To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - A kiedy już nie pije.....

zuza zuza - Czw 31 Mar, 2011 10:56
Temat postu: A kiedy już nie pije.....
Witajcie!
Klara mnie może pamięta, ja ją pamiętam jeszcze jako Akę.Bardzo mi pomogła, mój stary nick to żulik. To tyle na wstępie.Mój mąż nie pije prawie 2 lata,wydawało mi się , że już będzie dobrze.Kilka razy był na grupie AA, nie przeszedł żadnej terapii.Pochodzi też z rodziny, gdzie ojciec poł, szwagrowie itp.,Na początku było nieźle, przestał pić bo postawiłam sprawę na ostrzu noża, długo nie chciałam żeby wrócił, nie wpuszczałam do domu, zabrałam kluczyki od samochodu bo jeździł po pijaku.Teraz mimo, że nie pije jest bardzo źle.Jest bardzo czepliwy, ma bardzo niskie poczucie własnej wartości, każdy najmniejszy żart bierze do siebi,bardzo klnie,bardzo wydziera się na dzieci.Twierdzi,że przyczyną tych zachowań jest nasza sytuacja finansowa, wytyka mi niedbalstwo, wyciąga stare sprawy-no tragedia.Wczoraj już przegiął, wyzwał w sposób wulgarny młodszą,11-letnią córkę.Mała chciała jechać do babci i kosztem szkoły zostaje tam do końca tyg.,starsza twierdzi,że powinnam ustąpić bo takie jest życie a tato bywa dobry, dba o nią , ale często płacze.Mam dość , czuje się fatalnie w stosunku do dzieci.Powinnam być zadowolona, oboje pracujemy, kokosów nie ma ale jest dobrze starcza nawet na wakacje rodzinne i kolonie dla dzieci. Mam pracę którą kocham i osiągam w niej sukcesy, bardzo lubię pracować w domu, gotuję, sprzątam,dbam o ogród i psa.Dzieci uczą się świetnie, są chętne do pomocy i kochane.O co chodzi?!!!Ja już powiedziałam, że on nie zasłużył na rodzinę,zwyczajnie jej nie szanuje.Mamy świetne, zdrowe dzieci,własny dom,pracę,czas na hobby.Teraz tylko spokojnie żyć.On szuka problemów, a jak je znajdzie to źródło ich upatruje we mnie i cząściowo dzieciach i się na nas słownie wyżywa, jest wiecznie albo zdołowany albo agresywny.Czy dać już sobie spokój?Mam 40 lat i może jeszcze znajdę spokój?

ZbOlo - Czw 31 Mar, 2011 11:03

zuza zuza napisał/a:
Witajcie!

...witaj Zuza Zuza - ZbOlo alkoholik...

pterodaktyll - Czw 31 Mar, 2011 12:18

zuza zuza napisał/a:
,wydawało mi się , że już będzie dobrze

zuza zuza napisał/a:
nie przeszedł żadnej terapii.

zuza zuza napisał/a:
.On szuka problemów, a jak je znajdzie to źródło ich upatruje we mnie i cząściowo dzieciach i się na nas słownie wyżywa,

Leczenie z alkoholizmu nie polega li tylko na odstawieniu alkoholu. To jest cały proces przebudowy psychiki i to za pomocą specjalistów. Wydaje mi się, że bez takiej pomocy to nic się tu nie zmieni i będziecie miały takiego garba, tyle, że trzeźwego (a i to nie jest wcale takie pewne). Czy to jest sposób na życie?
Witaj. :)

Jacek - Czw 31 Mar, 2011 12:39

witaj :)
zuza zuza napisał/a:
nie przeszedł żadnej terapii.

