To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW – DDA - Myślałam że miałam szczęśliwe dzieciństwo...

Agulka76 - Śro 28 Lis, 2012 12:54
Temat postu: Myślałam że miałam szczęśliwe dzieciństwo...
Jestem DDD Moja mama chorowała na schizofremię, ojciec nadużywał alkoholu, chociaż gdy ja się pojawiłam na świecie już tak nie pił. Albo się ukrywał, albo nie pamiętam. Siostra opowiadała mi o jego agresji, rzucaniem czym popadnie, próbie samobójczej..ale mnie wtedy na świecie nie było. Na pewno jest emocjonalnie niedorozwinięty. Z choroby mamy pamiętam mój strach. Pamiętam jak miała ataki, jak siedziała nieobecna w fotelu, paliła duużo, płakała, nic do niej nie docierało. Albo wstawała i szła z domu nie wiadomo dokąd. Albo jak sanitariusze wiązali ją w pasy bezpieczeństwa i siłą zabierali do psychiatryka...Pamiętam tylko to. I samotny strach, i to że zawsze byłam grzeczna,żeby mama czasem się nie zdenerwowała i znowu mnie nie zostawiła...A jednak zostawiła mnie i to na zawsze gdy miałam 17 lat... poszła do kościoła i tam dostała wylewu. Po kilku dniach zmarła, A przed wyjsciem jej do kościoła kłóciłam się z nią bo nie chciałam iść z nią... Mam nieprzepracowaną żałobę po mamie i poczucie winy że przeze mnie umarła. Mam stany depresyjno-lękowe, krzywdzę swoje dzieci wrzaskami, wyzwiskami, czepianiem się... A jeszcze niedawno miałam super pracę, i ,,byłam szczęśliwa,, czy na pewno???Może po prostu byłam nieświadoma swojej emocjonalnej ułomności???
Wszystkim którzy dobrnęli do końca dziękuję za zainteresowanie

smokooka - Śro 28 Lis, 2012 13:02

Aguś :pocieszacz: Dobrze, że zaczęłaś terapię.
Agulka76 napisał/a:
Może po prostu byłam nieświadoma swojej emocjonalnej ułomności???


Jeszcze dłużej byłam nieświadoma swojej emocjonalnej ułomności, z tego jestem DDA, współuzależniona i jestem alkoholiczką. Można to wszystko ogarnąć Agulka.

Agulka76 - Śro 28 Lis, 2012 13:05

smokooka, witaj :) No ja mam taką nadzieję, bo jak narazie jestem tym wszystkim przerażona...
Ja, taka zaradna, życiowa kobieta, która dotąd świetnie dawała sobie radę ze wszystkim, która potrafiła połączyć i zorganizować pracę po 16 godzin z prowadzeniem domu nagle stałam się niezaradna, jak dziecko... nikt ze znajomych, a nawet część rodziny nie chce w to uwierzyć. Twierdzą że mi się nudzi, że szukam sobie problemów...że wymyśliłam sobie, bo przecież taka nie jestem...

smokooka - Śro 28 Lis, 2012 13:12

Miałam podobnie, po kilku latach przepracowanych na dwóch etatach, po 12 godzin + długie dojazdy. Potem nagle klapłam, usiadłam, poszłam do psychiatry (miałam już kiedyś depresję i się przestraszyłam). Rzuciłam robotę w ch. żeby zdrowie podratować, a po dwóch latach od tego momentu poszłam na terapię. Po drodze urodziłam dziecko, zmieniłam cale swoje życie. To fajna sprawa :)
lotus - Śro 28 Lis, 2012 13:13

Cześć Agulka…
Nie ważne co mówią inni… jeżeli Ty czujesz, że potrzebujesz wejrzeć w głąb siebie, popracować nad tym co nierozwiązane… że potrzebujesz wsparcia to to jest najważniejsze…
Tylko Ty wiesz co Cię “boli”…
Ja również jestem DDA/DDD, narkomanka… doświadczyłam stanów depresyjno-lękowych oraz ataków paniki…
:pocieszacz:

aazazello - Śro 28 Lis, 2012 13:19

Agulka76 napisał/a:
Ja, taka zaradna, życiowa kobieta, która dotąd świetnie dawała sobie radę ze wszystkim, która potrafiła połączyć i zorganizować pracę po 16 godzin z prowadzeniem domu nagle stałam się niezaradna, jak dziecko

Ddd/dda często tak maja, przecież muszą być najlepsi. Ze wszystkim muszą radzić sobie perfekcyjnie. Upadają i podnoszą się setki razy o własnych siłach, aż pewnego dnia padają na twarz i samodzielnie nie mają już siły się podnieść. Uświadamiają sobie swoją dysfunkcję i szukają pomocy.

Agulka76 - Śro 28 Lis, 2012 13:28

lotus napisał/a:
Cześć Agulka…
Nie ważne co mówią inni… jeżeli Ty czujesz, że potrzebujesz wejrzeć w głąb siebie, popracować nad tym co nierozwiązane… że potrzebujesz wsparcia to to jest najważniejsze…
Tylko Ty wiesz co Cię “boli”…
Ja również jestem DDA/DDD, narkomanka… doświadczyłam stanów depresyjno-lękowych oraz ataków paniki…
:pocieszacz:

Hejka
:D
Na razie wiem ze coś jest nie tak.... że nie tak powinnam się zachowywać wobec dzieci, że nie nie wiadomo skąd mam tyle w sobie złości, żalu, poczucia winy... Przecież miałam dobre dzieciństwo... Nikt mnie nie bił (ponoć) matka jak była zdrowa to baardzo się mną opiekowała, ( czasem była nadopiekuńcza, jakby chciała mi wynagrodzić wszystko) , Była wymagająca co do nauki i nie było zmiłuj w tym temacie ( tutaj powielam jej zachowanie w stos do syna, ale odkąd jestem na terapii odpuszczam powoli)

Agulka76 - Śro 28 Lis, 2012 13:31

aazazello napisał/a:
Ddd/dda często tak maja, przecież muszą być najlepsi. Ze wszystkim muszą radzić sobie perfekcyjnie. Upadają i podnoszą się setki razy o własnych siłach, aż pewnego dnia padają na twarz i samodzielnie nie mają już siły się podnieść. Uświadamiają sobie swoją dysfunkcję i szukają pomocy.

No właśnie, dokładnie ja tak miałam...mam :shock: A najgorsze ze na razie jestem z tym sama, tzn oprócz terapeuty, bo znajomi zaczynają mnie uważać za dziwaczkę ( łagodnie mówiąc) nie rozumieją dlaczego jestem nagle nie ta sama... a ze jestem na terapii indywidualnej to nie znam ludzi takich jak ja

aazazello - Śro 28 Lis, 2012 13:40

Agulka76 napisał/a:
jestem na terapii indywidualnej to nie znam ludzi takich jak ja

Jesteś na terapii ddd?

Agulka76 - Śro 28 Lis, 2012 13:42

aazazello, jestem na terapii dda i dla współuzależnionych. Na indywidualnej
aazazello - Śro 28 Lis, 2012 13:52

Agulka76 napisał/a:
jestem na terapii dda i dla współuzależnionych. Na indywidualnej

Nie chcą wypuścić ciebie na grupę?

Jacek - Śro 28 Lis, 2012 13:54

cześć Aguś :buziak:
ja mam na imię Jacek,jestem alkoholikiem
Agulka76 napisał/a:
poczucie winy że przeze mnie umarła

a cuż to takiego to poczucie???
to jedynie motor napędowy,do pogorszenia stanu sumienia
takie poczucie,należy wyeliminować - bo na co nam poczucie,a nie jest się pewnym
jest to inaczej dobijanie własnego sumienia - a to boli

Agulka76 - Śro 28 Lis, 2012 14:01

Tak na prawdę to nie wiem co ma mi dać terapia... tzn na pewno pozbycia się poczucia winy, złagodzenia objawów nerwicy, lęków...Wiem że muszę ją przejsć, choć na razie każde spotkanie jest u mnie poprzedzone mega stresem... Na drugim opłakiwałam mamę i wywaliłam swój żal ze umarła przeze mnie, mam za sobą dwa listy to ojca i mamy, oba bardzo bolesne. Oba przechorowałam przez tydzień... ale najgorsze we mnie na pewno jeszcze siedzi. Uświadomiłam sobie niedawno że mam przymus udawania, że nic się nie dzieje. Na zewnątrz jestem uśmiechnięta, wewnątrz płaczę. Zbieram w sobie wszystko i wybucham jak wulkan jak juz mi się nazbiera tyle że nie daję rady tego dźwignąć.Nawet przed terapeutą ukrywam emocje. Jestem spokojna. Jak czytałam mu te listy( każdy po 9 stron) to byłam opanowana, czasem głos mi się załamał, kilka łez poleciało... nie potrafię płakać publicznie. Nie potrafię też powiedzieć terapeucie co mi nie pasuje w terapii, bo wydaje mi się ze go tym zranię i sie obrazi, wydrze na mnie ( jak mój ojciec) każe mi zrezygnować jak mi się nie podoba, a nie chcę... Napisałam do terapeuty list o tym i teraz waham się czy mu go dać...
Agulka76 - Śro 28 Lis, 2012 14:04

aazazello napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
jestem na terapii dda i dla współuzależnionych. Na indywidualnej

Nie chcą wypuścić ciebie na grupę?

Grupę prowadzi mój terapeuta, zaczęła funkcjonować od września i jest zamknięta. Miałam na niej być ale nie wiem czemu mnie tam nie ma.... Nie pytam... mam problem z zadawaniem pytań. Może po prostu jestem za mało ddd żeby chodzić na grupę?

Agulka76 - Śro 28 Lis, 2012 14:06

Jacek,
Dzięki za wypowiedź. Jak mi powiedział mój terapeuta ja jestem jedno wielkie poczucie winy :szok: Więc trochę potrwa zanim to ze mnie wylezie....

Małgoś - Śro 28 Lis, 2012 21:11

Ja też myślalam że mam szczęśliwe dzieciństwo... dopóki nie przekonałam się co z tym moim zyciem się dzieje, jak gubię się we wszystkim, jak nie potrafię radzić sobie z wlasnymi dziećmi, z problemami życia codziennego, jak bardzo jestem bierna, nie potrafię podejmować decyzji, zawsze tylko granie kogoś innego i dobra mina do złej gry. Długo mogłabym wyliczać :roll:
Ale odważyłam się wreszcie iść dalej i zapisać się na terapię DDA. Wcześniej sporo już przepracowalam sama, z książkami. Ale chcę uzupełniać swoje braki. ciągle jeszcze nie jestem z siebie zadowolona.

Agulka76 - Czw 29 Lis, 2012 07:39

Małgoś, Jakbyś o mnie pisała
:roll: Ja pewnie gdyby nie depresja nigdy bym nie wpadła na to że potrzebuję terapii. No i gdyby nie dzieci, które mi nikły w oczach :? I z którymi coraz bardziej sobie nie radziłam. Nie widziałam swoich błędów, swojego nienormalnego zachowania bo wszystko to wyniosłam z domu rodzinnego( krzyki na dzieci, rządzenie nimi, czepianie się, wymaganie bezwzględnego posłuszeństwa, )Robiłam wszystko to co moja matka a moje dzieci zamiast być posłuszne i uległe jak ja kiedyś buntowały się, broniły przed tyranią. To trwało jakiś dłuższy czas. Do tego m był w delegacji i zjeżdżał tylko w weekendy A wtedy zamiast mi pomóc to stęskniony po prostu je rozpieszczał. A ja nie radziłam sobie coraz bardziej aż się załamałam i wylądowałam u psychiatry. I tak to się zaczęła moja ,,przygoda z dda,,

Agulka76 - Pią 30 Lis, 2012 07:18

Od rana mam dylemat :szok: Nie wiem co zrobić, może mi poradzicie.... Dzisiaj córka ma w przedszkolu spotkanie andrzejkowe dla całych rodzin. No i rano już w przedszkolu prosiła mnie błagalnie, żeby dziadek też przyszedł :? Nie ukrywam, że ja nie chcę żeby nam towarzyszył w tej imprezie, wystarczy że z nim mieszkam. Chciałam żeby to było tylko nasze spotkanie.
Nie mam ochoty zabierać na nie mojego ojca. Ale też nie chciałabym żeby córeczka była zawiedziona i nieszczęśliwa, że dziadek nie przyszedł. Bo ona strasznie za nim jest. ( bo to ja z ojcem się nie lubimy, staram się w to dzieci nie mieszać)No i co ja mam zrobić....?

Klara - Pią 30 Lis, 2012 08:41

Agulka76 napisał/a:
No i co ja mam zrobić....?

Skoro pytasz, to odpowiem, co ja bym zrobiła.
Jeśli dziecku tak na tym zależy, a dziadek na to jedno popołudnie byłby w stanie powstrzymać się od wypicia, to bym go zaprosiła.
Oczywiście warunkiem byłaby trzeźwość.

Agulka76 - Pią 30 Lis, 2012 10:47

Klara napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
No i co ja mam zrobić....?

Skoro pytasz, to odpowiem, co ja bym zrobiła.
Jeśli dziecku tak na tym zależy, a dziadek na to jedno popołudnie byłby w stanie powstrzymać się od wypicia, to bym go zaprosiła.
Oczywiście warunkiem byłaby trzeźwość.

