To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Sama z tego wyjdę ?

Matinka - Czw 20 Cze, 2013 12:09
Temat postu: Sama z tego wyjdę ?
Jestem uzależniona od alkoholu i sama chcę z tego wyjść.
Wydaje się to trudniejsze niż inne sposoby, ale może pozornie?. Nie wiem. Żadnych nie próbowałam. To eksperyment na żywym organizmie. Krótkie relacje jak sobie radzę, mogą mi pomóc i dopingować, mam nadzieję.
Ale może ktoś skorzysta z wyniku tego doświadczenia, niezależnie jak się potoczy.
Oczywiście, nie chodzi mi o monolog;-)
Zapewne to nic nowego, nie jeden próbował/a - chętnie posłucham!
Najbardziej by mnie wsparły te udane próby:-)
Tak czy siak muszę tego spróbować na własnej skórze.

olga - Czw 20 Cze, 2013 12:11

słyszałam nie raz od mojego eksa "sam sobie poradzę" - jak dotąd bez skutku....
Linka - Czw 20 Cze, 2013 12:12

mati napisał/a:
Jestem uzależniona od alkoholu i sama chcę z tego wyjść.

no to życzę powodzenia,
mój ex sam wychodził 15 lat , z marnym skutkiem

Matinka - Czw 20 Cze, 2013 12:32

Jestem świadoma, że brzmi to beznadziejnie - ta samodzielność w trzeźwieniu i zachowanie tego stanu.

Silnie odczuwam, że samotność wpisana jest w życie człowieka. Dlatego i tę walkę musi stoczyć sam. W swoim przypadku rozumiem to dosłownie: bez terapii, bez spotkań AA, najlepiej bez farmakologii oraz innych praktyk np. typu hipnoza.
Organizm jest zmieniony, psychika - ale to jest możliwe do naprawy.

Klara - Czw 20 Cze, 2013 12:41

mati napisał/a:
brzmi to beznadziejnie

Nie tylko brzmi.
To jest beznadziejna "walka"
Mój mąż też był takim samosiem i nie żyje. Zapił się :bezradny:

Lenka - Czw 20 Cze, 2013 13:02

mati napisał/a:
nie jeden próbował/a

Oczywiście. Znakomita większość. Dzięki czemu "udało nam się" pić dłużej :evil2"
mati napisał/a:
samotność wpisana jest w życie człowieka. Dlatego i tę walkę musi stoczyć sam

Pierwsze słyszę :shock:

cool - Czw 20 Cze, 2013 13:06

mati napisał/a:
Tak czy siak muszę tego spróbować na własnej skórze.


spróbuj :) powodzenia :rotfl: :rotfl: :rotfl:

olga - Czw 20 Cze, 2013 13:10

zastanawia mnie tylko dlaczego samotnie?..... czyżby to jakieś ślubowanie sobie czy komuś za zrealizowanie którego nagroda czeka w.....niebie np. :mysli:
Jacek - Czw 20 Cze, 2013 13:16

mati napisał/a:
Jestem świadoma,

no i gwarancją jest ta właśnie świadomość
ona coraz bardziej Ci się będzie umacniać
tak bardzo będziesz świadoma swego
... później już będą tylko schodki

Tajga - Czw 20 Cze, 2013 13:22

Tylko TY możesz TO zrobić sama........
.....ale nie możesz TEGO zrobić SAMA :(

cool - Czw 20 Cze, 2013 13:24

Tajga napisał/a:
ale nie możesz TEGO zrobić SAMA :(


polemizowałbym w zależności co kto ma na myśli :wysmiewacz:

cool - Czw 20 Cze, 2013 13:34

Tajga napisał/a:
nawrocik napisał/a:
polemizowałbym

A nie krępuj się Mieciu :)



raczej nie bo piałbym nie na temat ;)

ale trzeźwieć nie pić ,sam bym się nie odważył z innymi ludźmi raźniej i łatwiej :)

Tajga - Czw 20 Cze, 2013 13:37

nawrocik napisał/a:
sam bym się nie odważył z innymi ludźmi raźniej i łatwiej :)


A jak sądzisz, o czym ja piszę? ;)

cool - Czw 20 Cze, 2013 13:42

Tajga napisał/a:
nawrocik napisał/a:
sam bym się nie odważył z innymi ludźmi raźniej i łatwiej :)


A jak sądzisz, o czym ja piszę? ;)


żartowałem jakieś dziwne myśli mnie naszły :)

pamiętam jak kiedyś modra osoba mi powiedziała że sam to jedynie mogę pójść po alko. i je wypić a nie trzeźwieć , moje drugie ja ,mnie i tak skołuje (diabełek wewnątrz )

Tajga - Czw 20 Cze, 2013 13:49

nawrocik napisał/a:
kiedyś modra osoba mi powiedziała że sam to jedynie mogę pójść po alko. i je wypić a nie trzeźwieć

Teraz Ty też jesteś tą mądrą osobą :)
Przez cierpienie do gwiazd... ;)

cool - Czw 20 Cze, 2013 13:54

Tajga napisał/a:
Przez cierpienie


na początku cierpienie jest większe,ale dzięki niemu ,umiem docenić to ile wysiłku trzeba i determinacji aby zmienić swoje życie i czerpać z niego radość choć są chwile trudne :) ,które sprowadzają na ziemie :) i to jest fajne :)

Halloween - Czw 20 Cze, 2013 14:25

mati napisał/a:
Jestem świadoma, że brzmi to beznadziejnie - ta samodzielność w trzeźwieniu i zachowanie tego stanu.

Silnie odczuwam, że samotność wpisana jest w życie człowieka. Dlatego i tę walkę musi stoczyć sam. W swoim przypadku rozumiem to dosłownie: bez terapii, bez spotkań AA, najlepiej bez farmakologii oraz innych praktyk np. typu hipnoza.
Organizm jest zmieniony, psychika - ale to jest możliwe do naprawy.


Każdy , KAŻDY powie Ci to samo, Bez pomocy specjalisty, zero szans.
Czy tak jest w rzeczywistości ceewd , kto to ma niby wiedzieć, tyle ile ludzi , tyle odmiennych doświadczeń.
Ja myślę:
Masz kasę i czas , przede wszystkim czas, to zapomnij o specjalistach, walcz sama .
Zbierz całą swoją sile woli, i użyj jej . Hmm, wiem sam , brzmi jak bajka, ma ktoś w sobie aż tyle potężnej siły woli? Raczej nie, jak stałby się alkoholikiem będąc takim twardym człowiekiem?
Chciałbym mieć jakiś cudowny środek , dać Ci jedno słowo, jedno zdanie i za miesiąc gratulować sukcesu.
Sorry , to niemożliwe, ale... Twoja wytrwałość , siła woli i chęć zostawienia za sobą tego nałogu, jest w stanie doprowadzić Cie do końcowego sukcesu.
Ja (tak ufam) nie mam żadnych nałogów i tobie to samo życzę.

ant69 - Czw 20 Cze, 2013 14:38

mati napisał/a:
To eksperyment na żywym organizmie.

Brrrr.... toż to horror (poważnie tak myślę)

Tak sobie myślę... jak każdy eksperyment - może się udać, albo nie...
Masz świadomość, że jak się nie uda to nie będziesz mogła go powtórzyć?
ba! nawet nam nie powiesz, ani nie napiszesz że się nie udał...

Moim skromnym zdaniem nie jest to najlepszy pomysł w Twoim życiu... ale próbuj... jest ogromna szansa, że będzie to Twój pomysł ostatni.

Marc-elus - Czw 20 Cze, 2013 14:43

mati napisał/a:
samotność wpisana jest w życie człowieka

Pozwolę sobie nie zgodzić się z tą opinią.
Jak piłem, byłem sam, nie dlatego że piłem, ale bo wtedy "łatwiej" pić.
Łatwiej się katować własną samotnością, lepiej przychodzi "ukrywanie się" i swojego picia....


mati napisał/a:
Organizm jest zmieniony, psychika - ale to jest możliwe do naprawy.

Organizm zregenerujesz, psychiki - (samemu) nie.
Już nie mówiąc o zmianie siebie, wewnątrz... sądzisz że alkoholizm bierze się z niczego?

A mogę zapytać czy są jakieś logiczne powody żeby "to" robić samemu?
Bo ja, mimo dość bujnej wyobraźni, nie znajduje żadnego.
Może jakiś masz, którego nie jestem w stanie sobie wyobrazić?

Jras4 - Czw 20 Cze, 2013 15:49

mati napisał/a:
i sama chcę z tego wyjść.
owszem to mozliwe ale czesto mozna wyjśc nogami do pszodu
Jras4 - Czw 20 Cze, 2013 15:57

kobiety z koalko fainie ze jestescie i podradzacie ale wasi ex to juz inna bajka a wy same znacie problem z drugej strony barykady ... co do Halowena ..kiolego wczoraj mnie mocno zmartwiłeś stwierdzeniem ze nie jesteś Alko a skoro tak to masz wiedzę tylko książkową ..( wiem ze on mnie oszukał czyt sciemniał )
co do tej pani co to chce sama cos tam robić ...kobieto czy mam cie traktować poważnie ? czy nie bo jak poważnie to do ( tu straszne słowa ) traktuj i nas powaznie co za smuty wciskasz ze sama i samotna droga ..chcesz tszezwieć to pozuc te smuty i te zale czy wstydy ok koniedz z pierdzeniem o skszywdzonei niuni czas dzaiałac

Matinka - Czw 20 Cze, 2013 15:58

Jras4 napisał/a:
mati napisał/a:
i sama chcę z tego wyjść.
owszem to mozliwe ale czesto mozna wyjśc nogami do pszodu


I w końcu się uśmiechnęłam;-)

Wszystko przeczytałam, sporo tego jest, odpowiem wieczorkiem - chętnie, bo już się wciągnęłam;-)
Ale na razie obowiązki, potem przyjemności:-)

Jras4 - Czw 20 Cze, 2013 16:03

i moze naipierw coś o sobie ..jakies pare słów a nie ,,bo sie wyciognełam ,, jakas jestes chamska mi sie wydaie
szymon - Czw 20 Cze, 2013 16:07

[quote="mati"] potem przyjemności:-)[ /quote]

widać, ze swojo dziołcha - leczenie alkoholizmu to przyjemność :okok:

Wiedźma - Czw 20 Cze, 2013 16:19

mati napisał/a:
Najbardziej by mnie wsparły te udane próby:-)

Ja osobiście znam znam 1 (słownie: jeden) taki przypadek, że facet przestał pić sam i nie pije już chyba z osiem lat.
Ale jemu Chrystus się ukazał i mu przetłumaczył. Więc jednak też nie dokonał tego tak całkiem sam... :roll:

szymon - Czw 20 Cze, 2013 16:29

Wiedźma napisał/a:
Ale jemu Chrystus się ukazał i mu przetłumaczył


ten? :roll:
taki prawdziwy? :D

Halloween - Czw 20 Cze, 2013 16:29

[quote="szymon"]
mati napisał/a:
potem przyjemności:-)[ /quote]

widać, ze swojo dziołcha - leczenie alkoholizmu to przyjemność :okok:


Kopiować się naucz weteranie forum.
Co do reszty... no pomogłeś :krzyk:


szymon napisał/a:
Wiedźma napisał/a:
Ale jemu Chrystus się ukazał i mu przetłumaczył


ten? :roll:
taki prawdziwy? :D



Jeszcze raz pomogłeś... nie ma jak poczucie humoru, dobrze się bawisz?

Wiedźma - Czw 20 Cze, 2013 16:42

szymon napisał/a:
Wiedźma napisał/a:
Ale jemu Chrystus się ukazał i mu przetłumaczył

ten? :roll:
taki prawdziwy? :D

No ja już nie pamiętam, czy to był Chrystus, czy sam Pan Bóg.
W każdym razie pokazał mu jego dalsze życie w dwóch wersjach - trzeźwej i pijanej.
No i jak facet je porównał, to nabrał takiej wewnętrznej motywacji, że dał radę bez terapii i AA.

pterodaktyll - Czw 20 Cze, 2013 16:44

mati napisał/a:
Jestem uzależniona od alkoholu i sama chcę z tego wyjść.

Ostatni cud jaki podobno widziano, wydarzył się w Kanie Galilejskiej ale próbuj, czemu nie.....
mati napisał/a:
eksperyment na żywym organizmie.

Zapomniałaś dodać "zbrodniczy" :p
mati napisał/a:
Najbardziej by mnie wsparły te udane próby:-)

Przykro mi.......nie słyszałem o udanych próbach a już parę latek obracam się w tym towarzystwie :mgreen:
Cytat:
muszę tego spróbować na własnej skórze.

Jeżeli chcesz, to powiem Ci jak ta próba się skończy, sam co najmniej kilkanaście razy w ten sposób "próbowałem" ;)

szymon - Czw 20 Cze, 2013 16:47

Wiedźma napisał/a:
No i jak facet je porównał, to nabrał takiej wewnętrznej motywacji, że dał radę bez terapii i AA.


u mnie na wsi, był taki pan, co podobno bardzo długo pił (nie pamiętam, bo byłem malutki 4g5 )
no i pewnego razu ukazał mu się diabeł i mu tam coś powiedział
od tego momentu gość nie pił aż do śmierci, jakoś rok temu mu sie zmarło
podobno bardzo prawy człowiek, po tym spotkaniu diabelskim się zrobił
sam go tylko z widzenia kojażę
taka historia

Jras4 - Czw 20 Cze, 2013 16:50

ciekawa historia
Eila - Czw 20 Cze, 2013 17:25

mati napisał/a:
Jestem uzależniona od alkoholu i sama chcę z tego wyjść


Doskonale Cię rozumiem :tak: naprawdę i jestem pewna ,że w tej chwili nikt z nas nie przekona Cię ,że Ci się nie uda...wiesz dlaczego wiem???? bo sama kiedyś byłam taka jak Ty....ta siła ,determinacja,przypływ energii i radość ,że dam rade!!!!!
Ja to nawet już byłam jedną nogą na oddziale szpitala ..kiedy nadeszła ta zbawcza myśl....UDA MI SIĘ !!! PORADZĘ SOBIE SAMA!!!! i wyszłam ze szpitala..kiedy wychodziłam Pani doktor szepnęła mi do ucha -''jeszcze to wrócisz''-odpowiedziałam -nigdy!!!
Nie piłam kilka lat...doskonale radziłam sobie sama...aż pewnego dnia koszmar powrócił...uderzyło to we mnie ze zdwojoną siłą..bolało :( byłam tak bardzo przerażona ,że będąc jeszcze na detoksie...już miałam umówioną wizytę z terapeutką :tak:
Dopiero wtedy zrozumiałam,że SAMA sobie nie poradzę...aktualnie nie piję już prawie rok :okok:

leon - Czw 20 Cze, 2013 17:45

Czesc :>
endriu - Czw 20 Cze, 2013 18:29

mati napisał/a:
Jestem uzależniona od alkoholu i sama chcę z tego wyjść.


he, he, jakbym czytał swój pierwszy post na tym forum,
też chciałem sam i przez internet się leczyć
niestety tak się nie da
terapia i mitingi to podstawa, żeby zacząć trzeźwieć
po jakichś 2 latach terapii i mitingów można się dopiero samemu leczyć a nawet wyleczyć

ant69 - Czw 20 Cze, 2013 19:17

A wiecie? ja też znam taki przypadek...
mieszka 200 m od mojego domu. Pił, aż był fioletowy... i jakieś 15 lat temu przestał pić i palić... z domu nie wychodził 3 miesiące.. nawet na ogródek.
Ale to ogólnie jakiś psychol... założył działalność gospodarczą, najpierw sam wycinał drzewa a lesie. potem kupił ciągniki i takie specjalistyczne maszyny i jakieś 8 lat temu otwarł bar piwny w starej kuźni... no i taki trochę ekskluzywny... Kiedyś często do niego chodziłem bo dawał piwo i wódę na krechę... 8|
Od kilku lat tam nie byłem, ale widzę, że się rozwija

TO JEDYNY PRZYPADEK który spotkałem w moim życiu który przestał pić bez terapii i bez AA

Jras4 - Czw 20 Cze, 2013 19:53

ja słyszałem o pewnym gosciu co wykopał figurke w lesie wzioł ją do domu rano sie budzi a figurki niema achodzi do lasu a ta tam jest i znowu bierze do domu a rankiem jej niema i tak od 10 lat
Jras4 - Czw 20 Cze, 2013 19:54

a kiedys znowu baba babe goniła konno pszez łąki i kon był nie tylko nagi ale i plastikowy ,,,
Marc-elus - Czw 20 Cze, 2013 19:55

Jras4 napisał/a:
ja słyszałem o pewnym gosciu co wykopał figurke w lesie wzioł ją do domu rano sie budzi a figurki niema achodzi do lasu a ta tam jest i znowu bierze do domu a rankiem jej niema i tak od 10 lat

A może wiesz kogo to była figurka? :roll:

Jras4 - Czw 20 Cze, 2013 19:56

nie nie pszedstawiła sie
Jras4 - Czw 20 Cze, 2013 19:57

była taka milcząca ...zaitrygowała mnie opowieść pjaka i figurki ale pjiak gadał jak nakrecony zato figurka patszyła nieruchomo w dal miałem wrazenie jak by była nieobecna
Marc-elus - Czw 20 Cze, 2013 19:58

No bo już myślałem że ta opowieść ma podtekst... jak z koniem, dostrzegam w tym ukryty sens.... :lol:
Marc-elus - Czw 20 Cze, 2013 19:59

Jras4 napisał/a:
zato figurka patszyła nieruchomo w dal miałem wrazenie jak by była nieobecna

No to może wiesz co widziała, tam daleko? :mysli:

gregor71 - Czw 20 Cze, 2013 20:01

Aby wymyślać miejskie legendy, trzeba być co najmniej nienormalnym, a żeby w to wierzyć – zupełnie powalonym.
Jras4 - Czw 20 Cze, 2013 20:04

widziałem w jej oczach blask nadzjiei sadze zatem że chciała zakopac sie w lesie razem z pjiakiem
Wiedźma - Czw 20 Cze, 2013 20:08

Iras, przestań mendzić - to wątek nowej userki :nunu2:
Jras4 - Czw 20 Cze, 2013 20:10

sama zobacz ludzie same sie leczą sami sobie rade daja ciekawe czy same se dzieci robią ale ok dam na luz
wolny - Czw 20 Cze, 2013 20:15

Jras4 napisał/a:
ale ok dam na luz

Wysprzęglij najpierw ,bo zgrzyta !!! :wysmiewacz:

gregor71 - Czw 20 Cze, 2013 20:18

Ja sam z siebie nie piję.Po osiągnieciu dna.Nie korzystam z mityngow,z terapii.
Jednak prób podejmowałem niezliczone ilości.Nadszedł w koncu mój czas.Prawie dwa lata tak samotnie sobie radzę.Od trzech okolo miesiecy nie palę.Wiele sie zmieniło na lepsze.Czy trzeźwieję?Odczuwam zmiany w żywym organiźmie.

Nie wiem ile masz lat,ile stracilaś,co tak przeszkadza w piciu.Szansę zawsze masz.

Jras4 - Czw 20 Cze, 2013 20:18

wolny napisał/a:
,bo zgrzyta !!! :wysmiewacz:
???
wolny - Czw 20 Cze, 2013 20:27

Cytat:
???
Co sie znowu :mgreen: stanęło czyżby zębatki wysypało ??? :p
Halloween - Czw 20 Cze, 2013 20:34

wolny napisał/a:
Cytat:
???
Co sie znowu :mgreen: stanęło czyżby zębatki wysypało ??? :p


ceewd czemu Ty jesteś zawsze złośliwy? Dzieciństwo, brak zabawek, jakiś wypadek z uszkodzeniami główki?
Jesteś z pewnością bardzo wartościowy inteligentny człowiek, ale ta złośliwość. Po co?

Matinka - Czw 20 Cze, 2013 20:35

Wiedźma napisał/a:
Iras, przestań mendzić - to wątek nowej userki :nunu2:


Mi to nie przeszkadza:-) wybrałam to forum, bo nie jest takie spięte, jak mu podobne, które niektórzy pewnie znają.

Marc-elus - Czw 20 Cze, 2013 20:40

Mati, a możesz mi wreszcie zdradzić jaki to powód że chcesz sama trzeźwieć?
Bez sentencji filozoficznych typu "człowiek idzie przez życie sam blablabla".

wolny - Czw 20 Cze, 2013 20:41

A tak wracając do wątku a czemu to se kobitka ma niby nie spróbować ???
Owszem mnie się osobiście próbowanie znudziło , bo próbowałem wszystkiego , ponad 5 lat temu postanowiłem nie próbować,.. byłem sobie przez dwa lata suchym abstynentem, ale też mi się znudziło bycie tylko samotnym abstynentem, a dlaczego mam niby być tym samotnym abstynentem , więc z przyczyn jakich nie potrafię wyjaśnić polazłem na miting AA, jak już sie tam zaaklimatyzowałem to zająłem się trochę poważniej duchowością i odnalazłem swoją drogę ku trzeźwości , już nie jestem suchym abstynentem , AA traktuję jako coś fajnego,.. coś co pozwala mi na oderwanie sie od pijanego społeczeństwa,. które jest przekonane że jest trzeźwe,.... śmiechu warte !!! 8|

Matinka - Czw 20 Cze, 2013 20:48

Wiele komentarzy się pojawiło, powolutku, stopniowo się do tego odniosę.
W końcu czeka mnie długi, niewyobrażalnie długi czas trzeźwości.
Teraz nie dam rady, głowa po przejściach;-) i takie tam różne zajęcia.
Halloween napisał/a:
Każdy , KAŻDY powie Ci to samo, Bez pomocy specjalisty, zero szans.
Czy tak jest w rzeczywistości ceewd , kto to ma niby wiedzieć, tyle ile ludzi , tyle odmiennych doświadczeń.
Ja myślę:
Masz kasę i czas , przede wszystkim czas, to zapomnij o specjalistach, walcz sama .
Zbierz całą swoją sile woli, i użyj jej . Hmm, wiem sam , brzmi jak bajka, ma ktoś w sobie aż tyle potężnej siły woli? Raczej nie, jak stałby się alkoholikiem będąc takim twardym człowiekiem?
Chciałbym mieć jakiś cudowny środek , dać Ci jedno słowo, jedno zdanie i za miesiąc gratulować sukcesu.
Sorry , to niemożliwe, ale... Twoja wytrwałość , siła woli i chęć zostawienia za sobą tego nałogu, jest w stanie doprowadzić Cie do końcowego sukcesu.
Ja (tak ufam) nie mam żadnych nałogów i tobie to samo życzę.


Przynajmniej odrobinkę wiary i nadziei tu znalazłam:-)
Pozostałe wypowiedzi, raczej mało optymistyczne;-)
Halloween, tylko powiedz co ma do tego kasa i czas?
Kasa rośnie i nie zamierzam jej wyrzucać, a czasu brakuje.
Z tym drugim to też ma dobre strony, bo szybciej licznik trzeźwości bije;-)

wolny - Czw 20 Cze, 2013 20:50

Halloween napisał/a:
czemu Ty jesteś zawsze złośliwy?

Pewien jesteś że to złośliwość???,.. czy raczej twoje uwarunkowania dzięki którym stworzyłeś mi tożsamość, fałszywą zresztą,.. kierują twoja troską o dobro innych co jest tylko i wyłącznie egoistycznym zaspokojeniem głodnego Ego, i nic w tym nie byłoby złego gdyby nie przegięcie pały !!! ;)

Matinka - Czw 20 Cze, 2013 20:56

Marc-elus napisał/a:
Mati, a możesz mi wreszcie zdradzić jaki to powód że chcesz sama trzeźwieć?
Bez sentencji filozoficznych typu "człowiek idzie przez życie sam blablabla".

Odpowiem jednocześnie na kilka przypuszczeń.
Nie dla ślubowania, nie żeby iść do nieba.
Jestem "niewierząca" w sensie religii, choć mam trochę pokory wobec zawiłości świata i rzeczy niewyjaśnionych - nie, nie talerze, kosmici czy biegające figurki;-)
Wobec tego wsparcie siły wyższej też odpada:-(
A cuda bez wiary też się raczej nie dzieją (o właśnie, na temat w wiadomościach leciało:-)

Halloween - Czw 20 Cze, 2013 21:00

wolny napisał/a:
Halloween napisał/a:
czemu Ty jesteś zawsze złośliwy?

Pewien jesteś że to złośliwość???,.. czy raczej twoje uwarunkowania dzięki którym stworzyłeś mi tożsamość, fałszywą zresztą,.. kierują twoja troską o dobro innych co jest tylko i wyłącznie egoistycznym zaspokojeniem głodnego Ego, i nic w tym nie byłoby złego gdyby nie przegięcie pały !!! ;)



Pewien jestem że to złośliwość.
A cała reszta gadaniny, ceewd
Tożsamość Ci stworzyłem? Przeceniasz się. Zapomnij.
Nie dogadamy się.

Marc-elus - Czw 20 Cze, 2013 21:01

mati napisał/a:
Odpowiem jednocześnie na kilka przypuszczeń.

Odpowiedz na pytanie, a nie zawijasz jak alkoholiczka. :)
To nie przesłuchanie, więc się tak nie czuj, po prostu ciekawi mnie jaki powód "samotnego blebleble" sobie Ty znalazłaś.
Szczerze mówiąc, słyszałem już o wielu, wielu..... jak wiele widziałem porażek.
mati napisał/a:
Pozostałe wypowiedzi, raczej mało optymistyczne

Realistyczne..... przekonałem się, że oprócz wielu ciekawych(nie zawsze pozytywnych) przymiotów to trzeźwi alkoholicy patrzą na życie realistycznie.
Bez tego chyba by pili....

piotr7 - Czw 20 Cze, 2013 21:07

mati napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
Mati, a możesz mi wreszcie zdradzić jaki to powód że chcesz sama trzeźwieć?
Bez sentencji filozoficznych typu "człowiek idzie przez życie sam blablabla".

Odpowiem jednocześnie na kilka przypuszczeń.
Nie dla ślubowania, nie żeby iść do nieba.
Jestem "niewierząca" w sensie religii, choć mam trochę pokory wobec zawiłości świata i rzeczy niewyjaśnionych - nie, nie talerze, kosmici czy biegające figurki;-)
Wobec tego wsparcie siły wyższej też odpada:-(
A cuda bez wiary też się raczej nie dzieją (o właśnie, na temat w wiadomościach leciało:-)


Ja jestem nie wierzący a jednak trzezwieję.

Matinka - Czw 20 Cze, 2013 21:08

Jras4 napisał/a:
co do tej pani co to chce sama cos tam robić ...kobieto czy mam cie traktować poważnie ? czy nie bo jak poważnie to do ( tu straszne słowa ) traktuj i nas powaznie co za smuty wciskasz ze sama i samotna droga ..chcesz tszezwieć to pozuc te smuty i te zale czy wstydy ok koniedz z pierdzeniem o skszywdzonei niuni czas dzaiałac


Żartów sobie nie stroję. Samotna droga to żadne smuty ani żale:-) to fakt, to wybór.
Skszywdzoną niunią;-) też nie jestem, sama głupio wyprowadziłam się na manowce.
I działam:-)
Dziś ostatni konkret, nie piję 12 dzień.
Uśmieszek? Tak!:-)

Matinka - Czw 20 Cze, 2013 21:13

Marc-elus napisał/a:

Odpowiedz na pytanie, a nie zawijasz jak alkoholiczka. :)

Odpowiem, ale potrzebuję chwilę, żeby zebrać myśli. Jutro piąteczek, więcej czasu będzie.
Nie robię tajemnicy, wręcz przeciwnie, to sens tego wątku a sedno mojego, obecnego postępowania. Więc, chcę to dobrze wyrazić.

stanisław - Czw 20 Cze, 2013 21:15

mati napisał/a:
W końcu czeka mnie długi, niewyobrażalnie długi czas trzeźwości.
Może troszkę być w abstynencji, a pożniej zacznij trzeżwieć
mati napisał/a:
Jestem "niewierząca" w sensie religii, choć mam trochę pokory wobec zawiłości świata i rzeczy niewyjaśnionych
Wiesz na moje wątpliwośći ktośmi powiedział wyjdż przed dom po zmroku popatrz w niebo widzisz wszechświat niema początku ani końca ,a jeszcze sie rozszeża.
zołza - Czw 20 Cze, 2013 21:15

mati napisał/a:
Więc, chcę to dobrze wyrazić.


To trochę tak ,jak obmyślanie strategi przekazu aby odbiór był przyjety pozytywnie :uoee:

yuraa - Czw 20 Cze, 2013 21:24

Jras4 napisał/a:
ja słyszałem o pewnym gosciu co wykopał figurke w lesie ...... i dalsze posty

powaliło mnie :wysmiewacz: :radocha: :lol2: :rotfl: :boisie:
rezygnuje z moderowania
na dzisiejszy wieczór
piszta co chceta

piotr7 - Czw 20 Cze, 2013 21:27

To wszystko przez tą burzę :klotnia:
pterodaktyll - Czw 20 Cze, 2013 21:29

yuraa napisał/a:
powaliło mnie :wysmiewacz: :radocha: :lol2: :rotfl: :boisie:
rezygnuje z moderowania
na dzisiejszy wieczór


A ja sobie usiądę cichutko z boku i popatrzę na to Twoje samotne trzeźwienie, cholernie jestem ciekaw. Mnie się nigdy nie udało, ale może Ty masz jakiś sposób na to..........

yuraa - Czw 20 Cze, 2013 21:30

jeszcze chyba sie nie przywitałem
cześć mati :)
mati napisał/a:
wybrałam to forum, bo nie jest takie spięte, jak mu podobne

chyba Cię czytałem na innym

Wiedźma - Czw 20 Cze, 2013 21:30

mati napisał/a:
Wiedźma napisał/a:
Iras, przestań mendzić - to wątek nowej userki :nunu2:


Mi to nie przeszkadza:-) wybrałam to forum, bo nie jest takie spięte, jak mu podobne, które niektórzy pewnie znają.

Mamy taką zasadę, żeby nie zaśmiecać poważnych działów, zwłaszcza wątków nowych userów,
żeby nie powodować im dyskomfortu na powitanie. Skoro Tobie to nie przeszkadza,
to nie będę wlepiała kartek za niestosowania się do tej zasady,
ale jak moderator wpadnie tu z miotłą, to pewnie mimo wszytko zrobi porządek.
Do pierdół i mendzenia mamy działy peryferyjne, więc gdy będziesz miała ochotę na luzik -
zapraszam do HydeParku :)

Wiedźma - Czw 20 Cze, 2013 21:32

O, widzę, że właśnie wpadł :yura:
Ale starym zwyczajem jutro posprząta :mgreen:

piotr7 - Czw 20 Cze, 2013 21:38

Ptero ,jest taki jeden ,chociaż ostatnio jakoś mniej wygadany
Halloween - Czw 20 Cze, 2013 21:40

pterodaktyll napisał/a:
Wiedźma napisał/a:
starym zwyczajem jutro posprząta
:rotfl:


Tu właściwie możną by się na sprzątanie załapać, tylko żeby jaka przyzwoita stawka była. :mysli:
Odkryłem właśnie lukę rynkową, opatentuje. :cwaniak:

Matinka - Czw 20 Cze, 2013 21:40

yuraa napisał/a:
jeszcze chyba sie nie przywitałem
cześć mati :)
mati napisał/a:
wybrałam to forum, bo nie jest takie spięte, jak mu podobne

chyba Cię czytałem na innym


Cześć:-)
Mówisz o forum typu AA? To na pewno nie.

Matinka - Czw 20 Cze, 2013 21:42

Wiedźma napisał/a:
O, widzę, że właśnie wpadł :yura:
Ale starym zwyczajem jutro posprząta :mgreen:


Szkoda:-( to wszystko razem do kupy, miało jakiś sens.

yuraa - Czw 20 Cze, 2013 21:43

no to sie pomyliłem, prosze o wybaczenie :skromny:
znaczy ktos podobnie pisze

Wiedźma - Czw 20 Cze, 2013 21:46

mati, a dlaczego wyłączyłaś sobie w profilu uśmieszki?
Matinka - Czw 20 Cze, 2013 21:56

Wiedźma napisał/a:
mati, a dlaczego wyłączyłaś sobie w profilu uśmieszki?


A takie kolejne dziwactwo;-)

Jonesy - Czw 20 Cze, 2013 21:58

mati napisał/a:

Silnie odczuwam, że samotność wpisana jest w życie człowieka. Dlatego i tę walkę musi stoczyć sam. W swoim przypadku rozumiem to dosłownie: bez terapii, bez spotkań AA, najlepiej bez farmakologii oraz innych praktyk np. typu hipnoza.
Organizm jest zmieniony, psychika - ale to jest możliwe do naprawy.


Pijąc byłem samotny jak palec. Ani rodziny nie widziałem a znajomych to w ogóle unikałem - rano bo smierdziałem i mi było wstyd, a wieczorem bo piłem o wiele więcej od nich i ... też mi było wstyd.

Dopiero wsiadając w jeden czwartek do samochodu jadącego na grupę wsparcia, a siedziało w nim 3 "drabów" poczułem coś takiego, że sam nie wiem co to było. Poczułem się, jakbym wreszcie trafił do swoich. A na grupie to w ogóle już jak ryba w wodzie. Zawsze jak tam jadę to z uśmiechem i z radością, są to dla mnie najlepsze godziny w tygodniu. Nawet lepsze niż te, które spędzam z córkami i żoną, na nowo odzyskanymi, kiedy wreszcie dotarło do mnie że je mam. Lepsze bo dają mi nadzieję i siłę.

Ale... wszystko przed tobą. Ja zaczynałem trzeźwieć z 5 lat. I tak dużo nie zmarnowałem, bo przed trzydziestką się załapałem na grupę :)

Napisz koleżanko droga, ile masz lat. Tak mniej więcej chociaż jak się wstydzisz, chociaż jest równouprawnienie i nie mam pojęcia czego się wstydzić. Każdy był młody i każdy będzie stary. No chyba że zdąży się przed czasem samemu wyautować... Mnie się wydaje że jesteś ostro przed trzydziestką, ale mogę się mylić...

endriu napisał/a:

po jakichś 2 latach terapii i mitingów można się dopiero samemu leczyć a nawet wyleczyć


perełka całego wątku. Lepszy tekst nawet od tej wędrującej z domu do lasu lafiryndy Irasa... Chociaż Iras wciąż pozostaje klasą samą w sobie :)

Jędrek - Pią 21 Cze, 2013 06:51

mati napisał/a:
Jestem uzależniona od alkoholu i sama chcę z tego wyjść.

Sam to się wpędziłem w obłęd wymysłów, manii prześladowczej i lęków- co w efekcie zakończyło się zapiciem leków psychotropowych i pobytem na Oddziale Zamkniętym Szpitala Psychiatrycznego.
Po tym doświadczeniu "trochę" ograniczyłem swoją wyższość nad terapeutami i innymi nałogami. Dlatego, że "trochę", przesiadziałem w depresji na d*** 2 lata. A teraz jestem z ludźmi takimi jak ja praktycznie na codzień. Pokazali mi jak mam żyć. Odnalazłem spokój wewnętrzny. A nawet poczułem, co to szczęście, satysfakcja i zadowolenie z siebie....

Jacek - Pią 21 Cze, 2013 09:25

gregor71 napisał/a:
Ja sam z siebie nie piję.Po osiągnieciu dna.Nie korzystam z mityngow,z terapii.

żadna terapia,żaden meeting,nic nie wskóra,gdy nie zobaczysz własnego dna
to są jedynie drogowskazy,decyzję muszę podjąć sam

wolny - Pią 21 Cze, 2013 10:13

Halloween napisał/a:

Pewien jestem że to złośliwość.

Błąd !!!! Zapytam,.. a dlaczego uważasz że ja niby mam być złośliwy w stosunku do Jrasa ,
dla mnie on jest zwyczajną istota ludzką jak każdy,.. ani lepszą,. ani gorszą , co mnie miałoby przyjść z tego abym używał jakichś złośliwości w stosunku do niego czy do ciebie, żadnych korzyści,... żadnych,... , widać jak na dłoni że mierzysz innych wedle własnej hierarchii wartości i poprzez pryzmat własnych wierzeń, ideologii, dogmatów, doświadczeń, co nie koniecznie odzwierciedla rzeczywistość , która akurat jest diametralnie inna od tej twojej !!
Twój problem !!! :bezradny: :skromny:

Jędrek - Pią 21 Cze, 2013 11:21

wolny napisał/a:
........że ja niby mam być złośliwy w stosunku do Jrasa ,
dla mnie on jest zwyczajną istota ludzką jak każdy,.. ani lepszą,. ani gorszą ...

No nie taką znowu zwyczajną.... Tu bym se pooceniał, ale staram się odstawić :)

wolny - Pią 21 Cze, 2013 13:39

Jędrek napisał/a:
No nie taką znowu zwyczajną...

Zapyta,.. a kim niby to on jest,.. skoro twierdzisz że jest niezwyczajny ???
Bo mnie takie wypowiedzi trochę no,.. powiedzmy to,.. śmieszą !! :mysli: :mysli:

Halloween - Pią 21 Cze, 2013 14:10

wolny napisał/a:
Halloween napisał/a:

Pewien jestem że to złośliwość.

Błąd !!!! Zapytam,.. a dlaczego uważasz że ja niby mam być złośliwy w stosunku do Jrasa ,
dla mnie on jest zwyczajną istota ludzką jak każdy,.. ani lepszą,. ani gorszą , co mnie miałoby przyjść z tego abym używał jakichś złośliwości w stosunku do niego czy do ciebie, żadnych korzyści,... żadnych,... , widać jak na dłoni że mierzysz innych wedle własnej hierarchii wartości i poprzez pryzmat własnych wierzeń, ideologii, dogmatów, doświadczeń, co nie koniecznie odzwierciedla rzeczywistość , która akurat jest diametralnie inna od tej twojej !!
Twój problem !!! :bezradny: :skromny:


Przepychanka jak w piaskownicy, pozostaje przy własnym zdaniu, a reszta powyżej cytowanej pisaniny... bla bla bla.
Nie chce mi się z Tobą gadać. (cyt. Franz "Psy")

rufio - Pią 21 Cze, 2013 14:25

Czyli sami z tego wychodzicie ? :cwaniak:
Matinka - Pią 21 Cze, 2013 18:12

ant69 napisał/a:
mati napisał/a:
To eksperyment na żywym organizmie.

Brrrr.... toż to horror (poważnie tak myślę)


pterodaktyll napisał/a:
Zapomniałaś dodać "zbrodniczy" :p


Eksperyment na żywym organizmie to również wlewanie w siebie etanolu, przerabianie mózgu na galaretę a resztę na złom. I jeszcze jak się w to bagno wciąga rodzinę. A jak ofiar za mało to wsiada się po pijaku do samochodu.
To jest horror i zbrodnicze działanie!

Podejmuję ryzyko w walce o wielką stawkę, a celem jest zmiana ku lepszemu.
I na razie widzę dla siebie tylko tę jedną drogę.

pterodaktyll - Pią 21 Cze, 2013 18:16

mati napisał/a:
na razie widzę dla siebie tylko tę jedną drogę.

Szkoda...........moim zdaniem to droga do nikąd. Ja próbowałem, inni próbowali...........szkoda gadać. Powodzenia życzę, bo mam wrażenie, że będzie Ci cholernie potrzebne

Matinka - Pią 21 Cze, 2013 18:25

Eila napisał/a:

Ja to nawet już byłam jedną nogą na oddziale szpitala ..kiedy nadeszła ta zbawcza myśl....UDA MI SIĘ !!! PORADZĘ SOBIE SAMA!!!! i wyszłam ze szpitala..kiedy wychodziłam Pani doktor szepnęła mi do ucha -''jeszcze to wrócisz''-odpowiedziałam -nigdy!!!
Nie piłam kilka lat...doskonale radziłam sobie sama...

Konował nie lekarz! :evil:
Będę szczęśliwa najpierw jak miną dwa tygodnie, potem miesiąc a rok...o rety! Byłoby super!
Ileż to rzeczy można zmienić przez rok. Ile odnaleźć, zdobyć, wypracować...
A parę lat to już prawie kosmos!;-)
Nie piłaś parę lat! Niesamowite, jestem pełna podziwu. I poradziłaś sobie sama!:-)
A nawrót to może mieć każdy i również ten co chodzi na terapię, mitingi...

pterodaktyll - Pią 21 Cze, 2013 18:30

Zdaje się, że nie doczytałaś postu do końca.......
Eila napisał/a:
Nie piłam kilka lat...doskonale radziłam sobie sama...aż pewnego dnia koszmar powrócił...uderzyło to we mnie ze zdwojoną siłą..bolało :( byłam tak bardzo przerażona ,że będąc jeszcze na detoksie...już miałam umówioną wizytę z terapeutką :tak:
Dopiero wtedy zrozumiałam,że SAMA sobie nie poradzę...aktualnie nie piję już prawie rok


Eila napisał/a:
Dopiero wtedy zrozumiałam,że SAMA sobie nie poradzę...

Matinka - Pią 21 Cze, 2013 18:31

pterodaktyll napisał/a:
Powodzenia życzę, bo mam wrażenie, że będzie Ci cholernie potrzebne

Dzięki:-) Każdemu jest potrzebne.

Matinka - Pią 21 Cze, 2013 18:37

pterodaktyll napisał/a:
Zdaje się, że nie doczytałaś postu do końca.......


Doczytałam. Ale każdy jest inny, żyje w innych okolicznościach. Inaczej radzi sobie z problemami.

staaw - Pią 21 Cze, 2013 18:45

Witaj Mati,

mati napisał/a:
Inaczej radzi sobie z problemami.

Akurat alkoholicy mają mało urozmaicone sposoby...

Stanisław.

pterodaktyll - Pią 21 Cze, 2013 18:51

mati napisał/a:
każdy jest inny, żyje w innych okolicznościach. Inaczej radzi sobie z problemami.

Jest nawet takie powiedzenie, że "każdy pieprzy sobie to życie tak, jak potrafi............."

Matinka - Pią 21 Cze, 2013 18:52

Jras4 napisał/a:
i moze naipierw coś o sobie ..jakies pare słów a nie ,,bo sie wyciognełam ,, jakas jestes chamska mi sie wydaie


Najpierw to się przywitałam, powiedziałam, jaki mam problem i co chcę zrobić.
Czy chamstwem jest niezastosowanie schematu rodem z mitingów?
Widziałam to kiedyś na zachodnich filmach - "cześć, jestem mati, jestem alkoholiczką, piję od 20 lat".

Przy okazji, pewnie stamtąd pochodzi ten niewygodny do wymówienia makaronizm "mitingi" zamiast normalnego słowa "spotkania". A co to znaczy sponsor (mam całkiem inne skojarzenie), albo spotkania spikerskie?

Jak chcesz mnie poznać to czytaj uważnie posty, między wierszami można znaleźć wszystkie moje najważniejsze cechy.

Wiedźma - Pią 21 Cze, 2013 18:58

mati napisał/a:
każdy jest inny, żyje w innych okolicznościach. Inaczej radzi sobie z problemami.

Ale choroba alkoholowa jest jednakowa dla każdego.
A Ty mówisz dokładnie to samo co każde z nas na początku swojej drogi.
Alkoholiczy standard - ja próbowałam radzić sobie sama przez... 20 lat.
Miałam wiele dość długich przerw w piciu - od kilku miesięcy do 2 lat. Ale nieodmiennie wracałam do butelki.
Pomogła mi pierwsza prośba o pomoc - poszłam na terapię i zaskoczyłam od razu. Nie piję ponad 7 lat.
Szkoda mi tamtych lat przepitych, mogłam to przerwać znacznie wcześniej, oszczędziłabym męczarni sobie i najbliższym.
Koniecznie chcesz tak samo? Nie szkoda Ci życia? Ile masz lat?

Matinka - Pią 21 Cze, 2013 18:58

Jonesy napisał/a:
Napisz koleżanko droga, ile masz lat. Tak mniej więcej chociaż jak się wstydzisz, chociaż jest równouprawnienie i nie mam pojęcia czego się wstydzić. Każdy był młody i każdy będzie stary. No chyba że zdąży się przed czasem samemu wyautować... Mnie się wydaje że jesteś ostro przed trzydziestką, ale mogę się mylić...

Nie wstydzę się drogi kolego, uważam, że w tej sprawie nie ma znaczenia czy mam 28 czy 58 lat. Mniej więcej jestem w Waszym wieku;-)

smokooka - Pią 21 Cze, 2013 19:00

mati napisał/a:
Jak chcesz mnie poznać to czytaj uważnie posty, między wierszami można znaleźć wszystkie moje najważniejsze cechy.
No i własnie dlatego szkoda mi czasu na witanie się z nowymi :bezradny:






a kciuki też trzymam, bo nic do Ciebie nie mam, tylko żałuję, że wszyscy tak mamy, że musimy sami kombinować.

gregor71 - Pią 21 Cze, 2013 19:02

W sumie to niewiele o tobie wiadomo.Nudzi ci się i zalożylaś temat?Jak mam się odnosić do twej samodzielnej drogi jeśli niewiadomo nawet co skłoniło cię do niecheci do alkoholu?Pasują ci jakies wstawki o magicznych figurkach,a niechętnie przyjmujesz konstruktywne próby pomocy.Może chodzi o czata w tym wątku?
gregor71 - Pią 21 Cze, 2013 19:04

mati napisał/a:
Mniej więcej jestem w Waszym wieku;-)

Czyli okolo pięciedziąt lat bo taka pewnie średnia jest tu.

Matinka - Pią 21 Cze, 2013 19:05

Wiedźma napisał/a:
A Ty mówisz dokładnie to samo co każde z nas na początku swojej drogi.
Alkoholiczy standard - ja próbowałam radzić sobie sama przez... 20 lat.
Miałam wiele dość długich przerw w piciu - od kilku miesięcy do 2 lat. Ale nieodmiennie wracałam do butelki.
Pomogła mi pierwsza prośba o pomoc - poszłam na terapię i zaskoczyłam od razu. Nie piję ponad 7 lat.
Szkoda mi tamtych lat przepitych, mogłam to przerwać znacznie wcześniej, oszczędziłabym męczarni sobie i najbliższym.
Koniecznie chcesz tak samo? Nie szkoda Ci życia? Ile masz lat?

Wiedźmo, wszystkie te wspomniane w wątku doświadczenia są dla mnie cenne i w gruncie rzeczy bardzo pomocne, będą przestrogą ale nie zniechęcą mnie do podjęcia tej próby.

zołza - Pią 21 Cze, 2013 19:09

mati,
Nie bierz tego co piszą inni zbyt osobiście ,każdy ma swój plan na trzeźwienie ,Ty masz jak narazie mocne postanowienie abstynencji :) to działa ( przynajmniej u mnie działało ) ale niestety na zbyt krótko i miałam wtedy czasami nawet większego doła niż gdy piłam. Czułam sie gorsza ,zła i samotna . Nikt nie doceniał,że nie piję i wydawało mi się ,że to wszystko bez sensu . W grupie jest o wiele prościej ....Trzymam kciuki ;)

gregor71 - Pią 21 Cze, 2013 19:12

Samotnie sobie nie piję,ale mam pomoc na forach szczegolnie u 'jobael'.Tam piszę i dostaję cenne zwrotne odpowiedzi.Bez tego czarno widzę siebie.Kto jak nie trzeźwiejący alkoholicy wylapie natychmiast moje błędy.Lecz najpierw musze coś napisać co sie ze mna dzieje.

Jeśli nie będziesz podobnie to lepiej zalozyc bloga bez możliwosci komentowania i kopiowania.

rufio - Pią 21 Cze, 2013 19:19

Witaj.
Masz racje nie jest istotne ile się ma lat - nie jest ważne skąd się pochodzi - małe ma znaczenie wykształcenie i zawód - alkoholizm jet jedna z nie licznych chorób która zrównuje wszystkich do jednego poziomu . Nawet powód dla którego chce się przestać pić jest podobny a w niektórych sytuacjach jednakowy - identyczny nawet słowa wypowiadane mają taką samą składnie i kolejność .I zawsze lub prawie zawsze pierwsze myśli , działania mają treść - DAM RADE SAM/A - nie mam prawa oceniać Ciebie i Twoje działania - sam tak robiłem i .... przegrałem . Może Ty jesteś bardziej zdeterminowana , może bardziej szalona ? Może ? Jak Sama napisałaś - samotność jest nam pisana - jest naszym przywilejem jak i przekleństwem - może wygrasz a może tak trzepniesz gołą pupą o asfalt wypełniony rozbitym szkłem , że przez nieokreślony czas będziesz jadła na stojąco .Wielu tu się przewinęło Don Kichotów i w realu tez takich spotkałem , ale może nie spotkasz swego wiatraka a spotkasz odwzajemnioną " Dulcynee" .
Powodzenia .

prsk :mysli:

Marc-elus - Pią 21 Cze, 2013 19:52

mati napisał/a:
wszystkie te wspomniane w wątku doświadczenia są dla mnie cenne i w gruncie rzeczy bardzo pomocne, będą przestrogą ale nie zniechęcą mnie do podjęcia tej próby.

No to jasne.... i nawet teraz tak piszesz jak to ludzie na początku, zanim nie pierdykną porządnie o ziemie. :D

Zapytam trzeci raz, nie unikaj :mgreen: :
Dlaczego chcesz próbować sama, mimo wiedzy iż sukces jest prawie niemożliwy?
Wiesz również że to igranie z własnym życiem.
Wiesz też że ta choroba nie wybacza, jak zaczniesz z powrotem, możesz nie skończyć.

Wydajesz się rozsądną osobą, dość logicznie myślącą, a więc.....
Jaki to powód jest takiego postępowania?
Co Cię skłania do tego skłania?

Jacek - Pią 21 Cze, 2013 20:30

mati napisał/a:
A nawrót to może mieć każdy

planujesz coś skarbie???
czy jedynie tak gdybasz na zapas???
w moim przypadku gdy bym dopuścił się do nawrotu , tracę więcej aniżeli gdy jeszcze piłem
gdy wyszedłem z nałogu picia ,,zyskałem zaufanie i rodzinę
po dopuszczeniu do nawrotu ,,nie mam co na to liczyć
matuś ,, widzę że dla ciebie to jeszcze zabawa,a ściślej powiedziawszy - pijane myślenie (kombinacja - pewnie słyszałaś)

endriu - Pią 21 Cze, 2013 20:34

Marc-elus napisał/a:
Co Cię do tego skłania?


jak to co? kasa się skończyła i nie ma za co pić :wysmiewacz:

ant69 - Pią 21 Cze, 2013 20:36

mati napisał/a:
Będę szczęśliwa najpierw jak miną dwa tygodnie, potem miesiąc a rok...o rety! Byłoby super!
Ileż to rzeczy można zmienić przez rok. Ile odnaleźć, zdobyć, wypracować...
A parę lat to już prawie kosmos!;-)
Nie piłaś parę lat! Niesamowite, jestem pełna podziwu. I poradziłaś sobie sama!:-)
A nawrót to może mieć każdy i również ten co chodzi na terapię, mitingi...


No, jaki piękny film :]
Tak trzymaj. Na pewno Ci się uda :okok:

ant69 - Pią 21 Cze, 2013 20:43

Jacek napisał/a:

mati napisał/a:
A nawrót to może mieć każdy


Błąd! nie każdy.
Żeby zawrócić, trzeba najpierw gdzieś dojść... przynajmniej ruszyć z miejsca

rybenka1 - Pią 21 Cze, 2013 20:45

Witaj Mati ,czytam ten wątek i życzę powodzenia. :okok:
Eila - Pią 21 Cze, 2013 21:32

Jestem bardzo ciekawa jak sobie poradzisz.....
Mam nadzieję ,że będziesz z nami ,abyś mogła opowiadać nam o swoich postępach..
W każdym razie ja tutaj będę jakby co :tak:
Ja TRZYMAM KCIUKI :kciuki:

leon - Pią 21 Cze, 2013 21:41

mati trzymam :kciuki: ,mam nadzieje,ze dasz znac jak CI poszlo... :>
Matinka - Pią 21 Cze, 2013 22:17

Dziękuję za kciuki!:-)

Nie chcę już pisać o poważnych sprawach, jak mnie zaczyna kark swędzieć to znaczy, że czuję emocje;-) Wtedy lepiej się z tym przespać.

Ale wspomnę sobie ten dzień trzynasty trzeźwienia.

Taki upał się zgotował, a mi przypadło łazić parę godzin w słońca zenicie. Już mi głowa od tego napuchła i jeszcze tydzień temu poszłabym do ogródka piwoniowego, wzięłabym zimne i popadła w błogostan. Czytałabym książkę, albo gapiła na przechodniów...Potem drugie zimne i dalej stop reszta w domu. Rano błogi stan zmieniłby się w światowstręt.
Wobec tego pognałam do sklepu i wybrałam sobie śliczną buteleczkę z zawartością dla niemowląt;-) Chłeptałam godzinę te parę mililitrów udając, że bardzo mi smakuje;-)
Ale najlepsza była niespodzianka! Kilka słów na spodzie zakrętki...
"Po wypiciu zrób ze mnie wazon, a pozostanę z Tobą na zawsze"
:lol2:

Jo-asia - Pią 21 Cze, 2013 22:26

mati, witaj
śledzę Twój wątek od początku
ja wiem, że sama nie dałbym radę przestać pić...
trzymam kciuki :)

Matinka - Sob 22 Cze, 2013 11:03

gregor71 napisał/a:
W sumie to niewiele o tobie wiadomo.Nudzi ci się i zalożylaś temat?Jak mam się odnosić do twej samodzielnej drogi jeśli niewiadomo nawet co skłoniło cię do niecheci do alkoholu?

Wielka niecierpliwość panuje w tej krainie;-)
W ciągu parunastu godzin powinnam przedstawić pełne cv z uwzględnieniem, a może przede wszystkim z uwypukleniem mojej pijanej historii.
Ja to zrobię, skoro takie zapotrzebowanie, ale potrzebuję czasu, nie potrafię tak od razu.
Nuda mi nie doskwiera, byłby to głupi powód do zakładania wątku.

gregor71 napisał/a:
Pasują ci jakies wstawki o magicznych figurkach,a niechętnie przyjmujesz konstruktywne próby pomocy.Może chodzi o czata w tym wątku?


Nie jestem w żałobie po porzuceniu alkoholu;-) lubię się śmiać, a okazji ostatnio mam mało.
Więc nawet takie głupawe wstawki mnie radują.
O ważności innych wypowiedzi już pisałam.
Wiem, gdzie można pogadać, ale nie mam takiej potrzeby.

Matinka - Sob 22 Cze, 2013 11:35

smokooka napisał/a:
No i własnie dlatego szkoda mi czasu na witanie się z nowymi :bezradny:


Powitania są normą w cywilizowanym świecie.
Natomiast nie można nic robić na siłę. Często ktoś mówi obowiązkowo "cześć" i nawet nie podniesie wzroku. Szkoda Ci czasu, w porządku, nie musisz tego ogłaszać.
Wierzę, że spora grupa osób, powitała mnie szczerze, bezinteresownie i bez oczekiwań wobec mojej osoby:-)

Eila - Sob 22 Cze, 2013 12:09

mati napisał/a:
Ale najlepsza była niespodzianka! Kilka słów na spodzie zakrętki...
"Po wypiciu zrób ze mnie wazon, a pozostanę z Tobą na zawsze


Takie właśnie rzeczy z pozoru nijakie mnie zadziwiły kiedy przestałam pić....
Byłam zdziwiona ...że je zauważam...to było nowe doświadczenie po latach picia ....i takie piękne :lol2: wszystko mnie cieszyło i nadal cieszy :lol2:
Wspaniale jest dostrzegać piękno wokół nas :hejka:
MIŁEJ SOBOTY :buzki:

Matinka - Sob 22 Cze, 2013 12:12

gregor71 napisał/a:
Ja sam z siebie nie piję.Po osiągnieciu dna.Nie korzystam z mityngow,z terapii.
Jednak prób podejmowałem niezliczone ilości.Nadszedł w koncu mój czas.Prawie dwa lata tak samotnie sobie radzę.Od trzech okolo miesiecy nie palę.Wiele sie zmieniło na lepsze.Czy trzeźwieję?Odczuwam zmiany w żywym organiźmie.

Nie wiem ile masz lat,ile stracilaś,co tak przeszkadza w piciu.Szansę zawsze masz.


Dziękuję za to doświadczenie.

W piciu obrzydliwe jest wszystko. Poczynając od tego, że jest trutką zastępującą prawdziwe przyjemności, że ogłupia, uzależnia i niszczy wszystko po drodze.
Ile straciłam? Jeszcze trudno oszacować wszystkie straty. Pozornie nic nie runęło, nie huknęło, nie rozbiło się w pył.To będzie wychodziło przez lata. Boję się tej katastrofy, która wisi w powietrzu. W wielu sprawach trudno się przyznać, że to przez alkohol. Człowiek nie żyje w próżni. Mogłam wyrządzić/wyrządziłam wielką szkodę swoim bliskim. Wystarczy widok puszki stale przyklejonej do ręki i czas poświęcony piciu. Na pewno to nie wszystko. Tutejsi bywalcy dobrze znają problem współuzależnienia. Tego najbardziej się obawiam. Oczywiście ucierpiało zdrowie i psychika. Mam problemy z pracą. Straciłam szacunek do siebie, poczucie wartości i wolności.

Jo-asia - Sob 22 Cze, 2013 12:18

mati napisał/a:
W wielu sprawach trudno się przyznać, że to przez alkohol.

ja bym powiedziała, że to przez to, że ja piłam alkohol

przyjdzie czas...przyjdzie rada :)

Matinka - Sob 22 Cze, 2013 12:36

Marc-elus napisał/a:

Zapytam trzeci raz, nie unikaj :mgreen: :
Dlaczego chcesz próbować sama?


Pamiętam:-)
Mam swoje powody, że zwlekam z odpowiedzią.
Ale odpowiem.

Wiele osób pisało o próbach samodzielnego wyjścia z nałogu, czy mogłabym poznać Wasze powody postępowania?

Jacek - Sob 22 Cze, 2013 12:39

mati napisał/a:
gregor71 napisał/a:
W sumie to niewiele o tobie wiadomo.Nudzi ci się i zalożylaś temat?Jak mam się odnosić do twej samodzielnej drogi jeśli niewiadomo nawet co skłoniło cię do niecheci do alkoholu?

Wielka niecierpliwość panuje w tej krainie;-)
W ciągu parunastu godzin powinnam przedstawić pełne cv z uwzględnieniem, a może przede wszystkim z uwypukleniem mojej pijanej historii.
Ja to zrobię, skoro takie zapotrzebowanie, ale potrzebuję czasu, nie potrafię tak od razu.

ani mnie,ani nikomu to nie jest tak bardzo jak Tobie potrzebne
wiem,,trudno to samemu zrozumieć - ale taka jest właśnie prawda
mati napisał/a:
W wielu sprawach trudno się przyznać, że to przez alkohol.

alkohol z tym nie ma nic wspólnego
zawsze jest lepiej zrzucić winę na coś lub kogoś co akurat pod ręką
walcz,,,ale nie trącaj o winę innych ,,szukaj jej w sobie
szczególnie jeśli sama chcesz tego dokonać

wolny - Sob 22 Cze, 2013 12:57

mati, Obserwuje trochę , ten twój wątek ,i w moim odczuciu i tu mi wybacz bo mogę się mylić oczywiście , ale twoja wola walki z alkoholizmem w stylu solowym trochę mi przypomina wyzwanie jakie stawiają sobie ludzie uczestniczący w biciu rekordów w Księdze Guinnessa, bardziej ci chodzi chyba o bycie w centrum zainteresowania, wyzwolenie zachwytu u innych , wyeksponowanie swojej osoby jako niepospolitej i niepowtarzalnej, innej, tej która zachwyci innych dokonaniem niemożliwego . Nie potrzebujesz nikogo i niczego , aby dokonać cudu i udowodnić że jednak wszyscy się mylą , to jest pragnienie bycia gwiazdą, chcesz być kimś niepowtarzalnym i doskonałym , ale w przyszłości,.. tak myślę i tu popadasz w pułapkę !!! Powtórzę mogę się mylić ,.. to tylko moje odczucia !!!
Alkoholizmu nie można traktować jak wyzwania,. to śmieszne jest !!! W tej walce zawsze jesteś na pozycji przegranej ,ale róbta co chceta jak to mówią .... :p :p

dromax - Sob 22 Cze, 2013 13:45
Temat postu: Re: Sama z tego wyjdę.
mati napisał/a:
Jestem uzależniona od alkoholu i sama chcę z tego wyjść.
.

:oops: Ja nie znam nikogo kto by SAM Z TEGO WYSZEDŁ. A z was ktoś takiego kogoś zna?
:shock: Prawdopodobnie nie ma takiej możliwości. Pomijając CUD - RZECZ JASNA.

smokooka - Sob 22 Cze, 2013 13:49
Temat postu: Re: Sama z tego wyjdę.
dromax napisał/a:
mati napisał/a:
Jestem uzależniona od alkoholu i sama chcę z tego wyjść.
.

:oops: Ja nie znam nikogo kto by SAM Z TEGO WYSZEDŁ. A z was ktoś takiego kogoś zna?
:shock: Prawdopodobnie nie ma takiej możliwości. Pomijając CUD - RZECZ JASNA.


Już sam fakt rejestrowania się na forum tematycznym jest zaprzeczeniem radzenia sobie samodzielnie. :roll:

Anonymous - Sob 22 Cze, 2013 13:50

No ja niby znam, siebie. Pół roku abstynencji bez terapii , AA, tylko tu na forum i dokształcanie się z internetu. Ale to pewnie za mało, żeby powiedzieć że wyszedłem z terapeutycznego punktu widzenia. :p Z samym piciem nie mam problemu, ale z sobą samym już prędzej ;)
pterodaktyll - Sob 22 Cze, 2013 13:57

PSG-1 napisał/a:
Pół roku abstynencji bez terapii , AA, tylko tu na forum i dokształcanie się z internetu

Dłużej potrafiłem wytrzymać i to bez forum i netu...........pół roku.......żadne osiągnięcie.
PSG-1 napisał/a:
Z samym piciem nie mam problemu, ale z sobą samym już prędzej

Może przeczytaj dokładnie co napisałeś, bo moim daniem to bezsens.

wolny - Sob 22 Cze, 2013 13:57

PSG-1 napisał/a:
Z samym piciem nie mam problemu, ale z sobą samym już prędzej

No bo to nie picie było problemem,... i nim nie jest !!!! :p

wolny - Sob 22 Cze, 2013 14:00

Cytat:
Dłużej potrafiłem wytrzymać i to bez forum i netu.........

Jak sie chwalim to siem chwalim ja 5 latów se wytrzymałem naj,...i to bez niczego,... łó !!!! 8| I padłem,... :shock: bummmmm :mgreen:

Anonymous - Sob 22 Cze, 2013 14:15

Haha teraz weterani będą się chwalić swoimi najdłuższymi przerwami



Pterodaktyll tam jest sens... Zacząłem pić bo jestem niedorozwinięty emocjonalnie, społecznie, duchowo. Przestałem pić, jestem taki sam jak byłem kiedyś. Nie widzę dużych zmian u siebie. 6, 5 lat temu nie piłem, a miałem te same braki co teraz ;) Dlatego problem jest we mnie, w moim DDA.

wolny - Sob 22 Cze, 2013 14:20

Cytat:
Haha teraz weterani będą się chwalić swoimi najdłuższymi przerwami

Kurnia,... nawet pochwalić sie nie można :nerwus:
PSG-1 napisał/a:
Dlatego problem jest we mnie, w moim DDA.

hihihi ,.. kolejne usprawiedliwienie !!! DDA ,...?????? Ciekawe kto Cie je tam wpasował ????
Gorsza sprawa z usunięciem to nie ząb,... :szok: kurnia ??? 8|

Matinka - Sob 22 Cze, 2013 14:22

PSG-1 napisał/a:
No ja niby znam, siebie. Pół roku abstynencji bez terapii , AA, tylko tu na forum i dokształcanie się z internetu. Ale to pewnie za mało, żeby powiedzieć że wyszedłem z terapeutycznego punktu widzenia. :p Z samym piciem nie mam problemu, ale z sobą samym już prędzej ;)


Powiedz dlaczego nie skorzystałeś z pomocy?
A teraz jaką masz sytuację? Chodzisz gdzieś?

Anonymous - Sob 22 Cze, 2013 14:22

moi kochani rodzice mi wpasowali :*
Matinka - Sob 22 Cze, 2013 14:23

wolny napisał/a:
Cytat:
Dłużej potrafiłem wytrzymać i to bez forum i netu.........

Jak sie chwalim to siem chwalim ja 5 latów se wytrzymałem naj,...i to bez niczego,... łó !!!! 8| I padłem,... :shock: bummmmm :mgreen:


Dlaczego zaczynałeś sam?

wolny - Sob 22 Cze, 2013 14:23

PSG-1, Może wydumasz coś bardzie wiarygodnego?? :mysli: :bezradny:
Matinka - Sob 22 Cze, 2013 14:25

pterodaktyll napisał/a:
Dłużej potrafiłem wytrzymać i to bez forum i netu...........pół roku.......żadne osiągnięcie.

Pterodaktyllu, do Ciebie też kieruję podobne pytanie, z prośbą o odpowiedź:-)

wolny - Sob 22 Cze, 2013 14:29

mati napisał/a:
Dlaczego zaczynałeś sam?

Nie zaczynałem ,.. ponieważ miałem takich różniastych przerw kilka,. a może kilkanaście, o różnej długości,. a ta 5 letnia była najdłuższa, byłem zwyczajnym abstynentem z uporu bym to nazwał,.. "a ja wam pokaże że potrafię " coś w tym stylu, no i przyszedł moment że nie wytrzymałem i myślę sobie a co mi tam jedna balanga mi przecież się należy po takim okresie tortur , i se chlapłem , piłem, non stop,. z rok,. aż mnie na detoksie powitali z utęsknieniem i radością bo już myśleli że ja nie żyje chyba ! 8|

leon - Sob 22 Cze, 2013 14:35

pterodaktyll napisał/a:
Dłużej potrafiłem wytrzymać i to bez forum i netu...........pół roku.......żadne osiągnięcie.

Ja dwa lata abstynencji mialem w latach 90-tych...,nie mialem wyjscia,gdyz tak mialem wycienczony organizm od gorzaly polaczonej z koksem i amfa,ze bym odjechal :blee: :>

wolny - Sob 22 Cze, 2013 14:36

mati, Ja staram się Ciebie zrozumieć i nawet jestem w stanie uwierzyć ,powiem więcej wierzę że Ci sie uda,. ale musisz mieć narzędzia pomocowe ,samą tylko walką i uporem nic nie zdziałasz , to ci gwarantuje , Owszem znam faceta który już w tym stylu bez niczego trzyma abstynencje 17 lat ale on ,jest i tu muszę użyć słowa którego nie lubię , no nie jest zbyt zdrowy psychicznie, no zwyczajnie tak siem przestraszył że ten strach wywołuje u niego paraliż na widok alkoholu , nie umiem tego wyjaśnić ale tak to wygląda. :bezradny: :bezradny:
piotr7 - Sob 22 Cze, 2013 14:37

mati napisał/a:
Wierzę, że spora grupa osób, powitała mnie szczerze, bezinteresownie i bez oczekiwań wobec mojej osoby:-)
:tak:
endriu - Sob 22 Cze, 2013 14:37

ja sobie 8 miesięcy tortur zafundowałem, nie piłem bo sam sobie dam radę, myślałem...

ooo, jak mnie wszyscy podziwiali wkoło za silną wolę,
aż się we wakacje naje...em, jak mnie żona nie przypilnowała, poszedłem sam na plażę,
ćwiartkę w kiblu duszkiem wypiłem, potem piwo, apotem to już poleciało...
i następne 8 miesięcy ciągu...

pterodaktyll - Sob 22 Cze, 2013 14:46

mati napisał/a:
Powiedz dlaczego nie skorzystałeś z pomocy?

mati napisał/a:
Dlaczego zaczynałeś sam?

mati napisał/a:
Pterodaktyllu, do Ciebie też kieruję podobne pytanie, z prośbą o odpowiedź:-)

Alkoholizm to taka dość przewrotna choroba umysłu, która min. powoduje, że zaprzeczamy, wbrew oczywistym faktom, że jesteśmy uzależnieni.
Podobnie było i ze mną. Przez całe lata bliscy i znajomi próbowali zwrócić moją uwagę na to, że mam problemy z alkoholem. Oczywiście wysyłałem całe to towarzystwo na "drzewo" bo przecież: "ja nie piję codziennie, piję wtedy kiedy chcę" itd itd. (to, że raczej było odwrotnie, to jakoś tego nie zauważałem). Stąd też te mamiące okresy "trzeźwości" (celowo piszę w cudzysłowie). Organizm sam w sobie tego alkoholu nie potrzebuje (chyba, że w ostatnim stadium choroby) ale psychika, "zryta" piciem podpowiada, że jest to jedyny i najlepszy sposób odreagowywania wszystkiego, co spotyka alkoholika. Prędzej czy później ale zawsze, dochodzi do głosu podświadomość, wytrenowana latami picia i upomina się o swoją :nagrodę". Alkoholik zaś musi rozładowywać nagromadzone i skumulowane w nim emocje więc sięga po ów "sprawdzony" środek, za pomocą którego te emocje do tej pory rozładowywał. Przerwy w piciu jakie może wytrzymać alkoholik, to naprawdę duża rozpiętość czasowa. Jeden wytrzyma miesiąc, inny pół roku, a inny nawet parę lat ale bez zrozumienia mechanizmów, jakie tym wszystkim rządzą, nie ma mowy o wyjściu z nałogu. Potrzebna jest systemowa zmiana sposobu myślenia a tego raczej nikt sam nie zrobi, zwłaszcza alkoholik przyzwyczajony do manipulacji wszystkim i wszystkimi. Oczywiście piszę to na podstawie swoich doświadczeń, "eksperymentów" i z perspektywy dłuższego trzeźwienia. Początki niestety miałem takie jakie teraz Ty usiłujesz zrealizować, wyważając tzw. "otwarte drzwi". To tez jeden z symptomów tej choroby......

endriu - Sob 22 Cze, 2013 14:55

teraz to wiadomo, najpierw forum, potem terapia, mitingi
już wiem, że samemu się nie da trzeźwieć

wolny - Sob 22 Cze, 2013 14:57

endriu napisał/a:
że samemu się nie da trzeźwieć

To ilu was tam do tej trzeźwości siem dobiera co ?? 8|

endriu - Sob 22 Cze, 2013 14:58

terapia + mitingi
z kilkadziesiąt osób będzie...

piotr7 - Sob 22 Cze, 2013 15:00

Mati ,wybrałaś dłuższą i nie do końca sprawdzoną drogę ,ale to Twój wybór.

Nie powinnaś jednak pytań i komentarzy innych uczestników forum traktować jak ataku czy wścibstwa .Chociaż z twojej strony może to tak wyglądać.
Ale to co i jak mówisz jest lustrzanym odbiciem moich zachowań na początku terapii.Byłem zamknięty-skryty i odporny na sugestie.
Co będą mi wciskać, przecież wiem lepiej.
Nie wiedziałem.

Anonymous - Sob 22 Cze, 2013 15:20

wolny ale Ty jesteś *ku****... Ej Ty masz swój świat i tylko to co Ty powiesz może być uznane za słuszne. A nawet nie rozpatrzysz tego co inni mają do powiedzenia.

Albo dowalisz coś do pieca a potem głupio się tłumaczysz, że "to tylko twoje wyłącznie twoje zdanie i ty nic nie wiesz". Tragedia z Tobą człowieku.

Co ja mam niby ku*** lepszego wymyślać? Ej no stary chlał, łoił nas, potem zdechł i została współuzależniona mamusia znerwicowana która równała mnie z gó***m przy każdej okazji. Chłopie i co kolejny raz mam wałkować ten sam temat a Ty na końcu napiszesz że mam coś innego wymyśleć.

piotr7 - Sob 22 Cze, 2013 15:24

PGS wyluzuj ,Wolny z doskoku i nie czyta wszystkiego
Marc-elus - Sob 22 Cze, 2013 16:03

Kiedyś, zanim trafiłem na terapie, nie piłem 7mieś.
Czemu? Bo miałem dość alkoholu, dostrzegałem już chorobę(już wiedziałem że jestem alkoholikiem), myślałem że problemem jest alkohol/picie.
Tak więc nie piłem. Sam, z siebie.
Na terapie nie poszedłem, gdyż myślałem że "sam dam radę", byłem zmotywowany.
Poza tym, miałem sporo "wyjaśnień", terapia kolidowała mi z życiem, itd.
Sam sobie(i innym) , być może podświadomie, chciałem udowodnić że mogę nie pić.

Dobrze się czułem przez około pół roku. Rześki, z energią, w "zamian za picie" sprawiłem sobie samochód, złapałem nowe zainteresowania....

Nic z tego. :)
Przed sobą nie da się uciec.
A problemem byłem ja sam, a nie picie. Picie to tylko "znieczulacz", objaw.
Dlatego samo nie-picie kończy się.... piciem.

Wróciłem do regularnego picia "na raty": jedno piwo. Po 2tyg drugie. Hej, no przecież da się normalnie wypić piwo!!!
Po miesiącu flaszkę wypiłem.
A po trzech już piłem co drugi/trzeci dzień.

Dwa razy już pytałem o coś.... :roll:
Nie odpowiadaj, wiem że nie masz odpowiedzi.... :)
To choroba tak działa.
Dlaczego tak trudno alkoholikowi iść na terapie?
A czy opętany sam idzie do egzorcysty? :D fsdf43t

wolny - Sob 22 Cze, 2013 16:41

Cytat:
Co ja mam niby ku*** lepszego wymyślać

No nic masz nie wymyślać,.. tylko zacznij żyć tu i teraz,.. a nie swoją przeszłość uważasz jako swoją tożsamość , identyfikujesz się z nią ,..a nią,.. nie jesteś i tylko tyle !!!
Ja w żadnym bądź razie nie mam złych zamiarów , puszczam sugestie abyś sam doszedł prawdy,. a to że cie to boli to też nic nadzwyczajnego to bardzo dobrze bo jakbyś tak mi przyklaskiwał za każdym razem to z góry byłoby wiadomym że i tak nici z tej mojej gadaniny, a tak chociaż wiem że to co piszę przerabiasz w ten czy inny sposób , sprawdzasz,porównujesz i to jest dobre,. tak ma być !!! :okok:

Matinka - Sob 22 Cze, 2013 18:06

wolny napisał/a:
mati, Obserwuje trochę , ten twój wątek ,i w moim odczuciu i tu mi wybacz bo mogę się mylić oczywiście , ale twoja wola walki z alkoholizmem w stylu solowym trochę mi przypomina wyzwanie jakie stawiają sobie ludzie uczestniczący w biciu rekordów w Księdze Guinnessa, bardziej ci chodzi chyba o bycie w centrum zainteresowania, wyzwolenie zachwytu u innych , wyeksponowanie swojej osoby jako niepospolitej i niepowtarzalnej, innej, tej która zachwyci innych dokonaniem niemożliwego . Nie potrzebujesz nikogo i niczego , aby dokonać cudu i udowodnić że jednak wszyscy się mylą , to jest pragnienie bycia gwiazdą, chcesz być kimś niepowtarzalnym i doskonałym , ale w przyszłości,.. tak myślę i tu popadasz w pułapkę !!! Powtórzę mogę się mylić ,.. to tylko moje odczucia !!!
Alkoholizmu nie można traktować jak wyzwania,. to śmieszne jest !!! W tej walce zawsze jesteś na pozycji przegranej ,ale róbta co chceta jak to mówią .... :p :p


Szczere słowa. Podejrzewam, że głośno powiedziałeś to, co wielu myśli.
Zastanawiam się, ile w tym jest prawdy i trochę znajduję.
Pochlebiasz mi, ale nie mam zadatków na bycie gwiazdą i nie lubię być w centrum uwagi.
Natomiast rzeczywiście alkoholizm traktuję jako wyzwanie. Bo bez wysiłku samo nie minie.
Jednak robię to przede wszystkim dla siebie. Dla bliskich też.
To walka, którą nie ma się co chwalić, bo chodzi "jedynie" o powrót do "normalności". Nawet, jak mi się uda to ogłoszenie wyniku nastąpi po mojej śmierci - i wtedy może ktoś wspomni;-) - ta to rzeczywiście wytrzymała do końca:-) Ale osobiście laurów to nie zbiorę;-)
I nie o to się rozchodzi.

Jestem osobą niepowtarzalną i nie muszę w tym celu stawać na głowie;-)

endriu - Sob 22 Cze, 2013 18:28

mati, Ty lepiej nie planuj nie pić do śmierci
dzisiaj nie piję i na razie tyle...

Matinka - Sob 22 Cze, 2013 18:48

endriu napisał/a:
mati, Ty lepiej nie planuj nie pić do śmierci
dzisiaj nie piję i na razie tyle...


A ja widzę to inaczej. Muszę z miejsca przestawić swoje myślenie.
Powiedzieć sobie inaczej - to piwo w zeszłą sobotę to było ostatnie w życiu.
Zgapiłaś się dziewczyno, nie dość że małe i nieekonomiczne to jeszcze nie pożegnałaś się, jak należy;-)
To prawda, jeszcze nie wiedziałam, że po prostu w niedzielę przestanę pić i tak już zostanie.
Muszę mieć perspektywę całego życia, bo wtedy dzień staje się małą kropeczką.
Jeszcze na razie liczę te dni, bo są trudne. Ale jak dojdę do miesiąca przestanę liczyć.

Matinka - Sob 22 Cze, 2013 19:15

smokooka napisał/a:
Już sam fakt rejestrowania się na forum tematycznym jest zaprzeczeniem radzenia sobie samodzielnie. :roll:


O, no właśnie!
Nie trwam w oślim uporze i jak mogę skorzystać z pomocy to robię co należy:-)

Bardzo Wam dziękuję za wszystkie odpowiedzi, będę do tego wracała, pewnie też poczytam inne historie.

Jeszcze dokończę parę myśli, odpowiem na postawione pytania i stanę się rzadszym gościem.

endriu - Sob 22 Cze, 2013 19:34

mati napisał/a:
Powiedzieć sobie inaczej - to piwo w zeszłą sobotę to było ostatnie w życiu.


za takie coś na terapii dostałem kiedyś niezłą *j**** od terapki i od uczestników terapii

Matinka - Sob 22 Cze, 2013 19:36

endriu napisał/a:
mati napisał/a:
Powiedzieć sobie inaczej - to piwo w zeszłą sobotę to było ostatnie w życiu.


za takie coś na terapii dostałem kiedyś niezłą *j**** od terapki i od uczestników terapii


Dlaczego?

ikar - Sob 22 Cze, 2013 19:37

Cześć Mati :] .Dawno tutaj nie pisałem,ale twój wątek skłonił mnie do zastanowienia się kiedy w czasie kiedy piłem,miałem jakąś znaczącą przerwę w piciu i czym ona była spowodowana.Po głębokim namyśle,wyszło mi że w okresie mojego prawie trzydziestoletniego picia,jedynym znaczącym okresem abstynencji,wymuszonej zresztą było 6 miesięcy kiedy złamałem nogę(po pijaku zresztą).Złamanie było dość skomplikowane,tak że byłem dość długo unieruchomiony,pózniej okres rehabilitacji i lęk żeby się dobrze zrosło.Po tym okresie,z pełnym przekonaniem że jeżeli nie piłem pół roku,to problemu nie ma,piłem dalej.I tak problemu nie widziałem przez następne 18 lat.Ten pół roczny okres to jedyna dłuższa przerwa w moim piciu alkoholu,czasami zdarzały się przerwy jedno,dwudniowe spowodowane brakiem pieniędzy,albo żeby organizm dostał trochę wytchnienia.Aż stanąłem pod ścianą i musiałem zdecydować,zdychać czy poprosić o pomoc i żyć.Wybrałem jak się domyślasz pomoc.Terapia,mityngi,ale to mój (i nie tylko) wybór.Dziś nie piję piąty rok,i dobrze mi z tym.Bardzo polubiłem to moje nowe życie :> .Przy okazji chciałbym się odnieść do jaszcze jednej rzeczy.Niejednokrotnie pada tu na forum,w wielu wątkach zresztą,stwierdzenia typu-"walka z alkoholem,walka z nałogiem,walka z uzależnieniem".Ja osobiście uważam,że ilekroć podejmowałem walkę z alkoholem,tyle razy przegrywałem,a po każdej walce byłem bardziej poobijany.Ogłosiłem kapitulację,wobec alkoholu.Ogłosiłem bezsilność,ale nie bezradność,ale to tylko moja skromna opinia.
endriu - Sob 22 Cze, 2013 19:40

mati, jeszcze dużo przed Tobą jeśli chodzi o wiedzę o alkoholizmie,
ale tego sama się nie dowiesz, od tego są fachowcy - terapeuci oraz trzeźwiejący alkoholicy w AA, idź na terapię...

Matinka - Sob 22 Cze, 2013 20:03

ikar napisał/a:
Cześć Mati :] .

Witaj:-)
Widzisz, Twoja abstynencja była wymuszona, dlatego się nie powiodło.
Tego trzeba naprawdę chcieć i być wobec siebie bardzo uczciwym.
ikar napisał/a:
Niejednokrotnie pada tu na forum,w wielu wątkach zresztą,stwierdzenia typu-"walka z alkoholem,walka z nałogiem,walka z uzależnieniem".Ja osobiście uważam,że ilekroć podejmowałem walkę z alkoholem,tyle razy przegrywałem,a po każdej walce byłem bardziej poobijany.Ogłosiłem kapitulację,wobec alkoholu.Ogłosiłem bezsilność,ale nie bezradność,ale to tylko moja skromna opinia.

Czytałam też i o takim podejściu. Nie tylko Ty tak uważasz.
Moje zdanie jest inne. Bez walki i wysiłku nic nie będzie. Można ignorować alkohol ale bez aktywnej postawy - kiszka. Wcześniej czy później się ulegnie. Walkę wypowiadam naszym polskim zwyczajom, gdzie nie ma imprezy czy świąt bez alkoholu, mówię stanowcze "nie" zaproszeniom do kieliszka, odmawiam udziału w zakrapianych eskapadach.
Zmieniam swoje przyzwyczajenia, naprawiam to co zepsute, pracuję nad relacjami...
Toż to jeden wielki poligon wojskowy. Wiele siły trzeba w to włożyć! Więc czym to nazwać?
Bezsilna postawa w dochodzeniu do trzeźwości? To nawet na chłopski rozum nie pasuje! :szok:

zołza - Sob 22 Cze, 2013 20:07

mati napisał/a:
Bezsilna postawa w dochodzeniu do trzeźwości? To nawet na chłopski rozum nie pasuje!


Bo to nie chłopski rozum jest- to umysł osoby uzależnionej ;)

pterodaktyll - Sob 22 Cze, 2013 20:18

mati napisał/a:
Bezsilna postawa w dochodzeniu do trzeźwości? To nawet na chłopski rozum nie pasuje!
ikar napisał/a:
.Ogłosiłem bezsilność,ale nie bezradność,

Nie czytasz miedzy wierszami a tam są najważniejsze rzeczy

wolny - Sob 22 Cze, 2013 20:25

zołza napisał/a:
Bo to nie chłopski rozum jest- to umysł osoby uzależnionej

Tak właśnie jest, u mnie problem polegał nie na tym że ja nie potrafiłem sie przyznać do alkoholizmu , wręcz przeciwnie ja sie przyznawałem i to setki razy i nawet bardzo przekonywujący wew tem byłem , problem polegał na tym,... że ja się nie chciałem przyznać do tego,.. że ja nie chcę przestać pić :szok: :roll:

Matinka - Sob 22 Cze, 2013 20:27

endriu napisał/a:
mati, Ty lepiej nie planuj nie pić do śmierci
dzisiaj nie piję i na razie tyle...


To jest ważne w pierwszych trzech dniach. Przetrwać, przeżyć ten jeden dzień.
Jak udało się ten jeden, to jest już troszkę siły i motywacji do następnego. I znów zacisnąć zęby do końca dnia. Noc, noc też trzeba przetrwać. Dość nieprzyjemne objawy mogą, ale nie muszą wystąpić w 36 h od odstawienia alkoholu. Wtedy też najłatwiej zrezygnować.
Piąty - siódmy dzień to już znosi się w miarę spokojnie, zaczyna się planowanie co dalej. Tak było u mnie.

Jednak nie wyobrażam sobie dalszego życia z perspektywą "z dnia na dzień".
Gdybym każdego rana powtarzała sobie - "wytrwaj tylko ten jeden dzień" - to przy setnym dniu byłabym tak zmęczona i naładowana tłumioną potrzebą, że jak nic zafundowałabym sobie nagrodę... :evil:

smokooka - Sob 22 Cze, 2013 20:30

A ja nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to jakaś podpucha. :bezradny:
wolny - Sob 22 Cze, 2013 20:34

smokooka, Nie przejmuj sie , nawet jak podpucha do pod-puszczalski i tak sam siem wyłoży na zakręcie, bo mu powietrze z łańcucha zejdzie !! :>
smokooka - Sob 22 Cze, 2013 20:36

Wolny, przecież się nie przejmuję, no co ty :pocieszacz:
wolny - Sob 22 Cze, 2013 20:38

smokooka, :okok:
Jacek - Sob 22 Cze, 2013 20:45

mati napisał/a:
To walka, którą nie ma się co chwalić, bo chodzi "jedynie" o powrót do "normalności".

a to już nie jest powrót do normalności
mati napisał/a:
Walkę wypowiadam naszym polskim zwyczajom, gdzie nie ma imprezy czy świąt bez alkoholu, mówię stanowcze "nie" zaproszeniom do kieliszka, odmawiam udziału w zakrapianych eskapadach.

musisz wziąć pod uwagę ,, świata nie zmienię
za to mogę się znaleźć w sytuacji nie zaplanowanej (program,plan,jakim sobie stawiasz),,a zapewniam cię,nie jedna taka stanie na twej drodze
i co wtedy ??? ceewd
nie wiesz,bo całego planu nie można dokonać
po części dobrze kombinujesz,lecz nie zmieniaj polskiego zwyczaju,,otoczenia
zmieniaj siebie

endriu - Sob 22 Cze, 2013 20:53

mati, ja się tak targowałem jak Ty przez 2 miesiące, dłużej nie dałem rady, poszedłem na terapię...

a jeśli chcesz walczyć to życzę Ci szczęścia
ale to tak jakbyś wyszła na ring z Endriu Gołotą w jego najlepszej formie...

Matinka - Sob 22 Cze, 2013 20:53

Nie zmienię świata, ale zmienię siebie. Na weselu wzniosę toast wodą, w Sylwestra łyknę oranżady, nie skuszę się na tzw. piwo bezalkoholowe. Trzeba być silnym, żeby być odpornym na różne pokusy. Właśnie dlatego, że nie ma wskazówek i dobrej rady na każdą sytuację, trzeba mieć swój rozum.
pterodaktyll - Sob 22 Cze, 2013 20:56

smokooka napisał/a:
ja nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to jakaś podpucha
:mysli:
Marc-elus - Sob 22 Cze, 2013 20:58

mati napisał/a:
Na weselu wzniosę toast wodą

Toastów "początkujący" trzeźwiejący alkoholik nie powinien wznosić, choćby z pustej szklanki.
Twój umysł kojarzy ten gest, kojarzy rodzaj naczynia, kojarzy sytuacje.... i to może wywołać głód.

smokooka - Sob 22 Cze, 2013 20:58

Pterku, była tu już taka koleżanka, która na wszystko miała odpowiedź, nie jedna koleżanka nawet :luzik:
Marc-elus - Sob 22 Cze, 2013 21:00

endriu napisał/a:
2 lata temu mi tak samo pisali na forum Marcel i Jonesy

Co tu dawne bzdury wypominasz, poczytaj siebie sprzed tygodnia..... :p

Wiedźma - Sob 22 Cze, 2013 21:00

mati napisał/a:
Na weselu wzniosę toast wodą

No i tu już zrobisz poważny błąd :/

piotr7 - Sob 22 Cze, 2013 21:03

Mati są rzeczy czy czynności , które robi się na dziś np mycie ,przecież nie myjesz się na całe życie.A to że nie piję dzisiaj nie oznacza odpuszczenia sobie całego życia w sensie planów i ich realizacji.To planowanie jest nawet łatwiejsze bo masz jeden punkt stały.
Jeżeli jesteś uzależniona od alkoholu to masz to do końca swoich dni i wiesz czego musisz unikać.Ale żeby robić to bez napięć należy poznać charakter przypadłości.
Wiedzę natomiast ,to prawda , można zdobywać w różny najbardziej optymalny dla siebie sposób .Każdy ma swoją drogę .Pomyślności i trzezwego życia .

Eila - Sob 22 Cze, 2013 21:08

mati napisał/a:
Na weselu wzniosę toast wodą, w Sylwestra łyknę oranżady, nie skuszę się na tzw. piwo bezalkoholowe


Ja tak robiłm na początku :tak:
Nawet w kieliszku wódkę miałam nalaną ażeby było bardziej realistycznie :boisie: (oczywiście jej nie piłam ) ale zaprowadziło mnie to ...wiadomo...nie dla nas toasty moja droga :nie:

Matinka - Sob 22 Cze, 2013 21:14

Marc-elus napisał/a:
mati napisał/a:
Na weselu wzniosę toast wodą

Toastów "początkujący" trzeźwiejący alkoholik nie powinien wznosić, choćby z pustej szklanki.
Twój umysł kojarzy ten gest, kojarzy rodzaj naczynia, kojarzy sytuacje.... i to może wywołać głód.


Nie zamierzam kreować sytuacji sprzyjających piciu, ale też nie będę stosować uników np. omijania szerokim łukiem parasoli czy sklepów spożywczych z alkoholem.

Jeszcze tylko odpowiem na Twoje pytanie i przestaję wyprowadzać te swoje "chore teorie" .
Czuję się jak gaworzące niemowlę na które dorośli patrzą z bezradnością w oczach...

Anonymous - Sob 22 Cze, 2013 21:14

O temat wesela to może i ja się odniosę, co o tym myślicie? Byłem niedawno z prawie pół roczną abstynencją. Nie piłem, odmawiałem, po kilku razach nawet mi potem nie proponowano.
Tylko teraz tak w skrócie moje odczucia: Z początku było topornie, nie spodziewałem się, że tak będzie. Nie chciałem pić, nie miałem typowych ciągotek do alkoholu, byłem spokojny ale ekstremalnie smutny... Czułem się z niewiadomych przyczyn znów gorszy, bo jak spotkałem kogoś nowego i ten pytał co u mnie? To co miałem powiedzieć, hej mam do spłacenia pełno długów? Zauważyłem, że trudno mi z ludźmi rozmawiać, ciągnę za sobą jakiś pi***olony krzyż, czuję jak mi ciężko! Jak się tego pozbyć. Całe wesele przesiedziałem i co ciekawe, już w nocy około 23 jak widziałem, że ludzie byli mocno wcięci, niektórzy za mocno, wtedy poczułem się jakbym był na równi z nimi, a nawet czułem się lepszy i humor mi się poprawił :) Rano jak wstałem to normalnie, nie byłem ani dumny ani nic, że nie wypiłem.
Miałem takie odczucie jakbym musiał wszystkich przeprosić za coś... Ale za co? Heh. Ja tych ludzi nawet nie znałem a większość mnie też nie i moich alkoholowych przygód.

Marc-elus - Sob 22 Cze, 2013 21:20

mati napisał/a:
Czuję się jak gaworzące niemowlę na które dorośli patrzą z bezradnością w oczach...

Dorośli, jak to dorośli, chcą dziecko uchronić przed błędami wieku dziecięcego.
A dziecko, jak to dziecko, nie słucha. fsdf43t

Na pocieszenie powiem, że większość tak miała.... a w ramach szczerości: niektórzy z nich nie zdążyli wytrzeźwieć przed śmiercią.....

Dobrej nocy, idę spać bo jutro ciekawy dzień, szkoda być niewyspanym. :)

yuraa - Sob 22 Cze, 2013 21:22

mati napisał/a:
Na weselu wzniosę toast wodą,

a jest jakiś mus wznoszenia toastu ?
musisz szczekać jak cała sfora?
źle sie poczujesz kiedy ktoś popatrzy że nie wznosisz toastu?
jak tak ma wyglądać Twoja walka to czarno widzę efekty
mi próbowano wcisnąc do ręki kieliszek z czymś przy chóralnym sto lat.
po prostu wziąłem go i odstawiłem.

wolny - Sob 22 Cze, 2013 21:28

yuraa napisał/a:
a jest jakiś mus wznoszenia toastu ?

Popieram w całej rozciągłości te konwenanse to jakiś głupek wydumał tak po prawdzie !!! 8|

ant69 - Sob 22 Cze, 2013 21:32

eeee... ten temat ... to nie dla mnie
za mondre ludzie jezdeście...
... a laseczka se QQ robi

Matinka - Sob 22 Cze, 2013 21:38

yuraa napisał/a:
mati napisał/a:
Na weselu wzniosę toast wodą,

a jest jakiś mus wznoszenia toastu ?
musisz szczekać jak cała sfora?
źle sie poczujesz kiedy ktoś popatrzy że nie wznosisz toastu?
jak tak ma wyglądać Twoja walka to czarno widzę efekty
mi próbowano wcisnąc do ręki kieliszek z czymś przy chóralnym sto lat.
po prostu wziąłem go i odstawiłem.


W małym gronie mogę powiedzieć nie piję.
W weselnym gronie nie ma sensu tłumaczyć.
Robię to dla świętego spokoju, tu nie widzę potrzeby tracenia siły na demonstrację abstynencji, nie warto. Wzniosę toast bo to jest tradycja, której nie pokonam.
Ale odstawię pełny kieliszek na stół. Albo coś tam innego wymyślę. To mnie nie przeraża.

Akurat stada to się raczej nie trzymam, w sprawach zasadniczych mam swoje zdanie, natomiast odpuszczam drobiazgi. Nie można być skończonym dziwakiem;-)

wolny - Sob 22 Cze, 2013 21:45

mati napisał/a:
Nie można być skończonym dziwakiem;

Nie nie można,.. a wręcz trzeba !!! ;)

yuraa - Sob 22 Cze, 2013 21:45

mati napisał/a:
W weselnym gronie nie ma sensu tłumaczyć.

a myslisz że trzeba się tłumaczyć ?
typowe dla uzaleznionego umysłu.
czy ktos uczulony na kukurydze tłumaczy sie że nie je akurat tej sałatki

rybenka1 - Sob 22 Cze, 2013 21:49

Kto by patrzył na weselu ,czy ja piję ,nikt ,kazdy jest zajety sobą .Byłam na weselu i nikt mi na ręce nie patrzył . :luzik: Ja był toast ,spokojnie stałam ,bez szklanki w reku ,po co trzymac coś ,rece mnie bola . :wysmiewacz:
Matinka - Sob 22 Cze, 2013 21:53

yuraa napisał/a:
mati napisał/a:
W weselnym gronie nie ma sensu tłumaczyć.

a myslisz że trzeba się tłumaczyć ?
typowe dla uzaleznionego umysłu.
czy ktos uczulony na kukurydze tłumaczy sie że nie je akurat tej sałatki


Tak wiem, trzeba być asertywnym.
Przecież wiesz, jak wygląda polska gościnność.
Jak powiem "dziękuję" za sałatkę z kukurydzy, to usłyszę jeszcze parę zaproszeń, nagabywań i na koniec mi wpakują "tylko taką maleńką łyżeczkę";-) Jak powiem, mam alergię.
Choroba rzecz święta, odpuszczą niechętnie;-)

yuraa - Sob 22 Cze, 2013 22:08

oj widzę że ważne albo bardzo ważne dla Ciebie co inni powiedzą.
jak tu nie pić jak wokolo wszyscy piją, jak sie wytlumaczyć.
całe życie sie będziesz tłumaczyć ?
na terapie nie pójdziesz bo jak się wytłumaczysz / na mityng też nie bo co inni powiedzą.

pterodaktyll - Sob 22 Cze, 2013 22:12

mati napisał/a:
Tak wiem, trzeba być asertywnym.

No i co z tego, ze wiesz.......
mati napisał/a:
Przecież wiesz, jak wygląda polska gościnność.

Doskonale wiem i dlatego pozwolę sobie powiedzieć, że może i Ty masz chęć zacząć trzeźwieć, ale Twoja podświadomość alkoholowa ni cholery, a ponieważ, jak Ci zapewne wiadomo, ok. 70% naszych zachowań pochodzi właśnie z niej, więc szanse masz raczej znikome. Moim zdaniem rzecz jasna
Cytat:
Jak powiem "dziękuję" za sałatkę z kukurydzy, to usłyszę jeszcze parę zaproszeń, nagabywań i na koniec mi wpakują "tylko taką maleńką łyżeczkę";-)

:glupek:
Tak właśnie wygląda Twoja asertywność g45g21

rybenka1 - Sob 22 Cze, 2013 22:14

Pteruś Ty się nie smiej ,ja tam sałatke chetnie zjem ,po co odmawiac jak to dobre jest . :mniam:
rybenka1 - Sob 22 Cze, 2013 22:27

Oj ,tam nie wymyslaj ,sałatka na spirytusie ,nie słyszałam ,nie jadłam ,nie widziałam.Zreszta ze wsi jestem ,mogę nie wiedzieć . ceewd
Jonesy - Sob 22 Cze, 2013 22:31

mati napisał/a:
- ta to rzeczywiście wytrzymała do końca:-) Ale osobiście laurów to nie zbiorę;-)


Naprawde chcesz na d*** jechać do śmierci???

Jonesy - Sob 22 Cze, 2013 22:35

endriu napisał/a:
trzeba być
twardy jak roman bratny :buahaha:

2 lata temu mi tak samo pisali na forum Marcel i Jonesy


O matko jedyna, top już tyle czasu minęło? Przez te "kolejne dni w trzeźwości" nawet nie spostrzegłem że to dwa lata...

Jonesy - Sob 22 Cze, 2013 22:39

Marc-elus napisał/a:
mati napisał/a:
Na weselu wzniosę toast wodą

Toastów "początkujący" trzeźwiejący alkoholik nie powinien wznosić, choćby z pustej szklanki.
Twój umysł kojarzy ten gest, kojarzy rodzaj naczynia, kojarzy sytuacje.... i to może wywołać głód.


Na dwóch ostatnich weselach - u najlepszego kolegi i u kuzyna żony nie wznosiłem toastów, nie cyrkowałem z kieliszkiem, nie piłem wody z szampanówki przy toaście. Nawet nie wiem czy ktoś cokolwiek zauważył, nikt mi słowa nie powiedział. "Polać?" - "dziękuję, ale nie piję" - i tyle w temacie... Całą reszta siedzi w chorej głowie alkoholika.
Ale w w pierwszym roku to nawet 18-tki w rodzinie omijałem łukiem i odmawiałem. Raz tylko, po pół roku pięknego trzeźwienia udałem się na zlot modelarzy. Dlatego też 2 lata trzeźwości świętuję 21 sierpnia, a nie 28 lutego... :bezradny:

Jonesy - Sob 22 Cze, 2013 22:42

mati napisał/a:

Nie zamierzam kreować sytuacji sprzyjających piciu, ale też nie będę stosować uników np. omijania szerokim łukiem parasoli czy sklepów spożywczych z alkoholem.



No to jeszcze raz, po kolei piszę, bo cały czas czytam wątek.
Ja na początku, przez jakiś rok, z daleka obchodziłem stoiska w sklepie, ja dosłownie odwracałem wzrok p[rzy piwnych półkach, nie podchodziłem nawet w pobliże. A w knajpie żadnej to nie byłem do tej pory. Chociaż w zeszłe wakacje zorganizowałem w restauracji zlot klasy z ogólniaka. Ale na moich warunkach on był!

Jacek - Sob 22 Cze, 2013 23:34

mati napisał/a:
W małym gronie mogę powiedzieć nie piję.
W weselnym gronie nie ma sensu tłumaczyć.

mati ,czy ty uważasz że mnie interesuje że ty z tego sama wyjdziesz ???
ja tu na tym forum jestem dla siebie,moja obecność tu,to jedynie kropelka w morzu
i tyle

rejek - Nie 23 Cze, 2013 08:41

mati napisał/a:

Jestem uzależniona od alkoholu i sama chcę z tego wyjść.


mati napisał/a:
Zapewne to nic nowego, nie jeden próbował/a - chętnie posłucham!
Najbardziej by mnie wsparły te udane próby:-)


No więc nie posłuchasz bo jak się komuś udało to nie ma prawa być na tym forum.
Bo jesli jest to znaczy ze mu się nie udało.
Jak ktoś przestał pić ,tak po prostu i żyje normalnie to alkohol i wszystkie z nim powiązane sprawy stały się dla niego przeszłością i są mu zbędne -również forum.

Tak musisz zrozumieć "wyjście" z alkoholizmu.Jeżeli nie pijesz nawet 50 lat ale zajmujesz sie swoim trzezwieniem jakkolwiek aktywnie to znaczy ze nie "wyszłaś"

cool - Nie 23 Cze, 2013 08:58

Jonesy napisał/a:
18-tki omijałem łukiem i odmawiałem



:shock: :shock: :shock: :shock: :shock:

pozdrawiam :)

Tajga - Nie 23 Cze, 2013 08:59

mati napisał/a:
Jestem uzależniona od alkoholu i sama chcę z tego wyjść.

Wyjść to można ze sklepu, ewentualnie za mąż :bezradny: alkoholizm to dożywocie,
można fajnie z tym żyć, ale i można przyspieszyć wyrok, jak kto tam sobie chce.
mati napisał/a:
To eksperyment na żywym organizmie.

Równie dobrze możesz postanowić nie umrzeć, i żyć sobie wiecznie na przekór wszystkim.
mati napisał/a:
Najbardziej by mnie wsparły te udane próby:-)

Próby.... :mysli:
To tyle w tym temacie

cool - Nie 23 Cze, 2013 09:09

Tajga napisał/a:
ewentualnie za mąż :bezradny: alkoholizm to dożywocie,


czyżby jakaś sugestia ;)

:rotfl: :rotfl: :rotfl: :rotfl: :rotfl:

Tajga - Nie 23 Cze, 2013 09:13

:pocieszacz: Mieciu ;)
cool - Nie 23 Cze, 2013 09:14

Tajga napisał/a:
:pocieszacz: Mieciu ;)


myślałem oczywiście o dożywociu :)

Wiedźma - Nie 23 Cze, 2013 09:36

rejek napisał/a:
jak się komuś udało to nie ma prawa być na tym forum.

Uważam, że zwrot "nie ma prawa" jest nieadekwatny do tego co w swojej wypowiedzi przekazałeś.
W pierwszej chwili mi się zagotowało, całe szczęście, że doczytałam post do końca :hihi:

rejek - Nie 23 Cze, 2013 09:51

Cytat:
Siema Rejas, wojowniku.... :D


Siema Marcel ...wojowniku...hmmm...raczej określiłbym tą postawę jako "spojrzenie z dystansu" a w tym zawiera się przesłani , że nad wszystkim co widzę i słyszę należy się zastanowić ,przemyśleć .Nie przyjmować wszystkiego jako "prawdy objawione".Po to mamy chyba mózgi.
Taki przykład teraz słucham sobie TOK-fm ,tam jest taka audycja o zwierzetach zawsze rano w niedzielę ,i dziś jest mowa o ubieraniu psom pelerynek ,butów itp gadzetów.Biegła w tym temacie pani (doktor,profesor?) od zwierząt -jest napewno mądrzejsza ode mnie w tym temacie-mówi że psy tego nienawidzą -a ja niedowiarek zaraz się zastanawiam skąd ona to wie?Powiedziały jej te psy czy jak?Nie neguję tego co ona mówi -ale tak sobie po cichu mysle moimi dwoma ostatnimi szarymi komórkami których nie zatłukł alkohol.
A powinienem przyjąc słowa autorytetu i nie próbowac ubierac mojego psa zimą nawet jak się trzesie.

Tak samo chyba jest w naszym przypadku - wiemy co pomogło x% z nas (niepijących dziś z AA lub terapiami ) ale nie wiemy co pomogło y% niepijacych dziś bez terapi i AA

A tak naprawdę , nie znamy liczby "x" ani "y"
Za to chętnie negujemy - sposób myslenia ludzi chcacych isć drogą "y" -tak negujemy nie "fifty -fifty" uda ci się albo nie uda -tylko ja to odbieram jako -"tylko z nami masz szansę" " nakońcu twojej drogi jest śmierć" "my znamy jedyną receptę"
Ale może to moje,jakże niesłuszne i pijane ,przemyslenia dwóch szarych komórek nie zdechłych jeszcze.

rejek - Nie 23 Cze, 2013 09:57

Wiedźma napisał/a:
"nie ma prawa"


Wiedzmo kimże ja jestem marny pyłek tego ZAcnego Forum żeby komuś czegoś zabraniać w przeciwieństwie do Ciebie O Wielka ff4ghh ff4ghh ff4ghh

To taki stan jak w "Zezowatym szczesciu"
-jakoś tak to brzmiało i było logiczne i spójne za co bohater został ukarany.
"Dązymy do tego żeby cały naród znalazł się w partii ,a gdy cały naród będzie w partii,naród bedzie partią,a partia stanie się zbędna"
I dostał wyrok za to że głosił tezę o zbędnosci partii

"cytat moj z przechlanej pamięci"

baracca - Nie 23 Cze, 2013 10:14

rejek napisał/a:
(...)wiemy co pomogło x% z nas (niepijących dziś z AA lub terapiami ) ale nie wiemy co pomogło y% niepijacych dziś bez terapi i AA

A tak naprawdę , nie znamy liczby "x" ani "y"

Co nikomu nie przeszkadza wyciągać wniosków i prezentować ich jako nie podlegające dyskusji. :mgreen:
rejek napisał/a:
Za to chętnie negujemy - sposób myslenia ludzi chcacych isć drogą "y" -tak negujemy nie "fifty -fifty" uda ci się albo nie uda -tylko ja to odbieram jako -"tylko z nami masz szansę" " nakońcu twojej drogi jest śmierć" "my znamy jedyną receptę"

Wiesz rejek - ja to odbieram jako konieczność nieustannego utwierdzania się w swoim wyborze, strach przed samodzielnością i sposób na potencjalne wątpliwości.
Droga jako zjawisko nadające tożsamość, poza nią nie ma niczego, opsss!.... tożsamości. :mgreen:
rejek napisał/a:
Ale może to moje,jakże niesłuszne i pijane ,przemyslenia dwóch szarych komórek nie zdechłych jeszcze.

rejek, uważaj - pozwalasz sobie na luksus samodzielnego myślenia. :mgreen: :mgreen:

staaw - Nie 23 Cze, 2013 10:18

rejek napisał/a:

Za to chętnie negujemy - sposób myslenia ludzi chcacych isć drogą "y" -tak negujemy nie "fifty -fifty" uda ci się albo nie uda -tylko ja to odbieram jako -"tylko z nami masz szansę" " nakońcu twojej drogi jest śmierć" "my znamy jedyną receptę"


Myślę że dobrze jest jeżeli oddajemy się całym sercem temu w co wierzymy.
Dwa fragmenty (można je nazwać drogą x i y) mówiące to samo mimo że wieki dzielą autorów...

Fragment rozdziału "Jak to działa" książki Anonimowi Alkoholicy "
"Rzadko się zdarza, by doznał niepowodzenia ktoś, kto postępuje zgodnie
z naszym programem. Nie wracają do zdrowia ludzie, którzy nie mogą lub
nie chcą całkowicie poddać się temu prostemu programowi.

Apokalipsa św Jana
15 Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś.
Obyś był zimny albo gorący!
16 A tak, skoro jesteś letni
i ani gorący, ani zimny,
chcę cię wyrzucić z mych ust.

Natomiast krytyka czy wyśmiewanie innych dróg tylko dla tego że komuś się nie udało?
Nie udało się bo zabrakło zaangażowania, przekonania o słuszności drogi lub droga obrana była z fałszywego powodu...

rejek - Nie 23 Cze, 2013 10:50

baracca napisał/a:
ja to odbieram jako konieczność nieustannego utwierdzania się w swoim wyborze, strach przed samodzielnością i sposób na potencjalne wątpliwości.


Alkohol niektórym nadaje sen życia -nieważne pity czynnie czy nie pity.

Ja dodatkowo uważam że alkohol został wciągnięty nie tylko w metabolizm mojego organizmu biologicznie-to jest jakis tam punkt w teorii alkoholizmu-ale również w "metabolizm mojego życia"
No bo popatrz -jak piłem to moję zycie czesto ustawiałem pod to zeby móc się napić,zeby ktoś nie wyczuł na drugi dzień ,żeby znależc sie w okreslonym miejscu o okreslonej porze dobrej do picia itd,itp.
Jak ktoś przestał pic -dalej ma alkohol w "metabolizmie życia" ustawia swoje zycie pod mityngi .terapiee nie bywa w okreslonych miejscach,unika towarzystwa pijacych,udziela się na forach :lol2: itd,itp.
Czyli reasumując ten alkohol jest cały czas z nim -więc czy można go nazwać zdrowym?
Czy praca nad soba np z terapeuta to droga słuszna -wszakze ciagle alkohol sie tu przewija-a może słuszniejsze byłoby stwierdzenie terapeuty "Idz precz ,zapomnij ze kiedykolwiek piłeś i żyj normalnie"

Dlatego uważam że ludzie normalni nie maja prawa byc na tym forum
A ci którzy zrobili sobie z alkoholu życiowego towarzysza i ida z nim pod rękę -czasem on ich ciągnie i szarpie (gdy piją)-a potem oni nim kręcą (gdy się leczą) całe zycie nie chcac się rozstać lub nie mając z braku lepszego sposobu,wizji na życie,odwagi żeby pośc własną drogą -oni nigdy wolni nie będą

cool - Nie 23 Cze, 2013 10:53

rejek napisał/a:
Tak samo chyba jest w naszym przypadku - wiemy co pomogło x% z nas (niepijących dziś z AA lub terapiami ) ale nie wiemy co pomogło y% niepijacych dziś bez terapi i AA


to pokazuje różność, w nas :) ja np, trzymam się obranej drogi :) tego co się nauczyłem na doświadczeniach innych alko, w terapii i mitingach ,przynajmniej mam to sprawdzone :)
mam kolegę . po terapii dąży własną drogą samemu , zjada cukierki z alko.leki i niby mu nie przeszkadza i powiem wam że nie mam zgody wewnętrznej na ten sposób postępowania i oszukiwania siebie :mysli: i chore stwierdzenia że kiedyś będę miał podobne podejście jak on :shock: dla tego zostaliśmy przy swoich zdaniach w sposobie trzeźwienia ,tylko że zachowania i sposób życia weryfikuje te że inne sposoby trzeźwienia (pseudo)

baracca - Nie 23 Cze, 2013 11:08

rejek napisał/a:
Czyli reasumując ten alkohol jest cały czas z nim -więc czy można go nazwać zdrowym?

A nigdy w życiu. Dlatego są tacy co chorują i będą chorować do końca życia. Każdy ma taką chorobę jaką sobie stworzy i jaka mu jest potrzebna.
rejek napisał/a:
Czy praca nad soba np z terapeuta to droga słuszna

Do pewnego momentu tak - może pomóc uświadomić sobie gdzie tkwi źródło, skaza pierwotna. Ale potem jest czas na samodzielność.
rejek napisał/a:
a może słuszniejsze byłoby stwierdzenie terapeuty "Idz precz ,zapomnij ze kiedykolwiek piłeś i żyj normalnie"

I kto wtedy powie jak żyć, co czuć i co robić?...
rejek napisał/a:
A ci którzy zrobili sobie z alkoholu życiowego towarzysza i ida z nim pod rękę -czasem on ich ciągnie i szarpie (gdy piją)-a potem oni nim kręcą (gdy się leczą) całe zycie nie chcac się rozstać lub nie mając z braku lepszego sposobu,wizji na życie,odwagi żeby pośc własną drogą -oni nigdy wolni nie będą

Kwestia wyboru...

smokooka - Nie 23 Cze, 2013 11:10

baracca napisał/a:
A nigdy w życiu. Dlatego są tacy co chorują i będą chorować do końca życia. Każdy ma taką chorobę jaką sobie stworzy i jaka mu jest potrzebna.
:brawo: i dziękuję :)
Jo-asia - Nie 23 Cze, 2013 11:16

staaw napisał/a:
Nie udało się bo zabrakło zaangażowania, przekonania o słuszności drogi lub droga obrana była z fałszywego powodu...

to zdanie...mnie przekonało
z małą dla mnie poprawką..
ja staram się nie myśleć w kategoriach "udało się"
ja do tego doprowadziłam, ja tego dokonałam lub nie
chcę wziąć całą odpowiedzialność, za swoje doświadczenia na siebie
"udało się"...zwalnia mnie z niej

pterodaktyll - Nie 23 Cze, 2013 11:16

rejek napisał/a:
po cichu mysle moimi dwoma ostatnimi szarymi komórkami których nie zatłukł alkohol.

Może czas zacząć je rozmnażać, podobno to możliwe :mgreen:

pterodaktyll - Nie 23 Cze, 2013 11:18

rejek napisał/a:
może słuszniejsze byłoby stwierdzenie terapeuty "Idz precz ,zapomnij ze kiedykolwiek piłeś i żyj normalnie"

Tymi mniej więcej słowami wyrzucił mnie z "pogłębionej" mój terapeuta, cóż miałem zrobić............poszedłem :bezradny:




i tak sobie idę i idę.... ;)

baracca - Nie 23 Cze, 2013 11:27

staaw napisał/a:

Fragment rozdziału (...)
Apokalipsa św Jana (...)

Ja dorzucę jeszcze moje ulubione cytaty:

"Jeśli będziecie mieć wiarę... nic niemożliwego nie będzie dla was."
"Według wiary waszej niech wam się stanie"
"Zaprawdę, powiadam wam: Kto powie tej górze: Podnieś się i rzuć się w morze!, a nie wątpi w duszy, lecz wierzy, że spełni się to, co mówi, tak mu się stanie."

Jacek - Nie 23 Cze, 2013 11:36

rejek napisał/a:
A ci którzy zrobili sobie z alkoholu życiowego towarzysza i ida z nim pod rękę -czasem on ich ciągnie i szarpie (gdy piją)-a potem oni nim kręcą (gdy się leczą) całe zycie nie chcac się rozstać lub nie mając z braku lepszego sposobu,wizji na życie,odwagi żeby pośc własną drogą -oni nigdy wolni nie będą

całym sobą się z Tobą zgadzam :okok:
zasłyszałem jak kiedyś gościu bał się opuścić mury terapii - lekarz jemu powiedział
- kiedyś będziesz musiał,stawić czoła samemu
a i sam kiedyś miałem sytuacje,gdzie kolega mnie powiedział - nie możesz opuszczać meetingów i se chodzić w kratkę
przyszło mnie wtenczas jedna myśl,i rzekłem - a gdy znajdę się na delegacji,,daleko w lesie
mnie jest potrzebne wsparcie drugiego - tak to nazywam (pod tym kryje się drugi alkoholik,grupka AA-owska,to forum)
ale czasem jestem sam ,czasem z rodziną ,w pracy,na zakupach itp
są po prostu momenty gdy jestem sam ,i pada deszcz,pada śnieg,świeci słoneczko
i taka jest normalność życia

staaw - Nie 23 Cze, 2013 11:38

Gdzie jest granica między wiarą a głupotą?

Boli mnie ząb, czy pójście do dentysty jest oznaką niewiary że Bóg mnie uzdrowi?
Czy dentysta jest narzędziem przez którego Bóg działa?
Czy mam sam wziąć kombinerki i sobie zęba wyrwać?

Matinka - Nie 23 Cze, 2013 13:06

Marc-elus napisał/a:
Dlaczego chcesz próbować sama, mimo wiedzy iż sukces jest prawie niemożliwy?

Długo zwlekałam z odpowiedzią na to pytanie;-)
zołza napisał/a:
mati napisał/a:
Więc, chcę to dobrze wyrazić.

To trochę tak ,jak obmyślanie strategi przekazu aby odbiór był przyjety pozytywnie :uoee:

Żeby wytłumaczyć dlaczego wybieram swoją drogę muszę skrytykować tę, której nie chcę obierać. Nie chciałabym kogoś urazić, o poważniejszych skutkach nie wspominając. O tym też myślałam zakładając wątek.
Jednak po naszej dłuższej rozmowie, po wymianie poglądów, wiem, że każdy tutaj jest przekonany o słuszności swojego sposobu leczenia/życia i moje naiwne gadanie nic tu nie zmieni. Pomoc w postaci terapii, mitingów, jest to obecnie główna sprawdzona metoda, która ma wysoki odsetek powodzenia. Zaś mój wybór nie znajduje oparcia w liczbie pozytywnych przypadków, ani na forum (Rejek masz rację, że to nie to miejsce) ani w otoczeniu forumowiczy (a tu już nieco szersze kręgi). Przeciwnie tutejsze, liczne doświadczenia jednoznacznie skazują moje postępowanie na niepowodzenie z poważnymi konsekwencjami.
Tylko ktoś „nienormalny” mógłby zbagatelizować te fakty.
Gdyby jednak starszyzna uznała szkodliwość tematu dla np. nowych poszukujących pomocy to proszę go usunąć.

Matinka - Nie 23 Cze, 2013 13:08

Dla mnie liczby nie są wystarczającym argumentem. Wystarczy popatrzeć wstecz, jak zmieniały się ustroje, poglądy, filozofie, mody, trendy, zwyczaje, którym miliony hołdowały.
mati napisał/a:
Straciłam szacunek do siebie, poczucie wartości i wolności.

Nałóg jest więzieniem, do którego niewiadomo kiedy się trafia. Później pojawia się świadomość, że jest się więźniem, ale łatwiej przystosować się do więziennej rzeczywistości niż zdecydować na ucieczkę.
Na wolności trzeba umieć żyć, trzeba być samodzielnym. To jest trudne.
Szukając pomocy, schronienia, radości życia łatwo popaść w kolejną zależność.
Dla mnie program AA jest niczym innym jak kolejnym uzależnieniem.
Silniejsza jest we mnie potrzeba wolności.

Matinka - Nie 23 Cze, 2013 13:10

Baracca – w swojej historii nazywasz alkohol protezą.
Ja protezą albo laską czy też kulą inwalidzką widzę terapię i mitingi – niezbędne, niezastąpione do końca życia.
Rzeczywiście „bezsilny ale zaradny alkoholik” to dobre określenie, w końcu podpiera się na tej lasce.
Najpierw kuśtyka, potem całkiem zgrabnie pomyka. Ale gdyby mu tę laskę odebrać, to padłby jak długi.
Większość potwierdziła, że bez regularnego wsparcia zginęłaby.
Jonesy przepraszam, że cytuję w takim kontekście, ale to jeden przykład z wielu, które są ilustracją tej sytuacji:
Jonesy napisał/a:

(…) Dopiero wsiadając w jeden czwartek do samochodu jadącego na grupę wsparcia, a siedziało w nim 3 "drabów" poczułem coś takiego, że sam nie wiem co to było. Poczułem się, jakbym wreszcie trafił do swoich. A na grupie to w ogóle już jak ryba w wodzie. Zawsze jak tam jadę to z uśmiechem i z radością, są to dla mnie najlepsze godziny w tygodniu. Nawet lepsze niż te, które spędzam z córkami i żoną, na nowo odzyskanymi, kiedy wreszcie dotarło do mnie że je mam. Lepsze bo dają mi nadzieję i siłę.

Alkoholizm to choroba. Grypy, raka, paraliżu nie pokona się siłą woli. Alkoholizm, moim zdaniem – tak. Siłę trzeba w sobie znaleźć i z siebie wydobyć, ale jak to się uda – to się stoi na własnych nogach.
I wtedy wraca szacunek i poczucie wartości.
Muszę spróbować, żeby zyskać wiarę w sens istnienia siebie jako jednostki a nie odnóża stonogi.

yuraa - Nie 23 Cze, 2013 13:15

mati napisał/a:
Gdyby jednak starszyzna uznała szkodliwość tematu dla np. nowych poszukujących pomocy to proszę go usunąć.

temat absolutnie szkodliwym nie jest.
mi przypomina jak kiedyś do problemu podchodzilem.
nie pierwsza i zapewne nie ostatnia co chcesz po swojemu .
czas pokaże jakie efekty będą
powodzenia zyczę

yuraa - Nie 23 Cze, 2013 13:19

mati napisał/a:
Dla mnie program AA jest niczym innym jak kolejnym uzależnieniem.

na jakiej podstawie twierdzisz tak ?

pterodaktyll - Nie 23 Cze, 2013 13:24

mati napisał/a:
Dla mnie program AA jest niczym innym jak kolejnym uzależnieniem.

Jest to po prostu sposób na życie dla tych, którzy nie potrafią sami go sobie odtworzyć, utraciwszy wcześniej wszystkie albo prawie wszystkie wartości, jakimi każdy z nas kieruje aby żyć. Cóż to za uzależnienie? Dziwnie rozumujesz.....

Jras4 - Nie 23 Cze, 2013 13:30

mati ile ty masz lat ?
Matinka - Nie 23 Cze, 2013 13:34

Programowi bardzo silnie podporządkowane jest życie alkoholika.

Przepraszam, ale na razie muszę porzucić dyskusję.

Matinka - Nie 23 Cze, 2013 13:36

Jras4 napisał/a:
mati ile ty masz lat ?


Pytanie retoryczne. Trzy i pół, sięgam głową ponad stół...

Hej!:-)

Jras4 - Nie 23 Cze, 2013 13:40

wiedziałem ze tak odpowiesz widzisz ty nie traktujesz ludzi tu powaznie ...sadze że kłamiesz i scimniasz ...a twoie wywody jak to sama se dasz rady to jedynie wielka sciema .. nie potrafisz odpowiedziec na naiprostsze pytanie a kiedy temat staie sie gorący odrazu uciekasz a to musisz nagle wyiśc czy musisz pozucic ....zaczni mówic prawde
pterodaktyll - Nie 23 Cze, 2013 13:41

mati napisał/a:
Programowi bardzo silnie podporządkowane jest życie alkoholika.

Eee tam.........

yuraa - Nie 23 Cze, 2013 13:42

mati napisał/a:
Programowi bardzo silnie podporządkowane jest życie alkoholika.

a Radia Maryja sluchają same moherowe berety.
mogę tak powiedzieć ?
mogę,
bo ja nie słucham
tylko czy to prawda

Jras4 - Nie 23 Cze, 2013 13:44

ludzie czy nie widzicie że ona igra z wami a tak naprawde jest kims całkowicie innym
yuraa - Nie 23 Cze, 2013 13:51

może igra może nie
czego sie spodziewać mozna po dwu tygodniach niepicia.
po za tą informacją za mało danych by osądzać
jak piła , ile piła, jakie szkody picie wyrzadziło nic nie wiadomo.

Matinka - Nie 23 Cze, 2013 13:56

Jras4 napisał/a:
wiedziałem ze tak odpowiesz widzisz ty nie traktujesz ludzi tu powaznie ...sadze że kłamiesz i scimniasz ...a twoie wywody jak to sama se dasz rady to jedynie wielka sciema .. nie potrafisz odpowiedziec na naiprostsze pytanie a kiedy temat staie sie gorący odrazu uciekasz a to musisz nagle wyiśc czy musisz pozucic ....zaczni mówic prawde


O wieku już było, ominąłeś to.
Tobie nie wiek chodziło prawda?
Po co te wstępy i pochody? Od razu trzeba było powiedzieć -babo, ależ ty duby smalone pleciesz.

Spotkania w necie, zawsze mają to do siebie, że nie wiadomo z kim ma się do czynienia.
Możesz wierzyć albo nie.

Wczoraj długo siedziałam na forum, teraz chciałam wysłać to czego wczoraj nie dokończyłam.
Mam obowiązki do nadrobienia, ale też jestem zmęczona tymi rozmowami, muszę na razie się oderwać.

Jras4 - Nie 23 Cze, 2013 14:00

mówiłem ci ale ty dalei pleciesz jak potłuczona
Matinka - Nie 23 Cze, 2013 14:02

yuraa napisał/a:
jak piła , ile piła, jakie szkody picie wyrzadziło nic nie wiadomo.


Coś tam trochę wspominałam;-)
Napiszę o tym.
I naprawdę przepraszam. Nie jestem przyzwyczajona do intensywnej wymiany myśli w necie;-) A teraz jeszcze mam robotę.

Jras4 - Nie 23 Cze, 2013 14:03

yuraa napisał/a:
za tą informacją za mało danych by osądzać
to m oze zapytajmy
1 jak długo piłaś
2 co piłaś ( wynalazki )
3 cos o dnie picia ( twoim )
4 co zpowodował decyzie o zapszestaniu

Jras4 - Nie 23 Cze, 2013 14:03

Cytat:
-) A teraz jeszcze mam robotę.
tak w domu ..kamienie tacza po strychu
baracca - Nie 23 Cze, 2013 15:02

staaw napisał/a:
Boli mnie ząb, czy pójście do dentysty jest oznaką niewiary że Bóg mnie uzdrowi?
Czy dentysta jest narzędziem przez którego Bóg działa?
Czy mam sam wziąć kombinerki i sobie zęba wyrwać?

Jeśli wierzysz, że Bóg działa przez dentystę głupotą jest wziąć kombinerki.
Jeśli wierzysz, że powinieneś wziąć kombinerki głupotą jest iść do dentysty.
staaw napisał/a:
Gdzie jest granica między wiarą a głupotą?

Wszędzie. I nigdzie.
Największą głupotą jest brak wiary w to, co się robi.
Wybór należy do każdego z nas.

mati napisał/a:
Baracca – w swojej historii nazywasz alkohol protezą.

Po trzykroć tak - alkohol był dla mnie protezą.
mati napisał/a:
Ja protezą albo laską czy też kulą inwalidzką widzę terapię i mitingi – niezbędne, niezastąpione do końca życia.(...) Większość potwierdziła, że bez regularnego wsparcia zginęłaby.

I to jest możliwe...
Z mojej perspektywy - terapia i mityngi - to coś co może pomóc uporządkować swoje życie, samego siebie, ale istotnie - używane zbyt długo zaczyna być protezą.

Ale może tak ma być?

Ja sprowadzam sens wyzdrowienia do samodzielności, umiejętności podjęcia decyzji i brania za nią pełnej odpowiedzialności. Uczę się tego przez cały czas.
Inni tego może nie potrzebują, nie chcą, jest im dobrze tak jak jest... Nie wiem i prawdę mówiąc umiarkowanie mnie to interesuje.
Z drugiej strony - lepiej chodzić o kulach niż potykać się co krok...
To wszystko jest bardzo skomplikowane.

wolny - Nie 23 Cze, 2013 15:59

baracca napisał/a:
lepiej chodzić o kulach niż potykać się co krok...
To wszystko jest bardzo skomplikowane.

Już miałem o tym wspomnieć że bardziej mi tu podchodzi te "KULE" jak proteza , ale mniejsza o to !!!
Bardziej mnie zastanawia fakt wypowiedzi co poniektórych długodystansowców na temat istoty forum , a raczej sugestii że niby to forum jest zbyteczne dla trzeźwych lub trzeźwi zbyteczni na tym forum , to jest trochę taki dyktatorski styl,.. co komu jest potrzebne lub nie z perspektywy uwarunkowanego umysłu piszącego takie teksty. Nikt nie wie co komu jest pomocne w danej chwili i na tym bym taką dysputę zakończył. Anonimowość forum pozwala wielu osobom na bezstresowe wypowiedzi o swoich problemach, bez względu na to czy one są rzeczywistymi problemami,. czy też urojonymi, bo to też jest bez znaczenia , znaczenie ma to czy piszący pozwoli swojemu umysłowi na otwartość , na umiejętność przyswojenia sobie informacji nowych,.. wyzwalających najczęściej ból emocjonalny ponieważ kolidują one z jego dotychczasowym postrzeganiem rzeczywistości. Na ten przykład skoro mati ma zamiar być trzeźwa ,a ja to nazywam sucha , to dlaczego by nie,.. i nie ma co jej tu drogi prostować,. a nóż widelec jej jest tak dobrze i na jake cholere sie tu eksploatować i ekscytować, są tacy ludzie już na świecie co to osiągnęli umierając z bólu ,.z pragnienia za alkoholem,. ale nie sięgnęli po niego do śmierci, więc rekordu i tak nie pobije,. co najwyżej będzie se iść przez życie rozglądając sie po drodze czy czasem gdzieś sie nie zapomni i nie nachleje , nie jest to zbyt interesująca perspektywa,. ale kogo to obchodzi tak po prawdzie ??/ To co czyni mati jest zwyczajnym wyrzeczeniem,. czyli jeszcze silniejszym związaniem sie z alkoholem , więc nie ma sie czym tu przejmować,.. każdy orze jak może ! A bo to ja inaczej robiłem ?? Ale powtarzam można osiągnąć zdrowienie,. czy uzdrowienie,. lecz potrzebne są do tego narzędzia,. chociażby takie jak duchowość( nie religijność), no chyba że mati ma to to wrodzone i urodziła się już uduchowiona,.. i na pewno jest uduchowiona,.. inaczej !!! ;)

wampirzyca - Nie 23 Cze, 2013 16:47

Mati kochana nie wyjdziesz sama ....uwierz mi ....ja też tak myślałam........18 miesięcy .abstynencji...dwa miesiące terapii przerwanej pobytem w szpitalu z powodu wady z którą się urodziłam potem już nic więcej...i stwierdzam że więcej męczę się niż żyję....są okresy kiedy jestem szczęśliwa fruwam nad ziemią...ale to tylko huśtawka nastrojów...pozorne szczęście...

chyba skapituluję nad tym samo radzeniem sobie i pójdę na mityng...albo na terapię.

nie funduj sobie takiej męczarni mówię ci to ja Wampirka która pozornie daje sobie radę sama....

i jeszcze dodam że na początku samemu jest o wiele łatwiej jedzie się na poczuciu winy ..pamięta się kaca...i różne wybryki. .oraz spojrzenia żon..dzieci..itd......ale potem samemu jest o wiele ciężej...zaciera się wspomnienie o tym co się narozrabiało...chociaż ja akurat pamiętam doskonale...zapomina się jak to ZA trzepało...zaczyna się codzienność ..i wtedy jest ciężko....samemu .....

po co udowadniać innym że dam radę .sama...jestem bohaterką..ale dla kogo..? kogo to po czasie będzie obchodzić?........a ty będziesz się męczyć albo zapijesz...pozdrawiam cię...i życzę dobrych wyborów :buzki:

wolny - Nie 23 Cze, 2013 16:49

wampirzyca napisał/a:
która pozornie daje sobie radę sama....

No nie całkem sama bo ja tu jeszcze jestem i paru innych tyż ??jakby co !! :p :mgreen:

wampirzyca - Nie 23 Cze, 2013 17:00

no przeta napisałam że pozornie :mgreen:
Marc-elus - Nie 23 Cze, 2013 17:00

mati napisał/a:
Żeby wytłumaczyć dlaczego wybieram swoją drogę muszę skrytykować tę, której nie chcę obierać.

I dalej:
mati napisał/a:
Dla mnie program AA jest niczym innym jak kolejnym uzależnieniem.
Silniejsza jest we mnie potrzeba wolności.

Wypowiedziałaś się o AA, a o terapii ani słowa.
A i ta wypowiedź niezbyt ma odzwierciedlenie w rzeczywistości, po prostu nie masz racji nt ograniczania wolności(jakkolwiek ją rozumiesz) w AA.

mati napisał/a:
Szukając pomocy, schronienia, radości życia łatwo popaść w kolejną zależność.

Fajny film kręcisz, a najciekawsze, że mówisz o rzeczach których nie znasz.
Wg Twojego rozumowania, każdy uczestnik terapii, każdy członek AA, ma ograniczoną wolność?
A mówiłem, że mimo bujnej wyobraźni, nie jestem w stanie wymyślić takiego wytłumaczenia. :mgreen:

Ograniczoną wolność masz teraz. Choroba wpływa na Twoją zdolność podjęcia decyzji trzeźwienia z ludźmi którzy mogą w tym procesie pomóc. Powtarzasz klasyczny schemat, drogę większości, wynajdując sobie "powód"(oryginalny, choć mało przekonywujący).
Tym samym zmniejszasz swoje szanse na sukces.


Powodzenia życzę. :)

Anonymous - Nie 23 Cze, 2013 17:06

Powoli dochodzę do podobnych wniosków co wampirzyca...

Ja nie piję pół roku i hej trzeba żyć dalej. O ile mogłem niektórym osobom mówić o przyczynach mojego picia to one to były w stanie nawet zrozumieć. Ale często dalej mam ochotę gadać o tym samym. A ludzie normalni niekoniecznie rozumieją, dlaczego aż tak się tym dręczę. Co najlepsze zauważyłem, że większość właściwie już mi wybaczyła, oddaliła w niepamięć to co robiłem, tylko ja sam sobie wciąż nie potrafię wybaczyć. Męczę się z tym, z sobą sam.

wolny - Nie 23 Cze, 2013 17:31

PSG-1 napisał/a:
tylko ja sam sobie wciąż nie potrafię wybaczyć

A gdybyś miał sny w których dajmy na to zabijasz ludzi to też byś sobie nie wybaczył mimo że to tylko był sen , a przecież jak byleś w stanie doświadczania alkoholizmu to ten stan też był snem,.. więc jak to jest,.. czy wydarzeń ze snu nie da się wybaczyć ???
A przeszłość ma znaczenie ?? To tylko historia bez znaczenia , nie jesteś swoją historią , nie jesteś sędzią i katem,. jesteś jaki jesteś tu u teraz,.. reszta jest bez znaczenia , a może ty posiadasz zdolności przemieszczania się w czasie ,..bez urazy,.. i chcesz wszystko naprawić , w czasie wędrówki astralnej w czas przeszły ??? :bezradny: :mgreen:

rejek - Nie 23 Cze, 2013 18:11

Wniosek z powyzszych postów jest prosty jak drut

Po prostu alkoholizm jest chorobą łatwą do opanowania (rozwoju)
Wystarczy nie pić
Nie picie z pomocą AA i terapii jest tzw "niepiciem właściwym"
Niepicie z każdego innego powodu jest "d***"
W niepiciu właściwym człowiek doznaje błogości i szczęsliwości wielkiej,jest wolny -cokolwiek ta wolnośc oznacza
W d*** męczy się i pęknie jak nie teraz to za dzień ,tydzien,mc,rok czy 100 lat ale pęknie
I nie ważne że niektórzy zle się czują "niepijąc właściwie" ważne ze nie piją
Za to psychika tych co sa w "d***" płata im figle -oni po prostu mają złudzenie że są szczęsliwi -no bo przecież nie mają prawa być szczesliwi i normalni -bo kto w d*** jest wolny normalny i szczesliwy ?
A ja tam wolę swój d*** z lekkim popierdem co czas jakiś .

Ale jazda :lol:

leon - Nie 23 Cze, 2013 18:36

rejek napisał/a:
A ja tam wolę swój d*** z lekkim popierdem co czas jakiś .

Ja z mojego punktu widzenia,jak mam do wyboru "niepicie wlasciwe"z regularnym uczeszczanien na AA(bylem na 4,5-ciu mitingach angielskich,bo polskie za daleko) i mam tryskac takim szczesciem trzezwienia,jak weterani,ktorych na wspomnianym mitingu spotkalem(obejmowali sie na przywitanie,prawie jak Lonia Brezniew mial w zwyczaju i to bylo obrzydliwe i nie do przyjesia dla mnie :blee: )to ja juz wole zaryzykowac to moje biedne alkoholiczne zycie i jesli nawet polegne,to przynajmniej z twarza w moim tego slowa zrozumieniu...,zatem jest blizej do rejka,niz "wlasciwej drogi"..,tak to odczuwam :>

piotr7 - Nie 23 Cze, 2013 18:46

Leon w mojej grupie są atrakcyjne dziewczyny ,to misiaczek czemu nie :skromny:
leon - Nie 23 Cze, 2013 18:52

piotr7 napisał/a:
Leon w mojej grupie są atrakcyjne dziewczyny ,to misiaczek czemu nie :skromny:

Nie mowie,ze wszystkie grupy sa takie same,bo tylko na jednej bylem i atmosfera szczesliwosci tam panujaca zdecydowanie mi sie nie podobala...

Anonymous - Nie 23 Cze, 2013 19:13

Leon opowiedz o tym więcej jak to wyglądało haha :D Staram się wyobrazić to sobie, jak dwóch grubych angoli zmierza w swoim kierunku z otwartymi ramionami i przyklejonymi uśmiechami krzyczą wesoło good to see you again, klepią się po plecach albo całują po mordach :D
Ale to jedynie skromne wyobrażenia... Jak to wygląda naprawdę?

Na spotkaniu AA na którym ja byłem było trochę inaczej, śmiechy, wesoło, naokrągło o tym jak cudownie bez alko, ale już w trakcie mityngu, cisza, powaga i twarde sformułowania przeciwko alko. Aż z przesadą. Odebrałem to jako taki skok z skrajności w skrajność. Nie potrafiłem się dopasować, bo raz wszystko wesoło, uśmiechy, a potem taka powaga, zaduma, żałoba... :?

leon - Nie 23 Cze, 2013 19:23

PSG-1 napisał/a:
albo całują po mordach :D

W sline nie lecieli,dlatego napisalem prawie jak L.Brezniew...,tylko prawidlowego misia wykonywali,a poza tym to za kazdym razem modlitwe do ich angielskiego boga odmawiali...,a reszta to chyba jak wszedzie,na kazdym z mitingow zabieralem glos,ale doszedlem do wniosku,ze jak mam sie stac tak szczesliwy,jak oni,to ja juz wole nie pic,aby zycie nie zmusilo mnie do szukania ratunku i powrotu do tego szczesliwego towarzystwa...,byli pomocni,generalnie ok,dali broszurki,liste mitingow w hrabstwie,wrzucilem te kilka razy funta do kubka i cala historia... :>

wolny - Nie 23 Cze, 2013 20:22

Przyznaję sie i większość o tym wie, że ja też nie jestem fanatykiem AA a raczej autsajderem jestem, a terapie uważam za potrzebną w sytuacjach skrajnych i początkowych .
Na AA uczęszczam w sumie wtedy kiedy mam na to ochotę i jak już tam jestem to mam w du*** atmosferę jaka tam panuje i rytuały również,.. bo nie po to tam idę!!
Raczej jest to dla mnie odskocznia od codzienności i obcowania z niezbyt trzeźwym społeczeństwem .
W ubiegłą środę na mitingu zjawił sie gościu co to na AA już chodzi sobie 12 lat , no i właśnie po 20 dniach opuścił ZK(Zakład Karny) bo go zamkli za znęcanie sie po pijaku nad rodziną no i zaczął pierrrdaczyć jakie oto on cierpienia przeszedł wew tem pi***lu przez te 20 dni i że teraz to on już wie co to jest strach o którym tak często mu wspominała jego żona, zapija facet systematycznie ale na AA uczęszcza jak najbardziej i nawet z tego co wiem to paru wyleczył z bycia Aowcem , zwyczajnie siem go bali,. tak że w tym całym AA bywają najprzeróżniejsze rzeczy, co w ogóle nie ma nic wspólnego z samą idę AA , no ale wszystko chyba zależy od tego po co tam ktoś idzie ,..tak mi się wydaje ?? :mysli: :bezradny:

rejek - Nie 23 Cze, 2013 20:44

Cytat:
W sline nie lecieli,dlatego napisalem prawie jak L.Brezniew...,


To jest zgodne z linia terapeutyczna gdyz podobno alkohol zabija w nas uczucia? ich okazywanie? przezywanie? -niech ktos mnie poprawi jak to interpretować-nawet po to sie tzw "dzienniczki uczuć " na terapii prowadzi .
Wiec przy linii "słusznego niepicia" musisz okazywać te uczucia czy chcesz czy nie -mozesz przez poklepywanie,przytulanie itp -inaczej podobno nie trzezwiejesz.

wolny napisał/a:
zapija facet systematycznie ale na AA uczęszcza jak najbardziej


Statut AA jest skonstruowany w zapisach jak dawny statut partii robotniczej -w założeniach wszystko słodko -tylko z wykonaniem gorzej.

Mój znajomy aowiec twierdzi np że może chodzić na AA i pić -ponieważ jest napisane jakoś tak "jedynym warunkiem przynaleznosci do AA jest chęć zaprzestania picia"
No więc on tą "chęć" ma uczeszcza na mityngi, a że pije -no pije -ale chęć zaprzestać ma -i tu się z nim zgodzę -wywód jest z punktu widzenia logiki słuszny

yuraa - Nie 23 Cze, 2013 20:45

przecież członkowie AA to zwykli ludzie z wszystkimi swoimi zadami i waletami.
znam wiele historii róznych
np jak jeden "aowiec" drugiemu zone podprowadził albo inny tak sie z drugim skumplował że ten wziął kredyt na siebie i kase koledze przekazał.
a teraz ani kolegi ani kasy nie ma.

a ja chodzę. obserwuję, słucham, biore co wydaje mi sie potrzebne.
był czas że byłem fanatykiem, teraz jadę zobaczyć co u starych znajomych słychać.
bez napinania sie na przerabianie kroków, obrzędy i rytuały.
dzisiaj byłem po pólrocznej nieobecności na tej akurat grupie.
z kilkoma osobami usciskalem sie serdecznie bo są mi w jakis sposób bliscy
w końcu 10 lat temu tam zaczynałem i już wtedy byli.
kilku innym podałem rękę innym powiedziałem cześć.

aaaa, Dziadziunia nie było 8|

leon - Nie 23 Cze, 2013 20:50

rejek napisał/a:
To jest zgodne z linia terapeutyczna gdyz podobno alkohol zabija w nas uczucia? ich okazywanie? przezywanie? -niech ktos mnie poprawi jak to interpretować-nawet po to sie tzw "dzienniczki uczuć " na terapii prowadzi .
Wiec przy linii "słusznego niepicia" musisz okazywać te uczucia czy chcesz czy nie -mozesz przez poklepywanie,przytulanie itp -inaczej podobno nie trzezwiejesz.

Wiec teraz rozumiem,dlaczego nie nadaje sie do realizacji linii "slusznego niepicia",bo ja podobno zimny i nieuczuciowy jestem z natury :lol2:

Matinka - Pon 24 Cze, 2013 17:02

rejek napisał/a:
Cytat:
Siema Rejas, wojowniku.... :D


Siema Marcel ...wojowniku...hmmm...raczej określiłbym tą postawę jako "spojrzenie z dystansu" a w tym zawiera się przesłani , że nad wszystkim co widzę i słyszę należy się zastanowić ,przemyśleć .Nie przyjmować wszystkiego jako "prawdy objawione".Po to mamy chyba mózgi. (...)


Rejas, dzięki za trafne uwagi i szersze spojrzenie. I w końcu zainicjowanie normalnej rozmowy - bez patosu, ideologii, za to z wątpliwościami, z nutą krytyki, po prostu zwykłe ludzkie odczucia bez napinania.
Program leczenia uzależnień jest naszej nietrzeźwej ojczyźnie bardzo potrzebny. Terapia, mitingi się sprawdzają, ale ewolucja też jest potrzebna, każdy wymaga nieco innego podejścia. I koniecznie reforma tej skorupy jaką jest program 12 kroków - na mnie działa odstraszająco i zniechęcająco!

Matinka - Pon 24 Cze, 2013 17:09

yuraa napisał/a:
mati napisał/a:
Gdyby jednak starszyzna uznała szkodliwość tematu dla np. nowych poszukujących pomocy to proszę go usunąć.

temat absolutnie szkodliwym nie jest.
mi przypomina jak kiedyś do problemu podchodzilem.
nie pierwsza i zapewne nie ostatnia co chcesz po swojemu .
czas pokaże jakie efekty będą
powodzenia zyczę

yuraa napisał/a:
uuuu znowu sie sprzątanie szykuje

Ja się poważnie zastanawiam, czy nie trzeba wszystkiego posprzątać...
Patrząc na to co się dzieje...
To norma?

Klara - Pon 24 Cze, 2013 17:10

mati napisał/a:
koniecznie reforma tej skorupy jaką jest program 12 kroków

Jak można reformować coś czego się nie zna? :shock: :szok:

mati napisał/a:
Patrząc na to co się dzieje...

Co się dzieje?

Matinka - Pon 24 Cze, 2013 17:18

Klara napisał/a:
mati napisał/a:
koniecznie reforma tej skorupy jaką jest program 12 kroków

Jak można reformować coś czego się nie zna? :shock: :szok:

Mówię o tej ideologii po pierwsze silnie pro religijnej, po drugiej głoszącej słabość człowieka i niezdolność do jakichkolwiek czynów. Totalna tragedia!

Dwanaście kroków AA

1. Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem.

2. Uwierzyliśmy, że Siła Większa od nas samych może przywrócić nam zdrowie.

3. Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy.

4. Zrobiliśmy gruntowny i odważny obrachunek moralny.

5. Wyznaliśmy Bogu, sobie i drugiemu człowiekowi istotę naszych błędów.

6. Staliśmy się całkowicie gotowi, aby Bóg uwolnił nas od wszystkich wad charakteru.

7. Zwróciliśmy się do Niego w pokorze, aby usunął nasze braki.

8. Zrobiliśmy listę osób, które skrzywdziliśmy i staliśmy się gotowi zadośćuczynić im wszystkim.

9. Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków gdy zraniłoby to ich lub innych.

10. Prowadziliśmy nadal obrachunek moralny,z miejsca przyznając się do popełnianych błędów.

11. Dążyliśmy przez modlitwę i medytację do coraz doskonalszej więzi z Bogiem, jakkolwiek Go pojmujemy, prosząc jedynie o poznanie Jego woli wobec nas oraz o siłę do jej spełnienia.

12. Przebudzeni duchowo w rezultacie tych Kroków, staraliśmy się nieść posłanie innym alkoholikom i stosować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.

endriu - Pon 24 Cze, 2013 17:19

wolny napisał/a:
a, zapija facet systematycznie ale na AA uczęszcza jak najbardziej i nawet z tego co wiem to paru wyleczył z bycia Aowcem


wolny co Ty tak lecisz do tych co zapijają?
może podałbyś jakiś pozytywny przykład z AA a nie o zapiciach pisał...

ja chodzę na mitingi i słucham i widzę trzeźwych ludzi...

piotr7 - Pon 24 Cze, 2013 17:25

Mati ja jestem nie wierzący i z tych zapisów wyciągam to co pomaga mi trzezwieć.

