12 KROKÓW - krok 1
endriu - Śro 27 Mar, 2013 16:38 Temat postu: krok 1
Krok Pierwszy
"Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem"
W Kroku Pierwszym uznajemy własną bezsilność.
Krok Pierwszy jest jedynym, w którym wspomina się o subtancji uzależniającej lub kompulsji i o naszym związanym z nią problemie - bezsilności. Począwszy od Kroku Drugiego, następnych jedenaście Kroków opisuje, co mamy zrobić, żeby ten problem rozwiązać.
To znamienne, że tylko jeden Krok odnosi się do problemu, wszystkie pozostałe zaś skupiają się na rozwiązaniu.
W AA i jej siostrzanych wspólnotach nie żyje się problemami, lecz żyje się rozwiązując je.
endriu - Śro 27 Mar, 2013 20:05
Bez Pierwszego Kroku nie mamy żadnych szans na wyzdrowienie.
Wiele razy dowiedziono, że osoba, która została trzeźwa i utrzymuje tą trzeźwość tylko dla siebie samej
- osiąga trzeźwość prawdziwą i trwałą.
Można utrzymywać trzeźwość czasowo, robiąc to dla kogoś lub np. ze strachu przed utratą pracy.
Jeżeli jednak nie będziemy szczerze przekonani, że robimy to dla siebie samych, nasze dni trzeźwości są policzone.
Jest to bardzo trudny Krok. W realizacji tego Kroku nikt nam nie może pomóc.
Ten krok musimy zrealizować sami. Nie łatwo, jest bowiem przyznać się do porażki.
Latami powtarzaliśmy: mogę pić, gdy tylko zechcę.
Latami wierzyliśmy, że nasza trzeźwość jest blisko.
Jest to tragiczne, gdyż naprawdę nigdy nie byliśmy bliscy trzeźwości,
w końcu odkryliśmy ku naszemu przerażeniu, że nie możemy przestać pić.
Ciągle oczekiwaliśmy cudu, lecz cud ten nie nadchodził i sam nie nastąpi.
Ostatecznie stanęliśmy na rozdrożu: albo szczerze przyznamy się, że mamy problem,
albo dalej będziemy tonąć coraz głębiej w bagnie alkoholizmu aż do utraty pamięci lub śmierci.
Dopóki nie przyznamy, że nie możemy kontrolować naszego picia, dopóty nie ma żadnej nadziei na zaprzestanie.
Programem otwieramy sobie drogę do trzeźwości. Dalsze Kroki programu będą łatwiejsze do przyjęcia i realizacji.
Objawy alkoholizmu przedstawione są jasno, jest ich dość dużo, a oto główne:
-potrzeba wypicia alkoholu rano po przepiciu dla "wyprostowania się"
wypicie to powoduje naturalnie powrót do pijaństwa,
-upicie się w czasie, gdy zdajemy sobie sprawę z tego, że musimy być trzeźwi,
-utrata pamięci w czasie pijaństwa, a następnego dnia brak świadomości co się działo dnia poprzedniego.
Te fakty nasuną się nam gdy słuchać będziemy opowiadań innych członków AA.
Gdy rozpoznajemy te fakty jako przypadki z naszego życia, to jeżeli jeszcze nie jesteśmy alkoholikami,
to jesteśmy na najlepszej drodze aby nimi zostać i czas kiedy to nastąpi jest bardzo bliski.
Medycyna nie zna żadnego przypadku wyleczenia z alkoholizmu.
Gdy raz zostaniemy alkoholikami, a trudno rozpoznać kiedy przekroczy się tę granicę,
pozostajemy nimi na całe życie.
Alkoholik może żyć przez całe lata nie używając alkoholu, lecz gdy zaczyna pić znów będzie na tej samej karuzeli.
Doświadczenie uczy, że stan jego będzie wówczas gorszy niż poprzednio.
Ważnym jest nie to, że wyznaliśmy, że jesteśmy alkoholikami - musimy o tym myśleć i pamiętać przez cały czas.
Tylko zupełna trzeźwość może nas utrzymać w normalnym stanie.
Nowoprzybyły musi z całą otwartością powiedzieć do swych przyjaciół z AA -
mam problem z piciem alkoholu, wiem na pewno że, jestem alkoholikiem i chcę coś z tym zrobić.
Wtedy już pół walki jest wygranej.
Jest gotowy na przyjęcie zasad i sposobu życia we wspólnocie Anonimowych Alkoholików.
Tekst znaleziony w Internecie.
