Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
wątek igły
Autor Wiadomość
igła 
Towarzyski
szukam siebie



Pomogła: 3 razy
Wiek: 51
Dołączyła: 14 Lut 2012
Posty: 127
Skąd: Krakow
Wysłany: Sob 22 Wrz, 2012 03:14   

Dzięki Pawle,

Jest właśnie tak jak mówisz. Miotam się, ale dobrze zdaję sobie sprawę, jak jest. Ja po prostu kocham mojego męża. Chyba jeszcze bardziej niż jego wszystko to, co razem przez te lata osiągnęliśmy. Co ja osiągnęłam. Dzięki swojej upartości, ale też z dużym, wzajemnym wsparciem.

Wiele o alkoholiźmie się nauczyłam, jeszcze więcej o sobie samej. Nie pozwolę sobą manipulować. Doznam wiele cierpienia znowu, tak. Ale bez cierpienia i odważnego patrzenia realnie na to, co było, jest i będzie nie da się wzrastać.

Myślę, że sobie to wszystko poukładam.

Muszę też dodać, że mój tryb gotowości bojowej, to zwiększone zapotrzebowanie na dbanie o swój wygląd, lepsza organizacja pracy, efektywność, nie mówiąc o wskoczeniu w mniejsze ciuchy. Kulka w brzuchu, to taki wielki robal, który zagrzewa do walki. Jest to wszystko oczywiście nienormalne, ale jako współuzależnionej w kryzysie wydzielają mi się endorfiny chyba. Aha, przypomniało mi się, że to podniecenie nazywa się huśtawką emocjonalną i że oznacza że na drugi dzień ma się depresję, a przynajmniej sporą obniżkę formy.
_________________
 
     
Żeglarz 
Gaduła



Pomógł: 31 razy
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 991
Wysłany: Sob 22 Wrz, 2012 23:28   

igła napisał/a:
Doznam wiele cierpienia znowu, tak. Ale bez cierpienia i odważnego patrzenia realnie na to, co było, jest i będzie nie da się wzrastać.

Myślę, że sobie to wszystko poukładam.

Muszę też dodać, że mój tryb gotowości bojowej, to zwiększone zapotrzebowanie na dbanie o swój wygląd, lepsza organizacja pracy, efektywność, nie mówiąc o wskoczeniu w mniejsze ciuchy. Kulka w brzuchu, to taki wielki robal, który zagrzewa do walki. Jest to wszystko oczywiście nienormalne, ale jako współuzależnionej w kryzysie wydzielają mi się endorfiny chyba. Aha, przypomniało mi się, że to podniecenie nazywa się huśtawką emocjonalną i że oznacza że na drugi dzień ma się depresję, a przynajmniej sporą obniżkę formy.


Witaj,
Wg mnie to co tu napisałaś nie jest dla Ciebie dobre.
Powinnaś raczej dążyć do osiągnięcia stanu spokoju, a w następnej kolejności szczęścia. Trwanie w złej dla siebie sytuacji prędzej, czy później zniszczy Ciebie.
Tak kulka w brzuchu, to jest uczucie przy wydzielającej się adrenalinie (endorfiny powodują uczucie szczęścia, natomiast adrenalina wyostrza zmysły, pobudza) i gdy jej poziom zaczyna opadać wówczas odczuwane jest wyczerpanie. Pod jej wpływem nie ma się ochoty na jedzenie, co sprzyja chudnięciu, tak upragnionemu przez wszystkie kobiety :) .
Przemyśl ten scenariusz jeszcze raz. Zadaj sobie jeszcze raz pytanie, co jest dla Ciebie najważniejsze. Ze swoich odpowiedzi odrzuć te, które mają jakikolwiek związek z oczekiwaniami dotyczącymi zmiany zachowania męża.
Na podstawie pozostałych odpowiedzi zweryfikuj swój scenariusz.