On wie tylko tyle co na zewnątrz - odstawienie alkoholu
On nic nie wie tego co od środkowo
to co opisujesz by się z tym zgadzało

pietruszka - Czw 31 Mar, 2011 12:40

Cześć Zuza Zuza? Sama abstynencja to niestety mało :( A czy coś Zuzka w tym czasie zrobiłaś dla siebie?
zuza zuza - Czw 31 Mar, 2011 13:14

Witajcie jeszcze raz!
To,że terapia jest konieczna to ja wiem.Prawda jest taka,że przez moment chciał iść na tarapię ale nie było miejsc, a potem sprawa umarła.Teraz twierdzi,że nie pije to terapia mu niepotrzebna. Co robię dla siebie?Pracuję,czytam,podnoszę kwalifikacje i tyle.Byłam w al-anon ale ja naprawdę mam już dość terapii,ględzenia o alkoholiźmie i takich tam.Chcę wreszcie pożyć.Mój M. powinien pewnie przejść jeszcze terapię dla DDA.Doszłam chyba do ściany i muszę podjąć radykalne kroki-tak myślę.Szkoda mi tylko wyobrażeń o rodzinie,dzieci chyba też i tej całej drogi,którą przeszłam a teraz okazuje się,że to na nic.

A jeszcze znalazłam takie coś-cytat z Kahape i Dromaxa
Jak to kiedyś do mnie napisał dromax kiedy mm poszedł na terapię i przestał pić:

cyt."Dalej to jest MULTUM do zrobienia.
Po prostu ogrom!!!
Uzdrawianie małżeństwa, rodziny.
Komunikacja małżeńska ta werbalna i ta niewerbalna.
warsztaty - dialogi małżeńskie, dialog we dwoje, warsztaty komunikacji.
Rozwój DUCHOWY obojga małżonków. :-(
To se samo ne zdiela. " k.cyt.

I wiecie co?Niedobrze mi jak pomyślę,że musiałabym tym się zająć.Przecież są do diabła normalne małżeństwa, które funkcjonują bez psychologów,terapii i warsztatów. Jak już tak się wytarepiujemy to albo człowiek umrze albo już mu się odechciewa lub nie ma czasu na życie,podróże,hobby.

Klara - Czw 31 Mar, 2011 14:18

Witaj Zuzo :)
Początkowo chciałam skłamać, że Cię oczywiście pamiętam, ale nie :nie:
U mnie grasuje taki jeden, co się Alzheimer nazywa :(
Dużo robię, żeby go zablokować, a jednak........ niemniej jednak - serdecznie witam po raz kolejny :buziak:

zuza zuza napisał/a:
Przecież są do diabła normalne małżeństwa, które funkcjonują bez psychologów,terapii i warsztatów.

No, ale Wy nie jesteście normalnym małżeństwem. Jesteście rodziną dysfunkcyjną, a Twój mąż stosuje przemoc psychiczną.
Wychowywałam się w takiej rodzinie w której nie było alkoholu, a stosunki w niej panujące przypominały to, co jest u Ciebie.
Skutek jest taki, że mam wszystkie cechy DDA i wyszłam za mąż za alkoholika. Mało tego - przeżyłam przy nim całe życie :(

Wydaje mi się, że masz dwa wyjścia:
- odejść od męża;
- na początek iść na terapię (nie on, tylko Ty!), a później zdecydujesz, co dalej robić.
Terapie, to całkiem miłe zajęcia. I dużo dają :tak:

KICAJKA - Czw 31 Mar, 2011 14:24

Witaj Zuzo :) Ja tylko dzieki Al_anonowi wytrzymalam pierwsze lata niepicia meza,mimo wielokrotnych terapii. :) Nauczylam sie nie reagowac i nie brac wszystko do siebie.Pierwsze lata sa zawsze trudne a zwaszcza,jesli alko jest na tzw.d*** . :)
A w normalnych malzenstwach bez problemu alko tez nie zawsze wszystko sie pieknie uklada :)

zuza zuza - Czw 31 Mar, 2011 14:28

Wiesz Klaro od 10 lat zajmuję się pośrednio lub bezpośrednio problemami mego m.Jego uzależnieniem,dołami,depresjami i mam dość.Wiem, że muszę odejść od niego, wiem,że życie to ciągłe wybory.Starsza córka jest przeciwna zmianie naszego życia,pewnie musiałabym sprzedać dom, pewnie musiałabym zmienić pracę na lepiej płatną,pewnie to zrobię.Z drugiej strony to tak trochę jak ucieczka i niedokończone sprawy.Czy jak odejdę to sprawa się rozwiąże-chyba nie.Nie mam zupełnie ochoty na terapię, al-anon i tą całą otoczkę.
pietruszka - Czw 31 Mar, 2011 14:28

