Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Zasady twardej miłości
Autor Wiadomość
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Nie 17 Lut, 2013 10:28   

Hmmmm.... a ja tak czytam i widzę w Tobie mnóstwo złości... Takiej do przepracowania... Złość jest fajnym uczuciem, kiedy jest informacją, energię do działania, źle, gdy zamienia się w zachowania agresywne.

michal22 napisał/a:
I to ja jestem ten święty, lepszy... PATRZCIE JAK CIERPIĘ, cierpliwie
pracując, przynosząc do domu pieniądze, znosząc OBELGI...

a to jest sposób na podniesienie sobie poczucia własnej wartości... niestety kosztem drugiej osoby, częste paradoksalnie właśnie dla współuzależnionych żon w czasie picia partnera, bo najłatwiej się wybielić na zasadzie kontrastu. Ale tak budowane poczucie własnej wartości jest bardzo kruche...bo... sytuacja w życiu czasem się zmienia. i wtedy bach... Filar poczucia własnej wartości przewraca się... bo na piasku oparty był... Możliwe, że dlatego też niejako Twojej żonie mógł pasować ten kontrast ja święta/ on agresor, pijak, zdrajca...
Gdyby ona teraz zaczęła sobie całkiem radzić w życiu, być mila i uprzejma - to... Tobie by taboret poczucia własnej wartości wyleciał by spod tyłka.

Nie chcę tu bronić Twojej żony, ale mam takie przeczucie... że oboje macie sporo "za skórą", co mnie nie dziwi, bo po prostu... takie związki są dysfunkcyjne z natury, mój też taki był w przeszłości i chyba większość z nas tutaj tak naprawdę.. aniołami nie była, czy alko czy koalko.

Inna sprawa, czy warto się dalej tak męczyć? Tylko że może lepiej choćby dla dzieci) rozstać się z klasą, spokojnie i rzeczowo? Bez niepotrzebnego szarpania się?

I tak na marginesie, czy Twoja żona nie jest DDA, moze ona nie zna innego życia?
_________________

 
     
Żeglarz 
Gaduła



Pomógł: 31 razy
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 991
Wysłany: Nie 17 Lut, 2013 14:59   

Postrzegam Twoją postawę podobnie jak Pietruszka.
A skoro już zdjagnozowałeś u siebie współuzależnienie, to najlepszym rozwiązaniem na ten moment (zamiast podejmowania ważnych, trudnych, nieosących ze sobą duże konsekwencje decyzji) byłoby podjęcie terapii w tym zakresie. A dopiero po niej określenie czego tak naprawdę chcesz i podjęcie w tym celu właściwych kroków. Na dzień dzisiejszy wszystkie Twoje decyzje będą podjęte pod wpływem emocji, bez wiedzy z czym tak naprawdę masz do czynienia.
 
     
michal22 
Towarzyski


Dołączył: 13 Sty 2013
Posty: 112
Wysłany: Nie 17 Lut, 2013 23:17   

Próbowałem coś porozmawiać dziś.

No beton, niestety, ciężki beton.

Żona się wstydzi, ze jestem alkoholikiem, okej. Nie chce ze mną być, okej.

Wywiad z Dodziukową wysłałem jej mailem.

Opowiedziałem, że ja 1.5 roku temu też się wstydziłem, że rok temu też się wstydziłęm, ale że po paru ćwiczeniach terapeutycznych przeszło.

Moją opowieść o bohaterskim przyznaniu się do alkoholizmu człowiekowi którego widziałem drugi raz w życiu, w nowej pracy, żeby zabrał flaszkę, która akurat była w pomieszczeniu, w którym miałem dyżur (zmieniałem go) - że nie zapiłem, że nie straciłem pracy, prawa wykonywania zawodu i tak dalej... żona skwitowała machnięciem ręki.

Czy ja mam coś z mózgiem na ten moment, że tak próbuję?

Koleżanka wczoraj powiedziała, że z serca do mózgu droga krótka, ale z mózgu do serca baaardzo długa...
 
     
staaw 
Uzależniony od Dekadencji


Pomógł: 125 razy
Wiek: 52
Dołączył: 18 Sie 2010
Posty: 9025
Wysłany: Nie 17 Lut, 2013 23:22   

michal22 napisał/a:

Czy ja mam coś z mózgiem na ten moment, że tak próbuję?

