Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
pomoc alkoholikowi
Autor Wiadomość
Linka 
Moderator


Pomogła: 47 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 15 Gru 2011
Posty: 2210
Wysłany: Nie 25 Lis, 2012 19:34   pomoc alkoholikowi

pozwoliłam sobie zacytować, bo już całkowicie zgłupiałam
Cytat:
Siąde i wszamam. Co za dzień. Gdzie nie wejdę, wszędzie tylko współuzależnione płaczą jaki to ich garbaty los z tymi alkoholikami, zamiast kopnąć serdecznie takiego w d**ę i pogonić jak psa jęczą i jęczą.

Tajga napisał/a:
Linka napisał/a:
wiesz, to wcale takie proste nie jest, sama byłam świadkiem jak teraeuta (alkoholików) z długoletnim stażem namawiał współ, żeby osobiście zawiozła męża do poradni i jeszcze zażywania leków pilnowała :szok:

Ale co w tym jest złego i dziwnego????
Moja siostra jest współuzależniona, w kontekście mojego alkoholizmu oczywiście.
Czy by było coś złego w tym gdyby ze mną pojechała do poradni, i słuchała co jej
mówi terapeuta, lub psycholog????
Czy to że KTOŚ jest alkoholikiem oznacza że można go zostawić pod płotem
żeby zdychał???
Jakie Wy jednak jesteście zajadłe.
Alkoholicy też są ludźmi.
_________________

i zapytać jak odróżnić dobrą, potrzebną pomoc od niańczenia alkoholika,
nie wiem, może użyłam nieodpowiednich słów
i jeszcze kilka innych wypowiedzi....jak znajdę :mysli:
_________________
Na moim niebie zawsze świeci słońce :)
 
     
Scarlet O'Hara 
Gaduła
Uzależniona od dekadencji



Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 05 Lis 2012
Posty: 630
Skąd: dwanaście dębów
Wysłany: Nie 25 Lis, 2012 20:10   

Ja tam też się w tym gubię.Czasem się zastanawiam czy nie popadam ze skrajnosci w skrajność.
_________________
Jeśli masz problem, poznaj jego przyczynę a będziesz szczęśliwszy.
 
     
Linka 
Moderator


Pomogła: 47 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 15 Gru 2011
Posty: 2210
Wysłany: Nie 25 Lis, 2012 20:20   

Nie mogę nigdzie znaleźć tych postów a wcześniej nie miałam czasu się do nich odnieść
No bo jak mam się zachować gdy warunkiem wspólnego życia jest terapia, mam dzwonić i pytać?
Byłam już w takiej sytuacji kilkakrotnie, mąż rozpoczynał terapię i nie kończył , zawsze jednak jakiś czas mnie okłamywał.
Nie kontrolowałam, nie sprawdzałam no i po jakimś czasie kolejny zawód.
Potem dowiedziałam się od jego terapeuty, że mogłam zapytać czy chodzi.
_________________
Na moim niebie zawsze świeci słońce :)
 
     
EmEr 
Towarzyski



Dołączyła: 25 Sie 2012
Posty: 131
Skąd: 3miasto
Wysłany: Nie 25 Lis, 2012 20:30   

pomoc alkaoholikowi --> Kazdy wedle wlasnego sumienia?
tzw 'Zdrowe' podejscie do alkoholika, ale przez pryzat siebie -wlasnego ego
czyli jednak terapia dla samej siebie(niekoniecznie w poradni uzaleznien) i jak rowniez dla wspoluzalenionych - jesli zakladamy byc z osoba uzalezniona

Jestem na poczatku takiej wlasnie sciezki, wiec troche teoretyzuje

Ja mysle, ze nalezy normalnie i po ludzku pomoc osobie, ktora potrzebuje i chce pomocy
, a jaki zakres tej pomocy to sprawa absolutnie inwidualna!
_________________
nie ma żadnych powodów, żeby tkwić w tym, co jest niedobre i natychmiast tego nie rzucić
 