Gdyby nie Al-anon i terapia to bym pewnie Pietruszkowego zatłukła :lol2: :lol2: :lol2: Przynajmniej na początku, zanim się odrobinę nie naprostował.
A terapia? To fajna przygoda, taka podróż wgłąb siebie. I bardziej satysfakcjonujące życie po. Bo wie się lepiej, czego się samemu chce. Przynajmniej ja tak mam :skromny:

Żeglarz - Czw 31 Mar, 2011 14:36

Ahoj Zuza zuza :)

Sytuacji chyba nie da się załatwić jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jeżeli chcesz mieć "święty spokój" od razu to musisz odejść. Aczkolwiek to i tak nie załatwia wszystkich spraw, bo wówczas zaczną sie inne problemy.
Żeby zmiana w obecnym układzie była możliwa, to niestety chyba Dromax ma rację. Praca długa, nieprzyjemna i niedająca pewności sukcesu. Ale nadzieja jednak jest. Wszystko zależy jednak od Ciebie, czy chcesz walczyć o rodzinę w dotychczasowym kształcie, czy jednak wybierasz "święty spokój".
Niestety decyzję będziesz musiała podjąć sama.
Mogę się podzielić z Tobą swoim doświadczeniem. Stałem przed takim wyborem dokładnie rok temu. Żona przez wcześniejsze dwa lata zachowywała się lekko mówiąc okropnie (zdrada, kłamstwa, nadużywanie leków, wybuchy emocji, obwinianie, próby samobójcze). Zdecydowałem się na wyprowadzkę z córkami. Po kilku miesiącach nastąpiła poprawa naszych relacji. Co prawda, żona chodziła i cały czas chodzi na terapię. I powoli zaczyna być widać pozytywne tego efekty. Ja tak samo i jedna z córek przeszliśmy terapię. Wiedza uzyskana na terapiach (i z książek) pozwoliła na dostrzeżenie przyczyn problemow i prace nad nimi.
Teraz zaczyna być widać światełko w tunelu. Oczywiście nie ma żadnej gwarancji, że sprawa zakończy się happy endem.
Myślę, że decyzja, którą podjąłem była słuszna. Wyszła na zdrowie mi, córkom i żonie. Teraz widzę szansę na dalsze życie całej rodziny. Rok temu widziałem tylko katastrofę.

Życzę Tobie mądrych decyzji. Jednak, żeby podjąć dobrą dla siebie i córek (i może również swojego męża) decyzję postaraj się dowiedzieć, czego sama chcesz, czego oczekujesz, na czym Ci najbardziej zależy, jaki jest Twój cel. Wówczas będziesz mogła opracować strategię działania.

PS. Chcę Ci polecić książkę, która bardzo mi pomogła w relacjach z ludźmi nazwijmy ich "trudnymi". W tym z moją żoną. Jej tytuł to "Emocjonalne wampiry" utorstwa Alberta Bernsteina. Trochę na jej temat znajdziesz tutaj http://www.komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3213. Można ja dostać w empiku lub przez internet.

