WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Co zrobić, żeby on nie pił...
beata - Pon 22 Mar, 2010 10:35 Temat postu: Co zrobić, żeby on nie pił... Co zrobić, żeby on nie pił?
Jest to pytanie, z którym spotykam się najczęściej, zarówno w gabinecie lekarskim jak i podczas wykładów, pogadanek czy prelekcji. Muszę przyznać, że odpowiedź na nie jest niezmiernie trudna. Odpowiadając mam zawsze świadomość, że możliwości bezpośredniego oddziaływania na drugiego człowieka są niewielkie. Możemy natomiast wpływać na innych w sposób pośredni tj. poprzez zmianę własnej postawy względem nich. Ta zmiana postawy wymusza często zmianę w zachowaniach drugiej osoby, szczególnie wówczas kiedy istnieją silne powiązania (rodzinne, emocjonalne, finansowe itp.). Dzieje się to na podobnej zasadzie jak w zegarku, gdzie cały mechanizm (w naszym przypadku rodzina) składa się z pojedynczych trybów (żona, mąż, dzieci, dziadkowie), które zazębiają się wzajemnie i obracają w tym samym rytmie. Tak jak alkoholik (jeden z trybów) potrafi wymusić zmianę obrotów innych trybów tak samo członkowie rodziny (pozostałe tryby) są w stanie zmusić go do podporządkowania się ich rytmowi. Szanse na powodzenie całej akcji są tym większe im więcej członków rodziny (więcej trybów) uczestniczy w tym przedsięwzięciu.
Pozostaje więc pytanie jak się zachowywać, jak postępować albo co robić, żeby nie pomagać w piciu. Podpowiedzi i wskazówek jest wiele, jednak znacznie trudniejsza jest ich realizacja. Oto garść propozycji:
- nie należy zapominać, że alkoholizm jest chorobą przewlekłą i aby pomóc w wyzdrowieniu trzeba koniecznie zaakceptować ten fakt i przestać się wstydzić;
- nie należy również traktować alkoholizmu tak jakby był hańbą dla rodziny; jest to bowiem jedna z chorób a powrót do zdrowia jest możliwy, podobnie jak w większości innych;
- nie należy traktować alkoholika tak jak niegrzeczne dziecko, bo przecież nie postępuje się tak kiedy ktoś cierpi na jakąkolwiek inną chorobę;
- wątpliwy sens ma robienie wyrzutów i wdawanie się w kłótnie, szczególnie wówczas, kiedy alkoholik znajduje się pod działaniem alkoholu;
- wygłaszanie kazań i robienie wykładów nie ma również większego sensu, ponieważ alkoholik prawdopodobnie wie już to wszystko o czym chcemy mu powiedzieć, można natomiast sprowokować go do dalszych kłamstw i wymusić obietnice, których nie będzie w stanie dotrzymać;
- nie należy przyjmować obietnic, o których wiadomo, że nie będą możliwe w tym momencie do spełnienia;
- dając okłamywać się i udając, że się wierzy można doprowadzić do tego, że alkoholik dojdzie do przekonania, że potrafi przechytrzyć;
- używanie szantażu w formie "gdybyś mnie naprawdę kochał to byś przestał pić..." niczego nie zmienia, a jedynie zwiększa poczucie winy, nie mówi się przecież "gdybyś mnie kochał, nie przeziębiłbyś się";
- wypowiadanie gróźb, których nie jest się w stanie spełnić pozwala alkoholikowi sądzić, że nie traktuje się poważnie swoich słów;
- nie warto sprawdzać ile alkoholik pije, bowiem i tak nie ma szans na to, aby wiedzieć o wszystkim;
- szukanie schowanego alkoholu, zmusza alkoholika do ciągłego wymyślania nowych kryjówek;
- chowanie i wylewanie alkoholu jedynie skłania alkoholika do bardziej desperackich prób zdobycia go i ukrycia, a przecież wiadomo, że w końcu i tak znajdzie sposób żeby się napić;
- wspólne picie alkoholu nie spowoduje wcale, że alkoholik wypije w sumie mniej, natomiast odwlecze to niewątpliwie moment, w którym zdecyduje się on poprosić o pomoc;
- nie należy robić za alkoholika niczego, co mógłby zrobić sam, natomiast usuwanie problemów, chronienie przed ponoszeniem konsekwencji swoich własnych, nieodpowiedzialnych, zachowań (np. nieobecności w pracy, zaciąganie długów i inne skutki picia) odbierają szansę na to, aby alkoholik zauważył do czego doprowadziło go picie i aby zechciał zmienić swoje dotychczasowe postępowanie;
- nie należy oczekiwać natychmiastowego wyleczenia, bowiem tak jak w każdej przewlekłej chorobie okres leczenia i rekonwalescencji jest długi, a nawroty choroby są możliwe;
- bardzo potrzebne jest alkoholikowi otrzymywanie miłości, wsparcia i zrozumienia podczas podejmowanych prób zaprzestania picia i utrzymywania się w trzeźwości.
