Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
NAŁOGOWA MIŁOŚĆ.....
Autor Wiadomość
Mysza 
Gaduła



Dołączyła: 03 Mar 2010
Posty: 830
Skąd: Wrocek
Wysłany: Nie 30 Paź, 2011 22:38   NAŁOGOWA MIŁOŚĆ.....

...Jednym z jej aspektów jest współuzależnienie... trwanie przy osobie, która rani i wykorzystuje.
Siła przywiązania do tej relacji jest wprost proporcjonalna do kosztów, jakie się w niej ponosi.
Chodzi o bycie w związku pomimo tego, a wręcz tym uporczywiej,im bardziej jest on niszczący.
Jest to silna potrzeba posiadania kogoś pod kontrolą.


Inną, bardzo powszechną formą obsesyjnej miłości,jest chroniczne zauroczenie. Są ludzie, którzy stale się w kimś zakochują, lecz gdy tylko relacja zaczyna opadać na głębszy, bardziej stały grunt - zrywają związek uciekając w nowe zauroczenie. Innym i słowy, chodzi o "haj", jaki daje zdobywanie serc. O polowanie, nie obudowę związku opartego na miłości.

Obie te odmiany mają jeden wspólny mianownik: przymus pozostawania w niespełnionym związku lub związkach.

"Rozglądałem się za kobietami. Układałem plan działania. Wybierałem cel i podrywałem go. Jak kobieta mnie bardzo "kręciła", to dużo robiłem, żeby jej dać znać o sobie i nie zniechęcałem się. Zabierało mi to dużo czasu.Wyróżniałem ją. Musiało to być zauroczenie tak mocne, że aż mnie przeszywało na wylot. W chwili zainicjowania seksu - wszystko znikało. Potem, przez chwilę to ciągnąłem, a gdy poczułem znudzenie, szukałem kolejnego "haju" - brałem sobie dodatkową kobietę i rozładowywałem emocje "na boku". (Rafał)

Miłość jest nałogowa, kiedy boję się zobowiązania, bliskości, dostępności, intymności, troski i więzi.

Potrzeba miłości i akceptacji jest nam wszystkim wrodzona. Inaczej jest z umiejętnością rozpoznawania i okazywania miłości - tego uczymy się od najmłodszych lat życia w kontaktach z najbliższymi. Jeśli życie w mojej rodzinie nie pokazało mi czym jest miłość - stworzę jej własne wyobrażenia na podstawie wszelkich dostępnych informacji. Będę konstruować wzorzec miłości czerpiąc wiedzę na jej temat od rówieśników, czy z masmediów. Na bazie filmów zbuduję spaczony obraz miłości, nierzadko utożsamiając ją z seksem. Będę gloryfikować zdradę, jeżeli odbywała się w imię "miłości". Problemy będę rozwiązywać idąc z drugą osobą do łóżka.

Współczesna cywilizacja zachęca do tego, by ulegać instynktowi - kierować się przede wszystkim spontanicznym uczuciem. Wpaja się nam przekonanie, że to zawsze będzie dobre. Na znaczeniu tracą takie wartości jak: wierność, lojalność czy odpowiedzialność. Paradoksalnie, za miast sojuszników, widzimy w nich wrogów miłości. Małżeństwo nie jest już trwałą instytucją. Panuje zasada: nie układa Ci się z kimś, wymień go na lepszy model. Takie przedmiotowe traktowanie innych,sprowadza ich do roli obiektu, mającego zaspokoić czyjeś pragnienie "haju" związanego z zakochaniem.

Miłość jest nałogowa, kiedy zamiast prawdziwych cech partnera lub "obiektu", widzę własne życzenia i fantazje na jego temat. Albo, kiedy staram się dopasować siebie do wizji partnera na mój temat.

Tak naprawdę to tej drugiej osoby nie ma. Są za to wyobrażenia tego, jaka powinna być. Jeśli jest jemu wikłany w obsesję, wolę wyobrażenia od rzeczywistości. Chcę, żeby ta druga strona się dopasowała. Fantazjuję, pożywkę do swoich fantazji czerpiąc nierzadko z romantycznych książek lub filmów.

Z drugiej strony, mogę tak bardzo pragnąć drugiej osoby, że będę udawać kogoś, kim nie jestem, byle tylko jej nie stracić.