Serdecznie Ciebie pozdrawiam :kwiatek:

Paweł

kahape - Czw 31 Mar, 2011 14:47

zuza zuza napisał/a:
Byłam w al-anon ale ja naprawdę mam już dość terapii,ględzenia o alkoholiźmie i takich tam
on też.... był parę razy w AA ale ma dość tego ględzenia......
zuza zuza napisał/a:
Szkoda mi tylko wyobrażeń o rodzinie,dzieci chyba też i tej całej drogi,którą przeszłam a teraz okazuje się,że to na nic.
bez pracy nie ma kołaczy.
Myślisz, że wystarczy skończyć jeden rok szkolny i już ma się maturę???
Ja miałam indywidualną terapię 7m-czy. Chodziłam na grupę (z terapeutą!!!) 3 lata.
Terapia dla koalek nie polega na gadaniu o alkoholiźmie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jak ciebie zmieniło al-anon? Czy umiesz być "blisko"? Czy rozumiesz na czym to polega? Taka bliskość, oddanie, zaufanie???
Zgadzam się że do tanga trzeba dwojga.
Niczym nie tłumaczy się niegrzecznego zachowania twojego męża.
Tylko.... chciałaś żeby przestał pić? To przestał. I co teraz ma! Jak wygląda jego wyobrażenie o rodzinie?
Kto teraz trzyma władzę w domu?
zuza zuza napisał/a:
Przecież są do diabła normalne małżeństwa, które funkcjonują bez psychologów,terapii i warsztatów.
w normalnych małżeństwach mąż nie ucieka, nie chowa się do flaszki. A żona nie zajmuje się problemami męża przez 10 lat tylko wieje od niego. Ratuje siebie i dzieci.
Z jakiś powodów trwałas przy nim. Coś dawał ci taki pijany facet. Co takiego????
zuza zuza napisał/a:
Jak już tak się wytarepiujemy to albo człowiek umrze albo już mu się odechciewa lub nie ma czasu na życie,podróże,hobby.
Jest szansa. My wyterpeutyzowaliśmy się i jeździmy razem(we dwoje) na wakacje, wycieczki, koncerty....
zajrzyj do mnie http://www.alkoholizm.com...d17df6b782043ad
Oczywiście malinowo nie jest. Jak w każdym małżeństwie.
Nie jesteśmy jak "dwa żółtka w jednym jajku". Zachodzimy na siebie powiedzmy na 20-25%.
Tzn. wspólnych spraw mamy 25% a własnych, osobistych 75%.
Spędzony wspólnie czas to np 2-3 godz dziennie. itd itp
To mi wystarczy całkowicie. I jemu też. Przecież kiedyś był wiecznie "nieobecny",
Klara napisał/a:
Wydaje mi się, że masz dwa wyjścia:
- odejść od męża;
- na początek iść na terapię (nie on, tylko Ty!), a później zdecydujesz, co dalej robić.
popieram. Terapia... dla Ciebie.
pozdr

Klara - Czw 31 Mar, 2011 14:47

zuza zuza napisał/a:
Wiesz Klaro od 10 lat zajmuję się pośrednio lub bezpośrednio problemami mego m.Jego uzależnieniem,dołami,depresjami i mam dość.

No właśnie o to chodzi, ŻEBYŚ SIĘ TYM PRZESTAŁA ZAJMOWAĆ, a zajęła się SOBĄ i w nauczeniu się tego, bardzo pomocna jest właśnie terapia.

Bardzo podobne do Twoich problemy ma Edyta.
W Jej wątku, Kahape podała doskonały sposób na upierdliwego męża. Polecam:
http://www.komudzwonia.pl...er=asc&start=75

zuza zuza - Czw 31 Mar, 2011 14:50

Żeglarzu a zrobiłeś to, że tak powiem w imię jedności rodziny czy kochasz swoją żonę?Ja chyba mojego m. nie kocham, do niedawna kochałam wyobrażenie o nim.Jeżeli podejmę jeszcze jakieś kroki w celu reanimacji trupa jakim jest moje małżeństwo, to tylko dla jedności rodziny i dla siebie, żeby mieć pewność, że zrobiłam wszystko co konieczne.
pterodaktyll - Czw 31 Mar, 2011 14:54

zuza zuza napisał/a:
.Przecież są do diabła normalne małżeństwa, które funkcjonują bez psychologów,terapii i warsztatów. Jak już tak się wytarepiujemy to albo człowiek umrze albo już mu się odechciewa lub nie ma czasu na życie,podróże,hobby.

zuza zuza napisał/a:
Nie mam zupełnie ochoty na terapię, al-anon i tą całą otoczkę.