A na twoim poziomie istotny jest krok pierwszy, bo to toje targowanie się świadczy że zupełnie go nie rozumiesz.
A reszta potem , może być hurtem lub przelewem(cytat z klasyki)

Dziubas - Pon 24 Cze, 2013 17:25

mati napisał/a:
reforma tej skorupy jaką jest program 12 kroków

A wiesz co to jest i z czym się je?
Czy tylko tak Ci się chlapnęło?

Jonesy - Pon 24 Cze, 2013 17:26

Ta "słaba ideologia" pomaga od bez mała 80 lat trzeźwieć wszystkim ludziom, bez podziału na klasy, płci, sfery, zawody, finanse i tak dalej. Tak że koleżanko, proponowałbym jednak nieco pokory. Przyda się na pewno.

Ciekawe czy picia i kupowania alkoholu też się tak wstydziłaś jak chęci leczenia. Bo przecież całe te Twoje pierdzenie w mąkę i dorabianie ideologii do swoich wynaturzeń, desperackie poszukiwanie poparcie u kogokolwiek, kto tylko będzie miał podobne zdanie do Twojego, to tylko działania pozoracyjne. Tak żeby sumienie było czyste i można było spokojnie pobalować dalej. Bo przecież "tu jest polska, tu się pije"*...

* według badań i doniesień, okazuje się że "tu jest polska, tutaj się pije" funkcjonuje w taki sposób już tylko w mentalności alkoholików. Polska w spożyciu alkoholu jest w samym końcu państw unijnych - ale Ci co muszą, widzą to jak im pasuje.

Klara - Pon 24 Cze, 2013 17:27

mati napisał/a:
Mówię o tej ideologii po pierwsze silnie pro religijnej, po drugiej głoszącej słabość człowieka i niezdolność do jakichkolwiek czynów. Totalna tragedia!

To są hasła.
Zupełnie, ale to zupełnie nie znasz ich zawartości, ani sposobu realizacji.
Jeśli coś chce się reformować, trzeba to poznać od A do Z, w przeciwnym wypadku będzie to tak wyglądało, jak ustawodawstwo w obecnym polskim sejmie.

Matinka - Pon 24 Cze, 2013 17:29

Klara napisał/a:
mati napisał/a:
Patrząc na to co się dzieje...

Co się dzieje?


Nie wiem czy zauważyłaś, że zarejestrowała się zaba.55 z postanowieniem samodzielnego trzeźwienia (m.in. po lekturze tego wątku) oraz Nowy też szuka sposobu "Sam na Sam"?
Więc się pytam, czy to normalne zjawisko na forum?

endriu - Pon 24 Cze, 2013 17:31

pewnie, że normalne, ja też chciałem sam 6.05.2011
Klara - Pon 24 Cze, 2013 17:34

mati napisał/a:
Więc się pytam, czy to normalne zjawisko na forum?

Rzeczywiście, zebrało się Was troszeczkę, ale czy myślisz, że kiedy się zapijecie, to forum się z tego powodu rozpadnie?
Tak naprawdę, nikogo to specjalnie nie obejdzie, bo to przecież WASZE ŻYCIE.
Ludzie dzielą się swoim doświadczeniem i próbują namówić Ciebie i pozostałych na to, żebyście skorzystali z niego, a jak nie zechcecie, to trudno... :bezradny:

piotr7 - Pon 24 Cze, 2013 17:34

mati napisał/a:
Klara napisał/a:
mati napisał/a:
Patrząc na to co się dzieje...

Co się dzieje?


Nie wiem czy zauważyłaś, że zarejestrowała się zaba.55 z postanowieniem samodzielnego trzeźwienia (m.in. po lekturze tego wątku) oraz Nowy też szuka sposobu "Sam na Sam"?
Więc się pytam, czy to normalne zjawisko na forum?


Oni zaczynają , są na początku tak jak Ty

Matinka - Pon 24 Cze, 2013 17:35

Klara napisał/a:
mati napisał/a:
Mówię o tej ideologii po pierwsze silnie pro religijnej, po drugiej głoszącej słabość człowieka i niezdolność do jakichkolwiek czynów. Totalna tragedia!

To są hasła.
Zupełnie, ale to zupełnie nie znasz ich zawartości, ani sposobu realizacji.


Hasła? To są podstawowe założenia! Właśnie one powinny być tak sformułowane, żeby przede wszystkim nie uderzały w odmienny światopogląd.

Mnie to tak odrzuca, że nie mam najmniejszej ochoty tego poznać.

piotr7 - Pon 24 Cze, 2013 17:36

Mati a ta cała reszta realizuje krok dwunasty
Klara - Pon 24 Cze, 2013 17:38

mati napisał/a:

Mnie to tak odrzuca, że nie mam najmniejszej ochoty tego poznać.

No, jeśli zmianę nazewnictwa nazywasz reformą, to..... :beba: szkoda gadać.

zaba.55 - Pon 24 Cze, 2013 17:40

Ludzie są różni więc i na mityngach pewnie można trafić lepiej lub gorzej. Nie byłam na żadnym ale tego jestem pewna, w każdej grupie ma szansę znaleźć się "czarna owca".

Co do 12 kroków też mnie kilka wtrętów razi, ale czytam i staram się zapamiętać.
Co prawda jako ateistka nie mogę przyjąć np. 6 i 7 punktu, ale zasadę działania powoli zaczynam przyswajać. Nie dziwcie się tak że chcę sama spróbować, zawsze powtarzałam "Umiesz liczyć, licz na siebie". Pretensje też zawsze mam do siebie. A wściekać się na siebie potrafię nieźle.

Nie wykluczam, że za jakiś czas z podkulonym ogonem pójdę na terapię, na razie się oswajam ze swoją decyzją.

Matinka - Pon 24 Cze, 2013 17:40

Klara napisał/a:
mati napisał/a:
Więc się pytam, czy to normalne zjawisko na forum?

Rzeczywiście, zebrało się Was troszeczkę, ale czy myślisz, że kiedy się zapijecie, to forum się z tego powodu rozpadnie?
Tak naprawdę, nikogo to specjalnie nie obejdzie, bo to przecież WASZE ŻYCIE.
Ludzie dzielą się swoim doświadczeniem i próbują namówić Ciebie i pozostałych na to, żebyście skorzystali z niego, a jak nie zechcecie, to trudno... :bezradny:

Myślę, że rzeczywiście nie idzie tu o osoby, ale o poglądy:-(
Mnie obchodzi los innych i przynajmniej nie chciałabym im zaszkodzić.

Klara - Pon 24 Cze, 2013 17:43

mati napisał/a:
Mnie obchodzi los innych i przynajmniej nie chciałabym im zaszkodzić.

...a sobie?
Sobie będziesz nadal szkodziła? :shock:

Matinka - Pon 24 Cze, 2013 17:44

Klara napisał/a:
No, jeśli zmianę nazewnictwa nazywasz reformą, to..... :beba: szkoda gadać.


mati napisał/a:
Mówię o tej ideologii po pierwsze silnie pro religijnej, po drugiej głoszącej słabość człowieka i niezdolność do jakichkolwiek czynów.


Ech, nie rozumiesz tego.

Klara - Pon 24 Cze, 2013 17:48

mati napisał/a:
Ech, nie rozumiesz tego.

Hahaha :lol:
Skąd to wiesz??? :lol:

Dodam jeszcze, choć na pewno już się zorientowałaś, że nie wszyscy korzystają z programu AA.
Niektórzy przeszli wyłącznie terapię, która nie jest oparta na programie 12 kroków, ale zwykle nie wykluczają uczestnictwa w mityngach.

Matinka - Pon 24 Cze, 2013 17:49

Klara napisał/a:
mati napisał/a:
Mnie obchodzi los innych i przynajmniej nie chciałabym im zaszkodzić.

...a sobie?
Sobie będziesz nadal szkodziła? :shock:


Już sobie nie szkodzę. Przestałam pić.
Jestem przekonana do swojego wyboru, lepszej drogi nie widzę.

Matinka - Pon 24 Cze, 2013 17:53

Nie będę szła jak koń z klapkami na oczach. Poczytam więcej o problemie, poznam inne sposoby, posłucham ludzi. Na pewno zweryfikuję temat, w końcu to perspektywa lat:-)
Klara - Pon 24 Cze, 2013 17:54

mati napisał/a:
lepszej drogi nie widzę.

Masz zasłonięte oczy?
Zwróć uwagę na to, że z tą dysfunkcją, tu na forum jesteś w mniejszości.
Większość widzi tę drogę.
Jest ona więc, czy jej nie ma???

wampirzyca - Pon 24 Cze, 2013 19:51

rejek napisał/a:
Wniosek z powyzszych postów jest prosty jak drut

Po prostu alkoholizm jest chorobą łatwą do opanowania (rozwoju)
Wystarczy nie pić
Nie picie z pomocą AA i terapii jest tzw "niepiciem właściwym"
Niepicie z każdego innego powodu jest "d***ściskiem"
W niepiciu właściwym człowiek doznaje błogości i szczęsliwości wielkiej,jest wolny -cokolwiek ta wolnośc oznacza
W d***ścisku męczy się i pęknie jak nie teraz to za dzień ,tydzien,mc,rok czy 100 lat ale pęknie
I nie ważne że niektórzy zle się czują "niepijąc właściwie" ważne ze nie piją
Za to psychika tych co sa w "d***ścisku" płata im figle -oni po prostu mają złudzenie że są szczęsliwi -no bo przecież nie mają prawa być szczesliwi i normalni -bo kto w d***ścisku jest wolny normalny i szczesliwy ?
A ja tam wolę swój d*** z lekkim popierdem co czas jakiś .

Ale jazda


Dzięki ci Rejek za ten post....pozwolił mi spojrzeć na siebie mniej krytycznie...bo ciągle się łajam...i będąc naprawdę szczęśliwą nieraz wmawiam sobie że to pozorne szczęście ...bo jak to mnie nie wolno być szczęśliwą ..za to jaka kiedyś byłam... :mysli: :mysli:

wymyśliłam sobie w głowie swego rodzaju pokutę i wydaje mi się że czas już przestać się katować i zaczać żyć...bo rzeczywiście inni mi już dawno zapomnieli i są dla mnie mniej surowi niż ja sama dla siebie...
ale już nie śmiecę w nie moim wątku... :oops:

endriu - Pon 24 Cze, 2013 19:57

wampirzyca napisał/a:
Dzięki ci Rejek za ten post..


ten post to jest furtka do picia...

wampirzyca - Pon 24 Cze, 2013 20:00

endriu napisał/a:
ten post to jest furtka do picia...



każdy widzi to co chce.......ja tam w nim zobaczyłam zupełnie co innego :)

a po za tym dziś nie pije 24-godziny i tego się trzymam

leon - Pon 24 Cze, 2013 20:57

endriu napisał/a:
wampirzyca napisał/a:
Dzięki ci Rejek za ten post..


ten post to jest furtka do picia...

A juz na pewno nie zgadza sie z notatkami z terapii i jedynie sluszna linia :rotfl:

Eila - Śro 26 Cze, 2013 09:56

yuraa napisał/a:
a może Ona jeszcze wróci tutaj a tu taki b.......
popsprzątam trochę


Wszystko pięknie posprzątane ....a Mati?????
-where is she??? :mysli:

Matinka - Śro 26 Cze, 2013 22:46

Eila napisał/a:
yuraa napisał/a:
a może Ona jeszcze wróci tutaj a tu taki b.......
popsprzątam trochę


Wszystko pięknie posprzątane ....a Mati?????
-where is she??? :mysli:

Cześć Eila:-)
Nie jest pięknie posprzątane:-(
A u mnie w porządku.

Matinka - Śro 26 Cze, 2013 22:50

yuraa napisał/a:
popsprzątam trochę

Tak to wygląda? Zamiotłeś wszystko pod dywan? Wrzuciłeś Żabie do wątku?
Powycinałeś z tematu obraźliwe, szydercze posty, które pokazywały tutejszy stosunek do innych poglądów, a przede wszystkim do drugiej osoby. Brak tolerancji i szacunku. Na tym ma polegać uduchowienie z pomocą Siły Wyższej?
Zacierasz ślady, żeby to źle nie wyglądało? Szkoda, nie jeden by zrozumiał, dlaczego zmykam.
Iras4 napisał/a:
słuchaj pjiacy to ludzie prosci ( nie mylić z prostakiem ) wienc język rozmówcy musi być też prosty poco używac terminologi ktura do tych pań nie dotsze ...

szymon napisał/a:
na forum panuje taka zasada, żeby nie dogryzać NOWYM
to patrz jak się "staramy"

Nie mówiąc o kulturze osobistej to zdaje się obowiązuje regulamin na forum?
2. Nie oceniamy, nie krytykujemy, nie osądzamy.
Prosimy o szacunek dla siebie nawzajem -
szczególnie wtedy, gdy nie zgadzamy się z czyjąś wypowiedzią.

3. Wypowiadamy się kulturalnie, unikamy wulgaryzmów i obraźliwych epitetów.
Nie używamy słów, które mogłyby poniżać innych lub onieśmielać.
Każdy ma prawo czuć się na forum bezpiecznie.
Jonesy napisał/a:
Ciekawe czy picia i kupowania alkoholu też się tak wstydziłaś jak chęci leczenia. Bo przecież całe te Twoje pierdzenie w mąkę i dorabianie ideologii do swoich wynaturzeń, desperackie poszukiwanie poparcie u kogokolwiek, kto tylko będzie miał podobne zdanie do Twojego, to tylko działania pozoracyjne. Tak żeby sumienie było czyste i można było spokojnie pobalować dalej. Bo przecież "tu jest polska, tu się pije"*...

Ten post został zgłoszony dwa dni temu do moderatorów i zero reakcji.

Te zarzuty nie dotyczą wszystkich, ale źle się w tej społeczności dzieje… Panuje atmosfera nagonki na świeżą zwierzynę, pod przewodnictwem „brylujących” indywiduów, a za przyzwoleniem i ku uciesze gawiedzi. Szkoda, bo tracą na tym sympatyczni ludzie.
Lubię się pośmiać, lubię pożartować, ale wszystko ma swoje granice. Żeby choć docinki były błyskotliwe, a nie wkoło Macieju „gadasz jak potłuczona” (tylko ortografia bardziej wyszukana).

Ps. I jeszcze odnośnie sprzątania…Dlaczego zostały te wtręty o uwielbiających kobitkach?

szymon - Śro 26 Cze, 2013 22:56

a jakbys chciała żeby było?
Jras4 - Śro 26 Cze, 2013 22:56

mati napisał/a:
Tak to wygląda?
a ty to lepsza jakaś ?
Janioł - Śro 26 Cze, 2013 22:57

i jeszcze się obraża !!! Szanowna Userku my tu nie z pierwszej łapanki i pić umiemy i co poniektórzy trzeżwieć też potrafią , sadzenie się jak jajko w na Saharze nie jest dobrym sposobem na nie picie , troszkę pokory i wszystko dojdzie do normy . Twoja nadwrażliwość być może wynika z rozbujanych emocji i chwiejnego stanu emocjonalnego tak charakterystycznego dla osób świeżo po odstawieniu alkoholu. Nie widzę w poście Jonesego nic co mogłoby zaszkodzić Twojemu trzeżwieniu jedyne w czym mógłby ten post zaszkodzić to skorupie zbudowanej przez alkoholika przez mechanizmy uzależnień a tak ogólnie to uwielbiam jak świeżynki uczą wszystkich jak trzeżwieć bo tak ogólnie o trzeżwieniu najlepiej gada się po pijanemu (i tu uwaga : nie koniecznie trzeba pić by gadać jak pijany )
Jras4 - Śro 26 Cze, 2013 22:58

yuraa napisał/a:
z tajemniczą mati
i ota cała rawda nic o sobie a jesli to niewiele cała Ty
Jras4 - Śro 26 Cze, 2013 22:59

mati napisał/a:
a świeżą zwierzynę,
ale ty sie na zwierzyne nie nadajesz ...nie rosmieszaj mnie dobra ...
Jras4 - Śro 26 Cze, 2013 23:00

Janioł szkoda gadania i tak nic nie zrozumie a wiesz dlaczego bo uważa sie za coś lepszego od nas
Jonesy - Śro 26 Cze, 2013 23:01

Tak tak, i pamiętaj, że rejestrując się tutaj zawarłaś z Wiedźmą umowę. Teraz niech wypełnia, albo do sądu z nią.
Za obraźliwe posty też podawaj do sądu - Wiedźma będzie musiała podać adresy IP i wszyscy wpadniemy jak śliwki w kompot. W dodatku jesteśmy zdiagnozowane alkoholiki, więc na bank degeneraci i kłamcy, niewątpliwie też szubrawcy. Wyroki mamy murowane, o ile już jakiś nie mamy...
Zrób tu porządek!
Wstrząśnij tym betonem!
Zaprowadź nowe rządy!
Viva la revolution!!!


ps.
i dalej pracowicie pierdząc w mąkę, odwracaj uwagę od twojego problemu...

Jras4 - Śro 26 Cze, 2013 23:03

Jonesy napisał/a:
Viva la revolution!!!
lece po bykowca i lecim ale na kogo ?
pterodaktyll - Śro 26 Cze, 2013 23:03

Dajcie spokój, ona nie jest jeszcze na tym etapie............
Janioł - Śro 26 Cze, 2013 23:04

pterodaktyll napisał/a:
Dajcie spokój, ona nie jest jeszcze na tym etapie............
może dzięki temu szybciej się na nim znajdzie ?
Matinka - Śro 26 Cze, 2013 23:04

szymon napisał/a:
a jakbys chciała żeby było?


Chciałabym, żeby było mniej więcej jak w regulaminie.
Nie lubię skrajności.

Jonesy - Śro 26 Cze, 2013 23:05

mati napisał/a:


Te zarzuty nie dotyczą wszystkich, ale źle się w tej społeczności dzieje… Panuje atmosfera nagonki na świeżą zwierzynę, pod przewodnictwem „brylujących” indywiduów, a za przyzwoleniem i ku uciesze gawiedzi.


Zastanawiam się też czy nie zgłosić Twojego postu administracji. Wyzywanie nas od gawiedzi jest jakby nie było o parę kroków bardziej niemiłe od porównania Twojej pisaniny do pierdzenia w mąkę - taki sam z tego pożytek dla ciebie jak z tego pierdzenia...

Tylko w sumie ja się wśród tej gawiedzi czuję super!!!

Gawiedzio, czy Ty też czujesz się ze mną super???

Jras4 - Śro 26 Cze, 2013 23:06

Cytat:
Nie lubię skrajności.
kurde ja też nie lubie wienc dlaczego tak skrainie krecisz ,sciemniasz .i robiz nas w bambusa ?
pterodaktyll - Śro 26 Cze, 2013 23:06

Janioł napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Dajcie spokój, ona nie jest jeszcze na tym etapie............
może dzięki temu szybciej się na nim znajdzie ?

Marne szanse...........nie pamiętasz jacy my byliśmy?

Matinka - Śro 26 Cze, 2013 23:06

Jras4 napisał/a:
mati napisał/a:
Tak to wygląda?
a ty to lepsza jakaś ?


Nie mi to oceniać, ale staram się, żeby kogoś nie obrazić.

Jonesy - Śro 26 Cze, 2013 23:07

Jras4 napisał/a:
Jonesy napisał/a:
Viva la revolution!!!
lece po bykowca i lecim ale na kogo ?


Lecim na.... Szczecin!!!

:indiana:

Jras4 - Śro 26 Cze, 2013 23:07

Jonesy napisał/a:
Wyzywanie nas od gawiedzi
Boże !!!!! wołam do ciebie w poniżeniu dlaczego ona tak nam naubliżała !!! pszestań ubliżać !!!!!!!!!!!!!!! lepsza jesteś !!!!!!!!!!!!!!!!
Jras4 - Śro 26 Cze, 2013 23:09

pterodaktyll napisał/a:
....nie pamiętasz jacy my byliśmy?
byliśmy a pamietasz uilu nie żyie ? ilu zdechło wygadując podobne głupoty
Matinka - Śro 26 Cze, 2013 23:09

Janioł napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Dajcie spokój, ona nie jest jeszcze na tym etapie............
może dzięki temu szybciej się na nim znajdzie ?


I co? Znowu się zaczyna ta sama śpiewka?

Jonesy - Śro 26 Cze, 2013 23:09

:beczy:
Jras4 napisał/a:
Jonesy napisał/a:
Wyzywanie nas od gawiedzi
Boże !!!!! wołam do ciebie w poniżeniu dlaczego ona tak nam naubliżała !!! pszestań ubliżać !!!!!!!!!!!!!!! lepsza jesteś !!!!!!!!!!!!!!!!

:beczy: :beczy: :beczy: :beczy: :beczy:

Janioł - Śro 26 Cze, 2013 23:10

mati napisał/a:
I co? Znowu się zaczyna ta sama śpiewka?
a dlaczego nie ?
Jonesy - Śro 26 Cze, 2013 23:10

Człowiek się stara, ręce sobie po łokcie urabia żeby pomóc, a tu taka wdzięczność... :bezradny:
pterodaktyll - Śro 26 Cze, 2013 23:10

mati napisał/a:
Znowu się zaczyna ta sama śpiewka?

twoje życie i zdrowie, twoje wybory........

Matinka - Śro 26 Cze, 2013 23:11

Jras4 napisał/a:
Cytat:
Nie lubię skrajności.
kurde ja też nie lubie wienc dlaczego tak skrainie krecisz ,sciemniasz .i robiz nas w bambusa ?


Ale co ściemniam?

Jras4 - Śro 26 Cze, 2013 23:13

sądze nadal że jesteś oszustką i nie darze cie sympatią bo zamknieta jesteś w sobie czujesz sie lepsza ..nie ubliżam ci ale mówie ci w oczy co o tobie myśle ... bo to zamkniecie nie daie ci szansy by inni cie zrozumieli i pszestań gadac ze ktoś poluje na ciebie bo są tu tez inne kobiety napewno lepsze od ciebie
Jras4 - Śro 26 Cze, 2013 23:14

Cytat:
Ale co ściemniam?
to nie rub piany w nocniku ale gadaj o sobie o tym co pszeszłas i wiencej cierpliwości masz kilkanascie postuw w tym połowa to skargi na kogos tam do moderacji opanuj sie
Matinka - Śro 26 Cze, 2013 23:15

Jras4 napisał/a:
sądze nadal że jesteś oszustką i nie darze cie sympatią bo zamknieta jesteś w sobie czujesz sie lepsza ..nie ubliżam ci ale mówie ci w oczy co o tobie myśle ... bo to zamkniecie nie daie ci szansy by inni cie zrozumieli i pszestań gadac ze ktoś poluje na ciebie bo są tu tez inne kobiety napewno lepsze od ciebie


Na pewno są lepsze.
Ale mi nie chodziło o kobiety, ale o nowych trzeźwiejących.

Jras4 - Śro 26 Cze, 2013 23:18

Cytat:
ale o nowych trzeźwiejących.
ok upszejmości na bok teraz milcz i słuchaj co mam ci do powiedzenia
wielu tu sie pszewineło ale nie wielu zrozumiało jedno tylko jedno
NIKT ALE TO NIKT SAM SOBIE NIE PORADZIŁ
na co liczyłas że wejdziesz tu i nagle zerwa sie rzęsiste brawa a tu co szok zamiast braw padaią razy a wiesz dlaczego ? bo boli cie prawda którą ci piszą
i coś ci powiem wiesz co daie im wszystkim prawo cie oceniać ? to że są tacy jak ty

Janioł - Śro 26 Cze, 2013 23:20

to jest fragment z takiego tekstu który bardzo lubię a zwanego desideratą : Jeśli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie.
każdy ma swoje tempo i cykl trzeżwienia i nawet drogi trzeżwienia tyle tylko że wiele z nich prowadzi na manowce , samotne trzeżwienie to taka droga do ...........no na pewno nie do trzeżwiena może do nie picia ale i w to wątpie

Halloween - Śro 26 Cze, 2013 23:21

mati napisał/a:
szymon napisał/a:
a jakbys chciała żeby było?


Chciałabym, żeby było mniej więcej jak w regulaminie.
Nie lubię skrajności.


Nie ma chyba takiej społeczności na świecie, w której pojedyncze wypowiedzi zawsze zgadzały się z oczekiwaniami innych. Tak jest i tutaj.
Traktuj to z odrobinką dystansu i luzu, wybieraj te wypowiedzi które uznasz za takie na które chcesz odpowiedzieć a cała reszta ceewd dodatkowe zajęcie dla moderatora. :zamiata:
Ludzie maja po prostu poczucie humoru, ale nikt nie zamierza Cie tutaj skrzywdzić , wyśmiać ... .
Te troszeczkę odporności nerwowej potrzeba w życiu zawsze.
Powodzenia.

P.S.A regulamin... :bezradny: odwrotność kodeksu Bushido. A co mam na myśli , się każdy domyśli :rotfl:

yuraa - Śro 26 Cze, 2013 23:21

mati napisał/a:
Tak to wygląda? Zamiotłeś wszystko pod dywan? Wrzuciłeś Żabie do wątku?
Powycinałeś z tematu obraźliwe, szydercze posty, które pokazywały tutejszy stosunek do innych poglądów, a przede wszystkim do drugiej osoby. Brak tolerancji i szacunku. Na tym ma polegać uduchowienie z pomocą Siły Wyższej?
Zacierasz ślady, żeby to źle nie wyglądało? Szkoda, nie jeden by zrozumiał, dlaczego zmykam.

zrobiłem co uznałem za stosowne, nie zamierzam sie tłumaczyć

szymon - Śro 26 Cze, 2013 23:24

mati napisał/a:
Chciałabym, żeby było mniej więcej jak w regulaminie.


regulamin jest głupi :wysmiewacz:

ale napisz jakbyś chciała, żebym się do Ciebie zwracał, odnosił, głaskał czy patykiem szturchał? :?

jak minął dzień, coś się wydarzyło fajnego?

Jras4 - Śro 26 Cze, 2013 23:24

Halloween napisał/a:
Cie tutaj skrzywdzić ,
a ja to co ?
Marc-elus - Czw 27 Cze, 2013 03:59

A ja uważam, że Mati w jakimś sensie ma racje.

Droga Gawiedzi(czy tam Hałastro), ktoś nowy, kto zawita na forum, nie musi Was znać, znać Waszego stylu, wiedzieć że mówiąc prawdę w dość obcesowy sposób - macie racje i chcecie pomóc.

Nowa user nie wie że Jones jest super-Tatą, Yurra fajnym facetem(który objechał Bajkał na skuterze) i nawet :wysmiewacz: Iras to jest gość(pominąwszy ten bagnet który nosi przy nodze).

Forma też jest ważna. Jednemu "rozbijanie skorupy a'la młotek" pomoże, inny się zrazi i pójdzie, nie zdąży przeczytać rzeczy które by mu pomogły.

Tak czy inaczej, Mati, nie oczekuj głaskania po główce. Się nie podoba - wypad!!! :nerwus:
Żartowałem tylko.... fsdf43t

ikar - Czw 27 Cze, 2013 06:09

mati napisał/a:


Ale mi nie chodziło o kobiety, ale o nowych trzeźwiejących.
Mati,chyba chodziło tobie o nowych "niepijących".O trzeżwieniu będziesz mogła mówić za ok.2 lata,pod warunkiem że się mocno postarasz.Przed tobą jeszcze dużo pracy.
szymon - Czw 27 Cze, 2013 06:21

ikar napisał/a:

O trzeżwieniu będziesz mogła mówić za ok.2 lata,pod warunkiem że się mocno postarasz.Przed tobą jeszcze dużo pracy.


a nie po 10?

co to wogóle jest za szufladkowanie
jeden pisze, że trzeźwieje sie po czterdziestce
kolega, że po dwóch latach
rozmowa na ten temat: kto, kiedy i w jakim czasie, jest jak rozmowa o du*** maryni

ja to po roku, a tamten to po dwóch latach... samo stwierdzenie tego, jest zaprzeczeniem

Marc-elus - Czw 27 Cze, 2013 06:25

ikar napisał/a:
mati napisał/a:


Ale mi nie chodziło o kobiety, ale o nowych trzeźwiejących.
Mati,chyba chodziło tobie o nowych "niepijących".O trzeżwieniu będziesz mogła mówić za ok.2 lata,pod warunkiem że się mocno postarasz.Przed tobą jeszcze dużo pracy.

:zemdlal:

Czyli przez pierwsze 730dni ludzie nie trzeźwieją? :roll:
Nie mają nic do powiedzenia?

"Nie udzielam głosu, trzeźwiejesz za krótko."

Dobrze że nas, maluczkich, uświadamiasz. Już wiem do kogo się zgłosić po nauki.

A tak serio, idź kolego posłuchaj kogoś kto naprawdę trzeźwieje, pomyśl o szacunku i pokorze, o nie patrzeniu z góry na innych.
Może się uda.

szymon - Czw 27 Cze, 2013 06:27

Marc-elus napisał/a:
pomyśl o szacunku i pokorze, o nie patrzeniu z góry na innych.


chyba, że podaje leżącemu dłoń... to można patrzeć z góry :skromny:

Marc-elus - Czw 27 Cze, 2013 06:35

szymon napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
pomyśl o szacunku i pokorze, o nie patrzeniu z góry na innych.


chyba, że podaje leżącemu dłoń... to można patrzeć z góry :skromny:

Możesz, trzeźwiejesz już ponad 2lata.... :D

szymon - Czw 27 Cze, 2013 06:40

właśnie, że nie :P
ni mom 40 lat :roll: a to drugi warunek konieczny :glupek: :glupek:

baracca - Czw 27 Cze, 2013 07:26

ikar napisał/a:
O trzeżwieniu będziesz mogła mówić za ok.2 lata,pod warunkiem że się mocno postarasz.Przed tobą jeszcze dużo pracy.

I chmury się rozstąpiły i stała się światłość.
A potem rozległ się dżwięk trąb i Pan przemówił.
A słowa jego były jako grzmot.
I niewierni upadli na duchu i serca w nich zamarły.
A sprawiedliwi radowali się głosem Pana i śpiewali Hosanna.

smokooka - Czw 27 Cze, 2013 07:42

A mnie to do karo pasuje :bezradny:
Eila - Czw 27 Cze, 2013 07:58

Mati nie wzięłaś NIC do siebie...niestety tak działają mechanizmy naszej choroby...i działają właśnie wtedy gdy nie pijesz :bezradny: więc nie pijesz ale .....
Wyłapałaś wszystkie nieistotne posty jak na prawdziwą alkoholiczkę przystało :tak:
Wiedziałabyś co się z Tobą dzieje...gdybyś poszła na terapię...byłoby łatwiej naszą gawiedż zrozumieć....

Pozdrawiam

Jonesy - Czw 27 Cze, 2013 08:14

Dobra, podejmę ostatnią próbę, potem sobie odpuszczam.
Droga koleżanko, ponad dwa lata temu, w lutym, po weekendzie na gazie, kiedy to wypiłem piwo w samochodzie, nawaliłem się od rana na urodzinach córki, a drugą po pijaku podrzucałem, przeskoczyła mi jakaś klapka. Nie wiem co to było, nie wiem dlaczego i skąd, ale nagle stwierdziłem, że ja tak naprawdę nie żyję, mało tego, za chwilę zostanę kompletnie sam i nawet ta namiastka normalności, stwarzana przez rodzinę zostanie mi odebrana. I to przez alkohol. Dotarło też do mnie, po tych wszystkich moich próbach, że nie ma możłiwości żebym sobie sam poradził.
Wtedy też napisałem pierwszego z poniższego tematu posta:
http://komudzwonia.pl/vie...?t=3797&start=0
Poczytaj, pomyśl. Zobacz jak ja pisałem - od początku byłem szczery, dzięki temu, że być może, udzieliłem nawet za dużo informacji, następnego dnia byłem już na mitingu w towarzystwie kolegi z forum - trzeźwiejącego 12 lat Jacka. To on po mnie wyszedł, bo ja się bałem na ten miting wejść - gdyby nie moja szczerość, w życiu nie dałbym sobie szansy. To dzięki tej szczerości tydzień później byłem już na spotkaniu z terapeutką a trzy dni po tym na pierwszym spotkaniu grupy wsparcia.

Tymczasem chcąc Ci pomóc my wiemy o Tobie nic. Ani jak piłaś, ani od kiedy, ani ile. Nie wiemy o okolicznościach Twojego picia, motywach picia. Nie wiemy co Cię skłoniło do podjęcia decyzji o rejestracji tutaj i szukania pomocy. Wiemy za to, że wstydzisz się swojej choroby i to bardzo, wstydzisz się i boisz konsekwencji przyznania, bo wtedy będzie trudniej wrócić do picia, jesteś osobą nerwową oraz bardzo wyczuloną na swoim ja. Mimo to, z uporem maniaka, od kilku dni, dobrzy i pełni dobrej woli ludzie usiłują Ci pomóc. Głównie dlatego, że tak bardzo przypominasz nas z przeszłości, że nie zraża nas wcale ten Twój upór i nieszczerość. Ale powoduje on takie a nie inne podejście do Twojej osoby i Twojego problemu.
Chcesz pomocy? Poproś, zapracuj na nią uczciwością i szczerością. Nie odbieraj sobie szansy na godne życie.

Tyle ode mnie.

Cała reszta zależy od Ciebie. My za Ciebie nie wytrzeźwiejemy, my za Ciebie nie przeżyjemy Twojego życia, wreszcie też, nie my poniesiemy konsekwencje Twoich wyborów.

Jędrek - Czw 27 Cze, 2013 08:22

Marc-elus napisał/a:
.........Się nie podoba - wypad!!! :nerwus:
Żartowałem tylko.... fsdf43t

A dlaczego sie nie podoba??
To jest jedno z moich odkryć, które odkryło mi znaczenie stwierdzenia "co Cię dotyka, to Cię dotyczy"
1. *ku**** mnie moja zawzięta, wredna i egoistyczna żona, bo tak naprawdę to ja taki ....wciąż jestem. Zawzięcie nie chciałem zmienić swojego sposobu myślenia i postępowania i przesiedziałem zawzięcie 2 lata na d*** i w depresji..... Upierdliwość ze mnie nadal wyłazi przy komentowaniu wynikającym z mojego nadętego oceniania.....
A egoista?? No cóż.... 19 lat dbałem o to, żeby zawsze była rezerwa na chlanie...i czasu i pieniędzy.... A jak ktoś, ktoś mi próbował popsuć moje plany, to byłem zawziętym, wrednym egoistą pyskującym, że ktoś kur.... tylko koniec własnego nosa widzi, a ja nawet sobie dychnąć nie mogę (w domyśle "się nachlać")
2. Drażnią mnie cyniczne docinki i komentarze, a sam to praktykuję......
3. Z obrzydzeniem patrzę na brudnych i zaniedbanych ludzi na ulicy, a wdomu mam bajzel i brud i zapuszczone kąty, zlew pełen brudnych garów.... aż się nazbiera tyle, że wyłazi i się potykam.......
4. z politowaniem patrzyłem jeszcze do niedawna na grubasów, a sam żarłem co było pod ręka nie licząc sie z tym, czy dzieciom zostanie cokolwiek.... Nie wiem jakim cudem miałem tylko trzydzieści pare kilo nadwagi.....może dlatego, że mnie nie stać na wymianę drzwi wejściowych do domu i musiałbym spać w garażu......
Tak. Mnie prawda w oczy kole. Prawda o mnie, którą widzę na przykładach innych ludzi...
Dlatego ostatnio zastanawiam sie głęboko, jak coś mnie mierzi.... no i czasem nie wiem... ale pracuję nad tym, żeby siebie poznać i wyzbyć sie swoich "doskonałości perfekcyjnych"

ikar - Czw 27 Cze, 2013 08:30

Nie było moim zamiarem nikogo szufladkować,ani uświadamiać.Jeżeli jeżeli chodzi o wspomniane przezemnie dwa lata,to o ile pamiętam z terapii to mniej więcej tyle czasu trwa rozbrajanie mechanizmów uzależnienia.Ale pewnie nie jest to sztywną regułą.Każdy jest inny,być może jednemu wystarczy rok,a innemu dziesięć będzie mało.Co nie zmienia mojego przekonania,o tym,że żebym mógł powiedzieć o sobie ,trzezwiejący potrzeba było sporo wysiłku i zaangażowania.
Halloween - Czw 27 Cze, 2013 09:33

Jras4 napisał/a:
Halloween napisał/a:
Cie tutaj skrzywdzić ,
a ja to co ?


:buahaha: E tam Iras, Ty byś nawet muchy nie skrzywdził, dobry kochający bliźniego swego człowiek jesteś. :aniolek:

Matinka - Pią 28 Cze, 2013 20:42

Halloween napisał/a:

Nie ma chyba takiej społeczności na świecie, w której pojedyncze wypowiedzi zawsze zgadzały się z oczekiwaniami innych. Tak jest i tutaj.
Traktuj to z odrobinką dystansu i luzu, wybieraj te wypowiedzi które uznasz za takie na które chcesz odpowiedzieć a cała reszta ceewd dodatkowe zajęcie dla moderatora. :zamiata:
Ludzie maja po prostu poczucie humoru, ale nikt nie zamierza Cie tutaj skrzywdzić , wyśmiać ... .

To wszystko jasne, jednak chwilami czułam, że to nie głupie żarty czy jątrzenie, ale taka silna niechęć połączona z agresją. Takie rzeczy się czuje.
Niektórzy przynajmniej wprost się do tego przyznają.
Cały czas pojawiają się zarzuty, że: jestem nieszczera, zmyślam, gram, ustanawiam rekordy, manipuluję, podpuszczam, udaję kogoś innego, uważam się za boga, jestem próżna, dumna, harda, chcę być gwiazdą...
Jeszcze mi się tożsamość od tego przestawi;-)

Matinka - Pią 28 Cze, 2013 20:54

Marc-elus napisał/a:
A ja uważam, że Mati w jakimś sensie ma racje.

Droga Gawiedzi(czy tam Hałastro), ktoś nowy, kto zawita na forum, nie musi Was znać, znać Waszego stylu, wiedzieć że mówiąc prawdę w dość obcesowy sposób - macie racje i chcecie pomóc.

Nowa user nie wie że Jones jest super-Tatą, Yurra fajnym facetem(który objechał Bajkał na skuterze) i nawet :wysmiewacz: Iras to jest gość(pominąwszy ten bagnet który nosi przy nodze).

Forma też jest ważna. Jednemu "rozbijanie skorupy a'la młotek" pomoże, inny się zrazi i pójdzie, nie zdąży przeczytać rzeczy które by mu pomogły.

Tak czy inaczej, Mati, nie oczekuj głaskania po główce. Się nie podoba - wypad!!! :nerwus:
Żartowałem tylko.... fsdf43t


Nie przeszkadza mi obcesowy czy dosadny sposób bycia, o ile wierzę w dobre intencje piszącego. I rozbijać siebie nie pozwolę!
Nie znam nikogo i oceniam tylko na podstawie wypowiedzi.
A czemu nie głaszcze się po główce śmiertelnie chorej osoby, a wręcz przeciwnie? :-(

Jeszcze nie znam jasno celu, w którym tu przybyłam, ale już dużo skorzystałam.

Matinka - Pią 28 Cze, 2013 21:08

Janioł napisał/a:
to jest fragment z takiego tekstu który bardzo lubię a zwanego desideratą : Jeśli porównujesz się z innymi możesz stać się próżny lub zgorzkniały, albowiem zawsze będą lepsi i gorsi od ciebie.
każdy ma swoje tempo i cykl trzeżwienia i nawet drogi trzeżwienia tyle tylko że wiele z nich prowadzi na manowce , samotne trzeżwienie to taka droga do ...........no na pewno nie do trzeżwiena może do nie picia ale i w to wątpie


Musiałam sobie przypomnieć, kiedy poznałam ten tekst. Dawno temu. To była krótka przypadkowa chwila, chyba w kancelarii kościelnej. Na blacie biurka, pod szybą - przeczytałam i spodobały mi się te słowa. Skupiłam się na zapamiętaniu tytułu, a potem odnalazłam w necie.
"Desyderata" - stamtąd też sobie wzięłam:

Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu, pamiętaj jaki spokój może być w ciszy.

Tak dalece jak to możliwe, nie wyrzekając się siebie, bądź w dobrych stosunkach z innymi ludźmi.

Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchając też tego, co mówią inni: nawet głupcy i ignoranci, oni też mają swą opowieść.


Odnośnie porównywania z innymi, też się zgadzam. A mama jeszcze mi powtarzała "nie zazdrość, bo zawsze będziesz nieszczęśliwa".

Matinka - Pią 28 Cze, 2013 21:23

yuraa napisał/a:
zrobiłem co uznałem za stosowne, nie zamierzam sie tłumaczyć


Nie żyw urazy, napisałam co mi się nie podoba w tej moderacji, podałam swoje racje, ale oczywiście nie znam Twoich motywów. Z resztą uważam, że to bardzo niewdzięczna robota, bo się starasz, a mało kto to doceni...

Ps. A o tej wyprawie skuterowej wokół Bajkału, to chętnie bym posłuchała;-)

Matinka - Pią 28 Cze, 2013 21:44

Jonesy napisał/a:
(...)Poczytaj, pomyśl. Zobacz jak ja pisałem


Dzięki za tego posta. Sporo przeczytałam z tej historii...Przeczytałam i inne.
To są trudne opowieści, przygnębiające, ale warto je poznać

Jonesy napisał/a:
Tymczasem chcąc Ci pomóc my wiemy o Tobie nic. Ani jak piłaś, ani od kiedy, ani ile. Nie wiemy o okolicznościach Twojego picia, motywach picia. Nie wiemy co Cię skłoniło do podjęcia decyzji o rejestracji tutaj i szukania pomocy. Wiemy za to, że wstydzisz się swojej choroby i to bardzo, wstydzisz się i boisz konsekwencji przyznania, bo wtedy będzie trudniej wrócić do picia, jesteś osobą nerwową oraz bardzo wyczuloną na swoim ja. Mimo to, z uporem maniaka, od kilku dni, dobrzy i pełni dobrej woli ludzie usiłują Ci pomóc. Głównie dlatego, że tak bardzo przypominasz nas z przeszłości, że nie zraża nas wcale ten Twój upór i nieszczerość. Ale powoduje on takie a nie inne podejście do Twojej osoby i Twojego problemu.
Chcesz pomocy? Poproś, zapracuj na nią uczciwością i szczerością. Nie odbieraj sobie szansy na godne życie.


Szczerość to mnie tu raczej gubi;-)
Nie wiem jakiej pomocy stąd oczekuję, dlatego nie proszę.
Nie czuję potrzeby opowiadania o sobie i jeszcze nie wiem czemu miałoby to służyć.
Rozmawiam, jak mam chwilę to czytam forum - to mi dużo daje.
Przyznam, że te parę dni uczyniły dużo zamieszania w mojej głowie.
Potrzebuję czasu. Czytam, poznaję nałóg.
Tak, wstydzę się swojego uzależnienia i wszystkiego co się z nim wiąże.

rybenka1 - Pią 28 Cze, 2013 22:19

Mati ,nic nie musisz jesli nie chcesz :luzik: też sie wstydziłam swego uzaleznienia,nawet nie wiesz jak bardzo .Tym co chce to mówie ,na czole nie mam wypisanego tego .Choc tu na forum wszyscy jestesmy równi ,wszyscy tak samo pili.Mnie już nic nie zdziwi i nie powiem Ci ,ze urzekła mnie twoja historia :luzik:
Jacek - Sob 29 Cze, 2013 08:19

mati napisał/a:
Nie czuję potrzeby opowiadania o sobie i jeszcze nie wiem czemu miałoby to służyć.

Matuś,,, "my" te historyjki dobrze znamy
- facet zazwyczaj się wstydzi,że nie on tym kieruje,a coś (alkohol) to robi
i z tym się nie godzi i tu próbuje udowadniać - gdzie cały incydent zagłębia go w picie zamiast zaprzestać
- kobitki,zazwyczaj wstydzą że wogle są na rauszu - nie chcą lecz coś je do tego ciągnie
ale i one próbują udowodniać że nad tym panują ,że to one mają władze a nie alkohol
i to jest cała prawda,która miała by służyć Tobie,gdzie tak trudno się temu przyznać
całe twoje wypowiedzi,jakie tu tworzysz ,o tym świadczą - są jak jeden wielki bunt
i tu jest cała filozofia,,w tym buncie
nie we flaszce z alkoholem,lecz w zachowani tego buntu
czyli gdzieś w głowie ,,, gdzie tak trudno się do tego przyznać
no bo co "Ja" nie potrafię ,, to "Ja" jestem słaby - to inni mają problem,a ja se dam radę z tym
otóż nie :nie: "ja" również musiałem się temu przyznać
"ja" również musiałem wyznać drugiemu o swoich problemach
wtenczas zrozumiałem że rozmawiam ze sobą,bo drugi ma swoje problemy (i to one go obchodzą)
a moje są moimi dla mnie - ale muszę się do nich przyznać na głos (przed drugim)
gdyż wtenczas łatwiej jest je usłyszeć
Matuś , na razie to ty słyszysz to co wypowiadasz - swój bunt
a nasze szczere wypowiedzi,uważasz za atak - bo to "Ty" tak uważasz i tak to odbierasz
oczekujesz poklepywań po pleckach i pogłaskań po główce - a takie zachowanie z naszej strony było by fałszywym zachowaniem
powiem jeszcze raz (napiszę)
nie skupiaj się buntowniczo na nasze wypowiedzi - gdyż dokładnie tak zachowuje się alkoholik
ta choroba (alkoholizm) nie siedzi w butelce i w zachowaniu że ją odstawisz i so powiesz że już nie ruszysz
a właśnie w tym zachowaniu buntowniczym
gdy to ujarzmisz,,gdy temu dasz wiarę,i wreszcie się temu przyznasz - to tu daję gwarancję ze zaczniesz sama nad tym panować
a na razie to Ty nie chcesz sobie pomóc,,a jedynie udowodnić że se dajesz radę
a to jest wielka różnica
- chcieć i trzeźwieć dla siebie
- a pokazać że "Ja" to potrafię
w pierwszym robisz coś dla siebie,a w drugim chowasz się zawstydzona za filarem kłamstw

Jras4 - Sob 29 Cze, 2013 08:27

[quote="mati"]Nie czuję potrzeby opowiadania o sobie i[/quote ALE O INNYCH TO SIE BY POCZYTAŁO CO ...
Jras4 - Sob 29 Cze, 2013 08:28

Cytat:
Tak, wstydzę się swojego uzależnienia i wszystkiego co się z nim wiąże.
pomysl czy tylko ty jedna
Jacek - Sob 29 Cze, 2013 09:05

mati napisał/a:
Szczerość to mnie tu raczej gubi;-)
Nie wiem jakiej pomocy stąd oczekuję, dlatego nie proszę.
Nie czuję potrzeby opowiadania o sobie i jeszcze nie wiem czemu miałoby to służyć.

zapodam poniżej urywek filmu,na Twoją odpowiedź
dobrze się wsłuchaj
a cały film opowiada o bohaterze który tworzył początki swego trzeźwienia
mówi o prawdziwej historii jego początkach,jak zaczynał i tworzył
o upadkach i wzlotach
tytuł filmu - "Nazywam się Billi W"


Matinka - Sob 29 Cze, 2013 22:41

Jacek napisał/a:

całe twoje wypowiedzi,jakie tu tworzysz ,o tym świadczą - są jak jeden wielki bunt
i tu jest cała filozofia


Jacku,

Wczoraj czytałam o fazach picia i uzależnieniu.
Ze zgrozą stwierdziłam, że mniej lub więcej, ale mieszczę się we wszystkich schematach.
To mnie wytrąciło z równowagi. Strasznie głupio znaleźć opis choroby, gdzie pasują niemal wszystkie objawy. I najgorsze, że ktoś śmie twierdzić, co się w mojej głowie roi. Moje własne pomysły - mnie zdrowej, nie pijącej, choćby tej z odległej przeszłości uznane za alkoholowe mataczenie. Uczucie jest takie, jakby się ktoś zawładnął moim ciałem i umysłem. Brrr...taki horror na jawie. Nawet ostatnio taki film był w kinach, o kosmitach włażących w ludzi. Z resztą nie pierwsza taka historia, bo taki koszmar robi wrażenie na widzu.
Rzucałam się jak lew w klatce.
A Twój post dopełnił dzieła.
To co napisałeś, niestety zgadza się z tym, co się dowiedziałam o nałogu.
Wygląda na to, że możesz mieć rację.

Już dwadzieścia, sto, tysiąc osób powiedziało, że mam ośle uszy...;-)
Jeszcze to trawię, jeszcze sprawdzam, jeszcze nie wierzę...
Szukam swojego "ja".

Jest we mnie dużo buntu, złości i krytyki, choć źródła i celu nie potrafię dobrze określić.
Wydaje mi się, że znajduję to w sobie i kieruję na siebie bardziej niż na kogoś z zewnątrz.

Czasem los podrzuca takie małe, zabawne niespodzianki, lubię to wychwytywać.
Dziś, małe spotkanie rodzinne. Tata ciągnie krzesło do ogrodu, chcę pomóc, ale mnie powstrzymuje "muszę sobie sam poradzić!".
Ha, może u mnie te pomysły to jednak nie wytwór chorego umysłu.

Ps. Nie działa ten wstawiony fragment filmu, ale znalazłam cały na yt - obejrzę w wolnej chwili.

piotr7 - Nie 30 Cze, 2013 04:27

Zaczynasz pisać normalnie a to zmiana ,moim zdaniem ,we właściwą stronę. :)
Jo-asia - Nie 30 Cze, 2013 06:28

mati napisał/a:
Uczucie jest takie, jakby się ktoś zawładnął moim ciałem i umysłem. Brrr...taki horror na jawie.

czułam się podobnie...
i od tej chwili bardzo mocno zapragnęłam...przerwać ten horror
zaskoczyło mnie to, że z boku moja oczywista oczywistość nie jest oczywista dla innych
od tamtej chwili szukałam...słuchałam bardzo uważnie tego co mówią inni
i porównywałam z tym co widzę ja
niestety....nie zawsze wszystkiego
choć a drugiej strony...wszystko ma swój czas

pozdrawiam :buzki:

Jędrek - Nie 30 Cze, 2013 09:33

mati napisał/a:

Prawdę swą głoś spokojnie i jasno, słuchając też tego, co mówią inni....

Każdy ma swoja prawdę, w którą wierzy....
Kiedyś wierzyłem, że alkohol daje mi energię i siłę, poprawia nastrój, rozwesela, odpręża i pozwala na wytężony wysiłek.....no i piłem....do pożygania
A czy moja prawda jest prawdziwa?
Myślę, że poznam to "po owocach"
Tak jak się testowałem, co z zaleceń sponsora mi pomaga.... odstawiałem i wracałem.....dziesiątki razy..... dwa lata tak się bawiłem w ciuciubabkę szukając dziury w całym. Jestem zawzięty, ale dzięki wymuszonej abstynencji mam na tyle zdrowego rozsądku, żeby się nie upierać przy swoim aż zdechnę cierpiąc.
Nie chcę cierpieć. Nie lubię jak boli. Więc uznałem, że czas się powierzyć. Już się dość nakombinowałem. Naoceniałem, nakrytykowałem, nawymądrzałem i naużalałem. Staram się brać życie takie jakim jest. I cieszyć się nim.
No i kurde zacząłem słuchać innych. Nawet "głupcy i ignoranci" zwracają mi uwagę na rzeczy ważne.... A głupcami są tylko przez moją egocentryczną i pełną pychy ocenę....gdybym ich nie rozumiał mógłbym nazwać nadętymi bufonami... albo nawiedzonymi....Jestem tu gdzie jestem i "Boże, uwolnij mnie ode mnie samego...." :)

Jacek - Nie 30 Cze, 2013 09:52

mati napisał/a:
Jeszcze to trawię, jeszcze sprawdzam, jeszcze nie wierzę...
Szukam swojego "ja".

robisz to odpowiednio :tak:
gdyż to nie wspomniane kosmici robią,a właśnie własne "Ja"
gdy w miesiącu sierpniu na AA-owskim meetingu się znajduję,i zabieram głos na temat "8" kroku - który brzmi
8.Zrobiliśmy listę osób, które skrzywdziliśmy i staliśmy się gotowi zadośćuczynić im wszystkim.
to w moich początkach zaczęło mnie się w głowie skojarzyć i na myśl przyszła sklepowa
bo ktoś tak podsuną w wypowiedzi
ale przeca ja na rauszu to prędzej w pracy narobiłem kłopotu i krzywd
a najwięcej to w domu rodzinie,najbliższym
ciągle zrobienie tej listy odkładałem ,minęło parę lat ,,aż któregoś razu usłyszałem dziwną ,jak wtenczas mnie się zdawało,wypowiedź
- wypowiadający ujął w słowach,że najbardziej skrzywdził siebie
we mnie zbudził się niepokój,zmieszanie i myśl (cheba jedynie gdy kac doskwierał)
ta wypowiedź,nie dawała mnie spokoju,nie wiem jak długo,ale w końcu zrozumiałem
i od tego momentu,moje życie bardzo się zmieniło,,,patrzę już pod innym kontem
bo omijając to że ja sam doprowadziłem do rozpadu rodziny
to wogle to wszystko jest powiązane z moim sięganiem za kieliszek za picie bo to "ja" sam sobie fundowałem
a więc największą krzywdę wyrządzałem sobie ,,moje własne "ja" to robiło
moja ucieczka w picie przed problemami,,je tylko zwiększała
i tu również moje "ja" sobie to fundowałem
i tu jest takie powiedzonko - "nie dla ciebie piłem,,nie dla ciebie przestałem pić"
więc "ja" sam musiałem coś zrobić z tym
ale jak zauważyłaś przydała się obecność drugiego i jego wypowiedź
jak to mawiają, "zaprzestać picia samemu,jest łatwo
ale utrzymać się w tej formie samemu,już trudniej"
Ps filmu,,,faktycznie
gdy wczoraj sprawdzałem działało,nie wiem co się stało ceewd
na YT.. ten urywek jest mniejwięcej na 1:10:00
a wygląda tak
Bill Wilson (twórca meetingów AA) poszukuje drugiego alkoholika,aby z nim porozmawiać
wydzwania w różne miejsca,,w końcu ktoś się godzi (Bob)
na powitanie przedstawia się Bill
- Bob - nie stety nie czuję się najlepiej i nie mogę poświęcić panu dużo czasu
- Bill - "ja" ...
- Bob - wielu lekarzy próbowało mnie wyleczyć i nie wyszło
- Bill - ale "ja"
- Bob - uważam również ze ta sprawa jest zbyt osobista i nie proszę o pomoc dobrze nastawionych obcych
- Bill - ależ "ja" nie przyszedłem tu,aby pomóc panu
"ja" to robię dla siebie
i w ten to sposób zamiast chwilkę,dwóch panów zaczęło rozmawiać jak to się przedłużyło na parę godzin
dlaczego o tym mówię
gdyż każdy z nich ,w ten sposób sobie samemu pomógł
każdy sam,,ale otworzył się przed drugim
i tak się zaczęła historia AA - Anonimowych Alkoholików
i trwa do dziś
ta historia rozmowy dwóch panów,,często przypomina,gdy tu ktoś nowy wejdzie
wiele ma do powiedzenia ... bardzo wiele
ale tak to robi że ukrywa swoje niewinne "ja"
rozmowa zaczyna się zmieniać ,gdy uwierzy że właśnie to "ja" robi jemu figielki
a tak naprawdę to "ja" jest jego własnym "ego" a nie kosmita stojący gdzieś obok

Jonesy - Nie 30 Cze, 2013 18:30

mati napisał/a:
Jacek napisał/a:

całe twoje wypowiedzi,jakie tu tworzysz ,o tym świadczą - są jak jeden wielki bunt
i tu jest cała filozofia


A Twój post dopełnił dzieła.
To co napisałeś, niestety zgadza się z tym, co się dowiedziałam o nałogu.
Wygląda na to, że możesz mieć rację.



Powiem Ci, bo może nie doczytałaś - to własnie Jacek zaproponował mi wspólny pierwszy miting i to on właśnie był tym gościem, co po mnie wyszedł jak ryczałem pod kościołem i wejść na salę nie chciałem...
On dużo wie, niegłupi z niego chłop!!!

Jacek - Nie 30 Cze, 2013 18:52

Jonesy napisał/a:
to własnie Jacek

to nie "ja" :nie:
aby nie wasze "Ja" to moje "ja" nic nie wskóra :skromny:

Matinka - Nie 30 Cze, 2013 19:08

Jonesy napisał/a:

Powiem Ci, bo może nie doczytałaś - to własnie Jacek zaproponował mi wspólny pierwszy miting

Doczytałam:-)
Jonesy napisał/a:
On dużo wie, niegłupi z niego chłop!!!

Wiem o tym:-)
I w dodatku cierpliwy:-)

Matinka - Nie 30 Cze, 2013 19:11

Jacku,
jak czytam na forum o poważnych problemach to aż mi głupio za tym swoim "ja" się uganiać;-)

Matinka - Nie 30 Cze, 2013 20:53

piotr7 napisał/a:
Zaczynasz pisać normalnie a to zmiana ,moim zdaniem ,we właściwą stronę. :)


Mam nadzieję, że Cię nie rozczaruję dalszym ciągiem...;-)

A tak poważnie, to domyślam się, jak musi uwierać, kiedy ma się pewne przekonanie, wiedzę, doświadczenie, chce się pomóc...i nie ma się kompletnie porozumienia z potrzebującą, zagrożoną osobą...
Pewnie trzeba się na to uodpornić i nabrać dystansu.
Jak czytam, że ktoś po długiej abstynencji zapił to czuję jakby mi kto osobiście lagą po plecach przyłożył...

Matinka - Nie 30 Cze, 2013 21:04

Jacek napisał/a:
mati napisał/a:
Jeszcze to trawię, jeszcze sprawdzam, jeszcze nie wierzę...
Szukam swojego "ja".

robisz to odpowiednio :tak:
gdyż to nie wspomniane kosmici robią,a właśnie własne "Ja"
(...)
ta historia rozmowy dwóch panów,,często przypomina,gdy tu ktoś nowy wejdzie
wiele ma do powiedzenia ... bardzo wiele
ale tak to robi że ukrywa swoje niewinne "ja"
rozmowa zaczyna się zmieniać ,gdy uwierzy że właśnie to "ja" robi jemu figielki
a tak naprawdę to "ja" jest jego własnym "ego" a nie kosmita stojący gdzieś obok

Te sprawy osobowości są dość skomplikowane, nie znam się na tym, ale czuję, że tkwi we mnie wiele postaci i postaw. "Ja" jest świadomością, jak postępuję w danej chwili. Czyli potrafię ocenić czy na przykład jestem słaba czy silna, czy postępuję rozsądnie czy ulegam szaleństwu. I tu wkracza kosmita - czyli okazuje się, że wydaje mi się, że czynię właściwie czyli kroczę ku trzeźwości a okazuje się, że pijana podświadomość pcha mnie ku zgubie. Co obiektywnie ocenia doświadczona brać forumowa. Ja ponoć nie zdaję sobie sprawy...
I to mi się w głowie nie mieści, że rozum do którego mam zaufanie, moja wola, moje cechy charakteru, które dobrze znam mogą mi "płatać figielki"...

wolny - Nie 30 Cze, 2013 21:07

mati napisał/a:
Jak czytam, że ktoś po długiej abstynencji zapił to czuję jakby mi kto osobiście lagą po plecach przyłożył...

A dlaczego utożsamiasz sie z tym kimś ?? Do czego Ci to potrzebne,.. to jego życie, ten,. który zapija,... i to bez znaczenia w jakim to okresie,... jest mimo abstynencji nadal pijany,.. więc co w tym dziwnego ?? :bezradny: / Chyba nie odróżniasz abstynencji od trzeźwości,.. tak mi się wydaje :mysli:

yuraa - Nie 30 Cze, 2013 21:07

tam gdzie zaczyna się uzależnienie konczy się wszelka logika
wolny - Nie 30 Cze, 2013 21:12

:bezradny: Takie to życie :mysli:
Matinka - Nie 30 Cze, 2013 21:24

wolny napisał/a:
A dlaczego utożsamiasz sie z tym kimś ?? Do czego Ci to potrzebne,.. to jego życie, ten,. który zapija,... i to bez znaczenia w jakim to okresie,... jest mimo abstynencji nadal pijany,.. więc co w tym dziwnego ?? :bezradny: / Chyba nie odróżniasz abstynencji od trzeźwości,.. tak mi się wydaje :mysli:


A jeszcze nie umiem się od tego odpiąć;-)
Przeżywam, bo przecież jedziemy na jednym wózku.
Wiem ile pracy, trudu to kosztuje, no i żal...
I strach...bo przecież ja też mogę....

Zaczynam łapać po lekturze, że abstynencja to zaprzestanie picia, a trzeźwienie to abstynencja plus aktywny proces zmian swojego życia szeroko rozumianego.
Tak, mniej więcej?

Jonesy - Nie 30 Cze, 2013 21:33

Jacek napisał/a:
Jonesy napisał/a:
On dużo wie,

:]
aż mnie strach zwróci się do ciebie bo stracę autorytet
a niechtam :beba:
no więc dobry chłopie powiedz no lepiej co to z tym filmem nie tak - co to powyżej nam tu nie działa


Ok, ten film to on nie działa. 50 zł za poradę informatyczną się należy... A co, w końcu się buduję :)

szymon - Nie 30 Cze, 2013 21:40

mati napisał/a:
trzeźwienie to abstynencja plus aktywny proces zmian swojego życia szeroko rozumianego


proces zmian, który doprowadza do powrotu do normalności, bez skrajności - moim zdaniem

Jacek - Nie 30 Cze, 2013 23:31

mati napisał/a:
I tu wkracza kosmita - czyli okazuje się, że wydaje mi się, że czynię właściwie czyli kroczę ku trzeźwości a okazuje się, że pijana podświadomość pcha mnie ku zgubie. Co obiektywnie ocenia doświadczona brać forumowa. Ja ponoć nie zdaję sobie sprawy...

widzisz Matuś z tą podświadomością jest tak
dzięki moim obserwacją własnych zachowań,doszedłem do tego że moja świadomość nie posiada własnych myśli
dostarcza je moja podświadomość,,a sama świadomość je tylko ocenia
a co to są myśli,i skąd w podświadomości się biorą
- myśl, - to wspomnienia,i marzenia ,,,a tego cheba nie muszę tłumaczyć
- zbierają się one pod świadomie w ciągu przeżycia ,,czasem nawet niezauważalne,lub niechciane
reszta to już zależy ile z tego sama pamięć potrafi spamiętać
no i teraz wyobraź sobie mnie który zdecydował się więcej nie pić
mia już jakieś 4 lata w trzeźwości ,,ja w pracy,samiutki na szatni (gdzieś w piwnicy)
siadam do śniadania ,, i włączają mnie się te nazbierane marzenia (gdy bym se tak małego kielicha dziabną)
czyli ni stąd,ni z owąt ,,włączyła to moja podświadomość
coś tam mnie jednak powstrzymało(nie pamiętam co,ale nie ważne)
może to że byłem w pracy,może też to że już pół roczne trzeźwość zapiłem
ale co by tu było ważne??? otóż po jakimś czasie,sytuacja się powtórzyła
w tym samym miejscu i te same myśli ,marzenia o niewinnym wypiciu małej ilości
czasem plątały się ze straszakiem a gdy mnie kto poczuje
nagle zdałem sobie sprawę ze ja (choć w myślach) gadam ze sobą
i jak ja mogłem tego nie zauważyć (niby wiedziałem,,trzeźwy byłem)
ale jednak se furteczkę coraz to bardziej uchylałem
zanim dokończyłem śniadanko,które akurat wcinałem
postanowiłem - o o o Jacenty,ty se musisz zdać świadomość że do końca twych dni nie dla ciebie sięgać po alkohol
i wiesz co??? pomogło
a wniosek taki że te podświadomość można wyćwiczyć na pozytywne myślenie
ona pamiętała euforię picia jak to jest po napiciu i tęskniąc po przez podświadomą myśl chciała wrócić do picia (bo tak żyła przez długi czas i to zachowała w pamięci)
dlatego też cała ta brać forumowa próbuje ci to uświadomić
podobnie w tej podświadomości jest zachowana myśl ,która nakazuje się bronić
nazywam to instynktem bezwarunkowym
ona też przez lata była tam wbijana,i trudno ją od razu zmienić
a mam tu na myśli tę co to bez warunku zrzuca na innych broniąc swojego "Ja"

Matinka - Pon 01 Lip, 2013 22:30

Jacek napisał/a:

dzięki moim obserwacją własnych zachowań,doszedłem do tego że moja świadomość nie posiada własnych myśli
dostarcza je moja podświadomość,,a sama świadomość je tylko ocenia
(...)
podświadomość można wyćwiczyć na pozytywne myślenie


Parę dni temu, naocznie przekonałam się, jak działa podświadomość.
Trafiłam w znajomą okolicę, kiedyś odwiedzaną codziennie, obecnie sporadycznie.
Wędrowałam w konkretnym celu, zamyślona. Mijałam domki z ogródkami.
W pewnej chwili ocknęłam się czując, że trzymam rękę na klamce.
Ale to nie było miejsce docelowe, to był dom, w którym ostatni raz byłam jakieś dwadzieścia lat temu, do śmierci tej osoby. Później dom zmienił właścicieli.
Pamięć tych wieloletnich wizyt bezwiednie zaprowadziła mnie na "stare śmieci".

Podświadomość to rzeczywiście bank nagromadzonych informacji, skojarzeń, emocji, doświadczeń, nawyków i to ona podsuwa pierwsze rozwiązanie, ona wyznacza kierunek.
Ale świadomość może to zweryfikować, przyjąć lub odrzucić.
A jeszcze podświadomość można sobie dobrze wychować;-)
Nie ma kosmity. Nie ma horroru. Jestem spokojna.

Jacek - Wto 02 Lip, 2013 08:16

mati napisał/a:
Podświadomość to rzeczywiście bank nagromadzonych informacji, skojarzeń, emocji, doświadczeń

mam podświadome poczucie,że świetnie byśmy się dogadali (i mieli wspólny język)
przy kawie i ... placku :skromny:

Matinka - Wto 02 Lip, 2013 19:11

Jacek napisał/a:
mam podświadome poczucie,że świetnie byśmy się dogadali (i mieli wspólny język)
przy kawie i ... placku :skromny:


No przecież się dogadujemy:-)
Podświadomie czułam, że ten placek wcześniej czy później się pojawi;-)

Matinka - Wto 02 Lip, 2013 19:16

Jacek napisał/a:
na razie to ty słyszysz to co wypowiadasz - swój bunt
a nasze szczere wypowiedzi,uważasz za atak - bo to "Ty" tak uważasz i tak to odbierasz
oczekujesz poklepywań po pleckach i pogłaskań po główce - a takie zachowanie z naszej strony było by fałszywym zachowaniem
powiem jeszcze raz (napiszę)
nie skupiaj się buntowniczo na nasze wypowiedzi - gdyż dokładnie tak zachowuje się alkoholik

Trochę buntu jest w nas od zawsze, już mały brzdąc nie lubi narzuconych zasad.
A nie buntowaliście się na zdrowe jedzonko, które nie przechodziło wam przez gardło?
Ja tak miałam z mlekiem. Protest polegał na spadaniu ze stołka kubek rozbity, mleko rozlane i sprawa była załatwiona. Albo konieczność leżakowania w przedszkolu- wolałam pogadać i stać za karę z Witkiem w kącie. Ciągle miałam spać - do dziś nie cierpię łóżka;-) I obowiązkowe chodzenie do kościoła - ogarniały mnie wybuchy niepohamowanego śmiechu. Ot, takie błahostki z dzieciństwa. Na zewnątrz grzeczna dziewczynka, w środku małe, przyczajone licho;-) Panienka z dobrego domu w niewinny sposób walczyła z rygorami;-) Ale wiele narzuconych mi rzeczy, większość dla mojego dobra, potrafiłam znieść, podporządkować się, tyle, że później to gdzieś wyłaziło.
Kiedy przypomnę sobie rozcięte wargi z powodu mleka to uświadamiam sobie, że alkohol był niczym innym jak sposobem buntu. Był wyzwoleniem i fałszywą drogą do wolności. Głupi i szczeniacki to powód, ale żadnych innych przyczyn nie było (a później to już leciały konsekwencje picia i błędne koło). Coś w stylu "na złość mamusi odmrożę sobie uszy", nie zdawałam sobie z tego sprawy. A nie miałam już wtedy rozhulanego hormonami umysłu nastolatki.
Jędrek napisał/a:
Kiedyś wierzyłem, że alkohol daje mi energię i siłę, poprawia nastrój, rozwesela, odpręża i pozwala na wytężony wysiłek.....

To też mnie dodatkowo nakręcało i coraz silniej uzależniało. Połączyłam niemal wszystkie strefy mojego życia z alkoholem.
I jeszcze trochę truizmów. Ten bunt teraz to nie zasłona dymna. Bunt jest skierowany przeciwko mojej słabości, przeciw głupocie, przeciw takim wyborom i stylowi życia. I oczywiście kontra alkohol. Podsumowując - jak się samemu wlazło, tak samemu trzeba wyleźć! Mieć całkowite przekonanie. Był czas słabości - jest czas siły, trzeba ją z siebie wydobyć, być zdeterminowanym i konsekwentnym. Czy właśnie to nazywacie „d***”?

Janioł - Wto 02 Lip, 2013 19:22

mati napisał/a:
Bunt jest skierowany przeciwko mojej słabości, przeciw głupocie, przeciw takim wyborom i stylowi życia. I oczywiście kontra alkohol. Podsumowując - jak się samemu wlazło, tak samemu trzeba wyleźć! Mieć całkowite przekonanie. Był czas słabości - jest czas siły, trzeba ją z siebie wydobyć, być zdeterminowanym i konsekwentnym. Czy właśnie to nazywacie „d***ściskiem”?
dodałbym odrobine pychy , ignorancji , szczyptę buty a wszystko to podlane ostro mechanizmami uzależnienia .
Typowy mechanizm rozdwojonego "ja" lub inaczej dumy i kontroli

zołza - Wto 02 Lip, 2013 19:26

mati napisał/a:
Czy właśnie to nazywacie „d***ściskiem”?


Z ust mi to wyjęłaś :mgreen:

Jacek - Wto 02 Lip, 2013 20:11

mati napisał/a:
Podświadomie czułam, że ten placek wcześniej czy później się pojawi;-)

cierpliwy jestem :skromny: sama tak mnie określiłaś

Jacek - Wto 02 Lip, 2013 20:13

mati napisał/a:
No przecież się dogadujemy:-)

ale nie tak jak z Witkiem sdfgdrg

wolny - Wto 02 Lip, 2013 20:20

Coraz bardziej nabieram przekonania że kobitki zaczynają prześmigiwać facetów , więc ja siem do nich chyba przyłącze gdyż ich mądrości mnie normalnie zaczyna fascynować i to pisze bez kitu !!!
mati i zołza imponują wiedzą o jakiej wielu doświadczonych alkoholowo alkoholików,, (prsk),, pomarzyć jeno może ? I nie jest to żadna ocena tylko fakt.

mati napisał/a:
Bunt jest skierowany przeciwko mojej słabości, przeciw głupocie, przeciw takim wyborom i stylowi życia.

Powodem tego buntu jak to nazywasz jest nic innego jak strach , dobrze to przemyśl czy tak nie jest ?? Strach to podłoże wszelkiego zła na tym świecie , nie ma innego . Strach że ktoś coś chce ci odebrać , że coś utracisz , a kolejnym etapem jest agresja czyli ten bunt . :nerwus:
Tak ja myślę i nie koniecznie jest to prawda :roll:

Matinka - Wto 02 Lip, 2013 22:49

Janioł napisał/a:
dodałbym odrobine pychy , ignorancji , szczyptę buty a wszystko to podlane ostro mechanizmami uzależnienia .
Typowy mechanizm rozdwojonego "ja" lub inaczej dumy i kontroli

Coś w tym trochę jest;-)
Moje "ja" jest rozdziesiątkowane. Duma? raczej pragnienie niezależności, swobody.
Decyzja zaprzestania picia jest na tyle jednoznaczna, klarowna i pewna, że nie ma co kontrolować. Nawet nie unikam specjalnie sytuacji z alkoholem w tle, bo muszę nauczyć się tak żyć, żeby stał się obojętny. Natomiast pilnuję, żeby nie wpaść w zamian w inne uzależnienie. Zrobiłam się przewrażliwiona na tym punkcie. Za dużo kawy - ciach, za dużo lodów - ciach, za dużo internetu - ciach...Ciągle piję bardzo dużo wody gazowanej - z tym na razie nie walczę. Znajduję w sobie obawę i pokorę bo "tyle o sobie wiemy ile nas sprawdzono" (W. Szymborska).
Wiem, że wszystko może się zdarzyć.

pterodaktyll - Wto 02 Lip, 2013 22:51

mati napisał/a:
Nawet nie unikam specjalnie sytuacji z alkoholem w tle, bo muszę nauczyć się tak żyć, żeby stał się obojętny.
:milczek:
pterodaktyll - Wto 02 Lip, 2013 22:52

mati napisał/a:
Wiem, że wszystko może się zdarzyć.




:mgreen:

Matinka - Wto 02 Lip, 2013 22:58

wolny napisał/a:
więc ja siem do nich chyba przyłącze gdyż ich mądrości mnie normalnie zaczyna fascynować i to pisze bez kitu !!!

Wolny, jaja sobie robisz;-) A przeciwko seksmisji nic nie mam:-)
wolny napisał/a:
Powodem tego buntu jak to nazywasz jest nic innego jak strach , dobrze to przemyśl czy tak nie jest ?? Strach to podłoże wszelkiego zła na tym świecie , nie ma innego . Strach że ktoś coś chce ci odebrać , że coś utracisz

Ten strach..pomyślę o tym.
wolny napisał/a:
a kolejnym etapem jest agresja czyli ten bunt . :nerwus:

Ale przynajmniej Jacek jest rozbrajający;-)

Jacek - Wto 02 Lip, 2013 23:05

wolny napisał/a:
Strach to podłoże wszelkiego zła na tym świecie

ja uważam że również jest podłożem do napraw
jeżeli mam strach czy obawę ze coś mnie nie wyjdzie,,to właśnie to mnie mobilizuje do większego postarania,aby wyszło lepiej

Matinka - Pon 08 Lip, 2013 22:14

wolny napisał/a:

mati napisał/a:
Bunt jest skierowany przeciwko mojej słabości, przeciw głupocie, przeciw takim wyborom i stylowi życia.

Powodem tego buntu jak to nazywasz jest nic innego jak strach , dobrze to przemyśl czy tak nie jest ?? Strach to podłoże wszelkiego zła na tym świecie , nie ma innego . Strach że ktoś coś chce ci odebrać , że coś utracisz , a kolejnym etapem jest agresja czyli ten bunt . :nerwus:
Tak ja myślę i nie koniecznie jest to prawda :roll:

Poruszyłeś czułą strunę. Nic tak nie skrywa się przed światem jak własne lęki.
Różne one są, niektóre do pokonania inne pewnie tylko do oswojenia.
Zgodzę się, że strach może być źródłem agresji.
W sytuacji lękowej reagujemy tak jak zwierzęta, albo ucieczką albo atakiem.
Miałam trochę czasu, żeby pomyśleć jakie lęki sobie uświadamiam i sobie z nimi radzę.
Niektóre próbuję osłabić, przed wieloma uciekam, z niektórymi chcę się zmierzyć.
Pozbycie się uczucia strachu, to był jeden z powodów rzucenia picia. W moim alkoholizmie lęki narastały. Pamięć tego koszmarnego uczucia, jest dla mnie silną motywacją w abstynencji i kubłem zimnej wody przy próbach sentymentalnego wspominania picia - a to dość silnie powraca.

Jacek napisał/a:
ja uważam że również jest podłożem do napraw
jeżeli mam strach czy obawę ze coś mnie nie wyjdzie,,to właśnie to mnie mobilizuje do większego postarania,aby wyszło lepiej

Mam wątpliwości. Pewnie odrobina obawy czy też przezorności mogą wspierać działanie, ale strach nie może być głównym motorem.
Nie można czegoś budować na negatywnych uczuciach. To jest według mnie nietrwałe. Pozostając w głównym temacie alkoholizmu, nie chciałabym, żeby głównym powodem wychodzenia z nałogu był strach np. przed utratą kogoś czy czegoś.
Nie pomogłaby mi też dominująca świadomość, że w przypadku wypicia nawet niewielkiej dawki alkoholu dostanę taki łomot, że pożałuję.
Może to kwestia, co na kogo działa "marchewka czy kij"...
Ja szukam i chwytam wszystkie pozytywy trzeźwego życia.

Matinka - Wto 09 Lip, 2013 22:10

Nie widziałam Cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
Lecz widać można żyć bez powietrza.*


Skoro bez powietrza to tym bardziej bez alkoholu się da:-)
Błogosławione porzucenie i uwolnienie.
To nic, że bledsza, że z sińcami pod oczami. Sen powoli wraca, ustępuje ból głowy. Chciałabym mniej myśleć stale o tym samym.
Minął trudny i długi miesiąc, ale jeden z najbardziej wartościowych w życiu.
Uosobienie alkoholu pomaga, nie darmo faceci śpiewają „Whisky moja żono” a baby wyobrażają sobie demona, pana, władcę. Trudniej sobie powiedzieć, że to kawałek mojego „ja”.
Trudniej na siebie zwalić winę;-)
Mój podstępny towarzysz jak wierny pies nie opuszczał mnie nawet na chwilę, no może poza pracą, ale czekał i leżał cierpliwie na przystanku, żeby zawieźć mnie do jakiejś znajomej knajpy – jeszcze parę tygodni temu.

*Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Jacek - Wto 09 Lip, 2013 23:19

mati napisał/a:
Mam wątpliwości. Pewnie odrobina obawy

jeśli odrobinę masz w sobie tej obawy,to ją lekceważysz,odkładasz
podchodzisz z lekkiego dystansu
i właśnie tak dokładnie podchodzisz ,,przez co wydłużasz sobie drogę
jeśli nie masz tej obawy w sobie ,to co tobą kieruje w stronę bycia trzeźwą
najczęstszymi sposobami spotykanymi jakie motywuje strach,obawa do ucieczki przed więcej nie sięganie za kieliszek
są to trzy takie spostrzeżenia
- upadłość na zdrowiu
- konflikt z prawem
- rozpad rodziny
jeśli alkoholika nie spotkało żadna z nich - pije dalej
jeśli spotkało któreś lub wszystkie a nie zadziałał na niego straszek - ma odwagę pić dalej
czasem wystarczy że tylko trochę się otrze o jedno z tych nadmienionych a zaniepokoi straszakiem,odrobiną obawą ,,,to już jest powód do pomyślunku czy aby nie skończyć z tym piciem
a wyobrażasz sobie mnie po paru latach nie sięgania po kielicha ,a teraz jak odważnie chwytam za kieliszek z pewną myślą ze tym pokieruje (kontrola nad picie)
nie ,,,wolę mieć strach przed sięgnięciem po alkohol
mam też obawę,gdyż po takim incydencie ,,stracił bym zaufanie,żony,córek
już by na mnie patrzyły nie ufnie
i dlatego nie mogę tego nazwać odwagą ,gdyż to strach robi ze mnie ,albo pozwala na bycie w życiu bez alkoholu
mati napisał/a:
Nie można czegoś budować na negatywnych uczuciach.

jak dla Ciebie to takim podstawowym uczuciem powinno być
- musisz sama dać radę,lecz nie sama tego dokonasz
- nie walcz z alkoholem,poddaj się jemu
- strach przyjacielem,pewność nie jednego zgubiła
prawda jak trudno w to uwierzyć,,to jak negatyw
ale zanim powstanie zdjęcie,musi być negatyw :buzki:

Matinka - Śro 10 Lip, 2013 22:06

Spróbuję odpowiedzieć na tyle składnie, na ile mi pozwala mój skołatany umysł.
Mam trudności z myśleniem, ze skupieniem się, towarzyszy mi silne uczucie zmęczenia.
W dalszym ciągu mam kłopoty ze snem. Mogą to być objawy Przedłużonego Zespołu Abst. albo coś innego. Jakoś mi się tak różne problemy zbiegły. W każdym razie uczucia i emocje mam mocno przytłumione.
Strachu nie szukam i nie potrzebuję, nie po to rzuciłam picie. Chociaż respekt wobec wroga czuję.
To co było przyjemne zaraz po odstawieniu alkoholu to uczucie ulgi, spokoju i odzyskanie pewności siebie. Podjęcie decyzji było dla mnie siedmiomilowym krokiem działającym natychmiast na psychikę. Wyprostowałam plecy, podniosłam wzrok, ciało stało się posłuszne woli. Nabrałam potrzebnego dystansu do świata. Jestem bezsilna wobec alkoholu, który do siebie dopuszczę. Absolutnie pod żadną postacią, ani kropelki nie mogę poczuć na języku – bo będę stracona. Ale mam świadomość, że póki na to nie pozwolę, to nic mi się nie stanie.
Gdyby wysiadła mi pamięć, racjonalne myślenie to może zatrzyma mnie wdrukowane jedno proste "nie”…?
Alkoholik to wyjątkowo paskudne wydanie egoizmu. Najbliższą osobą, rodziną niespecjalnie się przejmuje.
Zdrowie przy piciu, schodzi na dalszy plan. No chyba że, zaczyna coś porządnie szwankować, wtedy przychodzi opamiętanie.
Nie wiem na jakiej wysokości kopca Nohavicy* się znalazłam. W każdym razie dość wytrwale się wspinałam. Powodów zaprzestania było wiele, obok dwóch wymienionych zdrowia i lęku o bliskich, to brak komfortu picia, poczucie wstydu, upodlenia, uzależnienia.
Jacku, to chyba już był ten negatyw? Teraz naświetlamy i zobaczymy co wyjdzie;-)

*Świetny film „Rok diabła” Petra Zelenki
Nohavicova teória alkoholického kopca

ant69 - Czw 11 Lip, 2013 06:16

mati napisał/a:
nie mogę

...co się ograniczasz?
zwróć uwagę na to co możesz, a czego nie...
i na to czego chcesz, a czego nie chcesz..

ja od tego zacząłem... precyzyjne nazwanie wszystkiego co mnie otacza

Jędrek - Czw 11 Lip, 2013 07:54

Cytat:
i na to czego chcesz, a czego nie chcesz..

Ja na początku chodzenia na mityngi nie chciałem słuchać tych nawiedzonych dziadków, którym się nudzi bez alkoholu i spotykają się na klachach.
A chciałem wrócić do mojego dawnego życia....
Moje chcenie przy obsesji picia mogę sobie w buty wsadzić.
Gdybym nie zaufał lekarzom, terapeutom i trzeźwiejącym alkoholikiem to.... mogę se pospekulować gdzie byłbym dziś.

Jacek - Czw 11 Lip, 2013 12:02

mati napisał/a:
Jacku, to chyba już był ten negatyw? Teraz naświetlamy i zobaczymy co wyjdzie;-)

Matuś,mimo tego co ja tam gadam to, to są moje widziadła i doświadczenia
ja je przedstawiam jak je widzę doświadczam itd ...
po to abyś mogła naświetlić jakiś obraz tego
jednak twój obraz chodź widzi to samo,zawsze będzie inny
inny nie znaczy gorszy - po prostu każdy z nas ma swoje wyobrażenia
mati napisał/a:
Strachu nie szukam i nie potrzebuję, nie po to rzuciłam picie.

ja tak samo,,,lecz widzę w tym obawę
bo po co bez obawy bym miał rzucać picie
gdy piłem widziałem w tym luz ,,rozwiązania i powody na wszelkie takie czy inne powody
ale coś we mnie się przestawiło,musiał być ku temu jakiś powód,czy też uczucie
po którym zadecydowałem więcej nie sięgać po ten rozweselacz,jaką do tego momentu spełniał rolę
mati napisał/a:
To co było przyjemne zaraz po odstawieniu alkoholu to uczucie ulgi, spokoju i odzyskanie pewności siebie.

widzisz Matuś,ja też się tak poczułem
ale skąd mnie się wzięło takie poczucie,skoro picie było takie fajne
po prostu zrozumiałem że jednak miało przynosić ulgę,stan euforii (co było tylko chwilowe)
to więcej w tym było obaw ,których ja nie widziałem,które moja podświadomość nie przyjmowała
jedną z takich było -
- samo wypieranie że piję za dużo ,,robiło konfliktem i kłótnią w rodzinie
a mój strach i obawa (której nie widziałem w mej podświadomości) broniła się
i tu w oczach innych robiłem z siebie niedorajdę,,a nie jak ja to chciałem widzieć
gdy odstawiłem,nie tylko alkohol,ale również tamto życie i żyję w stylu programu AA-owskim (nie wiele czytałem,,więcej z wypowiedzi uczestników meetingów AA)
a program ten mówi - nie wystarczy samo odstawienie alkoholu,,trzeb-no jeszcze pracy
a praca nie uczy jak odstawić alkohol,tu trzeba spojrzeć na swój umysł - co się w nim dzieje
i mimo moich wieloletnich doświadczeń i wiedzy jaką posiadłem ,,wydawało by się ze "zjadłem na tym zęby"
że teraz po takim doświadczeniu ,mógłbym spokojnie z tym żyć (nie mówię tu o próbie picia kontrolowanego)
bo takie kontrole w moim trzeźwym życiu już też były (raz udany,drugi nie)
ale właśnie ten nie udany,uważam za sukces (nie samego zapicia) ale doświadczenie(praca) jaki mogłem wyciągnąć
żona odeszła (z dziećmi) ,nie byliśmy ze sobą dwa lata (odzyskałem po tych dwóch latach rodzinę)
teraz po tych doświadczeniach życiowych i życiu na trzeźwo ,miał bym żyć w strachu
nie :nie: i takiego życia bym też nikomu nie polecał
bo co to za życie w ciągłym strachu
ale gdzieś we mnie taka malutka obawa siedzi i mówi - Jacek ty alkoholik jesteś
Jacek nie ruszaj więcej alkoholu,bo stracisz to co odzyskałeś
z tą obawą da się żyć
ona nawet nie specjalnie się włącza
nawet nie wiem gdzie ona tam siedzi
ale wiem że jest i ta jej obecność mnie cieszy
a zrozumieją mnie ci ,którzy wiedzą ile to alkohol strat przynosi

Janioł - Czw 11 Lip, 2013 12:04

mati napisał/a:

Strachu nie szukam i nie potrzebuję, nie po to rzuciłam picie.
problem w tym czy picie rzuciło Ciebie?
wolny - Czw 11 Lip, 2013 14:36

Janioł napisał/a:
problem w tym czy picie rzuciło Ciebie?


A w tym przypadku to już picie trzeba by popytać :mysli:

Matinka - Czw 11 Lip, 2013 14:55

wolny napisał/a:
Janioł napisał/a:
problem w tym czy picie rzuciło Ciebie?


A w tym przypadku to już picie trzeba by popytać :mysli:


To najdoskonalszy i najprawdziwszy związek jaki znam;-) Na dobre i złe. Póki śmierć nas nie rozłączy.
Towarzysz, który nawet porzucony będzie czekał. Będzie łaził za mną krok w krok. Będzie czaił się w domu i na końcu świata.

wolny - Czw 11 Lip, 2013 14:58

Cytat:
To najdoskonalszy i najprawdziwszy związek jaki znam;-)

Nie ...żartuj ,.. bo sie ze śmiechu rozsypie, związek ze związkiem chemicznym tego jeszcze nie grali i na dodatek doskonały :rotfl:

wolny - Czw 11 Lip, 2013 15:00

To nie związek z tym związkiem możesz nazywać doskonałym,.. ale stan umysłu po zażyciu tego związku był fikcją doskonałości !! :>
Janioł - Czw 11 Lip, 2013 15:26

mati napisał/a:
Będzie czaił się w domu i na końcu świata.
wystarczy się go z domu pozbyć i po problemie (przynajmniej w domu )
Matinka - Czw 11 Lip, 2013 15:28

wolny napisał/a:
Cytat:
To najdoskonalszy i najprawdziwszy związek jaki znam;-)

Nie ...żartuj ,.. bo sie ze śmiechu rozsypie, związek ze związkiem chemicznym tego jeszcze nie grali i na dodatek doskonały :rotfl:

wolny napisał/a:
To nie związek z tym związkiem możesz nazywać doskonałym,.. ale stan umysłu po zażyciu tego związku był fikcją doskonałości !! :>


Wolny, nie ma się z czego śmiać.
Podstawą dobrego związku jest chemia;-)
Nie chodzi tylko o stan umysłu, ale o to co potrafi zrobić z całym Twoim życiem.
Znajdziesz inny związek, który sprawi Ci tyle samo przyjemności co cierpienia, wyniesie do góry i zrzuci w przepaść. Związek dla którego poświęcisz zdrowie, ukochaną, rodzinę, pracę, hobby i przede wszystkim siebie. Tak trwałą zależność, że aż do grobowej deski.
Najbardziej żałosne jest, że to tylko kombinacja trzech pierwiastków.

Matinka - Czw 11 Lip, 2013 15:30

Janioł napisał/a:
mati napisał/a:
Będzie czaił się w domu i na końcu świata.
wystarczy się go z domu pozbyć i po problemie (przynajmniej w domu )


Niestety, na razie nie mogę się pozbyć.

Janioł - Czw 11 Lip, 2013 15:31

mati napisał/a:
Niestety, na razie nie mogę się pozbyć.
!? zapasik na czarną godzinę ?
Matinka - Czw 11 Lip, 2013 15:35

Janioł napisał/a:
mati napisał/a:
Niestety, na razie nie mogę się pozbyć.
!? zapasik na czarną godzinę ?

Nie. To nie mój alkohol. Nie mam wpływu na jego wyrzucenie.

Janioł - Czw 11 Lip, 2013 15:36

mati napisał/a:
Najbardziej żałosne jest, że to tylko kombinacja trzech pierwiastków.
ale ile kolorowej przestrzeni i złudzeń wszelakich ? toż to tablica mendelejewa przy tych zależnościach i iluminacjach ledwo puchem marnym się wydaje
Janioł - Czw 11 Lip, 2013 15:37

mati napisał/a:
Nie mam wpływu na jego wyrzucenie.
w niewole inną niż alkoholową popadłaś? zawsze można poprosić właściciela o pozbycie się alkoholu z domu
Matinka - Czw 11 Lip, 2013 15:58

ant69 napisał/a:
mati napisał/a:
nie mogę

...co się ograniczasz?
zwróć uwagę na to co możesz, a czego nie...
i na to czego chcesz, a czego nie chcesz..

ja od tego zacząłem... precyzyjne nazwanie wszystkiego co mnie otacza


Ograniczenia zawsze jakieś są, teraz ograniczeniem jest słabość ciała i ducha.
Zaczynam od bardzo wąskiego zakresu tego co chcę, mogę.
Na dziś chciałabym posprzątać kuchnię bez pomocy browara i uśmiechnąć się choćby z głupiego dowcipu.
To czego nie chcę i nie mogę też jest bardzo konkretne.

wolny - Czw 11 Lip, 2013 15:59

mati napisał/a:
Znajdziesz inny związek, który sprawi Ci tyle samo przyjemności co cierpienia, wyniesie do góry i zrzuci w przepaść. Związek dla którego poświęcisz zdrowie, ukochaną, rodzinę, pracę, hobby i przede wszystkim siebie. Tak trwałą zależność, że aż do grobowej deski.


Widzę że jesteś miłą inteligentną kobietą i na dodatek masz zapędy literackie,. więc nie ulega wątpliwości że wkrótce napiszesz jakąś patetyczną i wzniosłą epopeję na temat tegoż związku chemicznego,..zakasując w ten sposób wszystkich innych,.. którzy się rozpisywali o miłości do związku chemicznego z którym łączy ich to wzniosłe uczucie!! I to jest dopiero żałosne. :bezradny: :(

Matinka - Czw 11 Lip, 2013 16:22

Janioł napisał/a:
zawsze można poprosić właściciela o pozbycie się alkoholu z domu

Wiem, że to ważne, ale obecnie nie potrafię tego zrobić.
Jędrek napisał/a:
Moje chcenie przy obsesji picia mogę sobie w buty wsadzić.

U mnie to raczej brak dopalacza, każde działanie przychodzi mi z wielkim trudem.
wolny napisał/a:
wkrótce napiszesz jakąś patetyczną i wzniosłą epopeję na temat tegoż związku chemicznego,..zakasując w ten sposób wszystkich innych,.. którzy się rozpisywali o miłości do związku chemicznego z którym łączy ich to wzniosłe uczucie!! I to jest dopiero żałosne. :bezradny: :(

Wolny, przepraszam, ale całkiem głupio się roześmiałam;-))

Janioł - Czw 11 Lip, 2013 16:32

mati napisał/a:
Wiem, że to ważne, ale obecnie nie potrafię tego zrobić.
czyli spacer po polu minowym na własne życzenie :szok:
Jacek - Czw 11 Lip, 2013 16:47

mati napisał/a:
Podstawą dobrego związku jest chemia;-)
Nie chodzi tylko o stan umysłu, ale o to co potrafi zrobić z całym Twoim życiem.
Znajdziesz inny związek, który sprawi Ci tyle samo przyjemności co cierpienia, wyniesie do góry i zrzuci w przepaść. Związek dla którego poświęcisz zdrowie, ukochaną, rodzinę, pracę, hobby i przede wszystkim siebie. Tak trwałą zależność, że aż do grobowej deski.

o kurce ...ile wew Tobie uczuć musi siedzieć
gdy by ktoś taki usiadł przy mnie,i mówił do mnie wew te słowa
to ja bym go kochał i kochał ...aż do kresu mych dni
mati napisał/a:
Najbardziej żałosne jest, że to tylko kombinacja trzech pierwiastków.

ależ neuuu :nie:
najbardziej żałosne to jest to,że tych pierwiastków wypatruję nie tam gdzie powinienem :skromny:

ant69 - Czw 11 Lip, 2013 16:48

mati napisał/a:
To eksperyment na żywym organizmie.
Janiołku
Jacek - Czw 11 Lip, 2013 16:53

mati napisał/a:
Janioł napisał/a:
zawsze można poprosić właściciela o pozbycie się alkoholu z domu

Wiem, że to ważne, ale obecnie nie potrafię tego zrobić.

ja potrafiłem swemu vice dyrciowi,odmówić pójścia po denaturat
i nie abym to odwagą pozywał ,,czy tchórzostwem,z myślą bo mogę sięgnąć w przyszłości po alko
ale dlatego że ważne to dla mnie

Matinka - Czw 11 Lip, 2013 17:32

ant69 napisał/a:
mati napisał/a:
To eksperyment na żywym organizmie.
Janiołku

I jeszcze gorzej, bo obiekt i badacz to jedno;-)

pterodaktyll napisał/a:
No i co? Wyszła mati sama z tego syfu, bo nie mogę doczytać. :mysli:


Ptero nie ten film wybrałeś, to jest "Niekończąca się opowieść" ;-)
Póki co, nie wpadła z powrotem.

pterodaktyll - Czw 11 Lip, 2013 17:39

mati napisał/a:
Ptero nie ten film wybrałeś, to jest "Niekończąca się opowieść" ;-)

Coś w tym jest..... ;)
mati napisał/a:
Póki co, nie wpadła z powrotem.

Dobre i to......... :)

Jacek - Czw 11 Lip, 2013 17:53

pterodaktyll napisał/a:
mati napisał/a:
Póki co, nie wpadła z powrotem.

Dobre i to......... :)

dobre ??? :mysli:
w moim filmie to cała jego fabuła :skromny:

wolny - Czw 11 Lip, 2013 18:17

Cytat:

No i co? Wyszła mati sama z tego syfu

Dopiero prolog , epopieja zacznie się za jakiś czas :mgreen:
A co do Jacka to on zaraz siem rozpłacze chyba pod wpływem jakże subtelnej i melancholijnej pieśni żałobnej nad rozstaniem z alko w wykonaniu mati jako solistki Wielkiej Orkiestry Samotnych Piewców Forumowych :mgreen: :rotfl:

wolny - Czw 11 Lip, 2013 19:08

:milczek:
ant69 - Czw 11 Lip, 2013 19:53

...ale sie tu narobiło!!
yuraa - Czw 11 Lip, 2013 20:47

ant69 napisał/a:
.ale sie tu narobiło!!

i co z tego ?
urlop mam

wolny - Czw 11 Lip, 2013 20:56

No właśnie ,ale ty Antoś maruda jezdeś , nawet na urlopie nie da spokoja kunia !!! :foch:
Matinka - Czw 11 Lip, 2013 21:22

wolny napisał/a:
:milczek:

Wolny na nic ta skromność, będę Ci pamiętała tę wywróżoną przyszłość gwiazdy.
Już mi dobrze idzie, z milczka stałam się towarzyska, a wierząc w nagle odkryte talenty trzeźwiejących to zapewne popełnię tę wzniosłą epopeję i wyśpiewam solo w jakimś Wielkim Teatrze Światowym. Masz u mnie autograf i honorowe miejsce na premierze!:-)

ant69 napisał/a:
...ale sie tu narobiło!!


Spokojnie, koledzy wyprowadzają mnie na prostą;-)

Yuraa witaj na urlopie:-)

yuraa - Czw 11 Lip, 2013 21:32

Cytat:
Yuraa witaj na urlopie:-)

a dziękuję,
też urlopujesz?

ant69 - Czw 11 Lip, 2013 21:37

mati napisał/a:
Spokojnie, koledzy wyprowadzają mnie na prostą;-)

pozostań nieufna... :okok:

Matinka - Czw 11 Lip, 2013 21:37

yuraa napisał/a:
Cytat:
Yuraa witaj na urlopie:-)

a dziękuję,
też urlopujesz?

Ano się zdecydowałam, bo praca mi nie szła.
Idzie mi już piąty tydzień, a samopoczucie jak w pierwszym.
Związek zerwany, kochanek odstawiony, miodowego miesiąca nie ma:-(
I jak żyć?

ant69 - Czw 11 Lip, 2013 21:39

Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu - pamiętaj jaki spokój może być w ciszy. :okok:

Przeczytaj kilka razy może znajdziesz odpowiedz?...
ja znalazłem

yuraa - Czw 11 Lip, 2013 21:51

mati napisał/a:
Idzie mi już piąty tydzień, a samopoczucie jak w pierwszym.

a co robisz dla swojej trzexwości ?
domyslam sie ze oprocz zaglądania na forum niewiele, zgoła nic.
wciąz rozpamietujesz i żal ci dusi po straconym.
jeszcze troche i myśl zaświta:
jak piłam było lepiej

by przestać pic i nie myslec o powrocie wystarczy zmienic cale swoje dotychczasowe postępowanie, sposob myslenia.
pewnie że trudne
ale gdyby tak na miesiąc założyć :
to co mysle o alkoholixmie , AA, Sile Wyższej jest całkowicie błędne.

a u mnie żelaznym punktem urlopu jest coroczne spotkanie z Dekadentami
zauwazyłem ze nie czytałas tematu ZLOT
na dzisiaj lista wygląda mniej więcej tak
http://komudzwonia.pl/vie...p=599653#599653
moze zrobiła bys cos szalonego :)

Jras4 - Czw 11 Lip, 2013 21:57

mati napisał/a:
pokojnie, koledzy wyprowadzają mnie na prostą;-)
tak zrobia wszystko za ciebie a ja ci zupe ugotuje no i podam może raczysz zjeśc
Matinka - Czw 11 Lip, 2013 22:36

ant69 napisał/a:
Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu - pamiętaj jaki spokój może być w ciszy. :okok:


Spośród wielu rad i słów znalazłeś te właściwe. Dzięki, tego będę się trzymać:-)
yuraa napisał/a:
a co robisz dla swojej trzexwości ?
domyslam sie ze oprocz zaglądania na forum niewiele, zgoła nic.

No tak, zaglądam na forum i czytam.
Ja sobie próbuję ułożyć "nowe" życie to jest bardzo dużo.

yuraa napisał/a:
by przestać pic i nie myslec o powrocie wystarczy zmienic cale swoje dotychczasowe postępowanie, sposob myslenia.
pewnie że trudne
ale gdyby tak na miesiąc założyć :
to co mysle o alkoholixmie , AA, Sile Wyższej jest całkowicie błędne.


Yuraa usiłujesz mnie wcisnąć w schematy, których nie rozumiem.

yuraa napisał/a:
a u mnie żelaznym punktem urlopu jest coroczne spotkanie z Dekadentami (...)
moze zrobiła bys cos szalonego :)

Tak czułam, że się rozpędzisz;-)
Boję się tłumów, ale dzięki za zaproszenie:-)

Jras4 napisał/a:
a ja ci zupe ugotuje no i podam

Uuu... nie spodziewałam się, że potrafisz być miły!
Ja bardzo lubię rosół, taki wiesz z domowym makaronem, gotowaną marchewką i natką pietruszki:-)

Jędrek - Pią 12 Lip, 2013 06:33

mati napisał/a:
Yuraa usiłujesz mnie wcisnąć w schematy, których nie rozumiem.

Nie daj sie wcisnąć w schematy. Jesteś wolnym człowiekiem. Bierz co chcesz :)
Ale zważaj na sumienie... ja staram się ostatnio być z nim w zgodzie. To daje satysfakcję.

stanisław - Sob 13 Lip, 2013 16:27

Jędrek napisał/a:
le zważaj na sumienie... ja staram się ostatnio być z nim w zgodzie.
Bądż uczciwa wobec siebie i innych
Matinka - Sob 13 Lip, 2013 21:39

stanisław napisał/a:
Jędrek napisał/a:
zważaj na sumienie... ja staram się ostatnio być z nim w zgodzie.
Bądż uczciwa wobec siebie i innych


Tak właśnie staram się postępować.
Czy w tych wypowiedziach kryje się sugestia, że jest inaczej? W takim razie proszę o nazwanie rzeczy po imieniu.

szymon - Sob 13 Lip, 2013 21:59

mati napisał/a:
Czy w tych wypowiedziach kryje się sugestia


nie ma

stanisław - Sob 13 Lip, 2013 22:01

mati napisał/a:
Tak właśnie staram się postępować.

Czy w tych wypowiedziach kryje się sugestia, że jest inaczej? W takim razie proszę o nazwanie rzeczy po imieniu
Nie nic nie sugeruje nazywam rzeczy po imieniu. Bo można być w zgodzie ze swoim sumieniem i być nie uczciwym
wolny - Sob 13 Lip, 2013 22:05

szymon, , stanisław,czyżby chłopaki mieli cosik na sumieniu ???... 8| ??????
stanisław - Sob 13 Lip, 2013 22:08

wolny napisał/a:
szymon, , stanisław,czyżby chłopaki mieli cosik na sumieniu ???... 8| ??????
Doświadczenie
Matinka - Nie 14 Lip, 2013 21:29

Na razie nie mam siły na roztrząsanie kwestii moralnych, cały wysiłek woli kieruję na proste, życiowe działania.
Niepokoi mnie to permanentne zmęczenie i stępienie zmysłów. A mózg wyprany jak po elektrowstrząsach lub uderzeniem cegłówką, tak ma być? Jak długo ma trwać to wycieńczenie fizyczne i psychiczne? Mieliście taki bezwład ciała i umysłu?
yuraa napisał/a:
wciąz rozpamietujesz i żal ci dusi po straconym.
jeszcze troche i myśl zaświta:
jak piłam było lepiej

Yuraa jesteś blisko, skłamałbym nie przyznając, że nieustannie porównuję czas obecny i były. Cóż, cała obrzydliwość picia polega na tym, że pewne objawy podobają się. Czyli działanie narkotyczne i pobudzające. Dawniej wracałam zdechła z pracy i regenerowałam się w szybki sposób.
Chociaż z biegiem czasu i wyższymi dawkami, alkohol rozkładał mnie na łopatki. Wykorzystywałam to do zaśnięcia. Faszerowałam się przy każdej okazji i bez okazji, podsycałam przyjemności a że często towarzyszył brak kontroli to skutki były opłakane. Tak czy inaczej nie chcę do tego wracać. Zdecydowanie.
Jacku moja obecna największa obawa to, czy ja jeszcze potrafię funkcjonować bez alkoholu? Tak zwyczajnie, bez przymusu a najlepiej z radością.
Jak z tego cielesnego flaka wykrzesać jakąś energię?
Czas jest idealny. Wakacje, mało stresów i problemów; słoneczne, długie dni; wszystko pachnie, brzęczy i rwie się do życia. A mi się nie chce za próg domu ruszyć. Miałam nawet jakieś zaległości nadrobić, ech!
I kawę ukrócić, bo leje się strumieniami – bez niej padłabym na twarz. I woda idzie jak woda;-)
Ale mobilizuję się i chyba od dwóch dni jest deczko lepiej:-) Może nawet wyrwę się, połażę po jakim zielonym pustkowiu:-)

Matinka - Nie 14 Lip, 2013 21:31

Cały czas myśli jak natrętne muchy krążą wokół nałogu. Wspomnienia jak o więzieniu, o wyrwaniu się, odczucia życia na wolności. Przewidywałam problemy z aklimatyzacją, jest dużo gorzej. A to dopiero początek! Początek!
Z tą sytuacją kojarzą mi się dwa filmy. "Skazani na Shawshank" - bibliotekarz, który spędził w więzieniu niemal całe życie odsiedział wyrok i ma wyjść na wolność. Robi wszystko, żeby do tego nie doszło. A kiedy wbrew swojej woli opuszcza więzienie nie odnajduje się w nowej rzeczywistości. I rezygnuje.
„Przesłuchanie” z 1982r. z Krystyną Jandą w roli głównej, warty przypomnienia. Tonia opuszcza mury więzienia, staje bezradnie za bramą, wygląda koszmarnie – los odcisnął na niej piętno. Przyciska do siebie paczkę z rzeczami. Potrącają ją przechodnie a ona instynktownie kieruje twarz do słońca i uśmiecha się. Naturalna szczęśliwość chwili, bez względu na wszystko. Ale już w następnej minucie życie brutalnie sprowadza ją na ziemię. W Domu Dziecka usiłuje odnaleźć swoją córeczkę urodzoną w więzieniu i siłą odebraną, patrzy na wszystkie dzieci i nie jest w stanie rozpoznać swojego. Wtedy wychowawczyni wyciąga z kąta przestraszone dziecko, matka próbuje je przyciągnąć i przytulić – „Małgosiu, to ja Twoja mamusia!”, ale dziewczynka z płaczem ucieka. Taka łzawa scena. Na szczęście chwilę później zakończenie filmu jest bardziej optymistyczne, a znając bohaterkę można wierzyć, że da sobie radę.

Nie jest źle! Cieszą mnie pomidory malinowe z krzaka i słodki agrest z parchem;-))

pterodaktyll - Nie 14 Lip, 2013 21:39

mati napisał/a:
tą sytuacją kojarzą mi się dwa filmy

Tyle tylko, że życie to nie film......

Matinka - Nie 14 Lip, 2013 21:42

pterodaktyll napisał/a:
mati napisał/a:
tą sytuacją kojarzą mi się dwa filmy

Tyle tylko, że życie to nie film......


Wiem, to tylko taka dygresja przy mojej obsesji;-)

leon - Nie 14 Lip, 2013 21:43

mati napisał/a:
Na razie nie mam siły na roztrząsanie kwestii moralnych, cały wysiłek woli kieruję na proste, życiowe działania.
Niepokoi mnie to permanentne zmęczenie i stępienie zmysłów. A mózg wyprany jak po elektrowstrząsach lub uderzeniem cegłówką, tak ma być? Jak długo to wycieńczenie fizyczne i psychiczne? Mieliście taki bezwład ciała i umysłu?

odpowiem Ci na podstawie mojego ponad 30-dziesto letniego uzaleznienia od ...,zawsze bylo tak samo...,po przerwach w piciu musialem ta pustke zapelnic,wiec wchodzilem w (***) w latach 80-tych,w palenie marychy w 90-tych i w inne g....na ,go leb potrzebowal zastepstwa...,emocji,...nie umiem odpowiedziec jak sobie z tym poradzic,ja nie umialem...,mnie dopiero na powaznie uszkodzenie nie tylko "zrytego beretu",ale i ciala zmusilo do podjecia decyzji,typu,chcesz zyc,czy nie...,
ps.rok temu obudzilem sie bez wladzy w rekach...,po wieloletnim chlaniu nerwy powiedzialy nie,co zmienilo moje zycie z dnia na dzien...,moze potrenuj,to tez osiagniesz to co ja..,na podstawie ponad 30-to letniego uzaleznienia,nie doradzam mojej drogi...
ps.po ponad roku wracam powoli do sprawnosci,ale nie zycze Ci moich przygod z gorzala...,chyba,ze extremalne sporty kochasz... :mysli: :>

wolny - Nie 14 Lip, 2013 21:44

pterodaktyll napisał/a:
że życie to nie film..

Film,... tylko z wyłączeniem siebie jako reżysera i scenografa ....

Jonesy - Nie 14 Lip, 2013 22:04

mati napisał/a:

Z tą sytuacją kojarzą mi się dwa filmy. "Skazani na Shawshank" - bibliotekarz, który spędził w więzieniu niemal całe życie odsiedział wyrok i ma wyjść na wolność. Robi wszystko, żeby do tego nie doszło. A kiedy wbrew swojej woli opuszcza więzienie nie odnajduje się w nowej rzeczywistości. I rezygnuje.


Taak, tylko że Brooks spędził w kiciu całe swoje życie, wyszedł po 50 latach na wolność, do świata który dla niego kompletnie stanął na głowie. Psychiika tego nie wytrzymała. Ty natomiast, w więzieniu byłaś ile? Max 5 lat? Tym się nie wytłumaczysz, to myślenie słabych ludzi.
Z tego filmu jest inny przykład, do którego powinnaś się porównać - Red. Red, który wyszedł kiedy już stracił nadzieję, Red, który skończył w tym samym pokoju co Brooks, ale nie zabił się, bo miał nadzieję, bo ktoś drugi (Andy - akurat u niego) dał mu nadzieję na lepsze, porządne życie. I on z tej szansy skorzystał. Masz tu na forum, we wspólnocie AA, całą masę "Andych", widoki na lepsze, porządne zycie. To nie powód żeby się wieszać"...

Pilnuj swojej głowy - tam gdzie powinnaś mieć największego sojusznika, jeszcze długo będzie Twój największy wróg się chował. Jak tylko pozwolisz, żeby nałóg przejął kontrolę, nawet nie zauważysz tego momentu, w którym już nie ty będziesz kontrolować życie, ale Twoja choroba poprzez chory umysł. Z czasem dojdziesz do tego. Zacznie Ci zależeć. Zaczniesz kochać to nowe życie tak bardzo, że zaczniesz się o nie bać. I wtedy na nowo przedyskutujesz temat terapii, bo sama będziesz chciała to zrobić żeby się zabezpieczyć.

mati napisał/a:

Nie jest źle! Cieszą mnie pomidory malinowe z krzaka i słodki agrest z parchem;-))


Życie, niewyjałowione wódą, jest piękne, kolorowe i pachnące. To prawda

leon - Nie 14 Lip, 2013 22:14

Jonesy napisał/a:
Życie, niewyjałowione wódą, jest piękne, kolorowe i pachnące. To prawda

Widzisz,cos Ci sie udalo,bo ja znam tylko zycie krecance sie wokol gorzaly,od kiedy pamietam,a zaczalem zlopac belty w parku od 7-mej klasy...,nie znam zycia poze nafta...,jakbym mial unikac wyzwalaczy to musialbym nie wychodzic z domu,bo wszystko to wyzwalacze,rower,park,cokolwiek...,nawet lodowka w domu...,,no moze jak micheal jackson w inkubator wskoczyc... :mysli: :>

Anonymous - Nie 14 Lip, 2013 22:22

Cytat:
Niepokoi mnie to permanentne zmęczenie i stępienie zmysłów. A mózg wyprany jak po elektrowstrząsach lub uderzeniem cegłówką, tak ma być? Jak długo ma trwać to wycieńczenie fizyczne i psychiczne? Mieliście taki bezwład ciała i umysłu?


Znam to, taki ostry stan o którym piszesz trwał około 4 miesięcy, teraz wszystko zdaje się wracać już do normy, choć ten stan trwa nadal ale już nie z takim nasileniem.

Jonesy - Nie 14 Lip, 2013 22:42

leon napisał/a:
Jonesy napisał/a:
Życie, niewyjałowione wódą, jest piękne, kolorowe i pachnące. To prawda

Widzisz,cos Ci sie udalo,bo ja znam tylko zycie krecance sie wokol gorzaly,od kiedy pamietam,a zaczalem zlopac belty w parku od 7-mej klasy...,nie znam zycia poze nafta...,jakbym mial unikac wyzwalaczy to musialbym nie wychodzic z domu,bo wszystko to wyzwalacze,rower,park,cokolwiek...,nawet lodowka w domu...,,no moze jak micheal jackson w inkubator wskoczyc... :mysli: :>


Tak Leon, masz rację. Wielu o tym wie, kilku przypuszcza, są i tacy którzy zaprzeczają. Alkoholizm to choroba demokratyczna - dotyka rożnych ludzi, z różnych środowisk. Najczęściej też ma podobny przebieg. Jedyne różnice jakie się zaczynają, to przy zdrowieniu. Jedni zaczynają wcześniej, inni później. Jedni pili krócej, inni dłużej. Jedni zgubili prawie że do końca siebie samego, inni dopiero weszli na ścieżkę, ale zobaczyli gdzie prowadzi i szybko odskoczyli. Ja nie przepiłem 30-lat, nie przepiłem nawet 20-tu. Ale dobre 13 to na pewno, z czego 3-4 ostro. Miałem to szczęście w życiu, że trafiłem na dobrą osobę, moją żonę, że wżeniłem się w porządnych ludzi. A przecież i tak, mimo wszystko, to nie ona kazała mi iść na miting, do terapeutki, na grupę wsparcia. Nawet teraz, po prawie dwóch latach trzeźwości, to ja decyduję, czy w czwartek jadę na grupę, czy jadę do Lichenia. Do niczego mnie nie zmusza, ale daje odczuć, i ona i jej rodzice, jak dumni są ze mnie. Z zakłamanego domu w którym żyłem i z którego wziąłem najgorsze z możliwych, wzorce (bo kto kłamstwem ma skażoną krew, najczęściej już będzie kłamał do śmierci) udało mi się uciec i żyję.
Ale z drugiej strony Leon, tak mało brakowało a byłoby gorzej. Środek, cudowny środek, reklamowany przez wielu z was, który miał mi uratować życie, prawie by mnie doprowadził na skraj zguby. Nie, nie żadna wszywka. Ten miting, o którym tyle razy już wspominałem. Ten miting pierwszy, na który poszedłem z Jackiem. Mój pijany umysł zauważył tylko to co chciał - przepitych, zniszczonych alkoholem ramoli, którzy te skrawki życia, które pozbierali z ugnojonej ziemi, chołubili i tulili jak największe skarby, a po drugiej stronie stołu pensjonariuszy Czarnkowa- któzy byli tam żeby wypełnić warunki terapii stacjnarnej - zblazowane zwisusy, którzy ledwo co powstrzymywali się od zaśnięcia.
Wiele miesięcy później żona powiedziała mi, jak przepłakała tę noc. Dlatego, że najpierw dostała nadzieję (poszedł na aa, teraz się za siebie weźmie) a potem dramat (wiesz kotek, ze mną nie jest wcale źle, tam na aa, to dopiero są przegrańcy...) Tak myślałem ja, w mojej pysze i bucie, a w zasadzie nie ja, tylko moje pijane jeszcze ego, mój największy sojusznik, na którym chciałem polegać, największy zdrajca mój - pijacki umysł.
Ale przecież pośród tego wszystkiego, wychwyciłem tę jedną szansę jaką dostałem - wyszedłem z JAckiem wcześniej, poszliśmy do niego, pogadaliśmy. I umówił mnie z terapeutką. Gdzieś, podświadomie jeszcze, desperacko chciałem pomocy, bo byłem na tyle nie przepity, na tyle nie zniszczony, że mogłem załapać i chwycić tę wyciągniętą rękę. A tak niewiele brakowało, żebym jej nawet nie zauważył, żebym tę szansę nikła, ale jakże ważną, przegapił.

Ot, życie i opowieśc, jak wiele tutaj. Ale tak, to prawda - miałem cholernie wiele szczęścia, więcej o wiele niż jeden z was tutaj. Za to wciąż Bogu dziękuję i staram się jak mogę pokazać, że zasłużyłem i byłem wart tego, żeby tę szansę mi rzucić.

Ps. Oczywiście nie usze chyba dodawać, jak diametralnie od tamtego mitingu, zmieniło się moje zdanie na temat aowców? Jak wielkim szacunkiem darzę tych ludzi, którzy w chorobie stracili wszystko, a mimo to, mimo tego całego okropieństwa, udało im się podnieść i starać żyć porządnie, chociaż każdy dzień, jest dla nich wielkim wyzwaniem. Ludzie, w których drzemie alkoholizm, Ci którzy go kontrolują i nie dają mu zawładnąć życiem, są niezwykłymi ludźmi. W wyjątkowym gatunku.

leon - Nie 14 Lip, 2013 23:04

Jonesy napisał/a:
leon napisał/a:
Jonesy napisał/a:
Życie, niewyjałowione wódą, jest piękne, kolorowe i pachnące. To prawda

Widzisz,cos Ci sie udalo,bo ja znam tylko zycie krecance sie wokol gorzaly,od kiedy pamietam,a zaczalem zlopac belty w parku od 7-mej klasy...,nie znam zycia poze nafta...,jakbym mial unikac wyzwalaczy to musialbym nie wychodzic z domu,bo wszystko to wyzwalacze,rower,park,cokolwiek...,nawet lodowka w domu...,,no moze jak micheal jackson w inkubator wskoczyc... :mysli: :>


Tak Leon, masz rację. Wielu o tym wie, kilku przypuszcza, są i tacy którzy zaprzeczają. Alkoholizm to choroba demokratyczna - dotyka rożnych ludzi, z różnych środowisk. Najczęściej też ma podobny przebieg. Jedyne różnice jakie się zaczynają, to przy zdrowieniu. Jedni zaczynają wcześniej, inni później. Jedni pili krócej, inni dłużej. Jedni zgubili prawie że do końca siebie samego, inni dopiero weszli na ścieżkę, ale zobaczyli gdzie prowadzi i szybko odskoczyli. Ja nie przepiłem 30-lat, nie przepiłem nawet 20-tu. Ale dobre 13 to na pewno, z czego 3-4 ostro. Miałem to szczęście w życiu, że trafiłem na dobrą osobę, moją żonę, że wżeniłem się w porządnych ludzi. A przecież i tak, mimo wszystko, to nie ona kazała mi iść na miting, do terapeutki, na grupę wsparcia. Nawet teraz, po prawie dwóch latach trzeźwości, to ja decyduję, czy w czwartek jadę na grupę, czy jadę do Lichenia. Do niczego mnie nie zmusza, ale daje odczuć, i ona i jej rodzice, jak dumni są ze mnie. Z zakłamanego domu w którym żyłem i z którego wziąłem najgorsze z możliwych, wzorce (bo kto kłamstwem ma skażoną krew, najczęściej już będzie kłamał do śmierci) udało mi się uciec i żyję.
Ale z drugiej strony Leon, tak mało brakowało a byłoby gorzej. Środek, cudowny środek, reklamowany przez wielu z was, który miał mi uratować życie, prawie by mnie doprowadził na skraj zguby. Nie, nie żadna wszywka. Ten miting, o którym tyle razy już wspominałem. Ten miting pierwszy, na który poszedłem z Jackiem. Mój pijany umysł zauważył tylko to co chciał - przepitych, zniszczonych alkoholem ramoli, którzy te skrawki życia, które pozbierali z ugnojonej ziemi, chołubili i tulili jak największe skarby, a po drugiej stronie stołu pensjonariuszy Czarnkowa- któzy byli tam żeby wypełnić warunki terapii stacjnarnej - zblazowane zwisusy, którzy ledwo co powstrzymywali się od zaśnięcia.
Wiele miesięcy później żona powiedziała mi, jak przepłakała tę noc. Dlatego, że najpierw dostała nadzieję (poszedł na aa, teraz się za siebie weźmie) a potem dramat (wiesz kotek, ze mną nie jest wcale źle, tam na aa, to dopiero są przegrańcy...) Tak myślałem ja, w mojej pysze i bucie, a w zasadzie nie ja, tylko moje pijane jeszcze ego, mój największy sojusznik, na którym chciałem polegać, największy zdrajca mój - pijacki umysł.
Ale przecież pośród tego wszystkiego, wychwyciłem tę jedną szansę jaką dostałem - wyszedłem z JAckiem wcześniej, poszliśmy do niego, pogadaliśmy. I umówił mnie z terapeutką. Gdzieś, podświadomie jeszcze, desperacko chciałem pomocy, bo byłem na tyle nie przepity, na tyle nie zniszczony, że mogłem załapać i chwycić tę wyciągniętą rękę. A tak niewiele brakowało, żebym jej nawet nie zauważył, żebym tę szansę nikła, ale jakże ważną, przegapił.

Ot, życie i opowieśc, jak wiele tutaj. Ale tak, to prawda - miałem cholernie wiele szczęścia, więcej o wiele niż jeden z was tutaj. Za to wciąż Bogu dziękuję i staram się jak mogę pokazać, że zasłużyłem i byłem wart tego, żeby tę szansę mi rzucić.

Ps. Oczywiście nie usze chyba dodawać, jak diametralnie od tamtego mitingu, zmieniło się moje zdanie na temat aowców? Jak wielkim szacunkiem darzę tych ludzi, którzy w chorobie stracili wszystko, a mimo to, mimo tego całego okropieństwa, udało im się podnieść i starać żyć porządnie, chociaż każdy dzień, jest dla nich wielkim wyzwaniem. Ludzie, w których drzemie alkoholizm, Ci którzy go kontrolują i nie dają mu zawładnąć życiem, są niezwykłymi ludźmi. W wyjątkowym gatunku.

Dzieki,ze odniosles sie do mojej krotkiej dygresji...,intencja mojego wyrazonego zdania bylo ukazanie,aby,jak sie da uniknac mojej drogi,ja nigdy,jak przypuszczam nie bede trzezwial,w twoim pojeciu tego slowa,jestem zbyt daleko w temacie,a ze nie pije...,reakcja obronna w celu przezycia...,jak zajrzysz do mojego tematu "12 flaszek" to zjarzysz,...i zwroc uwage,ze ja nigdy nie bylem na samym dnie...,choc sypialem na dworcach czasami z kolegami w armi ma okrecie pilem dykte z kanistra..,zawsze sie odbijam..,nawet na emigracji,pracuje w councilu,czyli administracja panstwowa na poziomie gminy,ale wiem nawet po uszkodzeniu rok temu nerwow(parsonage-turner syndrom,dwustronny)i tak nie pojde Twoja,czy Jacka droga,bo jestem za gleboko w ....,nie pije,bo powoli w wyniku ciezkiej pracy z fizjoterapka odzyskuje forme fizyczna,a jak dojde do siebie to moze znow poczuje sie soba...,mam wiecej uzaleznienia niz Ty lat(ciagi z wizyta na izbie w 80-tym,81-szym)i na co licze,to to,ze zdrowy rozsadek przezwyciezy gorzale,co pewnie brzmi zabawnie w Twej ocenie...,ale zycie...

Jonesy - Nie 14 Lip, 2013 23:12

Nie, nie brzmi zabawnie. Ani nie głupio.
Ale powiem Ci, co może wpływać na te różnice między nami - dla mnie moim dnem było wypicie jednego piwa jadąc samochodem )bo nie mogłem się doczekać), podrzucanie mojego dziecka do góry na jej urodzinach, gdy byłem napruty (bo dobrze się bawimy). Zaśnięcie na kiblu, gdy piłem piwo z puchy na szybko, żeby nikt się nie kapnął. Ty u siebie dna nie widziałeś jeszcze. Ja może i jestem mniej odporny psychicznie, a może bardziej dalekowzroczny i przewidujący. Ja uważam że mogę napisać "swoje dno już w życiu osiągnąłem". bo tak to właśnie było dla mnie.

Anonymous - Nie 14 Lip, 2013 23:23

A ja tak się zastanawiałem ostatnio, jak to jest, że ja będąc na dnie na poziomie fizycznym przestałem pić. Sądzę, że to instynkt samozachowawczy, natura pomaga przeciwdziałać autodestrukcji. Na dnie materialnym i społecznym już byłem wcześniej i tak ciągnąłem dalej. Mi rozsądek nie pozwala tknąć alkoholu, czuję fizyczną niechęć a psychiczną obojętność. Choć moje problemy osobiste nadal są nierozwiązane... Myślę, że ja mógłbym w takim stanie przeżyć swoje życie, na trzeźwo z problemami, w poczuciu winy i nienawiści z niską samooceną nie sięgając już nigdy po alkohol.

Dlaczego tak się dzieje? Stawiam na naturę.

Jędrek - Pon 15 Lip, 2013 07:14

PSG-1 napisał/a:
Dlaczego tak się dzieje?

ja na początku straciłem wiare w siebie... i w swoje możliwości.
Na programie 12 kroków uwierzyłam że Siła Wyższa ode mnie może mnie wesprzeć...
Na początku miałem oparcie w trzeźwiejących alkoholikach....
Dawali mi na mityngach bezpieczeństwo i siłę.... chociaż często wkurzali gadaniem o szczęściu ;) Ja na antydepresantach a oni mi tu o szczęściu......

Jacek - Pon 15 Lip, 2013 09:58

mati napisał/a:
Może nawet wyrwę się, połażę po jakim zielonym pustkowiu:-)

sam???

wampirzyca - Pon 15 Lip, 2013 13:30

Jonesy napisał/a:
Zaczniesz kochać to nowe życie tak bardzo, że zaczniesz się o nie bać. I wtedy na nowo przedyskutujesz temat terapii, bo sama będziesz chciała to zrobić żeby się zabezpieczyć.



trafiłeś w samo sedno tego w jakim momencie teraz się znajduję ja.... :)

bardzo lubię czytać cię Jonsey....

Wiedźma - Pon 15 Lip, 2013 14:20

wampirzyca napisał/a:
bardzo lubię czytać cię Jonsey....

Ja też. I jestem pod wrażeniem.
Mądry z Ciebie facet, Indiana...

Jonesy - Pon 15 Lip, 2013 14:35

:skromny: Bez przesady. Czasem napiszę coś z sensem, gdy mam przerwę od pierniczenia głupot :mgreen:

Zaniedługo pogadamy sobie twarzą w twarz :) I to dopiero jest dobra wiadomość!

szymon - Pon 15 Lip, 2013 15:05

no i czemu to wygaszacie :nerwus:

mądry jesteś, bez wygaszania Jones!
oznaką trzeźwienia, jest tez umiejętność przyjmowania komplementów
także mój przyjmij bez "przesad' ;)

pterodaktyll - Pon 15 Lip, 2013 15:15

Jonesy napisał/a:
Czasem napiszę coś z sensem,

To pikuś, ważne, że odnalazłeś swój sens życia ;)

Matinka - Nie 21 Lip, 2013 21:28

Bardzo dziękuję za kolejne słowa, refleksje, doświadczenia.
To jest mi potrzebne. Przepraszam, że z opóźnieniem się odzywam, ale podjęłam szybką decyzję o wyjeździe i natychmiast przeszłam do realizacji:-) A jak wyjadę to nie mam dostępu do internetu i dobrze;-) Za to zyskuję dużo czasu na przemyślenia.

Jras4 - Nie 21 Lip, 2013 21:36

u mnie jeden jak wyiechał to juz nikt go nie widział
Matinka - Nie 21 Lip, 2013 21:46

Jras4 napisał/a:
u mnie jeden jak wyiechał to juz nikt go nie widział



Zawsze czuję pewien niepokój, który mija jak już siedzę w autobusie. I nie chodzi tu o alkohol.
Nie martwię się o siebie.

Jras4 - Nie 21 Lip, 2013 21:49

to poco wracasz ?
Matinka - Nie 21 Lip, 2013 21:50

Jras4 napisał/a:
u mnie jeden jak wyiechał to juz nikt go nie widział


Domyślam się, że chodzi Ci o zejście przy zapiciu.
Racja, wyjazdy, zwłaszcza te wakacyjne, to więcej pokus i ryzyko nawrotu.

Jras4 - Nie 21 Lip, 2013 21:53

tak mój jedyny pszyjaciel odszedł pszez wude ale nie pił juz puł roku jak skoczył z bloku
co chce ci powiedziec ...uwazaj bo kazde zapicie moze byc ostatnie

Matinka - Nie 21 Lip, 2013 21:55

Jras4 napisał/a:
to poco wracasz ?


Czemu wyjeżdżam? Po co wracam?
Trudne pytania. Czuję związek z tym co zostawiam.

Matinka - Nie 21 Lip, 2013 21:58

Jras4 napisał/a:
tak mój jedyny pszyjaciel odszedł pszez wude ale nie pił juz puł roku jak skoczył z bloku
co chce ci powiedziec ...uwazaj bo kazde zapicie moze byc ostatnie


Mocno mam wbite, że nie mogę tknąć alkoholu, wiem, że wtedy wszystko będzie stracone.

Jras4 - Nie 21 Lip, 2013 22:03

mati napisał/a:
że wtedy wszystko będzie stracone.
zycie bedzie stracone czy to rozumiesz
pterodaktyll - Nie 21 Lip, 2013 22:09

mati napisał/a:
Mocno mam wbite, że nie mogę tknąć alkoholu, wiem, że wtedy wszystko będzie stracone.

Jest takie powiedzenie wśród trzeźwiejących: "daj czas czasowi". Chodzi o to, że czas pomaga neutralizować skutki picia ale to działa również w drugą stronę. Chodzi o to, ze jakieś nieprzyjemne zdarzenia z życia pod wpływem czasu zaczynają blednąć, odpływać w zapomnienie itd.. To, że na dzisiaj masz "wbite", że nie możesz tknąć alkoholu to absolutnie nie oznacza, że tak będziesz miała zawsze. Nastąpią te zmiany w Twoim myśleniu o których Ci piszę i efekt nietrudno przewidzieć. Trzeźwienie nie polega na wbijaniu sobie do głowy, że "nie mogę", ale na zamianę tego na "chcę nie pić" a to już dosyć trudne jest i ciężko samemu to osiągnąć, prawdę mówiąc nie znam takiego przypadku.....

Matinka - Nie 21 Lip, 2013 22:13

Jras4 napisał/a:
mati napisał/a:
że wtedy wszystko będzie stracone.
zycie bedzie stracone czy to rozumiesz

Tak, rozumiem. Ale jeszcze nie potrafię tak postawić sprawy.

Matinka - Nie 21 Lip, 2013 22:19

pterodaktyll napisał/a:
Trzeźwienie nie polega na wbijaniu sobie do głowy, że "nie mogę", ale na zamianę tego na "chcę nie pić" a to już dosyć trudne jest i ciężko samemu to osiągnąć, prawdę mówiąc nie znam takiego przypadku.....

Wydaje mi się, że podstawą mojej decyzji jest "nie chcę". Ale oczywiście, to chwilami staje się mniej wyraźne, a czasem czuję się, jak skrzywdzone dziecko, któremu odebrano zabawkę.
Natomiast mam jednocześnie świadomość i pewność, że wraz z pierwszym łykiem wrócę do nałogu.

szymon - Nie 21 Lip, 2013 22:21

mati napisał/a:
Wydaje mi się, że podstawą mojej decyzji jest "nie chcę


a jakby Pan zamienił "nie chcę" na CHCĘ BYĆ TRZEŹWY? ;)
nie ma tam głupiego słowa nie, które zazwyczaj odbieramy jako coś przeciwnego...

rybenka1 - Nie 21 Lip, 2013 22:22

No ,ja tylko czytam :skromny:
pterodaktyll - Nie 21 Lip, 2013 22:23

mati napisał/a:
Wydaje mi się, że podstawą mojej decyzji jest "nie chcę"

Twoja podświadomość nie przyjmuje słowa "nie" i co Ci wtedy zostaje...?

pterodaktyll - Nie 21 Lip, 2013 22:26

mati napisał/a:
czasem czuję się, jak skrzywdzone dziecko, któremu odebrano zabawkę

mati napisał/a:
mam jednocześnie świadomość i pewność, że wraz z pierwszym łykiem wrócę do nałogu.

Jest to tzw. mechanizm rozproszonego ja

Matinka - Nie 21 Lip, 2013 22:27

szymon napisał/a:
mati napisał/a:
Wydaje mi się, że podstawą mojej decyzji jest "nie chcę


a jakby Pan zamienił "nie chcę" na CHCĘ BYĆ TRZEŹWY? ;)
nie ma tam głupiego słowa nie, które zazwyczaj odbieramy jako coś przeciwnego...


Coś w tym jest, niby to samo, ale brzmi lepiej:-) Tylko czy to nie pociąga za sobą jakichś zobowiązań?;-)

A na forum widzę wszystko po staremu, fajnie, tak swojsko:-)

szymon - Nie 21 Lip, 2013 22:31

mati napisał/a:
Tylko czy to nie pociąga za sobą jakichś zobowiązań?


no właśnie o to chodzi młodzieńcze :mgreen:
to ma być prawie że deklaracja, prawie
dokładasz do tego nieco chcenia
posypujesz odrobiną pracy ze soba (czyt. terapia, AA itd)
i połowa sukcesu ;)

Wiedźma - Pon 22 Lip, 2013 00:02

szymon napisał/a:
jakby Pan zamienił
szymon napisał/a:
młodzieńcze

Czy mi się zdaje, czy myślisz, że Mati jest facetem...? :mysli:

Jacek - Pon 22 Lip, 2013 07:58

Wiedźma napisał/a:
Czy mi się zdaje, czy myślisz, że Mati jest facetem...? :mysli:

pewnie oglądałaś te filmy
ale ich opowieść z taką rozkoszą może wskazywać tylko na jedno :skromny:
mati napisał/a:
Z tą sytuacją kojarzą mi się dwa filmy. "Skazani na Shawshank" - bibliotekarz, który spędził w więzieniu niemal całe życie odsiedział wyrok i ma wyjść na wolność. Robi wszystko, żeby do tego nie doszło. A kiedy wbrew swojej woli opuszcza więzienie nie odnajduje się w nowej rzeczywistości. I rezygnuje.
„Przesłuchanie” z 1982r. z Krystyną Jandą w roli głównej,
itd
no i ta wrażliwość ,lub zwykła nieuwaga,a może błąd klawiatury ??? :roll:
wstawiam jednak na to że kobieta nawet na klawiaturce,mówi swym językiem osobowości
mati napisał/a:
Yuraa jesteś blisko, skłamałbym nie przyznając,

Matinka - Pon 22 Lip, 2013 18:39

Jacku, to w końcu jestem tą kobietą czy nie jestem, bo się pogubiłam :wstyd2:
No i jeszcze nie umiem i nie lubię robić placków :wstyd:
Troszkę mi ręce opadły na te kolejne podejrzenia svkl
I "młodzieniec" Szymona też mnie rozśmieszył rg5th67j
A Wiedźma i tak wszystko wie :czaruje:

Rozumiem, że z samych wypowiedzi czasem trudno sobie posklejać obraz człowieka, a jest to, jak się okazuje dość istotne dla innych. Dla mnie z resztą też jest ważne, jak inni mnie postrzegają, bo to może być bliższe prawdy niż moje własne mniemanie. Jednak tu na forum pokazuję siebie przede wszystkim w kontekście problemu alkoholowego. Nie wiem czy to dużo czy mało.

Te filmy związane z więziennictwem to silne skojarzenie z nałogiem i z życiem po wyjściu.
Mogłam jeszcze dorzucić;-) dwa inne znakomite filmy: Zielona mila i Papillon (książkę też czytałam), ale mniej oddawały, to co obecnie czuję.
A Jandę cenię jako aktorkę, silną, wyrazistą kobietę.
Jonesy, cieszę się, że dzięki „Skazanym…” udało nam się znaleźć wspólny język, Brooks nas połączył;-) Fajnie rozwinąłeś ten wątek filmowy. Chciałam, żeby cała paczka więzienna spotkała się na wolności. A z finałem historii Brooks’a nie mogłam się pogodzić. Pewnie dlatego zostało mi to w pamięci.
Napisałeś tak od siebie i trafiło to do mnie.

Jonesy - Pon 22 Lip, 2013 20:50

No staram się głównie pisac o sobie i od siebie, wtedy jakoś tak to wychodzi z sensem. Brook niestety musiał być ofiarą w tym dramacie, to dzięki niemu i temu co go spotkało Red przeszedł przemianę i wygłosił mowę, dzięki której został zwolniony.
Swoją drogą to dosyć ciekawe, że ponad 50 lat temu Amerykanie umieją decydować o wypuszczeniu groźnych więźniów na wolność i nie wachają się uwalić ich na kolejne 10 lat, jeżeli jest tylko jakaś mała ryska na lustrze resocjalizacji. To i pomysł na odpracowywanie win w terenie, sprawiają że mam ogromny szacunek dla tego narodu i żal dla naszego systemu więzienno-prawnego. Ale to tak na marginesie.
Biedny Brooks, on po prostu zapomniał jak wygląda życie bez krat. Tak jak przyjaciel IRasa zapomniał jak wygląda życie bez wódy :bezradny:

Jacek - Pon 22 Lip, 2013 21:07

mati napisał/a:
Jacku, to w końcu jestem tą kobietą czy nie jestem, bo się pogubiłam :wstyd2:

ależ ja nie mam z tym problema
a Ty??? :skromny:

Matinka - Wto 23 Lip, 2013 22:08

Jacek napisał/a:
mati napisał/a:
Może nawet wyrwę się, połażę po jakim zielonym pustkowiu:-)

sam???


To jak już ustaliliśmy sama a nie sam;-)
Tym razem jednak nie sama ale w towarzystwie. Wymagało to pewnego kompromisu czyli nie pustkowie ale wręcz przeciwnie kurort z atrakcjami turystycznymi. Coś czego nie lubię, ale ważniejszy był cel wyjazdu. Niestety takie miejsca obfitują w wyzwalacze i z tym musiałam sobie poradzić. Knajpy, plaża, grillujący sąsiedzi i morze piwa;-)
A ja lody, kawa, kawa, lody, kawa i ptasie mleczko:-D
Strasznie głupie uczucie tak siedzieć pod parasolem, wokół wszyscy piją jedynie słuszny trunek a w barze nawet zabielacza do kawy nie mają, bo tego się tu nie używa;-)
Rano sobie siedzę, widoki podziwiam a tu sąsiad z puszką się wyłania na "dzień dobry".
Całkiem jak kuszenie na pustyni;-)
To zaprzestanie picia to taki dziwny stan, niby ten sam świat, ci sami ludzie, te same miejsca a człowiek czuje się jakby wrócił czy nawet był z kosmosu.

yuraa - Wto 23 Lip, 2013 22:13

a ja parę dni temu byłem na plazy w Sopocie, dotarłem tam deptakiem.
zatrzymując sie na pizzę
nie wiem czy ktos tam pił jakis alkohol, być może tak ale nie zwróciłem uwagi

pterodaktyll - Wto 23 Lip, 2013 22:22

yuraa napisał/a:
nie wiem czy ktos tam pił jakis alkohol, być może tak ale nie zwróciłem uwagi

Pewnie w tej knajpie po prawej przed molo ktoś mógł pić ale głowy sobie za to uciąć nie dam, bo jak tam byłem z A. to tez jakoś specjalnie uwagi na to nie zwróciłem ;)

Matinka - Wto 23 Lip, 2013 22:28

yuraa napisał/a:
a ja parę dni temu byłem na plazy w Sopocie, dotarłem tam deptakiem.
zatrzymując sie na pizzę
nie wiem czy ktos tam pił jakis alkohol, być może tak ale nie zwróciłem uwagi


Ja niestety wyłapuję obsesyjnie każde piwo. Co z resztą nie jest trudne, nie znalazłam rodzinki czy towarzystwa na plaży bez puszek pod ręką;-)
Obserwuję, analizuję, wykrywam alkoholików...
I tak jak picie było dla mnie normą tak teraz jest patologią.
Na temacie alkoholu koncentruję się najbardziej.
I wiem, że to typowe na moim poziomie rozwoju;-)

Jacek - Wto 23 Lip, 2013 22:31

mati napisał/a:
To jak już ustaliliśmy sama a nie sam;-)
Tym razem jednak nie sama

masz jaki problem z tym ustalaniem ??? fny

Matinka - Wto 23 Lip, 2013 22:32

Jacek napisał/a:
mati napisał/a:
To jak już ustaliliśmy sama a nie sam;-)
Tym razem jednak nie sama

masz jaki problem z tym ustalaniem ??? fny


Nie, ja mam inne problemy na głowie;-)

szymon - Wto 23 Lip, 2013 22:41

mati napisał/a:
Na temacie alkoholu koncentruję się najbardziej.


to normalne w Twoim wieku młoda ;)
na początku większość początkujących trzeźwiaków tak ma
wszędzie i wszystko przypomina
zależy jak traktujesz alkohol, czy to jest wróg, czy to jest przyjaciel, czy bezpłciowo
z czasem wypracujesz sobie swój... nie wiem jak to nazwać, sposób na życie :p

jako ciekawostkę opowiem, ze wychodząc z budynku, w którym była terapia,
na przeciw, po drugiej stronie ulicy, 200m w bok, była hurtownia alkoholi i napoi :mgreen:
fajnie nam pani torepka wytłumaczyła,
że to normalny sklep, w kazdej chwili można do niego wejść, w kazdej chwili mozesz sięgnąć po alkohol... ale wszsytko zaczyna się od MYŚLI w Twojej głowie
potem sprawdziłem w internecie, skąd się biorą myśli?
no i wyszło na to, że to ode mnie :mgreen:
wiec na początku zająć "głowę" czymkolwiek, jest wskazane ;)

wolny - Śro 24 Lip, 2013 06:15

mati, A czy było Ci dane słyszeć o takiem czymeś jak to że , jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, alkhol, był , jest,.. i będzie,, , pijący go,. byli,. są i będą .
Ciebie nie będzie,. a świta będzie istniał, w takiej czy innej formie.
Wiele trucizn istnieje,. istniało i będzie istnieć , i czy ja muszę je spożywać, czy muszę sie ich bać ,nie,... nie muszę ich jedynie spożywać,... a inni, , no cóż inni mnie nie obchodzą,.. co oni tam se wyprawiajo zes tem swojem życiem,.. ich wybór ich wola. :bezradny:
Czy jak widzę stado idiotów to i ja mam być też tym idiotą,.. mogiem ale nie muszem :mgreen:

Eila - Śro 24 Lip, 2013 07:30

mati napisał/a:
Strasznie głupie uczucie tak siedzieć pod parasolem, wokół wszyscy piją jedynie słuszny trunek


Mati-widzisz to co chcesz zobaczyć...wszystko Jest w Twojej głowie...
Gdybyś tak nie skupiała się na pijących to zapewne zauważyłabyś mnóstwo innych fajniejszych faktów...np. takich że ....nie piją WSZYSCY :nie:
to mylne przekonanie w które święcie wierzyłam..pamiętaj o mechanizmie iluzji ,który działa własnie kiedy jesteś trzeżwa...i jaki może być wniosek z tych Twoich obserwacji????
Ano taki mniej więcej...''tylko spójrz ...WSZYSCY dookoła piją...napij się i Ty to przecież to normalne''- tak Twoja podświadomość może zrobić Ci psikusa...bo ona tak funkcjonowała przez lata więc dla niej to ''normalny'' stan do którego będzie dążyć za wszelką cenę i kierować Twoje myśli na takie właśnie tory....pytanie co można zrobić???? ano zwyczajnie zmienić myślenie :glupek: to ciężka i mozolna praca...której uczą na terapii własnie :tak:
Wypoczywaj i dbaj o siebie Mati :buziak:

wolny - Śro 24 Lip, 2013 08:10

Eila napisał/a:
ano zwyczajnie zmienić myślenie
Eila napisał/a:
.której uczą na terapii własnie

Tego to akurat nie był bym taki pewien !!!
Jakoś mnie i wielu innych nie zdołali do tego przekonać,.. bo sami musieliby najpierw zmienić własny sposób myślenia na inny,.. na ten nie akademicki . I nie chodzi mnie tu o to że jestem jakimś tam wrogiem terapii, psychoanalizy,. psychiatrii czy psychologii, ale jeżeli jesteś dociekliwa to dotrzesz do informacji,. że ci o których tu wspomniałem,.. którzy na prawdę chcą leczyć ludzi, sami pobierają nauki u trochę lepszych nauczycieli,.. a jakich to już sama musisz poszukać. Ci zaś,.. którzy tylko i wyłącznie traktują swoje zajęcie jako zajęcie przynoszące korzyści finansowe,.. oraz są przekonani o tym że ich zadaniem jest dawanie ulgi w cierpieniu , nie mają najmniejszych szans na uleczenie kogokolwiek, ponieważ tak jak już wspomniałem , sami muszą zmienić własne myślenie ,..a czy ich na to stać to inna para kalison?!!!! :mysli: :mysli: :mysli: ;)

wolfdariusz - Śro 24 Lip, 2013 10:50

terapia terapia, mityngi mityngami, a zycie zyciem.
nie da się od niego uciec. znaczy można się jakis czas po zaprzestaniu picia chowac... w terapiach, zlotach, wspólnotach....ale w końcu przychodzi czas wyjść z ukrycia.
tylko nie zawsze sie to udaje, i niekiedy klepiej sie nadal chowac....w koncu lepiej zyc w ukryciu , niż pierdyknąć z fajerwerkami w kalendarz, lub co częściej u pijaków, gdzies pod płotem.
ja kiedys nigdy bym nie pomyslał ,ze wyląduje na detoxie, zamkniętych terapiach i osrodkach dla bezdomnych , czy innych readaptacyjnych...a ze bede musial skorzystac z pomocy MOPS w celu znalezienia lokum po wyjsciu z odwyku, to nie wymyslił bym tego nigdy...nawet w najbardziej pijackim widzie.

