czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...
WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Brakuje mi sił... i jestem w tym praktycznie sama... z żalem
iganka - Pon 24 Mar, 2014 20:06 Temat postu: Brakuje mi sił... i jestem w tym praktycznie sama... z żalemWitajcie! Cóż... Nie chce pisać o samych ciągach męża, bo widzę że to praktycznie wszędzie ta sama historia. Teraz jest znowu w ciągu.. a ja czuję się bezsilna. Co prawda do pracy chodzi, ale po pracy... Nawet o jego pracę się boję, jest dyrektorem zwalnia ludzi z powodu alkoholizmu, a sam jest alkoholikiem - smutna prawda. Co prawda w pracy nie pije, choć na delegacjach to już raczej na pewno...
Mam wielki żal do teściów, że nie chcą mi pomóc... Dodam, obaj synowie są alkoholikami i zupełnie nie rozumiem ich zachowania... Przez wiele lat uważali, że nic się nie dzieje, a w ogóle to UWAGA: mają trudne prace i są zmęczeni (najczęściej schlanie to dla nich zmęczenie), mieli pecha do kolegów (mieszkaliśmy w kilku miastach polskich i też pił z "nowymi kolegami"), albo może coś go stresuje i tutaj spojrzenia podejrzliwe w moją stronę - nawet teściowa mnie zapytała, czy go zdradzam.
Często w obliczach bezsilności dzwonię do nich, aby sobie przyjechali obejrzeć synka. Ostatnio jego ojciec mnie uderzył (bo zbyt głośna byłam). Gdyby teściowa go nie trzymała, dostałabym sporo więcej...
On jest bardzo blisko z rodzicami, więc gdyby zachowywali się inaczej byłaby większa szansa.
Prosiłam wielokrotnie aby porozmawiali z psychologiem odnośnie zachowania wobec niego, oczywiście olewają... Sam fakt, że jest chory nie przyjęli chyba tak naprawdę do dzisiaj. Na początku byli obrażeni, że chodził na terapię... i gdy było lepiej odwiedli go od dalszych spotkań...
Oczywiście gdy go wyrzucam, jego rodzice odwożą go do mnie z pretensjami... "Bo to jego dom" - naprawdę należy do nas obojga. Choć wg nich to bardziej nawet ich dom, niż mój... Bo ja mniej zarabiam - oczywiście, fakt że wielokrotnie mniej wydaje od niego na siebie, a całość przeznaczam na dom, to już bez znaczenia...wampirkowa - Pon 24 Mar, 2014 20:09 ajendriu - Pon 24 Mar, 2014 20:17 iganka, a co Ty tam jeszcze robisz?
albo wyjedź, albo go wywal na zbity pyskiganka - Pon 24 Mar, 2014 20:22 Jak go wywalę to go przywiozą... może nawet pobiją. Jest współwłaścicielem domu. Zresztą nawet jak mieszkaliśmy u moich rodziców, to i tak go na siłę przywozili...
A wyjechać? Cóż mogłabym tylko do rodziców, ale powiem szczerze że się wstydzę...
Od znajomych się trochę odseparowałam, bo też się wstydzę...iganka - Pon 24 Mar, 2014 20:24 Ostatnio rozwalił drzwi, bo go nie chciałam wpuścić. Wezwałam policję, zawieźli go do jego rodziców... gdy go przywieźli, teść powiedział, że im za to zapłacę..endriu - Pon 24 Mar, 2014 20:26 Czyj ten temat i ucz się od Mistrzyń:
http://komudzwonia.pl/vie...?t=8816&start=0iganka - Pon 24 Mar, 2014 20:29 W najgorszych momentach i tak dzwonię do nich, bo boję się, że jeśli mu się coś stanie... to powiedzą że np. go zabiłam, jeśli sobie coś zrobi, to też będzie moja wina...
Przecież nic nie chcą wiedzieć o alkoholizmie, więc nie mają pojęcia o zagrożeniach...Jacek - Pon 24 Mar, 2014 20:29 cześć iganka
iganka napisał/a:
rodziców, ale powiem szczerze że się wstydzę...
Od znajomych się trochę odseparowałam, bo też się wstydzę...
przestań to nie twoja wina
nie wstydź się za niego
ty jemu do gardła nie wlewaszMaciejka - Pon 24 Mar, 2014 20:31 Witaj jak tak powiedzą to im powiedz żeby go sobie wzięli jak on taki dobry a ty taka niedobra wredna baba.margo - Pon 24 Mar, 2014 20:31
iganka napisał/a:
Ostatnio jego ojciec mnie uderzył
Witaj Iganko u nas Nie wiem nawet co Ci powiedzieć oprócz tego, aby uciekać przed taką "rodzinką" gdzie pieprz rośnie
Fajnie, ze do nas wpadłaś, czuj się jak u siebie iganka - Pon 24 Mar, 2014 20:35 Wg jego rodziców praktycznie tak... Bo teść stwierdził, że zaczął pić przeze mnie i po ślubie... A to nieprawda, bo pije od wielu lat, tylko że po ślubie nazwałam rzecz po imieniu. Dotąd było to "zmęczenie i źli koledzy". Gdy pytam, czy drugi ich syn też pije przeze mnie, to oczywiście on nie pije... (a bywa, że dostaje nawet białej gorączki - raz nawet jechali ratować jego syna, bo stwierdził że go zabije i latał z bronią).Jacek - Pon 24 Mar, 2014 20:36
iganka napisał/a:
boję się, że jeśli mu się coś stanie... to powiedzą
nie przejmuj się ich zdaniem
oni o ukochanym synku i tak już mają wyrobione ,w samych superlatywach iganka - Pon 24 Mar, 2014 20:38 "
perełka napisał/a:
Witaj jak tak powiedzą to im powiedz żeby go sobie wzięli jak on taki dobry a ty taka niedobra wredna baba.
"
Ja im nieraz tak mówię, ale wg nich on ma swój dom i nigdzie nie pójdzie. Wg nich to pewnie chce się go pozbyć, aby swobodnie przyprowadzać kochanków, albo może sprzedać "ich dom", albo kto tam wie co jeszcze wymyślą...Jacek - Pon 24 Mar, 2014 20:40
iganka napisał/a:
teść stwierdził, że zaczął pić przeze mnie i po ślubie... A to nieprawda
wiem dobrze o twojej racji
widzisz u mnie właśnie tak było,że zacząłem po ślubie i z teściem
ale to była moja decyzja i sam se w gardło lałem
i właśnie o to chodzi,,o te moją decyzje,,a nie żona winna,nie koledzy czy zła pogodawampirkowa - Pon 24 Mar, 2014 20:41 Jesłi masz fajnych rodziców, to powiedz im o tm , czasem rodzice nie wiedzą co się dziej a chętnie by pomogli i wsparli,
o mieć sojuszników w walce o swoje,
Wstyd a czego się wstydzisz??? tego że masz takiego chłopa czy tego że ci nie wyszło???
rozumiem i to bardzo ale warto by być bezpieczną i się nie denerwować,
uciekaj i walcz o siebie.iganka - Pon 24 Mar, 2014 20:41 A w ogóle to mam UWAGA: "dążyć do zgody", co nawet wielokrotnie powtarzali moim rodzicom... tak nawet mieli taką czelność.Jacek - Pon 24 Mar, 2014 20:45
iganka napisał/a:
A w ogóle to mam UWAGA: "dążyć do zgody",
ale i tu uwaga ... daj warunek , on na leczenie i całkowite odstawienie alkoholu
jak przystało na alkoholika - do końca życia takie odstawienie i ma się z tym pogodzićMaciejka - Pon 24 Mar, 2014 20:45 Wiesz co pewien alkoholik mi opowaidał , ze jechał na odwyk a jego matka płakałą że jej syn nie jest alkoholikiem. Dla rodziców stwierdzenie alkoholim to obraza to tak działa niestety.Jacek - Pon 24 Mar, 2014 20:49
perełka napisał/a:
Wiesz co pewien alkoholik mi opowaidał , ze jechał na odwyk a jego matka płakałą
myślę ze tu jest podobnie
no bo przecież alkoholik to taki niełogolony,łobsmarkany a z kieszeni denaturat wystaje
a tu proszę ,człowiek wygolony,łoprany i na wysokim stanowisku
a w dodatku w pracy nie pije - potrafi się kontrolowaćiganka - Pon 24 Mar, 2014 20:50
Jacek napisał/a:
iganka napisał/a:
A w ogóle to mam UWAGA: "dążyć do zgody",
ale i tu uwaga ... daj warunek , on na leczenie i całkowite odstawienie alkoholu
jak przystało na alkoholika - do końca życia takie odstawienie i ma się z tym pogodzić
Leczenie zamknięte odpada, teściowie na to nie pozwolą.. A jak poszedł na terapie prywatną (pół roku nie pił), to stwierdzili że już nie potrzebuje i szkoda pieniędzy... Zatem oczywiście zaprzestał.
A teraz po każdym ciągu obiecuje, że znowu wróci... ale to z kasą krucho (dom budowaliśmy na kredyt).iganka - Pon 24 Mar, 2014 20:54
perełka napisał/a:
Wiesz co pewien alkoholik mi opowaidał , ze jechał na odwyk a jego matka płakałą że jej syn nie jest alkoholikiem. Dla rodziców stwierdzenie alkoholim to obraza to tak działa niestety.
Dokładnie tak to odebrali jego rodzice. Gdy im powiedział, że zaczął terapie bo jest chory, byli obrażeni i twierdzili że bez przesady, mamy nie wymyślać itd. Podejrzewam, że stwierdzili że to taki mój wymysł aby skrzywdzić ich syneczka bez skazy... i niezrozumienie jego "zmęczenia i stresu" z mojej strony.Jacek - Pon 24 Mar, 2014 20:58
iganka napisał/a:
Leczenie zamknięte odpada, teściowie na to nie pozwolą..
z teściami brałaś ślub???
a i jeśli mają do tego swoje zdanie,,,to Ty czym się swojego
i to naprawdę stanowczo ,no bo przecież ich załatwisz,,ty chcesz tej zgody - ale warunek stawiasz bo nie masz zamiaru do końca życia pieścić ich pijanego synusiapietruszka - Pon 24 Mar, 2014 21:02
perełka napisał/a:
Dla rodziców stwierdzenie alkoholim to obraza to tak działa niestety.
kiedyś zastanawiałam się skąd u rodziców alkoholików zdarza się taka zatwardziałość i aż takie uciekanie w iluzję i tak sobie myślę... ze to ze strachu, że musieliby się SAMI zmierzyć z poczuciem klęski i poczuciem winy... więc łatwiej szukać kozła ofiarnego w postaci żony, kolegów, źle uczących się dzieci, stresującej pracy... a alkoholik chętnie sam podsunie odpowiednią ilość wymówek, i osób winnych jego własnemu zachowaniu...
A tak w ogóle to witaj Iganko...
No i odsuńmy na bok jego rodziców, bo w nich nie ma co szukać sojuszników i zrozumienia. A przecież potrzebne Ci się Iganko wsparcie, ale wśród ludzi, którzy Ciebie zrozumieją i potrafią wejść w Twoje położenie.
Kogo masz do dyspozycji?
- nas (rozgość się, pytaj, forum to kopalnia informacji i doświadczeń)
- rodziców? może jednak warto przełamać się i porozmawiać? I nie wstydź się... Oddaj ten wstyd tym, którzy wstydzić się powinni, to nie Twój wstyd...
- masz kogoś w rodzinie czy wśród znajomych kto boryka się z podobnym problemem?
- ze swej strony zachęcam do przejścia się na Al-anon - toż to istna kopalnia podobnych doświadczeń i to osób,. które poradziły sobie z problemem na 1000 i jeden sposobów, odchodząc, separując się, rozwodząc, a także zostając z czynnym czy trzeźwiejącym alkoholikiem.
- są jeszcze terapie dla współuzależnionych , sama korzystałam też z tej formy pomocy i bardzo sobie chwaliłam
A wątek Iwonki sobie przeczytaj koniecznie, jak dziewczyna ruszyła z kopyta to już się zatrzymać nie mogła Mam nadzieję, że i Ty zmienisz swoje życie na lepsze
Macie dzieci?iganka - Pon 24 Mar, 2014 21:02
Jacek napisał/a:
perełka napisał/a:
Wiesz co pewien alkoholik mi opowaidał , ze jechał na odwyk a jego matka płakałą
myślę ze tu jest podobnie
no bo przecież alkoholik to taki niełogolony,łobsmarkany a z kieszeni denaturat wystaje
a tu proszę ,człowiek wygolony,łoprany i na wysokim stanowisku
a w dodatku w pracy nie pije - potrafi się kontrolować
Oj potrafi się za przeproszeniem zlać w gacie. Parę razy obudziłam się w... moczu. Teraz zamykam go w garażu... teściom też nie otwieram już (nie chcę być uderzona) - mogą go oglądać wchodząc od garażu. Bo w takiej sytuacji nakazują natychmiast przynieść świeże ubrania, aby go przebrać, po czym wnoszą go do naszej sypialni, bo musi biedaczek się wyspać. A jakby spadł ze schodów, czy antresoli?
Teraz kupiłam kanapy, ale bywało że nie miałam gdzie spać, gdy mnie wyrzucali z sypialni więc spałam na podłodze..iganka - Pon 24 Mar, 2014 21:05
Jacek napisał/a:
iganka napisał/a:
Leczenie zamknięte odpada, teściowie na to nie pozwolą..
z teściami brałaś ślub???
a i jeśli mają do tego swoje zdanie,,,to Ty czym się swojego
i to naprawdę stanowczo ,no bo przecież ich załatwisz,,ty chcesz tej zgody - ale warunek stawiasz bo nie masz zamiaru do końca życia pieścić ich pijanego synusia
Wg nich właśnie dlatego pije, bo widocznie jestem bardzo "niezgodna" chyba. Tak to rozumiem...wampirkowa - Pon 24 Mar, 2014 21:08 Ale to jego rodzice mogli mówić twoim rodzicom, ale do zgody jak i do wielu rzeczy trzeba dwóch osób, ty będziesz się zyłować, będzie u Ciebie rodził się żal, poczucie krzywdy i wszelkie niefajne emocje bo trzeba dążyć do zgody,
Nierozumiem dlaczego policja zawozi kogoś do domu rodzców czy tez twojego domu nie wime. Jak ja zaczełam wzywac policje, mówili mi, że to kosztuje, matka protestowałą a ja prosże do bielska na izbę wytrzeźwień. i koniec kiedyś przyjechałą straż miejska bo wiedzieli gdzie mieszka tez go dotaszczyli a ja po co go mi przywieźliście, i pojechał do Bielska, na odpoczynek, kto miła płacic niby ja bo ja wezwałam tam mi mówił płaciła albo jego żona albo on trudno za picie trzeba ponosić kompetencje, różnego rodzaju, a to wstyd *jeśłi takowy posiadają alkoholicy) albo finansowe albo nawet zdrowotne czy też inne, On się nie wstydzi byc zachlany ale ty się wstydzisz za was dwoje.wampirkowa - Pon 24 Mar, 2014 21:11 Tak pije bo nie ta pogoda, nie daj się w poczucie winy , nawet jakbyć była cudowną supermenką, w ogóle najcudowmniejsza to i tak będzie piłJacek - Pon 24 Mar, 2014 21:13
pietruszka napisał/a:
kiedyś zastanawiałam się skąd u rodziców alkoholików zdarza się taka zatwardziałość i aż takie uciekanie w iluzję
a ja myślę,ze to nie jest takie uciekanie w iluzję
nie wiem jak to myślą rodzice ,ale myślę ze podobnie jak sam alkoholik
a ze jestem alkoholikiem,to wiem jak to przeżywałem
po prostu nie dopuszczałem do siebie że jestem tym gorszym
a rodzice swe dzieci też widzą jako swe najlepsze najsłodsze pociechy
a ze raz kiedyś se wypije synuś,,no i tu zaczyna się iluzja tłumaczeń - bo żona przesoliła zupkę,bo deszczyk pada,bo kupno auta cza było oblaćiganka - Pon 24 Mar, 2014 21:16
pietruszka napisał/a:
perełka napisał/a:
Dla rodziców stwierdzenie alkoholim to obraza to tak działa niestety.
kiedyś zastanawiałam się skąd u rodziców alkoholików zdarza się taka zatwardziałość i aż takie uciekanie w iluzję i tak sobie myślę... ze to ze strachu, że musieliby się SAMI zmierzyć z poczuciem klęski i poczuciem winy... więc łatwiej szukać kozła ofiarnego w postaci żony, kolegów, źle uczących się dzieci, stresującej pracy... a alkoholik chętnie sam podsunie odpowiednią ilość wymówek, i osób winnych jego własnemu zachowaniu...
