Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Kolejne kroczki w zdrowieniu
Autor Wiadomość
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Nie 18 Mar, 2012 10:41   

staaw napisał/a:
Żebyś wiedziała jak atakuje... :bezradny:
Sklep spożywczy to jeden z silniejszych wyzwalaczy, nawet alkoholu może w nim nie być...

ja tam z Pietruchowym się nie pimpkałam, pamiętaj - jestem wredną Al-anonką i zwolenniczką twardej miłości ;)

A co Wuśka robi sama bidulka zakupy? :smieje: ;)
_________________

 
     
staaw 
Uzależniony od Dekadencji


Pomógł: 125 razy
Wiek: 52
Dołączył: 18 Sie 2010
Posty: 9025
Wysłany: Nie 18 Mar, 2012 10:46   

pietruszka napisał/a:
A co Wuśka robi sama bidulka zakupy?

Z pół roku sama...
Miałem kłopoty żeby do kiosku wejść...
Teraz ciężkie robię ja, drobne Wuśka...
Nam starcza na codzienny chleb, masło i konserwę, nie przedźwiga się... :luzik:

pietruszka napisał/a:
jestem wredną Al-anonką

Odniosłem inne wrażenie... :skromny:
_________________
Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie :)
Ostatnio zmieniony przez staaw Nie 18 Mar, 2012 10:48, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Nie 18 Mar, 2012 11:09   

smokooka napisał/a:
Pietruszko, Jarek trzeźwieje, owszem - od miesiąca

ojej :szok:
ja bym tego jeszcze nie nazwał trzeźwieniem,,,a raczej przerwą w niepiciu
ja to bym skorzystał z tych poleceń,co to na odpowiedzialność są próbą
a więc jeśli się chce związać z partnerem to (i partnera omijamy,bo już jesteś)
ale nie zaszkodzi podsunąć kwiatków do opieki,i jeśli wytrzymają przez rok to wtenczas można pomyśleć o piesku (pieska też bym ominął)
no bo jak wytrzyma rok i kwiatki z nim to można ocenić na sukces że trzeźwieje i jest odpowiedzialny
ja akurat to nie stosowałem ,,,ale miałem ten przypadek z przypadku
gdy żona mnie zostawiła samego z kwiatkami i psiaczkiem
wszystko przeżyło
a co do kwiatków,co nie bardzo się znałem bo przedtem się tym nie opiekowałem
to nawet się postarałem o małą wiedzę ,która polegała na tym że lepiej mniej podlewać niż za dużo
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
smokooka 
Uzależniony od netu


Pomogła: 100 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 22 Lut 2012
Posty: 4059
Wysłany: Nie 18 Mar, 2012 11:15   

Mam nadzieję Jacku, że kwiatki z nim przeżyją (a nie na nim). A zwierzątka już są w dużych ilościach :)
A po jakim czasie uważasz, że powinnam ten proces nazwać trzeźwieniem?
_________________
Nie mąć tego co przejrzyste. (by Kami)
:smok: :oczyska: ka
 
     
Janioł 
Uzależniony od netu
Uśmiech to pół pocałunku



Pomógł: 70 razy
Wiek: 58
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4556
Skąd: Łódź
Wysłany: Nie 18 Mar, 2012 11:16   

smokooka napisał/a:
A po jakim czasie uważasz, że powinnam ten proces nazwać trzeźwieniem?
myślę że nie czas a postawa ma rację bytu i to co z sobą robi jak się zmienia i co soba prezentuje
_________________
P.S. Janioł może być tylko jeden ;) chociaż też czasem w coś walnie aureolką ;) by: Pietruszka
 
     
smokooka 
Uzależniony od netu


Pomogła: 100 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 22 Lut 2012
Posty: 4059
Wysłany: Nie 18 Mar, 2012 11:19   

Tez jestem tego zdania co Andrzej. Powoli się przyglądam, widuję nowe reakcje, zachowania, lepsze, inne, nieznane.
To nie tak, że Jarek nigdy nie szedł po coś "domowego" do sklepu, chodził, czasem chodzi odkąd trzeźwieje, kończy się teraz to dalszą trzeźwością, zresztą przecież wiem, że to niezależne od pieniędzy.
_________________
Nie mąć tego co przejrzyste. (by Kami)
:smok: :oczyska: ka
Ostatnio zmieniony przez smokooka Nie 18 Mar, 2012 11:27, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Nie 18 Mar, 2012 11:26   

smokooka napisał/a:
A po jakim czasie uważasz, że powinnam ten proces nazwać trzeźwieniem?

