Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Gdyby tylko przestał pić
Autor Wiadomość
gocharl 
Małomówny



Pomogła: 1 raz
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 62
Wysłany: Pią 17 Paź, 2008 17:32   Gdyby tylko przestał pić

"Żeby przestał pić albo pił z głową i rzadziej" – mówią żony alkoholików. O tym, że takie magiczne myślenie nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, wiedzą żony trzeźwiejących alkoholików. Alkoholu już nie ma, a problemy nie znikają. Czasami wręcz przeciwnie: wyłażą z kątów nowe żale i pretensje. Jak podkreślają poradniki dla udręczonych żon: problem alkoholizmu "nie siedzi w butelce", tylko w ludziach. W ich nawykach, lękach, niezdolności do radzenia sobie z przeciwnościami życiowymi, ale także w tym, co wynieśli z dzieciństwa. I tak jak alkoholik rzucając picie, nie pozbędzie się od razu starych nawyków i sposobów myślenia, tak samo jego żona będzie w nowej sytuacji reagować jak dawniej. Żyjąc kilkanaście lat z alkoholikiem, dobrze wyuczyła się roli ofiary i będzie w niej tkwiła nawet wtedy, gdy mąż zerwie z nałogiem, odejdzie albo umrze. Oboje muszą nauczyć się życia w trzeźwości, prawidłowych relacji, mądrej miłości…

– Żony alkoholików są tak uwikłane w chory układ, że trudno im dostrzec, co tak naprawdę leży u podstaw gniewu, złości, smutku, który czują. Szarpią nimi sprzeczne, niezwykle silne emocje – mówi psycholog Bogna Morawska. – Niekiedy picie męża jest jakby przykrywką ich własnych niezałatwionych spraw. Czują się lepsze od pijących mężów, gardzą nimi, karzą ich za krzywdę, niejako potrzebują ich do własnego cierpienia albo dążą do dominacji. Myślą, że bez nich alkoholik zginąłby marnie. W takich sytuacjach leczenie trzeba zacząć od osoby współuzależnionej.

Żony powinny leczyć się także po to, by nie przenosić chorych zachowań i reakcji na innych. Zdarza się bowiem, że kobieta odchodzi z dziećmi od alkoholika, ale nadopiekuńczość, nieustanne kontrolowanie i nadodpowiedzialność trenuje potem na dzieciach.

Nie jesteś Bogiem

– Nie jesteś Bogiem, nie możesz zmienić swojego męża – słyszą żony na terapii.

Na początku opowiadają głównie "o nim": co zrobił, kiedy wrócił, w jakim stanie, co powiedział, co pomyślał… Mówienie o sobie przychodzi im z trudem. Ich życie, myślenie, poglądy wyznacza nałóg męża. Nie wiedzą, czego tak naprawdę chcą: jest źle, ale przecież są momenty, kiedy mąż przeprosi, przytuli, powie dobre słowo. A może to wcale nie jest jeszcze alkoholizm?

Uzależnienie od uzależnionego polega między innymi na tym, że żyje się w świecie nadziei i iluzji. Trudno pogodzić się z tym, że ma się męża alkoholika, że małżeństwa już prawie nie ma, że wszystkim rządzi nałóg. Terapia, spotkania w Al-Anon są potrzebne, żeby przejrzeć na oczy. Żeby zrozumieć sytuację i poznać schematy postępowania w związku. W dalszej części terapii wchodzi się głębiej: dociera się do źródła trwania w destrukcyjnym związku, poznaje te swoje cechy i zachowania, które zezwalają na uzależnienie od innych. Dla niektórych będzie to jeszcze psychoterapia sięgająca do ich dzieciństwa, dysfunkcyjnych rodzin. W terapii kreśli się też model normalnego, zdrowego życia we dwoje.

O tym, że warto jak najszybciej poszukać fachowej pomocy, przekonują dane uzyskane w kilkuletnim programie badawczym: "Analiza przebiegu i efektów terapii osób współuzależnionych". Prawie wszystkie kobiety zgłaszające się do specjalistów najpierw na własną rękę próbowały oduczyć męża pić i radzić sobie ze skutkami alkoholizmu. Oczywiście bezskutecznie. Zgłaszając się na terapię, jedna trzecia przyznała, że zaprzestała kontaktów towarzyskich, tyle samo kobiet było w depresji, a jedna czwarta była po próbie samobójczej. Ponad jedna trzecia odczuwała zmęczenie życiem, psychiczne wyniszczenie, czuła wstyd i upokorzenie.