A tak w ogóle to witaj Iganko...
No i odsuńmy na bok jego rodziców, bo w nich nie ma co szukać sojuszników i zrozumienia. A przecież potrzebne Ci się Iganko wsparcie, ale wśród ludzi, którzy Ciebie zrozumieją i potrafią wejść w Twoje położenie.
Kogo masz do dyspozycji?
- nas (rozgość się, pytaj, forum to kopalnia informacji i doświadczeń)
- rodziców? może jednak warto przełamać się i porozmawiać? I nie wstydź się... Oddaj ten wstyd tym, którzy wstydzić się powinni, to nie Twój wstyd...
- masz kogoś w rodzinie czy wśród znajomych kto boryka się z podobnym problemem?
- ze swej strony zachęcam do przejścia się na Al-anon - toż to istna kopalnia podobnych doświadczeń i to osób,. które poradziły sobie z problemem na 1000 i jeden sposobów, odchodząc, separując się, rozwodząc, a także zostając z czynnym czy trzeźwiejącym alkoholikiem.
- są jeszcze terapie dla współuzależnionych , sama korzystałam też z tej formy pomocy i bardzo sobie chwaliłam
A wątek Iwonki sobie przeczytaj koniecznie, jak dziewczyna ruszyła z kopyta to już się zatrzymać nie mogła Mam nadzieję, że i Ty zmienisz swoje życie na lepsze
Macie dzieci?
Wszyscy jesteście bardzo mili, bardzo dziękuję...
Dzieci nie mamy, on pije i pali od wielu lat... przez co jest praktycznie bezpłodny... Raz poddaliśmy się inseminacji (z jego nasienia). Niby bardzo chciał dziecka...
Tyle się naczytałam przed tym, że trzeba się oszczędzać po inseminacji, nawet opalanie może być niebezpieczne itd. A on po powrocie z kliniki oczywiście zachlał... Ja roztrzęsiona, zapłakana, że jak może narażać mnie teraz na taki stres... jak śmie... byłam agresywnie wściekła to fakt... Ale on podleciał uderzył mnie w brzuch (może nie jakoś szczególnie mocno, ale jednak) wrzeszcząc "zabić bachora" ..
Oczywiście nie muszę mówić, że nic z tego nie wyszło...Jacek - Pon 24 Mar, 2014 21:19
iganka napisał/a:
Wg nich właśnie dlatego pije, bo widocznie jestem bardzo "niezgodna" chyba.
i właśnie bądź
olej co oni gadają i nie myśl co oni mogą se pomyśleć
trzymaj się swojego i stawiaj warunek i oni se mogą to odbierać za niezgodność
musisz się zastanowić czego chcesz (czy męża trzeźwego???) - w ostateczności rozwodu (to na końcu gdy wszystko zawiedzie)wampirkowa - Pon 24 Mar, 2014 21:21 Jezu dziewczyno, uciekaj w siną dal od tego kogoś,
Naprawe on nie jest wart Ciebie,
Ech to straszne, przykro mi to czytać, jak ty to wytrzymujesz jak kobieto ????
Walcz o Siebie, walcz
nie wiem gdzie mieszkasz ale wartoudac ise i poznac osoby z podobnymi życiorysami jak Ty w A anona, by mieć wspracie,iganka - Pon 24 Mar, 2014 21:25
Jacek napisał/a:
pietruszka napisał/a:
kiedyś zastanawiałam się skąd u rodziców alkoholików zdarza się taka zatwardziałość i aż takie uciekanie w iluzję
a ja myślę,ze to nie jest takie uciekanie w iluzję
nie wiem jak to myślą rodzice ,ale myślę ze podobnie jak sam alkoholik
a ze jestem alkoholikiem,to wiem jak to przeżywałem
po prostu nie dopuszczałem do siebie że jestem tym gorszym
a rodzice swe dzieci też widzą jako swe najlepsze najsłodsze pociechy
a ze raz kiedyś se wypije synuś,,no i tu zaczyna się iluzja tłumaczeń - bo żona przesoliła zupkę,bo deszczyk pada,bo kupno auta cza było oblać
Dokładnie. Nie zapomnę jak cała rodzina na świętach u teściów (bo oni tacy rodzinni ). Bratowa pokazuje zdjęcia, na jednym z nich jego brat zachlany w trupa. Każdy normalny widziałby to... ale zdjęcie doszło do teściowej i pisk.. "ojej jaki Aruś tutaj zmęczony"...
Jej synowie to najbardziej zmęczone istoty na tym świecie i najbardziej zestresowani. Co prawda mają zupełnie inne zawody, ale akurat te najbardziej stresujące chyba na świecie można wnioskować.Klara - Pon 24 Mar, 2014 21:26 Witaj Iganko!
iganka napisał/a:
w takiej sytuacji nakazują natychmiast przynieść świeże ubrania, aby go przebrać, po czym wnoszą go do naszej sypialni, bo musi biedaczek się wyspać.
Z jakiej to racji teściowie coś Tobie NAKAZUJĄ oraz, co oni mają do szukania w TWOJEJ sypialni.
A tak w ogóle, po co ich wzywasz?
To jest Twój dom, Twoje małżeństwo i Ty decydujesz o tym, czy Twój pijany mąż będzie spał w garażu, czy w Izbie Wytrzeźwień.
Teściów możesz zaprosić na niedzielną herbatkę, ale tylko wtedy, kiedy TY będziesz sobie życzyła ich obecności.pietruszka - Pon 24 Mar, 2014 21:26
iganka napisał/a:
Wszyscy jesteście bardzo mili, bardzo dziękuję...
Iganko, większość z nas ma doświadczenie w życiu z alkoholikiem, albo sami cierpią na tę chorobę. Sama jestem z związku z trzeźwiejącym alkoholikiem dwadzieścia lat, z czego ostanie osiem to już trzeźwe lata. Dzieci nie mamy, ale widocznie też tak miało być...
Jesteśmy oboje po terapiach. Jednak za nic nie chciałbym wracać do tamtego koszmaru, jakim było życie z czynnym alkoholikiem. Wciąż pamiętam, jak bardzo tamto życie wciąż było tańczeniem na jakieś krawędzi, każdy dzień był wielką niewiadomą i to zmęczenie życiem, wieczny stres.
Szkoda Twojej energii na walkę z alkoholikiem, na przekonanie jego i jego rodziców, ze to choroba, że się leczy, itd... Warto, moim zdaniem, zainwestować tę energię w poprawę własnego życia, a wtedy cóż... Może się zdarzyć, że i alkoholik pójdzie Twoim śladem, choć to nie zwykle rzadkie... może też się zdarzyć, ze po prostu uwolnisz się i już do niczego nie będzie Ci potrzebny alkoholik w jakiejkolwiek postaci... na pewno jednak Twoje życie może być lepsze...iganka - Pon 24 Mar, 2014 21:32 Gdy on nie pije, to najcudowniejszy człowiek na świecie. I dlatego mam taki żal do jego rodziców, że nic nie chcą pomóc.... Co prawda w najgorszych momentach rzucają mu pogadankę, przy której się wyłącza i przykiwuje dla świętego spokoju... a często jeszcze bardziej się wkurza i od razu idzie pić...
Już od czasów nastoletnich rozbił parę aut po pijaku...wampirkowa - Pon 24 Mar, 2014 21:34 tak bo po pracy trzeba się napić
no moja babka tez tak mówiła jak pracuje musi się napić, maskara,
moja babk apisłą do sądu prokuratury mając 86 lat by go wypuścili bo to taki dobry syn, a ja jestem wyrodną córka nienormalna wysłała ich chyba 10 no po śmierci przeczytałam jak sprzątałam po ojcu dom
A na terapi były dwie mamy które miąły synów alkoholików, i dla nich wezwanie na dziecko policje na dziecko które je biło i okradało nie do przebrnięcia, sukcesem wogóle byłoże poszły na terapie, Inaczej jest z rodzicami uzalenzionych bo nie dopuszczają do siebie myłśi że ich krew z krwi ich mały syneczek taki dobry chłopiec zaczoł pić,
Pozbycie się małpiej miłości dla matek uzależnionych jest jeszcze bardziej trudne niż dla żon alkoholików.Klara - Pon 24 Mar, 2014 21:36
iganka napisał/a:
Gdy on nie pije, to najcudowniejszy człowiek na świecie.
To jest najnormalniejszy stan u czynnych alkoholików.
Po pierwsze są na poczuciu winy i chcą wspomnienie swoich pijanych dokonań nieco złagodzić.
Po drugie przygotowują sobie grunt pod następne picie.
Nie dawaj się na to nabrać Iganko! iganka - Pon 24 Mar, 2014 21:38
Klara napisał/a:
Witaj Iganko!
iganka napisał/a:
w takiej sytuacji nakazują natychmiast przynieść świeże ubrania, aby go przebrać, po czym wnoszą go do naszej sypialni, bo musi biedaczek się wyspać.
Z jakiej to racji teściowie coś Tobie NAKAZUJĄ oraz, co oni mają do szukania w TWOJEJ sypialni.
A tak w ogóle, po co ich wzywasz?
To jest Twój dom, Twoje małżeństwo i Ty decydujesz o tym, czy Twój pijany mąż będzie spał w garażu, czy w Izbie Wytrzeźwień.
Teściów możesz zaprosić na niedzielną herbatkę, ale tylko wtedy, kiedy TY będziesz sobie życzyła ich obecności.
W pewnym sensie chce im pokazać.. naocznie. Inaczej powiedzą, że jestem chora psychicznie, już mi parę razy nawet tak mówili... więc niech sobie go oglądają... zasłużyli na to... pracowali na to...
Gdy nic nie mówię, to uważają że nie ma żadnego problemu. Znaczy się mam za dobrze z tak idealnym mężem.
Chwilami ich tak nienawidzę, że chce aby choć trochę cierpieli jak ja...wampirkowa - Pon 24 Mar, 2014 21:41 Rozumiem żal jaki czujesz do jego rodziców, rozumiem,
jednak im dłuzej bedzie taki stan trwał rtm gorzej się tego żalu wyzbyć,
Ja oczekiwałam, ze mi pomogą wesprzą moja rodzina, nie otrzymałam i mam żal do nich nawet jak ojciec nie żyje.Klara - Pon 24 Mar, 2014 21:42
iganka napisał/a:
Gdy nic nie mówię, to uważają że nie ma żadnego problemu.
No ale co Tobie do tego, co ONI uważają?
Skarbie, ile Ty masz lat? Ile lat ma Twój mąż? (nie musisz odpowiadać)
Chyba obydwoje jesteście dorośli, prawda?
Za męża nie jesteś odpowiedzialna, ale Ty weź SWOJE życie W SWOJE ręce.
Czy teściowie mają Was niańczyć do końca swoich dni???? pterodaktyll - Pon 24 Mar, 2014 21:43
iganka napisał/a:
W pewnym sensie chce im pokazać.. naocznie.
Po co? Czy to cokolwiek zmienia lub zmieniało?
iganka napisał/a:
Inaczej powiedzą, że jestem chora psychicznie, już mi parę razy nawet tak mówili.
Oczywiście oboje są lekarzami psychiatrii, bo inaczej to jest naruszenie dóbr osobistych....
iganka napisał/a:
niech sobie go oglądają... zasłużyli na to... pracowali na to.
I uważasz, że uznają że on ma problem skoro twierdzą, że to Twoja wina? Po co Ty marnujesz tyle energii na walkę z wiatrakami?
iganka napisał/a:
Chwilami ich tak nienawidzę, że chce aby choć trochę cierpieli jak ja...
a nie lepiej zniknąć i niech sobie sami radzą z tym problemem?
Wiesz, klatka, nawet ze złota zawsze jednak pozostaje klatką.....pietruszka - Pon 24 Mar, 2014 21:44
iganka napisał/a:
Chwilami ich tak nienawidzę, że chce aby choć trochę cierpieli jak ja...
ale to nie zapewni Ci spokojniejszego życia, pogody ducha itd...
Zresztą Iganko... szukając sama w nich winnych obecnego stanu, robisz dokładnie to samo, co oni... szukając w Tobie winnej, ze syneczek im się "zmęczył"...
To obłędna karuzela, prowadząca donikąd.anusiak - Pon 24 Mar, 2014 21:47 Co za masakra:(
Jesli chodzi o rodzicow. Jestem alkoholiczka, w sierpniu, wrzesniu, pazdzierniku, listopadzie moja rodzina praktycznie codziennie staszyla mnie odwykiem (w sumie od paru lat to slysze). Teraz nie pije od 1,5 miesiaca i dzisiaj dowiedzialam sie od mamy, ze sobie wmawiam alkoholizm i chorobe...iganka - Pon 24 Mar, 2014 21:50 Chyba już nie jestem w stanie z nimi pić herbatki. Uważam, że po tym jak teść mnie uderzył w moim domu, już nie ma miejsca na "rodzinne herbatki, pod tytułem, wiesz że my ciebie traktujemy jak własną córkę" - dobre sobie!
Zostałam uderzona (byłabym bita pewnie więcej, ale teściowa potem już trzymała teścia), bo śmiałam podniesionym głosem nie zgadzać się na stan rzeczy. Gdy zadzwoniłam po moich rodziców - wszystkiego się wyparli, nikt mnie nie uderzył... A to tylko ja wymachiwałam rękoma i byłam głośna. I wyszłam na wariatkę... bo oboje twierdzili, że nikt mnie nie uderzył, a nie uderzał aż tak, aby ślady zostały zanim dojechali (rodzice mieszkają ok.25 km ode mnie).Klara - Pon 24 Mar, 2014 21:52
iganka napisał/a:
Zostałam uderzona (byłabym bita pewnie więcej, ale teściowa potem już trzymała teścia), bo śmiałam podniesionym głosem nie zgadzać się na stan rzeczy. Gdy zadzwoniłam po moich rodziców - wszystkiego się wyparli, nikt mnie nie uderzył...
O Matko!!!!
Weź Ty się Dziewczyno oddziel od jednych i drugich rodziców.
JESTEŚ DOROSŁA!!!????
Edit:
Napisałam, że MOŻESZ ich zaprosić, jak będziesz chciała.iganka - Pon 24 Mar, 2014 21:57
pietruszka napisał/a:
iganka napisał/a:
Chwilami ich tak nienawidzę, że chce aby choć trochę cierpieli jak ja...
ale to nie zapewni Ci spokojniejszego życia, pogody ducha itd...
Zresztą Iganko... szukając sama w nich winnych obecnego stanu, robisz dokładnie to samo, co oni... szukając w Tobie winnej, ze syneczek im się "zmęczył"...
To obłędna karuzela, prowadząca donikąd.