Dziękuję Klaruniu fsdf43t Tu nie chodzi o picie dziadka, bo nie pije. On jest toksyczny. Musztruje mi dzieci, ciagle nas kontroluje,musi wiedzieć co gdzie kiedy i o której a jak coś dzieci zrobią nie tak jak on sobie życzy to się na nie wydziera, obraża, odtrąca. Wyjada dzieciom słodycze, lecz sam z siebie im nie kupuje. Nie zabiera ich na spacery, ze starszym moim synem wcale się juz nie bawi, z córką czasami puzzle poukłada. Ona jest do niego przywiązana, bo przez rok jej pilnował jak jeszcze nie chodziła do przedszkola.Syn jest bardzo wrażliwy, przeżywa strasznie każde odtrącenie przez dziadka, zamyka się w sobie, myśli że to jego wina ( jak ja w dzieciństwie)córka jest bezpośrednia, jak chce do dziadka to idzie i juz i nie obchodzi jej że dziadek akurat się na nią obraził bo nie ustawiła butów w równym rządku, albo nie odłożyła książeczki na miejsce jak kazał. ( a za takie coś obraża się nieraz na kilka dni). Ja jak obserwuję z boku jego manipulowanie dziećmi, to jestem coraz bardziej na niego wściekła, bo dochodzi do mnie, jakie pranie mózgu mi zrobił w dzieciństwie.Odkąd chodzę na terapię nabieram odwagi i zaczynam mu zwracać uwagę ze ma tak nie robić, a wcześniej bałam się mu sprzeciwić.

lotus - Pią 30 Lis, 2012 11:29

Czy martwi Cię to, że dziadek będzie musztrował córkę na tej imprezie czy o to, że będzie Ci to działało na nerwy?
Istnieje też taka możliwość , że jeżeli nie zaprosisz dziadka to córeczka może również odebrać to jako odtrącenie z jego strony… Jeżeli zdecydujesz się go nie zapraszać to myślę, że dobrze byłoby podać córce powód taki który sprawiłby, że się tak nie będzie czuła.
Pozdrawiam cieplutko :buziak:

Agulka76 - Pią 30 Lis, 2012 12:09

lotus, Bardziej jego osoba działa mi na nerwy :/ Nie wiem jak tam się zachowa, może np rzucić się na słodycze przygotowanie dla dzieci... Na pewno nie weźmie udzialu w żadnej zabawie, a będą zabawy dla dzieci i rodziców a on nieskory do takich wygłupów. A córka dopiero się poczuje odrzucona, jak dziadek odmówi w obecności innych jej koleżanek i powie że nie będzie się bawił...
A może nie będzie tak źle??? może sobie wymyślam, bo jako mój ojciec NIGDY nie raczył pokazać się w przedszkolu i szkole na imprezach organizowanych dla rodziców???? Może mam wewnętrzny żal??? Może dlatego nie chcę go widzieć dzisiaj???

lotus - Pią 30 Lis, 2012 14:06

Agulka76 napisał/a:
Nie wiem jak tam się zachowa, może np rzucić się na słodycze przygotowanie dla dzieci... Na pewno nie weźmie udzialu w żadnej zabawie,


No właśnie … nie wiesz…
Tak jak ja czasami tworzysz scenariusze na temat tego co się jeszcze nie stało… Nie możesz mieć kontroli nad tym co sie może wydarzyć, stąd Twój niepokój… No i skąd Twoje przewidywania co do jego zachowania, czy są uzasadnione?... czy on już kiedyś na takiej zabawie był i zachował się właśnie tak jak opisujesz? To są pytania, które warto sobie zadać.
Myślę, że trzeba tu oddzielić Twoje uczucia w stosunku do niego, wynikające z takich a nie innych waszych relacji od uczuć Twojej córki.
Trudno mi coś więcej poradzić ponieważ nie chcę Cie przekonywać do niczego, to nie byłoby w porządku. Cokolwiek zdecydujesz, życzę dobrej zabawy
dfg56s

Klara - Pią 30 Lis, 2012 14:49

Agulka76 napisał/a:
Tu nie chodzi o picie dziadka, bo nie pije.

:oops: Bardzo Cię przepraszam Agulko za to, że w porę nie przypomniałam sobie, że jesteś "tylko" DDD.

Teraz na moją wypowiedź jest pewnie nieco zbyt późno, ale przychylam się do tego, co napisała Lotus:
lotus napisał/a:
Nie możesz mieć kontroli nad tym co sie może wydarzyć

No i też Ci życzę świetnej zabawy niezależnie od tego, czy będziecie razem z dziadkiem, czy też bez niego.

Agulka76 - Pią 30 Lis, 2012 19:42

No i byłam bez dziadka.Ale córka była tak przejęta ze nawet nie zapytała o niego.. Lotusku Klaro dziękuje za wypowiedzi.Mimo ze przeczytałam je dopiero teraz były pomocne bo sobie przeanalizowałam moje pobudki które mnie pokierowały do podjęcie takiej decyzji. Po prostu nie chciałam żeby uczestniczył w tej zabawie Trochę tu odezwała się moja mała ja która jakby na złość nie chciała żeby ojciec teraz przyszedł do wnuczki do przedszkola skoro do mnie nigdy nie przychodził.To miała być kara dla niego nie dla mojej córki.Takie uniemożliwienie mu naprawienia błędów z sów mojego dzieciństwa. Starczy że pójdzie na dzień dziadka.
Agulka76 - Śro 12 Gru, 2012 09:56

Ostatnio znowu pogorszyły się relacje z moim ojcem...Ja próbuję nie dawać sobie wchodzić na głowę, ale jestem coraz bardziej zmęczona...
Jak mam inne zdanie niż on, to się wścieka, drze się na mnie, Ja mam siłę tylko na zdanie:,,nie krzycz na mnie,, I więcej z siebie nie wydobędę w takiej sytuacji, bo czuję jak zamarzam od środka...Raz udało mi się wygłosić stwierdzenie , że to co on mówi to jest jego zdanie, ja mam inne. I zapytałam, czy nie mam prawa mieć innego zdania... To co nastąpiło potem to jak trzęsienie ziemi. Ojciec się wściekł, zaczął trzaskać drzwiami, zaczął wyzywać psa od różnych, wywalił go z pokoju , ,,rzucał mięchem,, :szok: Tak zawsze reaguje jak mam inne zdanie od niego. Mimo że zamyka sie w swoim pokoju to doskonale wszystko słychać w całym domu...
Nie reaguję, bo boję się awantury, schodzę mu z drogi , staram się do niego nie odzywać, ale jestem już bardzo zmęczona... nic mi się nie chce, zmuszam się do sprzatania, do zabawy z dziećmi, nawet do rozmowy z nimi..

Linka - Śro 12 Gru, 2012 10:06

Agulko, a musisz z nim mieszkać?
Agulka76 - Śro 12 Gru, 2012 10:22

Linka napisał/a:
Agulko, a musisz z nim mieszkać?

no niestety tak. Chociaż staram się o mieszkanie....mam nadzieję że szybo dostanę.
Dlaczego z nim mieszkam?
Bo tak zostałam zaprogramowana w dzieciństwie. odkąd pamiętam wpajano mi że mam się opiekować rodzicami. Po za tym mieszkanie jest duże, jest jego własnością, Siostry się daawno wyniosły ( jak mialam 12 lat) a ja jakoś nie miałam najpierw potrzeby. Po śmierci mamy niejako z dnia na dzień stałam się jego opiekunką. W wieku 17 lat gotowałam, sprzątałam, prałam, Gdy poznałam swojego m. zamieszkał ze mną i ojcem. Wprawdzie w między czasie miałam marzenia, żeby np nasze mieszkanie zamienić na dwa mniejsze, zeby ojciec sam mieszkał i my sami, ale ojciec nie chciał się zgodzić. Nie chcieliśmy brać kredytu na nowe, bo bez sensu skoro mamy gdzie mieszkać... i tak minęło 20 lat... ale teraz jest masakra. pewnie przez moją nerwicę i stany depresyjne nie potrafię już znosić jego ciągłego wtrącania się we wszystko...Zreszta opisałam to w innym swoim temacie.

pterodaktyll - Śro 12 Gru, 2012 10:25

A co na to wszystko Twój "m"?
Agulka76 - Śro 12 Gru, 2012 10:28

pterodaktyll napisał/a:
A co na to wszystko Twój "m"?

Nic, on też stara się unikać kontaktów z moim ojcem. Traktuje go jak duże niedorozwinięte dziecko.

pterodaktyll - Śro 12 Gru, 2012 10:32

Agulka76 napisał/a:
Nic, on też stara się unikać kontaktów z moim ojcem. Traktuje go jak duże niedorozwinięte dziecko.

A jak w takim razie traktuje Ciebie? Zastanawiałaś się może nad tym? W końcu mąż.......jesteście rodziną. Czy masz w ogóle w nim jakieś oparcie w tej sytuacji, czy po prostu uznał, że wygodniej mu będzie nie pakować się w Twoje relacje z ojcem i spokojnie "z boku" sobie na to wszystko patrzy? Jak jest z tym wszystkim?

Agulka76 - Śro 12 Gru, 2012 10:40

pterodaktyll napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
Nic, on też stara się unikać kontaktów z moim ojcem. Traktuje go jak duże niedorozwinięte dziecko.

A jak w takim razie traktuje Ciebie? Zastanawiałaś się może nad tym? W końcu mąż.......jesteście rodziną. Czy masz w ogóle w nim jakieś oparcie w tej sytuacji, czy po prostu uznał, że wygodniej mu będzie nie pakować się w Twoje relacje z ojcem i spokojnie "z boku" sobie na to wszystko patrzy? Jak jest z tym wszystkim?
Mnie traktuje dobrze, dzieci też.On też jest DDA i niestety ciężkie dzieciństwo. NIe dziwię się że się nie wtrąca, bo ja robię dokładnie tak samo, jeśli chodzi o jakiekolwiek konflikty z kimkolwiek.
Ojca nie zmienię, jest jaki jest i taki pozostanie, więc po co się denerwować?Powinnam zmienić swoją reakcję na jego wybuchy.Powinnam być bardziej asertywna.
Zresztą i ja i m. nie cierpimy kłótni, ani awantur. Wolimy wszystko załagodzić, przemilczeć, nie zauważyć. Ja mu mogę sie wyżalić, wypłakać i lepiej mi jest. Nie pozwoliłabym nawet na jakąkolwiek awanturę w moim domu...

pterodaktyll - Śro 12 Gru, 2012 10:43

:bezradny:
Linka - Śro 12 Gru, 2012 10:47

Mam koleżankę, która była w takiej samej sytuacji,
mąż chciał pomóc, wynająć mieszkanie, wyprowadzić się
ona się nie zgodziła, zawsze znalazła jakieś argumenty.
A jak jest u Ciebie?

Agulka76 - Śro 12 Gru, 2012 10:51

Linka do tej pory nawet nie brałam pod uwagę wyprowadzki ( jestem silnie współuzależniona od ojca) ale odkad to mieszkanie , ten dom, budzi we mnie obrzydzenie, odrazę, depresyjne nastroje marzę zeby się wynieść. Chociaż jednocześnie mam wyrzuty sumienia, że zostawię ojca samego, że przecież miałam się nim opiekować. CZekam na ten przydział mieszkania jak na zbawienie, a jednocześnie ciesze się że na razie go nie dostałam... 8| Jestem mega rozdarta emocjonalnie.
Linka - Śro 12 Gru, 2012 10:55

A czy on jest chory, niedołężny?
nie może sobie jedzenia kupić, ugotować?

pterodaktyll - Śro 12 Gru, 2012 10:56

Ty bys chciała zdaje się, zjeść "ciastko" i mieć "ciastko". Nie da się.
pietruszka - Śro 12 Gru, 2012 11:12

Agulka76 napisał/a:
Ojca nie zmienię, jest jaki jest i taki pozostanie, więc po co się denerwować?Powinnam zmienić swoją reakcję na jego wybuchy.Powinnam być bardziej asertywna.

Dobrze, żebyś miała świadomość, że asertywność to przede wszystkim dawanie sobie prawa do określonej reakcji, do bycia w porządku wobec siebie. Ja, pomimo, ze już dawni nie mieszkałam z ojcem, miałam duże problemy, by odciąć się od niego, tym bardziej, ze łączyła nas dodatkowo wspólna firma. Kiedyś na jego telefon, rzucałam wszystko i pojawiałam się tam, gdzie sobie życzył, gotowa na jego rozkazy. Nieważne było, ze jestem na uczelni, że jestem na spotkaniu z przyjaciółką, że myję okna, czy piekę ciasto.
Pierwsze moje NIE poskutkowało jego rzuceniem słuchawki i moim rykiem godzinnym z poczucia winy, i tak na zmianę od okazji do okazji on się wściekał, ja ryczałam.

Trochę to trwało, w międzyczasie udało mi się doprowadzić do zamknięcia wspólnej firmy, bo przestały mi odpowiadać narzucone warunki, i nie miałam ochoty odpowiadać za jego wybryki finansowe własnym majątkiem, no a teraz udaje się nam jako tako porozumieć. Zamiast tryby rozkazującego słyszę czasem proszę i dziękuję, choć już tego nie oczekiwałam. Właściwie nie oczekiwałam zmian u niego, choć muszę przyznać, że się ciut zmienił. Może to choroba, może wiek, może moja asertywność? Może też trochę mój odbiór jego? Jest nadal despotą, cholerykiem, ale umiem w miarę sobie już z tym radzić. Ba... nawet jak trzeba to trochę nim manipuluję, :oops: :wstyd2: dla świętego mojego spokoju... ale nie znalazłam w pewnych sytuacjach na razie lepszego rozwiązania.

I tak to jest duży skok w moich relacjach z nim, choć po drodze kosztowało mnie to sporo nerwów, łez, poczucia bezsilności, żalu i zwyczajnego smutku. Ale chyba na dzisiaj mam bardziej ojca, a nie szefa.

Agulka76 - Śro 12 Gru, 2012 11:22

Linka napisał/a:

A czy on jest chory, niedołężny?
nie może sobie jedzenia kupić, ugotować?

On się żywi i stołuje sam. Tylko w niedzielę robię mu obiady. Sam sobie ,,sprząta,, w pokoju. Reszty domu nawet palcem nie dotknie( chodzi mi o głupie zamiecenie kłaków po psie, i umyciu umywalki po goleniu,) Tak naprawde, nie wiem co za cholerna siła mnie przy nim trzyma....
pterodaktyll napisał/a:
Ty bys chciała zdaje się, zjeść "ciastko" i mieć "ciastko". Nie da się.

dokładnie to samo powiedział mi mój terapeuta :szok:
pietruszka napisał/a:
Pierwsze moje NIE poskutkowało jego rzuceniem słuchawki i moim rykiem godzinnym z poczucia winy, i tak na zmianę od okazji do okazji on się wściekał, ja ryczałam.