vasco78 - Sob 06 Kwi, 2013 11:27
KROK 1 To za opisem choroby z opini lekarza ksiazka AA czyli ALKOHoLIZM *-fizyczna alergia na alkohol* polaczona z *obsesja umyslu* ktore powoduje ze odstawienie alkoholu powoduje Prawdziwy problem spustoszenie psychiczne poniewaz dla prawdziwego alkoholika alhohol to lekarstwo rozwiazanie a nie problem dlatego potrzebujemy calkowitej zmiany psychiki SILY WIEKSZEJ ktora rozwiaze prawdziwy problem ktorym jest zycie na trzezwo ktore powoduje ze nagle zapominam o chorobie o wszytkich konsekwencjach i ide pic wbrez zdrowemu roazsadkowi poniewam mamy niezdrowy rozsadek chore myslenie SANITY .szalenstwem alkoholika jest nie to co robi po pijaki tylko decyzcja o podjeciu,zeby tego beznadziejnego stanu na trwezwo sie pozbyc tych lekow uraz zlosci niezgody trzeba postawic kroki bo tak naprade krok 1 brzmi.przyznalismy ze BYLISMY bezsililni wobec alkoholu i nie PANUJEMY nad naszym zyciem----KIEDY NIE PIJEMY a kiedy pijemy to problemy znikaja a ze mam alergie na alkohol to nie moge przestac pic i powoduje powolne przyjscie na kolanach do AA
vasco78 - Sob 06 Kwi, 2013 14:28
BLEDEM JEST WMAWIANIE LUDZIOM NA MITINGU ZE MAJA PAMIETAC KIM SA,pamietac swoj ostani ciag i takie tam,to nie prawda poniewaz zadna wiedza na temat choroby i roazwiazania nie jest wstanie uchronic mnie przed obsesja picia,w AA jest wiele ludzi ktorzy maja sile w sobie zeby nie pic moga chodzic na mitingi gadac o krokach i nie musza ich stawiac to sa ludzie ktorzy maja swoja sile ktora broni ich przed 1 kieliszkiem uzywaja wiedzy zdobytej na terapii i potrafia nie pic bez wswzytkich krokow ale prawdziwy alkoholik nie na takies sily w sobie i dlatego jest bezsilny wobec alkoholu nie ma mentalnej obrony od swojego umyslu,gdybym taka obrone mial w sobie to bym nie bym bezsilny wobec alkoholu. to moje doswiadczenie takie jak w opisanych 2 przykladach a AA opinia lekarza potem w historii Billa,podam przyklad ,ci pierwszi beznadziejni alkoholicy wiedzieli wszytko na tematy choroby alkoholowej uzyskali ja od DR silkworth oni tez mysleni ze sami sobie poradza ,nstepni alholicy Jim i Fred z rozdzialu wiecej na temat alkohilizmu rowniez doznali nieprzyjelnego zaskoczenia ze nie sa w stanie utrzymac trzezwosci dokladnie jest opisany ich powrot do picia
1-na trzezwo-rozgoryczonu skory do gniewu nie czuje sie dobrze ale udaje greka
2-obsesja umyslu powoduje niepokoj-brak lekarstwa(alkohol to lekarstwo a nie problem)
3-SZALENSTWO-decyzja i podjeciu picia-i to jest ten moment my to w AA nazywamy czarna dziura jest moment kiedy zapominamy o chorobie i wszytkim i slucham swojego rozumu ktory mnie ciagle klamie czyli KLAMSTWO ze mohe sie na pic i nic sie stanie lub nic nie mysle pustka.
4-picie
5 wlacza sie fizyczna alergia czyli umysl podpowiada i chce wiecej
6-uruchamia sie obsesja umyslu spowodowana arergia na alholol czyli kiedy wypijam mam niepochamowane laknienie wiekszej ilosci alkoholu-pije obsesja rosnie dalej pije obsesja rosnie itd
7-szpital czasem cmentarz
kiedy uda sie wydobyc z ciagu sytuacja sie powtarza u mnie to bylo do 7 miesiecy
dlatego zeby problem rozwiazac trzeba pozbyc sie tego co powoduje ze pije ten stan to wew pustka duchowa na trzezwa 8 aspektow zycia czyli 2 czesc 1 kroku
1 problemy osobistych stosunkach nie potrafilismy kontrolowac emocji bylismy ofoarami nieszczesc depresji nie potrailismy powiazac konca z koncem mielismy poczucie bezuzytecznosci nie potrafilismy pomagac innym...........
i tego stanu trzeba sie pozbyc poprzez DUCHOWE ROZWIAZANIE inaczej bede zyl nieszczesliwy u umre na zawal depresja dom wariatow ale w moim przypadku ide pic nie jestem w stanie wytrzymac tego cisnienia takze od kiedy ZAAKCEPTUJE ROZWIAZANIE a nie swoj alkoholizm bo z tego wynika ze albo jestem skazany na smierc albo na program duchowy albo SAM SOBIE PORADZE takich jest chyba najwiecek w polskim AA CZYLI PIJAKOW STR 17 to opisuje, to wtedy jestem na dobrej drodze do wyzdrowienia wyzdrowienia z beznadziejnego stanu umysmu i ciala
vasco78 - Sob 06 Kwi, 2013 14:47
dlatego ktos kto wpisal ten post to wariat na swobodzie jest najwieksza kleska w przyrodzie.
do tego kroku potrzebna jest wiedza czym tak naprawde alkoholizm, potrzebny jest ktos kto przeprowadzi chorego przez ten krok i wyjasni mu czy takie ma objawy czy ta sie czul co myslam przed 1 kieliszkiem jak sie czuje na trzezwo czy ma wybor zeby nie pic itd.