     
EmEr 
Towarzyski



Dołączyła: 25 Sie 2012
Posty: 131
Skąd: 3miasto
Wysłany: Nie 25 Lis, 2012 20:33   

Linka napisał/a:
Potem dowiedziałam się od jego terapeuty, że mogłam zapytać czy chodzi.


tylko co to da?? dodatkowy stres dla Ciebie - wiesz, ze Cie oklamuje i cierpisz....chyba kontrola nie ma sensu,
_________________
nie ma żadnych powodów, żeby tkwić w tym, co jest niedobre i natychmiast tego nie rzucić
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Nie 25 Lis, 2012 20:43   

Linka napisał/a:
No bo jak mam się zachować gdy warunkiem wspólnego życia jest terapia, mam dzwonić i pytać?

powiem Wam, pytałam swojej terapeutki, jak rozpoznać, czy on chodzi na terapię, czy nie?
A ona na to - a obchodzi Cię samo chodzenie? Czy bardziej to, że się leczy, zmienia pod wpływem terapii?
- No oczywiście , ze to drugie.
- No to sama zobaczysz, tego się nie da przegapić. A gwarancji, ze on się nigdy nie napije, nie będzie mieć głodów, nawrotów to Ci nikt nie da. Ale to już w jego rękach, by on nauczył się o siebie dbać.

No i faktycznie... Nie wiem jak to opisać, ale to się po prostu wie, widzi się zmiany, w zachowaniach, myśleniu, gadaniu... To po prostu się dzieje i się wie, ze on się zmienia...


A czym jest wsparcie dla trzeźwiejącego alkoholika?
sama myślę, ze największym wsparciem z mojej strony było
1.zajęcie się sobą, pójście na terapię i Al-anon,
2. nie przeszkadzanie w terapii, nie dopytywanie, nie kontrolowanie, uszanowanie, że mitingi i terapia zajmują czas
3. traktowanie jak normalnego człowieka, a nie jakiegoś upośledzonego, niezdolnego do normalnych działań, nie chodzenie na paluszkach,ale też nie odgrywanie się za tamte gorsze czasy... traktowanie jak faceta a nie małe dziecko, niezdolne do podejmowania decyzji, ale też nieuleganie każdej zachciance, w imię "spokojnego trzeźwienia"
4. trochę łyknięcie wiedzy fachowej o samym alkoholizmie, bo podstawy dobrze mieć, i by nauczyć się odróżniać człowieka od choroby
5. wspólne wprowadzenie i zgoda na nowe zasady w domu (u nas niepicie alkoholu, nietrzymanie alkoholu, pozwolenie na wyrzucanie kieliszków, nieciągnięcie na imprezy alkoholowe, spanie w osobnych łóżkach jeśli zachce mi się pójść gdzieś i wypić alkohol, niedodawanie alkoholu do jedzenia)

No ale to też wszystko nie działo się w jeden dzień, niejako automatycznie... To się u nas działo jakby w ciągłym procesie wzajemnego doświadczania się na nowo...
Ostatnio zmieniony przez pietruszka Nie 25 Lis, 2012 20:44, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
staaw 
Uzależniony od Dekadencji


Pomógł: 125 razy
Wiek: 52
Dołączył: 18 Sie 2010
Posty: 9025
Wysłany: Nie 25 Lis, 2012 20:45   

Dla mnie zdrowa pomoc jest wtedy kiedy pomocnik wcale nie potrzebuje pomóc.
Ot.... nudzi mu się to ulituje się nad pijakiem...