Dążąc do osiągnięcia swojego celu, należy konsekwentnie stosować zasadę tzw. "twardej miłości". Polega on a na tym, że kocha się drugiego człowieka a jednocześnie wymaga, aby osobiście ponosił konsekwencje wszelkich swoich decyzji i działań (nawet wówczas, kiedy widzi się, jak bardzo on cierpi z powodu swoich działań czy decyzji i z tego powodu bardzo "boli serce"). Dopiero wówczas alkoholik otrzyma szansę zauważenia do czego doprowadziło picie.
Należy mieć świadomość, że przyjęcie takiej postawy może okazać się bardzo trudne, bowiem u większości osób związanych emocjonalnie z alkoholikiem występują objawy tzw. współuzależnienia, które nazywane są często koalkoholizmem. Za obecnością współuzależnienia przemawiają następujące zachowania: poddanie się rytmowi picia alkoholika, przejmowanie za niego odpowiedzialności, obsesyjne kontrolowanie go, pomaganie i nadmierne opiekowanie się nim (w tym niedopuszczanie do tego, aby ponosił on pełne konsekwencje swojego picia i swoich zachowań), wysoka tolerancja na różnego rodzaju patologiczne zachowania alkoholika z jednoczesnym występowaniem poczucia winy i poczucia małej wartości oraz zaniedbywaniem dzieci oraz samego siebie.
Osoby współuzależnione są najczęściej, nieświadomymi pomocnikami w piciu i w największym chyba stopniu przyczyniają się do odwlekania decyzji o zaprzestaniu picia i zwróceniu się o pomoc.
Zmieniając swoją dotychczasową postawę w stosunku do alkoholika nie należy jednak liczyć na natychmiastowy efekt, bowiem dzisiejsza sytuacja jest sumą wydarzeń, które gromadziły się przez całe lata. Teraz również, do uzyskania oczekiwanych zmian, potrzebne będą tygodnie, miesiące, a może nawet lata. Jedno jest natomiast pewne, że tylko te osoby, które cierpliwie i konsekwentnie będą stosowały powyższe rady mają szansę na sukces, który musi w końcu ukoronować ich wytrwałość. Uczestniczenie w proponowanym przez nas programie terapeutycznym dla rodzin może przyspieszyć ten proces.
żródło: dr n. med. BOHDAN T. WORONOWICZ
http://www.duszpasterstwo...=9&limitstart=4
beata - Pon 22 Mar, 2010 10:43 Temat postu: Dlaczego to ja mam się leczyć, skoro to on jest alkoholikiem Dlaczego to ja mam się leczyć, skoro to on jest alkoholikiem?
Autor: Renata Andrzejak-Szymańska
"Gdyby tylko przestał pić, wszystkie problemy by znikły..." - myślisz sobie udręczona codzienną walką o jego trzeźwość. "Gdyby tylko przestał pić nie byłoby tych awantur, lęku, wstydu, długów, dzieci mogłyby spokojnie się uczyć, w domu byłoby wreszcie normalnie..."