Moim zdaniem tak, starasz się zaspokoić własne potrzeby zmieniając drugiego człowieka. Nie słyszałem by komuś się udało...
_________________
Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie :)
 
     
michal22 
Towarzyski


Dołączył: 13 Sty 2013
Posty: 112
Wysłany: Pon 18 Lut, 2013 00:07   

staaw napisał/a:
michal22 napisał/a:

Czy ja mam coś z mózgiem na ten moment, że tak próbuję?

Moim zdaniem tak, starasz się zaspokoić własne potrzeby zmieniając drugiego człowieka. Nie słyszałem by komuś się udało...

Dzięki za nazwanie tego po imieniu.
 
     
pterodaktyll 
Moderator
.....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....


Pomógł: 204 razy
Dołączył: 17 Mar 2009
Posty: 15070
Skąd: z...mezozoiku
Wysłany: Pon 18 Lut, 2013 08:56   

michal22 napisał/a:
staaw napisał/a:
michal22 napisał/a:

Czy ja mam coś z mózgiem na ten moment, że tak próbuję?

Moim zdaniem tak, starasz się zaspokoić własne potrzeby zmieniając drugiego człowieka. Nie słyszałem by komuś się udało...

Dzięki za nazwanie tego po imieniu.

Gorzej! Tobie się chyba wydaje, że dokonujesz jakichś bohaterskich czynów. Nic bardziej mylnego........
_________________
:ptero:
 
     
Iwa 
Towarzyski


Dołączyła: 20 Lut 2013
Posty: 120
Wysłany: Śro 20 Lut, 2013 15:33   

michal22 napisał/a:
a czemu to mam się wyprowadzać z mieszkania, na które od 5 lat płacę? (żonie jakoś się niestety nie udaje dorzucać)


Hejka, nie obraź się, ale Twoje słowa mnie troszkę oburzyły...
wiesz, to, że Twoja żona nie pracuje zarobkowo to nie znaczy - że nic nie robi, bo, jak wiesz - obiad sam się nie ugotuje, pranie samo się nie zrobi itd. (zobacz sobie w necie ile kosztuje sprzątaczka);
Macie dzieci? Jeśli tak, to tym bardziej Ty, a nie Ona - powinieneś się wyprowadzić - chcesz aby one dodatkową traumę przechodziły?!

Ja mam znajomą parę... rozwód (z powodu jego alkoholu i ''zapału'' do rękoczynów...) ona się z jego mieszkania wyprowadziła i teraz on płacze, że musi duże alimenty płacić, by pomóc w utrzymaniu jej nowego lokum - tyle, że zapomina, że z jego eks- mieszka również JEGO dziecko;
Jeśli masz dzieci (dopiero zaczęłam czytać Twój wątek) - to miej dla nich serce... pilisss....


Jedynie fajny temat poruszyłeś, bo ja ''nowa''jestem w tych tematach;
 
     
Iwa 
Towarzyski


Dołączyła: 20 Lut 2013
Posty: 120
Wysłany: Śro 20 Lut, 2013 15:44   

michal22 napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
michal22 napisał/a:
czemu to mam się wyprowadzać z mieszkania, na które od 5 lat płacę? (żonie jakoś się niestety nie udaje dorzucać)

Chociaż by właśnie z tego powodu a przede wszystkim przestać za nie wtedy płacić.

Genialny pomysł, zarówno spółdzielnię mieszkaniową której członkiem jestem, jak również bank, w którym mam hipoteczny, jak również zakład energetyczny który ze mną ma podpisaną umowę -- ich wszystkich będzie to obchodziło, ze się wyprowadziłem, uważasz? Ja sądzę, że nie. I sądzę też, że raczej dopieprzę sobie długi + odsetki ustawowe.

Nie wyprowadzam się.

Rozdzielność, potem konsultacja u prawnika, potem podział majątku.

Boję się rozdzielności, wiecie, dlaczego? Bo mam w głowie myśl, ze w ten sposób ZNISZCZĘ MOJĄ MIŁOŚĆ. Owszem, jeżeli żona wykorzystuje mnie finansowo, to zniszczę, ale fikcję, w której się znalazłem przez to, że piłem.

Jest mi trudno jak jasna cholerea, bo właśnie takie nieprawidłowe przekonania ORAZ chęć ratowania związku kasą, krwawicą i moim własnym podkładaniem się -- to są moje kamienie u szyi.

