Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
jeszcze tyle musze się nauczyć o życiu...
Autor Wiadomość
kahape 
Towarzyski
koalka



Pomogła: 10 razy
Wiek: 66
Dołączyła: 13 Lis 2009
Posty: 369
Wysłany: Śro 03 Paź, 2012 16:17   

Kiedy mój mąż zaczął trzeźwieć moja terapka powiedziała:
Ustalić najważniejsze ->
1. Finanse
2. Wychowanie dzieci.
malami napisał/a:
Wiem, że to co piszę to moje i tylko moje odczucia i to ja mam z nimi problem...
tak, to wiesz
malami napisał/a:
Wiem, że mężowi jest dobrze tak jak jest
tego nie wiesz
malami napisał/a:
Wiem że nas obu męczy sytuacja
wiesz, że ciebie męczy.
Nie próbuj kombinować co jest w jego głowie, pytaj!

Może:
- myślisz, za niego (za "Was")
- decydujesz za niego, (za "Was")
- uważasz za niego (za "Was").....

Ja tak robiłam. Kiedy koleżanka powiedziała, że ubezwłasnowolniłam swojego męża :shock: :shock: ja w ogóle nie wiedziałam o co jej chodzi??? Oburzyłam się na nią.
Ale tak było - cała władza była w moich rękach. I jeszcze nazywałam to "dobrą organizacją".

A jak jest u was? Kto ma władzę? Kto rządzi kasą? Podejmuje decyzje?
pozdr
_________________
"Nigdy, przenigdy, nikt i nic nie będzie dostosowywało się do Twoich oczekiwań". Ameise
 
 
     
malami 
Małomówny


Wiek: 41
Dołączyła: 03 Paź 2012
Posty: 21
Wysłany: Śro 03 Paź, 2012 16:20   

Ojciec aktywny alkoholik, matka nie. Zyją w jednym mieszkaniu ale osobno. siostra i jej mąż również żyją osobno (jej mąz pracuje w Niemczech, widzą się sporadycznie, ich małżeństwo to również tylko na papierze jest).

I to nie jest tak, że mąz wytrzeźwieł i nagle zaczął siekryzys. Znaliśmy się rok (tzn spotykaliśmy sie kilka 2 razy w tygodniu), kiedy zauważyłam że w naszym związku jest również alkohol.
Rozstaliśmy się.
On przestał pić i po niecałym roku od tego momentu na nowo zaczęliśmy się spotykać. Po jego 4 latach trzeźwości wzięliśmy ślub.
Nie powiem że w tym czasie nie było zadnych zgrzytów, bo w to nikt nie uwieży ale wiedliśmy normalne życie.
Urodziło się dziecko
Powstały typowe problemy jak u młodych rodzic ów ale i z tym po czasie jakoś sobie poradziliśmy
A teraz jest tak, jak pisałam w pierwszym poście

I nie powiem, mąż ogólnie nie jest złym człowiekiem (ale tak powie przeciez każda osoba współuzależniona), ale wg mnie ja juz nie mam męża tylko faceta który ze mną mieszka, mamy wspólną lodówkę i dziecko.

Cięzkie jest to życie
 
     
malami 
Małomówny


Wiek: 41
Dołączyła: 03 Paź 2012
Posty: 21
Wysłany: Śro 03 Paź, 2012 16:40   

kase mamy wspólną. Mamy jedno konto, oboje z niego kozystamy. Nie pytamy sie drugiego czy "mogę wydać"...
Decyzje związane z dzieckiem w sumie w wiekszej mierze podejmuje ja. Jak pytam się męża o zdanie to on zazwyczaj odpowiada "nie wiem". Kiedys wytłumaczył mi ze jemu jest tak wygodnie, bo nie musi się ze mną scierać a jak jest sam to i tak robi wszystko po swojemu a ja nie widzę (wiem, paranoja!). Jeżeli chodzi o resztę to jak cos chcę przeforsowac a on powie nie, to nie ma siły by go przekonać.

Dzień z dzieckiem układam pod siebie bo:
1 dzień mąż jest 12 godzin w pracy,
drugi dzień do pracy wychodzi o godz 16:30, wraca rano. Wcześniej od ok 14 juz do pracy się "przygotowuje" więc jest ale go nie ma. A od rana albo czas spędzamy razem (czyli ja poządki w domu, on zakupy itp) albo ja jestem w peracy
trzeci dzień mąż śpi do ok 17, staram się być wtedy poza domem by dziecko go nie budziło, jak wróce to juz nie zostaje duzo czasu do spędzenia razem
Czwarty dzień mąż jest cały w domu, wtedy możemy coś robic ale i tak nie robimy...
I znowu zaczyna się pierwszy dzień i tak w kółko