Picie to objaw choroby a nie problem dlatego istota jest miedzy uszami,ja kiedy pije to jestem bogiem czuje sie dobrze wszytkich nagle lubie tyle ze kiedy 5 tego dnia nie moge butelki utrzymac to juz nie jest dobrze,ale moj umysl zezwosci.dr bob wiedzial ze pije inaczej ale nie mial pojecia o chorobie kiedy sie dowiedzial o chorobie i o WYJSCIU z tego szealenstwa postawil kroki i odzyskal zdrowie szacunek zycie itd polecam przeczytanie 4 pierwszych rozdzialow AA Z OTWARTYM UMYSLEM,tak nie ma praypadku zeny ktos sam dal se rady kiedy lekarze byli uczciwy,w rozdziale* jest sposob* jest opis alkoholika ktory wiedzial ze jego stan jest beznadziejny udal sie do slawy dr junga w szwajcarii byl to rowlan hazad III? l blagal o pomoc lekarz bez ogrodek wyznal ze nie zetknal sie z wyzdrowieniem pacjeta w takim stanie umysli jak on i zapytal czy nie ma wyjatkow,odpowiedzial ze sa czasami wystepuje przebudzenie duchowe ale to nie gwaracja.typ udal sie do oxford group i dal udalo mu sie ozdrowiec co ciekawe potem przekazal PRZESLANIE Ebbiemu a on poszedl do szpitala do kolegii Billa i opowiedzial mu czego doznal i jak dobrze wczytamy w rozmowe to bill zrobil wiekszosc krokow w szpitu srt 9 10 11 12 a na str 13 juz sa spotkania organizowane nie o piciu tylko o rozwiazaniu
jal - Nie 07 Kwi, 2013 07:28
Może i wariat? ale trzeźwo piszący o zdrowieniu... pisał pewnie o sobie i do tego ma prawo,podobnie jak ja i TY.
Pozdrawiam ciepło
NANA - Śro 29 Sty, 2014 23:30
http://www.youtube.com/watch?v=HzLFwJK-z0A ..
akacja46 - Śro 12 Lut, 2014 17:34
vasco78 napisał/a: | Picie to objaw choroby a nie problem |
Tak właśnie i ja uważam. I dlatego odstawienie alko nie zawsze wystarczy. Można przestać pić i nadal męczyć się z życiem i sobą.
A.
Jacek - Śro 12 Lut, 2014 18:14
akacja46 napisał/a: | I dlatego odstawienie alko nie zawsze wystarczy. Można przestać pić i nadal męczyć się z życiem i sobą.
A. |
Alicjo,,rozumiem ze to z twojej strony jest gdybaniem o kimś
a więc jak to wygląda u ciebie???
NANA - Śro 12 Lut, 2014 18:33
Moim zdaniem Akacja jest chora , lecz problemu w tym nie widzi ...
Ja mam odwrotnie ... mam problem z powodu moich nałogów ... i dlatego jestem chora ...
akacja46 - Nie 02 Mar, 2014 10:18
Jacek napisał/a: | a więc jak to wygląda u ciebie??? |
Wyglądało podobnie - teraz jest inaczej. Zmieniło się choćby moje podejście do alkoholu, po terapii strasznie się go bałam - teraz mało mnie obchodzi. Nie jest dla mnie, to się nim nie interesuję, tak samo jak morfiną, kokainą albo grzybami, ktore wywołują halucynacje.
Thomasson - Pon 12 Sty, 2015 13:12
endriu napisał/a: | Objawy alkoholizmu przedstawione są jasno, jest ich dość dużo, a oto główne:
-potrzeba wypicia alkoholu rano po przepiciu dla "wyprostowania się"
wypicie to powoduje naturalnie powrót do pijaństwa,
-upicie się w czasie, gdy zdajemy sobie sprawę z tego, że musimy być trzeźwi,
-utrata pamięci w czasie pijaństwa, a następnego dnia brak świadomości co się działo dnia poprzedniego |
Te objawy to jakaś pomyłka
Ja znam takie:
- utrata kontroli nad ilością wypijanego alkoholu
- głód alkoholowy
- zespół abstynencyjny
- zmiana tolerancji na alkohol
- picie pomimo wiedzy o szkodliwości picia
- koncentracja życia wokół alkoholu
2 lub 3 objawy oznaczają problem alkoholowy.
Tak, tak wiem to z terapii ale to też podstawa kroku 1 bo to co przedstawił Endriu to lipa i ośmiesza program. Masa alkoholików nie "klinuje" i nie "urywa filmu".
U mnie po 5 latach abstynencji z tych objawów został czasem głód alkoholowy oraz koncentracja życia wokół alkoholu a raczej wokół leczenia-trzeźwienia.
Thomasson - Pon 12 Sty, 2015 13:43
Ale... mój krok 1 to było coś znacznie więcej niż odhaczenie 6 z 6 objawów. Krok ten nie jest rozdzielny, nie składa się z dwóch części. I nieprawdą jest że nie kieruje swoim życiem. Odpowiedzialność=władza to nierozdzielny duet.
Pytanie brzmi Czym się kieruję?
a) zdrowym rozsądkiem
b) mechanizmami uzależnienia
c) nie wiem
Odpowiedź c) jest bardzo trafna bo jeśli kieruje się czymś nieświadomie to mogę mieć wrażenie że to nie ja kieruję swoim życiem. I tutaj super ważna jest pomoc kogoś z zewnątrz (sponsora, terapeuty, przyjaciela), kogoś kto zna się na uzależnieniu i pomoże wyciągnąć mechanizmy uzależnienia na światło dzienne. Wtedy mogłem dostrzec że faktycznie kieruje się głodem alkoholowym, iluzją typu "jeszcze nie dzisiaj, może jutro", "uda się ale od jutra", "jestem hardcore'owcem a picie to styl życia" itd., że kieruje się obsesją picia i emocjami nie do zniesienia. Ale... też i chęcią zaprzestania picia, motywacją do leczenia.