Po terapii 65 proc. kobiet przestało przejmować się mężem, gdy po pijackiej nocy nie był w stanie iść do pracy. Tylko jedna osoba kończąca terapię nadal chciała go stawiać na nogi. Przed terapią 70 proc. kobiet oceniało swoją sytuację jako pułapkę bez wyjścia. Po terapii tyle samo uznało, że jest w stanie samodzielnie pokierować życiem własnej rodziny. Większość uczestniczek terapii zaprzestała nieskutecznych nacisków i kontrolowania picia męża. Kobiety poczuły się bardziej pewnie w stosunkach z innymi ludźmi, minęło poczucie winy i osamotnienia.

Jak pisze Melody Beattie do współuzależnionych żon: "Każdy odpowiada za siebie, nie potrafimy rozwiązać problemów innych, martwienie się ich sprawami nie pomaga".

Warto zajrzeć: M. Beattie: "Koniec współuzależnienia. Jak przestać kontrolować życie innych i zacząć troszczyć się o siebie". Media Rodzina; J. Woititiz: "Małżeństwo na lodzie. Psychologiczne problemy żon alkoholików", IPZiT; P. Mellody: "Toksyczne związki. Anatomia i terapia współuzależnienia", J. Santorski&Co.; W. Sztandar: "Pułapka współuzależnienia", PARPA; A. Wobiz: "Współ-uzależnienie w rodzinie alkoholowej. Czym to się je i jak się tym nie udławić", Wydawnictwo Akuracik; www.alkoholizm.edu.pl – informacje na temat uzależnień i współuzależnienia

autor : Joanna Jureczko-Wilk
 
     
kiwi 
Trajkotka



Pomogła: 28 razy
Dołączyła: 23 Sty 2010
Posty: 1492
Wysłany: Pon 29 Mar, 2010 15:48   

Bardzo ciekawie to napisane,tyle zeczy sie tu dowiaduje,nieraz jest dobrze tylko poczytac i zastanowic sie.
Pozdrawia
Kiwi
 
     
yuraa 
Moderator


Pomógł: 111 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Pon 29 Mar, 2010 15:53   

fajnie kiwi że to wygrzebałaś, ja dołożę jeszcze

Pomagierzy

Zanim alkoholik straci wszystko otacza się ludźmi, którzy gotowi są mu pomagać. Towarzyszą mu przez lata. Osoby te ochraniają go jak potrafią, załatwiają za niego co mogą, zawsze są w pogotowiu, licząc, ze przyjdzie moment, gdy do pijącego „coś dotrze".

Całymi latami rozmawiają, proszą, grożą, odchodzą i wracają, próbują podstępem... Pożyczają pieniądze, kryją wpadki, usprawiedliwiają nieobecności w pracy, łagodzą konflikty, utrzymują finansowo, sprzątają po awanturach, chowają alkohol lub przeciwnie starają się, by był zawsze w domu, by pijący nie chodził do kolegów...

Wybaczają zdrady, niesłowność, kłamstwa, brak odpowiedzialności.

Cierpią, czują się pokrzywdzone, nie mogą się pogodzić ze zmarnowanym życiem, nie mogą liczyć na żadną pomoc, wstydzą się, że są bite i poniżane, ale... płaca kaucje za wyciągniecie z wiezienia, opłacają adwokatów, by pijacy odzyskał prawo jazdy i boją się kolejnego dnia...

Wożą go do pracy, w której zawsze znajduje się ktoś życzliwy, podwożący go do baru, z którego... lepiej już by nie wracał.

Czasem się buntują – dla pokazania, postraszenia... Występują o rozwód, po czym wycofują pozew, zgłaszają na policji pobicie, po czym wycofują oskarżenie, pomimo narosłego długu nie egzekwują prawnie swoich racji, bo i tak nie wierzą, że go odzyskają.

Same wychowują dzieci i nie domagają się alimentów. Widzą znikające z domu przedmioty i są przekonane, że nic nie mogą zrobić.