nie ma na to określenia,,,w końcu zaczyna się od zera do nadal
ale trudno jest mówić o miesiącu że to już jest ta trzeźwość
zdarza się że co niektórzy notorycznie tak mają - miesiąc przerwy,,,miesiąc chlania
ja bym się przypatrzył jego zachowaniu - konkretnie temu jak on się wypowiada
jeśli mówi że na pewno już nie wypije i się stara - to nie jest to
jeśli jednak to robi, i widać że na tym jemu zależy (z naciskiem na jemu - a nie dla innych)
to to jest właśnie to
czasem to trudno wyczuć ,ale nie aby było nie możliwe
nie może też brzmieć jak obietnica - bo ile było tych obietnic
to ma być widoczne ,będzie też latał na meetingi (choć nie koniecznie) ale na coś co jemu odpowiada co jemu przyniesie tę pomoc
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
ewa29 
Gaduła



Pomogła: 5 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 11 Sty 2012
Posty: 906
Skąd: woj.łódzkie
Wysłany: Pon 22 Kwi, 2013 20:10   

Cytat:
Ewka mieszkasz z bombą tykającą w pokoju obok.

Zdaje się ,że Ty smokooka też mieszkasz z ojcem nadużywającym alkoholu, i też nie pracujesz, korzystasz z zasiłku mops, a Twoje piękne robótki to jak na razie tylko "się robią", ani są zrobione, ani zarabiasz w ten sposób. Czy Ty sobie myślisz, że Ja się do cholery nudzę przy dwójce małych dzieci?! żeby sobie koralikami się bawić? A Twój partner zapija!,więc jaki masz dom zdrowy??,bomby czasem nie ma tykającej??
A i jeszcze jedno widać nie jesteś sama,która korzysta z mopsu,a ludzie na takich zapier...
Wybacz,ale sama masz nie poukładane życie do czyjegoś wchodzisz.
_________________
Siła,wiara i nadzieja to one mnie utrzymują przy życiu :)
Ostatnio zmieniony przez ewa29 Pon 22 Kwi, 2013 20:12, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
smokooka 
Uzależniony od netu


Pomogła: 100 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 22 Lut 2012
Posty: 4059
Wysłany: Pon 22 Kwi, 2013 20:14   

Ewuniu a po kiego szukasz zaczepki? Moje życie jest poukładane, szczęśliwe i spokojne. A ten temat, którego tak się naszukałaś umarł ponad rok temu śmiercią naturalną :lol2: Wygłupiłaś się koncertowo :rotfl:
_________________
Nie mąć tego co przejrzyste. (by Kami)
:smok: :oczyska: ka
 
     
Duszek 
Gaduła
coraz częściej szczęśliwa



Pomogła: 16 razy
Dołączyła: 07 Gru 2012
Posty: 719
Wysłany: Pon 22 Kwi, 2013 21:29   

Ewo niepotrzebnie odbierasz słowa niektórych jako atak na swoją osobę.
Bije od Ciebie duża złość, którą moim zdaniem próbujesz przelać na innych. Czy to dobre uczucie...
To, co się stało to się już nie odstanie, więc nie ma sensu teraz tego na nowo "rozgrzebywać". Czy to, że jesteś teraz w takiej sytuacji to już tragedia...
Moim zdaniem NIE. Możesz jeszcze zmienić wiele!

ewa29 napisał/a:
A i jeszcze jedno widać nie jesteś sama,która korzysta z mopsu

A co do MOPSu to został on powołany, aby pomagać ludziom w różnych sytuacjach, więc nie rozumiem :bezradny:
Jeśli chodzi o moje zdanie to większy problem widzę w placówkach typu zakład karny. Czasem mam wrażenie, że ludzie tam osadzeni są na wczasach a nie w ramach kary i resocjalizacji. Informacje na temat kosztów utrzymania więźniów są dostępne w internecie i można je sobie przyrównać do kosztów utrzymania np. wychowanków w domach dziecka.

smokooka napisał/a:
Moje życie jest poukładane, szczęśliwe i spokojne

:okok:
 
     
pannamigotka 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 33 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 14 Lip 2012
Posty: 1416
Wysłany: Wto 23 Kwi, 2013 09:15   

Ewo, nie mm pojęcia dlaczego chciałaś sprawić przykrość Smokookiej, ale może dobrze, że odgrzebałaś stary temat, bo przeglądam go po raz pierwszy i zastanawiają mnie słowa Pietruszki
pietruszka napisał/a:
Ale po to musiałam wypłakać , wykrzyczeć z siebie cały zapiekły ból,