Matinka - Śro 24 Lip, 2013 10:51

szymon napisał/a:
to normalne w Twoim wieku młoda ;)

g4g412 ;)
szymon napisał/a:
na początku większość początkujących trzeźwiaków tak ma
(...)
z czasem wypracujesz sobie swój... nie wiem jak to nazwać, sposób na życie :p

Czasem miałam takie sny, że ze swoją wiedzą i doświadczeniem życiowym ;-) odnajduję się w swojej starej klasie z nastawieniem "ja wam teraz wszystkim pokażę, a zwłaszcza tobie - złośliwa małpo!";-)
No i sny się sprawdzają;-) Czuję się "pierwszak", który gorliwie czyta książki starszych i domaga się przeniesienia o parę klas wyżej. A wszyscy patrzą pobłażaniem na podskakującą smarkulę w zwałkowanych podkolanówkach i cierpliwie tłumaczą, że musi jeszcze podrosnąć svkl

Aha, młoda nie bierze pod uwagę możliwości repety! :nunu:

Wolny ma rację, nauczyciel jest zły!
:smieje:

Jacek - Śro 24 Lip, 2013 10:57

mati napisał/a:
Wolny ma rację, nauczyciel jest zły!

a dlaczego zaprzeczasz sobie ??? 8|

Matinka - Śro 24 Lip, 2013 10:59

Jacek napisał/a:
mati napisał/a:
Wolny ma rację, nauczyciel jest zły!

a dlaczego zaprzeczasz sobie ??? 8|


Bo mam rozproszenie osobowości;-)

Jacek - Śro 24 Lip, 2013 11:02

mati napisał/a:
Bo mam rozproszenie osobowości;-)

no skoro o tym wiesz to musisz mieć w tym jakiś cel :mgreen:

Matinka - Śro 24 Lip, 2013 11:30

Jacek napisał/a:
mati napisał/a:
Bo mam rozproszenie osobowości;-)

no skoro o tym wiesz to musisz mieć w tym jakiś cel :mgreen:


Jaki tam cel. To nieszczęście!
Miotam się z prawa na lewo; raz silna raz słaba, super fajna - beznadziejna, mądra - głupia...
Usiłuję znaleźć złoty środek, utrzymać równowagę na tej huśtawce. Czasem mi się udaje, ale to stan przejściowy, niestabilny.

O! A teraz na przykład czuję, jakby zaczął się miesiąc miodowy - ten który miał mnie ominąć na trudnej drodze trzeźwienia :foch: . Bo tak literaturowo;-) to przyszedł w fazie muru (mam czterdziesty któryś dzień bez alko). A może to tylko dzień, poranek, godzina? A niechby i to!:-)

Eila - Śro 24 Lip, 2013 13:17

Wolny :nerwus: :plask:

Mati -małe masz szanse na trzeżwość bez terapii...
Ja doszłam do tego wniosku po paru latach nie picia....zapiłam...bolało jak cholera
Dzisiaj dzięki terapii nie boję się żyć...jestem szczęśliwa i spełniona pod każdym względem.
Odkrywam nowe pasje....realizuję zamierzenia ...spełniam marzenia....
Aleco ja tam wiem :bezradny: jakby powiedział nasz szanowny kolega Wolny :mgreen:

Eila - Śro 24 Lip, 2013 13:19

Przepraszam za pogrubioną czcionkę :skromny: to niechcący było...zapomniałam zmienić :wysmiewacz:
Jacek - Śro 24 Lip, 2013 14:41

Eila napisał/a:
Przepraszam za pogrubioną czcionkę

nie przepraszaj,może i tak miało być (siła wyższa uderza niezauważona)
po za tym piszesz mądrze :)

pterodaktyll - Śro 24 Lip, 2013 15:54

mati napisał/a:
wszyscy patrzą pobłażaniem na podskakującą smarkulę w zwałkowanych podkolanówkach i cierpliwie tłumaczą, że musi jeszcze podrosnąć

W istocie, coś na rzeczy jest..... :mgreen:

Nie zapominaj, że myśmy przez to wszystko już przechodzili, niektórzy nawet po kilka razy....

pterodaktyll - Śro 24 Lip, 2013 15:55

mati napisał/a:
mam rozproszenie osobowości;-)

A cóż w tym dziwnego, jeden z typowych objawów alkoholizmu...

pterodaktyll - Śro 24 Lip, 2013 15:57

mati napisał/a:
Miotam się z prawa na lewo; raz silna raz słaba, super fajna - beznadziejna, mądra - głupia...
Usiłuję znaleźć złoty środek, utrzymać równowagę na tej huśtawce

Wg tych mądrych książek to możesz tak do roku czasu a nawet i dłużej, zanim Twoje emocje nie "spłaszczą" się na tyle, że nie będą Tobą tak "miotać", oczywiście samo się to nie zrobi.....

Jras4 - Śro 24 Lip, 2013 17:09

Cytat:
Usiłuję znaleźć złoty środek, u
to złoty Gral ..szukasz czegoś co iest tylko w świecie twoich fantazji ale nie znaczy że nie mozna po niego sięgnąć
wolny - Czw 25 Lip, 2013 10:03

Jacek napisał/a:
a oczywistość,,jest taka że nie w za czepialstwie mądrość,jak by ci się mogło wydawać

Spróbuje odpowiedzieć ,..może pytaniem ,.. czy ja drogi Jacku kiedykolwiek napisałem że ja mądry jestem ???? :mysli: :bezradny:
Druga sprawa i drugie pytanie ?,..czy oby Ty jako ten który mieni się być przykładem trzeźwości , czy oby Ty zbyt poważnie nie traktujesz tego życia i tej trzeźwości , bo jeśli tak,.. to słowo trzeźwość,.. jest tu nie na miejscu!!! :bezradny: :mgreen:

Matinka - Nie 04 Sie, 2013 16:06

Wyjechałam, odpoczęłam, wróciłam, poczytałam forum, zmęczyłam się i zamilkłam.
Nie chciałabym swoją pisaniną powiększać chaosu na tym świecie;-)
Eila napisał/a:
Mati -małe masz szanse na trzeżwość bez terapii...

Eila napisał/a:
Twoja podświadomość może zrobić Ci psikusa...bo ona tak funkcjonowała przez lata więc dla niej to ''normalny'' stan do którego będzie dążyć za wszelką cenę i kierować Twoje myśli na takie właśnie tory....pytanie co można zrobić???? ano zwyczajnie zmienić myślenie :glupek: to ciężka i mozolna praca...której uczą na terapii własnie :tak:
Wypoczywaj i dbaj o siebie Mati :buziak:

Eila, miło Cię widzieć:-)
Czytam, poznaję mechanizmy uzależnienia, staram się stosować do wskazówek dla trzeźwiejących. Wierzę, że w terapii jest wiele cennych narzędzi, ale chciałabym je poznać na odległość, najlepiej korespondencyjnie;-) Zrobić selekcję tego co mi jest potrzebne. Zapewne patrząc z boku można to określić jako objawy pychy i choroby. Czy ktoś może mi pomóc w ten sposób?
Chyba potrzebuję kontaktu z trzeźwymi alkoholikami, nie wykluczam całkowicie mityngów, ale chciałabym raczej spróbować luźnych kontaktów, może w klubie abstynenta? (jest też coś takiego). Pogadać, podzielić się doświadczeniami...

Jacku, z tym " złym nauczycielem" to był taki głupi żart, z przekory;-)
Wcale tak nie myślę, słucham różnych opinii, wracam do postów, zastanawiam się...


wolny napisał/a:
mati, A czy było Ci dane słyszeć o takiem czymeś jak to że , jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, alkhol, był , jest,.. i będzie,, , pijący go,. byli,. są i będą .
Ciebie nie będzie,. a świta będzie istniał, w takiej czy innej formie.
Wiele trucizn istnieje,. istniało i będzie istnieć , i czy ja muszę je spożywać, czy muszę sie ich bać ,nie,... nie muszę ich jedynie spożywać,... a inni, , no cóż inni mnie nie obchodzą,.. co oni tam se wyprawiajo zes tem swojem życiem,.. ich wybór ich wola.
Czy jak widzę stado idiotów to i ja mam być też tym idiotą,.. mogiem ale nie muszem


Wolny, jak piłam to mi się świat całkiem, całkiem podobał… Pełna dostępność alkoholu. Mnożące się sklepy całodobowe, puby, ogródki piwne – cudowny świat. Moje oczy cieszyły się reklamą w tele i na ulicy, jakież to było smaczne i dowcipne. Super! napić się w kinie, teatrze, na koncercie. Spotkania ze znajomymi, z rodziną – na szczęście z ulubionym dopalaczem. Raz mi się trafiła impreza bez alkoholu, ależ byłam wściekła… Kto to słyszał taką uroczystość rodzinną robić bez alkoholu?! I czemu pracodawca jeszcze nie widzi, że jak sobie łyknę to jestem bardziej wydajna, elokwentna i przekonująca…?
Wędrówka z plecakiem pełnym piwa i integracja z miejscowymi pod sklepem. Jakie to szczęście, że na największym odludziu trafia się dobrze zaopatrzona chałupa. Zupełnie jak piernikowy domek baby jagi;-)
Jak ćma lecąca do ognia na zatracenie. Jak bezrozumne, bezwolne stworzonko żyjące, żeby dostać swoją porcję karmy.
Tylko te skutki uboczne, tylko te skutki… Takie jakieś nieprzyjemne. I uwierające wyrzuty sumienia.
Stało się, z dnia na dzień przestało mi się podobać. I świat stał się straszny… Dzieci piją, rodzice piją, wszyscy piją. Ohyda! Cały pijany świat postawiony na głowie. Chora śmiertelnie ludzkość serwująca sobie truciznę. I ja z poczuciem, że jestem równie chorą częścią całości.
Bujam się w łupince na tym oceanie, jak Noe po potopie;-)
Nie mam zaufania ani do wyspy ani do szalupy ratunkowej.

PSG-1 napisał/a:
Cytat:
Niepokoi mnie to permanentne zmęczenie i stępienie zmysłów. A mózg wyprany jak po elektrowstrząsach lub uderzeniem cegłówką, tak ma być? Jak długo ma trwać to wycieńczenie fizyczne i psychiczne? Mieliście taki bezwład ciała i umysłu?

Znam to, taki ostry stan o którym piszesz trwał około 4 miesięcy, teraz wszystko zdaje się wracać już do normy, choć ten stan trwa nadal ale już nie z takim nasileniem.

pterodaktyll napisał/a:
Wg tych mądrych książek to możesz tak do roku czasu a nawet i dłużej, zanim Twoje emocje nie "spłaszczą" się na tyle, że nie będą Tobą tak "miotać", oczywiście samo się to nie zrobi.....

Cztery miesiące, rok… Dla alkoholika to prawie jak dożywocie, nastraszyliście mnie panowie;-)
A tak serio, to dzięki. Przymulenie i ból głowy ustępuje, poprawił się sen. Tylko jak czytam o alkoholizmie to się męczę;-) I za dużo kawy piję!
Z emocjami nie jest źle, może nawet zawsze tak miałam :mysli:
Potrzebuję dystansu i czasu. Również po to, żeby wiedzieć czego potrzebuję.

Jras, złoty środek postrzegam jako akceptację siebie i świata, proste i trudne, na wyciągnięcie ręki i odległe, jest co robić przez całe życie;-)

yuraa - Nie 04 Sie, 2013 16:23

mati napisał/a:
Chyba potrzebuję kontaktu z trzeźwymi alkoholikami, nie wykluczam całkowicie mityngów, ale chciałabym raczej spróbować luźnych kontaktów, może w klubie abstynenta? (jest też coś takiego). Pogadać, podzielić się doświadczeniami...

ja wiem o co Tobie chodzi
obawiasz sie że wchodząc do salki mityngowej będziesz zmuszona podporządkować sie jakimś rygorom zasadom miejsca
a tak na luzie najlepiej na neutralnym gruncie, będziesz mogła byc bardziej sobą że tak powiem.łatwiej sie wycofać

w każdym wiekszym miescie wojewodzkim jest miejsce gdzie ktoś pragnący uzyskać informacje o AA może przyjść i pogadać niezobowiązująco
moze też tylko zadzwonić
akurat ja w kazdy czwartek siedzę w takim miejscu z koleżanką alkoholiczką i kolegą starym pijakiem pijemy kawę i czekamy na zblakane dusze od 17 do 19

Matinka - Nie 04 Sie, 2013 20:00

yuraa napisał/a:
ja wiem o co Tobie chodzi
obawiasz sie że wchodząc do salki mityngowej będziesz zmuszona podporządkować sie jakimś rygorom zasadom miejsca

Masz w dużej mierze rację. To nie strach ani wstyd mnie powstrzymują.
Nie akceptuję schematu spotkań i nie rozumiem, nie czuję ich programu.
Albo się temu podporządkuję, albo pozostanę w takim kręgu wyobcowana...

yuraa napisał/a:
a tak na luzie najlepiej na neutralnym gruncie, będziesz mogła byc bardziej sobą że tak powiem.łatwiej sie wycofać

Tak, chcę czuć się swobodna w rozmowie, spontaniczna, z możliwością manewru...
Potrzebuję bezpiecznej przestrzeni wokół siebie.
Ale nie dlatego, żeby się wycofać z trzeźwości!
Z resztą łatwiej z grona nieznanych mi osób niż bliskich znajomych.
Przez ten krótki czas mojej abstynencji powiedziałam najważniejszym dla mnie osobom, że nie piję i nie chcę pić alkoholu. To też mnie w jakiś sposób mobilizuje, powstrzymuje czy obliguje, bo nie lubię rzucać słów na wiatr!

yuraa napisał/a:
w każdym wiekszym miescie wojewodzkim jest miejsce gdzie ktoś pragnący uzyskać informacje o AA może przyjść i pogadać niezobowiązująco

Jak się nazywa taki punkt kontaktowy?

Dziubas - Nie 04 Sie, 2013 20:06

mati napisał/a:
Jak się nazywa taki punkt kontaktowy?

Nazywa się "Punkt Informacyjno Kontaktowy" http://komudzwonia.pl/vie...p=254653#254653

Matinka - Nie 04 Sie, 2013 20:11

Dziubas napisał/a:
mati napisał/a:
Jak się nazywa taki punkt kontaktowy?

Nazywa się "Punkt Informacyjno Kontaktowy" http://komudzwonia.pl/vie...p=254653#254653


Dziękuję :)

Jacek - Nie 04 Sie, 2013 21:17

mati napisał/a:
Nie akceptuję schematu spotkań i nie rozumiem, nie czuję ich programu.

dlaczego masz lęk przed nazwaniem tego prostym określeniem - mam najzwyczajniej straszka ???
nie odpowiadaj mniem jeśli tam nigdy nie byłaś,,bo to jeno potwierdzi fakty :)

Jonesy - Nie 04 Sie, 2013 21:17

mati napisał/a:

Chyba potrzebuję kontaktu z trzeźwymi alkoholikami, nie wykluczam całkowicie mityngów, ale chciałabym raczej spróbować luźnych kontaktów, może w klubie abstynenta? (jest też coś takiego). Pogadać, podzielić się doświadczeniami...



Grupa wsparcia. Polecam szczerze! Sam korzystam skutecznie od dwóch lat.

Jacek - Nie 04 Sie, 2013 21:22

Jonesy napisał/a:
Grupa wsparcia. Polecam szczerze! Sam korzystam skutecznie od dwóch lat.

no co ty ??? skoro ktoś na dzień dobry pisze "Sama z tego wyjdę." to zawsze jakieś wytłumaczenie znajdzie aby nie pójść
i z zapewnieniem ze to nie straszek

rybenka1 - Nie 04 Sie, 2013 21:36

Ja tam może się nie znam ,ale samemu to można se zrobic.......nie dokonczę .Po pół roku mojej trzezwosci ,w tym czasie chodziłam na terapię ,ciagle miałam malo ,czegoś mi brakowało .Powiedziałam na terapii ,koleżanka zaprosiła mnie na meeting ,pojechałam z nią .Tak bardzo mi się spodobało ,że na dzisiaj nie wyobrażam sobie abym mogła nie isc .Dzieki tym ludziom ,doswiadczeniom ,ładuję tam akumulatory i najwazniejsze jestem trzezwa. :tak:
Matinka - Nie 04 Sie, 2013 22:09

Jonesy napisał/a:
Grupa wsparcia. Polecam szczerze! Sam korzystam skutecznie od dwóch lat.

Nie pomyślałam o grupie wsparcia. Wydawało mi się, że to tylko dla rodzin uzależnionych.
Dzięki, zorientuję się i w tym.
Jacek napisał/a:
no co ty ??? skoro ktoś na dzień dobry pisze "Sama z tego wyjdę." to zawsze jakieś wytłumaczenie znajdzie aby nie pójść
i z zapewnieniem ze to nie straszek

Bo to było na "dzień dobry";-)
W sumie to ta kropka na końcu tematu tak niepoprawnie wygląda... :mysli: może poproszę moderację o zamianę na znak zapytania...?
Yuraa dałoby radę zrobić taki mały manewr? :skromny:

rybenka1 napisał/a:
Ja tam może się nie znam ,ale samemu to można se zrobic.......

Rybenka sporo można samemu zrobić;-) Czy również wytrwać w trzeźwości - tego jeszcze nie wiem...Ale nie będę się tego kurczowo trzymała tylko "sztuka dla sztuki", jeśli pomocne wyda mi się inne rozwiązanie, to z niego skorzystam :tak:
Na razie opowieści innych nakłaniają do zachowania pokory.

yuraa - Nie 04 Sie, 2013 22:18

mati napisał/a:
Yuraa dałoby radę zrobić taki mały manewr? :skromny:

damy radę

już :)

piotr7 - Pon 05 Sie, 2013 05:25

mati ,w tych bezpośrednich kontaktach z alkoholikami chodzi o to że nikt poza alkoholikiem nie rozumie tego co się z innym alkoholikiem tak na prawdę dzieje .
ant69 - Pon 05 Sie, 2013 05:34

mati, :brawo: za"?"
Jeżu88 - Pon 05 Sie, 2013 07:29

Jest progres. Następny krok to chyba powinno być "Sama z tego nie wyjdę"? :p
Eila - Pon 05 Sie, 2013 07:34

Witaj Mati :)

.....Kiedy moja bratanica zachorowała na cukrzycę wszyscy byliśmy załamani...ma dopiero 11 lat :(
Całe dnie siedziałam w internecie czytając dosłownie wszystko o tej chorobie....wydałam majątek na książki ..i czytałam ...czytałam i im więcej czytałam tym mniej rozumiałam :bezradny: miałam mętlik w głowie i poczucie beznadziejności i bezradności...
Po paru dniach dowiedzieliśmy się ,że są obowiązkowe szkolenia dla rodziców a ja jako ciocia również mogłam w nim uczestniczyć...
Dopiero tam na tym tygodniowym szkoleniu nas olśniło...choroba już nie wydawała się taka straszna a my byliśmy pewniejsi ,że sobie poradzimy :tak:
Dzisiaj jestem niemal specjalistką od cukrzycy a najważniejsze jest to że mam poczucie ,że mogę jej w każdej chwili pomóc i jest przy mnie bezpieczna :)

Matinka - Pon 05 Sie, 2013 09:09

yuraa napisał/a:
damy radę
już :)

Yuraa, dziękuję :tak:
Widzisz, takie małe a cieszy:-) Już wczoraj zobaczyłam tego zawijaska i ta szybka pomoc była dla mnie bardzo cenna. Inni też się uradowali, ant69 nawet przyklaskuje;-)
Jeżu88, na razie żadnych zmian nie przewiduję :figielek:
Ten tytuł choć taki zadufany w sobie, niesie dużą siłę i wiarę. Moja postawa aż tak się nie zmieniła, dalej uważam, że podstawą powodzenia jest silna motywacja i własna chęć, potrzeba zmiany. Dalej trwam przy stanowisku, że źródło siły jest we mnie!
Jednak nie ma sensu się zarzekać:
mati napisał/a:
rozumiem to dosłownie: bez terapii, bez spotkań AA,
Jeśli będę mogła sobie pomóc w ten sposób, to tak zrobię.
piotr7 napisał/a:
mati ,w tych bezpośrednich kontaktach z alkoholikami chodzi o to że nikt poza alkoholikiem nie rozumie tego co się z innym alkoholikiem tak na prawdę dzieje .

Piotrze, tak, o to właśnie chodzi. To poczucie pojawiło się w pierwszych dniach trzeźwienia i przy kontaktach ze znajomymi, przyjaciółmi niealkoholikami. Już w powitalni napisałam, że
mati napisał/a:
czuję, że jestem z tej krainy, sobie podobnych. I nawet, jeśli się nie osiedlę, to zawsze będę tutaj przynależeć.

To prawda i najlepiej można dogadać się z „ziomalami";-)
Eila napisał/a:
czytałam ...czytałam i im więcej czytałam tym mniej rozumiałam :bezradny: miałam mętlik w głowie i poczucie beznadziejności i bezradności...

Hej, Eila:-)
Mój tytuł zrodził się w buncie i złości właśnie po etapie parodniowego czytania;-)
Też mam mętlik, nie wiem jak wykorzystać, to co już wiem i jak dotrzeć do tego, czego nie wiem.
Muszę też robić przerwy, odpoczynki od tego tematu. Posłuchałabym chętnie wiedzy skondensowanej w kapsułce w wykonaniu fachowców:-)

Jeżu88 - Pon 05 Sie, 2013 09:33

mati napisał/a:
Moja postawa aż tak się nie zmieniła, dalej uważam, że podstawą powodzenia jest silna motywacja i własna chęć, potrzeba zmiany. Dalej trwam przy stanowisku, że źródło siły jest we mnie!

Hej Mati. Zgodzę się, nikt nas na siłę nie wyleczy, wbrew nam. Wszystko zaczyna się w nas, to pierwszy krok. Ale samo niepicie to pikuś. Po prostu nie wlewasz płynu do ust, ot i co... Ale w pewnym momencie to już za mało. U mnie odstawienie alkoholu to był tylko pierwszy krok do zmian w życiu, pracy nad sobą... Mi pomaga mityng, Jonesy'emu grupa wsparcia. Nie wiem, nie próbowałem. Jeszcze. Może kiedyś... Ale warto nie być samemu z tym problemem...

eremita - Pon 05 Sie, 2013 09:34

Cześć Mati, swoją drogą to ciekawe, że mając podobny staż niepicia (no, ja miesiąc więcej), na początku zarzekaliśmy się, że sami z tego wyjdziemy, a z biegiem czasu (prawie w tym samym momencie) doszliśmy do wniosku, że nie warto. Mało tego, wydaje mi się, że kierujemy się tymi samymi pobudkami.
Pewnie wszyscy tak mają...
To przerażające :shock: nie chcę być taki jak wszyscy!!! :rotfl:

Jeżu88 - Pon 05 Sie, 2013 09:35

eremita napisał/a:
To przerażające nie chcę być taki jak wszyscy!!!

Na pewno jesteś wyjątkowy, tyle tylko, że mamy jakiś wspólny mianownik :evil2"

yuraa - Pon 05 Sie, 2013 11:23

eremita napisał/a:
To przerażające :shock: nie chcę być taki jak wszyscy!!!

jak bylem na terapii, terapeutka powiedziała
-z tej grupy jak tu siedzicie (a było nas ze 30 osób), po dziesięciu latach trzexwe zostana dwie trzy osoby

miała rację
nie warto być taki jak wszyscy

rufio - Pon 05 Sie, 2013 11:40

Z mojej grupy po 7 latach nie pije 5 osób a było nas 41. Może jeszcze gdzieś są ale nic o nich nie wiadomo - tych pięcioro to pewniki bo się spotykamy co jakiś czas . A byli i tacy co powiedzieli , że nie potrzebują bo jak stwierdzili , że ami weszli w to torfowisko to i sami wyjdą - żaden nie przetrzymał .I jak świat świtem a alkoholik alkoholikiem zawsze będą tacy co - sami - bo każdy to indywidualista - nieprawdaż ?


prsk :mysli:

eremita - Pon 05 Sie, 2013 11:44

Jeżu88 napisał/a:
eremita napisał/a:
To przerażające nie chcę być taki jak wszyscy!!!

Na pewno jesteś wyjątkowy, tyle tylko, że mamy jakiś wspólny mianownik :evil2"

Eeee tam... d.upa sałata z tą wyjątkowością!
Trochę przekornie to napisałem: przekornie, bo myślałem wcześniej, że wyjątkowość polega na tym, że akurat JA załatwię TĄ sprawę po swojemu. Tymczasem, w miarę zdobywania wiedzy, poznawania problemu, jakoś doszedłem do wniosku, że wyjatkowi, to są ci, którzy mimo że są alko, to potrafią żyć w trzeźwości. Po prostu, nie same narzędzia czynią rzemieślnika mistrzem.
To że tworząc podwaliny katedry używał będę młotka, który sklecę na podobieństwo tych używanych przez wytrawnych mistrzów gotyku, nie uczyni mnie mistrzem. Ale i sam się nie nauczę fachu wyłącznie obserwując mistrza w pracy. Trzeba słuchać, czasem musi ktoś chwycić moja dłoń z mlotem, zeby pokazać jak uderzyć... a i tak jeszcze nie raz będzie okazja prz.pieprzyć w palec. Przepraszam za te malo lotne porównania ale własnie czytam (oczywiście, jak nie pracuję) świetną książkę na ten temat :mgreen:
Przepraszam, że nie w swoim wątku. Jakby co, to proszę o przeniesienie na właściwe miejsce.

Jędrek - Pon 05 Sie, 2013 11:53

mati napisał/a:
Masz w dużej mierze rację. To nie strach ani wstyd mnie powstrzymują.
Nie akceptuję schematu spotkań i nie rozumiem, nie czuję ich programu.
Albo się temu podporządkuję, albo pozostanę w takim kręgu wyobcowana...

Też nie akceptowałem dziadków pieprzących o tym jak nie piją i niby są szczęśliwi. Nie wierzyłem im, że można nie pić i być szczęśliwym. To był główny powód, że gniłem dwa lata w depresji: NIE CHCIAŁEM NIC ZMIENIĆ W SWOIM ŻYCIU, bo uważałem, że wcale nie było źle :) Ale samo zakręcenie butelki u mnie nie zadziałało :) Bokiem wyszły mi doły i smutki. Wziąłem się za program 12 kroków i dziś nie żałuję.
mati napisał/a:
Tak, chcę czuć się swobodna w rozmowie, spontaniczna, z możliwością manewru...
Potrzebuję bezpiecznej przestrzeni wokół siebie.

Swobodny w rozmowie byłem przez 19 lat po trzech, czterech piwach.
Jak miałem na początku to zrobić bez wspomagacza??? O czym tu mowa? Trawkę może zapalić? Siedziałem i słuchałem dwa lata, aż zaczęło coś docierać. Ja potrzebowałem dwa lata, bo zawzięty i oporny jestem. Ale są tacy, którzy zmieniają, co trzeba zmienić. Zazdroszczę im trochę. Ale tylko trochę :)
A na mityngach zawsze czułem się bezpiecznie. Tylko mnie wk***iali gadaniem o szczęściu i o Bogu. Dwa lata się modliłem i prosiłem.... kurde prosiłem o poprzednie życie jak dziś widzę.... bo innego życia nie znałem. A dziś proszę, aby mnie Bóg uwolnił ode mnie samego, bo ja to tylko frustracje i złości se wymyślam .. Jak zaczynam układać wszystkich i wszystko po swojemu to tylko siąść i płakać :) ....i w efekcie flaszka się napatoczy :)

rufio - Pon 05 Sie, 2013 12:18

Idąc na terapie nie miałem żadnego pojęcia jak co i dlaczego ? Schematy - program - akceptacja ich ? Czarna magia i wykład w języku suahili ale po próbach samodzielnego tworzenia "trzeźwych dni " miałem dość swoich wykładów - przyszedł czas na coś innego . Pierwsze dni czułem się jak Turek na greckim kazaniu - mówili w języku polskim a dla mnie to był język Hobbitów .Musiałem cały swój indywidualizm wsadzić w pustą puszkę po kawie . Nieraz myślałem po cholerę mi to potrzebne ? Ale jak się już powiedziało " A" to i reszta alfabetu powinna przyjść . No i ciekawość - co dalej ? Czy będzie coś innego co już ja sam wymyśliłem ? W sumie nie było ale podane inaczej - bo kotlet schabowy usmażony w garnkuchni na dworcu a usmażony w Sheratonie niby jest ten sam ale podany inaczej i przy inaczej postrojonym stoliku . Niby te same danie ale jednak inaczej smakuje . I przystawki , i obsługa .Na pewno inny rachunek .
Jacek - Pon 05 Sie, 2013 13:58

mati napisał/a:
Bo to było na "dzień dobry";-)
W sumie to ta kropka na końcu tematu tak niepoprawnie wygląda...

eeetam :beba: spoko,po prostu lubię prowokować ,,do działania
pomogło ??? :skromny:

spoko - Pon 05 Sie, 2013 15:23

Jacek napisał/a:
spoko,
Jacek to moje pozdrawiam :buzki:
Matinka - Czw 08 Sie, 2013 22:32

Dzięki za posty, mam tu parę spraw do omówienia:-)
Ale na razie czeka mnie kilka dni bez komputera:-)
:papa2:

ant69 - Czw 08 Sie, 2013 22:50

mati napisał/a:
czeka mnie kilka dni bez komputera


łykend?

Matinka - Śro 21 Sie, 2013 22:01

ant69 napisał/a:
mati napisał/a:
czeka mnie kilka dni bez komputera


łykend?


Hej, a nawet więcej:-)
Już wróciłam i czytam jakiś czas.
U mnie nic specjalnego, nie piję. :radocha:
Co ja mówię! Ależ wypijam litry kawy, coli, wody gazowanej - hm, no cóż... :beba: ;)
A tak serio, to wiele zmian. Kupiłam sobie zegarek, w końcu wiem, która jest godzina. ;)
Przytyłam ze trzy kilo, ale kumpel mówi, że teraz mam inne priorytety :luzik: . Skoro tak, to wcinam różne przysmaki zv4v . Przypominam sobie smaki z dzieciństwa, przede wszystkim lody, ale też owoce. Jak piłam, to nie miałam specjalnej ochoty na takie różne dodatki;-)
Poznaję na nowo te sytuacje, które wcześniej były skażone alkoholem, jest ich dużo. Przyzwyczajam znajomych do mojej abstynencji. Całkiem inna jakość życia, uczę się tego.

piotr7 - Czw 22 Sie, 2013 07:01

Czyżby okres miodowy ? :brawo:
Jędrek - Czw 22 Sie, 2013 07:18

mati napisał/a:
U mnie nic specjalnego, nie piję.

No żesz zszokowany jestem.... To ja specjalnie na d*** nie piłem dwa lata, żeby się spowrotem w Psychatryku nie znaleźć, a ludzie taki luz mają....
Nie wiem, czy zazdrościć, czy się niepokoić. :(

eremita - Czw 22 Sie, 2013 08:27

Ja też nie mam i nie miałem du....ścisku. No może pierwszy tydzień, góra dwa.
Mati, ja z kolei schudłem 5 kilo.
Pozdrawiam.

Matinka - Czw 22 Sie, 2013 22:26

Piotrze, Jędrku, ani to miesiąc miodowy ani ten tam szczękościsk;-)
Różne są te dni, nie przeżywam specjalnej euforii czy nie kipię nadmiarem energii, ale też nie tkwię w apatii czy rozdrażnieniu. Wydaje mi się, że nie cierpię szczególnie z braku alkoholu. Chociaż przyznam, że mogłam mieć objaw głodu alkoholowego, kiedy obudziłam się z bólem głowy po zakrapianym wieczorze i nocy obok napitej osoby. A może byłam po prostu nie wyspana... :/ Głowa mnie też boli od dwóch dni po...czytaniu forum. I co z tego wynika? Nie chcę popaść w jakąś paranoję. Zdarzają mi się chwile i sytuacje, że mam wielką chęć się napić, ale to albo mija albo stosuję zamiennik: napoje, słodycze...Spodziewałam się większych łaknień i trudności. Może moja podświadomość zaczyna się godzić i poddawać rozumowi? Złapałam się na przykład na tym, że idąc w upalny dzień do sklepu zastanawiałam się czy kupić loda w czekoladzie czy zimną pepsi. Co innego nie przyszło mi do głowy, a jeszcze nie dawno, biegłabym przede wszystkim po puszki.

Matinka - Czw 22 Sie, 2013 22:50

Eremito, ja tam nie martwię się zbytnio tymi dodatkowymi kilogramami (ot, coś się zaokrągliło i nowe bluzeczki by się przydały :skromny: ) ale troszku mnie niepokoją nowe upodobania. Pewne sytuacje z alkoholem zostały podobne tylko płyny wymieniłam;-)
Na przykład, siedząc wieczorem sączyłam przy komputerze złote to teraz czegoś mi brakuje i też popijam. Przy czym zdecydowanie wolę napoje gazowane i najlepiej pobudzające. Zwykła woda, ziółka, herbatki owocowe czy kompociki to nie to! :blee:
I jeszcze lubiłam posiedzieć w klimatycznym ogródku z książką i kuflem.
Nie umiem obecnie odmówić sobie tej przyjemności tylko zamiast jest kawa z pianką lub wypasiony pucharek lodowy :lody:
Ciekawe co na to "szkoły zdrowienia (czy trzeźwienia)"? :roll:

A tak przy okazji, to jesteś jedynie o tydzień starszy 'Braciszku' :figielek: i będę dalej uważnie śledziła Twoje wpisy. :okok:

Eila - Pią 23 Sie, 2013 07:16

mati napisał/a:
ale troszku mnie niepokoją nowe upodobania.
mati napisał/a:
zamiast jest kawa z pianką lub wypasiony pucharek lodo
mati napisał/a:
wolę napoje gazowane i najlepiej pobudzające.


Witaj Mati :)

...I słusznie ,że Cię to niepokoi...gdybyś chodziła na terapię wiedziałabyś ,że takich napoi pobudzających należy unikać....wcześniej ...czy póżniej Twoja podświadomość może naprowadzić Cię na'' coś z alkoholem''...tak troszeczkę ...ociupinkę...tyci tyci...
Mówię o swoich doświadczeniach..też tak postępowałam :tak: ....np. zajadałam się wieczorami lodami...ani się spostrzegłam a już dodawałam do nich ''ociupinkę'' advokata :szok:

...potem co było wiedzą wszyscy...kawa z whisky..toż to tylko takie mało co nieco...a potem to już poleciało :bezradny:

Bądż ostrożna Mati :buziak:

yuraa - Pią 23 Sie, 2013 08:15

mati napisał/a:
Przy czym zdecydowanie wolę napoje gazowane i najlepiej pobudzające.
mati napisał/a:
Ciekawe co na to "szkoły zdrowienia (czy trzeźwienia)"?

pamietam , napoje typu cola litrami, dziwne ale jakos zawsze wolałem kupic w monopolu niz w innym spożywczym
i tak raczyłem sie tymi gazowanymi zamiennikami maksymalnie do trzech miesiecy.

na terapii dowiedziałem sie że wystarczy pić duzo wody, zwykłej czystej wody

eremita - Pią 23 Sie, 2013 08:30

mati napisał/a:

Ciekawe co na to "szkoły zdrowienia (czy trzeźwienia)"? :roll:

A tak przy okazji, to jesteś jedynie o tydzień starszy 'Braciszku' :figielek: i będę dalej uważnie śledziła Twoje wpisy. :okok:

I ja Twoje uważnie śledzę :papa: dobrze mieć kogos w podobnym "wieku".
Ja najpierw przez 2 tygodnie żlopałem mleko litrami, później kakao, później sok pomarańczowy, no i później zasmakowała mi kola zero.
O ile wcześniejsze napoje były potrzebne mojemu organizmowi, o tyle kola przez dwa tygodnie codziennego wypijania po 2 l dziennie wypłukała mi z organizmu wszystko co potrzebne. Zaczęły się skurcze mieśni przy bieganiu, bóle głowy, palpitacje itd. Od jakiegoś czasu "piję pod kontrolą", tzn. trochę mleczka, trochę soczku, trochę wody smakowej (zwykłej nigdy nie lubiłem) dwie-trzy kawy dziennie żeby było wszystkiego po trochu.
Zamień te napoje pobudzające na coś wartościowego, np na kakao (prawdziwe). Ma magnez i poprawia samopoczucie.

Matinka - Śro 28 Sie, 2013 18:21

Eila napisał/a:
...I słusznie ,że Cię to niepokoi...gdybyś chodziła na terapię wiedziałabyś ,że takich napoi pobudzających należy unikać....wcześniej ...czy póżniej Twoja podświadomość może naprowadzić Cię na'' coś z alkoholem''...tak troszeczkę ...ociupinkę...tyci tyci...
Mówię o swoich doświadczeniach..też tak postępowałam :tak: ....np. zajadałam się wieczorami lodami...ani się spostrzegłam a już dodawałam do nich ''ociupinkę'' advokata :szok:

...potem co było wiedzą wszyscy...kawa z whisky..toż to tylko takie mało co nieco...a potem to już poleciało :bezradny:

Bądż ostrożna Mati :buziak:


Cześć Eila ;) ,
Dobrze wiem, co mnie niepokoi. Wracam do sytuacji związanych z alkoholem.
Zimna puszka, psssyt, bąbelki, popijanie...I uczucie przyjemności.
Tyle, że obecnie to mniejsze zło - jakaś pospolita mieszanka lekko pobudzająca.
Wciąż unikam alkoholu i wiem, że jak będę chciała się napić, to żadne "małe co nieco" tylko jak "normalny, zdrowy pijak" się napiję.

Matinka - Śro 28 Sie, 2013 18:29

eremita napisał/a:
Od jakiegoś czasu "piję pod kontrolą", tzn. trochę mleczka, trochę soczku, trochę wody smakowej (zwykłej nigdy nie lubiłem) dwie-trzy kawy dziennie żeby było wszystkiego po trochu.
Zamień te napoje pobudzające na coś wartościowego, np na kakao (prawdziwe). Ma magnez i poprawia samopoczucie.


Gdybym była rozsądna, to nie byłabym tu gdzie jestem :/ .
Na razie żadne zdrowe napoje mi nie smakują i jakoś nie mam motywacji, żeby to forsować. :uoee:

Matinka - Śro 28 Sie, 2013 18:45

eremita napisał/a:
Cześć Mati, swoją drogą to ciekawe, że mając podobny staż niepicia (no, ja miesiąc więcej), na początku zarzekaliśmy się, że sami z tego wyjdziemy, a z biegiem czasu (prawie w tym samym momencie) doszliśmy do wniosku, że nie warto. Mało tego, wydaje mi się, że kierujemy się tymi samymi pobudkami.
Pewnie wszyscy tak mają...
To przerażające :shock: nie chcę być taki jak wszyscy!!! :rotfl:


Przeczytałam szereg historii i nie mam takiego wrażenia. Nałóg ten sam, mechanizmy, ale też szereg różnic. Inne trunki, różne "stopnie zaawansowania", inne powody zaprzestania...
Różne też sposoby i efekty "wychodzenia". I w tym tkwi podstawowa różnica - czy decyzja o zaprzestaniu picia była własna czy narzucona, czy tkwiła w tym rzeczywista chęć czy kolejne kombinowanie...
Wydaje mi się, że na początek wybraliśmy podobny model ;) .
:papa2:

Matinka - Śro 28 Sie, 2013 19:22

I kolejne niepokojące objawy:
- złość na osobę, która w moim towarzystwie popijała piwo.
- złość, że woda mineralna w knajpie kosztuje tyle co piwo.
- złość, że minęłam knajpę z takim tanim piwem, a ja nie mogłam skorzystać
- złość, że jestem w nadmorskim kurorcie rojącym się od pijaków :uoee: .

No, czyli jest źle. :(

A jeszcze parę dni temu napisałabym, że czuję ulgę, spokój i że chcę zapomnieć o swoim piciu. Prawie miałam gotową receptę na rzucanie nałogu (po kilku tygodniach abstynencji :wysmiewacz: ).

Ale to jeszcze nic.
Najgorsze dopadło mnie wczoraj. :(
Naszła mnie chęć picia, zrobienia czegoś szalonego, zerwania ze swoim "grzecznym" życiem.
Pojawiła się niechęć do kawiarni i deserów lodowych. Niezrozumienie ludzi niepijących, tęsknota za pijącym towarzystwem...
Plus rozbudowana "filozofia picia".
I zawładnęło to mną totalnie i szczerze. :evil:

Jacek - Śro 28 Sie, 2013 19:40

mati napisał/a:
Najgorsze dopadło mnie wczoraj. :(
Naszła mnie chęć picia, zrobienia czegoś szalonego, zerwania ze swoim "grzecznym" życiem.
Pojawiła się niechęć do kawiarni i deserów lodowych. Niezrozumienie ludzi niepijących, tęsknota za pijącym towarzystwem...
Plus rozbudowana "filozofia picia".
I zawładnęło to mną totalnie i szczerze. :evil:

ależ to szczere i na miejscu
pod warunkiem że zakończyło się to opanowaniem nie sięgania po ...

piotr7 - Śro 28 Sie, 2013 19:58

Mati to mogą być objawy fazy muru
Ann - Śro 28 Sie, 2013 21:08

mati napisał/a:
Ale to jeszcze nic.
Najgorsze dopadło mnie wczoraj.
Naszła mnie chęć picia, zrobienia czegoś szalonego, zerwania ze swoim "grzecznym" życiem.
Pojawiła się niechęć do kawiarni i deserów lodowych. Niezrozumienie ludzi niepijących, tęsknota za pijącym towarzystwem...
Plus rozbudowana "filozofia picia".
I zawładnęło to mną totalnie i szczerze.


Taki czas.. Mamy podobną abstynencję.
Mamy podobne przeżycia. :uoee:
Ostatnio męczyłam się ze sobą tydzień.
Bo pić mi się chciało tak, że myślałam, że oszaleje.
Trzymaj się mocno i nie puszczaj!
Bo jak pewnie sama wiesz, trzeźwe życie jest fajniejsze.
A chwilowe idiotyczne myśli, nie są warte zawalenia tego co zbudowane zostało.

Jacek - Śro 28 Sie, 2013 21:10

Ann napisał/a:
Bo jak pewnie sama wiesz, trzeźwe życie jest fajniejsze.

a skąd ty to wiesz??? :skromny:

pterodaktyll - Śro 28 Sie, 2013 21:15

Ann napisał/a:
jak pewnie sama wiesz, trzeźwe życie jest fajniejsze.

Problem w tym, że Wy obie nie bardzo jeszcze wiecie, co to znaczy to trzeźwe życie. Jedna usiłuje "wyjść z tego sama", co w moim przekonaniu jest nieomal niemożliwe, a druga usiłuje "zapracować" swój alkoholizm, pracując po 24 godziny na dobę.
Dziewczyny!!!! Do czego Wam ta cała trzeźwość jest potrzebna? Spróbujcie sobie odpowiedzieć na to fundamentalne pytanie na dobry początek tego trzeźwienia..........

Ann - Śro 28 Sie, 2013 21:17

Jacek napisał/a:
a skąd ty to wiesz???

Wiem po sobie :skromny: , że te 50 dni było piękniejsze niż cokolwiek innego. Mimo strachu, mimo lęków, mimo paniki :panic: jaka sie pojawiła. Pomimo niepewności, głupiutkiego rozumu, który jeszcze mało wie o alkoholiźmie.. o sobie samej. Mimo cięzkich chwil... mimo łez.. ale właśnie dzięki trzeźwym porankom, (kiedy siebie odrobinę lubię) mimo wszystko doceniam to swoje nowe życie.. i nie chcę go zamienić na nic innego.

Ann - Śro 28 Sie, 2013 21:21

pterodaktyll napisał/a:
Problem w tym, że Wy obie nie bardzo jeszcze wiecie, co to znaczy to trzeźwe życie. Jedna usiłuje "wyjść z tego sama", co w moim przekonaniu jest nieomal niemożliwe, a druga usiłuje "zapracować" swój alkoholizm, pracując po 24 godziny na dobę.
Dziewczyny!!!! Do czego Wam ta cała trzeźwość jest potrzebna? Spróbujcie sobie odpowiedzieć na to fundamentalne pytanie na dobry początek tego trzeźwienia..........


Trzeźwość jest mi potrzebna by żyć. Ptero, gdyby nie chęć życia (resztki) i podjęta bez przymusu decyzja o tym, że chcę trzeźwieć.. to 8, najpóźniej 9 lipca bym się zapiła.
Ja chcę żyć na nowo, chcę się tego nauczyć. Ale co ja mam o tym wszystkim wiedziec? Sama sie nie dowiem znikąd! Po to chcę Was słuchać, po to zabieram głos, bo chcę nauczyć się żyć jako alkoholiczka, która przyznała się do choroby.

Bardzo myślę o tej pracy. Wystraszyłeś mnie prawdziwie.. dziś przekonałam się też, że to nie jest dobre rozwiązanie.

pterodaktyll - Śro 28 Sie, 2013 21:42

Ann napisał/a:
Trzeźwość jest mi potrzebna by żyć.

To za mało.........a gdzie ta jakość życia w tym jest?
Ann napisał/a:
Bardzo myślę o tej pracy. Wystraszyłeś mnie prawdziwie.. dziś przekonałam się też, że to nie jest dobre rozwiązanie.

Ja to już zdążyłem "przerobić" na własnej skórze i dlatego wiem co mówię........
Ann napisał/a:
podjęta bez przymusu decyzja o tym, że chcę trzeźwieć..

A w jaki sposób jeśli wolno spytać?

Ann - Śro 28 Sie, 2013 21:52

pterodaktyll napisał/a:

Ann napisał/a:
Trzeźwość jest mi potrzebna by żyć.

To za mało.........a gdzie ta jakość życia w tym jest?

Biorąc pod uwagę to, że przez ostatnie kilka lat to ja chyba właściwie nie żyłam, tylko wegetowałam no to jest teraz taka jakość, że mam świadomość każdego dnia i odpowiedzialnie do niego podchodzę, do szansy jaką otrzymuję.

pterodaktyll napisał/a:

Ann napisał/a:
podjęta bez przymusu decyzja o tym, że chcę trzeźwieć..

A w jaki sposób jeśli wolno spytać?


Zostałam z 'ręką w nocniku', bez nikogo. Ostatni 'przyjaciel' odszedł.
Od jakiegoś czasu czułam, że to zła droga.. że potrzebuję pomocy.. że nie chcę dalej pić. 7 lipca wypiłam tyle, co nigdy w życiu wcześniej. 8 lipca rano umierałam, ale tak, że myślałam, że się skończę. Sama podpięłam sobie kroplówkę. Popatrzyłam na siebie. Zobaczyłam, że przegrałam prawie wszystko co na tą chwilę przegrać mogłam. Byłam wówczas po 2 tyg ciągu. Poczułam, że albo teraz albo już nie będzie nigdy więcej okazji. Poprosiłam tylko o pomoc "Ją", praktycznie obcą mi wówczas kobietę, o pomoc w tym, żeby powiedziała mi gdzie mam sie udać.

MS - Czw 29 Sie, 2013 08:49

Czy można samemu?? próbowałem kilka razy i zawsze skończyło się jak zwykle. Najpierw jedno piwo, potem kolejne i tak przez 2-4 tygodni. Nigdy więcej samemu. Dla mnie nie ważnym jest czy ktoś rozumie, że to choroba, wystarczy żeby szanował, że nie piję i w chwilach trudnych dodał otuchy.
Matinka - Czw 29 Sie, 2013 11:30

Jacek napisał/a:
pod warunkiem że zakończyło się to opanowaniem nie sięgania po ...


Nie Jacku, zgrzeszyłam myślą a nie uczynkiem. No, a jednak to grzech :(
Ale i to jeszcze nie cała prawda, bo dziś miałam sen...
Znalazłam się w starej budzie na niekonwencjonalnej lekcji fizyki, przed każdym stała butelka piwa. Odkryłam z przerażeniem, że moja była pełna do połowy.
Pewnie wypiłam, ale tego nie pamiętałam i nie czułam działania alkoholu. Wpadłam w panikę!
A po obudzeniu poczułam wielką ulgę, że to był tylko sen. I wtedy przypomniał mi się również sen z poprzedniej nocy, też związany z alkoholem, ale całkiem inaczej.
Śniło mi się, że poszłam do sklepu z awanturą, że mają wymagać dowodu osobistego od młodzieży kupującej flaszki.

Parę dni wcześniej pomyślałam, że nie zdarzają mi się sny alkoholowe. :wysmiewacz:

Matinka - Czw 29 Sie, 2013 11:54

piotr7 napisał/a:
Mati to mogą być objawy fazy muru


Piotrze, ależ ja prawie nie poczułam miesiąca miodowego! :beczy:
No, chyba, że mam wygórowane wymagania... :mysli: :skromny:
A mury runą, runą... :muza:

A tak serio, to fazy wychodzenia z nałogu mają swoje uzasadnienie i na poziomie funkcjonowania organizmu i sfery psychiki. Więc i mnie to nie omija, choć nie całkiem pokrywa się z opisem.

Ten kryzys, który mnie naszedł, wynikał z wielu czynników, ale wiążę go też z konkretnym wyzwalaczem, z lekturą książki.

Matinka - Czw 29 Sie, 2013 12:24

Ann napisał/a:

Taki czas.. Mamy podobną abstynencję.
Mamy podobne przeżycia. :uoee:
Ostatnio męczyłam się ze sobą tydzień.
Bo pić mi się chciało tak, że myślałam, że oszaleje.
Trzymaj się mocno i nie puszczaj!
Bo jak pewnie sama wiesz, trzeźwe życie jest fajniejsze.
A chwilowe idiotyczne myśli, nie są warte zawalenia tego co zbudowane zostało.


Hej! Ann:-)
Miałam kilka, konkretnych chwil, kiedy czułam, że chcę się napić.
Ale długotrwałego głodu albo nie doświadczyłam, albo nie umiem go rozpoznać.

Te myśli, które się pojawiły przeraziły mnie nie samą chęcią napicia się, ale zmianą mojej postawy. Postawy, która pomogła mi na razie przezwyciężać trudności i zachować spokojnie abstynencję. A było to silne przeświadczenie, że "ja nie chcę pić".
I nagle wszystko się odwróciło. To co wyparłam, zanegowałam, pogrzebałam wróciło jak upiór zza świata, a ja wybiegłam w podskokach i tęsknotą na powitanie. :evil:

Ale patrzę teraz z dystansu na to wszystko i zbieram się do ładu ze sobą.

Matinka - Czw 29 Sie, 2013 12:44

pterodaktyll napisał/a:
Do czego Wam ta cała trzeźwość jest potrzebna?

Najpierw widziałam, czego już nie chcę, co zepsułam, co straciłam, czego mi brakuje...Teraz naprawiam, odzyskuję, planuję...
Pragmatycznie do tego podchodzę, a gdzieś w tle są uczucia, emocje, które traktuję ostrożnie.

Matinka - Czw 29 Sie, 2013 13:15

MS napisał/a:
Czy można samemu?? próbowałem kilka razy i zawsze skończyło się jak zwykle. Najpierw jedno piwo, potem kolejne i tak przez 2-4 tygodni. Nigdy więcej samemu. Dla mnie nie ważnym jest czy ktoś rozumie, że to choroba, wystarczy żeby szanował, że nie piję i w chwilach trudnych dodał otuchy.


Cześć Marcinie, grunt, że szukasz sposobu na trzeźwe życie :tak: .

Kiedy przestałam pić, zaczęły się pojawiać takie różne: większe i mniejsze radości, powody do satysfakcji, zadowolenia...
Choćby prozaiczna przyjemność robienia całkiem innych zakupów, wyrzucania śmieci bez puszek i butelek.
Ale to co uznaję za swoje małe zwycięstwo, to fakt, że z mojego otoczenia zaczął znikać alkohol, tak po cichutku ;) Może nie całkiem, ale zawsze. Znikły zgrzewki piwa z szafki, w moim towarzystwie mniej ludzie piją. Jedna osoba zaprzestała całkowicie pić przy mnie.
:)

Jacek - Czw 29 Sie, 2013 13:26

Ann napisał/a:
Wiem po sobie :skromny: ,

wiem ,że wiesz :skromny:
ja tak tylko ,,no dobra nie wiedziałem jak mam zaczepić :skromny:

Ann - Czw 29 Sie, 2013 13:36

Jacek napisał/a:
,,no dobra nie wiedziałem jak mam zaczepić

:okok: :skromny:

Jacek - Czw 29 Sie, 2013 13:44

mati napisał/a:
Nie Jacku, zgrzeszyłam myślą a nie uczynkiem.

ależ tak :tak: i wiem o czym mówię
a mówię o tym że takie rzeczy jak sny,głody,się zdarzają
i mówię też ,aby się nie zakończyło tylko spełnieniem,czyli aby nie sięgać po ...
powiem jeszcze dodatkowo co to i skąd to ,a więc w kręgu mówi się na to "żal po stracie"
czyli gdzieś tam jest "nie domknięta furtka"
ja miałem raz sny,raczej myśli (kombinacje jak dobrze by się napić),ale gdy tylko je spostrzegłem
zacząłem zdawać sobie sprawę ze to jest "żal po stracie" co z tym zrobić
przecież ja do końca życia będę miał nie trącać alkoholu
no i właśnie szczerze sam przed sobą to przyznałem,,że do końca nie ruszę już alkoholu
holercia przyznaję jakieś dziwne wtenczas uczucie mnie naszło - to nie było nic innego jak żal po stracie ale że już miałem troszkę tej trzeźwości,to jednak było żal tego stracić i rodzinkę przy sobie ,i ich zaufanie że teraz mogą na mnie liczyć
więc lepiej było szczere oddanie żalu po stracie
jakoś od tamtego czasu nie naszły mnie kombinacje myślowe

Matinka - Pią 20 Wrz, 2013 21:45

Jacek napisał/a:
takie rzeczy jak sny,głody,się zdarzają


A zdarzył mi się jeszcze niedawno taki sen, że wypiłam piwo i czułam się paskudnie.
To znaczy psychicznie źle, nie wiedziałam jak do tego doszło, ale strasznie żałowałam. Czasem sny zastępują rzeczywiste doświadczenia i zostają po tym wrażenia, jakby wydarzyło się to naprawdę. W tym przypadku to była taka nauczka we śnie, ale odczułam to na jawie i cieszyłam się, że zapicie nie było faktem.

I jeszcze jedno małe wydarzenie. Dopadło mnie jakieś choróbsko, takie co to teraz chodzi po ludziach :uoee: . Poszłam do apteki po krople do nosa, poprosiłam jeszcze jakieś olejki eteryczne do nacierania. Takie na węch, lepsze oddychanie. Pan farmaceuta się ucieszył, że dobry specyfik wybrałam i jeszcze dodał, że to na spirytusie, więc będzie też rozgrzewające. Przez chwilę odczułam panikę, galop myśli, ale wzięłam i zastosowałam - zewnętrznie. Pewnie to niezgodne z zaleceniami, ale nie chcę popadać w paranoję :mysli: .

yuraa - Pią 20 Wrz, 2013 21:50

mati napisał/a:
ale wzięłam i zastosowałam - zewnętrznie. Pewnie to niezgodne z zaleceniami, ale nie chcę popadać w paranoję :mysli: .

kiedys pisałem jak musiałem hemoroida zwalczyć a w maści 90 % alkoholu
po krótkim wahaniu zaryzykowałem i zwierza z d... wygoniłem.
dokładnie, nie popadać w paranoję

matiwaldi - Pią 20 Wrz, 2013 21:53

mati napisał/a:
olejki eteryczne do nacierania. Takie na węch, lepsze oddychanie. Pan farmaceuta się ucieszył, że dobry specyfik wybrałam i jeszcze dodał, że to na spirytusie

yuraa napisał/a:
kiedys pisałem jak musiałem hemoroida zwalczyć a w maści 90 % alkoholu



ale przyznać musisz Yuraa,że jest różnica smarować pod nosem,a smarować d........
:lol2: :lol2: :lol2:

pterodaktyll - Pią 20 Wrz, 2013 21:54

mati napisał/a:
zdarzył mi się jeszcze niedawno taki sen, że wypiłam piwo i czułam się paskudnie

mati napisał/a:
Pan farmaceuta się ucieszył, że dobry specyfik wybrałam i jeszcze dodał, że to na spirytusie, więc będzie też rozgrzewające. Przez chwilę odczułam panikę, galop myśli, ale wzięłam i zastosowałam - zewnętrznie

Twoja podświadomość serdecznie dziękuje za te kropelki panu farmaceucie
mati napisał/a:
Pewnie to niezgodne z zaleceniami,

Oczywiście ale jak zwykle dasz sobie radę sama.............
mati napisał/a:
nie chcę popadać w paranoję

Jasne........alkoholizm w zupełności wystarczy g45g21




Wygaszam .......

pterodaktyll - Pią 20 Wrz, 2013 21:55

matiwaldi napisał/a:
przyznać musisz Yuraa,że jest różnica smarować pod nosem,a smarować d........

I to zasadnicza........ :mgreen:

Matinka - Pią 20 Wrz, 2013 22:01

No tak myślałam, że to za pięknie by było, jakbym klapsa nie dostała :beczy:
;)
Ps. Ptero chyba niepotrzebnie wygasiłeś, to było takie terapeutyczne :tak:

pterodaktyll - Pią 20 Wrz, 2013 22:06

mati napisał/a:
No tak myślałam, że to za pięknie by było, jakbym klapsa nie dostała

Pomijając tę żartobliwa otoczkę musisz chyba sobie wreszcie uświadomić, że alkoholizm jest chorobą niewyleczalną, postępującą a w konsekwencji bywa śmiertelną (nieleczony). Tak więc w istocie jest to walka o zdrowie i życie ,a węch to dla alkoholika potężny wyzwalacz i taka beztroska budzi troskę............ :bezradny:

Skoro wygaszasz to i ja też....

Matinka - Pią 20 Wrz, 2013 22:29

pterodaktyll napisał/a:
musisz chyba sobie wreszcie uświadomić, że alkoholizm jest chorobą niewyleczalną, postępującą a w konsekwencji bywa śmiertelną (nieleczony). Tak więc w istocie jest to walka o zdrowie i życie ,a węch to dla alkoholika potężny wyzwalacz i taka beztroska budzi troskę............

Alkoholizm to choroba, której rozwój można zahamować.
Nie przyszło mi do głowy znaczenie tego "węchu" - ten zapach to aromatyczne zioła, nie kojarzą mi szczególnie z piciem. Bardziej niebezpieczne może wydawać się posiadanie 100 ml 96% etanolu.
Od początku mojej abstynencji stykam się z alkoholem, bo tak się składa. Nie wiem, może masz rację, że to ignorancja i beztroska :mysli: , ale są inne problemy i to one mnie absorbują.
I też wydaje mi się, że obok alkoholu trzeba nauczyć się żyć.

pterodaktyll - Pią 20 Wrz, 2013 22:37

mati napisał/a:
Alkoholizm to choroba, której rozwój można zahamować.

Ale na pewno nie w taki sposób w jaki zamierzasz, wąchając go.......
mati napisał/a:
ten zapach to aromatyczne zioła, nie kojarzą mi szczególnie z piciem

Uwielbiam wprost tę nasza alkoholową podświadomość, potrafi działać cuda.......... :mgreen:
mati napisał/a:
wydaje mi się, że obok alkoholu trzeba nauczyć się żyć.

Uczę się od pięciu lat, ale na taki eksperyment bym sobie nie pozwolił. Za duże ryzyko w stosunku do zamierzonego ewentualnego efektu.
mati napisał/a:
Od początku mojej abstynencji stykam się z alkoholem, bo tak się składa.

Obawiam się, że nie do końca rozumiem co masz na myśli

Matinka - Pią 20 Wrz, 2013 22:50

pterodaktyll napisał/a:
Od początku mojej abstynencji stykam się z alkoholem, bo tak się składa.

Obawiam się, że nie do końca rozumiem co masz na myśli


W moim sąsiedztwie jest alkohol (wprawdzie nie na stole) i przebywam w towarzystwie ludzi pijących. Ja z tym faktem specjalnie nie walczę, ale też się specjalnie nie wystawiam.

pterodaktyll - Pią 20 Wrz, 2013 23:01

mati napisał/a:
przebywam w towarzystwie ludzi pijących. Ja z tym faktem specjalnie nie walczę, ale też się specjalnie nie wystawiam.

Mnie po 5 latach trzeźwienia coś takiego spowodowało nawrót choroby, a tylko tydzień siedziałem w tych oparach...... :bezradny:

kas25 - Pią 20 Wrz, 2013 23:18

pterodaktyll napisał/a:
Mnie po 5 latach trzeźwienia coś takiego spowodowało nawrót choroby, a tylko tydzień siedziałem w tych oparach.....


czemu w ogóle dopuściłeś do takiej sytuacji...

szczerze to myślałam że po takim czasie trzeźwienia alkohol, gdzieś tam obok mnie, nie będzie stanowił już zagrożenia...

pterodaktyll - Sob 21 Wrz, 2013 07:35

kas25 napisał/a:
czemu w ogóle dopuściłeś do takiej sytuacji...

Bo mi się wydawało, ze już mi to nie zaszkodzi Kasiu

kas25 napisał/a:
szczerze to myślałam że po takim czasie trzeźwienia alkohol, gdzieś tam obok mnie, nie będzie stanowił już zagrożenia...


I pewnie by nie stanowił ale węch to dla nas potężny wyzwalacz a tego nie wziąłem pod uwagę.... :bezradny:

Jedna uwaga tak na marginesie. Nawrót to jedno, a zapicie to drugie. Jeśli wiesz jak sobie z tym poradzić, to oczywiście masz zawsze większe szanse, że unikniesz najgorszego......

Jacek - Sob 21 Wrz, 2013 09:36

pterodaktyll napisał/a:
węch to dla nas potężny wyzwalacz

dla jednych tak,,dla drugich nie
a prawda nie leży we węchu
a tu
pterodaktyll napisał/a:
węch to dla nas potężny wyzwalacz a tego nie wziąłem pod uwagę

sam węch,smak,wzrok,słuch,,,jest tylko inspiracją do wyzwalacza myśli o ...
i jeśli ja mam to wzięte pod uwagę ,,to ja świadomie zauważę ze mnie coś podświadomie do podświadomości napływa (zaczynają się przyjemne myśli ,a gdy bym tak się ciut ,ale tylko ciut,napił)
dlatego nie groźne są
mati napisał/a:
W moim sąsiedztwie jest alkohol (wprawdzie nie na stole) i przebywam w towarzystwie ludzi pijących.

lub
mati napisał/a:
Poszłam do apteki po krople do nosa, poprosiłam jeszcze jakieś olejki eteryczne do nacierania. Takie na węch, lepsze oddychanie. Pan farmaceuta się ucieszył, że dobry specyfik wybrałam i jeszcze dodał, że to na spirytusie,

bo zdaję sobie sprawę i biorę pod uwagę i co za tym idzie
mati napisał/a:
Przez chwilę odczułam panikę, galop myśli, ( ... ), ale nie chcę popadać w paranoję :mysli: .

zdaję sobie sprawę że żyjemy na tej samej planecie
mati napisał/a:
obok alkoholu trzeba nauczyć się żyć.

i
mati napisał/a:
Alkoholizm to choroba, której rozwój można zahamować.

wystarczy se wziąć pod uwagę że lek to lek ,a jej zawartość ma mnie uleczyć a nie abym pozwolił podświadomości na działanie ,w kierunku błogich myśli jak by było fajnie się ciut nawalić
powtórzę,gdy świadomość nie dopuści (świadomie zdaję sobie sprawę z myśli podświadomości) do myśli podświadomości,,napływowych z węchu,smaku,dotyku,wzroku,słuchu,,do dalszych rozwoju myśli o błogim sięganiu po napicie się
odruch paniki
mati napisał/a:
Przez chwilę odczułam panikę,

to odruch obronny ,,to dobry znak ,,po którym staram się myśleć świadomie
gorzej gdy by tej paniki nie było w moim przypadku
gdyż po którymś razie mógłbym nie świadomie sięgać po ciacho jednym po drugim
... ...
Mati,,nadal stwierdzasz że powątpiewasz w moje zaangażowanie co do twej osoby ??? :skromny:

Jonesy - Sob 21 Wrz, 2013 11:19

kas25 napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Mnie po 5 latach trzeźwienia coś takiego spowodowało nawrót choroby, a tylko tydzień siedziałem w tych oparach.....


czemu w ogóle dopuściłeś do takiej sytuacji...

szczerze to myślałam że po takim czasie trzeźwienia alkohol, gdzieś tam obok mnie, nie będzie stanowił już zagrożenia...


pterodaktyll napisał/a:

Pomijając tę żartobliwa otoczkę musisz chyba sobie wreszcie uświadomić, że alkoholizm jest chorobą niewyleczalną, postępującą a w konsekwencji bywa śmiertelną (nieleczony). Tak więc w istocie jest to walka o zdrowie i życie ,a węch to dla alkoholika potężny wyzwalacz i taka beztroska budzi troskę............ :bezradny:

Wiedźma - Sob 21 Wrz, 2013 11:40

pterodaktyll napisał/a:
węch to dla nas potężny wyzwalacz

A wiecie co ja ostatnio odwaliłam?
Zaczęłam popijać rozcieńczony wodą ocet jabłkowy, bo się naczytałam, że to samo zdrowie i wogóle.
Trochę mi zalatywał winkiem własnej roboty kiepskiej jakości, ale zignorowałam ten fakt -
w końcu nie piję już blisko osiem lat, to co mi taki ocet może...? :beba:
No ale okazało się, że może :? Nie trzeba było czekać na pierwsze klasyczne objawy głodu:
rozdrażnienie, nerwowość, kłopoty ze snem, ogólne rozbicie, suchy kac...
Stiff akurat przyjechał - powąchał i mówi: wywal to w cholerę! - tak go otrząchło!
No nie wywaliłam, wykorzystam do pułapki na muszki winne, ale sama już nie powącham :fuj:
Po paru dniach objawy minęły, ale byłam na dobrej drodze... :boisie:

Pastel - Sob 21 Wrz, 2013 12:01

pterodaktyll napisał/a:
musisz chyba sobie wreszcie uświadomić, że alkoholizm jest chorobą niewyleczalną, postępującą a w konsekwencji bywa śmiertelną (nieleczony).

Chyba Twój. :mgreen:
Mój alkoholizm nie był ani chorobą, ani nie był nieuleczalny, a postępujący był tylko w czasach kiedy piłem. :okok:

pterodaktyll - Sob 21 Wrz, 2013 13:21

Pastel napisał/a:
Chyba Twój. :mgreen:

Mój na pewno a o Twój nie mam zamiaru ani się spierać ani martwić. Jak sobie wymyślisz tak będziesz miał i tyla.......Milo Cię znowu "widzieć" w dobrej formie :)

pterodaktyll - Sob 21 Wrz, 2013 13:26

Jacek napisał/a:
węch,smak,wzrok,słuch,,,jest tylko inspiracją do wyzwalacza myśli o ...
i jeśli ja mam to wzięte pod uwagę ,,to ja świadomie zauważę ze mnie coś podświadomie do podświadomości napływa (zaczynają się przyjemne myśli ,a gdy bym tak się ciut ,ale tylko ciut,napił)
dlatego nie groźne są
mati napisał/a:
W moim sąsiedztwie jest alkohol (wprawdzie nie na stole) i przebywam w towarzystwie ludzi pijących.

lub
mati napisał/a:
Poszłam do apteki po krople do nosa, poprosiłam jeszcze jakieś olejki eteryczne do nacierania. Takie na węch, lepsze oddychanie. Pan farmaceuta się ucieszył, że dobry specyfik wybrałam i jeszcze dodał, że to na spirytusie,

Jacuś! Tak możesz napisać do mnie a nie do kogoś kto jeszcze na dobre nie zaczął trzeźwieć i tyle, a poza tym nie z wszystkimi Twoimi tezami sie zgadzam. Polecam Ci "Potęgę podświadomości" lub inny tytuł traktujący o niej..........warto wiedziec co nam we łbie naprawdę siedzi a z czego najczęściej w ogóle nie zdajemy sobie sprawy :)

Jacek - Sob 21 Wrz, 2013 14:24

pterodaktyll napisał/a:
Jacuś! Tak możesz napisać do mnie a nie do kogoś kto jeszcze na dobre nie zaczął trzeźwieć i tyle,

Wituś wiem co masz na myśli :tak: , u pierwszoklasisty wystąpi chęć na zaczerpnę po sięgnięcie na własnych doświadczeniach prób i błędów
pterodaktyll napisał/a:
nie z wszystkimi Twoimi tezami sie zgadzam.

Witku,toś mnie zaciekawił ,nie daj się prosić które to
z pewnością wyjaśnię moje rozumowanie,lub się poprawię,,gdyż możliwe ze robię gdzieś błąd
a gdy mnie nie powiesz to ciągle go będe powtarzał 8|

szymon - Sob 21 Wrz, 2013 17:53

Wiedźma napisał/a:
A wiecie co ja ostatnio odwaliłam?
Wiedźma napisał/a:
Stiff akurat przyjechał - powąchał i mówi: wywal to w cholerę! - tak go otrząchło!
No nie wywaliłam


baby zawsze musza robić po swojemu, a potem sie dziwią :mgreen:

Wiedźma napisał/a:
Po paru dniach objawy minęły, ale byłam na dobrej drodze...

a ja raz łykłem, łoczywiście przez przypadek ;) no i już jak przelatywało przez przełyk to wiedziałem fsdf43t nie było ratunku :/
i nie miałem objawów, to co to znaczy?
to dobrze, czy źle, czy jeszcze inaczej? :roll:

Wiedźma - Sob 21 Wrz, 2013 17:56

A po co Ci objawy, skoro -
szymon napisał/a:
już jak przelatywało przez przełyk to wiedziałem fsdf43t nie było ratunku

szymon - Sob 21 Wrz, 2013 17:57

objawy po łyknięciu
Jacek - Sob 21 Wrz, 2013 18:15

szymon napisał/a:
to dobrze, czy źle, czy jeszcze inaczej? :roll:

za to wystąpiły łobawy
skoro pytasz :mgreen:

szymon - Sob 21 Wrz, 2013 18:16

no bo nie wiem, to pytam (zwyczajnie) :)
piotr7 - Sob 21 Wrz, 2013 18:35

Szymek to może masz jak Pastel :wysmiewacz:
Matinka - Sob 21 Wrz, 2013 21:29

pterodaktyll napisał/a:
alkoholizm jest chorobą niewyleczalną, postępującą a w konsekwencji bywa śmiertelną (nieleczony). Tak więc w istocie jest to walka o zdrowie i życie


Właśnie, walka!
Więc dlaczego mówi się o bezsilności? Dlaczego wpaja się poczucie przegranej i beznadziei?
Dlaczego nie uczy się alkoholika pozytywnego myślenia?
"Jesteś bezsilna" - ja przy takim sformułowaniu nie czuję terapeutycznego działania.
Sami wiecie, jaką kryją w sobie moc słowa-klucze. Lepiej powiedzieć "chcę nie pić" zamiast niemal identycznego " nie chcę pić", odrzucając zaś "nie mogę" "nie powinnam".
Bo to lepiej działa na podświadomość i świadomość też.
Podobne należałoby mieć podejście do walki z alkoholem , czyli mówić "jestem silna", "dam radę", "nie potrzebuję go" "pokonam" itp.Taką postawę preferuję w mojej strategii przetrwania. :cwiczy:
Oczywiście wiem, że nie wygram pijąc. :nono:
Nie pokonam Gołoty na ringu waląc pięściami :bije:
Ale jestem sprytna, mogę stosować uniki, mogę patrzeć na niego z lekceważeniem (znaczy się na alkohol;-), albo z obojętnością. O! właśnie tak! Przy tym wymięknie, rozpłynie się, zniknie! :P
I jeszcze pokażę jak mi dobrze bez niego :lol2:

Ps. Czytał ktoś może bardzo cenną choć smutną książkę "Oskar i pani Róża" E. Schmitta?
Tam jest właśnie o różnych chwytach w walce...zapaśniczej i walce z chorobą

Jacek - Sob 21 Wrz, 2013 21:36

mati napisał/a:
Podobne należałoby mieć podejście do walki z alkoholem

zapamiętałem taką scenkę z filmu (samego filmu nie pamiętam)
rozmowa dwóch gangsterów
- nie wymachuj tak tym pistoletem
- a co boisz się broni
- nie broni,tylko idioty,który go trzyma
podobnie się ma do alkoholu

Matinka - Sob 21 Wrz, 2013 21:50

Jacek napisał/a:
- a co boisz się broni
- nie broni,tylko idioty,który go trzyma
podobnie się ma do alkoholu


Czekaj Jacku, muszę wysilić swoją przetrzebioną mózgownicę...
Czy chcesz powiedzieć, że Bronia to ja fny ,ale mam nie po kolei w łepetynie wobec czego stanowię zagrożenie dla siebie samej? :mysli:

kas25 - Sob 21 Wrz, 2013 21:54

mati napisał/a:
Ale jestem sprytna, mogę stosować uniki, mogę patrzeć na niego z lekceważeniem (znaczy się na alkohol;-), albo z obojętnością. O! właśnie tak! Przy tym wymięknie, rozpłynie się, zniknie!
I jeszcze pokażę jak mi dobrze bez niego


i znowu wszystko będzie się kręcić wokół niego. Mati jakoś kiepsko to brzmi nie sądzisz? :(

Jacek - Sob 21 Wrz, 2013 22:03

mati napisał/a:
Czy chcesz powiedzieć, że Bronia to ja fny

ależ neuu :skromny: :nie:
odniosłem się do tego co zacytowałem
ni broń,,ni flaszka z alkoholem jest groźna - z tym się nie walczy
groźne jest w umyśle gdy najdzie myśl użycie i ponien sięgnięcia

Matinka - Nie 22 Wrz, 2013 10:15

kas25 napisał/a:
i znowu wszystko będzie się kręcić wokół niego. Mati jakoś kiepsko to brzmi nie sądzisz?


Kasiu, masz rację :) . Słuszna uwaga, on znów w centrum zainteresowania to nie jest dobra koncepcja. Troszkę inaczej muszę to ustawić.
A jak myślisz, gdyby tak szybciutko sobie nowego?...no wiesz.... :skromny:
;)
Ech, znów ten wisielczy humor. ceewd

Szczerze mówiąc, u mnie jest kiepsko. Mówi się, że zaprzestanie picia to pryszcz. Dopiero trzeźwienie się liczy.
Jak się wyrwie zęba to maca się językiem dziurę i choć ma parę milimetrów to wydaje się wielka jak piwnica. Tak się czuję po odstawieniu alkoholu. Jakby powstała w moim życiu ogromna dziura, której nie potrafię niczym zatkać, wypełnić, zacerować. Moje myśli nie krążą wokół alkoholu, nie tęsknię za pełną szklanką, zapominam o nim w sklepie. Natomiast stale czuję jego brak. Piłam bo był mi potrzebny i teraz nie umiem sobie poradzić. Wracam zmęczona do domu i szukam sposobu, żeby złapać dawkę energii, albo się zrelaksować, albo rozweselić. I słabo mi to wychodzi. Miałam przystopować kawę i pepsi, ale gdzie tam – piję dużo a ostatnio więcej. I jeszcze słodycze wcinam. A zdrowe rzeczy to tak niechętnie.
Marnie się czuję fizycznie i psychicznie. Parę dni temu stuknęła mi setka (a policzyłam sobie w kalendarzyku;-) ale nie ma o czym mówić, bo idę po kładce nad przepaścią i patrzę pod nogi, nie chcę się rozpraszać.
Jak mija apatia to pojawiają się mocne, negatywne emocje i uczucia. Dużo złości, żalu, rozgoryczenia, strachu…To siedzi we mnie bo i są ku temu powody. Jak przestałam pić to zobaczyłam wyraźnie mój pogruchotany świat, nadszedł czas na naprawę i ważne decyzję. Naprawa to sprawa długoterminowa, a mi na razie ręce opadają natomiast jedną decyzję musiałam podjąć właśnie teraz. I to był dla mnie duży stres. Świadomość, że nie myślę jeszcze zdrowo i konieczność wyboru. I poczucie, że muszę to zrobić sama.
Słabo śpię, boli mnie głowa, bardzo szybko się męczę, wychodzą ze mnie choroby i słabości.
Ponieważ alkohol mocno zazębiał się z moim życiem to teraz trudno mi oddzielić i rozpoznać jak silnie moje samopoczucie jest związane z abstynencją. Niewątpliwie przyczyn jest wiele.
Ale wlokę się. Zmuszam do działania. Wiem, że to minie, że będzie lepiej.
Wybrałam się na całodniową wycieczkę do lasu, poszłam na koncert „Jarego” Jaryczewskiego.
To był mój pierwszy, trzeźwy koncert. W sumie to było dość, nie wiem jak to określić, chyba komicznie. Lider – trzeźwy alkoholik, zespół też trzeźwy, publiczność – myślę, że w większości trzeźwa. No i tak się bawiliśmy. Najbardziej wszyscy się ucieszyli z „Gandzi”;-)
Ja trochę się rozruszałam, chociaż czułam też rozdrażnienie, irytowali mnie wszyscy dookoła.

I po co mi to wszystko? (Pterodaktyll zaś zapyta po co mi ta trzeźwość?;-)
Jestem wolna! Czuję ulgę, że nie mam przymusu picia. Cieszę się, że wyrwałam się z błędnego koła.
Tak, czuję radość z tego powodu. Z całą pewnością i dogłębnie. :tak:
Ale wiadomo, jak jest po zejściu z karuzeli :gonzo: , potrzeba czasu na dojście do równowagi, no a potem nauka nowej drogi życia...

rybenka1 - Nie 22 Wrz, 2013 10:30

Mati :okok: zaczynasz czerpac czerpac przyjemność z form aktywnośći nie związanych z piciem ,pomalutku kroczek po kroczku . :okok:
Matinka - Nie 22 Wrz, 2013 10:54

Dzięki Rybenko :)
Widzisz, jak tak powiązałam z alkoholem wszystkie swoje pasje, przyjemności, znajomości, że teraz muszę je odkrywać na nowo.

Jacek - Nie 22 Wrz, 2013 11:08

mati napisał/a:
Widzisz, jak tak powiązałam z alkoholem wszystkie swoje pasje,

pamiętasz naszą rozmowę o pistolecie ??? :skromny:

rybenka1 - Nie 22 Wrz, 2013 11:12

Mati ,odkrywaj odkrywaj ,w tym cała przyjemnośc.Ja kiedyś z musu piekłam ciasto ,bo taniej było ,zmuszałam się .Teraz piekę ciasto z przyjemnoscią ,checią ,nowe przepisy ,próbuje chetnie .Sprawia mi to ogromną satysfakcję .Kiedyś jazda na rowerze to tylko po alkohol ,teraz robię tyle kilometrów z radoscią ,przyjemnoscią .Matii trzymaj tak dalej i :brawo: :brawo: :brawo: :brawo: :brawo: :brawo: :brawo: :brawo: :brawo: :brawo: :brawo:
rufio - Nie 22 Wrz, 2013 16:21

W filmie "Po za światem " w ostatniej scenie Tom Hanks stoi na skrzyżowaniu dróg oparty o samochód i zastanawia si co dalej ? Jakby nie wiedział gdzie ? I tu Jesteś tak samo .

prsk :mysli:

Jonesy - Nie 22 Wrz, 2013 18:38

mati napisał/a:

Właśnie, walka!
Więc dlaczego mówi się o bezsilności? Dlaczego wpaja się poczucie przegranej i beznadziei?
Dlaczego nie uczy się alkoholika pozytywnego myślenia?
"Jesteś bezsilna" - ja przy takim sformułowaniu nie czuję terapeutycznego działania.
Sami wiecie, jaką kryją w sobie moc słowa-klucze. Lepiej powiedzieć "chcę nie pić" zamiast niemal identycznego " nie chcę pić", odrzucając zaś "nie mogę" "nie powinnam".
Bo to lepiej działa na podświadomość i świadomość też.
Podobne należałoby mieć podejście do walki z alkoholem , czyli mówić "jestem silna", "dam radę", "nie potrzebuję go" "pokonam" itp.Taką postawę preferuję w mojej strategii przetrwania. :cwiczy:


Bezsilna Mati, to wcale nie znaczy że bezradna...

piotr7 - Nie 22 Wrz, 2013 18:58

mati napisał/a:
tak powiązałam z alkoholem wszystkie swoje pasje, przyjemności, znajomości, że teraz muszę je odkrywać na nowo.


nie ty jedna , ale na tym polega budowanie nowej rzeczywistości

pterodaktyll - Nie 22 Wrz, 2013 21:13

mati napisał/a:
I po co mi to wszystko? (Pterodaktyll zaś zapyta po co mi ta trzeźwość?;-)
Jestem wolna! Czuję ulgę, że nie mam przymusu picia. Cieszę się, że wyrwałam się z błędnego koła

No dobra ale co zamierzasz z tym wszystkim zrobić? Radocha fajna rzecz ale to nie jest sposób na życie.
mati napisał/a:
Mówi się, że zaprzestanie picia to pryszcz. Dopiero trzeźwienie się liczy

Na własnej skórze się przekonałem, że decyzja o zaprzestaniu picia w istocie, w kontekście dalszego trzeźwienia, była najłatwiejsza decyzją, jaką w tym temacie podjąłem........
mati napisał/a:
powstała w moim życiu ogromna dziura, której nie potrafię niczym zatkać, wypełnić, zacerować.

I to jest własnie istota problemu a jak zapewne wiesz natura nie znosi próżni i trzeba ją czymś zapełnić bo inaczej.................wielkie buuum i powtórka z rozrywki. Dlatego cały czas pytam do czego Ci ta cała trzeźwość potrzebna........

pterodaktyll - Nie 22 Wrz, 2013 21:21

mati napisał/a:
Właśnie, walka!

Nie łap mnie za słówka wyrwane z kontekstu.....
mati napisał/a:
Więc dlaczego mówi się o bezsilności?

A jak myślisz? Czy jesteś w stanie odstawić alkohol po JEDNYM kieliszku czy pijesz dalej? Znasz podstawową zasadę judo "ugiąć się, żeby zwyciężyć"? Ekstrapoluj sobie to na bezsilność.....
mati napisał/a:
Dlaczego wpaja się poczucie przegranej i beznadziei?

A kto Ci o tym powiedział? Terapeuci czy gdzieś coś usłyszałaś i tak do końca nie bardzo wiesz o co kaman?
mati napisał/a:
Dlaczego nie uczy się alkoholika pozytywnego myślenia?

Zapewniam Cię, że wszystkie terapie tego właśnie min. uczą.......

szymon - Nie 22 Wrz, 2013 21:30

pterodaktyll napisał/a:
mati napisał/a:
Dlaczego nie uczy się alkoholika pozytywnego myślenia?

Zapewniam Cię, że wszystkie terapie tego właśnie min. uczą.......


co to kuźwa jest? często to słyszę, że narzekanie, że miołczenie na mitingach AA, że na terapiach się smutek przelewa :szok:
g***o prawda :nerwus:

prędzej alkoholik, któremu tęskno, będzie smutny, przygnębiony... tak mu żal :uoee:
no to jak chce być smutnym bucem, to jego wybór

Tato kto to jest alkoholik? - Pyta Jasiu.
-Widzisz te cztery drzewa? Alkoholik widzi osiem.
-Ale tato tam są tylko dwa drzewa
:p

JaKaJA - Nie 22 Wrz, 2013 21:58

bo terapie uczą jak radziś sobie z problemem alkoholowym,jak przestać pić i nie wrócić a życia,pogody ducha,radości zycia,pasji i tego co chcesz uczysz sie TY SAM/SAMA -rozwój osobisty to Twoja sprawa a nie terapeutów-oni maja tylko pokazać Ci jak TY możesz przestać pić :bezradny:
Matinka - Nie 22 Wrz, 2013 22:13

Jacek napisał/a:
pamiętasz naszą rozmowę o pistolecie ??? :skromny:

Znaczy się o Broni? ;)
Jacek napisał/a:
ni broń,,ni flaszka z alkoholem jest groźna - z tym się nie walczy
groźne jest w umyśle gdy najdzie myśl użycie i ponien sięgnięcia


Nie wiem czy o to chodzi, ale zrozumiałam, że całe zagrożenie pochodzi z głowy, od naszych myśli. Jasne, zgadzam się. Dlatego sam wyzwalacz bez głowy nie zadziała. Dlatego trzeba mieć dobrze w głowie poukładane;-)

Ptero, kiedy poległeś po przebywaniu w oparach alkoholu to myślę, że było to skutkiem załamania psychiki. Wyzwalacz zadziałał bo byłeś słaby.

Matinka - Nie 22 Wrz, 2013 22:17

rybenka1 napisał/a:
Ja kiedyś z musu piekłam ciasto

No to była pyszna szarlotka! ;)
I jeszcze raz dzięki, miło mi :skromny:

pterodaktyll - Nie 22 Wrz, 2013 22:26

mati napisał/a:
Ptero, kiedy poległeś po przebywaniu w oparach alkoholu to myślę, że było to skutkiem załamania psychiki. Wyzwalacz zadziałał bo byłeś słaby.

Nie zrozumieliśmy się. Ja nie poległem, bo potrafię sobie z czymś takim radzić bez użycia alkoholu (jak do tej pory) i nie psychika się załamała, tylko zadziałała podświadomość "wytrenowana" latami picia.

Matinka - Nie 22 Wrz, 2013 22:29

rufio napisał/a:
W filmie "Po za światem " w ostatniej scenie Tom Hanks stoi na skrzyżowaniu dróg oparty o samochód i zastanawia si co dalej ? Jakby nie wiedział gdzie ? I tu Jesteś tak samo .

prsk :mysli:


Hej! Rufio, to skrzyżowanie mam już za sobą. Żadnych dylematów, prosty wybór "pić albo być". Drogę już mam, nie oglądam się za siebie i kuśtykam do przodu.
Trudno mi przystosować do życia, jednak nie skorzystam już z "odmiennych stanów świadomości". Płaci się zbyt wysoką cenę. Albo zaakceptuję świat takim jakim jest i nauczę się sobie radzić albo cześć.

rufio - Nie 22 Wrz, 2013 22:40

No
mati napisał/a:
to skrzyżowanie mam już za sobą.

Duże skrzyżowanie skoro tak twierdzisz masz za Sobą ale coś na rondach jeszcze na zjazdach nie jesteś pewna - nieraz warto doinformować się realnie o drogę a nie tylko polegać na GPS .

prsk . 8|

Jacek - Pon 23 Wrz, 2013 08:28

mati napisał/a:
Nie wiem czy o to chodzi, ale zrozumiałam, że całe zagrożenie pochodzi z głowy, od naszych myśli. Jasne, zgadzam się.

tak :tak:
mati napisał/a:
do dyskusji wrócę po przemyśleniu. I dobrze się składa, bo czeka mnie parę dni przerwy od internetu. Niech się sprawy uleżą:-)

a tego i że to wygaszasz nie rozumiem :roll:
że niby trzeźwiejesz jeno na forum i to z wygaszeniem po odejściu od niego :szok:

Matinka - Pią 27 Wrz, 2013 20:09

Jacek napisał/a:
a tego i że to wygaszasz nie rozumiem
że niby trzeźwiejesz jeno na forum i to z wygaszeniem po odejściu od niego


Jacku, teraz ja z kolei nie rozumiem. Co to znaczy, że niby trzeźwieję na forum i dalsza część wypowiedzi. Mógłbyś mi to jakoś wytłumaczyć, bo nie potrafię się ustosunkować.

Matinka - Pon 30 Wrz, 2013 21:43

Trochę wspomnień dorzucę.

Takiej decyzji raczej się nie planuje, ja tego nie potrafiłam.
Powiedzieć sobie, ba nawet wyobrazić, że tego konkretnego dnia przestanę pić.
Tak, jak robi się postanowienia noworoczne - rzuca palenie czy bierze za odchudzanie.
Strach, że mogę nie mieć alkoholu i potrzeba picia były silniejsze i ważniejsze niż wszystko inne.
Miałam forsę i święty spokój. Jeszcze wszystko trzymało się kupy.
Tylko zdrowie zaczęło szwankować, na głowę się draństwo rzuciło.
I coraz gorzej czułam się z tymi wypadającymi zewsząd pustymi puszkami, coraz większe były frustracje, wstyd i upokorzenie - przede wszystkim przed sobą, obrzydliwe uczucie zniewolenia.
Gdzieś to wszystko się gromadziło i rosło ukryte ze świadomością, że tak się nie da żyć.
Któregoś popołudnia, w końcu sobie wyszło między jednym a drugim łykiem piwa.
Jak to się ma do teorii dna? Przymus picia był dla mnie dnem i nie chciałabym usłyszeć, że nie sięgnęłam jeszcze czeluści. Tym bardziej nie chciałabym doświadczyć.

Matinka - Pon 30 Wrz, 2013 21:46

Wcześniej było spotkanie, które pewnie przeważyło szalę, w jakimś stopniu się przyczyniło…
Przyjechała moja przyjaciółka, która obecnie mieszka w innym krańcu Polski.
Zwykle, gdy przyjeżdżała odwiedzałyśmy stare kąty, albo jechałyśmy w całkiem inne miejsce coś pozwiedzać, zobaczyć, powłóczyć się. W czasie tych wypraw byłam prowodyrką zaglądania do knajp i popijania po drodze. Były śmichy i chichy, tyle, że ja zawsze wypijałam więcej niż ona.
Trzy lata temu przyznałam się, że mam problem z alkoholem.
Wtedy pojawiły się z jej strony delikatne sugestie, żebym ograniczyła picie.
Żebym postanowiła sobie, że tylko jedno, dwa piwa w tygodniu.
Nawet nie kryłam, że to dla mnie niewykonalne.
Ona nie miała pojęcia o alkoholizmie. Ja z resztą też nie, bo unikałam tego tematu jak ognia.
Jak się spotykałyśmy to zawsze szukałam pretekstu, żeby zajść do knajpy.
A to na obiad, a to się napić bo gorąco, a to nogi bolą i trzeba posiedzieć i takie tam.
Jak pies myśliwski węszyłam, gdzie jest jaki browar w zasięgu;-)
Piłam jak zawsze, a ona coraz mniej. Nadszedł moment, że przestała przy mnie pić alkohol. Brała soczek, kolkę, herbatkę.
Strasznie mnie to wkurzało. Ten brak towarzystwa do picia.
W końcu się doigrałam. Spokojnie mi powiedziała: „Ty się ze mną spotykasz tylko po to, żeby pić”.
Jakbym pięścią między oczy dostała, aż mi słów zabrakło na to niesprawiedliwe posądzenie.
No jak to? No jak to?...
I już nic więcej na ten temat nie było. Nawet rozstałyśmy się w zgodzie.
Jednak wróciłam przybita do domu, pstryknęłam puszkę, łyknęłam i uświadomiłam sobie, że to mi nic nie da.
Nie znajdę ani pocieszenia ani ulgi. Wylałam całą. To był pierwszy trzeźwy wieczór od paru miesięcy.

Te spotkania były dla mnie bardzo ważne, sprawiały mi wielką radość, niestety nie umiałam ich przeżyć bez alkoholu… :(

Matinka - Pon 30 Wrz, 2013 21:49

Wracając do naszych rozmów…
Słaby jest człowiek, który potrzebuje używek, żeby „poprawić” sobie jakość życia.
Moja bezsilność wpisuje się w chorobę szerokiej społeczności, jestem „ofiarą” pewnego, powszechnego stylu życia. To znaczy, że w prawdzie sama lałam piwo w gardło ale też zachęt było wiele i padły na podatny grunt. Wiem, że nie mam kontroli picia alkoholu. Co do tego nie mam wątpliwości, nie muszę sobie kolejny raz udowadniać. Wybierając całkowitą abstynencję stałam się wolna, nie mam przeciwnika w postaci alkoholu, nie ma pojęcia walki i nie ma potrzeby mierzenia sił na tym polu. Natomiast wyzwaniem jest prawdziwa rzeczywistość i moje życie w świecie zarówno trzeźwym jak i pijanym. Bo to pijane też się obok toczy.
Wbijanie sobie do głowy pojęcia „bezsilności” wymusza podejście do sprawy „nie mogę” „nie powinnam” pić.
A podstawą wyboru jest „chcę nie pić” czyli „szukam i potrzebuję innego życia” dlatego że, poprzednie było marnością.
Czułam to intuicyjnie, ale teraz dojrzało i potrafię lepiej określić

Pterodaktyllu i znów wiem o co zapytasz… ;)
Ale jeszcze nie mam gotowej odpowiedzi. :P
Z resztą, gdyby to było łatwe, byłoby więcej szczęśliwych ludzi wokół.

pterodaktyll - Pon 30 Wrz, 2013 21:52

mati napisał/a:
Pterodaktyllu i znów wiem o co zapytasz…

No to wiesz więcej ode mnie :mgreen: , a o co powinienem spytać Twoim zdaniem? :mysli:

piotr7 - Wto 01 Paź, 2013 06:27

mati napisał/a:
A podstawą wyboru jest „chcę nie pić” czyli „szukam i potrzebuję innego życia”


Podstawą wyboru jest moim zdaniem " nie muszę już pic "bo tak mam po zerwaniu smyczy na której wisiałem przez lata . Jestem wolny (nie czytaj zdrowy )więc nie muszę już pić .

Tak to wygląda w moim przypadku.

Matinka - Wto 01 Paź, 2013 06:57

Ptero, coś tak czuję, że zapewne chciałbyś wiedzieć, jak ma wyglądać moje nowe życie ;) .

Piotrze, rozważyłam i Twoje podejście, nie mam się do czego przyczepić ;) , mogę powiedzieć podobnie.

Jonesy - Wto 01 Paź, 2013 08:11

mati napisał/a:
Ptero, coś tak czuję, że zapewne chciałbyś wiedzieć, jak ma wyglądać moje nowe życie ;) .


A dlaczego miałby chcieć coś takiego wiedzieć???

Matinka - Wto 01 Paź, 2013 08:16

Jonesy napisał/a:
mati napisał/a:
Ptero, coś tak czuję, że zapewne chciałbyś wiedzieć, jak ma wyglądać moje nowe życie ;) .


A dlaczego miałby chcieć coś takiego wiedzieć???


Masz rację, nie wiedzieć a zapytać. A dlatego, że Ptero często zadaje pomocnicze pytania ;) .

pterodaktyll - Wto 01 Paź, 2013 09:54

piotr7 napisał/a:
Podstawą wyboru jest moim zdaniem " nie muszę już pic

Trudno mi się z tym zgodzić jako, że nasza podświadomość nie przyjmuje zaprzeczeń i właściwie dla niej jest to sygnał "muszę już itd", albo napisałeś nie to co chciałeś napisać.....

pterodaktyll - Wto 01 Paź, 2013 09:56

mati napisał/a:
Ptero, coś tak czuję, że zapewne chciałbyś wiedzieć, jak ma wyglądać moje nowe życie

Na aż taki wścibski to ja nie jestem...........jak zechcesz, to sama opowiesz ;)
mati napisał/a:
Ptero często zadaje pomocnicze pytania

Bo wtedy widzisz problem z kilku płaszczyzn a nie tylko ze swojej :mgreen:

piotr7 - Wto 01 Paź, 2013 10:47

pterodaktyll napisał/a:
napisałeś nie to co chciałeś napisać....


Ptero ,wydaje mi się że to zależy jak dalece uda się nam wprowadzić zmiany w podświadomości .

U mnie to działa. Ale wiem że każdy z nas jest trochę inny , więc u innych nie musi .

piotr7 - Wto 01 Paź, 2013 10:52

Albo może być MOGĘ JUŻ NIE PIĆ , lepiej ? :skromny:
pterodaktyll - Wto 01 Paź, 2013 10:58

piotr7 napisał/a:
to zależy jak dalece uda się nam wprowadzić zmiany w podświadomości .

podświadomości nie można zmienić. Można ja tylko w pewien sposób "zmanipulować", ale to ......długa historia :)
piotr7 napisał/a:
może być MOGĘ JUŻ NIE PIĆ , lepiej ?

:tak: "Ja mogę", czy "Ja chcę" , to jest właściwy sygnał dla naszej alkoholowej podświadomości

Jacek - Wto 01 Paź, 2013 12:47

piotr7 napisał/a:
Albo może być MOGĘ JUŻ NIE PIĆ , lepiej ? :skromny:

czy lepiej??? nie wiem
ale teraz czuje się
piotr7 napisał/a:
Jestem wolny

kas25 - Wto 01 Paź, 2013 13:46

Cytat:
Słaby jest człowiek, który potrzebuje używek, żeby „poprawić” sobie jakość życia. 
Moja bezsilność wpisuje się w chorobę szerokiej społeczności, jestem „ofiarą” pewnego, powszechnego stylu życia.


Nie stylu życia, a raczej czegoś większego od siebie.
Nie jestes winna. Ja też nie jestem winna. Nie piłyśmy żeby zachorować! Celowo? Specjlanie? Bo byłyśmy słabe? To była moja intencja? Twoja? Przecież tak nie było..
Ale podświadomość gdzieś tam użyła "alkoholu", żeby zapełnić coś... pustkę.

Dlatego myślę że przed tym:

Cytat:
wyzwaniem jest prawdziwa rzeczywistość i moje życie w świecie zarówno trzeźwym jak i pijanym.


wyzwaniem powinniśmy być my sami...

Mati fajnie że piszesz i dzielisz się swoim życiem i przemyśleniami.
Pozdrawiam serdecznie

Matinka - Czw 24 Paź, 2013 17:09

kas25 napisał/a:
Nie jestes winna. Ja też nie jestem winna. Nie piłyśmy żeby zachorować! Celowo? Specjlanie? Bo byłyśmy słabe? To była moja intencja? Twoja? Przecież tak nie było..

Hej Kasiu! :)
Masz rację, nie czuję się winna, że wpadłam w sidła uzależnienia. To tak jakbym została porwana bezwolnie w jakiś wir (karuzela? szalony korowód?;-). Jednak czuję się odpowiedzialna za swoje byłe działania, ale nie potrafię jeszcze rozliczyć przeszłości. Nie wiem, może dlatego, że wciąż tkwię w mechanizmie zaprzeczeń, bagatelizuję pewne sprawy...Zwłaszcza w stosunku do siebie. Kiedy piłam przestałam jeździć samochodem, zrezygnowałam ze wszystkich popołudniowych zajęć, zaniedbałam znajomości, odstawiłam leki itd. Schowałam się w samotność i przywiązałam do tego stanu. Może nie potrafię się obrócić i spojrzeć wstecz...? Może nie jest to dla mnie istotne… Rzadko zdarza mi się wracać myślami do przeszłości. Nie wybiegam też w przyszłość. Wybieram „tu i teraz”, bo tak jest bezpieczniej i najsensowniej.
Są takie chwile, że wydaje mi się, że nie dam rady, że zlecę na łeb na szyję. Nie z powodu zapicia ale właśnie z braku tego środka, który znieczula, rozluźnia, pozwala zapomnieć...Trzeźwa konfrontacja z rzeczywistością jest trudna, uczę się jak sobie z tym radzić...Teraz wyraźnie zauważam, kiedy czuję największą potrzebę sięgnięcia po alkohol czyli po to coś co ogłupia. To są przede wszystkim sytuacje związane z problemami, a te są obecnie całkiem spore. Widzę też te bardziej błahe powody czy okazje, które kojarzą się z piciem. Tu z kolei przyjemność była wywoływana czy też wzmacniana przez alkohol.
Wrażliwość i odczuwanie mam silne, ale nie potrafię wyzwolić pełnych emocji. Radość, ból, żal, złość pozostają stłumione. Czasem znajdują ujście w nieprzewidywalny sposób, w zupełnie innych okolicznościach.

endriu - Czw 24 Paź, 2013 17:12

mati napisał/a:
zauważam, kiedy czuję największą potrzebę sięgnięcia po alkohol czyli po to coś co ogłupia. To są przede wszystkim sytuacje związane z problemami, a te są obecnie całkiem spore. Widzę też te bardziej błahe powody czy okazje, które kojarzą się z piciem.


każdy powód był dla mnie dobry do picia, jak nie problemy to sukcesy, nie miałem problemów to piłem z radości, miałem problemy to na odwrót...

Matinka - Czw 24 Paź, 2013 17:18

endriu napisał/a:
każdy powód był dla mnie dobry do picia, jak nie problemy to sukcesy, nie miałem problemów to piłem z radości, miałem problemy to na odwrót...

Nie Endriu, to nie tak. Nie szukam pretekstu do picia - alkohol jako taki mnie nie interesi, ja szukam sposobu rozładowania emocji, zresetowania się czy też wyłączenia wtedy, gdy jest bardzo źle.

szymon - Czw 24 Paź, 2013 18:24

mati napisał/a:
ja szukam sposobu rozładowania emocji


emocje pochodzą od myśli w linii prostej :skromny:
niektórzy sądzą, że są wywoływane jakimiś zdarzeniami, co jest kompletną brednią (wg inż. szymka :p )
bo miedzy zdarzeniem a emocją i tak pojawia się myśl,
myśl nie zgadza się rzeczywistością, brak akceptacji stanu, powstają się emocje, itd

mi kiedyś pomogły ćwiczenia fizyczne, mózg nie miał "siły" myśleć,
wiec skrajne emocje były mniejsze, z czasem ustąpiły
u mnie tak było :mgreen:

baracca - Czw 24 Paź, 2013 18:29

mati napisał/a:
ja szukam sposobu rozładowania emocji, zresetowania się czy też wyłączenia wtedy, gdy jest bardzo źle.

Hmm... Może nie szukaj sposobu rozładowania emocji? Może poszukaj źródła tych emocji, bo kiedy je znajdziesz może się okazać, że... bardzo mocno się zdziwisz?

szymon napisał/a:
emocje pochodzą od myśli w linii prostej

No właśnie.
:evil2"

endriu - Czw 24 Paź, 2013 18:55

szymon napisał/a:
emocje pochodzą od myśli w linii prostej :skromny:
niektórzy sądzą, że są wywoływane jakimiś zdarzeniami, co jest kompletną brednią (wg inż. szymka :p )
bo miedzy zdarzeniem a emocją i tak pojawia się myśl,
myśl nie zgadza się rzeczywistością, brak akceptacji stanu, powstają się emocje, itd


to jest przykład kolegi który pilnie uważał na terapii :okok:
to są podstawy...

szymon - Czw 24 Paź, 2013 19:00

endriu napisał/a:
to są podstawy...


za to kolega mgr endriu opisze w trzech zdaniach poszerzoną wiedzę na ten temat :dyga:
oddaję Ci głos :zgoda:

iksigregzet - Pią 25 Paź, 2013 09:36

Cytat:
Jestem uzależniona od alkoholu i sama chcę z tego wyjść

jak byś zdobyła jakieś skuteczne działania w tym kierunku i informacje na ten temat z wiarygodnego źródła naukowego to daj mi znać
:mgreen:
... słyszałem, że holendrzy leczą piwem alkoholików, uczą ich kontrolowanego picia
:rufio:
pogodności na dzisiaj życzę

Jo-asia - Pią 25 Paź, 2013 10:05

mati napisał/a:
ja szukam sposobu rozładowania emocji

gdy była kumulacja....to zmęczenie siebie fizyczne, najlepiej działało
i to takie na podłożu..przyjemności :mgreen:
(dla mnie to były tańce latynoskie)
potem nie dopuszczałam do ich...rozbujania,
szukałam myśli, która powodowała eskalację uczuć
tu pomogła..zmiana przekonań
kiedyś trwało to do kilku dni a nawet tygodni
dziś, bywa góra jeden dzień
do tego, uczuciom pozwalam..przelecieć przeze mnie ;)
(cokolwiek przez to rozumiesz)
dzięki temu nie zatrzymuję ich i łatwiej znajduję..co tym razem moje myśli se wymyśliły ;)

rufio - Pią 25 Paź, 2013 18:44

Ja rozładowuje emocje coś na modłę pani z" Pitło z luftem" - pomyśle o tym późnej - a teraz ide zrobić sobie
- kanapkę
- prysznic
- kupić zestaw w Mac-u
- 'pomalować " paznokcie
lub jakąś inna w danej sytuacji czynność które za cholerę nie odpowiada logicznej czynności adekwatnej do zdarzenia .
Ale to ja tak robię - znajdź sobie cos takiego - wypracuj schemat .


prsk. :figielek:

rufio - Pią 25 Paź, 2013 21:14

I o to chodzi :cwaniak: :dokuczacz:
rybenka1 - Pią 25 Paź, 2013 21:19

Ja tam dużo jeszcze innych rzeczy robię ,zeby się rozładować ,no te emocje oczywiscie . :okok:
Wiedźma - Pią 25 Paź, 2013 21:30

rufio napisał/a:
" Pitło z luftem"

:ohoho:

kas25 - Nie 27 Paź, 2013 19:30

Cytat:
Wrażliwość i odczuwanie mam silne, ale nie potrafię wyzwolić pełnych emocji. Radość, ból, żal, złość pozostają stłumione. Czasem znajdują ujście w nieprzewidywalny sposób, w zupełnie innych okolicznościach. 


Mam identycznie. Przeczytałam całą Twoją wypowiedź, jakbym czytała o sobie Mati.
Ostatnio miałam podobne przemyślenia nie umiem czuć, przeżywać, dawać siebie, być tak na 100%.
I tak myślę, że w dużej mierze wynika to z alkoholizmu. Stałam się chyba takim emocjonalnym wrakiem. Wszystko mam w rozsypce.

Rzucił mi się w oczy jeden podtytuł artykułu

"Jest taki okrutny eksperyment, który bada reakcje myszy rażonej prądem. Jak raz nim dostanie. Drugi raz nie pójdzie w to samo miejsce. Ale kiedy prąd wali raz tu, raz tam, zwierzę przestaje się ruszać. Jest ogłupiałe. Kuli się". I chyba moje emocje są właśnie takie ogłupiałe. :)

pozdrawiam

Matinka - Nie 03 Lis, 2013 22:15

Moi mili dziękuję za wsparcie, to dla mnie ważne :tak: .
Rzeczywiście tak jest, że te silne i gwałtowne emocje albo wyrażę od razu w sposób adekwatny (rzadko) albo zamienię, jak powiedział Rufio, na coś innego - najczęściej mało wdzięczne, acz absorbujące domowe porządki :odkurzacz: . I to :wanna: też pomaga. Niektóre przeczekuję niczym Scarlettka (źródło rodem ze Śląska: "Pitło z luftem" rg5th67j ) i z czasem się wyciszają albo idę pobiegać, wtedy też dają się w głowie nieco poukładać.
Problemem są te nagromadzone przykre emocje związane z niepowodzeniami, porażkami – to chyba frustracje? Ukryte żale, rozczarowania, nie zrealizowane potrzeby. Te gryzą, męczą, wysysają siły -prowadzą do zniszczenia i tych się boję.
Jo-asiu, podobnie kiedyś sobie pomogłam tańcem. Żeby wyjść z apatii chwyciłam się tego, co sprawiało mi zawsze przyjemność. Dość łapczywie rzuciłam się najpierw na taniec nowoczesny, następnie… czego tam nie było... :mgreen: ). Wycisnęło ze mnie sporo potu i zmartwień. Przyniosło siłę, radość, energię. I odżyłam 5t4b . A potem zamknęłam ten rozdział.
Problemy-picie-problemy to błędne koło mocno obniżyło moje poczucie wartości. Spadł poziom odporności na różne przeciwności życiowe. Potrzebuję wiary na budowanie i naprawę dość konkretnych rzeczy a dołują, zwalają z nóg głupoty, nie mówiąc o poważniejszych sprawach. Niby nie patrzę przed siebie, ale na wyrost czuję strach przed tym, co się czai za zakrętem…
Szymonie, Baracca – wiem, że mogę na to wpłynąć, zmienić sposobem myślenia (to chciałam usłyszeć;-). Wiem, że można nadać całkiem inne znaczenie rzeczywistości, ale przeszkadza mi natrętny „kolega Wolnego” ;) czyli tzw. Eguś :proca:

Matinka - Nie 03 Lis, 2013 22:23

kas25 napisał/a:
Ostatnio miałam podobne przemyślenia nie umiem czuć, przeżywać, dawać siebie, być tak na 100%.
I tak myślę, że w dużej mierze wynika to z alkoholizmu. Stałam się chyba takim emocjonalnym wrakiem. Wszystko mam w rozsypce.


Kasiu, myślę, że u mnie to tłumienie emocji, uczuć wynika z wielu rzeczy: z mojej natury, trochę z przyuczenia i pewnych wzorców, trochę z nieumiejętności i pewnie trochę (wiele?) ze skrzywienia alkoholowego. Ale mam nadzieję, że jeśli ten ostatni czynnik ma wpływ to z czasem się powinno się poprawić, a swoją drogą będę pracowała nad zmianami - no bo, jak żyć? ;)

Henseld - Czw 07 Lis, 2013 10:09

To wszystko siedzi głęboko w psychice... Niekiedy trzeba szczególnej pomocy.
endriu - Czw 07 Lis, 2013 17:30

Henseld, jaką pomoc masz na myśli? :mysli:
staszek - Czw 07 Lis, 2013 17:54

Czesć czego oczekujesz.
Matinka - Czw 07 Lis, 2013 23:15

iksigregzet napisał/a:
Cytat:
Jestem uzależniona od alkoholu i sama chcę z tego wyjść

jak byś zdobyła jakieś skuteczne działania w tym kierunku i informacje na ten temat z wiarygodnego źródła naukowego to daj mi znać
:mgreen:

A masz problem? Jak będziesz chciał serio pogadać, to nie ma sprawy.
iksigregzet napisał/a:
... słyszałem, że holendrzy leczą piwem alkoholików, uczą ich kontrolowanego picia

Ale liczę na rozmowę partnerską, czyli też będziesz przygotowany, żeby podać wiarygodne źródła naukowe, na przykład o leczeniu piwem.

Matinka - Czw 07 Lis, 2013 23:17

Te kilka miesięcy abstynencji to był dla mnie taki potrzebny czas na zbliżenie się do problemu uzależnienia. Nie wyobrażam sobie tej drogi na skróty, z resztą nie lubię się spieszyć.
Nie było mi łatwo poznać, co to jest alkoholizm, tak ogólnie i swój własny.
Początkowo wczytywałam się we wszelkie historie i doświadczenia spisane choćby tu na forum, obejrzałam filmy. Ale męczyło mnie to psychicznie bardzo. I było zgrane z marnym samopoczuciem i moimi problemami w życiu. Wszystko to się nakręcało i doprowadzało do kiepskiej kondycji. Aż przyszedł moment na zgłębianie istoty uzależnień - sięgnęłam po literaturę z tej dziedziny. I zaczęło mi się klarować. Teraz jestem na etapie wnikania w przyczyny mojej słabości, poznawania siebie...
Henseld napisał/a:
To wszystko siedzi głęboko w psychice... Niekiedy trzeba szczególnej pomocy.

Tak to siedzi w głowie, w przekonaniach, w osobowości...
To jest taki najważniejszy klucz do zmiany siebie, zmiany niezbędnej do życia w wolności.
Pojawił się teraz fajny moment, że zaczynam widzieć, co było nie tak i jak można to poprawić.
Widzę światełko w tunelu:-) Ale tunel trzeba przejść...
Może tak być, że będę potrzebowała pomocy, żeby "stanąć przed sobą w prawdzie" - moje ego może bronić dostępu do mojej pomroczności;-) i również pomocy, żeby się zmienić...
Tego jeszcze nie wiem...

endriu - Pią 08 Lis, 2013 14:33

bez terapii poległem w 8 miesiącu
wolny - Pią 08 Lis, 2013 14:42

endriu napisał/a:
bez terapii poległem w 8 miesiącu

Wcześniak czyli ,... a ile tych zmartwychwstań zaliczyłeś ?? Jędruś tylko uczciwie :p :mysli:

endriu - Pią 08 Lis, 2013 15:41

nie wiem co nazywasz zmartwychwstaniem ale odkąd poszedłem na terapię i AA, zamiast samemu z tego wychodzić, to nie piję...
emigrantka - Pią 08 Lis, 2013 15:46

Matinka, że co ?? że sama ??
zdarzają się takie cuda ,ale ja wolę nie czekać z założonymi rękami i mieć nadzieję
że coś się stanie bez mojego udziału
Ludkowie z AA to moi najlepsi przyjaciele ,czemu niby nie mam być wśród swoich ??

emigrantka - Pią 08 Lis, 2013 15:59

endriu napisał/a:
podrywacz
matiwaldi napisał/a:
ja też jestem z AA..........


A CO NIE WOLNO ??? :p

emigrantka - Pią 08 Lis, 2013 16:02

endriu, hehe , lubię wyzwania
a pozatym ja też mam swój rozum ;)

emigrantka - Pią 08 Lis, 2013 16:09

pterodaktyll, witaj Skarbie ,oczkiem mnie oczkiem ??
emigrantka - Pią 08 Lis, 2013 16:25

pterodaktyll, pterodaktyll, Ty też podrywacz !!! koniec świata :szok:
Matinka - Pią 08 Lis, 2013 17:43

emigrantka napisał/a:
Matinka, że co ?? że sama ??
zdarzają się takie cuda

To nie cuda, to ciężka praca nad sobą.
emigrantka napisał/a:
ale ja wolę nie czekać z założonymi rękami i mieć nadzieję
że coś się stanie bez mojego udziału

Nie czekaj, działaj! :tak:
emigrantka napisał/a:
Ludkowie z AA to moi najlepsi przyjaciele ,czemu niby nie mam być wśród swoich ??

Bądź wśród swoich! :tak:

emigrantka - Pią 08 Lis, 2013 17:49

Matinka napisał/a:
To nie cuda, to ciężka praca nad sobą.
ciekawam jest jak pracujesz nad sobą ??
Matinka napisał/a:
Nie czekaj, działaj!
tak też czynię
Matinka napisał/a:
Bądź wśród swoich!
to nie tylko ''moi'' to moja siła wyższa
reasumując to Twoje mechanizmy choroby ,zwodzą Cię że sama ,sama
czekam na rozwój wydarzeń
dobrych wyborów życzę

eremita - Sob 09 Lis, 2013 07:59

Mati, ja Ciebie rozumiem. Widocznie to jakiś alkoholowy horoskop zadziałał. Widocznie takie samosie trzezwe dzieci się rodzą z końcem wiosny. Wszak razem przestaliśmy wtedy pić i postawiliśmy na siebie.
Trzymaj fason. Choć trzezwiejesz sama, jestem jakby Twoim w tym bratem :buziak:

kas25 - Sob 09 Lis, 2013 08:50

Matinko, Eremita, kibicuje Wam od samego początku :okok:
Jakoś tak razem zaczęliśmy c4fscs

Matinka - Sob 09 Lis, 2013 10:55

kas25 napisał/a:
Matinko, Eremita, kibicuje Wam od samego początku :okok:
Jakoś tak razem zaczęliśmy c4fscs


Kasiu, Eremito dziękuję, wzruszyłam się, to przytulenie było mi bardzo potrzebne h65hj :>
Czuję, że słusznie postępuję, ale zadania, które przed sobą postawiłam kosztują mnie wiele siły...

Matinka - Sob 09 Lis, 2013 11:03

eremita napisał/a:
Mati, ja Ciebie rozumiem. Widocznie to jakiś alkoholowy horoskop zadziałał. Widocznie takie samosie trzezwe dzieci się rodzą z końcem wiosny. Wszak razem przestaliśmy wtedy pić i postawiliśmy na siebie.
Trzymaj fason. Choć trzezwiejesz sama, jestem jakby Twoim w tym bratem :buziak:


Hej braciszku! dziękuję za te słowa, łączy nas wiele...I ta trzeźwiejąca droga i upodobania i światopogląd i też jestem perfekcyjnym melancholikiem :mgreen:

Zatem biorę się w garść i trzymam fason! :tak:

Idę pobiegać po moim lesie :D

Matinka - Sob 09 Lis, 2013 21:56

emigrantka napisał/a:
ciekawam jest jak pracujesz nad sobą ??

Kiedy przestałam pić, szybko ujawniły się sytuacje kiedy odczuwałam pragnienie sięgnięcia po to „coś”.
Była to chęć poprawienia samopoczucia, zapomnienia o problemach, rozładowania emocji, podładowania energii. Jakie to było proste, łatwe, szybkie, wygodne - zażycie „leku na całe zło”… i jakie głupie. Teraz przypatruję się tym przekonaniom i dostrzegam cały bezsens moich zachowań. Alkohol na smutek, na lęki, na frustracje, na wesołkowatość, na relaks… Rzeczywistości nie da się oszukać, można albo się zapić, albo stanąć face to face i zmierzyć siły. Tak więc nadszedł czas radzenia sobie w życiu i pracy nad sobą;-)
Idę na spotkanie towarzyskie i mówię sobie – dziewczyno po dwóch piwach nie byłaś bardziej inteligentna, ani bardziej atrakcyjna, za to masz uśmiech, który otwiera drzwi i więcej luzu, więcej luzu kobieto! ;)
No właśnie praca nad sobą… Co tu opowiadać, dla każdego oznacza co innego. To co dla mnie jest trudne innemu wyda się łatwizną i problem stanie się niezrozumiały… Na przykład wychodzenie z samotności, muszę to sobie narzucić, bo inaczej jak ślimak zamknęłabym się w skorupce. Jest kilka osób, o których ciepło myślę, a zaprzestałam wszelkich kontaktów – teraz chciałabym to zmienić. Zadzwonić, umówić się, napisać prawdziwy list – a to dla mnie wysiłek. Albo choćby pokonać swój lęk przed prowadzeniem samochodu, taki że mam mdłości (głupota, prawda?) Ale kiedyś jeździłam i wrócę do jeżdżenia, już wracam 5grv
Zostały też poważne problemy do załatwienia – sprawy zawodowe i relacje z bliskimi…
Zostały schowane uczucia, z którymi coś trzeba zrobić… ech…
Praca nad sobą, bo najpierw wewnątrz siebie dokonuję zmiany, przełamuję się, szukam innych myśli, nastawienia, postaw, kompromisów. Potem z mozołem działam. A idzie jak pod górkę, czy też raczej górę lodową. Bo czy łatwo zmienia się złe nawyki i przyzwyczajenia? Czy łatwo pozbywa się pancerza? Postępy niewielkie są :tak: .

Matinka - Sob 09 Lis, 2013 22:03

Cytat:
Widzę światełko w tunelu:-) Ale tunel trzeba przejść...

Może nie będzie tak źle...? 8|

Matinka - Sob 09 Lis, 2013 22:18

Jak wiewiórka przed zimą robi zapasy, tak i ja pozbierałam smaczne orzeszki ;)

Jeżu, pozwoliłam sobie wkleić te mądre słowa, które zacytowałeś w swoim wątku i chcę je wprowadzać w życie! :tak:
"Bacz na dzień dzisiejszy, gdyż na nim polega życie;
Zawiera się w nim istota życia, samego życia:
Realność i prawda istnienia, błogosławieństwo wzrostu, moc działania, blask siły...
Wczoraj jest jeno snem, jutro zaś to jedynie wizja;
Lecz każde dobrze przeżyte dzisiaj sny wczorajsze przesyca szczęściem,
A w jutrzejsze wizje tchnie nadzieję. Patrz przeto na dzisiejszy dzień, patrz uważnie"

Przypowieść Hinduska

Myszo, umieściłaś ten ten filmik w wątku Milutkiej, dla dodania jej odwagi, czy też mogę skorzystać?



Jo-asiu, spodobała mi się ta bajka o motylu, nie masz nic przeciwko, że i u mnie zagości?

Pewnego dnia mały motyl zaczął wykluwać się z kokonu. Człowiek usiadł i przyglądał się, jak motyl przeciska swoje ciałko przez malutki otwór. Wtedy motyl się zatrzymał — jakby zaszedł tak daleko jak mógł i dalej już nie miał sił. Człowiek więc postanowił mu pomóc: wziął nożyczki i rozciął kokon. Motyl wydostał się z niego bez problemu, miał jednak wątłe ciałko i bardzo pomarszczone skrzydła. Człowiek dalej go obserwował, spodziewając się, że skrzydła motyla zaczną stopniowo grubieć, powiększać się, dzięki czemu motyl będzie mógł odlecieć i zacząć żyć. Tak się jednak nie stało. Motyl spędził resztę życia, czołgając się po ziemi z mizernym ciałem i pomarszczonymi skrzydełkami. Do końca życia nie był w stanie latać.

Człowiek w całej swej życzliwości i dobroci nie wiedział, że walka motyla z kokonem była bodźcem dla jego skrzydeł, że motyl jest w stanie latać tylko wtedy, gdy pokona opór kokonu.

wampirzyca - Nie 10 Lis, 2013 11:59

Witaj :) ...Matinko ja po 23-miesiącach dawania sobie rady sama ....w piątek poległam....i czytam cię tak i jakbym o sobie czytała.....pewnie nic cię nie przekona żeby iść na terapię.....powiem ci tylko na przestrogę nawet nie wiesz co sobie możesz zafundować tym samochciejswem........uważaj....
ant69 - Nie 10 Lis, 2013 13:17

Matinka napisał/a:
Widzę światełko w tunelu:-) Ale tunel trzeba przejść...

Może nie będzie tak źle...?


no... zawsze może być gorzej ;)

a to światełko... to może być towarowy, albo pospieszny :P

Guido - Nie 10 Lis, 2013 22:14

Cześć Matinko;
Piszę do Ciebie bo to właśnie Twój wątek skłonił mnie do tego, by założyć konto na forum i zostać członkiem dekadenckiego bractwa.
Obserwuję Twoje wpisy od pewnego czasu i chcę być wiedziała, że BARDZO Ci kibicuję.
Mija mi dopiero trzeci tydzień abstynencji i choć jak do tej pory wszystko jest OK, to zdaję sobie sprawę że zapewne nadejdzie wkrótce trudniejszy okres. A wtedy, jak sądzę, łatwiej jest sobie radzić ze świadomością, że jest ktoś, kto myśli i trzyma kciuki.
Zatem ja myślę o Tobie i trzymam kciuki.
Trzymaj się.

Matinka - Nie 10 Lis, 2013 23:27

Cześć Guido, Marku
Miłe to co napisałeś i dziękuję za słowa wsparcia :) . I ja też takie do Ciebie kieruję :tak: . Nie wiem na ile kciuki są skuteczne, ale jeśli działają to będę za Ciebie trzymała. Na forum dzielę się swoim doświadczeniem, znajdziesz też wiele innych historii i ważnych informacji. Podobnie możesz skorzystać dzieląc się swoimi przeżyciami czy wątpliwościami - wszystko wedle własnej potrzeby ;) . Ważne jest, żebyś wiedział czego chcesz i jak to osiągnąć.
W wolnej chwili rozmawiaj ze sobą, oceniaj siły, możliwości, orientuj w sytuacji...Tak, żeby wybrać dobrą drogę :tak:
Trzymaj się!
Pozdrawiam,
Matinka.

Jras4 - Pon 11 Lis, 2013 00:17

Guido napisał/a:
ostać członkiem dekadenckiego bractwa.
pamietaj jak bedzie bardzo zle wezwji mnie ..ja pomagam
kas25 - Pon 11 Lis, 2013 12:14

wampirzyca napisał/a:
Matinko ja po 23-miesiącach dawania sobie rady sama ....w piątek poległam...


Kasiu... przeczytałam wczoraj i nie wiedziałam co napisać. A bardzo chciałam coś cokolwiek... Kasiu wiem, że może trochę do du** to co teraz napiszę ale dziękuję Ci że napisałaś o tym a takim wątku jak ten...
Trzymaj się Kaśka!!!!!!!!!!! ergr

endriu - Pon 11 Lis, 2013 17:09

Matinka napisał/a:
Potem z mozołem działam. A idzie jak pod górkę, czy też raczej górę lodową.

dużo łatwiej było mi z terapią i z kontaktem z innymi trzeźwiejącymi alkoholikami (AA) tylko ten kontakt jest nadal i prawdziwy a nie wirtualny...

Matinka - Pon 18 Lis, 2013 22:17

ant69 napisał/a:
Matinka napisał/a:
Widzę światełko w tunelu:-) Ale tunel trzeba przejść...

Może nie będzie tak źle...?


no... zawsze może być gorzej ;)

a to światełko... to może być towarowy, albo pospieszny :P


Mówisz całkiem, jak moja mama rg5th67j
Antoni, Ty mnie strasz! Może być towarowy, Orient Express, zaczarowana dorożka, Skarbek ze śląskiej kopalni…
Wszystko może być… co sobie wymyślę… Bo strach ma wielkie oczy. Ale jest złym doradcą. Dlatego nie wyobrażam sobie, nie przewiduję, nie chcę być Kasandrą. Nie mam wpływu na to, co się za chwilę stanie. Mogę najwyżej nie biegać po torach;-) Idę uważnie, rozglądam się, przenikam mgłę, przestępuję kamienie, przechodzę brody, przedzieram przez chaszcze… Dzięki temu czuję, że żyję.

Guido - Wto 10 Gru, 2013 10:03

Hej Matinko, co u Ciebie?
Właśnie policzyłem i mija mi 50 dni bez alkoholu. Dużo nie dużo, ale liczba zgrabna.
Pozdrawiam

endriu - Wto 10 Gru, 2013 10:48

Guido, gratuluję :)

a Matinka, pewnie dalej z tego sama wychodzi

Matinka - Wto 10 Gru, 2013 14:15

Guido napisał/a:
Hej Matinko, co u Ciebie?
Właśnie policzyłem i mija mi 50 dni bez alkoholu. Dużo nie dużo, ale liczba zgrabna.
Pozdrawiam


Cześć Guido,

Po pierwsze gratulacje! I przyznam, że fajnie czerpać z innej radości, sukcesów innych :tak:

U mnie tak różnie, żeby nie powiedzieć marnie, ale nie daję się, nie daję!
Może wieczorem spróbuję wykrzesać z siebie więcej konkretów.

I jeszcze podzielę się taką refleksją, że czasem mała pomoc niesie wielką siłę.
Wystarczy słowo, gest, uśmiech, wysłuchanie...
:)

Guido - Wto 10 Gru, 2013 14:34

endriu napisał/a:
Guido, gratuluję :)


Dzięki Endriu!

Guido - Wto 10 Gru, 2013 14:40

Matinka napisał/a:
U mnie tak różnie, żeby nie powiedzieć marnie, ale nie daję się, nie daję!
Może wieczorem spróbuję wykrzesać z siebie więcej konkretów.

I jeszcze podzielę się taką refleksją, że czasem mała pomoc niesie wielką siłę.
Wystarczy słowo, gest, uśmiech, wysłuchanie...


Trzymaj się zatem i napisz coś więcej.
Piszesz: "nie daję się": czy czujesz się atakowana przez alkohol?

leon - Wto 10 Gru, 2013 18:41

Guido napisał/a:
Właśnie policzyłem i mija mi 50 dni bez alkoholu

:brawo: :>

rybenka1 - Wto 10 Gru, 2013 22:43

:okok: :brawo:
leon - Śro 11 Gru, 2013 03:13

pterodaktyll napisał/a:
leon napisał/a:
:brawo: :>

Byś może zmienił nicka na "klakier" :p

Dodaje tylko otuchy potrzebujacym :skromny: :>

leon - Śro 11 Gru, 2013 10:43

pterodaktyll napisał/a:
leon napisał/a:
Dodaje tylko otuchy potrzebujacym

To może .........kaznodzieja? :mysli:

E tam od razu kaznodzieja..,zwykly ludzki odruch solidarnosci z bliznim... :>

eremita - Śro 11 Gru, 2013 10:56

Matinka napisał/a:
Może wieczorem spróbuję wykrzesać z siebie więcej konkretów.

... i nie wykrzesałaś.
Tak to już jest w ten zimowy czas.
I nowych mniej teraz witamy na forum :mysli: może to kwestia zbliżających się świat (koniec roku nie sprzyja postanowieniom), może ogólnego braku energii...
A i myśli jakieś takie osowiałe, jak puszczyki -wtapiając się w tło przysiadają na zaśnieżonych gałęziach i wpatrują się w cudze okna, za którymi jest jasno i ciepło... Ot szarrrrugggga, brrrr....

MAGNEZ!

FORTE!!!

smokooka - Śro 11 Gru, 2013 11:00

Eremito jak słusznie zauważyłeś okres przedświąteczny i noworoczny nie służą ani nowym postanowieniom w branży ani często utrzymaniu wcześniejszych. To widać po lawinie napić, zapić i innych rozchwiań, widać na terapii, wszędzie.

Nie zapominajmy o sobie w tej gorączce i nerwówce, ani w poczuciu samotności ani w poczuciu nadmiaru.

eremita - Śro 11 Gru, 2013 11:05

smokooka napisał/a:
Nie zapominajmy o sobie w tej gorączce i nerwówce, ani w poczuciu samotności ani w poczuciu nadmiaru.

Amen :buziak:

endriu - Śro 11 Gru, 2013 12:20

ja jestem twardy jak Roman Bratny :mgreen:
Matinka - Śro 11 Gru, 2013 20:21

Guido napisał/a:
Piszesz: "nie daję się": czy czujesz się atakowana przez alkohol?

A odpukać w niemalowane! Zgodnie z forumowymi naukami ogłosiłam bezsilność 433 . Więc jakżeż on by mógł mnie? Taką słabą, obolałą, padniętą zaatakować? :surprise:
A tak poważnie to tu jest pies pogrzebany:
eremita napisał/a:
... i nie wykrzesałaś.

Nie wykrzesałam, bo nie miałam siły.
Choć próbuję różne aktywności sobie narzucić.
Mam większe problemy niż alkohol, nagromadziły się przez miesiące i lata.
A teraz tak mnie to przygniata, że ledwie dycham. Picie było tylko w to wkręcone.
Ale zależy mi na sobie, na życiu, na ludziach i to mnie trzyma.
No, nie daję się! ;)
A jak sobie dziś forum poczytałam to mi nastrój z 2 na 8 skoczył (w skali 1-10), dobra chwilowo to nawet dycha była rg5th67j

eremita - Śro 11 Gru, 2013 20:59

Zuch dziewczyna!
Jakby co - pamiętaj- Masz brata.
Brat jest od tego, żeby wspierał :pocieszacz:

Guido - Czw 12 Gru, 2013 09:32

Matinka napisał/a:
Zgodnie z forumowymi naukami ogłosiłam bezsilność 433 . Więc jakżeż on by mógł mnie? Taką słabą, obolałą, padniętą zaatakować? :surprise:
Mam większe problemy niż alkohol, nagromadziły się przez miesiące i lata.
A teraz tak mnie to przygniata, że ledwie dycham. Picie było tylko w to wkręcone.


Dogmat o bezsilności wobec alkoholu jest wielce przydatny i pomocny jako narzędzie, i jak to dogmat, nie podlega dyskusji.
No chyba że ktoś ma taką naturę, żeby podawać wszystko w wątpliwość.
No więc pozwolę sobie na odrobinę niepoprawnego politycznie wolnomyślicielstwa i zapytam:
Czy rezygnacja z alkoholu pojmowanego jako wroga nie powoduje, że człowiek wybiera sobie kolejnego wroga, z którym musi się wadzić?
Czy ogłoszenie bezsilności wobec jednego wroga nie stwarza ryzyka, że poczujemy się bezsilni także wobec innych wrogów, wobec wszystkiego, wobec całego świata?
Czy nie jest rozsądnie nie mówić o bezsilności, ale raczej o bezsensowności walki, jako takiej, walki z czymkolwiek, nie tylko z alkoholem?
Może warto rozważyć w swoim trzeźwieniu postulat "trzeźwego pacyfizmu" wobec świata, zaprzestania wszelkiej walki, wszelkich zmagań, nie z powodu bezsilności, ale z powodu niechęci do przemocy (psychicznej, fizycznej, emocjonalnej, duchowej, etc.).
Czy bowiem każda walka, jaką toczymy w swoim życiu, nie jest w gruncie rzeczy masochizmem, tzn. nie toczymy jej przeciwko nam samym?
Czy nie jest tak, że zawsze gdy wymierzamy komuś policzek, to tak naprawdę wymierzamy go sobie?

piotr7 - Czw 12 Gru, 2013 10:26

Guido proponuję coś słodkiego , może kawałek czekolady ? :pocieszacz:
MILA50 - Czw 12 Gru, 2013 10:32

Guido napisał/a:
Czy nie jest rozsądnie nie mówić o bezsilności, ale raczej o bezsensowności walk


z moją "duszą wojownika" nie możliwe by było uznanie bezsensowności walki bez podstawy jaką jest moja bezsilność...no ale to ja tak mam

pterodaktyll - Czw 12 Gru, 2013 10:34

Guido napisał/a:
Dogmat o bezsilności wobec alkoholu jest wielce przydatny i pomocny jako narzędzie, i jak to dogmat, nie podlega dyskusji.

Zupełnie słusznie....
Guido napisał/a:
chyba że ktoś ma taką naturę, żeby podawać wszystko w wątpliwość.

Wielu już takich widziałem..... Część jest na cmentarzu, część pije, a jeszcze inna część powoli powraca do "żywych" i to tylko dlatego, że wszyscy oni właśnie w pewnym momencie zwątpili w ten "dogmat"
Eksperymentowanie na własnym organizmie zostawiam więc innym......

baracca - Czw 12 Gru, 2013 10:41

Guido napisał/a:
Czy rezygnacja z alkoholu pojmowanego jako wroga nie powoduje, że człowiek wybiera sobie kolejnego wroga, z którym musi się wadzić?

Jeśli zrobimy założenie, że człowiek to istota z natury walcząca to TAK, znalezienie nowego wroga będzie kwestią czasu.
Może rezygnacja z alkoholu jako wroga to rezygnacja z koncepcji świata, w którym toczy się nieustanna walka i przyjęcie / akceptacja rzeczywistości?
Guido napisał/a:
Czy ogłoszenie bezsilności wobec jednego wroga nie stwarza ryzyka, że poczujemy się bezsilni także wobec innych wrogów, wobec wszystkiego, wobec całego świata?

Kwestia użytego słowa, a w gruncie rzeczy najważniejsze jak ono będzie rozumiane.
Czy bezsilność jako bezczynność (bo i tak się COŚ wydarzy) czy bezsilność jako uznanie faktu, że w moim życiu są rzeczy na które mam ograniczony wpływ albo są poza moją kontrolą...

Guido napisał/a:
Czy bowiem każda walka, jaką toczymy w swoim życiu, nie jest w gruncie rzeczy masochizmem, tzn. nie toczymy jej przeciwko nam samym?
Czy nie jest tak, że zawsze gdy wymierzamy komuś policzek, to tak naprawdę wymierzamy go sobie?

Według niektórych koncepcji wszystko co robimy w życiu innym ludziom wraca do nas. :mgreen:

Guido - Czw 12 Gru, 2013 13:54

piotr7 napisał/a:
Guido proponuję coś słodkiego , może kawałek czekolady ? :pocieszacz:


Dziękuję, ale mnie słodycze zamulają, gorzej mi się po nich myśli.

Guido - Czw 12 Gru, 2013 13:57

MILA50 napisał/a:
z moją "duszą wojownika" nie możliwe by było uznanie bezsensowności walki bez podstawy jaką jest moja bezsilność...no ale to ja tak mam


Może problem tkwi w tym że większość z nas, ludzi Zachodu, traktuje życie jak walkę?
A przecież można walczyć nie-walcząc, działać nie-działając.

Guido - Czw 12 Gru, 2013 14:02

pterodaktyll napisał/a:
Wielu już takich widziałem..... Część jest na cmentarzu, część pije, a jeszcze inna część powoli powraca do "żywych" i to tylko dlatego, że wszyscy oni właśnie w pewnym momencie zwątpili w ten "dogmat"


Hm, drugi raz oberwałem argumentem cmentarnym.
A jednak spróbuję dalej myśleć, bo lubię.

Guido - Czw 12 Gru, 2013 14:13

baracca napisał/a:
Jeśli zrobimy założenie, że człowiek to istota z natury walcząca to TAK, znalezienie nowego wroga będzie kwestią czasu.
Może rezygnacja z alkoholu jako wroga to rezygnacja z koncepcji świata, w którym toczy się nieustanna walka i przyjęcie / akceptacja rzeczywistości?


No właśnie.
Niespecjalnie pamiętam okres, kiedy piłem, bo lubiłem.
Pamiętam dobrze ostatnich kilka lat, kiedy piłem, chociaż nienawidziłem pić.
I wtedy ja rzeczywiście walczyłem z alkoholem, ale nie tylko z nim.
Ja walczyłem, szarpałem się, zmagałem, z całym światem.
Całe moje życie było walką.

Człowiek to istota walcząca, ale jego rozwój duchowy winien zmierzać ku zaprzestaniu walki.
Dlatego nie chcę walczyć ani z alkoholem, ani ze światem, ani z życiem, ani z samym sobą, ani w ogóle z niczym.
Ale nie z powodu mojej bezsilności, ani nie z powodu mojej siły - tę kategorię może (?) da się odrzucić.
Powód nie-walki jest inny: świadomość, że walka prowadzi donikąd, że jest zamkniętym kręgiem.
Właśnie - ŚWIADOMOŚĆ.

pterodaktyll - Czw 12 Gru, 2013 21:54

Guido napisał/a:
drugi raz oberwałem argumentem cmentarnym.

Albowiem alkoholizm to choroba postępująca a w konsekwencji śmiertelna, tak gdybyś nie wiedział

Guido napisał/a:
Powód nie-walki jest inny: świadomość, że walka prowadzi donikąd, że jest zamkniętym kręgiem.
Właśnie - ŚWIADOMOŚĆ.

Zwracam Ci tylko dyskretnie uwagę, że z owej świadomości pochodzi zaledwie ok. 30% naszych decyzji i działań. Reszta pochodzi z podświadomości.......

Guido - Czw 12 Gru, 2013 23:01

pterodaktyll napisał/a:
Guido napisał/a:
drugi raz oberwałem argumentem cmentarnym.

Albowiem alkoholizm to choroba postępująca a w konsekwencji śmiertelna, tak gdybyś nie wiedział

Guido napisał/a:
Powód nie-walki jest inny: świadomość, że walka prowadzi donikąd, że jest zamkniętym kręgiem.
Właśnie - ŚWIADOMOŚĆ.

Zwracam Ci tylko dyskretnie uwagę, że z owej świadomości pochodzi zaledwie ok. 30% naszych decyzji i działań. Reszta pochodzi z podświadomości.......


Przypominasz mi trochę takiego belfra ze starych powieści...
Tak jak on masz oczywiście rację we wszystkim i nawet wiesz, że ja to wiem.
Ale powiedz mi...
Czy Ty NAPRAWDĘ potrafisz żyć karmiąc się tylko takimi truizmami?
Ja wiem, to jest chleb, ale nie samym chlebem...

rufio - Czw 12 Gru, 2013 23:07

I jeszcze zasmażka - czyli dziś.......... i tak dalej .

prsk 8|

eremita - Pon 16 Gru, 2013 18:24

A co tam Matinko u Ciebie?

Co do tropów- w lutym ich najwięcej :)

Ate - Wto 17 Gru, 2013 15:32

wczytam sie, jesli pozwolisz
Matinka - Śro 18 Gru, 2013 18:49

eremita napisał/a:
Co do tropów- w lutym ich najwięcej

Cześć Eremito:-) czemu w lutym miałoby być więcej tropów?

eremita - Czw 19 Gru, 2013 09:14

Luty to czas wilczych romansów. Są mniej uważne, poza tym to juz zaawansowana zima, która sprowadza jelenie i sarny w doliny i okolice potoków, a za nimi idą i One.
Jeżeli mieszkasz w Bieszczadach lub w pasie Karpat wysokich - szukaj w lutym.
Owocnych bezkrwawych łowów.

Matinka - Czw 19 Gru, 2013 09:42

Dzięki, romanse brałam pod uwagę, dotyczy to pary alfa w obrębie watahy więc na liczebność to nie wpływa - ale masz rację zachowanie w tym czasie się nieco zmienia;-)
W konsekwencji koło maja tryb życia staje się bardziej osiadły;-)
eremita napisał/a:
zaawansowana zima, która sprowadza jelenie i sarny w doliny i okolice potoków, a za nimi idą i One.

O to to! Słusznie mówisz!:-) Nie pomyślałam o przemieszczaniu zwierzyny!
No zapomniałam. Z resztą z tym wiąże się sprytna strategia polowania...
Tropów, śladów mam już wiele z całego roku.
Miałam szczęście (jedna z piękniejszych i ekscytujących chwil w życiu) zobaczyć na żywo:-)
Teraz moim marzeniem jest usłyszeć wycie:-)

Matinka - Czw 19 Gru, 2013 20:17


eremita - Czw 19 Gru, 2013 21:01

:chomik:
bo z emotek to najbardziej wilka przypomina :lol2:

Guido - Czw 19 Gru, 2013 21:02

eremita napisał/a:
:chomik:
bo z emotek to najbardziej wilka przypomina :lol2:


cosik... przytyty ten wilczur...

Matinka - Czw 19 Gru, 2013 21:24

Guido napisał/a:
eremita napisał/a:
:chomik:
bo z emotek to najbardziej wilka przypomina :lol2:


cosik... przytyty ten wilczur...


Chyba Was ominęła bajka o Czerwonym Kapturku :evil2"
Eremito, chciałeś coś wyrazić, powiedzieć przez to myszowate stworzonko? :mysli:
:lol2:
Dobra, dobra kończę już wilczy temat.
Może w zamian coś wysmażę o swoim uzależnieniu i o walce z...o, pardon! chciałam powiedzieć o swojej bezsilności opowiem :evil2"

Matinka - Pią 20 Gru, 2013 13:52

pterodaktyll napisał/a:
Guido napisał/a:
Dogmat o bezsilności wobec alkoholu jest wielce przydatny i pomocny jako narzędzie, i jak to dogmat, nie podlega dyskusji.

Zupełnie słusznie....
Guido napisał/a:
chyba że ktoś ma taką naturę, żeby podawać wszystko w wątpliwość.

Wielu już takich widziałem..... Część jest na cmentarzu, część pije, a jeszcze inna część powoli powraca do "żywych" i to tylko dlatego, że wszyscy oni właśnie w pewnym momencie zwątpili w ten "dogmat"
Eksperymentowanie na własnym organizmie zostawiam więc innym......

Guido napisał/a:
Hm, drugi raz oberwałem argumentem cmentarnym.

Skąd ja to znam... :evil2"
Dla mnie jest faktem, że etanol jest substancją psychoaktywną działającą w sposób różny na człowieka, również destrukcyjnie. Zaś „uznanie bezsilności” jest podstawowym elementem ideologicznym ruchu AA, zaszczepionym na grunt terapii.
Owszem, stosuję metodę ograniczonego zaufania w stosunku do autorytetów. A choćby patrząc na historię "leczenia" alkoholizmu mam wątpliwości. Ptero, ja doświadczam na sobie – intuicyjnie dobierając sposoby dla mnie odpowiednie natomiast terapię postrzegam jako eksperyment, na który nie mam wpływu.
Nie wiem czy dam sobie radę, ten czas abstynencji obnażył istotę części moich problemów, być może będę musiała skorzystać z terapeutycznej pomocy. Na razie potrzebuję czasu, na ułożenie sobie życia w rozsądnym porządku. A tym samym na dokonanie zmian we mnie, bo tego nie da się oddzielić.
Guido napisał/a:
Może problem tkwi w tym że większość z nas, ludzi Zachodu, traktuje życie jak walkę?

Popełniłam małą rozprawkę przyrodniczą :wysmiewacz: w wątku Eremity, napisałam o fenomenie ewolucji. Człowiek podlega tym samym prawom - „przetrwa najlepiej przystosowany”. Ogólnie mówiąc życie jest walką o byt. Zaczyna się wyjściem na świat z łona matki (duży wysiłek!), potem dziecko manifestuje krzykiem potrzeby, zajmuje pozycję w domu (bywa, że rywalizuje z rodzeństwem), w przedszkolu, w szkole, w pracy… Walka jest też staraniem o partnera, o założenie i utrzymanie rodziny.
Walka to szerokie pojęcie czasem oznacza atak, pokonanie oporu środowiska, czasem obronę, uległość i wycofanie. W każdym razie nie musi przejawiać się agresją, można też ją nazwać trudem, wysiłkiem, staraniem, pracą czy strategią przetrwania.

Matinka - Pią 20 Gru, 2013 13:57

Guido napisał/a:
I wtedy ja rzeczywiście walczyłem z alkoholem, ale nie tylko z nim.
Ja walczyłem, szarpałem się, zmagałem, z całym światem.
Całe moje życie było walką.

Otóż to! Wprawdzie nie miałam duszy szczególnie bojowej, ale pełna gotowość na różne przeciwności, na sprostanie wyzwaniom oraz oczekiwaniom innych w końcu mnie przerosły. Coś też męczyło w środku. Nie wystarczyły mechanizmy obronne musiałam się inaczej odciąć - sięgnęłam „po znieczulenie i środek przenoszący w inny wymiar”. Środek zniewalający. I to był ten etap w moim życiu, kiedy uznałam moją bezsilność, kiedy przestałam kontrolować swoje życie. Piłam, bo tego właśnie potrzebowałam. Poddałam się i poczułam chwilową ulgę. Uciekłam od „tu i teraz”. Jednak, nie da się bezkarnie używać trucizny, nie da się oszukać rzeczywistości, nie da się być jedną nogą w pijanym widzie a drugą w realu. Nie da się uciec od problemów a w końcu od przymusu picia. To było chore. Jakimś cudem odzyskałam moment trzeźwego myślenia i poczucie pewności, że nie chcę tak żyć. W jednej chwili podjęłam decyzję, zebrałam siły i wróciłam „na stare śmieci” Czułam jakby mnie coś wypluło i zwróciło Matce Ziemi ;) , całkiem mistyczne doznanie :wysmiewacz:

Matinka - Pią 20 Gru, 2013 14:01

Guido napisał/a:
Czy rezygnacja z alkoholu pojmowanego jako wroga nie powoduje, że człowiek wybiera sobie kolejnego wroga, z którym musi się wadzić?
Czy ogłoszenie bezsilności wobec jednego wroga nie stwarza ryzyka, że poczujemy się bezsilni także wobec innych wrogów, wobec wszystkiego, wobec całego świata?
Czy nie jest rozsądnie nie mówić o bezsilności, ale raczej o bezsensowności walki, jako takiej, walki z czymkolwiek, nie tylko z alkoholem?
Może warto rozważyć w swoim trzeźwieniu postulat "trzeźwego pacyfizmu" wobec świata, zaprzestania wszelkiej walki, wszelkich zmagań?