Owszem, w przeszłości zachowywałem się chamsko, agresywnie, przemocowo, wywiereałem przemoc psychiczną, ekonomiczną, fizyczną i tak dalej NIE WYPIEREAM SIĘ TEGO. Ale to co moje - też wycierpiałem - czy słusznie? Czy na to sobie "zasłużyłem"?

I pytanie dnia, ile jeszcze na to mam pozwalać?

Będę miał poczucie winy podpisując te papiery, ale zrobię to. Będę miał lęk, że podpisuję na siebie wyrok, że to KONIEC mojego związku, gdy powiem żonie "dziękuję, nie chcę z tobą mieć wspólnoty finansowej, bo ja zarabiam mnóstwo, a ty nic".

Bez bluzgów i wyśmiewania mnie, proszę, ja na prawdę mam taki tok rozumowania na ten moment. A intuicja podpowiada mi, że to nie miłość i że w miłości nie o to chodzi, żebym ja NON STOP PŁACIŁ.


Jak czytam powyższy post, to jakbym czytała właśnie mojego kolegi alkoholika (opisanego wyżej).. z jednej strony mówił mi (dużo rozmawiamy), że kocha żonę, że będzie walczył, że chce aby wróciła, a z drugiej życzy jej wszystkiego najgorszego, z trudem chce dać ''swoje'' pieniądze, wyzywa ją od najgorszych itd.
Takie pomieszanie z poplątaniem;
Więc jeśli kochasz - to walcz o tę miłość... lecz się;
Ps. ten kolega jest teraz bardzo samotny... ma i mieszkanko, i fajną pracę, ale brakuje mu miłości... szuka jej nieskutecznie - bo żadna go nie chce;
 
     
Iwa 
Towarzyski


Dołączyła: 20 Lut 2013
Posty: 120
Wysłany: Śro 20 Lut, 2013 15:51   

michal22 napisał/a:
Klara napisał/a:
michal22 napisał/a:
w przeszłości zachowywałem się chamsko, agresywnie, przemocowo, wywiereałem przemoc psychiczną, ekonomiczną, fizyczną i tak dalej NIE WYPIEREAM SIĘ TEGO. Ale to co moje - też wycierpiałem - czy słusznie?

Możesz opisać to, CO wycierpiałeś w przeszłości?

umniejszanie mojej męskości, wyzwiska pod adresem mojego przyrodzenia, informowanie mnie, że jestem kiepskim kochankiem i że ona sobie woli sama dobrze zrobić, informowanie mnie, ze powinienem jej płacić do końca życia pieniądze, informowanie dziecka że Boga nie ma, gdy uczyłem go pacierza, uderzenie mnie w twarz gdy miałem dziecko na rękach, dzieci zostają w domu nie idą do przedszkola, bo moja żona nie ma ochoty zadzwonić do mojej mamy, nie odzywanie się do mnie, nie odzywanie się do mojej matki, odsuwanie się ode mnie w łóżku i wyprowadzka z łóżka, wyzywanie mnie od bydlaków, gdy nie chciałem dać pieniędzy, wyzywanie mnie, że mi *j****, pogróżki, że odejdzie do innego na seks, informowanie mnie, że przestałem być atrakcyjny, wyzywanie mnie od ciot, dwulicowców, fałszywych ludzi, nie wspieranie mojego trzeźwienia, wyzywanie mnie od żuli, obelgi pod adresem moich kolegów, znajomych, wyśmiewanie mnie, że rozmawiam z kumplem przez telefon, nie podawanie mi ręki przy dziecku, rzucanie we mnie sztućcami przy śniadaniu, wyzywanie mnie słowami "szmata" i "ciota", wielokrotne mówienie "nie dajesz mi żadnego wsparcia" w sytuacji, gdy od 5 lat zarabiam na cały dom i rodzinę, straszenie mnie od 3 lat rozwodem, przy dzieciach mówienie, że nie potrafię zrobić zakupów, wyzywanie od chorych psychicznie, kretynów, zawstydzanie mnie, gdy w nowym miejscu poszedłem na miting.
.


Pamiętaj, że wsparcie to nie tylko pieniądze; to miłość, to obecność, to słowa otuchy, to przytulenie, to słowo: "kocham Cię";

Przyznam Ci się, że mi też się zdarza różne rzeczy mężowi (w złości!) powiedzieć.... ale wierz mi, gdyby - mój mąż nie pił, zadbał by o siebie (fizycznie), gdyby zajął się dziećmi - to całowałabym go po rękach;
Też uderzyłam męża, kiedy upuścił dziecko (po pijanemu), też niepochlebnie wypowiadam się o jego kolegach (alkoholikach - swoją drogą)...

