 |
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA "
czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...
|
Kobieta, która kocha za bardzo |
Autor |
Wiadomość |
Jras4
Docent

Pomógł: 11 razy Wiek: 49 Dołączył: 06 Paź 2008 Posty: 3301 Skąd: Siedlce
|
Wysłany: Śro 30 Lip, 2014 17:12
|
|
|
Jonsei wcale nie idzie o fizyczne coś tam z kims tam ale o czas w jakim to mówi i co z tą wiedzą stanie sie np za rok .. |
_________________ KATOLIK CZARNY PEDOFIL |
|
|
|
 |
Maciejka
Uzależniony od netu dawniej perełka


Pomogła: 65 razy Wiek: 52 Dołączyła: 28 Sty 2013 Posty: 3572
|
Wysłany: Śro 30 Lip, 2014 21:08
|
|
|
Witaj nie wiem czy ci to pomoże ale dla mnie świadomosc , ze to choroba powoduje ,ze traktuję taka osobe dobra na przykłdazie męża napisze, że traktuję jego picie czy uzaleznienie jak chorobe , że on tego nie robi celowo i staram sie dowiedziec jak mu pomóc, na czym to polega , ale pomóc tak żeby nie szkodzić. Uwalnia tak świadomośc od złosci i karania, od osądzania i byc moze wystawienia walizek za drzwi od razu jakby mi o tym powiedział. Ja chyba wolałabym wiedziec ,ze mój partner jest chory niż dowiedzieć się od niego,o tym niz ,pantoflową pocztą. |
_________________ [*] [*] [*] |
|
|
|
 |
Amy1983
Małomówny

Dołączyła: 27 Lip 2014 Posty: 61 Skąd: Skątowni
|
Wysłany: Czw 31 Lip, 2014 12:11
|
|
|
Nie.anioł napisał/a: | na miłość Boską nie obwiniaj siebie za emocje i stan innych.
|
Staram się, ale to już kolejna osoba. Kilka lat temu w ciągu roku oświadczyło mi się 4 mężczyzn . Później, gdy już byłam z M, zdarzyło mi się, że kolega sporo ode mnie starszy, również wymarzył sobie poślubienie mnie . Z żadną z tych osób nie byłam w związku, z żadną nie miałam kontaktów seksualnych. Więc przyciągam takich mężczyzn, coś robię podświadomie!!! Myślę, że mogę się podobać, ale żeby od razu chęć ślubowania? Przyznasz, dość rzadko zdarzają się takie sytuacje. Teraz mam w sobie taką obawę, że zaczynam się izolować, bywam niemiła do facetów.
perełka napisał/a: | Ja chyba wolałabym wiedziec ,ze mój partner jest chory niż dowiedzieć się od niego,o tym niz ,pantoflową pocztą. |
Myślę, że zasługuje na szczerość. A w temacie kolegi... Na razie nic nie mówiłam. M uważał już wcześniej, że tak właśnie jest, ja go nie słuchałam A tu taka bomba
Wczoraj mityng. Przeróżne różności się ze mną działy żeby się nie wybrać, ale podeszłam do tematu zadaniowo. I oczywiście nie żałuję. Słyszę jakie cuda dzieją się tam z ludźmi, jak inaczej zaczynają postrzegać swoje związki, swoje osoby, swoich partnerów. JA TEŻ TAK CHCĘ!!! Po mityngu uruchomiła mi się cudowna wdzięczność, spokój, radość. Niechaj trwa. |
|
|
|
 |
Amy1983
Małomówny

Dołączyła: 27 Lip 2014 Posty: 61 Skąd: Skątowni
|
Wysłany: Pią 01 Sie, 2014 08:45
|
|
|
Dziwny był wczoraj dzień... Niby wszystko ok, ale niepokój się pojawił.
Zauważyłam, że niedomówienie, niedopowiedzenia nakręcają moje myśli. Na początku nie umiałam skonkretyzować o co mi tak dokładnie chodzi, dopiero później porozmawiałam z M. i bardzo mnie uspokoił.
Wieczorem zrobił mi niespodziankę, zaprosił do kina. Bardzo się ucieszyłam Założyłam sukienkę, buty na obcasach, miałam nadzieję, że mu się spodoba. Gdy weszłam do samochodu, pierwsze co usłyszałam to drwiący głos, że mi "antenki stoją z zimna", a potem, że mi buty nie pasują. I nastrój padł Tak jakby to miało największe znaczenie. Zaczęły się przepychanki słowne. W końcu stwierdził, że nie będzie mi słodził jak inni faceci tylko po to żeby zaciągnąć mnie do łóżka Odechciało mi się wszystkiego. Po 1 czułam się niedoceniona. Po 2 wqrzałam się na siebie, że taka uwaga tak bardzo mnie zabolała, że miała na mnie wpływ W końcu stwierdził, że naprawdę ładnie wyglądam (mimo niepasujących butów), nie miało to już żadnego znaczenia... Zachował się jak d***.
Pokazało mi to jak bardzo moje poczucie wartości i własne zdanie są niepewne i uzależnione od niego. Nie mam pojęcia jak sobie z tym poradzić. Jeszcze rok temu spotkałabym się z kilkoma "kolegami", którzy udowodniliby mi, że M. się myli, teraz jestem z tym sama... |
|
|
|
 |
Jo-asia
Upierdliwiec miłośniczka

