Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Bajka o dziecku wojowniku
Autor Wiadomość
Scarlet O'Hara 
Gaduła
Uzależniona od dekadencji



Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 05 Lis 2012
Posty: 630
Skąd: dwanaście dębów
Wysłany: Sob 16 Lut, 2013 09:14   Bajka o dziecku wojowniku

Nnatknęłam się na taki tekst.Miałam wątpliwości gdzie go wkleić czy do działu DDA czy do współ. Myślę,że większośc z nas ma dzieci i powinny to przeczytać takie mamy jak ja.

Bajka o dziecku - wojowniku

To nie będzie bajka wesoła. W dodatku nie dzieje się ani za górami, ani za lasami, ani dawno, dawno temu. Dzieje się często... Teraz, tak jak kilka lat temu, kilkanaście i kilkadziesiąt. Ta działa się tak mniej więcej trzydzieści, czterdzieści lat temu...
W pewnej rodzinie urodziło się dziecko. Malutkie, słodkie, bezbronne, jak to dziecko. Przyszło na świat wyposażone w liczne potrzeby: potrzebowało miłości, opieki, bezpieczeństwa, spokoju, radości. Potrzebowało także wiedzieć, co jest dobre, a co złe i co wolno robić, a czego w żadnym wypadku robić nie wolno i nie wypada. Niestety, w rodzinie, w której przyszło żyć naszemu dziecku, potrzeby te nie mogły zostać zaspokojone. W innych rodzinach to dorośli, którzy zostali rodzicami, czasami wspierani przez swoich rodziców, tłumaczą i oswajają świat - zaspokajają potrzeby dziecka. W rodzinie takiej, jak ta naszego dziecka, rodzice zajęci byli walką ze smokiem. Smok wymagał od rodziców zaangażowania wielu sił i energii, kradł także całej rodzinie czas i pieniądze. Rodzice zajęci walką ze smokiem, nie mogli zaspokajać potrzeb dziecka. Dziecko bardzo szybko nauczyło się, że jeśli chce wydrzeć rodzicom chociaż trochę uwagi dla siebie, musi zacząć uczestniczyć w walce. Malutkie, bezbronne dziecko na wojnie... To jasne, że szybko musiało przestać być malutkie i bezbronne. Kiedyś spróbowało obronić się przed smokiem przymilaniem i tuleniem się do walczących rodziców. Pomogło na chwilkę - dziecku dostało się trochę ciepła i rozbawionego zainteresowania mamy i taty. Oczywiście nie tyle, ile naprawdę dziecko potrzebowało, ale troszeczkę jest lepsze niż nic. Innym razem, kiedy smok atakował tatusia, dziecko z wrzaskiem wybiegło przed tatę i próbowało obronić go własną, wątlutką piersią. Smok tak się zdziwił, że przerwał na chwilę atak. Ale na dłuższą metę ten sposób nie sprawdzał się - dziecko zbyt mocno się bało, a tatuś zamiast docenić i pochwalić malucha, jeszcze na niego krzyczał, i nie wiadomo dlaczego, mówił, że cała ta wojna jest przez dziecko. To było zbyt bolesne - trzeba było zmienić strategię. Na przykład pomagać mamie na tyłach wroga. Kiedy tatuś walczył ze smokiem, można było opatrywać rany, sprzątać ślady walki i pomagać tatusiowi dochodzić do siebie po kolejnym starciu... To był dobry sposób na zdobycie zainteresowania rodziców, tyle, że wtedy trochę się myliło, kto jest dorosłym, a kto dzieckiem i kto w tej rodzinie właściwie kim powinien się opiekować.