Unikają rozmów o piciu i udają, ze niczego się nie domyślają. Wiedza, ze pijący rujnuje swoja rodzinę, ale starają się, by miał poczucie, ze jest przez nich nadal „normalnie" traktowany. Gdy dostrzegają luki pamięciowe, zmieniają temat. Widza trzęsące się ręce i stawiają piwo. Dobrze wiedza, że pijący przepija właśnie swoja tygodniówkę, mając na utrzymaniu dziecko i żonę w ciąży, ale udają, ze wierzą gdy mówi, iż są to „ekstra" zarobione pieniądze.

Gdy dziecko dotknie rozgrzanego żelazka, oparzy się. Powstanie zaczerwienienie, które boli. Oparzenie jest skutkiem nieostrożnego zachowania, a ból tego konsekwencją. Gdy uderzy kolegę w przedszkolu, zostanie ukarane. Gdy nie odrobi lekcji, dostanie najgorsza ocenę. Uczy się, że każdy skutek ma swoją przyczynę, a odpowiedzialność polega na ponoszeniu konsekwencji za swoje czyny i decyzje. Wyobraźmy sobie jednak dziecko, które może nie ponosić konsekwencji swoich zachowań, bo np. nauczyciele w szkole patrzą przez palce na jego niedouczenie, nikt nie reaguje, gdy bije inne dzieci, a rodzice udają, że nie zauważają jego kłamstw. Jednocześnie jednak wszyscy wymagają, by to dziecko było dobrym uczniem, dobrym kolega i uczciwym człowiekiem. Oczywiście, to jest absurd.

Ale taka właśnie jest sytuacja alkoholika otoczonego swoimi życiowymi pomagierami.

To pomagierzy chronią alkoholika przed konsekwencjami jego picia, ułatwiając mu unikanie odpowiedzialności. Alkoholik skrzętnie to wykorzystuje, a nawet osiąga duża skuteczność w utrzymywaniu pomagierów w ciągłej gotowości do pomagania mu.

Robi to przez manipulowanie poczuciem winy, wstydu, utrzymywaniem najbliższych w przekonaniu, że bez niego „zginą" lub że on bez nich „zginie" i będą go mieli na sumieniu; a także obietnicami, szantażami, graniem na poczuciu solidarności, wdzięczności za jakieś stare sprawy, wspólne dzieciństwo itd.

Pomagierzy są w gruncie rzeczy bardzo podobni do alkoholika, w tym sensie, ze uzależniają się w sposób patologiczny od pomagania mu, tak samo jak on uzależnia się od ich pomocy. Jest to obopólne wiązanie. Chore wiązanie.

Problem pomagierów polega na tym, że nie dostrzegają manipulacji alkoholika, ponieważ pomaganie mu jest im samym potrzebne. Są to bowiem często osoby o bardzo niskim poczuciu własnej wartości, zależne emocjonalnie od zewnętrznych opinii, niepewne siebie, dla których „dobroć, pomaganie i cierpienie" jest sposobem budowania własnej samooceny. Osoby te doświadczały w swoim życiu odrzucenia i braku miłości, a negatywne uczucia są teraz „lepsze" od ich braku.

Podobnie jest w przypadku osób regularnie walczących z alkoholikiem. Agresja i nienawiść są sposobem wiązania emocjonalnego. Nie ma bowiem znaczenia czy pomagierstwo odbywa się przy akompaniamencie łez, czy agresji i pretensji. Ważne jest trwanie przy alkoholiku i ponoszenie za niego konsekwencji jego picia.

Są tez oczywiście tacy, którzy pamiętają alkoholika z jego najlepszego okresu i nie chce im się pomieścić w głowie, ze sam mógł się do „tego" doprowadzić. Ci chętnie kupują opowieści o złej żonie, pechu w interesach, lub o czymkolwiek. Spostrzegają alkoholika jak ofiarę jakichś zewnętrznych okoliczności, współczują i solidaryzują się z nim, wysłuchując nie kończących się wynurzeń i żalów. Wierzą, że pije, bo ma powody. Pomagają wiec, bo w biedzie trzeba pomoc...

Czy zatem nie należy pomagać alkoholikowi? Jeśli pomoc sprowadza się do tego, że pomaganie pozwala pijącemu nie ponosić odpowiedzialności za skutki picia, to nigdy nie należy mu pomagać. Nawet jeśli maja to być konsekwencje bardzo poważne, czy bardzo błahe. To nie ma znaczenia. Pomoc w wyciągnięciu go z wiezienia, lub aresztu, tak samo mu szkodzi jak posprzątanie rozbitej w alkoholowej złości szklanki czy pożyczenie pieniędzy, choćby na papierosy.

