Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Inne spojrzenie na współuzależnienie (Okiem alkoholików)
Autor Wiadomość
aazazello 
Gaduła



Pomógł: 9 razy
Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 840
Wysłany: Śro 14 Lis, 2012 11:35   

staaw napisał/a:
Pisałem o tym wcześniej, zdrowe dziewczyny nie chciały mnie znać, szybko orientowały się co za ziółko ze mnie...
Zaraziłem więc moją żonkę, czy znalazłem idealnie pasującą połówkę?

Tak wiem, ale pannamigotka odpisała ci i ja się z nią zgadzam.
Nie wiem kiedy u ciebie rozpoczął się alkoholizm, w związku z tym nie wiem, czy dziewczyny wiązały się lub odrzucały ciebie bo byłeś alkoholikiem, czy też/jeśli bo byłeś dysfunkcyjny z innego powodu.
Nie wiem, również w jakim okresie twojego życia związałeś się z twoją żoną.
To nie jest istotne. Nawet, jeśli był w tych dziewczynach, w twojej żonie, potencjał do wiązania się z alko, to faktem jest, że żona twoja zachorowała za twoją przyczyną, bez twojego alkoholizmu, nie byłoby jej współuzależnienia.
Osobnym zagadnieniem jest, czy, jeśli alkoholizm to choroba a chory poprzez swoje zaburzenie psychiczne ma ograniczoną zdolność uświadomienia sobie swojej choroby to czy odpowiada za współuzależnienie najbliższych?
 
 
     
aazazello 
Gaduła



Pomógł: 9 razy
Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 840
Wysłany: Śro 14 Lis, 2012 11:38   

Janioł napisał/a:
za długo , stanowczo za długo - poprzednio własnie w takim okresie ok. 3 lata mojej trzeżwości wyprowadziłem się z domu teraz ma tzw. powtórkę z rozrywki ale tym razem łącze to raczej z okresem w jaki wchodzi byc może moja żona (klimakterium) bo inaczej nie jestem sobie w stanie tego wytłumaczyc

No tak, a chodziła na terapię, alanon?
 
 
     
pannamigotka 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 33 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 14 Lip 2012
Posty: 1416
Wysłany: Śro 14 Lis, 2012 11:39   

aazazello napisał/a:
czy, jeśli alkoholizm to choroba a chory poprzez swoje zaburzenie psychiczne ma ograniczoną zdolność uświadomienia sobie swojej choroby to czy odpowiada za współuzależnienie najbliższych?

Dobre pytanie.
 
     
olga 
Uzależniony od netu



Pomogła: 77 razy
Dołączyła: 01 Wrz 2011
Posty: 4353
Skąd: Hagen
Wysłany: Śro 14 Lis, 2012 11:42   

Cytat:
to czy odpowiada za współuzależnienie najbliższych?


:beba: dzielicie włos na czworo
jeśli nawet odpowiada za współuzależnienie to co z tego?
czy ważne kto winien?
niech każdy robi co do niego należy...
 
     
Janioł 
Uzależniony od netu
Uśmiech to pół pocałunku



Pomógł: 70 razy
Wiek: 58
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4556
Skąd: Łódź
Wysłany: Śro 14 Lis, 2012 11:42   

aazazello napisał/a:
No tak, a chodziła na terapię, alanon?
tak i twierdiz że już jest tak wyedukowana że jedyną osobą do ogarnięcia jestam ja sam co też czynie poprzez nieustające terapie różnej ,maści i koloru (bez przegięć)
_________________
P.S. Janioł może być tylko jeden ;) chociaż też czasem w coś walnie aureolką ;) by: Pietruszka
 
     
aazazello 
Gaduła



Pomógł: 9 razy
Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 840
Wysłany: Śro 14 Lis, 2012 11:44   

pannamigotka napisał/a:
aazazello napisał/a:
czy, jeśli alkoholizm to choroba a chory poprzez swoje zaburzenie psychiczne ma ograniczoną zdolność uświadomienia sobie swojej choroby to czy odpowiada za współuzależnienie najbliższych?

Dobre pytanie.