Poczucie winy to ja mam nieustannie. Terapeuta nazwał mnie chodzącym poczuciem winy :(

pterodaktyll - Śro 12 Gru, 2012 11:36

Agulka76 napisał/a:
dokładnie to samo powiedział mi mój terapeuta

Określił w ten sposób Twoje życzeniowe myślenie, bo u podłoża całej tej sytuacji jest lęk, nieledwie panika, przed podjęciem decyzji i przed konsekwencjami z niej wynikającymi.

Agulka76 napisał/a:
Terapeuta nazwał mnie chodzącym poczuciem winy

Znam kogoś, komu matka na łożu śmierci wydawała jeszcze polecenia co ma być zrobione w ogródku itd. Chciałabyś dożyć takiej chwili?

Agulka76 - Śro 12 Gru, 2012 11:46

pterodaktyll napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
dokładnie to samo powiedział mi mój terapeuta

Określił w ten sposób Twoje życzeniowe myślenie, bo u podłoża całej tej sytuacji jest lęk, nieledwie panika, przed podjęciem decyzji i przed konsekwencjami z niej wynikającymi.

Agulka76 napisał/a:
Terapeuta nazwał mnie chodzącym poczuciem winy

Znam kogoś, komu matka na łożu śmierci wydawała jeszcze polecenia co ma być zrobione w ogródku itd. Chciałabyś dożyć takiej chwili?

Wiem, że jest lęk. Boję się, że podjęcie decyzji o wyprowadzce spowoduje lawinę nieprzewidzianych przeze mnie sytuacji ( a mam leż lęk przed takimi sytuacjami) , boję się że zostanę bez rodziny,że uznają mnie za ,,wyrodną córkę,, że się odwrócą ode mnie. A że ja cale dzieciństwo byłam skazana tylko na siebie, to cholernie się teraz boję powtórki z rozrywki.

Linka - Śro 12 Gru, 2012 11:56

Pamiętam ostatnie lata życia mego teścia tak toksycznego, że nikt z nim nie był w stanie mieszkać.
Do końca była sam w swoim domu, zatrudnili mu opiekunkę i codziennie odwiedzali, przewijali, ale nie musieli go znosić 24h na dobę

Enja - Śro 12 Gru, 2012 12:31

Agulka76 napisał/a:
boję się że zostanę bez rodziny


Agulka76 napisał/a:
cale dzieciństwo byłam skazana tylko na siebie


To gdzie była wtedy Twoja rodzina? Co teraz stracisz?

Agulka76 - Śro 12 Gru, 2012 12:39

Enja napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
boję się że zostanę bez rodziny


Agulka76 napisał/a:
cale dzieciństwo byłam skazana tylko na siebie


To gdzie była wtedy Twoja rodzina? Co teraz stracisz?

Jak moja mama zachorowała, ja miałam 4 latka. Siostry miały: 12 i 14 pewnie miały gdzieś młodszą siostrę... Ojciec jak wiadomo jest emocjonalnie nie przygotowany do opieki nad dziećmi, zresztą wtedy jeszcze chlał, czego nie pamiętam, ale siostra mi opowiadała. :(
Ja byłam dzieckiem niestwarzającym kłopotów. Zawsze grzeczna, sama się potrafiłam sobą zająć, strasznie wrażliwa,wiecznie bałam się o mamę, bo z ojcem nie miałam dobrego kontaktu.
Każdy chce mieć rodzinę... moje wewnętrzne dziecko też. Bo w końcu nadszedł ten dzień, że siostry stały się siostrami, zaczęły mnie dostrzegać(ale byłam już dorosłą) Zwłaszcza jedna. Nie chcę tego stracić...
Zresztą, może dostrzegały mnie wcześniej, ale nie pamiętam...

Linka - Śro 12 Gru, 2012 12:45

Agulka76 napisał/a:
Siostry miały: 12 i 14 pewnie miały gdzieś młodszą siostrę...

Agulka, one też były dziećmi, też nie miały dzieciństwa

pietruszka - Śro 12 Gru, 2012 12:51

Agulka76 napisał/a:
Poczucie winy to ja mam nieustannie. Terapeuta nazwał mnie chodzącym poczuciem winy :(

Bo gdzieś tam Ci siedzą jakieś niezdrowe, wszczepione przekonania, które Ciebie skutecznie trują i wpędzają w poczucie winy. Poza tym łatwiej skierować złość w swoim kierunku, niż otwarcie w kierunku rodziców (to takie paradoksalne, że lepiej być złą, niedobrą córką, niż być odrzuconym przez rodziców, bo rodziców trzeba szanować,itp.)

Najgorsze to jest to, że jak się jest dorosłym to często sami sobie robimy nadal powtarzając toksyczne bzdury...

Tak sobie pomyślałam Agulko, że fajnie jakbyś sobie pomyślała, co tak naprawdę Ci siedzi w głowie, jakie toksyczne przekonania Ci wtłoczono do głowy, byś zaspakajała potrzeby innych kosztem swoich.
Na razie widzę (ale to sama musiałbyś zweryfikować sobie)
"Muszę opiekować się ojcem, to mój obowiązek"
"Bez rodziny jestem nic nie warta"
"Nie mam prawa narzekać na rodziców, bo to ze mną jest coś nie tak"
"Powinnam być idealną córką"
Co tam jeszcze Agulko u Ciebie siedzi?

Pewne zasady mają sens, tworzą jak gdyby szkielet naszej moralności, jednak kiedy nie są nasze, są sztywne, powodują w nas nieuzasadnione, przytłaczające poczucie winy, powodują, ze czujemy się rozdarci, odbierają nam energię życiową, obniżają nasze poczucie wartości to znak, że nam szkodzą.
Jak identyfikować powinności?

Ja znam metodę drabinki. Przykładowo: "czuję się winna, że natychmiast nie zrobiłam tego, co kazał mi ojciec" Co rzeczywiście czuję? Czuję złość, że wymaga ode mnie posłuszeństwa. Co z tego, że czuję złość wobec ojca, co to dla mnie oznacza? jestem niedobrą córką, nie zasługuję na jego miłość. Co to dla mnie oznacza? Ze nie jestem wystarczająco dobra, posłuszna, by zasługiwać na miłość. Co to dla mnie oznacza? Że powinnam być zawsze posłuszna, żeby mnie kochano.
Wiesz już o co mniej więcej chodzi Agulko?

Jeżeli w jakieś sferze odczuwa się poczucie winy, konflikt (uczucie rozdarcia), obowiązek, lub wrażenie unikania czegoś, to z reguły jest w takiej powinności coś szkodliwego.

Wtedy warto taką powinność zakwestionować.
1. W dobrej, przyjaznej życiowej zasadzie nie ma miejsca na takie słowa jak : powinno się, należy, trzeba, zawsze, każdy, nigdy, absolutnie, całkowicie, idealnie..." Najlepiej używać słów: Chcę, Wolałabym. Zasada jest zdrowa kiedy jest elastyczna, dopuszcza możliwość zrobienia błędu lub... odstępstwa od zasady, kiedy są inne warunki.
2. Niezdrowe jest obarczanie się moralną oceną stosowania, bądź niestosowania do zasady... Zdrowiej jest nie używać tutaj słów: zły czy dobry... Zdrowsze jest przyjrzenie się długofalowym konsekwencjom stosowania w życiu danej zasady. Czy ktoś może cierpieć, czy komuś pomoże?
3. Zdrowa zasada jest zdrowa dla mnie. dla tej osoby, którą jestem TU i TERAZ. czy uwzględnia Twój charakter, temperament, ograniczenia, trudności, sytuację rodzinną, czy bierze pod uwagę okoliczności życiowe, w których się znajduję, czy bierze pod uwagę moje potrzeby, marzenia i przyjemności, czy sprzyja moim celom życiowym.

I tak wcale nie muszę być posłuszna, by zasłużyć na miłość, nie jestem małą dziewczynką, ta powinność jest dla mnie szkodliwa, przeszkadza mi w obecnych relacjach z moim ojcem, itd... itp...

Terapia zburzyła we mnie wiele starych przekonań, wielu udało mi się pozbyć, w ich miejsce stworzyć nowe zasady, o wiele bardziej zdrowe i sensowniejsze dla mnie. Pewnie jeszcze niejedno przede mną... Ale garb znacznie mniejszy...

Enja - Śro 12 Gru, 2012 12:58

Pietruszko, bardzo Ci dziękuję za ten post. Wprawdzie nie do mnie, ale o mnie. Bardzo mi pomógł :buzki: :buzki: :buzki:
Agulka76 - Śro 12 Gru, 2012 13:31

pietruszka napisał/a:
Ja znam metodę drabinki. Przykładowo: "czuję się winna, że natychmiast nie zrobiłam tego, co kazał mi ojciec" Co rzeczywiście czuję? Czuję złość, że wymaga ode mnie posłuszeństwa. Co z tego, że czuję złość wobec ojca, co to dla mnie oznacza? jestem niedobrą córką, nie zasługuję na jego miłość. Co to dla mnie oznacza? Ze nie jestem wystarczająco dobra, posłuszna, by zasługiwać na miłość. Co to dla mnie oznacza? Że powinnam być zawsze posłuszna, żeby mnie kochano.

O to to, to właśnie wpoił we mnie ojciec. Bo gdy nie zrobiłam co mi kazał natychmiast, to mnie straszył, że nie będę mogła na niego liczyć jak coś będę chciała :zalamka: A przecież na kogo ma liczyć dziecko?? A mama akurat w szpitalu... więc robiłam co kazał..
pietruszka napisał/a:
3. Zdrowa zasada jest zdrowa dla mnie. dla tej osoby, którą jestem TU i TERAZ. czy uwzględnia Twój charakter, temperament, ograniczenia, trudności, sytuację rodzinną, czy bierze pod uwagę okoliczności życiowe, w których się znajduję, czy bierze pod uwagę moje potrzeby, marzenia i przyjemności, czy sprzyja moim celom życiowym.

W tej chwili nie mam swoich potrzeb, marzeń, celów... jestem w jakimś letargu. Nic mi się nie chce . Spełniam obowiązki tylko i tyle.
Co jeszcze??
pietruszka napisał/a:
Co tam jeszcze Agulko u Ciebie siedzi?

Muszę być idealną matką a nią nie jestem
Muszę stworzyć idealną rodzinę a mi się nie udaje
Boję się że wyrządzę dzieciom krzywdę psychiczną, jak moi rodzice mi
Boję się że zachoruję psychicznie jak moja mama
Boję się nawet że m. mnie zostawi
Piszesz bardzo mądrze. Czytam i płakać mi się chce, bo trafiłaś w sedno.
Powinnaś być moim terapeurą :buziak: :D

pietruszka - Śro 12 Gru, 2012 13:53

Agulka76 napisał/a:
bo trafiłaś w sedno

ja Agulko przerobiłam to na własnej skórze :)
Niestety z tego strachu przed byciem złą matką zapłaciłam bardzo wysoką cenę - nie mam dzieci. Oto jak toksyczne mogą być przekonania. Ale widać tak miało być w moim przypadku.

Znasz pojęcie "wystarczająco dobra matka"? Poszukaj książki Skinnera "Żyć w rodzinie i przetrwać" (R.Skynner). Miałam audiobook i często sobie słuchałam w samochodzie w drodze do pracy. Dużo mi ta książka rozjaśniła w głowie.
Nie ma idealnych matek, nie ma idealnych rodzin. Wcale nie musi powtórzyć się to, co zdarzyło się Tobie, właśnie po to robi się terapię, by przerwać sztafetę pokoleń. Nie masz wpływu, czy zachorujesz psychicznie, a jeśli jakiś wpływ masz możesz zadbać o profilaktykę. Twój M. nie po to Cię wybrał, żeby tak od razu Ciebie zostawiać. Widocznie dostrzegł w Tobie coś, czego sama nie widzisz... I tu się kłania praca z poczuciem własnej wartości. Kobiety mające adekwatne poczucie własnej wartości nie boją się, że partner je zostawi... Po prostu znają swoją wartość i nie mają takich lęków...
Agulka76 napisał/a:
W tej chwili nie mam swoich potrzeb, marzeń, celów..

Masz, masz, tylko są głęboko zakopane, bo sobie teraz do nich nie dajesz prawa. Każda z nas je ma. Ja sobie kiedyś zrobiłam, taką listę, przypominając wszystkie rzeczy, jakie chciałam kiedyś zdobyć, mieć, nie tylko materialne, nawet najgłupsze marzenia z dzieciństwa. I wiesz co? Już ładną część z nich zrealizowałam :) Myślę, że czas (i dla mnie) zrobić sobie nową listę, pamiętam, że to świetnie poprawia samopoczucie... i to wcale nie muszą być jakieś drogie, wymyślne życzenia, o chyba dzisiaj zajdę do biblioteki po jakąś fajną książkę :)

Agulka76 - Śro 12 Gru, 2012 14:18

pietruszka napisał/a:
Masz, masz, tylko są głęboko zakopane, bo sobie teraz do nich nie dajesz prawa. Każda z nas je ma. Ja sobie kiedyś zrobiłam, taką listę, przypominając wszystkie rzeczy, jakie chciałam kiedyś zdobyć,

Pewnie mam.
Pierwsze co mi przychodzi na myśl to uwielbiam chodzić po górach. Nawet byłam kilka razy w wakacje, chociaż ciężko mi się było wybrać. Jak już tam byłam to czułam się cudownie. Chciałabym od wiosny znowu zacząć chodzić tylko bez wyrzutów sumienia, że zostawiam dzieci i m i idę z koleżanką...
Książki uwielbiam czytać, praktycznie one mnie wychowały, tyle, że nie mam czasu :bezradny: Dwa lata temu chodziłam na basen, dzieci zostawały z m. nie miałąm problemu z tym. Potem m zaczął jeździć w tygodniowe delegacje przestałam chodzić na basen, bo nie chciałam z dziadkiem dzieci zostawiać. M. jeździł przez rok, w ciągu którego zaczęły się moje problemy z psychiką. Od dwóch miesięcy nie jeździ, pracuje po 12 godzin, ale codziennie wraca. Jednak nie mogę się przemóc i znowu zacząć chodzić na basen bo mam wyrzuty sumienia, że zamiast spędzać czas z nim latam na jakiś basen...

pietruszka - Śro 12 Gru, 2012 14:28

Agulka76 napisał/a:
że zamiast spędzać czas z nim latam na jakiś basen...
\
no i popatrz czujesz się rozdarta, czyli jakaś powinność wywołuje wewnętrzny konflikt.
Poszukaj, co tam siedzi...