Taka bowiem pomoc utrzymuje alkoholika w poczuciu, ze nie jest tak najgorzej, skoro pije i „jakoś" zawsze wychodzi cało z opresji. Ta pewność jest zależna od natężenia pomagierstwa.

Z czasem powstaje przekonanie, ze tak właśnie być powinno, ze normalne jest, iż inni są w pogotowiu i zawsze pomogą. Rzeczywisty związek miedzy przyczyna i skutkiem zostaje zniekształcony, a z czasem zanika. Konsekwencje picia zaczynają nie dotyczyć pijącego. Stają się dla niego jakąś abstrakcja, co nasila się jeszcze intensywniej z powodu nietrzeźwości. Podobnie jak w przypadku dziecka, które odciążone od konsekwencji np. nie odrabianych lekcji nie doświadcza związku miedzy nie uczeniem się, a złymi ocenami.

Tak samo pijacy nie może doświadczyć skutków swojej alkoholowej działalności w domu, bo zanim wytrzeźwieje, żona zdąży wszystko posprzątać, ogarnąć. Jak ma serio traktować problem braku pieniędzy, gdy „jakoś" zawsze „się" one znajdują i nie tylko dzieci głodne nie chodzą, ale i on ma wikt i opierunek? Dlaczego ma się przejmować odebranym prawem jazdy, gdy rodzina stanie na głowie, by je odzyskał. Załatwią adwokata, zapłacą... To nie on odczuje skutki związane z całą skomplikowaną procedurą odzyskania prawa jazdy, tylko rodzina.

Powie ktoś: no tak, ale w ten sposób, bez pomocy i wsparcia, alkoholik stoczyłby się na samo dno – byłby już na ulicy, w wiezieniu, straciłby wszystko. Nie można na to pozwolić. I to jest racja.

Ale prawda jest tez to, ze w patologicznej symbiozie z pomagierami stacza się również, tylko wolniej i nie swoim kosztem, pociągając za sobą wiele niewinnych osób.

Gdyby od samego początku alkoholowej kariery otoczenie odcięło się zupełnie od ponoszenia odpowiedzialności za skutki jego picia, stoczyłby się również, ale znacznie wcześniej, wtedy gdy jeszcze choroba nie była tak rozwinięta, gdy po prostu miał większe szanse, a dno nie było jeszcze tak głębokie. A to oznacza, ze szybciej tez odbiłby się od tego dna.

Nie istnieje inna droga pomocy alkoholikowi. Można mu tylko pomoc w tym, by jak najprędzej doświadczył dna, wstydu, upokorzenia, kompletnego braku pieniędzy, choćby wiezienia, konieczności spania w samochodzie lub na ulicy... itd. By doświadczył na własnej skórze wszystkich konsekwencji picia i by obok nie było nikogo, kto w akcie litości zdejmie z niego choćby odrobinę tego ciężaru.

Musi nastąpić taki moment, gdy tylko od alkoholika decyzji zależeć będzie jego życie. Wtedy tylko ma szanse podjąć odpowiedzialność za to życie, dokonać w nim zmian i odbić się od dna. Nie ma innej drogi.

Ale bardzo ważne jest to, by w tym momencie dostrzegał szanse, te jedna realna możliwość, która jest leczenie się.

http://pracowniapsycholog..._pomagierzy.htm
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
kiwi 
Trajkotka



Pomogła: 28 razy
Dołączyła: 23 Sty 2010
Posty: 1492
Wysłany: Pon 29 Mar, 2010 16:08   

Dziekuje Yurra za zalaczenie tego artykulu.Straszne.....ale prawdziwe !!!!!
jakie ja mialam szczescie,ze jeszcze w pore sie opamietalam !!!!
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Pon 29 Mar, 2010 17:23   

kiwi napisał/a:
Pozdrawia

i ja również ślę pozdrowienia dla Gosi :)
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
Neferetiti 
Małomówny