Wtedy dostałem masę zaleceń dla trzeźwiejących alkoholików, propozycję postawienia pozostałych 11 kroków. Zostałem sam na rozstaju dróg... świadomy odpowiedzialności (co odbierało komfort do zapicia)
Uzależnienie to szukanie szczęścia (spełnienia) na zewnątrz jest to moja krótka definicja uzależnienia którą znalazłem w kroku 5.
dziadziunio - Pon 12 Sty, 2015 13:58
Tak mi się jakoś dziwnym wydaje, ze nie napisałeś niczego o strachu. O strachu który przecież wystepuje zarówno podczas wchodzenia w głąb jak i wychodzenia z uzależnienia. nigdy go nie poczułeś? nie istnieje? a być może nie towarzyszył przy tym pierwszym i nie towarzyszy także przy tym drugim?
Jak to widzisz?
pozdrawiam serdecznie//
Thomasson - Pon 12 Sty, 2015 14:41
Uczucia to przykry przekręt pod szyldem STRACH. Nawet jest strach przed zmianą na lepsze. Na terapiach dają piękne tabelki z nazwami uczuć ale to wszystko strach. Strach sprowadza umysł na poziom zwierzęcy, poziom walki lub ucieczki. Wstyd to strach przed czymś, gniew to też strach, smutek to taki mały strach, a radość jest wtedy gdy strachu prawie wcale nie ma.
Na głębszym ludzkim poziomie jest tylko spokój-współodczuwanie, bardzo niepopularna postawa w naszym zwariowanym świecie. Ma to związek z teraźniejszością i nie naklejaniem etykiet na otaczający świat, bo te etykiety są nie adekwatne do tego co postrzegam zmysłowo.
Jak było u mnie, produkowałem myśli-emocje jak karabin maszynowy, dużo czytałem literatury aowskiej by oderwać się od własnych myśli, "pozytywne" zwroty powtarzałem jak mantrę. Ale było też pewne doświadczenie gdy miałem krótką przerwę w piciu, siedziałem w aucie, zliczałem oddechy, odczułem spokój na 2 lub 3 minuty i dostrzegłem furtkę do czegoś innego niż obsesje, namiętności. Później jeszcze przez pół roku staczałem się na dno.. choć było już inaczej.
Ja dodawać otuchy nie potrafię, bo sam jakoś na farcie choć pesymizm we mnie straszny
yuraa - Pon 12 Sty, 2015 14:45
Thomasson napisał/a: | I nieprawdą jest że nie kieruje swoim życiem |
gratuluję kierowania
ja nie kieruję, mogę tylko dokonywać wyborów- kierować swoim postępowaniem
ale nie mam żadnego wpływu na to co mnie w życiu spotka.
kiedyś szedłem leśną ścieżką i akurat rozmyslałem o pieknym życiu trzeźwego alkoholika,
byłem pewny że teraz to już kieruję swoim życiem
i nagle trzy kroki przede mną spadł uschnięty konar drzewa tak circa 50 kg.
gdybym wszedł na tą ścieżkę 2-3 sekundy wcześniej złamałby mi kark.
od tamtego dnai nie uważam bym kierował swoim losem
staaw - Pon 12 Sty, 2015 14:52
yuraa napisał/a: |
ja nie kieruję, mogę tylko dokonywać wyborów- kierować swoim postępowaniem
ale nie mam żadnego wpływu na to co mnie w życiu spotka. |
Te alkoholickie komplikatory...
Właściwie to obaj macie rację...
Należało by zdefiniować pojęcie kierowania...
Mogę kierować (pilotować) prom kosmiczny i nie mieć żadnego wpływu na to że się rozleci przy lądowaniu bo wszystkie części zostały zakupione w drodze przetargu w najtańszych firmach...
A jeżeli jeszcze monter wstawiający okna był po imprezie?
Thomasson - Pon 12 Sty, 2015 15:09
yuraa napisał/a: | ja nie kieruję, mogę tylko dokonywać wyborów- kierować swoim postępowaniem | jeśli kierujesz swoim postępowaniem to już jakiś choćby minimalny wpływ na swoje życie masz. Nie widzę rozbieżności między twoim a moim myśleniem w tej kwestii. Oczywiście jest coś, los, karma, fatum, wola boska, i ciężarówka może mnie przejechać. Ale też... abym zmieniał to co mogę zmienić... słowa modlitwy której ufam. Obecnie kieruje się: siłą wyższą, głupotą, mądrością, uzależnieniem, różnie to bywa.
yuraa - Pon 12 Sty, 2015 15:14
Thomasson napisał/a: | Oczywiście jest coś, los, karma, fatum, wola boska, i ciężarówka |
taaaa stojąć przed chłodziarka w biedronie mam trzy rodzaje mielonego do wyboru
wybieram najdroższe bo nie pije i mnie stać
a i tak moge trafic na salmonellę
stanisław - Pon 12 Sty, 2015 21:01
Jak bym kierował własnym życiem to napewno bym sie na alkoholika nie wykierował Ale w 1ym kroku to chyba chodzi o kierowalnosc jak pisze yuraa o własciwe wybory
Jo-asia - Pon 12 Sty, 2015 21:19
To jak to wreszcie...jest?z tym kierowaniem?
Kieruję czy nie?
Prowadzę...czy jestem jak gps...
Czy to co mnie spotyka......po drodze, jest moim wyborem?
Jeśli nie ja....kieruję to kto?
Jak ja to widzę.
Nie kieruję, póki jestem uzależniona....i nie tylko od alkoholu.
