Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Prośba o pomoc.
Autor Wiadomość
smokooka 
Uzależniony od netu


Pomogła: 100 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 22 Lut 2012
Posty: 4059
Wysłany: Czw 20 Wrz, 2012 12:25   

Zoe napisał/a:
że nie mam tam o jego zapiciu nic mówić


Zoe, Twój mąż robi teraz wszystko, aby uniknąć konsekwencji swojego picia. Jego myślenie, niezależnie od stanu alkoholu we krwi jest pijane, a zachowania, o których piszesz, że chcesz ich uniknąć, to przemoc.

Zoe napisał/a:
Na razie jednak nie mogę narzekać, bo przecież nie pije


Możesz robić to chcesz, jak niczego nie zmienisz w swoim zachowaniu, nadal on będzie wprowadzał terror w domu. A o piciu na sucho słyszałaś?

Dlaczego godzisz się na przemoc wobec siebie? Czy ktoś jeszcze z Wami mieszka?
_________________
Nie mąć tego co przejrzyste. (by Kami)
:smok: :oczyska: ka
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Czw 20 Wrz, 2012 12:30   

Linka napisał/a:
a musiałaś go uprzedzać że idziesz?...ja po prostu wychodzę i już.

to mi przypomina zachowania mojego Pietrucha, kiedy ledwo co zaczął trzeźwieć, łaził i gadał: "po co Ty tam chodzisz, przecież to ja mam problem". Dla mnie najlepszą odpowiedzią było wtedy: " Ja tam chodzę dla siebie". I lub albo: wzruszenie ramion.
Zoe - Twój mąż zachowuje się jak pijany na sucho alkoholik.

Zoe napisał/a:
Na razie jednak nie mogę narzekać, bo przecież nie pije - od ostatniego razu.

O matko - to szczytem marzeń jest tylko jego niepicie? :shock: Obudź się Zoeczko. Ja rozumiem, że jesteś mu wdzięczna za pomoc okazaną w czasie choroby, ale to chyba nie zaznaczy, że z tej wdzięczności masz ochać i achać do końca życia i podporządkowywać się jego pijanym zachciewajkom. Ten zakaz mówienia, że on zapił... To jego wstyd - oddaj mu jego wstyd, on nie jest Twój.
_________________

 
     
Zoe 
Małomówny


Wiek: 65
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 14
Wysłany: Czw 20 Wrz, 2012 14:33   

Linko! Z powodu mojego kalectwa tak jest u mnie przyjęte w domu, że mąż zawsze wie, gdzie jestem. Na wszelki wypadek. Jako inwalidka nigdy już pewnie nie będę samodzielna i niezależna. Poza tym po mitingu tak mam autobus, że mąż musi po mnie wyjechać do przystanku, gdyż inaczej czeka mnie spacer nocą 2,5 km wiejską, ciemną drogą. To są ograniczenia, których żadnym sposobem nie przeskoczę.
Pietruszko! Jak byłam taka bardzo chora, leżąca i zupełnie niesprawna, to istotnie byłam mu bardzo wdzięczna za opiekę. Był jedynym tak oddanym mi człowiekiem. Przyzwyczaiłam go do tego ochania i achania i do swojej uleglości, bo cóż miałam robić? Teraz to zostało i wydaje mi się, że zmiana mojego zachowania teraz, jak już mam się lepiej nie byłaby w porządku. Ostatecznie powiedziałam sobie, że niech robi jak chce. Jeśli ja nikomu nie powiem a on będzie pił, to prędzej czy później i tak to wyjdzie na jaw, a jeśli nie będzie pił, to tym lepiej. Wszystko w jego rękach a ja potrzebuję spokoju, bo nie wyobrażam sobie, że miałabym przeżywać drugi wylew. Wtedy już wolałabym od razu umrzeć.
Pozdrawiam serdecznie.
_________________
Nie potrafię zmienić mojego alkoholika. Mogę zmienić tylko siebie.
Ostatnio zmieniony przez Zoe Czw 20 Wrz, 2012 14:41, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
wiki 
Małomówny