Władza - ciężko stwierdzić. Mąz nie jest uległy więc myśle ze więcej ma on. Ale to juz jest moja subiektywna opinia (poza tym ja tez nie daje soba :pomiatać)
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Śro 03 Paź, 2012 16:55   

witaj Malami :)
pterodaktyll napisał/a:
malami napisał/a:
Najeżdżajcie na mnie (oczywiście grzecznie:)


Proszę wziąć pod uwagę prośbę nowej userki :mgreen:

to niech poda chodź nr telefona :skromny: ja jej w zamian jaki przepis na wypieki ciacha :mgreen:
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Śro 03 Paź, 2012 16:55   

malami napisał/a:
Na początku znajomości mąż pił, w końcu po różnych perypetiach przestał. Sam przestał.

A na jakiej podstawie sądzisz, że Twój mąż jest alkoholikiem? Był zdiagnozowany przez specjalistę?

malami napisał/a:
Nie pije już sześć lat z kawałkiem ale też nie chodzi na żadne terapie czy AA.

Ok, załóżmy, że jest jest chory na alkoholizm.

Miałam okazję spotkać na swojej drodze kilka żon alkoholików, którzy nie pili, ale nie korzystali z żadnych terapii czy AA. I zwykle też nie były szczęśliwe w związkach, a najczęściej narzekały na emocjonalne wycofanie się swoich mężów, pewnego rodzaju chłód emocjonalny, ale jednocześnie też wyraźną nadpobudliwość, łatwość popadania w złość, gniew, nie radzenie sobie z emocjami. Zwykle mocno też szwankowała wzajemna komunikacja. Często mówiły o innych zachowaniach kompulsywnych, typu kompulsywne zakupy, uzależnienie od gier, internetu, a także izolowanie się od relacji z innymi ludźmi, a nawet małe zainteresowanie własnymi dziećmi.


Myślę, że cały ambaras w tym, że samo zaprzestanie picia, sama abstynencja to po prostu mało. Tak jak w przypadku współuzależnienia, samo fizyczne odcięcie się od partnera nie likwiduje współuzależnienia, podobnie jest w alkoholizmie. Mam nadzieję, że nasi dekadenccy alkoholicy potwierdzą, że na terapii nie uczą tylko jak sobie radzić z głodem alkoholowym, z nawrotami, ale terapia obejmuje znacznie szersze zagadnienia, pomaga po prostu żyć. Podobnie zresztą działa praca na programie AA.

Jednak jestem daleka od diagnozowania Was, czy właśnie alkoholizm tak wpłynął na Wasze życie. Myślę, ze dobrym pomysłem byłoby, żebyś zasięgnęła rady specjalisty i pogadała z kimś w Poradni leczenia Alkoholizmu i Współuzależnienia. Jest też szansa, że na którejś z grup Al-anon spotkasz jakąś kobitkę, która ma podobną sytuację w życiu.

Moim partnerem jest trzeźwiejący alkoholik. Ale my oboje przeszliśmy terapię, chodziliśmy na grupy samopomocowe, też mamy czasem problemy, nieporozumienia, ale na pewno łatwiej je nam rozwiązywać. Ja się nie oglądałam na to, że on podjął abstynencję i leczenie, poszłam sama sobie pomóc też.
_________________

 
     
kahape 
Towarzyski
koalka



Pomogła: 10 razy
Wiek: 66
Dołączyła: 13 Lis 2009
Posty: 369
Wysłany: Śro 03 Paź, 2012 16:55   

Kto podejmuje/podejmował decyzję?

Zastanów się nad tym pytaniem, dokładnie. Jak to jest naprawdę a nie jakby... wydawało ci się.

Ja byłam - do rany przyłóż, ale on tak nie chciał. On też chciał mi coś dawać.
Niestety, ja byłam bardzo zorganizowana, miałam wszystko tzn. byłam typem "samowystarczalnej".
Rozumiesz o czym piszę?

Kim on jest dla ciebie? Jakie ma znaczenie? Czym cię zachwyca, urzeka...?
pozdr
_________________
"Nigdy, przenigdy, nikt i nic nie będzie dostosowywało się do Twoich oczekiwań". Ameise
 
 
     
malami 
Małomówny


Wiek: 41
Dołączyła: 03 Paź 2012
Posty: 21
Wysłany: Sob 06 Paź, 2012 11:30   

Dziękuję Pietruszko za to, co napisałaś. Dało mi to trochę do myślenia. Zastanawiam się jednak, czy ja po prostu sama na siłę nie szukam jakiegoś problemu w tym wszystkim.... Z drugiej strony bardzo dużo z tego co napisałaś widzę w swoim mężu...