Jeśli mogę coś doradzić to tylko to żebyś zrobiła to co według Ciebie jest najlepsze dla Ciebie a reszta ma dwa wyjścia, albo się dostosuje albo nie. To kwestia decyzji i wyborów.

pterodaktyll - Czw 31 Mar, 2011 14:55

zuza zuza napisał/a:
.Jeżeli podejmę jeszcze jakieś kroki w celu reanimacji trupa jakim jest moje małżeństwo, to tylko dla jedności rodziny i dla siebie, żeby mieć pewność, że zrobiłam wszystko co konieczne.

Zapewniam Cię, że nie warto...........

zuza zuza - Czw 31 Mar, 2011 14:56

Oj tam , oj tam sposób z potwierdzaniem jego wyimaginowanych gorzkich żali przedni.Pierwszy raz dzisiaj się roześmiałam.Dzięki.


edyta1 napisał/a:
oczywiscie ja jestem winna.

Wiesz co Edyto?
Jest taki fajny chwyt: gdy słyszysz oskarżenia, potwierdzaj je.
Odpowiadaj, że ma rację, że to Twoja wina, że słusznie mówi, że tak jest i rób to z uśmiechem, z pełnym spokojem.
No i obserwuj reakcję

Zobaczyć tę minę, to osłupienie - bezcenne!

kahape - Czw 31 Mar, 2011 15:04

Nasza terapka mówiła tak:

Nie myślcie drogie panie, że wasz problem leży wyłącznie w jego piciu.
Że to on jest wszystkiemu winien.
To nie jest tak, że wina leży tylko po stronie alkoholika, że same jesteście bez winy.

Jest w tym naprawde dużo prawdy.
pozdr

zuza zuza - Czw 31 Mar, 2011 15:24

kahape napisał/a:
Nasza terapka mówiła tak:

Nie myślcie drogie panie, że wasz problem leży wyłącznie w jego piciu.
Że to on jest wszystkiemu winien.
To nie jest tak, że wina leży tylko po stronie alkoholika, że same jesteście bez winy.

Jest w tym naprawde dużo prawdy.
pozdr



No popacz, a mnie to tyle czasu i przeczytanych książek kosztowało żeby się nie czuć odpowiedzialną za jego picie.Dlatego jestem trochę uprzedzona do terapii i terpeutów.

Klara - Czw 31 Mar, 2011 15:28

zuza zuza napisał/a:
a mnie to tyle czasu i przeczytanych książek kosztowało żeby się nie czuć odpowiedzialną za jego picie.

Za jego picie nie jesteś odpowiedzialna, ale za stosunki między Wami - po części tak.

zuza zuza - Czw 31 Mar, 2011 15:39

A to pewnie tak.Zbyt często daję się prowokować i wkręcam się w pyskówki,może za długo się oszukiwałam i zbyt późno reagowałam.Tylko,że większość problemów jednak wynika z jego picia czy ja wiem jak to nazwać nagłej nadodpowiedzialności, zbytniej drażliwości.Gdybym kilka lat temu miała tą wiedzę jaką mam taraz, pewnie wielu kłótni mogłabym uniknąć, wielu nerwów i nieprzespanych nocy.Gdybym miała tą wiedzę co teraz pewnie odkryłabym już w narzeczeństwie symptomy alkoholizmu i wiałabym daleeeeko.Czasami ludzie niezwiązani z alkoholikiem dziwią się jak znosimy kilku czy kilkuletnie okresy picia.To jest tak,że na początku nie jest tak źle, potem jest gorzej, ale człowiek oszukuje się ,że jak tupnie nóżką to alkoholik przestanie pić, a potem strzela 10 latek.Jeżeli jeszcze do tego facet pracuje, dba jako tako o dom i jest niezły w łóżku to ma się poczucie niemalże szczęścia.
kahape - Czw 31 Mar, 2011 15:39

zuza zuza napisał/a:
a mnie to tyle czasu i przeczytanych książek kosztowało żeby się nie czuć odpowiedzialną za jego picie.
a ty dalej o nim i jego piciu.
Ja tu mówię o "winie" za własne życie.
I nie jest to taka do końca zwyczajna "wina", raczej coś jak.... odpowiedzialność.