Za każdym razem, kiedy on ma przerwę w piciu, w tobie odżywa nadzieja, że "może nie będzie już więcej pił" i jak do tej pory zawsze przychodzi moment, w którym zostaje ona brutalnie zburzona. "Powinien się leczyć" - uświadamiasz sobie to tym wyraźniej, im bardziej sama jesteś wyczerpana i sfrustrowana jego piciem.
Jak bardzo zmieniło się twoje życie odkąd jesteście razem? Kim jesteś po iluś tam latach wspólnego życia z nim? Jakie jest to twoje życie, w którym on zajmuje każdą, najmniejszą nawet przestrzeń w twoich myślach? Jakie jest to twoje życie, w którym każdy twój nerw jest w stanie nieustannej gotowości na niebezpieczne spotkanie z nim? Jakie jest to twoje życie, w którym każdy twój ruch obliczony jest na obronę lub atak?
Dzień po dniu walczysz o przetrwanie w tej szalonej, przesiąkniętej alkoholem rzeczywistości, w której nic nie jest pewne - ani to, że mąż wróci dzisiaj trzeźwy, ani to, że w spokoju zjecie obiad, ani to, że obejrzysz film po "Wiadomościach"...
Żeby przetrwać musisz być jak dowódca na wojnie - cały czas czujna, cały czas w pełnej "gotowości bojowej", cały czas napięta. Musisz nieustannie kontrolować stan zagrożenia wyznaczony jego upojeniem alkoholowym. Dzień po dniu zmagasz się z całą odpowiedzialnością za przetrwanie rodziny, za dzieci, za rachunki, za sprawy urzędowe, za prowadzenie domu, za myślenie o wszystkim, za ukrywanie waszego wstydu, za tworzenie pozorów normalnej rodziny. Dzień po dniu jesteś pochłonięta kontrolowaniem jego picia i usuwaniem skutków jego picia - sprzątaniem bałaganu, usuwaniem zniszczonych przez niego sprzętów, praniem jego brudnych ciuchów. Dzień po dniu dbasz o jego trzeźwość, przejmujesz jego obowiązki, dbasz o jego dobre samopoczucie i ukrywasz swoją wściekłość w imię świętego spokoju i osiągnięcia odrobiny normalności.
Cały czas jesteś skoncentrowana na nim - o nim myślisz, o nim mówisz, nim jesteś zajęta.
Czy masz jeszcze w sobie siły, żeby myśleć o dzieciach? Być może one również są wciągnięte w tę beznadziejna walkę o trzeźwość ich ojca? A może już je gdzieś po drodze "pogubiłaś"? Może one same zajmują się sobą? Kim są? Na jakich ludzi wyrastają? Co lubią? Czego się boją? Co o nich wiesz? Jakie uczucia pojawiają się w tobie, kiedy o nich myślisz?
Czy w tym szaleństwie jest jeszcze miejsce dla ciebie?
Treścią twojego życia stało się reagowanie na męża alkoholika. Wszystkie inne wartości przestały się liczyć, bo liczy się tylko to, jak przetrwać kolejny dzień. Twoje marzenia, potrzeby, upodobania, twoje dążenia, pragnienia i cele musiały ustąpić temu jednemu - walce o przetrwanie.
To kim jesteś, możesz określić jedynie poprzez ból braku miłości i samotności, poprzez przenikający cię lęk, brak poczucia bezpieczeństwa, niezadowolenie z własnego życia, narastającą wściekłość, zmęczenie i poczucie wypalenia.
To że żyjesz, odczuwasz zwłaszcza wtedy, kiedy zaczynają ci dokuczać różne dolegliwości zdrowotne, bóle, depresja, nerwica. Żeby sobie z tym wszystkim poradzić być może sama sięgasz po alkohol, może objadasz się byle czym, może dużo palisz, albo sięgasz po leki uspokajające? To przynosi chwilową ulgę. Dobra i ta krótka chwila...
