Pomogła: 17 razy Dołączyła: 06 Gru 2011 Posty: 783
Wysłany: Pon 20 Lut, 2012 15:57
Jras4 napisał/a:
masz jakis plan rostania sie choć by dziś czy wolisz nażekać ..skoro niechcesz już z nim być spakój mu torby i koniec ..jest tszeżwy zrozumie ... a jak nie to za dwa dni na mrozie doijdzie do niego
kasjopeja napisał/a:
jeśli twoja rada to to że mam zamknąć dziób w kubeł i
oto moja rada jeśli jest tszeży powiedz mu że to koniec a jesli chcesz by dalei z tobą był wyznacz zakres zadań i to cała mądrość a co do mówienia mów masz prawo a nawet powinność ale jeśli mowa oznacza wymówki kutnie to odrazu kup mu flaszke
Myślę Kasjo,że rzeczywiście terapia otwiera nam oczy na wiele spraw. Uczymy się dbać o siebie i chronić. Posiadanie pasożyta w domu, zupełnie z tym nie współgra. I teraz jest znowu kwestia, kto ile popuści. Jak będzie kompromis wyglądał. Oni chyba nie zajmują się robieniem swetrów na tych terapiach. Sądzę, że on też odkryje tam wiele prawd o sobie. Może w miarę pracy nad sobą, Twojej i jego dojdziecie do porozumienia. Ty też musisz sobie odpowiedzieć na pytanie: Co mnie najbardziej irytuje, co mogę zmienić, a czego nie. Bo mamusi, to raczej nie odsuniesz. A skoro jej nie odsuniesz, to z wieloma rzeczami się musisz pogodzić. Chyba, że zaczniesz od odsuwania mamusi. Ale do bronienia własnych granic musisz być pewna tego, co chcesz, stanowcza i konsekwentna. Dalej to samo, co każda z nas przerabia. I każdy współuzależniony.
igło właśnie obawiam się że oni na tej terapii to jednak dziergają... mój małż po tylu miesiącach dalej uważa że jego rodzina jest wzorem do naśladowania...
skorzystam z rady innych i zwrócę wybrakowany towar producentce
zrub tak tylko co powiesz jeśli producent spyta poco tyle lat go używałaś i zniszczyłaś jeszcze bardziej poprzez używanie a teraz wywalasz .. ale skoro decyzia jest taka to czy pomyślałaś że producentka też miała go dosyć a ciebie do ołtarza na siłe nie prowadzili w łańcuchach
wiesz Iras to takie proste... ja go zniszczyłam no fakt powinnam kopnąć na daleką orbitę...
prostsze jest to że jakbhym była "normalna" to wogóle niczego by między nami nie było bo bym go spuściła po brzytwie w przedbiegach...
ale nie byłam...
a sama teściowa prosiła żeby go nie zostawiać ze to że tamto i owo, więc raczej się nie zapyta dlaczego nie zrobiłam tego wcześniej, tylko raczej dlaczego n8ie odpowiada mi wprawianie go w ramki
to się nazywa efekt utopionych kosztów...
trochę z lenistwa
trochę ze strachu
trochę dla dziecka
uczucia wyższe tymczasowo zabite (albo wybite ręcznie z głowy)
prawda jest taka że żyłam mrzonkami o tym jak to będzie pięknie i kolorowo, niech tylko przestanie pić... teraz muszę się z tym skonfrontować i jestem mocno skonfundowana, tym bardziej że moje wyższe uczucia zostały mocno nadwątlone... a malały wprost proporcjonalnie do wyzwisk, poniżania i każdego kolejnego kieliszka...
może i sama myślałam że po prostu wezmę i zapomnę, że jestem taka wspaniała i szlachetna a potem będziemy żyli długo i szczęśliwie... ale nie jestem... jestem małą podłą rozżaloną jędzą a życie to nie bajka
Ostatnio zmieniony przez kasjopeja Wto 21 Lut, 2012 23:33, w całości zmieniany 1 raz
co do sklejania to już się pozbyłam złudzeń i wiem, że się nie da...
cóż, może jednak uda się zapanować nad tym poczuciem krzywdy i zamiast tego zbudować coś nowego...
próba nie strzelba... jak nie wypali trzeba będzie spakować walizki...
no to rozmawiałam z małżonkiem...
dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy...
np tego że nie jestem urządzeniem wieloczynnościowym z bnusami bo przecież ja nic i nie robię, a to że "czasami" ugotuję obiad nie powinno stanowić dl mnie żadnego problemu
to mój problem skoro cyt. "nie potrafisz przejść na dtym do porządku dziennego... tzn. wybaczyć" w pytę mam przejść d porządku dziennego... yes yes yes...alkoholicy jesteście *j****...
mój mąż nie kpi ze mnie, to że się naśmiewa z czegoś co mi się przydarzyło pół roku temu to są żarty, wyłącznie z sympatii i już i on się nie zmieni i to mój problem że kpin z siebie nie traktuję jak żart i nie potrafię śmiać się razem z nim...
a wogóle to on przestał pić dl mnie...
a wogóle to dlaczego ja się nie prytulam, bo nie przytulałam się też rok temu... tłumaczę bo piłeś, a 3 lata temu? a 3 lata temu to trzeźwiałeś po to żeby mnie przelecieć i potem piłeś dalej...
mówię: nie rozmawiasz ze mną wogóle czuję się jak mebel... o nie nie to ja tu jestesm zbędny bo ty czujesz się świetnie w tym małżeństwie...
mówię że wcale nie... a mój małż na to to może się rozwiedźmy...
jasne, łatwiej jest się rozwieść niż nauczyć się rozmawiać...
no i jeszcze atak: bo ja dałem karę dziecku a ty sobie nic z tego nie robisz...
jasne... on daje karę a ja mam jej wymagać i pilnować bo on w tym czasie farmi coś na fb...
czad...
_________________ Żeby dostać od życia to, czego się pragnie, trzeba najpierw zdecydować, czego się pragnie
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum