Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Role DDA i DDD w dysfunkcyjnej rodzinie
Autor Wiadomość
vilemo 
Towarzyski
koalka, DDD



Wiek: 49
Dołączyła: 06 Mar 2012
Posty: 254
Skąd: nibylandia
Wysłany: Pią 30 Lis, 2012 13:48   

Z tego co widzę, to i u mnie można co nieco zdiagnozować.
Dziecko- bohater to ja- chluba dziadków i matki samotnie mnie wychowujacej.
Zawsze sama, zawsze najlepsza.
Tak naprawdę większość ciepła domowego miałam bardziej ze strony babci a nie mamy, bo ona była zajęta- najpierw imprezami, potem praca i kolejnymi kandydatami na"tatusia".
A jak babcia zmarła, to już musiałam sobie radzic sama.
Potem gdy byłam w ósmej klasie- podjęłą decyzję że wyjedzie za granicę.
Miało byc na góra rok, było 15 lat.
Zostałam sama z dziadkiem.....
Znowu bohaterka , radząca sobie z domem i nauką i pomocą w gospodarstwie.

Teraz widzę, ze to normalna rodzina nie była- bo matka niedorosłą do swojej roli i dziadek wychowany jeszcze przed wojną.
Mam rację?
_________________
Nic nie jest tak trudne do rozpoczęcia, niebezpieczne do przeprowadzenia i nie gwarantujące powodzenia jak wprowadzanie nowego porządku rzeczy. Machiavelli
 
 
     
Enja 
Towarzyski
3xTAK



Pomogła: 9 razy
Dołączyła: 26 Lis 2012
Posty: 308
Skąd: Metropolis
Wysłany: Nie 02 Gru, 2012 13:56   

Ja byłam dzieckiem niewidzialnym. Zawsze odkąd pamiętam. Wiedziałam, że moim jedynym obowiązkiem jest nie sprawianie kłopotów. I trwa to do dzisiaj. Nie daję sobie prawa do zaspakajania swoich potrzeb. Zresztą tak naprawdę nawet tych potrzeb nie umiem zdefiniować.

„Zawsze odkąd pamiętam” – kiedy to przeczytałam, stwierdziłam, że to przecież niemożliwe. Nie mogłam się taka urodzić. Jakieś postępowanie moich rodziców musiało być przyczyną wykształcenia się takiej postawy. Ale najwcześniejszy epizod jaki pamiętam miał miejsce chyba jak miałam ok. 4-5 lat. W niedzielę wstawałam wcześnie, kiedy jeszcze wszyscy spali, przymykałam drzwi do swojego pokoju i po cichutku zajmowałam się sobą. Oglądałam książeczki, rysowałam. W życiu nie przyszłoby mi do głowy, żeby na przykład wpaść do rodziców do łóżka na poranne przytulanki.

Jak sięgam pamięcią jeszcze głębiej, to mam poczucie, że zawsze byłam sama, a w kontakcie z rodzicami kontrolowałam swoje zachowanie, nieustannie sprawdzając, czy wszystko co robię jest przez nich akceptowane. Karą za niewłaściwe zachowanie, było odesłanie mnie do mojego pokoju. Nie byłam bita, ani nikt na mnie nie krzyczał, ale również nikt ze mną nie rozmawiał i niczego nie tłumaczył .
_________________
Błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi
 
     
ja 
Towarzyski
współuzależniona, DDA i licho wie co jeszcze ;)



Pomogła: 8 razy
Wiek: 40
Dołączyła: 21 Lis 2012
Posty: 449
Skąd: śląskie
Wysłany: Nie 02 Gru, 2012 15:55   

A ja to typowy bohater. Zawsze taka samodzielna ze sie slabo robi. Troche sie butowalam ale jakos mi z tym nie bylo dobrze. Wyszlam za maz wczesnie bo myslalam, ze sama sobie stworze szczesliwy dom. Taki ktorego nie mialam. cf2423f
_________________
Nic nie może przecież wiecznie trwać.
 