Czy Ty Igiełko chodziłaś, albo chodzisz na terapię? Pytam, bo nie pamiętam z Twoich wcześniejszych postów, a mam wrażenie jakbyś nie przepracowywała siebie.
 
     
igła 
Towarzyski
szukam siebie



Pomogła: 3 razy
Wiek: 51
Dołączyła: 14 Lut 2012
Posty: 127
Skąd: Krakow
Wysłany: Nie 23 Wrz, 2012 06:13   

Pawle,

tak, masz rację z ta adrenaliną. U mnie jeszcze następuje silne zafałszowanie rzeczywistości w trudnych momentach. Nie chodzi nawet o to, że sama siebie oszukuję, ale po prostu czerpię z trudnych sytuacji przyjemność jakąś patologiczną. Tak było, jak na początku mojej drogi mąż dopuścił się rękoczynów. Moja terapia zaczęła się od tego, że poszłam z uśmiechem na gębie do poradni i z dumą oświadczyłam dziewczynie robiącej pierwszy wywiad, że może mnie poobijał trochę, ale walczyłam jak lew i dopiero jak doszło do podduszania, to zaczęłam wołać dzieci na pomoc. Dopiero tam, zobaczyłam jak wiele zafałszowuję. Przy okazji, mam na szczęście prawidłowe odruchy w działaniu, bo wtedy od razu zadzwoniłam na policję, poszłam na obdukcję na drugi dzień i na terapię.

Dziś, po roku, bardziej zapisuję te stany, bo one po prostu są. Zdaję sobie sprawę z ich istnienia, rozpoznaję je i staram się z nimi nie identyfikować.

Dlatego też dążenie do szczęścia w stanie kryzysu.... muszę uważać na to, żeby nie zaślepić się po raz kolejny. Nie wejść na ścieżkę szukania własnej satysfakcji, udowadniania, że druga strona jest gorsza, złośliwości i zaślepienia na rzeczywistość. Zamieniania bólu i cierpienia na paskudną ochotę skopania mu tylnej części ciała.

Wczoraj porozmawialiśmy w miarę spokojnie i sensownie. Jest to bardzo trudne dla nas, bo on jest jeszcze lepszy w zafałszowywaniu rzeczywistości niż ja. On ma tendencję do przerzucania odpowiedzialności na drugą osobę, a ja do brania winy na siebie, co objawia się atakowaniem go i na siłę udowadnianiu, że nie ma racji. Da się rozmawiać w takich pogmatwanych warunkach, wtedy kiedy ja z emocji przerzucam się na logikę, nie daję się wkręcić i wyłapuję jego przewrotne ustawianie spraw i odwracanie kota ogonem.


Rozmawialiśmy o tej sytuacji. Ja o zabezpieczeniu siebie i dzieci, o tym, że jeżeli sąd zdecyduje, że alkoholizm nie jest ważnym powodem, to po prostu przegram sprawę. Że nie jest moim celem pranie brudów w sądzie, bo przecież nie chodzi mi o rozwód, tylko o ochronę domu i mieszkania, przed ewentualnymi dłużnikami. On stwierdził, że zgodzi się na notarialną. Mi notarialna się nie opłaca, bo nic nie daje oprócz tego, że zamyka mi drogę do dzielenia się jego zarobkami, bo każdy pracuje na siebie. Ale zaproponowałam mu z notarialną rozdzielczością, notarialny podział majątku i zapisanie mieszkania i 3/4 domu na mnie, a jemu zostawienie firmy i wpływów z niej. W związku z tym, że on inwestuje w dom, a nie ja, nawet było by OK jak by miał 1/2 domu. On się boi, że ja go kopnę w tyłek i zostanie bez domu, który kocha i bez mieszkania. A ja wiem, że nawet gdy będzie miał 1/100 domu, to z niego się nie wyprowadzi, bo go kocha. Ja wolę mieszkać w mieście, w bloku i w razie draki i tak on dostanie dom, co najwyżej mi da trochę kasy. Myślę, że taki będzie efekt ugody.

Twoje słowa, Paweł, umacniają mnie, dzięki. Wiem, że idę dobrą drogą. Dzieje się tak jak piszesz. Odrzuciłam chęć udowodnienia mu, że jest pieprzonym alkoholikiem, który w każdej chwili może rujnować rodzinę, na rzecz rozsądnego zabezpieczenia siebie i dzieci.