Masz rację, ale ciągle mam nadzieję że coś do nich dojdzie, po 1000-cznym obejrzeniu nieprzytomnego synka.
Dodam, że odejść też mi nie pozwalają.... bo ich synek tego nie chce, więc jak śmiem przy takim mężu w ogóle mieć takie myśli. A mąż jeśli nawet wyjadę do rodziców, to nie odejdzie dopóki mnie stamtąd nie zabierze. Co gorsza może nawet przywiezie teściów. Gdy mieszkaliśmy u moich rodziców, to gdy go wywalałam. Jego rodzice toczyli rozmowy... on często w ogóle w tym nie uczestniczył. A jego matka jest tak osaczająca, że głowa mała..iganka - Pon 24 Mar, 2014 22:02 Nie mam za bardzo gdzie uciec. On przyjedzie, narobią znowu scen i tylko wstyd przed sąsiadami rodziców.iganka - Pon 24 Mar, 2014 22:03 Sami powiedźcie jacy rodzice wożą męża do żony? On jest po 30-tce!!!!!pterodaktyll - Pon 24 Mar, 2014 22:03
iganka napisał/a:
Nie mam za bardzo gdzie uciec.
Tu nie chodzi o to żeby uciekać tam gdzie natychmiast będą Cię szukać............iganka - Pon 24 Mar, 2014 22:10
pterodaktyll napisał/a:
iganka napisał/a:
Nie mam za bardzo gdzie uciec.
Tu nie chodzi o to żeby uciekać tam gdzie natychmiast będą Cię szukać............
Ale innego miejsca nie widzę.... Dodam, że w dom i ogród włożyłam całe swoje serce. Teraz też mam tysiące wysiewów - gdy zostawię to na więcej niż dzień same sobie, niewątpliwie zginą... a i tak mnie znajdzie...margo - Pon 24 Mar, 2014 22:13
iganka napisał/a:
Teraz też mam tysiące wysiewów
Słońce, wysiewy czy Twoje spokojne życie jest ważniejsze? Znam to szukanie powodów... wszystko, żeby jednak zostać...pietruszka - Pon 24 Mar, 2014 22:14
iganka napisał/a:
a i tak mnie znajdzie..
biorąc pod uwagę, ze jego tatuś ma taką łatwo latająca rękę.... alkoholizm jest chorobą postępującą... to może być kwestia czasu, ze i na Tobie wysieją kwiatki...
ciekawe, co wtedy z tym wstydem... iganka - Pon 24 Mar, 2014 22:15
margo napisał/a:
iganka napisał/a:
Teraz też mam tysiące wysiewów
Słońce, wysiewy czy Twoje spokojne życie jest ważniejsze? Znam to szukanie powodów... wszystko, żeby jednak zostać...
Co tu kryć, to wszystko co mam. A fakt, że jestem domatorką utrudnia bo nawet znajomych nie mam za wiele...Klara - Pon 24 Mar, 2014 22:18 To może zrób pierwszy kroczek: Przestań reagować na pijanego męża.
Jak się przewróci, niech leży, jeśli zbrudzi ubranie, niech sobie wypierze i tak dalej.
Zacznij się uczyć oddzielania; psychicznego oddzielania.
biorąc pod uwagę, ze jego tatuś ma taką łatwo latająca rękę.... alkoholizm jest chorobą postępującą... to może być kwestia czasu, ze i na Tobie wysieją kwiatki...
ciekawe, co wtedy z tym wstydem...
Właściwie już niejednokrotnie się o to modliłam... aby odejść raz na zawsze i mieć spokój...margo - Pon 24 Mar, 2014 22:19
iganka napisał/a:
A fakt, że jestem domatorką utrudnia bo nawet znajomych nie mam za wiele
Ja byłam w trochę innej sytuacji... nie byłam żoną, nie mieszkałam razem z nim... w końcu smarkata jestem jeszcze. Ale mimo wszystko też myślałam - mam tylko jego. Nie mam żadnych znajomych - wszyscy moi znajomi, to jego znajomi. Bałam się strasznie, że zostanę sama. No i jestem chwilowo sama. Bez niego, bez znajomych, gdy ja zaczęłam się zmieniać moi nieliczni znajomi jakby się zaczęli rozchodzić, bo przestałam im za darmo dawać to czego chcieli... I wiesz co? Nie jest źle, w końcu powolutku odnajduję gdzieś tam siebie... Przestań gonić za nim... Zajmij się sobą Osobiście polecam terapię...iganka - Pon 24 Mar, 2014 22:21
Klara napisał/a:
To może zrób pierwszy kroczek: Przestań reagować na pijanego męża.
Jak się przewróci, niech leży, jeśli zbrudzi ubranie, niech sobie wypierze i tak dalej.
Zacznij się uczyć oddzielania; psychicznego oddzielania.
Często tak robię... Szczególnie w garażu pije. Bo tam ukrywa alkohol, więc jak leży to leży... Jeszcze go tam zamykam, aby nie łaził i nie brudził mi całego domu.iganka - Pon 24 Mar, 2014 22:26
margo napisał/a:
iganka napisał/a:
A fakt, że jestem domatorką utrudnia bo nawet znajomych nie mam za wiele
Ja byłam w trochę innej sytuacji... nie byłam żoną, nie mieszkałam razem z nim... w końcu smarkata jestem jeszcze. Ale mimo wszystko też myślałam - mam tylko jego. Nie mam żadnych znajomych - wszyscy moi znajomi, to jego znajomi. Bałam się strasznie, że zostanę sama. No i jestem chwilowo sama. Bez niego, bez znajomych, gdy ja zaczęłam się zmieniać moi nieliczni znajomi jakby się zaczęli rozchodzić, bo przestałam im za darmo dawać to czego chcieli... I wiesz co? Nie jest źle, w końcu powolutku odnajduję gdzieś tam siebie... Przestań gonić za nim... Zajmij się sobą Osobiście polecam terapię...
Coś w tym jest...pterodaktyll - Pon 24 Mar, 2014 22:30
iganka napisał/a:
Ale innego miejsca nie widzę.... Dodam, że w dom i ogród włożyłam całe swoje serce. Teraz też mam tysiące wysiewów - gdy zostawię to na więcej niż dzień same sobie, niewątpliwie zginą.
W tych patologicznych relacjach jest zazwyczaj tak, że dopóki suma "zysków" z takiego związku przewyższa sumę "strat" to żadna ze stron palcem nie kiwnie żeby owo status quo zmienić. Taki stan rzeczy trwa oczywiście do czasu a potem najczęściej jest wielkie BUUUUM!!!!!. Na razie ten ogród to dla Ciebie pretekst żeby nie podejmować żadnych zdecydowanych kroków a poza tym współuzależnienie, podobnie jak alkoholizm, cechuje się min oczywiście lękiem, ba! paniką przed podjęciem jakichkolwiek kluczowych dla życia decyzji oraz nieumiejętność ponoszenia konsekwencji. Nie jest tak?iganka - Pon 24 Mar, 2014 22:41
pterodaktyll napisał/a:
iganka napisał/a:
Ale innego miejsca nie widzę.... Dodam, że w dom i ogród włożyłam całe swoje serce. Teraz też mam tysiące wysiewów - gdy zostawię to na więcej niż dzień same sobie, niewątpliwie zginą.
W tych patologicznych relacjach jest zazwyczaj tak, że dopóki suma "zysków" z takiego związku przewyższa sumę "strat" to żadna ze stron palcem nie kiwnie żeby owo status quo zmienić. Taki stan rzeczy trwa oczywiście do czasu a potem najczęściej jest wielkie BUUUUM!!!!!. Na razie ten ogród to dla Ciebie pretekst żeby nie podejmować żadnych zdecydowanych kroków a poza tym współuzależnienie, podobnie jak alkoholizm, cechuje się min oczywiście lekiem, ba! paniką prze podjęciem jakichkolwiek kluczowych dla życia decyzji oraz nieumiejętność ponoszenia konsekwencji. Nie jest tak?
Z pewnością... Na samą myśl, że teście dom i ogród robią po swojemu, to aż mnie skręca. A pewnie by tak było. Bo od początku próbowali mi narzucać styl domu i ogrodu. Teść zrobił sobie w nim ogródek warzywny i zadowolony... Dopiero mąż mu powiedział, że po wykończeniu domu, to on ogródka tu nie będzie miał. A teściowa? Wszystko nie po jej... Ja kocham antyki, obrazy olejne itd. Bezczelnie mówiła, że ona antyków nie lubi, że to nie galeria i nie może być tyle obrazów itd. Dopiero by się panoszyła...pterodaktyll - Pon 24 Mar, 2014 22:44
iganka napisał/a:
Na samą myśl, że teście dom i ogród robią po swojemu, to aż mnie skręca. A pewnie by tak było. Bo od początku próbowali mi narzucać styl domu i ogrodu. Teść zrobił sobie w nim ogródek warzywny i zadowolony... Dopiero mąż mu powiedział, że po wykończeniu domu, to on ogródka tu nie będzie miał. A teściowa? Wszystko nie po jej... Ja kocham antyki, obrazy olejne itd. Bezczelnie mówiła, że ona antyków nie lubi, że to nie galeria i nie może być tyle obrazów itd. Dopiero by się panoszyła...
No to cierp ciało.............. iganka - Pon 24 Mar, 2014 22:50
pterodaktyll napisał/a:
iganka napisał/a:
Na samą myśl, że teście dom i ogród robią po swojemu, to aż mnie skręca. A pewnie by tak było. Bo od początku próbowali mi narzucać styl domu i ogrodu. Teść zrobił sobie w nim ogródek warzywny i zadowolony... Dopiero mąż mu powiedział, że po wykończeniu domu, to on ogródka tu nie będzie miał. A teściowa? Wszystko nie po jej... Ja kocham antyki, obrazy olejne itd. Bezczelnie mówiła, że ona antyków nie lubi, że to nie galeria i nie może być tyle obrazów itd. Dopiero by się panoszyła...
No to cierp ciało..............
W dodatku wydaje mi się to nie fair, że to ja mam być ta uciekająca. To nie tak powinno być.. trudno mi się z tym pogodzić, że to ja mam zapłacić największą cenę. Zostać sama z niczym zostawić wszystko co tworzyłam od podstaw.. Każdy mebel własnoręcznie odnawiałam... szukałam, projektowałam, sadziłam itd. Może to głupie, ale dla mnie to jakby zostawić swoje dziecko...pterodaktyll - Pon 24 Mar, 2014 22:55
iganka napisał/a:
W dodatku wydaje mi się to nie fair, że to ja mam być ta uciekająca. To nie tak powinno być.. trudno mi się z tym pogodzić, że to ja mam zapłacić największą cenę. Zostać sama z niczym zostawić wszystko co tworzyłam od podstaw.. Każdy mebel własnoręcznie odnawiałam... szukałam, projektowałam, sadziłam itd. Może to głupie, ale dla mnie to jakby zostawić swoje dziecko...
A znasz Ty tę starą łacińską sentencję "Nec Herkules contra plures"? W wolnym tłumaczeniu to brzmi mniej więcej tak; I Herkules du** kiedy ludzi kupa......
A co do największej ceny i zostawania z niczym..........bardziej cenisz sobie te wszystkie przedmioty, które zgromadziłaś, te rabatki itd. niż własne zdrowie czy nawet może i życie?
" Lepszy na wolności kęsek byle jaki niźli w niewoli przysmaki" I. Krasicki o ile dobrze pamiętam.....iganka - Pon 24 Mar, 2014 23:00
pterodaktyll napisał/a:
iganka napisał/a:
W dodatku wydaje mi się to nie fair, że to ja mam być ta uciekająca. To nie tak powinno być.. trudno mi się z tym pogodzić, że to ja mam zapłacić największą cenę. Zostać sama z niczym zostawić wszystko co tworzyłam od podstaw.. Każdy mebel własnoręcznie odnawiałam... szukałam, projektowałam, sadziłam itd. Może to głupie, ale dla mnie to jakby zostawić swoje dziecko...
A znasz Ty tę starą łacińską sentencję "Nec Herkules contra plures"? W wolnym tłumaczeniu to brzmi mniej więcej tak; I Herkules du** kiedy ludzi kupa......
A co do największej ceny i zostawania z niczym..........bardziej cenisz sobie te wszystkie przedmioty, które zgromadziłaś, te rabatki itd. niż własne zdrowie czy nawet może i życie?
" Lepszy na wolności kęsek byle jaki niźli w niewoli przysmaki" I. Krasicki o ile dobrze pamiętam.....
Mam wrażenie, że te przedmioty i rabatki to właśnie moje życie. Właściwie to trzyma mnie przy życiu.. Bo ciągle coś robię, projektuję, sadzę... daje mi to radość, promyk szczęścia i zapomnienia... bez tego zostaje mi tylko przegrane życie i nic więcej.Jacek - Pon 24 Mar, 2014 23:01
iganka napisał/a:
A fakt, że jestem domatorką utrudnia bo nawet znajomych nie mam za wiele...
pffitam wystarczy jeden,ale taki od serca,,bo jest wiele więcej wart,aniżeli ci co są tak długo aż siem kasa nie skończy
iganka napisał/a:
jestem domatorką
słyszałem że domatorki to pieką dobre ciacha ??? iganka - Pon 24 Mar, 2014 23:02 Ogólnie wiem, że macie rację sama bym tak poradziła innym. Jednak nie jestem na to gotowa, za co się też wkurzam na siebie nie od dziś... Za to, że jestem tak słaba..pterodaktyll - Pon 24 Mar, 2014 23:03
iganka napisał/a:
zostaje mi tylko przegrane życie i nic więcej
Sorry, że tak bezpośrednio zapytam, a ile właściwie masz lat, ze tak już życie przegrasz?iganka - Pon 24 Mar, 2014 23:04
Jacek napisał/a:
iganka napisał/a:
A fakt, że jestem domatorką utrudnia bo nawet znajomych nie mam za wiele...
pffitam wystarczy jeden,ale taki od serca,,bo jest wiele więcej wart,aniżeli ci co są tak długo aż siem kasa nie skończy
iganka napisał/a:
jestem domatorką
słyszałem że domatorki to pieką dobre ciacha ???
Hehe.. ja ostatnio niewiele piekę, wcześniej w wieku 15 lat, to i owszem ... teraz rzadko, staram się trzymać z daleka od tego, aby jakoś wyglądać... unikam...iganka - Pon 24 Mar, 2014 23:05
pterodaktyll napisał/a:
iganka napisał/a:
zostaje mi tylko przegrane życie i nic więcej
Sorry, że tak bezpośrednio zapytam, a ile właściwie masz lat, ze tak już życie przegrasz?
Jestem po 30-tce. szika - Pon 24 Mar, 2014 23:07
iganka napisał/a:
Jestem po 30-tce.
eee nieeee to rzeczywiście życie już masz przegrane wampirkowa - Pon 24 Mar, 2014 23:12 pterodaktyl a jakby ktoś źle wyglądał????iganka - Pon 24 Mar, 2014 23:13
Jacek napisał/a:
iganka napisał/a:
teraz rzadko, staram się trzymać z daleka od tego, aby jakoś wyglądać... unikam...
eee tam ,,,jestem pewny ze dobrze wyglądasz,a martwisz siem do przodu
zresztą tu chodzi o mój wyglund,a jo łoniego nie zadbuje
a zdrugi zaś struny,spujż poczuła byś siem jak 15 latka
Nawet mi nie przypominaj tego wieku... Trochę facetów w życiu skrzywdziłam "z głupoty", czasami myślę że to kara że na takiego trafiłam ostatecznie.Jacek - Pon 24 Mar, 2014 23:15
iganka napisał/a:
czasami myślę że to kara że na takiego trafiłam ostatecznie.
gdzieś niedawno czytałem takie cuś
panna szuka swego księcia - a zaś jemu usługuje ,,, jakoś tak leciałopterodaktyll - Pon 24 Mar, 2014 23:20
iganka napisał/a:
Jestem po 30-tce.