Stan bezsilności kojarzy mi się z czasem picia. Od chwili kiedy dokonałam wyboru, że chcę świadomie żyć rozpoczął się dla mnie nowy etap – mobilizacji, poszukiwania, obserwowania, słuchania. Pozostawione sobie problemy spiętrzyły się, życie wydaje się jeszcze trudniejsze. Ale to doświadczenie uzależnienia, zniewolenia, to wyłączenie z rytmu życia, zawadzenie o jakiś taki bezsens, paranoję, pustkę, osamotnienie i poczucie całkiem innego zagrożenia, to wszystko było potrzebne. W gruncie rzeczy mnie wzmocniło, dało poczucie co jest ważne, co jest wartością a co ułudą, na czym mi zależy, czego się trzymać a czego wystrzegać. Nie mogę jednoznacznie i zdecydowanie określić, że to było ZŁE. Bo wiele się wydarzyło, również coś zyskałam.
Guido odpowiadając na Twoje pytania. Nie postrzegam alkoholu jako wroga, nie szukam też następcy. Nie toczyłam i nie toczę z nim walki. Bezsilność mam za sobą, chyba...(?). Nie mocuję się z życiem, a jedynie staram się różne sprawy ułożyć, pracuję nad swoim postrzeganiem siebie, świata; zmieniam nastawienie…
Ładnie brzmi w teorii, a jednak trochę wysiłku kosztuje;-)

Guido napisał/a:
Człowiek to istota walcząca, ale jego rozwój duchowy winien zmierzać ku zaprzestaniu walki.
Dlatego nie chcę walczyć ani z alkoholem, ani ze światem, ani z życiem, ani z samym sobą, ani w ogóle z niczym.
Ale nie z powodu mojej bezsilności, ani nie z powodu mojej siły - tę kategorię może (?) da się odrzucić.
Powód nie-walki jest inny: świadomość, że walka prowadzi donikąd, że jest zamkniętym kręgiem.

W zasadzie trudno się z tym nie zgodzić, też bym tak chciała :tak:

pterodaktyll - Pią 20 Gru, 2013 15:54

Matinka napisał/a:
Ptero, ja doświadczam na sobie – intuicyjnie dobierając sposoby dla mnie odpowiednie

A cóż ja innego robiłem? Dokładnie to samo................tyle tylko, ze zawsze kończyło się to wielkim BUUUM!!!! a potrafiłem i pół roku, a nawet dłużej wytrzymywać bez alkoholu. To tyle w temacie, tak jak gdzieś już pisałem na forum, eksperymentowanie na własnym organizmie od paru lat zostawiam innym. Ja swój już przestałem "testować" i o dziwo żyje mi się od tego czasu o wiele lepiej, a przede wszystkim prościej bo nie muszę już sobie ani niczego udowadniać ani rozmyślać nad istotą alkoholizmu itd. itp. więc mam o wiele więcej czasu i przede wszystkim energii żeby zajmować się tym co w życiu jest ważne i fajne a nie tym całym alkoholizmem. O pardon, alkoholizm zajmuje mi jakieś 1,5 godz. tygodniowo tj ok 2% czasu całego tygodnia :mgreen:

wolny - Pią 20 Gru, 2013 16:14

Guido napisał/a:
A jednak spróbuję dalej myśleć, bo lubię.


I tu jest sedno sprawy ,.przestań myśleć.. to zrozumiesz... :bezradny:

Matinka - Sob 21 Gru, 2013 22:55

Zadaję kłam powiedzeniu, że cieszą nas porażki innych ludzi, wręcz przeciwnie sukcesy bliźnich nas uskrzydlają cg45g
Oto przykład:
Za nami wspaniała sobota ze sportami zimowymi! Justyna Kowalczyk triumfuje w sprincie stylem klasycznym, a na dwóch pierwszych miejscach w konkursie skoków narciarskich znaleźli się kolejno Jan Ziobro i Kamil Stoch!
:radocha: :brawo: :okok:
Czy ktoś się może nie cieszy?

Dodatkowo z nart skoczka Ziobry wyczytałam dla siebie hasło przewodnie na najbliższy czas, jako, że nęka mnie nieco tzw. ...ścisk ;)

Matinka - Sob 21 Gru, 2013 23:19

I jeszcze o wskazówkach w drodze...
Czasem zauważę jakiś napis czy słowa, które dają mi do myślenia. Bywa, że stają się inspiracją w działaniu...
Parę tygodni temu wędrowałam leśną, błotnistą drogą. Jak zwykle patrzyłam pod nogi, ale często też przystając i rozglądając się wokoło, nasłuchując a nóż jakaś zwierzyna zachrzęści w krzakach. Tempo więc tradycyjnie było ślimacze;-)
Przeszła poranna listopadowa mżawka i zrobiło się ciepło, słonecznie. Nie znałam tej trasy. Dotarłam do krzyżówki i wtedy przyuważyłam wysoko na drzewie maleńką kapliczkę.
Właściwie krzyż z tabliczką zapisaną odręcznie "Każda droga jest dobra po której idąc nigdy nie zapomnisz, że jesteś człowiekiem"
I tak to jakoś, dziwnym trafem zbiegło się z moimi rozmyślaniami o życiu...

Halibut - Nie 22 Gru, 2013 08:47

Wydaje mi się, że pisząc o bezsilności w wobec alkoholu popadamy w retorykę. Zgadzam się z tym, że termin „bezsilność” jest tutaj nieszczęśliwie użyty. Myślę, że powodem jego wyboru jest jego potoczna zrozumiałość. Tym czasem za tym słowem przyjętym w terminologii leczenia uzależnień kryje się prosty mechanizm psychologiczny. Żeby coś trwale zmienić w sobie musimy wpierw zaakceptować, że to, co chcemy zmienić istnieje w nas. Czyli w pełni i ze zgodą, bez wewnętrznego buntu uświadomić sobie istnienie problemu. Pogodzić się z jego istnieniem. Dopiero ta akceptacja powoduje to, że przestajemy próbować z nim walczyć, kontrolować go. To pozwala nam spojrzeć na problem z innej perspektywy, nie próbujemy go zmienić zmagając się z nim bezpośrednio, próbując wpływać na niego, sprawdzając na różne sposoby, czy rzeczywiście nas dotyczy. Godzimy się ze stanem faktycznym, akceptujemy go i to dopiero otwiera nam drogę do dojrzałego zmierzenia się z nim. Uzyskujemy wewnętrzny spokój wyzbywając się potrzeby bezpośredniej walki z problemem uzyskujemy gotowość do tego żeby na głębszej płaszczyźnie poradzić sobie z nim poprzez skupienie się na właściwych działaniach. Działaniach które dopiero teraz w pełni przed nami się otwierają. Czyli, gdyby zastąpić zwrot „uznanie bezsilności wobec alkoholu” – pełnym zaakceptowaniem utraty kontroli nad piciem czy zaakceptowaniem choroby, to mamy nieco inną perspektywę problemu i pozbawiamy się wielu kontrowersji. W obu wypadkach przestajemy się zmagać z alkoholem walczyć z nim, ciągle próbować czy alkoholizm na pewno nas dotyczy. Zaczynamy nowy etap leczenia, zmiany z pozycji akceptacji problemu. Nie chodzi tutaj o podejście do życia z pozycji walki, czy zupełnego jej wyeliminowania, bo takie przekonanie jest nie adaptacyjne i błędne. Walka zawsze będzie w życiu obecna, ważne żeby wiedzieć, kiedy trzeba walczyć a kiedy to nie jest potrzebne a wręcz utrudnia nam to życie. W życiu jest tle samo walki, rywalizacji, co miłości i akceptacji. Jedno i drugie jest potrzebne, tworzy całość.
Halibut - Nie 22 Gru, 2013 08:50

Matinka napisał/a:
Właściwie krzyż z tabliczką zapisaną odręcznie "Każda droga jest dobra po której idąc nigdy nie zapomnisz, że jesteś człowiekiem"


Chciało by się dopisać, - jeżeli prowadzi do szczęścia. :)

Łukasz - Nie 22 Gru, 2013 09:35

Chciało by
Guido - Sob 28 Gru, 2013 13:06

wolny napisał/a:
Guido napisał/a:
A jednak spróbuję dalej myśleć, bo lubię.


I tu jest sedno sprawy ,.przestań myśleć.. to zrozumiesz... :bezradny:


Ależ niektórzy mają awersję do tego myślenia.

Guido - Sob 28 Gru, 2013 13:34

Halibut napisał/a:
Wydaje mi się, że pisząc o bezsilności w wobec alkoholu popadamy w retorykę. Zgadzam się z tym, że termin „bezsilność” jest tutaj nieszczęśliwie użyty. Myślę, że powodem jego wyboru jest jego potoczna zrozumiałość. Tym czasem za tym słowem przyjętym w terminologii leczenia uzależnień kryje się prosty mechanizm psychologiczny. Żeby coś trwale zmienić w sobie musimy wpierw zaakceptować, że to, co chcemy zmienić istnieje w nas. Czyli w pełni i ze zgodą, bez wewnętrznego buntu uświadomić sobie istnienie problemu. Pogodzić się z jego istnieniem. Dopiero ta akceptacja powoduje to, że przestajemy próbować z nim walczyć, kontrolować go. To pozwala nam spojrzeć na problem z innej perspektywy, nie próbujemy go zmienić zmagając się z nim bezpośrednio, próbując wpływać na niego, sprawdzając na różne sposoby, czy rzeczywiście nas dotyczy. Godzimy się ze stanem faktycznym, akceptujemy go i to dopiero otwiera nam drogę do dojrzałego zmierzenia się z nim. Uzyskujemy wewnętrzny spokój wyzbywając się potrzeby bezpośredniej walki z problemem uzyskujemy gotowość do tego żeby na głębszej płaszczyźnie poradzić sobie z nim poprzez skupienie się na właściwych działaniach. Działaniach które dopiero teraz w pełni przed nami się otwierają. Czyli, gdyby zastąpić zwrot „uznanie bezsilności wobec alkoholu” – pełnym zaakceptowaniem utraty kontroli nad piciem czy zaakceptowaniem choroby, to mamy nieco inną perspektywę problemu i pozbawiamy się wielu kontrowersji. W obu wypadkach przestajemy się zmagać z alkoholem walczyć z nim, ciągle próbować czy alkoholizm na pewno nas dotyczy. Zaczynamy nowy etap leczenia, zmiany z pozycji akceptacji problemu. Nie chodzi tutaj o podejście do życia z pozycji walki, czy zupełnego jej wyeliminowania, bo takie przekonanie jest nie adaptacyjne i błędne. Walka zawsze będzie w życiu obecna, ważne żeby wiedzieć, kiedy trzeba walczyć a kiedy to nie jest potrzebne a wręcz utrudnia nam to życie. W życiu jest tle samo walki, rywalizacji, co miłości i akceptacji. Jedno i drugie jest potrzebne, tworzy całość.


Czyli "bezsilność" jest tu pojęciem pomocniczym w zrozumieniu i akceptacji problemu, retoryką, hasłem, znakiem.
Ale skoro dokonaliśmy dekonstrukcji "bezsilności", to można też dokonać dekonstrukcji pojęcia przeciwnego - "walki".
Dla mnie nadal niezwykle pomocne jest myślenie o walce jako o sile destrukcyjnej, która zawsze przynosi więcej szkody, niż pożytku, i którą najlepiej byłoby zupełnie wyeliminować z życia, jeśli tylko się uda.
Kiedy w życiu trzeba walczyć?

soundcloud - Sob 28 Gru, 2013 13:37

Zawsze
Guido - Sob 28 Gru, 2013 13:45

soundcloud napisał/a:
Zawsze


Jeden powie: zawsze, drugi powie: nigdy.
Ale czym jest walka?

soundcloud - Sob 28 Gru, 2013 13:55

To zalezy od tego, czym dla ciebiie jest zycie i rzeczywistosc.
Guido - Sob 28 Gru, 2013 13:56

soundcloud napisał/a:
To zalezy od tego, czym dla ciebiie jest zycie i rzeczywistosc.


Czymś, co się przeżywa, a nie z czym się walczy.

Halibut - Czw 02 Sty, 2014 10:06

Guido napisał/a:
Dla mnie nadal niezwykle pomocne jest myślenie o walce jako o sile destrukcyjnej, która zawsze przynosi więcej szkody, niż pożytku, i którą najlepiej byłoby zupełnie wyeliminować z życia, jeśli tylko się uda.

Kiedy w życiu trzeba walczyć?


Kidy trzeba podjąć walkę? Trudne pytanie, żeby odpowiedzieć jak ja to rozumiem ukułbym taką definicję.

Wtedy, gdy spotykamy się z niesprawiedliwym atakiem, który zagraża naszym, czy innych zakatowanych, żywotnym interesom czy wartością, przy założeniu, że nie mamy możliwości innej obrony niż walka i kierują nami właściwe intencje (nie przekraczamy przyjętych przez nas norm i nie kierujemy się odwetem a nasza odpowiedź jest adekwatna do ataku).

Guido - Czw 02 Sty, 2014 10:16

Halibut napisał/a:
Kidy trzeba podjąć walkę? Trudne pytanie, żeby odpowiedzieć jak ja to rozumiem ukułbym taką definicję.

Wtedy, gdy spotykamy się z niesprawiedliwym atakiem, który zagraża naszym, czy innych zakatowanych, żywotnym interesom czy wartością, przy założeniu, że nie mamy możliwości innej obrony niż walka i kierują nami właściwe intencje (nie przekraczamy przyjętych przez nas norm i nie kierujemy się odwetem a nasza odpowiedź jest adekwatna do ataku).


Hm...
Jako konsekwencjalista proszę, abyś podał raczej konkretny przykład.
Twoja definicja wydaje się zgrabna, ale można ją podważyć rozważając np. sposób, w jaki działał Gandhi - stosując jako metodę walki - nie-walkę, jako metodę działania - nie-działanie.

Jonesy - Czw 02 Sty, 2014 12:16

Guido napisał/a:

Czy ogłoszenie bezsilności wobec jednego wroga nie stwarza ryzyka, że poczujemy się bezsilni także wobec innych wrogów, wobec wszystkiego, wobec całego świata?
Czy nie jest rozsądnie nie mówić o bezsilności, ale raczej o bezsensowności walki, jako takiej, walki z czymkolwiek, nie tylko z alkoholem?


Guido, rozważ tę myśl:

bezsilny, wcale nie oznacza bezwolny.

Pozdrawiam w nowym roku

Guido - Czw 02 Sty, 2014 13:09

Jonesy napisał/a:
Guido napisał/a:

Czy ogłoszenie bezsilności wobec jednego wroga nie stwarza ryzyka, że poczujemy się bezsilni także wobec innych wrogów, wobec wszystkiego, wobec całego świata?
Czy nie jest rozsądnie nie mówić o bezsilności, ale raczej o bezsensowności walki, jako takiej, walki z czymkolwiek, nie tylko z alkoholem?


Guido, rozważ tę myśl:

bezsilny, wcale nie oznacza bezwolny.

Pozdrawiam w nowym roku


Właśnie.
Może od momentu zrozumienia własnej bezsilności zaczyna się dopiero wolność.
Pisałem, że istnieje ryzyko, że człowiek poczuje się bezsilny wobec całego świata.
Ale w gruncie rzeczy czy tak nie jest?
Czy mamy wpływ na cokolwiek?
Nie zatrzymamy upływającego czasu, nie odwrócimy nurtu rzeki.
Może jest się bezsilnym wobec wszystkiego - jedynie wobec samego siebie człowiek nie jest bezsilny.
Może mądrość właśnie na tym polega - zrozumieniu, że cud wolności polega na tym, że nad niczym nie mamy władzy - tylko nad samym sobą.
Właśnie dlatego walka nie ma sensu - bo walczy się zawsze z czymś - a jaki sens ma to na dłuższą metę?
Próbując zmieniać świat robimy tak, jakbyśmy próbowali zmieniać na siłę kształt naczynia, by dopasować go do kształtu wody. Ale to woda dopasowuje się do naczynia.

Jo-asia - Czw 02 Sty, 2014 13:30

Guido napisał/a:
Próbując zmieniać świat robimy tak, jakbyśmy próbowali zmieniać na siłę kształt naczynia, by dopasować go do kształtu wody. Ale to woda dopasowuje się do naczynia.

i zawsze dla wody.. naczynie jest dla niej idealne
i woda w ogóle się nie dopasowuje.. po prostu je wypełnia
nie kiedy jest jej zbyt mało aby dotknąć brzegu a niekiedy zbyt dużo i się przeleje
ot.. życie :bezradny:

yuraa - Czw 02 Sty, 2014 23:30

Guido napisał/a:
Czy mamy wpływ na cokolwiek?

dla naprzykładu
deszcz pada i jesteś wobec tego faktu bezsilny
ale nie bezradny
możesz wziąć parasol, ubrać nieprzemakalna kurtkę, możesz stanąc pod daszkiem

Guido - Pią 03 Sty, 2014 00:38

yuraa napisał/a:
Guido napisał/a:
Czy mamy wpływ na cokolwiek?

dla naprzykładu
deszcz pada i jesteś wobec tego faktu bezsilny
ale nie bezradny
możesz wziąć parasol, ubrać nieprzemakalna kurtkę, możesz stanąc pod daszkiem


No właśnie - decydujemy sami o sobie, jak zachować się w obliczu deszczu.
Ale nie walczymy z deszczem, nie mamy na niego wpływu.
Bezsilni wobec świata, nie walczymy z nim, płyniemy z jego nurtem.

Matinka - Wto 14 Sty, 2014 20:37

„U kobiet, w porównaniu z mężczyznami, obserwuje się odmienny metabolizm alkoholu. Może to mieć wpływ na szybsze występowanie somatycznych szkód zdrowotnych. Po spożyciu takiej samej ilości alkoholu jego stężenie we krwi kobiety jest o około 40 proc. wyższe niż u mężczyzny. Zjawisko to spowodowane jest kilkoma przyczynami. Kobiety mają mniejszą zawartość wody w organizmie oraz wyższy stosunek tkanki tłuszczowej do beztłuszczowej masy ciała. U kobiet stwierdzono szybsze wchłanianie alkoholu wskutek niższej aktywności dehydrogenazy alkoholowej (enzymu rozkładającego alkohol) w soku żołądkowym. Wchłanianie alkoholu jest dodatkowo zwiększane przez estrogeny - dlatego kobieta upija się łatwiej w przedmiesiączkowej fazie cyklu. Na spowolnienie metabolizmu alkoholu wpływ ma także przyjmowanie doustnych środków antykoncepcyjnych - alkohol wówczas dłużej krąży we krwi. Kobiety, które wypijają 3 lub więcej standardowych drinków dziennie (standardowy drink to taki, który zawiera 10 g czystego etanolu - szklanka piwa, mały kieliszek wódki bądź lampka wina), doświadczają takich samych szkód zdrowotnych jak mężczyźni pijący trzykrotnie więcej. Dlatego, pomimo że bezwzględna liczba zgonów jest wyższa u alkoholików, ryzyko zgonu wśród kobiet uzależnionych od alkoholu jest wyższe.”
http://www.psyche.info.pl/numer3_3.htm

Matinka - Wto 14 Sty, 2014 20:43

Trafiłam na ten wiersz, był odpowiedni…

Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Kobieta – Ikar

Kobieta-Ikar leci dłużej, bo jest lżejsza.
Powietrze ją unosi i wiatr ją chwyta pod ramię.
Wzlatuje bez nadziei, uśmiechnięta jak gejsza -
po czym spada tak ciężko
jak kamień.


Moja arteterapia;-)

Piłam, wzleciałam, gruchnęłam jak meteor,
wywołując na Ziemi totalną - lokalną katastrofę.
Na dnie ranny ptaszek;-) a raczej drapol jakiś…
Jak wyfrunąć, czego się złapać?
Na krawędzi czerwienią się liny ratownicze, niech dyndają!
Czasem chwyta linę wyprawową, nabiera tlenu na górze i… spada.
Pohuśta się z lekka na sznurze Dekadentów;-)
Wykorzystuje inne sploty i tworzy drabinę.
Szczebelek po szczebelku…
To ci dopiero sztuka! ;-D

piotr7 - Wto 14 Sty, 2014 20:44

Zawsze mówiłem że faceci mają lepiej .
zołza - Wto 14 Sty, 2014 20:53

yuraa napisał/a:
deszcz pada i jesteś wobec tego faktu bezsilny

ale nie bezradny

możesz wziąć parasol, ubrać nieprzemakalna kurtkę, możesz stanąc pod daszkiem


albo przemoknąć do suchej nitki , brodząc w kałużach i tytłając sie w blocie przeklinajac ,że leje.... ;)

Matinka - Wto 21 Sty, 2014 22:16

zołza napisał/a:
albo przemoknąć do suchej nitki , brodząc w kałużach i tytłając sie w blocie przeklinajac ,że leje....

Deszcz bywa fajny i na cerę dobrze robi:-)

A póki co, przyszła w końcu zima, z lekkim śniegiem i mrozem :)


kas25 - Wto 21 Sty, 2014 23:03

A co u Ciebie Matinko więcej? pozdrawiam
Matinka - Wto 21 Sty, 2014 23:35

A witaj Kasiu :)
Nocy by nie starczyło, żeby opowiedzieć;-)
Cienko śpiewam i nietęgą mam minę :wysmiewacz:
Ale pełen spokój, daję sobie dużo czasu na złapanie równowagi.
Z ostatniej chwili, to byłam na filmie, tym samym co Ty. Z resztą cała Polska szaleje obecnie na tym punkcie, a zwłaszcza alkoholicy i terapeuci;-)
I porównuję z książką. Całkiem inne wrażenia, lektura a ekranizacja.
Czytałam Pilcha w pierwszych dniach trzeźwienia, nawiedzona wtedy byłam świeżą abstynencją i chęcią naprawy życia. I jak sobie poczytałam, tak mi wszystko fiknęło i stanęło do góry nogami;-) No, książka dobrze napisana. Teraz jak oglądałam "Pod Mocnym Aniołem" te delirki wyprane z żartobliwych przemyśleń, okraszone jako żywo ekskrementami to "głoda" na szczęście nie poczułam;-) Sam film, jako wycinek z życia tonącego alkoholika nieźle zrobiony, przekonujący...

kas25 - Śro 22 Sty, 2014 00:26

Cytat:
Cienko śpiewam i nietęgą mam minę :wysmiewacz:
Ale pełen spokój, daję sobie dużo czasu na złapanie równowagi.


Ja dałam sobie czas na zmiany. Dotarło do mnie że ZAWSZE byłam nieszczęśliwa zagubiona. Pomimo wielu dobrych życiowych sytuacji, szans, zalet, nigdy ale to nigdy nie jestem zadowolona. :bezradny:

A wszystkie próby trzeźwienia, fakt zaczynałam od mniejszych większych rewolucji, ale nie zmieniałam siebie. Otoczenie, sytuację, okoliczności. Ale nie siebie....

eremita - Śro 22 Sty, 2014 13:10

Odnoszę Matinko wrażenie, że podobnie jak ja, bywasz (nie jesteś) na forum.
To chyba dobrze - to chyba znaczy, że problemy uzależnień schodzą na drugi plan. A wymiana myśli nie koncentruje się już tak bardzo wokół alkoholu.

Albo po prostu kolejna karta...

:mysli:
Zaiste:
śnieży tak samo,
spokój tak samo,
równowaga tak samo,

grupa kontrolna??? :shock:

Ann - Śro 22 Sty, 2014 20:29

eremita napisał/a:
Odnoszę Matinko wrażenie, że podobnie jak ja, bywasz (nie jesteś) na forum.
To chyba dobrze - to chyba znaczy, że problemy uzależnień schodzą na drugi plan. A wymiana myśli nie koncentruje się już tak bardzo wokół alkoholu.
Przepraszam, że się wetnę pomiędzy.. ale zaintrygowałeś mnie.
Myślisz, że fakt, że spędzam na forum stosunkowo sporo czasu, znaczy, że mój problem jest w centrum wszechświata? Jeśli bycie lub bywanie na forum, ma być wytyczną, to ja tego nie ogarniam.
To, że czytam, sprawia, że mam możliwość wyciągać wnioski.. rozbudowywać swoje poglądy.. To, że się wypowiadam daje mi możliwość wyrzucenia z siebie emocji.. a nawet zapisania tego co czuję, tylko po to by następnego dnia spojrzeć na to i wyciągnąć wnioski.
Ot co.. dla mnie bycie lub bywanie to nie żaden wyznacznik :bezradny: Hołk ;)

Jo-asia - Śro 22 Sty, 2014 21:52

"ja sama".. moja wnusia to powtarza, jak mantrę ostatnio :bezradny:
to taki czas i etap.. rozwojowy
Ann napisał/a:
Ot co.. dla mnie bycie lub bywanie to nie żaden wyznacznik :bezradny: Hołk ;)

Ann napisał/a:
To, że czytam, sprawia, że mam możliwość wyciągać wnioski.. rozbudowywać swoje poglądy.. To, że się wypowiadam daje mi możliwość wyrzucenia z siebie emocji.. a nawet zapisania tego co czuję, tylko po to by następnego dnia spojrzeć na to i wyciągnąć wnioski.

mnie, właśnie takie podejście... wiele we mnie zmieniło :)

Ann - Śro 22 Sty, 2014 22:15

Jo-asia napisał/a:
"ja sama"
jeśli o mnie chodzi, to ja swoje "ja siama" zaliczyłam już w życiu.. siama piłam, siama płakałam, siama się dołowałam, siama - siamą siebię nienawidziłam, wreszcie siama trzeźwiałam o zgrozo.. i nic z tego nie wyszło :bezradny: . Ja potrzebuję przynajmniej na dzień dzisiejszy, obecności ludzi, którzy mnie w jakimś choćby najdrobniejszym stopniu rozumieją.. potrzebuję drugiego alkoholika, który może udzielić mi wsparcia, potrzebuję brać z tego i się uczyć, analizować i dobierać dla siebie. Pragnę wsparcia - nie wyparcia.
Ale to takie moje zdanie i moja pozycja. Dobrze mi z tym, że tu jestem.

Jo-asia - Śro 22 Sty, 2014 22:25

Ann napisał/a:
Dobrze mi z tym, że tu jestem.

:)
Ann napisał/a:
jeśli o mnie chodzi, to ja swoje "ja siama" zaliczyłam już w życiu.

a ja idę z moją wnusią.. krok w krok.. ;)
i jestem na etapie "ja sama" ;)

eremita - Czw 23 Sty, 2014 10:40

Wiele razy kiedyś obiecywałem sobie: "ale od dzisiaj, to już na 100%..."
Nie miałem wiedzy i szukałem.
Trafiłem na forum. Tu się zmotywowałem.
Zaczęły się pierwsze dni. Tutaj, czasem co kilka minut, znajdowałem wsparcie, nie tylko pisząc, ale przede wszystkim czytając historie ludzi, którym się udaje.
Czasami byłem o włos ale wtedy szybko, siup na forum i miałem moc.
Tak mijał czas.
Kilka razy dostałem w papę kilka razy pogłaskano...
Z biegiem tygodni i miesięcy - forum przestało pełnić funkcję "gorącej linii" a zaczęło pełnić funkcję wymiany myśli i doświadczeń życiowych.
W dalszym ciągu jednak stanowiło dla mnie niezmiernie ważny (najważniejszy?) kanał obcowania z ludźmi. Takimi jak ja. Alkoholikami. Doświadczenia cenne -ale doświadczenia ludzi po przejściach, kasty wiernych: gdzie bogiem jest trzeźwość, zaś szatanem flacha.
Od pewnego czasu odważniej wychylam głowę i spoglądam na świat ludzi, którzy alkohol traktują "normalnie" (paradoks, haha, bo tak na zdrowy rozum, normalnym traktowaniem powinno być unikanie, bo to przecież trucizna).
Nie staram się już układać swojego życia wokół niepicia. Ono (niepicie) jest we mnie. Wiem o tym ja, wiedzą już inni. Bywam słaby? Nie... co nie zmienia faktu, że może być różnie i wtedy trzeba będzie znów co kilka minut czytać forum... póki co czuję, że mam siłę przeżywać życie z dala od alkoholu (zarówno jeśli chodzi o odległość, jak i ułożenie hierarchii celów).
Dlatego bywam na forum regularnie, ale rzadziej i z innych pobudek. W dalszym ciągu uważam, że rozmawiając z Wami bardzo się wzbogaciłem wewnętrznie i jesteście super ludźmi, ale chciałbym, żeby w moim życiu byli również niealkoholicy.
Bywam, bo cenię Wasze myśli jako ludzi, nie jako współbraci.

Mam nadzieję, że mnie Aniu rozumiesz. Nie chodziło mi o prostą zależność: piszę na forum=mam gorsze dni, nie piszę=jest OK.

rufio - Czw 23 Sty, 2014 11:46

No no Eremito - jak wydoroślał nasz kolega :brawo:

Z naszych pieczar wypełzło marzenie
Spełniło się Jego życzenie
Na początku była rozwałka
Później układanka


prsk :mysli:

Ann - Czw 23 Sty, 2014 18:48

eremita napisał/a:
Mam nadzieję, że mnie Aniu rozumiesz. Nie chodziło mi o prostą zależność: piszę na forum=mam gorsze dni, nie piszę=jest OK.
Teraz Cię rozumiem :okok: :luzik:

Ja przechodzę teraz trudny moment, który zagraża mojej trzeźwości... od jakiegoś czasu tak się życie składa.. dlatego dobrze mi, że wiem, że mogę tu wejść i zawsze ktoś/coś pomoże.
Jak jest mi dobrze to też spoglądam.. ale mam oprócz tego inne życie.. cały czas miałam.. przez ostatnie kilka miesięcy też.. to nie tak, że uciekłam całkiem w wirtualny świat.. żyję z ludźmi wkoło w realu ;) .

piotr7 - Czw 23 Sty, 2014 20:56

eremita napisał/a:
Bywam, bo cenię Wasze myśli jako ludzi,


Jestem przekonany że gdyby nie TO forum to miałbym jeszcze sporo rzeczy do odkrycia . Bywały takie okresy że czytałem posty prawie nałogowo .

Teraz mniej i z większym jakby dystansem . Ale życie nabrało kolorów i czasu jakby mniej .

Matinka - Śro 12 Lut, 2014 11:45

Matinka napisał/a:

Nie widziałam Cię już od miesiąca.
I nic. Jestem może bledsza,
Trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
Lecz widać można żyć bez powietrza.*

Skoro bez powietrza to tym bardziej bez alkoholu się da:-)
Błogosławione porzucenie i uwolnienie.
To nic, że bledsza, że z sińcami pod oczami. Sen powoli wraca, ustępuje ból głowy. Chciałabym mniej myśleć stale o tym samym.
Minął trudny i długi miesiąc, ale jeden z najbardziej wartościowych w życiu.
Uosobienie alkoholu pomaga, nie darmo faceci śpiewają „Whisky moja żono” a baby wyobrażają sobie demona, pana, władcę. Trudniej sobie powiedzieć, że to kawałek mojego „ja”.
Trudniej na siebie zwalić winę;-)
Mój podstępny towarzysz jak wierny pies nie opuszczał mnie nawet na chwilę, no może poza pracą, ale czekał i leżał cierpliwie na przystanku, żeby zawieźć mnie do jakiejś znajomej knajpy – jeszcze parę tygodni temu.

*Maria Pawlikowska-Jasnorzewska

Tutaj ten post
Tak postrzegałam po miesięcznej abstynencji, rolę alkoholu w moim życiu, a zwłaszcza w ostatnim okresie, z dystansem i żałosnym politowaniem. Widziałam związek fałszywy i silnie destrukcyjny. Uosobienie alkoholu pomagało mi rozłożyć winę na dwie strony, albo i nawet na jedną;-) Ja byłam niewinną ofiarą a on był ten zły, podstępny, wszechmocny…
Moja wizja szybko się rozwiała. Może jestem złą, nieczułą i bezduszną kobietą, ale wraz z decyzją „nie piję” w jednej chwili spadł koleś z piedestału, popadł w obojętność i zapomnienie. Oczywiście żartuję, bo nie było już uosobienia i nadawania znaczenia w kategoriach związku, ale było definitywne zamknięcie pewnego rozdziału życia. Byłam dumna z decyzji, czułam radość i poczucie wolności. Spojrzałam właściwie na alkohol, czyli na etanol, czyli substancję chemiczną o własnościach, między innymi psychoaktywnych, mogącą uzależniać. Szczerze mówiąc to nawet przestałam patrzeć;-) Przeniosłam całe swoje zainteresowanie na siebie. I to było bardzo ważne. Nie było już „ja” i „on” tylko zostało „ja, która piłam” i „ja, którą trzeba było się zająć”. Nie było potrzeby podziału winy, bo jej nie znalazłam w rozwoju swojego uzależnienia. Chciałam natomiast znaleźć przyczynę. Naprawić skutki. Zmienić, poprawić, zacząć od nowa…

Uważam, że traktowanie alkoholu jako osoby, towarzysza w trakcie intensywnego picia wynika z jednej strony z poświęcanego mu czasu, uczuć i emocji (oczywiście też zdrowia i kasy), z drugiej zaś otrzymywanej nagrody, co w rezultacie prowadzi do zaniedbań rzeczywistych relacji społecznych. Flaszka, puszka czy kieliszek stają się zamiennikiem przyjaciół, rodziny i namiastką bliskości. Pojawia się też zależność niewolnicza. Niewątpliwie uzależnienie jest silnym związkiem, ale jest to związek człowieka z substancją chemiczną. Trzeźwienie polega na uświadomieniu sobie tej relacji. Trwanie w wyobrażeniu, że alkohol jest życiowym partnerem może wywoływać całą gamę przeżyć i zachowań zupełnie nieadekwatnych do sytuacji. Może utrudniać abstynencję, wywoływać nadmierny żal, ból, cierpienie, pragnienie, złość. Jeśli nadam rzeczy ludzkie cechy to zacznę ją całkiem inaczej traktować. Trudniej się rozstać, trudniej porzucić, trudniej wyzbyć się oczekiwań a może jednak… Może to się przekształcić w pole walki i chęć odwetu czy zdobycia przewagi. Nawet jeśli to są niewinne rojenia w mojej głowie, porównania wzięte z życia, które mają mi pomóc w stawieniu czoła konkretnym przeciwnościom to nadanie pewnej rangi tym problemom koduje się w mojej podświadomości. Świadomość przyjmuje bezkrytycznie moje pomysły i wprowadza w życie. W tym widzę niebezpieczeństwo, w nieświadomym wciągnięciu się w grę, nad którą stracę kontrolę i wpadnę we własne sidła.
Nadanie niewłaściwej hierarchii sprawom, uczłowieczenie alkoholu odwraca uwagę ode mnie, od innych osób, przesłania piękne, wartościowe rzeczy, które są na wyciągnięcie ręki.

Guido - Śro 12 Lut, 2014 12:07

Ja się zgadzam. W moim odczuciu personifikowanie alkoholu zmusza do ciągłej walki z samym sobą, którą postrzegamy jako walkę z NIM, owym wrogiem, nieprzyjacielem, złym kochankiem, zdrajcą, etc.
Może też prowadzić do zamiany go na inną substancję, która pełnić będzie w naszym życiu rolę zagłuszacza emocji.

Acha, Matinko, wszystkiego najlepszego z okazji jubileuszowej pięćdziesiątej stronicy Twojego wątku.

Matinka - Śro 12 Lut, 2014 12:41

Guido napisał/a:
Acha, Matinko, wszystkiego najlepszego z okazji jubileuszowej pięćdziesiątej stronicy Twojego wątku.

Co? Jak? Dlaczego?
Ach! Tak! Dziękuję! To cudownie! :lol2:
Taką miałam ochotę na coś słodkiego... zv4v :>
Ogłaszam taryfę ulgową dla odchudzających się! Można zjeść trzy cukierki czekoladowe albo jedno ciastko. :rotfl:

Guido, a jutro też coś wymyślisz? ;)

Guido napisał/a:
Może też prowadzić do zamiany go na inną substancję, która pełnić będzie w naszym życiu rolę zagłuszacza emocji.

Eee... :skromny:

yuraa - Śro 12 Lut, 2014 13:03

Matinka napisał/a:
Można zjeść trzy cukierki czekoladowe albo jedno ciastko.

e tam, jak szaleć to szaleć


a tak na marginesie to jako kilkumiesięczna Dekadentka z pięćdziesiąciostronicowym tematem możesz ubiegać sie o wstęp do Albumu.
nieskromnie powiem że ciekaw jestem jak Matinka wygląda :skromny:

Guido - Śro 12 Lut, 2014 13:11

Nooo, niezła Vyhlaska....
Matinka - Śro 12 Lut, 2014 13:18

yuraa napisał/a:
e tam, jak szaleć to szaleć

Tak to wspomnieć Dekadentom o imprezie... :rotfl:
yuraa napisał/a:
ciekaw jestem jak Matinka wygląda

Yuraa, świat jest mały i wcześniej czy później będzie okazja "oko w oko" :)
Ptero, jesteś blisko ;)

Matinka - Śro 12 Lut, 2014 13:24

Czekajcie, bo właśnie własna, rodzona podświadomość mści się za zdemaskowanie, chochliki mi wprowadza do tekstu:
Matinka napisał/a:
Świadomość przyjmuje bezkrytycznie moje pomysły i wprowadza w życie

Miało być Podświadomość, niby maleńka różnica a jednak olbrzymia!

piotr7 - Śro 12 Lut, 2014 13:32

Guido napisał/a:
W moim odczuciu personifikowanie alkoholu zmusza do ciągłej walki z samym sobą,


Jesteśmy chyba z innej bajki. Ja nigdy nie personifikowałem alkoholu .
Był raczej jak element pewnej całości , jak np kluczyki do samochodu .
Nie są niezbędne , można zewrzeć albo ewentualnie z buta .
Przy takim podejściu do problemu łatwiej , moim zdaniem ,przebudować rzeczywistość .

Guido - Śro 12 Lut, 2014 13:39

piotr7 napisał/a:
Ja nigdy nie personifikowałem alkoholu .
Był raczej jak element pewnej całości , jak np kluczyki do samochodu .
Nie są niezbędne , można zewrzeć albo ewentualnie z buta .
Przy takim podejściu do problemu łatwiej , moim zdaniem ,przebudować rzeczywistość


Ja personifikowałem kiedy piłem, a gdy przestałem to robić, łatwiej mi było nie pić.
Po pijaku wyobrażałem sobie, że to mój taki przeklęty przyjaciel, który mnie prowadzi na skraj przepaści, by tam pokazywać niebotyczne widoki i jednocześnie lekko popychać coraz bliżej krawędzi.
Czułem się jak jakiś poeta wyklęty z druhem szatanem u boku.
Ot, banialuki pijackie...

eremita - Śro 12 Lut, 2014 13:41

Matinka napisał/a:

Ogłaszam taryfę ulgową dla odchudzających się! Można zjeść trzy cukierki czekoladowe albo jedno ciastko. :rotfl:


Bez taryfy ulgowej! :nono: :lol2:

szika - Śro 12 Lut, 2014 15:36

Matinka, a tak szczerze...
bardziej Cie zaniepokoiła metafora Ani, czy to, że poszła na terapię?
czy nie jest przypadkiem tak, że czujesz się w jakiś sposób porzucona, zdradzona?
z mojego punktu widzenia tak to wygląda... bo niby czemu Cie to tak aż poruszyło?
w końcu Ann przecież udała się do specjalistów, fachowców, zatem nawet jeśli ma teraz dziwnie i niepokojąco wyglądające z boku skojarzenia, to od teraz będzie w dobrych rękach... w terapii wiele rzeczy się prostuje, staje jasne jak słońce, jest po prostu łatwiej trzeźwieć... nie trzeba wyważać otwartych drzwi... zamiast trudzić się i samodzielnie odkrywać różne rzeczy tam dostaje się je na tacy podane, gotowe... co więcej... jeśli nawet się zajdzie na chwilę w ślepą uliczkę to zaraz jest pomocna dłoń, która sprowadza na dobrą drogę...
czy to nie tak, że martwisz sie jednak o siebie? boisz się?
wcale bym sie nie zdziwiła... to konstruktywny strach w mojej ocenie...

rufio - Śro 12 Lut, 2014 18:48

Ciekawe i zastanawiające uwagi Sziko :mysli:


prsk

Ann - Śro 12 Lut, 2014 19:12

A co tu się o mnie rozprawia? :nerwus:

Dziś personifikuję, a może jutro wreszcie przestanę.. bo na to mam nadzieję..
i to wcale nie jest takie, że to ma być jakieś pole walki czy coś.. Boże broń!
Prawda i szczerość.. mówię co czuję. Bo mimo 7 miesięcznej abstynencji nie nauczyłam się sama, jak się tych odczuć wyzbyć.

To moja droga.
Teraz wreszcie zaczynam kroczyć nią z pomocą. Bo schowałam upór do kieszeni. Bo nie chcę dalej się mordować na zasadzie: jestem ślepa ale myślę, że wiem jak wygląda zielony.
Dalej w ten temat nie wchodzę ;) moje zdanie jest moje ;)
namieszałam i temat wam dałam niezły..
co złego to nie ja! see you! 5grv

rufio - Śro 12 Lut, 2014 19:16

Ann napisał/a:
moje zdanie jest moje

" A ze swoim zdaniem zawsze się zgadzam " (Monka ) i tego się trzymaj - czyta się Ciebie dziewczyno z nadzieja i uśmiechem .

prsk :kwiatek:

Matinka - Czw 13 Lut, 2014 22:09

Ann napisał/a:
A co tu się o mnie rozprawia?
Dziś personifikuję, a może jutro wreszcie przestanę.. bo na to mam nadzieję..
Ann napisał/a:
To moja droga.

Aniu, spoko! Personifikacja jest też moim doświadczeniem i pragnę o nim podywagować :p
szika napisał/a:
Matinka, a tak szczerze...
bardziej Cie zaniepokoiła metafora Ani, czy to, że poszła na terapię?
czy nie jest przypadkiem tak, że czujesz się w jakiś sposób porzucona, zdradzona?
z mojego punktu widzenia tak to wygląda... bo niby czemu Cie to tak aż poruszyło?
w końcu Ann przecież udała się do specjalistów, fachowców, zatem nawet jeśli ma teraz dziwnie i niepokojąco wyglądające z boku skojarzenia, to od teraz będzie w dobrych rękach... w terapii wiele rzeczy się prostuje, staje jasne jak słońce, jest po prostu łatwiej trzeźwieć... nie trzeba wyważać otwartych drzwi... zamiast trudzić się i samodzielnie odkrywać różne rzeczy tam dostaje się je na tacy podane, gotowe... co więcej... jeśli nawet się zajdzie na chwilę w ślepą uliczkę to zaraz jest pomocna dłoń, która sprowadza na dobrą drogę...
czy to nie tak, że martwisz sie jednak o siebie? boisz się?
wcale bym sie nie zdziwiła... to konstruktywny strach w mojej ocenie...


Szika, patrzysz przez pryzmat swoich doświadczeń, swoich doznań.
Dla mnie forum jest częścią wirtualnego świata, to co się w nim dzieje nie jest fikcją, ale nie jest też moją rzeczywistością. Jeśli jakieś zdarzenie wywołała moje emocje to są one raczej stonowane i przelotne. Czasem coś mnie rozśmieszy, uraduje, czasem zadziwi, czasem zirytuje, zasmuci… Bywa, że coś mnie zaintryguje, zaciekawi, że dłużej się zastanowię, porozmyślam. A z tych myśli to nawet coś wynika, jakiś skutek jest i rezultat;-)
Skojarzenie alkoholu z partnerem według mnie niesie ryzyko, co już wyjaśniłam. Ale mogę się mylić.
Jak również porównanie terapii ze sprawą rozwodową. Wystarczy sobie wyobrazić z jakimi uczuciami idzie się na takie spotkanie. To są raczej trudne uczucia, ale to znów mój punkt widzenia.
Chyba jutro Staszek kończy terapię, pamiętam jak się zdecydował, jak pozytywnie do niej podchodził, jak czekał z niecierpliwością, odliczał dni, był podekscytowany… Czuł też niepokój, ale tak jak przed nowym etapem, przed zmianą w dobrym kierunku. Takie odniosłam wrażenie z Jego postów. Osobiście uważam, że to wpływa korzystnie na późniejszą percepcję, a kto wie, może i na rozwój sytuacji… A swoje myślenie można przecież modyfikować.

Szika, zareagowałam spontanicznie, mając takie a nie inne przekonanie.

Uważam, że jak ktoś potrzebuje wsparcia i pomocy to idzie na terapię - to jest właściwe:-)

Nie czuję się ani porzucona ani zdradzona;-) Rety, skąd ten pomysł?
Nie martwię się, ani nie boję i nie uważam, żeby strach był konstruktywny.

Matinka - Czw 13 Lut, 2014 22:14

szika napisał/a:
ja nie rozumiem osób, które nie chcą korzystać z terapii :( niepojęte to dla mnie :( kiedyś moja terapeutka, gdy zamęczałam ja pytaniami "dlaczego ludzie nie chcą się leczyć?" podsunęła fajne porównanie:)
terapia to jak restauracja, gdzie są zastawione stoły, żarcia opór i całkowicie za darmo... wystarczy wejść i brać, jeść do syta, ile się da, ile wejdzie..
ktos kto nie chce terapii, to zagląda tylko przez szybę, albo przechodząc obok odwraca wzrok, żeby nie widzieć jak inni jedzą...


W sumie dobre porównanie. Czemu Ci ludzie nie wchodzą…? Może nie mają zaufania do tego darmowego jadła albo do obsługi. Może boją się, wstydzą. Może nie chcą towarzystwa. Może sami nie czują się mile widziani. Może nie czują głodu, a może nie chcą się przyznać. Może nadto się spieszą. Może nie mają siły pociągnąć za klamkę. Może niepokoi ich świat za szybą. Może… być wiele wytłumaczeń.

A tak w życiu, to nie lubię restauracji;-) Wolę ugotować to, co mi smakuje. Wolę włożyć trud w zdobycie i przygotowanie posiłku. Jak jestem głodna wolę ukopać ziemniaków w polu, upiec w ognisku, ubabrać paluchy węglem - wtedy jestem syta i zadowolona :) .

Janioł - Czw 13 Lut, 2014 22:39

Matinka napisał/a:
Może nie mają zaufania do tego darmowego jadła albo do obsługi. Może boją się, wstydzą. Może nie chcą towarzystwa. Może sami nie czują się mile widziani. Może nie czują głodu, a może nie chcą się przyznać. Może nadto się spieszą. Może nie mają siły pociągnąć za klamkę. Może niepokoi ich świat za szybą. Może… być wiele wytłumaczeń.
a może tak naprawde boją zetknąć się z bolesną rzeczywistościa i nie może niechca przestać pić ?

w trzeżwieniu nie mam miejsca na "może" no chyba że na morze gorzały ;)

siwy56 - Czw 13 Lut, 2014 23:05

Jeśli pęknie mi kran to go wymienię,nawali samochód to go naprawię,spalą się korki to je zamienię na dobre,potrzebuję wiatę, zbuduję.Nie to żeby niebyło mnie stać na hydraulika ,mechanika,elektryka czy budowlańca . Po prostu lubię się sprawdzać sam.Daje mi to większą satysfakcję ,chyba że przerasta to moje umiejętności to proszę fachowca,ale przedtem muszę sprawdzić czy sam dam radę.
Janioł - Czw 13 Lut, 2014 23:07

siwy56 napisał/a:
Jeśli pęknie mi kran to go wymienię
jak wątroba od gorzały zgnije też ja wymienisz ...sam ?
Matinka - Czw 13 Lut, 2014 23:08

Janioł napisał/a:
może tak naprawde boją zetknąć się z bolesną rzeczywistościa i nie może niechca przestać pić ?


Nie wiem czy było to Twoją intencją;-) ale powróciłam myślą do tej restauracji z pełną wyżerką i ludzi za stołami. Czy docenią to podarowane jedzenie, czy nauczą się w ten sposób troszczyć o siebie, czy poradzą sobie z głodem po wyjściu, czy będą potrafili zadbać o swój kolejny posiłek?

Masz rację, jest strach przed bolesną rzeczywistością. Dlatego potrzeba wiele szczerości, żeby spojrzeć w prawdzie na "pijaną rzeczywistość" i ocenić czy jest ona dobra, szczęśliwa.
A po rozrachunku znaleźć odwagę zmiany, na nieznane ale z nadzieją na lepsze.

"Może..." jest dla mnie wyrazem pokory.

siwy56 - Czw 13 Lut, 2014 23:10

Janioł napisał/a:
siwy56 napisał/a:
Jeśli pęknie mi kran to go wymienię
jak wątroba od gorzały zgnije też ja wymienisz ...sam ?
A czy tterapełta lub AA ją wyleczy.
Janioł - Czw 13 Lut, 2014 23:10

Matinka napisał/a:
"Może..." jest dla mnie wyrazem pokory.
dla mnie "może" było (doświadczyłem tego zapijając po prawie 12 latach) i jest furtką do powrotu do picia ala ja starej daty tradycjonalista jestem
pterodaktyll - Czw 13 Lut, 2014 23:12

Matinka napisał/a:
powróciłam myślą do tej restauracji z pełną wyżerką i ludzi za stołami. Czy docenią to podarowane jedzenie,

W restauracji za jedzenie trzeba zapłacić............nie ma nic za darmo, tak jak w trzeźwieniu....

Matinka - Czw 13 Lut, 2014 23:14

siwy56 napisał/a:
Jeśli pęknie mi kran to go wymienię,nawali samochód to go naprawię,spalą się korki to je zamienię na dobre,potrzebuję wiatę, zbuduję.Nie to żeby niebyło mnie stać na hydraulika ,mechanika,elektryka czy budowlańca . Po prostu lubię się sprawdzać sam.Daje mi to większą satysfakcję ,chyba że przerasta to moje umiejętności to proszę fachowca,ale przedtem muszę sprawdzić czy sam dam radę.


Witaj Siwy, miło Cię widzieć! :)
Ale wiesz, że sprawa czachy dotyczy? ;)
A przy okazji :okok:

siwy56 - Czw 13 Lut, 2014 23:14

Dla mnie może to prawo wyboru i każdy decyduje we własnym sumieniu sam co jest dla niego najlepsze
Matinka - Czw 13 Lut, 2014 23:22

pterodaktyll napisał/a:
Matinka napisał/a:
powróciłam myślą do tej restauracji z pełną wyżerką i ludzi za stołami. Czy docenią to podarowane jedzenie,

W restauracji za jedzenie trzeba zapłacić............nie ma nic za darmo, tak jak w trzeźwieniu....


Ale wizja sziki była całkiem inna i rzeczywiście, może pasować do terapii.
szika napisał/a:
terapia to jak restauracja, gdzie są zastawione stoły, żarcia opór i całkowicie za darmo... wystarczy wejść i brać, jeść do syta, ile się da, ile wejdzie..

A jeśli z płaceniem, to już trochę inna sprawa;-)

Janioł - Czw 13 Lut, 2014 23:28

siwy56 napisał/a:
każdy decyduje we własnym sumieniu sam co jest dla niego najlepsze
sam alkoholik jedyne co sam może wymyślic to pół litra
siwy56 - Czw 13 Lut, 2014 23:36

Janioł napisał/a:
siwy56 napisał/a:
każdy decyduje we własnym sumieniu sam co jest dla niego najlepsze
sam alkoholik jedyne co sam może wymyślic to pół litra
Piłem i to często w grupie alkoholików teraz jestem sam i jestem czeżwy Każdy jest inny jeden potrzebuje AA inny samotności.
Janioł - Czw 13 Lut, 2014 23:37

siwy56 napisał/a:
Każdy jest inny jeden potrzebuje AA inny samotności.

inny tak, tylko choroba wciąż ta sama i prawa nią rządzące też , alkoholikowi potrzebny jest drugi alkoholik lub terapeuta do trzeżwienia (tzw. lustro , lustra) , zryty przez alkohol i mechanizmy rozum nawet nie wiadomo jak doskonały nie jest w stanie racjonalnie poradzić sobie z chorobą ( o byłoby za proste bo wystarczyłoby poczytać mądre książki) dlatego inni NIEZBĘDNI SA DO MOJEGO TRZEŹWIENIA - NAWET CI WIRTUALNI

siwy56 - Czw 13 Lut, 2014 23:40

Zgadza się ale dróg do Rzymu jest wiele
piotr7 - Pią 14 Lut, 2014 07:30

siwy56 napisał/a:
Zgadza się ale dróg do Rzymu jest wiele


Tak ale można prosto albo dookoła . Można samochodem albo na piechotę .
Zastanawiam się tylko jak długo jeszcze będziesz kombinował ?

Matinka - Śro 02 Kwi, 2014 19:56

Wybór był: "chcę nie pić" a cała reszta to konsekwencja tej decyzji. I spadła na mnie ta "trzeźwość" jak grom z jasnego nieba. Jak niechciany prezent, który nie wiadomo czym jest, do czego służy i co z nim począć...Macam, potrząsam, oglądam i odkrywam różne niespodzianki ;) Myślę, że wciąż jej nie znam i nie doceniam.
Określone uczucia wiążę z samym zaprzestaniem picia, to jest ulga z odzyskania części wolności, godności. Cicha, spokojna radość dość głęboko schowana. Stałość, pewność, że to ta właściwa strona. Ten brzeg rzeki.
Żyję teraźniejszością, bo nie mam ochoty patrzeć wstecz ni w przód.
Rzeczywistość męczy mnie swoją intensywnością, adaptuję się do niej, jak człowiek po przejściach, jak ktoś nieprzystosowany.


Matinka - Czw 10 Kwi, 2014 10:03

Lubię posłuchać co świat gada, przez obrazy, sytuacje, zdarzenia. Czasem wprost do mnie, czasem po prostu o sobie.
Mam też słabość, żeby to utrwalać, zrobione zdjęcia pozostają w pamięci. Te zaniechane, niechwycone w porę – tym mocniej tkwią.

Utrwalając bywa, że odbieram jakiś przekaz, wynajduję skojarzenie, ale też pstrykam bez zrozumienia powodu w danej chwili.
Część wyrzucam, sporo zostawiam.

Do niektórych obrazów wracam, wyłuskuję, obrabiam i umieszczam w innym miejscu.
I tak po dwóch latach, wśród setek innych wynalazłam tego „parszywego” kotka. Wykadrowałam i odbarwiłam.
Włóczyłam się wtedy z koleżanką po biednej, zapuszczonej okolicy, ciemnych i zaniedbanych zaułkach.
Powstała cała seria dość bliskich mi zdjęć. Są dla mnie niezwykłe.

Jedno podwórko było kocie. Rosło tam przygięte do ziemi drzewo, zieleniał zachwaszczony trawnik, w kącie stała sklecona z dykty buda a obok miski z jedzeniem i wodą. Na pniu wylegiwały się dwa koty. Trochę się nas przestraszyły, niechętnie zeskoczyły i schowały się w zarośla. A ten trzeci, najmniejszy, nie zwracał na nic uwagi, siedział zamyślony na progu między ciemną dziurą piwnicy a słonecznym światłem. Jakby nie mogąc się zdecydować, który kierunek obrać. Wokół oczu miał czerwone, kostropate obwódki – zapewne spędził na dole swoje dzieciństwo; pyszczek jakby przedwcześnie postarzały i smutny. Czy rzeczywiście to widać czy sobie wymyśliłam?



Mówiłam: „lubię siebie i akceptuję”, póki nie przyjrzałam się sobie przez szkło uzależnienia.
Wtedy moje zachowania, zalety, wady, cechy wydające się bez większego znaczenia ułożyły się w idealny portret alkoholiczki.
To trudna wiedza.

Czemu kot? Czemu ja? Czemu obok siebie?
Może podpowiedź jest w tym, co napisał Wojti.aspi, może znajduję jakąś niewielką zbieżność…?
Wojti.aspi napisał/a:
przychodzą mi do głowy obrazy bez ich planowania z mej strony. Na przykład raz zadałem sobie pytanie - jak mam się ustosunkować do swych rażących wpadek, do żenujących sytuacji, które powodowałem w przeszłości i nie mogę się z nimi do dziś pogodzić... I wówczas, po chwili zobaczyłem w głowie las jesienią (choć nie było to o tej akurat porze roku), opadające liście. Odczytałem z tego więc odpowiedź, że zdarzenia są właśnie jak opadające liście, aktualne właśnie opadają by zakryć w naszych wspomnieniach te z przeszłości


Mamy podobne szanse, Kocie.
;)

eremita - Czw 10 Kwi, 2014 10:57

A po co go wykadrowałaś i odbarwiłaś?
Pytam podstępnie nawiązując do Twojej kociej opowieści.

Matinka - Czw 10 Kwi, 2014 13:32

eremita napisał/a:
A po co go wykadrowałaś i odbarwiłaś?
Pytam podstępnie nawiązując do Twojej kociej opowieści.

Eremito, odpowiem na gorąco, póki się uśmiecham :) .
Sprytnie wyzwoliłeś mnie z tej kociej historii, niewiele brakowało a miauczałambym żałośnie :wysmiewacz: A czuję ulgę i siłę śmiechu. Dzięki!
Z tamtego podwórka wybrałam obraz właśnie tego biednego kociaka. Przyciągnął moją uwagę, poza tym jako jedyny się nie bał ;) .
Jego uczyniłam postacią pierwszoplanową. Jakby to nie brzmiało to stał się moim bohaterem :mgreen: .
Czemu pozbawiłam kolorów?
Dla nadania większej dramaturgii? :mysli:
Mam sentyment do zdjęć czarno-białych, pozytywnie kojarzę je z dzieciństwem.
Aż się boję głębiej wnikać w przyczyny takiego wyboru, bo jeszcze doszukam się w tym swojego alkoholizmu;-)
Barwy nie są takimi jakimi je widzimy, dlatego bez nich rzeczywistość wydaje mi się mniej fałszywa?
Kolory stwarzają olbrzymią przestrzeń do interpretacji, kiedy zabieram tę warstwę, koncentruję uwagę na całkiem innych właściwościach obrazu.
Jednak w tym przypadku odbarwienie było również moją interpretacją, przekazem, podporządkowałam świat historii parszywego kotka ;)

I wszystko jasne? :mgreen:

Jras4 - Czw 10 Kwi, 2014 14:24

Matinka napisał/a:
zapewne spędził na dole swoje dzieciństwo;
Ty jesteś tym kotem ...,,Serca uwięzione w smutnej pszeszłości ,,..
siwy56 - Czw 10 Kwi, 2014 16:46

Jras4 napisał/a:
Ty jesteś tym kotem ...,,Serca uwięzione w smutnej pszeszłości ,,..
Jaras. Jestem pod wrażeniem.Krótko zwięźle i na temat. :brawo:
Matinka - Czw 10 Kwi, 2014 22:03

eremita napisał/a:
A po co go wykadrowałaś i odbarwiłaś?

siwy56 napisał/a:
Jras4 napisał/a:
Ty jesteś tym kotem ...,,Serca uwięzione w smutnej pszeszłości ,,..
Jaras. Jestem pod wrażeniem.Krótko zwięźle i na temat. :brawo:

Coś robię intuicyjnie czy podświadomie, czuję istotę tego działania, ale jej nie widzę. Potrzeba kogoś obok, żeby to zobaczył. To jest to, co dotyczy mnie a nie potrafię sama dostrzec.
Ta kocia opowieść jest takim przykładem.
Gdzieś byłam blisko, czułam wspólnotę z zabiedzonym zwierzakiem, bez problemu dopisałam mu historię.
A dlatego, że przerzuciłam na kota swoje uczucia, dobra Iras, masz rację, zobaczyłam siebie w postaci tego kota. Nie. Ja byłam tym kotem.
Inni też to chyba zobaczyli…? Stąd pytanie Eremity?
Uzmysłowiłam to sobie dopiero po paru godzinach, po Waszych postach, podchodząc jeszcze raz do obróbki zdjęcia, tym razem inaczej wykadrowałam, zostawiłam kolory. Wtedy zrozumiałam dlaczego obrobiłam w taki sposób pierwsze foto.
Nie chodziło o dramaturgię, nie chodziło o efekt dla widowni, chodziło o moje samopoczucie.
Popatrzyłam dokładnie na kolorowe ujęcie, zastanawiając się co mnie w nim drażni.
Irytowała mnie zieleń ekspansywnych chwastów, czułam się zagubiona i przytłoczona. Ale nie ja fotograf a Ja – KOT.
Wycięłam zielsko i odbarwiłam, żeby uczynić przestrzeń bardziej mi podobną, przychylną, łagodną…
Ciekawa sprawa…

eremita - Pią 11 Kwi, 2014 10:01

Matinka napisał/a:
Ja byłam tym kotem.
Inni też to chyba zobaczyli…? Stąd pytanie Eremity?

Bingo siostro :okok:

eremita - Pią 11 Kwi, 2014 10:03

Teraz mi się fotka bardziej podoba. Zwróć uwagę na dwa światy: żywy, kolorowy, przed kotem i szarobury, zimny i wilgotny za kotem.

całusy :rotfl:

Aska - Pią 11 Kwi, 2014 10:39

eremita napisał/a:
Teraz mi się fotka bardziej podoba. Zwróć uwagę na dwa światy: żywy, kolorowy, przed kotem i szarobury, zimny i wilgotny za kotem.

Gdyby to byl FB, to wcisnelabym "lajka". Nic dodac, nic ujac. :)

Matinka - Pią 11 Kwi, 2014 21:48

eremita napisał/a:
Bingo siostro :okok:

Ale żem się nakręciła za własnym ogonem :mgreen:
Czy ja jeszcze czegoś nie widzę?
Aska napisał/a:
eremita napisał/a:
Teraz mi się fotka bardziej podoba. Zwróć uwagę na dwa światy: żywy, kolorowy, przed kotem i szarobury, zimny i wilgotny za kotem.

Gdyby to byl FB, to wcisnelabym "lajka". Nic dodac, nic ujac. :)

Niech będzie, ale już nie ciągnijcie za uszy :luzik:
Eremito, jednak zgodzisz się, że czarno-biała fotografia ma jakiś taki nieodparty urok? ;)
eremita napisał/a:
całusy :rotfl:

Uściski, siostrzane :lol2:

eremita - Sob 12 Kwi, 2014 14:33

Ja też czasem idę w "monochromatyczne". Czemu? Bo to najprostszy sposób by dodać tajemnicy. Sepia jest jednak lepsza. Dużo lepsza.
Daje posmak wartości, bo tak się przyjęło, że wszystko, co stare to jest wartościowe. A jeszcze jak pomięte, zabrudzone i obtargane, no i oczywiście w sepii- ogólna egzaltacja gwarantowana.
Niestety z ludźmi jest inaczej...

Jo-asia - Pią 23 Maj, 2014 08:10

:)
Pisałaś u siwego..o pustce i o próbie wyjścia z tego
Nie nauczyłam się jeszcze..witać pustkę z radością ;)
Za to, jestem jej wdzięczna..gdy minie.. ;)
Do tego...po niej, coś rodzi się we mnie na nowo.
Pozdrawiam :buzki:

Matinka - Pią 23 Maj, 2014 22:08

Matinka napisał/a:
zniosło mnie w kierunku Morza Martwego i nie widzę nic na horyzoncie, wokół pustka i tylko staram się by się z tego wykaraskać – to pochłania całą moją energię.

Jo-asiu, radości nie przynosi taki stan, przeciwnie i jest trudniejszy niż alkoholizm.
Pustkę czuje się dokoła, wewnątrz pozostaje wiele przykrych emocji.
Czytałaś może Harrego Pottera? Były tam paskudne stwory, które karmiły się cudzym szczęściem, wysysały z ofiar najlepsze wspomnienia, zabierały radość, ciepło, nadzieję.
Trzeba było wiele siły i mobilizacji pozytywnej energii, żeby oprzeć się atakowi Dementorów.
Mam wrażenie, że dopadły mnie te książkowe straszydła.

Jo-asia - Sob 24 Maj, 2014 06:29

Matinka napisał/a:
Czytałaś może Harrego Pottera?

nie czytałam całego..wszystkie części widziałam, lubię tego typu książki :skromny:
Matinka napisał/a:
Trzeba było wiele siły i mobilizacji pozytywnej energii, żeby oprzeć się atakowi Dementorów.

pamiętasz, skąd Harry czerpał tę siłę?
z miłości..
do tego, nie doświadczył jej na sobie (rodzice przecież nie żyli).. a mimo to, potrafił ją w sobie znaleźć..

mnie najprostsze rzeczy pomagają.. zmieniaj co zmieniać możesz, akceptuj co zmienić nie możesz...naucz się rozróżniać jedno od drugiego
wszystko ma swój cel i sens, wszystko dzieje się dla mnie a nie przeciwko mnie
czasem trudno mi się pogodzić z czymś czego nie rozumiem i sensu w tym nie odnajduję.. pozostaje mi wtedy wiara..wiara w miłość, u mnie do SW
:)
gdybyś potrzebowała się wygadać.. zapraszam :)

Matinka - Sob 24 Maj, 2014 22:31

Jo-asiu przeczytałam sobie rano i zrobiło mi się miło, zwłaszcza dziękuję za tę możliwość :)
Cytat:
gdybyś potrzebowała się wygadać.. zapraszam

Już sama świadomość pomaga, a kto wie może skorzystam z tej gościnnej furtki...

A czytałaś Królową Śniegu? ;)
Odłamek zwierciadła zniekształcał Kajowi rzeczywistość.
Podobnie czuję i postrzegam.
Mam bardzo niski poziom frustracji, niską samoocenę a jeszcze bardziej wyostrzoną wrażliwość. Jedno złe słowo, nieuważna uwaga, spięcie, konflikt, niepowodzenie i pogrążam się.
Tak jak w uzależnieniu, napędza się błędne koło destrukcyjnych zachowań i emocji. Również trudno jest z tego wydostać się.
Jo-asia napisał/a:
pamiętasz, skąd Harry czerpał tę siłę?

z miłości..

Masz rację. Jednak jest to dla mnie zarazem rozwiązanie, jak i problem.
Uczucia teraz stanowią wulkan, który lepiej omijać. Rozsądek trochę nad tym panuje, próbuje trzymać w ryzach.
Jo-asia napisał/a:
mnie najprostsze rzeczy pomagają.. zmieniaj co zmieniać możesz, akceptuj co zmienić nie możesz...

Angażuję się w proste zadania, zmuszam do podstawowej aktywności.
Fizycznie też nie daję rady, dopada mnie zmęczenie, takie z niczego.
Jo-asia napisał/a:
wszystko ma swój cel i sens, wszystko dzieje się dla mnie a nie przeciwko mnie

Wiem skąd to pochodzi i przyjmuję jako część życia. Chciałabym wierzyć, że to okres przejściowy.
Wiem, że wymaga to zmian i mojego wysiłku.

A bajka mówi, że Kaj by utknął w krainie zimna, gdyby nie Gerda, jej uczucie i poświęcenie.

Jo-asia - Pon 26 Maj, 2014 18:03

Matinka napisał/a:
Mam bardzo niski poziom frustracji, niską samoocenę a jeszcze bardziej wyostrzoną wrażliwość. Jedno złe słowo, nieuważna uwaga, spięcie, konflikt, niepowodzenie i pogrążam się.
Tak jak w uzależnieniu, napędza się błędne koło destrukcyjnych zachowań i emocji. Również trudno jest z tego wydostać się.

widzisz skąd się to bierze..to pierwszy krok :)
teraz parę prostych zasad i samoocena wzrośnie a frustracja zniknie
czytałaś "Cztery umowy" Ruiza? ona mnie pomogła właśnie w tym

czytając Ciebie, czuję Twoją szczerość, Twój dystans do siebie i pokorę w Tobie

u mnie te destrukcyjne zachowania i emocje... myśli, wypływały z zza wysokich wymagań w stosunku do siebie, a opinie innych tylko potęgowały je, udowadniały ich słuszność
Matinka napisał/a:
Uczucia teraz stanowią wulkan, który lepiej omijać. Rozsądek trochę nad tym panuje, próbuje trzymać w ryzach.

tylko dlatego, że takie nadajesz im znaczenie
jak przestałam się ich bać, pozwoliłam im z siebie wychodzić, dzięki temu, przychodziło zrozumienie po co mi one..
największym błędem jaki długo u mnie pokutował..pokutuje :oops: jest to, że ciągle nie ufam im, znaczy szukam..drugiego dna "uzależniowego", znaczy takiego, że mnie "okłamują"
Matinka napisał/a:
Fizycznie też nie daję rady, dopada mnie zmęczenie, takie z niczego.

gdy tracę sens..takie zmęczenie mnie dopada, :bezradny: to też ja, więc czemu tego też nie pokochać ? ;)
Matinka napisał/a:
A bajka mówi, że Kaj by utknął w krainie zimna, gdyby nie Gerda, jej uczucie i poświęcenie.

tyle, że ona mu tylko przypomniała o tym, co on i tak miał w sobie :bezradny:
odłamek lustra.. każdy z nas go ma/miał w sobie, (nawet Gerda w którejś chwili zapomniała, po co wyjechała... ), jeśli wiem, że go mam..wiem, że coś co widzę jest zniekształcone przez nie..teraz tylko rozgrzać serce i stopić lód ;) może pomóc w tym, ktoś z zewnątrz. za mnie tego jednak nie zrobi

"Biegnąca z wilkami" Estes, jeśli lubisz bajki, to dobra pozycja aby nauczyć się czytać sens bajek :)

Guido - Wto 27 Maj, 2014 08:22

Jo-asia napisał/a:


Matinka napisał/a:
Uczucia teraz stanowią wulkan, który lepiej omijać. Rozsądek trochę nad tym panuje, próbuje trzymać w ryzach.


tylko dlatego, że takie nadajesz im znaczenie
jak przestałam się ich bać, pozwoliłam im z siebie wychodzić, dzięki temu, przychodziło zrozumienie po co mi one..



Jest to, jak sądzę, klucz do wszystkiego.
Nie raz budziłem się rano z poczuciem czarnej niechęci do nadchodzącego dnia. Kiedyś wstawałem z tym uczuciem w sercu i pielęgnowałem je przez cały dzień, by wieczorem zalać je wódką.
Dzisiaj gdy to się zdarza, nie wstaję od razu, obserwuję ten dziwny stan, obserwuję fizjologiczne reakcje mojego organizmu, patrzę co się ze mną dzieje. I gdy tak patrzę, nie analizując i nie nadając temu żadnego znaczenia, żadnej treści - wtedy to się ode mnie oddziela, jak skóra od węża. Pozostawiam to za sobą i wtedy dopiero wstaję, już spokojniejszy.
Nie zawsze się udaje w stu procentach, to proces, nauka, droga.

Jo-asia - Wto 27 Maj, 2014 15:14

Guido napisał/a:
Dzisiaj gdy to się zdarza, nie wstaję od razu, obserwuję ten dziwny stan, obserwuję fizjologiczne reakcje mojego organizmu, patrzę co się ze mną dzieje.

dziś jest i u mnie inaczej
pamiętam na początku.. aby się uspokoić.. rozmawiałam sama ze sobą, zadawałam pytania i odpowiadałam, oddzielałam każde uczucie i szukałam sposobu na.. zmniejszenie jego natężenia.. to pomagało
dziś nadal nie radzę sobie z bezsensem.. mówiąc nie radzę, mam na myśli.. że jak się już pojawi, pozwalam mu żyć. Nie wkręcam się a jestem, nie będąc nim. Stan taki może trwać u mnie różnie, nawet kilka tygodni. Gdy zapadam się mimo to nadal, wracam do metod z pierwszych dni nie picia i zawsze działa. :)
Ja, nazywam to u siebie "umieraniem".
Taki stan, ma miejsce gdy coś co było.. nadawało mi sens, (głębokie przekonanie), umarło, zniknęło, odeszło, rozwiało się..
Piękne jest to, że po tym następuje "odrodzenie"..nowe..
choć dziś...coś bardzo się opiera..i nie chce odejść czy też ja, nie chcę mu dać odejść ;)

Matinka - Wto 27 Maj, 2014 16:01

Moi drodzy, dziękuję za Wasze doświadczenia, to pomaga :) .
Jo-asiu, nawet jeśli nie piszę to czytam i myślę o tym wszystkim.

Jo-asia - Śro 28 Maj, 2014 10:23

Matinka napisał/a:
czytam i myślę o tym wszystkim.

wyrzucaj...z siebie to
to przynosi ulgę i dystans do siebie
nie musi być tutaj, do kogoś..wystarczy kawałek papieru
choć..szybciej działa, jak Ktoś..usłyszy
aaa, u mnie to tak działa :)
:buziak:

szika - Śro 28 Maj, 2014 10:28

Jo-asia napisał/a:
choć..szybciej działa, jak Ktoś..usłyszy

z całą odpowiedzialnością i będąc świadomą i przy zdrowych (?? hihi) zmysłach potwierdzam :mgreen:

Matinka - Śro 28 Maj, 2014 22:04

Jo-asia napisał/a:
wyrzucaj...z siebie to
to przynosi ulgę i dystans do siebie

Tak jest Joasiu, zyskuje się też dystans do swoich problemów.
Jak się zaczyna głośno o tym opowiadać to powstaje całkiem inne spojrzenie, czasem coś się klaruje...Jest też ulga, chwilowy spokój z wyrzucenia siebie i emocji i skrywanych uczuć, myśli.
Pomaga uważność drugiej osoby, sama taka obecność jest kojąca.
szika napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
choć..szybciej działa, jak Ktoś..usłyszy

z całą odpowiedzialnością i będąc świadomą i przy zdrowych (?? hihi) zmysłach potwierdzam :mgreen:

Macie racje kobitki :tak:
Ale gdzie ja znajdę takie uszy, co wysłuchają i nie zwiędną? ;)
Pomijając brak uszu, to przyznam, że nie zawsze dobrze czuję się po zwierzeniach.
Po chwilowej uldze, przychodzi wstyd, czasem poczucie winy, wyrzuty sumienia, że niczym z puszki Pandory wypuściłam na świat coś złego czy przykrego, bolesnego. Może to być też trudne dla słuchacza.
Papier więcej zniesie i swojego czasu, będąc nastolatką, pisałam pamiętnik.
Z perspektywy patrząc, widzę, że nadałam temu takie znaczenie, że też mnie to oddalało od rzeczywistości. Ma to swoje dwie strony i już wiem, że powinnam na to zwracać uwagę.
Pisanie...no nie wiem, pomyślę...
Oczywiście, kiedy zamyka się w kręgu własnych rozważań to nie ma się też możliwości ich weryfikacji, poznania innego osądu, opinii...

Jo-asia - Czw 29 Maj, 2014 10:47

Matinka napisał/a:
Po chwilowej uldze, przychodzi wstyd, czasem poczucie winy, wyrzuty sumienia, że niczym z puszki Pandory wypuściłam na świat coś złego czy przykrego, bolesnego. Może to być też trudne dla słuchacza.

taką mam naturę..słuchacza
i nie czuję obciążenia słuchaniem, zwierzeniami
wręcz przeciwnie..sama nie bardzo umiem się zwierzać..stąd słuchanie kogoś i mnie odciąża..tak to cudnie działa :)
Matinka napisał/a:
Pisanie...no nie wiem, pomyślę...

ja wolę pisać...

Matinka - Czw 05 Cze, 2014 14:03

Pozwoliłam sobie wkleić, co by mi nie zginęło :)
Guido napisał/a:
dziadziunio napisał/a:
Kiedyś kupiliśmy sobie akwarium. Dokupiliśmy do niego ślimaka, takiego winniczka z trąbką którą wystawioną ponad lustro wody mógł czerpać sobie powietrze. W akwarium posadzone trzy roślinki, symetrycznie mała, średnia i duża. Siadziałem na fotelu i patrzyłem co robi, wchodził najpierw na małą i wyciągał trąbkę którą jednak nie dosięgał ponad lustro wody, potem na srednią i to samo. Chciałem mu pomóc gdyż z góry wiedziałem skąd trąbka dosięgnie. Lecz jak? inne światy, tafla szkła i głos który do niego nie dociera. Ślimak dał sobie radę, powietrza starczyło a znajdując miejsce z którego tego dokonał nigdy już nie próbował robić tego z niższego. Mogłem krzyczeć próbując mu pomóc i pokazywać jaki ja mądry...Tylko po co? skoro i tak by nie docierało?


Metafora ślimaczkowa mnie rozbroiła.
Warto czasem przedzierać się przez duszne, ponure chaszcze, by natrafić na taki piękny, maleńki, promieniejący kwiatek paproci.


Mnie też urzekła opowieść o wytrwałym ślimaku, który przecież walczył o przetrwanie. Że też człowiek zatraca swój naturalny instynkt samozachowawczy… :mysli:
A skoro też mowa o chaszczach to i inne skojarzenie zaraz przyszło mi do głowy.
Wiosną w lesie, gdy jeszcze nie ma liści, pod nogami pojawiają się dziesiątki wątłych roślinek. Cienkie łodyżki z dwoma listkami o przeróżnych kształtach: ząbkowane, piłkowane, palczaste, sercowate i jak uszy słoniowe – siewki różnych drzew. Zaledwie kilka procent tego potomstwa przeżyje, a te które zostaną będą miały trudne dzieciństwo – nieustanną walkę z konkurencją, o światło, wodę i pokarm. Czasem skarlałe, czasem chorobliwie cienkie, powyginane i anemiczne będą trwały i czekały na swoją chwilę. Aż zrobi się luka, aż ustąpi starsze pokolenie - czy samo przytłoczone wiekiem czy też na skutek sił żywiołu czy innej ingerencji. I nagle zrobi się jasno i przestronnie, wtedy śmigną do góry przygłuszone łodygi i gałązki, stając się silnymi pniami i konarami. Liście korony sięgną w końcu nieba, korzenie zakotwiczą w ziemi.
A morał z tego taki, że warto starać się o swoją szansę, a jak się trafi to korzystać!:-)
Czasem czuję się takim ślimakiem co szuka dogodnej łodyżki, czasem siewką w lesie, a de facto jestem trzeźwiejącą alkoholiczką.

A tuż obok takie toczą się rozmowy:
Trufla napisał/a:
Whiplash napisał/a:
Mam nadzieję, że Trufla nie zaprzepaści danej szansy

Nie ma takiej możliwości, druga taka okazja może mi się nie trafić :) Poza tym za bardzo mi zależy.


Ps. Dziadziuniu na przyszłość zgłoś się do mnie, to wskażę Ci taki rejon, gdzie nazbierasz wiadro ślimaków a akwarium dostaniesz gratis! Ileż ciekawych obserwacji porobisz! ;)


Matinka - Pią 06 Cze, 2014 22:13

Mój głód jest bardzo podstępny, to tak jak zajrzeć do lodówki a on nagle wyskakuje z zębami :zeby:
Długo myślałam, że ja po prostu głodu nie czuję, że ominął mnie ten problem. Tymczasem, teraz tak oceniam z perspektywy, ja go raczej nie potrafiłam zidentyfikować...
Nie pojawiały się myśli o piciu i nie było chęci sięgnięcia po alkohol. Nie było ssania w brzuchu, a jednak wypijałam duże ilości napojów - najchętniej gazowanych oraz kawy. Wzrósł apetyt na słodycze. Obecnie pragnienie jest już słabsze, ale kawy pochłaniam dość sporo.
I niestety alkohol nie jest mi obojętny, drażni mnie jego widok i zapach. Wytworzyła mi się awersja do alkoholu, drażni mnie towarzystwo pijących osób oraz hi hi - nie toleruję pijaków :mgreen: Narasta we mnie wtedy agresja i złość. I podejrzewam, że tak może się u mnie objawiać żal po stracie oraz głód... :mysli:
Również wtedy, gdy czuję niepokój i coś mnie "nosi", nie mogę sobie miejsca znaleźć...
Tak może u mnie przejawiać się głód...

Jo-asia - Pią 06 Cze, 2014 22:28

Matinka napisał/a:
I niestety alkohol nie jest mi obojętny, drażni mnie jego widok i zapach. Wytworzyła mi się awersja do alkoholu, drażni mnie towarzystwo pijących osób oraz hi hi - nie toleruję pijaków Narasta we mnie wtedy agresja i złość. I podejrzewam, że tak może się u mnie objawiać żal po stracie oraz głód...
Również wtedy, gdy czuję niepokój i coś mnie "nosi", nie mogę sobie miejsca znaleźć...
Tak może u mnie przejawiać się głód...

bardzo trafne spostrzeżenia...
co do "niestety"
ja wręcz wpadałam w panikę....w obecności alkoholu
czas i praca nad wyzwalaczami, z dużym naciskiem na te wewnętrzne..przyniosły efekty
moje uczucia, brak sposobu na nie..powodowały takie objawy, wcześniej to alkohol był na nie lekarstwem (zagłuszaczem)

yuraa - Pią 06 Cze, 2014 22:47

Matinka napisał/a:
jednak wypijałam duże ilości napojów - najchętniej gazowanych oraz kawy. Wzrósł apetyt na słodycze. Obecnie pragnienie jest już słabsze, ale kawy pochłaniam dość sporo.

miałem taki etap, kosmiczne ilości kawy do tego cocapepsi i czekolada codziennie wieczorem tabliczka.
potem mi przeszło ale nie pomne jak długo tak miałem

Matinka - Pon 09 Cze, 2014 21:55

Z kawą to daję się nabrać na taki manewr, że rano i popołudniu wypijam prawdziwą kawę (czasem więcej;-) a pomiędzy piję kilka kawowych kubasów ale za to bez kofeiny. :wysmiewacz:
Problem ze słodyczami polega na tym, że zastępuję nimi rozsądne jedzenie i oczywiście też poprawiam sobie nastrój - czyli niestety stosuję zamiennik. Mam tego świadomość i czuwam nad granicami przyzwoitości :luzik: . Na szczęście pojawiły się czerwone owoce, które lubię: truskawki, czereśnie i maliny (daję się skusić na te pierwsze na rynku) a niedługo wiśnie. Więc je sobie podskubuję :mniam:

Jo-asiu, ach, te wyzwalacze! Już samo słowo na mnie źle działa, kojarzy mi się z bronią (coś jak zapalnik bomby) i wojną :evil: . Mam wrażenie, że cały mój świat zewnętrzny i wewnętrzny zbudowany jest z wyzwalaczy.... :uoee: Piękna pogoda, wyjazd, powrót, siedzenie przy komputerze, domowe zajęcia, spotkania towarzyskie, zapachy, muzyka…
Masz rację, zapewne czas robi swoje, mam nadzieję, że każdy trzeźwy dzień oddala tamte skojarzenia i buduje nowe, zdrowe. Tyle, że parę miesięcy temu sygnał był ewidentny - w pewnych sytuacjach pojawiała się myśl i ratowałam się jakimś napojem, teraz są to raczej podejrzenia, obawy, niepokój.
Praca nad uczuciami wydaje mi się jak wspinaczka na szklaną górę, jak ją podejść, jak ją zdobyć? Nie mam pomysłu i nie czuję się gotowa na ten etap. Trudno tym się zająć, wyjątkowo uporczywe i dominujące są teraz te przykre emocje… Panowanie nad nimi zabiera mi dużo siły.
Guido napisał/a:
Jo-asia napisał/a:

Matinka napisał/a:
Uczucia teraz stanowią wulkan, który lepiej omijać. Rozsądek trochę nad tym panuje, próbuje trzymać w ryzach.

tylko dlatego, że takie nadajesz im znaczenie
jak przestałam się ich bać, pozwoliłam im z siebie wychodzić, dzięki temu, przychodziło zrozumienie po co mi one..

Jest to, jak sądzę, klucz do wszystkiego.
Nie raz budziłem się rano z poczuciem czarnej niechęci do nadchodzącego dnia. Kiedyś wstawałem z tym uczuciem w sercu i pielęgnowałem je przez cały dzień, by wieczorem zalać je wódką.
Dzisiaj gdy to się zdarza, nie wstaję od razu, obserwuję ten dziwny stan, obserwuję fizjologiczne reakcje mojego organizmu, patrzę co się ze mną dzieje. I gdy tak patrzę, nie analizując i nie nadając temu żadnego znaczenia, żadnej treści - wtedy to się ode mnie oddziela, jak skóra od węża. Pozostawiam to za sobą i wtedy dopiero wstaję, już spokojniejszy.
Nie zawsze się udaje w stu procentach, to proces, nauka, droga.


Nie wiem czy uczuciom nadaję znaczenie, raczej sytuacjom, które je wywołują. A uczucia rodzą się takie a nie inne i nie potrafię ich zmienić. Mogę je w sobie zdusić, mogę pozwolić im wypłynąć, albo je zastąpić innym uczuciem – chyba…?.
Guido, kiepsko wychodzi mi oddzielanie się od uczuć, patrzenie na nie z boku. Kiedy tak się dzieje, to raczej na skutek wyczerpania, następuje stan obojętności i znieczulenia. Ale to nie działa wybiórczo, po prostu odcinam się od wszystkich emocji…
Jak się bliżej przyjrzę, to rzeczywiście te uczucia przejmują nade mną władzę przez to, że je podkręcam i zanurzam w tym smutku, żalu i beznadziei… I wiesz Jo-asiu, ja się trochę boję, że to mnie pochłonie.
Chyba popadłam w drugą skrajność, bo za długo je tłumiłam, teraz leci efekt domina… I to jeszcze tak bardzo fizycznie się objawia :zmeczony: .

Zatem wystarczy tego biadolenia!
Zajmę się tym, tylko jeszcze trochę odpocznę, zastanowię się, popróbuję inaczej… :tak:

siwy56 - Pon 09 Cze, 2014 22:24

To tylko coś na marginesie

Trzeźwiejący alkoholik powinien trzymać się kurczowo zaleceń programu HALT, czyli
unikać takich stanów jak:
HUNGRY - głodny
ANGRY - rozgniewany
LONELY - samotny
TIRED - zmęczony
I choć nie ma tam nic o spaniu, to własnoręcznie dopisuję zalecenie, że ma być wyspany! :mysli:

A poza tym dbaj o siebie w te upały :kwiatek:

Jo-asia - Wto 10 Cze, 2014 07:25

Matinka napisał/a:
Tyle, że parę miesięcy temu sygnał był ewidentny - w pewnych sytuacjach pojawiała się myśl i ratowałam się jakimś napojem, teraz są to raczej podejrzenia, obawy, niepokój.

z czasem, zauważyłam, że moje reakcje nie mają nic wspólnego z alkoholem
były takie same jak przed uzależnieniem..różnica polegała na ich świadomości
a że byłam świadoma..alkohol nie jest lekarstwem, myśli o piciu się nie pojawiały, jednak cała machina i tak działała
to był czas aby się przyjrzeć..wpierw dlaczego..tak się dzieje a później po co.
Matinka napisał/a:
Praca nad uczuciami wydaje mi się jak wspinaczka na szklaną górę, jak ją podejść, jak ją zdobyć? Nie mam pomysłu i nie czuję się gotowa na ten etap.

to pytanie..dla mnie trudne,
i na moje oko..nie warto odkładać
Matinka napisał/a:
Nie wiem czy uczuciom nadaję znaczenie, raczej sytuacjom, które je wywołują. A uczucia rodzą się takie a nie inne i nie potrafię ich zmienić. Mogę je w sobie zdusić, mogę pozwolić im wypłynąć, albo je zastąpić innym uczuciem – chyba…?.

i tak to działa..pojawia się sytuacja, ja nadaję jej znaczenie a później pojawiają się uczucia
teraz...cały szkopuł, to zmienić znaczenie sytuacji
odbiór ich na poczuciu winy, żalu, krzywdy, przy niskiej samoocenie, braku bezpieczeństwa, gdy nie czuję się kochana i ważna
jest diametralnie inny, niż wtedy gdy ich nie ma
Moja praca zaczęła się od poczucia winy. Gdy z grubsza to opanowałam, z resztą było łatwiej. Później poczucie wartości, ono zajęło się resztą.
Dziś wpadam jeszcze w dołki..nie wpadam w całą samo nakręcającą się machinę.
Wtedy, gdy zmieniam znaczenie sytuacji..uczucia zmieniają się same :)
Matinka napisał/a:
Jak się bliżej przyjrzę, to rzeczywiście te uczucia przejmują nade mną władzę przez to, że je podkręcam i zanurzam w tym smutku, żalu i beznadziei… I wiesz Jo-asiu, ja się trochę boję, że to mnie pochłonie.

szczerze...nie dziwię się :)
gdy raz weszłam i sama sobie poradziłam, zobaczyłam jak to działa..każdy kolejny raz był prostszy ;)
mnie miał kto tego nauczyć, terapeuci i grupa w tym była bardzo dla mnie ważna.
Matinka napisał/a:
Chyba popadłam w drugą skrajność, bo za długo je tłumiłam, teraz leci efekt domina… I to jeszcze tak bardzo fizycznie się objawia .

u mnie..zawsze fizyczność idzie z tym w parze, czasem to od ona mi otwiera właśnie oczy, że we mnie coś nie tak się dzieje.
Matinka napisał/a:
ach, te wyzwalacze! Już samo słowo na mnie źle działa, kojarzy mi się z bronią (coś jak zapalnik bomby) i wojną .

to sytuacje, które z automatu wyzwalają..uczucia, bez ich świadomości. Pawlikowska nazwała je kodami.
Wyzwalają uczucia..nieświadomie a po to aby..zaspokoić trzy najważniejsze rzeczy...ważność, bezpieczeństwo i miłość. Te źle zakodowane, szukają zaspokojenia na zewnątrz. A to wszystko mam. Od zawsze w sobie. Nikt i nic nie może mi tego zabrać i dać...tylko JA :)

Matinka - Wto 10 Cze, 2014 22:09

siwy56 napisał/a:
Trzeźwiejący alkoholik powinien trzymać się kurczowo zaleceń programu HALT

Siwy, dziękuję pięknie za kwiatek a przede wszystkim za szczery śmiech, który dawno u mnie nie gościł...Hi hi, nie żebym się śmiała z zaleceń HALT, poniekąd rozsądnych, ale sama z siebie się śmieję i z tego jak elegancko pokonałeś mnie moją, własną bronią rg5th67j
Chciałabym powiedzieć, że to co się dzieje w moim życiu to istny poligon, gdzie rozgrywają się sprawy wagi może nie państwowej ;) , ale znacznej i kto by w takiej sytuacji myślał o bzdetach. Ale tak nie powiem, bo jestem rozważna (i romantyczna;-) i wiem, że te podstawowe przykazania mają kolosalne znaczenie w kondycji i zdrowieniu...
I takim to sposobem moje słowa powróciły i czuję się jakbym połknęła własny ogon;-) A szukając analogii w świecie przyrody trafiłam na przykład, który wpisuje się w moją sytuację (albo na odwrót;-)
"Przed linieniem, wąż przestaje jeść i często ukrywa się lub przenosi się w bezpieczne miejsce. Tuż przed zrzuceniem skóry, staje się ona matowa i sprawia wrażenie suchej, a oczy stają się mętne lub niebieskawe. Wewnętrzna powierzchnia starej zewnętrznej skóry ulega skropleniu. Powoduje to, że stara zewnętrzna skóra oddziela się od nowej skóry. Po kilku dniach, oczy stają się klarowne i wąż "wypełzuje" ze starej skóry. Stara skóra zostaje przerwana w okolicy pyska i wąż wywija się za pomocą tarcia o chropowate powierzchnie. W wielu przypadkach zrzucana skóra schodzi w jednym kawałku od głowy do ogona, podobnie jak stara skarpeta. Nowa, większa i jaśniejsza warstwa skóry formuje się pod spodem."
- Wikipedia
Jo-asiu, Ty nazwałaś takie stany u siebie "umieraniem" i "odrodzeniem".
Myślałam nad tym, umieranie nawet szybko mi podpasowało, ale gdzie nadzieja, optymizm, że coś dobrego się z tego wykluje...? I coś zaczęło przebłyskać, że może tak właśnie się dzieje...może formuje się nowa skóra...?

Jo-asia - Śro 11 Cze, 2014 07:46

Matinka napisał/a:
gdzie nadzieja, optymizm, że coś dobrego się z tego wykluje...? I coś zaczęło przebłyskać, że może tak właśnie się dzieje...może formuje się nowa skóra...?

a z czym kojarzą się narodziny?..one same w sobie są nadzieją :)
umieranie w naszym społeczeństwie, odbierane jest..delikatnie mówiąc, nieprzyjemnie
mnie, umieranie..kojarzy się z zamknięciem jednego rozdziału książki i przejściem do następnego, jest moją decyzją na rozpoczęcie nowego..innego,
czytając wciąż ten sam rozdział, niczego nowego się nie dowiem, znudzi mi się, będę znała na pamięć każdą stronę a nowy...hmm...ciekawe, co jeszcze może się wydarzyć :)

a, i jeszcze jedno
czy coś dobrego?...tylko Ty nadajesz temu znaczenie ;)

z tym wężem...świetna analogia, nawet objawy pasują :wysmiewacz:
mam na myśli..np. niejedzenie ;)

wandalistka - Sob 14 Cze, 2014 12:26
Temat postu: Re: Sama z tego wyjdę ?
[quote="Matinka"]Jestem uzależniona od alkoholu i sama chcę z tego wyjść.


Ale po co sama? Satysfakcja Ci urośnie jak na sucho posiedzisz trochę? Ego alkoholiczki sobie podbudujesz? Nie rozumiem.

endriu - Sob 14 Cze, 2014 13:27

wandalistka, może przeczytaj cały wątek a nie pierwszy post, od tego się dużo zmieniło u Matinki
Matinka - Sob 14 Cze, 2014 21:23

wandalistka napisał/a:
Ale po co sama?

Witaj, Wandalistko! Siadaj i rozgość się :) .
Jak popatrzę na moje pierwsze słowa na forum to oblewa mnie rumieniec.
To znaczy, nie żebym się wstydziła swojego wyboru czy swojej postawy, która choć była dość naiwna, to płynęła z intuicji i w zasadzie pozostałam jej wierna. Natomiast przypominają mi się emocje, które temu towarzyszyły - a było w tym dużo złości i olbrzymia niewiedza na temat uzależnienia :wstyd2: .
Czemu sama? Coś tam kiedyś mętnie tłumaczyłam, ale do dziś nie mogę się skupić i logicznie tego wytłumaczyć :wysmiewacz: .
wandalistka napisał/a:
Satysfakcja Ci urośnie jak na sucho posiedzisz trochę?

Nie byłabym sobą, gdyby nie przyszło mi natychmiast skojarzenie ;)
Bo u mnie w mieszkaniu "na sucho" rozrasta się zielona dżungla - i nie jest to pleśń :mgreen:
Niestety, nie jestem systematyczna w podlewaniu roślin a one mimo to rosną jak głupie.
Już nie mam siły zmieniać im doniczek, bo niektóre to już pewnie ważą tyle, co połowa mnie a zielsko dalej rośnie i nic mu nie przeszkadza, nawet jak sięgną sufitu to zakręcają i pełzną dalej :bezradny:
A wracając do satysfakcji, to owszem też się pojawiła na "sucho" czyli na skutek zaniedbania picia :lol:
wandalistka napisał/a:
Ego alkoholiczki sobie podbudujesz?

To jakoś brzmi koszmarnie :nie:
wandalistka napisał/a:
Nie rozumiem.

endriu napisał/a:
wandalistka, może przeczytaj cały wątek

Nie namawiam, ani nie polecam czytania wątku.
Jednak, tak postrzegam w życiu, że aby kogoś zrozumieć, to chyba trzeba go trochę poznać... :mysli:

Trufla - Nie 15 Cze, 2014 16:51

Matinka napisał/a:
Niestety, nie jestem systematyczna w podlewaniu roślin a one mimo to rosną jak głupie.
Już nie mam siły zmieniać im doniczek, bo niektóre to już pewnie ważą tyle, co połowa mnie a zielsko dalej rośnie i nic mu nie przeszkadza, nawet jak sięgną sufitu to zakręcają i pełzną dalej


Matinka, to chyba rzecz nas alkoholiczek, bo mam to samo :D podlewam jak mi się przypomni, a fikusy już mam za duże na swoje mieszkanie. Moja cytrynka i mandarynka wyhodowane z pestki zajmują całe okno w kuchni :) Im chyba po prostu dobrze robi, jak je "suszy" ;) i bankrutuję na nowych doniczkach i na ziemi.... ale daje mi to wielką satysfakcję mimo wszystko, i mogę to nazwać moim hobby. Jak mi kiedyś mąż powiedział że mam wywalić kwiatka to się skończyło na ultimatum, kogo wywalam z mieszkania :D To jedno z moich hobby które pozwala mi nie myśleć o piciu.

Matinka - Sob 28 Cze, 2014 08:39

Trufla napisał/a:
Moja cytrynka i mandarynka wyhodowane z pestki zajmują całe okno w kuchni


Hej Trufla! To zapewne rozumiesz, co znaczy mycie okien w takiej oranżerii :boisie2: rg5th67j

Matinka - Sob 28 Cze, 2014 08:46

Jakiś czas temu minął pierwszy rok abstynencji. Cichutko sobie przeszedł i dobrze, bez owacji i bukietów, zgodnie z tym co zalecił Doktor Ptero czyli wstrzemięźliwość i umiarkowanie:-) Zatem odmówiłam sobie podskoków, oklasków i prezentów z tej okazji, ale ogarnęłam spojrzeniem przeszłość i podsumowałam. To był ważny czas, zdobycia wstępnej orientacji czym jest uzależnienie, a równocześnie chwytaniem świadomości tego, co się ze mną dzieje.
W sumie to mniej istotne, ale moje trzeźwienie nie przebiegało całkiem wedle schematu, na przykład nie zauważyłam u siebie wyraźnych faz zdrowienia. Jak było marnie na początku, tak jest do teraz;-) Zwłaszcza rozczarował mnie brak miesiąca miodowego;-) Choć szczerze mówiąc to wielkich oczekiwań wobec trzeźwego życia nie miałam, a nawet przeciwnie czułam pismo nosem, że da mi popalić. I jak sobie wymyśliłam tak miałam ;-D Porzuciłam wątpliwe znieczulenie, przestałam uciekać przed trzeźwością, poddałam się i wzięłam ją na swoje barki. Przygniotła mnie natychmiast i trzyma za szyję do dziś. Ale też nie zaznałam nudy czy buntu. U mnie po prostu złe samopoczucie przeszło w stany depresyjne. I nie jeden zastruga marchewkę na nosie – „chciałaś sama się leczyć, to masz za swoje!”. Ano mam, ale czy to wynika z mojej drogi czy też nie, to już tylko jeden czort wie;-) To znaczy, psychoterapia być może złagodziłaby te objawy…
Trzyma mnie w ryzach silne przekonanie o moim uzależnieniu, o braku kontroli i destrukcyjnym wpływie picia, o potrzebie szukania innych rozwiązań dla problemów. I również znaczne i natychmiastowe korzyści z abstynencji – poczucie ulgi, spokoju, bezpieczeństwa, wolności. Ustąpienie ataków paniki. Wyjście poza przymus picia, organizowanie sobie życia bez myśli o alkoholu – to wszystko było i jest dla mnie błogosławieństwem. W pewnych sytuacjach wychodzi „żal po stracie”, pojawia się głód, ale wobec powyższych argumentów na szczęście się nie rozwijają. Rzecz jasna, przybijają mnie problemy. Nagromadziły się przez lata, osobiste i zawodowe. Jest stłumiona żałoba po bliskiej osobie. Trudne sprawy, wymagające czasu, mojego działania, decyzji… To i depresja miała prawo się przyplątać a może nawet i powróciła jak potępieniec zza światów…?
Gdyby ktoś mógł się podzielić podobnym doświadczeniem, to będę wdzięczna. Szczególnie interesuje mnie leczenie depresji u osób uzależnionych.

A zacytuję sobie z wątku Ann:
pterodaktyll napisał/a:
Następna co ma Weltschmerz :rotfl:
– coś w tym jest :mysli:
Matinka - Sob 28 Cze, 2014 08:50

Wracając do konkluzji, co myślę o terapii i grupach samopomocowych. W skrócie i z ręką na sercu.
Cóż, nie jest to bogata oferta i stale pozostaje w tyle za Zachodem, ale jest w jakiś sposób wypracowana i skuteczna. Środki te są potrzebne, są wsparciem. Pomagają zdobyć wiedzę o uzależnieniu, w sposób systematyczny, przystępny i uporządkowany; uczą jak sobie radzić, dają opiekę, wskazówki, wytyczne; odsłaniają słabości i dają wiedzę o sobie samym, dyscyplinują. Ruch AA niesie siłę i przykład innych alkoholików a program 12 Kroków ma sens przy całkowitym zawierzeniu i oddaniu. Myślę, że znacznie łatwiej, prościej i wygodniej skorzystać z tych dobrodziejstw zamiast samemu kombinować. A bywa to jedyny ratunek.
Oczywiście wnioskuję pośrednio, bowiem wyważając otwarte drzwi, podłubałam sobie przy zawiasach i trochę przy tym poznałam konstrukcję;-)
Jednak pozostaję ze swoim wyborem, idę własnym tempem, rozmawiam ze sobą, uczę się, podejmuję wyzwania na swoją miarę, ponoszę konsekwencje błędów, co mogę i potrafię naprawiam. Martwię się, boję, mam wątpliwości, czasem klnę i rozpaczam, ale daję sobie prawo samodzielnych poszukiwań. W gruncie rzeczy podglądam innych, korzystam z ich doświadczeń.
Nawet czasem wystarczy jakiś obrazek z przesłaniem;-)

Choć to szaleństwo, jest w nim przecie metoda. William Shakespeare, Hamlet

pterodaktyll - Sob 28 Cze, 2014 08:58

Matinka napisał/a:
Jakiś czas temu minął pierwszy rok abstynencji.

Ja nie mogę.....ale ten czas za***rdala........... :szok:
Owacji z mojej strony też nie będzie. Jeśli wiesz po co trzeźwiejesz, to żaden aplauz nie jest Ci do tego potrzebny :okok:
Matinka napisał/a:
wystarczy jakiś obrazek z przesłaniem;-)

A proszę bardzo :mgreen:


Matinka - Sob 28 Cze, 2014 09:07

A propos obrazków, Jo-asiu ciekawy link podałaś: http://pejn.pl/29-obrazko...cym-cie-swiatem
Dają sporo refleksji, bezlitośnie obnażają rzeczywistość...
Wybrałam sobie dwa, które szczególnie mnie uderzyły.

Wprawdzie nie ma mnie na portalach społecznościowych, czy innych komunikatorach, ale to spoglądanie przez zakratowane okienko a przy tym toczące się życie za otwartymi drzwiami, jest mi znajome... ;)

Swojego czasu narysowałam obrazek, jednak dokładałam szczebelków budując drabinę.
Tutaj szczebelki są wycinane i wrzucane do ognia na rozgrzanie i rozświetlenie ciemności za murem...

Matinka - Sob 28 Cze, 2014 09:08

Dziękuję Doktorze :)
pterodaktyll - Sob 28 Cze, 2014 09:13

No to masz jeszcze jeden: ;)


Jo-asia - Sob 28 Cze, 2014 09:31

Matinka napisał/a:
Jakiś czas temu minął pierwszy rok abstynencji. Cichutko sobie przeszedł i dobrze, bez owacji i bukietów, zgodnie z tym co zalecił Doktor Ptero czyli wstrzemięźliwość i umiarkowanie:-)

nawet nie wiesz, jak Cię rozumiem i z Ptero to też miało związek :mgreen:
mimo to..w środku, we mnie była ogromna radość.. że dałam radę i nadzieja, że teraz będzie łatwiej
:kwiatek: dla Ciebie
Matinka napisał/a:
interesuje mnie leczenie depresji u osób uzależnionych.

ja, o swojej dowiedziałam się po roku, fakt miałam sugestie.. może jakieś leki na poprawę nastroju?, nigdy nikt, mi wprost nie nazwał, mojego stanu depresją, myślałam, że tak mają wszyscy
i tu, potwierdza się... jak sobie wymyślisz tak masz
początkowo, zawierzyłam innym.. nie wierzyłam sobie
początkowo, też gdzieś za myśli obwiniłam alkoholizm i ich nie słuchałam
to zaś, pomogło mi zauważyć.. że to jak ja "odbieram" zdarzenia, okoliczności... inni, odbierają je inaczej
faktem jest, że gdy popadałam w doły, i nie widziałam innej wersji tego co się dzieje, jak tylko własną interpretację.. wtedy pytania z zewnątrz (często terapeuty), krótkie i rzeczowe.. moje na nie odpowiedzi i kolejne pytania... pomagały znaleźć mi..prawdę i ten stan zatrzymać :)

:) nie wiem, czy to ma dla Ciebie znaczenie... jestem o Ciebie spokojna :buziak:

Matinka - Sob 28 Cze, 2014 10:31

Dziękuję Ci bardzo Joasiu :kwiatek:
Fajnie wiedzieć, że jest ktoś w kosmosie, kto myśli i czuje podobnie :)
Dostaję też od Ciebie wiele inspiracji do poszukiwań...
Już sobie w myślach rozmawiamy, a jak mi się wyklaruje i w głowie ułoży to napiszę :)

Tajga - Sob 28 Cze, 2014 13:41

Matinka napisał/a:
Niestety, nie jestem systematyczna w podlewaniu roślin a one mimo to rosną jak głupie.

Tak mi się skojarzyło z Twoim "samodzielnym trzeźwieniem".
Bez terapii, mitingów, spotkań z terapeutą.....byle jak, na żywioł.
Matinka napisał/a:
aby kogoś zrozumieć, to chyba trzeba go trochę poznać... :mysli:

Nie znam Ciebie, ale znam chorobę, prochu w tym temacie zaciśniętych pośladków to Ty nie wymyślisz :bezradny:

Jo-asia - Pon 30 Cze, 2014 11:24

Matinka napisał/a:
Już sobie w myślach rozmawiamy, a jak mi się wyklaruje i w głowie ułoży to napiszę

tylko za mnie..nie odpowiadaj ;)
Tajga napisał/a:
w tym temacie zaciśniętych pośladków

nie wiem jak Ty, Tajga.. ja zaciśnięte pośladki miałam ponad rok
pamiętam jeszcze..jak zaczęłam pracować u owada i miałam codzienny kontakt z alkoholem, dopiero tam po czasie zauważyłam, że pośladki puszczają
a to było po półtora roku... niepicia

Jo-asia - Pon 30 Cze, 2014 12:03

Matinka napisał/a:
Wracając do konkluzji, co myślę o terapii i grupach samopomocowych. W skrócie i z ręką na sercu.
Cóż, nie jest to bogata oferta i stale pozostaje w tyle za Zachodem,

:mysli: ostatnimi czasy.. moim zdaniem, bardzo się rozwinęła
tyle, że nie jest pod hasłem... leczenia a rozwoju :)

Tajga - Pon 30 Cze, 2014 12:24

Jo-asia napisał/a:

nie wiem jak Ty, Tajga

Poczytaj moje posty to się dowiesz ;)

Jo-asiu, skoro już wywołałaś mnie do odpowiedzi
to mam pytanie...
Dlaczego Ty, osoba po terapii, uczęszczająca na mitingi,
piszesz osobie która SAMA "się leczy z alkoholizmu"...
Jo-asia napisał/a:
:) nie wiem, czy to ma dla Ciebie znaczenie... jestem o Ciebie spokojna :buziak:

Nie pytam skąd to wiesz,że nie zapije ( to miałas chyba na mysli? :mysli: ) bo wiem że wróżką nie jesteś, ale pytam dlaczego tak piszesz?
Nie uważasz że robisz w perspektywie takim stwierdzeniem krzywdę Matince,
dajesz jej ułudę czegoś co nie istnieje?
Nawet średnio zorientowany alkoholik wie, że bez porządnej terapii długo na tym zaciśnięciu nie pociągnie.
To się nie uda bez skonfrontowania swojej choroby z grupą terapeutyczną, i szczerej pracy z terapeutą indywidualnym.
O mitingach nie wspomnę, nie każdy jest fanem :bezradny:

Jo-asia - Pon 30 Cze, 2014 12:47

Tajga napisał/a:
pytam dlaczego tak piszesz?

bo tak.. czuję w tym momencie
bez wróżenia..
Tajga napisał/a:
Nawet średnio zorientowany alkoholik wie, że bez porządnej terapii długo na tym zaciśnięciu nie pociągnie.

nie chcę wchodzić w dyskusję...myślę, dla jednych czas terapii, jest na początku a dla innych później i nie koniecznie...musi być taka, którą ja przeszłam

tool - Pon 30 Cze, 2014 14:57

trzeba mieć bardzo silną wolę, żeby samemu dać radę, mi się udawało to przez jakiś czas, w sumie nie rozwiązałem swoich problemów, tylko je odsunąłem na bok i niestety wyszło to po czasie, teraz chodzę na terapię do pani Bxxxxxx z Axxxxx w Wxxxxxx- zmagam się ze swoimi demonami, ale powoli widać postępy

xxxxxxx na naszym forum nie tolerujemy jakiejkolwiek formy reklamy
:yura:

Jacek - Pon 30 Cze, 2014 15:15

tool napisał/a:
trzeba mieć bardzo silną wolę, żeby samemu dać radę

gdyby alkoholik miał te silną wolę,,to by nie był alkoholikiem
a tak swoją drogą,u alkoholika nie kończy się na stałym odstawieniu alkoholu,poprzedzającą decyzję tegoż
innym słowem,alkoholik ma przerwę w niepiciu - krótszą,lub dłuższą
a nawet może trwać do końca jego dni
gwarancji na to nie ma,,jednak jakąś gwarancją jest jak największa wiedza o chorobie alkoholowej
wiadomo że osoba uzależniona z sama z siebie tej wiedzy nie ma
i tu kłania się drugi alkoholik w potrzebie ,,również terapeuta od uzależnień

eremita - Wto 01 Lip, 2014 09:11

Matinka napisał/a:
estem uzależniona od alkoholu i sama chcę z tego wyjść.

Pierwsze słowa z Twojego wątku.
Spóźnione ale szczere gratulacje rocznej trzeźwości.
Zaczynaliśmy w podobnym czasie, podobną drogę obraliśmy... może zadziałał jakiś horoskop?
Osoby postanawiające żyć bez alkoholu, które swoją decyzję podejmują w między 26 maja i 26 czerwca zazwyczaj szukają swojej indywidualnej drogi trzeźwości. Choć odnoszą się z szacunkiem i zrozumieniem do grup wsparcia i powszechnie przyjętych form terapii, najczęściej decydują się na samotną walkę z nałogiem, wychodząc z założenia "To nie ja jestem w centrum kręgu pomocy. Ja jestem" . Skutkiem ich wyborów jest nieco dłuższa droga odkrywania mechanizmu trzeźwienia, co koniec końców może być ryzykowne, szczególnie w początkowym etapie. Po co najmniej rocznej abstynencji wykazują tendencje do... za rok uzupełnię .
pozdrawiam.

Matinka - Wto 01 Lip, 2014 11:38

Tajga napisał/a:
Matinka napisał/a:
Niestety, nie jestem systematyczna w podlewaniu roślin a one mimo to rosną jak głupie.

Tak mi się skojarzyło z Twoim "samodzielnym trzeźwieniem".
Bez terapii, mitingów, spotkań z terapeutą.....byle jak, na żywioł.
Matinka napisał/a:
aby kogoś zrozumieć, to chyba trzeba go trochę poznać... :mysli:

Nie znam Ciebie, ale znam chorobę, prochu w tym temacie zaciśniętych pośladków to Ty nie wymyślisz :bezradny:

Tajgo, celne jest Twoje skojarzenie. Moje działanie na żywioł i rośliny - coś nas łączy;-).
Uprawa roślin domowych nie jest moim hobby, ja sobie z nimi tylko współżyję. A ponieważ wiele w życiu zaniedbałam (lub też zmieniłam hierarchię wartości;-) to i one nie były nadmiernie rozpieszczane, co im w rezultacie na dobre wyszło:-)
„Bylejakość” w moim trzeźwieniu - Tajgo, to Twoja ocena. Ja swojej nie potrafię wystawić. Wiem, że dotychczas zrobiłam dużo, właściwie najlepiej jak mogłam, że byłam zaangażowana, że poświęciłam dużo czasu i energii, że wydarzyło się wiele rzeczy ważnych i dobrych związanych z moim trzeźwieniem.
Natomiast przyswajanie wiedzy zachodziło dość chaotycznie, w sposób "od Sasa do Lasa" i jest to proces nieukończony. Mam też świadomość, że brakuje w tym trzeźwieniu pewnych czynników, które występują na terapii czy mitingach - tyle, że nie wiem na ile ich brak ma znaczenie.
Nie lubię i nie rozumiem pojęcia "zaciśnięte pośladki" w temacie trzeźwienia. Zwłaszcza używania wyłącznie w kontekście zdrowienia bez terapii i mitingów.
W gruncie rzeczy podjęcie abstynencji dla osoby uzależnionej polega na wyrzeczeniu się tego, wokół czego kręciło się życie i radzenie sobie z tą sytuacją. Nie jest to pstryknięcie i koniec - nie ma uzależnienia. Jest to proces, w którym zachodzi odzwyczajanie się czyli odwyk i układanie życia na nowo. Nie jest to miłe, łatwe i przyjemne. Wymaga zaciśnięcia zębów i udziału woli. Czyli ten tzw. „d***” jest wpisany w zdrowienie. Chodzi o to, żeby go złagodzić różnymi sposobami. A samo zaciśnięcie (choć wolę określenie silna wola) to jeszcze za mało na trwałą abstynencję. Bez zmian w myśleniu, w życiu raczej się nie obejdzie.

Matinka - Wto 01 Lip, 2014 11:41

Jo-asia napisał/a:
tylko za mnie..nie odpowiadaj ;)


No dobrze Joasiu, postaram się! :mgreen:
To sobie rozmyślam o tym co już padło, potem się podzielę i poczekam cierpliwie na odpowiedź :)

Matinka - Wto 01 Lip, 2014 11:44

eremita napisał/a:
Po co najmniej rocznej abstynencji wykazują tendencje do... za rok uzupełnię


A co to za manipulacja-prowokacja?! :mgreen:
Ty Pieronie toż ja umrę z ciekawości! :lol:

Eremito, dziękuję, fajnie, że jesteś :) .

Matinka - Wto 01 Lip, 2014 11:47

Mam jeszcze kilka postów do odpowiedzi, ale to już za jakiś czas...Proszę o cierpliwość.
:)

Tajga - Wto 01 Lip, 2014 12:37

Matinka napisał/a:
Mam też świadomość, że brakuje w tym trzeźwieniu pewnych czynników, które występują na terapii czy mitingach - tyle, że nie wiem na ile ich brak ma znaczenie.

Matinko, sobie nie myśl że mój post był atakiem na Twoją osobę.
To co teraz u Ciebie się dzieje, ten upór w samosiowaniu trzeźwienia, ta nadzieja że dasz radę,że niby dlaczego ma się nie udać? to... "ja wam pokażę" :bezradny:
niestety był i moim doświadczeniem, było zaparcie się takie jak u naszej stąd koleżanki,
był strach przed pójściem do Wspólnoty AA, była pewność że skoro mam taką fajną prace w prestiżowej firmie to nie mogę być alkoholiczką, było, było, i było wszystko byle tylko nie przyznać się
do tego, że sama nie dam rady, bo że jestem chora wiedziałam sama na długo zanim
otoczenie nie wytknęło mi tego.
Pisząc do Ciebie, to co napisałam chciałam potrząsnąć i popchnąć w kierunku leczenia.
Nie napiszę ile lat nie piłam po półtorarocznej terapii. Mogło by to być opacznie zrozumiane.
Z trzeźwieniem jednak nie miało to NIC wspólnego.
Zaparłam się, i nie piłam.
W rezultacie tego po iks latach "zaciskania zwieraczy" zaryłam baaardzo głęboko w glebę, oj bardzo bolało :(
Rodzina się odwróciła ( wiedzieli co zrobić, bo mieli już taką wiedzę), praca chciała mi podziękować za współpracę... i w te pędy popędziłam na drugą terapię, wrosłam w AA
chodzę i będę chodziła na mitingi do końca swoich dni, żeby nie zapomnieć co im zawdzięczam, i też nie zapomnieć kim jestem.
Obraź się, wścieknij się na mnie, ale ja, Ula alkoholiczka za cholerę nie wierzę
w samodzielne utrzymywanie trzeźwości.
Nie spotkałam jeszcze takiej osoby na swojej drodze ( a trochę alkoholików znam)
która by sama sobie powiedziała " od dziś nie piję".... i nie piła kilka lat z rzędu.

gabra - Śro 02 Lip, 2014 18:32

Cytat:
Nie spotkałam jeszcze takiej osoby na swojej drodze ( a trochę alkoholików znam)
która by sama sobie powiedziała " od dziś nie piję".... i nie piła kilka lat z rzędu.
_________________




Masz racje ciezko przestac pic a szczegolnie jak sie nie ma oparcia w nikim

JaKaJA - Śro 02 Lip, 2014 18:47

a ja się tak zastanawiam SKĄD MAMY WIEDZIEĆ,że droga jaką ktoś idzie nie jest dla niego najlepsza? :mysli: trzeźwienie to proces w jaki kazdy wchodzi całym soba tylko wówczas gdy dojrzeje do tego-ani pietnaście terapii, ani lata w AA tego nie przyspieszą i nie zmienią :bezradny: to co dobre dla mnie-nie musi byc dobre dla Matinki, :bezradny: Ja bez terapii nie wytrzymałabym nawet pół roku,ale to JA :bezradny:
Mar123 - Czw 03 Lip, 2014 08:05

Dzięki terapii i mityngom już nie "wytrzymuję" bez alkoholu, tylko normalnie żyjębez niego i cieszy mnie każdy kolejny trzeźwy dzień.
rufio - Czw 03 Lip, 2014 08:23

No Matinka - no , no :kwiatek: :okok:



prsk :brawo:

Jerzy - Czw 03 Lip, 2014 13:52

Zastanawia mnie ten tytuł tego tematu , jeśli wolno spytać, a dlaczego SAMA, musi być chyba jakaś przyczyna, czy to jakieś wyzwanie, czy co ?
Matinka - Sob 05 Lip, 2014 16:20

Tajga napisał/a:
Nie pytam skąd to wiesz,że nie zapije ( to miałas chyba na mysli? ) bo wiem że wróżką nie jesteś, ale pytam dlaczego tak piszesz?
Nie uważasz że robisz w perspektywie takim stwierdzeniem krzywdę Matince,
dajesz jej ułudę czegoś co nie istnieje?

Tajgo, rozmawiamy sobie z Joasią, wymieniamy refleksjami, dzielimy doświadczeniami. Jedna drugiej nie ingeruje w życie. Jestem wdzięczna, gdy ktoś zwróci moją uwagę w jakąś stronę. Wtedy przystaję i zastanawiam się. To wzbogaca moje wędrowanie, ale sama sobie wyznaczam kierunek.
Jo-asia wie, że stale szukam i pytam, być może czuje, że w ten sposób kiedyś dotrę tam gdzie trzeba...
Jo-asia napisał/a:
myślę, dla jednych czas terapii, jest na początku a dla innych później i nie koniecznie...musi być taka, którą ja przeszłam

I nie ma mowy o zapiciu - będzie czy nie będzie, ani gwarancji, ani obietnicy.. ;)

Matinka - Sob 05 Lip, 2014 16:30

Tajga napisał/a:
Nawet średnio zorientowany alkoholik wie, że bez porządnej terapii długo na tym zaciśnięciu nie pociągnie.

No, ja jeszcze nie wiem ;)
Tajga napisał/a:
To się nie uda bez skonfrontowania swojej choroby z grupą terapeutyczną, i szczerej pracy z terapeutą indywidualnym.

Być może dojdę do takiego wniosku i przystąpię do terapii.
Jacek napisał/a:
wiadomo że osoba uzależniona z sama z siebie tej wiedzy nie ma
i tu kłania się drugi alkoholik w potrzebie ,,również terapeuta od uzależnień

Jacku, wiedzę można zdobyć, natomiast zgadzam się z Wami, że w grupie dochodzi do silnych interakcji, do poznania i odkrywania siebie. Również oddziaływanie terapeuty jest istotne i też może mieć dostęp do tych obszarów, do których sama nie mogę dotrzeć. To są właśnie te czynniki, których sama nie wytworzę.

Matinka - Sob 05 Lip, 2014 16:46

Tajga napisał/a:
Matinko, sobie nie myśl że mój post był atakiem na Twoją osobę.

Absolutnie tak nie myślę, mało tego, wierzę w przychylność i życzliwość Twoją oraz ludzi z Forum :tak:
Natomiast Twój post jest atakiem na samotrzeźwienie :mgreen:
Rozumiem, że wynika ze złych doświadczeń.
Tyle Tajgo, że Twój przykład nie przekonuje mnie do terapii.
Tajga napisał/a:
Nie napiszę ile lat nie piłam po półtorarocznej terapii. Mogło by to być opacznie zrozumiane.
Z trzeźwieniem jednak nie miało to NIC wspólnego.

Sama widzisz, że ani grupa ani terapeuta nic nie wskórali.
Musiało zmienić się Twoje przekonanie do trzeźwego życia, a wspólnota i kolejna terapia to były środki wspomagające. Sama sobie to zawdzięczasz.
Tajga napisał/a:
Obraź się, wścieknij się na mnie, ale ja, Ula alkoholiczka za cholerę nie wierzę
w samodzielne utrzymywanie trzeźwości.

Ani myślę się obrażać ni wściekać! :nie:
Grunt, że ja Matinka w to wierzę, przynajmniej na razie ;)

Matinka - Sob 05 Lip, 2014 16:54

Cytat:
Masz racje ciezko przestac pic a szczegolnie jak sie nie ma oparcia w nikim

Witaj Gabro :) , może dlatego warto skorzystać ze wsparcia terapeutycznego...?

Mam takie osoby, które mnie wspierają. Może nie na co dzień i nie są blisko, ale to mi wystarcza, resztę znajduję w sobie.

Matinka - Sob 05 Lip, 2014 16:57

JaKaJA napisał/a:
a ja się tak zastanawiam SKĄD MAMY WIEDZIEĆ,że droga jaką ktoś idzie nie jest dla niego najlepsza? :mysli: trzeźwienie to proces w jaki kazdy wchodzi całym soba tylko wówczas gdy dojrzeje do tego-ani pietnaście terapii, ani lata w AA tego nie przyspieszą i nie zmienią :bezradny: to co dobre dla mnie-nie musi byc dobre dla Matinki, :bezradny: Ja bez terapii nie wytrzymałabym nawet pół roku,ale to JA :bezradny:


JaKaJa, i z tym się zgadzam. Dziękuję za zrozumienie :)

Matinka - Sob 05 Lip, 2014 17:14

Mar123 napisał/a:
Dzięki terapii i mityngom już nie "wytrzymuję" bez alkoholu, tylko normalnie żyjębez niego i cieszy mnie każdy kolejny trzeźwy dzień.

Gratuluję Mar123! Jest w tym duży Twój udział. :brawo:

Z tą radością jest u mnie różnie, generalnie jeśli chodzi o życie...
Staram się o nią, ale to nie wychodzi.
Przygnębienie, smutek, apatia są silniejsze. Przychodzą jak fala, w sposób niekontrolowany.
To jest stan bardzo trudny, jeszcze mniej podlegający woli niż uzależnienie...
Liczę na to, że jeśli ogarnę swoje problemy to zniknie przyczyna tego nastroju...
Nie wiem... :bezradny:

Jerzy - Nie 06 Lip, 2014 12:58

Jest dwa rodzaje siły, "Siła Wyższa" i "sw"- siła woli, wykorzystując tylko tą "sw" można co najwyżej odstawić alkohol na jakiś czas ponieważ siła woli to walka, a jak walka to bezwzględna przegrana, to tylko kwestia czasu . Druga sprawa to problemy , kiedyś myślałem podobnie ze mam problemy, ale tak nie było, problemem jeśli już, to jestem ja i tylko ja, inne zwyczajnie nie istnieją . Do takich wniosków doszedłem i tylko takowe przekazać mogę, nawet nie wiem czy powinienem o tym pisać gdyż nowy tu jestem i mam obawy czy dobrze robię pisząc o takich swoich refleksjach nad trzeźwością .
Matinka - Nie 06 Lip, 2014 13:48

Witaj Janie, :)
Jeszcze Ci nie odpowiedziałam na poprzednie pytanie - dla mnie najtrudniejsze.
Bo dotyczy mojej filozofii trzeźwienia, która jest tworem skomplikowanym i trudnym do sprecyzowania ;)
Tymczasem dołożyłeś do tego jeszcze pojęcie Siły Wyższej i podejście do życia czyli istotę trzeźwienia a w sumie bytu...
No, to ja tak z marszu jeszcze Ci tego nie wyłuszczę, jak widzę to ze swej strony.
Ale zbieram się i napiszę.
Cytat:
Do takich wniosków doszedłem i tylko takowe przekazać mogę, nawet nie wiem czy powinienem o tym pisać gdyż nowy tu jestem i mam obawy czy dobrze robię pisząc o takich swoich refleksjach nad trzeźwością .

Dziękuję za te refleksje, są potrzebne :)
A czemu byś miał nie pisać?
Przecież o to chodzi, żeby się dzielić doświadczeniem trzeźwienia, a takowe masz już spore.
I dyskutować sobie ;)

Jerzy - Nie 06 Lip, 2014 22:12

Matinka, Jeśli pozwolisz to zadam kolejne pytanie ??
Jak myślisz, czy tak na prawdę, to ja czy Ty możemy zrobić cokolwiek sami ? bez przewodnika któremu zaufamy lub któremu nie ufamy, co nie oznacza że nie jest godzien zaufania.?. Kto ma być tym przewodnikiem???
Problem tkwi chyba w tym, że nie wiemy komu tak po prawdzie zaufać czy sobie czy innym ludziom, czy tez tej SW, no jak tak miałem , to był dylemat, jak zaufać czemuś tak ulotnemu niewidzialnemu niepojętemu jak SW, gdyż do ludzi dość szybko nabrałem dystansu co do ich wiarygodności i autorytetu.

Matinka - Pon 07 Lip, 2014 11:04

Witaj, pomogłeś mi kolejnym pytaniem :)
JAN napisał/a:
Zastanawia mnie ten tytuł tego tematu , jeśli wolno spytać, a dlaczego SAMA, musi być chyba jakaś przyczyna, czy to jakieś wyzwanie, czy co ?

Tytuł zrodził się w przełomowej chwili i może dlatego tak głupio wygląda :wysmiewacz:
Powstał na kacu, w złości i buncie przeciw całemu światu.
I w całkowitej ignorancji tematu.
Dałam sobie rok na przetrzeźwienie, żeby zobaczyć jak się sprawy mają i zdecydować co dalej. Przez ten czas trochę zapoznałam się z zagadnieniem.
Niemniej jednak zasadniczo podejścia nie zmieniłam.
JAN napisał/a:
Jak myślisz, czy tak na prawdę, to ja czy Ty możemy zrobić cokolwiek sami ? bez przewodnika któremu zaufamy

Tak, wierzę w siebie i wiem, że wiele mogę sama. Czy to wystarczy, żeby żyć z uzależnieniem to się okaże.
JAN napisał/a:
Problem tkwi chyba w tym, że nie wiemy komu tak po prawdzie zaufać

Masz rację, myślę, że to jest główną przyczyną mojej postawy.
Czyli przede wszystkim desperacja, nie potrafię powierzyć komuś, czemuś swojego losu.
A przydałby się przewodnik, mentor, który podpowiadałby co i jak robić, wszystko byłoby łatwiejsze…
JAN napisał/a:
jak tak miałem , to był dylemat, jak zaufać czemuś tak ulotnemu niewidzialnemu niepojętemu jak SW, gdyż do ludzi dość szybko nabrałem dystansu co do ich wiarygodności i autorytetu.

Przede wszystkim musi się pojawić wiara w istnienie Siły Wyższej, jako bytu niematerialnego, duchowego; a dopiero później zaufanie. Według mnie taka wiara jest darem, ja tego daru nie posiadam.
Natomiast wierzę w zdolności, umiejętności, talenty, siłę przetrwania ludzi.
Co nie znaczy, że przyjmę bezkrytycznie każdy twór ludzki, program czy system;-)
Czerpię z przykładów pozytywnego i harmonijnego podejścia do świata. Nie przywiązuję się do jednej konkretnej idei, ale trochę biorę z tego, trochę z tamtego… To inspiruje, wspiera, dostarcza energii.
JAN napisał/a:
Jest dwa rodzaje siły, "Siła Wyższa" i "sw"- siła woli

O sile woli już wspominałam, jest istotna, ale nie jest motorem zmiany.
W opozycji do wiary w Siłę Wyższą stawiam wiarę we własne możliwości, czyli całkiem odwrotny kierunek eksploracji, nie z zewnątrz, ale ze środka. I to ze środka jest dla mnie najważniejsze.

Jerzy - Pon 07 Lip, 2014 11:29

Matinka, Bardzo szanuję Twój sposób myślenia i bardzo Ci też dziękuje za dość wyczerpujące odpowiedzi. Nie bardzo mam też i ochotę na doradztwo jakieś gdyż nigdy nie wiem czy to jest godne prawdy, jedyne co mogę to pisać o tym co sprawdziłem na samym sobie ale czy to się sprawdzi u innych tego już zagwarantować nie mogę.
Jerzy - Pon 07 Lip, 2014 11:31

Matinka, Czy możesz mi powiedzieć jak sie wkleja cytaty bo ja coś nie potrafię ??????
Matinka - Pon 07 Lip, 2014 12:28

JAN napisał/a:
Matinka, Bardzo szanuję Twój sposób myślenia i bardzo Ci też dziękuje za dość wyczerpujące odpowiedzi. Nie bardzo mam też i ochotę na doradztwo jakieś gdyż nigdy nie wiem czy to jest godne prawdy, jedyne co mogę to pisać o tym co sprawdziłem na samym sobie ale czy to się sprawdzi u innych tego już zagwarantować nie mogę.


Ja też nie wiem, co wyniknie z mojego myślenia...
Nie jest to produkt idealny ;) i ostateczny, więc podlega zmianom...

Pisz o tym, co sprawdziłeś! Dziel się tym jak wyglądała Twoja droga, jakie były jej mocne strony, jakie słabości...Jakie dobrodziejstwa i jakie uciążliwości. Jestem tego ciekawa. :tak:

Jerzy - Pon 07 Lip, 2014 12:47

Matinka,
Matinka napisał/a:
Jak dobrze wytłumaczyłam to się uda, popróbuj!

OK !! Zrozumiałem. Próbuje !!
Matinka napisał/a:

Pisz o tym, co sprawdziłeś!

To może być trochę niebezpieczne gdyż sugestie jednak robią swoje, obawiam się aby ktoś nie zasugerował się zbyt mocno i potraktował tych moich doświadczeń jako jakichś nowatorskich uzdrawiających metod trzeźwienia, gdyż to działa w moim przypadku nie koniecznie musi zadziałać u innych. Powiem Ci tylko jedno że Twój sposób myślenia w niczym nie różni się od mojego z przeszłości , ja tylko wprowadziłem pewne korekty o których postaram Ci się napisać OK ??

Matinka - Pon 07 Lip, 2014 13:12

JAN napisał/a:
Próbuje !!

:brawo:
Cytat:
To może być trochę niebezpieczne gdyż sugestie jednak robią swoje, obawiam się aby ktoś nie zasugerował się zbyt mocno i potraktował tych moich doświadczeń jako jakichś nowatorskich uzdrawiających metod trzeźwienia, gdyż to działa w moim przypadku nie koniecznie musi zadziałać u innych.

Podobnie myślałam o swoim temacie, bo na tym etapie nikomu oprócz siebie bym tego nie polecała ;)
JAN napisał/a:
postaram Ci się napisać OK ??

OK :)

Jerzy - Pon 07 Lip, 2014 15:15

Matinka, Matinka, Gdy się tak bardziej wgłębić w ten proces trzeźwienia to ja mogę powiedzieć, że tak właściwie to każdy sam podejmuje tę decyzję o tym aby odstawić ten trunek alkoholem zwany, wyeliminować go z jadłospisu i nikt inny tego za mnie nie zrobił i nigdy nie zrobi, tę decyzje musi podjąć każdy sam, decyzję, która jest jednoznaczna w swej treści , nie jakaś tam, a może tak, a może nie , i nie miałem w tym względzie zbyt wielkiego wyboru , albo żyje dalej jako pijany albo trzeźwieje, nie ma innej alternatywy i każda z tych decyzji będzie dobra, ale musi to być moja decyzja, gdyż ten fakt odbiera mi jakiekolwiek wymówki i usprawiedliwienia.
Jerzy - Pon 07 Lip, 2014 16:22

Matinka napisał/a:
zaznaczyć tekst i zastosować "chmurkę" z cudzysłowem.


O jejku nie to zaznaczyłem !!!!!

Jerzy - Pon 07 Lip, 2014 16:29

Odzywają się stare nawyki chaotycznego myslenia
Matinka - Pon 07 Lip, 2014 16:53

JAN napisał/a:
O jejku nie to zaznaczyłem !!!!!

Spokojnie, nic takiego :luzik:
Przed wysłaniem możesz sobie obejrzeć swoją odpowiedź w takiej formie w jakiej pojawi się na forum - wciskasz okienko: podgląd a jak już się zdecydujesz to: wyślij.
Jeśli już po wysłaniu będziesz chciał coś poprawić czy dopisać, to możesz to zrobić w ciągu kilku minut (niestety musisz działać z prędkością światła potem już jest po ptakach;-)
W tym celu klikasz w okienko po prawej stronie postu z nożyczkami: edytuj, zmieniasz co chcesz i jeszcze raz wysyłasz (zatwierdź).

Matinka - Pon 07 Lip, 2014 17:19

Gdybyś chciał założyć swój temat, to w dziale ALKOHOLIZM i inne uzależnienia, na dole pod innymi tematami jest okienko: nowy temat - zaznaczyłam strzałką na obrazku. Klikasz i w nagłówku nadajesz tytuł, a dalej to już postępujesz tak jak przy pisaniu odpowiedzi.
Czytałam króciutkie streszczenie Twojej historii w powitaniu, teraz czekam na rozwinięcie tematu... ;)

Jerzy - Pon 07 Lip, 2014 18:23

Matinka napisał/a:
Czytałam króciutkie streszczenie Twojej historii w powitaniu, teraz czekam na rozwinięcie tematu... ;)

Przyznam się, że nie jestem zwolennikiem wspomnień, gdyż moja historia raczej nie odbiega od standardowych historii uzależnionych ludzi , wszystkie one są do siebie bardzo podobne, powiem tylko że dokonywałem na sobie różnych eksperymentów trzeźwościowych jak zapewne większość tu obecnych , ale żaden z nich mnie nie zadowalał . W trakcie eksperymentowania popełniłem bardzo wiele błędów, polegających na niezrozumieniu czym tak właściwie jest ta trzeźwość , koncentrowałem się na alkoholu a to był najtragiczniejszy z błędów bo alkohol akurat jest tu najmniejszym problemem, największym zaś to umysł i jego błędne postrzeganie rzeczywistości w jakiej przyszło mi żyć , musiałem bardzo zdecydowanie zmienić sposób myślenia i tu z pomocą przyszło zetkniecie się z AA i jego program, a tak po prawdzie inni ludzie z takim samym problemem . Nie jestem fanatykiem AA ale łatwiej mi przyszło zrozumienie o co tu w tym wszystkim chodzi .

Jerzy - Pon 07 Lip, 2014 18:24

Matinka, Ajjj, bym zapomniał , bardzo dziekuje za wskazówki techniczne , bardzo mi pomogłaś !!!!
Matinka - Wto 08 Lip, 2014 07:52

Dzięki :skromny: . Nie ma sprawy, jakby co, to śmiało pytaj :tak:

Różne instrukcje też znajdziesz w tym dziale: Sprawy organizacyjne i techniczne np. wstawianie filmików, obrazków itd.

Matinka - Wto 08 Lip, 2014 08:01

JAN napisał/a:
moja historia raczej nie odbiega od standardowych historii uzależnionych ludzi , wszystkie one są do siebie bardzo podobne


Janie, Janie niby są podobne a zarazem całkiem inne... ;)

Ale nie będę dusić i namawiać do wspomnień, to już wedle Twej chęci i potrzeby.
Zapytam tylko ;) , czy masz też doświadczenia z terapią?

Jo-asia - Wto 08 Lip, 2014 08:17

JAN, tak.. Cię podczytuje z ukrycia :skromny:
i podoba mi się, to.. co i jak piszesz
JAN napisał/a:
koncentrowałem się na alkoholu a to był najtragiczniejszy z błędów bo alkohol akurat jest tu najmniejszym problemem, największym zaś to umysł i jego błędne postrzeganie rzeczywistości w jakiej przyszło mi żyć , musiałem bardzo zdecydowanie zmienić sposób myślenia

ja dopiero raczkuję w trzeźwieniu, w porównaniu z Tobą
wiem..wiem, nie porównuj się :nono:
to, co pogrubiłam...mam podobne odczucia.. ja też chętnie poczytam, jak wyglądała/wygląda, Twoja droga odkrywania.. i zmiana sposobu myślenia :)

Jerzy - Wto 08 Lip, 2014 10:19

Matinka napisał/a:
Zapytam tylko ;) , czy masz też doświadczenia z terapią?


Tak owszem mam{zaliczyłem 3} i nie mam na ten temat żadnej opinii, poza może jedną mnie akurat nie pomogła, co nie oznacza że innym nie pomaga. Teraz nawet mam pewność w co poniektórych kwestiach lecz też nie mam zamiaru nikogo do tych swoich przekonań ani nakłaniać ani udowadniać ani przekonywać. Miałem zamiar Ci o tym Matinka wcześniej napisać ale to jakoś tak teraz samo z siebie wychodzi. Po pierwsze postawiłem na totalną i bezwzględna uczciwość wobec samego siebie , choćby to była najgorsza prawda na mój własny temat to musiałem ją zaakceptować wciągając ją na powierzchnię umysłu, co sprawiało mi okrutny ból , zdjąłem z siebie ten ciężar te kajdany i zadałem sobie to trudne pytanie ,kim ja jestem lub czym ja jestem ??? Spojrzałem w lustro i co zobaczyłem ? , kupę błota wymieszanego z wodą, ale mimo wszystko ktoś to zaprojektował, pytanie kto ??? No na pewno ja siebie nie stworzyłem więc ta odpowiedzialność odpada. Ktoś może powiedzieć że no rodzice cie stworzyli, i to jest prawda ale też nie do końca bo oni tylko stworzyli te kupę błota która bez tego niewidzialnego czegoś, no ja to nazywam umysłem, nie ma najmniejszych szans na funkcjonowanie czyli ta kupka kurzu nic nie może i jest tylko pomocą naukową więc postanowiłem skupić się tylko i wyłącznie na umyśle. To ON za wszystko jest odpowiedzialny i za ten mój alko też. Ale się rozpisałem, a może to nudne jest, to napisz tylko prawdę, bardzo Cie o to proszę.

Jerzy - Wto 08 Lip, 2014 10:23

Jo-asia, Też trochę poczytałem Twoich wypowiedzi i wiele sie nauczyłem przy okazji za co Ci dziękuję, bo gdyby nie tacy ludzie jak Ty ,Matinka i wielu wielu innych cudownych wspaniałych ludzi moja trzeźwość byłaby figę warta .
Jerzy - Wto 08 Lip, 2014 15:01

Matinka W moim przypadku wszystko działo sie tak spontanicznie, przestałem chlać bo , bo , bo sam nie wiem dlaczego , to sie stało chyba na skutek wszystkich tych słynnych "upadków na dno" to była ta wypadkowa cierpienia, a raczej strachu, no i sobie tak nie piłem i komponowałem po swojemu tą swoją niby to pieśń trzeźwość, ale gdzieś tam w czeluściach podświadomości nadal szukałem jakiejś szczeliny nadziei że ja jeszcze kiedyś sobie wypije, żyłem w ciągłym strachu choć starałem sie tego nie widzieć, bylem nieuczciwy nadal . Wydawało mi się że jestem szczęśliwy grałem nawet tego szczęściarza co to niby przestał pić i jest mu z tym cudownie ,,bzdura jakich mało ale ja tego nie widziałem powtarzam byłem przekonany na milion procent, że ta abstynencja to jest to na co czekałem , pytanie jednak było dręczące dlaczego ja nie odczuwam tego szczęścia , dlaczego nadal czuje się jak spętany więzień , zwróciłem uwagę na jedno, ja tylko używam słów, słów symboli symboli, bredzę do świata, bredzę o trzeźwości o której nie miałem najmniejszego pojęcia i przekonywałem ten świat używając do tego tylko i wyłącznie słów bo to co czułem na prawdę było nadal jednym wielkim cierpieniem.
Jerzy - Wto 08 Lip, 2014 15:25

Jak sobie przywrócić wzrok, jak uciszyć sztorm burzy serca i umysłu, gdzie jest sens życia, czym ono jest, dlaczego ja wszystkich nienawidzę i nazywam to coś miłością, to były powracające melodie. Pod wpływem codziennych spraw tych prostych czynności codziennego życia wydawało mi się że jestem na dobrej drodze ale to była tylko zasłona dymna tego co działo się w moim wnętrzu, ta ciągła wojna przeciwieństw i konfliktów, mniej lub bardziej uprzejmych ataków na otaczający mnie świat .
Matinka - Wto 08 Lip, 2014 17:57

JAN napisał/a:
Po pierwsze postawiłem na totalną i bezwzględna uczciwość wobec samego siebie , choćby to była najgorsza prawda na mój własny temat to musiałem ją zaakceptować wciągając ją na powierzchnię umysłu, co sprawiało mi okrutny ból , zdjąłem z siebie ten ciężar te kajdany i zadałem sobie to trudne pytanie ,kim ja jestem lub czym ja jestem ??? Spojrzałem w lustro i co zobaczyłem ?

Dziękuję za te słowa… Przeczytałam rano i bardzo poruszyło mnie to Twoje spojrzenie w lustro. Takie ciemne, bolesne, bezlitosne...
Nie mogłam odpowiedzieć, ale zaczęłam się zastanawiać, dlaczego u mnie jest inaczej.
Kiedy pisałam o złości i buncie skierowanym na zewnątrz, to wynikało to z bezsilności, bezradności i braku wpływu na to, co się ze mną i wokół działo. Ale moją reakcją obronną było zadbanie o siebie, ochrona. Może dlatego też odizolowałam się od wszelkiej pomocy, nie mając do niej zaufania. Odruchowo zajęłam się sobą, pielęgnacją wszystkiego, co mam najlepsze; wzmacnianiem tego, co słabe. Obca i nieprzyjazna wydała mi się filozofia skupiania się na swoich wadach, ułomnościach czy błędach. Czas picia niósł więcej cierpienia niż ulgi, po to przestałam pić, żeby zyskać spokój i pogodę ducha. To już nie jest czas grzebania się w tym co złe i bolesne a sięgnięcie po rzeczy dobre, pożyteczne, pozytywne. Choćby myślami, pragnieniami, kierunkiem działania… W jakimś maleńkim stopniu to już się udało… Czas trzeźwienia jest czasem budowania i powinno mu towarzyszyć poczucie siły, pewności, kreatywności…
Potrzebuję wsparcia, żeby taką postawę realizować. Ha, nawet bardzo!
No chyba, że błądzę…

Matinka - Wto 08 Lip, 2014 17:59

JAN napisał/a:
jak uciszyć sztorm burzy serca i umysłu

JAN napisał/a:
Pod wpływem codziennych spraw tych prostych czynności codziennego życia wydawało mi się że jestem na dobrej drodze ale to była tylko zasłona dymna tego co działo się w moim wnętrzu, ta ciągła wojna przeciwieństw i konfliktów


I u mnie nie jest to stan stabilny, te burze emocji są mi znakomicie znane… Czasem zastanawiam się czy taka huśtawka nastrojów, przekonań może podlegać ewolucji i czy mam szansę na poprawę czy już taka moja konstrukcja i tylko mogę nauczyć się z tym żyć. Odnoszę wrażenie, że udaje mi się złagodzić te najsilniejsze wychylenia, ale nie zawsze.

JaKaJA - Wto 08 Lip, 2014 18:41

abstrachujac od całej rozmowy,wiecie co wg.mnie jest najcudowniejsze w programie AA? to ,to- że po pierwsze-jest to program na 24h -tylko dziś nie pije,tylko TU i TERAZ jestem, jest to program RADOŚCI i wdzięczności,za każdą dobrze przeżytą chwilę i jest to program rozwoju -bez tych czynników nie ma siły by trzeźwieć i czasem zasmuca mnie tylko to,że coraz mniej grup o tym pamięta :bezradny: Połączenie terapii z dobrze rozumianym programem AA daje niesamowite efekty ,czego życzę :)
Matinka - Wto 08 Lip, 2014 19:21

JaKaJA napisał/a:
wiecie co wg.mnie jest najcudowniejsze w programie AA? to ,to- że po pierwsze-jest to program na 24h -tylko dziś nie pije,tylko TU i TERAZ jestem


JaKaJa dla mnie program na 24h stawia konkretne i czasowe ograniczenie, jest taki właśnie na krótką metę, program mini. Może się sprawdzić w sytuacji kryzysu, na zasadzie zaciśnięcia zębów - byle do jutra. To dla mnie taki program na przetrwanie.
A skoro ma być rozwój to po co sobie odbierać spojrzenie w dal, zabierać perspektywę? Moje plany, zamierzenia, marzenia niech sobie sięgają w przyszłość. Już widzę cel na następny rok i o to chodzi.
W moim życiu nie potrzebuję alkoholu ani dziś ani jutro ani pojutrze...I moja podświadomość nie nastawia się na nagrodę i czekanie aż miną 24 godziny, bo to już jest całkiem inna droga.
Gdybym jej dała jakąkolwiek nadzieję, wytrzymaj kochana, tylko dziś! - to bym szybko poległa.
A TU I TERAZ jest doskonałe, żeby wykorzystywać każdą chwilę życia.