Ale co dalej? Dokąd zmierzasz? Kim naprawdę jesteś w tym miejscu swojego życia? Umęczona, samotna z poczuciem wstydu...
To prawda, to on jest alkoholikiem i to on powinien się leczyć. Ale niezależnie od tego, co się z nim dzieje i jaką decyzję podejmie, spróbuj zobaczyć samą siebie - odartą z poczucia godności, przepełnioną wstydem, zmęczoną psychicznie, chorą fizycznie...
Co jeszcze mogę powiedzieć, żebyś zechciała zrobić coś dla siebie samej..., żebyś zechciała poszukać pomocy..., uratować siebie...?
Źródło: http://www.psychotekst.com/artykuly.php?nr=76
beata - Pon 22 Mar, 2010 10:44
Ten tekst przypomina mi moje pierwsze w życiu spotkanie z terapeutą.
Było to w okresie gdy mój mąż łykał anticol.A,że często kombinował jak go nie łyknąć(łącznie z wycinaniem krzyżyków na bodajże aspirynie),do przychodni pojechałam z Nim.Przed przepisaniem recepty miał spotkanie z terapeutą.I tenże terapeuta podszedł do mnie i opowiedział mi o grupach wsparcia,o terapii dla żon alkoholików,próbował biedak uświadomić mi,że choroba alkoholowa jest chorobą rodzinną.I wiecie co zrobiłam?Wyśmiałam Go.Powiedziałam,że to przecież nie ja mam problem,bo to nie ja piję,tylko mąż.I powiedziałam...nawet nie ma mowy.
Karina Cz - Nie 20 Mar, 2011 14:31
Wierzyć mi się nie chce i przecieram ze zdumienia oczy, ale teks powyżej dokładnie, bardzo dokładnie opisuje mnie. Tak właśnie się dzieje ze mną i z moim życiem, z moja rodziną......Chodzę na terapię i mam coraz większą nadzieję, ze ma ona sens
edyta1 - Wto 22 Mar, 2011 10:51
Ja tez na początku obrażałam się. A teraz terapia i te spotkania dają mi siłe do dalszej walki o szczęście moje i dzieci
dromax - Nie 21 Sie, 2022 14:04 Temat postu: Re: Co zrobić, żeby on nie pił...
beata napisał/a: | Co zrobić, żeby on nie pił?
Jest to pytanie, z którym spotykam się najczęściej, zarówno w gabinecie lekarskim jak i podczas wykładów, pogadanek czy prelekcji. Muszę przyznać, że odpowiedź na nie jest niezmiernie trudna. |
Odpowiedź jest: KONSEKFENCJA, DETERMINACJA,
pietruszka - Nie 21 Sie, 2022 23:22
dromax napisał/a: | Odpowiedź jest: KONSEKFENCJA, DETERMINACJA,
|
Ale czyja?
szczególnie ta fencja
Wiedźma - Pon 22 Sie, 2022 08:57
pietruszka napisał/a: | szczególnie ta fencja |
Pigmejka - Nie 27 Lis, 2022 01:06
Dużo siły, mnie sie udało w końcu po kilku latach walki z wiatrakami nakłonić meza do odwyku. I juz rok ponad jak nie pije. Pomogli nam w tym osrodku (***), wspaniałych terapeutów tu trafił
Edit - Wiedźma
Nasze forum jest wolne od reklam,
proszę zapoznać się z ZASADAMI
jal - Nie 27 Lis, 2022 06:57
Pigmejka napisał/a: | Dużo siły, mnie sie udało w końcu po kilku latach walki z wiatrakami nakłonić meza do odwyku. I juz rok ponad jak nie pije. Pomogli nam w tym osrodku Tratwa w Wisle, wspaniałych terapeutów tu trafił |
Fajnie... nie ma złych ośrodków,zależy co i kiedy do kogoś trafi.
Napisz coś o sobie poza reklamą powyższą.
Klarysa - Nie 27 Lis, 2022 09:40
Pigmejka, jesteś pracownikiem ośrodka, który nachalnie ale prymitywnie reklamujesz, prawda?
|
|