Czy to wsparcie, czy już nadkontrola? |
Autor |
Wiadomość |
ewa34
Małomówny ewa34
Dołączyła: 18 Wrz 2012 Posty: 81
|
Wysłany: Pon 21 Sty, 2013 22:22 Czy to wsparcie, czy już nadkontrola?
|
|
|
Nie wiem czy nie było już kiedyś takiego tematu. Jeśli tak to sorki, że się wyrwałam, ale bardzo mnie ten temat trapi
Po ostatnim zlocie zaczęłam się zastanawiać gdzie leży granica wspierania leczącej się osoby.
Jak to jest z naszym udziałem w takiej terapii. Kiedy wspieram mojego męża w dążeniu do normalności, w jego leczeniu, a kiedy zaczynam go wyręczać i zbyt wkraczać w jego terytorium. Widzę, że mam z tym problem.
Z racji swojego wykształcenia zbyt często przyjmuję w domu rolę terapeutki, a nie partnerki. To nie jest dla mnie dobre. Zawsze dużo czytałam na temat zaburzeń osobowości i uzależnień. Nawet moja praca dyplomowa miała taki temat. Dzięki temu, że w domu zaczęliśmy o tym dyskutować mąż zainteresował się tym tematem i zauważył u siebie zaburzenia. Zaczął czytać poszukiwać i w konsekwencji leczyć.
Nigdy nie nalegałam na leczenie, nie naciskałam w żaden sposób, to zawsze były jego decyzje!
Pomimo to zastanawiam się czy nie przesadzam. Czasem rozmawiamy godzinami o tym co czytaliśmy, o tym jak się zachował i czego to jest konsekwencja i "co autor miał na myśli" kiedy np. dostawał szału z błahego powodu. Zawsze dochodzimy do ciekawych wniosków i zazwyczaj to przynosi rezultaty. Czuje moje wsparcie i zrozumienie.
Byłam pewna, że to dobre dla nas obojga. Ktoś jednak zauważył, że to pachnie nadkontrolą, że jego leczenie powinnam zostawić jemu samemu i terapeutom.
Może to prawda gdzie leży ta granica? |
|
|
|
|
staaw
Uzależniony od Dekadencji
Pomógł: 125 razy Wiek: 52 Dołączył: 18 Sie 2010 Posty: 9025
|
Wysłany: Pon 21 Sty, 2013 22:29
|
|
|
Moja ukochana wspierała mnie tylko kiedy poprosiłem...
Dość szybko zrozumiała że kiedy nieproszona włazi do jaskini podziękowań nie będzie... |
_________________ Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie |
|
|
|
|
ewa34
Małomówny ewa34
Dołączyła: 18 Wrz 2012 Posty: 81
|
Wysłany: Pon 21 Sty, 2013 22:33
|
|
|
Rozumiem nieproszona nigdy do tej jaskini nie wchodzę. Jednak mój mąż tak bardzo potrzebuje uwagi, że prosi o to wsparcie cały czas 24h na dobę
I kiedy tu się masz babo zamknąć i i powiedzieć "twój problem" radź sobie sam. |
|
|
|
|
staaw
Uzależniony od Dekadencji
Pomógł: 125 razy Wiek: 52 Dołączył: 18 Sie 2010 Posty: 9025
|
Wysłany: Pon 21 Sty, 2013 22:35
|
|
|
Wydaje mi się że sam ucieknie kiedy zaczniesz przesadzać z pomocą... |
_________________ Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie |
|
|
|
|
ewa34
Małomówny ewa34
Dołączyła: 18 Wrz 2012 Posty: 81
|
Wysłany: Pon 21 Sty, 2013 22:41
|
|
|
Na razie to ja zaczęłam uciekać, do Was na zloty |
|
|
|
|
pietruszka
Moderator
Pomogła: 232 razy Wiek: 54 Dołączyła: 06 Paź 2008 Posty: 5443
|
Wysłany: Pon 21 Sty, 2013 22:53
|
|
|
Ano bluszcz też może udusić...