Jest takie powiedzenie, że każdy pieprzy sobie życie tak jak potrafi. Jeśli będziesz twierdziła, mimo tego młodego wieku, że przegrałaś życie, to na pewno je przegrasz, tylko czy na pewno o to Ci chodzi?wampirkowa - Pon 24 Mar, 2014 23:20 soreczki Lnianko, jesteś młoda kobieta, która może ułożyc osbie życie, mieć nawet dzieci, nowy dom, zacząć wszystko od nowa.
Poznałam kiedys jedną kobietę, która podobnie jak Ty włożyła wiel w swój dom, remontowął wszystko robia by było w nim pieknie choć we wnętrzu. i miła męża sadystę, strasznego i niechciął odejść od niego bo jak mówiła ten dom jak ja mam go zostawic jak ja tyle serca w niego włożyła. w Konńcu po 3 latch zdecydowała opuścic dom i jak potem powiedziął to był jej njszczęśliwsze wydarzenie w jej życiu oprócz urodzenia dzieci.
Miłą spokój, nie musiłą uciekac z niego, nie była bita. była zupełnie inną kobietą zostawiła wszystko dla Siebie i dla dziecka. i wiesz tak sie złożyło, że jak nabrała siły to wniosła sprawę o eksmisje z mieszkania, uzgodniła ze spólnotą , że spałci za niego długi. Wyremontowała jeszcze raz i niestety przyszłą śmieć ale jak przyżuła resztę swojego życia to było jej,iganka - Pon 24 Mar, 2014 23:20 A tak na marginesie... oni ciągle podkreślają, że to jego dom, bo więcej zarabia. Ale jak go poznałam to pracował w fabryce na maszynie. To dzięki mnie skończył jedne studia, drugie, teraz zaczyna trzecie (nawet mąż o tym mówi, że tylko dzięki mnie). Wg jego mamy politechnika była zbyt trudna, aby ją przejść... i była przeciw - wiadomo stres dla syneczka... Co śmieszne, ja po studiach a ona mi tłumaczyła jak trudne są studia i dlatego nie może iść... choć sama ma tylko średnie....wampirkowa - Pon 24 Mar, 2014 23:21 Jełśi kobieta źle wygląda to może byc krzywdzona pterodaktyl????iganka - Pon 24 Mar, 2014 23:24
Jacek napisał/a:
iganka napisał/a:
czasami myślę że to kara że na takiego trafiłam ostatecznie.
gdzieś niedawno czytałem takie cuś
panna szuka swego księcia - a zaś jemu usługuje ,,, jakoś tak leciało
A mnie to kojarzy się ze sztuką... Grałam Zosię w "Dziadach"... I coś mi zostało..pterodaktyll - Pon 24 Mar, 2014 23:35
iganka napisał/a:
Grałam Zosię w "Dziadach"... I coś mi zostało..
Znaczy się dziad......? iganka - Pon 24 Mar, 2014 23:37
pterodaktyll napisał/a:
iganka napisał/a:
Grałam Zosię w "Dziadach"... I coś mi zostało..
Znaczy się dziad......?
hehe dokładnie!
"Ach, i zawsze sama jestem!
Przykro mi, że bez ustanku
Wiatr mną jak piórkiem pomiata.
Nie wiem, czy jestem z tego, czy z tamtego świata
Gdzie się przybliżam, zaraz wiatr oddali,
Pędzi w górę, w dół, z ukosa:
Tak pośród pierzchliwej fali
Wieczną przelatując drogę,
Ani wzbić się pod niebiosa,
Ani ziemi dotknąć nie mogę."pterodaktyll - Pon 24 Mar, 2014 23:38 "Słuchaj dzieweczko..........ona nie słucha........" yuraa - Pon 24 Mar, 2014 23:39 cześć
iganka napisał/a:
A mnie to kojarzy się ze sztuką
mi też
wampirkowa - Pon 24 Mar, 2014 23:43 kobietko kochana masz studia pracujesz??? co cie trzyma przy takim chłopie ???? dzieci nie masz, sorki sex ???? to chyba było by hardkorowe, zastanaiwa mnie co nie masz w nim oparcia, bydzi w tobie poczucie żalu i krzywdy, wstydzisz się go, co ci daje byciez takim człowiekiem???? patrz na minusy i plusy bycia z takim facetem. czytałam jak pisłąś jak budziłas sie w zlanym jego moczem łożku, sorki aż mnie otrzepało,
piszesz ze potrafił uderzyć cię w brzuch y zabić jak to powiedziłąs tego bachora maskara,
teśśc cię bije bo podnosisz głoś, facet znęca sięnad tobą pod każdym względem. psychicznym fizycznym i ciekawi mnie jeszcze jedno czy musisz spełniac obowiązek małzęnski co można podłaczyc pod przemoc seksualną która tez moze być w małżeństwie.
Inianka piszesz że ci wmawiają winę,
ani jego rodzice ani ty ani koledzy z pracy ani praca, ani nawet bliskość skllepu monopolowego nie jest winne, nikt inny też nie jest nie jest winny ego że twój mąz pije, tak to jest pije bo musi.
mój ojciec umarł majć 57 lat, nie pisżą w akcie zgonu umarł na alkoholizm , pisża tysiace nazw chorób,
powiem ci jeszcze coś strasznego, zostaniesz będziesz obwinian aprzez męża i jego rodzców za brak doskanoałości choć by sprostać owej doskonałsci to niestey nie da się, jak odejdziesz też będziesz winna dla wszystkich wokoło nieświadomych zaburzonych ludzi ale będziesz wolna, bezpieczna, radosna, uśmiechnięta, z nowym ogródkiem
tego ci bardzo życzę, byś była bezpieczna a potem uśmeichnięta a potem razdosna a potem w nowym zyciu szczęśliwa,iganka - Pon 24 Mar, 2014 23:43 Trafne, trafne...pietruszka - Pon 24 Mar, 2014 23:45 Iganko, do porzucenia domu i wyfrunięcia hen, to jeszcze daleka droga, zresztą, nie wiadomo, czy tak się potoczą Twoje i Twojego męża losy...
oderwanie się od czynnego alkoholika (i jego rodziców) - to jeszcze niekoniecznie rozwód i oddanie mu domu...
wpierw przyda się psychiczna samoobrona... tak, by teściowie zaczęli się zastanawiać, czy mogę w ogóle zjawić się pod Twoją furtką bez zapowiedzi z odpowiednim wyprzedzeniem. Tego właśnie możesz nauczyć się na terapii...
A przy okazji - powtórki z życia nie będzie.... no chyba, ze ktoś wierzy w reinkarnację, a i tak sama wiara tego nie zapewni... iganka - Pon 24 Mar, 2014 23:46
wampirkowa napisał/a:
kobietko kochana masz studia pracujesz??? co cie trzyma przy takim chłopie ???? dzieci nie masz, sorki sex ???? to chyba było by hardkorowe, zastanaiwa mnie co nie masz w nim oparcia, bydzi w tobie poczucie żalu i krzywdy, wstydzisz się go, co ci daje byciez takim człowiekiem???? patrz na minusy i plusy bycia z takim facetem. czytałam jak pisłąś jak budziłas sie w zlanym jego moczem łożku, sorki aż mnie otrzepało,
piszesz ze potrafił uderzyć cię w brzuch y zabić jak to powiedziłąs tego bachora maskara,
teśśc cię bije bo podnosisz głoś, facet znęca sięnad tobą pod każdym względem. psychicznym fizycznym i ciekawi mnie jeszcze jedno czy musisz spełniac obowiązek małzęnski co można podłaczyc pod przemoc seksualną która tez moze być w małżeństwie.
Inianka piszesz że ci wmawiają winę,
ani jego rodzice ani ty ani koledzy z pracy ani praca, ani nawet bliskość skllepu monopolowego nie jest winne, nikt inny też nie jest nie jest winny ego że twój mąz pije, tak to jest pije bo musi.
mój ojciec umarł majć 57 lat, nie pisżą w akcie zgonu umarł na alkoholizm , pisża tysiace nazw chorób,
powiem ci jeszcze coś strasznego, zostaniesz będziesz obwinian aprzez męża i jego rodzców za brak doskanoałości choć by sprostać owej doskonałsci to niestey nie da się, jak odejdziesz też będziesz winna dla wszystkich wokoło nieświadomych zaburzonych ludzi ale będziesz wolna, bezpieczna, radosna, uśmiechnięta, z nowym ogródkiem
tego ci bardzo życzę, byś była bezpieczna a potem uśmeichnięta a potem razdosna a potem w nowym zyciu szczęśliwa,
Nie do seksu mnie nie zmusza... Trudno ogólnie mówić o seksie... zamierzchłe czasy,..iganka - Pon 24 Mar, 2014 23:52
pietruszka napisał/a:
Iganko, do porzucenia domu i wyfrunięcia hen, to jeszcze daleka droga, zresztą, nie wiadomo, czy tak się potoczą Twoje i Twojego męża losy...
oderwanie się od czynnego alkoholika (i jego rodziców) - to jeszcze niekoniecznie rozwód i oddanie mu domu...
wpierw przyda się psychiczna samoobrona... tak, by teściowie zaczęli się zastanawiać, czy mogę w ogóle zjawić się pod Twoją furtką bez zapowiedzi z odpowiednim wyprzedzeniem. Tego właśnie możesz nauczyć się na terapii...
A przy okazji - powtórki z życia nie będzie.... no chyba, ze ktoś wierzy w reinkarnację, a i tak sama wiara tego nie zapewni...
Nie oni sami z siebie się już nie pojawiają, bo wiedzą że im nie otworzę. Nie mam siły w takich sytuacjach wysłuchiwać zwyczajnie paru godzin mądrości jego matki typu: bo może ma stres w pracy, albo się pokłóciliście... itd. Potrafi parę godzin nie zamykać jadaczki, a repertuar ma od lat ten sam...wampirkowa - Pon 24 Mar, 2014 23:54 tez prawda daleka droga do opuszczenia bo są tu szcsliwi ludzie którzy zyja niwym życiem razem
ja bym zwiała, a bardziej ja swiogo mojego partnera który nie pił bo był od 10 lat w aa ale nie trzeźiwął ip potrafił mnie uderzyć o 3 razy za dużó wyrzuciłam go
nie dałam szansy, jestem zdania ze jesli ktoś raz uderzy zrobi to jeszcze raz.
ale to moj e doświadczenie niesety zwiazane z tym, że żyłam z ojcem alkoholikiem /
iwięc ja nie powinnam chyba nawet tu się wypowiadać, ja piszę tylko ze swego doświadczenia,
ale ja tak mam ktoś mnie rani ktoś mnie krzywdzi nie ma przebacz si ju zwtrywam kontakt,
jeszcze nieszrobiłam a musz eto zroić, zmienić skejpa bo poprosiła mnie o przyjęcie zaproszenie mama mego dawnegoooooooooo byłego masakra po co po co.yuraa - Pon 24 Mar, 2014 23:54 a może Ty lubisz taką poniewierkę, może z domu wyniosłaś
że chłop ma wladzę i uderzyć prawo
Cytat:
(może nie jakoś szczególnie mocno, ale jednak)
pietruszka - Pon 24 Mar, 2014 23:54 No i jak się czujesz Iganko z tym natłokiem dzisiejszych informacji?iganka - Pon 24 Mar, 2014 23:57 Zabawne, bo oni jeszcze, wysyłają jego brata, bratową itd. Heh ostatnio bratowa mówiła mi o postraszeniu go rozwodem... pojechała do teściowej zdała relację z przebiegu misji. Po czym zanim mąż przyjechał zdała mu całą relację, że będę mu groziła rozwodem...
A jak śmieszne jest gdy jego brat rozmawia z nim, wyzywa go, instruuje itd. Po czym rolę się odwracają i mój jest wysyłany z taką samą misją do jego brata. I tak alkoholik do alkoholika mówi, że ma nie pić...
Zastanawiam się, co oni mają w tych głowach że takie coś wymyślają...wampirkowa - Pon 24 Mar, 2014 23:58 tak jasne a światsk zawija w swe sreberka i z tego powodu tez twój mąż pije, masakra jakaś nawet jakby z nieba płunął miód, a w pobliżu zy mileibyście rzekę mleka, i w lesie mieszkały elfy i krasnoludy to wszystko było by winne że tój chłop chleje.
chleje bo misi, chcleje bo jak y nie wypił to miąłby delirke albo apdaczkę albo tak by mu się ręce trzęsłyże nawet sorki za kolokwializm małego by nie utrzymał, sory
ale jak słysze tłumaczenie praca stres, kłopoty, czy ty na stres się upjasz??? zapewne masz inne sposoby .
Cpterodaktyll - Pon 24 Mar, 2014 23:59
iganka napisał/a:
Zastanawiam się, co oni mają w tych głowach że takie coś wymyślają...
A ja co Ty tam jeszcze robisz, bo prawdę powiedziawszy, to do du** z takim życiem jakie tu opisujesz.....wampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 00:02 sorki ale już dzis śłepnę i lepiej jak już nic nie napisze dobrej i spokojnej nocy dla wszystkich dla dinozaura też choć nie rpzeda za mna i pewni by mnie scrupał na pierwsze śnaidanie w epoce lodowcowejiganka - Wto 25 Mar, 2014 00:07
yuraa napisał/a:
a może Ty lubisz taką poniewierkę, może z domu wyniosłaś
że chłop ma wladzę i uderzyć prawo
Cytat:
(może nie jakoś szczególnie mocno, ale jednak)
Coś w tym jest, nie chciałam o tym pisać od razu... bo już trochę wybaczyłam rodzicom, ale ... fakty są takie, że byłam bita pod hasłem "abym się uczyła" - ale to raczej matka. Dodam, że tylko ja z trójki, choć uczyłam się najlepiej z nich. Byłam wzorowa... To ja musiałam pomagać, bo najstarsza... oni tylko jak chcieli, a raczej nie chcieli...
A niedawno dzielili majątek i właściwie to ja prawie nic nie dostałam... Brat prawie wszystko... siostra część domu... a ja no cóż ... brakło,.. Wyciągnęli wniosek, że ja najbardziej wykształcona (nie płacili za studia), najlepiej sobie radzę, to mi nie trzeba..
Dlaczego miałam najgorzej od małego? Bo byłam najstarsza, bo siostra trochę chorowała, a brat był facetem..iganka - Wto 25 Mar, 2014 00:11
wampirkowa napisał/a:
tak jasne a światsk zawija w swe sreberka i z tego powodu tez twój mąż pije, masakra jakaś nawet jakby z nieba płunął miód, a w pobliżu zy mileibyście rzekę mleka, i w lesie mieszkały elfy i krasnoludy to wszystko było by winne że tój chłop chleje.
chleje bo misi, chcleje bo jak y nie wypił to miąłby delirke albo apdaczkę albo tak by mu się ręce trzęsłyże nawet sorki za kolokwializm małego by nie utrzymał, sory
ale jak słysze tłumaczenie praca stres, kłopoty, czy ty na stres się upjasz??? zapewne masz inne sposoby .