Agulka76 - Śro 12 Gru, 2012 14:33

pietruszka napisał/a:
Poszukaj, co tam siedzi...

ale co ma siedzieć?? Nie wiem co.

pterodaktyll - Śro 12 Gru, 2012 14:43

W musicalu pt. "Skrzypek na dachu", jest taki wzruszający moment kiedy biedny krawiec, starający się o rękę córki mleczarza Tewje mówi, że "......i biedny krawiec ma prawo do odrobiny szczęścia........." a Ty? Czy Ty nie masz takiego prawa? .......
pietruszka - Śro 12 Gru, 2012 14:53

Agulka76 napisał/a:
Nie wiem co.

Idealna żona powinna poświęcać swój cały czas swojemu mężowi?
Kiedy mąż wraca powinnam być w domu? Bo tak robi idealna żona?
Nie mam prawa do własnych przyjemności?
Moje przyjemności powinny być ostatnie: wpierw dzieci, maż, a potem ewentualnie, jak starczy czasu, to ja?
A gdzie Agulko dbanie o zdrowie, o kondycję fizyczną i psychiczną? Jeśli by uznać, że boisz się choroby, ale odpowiednia profilaktyka może ci pomóc nie zachorować, to może ten basen przestaje być tylko jakąś nieważną zachciewajką, fanaberią? Jeśli chcesz być spokojną, niezłoszczącą się matką, a wiesz, ze godzinka na basenie pomaga Ci rozładować stres, to czy ten basen jednak nie jest ciut ważniejszy?

A tak na marginesie, czy nie ma gdzieś na basenie zajęć dla dzieci? Ty byś oddała je pod opiekę trenera (na przykład nauki pływania) a sama mogłabyś sobie popływać na dłuższe dystanse? Nie pamiętam w jakim wieku masz dzieciaczki?

Agulka76 - Śro 12 Gru, 2012 14:59

Moje dzieci mają 9 i 3,5 lat.
Na basenie jest brodzik i ślizgawka więc młodsza może sie tam bawić, starszy sam popływa ale to są koszty dodatkowe :?
Ale ten basen musze w sobie przemóc i zacząć chodzić... dam sobie czas do końca roku i zacznę od nowego. Takie postanowienie Noworoczne... Nowy rok nowe zmiany...
Masz znowu rację, taką mam wizję idealnej żony :mysli: zawsze obecna przy meżu i dzieciach, myśląca o sobie na samym końcu.

pterodaktyll - Śro 12 Gru, 2012 15:01

Agulka76 napisał/a:
Nowy rok nowe zmiany...

Eeeeech ........ilez to razy sobie obiecywałem, że zacznę od poniedziałku, od pierwszego, od nowego roku.............eeeech......... :bezradny:

pietruszka - Śro 12 Gru, 2012 16:42

Agulka76 napisał/a:
Ale ten basen musze w sobie przemóc

Agula... nic nie musisz
:P

JaKaJA - Śro 12 Gru, 2012 16:50

pietrucha i ja Ci dziękuję za ten mądry tekst :) ) :buzki:
Agulka76 - Śro 12 Gru, 2012 19:50

pietruszka napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
Ale ten basen musze w sobie przemóc

Agula... nic nie musisz
:P

No tak... ale to takie trudne nic nie musieć... :boisie: :bezradny:

Agulka76 - Czw 13 Gru, 2012 12:21

Dzisiaj mam wieczorem terapię... już od wczoraj się denerwuję :roll:
A dzisiaj na zmianę boli mnie serce i żołądek... Miałam trzy tygodnie przerwy, a czuję się jakbym zaczynała od nowa...

smokooka - Czw 13 Gru, 2012 13:32

Agulko, nie masz się czego bać, cobyś tam nie powiedziała, nic nikogo nie zaskoczy :okok: będzie dobrze :pocieszacz:
Agulka76 - Czw 13 Gru, 2012 13:40

smokooka napisał/a:
Agulko, nie masz się czego bać, cobyś tam nie powiedziała, nic nikogo nie zaskoczy :okok: będzie dobrze :pocieszacz:

Tak wiem, ale ja ciągle mam poczucie, że moje problemy, moje dzieciństwo było dobre, że terapeuta ma gorsze przypadki, że mu czas zajmuję , że go nudzę, że sobie wymyślam... a teraz mam nasilone takie myslenie, jak ostatnio wcześniej skończyliśmy, bo jego małe dziecko siedziało same w domu cały dzień a to juz była prawie 20 i się o nie martwił ( dziecko ma lat osiem)
Już drugi raz wcześniej kończyliśmy spotkanie a ja za każdym razem )juz po wyjściu) czułam się wysłana do domu ( jakby za karę, jakbym była mało interesująca)

smokooka - Czw 13 Gru, 2012 13:48

Agulka76 napisał/a:
że moje problemy, moje dzieciństwo było dobre, że terapeuta ma gorsze przypadki, że mu czas zajmuję , że go nudzę, że sobie wymyślam...


Nie bierz do siebie tych przypadków wcześniejszego wyjścia z wizyty. Przede wszystkim może to być prawda, a terapeuta może mieć też jakieś domowe kłopoty. Nie jest to profesjonalne, ale ludzkie. Po drugie ja do niedawna też sądziłam, że miałam udane dzieciństwo, ale to tylko dlatego, że innego nie znałam. Dziś wiem, że czeka mnie terapia DDA, ale wszystko w swoim czasie. Po trzecie, terapeuta może mieć swoje specyficzne metody, aby niejako "zmusić" Cię do zaangażowania w terapię, zmotywować. Niektórym się wydaje, że metoda kija i marchewki jest najskuteczniejsza. Nie wiem co nim kieruje, ale uwierz, że on wie co robi. To nic nowego, że osoby z dysfunkcyjnych rodzin nie zdają sobie sprawy z ogromu nieprzyjemnych emocji wyniesionych z domu. To mechanizm wyparcia na przykład. Terapeuta wie z czym te mechanizmy jeść. Pomoże Ci.

Enja - Czw 13 Gru, 2012 14:06

Agulka, pomyśl sobie, że przecież chodzisz na terapię i jak rozumiem nie jest to jakaś Twoja fanaberia. Zapewne po rozmowie z Tobą specjalista uznał, że taka terapia jest Tobie potrzebna.

Co do tych wcześniejszych wyjść terapeuty, spróbuj po prostu powiedzieć, że źle się z tym czujesz, tak jak tu napisałaś

Agulka76 napisał/a:
czułam się wysłana do domu ( jakby za karę, jakbym była mało interesująca)


Trzymam za Ciebie kciuki :kciuki: będzie dobrze :pocieszacz:

Agulka76 - Czw 13 Gru, 2012 14:43

Enja, Nawet nie wiesz jaka byłam zła przez dwa dni na terapeutę :evil: aż sobie list do niego napisałam i mi ulżyło...
smokooka, możliwe ze to jakiś jego metody, zeby może mnie wkurzyć, bo ja u niego wszystko bez emocji opowiadam, albo z uśmiechem na ustach... Musi to dziwnie brzmieć jak mówię że ojciec mnie w kurza, z uśmiechem na ustach :mysli:
Raz trochę się uniosłam i zaprotestowałam stanowczo , kiedy mi powiedział, żebym zapytała ojca czy ma widokówkę z jakiegoś tam kraju(bo mój ojciec zbiera i ma z całego świata) Kategorycznie odmówiłam, bo mnie wkurza jak ojciec wszystkim moim znajomym pokazuje te swoje zbiory, czy chcą oglądać czy nie.. ( o tym rozmawialiśmy i wtedy terapeuta zapytał mnie czy zapytam ojca...)Pierwszy raz pokazałam kawalek złości na ojca... możliwe ze chce zobaczyc więcej..

smokooka - Czw 13 Gru, 2012 14:49

A widzisz :) zaufaj, nie musi być przyjemnie, ale tym bardziej będzie skutecznie. Zaczyna mi się podobać ten Twój terapeuta :tak: mądry człowiek zdaje się z niego :) Trzymaj się go, nie da CI się pogrążyć w smutku i złości. Dzięki niemu możesz porządnie wyjść na prostą i pozbyć się nagromadzonej przez wiele lat złości i innych zalegających nieprzyjemnych uczuć.
Enja - Czw 13 Gru, 2012 15:42

Agulka76 napisał/a:
list do niego napisałam i mi ulżyło...


Agulka, Tobie może trochę ulżyło (chociaż nie do końca, skoro dzisiaj jeszcze o tym piszesz), ale przecież terapeuta nic o tym nie wie. Pisanie takich listów na pewno się w pewnych sytuacjach sprawdza, ale wszystkich problemów nie załatwisz pisaniem listów. Skoro taka sytuacja wywołuje w Tobie negatywne uczucia (mówię o wcześniejszym kończeniu terapii), to mu to powiedz. Komunikowanie swoich emocji to ważna umiejętność, a w końcu terapeuta jest twoim workiem treningowym (jakkolwiek to brzmi). :)

Jeszcze raz :kciuki:

Napisz wieczorem, jak było :buzki:

smokooka - Czw 13 Gru, 2012 21:03

Agulka, opowiadaj jak było? :)
Agulka76 - Czw 13 Gru, 2012 21:08

Enja, było mi ciężko ale jak tylko weszłam poprosiłam go żeby na początku spotkanie mówił o wcześniejszym ewentualnym zakończeniu.Powiedziałam to bo wam napisałam powiedziałam ze gryzie mnie to od dwóch tygodni Przeanalizowałam to w różnych sytuacjach.Najważniejsze ze obiecał ostrzegać przed wcześniejszym zakończeniem. :lol:
Omawialiśmy mój lęk przed zwracaniem komuś uwagi.Po za tym zaproponował mi wejście na grupę terapeutyczną od stycznia :shock: Jak na razie jestem przerażona tym pomysłem. :szok: ale też ciekawa.Mam tydzień na zastanowienie.

smokooka - Czw 13 Gru, 2012 21:13

Agulka76 napisał/a:
Po za tym zaproponował mi wejście na grupę terapeutyczną od stycznia


I fantastycznie! Wreszcie poczujesz, że nie jesteś sama, inna, gorsza, dziwna czy coś. Ja tak miałam czego i Tobie życzę :) Grupa to milowy krok do polubienia siebie i rozwoju.

Agulka76 napisał/a:
Mam tydzień na zastanowienie.


No to jestem ciekawa, co wymyślisz :p

Enja - Czw 13 Gru, 2012 21:31

Agulka jesteś zuch dziewczyna :lol2:

Powiedziałaś i nic złego się nie stało.

A co do grupy, to po pierwsze - tak jak pisała Smokooka - przestaniesz czuć się dziwna czy gorsza,
po drugie grupa daje więcej możliwości otrzymywania informacji zwrotnych. I możesz się bardzo zdziwić, że inni odbierają cię dużo lepiej niż sobie to wyobrażasz. Grupa to taki swoisty poligon życia pod okiem terapeutów.

Mam nadzieję, że wygra ciekawość i potrzeba rozwoju :okok:

:buzki:

Agulka76 - Czw 13 Gru, 2012 22:53

Już teraz chce iść na tą grupę. ale najpierw muszę o tym poinformować rodzinę.Oczywiście już się boję zrobić :bezradny: Znowu będę się zbierać w sobie niewiadoma ile.Po za tym to zmiana w schemacie terapii a ja mam lęki przed zmianami.Jak pokonam te dwa największe lęki to nic mi więcej nie stanie na przeszkodzie .Oj czuje ze to będzie bardzo ciężki dzień :szok:
Enja - Czw 13 Gru, 2012 23:01

Agulka76 napisał/a:
chce iść na tą grupę


i tak trzymaj :okok:

Agulka76 napisał/a:
muszę o tym poinformować rodzinę.Oczywiście już się boję zrobić


co może się wtedy stać?

Agulka76 napisał/a:
mam lęki przed zmianami


ja też mam i większość znanych mi osób odczuwa lęk przed zmianami. Dasz radę :buziak:

Agulka76 - Pią 14 Gru, 2012 09:41

Jak zwykle na drugi dzień po terapii mam mega doła...Wczoraj też dużo rozmawialiśmy o ojcu, o tym, że nigdy nie potrafił okazywać uczuć, że na pewno mnie kocha tylko nie potrafi tego okazywać ( tak mi gadał terapeuta) Ja mówiłam, ze ciągle mnie straszył, że jak nie spełnię jego polecenia to nie będę mogła na niego liczyć, że nigdy nie był w mojej szkole czy w przedszkolu na moich występach, że nigdy sam z siebie nigdzie zabrał. Był nieobecny w moim życiu, chociaż siedział w drugim pokoju...
Dzisiaj uświadomiłam sobie dlaczego go nienawidzę... właśnie dlatego, że go nie było... nie interesował się mną, nic go nie obchodziłam, a teraz usiłuje mnie kontrolować :shock: Poprzestawiało mu się na starość??? Nie za późno trochę???Nie chcę jego pomocy,nie chcę żeby się wtrącał w wychowywanie moich dzieci, nie chcę być mu za nic wdzięczna... Mógł mi pomagać jak tego potrzebowałam.Dlaczego nie dawał mi czułości, miłości, nie pozwalał przeżywać uczuć, gdzie był jak mama była w szpitalu??? Był tylko strażnikiem moim i moich sióstr, nie był ojcem. Był dowódcą, do tego zachlamym dowódcą.. a my potrzebowałyśmy bliskości w tych trudnych chwilach bez mamy.... :beczy:
Ot się wyżaliłam....

pietruszka - Pią 14 Gru, 2012 10:30

No popatrz Agula, jak ładnie się złościsz :) :okok:
To jest właśnie ta złość, którą nosisz w sobie od dzieciństwa...
I masz prawo ją wywalić...
Moi rodzice też są bardzo chłodni emocjonalnie, wiem jak boli brak bliskości, brak czułości, ba... nawet brak dotyku, zwykłego przytulenia, gdy jest źle... Dziecko bardzo tego potrzebuje... Ojca zresztą zwykle nie było nawet fizycznie, ciężko pracował, kojarzy mi się tylko, że był w domu by karać...
Mi w pewnym momencie pomogło rozdzielenie tego, jakimi byli moi rodzice w dzieciństwie, a tymi ludźmi, którzy są teraz...

smokooka - Pią 14 Gru, 2012 10:37

Agulka76 napisał/a:
Poprzestawiało mu się na starość???