Dobrze, że dajesz sobie odetchnąć. Ale nie możesz być jego terapeutką. A nie uciekasz w ten sposób od siebie? Od swoich trudności? |
_________________
|
|
|
|
|
ewa34
Małomówny ewa34
Dołączyła: 18 Wrz 2012 Posty: 81
|
Wysłany: Wto 22 Sty, 2013 09:04
|
|
|
Zaskoczyłaś mnie szczerze mówiąc tym pytaniem
Myślałam i myślałam i nie wiem. Jestem DDA jak już niejednokrotnie pisałam, więc idea zbawiania świata towarzyszyła mi od wieku nastoletniego. Myślę, że męża wybrałam intuicyjnie tak, żeby mieć się kim zajmować i o kogo troszczyć. Przez pierwsze lata tak było dobrze: dzieci studia leczący się mąż, który potrzebował pomocy... Tyle wyzwań, a ja taka dzielna Dobra matka (nie jestem nadopiekuńcza wobec dzieci, dziewczyny są bardzo samodzielne) troskliwa zona i najlepsza studentka na roku ledwo żylam ale parłam do przodu! Potem przyszło załamanie i terapia DDA. Poradziłam sobie ze sobą pod wieloma względami i poukładałam życie
POZA BLUSZCZEM! On pozostał i przyzwyczaił się do tego, że jestem domową terapeutką!
Lubię poruszać z nim te tematy i lubię być tą terapką ponieważ zawodowo robię coś innego, jednak nie wiem czy wychodzi nam to na dobre czy nie krzywdzę tym jego i siebie |
|
|
|
|
Żeglarz
Gaduła
Pomógł: 31 razy Dołączył: 04 Paź 2010 Posty: 991
|
Wysłany: Wto 22 Sty, 2013 09:22
|
|
|
Jak znam tą dolegliwość, to On potrzebuje 100% Twojej uwagi.
I zrobi "wszystko", żeby tą uwagę skierować na siebie.
Ile w Waszych rozmowach jest o Tobie, a ile o Nim? Ile o Was, Waszych dzieciach, rodzinie, a ile o Nim?
Czy pasuje Tobie rozmawianie wyłącznie o Nim?
Jezeli taka sytuacja jest, to nie jest zdrowa. Ale jak ma być zdrowa, skoro z taką dolegliwością ma się do czynienia? On się nie zmieni, bo to jest zakodowane tak głeboko w osobowości, że musiałby zdarzyć się cud.
Dopóki Tobie jest z tym dobrze to na siłę przecież nie musisz tego zmieniać.
Bądź w zgodzie ze sobą. |
|
|
|
|
ewa34
Małomówny ewa34
Dołączyła: 18 Wrz 2012 Posty: 81
|
Wysłany: Wto 22 Sty, 2013 11:49
|
|
|
Żeglarzu
Dziękuję za tą odpowiedź
Masz rację, że tą sytuację ciężko zmienić to długotrwały proces, wieloletni i nie wiadomo czy kiedykolwiek dojdzie ta sytuacja do normy i co jest normą Decydując się na zycie w takim związku mam tego pełną świadomość!
Rozmawiamy godzinami nie tylko o nim ale i o mnie o tym jak ja się czuję i o dzieciach i o rodzicach, o wszystkim. Taka gadatliwa rodzinka
Patrząc na te wszystkie lata razem widzę, że ważne jest dla D. że może wszystko omówić i widzę tego efekty!
Zastanawiałam się nad tym, co kiedyś powiedziałeś, że jest to choroba postępująca i że tak jak jest teraz będzie za dziesięć lat. Analizowałam jednak nasze życie wspólne po ostatnim zjeździe i widzę bardzo wyraźnie, że jednak w tym przypadku nasze rozmowy i leczenie przynoszą rewelacyjny skutek To co działo się 5 czy 6 lat temu było jakimś koszmarem i nigdy w życiu nie chciałabym do tego wrócić. Co nie oznacza, że chce by zostało tak jak jest teraz. Chcę iść do przodu i więcej czasu poświęcać sobie
Mam jednak wiele obaw czy mu pomagam czy przeszkadzam teraz, kiedy już jakoś sobie radzi może powinnam ograniczyc to wsparcie? jednak czy wtedy nie odczyta tego jako odsunięcie się, brak zainteresowania dalszym leczeniem? A może zrobi się bardziej samodzielny i już w tej chwili poradzi sobie?