C
Zacytuje mojego teścia: "Ty masz stres? Jaki ty możesz mieć stres? Ty nawet nie masz pojęcia co to stres!"Janioł - Wto 25 Mar, 2014 00:18
iganka napisał/a:
Dlaczego miałam najgorzej od małego? Bo byłam najstarsza, bo siostra trochę chorowała, a brat był facetem..
czyli normalne DDD , dziewczyno czmychaj czym prędzej od nichiganka - Wto 25 Mar, 2014 00:21
Janioł napisał/a:
iganka napisał/a:
Dlaczego miałam najgorzej od małego? Bo byłam najstarsza, bo siostra trochę chorowała, a brat był facetem..
czyli normalne DDD , dziewczyno czmychaj czym prędzej od nich
To są swoiste pętle... jestem świadoma, ale to jestem jeszcze za mało...pietruszka - Wto 25 Mar, 2014 00:21
iganka napisał/a:
Zacytuje mojego teścia: "Ty masz stres? Jaki ty możesz mieć stres? Ty nawet nie masz pojęcia co to stres!"
Przebywanie z osoba czynnie uzależnioną od alkoholu jest narażaniem na ciągły, permanentny stres. Wiele współuzależnionych wykazuje objawy zespołu stresu pourazowego PTSD Nawet trudno mi zliczyć ile znam dziewczyn które mają różnego rodzaju schorzenia, hmmm.... nazwijmy to, postresowe... Wiele z partnerek alkoholików (i DDA) kończy w szpitalach psychiatrycznych...
Cytat:
W szpitalu psychiatrycznym w Suwałkach przyjrzano się dokładniej przypadkom ciężkich nerwic i depresji. Okazało się, że 80 proc. pacjentów miało problem ze współuzależnieniem lub było DDA, czyli dorosłymi dziećmi alkoholików
- to cytat z bardzo dobrego, moim zdaniem, artykułów o współuzależnieniu:
czego jeszcze potrzeba ? lania 3 razy w tygodniu , zasłonej zupy czy rytualnego obmywania z rzygowin i g***a szanownego małżonka ?iganka - Wto 25 Mar, 2014 00:28
Janioł napisał/a:
iganka napisał/a:
ale to jestem jeszcze za mało...
czego jescze potrzeba , lania 3 razy w tygodniu , zasłonej zupy czy rytualnego obmywania z rzygowin i g***a szanownego małżonka ?
Z tą zupą to nie tak źle, częściej jada u mamusi... szczególnie w tygodniu... On raczej taki bokser nie jest (to tylko mu się zdarza), to nawet ja bywam bardziej agresywna z bezsilności. Co do obmywania, to zupełnie nie reaguje na to.. fakt, faktem, że potem muszę to wyprać, a czasem sam wrzuci do pralki...iganka - Wto 25 Mar, 2014 00:32 Miło tutaj z Wami... Dziękuję bardzo i życzę dobrej nocy. yuraa - Wto 25 Mar, 2014 00:38
iganka napisał/a:
Co do obmywania, to zupełnie nie reaguje na to.. fakt, faktem, że potem muszę to wyprać, a czasem sam wrzuci do pralki...
mi normalnie łapy opadają
nic nie musisz, jak sie zesr... zejszczał czy obrzygał to niech sie taki obudzi
, jak mu smierdzi to niech sobie upierze, sam.Janioł - Wto 25 Mar, 2014 00:40
iganka napisał/a:
Miło tutaj z Wami...
pomyśl jak zrobić by miło było w realu yuraa - Wto 25 Mar, 2014 00:42
iganka napisał/a:
Miło tutaj z Wami.
a pijany damski bokser udzielił pozwolenia na 4,5 godzinny pobyt na forum
czy też nieobecny aktualnie ?olga - Wto 25 Mar, 2014 06:44 witaj Iganko
ta Twoja rodzinka to jak mafia wampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 07:12 nie ręce opadają czasem mu się zdarza masakra ale bokserem nie jest toć to mówią wszystkie żony przemocowców,
racjoanaliizacja, tłumaczenie, szukanie winy w siebie. no cóż.wampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 07:15 wiesz to jest taka straszna zależność, że kobiety z rodzin dysfunkcyjnych łączą się prawie zawsze z dysfunkcyjnymi partnerami,matiwaldi - Wto 25 Mar, 2014 07:35 cześć
iganka napisał/a:
.....fakt, faktem, że potem muszę to wyprać, a czasem sam wrzuci do pralki...
no wiesz...jak możesz ....jeszcze się spoci........ze zmęczenia.....vilemo - Wto 25 Mar, 2014 09:36 Witaj Iganko.
Nie do pozazdroszczenia Twoja sytuacja , oj nie.
A na dodatek ci toksyczni teściowe- masakra
Nie oglądaj się na nic i szukaj pomocy dla siebie, nawet gdybyś miała się stamtąd wyprowadzić( to wiadomo, ostateczność)
Ja za godzinkę jadę na pierwszą moją wizytę, diagnostyczną.
Nie mogę się doczekać evita - Wto 25 Mar, 2014 10:03 iganka, witaj
Podobnie jak ty jestem zona alkoholika i moja droga przez pieklo szla podobnym schematem. Porad dostalas juz tutaj wiele pod ktorymi sie podpisuje calym sercem ale dorzuce swoje 3 grosze
Przez wiele lat oszczedzalam moich rodzicow i nie opowiadalam o tym co sie dzieje u mnie w domu. Sama probowalam walczyc z wiatrakami. Cos tam wiedzieli ale nie wiele bo ja wstydzilam sie prawdy mama przed slubem ostrzegala mnie przed tym zwiazkiem i balam sie uslyszec a nie mowilam ?
Gdy to wlasnie na tym forum nabralam swiadomosci postanowilam przestac ukrywac to co dotychczas dzialo sie tylko za zamknietymi drzwiami. Zrobilam jeden blad ... dawkowalam informacje i to podajac te najmniej drastyczne. Efekt byl taki, ze moja mama zaczela mnie postrzegac niczym twoi tescie ciebie. Chronila mojego meza i uwazala, ze ja przesadzam. Do czasu baaaardzo powaznej rozmowy kiedy to opowiedzialam wszystko i ze szczegolami.
Teraz juz wiem jak powinnam byla postapic. Powinnam taka rozmowe przeprowadzic dawno temu i opowiedziec dokladnie wszystko. Dzieci jako ze juz dorosle uczestniczyly wraz ze mna w tej rozmowie. Nieco pozniej poprosilam mojej mamy kuzynke, ktora jest w trakcie terapii dla wspoluzaleznionych (mamusia synusia alko) zeby rowniez porozmawiala z rodzicami i potwierdzila im, ze droga obrana przeze mnie jest prawidlowa i jedynym wyjsciem z sytuacji. Uwierzyli.
Teraz czesto slysze jak mama z troska w glosie mowi mi, ze jest jej przykro, ze wszystko ukrywalam. Ze powinna znac prawde juz dawno temu a byc moze moje zycie inaczej by sie potoczylo.
Porozmawiaj z rodzicami ! Bedzie placz, beda zapewne glosy przeciwko tobie ale to ty masz argumenty i dowody na to, ze nie jest dobrze i dalej tak byc nie moze. Byc moze nie zdajesz sobie sprawy z tego, ze tuz obok masz sojusznikow, ktorzy pomoga Tobie.
A tescie ? Przy kolejnej probie podniesienia reki na ciebie dzwon po policje !!! Oni nie maja dla ciebie litosci wiec dlaczego ty bys miala miec dla nich ?
Ponadto wg prawa mozesz eksmitowac meza z domu nawet jesli jest wspolwlascicielem. Trzeba tylko udowodnic, ze stosuje przemoc wobec rodziny i choc nadal dom bedzie jego wlasnoscia to moze dostac zakaz zblizania sie chocby do furtki w ogrodzie.
Trzymaj sie cieplo i nie daj sie dziewczyno iganka - Wto 25 Mar, 2014 17:38 Witajcie kochani... właśnie nawiedziła mnie cała rodzinka. łącznie z braciszkiem i bratową... i żądają otwarcia drzwi...
Taaaa... może całą rodziną będą mnie bić...iganka - Wto 25 Mar, 2014 17:39 Niech szacowny synuś im otworzy... i braciszek... garaż... ja do domu nie wpuszczę... dosyć mam rozmów do niczego nie prowadzących.iganka - Wto 25 Mar, 2014 17:46 I teraz będzie przemowa, o tym że nie może pić... a brat alkoholik będzie go wyzywał że doprowadza rodziców do choroby... Oczywiście nie zważając na to, że praktycznie nic do niego nie dotrze, bo pijany w trupa...
Zawsze wygląda to identycznie, jakby przewijać ten sam film... Teraz czekam, aż zaczną walić w drzwi żądając ubrania na przebranie... potem zabiorą go do domu... dają obiadek, położą do łóżeczka.. i będą donosić herbatki itd... Jak już będzie lepiej pogadają sobie o tym jaka jestem straszna i że ma nie pić, bo nie może... Po czym przywiozą z powrotem, wyzywając mnie że on ma swój dom, a ja go poniewieram..margo - Wto 25 Mar, 2014 17:50
iganka napisał/a:
jakby przewijać ten sam film
To brzmi jak jakiś bardzo kiepski film... Niech go zabiorą do siebie do domu i tam się nim opiekują skoro tacy opiekuńczy są iganka - Wto 25 Mar, 2014 17:54 "A tescie ? Przy kolejnej probie podniesienia reki na ciebie dzwon po policje !!! Oni nie maja dla ciebie litosci wiec dlaczego ty bys miala miec dla nich ?
Ponadto wg prawa mozesz eksmitowac meza z domu nawet jesli jest wspolwlascicielem. Trzeba tylko udowodnic, ze stosuje przemoc wobec rodziny i choc nadal dom bedzie jego wlasnoscia to moze dostac zakaz zblizania sie chocby do furtki w ogrodzie."
Ostatnio próbowałam dzwonić, ale teść wyrwał mi telefon. Poza tym nie byłabym w stanie udowodnić, bo nie uderzał aż tak, aby ślady były. A on i teściowa zaprzeczali nawet przede mną... Nawet dzisiaj dzwoniła, odebrałam i powiedziałam że on nie odbierze, bo jest nieprzytomny. To zapytała czy może przyjechać, to ja że do garaży może wejść... bo tam jest jej synuś. A do mnie ma nawet nie próbować, bo nie otworzę, aby zaryzykować aby znowu ktoś mnie bił. To zapytała o czym ja w ogóle mówię... i ona nie rozumie...iganka - Wto 25 Mar, 2014 17:57 Co do jego przemocy to też nie ma się czego chwycić, bo on nie jest jakoś agresywny... nachla się i leży...
Jak ostatnio policja była, to owszem obejrzeli roztrzaskane drzwi, ale stwierdzili że to w końcu jego drzwi i ze swoimi może robić co chce... iganka - Wto 25 Mar, 2014 17:58
margo napisał/a:
iganka napisał/a:
jakby przewijać ten sam film
To brzmi jak jakiś bardzo kiepski film... Niech go zabiorą do siebie do domu i tam się nim opiekują skoro tacy opiekuńczy są
Owszem zabiorą, opiorą, obkarmią i przywiozą poszkodowanego...Maciejka - Wto 25 Mar, 2014 18:05 Wiesz co mój mąz tez był w swoim domu i jak rozwalił drzwi to policja go nie pochwaliła za to.
Po co odbierasz od teściów telefony i z nimi rozmawiasz? Dzwoni telefon to niech dzwoni albo nie odbieraj albo sie rozłacz , zakoncz rozmowę bez odbierania telefonu i po sprawie.margo - Wto 25 Mar, 2014 18:11 I co Cię tam jeszcze dziewczyno trzyma? Te sadzonki? iganka - Wto 25 Mar, 2014 18:13 Tylko mówię swoje i się rozłączam, bo inaczej ona gadałaby bez końca... Z drugiej strony, jak nic nie robię to jeszcze gorzej... bo chla bez końca, a tak jak go wezmą to chociaż mam jakiś czas spokój. Po tym jak wraca też chwilę jest spokój. W dodatku jak jestem z tym sama, to boję się sama siebie, że w końcu go zabiję...albo zastanę w końcu trupa.. bo się zachla. Nie śpię całe noce, bo się dusi... itd. Ciągłe napięcie i strach...
Z reguły ich przyjazd kończy bieżący ciąg... choć na chwilę...margo - Wto 25 Mar, 2014 18:16
iganka napisał/a:
a tak jak go wezmą to chociaż mam jakiś czas spokój
A wyobraź sobie, że można mieć cały czas "święty spokój"... Ja też gdy miałam "święty spokój" myślałam, że to najszczęśliwsze chwile, że jest super i w ogóle, że fajnie jest tak razem żyć kiedy on trzeźwy... Ale cena była zbyt wielka jak za te "kilka chwil"...iganka - Wto 25 Mar, 2014 18:17 No i się właśnie włamali ...iganka - Wto 25 Mar, 2014 18:18 i jakby nigdy nic żądają sobie telefonu... itd. ... spacerują po domu ... ze spokojem..margo - Wto 25 Mar, 2014 18:18
iganka napisał/a:
włamali ...
mhm, policja?Maciejka - Wto 25 Mar, 2014 18:18 A jak się zachla to co , tak wybrał. Gdybyś go zostawiła bez inerwencji rodzinki to może w koncu walnął by tak , ze w końcu by cos dotarlo, może by się przestraszył , a jak się dusi to dzwoń po karetkę , powiedz, ze czegoś się napił nie wiesz czego i sie dusi . Powinni przyjechac i zabrac do szpitala na detoks nie do mamy na ciepłe łożeczke i pelne pielęgniarstwo. Wiesz , ze w ten sposób przyzwalasz na jego picie?iganka - Wto 25 Mar, 2014 18:20 Ja tylko krzykłam, że jeśli chce mnie ktoś uderzyć, to zadzwonię na policję... Z trójką nie mam najmniejszych szans ..Maciejka - Wto 25 Mar, 2014 18:21
iganka napisał/a:
i jakby nigdy nic żądają sobie telefonu... itd. ... spacerują po domu ... ze spokojem..
Czemu an to pozwalasz dzwon na policję , ze się wlamali do twojego domu. Wyproś za drzwi a jak nie to na policję idź do łązienki i dzwoń.BARBARA - Wto 25 Mar, 2014 18:23
iganka napisał/a:
Z reguły ich przyjazd kończy bieżący ciąg... choć na chwilę...
Witam.
A może twój wyjazd zakończy ciąg na dłużej niż jedną chwilę. Współczuję ja też mam toksyczną taściowa ale w jednym nigdy mi nie przeszkodziła, jak wzywałam policję to rozmawiali tylko ze mną, pijany nigdy nie miał prawa głosu a teściowa nie uchroniła go przed sprawą o znęcanie i przymusowe leczenie. Gdy policja zabrała go na odwyk trzeżwego to powiedziała że dla niej to tak jak by już nie żył , tak się wstydziła. Iganka zacznij myśleć o swoim życiu i bezpieczeństwie.iganka - Wto 25 Mar, 2014 18:23 Teraz jakby nigdy nic sobie gawędzą, że tutaj tak ciepło, a w garażu biedak ma zimniej ... Teraz wysłali go pod prysznic i jakby nic sobie gawędzą... W salonie..Maciejka - Wto 25 Mar, 2014 18:24
iganka napisał/a:
Ja tylko krzykłam, że jeśli chce mnie ktoś uderzyć, to zadzwonię na policję... Z trójką nie mam najmniejszych szans ..
Nie czekaj aż ktos uderzy , nie krzycz , wejdź do łazienki i na policję , ze masz włamanie w domu .Klara - Wto 25 Mar, 2014 18:27
iganka napisał/a:
Teraz wysłali go pod prysznic i jakby nic sobie gawędzą... W salonie..
Iganka, czegoś tu nie rozumiem.
Oni się włamali do Twojego domu, a ty spokojnie siedzisz i piszesz na komputerze?