"Będę wszystkim, czego potrzebujesz", "zrobię wszystko, czego chcesz" - takie słowa słychać w popularnych piosenkach o miłości. Są jednak osoby, które przyjęły je za swoje życiowe motto. Ludzie owładnięci miłością starają się dopasować do drugiego człowieka, zupełnie zapominając o swoich potrzebach, czy ograniczeniach. "Wyobrażałam sobie jaki powinien być ten mężczyzna, którego pokocham. Nie powiem,wielokrotnie wpływ na jego obraz miał właśnie oglądany film. Wyobrażałam sobie go, ale żaden z istniejących ludzi nie był w stanie spełnić wszystkich moich marzeń na raz. Prowadziłam listę nie zbędnych cech. Miejscami była absurdalna, niemniej bardzo bałam się, że to nie będzie ta osoba i dopisywałam do listy kolejne wymagania. Nawet, gdy się do kogoś przywiązywałam, uważałam, że to tylko substytut mojej prawdziwej miłości, i że ten jedyny w końcu nadejdzie. Zawsze ten nowy był lepszy - bo mogłam żyć wyobrażeniami, jaki on jest. Gdy jednak kogoś bliżej poznawałam - czułam się oszukana". (Basia)

"Mój ideał: to mężczyzna opiekuńczy, głowa rodziny. Chcę, by dobrze zarabiał i bym się czuła przy nim bezpiecznie. Właściwie partner, z którym teraz jestem, spełnia te wymogi. Ale co jakiś czas przychodzi mi do głowy pomysł, że mogłabym go zostawić i znaleźć kogoś lepszego. Zacząć wszystko od nowa z kimś zupełnie obcym". (Krystyna)

"Myślę,że głód miłości objawiał się u mnie silnym pragnieniem z wiązania się, wręcz stopienia z kimś w jedną całość. Dla kogoś takiego byłam gotowa sprzedać siebie, tzn. oddawałam temu komuś absolutną władzę nad sobą. Był dla mnie mężczyzną-bogiem. On zastępował mi wszystko. Całą sobą byłam z nim związana. Chcę zaznaczyć, że miało to miejsce w świecie fantazji, do którego miałam wstęp tylko ja i w którym umieszczałam w wyznaczonej przeze mnie roli jego - mojego pana i władcę. Idealizowałam mój obiekt, tak by pasował do mojego scenariusza. Musiał to być ktoś wspaniały, mądry, miał być moim wybawcą, wreszcie - bezwarunkowo zaakceptować mnie. Miał docenić moje zalety, podziwiać mnie. Miałam być dla niego tą jedyną, wspaniałą istotą, kimś, dla kogo będzie gotów do najwyższych poświęceń. Mój ideał, oprócz tych zalet, był przystojnym brunetem,czarującym, błyskotliwym, dowcipnym, miał władzę, siłę przebicia. Musiał leżeć u moich stóp, być na każde moje skinienie. W lot zauważać moje potrzeby i w taki sam sposób je zaspokajać. To miał być mój wybawca, który zrekompensowałby wszystkie moje deficyty z dzieciństwa, taki bóg - kochający tatuś".(Wioletta)

Życiu w fantazjach sprzyja rozwijający się Internet. Nie muszę spotykać się z drugim człowiekiem, lecz tylko z własnym wyobrażeniem o nim. Świetnie do tego nadają się czaty. Wirtualnie wchodzę do pokoju, w którym ludzie rozmawiają ze sobą na różne tematy. Nie muszę się w nic emocjonalnie angażować. Ot, zaczynam rozmowę z kimkolwiek, kto choć na chwilę przykuł moją uwagę. Zamieniam parę słów. Jeżeli mi podpasuje, piszę dalej, jak nie -zmieniam partnera. W ten sposób wybieram osobę, która mi odpowiada. Ale niezupełnie tak jest... Ponieważ nie widzę swojego rozmówcy i nie do końca mogę go poznać, tworzę sobie jakieś wyobrażenie o nim, o tym kim jest, o jego osobowości i charakterze. Dostrzegam tylko to, co chcę widzieć. Do zawiązania prawdziwej przyjaźni i pięknego związku potrzeba czasu: miesięcy, lat. Tu, mogę mieć wszystko od razu, ponieważ to, czego nie wiem, uzupełniam swoimi wyobrażeniami. Sama też mogę być w tych rozmowach kimkolwiek zechcę. To przecież do niczego nie zobowiązuje. Nie ma potrzeby do końca być prawdziwą. Tu wszystko rozgrywa się błyskawicznie: szybkie relacje, często powierzchowne. Jeśli jestem uzależniona od miłości, to jest to coś, co mnie urządza. Mogę podreperować moje poczucie własnej wartości.

