, że w drugą stronę i kolejnym małym kroczkiem zabieram mu komfort picia :skromny:

W czwartek terapka, pytała czy mąż pije i czy więcej (zawsze wykorzystywał to, że byłam w domu, a nie w pracy), a ja nie do końca wiedziałam co powiedzieć. Powiedziałam oczywiście prawdę, że pije ale już z ilością miałam problem, bo nie zwracam uwagi czy to jest jedno czy dziesięć piw. Wiem tylko, że nadal trzyma się weekendów mimo, że przecież od grudnia nie chodzę do pracy.

Skłamałabym gdybym powiedziała, że nigdy mnie nie rusza jego picie- zdarza się raz na jakiś czas, że mi to przeszkadza. Tyle tylko, że obecnie potrafię nad tym zapanować i zamienić negatywne emocje wobec męża na pozytywne wobec siebie :radocha: Myślę, że właśnie tego mi było najbardziej potrzeba, abym poznała swoją wartość i nie obwiniała się za męża alkoholizm. Broniłam się przed terapią ale teraz wiem, że bez niej nie nauczyłabym się tego i dalej czuła się odpowiedzialna za męża, jego picie i jego zachowanie po alkoholu.

Zagubiona - Wto 01 Kwi, 2014 21:29

Dziś zakończyłam swoją terapię. Decyzja podjęta oczywiście przy aprobacie terapeutki. Było podsumowanie i życzenia abyśmy się już tam nie musiały spotykać :) Jadąc już tam dziś wiedziałam, że to będzie koniec- nawet pisząc ostatnie zadanie się śmiałam, że już nieaktualne. Oczywiście jakby coś się działo to zawsze mogę tam szukać pomocy :tak:

Małe podsumowanie co się we nie zmieniło i co osiągnęłam dzięki terapii:
Pozbyłam się nadkontroli, nie uzależniam swojego samopoczucia od picia lub nie picia męża, jestem spokojniejsza, nauczyłam się radzić sobie ze stresem i nieprzyjemnymi uczuciami, jestem pokorniejsza, nie szarpię się z przeszłością, bo jej i tak nie zmienię, daję czas czasowi, jestem pewniejsza siebie i znam swoją wartość, wiem, że nawet jeśli kiedyś zostanę sama z Dominikiem to sobie poradzę, żyję tu i teraz nie wybiegając w przyszłość oraz co zauważyła terapeutka jestem bardziej "przebojowa", nie zniechęcają mnie drobne niepowodzenia :) Pewnie jest jeszcze kilka zmian, o których tu nie wspomniałam, no bo w moim wieku to już skleroza :wysmiewacz:

A pisząc krócej, dzięki terapii i mojej pracy moje życie zyskało nową jakość :lol2:

wampirkowa - Wto 01 Kwi, 2014 22:02

no ja nie mam szans na terapie już taką, mi zostaje tylko wizyta u psychologa klinicznego
smokooka - Wto 01 Kwi, 2014 22:14

Ewunia, jesteś Wielka!!! GRATULUJĘ :hura:
Zagubiona - Śro 02 Kwi, 2014 14:19

Wampirkowa, każdy ma swoją drogę. Dla mnie była taka, dla Ciebie może być inna i nie znaczy to, że któraś z nich jest gorsza czy lepsza :)
Smoczku, dziekuję :buzki:

Zagubiona - Nie 20 Kwi, 2014 17:06

Dziś była pierwsza poważna próba, czy potrafię wcielić w życie wiedzę zdobytą na terapii.
Byliśmy u Teściów, mąż pił, jak już miał dość mocno w czubie, chciał zabrać Dominika na dwór (tam nie na podwórza, tylko mały ogród, a poza tym dość ruchliwa droga). Nie zgodziłam się. Nie puszczę zaburzonego dziecka w takie miejsce z tatą z promilami.
Mąż się wściekł, zaczął się drzeć i wróciliśmy do domu. Oczywiście teraz się nie odzywa, a jak wróciliśmy to spał w krześle na ogrodzie.
Pierwsza myśl- popsuł mi całe święta. Po może pięciu minutach myśl druga- i co z tego, że on milczy, to nie znaczy, że ja mam rezygnować ze swoich planów. I tak byłam konsekwentna i mam świadomość, że te święta wcale nie są dla mnie stracone.

Klara - Nie 20 Kwi, 2014 20:11

Bardzo odpowiedzialnie się zachowałaś, a myśl o tym, że Ty możesz spędzić resztę Świąt po swojemu, doskonała.
Tak mi się nasunęło, żeby umieścić tu to, co pewnie znasz, ale czasem warto sobie powtórzyć, no i może się przyda komuś, kto tu zajrzy:

Tylko dzisiaj

Tylko dzisiaj to zbiór przydatnych prawd do stosowania na codzień. W większości pochodzą one od AA i biorą się z pomysłu, aby swoje życie starać się przeżywać tylko w ciągu najbliższych 24 godzin.

-Tylko dzisiaj postaram się przeżyć ten jeden dzień i nie będę próbował rozwiązać od razu wszystkich moich życiowych problemów.
-Mogę w ciągu tych 12 godzin robić coś, co przeraziłoby mnie, gdybym musiał zajmować się tym przez resztę życia.
-Tylko dzisiaj będę szczęśliwy. Wygląda na to, że Abraham Lincoln miał rację mówiąc: "Większość ludzi jest o tyle szczęśliwa, o ile tak sobie postanowi"
-Tylko dzisiaj dostosuję się do okoliczności zamiast próbować dostosować je do moich potrzeb. Przyjmę to, co mi da los.
-Tylko dzisiaj będę zgodny, będę wyglądał tak dobrze, jak tylko potrafię.
-Tylko dzisiaj będę mówił niskim głosem, będę zachowywał się uprzejmie.
-Tylko dzisiaj nie będę krytykował, nikogo oskarżał, nikogo ustawiał.
-Tylko dzisiaj będę miał program. Być może nie będę się stosował do wszystkich jego zasad, ale będę go miał.
-Tylko dzisiaj ochronię siebie przed dwiema chorobami: pośpiechem i niezdecydowaniem.
-Tylko dzisiaj znajdę dla siebie spokojne pół godziny, aby się zrelaksować. W tym czasie spróbuję się przyjrzeć mojemu życiu z lepszej perspektywy.
-Tylko dzisiaj nie będę się bał. Będę cieszył się tym, co jest piękne, wierząc, że jeśli dam coś od siebie światu, to to samo od niego dostanę.

Źródło: http://www.dda.pl/index.p...id=52&Itemid=65

Enja - Nie 20 Kwi, 2014 21:58

Klara napisał/a:
może się przyda komuś


mnie się przyda :)


Aniele, witaj :buzki:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group