To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW – DDA - Lęk przed uzależnieniem

konformistka - Nie 27 Gru, 2009 20:52
Temat postu: Lęk przed uzależnieniem
Witam wszystkich po świętach fsdf43t
Czytałam trochę o lęku przed utratą kontroli i doszłam do wniosku, że to czego ja się najbardziej boję to uzależnienia. I to nie uzależnienia od jakiejś substancji chemicznej ale od innego człowieka.
Uzależnienie emocjonalne, fizyczne lub finansowe to najgorsze co mogłoby mi się w życiu przydarzyć.
Boję się, że mogłabym się od kogoś uzależnić uczuciowo w takim stopniu, że byłabym w stanie poświęcić swoją godność żeby go zatrzymać.
Boję się, że mogłabym stracić pracę i swoją finansową niezleżność, która jest i tak trochę prowizoryczna bo oparta na kredytach.
I boję się, że mogłabym ulec wypadkowi i fizycznie uzależnić się od pomocy innej osoby.
Te lęki mi przeszkadzają, zwłaszcza pierwszy bo uniemożliwia prawdziwą bliskość w związkach.

Czy wiecie jak z nimi walczyć?

Klara - Nie 27 Gru, 2009 21:32

Trudne pytania zadajesz Konformistko i chyba przestrzegłabym Ciebie przed szukaniem recepty na udane życie, bo do tego chyba sprowadza się zażegnanie tych Twoich lęków, ale być może daje się je oswoić.

Większość z nas - DDA/DDD łatwo się uzależnia od takich ludzi, którzy sprawiają wrażenie bezinteresownie opiekuńczych.
Ratunkiem na to wydaje się być stworzenie sobie własnego grona przyjaciół, własnych zainteresowań i umiejętność spędzania czasu także bez tego człowieka, od którego nie chcemy się uzależnić. Tym samym ta druga osoba również powinna mieć prawo do takiego luzu wokół siebie.
Zastosowałam to na własny użytek i dlatego nie zwariowałam, gdy mój mąż gwałtownie się staczał.
Z pracą, to trudna sprawa, ale też wydaje mi się, że warto lęk zastąpić przewidywaniem, co można by było robić, gdyby... czyli ułożyć sobie plan no i w tym celu na wszelki wypadek zdobywać jakieś dodatkowe umiejętności, oprócz już posiadanych.
Robić jakieś kursy, no i być otwartym na zmianę zawodu zawsze wtedy gdy jest taka konieczność.
Mnie się coś takiego w pewnym stopniu udało, więc myślę że jest to dobra droga.

konformistka - Pon 28 Gru, 2009 13:04

Cytat:
Ratunkiem na to wydaje się być stworzenie sobie własnego grona przyjaciół, własnych zainteresowań i umiejętność spędzania czasu także bez tego człowieka, od którego nie chcemy się uzależnić. Tym samym ta druga osoba również powinna mieć prawo do takiego luzu wokół siebie.

Im jestem starsza tym jestem bardziej zamknięta w sobie. Nie wiem co to jest spontaniczność, kontroluję swoje słowa i zachowanie. Poza tym jestem nieufna.
Nie jest łatwo nawiązywać i podtrzymywać znajomości z takimi cechami.
Mam zainteresowania ale mam również swoje potrzeby: miłości, czułości i ciepła.
Chwilami czuję się zaspokojona ale częściej odczuwam niedosyt. Zastanawiam się czy rzeczywiście jestem "studnią bez dna" jak określają terapeuci dorosłe dzieci alkoholików.

Klara - Pon 28 Gru, 2009 13:46

konformistka napisał/a:
Poza tym jestem nieufna.
Nie jest łatwo nawiązywać i podtrzymywać znajomości z takimi cechami.

Nie jesteś w tym odosobniona! Uwierz mi.
Przypuszczam, że łatwiej Ci te znajomości nawiązać niż podtrzymać szczególnie wówczas, gdy widzisz kogoś kto się "niebezpiecznie" czyli - Twoim zdaniem za bardzo - się do Ciebie zbliża próbując przełamać granicę poza którą mało kogo wpuszczasz?
Zmiana tego stanu zależy tylko od Ciebie. Nikt poza Tobą tego nie dokona.

konformistka napisał/a:
mam również swoje potrzeby: miłości, czułości i ciepła.

Miłość czułość i ciepło uzyskasz wtedy, gdy będziesz sama gotowa dawać.
No i tu stajemy w miejscu gdzie działa nieufność.