Bliskość z drugim człowiekiem wymaga otwartości. Ale, gdy jestem otwarty, staję się podatny na zranienie. Dla niektórych taka bliskość jest niebezpieczna. Wolę zwierzać się obcym osobom, które mnie nawet nie znają, niż komuś, kto jest blisko. Tak bardzo boję się zaufać, że od rzucam i opuszczam bliskie mi osoby - w myśl zasady: zranię Ciebie szybciej, niż Ty zdążysz to zrobić mi. Obsesyjnie szukam miłości, ale nie jestem w stanie stworzyć związku.

Miłość jest nałogowa, kiedy usiłuję uciec przed swoimi uczuciami w trans zakochania, fantazji czy seksu i ryzyka. Kiedy chcę zapełnić kimś (lub czymś) swoją wewnętrzną pustkę, lęki czy brak poczucia wartości. A także, kiedy godzę się czyjąś pustkę wypełniać sobą.

Każdy potrzebuje miłości, po to aby się rozwijać, żyć i przetrwać. To naturalna potrzeba, która w pierwszej kolejności powinna być zaspokajana poprzez najbliższych. Kiedy rodzice nie okazują miłości, nie mówią o tym, że mnie kochają, to wzrastam w poczuciu, że czegoś mi brakuje. Dążę do uzupełnienia tego braku, aby nie przytłaczało mnie ogromne poczucie pustki i osamotnienia. Niektórzy mówią o tej pustce jak o dużej ciemniej dziurze, która znajduje się w nich samych.

Wiele osób wychowanych było w rodzinach, gdzie panował deficyt miłości. W dorosłym życiu starają się go sobie wynagrodzić. Jednak bardzo często nie robią tego w zdrowy sposób, oparty na zaufaniu - lecz podświadomie odgrywają "rolę"dziecka. Nie próbują się spotkać z drugą osobą, jak dorosły z dorosłym, lecz stawiają tą osobę na pozycji rodzica, oczekując od niej troski i opieki, której nie zaznali jako dziecko. Wierzą, że ktoś inny może tę "dziurę" zapełnić i zamienić się w kochającego rodzica. Więc narzucają mu rolę, która nie należy do niego, a to powoduje, że dziura tylko się powiększa. Poczucie pustki staje się coraz większe.

Miłość jest nałogowa zawsze, kiedy ma mi zrekompensować jej deficyt, ułomność lub brak w przeszłości, zwłaszcza w dzieciństwie - kiedy chcę ją dostawać, a nie dawać.

"Poszukiwałam mężczyzn, którzy mieli mi zrekompensować surowość i brak akceptacji ze strony ojca. U nich starałam się uzyskać choć okruch akceptacji. Im bardziej byli chłodni i odrzucający - tym bardziej się starałam, tym bardziej przywiązywałam się do nich. Tak było od pierwszego związku w wieku lat 14, aż do czasu kiedy podjęłam terapię. Pamiętam, że zawsze idealizowałam swoich mężczyzn i przyjaciół. Że ten pierwszy (i każdy kolejny) był dla mnie najlepszy,najwspanialszy, jedyny. Wierzyłam, że zawsze będzie mnie kochał.Przymykałam oczy na wszelkie oznaki, że jest źle, że ktoś jest wobec mnie nie w porządku lub, że zaczyna odchodzić. Dopiero kiedy nagle zostawałam sama, dziwiłam się: jak to się stało? Potem, gdy byłam mężatką, wydawało mi się normalne, że mam bliskich przyjaciół mężczyzn, czasem ważniejszych od męża. To były chore związki". (Wiesia)