Nic nie dzieje się bez przyczyny...
Zacznij zmieniać się Ty - a zacznie i Ona... tylko daj jej trochę czasu.. nie wymiękaj po tygodniu... Kobieta odpowiednio pielęgnowana jest jak kwiat... rozkwitnie;
Ostatnio zmieniony przez Iwa Śro 20 Lut, 2013 15:52, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
michal22 
Towarzyski


Dołączył: 13 Sty 2013
Posty: 112
Wysłany: Czw 21 Lut, 2013 12:39   

IWA, dzięki za dobre słowa, to właśnie z tego co widzę zadziała.


Na ten moment finał mojej historii jest taki:

znalazłem dowody na zdradę żony (bardziej mentalną, bo jedno spotkanie wiele miesięcy temu - ale poza moimi plecami - a potem wiele miesiecy rozmów przez internet),

wziąłem rozdzielność majątkową,

następnie już na spokojnie porozmawiałem z żoną o warunkach rozwodu i o tym, co wiem, na jej temat,

następnie powiedziałem ŻE JĄ ROZUMIEM, BO MOIM ZACHOWANIEM SAM WEPCHNĄŁEM JĄ PRAKTYCZNIE W RAMIONA OBCEGO FACETA (i to hasło jest z forum Sychar "mój udział w zdradzie współmałżonka" -- chodzi o to, ze ostateczna decyzja o spotkaniu się czy kręceniu za plecami była JEJ, ale czym ta decyzja była poprzedzona z MOJEJ STRONY -- wieloma tygodniami zachowań bez szacunku, bez miłości, pełnych agresji i chamstwa),

następnie zacząłem być NAJLEPSZYM MĘŻEM jakim tylko potrafię być.

Odbudowuję to małżeństwo, z mojej strony. Trzymajcie za mnie kciuki.

Zszedłem z pozycji "ego", zszedłem z pozycji "zarabiam więc mi się należy", przestałem ją traktować jak moją własność, jak nałożnicę seksualną, zacząłem rozmawiać, słuchać, uwzględniać zdanie drugiej strony.

(a WŁASNĄ d**ę mam zamiar chronić, bo rozdzielność majątkową MAM, do tego mam takie dowody, że nie dam się już na ten moment wrobić w rozwód z MOJEJ WINY z wysokimi alimentami czy w JAKIEKOLWIEK INNE ZASTRASZANIE).

Dziękuję Wam wszystkim za pomoc. Dzięki temu forum mogłem wypowiedzieć się, poznać opinię innych na mój temat oraz mogłem, przede wszystkim, WZRASTAĆ. Bardzo serdecznie Wam dziękuję.
 
     
smokooka 
Uzależniony od netu


Pomogła: 100 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 22 Lut 2012
Posty: 4059
Wysłany: Czw 21 Lut, 2013 12:48   

michal22 napisał/a:
mogłem, przede wszystkim, WZRASTAĆ


Zmieniłeś się przez ten miesiąc bardzo, gratuluję, jesteś przykładem, że można zrobić dla siebie coś dobrego i że to się może zadziać dość szybko. Powodzenia Ci życzę, dobrych wyborów i szczęścia. No i nie uciekaj, bo ten post jakoś tak brzmi, jakbyś odchodzić zamierzał...
_________________
Nie mąć tego co przejrzyste. (by Kami)
:smok: :oczyska: ka
 
     
michal22 
Towarzyski


Dołączył: 13 Sty 2013
Posty: 112
Wysłany: Czw 21 Lut, 2013 14:15   

smokooka napisał/a:
michal22 napisał/a:
mogłem, przede wszystkim, WZRASTAĆ


Zmieniłeś się przez ten miesiąc bardzo, gratuluję, jesteś przykładem, że można zrobić dla siebie coś dobrego i że to się może zadziać dość szybko. Powodzenia Ci życzę, dobrych wyborów i szczęścia. No i nie uciekaj, bo ten post jakoś tak brzmi, jakbyś odchodzić zamierzał...


Widzę sam w sobie ogromną obsesję na punkcie mojej małżonki, jak również gotowość rzucenia wszystkiego dla niej. Najwyraźniej to właśnie jest kolejne źródło moich problemów, kolejny temat do załatwienia - jak mam być w związku ORAZ być nadal oddzielnym człowiekiem bo na dobrą sprawę tym mogę wyjaśnić ostatnie 2 lata moich zachowań: chęć oddzielenia się, chęć samodzielnego życia przy jednoczesnym dużym wewnętrznym oporze w kierunku wszystkiego chyba (czyżbym przeszedł fazę buntu nastolatka?).