Rozważam je czysto teoretycznie. Nigdy się nad tym nie zastanawiałem, bo i o czym tu myśleć.
W procesie zdrowienia alko jest czas na obrachunek sumienia, poczucie winy, naprawę krzywd, uzyskanie wybaczenia, ale to dopiero w procesie leczenia.
 
 
     
staaw 
Uzależniony od Dekadencji


Pomógł: 125 razy
Wiek: 52
Dołączył: 18 Sie 2010
Posty: 9025
Wysłany: Śro 14 Lis, 2012 11:51   

aazazello napisał/a:

Nie wiem kiedy u ciebie rozpoczął się alkoholizm, w związku z tym nie wiem, czy dziewczyny wiązały się lub odrzucały ciebie bo byłeś alkoholikiem, czy też/jeśli bo byłeś dysfunkcyjny z innego powodu.

W wieku 15 lat się upiłem do zerwania filmu, praktycznie nie miałem (lub miałem bardzo krótką) fazę picia towarzyskiego...
aazazello napisał/a:

Nie wiem, również w jakim okresie twojego życia związałeś się z twoją żoną.

Potrafiłem długo nie pić, jak zacząłem nie umiałem kontrolować. Żona o tym wiedziała.
Była PEWNA że jej miłość wystarczy bym nie musiał zaczynać pić...
Nawet zwalała winę na wszystkich wokół że mnie złośliwie upijają...
aazazello napisał/a:

Osobnym zagadnieniem jest, czy, jeśli alkoholizm to choroba a chory poprzez swoje zaburzenie psychiczne ma ograniczoną zdolność uświadomienia sobie swojej choroby to czy odpowiada za współuzależnienie najbliższych?

Cóż... Ja byłem alkoholikiem w dość zaawansowanym stadium choroby kiedy się żeniłem, mogę powiedzieć że "widziały gały co brały".
Dopuszczam możliwość że potencjalny alkoholik żenił się ZANIM jego choroba wyszła na jaw, jednak w wielu postach współuzależnionych przewija się motyw że wiedziały o pochodzeniu wybranka z rodziny alkoholowej czy dysfunkcyjnej, lub o jakiś jego cechach niedojrzałości itp, co mogło sugerować przyszłe kłopoty.
Czy wszystko można zwalić na karb niewiedzy a może potrzebowały faceta którego mogły (brzydko mówiąc) wziąć pod obcas?
_________________
Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie :)
 
     
staaw 
Uzależniony od Dekadencji


Pomógł: 125 razy
Wiek: 52
Dołączył: 18 Sie 2010
Posty: 9025
Wysłany: Śro 14 Lis, 2012 11:53   

Janioł napisał/a:
aazazello napisał/a:
No tak, a chodziła na terapię, alanon?
tak i twierdiz że już jest tak wyedukowana że jedyną osobą do ogarnięcia jestam ja sam co też czynie poprzez nieustające terapie różnej ,maści i koloru (bez przegięć)

To znaczy że nie uważała na lekcjach...

(Po takich postach jeszcze bardziej doceniam jaki skarb mam w domu)
_________________
Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie :)
Ostatnio zmieniony przez staaw Śro 14 Lis, 2012 11:54, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
smokooka 
Uzależniony od netu


Pomogła: 100 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 22 Lut 2012
Posty: 4059
Wysłany: Śro 14 Lis, 2012 12:02   

Noszę w sobie przekonanie dotyczące mojej osoby, że współuzależnienie mam we krwi, zakażona przez współuzależnioną matkę, która z domu wyniosła totalną niemoc i nieumiejętność postępowania połączone ze wstrętem do psychologii, głębiej sięgać nie ma sensu. W każdym razie ja współuzależniona jestem praktycznie od urodzenia, miałam wdrukowaną ślepą ufność w to że chore postępowanie mojej matki jest jedynym, najmądrzejszym wyjściem w danej sytuacji. Dostałam od niej wszystko co najwłaściwsze, żeby osiągnąć współuzależnienie totalne, które zresztą osiągnęłam w wieku 23-24 lat, potem było tylko głębiej i głębiej.
Żaden z "moich" alkoholików, począwszy od dziadka (zmarł w wieku 48 lat - nie poznałam nawet) idąc przez ojca, pierwszego męża, uzależnionych pretendentów do mojego serca, a skończywszy na obecnym partnerze, nie jest w najmniejszy sposób odpowiedzialny za moje współuzależnienie.
Taka karma.
Nie mam również do siebie pretensji o to, bo nie znałam innych możliwości. Uczę się ich teraz i uważam, że nieźle mi idzie.