Co dawał ci związek z pijaną osobą. Zajmowałas się nim 10lat. Dlaczego? Jakie miałaś "korzyści"?
pozdr

zuza zuza - Czw 31 Mar, 2011 15:40

Ha . ha pisałyśmy równocześnie.

A korzyści?!Fajne dzieci mam.Gdyby z alkoholikiem było tylko źle,to by nie było chyba współuzależnionych.Rzucałoby się takiego po pierwszych ekscesach i finito.No ale wiecie te dwie twarze.

kahape - Czw 31 Mar, 2011 16:02

zuza zuza napisał/a:
A korzyści?!Fajne dzieci mam.
dzieci, raczej- DDA.

zuza!!!!! Korzyści w związku z człowiekiem- alkoholikiem?
Władza!!!
Było kogo opieprzyć!!!
Zawsze wiadomo bylo kto jest winien!!!
Nie dyskutuję, nie pytam o zdanie bo i po co? Jest nachlany!!
Kombinuję, oszukuję, nie mówię prawdy ..... czy tak????
pozdr

pterodaktyll - Czw 31 Mar, 2011 16:08

kahape napisał/a:
zuza zuza napisał/a:
A korzyści?!Fajne dzieci mam.
dzieci, raczej- DDA.

Jakoś nie widzę u swoich żeby takie DDA były.......a fajne dzieci mam

zuza zuza - Czw 31 Mar, 2011 16:35

Na temat DDA u moich nie wypowiadam się, za małe jeszcze.Mój m.oprócz tego , że ma geny alko ma jeszcze całą gamę świetnych, innych genów.Z tego powodu mam zdolne w wielu kierunkach, mądre, zabawne i dowcipne dzieci.A korzyści z życia z alko.....on nie był zawsze alko, a jeśli nie pije i nie krzyczy jest świetnym gościem i fajnym kumplem.Mamy masę wspólnych zainteresowań...No ale do wspólnego życia to nie wystarczy.Gdyby było tylko źle to nie byłoby współuzależnienia-proste.Dlatego tak trudno się rozstać.A przez te lata nie tylko niańczyłam alko, nianiczyłam też dzieci, kończyłam szkołę jedną i inną, uczyłam się , zwiedzałam świat, tyłam , chudłam.Mój m.to bardzo ważny, ale jeden z wielu aspektów.
Klara - Czw 31 Mar, 2011 16:39

zuza zuza napisał/a:
a jeśli nie pije i nie krzyczy jest świetnym gościem i fajnym kumplem

Jak większość alkoholików.
Szczególnie gdy jest na poczuciu winy po ciągu :(

zuza zuza - Czw 31 Mar, 2011 16:42

No właśnie o tym piszę. Pytanie było co robiłam przez 10 lat-no to odpowiadam, że nie było tylko źle,to było to życie na huśtawce od którego współ.tak się uzaleźniają.
pterodaktyll - Czw 31 Mar, 2011 16:51

zuza zuza napisał/a:
było to życie na huśtawce o

Jeżeli mężczyzna w związku nie daje kobiecie poczucia stabilizacji i spełnienia, to taki związek prędzej czy później jest skazany na zagładę i to nie tylko wśród alkoholików i ich partnerów.