Matinka - Wto 08 Lip, 2014 19:31

To tyle teorii... :mgreen:
Prawda jest taka, że czasem uzależnienie podchodzi bardzo blisko, ściska za gardło, przygniata butem i szepce do ucha "I co teraz powiesz Mała?"
Brrrr..... :evil:

szymon - Wto 08 Lip, 2014 19:40

Matinka napisał/a:
dla mnie program na 24h stawia konkretne i czasowe ograniczenie


vs

Matinka napisał/a:
A skoro ma być rozwój to po co sobie odbierać spojrzenie w dal, zabierać perspektywę? Moje plany, zamierzenia, marzenia niech sobie sięgają w przyszłość


ło kurde, nieźle jest :skromny:
tak naprawdę ludzie często określają to samo w różny sposób i dochodzi do nieporozumień, konfliktów, czy dylematów w naszych głowach
program 24h, TU i TERAZ, żyć świadomie, być obecnym, potęga teraźniejszości itd itd :skromny: wszystko to dla mnie ma podobne a nawet jednakowe znaczenie, o tym samym mowa w każdym określeniu

ludzi interesuje rozwój osobisty, duchowy, awanse, praca nad sobą - wszystko gdzieś oddalone w dalekiej przyszłości... yyy no i czekamy na tą przyszłość do usranej śmierci i takie tam, oj tam, oj tam

czy potrafimy awansować, oddychać, odczuwać, przytulać się w przyszłości?
nie, bo nas tam nie ma, a jak nas nie ma, to ten stan nie istnieje
świetnie wychodzi nam "robienie" wszystkiego w obecnej chwili: myślimy, piszemy, zastanawiamy się, planujemy, odczuwamy itd itd
obecna chwila i pełna jej akceptacja (czyt. przyjmuję ją do wiadomości) rozwala najgorszą ch** i dylematy
czyli życie dobywa się w tych "24h" czy w "TU i TERAZ" jak zwał tak zwał... każdy sobie to inaczej nazywa


PS
marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia ;) ;)

pozdrawiam itp :p

szymon - Wto 08 Lip, 2014 19:42

Matinka napisał/a:
uzależnienie podchodzi bardzo blisko, ściska za gardło, przygniata butem i szepce do ucha


uzależnienie nie potrafi chodzić, ściskać, nie ma butów, nie potrafi mówić,
chyba, że nie posiadam odpowiedniej wiedzy w tym zakresie to sorry :glupek:

siwy56 - Wto 08 Lip, 2014 21:37

Matinka napisał/a:
Bo dotyczy mojej filozofii trzeźwienia, która jest tworem skomplikowanym i trudnym do sprecyzowania
Matina co Ty za bzdury wypisujesz,wychodzisz poza ramy,czy nie rozumiesz że przecież inna nie jesteś.Jedyna słuszna droga jest dawno określona i przetarta.Wystarczy na nią wejść i po krzyku,a Ty się tak męczysz sama.Po co mieć marzenia ,po co planować, myśleć ,masz na tacy wszystko podane ,a ty niewdzięczna nie rozumiesz:chcemy dla Ciebie dobrze ,niewdzięczna :beczy:
Matinka - Wto 08 Lip, 2014 22:05

siwy56 napisał/a:
wychodzisz poza ramy,czy nie rozumiesz że przecież inna nie jesteś
Rozumu za grosz i ośli upór - zaprawdę nie da się tego w ramki oprawić :mgreen:
siwy56 napisał/a:
chcemy dla Ciebie dobrze ,niewdzięczna :beczy:

Cichaj, jeszcze przyjdzie koza do woza... :luzik:
I proszę mnie nie cytować, jakoś te moje teksty wyglądają kuriozalnie :lol:

Siwy pozdrawiam :)

Ps. I nie mogę nie zapytać ;) , jak się koza miewa?

siwy56 - Wto 08 Lip, 2014 22:24

Matinka napisał/a:
ak się koza miewa?
Trzeźwa
Matinka napisał/a:
jakoś te moje teksty wyglądają kuriozalnie
Ja krótkowidz jestem,a mimo wszystko Twoja filozofia bardzo mi się podoba,za co wszystkich razem i każdego z osobna przepraszam :)
Jerzy - Wto 08 Lip, 2014 22:28

Matinka napisał/a:
Czas trzeźwienia jest czasem budowania i powinno mu towarzyszyć poczucie siły

Fajne jest to że starasz się być uczciwa , nie sposób jest zacytować wszystkich tu Twoich wypowiedzi ale ta jedna jest całym sednem , to jedno słowo "siła ", gdzie jej szukać i ja właśnie popełniałem wciąż jeden i ten sam błąd, szukałem jej w sobie zamiast w innych ludziach, którzy czy mi się to podoba czy też nie są moim odbiciem lustrzanym, gdyby nie Ty i inni ludzie moja trzeźwość byłaby niczym, mam wielki szacunek teraz do innych ludzi że są że istnieją bo to oni są moją siłą , tak jak o nich myślę tak myślę o sobie, tak jak ich traktuję tak i siebie traktuję. To jest ta moja trzeźwość. Kiedyś mi ktoś powiedział że jak Bóg chce ci pomóc działa poprzez drugiego człowieka i tak też się stało i w moim przypadku , jak już wspominałem wszystko działo się spontanicznie, kilka lat temu pewien kolega zaproponował mi ot tak od niechcenia abym poszedł na spotkanie AA i tak zrobiłem , nie oczekiwałem żadnych rewaluacji , niczego nie oczekiwałem, że może stanie się coś nadzwyczajnego i tak też się stało nic nadzwyczajnego sie nie stało, oprócz tego że spotkałem tam człowieka, który pokazał mi czym jest duchowość zawarta miedzy innymi w programie AA, powiedział również abym się nie ograniczał, że to jest tylko jedna z wielu dróg rozwoju duchowego, ale ta droga jest autostradą do trzeźwości . Ten jeden człowiek jest moim bliskim przyjacielem do chwili obecnej i gdyby nie on pewnie nadal tkwiłbym w wiezieniu które sobie sam zgotowałem. I to nie jest ten przysłowiowy sponsor, o nie, to jest zwyczajny człowiek taki sam jak i ja, ani lepszy ani gorszy ode mnie czy od innych ludzi i to jest piękno tego wszystkiego. Zadziwił mnie jego spokój jego pogoda ducha i ta radość, opowiadał o problemach i sie z nich śmiał mówiąc przy tym że to nie są żadne problemy, to był szok dla mnie. Teraz podzielam jego pogląd, nie ma żadnych problemów, nie istnieją .

Matinka - Wto 08 Lip, 2014 22:53

szymon napisał/a:
tak naprawdę ludzie często określają to samo w różny sposób i dochodzi do nieporozumień, konfliktów, czy dylematów w naszych głowach
program 24h, TU i TERAZ, żyć świadomie, być obecnym, potęga teraźniejszości itd itd wszystko to dla mnie ma podobne a nawet jednakowe znaczenie, o tym samym mowa w każdym określeniu

Hej, dzięki, że niwelujesz te różnice. Też tak uważam, że mówimy o tym samym, inaczej nazywając. Skoro Jej, Tobie, mi, się udaje zachować trzeźwość to niezależnie od terminów podobnie sobie radzimy.
Chociaż te słówka to nie takie wszystkie jedno... Okazuje się, że nasza podświadomość jest precyzyjna i działa dokładnie według przekazu.
Czy nie czujesz, że określenie "dziś nie piję" może wywoływać postawę oczekującą na spełnienie w przyszłości?
szymon napisał/a:
ludzi interesuje rozwój osobisty, duchowy, awanse, praca nad sobą - wszystko gdzieś oddalone w dalekiej przyszłości...

Zgadzam się, to planowanie kryje też w sobie różne pułapki, typowe wykręty "lepiej zrób jutro niż dziś", "jutro będzie lepiej" "następnym razem się uda"... I takie tam myślenie magiczno-życzeniowe.
szymon napisał/a:
świetnie wychodzi nam "robienie" wszystkiego w obecnej chwili

A jeszcze lepiej "robienie" w PRZYSZŁOŚCI. ;)
Ja mam wizję pracy, którą lubię, czuję się kompetentna i potrzebna.
TERAZ - czuję się jak stara kobyła na rynku, której zaglądają w zęby, stękają, wzdychają, mamroczą, narzekają "to nie ładne, i to nie takie jak trzeba...dziękujemy".
Jutro, jutro znów wyślę to swoje marne Curriculum vitae dziś się bujajcie, wakacje są. Poczucie wartości spada na minus 10pkt. :evil2"
szymon napisał/a:
obecna chwila i pełna jej akceptacja (czyt. przyjmuję ją do wiadomości) rozwala najgorszą ch** i dylematy

Oby! Ale przynajmniej wiem, że Ty to Ty Szymonie :p :mgreen:

szymon - Wto 08 Lip, 2014 23:32

łooo, przyjemnie mi jest, że odpowiedziałaś na to czy tamto, jutro bym pozwolił sobie dobrze odpowiedzieć na to wszystko, a tymczasem fajnego snu, przyjemności ;)
pietruszka - Śro 09 Lip, 2014 00:01

Matinka napisał/a:
TERAZ - czuję się jak stara kobyła na rynku, której zaglądają w zęby, stękają, wzdychają, mamroczą, narzekają "to nie ładne, i to nie takie jak trzeba...dziękujemy".

jestem na podobnym etapie :/

siwy56 - Śro 09 Lip, 2014 01:32


Jo-asia - Śro 09 Lip, 2014 11:23

Matinka napisał/a:
Obca i nieprzyjazna wydała mi się filozofia skupiania się na swoich wadach, ułomnościach czy błędach

skupianie, to za duże słowo a poznanie ich i odwrócenie ich wektora, znaczy obrócenie je w zalety
tu zawsze przychodzi mi do głowy przykład boksera, Rocky, był agresywny i przez to popadał w kłopoty.. ktoś zauważył, jego siłę fizyczną i zaciągnął go na ring i tak, wada stała się zaletą, wartością.. dzięki której wiele osiągnął :)
Matinka napisał/a:
Odnoszę wrażenie, że udaje mi się złagodzić te najsilniejsze wychylenia, ale nie zawsze.

powoli, minie
nie do końca i nie na zawsze (chyba :p ), wychylenia staną się mniejsze
JAN napisał/a:
"siła ", gdzie jej szukać i ja właśnie popełniałem wciąż jeden i ten sam błąd, szukałem jej w sobie zamiast w innych ludziach, którzy czy mi się to podoba czy też nie są moim odbiciem lustrzanym, gdyby nie Ty i inni ludzie moja trzeźwość byłaby niczym, mam wielki szacunek teraz do innych ludzi że są że istnieją bo to oni są moją siłą , tak jak o nich myślę tak myślę o sobie, tak jak ich traktuję tak i siebie traktuję.

nie mogę powiedzieć, że siłę znajduję w innych ludziach a to inni, pomagają mi ją w sobie odnajdywać...rozwijać
wiara...
to, u mnie tak ewoluuje.. że sama, za tym nie nadążam ;)
od religii po naukę
gdzieś, w sobie podważyłam wszystkie systemy, przekonania.. które z wiarą a raczej religią, miały związek. Tak dotarłam do momentu, gdy zostałam tylko, ja. Tyle, że ja, dla siebie....to miało sens, na początku gdy przestałam pić. Potem..ja, przyjmowało wszystko jak leci...(nie wiem, czy jest to zrozumiałe), jakby moje marzenia, moja satysfakcja..przestała być mi potrzebna. I wtedy zauważyłam, że nie jestem sama na tym świecie :) i jak inni są lustrem dla mnie, tak ja mogę być lustrem dla nich :)
Matinka napisał/a:
Ja mam wizję pracy, którą lubię, czuję się kompetentna i potrzebna.
TERAZ - czuję się jak stara kobyła na rynku, której zaglądają w zęby, stękają, wzdychają, mamroczą, narzekają "to nie ładne, i to nie takie jak trzeba...dziękujemy".

fajnie, że masz, wizję pracy... ja, nadal nie umiem się zdecydować :p
czujesz się...tak, jak sama o sobie myślisz ;)
skup się na pierwszym członie
czasem, droga jest kręta, czasem trzeba kilka razy potwierdzić swój wybór a czasem..czegoś jeszcze brak i potrzeba czegoś, aby wizja mogła się spełnić
wszystko, co Cię teraz spotyka na drodze...ma swój sens i cel...dla Ciebie :) wykorzystuj ten czas :)
moje doświadczenie z zeszłego roku... nie wykorzystałam w pełni lekcji, kiedyś przyjdzie czas, aby ją powtórzyć :)

szymon - Śro 09 Lip, 2014 15:54

Matinka napisał/a:
Okazuje się, że nasza podświadomość jest precyzyjna i działa dokładnie według przekazu


podświadomość, nadświadomość, ultraświadomość, ego, super ego, du** jasiu maryna :mgreen:
postaraj się ogarnąć to wszystko, otoczyć "te" słowa, te stany, otoczyć takim pierwotnym ciepłem i miłością - wtedy znika to dziadostwo ;) ;)

Matinka napisał/a:
Czy nie czujesz, że określenie "dziś nie piję" może wywoływać postawę oczekującą na spełnienie w przyszłości?

jak myślałem o piciu, to wmawiałem sobie: hej hej dziś nie piję!
czaisz bazę? fsdf43t

JaKaJA - Śro 09 Lip, 2014 17:37

Szymon dobrze,że jesteś :buziak: fajnie napisałeś dokładnie to co chciałam przekazać ale mi nie wyszło nieco :glupek: :p
zołza - Śro 09 Lip, 2014 20:28

pietruszka napisał/a:
Matinka napisał/a:
TERAZ - czuję się jak stara kobyła na rynku, której zaglądają w zęby, stękają, wzdychają, mamroczą, narzekają "to nie ładne, i to nie takie jak trzeba...dziękujemy".

jestem na podobnym etapie :/




Matinka - Śro 09 Lip, 2014 21:26

Pietruszko, jakoś mi tak raźniej z Tobą na tym życiowym jarmarku ;)
Mam nadzieję, że nam się to jakoś poukłada.

Zołza, u mnie pełny luzik. :luzik:
Mam to na własne życzenie.
Jeszcze stara kobyła pociągnie wózek... :rotfl:
Fajna ta leżakująca Pietruszka!

siwy56 - Śro 09 Lip, 2014 21:29

zołza,.... Szacun Zołza,szacun :brawo:
Matinka - Śro 09 Lip, 2014 21:55

Janie, dziękuję, że podzieliłeś się czymś bardzo cennym dla Ciebie, do czego dochodziłeś latami. Nie potrafię sensownie odpowiedzieć, czuję w głowie pustkę, ale będę miała teraz dużo czasu, żeby zastanowić się nad tym wszystkim.
Wydaje mi się Twoja droga bardzo odległa od mojej, ale mogę się mylić.
JAN napisał/a:
gdyby nie Ty i inni ludzie moja trzeźwość byłaby niczym

Wydaje mi się, że nie potrafiłabym uzależnić mojej trzeźwości od innych, złożyć swego losu w cudzych rękach...
Raczej postrzegam to tak Jo-asia:
Jo-asia napisał/a:
nie mogę powiedzieć, że siłę znajduję w innych ludziach a to inni, pomagają mi ją w sobie odnajdywać...rozwijać


JAN napisał/a:
spotkałem tam człowieka, który pokazał mi czym jest duchowość zawarta miedzy innymi w programie AA, powiedział również abym się nie ograniczał, że to jest tylko jedna z wielu dróg rozwoju duchowego, ale ta droga jest autostradą do trzeźwości . Ten jeden człowiek jest moim bliskim przyjacielem do chwili obecnej i gdyby nie on pewnie nadal tkwiłbym w wiezieniu które sobie sam zgotowałem


Cieszę się, że masz pewność swojej drogi, że nie jesteś na niej sam, że dobrze się z tym czujesz...
:)

Matinka - Śro 09 Lip, 2014 22:13

Jo-asia napisał/a:
skupianie, to za duże słowo a poznanie ich i odwrócenie ich wektora, znaczy obrócenie je w zalety

Joasiu zgadzam się, ale właśnie nie chciałam od tego zaczynać. Od wad, braków i błędów.
To by mnie przygniotło a nie umiałabym na tym etapie nic sensownego z tym zrobić.
Jo-asia napisał/a:
czasem, droga jest kręta, czasem trzeba kilka razy potwierdzić swój wybór

Kiedyś Ci opowiem o swoich wyborach ;)
Lubię kręte, zarośnięte ścieżki nie przepadam za autostradami ;)
Dobrze jest, jak jest.

Na podłodze leży już stos rzeczy, głowa mi pęka od zastanawiania się co jeszcze zabrać i jak upchać w ten maleńki plecak...
Cieszą mnie myśli, które nazbierałam tu na forum, będą znakomitą pożywką dla głowy, na długie wędrowanie... :)

Jo-asia - Śro 09 Lip, 2014 22:20

Matinka napisał/a:
Cieszą mnie myśli, które nazbierałam tu na forum, będą znakomitą pożywką dla głowy, na długie wędrowanie...

szerokiej drogi, bo jakaś podróż się kroi (tak zrozumiałam)...
myśli zostaw... a odpowiedzi same przyjdą :)

Matinka - Śro 09 Lip, 2014 22:51

Jo-asia napisał/a:
jakaś podróż się kroi

Ano już niedługo, ale jeszcze chwilę, zwyczajowo - jak to przed podróżą, posiedzę na Forum :)
Jo-asia napisał/a:
szerokiej drogi

No dobrze, niech będzie szeroka :lol: Dzięki!
Jo-asia napisał/a:
myśli zostaw...

A gdzie tam, już ja znam te towarzyszki, na pewno nie dadzą się zostawić! ;)

Jerzy - Czw 10 Lip, 2014 18:48

Matinka napisał/a:
JAN napisał/a:
gdyby nie Ty i inni ludzie moja trzeźwość byłaby niczym

Wydaje mi się, że nie potrafiłabym uzależnić mojej trzeźwości od innych, złożyć swego losu w cudzych rękach...
Raczej postrzegam to tak Jo-asia:

Najprawdopodobniej błędnie mnie zrozumiałaś, ale to nic , oczywiście że ja trzeźwieje dla siebie, ale wartość trzeźwości mogę jedynie dostrzec w innych ludziach. Skąd miałbym znać jej wartość gdyby nie miły uśmiech żony lub sąsiadki lub przechodnia gdyby nie radość w oczach dzieci lub ludzi z którymi rozmawiam, bez innych byłbym niczym, Nie znałbym niczego, ani nienawiści, ani miłości , nie wiedziałbym nawet kim lub czym jestem .

Jerzy - Czw 10 Lip, 2014 18:54

Jo-asia napisał/a:

nie mogę powiedzieć, że siłę znajduję w innych ludziach a to inni, pomagają mi ją w sobie odnajdywać...rozwijać


Czy mi się wydaje, czy to jest tak zwane masło maślane, tylko proszę bez urazy .

Jo-asia - Czw 10 Lip, 2014 19:53

JAN napisał/a:
Jo-asia napisał/a:

nie mogę powiedzieć, że siłę znajduję w innych ludziach a to inni, pomagają mi ją w sobie odnajdywać...rozwijać


Czy mi się wydaje, czy to jest tak zwane masło maślane, tylko proszę bez urazy .

bez urazy :)

co miałam na myśli...
kiedyś, dbałam o to, aby inni się uśmiechali, bez względu na to jak ja się czułam przy nich, bez względu na to, co czułam do nich
dziś, jestem szczera...i nie zawsze, wywołuję uśmiech na ich twarzach...
tyle, że dziś ani ich, ani siebie za to, nie oceniam a dziękuję
a ich reakcje..czy moje reakcje, na nich...są dla mnie nauką..są życiem

Wypowiedź, do której się odniosłam.. była dla mnie, zbyt skierowana na zewnątrz
nie mówię, może źle odczytałam Twoją intencję ;)

Jacek - Czw 10 Lip, 2014 20:04

JAN napisał/a:
to jedno słowo "siła ", gdzie jej szukać i ja właśnie popełniałem wciąż jeden i ten sam błąd, szukałem jej w sobie zamiast w innych ludziach, którzy czy mi się to podoba czy też nie są moim odbiciem lustrzanym, gdyby nie Ty i inni ludzie moja trzeźwość byłaby niczym, mam wielki szacunek teraz do innych ludzi że są że istnieją bo to oni są moją siłą

Janku,może dam niezbyt dobry przykład
no więc wyobraź sobie siebie jako zegarek
a tych innych jako bateryjka
no i gdzie masz teraz tę siłę???
siła napędowa jest w baterii
ale na co mnie ona ??? gdy niema całego mechanizmu
ja uważam ze siła we mnie ,jedynie inspiracja do ładująca jest od drugiego człowieka
to ode mnie zależy czy przyjmę czy odrzucę - a więc jeśli we mnie tej siły zbraknie,to klops
ale to ja tak uważam

Jerzy - Czw 10 Lip, 2014 22:32

Jacek, Przykład Jacku jest świetny, i oczywiście interpretacja twoja jest tylko twoja, lecz zauważ że dołączyłeś do tego zegarka i baterii jeszcze jeden czynnik, czyli siebie jako organ decyzyjny. Wystarczyłoby pozostać tylko przy baterii(inni ludzie) i zegarku (ja) i sprawa by się uprościła,. wskazówki zegarka nie drgną nawet, bez energii płynącej z baterii. Trzeci czynnik wprowadza zamieszanie, bo nie wiem gdzie go umieścić czy w baterii czy w zegarku czy w ogóle poza tymi mechanizmami. Zegarek bez baterii jest niczym, komu jest bardziej kto potrzebny, zegarek baterii czy bateria zegarkowi.
Troszkę mnie to rozbawiło takie filozofowanie, ale w sumie jest to faja sprawa prawda ??
Dziękuję Ci za miły wpis !!!

Jerzy - Pią 11 Lip, 2014 08:50

I kto by przypuszczał że alkoholizm można rozpatrywać na poziomie filozoficznym , nigdy by mi to do głowy nie przyszło ,a jednak można, mimo tego że ta filozofia jest jakoś tak ułomnie postrzegana przez wielu .
Matinka - Pią 11 Lip, 2014 09:51

Właśnie mam jechać a tu taka ciekawa rozmowa! :)

Janie, rzeczywiście nie całkiem zrozumiałam, to co chciałeś przekazać. Pomyślałam o wpływie innych ludzi na naszą trzeźwość, ale w sensie jej zaistnienia (poczynając od samej abstynencji). Zwróciłeś uwagę na rolę jaką odegrało AA w Twoim trzeźwieniu, a zwłaszcza na udział i zasługę w tej historii Twojego przyjaciela.
Zasugerowałam się znaczeniem wspólnoty AA jako grupy generującej siłę, wspierającą, niejako warunkującą tę trzeźwość.
Teraz domyślam się, że chodziło raczej o jakość tego stanu, jego wartość, znaczenie dla Ciebie. Czyli poczucie satysfakcji i radość, której odbicie znajdujesz w innych ludziach.
Ja odniosłam się do tego pierwszego znaczenia czyli czerpania siły z otoczenia jako dźwigni do skierowania się na drogę trzeźwości a następnie do wytrwania na niej.
Zaczynając abstynencję nie miałam z zewnątrz ani wsparcia ani presji. O moim trzeźwieniu wie garstka ludzi, najbliższa rodzina i towarzysze wędrówek, koleżanka. Rodzice, brat nie są zorientowani w sytuacji, jeśli uznam, że ta wiedza jest im potrzebna, to podzielę się. Ci najbliżsi przyznali, że jest to dla nich ważne i to mnie wzmacnia a zarazem zobowiązuje. Dwoje przyjaciół, nigdy przy mnie nie pije. Im czasem się zwierzam ze swojego samopoczucia i opowiadam o naturze uzależnienia. Rzadko się widujemy ale czuję ich wsparcie. Natomiast jest cała rzesza osób – znanych osobiście lub nie, których postawa życiowa, jak to ładnie powiedział Jacek, jest dla mnie inspiracją. Joasia wspomniała o różnych interakcjach społecznych, które są bodźcem do przemyśleń, działania, zmiany…
Ale to jeszcze nie jest to o czym mówisz. Jest mi trudno to poczuć, zrozumieć, ponieważ moja abstynencja jest krótka, ledwie rozpoczęłam trzeźwienie, nie mam wielu doświadczeń, nie mam właściwej perspektywy…

Matinka - Pią 11 Lip, 2014 09:52

JAN napisał/a:
I kto by przypuszczał że alkoholizm można rozpatrywać na poziomie filozoficznym , nigdy by mi to do głowy nie przyszło ,a jednak można, mimo tego że ta filozofia jest jakoś tak ułomnie postrzegana przez wielu .


W końcu to stan umysłu... ;)

Serdecznie wszystkich pozdrawiam i do usłyszenia :)

Jerzy - Pią 11 Lip, 2014 12:07

Matinka napisał/a:
Teraz domyślam się, że chodziło raczej o jakość tego stanu, jego wartość, znaczenie dla Ciebie. Czyli poczucie satysfakcji i radość, której odbicie znajdujesz w innych ludziach.


Tak to jest to .

W końcu to stan umysłu.
i to też jest to .
Pozdrawiam. Matinka.

zołza - Pią 11 Lip, 2014 21:07

Filozofia życia , filozofia trzeźwienia czy picia... sens w bezsensie i bezsens w sensie :P
To moje krótkkie posumowanie ;)

Mechanizm zegara mnie zafascynował.
Uwielbiam od zawsze zegary , stare , głośno tykające , odmierzące kolejne minuty ,godziny lata . Mogę patrzyć godzinami na poruszące sie wahadło zegara - tam i spowrotem , sekunda w prawo , sekunda w lewo. I znowu w prawo i znowu w lewo...Prawie jak bicie serca .
To wyjątkowy mechanizm. Tyle tam śrubek , sprężynek , kól zębatych - mniejsze napędzają większe a te zwalniając obroty poruszają kolejne coraz to większe i cięższe. Wszystko współgra . Każda cześć jest niezbędna by mechanizm funkcjonował tak jak powinien. Wypadnięcie jednej zębatki , nawet zda sie nieistotnej wprowadza chaos , niszczy pięknie działajacy mechanizm - zegar pokazuje niewłaściwą godzinę , opóźnia się lub śpieszy a w końcu zamiera i złowrogo milczy :( Mechanizm by sprawnie dzialał potrzebuje troskliwości ,dbałości ,pielęgnacji a przede wszystkim systematyczności. Ja codziennie wstając rano - wkładam klucz i przekręcam go 8 razy...na kolejne 24 godziny.

Zapomniałam dodać... zegarowi z wymienialną baterią brakuje duszy. Baterie się wyczerpują. ;)

Jacek - Pią 11 Lip, 2014 21:27

JAN napisał/a:
Jacek, Przykład Jacku jest świetny, i oczywiście interpretacja twoja jest tylko twoja, lecz zauważ że dołączyłeś do tego zegarka i baterii jeszcze jeden czynnik, czyli siebie jako organ decyzyjny. Wystarczyłoby pozostać tylko przy baterii(inni ludzie) i zegarku (ja) i sprawa by się uprościła,. wskazówki zegarka nie drgną nawet, bez energii płynącej z baterii. Trzeci czynnik wprowadza zamieszanie, bo nie wiem gdzie go umieścić czy w baterii czy w zegarku czy w ogóle poza tymi mechanizmami. Zegarek bez baterii jest niczym, komu jest bardziej kto potrzebny, zegarek baterii czy bateria zegarkowi.
Troszkę mnie to rozbawiło takie filozofowanie, ale w sumie jest to faja sprawa prawda ??
Dziękuję Ci za miły wpis !!!

Janku,a teraz dobrze przyjrzy się swojemu wpisowi ...
... no i co???
była ci potrzebna bateryjka,do wypowiedzi ???
a ja ci odpowiem
tak była :tak:
do twojej wypowiedzi tą bateryjką byłem "ja"
ale samej wypowiedzi nie czerpałeś z bateryjki :nie: lecz poszukałeś w sobie tej "siły"

smokooka - Sob 12 Lip, 2014 08:44

Matinka, pięknościowych widoków i duuuużo pamięci podpowiekowej żeby Ci zostały na zawsze ;)
ja uwielbiam przed snem "widzieć" te cuda znów i znów, no albo w sezonie grzybiarskim widuję piękne podgrzybki hehe. Taka jestem pokręcona :rotfl:
Pięknej i bezpiecznej przygody! :buziak:

Jerzy - Sob 12 Lip, 2014 13:43

Cytat:
do twojej wypowiedzi tą bateryjką byłem "ja"

Tak , tak tak , tak to chyba działa Jacku, tak to chyba działa .
Piszę tylko dlatego "chyba", że ja osobiście, to niczego pewien to, nie jestem, oprócz tego że jestem , że JA jestem, o tak bym to określił, bo co innego na tym świecie jest pewne ????

Jerzy - Sob 12 Lip, 2014 13:45

zołza napisał/a:
Baterie się wyczerpują.

No tak , a sprężyny lubią pękać .

Guido - Wto 29 Lip, 2014 10:33

Matinko, jak tam Twoje podróże?
Spotkałaś na swej drodze Ducha Gór?

Matinka - Wto 29 Lip, 2014 11:07

Witaj Guido, miło Cię widzieć! :)

Moja podróżą była dobra, szczególnie dopasowana do tego co lubię, a przede wszystkim nieśpieszna.
Tyle, że ja żyję od wyjazdu do wyjazdu, a pomiędzy prawie mnie nie ma...

Duch Gór być może pokazał jedną ze swoich twarzy. Była wielkość, był majestat ale przy tym wielki spokój, bezpieczeństwo, sielskość, beztroska, łaskawość, szczodrość...

Obdarowana zostałam pogodą, różnorodnymi ścieżkami i drogami, widokami, schronieniem a nawet wyżywieniem :)

A przy okazji będę pisać, wklejać i wspominać...

Matinka - Wto 29 Lip, 2014 12:36

Smokooka bardzo dziękuję za życzenia :buziak: , spełniły się co do joty! :)
Było pięknie, bezpiecznie i widokowo.
Obrazy te przechowuję pieczołowicie w pamięci, często sięgam do nich a wspomagam się też fotkami.
Guido ostatnio pisał o swoich refleksjach, też tam na górze. Jest mi to bliskie.
Guido napisał/a:
Niedawno wróciłem z krótkich wakacji, podczas których odwiedziłem Babią Górę. Lubię ten szczyt, gdyż nie jest on tak wysoki, by świat pod nim rozpłynął się w odmętach przestrzeni, ale jest wystarczająco wyniosły by ujrzeć rzeczy z odpowiedniej perspektywy.
Guido napisał/a:
Stałem oto w otoczeniu luźno rozsypanych głazów, drgających na wietrze źdźbeł murawy i maleńkich żółtych kwiatków wyrastających spomiędzy mchów, i zamiast czuć się jak król świata, poczułem się jak jedno z tych migotliwych, kruchych istnień


Mi też chodzi o tę perspektywę. Wspinam się, żeby lepiej i więcej zobaczyć. Obejmuję wzrokiem kawał świata aż po horyzont i się zachwycam.
Jestem sentymentalna, z wiekiem coraz bardziej;-)
Wybieram krajobrazy z mozaiką pól i stogami siana na łąkach. Właśnie stogami, a nie belami owiniętymi w folię, co z daleka wyglądają jak gigantyczne bobki królika olbrzyma. Siano jest koszone kosą, grabione przez kobiety w chustkach na głowie. Potem wysuszone jest ładowane na wóz drabiniasty ciągnięty przez konika:-) Przechowywane w stodole albo w brogach.


Matinka - Wto 29 Lip, 2014 12:39

Jo-asia napisał/a:
szerokiej drogi, bo jakaś podróż się kroi

Dzięki! :D
Joasiu, to może drogi wspomnę, są nie mniej ważne od celu, może nawet ważniejsze…
Na tej wyprawie drogi trafiały się bardzo różne i rozmaite środki transportu:-)
Te asfaltowe przeważnie były mocno dziurawe, ale to tylko dodawało fantazji kierowcom a emocji pasażerom. Głównie tym przyjezdnym – czyli nam, bo dla miejscowych był to chleb powszedni.
Nawet tory niesfornie skręcały i zawijały, a pociąg coraz to wjeżdżał i wyjeżdżał z kolejnych tuneli.
Ścieżki bywały różne, przeważnie wysoko zarośnięte, kamieniste, czasem błotniste, wpadające do potoku, ginące nagle bez śladu w panujących chaszczach. Wpędzały do głębokich jarów, wpełzały pod zwalone pnie, wyciskały siódme poty, by w końcu poprowadzić na połoniny:-)
Bardzo lubię te ścieżki, którymi dawno nikt nie chodził… Bywa, że przez przypadek podąży się tropem zwierzyny, bo ta wydepcze sobie przejście. Te są zwodnicze, bo łączą się i rozdzielają a w końcu zanikają. I trzeba sobie radzić samemu ;)

smokooka - Wto 29 Lip, 2014 17:36

Jakie piękne zdjęcie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Skąd widok? No i gdzie Ty jeszcze snopki znajdujesz? Ja widuję same bobki (chociaż mi się podobają) a w sobotę w drodze właśnie rozmawialiśmy o snopkach :)

a na mojej weekendowej wycieczce było tak: :)



Matinka - Wto 29 Lip, 2014 22:25

A Smoku dzięki, to tylko namiastka rzeczywistości, ale pamiątka jest i ma na mnie kojące działanie:-)
Twoje foto wzięłam w pierwszej chwili za Park Jurajski ;) te paprocie, ta zieleń! Ale po dokładniejszej analizie na nasze górki mi to wygląda. Czyżby Stołowe?

Mój widok rozpościera się u sąsiadów zza wschodniej granicy, ale takie stogi jeszcze gdzieniegdzie można u nas spotkać. Ostatnio widziałam w Beskidzie Niskim, który zresztą polecam do spokojnego wędrowania :)

Co do stogów i sianokosów...to ze wstydem przyznaję, że to takie egoistyczne spojrzenie turysty (czy też dawniej artystów malarzy), który leniwie delektuje się wiejskimi pejzażami - najlepiej nie skalanymi cywilizacją, kontempluje sobie uroczo, sam nie zaznawszy wiejskiej roboty :wysmiewacz:
A jak się kosi kosą a kosiarką to pewnie Siwy mógłby coś powiedzieć... ;)

Guido - Śro 30 Lip, 2014 08:46

Te ogromne snopy siana to niepowtarzalny element krajobrazu Beskidów - nawet na każdej pocztówce można je zobaczyć. Piękne...
Smokooka - takie skałki to chyba tylko w Sudetach...? Śliczne!

smokooka - Śro 30 Lip, 2014 09:19

Moja fotka pochodzi z Karkonoszy :) to akurat zrobione w drodze do wodospadu Kamieńczyk w Szklarskiej Porębie :)

Oszalałam w tym roku na punkcie gór, spędziliśmy w lipcu w nich 2 weekendy dzięki projektowi Korona Gór Polski Fundacji Rak'n'roll i totalnie się zakochałam. Miałam w tym projekcie do zaliczenia "swoje" dwa szczyty - Czupel i Skopiec a przy okazji widziałam ile się tylko dało od soboty do poniedziałku zobaczyć :radocha: Brak kondycji i totalny lęk wysokości nie mogą mi zaszkodzić, a że nie wszędzie wlezę? Trudno, a co to ma za znaczenie, jeśli i tak wlezę tam gdzie myślałam że nie dam rady? Szłam na Śnieżkę czerwonym szlakiem, ale doszłam do mostka nad kaskadami Łomniczki i dostałam ataku paniki :beczy: i tam skończyłam. Ale nic to - nic i nie zabierze tych widoków pod powiekami!

Guido - Śro 30 Lip, 2014 09:38

smokooka napisał/a:
Moja fotka pochodzi z Karkonoszy :) to akurat zrobione w drodze do wodospadu Kamieńczyk w Szklarskiej Porębie :)

Oszalałam w tym roku na punkcie gór, spędziliśmy w lipcu w nich 2 weekendy dzięki projektowi Korona Gór Polski Fundacji Rak'n'roll i totalnie się zakochałam. Miałam w tym projekcie do zaliczenia "swoje" dwa szczyty - Czupel i Skopiec a przy okazji widziałam ile się tylko dało od soboty do poniedziałku zobaczyć :radocha: Brak kondycji i totalny lęk wysokości nie mogą mi zaszkodzić, a że nie wszędzie wlezę? Trudno, a co to ma za znaczenie, jeśli i tak wlezę tam gdzie myślałam że nie dam rady? Szłam na Śnieżkę czerwonym szlakiem, ale doszłam do mostka nad kaskadami Łomniczki i dostałam ataku paniki :beczy: i tam skończyłam. Ale nic to - nic i nie zabierze tych widoków pod powiekami!


Piękne, chwalebne, wspaniałe!
Tylko tak dalej!
Nie chodzi o to, by gdzieś dojść, liczy się droga, czyż nie?

Jo-asia - Pią 01 Sie, 2014 08:22

Matinka napisał/a:
Bardzo lubię te ścieżki, którymi dawno nikt nie chodził… Bywa, że przez przypadek podąży się tropem zwierzyny, bo ta wydepcze sobie przejście. Te są zwodnicze, bo łączą się i rozdzielają a w końcu zanikają. I trzeba sobie radzić samemu ;)

cała Ty :)
:mysli: szukam Twojej wypowiedzi i nie mogę znaleźć :bezradny:
albo ze mną coś nie tak.. albo...
miała podobny sens
Guido napisał/a:
Nie chodzi o to, by gdzieś dojść, liczy się droga, czyż nie?

Guido - Pią 01 Sie, 2014 09:03

Matinka napisał/a:
Bardzo lubię te ścieżki, którymi dawno nikt nie chodził… Bywa, że przez przypadek podąży się tropem zwierzyny, bo ta wydepcze sobie przejście. Te są zwodnicze, bo łączą się i rozdzielają a w końcu zanikają. I trzeba sobie radzić samemu


A tyle się trąbi: "W górach nie wolno zbaczać ze szlaków!"
A co, jeśli skusi jakiś widok? Jakaś panorama? Jakaś ścieżka?

Powrócę do mojego wspomnienia z Babiej Góry:
Ze schroniska na Markowych Szczawinach można wejść dwoma szlakami: jeden - czerwony - jest wygodniejszy, szeroki i.... zatłoczony. Drugi, żółty - tzw. Perć Akademików - dużo trudniejszy i wymagający, niebezpieczny, ale atrakcyjniejszy widokowo. Jest też pusty, gdyż wszyscy wybierają łatwiejsze wejście.
Wszedłem żółtym, rzecz jasna. Cóż, że byłem ciut bardziej zmęczony...?

Matinka - Pią 01 Sie, 2014 09:29

Jo-asia napisał/a:
szukam Twojej wypowiedzi i nie mogę znaleźć


A przepraszam, ta myśl była powtórzeniem i wystąpiła w kontekście żartu, więc dałam jej tylko dzień.
Ale Joasiu na pewno ją dostrzeżesz, w innych wypowiedziach.

Chęć wędrowania, poznawania pojawiła się stosunkowo niedawno, parę lat temu. Za to zaistniała dość intensywnie. Nie miałam pojęcia o mapie i orientacji w terenie. Trochę uczyłam się od moich towarzyszy, ale częściej szłam bezmyślnie w szeregu. Aż nastał taki moment, że musiałam ruszyć sama. Ależ miałam emocje! A jak się denerwowałam, gdy zgubiłam szlak. A jak podskakiwałam, gdy odgięta gałązka uderzała w tył plecaka albo ptaki niespodziewanie wyfruwały spod nóg. Jak martwiłam się, że zmierzch mnie w lesie zastanie. Że zgubię się na amen i tylko buty po mnie zostaną :wysmiewacz: Powoli zaczęłam te lęki oswajać, uczyć się nawigacji i odkrywać wielką przyjemność takiej samotnej eskapady.
Choć jak moi kompani są chętni mnie zabrać to korzystam :tak:

Matinka - Pią 01 Sie, 2014 09:31

Guido napisał/a:
Wszedłem żółtym, rzecz jasna. Cóż, że byłem ciut bardziej zmęczony...?


Też swojego czasu wybrałam ten szlak :)

Matinka - Pią 01 Sie, 2014 11:19

Dziś 70. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego.
Moje myśli poszły w tym kierunku. Tak wyglądała ulica w przeddzień piekła.

Matinka - Śro 13 Sie, 2014 20:22



Piosenka o przyjacielu (Песня о друге Владимир Высоцкий)

Jeśli ktoś - nie wiadomo kto! -
czy on wróg, czy on brat, czy swat?
Nie wyczujesz od razu, w mig,
czy on dobry czy zły..

Zaryzykuj i w góry weź.
Nie zostawiaj samego, lecz
jedną liną się z takim zwiąż,
wtedy pojmiesz w czym rzecz.

Jeśli chłopak od razu zmiękł,
zaraz w krzyk, zaraz wracać chce...
Ledwo poczuł pod stopą lód,
potknął się i chce w dół...

Wtedy wiesz, że to obcy ktoś,
nie zatrzymuj, lecz przepędź go.
Nie dla takich jest grani szczyt,
nie pamięta ich nikt.

Gdy nie skomlał, nie skarżył się,
choć pochmurny i zły, lecz szedł
i gdy nawet odpadłeś ty,
to on drżał, ale trwał...

Jeśli z Tobą jak w dym, tak gnał,
a na grani się śmiał...
wiesz, że możesz zaufać mu,
tak jak sobie byś mógł


Autor: Włodzimierz Wysocki
Tłumaczenie: Paweł Orkisz


Poznałam fajnych kumpli do wędrowania. Tyle, że piją. Jedni mniej drudzy więcej…
Głupi „szczegół”, a tak dla mnie tak istotny jako uzależnionej.
I wyprawy działają na mnie jak silne wyzwalacze.
Jak to mówią „Cygan dla towarzystwa dał się powiesić” i tak, to mniej więcej u mnie wygląda.
Nie chcę zrezygnować z tych wspólnych wypadów, bo jest to dla mnie bardzo ważne i potrzebne, ale jednocześnie czuję skutki wyzwalaczy.
W zeszłym roku wyjechałam z bodaj z miesięczną abstynencją. Wszelkie postoje, wioski to przerwa na piwo. Potem na wieczór miejscowy bimber i spanie pod namiotem z procentami w powietrzu. Rano suchy kac, silne rozdrażnienie i oczywiście poprzytykałam się o jakieś głupstwo.
Potem w ciągu roku, kilka podobnych wyjazdów. Usiłuję się zaadaptować, uodpornić, znieczulić, zobojętnieć czy coś w tym stylu. Czasem idzie całkiem nieźle, a czasem krew mnie zalewa i głód uszami wychodzi.
Najlepsza jest opcja bardzo wąskiego grona, wtedy mogę liczyć na całkowite wykluczenie alkoholu, ze względu na mnie. Jednak nie zawsze taki skład jest możliwy. Jadę podejmując ryzyko.

pterodaktyll - Śro 13 Sie, 2014 20:50

Matinka napisał/a:
Nie chcę zrezygnować z tych wspólnych wypadów,

Mam kolegę..........mieliśmy jechać w zimie na narty ale dał w banię i nie pojechaliśmy. Mieliśmy teraz w lecie jechać na żagle...........trzeci raz już mu niczego nie zaproponuję bo i po co,....znowu ja wyjdę na głupiego. Wolę jechać ze sprawdzonym towarzystwem
Matinka napisał/a:
Jadę podejmując ryzyko.

Sorry Matinka, że to napiszę ale moim zdaniem to nie ryzyko tylko igranie z otwartym ogniem w stodole pełnej suchego siana.........
Matinka napisał/a:
Poznałam fajnych kumpli do wędrowania. Tyle, że piją. Jedni mniej drudzy więcej…

Poznaj se innych. Chyba jeszcze ktoś oprócz nich wędruje........... :bezradny:

zołza - Śro 13 Sie, 2014 21:03

Matinka napisał/a:
Usiłuję się zaadaptować, uodpornić, znieczulić, zobojętnieć czy coś w tym stylu. Czasem idzie całkiem nieźle, a czasem krew mnie zalewa i głód uszami wychodzi.


Bo to bomba z opóźnionym zapłonem. Niestety wcześniej czy później musi wybuchnąć bo tak jest skonstruowana i takie jej działanie. A minutnik cichutko ale nieustannie odmierza czas do wybuchu ...
Mam nadzieję , że w swoim wędrownym plecaku nosisz niewypał :P

Matinka - Śro 13 Sie, 2014 22:04

pterodaktyll napisał/a:
Sorry Matinka, że to napiszę ale moim zdaniem to nie ryzyko tylko igranie z otwartym ogniem w stodole pełnej suchego siana.........

Zdziwiłabym się, gdybyś tego nie powiedział ;)
Trochę dywagacji na ten temat będzie za chwilę.
pterodaktyll napisał/a:
Poznaj se innych. Chyba jeszcze ktoś oprócz nich wędruje...........

Ptero, to nie tak...Znamy się już parę lat, nie będzie przesadą jak nazwę ich przyjaciółmi. Gdybym miała wymienić ważne wartości w moim życiu to były to na pewno te znajomości. Nie chcę ich zmieniać, chcę pracować nad zmianą siebie, tak byśmy mogli być razem. Pytałeś "po co mi ta trzeźwość" no, choćby właśnie po to.
zołza napisał/a:
Bo to bomba z opóźnionym zapłonem. Niestety wcześniej czy później musi wybuchnąć

Aj, Zołza kraczesz! :evil: Lepiej wypluj to słowo! :nono:
zołza napisał/a:
Mam nadzieję , że w swoim wędrownym plecaku nosisz niewypał

W głowie, Zołza, w głowie! :mgreen:

Matinka - Śro 13 Sie, 2014 22:07

Wcale nie dziwię się, że tak mówicie. Bezpieczniejsze wydaje się unikanie.
A jednak to nie takie proste i oczywiste.
W trzeźwieniu ważne jest wypracowanie sobie nowych modeli funkcjonowania.
Czasem to całkiem odmienne sytuacje na przykład uczestniczenie w mitingach, spotkania, znajomości z innymi o podobnym stylu życia, zaangażowanie się w ruch AA czy grupy wsparcia itd.
Ale w większości są to stare schematy, do których trzeba wpasować nowe zachowania.
Piłam codziennie, od powrotu z pracy do uśnięcia (czy też padnięcia). Z alkoholem robiłam niemal wszystko.
Toteż w początkach abstynencji skojarzenia łączyły się z każdą czynnością, sytuacją.
Na szczęście motywacja była na tyle silna, że niemal nie czułam głodu i żalu. Były tylko przebłyski myśli "aha, trzeba to zrobić bez dopalacza". Czasem wydawało mi się, że bez „alko” tego nie przeskoczę. Z czasem i to się udawało.
Nudziły i męczyły mnie spotkania na trzeźwo, irytowały te z pijącymi.
Nawet kiedy wsiadałam w autobus wiozący w góry miałam odruch sięgnięcia po wzmocnienie przyjemności.
Wakacyjny wyjazd nad jezioro i plażowanie, drażniły ogródkami i kuflami z piwem.
Wszystkie święta, Sylwester, komunie i śluby (których miałam jak na ironię kilka) – wszystko działało na wyobraźnię.
Wiele, wiele było sytuacji takich nie do uniknięcia, które były wyzwalaczami. Tylko obcowanie, oswojenie się z występowaniem obok „alergenu” i przeżycie w nowy sposób powszechnych, codziennych spraw pozwoliło na wyrobienie jakiejś tam „odporności”. Bo z czasem zauważyłam taki właśnie postęp. Właściwie polegało to na wyuczeniu się nowych reakcji. Tego nie da się zrobić bez wyzwalaczy. A one, tak czy siak, są obecne, nie da się ich wyeliminować. Można natomiast je neutralizować. To trochę tak, jak działanie szczepionki czy odczulanie.
Cóż, są nawroty. Tak teraz czuję. I wiążą się z moim złym samopoczuciem. Jedno o drugie zahacza.
W grudniu pojawiły się stany depresyjne, po Nowym Roku osłabły by powrócić po paru miesiącach.
Instynktownie unikam miejsc niebezpiecznych, w sumie to i tak mam mało kontaktów ze światem.
Ale wszystko lęgnie się w mojej głowie, teraz emocje są najsilniejszym wyzwalaczem.
Często cierpię z powodu głodu, przeżywam żal po stracie. Pojawiają się zdradliwe myśli.
Przeżywam całkowite uwstecznienie trzeźwienia. :bezradny:

pterodaktyll - Śro 13 Sie, 2014 22:19

Mogę tylko jedno napisać. Dobrze rozumujesz i we właściwym kierunku, ale jest jedno "ale". Bez solidnej psychoterapii będziesz te "otwarte drzwi" tak długo wyważać aż którychś najzwyczajniej w świecie nie uda Ci się wyważyć i padniesz, bo nie masz w ręku owych "narzędzi" potrzebnych do neutralizacji niebezpiecznych stanów, które jak sama piszesz, przeżywasz przy okazji styczności z wyzwalaczami. Ja sam jestem przykładem takiego myślenia. Przez kilka lat usiłowałem sam w głowie sobie układać to wszystko tak jak Ty teraz i zawsze prędzej czy później kończyło się tak samo a potrafiłem, o ile pamiętam, nawet około dwóch lat tak ciągnąć...... :bezradny:
pterodaktyll - Śro 13 Sie, 2014 22:22

Ahaa.....ja od kilku lat nie przeżywałem ani nawrotu ani głodu alkoholowego. Psychika jest naszym przekleństwem i jednocześnie najpotężniejszą bronią w tych zmaganiach z chorobą. Paradoks, no nie? ;)
pterodaktyll - Śro 13 Sie, 2014 22:27

I tak na koniec. Ja nie wyobrażam sobie urlopu bez żagli. Co roku pływam ale pierwszy sezon po wytrzeźwieniu i terapii odpuściłem......za dużo wspomnień i sytuacji związanych z alkoholem.....
Dzisiaj pływam w tych samych miejscach gdzie kiedyś chlałem i nie mam z tym problemu......

Wiedźma - Czw 14 Sie, 2014 07:09

pterodaktyll napisał/a:
Dzisiaj pływam w tych samych miejscach gdzie kiedyś chlałem i nie mam z tym problemu......

Ale teraz pływasz z osobami niepijącymi, prawda?

pterodaktyll - Czw 14 Sie, 2014 08:21

Wiedźma napisał/a:
teraz pływasz z osobami niepijącymi, prawda?

Prawda, chociaż i z pijącymi tez pływam, ale........wyłącznie na moich warunkach. Inaczej nie wsiadam na łódź :)

Jak to było o tym strzeżonym? :mysli: ....... ;)

Ann - Czw 14 Sie, 2014 08:32

Matinka, jeśli dobrze pamiętam to nie pijesz trochę dłużej ode mnie. :okok:
Każdy ma swoją drogę i jest ona dobra jeśli prowadzi do właściwego celu, mając na uwadze troskę o siebie i wrażliwość na zagrażające sytuacje.
Ja osobiście początkowo byłam mistrzynią siedzenia przy alkoholu i przebywania z osobami pijącymi. Normalnie "patrzcie jaką mam silną wolę". Wydawało mi się, że skoro moje postanowienie jest tak silne, aby nie pić to nic nie jest w stanie zmienić mojego myślenia. Siedziałam więc przez pierwszy tydzień abstynencji dzień w dzień przy stole z wódką, udając sama przed sobą, że świetnie się bawię. Aż któregoś wieczora byłam gotowa zmiażdżyć sobie głowę w drzwiach byle tylko przestać czuć obsesję picia i głód.
Jeździłam na pokazy, prowadziłam je, a później zaliczaliśmy after party z tym wyjątkiem, że ja nie piłam, a poprzednie pokazy wszystkie co do jednego kojarzyły mi się z porządnie zakrapianą imprezą na koniec. Siedziałam razem z nimi, z uśmiechem numer 3 na twarzy i popijałam Nestea, od której uzależniłam się na początku abstynencji równie mocno jak od alkoholu :glupek: . Ale wszystko w imię tego, że nie chciałam stracić ludzi, którzy byli wokół mnie. I tak większość z nich straciłam nawet mimo tego, że się poświęcałam i mocowałam.
Byłam na weselu, bawiłam się świetnie, ale po jakimś czasie je odchorowałam. Taka kolej rzeczy.

Nie przesiaduję na grillach alkoholowych - chociaż pewnie, mogłabym tam w jakimś stopniu fajnie spędzić czas, zakładając, że się nie napiję i alkohol nie będzie mnie w danym momencie drażnił aż tak. Ale ja wiem i mam pewność, że to odchoruję, przepłacę głodem, suchym kacem, albo złym samopoczuciem. A co gorsza żalem po stracie, bo i ten przerabiałam.
Jeśli na stół wjeżdża wódka w akompaniamencie zachwytu ludzi, którzy uczestniczą w posiadówce, wówczas ja konsekwentnie wychodzę. Skoro wybierają towarzystwo alkoholu zamiast mojego. Mam do tego prawo. Pewnie, że bywało i tak, że jakaś część mnie mówiła: "no bez przesady, przecież ta wódka cię nie pogryzie", dziś nie, jutro może też nie, ale za tydzień mogę mieć czkawkę z tego powodu. :bezradny:
Z żalem co prawda, ale zakończyłam wiele znajomości, inne oziębły i są jedynie zachowaniem podstaw kultury w naszych przypadkowych spotkaniach. Ale dzięki temu, że nie narażam się na dodatkowe wyzwalacze na własne życzenie pod pretekstem innych dóbr, to jestem wstanie mniej lub bardziej odpowiednio reagować na wyzwalacze będące wszędzie w koło i dotyczące mnie mniej bezpośrednio.
Uczulona na jad os, pszczół czy innych, owszem mogę patrzeć z bezpiecznej odległości na ule w gospodarstwie, ale zawsze istnieje ryzyko, że coś może mnie ukąsić całkiem 'niespodziewanie'.
Mówisz o wyrobieniu 'odporności'... ja podpisuję się pod stwierdzeniem, że alkohol dla alkoholika nigdy nie był, nie jest i nie będzie obojętny. Na to nie ma mocnych w chwili kryzysu, jeśli nie zbudujemy sobie solidnych zabezpieczeń z wiedzy i własnego postępowania dobrego dla siebie i swojego bezpieczeństwa. Igranie z ogniem jest fajne, jak to mówią no risk no fun, ale w którymś momencie można się zagapić i łapy poparzone :bezradny: chociaż było tak fajnie.

Nie teoretyzuję - mówię tylko z własnego doświadczenia.
Ja, która co prawda zaczęłam zdrowienie dzięki AA i zapierałam się, że na terapię NEVER(!) to jednak w niej uczestniczę i uważam to za najlepszy czas abstynencji mimo wszystkich 'ale'.

szika - Czw 14 Sie, 2014 08:38

Matinko Zołza nie kracze a napisała Ci prawdę...
ja się pod tym podpisuję...
tak szczerze to brak mi słow...nie bardzo nawet wiem co napisać jeszcze i czy w ogóle cokolwiek pisać? sorry... może zabrzmi to brutalnie ... pijesz na sucho... i tyle...

w kwestii przyjaciół...
dla PRAWDZIWEGO PRZYJACIELA nie jest problemem rezygnacja z alkoholu w towarzystwie osoby z problemem alkoholowym...
ja bym podziękowała takim przyjaciołom...

Whiplash - Czw 14 Sie, 2014 08:49

szika napisał/a:
PRAWDZIWEGO PRZYJACIELA nie jest problemem rezygnacja z alkoholu

Chyba, że "prawdziwy przyjaciel" jest alkoholikiem, co nie jest wykluczone... Wtedy trzeba zdecydować, co ważniejsze "przyjaźń" czy życie...
i wcale nieprawda, że:
Matinka napisał/a:
(...) to nie takie proste i oczywiste.

to proste i oczywiste, jeśli ma się właściwie ustawiony system wartości...

Masakra - Czw 14 Sie, 2014 09:50

pterodaktyll napisał/a:
Ja sam jestem przykładem takiego myślenia.

Podobnie jak ja i chyba miliony innych alkoholikow, z ktorych wiekszosc niestety sie zapila :/ obaj dobrze wiemy, ze na tamte czasy nikt i nic nie bylo w stanie nas przekonac ze idziemy zla droga. Podobnie jest z nia :bezradny: Moze uda jej sie to dostrzec jeszcze za zycia... moze nie... czas pokaze :mysli:

pterodaktyll - Czw 14 Sie, 2014 09:53

szika napisał/a:
dla PRAWDZIWEGO PRZYJACIELA nie jest problemem rezygnacja z alkoholu w towarzystwie osoby z problemem alkoholowym...

Ja się pod tym podpisuję wszystkimi skrzydłami jakie mam...........

Masakra - Czw 14 Sie, 2014 09:57

dajcie spokoj przeciez od tego bije mechanizmami na kilometr. Tu nie chodzi wcale o przyjaciela... tylko czego to czlowiek nie wymysli zeby dalej byc blisko alkoholu. To cos na zasadzie "juz prawie bym przestal ale...(no i tutaj jakas wyzsza koniecznosc, przez ktora mimo najszczerszych checi znow sie napilem)" mialem na terapii kobiete, ktora tlumaczyla sie, ze ona musi miec kontakt z alkoholem, bo lekarz polecil jej smarowac cialo wodka na reumatyzm :mgreen: . Pozniej po kilku rozmowach okazalo sie, ze lekarzem tym byla sasiadka 8) Po prostu szukanie argumentow ze ja nie chcem ale muszem jest tak samo popularne jak to ze piwo to nie alkohol
Jo-asia - Czw 14 Sie, 2014 10:12

Ja miałam przyjaciela, z którym piłam
gdy ja przestałam...ona przy mnie nie piła...a ja, przy niej piłam na sucho.
Po czasie, jakoś...przyjaźń się rozmyła i to z mojej strony,
myślę, że to ona była przyjacielem a ja, nie

Dziś nie przesiaduję z pijącymi, nie dlatego że mam głody...ja, z nimi nie mam o czym gadać, i się normalnie w świecie nudzę.

Pierwsza myśl, jak mi się pojawiła czytając Ciebie....to, przyczyna Twojej depresji. To przyczyna, Twoich nękających myśli. To dlatego nie wierzysz, że można inaczej.

Ja, naprawdę wywróciłam swój świat do góry nogami :)
dziś, nie żałuję żadnej decyzji :)

Matinka - Czw 14 Sie, 2014 22:21

pterodaktyll napisał/a:
Bez solidnej psychoterapii będziesz te "otwarte drzwi" tak długo wyważać aż którychś najzwyczajniej w świecie nie uda Ci się wyważyć i padniesz

Być może skorzystam z psychoterapii, ale muszę wiedzieć, czego od niej oczekuję i wierzyć, że w ten sposób to osiągnę.
Co Ty z tymi drzwiami, chwilowo odpuściłam wciskanie się na terapię od drugiej strony teraz rozpracowuję AA :lol:
A jak kiedyś padnę to będę bardzo dobrym przykładem, jak nie należy trzeźwieć ;)
pterodaktyll napisał/a:
ja od kilku lat nie przeżywałem ani nawrotu ani głodu alkoholowego

No dobra, ale w pierwszym roku, nie było tak całkiem słodko, prawda?
Jesteś moją nadzieją Pterodaktyllu! :tak:
pterodaktyll napisał/a:
Psychika jest naszym przekleństwem i jednocześnie najpotężniejszą bronią w tych zmaganiach z chorobą. Paradoks, no nie?

No właśnie w tym cała rzecz, że wierzę w możliwości i siłę swojego umysłu. Paradoks, nie? ;)

pterodaktyll - Czw 14 Sie, 2014 22:26

Matinka napisał/a:
jak kiedyś padnę to będę bardzo dobrym przykładem, jak nie należy trzeźwieć

Phi......takich przykładów to już na pęczki jest. Po kiego to jeszcze powielać? ;) ;)
Matinka napisał/a:
w pierwszym roku, nie było tak całkiem słodko, prawda?

Było trudno i pracowicie. Całość terapii trwała ok. 2 lat.....
Matinka napisał/a:
wierzę w możliwości i siłę swojego umysłu. Paradoks, nie?

Nie, to nie paradoks, tylko w tym wypadku mechanizmy choroby. Rzecz w tym, że nie masz za bardzo pojęcia jak go użyć żeby ją "przechytrzyć"....
Matinka napisał/a:
Jesteś moją nadzieją Pterodaktyllu!

Być może ale ja za Ciebie niczego nie zrobię........... :bezradny:

pterodaktyll - Czw 14 Sie, 2014 22:35

Matinka napisał/a:
Co Ty z tymi drzwiami,

To takie łopatologiczne tłumaczenie, które oznacza, że należy korzystać z doświadczeń innych a nie samemu powielać błędy jakich oni zdążyli narobić wyważając owe "otwarte drzwi" zamiast je zwyczajnie otworzyć :mgreen:

Matinka - Czw 14 Sie, 2014 22:43

Ann napisał/a:
Matinka, jeśli dobrze pamiętam to nie pijesz trochę dłużej ode mnie.


Ano, mamy podobny staż. Ann, zawsze czytam z ciekawością, co tam u Ciebie słuchać i bardzo dziękuję, że się dzielisz. Wiele odnajduję siebie w niektórych sytuacjach i powiem, że nawet niekoniecznie dotyczy to trzeźwienia.
Mam kilka listów do Ciebie niewysłanych;-)
Ale też w ostatnim czasie zauważyłam podobne stany u nas związane z uzależnieniem...Myślę, że niezależnie od przekonań i środków zaradczych to one mają prawo wystąpić. Niech kto powie, że nie zaznał uczucia głodu w pierwszym roku trzeźwienia? Albo uczucia straty.
Pierwsze dwa lata abstynencji uważam za minimum do adaptacji i wstępnego organizowania nowego życia.
Masz rację, co do wyzwalaczy i jeśli mogę to ich unikam. Przede wszystkim tych zewnętrznych, z tymi co w środku jest mi trudniej, ale nie beznadziejnie.

Matinka - Czw 14 Sie, 2014 22:47

pterodaktyll napisał/a:
Było trudno i pracowicie. Całość terapii trwała ok. 2 lat.....

Dobrze wiesz, że nie chodzi o działania, ale o stany, które pojawiały się pomimo nich.
Na przykład emocje rozsadzały od środka i pojawiał się strach przed chlaniem...
Czy nie było tak?

Matinka - Czw 14 Sie, 2014 22:50

pterodaktyll napisał/a:
Jesteś moją nadzieją Pterodaktyllu!

Być może ale ja za Ciebie niczego nie zrobię...........

A broń Boże, ja chcę sama!
Ty mi tylko pokazujesz, że to się da. Inni też :)

pterodaktyll - Czw 14 Sie, 2014 22:55

Matinka napisał/a:
Czy nie było tak?

Ja o chlebie Ty o niebie............
Jest rzeczą oczywistą, że zanim te wszystkie emocje "wrócą" na swoje miejsce muszą być i są u każdego te skoki emocjonalne. Jeżeli wiesz co z tym zrobić, to niebezpieczeństwo zapicia jest nieco mniejsze, choć oczywiście niewykluczone. Jeszcze raz Ci powtarzam, to co Ty robisz, ja przez kilka lat robiłem, tłumacząc sobie właśnie, że dam sobie radę sam. Efekty były zawsze takie same c44vc . Zrozumże wreszcie, że usiłując sama sobie poradzić z tym wszystkim masz szanse mniej więcej takie same jak Żyd w okupację czyli praktycznie żadne albo baaardzo niewielkie. Po kiego usiłujesz być mądrzejsza od iluś milionów alkoholików, którzy już przez to przechodzili. Alkoholizm to taka dziwna choroba, która nie toleruje absolutnie żadnych targów z nią........albo się całkowicie poddajesz albo giniesz i to nie są żarty.....

rybenka1 - Czw 14 Sie, 2014 23:03

Podpisuję się pod tym obiema rękami ,samemu to se można .............................................Też byłam na terapii prawie dwa lata ,do dzisiaj nie piję .Można ,można ,pomoc jest potrzebna ,oczywiscie jest jeden warunek ,jeśli się chce nad sobą pracowac .Za darmo nie ma nic .
Ann - Czw 14 Sie, 2014 23:13

Matinka napisał/a:
Mam kilka listów do Ciebie niewysłanych;-)
więc je wyślij :) .
Matinka napisał/a:
Pierwsze dwa lata abstynencji uważam za minimum do adaptacji i wstępnego organizowania nowego życia.
mhm, ale samemu na dłuższą metę się nie da. Widzisz, ja najpierw korzystałam tylko z pomocy wspólnoty AA i zapierałam się rękami i nogami, że na terapię nigdy przenigdy nie pójdę bo dam se rade sama. A później w te pędy gnałam, mimo lęków i tysiąca powodów (błahych) by tego nie robić. Gdybym nie zaczęła pracy nad sobą z pomocą ludzi, którzy wiedzą o czym mówią i pokazywali mi jak krowie na rowie to co niby wiedziałam, to nagle okazywało się, że wiem, że nic nie wiem - to pewnie bym piła i była kolejnym, który potwierdził, że wyjątki od reguły mnie nie dotyczą. Wiedza z terapii pozwoliła mi dojść do miejsca w jakim jestem dziś. Pozwoliła mi zrozumieć to co jest największym utrapieniem alkoholika, tym o czym nawet nie ma świadomości, pozwoliła mi poznać rządzące mną mechanizmy choroby. Tego nie dało mi forum, ani czytanie na ten temat.
Matinko, obyś dotrwała dwóch lat. Tego z serca Ci życzę, aczkolwiek wiem, że można to zrobić o wiele łatwiej niż szarpać się samemu nie mając pojęcia co jest grane tak naprawdę.

Jacek - Pią 15 Sie, 2014 07:50

Matinka napisał/a:
A jak kiedyś padnę to będę bardzo dobrym przykładem, jak nie należy trzeźwieć ;)

nie musisz się wysilać aby to udowadniać - takich przykładów historia już zna i to nie jedną

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 08:36

Matinka napisał/a:
jak kiedyś padnę to będę bardzo dobrym przykładem, jak nie należy trzeźwieć

pterodaktyll napisał/a:
Phi......takich przykładów to już na pęczki jest. Po kiego to jeszcze powielać?

Jacek napisał/a:
nie musisz się wysilać aby to udowadniać - takich przykładów historia już zna i to nie jedną

Przekonaliście mnie Panowie. Dobra, to nie padnę! ;)

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 08:37

szika napisał/a:
tak szczerze to brak mi słow...nie bardzo nawet wiem co napisać jeszcze i czy w ogóle cokolwiek pisać? sorry... może zabrzmi to brutalnie ... pijesz na sucho... i tyle...

Rozczarowałam Cię? Ja też wolałabym usłyszeć, że jestem grzeczną dziewczynką ;)
Szika, przemawiają przez Ciebie własne doświadczenia ale też lęki, podobnie z resztą jest u innych tu piszących. Ja nie czuję strachu, ale mam problemy jak każdy nowicjusz trzeźwienia, niezależnie od terapii i mitingów. Piszę o tym szczerze pokazując, że nie jestem maszyną, że czasem nie daję rady, że uzależnienie jest moją słabością. Ale podsumowując swój czas abstynencji uważam, że tych kryzysów nie było tak wiele i dało je się ogarnąć. Bardziej niepokoją mnie stany depresyjne, które wymykają się spod kontroli...Może dlatego Twoje słowa „pijesz na sucho” w jakiś przykry sposób dotykają mojej rzeczywistości. Ponieważ dalej doświadczam bezsilności tak, jak było to w okresie picia. A ja chciałabym w jakiś sposób swoim życiem kierować…

pterodaktyll - Pią 15 Sie, 2014 08:42

Matinka napisał/a:
dalej doświadczam bezsilności tak, jak było to w okresie picia. A ja chciałabym w jakiś sposób swoim życiem kierować…


Ja tez ogłaszam bezsilność .............. :bezradny:
Nie wiem czy do Ciebie w ogóle dociera to co tu piszemy.............mam wrażenie, że nie bardzo

szika - Pią 15 Sie, 2014 08:52

Matinka napisał/a:
przemawiają przez Ciebie własne doświadczenia ale też lęki,

nie czuję lęku... na terapii nauczyłam się, że najlepiej miec dystans do innych pijących... u mnie to juz poprostu naturalny w tej chwili odruch...
to co napisałam to poprostu zwrot z terapii...
na grupach pogłebionych gdy ktoś opowiadałby podobną historię to usłyszałby to własnie... prosto między oczy... moim zdaniem to najlepsza konfrontacja...
co innego przeczytać na forum a co innego usłyszeć to od drugiego alkoholika wprost...
przyglądam sie również z lekkim zaciekawieniem czy Ptero da się zmanipulować:
Cytat:
Matinka napisał/a:
Jesteś moją nadzieją Pterodaktyllu!

Być może ale ja za Ciebie niczego nie zrobię...........
_________________


edit: według moich doświadczeń jesli już... to najlepiej działa pozostawienie pijącego samemu sobie... ot co...

pterodaktyll - Pią 15 Sie, 2014 09:04

szika napisał/a:
przyglądam sie również z lekkim zaciekawieniem czy Ptero da się zmanipulować:

:mysli: ........... :nie:

Tajga - Pią 15 Sie, 2014 09:09

Matinka napisał/a:
A jak kiedyś padnę to będę bardzo dobrym przykładem, jak nie należy trzeźwieć ;)

Sądzisz że czymś zadziwisz? :rotfl:
Będziesz jeszcze jedną milionową osobą która chciała "sama".
Matinka napisał/a:
No właśnie w tym cała rzecz, że wierzę w możliwości i siłę swojego umysłu. Paradoks, nie? ;)

Nie paradoks,to kompletna nie znajomość "tematu".
Wyprzedzę Pterodaktyla i napiszę " Klasyka gatunku" :(

Jacek - Pią 15 Sie, 2014 09:44

Matinka napisał/a:
jak kiedyś padnę to będę bardzo dobrym przykładem, jak nie należy trzeźwieć

Matinka napisał/a:
Dobra, to nie padnę! ;)

trudno przewidzieć taki przebieg wydarzeń ,, gdy się jest bez pewnej wiedzy

szymon - Pią 15 Sie, 2014 09:51

Jacek napisał/a:
gdy się jest bez pewnej wiedzy


nie ma się co dziwić... na początku jest duży opór, przerażenie wręcz, że przez rok czy dwa "trzeba" czy pasowałoby chodzić na terapię i zdobywać tą "pewną" wiedzę

to normalne jest, bo chyba większość to przechodziła na początku :roll:

ale jak się NAPRAWDĘ chce, jak ja to mówię... zap****** nad sobą, to nie ma jakiś tam głupich niechęci czy bujania się jak wahadło

przychodzi taki etap, taki czas, że TA decyzja zostaje podjęta albo NIE
i to też jest normalne i zwykłe

także tego

Jo-asia - Pią 15 Sie, 2014 09:53

Twoja osoba...jakoś tak, wymusza na mnie..spojrzenie jak wyglądało moje trzeźwienie
Matinka napisał/a:
Być może skorzystam z psychoterapii, ale muszę wiedzieć, czego od niej oczekuję i wierzyć, że w ten sposób to osiągnę.

trafiając na zamkniętą, myślałam..że dostanę receptę i będę zdrowa ;)
w jakimś sensie..dostałam..."nie pij"..jednak, nie tego oczekiwałam
pogłębiona...była ze strachu i bezradności..bałam się, że sama nie poradzę sobie
Patrząc z perspektywy...największym jej plusem, było wygadanie się...na każdej, sesji grupowej czy indywidualnej...to było jeszcze mało, dodałam forum i jeszcze jedno forum
Niektóre problemy omawiałam, opisywałam..po kilka razy..póki przestały mnie "molestować"
Powoli poznawałam wyzwalacze i je eliminowałam.
Od laptopa...po pracę.
Było jednak coś, co towarzyszyło mi przez cały czas. Przez cały czas wracało, wszędzie słyszałam..zrób coś z tym..a ja nie miałam odwagi się z tym skonfrontować. Mówiłam sobie..daj sobie czas a samo się ułoży, to co czuje to pewnie.."resztki mechanizmów", prawda jest zupełnie inna a ja przesadzam. Znajdowałam mnóstwo pretekstów aby tego nie zrobić.
Po około półtora roku...doszło do konfrontacji. Odważyłam się powiedzieć, zrobić to..co przez ten cały czas, odwlekałam. Zmierzyłam się ze swoimi uczuciami. Wypowiedziałam je głośno.
U mnie miało to związek..z mężem.
Czego Ty unikasz..od samego początku?

Klara - Pią 15 Sie, 2014 10:03

szymon napisał/a:
to normalne jest, bo chyba większość to przechodziła na początku :roll:

...i szukała terapii na drugim końcu Polski, chociaż miała pod bokiem :lol:

szymon - Pią 15 Sie, 2014 10:04

Klara napisał/a:
szymon napisał/a:
to normalne jest, bo chyba większość to przechodziła na początku :roll:

...i szukała terapii na drugim końcu Polski, chociaż miała pod bokiem :lol:


:buahaha: teraz to sam z siebie się zaśmiałem :glupek:

Klara - Pią 15 Sie, 2014 10:08

Skoro się już odważyłam tu odezwać, to jeszcze coś dopowiem.
Jak czytam co piszesz Matinko, to przypomina mi się Kasia (Kas25).
Ona się tak bujała 3 lata, ale gdy weszła na forum, miała 25 lat.
Nie szkoda Ci upływającego czasu, Matinko?

pterodaktyll - Pią 15 Sie, 2014 10:24

Klara napisał/a:
szukała terapii na drugim końcu Polski, chociaż miała pod bokiem

szymon napisał/a:
teraz to sam z siebie się zaśmiałem

Ja pojechałem "tylko" 100km dalej na terapię :rotfl:

Jacek - Pią 15 Sie, 2014 10:35

szymon napisał/a:
że przez rok czy dwa "trzeba" czy pasowałoby chodzić na terapię i zdobywać tą "pewną" wiedzę

ja wcale nie mam na myśli decyzji pójścia na terapię
ja już byłem po odbytej ,nabitej wiedzy i pobycie na terapii - gdy zapiłem
rzecz w tym że ja nie zawierzyłem w to co mnie mówiono tam i tego nie przyswoiłem
i teraz te huśtawkę widzę u zainteresowanej ,tę samotność ,w jakiej to ja se byłem
Matinka napisał/a:
A ja chciałabym w jakiś sposób swoim życiem kierować

nawet gdy zapiłem,uważałem ze dalej kieruję swoim życiem,i równolegle se dzień po dzień popijając
zrozumienie jakie do mnie dotarło,dopiero dała mnie utrata ,w moim przypadku,była to utrata rodziny
w tamtym momencie ,jak bardzo chciałem cofnąć czas
niestety ,czas toczył się dalej,rzeczywistością
jedyną dobrą stroną było to że otworzyło mnie to oczy i rozum,do którego dotarło
dotarł cały obraz jaki przed tym źle postępowałem
ale czy musiało tak być,czy ja musiałem coś stracić
tak,bom był głupi,i nie potrafiłem mądrych słuchać

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 10:35

Klara napisał/a:
Jak czytam co piszesz Matinko, to przypomina mi się Kasia (Kas25).
Ona się tak bujała 3 lata, ale gdy weszła na forum, miała 25 lat.
Nie szkoda Ci upływającego czasu, Matinko?

Widzisz Klaro, to tak jak powiedzieć choremu w okresie rekonwalescencji czy nie szkoda mu tego czasu, kiedy chorował i tego, kiedy do zdrowia wraca.
Bo to wszystko takie uciążliwe jest przecież.
Powrotu do zdrowia, moim zdaniem, nie da się przyspieszyć.
To jest częścią mojego życia i tyle.

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 10:38

Jacek napisał/a:
ja już byłem po odbytej ,nabitej wiedzy i pobycie na terapii - gdy zapiłem
rzecz w tym że ja nie zawierzyłem w to co mnie mówiono tam i tego nie przyswoiłem

Ty nie miałeś wiary po terapii, ja jej nie mam już na wstępie.

Jacek - Pią 15 Sie, 2014 10:41

Matinka napisał/a:
Powrotu do zdrowia, moim zdaniem, nie da się przyspieszyć.
To jest częścią mojego życia i tyle.

mówimy tu o chorobie nieuleczalnej
i możemy to porównać do ucznia ,klasy 8 - który to zanim dotarł do klasy 8
przeszedł dwie lub trzy krotnie klasę 6
było warto???

Jacek - Pią 15 Sie, 2014 10:44

Matinka napisał/a:
Ty nie miałeś wiary po terapii, ja jej nie mam już na wstępie.

wygląda na to że będziesz miała ciężki wstęp
ja miałem narzędzia

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 10:45

Jo-asia napisał/a:
Było jednak coś, co towarzyszyło mi przez cały czas. Przez cały czas wracało, wszędzie słyszałam..zrób coś z tym..a ja nie miałam odwagi się z tym skonfrontować. Mówiłam sobie..daj sobie czas a samo się ułoży, to co czuje to pewnie.."resztki mechanizmów", prawda jest zupełnie inna a ja przesadzam. Znajdowałam mnóstwo pretekstów aby tego nie zrobić.
Po około półtora roku...doszło do konfrontacji. Odważyłam się powiedzieć, zrobić to..co przez ten cały czas, odwlekałam. Zmierzyłam się ze swoimi uczuciami. Wypowiedziałam je głośno.
U mnie miało to związek..z mężem.
Czego Ty unikasz..od samego początku?

Joasiu, to bardzo ważne, co mówisz. Ta cała kolejność zdarzeń i próby dotarcia do sedna.
Powoli zmierzam do określenia źródła mojego samopoczucia.
Spróbuję o tym napisać, ale właściwe złapanie tego nie jest łatwe.

Klara - Pią 15 Sie, 2014 10:46

Matinka napisał/a:
Powrotu do zdrowia, moim zdaniem, nie da się przyspieszyć.

Ależ właśnie się dowiaduję że można (chodzi o inną chorobę, ale jednak) jeśli się zdrowieje przy pomocy specjalisty, który wie jakie obszary organizmu uruchomić żeby szybciej dojść do zdrowia i dzięki temu nie wracać do starych schematów powodujących nawrót choroby.

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 10:48

Jacek napisał/a:
możemy to porównać do ucznia ,klasy 8 - który to zanim dotarł do klasy 8
przeszedł dwie lub trzy krotnie klasę 6
było warto???

A myślisz, że ci, co powtarzają klasę robią to specjalnie, z miłości do szkoły? ;)

Jacek - Pią 15 Sie, 2014 10:49

Matinka napisał/a:
Ty nie miałeś wiary po terapii, ja jej nie mam już na wstępie.

sorki,ale przypomniał mnie się wiersz Tuwima

~ Zosia - Samosia ~

Jest taka Zosia,
Nazwano ją Zosia-Samosia,
Bo wszystko "Sama! Sama! Sama!"
Ważna mi dama!
Wszystko sama lepiej wie,
wszystko sama robić chce,
Dla niej szkoła, książka, mama
nic nie znaczą - wszystko sama!
Zjadła wszystkie rozumy,
Więc co jej po rozumie?
Uczyć się nie chce - bo po co,
Gdy sama wszystko umie?
A jak zapytać Zosi:
- Ile jest dwa i dwa?
- Osiem!
- A kto był Kopernik?
- Król!
- A co nam Śląsk daje?
- Sól!
- A gdzie leży Kraków?
- Nad Wartą!
- A uczyć się warto?
- Nie warto!
Bo ja sama wszystko wiem
i śniadanie sama zjem,
I samochód sama zrobię
I z wszystkim poradzę sobie!
Kto by się tam uczył, pytał,
Dowiadywał się i czytał,
Kto by sobie głowę łamał,
Kiedy mogę sama, sama!
- Toś ty taka mądra dama?
A kto głupi jest!
- Ja sama!

Julian Tuwim

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 10:52

Klara napisał/a:
jeśli się zdrowieje przy pomocy specjalisty, który wie jakie obszary organizmu uruchomić żeby szybciej dojść do zdrowia

Bywa też tak, że intensywną rehabilitacją można sobie zaszkodzić.
Można by mnożyć przykłady, które gdzieś oscylują w pobliżu trzeźwienia, ale i tak każdy ma swoją specyfikę.
Ja po prostu czuję, że potrzebuję czasu.

szika - Pią 15 Sie, 2014 10:53

Matinka napisał/a:
choremu w okresie rekonwalescencji czy nie szkoda mu tego czasu, kiedy chorował i tego, kiedy do zdrowia wraca.

ale Ty nie jesteś w rekonwalescencji... Ty nadal jesteś chora...
to co uprawiasz to się nazywa "dieta bezalkoholowa"... ale niewiele to ma wspólnego z trzeźwieniem...

Jacek - Pią 15 Sie, 2014 10:54

Matinka napisał/a:
A myślisz, że ci, co powtarzają klasę robią to specjalnie, z miłości do szkoły? ;)

poważnie pytasz ???
odpowiem - tak to jest miłość
we wiarę samego siebie

zołza - Pią 15 Sie, 2014 10:54

Matinka napisał/a:
Aj, Zołza kraczesz! Lepiej wypluj to słowo!


Tfu tfu ...i przez lewe ramię :mgreen: ( nie znalazłam plujacej ikonki ceewd )

Matinka :) ja naprawdę nie chce być złym prorokiem :nie:
Czytając Ciebie po prostu sama się do siebie uśmiecham z politowaniem ( nie z Ciebie , z siebie :mgreen: ). Nigdy bym nie przypuszczała , że możemy być tak podobne ... Mam za soba Twoje doświadczenia , też tak postępowałam , broniłam własnych racji i przekonań. Wierzyłam święcie , że jestem inna , silniejsza , ze udowodnię iż sama bez tych wszystkich terapeutycznych *p**** potrafię... Bo przecież nie piłam :nerwus: Miałam wiedzę ( postarałam się o nią , znałam przykazania i program HALT) Wiedziałam z czym to się je i jak smakuje to , że powinnam zrezygnować z tylu osób , rzeczy.... Wykombinowałam sobie w głowie co bedzie ważne a co ważniejsze. Czułam się mocna , pewna tego co robię . I robiłam po swojemu :skromny:
Z programu HALT wybrałam tylko kilka rzeczy- tak pod siebie i swoją wygodę :mgreen:
Z zaleceń trzeźwiejących alkoholików to samo :oops: to co było zgodne ze mną przyjęłam , to co mi nie pasowało - odrzucałam :roll: i tak sobie żyłam ...
Nie piłam i to był jedyny plus moich dośwwiadczeń życiowych ale męczyłam się jak cholera...
Czasami miałam takie loty , że bez kija nie podchodź , innym razem wpadałam w doły jak w najwiekszą przepaść... No bo czemu ja , bo czemu osoby obok mnie mają wiecej przyjemności z życia a ja? :krzyk:
Co mam zrobić/robić by zapełnić pustkę po alkoholu ?
Robiłam wiele rzeczy ...szukałam , próbowałam ...
Pękłam po trzech latach. Wróciłam do picia- tylko to znałam ...
Wszystkie teorie i moje mocne strony poszły sie je***...
Deprecha... próba zapicia się ...psychiatryk a na końcu odwyk i terapia . Jedna , potem druga .
To moja historia :)
Nie kraczę :luzik:

Jacek - Pią 15 Sie, 2014 11:01

Matinka napisał/a:
Ja po prostu czuję, że potrzebuję czasu.

znam takie przypadki
jedni mieli po 12,inni po 14 lat
niektórym ,tak doskwierał wstyd,że już nie mieli odwagi powrotu na drogę trzeźwości
Matuś zrobisz jak zechcesz ,to twoje życie
ale zapominasz,o tym że ta choroba się jeno wywodzi od nazwy alkohol-ik
i kojarzy się z odstawieniem tegoż przedmiotu (płynu)
prawda jest jednak bardziej skomplikowana i siedzi w umyśle
a umysł jest wielką tajemnicą nawet dla uczonych

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 11:17

zołza napisał/a:
Nie piłam i to był jedyny plus moich dośwwiadczeń życiowych ale męczyłam się jak cholera...
Czasami miałam takie loty , że bez kija nie podchodź , innym razem wpadałam w doły jak w najwiekszą przepaść... No bo czemu ja , bo czemu osoby obok mnie mają wiecej przyjemności z życia a ja?
Co mam zrobić/robić by zapełnić pustkę po alkoholu ?
Robiłam wiele rzeczy ...szukałam , próbowałam ...
Pękłam po trzech latach. Wróciłam do picia- tylko to znałam ...

Wszyscy opowiadają, jak to się męczyli przez rok, dwa trzy jakby nie zdając sobie sprawy, że to było naturalną częścią ich drogi, etapem trzeźwienia.
Żadna terapia ani mityngi nie zlikwidują tych problemów, poczucia silnego dyskomfortu w początkach abstynencji, nie zapobiegną też nawrotom. Które się pojawiają, nawet po wielu latach trzeźwości. Taka jest specyfika tej choroby. Przynajmniej tak, jest opisywana przez specjalistów. Czy należy uznać, że były to lata stracone? Mieć do siebie żal o niewystarczające starania?

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 11:21

szymon napisał/a:
nie ma się co dziwić... na początku jest duży opór, przerażenie wręcz, że przez rok czy dwa "trzeba" czy pasowałoby chodzić na terapię i zdobywać tą "pewną" wiedzę
to normalne jest, bo chyba większość to przechodziła na początku

Zdobywać wiedzę to ja akurat lubię, gorzej jest z wcielaniem w życie ;)

zołza - Pią 15 Sie, 2014 11:30

Matinka napisał/a:
Czy należy uznać, że były to lata stracone? Mieć do siebie żal o niewystarczające starania?


Tak własnie uważam :P nie doszło by to tego wszystkiego gdybym potrafiła przyjąć rady , których mi udzielano ;)

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 11:33

szika napisał/a:
przyglądam sie również z lekkim zaciekawieniem czy Ptero da się zmanipulować:

Praptak? Zmanipulować? Za długo żyje.. :beba: :mgreen:

To wyjaśnię to nieporozumienie ;)
Pterodaktyll, powiedział:
pterodaktyll napisał/a:
ja od kilku lat nie przeżywałem ani nawrotu ani głodu alkoholowego

Ja użyłam skrótu myślowego:
Matinka napisał/a:
Jesteś moją nadzieją Pterodaktyllu! :tak:

Odwołując się do Jego przykładu, ale też mając na myśli wszystkich tych, którym udaje się dobrze żyć pomimo uzależnienia.
Ten fakt dodaje mi wiary.

Mnie zaś zaciekawiło Twoje spojrzenie Sziko, co też miałabym osiągnąć manipulacją i na czym miałaby ona polegać?

Jacek - Pią 15 Sie, 2014 11:38

Matinka napisał/a:
Przynajmniej tak, jest opisywana przez specjalistów.

dlaczego swą wypowiedź opierasz na kimś,kogo w ogóle nie słuchasz ???

Matinka napisał/a:
Czy należy uznać, że były to lata stracone?

nigdzie nie spotkałem się aby specjaliści właśnie tego doradzali

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 11:40

zołza napisał/a:
Matinka napisał/a:
Czy należy uznać, że były to lata stracone? Mieć do siebie żal o niewystarczające starania?

Tak własnie uważam :P nie doszło by to tego wszystkiego gdybym potrafiła przyjąć rady , których mi udzielano ;)

Rada jest jedna, powtarzana jak mantra "idź na terapię" - dla mnie jest to rozwiązanie nieprzekonujące.

zołza - Pią 15 Sie, 2014 11:46

Matinka napisał/a:
Rada jest jedna, powtarzana jak mantra "idź na terapię"


Nie ... słuchaj i ucz się na doświadczeniach innych .
Oni naprawdę byli kiedyś w tym samym miejscu co Ty :pocieszacz:

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 11:50

Jacek napisał/a:
Matinka napisał/a:
A myślisz, że ci, co powtarzają klasę robią to specjalnie, z miłości do szkoły? ;)

poważnie pytasz ???
odpowiem - tak to jest miłość
we wiarę samego siebie


Wydaje mi się, że tym którzy nie nadążają za resztą może właśnie brakować miłości własnej i wiary we własne siły.

Mi tego nie brakuje, ale odstaję ze względu na swoje przekonanie.

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 11:51

zołza napisał/a:
słuchaj i ucz się na doświadczeniach innych

Słucham Zołza, słucham i wyciągam wnioski.

szika - Pią 15 Sie, 2014 11:55

słuchaj... jak dla mnie to Ty wcale nie musisz iśc na terapie...
wręcz (juz kiedyś to pisałam) jesli masz do niej takie nastawienie to szkoda środków z NFZ (czyli równiez moich składek) abyś miejsce zajmowała...

manipulacja o której wspomniałam miałaby polegac na "terapii" na tzw "krzywy ryj"...
chciałabys osiągnąc stan jaki ma Pterodaktyl ale z pominięciem etapu terapii jaki Ptero ma za sobą...a Ptero miałby Ci w tym pomóc... tak to widze...

co do trzeźwienia i diety bezalkoholowej...

widzisz... gdybyś napisała coś w stylu "doświadczyłam głodu alkoholowego po wypadzie w góry w towarzystwie pijących i w z wiązku z tym podjełam decyzję, że rezygnuję z tego towarzystwa, bo to mi szkodzi" to jeszcze bym była w stanie przyjąć, że akurat kto wie, może się Dziewczynie uda... ale Ty chcesz nadal kontrolowac swoją relację z alkoholem...
jest to jeden z elementów systemu iluzji w trakcie picia... doświadczałam takich...
dlatego uzyłam okreslenia, że pijesz... Ty tylko nie spozywasz substancji chemicznej... ale nadal światopogląd, myslenie i sposób funkcjonowania jest zwyczajnie pijany...
wcale nie musisz tego brać pod uwagę co piszę... widzę przeciez jak spływa po Tobie to co ludzie tutaj Tobie piszą... jestes bardzo inteligentna i potrafisz doskonale manipulowac przede wszystkim sobą ale i tymi ludźmi co tu piszą do Ciebie...
wystarczy spojrzeć jak się rozkręcił ten watek... niestety :(
i tak jestes górą, bo nikt Ciebie do niczego nie potrafi przekonać... Ty wiesz lepiej...
sama się musze zastanowic dlaczego ja tu pisze... chyba mam problem z bezsilnością...

Jo-asia - Pią 15 Sie, 2014 11:58

Matinka, tak się przysłuchuje tej rozmowie
do tego, któryś raz z rzędu czytam
Matinka napisał/a:
Spróbuję o tym napisać, ale właściwe złapanie tego nie jest łatwe.

i się zastanawiam :mysli:
bo pierwszy raz..wywołujesz u mnie uczucie, aby Ci powiedzieć.."idź na tę cholerną terapię"
tak się zapierasz..tak tłumaczysz :bezradny:
nie wiem skąd...tak na mnie dziś działasz :mgreen:
zresztą, zobacz....kto i co do Ciebie pisze :)

ostatnio czytałam na forum, o dziewczynie, nie pije pięć lat, chodziła na mityngi teraz skorzystała z terapii...to inna kobieta,

Jacek - Pią 15 Sie, 2014 12:05

Matinka napisał/a:
Mi tego nie brakuje, ale odstaję ze względu na swoje przekonanie.


i co ja mam ci odpisać :)
może tak
a wiesz że umysł własny potrafi oszukiwać nas ???

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 12:05

pterodaktyll napisał/a:
Matinka napisał/a:
dalej doświadczam bezsilności tak, jak było to w okresie picia. A ja chciałabym w jakiś sposób swoim życiem kierować…

Ja tez ogłaszam bezsilność .............. :bezradny:
Nie wiem czy do Ciebie w ogóle dociera to co tu piszemy.............mam wrażenie, że nie bardzo

Nie możemy się porozumieć. Może byśmy porzucili terapiomowę a spróbowali tak normalnie, po ludzku? ;)
Co dla Ciebie oznacza bezsilność? Czy nie masz siły rano wstać, ubrać się, spotkać ze znajomymi? Czy obezwładnia Cię zniechęcenie, bezradność, smutek? Czy nie masz swoich celów, dążeń, pasji? Czy je spełniasz? Czy udaje Ci się realizować w swoich życiowych rolach? Czy uważasz swoje życie za udane? Czy Twoje potrzeby są zaspokojone?

Tego dotyczyła moja wypowiedź.

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 12:09

Cytat:
bo pierwszy raz..wywołujesz u mnie uczucie, aby Ci powiedzieć.."idź na tę cholerną terapię"


"I Ty Brutusie przeciwko mnie!" ;)

Joasiu, a już mi się zdawało, że jesteśmy blisko, że rzecz nie leży w terapii...

Jo-asia - Pią 15 Sie, 2014 12:14

Matinka napisał/a:
Joasiu, a już mi się zdawało, że jesteśmy blisko, że rzecz nie leży w terapii...

tylko, że Ty ciągle mówisz..że coś powiesz, o coś zapytasz..i ciągle odkładasz 8|
nie wiem, czy masz kogokolwiek..kto, Cię wysłuchuje
terapia....pomogła mi się otworzyć i nie zamykać ust
nauczyła mnie szczerości..ze sobą do bólu
to, co było we mnie..rozdzielałam..jedno mówiłam tu..co innego gdzie indziej
ważne, że wszystko wyrzucałam z siebie
zrozumienie..co sie we mnie kłębi, przychodziło albo w trakcie mówienia..albo po czasie
przychodziło, tylko wtedy..gdy to wychodziło na zewnątrz
ZAWSZE taki mechanizm temu towarzyszył :)

olga - Pią 15 Sie, 2014 12:27

a Ty tak dla zasady nie chcesz na te terapie isc czy sa jakies inne powody? :drapie:
szymon - Pią 15 Sie, 2014 12:39

boi się, ze przestanie pić i zacznie zmieniać swoje życie fsdf43t
olga - Pią 15 Sie, 2014 12:41

nie ogarniam tego :bezradny:
KaTre - Pią 15 Sie, 2014 12:58

szymon napisał/a:
boi się, ze przestanie pić i zacznie zmieniać swoje życie fsdf43t

uświadomienie sobie, że jest się odpowiedzialnym za własne życie, że trzyma się ster i to od nas zależy w którą stronę popłyniemy czasem jest nieco szokujące (łagodnie mówiąc)
- jedni to "dźwigną", a innych przygniecie :bezradny: a czasem po prostu to jeszcze nie ten czas, nie ten moment w życiu...

Kami - Pią 15 Sie, 2014 13:38

Matinka napisał/a:
Powrotu do zdrowia, moim zdaniem, nie da się przyspieszyć.
To jest częścią mojego życia i tyle.


powrót do zdrowia można przyspieszyć i można złagodzić skutki nawet najgorszej choroby trzeba tylko bardzo w to wierzyć

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 13:53

KaTre napisał/a:
szymon napisał/a:
boi się, ze przestanie pić i zacznie zmieniać swoje życie fsdf43t

uświadomienie sobie, że jest się odpowiedzialnym za własne życie, że trzyma się ster i to od nas zależy w którą stronę popłyniemy czasem jest nieco szokujące (łagodnie mówiąc)
- jedni to "dźwigną", a innych przygniecie :bezradny: a czasem po prostu to jeszcze nie ten czas, nie ten moment w życiu...

KaTre, u alkoholików proces zdrowienia zaczyna się od uznania swojej bezsilności i braku zdolności do kierowania życiem. Bezsilność dotyczy nie tylko uzależnienia, ale całego życia.
Chodzi o to, żeby z pokorą przyjąć przewodnictwo, poddać się i oddać stery w ręce siły wyższej od niego.

A mnie jest daleko do takiej filozofii.
Źródło siły jest we mnie, ja kieruję swoim życiem i swoim zdrowieniem.
Dlatego nie nadaję się ani na terapię ani na AA.

zołza - Pią 15 Sie, 2014 13:56

Matinka napisał/a:
Bezsilność dotyczy nie tylko uzależnienia, ale całego życia.

Chodzi o to, żeby z pokorą przyjąć przewodnictwo, poddać się i oddać stery w ręce siły wyższej od niego.


Matinka :krzyk: litości :szok: co Ty pieprzysz , skąd to wytrzasnęłaś ???

matiwaldi - Pią 15 Sie, 2014 13:59

zołza napisał/a:
co Ty pieprzysz

teraz swoje samopoczucie .................
8)

olga - Pią 15 Sie, 2014 14:07

Pamietam jak namawialam mojego eksa na terapie, z tym, ze on caly czas pil. Jego argumenty przeciw byly dokladnie takie same jak Matinki....
Matinka - Pią 15 Sie, 2014 14:07

Kami napisał/a:
Matinka napisał/a:
Powrotu do zdrowia, moim zdaniem, nie da się przyspieszyć.
To jest częścią mojego życia i tyle.

powrót do zdrowia można przyspieszyć i można złagodzić skutki nawet najgorszej choroby trzeba tylko bardzo w to wierzyć

Kami, każda choroba rządzi się swoimi prawami. W chorobie alkoholowej również można oszacować z grubsza czas powrotu do zdrowia, jest on określony kolejnymi fazami, które zamykają się w jednym roku. Są to podstawowe zmiany, które dotyczą przede wszystkim fizjologii. Natomiast mówiąc "zdrowienie" mam też na myśli "trzeźwienie" czyli w ogóle zmianę postawy życiowej. I tu każdy ma swoje indywidualne tempo. A nawet określenie czasu "trzeźwienia" jest sporną kwestią, bo niektórzy uważają, że jest to etap zamknięty a inni, że proces trwający całe życie.
A wiara w sensowność tego wszystkiego to podstawa.

KaTre - Pią 15 Sie, 2014 14:10

Matinka napisał/a:
KaTre, u alkoholików proces zdrowienia zaczyna się od uznania swojej bezsilności i braku zdolności do kierowania życiem.

- taa... "mój" biedny alkoholowy misio... taki bezsilny, niezdolny do kierowania swoim życiem... a ja taka niedobra... wszystko za niego powinnam robić - sprawy, opłaty, zakupy, remont, nawet do pracy chodzić (tzn na dwa etaty)... Bo on, to przecież taki bidulek - alkoholik.... i Boże broń niczego nie wymagać! ....Hmmm... to po co mi był taki chłop?? :mysli:

Matinka napisał/a:
Bezsilność dotyczy nie tylko uzależnienia, ale całego życia.

- a ja wredna nie chciałam się już "misiem" opiekować... Normalnie, dociera do mnie jaką to ja złą kobietą byłam...

Matinka napisał/a:
A mnie jest daleko do takiej filozofii.
Źródło siły jest we mnie, ja kieruję swoim życiem i swoim zdrowieniem.
Dlatego nie nadaję się ani na terapię ani na AA.

- taa... "...jak czegoś chcesz - znajdziesz sposób. jak nie chcesz - znajdziesz wymówkę."...

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 14:13

zołza napisał/a:
Matinka litości co Ty pieprzysz , skąd to wytrzasnęłaś ???

Hi hi od autorytetów w dziedzinie alkoholizmu :mgreen:

A swoją drogą to programu nie znacie czy jak?
utopia napisał/a:
1. Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem.
2. Uwierzyliśmy, że Siła Większa od nas samych może przywrócić nam zdrowie.
3. Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy.

matiwaldi - Pią 15 Sie, 2014 14:17

Matinka napisał/a:
jakkolwiek Go pojmujemy.


może się skup na tym ........
8)

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 14:22

matiwaldi napisał/a:
Matinka napisał/a:
jakkolwiek Go pojmujemy.


może się skup na tym ........
8)

Matiwaldi, jakbyś tej siły nie nazywał, to głównym założeniem (autorów programu - Billa W. i przyjaciół) jest wyjście "poza siebie", szukanie wsparcia poza własną osobą.

KaTre - Pią 15 Sie, 2014 14:22

Matinka napisał/a:
A swoją drogą to programu nie znacie czy jak?
utopia napisał/a:
1. Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem.
2. Uwierzyliśmy, że Siła Większa od nas samych może przywrócić nam zdrowie.
3. Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy.


może i coś w tym jest, tyle że to się powinno nierozerwalnie wiązać z terapią...
"mój misio" miał taką wersję:
1. Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu....dlatego nawet nie staram się przestać pić; ...że przestaliśmy kierować własnym życiem...i dlatego wszystkim, a szczególnie pracą i opłatami powinna zajmować się żona.
2. tego pkt raczej nie było, jak już to "no co ja za to mogę"...
3. Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek Go pojmujemy... tzn jak Bóg sprawi, to przestanę pić (tylko, że jestem niewierzący i nie chodzę do kościoła)

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 14:33

Katre, interpretacja "Kroków" to pole do popisu dla alkoholików. Dlatego powinna nad tym czuwać wspólnota AA i tzw. sponsor czyli osoba, która pomaga je realizować. A trzeźwienie, tak jak mówisz ma polegać na odpowiedzialności za życie i wzięciu rachunków w swoje ręce ;)
matiwaldi - Pią 15 Sie, 2014 14:36

Matinka napisał/a:
szukanie wsparcia poza własną osobą


tak i właśnie do tego zmierzam ......

napisałaś :
Matinka napisał/a:
Chodzi o to, żeby z pokorą przyjąć przewodnictwo, poddać się i oddać stery w ręce siły wyższej od niego.


skoro masz problem z pokorą.to spróbuj z ciekawością godną analitycznego umysłu pójść i rozebrać dlaczego tylu ludziom to pomogło .........
8)

Jo-asia - Pią 15 Sie, 2014 14:37

Matinka napisał/a:
Źródło siły jest we mnie, ja kieruję swoim życiem i swoim zdrowieniem.

wreszcie coś...Twojego :)
też tak mam :)

co do AA i terapii, to dzięki nim..min., doszłam do tego wniosku
nim się otwarłam, nim poszłam na całość :mgreen:
bałam się mówić co myślę i czuję, bałam się oceny innych, wstydziłam się swoich uczuć i myśli, AA i terapia...zabrania oceny, dzięki temu było łatwiej, do tego inni też nie mieli wcale "mądrych" myśli :p
forum, otwarło mnie na ocenę
takie, niewysyłanie postów...było normalką :skromny:

i jeszcze jedno..terapia pogłębiona i mityngi...dotyczyły życia tu i teraz, dopiero z czasem przyszła do mnie ochota, na opowiedzenie/wyrzucenie, tego co i jak było, gdy piłam

KaTre - Pią 15 Sie, 2014 14:38

Matinka napisał/a:
Katre, interpretacja "Kroków" to pole do popisu dla alkoholików. Dlatego powinna nad tym czuwać wspólnota AA i tzw. sponsor czyli osoba, która pomaga je realizować. A trzeźwienie, tak jak mówisz ma polegać na odpowiedzialności za życie i wzięciu rachunków w swoje ręce ;)

:shock:
Matinka napisał/a:
A mnie jest daleko do takiej filozofii.
Źródło siły jest we mnie, ja kieruję swoim życiem i swoim zdrowieniem.
Dlatego nie nadaję się ani na terapię ani na AA.


Matinka, ty to serio???? :szok:

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 14:45

Ale co serio? Co Ty tam powyciągałaś?
zołza - Pią 15 Sie, 2014 14:49

Nie jestem żadnym autorytetem ale posłuchaj tak po przyjacielsku.
Punkt pierwszy w którym się mylisz brzmi :

Matinka napisał/a:
Bezsilność dotyczy nie tylko uzależnienia, ale całego życia.


:nie:
Bezsilność alkoholika dotyczy tylko albo aż alkoholu ;)
Życie bez niego jest Twoim i wyłącznie Twoim życiem i powinnaś go przeżyć tak jak chcesz , robić co chesz ,dążyć do tego czego pragniesz ... Wszystko w Twoich rękach i Twojej głowie ( a masz tam wyjatkowo duży potencjał :P ). Nikt nie przeżyje życia za Ciebie. Jest Twoje i tylko Twoje :)
Nie daj sobie nikomu wmówić , że jest inaczej :nie:

Bezsilność wobec alkoholu ... :mysli:
Mnie tez nie mieściła się w głowie :mgreen: Jak to ja mam odpuścić , nie stawać do walki , poddać się ? :szok: Nie docieralo - chciałam walczyć , gryźć ,kopać , bić się z moim największym wrogiem. Wygrywać ! :glupek:
Wyobraź sobie co do mnie dotarło 8|
Po jakiejś kolejnej "grupie terapeutycznej " podszedł do mnie młody chłopak. Mówi : " tee mądralińska - długo jeszcze masz zamiar nastawiać gęby? "
Ja w szoku :szok:
O co Ci młody chodzi pytam ... A On z luzackim spokojem mówi do mnie ( słowa te zapamiętam do końca życia :) ) " Po co wchodzisz non stop na ten ring bokserski ... przecież tam jest Tyson albo inny Gołota a Ty jesteś za mała i za cieńka w uszach by z nimi zawalczyć - zetrą cię z powierzchni ziemi. Nic i nikt Ci nie pomoże , po prostu wchodząc na ring już jesteś przegrana. Po co Ci to? Lubisz zaliczać glebę ? Czy nie łatwiej i prościej jest poprostu nie wychodzić?

Dotarło ...zrozumiałam :okok: Chlopak nawet nie wie co mu zawdzieczam :)

KaTre - Pią 15 Sie, 2014 14:49

Matinka, w jednym poście piszesz: "Dlatego nie nadaję się ani na terapię ani na AA". a w kolejnym: "Dlatego powinna nad tym czuwać wspólnota AA"
Dwie sprzeczne informacje, a obie Twojego autorstwa... nie rozumiem tego :(

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 15:00

matiwaldi napisał/a:
skoro masz problem z pokorą.to spróbuj z ciekawością godną analitycznego umysłu pójść i rozebrać dlaczego tylu ludziom to pomogło .........

Mam problem z pokorą - w świetle takiego podejścia do sprawy i targuję się z chorobą.
Wiem, że wszystko robię inaczej niż jest w zaleceniach.
W skutek tego powstaje we mnie pewien konflikt, ale nie zmieniam swojego przekonania.
Matiwaldi, ja wciąż poszukuję i zadaję sobie pytania.
To jest kwestia otwarta...

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 15:02

KaTre napisał/a:
Matinka, w jednym poście piszesz: "Dlatego nie nadaję się ani na terapię ani na AA". a w kolejnym: "Dlatego powinna nad tym czuwać wspólnota AA"
Dwie sprzeczne informacje, a obie Twojego autorstwa... nie rozumiem tego :(

Bo ja KaTre jestem teoretykiem :wysmiewacz:
Poznaję, jak to funkcjonuje, czytam, interesuję się, ale pozostaję obok...

KaTre - Pią 15 Sie, 2014 15:05

Cytat:
Bo ja KaTre jest teoretyk :wysmiewacz:
Poznaję, jak to funkcjonuje, czytam, interesuję się, ale pozostaję obok...

ok :)

Jo-asia - Pią 15 Sie, 2014 17:48

Matinka napisał/a:
Mam problem z pokorą - w świetle takiego podejścia do sprawy i targuję się z chorobą.
Wiem, że wszystko robię inaczej niż jest w zaleceniach.
W skutek tego powstaje we mnie pewien konflikt, ale nie zmieniam swojego przekonania.

chyba, dotarło do mnie..z czym się borykasz
po zakończeniu terapii, gdy weszłam na swoją drogę
z jednej strony w głowie huczały mi zalecenia i przestrogi a z drugiej, intuicyjnie czułam..że moja droga, da mi wolność i pewność..
też, łączyłam to z brakiem pokory
Gdy poznałam siebie, gdy poznałam swoje wyzwalacze
stopniowo, powoli...przekierowywałam myślenie, w inną stronę..moją stronę
To, co pisałaś o górach, wzbudziło mój niepokój
bo odczułam..to, jakbyś mierzyła się z alkoholem
Ja, alkoholu nie widzę...nie wiem jak to opisać..nie zwraca on mojej uwagi, nie zauważam czy ktoś pije wódkę czy bimber..a u Ciebie, to zauważyłam
Do tego towarzystwo pijących..nie pociąga mnie w ogóle.

Przyjrzyj się temu na spokojnie
i do jasnej cholery :nerwus: jak masz, pytania to pytaj
obiecałaś :skromny:
:)

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 22:47

Jo-asia napisał/a:
bo pierwszy raz..wywołujesz u mnie uczucie, aby Ci powiedzieć.."idź na tę cholerną terapię"
Jo-asia napisał/a:
Przyjrzyj się temu na spokojnie
i do jasnej cholery jak masz, pytania to pytaj
obiecałaś

Jo-asiu przyznam się, że rozśmieszyłaś mnie.
Pierwszy raz widzę, że straciłaś cierpliwość i uczyniłam to ja, ostatnia ofiara losu, a zarazem Twoja wierna czytelniczka i fanka :mgreen:

Słuchaj, znakomicie pamiętam Twoje posty i to, co skłoniło mnie do zastanawiania się, jak jest u mnie. W między czasie zaczęłam czytać "Cztery Umowy" - to mnie naprowadziło na trop moich problemów. Ale Jo-asiu u mnie to wszystko się dopiero klaruje, będę pytała jak zdobędę jakąś wiedzę i swoje doświadczenie. Na razie mam w głowie pozaczynanych kilka wątków, które mnie nurtują.
Co do gadania, to ja jestem hermetyczna jak małża ;) A ostatnio to w ogóle nie miałam na nic ochoty poza czytaniem. Dziś jestem wyjątkową gadułą, bo wyjeżdżam i krążą hormony szczęścia. Mogę normalnie funkcjonować.
Jak sama wspominasz, do tego etapu pisania i otwartości też stopniowo dochodziłaś.
Jo-asia napisał/a:
To, co pisałaś o górach, wzbudziło mój niepokój
bo odczułam..to, jakbyś mierzyła się z alkoholem

Napisałam o wyprawach, bo to jest ważna rzecz w moim życiu a jednocześnie tak silnie wiążąca się z moim uzależnieniem. Musiałam to głośno powiedzieć, bo często wspominam góry i sprawia wrażenie sielskości tymczasem są dwie strony tego wędrowania. Dla mnie samej ważne jest wyciągnięcie tego problemu na wierzch i zajęcie stanowiska.
Nie mierzę się specjalnie, ale jednocześnie patrzę z boku na swoje reakcje.
Trzeźwiejąc poznaję zarazem siłę nałogu. To jest dla mnie ważna informacja.
Jeszcze raz powiem, nie robię tego celowo, ale po prostu nie chcę zrezygnować z wyjazdu.

Matinka - Pią 15 Sie, 2014 22:53

szika napisał/a:
manipulacja o której wspomniałam miałaby polegac na "terapii" na tzw "krzywy ryj"...
chciałabys osiągnąc stan jaki ma Pterodaktyl ale z pominięciem etapu terapii jaki Ptero ma za sobą...a Ptero miałby Ci w tym pomóc... tak to widze...

Nie przyszło mi to głowy, ale rzeczywiście byłoby fajnie. Tyle, że takich cudów nie ma :nie:
szika napisał/a:
i tak jestes górą, bo nikt Ciebie do niczego nie potrafi przekonać... Ty wiesz lepiej...

Tu nie chodzi o to, kto kogo ma przekonać. Kto górą, kto doliną ;) Zgodnie z ideą forum toczą się różne rozmowy o alkoholizmie i mi to odpowiada. Jestem ciekawa zdania innych, a czy ziarno nie wykiełkuje to się okaże...
szika napisał/a:
sama się musze zastanowic dlaczego ja tu pisze... chyba mam problem z bezsilnością...

Masz syndrom niesienia posłania ;)

Jo-asia - Pią 15 Sie, 2014 23:31

No i wszystko jasne :)
Tyle stron..zapisanych...warto było poczekać ;)
To świetny pomysł..z wyciągnięciem tego na wierzch.
Oby częściej.

aaa, to nie muszą być pytania..mogą też być, rozważania :buziak:

Conradus78 - Sob 16 Sie, 2014 10:01

Matinko, zastanawiam się, co u Ciebie jest na 'tak'. Tak na prawdę na 'tak'. No bo terapia 'beee', mityngi to teoria, inni zdrowiejący alkoholicy to 'eleganckie teorie nie mające związku z rzeczywistością', a ty sama to 'teoretyk'. To nie są cytaty tylko parafrazy, ale o to z grubsza chodzi.

Nie bądź teoretykiem zdrowienia tylko praktykiem, bo samo filozofowanie i teoretyzowanie zaprowadzi Cię prosto i nieuchronnie do zapicia. I to akurat jest pewne.

Warto skorzystać z terapii, be 'ale'. Warto pójść na mityngi i słuchać czasem coś mówiąc. Nie na odwrót. Warto przyjąć to, co mówią inni alkoholicy, bo mało prawdopodobne, żeby ktoś chciał Cię wpuścić w maliny.

A przede wszystkim warto być na 'tak'.

Pamiętam, kiedy piłem dla mnie wszystko było na nie, a ja zawsze miałem swoje 'ale' i 'no przecież'. Co więcej tak doskonale potrafiłem uargumentować swoje tezy, że nie było się do czego przyczepić. Dopiero kiedy zobaczyłem rozdźwięk między tym co mówię, a rzeczywistością dotarło do mnie, że nie przestać filozofować, a zacząć słuchać, a to co słyszę wcielać w życie. Takie proste i to na początek wystarczy.

kosmo - Sob 16 Sie, 2014 11:07

Czytając to, uśmiecham się z ironią i lekkim współczuciem, bo tak się poczułam, jakby czas się cofnął o 3 lata i kilka dni hehe
Też się zapierałam, też miałam postanowienie, też igrałam z losem, co ja piszę, z własnym życiem...
Na szczęście zmądrzałam, nie napiwszy się w międzyczasie...
Potem terapia i kilka, dosłownie kilka mitingów.
Co mi pomogło tak naprawdę?
Ludzie z tego forum, a najbardziej Lenka i spotkania z Nią na żywca, nie telefon, nie rozmowy w nocy, żeby nie sięgnąć, chociaż i taka kiedyś miała miejsce...
Z pełną odpowiedzialnością tu piszę matinko, sama to możesz podrapać się po nosie.
Ja jestem najlepszym na to dowodem, nie tylko ja zresztą :)
Mimo wszystko życzę powodzenia.
Na ten czas zakończę, bo mój jad już kipi hehe

kosmo - Sob 16 Sie, 2014 11:08

Ps. Odsyłam Cię do mojego początku, znaczy postu powitalnego :)
kosmo - Sob 16 Sie, 2014 11:45

No tak, zaraz mi się oberwie, ale nie zauważyłam dobrze daty, znaczy roku.
Mimo wszystko, dalej z uporem maniaka obstaję przy swoim.
I powodzenia życzę również szczerze. ;)

Matinka - Wto 26 Sie, 2014 21:51

Conradus78 napisał/a:
Matinko, zastanawiam się, co u Ciebie jest na 'tak'. Tak na prawdę na 'tak'. No bo terapia 'beee', mityngi to teoria, inni zdrowiejący alkoholicy to 'eleganckie teorie nie mające związku z rzeczywistością', a ty sama to 'teoretyk'. To nie są cytaty tylko parafrazy, ale o to z grubsza chodzi.

Ha, w sumie po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że nic nie jest u mnie na „tak”. Nawet Twój post mnie zdenerwował i miałam ochotę Cię zakrzyczeć, „że to nie tak, że mnie nie znasz, nie rozumiesz, czepiasz się i tyle” ;)
Dalej tak uważam, tyle, że krzyczeć nie ma sensu :beba: . Ja tam do terapii i mityngów nic nie mam, po prostu z nich nie korzystam. Potrzebuję natomiast teorii i filozofii trzeźwienia. Niektórzy tak mają, że jak dotknie ich choroba to chcą ją poznać z każdej strony. Czasy mojego picia były epoką ignorancji i ciemnoty, teraz to nadrabiam. Uszy też nadstawiam na historię i doświadczenia innych alkoholików, na tyle na ile to możliwe.

Matinka - Wto 26 Sie, 2014 21:59

kosmo napisał/a:
Czytając to, uśmiecham się z ironią i lekkim współczuciem, bo tak się poczułam, jakby czas się cofnął o 3 lata i kilka dni hehe
Też się zapierałam, też miałam postanowienie, też igrałam z losem, co ja piszę, z własnym życiem...
Na szczęście zmądrzałam, nie napiwszy się w międzyczasie...
kosmo napisał/a:
Odsyłam Cię do mojego początku, znaczy postu powitalnego

Hej Kosmo! Twój wątek przejrzałam już jakiś czas temu, teraz do niego wróciłam.
Rzeczywiście mamy podobnie głupie gadki :mgreen: , ja już ponad rok, Ty zdaje się tylko parę dni. No właśnie...Twoja historia na forum zaczęła się trzy lata temu, wtedy zapierałaś się rękami i nogami przed dobrymi radami potem nastąpiła długa przerwa w korespondencji. Teraz wróciłaś odmieniona, mądrzejsza, zdrowsza, wyterapeutyzowana i zmityngowana ;) Ale powiedz coś proszę, jak się to wszystko dokonało :prosi:

Janioł - Wto 26 Sie, 2014 22:17

Matinka napisał/a:
Ale powiedz coś proszę, jak się to wszystko dokonało
poprzez mityngi , terapie, zdrowienie, trzeżwienie............. a może się mylę .. :)
Matinka - Wto 26 Sie, 2014 22:29

Janiele, Ty koleżance nie podpowiadaj, bo ja oczekuję opowieści na miarę bitych trzech lat ;)
kosmo - Śro 27 Sie, 2014 07:39

[quote="Matinka"]
kosmo napisał/a:
Ale powiedz coś proszę, jak się to wszystko dokonało :prosi:

Nie ma tego tak wiele, nie ma też nic szczególnego w tym, co robiłam, aby znaleźć się w tym miejscu, gdzie obecnie jestem. Po prostu któregoś dnia postanowiłam nie wchodzić na Forum, bo zaczynało działać mi na nerwy i moją, niestety wybujałą czasami wyobraźnię. Co to znaczy? Ano, jak się naczytałam, czasami coś napisałam, to łapałam się na tym, że napiłabym się. Smutne, ale tak było. Miewałam też uczucie, że niektórzy z Forumowiczów piszą w stanie co najmniej wskazującym... Nie wiem, czy tak było, bo wiesz monitor, to jakaś tam bariera. Tak jednak było i dlatego w pewnym momencie doszłam do wniosku, że muszę odejść i odciąć się od mojego "wyzwalacza" Kiedyś był to autobus, który wiózł mnie do domu, potem Forum. Na moje - alkoholiczki - nerwy działały też niektóre osoby piszące tutaj, włażące z buciorami i swoimi "mądrościami", agresją słowną i protekcjonalizmem w wątki, gdzie coś chciałam wyczytać dla siebie. A kłótnie i szarpanina, to były ostatnie rzeczy, jakie mi, w stanie zmagania się z chorobą były potrzebne. W tym czasie utrzymywałam kontakt tylko z dlugim i lenką. Osobisty kontakt. Pomagały mi rozmowy na żywca. Nie przez Forum czy telefon. Zwłaszcza lenka stała się dla mnie swoistą terapeutką. I co najbardziej fajne w tym wszystkim to to, że teraz możemy godzinami siedzieć ze sobą nie rozmawiając, po prostu milczeć, gapić się w TV, czytać książkę, czy jak już gadać, to nie o chorobie, a d*** typu :"Jak było w pracy? Jak zwykle, do d... , albo zajefajnie"
Lenka już swoją osobą działa na mnie jak balsam, chyba dlatego, że nie ma w Niej za grosz tych cech, które wyautowały mnie z Forum. A jeśli chodzi o leczenie, to jestem po terapii indywidualnej i grupowej. Długo się wzbraniałam, szukałam wymówek, a to daleko, a to nie te godziny, a to wiesz... jak g***o nie umie pływać, to woda za rzadka...
W końcu poszłam do swoich pryncypałek. Powiedziałam wprost i szczerze o swojej chorobie... Wyobraź sobie wtedy ich miny, płakały one, nie ja... I co się okazało, wiedziały o moim problemie z wódą, pomogły mi w ten sposób, że mogłam z pracy jechać na terapię, a one mi dodawały siły, wierzyły we mnie i moją chęć wyzdrowienia, wyjścia z tej matni. Mój syn, który zaraz po pracy woził mnie na terapię, czekał na mnie i wracaliśmy do domu. I jego oczy, które były co raz to piękniejsze radością i szczęściem, że mama jest trzeźwa. Nie chcę powiedzieć, że trzeźwiałam dla niego... nie, robiłam to dla siebie i tylko dla siebie... To tyle na razie... Więcej napiszę/opowiem, jak znajdę się w gronie Pamiętnikarzy, bo teraz mam karencję i cierpliwie czekam z woli Starszyzny.
Pozdrawiam.

kosmo - Śro 27 Sie, 2014 07:40

Janioł napisał/a:
Matinka napisał/a:
Ale powiedz coś proszę, jak się to wszystko dokonało
poprzez mityngi , terapie, zdrowienie, trzeżwienie............. a może się mylę .. :)

Nie, nie mylisz się Janiele, no poza mitingami, bo byłam tylko dwa razy ... :)

kosmo - Śro 27 Sie, 2014 07:41

Matinka napisał/a:
Janiele, Ty koleżance nie podpowiadaj, bo ja oczekuję opowieści na miarę bitych trzech lat ;)

To nie podpowiedź, to droga każdego alkoholika, jeśli chce wyjść na prostą...

Ann - Śro 27 Sie, 2014 08:09

Matinka napisał/a:
Niektórzy tak mają, że jak dotknie ich choroba to chcą ją poznać z każdej strony.
Mhm, racja. Ale załóżmy, że zachoruję na swędzącą wysypkę. Chcąc ją poznać będę się oglądać z każdej strony i obserwować kiedy się nasila, w jakich miejscach występuje, będę sprawdzać pod okularem i szkłem powiększającym swoje zaognione miejsca, czytać w internecie, szukać podobnych opisów i obrazków, ale nadal nie będę wiedzieć co z tym zrobić i jak temu zaradzić. Nie poznam pochodzenia, początków choroby. Nie dowiem się kiedy mi się zaostrza i po czym. Rozumiesz? Terapia daje możliwość poznania tego wszystkiego czego nie wyczytasz w internecie, nie wyoglądasz na obrazkach i nie wysłuchasz w wypowiedzi innych. Terapia da możliwość poznania etiologii choroby, mechanizmów, nauczy co robić by nie prowadzić do rozognienia, a nawet jak sobie poradzić jeśli wystąpią objawy niepożądane.
Matinka napisał/a:
Potrzebuję natomiast teorii i filozofii trzeźwienia.
Teorię możesz uzyskać zarówno na mityngach jak i na terapii. Filozofia jest do niczego nie potrzebna. Ja filozofowałam długo i jeszcze się na tym łapię. Egzystencjalny ból niesformatowany, nic na wiarę, wszystko na 100% z milionem pytań do. Jeśli mam być szczera - to cholernie przeszkadza trzeźwieć. I pomaga - bo zmusza do myślenia i pójścia dalej niż poza bycie letnim. Ale przeszkadza i tego się uczepię. Dzielenie włosa na czworo w całej filozofii jest bez sensu. A jeszcze większe kuku można sobie zrobić jeśli dokonuje się tego samemu. Uwierz mi na słowo.
Matinka napisał/a:
Uszy też nadstawiam na historię i doświadczenia innych alkoholików, na tyle na ile to możliwe.
Nadstawiaj, ale sama też mów. Napisanie to jedno a wypowiedzenie czy też usłyszenie głośno wielu spraw daje możliwość lepszej konfrontacji ze swoimi poglądami, myślami i sprawami. Ot, cała filozofia trzeźwienia.
Matinka napisał/a:
Ja tam do terapii i mityngów nic nie mam, po prostu z nich nie korzystam.
A właściwie dlaczego? Dlaczego nie korzystasz? Poza tym, że chcesz SAMA? Zosiu Samosiu...? Może już gdzieś odpowiadałaś na to pytanie, ale ja nie pamiętam, więc proszę odpowiedź mi raz jeszcze. Odpowiedź: nie bo nie, nie jest odpowiedzią.
Jo-asia - Śro 27 Sie, 2014 08:43

Ann napisał/a:
Odpowiedź: nie bo nie, nie jest odpowiedzią.

i ta odpowiedź....może Ci powiedzieć więcej, niż myślisz Matinka. Szczera odpowiedź.

Matinka - Śro 27 Sie, 2014 19:35

Dziewczyny dziękuję Wam za wpisy.
Kosmo, miło, że podzieliłaś się tę krótką historią z okresu pomiędzy bytnością na forum.
Swoją drogą to nawet wiem, co Cię denerwowało w tym pierwszym okresie, a raczej "kto" i przyznam, że i mi byłoby trudno zdzierżyć tę postawę, mimo, że jestem spokojną osobą ;)
Cieszę się, że tak rozsądnie to sobie poukładałaś, że pomogło, że trzeźwiejesz...
Napisz czasem coś w swoim wątku, bo do pamiętników nie mam dostępu.

Ann, tę filozofię trzeźwienia rozumiem jako wypracowanie sobie trwałych przekonań o słuszności swojej drogi; jako światopogląd, który ułatwi mi funkcjonowanie w życiu; jako uzyskanie spokoju i równowagi wewnętrznej.
Trzeźwienie pojmuję jako pewien styl życia, którego nie znam, nie umiem. Szukam, więc wskazówek, które mi pomogą, przyniosą ulgę w całym tym trudzie.
Nie wspiera mnie wiara w Siłę Wyższą, ani w Boga, ani we wspólnotę. Wiem tylko, że innym się udaje dokonać zmiany i żyć szczęśliwie.

Jo-asiu, znam odpowiedzi na to pytanie, ta wiedza kieruje mnie na drogę innych rozwiązań.
Daję sobie prawo poszukiwań, tak, żeby pozostać w zgodzie ze sobą.

Jo-asia - Śro 27 Sie, 2014 19:41

Ok, :)
pterodaktyll - Śro 27 Sie, 2014 19:58

Matinka napisał/a:
Daję sobie prawo poszukiwań, tak, żeby pozostać w zgodzie ze sobą.

Mnie takie poszukiwanie kosztowało parę ładnych dodatkowych lat chlania..........może będziesz miała więcej szczęścia..........choć przypuszczam, że wątpię

Matinka - Śro 27 Sie, 2014 20:21

pterodaktyll napisał/a:
Mnie takie poszukiwanie kosztowało parę ładnych dodatkowych lat chlania..........może będziesz miała więcej szczęścia..........

Ze szczęściem to nie ma nic wspólnego. To jest chęć, przekonanie, ale też trud, cierpliwość, wola trzeźwienia, nauka i działanie.
Zapewne wiesz, jakie są statystyki utrzymania trwałej abstynencji po terapii (25-30%?), należysz zatem do "śmietanki towarzyskiej" - nie sprawiło to szczęście, ale Twoja praca i to, co powyżej wymieniłam.

Conradus78 - Śro 27 Sie, 2014 21:00

Matinka napisał/a:
że to nie tak, że mnie nie znasz,

To prawda, nie znam Cię, ale mamy przynajmniej jedną wspólną cechę - tę, z powodu której jesteśmy tutaj na forum.
Matinka napisał/a:
Potrzebuję natomiast teorii

Najprostszą teorią, taką dla której nie trzeba być psychologiem jest to, że alkoholizm jest chorobą cechującą się mechanizmem o nazwie 'system iluzji i zaprzeczeń'. To takie 10 elementów, z którymi trudno polemizować. Warto sobie przeczytać.
Matinka napisał/a:
filozofii trzeźwienia

Dla mnie najskuteczniejszą filozofią trzeźwienia jest program Dwunastu Kroków AA. Proste i bardzo skuteczne. Można szukać dalej, tylko po co.

Uważam, że postawa na 'tak' jest bardzo potrzebna w zdrowieniu, tym bardziej, że w okresie picia, jak i na początku zdrowienia byłem całkiem na nie i wszędzie szukałem dziury w całym. Niepotrzebnie. Dlatego właśnie napisałem o Twoim negatywizmie i wcale nie zdziwi mnie, że będziesz chciała na mnie nakrzyczeć. Ale też nie zrobi to na mnie wrażenia, bo ja byłem dokładnie taki sam.

kosmo - Śro 27 Sie, 2014 21:02

Cytat:
Cieszę się, że tak rozsądnie to sobie poukładałaś, że pomogło, że trzeźwiejesz...

Matinko, od momentu wejścia na Forum, do dzisiaj jestem trzeźwa, mimo że nie jeden raz byłam w czarnej du***, nie sięgnęłam po alko. Teraz przez kilka dni będę nerwowa, bo kończy mi się laba i wracam do pracy, ale wszystko, co dobre szybko się kończy. Kocham to, co robię i będzie dobrze. Napiszę, napiszę, ale na wszystko przyjdzie czas, bo wiesz, ja muszę mieć natchnienie :manicure:

kosmo - Śro 27 Sie, 2014 21:06

Cytat:
Uważam, że postawa na 'tak' jest bardzo potrzebna w zdrowieniu, tym bardziej, że w okresie picia, jak i na początku zdrowienia byłem całkiem na nie i wszędzie szukałem dziury w całym. Niepotrzebnie. Dlatego właśnie napisałem o Twoim negatywizmie i wcale nie zdziwi mnie, że będziesz chciała na mnie nakrzyczeć. Ale też nie zrobi to na mnie wrażenia, bo ja byłem dokładnie taki sam.

Święta prawda. Ja miałam podobnie, wszędzie doszukiwałam się drugiego dna, a tak naprawdę dojrzewałam do chcenia, bo najważniejsze jest w głowie. Bez chcenia nic nie da się osiągnąć, a jeśli tak, to na krótką metę.

kosmo - Śro 27 Sie, 2014 21:09

Powyżej cytowałam Conradusa78, zapomniałam, jak to się robi prawidłowo :(
rufio - Śro 27 Sie, 2014 23:16

E tam fajnie i mądrze piszecie ale ja i tak nie wiem o co chodzi - dlaczego ?
Bo ja za cholerę nie znam się na trzeźwieniu - kiedyś jak próbowałem udowodnić , ze się na tym znam - budziłem się z Sahara w pysku i z oczyma jak wiśnie w spirytusie - więc przestałem udawać znaczy siebie przekonywać , że się znam i poszedłem tak gdzie się znają ( no w każdym razie powinni ) bo było przy wejściu napisane - Ośrodek pomocy tym i tamtym .Zacząłem robić i myśleć tak jak mi podpowiadali jakoś nie pije do dziś a i tak na tym się nie znam - po cholerę mam się znać ? Mi za to nie płaca ani szkół takich nie kończyłem - inni się znają i te znajomość przekazują a ja ? Ja tylko i aż to w bezczelny sposób wykorzystuję :wysmiewacz:
Filozofia trzeźwienia ? To jak pojęcie Brzytwy Ockhama
"Pluralitas non est ponenda sine neccesitate."

"Jeśli jakieś obiekty nie są konieczne do wyjaśnienia pewnych zjawisk, nie należy postulować istnienia tych obiektów "

I tyle .


prsk :luzik:

Whiplash - Czw 28 Sie, 2014 09:53

Matinka napisał/a:
Zapewne wiesz, jakie są statystyki utrzymania trwałej abstynencji po terapii (25-30%?)

Uwielbiam ten argument :) Matinko, a jakie są statystyki utrzymania trwałej abstynencji BEZ terapii? :mysli: :wysmiewacz:

Jo-asia - Czw 28 Sie, 2014 12:23

Matinka napisał/a:
znam odpowiedzi na to pytanie, ta wiedza kieruje mnie na drogę innych rozwiązań.
Daję sobie prawo poszukiwań, tak, żeby pozostać w zgodzie ze sobą.

wszędzie wokoło słyszałam..zrób tak,
"zrób tak".. poparte było innych doświadczeniem,
ja miałam wiele wytłumaczeń... dotyczyły zewnętrznych okoliczności
prawda była taka, że to we mnie nie było i nadal nie ma na to gotowości
czy żałuje?
nie :nie:
mimo to, nadal pojawiają się myśli, że mogłam "zrobić, tak"
łapię się na tym, że obwiniam siebie za brak... odwagi

po co, Ci to piszę?
przez to, że zrobiłam to.. tak jak czuję, poznałam "coś" więcej
i po to, aby siebie upewnić.. tak, miało być :)

pterodaktyll - Czw 28 Sie, 2014 14:27

Whiplash napisał/a:
Matinko, a jakie są statystyki utrzymania trwałej abstynencji BEZ terapii?

Ja chętnie odpowiem. Jakieś 0,001% całej populacji alkoholików leczących się samemu :rotfl:

Przemas - Sob 30 Sie, 2014 21:04

Matinka napisał/a:
Zapewne wiesz, jakie są statystyki utrzymania trwałej abstynencji po terapii (25-30%?)


Tak ,a statystycznie gdy spaceruję z psem to mamy po trzy nogi

od mojego przekroczenia progu OTU do momentu kiedy dołączyłem do grupy minęły dwa lata
przez które leczyłem się sam czytałem fora i tak dobrze sobie w tym radziłem że doszedłem do momentu w którym pobiegłem na terapię i nie patrzyłem na statystyki ani kto zrezygnował i dlaczego itp.
Oczywiście każdy z nas jest inny choć problem ten sam i mechanizmy te same.
poza tym to nic złego znaleźć się w przedziale 25-30 % statystyki mnie ta lokata nie przeszkadza

Matinka - Sob 30 Sie, 2014 21:30

Przemas napisał/a:
Tak ,a statystycznie gdy spaceruję z psem to mamy po trzy nogi

Do licha! Już znam na pamięć niemal wszystkie powiedzonka z tej krainy :mgreen:

Ja też nie przepadam za statystyką ani rachunkiem prawdopodobieństwa bo niezależnie od wyliczeń i szacowań los może dać zarówno wygraną w totka jak również w łeb cegłą w drewnianym kościele ;)
A tak sobie rzuciłam liczbami bo mnie irytuje święta wiara w terapię jako jedyny i niezawodny środek leczenia alkoholika, jak również święte przekonanie przekazywane z ust do ust, że "nie ma takiego co, by sam sobie poradził z uzależnieniem".

Przemas - Sob 30 Sie, 2014 21:42

mnie także przekonywali ,nie dawałem się wiedziałem swoje.
nie miałem jak to piszesz świętej wiary w terapię ale była to ostatnia rzecz jakiej mogłem się podjąć poza tym doprowadziłem się do stanu kiedy naprawdę chciałem tam iść bo moje "sprawdzone sposoby" uleczenia nie działały ,ale sam się musiałem o tym przekonać na własnej skórze czego Tobie nie życzę
Na obecną chwilę nie piję ,a jutro będzie jutro ...
nie ma niezawodnych środków leczenia alkoholika bo sam alkoholik bywa zawodny

Janioł - Sob 30 Sie, 2014 21:54

Matinka napisał/a:
"nie ma takiego co, by sam sobie poradził z uzależnieniem
w zdecydowanej większości, Ci co sobie poradzili z uzależnieniem od alkoholu sami to trupy natomiast jest nadzieja zawarta w 0,001% do 0,002% i tego się proponuje trzymać a swoją drogą nadal nie przesaje mnie zadziwiać masochizm jaki sobie fundują chcący na własną rekę potrzeżwieć ale cóż świat i dla takich ma swoje miejsce , nich Bóg ma ich w swojej opiece
Matinka - Sob 30 Sie, 2014 22:00

rufio napisał/a:
przestałem udawać znaczy siebie przekonywać , że się znam i poszedłem tak gdzie się znają ( no w każdym razie powinni ) bo było przy wejściu napisane - Ośrodek pomocy tym i tamtym .Zacząłem robić i myśleć tak jak mi podpowiadali jakoś nie pije do dziś a i tak na tym się nie znam - po cholerę mam się znać ?
Przemas napisał/a:
nie miałem jak to piszesz świętej wiary w terapię ale była to ostatnia rzecz jakiej mogłem się podjąć
Cytat:
Dla mnie najskuteczniejszą filozofią trzeźwienia jest program Dwunastu Kroków AA. Proste i bardzo skuteczne. Można szukać dalej, tylko po co.


Cała rzecz jest właśnie w tym, żeby uwierzyć i zaufać w skuteczność tych metod, poddać im się bez reszty, odrzucić wątpliwości i krytycyzm, złapać się tego jako jedynej szansy i nadziei na przetrwanie - tu leży powodzenie i skuteczność tych dróg.
Jak widać, obecnie, moja postawa jest temu daleka.

Janioł - Sob 30 Sie, 2014 22:03

Matinka napisał/a:
Cała rzecz jest właśnie w tym, żeby uwierzyć i zaufać w skuteczność tych metod, poddać im się bez reszty, odrzucić wątpliwości i krytycyzm, złapać się tego jako jedynej szansy i nadziei na przetrwanie - tu leży powodzenie i skuteczność tych dróg.
tak to się od razu nie da i krytycyzm i watpliwości przed, w czasie i po terapii to normalna rzecz ale fakt czasami to jedyna szansa
pterodaktyll - Sob 30 Sie, 2014 22:05

Matinka napisał/a:
Cała rzecz jest właśnie w tym, żeby uwierzyć i zaufać

.... zaakceptować..........
Matinka napisał/a:
Jak widać, obecnie, moja postawa jest temu daleka.

Aby zaufać, uwierzyć i zaakceptować potrzebowałem parę lat i to PO terapii

rufio - Sob 30 Sie, 2014 22:06

Matinka napisał/a:
Jak widać, obecnie, moja postawa jest temu daleka.

Przyjdzie czas - przyjdzie rada .
Były drewniane klocki potem plastykowe a później Lego co będzie następne ?


prsk :mysli:

Wiedźma - Sob 30 Sie, 2014 22:18

Matinka napisał/a:
mnie irytuje święta wiara w terapię jako jedyny i niezawodny środek leczenia alkoholika,

A to ciekawe co piszesz... :mysli:
Terapia jako jedyny i niezawodny sposób? A kto Ci takich bzdur naopowiadał? :glupek:
Na pewno nie był żaden trzeźwy alkoholik, bo oni wiedzą (my wiemy), że nie ma niezawodnego sposobu leczenia alkoholika.
Terapia jedynie zwiększa szansę na wytrzeźwienie, a co z tą szansą zrobi alkoholik, to już jego sprawa.

Matinka napisał/a:
święte przekonanie przekazywane z ust do ust, że "nie ma takiego co, by sam sobie poradził z uzależnieniem".

Ja znam jedną taką osobę - mój szwagier przestał pić w wyniku... bożego objawienia 34dd
Nie wiem, czy taka nadprzyrodzona ingerencja nie odbiera statusu samodzielnego wytrzeźwienia,
ale w każdym razie nie był on na żadnej terapii ani do AA nie uczęszczał. I nie pije już ponad 10 lat.
Miał szczęście, skubany... :aha:
Znam też kupę ludzi, którzy przestali pić po terapii, sporo, którym terapia nie pomogła i piją dalej...
...a na każdej rogatce widuję codziennie grupki tych, którzy nigdy na terapię się nie wybrali... :|

jowis - Sob 30 Sie, 2014 22:32

znam osobę która długo pila bardzo teraz nie pije 10lat do dzisiejszego dnia chodzi na AA i jak rozmawiałam ostatnio z nim to powiedział mi jedno ze bardzo wierzył i wierzy w siebie ze się uda i ta wiara trzyma go aby nie sięgnąć dna tak jak przed 10 latami Ale powiedział ze trzeba to chcieć dla siebie chyba coś w tym jest :)
rufio - Nie 31 Sie, 2014 06:42

Jechały dwa tramwaje - jeden był czerwony a drugi skręcił w prawo. W którym motorniczym była powabna blondynka a w którym było darmowe WI-FI ?


prsk :mgreen:

Matinka - Nie 31 Sie, 2014 07:48

rufio napisał/a:
Jechały dwa tramwaje - jeden był czerwony a drugi skręcił w prawo. W którym motorniczym była powabna blondynka a w którym było darmowe WI-FI ?
prsk :mgreen:

To chyba dowcip? Chyba z konkluzją?
rufio napisał/a:
Były drewniane klocki potem plastykowe a później Lego co będzie następne ?

Osobiście lubię wszystkie klocki, drewniane najbardziej :)

Ratunku mam degenerację mózgu! :boisie:
:mgreen:

Matinka - Nie 31 Sie, 2014 07:51

pterodaktyll napisał/a:
Whiplash napisał/a:
Matinko, a jakie są statystyki utrzymania trwałej abstynencji BEZ terapii?

Ja chętnie odpowiem. Jakieś 0,001% całej populacji alkoholików leczących się samemu :rotfl:
Janioł napisał/a:
Ci co sobie poradzili z uzależnieniem od alkoholu sami to trupy natomiast jest nadzieja zawarta w 0,001% do 0,002%


Czy możecie Panowie podać źródło do owych statystyk? :prosi:

Matinka - Nie 31 Sie, 2014 07:58

Janioł napisał/a:
tak to się od razu nie da i krytycyzm i watpliwości przed, w czasie i po terapii to normalna rzecz ale fakt czasami to jedyna szansa

pterodaktyll napisał/a:
Aby zaufać, uwierzyć i zaakceptować potrzebowałem parę lat i to PO terapii


Zatem dzięki czemu trzeźwieliście i zachowywaliście abstynencję?

Matinka - Nie 31 Sie, 2014 08:20

Wiedźma napisał/a:
Ja znam jedną taką osobę - mój szwagier przestał pić w wyniku... bożego objawienia

Nie wiem, czy taka nadprzyrodzona ingerencja nie odbiera statusu samodzielnego wytrzeźwienia,

Za samoleczenie uznaje się brak korzystania z profesjonalnej pomocy oraz grup samopomocowych czyli AA. Za taką osobę można więc uznać Twojego szwagra.
Wiedźmo, ja nie znam żadnej, takiej osoby. Jednak poszukałam dostępnych informacji i znalazłam takie w fachowej literaturze.
Ludzie radzący sobie sami z uzależnieniem to populacja ukryta, nie spotkasz takich na terapii ani na mitingach, nawet na forach alkoholowych nie zagrzeją miejsca nie mając wsparcia, a przeciwnie podlegając presji jedynej słusznej drogi.
Może o tym wiedzieć jedynie najbliższe otoczenie, bo "trzeźwienie" nie jest doświadczeniem, o którym chciałoby się mówić na prawo i lewo.

Matinka - Nie 31 Sie, 2014 08:35

jowis napisał/a:
znam osobę która długo pila bardzo teraz nie pije 10lat do dzisiejszego dnia chodzi na AA i jak rozmawiałam ostatnio z nim to powiedział mi jedno ze bardzo wierzył i wierzy w siebie ze się uda i ta wiara trzyma go aby nie sięgnąć dna tak jak przed 10 latami Ale powiedział ze trzeba to chcieć dla siebie chyba coś w tym jest :)

Tak właśnie jest, wiara w siebie, wiara, że się uda i chęć trzeźwienia :tak:
To są podstawowe czynniki, uzupełnione dodatkowymi składowymi czyli zasoby własne i wsparcie otoczenia. Zasoby własne rozumiem jako cechy charakteru, osobowość, doświadczenia i sytuację życiową, światopogląd...
Wsparcie otoczenia dokładnie takie jak przy trzeźwiejącym alkoholiku czyli akceptacja nowego sposobu życia (brak alkoholu i szkła w domu, unikanie zakrapianych imprez, udział w alternatywnych formach spędzania wolnego czasu).
Udział profesjonalnej pomocy widziałabym w zajęciach o charakterze edukacyjnym, diagnozie lekarskiej i ewentualnym wsparciu medycznym. Wsparcie w grupach o podobnym problemie, z możliwością wyboru poza AA.

Wiedźma - Nie 31 Sie, 2014 08:41

Matinka napisał/a:
Udział profesjonalnej pomocy widziałabym w zajęciach o charakterze edukacyjnym, diagnozie lekarskiej i ewentualnym wsparciu medycznym. Wsparcie w grupach o podobnym problemie, z możliwością wyboru poza AA.

Czyli to co między innymi proponują ośrodki terapii uzależnień..

Matinka - Nie 31 Sie, 2014 08:48

Wiedźma napisał/a:
Matinka napisał/a:
Udział profesjonalnej pomocy widziałabym w zajęciach o charakterze edukacyjnym, diagnozie lekarskiej i ewentualnym wsparciu medycznym. Wsparcie w grupach o podobnym problemie, z możliwością wyboru poza AA.

Czyli to co proponują ośrodki terapii uzależnień..


Tak nie do końca. Bo zazwyczaj jest to pakiet terapeutyczny czyli opieka lekarska, oraz psychoterapia połączona z edukacją. Niektóre ośrodki proponują wykłady otwarte dla uzależnionych i rodzin.

Klara - Nie 31 Sie, 2014 09:15

http://www.komudzwonia.pl...der=asc&start=0

Edit:
Matinko, wątek dotyczy książki - rozprawy o metodach terapeutycznych, a także o samoleczeniu.

pterodaktyll - Nie 31 Sie, 2014 09:27

Matinka napisał/a:

Tak właśnie jest, wiara w siebie, wiara, że się uda i chęć trzeźwienia :tak:
To są podstawowe czynniki, uzupełnione dodatkowymi składowymi czyli zasoby własne i wsparcie otoczenia. Zasoby własne rozumiem jako cechy charakteru, osobowość, doświadczenia i sytuację życiową, światopogląd...
Wsparcie otoczenia dokładnie takie jak przy trzeźwiejącym alkoholiku czyli akceptacja nowego sposobu życia (brak alkoholu i szkła w domu, unikanie zakrapianych imprez, udział w alternatywnych formach spędzania wolnego czasu).
Udział profesjonalnej pomocy widziałabym w zajęciach o charakterze edukacyjnym, diagnozie lekarskiej i ewentualnym wsparciu medycznym. Wsparcie w grupach o podobnym problemie, z możliwością wyboru poza AA

Ty to nawet fajnie piszesz Matinka i z przyjemnością się to czyta. Jest wszakże jedno "ale". Czy to nie Ty pisałaś ostatnio o głodach, wspólnych wyprawach z pijącymi? Wiesz teoria teorią .......ale to nie wszystko. Trzeba jeszcze ją umiejętnie zastosować w praktyce a to już zupełnie inna bajka jak mawiał poeta. (szybki quiz, kto to powiedział: :mgreen: ). Co do AA to powiem Ci po cichu, że mam dość krytyczne zdanie na temat tego ruchu, co nie znaczy, że z pewnych jego przesłań nie korzystam. Ot tak, dla bezpiecznosti wszelakiej.... ;) Jak to mówią" Panu Bogu świeczkę......itd" :mgreen:

pterodaktyll - Nie 31 Sie, 2014 09:37

Dlaczego o tym wszystkim piszę? Mam wrażenie, że Ty co prawda wiesz, że dzwonią ale nie bardzo wiesz w którym kościele i ciągle, z uporem godnym lepszej sprawy, usiłujesz wyważyć drzwi, które są otwarte i wystarczy nacisnąć klamkę a nie walić taranem, tak jak Ty usiłujesz to zrobić..........Takie moje wrażenie......
zołza - Nie 31 Sie, 2014 09:41

pterodaktyll napisał/a:
Takie moje wrażenie......


Moje jest ciut inne :figielek: Mattinka postanowiła udowodnić sobie i nam wszystkim niedowiarkom , " że sama z tego wyjdzie " . ;)

matiwaldi - Nie 31 Sie, 2014 09:53

zołza napisał/a:
Mattinka postanowiła udowodnić sobie i nam wszystkim niedowiarkom , " że sama z tego wyjdzie " .


ale już nie wychodzi sama,bo idziecie/my z Nią ramię przy ramieniu ............(post za postem ) .........
8)

zołza - Nie 31 Sie, 2014 10:08

matiwaldi napisał/a:
my z Nią ramię przy ramieniu .........


Bo jest nasza :) W tej chwili jednak możemy tylko kroczyć obok niej i obserwować jej działania . Ona wybrala ... To jej prawo i jej decyzja ;) ( pewnie nie dokońca ale nie moja juz w tym głowa) :P
Gdyby jednak nas potrzebowała - jesteśmy :skromny: I zawsze możemy próbować ( mam taka nadzieję ) podtrzymać ją zanim upadnie i się mocno potłucze ;)

Janioł - Nie 31 Sie, 2014 14:23

Matinka napisał/a:
Czy możecie Panowie podać źródło do owych statystyk? :prosi:
życie słonko .....życie
Matinka napisał/a:

Zatem dzięki czemu trzeźwieliście i zachowywaliście abstynencję?
ja, dzięki temu że się w czepku urodziłem
Matinka - Nie 31 Sie, 2014 20:26

Klara napisał/a:

Matinko, wątek dotyczy książki - rozprawy o metodach terapeutycznych, a także o samoleczeniu.