Noszę też w sobie głęboką pewność, że uzależniona od alkoholu jestem, odkąd skończyłam 19-20 lat, a wpływ na to przekonanie mają powody, dla których spędzałam czas w pubie zamiast na np bieżni, czy boisku. Posunęłabym się nawet do stwierdzenia, że uzależniona od destrukcyjnych zachowań, od autoagresji jestem jeszcze dłużej, od chwili w której zaczęłam pod łóżkiem chować słoiki po nutelli.
To że uzależnianie się to choroba postępująca, widzę teraz na przykładzie swoich zachowań coraz jaśniej. Jestem tylko wdzięczna Bogu, że tak długo to u mnie trwało, a doszłam do początku fazy krytycznej, a nie głębiej.

Nie umiałam inaczej żyć. Nikt mi nie pokazał, że można i dla zachowania higieny psychicznej nawet trzeba.

Zachowania kompulsywne, w które wchodziłam nie są moją winą, chociaż to ja ponoszę za nie dziś odpowiedzialność, czego zresztą też muszę się uczyć. To zobowiązanie, które wobec siebie przyjęłam i staram pogłębiać zrozumienie dla siebie samej.

Wypominanie partnerom przeszłości, nie odcinanie się od swoich traum, trwanie w pretensjach i żalach, nie wyciąganie nauki z doświadczeń, to gwałt na własnym organizmie i na własnej emocjonalności. Bez ogłoszenia bezsilności nie ruszy się z miejsca.

Całe to licytowanie się na prawdę nie ma sensu. Szczególnie póki tkwi się w miejscu, nie wyściubiając własnego palca, oczekując równocześnie, że ktoś inny (alkoholik, współuzależniona) załatwi nasze sprawy za nas.
Kiedy podejmie się leczenie, nie można zapominać że to proces, mający odwrócić długie lata przyzwyczajeń. To nie potrwa miesiąc, rok, to potrwa do końca życia (o ile nie zostanie zaniedbane) - dlatego warto najpierw dowiedzieć się czego się w ogóle chce, potem do tego dążyć, mając na uwadze nie tylko siebie, ale i wyrozumiałość wobec partnera/ki.
Nie wolno odbierać komuś prawa do postępowania według własnych możliwości we własnym tempie. Nie można mieć też pretensji do partnera, że nie umie się z nim żyć. Są inne, dojrzałe, rozwiązania.
Trochę empatii i asertywności jeszcze nikomu nie zaszkodziło.
_________________
Nie mąć tego co przejrzyste. (by Kami)
:smok: :oczyska: ka
Ostatnio zmieniony przez smokooka Śro 14 Lis, 2012 12:04, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Marc-elus 
Uzależniony od netu


Pomógł: 69 razy
Wiek: 45
Dołączył: 07 Paź 2008
Posty: 3665
Wysłany: Śro 14 Lis, 2012 12:04   

smokooka napisał/a:
Całe to licytowanie się na prawdę nie ma sensu. Szczególnie póki tkwi się w miejscu, nie wyściubiając własnego palca, oczekując równocześnie, że ktoś inny (alkoholik, współuzależniona) załatwi nasze sprawy za nas.

:brawo:
Można by Cię cytować. fsdf43t
 
     
aazazello 
Gaduła



Pomógł: 9 razy
Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 840
Wysłany: Śro 14 Lis, 2012 12:11   

smokooka napisał/a:
Nie wolno odbierać komuś prawa do postępowania według własnych możliwości we własnym tempie

Czy to ma się odnosić do relacji alkoholik/rodzina?
 