     
Agulka76 
Towarzyski
Agulka76



Wiek: 48
Dołączyła: 27 Lis 2012
Posty: 143
Wysłany: Nie 02 Gru, 2012 16:50   

Paniusia, jakbym o sobie czytała. B :? yłam dokładnie taka sama. Tylko mój ojciec jak byłam straszył mnie ze więcej mi nie pomoże ze mam na niego nie liczyć bo np nie chciałam zgasić światła lub opróżnić mu popielniczki albo z jakiegoś innego błahego powodu.A do tego mama chorowała psychicznie i zabierali ja do szpitala.Miałam i mam olbrzymie poczucie winy ze chorowała przeze mnie bo nie byłam wystarczająco grzeczna :? A ja zawsze zajmowałam się sobą.Czytałam książki układałam puzzle sprzątałam swój pokój nigdy nigdzie nie chodziłam rzadko ktoś do mnie przychodził..,Taka właśnie niewidzialna byłam
 
     
vilemo 
Towarzyski
koalka, DDD



Wiek: 49
Dołączyła: 06 Mar 2012
Posty: 254
Skąd: nibylandia
Wysłany: Nie 02 Gru, 2012 16:54   

ja napisał/a:
A ja to typowy bohater. Zawsze taka samodzielna ze sie slabo robi. Troche sie butowalam ale jakos mi z tym nie bylo dobrze. Wyszlam za maz wczesnie bo myslalam, ze sama sobie stworze szczesliwy dom. Taki ktorego nie mialam. cf2423f


Mnie tak sie marzył szczęśliwy dom, że tuż po maturze zaszłam w ciążę z chłopakiem, z którym nie udało się niestety stworzyć żadnej rodziny, ba nie chciał nawet uznać mojego syna.
Jak ja wtedy zawiodłam moją rodzinę.... Wtedy tak rozpaczliwie starałam się wszystkim pokazać że sobie poradzę mimo, tego że mam małe dziecko.
Skończyłam studium, potem poszłam na studia.
I w między czasie pojawił się P. świeżo po tym jak rozstał się z żoną.
Prawił mi komplementy, że ze mną na pewno mu sie uda stworzyć lepszy związek, bo ona go nie rozumiała, a ja jestem zupełnie inna,że mojego syna będzie traktował jak swojego.
I osaczył mnie jak pająk muchę.
A ja tylko chciałam mieć prawdziwą rodzinę, w której rodzice sie kochają, a dzieci mają do kogo mówić mamo i tato.
_________________
Nic nie jest tak trudne do rozpoczęcia, niebezpieczne do przeprowadzenia i nie gwarantujące powodzenia jak wprowadzanie nowego porządku rzeczy. Machiavelli
 
 
     
Enja 
Towarzyski
3xTAK



Pomogła: 9 razy
Dołączyła: 26 Lis 2012
Posty: 308
Skąd: Metropolis
Wysłany: Nie 02 Gru, 2012 20:09   

Agulka, miałaś bardzo dramatyczne dzieciństwo :pocieszacz: Wyobrażam sobie, że dla dziecka choroba matki jest ciężarem nie do udźwignięcia. Tym bardziej, że nie miałaś wsparcia ze strony ojca.
Mnie poczucie winy ominęło, byc może dlatego, że uznałam iż osoba tak mało znacząca jak ja, nie może być niczemu winna.
_________________
Błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi
 
     
vilemo 
Towarzyski
koalka, DDD



Wiek: 49
Dołączyła: 06 Mar 2012
Posty: 254
Skąd: nibylandia
Wysłany: Nie 02 Gru, 2012 20:20   

Agulka76 napisał/a:
Paniusia, jakbym o sobie czytała. B :? yłam dokładnie taka sama. Tylko mój ojciec jak byłam straszył mnie ze więcej mi nie pomoże ze mam na niego nie liczyć bo np nie chciałam zgasić światła lub opróżnić mu popielniczki albo z jakiegoś innego błahego powodu.

Mój P. tak się czasami zachowuje w stosunku do córki.
Ale ona ma na szczęście dość silny kręgosłup i nie przejmuje się tymi tekstami.
Od czasu kiedy uświadomiłam sobie jaka choroba rządzi jej ojcem, staram się jej tłumaczyć jak najwięcej a ze swojej strony dawać dużo miłości i aprobaty, I widzę, ze to działa.
_________________
Nic nie jest tak trudne do rozpoczęcia, niebezpieczne do przeprowadzenia i nie gwarantujące powodzenia jak wprowadzanie nowego porządku rzeczy. Machiavelli
 
 
     
olga 
Uzależniony od netu



Pomogła: 77 razy
Dołączyła: 01 Wrz 2011
Posty: 4353
Skąd: Hagen
Wysłany: Nie 02 Gru, 2012 22:11   