Chodzą sobie i gawędzą, a Ty nam to relacjonujesz na gorąco? margo - Wto 25 Mar, 2014 18:28 A jak oni właściwie weszli? Mają klucze? iganka - Wto 25 Mar, 2014 18:35 Nie... otwierają drzwi od garażu śrubokrętem... i na mnie z ryjem, że jak mi się nie podoba to mam się wynosić... rozwodzić, czy co tam mam ochotę, a nie robię sceny... I oni nie rozumieją do czego UWAGA my chcemy doprowadzić...margo - Wto 25 Mar, 2014 18:37
iganka napisał/a:
otwierają drzwi od garażu śrubokrętem
to czemu nie zadzwoniłaś jeszcze na policję? to włam w biały dzień...Maciejka - Wto 25 Mar, 2014 18:37 Srubokręt nie służy do otwierania drzwi. Jak zadzwonisz na policję to sie dowiesz , że napewno służy do czegoś innego a to jest zwyczajne włamanie i tak należy to potraktować jak zwykłe przestępstwo.iganka - Wto 25 Mar, 2014 18:38 Ale wleźli z nim... a to jak zawsze słyszę jego dom.. nawet policja tak mówi...Maciejka - Wto 25 Mar, 2014 18:40 Ale on jest nawalony tak?margo - Wto 25 Mar, 2014 18:40
iganka napisał/a:
nawet policja tak mówi...
Dziewczyno, nie ważne, oni się włamali do WASZEGO domu. To nie ich, a Wasz. Nawet jeśli to rodzina na co Ty czekasz? BARBARA - Wto 25 Mar, 2014 18:40
margo napisał/a:
iganka napisał/a:
otwierają drzwi od garażu śrubokrętem
to czemu nie zadzwoniłaś jeszcze na policję? to włam w biały dzień...
We własnym domu pozwalasz na takie zachowanie jak oni cię mają za to szanować ?
iganka - Wto 25 Mar, 2014 18:40 Niby już chodzi, bo nawet pod prysznic go wysłali ...Maciejka - Wto 25 Mar, 2014 18:42 iganka, obudź się to nie jest ich dom , niech go zabierają i u siebie kąpią , opierają itd.iganka - Wto 25 Mar, 2014 18:42
BARBARA napisał/a:
margo napisał/a:
iganka napisał/a:
otwierają drzwi od garażu śrubokrętem
to czemu nie zadzwoniłaś jeszcze na policję? to włam w biały dzień...
We własnym domu pozwalasz na takie zachowanie jak oni cię mają za to szanować ?
Racja, ale jego brat to policjant... więc... jestem w kropce...iganka - Wto 25 Mar, 2014 18:43
perełka napisał/a:
iganka, obudź się to nie jest ich dom , niech go zabierają i u siebie kąpią , opierają itd.
Ciągle, że to jego dom... więc ma prawo itd...Maciejka - Wto 25 Mar, 2014 18:44 Policjant tak? A szefa ma? A donieśc na policjanta nie można do komendanta i zrobić sobie tego kopię, oczywiscie na piśmie i na biurku u komendanta ma wylądowac.pterodaktyll - Wto 25 Mar, 2014 18:44
iganka napisał/a:
jego brat to policjant... więc... jestem w kropce...
Chyba żartujesz...........jedna skarga i gość ma kompletnie przesrane, nawet jeśli jest komendantem posterunku czy czego tam..........w jakiej kropce....wmówili Ci chyba......BARBARA - Wto 25 Mar, 2014 18:44
iganka napisał/a:
Racja, ale jego brat to policjant... więc... jestem w kropce...
No i co z tego że policjant, po za tym policjant włamał się do twojego domu, możesz mu za to dobrego bigosu narobić ko tyłka.iganka - Wto 25 Mar, 2014 18:53 Teraz przyszła kolej na to, że jestem wariatka... bo siedzę na internecie i jestem uzależniona...vilemo - Wto 25 Mar, 2014 18:53 Rany Julek , ja nie wierzę co czytam.
Obcy ludzie( bo teściowie to co to za rodzina) śrubokrętem drzwi otwierają
Masakra.
Następnym razem miej przy sobie kogoś kto by poświadczył fakt włamania śrubokrętem, żeby znowu się nie wyparli.Maciejka - Wto 25 Mar, 2014 18:54 Na co czekasz dobrze ci z tym czemu na policje nie dzwonisz?margo - Wto 25 Mar, 2014 18:55
iganka napisał/a:
bo siedzę na internecie
biorąc pod uwagę fakt, że siedzisz w internecie jak Ci się ktoś włamuje do domu i nie dzwonisz na policję... to już jest niepokojące... Maciejka - Wto 25 Mar, 2014 18:58 Dom ci rozniosą i nie zareagujesz,,,,,BARBARA - Wto 25 Mar, 2014 19:01 Jak cię za kołnierz za drzwi wystawią to też nic nie zrobisz ?iganka - Wto 25 Mar, 2014 19:20 Ja zwyczajnie nie mam siły... Właśnie dostałam litanie... Trzy osoby na mnie krzyczały... dobrze, że teścia boksera nie wzięli..iganka - Wto 25 Mar, 2014 19:22
BARBARA napisał/a:
Jak cię za kołnierz za drzwi wystawią to też nic nie zrobisz ?
W takich wypadkach nie mam siły... robię się jak z waty.. jedynie krzyczę płacząc...margo - Wto 25 Mar, 2014 19:23
iganka napisał/a:
Ja zwyczajnie nie mam siły
Gadanie... znam to gadanie. Też się broniłam zaciekle przed działaniem. Chyba jeszcze Ci za mało dali w kość i chyba jednak jeszcze masz siły, żeby się z nimi użerać Maciejka - Wto 25 Mar, 2014 19:23 Pozwalasz na takie traktowanie to co mają robić i skad masz mieć sily kto by to wytzymał....dobrze cię wytresowali boisz się bąka puścić we włąsnym domu. iganka - Wto 25 Mar, 2014 19:23 Usłyszałam od bratowej, że jestem uzależniona od internetu, że mam się lepiej do roboty wziąć i więcej zarabiać... a nie sceny robić... i nie rozumie takich wariatów...iganka - Wto 25 Mar, 2014 19:26 Wiem, że macie rację... i pewnie tak samo bym mówiła innym... ale dużo trudniej zrobić... Jestem jaka jestem... jakbym nie była pewnie bym się w to nie wpakowała,..Maciejka - Wto 25 Mar, 2014 19:26 [img][/img]BARBARA - Wto 25 Mar, 2014 19:27
iganka napisał/a:
BARBARA napisał/a:
Jak cię za kołnierz za drzwi wystawią to też nic nie zrobisz ?
W takich wypadkach nie mam siły... robię się jak z waty.. jedynie krzyczę płacząc...
To wyjdz z domu , ochłoń chwilę i dzwoń na policję bez nich, nie będą widzieli i słuchali bo przy nich to rzeczywiście nic nie zrobisz.margo - Wto 25 Mar, 2014 19:27
iganka napisał/a:
że jestem uzależniona od internetu
A to jak młyn na wodę... ja słyszałam, co prawda od mojego eks, ale podobne rzeczy. Że jestem głupia, że niczego w życiu nie osiągnę, że moja rodzina zła, że źle się ubieram, że źle się zachowuję, że gotować nie umiem - nawet jak ja lubiłam jeść to czego on nie lubił to słyszałam "co ty za g***o jesz?". Nie słuchaj ich. Działaj, zrób coś, aby już tego nie słyszeć. To Twój dom, czy tam wasz. Na pewno nie ich. Bratowa nie widzi, że ma alkoholików wokół, a widzi, że Ty od inernetu?...
Czy mogę o coś zapytać? Ile masz lat? Bo może jest tak, że oni czują, że rządzą, bo czują, że jesteś za młoda, żeby się postawić?wampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 19:28 iganka gdzie ty mieszkasz ????
masakra w każdym mieście powiatowym jest centrum interwencji kryzysowej, nie ma chłopa to tam zadzwoń , zajedź, i powiedz tam ci pomogą
nieryry my nie zadzwonimy za Ciebie na policję, nie zadzonimy na niebieską linię, jest wiel możliwości by zmienić ten stan.vilemo - Wto 25 Mar, 2014 19:28 szoruj dziewczyno do poradni i to już
bo inaczej znajdziesz się tu Linka - Wto 25 Mar, 2014 19:28
iganka napisał/a:
Trzy osoby na mnie krzyczały..
w Twoim własnym domu?
nie wyobrażam sobie....ale to już było, teraz zastanów się co zrobić by taka sytuacja już nigdy się nie powtórzyłaiganka - Wto 25 Mar, 2014 19:30 perełka dziękuje Ci za ten utwór... on zawsze był dla mnie ważny...iganka - Wto 25 Mar, 2014 19:31 W tej chwili to powiem szczerze, że jedyne wyjście jakie widzę, to odejście z tego świata..Maciejka - Wto 25 Mar, 2014 19:32 margo - Wto 25 Mar, 2014 19:32
iganka napisał/a:
że jedyne wyjście jakie widzę,
To żadne wyjście zadzwonienie na policje, terapia - to jest wyjście...Linka - Wto 25 Mar, 2014 19:33
iganka napisał/a:
W tej chwili to powiem szczerze, że jedyne wyjście jakie widzę, to odejście z tego świata..
a odejście z tego domu , tak jak stoisz, wyobrażasz sobie?iganka - Wto 25 Mar, 2014 19:34 Wiem, że się powtórzy... nie dam rady się bić... nie udowodnię też przed policją, że nie jestem wariatką... powiedzą, że brat im otworzył i przyjechali do niego... bo już to usłyszałam. A w ogóle to jestem strasznie niegościnna. A jego brat nie pije... i jak śmiem nazywać go alkoholikiem.olga - Wto 25 Mar, 2014 19:35 w pierwszej kolejnosci zrob porzadek z ta mafia, oni nie maja prawa przestapic progu domu bez Twojego pozwolenia, oni powinni doswiadczyc tego, ze Ty sobie tego nie zyczysz, siedzisz jak mysz pod miotla bo sie ich boisz.............we wlasnym domu, to nie do pomyslenia wampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 19:35 Iganka, ja jestem córka alkoholika i przemocowca, przez wiele lat nie mogłam nic zrobic bo byłam dzieciakiem, potem tak się przyzwyczaiłam do przemocy że jeszcze przez kilka lat zwlekałam do momentu jak omało on mnie nie zabił a ja zaczełam spac z nożem. wtedy przelała się gorycz, Albo on by mnie zabił albo ja bym zabiła jego.
wiile kobiet będących w więzieniu jest tylko dlatego, że z wielkiej wściekłosci bezradności zabiły swego męża lub partnera Iganka ja bym nie czekała, bo może dojść do tragedi. Jeśli nie masz wspracia w swojej rodzinie, to znajdź ją wśród osób dorosłych.Linka - Wto 25 Mar, 2014 19:36 TY się nie zastanawiaj co powiedzą, rób swoje,
w policji nie pracują idioci,
a mąż to w 5 minut wytrzeźwieje?iganka - Wto 25 Mar, 2014 19:37
Linka napisał/a:
iganka napisał/a:
W tej chwili to powiem szczerze, że jedyne wyjście jakie widzę, to odejście z tego świata..
a odejście z tego domu , tak jak stoisz, wyobrażasz sobie?
Dużo trudniej.. nie mam pieniędzy za wiele.. w moim domu rodzinnym też właściwie nie ma dla mnie miejsca.. jak pisałam... to mogłoby być rozwiązanie na tydzień może, a i z bólami... bo musiałabym wysłuchiwać, że tylu facetów było, a wybrałam najgorszego...margo - Wto 25 Mar, 2014 19:37 Zbieraj dowody np. dyktafon... Wiesz, tak na prawdę im częściej będziesz zgłaszać takie rzeczy, tym bardziej będziesz wiarygodna. Jeśli teraz zgłosisz i opowiesz, że wiele razy to się zdarzało, to policjanci otworzą oczy ze zdumienia i zapytają, czemu wcześniej nie zgłaszałaś tego na policję
"Bój się i działaj" ...
Dziewczyno, ile Ty masz lat, że sobie pozwalasz na takie rzeczy? Żeby rodzice Twoi Ci wypominali, że złego męża wybrałaś, żeby obcych ludzi do domu wpuszczać i pozwalać się bić?olga - Wto 25 Mar, 2014 19:37
iganka napisał/a:
Wiem, że się powtórzy... nie dam rady się bić...
Ty nie musisz sie z nimi bic, Ty masz dac jasny komunikat: "jesli natychmiast nie wyjdziecie dzwonie na policje", zamknac sie w lazience i zadzwoniciganka - Wto 25 Mar, 2014 19:40 Cucili go tam tam pewnie z pół godziny, wsadzili pod prysznic... to ostatecznie chodził... i razem z nimi darł na mnie ryja.. że do roboty mam się wziąć a nie wymyślać i wykrzykiwać na jego gości...iganka - Wto 25 Mar, 2014 19:42 Usłyszałam, że jestem aspołeczna i nikt tutaj do tego pięknego domu nie chce przyjechać..wampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 19:42 To tylko słowa, sa w miastach poradnie prawne, można wyjśc i zapytać, no chyba, ze ty jesteś pniewolnica i nie mozesz wychodzić z domu.
Ja jak poszłam po pomoc to byłamm wyrodną córka, per........tą, wariadką, a policjant i lekarz psychiztra byli moimi kochankami.
Są organizacje kobiece, są alanonki sa w miastach gminne i miejskie komisje rozwiązywania problemów alkjoholowych.
nie wiem ja bym nie mogła tak żyć, juz nie by ktos mnie krzywdził.Linka - Wto 25 Mar, 2014 19:45 Powiem Ci tylko jedno,
mieszkam z byłym mężem, czynnym alkoholikiem,
ale on doskonale wie , że głosu na mnie nie może podnieść,
nawet najbardziej pijany, bo wie czym to grozi.
A policję wzywałam i nawet jak uciekł, nie miałam żadnych nieprzyjemności.wampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 19:46 iganka my znamy te epitety te oskrżenia, te szczucie i wciąganie w poczucie winy,
Nie wiedzisz,, że grasz w grę zwaną manipulacją,
Wiemy jak to jest żyć z alkoholikiem, jak to czasem jest rudne by się zmienić, Alkoholika nie zmienisz nie masz na to szans, jakbyś tego dokonała
to należy ci sie nobeliganka - Wto 25 Mar, 2014 19:47 Prawda jest taka, że zawsze byłam samotnikiem... zawsze... boję się ludzi... jak pisaliście jestem typowym DDD, przeczytałam i wszystko się zgadza...
A teraz się pogłębiło.. bo się wstydzę... i trudno mi patrzeć na ludzi z podniesioną głową... Zamykam się coraz bardziej...olga - Wto 25 Mar, 2014 19:51 iganka, relacje zdalas, teraz napisz co chcialabys z tym wszystkim zrobicwampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 19:54 Ja tez wzywałam do domu jak on uciekał do lasu i czekali pod lasem 20 minut i odjeżdżali on wracała po 2 godzinach jeszcze bardziej narąbany kolejne dobijanie sie do domu, kopanie w drzwi wyzywanie, ja wzuwałam policję on znowu uciekał, oni to odnotuwywali taka była ciuciubabka aż go w koncu złapali i sie bardziej doigrał bo był agresywny wobec policjantów,
Policja ma psi obowiązek by przyjechać na interwencję i ma psi obowiązek założyc niebieską kartę,
Mnie się zdarzyło raz, że dzwoniłam od sąsiadów, nie miałam kmótki a ojciec wyrwał telefon z muru, a policjant mi mówi on nie słyszy awantury a ja spokojnie do niego, że dzwonię od sąsiadki i jest niemożliwe by było słychać, i porosiłam o podanie nymeru jego odznaki, i że jutro będę u pana przełożonego przyjechali w 2 minuty, i dobrze, bo ojciec szalał i w tym momencie matce się oberwało, tylko że mama zaorzeczyła jak powiedziała przerówciła się na schodach Policj i tak wiedziała swoje.iganka - Wto 25 Mar, 2014 19:54 Heh.. oczywiście, że jego brat nie pije... to wszystko kłamstwo... dodam, że chodził też na terapie z nim i dostał te same leki, ale on nie pije.. co najwyżej tyle co wszyscy...