Pomogła: 59 razy Wiek: 51 Dołączyła: 10 Sie 2012 Posty: 2955 Skąd: Katowice
|
Wysłany: Pią 01 Sie, 2014 09:16
|
|
|
Amy1983 napisał/a: | Pokazało mi to jak bardzo moje poczucie wartości i własne zdanie są niepewne i uzależnione od niego. |
szczerze..nie wiem kiedy i jak, mi to "przeszło"
myślę, że i poczucie wartości a nade wszystko akceptacja siebie..taką jaką jestem, miała tu, kolosalne znaczenie
w każdym razie...jest do zrobienia
i "sama"....smakuje zupełnie inaczej..bo, po tym... nie ma wpływu opinia czy ocena, innych...szczególnie mężczyzn |
_________________ ...Jak tak płaczę, to mi lepiej i przestaje mnie dobijać nieuchronność przemijania.. |
|
|
|
 |
szika
Trajkotka Uzależniona i DDA


Pomogła: 39 razy Wiek: 51 Dołączyła: 30 Sie 2013 Posty: 1649
|
Wysłany: Pią 01 Sie, 2014 09:36
|
|
|
Amy1983 napisał/a: | Nie mam pojęcia jak sobie z tym poradzić. |
a jak Ty się z tym czujesz? co o sobie myślisz? jak siebie osądzasz i czy osadzasz? stań na chwilę z boku i obserwuj siebie... co się dzieje w Twoim ciele i emocjach gdy nazywasz, wyrażasz te odkrycia? |
_________________
 |
|
|
|
 |
Amy1983
Małomówny

Dołączyła: 27 Lip 2014 Posty: 61 Skąd: Skątowni
|
Wysłany: Pią 01 Sie, 2014 10:07
|
|
|
Czuję się bardzo zagubiona, jak mała dziewczynka, która czeka, aż ktoś nią pokieruje, powie co ma zrobić, określi kim i jaka jest. Teraz, gdy przestałam "kierować" mężczyznami, gdy ściągnęłam maskę uwodzenia, została niepewność i ta mała dziewczynka... |
|
|
|
 |
szika
Trajkotka Uzależniona i DDA


Pomogła: 39 razy Wiek: 51 Dołączyła: 30 Sie 2013 Posty: 1649
|
Wysłany: Pią 01 Sie, 2014 11:22
|
|
|
mała dziewczynka czego, kogo potrzebuje?
rodziców... mamy, taty...
ojciec pełni ogromnie wazną rolę w zyciu dziewczynki, póki jest mała, ale potem również...
ojciem ma dziewczynkę kochac i podziwiać... to ojciec sprawia, że dziewczynka oddziela się od matki i przestaje z nią rywalizować...to w ojcu dziewczynka sie najcześciej zakochuje.. to ojciec przyczynia się do poczucia kobiecości w dorastającej małej kobiecie..
mam wrażenie, że tego nie dostałaś i szukasz tego w innych mężczyznach...
tak trochę w wyobraźni, fantazjując widze Ciebie jak zatrzymujesz się przy każdym z tych mężczyzn i sprawdzasz: tata? czy nie tata? a gdy okazuje się, że to jednak nie tata odchodzisz szukać dalej...
to takie moje skojarzenia i intuicyjne fantazje...
Ty sama wiesz najlepiej jak jest... tylko może jeszcze do tego w sobie nie dotarłaś |
_________________
 |
|
|
|
 |
Amy1983
Małomówny