Klaro dzięki, swojego czasu czytałam wątek. Nawet napisałam post, ale był zjadliwy, więc został w moim pamiętniku. Ale nic straconego, mogę się poprawić ;)

Zacytuję fragment, który zamieściłaś z książki:
Klara napisał/a:
praca pod redakcją naukową Petera M. Millera "Terapia uzależnień. Metody oparte na dowodach naukowych" z dodatkiem o terapii uzależnień w Polsce


Klara napisał/a:
Wyniki badań nad samowyleczeniami uzależnienia wskazują, że osoby doświadczające poważnych problemów alkoholowych mają duże szanse na samodzielne ich przezwyciężenie. wyniki amerykańskich badań ilościowych realizowanych na próbie osób uzależnionych wskazują, że około 25% osób spełniających kryteria diagnostyczne DSM-IV wychodzi z uzależnienia bez udziału pomocy terapeutycznej, decydując się na abstynencję lub picie umiarkowane W procesie podejmowania decyzji o zmianie zachowania nałogowego istotną rolę na poziomie indywidualnym odgrywa ocena poznawcza własnej sytuacji oraz bilans plusów i minusów zaprzestania lub ograniczenia picia. Każda indywidualna zmiana zachowania nałogowego odbywa się w specyficznym kontekście społecznym; odniesienie sukcesu jest znacznie bardziej prawdopodobne, jeśli towarzyszy mu zmiana stylu życia na taki, w którym zachowania ryzykowne tracą atrakcyjność i gdy jednostka może liczyć na wsparcie rodziny i przyjaciół


Ponieważ znowu zahaczyliśmy o statystyki wychodzenia z uzależnienia, to chętnie powołam się na to źródło. Panowie, Pterodaktyll i Janioł rzucają promilami samodzielnie radzących sobie z problemem, tymczasem na Dzikim Zachodzie 25% uzależnionych skutecznie obchodzi się bez pomocy terapeutycznej! Co czwarty uzależniony radzi sobie sam!
Cuda dziwy panie!
Zachowanie abstynencji po dwóch latach od terapii zawiera się w przedziale 20-50%.

Nie robi to już na mnie wrażenia, bo z wynikami tego typu badań zapoznałam się rok temu.
Nie jestem przeciwnikiem terapii ani agitatorem za samodzielnym trzeźwieniem.
Natomiast lubię konkretne i rzetelne informacje. A nie gadanie typu:
"nie znam nikogo, kto by sam..."
"sama to się możesz w nos podrapać"
"sama to możesz wyjść nogami do przodu"
"po co sama jak można razem" itp. itd.
I podsumowanie, że bez terapii to nie dasz rady.
A zjawisko samowyleczeń po prostu istnieje.
Przy okazji napiszę trochę więcej o tym.

Matinka - Nie 31 Sie, 2014 20:31

Janioł napisał/a:
Matinka napisał/a:
Czy możecie Panowie podać źródło do owych statystyk? :prosi:
życie słonko .....życie
Matinka napisał/a:

Zatem dzięki czemu trzeźwieliście i zachowywaliście abstynencję?
ja, dzięki temu że się w czepku urodziłem


Janiele drogi, musiałbyś najpierw znać tysiąc alkoholików, żeby wskazać tego jednego , co się sam wziął, zawziął i wyleczył (wg Twoich danych).

Moglibyście Janiele posłanie nieść potrzebującej a nie farmazony pleść :evil2"

Janioł - Nie 31 Sie, 2014 20:32

Matinka napisał/a:
tymczasem na Dzikim Zachodzie 25%
A Ty słonko z Dzikiego zachodu czy miejscowa ?
Matinka napisał/a:
Panowie, Pterodaktyll i Janioł rzucają promilami samodzielnie radzących sobie z problemem,
bo panowie owi parę lat przeżyli i niejednego alkoholika trzeżwiejącego znają i widzieli , paru przeżyli a przede wszystkim sami doświadczyli tego o czym piszą a piszą z dobrej i nie przymuszonej woli by pomóc ale widać, Szanowna Userka po swojemu więc życzę wszystkiego trzeźwego.
Jacek - Nie 31 Sie, 2014 20:39

Matinka napisał/a:
"nie znam nikogo, kto by sam..."

najważniejszą podstawą,jest to że właśnie jeśli nie ty sam,będziesz tego pragnął ,to nic i nikt za ciebie tego nie zrobi :nie:
a cała reszta jest jedynie dodatkiem
ale ważnym dodatkiem :tak:
w porównaniu - ślepy też pójdzie na przód
lecz z laską,czy przewodnikiem,ma lepszejsze szanse ....................... że nie upadnie

Matinka - Nie 31 Sie, 2014 20:40

Cytat:
A Ty słonko z Dzikiego zachodu czy miejscowa ?

Myślisz, że mój alkoholizm jest inny? Albo z innej gliny jestem ulepiona?
Janioł napisał/a:
więc życzę wszystkiego trzeźwego

ta i dobrych wyborów :evil2"

Janioł - Nie 31 Sie, 2014 20:41

Matinka napisał/a:

Myślisz, że mój alkoholizm jest inny? Albo z innej gliny jestem ulepiona?
to po co przykład z Dzikiego Zachodu ?
Matinka napisał/a:

ta i dobrych wyborów :evil2"
najlepszych rzekł bym
Klara - Nie 31 Sie, 2014 20:44

Matinka napisał/a:
Zachowanie abstynencji po dwóch latach od terapii zawiera się w przedziale 20-50%

Matinko, Wiedźma nie jeden raz już pisała, że przed terapią też potrafiła utrzymać abstynencję nawet przez dwa lata, ale potem płynęła.
Dwa lata to pikuś.
Chodzi o to, żeby utrzymać TRWAŁĄ abstynencję.

Matinka - Nie 31 Sie, 2014 20:56

Janioł napisał/a:
to po co przykład z Dzikiego Zachodu ?

W Polsce też takie badania prowadzono, ale na mniejszej grupie.
Klara napisał/a:
Matinko, Wiedźma nie jeden raz już pisała, że przed terapią też potrafiła utrzymać abstynencję nawet przez dwa lata, ale potem płynęła.
Dwa lata to pikuś.
Chodzi o to, żeby utrzymać TRWAŁĄ abstynencję.

Tak wiem, to tylko było odwołanie do tabelki z tej książki, dane dotyczą tylko okresu 24 miesięcy po terapii.
Natomiast są też informacje z badań o samoleczących zachowujących paroletnią abstynencję.
Jeśli chodzi o mnie to w razie zagrożenia będę się ratowała przy pomocy wszelkich dostępnych środków.

Klara - Nie 31 Sie, 2014 21:03

Matinka napisał/a:
w razie zagrożenia będę się ratowała przy pomocy wszelkich dostępnych środków.

Jak znam tę chorobę (oglądałam ją z bardzo bliska), możesz nie zdążyć zawołać, że tego ratunku potrzebujesz, a o ratowaniu się własnymi siłami zapomnij 8|

Matinka - Nie 31 Sie, 2014 21:14

pterodaktyll napisał/a:
Ty to nawet fajnie piszesz Matinka i z przyjemnością się to czyta.

Niezmiernie mi miło panie Redaktorze, nie ma to jak poczytać Matinkę przy porannej kawie :rotfl: Ale czemu "nawet"? czyżby pan Redaktor miał podobnie, jak kolega Rufio, uprzedzenia do blondynek? :nono: ;)
pterodaktyll napisał/a:
Czy to nie Ty pisałaś ostatnio o głodach, wspólnych wyprawach z pijącymi? Wiesz teoria teorią .......ale to nie wszystko.

Pisałam, bo doświadczyłam. Zdarzyło się to w pewnych sytuacjach (sporadycznych), które potrafię określić, dało mi to w kość, pokazało swoją siłę i dobrze! Już wiem, jak to jest. Znacznie łatwiej mi się odnieść, radzić sobie, gdy są to określone problemy.
Rzeczywiście, nie stosuję się do wszystkich zaleceń dla alkoholików.
Nie umiem tego jeszcze dobrze rozegrać tj. zrezygnować z mojego towarzystwa wędrówkowego. cf2423f

Matinka - Nie 31 Sie, 2014 21:25

Klara napisał/a:
Matinka napisał/a:
w razie zagrożenia będę się ratowała przy pomocy wszelkich dostępnych środków.

Jak znam tę chorobę (oglądałam ją z bardzo bliska), możesz nie zdążyć zawołać, że tego ratunku potrzebujesz, a o ratowaniu się własnymi siłami zapomnij 8|


Klaro, przykro mi, że jesteś po takich bolesnych przejściach 8|
Widzisz chorobę przez ten pryzmat. Uzależnienie od alkoholu ma swoją charakterystykę, ma wiele elementów wspólnych, kieruje podobnymi mechanizmami ale w tym wszystkim jest człowiek, który też ma swoją historię i różnie sobie radzi z chorobą.
Głód, nawrót, zapicie jest to pewien proces w czasie, jest szansa zareagować...
Natomiast doświadczyłam stanów depresyjnych, mimo chwilowej poprawy obawiam się, że nie jest to sprawa zakończona.
Jeśli czegoś się boję, że nie zdążę zawołać, to właśnie tego.

Jo-asia - Nie 31 Sie, 2014 21:41

Matinka napisał/a:
Jeśli czegoś się boję, że nie zdążę zawołać, to właśnie tego.

bałam się, że napiję się pod wpływem impulsu
"czy pani jest impulsywna, spontaniczna?" - usłyszałam
nie...
"więc, nie napije się pani pod wpływem chwili, pani zawsze musie mieć wszystko zaplanowane, przemyślamne".

nie raz...stojąc po pracy, obok dziewczyn pijących piwo..przeszła myśl, "pić mi się chce"..a z torebki zawsze wyciągam wodę :)
ta lampka tam jest i świeci....bo ja, podjęłam decyzję :)
i jej nie żałuję, nie ciąży mi...nie walczę z nią, o nią......tak mi dobrze :)

Matinka - Nie 31 Sie, 2014 21:42

pterodaktyll napisał/a:
teoria teorią .......ale to nie wszystko. Trzeba jeszcze ją umiejętnie zastosować w praktyce a to już zupełnie inna bajka jak mawiał poeta. (szybki quiz, kto to powiedział: ).

Kto to powiedział? Zapewne Brat Witt! :lol2:
zołza napisał/a:
Moje jest ciut inne Mattinka postanowiła udowodnić sobie i nam wszystkim niedowiarkom , " że sama z tego wyjdzie " .

Wow, dorobiłam się nawet dodatkowego "t" :mgreen:
Aj, tam! Nic, nie chcę udowadniać. Dla świętego spokoju to nawet na terapię bym poszła, wszyscy byliby zadowoleni i lubiana byłabym bardziej :rotfl:
Zołza, ja to się czuję jak dusza w czyśćcu ani nie należę do pijących ani do porządnie trzeźwiejących, taka jakaś bezpańska... :bezradny:
zołza napisał/a:
Gdyby jednak nas potrzebowała - jesteśmy I zawsze możemy próbować ( mam taka nadzieję ) podtrzymać ją zanim upadnie i się mocno potłucze

Zołza, w każdym razie dzięki! :buzki:
matiwaldi napisał/a:
ale już nie wychodzi sama,bo idziecie/my z Nią ramię przy ramieniu ............(post za postem ) .........

Matiwaldi, nie zazdrość tylko się przyłącz! ;)
matiwaldi napisał/a:
zołza napisał/a:
:P

mam dłuższy....... :skromny:

A już się martwiłam, że straciłeś formę :mgreen:

Matinka - Nie 31 Sie, 2014 21:45

Jo-asia napisał/a:
bałam się, że napiję się pod wpływem impulsu
Jo-asia napisał/a:
nie raz...stojąc po pracy, obok dziewczyn pijących piwo..przeszła myśl, "pić mi się chce"..a z torebki zawsze wyciągam wodę
ta lampka tam jest i świeci....bo ja, podjęłam decyzję

Masz rację Joasiu, najpierw jest myśl, z tą myślą mogę coś zrobić.

Matinka - Nie 31 Sie, 2014 22:01

Zołza znalazła mi awatar, całkiem mi pasuje, więc od dziś jestem z obrazkiem ;)
pterodaktyll - Nie 31 Sie, 2014 22:35

Matinka napisał/a:
czyżby pan Redaktor miał podobnie, jak kolega Rufio, uprzedzenia do blondynek?

Stanowczo dementuje te nikczemne pogłoski. Czuję tu wyraźnie "janielskie skrzydło" :evil2"
Matinka napisał/a:
Nie umiem tego jeszcze dobrze rozegrać tj. zrezygnować z mojego towarzystwa wędrówkowego.

Nie da się trochę trzeźwieć a trochę nie. ta choroba nie toleruje ŻADNYCH!!! kompromisów :evil:
Matinka napisał/a:
Kto to powiedział? Zapewne Brat Witt
:nie:
Rudyard Kipling :p
Matinka napisał/a:
nie stosuję się do wszystkich zaleceń dla alkoholików.

A potrafisz odpowiedzieć na pytanie do czego Ci właściwie ta cała trzeźwość potrzebna?

pterodaktyll - Nie 31 Sie, 2014 22:36

Matinka napisał/a:
Zołza znalazła mi awatar, całkiem mi pasuje, więc od dziś jestem z obrazkiem

Czyli dalej zapierdzielasz jak konik pod górkę :rotfl:

Whiplash - Nie 31 Sie, 2014 23:23

Matinka napisał/a:
Myślisz, że mój alkoholizm jest inny?

A Ty myślisz, ze jest inny niż nasz? :figielek:

Jak dojdziesz do wniosku, że alkoholizm niewiele ma wspólnego z alkoholem - zrozumiesz, że nie w niepiciu istota, czy w zachowaniu trzeźwości czy to przez 2 lata czy przez 100... Rzecz polega na zmianie siebie, bo alkoholizm dotyka przede wszystkim naszych głów, a więc głowy trzeba leczyć. Niewiele jest ludzi zdolnych do samoleczenia...

Znam jeden przypadek człowieka, który powiedział sobie - oho dość, wystarczy, piję za dużo, czas przestać... Już coś koło 10 lat jak nie miał alkoholu w ustach. Wiec da sie. Znam też myślę że obecnie dziesiątki jeśli nie setki, takich, którym pomogły terapia lub AA. Znam też takich, którym nic nie pomoże... Ja wybrałem w której grupie chcę się znaleźć. I myślę, że to na myśli miał Janioł, pisząc o tym, że te dane podsunęło mu życie.

Jo-asia - Pon 01 Wrz, 2014 08:30

Whiplash napisał/a:
bo alkoholizm dotyka przede wszystkim naszych głów, a więc głowy trzeba leczyć.

i serc (dusz)..bym dodała ;)
ale to ja...
Whiplash napisał/a:
Niewiele jest ludzi zdolnych do samoleczenia...

niewielu jest ludzi, którzy w to wierzą
leczenie z pomocą i tak jest samoleczeniem

mnie terapeuci ostrzegali przed forum, do tego stopnia, że nie mówiłam im..że regularnie tu piszę
na końcowych zajęciach, eksperymentalnie wprowadzili tekst, w którym była mowa..że mamy wpływ na to co myślimy i że można je zmienić
tylko jedna osoba, prócz mnie...zainteresowała się tym, reszta odrzuciło
poprosiłam o autora..nie udzielono mi takiej informacji
moje uwagi na temat tego, były storpedowane przez grupę a terapeutka, nie komentowała

po co, to piszę?
terapia i AA, dla mnie były wyborem ze strachu, niestety mnie nie pomogły w leczeniu "głowy", tym zajęłam się sama....nawet wbrew zaleceniom :bezradny:
cały czas mam nadzieję, że takie podejście to już przeszłość, że dziś to już wygląda inaczej
choć z drugiej strony, fakt że zrobiłam...podjęłam się samoleczenia, a przez to wzięłam odpowiedzialność, za własny rozwój wyłącznie na siebie...było tym, czego najbardziej potrzebowałam, było tym.. co rozpoczęło leczenie, zdrowienie :mysli:
więc i tu, można zauważyć...korzyść z terapii takiej a nie innej :)

Kami - Pon 01 Wrz, 2014 09:09

Matinka napisał/a:
Zołza znalazła mi awatar, całkiem mi pasuje, więc od dziś jestem z obrazkiem


zołza potrafi nam wszystkim zajrzeć w duszę i trafia .... Jak ONA to robi?????? :buziak: :buzki:

Matinka - Pon 01 Wrz, 2014 09:35

Kami napisał/a:
zołza potrafi nam wszystkim zajrzeć w duszę i trafia .... Jak ONA to robi??????

No, ma dobre oko :)

Matinka - Pon 01 Wrz, 2014 09:53

Moi mili, dzięki za ostatnie posty, myślę sobie w tym kierunku i mogę oderwać się od stresu i niepokoju.
Joasiu, bardzo cenię Twój sposób pisania, to mi pomaga, pokazujesz swoje myślenie ale zostawiasz przestrzeń dla mnie. Tego potrzebuję, dziękuję :)

Trufla - Pon 01 Wrz, 2014 14:48

Matinko - czytałam teraz Twój wątek, kilka stron do tyłu - w którymś momencie piszesz, że terapia owszem, ale dopiero jak uwierzysz, że ona działa. Z mojej grupy nikt w to nie wierzył, włącznie ze mną. Poszłam tam, bo chciałam się ratować i próbowałam wszystkiego. Mimo że na początku też chciałam sama z tego wyjść, pisałam do Ciebie zresztą PW w tej sprawie na początku bytności na forum. Dzisiaj kończę grupę wstępną, od środy przechodzę na rotacyjną, i nie jestem już tym samym człowiekiem. Poukładało mi się w głowie, dostałam nową wiedzę - i nie tylko suche fakty, ale przede wszystkim podpowiedzi jak tę wiedzę wykorzystywać w życiu codziennym. Jasne, miałam głody. Takie głody, że trzęsły mi się ręce, serce wyskakiwało z piersi, gula w gardle, ryczałam mężowi w rękaw, że ja się muszę napić, chociaż trochę, bo ulga... I z takich głodów dzięki wiedzy z terapii udało mi się wyjść zwycięsko. Terapia działa, czy tego chcesz czy nie. Są osoby, które się strasznie bronią, które każde słowo terapeuty odbierają jako osobisty atak, ale mimo to wyciągają wnioski i robią między spotkaniami coś co na grupie zostało im zasugerowane. Decyzja o podjęciu terapii była najlepszą jaką podjęłam w życiu (no może poza wyborem męża :mgreen: ) Mimo że mam przez to problemy w pracy, karnie gnam tam 3 razy w tygodniu na 2 godziny, bo wiem że będzie dzieki temu tylko lepiej, tylko lżej. Możesz terapię odrzucać, ale dopiero jak jej spróbujesz :) bo co Ci szkodzi? :) Mi się nie podobał nasz główny grupowy terapeuta, z którym zajęcia były 2 razy w tygodniu, ale co z tego? Przymykałam oko na to, jaki on jest, a skupiałam się na tym, co mądrego ma mi do przekazania. I da się :) Terapia daje mi poczucie bezpieczeństwa, wspólnoty, jest chyba jedynym miejscem gdzie mogę się w temacie mojego nałogu totalnie wyspowiadać. Z perspektywy osoby, która strasznie się przed tym broniła mówię: WARTO!
Jacek - Pon 01 Wrz, 2014 15:15

Matinka napisał/a:
najpierw jest myśl, z tą myślą mogę coś zrobić.

g45g21

Wiedźma - Pon 01 Wrz, 2014 17:49

Jo-asia napisał/a:
mnie terapeuci ostrzegali przed forum, do tego stopnia, że nie mówiłam im..że regularnie tu piszę

Co Ty powiesz??? :shock:
A czym to argumentowali?

margo - Pon 01 Wrz, 2014 17:55

A ja na terapii (tyle, ze ja nie po tej stronie... :roll: ) mowilam o forum samopomocowym, ze korzystam. Terapeutka nawet pochwalila, powiedziala, ze jesli spelnia swoja role i daje mi wsparcie to ok... :mysli:
Jo-asia - Pon 01 Wrz, 2014 18:08

Wiedźma napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
mnie terapeuci ostrzegali przed forum, do tego stopnia, że nie mówiłam im..że regularnie tu piszę

Co Ty powiesz??? :shock:
A czym to argumentowali?

Czymś rodzaju....nie wiesz kto jest po drugiej stronie....i czy jest trzeźwy, w znaczeniu..nie pod wpływem alkoholu, później..obawą, że mogę się uzależnić od internetu

Jacek - Pon 01 Wrz, 2014 19:00

Jo-asia napisał/a:
Czymś rodzaju....nie wiesz kto jest po drugiej stronie....i czy jest trzeźwy, w znaczeniu..nie pod wpływem alkoholu,

w takim razie dziwny rodzaj tłumaczenia
nie ważne kto jest po drugiej stronie,i jak się zachowuje (i czy nie jest pod wpływem środków odurzających)
ważne jak ja się zachowam ,i dobry,przyjazny terapeuta,tu powinien ci podpowiedzieć
a tak cię po prostu straszył

rufio - Pon 01 Wrz, 2014 19:05

Mati powiedz mi w którym miejscu jest napisane przeze mnie , że nie lubię blondynek ?
A co do Twego " sama wyjdę " - zostanę kibicem i to niezbyt głośnym .

Jras4 - Pon 01 Wrz, 2014 19:08

Jacek napisał/a:
kto jest po drugiej
Jacek napisał/a:
e kto jest po drugiej stronie,
ja
Jo-asia - Pon 01 Wrz, 2014 19:13

Tak straszył..myślę, że miał dobre intencje.
Dopiero gdy skończyłam...jakby docenił również i te formę pomocy z której korzystałam.
Jestem samotnikiem, obecność innych ludzi..powoduje moje wycofanie. Nawet tu to widać.
..dzięki tej formie pomocy, ja więcej zyskałam niż na terapii czy w AA. Dobrze, że ...nie posłuchałam. :)

Wiedźma - Pon 01 Wrz, 2014 19:13

Jo-asia napisał/a:
nie wiesz kto jest po drugiej stronie....i czy jest trzeźwy, w znaczeniu..nie pod wpływem alkoholu, później..obawą, że mogę się uzależnić od internetu

Iiiiiiiiiiiiii tam... :beba:
To żadne argumenty - zwykłe dmuchanie na zimne, asekuranctwo...
Dobrze, że się tym nie przejęłaś :)

Wiedźma - Pon 01 Wrz, 2014 19:15

Jras4 napisał/a:
ja

No tak - to byłby jakiś argument :hihi:

Jacek - Pon 01 Wrz, 2014 19:21

Jras4 napisał/a:
ja

a dla ciebie???

Jras4 - Pon 01 Wrz, 2014 19:26

Ty
Jo-asia - Pon 01 Wrz, 2014 19:29

Wiedźma napisał/a:
Jras4 napisał/a:
ja

No tak - to byłby jakiś argument :hihi:

haha... Ty Tomku, byłeś dla mnie jednym z argumentów... na tak... :)

Jras4 - Pon 01 Wrz, 2014 19:31

miło mi to słyszeć Joanno mi tez kiedys gadała jakaś tam że forum jest be i nie pszejełem sie tym podobnie jak Ty ..nadal tu TRWAM
Jacek - Pon 01 Wrz, 2014 20:21

Jo-asia napisał/a:
Tak straszył..myślę, że miał dobre intencje.

a ja myślę ze nie,,,było to raczej na odfajkowanie
mnie nikt nie straszył ani ostrzegał ,raczej sam podchodziłem z dystansem
miałem kompa,lecz brak funduszy na internet
wiedziałem skądś ze istnieje coś takiego jak "nasza klasa" i coś w rodzaju "kontakt z drugim alkoholikiem"
mogłem spróbować w kafejce (w tamtych czasach) lub w pracy
jednak coś we mnie pękało i kazało czekać - i marzyłem o własnym internecie
(w tamtych czasach ,pamiętam ,płaciło się za przepływ impulsu - wystarczyło podłączyć się pod telefon ) to jeszcze nie był mój czas
no a gdy już był internet,i zapoznałem się tu i ówdzie,,odwiedziłem parę forum,,aż wylądowałem na tym
po drodze na innych były jakieś tam sprzeczki z userką (to był też powód ze powstało to forum)
a i na tym forum ,na bliżej jego początku.taki jeden mnie się czepiał - byłem nawet po udziale parę bojów ,na opuszczenie tego forum
ale stało się inaczej,to właśnie on ,mnie objaśnił że to jest tylko forum i nie wszystko po drugiej stronie powinienem brać na serio
to dzięki jemu jestem tu dziś ,a z nim spotykam się na zlocie w Licheniu i się ściskamy w serdecznym uścisku (Stiff pozdrawiam serdecznie)
Joasiu,piszę o tym,bo właśnie to terapeuta powinien w taki sposób ostrzec ,ze to tobie czy mnie i jak mamy się zachować,omijać,zaniechać ,usunąć z tematu lub danej osoby
a nie aby od całego forum,społeczeństwa - bo w śród nich są też wartościowi ludzie
ja też tu na forum uzyskałem porad,sugestii które wykorzystałem jako pomoc

Jo-asia - Wto 02 Wrz, 2014 04:29

Jacku..a ja widzę to inaczej.
Strach, który we mnie wywołali..pomógł mi zyskać dystans. Cel osiągnęli. Bonusem zaś, z tego było wzięcie odpowiedzialności..na siebie, za moje trzezwienie.
Pamietam, gdy po przeczytaniu pierwszej książki..która obalała moje przekonania...odpowiedziałam jej..że czuję się jakby ktoś mi prał mózg..że boję się czytać dalej.....gdyby mnie zatrzymała, wtedy bym posłuchała. Ja zaś usłyszałam i zobaczyłam...jest ok, to normalne. Dla mnie..wtedy jej reakcja, nie była normalna, ja myślałam że robię coś złego. I znowu...wzięłam odpowiedzialność we własne ręce.
I to...co powinna, nie mnie oceniać. Grunt, że efekt skuteczny :)

Jacek - Wto 02 Wrz, 2014 13:07

Jo-asia napisał/a:
Jacku..a ja widzę to inaczej.

Joasienko,,nie mogę tobie zaprzeczyć
tym bardziej że mówimy o kimś - kogo Ty znasz
a ja znam i wiem o nim tyle na ile ty mnie opowiadasz
ale ważne że Ty se dajesz z tym radę :buziak:

baracca - Wto 02 Wrz, 2014 20:41

Ann w innym wątku napisał/a:

Matinka napisał/a:

Dlaczego nie znajdujesz pomocy ze strony terapii, z tego co się nauczyłaś i bieżących sesji, z kontaktów z grupą i terapeutami?

Bo żeby znaleźć pomoc trzeba najpierw o nią poprosić, powiedzieć, że mi źle i że jej potrzebuję. A ja nie chciałam chyba nic zrobić.


Czyli ciekawy przyczynek do wcześniejszych dyskusji n/t ja sama.

Guido - Śro 03 Wrz, 2014 08:40

Zastanawia mnie, czy dla podniesienia wartości tej debaty nie byłoby sensowne zdefiniować, co to właściwie jest owa "SAMOŚĆ".
Matinka - Śro 03 Wrz, 2014 14:30

Odniosę się do "SAMOŚCI" w kontekście uzależnienia od alkoholu.
"Sama" w tytule mojego wątku znaczyło trzeźwienie bez terapii – czyli profesjonalnej pomocy oraz AA. I to stwierdzenie wywołuje wiele kontrowersji.
Może trochę truizmów napiszę, ale podsumowań nigdy za wiele ;)
Jak większości wiadomo, owo uzależnienie jest dość specyficzną chorobą, której nie leczy się farmakologicznie i cierpliwie czeka na efekt (bez udziału pacjenta) ale przeciwnie sam uzależniony dokonuje aktu leczenia. Najczęściej odbywa się to ze wsparciem psychoterapii, która daje wiedzę, wskazówki, odsłania mechanizmy choroby. Od lat kilkudziesięciu alkoholicy znajdują też wsparcie i siłę duchową w ruchu AA. Termin "wsparcie" jest istotny bo są to środki, które pomagają osiągnąć trzeźwość, ale całą robotę wykonuje "sam" zainteresowany.
Jest to trudne dlatego, że pociąga za sobą konieczność zmiany życia (zachowań, przekonań, często pracy i otoczenia) itd. A ludzie się tak chętnie nie zmieniają.
Dlatego w naszych rozmowach często pojawia się stwierdzenie o samodzielnej przemianie. W czym oczywiście zawarta jest prawda.
Jo-asia napisał/a:
Whiplash napisał/a:
bo alkoholizm dotyka przede wszystkim naszych głów, a więc głowy trzeba leczyć.

i serc (dusz)..bym dodała ;)
ale to ja...
Whiplash napisał/a:
Niewiele jest ludzi zdolnych do samoleczenia...

niewielu jest ludzi, którzy w to wierzą
leczenie z pomocą i tak jest samoleczeniem
(...)
terapia i AA, dla mnie były wyborem ze strachu, niestety mnie nie pomogły w leczeniu "głowy", tym zajęłam się sama....nawet wbrew zaleceniom :bezradny:
cały czas mam nadzieję, że takie podejście to już przeszłość, że dziś to już wygląda inaczej
choć z drugiej strony, fakt że zrobiłam...podjęłam się samoleczenia, a przez to wzięłam odpowiedzialność, za własny rozwój wyłącznie na siebie...było tym, czego najbardziej potrzebowałam, było tym.. co rozpoczęło leczenie, zdrowienie :mysli:
więc i tu, można zauważyć...korzyść z terapii takiej a nie innej :)

Jak również prawdziwe jest to, że nie jestem sama ze swoim problemem. Wszak korzystam z dostępnej wiedzy na temat uzależnienia od alkoholu, wiele biorę z Forum, znajduję wsparcie w innych – choćby przez życzliwą i ciepłą obecność w moim życiu.

Klara - Śro 03 Wrz, 2014 15:38

Guido napisał/a:
co to właściwie jest owa "SAMOŚĆ".

"Samość" wymyśliła nasza Esterka.
"Samość" to umiejętność przyjemnego spędzania czasu bez żalu, że nie posiadamy "umilacza" w postaci innej osoby (najczęściej płci odmiennej) i bez przymusu natychmiastowego znalezienia onego.

zimna - Śro 03 Wrz, 2014 16:07

Leczenie swojego chorego umysłu, samodzielnie przy pomocy swojego chorego umysłu, wydaje się przedsięwzięciem dość ryzykownym.
Dorzucę jeszcze soczysty cytacik z Jrasa bo to święta prawda jest we4ed
Jras4 napisał/a:
ale nie uzywaj słowa logiczne bo twoja pusta głowa działa pszeciw tobie każżdego dnia
kazdego dnia to ona własnie chce pić pomysl dlaczego
a logike zostaw ona własnie wrzuci cie jak szmate w rynsztok a tego nie zycze nikomu

Matinko twój umysł jest twoim wrogiem, im bystrzejszy, im bardziej sprawny, tym groźniejszym. On a zasadzie jego chora część gdy się uruchomi , potrafi Cie oszukiwać , ukrywać prawdę, manipulować, zadawać cierpienie. Wszystkie mechanizmy obronne instynkty w które wyposarzyla nas natura kieruje przeciwko Tobie,wypacza . Ponieważ uważa, że picie jest dla niego dobre, jest przyjemne tak to pamięta i chce więcej.
Mam nadzieje że kiedyś to złapiesz ale chyba jeszcze nie dziś .
Hejo,
pozdrawiam i dziękuje. Bardzo dobre ze piszesz i masz prawo robić i wybierać jak chcesz i nikomu nic do tego, o ile nie robisz innym krzywdy.

Jacek - Śro 03 Wrz, 2014 20:07

zimna napisał/a:
Leczenie swojego chorego umysłu, samodzielnie przy pomocy swojego chorego umysłu, wydaje się przedsięwzięciem dość ryzykownym.

tym bardziej że ten umysł se myśli że nie wypije,i już jest wszystko ok
zimna napisał/a:
o ile nie robisz innym krzywdy.

Ona nie :nie:
przynajmniej bezpośrednio
ale nowicjusz który to poczyta ,może nie tak to odebrać

MILA50 - Czw 04 Wrz, 2014 07:41

Matinka napisał/a:
Najczęściej odbywa się to ze wsparciem psychoterapii, która daje wiedzę, wskazówki, odsłania mechanizmy choroby.



Matinko :)
Przez cały czas,w którym tkwiłam w czynnym alko.odrzucałam terapię z powodu obawy,że "zmienią" mnie tam na inną a tego nie chciałam-chciałam pozostać sobą-tylko niepijącą.
Terapia w moim przypadku odbyła się w momencie totalnego upadku psycho-fiz.
Wiedza o chorobie-teoria to duża pomoc ale istotą terapii-mojej, było zajrzenie(wybebeszenie!)w siebie a tego bez nakazu pisania prac ,czytaniu ich i słuchaniu info.zwrotnych w życiu bym nie zrobiła.......to było najtrudniejsze ale przede wszystkim to pozwoliło mi wreszcie ruszyć z miejsca ,bolało i lałam łzy(twardzielka płacząca w grupie obcych ludzi!) ale to było potrzebne-rozsypać się i od nowa poskładać......to początek pracy nad sobą....w moim przypadku na tym skończyłam z profesjonalną pomocą ale bez tego tkwiła bym w przeświadczeniu,że ja przecież wiem i sama..... :)

Matinka - Czw 04 Wrz, 2014 18:50

MILA50 napisał/a:
odrzucałam terapię z powodu obawy,że "zmienią" mnie tam na inną a tego nie chciałam-chciałam pozostać sobą-tylko niepijącą.

MILA50 napisał/a:
istotą terapii-mojej, było zajrzenie(wybebeszenie!)w siebie a tego bez nakazu pisania prac ,czytaniu ich i słuchaniu info.zwrotnych w życiu bym nie zrobiła.......to było najtrudniejsze

MILA, bardzo Ci dziękuję, że się podzieliłaś. Myślę, że to, co czułaś jest mi obecnie najbliższe. To czego się obawiałaś i z czym się zmierzyłaś - właśnie przed tym czuję opór.
Może nie obawiam się zmian jako takich, ale zmian zachodzących w nieznanym kierunku, zmian pod presją, zmian pod wpływem otoczenia...

Matinka - Czw 04 Wrz, 2014 19:06

Trufla napisał/a:
Dzisiaj kończę grupę wstępną, od środy przechodzę na rotacyjną, i nie jestem już tym samym człowiekiem. Poukładało mi się w głowie, dostałam nową wiedzę - i nie tylko suche fakty, ale przede wszystkim podpowiedzi jak tę wiedzę wykorzystywać w życiu codziennym.

Cześć Trufelko! Przeczytałam od razu wieści od Ciebie i cieszę się, że się cieszysz :D No proszę, już zrobiłaś grupę wstępną i jedziesz dalej. Widzisz pożytek z tego i o to chodzi. Poukładałaś sobie organizacyjnie, a co najważniejsze w głowie się klaruje :okok:
Trufla napisał/a:
Możesz terapię odrzucać, ale dopiero jak jej spróbujesz bo co Ci szkodzi?

Generalnie nie odrzucam, tylko na razie nie stosuję ;)
Skrobnij coś czasem o swoim, nowym trzeźwym życiu.
Pozdrówka!

Matinka - Czw 04 Wrz, 2014 19:08

rufio napisał/a:
Mati powiedz mi w którym miejscu jest napisane przeze mnie , że nie lubię blondynek ?

A tak sobie wykoncypowałam z dowcipu ;)
Pozdrawiam!

kosmo - Czw 04 Wrz, 2014 19:10

pterodaktyll napisał/a:
.........A świstak siedzi i zawija je w sreberka........ :p .......... ;)


świstaka już dawno ubili hehehe

Jacek - Czw 04 Wrz, 2014 20:46

kosmo napisał/a:
świstaka już dawno ubili hehehe

ale swoje zrobił - kto to bedzie teraz rozwijał :roll:

yuraa - Pią 05 Wrz, 2014 13:56

:)
AOSIA

Jest taka jedna Aosia
Zwą ją Aosia - Samosia
Bo wszystko sama, sama, sama,
Ważna mi dama!

Wszystko sama lepiej wie,
Całkiem sama trzeźwieć chce.
Dla niej mityng, książka, AA
Nic nie znaczą, to "gdzieś" ma.

Zjadła wszystkie rozumy,
Ma w sobie dużo fałszywej dumy
Na mityngi nie chodzi, bo po co?
Sama wszystko umie. - no to co?

A jak zapytać Aosi:
Ile jest kroków w AA? - Osiem.
A kto to był Bill W.? Król.
A co daje terapia? - Sól.
A gdzie leży Akron? - Nad Wartą.
A wszyć Esperal warto? - Tak! Warto.

Bo o haltach wszystko wie.
I antikol sama zje.
"Kroki" sama przerobi,
No i wszystko sama zrobi.

Kto by się tam uczył, pytał,
Dowiadywał się i czytał.
Kto by sobie głowę łamał,
Kiedy może sama, sama.

Toś ty taka mądra dama?
... A pijany, to kto?
JA! SAMA!

ze specjalnego wydania biuletynu Mityng
http://www.mityng.net/wyd...u_20021028.html

zołza - Sob 06 Wrz, 2014 08:10

zimna napisał/a:
Leczenie swojego chorego umysłu, samodzielnie przy pomocy swojego chorego umysłu, wydaje się przedsięwzięciem dość ryzykownym.


To zdanie to strzał w dziesiątkę :okok:
Uważam ,ze problem samoleczenia czy samoterapii właśnie ze wzgledu na rozkręcony mechanizm iluzorycznego myślenia osoby uzależnionej ( chociaż w danej chwili nie pijącej) tłumaczy wszystko na swoją korzyść . Nasz mózg ( nałogowców) jest dużo inteligentniejszy od nas samych i zrobi wszystko by nas oszukać . Im jesteśmy inteligentniejsi , zadajemy więcej pytań i szukamy różnych odpowiedzi , drążymy temat , analizujemy , rozkładamy na czynniki pierwsze tym bardziej rozkręcamy i dajemy pole do manipulacji naszemu (" nietrzeźwemu - zreszta wcale niezależnemu od nas") myśleniu. To choroba ...która broni się wszelkimi możliwymi sposobami by nas omamić , oszukać , posiąść ...Podstępnie i za naszym przyzwoleniem ... bo my czujemy co do nas dobre ,co ważne i wiemy jak sobie radzić ...BŁĄD !!! Tylko osoba niezangażowana ,niezwiązana z nami , nie podążająca naszym tokiem myślenia - osoba /osoby z zewnątrz posiadające wiedze o alkoholiźmie lub własne doświadczenia zwiazane z choroba potrafią nam pokazać , odkryć fałszywe ( chorobowe ) myślenie.
Dlatego terapeuta ,grupa ,terapia ,drugi alkoholik ...ONI WIDZA W NAS TO CZEGO SAMI NIGDY NIE ZOBACZYMY ;)

Jo-asia - Sob 06 Wrz, 2014 08:34

zołza napisał/a:
ONI WIDZA W NAS TO CZEGO SAMI NIGDY NIE ZOBACZYMY

bo...widzą w nas siebie? :mysli:
z tego..może, mogłabym wyłączyć terapeutów, choć to również nie jest regułą ;)
do mnie, bardziej przemawia to, że podważają mój sposób myślenia a nie, że widzą a co za tym może iść, wiedzą.. co mi w głowie piszczy
a dzięki temu, ja mam szansę uwolnić się od własnych myśli, schematów..poddać w wątpliwość, własną prawdę....poszerzyć własny horyzont
a i tak...na tym szarym końcu, zostaję ja i moja za siebie odpowiedzialność
:)

szika - Sob 06 Wrz, 2014 08:43

Jo-asia napisał/a:
bo...widzą w nas siebie?

nie... jesli to zyczliwa obserwacja moga na przykład powiedziec: "oszukujesz sama siebie"...
Jo-asia napisał/a:
że widzą a co za tym może iść, wiedzą.

to nie jest jednoznaczne... jesli widze że ktos sobie robi krzywdę, wcale nie oznacza, że wiem... ale może gdy powiem ta osoba otworzy oczy... i zobaczy, będzie wiedziała sama...
Jo-asia napisał/a:
a dzięki temu, ja mam szansę uwolnić się od własnych myśli, schematów..poddać w wątpliwość, własną prawdę....poszerzyć własny horyzont

nie trzeba byc alkoholikiem aby mechanizmy obronne działały... jak na przykład wyparcie... różne...w alkoholizmie one są zwyczajnie bardzo silne... bez drugiej osoby możemy ich nigdy nie zobaczyć... tak działa mózg...

zołza - Sob 06 Wrz, 2014 08:55

Jo-asia napisał/a:
bo...widzą w nas siebie?


:nie: Niekoniecznie siebie ...widzą działające w nas mechanizmy ( oczywiście mam na myśli osoby , które " siedza w temacie ")

Jo-asia napisał/a:
że podważają mój sposób myślenia a nie, że widzą a co za tym może iść, wiedzą.. co mi w głowie piszczy


:nie: Niekoniecznie podważają ... zwracaja moja uwagę , zatrzymują , pozwalają spojrzeć jeszcze raz...i jeszcze raz - a znając ich zdanie , mogę zweryfikować je ze swoim .

Jo-asia napisał/a:
a i tak...na tym szarym końcu, zostaję ja i moja za siebie odpowiedzialność

:tak: I to jest najlepsze , mam prawo i szczęście decydować za siebie ...właśnie dlatego , że ich mam w pobliżu ;)

szika - Sob 06 Wrz, 2014 09:12

jeszcze o jednym chciałam... Joasiu Ty akurat masz to juz za sobą... wydaje mi się, że to jest podstawa i kluczowa sprawa...
dlaczego na mitingu zaczynamy wypowiedź od "mam na imię .... jestem alkolikiem/alkoholiczką"... ?
na terapii to także jest niezmiernie istotne... ilez razy miałam okazję obserwowac jak komuś nie chcą te słowa przejśc przez gardło... jak ludzie nie mogą tego wypowiedzieć głośno, wyraxnie, kręcą, kulą się w sobie... dlaczego?
dlaczego to takie wazne?
stanąc przed drugim człowiekiem i na zywca, paszczowo wyrazić krótkie zdanie...

Jacek - Sob 06 Wrz, 2014 09:58

zołza napisał/a:
Uważam ,ze problem samoleczenia czy samoterapii właśnie ze wzgledu na rozkręcony mechanizm iluzorycznego myślenia osoby uzależnionej ( chociaż w danej chwili nie pijącej) tłumaczy wszystko na swoją korzyść . Nasz mózg ( nałogowców) jest dużo inteligentniejszy od nas samych i zrobi wszystko by nas oszukać . Im jesteśmy inteligentniejsi , zadajemy więcej pytań i szukamy różnych odpowiedzi , drążymy temat , analizujemy , rozkładamy na czynniki pierwsze tym bardziej rozkręcamy i dajemy pole do manipulacji naszemu (" nietrzeźwemu - zreszta wcale niezależnemu od nas") myśleniu. To choroba ...która broni się wszelkimi możliwymi sposobami by nas omamić , oszukać , posiąść ...Podstępnie i za naszym przyzwoleniem ... bo my czujemy co do nas dobre ,co ważne i wiemy jak sobie radzić ..

to chemia :skromny:

zołza - Sob 06 Wrz, 2014 10:20

szika napisał/a:
dlaczego na mitingu zaczynamy wypowiedź od "mam na imię .... jestem alkolikiem/alkoholiczką"... ?

na terapii to także jest niezmiernie istotne... ilez razy miałam okazję obserwowac jak komuś nie chcą te słowa przejśc przez gardło... jak ludzie nie mogą tego wypowiedzieć głośno, wyraxnie, kręcą, kulą się w sobie... dlaczego?

dlaczego to takie wazne?


Zapewne znowu mi sie oberwie ale wypowiem się co ja o tym myślę :)
Otóż nazwanie siebie alkoholiczką odkąd zrozumiałam , że nią jestem i przyjęłam ten fakt z całym ekwipunkiem i dorobkiem inwentarza nie przychodzi mi z trudnoscią ale... :P nadal uważam , że AA na dzień dobry chce nas rzucić na kolana i sprowadzić do poziomu , wywołać pokorę i wzbudzić za każdym razem w nas /we mnie żal za grzechy za wszystko co zrobiłam w swoim pijanym życiu przed forum publicum i przed wszystkimi ...Tak jestem alkoholiczką ... mam na imię ... jestem winna ...
Tylko , Że ja to wiem i pamiętam o tym więc nie muszę ( tak sobie myślę :mgreen: ) obnosić się z tym za każdym razem. Wiem ... i Oni to wiedzą ;)
Jako ,że jestem osoba bardzo przekorną i mając swoje zdanie na dany temat ciężko mnie zmusić do ustępstw ( wypracowaliśmy na terapii inny model - wielu ludzi wprowadziło to w swoje życie ;) )
Osoba przedstawiająca się ma możliwość wyboru ...mówi/ ja mówię...Mam na imię Beata ,Agata ,Marek , Tadeusz i jestem uzależniona/y od alkoholu lub mam na imię B i jestem alkoholiczka...To wybór .
Niby nic ... ale to działa :tak:

Jacek - Sob 06 Wrz, 2014 11:01

zołza napisał/a:
Zapewne znowu mi sie oberwie ale wypowiem się co ja o tym myślę :)

eeetam zaraz tam oberwie
no bo widzisz ja w tym zdaniu widzę samo ocenę
czujesz że ktoś cię oceni
a to Ty Zołzuniu sama się tak oceniłaś
podobnie odbieram w samo ocenie,w zdaniu wypowiadanym - mam na imię Jacek,jestem alkoholikiem
i nie ważne jak to kto inny oceni
to ja mam być za to odpowiedzialny - jestem alkoholikiem (trudno) ale nie chcę już pić
tak bym to ujął
lecz każdy ma prawo do swojego zdania - byle tym nie krzywdził siebie i innych :skromny:

baracca - Sob 06 Wrz, 2014 11:25

zołza napisał/a:
Dlatego terapeuta ,grupa ,terapia ,drugi alkoholik ...ONI WIDZA W NAS TO CZEGO SAMI NIGDY NIE ZOBACZYMY


To dosyć karkołomne założenie... :mgreen:

Jeśli nie wolno mi ufać swojemu umysłowi bo jestem chory to dlaczego mam zaufać innym umysłom, które również są chore?
Tym bardziej, że nie zobaczą tego CO JEST, ale to co CHCĄ zobaczyć...

zołza - Sob 06 Wrz, 2014 11:31

Jacek napisał/a:
podobnie odbieram w samo ocenie,w zdaniu wypowiadanym - mam na imię Jacek,jestem alkoholikiem

i nie ważne jak to kto inny oceni


Tylko ,że mówimy tu nie o odbiorze /ocenie innych a trudności o których wspominała Szika.
Nie każdy Jacuś jest Tobą i nie każdy czuje jak Ty -a Ty nie wiesz co czuje ( no bo i skąd ?) - pozwól każdemu mówić o sobie po swojemu , zgodnie z tym on czuje i co jest dla niego dobre.

Janioł - Sob 06 Wrz, 2014 11:34

baracca napisał/a:
Tym bardziej, że nie zobaczą tego CO JEST, ale to co CHCĄ zobaczyć...
ja podzielę się jedynie lekko ponad czteroletnim doświadczeniem z grupy wsparcia na którą uczęśczam bardziej niż regularnie otóż te chore umysły są szczególnie wyczulone na ta chorobę na właśnie te mechanizmy i te a nie inne objawy nawrotu , głodu i zachowań które nie służą trzeźwieniu i pewnie te chore umysły nie wiele zrobiłyby jesli chodzi o zachowania tzw. "zdrowych ludzi" ale w tym przypadku są po prostu nieodzowne i bardzo potrzebne i jeszcze jedno o ile jedna osoba rzeczywiście może kierować szukaniem tego co chce o tyle im więcej osób tym szanse na prawidłową diagnozę większe są.
Moje doświadczenie jednoznacznie wskazuje na słuszność takiej formy trzeżwienia

szika - Sob 06 Wrz, 2014 11:38

Janioł napisał/a:
o ile jedna osoba rzeczywiście może kierować szukaniem tego co chce o tyle im więcej osób tym szanse na prawidłową diagnozę większe są.

nasza terapeutka opowiadała nam bajke o ośle... :) puenta mówi, że "jesli trzecia osoba mówi ci, że jestes osłem to obejrzyj sie czy nie masz ogona"... :)

zołza - Sob 06 Wrz, 2014 11:42

baracca napisał/a:
Jeśli nie wolno mi ufać swojemu umysłowi bo jestem chory to dlaczego mam zaufać innym umysłom, które również są chore?


Nie zrozumialeś przesłania- to zdanie wyrwane z kontekstu .
Pisząc te słowa zwracałam sie do Matinki ,która jest przekonana o możliwości samoterapii i samowyleczenia. Sama- nawet posiadając wiedzę i narzędzia zdobyte w trakcie samouczenia nie bedzie nigdy miała mozliwości weryfikacji tego co sie naumiala. Kto jej powie ,że jej myslenie jest błedne , kto zauważy , że pewne rzeczy postrzega inaczej niż wyglądają ? Pamiętasz jak ktoś tam kiedyś powiedzial coś w stylu - " że jeśli jedna osoba mówi ci, że jesteś pijany zlekceważ, jeśli dwie - zastanów się, a jeśli trzy - idź się położyć. Albo, że jeśli kilka osób mówi ci, że masz z tyłu ogon to się pomacaj pod końcem kręgosłupa? "
To byla przewodnia myśl mojego posta ;)

baracca - Sob 06 Wrz, 2014 11:58

Janioł napisał/a:
otóż te chore umysły są szczególnie wyczulone na ta chorobę na właśnie te mechanizmy i te a nie inne objawy nawrotu , głodu i zachowań które nie służą trzeźwieniu

Skąd wiesz Janiele, że to obiektywne spojrzenie, a nie projekcja chorych umysłów.
Zważ, że alkoholik to zazwyczaj stworzenie podatne na sugestię i manipulację, nie posiadające własnego zdania i krytycznego spojrzenia na rzeczywistość. :mgreen:

zołza napisał/a:
Sama- nawet posiadając wiedzę i narzędzia zdobyte w trakcie samouczenia nie bedzie nigdy miała mozliwości weryfikacji tego co sie naumiala.

Ależ oczywiście, że będzie miała - jej życie i jej wybory pozwolą jej zweryfikować wiedzę i narzędzia, które posiada.
Skąd tyle lęku przed życiem?...

zołza napisał/a:
Kto jej powie ,że jej myslenie jest błedne

Ten kto sam jest chory i też myśli błędnie? :mgreen:

zołza napisał/a:
kto zauważy , że pewne rzeczy postrzega inaczej niż wyglądają ?

Nie - inaczej niż wyglądają - tylko inaczej niż zauważający. :mgreen:

zołza napisał/a:
jeśli jedna osoba mówi ci, że jesteś pijany zlekceważ, jeśli dwie - zastanów się, a jeśli trzy - idź się położyć.

No ale mówią to osoby zdrowe z prawidłowym widzeniem rzeczywistości, a nie inni chorzy. :mgreen:

No dobra, dosyć tej krotochwili w sobotę. Ludzki umysł jest i pozostanie zagadką. :mgreen:
W zasadzie puenta z powyższego jest żadna, a próba poszukiwania odpowiedzi kończy się tam gdzie zaczyna się przekonanie o słuszności własnego zdania.

Logika się kończy, a zaczyna się ego. :evil2"

Jacek - Sob 06 Wrz, 2014 11:58

zołza napisał/a:
( no bo i skąd ?)

no bo i to chemia
nie mogę ocenić reakcji,typowania wyborności
lecz hormony,czy płyny chemiczne - zawsze działają podobniuśko
na ten przykład,jedno z dwojga ludzi,zakochanych w sobie,będzie mówiło że jest bardziej w drugim zakochane
ja to przechodziłem,więc mogę powiedzieć ze rozumiem
ale czy rozumiem
oczywiście że tak :tak: ale na tyle ,ile to "ja" sam przechodziłem

Janioł - Sob 06 Wrz, 2014 12:01

baracca napisał/a:

Skąd wiesz Janiele, że to obiektywne spojrzenie, a nie projekcja chorych umysłów.
bo doświadczyłem tego i już , mnie pomogło z relacji innych wiem że to po prostu pomaga
Janioł - Sob 06 Wrz, 2014 12:03

baracca napisał/a:
Zważ, że alkoholik to zazwyczaj stworzenie podatne na sugestię i manipulację, nie posiadające własnego zdania i krytycznego spojrzenia na rzeczywistość. :mgreen:
no to chyba że Ty tak masz ;) jak to było ? każdy widzi to co chce ?
zołza - Sob 06 Wrz, 2014 12:12

Jacek napisał/a:
ale na tyle ,ile to "ja" sam przechodziłem


Jacek napisał/a:
lecz hormony,czy płyny chemiczne - zawsze działają podobniuśko


Ale każdy organizm reaguje inaczej - dla jednych podstawowa dawka może być zbyt mała a dla innych zabójcza. Najważniejsze znależć dawkę optymalną dla siebie ;) To właśnie jest indywidualizm :)

szika - Sob 06 Wrz, 2014 12:49

kwestia informacji zwrotnych na grupie terapeutycznej to jedna sprawa, ale jest jeszcze inna, równie ważna...
taka zasada: szczerość rodzi szczerość, otwartośc rodzi otwartość... słuchając drugiego alkoholika o jego problemach, przezyciach czesto doznawałam oświecenia: "o kurde, ja też tak miałam/mam"... tego nie przerobi się z żadną ksiązką...
w zasadzie niby można by wysnuć przypuszczenie, że korzystając z forum moznaby uzyskać podobne korzyści...jednakże jak widać w tym wątku otwartość userów, którzy ofiarnie się sobą dzielą, nie za bardzo powoduje podobne zachowania u autorki... jedynie co - to sa moje spostrzeżenia - owa otwartość służy do studiów psychologiczno - teoretycznych... a zatem wysnute wyżej przypuszczenie upada w tym przypadku...

jeszcze słówko w temacie poruszonym przez Ciebie Zołzuniu... Jacek słusznie zwrócił uwagę na ów odbiór... nie wiem...może trafiałas na jakieś niewydarzone grupy, bo ja akurat nigdy nie odebrałam programu AA jako powalającego na kolana i nurzającego mnie w poczuciu winy - wręcz przeciwnie... zawsze mitingi stawiały mnie na nogi i ładowały mi akumulatory...w najgorszych chwilach również... i wiem, jestem o to spokojna, że jeśli będę miała potrzebę tam zawsze wsparcie i pomoc dostanę...

zołza - Sob 06 Wrz, 2014 13:14

szika napisał/a:
nie wiem...może trafiałas na jakieś niewydarzone grupy, bo ja akurat nigdy nie odebrałam programu AA jako powalającego na kolana i nurzającego mnie w poczuciu winy - wręcz przeciwnie...


To nie była ocena AA i programu AA . wiem , ze dla wielu ludzi to bezpieczna , spokojna przystań ... i dzięki Bogu , że są .... :okok: Mi niestety z nimi nie po drodze :bezradny: może ( tego też nie wiem) dlatego , że zawierzenie swojej trzeźwości i swojego życia Sile Wyższej , nie działa na mnie i moj światopogląd.

Ale to juz chyba temat na inną rozprawkę ;)
Matinka sorki , że trochę Ci w temacie dzisiaj namieszałam :milczek:

Jacek - Sob 06 Wrz, 2014 14:45

zołza napisał/a:
Ale każdy organizm reaguje inaczej - dla jednych podstawowa dawka może być zbyt mała a dla innych zabójcza. Najważniejsze znależć dawkę optymalną dla siebie ;) To właśnie jest indywidualizm :)

Zołzuniu,czy wiesz o czym mówimy ???
nie znam się na chemii :nie: powtarzam jeno po odkryciach naukowców
którzy twierdzą jak działa chemia na wpływ reakcji u człowieka
i całą reakcję odbiera ludzki umysł - który to nie ma żadnego wpływu dawkowania
jedynie co może umysł,to to aby ocenić sytuację,i wybrać rozsądnie
a tego to już trzeba się nauczyć - co raczej nie jest prostym
ale nie niemożliwym :skromny:

Jo-asia - Sob 06 Wrz, 2014 15:27

zołza napisał/a:
Tak jestem alkoholiczką ... mam na imię ... jestem winna ...

a mnie się wydaje...że cały problem w alkoholizmie tak po prawdzie kryje się w tych słowach :)
i nie tylko Ty... zołza tak masz

z przyznaniem się do alkoholizmu, nie miałam problemu
z odnalezieniem w doświadczeniach innych siebie...wielkie
pozbycie się poczucia winy za alkoholizm, pozwolił mi spojrzeć...szerzej na siebie i innych także
i ani się nie wstydzę powiedzieć...Asia alkoholiczka ani mi, nie przeszkadza to.. w wyjściu poza to uzależnienie
a pozwala spokojnie żyć i koncentrować się, na innych dziedzinach mojego życia
:)

szika - Sob 06 Wrz, 2014 15:37

Jo-asia napisał/a:
i ani się nie wstydzę powiedzieć...Asia alkoholiczka ani mi, nie przeszkadza to.. w wyjściu poza to uzależnienie
a pozwala spokojnie żyć i koncentrować się, na innych dziedzinach mojego życia

świetnie to Asiu ujęłas... bo dopóki się tego nie przejdzie to to ciagle jest jakby przed nami, to dreptanie w miejscu... po "przerobieniu" tej kwestii można śmiało iśc dalej :buziak:

zołza - Sob 06 Wrz, 2014 15:42

Jo-asia napisał/a:
i ani się nie wstydzę powiedzieć...Asia alkoholiczka


Ja tez się nie wstydzę i ujęlam to w słowach :
"Otóż nazwanie siebie alkoholiczką odkąd zrozumiałam , że nią jestem i przyjęłam ten fakt z całym ekwipunkiem i dorobkiem inwentarza nie przychodzi mi z trudnością " kilka postów wcześniej ;)

Przemas - Sob 06 Wrz, 2014 16:22

Wypowiedzieć na terapii czy mitingu słowo alkoholik zaraz po swoim imieniu ,można niemal machinalnie, ale to nie oznacza że doszło do przyjęcia tożsamości alkoholika, co jest procesem który potrzebuje czasu i u każdego może nadejść w innym momencie lub nie dojdzie do niego wcale.
Jo-asia - Sob 06 Wrz, 2014 17:47

No to, jak już wyjaśniliśmy sobie sporne kwestie ;)
mam pytanie
mówimy o informacjach zwrotnych
w tym temacie widzę..wyłącznie jedną...terapia
czy Matinka, nie zasługuje na inne? czemu nie ma wychwytywania, unaoczniania innych mechanizmów alkoholizmu? czy, tych mechanizmów.. w innych okolicznościach?
pogdybajmy....chodzi na terapię i pisze..tak jak teraz..czego by się "czepić"?

wiem..wyjazd w góry
pojechała.. nie posłuchała
Matinka, możesz podzielić się przy okazji...wrażeniami?

zołza - Sob 06 Wrz, 2014 19:29

Jo-asia napisał/a:
w tym temacie widzę..wyłącznie jedną...terapia

czy Matinka, nie zasługuje na inne?


:tak: zasługuje i dlatego propozycje posypały sie jak z rękawa
zołza napisał/a:
Dlatego terapeuta ,grupa ,terapia ,drugi alkoholik ...

Oczywiscie kolejną propozycją są mitingi , program kroków , sponsor ...( to propozycje kilku innych userów :) )

Janioł - Sob 06 Wrz, 2014 20:24

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza.

Jezus powiedział do swoich uczniów:
„Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź ze sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków opierała się cała sprawa.

tak jakoś skojarzyło mi się to jutrzejsze czytanie

yuraa - Sob 06 Wrz, 2014 20:41

Janioł napisał/a:
Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie

dziwnie się ci skojarzyło, kto przeciw komu zgrzeszył ?

Matinka - Sob 06 Wrz, 2014 20:57

yuraa napisał/a:
kto przeciw komu zgrzeszył ?

No wiadomo, Matinka przeciw praworządnie trzeźwiejącym alkoholikom :rotfl:
A tak w ogóle, miło Was poczytać. Czuję się wolna i radosna niczym dusza unosząca się nad ciałem, wokół którego deliberują zatroskani lekarze ;)

Matinka - Sob 06 Wrz, 2014 20:58

zołza napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
w tym temacie widzę..wyłącznie jedną...terapia

czy Matinka, nie zasługuje na inne?


:tak: zasługuje i dlatego propozycje posypały sie jak z rękawa
zołza napisał/a:
Dlatego terapeuta ,grupa ,terapia ,drugi alkoholik ...

Oczywiscie kolejną propozycją są mitingi , program kroków , sponsor ...( to propozycje kilku innych userów :) )


Do licha! Taki wybór, że doprawdy nie wiem, co wybrać! :mgreen:

yuraa - Sob 06 Wrz, 2014 21:01

znaczy się wsio okej u Ciebie
to może
ten znak zapytania w tytule tematu "Sama z tego wyjdę ?" juz nie potrzebny

Matinka - Sob 06 Wrz, 2014 21:04

Czuję się dobrze, mam satysfakcję z tego jak pokonuję swoją drogę, doceniam to co się wydarzyło, co mnie spotkało, czego się nauczyłam, czego dowiedziałam się o sobie.
A jak myślisz Yuraa, skończyła się już moja droga?

zołza - Sob 06 Wrz, 2014 21:09

Matinka napisał/a:
Do licha! Taki wybór, że doprawdy nie wiem, co wybrać!


Najlepszą dla siebie :P

pterodaktyll - Sob 06 Wrz, 2014 21:15

Matinka napisał/a:
Do licha! Taki wybór, że doprawdy nie wiem, co wybrać!

Osiołkowi w żłobie dano.......... :p

Matinka - Sob 06 Wrz, 2014 21:23

Jo-asia napisał/a:
czemu nie ma wychwytywania, unaoczniania innych mechanizmów alkoholizmu? czy, tych mechanizmów.. w innych okolicznościach?

Wiesz Joasiu, tak na marginesie, popatrzyłam na swoje życie wstecz i odkryłam wiele mechanizmów nim kierujących. Uzależnienie nie jestem wyjątkowym stanem pod względem zespołu specyficznych zachowań. Nawet swój romantyzm mogłabym zaklasyfikować do myślenia marzeniowo-życzeniowego ;)
Z kolei rozpatrywanie każdej reakcji pod kątem mechanizmów uzależnienia - bo tak mamy zakodowane po terapii, prowadzi do skrajności i obłędu.

Klara - Sob 06 Wrz, 2014 21:26

Matinka napisał/a:
rozpatrywanie każdej reakcji pod kątem mechanizmów uzależnienia - bo tak mamy zakodowane po terapii, prowadzi do skrajności i obłędu

Znam wielu ludzi po terapii, ale żaden z nich nie jest obłąkany. Chyba żaden... :mysli:

pterodaktyll - Sob 06 Wrz, 2014 21:26

Cytat:
rozpatrywanie każdej reakcji pod kątem mechanizmów uzależnienia - bo tak mamy zakodowane po terapii, prowadzi do skrajności i obłędu.

a skąd ta pewność, przeciez o ile mi wiadomo na żadnej nie byłaś.....

Matinka - Sob 06 Wrz, 2014 21:29

zołza napisał/a:
Sama- nawet posiadając wiedzę i narzędzia zdobyte w trakcie samouczenia nie bedzie nigdy miała mozliwości weryfikacji tego co sie naumiala

Zołza, nie w tym rzecz. To umożliwia abstynencję. Dowcip polega na tym, że wciąż pozostają do wyleczenia przyczyny uzależnienia. To jest trudne do odsłonięcia, a potem do zaradzenia. I tu mogę potrzebować pomocy.

Matinka - Sob 06 Wrz, 2014 21:31

Klara napisał/a:
Znam wielu ludzi po terapii, ale żaden z nich nie jest obłąkany. Chyba żaden...

A czubeczki na Forum to skąd się biorą? :lol: ;)

Jacek - Sob 06 Wrz, 2014 21:33

Matinka napisał/a:
bo tak mamy zakodowane po terapii, prowadzi do skrajności i obłędu.

acha :roll:
rozumiem ze to wyobrażenie nie pozwala na realizację

Matinka - Sob 06 Wrz, 2014 21:39

pterodaktyll napisał/a:
Cytat:
rozpatrywanie każdej reakcji pod kątem mechanizmów uzależnienia - bo tak mamy zakodowane po terapii, prowadzi do skrajności i obłędu.

a skąd ta pewność, przeciez o ile mi wiadomo na żadnej nie byłaś.....

To są schematy, określenia, zespoły łatwe do przyswojenia. Wystarczy zapoznać się z teorią a potem posłuchać ludzi na forum i można spokojnie powiedzieć "masz nawrót" "'doświadczasz głodu" "stosujesz mechanizm iluzji i zaprzeczeń", "racjonalizujesz" itp. I to wchodzi w krew ;)
Czy nie zauważyłeś, że czytając kogoś natychmiast rozpoznajesz u niego, któryś ze znajomych wzorów?

zołza - Sob 06 Wrz, 2014 21:39

Matinka napisał/a:
I tu mogę potrzebować pomocy.

Tylko jeżeli nie odslonisz przed nikim tej zasłony ...będziesz naprawde sama :pocieszacz:
Uwierz ,że sa na tym świecie psychoterapeuci , którzy pomagają ...że potrafią w miarę bezboleśnie rozliczyć się z przeszłością i znaleźć to cuś ;)

yuraa - Sob 06 Wrz, 2014 21:43

Matinka napisał/a:
A jak myślisz Yuraa, skończyła się już moja droga?

czego Ty ode mnie oczekujesz ?
co mam napisać ? idź i nie pij więcej ? jaka droga się skończyła ?
w kółko sie kręcisz , mapy nie masz, kompas zepsuty.
czego się nauczyłaś czego dowiedziałaś o sobie ? lustereczko Ci powiedziało ?

Matinka - Sob 06 Wrz, 2014 21:45

Dochodzenie do przyczyn i szukanie rozwiązań uważam za poziom bardziej zaawansowany.
Na razie do tego nie byłam gotowa.

Ps. W odpowiedzi na post Zołzy

pterodaktyll - Sob 06 Wrz, 2014 21:48

Matinka napisał/a:
Wystarczy zapoznać się z teorią a potem posłuchać ludzi na forum i można spokojnie powiedzieć "masz nawrót" "'doświadczasz głodu" "stosujesz mechanizm iluzji i zaprzeczeń", "racjonalizujesz"

Zeby to jeszcze prawda była...........
Matinka napisał/a:
Czy nie zauważyłeś, że czytając kogoś natychmiast rozpoznajesz u niego, któryś ze znajomych wzorów?

No proszę Cię, nie chcesz mi chyba powiedzieć, że Ty rozpoznajesz cos o czym masz właściwie teoretyczne pojęcie albo i nie masz........
wiesz.........to troche jak jazda samochodem.....można jechać jakimś starym rupieciem i można jechać nowym mercedesem. I to jedzie i tamto jedzie ale jakość tej jazdy jest jakoby ciut, ciut inna. To samo jest z tym trzeźwieniem. Można trzeźwieć mając te osławione głody nawroty i Bóg wie co tam jeszcze, ale twardo trzeźwieć. można również trzeźwieć w sposób, który nieomal eliminuje te stany. Mówiąc inaczej chodzi o jakość tego trzeźwienia a nie tylko o to żeby trzeźwieć. Samochodu sama sobie nie złożysz..........potrzebny jest fachowiec i fabryka :p

zołza - Sob 06 Wrz, 2014 21:48

Matinka napisał/a:
Na razie do tego nie byłam gotowa.


A do czego w tej chwili jesteś gotowa? Co jesteś w stanie przyjać / a czego nie ?
Czy Ty Mati chcesz coś zmienić czy jest Ci dobrze tak jak jest ...?
Odpowiedz sobie sama . Ja nie wywołuję Cię do odpowiedzi ;)

Matinka - Sob 06 Wrz, 2014 21:51

yuraa napisał/a:
Matinka napisał/a:
A jak myślisz Yuraa, skończyła się już moja droga?

czego Ty ode mnie oczekujesz ?
co mam napisać ? idź i nie pij więcej ? jaka droga się skończyła ?
w kółko sie kręcisz , mapy nie masz, kompas zepsuty.
czego się nauczyłaś czego dowiedziałaś o sobie ? lustereczko Ci powiedziało ?

To było pytanie retoryczne, bo dobrze wiesz, że dopiero zaczęłam i wszystko przede mną.
Więc po co ten sarkazm w Twoich postach?
Skąd Ty wiesz, że kręcę się w kółko? To są Twoje oceny na podstawie Twoich życiowych doświadczeń. Są i tacy, co bez automapy do domu nie trafią.

Matinka - Sob 06 Wrz, 2014 21:56

zołza napisał/a:
Matinka napisał/a:
Na razie do tego nie byłam gotowa.


A do czego w tej chwili jesteś gotowa? Co jesteś w stanie przyjać / a czego nie ?


Nie byłam gotowa w sensie chociażby kolejności zdarzeń. Najpierw chciałam przetrzeźwieć (fizjologicznie), zapanować nad abstynencją, dowiedzieć się czegoś mądrego o uzależnieniu, bo nigdy mnie to nie interesowało. Ogarnąć swoje życiowe sprawy. Nauczyć się funkcjonować bez alkoholu.

Matinka - Sob 06 Wrz, 2014 21:58

W tej chwili pracuję i czuwam przede wszystkim nad swoim dobrym samopoczuciem, nad spokojem i pogodą ducha :)
siwy56 - Sob 06 Wrz, 2014 22:03

Eksternistka .Takich kujony nie polubią. :wysmiewacz:
Matinka - Sob 06 Wrz, 2014 22:10

zołza napisał/a:
A do czego w tej chwili jesteś gotowa? Co jesteś w stanie przyjać / a czego nie ?
Czy Ty Mati chcesz coś zmienić czy jest Ci dobrze tak jak jest ...?
Odpowiedz sobie sama . Ja nie wywołuję Cię do odpowiedzi


Swoje trzeźwienie zaczęłam od różnych życiowych rewolucji, to co się wydarzyło było zarazem destrukcyjne jak i twórcze.
Podjęcie abstynencji i całe przestawienie się na "żyję bez picia" i "chcę być wolna", to był taki przełomowy moment, który uruchomił całą lawinę zdarzeń...Każdy dzień to zmiany :)

Matinka - Sob 06 Wrz, 2014 22:18

Jo-asia napisał/a:
czemu nie ma wychwytywania, unaoczniania innych mechanizmów alkoholizmu? czy, tych mechanizmów.. w innych okolicznościach?
pogdybajmy....chodzi na terapię i pisze..tak jak teraz..czego by się "czepić"?
wiem..wyjazd w góry
pojechała.. nie posłuchała
Matinka, możesz podzielić się przy okazji...wrażeniami?

Tak, miałam zamiar o tym napisać, to dla mnie ważne, ale sama widzisz, nie dopuszczają mnie do głosu ;)

zołza - Sob 06 Wrz, 2014 22:25

Matinka napisał/a:
Swoje trzeźwienie zaczęłam od różnych życiowych rewolucji, to co się wydarzyło było zarazem destrukcyjne jak i twórcze.

Podjęcie abstynencji i całe przestawienie się na "żyję bez picia" i "chcę być wolna", to był taki przełomowy moment, który uruchomił całą lawinę zdarzeń...Każdy dzień to zmiany


To Twoja droga ...OK ;)

Ja tam zawsze uważalam , że jak sie mam juz zamoczyć to lepiej od razu skoczyć na głęboka wodę ;)

Jo-asia - Sob 06 Wrz, 2014 22:47

Matinka napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
czemu nie ma wychwytywania, unaoczniania innych mechanizmów alkoholizmu? czy, tych mechanizmów.. w innych okolicznościach?
pogdybajmy....chodzi na terapię i pisze..tak jak teraz..czego by się "czepić"?
wiem..wyjazd w góry
pojechała.. nie posłuchała
Matinka, możesz podzielić się przy okazji...wrażeniami?

Tak, miałam zamiar o tym napisać, to dla mnie ważne, ale sama widzisz, nie dopuszczają mnie do głosu ;)

mimo wszystko..mam nadzieję, że Ci się uda ;)
bo mnie troszkę ciekawość zjada....

baracca - Nie 07 Wrz, 2014 10:22

pterodaktyll napisał/a:
Samochodu sama sobie nie złożysz..........potrzebny jest fachowiec i fabryka :p


Ale Ci fachoFFcy produkują taśmowo szroty poskładane byle jak, trzymające się na szpachli, z mocno przechodzonym - rzygającym olejem - silnikiem i potwornymi luzami w zawieszeniu i układzie kierowniczym. :p
A jak się trafi coś po liftingu w lepszym stanie to i tak tylko dlatego, że zadbane było już wcześniej.

Matinka - Nie 07 Wrz, 2014 10:48

baracca napisał/a:
Ale Ci fachoFFcy produkują taśmowo szroty poskładane byle jak, trzymające się na szpachli, z mocno przechodzonym - rzygającym olejem - silnikiem i potwornymi luzami w zawieszeniu i układzie kierowniczym.
A jak się trafi coś po liftingu w lepszym stanie to i tak tylko dlatego, że zadbane było już wcześniej.


:buahaha:

No fakt, że do fachowców typu mechanicy i dentyści to nie mam zaufania :lol:
Ale nie ma wyjścia, nie ma wyjścia...

Jednym z takich wyzwań trzeźwego życia było przełamanie lęku przed jazdą samochodem i powrót do prowadzenia. Wiele mnie to kosztowało i w sensie psychicznym i finansowym ;)
Zdecydowałam się też na kupno używanego samochodu, przy tym też sporo nerwów zjadłam.
Bo kupowałam w komisie, facet okręcił mnie wokół małego palca i sprzedał coś, co zgadza się z powyższym opisem. A mi się podobał model i kolor :mgreen: No to mam tę swoją nieszczęsną bidę-skarbonkę bez dna i lubię ją pomimo wszystko.

Matinka - Nie 07 Wrz, 2014 10:55

pterodaktyll napisał/a:
No proszę Cię, nie chcesz mi chyba powiedzieć, że Ty rozpoznajesz cos o czym masz właściwie teoretyczne pojęcie albo i nie masz........

wiesz.........to troche jak jazda samochodem.....można jechać jakimś starym rupieciem i można jechać nowym mercedesem. I to jedzie i tamto jedzie ale jakość tej jazdy jest jakoby ciut, ciut inna. To samo jest z tym trzeźwieniem. Można trzeźwieć mając te osławione głody nawroty i Bóg wie co tam jeszcze, ale twardo trzeźwieć. można również trzeźwieć w sposób, który nieomal eliminuje te stany. Mówiąc inaczej chodzi o jakość tego trzeźwienia a nie tylko o to żeby trzeźwieć.


Pterodaktyllu, ja myślę, że to wszystko wynika z odmienności naszych upodobań.
Ja lubię wspinać się po górach i mam słabość do gratów oraz rupieci. Ty zaś preferujesz morze i wygodną limuzynę. 23r

baracca - Nie 07 Wrz, 2014 10:58

Matinka napisał/a:
Pterodaktyllu, ja myślę, że to wszystko wynika z odmienności naszych upodobań.
Ja lubię wspinać się po górach i mam słabość do gratów oraz rupieci. Ty zaś preferujesz morze i wygodną limuzynę.


I to jest tak naprawdę sedno sprawy. :mgreen:
Nie ma jednej uniwersalnej drogi dla wszystkich, ale do tej prawdy trzeba zwyczajnie dorosnąć.

Matinka - Nie 07 Wrz, 2014 12:01

Ja wiem, że w kontekście trzeźwienia, sprawa ma inną rangę, jest znacznie, znacznie poważniejsza. Jednak w tych naszych żartobliwych porównaniach i przekomarzaniach jest ziarno prawdy.
Nasze lecznictwo uzależnień też przechodziło ewolucję, która się nie zakończyła. Wprost przeciwnie wzięto też na tapetę wiele uzależnień behawioralnych. Przeglądam różne doniesienia i widzę, jak odmienne jest podejście specjalistów do sposobów leczenia.
Bo po prostu:
baracca napisał/a:
Nie ma jednej uniwersalnej drogi dla wszystkich

Na zachodzie stosowana jest farmakoterapia oraz kontrolowane picie, w Polsce pojawiają się pojedyncze placówki, które zaczynają to wprowadzać. Nie umieszczam tu swojego zdania na ten temat, ale zdaję sobie sprawę, że takie zmiany też mają miejsce.
Przykładowe artykuły:
"Współczesne obrzeża terapii uzależnień" L. Kapler -Terapia Uzależnienia i Współuzależnienia 1/2013
"Poszerzenie celów i strategii w leczeniu uzależnienia od alkoholu" B. Habrat- Alkoholizm i Narkomania 2013, tom 26 nr 1, Instytut Neurologii i Psychiatrii.

Natomiast poza tą dyskusją uważam, że jeśli ktoś sobie nie radzi z problemem - czyli z uzależnieniem od alkoholu, to powinien niezwłocznie udać się do specjalisty!

Jacek - Nie 07 Wrz, 2014 12:17

Matinka napisał/a:
Tak, miałam zamiar o tym napisać, to dla mnie ważne, ale sama widzisz, nie dopuszczają mnie do głosu ;)

zamiar,,,to ty masz dokonać samej - ale skoro jesteś podatna na uległości :skromny:

baracca - Nie 07 Wrz, 2014 12:28

Matinka napisał/a:
Nasze lecznictwo uzależnień też przechodziło ewolucję, która się nie zakończyła.


I ta ewolucja długo się jeszcze nie zakończy.

W obecnej chwili brak nawet zgody między specjalistami czym tak naprawdę jest uzależnienie i jaka jest jego istota, a co dopiero mówić o lecznictwie. :mgreen:
Dochodzę do wniosku, że nasi przodkowie mieli więcej racji traktując pijaństwo w kategoriach moralnej ułomności niż współczesny świat robiąc z chlania chorobę...

Matinka - Nie 07 Wrz, 2014 12:42

Uznanie alkoholizmu za chorobę było swojego rodzaju polityką, paktem zawartym w środowisku medycznym przy presji AA i grona naukowców a przy sprzeciwie socjologów.
W praktyce lekarze nie podjęli się babrania w chorobie psychicznej scedowali to na psychologów i terapeutów zaś AA zajęło się stroną moralną problemu.

zołza - Nie 07 Wrz, 2014 13:28

A kobiety zbytnio "przemądrzałe" wrzucano do wody i sprawdzano czy wypłyną :P
baracca - Nie 07 Wrz, 2014 14:33

zołza napisał/a:
A kobiety zbytnio "przemądrzałe" wrzucano do wody i sprawdzano czy wypłyną :P

Co tylko potwierdza iluzoryczność wiary w przyjęte dogmaty. :p

zołza - Nie 07 Wrz, 2014 14:36

baracca napisał/a:
Co tylko potwierdza iluzoryczność wiary w przyjęte dogmaty.


Lub ukazuje , że świat idzie do przodu a ludzie są bardziej świadomi :P
I że średniowiecze mamy już za sobą ;)

Matinka - Nie 07 Wrz, 2014 16:36

Słowem wstępu napiszę krótko o specyfice takiego grupowego (kilka osób) wyjazdu górskiego. Jest ciekawie i jest różnorodnie. Jest raźniej i jest bezpieczniej. Jest kapitalną sprawą dzielić ze sobą różne wrażenia, emocje, doznania a potem też wspomnienia. Ale też powstają różne wzajemne interakcje, czasem napięcia i subtelny duch rywalizacji;-) Ekipa dobrze się zna, więc najczęściej to przebiega w atmosferze humoru i śmiechu, choć bywają też drobne zatargi i naburmuszenia. Jednym z kluczowych problemów organizacyjnych jest utrzymanie grupy w całości ;)
Jakoś tak się dzieje, że ten co idzie pierwszy często narzuca tempo i najczęściej zostawia resztę w tyle. Ten zaś na końcu ciągnie się jak smród za wojskiem :mgreen: Robiliśmy przegrupowania, zmienialiśmy się na prowadzeniu ale tendencja pozostawała niezmienna :lol: W czasie takiej wyprawy dochodzą do głosu różne słabości i związane z kondycją i z warunkami wyprawy. Bo czuje się zmęczenie (zwłaszcza, że cały ekwipunek na grzbiecie), bo dokucza ciało, bo brakuje wody, albo kiszki marsza grają. Bo raz ciepło a raz zimno. Jeśli odczucia się zsynchronizują w grupie to nastrój siada, ale jest szansa, że zapadnie decyzja korzystna dla całości. Gorzej jest, gdy kryzys dopada każdego w innym czasie. Czasem grupa może pomóc i zaradzić a czasem i tak trzeba się przemęczyć. Na przykład, gdy komuś porobią się pęcherze, albo naciągnie ścięgno, albo dostanie biegunki, albo się zwyczajnie nie wyśpi czy nie doje. Albo ma kaca :evil2"
Emocje osobiste zmieniają się jak w kalejdoskopie, jest radość, duma, poczucie szczęścia, satysfakcji ale też chwile zwątpienia, załamania, złości… Natężenie tych odczuć w dużej mierze zależy od stabilności czy siły psychicznej.
U mnie przeplatają się skrajności, jednak zdecydowanie przeważają uczucia pozytywne. I generalnie widać, że każdy ma swój jakiś gorszy dzień, ale panuje dobry duch wyprawy :)

Matinka - Nie 07 Wrz, 2014 16:46

Jo-asia napisał/a:
wyjazd w góry
pojechała.. nie posłuchała
Matinka, możesz podzielić się przy okazji...wrażeniami?

Moim dniem kryzysowym był pierwszy dzień wyprawy. Joasiu, można to nazwać fatalnym zbiegiem okoliczności ;)
Długo jechaliśmy na miejsce. Po wyjściu z samochodu zaczęliśmy ostatecznie pakować bagaże, wrzucając produkty dokupione po drodze: chleb i wodę oraz rezygnując z tego, co się już nie mieściło w plecakach. Ja po wyjściu wyskoczyłam w krzaki przy czym nieszczęśliwie nadepnęłam na „wiadomo co” :evil: . Wobec tego natychmiast pognałam do strumienia na mycie buta. Oczywiście nie przyznałam się, że wlazłam w kupsko tylko, że idę myć głowę (moi koledzy zapewne nie mieliby takich obiekcji). Więc musiałam wyszorować podeszwę i dodatkowo zlać włosy lodowatą wodą. Wszystko w pośpiechu, potem pakowanie na gwałt – bo już wszyscy byli gotowi i wyruszyliśmy. Zaczęło się dość ostro w górę, po pół godzinie byłam zlana siódmym potem i gdy przystanęliśmy na złapanie oddechu uświadomiłam sobie, że zostawiłam w aucie ciepły polar. Niech to jasna cholera! W sumie to dobrze, że mnie oświeciło, bo byłoby ciężko bez tej bluzy ale musiałam wracać na dół. Byłam zła na siebie, a przy okazji na innych (bo to zawsze lżej;-) Było mi wstyd, bo ugruntowałam sobie opinię zapominalskiej i roztargnionej. Ale to wszystko po cichu we mnie wrzało. Dobra, wróciłam, zabrałam bluzę, ale zgubiłam drogę powrotną – pewnie z tej wściekłości, co mnie zaślepiła. W końcu znalazłam właściwą ścieżkę, dogoniłam załogę, która rozsiadła się czekając na mnie. Może mieliby ochotę pożartować ze mnie, ale jawnie moja mina wskazywała, że lepiej odpuścić temat. Na szczęście za jakiś czas podeszliśmy na wypłaszczenie, zrobiło się lżej i zaczęły się widoki. To taki moment, że serce topnieje, głowa buja w obłokach i jest magicznie.
Tego dnia trasa była krótka, rozbiliśmy namioty i zaczęło się życie towarzyskie. Teraz muszę poruszyć temat alkoholu. Popijanie było już wcześniej, po drodze, ale jakoś to ignorowałam. Przy wieczornym posiedzeniu było już znacznie trudniej. Mnie nie proponowali, bo wiedzą co i jak. Ale ponieważ zapasów było jeszcze sporo, to impreza się rozkręciła. Zaczęła się dyskusja, dlaczego kumpel ograniczył picie, skoro nie ma problemu i że to mój zły wpływ na niego. I namawianie delikwenta na kolejkę. Nie cierpię rozmów na temat uzależnienia z osobami pod wpływem, to mija się z celem. Ale dałam się sprowokować i wciągnąć w dyskusję :/ W końcu z tym wszystkim czułam się tak koszmarnie, że poszłam na spacer. Powyłam sobie w kosodrzewinie, wypłakałam się, wyrzuciłam wszystkie nagromadzone złe emocje i mi ulżyło. Potem byłam spokojna, ale też zmęczona po tych wszystkich wrażeniach dnia pierwszego. Zimna noc wygoniła nas do namiotów. Ciężko mi się spało, miałam za cienki śpiwór (oszczędności w bagażu), trzęsłam się z zimna, ubierałam w dodatkowe ciuchy, biegałam na siku i jeszcze nasłuchiwałam odgłosów nocy (a nagadaliśmy się przed spaniem o buszujących niedźwiedziach;-)
To była moja najtrudniejsza doba, potem było już tylko lepiej, a nawet bardzo dobrze, mimo zmęczenia i drobnych dolegliwości wędrówkowych.

Conradus78 - Nie 07 Wrz, 2014 19:35

Cytat:
To umożliwia abstynencję. Dowcip polega na tym, że wciąż pozostają do wyleczenia przyczyny uzależnienia

Na odkrycie przyczyn uzależnienia nie ma za bardzo czasu na terapii, ale też nie ma u uczestników ani gotowości do tego, ani dojrzalości, ani okrzepnięcia w zdrowieniu. To tak jak w fizyce nie można zajmować się teorią strun, nie znając podstaw dajmy na to kinematyki.

Conradus78 - Nie 07 Wrz, 2014 19:41

Cytat:
Skąd Ty wiesz, że kręcę się w kółko?

Bo się krecisz. Szukasz dziury w całym, braków tam, gdzie nie dostrzegasz calości i pełni, a także mam wrażenie, że sądzisz, że masz ostateczną receptę na alkoholizm, nie na zdowienie, ale na alkoholizm. Nie wypowiadam się za innych, ale ja na przyklad interesuję się nie alkoholizmem, bo ti domena lekrzy, tylko właśnie zdrowieniem z alkoholizmu - moim zdrowieniem, bo to akurat moja domena.

Conradus78 - Nie 07 Wrz, 2014 19:47

Cytat:
Na zachodzie stosowana jest farmakoterapia oraz kontrolowane picie,

Powodzenia... Nawet jeśli to to i tak kwestia wyboru. Ja mam to szczęście, że nie muszę wolac 'dajcie mi jeszcze troszkę popić'.
A tak nawiasem mówiąc, ile to jest kontrolowane? Jedno piwo na miesiąc, czy dwadzieścia dziennie? Na pewno gdzieś w tym przedziale. Och jakie to szczęscie, że porzuciłem kontrolowane picie ponad jedenaście lat temu.

Matinka - Nie 07 Wrz, 2014 20:11

Wiesz Conradus78, ja z kolei mam wrażenie, że szukasz dziury w moich wypowiedziach ;)
A to że jestem do wszystkiego negatywnie nastawiona, że mi się nie podoba, że się nie tym interesuję co potrzeba, nie w tej kolejności, nie dostrzegam pełni...itd.
Coś Cię w tym drażni, coś Ci przeszkadza, ale to nie mój problem. Stale wystawiasz mi ocenę.
Poznanie podstawowej teorii z uzależnienia od alkoholu to coś, co każdy chory powinien znać, tego uczą na terapii, nie jest to domena lekarzy. A historia alkoholizmu, historia AA, współczesne horyzonty leczenia - to mnie po prostu interesuje.
Nie ma w tym nic z mojej oceny, poza wielostronnym spojrzeniem i podaniem faktów.
Ja nie jestem przeciwna terapii ani nie krytykuję ruchu AA. Wprost przeciwnie uważam za fenomen tak trwały, tak prosty w działaniu i często skuteczny ruch samopomocowy AA.
Przy tym forum jest miejscem, gdzie takie właśnie rozmowy mają swoje miejsce.
Nie mam recepty na alkoholizm 8|
Są publikacje na temat jak prowadzone jest kontrolowane picie, ale Ciebie to nie interesuje - rzeczywiście nie masz pojęcia, więc zaniecham podania źródła.

siwy56 - Nie 07 Wrz, 2014 22:50

Im więcej wiesz, tym więcej pozostaje do poznania i wciąż tego przybywa
— F. Scott Fitzgerald

Conradus78 - Nie 07 Wrz, 2014 23:15

Nigdzie nie napisałem, że cokolwiek miałoby mnie drażnić. Próbuję tylko wyłapać mechanizmy, którymi się pisługujesz. Nie oczekuję żebyś przyznała mi rację, bo nie o to chodzi. Czas natomiast zweryfikuje wszystkie tezy; i moje, i Twoje, jak i te o kontrolowanym piciu. Czas pokaże, ktore okazały się porażającymi banałami, które przerażającymi bredniami, a które były coś warte. Obyśmy tylko dożyli tej weryfikacji.
Jo-asia - Pon 08 Wrz, 2014 07:27

Co do tych nowości w leczeniu i picia kontrolowanego.
Dotyczą one, początku terapii a nie...po terapii. Mają na celu, przyciągnąć na leczenie ludzi, którzy nie potrafią przestać pić. Tradycyjna, dotychczasowa terapia..tym ludziom pomóc nie potrafi.

Jo-asia - Pon 08 Wrz, 2014 08:15

Matinka napisał/a:
fatalnym zbiegiem okoliczności

nie ma fatalnych :p

te, zbiegi okoliczności pokazują z czym sobie nie radzisz i jak sytuacje stresowe a tu alkoholowe, wzmagają Twoje nieradzenie, wysiadając z auta Ty już byłaś na "głodzie" ;)
czytając Cię, czuję pasję, widzę..że to dla Ciebie ważne

Pamiętam, jak trudno było mi się pogodzić, że moi bliscy nie umieją zrozumieć, że źle wpływa na mnie..towarzystwo pijących. Nie chodziło mi o to aby wogóle przestali pić...a choć na początku, cobym ja mogła się spokojnie kawy napić, pogadać a potem ja bym poszła a oni by zostali i bawili się po swojemu.
Nie zmienili się dla mnie. Ja zbyt ciężko przechodziłam te spotkania..przestałam chodzić. I tak w domu płakałam, że mnie z nimi nie ma. Przyszedł czas, że mogę z nimi spokojnie siedzieć..wtedy gdy piją. I wiesz co? oni już nie są dla mnie ważni :( przez ten czas separacji, ja dostrzegłam..że potrzebowałam ich do picia :( i oni mnie również

ciekawe jak z emocjami po powrocie? szaleją?

Przyczyny uzależnienia....trudno je poznać, gdy umysł tłumaczy wszystko o swojemu.
Trudno jest je poznać, gdy unikamy przełamywania schematów. Trudno jest je poznać, gdy ciągle unikamy bólu, postępowania wbrew...Trudno jest je poznać, znając jedną stronę medalu :)

baracca - Pon 08 Wrz, 2014 11:58

Conradus78 napisał/a:
Nigdzie nie napisałem, że cokolwiek miałoby mnie drażnić. Próbuję tylko wyłapać mechanizmy, którymi się posługujesz. Nie oczekuję żebyś przyznała mi rację, bo nie o to chodzi.


:mgreen: :mgreen:

Whiplash - Pon 08 Wrz, 2014 12:46

Matinka napisał/a:
Skąd Ty wiesz, że kręcę się w kółko?

Matinko, ja rzadko wchodzę na forum, cdzytam wybrane tematy, więc nie jestem zbyt na bieżąco. Jednak jest coś co z całą pewnością mogę stwierdzić... Kiedy nie zajrzę do Twego wątku tutaj wciąż to samo:
- Co mam robić?
- Idź na terapię/
- Nie.
- To na mityngi.
- Nie.
- To rób co chcesz.
- To co mam robić?
- Idź na terapię.... ITD.

A na cholerę Ci wiedzieć, co inni myślą o Twojej drodze? Ile już nie pijesz? Rok z kawałkiem? Ja po 1,5 roku rzuciłem terapię, nie ukończywszy jej. Przestałem żyć dla trzeźwienia. Teraz żyję po prostu. Czy jesteś na początku drogi? Może. Czy juz ją zakończyłaś? Może... To wiesz tylko Ty. Czujesz, ze alkohol w twoim życiu gra jakąś rolę? Ma znaczenie? W moim nie ma. Jakoś ostatnio parę razy zastanawiałem sie nad piciem. nie żeby mi się chciało. Tak ogólnie się zastanawiałem i wiesz co mi przychodzi do głowy? Jedno pytanie "Po co?!" i nie znam na nie poprawnej odpowiedzi. Nie wiem po co pić alkohol... :bezradny: nie znajduję w moim zyciu żadnego sensownego powodu, żeby się napić... Moja droga skończona, a w zasadzie wytyczona, bo drogą jest samo życie. Ważne, żeby nie zabłądzić. Do tego przydaje się przynajmniej kompas, mapa, gps czy inny autopilot. Ale można nie zbłądzić i bez narzędzi. Szerokiej drogi Ci życzę.

Guido - Pon 08 Wrz, 2014 13:57

Droga, którą można wyrazić słowami, nie jest prawdziwą drogą.
matiwaldi - Pon 08 Wrz, 2014 15:10

Guido napisał/a:
Droga, którą można wyrazić słowami, nie jest prawdziwą drogą.



:shock:

lepiej milczeć ,niż ...........................................
8)

szymon - Pon 08 Wrz, 2014 16:52

nie no, bujanie się, jest dobre do momentu uderzenia głową o mur, jak bujanie jest za duże

czy warto się bujać? czy chlać? czy budować coś od nowa?
A
B
C
ankieta :mgreen:

Jo-asia - Wto 09 Wrz, 2014 07:58

Whiplash napisał/a:
Ważne, żeby nie zabłądzić

no, nie wiem czy takie ważne
jak się pobłądzi....odkrywa się nowe, nieplanowane ;)

piszesz, że szukasz powodów uzależnienia...jeśli oczywiście dobrze zrozumiałam
nie powiem, początkowo to było celem
początkowe moje zmiany, wychodzenie poza sferę komfortu (łamanie schematów)..miały to podłoże
szybko, przestały być ważne...obudziła się ciekawość, poznawania życia..wszystkich jego aspektów
dziś moje "stany depresyjne" mają związek z porzucaniem, "pogrzebem"...moich przekonań, wizji
i gdy tylko nadchodzą...ja już nie mogę się doczekać, co kryje się za rogiem :)

Jacek - Wto 09 Wrz, 2014 08:23

Whiplash napisał/a:
Ale można nie zbłądzić i bez narzędzi.

Wypłoszku ,jesteś tego pewien ???
już jako rozwijający się niemowlak,tę drogę życia podpatrujemy od rodziców
potem koleżanek,kolegów,szkoła
Matinka ,zdaje się czyta na temat książki,to forum
gdzieś zawsze są jakieś wskazówki
a jedynie po to gdy się już zbłądzi,to aby nie panikować
bo samo zbłądzenie,jeśli się już potrafi wyciągnąć wniosek,,to daje nieunikalne doświadczenie (przygodę życia)

zimna - Wto 09 Wrz, 2014 08:41

Jacek napisał/a:
zawsze są jakieś wskazówki

Jacuś każdą wskazówkę można rozumieć po swojemu, w zależności co komu pasuje.
Np. mój małyżonek ostatnio:
W związku z tym że, nie spożywa alkoholu w mojej obecności ,gdyż sobięętegoonieżyyczęę :nerwus: ,
wziął leżaczek po pachę i oddalił się z w tym celu o jakieś 30 m. gdzie wychłeptał piwo, co mogłam podziwiać w malowniczych okolicznościach przyrody, na tle zachodzącego słońca, po czym wrócił zadowolony i o co siem rozchodzi ceewd

Jacek - Wto 09 Wrz, 2014 09:13

zimna napisał/a:
każdą wskazówkę można rozumieć po swojemu, w zależności co komu pasuje.

tak :tak: nie zaprzeczam
są jednak takie osoby ,które po zbłądzeniu - i aby się temu nie przyznać (bo to by osłabiło jego "ego"
starają się usilnie udowodnić że tą drogą którą kroczą ,jest prosta do celu
ale i im się trafia w końcu zauważyć ze to ślepa droga
wskazówki istnieją od zawsze - ale ważne jest właśnie to co napisałaś
zimna napisał/a:
Jacuś każdą wskazówkę można rozumieć po swojemu, w zależności co komu pasuje.

a ważne jest aby wybór był dobry a nie tylko pod pasowanie

Jo-asia - Wto 09 Wrz, 2014 09:28

Jacek napisał/a:
a ważne jest aby wybór był dobry a nie tylko pod pasowanie

a skąd wiem, przed dokonaniem wyboru, czy on jest dobry?
dla mnie ważne, abym miała świadomość..wyboru, że to ja, go dokonuję
i wtedy nie ma znaczenia, czy jest dopasowaniem, czy jest dobry a znaczenie ma...co przynosi
bo jego efekt mówi mi..czy mi to pasuje..czy nie :)
czy zmieniam, czy nie
a odpowiedzialność..przyjmuję na klatę ;) swoją i nie zrzucam na zewnątrz

Jo-asia - Wto 09 Wrz, 2014 09:57

Guido napisał/a:
Droga, którą można wyrazić słowami, nie jest prawdziwą drogą.

bo jest drogą rozumu?
a nie intuicji?

to miałeś, na myśli?

Whiplash - Wto 09 Wrz, 2014 12:49

Jacek napisał/a:
Wypłoszku ,jesteś tego pewien ???

Nie jestem pewien niczego :p

Dlatego piszę, że to możliwe a nie że pewne. Znam osobiście człowieka, który pił destrukcyjnie i sie opamiętał. Bez terapii, bez mityngów. Rzucił picie tak, jak niektórzy rzucają palenie. Czy będzie w trzeźwości trwał do końca życia? nie wiem, tak samo jak nie wiem tego czy ja dotrwam. Ale jak na razie ma 4 lata dłuższy staż ode mnie. Więc Może się da? To, że czerpie się jakieś wskazówki, no cóż, całkiem bez wskazówek przeżyć życie jest trudno, a może i niemożliwe, ale to nie znaczy, że te wskazówki są niezbędne.

Jo-asia napisał/a:
no, nie wiem czy takie ważne
jak się pobłądzi....odkrywa się nowe, nieplanowane

piszesz, że szukasz powodów uzależnienia...jeśli oczywiście dobrze zrozumiałam
nie powiem, początkowo to było celem
początkowe moje zmiany, wychodzenie poza sferę komfortu (łamanie schematów)..miały to podłoże
szybko, przestały być ważne...obudziła się ciekawość, poznawania życia..wszystkich jego aspektów
dziś moje "stany depresyjne" mają związek z porzucaniem, "pogrzebem"...moich przekonań, wizji
i gdy tylko nadchodzą...ja już nie mogę się doczekać, co kryje się za rogiem


Nie sądzę, ze dobrze zrozumiałaś moją wypowiedź. Życie jest w tamtym porównani drogą. Błądzenie - nałogami. Więc nie wiem co nowego odkryję w kolejnych flaszkach... i nie interesuje mniie to.

Nie zauważyłem też, żebym gdzieś napisał, że szukam powodów uzależnienia. Ja poczytałem Jerzego (wolnego, DRIMa) i przemawia do mnie jego teoria. Nie ma żadnego racjonalnego powodu aby wlewać w siebie truciznę. Czy Ktoś o zdrowych zmysłach aplikowałby sobie arszenik? Naturalnie że nie. To mogą tylko chorzy na umyśle ludzie. Przeto powinni się oni leczyć na głowę, a nie na zamiłowanie do trucizny. Moje pytanie brzmiało "Po co?" a nie "Dlaczego?" W ogóle mnie nie interesuje, dlaczzego ktoś pije, bo to wiem. Pije bo jest chory. Ale po co pić?! W prawdzie też mnie to nie interesuje, ale ciekawym wydał mi się fakt, że nie ma dobrej na to pytanie odpowiedzi. :) Żeby się lepiej bawić? taaa - do nieprzytomności :p Żeby nabrać odwagi? - Głupota to nie odwaga. Nie ma, powtarzam, nie ma potrzeby aby się napić. Ja w każdym razie nie umiem takiej znaleźć. :bezradny:

Jo-asia - Wto 09 Wrz, 2014 12:53

Whiplash napisał/a:
Nie sądzę, ze dobrze zrozumiałaś moją wypowiedź.

fakt, nie zaznaczyłam...
pierwsza część była do Twojej wypowiedzi
reszta... do Matinki
:)

dodam, że w błądzeniu nie ma mowy o piciu alkoholu, w mojej interpretacji
podobnie jak Tobie, alkohol nie jest mi do życia potrzebny..

Whiplash - Wto 09 Wrz, 2014 13:58

Jo-asia napisał/a:
dodam, że w błądzeniu nie ma mowy o piciu alkoholu, w mojej interpretacji
podobnie jak Tobie, alkohol nie jest mi do życia potrzebny..

Więc nie błądzisz :tak:
:okok:

Jonesy - Wto 09 Wrz, 2014 14:10

zimna napisał/a:
Jacek napisał/a:
zawsze są jakieś wskazówki

Jacuś każdą wskazówkę można rozumieć po swojemu, w zależności co komu pasuje.
Np. mój małyżonek ostatnio:
W związku z tym że, nie spożywa alkoholu w mojej obecności ,gdyż sobięętegoonieżyyczęę :nerwus: ,
wziął leżaczek po pachę i oddalił się z w tym celu o jakieś 30 m. gdzie wychłeptał piwo, co mogłam podziwiać w malowniczych okolicznościach przyrody, na tle zachodzącego słońca, po czym wrócił zadowolony i o co siem rozchodzi ceewd


Ja pierniczę, wiem o czym piszesz... :bezradny:

Jras4 - Wto 09 Wrz, 2014 14:21

Dość tego !!

nikt sam nie wyjdzie z tego !!!

rufio - Wto 09 Wrz, 2014 14:21

Czytam Was i się zastanawiam
- Do kogo kierujecie swe posty ?
- Dla kogo są te słowa ?
Do Siebie nawzajem ? Do samych Siebie ?
Mati wybrała - - "Sama "
Przekonać - przekonanych - szukanie - znalezionego .


prsk :mysli:

rufio - Wto 09 Wrz, 2014 14:59

Jo-asia napisał/a:
czy kiedykolwiek, mówimy do kogoś innego... niż do siebie

Rozumiem - Goniosłowomatyzm - no to w porządku . 54rerrer


prsk

szika - Wto 09 Wrz, 2014 15:28

rufio masz moje pełne poparcie :okok: :okok: :okok: 98l9i
Guido - Wto 09 Wrz, 2014 19:32

Jo-asia napisał/a:
Guido napisał/a:
Droga, którą można wyrazić słowami, nie jest prawdziwą drogą.

bo jest drogą rozumu?
a nie intuicji?

to miałeś, na myśli?


Każda droga "teoretyczna", zbudowana ze słów, pojęć, myśli, teorii, etc. - nie jest prawdziwa, tak samo jak słowa nie są prawdziwe, nie są rzeczywistością, a jedynie jej pozorem, odbiciem.

Droga "prawdziwa" to droga zbudowana z czynów, działań, z praktyki, z milczenia - czymkolwiek one są.

Matinko, to dobrze, że czytasz książki, zgłębiasz wiedzę, studiujesz słowa. Ale jakie są Twoje czyny? Jaka jest Twoja droga?

Jras4 - Wto 09 Wrz, 2014 19:37

gadacie jak jakas banda pogietych cwaniaków ze smietnika !!
dosśc nikt sam nie wyjdzie zrozumiano !!
a ten jaki inteligent a ta druga jak sie odgaduje
to smieszne !!!!

Whiplash - Wto 09 Wrz, 2014 19:39

Jras4 napisał/a:
dosśc nikt sam nie wyjdzie zrozumiano !!


Jras4 skąd wiesz?

Jras4 - Wto 09 Wrz, 2014 19:41

a Ty madralo ską wiesz że tak ? wylazłes sam czy jak ?
Jras4 - Wto 09 Wrz, 2014 19:48

sam !! ? oszalałeś czy co
i albo zacznji gadac do rzeczy alebo zamlicz na wieki
sam wyjde chyba do kibla !!!
jakie tytany silne tu sie zlazły

Jras4 - Wto 09 Wrz, 2014 19:56

ale nie sam a temat ma nazew sam wyjde tak ? a sam to se mozesz pomyslec jedynie
Whiplash - Wto 09 Wrz, 2014 19:59

Jras4 napisał/a:
a Ty madralo ską wiesz że tak ? wylazłes sam czy jak ?

nie, nie wylazłem, ale powietrza też nie widziałem, a nie twierdzę,że go nie ma.
Hmmm... może do Ciebie lepiej przemówi to, że boga też nie widziałem. A śmiem twierdzić że istnieje.

Jonesy - Wto 09 Wrz, 2014 20:00

skończcie z tym kolorytem lokalnym, bo jak zaraz przyłożę jednemu z drugim czerwienią po ślepiach...
Jras4 - Wto 09 Wrz, 2014 20:01

Guido napisał/a:
, skoro wylazłeś?
a słyszałes że to nie uleczalne czy nie heheh zasmiałem sie
kiedys słyszałem o płycie za jedyne 1 tys zł co to ma leczyć taka sama bzdura

Jras4 - Wto 09 Wrz, 2014 20:07

pszestan głosić to publicznie bo szkodzisz nowym na forum
Jras4 - Wto 09 Wrz, 2014 20:13

musze wytąpić pszeciw tobie i temu drugemu ,,, a nawet publicznie powiedzieć dośc szeżenia propagandy tzw sukcesu !!
gadaj po ludzki o ci kaman bo gadasz jakoś dziwnie
wylazłeś czy nie czy jak bo mnie już normalnie zmyliłes

Jras4 - Wto 09 Wrz, 2014 20:14

Guido napisał/a:
Jras4, jeżeli ktoś szkodzi, to Ty.
ja ? święty Jezusie ja szkodze !!
Whiplash - Wto 09 Wrz, 2014 20:16

Jonesy napisał/a:
skończcie z tym kolorytem lokalnym, bo jak zaraz przyłożę jednemu z drugim czerwienią po ślepiach...

:shock:
A Tobie o co tym razem?!

Jonesy - Wto 09 Wrz, 2014 20:20

Whiplash napisał/a:
Jonesy napisał/a:
skończcie z tym kolorytem lokalnym, bo jak zaraz przyłożę jednemu z drugim czerwienią po ślepiach...

:shock:
A Tobie o co tym razem?!


A se lokalne walki kogutów w śmietniku niech urządzają, a nie w forum dostępnym dla cierpiących i potrzebujących

Jras4 - Wto 09 Wrz, 2014 20:22

no własnie ..wzywam do opamiettnia i nie siania defetyzmu
smokooka - Wto 09 Wrz, 2014 20:27

Matinko, jak Ty to wszystko wytrzymujesz?
Jacek - Wto 09 Wrz, 2014 20:58

Whiplash napisał/a:
Nie jestem pewien niczego :p

Dlatego piszę, że to możliwe a nie że pewne. Znam osobiście człowieka, który pił destrukcyjnie i sie opamiętał. Bez terapii,

zgadzam się z kazdym twoim słowem :tak: :okok:
ale może zauważyłeś,że ja jednak nie namawiam nikogo na terapię
ja po terapii zapiłem
zapiłem bo miałem mało wiedzy o sobie,,o swych zachowaniach
jeśli już ,to polecam czerpanie wiedzy (wskazówek)
bo jednak w późniejszym czasie,wiedza z AA i z terapii się mnie przydała (w załamaniu się,nie zapiłem)
ja czerpałem z AA czy z terapii ,ale komuś innemu może być to inny sposób czerpanych wskazówek

Whiplash - Wto 09 Wrz, 2014 21:35

Jacek napisał/a:
ale może zauważyłeś,że ja jednak nie namawiam nikogo na terapię

Widzisz ja też nie i nie twierdzę, że jakakolwiek droga jest lepsza albo gorsza... Tłumaczyłem to kiedyś dla Staawa, można wbić gwóźdź młotkiem, można ręką, a można i czołgiem... Narzędzia do czegoś służą, ale to nie znaczy że są niezbędna. Dobrze je znać. Warto opowiedzieć o nich innym, ale kazać komuś czołgiem wbijać gwoździe? niby dlaczego, skoro on woli młotkiem, albo umie rękami... niech każdy robi jak chce, bo najlepsza droga to ta skuteczna :)

Jacek napisał/a:
bo jednak w późniejszym czasie,wiedza z AA i z terapii się mnie przydała (w załamaniu się,nie zapiłem)


I tego się trzymaj, świeć przykładem, nie namawiaj do działania. :)

siwy56 - Wto 09 Wrz, 2014 21:44

Whiplash napisał/a:
niech każdy robi jak chce, bo najlepsza droga to ta skuteczna
Nie wiem czemu, ale lubię głos rozsądku :okok: może dlatego że troszkę go mało wokół nas? ;)
Whiplash - Wto 09 Wrz, 2014 22:26

siwy56 napisał/a:
lubię głos rozsądku

A kto decyduje o tym co jest rozsądne? Czy rozsądne były badania p. Marii Skłodowskiej nad pierwiastkami radioaktywnymi? :mysli:

pterodaktyll napisał/a:
A Grigorij wbijał

Wiem, dlatego go za przykład wziąłem :D

siwy56 - Wto 09 Wrz, 2014 23:50

Whiplash napisał/a:
A kto decyduje o tym co jest rozsądne?

Rozsądne-rozsądek inaczej :trzeźwy osąd .
Whiplash napisał/a:
Czy rozsądne były badania p. Marii Skłodowskiej nad pierwiastkami radioaktywnymi?

Gdyby nie te badania to nie wiadomo w jakim języku mówiłoby dziś pół świata. :mysli:

Klara - Śro 10 Wrz, 2014 06:51

Whiplash napisał/a:
albo umie rękami...

Mam wrażenie, że i Matinka i Siwy używają właśnie rąk do tego wbijania.

No i ciągle się dziwią, że i "wbijaczki" poranione i gwóźdź niebezpiecznie wystaje, bo wbić go się nie udaje.

Whiplash - Śro 10 Wrz, 2014 07:23

siwy56 napisał/a:
Whiplash napisał/a:
Czy rozsądne były badania p. Marii Skłodowskiej nad pierwiastkami radioaktywnymi?

Gdyby nie te badania to nie wiadomo w jakim języku mówiłoby dziś pół świata.


Ale czy rozsądnym (czyli trzeźwo osądzonym) jest dokonywanie postępu? Człowiek który wynalazł spadochron skoczył z wieży Eiffela i się zabił:

Maria Skłodowska -
Wikipedia napisał/a:
Maria wraz z córką Ewą jako pielęgniarką wyjechała do sanatorium Sancellemoz w Passy. Tam na miejscu lekarze znaleźli prawdziwą przyczynę osłabienia Marii – złośliwą anemię (miała także chorobę popromienną wywołaną przez promieniowanie jonizujące) o przebiegu piorunującym. Maria Skłodowska-Curie zmarła tam 4 lipca 1934 roku.
Rozsądne?

Nie zawsze to co podpowiada nam rozum jest od razu rozsądne... A nawet jesli to nie znaczy, że jest właściwe. Dlatego mamy jeszcze serce (intuicję).

Guido - Śro 10 Wrz, 2014 07:45

Whiplash napisał/a:
Widzisz ja też nie i nie twierdzę, że jakakolwiek droga jest lepsza albo gorsza... (...) można wbić gwóźdź młotkiem, można ręką, a można i czołgiem...


I znowu metafory, przenośnie, słowa, słowa, słowa...
O ile łatwiej i przyjemniej przyjąć na wiarę coś, co brzmi tak ładnie, zgrabnie, efektownie...

Tyle tylko że gwóźdź można też wbić kombinerkami, twardym klockiem, porcelanowym kubkiem, kamieniem...
Oj, metafora straciła na sile wyrazu...

Jo-asia - Śro 10 Wrz, 2014 08:09

Guido napisał/a:
Droga "prawdziwa" to droga zbudowana z czynów, działań, z praktyki, z milczenia - czymkolwiek one są.

no też, sobie to w kółko powtarzam
i ciągle mi się wydaje..jeszcze, jeszcze, jeszcze....dalej, dalej, dalej...ciągle do przodu
a kiedy czas na życie? na korzystanie z profitów, jakie daje mi ta droga?
kiedy, przyjrzę się i wyłącznie...nacieszę oczy widokiem a "działania" stymulować będzie nie ukończenie jej a to, co mnie na niej spotyka?

Whiplash napisał/a:
Nie zawsze to co podpowiada nam rozum jest od razu rozsądne... A nawet jesli to nie znaczy, że jest właściwe. Dlatego mamy jeszcze serce (intuicję).

tak i ona "wie" najlepiej :)
tylko wpierw... potrzebne jest oddzielenie "ziarna od plew"
przy czym...ziarno to intuicja
a plewy, to co nami podświadomie, instynktownie i rozumowo...kieruje :)
stąd na początku, swoje wszystkie "zachcianki" warto skonsumować ;) i przetrawić

Whiplash - Śro 10 Wrz, 2014 08:11

Guido napisał/a:
I znowu metafory, przenośnie, słowa, słowa, słowa...
O ile łatwiej i przyjemniej przyjąć na wiarę coś, co brzmi tak ładnie, zgrabnie, efektownie...

Widzisz Guido, ja mówie metaforą. moze ktoś to rozumie, może nie :bezradny:
Ty mówisz swoim stylem,
Guido napisał/a:
Droga, którą można wyrazić słowami, nie jest prawdziwą drogą.
którego ja nie rozumiem...

Jras4 np, ma jeszcze ciekawszy styl wypowiedzi... Bogu dzięki, że się różnimy, bo nudno by było ;)

Guido napisał/a:
Tyle tylko że gwóźdź można też wbić kombinerkami, twardym klockiem, porcelanowym kubkiem, kamieniem...
Oj, metafora straciła na sile wyrazu...


Ależ wręcz przeciwnie :) Twoje narzędzia dają tylko do zrozumienia, ze jest tyle dróg ilu idących, a dobra jest ta skuteczna.

Moja droga do trzeźwości wyglądała tak: osiągnięcie dna, wizyta u psychiatry, terapia grupowa w połączeniu z indywidualną, JEDEN mityng, przerwanie terapii po 1,5 roku, kolejne 1,5 roku samodzielnego bujania sie od głodu do głodu, znalezienie Dekadencji, kolejne 3 lata spokojnej trzeźwości, w której trwam dotąd i nie zamierzam nic zmieniać bo mi dobrze. Czy to dobra droga? Dla mnie tak - odniosła oczekiwany skutek, no w każdym razie odnosi. Czy dobra dla innych? Wcale niekoniecznie. Moją drogę moge porównać z wbijaniem gwoździa młotkiem, ale bez trzonka, niestety przez jakiś czas wystawał, a później znalazłem trzonek i dobiłem dziada do dechy :mgreen: Sam wiesz, że jest łatwiejszy sposób - młotek sprawny w 100 %, albo w ogóle jakiś automatyczny młot pneumatyczny, ale też są sposoby inne (zwykła butelka po piwie tez się nada do wbicia gwoździa, z tym, że to już ekwilibrystyka bo nietrudno ją stłuc).

siwy56 - Śro 10 Wrz, 2014 08:25

Siwy jest właśnie "po urlopie" od krótkiej trzeźwości.

Jeśli wiedząc o tym ktoś wspomina o "głosie rozsądku" :wysmiewacz: gdy dopiero co odstawił butelkę, to pusty śmiech ogarnia.
To był cios poniżej pasa :beczy:Mówię o krótkim urlopie i mam swoje powody by tak to nazywać,a wyjaśnię je wieczorkiem na swoim wątku,bo ten to Matinkowy temat.
Teraz trochę statystyki która ponoć jest obiektywnym źródłem informacji:
Ja Siwy,przez ostatnie 35 lat zapiłem( jak to określają inni - zamoczyłem ryja)RAZ jeden RAZ.
Wygląda nieźle co :hura:

Whiplash - Śro 10 Wrz, 2014 08:34

siwy56 napisał/a:
Wygląda nieźle co

Wygląda beznadziejnie Siwy... Z czego sie cieszysz?

siwy56 napisał/a:
Teraz trochę statystyki która ponoć jest obiektywnym źródłem informacji:


Statystycznie rzecz biorąc ja i mój pająk (bo nie mam psa) mamy po 5 nóg...

Krótki urlop... Dobre sobie :beba:

Siwy tak, jak nie można być trochę w ciąży, tak nie można trochę zapić. Zapiłeś, albo nie zapiłeś. Przerwałeś trzeźwość albo nie przerwałeś. Zresetowałeś licznik, albo nie zresetowałeś. Nie mów mi, że masz 35 lat trzeźwości bo obrażasz tych, którzy naprawdę tyle mają :uoee:

Tajga - Śro 10 Wrz, 2014 08:41

siwy56 napisał/a:
Wygląda nieźle co :hura:

Co? :shock:

Wiedźma - Śro 10 Wrz, 2014 08:51

Whiplash napisał/a:
Nie mów mi, że masz 35 lat trzeźwości

A ja zrozumiałam, że Siwy przez 35 lat nie trzeźwiał... Jak raz zapił, tak ciągnął przez cały ten czas :drapie:

Whiplash - Śro 10 Wrz, 2014 08:52

Wiedźma napisał/a:
A ja zrozumiałam, że Siwy przez 35 lat nie trzeźwiał... Jak raz zapił, tak ciągnął przez cały ten czas

:buahaha:

Aaaaa, to chyba, ze taaaak :glupek:

siwy56 - Śro 10 Wrz, 2014 08:58

Whiplash napisał/a:
Wygląda beznadziejnie Siwy... Z czego sie cieszysz?

Znam znaczenie i wartość słowa statystyka. :mysli:
Whiplash napisał/a:
Nie mów mi, że masz 35 lat trzeźwości bo obrażasz tych, którzy naprawdę tyle mają

Nigdy nie powiedziałem,że 35 lat nie piłem,wprost przeciwnie i nikogo nie miałem zamiaru obrażać ,a urażonych z góry przepraszam.
Whiplash napisał/a:
Zapiłeś, albo nie zapiłeś

Zapiłem :beczy:
Whiplash napisał/a:
Przerwałeś trzeźwość albo nie przerwałeś.

Przerwałem :beczy:
Whiplash napisał/a:
. Zresetowałeś licznik, albo nie zresetowałeś

Zretesowałem :beczy:
Błądzić jest rzeczą ludzką :bezradny:

Jo-asia - Śro 10 Wrz, 2014 09:03

siwy56 napisał/a:
Błądzić jest rzeczą ludzką

a wyciągać wnioski...kogo jest rzeczą? :mysli:
nie chodzi o to aby się pokajać..choć niczemu to nie zaszkodzi...chyba :mysli:
warto poznać..co nie zadziałało
no chyba, że nadal chcesz pić :bezradny:

siwy56 - Śro 10 Wrz, 2014 09:14

Matinka wybacz ale jeszcze słówko
Ktoś na tym Forum ktoś powiedział,że jestem zarozumiały i chyba miał rację
Jo-asia napisał/a:
nie chodzi o to aby się pokajać..choć niczemu to nie zaszkodzi...chyba

Ja se tylko nagą prawdą w siwą gębę walę :nerwus:

Jacek - Śro 10 Wrz, 2014 09:26

siwy56 napisał/a:
Błądzić jest rzeczą ludzką :bezradny:

te słowa są jeno tłumaczeniem samego siebie,przed samym sobą
gdyż błądzenie nie jest po to - aby błądzić

rufio - Śro 10 Wrz, 2014 10:35

pterodaktyll napisał/a:
Wprost uwielbiam ten umysł alkoholika.

Który czasem myśli,chodzi a niekiedy fika
Idzie pod rękę z meandrami
Czasem prosto , czasem zakosami
Zdarza się w iluzji
A czasem i również w fuzji
W istocie zmiennego
Rozumieniu indywidualnym - co innego !?



prsk :shock:

Guido - Śro 10 Wrz, 2014 10:39

Jo-asia napisał/a:
i ciągle mi się wydaje..jeszcze, jeszcze, jeszcze....dalej, dalej, dalej...ciągle do przodu
a kiedy czas na życie? na korzystanie z profitów, jakie daje mi ta droga?


Ależ właśnie życie jest drogą, jest działaniem...
Życie nie jest siedzeniem i mówieniem o życiu.

Whiplash - Śro 10 Wrz, 2014 10:41

Guido napisał/a:
Ależ właśnie życie jest drogą,

Whiplash na 80 stronie tegoz wątku napisał/a:
Moja droga skończona, a w zasadzie wytyczona, bo drogą jest samo życie.


Plagiator :figielek:

Jo-asia - Śro 10 Wrz, 2014 10:59

Guido napisał/a:
Ależ właśnie życie jest drogą

:nie:
życie to ja,
Guido napisał/a:
Życie nie jest siedzeniem i mówieniem o życiu.

a gdy, ktoś jest sparaliżowany..to co, nie żyje?, bo nie może działać? bo, tylko może mówić?

a droga?....a co, jeśli jej nie ma?

Guido - Śro 10 Wrz, 2014 11:13

Whiplash napisał/a:
Guido napisał/a:
Ależ właśnie życie jest drogą,

Whiplash na 80 stronie tegoz wątku napisał/a:
Moja droga skończona, a w zasadzie wytyczona, bo drogą jest samo życie.


Plagiator :figielek:


To nie plagiat, tylko inspiracja...

Whiplash - Śro 10 Wrz, 2014 11:14

Guido napisał/a:
To nie plagiat, tylko inspiracja...

Winni się tłumaczą :bezradny: :p

Guido - Śro 10 Wrz, 2014 11:15

Jo-asia napisał/a:
Guido napisał/a:
Ależ właśnie życie jest drogą

:nie:
życie to ja,
Guido napisał/a:
Życie nie jest siedzeniem i mówieniem o życiu.

a gdy, ktoś jest sparaliżowany..to co, nie żyje?, bo nie może działać? bo, tylko może mówić?

a droga?....a co, jeśli jej nie ma?


Joasiu, działanie to nie jest tylko machanie rękami i fikanie koziołków.
Można działać milcząc, można działać poprzez nie-działanie, nie wiesz?
Ktoś sparaliżowany nie może działać? Ależ może, i to jak!

Jo-asia - Śro 10 Wrz, 2014 13:40

Guido napisał/a:
nie wiesz?

no, nie wiem :bezradny:
albo działanie, nie to określenie albo ja, je inaczej pojmuję
skoro działanie to też nie-działanie
to, czemu mówienie..to, nie jest działanie?
chyba, że chodzi Ci o to..że można działać i nie mówić, że się działa
inni...nie słyszą, zobaczyć nie mogą a dzieje się
co, do drogi...można różnie..też, ją rozumieć
jaka ona by nie była, powinna mieć początek i koniec
można iść dobrą a można iść nie tą
można się zgubić, zbłądzić
tu potrzebuje mapy, kompasu i rozumu aby się tym obsłużyć...czy kogoś co mnie wesprze ;)
i ciągle trzeba iść, aby ją przejść...dojść i wreszcie kiedyś odpocząć
chyba..że ;)
zakładam.. droga to, to co jest teraz...już
(nie ma znaczenia, czy dobra czy zła)
i wszystko co się dzieje, jest drogą (życiem)

Jras4 - Śro 10 Wrz, 2014 17:51

znowu to samo !!!
Matinka - Śro 10 Wrz, 2014 18:22

smokooka napisał/a:
Matinko, jak Ty to wszystko wytrzymujesz?

Witaj Smokooka! :)
Czytałam Twój wątek, cieszę się z dobrych wieści, gratuluję pracy! :okok: :)
A tu nic strasznego się nie dzieje, jeno ze zmęczenia i braku czasu nie pyskuję i nie mędrkuję :wysmiewacz:
A co sobie tu poczytałam, to moje :tak:
Odpowiem, jak wolne będę miała.
Klara napisał/a:
bowiem wiadomo po jakiej wypowiedzi Matinki rozpoczęła się bieżąca dyskusja

A ja się Klaro już pogubiłam :skromny:

Guido, hej! Nie ma nic gorszego od kina śmierdzącego popcornem ;)

Siwy, popatrz trzeźwo na to co było, co jest i co chciałbyś, aby było... A potem za tym idź! Trzymaj się! :)
Jras4 napisał/a:
Dość tego !!

nikt sam nie wyjdzie z tego !!!

Iras, grozisz mi? :mgreen:

Pozdrawiam wszystkich! :buzki:

Klara - Śro 10 Wrz, 2014 18:52

Matinka napisał/a:
A ja się Klaro już pogubiłam :skromny:

...a ja (tym razem) chyba nie.
To był ten post:
http://www.komudzwonia.pl...p=724406#724406

smokooka - Śro 10 Wrz, 2014 20:19

Matinka napisał/a:
Nie ma nic gorszego od kina śmierdzącego popcornem
oj jest! :rzyga: stać w kolejce w (zwykle) pięknie pachnącej piekarni a za Tobą staje stary cuchnący milionem ekstra-mocnych fajek dziad. Zabił mi dziś rano wszystko w nosie - a mam totalną infekcję glutową, więc nie wiem jakim cudem go w ogóle wyczułam.
Jras4 - Czw 11 Wrz, 2014 19:30

Matinka napisał/a:
Iras, grozisz mi? :mgreen:
nie skąd ( tu przeładował broń ukrytą za plecami )
Jras4 - Czw 11 Wrz, 2014 19:31

Jo-asia napisał/a:
i rozumu a
pjiak i rozum Boże ludzie !!! opamietajcie sie
Guido - Pią 12 Wrz, 2014 08:26

Jo-asia napisał/a:
droga to, to co jest teraz...już
(nie ma znaczenia, czy dobra czy zła)
i wszystko co się dzieje, jest drogą (życiem)


No właśnie, a jak sama wielokrotnie mawiałaś, to co jest teraz jest najlepsze, właśnie dlatego że jest. A dobre / niedobre tu nie ma znaczenia; co jest to jest - żyjmy tym, miast o tym gadać, bo chwila ucieka...
Mówię trochę na oślep, bo nie mam tego PRZEMYŚLANEGO, mówię raczej wprost z serca, głosem intuicji, jeśli wolisz.

Guido - Śro 08 Paź, 2014 09:10

Hej Matinko, jak tam Twoja wędrówka przez czasoprzestrzeń?
Matinka - Śro 08 Paź, 2014 09:21

Hej Guido! :)
Moja ostatnia wędrówka to była i katastrofa i lekcja pokory.
Tak bywa, właściwie każda wyprawa to nauka okraszona skrajnymi emocjami...
Więc się przeplatają, zarówno chwile szczęścia, spokoju, cichej radości, ale też smutku, rozdarcia, załamania...
A wszystko takie skondensowane.

Spowodowałeś, że często myślę o odrzuceniu walki, o zmianie podejścia do wielu spraw, czuję, że to jest ważne w uzyskaniu spokoju, którego potrzebuję.

dtstgseete - Śro 08 Paź, 2014 09:35

Guido napisał/a:

co jest to jest - żyjmy tym, miast o tym gadać, bo chwila ucieka

23r
Moja narzeczona powiedziala
"analizujesz ciagle wszystko. Ja nie chce analizowac. Chce zyc"
i wywalila mnie z domu. Pol roku temu.

Matinka - Śro 08 Paź, 2014 09:48

Wydaje mi się, że dobrze w tym wszystkim zachować równowagę.
Czyli jest czas na myślenie, analizowanie i jest czas na działanie.

Jeden znajomy ksiądz mawiał, że najgorsze są skrajności (notabene, wiele lat później porzucił stan duchowny i założył rodzinę:).

A ja wciąż szukam i dążę do tego złotego środka, a jest mi daleko, a nawet mam obawy, że nie potrafię się zmienić...

Jo-asia - Śro 08 Paź, 2014 09:51

A kto Ci się każe zmieniać?!!!
Matinka - Śro 08 Paź, 2014 09:59

Witaj Joasiu! To tak oficjalnie ;) , bo nieoficjalnie cały czas Cię czytam i słucham :) .

Ano, życie na huśtawce zabiera dużo energii i jest ryzykowne.
Jeśli nie dla siebie, to dla innych chciałabym to zmienić.

Jo-asia - Śro 08 Paź, 2014 10:04

To...jest sposób......
Jest jak jest...i nie ma..nie może, być inaczej
Koniec...nie jesteś w stanie nic zmienić..nie ma takiej opcji....wszystkie szanse odebrane..sprzedane
Co Ci zostaje?

MILA50 - Śro 08 Paź, 2014 10:32

Matinka napisał/a:
a jest mi daleko


Miałam podobne podejście-no kiedy wreszcie to osiągnę? Goniłam a chwila o której
pisze Guido mijała bez mojej uwagi czytaj przeżywania jej.....zatrzymaj się na chwilę jak
przy tych mgłach i spójrz co już masz :) zmiany podejścia do siebie i całej reszty już są
w Twoim życiu.....ja usiadłam i dopiero wtedy je dostrzegłam i przyszedł spokój wew.
a on pozwolił mi na uważne przeżywanie......nie goń za złotym środkiem...idź do niego :)
pozdrawiam

Guido - Śro 08 Paź, 2014 13:51

Matinka napisał/a:
Spowodowałeś, że często myślę o odrzuceniu walki, o zmianie podejścia do wielu spraw, czuję, że to jest ważne w uzyskaniu spokoju, którego potrzebuję.


To taka moja filozofia, ale chętnie się z nią dzielę...
Frazeologia walki towarzyszy nam codziennie w życiu, jest jej pełno na każdym kroku, w języku kultury popularnej, masowej, w telewizji, radiu, etc.
"Walcz o siebie", "Zawalcz o swoje prawa", "Wygrać walkę z chorobą", etc.
Wciąż tylko walka, walka, walka...

zołza - Śro 08 Paź, 2014 18:26

dtstgseete napisał/a:
Ja nie chce analizowac. Chce zyc"


Też tak mam :mgreen:
Szkoda życia na filozofowanie :lol:

Matinka - Śro 08 Paź, 2014 19:56

Jo-asia napisał/a:
To...jest sposób......
Jest jak jest...i nie ma..nie może, być inaczej
Koniec...nie jesteś w stanie nic zmienić..nie ma takiej opcji....wszystkie szanse odebrane..sprzedane
Co Ci zostaje?

Pozostaje mi pogodzić się ;)
Albo lepiej zaakceptować, czyli przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza, z możliwością pewnych modyfikacji :mgreen:
Najbardziej męczy mnie huśtawka emocjonalna, można zwariować od tego piekło-niebo.
Mam nadwrażliwość ameby, którą trzeba by nieco znieczulić. Skoro nie etanolem, no to czym? :mysli:

Matinka - Śro 08 Paź, 2014 20:09

MILA50 napisał/a:
Matinka napisał/a:
a jest mi daleko

Miałam podobne podejście-no kiedy wreszcie to osiągnę? Goniłam a chwila o której
pisze Guido mijała bez mojej uwagi czytaj przeżywania jej.....zatrzymaj się na chwilę jak
przy tych mgłach i spójrz co już masz :) zmiany podejścia do siebie i całej reszty już są
w Twoim życiu.....ja usiadłam i dopiero wtedy je dostrzegłam i przyszedł spokój wew.
a on pozwolił mi na uważne przeżywanie......nie goń za złotym środkiem...idź do niego :)
pozdrawiam


Mila, ja przeżywam chwilę, nawet może zbyt intensywnie. Nie chodzi mi o pogoń za doskonałością, ale szukanie sposobu na złagodzenie tych stanów.
Mówisz, żebym spojrzała na to, co już mam. Choć czasem wydaje mi się, że wiele przeszłam, sporo trudu włożyłam, to jestem w tym samym punkcie. Jednak tak nie jest, to co już się wydarzyło zmieniło mnie. Mam już jakieś doświadczenia na grzbiecie, czegoś się nauczyłam, więcej widzę...
Mgła, błądzenie, tak - czuję się zagubiona.
Przeżyłam to fizycznie na ostatniej wędrówce w górach.
Dziękuję Mila.

Jo-asia - Śro 08 Paź, 2014 20:11

Ta nadwrażliwość....czego się dotyczy?
Co..wywołuje huśtawkę?
Odpowiedź może być na pw...jeśli tak Ci lepiej :)

Akceptacja....jest ok :)
jeśli się ją czuje...nie ma huśtawki ;)

Matinka - Śro 08 Paź, 2014 20:19

zołza napisał/a:
Szkoda życia na filozofowanie

A mi nie szkoda, jeśli to może wpłynąć na jakość życia.
Zołza, przez lata, kiedy piłam nie specjalnie zastanawiałam się co się ze mną dzieje i dokąd zmierzam. Topiłam się z całą ignorancją problemu. Pierwsze miesiące trzeźwienia, to było zapoznanie się z tematem, czym jest uzależnienie. Myślę, że poznałam podstawy. Teraz przyglądam się temu, przed czym uciekałam, co mi nie wychodziło, zastanawiam się co dalej...
Działanie - w pewnych kierunkach udane, w innych podjęte i klapa, niektóre pola nietknięte.

Matinka - Śro 08 Paź, 2014 20:43

Jo-asia napisał/a:
Ta nadwrażliwość....czego się dotyczy?

Joasiu, bliskiego i dalszego świata ;)
Mogłabym spokojnie zastosować do siebie słowa Konrada z Dziadów "Nazywam się Milijon bo za miliony kocham i cierpię katusze".
Z mojego świata, to spora część emocji wypływa relacji z innymi.
A czasem ta huśtawka to nawet nie wiem skąd się bierze, jeden dzień jest taki, że mam skrzydła u ramion i jestem aniołem a drugi taki, że tylko z mostu skakać.
Czytam Was - różne doświadczenia i sposoby, próbuję złapać dystans do tych uczuć, które kierują w dół. Uświadomić je sobie, wytłumaczyć, pozwolić przepłynąć wraz z czasem.

zołza - Śro 08 Paź, 2014 20:52

Matinka napisał/a:
Teraz przyglądam się temu, przed czym uciekałam, co mi nie wychodziło, zastanawiam się co dalej...


Filozofowanie dla samego tylko filozofowania ( poszukiwania wiedzy , mądrości ) może daje jakiś obraz ( jak dla mnie zbyt rozmyty , przedstawiający dla każdego coś innego i prowadzi donikąd Powinno być może wstępem do czegoś ( poznanie ,obserwowanie) ale nigdy nie będzie kompletne bez wiedzy praktycznej.
Dobra teoria jest przygotowaniem - może koniecznym , niezbędnym ale tylko warunkiem do wprowadzenia teorii w życie. Wtedy tworzy całość . Pozwala przestać bujać w obłokach i zejść na ziemię.

Matinka - Śro 08 Paź, 2014 21:15

Zołza, ta filozofia to w zasadzie filar trzeźwości dla mnie.
Trzeba tak to sobie w głowie ułożyć, żeby w życiu się sprawdziło.
Oczywiście, że to się przekłada na praktykę.
Na przykład jeśli chodzi o zachowanie abstynencji to w dużej mierze zasługa ułożonego przekonania i motywacji. To ogranicza bardzo ten tzw. d***.
Praktycznie nie przeżywałam klasycznych głodów, typu natrętnych myśli czy też fizycznego pragnienia picia.
No, a dalej patrząc, czyli realizacja szeroko pojętego trzeźwienia też wymaga jakiegoś tam kierunku, systemu wartości, wzorców...Żeby w ogóle wiedzieć, gdzie się jest i gdzie zmierzać.

Jo-asia - Śro 08 Paź, 2014 21:24

Matinka napisał/a:
Z mojego świata, to spora część emocji wypływa relacji z innymi.

próbując sobie przypomnieć, jak to było u mnie..przypomniał mi się się Licheń
Wyjazd w nowe miejsce, nowi ludzie, nowe sytuacje. Jak dla mnie, wyzwanie nie lada.
Do tego była jedna znajoma. Taka z rodzaju "nieśmiałych". Widocznie ja.. dodawałam jej odwagi, bo nie opuszczała mnie na krok. Zaś, ja miałam problem, z mówieniem nie.
Jednak, nic z tego nie "zepsuło mi" tego pobytu. Nawet koleżance, znalazłam towarzystwo..
A wystarczył jeden mityng, jedno zdanie.....i kilka kropel łez. W ostatnim dniu pobytu, wszystko już było inne. Włączyły się, nie chciane emocje i uczucia.
Byłam świadoma, co się zadziało.. nie pamiętałam kiedy się zaczęło...i dopiero, gdy sobie przypomniałam...to zdanie, wszystko puściło. To był okres kilku dni.
Nie powiem Ci, co to było...nie pamiętam. :skromny: miało związek z dzieciństwem

Nie wiem, jakie nasilenie ma ta Twoja huśtawka.
U mnie to był proces. Dni równowagi, były coraz częstsze. Bywało, że "dół" długo trzymał.
Różnica polegała na tym, że ja wiedziałam co się dzieje...coś się "leczy" :)

Ann - Czw 09 Paź, 2014 08:23

Matinka napisał/a:
A czasem ta huśtawka to nawet nie wiem skąd się bierze, jeden dzień jest taki, że mam skrzydła u ramion i jestem aniołem a drugi taki, że tylko z mostu skakać.
jest mi to znane uczucie, sinusoida, a własciwie coś na kształt /\/\/\ ostrego końca. Góra i dół. Ale mój terapeuta tłumaczył mi to ostatnio. W mózgu osoby pijącej alkohol wyłącza się produkcja czegoś (nie pamiętam dokładnie czego) odpowiedzialnego za regulowanie napięcia, dawanie ulgi, coś na zasadzie znieczulacza, bo pijący zalewa to litrami wódki, więc funkcje nie pracują jak powinny. Zewnętrznie sterujemy swoim mózgiem. Po odstawieniu nagle okazuje się, że to nie działa i powstają wariacje.. ale to po czasie mija. Po jakim czasie? Tego nie wie nikt, bo u każdego jest inaczej.

Matinka napisał/a:
Praktycznie nie przeżywałam klasycznych głodów, typu natrętnych myśli czy też fizycznego pragnienia picia.
możesz ich nie odczuwać, albo nie umieć rozpoznać. Często ja po sobie widzę, że chce mi się pić, bo zmienia się moje zachowanie, szukam zaczepki, jestem nerwowa, mam obniżony bez powodu nastrój. Gdyby chęć picia była tak widoczna jak ekran komputera przed Tobą, to miałabyś jej świadomość cały czas i widziała kiedy nadchodzi, jednakże często jest tak, że alkohol - chęć picia - stoi za naszymi plecami, nie widzimy jej ale możemy poczuć jej obecność.
Przyglądanie się sobie, próba zrozumienia, daje możliwość zauważenia chęci czy niechęci itd.

Jo-asia napisał/a:
Dni równowagi, były coraz częstsze. Bywało, że "dół" długo trzymał.
Różnica polegała na tym, że ja wiedziałam co się dzieje...coś się "leczy"
piękna świadomość, której Ci gratuluję :buzki:
Jo-asia - Czw 09 Paź, 2014 14:55

Ann napisał/a:
piękna świadomość, której Ci gratuluję

jakoś.. nie czuję aby było mi czego gratulować
(nie poczuj się dotknięta, nie ma to związku z Tobą :) )

nie dawano mi szansy, nie wierzono we mnie... na szczęście, byłam tego nieświadoma
stan, w jak trafiłam na terapie pogłębioną, nie rokował dobrze
Często słyszę... coś w rodzaju "zarzutu".. za dużo myślisz
Jak, nie miałam tego robić, jak to "żyło" bez mojego w tym udziału. Nie mogłam tego wyłączyć, zmienić czy choć przyciszyć.
Żeby tylko na tym się kończyło. To odbierało mi siły. Nie umaiłam wyjść z łóżka, ubrać się. W pracy skoncentrować. Płacz towarzyszył mi prawie cały czas. Wszystko, na początku robiłam na siłę.
I to nie tak, że od razu ta świadomość była.
Było odkrywanie powiązań, pomiędzy tym co myślę, co czuję. Co, zmienia mój sposób odczuwania. Zachowywałam się jak detektyw, szukający sprawcy przestępstwa.
Z czasem odkryłam, że namierzenie momentu.. myśli, która spowodowała dół.. z automatu wyłącza go. Z czasem zauważyłam, że samo wyłączenie.. to za mało. Wraca. Później, przestałam szukać sprawcy. Miałam już doświadczenie. Wiedziałam na czym to polega. Więc pomimo... nieprzyjemnych emocji, ja wiedziałam, że na końcu jest nagroda... zrozumienie i uzdrowienie tej części mnie, która mnie dotyka. :)

Więc, nie ma czego gratulować, ja po prostu... nie miałam innego wyjścia, skoro wybrałam.. że chcę żyć.
I cieszę się, że ją.. dzisiaj mam :)
:buziak:

Matinka - Czw 09 Paź, 2014 18:34

Guido napisał/a:
Frazeologia walki towarzyszy nam codziennie w życiu, jest jej pełno na każdym kroku, w języku kultury popularnej, masowej, w telewizji, radiu, etc.
"Walcz o siebie", "Zawalcz o swoje prawa", "Wygrać walkę z chorobą", etc.
Wciąż tylko walka, walka, walka...

Zgadza się, pojęcie walki stale nam towarzyszy, w wielkich sprawach i w drobiazgach.
Walka, siła, konkurencja, współzawodnictwo, zmagania, w wielu odmianach i na różnych frontach.
Nasz naród jest waleczny, a i ja mam trochę krwi powstańczej po przodkach. Nawet Biblia nakłania: „Zło dobrem zwyciężaj!”
Od strony biologicznej patrząc, to nasz gatunek stanął na szczycie drabiny ewolucyjnej nie inaczej niż w walce o byt.

Podzielę się refleksją, która znów pojawiła się w moich myślach, kiedy usłyszałam o śmierci znanej, młodej aktorki.
Właściwie to już wcześniej zwrócił moją uwagę przyjaciel, którego dotknęła i na szczęście ominęła podobna choroba,
na nieodłączny komentarz w mediach „przegrał/a walkę z chorobą”. Tak mi się zakodował ten zwrot, że nie zwracałam uwagi na pełny wydźwięk tych słów. Głównie chodzi o to, że medycyna nie radzi sobie z pewnymi chorobami, że są gwałtowne, nieprzewidywalne, śmiertelne. Ale brzmi to też jak osąd, ocena czyjejś postawy wobec choroby. Przegrali, może nawet nie bronili się, może byli za słabi, za mało skuteczni albo całkiem bezbronni, ponieśli klęskę, stracili życie…
A co my tak naprawdę wiemy? Tylko to, że przyczyną śmierci był nowotwór, że odeszli wcześniej niż inni.
Dlaczego zatem interpretacja, że przegrali? A może właśnie wygrali inne życie, może zyskali znacznie więcej…?
Może to nie był czas walki, tylko czas zwykłego życia, albo realizacji marzeń?
Kiedy słyszę „przegrali” to budzi się mój sprzeciw na takie podsumowanie czyjegoś życia…

Choroba, walka z nią, tkwi bardzo mocno w świadomości i zapewne w instynkcie.
Znajduję to też u siebie, w moim podejściu do alkoholizmu…
Od dzieciństwa mam inną chorobę, przewlekłą, można powiedzieć, że przyhamowałam jej objawy bardzo aktywną postawą fizyczną. Wpadłam na to parę lat temu, na drodze stopniowego pokonywania oporu mojego organizmu. Wcześniej to była wyłącznie farmakoterapia. Leki przyjmuję dalej, ale w zmniejszonej dawce.
Niemniej jednak muszę dbać, aby wysiłek był systematyczny.
I nie chcę nazywać tego walką, co najwyżej dbaniem o swoją sprawność, co jest z resztą połączone z przyjemnością:-).
Być może to doświadczenie wpłynęło w jakimś stopniu na moją postawę i radzenie sobie z uzależnieniem;-)

Matinka - Czw 09 Paź, 2014 19:12

Jo-asia napisał/a:
Nie wiem, jakie nasilenie ma ta Twoja huśtawka.
U mnie to był proces. Dni równowagi, były coraz częstsze. Bywało, że "dół" długo trzymał.
Różnica polegała na tym, że ja wiedziałam co się dzieje...coś się "leczy"

To jest wszystko razem, konsekwencje picia (mam nadzieję, że jednak ustępujące w jakimś stopniu z czasem), część mojej konstrukcji - bo tak zawsze miałam oraz konkretne problemy. Jo-asiu, ja nie muszę doszukiwać się przyczyn "dołów", sięgać do przeszłości, po prostu mam różne, kłopoty zawodowe i rodzinne.
Dlatego oprócz tego, że wahania nastroju należą do mojej natury (czy też biochemii), to jest to też proces, zdrowienia i mam nadzieję rozwiązywania tych problemów. Ech! :|

Matinka - Czw 09 Paź, 2014 19:28

Ann napisał/a:
Po odstawieniu nagle okazuje się, że to nie działa i powstają wariacje.. ale to po czasie mija. Po jakim czasie? Tego nie wie nikt, bo u każdego jest inaczej.

No właśnie, wiem o tym. Czytałam i próbowałam znaleźć jak trwałe są te zmiany i kiedy następuje powrót do względnej równowagi, ale jakoś mętnie piszą :mysli:
W każdym razie, wiemy jak to działa i mamy podobne odczucia.
Ann napisał/a:
możesz ich nie odczuwać, albo nie umieć rozpoznać

Być może głód alkoholu był zakamuflowany a może i go nie było.
Nie ma to dla mnie większego znaczenia, natomiast dobrze, że nie miałam myśli i jawnej potrzeby sięgnięcia po alkohol. Nakręcania się poczuciem, że procenty są mi do czegoś potrzebne. Czuję korzystne działanie czasu, powstawanie nowych nawyków i zanikanie dawnych skojarzeń. Czasem jakaś myśl się nawinie, ale przelatuje.

Matinka - Czw 09 Paź, 2014 19:39

Miałam sytuacje (pamiętam dobrze dwie - pisałam o tym), kiedy w obecności bliskich, pijących osób czułam się źle. To były bardzo intensywne, dokuczliwe emocje. Pełne złości.
Mogły być głodem, żalem po stracie, ale gdzieś w środku podejrzewam jeszcze coś innego...

Jo-asia - Czw 09 Paź, 2014 20:22

Matinka napisał/a:
ja nie muszę doszukiwać się przyczyn "dołów"

ja rozumiem.. każdy wie, co mu w duszy gra :)
Dla mnie odkrywcze było, że nie muszę każdego przekonania wyciągać oddzielnie i każdej traumy czy urazy.
Ja, jestem bardzo konkretna.. może tego tu nie widać. :skromny: i jakoś tak, myślałam, że każdy jeden element konstrukcji muszę przepracować.
Znalazłam sposób prostszy, bardziej elastyczny a przede wszystkim skuteczny.
Były to podstawowe uczucia, które powodowały we mnie... te stany. Na nich się skupiłam... a teraz powoli, każdy głębszy element sie uzdrawia... tak samoczynnie, bez mojego szukania i ingerencji.