Jak wspomniałam, że alkoholik jeździ do alkoholika, to nikt nic na ten temat nie wie, bo tylko mój pije i to najwyraźniej przeze mnie... A jak opisałam, że mąż opowiadał że jego brat gonił syna z bronią.. to zaprzeczali, ale wystarczyło spojrzeć na ich twarze... było widać, że to prawda... Ale zgodnym chórem krzyczeli że wymyślam...
Najwyraźniej nie wiedzieli, że wiem...iganka - Wto 25 Mar, 2014 19:56
olga napisał/a:
iganka, relacje zdalas, teraz napisz co chcialabys z tym wszystkim zrobic
Najpierw muszę sobie uzmysłowić co się znowu stało... Bo teraz to dla mnie jak kiepski dramat... mieszanina słów, myśli w mojej głowie... tego co się stało...vilemo - Wto 25 Mar, 2014 19:59 Dobra Iganka teraz już wiemy co sie u ciebie dzieje.
Teraz powtórzę za Olgą- co chcesz z tym zrobić?
Bo taki stan rzeczy , z tymi teściami i wogóle jest nie do przyjęcia.
Musisz tupnąć nogą i pokazać kto w końcu rządzi w tym domu.iganka - Wto 25 Mar, 2014 20:00 Przeżywam każde słowo.... jakby ktoś wyrył je w mojej głowie...iganka - Wto 25 Mar, 2014 20:02 Chyba jedynym rozwiązaniem jest rozwód. Ale muszę poczekać na kasę, bo wniosek to chyba 600 zł?iganka - Wto 25 Mar, 2014 20:07 Ja już mam dość szarpaniny... Z nimi, z nim...
Jeszcze teściowa rzuciła, że mam pomyśleć jak dość do zgody, czy coś w tym stylu i zadowolona z siebie... z "rozmowy".
Dom pewnie weźmie bank, bo kredyt mamy ogromny... więc i tak go nie dostanę... sama nie byłabym w stanie spłacić..vilemo - Wto 25 Mar, 2014 20:08 chyba jednak taniej będzie zacząć od terapii i od zgłoszenia go na komisję co?iganka - Wto 25 Mar, 2014 20:09 Będę bezdomna, bo wiele nie zarabiam... Moja rodzina już majątek podzieliła, nie uwzględniając mnie w nim...
Jego wezmą jego rodzice... a ja dostanę wielkiego kopa..pterodaktyll - Wto 25 Mar, 2014 20:10
iganka napisał/a:
muszę poczekać na kasę, bo wniosek to chyba 600 zł?
Możesz starać sie o umorzenie kosztów a poza tym po sprawie i tak zapłacicie po połowie jeśli złożysz taki wniosek. Tylko zacznij coś wreszcie robić zanim Cię tam zamęczą do reszty. Powtórzę jeszcze raz....do du** z takim życiemwampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 20:13 Ja powiem ci tak
Ja dla ratowania siebie, spakowałm jedna torbę, i zamieszkałam w domu dla bezdomnych kobiet, potem żyłam na stancjach,
żyłam na wynajętych pokojach,
Sorku a jak twój chłop sie zapije i co wtedy ????? kro spłaci kresytiganka - Wto 25 Mar, 2014 20:13
vilemo napisał/a:
chyba jednak taniej będzie zacząć od terapii i od zgłoszenia go na komisję co?
A to zgłoszenie coś da? Bo oni znowu przyjadą....i piekło się nie skończy... Przed policją nie wiem czy coś udowodnię.. Skoro czwórka powie, że to mąż im otworzył... a że pijany, to przecież u siebie w domu może pić.. kto mu zabroni? Jeszcze mnie zabiorą w kaftanach, gdy będą napierać, że wariuje...iganka - Wto 25 Mar, 2014 20:17
wampirkowa napisał/a:
Ja powiem ci tak
Ja dla ratowania siebie, spakowałm jedna torbę, i zamieszkałam w domu dla bezdomnych kobiet, potem żyłam na stancjach,
żyłam na wynajętych pokojach,
Sorku a jak twój chłop sie zapije i co wtedy ????? kro spłaci kresyt
U nas to małe miasteczko, chyba nie ma tutaj niczego dla bezdomnych kobiet. Ciągle się boję, że się zapije... sam fakt, że zeszłabym na dół, a tam trup jest dla mnie nie do pomyślenia...iganka - Wto 25 Mar, 2014 20:18 Ostatnio policjant mi powiedział, że u siebie to on może pić, bo niby dlaczego nie...wampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 20:19 iganka czekasz na akcję w stylu teściowie wchodzą do domu , czekasz na kcję typu chłp chleje i cie wyzywa,
a zacznij wychodzic z domu i mówić o tym
to trudne i straszne, ale możliwe,
Czego się wstydzisz że chłop chleje?? jak go transportują do domu pijanego to nikt nie widzi????
Myśli ja też jako dziecko się wstydziłąm swego ojca, i to bardzo ja nie zapraszłąm do domu żadnych znajomych bo to wstyd jak ojciec śpi zachlany i niedajborze wstanie i będzie awantura więc lepiej nie zapraszać.vilemo - Wto 25 Mar, 2014 20:21
iganka napisał/a:
Przed policją nie wiem czy coś udowodnię.. Skoro czwórka powie, że to mąż im otworzył... a że pijany, to przecież u siebie w domu może pić.. kto mu zabroni? Jeszcze mnie zabiorą w kaftanach, gdy będą napierać, że wariuje...
Kochana, my dla tego cię namawiamy na pójście do poradni, żeby ci tam otworzyli oczy , skoro nie reagujesz na to co ci łopatologicznie każdy stara się ci wytłumaczyć- ratuj siebie!
Jeśli oni cię tak przytłaczają, ze boisz sie im postawić i boisz się że wszystko obróci się przeciw tobie, to idź do poradni.
A jeszcze przytoczę ci linki do rozmowy z dwiema osobami, które mi zaimponowały:
http://www.styl.pl/magazy...oly,nId,1111791iganka - Wto 25 Mar, 2014 20:21 Moja matka to mi radziła, abym sobie kogoś znalazła... i wtedy wszystko będzie łatwiejsze. W końcu zawsze faceci się wokół mnie kręcili...
Ma jakąś tam rację, byłoby to wszystko mniej bolesne, a może i dziecka bym się doczekała...
Tylko jakoś jestem zniechęcona do facetów... i w nie nastroju romansowym...Klara - Wto 25 Mar, 2014 20:28
iganka napisał/a:
U nas to małe miasteczko
Mieszkasz blisko dużego miasta i dojazd masz całkiem niezły.
Na moją grupę Al-Anon przyjeżdżały dziewczyny - jedna z Twojego kierunku, ma 70 km, druga mieszka jeszcze dalej...wampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 20:35 Nie każę iśc do domu dla bezdomnych ale każda aktywnosc daje szansę na leprze życie,
Mnie terapeutka powiedziała jak usłyszała co robiłam jako współuzależniona, to mi powiedziała Marysia pomagasz swemu ojcu pić,
opoiwem cii bardzo taką historię, Ja jako DDA, potrzebowałam ciepła, wsparcia i oparcia że wiąża się z nieodpowiednimi facetami, i pewnie tez jest podobnie odwrotnie, czyli mężczyznami dda, I ja myślałam że złapałam pana boga za nogi, ze znalażłam faneta nie pił (10 lat niepicia tylko nietrzeźwienia), wiesz jak mi było wstyd powiedzenie mojej terapeutce której mówiłam nie pije jest super, jakie mam szczęście, wszysko zrobię,
by nikt więcej mnie nie uderzy, I pójśc do niej i powiedzenie jej nie wyszło mi uderzył mnie 3 razy strasnzie mi było wstyd ja na mitingu dda powiedziałam nie wyszło mi uderzył mnie, Potem trafiłam na oszusta matrymonialnego, wiesz jak mi było wstyd pójśc na policję, i powiedzieć policjantowi w jaki sposób zostałąm wykorzytana i okradziona, było mi strasznie wstyd, choć jak on pięknie do mnie powiedział podziwim panią bo mało kto coś takiego zgłasza, i niech się pani nie przejmuje ja też mam problemy właśnie się rozwiodłam tam naprawdę sa ludzie któzy wiele widzieli i wiele wiedzą.
małe miasteczko to tym bardziej wszyscy wiedzą, i gadają między sobą, o twoim chłopie i o tym jak dajesz się poniewierać.
Ja mieszkałam na wsi, jest strasznie trudno przywzyczić się do ostracyzmu ludzkiego, ale gdybym nie zawalczyła o siebie byłabym albo za albo bym wąchała
nie miałam wyjścia, ot co pluję sobie w twarz tylko ze niezadziałałam mając 18 latiganka - Wto 25 Mar, 2014 20:35
Klara napisał/a:
iganka napisał/a:
U nas to małe miasteczko
Mieszkasz blisko dużego miasta i dojazd masz całkiem niezły.
Na moją grupę Al-Anon przyjeżdżały dziewczyny - jedna z Twojego kierunku, ma 70 km, druga mieszka jeszcze dalej...
Jak pomyślę ile taka terapia musi trwać.. to żyć mi się odechciewa...zołza - Wto 25 Mar, 2014 20:36
iganka napisał/a:
to żyć mi się odechciewa...
A teraz chce Ci sie żyć ? iganka - Wto 25 Mar, 2014 20:38 Też nie... ale to bagno już znam..wampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 20:40 Tak ja tez chciąłam juz zaraz i w ogóle,
terpia mui trwac długo
podobno jeden miesiać terapi to praca nad jednym rokiem życia z alkoholikiem, czaem trzeba dłuzej..
Ja nie mieszkam z ojcem 10 lat, ojciec nie żyje 5 lat, aj anadal potrzebuję terapii i czasem nie czuję efektów, to psycholoszka jest jedyna osobą z którą mi dobrze.wampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 20:41 tak takzwany syndrom leprze znane zło i bagno od neznanego dobra i szczęścia
jasne jasne,Klara - Wto 25 Mar, 2014 20:41
iganka napisał/a:
Jak pomyślę ile taka terapia musi trwać..
To pomyśl, ze sobie wyjedziesz/wyjdziesz z domu i nie będziesz oglądała nikogo z tych ludzi.
W poradni natomiast spotkasz się z przychylnością, a przede wszystkim nauczysz się (na początek) chociażby tego, jak żyć OBOK alkoholika.zołza - Wto 25 Mar, 2014 20:42
iganka napisał/a:
ale to bagno już znam..
Jak nic z tym nie zrobisz to kiedyś udławisz się tym bagnem . Albo nawet nie wiedzac o tym juz jesteś martwa. Czasami warto ratować sie za wszelka cene i skoczyć do glebokiej wody. Przeżyjesz lub utoniesz .Ale masz przynajmniej jakąś szansę iganka - Wto 25 Mar, 2014 20:43 Artykuł jakby o moim życiu praktycznie... Tak to wygląda... ludzie mimo otaczającego alkoholizmu nie rozumieją go... np. sąsiad - ogólnie przyjazny... czasem sprasza go... raz poleciałam tam ze złością i powiedziałam, że on jest alkoholikiem i ma mu nie serwować alkoholu... cóż... nie odniosło to żadnego skutku... nadal to samo.. Sąsiad nie jest alkoholikiem, więc jest bardziej świadomy... a jednak robi to nadal... jak tylko się zobaczą proponuje alkohol.iganka - Wto 25 Mar, 2014 20:44
zołza napisał/a:
iganka napisał/a:
ale to bagno już znam..
Jak nic z tym nie zrobisz to kiedyś udusisz sie tym bagnem . Albo nawet nie wiedzac o tym juz jesteś martwa. Czasami warto ratować sie za wszelka cene i skoczyć do glebokiej wody. Przeżyjesz lub utoniesz .Ale masz przynajmniej jakąś szansę
Jak pisałam, czasami wydaje mi się że jestem martwa... że to wszystko obserwuje z góry... jak film...Duszek - Wto 25 Mar, 2014 20:45 Witaj moja Droga. Dobrze trafiłaś...a teraz do roboty, a właściwie do zmiany swego życia.
Po pierwsze po cholery Ty ciągasz całą rodzinę...co chcesz im udowodnić...pokazać?
To jest Twój mąż, Twoje małżeństwo a na rodzinę alkoholika rzadko można liczyć. Oni widzą to co chcą widzieć...
Po drugie – mam koleżankę, która trafiła na terapię w podobnym stanie do Ciebie, z podobnymi myślami, zrezygnowana, przegrana, bo jej mąż był kimś ważnym i trzymał całą policję, prokuraturę w kieszeni. Tak ją zaszantażował i zastraszył, że nie była w stanie ruszyć z miejsca. Dostała od terapeutki takiego kopa, że po trzech spotkaniach zaczęła działać...
...jest po rozwodzie i radzi sobie świetnie, jej mąż stracił prawo wykonywania zawodu, ma sprawę o psychiczne znęcanie. Pomogło jej tylu ludzi...a więc i Ty dasz radę. Na początek musisz się tylko wzmocnić i odzyskać wiarę w ludzi...no i koniecznie musisz wyznaczyć granicę.iganka - Wto 25 Mar, 2014 20:48 Wiem że dobrze mi radzicie i że to jedyne wyjście... Tylko muszę znaleźć siłę w sobie do tego... a nie ufam sobie.. nie wierzę też w siebie...wampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 20:51 a po co latasz za niim i krzyczysz ze on jest alkoholikiem,
po co niech chleje, niech nie ma ugotowane, nie ma wyprane, nie ma posprzątane, niech posprząta swoje żygi,
znam alanonkę, otóż zamieszkąła w innym pokoju, jej mąż zamieszkał w swoim syfie gówienkach, żygach, nie sprzątała, pralkę wyniosła do kuchni by mogła sama sie oprać, myła sie w wanience w swoim pokoju, do sąsiadki raz na tydzień chodziła do sąsiadki by się okąpać, on spał pił żygał robi pod siebie, ona nic nie robiła, nic porostu nic, aż w końcu facet obudził się kiedyś jak wytrzeźwial poszedł na leczenie tylko że już było zapuźno miała raka wontroby. zapił się.Duszek - Wto 25 Mar, 2014 20:52
iganka napisał/a:
a nie ufam sobie
co to znaczy?wampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 20:54 wiem że to trudne ale jak się zrobi pierwszy krok i zobaczysz że ci się udało to każdy następny krok jest łatwiejszywampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 20:59 ignanka to nie jsteś sama ja też nie miam zayfania do siebie, a i wierze w siebie niewspomnę, więc witaj w klubie, porostu witajiganka - Wto 25 Mar, 2014 21:00
pterodaktyll napisał/a:
Wiesz ci Iganka? Im dłużej czytam to co piszesz tym bardziej zaczyna mi sie wydawać, że u Ciebie to "syndrom sztokholmski" występuje......
Po części na pewno... Od małego słyszałam, że jestem nic nie warta i do niczego się nie nadaje. Raz mi matka powiedziała, że szkoda że nie jestem niepełnosprawna, bo przynajmniej by na mnie pieniądze dostawała...
Dodam nieskromnie, że byłam najładniejsza z trójki oraz najlepiej się uczyłam. Jeśli marzyłam o nauce angielskiego, musiałam sobie sama u nich na to zarobić. Właściwie od 7 roku życia musiałam.