Mąż powiedział, że w sądzie byłam tak agresywna do jego adwokata, że ten się mnie bał, współczuł mu pożycia i gratulował, że 18 lat w kieracie wytrzymał. Coś w tym było, bo ja sama czułam ogromną nienawiść do tej biednej papugi. Byłam sama zdziwiona moimi uczuciami.
Więc zdanie: w sądzie zachowałam się z wrodzoną godnością, zamieńcie sobie na jakieś inne :) .

Chodzę, chodzę na terapię, pracuję nad sobą. Wiesz, ja jestem też ogromną optymistką i nawet w robalu w brzuchu znajdę sobie od razu plusy. Tak mam po prostu i jest to moje przekleństwo, ale też i wielka siła.
_________________
Ostatnio zmieniony przez igła Nie 23 Wrz, 2012 06:17, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Żeglarz 
Gaduła



Pomógł: 31 razy
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 991
Wysłany: Nie 23 Wrz, 2012 09:02   

Witaj,
Zbyt długie funkcjonawanie na adrenalinie jest niebezpieczne dla zdrowia. Wyczerpiesz się i możesz zapaść na zdrowiu.
Są różne rozdzielności, w tym również chyba i taka, która zabezpiecza udział w dochodach małżonka. Sprawdź to dobrze.
Jeszcze raz zachęcam Ciebie do zrobienia analizy, co jest dla Ciebie najważniejsze. Poukładania sobie w kolejności ważności i pod to planowania własnych działań.
Np. czy mieszkanie i dom są ważniejsze od spokoju i zdrowia?
Wiem, że wszystkie te sprawy są bardzo ważne, ale to chodzi o priorytety i optymalne (nie zawsze w pełni satysfakcjonujące) dostosowanie działań.
Np dla mnie, podejmując decyzję o wyprowadzce z domu, priorytem było odizolowanie dzieci i siebie od destrukcyjnych zachowań żony i ochrona w ten sposób naszego zdrowia psychicznego.
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Nie 23 Wrz, 2012 09:11   

igła napisał/a:
i nawet w robalu w brzuchu znajdę sobie od razu plusy. Tak mam po prostu i jest to moje przekleństwo, ale też i wielka siła.

no nie wiem, czy to optymizm :/ Raczej brak miłości do samej siebie.
Robala należy podtruwać powoli, czasem jedna piguła nie starczy. I tak systematycznie, powoli, bo robale nie są sympatyczne i robalom mówimy stanowcze NIE. A na robale najlepszą tabletką jest polubienie siebie a nawet pokochanie siebie.
igła napisał/a:
czerpię z trudnych sytuacji przyjemność jakąś patologiczną.

też tak miałam - czasem się jeszcze na tym łapię. Ot... uzależnienie od adrenaliny... Pamiętam, ja terapka mi tłumaczyła, że powoli organizm musi się przyzwyczajać do bardziej normalnych stanów... Bo mi takie normalne życie wydawało się jakieś nudne...za spokojne.... Ale teraz coraz bardziej uczę się cieszyć z tej normalności i spokoju...
_________________

 
     
Żeglarz 
Gaduła



Pomógł: 31 razy
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 991
Wysłany: Nie 23 Wrz, 2012 09:31   

pietruszka napisał/a:
Ot... uzależnienie od adrenaliny... Pamiętam, ja terapka mi tłumaczyła, że powoli organizm musi się przyzwyczajać do bardziej normalnych stanów... Bo mi takie normalne życie wydawało się jakieś nudne...za spokojne.... Ale teraz coraz bardziej uczę się cieszyć z tej normalności i spokoju...

No właśnie, też o tym myślałem.
 
     
igła 
Towarzyski
szukam siebie



Pomogła: 3 razy
Wiek: 51
Dołączyła: 14 Lut 2012
Posty: 127
Skąd: Krakow
Wysłany: Nie 23 Wrz, 2012 13:12   

Ale przecież niemożliwe jest bycie szczęśliwym przez cały czas. Robal - to symbol bardziej trudnej sytuacji, kryzysu. Niemożliwe jest Pietruszko po prostu, ot takie pozbycie się trosk. Taka próba może prowadzić co najwyżej do utraty wiary we własne działania. Bo jest wiele rzeczy na które nie mam wpływu, a z którymi muszę się pogodzić. Lub takich które wymagają ode mnie długofalowych działań, zanim się z nimi uporam. I wtedy robal siedzi.