Matinka napisał/a:
Dlatego oprócz tego, że wahania nastroju należą do mojej natury (czy też biochemii), to jest to też proces, zdrowienia i mam nadzieję rozwiązywania tych problemów. Ech!

tak właśnie jest :)
Tylko, po co te... ech! ;)
ja wiem, to trudno przenieść na klawiaturę.. co innego pogadać ;) a i to nie zawsze wyjdzie :)
Matinka napisał/a:
gdzieś w środku podejrzewam jeszcze coś innego...

a co?

Matinka - Nie 12 Paź, 2014 18:37

Jo-asia napisał/a:
Tylko, po co te... ech!

Ech, dlatego, że nie da się od ręki załatwić spraw, które gromadziły się latami.
Niektóre wydają się beznadziejne...
Niektóre wielkie i straszne…
Na niektóre mam niewielki wpływ, a doskwierają…
Czasu na to wszystko potrzeba, cierpliwości, a przede wszystkim wiary, że się uda.

Matinka - Nie 12 Paź, 2014 18:40

Jo-asia napisał/a:
Matinka napisał/a:gdzieś w środku podejrzewam jeszcze coś innego...
a co?


Jo-asiu wspominałaś spotkania z koleżanką w początkach swojej trzeźwości, z którą kiedyś piłaś.
Jeśli dobrze pamiętam, to te spotkania były trudne, bo miałaś jednoznaczne skojarzenia i w końcu zrezygnowałaś z tej znajomości... Czy tak?
Mam podobną sytuację, spotykam się z koleżanką, z którą wydudniłam hektolitry piwa podczas zwiedzania i różnych wycieczek, spacerów. W pewnym momencie to te wycieczki były tylko pretekstem do picia, zatracenia się. Spotykamy się nadal i stale wynajdujemy jakieś zakątki do obejrzenia, zasiadamy też w kawiarni, przy kawie i słodkim. Z początku też było mi trudno, miałam bardzo silne skojarzenia, wypijałam dużo coli, szybko się męczyłam i nudziłam. Brakowało mi tego szaleństwa i zawrotu głowy. Nawet pytałam koleżankę, jak ona odbiera te nasze spotkania, czy nie czuje żalu za dawnymi klimatami, czy nie ma ochoty się napić. Ku mojemu zdziwieniu powiedziała, że nic takiego nie odczuwa, wręcz przeciwnie, pasuje jej ta sytuacja, bo w końcu zdrowo spędza czas. I nie wydaje tyle pieniędzy;-)
Obserwując swoje reakcje, cały czas nie mogłam uwierzyć, że jej nie brakuje alkoholu przy tych naszych eskapadach.
Podobnie pytałam kumpla, z którym czasem wędruję po górach i który przy mnie nie pije, bo zna mój problem.
Czy i on bez żalu rezygnuje z tradycyjnego piwka przy wiejskim sklepiku. I jestem pewna, że szczerze zaprzeczał.
W każdym razie, wyraźnie czułam, że na tym właśnie polega istota uzależnienia (z resztą jaskrawo wyłazi z każdego zdania;-) i zarazem problem abstynencji dla mnie alkoholiczki. Bo choć to moje „chcę nie pić” było/jest prawdziwe to towarzyszyło mu też poczucie wyrzeczenia. Nie czułam mocnego głodu, ale był obecny niedosyt, miałam potrzebę spotęgowania przyjemności, wejścia o parę stopni wyżej, bo było blado i nijako. Alkohol upośledził mój odbiór rzeczywistości. Jest to znacząca szkoda w funkcjonowaniu.
To całkiem nowe przeżywanie starych sytuacji niosło pewne rozczarowanie. Ale teraz, po wielu miesiącach, widzę, że jest poprawa, można zmienić nawyki, można wygasić stare przyzwyczajenia i odnaleźć doznania w całkiem innej sferze, obudzić w sobie emocje w prostych, zwykłych sytuacjach. Na szczęście lata odurzania się nie zniszczyły tego z kretesem, wymaga czasu, chęci, ale jest możliwe, odzyskanie radości, przyjemności z przyziemnych rzeczy, bez dopalacza. I to jest prawdziwa satysfakcja i sens bytu, gdy się udaje. No może, to nie fajerwerki, ale te są raczej przeznaczone na Nowy Rok;-)
Odjechałam trochę w inną stronę, ale jest to jedno z ważniejszych dla mnie spostrzeżeń.
A wracając do spotkań z dawnymi znajomymi (nieliczne, ale cenne dla mnie osoby) bez alkoholu, to właśnie zaczyna to wychodzić, dzięki temu, że odkrywam świat na nowo (na czym innym koncentruję uwagę), uczę się trzeźwo przeżywać. Nie chcę i nie muszę rezygnować z tych relacji, są mi potrzebne i nie stanowią zagrożenia.
I jeszcze pozostało mi nawiązać do kontaktów z towarzystwem pijącym, ale to już innym razem, bo zmęczył mnie mój własny, patetyczny ton :wysmiewacz:
Joasiu, Twoje pytanie jeszcze chwilkę poczeka na odpowiedź.

zimna - Nie 12 Paź, 2014 19:13

Matinka napisał/a:
niedosyt, miałam potrzebę spotęgowania przyjemności, wejścia o parę stopni wyżej


Podoba mi się, że napisałaś generalnie o spotęgowaniu, nie tylko przy pomocy alkoholu, jest mnóstwo sposobów ale schemat będzie się powtarzał.
Uczmy się doznawać przyjemności przez przeżywanie a nie rozmyślanie o przeżywaniu, to trwa i postęp nie jest jednostajny często trzeba zatrzymać sie lub cofnąć. Aż wszystko staje się naturalne spokojne i zdrowo zagnieżdżone w realnym świecie.

dtstgseete - Nie 12 Paź, 2014 20:33

Mi przeszkadza spozywanie alkoholu przy spotkaniach, gdyz budzi moje podejrzenia o to, ze osoba spozywajaca chce przekroczyc jakas granice i wzywa do pomocy tego "dżina". Nie moze byc zwyczajnie przezywania - chce jakby wyjsc z siebie. To budzi jakis niepokoj, nawet obawy o nieobliczalnosc dalszego postepowania tej osoby i... mnie samego. To trudny zawsze moment. Po 5 minutach oswajam sie z takim towarzyszem i wracam do rownowagi.

To ciekawe co tu czytam "nie chce mowic o walce a o dbaniu o sprawnosc" bo ja podobna optyke "lansuję" w innym temacie forum. Bardziej prowokacyjnie ale o te wlasnie tresc mi chodzi.

Jo-asia - Pon 13 Paź, 2014 07:19

Matinka napisał/a:
Twoje pytanie jeszcze chwilkę poczeka na odpowiedź.

:)
Matinka napisał/a:
to jedno z ważniejszych dla mnie spostrzeżeń.

:)

tak, dziś bez słów.. one są zbędne :buzki:

Matinka - Czw 16 Paź, 2014 20:11

dtstgseete napisał/a:
Mi przeszkadza spozywanie alkoholu przy spotkaniach, gdyz budzi moje podejrzenia o to, ze osoba spozywajaca chce przekroczyc jakas granice i wzywa do pomocy tego "dżina". Nie moze byc zwyczajnie przezywania - chce jakby wyjsc z siebie. To budzi jakis niepokoj, nawet obawy o nieobliczalnosc dalszego postepowania tej osoby i... mnie samego.

Właściwie w tym, co powiedziałeś zawarta jest spora część mojego odczuwania takich sytuacji.
Masz rację z tym przekraczaniem granic, z wychodzeniem poza siebie.
Wiem, jak działa alkohol i jak zmienia człowieka.
Wiem też, jak mylne jest mniemanie o sobie samym pod wpływem…
Że niby nagle stawałam się taka towarzyska, elokwentna, błyskotliwa, atrakcyjna, sprytna, sprawna i odważna;-)
Najczęściej paplałam w kółko to samo, cieszyłam z głupich dowcipów, zawodziłam oklepane przeboje i wyczyniałam małpie harce, jak włażenie na zamknięte dzwonnice;-) Oczywiście w doborowym towarzystwie.
Ale póki piłam, to zachłystywałam się tym niemal bezkrytycznie.
Teraz, na trzeźwo, bez udziału dżina z butelki nie palę się do integrowania z miejscowymi, nie zachwycają mnie i nie czarują wygłupy kolegów, nie ciągną mnie przystanki przy sklepach ani częste postoje z turystycznym kieliszkiem.
Jak kumpel po pijaku zaczął łazić po skałkach, to normalnie się bałam, jak wytrzeźwiał zrobiłam mu pogadankę o odpowiedzialności. :wysmiewacz:
No tak, nie odnajduję się w tych sytuacjach, nudzę, irytuję, wkurzam, czuję konflikt interesów…
Czuję się jak przysłowiowy pies ogrodnika… Co sam nie zje a innemu też nie da.
Próbuje złapać dystans, popatrzeć z boku, wrzucić na luz, zignorować, że ktoś pije co innego niż ja, a nawet, że traci nieco rozum. A jeszcze coś mi przy uchu kracze (ani chybi kruk forumowy;-) „nie powinnaś tu być, biada Ci, głód Cię dopadnie, jak nie dziś to za dwa tygodnie;-) i w ogóle marnie skończysz”. Ech!
No, nie jest łatwo.
Jo-asiu, i jeszcze w tym tkwi „coś”. Wyrobiłam sobie poczucie przynależności do wspólnoty, w połączeniu z piciem alkoholu.
Piję - jestem z nimi, nie piję jestem obok. Oddziela nas wtedy mur, oddalamy się od siebie…
A ja chcę należeć do tego stada.

Driada - Czw 16 Paź, 2014 20:22

Matinko, mam pytanie bo całego watku nie czytałam.
Czy udałaś się po fachową pomoc?Czy może tak jak planowałaś,sama próbujesz walczyć?

Matinka - Czw 16 Paź, 2014 20:30

Cześć Driado :)
Nie sugeruj się akurat tym wątkiem i tym sposobem radzenia z problemem, bo nie jest to łatwy i sprawdzony sposób.
Nie, nie byłam na terapii.
Ale też nie walczę.
Rozgość się na forum, posłuchaj tych co mają dłuższe doświadczenie :tak:

Driada - Czw 16 Paź, 2014 20:52

Matinka napisał/a:
Rozgość się na forum, posłuchaj tych co mają dłuższe doświadczenie


Tak też czynię :)
Zatrzymałam się tutaj nie bez przyczyny.
Nie byłam nigdzie, nie korzystam z terapii.
Postanowiłam sama powalczyć o siebie.Jednak jeśli poczuję,że nie dam rady...udam się po pomoc w te pędy.

Matinka - Czw 16 Paź, 2014 21:18

Driado, mój sposób generalnie uważany jest za lekkomyślny i bez sensu.
Czyli takie postępowanie jest niepotrzebną stratą czasu i narażaniem swojej trzeźwości.
Niektórzy kwestionują taką abstynencję, czy można w ogóle nazwać ją trzeźwieniem...
Ja mam zaś swoje racje ;)
Terapia daje Ci natychmiastową pomoc i opiekę, serwuje wiedzę w pigułce.
No i nie czujesz się samotna.
Nie skorzystać z tych dobrodziejstw, robić to na własną rękę to jak "wyważać otwarte drzwi"
( ;) do Pterodaktylla).
Proponuję Ci założyć własny wątek i tam pogadać z bywalcami :)

yuraa - Czw 16 Paź, 2014 21:25

Matinka napisał/a:
mój sposób generalnie uważany jest za lekkomyślny i bez sensu.

a Ty sama jak uważasz Matinko ?

Driada - Czw 16 Paź, 2014 21:47

Matinka napisał/a:
Proponuję Ci założyć własny wątek i tam pogadać z bywalcami


Tak zrobię...dzięki :)

Matinka - Pią 17 Paź, 2014 07:03

yuraa napisał/a:
Matinka napisał/a:
mój sposób generalnie uważany jest za lekkomyślny i bez sensu.

a Ty sama jak uważasz Matinko ?

Yuraa, uważam, że moja droga jest najmojsza i dlatego słuszna ;)
To tak pół żartem pół serio, ale prawdą jest, że akceptuję swój wybór i postępuję tak, nie ze strachu, nie ze wstydu, nie dla hecy, nie dla eksperymentu, ale z przekonania, że to jest dla mnie właściwe. Choć miewam też wątpliwości. Przy tym uważam terapię za pomocne i przydatne narzędzie, dla wielu jedyne możliwe rozwiązanie.

Jo-asia - Pią 17 Paź, 2014 07:20

Matinka napisał/a:
Piję - jestem z nimi, nie piję jestem obok. Oddziela nas wtedy mur, oddalamy się od siebie…
A ja chcę należeć do tego stada.

Stasiu (staaw) napisał w innym temacie
największym moim wrogiem nie jest alkohol tylko nieprzeżyte, nieuporządkowane emocje.

gdy to zdanie, poczujesz, dopiero wtedy zobaczysz co do tej grupy Cię "przywiązało"
czy faktycznie pasja i wyjątkowi ludzie... czy alkohol

teraz, ten "chochlik forumowy" jest Twoim bezpiecznikiem
i dobrze :)

długo, nie umiałam się rozstać z moim "stadem"
zrobiłam sobie przerwę, w której nabrałam dystansu
po powrocie.. pamiętam jeden wypad w góry wspólny
pili... w ukryciu :rotfl: a mnie wtedy to już w ogóle nie przeszkadzało
a moimi najlepszymi kompanami okazały się dzieci.. nie moje a ich
z nimi.. jakoś nie było tematu :bezradny:

ja nie wierzę, że nie ma innych ludzi.. o podobnym usposobieniu i pasji... i nie pijących przy tym
Ty, w jakiś sposób uzależniłaś się od nich ...
stąd, tego nie umiesz porzucić

rufio - Śro 05 Lis, 2014 11:59

Matinka u Księżycowego
"Czystość doświadczania" to dynamiczna i trudna do ogarnięcia strefa.
U siebie wiem na co mam zwrócić uwagę.
Mam problem z doświadczaniem "tu i teraz", z akceptacją rzeczywistości i nieświadomie stosowałam różne sposoby, żeby od niej się oddalić.
Teraz tę wiedzę mam, zobaczymy co dalej. "

Tu u Ciebie kontynuuje ten temat.
W tych słowach wywiodłaś dwie sprzeczności które są i ciągłością .Skora jak sama napisałaś , że masz problem z " tu i teraz" więc i zrozumiałe dla mnie jest to , że masz również problem z tzw "czystością doświadczenia" bo ona w/g mnie wiąże się nie odmiennie z" tu i teraz" . Bo liczy się dany moment i uczucie-odczucie danej chwili , która rzutuje na następną chwilę ( ciąg liczb - kolejna powinna być logiczną następczynią poprzedniej ) Akceptacja rzeczywistości - co to w ogóle znaczy i jaki mam sens ?Czy to , że akceptujesz- czujesz , że jesteś głodna , spragniona , zła itp sprawia , że chcesz uciec od tego czy tez otwierasz butelkę z woda , nalewasz kawę , herbatę , gryziesz baton , chleb itp i tu i teraz realizujesz daną czynność która zaspokaja te odczucia ? Ja uważam , że tu i teraz jest esensja naszego istnienia i życia w cały ciągu wszystkich dni .


prsk :]

Matinka - Czw 06 Lis, 2014 11:16

Jo-asia napisał/a:
ja nie wierzę, że nie ma innych ludzi.. o podobnym usposobieniu i pasji... i nie pijących przy tym
Ty, w jakiś sposób uzależniłaś się od nich ...
stąd, tego nie umiesz porzucić

Joasiu, rozmyślałam sobie jak te moje wyjazdy czuję w temacie uzależnienia.
Gdzieś to jest blisko. Od grupy jako takiej raczej uzależniona nie jestem, bo jest to twór bardzo niejednorodny. Można powiedzieć, że łączy nas upodobanie do wyjazdów górskich. Natomiast sama grupa jest rozczłonkowana na mniejsze grupki i rozproszona po kraju. Skład mojego towarzystwa uległ zmianie w trakcie kilku lat. Od czasu do czasu chcę się z nimi spotkać i przypomnieć. Jednak ze względu na obecność alkoholu rezygnuję z udziału w dużych zlotach, gdzie mało się chodzi a dużo pije. Ostatnio po dwóch latach przerwy wpadłam na taki spęd trzydniowy, ale dołączyłam na krótko i na tyle szczęśliwie, że skończyły się procentowe zapasy (na co po cichu liczyłam) i było w porządku. To są relacje towarzyskie. Natomiast mam swoje grono bliskich mi ludzi - przyjaciół, są dla mnie ważni, cenię w nich wiele cech, sporo nas łączy, ale i te związki są różne. Z niektórymi drogi się rozeszły na skutek losowych okoliczności, ale wciąż pozostaje garstka, z którą trudno byłoby mi się rozstać. Na co dzień każde z nas wiedzie swoje prywatne życie. Zawdzięczam im też to, że swojego czasu wyciągnęli mnie z dołu (nie wiedząc o tym). Wiele się od nich nauczyłam, wiele dostałam.
Same wyjazdy działają na mnie jak narkotyk, zmieniają mój odbiór rzeczywistości - problemy robią się maleńkie, czuję jak krew we mnie krąży, chce mi się żyć.
A może to nie narkotyk tylko poranna herbata - mocna, czerwona pu-erh…? :mysli:

Matinka - Czw 06 Lis, 2014 11:22

Rufio, myślę, że mam problem z „czystym” doświadczaniem (wedle własnego mniemania), mam też z akceptacją rzeczywistości oraz z przeżywaniem „tu i teraz”. Zgadzam się, że wszystko jest to ze sobą powiązane i jedno z drugiego wynika.
Wiem, że rozpatrywanie, ocenianie czy mierzenie owej „czystości” to kanał, bo jest wartością względną, nie ma obiektywnego punktu odniesienia, nie ma określonego wzorca. Czy jeśli ktoś przyjmuje anydepresanty, to jego postrzeganie świata jest zamulone czy też przeciwnie właśnie odzyskał jasność spojrzenia?
Już rodząc się każdy z nas ma inny temperament - inną siłę przeżywania emocji, inny próg wzbudzania i hamowania reakcji. różną wrażliwość. Można to w różny sposób modulować, ale trudno zmienić te cechy osobowości. Inaczej będzie przyjmował rzeczywistość choleryk inaczej na przykład melancholik.
Inne spojrzenie ma człowiek-sowa inne skowronek. Skowronek sobie wstaje i szczebiocze od świtu (pada z kurami), sowa żeby zbliżyć się do tego stanu musi sobie strzelić kawkę lub dymka puścić, albo jedno i drugie. Można też uprawiać intensywne ćwiczenia fizyczne fsdf43t . Sowa ma pełny kontakt z rzeczywistością mocno po południu 8) .
Sangwinik cieszy się z byle powodu, zaś flegmatyka trudno wyprowadzić z równowagi.
Czyli już wyjściowo, będąc tak a nie inaczej wyposażonym przez naturę, w indywidualny sposób doświadczamy rzeczywistości. Różnym też sposobami, zachowaniem zmieniamy swoje samopoczucie i ogląd rzeczywistości.
I w tym tkwi haczyk. W pewnym momencie odkryłam, że mogę to szybko i łatwo uzyskać. Choćby, takie „samo leczenie” alkoholem. A zmieniam sobie spojrzenie, bo jest mi źle, coś mi się nie podoba, albo sobie nie radzę.
Jeśli widzę w tym swój problem, to znaczy, że przekroczyłam „bezpieczną granicę manipulacji” swoją psychiką i uzależniłam się od jakiegoś czynnika zmieniającego świadomość.
Cytat:
Akceptacja rzeczywistości - co to w ogóle znaczy i jaki mam sens ?Czy to , że akceptujesz- czujesz , że jesteś głodna , spragniona , zła itp sprawia , że chcesz uciec od tego czy tez otwierasz butelkę z woda , nalewasz kawę , herbatę , gryziesz baton , chleb itp i tu i teraz realizujesz daną czynność która zaspokaja te odczucia ? Ja uważam , że tu i teraz jest esensja naszego istnienia i życia w cały ciągu wszystkich dni .

To nie takie proste, że jestem głodna to jem chleb, u mnie działa to inaczej - jestem wściekła to jem ciastko. Można powiedzieć, że realizuję daną czynność, żeby zaspokoić uczucie, ale jest to działanie nieadekwatne do sytuacji. Zmieniam sobie nastrój, ale nie rozwiązuję problemu. Tak postrzegam to swoje oddalanie od rzeczywistości. Niektórych emocji nie dopuszczam do głosu, tłumię je.
Mogłabym mnożyć te przykłady, ale nie będę hurtem na siebie nadawać, może innym razem ;)

rufio - Czw 06 Lis, 2014 12:09

Matinka napisał/a:
jestem wściekła to jem ciastko

Ja jak mam duży *ku**** to kupuje dużą bardzo dużą białą czekoladę i wsuwam na raz - coś nas łączy i jeżeli to pomaga - uspokaja emocje wiec jest odpowiednim działaniem do sytuacji a kto powiedział , że ma być inaczej ? Czynnik zmieniający świadomość ? Oczywiście jeżeli nie zakłóca całości i nie szkodzi ani Tobie ani innym to dlaczego nie ?

prsk

Matinka - Czw 06 Lis, 2014 12:54

rufio napisał/a:
coś nas łączy

Wiem i znajduję też siebie w innych wątkach.
rufio napisał/a:
Czynnik zmieniający świadomość ? Oczywiście jeżeli nie zakłóca całości i nie szkodzi ani Tobie ani innym to dlaczego nie ?

Jeszcze zrobię podejście do tematu i obnażę całą prawdę moich niewinnych jagodzianek z bitą śmietaną :mgreen:

rufio - Czw 06 Lis, 2014 16:21

Matinka napisał/a:
niewinnych jagodzianek z bitą śmietaną

Kogel-mogel z kakao i budyń sc43545 zfert

prsk :rotfl:

Matinka - Czw 06 Lis, 2014 22:24

rufio napisał/a:
Kogel-mogel z kakao i budyń sc43545 zfert
prsk :rotfl:

Dorzucam szarlotkę, sernik i makowiec a jeszcze jakiś tort bezowy :mniam:
Każdego zjem po troszku, bo małą pojemność mam ;)

Matinka - Czw 06 Lis, 2014 22:28

Plecak gotowy. Kiedyś pakowałam się i popijałam. Cieszę się, że nie piję.
Wyjeżdżam, jest dobrze :)
:buzki:

MILA50 - Czw 06 Lis, 2014 22:40

Matinka napisał/a:
Wyjeżdżam, jest dobrze



to miła wiadomość...cieszę się ,że dobrze i trzym się tam :)

pterodaktyll - Czw 06 Lis, 2014 22:42

Matinka napisał/a:
Wyjeżdżam, jest dobrze

Życzę Ci, żebyś tak mogła powiedzieć i po powrocie ;)

Matinka - Czw 06 Lis, 2014 22:48

Dziękuję Wam :)
Spoko Ptero, wiem, czego chcę.

Jadę w bezpiecznym towarzystwie.

Jo-asia - Czw 06 Lis, 2014 23:31

Matinka napisał/a:


Jadę w bezpiecznym towarzystwie.

bo we własnym ;)
baw się dobrze :buziak:

smokooka - Pią 07 Lis, 2014 09:23

Matinko odzywaj się i pięknej wyprawy!!!!
Matinka - Śro 12 Lis, 2014 22:54

Hej hej! Szybko było, minęło i już jestem.
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie ciepłe słowa i życzenia, które spełniły się co do joty.
Wyprawa była bardzo udana! :)
Jak się czuję? Ano zamiana światów prowadzi do niejakiego mętliku w głowie, ale już, już wracam do siebie i codziennych obowiązków.
Organizacyjnie poszło idealnie, pogoda była niezmiernie łaskawa a nawet rozpieszczała ciepłem i słoneczkiem. Deszcz padał tylko raz w nocy, a o poranku i wieczorem snuły się mgły, które tylko przydają uroku przyrodzie.
Było dużo ciekawostek w terenie, nowych odkryć, wiele spokoju, zamyślenia, śmiechu...
Bogactwo dobrych wrażeń :)

Matinka - Nie 30 Lis, 2014 21:43

Jo-asia napisał/a:
Matinka napisał/a:


Jadę w bezpiecznym towarzystwie.

bo we własnym ;)

Czy własne towarzystwo uważam za bezpieczne?
W kwestii uzależnienia, nie wiem. W sensie życia też nie wiem;-)
Jedno jest pewne, że odpowiadam za moją trzeźwość. Wszystko zaczyna się i kończy we mnie. Mam szansę ułożyć się z otoczeniem.
Przywykłam do nowego stylu życia, nie cierpię, nie odczuwam braku znieczulenia. Takie jest przeważające odczucie.
Choć nadal nie czuję się komfortowo w pijącym towarzystwie (jeśli tak się sporadycznie przytrafi), nie umiem określić tych uczuć, ale jest to chyba strach. Podobnie jak widzę alkohol, choćby na zdjęciu, unikam więc tego. Może przejęłam się opowieściami o wyzwalaczach, głodach, nawrotach i zapiciach. Może przeważają u mnie złe wspomnienia. Nie zapomnę tej miernoty wegetacji przed decyzją rzucenia. Wcześniejsze obrazy są różne, niektóre pewnie koloryzuję. Alkohol był katalizatorem pewnych zdarzeń, i tych złych i tych dobrych, wszystkich cennych.
Teraz alkohol, pijący – chciałabym, żeby to było neutralne tło.

Jo-asia - Pon 01 Gru, 2014 19:58

Matinka napisał/a:

Teraz alkohol, pijący – chciałabym, żeby to było neutralne tło.

Z tego co piszesz...już, tak jest.
Jedno...ale...
na moim przykładzie
Miejsca, zdarzenia, okoliczności...w których alkohol odgrywa główną rolę, nie są dla mnie atrakcyjne.
Nie ma to związku z tym, że ja "nie mogę" czy "nie chcę"... nie ma związku z moim uzależnieniem, z głodem. .czy czymś w tym rodzaju.
Te okoliczności....jakoś tak naturalnie przestały być dla mnie atrakcyjne.
I pod tym względem, nigdy już nie będzie. ..to tło neutralne. :)

Matinka - Pon 01 Gru, 2014 21:16

Jo-asia napisał/a:
Z tego co piszesz...już, tak jest.

Nie wiem Joasiu. Dla mnie ważne jest, że w życiu codziennym żyję innymi sprawami i nie przewija się temat alkoholu, nie ma takich myśli.
Natomiast zawsze powtarzam słowa "tyle o sobie wiemy ile nas sprawdzono".
A wiem, że przez parę lat zachowywałam się w sposób pozbawiony kontroli, że przeszłam przez cały schemat rozwoju alkoholizmu. Mam świadomość, że działałam w sposób zgodny z mechanizmami uzależnienia. Czuję pokorę w tym temacie.
Jo-asia napisał/a:
Miejsca, zdarzenia, okoliczności...w których alkohol odgrywa główną rolę, nie są dla mnie atrakcyjne.

Moje relacje z bliźnimi wysuwam na pierwszy plan mojego starania, alkohol tu nie gra roli, chcę odnaleźć więź z ludźmi, którzy są istotni w moim życiu, z racji powiązań rodzinnych czy towarzyskich. Tu czuję skrajność, która mnie niepokoi. Dlatego nawet w tych spotkaniach, które uważam za nudne, męczące, drażniące czy niepotrzebne chcę uchwycić coś cennego i przystać na nie, zaakceptować, uczynić naturalną i potrzebną częścią życia.

Janioł - Pon 01 Gru, 2014 21:24

Matinka napisał/a:
Teraz alkohol, pijący – chciałabym, żeby to było neutralne tło.
a to fragment z mojego listu do alkoholu , zapiłem po 11 latach i paru miesiącach :
Rozstaliśmy się już kiedyś na długo, to był dobry dla mnie czas, choć nie tylko miodem i mlekiem płynący, ale to był mój czas, nie byłem mi potrzebny bo nauczyłem się sam dokonywać wyborów i ponosić za nie odpowiedzialność.
Nie byłeś mi potrzebny a ja zapomniałem o tym, że niepotrzebny nie oznacza obojętny, kiedy dbałem o to, byś był niepotrzebny, byłeś poza zasięgiem mojej ręki -gdy tylko o tym zapomniałem poczułeś się tolerowany i szybko stało się tak że zacząłeś mi towarzyszyć aż koszmar obcowania z Tobą stał się bolesną rzeczywistością.
Dopadłeś mnie w momencie cierpienia, które przez swoje zaniedbania i kłamstwa sam sobie sprawiłem i dałeś mi wtedy ulgę i poczucie złudnej mocy, że tym razem powrócimy do naszych relacji z początku naszej znajomości, zadbałeś o to bym tak czuł i myślał, bym miał przekonanie, że ja panuję nad wszystkim i kieruje swoim życiem samodzielnie i brnąłem dalej do momentu, w którym nie mogłem już dalej tkwić, do momentu gdy w przebłysku resztek logicznego i racjonalnego myślenia doszło do mnie że kontrolując relacje z Tobą, zupełnie zatraciłem własne „ja”.

Jo-asia - Wto 02 Gru, 2014 15:29

Matinka napisał/a:
"tyle o sobie wiemy ile nas sprawdzono"

stąd samotne wyprawy w góry ;)
tak.. przy okazji, to dobry sposób na poznanie siebie i odnalezienie poczucia bezpieczeństwa w sobie :)
Matinka napisał/a:
Tu czuję skrajność, która mnie niepokoi.

nie do końca czuję.. co kryjesz w słowach
stad to zdanie.. wybrałam
i dobrze, że czujesz skrajność
na tym to polega... poznać np. życie z alkoholem.. później w całkowitej opozycji do niego
aby na koniec znaleźć środek. bo znając jedną i druga skrajność... wiem co chcę, co wybieram :)

Matinka - Wto 02 Gru, 2014 17:38

Samotne wyprawy to trochę wybór trochę okoliczności.
A sprawdzanie siebie to wychodzi przy okazji. Może rzeczywiście okazji i sytuacji bardziej wymagających życiowo jest więcej (wysiłek fizyczny, różne trudności terenowe, kalejdoskop pogodowy, obcowanie z przyrodą, niespodzianki organizacyjne) ale to jest częścią wypraw nie celem. Poznanie siebie też jest, a przede wszystkim nauka, doświadczenia.

Jeśli chodzi o tę skrajność, to dotyczy ona mojego izolowania się.
Alkohol jakiś miał w tym udział, bo ułatwiał kontakty towarzyskie, czynił różne spotkania bardziej znośnymi czy atrakcyjnymi. Teraz nie mam całkiem ochoty na wszelkie imprezy.
W zasadzie odsunęłam się od wszystkich, to mnie niepokoi.

Tosia - Wto 02 Gru, 2014 17:42

Matinka, od wszystkich tych, pijacych?
Matinka - Wto 02 Gru, 2014 17:52

Tosiu, alkohol nie ma tu znaczenia, jest sprawą poboczną, po prostu nie mam ochoty na kontakty.
Tosia - Wto 02 Gru, 2014 17:59

Matinka, ja tez tak mialam, i wpadlam w gleboka depresje.. czego Tobie oczywiscie nie zycze. Powinnas wychodzic do ludzi, cieszyc sie tym ze radzisz sobie... samotne wyprawy..moga byc fajne, ale nie dla Ciebie!
:pocieszacz:

Matinka - Wto 02 Gru, 2014 18:03

Tosia napisał/a:
Powinnas wychodzic do ludzi

Tak więc, staram się, jak mogę :skromny:
Tosia napisał/a:
samotne wyprawy..moga byc fajne, ale nie dla Ciebie!

A to już inna para kaloszy i jedno z drugim można pogodzić, samotne wyprawy i życie towarzyskie :tak:

Tosia - Wto 02 Gru, 2014 18:09

Matinka, moja psycholog ostatnio mi powiedziala P. Tosiu niech sie pani zmusi..tak troszke na wyjscie z domu, a jak juz pani wyjdzie niech pomysli pani o czym milym... co moglo by sie stac. ..... i wiesz co zrobilam :skromny: Wyszlam..spocona z lekiem z zacisnieta szczeka..ale wyszlam do ogrodu...pomyslalam sobie, a teraz musze nauczyc sie byc wsrod ludzi.. oczywiscie myslalam tylko o forum... :rotfl: Pomalutku i Ty zaczniesz miec chec na wychodzenie. .poznawanie i poznawanie.... czegos. .kogos nowego. .. :skromny: :skromny:
Matinka - Wto 02 Gru, 2014 18:22

Dzielna jesteś Tosiu :okok:
U mnie to nie lęk, to brak chęci.
Też mam nadzieję, że to okres przejściowy.

Tosia - Wto 02 Gru, 2014 18:26

Matinka, dziekuje... ale Ty badz czujna, bardzo Cie o to prosze. Zreszta juz ja bede Cie monitorowac w Twoim temacie :skromny: :skromny:
Matinka - Wto 02 Gru, 2014 18:31

Dobrze Tosiu, każdy ma jakieś zadania do wykonania, mniejsze, większe, też się przyłożę 98l9i
Tosia napisał/a:
Zreszta juz ja bed Cie monitorowac w Twoim temacie

:skromny:

Jo-asia - Wto 02 Gru, 2014 21:27

Matinka napisał/a:

Jeśli chodzi o tę skrajność, to dotyczy ona mojego izolowania się.

Moja izolacja. .dziś, jest innym sposobem na życie.
Początek terapii, to czas intensywnego wychodzenia do ludzi...wbrew sobie.
Jakoś tak mi się zdawało, że tak jak ja..mam, jest nie.. normalne, nie.. naturalne.

I dobrze ;) bo poznałam siebie...z tej drugiej strony.
Faktem jest, że towarzyskie osoby..takie co to nadają rytm..zawsze je podziwiałam. Aby być taka jak one...czy aby znieść swoją inność. ..piłam (min).

Dziś, tą część akceptuję. .. lubię. ..a zajefajne, że mimo to mnie..inni, widzą.
Dziś chętnie wchodzę w towarzystwo, do ludzi......a moje "wycofanie" zawsze mam pod ręką.
Ja tak mam...i nie zamierzam to zmieniać, czy z tym walczyć. Taka jestem.....kocham spokój :)

Matinka - Pon 08 Gru, 2014 17:05


Tosia - Pon 08 Gru, 2014 17:57

Matinka, mam zgadywac co mi to przypomina?...... orangutana :mgreen:
Matinka - Pon 08 Gru, 2014 18:16

:lol2:
Tosiu, fajne to Twoje spojrzenie i masz rację, teraz i ja się dopatrzyłam, co najmniej jakiegoś trolla z rozdziawioną paszczą :mgreen:

Tosia - Pon 08 Gru, 2014 18:34

Matinka, Kiedys z drzew potrafilam wynajdywac twarze, albo zwierzeta..faja zabawa.... moi znajomi zawsze mowili ze mam niezla wyobraznie,ale jak sie przygladali to i Oni przyznawali mi racje :)
Guido - Czw 12 Lut, 2015 09:19

Matinko, kurzem tu u Ciebie zarosło. Co słychać?
Matinka - Czw 12 Lut, 2015 21:39

Guido napisał/a:
kurzem tu u Ciebie zarosło

A to całkiem celowe zaniedbanie, bo ledwie wątek wypłynie na powierzchnię zaraz wszystko "samo wychodzi" ;)
No, niepoprawny jest ;)
A z drugiej strony to milczenie oznacza albo moje słuchanie, albo schowanie albo zajętość.
To ostatnie w praktyce oznacza, że właśnie mam pracę, czyli jakiś dochód i to się chwali.
I jeszcze jest pisanie do szuflady i to ostatnio popełniłam. Jak w porę się nie zdecyduję i nie umieszczę na forum, to potem trąci to myszką :wysmiewacz:

Ale zaglądam i czytam, sporo nowych wątków się pojawiło, tym bardziej czuję, że moje spojrzenie się zmieniło. Wiadomo, jak wszystko z czasem ;)

Jak przetarłeś szybkę z kurzu to może wkrótce coś więcej się pojawi...

Guido, pozdrawiam!

siwy56 - Pią 13 Lut, 2015 21:10

Matinka napisał/a:
to milczenie oznacza albo moje słuchanie, albo schowanie albo zajętość.
,a czas nie tylko na Dekadencji płynie coraz szybciej ,może dla tego ,coraz mniej z nas pamięta o tym że:
"Każda droga jest dobra po której idąc nigdy nie zapomnisz, że jesteś człowiekiem"
(pewnie pamiętasz ,to cytat z pewnej kapliczki którą napotkałaś na swej drodze w leśnych ostępach) :kwiatek:

Matinka - Pią 13 Lut, 2015 22:55

Siwy, Andrzeju, poruszyłeś mnie, to dobrze, przykurczoną staruchę ruszyłeś z kąta ;)
Jak trzeba staję się żwawa :mgreen: , ale w sensie odczucia etapu życia czuję się pusta i zmęczona.
I o podobnych odczuciach też tu czytałam i na szczęście też o całkiem skrajnych.
Pomimo stetryczenia, pamiętam, oczywiście, że pamiętam. I okoliczności towarzyszące umieszczeniu tego wspomnienia na forum;-) i samą wyprawę. To była jedna z nielicznych a zarazem pierwszych, samodzielnych wycieczek. Bezpiecznie wędrowałam szlakiem, więc tylko niewielki dreszczyk emocji czułam, bo zawsze to przygoda, która coś niesie. Ale pamięć tych chwil, wynika z bardzo silnego, intensywnego przeżywania siebie i otoczenia. To właśnie daje samotna wędrówka – kontakt ze sobą i światem. Podobnie jak w „Matriksie” czas zwalnia i widzi się, czuje każdy szczegół. Tamtego dnia od rana było szaro i mokro. Wychodziłam z sennego miasteczka i czułam radość przesyconą zapachem ziemi. Od razu spociłam się podchodząc na strome wzniesienie i za chwilę polanka a z niej przymglony widok na całą okolicę. A potem ścieżką przez las, gdzie tylko pustka i szmer kropel. Pięknie. Wkładałam i zdejmowałam kaptur, bo rozsądek walczył z potrzebą chłonięcia całości wrażeń głową. A potem przedarło się słońce i znów, jakby ktoś różdżką zmienił krajobraz. Ukazały się kolory, odezwały się ptaki, rozbłysły krople na prawie nagich gałązkach. Właśnie już przy schodzeniu, przystanęłam, zadarłam głowę i dostrzegłam to, co znalazło się na zdjęciu:-)
Dlatego bardzo cenię, potrzebuję i pożądam tego „samo przebywania”, ale lubię też współplemieńców i garnę się do towarzystwa:-)

Chyba nie przypadkiem wyciągnąłeś ten cytat, tu i teraz;-)
Gdzieś za ścianą toczy się dyskusja, czy pijak to człowiek.
Myślę, że słabości, upadki, występki czy choroby wpisują się w naturę ludzką, dzięki czemu pozostaje szerokie pole do działań udoskonalających. Jest co robić przez całe życie;-)

siwy56 - Pią 13 Lut, 2015 23:19

Matinka napisał/a:
Chyba nie przypadkiem wyciągnąłeś ten cytat, tu i teraz;-)


Sorki to było zbyt proste.

A kota pamiętasz.

Jakbym siebie widział i trochę był chyba siwy,w każdym bąć razie miałłłłł nie moje oczy,lekko za mgłą tak jakby. :)

Jo-asia - Sob 09 Maj, 2015 20:30

Matinka napisał/a:
Joasiu, napiszę więcej o tej drodze w swoim wątku. Teraz tak krótko.
Czemu mało piszę. Między innymi, boję się odpowiedzialności. W teren też nie chcę zabierać kogoś, kto ma jeszcze mniejsze pojęcie niż ja. Niby nic nie narzucam, nie zachwalam, ale "samosiowanie" jakoś łatwo pada na podatny grunt;-)
Boję się (nie wiem czy to dobre słowo, raczej nie umiem przyjąć) informacji zwrotnych czy konfrontacji.

ostatnie zdanie...
nie umiesz... bo nie doceniasz tego co robisz, nie doceniasz siebie...nie doceniasz tego, co masz nawet, nie dajesz sobie na to szansy
Nie zapomnę, gdy byłam na terapii zamkniętej, pod koniec... usłyszałam od innej alkoholiczki "jak Ty się zmieniłaś.. dasz radę Asia". Było to dla mnie zaskoczeniem.. i do dziś nie wiem, co takiego widziała we mnie, jaką zmianę :bezradny: Potem, słyszałam to wyłącznie od terapeuty.
Z czasem, przestałam jej potrzebować z zewnątrz.. z czasem..
Nie pisząc... odbierasz sobie tę szansę... tutaj.
Jeśli w realu nie masz wsparcia... nie masz wyboru, sama sobie musisz go dać.. albo, no właśnie ... wybór należy do Ciebie :)

Matinka - Sob 09 Maj, 2015 21:57

Coś w tym jest, co piszesz Joasiu ;)
Dzięki.
Troszkę się pogrążyłam, troszkę odcięłam i rzeczywiście nie doceniam tego co mam, nie doceniam siebie. Sytuacja mnie przytłoczyła i wszystko wydaje się nieistotne.
Przyjaciel mi mówi "w Tobie jest tyle siły, że mogłabyś góry przenosić" potem cwaniaczek dodaje, "gdybyś tylko znalazła punkt podparcia" ;)
No, właśnie, gdybym znalazła...
A mi wciąż nie udaje się stabilnie stanąć.

Aha, Jo-asiu miałam Ci odpisać w całkiem innym wątku i odpiszę ;)

Tosia - Nie 10 Maj, 2015 08:08

Matinka, :pocieszacz:

:buziak:

Jacek - Nie 10 Maj, 2015 08:21

Matinka napisał/a:
"gdybyś tylko znalazła punkt podparcia" ;)
No, właśnie, gdybym znalazła...

może szukasz go nie tam
spróbuj tu
Matinka napisał/a:
Boję się (nie wiem czy to dobre słowo, raczej nie umiem przyjąć) informacji zwrotnych czy konfrontacji.

adania - Nie 10 Maj, 2015 10:09

Cytat:
Matinka napisał/a:
Boję się (nie wiem czy to dobre słowo, raczej nie umiem przyjąć) informacji zwrotnych czy konfrontacji.


Ah jakie jest mi to bliskie, miło mi poznać siostrzaną emocjonantkę :)

Matinka - Nie 10 Maj, 2015 21:08

Tosiu, dziękuję za przytulenie, bardzo teraz jestem na to łasa ;)

Odnośnie zamieszczonego przesłania...
Jestem już po różnych rewolucjach i dużo mnie to kosztowało. Jedna polegała na opuszczeniu domowych pieleszy i podążeniu za tym co najbardziej lubię, czyli aktywnością fizyczną połączoną z poznaniem nowych ludzi. W tym widziałam swój ratunek. Z jednej strony zyskałam nowe życie, z drugiej w starym życiu nabrzmiał konflikt i narosły inne problemy oraz moje wielkie rozdarcie.
Druga rewolucja to porzucenie długoletniej, stabilnej i prestiżowej pracy. Do tej decyzji dojrzewałam parę lat targana wątpliwościami. Była w tej pracy działka, bardzo mi bliska, sprawiająca satysfakcję, pozwalająca się realizować i był obszar niewdzięczny, przynoszący rozczarowanie i zgryzotę. Ten drugi bardziej ceniony i egzekwowany przez pracodawcę. Nie dałam rady, nie miałam innego wyjścia, jak zrezygnować. Wiele osobom trudno było się pogodzić i zrozumieć moją decyzję. Spadłam na same dno bezrobocia. Bardziej dotknęło mnie to psychicznie niż materialnie.
Kolejna rewolucja to była bardzo trudna decyzja o zmianie kwalifikacji, ogromne koszty finansowe, emocjonalne i czasowe. Również w rzeczywistości polskiej okazało się to niewypałem. Ten ostatni etap przypadł na początek trzeźwienia, trudny czas, odczuwany bardzo na poziomie psychicznym i fizycznym. Jednak muszę przyznać, że wyniosłam z tego szkolenia właśnie korzyści związane z moim rozwojem i samoświadomością.
Te niemal dwa lata abstynencji, to nic innego, jak jeden wielki *pi***l w moim życiu.
Choć decyzje o porzuceniu picia oraz inne poważne zapadały niezależnie od siebie.
Myślę, że mój stały nastrój depresyjny jest związany w dużej mierze właśnie z odczuwaniem konsekwencji różnych zmian i nieradzeniem sobie z obecną sytuacją.
JakaJa napisała w jakimś wątku, że depresja jest ucieczką, może być i tak, choć podejrzewam również przyczyny fizjologiczne niezależne ode mnie.
Natomiast stale podejmuję wysiłek by wstać, działać, zadbać o siebie i innych, na tyle ile mogę.

Matinka - Nie 10 Maj, 2015 21:12

Jacek napisał/a:
Matinka napisał/a:
"gdybyś tylko znalazła punkt podparcia" ;)
No, właśnie, gdybym znalazła...

może szukasz go nie tam
spróbuj tu
Matinka napisał/a:
Boję się (nie wiem czy to dobre słowo, raczej nie umiem przyjąć) informacji zwrotnych czy konfrontacji.


Jacku, będę szukała.
Jednak narasta we mnie przekonanie, że ten "punkt podparcia" jest we mnie, a frustracje wynikają z szukania go na zewnątrz...

Jo-asia - Nie 10 Maj, 2015 21:13

Matinka napisał/a:
Jednak narasta we mnie przekonanie, że ten "punkt podparcia" jest we mnie, a frustracje wynikają z szukania go na zewnątrz...

i się nie mylisz

Matinka - Nie 10 Maj, 2015 21:17

adania napisał/a:
Ah jakie jest mi to bliskie, miło mi poznać siostrzaną emocjonantkę

Siostra Matinka wita siostrę Adanię! :)

Skłonność do skrajnych emocji, szczególna wrażliwość, to nasz dar a zarazem przekleństwo.

W zasadzie nie piszę z prozaicznych powodów, jak się ma depresję to się nic nie chce, towarzyszy chroniczne zmęczenie i silna jest potrzeba izolowania się.

Matinka - Nie 10 Maj, 2015 21:26

Jo-asia napisał/a:
Matinka napisał/a:
Jednak narasta we mnie przekonanie, że ten "punkt podparcia" jest we mnie, a frustracje wynikają z szukania go na zewnątrz...

i się nie mylisz


No proszę, wystarczyło zapytać a nie główkować przez lata ;)

Joasiu, ciemność widzę, pustkę czuję.
Ale jestem, żyję i jeszcze chcę.

Jo-asia - Nie 10 Maj, 2015 21:37

Matinka napisał/a:
W zasadzie nie piszę z prozaicznych powodów, jak się ma depresję to się nic nie chce, towarzyszy chroniczne zmęczenie i silna jest potrzeba izolowania się.

i jak jest czas.. aby się temu poddać, tak przychodzi czas aby to zakończyć :)

idziesz pod prąd, wbrew schematom i poglądom a w zgodzie z sobą
to droga.. samotnika :)

Twoje wyprawy, to świetnie oddają
brakuje Ci jednego, dowodu
nie znajdziesz go na pierwszy rzut oka... bo jak droga "inna", nie zgodna z "normą" to i efekty, są inne
Matinka, jedną z tych rzeczy o których piszesz.. co nie poszły tak jak tego chciałaś... na jakiś czas zostaw i zaakceptuj takie jakie są, jakie jest... mam na myśli pracę. Odpuść.
Nie potępiaj się za to....
Skup swoją uwagę, na pozytywach... wdzięczności i radości z drobiazgów.

Mnie w takim momencie, dobijało.. jesteś tchórzem, nie masz odwagi.
Akceptacja tego... otwarła mi drogę do docenienia siebie.
Do odnalezienia pewności siebie.

ciśnie mi się na usta... masz to na wyciągnięcie reki, choć to wyciągnięcie może wyglądać, że zostanie ona odgryziona a nawet... grozi Ci śmierć.
Mam nadzieję, że czujesz co piszę ;) (mam z tym problemy :rotfl: )

Matinka napisał/a:
wystarczyło zapytać a nie główkować przez lata

tylko pytanie takie przychodzi, gdy zna się już odpowiedź ;)

Matinka - Pon 11 Maj, 2015 21:59

Jo-asia napisał/a:
to droga.. samotnika

Dlatego tak cieszy, gdy znajdzie się pokrewną duszę. :)
Mam garstkę przyjaciół, bliskich mi ludzi, bardzo to doceniam, uszczęśliwia mnie fakt, że są.
Jo-asia napisał/a:
Mnie w takim momencie, dobijało.. jesteś tchórzem, nie masz odwagi.
Akceptacja tego... otwarła mi drogę do docenienia siebie.
Do odnalezienia pewności siebie.

Strach jest moją matrycą, tak mam zaszczepione, wiem to i akceptuję. Ale to nie powstrzymuje przed działaniem, może nawet napędza...
Nie dążę do poczucia pewności, odpowiada mi spora doza pokory, a jednak teraz pogrążyłam się w skrajności.
Cytat:
Matinka, jedną z tych rzeczy o których piszesz.. co nie poszły tak jak tego chciałaś... na jakiś czas zostaw i zaakceptuj takie jakie są, jakie jest... mam na myśli pracę. Odpuść.
Nie potępiaj się za to....

Nie mogę dojść do ładu ze sobą. Mówię że, wszystko w porządku, żadna praca nie hańbi, a jednak doświadczam wstydu i upokorzenia, ukrywam przed rodziną i znajomymi część swoich zajęć.
Nie mogę odpuścić, obsesyjnie przeglądam ogłoszenia, każdego dnia wysyłam po kilka zgłoszeń, nie mogę siedzieć z założonymi rękami… Przecież nic się samo nie stanie. ceewd
Joasiu, no jak to mam zostawić?

Ann - Pon 11 Maj, 2015 22:03

Matinka napisał/a:
Strach jest moją matrycą, tak mam zaszczepione, wiem to i akceptuję.
strach... jest dobry.. jeśli nie paraliżuje a ostrzega.. :mysli:
Matinka - Pon 11 Maj, 2015 22:04

pterodaktyll napisał/a:
Matinka napisał/a:
No proszę, wystarczyło zapytać a nie główkować przez lata

Jak pamięcią sięgnę to nie pierwszy taki przypadek w Twoim wykonaniu :mgreen:

Jakoś nie czuję, żeby to było śmieszne, raczej takie kłapnięcie zębatym dziobem i na co mi to?! xcc

Rozwój człowieka to proces, trzeźwienie to proces.
Czasem rodzice by chcieli, żeby dziecko już, już siedziało, chodziło, czytało… a na wszystko jest swój czas i jak jest za wcześnie to jest źle.
Nie przeleje się doświadczenia ze starego na młodego i nie skorzysta się z gotowych odpowiedzi, jeśli nie jest się na to gotowym.
Trzeźwienia też się nie przyspieszy, widać to dobrze po pisanych relacjach.
Zrozumienie, czucie dzieje się stopniowo na wszystkich poziomach.
Nowi przychodzą i chcą walczyć z alkoholem, a na AA patrzą jak na sektę religijną i trzeba cierpliwie tłumaczyć, bo tak już jest, wiedza i świadomość przychodzą z czasem.
Nikt nie wytrzeźwieje w czasie dwutygodniowej prywatnej terapii, ani w ciągu 6 tygodni, ani paru miesięcy, ani nawet całości – dwuletniej psychoterapii. Tyle daje państwo, reszta to robota własna i na przykład wsparcie mitingami.
A ja tam sobie daje czas, zadaje pytania, szukam odpowiedzi, zastanawiam się i całkiem fajnie, jak znajdę potwierdzenie własnych domysłów:-)
Jo-asia napisał/a:
tylko pytanie takie przychodzi, gdy zna się już odpowiedź

O, tak też bywa! :tak:

Matinka - Pon 11 Maj, 2015 22:12

Jo-asia napisał/a:
Skup swoją uwagę, na pozytywach... wdzięczności i radości z drobiazgów.

Dobra, skupię się, nikt przecież nie lubi smutnych ludzi ;)

zołza - Wto 12 Maj, 2015 04:51

Matinka napisał/a:
nikt przecież nie lubi smutnych ludzi


To nie tak :nie: smutni ludzie nie lubią swojego smutku :tak:

Bajka o zasmuconym smutku


Po piaszczystej drodze szła niziutka staruszka.
Chociaż była już bardzo stara, to jednak szła tanecznym krokiem,
a uśmiech na jej twarzy był tak promienny, jak uśmiech młodej,
szczęśliwej dziewczyny. Nagle dostrzegła przed sobą jakąś postać.
Na drodze ktoś siedział, ale był tak skulony, że prawie zlewał się z piaskiem.
Staruszka zatrzymała się, nachyliła nad niemal bezcielesną istotą i zapytała:
"Kim jesteś?" Ciężkie powieki z trudem odsłoniły zmęczone oczy,
a blade wargi wyszeptały: "Ja? ... Nazywają mnie smutkiem"
"Ach! Smutek!", zawołała staruszka z taką radością, jakby spotkała dobrego znajomego.
"Znasz mnie?", zapytał smutek niedowierzająco.
"Oczywiście, przecież nie jeden raz towarzyszyłeś mi w mojej wędrówce.
"Tak sądzisz ..., zdziwił się smutek, "to dlaczego nie uciekasz przede mną.
Nie boisz się?" "A dlaczego miałabym przed Tobą uciekać, mój miły?
Przecież dobrze wiesz, że potrafisz dogonić każdego, kto przed Tobą ucieka.
Ale powiedz mi, proszę, dlaczego jesteś taki markotny?" "Ja ... jestem smutny."
odpowiedział smutek łamiącym się głosem.
Staruszka usiadła obok niego. "Smutny jesteś ...",
powiedziała i ze zrozumieniem pokiwała głową. "A co Cię tak bardzo zasmuciło?"
Smutek westchnął głęboko.
Czy rzeczywiście spotkał kogoś, kto będzie chciał go wysłuchać?
Ileż razy już o tym marzył. "Ach, ... wiesz ...", zaczął powoli i z namysłem,
"najgorsze jest to, że nikt mnie nie lubi.
Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi
i towarzyszyć im przez pewien czas.
Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem.
Boją się mnie jak morowej zarazy." I znowu westchnął.
"Wiesz ..., ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić.
Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać.
A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności.
Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału.
Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać.
I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane.
Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez.
Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności."
"Masz rację,", potwierdziła staruszka, "ja też często widuję takich ludzi."
Smutek jeszcze bardziej się skurczył. "Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi.
Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą.
Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany.
Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy.
Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany,
która co pewien czas się otwiera. A jak to boli!
Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem
i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany.
Ale ludzie nie chcą, żebym im pomagał.
Wolą zasłaniać swoje blizny fałszywym uśmiechem.
Albo zakładać gruby pancerz zgorzknienia." Smutek zamilkł.
Po jego smutnej twarzy popłynęły łzy: najpierw pojedyncze,
potem zaczęło ich przybywać, aż wreszcie zaniósł się nieutulonym płaczem.
Staruszka serdecznie go objęła i przytuliła do siebie.
"Płacz, płacz smutku.", wyszeptała czule.
"Musisz teraz odpocząć, żeby potem znowu nabrać sił.
Ale nie powinieneś już dalej wędrować sam.
Będę Ci zawsze towarzyszyć, a w moim towarzystwie zniechęcenie już nigdy Cię nie pokona."
Smutek nagle przestał płakać.
Wyprostował się i ze zdumieniem spojrzał na swoją nową towarzyszkę:
"Ale ... ale kim Ty właściwie jesteś?"
"Ja?", zapytała figlarnie staruszka uśmiechając się przy tym tak beztrosko,
jak małe dziecko. "JA JESTEM NADZIEJA!"



Autor anonimowy

ankao30 - Wto 12 Maj, 2015 05:25

Matinka napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
Skup swoją uwagę, na pozytywach... wdzięczności i radości z drobiazgów.

Dobra, skupię się, nikt przecież nie lubi smutnych ludzi ;)


Witaj.

Zamień oczekiwania na wdzięczność a świat od razu stanie się lepszy.

Odkąd zaczęłam skupiać się na drobiazgach, radosnych chwilach, smutek mój gdzieś odszedł. Życzę Ci byś odnalazła te malutkie radości, gdyż wiele małych daje jedną dużą radość.


Dobrego dnia :kwiatek:

adania - Wto 12 Maj, 2015 08:13

Ann napisał/a:
Matinka napisał/a:
Strach jest moją matrycą, tak mam zaszczepione, wiem to i akceptuję.
strach... jest dobry.. jeśli nie paraliżuje a ostrzega.. :mysli:


no właśnie

Matinka - Wto 12 Maj, 2015 10:33

zołza napisał/a:
Matinka napisał/a: nikt przecież nie lubi smutnych ludzi

To nie tak smutni ludzie nie lubią swojego smutku

Hej, to była maleńka prowokacja, dzięki temu dostałam bajkę ;)
A tak Bogiem a prawdą to coś chyba jednak w tym jest.
Bajkę już znałam, ale dobrze było ją znów zobaczyć i mieć u siebie. Zołza dzięki! :kwiatek:
Bardzo ważne są te słowa:
zołza napisał/a:
Jestem stworzony po to, by spotykać się z ludźmi
i towarzyszyć im przez pewien czas.
Ale gdy tylko do nich przyjdę, oni wzdrygają się z obrzydzeniem.
Boją się mnie jak morowej zarazy."

Smutne wydarzenia, trudne doświadczenia pojawiają się w naszym życiu, wcześniej czy później. I dalej mądrze powiedziane, o tym, żeby pozwolić sobie na emocje adekwatne do tych sytuacji, nie tłumić ich, nie zamykać w sobie, tylko pozwolić zaistnieć i przepłynąć. Gniew, ból, żal, rozczarowanie i smutek mają prawo być. Nie pomoże sztuczny śmiech, udawanie, że nic się nie stało.
zołza napisał/a:
ludzie wynaleźli tyle sposobów, żeby mnie odpędzić.
Mówią: tralalala, życie jest wesołe, trzeba się śmiać.
A ich fałszywy śmiech jest przyczyną wrzodów żołądka i duszności.
Mówią: co nie zabije, to wzmocni. I dostają zawału.
Mówią: trzeba tylko umieć się rozerwać.
I rozrywają to, co nigdy nie powinno być rozerwane.
Mówią: tylko słabi płaczą. I zalewają się potokami łez.
Albo odurzają się alkoholem i narkotykami, byle by tylko nie czuć mojej obecności

Problem depresji interesuje mnie odkąd mnie dotyczy, kiedyś w jakieś dyskusji na ten temat Pani Wojdyłło zwróciła uwagę, że leczone są powszechnie symptomy, stosowane pigułki na nieszczęście i smutek, nie patrząc na okoliczności, które temu towarzyszą. A są to czasem konkretne wydarzenia wywracające nasz życie do góry nogami, czyli na przykład utrata bliskiej osoby, rozwód, utrata zdrowia, dobytku, pracy.
zołza napisał/a:
Smutek jeszcze bardziej się skurczył. "Przecież ja tylko chcę pomóc każdemu człowiekowi.
Wtedy gdy jestem przy nim, może spotkać się sam ze sobą.
Ja jedynie pomagam zbudować gniazdko, w którym może leczyć swoje rany.
Smutny człowiek jest tak bardzo wrażliwy.
Niejedno jego cierpienie podobne jest do źle zagojonej rany,
która co pewien czas się otwiera. A jak to boli!
Przecież wiesz, że dopiero wtedy, gdy człowiek pogodzi się ze smutkiem
i wypłacze wszystkie wstrzymywane łzy, może naprawdę wyleczyć swoje rany.
Jo-asia napisał/a:
Matinka napisał/a:
W zasadzie nie piszę z prozaicznych powodów, jak się ma depresję to się nic nie chce, towarzyszy chroniczne zmęczenie i silna jest potrzeba izolowania się.

i jak jest czas.. aby się temu poddać, tak przychodzi czas aby to zakończyć :)

Nie wiem czy istnieje taka określona granica i czy mam kontrolę nad jej wyznaczeniem.
Czuję bezsilność, podobnie jak przy uzależnieniu.
ankao30 napisał/a:
Zamień oczekiwania na wdzięczność a świat od razu stanie się lepszy.
Odkąd zaczęłam skupiać się na drobiazgach, radosnych chwilach, smutek mój gdzieś odszedł. Życzę Ci byś odnalazła te malutkie radości, gdyż wiele małych daje jedną dużą radość.

Teoretycznie to wszystko wiem, z natury jestem osobą pogodną, potrafię się cieszyć z drobiazgów. Ale są takie chwile w życiu, że to nie działa, nie wychodzi.

Jak Tosia przygotuje gotowca, to trochę ściągnę ;)
Ankao30, cześć! Albo od Ciebie :)

Tosia - Wto 12 Maj, 2015 14:42

Matinka napisał/a:
Jak Tosia przygotuje gotowca, to trochę ściągnę

Ty wiesz Matinko ,ze ten gotowiec był odzwierciedleniem tego co czułam, tyle bym chciała napisać ..ale chyba wiem jak się czujesz ,wiec nie potrzeba słów ..
Matinka napisał/a:
Ale są takie chwile w życiu, że to nie działa, nie wychodzi.

Pewnych rzeczy ,nie przeskoczę i ja , choćbym ku*** mać stała na głowie ,ale zaczynam godzić się z tym .
Przytulam najmocniej jak mogę :pocieszacz: :buziak:
Trzymam kciuki ,by wszystko się u Ciebie ułozyło :buziak: :pocieszacz:

Jo-asia - Wto 12 Maj, 2015 15:18

Matinka napisał/a:
odpowiada mi spora doza pokory

a gdzie ona? :bezradny:
bo nie tu....
Matinka napisał/a:
doświadczam wstydu i upokorzenia, ukrywam przed rodziną i znajomymi część swoich zajęć.

Nie ma we mnie pocieszenia.. dla Ciebie.
Ja zabieram ..... nadzieję.
Nic się nie zmieni.
Tak będziesz żyć.
Marząc o gwiazdce z nieba i pracując, tam gdzie pracujesz.
Będziesz się wstydzić i ukrywać.
Nic się nie zmieni. Nic.

Depresja, "przenoszona" czasem potrzebuje wspomagania lekiem. Bo, przez "przenoszenie"... jest tyle warstw fałszu, iluzji.. marzeń, potrzeb... byle tylko nie zobaczyć co mi nie pasuje, na co się nie godzę.
Konfrontacja z prawdą, może doprowadzić do samobójstwa czy innych zagrożeń.

Ja żyję. I mam się dobrze.
Na depresję mam jeden sposób. Zabijam nadzieję.
To, starałam się zrobić Tobie... powyżej.
To dlatego tak często mówię o umieraniu i śmierci.
Bo dla mnie te stany... przeżywam, w taki sam sposób.
I potem, uczę się żyć.. na nowo, bez tego.

Matinka - Wto 12 Maj, 2015 19:26

Przyznam Ci się Joasiu, że pierwszą reakcją po przeczytaniu Twojego postu był uśmiech " a to dopiero pocieszenie!". Potem spoważniałam, bo czystą prawdę napisałaś. Rzeczywiście nie o pocieszenie tu chodzi, ale pomagasz, pokazujesz mi moje dno. Jeszcze mi kawałek do niego zostało, ale domyślam się, gdzie jest. Nie wiem, czy zwróciłaś uwagę, ale o babci Nadziei nic nie wspomniałam. Kiedy pierwszy raz czytałam bajkę o Smutku, wzruszyłam się obecnością starowinki, teraz słuchałam uważnie Smutku, ale towarzysząca mu Nadzieja, była dla mnie dysonansem - taki fragment iluzji w tym opowiadaniu. A postanowiłam żyć bez iluzji.
Jo-asia napisał/a:
Ja zabieram ..... nadzieję.
Nic się nie zmieni.
Tak będziesz żyć.
Po prawdzie, to nie masz co zabierać ;)
Nie jestem pesymistką, jestem realistką i pozbywam się ślepej wiary w to, że coś się zmieni. Kiedy dojrzewałam do decyzji odejścia z pracy wiedziałam z grubsza co mnie czeka i z czego rezygnuję. Wiedziałam, że nie będzie powrotu.
Jo-asia napisał/a:
Nic się nie zmieni.
Tak będziesz żyć.
Marząc o gwiazdce z nieba i pracując, tam gdzie pracujesz.

Tak jest, już wyżej nie podskoczę i marzyć o gwiazdce też nie będę.

Jo-asia - Wto 12 Maj, 2015 19:31

Matinka,
trochę mnie ciekawość zjadała, jak zareagujesz :mgreen:

jest dobrze... nie myśl za dużo i żyj :)

Matinka - Wto 12 Maj, 2015 20:20

Zaufanie, Jo-asiu. :)

Jo-asia napisał/a:
jest dobrze... nie myśl za dużo i żyj

Jeszcze nie. Jeszcze mi została inna nadzieja czy też iluzja do obdarcia, ale jestem powstrzymywana, sama też się bronię, bo wtedy rzeczywiście umrę.
Jo-asia napisał/a:
I potem, uczę się żyć.. na nowo, bez tego.

Matinka - Wto 12 Maj, 2015 20:25

Ann napisał/a:
Matinka napisał/a:
Strach jest moją matrycą, tak mam zaszczepione, wiem to i akceptuję.
strach... jest dobry.. jeśli nie paraliżuje a ostrzega.. :mysli:

Ani nie paraliżuje, ani nie ostrzega, strach mi towarzyszy. Można powiedzieć, że jestem z natury bojaźliwa.

Matinka - Wto 12 Maj, 2015 20:43

Tosia napisał/a:
Matinka napisał/a: Jak Tosia przygotuje gotowca, to trochę ściągnę
Ty wiesz Matinko ,ze ten gotowiec był odzwierciedleniem tego co czułam, tyle bym chciała napisać ..ale chyba wiem jak się czujesz ,wiec nie potrzeba słów ..

Właściwie to miałam na myśli Twoją codzienną listę radości, do której systematycznie zaglądam i wtedy zastanawiam się nad tym , co u mnie. :)
Natomiast jeśli chodziło o przesłanie, to nie mniej cenne jest dla mnie to, co teraz dopisałaś. Co wtedy czułaś i jak jest u Ciebie...
Ściskam Tosiu i towarzyszę :buziak:

Jo-asia - Wto 12 Maj, 2015 20:44

Matinka napisał/a:
bo wtedy rzeczywiście umrę.

teraz, to nie rozumiem :mysli:
bo skoro to iluzja... ?

Matinka - Wto 12 Maj, 2015 20:53

Iluzja też ma dużą moc działania, mami, nęci, wabi, chroni, zaślepia, znieczula, karmi, nakręca, ożywia...
Jo-asia - Wto 12 Maj, 2015 21:04

Matinka napisał/a:

Iluzja też ma dużą moc

i jedną niezaprzeczalną cechę....jest tylko iluzją
póki nie dotkniesz jej rzeczywistej śmierci.... nic się nie zmienia
wraca, jak bumerang i uderza coraz mocniej 8|

i tak, właśnie się czułam... że umieram.. dosłownie
raz... niechcący
kolejny... z premedytacją
za każdym... bolało tak samo
tylko w tym drugim przypadku... była ufność
proces... okazał się krótszy
dziś, staram się nie otaczać iluzjami i na bieżąco je rozbijać aby nie dopuszczać do takich stanów
są jednak,... sytuacje/sprawy, które mocno się wżarły :mgreen: i na te.. jest tylko jeden, bolesny sposób
choć nie ukrywam, że z niektórymi... na tę chwilę nie chcę się rozstać :rotfl: jeszcze
mój, masochizm wychodzi :milczek:

Matinka - Czw 20 Sie, 2015 18:47

Joasiu, jak bum cyk cyk, nie rozumiem, nie pojmuję tego, co napisałaś. A mędrkuję nad tym już jakiś czas.
Tak napisałaś w wątku Jotki:
Jo-asia napisał/a:
jestem tchórzem, jestem słaba, nic nie warta.. nic się nie zmieni i zawsze tak będzie

to droga, która prowadzi do SW
do zrozumienia
do zawierzenia
do oddania kontroli

A tak w moim:
Jo-asia napisał/a:
Nic się nie zmieni.
Tak będziesz żyć.
Marząc o gwiazdce z nieba i pracując, tam gdzie pracujesz.
Będziesz się wstydzić i ukrywać.
Nic się nie zmieni. Nic.


Nigdy sobie nie powiedziałam, że jestem do niczego.
Mogę sobie wypunktować słabe i mocne strony, ale nie pomyślę o sobie „jesteś nic nie warta”.
Zdarza mi się natomiast powiedzieć „nie jesteś nikomu potrzebna” „Twoje życie nie ma sensu”.
Jestem ze sobą w zgodzie i akceptacji.
Uznaję swoją bezsilność wobec wielu spraw, czasem mówię, „siła wyższa – jest jak jest”, którą postrzegam jako okoliczności, na które nie mam wpływu. Uważam, że to co mnie spotyka jest dziełem przypadku, dlatego nie ma u mnie czegoś takiego jak „zawierzenie SW” czy też to, co często wymieniasz „uczucie wdzięczności”. Co nie znaczy, że nie doceniam tego, co mnie spotyka. Owszem, ale nie jest to ukierunkowana wdzięczność. No, chyba, że jest akurat związana z daną osobą.
Może nie jestem na tym etapie, może nie na tej drodze…

Jo-asia napisał/a:
Na depresję mam jeden sposób. Zabijam nadzieję.

Ja na nadzieję nie mam sposobu, pojawia się i znika, niezależnie od mojej woli.

Jo-asia - Czw 20 Sie, 2015 21:36

Matinka napisał/a:
Uważam, że to co mnie spotyka jest dziełem przypadku,

i doceniasz, to co Cię spotyka
znaczy moją SW u Ciebie.. zastępuje przypadek
a "jest jak jest".. jest zawierzeniem
Matinka napisał/a:
Owszem, ale nie jest to ukierunkowana wdzięczność. No, chyba, że jest akurat związana z daną osobą.

u mnie, też nie jest ukierunkowana, nawet wobec osób
pojawia się.. wraz ze zrozumieniem, co dane doświadczenie lub też człowiek mi dał
(tak poza tematem, ostatnio dotarła do mnie wdzięczność, gdzie przebaczenie, dokonało się dwa lata temu)
Matinka napisał/a:
Ja na nadzieję nie mam sposobu, pojawia się i znika, niezależnie od mojej woli.

znaczenie nadziei.. łatwo, widać w alkoholizmie
czy masz nadzieję, że kiedyś się napijesz... ?
ja, nie...
a co? gdy ona mimo wszystko się tli?


Matinka napisał/a:
Może nie jestem na tym etapie, może nie na tej drodze…

:) wręcz przeciwnie

Matinka - Pią 21 Sie, 2015 19:15

Joasiu, dzięki za towarzyszenie :)

Jo-asia napisał/a:
znaczenie nadziei.. łatwo, widać w alkoholizmie
czy masz nadzieję, że kiedyś się napijesz... ?
ja, nie...
a co? gdy ona mimo wszystko się tli?

Nie, nigdy nawet nie miałam takiego skojarzenia alkoholizm i nadzieja.
Podjęcie abstynencji to była właściwa decyzja, byłam i jestem do niej w pełni przekonana. Dlatego wszelkie odstępstwo od tego wyboru nie jest ani pożądane ani oczekiwane.
Miałam jeden moment zawahania zaraz na początku, przez jakieś pół dnia, kiedy przeczytałam o piciu kontrolowanym, ale nie takim na własną rękę - w takie coś nie wierzę w swoim przypadku, natomiast są nieliczne terapie prowadzone w ten sposób. Musiałam sprawdzić o co w tym chodzi, sprawdziłam i stwierdziłam, że to nie dla mnie i nie widziałam w tym sensu.

Jo-asia - Pią 21 Sie, 2015 20:35

Matinka napisał/a:
Nie, nigdy nawet nie miałam takiego skojarzenia alkoholizm i nadzieja.

ja też :D
na potrzeby tematu, się pojawiło ;)
Matinka napisał/a:
moment zawahania

to jest to, o czym mówię...
wahanie, to zmiana decyzji
jeśli nie jest ustalony z góry przedział czasu.. wahanie trwa cały czas
decyzja podjęta, choćby na rok.. wystarcza aby podjąć ostateczną decyzję
i jest jeszcze jeden element, który podkreślam, bo dla mnie był równie trudny
jestem słaba, do niczego, tchórz.. że tylko na taką decyzję mnie stać
to, musiałam zaakceptować

Piszę to, bo mam poczucie, że nadal jesteśmy w miejscu depresji.
Jeśli tak nie jest.. daj mi znać :)

Matinka - Śro 28 Paź, 2015 20:51

Jo-asia napisał/a:
Piszę to, bo mam poczucie, że nadal jesteśmy w miejscu depresji.
Jeśli tak nie jest.. daj mi znać

No to, daję znać, że na depresję nie mam czasu;-)
Zmęczenie wielkie mnie przybija. Każdą godzinę mam zaplanowaną, nie dosypiam i nie dojadam. Hi hi (by zielony owoc;-) też mi coś! :wysmiewacz:
Tak mi się poukładało, spadło na mnie a ja to przyjęłam.
Biorę to wszystko na siebie bo mam nadzieję, że to coś mi da, kiedyś...

Jo-asia - Śro 28 Paź, 2015 21:38

Matinka napisał/a:
Tak mi się poukładało, spadło na mnie a ja to przyjęłam.

a tak jakieś... szczegóły.. :prosi:
mogą być pikantne :mgreen:

Matinka - Śro 28 Paź, 2015 22:17

Jo-asia napisał/a:
mogą być pikantne

Żeby było coś w tym pikantnego...Ech! :mysli:
Joasiu, nie jestem w stanie zakochania w życiu, jakiego Ty doznajesz ;) - to taki stan myślę, niemal doskonały.
Tajga, kiedyś tak ładnie napisała o swojej pracy, że jest szczęśliwa, że cieszy ją któreś kolejne lecie tam przeżyte. I ja miałam taką robotę, która mi dawała sporo satysfakcji, spełnienia. Wieloletnią, ale nie dane mi było zagrzać miejsca do zasłużonej emerytury ;) . Po długich zmaganiach z własną decyzją, zwinęłam troki i poszłam w świat, na poniewierkę. Z resztą, już wylewałam tu swój swój żal i poczucie straty. Trochę to przycichło, chyba przebrzmiało.
O pukaniu w setki drzwi też pisałam, aż chwyciłam się roboty hm... dość konkretnej. I wtedy pojawiła się propozycja pracy tymczasowej acz bliskiej memu zawodowi. Tyle, że ja nie zrezygnowałam z poprzednich zleceń - zbyt dużo mnie kosztowało ich znalezienie, tylko tak rozciągnęłam tydzień, żeby się wszystko zmieściło. I się mieści, tyle, że ja w tym ginę.
Przeżywam dość silne stresy i nieprzyjemne sytuacje, które mnie rozkładają na kawałki. Martwię się o siebie. Stałam się malutka, prawie mnie nie ma.
Czytam wątek Ann, tam jest mnie wiele, w tym co inni widzą.
Przejęcie pozycji ofiary, balansowanie na krawędzi.
U mnie jeszcze rozdarcie miedzy dwoma różnymi rolami.
To kwestia miesięcy , potem się wyjaśni, w którąś stronę. Chyba. A bo to wiadomo coś, w dzisiejszych czasach;-)

Matinka - Śro 28 Paź, 2015 22:21

Jo-asia napisał/a:
mogą być pikantne

Nie, nie jestem masochistką, tak myślę.
Potrzebuję spokoju, stabilizacji. Mam ochotę spędzać wieczory w bujanym fotelu z książką w ręku, połazić po lesie, umówić się na kawę. Nie patrzeć wciąż na zegarek.

Ann - Śro 28 Paź, 2015 22:39

Matinka napisał/a:

Czytam wątek Ann, tam jest mnie wiele, w tym co inni widzą.
:mysli:
Matinka - Śro 28 Paź, 2015 22:45

Chodzi mi to, że ja siebie odnajduję, w tamtych interpretacjach.
Jo-asia - Czw 29 Paź, 2015 13:06

Matinka napisał/a:
Potrzebuję spokoju, stabilizacji. Mam ochotę spędzać wieczory w bujanym fotelu z książką w ręku, połazić po lesie, umówić się na kawę. Nie patrzeć wciąż na zegarek.

i to.. było pretekstem do zmian
Przyszedł dzień. Po urlopie, wypoczęta, wróciłam do pracy. Za dwa dni, dałam wypowiedzenie. Nie przemyślane, nie przedyskutowane. Było tylko jedna myśl.. KONIEC, nie chcę tak dłużej żyć. Podobne to było do dnia, gdy postanowiłam przestać pić.
Różnica była taka, że już strachu nie byłam w stanie czuć. Nie zastanawiałam się... jak to będzie, jak przeżyję. Nic mnie nie interesowało. Tylko, nie wracać tam więcej.
Matinka napisał/a:
Joasiu, nie jestem w stanie zakochania w życiu, jakiego Ty doznajesz ;)

moje zakochanie.. jeśli jest zakochaniem, też minie ;)
Wszelkie odchylenia w prawo czy lewo.. w górę czy w dół... różnią się tylko nazwą.
Natomiast.. towarzyszenie temu, zgoda na.. niech się dzieje.. jest niekończącym się zaskoczeniem. Przyjemnym, takim.. że sama na to nigdy bym nie wpadła.
I dla jasności.. kasa nie płynie (jeszcze :mgreen: ) strumieniami. Nie znam swojego miejsca, nadal nie wiem co będę robić, gdzie pracować.. tu raczej długo nie będę.. a może, będę :mysli: nadal mam komornika na karku, nie mam mieszkania, auta.. i nie wiem co tak jeszcze można mieć :mgreen:
a mimo to... tych spraw, które kiedyś nie pozwalały mi żyć... ja kocham życie :)
:buzki:

Matinka - Czw 29 Paź, 2015 23:32

Jo-asia napisał/a:
moje zakochanie.. jeśli jest zakochaniem, też minie
Wszelkie odchylenia w prawo czy lewo.. w górę czy w dół... różnią się tylko nazwą.
Natomiast.. towarzyszenie temu, zgoda na.. niech się dzieje..

Joasiu, napisałam, że to zakochanie jest stanem niemal doskonałym, bo może się przerodzić w dojrzałą miłość, już taką bez podskoków i gwałtownego bicia serca, ale stałą, niezachwianą, cierpliwą i dozgonną ;)
Wiem, że masz różne doświadczenia, czytam Twoje wpisy, ale właśnie podoba mi się Twoja akceptacja i otwartość, zgoda "na jutro".

Wciąż jestem na etapie szukania pracy stałej, która da mi jakie takie zabezpieczenie życiowe. Ten obecny etap, może być ważny i pomocny, dlatego chcę to pociągnąć. A, że czasem sobie pojojczę, to taka słabość ducha i potrzeba poużalania się nad sobą i powiedzenia w ten sposób "niech mnie ktoś przytuli!" :krzyk:
W gruncie rzeczy nie jest źle, nie mam komornika na karku, mam autko, mam dach nad głową, mam utrzymanie, nie ja utrzymuję rodzinę.

Matinka - Czw 29 Paź, 2015 23:35

Dziś sobie wieczorem szłam ulicą i kolejny raz myślałam, jak to dobrze, że jestem "czysta".
O każdej porze dnia i nocy mój wzrok jest trzeźwy, krok pewny, oddech bez cugu :)

Matinka - Czw 29 Paź, 2015 23:43

pterodaktyll napisał/a:
Matinka napisał/a:
O każdej porze dnia i nocy mój wzrok jest trzeźwy,

Pomroczność jasna? :mysli: ..... ;)

Wiedziałam, że wzbudzę podejrzenia :mgreen:

Matinka - Czw 29 Paź, 2015 23:51

Posiadam wiele cennych rzeczy i nie lubię stanu, kiedy przestaję to widzieć.

Ps. Coś jednak mam nie tak z tym spojrzeniem;-)

siwy56 - Pią 30 Paź, 2015 00:09

Matinka napisał/a:
kolejny raz myślałam, jak to dobrze, że jestem "czysta".

Ciekawe,też tak mam,a nasila to się podczas kontroli policyjnej kiedy jestem za kierownicą ....panie kierowco proszę dmuchać,...pierw palpitacja serca,potem ulga,czego się boję ,przecież jestem "czysty",siła sugestii ,podświadomość,kiedyś pewnie to minie ,chyba że prędzej zejdę na zawał. :mysli: :rotfl:

Jo-asia - Pią 30 Paź, 2015 06:11

ups... :oops:
widocznie to moje zakochanie.... zakrecilo mnie zupełnie
nadrabiam.. :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz: :pocieszacz:

Jo-asia - Pią 30 Paź, 2015 06:17

A tak przy okazji.
W dzisiejszych czasach, szukasz stałego etatu?
Ja juz dwukrotnie samą zrezygnowałam z umów na czas nieokreślony. Teraz mam5/8 etatu na trzy lata.
Jeśli przyjmuję jutro... co za znaczenie ma etat na jaki pracuję?

smokooka - Pią 30 Paź, 2015 11:34

Jo-asia napisał/a:
co za znaczenie ma etat na jaki pracuję?
kredytowe znaczenie ma zdaje się
Jo-asia - Pią 30 Paź, 2015 11:59

smokooka napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
co za znaczenie ma etat na jaki pracuję?
kredytowe znaczenie ma zdaje się

:rotfl: a mnie właśnie brak takiej zdolności, bardzo pasuje... dość żyłam na kredyt ; )

Matinka - Pią 30 Paź, 2015 23:00

Joasiu, głasków wystarczy pewnie na parę tygodni :lol2:
Twoja gotowość, uważność, refleksja, dzielenie się do świadczeniem są dla mnie bardzo ważne, cenne. Dziękuję :skromny:
Już wiele skorzystałam, nawet patrząc w jaki sposób piszesz posty, jak się zwracasz do innych, jak opowiadasz, jak widzisz różne sytuacje to jest dla mnie inspiracją :)
Czasem biorę, czasem się zastanawiam czy to może być moje, czy chcę, aby było moje, czy to wskazuje mi inną drogę... W każdym razie Twoja perspektywa zawsze mnie ciekawi i zastanawia.

Jeśli chodzi o pracę, to przede wszystkim chodzi mi o zatrudnienie z umową o pracę, która daje pewne przywileje i gwarancje. Możliwość urlopu, skorzystania ze zwolnienia lekarskiego, składkę na super emeryturę ;) Przez parę miesięcy pracowałam tak, że nie miałam nic z tych rzeczy. A mając kilku pracodawców trudno było nawet wziąć parę dni urlopu, z resztą ze stratą finansową, bo jak nie pójdę to nie zarobię. A w tej pracy dyspozycyjność, solidność to podstawa. Dlatego świątek, piątek czy chora to stawić się musiałam.
O kredycie nawet nie pomyślałam, ale Smokooka ma rację, to też istotne.
Nie lubię pożyczać i na szczęście dotychczas życie mnie do tego nie zmusiło, ale nigdy nie wiadomo, czy nie będzie takiej konieczności.

Jo-asia - Sob 31 Paź, 2015 10:02

Matinka napisał/a:
Dziękuję :skromny:

dziękuję :)
Matinka napisał/a:

Czasem biorę, czasem się zastanawiam czy to może być moje, czy chcę, aby było moje, czy to wskazuje mi inną drogę

za to, także dziękuję.. szczególnie za.. słuchanie siebie, za weryfikację :)
Matinka napisał/a:

Jeśli chodzi o pracę, to przede wszystkim chodzi mi o zatrudnienie z umową o pracę, która daje pewne przywileje i gwarancje. Możliwość urlopu, skorzystania ze zwolnienia lekarskiego, składkę na super emeryturę ;)

z założenia :figielek:
miałam te przywileje i nie umiałam z nich korzystać.. no emerytury mi jeszcze nie proponowali :rotfl: zwalniając się, szukając nowej pracy.. nie interesowało mnie, na jaką umowę będę pracowała, sami zaproponowali :mgreen:
poczucie bezpieczeństwa... nie zbudujesz na zewnątrz
to jest największe ryzyko, wręcz szaleństwo.. czy głupota, jak kto woli... czuć się bezpiecznym bez względu na warunki

i jeszcze jedno... każde tłumaczenie się, jest manipulacją siebie :skromny:

Matinka - Sob 31 Paź, 2015 15:48

Cytat:
poczucie bezpieczeństwa... nie zbudujesz na zewnątrz

Tak, to prawda, dobrze, że to wyciągnęłaś na wierzch, dodaję do swoich przemyśleń :)
Tu, w przypadku pracy, to taka zapobiegliwość, która ma mi dać profity.
Czysto pragmatyczne podejście, jeśli mogę mieć zatrudnienie, które mi daje pewne prawa - dni wolne za dni pracy, wynagrodzenie w przypadku choroby, to mi się to kalkuje bardziej niż praca na zlecenie.
Stosuję zasadę zmień co możesz zmienić, zaakceptuj na co nie masz wpływu.
Tak po genach i zachowaniu rodziców, należę raczej do zwierząt, co to gromadzą zapasy na zimę, albo jak mrówki cierpliwie i wytrwale krzątają się całe życie.
Jak pada deszcz to chowam się pod daszkiem, jak nic nie ma to udaję, że jestem roślinką spragnioną wody ;)

Matinka - Sob 31 Paź, 2015 16:07

Jo-asia napisał/a:
i jeszcze jedno... każde tłumaczenie się, jest manipulacją siebie

Ale jak to? Jak to? :shock:
Głowa mi spuchnie od myślenia, gdzie ja co i jak się zmanipulowałam :mgreen:
Nie wiem, pewne sprawy wymagają naświetlenia, wytłumaczenia, przybliżenia, rozłożenia na czynniki proste, ale że to pachnie manipulacją?
No, dobra.
Wiem, że najważniejsze domeny mojego życia dość dziwnie ustawiłam - tak patrząc z boku może się wydawać. W odpowiedzi na tę opinię, która silniej rodzi się we mnie na skutek nabytych przekonań niż w rzeczywistości pochodzi z zewnątrz, szukam usprawiedliwienia czy też argumentów, które mnie samą mają przekonać czy uspokoić. I słabo mi to wychodzi. Dlatego tak się czuję, jak się czuję.

Jo-asia - Sob 31 Paź, 2015 16:20

nic dodać.. nic ująć... mądra Matinka jesteś :mgreen:
a tak wogóle, jak Ty masz na imię?
odpowiedź może być na pw.. jak Ci tu... nie pasuje napisać :)

Matinka - Sob 31 Paź, 2015 22:24

drggb
Brakuje mi Jacka - dts, jego przymrużenia oka.
Joasiu, sprawdzasz moją reakcję na komplementy? ;) Miałam wykwit rumieńca na jakieś 10 sekund :mgreen:
Ja tylko wychwytuję wiele informacji tu na forum i wykorzystuję na własne potrzeby 8)
Jo-asia napisał/a:
a tak wogóle, jak Ty masz na imię?

-powiedziała Joasia zerkając uważniej znad okularów
-Lalusia Mądrusia, dygnęła zgrabnie Matinka :lol:

W mojej kompanii górskiej mam swoją ksywkę, która zrosła się ze mną, że nie słyszę jak ktoś inaczej do mnie mówi. Tutaj też, Matinka to moje drugie ja, niech tak zostanie. A jak się spotkamy to jasne, że powiem, imię pospolite noszę sobie.

Jo-asia - Sob 31 Paź, 2015 22:27

Nie noszę okularów :nerwus:

:D

Matinka - Sob 31 Paź, 2015 22:33

No dobrze, to obejrzyj ze mną to wideo (robi na mnie wrażenie) i posłuchaj piosenki :)

Jo-asia - Sob 31 Paź, 2015 22:44

ustrzeliłaś mnie....
dawno.. a może jeszcze nikt, nie trafił tak we mnie, jednym strzałem ergr

Matinka - Nie 01 Lis, 2015 12:27

Zaniepokoiłaś mnie Joasiu, takie dziwne wczoraj zestawienia powstały.
Miłość-ofiara, potem zastrzelenie-podziękowanie...
Jeśli trafiłam, to przypadkiem i żywię nadzieję, że nie było to bolesne.

pterodaktyll napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
czarownicą nie każdy może być

Co prawda to prawda :mgreen:


A jeśli chodzi o Ptero, to przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie.
Skrzydlaty zaprosił wtedy do swego powozu cztery niewiasty i tu zaczęły się pewne perypetie ;) Pojazd całkiem nie chciał jechać tam, gdzie powinien. Najpierw wybrał drogę do kolejnej niewiasty, potem coś w kółko zawirował. Przy tym nawigacja też całkiem zwariowała 8) :mgreen: W końcu kierowca się poddał i dał się poprowadzić ;)

Jo-asia - Nie 01 Lis, 2015 12:46

Matinka napisał/a:
W końcu kierowca się poddał i dał się poprowadzić ;)

jakoś tak nosem czuję... że to nadal trwa, piszę o Pterku :mgreen:

zastrzeliłaś mnie.. bo dokładnie trafiłaś w to czego pragnę :)
i jestem coraz dalej, na tej desce.. ;)

Matinka - Wto 03 Lis, 2015 16:45

Joasiu, a ja mam lęk wysokości i mi się żołądek ściska jak patrzę na te kroki nad przepaścią.
Ta scena może mieć wiele znaczeń, każdy znajdzie w niej coś innego.
Mnie w tej historii pociąga wolność wyboru i taka relacja z drugim człowiekiem, że każda decyzja jest możliwa. Bliskość tak silna, że w tej karkołomnej wędrówce są oddzielnie a jednak razem. Odwrócenie i pozorne odejście, tymczasem każdy krok jest tak stawiany, żeby wyważyć deskę, pewna asekuracja z drugiej strony, podłoże ma pozostać stabilne.

Jo-asia - Wto 03 Lis, 2015 17:52

Też mam lęk wysokości.. znaczy miałam.. dawno nie konfrontowałam.
Natomiast zaufanie... takie, jak tam.. do drugiej osoby... bezcenne :serce:
hmm, do tego, do końca nie wiesz... komu ufasz, kogo masz za plecami a i wogóle...
rozmarzyłam się :mgreen:

Matinka - Pią 06 Lis, 2015 20:35

Jo-asia napisał/a:
Też mam lęk wysokości..

Mamy też wspólne choroby ;)
Jo-asia napisał/a:
Natomiast zaufanie... takie, jak tam.. do drugiej osoby... bezcenne

Jo-asia napisał/a:
hmm, do tego, do końca nie wiesz... komu ufasz, kogo masz za plecami a i wogóle...
rozmarzyłam się

Może to wcale nie jest w sferze marzeń...?
Zauważyłam, jak wielkość tego zaufania w dużej mierze zależy ode mnie. Przecież ta druga osoba się tak nie zmienia, jak zmienia się moje zaufanie.
To się dzieje we mnie w środku, rośnie - maleje...

Matinka - Pią 06 Lis, 2015 20:59

Pod koniec tygodnia pracuję fizycznie i to jest taki fajny czas na rozmyślania.

Jo-asiu, z takich słów, które posiałaś, które wiem, że są kluczem do poprawy to jest "wdzięczność". To bardzo trudno przychodzi, ale wiem, że warto się na to otworzyć.

Jo-asia - Pią 06 Lis, 2015 21:06

Matinka napisał/a:
To bardzo trudno przychodzi, ale wiem, że warto się na to otworzyć.

z czym, ta trudność się wiąże?
ja, się tego uczyłam.. od najdrobniejszych spraw

i chyba dziś na nic więcej mnie nie stać .. jakaś, cisza we mnie jest :)

Jo-asia - Pią 06 Lis, 2015 21:07

Matinka napisał/a:

Może to wcale nie jest w sferze marzeń...?

a to... mój krzyż... ale o tym, kiedyś

Matinka - Pią 06 Lis, 2015 21:17

Jo-asia napisał/a:
z czym, ta trudność się wiąże?
ja, się tego uczyłam.. od najdrobniejszych spraw

Najpierw trzeba wyczulić się na postrzeganie i rzeczywiście zobaczyć te drobne rzeczy, a czasem nawet całkiem olbrzymie, które są obok i pozostają niewidoczne.
Za to widzi się szklankę w połowie pustą, czemu to jest łatwiejsze?
Ale powiedzmy, że można wprawić się w wyłapywaniu tych dobrych i radosnych przejawów żywota, ale to jeszcze nic. Jak cieszyć się z tej pustej szklanki? A może jeszcze z potłuczonej? ;)

Jo-asia - Pią 06 Lis, 2015 21:51

Matinka napisał/a:
A może jeszcze z potłuczonej? ;)

dziś moja tak właśnie wygląda.. ;)
hmm, i już miałam napisać.. więc nie wypowiem sie na temat wdzięczności
a tu masz :mgreen:
zaraz przyszło do mnie... kupię se za to nową.. szklankę, jest pretekst.. okazja

jak sie wypracuje taki mechanizm, on działa.. nawet jeśli o tym "nie wiem"
i poprawiłaś mi humor, choć na chwilę :buziak:
dzięki :)

Matinka - Pią 06 Lis, 2015 22:49

Jo-asia napisał/a:
dziś moja tak właśnie wygląda..
hmm, i już miałam napisać.. więc nie wypowiem sie na temat wdzięczności
a tu masz
zaraz przyszło do mnie... kupię se za to nową.. szklankę, jest pretekst.. okazja

No popatrz Joasiu, jak te przypadki chodzą po ludziach ;)
Ja tutaj o wdzięczności, a tu bęc - szklanka rozbita...
Ale czekaj zanim nową kupisz, to Ci przypomnę starą zabawę z dzieciństwa.
Jak to można było z kawałka szkiełka cudo zrobić :D
Śmiesznie, w Wikipedii znalazłam cały pasujący opis, tak się właśnie kiedyś bawiłam, a Ty? Może jeszcze coś nam z tego zostało? ;)
:pocieszacz:

"Widoczek (niebko, sekret, aniołek) – kreatywna zabawa dziecięca, popularna, szczególnie wśród dziewcząt, w różnych regionach Polski w drugiej połowie XX w.

Zabawa polega na tworzeniu pewnego rodzaju kolażu. W ziemi, w miejscu zwykle ustronnym (np. zakątki podwórka lub boiska szkolnego) tworzone było małe zagłębienie, w którym dziecko umieszczało różne drobne przedmioty, tworząc kompozycję plastyczną, nakrywaną następnie kawałkiem szyby i przysypywaną ziemią. Jako elementy używane były zwykle drobne kwiatki, listki, koraliki, kawałki staniolu lub kolorowych opakowań. Widz, którym może zostać tylko osoba wtajemniczona, aby obejrzeć widoczek, musiał oczyścić fragment jego powierzchni z ziemi, niekiedy przy użyciu własnej śliny.
Pojawiająca się w zagłębieniu w ziemi kolorowa kompozycja, przypadkowo wykadrowana przy oczyszczaniu, oglądana przez cienkie szkło, daje efekt plastyczny, często zaskakujący przez kontrast z otoczeniem i pewną nieprzewidywalność. Zabawa była szczególnie popularna wśród dzieci miejskich w czasach, gdy telewizja nie była jeszcze powszechnie dostępna. Dawała dzieciom możliwość kreacji plastycznej, a jej atrakcyjność zwiększana była elementem elitarności i dostępności tylko wtajemniczonym."



szika - Pią 06 Lis, 2015 22:52

ja się tak bawiłam :)
Matinka - Pią 06 Lis, 2015 22:59

:)
Dużo mieliśmy pomysłów, my dzieci drugiej połowy XX wieku ;) .
Kapsle z flagami po desce piaskownicy, miasta państwa z rysowaniem patykiem na ziemi, i jeszcze nożem rzucaliśmy - tylko już mi się kręci czy to w tej zabawie czy innej.

Jo-asia - Pią 06 Lis, 2015 23:26

Z tym nożem... pamiętam :mgreen:
zawsze mi najmniejszy kawałek zostawał :rotfl:

Jo-asia - Sob 07 Lis, 2015 10:18

Matinka napisał/a:
Jak cieszyć się z tej pustej szklanki? A może jeszcze z potłuczonej? ;)

nigdy w trakcie

Wdzięczność, to nie pozytywne myślenie. I choć wymaga nauczenia, nie może stać się zamiennikiem, mechanizmem obronnym, wyuczonym.
To cały proces, który aby był "skuteczny", w swej drodze, dotyka do żywego bólem.. strachem i tym wszystkim, czego czuć bym nie chciała. Przed czym, pół życia uciekałam.
Wdzięczność jest zamknięciem, przynosi ze sobą zrozumienie doświadczenia. Otwiera oczy, poszerza horyzont. Wówczas jest, spontaniczna i dopiero wtedy, można przejść do kolejnego etapu.. zadośćczynienia. Wtedy do głosu dochodzi, miłość.
Pamiętam, że jedno z moich doświadczeń. Wdzięczność dopiero przyszła po dwóch latach, po przebaczeniu.

Matinka - Śro 18 Lis, 2015 21:48

Jo-asia napisał/a:
“ Dla mężczyzn i kobiet, którzy nie boją się kochać, nie są ogarnięci obsesją odrzucenia, jedną z największych przyjemności bycia kochanym jest sprawianie, by partner czuł się bardziej widzialny dla siebie samego, bardziej świadomy siebie, by bardziej doceniał siebie. To wielka przyjemność prowadzić partnera na coraz głębsze poziomy odkrywania siebie. Taka postawa wynika z autentycznej fascynacji drugą osobą, z chęci zobaczenia i zrozumienia jej, ze zdania sobie sprawy, że to jest proces bez końca. Wbrew stereotypowi mówiącemu o ślepej miłości miłość ma moc widzenia z największą ostrością i najgłębiej, ponieważ jest tu motywacja, inspiracja. ”

Nathaniel Branden


Joasiu, pozwoliłam sobie przekleić. Lubię spotkać takie myśli, które zachwycają celnością.
Rozwój w związku. Rozwój związku. Dobrze, że tak może być.

Cieszy mnie, że jestem podatna na refleksje. Nie wiem, ile z tego wynika, ale przynajmniej widzę jakiś kierunek.

Matinka - Śro 18 Lis, 2015 21:57

W swoim alkoholizmie czy też w abstynencji jestem stabilna - patrząc wstecz i na teraz.
Ale wiem, że nie ma nic pewnego.
Natomiast mam poczucie, jakby pojawiła się nowa faza - otwieranie przeszłości, ukłucia wstydu. Z boku, z dystansem, ale z takim wyostrzonym spojrzeniem.

Matinka - Śro 18 Lis, 2015 22:09

W uzależnieniu najgorsze jest dla mnie same uzależnienie.
Niemoc, bezsilność, poddanie się.
Wiem, że w założeniach trzeźwienia jest całkiem inaczej, że poczucie bezsilności jest punktem wyjścia, początkiem leczenia. U mnie ten etap wystąpił przed utonięciem.
Podjęcie abstynencji, nie było walką, ale było już działaniem, było aktywnością, było zmianą, było zapobieganiem.
Tę bezsilność poczułam, kiedy na jednej z imprez, zaczął ze mną rozmawiać kolega trzeźwy alkoholik, z kilkunastoletnim stażem. Zwrócił mi uwagę, że mam problem.
Powiedziałam, że wiem, ale nie mogę przestać, że spotkamy się za rok i będzie jeszcze gorzej.
I tak było.

Matinka - Śro 18 Lis, 2015 22:12

Jo-asia napisał/a:
Z tym nożem... pamiętam :mgreen:
zawsze mi najmniejszy kawałek zostawał :rotfl:


Ale było Cię za to najtrudniej trafić ;)

pterodaktyll - Śro 18 Lis, 2015 22:16

Cytat:

W uzależnieniu najgorsze jest dla mnie same uzależnienie.

Przez chwilę poważnie
Czy Ty cała jesteś tym uzależnieniem czy też jakaś część Ciebie jest chora? Jak to widzisz na dzisiaj?

Matinka - Śro 18 Lis, 2015 22:31

Myślę, że jestem podatna na uzależnienie.
Wiem, że abstynencja ratuje przed uzależnieniem.
Wiem, że abstynencja jest stanem, który można osiągnąć i go cenić. Wiem, bo tak mam.
Przyglądam się swojej "podatności", na czym polega, czy wymaga zmiany, akceptacji czy uwagi.
Nie potrafię ocenić czy jest to choroba (oczywiście mówię o swoim odczuwaniu, a nie o medycznej klasyfikacji alkoholizmu).

pterodaktyll - Śro 18 Lis, 2015 22:43

Matinka napisał/a:
abstynencja ratuje przed uzależnieniem

Matinka napisał/a:
abstynencja jest stanem, który można osiągnąć i go cenić.

Pozostając wyłącznie w stanie abstynencji i nie robiąc nic więcej ponad jej utrzymywanie, zwiększa się ryzyko nawrotu i powrotu choroby. Bez rozwoju osobistego nie ma mowy o trzeźwieniu i człowiek zamiast iść do przodu i rozwijać się duchowo, zaczyna się cofać, skupiając się wyłącznie na problemie swojego alkoholizmu, co w konsekwencji powoduje nawroty, głód itd itp. Stąd było moje pytanie. Jeśli postrzegasz siebie wyłącznie poprzez pryzmat swojej choroby (bo to jest choroba, czasem nawet bywa śmiertelna) podświadomie zaczynasz się skupiać wyłącznie na problemie, natomiast cała reszta Twojego trzeźwienia leży i kwiczy, co w konsekwencji powoduje, że sama w końcu nie wiesz po co Ci to wszystko, nie bardzo wiesz kim jesteś ani jaką drogą chcesz iść dalej przez życie. Czy gdybyś była chora na jakąś inną ciężką chorobę skupiałabyś się wyłącznie na tej chorobie, czy postrzegałabyś, że poza nią istnieje również normalne zwykłe życie? Pewnie choroba determinowałaby Twoje poczynania, ale jakaś część Ciebie funkcjonowałaby zupełnie normalnie. Podobnie jest z tym alkoholizmem......

Jo-asia - Śro 18 Lis, 2015 22:46

Matinka napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
Z tym nożem... pamiętam :mgreen:
zawsze mi najmniejszy kawałek zostawał :rotfl:


Ale było Cię za to najtrudniej trafić ;)

widzisz, wszystko zależy od punktu patrzenia
dla mnie.. przy mojej wielkiej stopie :D było to.. przegraną

Przyszedł taki moment, w pracy nad uzależnieniem, kiedy podjęłam decyzję.. ryzyko, pójścia dalej. Kiedy na co dzień, utrzymywanie abstynencji nie stanowiło problemu.
Zdjęłam alkoholizm z pierwszego miejsca. Zaraz za nim znalazło się, odnalezienie się, radzenie sobie w normalnym życiu. Nauczona z terapii, pracy z alkoholem.. jak z nim żyć, wykorzystałam sposób na ... współuzależnieniu. To był mój kolejny krok. I dla mnie przełomowy. I nie tylko dla mnie :rotfl:
Równocześnie wyszło DDA.
Bardzo szybko, zaczęłam chłonąć alternatywne myślenie..duchowe (tak zwane). W tym bardzo szybko, poznawałam.. rozwiązywałam podstawowe uczucia..odrzucenia, wstydu, żalu, krzywdy, strachu, złości. To wszystko, na bieżąco.. z dnia dzisiejszego, to co wychodziło. Nie musiałam specjalnie wracać do przeszłości.. ona sam przychodziła do mnie.
Tylko ja jestem szalona... i to miało takie podłoże. Nie czaruję, jakby co ;)

Matinka - Śro 18 Lis, 2015 23:22

Pterodaktylu, dla mnie jest oczywiste, że abstynencja jest tylko warunkiem trzeźwienia.
Takim fizycznym, niezbędnym komponentem. I pierwsze miesiące czy nawet rok-dwa podlegają tej fizyczności. Cała fizyczność daje się wtedy we znaki, tak ja miałam.
Moja uwaga nie skupia się na alkoholizmie. Początkowo tylko musiałam poznać na czym on polega, odczuwałam też skutki wcześniejszego trwania w nałogu. Natomiast zajmuję się życiem, bardzo konkretnymi i realnymi sprawami to dla mnie też jest kolejnym ważnym składnikiem mojego trzeźwienia - realizm, radzenie sobie z rzeczywistością. Z tym nierozerwalnie wiąże się sposób myślenia, filozofia, uporządkowanie swoich uczuć - wszystko w stałym procesie. I w tym też pozostają niezwykle ważne relacje ze światem.
Jeśli alkoholizm jest chorobą ciała, umysłu i duszy to jeśli ma nastąpić rozwój czy też zdrowienie to myślę, że powinnam też przyjrzeć się sobie przez pryzmat alkoholizmu. Uzależnienie jest doświadczeniem, które ma coś wnieść i o tyle wymaga zwrócenia uwagi.

Mówię "abstynencja" dla świętego spokoju, bo to jedno jest pewne, natomiast "trzeźwienie" "duchowość" "rozwój osobisty" to stany niemierzalne, nieobiektywne, względne i takie bardzo prywatne;-)

pterodaktyll - Śro 18 Lis, 2015 23:25

Matinka napisał/a:
dla mnie jest oczywiste, że abstynencja jest tylko warunkiem trzeźwienia.

So what's the problem? :mysli: :bezradny:


I do not understand :bezradny:

Matinka - Śro 18 Lis, 2015 23:26

Jo-asia napisał/a:
Tylko ja jestem szalona...

Wiesz Joasiu, mi się wydaje takie normalne i naturalne, to co piszesz :)
Jo-asia napisał/a:
Nie musiałam specjalnie wracać do przeszłości.. ona sam przychodziła do mnie.


I ja specjalnie nie wracam. Czasem mi się pewne rzeczy przypominają i działają przeciw mitom, które mogły się we mnie zachować.

Matinka - Śro 18 Lis, 2015 23:36

pterodaktyll napisał/a:
Matinka napisał/a:
dla mnie jest oczywiste, że abstynencja jest tylko warunkiem trzeźwienia.

So what's the problem? :mysli: :bezradny:

I do not understand :bezradny:


Na teraz, nie ma problemu :)
Mam potrzebę słuchania i podzielenia się czasem swoimi myślami.

Jo-asia - Czw 19 Lis, 2015 17:59

Matinka napisał/a:

Wiesz Joasiu, mi się wydaje takie normalne i naturalne, to co piszesz :)

dziś, też jest normalne
wtedy.. czułam szaleństwo :rotfl:
Matinka napisał/a:
Wiem, że w założeniach trzeźwienia jest całkiem inaczej, że poczucie bezsilności jest punktem wyjścia, początkiem leczenia. U mnie ten etap wystąpił przed utonięciem.

Bezsilność bardzo szybko ogłosiłam.
Oparłam ją, na złudnym.. poczuciu bezpieczeństwa. Strachu przed zapiciem. I jak w początkowym etapie, było to świetne rozwiązanie. Z czasem, zaczęło mnie to ograniczać.
Podstawą tego było, podważanie, zaufania do siebie. Nie twierdzę, że to świadome postępowanie terapeutów. Mówię, że ja tak zbudowałam sobie mur ochronny.
Aby iść dalej, wpierw musiałam go rozebrać. Zaufać sobie. Przestać wszystko postrzegać.. tłumaczyć tym, że chce mi sie pić. Dla mnie, to było szaleństwo. Lampka, z tyłu głowy długo jeszcze świeciła. Aż kiedyś, po prostu zgasła. Wtedy dopiero dostrzegłam, że tzw bezsilność przemieniła sie w świadoma decyzję.. nie piję alkoholu.
Matinka napisał/a:
Myślę, że jestem podatna na uzależnienie.

I dotarło, że nie tylko w alkohol.. uciekałam przed sobą, swoimi uczuciami czy wspomnieniami. Przed życiem, które wydawało mi się.. strasznie trudne.
Dziś, wierze w siebie.. ufam sobie i czasem nadal czuję szaleństwo :rotfl:
Czuję je wtedy, gdy uświadamiam sobie... jak bardzo skomplikowane wydawało mi się to.. co jest tak bardzo proste. Proste w chwili, gdy rozumiem siebie.

Ten cytat o związku. To jest fascynujące. Na ten moment, nic tego nie pobija.. nic.
I na związek, patrzę jako na ...każdą relację z innym człowiekiem... każdą :)

Matinka - Wto 01 Gru, 2015 19:50

Pamiętam sny z każdej nocy, to nie jest miłe, to jest męczące.
W pierwszych dniach abstynencji miałam jeden sen alkoholowy, był raczej związany z lękiem, że się napiłam, albo z podejrzeniem, że się napiłam.
A tej nocy, był bardzo przykry. Sen, że budzę się na strasznym kacu a moje towarzystwo opowiada mi, co wyrabiałam w nocy. Przerwałam abstynencję i piłam jak smok, szalałam całą noc po knajpach i wydawałam pieniądze. A ja nic nie pamiętałam, albo raczej tak jak przez mgłę widziałam i to układało mi się w jakąś koszmarną ale możliwą historię. I emocje, które czułam też były realne: wstyd, żal, upokorzenie. Z płaczem poszłam do tego alkoholika, który jako jedyna osoba, zwrócił uwagę na mój problem. Obudziłam się całkiem rozbita.
I podejrzewam, że na ten sen wpłynęło coś, co tu przeczytałam.
Co mnie uderzyło, wywołało sprzeciw w rozumie, ale znalazło "tak" w podświadomości. Masz rację, jesteśmy takimi samymi beznadziejnymi nieszczęśnikami, bez szans na ratunek - to siedzi w głębi, a rozum próbuje to zmienić.
Czy to istotne czy część mnie czy cała jestem chora? Ta część jest i nie wiem, do czego jest zdolna. A poza tym jest.

Jo-asia - Wto 01 Gru, 2015 21:22

To nieświadoma cześć Ciebie, siebie tak widzi.
To jednak nie problem podświadomości.
Jest ktoś komu ufasz. I jest to męski aspekt, bardzo dobrze. Przez zaufanie jemu.. zdobędziesz zaufanie do siebie.
Sen zachęca do pracy nad uczuciami, które były tak wyraźne.
Teraz, jest na to właśnie czas.

Janioł - Wto 01 Gru, 2015 23:17

Matinka napisał/a:
podejrzewam, że na ten sen wpłynęło coś, co tu przeczytałam.
na taki sen to wpływ ma kontakt z wyzwalaczem i jest on ( ten sen) objawem głodu I czasami jest to wyzwalacz wewnętrzny np. stress , emocje nadmierne byż może wywołane
Matinka napisał/a:
Co mnie uderzyło, wywołało sprzeciw w rozumie,

Matinka - Śro 02 Gru, 2015 00:04

Joasiu, dziękuję.
Za chwilę więcej.

Janiele, od długiego czasu jestem w stresie i jestem w dość mizernym stanie.
Natomiast emocje wywołało coś, co przeczytałam wieczorem.
I to "coś' dobrze, że zaistniało.
Z resztą u mnie nie trudno wzbudzić emocje;-)
Ostatnio też podczytuję książkę o alkoholikach, ona też mnie porusza.
To tak trochę jak z alergią, że trudno czasem ustalić czynnik, który ją wywołuje.
Ten sen (nie wiem jakie miał źródło), wyjątkowo intensywny był, ale w rzeczywistości nie dominuje strach przed alkoholem. To co mnie martwi, to poczucie mojej "nieobecności".

Joasiu, ten niepijący alko, to ważna i życzliwa mi osoba, ufam mu i wiele zawdzięczam, choć rozmawialiśmy zaledwie parę razy w ciągu paru lat.
Mamy bardzo sporadyczny kontakt. Ostatnio minęło wiele, wiele miesięcy...
Ale jeszcze by się znalazły i inne osoby, którym ufam :)

Matinka - Śro 02 Gru, 2015 00:08

Tak, to mnie dotyczyło.
Janioł - Śro 02 Gru, 2015 05:38

Matinka napisał/a:
był raczej związany z lękiem, że się napiłam, albo z podejrzeniem, że się napiłam.
to akurat czy napiłaś się we śnie czy tylko chciałaś czy cokolwiek byłoby tam z alkoholem o nie ma znaczenia I Twoje chcenia czy nie chcenia w sennych wizjach są nie istotne
Matinka - Śro 02 Gru, 2015 08:45

Janiele, trochę się pogubiłam, to co było istotne w tym śnie?
Jo-asia - Śro 02 Gru, 2015 12:59

skoro podziękowałaś.. to idę dalej ;)
Matinka napisał/a:
wstyd, żal, upokorzenie

napisałaś, że coś Cię dotknęło
napisałaś, że to..dobrze
Jesteś gotowa aby pozwolić tym emocjom "wybrzmieć".
Co to oznacza? jak to zrobić?
nie uciekać od nich,
nie negować.. w sensie, nie powinnam tego czuć
zaopiekować sie tymi uczuciami, jak dzieckiem swoim własnym
To nie jest przyjemny proces. I mamy tendencję sie przed nimi chować.
Gdy się parę razy pozwoli na przeżycie ich świadomie... przynajmniej sie wie.. co to jest ;)
boli tak samo...
To, że ufasz komuś.. wystarcza. Nie musi być obok.

Ja dodatkowo słucham słów, jakie sie pojawiają w otoczeniu. Gram z nimi w skojarzenia.
Po co? te uczucia, tamują dostęp, do przekonania w podświadomości
Czasem wychwycenie tego przekonania samemu, kończy proces "wybrzmiewania" uczuć.
Kiedy jest koniec?.. ulga, po (w moim przypadku) spazmatycznym płaczu :)
a następnie.. najprzyjemniejsze.. zrozumienie o co chodzi ;)

Czasem, jedno podejście to za mało. Cierpliwości.
A jeszcze jedno...
ja do swojej podświadomości mówię, Rózia. Tak, mówił do mnie, gdy byłam mała mój kochany wujcio. Wyobrażam siebie siebie, małą i staram sie nawiązać kontakt, rozmowę.
Przytulam, jak sie da.. czy pozwalam aby była obrażona, wtedy czekam. Chodzi o to, aby usłyszeć, co się dzieje.. co się stało, jak się czuje.

zołza - Śro 02 Gru, 2015 13:13

Matinka napisał/a:
Pamiętam sny z każdej nocy, to nie jest miłe, to jest męczące.

Mam podobnie ;) mało tego uważam ,że sny sa odzwierciedleniem tego co dzieje się w naszej duszy a nie pozwalamy na jawie temu zabrzmieć. To jakby furtka przez którą nasze uczucia ( często skrywane nawet przed sobą na co dzień - świadomie czy mniej lub nawet takie o które się nie podejrzewamy ) mają ujście. We śnie jesteśmy bezbronni , nadzy i niewinni jak dzieci - mózg może spokojnie odreagowywać :) Kręci sobie filmy ...i zdarza się ,że męczy ;)

Jo-asia - Śro 02 Gru, 2015 14:20

zołza napisał/a:
Kręci sobie filmy ...i zdarza się ,że męczy ;)

filmy kręcisz sobie Ty :P
kiedy się mówi o dziecku, że jest męczące? ;)
sny, to jego sposób porozumiewania się z Tobą

ja tam bardzo rzadko mam sny.. znaczy śnie, nic nie pamiętam :)

zołza - Śro 02 Gru, 2015 15:22

Jo-asia napisał/a:
filmy kręcisz sobie Ty


To prawda :skromny: te , które sprawiają mi przyjemność mogę pociągnąć nawet do oczekiwanego finału ...baa nawet po przebudzeniu mogę wracając do spania wizualizować dalszą jego część. To o przyjemnych ...Męczące trudno przerwać - że nie wspomnę o kontynuacji :( One mocno zostają w mojej głowie ( dzień spieprzony na amen :P )
Matinka trochę weszłam Ci tu z prywatą :roll:

Jo-asia - Śro 02 Gru, 2015 15:32

zołza napisał/a:
One mocno zostają w mojej głowie ( dzień spieprzony na amen :P )

spisuje sny.. one czasem naprawdę mogą dużo wyjaśnić
tylko trzeba mieć klucz, nie tłumaczy sie ich dosłownie

zołza - Śro 02 Gru, 2015 15:42

Jo-asia napisał/a:
spisuje sny.. one czasem naprawdę mogą dużo wyjaśnić

Nie wierzę w znaczenie snów, wierzę w emocje i uczucia które je wywołują ;)

Jo-asia - Śro 02 Gru, 2015 18:24

zołza napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
spisuje sny.. one czasem naprawdę mogą dużo wyjaśnić

Nie wierzę w znaczenie snów, wierzę w emocje i uczucia które je wywołują ;)

:) dokładnie, słowo w słowo.. tak, kiedyś mówiłam
sen to, nie .. wróżba, czy przepowiednia czy przyszłość czy wyrocznia
to emocje i uczucia, na poziomie nieświadomym w dziś czy tam, teraz
a przemawia do mnie, w najprostszy, co nie znaczy zrozumiały ;) dla mnie sposób
oczywiście, bez odniesienia do realnego życia, są bez znaczenia :)

Matinka - Śro 02 Gru, 2015 21:21

pterodaktyll napisał/a:
Matinka napisał/a:
to co było istotne w tym śnie?

To, że skończył się happy endem :rotfl:


Dobre, dobre :mgreen:

Matinka - Śro 02 Gru, 2015 21:52

Jo-asia napisał/a:
napisałaś, że coś Cię dotknęło
napisałaś, że to..dobrze

To wszystko formuje się w sferze domysłów.
Tak sobie kojarzę, jaki mógł być ciąg zdarzeń.
Mam też pewne potwierdzenie obserwacji, co działa na mnie jak wyzwalacz.
Janioł może mieć rację. Dawne zachowania, a właściwie głód wywołuje we mnie pewien sposób myślenia. Na przykład poczucie własnej bezradności, braku wpływu na własny los, braku wartości, bezsens życia i działania, poczucie krzywdy, niezgoda ze światem i ten pstryczek, co to ma "rozjaśnić" spojrzenie. Już, już chciałam napisać kontrwersję, argumenty przeciwstawiające się takiej postawie, ale coś się w środku uruchomiło, coś się przypomniało. Taki zapłon. A w nocy zdaje się odbyła się libacja ;) Tyle, że nic z niej nie pamiętałam, jedyne silne uczucia jakie zaistniały we śnie to właśnie ten kac moralny po :evil2" .
Joasiu, rozumiem Twoją interpretację marzeń sennych. Zołzo, też dziękuję za podzielenie się swoim odbiorem snów. Pewnie głupio to zabrzmi, ale jakoś raźniej mi się zrobiło, że Ty masz podobnie z tym pamiętaniem. Nigdy nie miałam okazji z nikim porozmawiać o snach, o tym jak mają inni. Aż kiedyś zgadało się z przyjacielem, który nie pamiętał niemal żadnych swoich snów. Trochę z ciekawości popytałam innych i to pamiętanie marzeń sennych nie jest takie powszechne.
Ja marzę o nocy bez pamięci, bo to tak jakbym toczyła dwa równoległe życia, odczuwając nieraz zmęczenie, jakbym tonę węgla przekopała. I właśnie jest tak jak piszesz
zołza napisał/a:
Męczące trudno przerwać - że nie wspomnę o kontynuacji One mocno zostają w mojej głowie ( dzień spieprzony na amen )

Zostają jakieś niepokojące emocje, których trudno się pozbyć.

Matinka - Śro 02 Gru, 2015 22:23

W okresie abstynencji trafiłam na wykład, gdzie raz króciutko była mowa o snach. Bardzo mnie to zaintrygowało, właśnie marzenia senne jako droga do poznania siebie, jako również narzędzie terapeutyczne.
Jo-asia napisał/a:
Jesteś gotowa aby pozwolić tym emocjom "wybrzmieć".
Co to oznacza? jak to zrobić?
nie uciekać od nich,
nie negować.. w sensie, nie powinnam tego czuć
zaopiekować sie tymi uczuciami, jak dzieckiem swoim własnym
To nie jest przyjemny proces. I mamy tendencję sie przed nimi chować.
zołza napisał/a:
uważam ,że sny sa odzwierciedleniem tego co dzieje się w naszej duszy a nie pozwalamy na jawie temu zabrzmieć. To jakby furtka przez którą nasze uczucia ( często skrywane nawet przed sobą na co dzień - świadomie czy mniej lub nawet takie o które się nie podejrzewamy ) mają ujście. We śnie jesteśmy bezbronni , nadzy i niewinni jak dzieci - mózg może spokojnie odreagowywać

Jo-asia napisał/a:
sen to, nie .. wróżba, czy przepowiednia czy przyszłość czy wyrocznia
to emocje i uczucia, na poziomie nieświadomym w dziś czy tam, teraz

Są bardzo różne podejścia do marzeń sennych, uważa się je za ukryte pragnienia, które we śnie mogą się realizować; uważa się je też za bezpieczne odreagowanie - przepłynięcie nagromadzonych emocji; uważa się za rozwiązania, które podsuwa nam umysł. Pomagają osiągnąć równowagę, pokazują jacy jesteśmy naprawdę.
Chciałabym kiedyś coś poczytać więcej na ten temat, byłabym sama dla siebie niezwykle obfitym materiałem do interpretacji ;)

Matinka - Śro 02 Gru, 2015 22:27

pterodaktyll napisał/a:
Matinka napisał/a:
Ja marzę o nocy bez pamięci,

Jak to mówi Dobra Księga, trochę relaksu przed snem nigdy nie szkodzi ;)


:D

Prozaicznie może być też tak, że nieprzyjemne marzenia senne związane są z naszym zdrowiem i samopoczuciem.

pterodaktyll napisał/a:
obra Księga ma raczej na myśli ćwiczenia oddechowe


Tak, po górskich wycieczkach śpię o niebo lepiej :mgreen:

Janioł - Śro 02 Gru, 2015 22:42

Matinka napisał/a:
Janiele, trochę się pogubiłam, to co było istotne w tym śnie?
alcohol reszta to tylko dodatek
Jo-asia - Śro 02 Gru, 2015 22:45

Matinka napisał/a:
Chciałabym kiedyś coś poczytać więcej na ten temat, byłabym sama dla siebie niezwykle obfitym materiałem do interpretacji ;)

ja mówię jedynie o sobie, to co sama testuję na sobie :mgreen:
co do teorii, jeśli chcesz podeślę linka
to, nie jest naukowe podejście

Matinka - Śro 02 Gru, 2015 23:29

Janioł napisał/a:
Matinka napisał/a:
Janiele, trochę się pogubiłam, to co było istotne w tym śnie?
alcohol reszta to tylko dodatek


I był i nie był ;) Za to mocno odczułam konsekwencje picia. I to było takie dla mnie "memento mori".

Matinka - Śro 02 Gru, 2015 23:34

pterodaktyll napisał/a:
Matinka napisał/a:
Chciałabym kiedyś coś poczytać więcej na ten temat,

Freuda sobie poczytaj, najlepiej przed snem :mgreen:
Efekt gwarantowany :rotfl:

Takim częstym motywem w moich snach jest przeskakiwanie przeszkód, wspinanie się na siatki, przeskakiwanie płotów, ogrodzeń (nic dziwnego, że potem jestem zmęczona :lol: ).
Nie wiem, co pan Freud, by na to powiedział, ale nie wykluczone, że palił by mnie rumieniec ;)

No, to dobrej nocy Kochani ;)

Jo-asia - Czw 03 Gru, 2015 15:58

Matinka napisał/a:
przeskakiwanie przeszkód, wspinanie się na siatki, przeskakiwanie płotów

tak jak...nasz szanowny prezydent :mysli:
:rotfl:

a tak poważnie, to tak jak z tym obrazkiem.. ciągle pod górkę ;)
takie przekonanie :bezradny:
;)

Matinka - Czw 03 Gru, 2015 21:16

Jo-asia napisał/a:
tak jak...nasz szanowny prezydent

;) Niestety, ja to ze strachu te akrobacje czynię, po prostu uciekam.
Jo-asia napisał/a:
a tak poważnie, to tak jak z tym obrazkiem.. ciągle pod górkę
takie przekonanie

Joasiu, ale jak ja lubię wyleźć na tę górkę! :)
Popatrzeć na świat, poczuć przestrzeń, wielkość, ciszę, spokój, równowagę.
Posiedzieć, a najlepiej zostać na noc.
To zdjęcie, nic nadzwyczajnego, raczej marne techniczne, a były to jedne z piękniejszych chwil. Odpoczynek po całym dniu wędrówki, już po kolacji (buła z konserwą i herbata, może nawet jakaś zupka gorąca czy liofilizat :) ), po rozłożeniu namiotu. Tylko pozostało siedzieć i patrzeć jak zmieniają się góry i niebo po zachodzie słońca. A góry wtedy łagodnieją, stają się aksamitne, miękkie...Niebo tak zmienia kolory, że chciałoby się cały czas pstrykać fotki, utrwalać to przemijające. Ale lepiej sycić oczy, chłonąć. Mogłabym podziwiać ten spektakl godzinami, będąc jednocześnie jego częścią. I siedzę aż do pierwszych gwiazd i chłodu, który wygania do śpiwora na spanie.


Matinka - Czw 03 Gru, 2015 21:24

Jo-asia napisał/a:
ja mówię jedynie o sobie, to co sama testuję na sobie
co do teorii, jeśli chcesz podeślę linka

Joasiu, a podeślij linka, proszę.
A Twoje doświadczenie jest bezcenne, więc jeszcze chętniej skorzystam :tak:

Jo-asia - Czw 03 Gru, 2015 22:10

Matinka napisał/a:
Joasiu, ale jak ja lubię wyleźć na tę górkę! :)

a czy ja Ci bronię?
dla tej całej historii, co tak ją pięknie opisałaś :) .. wyłaź jak najczęściej

taki mały myk.. jak coś działa z miejsca o nazwie "przekonanie", nie masz wyboru
jak coś ma miejsce w świadomości.. masz wybór :)
i wtedy przeszkody.. mogą zostać tylko na szlaku :mgreen:

a link na pw :)

olga - Sob 05 Gru, 2015 07:08

O snach rozmawialyscie wiec napisze cos i ja..... wczoraj przytrafilo mi sie cos bardzo przykrego...przynajmniej ja to tak odebralam...czulam sie z tym fatalnie. I jedna z mysli jaka przyszla mi do glowy to to, ze bede w nocy miec, w zwiazku z tym, koszmar senny....a mnie sie snil piekny ogród z wodnymi sadzawkami, mostkami na tych sadzawkach. Pamietam piekne, pastelowe kolory kwiatow, blekit wody i nieba.... Dzisiaj czuje sie normalnie, jestem spokojna, zrelaksowana.... Umysl to potęga :)
Jo-asia - Sob 05 Gru, 2015 09:01

olga napisał/a:
wczoraj przytrafilo mi sie cos bardzo przykrego...przynajmniej ja to tak odebralam...czulam sie z tym fatalnie.

:)
cały klucz w słowach... tak to odebrałam
olga napisał/a:
.a mnie sie snil piekny ogród z wodnymi sadzawkami, mostkami na tych sadzawkach. Pamietam piekne, pastelowe kolory kwiatow, blekit wody i nieba.

a to pokazuje.. co sie stało na prawdę ;)

Matinka - Sob 12 Gru, 2015 20:29


Matinka - Sob 12 Gru, 2015 20:34


Matinka - Sob 12 Gru, 2015 21:08


Matinka - Sob 12 Gru, 2015 21:10


Matinka - Sob 12 Gru, 2015 21:11


Jo-asia - Nie 13 Gru, 2015 13:06

skoro przechodzimy na język obrazkowy ;)
moja odpowiedź ;)


Matinka - Pon 14 Gru, 2015 00:09

Cytat:
skoro przechodzimy na język obrazkowy
moja odpowiedź

Joasiu, jakkolwiek bym nie mówiła Ty zrozumiesz :)
Tak, w każdej tej formie jest coś ze mnie, z mojego stanu odczuwania.
Czuję się źle, a nawet fatalnie. Jestem uwikłana, perspektywa zmian jest odległa, a one są potrzebne , są konieczne. Nie umiem, nie mogę ich przeprowadzić. Zaakceptować tę rzeczywistość - nie daję rady. Ot co!
A przed świętami frustracje narastają.

Twoja odpowiedź dobrze na mnie podziałała :)
Jasne przesłanie.
A tak przy okazji, to też trafiłaś. Jestem fatalistką. Wiem, wiem, że nie dobrze tak się nastawiać, ale to się tak samo dzieje, bez mojego udziału ;) I moje otoczenie też to postrzega. To taka kolejna zbieżność, z tym, że jestem tu właśnie,
nieumiejętność poruszania się w rzeczywistości, przejawiająca się nawet fizyczne. Jak są szklane drzwi to w nie wyryję nosem 34dd :wysmiewacz:

Matinka - Pon 14 Gru, 2015 06:47

Jak są szklane drzwi to w nie wyryję nosem 34dd :wysmiewacz:

Spojrzenie w lustro mówi, że mam też dużo szczęścia ;)

Jo-asia - Pon 14 Gru, 2015 12:49

Matinka napisał/a:
Nie umiem, nie mogę ich przeprowadzić. Zaakceptować tę rzeczywistość - nie daję rady. Ot co!

skoro nie da się zmienić, to co Ci daje brak akceptacji?
na pewno.. wykańcza ;)
a po za tym.. złudną nadzieję :bezradny:
takie poczucie... jak sie będę wykańczała, to przynajmniej wiem że sie staram coś zmienić,
choć gołym okiem i na zdrowy rozsądek.. wiesz, że to nieprawda
póki masz siły.. wykańczaj się :figielek:
powiem Ci jedno, zmiana nadejdzie jak umrze nadzieja
wiem..wiem.. to co piszę, to przecież nic nie zostanie, jak wprowadzisz w życie
czego się wtedy trzymać, jak żyć
Matinka napisał/a:
Joasiu, jakkolwiek bym nie mówiła Ty zrozumiesz :)
(....)
Twoja odpowiedź dobrze na mnie podziałała :)

nie.. do końca prawda
ja też, mam szczęście ;)
moje wiem... to zaufanie myślom, skojarzeniom, synchroniom
zaufanie swojemu "czuciu"
i jedna sprawa... dla mnie ważna, ja jestem tylko posłańcem, przekaźnikiem, narzędziem
Twoje słowa są tego potwierdzeniem :)

Matinka - Czw 24 Gru, 2015 23:37

Dziś na wigilijnym stole, u rodziny, pojawił się również alkohol. Specjalnie mnie to nie dziwi, bo mało kto wie, że jestem uzależniona. A w rodzinie przy okazji uroczystych spotkań, do posiłków pija się wino. Tak więc, moja abstynencja nie zmieniła zwyczajów w rodzinie, natomiast cieszę się, że przyzwyczaiłam niektórych, że nie piję i przy moim nakryciu kieliszek nie jest stawiany a dziś nawet nie był proponowany. A przyszło to z czasem.
W moim domu też jest alkohol , na szczęście też przyuważenie mojej abstynencji sprawiło, że jest on usuwany z widoku i w lodówce, też raczej nie kuje w oczy.
Ale były czasy kiedy, alkoholu było w bród. Czego sama sobie nie kupiłam, to miałam pełne i regularne zaopatrzenie. I towarzystwo do picia też. Pod tym względem mój komfort do picia pozostawał w pełni niezakłócony. Żadnej presji, żadnego współuzależnienia, żadnych wyrzutów, sygnałów, że może coś nie tak, może za dużo, może za często...
I ja myślę, że to dobrze, że nie miało to wpływu na moją decyzję, na mój rozrachunek względem picia; że nie miałam tej presji, którą uważam za mało skuteczną w motywacji.

Jo-asia - Pią 25 Gru, 2015 10:13

Miałaś tylko tyle i aż tyle ile potrzebowałaś ;)

nieustającego świętowania :buzki:

Ann - Pią 25 Gru, 2015 12:37

Matinka, u mnie w rodzinie w Wigilię się nie pije. (Pijali w latach kiedy ja byłam mała i chodziliśmy na Wigilię do dziadków).
Od wielu lat u nas na Wigilijnym stole alkoholu nie ma. Ale ja przez wiele tych samych lat, szykując święta, miałam w szafce otwarte wino, albo wódkę. Polewałam sobie i 'robota się kręciła'. To moje 3 Boże Narodzenie i świąteczne przygotowania bez alkoholu. W święta w tym roku nie ma gości u nas, więc nawet przez najbliższe dwa dni nikt nie będzie pił prawdopodobie. A nawet jeśli będzie, to nie mam na to wpływu :) . Mówisz o tym, że abstynencja została zauważona i nie stawiają Ci kieliszka.
O mojej abstynencji wiedzą rodzice, po tym jak po roku nowego życia powiedziałam co i jak i dlaczego tak (pamiętam, że wtedy wykańczała mnie wizyta ciotek i grill podlewany litrami).
Dalsza rodzina, przyzwyczaiła się również do tego, że nie piję. Bo nie piję i już. Krótko. I też nikt mi nie proponuje... no po za moim cudownym wujciem, który od czasu do czasu namawia mnie na piwo bezalkoholowe nie rozumiejąc przy tym prostego komunikatu: nie piję. Bezalkoholowego też nie.

Pamiętam spotkania po pasterce. O 3 nad ranem spotykaliśmy się we 2-4 osoby na łąkach, ciemnych, zimnych łąkach. Jednego roku ze śniegiem po kolana. Otwieraliśmy wina i piliśmy z gwinta, by później rozejść się do domów. Na dwóch lub czterech łapach. Tak było. Tego nie zmienię. Ale mogę zmieniać swoje własne dziś i być z tego powodu szczęśliwa.
Czego i Tobie nieustannie życzę :)

Matinka - Sob 16 Kwi, 2016 18:20


Życie jak droga, gdzieś nas prowadzi
I każdy musi kierować sam
Mądry to ten, który sobie poradził
Co jechał ciągle i spokój znalazł
Gorzej jest z tym, co wiarę stracił
Co stanął gdzieś i poddał się
Jak brat ci mówię, a nie jak wróg
Z tego co zrobiłeś, rozliczy cię Bóg

Jedno jest pewne, jedziemy ciągle
Szukamy tej najprostszej z dróg.
Nieraz sił nie starcza nam
Nie wiesz czy jechać, czy stawać masz
I nagle przychodzi zwątpienia chwila
Ogarnia cię strach, nie jedziesz nigdzie
Daj wiarę sercu, co one radzi
Byś znalazł tą drogę, co tam prowadzi.

Matinka - Sob 16 Kwi, 2016 18:25

Każdy gdzieś jedzie, bo drogę ma
Taką sobie wybrał i wierzy w to
Gdzieś tam na końcu, podobno jest raj
Jak wiarę masz, dojedziesz tam
Jedziemy ciągle, gonimy wiatr
Nie raz bez celu, bo drogi brak
Dać wiarę drodze, jednej wybranej
Albo brać jedną z tych niewybranych.

endriu - Nie 17 Kwi, 2016 16:57

Matinka, ładne :okok:
Jacek - Nie 17 Kwi, 2016 19:07

Matinka napisał/a:
Jedziemy ciągle, gonimy wiatr

gdy będziesz kiedyś w Licheniu ukradkiem na zlocie
wykręć mój numer to usłyszysz


Matinka - Sob 21 Maj, 2016 15:51

Jo-asia napisał/a:
Matinka napisał/a:
Jestem jedyną siłą sprawczą, która może coś zmienić w moim życiu.

doprecyzuję.. zmienić mogę myślenie
mogę zmienić.. to co ma dla mnie znaczenie.. w sensie, pozbawić go jego lub mu je nadać
mogę zmienić.. rozumienie tego co doświadczam, czuję...
tu jest moja wola i mój wpływ.. choć sam impuls.. nie należy do mnie
nie każdy go ma.. każdy co czyta te słowa.. jest już pod jego wpływem...

co mogę zmienić... pozbawić siebie wiary, że mam wpływ na coś co się wydarza, co przychodzi, co czuję, jakich wyborów dokonuję ;)
wówczas "wpływ" odzyskuję.. choć nim nie kieruję.. ;)
a wiem... w niewiedzy

a zaś poleciałam ;)
och te...paradoksy

Pozwoliłam sobie przekleić, żeby nie rozwodzić się o sobie w cudzym wątku.
I jest to ważne dla mnie.
Tak Joasiu, rozumiem to.
Wszystko opiera się na myśleniu.
Ten impuls to wstęp, ja nadaję kierunek, ja interpretuję, ja nadaję znaczenie.
Dla mnie jego źródła są różne, korzystam z mojego życia, z cudzego, z prawdziwego, z wirtualnego. Czasem są to całe historie, czasem pojedyncze słowa, gesty, obrazy, dźwięki, zapachy...
Czasem idę w cierpienie i ból, czasem w spokój i radość.
Drugi stan jest przyjemniejszy, więc chciałabym utrwalić w sobie ten kierunek myślenia.
Uniezależnić moje samopoczucie od tego, co się dzieje na zewnątrz, na co nie mam wpływu.
Nie wiem, ile w tym mojej woli, ile chemii.
Kontroluję i usiłuję działaniem uzyskać satysfakcję, dzieje się tak w sporym obszarze mojego życia. Gdzieś pewnie przebiega cienka granica, między tym co mogę i czego nie mogę.

Matinka - Sob 21 Maj, 2016 15:56

Jras4 napisał/a:
mam 2 babe

+ dwa psy 80 kur i w dodatku co raz trzeba wyczochrac bobra ..


Ano, właśnie tak korzystam :mgreen:

Matinka - Sob 21 Maj, 2016 16:22

Ani baby nie mamy ani innego dobra ani też bobra nie czochram.
No i czego mi się tak wesoło zrobiło? :rotfl:

Jacek - Sob 21 Maj, 2016 16:27

Matinka napisał/a:
ani też bobra nie czochram.
:mysli:
Jo-asia - Sob 21 Maj, 2016 20:16

Matinka napisał/a:
Czasem idę w cierpienie i ból, czasem w spokój i radość.
Drugi stan jest przyjemniejszy, więc chciałabym utrwalić w sobie ten kierunek myślenia.

poprzez cierpienie odkrywa się radość

Myślenie ogranicza, dzieli. Wybiera co mu pasuje i odrzuca, to co mu się nie podoba.
Mało tego, robi to bez rozpoznania.. od razu zakłada z góry i nadaje znaczenie. Złe-dobre, miłe -przykre.
Do tego owija to tak sprytnie, że się nie skapniesz.
Ja wybrałam sposób.. potwierdzam, to co myślę.
Myślę.. jesteś do du**, nikt cię nie kocha...będziesz sama do końca życia... ja w to wchodzę. Ok, skoro tak jest... to tego doświadczam. I przelewa się przeze mnie cierpienie..ból.
Przyjmuje to za fakt. Nie wypieram, nie odrzucam, nie uciekam. Doświadczam. Jak to przeżyję ;)
dopiero wówczas mam wybór..
To skrótowo.. dla przykładu
Matinka napisał/a:
Uniezależnić moje samopoczucie od tego, co się dzieje na zewnątrz, na co nie mam wpływu.

przykład powyżej do tego prowadzi
a co do wpływu... na co mam a na co nie
w sumie.. dziś mogę powiedzieć.. nie jestem od myślenia...
jestem od..nieprzeszkadzania, temu co się przeze mnie wyraża :)
temu... znaczy życia

Matinka - Sob 21 Maj, 2016 21:15

Joasiu, myślenie u mnie to proces wtórny. Najpierw mnie ogarnia fala, zatapia a myślenie mnie niejako ratuje. Pewnie rozumiesz, jak działa taki czuły odbiornik, setki bodźców z otoczenia, a ja jak mimoza reaguję na każde dotknięcie. U mnie ta amplituda nie wygasza się.
Temat "jak radzić sobie z emocjami wciąż aktualny".
Chcę to jakoś osłabić, zmniejszyć tę nadreaktywność, wiesz taki luzik-dystans w sobie wyrobić.

Jo-asia - Sob 21 Maj, 2016 21:38

:tak:

Reaguj jak potrafisz
Przyjmuj jak potrafisz.
Po... obserwuj. Co się pojawiło, co dotknęło. Słowa, zdarzenia...
To co zauważysz na zewnątrz, mówi do Ciebie. Podaje informację, którą trzeba rozkodować.
Trzeba... jeśli zależy Ci na dystansie.
Niektórzy potrafią bez... rozkminiania. Ja nie ;)
Sposób dekodyzacji....hmm, odwracanie znaczenia. Szukanie pozytywnych aspektów w nieprzyjemnych uczuciach. Szukanie jego przeciwieństw.
Akceptacja.. to co pisałam wyżej. Po tym przychodzi odpowiedź :)
tak to w skrócie wygląda ...

To rozpoznawanie, rozsupływanie podświadomości. Ja innego, skutecznego sposobu nie znam.
Znajdziesz sposób, zacznie działać poza Tobą.. sam. To uświadamianie.
Tu w między czasie, wyłania się oddanie kontroli, kierowania i przyjęcie odpowiedzialności za swoją nieświadomość, podświadomość.
Luz blues i :whip:
a czasem :beczy:
życie :bezradny:

:)

Matinka - Sob 21 Maj, 2016 22:57

Tak potrzebuję dystansu, żeby mnie tak nie rozwalało.
To się przenosi na ciało.
Na przykład takich nieprzyjemnych uczuć doświadczam, kiedy moi przyjaciele jadą w góry, beze mnie. Co zdarza się dość często. Oni mają do gór blisko, ja daleko.
Wtedy doznaję zazdrości (rzadkie u mnie uczucie), żalu, straty - mniej więcej taka mieszanka. Jest też poczucie opuszczenia i strachu, że się rozchodzimy. Mocno boli, w konsekwencji doznaję głodu alkoholowego i staję niebezpiecznie na krawędzi. I to są takie uczucia, które jakoś przepracowuję, racjonalizuję, uspakajam. Próbuję osłabić następny raz.

Jo-asia - Nie 22 Maj, 2016 06:56

Matinka napisał/a:
To się przenosi na ciało.

uczucie się w nim pojawiają i spada nastrój?
włącza się natarczywe myślenie?
stan zwany głodem alkoholowym... to normalny stan, gdy pracuje się z emocjami
Na pewnym etapie, zostawiłam alkohol i przestałam łączyć z nim wszystko.
Dlaczego..?
Wprowadzał dodatkowe zamieszanie. Bo włączał alarm. A on, działanie według zaleceń.
Ja wiedziałam.. że alkohol, już nie jest dla mnie. Wiedziałam, że mam sposoby, skuteczne sposoby aby uzależnieniu nie dać się wkręcić. I tak dostrzegłam, że poza nim... mam szukać rozwiązania. Całe słownictwo powoli zmieniłam. I z dużą uwagą i konsekwencją, wychodziłam po za. Do tego konfrontacja z innymi alkoholikami, po to aby mieć podgląd na siebie.
To pomogło. Moja uwaga się poszerzyła.
Matinka napisał/a:
Wtedy doznaję zazdrości (rzadkie u mnie uczucie), żalu, straty - mniej więcej taka mieszanka. Jest też poczucie opuszczenia i strachu, że się rozchodzimy. Mocno boli, w konsekwencji doznaję głodu alkoholowego i staję niebezpiecznie na krawędzi. I to są takie uczucia, które jakoś przepracowuję, racjonalizuję, uspakajam. Próbuję osłabić następny raz.

Racjonalizacja.... koniec tłumaczenia, doświadczaj uczuć z całą ich mocą
Zazdrość... pokazuje Ci, ze nie doceniasz tego co masz, pomniejszasz swoje teraz i wywyższasz doświadczenia innych. To uczucie mobilizuje do pójścia dalej, daje Ci siłę. Póki sama nie weźmiesz odpowiedzialności za to co jest teraz, jak jest teraz i że teraz jest dla Ciebie najlepsze z możliwych... będzie powracało. Z całą upartością i nie odpuści, póki nie zobaczysz.. to co masz, już.
Cała gama reszty uczuć, jest z nią ściśle związana.
Opuszczenie.. pokazuje uczucia z podświadomości.. wewnętrzne dziecko czasem zwane. Zazdroszcząc innym.. dziecko opuszczasz. Zostawiasz, mówiąc.. nie spełniasz moich oczekiwań.
Żal.. strata.. strach.. to tez tego konsekwencja.
Włącza się cała gama.. tłumaczenie nie pomoże.
Popatrz, jak temu dziecku pomóc. Jak, przeprowadzić je poprzez to rozstanie... nie negując i nie pomniejszając tego co czuje. Szukaj tak długo i tak konsekwentnie, póki dziecko się nie rozpłacze i podda, odda Twojej opiece.
Gdy doprowadzisz to do końca, poznasz odpowiedź. Co skrywa się pod tym wszystkim. Poznasz część mechanizmu, który Tobą kieruje, Ciebie chronił na swój.. najlepszy sposób, jaki znał.

Jacek - Nie 22 Maj, 2016 09:46

Matinka napisał/a:
Na przykład takich nieprzyjemnych uczuć doświadczam, kiedy moi przyjaciele jadą w góry, beze mnie. Co zdarza się dość często. Oni mają do gór blisko, ja daleko.
Wtedy doznaję zazdrości (rzadkie u mnie uczucie), żalu, straty - mniej więcej taka mieszanka. Jest też poczucie opuszczenia i strachu, że się rozchodzimy. Mocno boli, w konsekwencji doznaję głodu alkoholowego i staję niebezpiecznie na krawędzi.