Wiek: 48
Dołączyła: 26 Sie 2012
Posty: 39
Wysłany: Czw 20 Wrz, 2012 14:46   

Jakbym slyszala mojego polowka :szok:
Zamknac trupa w szafie-tak zeby nikt nie wiedzial!a ze smierdzi to niech smierdzi...na zewnatrz bylo cacy zachowal swoje pozory...
Niecierpial kiedy chodzilam na terapie, mial mnostwo swoich argumentow a najwazniejszy to byl ten ze przeciez nie pije od ostatniego razu...

Dzis wiem ze bal sie i wsciekal bo tracil nade mna kontrol.Nie sluchalam jego klamstw a na jego manipulacje odpowiadalam tym czego nie lubial sluchac...
 
     
Linka 
Moderator


Pomogła: 47 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 15 Gru 2011
Posty: 2210
Wysłany: Czw 20 Wrz, 2012 14:58   

Rozumiem, Zoe ,
poinformowałaś, o komentarz nie prosiłaś..
nie musisz mu się podporządkować.
To co powiesz na mitingu , tam powinno pozostać, jeżeli dziewczyny serio traktują zasadę anonimowości.
_________________
Na moim niebie zawsze świeci słońce :)
 
     
Zoe 
Małomówny


Wiek: 65
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 14
Wysłany: Czw 20 Wrz, 2012 15:33   

Nie Linko, to nie tak, że komentarza nie oczekuję. Wręcz przeciwnie. informację zaś daję, żeby utrzymać się na bieżąco. I uwierz mi, że życie moje teraz, gdy nie jestem sprawna jest dużo trudniejsze niż sześć lat temu. Wtedy mogłam powiedzieć mężowi: baj, baj! I samej sobie zorganizować życie. Wtedy miałam pracę, kontakty z wpływowymi ludźmi. Teraz jestem tylko kaleką z laską i wielu rzeczy nie umiem sama zrobić. To nie dość, że upokarzające, to jeszcze brzemienne w skutki.
Komentarze Wasze są dla mnie bardzo cenne, bo dają mi wewnętrzną siłę i upewniają mnie w tym, że mam rację.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję bardzo za wszystko.
_________________
Nie potrafię zmienić mojego alkoholika. Mogę zmienić tylko siebie.
 
     
Linka 
Moderator


Pomogła: 47 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 15 Gru 2011
Posty: 2210
Wysłany: Czw 20 Wrz, 2012 15:40   

Zoe napisał/a:
to nie tak, że komentarza nie oczekuję.

oj ciężko mi się dzisiaj formułuje myśli , chodziło mi o zachowanie Twojego męża, który jak napisałaś ma mnóstwo zastrzeżeń co do Twojego wyjścia na miting. :)
Zoe napisał/a:
Teraz jestem tylko kaleką z laską i wielu rzeczy nie umiem sama zrobić. To nie dość, że upokarzające, to jeszcze brzemienne w skutki.

to na pewno ogranicza ciało, ale nie umysł
_________________
Na moim niebie zawsze świeci słońce :)
Ostatnio zmieniony przez Linka Czw 20 Wrz, 2012 15:45, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Zoe 
Małomówny


Wiek: 65
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 14
Wysłany: Czw 20 Wrz, 2012 21:14   

Masz rację, Linko. I to właśnie, ta wolność myśli pozwala mi jakoś żyć. Z moją chorobą i alkoholizmem mojego męża.
Uświadamiam sobie każdego dnia, że choć ciało słabe to myśl zdolna jest do wszystkiego.Nie można jej opanować, pokonać ani ograniczyć. I to jest piękne.
I jeszcze to, że można rozmawiać z innymi ludźmi, co z kolei daje siłę i odwagę. Dlatego nie przestanę dziękować Wam wszystkim za wsparcie, zrozumienie i dobre słowo.
Pozdrawiam serdecznie.
_________________
Nie potrafię zmienić mojego alkoholika. Mogę zmienić tylko siebie.
 