Vilemo :okok: cieszę się, że zaczęłaś mówić o sobie :buzki: to pierwszy krok do wyzdrowienia
Ostatnio zmieniony przez olga Nie 02 Gru, 2012 22:13, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
vilemo 
Towarzyski
koalka, DDD



Wiek: 49
Dołączyła: 06 Mar 2012
Posty: 254
Skąd: nibylandia
Wysłany: Pon 03 Gru, 2012 06:07   

olga napisał/a:
Vilemo :okok: cieszę się, że zaczęłaś mówić o sobie :buzki: to pierwszy krok do wyzdrowienia

Do tej pory Olgo nie mówiłam o tym, bo uważałam ze tak po prostu powinno być.
Szybko musiałam dorosnąć i dostosować się do tego , ze muszę sama prać gotować, sprzątać
i pomagać dziadkowi w gospodarstwie.
A i gdzieś pomiędzy- zdać egzaminy do liceum, uczyć się i zdać maturę.
_________________
Nic nie jest tak trudne do rozpoczęcia, niebezpieczne do przeprowadzenia i nie gwarantujące powodzenia jak wprowadzanie nowego porządku rzeczy. Machiavelli
 
 
     
Agulka76 
Towarzyski
Agulka76



Wiek: 48
Dołączyła: 27 Lis 2012
Posty: 143
Wysłany: Pon 03 Gru, 2012 07:28   

vilemo napisał/a:
Agulka76 napisał/a:
Paniusia, jakbym o sobie czytała. B :? yłam dokładnie taka sama. Tylko mój ojciec jak byłam straszył mnie ze więcej mi nie pomoże ze mam na niego nie liczyć bo np nie chciałam zgasić światła lub opróżnić mu popielniczki albo z jakiegoś innego błahego powodu.

Mój P. tak się czasami zachowuje w stosunku do córki.
Ale ona ma na szczęście dość silny kręgosłup i nie przejmuje się tymi tekstami.
Od czasu kiedy uświadomiłam sobie jaka choroba rządzi jej ojcem, staram się jej tłumaczyć jak najwięcej a ze swojej strony dawać dużo miłości i aprobaty, I widzę, ze to działa.

Tak Ci się tylko wydaje, ze ona się tym nie przejmuje.... Ja też się nie przejmowałam... A wylazło wszystko teraz po tylu latach...Mój ojciec tak samo teraz straszy moje dzieci i też niby nic sobie z tego nie robią.... Ale starszy syn już ma problemy emocjonalne, już mu się co jakiś czas zdarza się że ma załamanie nerwowe i zaczyna płakać z bezsilnosci i dopiero wtedy wyrzuca z siebie że dziadek go nie kocha.... cf2423f Dobrze że przeciwstawiasz się swojemu m. że mu zabraniasz tak traktować córkę...wierzę że ją ochronisz przed konsekwencjami....
 
     
Jo-asia 
Upierdliwiec
miłośniczka


Pomogła: 59 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 10 Sie 2012
Posty: 2955
Skąd: Katowice
Wysłany: Pon 03 Gru, 2012 07:46   

vilemo napisał/a:
Mój P. tak się czasami zachowuje w stosunku do córki.
Ale ona ma na szczęście dość silny kręgosłup i nie przejmuje się tymi tekstami.

sytuacja moja i córki była inna, nie mniej też uważałam, że ma "silny kręgosłup" i po niej to spływa 8|
poczytaj, jeśli chcesz wiedzieć jak było naprawdę... inna - moje drugie imie
_________________
...Jak tak płaczę, to mi lepiej i przestaje mnie dobijać nieuchronność przemijania.. 3r23
 
 
     
Agulka76 
Towarzyski
Agulka76



Wiek: 48
Dołączyła: 27 Lis 2012
Posty: 143
Wysłany: Pon 03 Gru, 2012 07:50   

vilemo napisał/a:
olga napisał/a:
Vilemo :okok: cieszę się, że zaczęłaś mówić o sobie :buzki: to pierwszy krok do wyzdrowienia

Do tej pory Olgo nie mówiłam o tym, bo uważałam ze tak po prostu powinno być.
Szybko musiałam dorosnąć i dostosować się do tego , ze muszę sama prać gotować, sprzątać
i pomagać dziadkowi w gospodarstwie.
A i gdzieś pomiędzy- zdać egzaminy do liceum, uczyć się i zdać maturę.