Dziecko rosło w nieustającym zamęcie i poczuciu zagrożenia. Gubiło się w domysłach, kto właściwie jest w tej wojnie agresorem, a kto się broni. Czy winę za to wszystko ponosi smok? A może jednak tata? A może gdyby mama się odważyła powiedzieć - dość?, to w końcu smok poszedłby sobie razem z tatą i byłby spokój w rodzinie? Czasami dziecko myślało, że to ono winne jest całej tej wojnie... Wtedy natychmiast zrywało się do boju ze wzmożoną energią, zapominając zupełnie, że jest tylko dzieckiem. Czasami ból i cierpienie, poczucie winy i poczucie krzywdy stawały się tak straszliwe, tak niemożliwe, do zniesienia, że dziecko chowało się do czarodziejskiej kuli, która odgradzała je całkowicie od świata. Tam mogło nie czuć, nie słyszeć...
Los każdego dziecka jest taki sam - musi stać się w końcu dorosłym. Ale nasz maluch miał z tym prawdziwy kłopot. Bo jak rozpoznać, że się jest dorosłym, kiedy nigdy nie było się dzieckiem?! Może być dzieckiem już zawsze... Może te wszystkie niezaspokojone potrzeby dadzą się zaspokoić właśnie teraz? Dorosły ma wiele zadań do spełnienia - powinien założyć rodzinę, dać jej poczucie bezpieczeństwa, miłość, opiekę... Ale co to w ogóle jest: czy to jest to, co było w rodzinie, którą nasze dorosłe już dziecko zna, czy to jest to, co opisują w książkach i pokazują w filmach? A może w ogóle nie ma na świecie miłości i porządku... Spróbować - to straszne ryzyko. Już raz nasze dziecko się przecież tak dotkliwie zawiodło - potrzebowało tyle rzeczy od najbliższych mu osób, a tata i mama dali mu strach, niepewność, krzywdę i winę. Co zrobić z takim posagiem?
Można na przykład znaleźć własnego smoka - wypisz wymaluj takiego, jak ten, z którym walczył tata. Przecież walka to, jest to, co nasze dorosłe dziecko potrafi najlepiej. Zna różne strategie i sposoby na przetrwanie. Można też związać swój los z kimś, kto walczy ze smokiem tak, jak kiedyś zrobiła to mama i tak jak mama dbać o tego kogoś, kto utrudził się w walce. Można też pragnąć i bać się jednocześnie - dążyć do bliskich związków z innymi ludźmi, ale kiedy te związki stają się rzeczywiście bliskie, uciekać. Jak najdalej. Na wszelki wypadek, bo rozstanie mniej boli, niż krzywda wyrządzona przez kogoś, komu się zaufało. Można też w związku z tym nikomu nie ufać, nawet sobie. Można też drobiazgowo zaplanować całe swoje życie, dzień po dniu, godzina po godzinie - żeby nic niespodziewanego nie zaskoczyło. Bo wszystko, co niespodziewane, jest niebezpieczne - więc lepiej niczego nie zmieniać, nawet, jeśli jest źródłem cierpienia. Można też nie planować niczego - absolutnie niczego, bo przecież na świecie niczego nie da się przewidzieć, świat jest okrutny, głupi i pełen tajemnic. Dlatego trzeba być czujnym. Zawsze w pogotowiu.
Można też, mimo, że wcale się tego nie chce, ranić wszystkich dokoła. Najbardziej tych, których się kocha. I ciągle żyć w poczuciu winy. Poczucie winy jest mniej bolesne niż poczucie krzywdy. Z resztą co to jest krzywda - nasze dorosłe dziecko w zasadzie nie zna takiego uczucia. W ogóle uczucia, to nie jest jego mocna strona. One są przecież też niebezpieczne... Wiesz już na pewno, że ta bajka opowiada o Dorosłym Dziecku Alkoholika. Tym, na które mówią DDA. Z pewnością domyśliłeś się, że smok to alkoholizm. Możliwe też, że w dziecku, w jakichś fragmentach opowieści o nim, a może w całej bajce, odnalazłeś siebie...