Dołączyła: 27 Lip 2014 Posty: 61 Skąd: Skątowni
|
Wysłany: Pią 01 Sie, 2014 11:36
|
|
|
szika napisał/a: | mała dziewczynka czego, kogo potrzebuje? |
Bezpieczeństwa, stałości, miłości, poczucia bycia piękną i ważną, wartościową, wyjątkową, jedyną, niezastąpioną...
Masz rację, nie dostałam tego od taty, był nieobecny.
Cytat: | widze Ciebie jak zatrzymujesz się przy każdym z tych mężczyzn i sprawdzasz: tata? czy nie tata? |
Być może... Mój były mąż był bardzo podobny do mojego taty, niestety również jak on, nieobecny, zdystansowany, oziębły, niepewny i wyniosły... Gdy poznałam M., bardzo cieszyłam się, że nie jest podobny do mojego ojca. Terapia uświadomiła mi jak bardzo podobny jest do mojej matki I wiem to i dotarłam do tego, ale nadal nie wiem co z tym dalej robić |
|
|
|
 |
szika
Trajkotka Uzależniona i DDA


Pomogła: 39 razy Wiek: 51 Dołączyła: 30 Sie 2013 Posty: 1649
|
Wysłany: Nie 03 Sie, 2014 09:25
|
|
|
Amy1983 napisał/a: | I wiem to i dotarłam do tego, ale nadal nie wiem co z tym dalej robić |
zaakceptować...
niby łatwo powiedzieć... wiem..
ja miałam terapię przez bardzo długi czas... ksiązki, wiedza... poznawałam mechanizmy, schematy...odnajdywałam u siebie...
i bardzo czesto zadawałam pytanie takie jak Ty teraz: dobra, ja to wiem, ale co mam z tym zrobić?
w domysle: jak sie tego pozbyć...
pułapka tkwi w tym "pozbyć się"... nacisk na zmianę, koniecznie, już, teraz...mam dość siebie...
słyszysz to?
gdzies usłyszałam czy przeczytałam "pokochać siebie"... ale co to znaczy?
zaczęłam uczyć się dostrzegać swoje zalety... no ok, udało się, juz potrafię nie tylko wyliczac swoje wady i ograniczenia ale tez potrafię wymienić co mam fajnego...
ale to dalej nie to... "tamte" cechy dalej przecież są! ja ich nie chcę! co mam z nimi zrobić?
bardzo powoli to się działo u mnie... ale w końcu dotarło...
zaakceptować... zaakceptowac siebie taką jaka jestem... z wadami, zaletami (nie rozgraniczać tego) ze wszystkimi moimi cechami, które sa tylko i wyłącznie moje... ja za nie odpowiadam...
wtedy przyszła wewnetrzna integracja, jedność, spójność... ja jako istota...jedna... cała.. nie dwie: dobra i zła...
transformacja wad na zalety... brzmi naukowo... trudne... w ogóle o co chodzi?
pomogło zrozumienie...
przyciagam takich ludzi do siebie jakich potrzebuję... te osoby, które pojawiają sie w moim życiu to moje lustra...
gdy zaczęłam głębiej sie sobie przyglądac, ale tak uczciwie najbardziej jak potrafiłam...z otwartym umysłem na przyjęcie każdej opcji... zobaczyłam, że to co drażniło mnie w innych ludziach to moje cechy!
i zrobiło się mi samej siebie szkoda, zaczęłam odczuwać współczucie... "rany jak ty sie dziewczyno męczysz"...
współczucie a nie krytykę i "jak sie tego pozbyć"...
paradoksalnie przyszła akceptacja... to jest cud... to się "samo" stało... poprostu przyszło |
_________________
 |
|
|
|
 |
szika
Trajkotka Uzależniona i DDA