Póki jest we mnie strach.
A gdy jestem wolna i pełna miłości.....to jeszcze nie wiem jak to jest
Thomasson - Pon 12 Sty, 2015 22:12
stanisław napisał/a: | Jak bym kierował własnym życiem to napewno bym sie na alkoholika nie wykierował | Głupio przyznać ale tak właśnie było
Ograniczają mnie prawa przyrody, kanarkiem nie umrę na pewno, ograniczają mnie skłonności jakich nabrałem w ciągu życia, uwarunkowania czy też sytuacja życiowa, a poza tym czuje się wolny i się mogę ustawić z koleżanką na sobotę (i nie mówię że "sorry ale nie kieruje swoim życiem i nie wiem czy do soboty dożyje").
Odpowiedzialność jest między skrajnościami.
Jo-asia - Pon 12 Sty, 2015 22:25
Thomasson napisał/a: | stanisław napisał/a: | Jak bym kierował własnym życiem to napewno bym sie na alkoholika nie wykierował | Głupio przyznać ale tak właśnie było
Ograniczają mnie prawa przyrody, kanarkiem nie umrę na pewno, ograniczają mnie skłonności jakich nabrałem w ciągu życia, uwarunkowania czy też sytuacja życiowa, a poza tym czuje się wolny i się mogę ustawić z koleżanką na sobotę (i nie mówię że "sorry ale nie kieruje swoim życiem i nie wiem czy do soboty dożyje").
Odpowiedzialność jest między skrajnościami. |
dobre z tym kanarkiem
Jeśli "ja".....to "wszystko"....w tym ja, kieruję
Jeśli mnie....po dzielisz .... to też...któreś" ja"...kieruje
Jeśli Asia...mówi, kieruję...i twierdzi, że wie gdzie jedzie....to nie jest to prawda
Tibor - Pon 16 Sty, 2017 19:39
Przestałem pić kiedy uwierzyłem.
Uwierzyłem w to, że już nigdy nie przestanę pić. Dopóki wierzyłem, że mi się kiedyś to uda, to nie mogłem przestać. Przyszedł taki moment, że być może wszystko jeszcze może się zdarzyć w moim życiu, ale jednego jestem pewien, że nie przestanę pić... następnego dnia rano przyszło olśnienie.
Matinka - Pon 16 Sty, 2017 19:45
Ja zaś uwierzyłam, że mogę nie pić i to działa
Jacek - Pon 16 Sty, 2017 21:00
ja zanim uwierzyłem,przed tem doprowadziłem do rozpadu rodziny
aby to naprawić,musiałem odstawić alkohol
z czasem przyszedł rozum i wiara w siebie
Janioł - Pon 16 Sty, 2017 21:01
Matinka napisał/a: | Ja zaś uwierzyłam, że mogę nie pić i to działa | jak to mówią wiara czyni cuda
staszek - Pon 16 Sty, 2017 21:08
Dla chcącego nic trudnego.U mnie zastosowanie
1 kroku do palenia się sprawdza.Nie palę od 03 01 2017.
Thomasson - Wto 17 Sty, 2017 01:50
Przyznaliśmy że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować swoim życiem
Mówi się że pierwszy krok to te minimum pokory, potrzebne do zachowania abstynencji. Czy ten mój początek cechował się pokorą. Pierwsze skojarzenie do słowa pokora - przypał. Tak zostałem wychowany. Pokora, podobnie jak wszystko co duchowo-religijne, kojarzyło mi się z karą. Podstawową motywację do leczenia dawał mi pewien naturalny machanizm: pragnienie szczęścia i chęć uniknięcia cierpienia. Pragnąłem seksu, władzy i pieniędzy. Chciałem uniknąć wyroków, długów i nędzy. Na tej motywacji przetrwałem pierwsze kilka miesięcy terapii, i pierwsze próby robienia programu.
Wyposażony w liczne narzędzia, zachowywałem abstynencje. Dowodem na bezsilność był dla mnie fakt że moje samotne, kilkuletne zmagania o trzeźwość, skończyły się dnem. A z pomocą innych dawałem radę. Dowód jak czarne na białym. Tylko czy to miało sens i znaczenie? Bez alkoholu, po nowemu. Byłem mocno rozgoryczony. Konsekwencje uzależnienia ciągnęły się za mną jak smród za śmieciarką. Seksu, władzy i pieniędzy było mniej niż oczekiwałem. Za to było dużo stresu. Nienawidziłem swojego życia. Budziłem się rano, z mechanizmem walki i ucieczki. Walki z samym sobą i własną codziennością. Kortyzol na pobudkę zamiast kofeiny.
Musiałem wziąć na siebie odpowiedzialność. I wyrzuty sumienia. Lubiłem tego siebie co postępował mądrze. Nie lubiłem tego co wszystko psuł. W mojej hierarchii wartości było spore zamieszanie. Sabotowałem samego siebie. Dazyłem do wzajemnie wykluczających się rzeczy. Pracowitość walczyła z lenistwem, uprzejmość z chamstwem, lekkomyślność z roztropnością itd. Miałem milion twarzy.