Wydaje się że albo trzeba pokochać siebie taką jaką jestem, albo dokonywać w sobie zmiany.
Tak się mądrzę, ale wierz mi Konformistko, mówię to również do siebie.
Ja zaakceptowałam moje smutki, oraz prawdziwe czy wyimaginowane braki. Żyję swoim tempem i nikomu nie wchodzę w drogę. Nareszcie czuję się ze sobą dobrze :D

KICAJKA - Pon 28 Gru, 2009 13:56

Mam w domu 21 letnią córkę, z która od urodzenia pracowałam nad problemem dzieci z rodziny alkoholowej.Dużo się uczyłam w tym kierunku,jednak bez pomocy specjalistów się nie obeszło.Teraz jako osoba dorosła dalej ma jakieś drobne problemy z którymi czasem ciężko sobie radzi.Ja ją namawiam na terapię,mimo,że sama uczy się i pracuje między osobami z podobnymi problemami.Uważam,że pomoc terapeuty jest niezbędna w Twoim jak i jej przypadku.Życzę powodzenia.
konformistka - Pon 28 Gru, 2009 20:46

Terapia... Żebym tylko miała odwagę się na nią udać. :/
Chyba jestem neurotykiem. Jak to ktoś określił: siedzę głodna przy zastawionym stole a nie jem z obawy przed zatruciem. Jestem tchórzem, w każdej dziedzinie.
W każdym razie dzięki dziewczyny za pomoc. fsdf43t

rufio - Pon 28 Gru, 2009 21:16

konformistka napisał/a:
Żebym tylko miała odwagę się na nią udać.

Przeciez jestes odwazna - Odwazna w strachu - Odwazna w nieufności - Odwazna w kontroli
To i bądz odwazna i idx do tych co moga pomoc .prsk

Klara - Pon 28 Gru, 2009 21:49

konformistka napisał/a:
Terapia... Żebym tylko miała odwagę się na nią udać. :/

Na to naprawdę nie potrzeba odwagi, naprawdę!
Wystarczy zadzwonić i umówić się na pierwsze spotkanie.
Specjaliści wiedzą ile obaw i zahamowań ma osoba zwracająca się do nich. Spotkasz się ze zrozumieniem, na stoliku znajdziesz chusteczki do wycierania łez i nosa, wysłuchają Ciebie, pomogą znaleźć źródło Twoich problemów...

konformistka - Wto 29 Gru, 2009 09:00

Możecie mi powiedzieć jak to jest z takimi terapiami? Czy są terapie indywidualne finansowane z NFZ czy za takowe trzeba płacić?
Mówiąc szczerze jakoś nie wyobrażam sobie siebie na terapii grupowej.

stiff - Wto 29 Gru, 2009 10:02

konformistka napisał/a:
Mówiąc szczerze jakoś nie wyobrażam sobie siebie na terapii grupowej.

Ja siebie tez nie widziałem na jakiejkolwiek terapii,
ale gdybym na nią nie trafił, to pewnie od dawna byłbym w piachu...
Indywidualne, to sa tylko rozmowy z terapeutami,
inaczej trzeba płacić...

rufio - Wto 29 Gru, 2009 11:35

Wszystka zalezy od stopnia zagubienia w swiecie - Na poczatku jest indywidualnie potem wspolnie lub na wyrazne polecenie terapeuty idziesz na grupowa i to jest bezpłatne czyli NFZ
yuraa - Wto 29 Gru, 2009 12:27

konformistka napisał/a:
jakoś nie wyobrażam sobie siebie na terapii grupowej.

tez nie umiałe sobie tego wyobrazić, no szok normalnie: jak to grupa, przed grupą mam cos mówic???, dzisiaj jestem innego zdania, nie wiem co to za siła ale grupa ma potęzną siłę i to naprawde działa, rozmowy indywidualne nie dają tego co spotkania w grupie,
słucham i nagle słyszę że ktos miał tak jak ja, nieraz identycznie.
i jeszcze jedno, przed indywidualną terapeutką mozna cos ukryć, przed grupą nie da się kluczyć i zmieniać zeznań, wszelki fałsz zostanie wyłapany co może boleć ale jak boli to znaczy że się goi

konformistka - Wto 29 Gru, 2009 12:52

Pewnie macie rację ale ja nie lubię grup większych niż trzy-cztery osoby. Dwie osoby to zbyt mało bo czuję skrępowanie. Pięć osób to już zbyt wiele bo jest problem z podziałem ról mówiących i słuchających. fsdf43t
Jak duże są te grupy?

yuraa - Wto 29 Gru, 2009 12:54

grupy są różnej wielkośći i jest zasada że jeden mówi reszta słucha aż wyraźnie zaznaczy że to koniec wypowiedzi
rufio - Wto 29 Gru, 2009 12:56