Vilemo nawet nie wiesz jak mi tym postem pomogłaś :lol: Ja dokładnie takie samo miałam podejście jak zmarła moja mama. Jak z automatu z dnia na dzień zaczęłam sprzątać, gotować ojcu i sobie, robić zakupy.... Miałam wyrzuty sumienia, ze w weekend znajomi wyciągają mnie np nad wodę a ojciec bez obiadu zostaje... a on jeszcze to potęgował, bo strzelał focha, że ja jadę a jego nie zabieram :? W wieku 17 lat zamiast myśleć o swoim rozwoju o studiach, to zajmowałam się ojcem, zrezygnowałam ze studiów bo musiałabym wyjechać.Poszłam do pracy zaraz po szkole i od tamtej pory tak zostało: praca dom, dom praca... Tyle ze doszedł m. i dzieci... No i w tym roku w kwietniu jeszcze doszła depresja i silna nerwica oraz stany lękowe... Całe życie myślałam tylko o innych, a nie o sobie... W dzieciństwie myślałam tylko zeby mamy nie zdenerwować,żeby się nie rozchorowała, byłam posłuszna ojcu zeby nie przestał mnie kochać ( bo też zdarzało się ze gdy byłam nieposłuszna mówił ze mnie nie będzie kochać cf2423f ) Jak zmarła mama to przejęłąm jej obowiązki domowe bo tak mnie wyszkolili...a o sobie nie myślałam wcale... i tak mi zostało, bo nawet teraz mam wyrzuty sumienia ze chodzę na terapię, bo przecież inni mają i mięli gorzej :? Nie potrafię zrobić coś tylko dla siebie, zeby się z tym nie gryźć... W zerszłym roku chodziłam na basen, odchudziłam się o 15 kg.. teraz nie chodzę i przytyłam spowrotem bo uważam, że nie powinnam się zajmować sobą tylko rodzina i dziećmi... i w chwili obecnej jestem na najlepszej drodze do rzucenia terapii bo m uważa, że wymyślam, i że nie powinnam chodzić bo mi nic nie jest :?
 
     
Agulka76 
Towarzyski
Agulka76



Wiek: 48
Dołączyła: 27 Lis 2012
Posty: 143
Wysłany: Pon 03 Gru, 2012 07:58   

Paniusia napisał/a:
Agulka, miałaś bardzo dramatyczne dzieciństwo :pocieszacz: Wyobrażam sobie, że dla dziecka choroba matki jest ciężarem nie do udźwignięcia. Tym bardziej, że nie miałaś wsparcia ze strony ojca.
Mnie poczucie winy ominęło, byc może dlatego, że uznałam iż osoba tak mało znacząca jak ja, nie może być niczemu winna.

Wiesz, ja dopiero teraz wiem że mam poczucie winy... u nas w domu nie rozmawiało o uczuciach... a mi nie wolno było się denerwować, płakać... bo potrafiłam się zanosić od płaczu, a raz nawet zemdlałam i zabrali mnie do szpitala. Matka twierdziła, ze mam słabe serce( co było nie prawdą, bo przebadałam się jak byłam dorosła i serce mam jak dzwon) od małego dawali mi środki uspakajające. Najpierw syropki potem mojej matki psychotropy, żebym tylko się nie denerwowała, żebym nic nie czuła,Podejrzewam, ( bo nie pamiętam)że jak mama była w szpitalu ja leciałam na środkach uspokajających bo tak ojcu było wygodniej..
 
     
Scarlet O'Hara 
Gaduła
Uzależniona od dekadencji



Pomogła: 7 razy
Dołączyła: 05 Lis 2012
Posty: 630
Skąd: dwanaście dębów
Wysłany: Sob 08 Gru, 2012 13:49   

pietruszka napisał/a:

A jak było u Was?


Ja byłam dzieckiem nie stwarzającym problemów.Zaradna,poukładana,dbająca o swoje interesy,dobrze się uczyłam, zawsze w pierwszej trójce klasowej.

Ojciec jak nie pracował to pił , jak był trzeźwy to był posągiem jak pijany to fantazjował,na poważne rozmowy go brało o życiu itp.itd.