źródło:http://www.stowarzyszenie.edu.pl/pl/projekty-2010/program-partnerstwa-transgranicznego-kompetentna-pomoc-wspouzalenionym/bajka-o-dziecku-wojowniku
_________________
Jeśli masz problem, poznaj jego przyczynę a będziesz szczęśliwszy.
 
     
esaneta 
Moderator


Pomogła: 94 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 12 Lip 2011
Posty: 3397
Wysłany: Sob 16 Lut, 2013 10:46   

oj Scarlett.......to bajka o moim synu :(
_________________
I Love gołąbki Klarci.

:esa:
 
     
Scarlet O'Hara 
Gaduła
Uzależniona od dekadencji



Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 05 Lis 2012
Posty: 630
Skąd: dwanaście dębów
Wysłany: Sob 16 Lut, 2013 13:22   

esaneta napisał/a:
oj Scarlett.......to bajka o moim synu :(


Nie tylko o Twoim........ :beczy:
_________________
Jeśli masz problem, poznaj jego przyczynę a będziesz szczęśliwszy.
 
     
esaneta 
Moderator


Pomogła: 94 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 12 Lip 2011
Posty: 3397
Wysłany: Sob 16 Lut, 2013 13:38   

w jakim Twój jest wieku?
Jak radzi sobie z całą sytuacją?
_________________
I Love gołąbki Klarci.

:esa:
 
     
Scarlet O'Hara 
Gaduła
Uzależniona od dekadencji



Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 05 Lis 2012
Posty: 630
Skąd: dwanaście dębów
Wysłany: Sob 16 Lut, 2013 13:55   

Ma 17 lat.Przez 13 lat jego życia byłam ślepa.
Jak sobie pomyślę jaką byłam matką to jestem na siebie zła.
Jak sobie radzi? Jak był młodszy to był zadowolony gdy ojciec był podpity bo wtedy miał fajnego tatę.Tylko moja postawa była okropna.
Teraz kiedy moja uwaga nie jest skupiona na mm , mam poprawne z nim stosunki.
Myślę ,że czuje się bezpieczniej.Wie,że chodzę na terapię choć sam nie da się namówić.
Wie,że ojciec od czasu do czasu pije ale ja nie pozwalam wtedy mężowi przebywać w domu by mój syn nie czuł strachu ,że coś może się wydarzyć gdyż w tym okresie mojej nie wiedzy byliśmy oboje nieprzewidywalni.

W tym wszystkim przestałam obwiniać mojego męża za całe zło wyrządzone nam bo to ja powinnam była już dawno stanąć na wysokości zadania i uchronić swoje dziecko przed skutkami picia nie zrobiłam tego.Teraz staram się to naprawić.
Nasze relacje się poprawiły. Przede wszystkim rozmawiam z nim.Jestem dobrej myśli.

ps.To mój syn w wieku 13 lat otworzył mi oczy.

A Twoje dziecko jaki ma do tego wszystkiego stosunek?
_________________
Jeśli masz problem, poznaj jego przyczynę a będziesz szczęśliwszy.
 
     
Duszek 
Gaduła
coraz częściej szczęśliwa



Pomogła: 16 razy
Dołączyła: 07 Gru 2012
Posty: 719
Wysłany: Sob 16 Lut, 2013 15:47   

Scarlet po przeczytaniu tej bajki nasuwa mi się taka myśl...a mianowicie...czy można naprawić to co zostało zepsute w kontaktach z naszym dzieckiem....Nieświadomie wyrządzamy innym krzywdę... :beczy:
Moje dziecko też otworzyło mi oczy...tylko, że ono nie chciało już żyć... :(
 
     
Scarlet O'Hara 
Gaduła
Uzależniona od dekadencji



Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 05 Lis 2012
Posty: 630
Skąd: dwanaście dębów
Wysłany: Sob 16 Lut, 2013 18:25   

Duszek napisał/a:
Scarlet po przeczytaniu tej bajki

szkoda,że nie jest to bajka.................. cf2423f

Duszek napisał/a:
nasuwa mi się taka myśl...a mianowicie...czy można naprawić to co zostało zepsute w kontaktach z naszym dzieckiem....Nieświadomie wyrządzamy innym krzywdę... :beczy:
Moje dziecko też otworzyło mi oczy...tylko, że ono nie chciało już żyć... :(


Często się nad tym zastanawiam i myślę,że naprawić może nie ale na pewno gdy pomożemy im zrozumieć specyfikę tej choroby,okażemy im zainteresowanie którego przecież nie miały , zaczniemy rozmawiać ,myślę ,że mają szansę sobie poradzić.
Dobrze by uświadomić im,że nie są jedyni z takimi problemami(jakaś grupa dla dzieci ,mój na razie nie chce) bo przecież kiedy ja mysląłam sobie ,że to tylko ja tak mam a inni są szczęsliwi byłam okropnie nieszczęsliwa i tym samym bardziej to ukrywałam.
Jest mi wstyd bo niby kocham nad życie własne dziecko ,oddałabym wszystko by tylko był szczęsliwy a z tego wszystkiego wychodzi na to,ze ja pilnowałam zupełnie obcego mi faceta krzywdząc tym samym kawałek swojego nieba.Bo niebem,słońcem powietrzem,sercem (tak z małym na wzajem sobie wyliczamy :) ) dla mnie są moje dzieci.
Męża można zmienić :P ale dziecko..............