     
wampirzyca 
Trajkotka
praca nad samym sobą jest najtrudniejsza



Pomogła: 15 razy
Wiek: 50
Dołączyła: 08 Cze 2011
Posty: 1792
Skąd: Transylwania
Wysłany: Pią 21 Wrz, 2012 14:37   

pietruszka napisał/a:
Ja rozumiem, że jesteś mu wdzięczna za pomoc okazaną w czasie choroby


no kurczę wkurzyłam się....przecież ta biedna umęczona kobitka...przez niego dostała wylewu ....i ma być jeszcze mu wdzięczna że się nią opiekował....sorry czegoś tutaj nie rozumiem :roll:
_________________
wampirzyca
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Pią 21 Wrz, 2012 15:24   

Zoe napisał/a:
Wszystko w jego rękach a ja potrzebuję spokoju, bo nie wyobrażam sobie, że miałabym przeżywać drugi wylew. Wtedy już wolałabym od razu umrzeć.

troszkę za dużo mu zostawiasz w tych rękach... Zoe, czy pomimo swojej choroby (a może tym bardziej ze względu na nią !) jesteś przygotowana, jak sobie poradzić samodzielnie, na wypadek, gdyby mu się coś stało (zacząłby pić na nowo, odszedłby, on ciężko zachorował, itd?). Niestety - życie z alkoholikiem - nawet trzeźwiejącym, po terapiach itd. zawsze jest trochę życiem na krawędzi, bo ryzyko pewnych zdarzeń jest większe, niż w przypadku osób zdrowych.

Oczywiście - tyle radzi się, żeby żyć TU i TERAZ, ale żeby spokojnie żyć tu i teraz potrzebne jest minimum przezorności, rozwagi związanej z zabezpieczeniem jutra. Na przykład ubezpieczenia. Mam działkę, która jest pod lasem - swojego czasu regularnie były działki okradane. Co z tego, że straty materialne były niewielkie - większe szkody przynosiły zniszczenia poczynione przez złodzieja - wybite okno, rozwalony zamek, uszkodzone drzwi. I to trzeba było zawsze szybko naprawić, zdobyć skądś pieniądze, czasem fachowca. A jeszcze gorszy był ten lęk, który mnie prześladował, kiedy wybierałam się pierwszy raz wiosną na działkę: "Co tym razem?". Teraz mniej się martwię, mam domek ubezpieczony i wiem, że w razie czego - właśnie te straty pokryje mi ubezpieczenie. I też jestem mentalnie przygotowana: wiem, co zrobić, jak wezwać policję, czego dopilnować w zgłoszeniu, kogo wezwać, jak zabezpieczyć. I lepiej mi się żyję z tą przezornością. To taki drobny przykład, ale w życiu z alkoholikiem też potrzeba takiej przezorności, choćby po to, by TU i TERAZ żyć spokojniej. Ja wiem, jak wygląda moja sytuacja lokalowa (mam w razie czego gdzie mieszkać, bo akurat mieszkanie jest wyłącznie moje), moje pieniądze w razie czego wiem, jak zabezpieczyć, w razie czego wiem, ze finansowo sobie poradzę, wiem do kogo udać się po przytulenie i wsparcie nawet w bardzo prozaicznych sprawach, itd... Oczywiście - wiem, że psychicznie przeżyłabym to gorzko i nie byłoby łatwo przez pierwszy okres samodzielnego życia, ale mam też świadomość, że w jakiś tam sposób (na tyle mi dziś dostępny) jestem "ubezpieczona" na przykre zajścia. I dziś uważam, że nie ma co zamiatać pod dywan, zasłaniać się tym, że dzisiaj jest dobrze i że nie ma po co kręcić czarnych scenariuszy. Bycie przezorną, rozważną to nie grzech.
Zoeczko, czy Ty w jakiś sposób jesteś przygotowana, czy masz kogoś, kogo mogłabyś poprosić o opiekę (nawet ten dojazd samochodem), ja rozumiem, że choroba w pewien sposób odbiera Ci samodzielność w poruszaniu się, ale jak widzę samodzielnie myślisz i radzisz sobie świetnie intelektualnie. Rusz główką, na jakie formy pomocy mogłabyś liczyć (rodziny, przyjaciół, znajomych, odpowiednich instytucji, może grup wsparcia dla osób z podobnymi schorzeniami, itd.), a jeśli to dziś wygląda kiepsko to może to jest pomysł, by zacząć tworzyć to zaplecze.
:buziak:
_________________