"Szukałam w mężczyznach tego, czego nie dostałam od ojca: zainteresowania,ciepła, opieki. Nie potrafiłam być sama. Spotkania z nimi dawały mi"haj". Robiłam wszystko, by nie czuć pustki w sobie. Będąc sama miałam uczucie, że umieram i że to będzie koniec, że nie dam sobie sama rady.Zawsze ktoś przy mnie był - nie byłam samotna". (Krystyna) Miłość jest nałogowa, kiedy w relacji z partnerem lub obiektem tracę własne granice- pomijam swoje potrzeby, nie umiem powiedzieć NIE, gdy coś mi nie odpowiada a nie postępuję zgodnie z własną wolą i dobrem. "Dobra gospodyni zawsze ma zapas. W razie gdyby mi nie wyszło z tym, z którym teraz jestem, był ktoś na boku. Facet, z którym byłam, nigdy nie mógł mi dać wszystkiego, dlatego szukałam następnego. Tkwiłam w wielu związkach na raz. Nie umiałam stawiać granic. Często pozostawałam w związku chociaż tego nie chciałam.Wchodziłam w seks, mimo że nie miałam ochoty. Nie umiałam powiedzieć stop".(Krystyna)

"Mój mężczyzna-bóg, w świecie fantazji był kimś idealnym, ale w realnym świecie pasował do mojego ideału tylko w początkowej fazie znajomości. W rzeczywistości okazywał się zimnym draniem, wykorzystującym, manipulującym, raniącym mnie,uzależnionym od władzy i - co było dla mnie najtragiczniejsze -odrzucającym. Pomimo tego, starałam się używać różnych sztuczek,aby mnie pokochał. Zawsze taka znajomość okazywała się dla mnie bardzo niszcząca. Czułam się zrozpaczona, pokonana, wpadałam w depresję, nie byłam w stanie funkcjonować w normalnym świecie. Po raz kolejny okazywałam się skrzywdzonym dzieckiem, była to wiktymizacja -powtórzenie traumy z dzieciństwa". (Wioletta)

Miłość jest pięknym uczuciem. Zakochanie dodaje skrzydeł. Dlaczego więc obsesja miłości jest destrukcyjna? Przede wszystkim dlatego, że nie jest prawdziwą miłością. Prawdziwa miłość zgadza się na nie doskonałość drugiej osoby. Jest otwarta i zgadza się na prawdę - przyjmuje innych takimi, jacy są. Nie idealizuje ich. Zdarza się, że w pogoni za wyimaginowanym ideałem, ludzie rezygnują ze swoich zasad, poświęcają rodzinę i zatracają siebie. Tracą czas i energię na coś, czego nigdy nie osiągną. Rozczarowani popadają w przygnębienie - bo nie mogą zdobyć i utrzymać tego, czego tak bardzo pragną. W gruncie rzeczy pogłębia się ich osamotnienie, ponieważ nie znajdując tej wymarzonej miłości zaczynają wierzyć, że nie zasługują na żadną.

"W końcu nie miałam żadnych przyjaciółek, bo każdej uwodziłam chłopaka". (Monika)

"Straciłam mnóstwo czasu i energii. Ominęła mnie szansa na prawdziwą miłość i związek ze zdrowym mężczyzną".(Wiesia)

"Boję się związków. Chciałabym kogoś pokochać, chciałabym sama być kochana, ale nade wszystko, po prostu, boję się. Czuję, że zabrnęłam w jednokierunkową ulicę, z której nie ma wyjścia. Cokolwiek zaczynam, brakuje mi odwagi, by ciągnąć to dalej. Wolę się wycofać".(Basia)

"Próbowałam popełnić samobójstwo wskutek miłosnej obsesji i licznych uczuciowych uwikłań". (Jola)

Miłość nie jest jakimś wyimaginowanym, powierzchownym uczuciem.
Jest oparta na prawdzie, a nie na wyobrażeniach.
Kto kocha, jest świadomy, że życie niesie ze sobą ból i rozczarowania, ale nie pozwala, by zrujnowało to jego miłość.


http://zagubina-jula.blog.onet.pl/
_________________
"Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie" - Mahatma Gandhi
 
     
Jo-asia 
Upierdliwiec
miłośniczka


Wiek: 53
Dołączyła: 10 Sie 2012
Posty: 2955
Skąd: Katowice
Wysłany: Czw 20 Wrz, 2012 08:01   

Tak czytam i zastanawiam się, jak to się ma do mnie?
Pewno moja miłość była nałogowa, teraz towarzyszy mi obojętność. Wiem, że coś muszę z tym jednak zrobić.