"... że przestaliśmy kierować swoim życiem"
Kto kierował moim życiem? Może alkoholizm. Odpowiedź zbyt łatwa. Obserwowałem mechanizm podejmowania decyzji. W sklepie, w pracy, w relacjach, w emocjach i ogółem w życiu. Zauważyłem że moja mentalność nie jest tak do końca moja. Że większość moich myśli jest monotoniczna. Że moje poglądy to jakaś wypadkowa między poglądami: mojego ojca i matki, moich rówieśników, i całego tego g***a, które nazywamy kulturą masową. Mnie jako mnie było w tym nie wiele. A jednak na końcu to ja cierpiałem, i to przez swoje własne zachowania.
Podczas terapii wzmacniałem tę część swojej mentalności która dążyła do zdrowia, i oslabiałem tę która była dla mnie szkodliwa. Budowałem tożsamość siebie jako alkoholika. I budowałem zdrowe poczucie własnej wartości. Tylko czy przedmiot samooceny aby napewno jest mną? Konstruuje jakieś wyobrażenie o sobie, które później uznaje za realnie istniejący byt, jakąś duszę, a później utożsamiam się z czymś co sam wymyśliłem. Im więcej pozytywnych wyobrażeń tym bardziej pozytywna samoocena. Aby to było efektywne, i bym mógł ogrzać się przy tym ognisku, muszę dorzucać więcej wyobrażeń, konceptualizować obraz samego siebie aby płomień nie zgasł. Co się stanie gdy ognisko zgaśnie?
Czy kieruje swoim życiem? Jeśli dochodzi do głosu moje ego to będę zdeterminowany kontynuować "swoją" opowieść o kimś (pijaku, abstynencie, takim i owakim), a to mocno zawęża pole wyboru. Niby mam wolną wolę i mogę odejść od ogniska, ale dopóki się pali, to jakoś tak ciężko. Czy mogę być silny wobec alkoholu, i innych problemów? Niby mogę ale doświadczenie życiowe pokazuje że utarte nawyki powodują kręcenie się w kółko, powtarzanie błędów, i dysonanse zbijające z tropu. - bo to miało być ostatnie piwo, bo miała być dieta a tu znowu czekolada, i miałem nie przeklinać, a ku*** same lecą.
Oczywiście umiejętność zorganizowania tożsamości (np abstynenta) jest bardzo pożyteczna. Pomaga zachować życie. Brak tej umiejętności to poważne zaburzenie. Więc ego ma naturę bardziej funkcjonalną niż substancjonalną, i samo w sobie nie jest złe. Złe jest to że dostrzegam tylko czubek własnego nosa. Egocentryzm filtruje rzeczywistość, koloryzując ją na własne potrzeby.
Aby kierować swoim życiem muszę zarządzać swoim ego. Albo ja będę kontrolował egotyzm albo egotyzm będzie kontrolował mnie. I to był dla mnie praktyczny wstęp do drugiego kroku. Na tym etapie rozpocząłem poszukiwania siły większej, czyli narzędzi potrzebnych do poskromienia ego. To był proces, czas spędzony na obserwowaniu siebie, swoich myśli i reakcji. To było te minimum pokory, czyli świadomość własnych ograniczeń. I było to bardzo nie przyjemne.
Miałem uwierzyć... ale wtedy nie wiedziałem jeszcze w co.
Tibor - Wto 17 Sty, 2017 09:02
Hola, hola kolego. Litości, ja ledwo skończyłem zawodówkę, po takiej porcji styki w mózgu nadpalają mi się (spoko-loko)
Przyznanie się do bezsilności w moim odczuciu nie rozwiązuje problemu. Sposób mojego picia w ostatnich trzech latach świadczy o tym, że uznawałem swoją bezsilność. Wiedziałem, że jeśli chwycę tego pierwszego to popłynę. Chyba tak było, tak to widzę.
Rozwiązanie jest w drugiej części pierwszego kroku i w drugim kroku.
W dużym uproszczeniu tak sobie tłmaczę: niekierowanie = nie mam racji, nie mam pomysłu na swoje życie, moje zasoby wiedzy, instynktu (?) i czego tam jeszcze potrzebne do przeżycia - wyczerpały się.
Uznanie siły większej niż moja własna = uznanie, że inni ludzie mogą mieć racje. Że moją racje i pomysły na życie najlepiej wyrzucić i spłukać, bo raczej mi szkodzą niż pomagają. A jeśli mam wątpliwości to wystarczy, że spojrzę na swoje dotychczasowe życie i widzę to czarno na białym, że dokąd robiłem (lub robię) po swojemu, to wychodziłem jak Zabłocki.
Czyli to co pisałem w 12 kroku; "kimże ja jestem, by wiedzieć co jest dla mnie dobre, a co złe". Totalna pycha. Dla mnie kluczem do lepszego życia jest utemperowanie tej pychy.
Thomasson - Wto 17 Sty, 2017 17:56
Rozwiązanie jest w drugiej części pierwszego kroku i w drugim kroku
100% racja
Krok 7 jest tego kulminacją
Tibor - Czw 26 Sty, 2017 21:09
Pycha.
To ona mnie niejednokrotnie gubiła i prawdopodobnie gubi nadal.
Przyznać się do bezsilności? NIGDY W ŻYCIU. Zawsze mi mówili, że nie możesz okazać słabości. Musisz być silny, musisz pokazać, że sobie ze wszystkim dajesz radę. Gdy się przewróciłem i rozdarłem kolano jako dzieciak i płakałem to mi mówili - mazgaj... więc następnym razem nie płakałem, bo się wstydziłem.
Mama nauczycielka, ojciec żołnierz zawodowy, silne charaktery, twarde wychowanie. MUSISZ BYĆ SILNY.