Ja wiem co robić dla siebie i wielkimi krokami wprowadzam to w życie. Dbam o siebie i swoje uczucia jasno mówiąc czego potrzebuje
Co robić? Jak żyć Panie Premierze, Jak żyć? |
|
|
|
|
Jo-asia
Upierdliwiec miłośniczka
Pomogła: 59 razy Wiek: 53 Dołączyła: 10 Sie 2012 Posty: 2955 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Wto 22 Sty, 2013 12:12
|
|
|
ewa34 napisał/a: | Mam jednak wiele obaw czy mu pomagam czy przeszkadzam teraz, kiedy już jakoś sobie radzi może powinnam ograniczyc to wsparcie? |
a rozmawiałaś z nim o tym? o swoich obawach?
może on czuje podobnie? tylko nie chce abyś Ty pomyślała, że on się odsuwa? |
_________________ ...Jak tak płaczę, to mi lepiej i przestaje mnie dobijać nieuchronność przemijania.. |
|
|
|
|
ewa34
Małomówny ewa34
Dołączyła: 18 Wrz 2012 Posty: 81
|
Wysłany: Wto 22 Sty, 2013 12:19
|
|
|
Muszę przyznać, że jeszcze niedawno, pół roku temu bylam może nie tyle kontrolująca, co nadopiekuńcza Zbyt często wyręczałam D. w róznych codziennych sytuacjach. Jednak to wynikało z tego, że kiedyś był całkowicie nieporadny, nawet listonoszowi bał się otworzyć drzwi (cierpi a może cierpiał na bardzo zaawansowaną fobie społeczną).
Już tego nie robię!!!!!
Oddzieliłam nasze obowiązki grubą kreską, oboje wiemy kto za co odpowiada Bardzo dobrze z resztą wywiązuje się ze swoich zadan, a ja mam więcej czasu dla siebie. Nie organizuję mu już życia, sam musi decydować co robi. |
|
|
|
|
Żeglarz
Gaduła
Pomógł: 31 razy Dołączył: 04 Paź 2010 Posty: 991
|
Wysłany: Wto 22 Sty, 2013 12:25
|
|
|
ewa34 napisał/a: | To co działo się 5 czy 6 lat temu było jakimś koszmarem i nigdy w życiu nie chciałabym do tego wrócić. |
A może zmieniłaś się Ty, a z tym Twoje postrzeganie sytuacji?
A może dostosowanie Twoich zachowań do możliwości Twojego męża powoduje tą zmianę, którą uznajesz za pozytywną? I która może dla Ciebie, dla Was być pozytywną jeżeli obojgu Wam to odpowiada.
Najważniejszy w tym wszystkim jest Twój spokój ducha. |
|
|
|
|
ewa34
Małomówny ewa34
Dołączyła: 18 Wrz 2012 Posty: 81
|
Wysłany: Wto 22 Sty, 2013 12:30
|
|
|
Jo-asia napisał/a: |
a rozmawiałaś z nim o tym? o swoich obawach?
może on czuje podobnie? tylko nie chce abyś Ty pomyślała, że on się odsuwa? |
Masz rację skoro o wszystkim rozmawiamy, to czemu nie o tym? Spróbuję to wyjaśnić
Tak sobie myślę, że to i tak nie rozwieje wszystkich moich wątpliwości bo nawet kiedy powie, że chce takiego wsparcia jak do tej pory, to czy mu tym nie szkodzę? |
|
|
|
|
Żeglarz
Gaduła
Pomógł: 31 razy Dołączył: 04 Paź 2010 Posty: 991
|
Wysłany: Wto 22 Sty, 2013 12:54
|
|
|
ewa34 napisał/a: | Tak sobie myślę, że to i tak nie rozwieje wszystkich moich wątpliwości bo nawet kiedy powie, że chce takiego wsparcia jak do tej pory, to czy mu tym nie szkodzę? |
Myśle, że ze swoimi watpliwościami powinnaś w takim razie pójść do fachowców.
Bo jaki rodzaj wsparcia jest pomocny, a jaki szkodliwy dla Twojego męża to chyba nikt tu na forum Ci nie odpowie. Jego problemy nie są związane bezpośrednio z uzależnieniem tylko z zaburzeniami osobowości i nie podlegają tym samym schematom co choroba uzależnieniowa, chociaż niektóre objawy są podobne.
|
|
|
|
|
staaw
Uzależniony od Dekadencji
Pomógł: 125 razy Wiek: 52 Dołączył: 18 Sie 2010 Posty: 9025
|
Wysłany: Wto 22 Sty, 2013 13:21
|
|
|
A jakbyć tak prosto w oczy zapytała jakiego wsparcia oczekuje?
Wtedy znała byś jego potrzeby i swoje możliwości... byłby punkt wyjścia do negocjacji... |
_________________ Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie |
|
|
|
|
|