kahape - Czw 31 Mar, 2011 16:56

Cytat:
to było to życie na huśtawce
a tobie było dobrze.
Niepewność jutra, brak bezpieczeństwa, spokoju, zaufania, wspólnoty, więzi..... i ty piszesz, że nie było tak źle?
Czy wg ciebie..... tak właśnie wygląda "życie"?
Twoi rodzice też tak żyli? Na "huśtawce"?
pozdr

zuza zuza - Czw 31 Mar, 2011 16:57

pterodaktyll napisał/a:
zuza zuza napisał/a:
było to życie na huśtawce o

Jeżeli mężczyzna w związku nie daje kobiecie poczucia stabilizacji i spełnienia, to taki związek prędzej czy później jest skazany na zagładę i to nie tylko wśród alkoholików i ich partnerów.


Oczywiście masz rację ale to się rozumie dopiero po czasie.

pterodaktyll - Czw 31 Mar, 2011 16:58

zuza zuza napisał/a:
Oczywiście masz rację ale to się rozumie dopiero po czasie.

Wiem o tym. Gdybym sam to wcześniej zrozumiał nie byłoby mnie tu dzisiaj

zuza zuza - Czw 31 Mar, 2011 17:01

kahape napisał/a:
Cytat:
to było to życie na huśtawce
a tobie było dobrze.
Niepewność jutra, brak bezpieczeństwa, spokoju, zaufania, wspólnoty, więzi..... i ty piszesz, że nie było tak źle?
Czy wg ciebie..... tak właśnie wygląda "życie"?
Twoi rodzice też tak żyli? Na "huśtawce"?
pozdr


Nie było mi dobrze,gdyby było dobrze to bym nie chciała zmian.Ja nie piszę, że było dobrze, piszę,że nie zawsze było źle.Moi rodzice nie żyli tak albowiem nigdy nie żyli razem.Taki los.

Małgoś - Czw 31 Mar, 2011 17:04

Cytat:
Moi rodzice nie żyli tak albowiem nigdy nie żyli razem.Taki los.


Czyli prawdopodobnie powielasz chore wzorce osoby, która ze wszystkim musi radzić sobie sama. Sorki, ale czy nie mam racji?

Jacek - Czw 31 Mar, 2011 17:10

zuza zuza napisał/a:
Pytanie było co robiłam przez 10 lat-no to odpowiadam, że nie było tylko źle,to było to życie na huśtawce od którego współ.tak się uzaleźniają.

powiem ci jak wyglądało twoje życie
co kolwiek robiłaś,w którym kolwiek byłaś pomieszczeniu
twój wzrok i umysł był częstym gościem na drzwiach wejściowych
o której wróci,w jakim będzie stanie,i znowu kłótnia
dziś nie wiele się zmieniło ,no może alkohol odszedł
no i jedna taka myśl wpatrzona w te drzwi - chciałam bym inaczej
a może dziś będzie inny,inaczej się zachowa
musisz sobie zadać pytanie,czy ja tego chcę
czy następne dziesięciolecie moje ma tak wyglądać

zuza zuza - Czw 31 Mar, 2011 17:16

Małgoś napisał/a:
Cytat:
Moi rodzice nie żyli tak albowiem nigdy nie żyli razem.Taki los.


Czyli prawdopodobnie powielasz chore wzorce osoby, która ze wszystkim musi radzić sobie sama. Sorki, ale czy nie mam racji?


Ależ owszem, rację masz.Jestem świetna w sytuacjach podbramkowych i kryzysowych.Umiem sama zorganizować wiele ale mam tego świadomość.Ja już nie chcę i hasłem moim od nowego roku nie jest już "jak nie ja to kto".

pterodaktyll - Czw 31 Mar, 2011 17:17

zuza zuza napisał/a:
jak nie ja to kto".