Kiedy byłem już "dorosły" i pękły mi wężyki przy kranie w kuchni to nie potrafiłem sąsiada poprosić o klucze, by go naprawić. Zamknąłem główne ujęcie wody i pojechałem do sklepu po zestaw narzędzi. Głupio mi było przed sąsiadem, że nie posiadam kluczy. Zatem nie okaże słabości.
Kiedy umówiłem się ze znajomymi na wycieczkę rowerową i następnego dnia rano zauważyłem, że mam flaka w oponie, a pompki do roweru nie miałem, to odwołałem wyjazd, tłumacząc się czymś pokrętnie, bo przecież nie poproszę nikogo o pompkę.
Prośba = nie radzę sobie sam = słabość.
W 2002r. zdiagnozowano mi alkoholizm. Przez kolejnych 11 lat - pijąc - z większą lub mniejszą świadomością wiedziałem, że coś muszę z tym zrobić... ale SAM. Przecież nie poproszę kogoś, nie dam nikomu tej satysfakcji, żeby mnie wytykali palcami, że jestem słaby?
W pewnym momencie już nawet się nie oszukiwałem, że nie jestem alkoholikiem. Czułem, że nim jestem, ale nie wyobrażałem sobie poprosić o pomoc. Zatem na swój sposób, po swojemu próbowałem. Czytałem, szukałem w internecie sposobów, próbowałem je stosować... i nic.
Chciałem skończyć ze sobą. Próba targnięcia się na własne życie - nieudana. Dlaczego? Dziś wiem, że po swojemu to nawet zabić się nie dam rady. O tym Bóg decydował, nie ja. Ja jestem za mały. Już nie chce robić niczego sam i po swojemu.
Czasem jednak robię i... zazwyczaj się okazuje, że nic dobrego z tego nie wychodzi.
Kiedy udaje mi się robić to, co autorzy Wielkiej Księgi zalecają, okazuje się że to mi służy. Życie wtedy płynie, bez zbędnych negatywnych emocji. Życie jest jakieś, ani dobre, ani złe. One jest po coś. By godnie je przeżyć, a nie by czuć się dobrze i być szczęśliwym. Kiedy dążę do szczęścia wtedy nic nie wychodzi, bo dążenie do szczęścia to karmienie swojego ego. A przecież ego nie można nakarmić. Ono zawsze chce więcej i więcej.
Piękna jest cisza, piękny jest spokój, piękny jest uśmiech bliźniego. I niech tak życie płynie. Nie chce już z nim walczyć.
Jędrek - Pią 27 Sty, 2017 10:31
Tibor napisał/a: | Kiedy dążę do szczęścia wtedy nic nie wychodzi, bo dążenie do szczęścia to karmienie swojego ego. A przecież ego nie można nakarmić. Ono zawsze chce więcej i więcej.
|
Coraz więcej satysfakcjonujących i szczęśliwych chwil osiągnąłem zwłaszcza poprzez wyzbywanie się własnych wad. Ciężko to przychodziło.... dużo potknięć...
Z każdym kolejnym potknięciem uświadamiałem sobie coraz bardziej bezsilność swoją.... prosiłem Boga o pomoc....i dostawałem sił.... i zanikała obsesja lub zmniejszały się słabości do złego...
Postanowieniem, że nadal chcę i konsekwentnie utrzymywałem postanowienie.
To daje satysfakcję i zadowolenie z walki ze sobą.... przy wsparciu Siły Wyższej.
No a jak się uporałem z najbardziej dręczącymi mnie wadami i wyszedłem z pomocą do innych ludzi to dodało mi to siły i satysfakcji... pewności i wiary.
U mnie poprzez pracę na programie 12 kroków spełniają się obietnice programu.
1. Konsekwencja w działaniu.
2. Przezwyciężanie (przetrzymywanie) lęków i zwątpień.
3. Pomoc innym alkoholikom.
4. Działanie i jeszcze raz działanie...
Jo-asia - Pią 27 Sty, 2017 16:40
Pozwolicie, że wrzucę przeciwwagę... bo ktoś o moim charakterze jeszcze pomyśli.. że to jedyna słuszna droga, ta Wasza A jestem dowodem na coś.. odwrotnego
Jędrek napisał/a: | No a jak się uporałem z najbardziej dręczącymi mnie wadami i wyszedłem z pomocą do innych ludzi to dodało mi to siły i satysfakcji... pewności i wiary. |
Większość życia, tego pijanego także, było dla innych.. i tak szczerze. Ja niczego nie oczekiwałam, oprócz uwagi i akceptacji. Na terapii, pierwsze w co nie umiałam uwierzyć, to że mam się nauczyć "zdrowego egoizmu". (Bezsilność ogłosiłam tuż przed wejściem na oddział.) Jakbym dostała w twarz. Długo nie wiedziałam jak.
Dziś po prawie pięciu latach widzę więcej.
Egoizm nie kryje się w tym , że robię coś dla siebie.. czy robię dla innych. Poświęcam siebie innym czy dla siebie. Bo choć widzę jedno.. drugie i tak się dzieje. Nigdy, nigdy.. nie jest to jedna strona medalu.
Egoizm kryje się w KIEROWANIU, KONTROLI I WPŁYWIE.
Ja poprzez poświęcanie siebie innym... szczerym, z głębi serca.. chciałam mieć kontrolę, nad szczęściem (czytaj: życiem) innych. Przez poświęcanie się dla innych, chciałam aby omijały ich kłopoty. Chętnie brałam je na siebie. A przez to chciałam mieć wpływ na nich Oczywiście.. nie byłam tego świadoma.