No nic nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem i robić sobie wyrzuty to się już stało,na to już wpływu nie mamy.Możemy teraz tylko zatrzymać tą falę.Możemy powiedzieć STOP!
Tak już nie będzie.
I zrobić wszystko by nic już nic nie było ważniejsze od dzieci.

Widzisz my i tak jesteśmy już o krok do przodu bo zdałyśmy sobie z tego sprawę.
Będzie dobrze :buzki:
_________________
Jeśli masz problem, poznaj jego przyczynę a będziesz szczęśliwszy.
 
     
pannamigotka 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 33 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 14 Lip 2012
Posty: 1416
Wysłany: Sob 16 Lut, 2013 19:34   

Mam żal do mamy, że nie zrobiła nic, by ratować mojego tatę, żeby uzdrowić nasz dom, mało tego, swoje frustracje dotyczące picia taty odreagowywała na mnie, byłam tzn chłopcem do bicia, dosłownie i w przenośni. Efekty tego są tragiczne, min związanie się z alkoholikiem, problemy z samooceną, prawdopodobnie większy żal mam do mamy, niż do taty, który pił i pije nadal.

Ja postanowiłam sobie, że w moim domu i z moim dzieckiem tak nie będzie! Zero alkoholu w domu, nie ma popijania. Nie chcę, żeby moje życie kręciło się wokół alkoholu, nie chcę patrzeć w smutne oczy córki. I od kiedy sobie to powiedziałam jasno i stanowczo to tak jest. Czyli można. Ale w tym mi pomogły dziewczyny z Al-Anon i trochę terapia. Proszę SW o siły, żeby w tym wytrwać.
 
     
pannamigotka 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 33 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 14 Lip 2012
Posty: 1416
Wysłany: Sob 16 Lut, 2013 19:39   

Scarlet O'Hara napisał/a:


No nic nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem i robić sobie wyrzuty to się już stało,na to już wpływu nie mamy.


Niby tak, tzn na pewno tak :) ale jedna sama świadomość tego, że np pozwalało się przekimać pijanemu tatusiowi na kanapie i rano iść do roboty, bo się nie awanturował przecież to BYŁ BŁĄD i dawanie komfortu picia. Po prostu ta wiedza, że to pomoc w piciu i skazywanie dziecka na patologiczne życie. Rzeczywiście na to wpływu już nie mam, moja świadomość wtedy była inna niż teraz, ważne, żeby nie popełniać tych samych błędów.


Scarlet O'Hara napisał/a:
Możemy teraz tylko zatrzymać tą falę.Możemy powiedzieć STOP!
Tak już nie będzie.
I zrobić wszystko by nic już nic nie było ważniejsze od dzieci.


:okok: :okok: :okok: :okok: :okok: :okok: :okok: :okok: :okok:

O właśnie to chciałam napisać, Scarlet!
Ostatnio zmieniony przez pannamigotka Sob 16 Lut, 2013 19:40, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
staaw 
Uzależniony od Dekadencji


Pomógł: 125 razy
Wiek: 52
Dołączył: 18 Sie 2010
Posty: 9025
Wysłany: Sob 16 Lut, 2013 19:43   

pannamigotka napisał/a:
Mam żal do mamy, że nie zrobiła nic, by ratować mojego tatę, żeby uzdrowić nasz dom.

Weź pod uwagę że wtedy nie było Dekadencji...
_________________
Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie :)
 
     
pannamigotka 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 33 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 14 Lip 2012
Posty: 1416
Wysłany: Sob 16 Lut, 2013 20:10   

staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Mam żal do mamy, że nie zrobiła nic, by ratować mojego tatę, żeby uzdrowić nasz dom.

Weź pod uwagę że wtedy nie było Dekadencji...

Teraz też nie robi nic :(
Wręcz kupuje mu alkohol. I narzeka, narzeka, narzeka. Mogłaby to robić zawodowo.