Mój mąż był w poradni uzależnień, spotkał się tam z terapeuta chyba 2 razy. Także choroba alkoholowa została u niego zdiagnozowana.

Kahape, przeanalizowałam swoje uczucia co do męża i wyszło że w sumie ja już nie czuje żadnej miłości. Ona gdzieś tam jest, ale głęboko schowana pod pierzyną wszystkich żalów, pretensji, nieporozumień i awantur.
Porozmawiałam z mężem o tym, jest mi trochę lepiej. Jakby nie było, jak się coś wygada z siebie to nawet jeśli problem nie znika, to i tak jest już łatwiejszy do rozwiązania bo został "oswojony". To była nasza pierwsza rozmowa od nie wiem kiedy, od dawna. Mam zamiar to kontynuować, gadać o swoich uczuciach i dowiadywać się co On na to. Może kiedyś sam również zacznie tak ze mną rozmawiać. Jak na razie wokół Niego jest wielki pancerz, chroniący go. Jakby to, co mógłby powiedzieć miało Go zniszczyć, jakby to był wstyd czy słabość.

Ale teraz pamiętam że właśnie dzięki takim rozmowom, szczerym do bólu, nieprzyjemnym, poradziliśmy sobie kilka lat temu.

Może tym razem też poskutkuje, a jeśli nie, to przy najmniej rozejdziemy się a ja będę miała spokojne sumienie bo wiem, że próbowałam z całych sił.
 
     
malami 
Małomówny


Wiek: 41
Dołączyła: 03 Paź 2012
Posty: 21
Wysłany: Sob 06 Paź, 2012 11:44   

Od kilku dni jest spokojnie. Tzn. mąż czasem się wkurzy na nic moim zdaniem. Np wczoraj słyszał że dziecko się niby obudziło a ja do niego nie poszłam. Tłumacząc mu że dziecko zawoła jak się obudzi, a jeśli się na chwilę obudziło to tylko ją rozbudzę takim wejściem do pokoju. Poza tym córka ma 21 miesięcy, to już nie noworodek. Wkurzył się. Nie umiem zrozumieć dlaczego. Ale po chwili pogadaliśmy, może coś do niego trafiło...
Nie kłócimy się jednak tak jak wcześniej, jest trochę spokojniej. Więcej się przytulamy.

Niestety zauważyłam również, że za dużo patrzę się na męża. TZN robię rzeczy takie, by On się przypadkiem nie wkurzył (oczywiście z różnym skutkiem to wychodzi). I czuje że żyje tak trochę z bombą. Albo wybuchnie albo nie wybuchnie. Cały czas jednak czekam kiedy wybuchnie, jakbym była na polu minowym...

To już wiem, niedawno jeszcze tego nie wiedziałam. Teraz chcę coś z tym zrobić. Nie chcę tak żyć więcej. Musze tylko wymyślić jak to zmienić.

Chcę Wam również napisać że to nie jest tak, że ja jestem jakaś zaszczuta w domu i że non stop są awantury o przysłowiową brudną szklankę. Ale zdecydowanie powinno być ich mniej, i powinny inaczej przebiegać.
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Sob 06 Paź, 2012 12:37   

malami napisał/a:
chcę coś z tym zrobić. Nie chcę tak żyć więcej.

Małami, nie zajmuj się reakcjami męża, nie tłumacz się, jeśli należycie wykonujesz to, co do Ciebie należy.
Po prostu zajmij się sobą i dzieckiem, a mąż niech swoje złości odreagowuje w zdrowszy sposób niż na Tobie.
Przeczytaj na początek te książki:
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
kahape 
Towarzyski
koalka



Pomogła: 10 razy
Wiek: 66
Dołączyła: 13 Lis 2009
Posty: 369
Wysłany: Sob 06 Paź, 2012 12:50   

malami napisał/a:
Niestety zauważyłam również, że za dużo patrzę się na męża. TZN robię rzeczy takie, by On się przypadkiem nie wkurzył (oczywiście z różnym skutkiem to wychodzi). I czuje że żyje tak trochę z bombą. Albo wybuchnie albo nie wybuchnie. Cały czas jednak czekam kiedy wybuchnie, jakbym była na polu minowym...
myślisz o zapiciu, prawda?
Wybuchnie albo nie wybuchnie, kiedy mu sie spodoba.
Jak to pisała Tomoe, bo:
- ptaszek przeleciał za oknem
- ptaszek nie przeleciał
- nie ma okna....