Pomogła: 39 razy Wiek: 51 Dołączyła: 30 Sie 2013 Posty: 1649
|
Wysłany: Nie 03 Sie, 2014 09:39
|
|
|
wróć... zapomniałam o jednej jeszcze bardzo waznej rzeczy ...
po drodze jeszcze i najpierw była akceptacja dla innych ludzi...
to przyszło łatwiej niż akceptacja dla siebie...
zrozumienie, wybaczenie i przyjęcie do świadomości, że tak jak ci ludzie się wobec mnie zachowali było z najlepsza intencją... że postępowali najlepiej jak na dany moment potrafili... bo przecież ja też zawsze miałam dobre intencje... i nie umiałam inaczej - wtedy...
przyglądałam się bardzo powoli ale dokładnie...
przyjęłam na wiarę: jeśli cos mnie w zachowaniu innych ludzi dotyka to to mnie dotyczy... to znaczy, że ja tak mam choć tego nie widze...
zatem postanowiłam zobaczyć...wreszcie...
i tak po kolei..
- gdy mój partner mnie porzucał? zaczęłam dostrzegać, że ja na to czekałam już wcześniej, spodziewałam sie tego...a więc przyciągnełam...
- gdy ktos mnie atakował? zobaczyłam, że ja przez cały czas bałam się, czułam lęk przed atakiem..
ja te wszystkie zdarzenia przyciągałam!!!
ale nie było łatwo to zobaczyć... pomogli mi przyjaciele, ludzie życzliwi...
dziś mam takich ludzi wokół całe mnóstwo...
gdy ja sie uśmiecham.. tak w duszy - to inni odpowiadają tym samym...
to dowód na to, że sami kreujemy nasz świat... jestesmy odpowiedzialni za nas samych... |
_________________
 |
|
|
|
 |
KaTre
(konto nieaktywne)
Pomogła: 2 razy Wiek: 37 Dołączyła: 23 Maj 2014 Posty: 368
|
Wysłany: Nie 03 Sie, 2014 09:54
|
|
|
Witaj Amy
Pod pewnymi względami mam podobne problemy do Twoich.
Też próbuję utulić tą małą dziewczynkę w środku mnie.
Amy1983 napisał/a: | szika napisał/a:
mała dziewczynka czego, kogo potrzebuje?
Bezpieczeństwa, stałości, miłości, poczucia bycia piękną i ważną, wartościową, wyjątkową, jedyną, niezastąpioną...
Masz rację, nie dostałam tego od taty, był nieobecny. |
Też mam za sobą nieudane małżeństwo z "nieodpowiednim" mężczyzną - związek oparty na moim niskim poczuciu własnej wartości i desperackim pragnieniu bycia zaopiekowaną, kochaną, akceptowaną. Desperacki do tego stopnia, że pozwalałam na zbyt wiele ( w tym "skok w bok"), byle by tylko nie być sama, samotna.
Amy1983 napisał/a: | JA TO WSZYSTKO WIEM, ale nic z tego nie czuję |
Też tak miałam/mam. Terapeutka powiedziała mi, że początkowo tak właśnie jest, że robimy coś bez przekonania (niby wiemy, że potrzebne ale emocjonalnie czujemy pustkę, wydaje nam się, że to bezcelowe) ale jest duża szansa, że po pewnym czasie "zaskoczy" i uczucia się pojawią. A stopniowo i świata zacznie "normalnieć".
|
|
|
|
 |
Amy1983
Małomówny

Dołączyła: 27 Lip 2014 Posty: 61 Skąd: Skątowni
|
Wysłany: Nie 03 Sie, 2014 23:07
|
|
|
Cieszę się że Was mam.
U mnie było dobrze, ale do czasu, potem już tylko gorzej. Wiem, że rozwiązaniem byłoby odstawienie, ale brak na to siły i wsparcia. Na razie do piątku bycze się w górach i próbuję wymyśleć pomysł na siebie, wsłuchać się w swoje wnętrze, zobaczyć jakie potrzeby się we mnie kryją. Przy M. na pewno się to nie uda. Lepiej funkcjonuję w dystansie z nim, ale wtedy on wzbudza we mnie poczucie winy i znowu wracamy do starych schematów. Jestem tym zmęczona, nie umiem wytłumaczyć mu, że to,co się ze mną dzieje nie jest wynikiem moich wyborów. |
|
|
|
 |
Amy1983
Małomówny

Dołączyła: 27 Lip 2014 Posty: 61 Skąd: Skątowni
|
Wysłany: Pon 04 Sie, 2014 15:52
|
|
|
Cudowny dzień! Rano, na szlaku wypłakałam swoje emocje, przyroda przyjęła. Potem spotkałam życzliwych, pomocnych ludzi, którzy wyratowali mnie z opresji. Na szlaku okazało się, że mam niezłą kondycję i orientację w terenie. A w tym wszystkim cudownie czułam wsparcie obecność Siły Wyższej. M. w dystansie. Jest mi lekko, spokojnie, radośnie... Czuję się WYSTARCZAJĄCA. |
|
|
|
 |
Słoneczko
Gaduła Alko/Współ.../DDA/


Pomogła: 18 razy Wiek: 49 Dołączyła: 12 Gru 2012 Posty: 735
|
Wysłany: Pon 04 Sie, 2014 16:08
|
|
|
Amy1983 napisał/a: | Jest mi lekko, spokojnie, radośnie... Czuję się WYSTARCZAJĄCA. | Miło czytać takie posty
|
_________________ "Alkohol może zmienić makijaż rzeczywistości, ale nie ją samą." |
|
|
|
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
|