Ale ja nie chcę ratować ani jej ani mojego taty. Oni mi nie pomogli w swoim czasie, a ja muszę ratować siebie i MOJE DZIECKO. Powiedziałam tylko, że jest możliwość leczenia, a ona no coś ty! już jest za późno, on jest za stary. Więcej gadać nie będę.
 
     
staaw 
Uzależniony od Dekadencji


Pomógł: 125 razy
Wiek: 52
Dołączył: 18 Sie 2010
Posty: 9025
Wysłany: Sob 16 Lut, 2013 20:12   

pannamigotka napisał/a:
staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Mam żal do mamy, że nie zrobiła nic, by ratować mojego tatę, żeby uzdrowić nasz dom.

Weź pod uwagę że wtedy nie było Dekadencji...

Teraz też nie robi nic :(
Wręcz kupuje mu alkohol. I narzeka, narzeka, narzeka. Mogłaby to robić zawodowo.

Nie zmienisz tego...
Dla niej to Ty jesteś szalona że chłopa dręczysz...
_________________
Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie :)
 
     
pannamigotka 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 33 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 14 Lip 2012
Posty: 1416
Wysłany: Sob 16 Lut, 2013 20:15   

staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
staaw napisał/a:
pannamigotka napisał/a:
Mam żal do mamy, że nie zrobiła nic, by ratować mojego tatę, żeby uzdrowić nasz dom.

Weź pod uwagę że wtedy nie było Dekadencji...

Teraz też nie robi nic :(
Wręcz kupuje mu alkohol. I narzeka, narzeka, narzeka. Mogłaby to robić zawodowo.

Nie zmienisz tego...
Dla niej to Ty jesteś szalona że chłopa dręczysz...

Tak, to ja jestem ta zła, bo wódy nie postawiłam na imprezie, a przecież wszystkim by się po wódzie lepiej zrobiło. Zmyli się po 2,5 godz, jedyny plus...
 
     
Scarlet O'Hara 
Gaduła
Uzależniona od dekadencji



Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 05 Lis 2012
Posty: 630
Skąd: dwanaście dębów
Wysłany: Sob 16 Lut, 2013 22:56   

pannamigotka napisał/a:
Mam żal do mamy, że nie zrobiła nic, by ratować mojego tatę, żeby uzdrowić nasz dom,


Moja też nic nie zrobiła.Oprócz czarnowidztwa ,które uprawia do dziś i narzekania nie zrobiła NIC,
Czy ja mam żal?Byłam kiedyś na nią zła ale teraz.......NIE.
Za to do ojca czułam bardzo długo złość (dopiero nie dawno odpuściłam) chyba po tym jak dotarło do mnie co to jest za choroba.

Uważam ,że wychowała mnie najlepiej jak umiała a cała reszta była nie zamierzona,nie świadoma.Wiem też z jakiego domu pochodzi i jak miała więc tym bardziej byłabym nie sprawiedliwa.
Kiedyś były inne czasy,nie było internetu,nie mówiło się o tym a później......myślę,że już się tak w tym zasiedziała ,że jest jej wszystko jedno.
Chcę ją "zatargać " do ośrodka(przymierzam się do rozmowy) z nadzieją ,że się zgodzi i odzyska siebie .
Z czystym sumieniem jako DDA powiem uczciwie ,że nie mam o nic żalu .

To w jakim położeniu jestem dzisiaj owszem wpływ ma dzieciństwo ale life is brutal i trzeba sobie radzić .

Jeśli chodzi o mnie to w stosunku do mojego dziecka dopadają mnie wyrzuty bo wszyscy mogą popełniać błędy tylko nie JA.
_________________
Jeśli masz problem, poznaj jego przyczynę a będziesz szczęśliwszy.
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Nie 17 Lut, 2013 11:29   

Scarlet O'Hara napisał/a:
Chcę ją "zatargać " do ośrodka(przymierzam się do rozmowy) z nadzieją ,że się zgodzi i odzyska siebie .

nie wiem, czy to jest najlepszy pomysł... Obawiam się, ze może Ciebie to kosztować sporo niezdrowych emocji... a i tak niewiele wskórasz... ba... pogorszysz sytuację... Poczucie winy matki, że coś zrobiła nie tak często nie pozwala skonfrontować się z prawdą bez złości...
_________________

 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,3 sekundy. Zapytań do SQL: 13