Kochanie, to jest chory człowiek, z czasem nauczysz się tak go traktować, bez uderzania tym faktem w siebie. Złościsz się - to efekt tego, że zaczęłaś dbać o siebie, że coś ze sobą robisz :) Jak to z siebie wyrzygasz powrócisz na właściwy, realny, wyrównany poziom emocji :) :pocieszacz:

pietruszka - Pią 14 Gru, 2012 10:38

smokooka napisał/a:
Jak to z siebie wyrzygasz

podoba mi się to określenie :tak: :brawo:

smokooka - Pią 14 Gru, 2012 10:42

pietruszka napisał/a:
smokooka napisał/a:
Jak to z siebie wyrzygasz

podoba mi się to określenie :tak: :brawo:


Prawda? :mgreen: Idealnie oddaje ten stan, kiedy nawet w mało cywilizowany sposób pozbywam się swoich nagromadzonych paskudztw. :krzyk: :hura:

pietruszka - Pią 14 Gru, 2012 10:44

smokooka napisał/a:
w mało cywilizowany sposób

eeee taaam... organizm ma swoje prawa...
I choć potem człowiek czuje się osłabiony to jednak szczęśliwy, że pozbył się trucizny...

smokooka - Pią 14 Gru, 2012 10:57

Agulko, jak widzisz, ta gromadzona złość dotyczy wielu osób, to zupełnie naturalny mechanizm. I każdy ma prawo ją z siebie wyrzucić w konstruktywny sposób, nie zapominając, aby nauczyć się na bieżąco wyrzucać nowe złości, zamiast je nadal upychać w kiszkach. U mnie to tak działa, że owszem wyrzuciłam już trochę spleśniałych uczuć z trzewi (złość, zawód, przegrana, zranienie, zdrada, żal, brak czułości itede), nie wszystkie, ale czuję, że bieżące sprawy już biorę w swoje ręce i je rozwiązuję, nie przeciążając flaków. Stare sprawy upchane po kątach jeszcze wygrzebywać będę w miarę czasu i terapii, aż się "wyczyszczę". Uff.
Agulka76 - Pią 14 Gru, 2012 10:58

smokooka napisał/a:
Złościsz się - to efekt tego, że zaczęłaś dbać o siebie, że coś ze sobą robisz

No mam nadzieję, że dlatego.... Mam ochotę wrzeszczeć, tupać,płakać... mieć taką mega histerię jak dwulatek... :glupek:

smokooka - Pią 14 Gru, 2012 10:59

Wykorzystaj to, idź za tą falą, nie bój się, nie krępuj, może idź do lasu, pobij się z drzewami, wywrzeszcz, wyrycz to g***o? Korzystaj z tego, bo nie zawsze ta fala jest tak energetyczna. A może masz koło siebie tory kolejowe, jadący pociąg wspaniale zagłusza wrzask. Będziesz po czymś takim wypompowana, ale paradoksalnie za niedługi czas nagle poczujesz się silniejsza niż dotychczas.
pietruszka - Pią 14 Gru, 2012 11:01

Agulka76 napisał/a:
mieć taką mega histerię jak dwulatek... :glupek:

no bo to ta mała Agulka czuje złość... której kiedyś nie odważyła się wyrzucić z siebie...

Agulka76 - Pią 14 Gru, 2012 11:04

smokooka napisał/a:
Wykorzystaj to, idź za tą falą, nie bój się, nie krępuj, może idź do lasu, pobij się z drzewami, wywrzeszcz, wyrycz to g***o? Korzystaj z tego, bo nie zawsze ta fala jest tak energetyczna.

niestety teraz jestem w pracy cf2423f :bezradny:
Ja to tak silnie za każdym razem przezywam, że szok :stres:
Jak pisałam list do ojca z polecenia terapeuty to byłam w takim stanie, ze wzięłam tydzień zwolnienia. Jak do mamy- to dobrze że też miałam jakoś wolne bo też odchorowałam, ale wtedy to był żal, okropny, przeraźliwy żal.Złość i wściekłość dopiero pierwszy raz mi wyłazi

smokooka - Pią 14 Gru, 2012 11:12

Agulka76 napisał/a:
Ja to tak silnie za każdym razem przezywam, że szok


Może jakoś to utrzymaj do wyjścia z pracy, nie nakręć się tylko bardziej, bo komuś w pracy nawsadzasz ;) i idź do tego lasu, wyobraź sobie, że drzewa to osoby, które przyczyniły się do Twojej krzywdy, weź kija i napier...., krzycz, rycz, oczyść się. To wspaniała sprawa. Wróć do domku, napij się gorącego mleka, uspokój się i powiedz sobie "załatwiłam". Pomyśl jak możesz się potem zregenerować, aby nie psuć sobie kolejnych dni i zrób to. :) A potem wróć na forum i powiedz co się stało :)

smokooka - Pią 14 Gru, 2012 23:15

Agulka :krzyk: jak się masz?
Agulka76 - Sob 15 Gru, 2012 07:32

smokooka napisał/a:
Agulka :krzyk: jak się masz?

Jakoś się mam... W lesie nie byłam... Teraz wymyślam, jak przeprowadzić rozmowę z m. na temat, że ię na terapię grupową... To nie taka prosta sprawa jakby się wydawało. On też jest dda, Dopiero co oswoił się z sytuacją że chodzę na terapię indywidualną , teraz musi przeżyć kolejny szok, bo teraz zmieniam indywidualną na grupową. Znowu będzie się foszył, że wymyślam...że po co mi to... Bo on się boi ze po tej terapii tak mi się poprzestawia w głowie ze go zostawię. Ma przykład, bo nasi znajomi rozstali się, jak ona zaczęła uczęszczać na jakieś spotkania grupy przy kościelne ( nie wiem jakie) potem było między nimi coraz gorzej aż w końcu ona go pognała ( no ale on pił, a mój M nie pije) Tylko że faceci widzą świat zupełnie inaczej... Dla nich liczą się fakty: chodzi na grupowe spotkania= poprzestawia jej się= zostawi mnie) a przecież ja nie mam zamiaru tego robić... I za diabła nie wiem jak mu to wytłumaczyć....
I pewnie skończy się na tym że mu oznajmię, nic nie wyjaśniając, on się wkurzy i obrazi, będzie w sobie przezywał, o nic nie zapyta, ja potem będę go obserwować po każdych zajęciach czy jest zły,a jak będzie to będę sobie wyrzucać że po co poszłam...
Wydaje mi się że nie na tym to powinno polegać. Ja nie oczekuję jego zgody na moją terapię, tylko zrozumienia, że mi ona potrzebna, a nie wiem jak mu to wytłumaczyć...

Enja - Sob 15 Gru, 2012 10:18

ON się boi, ON się wkurzy i obrazi, ON będzie przeżywał, będziesz GO obserwować.

A gdzie jest miejsce dla CIEBIE? dla TWOICH potrzeb? dla TWOJEGO dobrego samopoczucia? :mysli:

Poza tym przecież nie wiesz, czy taka będzie jego reakcja. Boisz się swoich wyobrażeń.

Powiem Ci szczerze, że ja tez obawiam się takich rozmów. Ale bardziej się boję jak taka rozmowa na mnie wpłynie. I za każdym razem stwierdzam, że nie było się czego bać, że potem jest lżej i łatwiej.

Agulka76 - Sob 15 Gru, 2012 10:30

Enja napisał/a:
ON się boi, ON się wkurzy i obrazi, ON będzie przeżywał, będziesz GO obserwować.

A gdzie jest miejsce dla CIEBIE? dla TWOICH potrzeb? dla TWOJEGO dobrego samopoczucia? :mysli:

Poza tym przecież nie wiesz, czy taka będzie jego reakcja. Boisz się swoich wyobrażeń.

Powiem Ci szczerze, że ja tez obawiam się takich rozmów. Ale bardziej się boję jak taka rozmowa na mnie wpłynie. I za każdym razem stwierdzam, że nie było się czego bać, że potem jest lżej i łatwiej.

Ja wiem... ja tak mam bo całe życie obserwowałam ojca, bo żyłam pod jego dyktando. Bo jak się obrażał na mnie czy siostry to za diabła nie powiedział o co chodzi, a ja miałam mega poczucie winy.Ja obserwuję zachowanie całej swojej rodziny... też o tym wczoraj rozmawiałam na terapii. Wychwytuję wszystkie werbalne zmiany w zachowaniu bliskich. Nauczyłam się rozpoznawać po zachowaniu kto jest zły, smutny, coś go gryzie.. Martwię się zaraz...

Linka - Sob 15 Gru, 2012 12:13

Agulka76 napisał/a:
a nie wiem jak mu to wytłumaczyć...


nie rozumiem, a musisz tłumaczyć ? ot po prostu grupowa to kontynuacja, czy uzupełnienie obecnej terapii i tyle.

Agulka76 - Sob 15 Gru, 2012 12:17

Linka napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
a nie wiem jak mu to wytłumaczyć...


nie rozumiem, a musisz tłumaczyć ? ot po prostu grupowa to kontynuacja, czy uzupełnienie obecnej terapii i tyle.

Tak może nie muszę, ale mam przekonanie że powinnam...

Enja - Sob 15 Gru, 2012 12:26

Agulka, o przekonaniach to już Ci Pietruszka pisała. Dla przypomnienia wklejam linkę

http://komudzwonia.pl/vie...er=asc&start=45

Agulka76 - Sob 15 Gru, 2012 12:29

Tak wiem, wracam do tego często bo mądrze pisała... :buzki:
Mam nadzieję, że z biegiem czasu wiele się we mnie zmieni... wierzę w to dlatego chcę iść na tą grupową terapię.

Enja - Sob 15 Gru, 2012 12:35

To idź. Prosto przed siebie, nie oglądając się na innych. Dasz radę, bo jesteś zuch dziewczyna :okok:

:buziak:

Agulka76 - Pon 17 Gru, 2012 07:36

W ten weekend odwiedziłam obie moje siostry.
W sobotę byłam u jednej-Gośki, wczoraj u drugiej-Ani. Gośka jest ode mnie starsza o 8 lat, Ania o 10.
Goska ma problem z alkoholem.... Mimo że z wierzchu wygląda, ze ma super życie... Udaje, dokładnie jak mój ojciec. W sobotę jak weszliśmy do nich to leciała z pokoju z kieliszkami po ajerkoniaku. Po godzinie przyszedł kolega do jej zięcia i przyniósł flaszkę. Mojej siostrze aż się oczy zaświeciły :shock: Poleciała robić kanapeczki do flaszeczki :roll: Dziesięć minut i imprezka na całego. Ja nie piłam, siedziałam sobie na kanapie i ich obserwowałam.... normalnie jakbym się cofnęła w czasy dzieciństwa :blee: Na dodatek siostra nie miała obiekcji i piła trzymając swojego pięciomiesięcznego wnuczka na kolanach :? Jeszcze stawiali przed nim kieliszek z wódką i głupie śmiech i komentarze były ( no ekstra zabawa po prostu) Jesu... a ja idę do niej na wigilię :?
Druga siostra.... przeciwieństwo pierwszej... jak ja znerwicowana, leczy się na depresję i nerwicę...schorowana. Przynajmniej z nią mogę porozmawiać o mojej terapii o tym co czuję Chociaż nie do końca bo mam w sobie blokadę. Nie potrafię mówić o sobie komus z rodziny. Może dlatego że u nas nigdy się nie opowiadało o swoich problemach rodzicom. Bo ,,jakie problemy mogą mieć dzieci....,,
Do drugiej siostry idę w pierwszy dzień świąt.
Tak naprawdę czuję się mega rozdarta przed tymi świętami. Nigdy tak się nie czułam :(

pietruszka - Pon 17 Gru, 2012 16:09

Agulka76 napisał/a:
czuję się mega rozdarta

dobrze zauważyłaś... rozdarcie...konflikt... pomiędzy tym, co byś sama wybrała, a tym, co inni wybrali dla Ciebie...pomiędzy tym, czego byś sama chciała, co zaspokoi Twoje potrzeby, a tym, co zaspakaja potrzeby Innych...

A co Ci się Agulko kojarzy z miłością, spokojem, radością Świąt?

Agulka76 - Pon 17 Gru, 2012 20:47

Ze spokojem Świąt kojarzy mi się spacer nocą po cichych pustych uliczkach oświetlonych latarniami i prószący spokojnie ścieżek .,...
Dzisiaj sprzątałam pokój dzieci.Niestety musiałam w trakcie wziąć tabletki uspokajające bo wpadłam w szał jakiś.Dałam się na dzieci. Aż córka błagalnie mnie prosila żeby ym przestaĺa na nią krzyczeć. Ja mam tak za każdym razem jak zaczynam porządki. cf2423f Jakaś traum z dzieciństwa :szok:

smokooka - Pon 17 Gru, 2012 20:52

Agulka76 napisał/a:
bo wpadłam w szał jakiś.Dałam się na dzieci. Aż córka błagalnie mnie prosila żeby ym przestaĺa na nią krzyczeć. Ja mam tak za każdym razem jak zaczynam porządki.