No właśnie.........kto???? :bezradny:

kahape - Czw 31 Mar, 2011 17:18

zuza zuza napisał/a:
Moi rodzice nie żyli tak albowiem nigdy nie żyli razem.Taki los.
czyli nie widziałaś/odczuwałaś na co dzień jaką rolę pełni mężczyzna a jaką kobieta w rodzinie?
Nie mówię o wiedzy z książek, domu koleżanek itd mówię o odczuciach.
Do kogo biegłaś kiedy miałaś potluczone kolano? Do mamy, taty, czy.... sama sobie radziłas?
Kto utulił, pocałował... zapłakaną córeczkę?
pozdr

zuza zuza - Czw 31 Mar, 2011 17:22

[quote="Jacekmusisz sobie zadać pytanie,czy ja tego chcę
czy następne dziesięciolecie moje ma tak wyglądać[/quote]

Pewnie,że nie będzie tak wyglądać.Mam teraz jakąś większą świadomość upływającego czasu,kryzys wieku czy coś i nie chcę też by następne lata upłynęły na terapiach, grupach i warsztatach.Mam tyle innych planów,tyle miejsc do zobaczenia, tyle rzeczy jeszcze chciałabym się nauczyć.Terapia to u mnie 2 razy w tyg+1 raz grupowa.Strasznie dużo i bez gwarancji na sukces.Mam świadomość tylu zmarnowanych lat i nie chcę więcej.

zuza zuza - Czw 31 Mar, 2011 17:25

kahape napisał/a:
zuza zuza napisał/a:
Moi rodzice nie żyli tak albowiem nigdy nie żyli razem.Taki los.
czyli nie widziałaś/odczuwałaś na co dzień jaką rolę pełni mężczyzna a jaką kobieta w rodzinie?
Nie mówię o wiedzy z książek, domu koleżanek itd mówię o odczuciach.
Do kogo biegłaś kiedy miałaś potluczone kolano? Do mamy, taty, czy.... sama sobie radziłas?
Kto utulił, pocałował... zapłakaną córeczkę?
pozdr


E no co ty potłuczone kolano to nie powód do płaczu.Trza twardym być :mgreen:

Zmykam, coś w końcu w domu muszę zrobić.Jakoś mi tak lepiej.No i jak ludzie żyli bez netu?!! fsdf43t

czarna róża - Czw 31 Mar, 2011 17:33

witaj..a mnie się wydaje że jeśli teraz tego nie poprzerabiasz..a tylko zamkniesz drzwi..to dopiero wtedy tak naprawdę te lata będą zmarnowane..wypieranie niczego nie załatwia,a wypracowanie świętego spokoju..wierz mi wcale nie jest łatwe nawet jeśli obiekt problemów nagle zniknie.
yuraa - Czw 31 Mar, 2011 18:16

zuza zuza napisał/a:
Trza twardym być

i to jest odpowiedż na wszystko co cie trapi. wpojono Ci że na wszelkie problemy twardym trza być.
jakie tam terapie?? przecież trza być twardym
problemy w domu? trza być twardym

słyszałaś cos o elastyczności???

betka - Czw 31 Mar, 2011 20:27

:hejka: czesc zuza zuza,czytam ciebie od samego poczatku,masz podobna sytuacje do mojej...to prawda ze przez dotychczasowe zycie z alkoh.tak jak i ty nauczylam sie radzic sama w zyciu,jestem niezalezna etc,etc. ale terapia i al-anon +zaufanie Bogu lub Sile Wyzszej jest bardzo potrzebne.tutaj na forum tez mi wylali kubel zimnej wody na glowe.Dziewczyno masz dzieci jestes tego pewna ze dzieciom wasze chore relacje sie nie udzielily?uwazasz ze atmosfera w domu do tej pory byla okey?
Powiem ci z autopsji,ze nie.I nie oto chodzi aby obwiniac za problemy kogos lub cos,w naszym wypadku alkohol,trzeba nauczyc sie stac z boku,a z calego zycia nalezy zrobic sobie rachunek sumienia.
Pomaga ,,dzien po dniu z al-anon,,..Wiele czytalas,ale siegnij po ksiazke ,,Dziecinstwo bez dziecinstwa,,...pozniej ,,toksyczna milosc,,....zobaczysz siebie i swoje dzieci.pozdrawiam


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group