Może obraz zdrowej miłości by mi w tym pomógł?
Czy ktoś z Was może mi ją przybliżyć?
Jak wygląda - zdrowa miłość?
_________________
...Jak tak płaczę, to mi lepiej i przestaje mnie dobijać nieuchronność przemijania.. 3r23
 
 
     
pietruszka 
Moderator


Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Czw 20 Wrz, 2012 12:09   

Jo-asia napisał/a:
Może obraz zdrowej miłości by mi w tym pomógł?
Czy ktoś z Was może mi ją przybliżyć?
Jak wygląda - zdrowa miłość?

Tak byś chciała Joasiu odpowiedź na tacy? Sama szukałam odpowiedzi przez dwa lata terapii i własnej, nowej definicji miłości, która nie jest współuzależnieniem, która jest realna, a nie utkana ze zmyślonych fantazji, romantycznych wyobrażeń, bo taka zamienia postać kochanego człowieka w jakiegoś księcia z bajki, którym na pewno nie jest żywy człowiek z krwi i kości, ze swoimi niedoskonałościami, trudnościami, wadami.
Długo pytałam sama siebie, czym naprawdę jest miłość. Dziś wiem jedno, choć brzmi to trochę cukierkowato: prawdziwa miłość nie niszczy, a buduje, a najtrudniejsza miłość jest ta w codzienności, z bolącym zębem, kończącym się papierem toaletowym i niezapłaconym rachunkiem za prąd.

A tak przy okazji, dla mnie ważnym tekstem (w kwestii miłości) jest
fragment "Proroka" Khaila Gibrana, który dostałam od terapeutki w prezencie:

Cytat:
Zrodziliście się razem i razem na zawsze pozostaniecie.
Pozostaniecie razem, aż białe skrzydła śmierci rozwieją wasze dni.
Zawsze pozostaniecie razem, nawet w milczącej pamięci Boga.
Lecz zachowajcie wolną przestrzeń w waszej wspólnocie.
I niech niebiańskie wiatry pląsają między wami.
Miłujcie się nawzajem, lecz nie narzucajcie pęt swej miłości.
Niech raczej falujące morze powstanie pomiędzy brzegami waszych dusz.
Napełniajcie nawzajem wasze kielichy, lecz nie pijcie z jednego kielicha.
Dzielcie się chlebem, lecz nie pożywajcie tego samego bochenka.
Śpiewajcie, tańczcie ze sobą i bądźcie weseli, lecz niech każde z was pozostanie samotne.
Tak jak struny lutni pozostają samotne, choć każda drga tą samą melodią.

Obdarzajcie się sercami, lecz nie bądźcie ich strażnikami.
Bo tylko ręka Życia może zawrzeć wasze serca.
Stójcie obok siebie, lecz nie nazbyt blisko jedno drugiego;
Albowiem filary świątyni stoją oddzielnie,
A dąb ani cyprys nie rosną jeden w cieniu drugiego.
_________________

 
     
Mysza 
Gaduła



Dołączyła: 03 Mar 2010
Posty: 830
Skąd: Wrocek
Wysłany: Czw 20 Wrz, 2012 12:54   

pietruszka napisał/a:
fragment "Proroka" Khaila Gibrana,

Pietrucho kochana ergr
_________________
"Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie" - Mahatma Gandhi
 
     
Iwonka73 
(konto nieaktywne)