No kochana, zezłościłaś mnie, bo mogłaś tego uniknąć wyrzygując swoją złość jak o tym pisałyśmy bodajże w piątek....

Linka - Pon 17 Gru, 2012 21:00

Uważaj Aguś, mój dorosły już syn właśnie mi powiedział dlaczego nie lubi świąt,
bo ja bardzo nerwowo podchodziłam do świątecznych przygotowań, porządków.
Niby wiele odpuszczam, nie szaleję z porządkami ale jakieś minimum do dobrego samopoczucia musi być.
Moim dzieciom nie zależy, wystarczy że się o nic nie potykają. :bezradny:

no i jeszcze jedno: kto mi wytłumaczy dlaczego 100 razy pieczone ciasto nie wychodzi akurat wtedy jak mi najbardziej zależy :[

pterodaktyll - Pon 17 Gru, 2012 21:15

Linka napisał/a:
dlaczego 100 razy pieczone ciasto nie wychodzi akurat wtedy jak mi najbardziej zależy

Bo Ci za bardzo zależy......zwykła złośliwość przedmiotów martwych :p

Agulka76 - Wto 18 Gru, 2012 07:58

Linka napisał/a:
Uważaj Aguś, mój dorosły już syn właśnie mi powiedział dlaczego nie lubi świąt,
bo ja bardzo nerwowo podchodziłam do świątecznych przygotowań, porządków.
Niby wiele odpuszczam, nie szaleję z porządkami ale jakieś minimum do dobrego samopoczucia musi być.
Moim dzieciom nie zależy, wystarczy że się o nic nie potykają. :bezradny:

no i jeszcze jedno: kto mi wytłumaczy dlaczego 100 razy pieczone ciasto nie wychodzi akurat wtedy jak mi najbardziej zależy :[

Właśnie...ja też dlatego nie lubię świąt.... Ale złosć przy sprzątaniu mam nie tylko w święta 8|
To było takie zwykłe sprzątanie: kurze, mycie podłogi, poupychanie zabawek po pudłach, zeby się nie walały . .. Nie będę robić ,,generalnych,, porządków,,, wole porobic z dziecmi ozdoby na choinkę :D
Pierwszy raz sobie tak ustawiłam święta że malutko będę robić.

Agulka76 - Czw 20 Gru, 2012 21:16

Dzisiaj na terapii omawialiśmy moje wybuchy podczas sprzątania.Miałam się zastanowić dlaczego wpadam w szał w tedy.Zwłaszcza jak sprzątam a dzieci domagają się uwagi.Ja wtedy jestem mega rozdarta bo muszę sprzątać i odtrącam dzieci.Nie mogę poświęcić im czasu odpycham je od siebie każe nie przeszkadzać.Tak samo postępowała moja mama i dlatego mnie to tak boli .Po za tym samo sprzątanie jest przymusem dla mnie Nie jest dla mnie przyjem nością .Zwłaszcza gdy dotyczy sprzątania kuchni i pokoju dzieci który kiedyś był moim pokojem.A mama wymagała w nim mega porządku.Mam się zastanowić bo mogłabym zrobić żeby nie wpadać w szał podczas sprzątania.Na razie przyszło mi jedynie do głowy wynajęcie kogoś do sprzątania razy tygodniu chociaż .
ewa29 - Czw 20 Gru, 2012 22:41

Agulka76 napisał/a:
moje wybuchy podczas sprzątania.


Witaj Agulka76 :) Ja właśnie przy sprzątaniu najbardziej się uspokajam uwielbiam sprzątać i wtedy czuję się spełniona i wcale nikt nie musi tego docenić wystarczy że mnie samej się podoba :) Dzieci mi nie przeszkadzają bo moja córcia mi pomaga na swój sposób a synek w tym czasie bawi się w łóżeczku.Staram się spokojnie podchodzić do wszystkiego.Ale nie powiem bo kiedyś nie lubiłam sprzątać czułam taki przymus ale to jeszcze jak nie miałam dzieci. Pozdrawiam :) :buziak:

Słoneczko - Pią 21 Gru, 2012 11:51

Agulka76 napisał/a:
Mam się zastanowić bo mogłabym zrobić żeby nie wpadać w szał podczas sprzątania.Na razie przyszło mi jedynie do głowy wynajęcie kogoś do sprzątania razy tygodniu chociaż .
Witaj. :>
Wynająć kogoś, to chyba kosztowna sprawa... Ale zależy od punktu widzenia :mysli:
Ja miałam podobną sytuację :tak: Nie napiszę jak powinnaś rozładować szał, bo do tego sama dojdziesz :tak: Szukaj przyczyny, co ciebie tak wprawia w szal.
Agulka76 napisał/a:
Miałam się zastanowić dlaczego wpadam w szał w tedy.Zwłaszcza jak sprzątam a dzieci domagają się uwagi.Ja wtedy jestem mega rozdarta bo muszę sprzątać i odtrącam dzieci

U mnie było tak... sprzątanie było domeną (jeszcze jest ;) ), zastanawialam sie, czemu akurat teraz jak wzięłam sie za sprzątanie dzieci coś ode mnie wkolo chcą :bezradny:
I szał!! I po co mi to było? co winne były moje szkraby, ze akurat nie rozumiały, ze mama nie ma dla nich czasu, wtedy, gdy one potrzebowały mnie na każdym kroku? A moze tu jest sedno sprawy - zastanowiłam sie glęboko :mysli: Następnym razem - podobna sytuacja :) Przerwalam sprzątanie - nie zajac nie ucieknie - najważniejsze są moje dzieci, usiadlam z nimi na dywanie, rozlożyłam grajki, kubeczki, kredki i bloki i zabawa w ruch :> Aguś, jakie one były przeszczęśliwe? :tak:
A sprzątam teraz, tylko w takim momencie, jak są wybawione, albo drzemka, albo późnym wieczorkiem, kiedy śpią, ale najchętniej sprzątam z samego rana, zaraz po śniadaniu, bo wtedy jestem spokojna, wyciszona, nawet mi nie przeskadza, jak maluch metr 10, ciągnie za sobą dużą szczotkę na długim kiju i zamiata po swojemu :lol2: On też pomaga. :tak:

Aguś - bądź dobrej myśli, poszukaj przyczyny, myśl radośniej, jeśli są wokół Ciebie dzieci, one to czują, bardziej niż nam się by mogło to wydawać. :pocieszacz: :buziak:

Agulka76 - Pią 21 Gru, 2012 14:54

Słoneczko73 napisał/a:
Aguś - bądź dobrej myśli, poszukaj przyczyny,

Ja znam przyczyny.... Mam mega wyrzuty sumienia, że nie mogę, nie potrafię tak jak Ty być do dyspozycji dzieci kiedy tego chcą... Jak zaczynam sprzątać one najpierw mi pomagają, a jak już jest mega rozgardiasz to zaczynają domagać się zabawy ( i nie interesuje je zabawa w układanie lalek na półce czy książek wg wielkości) oni chcą się bawić w co innego. Ja nie potrafię zostawić wszystkiego i np bawić sie w teatrzyk czy samochodami w wyścig bo najpierw MUSZĘ skończyć sprzątać...Ja już jestem mega zmęczona tym wszystkim... nie mam czasu dla siebie, po pracy mój dzień wygląda tak: jadę po córkę do przedszkola, po drodze robię zakupy, z córką do domu, robię obiad jednocześnie odrabiam z synem lekcje, potem bawię się z córką i jednocześnie robię obiad na następny dzień, sprzątam .Nie mam czasu dla siebie,nie mam czasu na spokojną zabawę z dziećmi... I dlatego mam wyrzuty sumienia... Tak samo postępowała moja matka, z tą różnicą, ze się niebawiła ze mną, musiałam sama siedzieć w pokoju i zajmować się sobą... Dlatego jak moje dzieci mnie potrzebują a ja nie mogę im poświecić czasu mam wyrzuty sumienia... :(

Słoneczko - Pią 21 Gru, 2012 15:35

Agulka76 napisał/a:
Mam mega wyrzuty sumienia, że nie mogę, nie potrafię
Agulka76 napisał/a:
bo najpierw MUSZĘ skończyć sprzątać.
Aguś bardzo podobnie było u mnie :tak: Poczucie winy, wyrzuty sumienia mogą być bodźcem, szybkim, bolesnym wstrząsem pobudzającym nas do zmiany. Pomyśl o tym. Nikt nie jest idealny, nie ma ludzi idealnych, nikt nie jest nieomylny, każdy ma prawo popełniać błędy. Teraz my jesteśmy rodzicem, jesteśmy MY, same odpowiedzialne za to co sie dzieje z nami, z naszym życiem. :tak:
Nic nie musisz kochana, uwierz, nie musisz... Odpuść nadmierne sprzątanie, nie zając nie ucieknie. Zobaczysz, ze nawet jak nie posprzątasz nic się nie stanie. Ja tak powolutku zaczęłam nagminne porzadki zamieniać na czas dla siebie, czy dzieci. Zwolnij tempa, gdzie sie śpieszysz?
Mi pomogła sekwencja "Nic nie muszę, jestem wolna i jestem sobą, jak będę miała ochote i czas to zrobię, nic na siłę" :pocieszacz: :buziak:

Do posłuchania :muza:
Edyta Geppert - Bo już nic nie muszę
http://youtu.be/9gdTCKax7x0

Klara - Pią 21 Gru, 2012 17:04

Agulka76 napisał/a:
jak moje dzieci mnie potrzebują a ja nie mogę im poświecić czasu mam wyrzuty sumienia... :(

No, bez przesady!
Dzieci TEŻ powinny umieć zająć się sobą. Samodzielna zabawa przecież rozwija kreatywność i - właśnie - samodzielność.
Jeśli Ty jesteś (czasami zajęta, np. sprzątaniem), to przecież logiczne, że w tym czasie nie możesz robić niczego innego.
Możesz tego od nich oczekiwać, chociaż rzeczywiście, wrzaski i poddenerwowanie nie są tu konieczne.

Linka - Pią 21 Gru, 2012 20:19

Klara napisał/a:
Dzieci TEŻ powinny umieć zająć się sobą

potwierdzam, tym bardziej że jest ich dwoje,
ja nie bardzo sobie mogę przypomnieć, żebym musiała przerywać jakieś zajęcie
i bawić się z dziećmi, one doskonale bawiły się beze mnie.
Wystarczyło, że byłam obok.

Agulka76 - Sob 22 Gru, 2012 21:43

Klara, Linka, oni znakomicie umieją bawić się sami albo razem.To nie o to chodzi. Tu chodzi o mnie. Ja nie potrafię się z nimi bawić i prawdopodobnie ciągle uciekam w sprzątanie. Ciągle ich zbywam ze jak skończę .Więc łażą i jęczą bo jak skończę to jestem zmęczona i zła ze mi nie dają odpocząć.Niestety to mój defekt nie ich bo każde dziecko chce mieć chociaż troszkę mamy i taty dla siebie.A ja im nie pozwalam mieć mnie chociaż godzinę dziennie do dyspozycji. Słoneczko73, ty to opisałaś znakomicie.Rozumiesz co mam na myśli :lol: Ze mną rodzice się nie bawili i dlatego ja nie potrafię.Dlatego uciekam w sprzątanie jak moja matka.Bo nie mam innego wzorca.
Klara - Sob 22 Gru, 2012 22:20

Agulka76 napisał/a:
Ja nie potrafię się z nimi bawić i prawdopodobnie ciągle uciekam w sprzątanie.

No widzisz! Ja w Twoich postach czytałam, że gdy tylko zabierasz się za sprzątanie, to dzieci zaczynają Ci tę czynność przerywać.
Teraz rozumiem, o co Ci chodziło.
Myślę, że jeśli masz takie opory przed zabawą z dziećmi, to możesz przez chwileczkę zainteresować się tym co robią, rozpocząć zabawę z nimi, a później być po prostu obok, albo obserwować powolutku wyłączając się. To im z pewnością wystarczy.

Słoneczko - Sob 22 Gru, 2012 22:45

Agulka76 napisał/a:
Ze mną rodzice się nie bawili
Ze mna tez nie :nie: Mnie próbowała wychowywać tylko samotna matka, :uoee: Ale ja umiałam sie sobą zająć, (z resztą nią sama tez musiałam :uoee: ) wręcz miałam w sobie duży potencjał kreatywności i za to nie raz obrywałam ścierką przez plecy :[ Ja wywnioskowałam, ze czy dziecko sie sobą zajmuje czy wymaga oka matki, to jednak na dorosłych rodzicach spoczywa obowiązek by nie czuło się niedocenione, i upokorzone i osamotnione. Ja mam teraz inne spojrzenie na całokształt, ale jednak dojrzewałam do tego :bezradny: (choć z błędami, nie jestem nieomylna :) )
Agulka76 - Wto 25 Gru, 2012 20:44

No i jakoś święta mijają...
Wczoraj byłam u jednej siostry, dzisiaj u drugiej. Było spokojnie, tylko wczoraj nie bardzo wiedziałam jakie życzenia składać...Wczoraj ojciec mój strasznie się spił. Do tego stopnia, ze ledwo się na nogach trzymał. Ale do domu nie pomagałam mu wejść, zostawiłam na dworzu, poszedł dookoła, bo skrótem miał z górki i bał się że upadnie. Bałam się że dzieci zobaczą jak dziadek leży na ziemi ale obyło się :/
Po wejściu do domu coś tam po mamrotał i poszedł do siebie spać.Ja tylko czułam obrzydzenie, jak był taki wypity. Nie wiem czemu. Ale mam tak odkąd pamiętam...
Dzisiaj też z nim pojechalimy do drugiej siostry, chociaż wolałabym bez niego ( jednak nie potrafiłam go zostawić w pierwszy dzień świat samego w domu) Nie schlał się bo u siostry tak się nie pije, za to zanudził ją gadaniem na śmierć, ale cóż ja mam to na co dzień..Jutro idziemy już sami do znajomych.
Spokojnych świat wszystkim :papa2:

Słoneczko - Wto 25 Gru, 2012 20:53

Agulka76 napisał/a:
No i jakoś święta mijają...
Kochana życzę ci, aby następne święta nie mijały jakoś tylko w radości i spokoju :buziak:
Agulka76 - Czw 27 Gru, 2012 22:55

Miałam dzisiaj terapię. Rozmawialiśmy między innymi o wstydzie. Miałam się zastanowić co czuje jak widzę bałagan w domu i mam odrazu przymus sprzątania.Właśnie czuje wstyd.Ze jest bałagan.Ze nad tym nie panuję.A wiadomo ze jak są dzieci to przeważnie jest bałagan.Ale ja właśnie się wstydzę.Na wierzchu ma być porządek.Przypominało mi się jak matka do mnie Mówiące masz w pokoju bałagan- wstydź się. I tak mi widocznie zostało.
Słoneczko - Pią 28 Gru, 2012 00:12

Agulka76 napisał/a:
A wiadomo ze jak są dzieci to przeważnie jest bałagan
No właśnie i to jest normalne... dzieci muszą odreagować zabawy w domu, przeciez nie zawsze mogą sie pobawic na zewnątrz :tak:
Agulka76 napisał/a:
Przypominało mi się jak matka do mnie Mówiące masz w pokoju bałagan- wstydź się.
Już jej nie ma przy tobie... to nie ty masz sie wstydzić, ani twoje dzieci kiedy podczas zabawy zrobią balagan. Czysta kreatywność i fantazja dziecięca :buziak:
Agulka76 - Pią 28 Gru, 2012 11:31

Słoneczko73 napisał/a:
Już jej nie ma przy tobie... to nie ty masz sie wstydzić, ani twoje dzieci kiedy podczas zabawy zrobią balagan.