Matka hipochondryczka (nerwica) zawsze wszyscy byli lepsi ,mądrzejsi a ten to a ten tamto ale to co ja było mało zauważane.
Jak ojciec pił i po imieninach w nocy wyzywał matkę od najgorszych w swoich pijackich omamach zazdrosci to ja wstawałam w nocy i robiłam "porządek".Stawałam w obronie matki gdy w tym czasie mój 2 lata młodszy brat"spał".
Miałam kiedyś do nich wiele żalu o pewne rzeczy.
Dziś kiedy sama jestem matką wiem,że wiele błędów robi się nieświadomie.Wiem ,że się starali,kochali nas i wychowywali najlepiej jak potrafili zważywszy na to,że sami mieli nie ciekawe dzieciństwo więc skąd mieli brać wzorce?
kiedyś były inne czasy i publikacje na temat alkoholizmu były mało dostępne więc skąd moja mama zależna od ojca miała szukać pomocy?
Moja mama sama DDA ,współuzależniona,mój ojciec DDA ,alkoholik podejrzewam ,że wtedy nawet nie istniało takie sformułowanie jak DDA .

Mój brat chodzi na terapię dla DDA ja nie czuję takiej potrzeby kopać i grzebać w dzieciństwie obwiniając niczym nie świadomych rodziców.
Wiem ,że chcieli dobrze i się starali ,wiem,że zrobiliby wszystko by włos z głowy mi/nam nie spadł ,że gdyby mogli nieba by mi/nam przychylili a to ,że po drodze robili błędy? Kto ich nie robi.

Mama zawsze wszystko widziała w czarnych kolorach,uprawiała czarnowidztwo," krakała " i zawsze wykrakała :) , bała się ryzyka,była i jest bierna ,kocha narzekać,użalać się nad sobą,na pytanie co tam słychać odp.jest jedna boli ją to czy tamto .Taka jest .Jednak kiedy chcę by ktoś mnie podniósł na duchu nie dzwonię do niej bo by mnie dobiła (nie celowo), jak zaczyna narzekać kończę rozmowę,nie podejmuję tematu i tak się przed tym bronię.

Z pełną świadomością mogę powiedzieć NIE MAM DO NICH O NIC ŻALU.

I tak naprawdę myślę sobie ,że gdyby nie ta postawa matki (której ja nie cierpiałam) nie byłabym dziś tym kim jestem.Zawsze starałam się być jej przeciwieństwem.
Jestem niezależna( zawsze byłam) ,zaradna,wymyślę,zorganizuję,załatwię zakombinuję, a jej jak ktoś nie dał to nie miała , jak ojciec nie zadbał to nie pogłówkowała całe życie nie pracowała i byla na łasce dając się poniżać a to już dla mnie jest nie do przyjęcia.
_________________
Jeśli masz problem, poznaj jego przyczynę a będziesz szczęśliwszy.
 
     
pietruszka 
Moderator


Pomogła: 232 razy
Wiek: 53
Dołączyła: 06 Paź 2008
Posty: 5423
Wysłany: Sob 08 Gru, 2012 14:35   

Scarlet O'Hara napisał/a:
obwiniając niczym nie świadomych rodziców.
Wiem ,że chcieli dobrze i się starali ,wiem,że zrobiliby wszystko by włos z głowy mi/nam nie spadł ,że gdyby mogli nieba by mi/nam przychylili a to ,że po drodze robili błędy? Kto ich nie robi.

myślę, że nie o to chodzi w całej terapii DDA/DDD.
Ba... mi właśnie po przepracowaniu dzieciństwa łatwiej było zamknąć przeszłość.
Dla mnie przepracowanie dzieciństwa było wpierw konfrontacją z bólem,cierpieniem, zaniedbaniem, które odczułam nie jako świadoma dorosła, ale jako nieświadome, bezbronne dziecko, które na siebie brało winę za zaniedbania w sferze emocjonalnej (w moim przypadku również fizycznej). Co z tego, że teraz jako dorosła potrafię spojrzeć mądrzej, bardziej wyrozumiale, z dystansem? U mnie wewnątrz i tak było pełno głęboko schowanego smutku, żalu, złości z dzieciństwa. Dopiero jak pozbyłam się tego balastu mogłam odetchnąć i zabrać się za naprawienie niedoborów, które potrzebuję jako osoba dorosła
_________________

 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,21 sekundy. Zapytań do SQL: 13