Wiek: 51
Dołączyła: 22 Sie 2012
Posty: 37
Wysłany: Pią 21 Wrz, 2012 09:03   

Mysza napisał/a:
"Myślę,że głód miłości objawiał się u mnie silnym pragnieniem z wiązania się, wręcz stopienia z kimś w jedną całość. Dla kogoś takiego byłam gotowa sprzedać siebie, tzn. oddawałam temu komuś absolutną władzę nad sobą. Był dla mnie mężczyzną-bogiem. On zastępował mi wszystko. Całą sobą byłam z nim związana. Chcę zaznaczyć, że miało to miejsce w świecie fantazji, do którego miałam wstęp tylko ja i w którym umieszczałam w wyznaczonej przeze mnie roli jego - mojego pana i władcę. Idealizowałam mój obiekt, tak by pasował do mojego scenariusza. Musiał to być ktoś wspaniały, mądry, miał być moim wybawcą, wreszcie - bezwarunkowo zaakceptować mnie. Miał docenić moje zalety, podziwiać mnie. Miałam być dla niego tą jedyną, wspaniałą istotą, kimś, dla kogo będzie gotów do najwyższych poświęceń. Mój ideał, oprócz tych zalet, był przystojnym brunetem,czarującym, błyskotliwym, dowcipnym, miał władzę, siłę przebicia. Musiał leżeć u moich stóp, być na każde moje skinienie. W lot zauważać moje potrzeby i w taki sam sposób je zaspokajać. To miał być mój wybawca, który zrekompensowałby wszystkie moje deficyty z dzieciństwa, taki bóg - kochający tatuś".(Wioletta)
A co jesli w moim przypadku to nie była fantazja... Nieoczekiwanie wtargnąl do mojego serca własnie taki ideał (oczywiscie wtedy jeszcze nie pił, gdy zamieszkał ze mną), zawładnął mnie ten ideał bez reszty, zgadywał moje myśli wypełniał w życiu to, o czym nie zdążyłam pomyśleć, a zamierzałam to zrobić... Poza wyjątkiem, ze nigdy nie chciałam by meżczyzna lezał u moich stóp, kazdy ma własną wolę i nie wymagałam az takich dziwnych poświęceń. Nie był brunetem (ale to szczegół ;) ) Ale cóż.... okazał się alkoholikiem :(
W przerwach pomiędzy ciągami tak oczywiście następował powrót idealu a jakże. Ale się skończyło. Mój ideał cieżko zachorował, nie zdajac sobie sprawy ze On sam ulega destrukcji i albo sie podniesie, albo mogiła, nie ma dla niego czyśćca albo niebo albo piekło.
Żyłam nadzieją, ze leczenie i terapia... a mój ideał odrodzi się z popiołów. Tak sie nie stało.
Trudno.
Łatwiej mi jest to teraz oceniać z perspektywy czasu, bo ja nie fantazjowałam, po prostu poznalam takiego czlowieka.
I najgorsze jest to, że teraz właśnie mam obawy,
czy przypadkiem tym razem nie szukam w głowie, w życiu... w sieci... takiego właśnie ideału,
z jedną dodatkowa pozytywną cecha - nie pijący i teraz takie fantazje mi przychodzą do głowy...
"Oj Iwona miej sie na baczności" - tak sobie teraz powtarzam....


Cytat:
Obdarzajcie się sercami, lecz nie bądźcie ich strażnikami.
Bo tylko ręka Życia może zawrzeć wasze serca.
Stójcie obok siebie, lecz nie nazbyt blisko jedno drugiego;
Albowiem filary świątyni stoją oddzielnie,
A dąb ani cyprys nie rosną jeden w cieniu drugiego.

ZAPAMIĘTAM!!!

Pragnę miłosci, a jakże, a kto jej nie potrzebuje? Taka prawdziwa niewinna miłośc jest okazywana przez nasze dzieci :) Bezinteresowna, piękna ciepla miłość. Teraz nią żyję...

Chyba, ze kiedyś trafi się "Mój Ideał" hehe ;)
Ale, jednak, skoro Ja już jestem Ja i już wiem, ze nie jestem idealna,
to też mam świadomość, że ten ktoś - On - też nie będzie idealny,
bo nikt nie jest idealny :) O!

Szacunek, zaufanie, szczerość, akceptacja, wsparcie wtedy nawet jesli
Cytat:
A dąb ani cyprys nie rosną jeden w cieniu drugiego


:kwiatek:
 
     
JaKaJA 
Trajkotka
Niespodzianka!-ja czuję!! ;)



Wiek: 46
Dołączyła: 18 Wrz 2010
Posty: 1650
Skąd: Moje miasto
Wysłany: Pią 21 Wrz, 2012 21:57   

Mysza napisał/a:
Bliskość z drugim człowiekiem wymaga otwartości. Ale, gdy jestem otwarty, staję się podatny na zranienie. Dla niektórych taka bliskość jest niebezpieczna. Wolę zwierzać się obcym osobom, które mnie nawet nie znają, niż komuś, kto jest blisko. Tak bardzo boję się zaufać, że od rzucam i opuszczam bliskie mi osoby - w myśl zasady: zranię Ciebie szybciej, niż Ty zdążysz to zrobić mi. Obsesyjnie szukam miłości, ale nie jestem w stanie stworzyć związku.
tak czytam to i niestety wiele z tego tekstu jesst moje :( najbardziej to co zaznaczyłam :oops:
_________________
Cała jestem z miłości :)
 
     
Jo-asia 
Upierdliwiec
miłośniczka


Wiek: 53
Dołączyła: 10 Sie 2012
Posty: 2955
Skąd: Katowice
Wysłany: Pią 21 Wrz, 2012 22:08   

Iwonka73 napisał/a:
Pragnę miłosci, a jakże, a kto jej nie potrzebuje?