Także, daj Boże, żeby ten jeden temat się skończył - jeden problem mniej - ALE kupa innych pozostaje w moim życiu.
 
     
smokooka 
Uzależniony od netu


Pomogła: 100 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 22 Lut 2012
Posty: 4059
Wysłany: Czw 21 Lut, 2013 14:21   

michal22 napisał/a:
Najwyraźniej to właśnie jest kolejne źródło moich problemów, kolejny temat do załatwienia - jak mam być w związku ORAZ być nadal oddzielnym człowiekiem bo na dobrą sprawę tym mogę wyjaśnić ostatnie 2 lata moich zachowań: chęć oddzielenia się, chęć samodzielnego życia przy jednoczesnym dużym wewnętrznym oporze w kierunku wszystkiego chyba (czyżbym przeszedł fazę buntu nastolatka?).


To niekoniecznie bunt nastolatka, chociaż możliwe, że Twój rozwój emocjonalny akurat przekraczał ten wiek.
Z mojego punktu widzenia związek chciałabym widzieć jako parę osób, które mają swoje sprawy, swoich znajomych, swoje pasje, jednak z chęcią podejmują wspólne decyzje ICH dotyczące, dając sobie nawzajem poczucie bezpieczeństwa, szacunek, dając sobie przestrzeń na podejmowanie decyzji dotyczących jednej osoby samodzielnie, bez pretensji i gniewu.

A czy Twoja żona jakoś reaguje na Twoje zmiany?
_________________
Nie mąć tego co przejrzyste. (by Kami)
:smok: :oczyska: ka
 
     
Iwa 
Towarzyski


Dołączyła: 20 Lut 2013
Posty: 120
Wysłany: Czw 21 Lut, 2013 14:32   

michal22 napisał/a:
IWA, dzięki za dobre słowa, to właśnie z tego co widzę zadziała.


Na ten moment finał mojej historii jest taki:

znalazłem dowody na zdradę żony (bardziej mentalną, bo jedno spotkanie wiele miesięcy temu - ale poza moimi plecami - a potem wiele miesiecy rozmów przez internet),

wziąłem rozdzielność majątkową,

następnie już na spokojnie porozmawiałem z żoną o warunkach rozwodu i o tym, co wiem, na jej temat,

następnie powiedziałem ŻE JĄ ROZUMIEM, BO MOIM ZACHOWANIEM SAM WEPCHNĄŁEM JĄ PRAKTYCZNIE W RAMIONA OBCEGO FACETA (i to hasło jest z forum Sychar "mój udział w zdradzie współmałżonka" -- chodzi o to, ze ostateczna decyzja o spotkaniu się czy kręceniu za plecami była JEJ, ale czym ta decyzja była poprzedzona z MOJEJ STRONY -- wieloma tygodniami zachowań bez szacunku, bez miłości, pełnych agresji i chamstwa),

następnie zacząłem być NAJLEPSZYM MĘŻEM jakim tylko potrafię być.

Odbudowuję to małżeństwo, z mojej strony. Trzymajcie za mnie kciuki.

Zszedłem z pozycji "ego", zszedłem z pozycji "zarabiam więc mi się należy", przestałem ją traktować jak moją własność, jak nałożnicę seksualną, zacząłem rozmawiać, słuchać, uwzględniać zdanie drugiej strony.

.


To fajnie Michał... tak trzymaj;


Powiem Ci, że też miałam takie okres, że chciałam zdradzić męża.... i tu nie chodziło mi o seks... ale o to przytulenie, o to ''kocham'', o to, żeby ktoś pokazał mi, że jestem coś warta, o czyjąś obecność itp.
Kandydata (brzydko to brzmi - wiem) - na potencjalnego kochanka miałam, ale przemyślałam sprawę i stwierdziłam, że nie warto...
 
     
michal22 
Towarzyski


Dołączył: 13 Sty 2013
Posty: 112
Wysłany: Wto 26 Lut, 2013 13:05   

smokooka napisał/a:

A czy Twoja żona jakoś reaguje na Twoje zmiany?

Sielanka praktycznie "od ręki". Trzymaj za mnie kciuki, tym razem tego nie spieprzę.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,38 sekundy. Zapytań do SQL: 13