To niestety coś bardziej poważniejszego. Siedzi we mnie wstyd za cały bałagan w domu. Wstyd że nie daję rady tego ogarnąć, że mimo iż ciągle sprzątam i sprzątam ciągle jest bałagan. Bo ciuchy porozwalane, bo podłoga zadeptana, bo w szafkach mimo że dopiero posprzątałam znowu wszystko się wali. Że góra prania rośnie niemiłosiernie, a nawet jak uda mi się poprać to rośnie góra ciuchów do poukładania... A ja w tym wszystkim czuję się coraz bardziej zagubiona , czuję że poległam. Ja, która zawsze wszystko robiła super i która zawsze była najlepsza ( w szkole, w pracy-dalej jest) a w domu w rodzinie poległam na całej linii. I za to mi wstyd. Nie tylko za bałagan, za to że jestem do kitu jako matka też. Czyli odkryłam co mnie boli tak najwięcej....Co mnie zatruwa od środka...

Borus - Pią 28 Gru, 2012 16:25

Agulka76 napisał/a:
I za to mi wstyd. Nie tylko za bałagan, za to że jestem do kitu jako matka też.


Czy Ty aby nie przesadzasz z tym wstydem? :szok:

Agulka76 - Pią 28 Gru, 2012 19:42

Borus napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
I za to mi wstyd. Nie tylko za bałagan, za to że jestem do kitu jako matka też.


Czy Ty aby nie przesadzasz z tym wstydem? :szok:

Może przesadzam...ale jak nazwałam to co czuję po imieniu od razu zrobiło mi się lepiej :D
Dzisiaj z chęcią sprzątałam nie z przymusu. Zrobiłam porządek tam gdzie daawno juz powinnam zrobić. I nie czułam przy tym żadnego przymusu, a wręcz przeciwnie.. Może nazwanie swoich demonów po imieniu powoduje ze stają się oswojone... a moze właśnie przesadzam bo mi się nudzi i sobie wymyślam.. ( jak twierdzi moje siostra :? )A moze po prostu jestem wariatką jak moja matka...?

ja - Pią 28 Gru, 2012 20:44

Agulka76 napisał/a:
A moze po prostu jestem wariatką


Też czasami mam takie myśli. Bo zamiast wziąć się do roboty to ja wymyślam. Inni mają gorzej a żyją jakoś.

Nie, nie jesteś. Pozwól sobie na uczucia. Niektórzy trochę mocniej i głębiej przeżywają życie.

Agulka76 - Nie 30 Gru, 2012 11:40

Popłakałam się ostatnio, bo m nie docenił mojego wysiłku jaki włożyłam w uporządkowanie czegoś co całe miesiące na to czekało... Widziałam że zgłupiał na widok moich łez, zmieszał sie i nie wiedział co robić. On też ma problemy z wyrażaniem uczuć bo też jest dda. Po pewnym czasie jednak , ku mojemu zdziwieniu podszedł do mnie i mnie przytulił i pocałował... Nie powiedział przepraszam, ale uznałam to za przeprosiny... czyżby moja terapia działała także na niego??
Agulka76 - Czw 03 Sty, 2013 20:40

Ja po terapii...
Poruszyłam temat mojego wpadania w furię w domu, krzyczenia na dzieci, nieumiejętności zabawy z nimi...
Dziwnie się czułam jak terapeuta wszystko to znajdywał w moim dzieciństwie... Nie umiem się bawić ze swoimi dziećmi bo zawsze bawiłam sie sama, miałam swój świat, zawsze zajmowałam sie sama sobą.
Krzyczę na dzieci, i tylko na nich wyładowuje swoją złość - miałam niewesoło w szkole, dzieci mi dokuczały, byłam przezywana, [poniżana, nielubiana...
Po za tym matka na mnie krzyczała, ojciec rozkazywał..żadnego proszę, czy dziękuję...
:?
Furia... bo mam niezbyt pozytywne wspomnienia z dzieciństwa...
No i to moje kompulsywne zachowanie- sprzątanie :?

Enja - Czw 03 Sty, 2013 20:43

Agulka :pocieszacz:
Agulka76 - Czw 03 Sty, 2013 21:01

dostałam zadanie napisać list do siostry..tej z którą mam słabszy kontakt.. tej co lubi sobie wypić, do której zadne argumenty nie docierają....Trudno będzie, bo praktycznie nic mnie z nią nie łączy. Moje siostry są dla mnie raczej jak znajome niz jak siostry.. Zawsze były obok, nigdy je nie interesowałam, nie miałyśmy wspólnych spraw... Moze ze starszą lepiej sie dogaduję i dogadywałam, ale z tą drugą- prawie wcale... Nie wiem jak ja to napiszę... Mam doła.. z chwili na chwilę coraz większego :beczy:
Linka - Czw 03 Sty, 2013 21:02

Agulka76 napisał/a:
Mam doła.. z chwili na chwilę coraz większego

:pocieszacz:

Słoneczko - Pią 04 Sty, 2013 10:02

Agulka76 napisał/a:
Nie wiem jak ja to napiszę... Mam doła.. z chwili na chwilę coraz większego :beczy:
Uważam, że nic na siłe...

Agulka76 napisał/a:
dostałam zadanie napisać list do siostry..tej z którą mam słabszy kontakt.. tej co lubi sobie wypić
Jesli nie jesteś gotowa, by napisać list do siostry, poczekaj... czas jest dobrym powiernikiem. Nie naciskaj siebie do realizacji zadania, list w konsekwencji "doła" może nie zawierać takiej treści jaką rzeczywiście byś chciała by siostra odczytała. :buziak:
Agulka76 - Pią 04 Sty, 2013 10:24

Słoneczko73 napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
Nie wiem jak ja to napiszę... Mam doła.. z chwili na chwilę coraz większego :beczy:
Uważam, że nic na siłe...

Agulka76 napisał/a:
dostałam zadanie napisać list do siostry..tej z którą mam słabszy kontakt.. tej co lubi sobie wypić
Jesli nie jesteś gotowa, by napisać list do siostry, poczekaj... czas jest dobrym powiernikiem. Nie naciskaj siebie do realizacji zadania, list w konsekwencji "doła" może nie zawierać takiej treści jaką rzeczywiście byś chciała by siostra odczytała. :buziak:

Siostra nie przeczyta tego listu... No chyba że jej go się zdecyduję dać. W co wątpię...
On ma mnie oczyścić...Jego pisanie ma mnie skłonić do myślenia o relacjach z siostrą. Może sobie przypomnę wiele rzeczy, które sprawiły że tak naprawdę nie jesteśmy dla siebie siostrami... Ich wyjawienie może poprawić mój stosunek do niej...Nawet jeśli ona tego nie przeczyta.

pietruszka - Pią 04 Sty, 2013 12:33

Takie listy napisane i niewysłane bardzo mi pomogły :) Choć ich napisanie było bardzo trudne...
Agulka76 - Pią 04 Sty, 2013 13:02

pietruszka napisał/a:
Takie listy napisane i niewysłane bardzo mi pomogły :) Choć ich napisanie było bardzo trudne...

Ja mam za sobą dwa: do ojca i do matki. Były trudne, ale wiedziałam o czym chcę napisać, a w trakcie pisania doszło wiele innych tematów. Te listy miały po 10 stron..
Pierwszy raz mam pustkę w głowie... Nie mam bliskich relacji z siostrą i nigdy nie miałam. Ona jest starsza ode mnie o 8 lat. Żyłyśmy raczej obok siebie.Nie wiem o czym miałabym napisać... ceewd

pietruszka - Pią 04 Sty, 2013 13:17

Agulka76 napisał/a:
Nie mam bliskich relacji z siostrą i nigdy nie miałam.

a chciałabyś?

Agulka76 - Pią 04 Sty, 2013 13:42

Tak, chciałabym.
Mam dwie siostry. Obie starsze o 8 i 10 lat.
Jednak zawsze czułam się jak jedynaczka. Nigdy nie byłam dla nich siostrą, lecz małym plątającym się pod nogami dzieciakiem.Jak byłam w wieku dojrzewania to obie akurat wyszły za mąż i się wyprowadziły. Ze starszą jeszcze jeździłam na wakacje, czy weekendy, z młodszą nigdy. Żadnej się nie zwierzałam, zresztą w domu nikt nas tego nie uczył. Nie potrafię się zwierzać bliskim osobom...prosić o pomoc-wolę tą starszą, bo ta młodsza kilka razy mi odmówiła, już jej dzieci są mi bardziej pomocne. Zresztą dużo jej pomagałam jak były małe. Pilnowałam, chodziłam na spacery, tak sama z siebie o lubiłam te bąble.Teraz to dorosłe dziewczyny.Jak urodziłam swoje-siostra ani razu mi nie pomogła . :? Ona lubi sobie imprezować, podrinkować, już codziennie pije, może nie w dużych ilościach ale pije. Żadne spotkanie z nią nie moze obyc się chociaż bez piwa.Teraz w swięta była zdziwiona, że ja nie piję :shock: Przez to picie zraziłam się do niej całkowicie. Więc pewnie ta nasza bliskość już nigdy nie będzie możliwa...

pietruszka - Pią 04 Sty, 2013 16:27

Agulka76 napisał/a:
nasza bliskość już nigdy nie będzie możliwa...

nigdy nie mów nigdy... i ostatnimi czasy ważniejsze dla mnie stało się, co ja czuje wobec Innych, a nie to, co oni czują... I znikło coś takiego, ze "trzeba zasłużyć na miłość"

Agulka76 - Pią 04 Sty, 2013 17:52

pietruszka napisał/a:
trzeba zasłużyć na miłość"

O to akurat mi nie chodzi, ze ona musi zasłuzyć a miłość... to juz prędzej ja...
Ale nie o tym chciałam..
Ja po prostu nienawidzę alkoholików, brzydzę się takimi ludźmi. Jeszcze na trzeźwo pogadam ale pijanej osoby się boję brzydzę

Enja - Pią 04 Sty, 2013 17:56

Agulka76 napisał/a:
Nie wiem o czym miałabym napisać.


Agulko, a może o tym:

Agulka76 napisał/a:
Nie mam bliskich relacji z siostrą i nigdy nie miałam.


Agulka76 napisał/a:
dużo jej pomagałam jak były małe


Agulka76 napisał/a:
siostra ani razu mi nie pomogła


Agulka76 napisał/a:
Przez to picie zraziłam się do niej całkowicie


Przecież to wszystko możesz napisać do niej

:buziak:

Linka - Pią 04 Sty, 2013 18:11

Agulka76 napisał/a:
Żadnej się nie zwierzałam, zresztą w domu nikt nas tego nie uczył

mam 4 siostry, jedna tylko rok młodsza i też żadnej się nie zwierzam i nie czuję takiej potrzeby, od tego mam przyjaciólki.

Agulka76 - Pią 04 Sty, 2013 20:29

Linka napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
Żadnej się nie zwierzałam, zresztą w domu nikt nas tego nie uczył

mam 4 siostry, jedna tylko rok młodsza i też żadnej się nie zwierzam i nie czuję takiej potrzeby, od tego mam przyjaciólki.

Zazdroszczę Ci ze masz przyjaciółki ;) Ja myślałam ze je mam teraz jednak wiem ze sięmyliłam. Mam jedną która pomaga mi kiedy tego potrzebuje ale to ja jestem jej powierni kiem .Wprawdzie to ona mnie zawozi do psychiatry kiedy miałam depresję i tylko ona o tym wiedziała ale nie zwierzam się jej bo nie potrafię.

enja dzięki o tym też wspomnę w liścia :)

Linka - Pią 04 Sty, 2013 20:31

Agulka76 napisał/a:
ale nie zwierzam się jej bo nie potrafię

tylko Ty możesz to zmienić :buziak:

Agulka76 - Sob 05 Sty, 2013 15:35

Linka napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
ale nie zwierzam się jej bo nie potrafię

tylko Ty możesz to zmienić :buziak:

Tak wiem, ale to bardzo trudne. Uważam ze moje problemy nic nie znaczą, ze są błahe i nie warto o nich mówić. 34dd
Ja mam problem żeby rozmawiać o sobie na terapii. Ciągle jeszcze jestem spięta, bagatelizuję wiele spraw, albo je umniejszam żeby nie okazało sie ile dla mnie na prawdę znaczą.Wystarczająco dużo nasłuchałam sie w dzieciństwie:,, jakie ty mozesz mieć problemy...,, Zaczynam powolutku rozmawiać tylko z drugą siostrą, ale ciągle się boje tych rozmów, ciagle jestem niepewna. Boje się jej reakcji, że mnie wyśmieje, zbagatelizuje, to samo jest z terapeutą. Ciągle tak myślę że jestem za mało ważna,że miałąm dobrze w życiu, ze nie powinnam do niego chodzić.