 
     
Małgoś 
Upierdliwiec
Forumoholiczka



Pomogła: 26 razy
Wiek: 58
Dołączyła: 30 Kwi 2010
Posty: 2191
Skąd: z miasta mojego
Wysłany: Pią 21 Wrz, 2012 15:33   

wampirzyca napisał/a:
przecież ta biedna umęczona kobitka...przez niego dostała wylewu


I tu tkwi paradoks wspólcośtam...

Bo ani wylewu nie dostaje się przez kogoś, tylko dzięki sobie
Tak samo jak nie pije się przez kogoś, tylko przez siebie...

Rozumiem wdzięczność za opiekę
Nie rozumiem oczekiwania bezwarunkowej uległości
Nie rozumiem przybierania roli męczennika/cy
A już najbardziej nie rozumiem dwojga ludzi tworzących parę (związek) a jednocześnie zamkniętych w sobie (każde z osobna) i mających o to wzajemne pretensje.
Domyślam się jedynie że każde z osobna ma swój świat i bardzo go pielęgnuje... ale gdzie jest cześć wspólna?
_________________
Tylko ja jestem odpowiedzialna za swoje życie
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Pią 21 Wrz, 2012 15:36   

wampirzyca napisał/a:

no kurczę wkurzyłam się....przecież ta biedna umęczona kobitka...przez niego dostała wylewu ....i ma być jeszcze mu wdzięczna że się nią opiekował....sorry czegoś tutaj nie rozumiem :roll:


Wampirko, uważam, że nie ma o co kruszyć tu kopii, czy dostała wylew przez niego, czy nie (osobiście widzę, że skutki permanentnego stresu, wynikające z życia z alkoholikiem, są czasem nie do opisania. I wiele późniejszych chorób współuzależnionych z tego wynika. Gdzieś nawet trafiłam na badania, że o wiele więcej współuzależnionych pali niż tzw. zdrowe kobiety, ale to może być też uzależnione od pewnych cech kobiet, które pakują się w takie związki).

Wymóg poczucia wdzięczności to może być jedna z form manipulacji - i to zarówno ze strony alkoholika - "przecież tyle dla Ciebie zrobiłem - nawet przestałem pić" :shock: , jak i ze strony współuzależnionej - "Poświeciłam Tobie najlepszą część mojego życia". W sumie - można by się zastanowić, czy wdzięczność jest dobra, czy szkodliwa. Pewien stopień wdzięczności jest potrzebny w relacjach międzyludzkich - ktoś dla mnie coś zrobił bezinteresownie (albo prawie :roll: bo coś sobie też tym załatwił, na przykład zaspokoił potrzebę bycia potrzebnym), więc jestem mu wdzięczna i w jakiś sposób mu za to dziękuję. Gorzej, gdy wdzięczność zamienia się w zależność, pułapkę zobowiązania się do czegoś i to pułapkę dozgonną. Wtedy zwykle mamy do czynienia z manipulacją ze strony darczyńcy lub... paradoksalnie robimy to sami sami... bo siebie też można zmanipulować.
_________________

 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,24 sekundy. Zapytań do SQL: 11