Właśnie,
tak chciałoby się poużalać, ale co mi to da :(
czy terapia nauczy mnie tego?
Iwonka73 napisał/a:
Szacunek, zaufanie, szczerość, akceptacja, wsparcie

czy zdążę jeszcze, czy znajdę?

Wolę chyba odpuścić...
_________________
...Jak tak płaczę, to mi lepiej i przestaje mnie dobijać nieuchronność przemijania.. 3r23
 
 
     
Mysza 
Gaduła



Dołączyła: 03 Mar 2010
Posty: 830
Skąd: Wrocek
Wysłany: Sob 22 Wrz, 2012 10:32   

Iwonka73 napisał/a:
A co jesli w moim przypadku to nie była fantazja... Nieoczekiwanie wtargnąl do mojego serca własnie taki ideał

A co jeśli oszukujesz samą siebie?
odpowiedz sobie w jakim celu to robisz, po co?
Nas nie potrzebujesz przekonywać, że był ideałem, bo ideałów nie ma.
Ideały tworzą się w chorych wyobrażeniach, we współuzależnionych głowach, by w danym momencie można sobie było wytłumaczyć nieracjonalne myślenie i nieracjonalne działanie...np zabieram pijącego alkoholika z ulicy, bo w chwilach kiedy nie pił był moim ideałem, otóż NIE BYŁ, tylko Ty sobie ten ideał wymyśliłaś, był Ci potrzebny taki wizerunek faceta z którym mieszkałaś i z którym dzieliłaś życie.
Zauważ paradoks...
Jego idealności poświęciłaś kilka słów, jedną linijkę swojego wpisu...
Iwonka73 napisał/a:
zgadywał moje myśli wypełniał w życiu to, o czym nie zdążyłam pomyśleć, a zamierzałam to zrobić...

a cała reszta Twojego z nim życia???
a Twoje zarejestrowanie się na forum? a chodzenie na terapię? a chodzenie na al-anon? a telefony do Monaru? a zgłoszenie jego na terapię..., czy to wszystko, to nie przez tę jego "idelność"?
Że nie wspomnę o zawiedzionych nadziejach, bezsilności, bezradności, rozczarowaniu... wiesz skąd się biorą w nas takie uczucia? kiedy właśnie wymyślony IDEAŁ nie spełnia naszych oczekiwań, kiedy okazuje się nie być ideałem.

Iwonka... czas się obudzić :pocieszacz: :buziak:
_________________
"Bądź zmianą, którą pragniesz ujrzeć w świecie" - Mahatma Gandhi
 
     
pannaJot 
Trajkotka
alkoholiczka,bulimiczka, DDA



Wiek: 43
Dołączyła: 08 Mar 2012
Posty: 1153
Wysłany: Sob 22 Wrz, 2012 10:53   

Iwonka73 napisał/a:


A co jesli w moim przypadku to nie była fantazja... Nieoczekiwanie wtargnąl do mojego serca własnie taki ideał


W moim przypadku tez taki "ideał" sie pojawił. Idealnie wpasował się w moje trzeźwe zycie. Ciepły i serdeczny. Dostałam coś czego nie miałam- zrozumienie i pełną akceptację. Krok po kroku wypełnił mi życie. Zaraził niektórymi ideami, pochwalił wybory... I tak leciało to zycie z "ideałem" Z tym facetem, z którym doskonale sie rozumiałam na wszelkich płaszczyznach nawet wtedy kiedy sie nie zgadzaliśmy. W końcu traktował mnie jak partnera prawda? A ja za tym bardzo tęskniłam. Za tym, żeby dla kogoś istnieć, dla kogoś być ważną. W domu byłam nikim...Taką ściereczką od kurzu i meblem, który można poprzestawiać kiedy przeszkadza. I wszystko pieknie i wszystko fajnie dopóki nie okazało się, że ja tak naprawdę nie istnieje dla niego jako człowiek. Że jestem tylko wytworem JEGO wyobraźni. Że żyje tylko jako dodatek do jego marzeń...


Iwonka73 napisał/a:
czy zdążę jeszcze, czy znajdę?