Bądź w porządku. Względem siebie również. Nie oszukuj i nie udawaj. Nie graj roli.
Zastosuj system zero- jedynkowy. Albo czegoś chcę albo nie chcę. Bez względu na to, co sąsiad, sąsiadka, mąż, kolega.... o tym myśli.
Robię to co uważam za stosowne. (Oczywiście nie mówimy o skrajnościach)

Dziecko zapiszczało - uważałaś, że nie należy iść. Głosik twój wewnętrzny (instynkt, podświadomość..) podpowiada co trzeba zrobić. Należy się tylko w niego wsłuchać.
Nie narzucać sobie "powinnam", wypadałoby, muszę.... w końcu jestem żoną, matką, koleżanką....
Nie! Albo chcę, albo nie chcę! System 0 :1.
Jeżeli chcę - dzwonię, idę, zrobię.... jeżeli nie chcę - nikt mnie nie zmusi i nie ma prawa ode mnie wymagać, żebym robiła wbrew sobie.
Masz wybór. Zawsze. Potem powiesz - zrobiłam coś, bo chciałam. Bo było mi to potrzebne.

Rozumiesz coś z tego co piszę?
pozdr
_________________
"Nigdy, przenigdy, nikt i nic nie będzie dostosowywało się do Twoich oczekiwań". Ameise
Ostatnio zmieniony przez kahape Sob 06 Paź, 2012 12:51, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
malami 
Małomówny


Wiek: 41
Dołączyła: 03 Paź 2012
Posty: 21
Wysłany: Sob 06 Paź, 2012 12:51   

Małami, nie zajmuj się reakcjami męża, nie tłumacz się, jeśli należycie wykonujesz to, co do Ciebie należy.



Ale skąd ja mam wiedzieć czy należycie wykonuje to, co do mnie należy?
 
     
kahape 
Towarzyski
koalka



Pomogła: 10 razy
Wiek: 66
Dołączyła: 13 Lis 2009
Posty: 369
Wysłany: Sob 06 Paź, 2012 12:57   

malami napisał/a:

Ale skąd ja mam wiedzieć czy należycie wykonuje to, co do mnie należy?
a jak czujesz? Że jesteś w porządku, czy kombinujesz, oszukujesz, udajesz, kręcisz.. robisz coś na odpiernicz.???
Czy tez starasz się, żeby coś zrobić jak najlepiej umiesz?

pozdr
_________________
"Nigdy, przenigdy, nikt i nic nie będzie dostosowywało się do Twoich oczekiwań". Ameise
 
 
     
malami 
Małomówny


Wiek: 41
Dołączyła: 03 Paź 2012
Posty: 21
Wysłany: Sob 06 Paź, 2012 13:05   

no to w takim razie robię wszystko w porządku:)
 
     
malami 
Małomówny


Wiek: 41
Dołączyła: 03 Paź 2012
Posty: 21
Wysłany: Sob 06 Paź, 2012 13:18   

ale nie zgadzam się z tym, że trzeba myśleć i działać w życiu 0-1. Jeżeli życie dzieli się z drugą osobą, trzeba ją też wziąć pod uwagę przy podejmowaniu pewnych decyzji. Inaczej to byłabym terrorystka w domu a życie ze mną byłoby nie do zniesienia :)
 
     
Małgoś 
Upierdliwiec
Forumoholiczka



Pomogła: 26 razy
Wiek: 58
Dołączyła: 30 Kwi 2010
Posty: 2191
Skąd: z miasta mojego
Wysłany: Sob 06 Paź, 2012 13:43   

malami napisał/a:
ale nie zgadzam się z tym, że trzeba myśleć i działać w życiu 0-1. Jeżeli życie dzieli się z drugą osobą, trzeba ją też wziąć pod uwagę przy podejmowaniu pewnych decyzji. Inaczej to byłabym terrorystka w domu a życie ze mną byłoby nie do zniesienia :)


Ja akurat rozumiem przekaz Kahape. To nie o to chodzi by być terrorystką ale by nie robić czegoś wbrew sobie. Jak się zastanowisz na spokojnie nad własnymi pobudkami, motywami to zrozumiesz (może).
Gdy gary leżą brudne w kuchni a Ty masz to gdzieś, to idziesz i zmywasz je bo tak powinnaś zrobić? Bo tak należy, bo ktoś pomyśli o Tobie że jesteś flejtuch? Czy dlatego że Ty sama nie chcesz się tym teraz zajmować bo np odpoczywasz, masz relaks więc nie masz ochoty zmuszać się do czegokolwiek innego niż kontemplacja sufitu...
Albo gdy np facet mówi o Tobie "moja du**" a Tobie się to nie podoba, to godzisz się na to? Czy wyjaśniasz grzecznie że ma tak nie robić, bo Ciebie to razi... To oczywiście przejaskrawiony przykład tylko, by wyraźniej pokazać co mam na mysli.
_________________
Tylko ja jestem odpowiedzialna za swoje życie
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,3 sekundy. Zapytań do SQL: 11