Słoneczko - Sob 05 Sty, 2013 17:09

Agulka76 napisał/a:
Siostra nie przeczyta tego listu... No chyba że jej go się zdecyduję dać. W co wątpię...
On ma mnie oczyścić...Jego pisanie ma mnie skłonić do myślenia o relacjach z siostrą.
To zmienia postać rzeczy :skromny:
Zapomniał wół jak cielęciem był :] Pisałam, pisałam listy, ale jakoś zapomniałam :mysli:

Agulka76 - Pon 04 Lut, 2013 07:49

Dawno nie pisałam. Ostatnio miałam trudny okres.
Wysłałam syna na zimowisko-i wróciły leki. Na szczęście wiem już, że są związane z tym, ze ktoś z bliskich wyjeżdża, opuszcza mnie i boję się ze może nie wrócić. :?
Po za tym stwierdziłam, ze mój m. ma taki sam charakterek jak mój ojciec.... :? jak coś nie po jego myśli to robi awantury o *p**** :? albo ,,warczy,, na nas, czepia się... A ja??? Kulę uszy po sobie i najlepiej schodzę mu z drogi...Nie potrafię zwrócić mu uwagi, że ma nie krzyczeć na dziecko, bo spadło z łóżka, tylko raczej przytulić i pocieszyć.. Wczoraj córka aż zwymiotowała z nerwów, bo tatuś ją okrzyczał, bo biegała po łóżku i nie słuchała że ma usiąść i w końcu spadła... ,,Tatuś,, tak się wydarł, że mała aż spazmów dostała i przybiegła do mnie. Zabrałam ją, przytuliłam, uspokoiłam, ale bałam się zareagować... :bezradny: I to ma być matka???? Jestem beznadziejna 8| :beczy:

ja - Pon 04 Lut, 2013 14:20

Agulko, nie jesteś beznadziejna. Powiem brzydko: zostałaś wytresowana i zachowujesz się tak jak cię wyuczono. Ale dobre jest w tym że możesz te wyuczone zachowania zmienić. Spróbuj raz a zobaczysz że świat się nie zawali a twój mąż nawet może się zdziwić, że ty to tak widzisz bo on o tym nie ma pojęcia. Naprawdę jak powiesz co myślisz i czujesz to nic się nie stanie. Ja też mam z tym problem. Ale zauważam, że jak się przemogę i powiem co czuję to nic sie takiego złego nie dzieje jak sobie wyobrażałam. Ale nie powiem jest mi głupio, czuję się zawstydzona, ale jest mi lżej. O dużo lżej. Bo nic nie duszę w sobie. I tak małymi kroczkami uczę się mówienia tego co uważam a nie tego co myślałam, że powinnam uważać. Naprawdę nikt cię nie potępi za to że masz inne zdanie.

Ważne, żeby zrobić to na spokojnie, bez obecności dzieci. Myślę, że łatwiej będzie jak napiszesz sobie to na kartce co chcesz powiedzieć i się tego nauczysz. Bo w stresie brakuje słów i człowiek nie wie jak przekazać swoje myśli. Naprawdę tylko raz się odważ a potem już będzie z górki :)

Agulka76 - Wto 05 Lut, 2013 08:09

ja napisał/a:
Naprawdę jak powiesz co myślisz i czujesz to nic się nie stanie.
Już kilka razy mi się to udało i byłam zdziwiona ze nic się nie stało :oops: Wiem, że będzie lepiej, ale dołuje mnie że tyle to trwa, ze nie może być poprawy od razu... wiesz- weźmiesz tabletkę na ból głowy-pół godziny i zdrowa...terapia niestety to nie tabletka :/
Dużo zmienia się we mnie i to mnie cieszy. Już nie drę się na dzieci, ( to akurat zasługa leków)mam inne podejście do zachowań mojego ojca( on też jest chory-ma nerwicę, ma manię zbieractwa, jest alkoholikiem-mimo że rzadko pije, jest DDD,mimo że nie jest tego świadomy. ) traktuję go jak chorego mam więcej cierpliwości ale też coraz częściej potrafię się odezwać jak zaczyna rządzić moimi dziećmi czy mną. A dzięki temu zaczyna mniej się wtrącać.
Ostatnio po napisaniu listu terapeutycznego do siostry, i przeczytaniu go terapeucie, naszła mnie refleksja , że ja chcę kogoś ukarać za to, że przez większość życia byłam samotna, mimo,że w rodzinie. A że ojciec pod ręką to chcę jego ukarać. Chcę żeby zobaczył,jak to jest, jak się nim nikt nie interesuje.Muszę to poruszyć w czwartek na terapii 8|

Agulka76 - Pią 08 Lut, 2013 09:00

Wczoraj miałam terapię.
Była naprawdę ciężka. Opowiedziałam, jak chciałam zrobić cos dla siebie w ostatnim tygodniu. I zeby mi nikt nie przeszkadzał. Nic szczególnego, po prostu poczytać książkę, w samotnosci w ciszy i spokoju.Ale nie dane mi było,bo ilekroć zaczynałam, to zawsze ktos z domowników coś ode mnie chciał. A to dzieci, a to ojciec. Nikt nie chciał uszanować tego ze chcę zrobić coś dla siebie. Jak to powiedziałam terapeucie -ruszyła lawina wspomnień. Odkąd pamietam zawsze moje potrzeby były nieważne. Jak chciałam coś od mamy- to albo była chora i miała atak schizofrenii albo nie miała czasu,ojciec- albo pracował, albo pił, albo zajmował sie swoimi sprawami, siostry- starsze, więc te już kompletnie mnie olewały. Nikogo nie obchodziłam emocjonalnie. Ważne ze byłam najedzona, ubrana i zdrowa. Nauczyli mnie ze żeby być zauważoną musiałam być użyteczną. Czyli zrobili ze mnie takiego robota- do sprzątania, pomagania, usługiwania. na terapii pierwszy raz od 8 miesięcy płakałam jak małe dziecko. Nie byłam ,,twarda,, nie byłam tą Agnieszką którą wszyscy znają...kim byłam? Sama nie wiem, może małą Agą , która miała kilka latek, a moze załamaną nerwowo kobietą? ryczałam całą godzinę. A jakby trwała sesja dłużej ryczałabym i dłuzej.Dla mnie to nowosć, bo ja nigdy nie płaczę przy kimś( nawet na pogrzebie mamy nie płakałam) a jak w ogóle mi sie przydarzy to w samotności, w wielkim wstydzie i poczuciu winy, że nie powinnam, ze inni mają gorzej
Terapeuta powiedział, ze to dobrze, że płaczę, że on sie z tego cieszy, bo to znaczy, ze cos zaczyna we mnie pękać... dziwnie sie z tym czuję..
__________________

smokooka - Pią 08 Lut, 2013 09:27

Terapeuta miał rację, trzeba płakać, w ten sposób też możesz pozbywać się stopniowo nagromadzonej złości i innych nieprzyjemnych uczuć :brawo: :pocieszacz:
smokooka - Czw 14 Lut, 2013 08:08

Agulka :serce:
Eila - Czw 14 Lut, 2013 08:54

Agulka76 napisał/a:
płakałam jak małe dziecko.


A płacz ile wlezie Agulka :tak:
To z Ciebie spłynie i poczujesz się lepiej...
Nie jesteś robotem -jesteś człowiekiem...a ludzie czasem płaczą :tak:
Wszystkiego dobrego :serce: :serce: :serce:

pietruszka - Czw 14 Lut, 2013 09:27

A Rycz Agula, płacz oczyszcza i przynosi ulgę... ba... sprzyja dojrzewaniu... No ale ja też uczyłam się płakać i przełamywać wstyd związany z płaczem.

I też strasznie płakałam podczas terapii, i dziś wiem, ze to bardzo dobrze :)

Agulka76 - Pią 15 Lut, 2013 13:58

Dzięki dziewczyny ergr
Dużo dla mnie znaczą wasze wyjaśnienia.
Wczoraj miałam terapię i dla odmiany byłam wycofana. Paplałam o jakiś głupotach, nie patrzyłam prawie na terapeutę, czułam się głupio, po ostatnim wywnętrznieniu się... to normalne ? taki krok do tyłu???

pietruszka - Pią 15 Lut, 2013 14:32

Agulka76 napisał/a:
czułam się głupio, po ostatnim wywnętrznieniu się

może to co czułaś to wstyd? zawstydziłaś się swojego otwarcia? ja przy takim pierwszym wybuchu uczuć schowałam się do łazienki :rotfl: :rotfl: :rotfl:

Agulka76 - Pią 15 Lut, 2013 14:59

pietruszka napisał/a:
może to co czułaś to wstyd?

Hmmm tak..to był wstyd :roll: Jak myślisz, powinnam o tym pogadać za tydzień??Ja normalnie nie wiedziałam gdzie się podziać. Jak szłam na terapię to serce mało mi nie wyskoczyło, a kuło jakbym miała dostać zawału 8| stres miałam jak diabli. A te wszystkie tematy, to z perspektywy czasu były tematami zastępczymi 8|

pietruszka - Pią 15 Lut, 2013 15:19

rozpoznawanie i uczenie się nazywania własnych uczuć to były dla mnie ważne etapy mojej terapii, wstyd jest zwykle dośc destrukcyjny, szczególnie, gdy dotyczy on kogoś innego (współuzależniona często czuje wstyd za pijącego dorosłego partnera), albo na przykład dotyczy szkodliwych zasad - na przykład zakazu okazywania uczuć publicznie. To są właśnie szkodliwe nakazy, które często nas blokują. Ja na przykład uczona byłam, ze nie powinnam okazywać publicznie nie tylko smutku, lęku i innych nieprzyjemnych uczuć, ale także... spontanicznie radości, miłości, serdeczności, itd... Ci co mieli mnie okazje poznać osobiście to chyba zauważyli, że akurat teraz ze spontaniczną radością to nie mam problemu. Kiedyś się wstydziłam i bardzo starałam się zachowywać bardzo poważnie, pomimo, że lubię się śmiać i dużo we mnie tego spontanicznego, lubiącego się cieszyć dziecka. Płakać też nie umiałam przy innych... Dziś umiem, choć chyba smutek jest nadal najmniej oswojonym przeze mnie uczuciem... A warto je oswajać, wszystkie są potrzebne, nawet te nieprzyjemne...
pterodaktyll - Pią 15 Lut, 2013 15:51

pietruszka napisał/a:
Ci co mieli mnie okazje poznać osobiście to chyba zauważyli,

Typ zdecydowanie ekstrawertyczny :mgreen:

pietruszka - Pią 15 Lut, 2013 16:02

pterodaktyll napisał/a:
Typ zdecydowanie ekstrawertyczny :mgreen:

a z wychowania "powinnam" być introwertykiem, choć czasem i to mi się zdarza... inaczej bym nie była w stanie spędzić iluś tam godzin w archiwum w całkowitej ciszy... czasem lubię pobyć sobie sama, ale bez przesady...

w domu był niepisany zakaz okazywania uczuć... to było nieeleganckie i nie wypada... co gorsza nie dotyczyło to tylko norm, nazwijmy towarzyskich, ale i normalnego codziennego domowego życia. Jedną z metod "wychowania" moich rodziców było właśnie zawstydzanie.
Teraz nieraz az przesadnie reaguję... no ale tyle lat sama siebie tłamsiłam...

pterodaktyll - Pią 15 Lut, 2013 16:04

pietruszka napisał/a:
z wychowania "powinnam" być introwertykiem,

Eeee tam.......z wychowania, to ja nie miałem prawa popaść w ten alkoholizm i co? :bezradny:

Agulka76 - Pią 15 Lut, 2013 20:45

pietruszka napisał/a:
w domu był niepisany zakaz okazywania uczuć... to było nieeleganckie i nie wypada... co gorsza nie dotyczyło to tylko norm, nazwijmy towarzyskich, ale i normalnego codziennego domowego życia. Jedną z metod "wychowania" moich rodziców było właśnie zawstydzanie.
Teraz nieraz az przesadnie reaguję... no ale tyle lat sama siebie tłamsiłam...

Miałam dokładnie to samo. A najbardziej mnie zawstydzali jak zaczynałam płakać Wtedy mówili ze jestem duza, i wstyd żeby duża dziewczynka płakała. Często chorowałam i brałam dużo zastrzyków-bolały, ale pamietam ze nie płakałam, zaciskałam tylko zęby( bo przecież byłam dużą dziewczynką-taa miałam 4 latka :szok: )Pamiętam jak uczyłam się jeździć na rowerku na dwóch kółkach i nie potrafiłam skręcać i co rusz miałąm rozwalone kolano. Ojciec na żywca odklejał mi plaster z poprzedniej rany i polewał jodyną i przyklejał nowy. Robił to specjalnie na balkonie żebym nie ryczała bo sąsiedzi będą się śmiać :szok: a mnie tak bolało, że łzy same mi leciały...Nie płakałam jak zdechł mój ukochany pies- bo powiedzieli,że nic sie nie stało i kupią mi nowego...a ja go tak kochałam... :? mozna dużo wymieniać. Nie dziwota, ze wstydzę sie płakać

Agulka76 - Wto 05 Mar, 2013 09:21

Dawno mnie nie było... w zasadzie nic się nie zmieniło. Dalej czuję się podłą matką, po za wyjątkami kiedy uda mi się uszczęśliwić któreś z dzieci.. Na grupową terapię jeszcze nie chodzę, czekamy na wolny termin.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group