Też zadawałam sobie to pytanie...Nie chciałam już nawet szukać. Nagle się jednak okazało, że wszystko ma swoje miejsce i czas. Czy znalazłam? Nie wiem, wiem natomiast, ze nie dopasowuję już siebie do wyobrażeń :)
 
     
Iwonka73 
(konto nieaktywne)

Wiek: 51
Dołączyła: 22 Sie 2012
Posty: 37
Wysłany: Sob 22 Wrz, 2012 14:08   

Jo-asia napisał/a:
czy zdążę jeszcze, czy znajdę?
To cytat Jo-asi nie mój - tak na marginesie.
Jesli ja jako mama mam czas pogodzic sie z chorobą mojej córki... tak też mam czas pogodzić sie z Jego chorobą. Nad córką wciaż czuwam, żyję dniem, opiekuje się, żyję noormalnie. Nad nim nie pochylę się, bowiem konsekwencja moich czynów właśnie może mu pomóc, to też rodzaj opieki - NIe Pomagać.
Życie wokół, wiem... toczy się normalnym biegiem, i faktycznie jak nie zacznę myśleć pozytywnie tylko bujać w obłokach, oczywistym sie stanie, ze kolejne lata umkną mi na rozpamietywaniu tego co sie stało a czy wróce do takiego życia to faktycznie ode mnie zależy... A nie CHCE tak jak było już wieść życia.
Mysza napisał/a:
a Twoje zarejestrowanie się na forum? a chodzenie na terapię? a chodzenie na al-anon? a telefony do Monaru? a zgłoszenie jego na terapię..., czy to wszystko, to nie przez tę jego "idelność"?
Tą Jego idealnośc Myszko zapamietalam tylko do czasu kiedy nie zaszlam w ciaze (nie wpadka, oczekiwane dziecko bardziej przez ze mnie niz przez niego), później już sie wszystko rozsypało, wizerunek wspanialego mężczyzny prysł. A co do reszty chwil życia z nim pod jednym dachem, to juz sie mogę przyznać bez bicia - były właśnie przesiąkniete ciągami, które mnie wchłaniały, tak mocno, ze teraz w tym ostatnim okresie myślalam nawet odebrać sobie życie - do tego manipulacje chorego człowieka mnie doprowadziły, dzieci mi zobojętniały... nie widzialm sensu dla siebie, być matką, upewnil mnie w tym... ze nie jestem kobietą... ze do niczego sie ie nadaję... i prowokacje w stosunku do niewinnych dzieci :( (
Piszę to, zeby przypadkiem nie wybielać mojego "Ideału".

Jestem tutaj, bowiem, doświadczenia Was kochani są dla mnie wskazówkami, gdy mam wahania o słusznosci moich wyborów.
pannaJot napisał/a:
W moim przypadku tez taki "ideał" sie pojawił. Idealnie wpasował się w moje trzeźwe zycie. Ciepły i serdeczny. Dostałam coś czego nie miałam- zrozumienie i pełną akceptację. Krok po kroku wypełnił mi życie. Zaraził niektórymi ideami, pochwalił wybory... I tak leciało to zycie z "ideałem"
Wytłuszcze jedno zdanie z Twojego cytatu
Cytat:
Idealnie wpasował się w moje trzeźwe zycie.
To zaczyna mieć SENS :tak:
Ostatnio zmieniony przez Iwonka73 Sob 22 Wrz, 2012 14:14, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
chrzciciel 
Małomówny
chrzciciel



Wiek: 51
Dołączył: 13 Wrz 2012
Posty: 56
Wysłany: Sob 22 Wrz, 2012 18:27   

Jo-asia napisał/a:
Może obraz zdrowej miłości by mi w tym pomógł?
Czy ktoś z Was może mi ją przybliżyć?
Jak wygląda - zdrowa miłość?
Z mojego doswiadczenia...prawdziwa milosc nie rani i tego uczylem sie dlugo :)
 
     
Słoneczko 
Gaduła
Alko/Współ.../DDA/



Wiek: 51
Dołączyła: 12 Gru 2012
Posty: 735
Wysłany: Wto 25 Gru, 2012 20:25   

chrzciciel napisał/a:
prawdziwa milosc nie rani i tego uczylem sie dlugo
Podzielam twoje zdanie :tak:
_________________
"Alkohol może zmienić makijaż rzeczywistości, ale nie ją samą."
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,42 sekundy. Zapytań do SQL: 12