Ale tak, zdaję sobie sprawę ze szkodliwości tego ekscytowania się tym, co się dzieje. Zachowuję się wtedy głośno, nienaturalnie, wesoło. Nie dopuszczam do siebie bólu i cierpienia. Jeżeli już to złość, nienawiść, zazdrość. Na szczęście rozum wie swoje i działa w miarę poprawnie.

dziękuję Wam bardzo za Wasze słowa, dobrze jest widzieć jak to wygląda z dystansu.
_________________
 
     
Klara 
Uzależniony od Dekadencji


Pomogła: 264 razy
Dołączyła: 24 Lis 2008
Posty: 7861
Wysłany: Nie 23 Wrz, 2012 13:21   

igła napisał/a:
Bo jest wiele rzeczy na które nie mam wpływu, a z którymi muszę się pogodzić.

Jeśli się RZECZYWIŚCIE pogodzisz, to robal utraci pożywkę i zaniknie.
_________________
"Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
 
     
olga 
Uzależniony od netu



Pomogła: 77 razy
Dołączyła: 01 Wrz 2011
Posty: 4353
Skąd: Hagen
Wysłany: Nie 23 Wrz, 2012 14:53   

Klara napisał/a:
Jeśli się RZECZYWIŚCIE pogodzisz, to robal utraci pożywkę i zaniknie.


:tak:
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 54
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5443
Wysłany: Nie 23 Wrz, 2012 16:39   

igła napisał/a:
Ale przecież niemożliwe jest bycie szczęśliwym przez cały czas.

A co dla Ciebie Igiełko jest szczęściem?

igła napisał/a:
Nie dopuszczam do siebie bólu i cierpienia.

dzisiaj wiem, że zdrowiej jest ten ból i cierpienie dopuścić, przeżyć, w jakiś sposób "przepuścić przez siebie", wypłakać, odreagować, posłuchać co te uczucia mi mówią, zaakceptować siebie w tym bólu, cierpieniu, rozpaczy, smutku i.... wrócić do równowagi. I ile przyjemne uczucia łatwiej przeżywać (nie zawsze, bo ja się uczyłam "na nowo" zapomnianej radości) o tyle mnie przyjemne trudniej jest przyjąć i odpowiednio się sobą zająć w kryzysie, trudnej sytuacji życiowej, radzeniu sobie ze stratą...

igła napisał/a:
Na szczęście rozum wie swoje i działa w miarę poprawnie.

U mnie ten rozum działał za dobrze, skutkiem zamieniałam się w robota, co prawda myślącego, ale odciętego od świata własnych emocji.
_________________

 
     
Żeglarz 
Gaduła



Pomógł: 31 razy
Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 991
Wysłany: Nie 23 Wrz, 2012 16:41   

Klara napisał/a:
Jeśli się RZECZYWIŚCIE pogodzisz, to robal utraci pożywkę i zaniknie.

Dokładnie. Wiesz jaki ja mam teraz w sobie spokój? Nic mnie nie drąży, żadne robale. Chyba, że takie o których nie wiem :wysmiewacz:
Ostatnio zmieniony przez Żeglarz Nie 23 Wrz, 2012 16:41, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
igła 
Towarzyski
szukam siebie



Pomogła: 3 razy
Wiek: 51
Dołączyła: 14 Lut 2012
Posty: 127
Skąd: Krakow
Wysłany: Nie 23 Wrz, 2012 17:46   

Co jest dla mnie szczęściem? Trudne pytanie, bo wymaga ode mnie pogrzebania w środku. Ominięcie tego zafałszowanego obrazu, który mi się pcha przed oczy. Nie mogę się odwołać do moich uczuć, bo one mi płatają psikusy, a raczej muszę w sobie odnaleźć te prawdziwe, a nie te które przysłaniają tylko ból i cierpienie, czasami rozczarowanie. I chyba te poszukiwania sprawiają mi radość i satysfakcję. Pokonywanie swoich małostek i szukanie siebie. Budowanie granic, a jednocześnie ustępowanie. Ja wiem już jak ważne jest bycie w zgodzie z samą sobą.
_________________
 
     
igła 
Towarzyski
szukam siebie



Pomogła: 3 razy
Wiek: 51
Dołączyła: 14 Lut 2012
Posty: 127
Skąd: Krakow
Wysłany: Pon 24 Wrz, 2012 07:17   

Chciałam napisać o tym, co w środku.