Dołączyła: 04 Kwi 2010
Posty: 32
Wysłany: Pon 05 Kwi, 2010 07:03   

przeczytałam właśnie artykuł nie są one dla mnie odkrywcze bo już od dawna wiem że to działa w taki właśnie sposób. To bardzo trudne jednak odciąć się tak od wszelkiej pomocy. Spróbuję Wam to opowiedzieć na własnym przykładzie. Żeby nie dopuścić do całkowitej ruiny finansowej rodziny chowam zawsze wszystkie pieniądze kartę płatniczą wyrobiłam tylko na siebie a jego starszą też schowałam kluczyki od samochodu też chowam/on ma zabrane prawo jazdy a mimo to jeździ zdarzyło się niejednokrotnie że po pijaku też/ jak jest pijany unikam dyskusji ,rozmów nie posprzątam nigdy po nim może być nawet nasr...e na środku nie rusza mnie to nie uszykuję mu nigdy jedzenia /nawet jak są święta/ no niby okey prawda? ale co zrobić z następnymi dniami gdy będzie chwilowo trzeźwy nie mogę się wyprowadzić bo nie mam dokąd chyba do jakiejś barki albo na ulicę. I co mam żyć z człowiekiem nie zauważać go a mam tylko jeden pokój . Myślę że dla mnie większym problemem jest ten moment gdy trzeźwieje, to z reguły tylko parę dni /nie dłużej niż miesiąc/. Z nim nie mam szans porozmawiać o tym bo unika wszelkich wzmianek na ten temat. Siebie uważa za pępek świata i boga wszechświata nawet wtedy gdy jest trzeźwiejszy. Parę dni temu wkurzył mnie kosmicznie; trzeba było napisać pismo do urzędu oczywiście kto pisał ja bo cyt. "Od czego cię mam" a potem dowiedziałam się jak oznajmił sąsiadce że gdyby on się wszystkim nie zajął ,nie napisał i tak dalej to nikt by tego nie załatwiL I, co to moje zachowanie też można by zaliczyć do "pomagierów"
 
     
KICAJKA 
Trajkotka
współuzależniona-stara al-anonka



Pomogła: 101 razy
Wiek: 64
Dołączyła: 28 Wrz 2009
Posty: 1555
Skąd: śląskie
Wysłany: Pon 05 Kwi, 2010 14:37   

Neferetiti napisał/a:
I, co to moje zachowanie też można by zaliczyć do "pomagierów"
Absolutnie NIE - i fajnie,że potrafisz tak postępować tylko proces jest długotrwały do realizacji,na wszystko trzeba czasu,cierpliwości i konsekwencji. :pocieszacz: :)
_________________
" Jestem dzieckiem wszechświata nie mniej niż drzewa i gwiazdy,mam prawo być tutaj..."
http://www.youtube.com/wa...feature=related
 
     
evita 
[*][*][*]


Pomogła: 75 razy
Wiek: 58
Dołączyła: 03 Wrz 2009
Posty: 2895
Skąd: wielkopolska
Wysłany: Wto 06 Kwi, 2010 09:05   

Neferetiti napisał/a:
chowam zawsze wszystkie pieniądze kartę płatniczą
Neferetiti napisał/a:
uczyki od samochodu też chowam

taaa ... też tak zawsze robiłam 8| a i tak później słyszałam "dawaj kasę bo ci mordę skuję" itp :shock: raz jak schowałam kluczyki do samochodu to do tej pory ich nie znalazłam choć już kilka lat minęło :wysmiewacz:
nie w tym rzecz, że mamy wiecznie coś chować i sami się również ukrywać chowając głowę w piasek z nadzieją, że tym sposobem problemy nas nie odnajdą ... rzecz w tym, żebyśmy mogli wypłynąć na wierzch i nosić głowę dumnie do góry bez żadnych wyrzutów sumienia ;)
_________________
spragniona niecodzienności,stęskniona do nadzwyczajności ...
 
 
     
Słoneczko 
Gaduła
Alko/Współ.../DDA/



Pomogła: 18 razy
Wiek: 51
Dołączyła: 12 Gru 2012
Posty: 735
Wysłany: Sob 09 Mar, 2013 22:13   

gocharl, napisała,
kiwi, wygrzebała
yuraa, dopisał,

ja odgrzebałam...