 
     
smokooka 
Uzależniony od netu


Pomogła: 100 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 22 Lut 2012
Posty: 4059
Wysłany: Śro 14 Lis, 2012 12:16   

aazazello napisał/a:
smokooka napisał/a:
Nie wolno odbierać komuś prawa do postępowania według własnych możliwości we własnym tempie

Czy to ma się odnosić do relacji alkoholik/rodzina?


wedle uznania :)

"Nie wolno odbierać komuś prawa do postępowania według własnych możliwości we własnym tempie. Nie można mieć też pretensji do partnera, że nie umie się z nim żyć. Są inne, dojrzałe, rozwiązania. "

To już tak :mgreen:



mała manipulacja pod płaszczykiem?
_________________
Nie mąć tego co przejrzyste. (by Kami)
:smok: :oczyska: ka
 
     
staaw 
Uzależniony od Dekadencji


Pomógł: 125 razy
Wiek: 52
Dołączył: 18 Sie 2010
Posty: 9025
Wysłany: Śro 14 Lis, 2012 12:23   

smokooka napisał/a:
aazazello napisał/a:
smokooka napisał/a:
Nie wolno odbierać komuś prawa do postępowania według własnych możliwości we własnym tempie

Czy to ma się odnosić do relacji alkoholik/rodzina?


wedle uznania :)

"Nie wolno odbierać komuś prawa do postępowania według własnych możliwości we własnym tempie. Nie można mieć też pretensji do partnera, że nie umie się z nim żyć. Są inne, dojrzałe, rozwiązania. "

To już tak :mgreen:


Chodzi o to że albo zdrowiejemy RAZEM, w różnym tempie bez poganiania wzajemnego, albo się rozstajemy?
Dobrze rozumiem?
_________________
Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie :)
 
     
aazazello 
Gaduła



Pomógł: 9 razy
Dołączył: 26 Lis 2009
Posty: 840
Wysłany: Śro 14 Lis, 2012 12:24   

smokooka napisał/a:
mała manipulacja pod płaszczykiem?

Żadna manipulacja. Po prostu, to co napisałaś nie jest dla mnie do końca jasne, ani w jednym zdaniu, ani w całym akapicie. Czy odnosi się to do zdrowych, czy dysfunkcyjnych relacji? Wg mnie to ogromna różnica.

smokooka napisał/a:
współuzależnienie mam we krwi, zakażona przez współuzależnioną matkę

Zostałaś obdarzona dużym prawdopodobieństwem dokonania złego wybory partnerów, w takim sensie tak, w każdym innym współuzależniałaś się od każdego partnera.
 
 
     
smokooka 
Uzależniony od netu


Pomogła: 100 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 22 Lut 2012
Posty: 4059
Wysłany: Śro 14 Lis, 2012 12:31   

staaw napisał/a:
Chodzi o to że albo zdrowiejemy RAZEM, w różnym tempie bez poganiania wzajemnego, albo się rozstajemy?
Dobrze rozumiem?


aazazello napisał/a:
Po prostu, to co napisałaś nie jest dla mnie do końca jasne, ani w jednym zdaniu, ani w całym akapicie. Czy odnosi się to do zdrowych, czy dysfunkcyjnych relacji? Wg mnie to ogromna różnica.


Mniej więcej się zgadza z tym co piszesz Stasiu, wszystko zależy od indywidualnej sytuacji i decyzji.
Razem, bez poganiania i z PAMIĘTANIEM, że każde z nas ma co innego w głowie, każdy potrzebuje innej kolejności i tempa działań. Jeśli się ma wspólny cel, to jest duża szansa, że się uda z tego wyjść.

Jeśli cele nie są wspólne, ktoś z kimś nie umie żyć, nie daje rady, bądź druga strona nie robi nic w celu uzdrowienia siebie, to ja wybrałabym rozstanie. Wszystko trwa w długim czasie, od pochopności się odżegnuję.

Nie wypowiadam się o rodzinach bez dysfunkcji, bo nie wiem "co to".
_________________
Nie mąć tego co przejrzyste. (by Kami)
:smok: :oczyska: ka
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,22 sekundy. Zapytań do SQL: 13