Pamiętam jak byłam mała i wskakiwałam na kolana mojemu tacie, przyciskałam jego twarz do mojej i obejmowałam go z całych sił, on śmiał się i wołał idź precz, zarazo...

Wiele lat później na siłę wpychałam się do mojego męża, a on ze zniecierpliwieniem mówił: daj mi spokój, stara. A ja żebrałam o czułość, bo wydawało mi się, że bez tego uschnę.

Zdarza mi się jeszcze, na siłę szukać akceptacji, ciepłych uczuć, odwzajemnienia tego, co czuję. Ale przekonałam się, że warto pokonywać zachciejstwa tej małej dziewczynki, a jeszcze lepiej poszukać w sobie tego, co potrzebuję i czego u innych nie mogę zabrać.

Jest we mnie cały czas walka wewnętrzna, z samą sobą, w mniejszym lub większym stopniu. Jest robal, w związku z tym. Ale też jestem już na etapie kiedy zaczyna być widać efekt mojej pracy nad sobą. Doszłam do takiego momentu, kiedy mam pewność, że niezależnie od tego, co na zewnątrz, to w moim środku będzie dobrze.

Ufam sobie coraz bardziej, coraz mniej boję się tego, co we mnie siedzi, potrafię odróżnić to, co ważne, od tego z czego mogę rezygnować.
_________________
 
     
luana 
Gaduła


Pomogła: 3 razy
Dołączyła: 16 Lis 2010
Posty: 509
Skąd: niemcy
Wysłany: Pon 24 Wrz, 2012 08:16   

igła napisał/a:
Zdarza mi się jeszcze, na siłę szukać akceptacji, ciepłych uczuć, odwzajemnienia tego, co czuję. Ale przekonałam się, że warto pokonywać zachciejstwa tej małej dziewczynki, a jeszcze lepiej poszukać w sobie tego, co potrzebuję i czego u innych nie mogę zabrać.


znam dobrze to uczucie. Ja tez na sile szukalam uznania,milosci w alkoholiku.
Daremnie.
Nikt nie jest w stanie zaspokoic niedoboru uczucia, akceptacji, uznania zaznanych w dziecinstwie, procz nas samych.

Po odejsciu od alko wpadla mi w rece ksiazka "pokochac siebie"
Byla nudna. Czytalam strone po stronie, a w glowie myslalam bla-bla-bla.
Ale jedno zdanie zapamietalam:
Czlowiek jest w stanie uszczesliwic siebie sam. Nie potrzebuje do tego niczego i nikogo z zewnatrz. Od urodzenia zostal wyposarzony w instrumety do bycia szczesliwym.
Jednak malo kto wie , jak ich uzyc.
Ale moze sie tego nauczyc, a nie bedzie juz potrzebna
igła napisał/a:
Jest we mnie cały czas walka wewnętrzna


i wlasnie wyglada to mniej wiecej tak
igła napisał/a:
Doszłam do takiego momentu, kiedy mam pewność, że niezależnie od tego, co na zewnątrz, to w moim środku będzie dobrze.

i o to chodzi :)
_________________
nie rezygnuje z celu tylko dlatego, ze osiagniecie go wymaga czasu
czas i tak uplynie....
 
     
ewa29 
Gaduła



Pomogła: 5 razy
Wiek: 43
Dołączyła: 11 Sty 2012
Posty: 906
Skąd: woj.łódzkie
Wysłany: Czw 11 Paź, 2012 20:45   

Witaj Aniu co tam u Ciebie?? Odezwij się :) Pozdrawiam :)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,45 sekundy. Zapytań do SQL: 12