Ja też przerabiam dzieciństwo i na indywidualnej i teraz również na grupowej tym się będziemy zajmować.
Na ind. dużo razy mówiłam o bardzo przykrych sytuacjach, przemocy, znęcaniem się i ani łezki nie uroniłam. Raz jak opowiadałam o sytuacji szpitalnej, jak rodzice mnie nie odwiedzili, a po miesiącu nieobecności w domu nie spytali jak było... uroniłam 1, słownei JEDNĄ łezkę. I zasnatawiam sie, czy bez tego krzyku, pokazania swojego gniewu, rozładowania tego, czy coś dalej z tym zrobię. Ja boję się płakać, krzyczeć, bo wtedy czuję, że mogę popłynąć i tego nie zastopować. P tej bolesnej godzinie na ter. ind. kiedy opowiedziałam to płakałam przez kilka dni, tak mnie to rozwaliło.
 
     
smokooka 
Uzależniony od netu


Pomogła: 100 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 22 Lut 2012
Posty: 4059
Wysłany: Wto 23 Kwi, 2013 09:44   

pannamigotka napisał/a:
Ja boję się płakać, krzyczeć, bo wtedy czuję, że mogę popłynąć i tego nie zastopować.
Mam dokładnie to samo, wczoraj z Iwonką właśnie rozmawiałam o tym, że nie chcę do tego wracać, bla, bla, że co to da, że to i tak było i nie zniknie. A potem pod jej wpływem doszłam do wniosku, że mnie to zatruwa, żadna z moich chorób nie wzięła się znikąd przecież. Sama sobie robię krzywdę trzymając te emocje w sobie i nie zmieniając ich w coś konstruktywnego. Moja matka wobec mnie była po prostu wredną, podłą osobą i tak mi nawbijała do głowy i do tyłka bzdur, że wciąż siebie nie doceniam sama. Poczucie wartości z poziomu - nieskończoność dopiero oscyluje gdzieś wokół +1 mimo, że moje życie zmieniło się diametralnie w ciągu raptem roku. Zero dumy z siebie, zero docenienia własnej pracy. To ludzie mi uświadamiają, że zrobiłam wielkie COŚ a ja mówię, że przeskoczyłam. Obiektywnie to wiem, ale wciąż jakoś wstydzę się i boję uwierzyć że jestem wartościowa, bo przecież to by zmieniło całe moje życie w sensie postrzegania siebie. No jak to - ja wspaniała, fantastyczna, mądra i cudowna, a na dodatek jeszcze piękna?????? Nie możliwe! I tak siedzę z tym jak półmózg. I dalej się boję, że nie zatrzymam łez, że za bardzo znienawidzę kogoś kogo wypada czcić jak świętą krowę, a jeszcze nie daj Boże zrozumiem ją i wybaczę. I taką ciężką pracę ma ze mną moja Iwonka terapeutka. To co najgorsze w swoim życiu trzymam sobie jakby to było jakieś wybitne dzieło sztuki i nikomu nie chcę oddać tego bólu, cierpienia, samotności, niesprawiedliwości, niedokochania, zerowej czułości, zerowego porozumienia, zerowej rozmowy, zerowego docenienia, nijakiej nauki, bicia, obrażania, wyśmiewania, pogardy, noż kurna!
_________________
Nie mąć tego co przejrzyste. (by Kami)
:smok: :oczyska: ka
 
     
pannamigotka 
(konto nieaktywne)

Pomogła: 33 razy
Wiek: 59
Dołączyła: 14 Lip 2012
Posty: 1416
Wysłany: Wto 23 Kwi, 2013 09:55   

smokooka napisał/a:
była po prostu wredną, podłą osobą i tak mi nawbijała do głowy i do tyłka bzdur, że wciąż siebie nie doceniam sama. Poczucie wartości z poziomu - nieskończoność dopiero oscyluje gdzieś wokół +1 mimo, że moje życie zmieniło się diametralnie w ciągu raptem roku. Zero dumy z siebie, zero docenienia własnej pracy. To ludzie mi uświadamiają, że zrobiłam wielkie COŚ