Natomiast częściej obserwuję "pomoc" bo: wstyd, litość, obowiązek, zasady.... itp...
Jeżeli pomocnik pomaga a później narzeka/chwali się przed całym światem jakiego to on poświęcenia dokonał i jeszcze żąda wieczności po grób.... to ja dziękuję za taką pomoc... :papa:

Szacunek do człowieka ZAWSZE, a pomoc to już jak on poprosi a ja mogę...
_________________
Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie :)
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Nie 25 Lis, 2012 20:52   

staaw napisał/a:
a pomoc to już jak on poprosi a ja mogę...

cały ambaras w tym, że chęć nadmiernego pomagania to jedna z cech współuzależnienia.
Moim zdaniem wprost wypływająca z niskiego poczucia wartości. Z wiary, ze na lubienie, miłość "trzeba zasłużyć". Sama złapałam się swojego czasu na tym, że mam skłonność do wyskakiwania przed szereg z ofertą pomocy. Kiedyś w ten sposób budowałam swoje poczucie wartości poprzez "bycie potrzebną, pomocną" Teraz staram się czekać, aż ktoś mnie poprosi. Co ciekawe, jeśli ktoś już wydusi z siebie prośbę o pomoc, to jeśli wyrażę wtedy pozytywną odpowiedź to ta pomoc z mojej strony jest taka bardziej szanowana. Co ciekawe z drugiej strony sama miałam duży problem z proszeniem o pomoc.

Acha... i celowo użyłam w poprzednim poście słowa wsparcie, anie pomoc. Bo wsparcie dla mnie to podanie ręki, by pomóc przejść, a nie wzięcie na plecy.
_________________

 
     
Linka 
Moderator


Pomogła: 47 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 15 Gru 2011
Posty: 2210
Wysłany: Nie 25 Lis, 2012 21:07   

staaw napisał/a:
Natomiast częściej obserwuję "pomoc" bo: wstyd, litość, obowiązek, zasady.... itp...

chciałam pomóc bo kochałam, bo był całym moim światem...
większość tych rozważń jeszcze mnie dotyczy , bo pamiętam...
bo mój mąż chodził na terapię, mitingi tylko po to, żebym się odczepiła, zeby przez jakiś czas udowodnić mi , że przecież coś ze sobą robi.
Pozorowane to było i tylko przedłużało w czasie podejmowanie przeze mnie decyzji.

Piszę o tym wszystkim, bo nie ma zgodności jak widać po powyższych postach.
Piszę też dlatego , że w dostępnej mi literaturze na temat uzależnień pisze się, że skuteczność terapii zależy od czynników wpływających na proces zdrowienia takich jak małżeństwo, dzieci, praca, stałe miejsce zamieszkania

W książce "Ileż można wypić" J. Lindeneyera przeczytałam:
uzależnionemu łatwiej jest zachować abstynencję, gdy jest w stałym związku oraz gdy ma rodzinę"
jak to się ma do kopnięcia w d**ę
_________________
Na moim niebie zawsze świeci słońce :)
Ostatnio zmieniony przez Linka Nie 25 Lis, 2012 21:16, w całości zmieniany 2 razy  
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Nie 25 Lis, 2012 21:19   

Linka napisał/a:
że skuteczność terapii
Linka napisał/a:
uzależnionemu łatwiej jest zachować abstynencję

Tylko wpierw uzależniony musi sam chcieć :bezradny:
_________________

 
     
EmEr 
Towarzyski



Dołączyła: 25 Sie 2012
Posty: 131
Skąd: 3miasto
Wysłany: Nie 25 Lis, 2012 21:21   

pietruszka napisał/a:
Acha... i celowo użyłam w poprzednim poście słowa wsparcie, anie pomoc. Bo wsparcie dla mnie to podanie ręki, by pomóc przejść, a nie wzięcie na plecy.


i tego wlasnie trzeba nam wspouzaleznionym sie nauczyc !!
bo jak to mowia nadgorliwosc jest gorsza od faszyzmu
_________________
nie ma żadnych powodów, żeby tkwić w tym, co jest niedobre i natychmiast tego nie rzucić
 
     
staaw 
Uzależniony od Dekadencji


Pomógł: 125 razy
Wiek: 52
Dołączył: 18 Sie 2010
Posty: 9025
Wysłany: Nie 25 Lis, 2012 21:21   