Na Dekadencji bezcenne
:tak:
_________________
"Alkohol może zmienić makijaż rzeczywistości, ale nie ją samą."
Ostatnio zmieniony przez Słoneczko Sob 09 Mar, 2013 22:13, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
yuraa 
Moderator


Pomógł: 111 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Sob 09 Mar, 2013 23:09   

to jeszcze pozwolę sobie wkleić tekst autorstwa prawdopodobnie Maura z dawno nieistniejącego forum:

Widzisz ... życie z alkoholikiem jest jak gra w szachy.
Przy czym arcymistrzem jest alkohilik, a Ty jego sparring-partnerem.

W grze w szachy chodzi o to, aby "unieruchomić" króla przeciwnika.
Doprowadzić do sytuacji, w której nie będzie miał żadnego rochu,
który byby w stanie ocalić jego najwazniejszą figurę przed "zbiciem".
Ten stan nazywa się matem.
Alkoholikowi chodzi o to, aby zamatować swoją ofiarę najmniejszym
kosztem.
W tym celu często poświęca różne swoje pionki, figury, aby wciągnąć
Cię w pułapkę i doprowadzić do sytuacji, w której on uzyska przewagę
pozycyjną.

W naturę tej gry są wpisane straty.
Zbija się pionki, figury lekkie, figury ciężkie, ...
Nie da się grać w szachy nie ponosząc strat oraz ich nie zadając.

Zwykle, szczególnie u niezbyt doświadczonych graczy, partia się
kończy gdy na szachownicy nie pozostaje prawie nic figur ani pionków.
Spustoszenie, które dokonało się w czasie tej gry jest praktycznie
nieodwracalne.

Dokładnie tak samo wygląda gra w życie wspólne z alkoholikiem.
Zwykle wygrywa arcymistrz, dożywając do końca swych dni bez zmiany
swojego postępowania, czasem doprowadza się do sytuacji patowej, a
jedynie w nielicznych wypadkach udaje się wygrać sparring-partnerowi.
Zawsze jedna towarzyszą temu ogromne straty na szachownicy życia.

Podobnie jak w szachach, każdy doświadczony gracz jest w stanie
przewidzieć wiele ruchów naprzód.
Wie jak zagra jego przeciwnik, gdy on wykona jakiś ruch.
Wie co będzie potem, jakie będą tego konsekwencje.
Na początku, czy w środku gry nie wie się jak cała partia będzie
przebiegać, bo zawsze gdzieś w końcu któaś ze stron popełni jakiś
błąd, zmęczona długim czasem rozgrywki.
Wygrywają jednak zwykle arcymistrzowie.

Jest jednak pewna różnica między grą w szachy, a zyciem z
alkoholikiem.
Aby móc dobrze grać w szachy, potrzebna jest trzeźwa (nomen omen)
ocena sytuacji na planszy, własnych możliwości, możliwości
przeciwnika.
Współuzależnione kobiety zaś nie myślą trzeźwo, więc zawsze
przegrywają.
Przegrywają wiele lat ze wswojego życia.

Szachista w ważnej rozgrywce nie słucha sugestii swojego przeciwnika
dotyczącej tego jak powinien zagrać, bo wie, że ten go chce zwieść.
Gdy szachista usłyszy radę co do tego jak powinien w tym momencie
zagrać od kogoś, kto ma większe doświadczenie niż on w tej grze,
zwykle słucha tej rady, bo wie, że tamten widzi i wie więcej niż on.

Współuzależnieni zaś nigdy takich rad nie słuchają.
Nie słuchają bo liczą na cud.
Na to, że akurat oni go doświadczą.
I zdarza się, że doświadczają.
Nigdy jednak wtedy, gdy na szachownicy stoją jeszcze jakieś jego
wartościowe figury do zbicia.
Cud może nastąpi dopiero wtedy, gdy wszystko stracisz - Ty i on.
A i to rzadko.
Wtedy zacznie się nowa partia.
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
Słoneczko 
Gaduła
Alko/Współ.../DDA/



Pomogła: 18 razy
Wiek: 51
Dołączyła: 12 Gru 2012
Posty: 735
Wysłany: Sob 09 Mar, 2013 23:18   

yuraa, dziękuję :tak:
yuraa napisał/a:
Cud może nastąpi dopiero wtedy, gdy wszystko stracisz - Ty i on.
A i to rzadko.
Wtedy zacznie się nowa partia.


afc4fvca przeczytałam
_________________
"Alkohol może zmienić makijaż rzeczywistości, ale nie ją samą."
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,31 sekundy. Zapytań do SQL: 13