Piszesz o mnie!
Wyszłam z domu rodzinnego z ujemnym poczuciem własnej wartości.
Od sierpnia staram się, z pomocą Al-Anonek, terapeutki, podnosić je. I stwierdzam, że udaje się, ale powolutku i mam wrażenie, że to praca na cale życie. żeby nie zapomnieć, jak ważna jestem, jak mądra! jaka fajna :) Może nawet , dla niektórych... ładna?
Ciągła praca, ciągła, ale widzę efekty. Podam dwa banalne sytuacje z wczorajszeo dnia- niby nic, a ja cieszę się jak bobas co to pierwszy raz przeszedł się sam po pokoju :P
1. Prowadzę rozmowę przez telefon przedszkolny ( w przedszkolu), miałam ważną rzecz do omówienia (występ córki), jak rozpoczynałam rozmowę, nie było nikogo chętnego do skorzystania, moja rozmowa była krótka, może 1min, max 2. A tu ktoś mnie klepie po plecach :shock: I babka niemiłym tonem, że ona musi skorzystać! Uśmiechnęłam się i spokojnie wysłuchałam przedszkolanki przez telefon, podziękowałam jej za przygotowanie córy i odłożyłam słuchawki. Uwierz mi, że pół roku temat rzuciłabym słuchawką a potem bym jeszcze przepraszała, że żyję :P
To samo na basenie, wszystkie kabiny zajęte, ja myję włosy, a babka stanęła na przeciwko mnie i czeka z wymowną miną :) A ja nie uciekam jak oparzona z poczuciem winy tylko spokojnie myję się, spokojnie opłukuję i spokojnie odchodzę :)
"mam takie samo prawo być tutaj"
Ostatnio zmieniony przez pannamigotka Wto 23 Kwi, 2013 09:55, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
smokooka 
Uzależniony od netu


Pomogła: 100 razy
Wiek: 52
Dołączyła: 22 Lut 2012
Posty: 4059
Wysłany: Wto 23 Kwi, 2013 10:02   

pannamigotka napisał/a:
"mam takie samo prawo być tutaj"
No ba! Na mitingu AA w mojej grupie któregoś razu było o winie. W sensie oczywiście nie alkoholu tylko winy którą obarczamy, o poczuciu winy, o doświadczaniu krzywd i krzywdzeniu. No i tak sobie myślałam, że ja nie umiem przepraszać i że już wiem dlaczego! A to dlatego, że wieczne obarczanie mnie winą za wszystko, wszyściusieńko co tylko się da wymyślić spowodowało, że ja nie jestem w stanie rozpoznać kiedy rzeczywiście coś przeskrobię. Szczerze mówiąc, niby prosta myśl, zwyczajna, a tak bardzo mi pomogła odnaleźć problem, że szok. Klapki z oczu odpadły za jednym posunięciem dosłownie, ja po prostu zamknęłam się na odczuwanie że jestem winna tak bardzo, że nie dość, że nie dostrzegałam swoich błędów to jeszcze bałam się obwinić kogoś za swoje krzywdy, bo podskórnie wiedziałam, jak to boli. Teraz się to jakoś inaczej i łatwiej układa w mojej głowie. I przepraszam nie tylko jak nadepnę komuś na nogę w autobusie :)
_________________
Nie mąć tego co przejrzyste. (by Kami)
:smok: :oczyska: ka
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Wto 23 Kwi, 2013 18:51   

pannamigotka napisał/a:
I stwierdzam, że udaje się, ale powolutku i mam wrażenie, że to praca na cale życie

potwierdzam, no przynajmniej ja właśnie robię sobie powtórkę... ale jak to bywa z czynnościami już raz nauczonymi szybciej wracam na dobre tory...
pannamigotka napisał/a:
I zasnatawiam sie, czy bez tego krzyku, pokazania swojego gniewu, rozładowania tego, czy coś dalej z tym zrobię.

nie wiem, każdy jest indywidualna jednostką. Mi to było potrzebne. Fakt, że płakałam często, prawie bez powodu, że zdarzały się godziny łez, dni prawie całe przepłakane, trudno było mi poradzić sobie ze wstydem, kiedy płakałam publicznie, na grupowej, na mitingu, czy nawet w parku. Dobrze, ze tyle ile było we mnie smutku, nie było tyle złości, a może złość się szybciej wypalała, wykrzykiwała, smutek zaś po prostu tak ma, ze jest bardziej rozłożony w czasie...

Ale nie tylko głowa jest teraz wolna, ale całe moje ciało - ja to czuję - uwolniło się od takich niewyrażonych emocji z dzieciństwa, tak jakby puściły mi wiecznie napięte mięśnie rąk, karku, krtani. Czasem jeszcze coś mi się po drodze przypinało, ale coraz rzadziej, z coraz mniejszą intensywnością. Te największe smutki i złości i inne przykre uczucia już chyba wywaliłam. Dzięki temu jestem bardziej tu i teraz. Wybaczyłam, pogodziłam się, czasem może mi trochę smutno, jak coś sobie wspomnę, obejrzę starą fotografię.

i co ciekawe po tym wszystkim znalazłam takie zapomniane zdjęcie z mojego dzieciństwa, pewnie mam tam z 10-12 lat. I jakim szokiem było dla mnie - widzę, że jestem na nim szczęśliwa, roześmiana. A więc bywało i tak. I to zdjęcie to tak jakby mi mała Pietruszka przesłała z przeszłości z podziękowaniem, że się nią zaopiekowałam. Lubię tak myśleć :)
_________________

 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,47 sekundy. Zapytań do SQL: 13