ładne porównanie - "niebezpiecznie na krawędzi"
lecz to tylko porównanie,ostrzeżenie
i jeśli potrafisz to widzieć,,,potrafisz z tym coś zrobić
dlatego ważne jest się nauczyć wpierw widzieć swe uczucia
gdy się rodzimy,i jesteśmy niemowlakami,dostaliśmy takie cóś
ale jedyne co wiemy jak z tego korzystać,to odruch odbioru i kodowania (z czego nie zdajemy sobie sprawy)
jeśli sparzymy się gorącym ,w nas się zakoduje pewien obraz i instynktownie nam będzie przywoływał wspomnienia tego w momentach przypominających tamto wydarzenie
i tu bym chciał zwrócić uwagę,na występujące odczucia takowego przed wydarzenia
zazwyczaj występuje tu - obawa,strach,lęk,itp,,, również żalu czy utraty,a i zazdrości
są to uczucia,w nas wywołane (a więc sami się krzywdzimy)
jeśli ja je widzę i rozróżniam,uczę się reagować rozsądnie - to ta nauka pozwala po pewnym czasie zauważyć ze mam inne odczucia i odbioru innego kodu wydarzeń
obawy,lęku,nie usunę do zera ,,, lecz odczuję jak by były obok mnie
a ja je mogę obracać,przesuwać,oddalać
dlatego - "niebezpieczna krawędź" jest przede mną,a ja wcale nie muszę na nią wleź

Matinka - Nie 22 Maj, 2016 17:20

Moi mili dziękuję za towarzyszenie ergr i dzielenie się, to cenna wiedza o tym, co się w naszym środku dzieje.
Kiedy napisałam o tym, co czuję to potem ogarnął mnie wstyd, że skala emocji może się wydać nieadekwatna do sytuacji. Ale teraz nie żałuję, bo zyskałam odpowiedzi, a ja przecież nie piszę na ocenę;-) Korzystam formując to na piśmie i słuchając.
Jo-asia napisał/a:
doświadczaj uczuć z całą ich mocą

Doświadczam, one spadają na mnie w jednej sekundzie jak jastrząb na mysz w polu i potrzebuję czasu, żeby w ogóle zacząć myśleć. Mój organizm też reaguje natychmiast, to jest tak nieprzyjemne, że odruchowo szukam sposobu, żeby od tego uciec. Joasiu, czytam uważnie, pojmuję, co oznacza ten kod, co oznaczają te emocje, gdzieś łapię istotę tego procesu, ale jeszcze nie wiem, co mam konkretnie zrobić. Nie wiem, jak mam to przeprowadzić. Tak na marginesie, zawsze miałam problem z przenośniami, jestem bardzo konkretna i dosłowna, nie wiedziałam np. jak mam "przyjąć Jezusa do swojego serduszka";-)
Domyślam się silnych mechanizmów, które będzie ciężko rozbroić. Ale będę próbować, dla swojego dobra.

Matinka - Nie 22 Maj, 2016 17:29

Jo-asia napisał/a:
Na pewnym etapie, zostawiłam alkohol i przestałam łączyć z nim wszystko.

Dlaczego..?

Wprowadzał dodatkowe zamieszanie. Bo włączał alarm. A on, działanie według zaleceń.

Ja wiedziałam.. że alkohol, już nie jest dla mnie. Wiedziałam, że mam sposoby, skuteczne sposoby aby uzależnieniu nie dać się wkręcić. I tak dostrzegłam, że poza nim... mam szukać rozwiązania.

Tak Joasiu i ja pracuję nad nowymi słowami i rozwiązaniami. A jednak przychodzą takie chwile, kiedy ten stary impuls jeszcze silnie się odzywa, to pokazuje, że nowe kody w podświadomości nie są utrwalone, ba! może stare jeszcze się całkiem nieźle trzymają ;)
Wiem, że mam w łepetynie jeszcze nie poukładane, w każdym razie nie solidnie.
To mój trzeci abstynencki sezon, a ja czuję nawrót, rejestruję ogródki piwne, ze trzy raz odczułam ostry głód. Wycieczki w teren przywołują dawne skojarzenia.

Matinka - Nie 22 Maj, 2016 17:55

Matinka napisał/a:
one spadają na mnie w jednej sekundzie jak jastrząb na mysz w polu

Matinka napisał/a:
zawsze miałam problem z przenośniami, jestem bardzo konkretna i dosłowna

Eee, znaczy... :mgreen:
Jedne przenośnie czuję całą sobą, a inne wcale.

Jo-asia - Nie 22 Maj, 2016 17:57

To tylko..aż znak...ucieczki. Jej chęci.
Trudno mi mówić o konkretach. Aby to zrobić, muszę mieć to samo.
Zdarzenia, reakcje, myśli uczucia. Słowa innych. Nagłe zdarzenia. Twoją codzienność. Jeśli są sny..To też.
Tak wygląda u mnie świadoma praca z nieświadomością.
Po drodze zbieram kamyczki..aby na koniec zwalić mur.

Matinka - Nie 22 Maj, 2016 18:17

Jo-asia napisał/a:
Zdarzenia, reakcje, myśli uczucia. Słowa innych. Nagłe zdarzenia. Twoją codzienność. Jeśli są sny..To też.


Interpretacja, czytanie, wychwytywanie, nadanie znaczenia - trudne, to jak zrozumienie obcego języka bez słowa tłumaczenia. Czy nie ma do tego wskazówek, mam sama znaleźć klucz?

zołza - Nie 22 Maj, 2016 18:30

Matinka napisał/a:
Doświadczam, one spadają na mnie w jednej sekundzie jak jastrząb na mysz w polu i potrzebuję czasu, żeby w ogóle zacząć myśleć. Mój organizm też reaguje natychmiast, to jest tak nieprzyjemne, że odruchowo szukam sposobu, żeby od tego uciec.


Ja pozwalam swojemu organizmowi reagować ...jestem zła - złoszczę się , chce mi się płakać - płaczę , chce mi się krzyczeć - krzyczę , mam ochotę komuś wygarnąć - robię to. Myślenie o tym co czuję , zastanawianie się dlaczego , po co , co to spowodowało - jest dla mnie zabójcze - kumuluje "złe emocje " a nie oczyszcza. Wyzwala chore mechanizmy , przywraca iluzoryczne myślenie , które nakręca się jak koło pędzące po równi pochyłej...głód alkoholowy to jedynie preludium ...kolejno etap to nawrót ...a zakończenie to chęć poczucia ulgi ...zapomnienia , braku myślenia ,braku czucia ...PUSTKA = PICIE czyli powrót do użalania się nad sobą. :)

Giaur - Nie 22 Maj, 2016 18:35

teoria hydrauliczna, z coraz większym powodzeniem stosuje ;) .
Jo-asia - Nie 22 Maj, 2016 18:38

Matinka napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
Zdarzenia, reakcje, myśli uczucia. Słowa innych. Nagłe zdarzenia. Twoją codzienność. Jeśli są sny..To też.


Interpretacja, czytanie, wychwytywanie, nadanie znaczenia - trudne, to jak zrozumienie obcego języka bez słowa tłumaczenia. Czy nie ma do tego wskazówek, mam sama znaleźć klucz?

na początek mogę Ci pomóc tłumaczyć
oczywiście na pw lub email ;)

Matinka - Nie 22 Maj, 2016 18:43

zołza napisał/a:
Ja pozwalam swojemu organizmowi reagować ...jestem zła - złoszczę się , chce mi się płakać - płaczę , chce mi się krzyczeć - krzyczę , mam ochotę komuś wygarnąć - robię to.

Zołzo, ale jeśli mam świadomość, że sama na siebie ściągam cierpienie (to, co powiedział Jacek). Moje uczucia "nie pasują" do sytuacji - wyjeżdżają przyjaciele w góry, a ja doznaję bólu, jakby mi ktoś trzewia skopał, ręce robią sią zimne, głowa pulsuje. To pierwsze uderzenie. Jakaś masakra normalnie;-)

zołza - Nie 22 Maj, 2016 18:46

Matinka napisał/a:
Moje uczucia "nie pasują" do sytuacji

Nieważne czy pasują- Są Twoje - Ty tak czujesz i już ... ;)

Matinka - Nie 22 Maj, 2016 18:57

zołza napisał/a:
Nieważne czy pasują- Są Twoje

Tak, są moje a ja ich nie chcę ;)
Wiem, że niepotrzebnie je generuję.
Jo-asia napisał/a:
na początek mogę Ci pomóc tłumaczyć
oczywiście na pw lub email

Dzięki Joasiu, jeśli będziesz miała chwilę i cierpliwość, to ja skorzystam, żeby coś więcej zobaczyć i zrozumieć.

Matinka - Nie 22 Maj, 2016 18:58

Giaur napisał/a:
teoria hydrauliczna, z coraz większym powodzeniem stosuje ;) .

A to zaś co?
Że się ciurkiem z dziurek leje?;-)

Jo-asia - Nie 22 Maj, 2016 19:05

Matinka napisał/a:
Dzięki Joasiu, jeśli będziesz miała chwilę i cierpliwość, to ja skorzystam, żeby coś więcej zobaczyć i zrozumieć.

to pisz do mnie.. jeden dzień.. tylko aktualny, nie z przeszłości
nie obiecuję odpowiedzi od razu.. z czasem u mnie różnie :)

zołza - Nie 22 Maj, 2016 19:19

Matinka napisał/a:
Tak, są moje a ja ich nie chcę
Wiem, że niepotrzebnie je generuję.


Czy naprawdę uważasz ,że da się kontrolować wszystko ? Organizm radzi sobie jak może - według mnie. Nadal nie pozwoliłaś sobie na odkrycie wszelkich kart ( nawet przed samą sobą)
Mury , samokontrola - to wszystko musi runąć ...tam gdzieś jest równowaga , światło - tylko pozwól im wydostać się ...Nie uciszaj tego co krzyczy kolejnymi poduszkami bezpieczeństwa . Dźwięk nawet pod kilkoma warstwami zagłuszaczy ( choć go nie słychać na zewnątrz ) nadal pozostaje dźwiękiem ...niesłyszalny a dotknij to poczujesz wibracje ;)
Mam nadzieje ,że nie namieszałam :)

Matinka - Nie 22 Maj, 2016 19:34

Jo-asia napisał/a:
to pisz do mnie.. jeden dzień.. tylko aktualny, nie z przeszłości

nie obiecuję odpowiedzi od razu.. z czasem u mnie różnie

Dobrze. Może nie umrzesz z nudów ;)

Matinka - Nie 22 Maj, 2016 19:40

zołza napisał/a:
Mam nadzieje ,że nie namieszałam

Nie, czuję, że jest w tym wiele prawdy.
zołza napisał/a:
Czy naprawdę uważasz ,że da się kontrolować wszystko ?

Tak ogólnie, na temat kontroli, jasne, że nie wszystko, też potrafię odpuścić, ale mam głęboko zakorzenione, że pewna zapobiegliwość, dopilnowanie, wyprzedzanie faktów popłaca
A w sensie uczuć to też hołduję zasadzie (od niedawna) "jak sobie wymyślisz tak będziesz miała" i mam przekonanie, że swoim sposobem myślenia można wpłynąć na bieg rzeczywistości, czyli niejako sterować.

staaw - Nie 22 Maj, 2016 19:48

Matinka napisał/a:

A w sensie uczuć to też hołduję zasadzie (od niedawna) "jak sobie wymyślisz tak będziesz miała" i mam przekonanie, że swoim sposobem myślenia można wpłynąć na bieg rzeczywistości, czyli niejako sterować.

I to jest bardzo słuszna zasada :okok:
Miałem kiedyś uczucie że muszę komuś wygarnąć, skończyło się morrdobiciem.
A wystarczyło przeanalizować na chłodno że nie warto się zniżać do poziomu adwersarza...

Matinka - Nie 22 Maj, 2016 19:49

Trzeźwienie to też kontrola zachowań, a nawet takie doskonalenie kontroli, aż ta wejdzie w krew i stanie się naturą (drugą skórą?).
Matinka - Nie 22 Maj, 2016 19:54

staaw napisał/a:
I to jest bardzo słuszna zasada

No, w fazie testów ;)

zołza - Nie 22 Maj, 2016 20:12

Matinka napisał/a:
Trzeźwienie to też kontrola zachowań, a nawet takie doskonalenie kontroli, aż ta wejdzie w krew i stanie się naturą

Zachowań tak ale czy uczuć ...uczucia się pojawiają i będą pojawiać - kwestią otwartą jest jedynie fakt co z nimi zrobimy , czy przekujemy je w budulec czy też będą dla nas rdzą( chowaną pod warstwą farby) na lśniącym obliczu . :mysli:

Matinka - Nie 22 Maj, 2016 20:32

Tak sobie wyobrażam, że można się dostroić na przykład na pewne pozytywne wibracje i w tym tonie odbierać bodźce z otoczenia, co by się nie działo, będzie szukaniem dobra. Można też w drugą stronę, wtedy wszystko napływające byłoby złe, przykre, dokuczliwe, podejrzane itd.
zołza napisał/a:
uczucia się pojawiają i będą pojawiać - kwestią otwartą jest jedynie fakt co z nimi zrobimy , czy przekujemy je w budulec czy też będą dla nas rdzą

No, tak. Zależy na co, je przekujemy.

zołza - Nie 22 Maj, 2016 20:47

Smutek ( bo znajomi wyjeżdżają w góry) -> smucę się -> bo oni mają lepiej a ja zostałam sama-> czemu się smucę -> bo ich lubię i chciałabym być tam z nimi -> zadzwonię i powiem im o tym ;) -> pewnie się ucieszą :)
Matinka - Pią 10 Cze, 2016 23:07

Tak Zołzo, spróbuję to tak rozwiązać, to przecież całkiem proste :)

Giaur, doczytałam o tej teorii Freuda , fajnie, że już wiem, no tak, myślę, że u mnie też tak jest.
Takie miałam dziś refleksje, że piję kawę dwa razy w tym samym kubku i niedopasowuję góry oraz dołu. Postanowiłam świadomie dopasować, sprawdzając jak to działa... :mysli:
I miałam dziwną satysfakcję, gdy udało mi się połączyć szare z czarnym. I tyle :mgreen:
Postanowiłam też pójść na film, wzięty z forum. Wymyśliłam, że dziś i już. Nie było chętnych do wyjścia, więc se poszłam sama.
Przed wejściem do kina kupiłam sobie wodę, ale przyuważyłam krany z rozlewanym piwem. Z resztą były na samym wejściu, można się było potknąć o te krany ;)
Zapytałam o kwas chlebowy, tak z głupia frant, bo nie sądziłam, że u nas to sprzedają.
A właśnie było. I po kinie poszłam kupić ten kwas, bo będąc na Ukrainie piłam go.
Ciekawostką było to, że te trunki były nalewane do dużych plastikowych butelek.
I ja taką butlę poprosiłam. Jak mi facet nalewał, to zapytałam, czy tam jest jakiś alkohol i wtedy usłyszałam, że tak, 1%. Zawsze studiowałam etykietki na kwasie chlebowym, ale nigdy alkoholu w składzie nie było. Ale tutaj był. I ja wzięłam tę butlę, wracałam do domu i myśli mi przelatywały, jak na takim filmie przyspieszonym w chwili ostatniej.
Udam, że tego alko tam nie ma, punkt z lanym kwasem stanie się moim ulubionym miejscem chętnie odwiedzanym w czasie upałów i nie tylko...itd.
Jeszcze sobie pomyślałam "to ile trwała abstynencja?" - uświadomienie daty i czasu mnie rozbawiło.

To było takie głupie zawirowanie dzisiaj, tak się czasem zdarza, na własne życzenie.
Gaszę pragnienie wodą, jutro wypiję bezkofeinową a tak ze dwa razy w tym samym kubku ;)
Dopasowywać garderoby już nie będę, sprawdziłam. I kina też mi wystarczy na jakiś czas :)

Matinka - Pią 30 Wrz, 2016 20:11

Mierzę się ze swoją trzeźwością, znaczy doświadczam jaka jest.
Ona mnie doświadcza i testuje. Tak, wydaje mi się, że to jest poza moją wolą i kontrolą. Naprawdę nie wiem, gdzie będę za chwilę. Czy będę tu nadal.
Są takie chwile, gdy chwilę patrzę wstecz i widzę zmiany. Wydaje mi się, że stałam się inna, że moje życie jest wolne od starych przyzwyczajeń, że to już jest za mną. Funkcjonuję swobodnie, już nie pojawiają się pokusy i chęci, tam gdzie kiedyś były. Wydaje mi się, że zbudowałam coś trwałego. Ale przychodzą takie kryzysy, że to całe poczucie pewności jest jak bańka mydlana i wydaje mi się, że nie zrobiłam ani kroku dalej i jednym małych ruchem zniszczę wszystko, jeśli cokolwiek zbudowałam.
Te chwile ostatnio są częste, bo i moje życie jest niestabilne.

Matinka - Pią 30 Wrz, 2016 20:19

Nie mam stabilności w środku, gdy na zewnątrz się wali, to nie daje rady tego utrzymać.
Matinka - Pią 30 Wrz, 2016 20:24

Widzę swój ostatni post z początków czerwca, poszłam do kina.
Teraz też mam ochotę pójść do kina, może jutro pójdę, wybiorę jeden z najcięższych filmów jakie grają :mgreen: Już mam kandydata ;)

zołza - Pią 30 Wrz, 2016 20:24

Trudna sprawa. Nie można bazować na tym czego nie ma czyli pewności w tym co robisz. Tak mi się wydaje...a świat na zewnątrz nigdy nie będzie takim jakim chcielibyśmy by był. Zastanów się czy masz wpływ na cokolwiek ... :pocieszacz:
Matinka - Pią 30 Wrz, 2016 20:27

zołza napisał/a:
a świat na zewnątrz nigdy nie będzie takim jakim chcielibyśmy by był

To już wiem ;) Raczej nie daję sobie rady z konsekwencjami swoich decyzji.

Tosia - Pią 30 Wrz, 2016 20:30

Matinka, Tak sobie czekałam co napiszesz, lubię Cię czytać i domyślam sie ze masz mikro dołka skoro masz wątpliwości,kryzysy mijają,tak szybko jak sie pojawiają,pomyśl sobie ile dobrego jest...bez alkoholu, wyprawy w góry, wycieczki nad morze,lubisz to, przypomnij sobie te wspaniale widoki a dołek...ten mikro,odejdzie a pojawi sie uśmiechnięta Matinka :) Ja trzymam za Ciebie kciuki,i wierzę że już ten kryzys minie...uśmiechnij sie :dokuczacz:
Pozdrawiam i zycze 24h, bo te godziny są dla mnie,i być moze dla Ciebie najważniejsze :)

zołza - Pią 30 Wrz, 2016 20:32

Matinka napisał/a:
Raczej nie daję sobie rady z konsekwencjami swoich decyzji.


Podejmujesz decyzję - bierzesz na siebie odpowiedzialność za nie... dlatego warto wcześniej wziąć na zimno - plusy i minusy decyzji , która zamierzasz podjąć. Wtedy jest łatwiej - wyjdzie dobrze to czujesz satysfakcję , wyjdzie źle - no cóż istniało takie niebezpieczeństwo. ;)
Ale rozumiem ,że łatwiej gadać niż poczuć :mysli:

Jo-asia - Pią 30 Wrz, 2016 20:32

Jeśli zbudowałaś, to masz fundament w sobie, nowy.
Teraz czas aby to co na zewnątrz..upodobniło się do...nowego wewnątrz.
Póki się nie zawali i pył nie opadnie, nie wiesz co tam jest. :)

Tak zmiany wewnętrzne, mają szansę stworzyć coś nowego na zewnątrz. Warunek.. zaufać :)

Matinka - Pią 30 Wrz, 2016 20:35

Dziękuję Ci Tosiu, miło Cię widzieć i ja zawsze zaglądam do Twojego wątku, czytam wszystkie nowinki :)
To nie mikro dołek, takie coś dałoby radę zasypać byle łopatką ;)
Raczej wierzchołek góry lodowej.
Oby, do wiosny! ;)

Matinka - Pią 30 Wrz, 2016 20:40

zołza napisał/a:
Podejmujesz decyzję - bierzesz na siebie odpowiedzialność za nie... dlatego warto wcześniej wziąć na zimno - plusy i minusy decyzji , która zamierzasz podjąć. Wtedy jest łatwiej - wyjdzie dobrze to czujesz satysfakcję , wyjdzie źle - no cóż istniało takie niebezpieczeństwo.


To takie decyzje, które czujesz, że musisz podjąć, bo innego wyjścia nie ma i od razu wiesz, że będzie ciężko. A potem się okazuje, że jest jeszcze gorzej niż się wydawało.

Tosia - Pią 30 Wrz, 2016 20:42

Matinka, to niech ta wiosna trwa od dziś,wierze ze jest cieżko, ale....to minie tylko pomyśl,po złych chwilach przychodzą te dobre. Spokojnej nocy Ci zycze,lece wtulać sie w maleńką :mgreen: :mgreen:
Matinka - Pią 30 Wrz, 2016 20:44

Jo-asia napisał/a:
Póki się nie zawali i pył nie opadnie, nie wiesz co tam jest.


Tak, już się rozsypuję od paru lat, ciekawe, że ciągle coś jeszcze jest fsdf43t
A bo pewnie sklejam się, łatam i wlokę dalej korpusik.

Matinka - Pią 30 Wrz, 2016 20:46

Dobrej nocy Tosiu z Nikolką :buziak:
Jo-asia - Pią 30 Wrz, 2016 20:46

Matinka napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
Póki się nie zawali i pył nie opadnie, nie wiesz co tam jest.


Tak, już się rozsypuję od paru lat, ciekawe, że ciągle coś jeszcze jest fsdf43t
A bo pewnie sklejam się, łatam i wlokę dalej korpusik.

znaczy, wiesz... nie taki diabeł straszny :mgreen:
i był czas się przyzwyczaić :rotfl:

zołza - Pią 30 Wrz, 2016 20:49

Cytat:
. A potem się okazuje, że jest jeszcze gorzej niż się wydawało.


....a po nocy przychodzi dzień
....a po burzy spokój :)

....Znowu w drogę, w drogę trzeba iść,
W życie się zanurzyć,
Chociaż w ręce jeszcze tkwi
Lekko zwiędła róża...

https://www.youtube.com/watch?v=wT_ObQMSs3U

Ja tam wierzę w Ciebie :>

Matinka - Pią 30 Wrz, 2016 20:49

Jo-asia napisał/a:
znaczy, wiesz... nie taki diabeł straszny

i był czas się przyzwyczaić


tak, to chleb powszedni;-)
nie mam poczucia wartości, nie czuję tożsamości, nie wiem kim jestem

Matinka - Pią 30 Wrz, 2016 20:50

zołza napisał/a:
Ja tam wierzę w Ciebie


zaczerpnę z tej wiary.

Dziękuję Wam.

Jo-asia - Pią 30 Wrz, 2016 20:57

Matinka napisał/a:
nie mam poczucia wartości, nie czuję tożsamości, nie wiem kim jestem

hmm, bardzo ciekawe spostrzeżenie..
bardzo podobne do mojego o sobie..
tylko, czy o tym samym piszemy? tak samo to postrzegamy (oceniamy)?

może rozwiniesz :mysli:

Matinka - Pią 30 Wrz, 2016 21:10

na to wiele się składa
wszystko na co, kiedyś pracowałam dziś jest niewiele warte
co było ważne, dziś nie jest
role życiowe, już nie są moimi
niestety jestem na takim etapie, że w moim spojrzeniu na życie widzę straty
nie mam pomysłu na siebie

pterodaktyll - Pią 30 Wrz, 2016 22:06

Matinka napisał/a:
nie mam pomysłu na siebie

To idź i poproś kogoś znacznie większego od Ciebie żeby Ci wskazał drogę i przyjmij z pokorą Jego wyroki. U mnie zadziałało...........

Tibor - Pią 30 Wrz, 2016 22:31

Matinka napisał/a:
nie mam poczucia wartości, nie czuję tożsamości, nie wiem kim jestem

Pamiętam taką sytuację, gdy terapeutka prosiła bym narysował -kim jestem-. Siedziałem nad tym tydzień i nic nie narysowałem. Oddałem jej kartkę z dużym znakiem zapytania na środku. Nie wiedziałem kim jestem, dlaczego i po co jestem, ani co chcę w życiu robić, co mi sprawia satysfakcję. Ogromna pustka i wypalenie niemal takie jak w końcówce mojego picia... ale jednak już nie piłem.
Wydaje mi się, że u mnie była to kwestia akceptacji samego siebie. Nie lubiłem siebie bądź nie akceptowałem. O ile uznawałem już bezsilność wobec alkoholu, to nie mogłem się zgodzić, że nie kieruje swoim życiem. Tutaj ta rozbieżność pomiędzy terapią a Programem 12 Kroków się pojawia. Terapeutyzowałem się już dłuższy czas i nic. Drugi Krok mówi o sile większej niż moja własna, a ciągle JA chciałem być panem własnego losu. JA mam prawo do błędu, JA mam prawo się gorzej czuć, JA decyduje itd, itd. Ciągle JA, JA i JA.

I szczerze? Wielkie G z tego było. Nie potrafiłem całkowicie zaufać terapeutce, otworzyć się. Zmieniłem terapeutkę, potem kolejny facet terapeuta... i nic. Jak grochem o ścianę.
Miałem już tego dość i zaufałem drugiemu alkoholikowi. Dla mnie to było rozwiązanie i dziś nie ma miejsca (no może rzadko ;) ) dla mnie na JA. Nawet na codzień nie zastanawiam się czy się dobrze czuje, czy źle, czy mam problemy, czy ich nie mam. Po prostu jestem.

Dziś dla mnie życie stanowi znacznie głębszy sens, niż to czy ja się dobrze czy niedobrze czuje. Mam wrażenie, że to jest kompletnie nieistotne w (mym) życiu.

Wyniszczał mnie egoizm i dążenie do moich chciejstw oraz racji.
"Często tak miałem, że jak wracałem do niektórych rzeczy, które wydarzyły się w ciągu dnia to nie podobało mi się to i (wchodziłem w konflikt ?). Bardzo trudno jest zobaczyć , że gdzieś się mylisz, kiedy masz obsesję posiadania racji".

Tzw. puszczenie kierownicy było dla mnie tym kluczem. Oczywiście w miarę upływu czasu to puszczanie kierownicy wygląda zupełnie inaczej ;)

szymon - Pią 30 Wrz, 2016 22:43

103 strony jak wychodzić z nie wiadomo z czego
napiszemy 250 to sama wyjdziesz czy nie?

trudno sie to moderuje, to zamykam, bo ileż można wychodzić samej, wyjdź z kimś ;)

Thomasson - Sob 01 Paź, 2016 00:23

Matinka, zadajesz sobie bardzo trudne i bardzo ważne pytania. Nikt z nas nie jest "rolą życiową", ani innym trybikiem w maszynie. Ciężko by było znaleźć w tym poczucie wartości. Czy jeśli jakoś wycenię wszystkie aspekty mojego życia, to cena będzie adekwatna do mojej wartości? Czy moja wartość wzrośnie wraz z ambicjami, perspektywami, planami? Czy jeśli znajdę dla siebie nazwę, to poczuje się bezpieczniej w takim ograniczeniu?
Jo-asia - Sob 01 Paź, 2016 09:03

Matinka napisał/a:
na to wiele się składa
wszystko na co, kiedyś pracowałam dziś jest niewiele warte
co było ważne, dziś nie jest
role życiowe, już nie są moimi
niestety jestem na takim etapie, że w moim spojrzeniu na życie widzę straty
nie mam pomysłu na siebie

szaleństwo :rotfl:

Stoisz przed pytaniem a raczej odpowiedzią na nie.. czy też wyborem
czy tym razem zaprzeczę sobie? i (kolejny raz).. posłucham innych czy siebie

Matinka z drogi na której jesteś nie masz już odwrotu.
Ponosisz konsekwencje :mgreen: tej decyzji.
Konsekwencje inaczej odpowiedzialność.
Możesz się obwiniać, możesz siebie odrzucać (tu są konsekwencje).
Możesz też przyznać, że nie masz na to wpływu. Życie, którym żyjesz (to, ta droga na której, jesteś) Cię prowadzi (tu jest odpowiedzialność).
W tym masz wybór.

Niestety.. okazało się, że wszystko na czym kiedyś opierałam swoją ważność, znaczenie.. okazało się, nie moją prawdą. Okazało się, że już kiedyś tu byłam..wiedziałam o tym i temu zaprzeczyłam. Zaprzeczałam około dwudziestu lat. Okazało się, że ta droga zaprowadziła mnie do punktu wyjścia. Więc tym razem, spróbuję nie zaprzeczać sobie. I sprawdzić, czy to mi się spodoba :) W ogólnym rozrachunku, teraz czuję częściej spełnienie, pewność a czasem nawet miłość czy kochanie. Ta strona, jest mi bardzo mało znana.. Do tego, próba odpowiedzi....czego chcę, zamyka się w słowach "nie wiem" czy "siebie". I najśmieszniejsze, że odpowiedź na to, mnie satysfakcjonuje. Bywa, że przebudowa dotyka mnie do żywego. W tym samym dotyku odnajduję i życie i śmierć. I rozkosz i ból.
Życie :bezradny:
:)

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 10:13

pterodaktyll napisał/a:
Matinka napisał/a:
nie mam pomysłu na siebie

To idź i poproś kogoś znacznie większego od Ciebie żeby Ci wskazał drogę i przyjmij z pokorą Jego wyroki. U mnie zadziałało...........


Pterodaktyllu, kim jest Ten, który zna Twoje drogi i decyduje o Twoim życiu?

Wiara, to nie fakty naukowe, to nie kwestia woli.

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 10:17

Tibor napisał/a:
Wydaje mi się, że u mnie była to kwestia akceptacji samego siebie. Nie lubiłem siebie bądź nie akceptowałem. O ile uznawałem już bezsilność wobec alkoholu, to nie mogłem się zgodzić, że nie kieruje swoim życiem. Tutaj ta rozbieżność pomiędzy terapią a Programem 12 Kroków się pojawia. Terapeutyzowałem się już dłuższy czas i nic. Drugi Krok mówi o sile większej niż moja własna, a ciągle JA chciałem być panem własnego losu. JA mam prawo do błędu, JA mam prawo się gorzej czuć, JA decyduje itd, itd. Ciągle JA, JA i JA.


Mam podobnie, jestem przywiązana do swojego Ja, wydaje mi się, że jest to jedyna wartość jaką posiadam.

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 10:22

Tibor napisał/a:
I szczerze? Wielkie G z tego było. Nie potrafiłem całkowicie zaufać terapeutce, otworzyć się. Zmieniłem terapeutkę, potem kolejny facet terapeuta... i nic. Jak grochem o ścianę.

Miałem już tego dość i zaufałem drugiemu alkoholikowi. Dla mnie to było rozwiązanie i dziś nie ma miejsca (no może rzadko ) dla mnie na JA. Nawet na codzień nie zastanawiam się czy się dobrze czuje, czy źle, czy mam problemy, czy ich nie mam. Po prostu jestem.


Dla mnie te czy inne osoby, to tak jakby lustra czy punkty odniesienia, dzięki nim lepiej odnajduję i orientuję swoje Ja, ale nie tracę z nim kontaktu przeciwnie, chcę lepiej je poznać, zrozumieć, pokochać.

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 10:26

Tibor napisał/a:
Wyniszczał mnie egoizm i dążenie do moich chciejstw oraz racji.

"Często tak miałem, że jak wracałem do niektórych rzeczy, które wydarzyły się w ciągu dnia to nie podobało mi się to i (wchodziłem w konflikt ?). Bardzo trudno jest zobaczyć , że gdzieś się mylisz, kiedy masz obsesję posiadania racji".


Wydaje mi się, że nie zmierzam do egoizmu czy egotyzmu, raczej do poczucia siebie, odnalezienia siebie, tak, aby wartość ta była na tyle silna, by móc funkcjonować w świecie.

Nie ma we mnie silnych racji, silniejsza jest niepewność, że nic nie jest takim jakim się wydaje.

pterodaktyll - Sob 01 Paź, 2016 10:30

Matinka napisał/a:
Pterodaktyllu, kim jest Ten, który zna Twoje drogi i decyduje o Twoim życiu?

Pan Bóg, Siła Wyższa, itd. to kwestia nazewnictwa........

Matinka napisał/a:
Wiara, to nie fakty naukowe, to nie kwestia woli.

To oczywista oczywistość, bowiem jeśli wierzysz, nie zadajesz pytań o sens swojej egzystencji, bo wiesz, że kieruje nią ktoś inny i jesteś wykonawcą Jego woli.

Matinka napisał/a:
jestem przywiązana do swojego Ja,

Ach te ego.......zrobi wszystko żeby człowiek skomplikował sobie życie na własne życzenie....
Matinka napisał/a:
wydaje mi się, że jest to jedyna wartość jaką posiadam.

Przepraszam, że to piszę, ale moim zdaniem jesteś bardzo uboga. Przepraszam :pocieszacz: :buziak:

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 10:34

szymon napisał/a:
103 strony jak wychodzić z nie wiadomo z czego

napiszemy 250 to sama wyjdziesz czy nie?

trudno sie to moderuje, to zamykam, bo ileż można wychodzić samej, wyjdź z kimś

Taa, durnowaty temat, takie powstają na kacu :mgreen:
Sama nie mogę na nie popatrzeć, więc jak się inni ze mną pomęczą to tak trochę lżej :evil2"
I to "sama" mnie drażni i to "wyjdę" i ten znak zapytania :wysmiewacz:
Ale to są słowa klucze, może gdzieś mnie w końcu doprowadzą... :mysli:

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 10:40

pterodaktyll napisał/a:
Przepraszam, że to piszę, ale moim zdaniem jesteś bardzo uboga. Przepraszam


Nie przepraszaj, to nie jest wartość, która podlega mierze czy ocenie.

zołza - Sob 01 Paź, 2016 10:40

Próbowałaś kiedyś puścić lejce ? Pozwolić by działo sie to co ma się dziać ?
Matinka - Sob 01 Paź, 2016 11:00

zołza napisał/a:
Próbowałaś kiedyś puścić lejce ? Pozwolić by działo sie to co ma się dziać ?


Zołza, a powiedz, jak w życiu rozumiesz takie słowa?
Takie konkretne przykłady, kiedy puszczałaś lejce.

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 11:26

Thomasson napisał/a:
Matinka, zadajesz sobie bardzo trudne i bardzo ważne pytania. Nikt z nas nie jest "rolą życiową", ani innym trybikiem w maszynie. Ciężko by było znaleźć w tym poczucie wartości. Czy jeśli jakoś wycenię wszystkie aspekty mojego życia, to cena będzie adekwatna do mojej wartości? Czy moja wartość wzrośnie wraz z ambicjami, perspektywami, planami? Czy jeśli znajdę dla siebie nazwę, to poczuje się bezpieczniej w takim ograniczeniu?

Twoje pytanie mają w domyśle odpowiedź "nie", tak to widzisz.
Ja odpowiem - tak.
Muszla dla ślimaka jest ograniczeniem, ale jest też ochroną, dzięki niej jest bezpieczny.
Mój świat to puzzle, dom, rodzina, praca. Jestem w każdym z tych kawałków, kiedy któregoś kawałka zaczyna brakować to cierpię, bo tracę część siebie. Tracę też poczucie bezpieczeństwa.
Wszystkie te elementy to też moje punkty odniesienia, również mojej wartości.
"Po owocach ich poznacie" - efekty działania w każdej z tych dziedzin są w jakiś sposób wymierne i społecznie oceniane np. szef ocenia, jakim jestem pracownikiem. Konflikt polega na tym, czy ja się z tą oceną zgadzam.
Człowiek jest istotą społeczną i od chwili narodzin występuje w jakiejś roli, jest dzieckiem, uczniem, rodzicem, małżonkiem, księdzem, lekarzem, sprzątaczką...Z każdą rolą w jakimś stopniu się identyfikuje. A teraz następuje zamiana ról: dziecko przejmuje rolę rodzica, rodzic dziecka, lekarz staje się sprzątaczką, a sprzątaczka prezydentem;-)
Czy ta maszyna będzie działać niezależnie, gdzie który trybik się znajdzie?
A sam trybik w kole zębatym będzie się kręcił w swoim własnym kierunku niezależnie od całej maszyny i będzie w tym cały szczęśliwy, BO PO PROSTU JEST?

zołza - Sob 01 Paź, 2016 11:34

Kilkakrotnie...np. gdy strajkowałam - zwyczajnie wiedziałam ,że to może być koniec mojej pracy - puściłam lejce ...A niech się dzieje co ma być.
Gdy mąż straszył mnie rozwodem...nie przekonywałam , nie wpływałam na jego decyzje ...puściłam go wolno - powiedziałam "rób co uważasz " - ja to przyjmę.
Odnośnie dzieci mam podobnie - wiem ,ze czasem robią źle , że mylą się i będą cierpieć - serce mnie boli ale zostawiam.

pterodaktyll - Sob 01 Paź, 2016 11:37

Matinka napisał/a:
Nie przepraszaj, to nie jest wartość, która podlega mierze czy ocenie.

Nie zrozumieliśmy się chyba. Jeśli nie umiesz/nie chcesz/nie potrafisz (właściwe podkreślić), oddać się w opiekę komuś większemu od siebie, wówczas zostajesz sama ze swoimi problemami, jakie by one nie były i popadasz we frustrację, stresy. które mogą wywołać oprócz nastrojów depresyjnych, również choroby somatyczne i kółko się zamyka. Może powinienem był raczej napisać, współczuję Ci. :buziak:






Wiara przenosi góry.........a jeszcze nie tak dawno, jakoś nie bardzo w to wierzyłem
;)

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 11:41

Ja to wszystko wiem i tez sobie współczuję ;)
Ale nie potrafię uwierzyć w Świętego Mikołaja.

pterodaktyll - Sob 01 Paź, 2016 11:48

Matinka napisał/a:
nie potrafię uwierzyć w Świętego Mikołaja.

Każdy ma własny czas i swoją drogę żeby uwierzyć, nigdzie nie jest powiedziane, że Ty masz inaczej. W to chyba możesz uwierzyć ;)

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 11:52

zołza napisał/a:
Kilkakrotnie...np. gdy strajkowałam - zwyczajnie wiedziałam ,że to może być koniec mojej pracy - puściłam lejce ...A niech się dzieje co ma być.
Gdy mąż straszył mnie rozwodem...nie przekonywałam , nie wpływałam na jego decyzje ...puściłam go wolno - powiedziałam "rób co uważasz " - ja to przyjmę.
Odnośnie dzieci mam podobnie - wiem ,ze czasem robią źle , że mylą się i będą cierpieć - serce mnie boli ale zostawiam.

Dzięki Zołza, tak, takie zdawanie się na los, nie jest mi obce.
Właściwie każde podjęcie decyzji to zdanie się na los.
Poczucie, że się kieruje własnym losem jest złudne.
A są właśnie te decyzje najtrudniejsze, kiedy podejmujesz ważną zmianę i kompletnie nie wiesz, co Cię czeka. To też znam.
Również te przykłady, które podałaś są mi znajome.

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 11:53

pterodaktyll napisał/a:
Matinka napisał/a:
nie potrafię uwierzyć w Świętego Mikołaja.

Każdy ma własny czas i swoją drogę żeby uwierzyć, nigdzie nie jest powiedziane, że Ty masz inaczej. W to chyba możesz uwierzyć ;)


Wydaje mi się, że mam w sobie na tyle pokory, żeby wierzyć, że wszystko jest możliwe :)

zołza - Sob 01 Paź, 2016 11:57

Więc rozumiem o czym mówisz ... :) Ja po prostu przestałam rozmyślać . Dzielić włos na czworo. Idę bo nie mam innego wyjścia ;)
Matinka - Sob 01 Paź, 2016 12:29

Jo-asia napisał/a:
Matinka z drogi na której jesteś nie masz już odwrotu.

Ponosisz konsekwencje tej decyzji.

Konsekwencje inaczej odpowiedzialność.

Możesz się obwiniać, możesz siebie odrzucać (tu są konsekwencje).

Możesz też przyznać, że nie masz na to wpływu. Życie, którym żyjesz (to, ta droga na której, jesteś) Cię prowadzi (tu jest odpowiedzialność).

Nie miałam forsy na jazdę wygodną autostradą, więc zjechałam na boczną drogę.
A że jest wyboista to odczuwam na własnej...skórze;-)
To moja praca.
Nie mam poczucia winy, ale czuję się zagubiona. Nie umiem się odnaleźć na tej innej drodze. Nie umiem sobie radzić.
Wiem, że to nie koniec rozjazdów. To relacje.
Najtrudniejsze jeszcze przede mną, decyzja podjęta, realizację osadziłam w konkretnym czasie. Ale to życie w zawieszeniu jest nie do zniesienia.
Jest też inny obszar mojego życia, w którym nie umiem się określić, bujam się w sposób dotkliwy, dla siebie i myślę, że dla innych.
Egzystowanie z takimi konfliktami wewnętrznymi jest trudne, wyniszczające. Nie jest to stan trwający dni czy miesiące.

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 12:34

Joasiu, po przerwie, zajrzałam na Twojego bloga.
Przeczytałam też Gabinet luster i to takie dziwne, przyjemne uczucie, jak przeczyta się własne myśli napisane przez inną osobę i jeszcze bogatsze o to inne spojrzenie :)

Jo-asia - Sob 01 Paź, 2016 12:36

Czas.. też jest złudzeniem ;)
za to "bujanie się" po części wyborem a po części.. częścią.

Jak widzę wszystko jest na dobrej drodze.. szerokości :buzki:

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 13:37

Jo-asia napisał/a:
Jak widzę wszystko jest na dobrej drodze..

No, to fajnie :)

Mam takie marzenie, chciałabym kupić stary dom na Pogórzu.
Taką drewnianą chałupę, z werandą, sufitem z belkami, ścianami bielonymi, świętymi obrazami na ścianie, piecem, kuchnią węglową.
Taki dom ze swoją historią.
Do tego kawałek ogrodu, stare drzewa owocowe i widoki.
Tylko jeszcze nie umiem osadzić tego w realiach, jak bym się utrzymywała, jak radziła z takim życiem na wsi.

Jo-asia - Sob 01 Paź, 2016 13:43

Kupisz dom.. to i znajdziesz sposób na jego utrzymanie :p

jeszcze jedno pytanie.. "owoce".. jak sobie je wyobrażasz?

Thomasson - Sob 01 Paź, 2016 13:56

Piszesz o owocach, o puzzlach, i ok. Każdy jest człowiekiem. Tylko zauważ że niedawno pisałaś o braku wartości, tożsamości, więc chyba te owoce trochę nie dojrzałe, a puzzle nadal w rozsypce. To tylko takie koncepcje, aby umysł miał zajęcie.

A święty Mikołaj... Cóż, może zamiast uwierzyć spróbuj się dowiedzieć. Kto powiedział że duchowość musi łączyć się z wiarą.

I masz bardzo fajne marzenie, ten dom)))

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 15:51

Jo-asia napisał/a:
jeszcze jedno pytanie.. "owoce".. jak sobie je wyobrażasz?

Thomasson napisał/a:
Piszesz o owocach, o puzzlach, i ok. Każdy jest człowiekiem. Tylko zauważ że niedawno pisałaś o braku wartości, tożsamości, więc chyba te owoce trochę nie dojrzałe, a puzzle nadal w rozsypce.

Jak to jest z tymi owocami...
Moje życie nie toczy się w próżni, tak jak ja jestem częścią świata, tak świat dostaje część mnie. Kształtuję rzeczywistość, zmieniam. Poprzez różne działania: pracę, bycie rodzicem. Wartość tych działań jest w jakiś sposób wymierna, jest wypadkową wielu ocen, w tym mojej.
Ale na przykład z tą pracą to jeszcze trzeba się wpasować w potrzeby świata.
Ktoś wiele lat kształci się na lekarza, efekt jego włożonych wysiłków to wyleczeni pacjenci, czyli cudza wdzięczność i własna satysfakcja (i oczywiście masa kasy, ha ha nasza służba zdrowia;-) To są te owoce. Ale lekarz traci pracę i próbuje zająć się czymś innym, wtedy jego wiedza, kompetencja okazują się jednokierunkowe, bezwartościowe w innych dziedzinach.
Spotkałam Rosjanina muzyka po konserwatorium, co zarabia w Polsce na budowie, znam Ukrainki wykształcone pracujące jako nianie lub pomoce domowe.
A z resztą, gdzie nie ma Polaków? W Niemczech na truskawkach, w Holandii przy cebulkach tulipanów;-)
Likwidują gimnazja, za chwilę rzesze nauczycieli wylądują na bruku.
Do czego przydadzą im się studia i lata pracy w szkole? Kto ich zechce?
Młodzi ludzie kończą studia i szukają pracy za granicą, może tam się przydadzą, może ich wiedza przyniesie owoce…? Może osiądą na tym miejscu, gdzie będą potrzebni.
I mój przypadek jest podobny, wiele lat specjalizacji i kicha, jak wypadłam z toru, tak nigdzie nie chcą mnie przyjąć. Rynek się wysycił.
A wypadłam dlatego, że nie byłam dość dobra w oczach pracodawcy.
I to jest taki moment, kiedy te wartości wydają się takie względne.
Osiągnięcia bez znaczenia. Dużo, dużo pracy poszło na marne.
Co można zrobić z wartością, która niczemu nie służy? Albo brakiem wartości.

Gruszki na wierzbie, a puzzle rozsypane;-)

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 15:53

Thomasson napisał/a:
A święty Mikołaj... Cóż, może zamiast uwierzyć spróbuj się dowiedzieć.


Ale ja już wiem! Święty Mikołaj to był taki hojny biskup, ale zmarło mu się dawno temu, a prezenty grzecznym dzieciom dają rodzice :mgreen:

Jo-asia - Sob 01 Paź, 2016 17:06

Lekarz, który dusi się w swoim fachu.. pomimo, że jest dobry. Nie potrafi rzucić pracy, bo... rodzina.
Umiera po trzech miesiącach od postawienia diagnozy..
Przypadek? los? czy wartość nie postawiona w odpowiednim miejscu?
Matinka napisał/a:
I to jest taki moment, kiedy te wartości wydają się takie względne.
Osiągnięcia bez znaczenia. Dużo, dużo pracy poszło na marne.
Co można zrobić z wartością, która niczemu nie służy? Albo brakiem wartości.

Gruszki na wierzbie, a puzzle rozsypane;-)

Mam swój na to pogląd. Zupełnie odmienny od tych popularno-naukowych.
Jestem z wykształcenia pielęgniarką. Skończyłam studia licencjackie z zarządzania, o specjalności psychologia zarządzania zasobami ludzkimi. Pracowałam jako pielęgniarka, woźna w przedszkolu, sprzedawca, kierownik w sklepie i kasjer i teraz.. specjalista organizacji pracy. Jest to maleńka firma. Mój etat to 5/8 a ja jestem najszczęśliwsza na świecie, że mam tę pracę. I nie dlatego że, wogóle jest.. a dlatego, że tam czuje się sobą. Spędzam miło czas i czasem popracuję (nad sobą).
I dopiero teraz dostrzegłam, czym jest praca i wykształcenie.
Wiedza teoretyczna, którą zdobyłam wykorzystuję w "pracy" nad sobą. Poprzez pracę, którą wykonuję ta wiedza, przekształca się w mądrość (wiedza doświadczona).
Okazuje się, że i teoria i praktyka są w moim przypadku ściśle powiązane. I nie są, jak kiedyś myślałam podstawą do zdobycia prestiżu na zewnątrz. Są sposobem, który ułatwia mi poznanie siebie, rozwijanie swoich umiejętności, talentów. I jest to miejsce w którym mogę to wszystko wprowadzać w czyn. Modyfikować, szlifować.. rozwijać. A do tego, jeszcze mi za to płacą :mgreen:

A "owoce"?
to .. wdzięczność w tym co jest, moim doświadczeniem
w tym, czego jestem.. świadkiem i możliwość współtowarzyszenia innym.. w ich doświadczeniach życia
Reszta "owoców".. jest nie do opowiedzenia czy przewidzenia. Mogę o nich powiedzieć jedno, sama.. lepszych bym nie wymyśliła.. nie ma bata ;)

:)

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 18:14


Matinka - Sob 01 Paź, 2016 18:19

Jo-asia napisał/a:
Lekarz, który dusi się w swoim fachu.. pomimo, że jest dobry. Nie potrafi rzucić pracy, bo... rodzina.

Umiera po trzech miesiącach od postawienia diagnozy..

Przypadek? los? czy wartość nie postawiona w odpowiednim miejscu?


Pojawiają się takie okoliczności, kiedy wszystko ulega przewartościowaniu.

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 18:31

To taki fajny film, o tych różnych wartościach w życiu:-)
Wracałam kiedyś z wyprawy, już tylko parę godzin autokarem a następnego dnia do pracy.
Czułam jak narasta we mnie stres i napięcie, wtedy obejrzałam ten film "Król życia" i wszystko ode mnie odpłynęło :)
A w ogóle lubię Roberta Więckiewicza :)

Janioł - Sob 01 Paź, 2016 18:34


Matinka - Sob 01 Paź, 2016 18:35

To też Janiele, to też, miło mi gościć ten film tutaj :)
Matinka - Sob 01 Paź, 2016 19:21

Jo-asia napisał/a:
jestem najszczęśliwsza na świecie, że mam tę pracę. I nie dlatego że, wogóle jest.. a dlatego, że tam czuje się sobą. Spędzam miło czas i czasem popracuję (nad sobą).

Wiesz Joasiu, ja się spełniałam w poprzedniej pracy, a przynajmniej był taka działka, w którą bardzo się angażowałam, dawała mi satysfakcję, rozwój, różne doświadczenia.
To była wieloletnia praca, po jej stracie, długo czułam żal.

Teraz nie potrafię się odnaleźć, w tym co robię, czuję notoryczne zmęczenie.

Thomasson - Sob 01 Paź, 2016 19:29

Owoce to według mojego myślenia, tworzenie lub nie tworzenie cierpienia dla siebie i innych. Owoce to reakcje na napotykające mnie okoliczności. Więc nie muszę uratować trzeciego świata. Mogę leżeć w cieniu pod drzewem i pogwizdywać.

Też miałem być szczęśliwy i bogaty, ale co zrobić. Z wolą boga się nie dyskutuje (w sumie to nie wierzę w boga).

A jakby tak ustawić w szeregu tych wszystkich lekarzy i innych specjalistów, i po zdejmować im tytuły, odznaczenia i zasługi, to co zostanie. Człowiek?

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 19:59

Jo-asia napisał/a:
A "owoce"?

to .. wdzięczność w tym co jest, moim doświadczeniem

w tym, czego jestem.. świadkiem i możliwość współtowarzyszenia innym.. w ich doświadczeniach życia

Reszta "owoców".. jest nie do opowiedzenia czy przewidzenia. Mogę o nich powiedzieć jedno, sama.. lepszych bym nie wymyśliła.. nie ma bata


Thomasson napisał/a:
Owoce to według mojego myślenia, tworzenie lub nie tworzenie cierpienia dla siebie i innych. Owoce to reakcje na napotykające mnie okoliczności.


Zaskoczyło mnie takie podejście, to ciekawe :)

Postrzegam owoce jako pewien ślad obecności człowieka, fizyczny lub nie.
W przyrodzie owoce są przetrwaniem osobnika.
Rośliny całą energię wkładają w wydanie owoców.
Taka agawa może żyć kilkadziesiąt lat, ale jak zakwitnie to ginie. Jej misja jest spełniona.
W owocach są nasiona i zapewnia to przedłużenie życia, jest zamknięcie i otworzenie kolejnego cyklu. Owoce zatem dają nieśmiertelność :)

pterodaktyll - Sob 01 Paź, 2016 20:08



;)

Jras4 - Sob 01 Paź, 2016 20:20

a ja powiem tak ,,, owoce czy nie w kosmosie istnieje kosmiczny Kxenon to własnie on zastąpił Boga
kiedyś wmawiono nam że niema ,,obcych ,, ale kiedys chcialem wejśc od zaplecza i co widze ? napis ,,obcym wstęp wzbroniony ,, ..u musle więc jednak

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 20:33

Jras4 napisał/a:
kiedyś wmawiono nam że niema ,,obcych ,, ale kiedys chcialem wejśc od zaplecza i co widze ? napis ,,obcym wstęp wzbroniony ,, ..u musle więc jednak

:buahaha:
ktoś przewidział istnienie Irasa4? ;)

Ptero, kapitalna modlitwa :okok:
Mogłabym ją, co do joty powtórzyć.
Taka chciałabym być.
Humor i dystans tego mi trzeba, a wyskoczyć z tej jojczącej, nieszczęśliwej skorupy.

szymon - Sob 01 Paź, 2016 20:35

Matinka napisał/a:
I to "sama" mnie drażni i to "wyjdę" i ten znak zapytania


a czemuż? napiszesz 2-3 zdanka? bo to moze być ciekawe dla czytelników artykułu ;)

pterodaktyll - Sob 01 Paź, 2016 20:36

Matinka napisał/a:
Humor i dystans tego mi trzeba, a wyskoczyć z tej jojczącej, nieszczęśliwej skorupy.

A co Cię powstrzymuje? :mysli: Obawa, że wszystko będzie już inaczej? :mgreen:
Matinka napisał/a:
Taka chciałabym być.

Chcieć to móc................jak powiada Dobra Księga ;)

Jras4 - Sob 01 Paź, 2016 20:41

nie nie ogladam tego kanału bo to kanał
andrzej.stol - Sob 01 Paź, 2016 20:43

:lol:
Matinka - Sob 01 Paź, 2016 20:47

szymon napisał/a:
Matinka napisał/a:
I to "sama" mnie drażni i to "wyjdę" i ten znak zapytania


a czemuż? napiszesz 2-3 zdanka? bo to moze być ciekawe dla czytelników artykułu ;)

A bo mi się kojarzy z tym strasznym filmem "Kevin sam w domu", a z tym "wyjdę" to cały czas mam dylemat czy się pisze przez "e " czy "ę" na końcu :lol:
I w ogóle jakiś taki niesmaczny ten cały tytuł :mgreen:

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 20:54

A tak poważniej, to typowy tytuł dla alkoholika. I to takiego zaczynającego trzeźwieć.
Jestem sama jak palec, nikt mnie nie chce, nikt nie kocha, nie rozumie...
I do tego bunt, to ja Wam teraz wszystkim pokażę! Nikogo nie potrzebuję.
Tupnę nogą i wyjdę z przyjęcia bez mrugnięcia okiem.
A w głowie jeszcze chlupie, aż miło.

Jo-asia - Sob 01 Paź, 2016 21:07

Matinka napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
jestem najszczęśliwsza na świecie, że mam tę pracę. I nie dlatego że, wogóle jest.. a dlatego, że tam czuje się sobą. Spędzam miło czas i czasem popracuję (nad sobą).

Wiesz Joasiu, ja się spełniałam w poprzedniej pracy, a przynajmniej był taka działka, w którą bardzo się angażowałam, dawała mi satysfakcję, rozwój, różne doświadczenia.
To była wieloletnia praca, po jej stracie, długo czułam żal.

Teraz nie potrafię się odnaleźć, w tym co robię, czuję notoryczne zmęczenie.

Bo ciągle jesteś w przeszłości..w tamtej pracy. Spoko..przyjdzie dzień :)
Ten czas..tamten żal. Coś się z tego urodzi.

A owoc człowieka? Czy to aby nie...miłość?

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 21:09

Jo-asia napisał/a:
A owoc człowieka? Czy to aby nie...miłość?


Wszystko to, czego dotknie miłość, staje się nieśmiertelne.
Romain Rolland
:)

pterodaktyll - Sob 01 Paź, 2016 21:09

Jo-asia napisał/a:
A owoc człowieka? Czy to aby nie...miłość?

Jak powiada Pismo: "po owocach ich poznacie" ;)

szymon - Sob 01 Paź, 2016 21:20

Matinka napisał/a:
mi się kojarzy z tym strasznym filmem "Kevin sam w domu"


ale Ty masz troche wiecej latek, dorosła jesteś i decyzje, które podejmujesz to takie konkretne są (150 stron na forum prawie) ;) sc43545

Matinka - Sob 01 Paź, 2016 21:33

szymon napisał/a:
Matinka napisał/a:
mi się kojarzy z tym strasznym filmem "Kevin sam w domu"


ale Ty masz troche wiecej latek, dorosła jesteś i decyzje, które podejmujesz to takie konkretne są (150 stron na forum prawie) ;) sc43545

Zgadza się, mam trochę więcej latek niż Kevin.
A na forum jestem 1290 dni, co stanowi 3 lata, 6 miesięcy i 11 dni. :)

To, co mam zmienić tytuł, może jeszcze awatara i się całkiem tożsamości pozbawić?! ;)

Trudno, jaka byłam taki tytuł, najwyżej napiszę jeszcze kilka setek postów i poproszę o zamknięcie.

A Ty, to co? W warkoczykach paradujesz ze wstążeczkami a mniem się czepiasz? :rotfl:

szymon - Sob 01 Paź, 2016 21:37

Matinka napisał/a:
A Ty, to co? W warkoczykach paradujesz ze wstążeczkami a mniem się czepiasz?

a troche tylko, ale nie żeby zajmowac tym głowe ;)
ale ja iem, ze Ty wiesz, o co :p

andrzej.stol - Sob 01 Paź, 2016 21:38

Przynudzasz okropnie, co post to madrzejsza sie robisz
andrzej.stol - Sob 01 Paź, 2016 22:07

Dziękuję nie narzekam, faktycznie się męczę, trzymaj tak dalej do 3 linijek.
To samo znaczy a w dwu zdaniach.

Matinka - Nie 02 Paź, 2016 10:14

szymon napisał/a:
a troche tylko, ale nie żeby zajmowac tym głowe

ale ja iem, ze Ty wiesz, o co

O nie, mnichu Szymonie, tak się nie wyłgasz! :p
Mam konkretne plany i jestem konkretną osobą, ale nie wiem, jakie myśli pojawiają się w Twojej głowie, dlatego powiedz wprost.

Matinka - Sob 08 Paź, 2016 21:53

Powoli podsumowuję ten trzyletni czas abstynencji.
Zyskałam wiedzę i rozeznanie czym jest uzależnienie, rozwinęłam samoświadomość.
To jest niesamowite uczucie zajrzeć w miejsca, w które nigdy się nie zaglądało, nie wiedziało się o ich istnieniu. Rozrosłam się ;) tak jakbym była jednocześnie tu i zrazem na sąsiedniej ulicy.
Kiedyś wiele skorzystałam na takim świadectwie Smokookiej, która napisała o swoich różnych byłych zachowaniach. Rozpoznałam je też u siebie. Regulowanie emocji, jeśli jeszcze nie nałogowe, to będące ucieczką od rzeczywistości, również o charakterze kompulsywnym, prowadzące do mechanizmów uzależnienia. Robienie zakupów - potrafiłam się w tym zatracić, czytanie książek - świat przestawał istnieć; oglądanie telewizji; nagradzanie się, pocieszanie jedzeniem, podróżowanie. Tendencja do myślenia marzeniowo-życzeniowego.
Myślę, że najbardziej szkodliwe było to odrealnianie, zostawianie problemów obok i własna fantazja na temat świata.
Teraz to widzę, jak daleko sięgnę wstecz pamięcią.
Więc, już taką wiedzę mam, teraz zależy, jak ją wykorzystam.
Już wiem, że nie założę sobie całkiem wędzidła, nie wezmę pod ścisłą kontrolę i eliminację.
Wystarczy mi świadomość, co takie zachowanie oznacza. Może nauczę się radzić sobie inaczej.
Ale też dopuszczam i akceptuję, że taka jestem. Podjadam słodycze, piję dużo kawy bez kofeiny, słucham muzyki, siedzę w internecie. Raz na parę miesięcy idę na babskie zakupy.
Bardzo rzadko zanurzę się w jakąś książkę. I jeszcze jeżdżę w góry.
Nie-nałogowcom może się to wydawać przesadą, ale ja już siebie znam ;)

Matinka - Sob 08 Paź, 2016 22:04

pterodaktyll napisał/a:
No i git majonez :mgreen: ............ :okok:

Czy mogę sobie ten git majonezowy zostawić? ;)

smokooka - Sob 08 Paź, 2016 22:08

Matinko i u mnie kompulsywność póki co straciła trochę na swojej niepokojącej mocy. Jakoś mniej jem słodyczy, nie zatracam się w niczym wreszcie i nie szukam nowego źródełka zapomnienia się. Oczywiście uzależnienie od cukru istnieje, jednak nie przerażam samej siebie ilościami jakie pochłaniam. Jakoś tak jest normalnie, czasem się uśmiecham do siebie widząc w sklepie np Nutellę, której zjadłam pewnie spokojnie tyle słoików ile ważę, i nie chcę tej Nutelli, bo jakoś zaczęła mi śmierdzieć :) Albo odruchowo lub specjalnie wchodzę w alejkę ze słodkim i okazuje się w niej że na nic z tych rzeczy nie mam apetytu albo to co bym zjadła jest za drogie i rezygnuję. Swoją porcję słodkiego dostaję od męża do bułki śniadaniowej prosto z piekarni i najczęściej wystarcza. Strasznie się z tego cieszę. Lubię jeść, uwielbiam, dobrze też gotuję, lubię to robić dla swojej rodziny, lubię widzieć i słyszeć że smakuje, przyjmuję z taką ciepłą radością komplementy na ten temat. Ale i tu przestawiam powoli myślenie na zdrowsze, proste, naturalne, bez dodatku cukru, albo z minimalnym tylko, zrobilismy mnóstwo przetworów wg naszych własnych receptur i tak owszem kręcę się wokół żywienia ale w taki gospodarski domowy sposób kobiety która zajmuje się domem i rodziną.
Zakupoholizm też puścił, chociaż jak pewnie pisałam dość rzadko mnie dopada, w każdym razie mam oko na swoje tendencje, chociaż ostatnio kilka miesięcy temu musiałam ochrzan (rozmowę mega poważną) przyjąć od Jarka, bo oczywiście mechanizmy uzależnieniowe już przysłaniały mi ogląd rzeczywistości. Jestem jednak wciąż na leku od psychiatry, antydepresancie, regulatorze nastroju i ma działanie podobno również antykompulsywne. Chociaż biorąc pod uwagę ile już czasu go przyjmuję i ile razy pojawiały się epizody jakiegoś uzależnienia to chyba na mnie w ten sposób nie działa ;)

Gubię się na pewno odkrywając nowe pasje, wtedy zatracam granicę między zainteresowaniem a uzależnianiem się od. Dlatego wciąż nie zapominam jak łatwo mi jest się zachwiać...

Matinka - Nie 09 Paź, 2016 10:33

Smoka dziękuję :buziak: , właśnie o to chodzi, o świadomość i uważność.
A dla mnie zaraz na początku trzeźwienia było ważne, żeby rozpoznać u siebie i zobaczyć skąd to się bierze i jakie może mieć skutki. Kiedyś to było wstępem i podłożem do alkoholizmu.
Dziś na przykład rezygnacja z wyjazdu wywołuje reakcje bardzo podobne do głodu alkoholowego, bardzo wyniszczające dla mnie. Moje przywiązywanie się do ludzi, do bliskich też może być formą uzależnienia.
smokooka napisał/a:
Lubię jeść, uwielbiam, dobrze też gotuję, lubię to robić dla swojej rodziny, lubię widzieć i słyszeć że smakuje, przyjmuję z taką ciepłą radością komplementy na ten temat. Ale i tu przestawiam powoli myślenie na zdrowsze, proste, naturalne, bez dodatku cukru, albo z minimalnym tylko, zrobilismy mnóstwo przetworów wg naszych własnych receptur i tak owszem kręcę się wokół żywienia ale w taki gospodarski domowy sposób kobiety która zajmuje się domem i rodziną.

Nie ma nic złego w gotowaniu, celebrowaniu posiłków, czerpaniu z tego satysfakcji i przyjemności. Przy rozsądnym jadłospisie to zdrowiej i taniej niż na mieście.
Ale gdzieś przebiega cienka granica, którą nam z takimi skłonnościami łatwo przekroczyć. Tak, żeby ta pasja nie stała się centralnym punktem życia.
I jeszcze stały problem radzenia sobie z emocjami, żeby rozładowywać je w zdrowy sposób, albo może ich nadmiernie nie generować. Myślę, że moje emocje często powstają w sposób nadmierny do sytuacji. Ale w tym temacie jestem raczkująca.
Na przykład czasem dopada mnie taka chęć, że muszę już, natychmiast zjeść coś słodkiego. To podobnie jak było w przypadku alkoholu. Staram się zastąpić to czymś innym: owocem, kanapką. Czasem ulegam i kupuję mały batonik. Po zjedzeniu jednego kawałka, napięcie odpuszcza, już nawet nie zjadam więcej. Czasem wystarcza, że kupię i schowam. Tak mam też z coca-colą. Raz na parę tygodni, czasem dni dopada mnie takie pragnienie. To już odczytuję jako głód alkoholowy. Ponieważ cola musi być zimna i w puszce. Bywa, że ulegam i wybieram jako mniejsze zło, czyli rozładowanie głodu alkoholowego. Bywa, że wrzucę w lodówkę i wystarczy. Czuję jednak, że stosowanie tego substytutu w takiej właśnie formie, nawiązuje do starych rytuałów i jest to dla mnie regres.

Giaur - Nie 09 Paź, 2016 11:15

A co jest złego w pasjach które momentami przechodzą w "nałogi" zajmujące centralne miejsce w życiu? Ja rozumiem że przerzucanie się z alkoholu w narkotyki to nienajlepsze rozwiązanie, ale... gotowanie? Sport? Nie wiem... szydełkowanie? Kupa ludzi robi to co lubi, popatrzcie po blogach, facelogach na których dokumentują swoją codzienną działalność. I takich ludzi w świecie korposzczurów biegających za pieniądzem uważam za całkowicie normalnych.
Matinka - Nie 09 Paź, 2016 13:23

Giaur napisał/a:
A co jest złego w pasjach które momentami przechodzą w "nałogi" zajmujące centralne miejsce w życiu?

Bo ten moment można przegapić.
Mówiłam o sobie, bo moje doświadczenia wskazują na taką skłonność do popadania w skrajności.
Giaur napisał/a:
Ja rozumiem że przerzucanie się z alkoholu w narkotyki to nienajlepsze rozwiązanie, ale... gotowanie? Sport?

Może być gotowanie (czy też traktowanie jedzenia jako nadrzędnej przyjemności życiowej), może być praca, może być majsterkowanie, czy zbieranie szklanych delfinów...
Giaur, od strony fizjologicznej intensywny wysiłek fizyczny powoduje wydzielanie endorfin, endogennych opioidów czyli własnych narkotyków, to pewnie wiesz, od tego można się uzależnić. Inne czynności też wywołują uczucie przyjemności i organizm dąży do tego by ten stan w sobie wzbudzać. Z czasem dochodzi pewne przyzwyczajenie i ten sam efekt trzeba wywołać większym staraniem. Podobnie jest z adrenaliną i sportami ekstremalnymi.
Zaprzestanie, brak jakiejś czynności wywołuje głód podobny do alkoholowego.
Póki dana pasja, czynność nie zaburza Twojego funkcjonowania w życiu, to gdzieś mieści się w normie. Jeśli zabiera Ci większość czasu, pieniędzy, zdrowia, psuje relacje z bliskimi to zaczyna się robić niebezpiecznie. Dla pasji poświęca się życie - ludzie gór, wspinacze, zdobywcy. To właśnie od bliskich płyną najczęściej sygnały, że coś jest nie tak.
Giaur napisał/a:
Kupa ludzi robi to co lubi, popatrzcie po blogach, facelogach na których dokumentują swoją codzienną działalność. I takich ludzi w świecie korposzczurów biegających za pieniądzem uważam za całkowicie normalnych.

A to, że jakiś trend staje się coraz bardziej powszechny to nie jest dla mnie argument świadczący o jego pożyteczności.
Czym jest uzależnienie najlepiej wiedzą Ci, co poczuli na własnej skórze.
Temat rzeka, nie jestem specjalistą, ale sama na własny użytek trochę poczytałam o uzależnieniach. Rezygnując z alkoholu, chcę prowadzić trzeźwe życie a nie pijane :roll:

Giaur - Nie 09 Paź, 2016 13:49

Niektórzy pieką ciasta i prowadzą na ten temat bloga, ktoś w weekendy biega z wykrywaczem metalu po lasach, niektórzy raz w tygodniu odwalają dniówkę na wolontariacie. Ja sobie pozwolę pozostać sceptycznym co do idei trzeźwienia w schemacie robota->kapcie->telewizor.
Janioł - Nie 09 Paź, 2016 13:57

Giaur napisał/a:
Ja sobie pozwolę pozostać sceptycznym co do idei trzeźwienia w schemacie robota->kapcie->telewizor.
tyż prowda
Thomasson - Nie 09 Paź, 2016 14:29

Robota, kapcie i telewizor ))) na tym polega wolność.
U osób uzależnionych często brakuje równowagi życiowej. Miałem o tym na nawrotach. Schemat jest prosty. 8 godz sen, 8 godz praca, i pozostałe 8 trzeba podzielić na obowiązki domowe, relacje z ludźmi, samorozwoj, hobby i relaks. Nie wiem czy o czymś nie zapomniałem))) Schemat bardzo nie życiowy, ja pracuje po 13 godz wiec czasu zostaje na zwykłe ogarnięcie się, i ogarnięcie trochę mieszkania by syfu nie było. W dni wolne od pracy to bywa bardzo różnie. Czasem pojadę do rodziny i im poświęcę większość dnia, czasem czytam książkę większość dnia, a czasem się uczę aby jakiś progres był. Ale muszę jakiś plan dnia zacząć prowadzić.

Z tymi batonami i kolą to też tak miałem (założyłem temat właśnie o takich rzeczach). Jestem człowiekiem i mam swoje potrzeby. Potrzeby wyrażają się jako konkretne pragnienia. I towarzyszy temu głód, ulga, satysfakcja. Tak mnie ewolucja zaprogramowała. Mam wolną wolę więc mogę wybrać asceze, ale moje ciało zasługuje na jakiś szacunek. Więc muszę krążyć w świecie pragnień i rozczarowań. Ważna rzeczą jest dla mnie przyzwolenie i świadomość. Np wiem co jest w czekoladzie i jak to będzie działać na mój organizm. Stare nawyki chcą mnie oszukać, mówią mi że jak podkręcę swój stan cukrem (albo czymś innym) to odczuje satysfakcję. A to iluzja, szukanie satysfakcji w czymś co z natury jest nie trwałe i szkodliwe. Korzeniem tego schematu jest awersja do stanu obecnego, normalnego. Nie się nie dzieje, nuda, zwyczajność. Albo stres i napięcie które muszę rozładować. Akceptacja chwili obecnej jest dla mnie najlepszym lekarstwem.

Giaur - Nie 09 Paź, 2016 14:44

Posiadanie hobby i pasji jest jak dla mnie oznaką osiągnięcia równowagi życiowej a nie na odwrót. Nieuzależnieni, mniej lub bardziej zdrowi ludzie właśnie takowe posiadają i czerpią z nich taką samą przyjemność, ktoś idzie w piątek grać gry planszowe ze znajomymi, kto inny idzie ze swoimi znajomymi dać se po pyskach na treningu. I to jest normalne i na tym polega wolność. Jakkolwiek wszystkim zdrowiejącym którzy postanowili sprzedać mieszkanie i zdobyć korone himalajów zalecam kontakt ze specjalistą.
ankao30 - Nie 09 Paź, 2016 15:30

Sama łapałam się na tym, że wpadałam w skrajności. Próbowałam jakoś zorganizować wolny czas. Pierwszy etap po odstąpieniu alkoholu to były słodycze, tony słodyczy i nawet chudłam, choć dziennie musiałam zaliczyć tabliczkę czekolady z dużymi orzechami. Po jakimś pół roku doszło do mnie, że raczej to nie jest normalne i teraz jem czekoladę ale raz na jakiś czas i nie całą.
Kolejną rzeczą było zajęcie sobie wolnego czasu. Nagle dużo mi się go zrobiło. Różnie to wyglądało, forum, ćwiczenia, bieganie, książka i nauka robienia na drutach. Z ostatnim było ciężko, uczyłam się cierpliwości. Jedno co mam jak już coś zaczynam lubię to skończyć, choć bardzo mnie to nudzi. Po roku doszłam do jakiejś stabilności. Uważam, że wszystko można robić i można również wpaść w skrajność, tzw. nałóg, co oznacza dla mnie niczym innym się nieinteresowanie, zaniedbywanie bliskich, pracy, domu jak przy piciu. Jak mam równowagę i organizuję sobie wolny czas w taki sposób jak lubię to dla mnie nie nałóg. To kreatywne myślenie i działanie. Jestem jak najbardziej za takim sposobem na siebie.

smokooka - Nie 09 Paź, 2016 15:34

No właśnie, mam problem z coca-colą, świadomość mam co to za świństwo ale mimo rozumu piję najchętniej, najczęściej tylko to. Oczywiście podejmuję się picia wody zamiast coli ale póki co zawsze powracam do tego samego punktu. Jedyne co zmieniłam na trwałe w tej sprawie to zawartość cukru na zawartość słodzików, ale to takie samo świństwo.
Matinka - Nie 09 Paź, 2016 16:41

Giaur napisał/a:
Ja sobie pozwolę pozostać sceptycznym co do idei trzeźwienia w schemacie robota->kapcie->telewizor.

Giaur napisał/a:
Jakkolwiek wszystkim zdrowiejącym którzy postanowili sprzedać mieszkanie i zdobyć korone himalajów zalecam kontakt ze specjalistą.

Giaur, Ty to w jakieś skrajności wpadasz, albo kapcie albo Himalaje ;)
A jest przecież tyle stanów pośrednich.
W samej pasji nie ma nic złego, póki nie staje się zaburzeniem.
No bo, co na przykład, jest złego w czytaniu książek? Nawet nałogowe czytanie wydaje się niewinne. A ja u siebie zauważyłam szkody i tyle. Ale to ja i z perspektywy.
Rozsądek i złoty środek.
Thomasson, tak to właśnie widzę.
Kapcie i telewizor, nigdy! :mgreen:

mikal - Pon 10 Paź, 2016 22:43

Nie wiem czy sama szdołasz z tego wyjść uważam, że czasem lepiej jest ze wszystkim zwrócić się do specjalistów. Nie myślałaś może o terapii? Może wybierz się np do Xxxxxxxxxxxx tam nikt nie będzie Cię oceniał. Jest tam wielu specjalistów, którzy na pewno pomogą Ci wyjść z nałogu. Według mnie jest to najlepsze rozwiązanie.
Thomasson - Pon 10 Paź, 2016 22:49

Cześć Mikal. Patrz na daty bo coś nie aktualnie to zabrzmiało. No albo ja głupi jestem)
Matinka - Sob 17 Gru, 2016 18:04

yuraa napisał/a:
dziadziunio napisał/a:
uż łaże troszkę po tym świecie i jeszcze ani jednego trzeżwego nie spotkałem. Im więcej gada o trzeżwości tym bardziej jest nawalony

:brawo: :okok:


Tak sobie to dziś przeczytałam, komentarz i odzew, na jednej fali.
I pojawiło mi się skojarzenie z taką króciutką bajką, nawet nie sądziłam, że mi w głowie gdzieś została.

Raz pewien potężny czarnoksiężnik, chcąc zniszczyć królestwo, wlał magiczny płyn do studni, z której czerpali wszyscy mieszkańcy. Ktokolwiek napił się tej wody, stawał się szalony. Następnego ranka wszyscy mieszkańcy napili się ze studni i każdy z nich popadał w obłęd, z wyjątkiem króla i rodziny królewskiej, bo oni mieli własną studnię, a do niej czarnoksiężnik nie zdołał dotrzeć. Zaniepokojony król próbował opanować sytuację, wydając szereg dekretów mających na celu poprawę bezpieczeństwa i stanu zdrowia mieszkańców, jednak strażnicy i inspektorzy, którzy również napili się zatrutej wody, uznali dekrety za absurdalne i wcale nie zamierzali ich wypełniać. Gdy do poddanych dotarła wieść o królewskich dekretach, doszli do wniosku, ze ich władca oszalał i głośno protestując, udali się pod pałac, domagając się jego abdykacji. Zdesperowany król gotów już był opuścić tron, ale królowa powstrzymała go słowami "Chodźmy teraz i my napić się wody. Wtedy staniemy się tacy jak oni". Tak tez uczynili. Kiedy tylko król i królowa napili się wody szaleństwa, natychmiast zaczęli mówić od rzeczy. Wówczas poddani zmienili zdanie. Skoro król zaczął przemawiać tak mądrze, dlaczego nie zostawić rządów w jego rękach? I spokój znów zapanował w królestwie, choć ludzie zachowywali się w nim całkiem inaczej niż mieszkańcy ościennych krajów. Król zaś panował aż do końca swoich dni.
Paulo Coelho (z książki Weronika postanawia umrzeć)


Czemu taka opowieść mi przypasowała?
Chyba postrzegam siebie i innych przez pryzmat takiej studni.
Ktoś pisze, że już wie jak żyć, jak mu się droga wyprostowała a ja sobie myślę "aha, to teraz z takiej studni wodę pijesz".
Ktoś tkwi w bezsensie i beznadziei - "to takiej wody obecnie czerpiesz".
Jakiej wody się napijesz - tak widzisz świat i innych.

Podobno, życie nie jest zero jedynkowe, czarne i białe. A ja mam wrażenie, że moje jest.
Zbudowana jestem z kontrastów i przeciwieństw. Piję wodę raz z jednej raz z drugiej studni.

Matinka - Sob 17 Gru, 2016 18:14

Cytat:
Giaur, Ty to w jakieś skrajności wpadasz, albo kapcie albo Himalaje ;)
A jest przecież tyle stanów pośrednich.

To pisałam ja :mgreen:
Nieustająca akceptacja siebie.
Chciałabym złapać ten balans, ale może nie w tym rzecz.
Widocznie taka jestem, "albo kapcie albo Himalaje" :)

I sam tytuł wątku - wymyślony, zmieniony, odrzucony, wyśmiany, skrytykowany i znów przygarnięty - przeze mnie ;)

Matinka - Sob 17 Gru, 2016 18:27

Cytat:
Robota, kapcie i telewizor ))) na tym polega wolność.

U osób uzależnionych często brakuje równowagi życiowej. Miałem o tym na nawrotach. Schemat jest prosty. 8 godz sen, 8 godz praca, i pozostałe 8 trzeba podzielić na obowiązki domowe, relacje z ludźmi, samorozwoj, hobby i relaks.

Chyba jestem na etapie rezygnacji z walki z czymś, co mi całkiem nie wychodzi.
Lubię spać i 4 godziny i 10 godzin. Lubię dużo pracować i nic nie robić.
Lubię towarzystwo i uwielbiam samotność, jestem domatorką i włóczykijem.
Lubię kawę, słodycze, orzeszki i Sherlocka Holmesa.
I nie zamierzam tego na wadze rozdzielać.

Matinka - Sob 17 Gru, 2016 18:44

pterodaktyll napisał/a:
9 październik br.
Matinka napisał/a:
Giaur, Ty to w jakieś skrajności wpadasz, albo kapcie albo Himalaje ;)
A jest przecież tyle stanów pośrednich.


dzisiaj:
Matinka napisał/a:
Podobno, życie nie jest zero jedynkowe, czarne i białe. A ja mam wrażenie, że moje jest.


Plączecie się w zeznaniach Koleżanko :p

Tak, właśnie tak! :tak:
Plączę się i zmieniam zdanie :)
Bo wciąż szukam siebie.

Matinka - Sob 17 Gru, 2016 18:53

I kolejne skojarzenie mnie tak po drodze naszło.
Ekosystem pozostaje w równowadze dynamicznej.
Nie dlatego, że jest stały i niezmienny, ale dlatego, że wszystkie jego elementy się zmieniają.
Czyli jest lato i zima, wypadanie drzew i rozwój siewek, plaga kornika, urodzaj żołędzi i zanik grzybów.
Skrajność przechodzi w skrajność i w sumie wszystko razem kupy się trzyma :mgreen:

Matinka - Sob 17 Gru, 2016 19:02

Thomasson napisał/a:
Schemat jest prosty. 8 godz sen, 8 godz praca, i pozostałe 8 trzeba podzielić na obowiązki domowe, relacje z ludźmi, samorozwoj, hobby i relaks.

Być może i trzeba, bo jak nie to nawrót gotowy ;)
Zapewne też powinnam teraz lepić świąteczne pierogi zamiast pisać posty na forum.
Hmm... no cóż, jakoś mnie to specjalnie nie gnębi ;)

pterodaktyll - Sob 17 Gru, 2016 19:03

Cytat:
wciąż szukam siebie.

A nie boisz sie, że możesz sie rozczarować jak się odnajdziesz?

Matinka - Sob 17 Gru, 2016 19:12

pterodaktyll napisał/a:
Cytat:
wciąż szukam siebie.

A nie boisz sie, że możesz sie rozczarować jak się odnajdziesz?

Szukam swoich potrzeb, tak, aby mi się lepiej żyło. Nie w sensie wygodniej i milej, ale w
zgodzie w tym, co znajdę, określę jako swoje.
A gubię się w tym co "powinno" i "trzeba".
Taka sentencja przychodzi mi do głowy : spokój życia to kompromis między swoimi pragnieniami a oczekiwaniami innych.

pterodaktyll - Sob 17 Gru, 2016 19:15

Matinka napisał/a:
gubię się w tym co "powinno" i "trzeba".

Nic dziwnego, albowiem nic nie trzeba ani nie powinno.........
Matinka napisał/a:
Taka sentencja przychodzi mi do głowy : spokój życia to kompromis między swoimi pragnieniami a oczekiwaniami innych.

Sorry, ale moim zdaniem to po prostu bzdura......... :bezradny:

pterodaktyll - Sob 17 Gru, 2016 19:16

A tak w ogóle to Cię doskonale rozumiem, bo też przechodziłem ten etap składania siebie do kupy :mgreen:
Matinka - Sob 17 Gru, 2016 19:24

pterodaktyll napisał/a:
Matinka napisał/a:
gubię się w tym co "powinno" i "trzeba".

Nic dziwnego, albowiem nic nie trzeba ani nie powinno.........
Matinka napisał/a:
Taka sentencja przychodzi mi do głowy : spokój życia to kompromis między swoimi pragnieniami a oczekiwaniami innych.

Sorry, ale moim zdaniem to po prostu bzdura......... :bezradny:

Chcesz powiedzieć, że realizujesz życie wyłącznie wedle własnych potrzeb i pragnień?
Bo nie sądzę, by potrzeby innych stały się Twoimi potrzebami ;)

Przepraszam, a właściwie dlaczego nie, można i tak.

dziadziunio - Sob 17 Gru, 2016 19:35

Matinka napisał/a:
Chcesz powiedzieć, że realizujesz życie wyłącznie wedle własnych potrzeb i pragnień?


No właśnie. Co Ptero, chciałeś powiedzieć?

pterodaktyll napisał/a:
Nic dziwnego, albowiem nic nie trzeba ani nie powinno.........


?. Jesteś pewny?
pozdrawiam serdecznie :(

pterodaktyll - Sob 17 Gru, 2016 20:13

Matinka napisał/a:
Chcesz powiedzieć, że realizujesz życie wyłącznie wedle własnych potrzeb i pragnień?

Można to tak określić, choć oczywiście to nie jest takie "zero-jedynkowe". Jeśli odczuwam potrzebę pomocy komuś, czy pragnę zrobić coś dla kogoś, to oczywiście to robię, ale to JA o tym decyduję, wedle swoich pragnień i potrzeb na daną chwilę i wtedy nie zastanawiam się czy coś powinienem albo czy to wypada, po prostu to robię.......

pterodaktyll - Sob 17 Gru, 2016 20:14

dziadziunio napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Nic dziwnego, albowiem nic nie trzeba ani nie powinno.........


?. Jesteś pewny?

Tak

I ja pozdrawiam

Jędrek - Pon 19 Gru, 2016 11:38

Matinka napisał/a:
...Chyba jestem na etapie rezygnacji z walki z czymś, co mi całkiem nie wychodzi.
Lubię spać i 4 godziny i 10 godzin. Lubię dużo pracować i nic nie robić.
Lubię towarzystwo i uwielbiam samotność, jestem domatorką i włóczykijem.
Lubię kawę, słodycze, orzeszki i Sherlocka Holmesa.
I nie zamierzam tego na wadze rozdzielać.

Lubię spać 10 godzin, ale nie mogę, bo pracuję....
Lubię samotność, ale mi nie służy, bo głupie myśli do głowy włażą...
Byłem domatorem...piłem w samotności....
Byłem włóczykijem... włóczyłem się po knajpach w jednym celu...
Lubiłem kawę, ale wprowadzała mnie w pląsawicę, więc odstawiłem....
Uwielbiam słodycze, ale mam nadwagę...i nie powinienem ich jeść... ale jem.... bo kwiczę jak widzę słodycze....lubiłem czytać kryminały i sensację, ale.... bezcelowa odskocznia.... ucieczka od świata to była wtedy....
Trzeźwiejąc MUSZĘ oddzielić to co mi służy od tego co mi nie służy....
to co pomaga mi się rozwijać od tego co powoduje, że stoję w miejscu... albo nawet się cofam..
Jak nie oddzielę ziarna od plew to będę się dalej bez sensu miotał i narzekał, że np. zmęczony jestem a całą noc czytałem Forsytha...
A już zupełnie nie da się dużo pracować i dużo spać :)

Matinka - Nie 25 Gru, 2016 20:01

Jędrek, jak Tobie szkodzi i wiesz, jaka droga Ci sprzyja to nią podążaj.
Ja nie mam pląsawicy, nadwagi, nie piję w samotności, nie włóczę się już po knajpach, mam weekendy i święta na spanie, więc nie są to wykroczenia, które sprowadzą mnie na manowce.
Rozpoznałam u siebie szereg sposobów na ucieczkę od rzeczywistości, wiem, że są to moje mechanizmy obronne i czuję, że po coś one są, daję im przyzwolenie.
Natomiast mam alergię na "muszę, powinnam" - w ten sposób nic trwałego nie osiągnę.
I boję się, że za życia stanę się święta a w nagrodę pójdę do nieba :mgreen:

Plusy abstynencji to już sporo, teraz chciałabym takiej zwykłej, życiowej stabilizacji - nic więcej ;)

Jędrek - Wto 27 Gru, 2016 07:34

Matinka napisał/a:
Natomiast mam alergię na "muszę, powinnam" - w ten sposób nic trwałego nie osiągnę.

Muszę jeść, żeby żyć...
Muszę kasować bilet w autobusie, żeby spokojnie, z czystym sumieniem z niego korzystać...
Muszę wypastować buty, żeby były czyste...
Muszę dawać przykład dzieciom, a nie mówić co innego, a robić co innego....
Muszę przestać sprzeczać się z matką, bo mam potem wyrzuty sumienia...
Muszę pracować, żeby mieć pieniądze...
Muszę włączyć komputer, żeby z niego móc korzystać....
Muszę myśleć, żeby nie wleźć pod samochód....
Muszę uważać, żeby się nie chlasnąć świeżo naostrzonym nożem...
Muszę spłukiwać wodę w kiblu, żeby nie śmierdziało....
A ty rób co chcesz :figielek:

matiwaldi - Wto 27 Gru, 2016 07:41

Jędrek napisał/a:
A ty rób co chcesz


:mysli:
patrz.... a ja to wszystko chcę robić, z tych samych powodów i nic nie muszę !!!!

8)

smokooka - Wto 27 Gru, 2016 08:26

Muszę jeść, żeby żyć... Żyję i chcę jeść
Muszę kasować bilet w autobusie, żeby spokojnie, z czystym sumieniem z niego korzystać... chcę mieć czyste sumienie więc kasuję bilet
Muszę wypastować buty, żeby były czyste... chcę mieć czyste buty więc je pastuję
Muszę dawać przykład dzieciom, a nie mówić co innego, a robić co innego.... chcę być konsekwentny żeby dzieci miały dobry przykład
Muszę przestać sprzeczać się z matką, bo mam potem wyrzuty sumienia... chcę mieć czyste sumienie i postanawiam przestać się sprzeczać
Muszę pracować, żeby mieć pieniądze... potrzebuję pieniedzy więc pracuję
Muszę włączyć komputer, żeby z niego móc korzystać.... chcę korzystać z komputera i to oczywiste że go włączam
Muszę myśleć, żeby nie wleźć pod samochód.... i tak dalej, potrenuj zmianę myślenia :mgreen:
Muszę uważać, żeby się nie chlasnąć świeżo naostrzonym nożem...
Muszę spłukiwać wodę w kiblu, żeby nie śmierdziało....

alkoholik - Wto 27 Gru, 2016 08:31

pterodaktyll napisał/a:
Cytat:
wciąż szukam siebie.

A nie boisz sie, że możesz sie rozczarować jak się odnajdziesz?

:shock:
To lepiej nie szukać prawdy, nie spojrzeć jej w oczy i ewentualnie zmienić co jest niedobre i nam przeszkadza?

Jędrek - Wto 27 Gru, 2016 08:48

smokooka napisał/a:
.... i tak dalej, potrenuj zmianę myślenia :mgreen:

No. Myślenie ważna rzecz. Muszę trenować ha ha....

Jędrek - Wto 27 Gru, 2016 09:52

matiwaldi napisał/a:

:mysli:
patrz.... a ja to wszystko chcę robić, z tych samych powodów i nic nie muszę !!!!
8)

A ja myślałem, że słowa w języku polskim powstają z powodu potrzeby, a nie po to, żeby sobie były tak o.... nie mogę udawać, że słowa "musieć" nie ma w języku polskim:
"musieć":
1. nie mieć innego wyboru, nie mieć możliwości uniknięcia czegoś;
2. być zobowiązanym do czegoś;
3. chcieć czegoś bardzo
Ja żeby nie wrócić do picia musiałem zmienić swoje życie (patrz pkt. 1).
Próbowałem tego nie robić... ba... próbowałem półśrodków i kisiłem się w depresji...
I nie mogę powiedzieć, że jak mi się nic nie chce to chcę, żeby mi się chciało... jakoś to u mnie nie działało.

matiwaldi - Wto 27 Gru, 2016 11:54

Jędrek napisał/a:
Próbowałem tego nie robić... ba... próbowałem półśrodków i kisiłem się w depresji...



Ty musisz ,żeby chcieć,ja chcę ,żeby mi się żyło lepiej ....
to tylko dowód ,że każdy ma swoją drogę .....
czy ja Ci kazałem przestać musieć ?
ja wolę chcieć .... i tym się z Tobą podzieliłem ... bo chciałem , a nie musiałem .... :rotfl:

8)

Jędrek - Wto 27 Gru, 2016 12:19

matiwaldi napisał/a:
....ja wolę chcieć ....

A ja nie chciałem, ale musiałem...
A teraz coraz bardziej chcę.... chociaż często się muszę przełamywać, bo mi się nie chce...
zmuszam się, bo wiem, że jak się poddam swojemu lenistwu, to znowu zacznę się cofać... i będzie mi źle. A tam już byłem. I tego już nie chcę.

smokooka - Wto 27 Gru, 2016 13:02

Jędrek napisał/a:
smokooka napisał/a:
.... i tak dalej, potrenuj zmianę myślenia :mgreen:

No. Myślenie ważna rzecz. Muszę trenować ha ha....


każdy rozumie jak chce :zalamka:

Jędrek - Wto 27 Gru, 2016 13:12

smokooka napisał/a:
Jędrek napisał/a:
smokooka napisał/a:
.... i tak dalej, potrenuj zmianę myślenia :mgreen:

No. Myślenie ważna rzecz. Muszę trenować ha ha....


każdy rozumie jak chce :zalamka:

Każdy widzi to, co chce, każdy słyszy to, co chce...
A jak już każdego postawi życie pod mur, to dociera najlepiej, że musi zacząć działać. Bo chce żyć.... albo już tak nie chce żyć.
Do mnie cierpienie moje przemówiło najlepiej.... ludzie mogli gadać.

Jacek - Wto 27 Gru, 2016 18:49

pterodaktyll napisał/a:
Strasznie wymuszone te Wasze życie....... :idzie:

dokładnie tak :tak:
na mnie wymuszone działa na odwrót
- piłem bo chciałem pić
- odstawiłem alkohol ,bo chciałem (chociaż nie było łatwo)
- anticol żona podawała ,zapiłem bo było wymuszone
- po terapii troszku dłużej trwała abstynencja,ale jak to bywa z wymuszonym,zapiłem,bo wróciłem do tego co ja chciałem
- a teraz???,dałem sobie prawo wyboru "MOGĘ NIE PIĆ" a nie że "NIE MOGĘ PIĆ"

Tibor - Wto 27 Gru, 2016 22:01

Muszę / Chcę,
mam chyba podobnie jak Jędrek
Jędrek napisał/a:
A ja nie chciałem, ale musiałem...
A teraz coraz bardziej chcę.... chociaż często się muszę przełamywać, bo mi się nie chce...

Chcę żyć, zapragnąłem żyć i dlatego muszę wykonywać szereg czynności. Niektóre robię już z przyzwyczajenia (np. modlitwa) i nie są wtedy wymuszone, ale początkowo były, a niektórych nadal nie chce mi się (np. codzienny pisemny obrachunek moralny) i robię bo muszę, muszę bo chce żyć, a nie znalazłem innego, lepszego sposobu jak dotąd.

Chcę żyć więc muszę zwracać uwagę na sygnalizację świetlną oraz inne samochody.

Jacek - Wto 27 Gru, 2016 22:40

Tibor napisał/a:
Chcę żyć więc muszę zwracać uwagę na sygnalizację świetlną oraz inne samochody.

a gdzie tu niby ten "mus"???
stosuję się do przepisów,wybieram rozsądne wybory,a czasem zdarza mnie się łamać prawo,ale to żadem "mus"to wybór mój
Tibor napisał/a:
Muszę / Chcę,

postawiłem sobie za "cel"
i dążę :tak: bez musu

Tibor - Wto 27 Gru, 2016 22:52

Jacek napisał/a:
a czasem zdarza mnie się łamać prawo

Dlaczego? Jak dotrzesz do źródła to daj znać ;)

Jacek - Wto 27 Gru, 2016 23:05

Tibor napisał/a:
Dlaczego? Jak dotrzesz do źródła to daj znać ;)

zły wybór ,ale nie mus
podobnie jest z
piłem bo zupa była słona ,ale czy musiałem ???to się nazywa "tłumaczenie" z lub ze "musiałem"

alkoholik - Śro 28 Gru, 2016 07:08

Tak sobie myślę, że przydałby mi się choć "mgr" z filozofii ...
Jędrek - Śro 28 Gru, 2016 16:21

alkoholik napisał/a:
Tak sobie myślę, że przydałby mi się choć "mgr" z filozofii ...

Ja na początku słyszałem, że na głowę to jest kapelusz.
Tego nie byłem w stanie zrozumieć, dopóki nie przeżyłem... poczułem...
"czucie i wiara silniej mówią do mnie, niż mędrca szkiełko i oko"...

Matinka - Wto 27 Cze, 2017 22:03

dziadziunio napisał/a:
Życie bez alkoholu to zmiany i rozwój który nie pozwala niczego przerobić raz na zawsze. Zmieniasz swoje zachowania, sposób postrzegania rozwijasz się. To co kiedyś widziałeś zielone, zielonym wcale a wcale nie będzie za rok, za dwa, za pięć.

Przekleiłam z wątku o Programie i Krokach, mam podobne refleksje.

Zmiany – to czuję wyraźnie z upływem czasu, głównie chodzi o sposób postrzegania, o świadomość. Jest potrzebny dystans i odczucia na własnej skórze. Pokora wyraża się w niepewności, w otwartości na nowe spojrzenie, odkrycia, na niespodzianki.
Akceptacja tego, co się dzieje. Skupienie na teraźniejszości. I najważniejsze, wdzięczność za to, co się doświadcza. Moje życie było/jest w porządku.
Dostrzegam to jeszcze nie spontanicznie a z zastanowieniem, czasem z uwagą wstecz,

Uzależnienie sprawiło, że pojawiły się trudne doświadczenia, pytania, poszukiwania. W sposób intensywny i związany z takim właśnie problemem. Ale te pytania były już wcześniej, tylko mijały w pośpiechu, bez próby odpowiedzi, bez zastanowienia. Alkohol nie ułatwiał zadania. Zakłócał odbiór i działanie.
Właściwie dobrze, że tak poleciało na łeb i szyję, że pozostała możliwa tylko abstynencja. To mi przyniosło ulgę, otworzyło oczy, przestawiło na inne tory.

Jo-asia napisał/a:
Co do bezsilności... Tą ogłaszałam ją, nie jeden raz. I za każdym razem, jest tak samo trudna. I kolejne razy, w ogóle z alkoholem nic wspólnego nie miały.

Rozumiem to i doświadczam bezsilności, wielokrotnie, poddaje się jej. Już rozumiem, co znaczy porzucić nadzieję, wiem, co znaczy zaprzestać walki. Wyczuwam sens tego i znaczenie, potrzebę.

Ps. Porzucam swój awatar :)

Jo-asia - Śro 28 Cze, 2017 07:23

:radocha: :hura: :buzki:
Matinka - Śro 28 Cze, 2017 13:17

Miło Cię widzieć Joasiu, dobrze, że jesteś i dziękuję :) :kwiatek:
dziadziunio - Śro 28 Cze, 2017 16:51

:pocieszacz:
Serdecznie pozdrawiam :)

Jo-asia - Śro 28 Cze, 2017 18:00

Matinka napisał/a:
Miło Cię widzieć Joasiu, dobrze, że jesteś i dziękuję :) :kwiatek:

to miłe :buziak:

a sobie podziękowałaś? :mysli:

Jacek - Śro 28 Cze, 2017 19:52

Matinka napisał/a:
Porzucam swój awatar

będzie inny??? :)

Matinka - Śro 28 Cze, 2017 20:20

dziadziunio napisał/a:
:pocieszacz:
Serdecznie pozdrawiam :)

Też pozdrawiam :)
Jo-asia napisał/a:
a sobie podziękowałaś?

Joasiu, zapędziłaś mnie w kozi róg.
:mysli: I po głowie też się mogę poskrobać :mgreen:
To moje podsumowanie, pewnie się domyślasz, to nie dlatego, że spoczęłam na laurach, ale potrzeba zwrócenia uwagi - to jest wartościowe, to we mnie długo dojrzewało, a wykrystalizowało się zaledwie parę miesięcy temu. Wszystkie te wyróżnione słowa zaczęły do siebie i do mnie pasować. Ale to zaledwie kierunek, coś co ma sens, co warto realizować.
A ja się czuję zarazem obserwatorem i wykonawcą, a najbardziej staram się nie przeszkadzać ;) temu, co się dzieje.
Czuję się wdzięczna, że to do mnie przyszło, że trafiło, gdzie trzeba, że mnie znalazło :)
Jaki mój udział? Czy zasługa? Pomyślę nad tym :)
Jacek napisał/a:
Matinka napisał/a: Porzucam swój awatar

będzie inny???

Jeszcze nie wiem Jacku :)

Jo-asia - Czw 29 Cze, 2017 14:27

Matinka napisał/a:
Joasiu, zapędziłaś mnie w kozi róg.

uwielbiam takie reakcje :mgreen: :rotfl:
Matinka napisał/a:
Czuję się wdzięczna, że to do mnie przyszło, że trafiło, gdzie trzeba, że mnie znalazło

tak :)
jestem w tym miejscu z Tobą :buziak:

Jacek - Czw 29 Cze, 2017 14:38

Matinka napisał/a:
Jeszcze nie wiem Jacku :)

to ja Tobie podpowiem :skromny:
oczywista oczywistość że zrobisz jak zechcesz
ale,jak temat mówi - "Sama z tego wyjdę ?" i to Twój temat
a więc troszku Cię wyróżnia od symboliki "AA' gdzie jest to trudne
więc myślę że avatorek Cię symbolicznie wyróżniał a więc pasowało tam jakiś aby był

Tosia - Czw 29 Cze, 2017 21:17

Matinko,porzucasz swoj awatar,a ja baradzo Go lubiłam....czesto patrząc na Niego, wyobrazalam sobie jak Matinka wspina sie.Ten szczyt juz zdobylaś.
Pozdrawiam serdecznie,czekam z niecierpliwoscią na Nowy:-)
Pisz i rób fotki,super są :rotfl:

Jras4 - Pią 07 Lip, 2017 16:04

Cytat:

Posty: 1

Wysłany: Dzisiaj 13:49
Post wygaśnie: 07.10, 14:53
robiłem wszywkę alkoholową z www.£¢€&#...0;℅®
polecam, szybko, sprawnie, dyskretnie, skitecznie

hehe a juz myslałem ze tacy wygineli
na jego przykładzie zobaczcie jak sie ludzi ogłupia i wciska ciemnote byle by tylko zarobić pare groszy na ludzkim nieszczesciu
nieszczescie nie tylko finasowe ale co gorsza umysłowe

dziadziunio - Pią 07 Lip, 2017 16:10

Wiedźma napisał/a:
skitecznie


Bardzo dawno temu, gdy z kolegą nawywijaliśmy w trasie aż wstyd, wszystko skończyło się na dywaniku dyrektora. Dostaliśmy ultimatum i albo coś z tym w końcu zrobimy albo...won. Zrobiliśmy wszywki ja w centrum, on na słonecznym. Klawo jest, oboje nie pijemy i jest git. Po paru misiącach poprzez nie uwagę, pojechaliśmy razem w trasę i okazało się, że on ma wszywkę na rok a ja mam tylko, na roku pół. Od razu sympozjum naukowe i koszule w dół , liczenie tabletek, szwów i relacje z wszystkiego tego o czym do nas mówili. Najpierw po pół kieliszka i do lustra a, że brak objawów to po kielisku i głęboki w lustro wgląd. I nic. Więc wróciliśmy tak nawaleni, że tylko śmiech.
Ale znałem i takich dla których to się śmiertelnie skończyło.
I to jest, byłoby skuteczne.....w pełnej pełni. :tak:
Miłego. :pocieszacz:

smokooka - Pią 07 Lip, 2017 21:51

Patrz Matinka, a Ty się tak męczysz kochana :pocieszacz: jedno cudowne rozwiązanie jest a Ty biedactwo sama z tego wychodzisz, :p
Matinka - Pon 10 Lip, 2017 15:23

Jacek napisał/a:
to ja Tobie podpowiem :skromny:

A dziękuję! :)
Miałam do tego stosunek neutralny, czy będzie ten awatarek czy nie, ale skoro tak mówisz, to już jest jeden plus za, poczekam tylko jak mi jakiś pomysł konkretny przyjdzie do głowy ;)
Tosia napisał/a:
Matinko,porzucasz swoj awatar,a ja baradzo Go lubiłam....czesto patrząc na Niego, wyobrazalam sobie jak Matinka wspina sie.Ten szczyt juz zdobylaś.
Pozdrawiam serdecznie,czekam z niecierpliwoscią na Nowy:-)

To i drugi plus już jest :D
Nie martw się Tosiu, stary awatar umieszczę tu w wątku na pamiątkę (tej wspinaczki :mgreen: ).
Było już trochę szczytów, było wiele dolin, jak w życiu. Ale nic nie jest skończone.
A ostatnie refleksje były pisane nie ze szczytu, ale tak po prostu z potrzeby podzielenia się, podobnie jak wiele podobnych refleksji w sąsiednich wątkach.
W realnym wędrowaniu, to lubię niezaduże pagórki do rozglądania się i ich dłuuugie grzbiety.
Na wysokich szczytach zazwyczaj mocno wieje i z przyjemnością schodzę niżej:-)
I jeszcze odnośnie wszywek.
Mogę tylko popatrzeć na to, jak na środek, który umożliwi wypadnięcie z betoniarki i chwilowe przetrzeźwienie, aby działać dalej. Oczywiście, jeśli się naprawdę chce - a ta motywacja, u każdego ma inne źródło.
dziadziunio napisał/a:
Dostaliśmy ultimatum i albo coś z tym w końcu zrobimy albo...won.
dziadziunio napisał/a:
Więc wróciliśmy tak nawaleni, że tylko śmiech.

W tym przypadku był to marny argument ;) Ale jest tu osoba, u której był to początek zmian. To znaczy ultimatum postawione przez szefa.
smokooka napisał/a:
jedno cudowne rozwiązanie

;)
Tu nie ma cudów ani drogi na skróty. Alkoholizmu nie da się się oszukać. To dopiero widać, po paru latach, w czym jest rzecz (w najlepszym przypadku, bo czasem niestety widać od razu).
dziadziunio napisał/a:
Ale znałem i takich dla których to się śmiertelnie skończyło.

Matinka - Sob 29 Lip, 2017 19:00

To na pamiątkę stary awatar:

A nowy pojawił się przy oglądaniu zdjęć z ostatniej wyprawy.
Może jakieś skojarzenia...? ;)

Klara - Sob 29 Lip, 2017 19:23

Matinka napisał/a:
Może jakieś skojarzenia...? ;)

Dobrze, że biedronka ma skrzydełka. Gdy w końcu trawka ugnie się pod jej ciężarem, będzie mogła spokojnie odlecieć.
Jeśli Tobie Matinko rosną skrzydła, to jestem o Ciebie spokojna. W przeciwnym wypadku..... :bezradny:

Tibor - Sob 29 Lip, 2017 19:24

Oczywiście Tatry Zachodnie, pamiętam to miejsce. Przechodziłem obok tego źdźbła zanim biedronka usiadła 😉
Matinka - Sob 29 Lip, 2017 20:05

Klara napisał/a:
Dobrze, że biedronka ma skrzydełka. Gdy w końcu trawka ugnie się pod jej ciężarem, będzie mogła spokojnie odlecieć.

Tak Klaro, tak było w istocie, gdy leżałam i ją obserwowałam. Wspięła się na koniec źdźbła i odleciała :)
Dla mnie ta biedronka to maleńki a znaczący fragment całości.
Niby kropeczka a ją widać z odpowiedniej perspektywy :)
Gdyby mi te skrzydełka urosły, to... dołączyłabym to forumowej skrzydlatej braci :D
A tak poważnie, to gdybym miała Twoje skojarzenie rozumieć, jako zostawienie za sobą tego, co było i zmianę na nowe - to niestety nie jestem na tym etapie, jeszcze...
Mogę na siebie popatrzeć z boku, tak jak na tę biedronkę, ale dalej pozostaję w swojej starej formie i rzeczywistości.

O! Tibor, też masz nowy awatar! Podoba mi się. Chyba lubimy przestrzeń... :)
Tibor napisał/a:
Oczywiście Tatry Zachodnie, pamiętam to miejsce. Przechodziłem obok tego źdźbła zanim biedronka usiadła 😉

Trawka może ta sama, ale góry inne ;)

Klara - Sob 29 Lip, 2017 20:59

Matinka napisał/a:
Mogę na siebie popatrzeć z boku, tak jak na tę biedronkę, ale dalej pozostaję w swojej starej formie i rzeczywistości.

...to może twarde stąpanie po ziemi, choćby i pod górkę, byłoby bezpieczniejsze? :buziak:

Jo-asia - Pon 31 Lip, 2017 12:25

Matinka napisał/a:
Może jakieś skojarzenia...?

Biedronka kojarzy mi się z... ciężką fizyczną pracą z jednej strony a z drugiej akceptacją swoich słabości.
W niej odnalazłam swoją siłę.. czego i Tobie życzę :buziak:

smokooka - Pon 31 Lip, 2017 21:47

Matinka napisał/a:
Trawka może ta sama, ale góry inne
hmmm :mysli: :mgreen:
Matinka - Pon 31 Lip, 2017 21:51

Klara napisał/a:
Matinka napisał/a:
Mogę na siebie popatrzeć z boku, tak jak na tę biedronkę, ale dalej pozostaję w swojej starej formie i rzeczywistości.

...to może twarde stąpanie po ziemi, choćby i pod górkę, byłoby bezpieczniejsze? :buziak:

Dzięki Klaro :kwiatek: , racja, ale znałaś kiedyś alkoholika twardo stąpającego po ziemi? ;)
To już takie siedzi w człowieku fantazjowanie, czy z alkoholem czy bez, 100 pomysłów na siebie i życie, artystyczna dusza itd. ;) . Jednak, żeby było sprawiedliwie to podobne bujanie w chmurach znajduję u współuzależnionych ;) Wszak wiele nas łączy...
Jo-asia napisał/a:
Biedronka kojarzy mi się z... ciężką fizyczną pracą z jednej strony a z drugiej akceptacją swoich słabości.

W niej odnalazłam swoją siłę.. czego i Tobie życzę

A jednak nie mam już żadnych pomysłów, nie mam żadnych propozycji i nie mam siły do starań. Widocznie tak ma być.
:kwiatek:

Matinka - Pon 31 Lip, 2017 21:55

smokooka napisał/a:
Matinka napisał/a:
Trawka może ta sama, ale góry inne
hmmm :mysli: :mgreen:

No, właśnie... :mgreen:

staaw - Wto 01 Sie, 2017 04:32

Matinka napisał/a:
Klara napisał/a:
Matinka napisał/a:
Mogę na siebie popatrzeć z boku, tak jak na tę biedronkę, ale dalej pozostaję w swojej starej formie i rzeczywistości.

...to może twarde stąpanie po ziemi, choćby i pod górkę, byłoby bezpieczniejsze? :buziak:

Dzięki Klaro :kwiatek: , racja, ale znałaś kiedyś alkoholika twardo stąpającego po ziemi? ;)
To już takie siedzi w człowieku fantazjowanie, czy z alkoholem czy bez, 100 pomysłów na siebie i życie, artystyczna dusza itd. ;) .

U mnie cały problem polegał na znalezieniu równowagi pomiędzy potrzebami artystycznej duszy a twardym życiem.
Nie tylko ciało potrzebuje jedzenia, pielęgnacji, ubioru...
Dusza również ma potrzeby, nie zaspokojenie ich prowadzi do kłopotów, konfliktów z bliźnimi a nawet śmierci ciała...

Jo-asia - Wto 01 Sie, 2017 05:42

Matinka napisał/a:
A jednak nie mam już żadnych pomysłów, nie mam żadnych propozycji i nie mam siły do starań. Widocznie tak ma być.

dokładnie, tak ma być :)
brak siły do starań... :okok:

Jacek - Wto 01 Sie, 2017 06:52

Matinka napisał/a:
A nowy pojawił się przy oglądaniu zdjęć z ostatniej wyprawy.
Może jakieś skojarzenia...?

"skojarzenia" twe - jak najbardziej :tak:
lecz z pewnością nie były przypadkowe
one mówią o nas ( o Tobie) - co lubimy,jaki mamy w danej chwili nastrój
gdy jestem smutny,podłamany,nie słucham muzyki głośnej czy szarpiącej
sam obrazek mówi o dużej prze-szczeni,kolorystyce,i małym zwierzątku na pierwszym planie
według mnie,widzę tam bez wietrzny spokój,ciepełko poranne,i takie dużo swobodnego wolnego czasu - właśnie zapatrzonego i rozmarzonego w ten spokój w te ciszę (czasem jakiś po bzyk małych skrzydełek)

Klara - Śro 02 Sie, 2017 14:03

Matinka napisał/a:
znałaś kiedyś alkoholika twardo stąpającego po ziemi? ;)

Wydawało mi się, że trzeźwienie, to między innymi zejście na ziemię i konfrontacja z realnym życiem (?) :mysli:

staaw - Śro 02 Sie, 2017 14:16

Klara napisał/a:
Matinka napisał/a:
znałaś kiedyś alkoholika twardo stąpającego po ziemi? ;)

Wydawało mi się, że trzeźwienie, to między innymi zejście na ziemię i konfrontacja z realnym życiem (?)

Wydaje mi się że nie.
Trzeźwienie to nadanie swoim marzeniom realnych dat realizacji i rezygnacja z marzeń nierealnych.
Nierealne zresztą są tylko te które są sprzeczne z prawami fizyki...

Jest taki gość, Felek... Był fachowcem i wiele kasy zarabiał, jeszcze więcej puszczał przelewem...

Teraz mieszka skromnie bo większe mieszkanie mu nie potrzebne, za to realizuje swoje marzenia jeżdżąc po świecie.
Za pijackich czasów nawet na zaproszenie siostry do Skandynawi paszportu mu nie chcieli dać...

staaw - Śro 02 Sie, 2017 14:47

... żeby nie było że stosuję argument z autorytetu...
W życiu bym nie przypuszczał że w naszej obecnej sytuacji pojedziemy oboje do Lichenia.
Nawet zapisałem się by zaklepać miejsce nie wierząc że dam radę dojechać...

Matinka - Czw 10 Sie, 2017 22:45

Kochani przepraszam, że czasem późno odpisuję :prosi:
Ale czuję taką niemoc pisania, zwłaszcza o sprawach ważnych, takie zacięcie.
Jednak myśli krążą wokół tego, co czytam i w głowie powstają różne odpowiedzi, kotłują się, ustawiają w różny sposób ;)
I ja kiedyś odpowiem :)
Teraz wyjeżdżam, lubię powiedzieć do widzenia i dziękuję! :kwiatek:

Matinka - Śro 18 Paź, 2017 19:39

Klara napisał/a:
Wydawało mi się, że trzeźwienie, to między innymi zejście na ziemię i konfrontacja z realnym życiem (?)

Klaro, zatrzymałam się na tym pytaniu, bo to samo dudniło mi w głowie i nie dawało spokoju. Czym jest trzeźwienie? Czy ja trzeźwieję? Czy moje podejście do życia jest zdrowe?
To było dla mnie trudne i zafiksowałam się na weryfikacji siebie, swojej przeszłości i teraźniejszości. Zagubiłam się i pogrążyłam w krytyce siebie. Bo w końcu doszłam do wniosków, że nigdy nie byłam trzeźwa, właśnie w sensie tej konfrontacji z realnym życiem. I nawet jeśli tak jest, to czuję, że powinnam to zaakceptować, jako tę cześć siebie, której nie mogę, nie potrafię zmienić.
Jednak, żeby złapać dystans, zobaczyć na co, mogę wpłynąć w swojej postawie, powiedzieć głośno o swoich wątpliwościach - postanowiłam skorzystać z pomocy :)
Sierpień był korzystnym miesiącem na takie działania i od tego czasu chodzę na spotkania z terapeutą uzależnień w państwowym ośrodku :)

Matinka - Śro 18 Paź, 2017 19:46

Jo-asia napisał/a:
Matinka napisał/a:
A jednak nie mam już żadnych pomysłów, nie mam żadnych propozycji i nie mam siły do starań. Widocznie tak ma być.

dokładnie, tak ma być :)
brak siły do starań... :okok:

W stanie dokuczliwego przygnębienia poszłam po pomoc i mniej więcej takich słów użyłam.
Usłyszałam: "Pani mówi, jak 80-letnia staruszka!" :mgreen:
No tak, tak się czułam i zdarza mi się tak spoglądać na życie ;)

Klara - Śro 18 Paź, 2017 19:58

Matinka napisał/a:
postanowiłam skorzystać z pomocy :)

NARESZCIE!!!!! :buziak:



A już straciłam nadzieję, że to kiedyś nastąpi ;)

Matinka - Śro 18 Paź, 2017 20:23

Dzięki Klaro :buziak:
Mi też z tym dobrze :)
W końcu mogę powiedzieć od A do Z o tym, co mi doskwiera, usłyszeć, jak ktoś to widzi w z boku, poszukać rozwiązań, sposobów. A często wystarczy zmienić myślenie, co jest proste i trudne zarazem. I wiem, że dobrze, że jest to specjalista od uzależnień. Mam pełne zaufanie do tej osoby i jej doświadczenia.
Klara napisał/a:
A już straciłam nadzieję, że to kiedyś nastąpi

Ano, przyszedł w końcu mój czas ;)
Zbyt długo tłumaczyłam swoje zagubienie i brak chęci życia utratą pracy i całą szarpaniną z tym związaną, żałobą, różnymi problemami osobistymi. Wierząc, że jak okoliczności się zmienią to i u mnie nastąpi poprawa. To nie tak, chcę próbować inaczej.

Jo-asia - Śro 18 Paź, 2017 20:36

Matinka, to czas na nowy temat ;) lub tytuł :buziak:
Klara - Śro 18 Paź, 2017 20:37

Matinka napisał/a:
chcę próbować inaczej.

Będę Ci kibicowała :kciuki:

esaneta - Śro 18 Paź, 2017 20:39

I ja do Fanclubu Matinki dołączam :)
:kciuki:

Matinka - Śro 18 Paź, 2017 20:51

Dziękuję! :D Za towarzyszenie i wsparcie, wiem, czuję, że ono jest, także to niewypowiedziane :buzki:
Jo-asia napisał/a:
Matinka, to czas na nowy temat lub tytuł

Joasiu, nie jestem gotowa na tak radykalne zmiany :mgreen: ;)
Spory czas temu, kiedy poczułam odrobinę pokory ;) poprosiłam Yurę o dostawienie znaku zapytania przy moim temacie. Tym samym uczyniłam go w pewien sposób otwartą drogą i niech na razie historia się dopisuje. Może i tu poczuję impuls, coś zamknąć coś stworzyć, zobaczymy... :)

yuraa - Śro 18 Paź, 2017 21:43

dłuuugo dojrzewałaś, no ale widocznie Matinki tak mają :)
cieszę się.
zmieniaj to co możesz zmienić

Tosia - Śro 18 Paź, 2017 22:52

Matinka, serdecznie Ci kibicuje. :kwiatek:
Matinka - Czw 19 Paź, 2017 18:07

Tosiu, dziękuję i wzajemnie, ja też Ci sekunduję w Twoich poczynaniach :buziak:

Yuraa, miłe to i fajne, co powiedziałeś :) Tak, ten gatunek tak ma ;)

smokooka - Czw 19 Paź, 2017 21:30

Matinko, nigdy nie jest za wcześnie ani za późno na pracę ze sobą pod okiem terapeuty. Zawsze idziemy do przodu i dziś nie wiemy co będzie za zakrętem za rok, czy dwa. Dziś widzimy mgłę, a jak z czasem opadnie okaże się że w tym samym niby miejscu widać piękne góry :) Fajnie, że wciąż idziesz :) widać że nie cofasz się tylko pokonujesz kolejne dni ze świadomością :) Super!
margo - Czw 19 Paź, 2017 22:06

:brawo:
:okok: :okok: :okok: :okok:

Ann - Pią 20 Paź, 2017 14:45

Matinka, :tak: :brawo: :okok:
Jacek - Pią 20 Paź, 2017 17:24

:buziak:
Borus - Pią 20 Paź, 2017 18:03

:okok:
Matinka - Pią 20 Paź, 2017 19:00

Kochani, bardzo miło mi Was tu widzieć, serdecznie dziękuję za towarzyszenie i poparcie :)
:buzki:

zołza - Sob 21 Paź, 2017 15:48

Matinka :szok: to naprawdę dobra wiadomość :radocha:
Po co samemu sie męczyć ...szkoda czasu ...bo "trzeźwe życie " to "dobre życie" - co prawda pozbawione iluzji i tych dobrych i tych gorszych ale za to prawdziwe ;)

Matinka - Sob 21 Paź, 2017 18:02

Zołza :buziak: czekałam tu na Ciebie.
Mało ostatnio jesteś na forum. Praca, praca, praca?
Zołza, powiedz, czym zapchałaś dziurę? Wiesz jaką ;)

zołza - Sob 21 Paź, 2017 18:25

Oj :roll: trudne pytania Matinka zadajesz :mgreen: Czym zatkałam ? Nawet nie wiem czy zatkałam :p Rzucałam się na wszystko , próbowałam wielu rzeczy . Myślę ,że w momencie w którym pozbyłam się wstydu i strachu , podporzadkowania i przejmowania się innymi z zamkniętego , dusznego kokona wydarłam się i poczułam wolność. Pewnie to zbyt "wielkie słowo" ale chyba o to chodzi :D . Nie jestem pewna czy zatkałam dziurę , znalazlam wypełniacz- ale wiem ,że jestem świadomą osoba - świadomą swoich braków , niedoróbek ...i mam prawo szukać , próbować, smakować . Mogę nawet nabić sobie guza ( bo to moja głowa) Znam swoją wartość i nie muszę nikomu niczego udowadniać .Szczerość wobec samego siebie , stawianie swoich granic ...próby , próby i doświadczenia - to życie . A ŻE NIE ZAWSZE JEST TAK PIĘKNIE JAK MIAŁO BYĆ? ... a jak miało być ? Jest dobrze jak jest :mgreen: :mgreen: :mgreen:
Matinka - Sob 21 Paź, 2017 18:44

zołza napisał/a:
Oj trudne pytania Matinka zadajesz Czym zatkałam ? Nawet nie wiem czy zatkałam

Wiem, że trudne ;) I dziękuję, że tak właśnie odpowiedziałaś.
zołza napisał/a:
znalazlam wypełniacz

A wiesz czym jest ten wypełniacz? I czy widzisz jego granice? Czy potrafisz ocenić czy to jest jeszcze zdrowe, czy nie zabiera Ci wolności? A może też jest iluzją?
zołza napisał/a:
poczułam wolność. Pewnie to zbyt "wielkie słowo" ale chyba o to chodzi

Tak, poczucie wolności jest wyraźne w nowym życiu.
zołza napisał/a:
i mam prawo szukać , próbować, smakować

Domyślam się, że masz chęć do takich poszukiwań :)
Cytat:
A ŻE NIE ZAWSZE JEST TAK PIĘKNIE JAK MIAŁO BYĆ? ... a jak miało być ?

To prawda, życie składa się z różnych doświadczeń.
Ale chodzi mi o taką akceptację, zgodę i przede wszystkim chęć doświadczania.
Czy czujesz cichą radość życia i ogólny komfort bytu?
Sorry, że tak Cię męczę, ale korzystam, że jesteś i wiem, że mi to szczerze i precyzyjnie powiesz :mgreen: ;)

zołza - Sob 21 Paź, 2017 19:03

Matinka napisał/a:
Ale chodzi mi o taką akceptację, zgodę i przede wszystkim chęć doświadczania.
Czy czujesz cichą radość życia i ogólny komfort bytu?


Tak :tak: zaakceptowałam wiele rzeczy ( oczywiscie nie wszystko).Szczególnie rzeczy , sytuacje i ludzie na których wiem ,że nie mam żadnego wpływu a szarpanina z tym jest totalnie bez sensu. Nadal jestem buntowniczką , mam swoje zdanie i nadal często mam wrażenie ,że jakoś nie jest mi po drodze z tym "dziwnym swiatem" .Okazuje się ,że coraz mniej rozmyślam nad tym co się dzieje , reaguje na sytuację . Na fakt . Przestałam dorabiać ideologię , domyslać się co się za czym może kryć .Często zwyczajnie pytam( też się naumiałam :) . Czy mam radość życia ? Mam :) Dołki też mnie dopadają .. ;) .Jestem człowiekiem i czuję ...to takie zwykłe i ludzkie. ;) Czasem brakuje mi nadal czegoś ...i nie jest to alkohol. ale po to są marzenia :)

Matinka - Sob 21 Paź, 2017 19:58

zołza napisał/a:
Szczególnie rzeczy , sytuacje i ludzie na których wiem ,że nie mam żadnego wpływu a szarpanina z tym jest totalnie bez sensu. Nadal jestem buntowniczką , mam swoje zdanie i nadal często mam wrażenie ,że jakoś nie jest mi po drodze z tym "dziwnym swiatem"

Tu akurat się różnimy, bo ja nie jestem buntowniczką, jednak w pewien sposób kreuję swoje światy i uciekam w nie. Dla kogoś z boku jest to kompletnie niewidoczne i niezrozumiałe, cóż jest złego w wieloletniej opiece nad starszą osobą, czy na przykład w czytelnictwie? ;) :mgreen: Albo w studiach takich czy owakich czy pracy ogólnie poważanej. Jednak kiedy się zyska doświadczenie silnego uzależnienia, pozna się mechanizmy, zyska jaką taką świadomość siebie i rzeczy to układa się to w pewne prawidłowości. To ja, o sobie.
zołza napisał/a:
Okazuje się ,że coraz mniej rozmyślam nad tym co się dzieje , reaguje na sytuację . Na fakt . Przestałam dorabiać ideologię , domyslać się co się za czym może kryć

No, można dojść do przerażających wniosków od tych pytań, rozważań i dociekań ;) Czy to jeszcze życie w rzeczywistości, czy już fikcja, iluzja, marzenia...?
Trzeźwe to czy nietrzeźwe...?
Puścić lejce i niech się toczy, z nadzieją, że w dobrym kierunku i nie gruchnie za chwilę, jak pijana ulęgałka z gałęzi? ;)
To moje pierwsze pytanie do siebie. A drugie, jak rozsmakować się w życiu.

Zołza, dzięki! :kwiatek:

zołza - Sob 21 Paź, 2017 20:14

Matinka napisał/a:
Puścić lejce i niech się toczy, z nadzieją, że w dobrym kierunku i nie gruchnie za chwilę, jak pijana ulęgałka z gałęzi?


Jak gałąź niestabilna to i ulęgałki( nawet trzeźwej nie utrzyma) ;)

Matinka napisał/a:
A drugie, jak rozsmakować się w życiu.


Probować ,doświadczać ,smakować ;)

Ps.Kochać i tracić...

Kochać i tracić, pragnąć i żałować,
Padać boleśnie i znów się podnosić,
Krzyczeć tęsknocie "precz!" i błagać "prowadź!"
Oto jest życie: nic, a jakże dosyć...

Zbiegać za jednym klejnotem pustynie,
Iść w toń za perłą o cudu urodzie,
Ażeby po nas zostały jedynie
Ślady na piasku i kręgi na wodzie.( Staff)

Matinka :buziak: zawsze do usług :radocha:

Matinka - Sob 21 Paź, 2017 20:32

No, ładnie Zołzo, poezją mnie tutaj częstujesz, w dodatku taką wywrotową ;)
Trzymaj się ciepło! Do usłyszenia :)

Matinka - Nie 21 Lis, 2021 22:27

Bardzo, bardzo dawno mnie tu nie było...
Nie pisałam, ale czytałam wątki.
Czasem tak jest, że zostawia z boku, jakiś obszar życia.
Tak, jak odkłada się nawet tę ulubioną książkę na półkę, jak przestaje się słuchać muzyki, która była już setki razy odsłuchana, jak czas rozstania z przyjaciółmi czy rodziną nabiera lat...

Matinka - Nie 21 Lis, 2021 22:34

Ten czas ostatnich lat był trudny, był wyzwaniem...
Powinno być tak, że na starość czy też w drugiej połowie życie ma zwalniać, jakieś hobby, przyjemności, wnuki, działka...
Fizycznie, zdrowotnie czuję się w tej drugiej połowie i na tym koniec :mgreen:
Póki co, czeka mnie jeszcze wiele lat roboty zawodowej, na wnuki też jeszcze czas, natomiast na przyjemności czasu brakuje :evil2"

Matinka - Pon 22 Lis, 2021 21:40

Jednak jestem na Dekadencji już ponad 8 lat i to są lata bez alkoholu, poznawania podłoża alkoholizmu, poznawania siebie, nabierania dystansu...Wartościowe lata.

Kiedy ostatni raz pisałam - trafiłam do terapeuty. Przede wszystkim miałam zaburzone poczucie wartości swojej i życia. Nie miałam pracy i nie widziałam w niczym sensu.
Najpierw zapisałam się do przychodni zdrowia psychicznego i trafiłam na diagnozę. W trakcie wywiadu powiedziałam, że jestem w abstynencji (3-4 lata), ale jestem uzależniona od alkoholu. To wysłano mnie do psychoterapeuty uzależnień. To się wybrałam.
Był taki śmieszny zbieg okoliczności - kiedy szukałam pomocy byłam w totalnym dołku, żadnego pomysłu na siebie, długie, nieskuteczne próby znalezienia pracy, wysłane dziesiątki CV i nic.
Opowiedziałam to wszystko na pierwszym spotkaniu, ważne było dla mnie, że zostałam uważnie wysłuchana, bałam się ignorancji, bałam się instrumentalnego potraktowania - pytań z formularza i odpowiednich wpisów, braku popatrzenia w oczy...Nie było tak. Była moja historia, ale jakoś tak zgrabnie wyciągnięta;-) Ale wracam do zbiegu okoliczności...Zaraz po spotkaniu pojawiła się propozycja pracy i na następnej terapii już dzieliłam się całkiem innymi wrażeniami.

pietruszka - Pon 22 Lis, 2021 21:45

Matinka napisał/a:
do zbiegu okoliczności...

Może to nie taki zbieg okoliczności? Czasem wystarczy się otworzyć na coś nowego i te energie we wszechświecie już wiedzą, że zmienił się układ sił. Tak, jakby przesunięcie jednego puzzla w układance zmieniało wszystko. Mi się tak kilka razy w życiu zdarzyło.

Matinka - Pon 22 Lis, 2021 21:56

Tak, to było dziwne, bo przyszło ze strony, w którą całkiem nie pukałam...
Później jeszcze z terapeutą wielokrotnie wracaliśmy do tematu poszukiwań pracy, do sposobu szukania, do otwartości...
I czuję, że jeszcze nie raz to zagości w moim życiu.
Ale zgadzam się, to co w nas rezonuje na otoczenie.

Wiedźma - Pon 22 Lis, 2021 23:38

No bo przecie powiadają, że nie ma zbiegów okoliczności... :aha:
jal - Wto 23 Lis, 2021 07:29

Matinka napisał/a:
Jednak jestem na Dekadencji już ponad 8 lat i to są lata bez alkoholu, poznawania podłoża alkoholizmu, poznawania siebie, nabierania dystansu...Wartościowe lata.


Brawo... oby tak dalej :)

Matinka - Wto 23 Lis, 2021 16:12

Witaj Jal :) Oby tak dalej, bo życie toczy się, jak w kalejdoskopie.

Co zbiegów okoliczności, to wiele nie uzgodnimy, bo to kwestia wiary raczej i wyobraźni, jako, że są to zjawiska niezbadane i nieudowodnione.
Ale jak różne fenomeny w przyrodzie, póty pozostają poza naszym umysłem, póki nie wynajdziemy na nie sposobu poznania.

Wracając do terapii, to przystępowałam do niej z dużym poziomem pokory i byłam gotowa na wszelkie zalecenia m.in. odbycie terapii podstawowej. Nawet w końcu zapytałam terapeutę, czy ja nie powinnam, takowej przejść, ale jak terapeuta wyraził zdziwienie to zaprzestałam swoich pomysłów ;)

Matinka - Wto 23 Lis, 2021 16:38

Ale też obalę pogląd, że uważam to za zbędne - korzystanie z terapii przy uzależnieniach, absolutnie nie!
Terapia jest dobrze przygotowana. Ja zaczynałam trzeźwienie z ogromną ignorancją i brakiem pokory. Co jest normalnym stanem w punkcie startu. Teraz wiem, że szybciej się z tego stanu wyjdzie korzystając z pomocy przygotowanych ludzi. Nie ma sensu dochodzić do tego samemu i nie osiągnie się też stanu świadomości, która powstaje podczas interakcji z innymi. A ta świadomość jest konieczna, potrzebna do zdrowienia. Oraz normalne ludzkie wsparcie i siła stamtąd płynąca.
U mnie dlatego długo to trwało i od d.... strony.
Co więcej, uważam, że każdemu przydałaby się taki czas pracy z grupą i terapeutą. Tak, jak się poświęca czas na wypoczynek i wczasy, tak powinno się sobie zafundować takie warsztaty.
Przeszłam cos takiego, ale nie jako terapię uzależnienia.

Matinka - Pon 15 Sty, 2024 19:53

Witajcie po dłuższej przerwie :skromny: Bywa, że taka cisza nie wróży nic dobrego. Na szczęście u mnie spokój, moja abstynencja trwa od rzucenia picia i zalogowania na Forum w 2013 roku.
Cieszę się, gdy widzę tu znajomych, w tym oczywiście naszą niezniszczalną Kadrę Dekadencji! :okok: :kwiatek: Choć też brakuje mi tu też wielu osób aktywnych w dawnych czasach...
Joasia, Zołza, Tosia, Smokooka, Ann, Mała i wielu innych...
Jak to czytacie, to odezwijcie się! :prosi:
Podejmuję różne życiowe wyzwania, takie codzienne, organizacyjne, żeby wszystko się kręciło: rodzina, praca, mieszkanie, zdrowie. Szczególnie to ostatnie mi doskwiera, bo smakuję już uroków życia mocno dojrzałego ;) To co lubię najbardziej czyli ruch uległo mocnemu ograniczeniu. Cóż taka kolej rzeczy, jak optymistycznie powiada moja mama "może być jeszcze gorzej". Więc powstrzymam się od narzekania :milczek:
Radzę sobie całkiem nieźle i takie dominujące uczucie to myślę, że pogoda ducha.
Przechodzę kryzysy, mam zachwiania i zachcianki w głowie, ale w porę wygaszone. To daje mi też poczucie, że nic jest "na pewno".

jal - Pon 15 Sty, 2024 21:24

Matinka napisał/a:

Radzę sobie całkiem nieźle i takie dominujące uczucie to myślę, że pogoda ducha.
Przechodzę kryzysy, mam zachwiania i zachcianki w głowie, ale w porę wygaszone. To daje mi też poczucie, że nic jest "na pewno".


Witaj oby tak dalej... :)

Wiedźma - Wto 16 Sty, 2024 09:05

Matinka napisał/a:
jak optymistycznie powiada moja mama "może być jeszcze gorzej

Oj te mamy... :aha:
Moja - na pytanie "co słychać?" - odpowiadała: "Na razie jeszcze wszystko dobrze" :szok:

Fajnie, Matinko, że ogarniasz :)
A Dekadencja, faktycznie - jak zauważyłaś - już nie ta co dawniej :bezradny:

No ale takie widocznie są widocznie znaki czasu - ludziska fuj-zbuki... :|

dromax - Pon 05 Lut, 2024 18:14
Temat postu: Re: Sama z tego wyjdę ?
Matinka napisał/a:
Jestem uzależniona od alkoholu i sama chcę z tego wyjść.

Tak czy siak muszę tego spróbować na własnej skórze.

8| Czy ktoś z WAS zna kogoś takiego co sam wyszedł z czynnego alkoholizmu???
:oops: Ja nie znam!

Wiedźma - Pon 05 Lut, 2024 18:30

dromax napisał/a:
Czy ktoś z WAS zna kogoś takiego co sam wyszedł z czynnego alkoholizmu???

Ja jedną osobę znam.
Ale nie zazdroszczę, bo pomimo wielu lat abstynencji ciągle ma pijane myślenie :glupek:

Jras4 - Pon 05 Lut, 2024 21:07

tak ja znam takiego co sam wyszedl ale na cmetarz ,,,,hhehe
kiwi - Wto 06 Lut, 2024 12:07

Nie, ja nie znam nikogo , kto by sam z alkoholizmu wyszedl .
kiwi - Wto 06 Lut, 2024 18:00

Ale znam pare przykladow ze slyszenia , ze ci ludzie pijacy alkohol co uwazani sa za " zdrowi " , tez mieli dzien czy noc czy impreze , ze przkroczyli swoje mozliwosci . I chcac czy nie chcac zapili sie do nieprzytomnosci ,na drugi dzien byli w ogromnej panice i bardzo chorowali .

Ale oni , nie mieli tego przymusu dalszego picia .
I albo zrobili sobie dluga przerwe w piciu alk. sami od siebie , albo pija z jeszcze wieksza uwaga co i ile .

Opowiadala mi znajoma ze caly dzien malo jadla i jest taka malutka i szczuplutka i poszla na urodziny do znajomych i tak po malym kieliszeczku , ale upila sie prawie do nie przytomnosci .

Tak ze i ci "zdrowi " wiedza co to jest mieć kaca na drugi dzien .

Moze i mozna wyjsc z choroby alkoholowej bez pomocy , ale po co sie tak meczyc ?!

Jonesy - Śro 07 Lut, 2024 07:36

Przypuszczam, że każdy trzeźwiejący alkoholik raczej wcześniej niż później, próbował wychodzić z alkoholizmu samodzielnie. Jest to moim zdaniem bardzo trudne, dlatego, że alkoholizm jest o tyle podstępną chorobą, że bez asysty drugiego człowieka w ogóle bardzo ciężko aby do mózgu dotarła informacja że jest jakiś problem - więc już tu jest dysonans, bo żeby wychodzić samemu, ktoś inny musi nam powiedzieć że mamy problem.
A samemu pewnie można wyjść z alkoholizmu. Papierosy też się rzuca najczęściej samemu, chociaż przypuszczam że nie robią takiej rozpierduchy w mózgu. Ja osobiście wiem, że gdyby nie inni trzeźwiejący alkoholicy, to byłoby mi bardzo trudno, wręcz byłoby to chyba niemożliwe żebym zdrowiał.

Na temat taki, że ludzie zdrowi też się mogą upić się nie wypowiadam, bo i po co? To chyba tylko myślenie alkoholika jest takie zero-jedynkowe, że albo się jest alkoholikiem i się pije albo się nie jest alkoholikiem i się nie pije. Tymczasem zdrowienie i powrót do normalności to chyba, według mnie, dążenie do stanu w którym alkohol stanie się nam całkowicie obojętny. I tutaj kłania się fakt, że cały czas trzeba mieć kontakt z drugim trzeźwiejącym alkoholikiem, tak aby nigdy nie zapomnieć, że to, że alkohol jest nam kompletnie obojętny, nie oznacza że możemy go sobie znowu pić. I to jest różnica między zdrowym alkoholikiem a osobą normalną. Osoba normalna może sobie wypić, może się też popić. Ale dla niej będzie to jednorazowa sytuacja, odchoruje ją mocno i będzie się czuła z objawami kaca bardzo niekomfortowo. A nie, że zacznie klinować i skończy po pięciu latach i z rozwalonym całym życiem...

kiwi - Śro 07 Lut, 2024 10:01

Jonesy,lepiej w slowa to ujales jak ja .
I to jest różnica między zdrowym alkoholikiem a osobą normalną. Osoba normalna może sobie wypić, może się też popić. Ale dla niej będzie to jednorazowa sytuacja, odchoruje ją mocno i będzie się czuła z objawami kaca bardzo niekomfortowo. A nie, że zacznie klinować i skończy po pięciu latach i z rozwalonym całym życiem...

Ja sama z alkoholizmu nie wyszlam , mi pomogla terapia i to forum tutaj . Po skonczonej jednej terapii nic wiecej nie zrobilam , tylko żyłam dzien po dniu na trzezwo.
Nie chodze tez na grupy AA , ale to ja , jak inni potrzebuja ciagle innego trzezwego alkoholika , tez dobrze , najwazniejsze zeby nie pic alkoholu. A cel jest jeden , drogi rozne.

Maciejka - Śro 07 Lut, 2024 10:39

Tylko nie pic i koniec bez zmiany myslenia, postaw i pracy nad relacjami? Bym wykopala kogos takiego szybciej jak czynnego alkoholika, toz to pieklo na ziemi i to na sucho.
Jonesy - Śro 07 Lut, 2024 11:59

Maciejka napisał/a:
Tylko nie pic i koniec bez zmiany myslenia, postaw i pracy nad relacjami? Bym wykopala kogos takiego szybciej jak czynnego alkoholika, toz to pieklo na ziemi i to na sucho.


Widzisz, Maciejko, niejedna żona alkoholika dałaby sobie nawet lewą rękę odciąć, byleby tylko ten chłop przestał pić. Bo tak to jest idealny ino że pije. Tak jest, naprawdę słowo daję. Bo tak miałem też i ja z moją żoną. Więc się nie dziwię, że są ludzie którym się może wydawać że właśnie jak z całego równania wykreślą flaszkę, to nagle wszystko się zmieni. Ale życie to nie równanie z jedną niewiadomą, a z wieloma.

Znowu idąc w drugą stronę i jak miałbym non stop do końca życia się rozwijać i nad sobą pracować, to chyba w końcu by mnie diabli wzięli tak z czystego przerostu formy nad treścią. Ja chcę po prostu żyć, normalnie żyć. Takim zwykłym, normalnym życiem. Czy pracuję nad sobą? Nie wiem, chyba tak. Staram się. Ale nawet terapeuta mi powiedział, że panie po co my mamy siedzieć i rozmyślać nad tym przez co pan zaczął pić. Posiedźmy lepiej i pomyślmy co zrobić, żeby pan już więcej pić nie musiał. I to mi się podoba.

Na aa chodzę, bo lubię to towarzystwo. Zawsze to jakaś zmiana, jakiś inny punkt widzenia. Zawsze to ktoś żywy, kto jest przykładem że na trzeźwo jest piękne życie. A poza tym przypominam sobie tam, a czasem może mi się zapomnieć, że jestem alkoholikiem. I mnie to nie uwiera, lubię sobie to przypomnieć.

No i ja jako autorozwój traktuję też te moje sporty. Bo to jakby nie było też jakaś walka ze słabościami, z charakterem, ćwiczenie cierpliwości w dążeniu do celu, wytrwałości.

Maciejko, dlaczego ja miałbym non stop pracować nad sobą i ciągle się rozwijać z powodu tego że jestem alkoholikiem, podczas gdy moja żona wyszłaby z założenia, że ona nic nie musi, bo jak nie jest alkoholiczką jak ja, to jest idealna i nic nie musi więcej? A z drugiej znowu strony - musi coś więcej?

Maciejka - Śro 07 Lut, 2024 12:11

Jonesy, mi by wystarczylo zeby alko po terapii normalnie gadal, byly normalne relacje i nie strzelal fochow jak kilkulatek bo coscnie wyszlo jak sobie wymyslil. Jak raz sie zacznie prace nad soba to i tak sie pracuje niekoniecznie z terapueta, innym alko, wspoluzalezniona, kim sobie kto wymysli. Życie nie stoi w miejscu dzis przede mna lub Toba jest takie zadanie lub wyzwanie i podejme takie czy inne decyzje a jutro inne i byc moze te dzisiejsze beda do korekvji. Praca nad soba ciagle bo ciagle jest cos nowego wymaga zmian badz puszczenia mimo uszu tego co wczoraj bylo czyms waznym a dzis to np bzdura.

Znam tez wiele takich osob co by dalo sie pokroic zeby tylko on odstawil butelke ale nie jest pijany i strzela fochy, nie wiadomo jak do niego podejsc, czy sie odezwac czy wyjsc itp itd i rozczarowanie. Przeciez nie pije to o co mu znowu chodzi, chyba bym wolala zeby chlal. Nie mam doswiadczen po terapii alko to nie wiem ale dla mnie ze pojdzie na detoks, przejdzie terapie te postawowa isiadzie na laurach i nie mozna z nim wytrzymac to za malo zeby walczyc o zwiazek.

Jonesy - Śro 07 Lut, 2024 12:56

Pełna zgoda, co innego praca nad związkiem. Tu potrzeba ogromnego zaangażowanie obu stron, bo raz na chwilę odpuszczony, zaniedbany związek, bardzo szybko może zarosnąć chwastami - taka analogia ogrodnicza.

Mam koleżankę, której facet pił. W zasadzie pił tak, że nawet ją pobił kilka razy. Przyznała się. I wymusiła na nim, że ma nie pić. Bo przecież wcześniej był fajny, a potem się rozpił i zrobił się nie fajny. I posżło to tak - on się zaparł i nie pije bo tak ona chciała. Więc jak cokolwiek jej nie pasuje teraz w jego zachowaniu czy zagraniach, to już według niego jej problem - on miał nie pić i nie pije, więc czego jeszcxze chce. Horror.
Mało tego, w równaniu jest jego matka, która uważa, że skoro synek przed ślubem nie pił, a po ślubie tak, to winna jest żona, bo przez nią się rozpił. A teraz jeszcze skoro jej się nie podobało to on się poświęcił i nie pije, więc to przykład na to, że na pewno nie ma problemu z alkoholem, tylko głupią babę. Dla uproszczenia dyskusji nie podaję wszystkich szczegółów i tak dalej, na chwilę obecną są razem ale osobno, wychowują dziecko, z którym ona śpi, chociaż syn ma już ponad 11 lat. Co też moim zdaniem jest powoli alarmujące. Do tego facet zaczyna znowu popijać i to polewa mu nawet własna matka, no bo ona problemu nie widzi, nie chciała żeby pił to nie pił, półtora roku prawie. To widać ewidentnie że problemu nie ma synek, prawda? A o tym, że ją bił to jakoś nikt jej nie powiedział, no bo kto miał powiedzieć?
I tak sobie funkcjonują w tym piekle, razem a osobno. Oczywiście zdrady i tak dalej, bo przez półtora roku to jednak człowiek chciałby jakieś bliskości fizycznej od drugiej osoby.
I co Ty na to powiesz?
Cała rodzina w bladej du***, a miał chłop nie pić to nie pił...

Wyzwania nowe - wiadomo. Jakiś tam rozwój ok. Ale ciągła, non stop praca nad sobą, przez całe życie autorozwój, bo jak przestaniesz to koniec z Tobą... Gdzieś przeczytałem taki cytat, że alkoholik trzeźwiejący idzie cały czas w górę po schodach ruchomych co jadą w dół. I jak przestanie nad sobą pracować to automatycznie stoi w miejscu i jedzie w dół. A jak do tego pić zacznie to już schodzi w dół ruchomymi schodami w dół. I wiesz, takie życie to horror jakiś. A dlaczego nie wyjść z tych schodów w dół na te normalne co jadą w górę? Albo chociaż na takie tradycyjne ze stopniami? Na takie, co jak idziesz w górę to idziesz w górę, jak stoisz to stoisz w miejscu ale się nie cofasz, a jak pijesz no to automatycznie się staczasz...

Maciejka - Śro 07 Lut, 2024 13:08

Wiesz co, jak chodzilam na terapie to mialam taki sen. Ide pod gore., ide, wspinam sie, wije sie sciezka na ta gore, wokol sciezki jest zielono, natura pachnie polnymi kwiatami. W koncu docieram na te gore i staje na szczycie takim plaskim zielonym, w dole jest nazwijmy to osada, sa domy, duzo zieleni i to jest ode mnie oddalone ale stoje na tej gorze i dech mi zapiera ze moze byc tak pieknie chociaz najpierw z tej gory do tej osady trzeba dojsc a widok z gory jest tak piekny ze nie chce mi sie z tego zrezygnowac i chce sie tym zachwycic, nabrac tyle ile moge.


Teraz trovhe mojej sytuacji, jak zagladasz do mnie to wiesz ze nie najlepiej z psychika, mam ten nawrot znow leki i jednoczesnie jestem o krok o chwile na nowe, nowe zycie, nowa role i to rodzi nowe wyzwania bez pracy nad soba, bez rozwoju to nowe jest tak trudne ze nie wiadomo jak to wszystko pogodzic. Nowe wyzwania nowe umiejetnosci i ciagla praca, ciagly rozwoj
Ide sobie sciezka zycia, odrabiam lub oblewam lekcje, zmieniam sie ciagle na nowo, od nowa nieustannie i staram sie mimo wszystko zyc najlepiej jsk potrafie na ten moment, na te mozliwosci ktore mam tu i teraz.

Maciejka - Śro 07 Lut, 2024 13:28

Jonesy, taki przyklad, wydaje sie ze jakis problem jest rozwiazany, jestem przekonana na 200 procent ze mam obcykane to na tip top i wtedy zdarza sie inna sytuacja, ktora wymaga innych rozwiazan, innych technik, z innej strony trzeba podejsc do zrobionego przeciez tematu. Moze popatrzec pod innym kątem z dystansu a moze zblizyc sie trzeb do tego i te moje sposoby przeciez przepracowane, obcykane moge odlozyc na bok. Potrzebuje kreatywnosci, pracy pewnej tez nad soba zeby najpierw to zobaczyc, zastanowic sie jak to ugryzc i sprobowac czegos nowego. Dziala mamy rozwoj, czegos sie nauczylam, nie dziala mamy rozwoj ten sposob, pomysl tu sie nie sprawdzil szukam czegos innego.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group