Sposób na egoizm znalazłam w odpowiedzialności.
Odpowiedzialności za siebie, nie było mi łatwo się nauczyć, głównie dlatego, że przez to byłam zmuszona pozwolić innym ponosić odpowiedzialność za siebie. Tak, to było trudniejsze. Ja do cęgów "za innych" byłam przyzwyczajona. Sama za swoje winy nie bałam się "kary, konsekwencji". Ja nie umiałam pozwolić innym żyć.. ich własne życie!
Tibor napisał/a: | Kiedy udaje mi się robić to, co autorzy Wielkiej Księgi zalecają, okazuje się że to mi służy. Życie wtedy płynie, bez zbędnych negatywnych emocji. Życie jest jakieś, ani dobre, ani złe. |
Bywa mi źle i bywa mi dobrze. Bywa łatwo i bywa trudno.
Czasem się wkurzam a czasem rozpływam z rozkoszy. Czasem krzyczę ze złości a czasem płaczę ze szczęścia.
... to wszystko, co się pojawia i znika, przychodzi i odchodzi.. to tylko barwy Życia. Ja nauczyłam się je widzieć, odczuwać i przyjmować bez oceny i nie bronić się przed nimi. Nie wymyślać przyczyn, powodów, po co takie są, dlaczego nie inne i przestałam chcieć innych niż teraz mam. A poprzez to, dzielę się nimi z innymi. Przez umiejętność przyjmowanie swoich uczuć bez oporów.. innych jest mi łatwiej takich (takimi jacy są) przyjmować. Nie unikam, nie uciekam.. a pozwalam im być.
Życie jest jakie jest. To moja ocena,.. zniekształca jego obraz. A moja ocena wypływa z pychy... że wiem lepiej, jakie powinno być.
Tibor - Pią 27 Sty, 2017 20:43
Jo-asia napisał/a: | Większość życia, tego pijanego także, było dla innych.. i tak szczerze. Ja niczego nie oczekiwałam, oprócz uwagi i akceptacji. |
Do momentu "zderzenia" się z IV Krokiem AA, byłem przekonany, że nie jestem egoistą.
Wielokrotnie w knajpach stawiałem znajomym. Nieznajomym z resztą też. Nie oczekiwałem nigdy rewanżu, że ktoś mi postawi, kiedy mi zabraknie.
Kiedy jakikolwiek znajomy prosił mnie o pomoc - byłem zawsze (no może prawie zawsze) do dyspozycji, chętny do pomocy. Koledze w firmie budowlanej kilka razy pomagałem za darmo.
Kiedy była potrzeba komuś innemu coś przewieź 150km mówiłem "nie ma sprawy" i nie chciałem nic nawet kasy na benzynę.
Czy ja to robiłem uczciwie, za darmo, ze szczerego serca? NIE. Za tym wszystkim krył się potworny egoizm. Z poczucia niedowartościowania szukałem uwagi, akceptacji i poklasku u innych. Robiłem to dla siebie.
Dziś dawanie siebie postrzegam zupełnie inaczej. Wiem już na czym ono polega. Wiem czym jest czysta miłość do drugiego człowieka, czasem jej doświadczam, pod warunkiem, że daje się prowadzić Bogu.
Jo-asia - Pią 27 Sty, 2017 21:35
Tibor napisał/a: | Dziś dawanie siebie postrzegam zupełnie inaczej. Wiem już na czym ono polega. Wiem czym jest czysta miłość do drugiego człowieka, czasem jej doświadczam, pod warunkiem, że daje się prowadzić Bogu. |
cieszę się , że wiesz czym jest miłość
napisałeś.. dawanie
ja czasem mówię jeszcze, dzielenie się sobą
Pomoc.. czy ona ma miejsce czy też nie, zostawiam. To już nie ode mnie zależy, kiedy i jak i komu..
deratyzator - Czw 17 Sie, 2017 07:39
Witam jestem nie długo we wspólnocie i to mój pierwszy post tutaj.Podzielę się moim doświadczeniem. Nie mogłem się pogodzić, że przegrałem z alkoholem, słyszałem od przyjaciół, że mam się poddać. Nie poddałem się. Stwierdziłem, że nie będę się zadawał z alkoholem bo to oszust. Naobiecuje mi, naopowiada różnych bajek i nie dotrzyma swoich obietnic. Jestem bezsilny wobec alkoholu i jego kłamstw. Przestałem się z nim zadawać. Druga część tego kroku, jak i pozostałe kroki nic już nie mówią o alkoholu. Nie kierowałem swoim życiem. No nie i do dnia dzisiejszego nie kieruję. Oddałem kierownicę komuś innemu. Jest prościej. PD
Tibor - Czw 17 Sie, 2017 09:49
Cześć deratyzator. Fajnie, że się już z nim nie zadajesz. Ja też.
Ale jeszcze piękniejsza jest ta wolność wyboru. Wczoraj kolega po pracy podwiózł mnie w moje okolice. Było nas kilku w aucie, kolega zaproponował piwo pod sklepem, ja grzecznie odmówiłem. Wracając miałem tą radość z wolnego wyboru
Pozdrawiam. Dobrze, że jesteś
deratyzator - Czw 17 Sie, 2017 12:31
Tibor dzięki za dobre słowo. PD
|
|