Linka napisał/a:

W książce "Ileż można wypić" J. Lindeneyera przeczytałam:
uzależnionemu łatwiej jest zachować abstynencję, gdy jest w stałym związku oraz gdy ma rodzinę"
jak to się ma do kopnięcia w d**ę

Ano tak że po pierwsze primo: bardzo brzydko jest kopać w d**ę.
Po drugie zdrowienie alkoholika jest ułatwione kiedy jest w ZDROWYM związku i ZDROWĄ rodzinę...

Pod słowem ZDROWIE rozumiem brak zadawnionego poczucia krzywdy, złości czy wstydu.
Wtedy rzeczywiście rodzina może pomóc...
_________________
Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie :)
 
     
pterodaktyll 
Moderator
.....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....


Pomógł: 204 razy
Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 15070
Skąd: z...mezozoiku
Wysłany: Nie 25 Lis, 2012 21:51   

Linka napisał/a:

W książce "Ileż można wypić" J. Lindeneyera przeczytałam:
uzależnionemu łatwiej jest zachować abstynencję, gdy jest w stałym związku oraz gdy ma rodzinę"

Ten facet chyba nie wiedział co pisze...moim zdaniem rzecz jasna
Linka napisał/a:
jak to się ma do kopnięcia w d**ę


Ano tak, że gdyby mnie w odpowiednim czasie żona nie kopnęła w d**ę i nie rozwiodła się ze mną, to pewnie bym miał w nosie to całe trzeźwienie.............
_________________
:ptero:
 
     
Żeglarz 
Gaduła



Pomógł: 31 razy
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 991
Wysłany: Nie 25 Lis, 2012 22:57   

pietruszka napisał/a:
A ona na to - a obchodzi Cię samo chodzenie? Czy bardziej to, że się leczy, zmienia pod wpływem terapii?
- No oczywiście , ze to drugie.
- No to sama zobaczysz, tego się nie da przegapić. A gwarancji, ze on się nigdy nie napije, nie będzie mieć głodów, nawrotów to Ci nikt nie da. Ale to już w jego rękach, by on nauczył się o siebie dbać.

No i faktycznie... Nie wiem jak to opisać, ale to się po prostu wie, widzi się zmiany, w zachowaniach, myśleniu, gadaniu... To po prostu się dzieje i się wie, ze on się zmienia...

Pietruszko, jesteś w stanie to powiedzieć, bo przeżyłaś stan sprzed i po zmianie.
Niestety większość z nas (współuzależnionych) stanu po zmianie nie doświadczało i być może nigdy nie doświadczy.
Te sposoby wsparcia, o których piszesz chyba dotyczą stanu, gdy Pietruszkowy wszedł już na drogę trzeźwienia. Jednak trochę inaczej to wygląda, gdy osoba uzależniona na tej drodze się nie znajduje i nie widać widoków na to, żeby na nią weszła. Wówczas chyba faktycznie jedyną pomocą może być "kop w d..ę".
 
     
Żeglarz 
Gaduła



Pomógł: 31 razy
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 991
Wysłany: Nie 25 Lis, 2012 23:02   

Linka napisał/a:
uzależnionemu łatwiej jest zachować abstynencję, gdy jest w stałym związku oraz gdy ma rodzinę"
jak to się ma do kopnięcia w d**ę

Tak jak napisałem powyżej, gdy jest na drodze trzeźwienia, to faktycznie stały związek i rodzina może być pomocna w zdrowieniu, natomiast gdy nie widać szansy na wejście osoby uzależnionej na tą drogę wówczas inne środki "pomocowe" prócz kopa w d..pę najczęściej są nieskuteczne.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,21 sekundy. Zapytań do SQL: 12