Zalezy jak ja zaczynałem było nas 12 osób potem w porywach doszło do 17 ale to sie szybko zmienia - generalnie gdzies tak ok 10 to trzeba liczyc .A co do podziału na mówicych i słychajacych to nie marudz - jeszcze tam cie nie ma a juz kombinujesz - tam wszyscy mówia i wszyscy słuchaja ale czy słysza ? To juz insz inszośc .
konformistka - Wto 29 Gru, 2009 13:37

Jak mam mówić w obecności kilkunastu obcych osób o sprawach, o których nie wie nawet mój mąż?
sabatka - Wto 29 Gru, 2009 13:40

ustami.
wiem że to trudne.
to ty musisz tego chcieć.

beata - Wto 29 Gru, 2009 15:14

konformistka napisał/a:
Jak mam mówić w obecności kilkunastu obcych osób o sprawach, o których nie wie nawet mój mąż?
Łatwiej jest otworzyć się przed obcymi osobami niż przed mężem.
rufio - Wto 29 Gru, 2009 16:52

konformistka napisał/a:
Jak mam mówić w obecności kilkunastu obcych osób o sprawach, o których nie wie nawet mój mąż?

A Ty myslisz ze oni sa tam bo lubia lody albo placki ? Oni sa z tej samej przyczyny i powodu jak Ty ! A co do spraw o których nie wie mąż ? Może lepiej ze nie wie jeszcze by poczuł sie niedowartościowany i sie obrazi ? A tak powaznie to lepiej nieraz mówic o pewnych rzeczach obcym niz rodzinie - . Był moment w moim zyciu ( jeszcze wtedy nie piłem - tez tak było ) że czułem sie bardzo zagubiony i pełen zalu - wtedy wsiadałem w pociąg - obojetnie gdzie jechał - znajdowałem sobie słuchacza i gadałem - podróże przewaznie noca - po wypróżnieniu całej głowy i żółci wysiadałem - co ta osoba z tym zrobiła lub co pomyslała - nie było to istotne wazne ze mi ulzyło i wracałem do domu no moze tam gdzie mieszkałem ) czasy kawalerskie ) . Na terapii bedziesz miała cos podobnego tylko z ta róznica ze tam mozesz znależc rozwiazanie lub podpowiedz jak do tych problemów podejść . Nie bedziesz osamotniona w obawach - czy dam rade cos powiedziec - myslisz ze tym z nas co juz byli przyszło to łatwo i przyjemnie .? Bałem sie tak samo albo bardziej na pierwszym spotkaniu niz przed moim pierwszym razem prsk

stiff - Wto 29 Gru, 2009 18:04

konformistka napisał/a:
Jak mam mówić w obecności kilkunastu obcych osób o sprawach, o których nie wie nawet mój mąż?

Właśnie to daje niepowtarzalna okazje, aby zmyć z siebie brud,
przed którym uciec nie można, a trzeba sie z nim zmierzyć,
aby wrócić do normalności... :roll:
Nic tak nie oczyszcza jak prawda o nas samych,
do której nie mamy okazji sie przyznać i jej zaakceptować...

konformistka - Śro 30 Gru, 2009 08:41

Cytat:
A tak powaznie to lepiej nieraz mówic o pewnych rzeczach obcym niz rodzinie


To smutna prawda, z którą muszę się zgodzić. Obcy, który mnie tylko mija nie wykorzysta jutro przeciwko mnie tego co powiem dzisiaj. Mój mąż nie zna szczegółów mojego dzieciństwa ale wie oczywiście o alkoholiźmie mojej matki. Sam ma problem z alkoholem, do którego się nie przyznaje, ale zdarza mu się w kłótniach używać tego faktu jako argumentu potwierdzającego, np. moje przewrażliwienie na punkcie alkoholu.

KICAJKA - Śro 30 Gru, 2009 11:48

konformistka
"Terapia... Żebym tylko miała odwagę się na nią udać."
Miałaś odwagę żyć,uczyć się pracować a nawet wyjść za mąż -to odwaga na terapię również się znajdzie. :)
konformistka napisał/a:
Mój mąż nie zna szczegółów mojego dzieciństwa ale wie oczywiście o alkoholiźmie mojej matki. Sam ma problem z alkoholem, do którego się nie przyznaje, ale zdarza mu się w kłótniach używać tego faktu jako argumentu potwierdzającego, np. moje przewrażliwienie na punkcie alkoholu.

I to jest poważny argument,żeby się ratować.Jesteś za młoda na to by marnować życie w strachu i izolacji, a także obok człowieka z problemem którego nie uznaje.Trzymam kciuki za podjęcie mądrych decyzji :kciuki: A jedną z nich było wejście na to forum :skromny: ;)

konformistka - Śro 30 Gru, 2009 13:37

Chciałabym, naprawdę bym chciała...

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group