Rodzeństwo już nie musiało... bo albo nie umieli nic porządnie zrobić, albo coś tam...
Kiedy obcy ludzie zachwycali się mną ... zawsze publicznie mnie poniżali np. i co z tego, że tak się uczy... Jaka tam ładna? bez przesady... i tak do niczego się nie nadaje..pterodaktyll - Wto 25 Mar, 2014 21:01
iganka napisał/a:
Po części na pewno..
no dobra, ale to się leczy a przynajmniej powinno...iganka - Wto 25 Mar, 2014 21:01
Duszek napisał/a:
iganka napisał/a:
a nie ufam sobie
co to znaczy?
Nie ufam sobie, że mogę czegoś dokonać. Boję się, że oprócz wstydu niczego nie zyskam.pterodaktyll - Wto 25 Mar, 2014 21:03 http://www.kryminalistyka.fr.pl/psycho_syndrom.phpDuszek - Wto 25 Mar, 2014 21:03 iganka, proszę napisz coś o sobie, np. co lubisz robisz, czym się zajmujesz, jakie masz pasje, cokolwiek co pozwoli mi Ciebie poznać.Linka - Wto 25 Mar, 2014 21:04
iganka napisał/a:
Boję się, że oprócz wstydu niczego nie zyskam.
a co Ty takiego zrobiłaś, żeby się wstydzić ?iganka - Wto 25 Mar, 2014 21:05
wampirkowa napisał/a:
a po co latasz za niim i krzyczysz ze on jest alkoholikiem,
po co niech chleje, niech nie ma ugotowane, nie ma wyprane, nie ma posprzątane, niech posprząta swoje żygi,
znam alanonkę, otóż zamieszkąła w innym pokoju, jej mąż zamieszkał w swoim syfie gówienkach, żygach, nie sprzątała, pralkę wyniosła do kuchni by mogła sama sie oprać, myła sie w wanience w swoim pokoju, do sąsiadki raz na tydzień chodziła do sąsiadki by się okąpać, on spał pił żygał robi pod siebie, ona nic nie robiła, nic porostu nic, aż w końcu facet obudził się kiedyś jak wytrzeźwial poszedł na leczenie tylko że już było zapuźno miała raka wontroby. zapił się.
Cóż na obiad to on do mamy jeździ... nawet mnie czasem przywozi jedzenie... co do brudu po nim... on wraca wieczorem, a ja głównie w domu pracuje... niezbyt wiele ostatnio.. Jestem grafikiem, to małe miasto... mam stałą współpracę, a reszta to dodatki...wampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 21:06 iganka ja jestem tez dda i od malenkości traktowana jak śmieć, by lam jedynaczką bohaterem rodzinnym wszystko na mojej głowie, najlepiej sie uczyłam ale na miłośc swego ojca nie zasłuzyłam bita, wyzywana i nie będe podawał tu przykładów jak, Tu większość ma takie życiorysy mnie lub bardziej ekstremalne więc witaj w klubie również,
Iglanka to może trzeba się udac do psychiatry by leczyć depresję, albo nerwicę zgłosić się po poradę po diagnozę, pójśc szukać pomocywampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 21:11 Iglanka, mno to jak go nie ma w domu to zadzwoń na niebieską linię, zadzwon do centrym interwencji kryzysowej, nikt nie widzi, nikt nie sroi by cie podsłuchiwać,
ja czasem jak potrzebuje dzwonię na telefon zaufania, jest darmowy wiec czasem gadam nawet 2 godzinyiganka - Wto 25 Mar, 2014 21:13 Pasje? ogród - cały projekt mojego autorstwa. Sąsiedzi wszystko papugują . Wielu się nim zachwyca.
Podobnie z domem... cały wystrój, a nawet architektura jest moim pomysłem... Stosuje sporo iluzji i złudzeń optycznych.
Kocham też grafikę, ale wiadomo klienci szukają tylko grafiki użytkowej.. i nie mam szans na szaleństwo zbytnio..
Dawniej mnóstwo czytałam, mimo że rodzice mi zabraniali, jakoby marnotrawstwo czasu i lenistwo z mojej strony... lubiłam psychologię, filozofię, literaturę piękną..wampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 21:16 no to fajnie ja szukam swoich pasji bardziej mówiąc nie mam ich więc już coś,
ale zadbaj o siebie zawalcz o swoje życie, o to by być bezpieczna, przecież jesteś mądrą kobietą,iganka - Wto 25 Mar, 2014 21:17
wampirkowa napisał/a:
Iglanka, mno to jak go nie ma w domu to zadzwoń na niebieską linię, zadzwon do centrym interwencji kryzysowej, nikt nie widzi, nikt nie sroi by cie podsłuchiwać,
ja czasem jak potrzebuje dzwonię na telefon zaufania, jest darmowy wiec czasem gadam nawet 2 godziny
W tym rzecz, że ja nie lubię mówić...wampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 21:21 a czego nie lubisz w mówieniu????
mówisz inkognito, mówisz nikt nie zna twojej tożsamości, a zawsze można znaleźć zrozumienie,
Przecież ty cały czas mówisz i to dużó tylko robisz to poprzez pisanie, ja jak pisze to jakbym rozamwawiała, dla mnie też lepiej jest pisać ale rozmowa to też jest rozmowa,iganka - Wto 25 Mar, 2014 21:23
wampirkowa napisał/a:
no to fajnie ja szukam swoich pasji bardziej mówiąc nie mam ich więc już coś,
ale zadbaj o siebie zawalcz o swoje życie, o to by być bezpieczna, przecież jesteś mądrą kobietą,
Mądra to z pewnością nie jestem... już jako dziecko czytałam książki psychologiczne, aby poszukać odpowiedzi dlaczego mnie tak traktuje najbliższa rodzina... I oczywiście wiedziałam, że prawdopodobieństwo że wejdę w coś równie okropnego jest wielkie, a mimo to... Dzisiaj jak patrzę wstecz było tysiące wskazówek..
Dzisiaj jak na to patrzę, to też widzę że stosuje wyparcie.. Teraz jestem w ogniu, ale jak lekko przygaśnie... to zacznę wypierać fakty... Do tego on zacznie uciskać... i... to pewne jak w banku...pietruszka - Wto 25 Mar, 2014 21:27 IOganko, a może by tak:
1. sprawdź, gdzie masz najbliższą poradnię leczenia alkoholizmu i współuzależnienia
2. sprawdź, gdzie masz najbliższy miting Al-anon
3. sprawdź, gdzie masz najbliższy punkt interwencji kryzysowej?
hmmm.... iganka - Wto 25 Mar, 2014 21:31
wampirkowa napisał/a:
a czego nie lubisz w mówieniu????
mówisz inkognito, mówisz nikt nie zna twojej tożsamości, a zawsze można znaleźć zrozumienie,
Przecież ty cały czas mówisz i to dużó tylko robisz to poprzez pisanie, ja jak pisze to jakbym rozamwawiała, dla mnie też lepiej jest pisać ale rozmowa to też jest rozmowa,
Pisać mogę nawet przez straszne łzy, łkając cały czas... Natomiast mówić wtedy nie potrafię... słowa stają mi w gardle... mówienie staje się wysiłkiem.. na spokojnie o tym też nie potrafię mówić.. potrafię już tylko to wykrzyczeć.. A pisanie mnie uspokaja.. piszę bezwzrokowo nie muszę patrzeć na klawiaturę..
Z natury jestem też kinestetykiem - odbieram świat za pomocą emocji... , pisząc mam co zrobić z rękoma.iganka - Wto 25 Mar, 2014 21:39 Pisząc też mam kontrolę nad tym co "mówię", bowiem jako kinestetyk jestem bardzo chaotyczna. I bardzo się spalam, bo przeżywam całym ciałem.margo - Wto 25 Mar, 2014 21:40
iganka napisał/a:
wystrój, a nawet architektura
iganka napisał/a:
Kocham też grafikę,
No tak, artyści mają ciężko ale jeśli jesteś po architekturze albo wystroju wnętrz to przecież na pewno znajdziesz pracę, chociażby jako projektant witryn sklepowych... No graficy warsztatowi mają gorzej... ale zawsze się można przekwalifikować. Robić swoje rzeczy, swoje pasje, a zarabiać na projektowej. Logotypy, albo nawet jakieś gazetki do sklepów... cokolwiek. A jeśli nie masz wykształcenia w tym kierunku, a jest to Twoją pasją, to jest mnóstwo kursów doszkalających i to jak się dobrze poszuka, to nawet darmowych iganka - Wto 25 Mar, 2014 21:43 Architektura i wystrój wnętrz to tylko hobby...margo - Wto 25 Mar, 2014 21:46
iganka napisał/a:
Architektura i wystrój wnętrz to tylko hobby...
Ale lubisz to robić? Bo jeśli tak, to dlaczego nie żyć z tego, co się lubi robić? Praca, którą się lubi, to nie praca bo wywnioskowałam z tego co piszesz, że jeśli się wyprowadzisz, to zostajesz bezdomna, ergo - nie masz pracy i nie masz za co gdzie mieszkać? Może zainwestuj w siebie, pójdź na jakiś kurs w tym kierunku, zacznij robić to co lubisz Projektowanie wnętrz jest teraz modne, jest na to popyt iganka - Wto 25 Mar, 2014 21:48 Coś tam zarabiam... ale nie są to kokosy...
a projektowanie wnętrz, to nie w małym miasteczku...margo - Wto 25 Mar, 2014 21:50
iganka napisał/a:
to nie w małym miasteczku
Zawsze można wynieść się do dużego
Też jestem z małego miasteczka Przecież projektować można w domu przed komputerem i dojeżdżać do klientów iganka - Wto 25 Mar, 2014 21:55 I ostatnio głównie w domu robię... Heh... bratowa od jakichś 2 lat pracuje w ogóle (a syn ma 19 lat) i miała czelność praktycznie wyzywać mnie od nierobów, bo skoro z domu nie wychodzę za często, to nierób.. a ona akurat aktualnie pracuje... iganka - Wto 25 Mar, 2014 21:57 Zaczęła pracować jako stróż. Jest tylko po zawodowej i jeszcze załatwiła sobie niepełnosprawność... I taka wielki przodownik pracy...margo - Wto 25 Mar, 2014 21:59
iganka napisał/a:
I ostatnio głównie w domu robię
a czym się zajmujesz?iganka - Wto 25 Mar, 2014 22:01 Pracuję jako grafik...margo - Wto 25 Mar, 2014 22:12
iganka napisał/a:
Pracuję jako grafik...
Grafika projektowa?iganka - Wto 25 Mar, 2014 22:16 Takmargo - Wto 25 Mar, 2014 22:20
iganka napisał/a:
Tak
Rozmowna jesteś
Ale coś więcej? Z tego co wiem dla grafików projektowych jest dużo pracy na rynku iganka - Wto 25 Mar, 2014 22:23 Przygotowywałam całą grafikę na strony, ulotki, foldery, wizytówki, papier firmowy, bannery wszelkiej wielkości, karty elektroniczne, kartki okolicznościowe, plakaty, social media prowadzę... i wszystko podobne...margo - Wto 25 Mar, 2014 22:26
iganka napisał/a:
Przygotowywałam
A już tego nie robisz?
Kurcze, wydaje mi się, że na grafice można jednak trochę wyciągnąć, jeśli jest się dobrym grafikiem. Dużo firm poszukuje grafików normalnie na etat, a nie na boku, żeby dorobić. Może to szansa na uniezależnienie się finansowe?iganka - Wto 25 Mar, 2014 22:29 No niby ciągle to robię... jednak teraz bardziej w domu.. nie mam własnej firmy. Oczywiście brakło mi odwagi na pracę na własny rachunek..margo - Wto 25 Mar, 2014 22:31
iganka napisał/a:
jednak teraz bardziej w domu
A jakby rozejrzeć się za jakąś pracą, żeby wyjść z domu? Poszukać firmy, która chce zatrudnić... i wyjeżdżać sobie na 8 godzin z domu do pracy i nie przejmować się niczym... I przy tym zarobić swoje?iganka - Wto 25 Mar, 2014 22:38 Czasem w firmie też pracuje... Ale to mały rynek... jest sporo firm, wiadomo jedno lub dwuosobowych... i tyle... co prawda nie szukam, tylko raczej czekam... ale nie ma miesiąca, abym nic nie robiła...
w obliczu tego w czym tkwię jestem raczej nieporadna.. Gdy pracowałam w firmie wielokrotnie udawałam, że oczy mam zmęczone od monitora, gdy łzy toczyły mi się po policzkach..wampirkowa - Wto 25 Mar, 2014 22:40 Iganko gdzie ty mieszkasz????iganka - Wto 25 Mar, 2014 22:42 Wolałabym o tym nie pisać, od razu mnie rozpoznają.. po tym co dotąd napisałam... tutaj każdy mnie zna, nawet ci których ja nie znam.margo - Wto 25 Mar, 2014 22:44
iganka napisał/a:
co prawda nie szukam
iganka napisał/a:
w obliczu tego w czym tkwię jestem raczej nieporadna
Kurcze, czekasz z założonymi rękami, aż praca przyjdzie sama do Ciebie. Ja rozumiem Twoją sytuację - wygodniej Ci być w domu, bo masz jego pod ręką i możesz kontrolować co robi Tak jak przedtem wspomniałaś - bagno, ale własne, znane bagno. Gdy Cię w domu nie ma, myślisz co się tam dzieje i odchodzisz od zmysłów. Ale uwierz mi, terapia + uniezależnienie finansowe + odcięcie się fizycznie na prawdę pomaga. Ja zrezygnowałam z pracy z moim byłym, nie mam pracy, nie mam kasy... dostaję jedynie stypendium socjalne na studiach... ale samo to uniezależnienie się finansowe od niego postawiło mnie już trochę na nogi. Uwierz w siebie, daj sobie szansę - przecież zasługujesz na to, żeby godnie żyć, w zgodzie ze sobą. Zasługujesz na szczęście - daj je sobie iganka - Wto 25 Mar, 2014 22:51 Teraz też idę na tydzień, lub dwa do firmy - praca nad większym katalogiem i już się boję... czy do tego czasu się pozbieram, albo co gorsza jeszcze coś się nie wydarzy do tego czasu.. co odbierze mi siły..margo - Wto 25 Mar, 2014 22:54
iganka napisał/a:
i już się boję
Po co się martwić na zapas? dziś jest dziś, a jutro będzie jutro. O jutro będziesz martwić się jutro Jeśli boisz się, że się coś wydarzy, to uświadom sobie, że Twój mąż to dorosły, odpowiedzialny za siebie i swoje czyny człowiek, którym nie trzeba się opiekować ani go chronić jak małe dziecko. Masz prawo żyć swoim życiem, a nie jego I zacznij to robić.
Myślałaś o terapii może?iganka - Wto 25 Mar, 2014 22:58 Teraz się zastanawiam, jak wyglądać będzie rozwód z orzekaniem o winie... Chyba nie muszę szukać świadków, skoro policja nawet zbierała go na mieście? Jak to wygląda?margo - Wto 25 Mar, 2014 23:05
iganka napisał/a:
jak wyglądać będzie rozwód z orzekaniem o winie
Tego już Ci nie powiem nie znam się iganka - Wto 25 Mar, 2014 23:08 Szkoda..pterodaktyll - Wto 25 Mar, 2014 23:18
iganka napisał/a:
się zastanawiam, jak wyglądać będzie rozwód z orzekaniem o winie
W Twoim przypadku to pewnie jak Masakra teksańską piłą mechaniczną........iganka - Wto 25 Mar, 2014 23:23
pterodaktyll napisał/a:
iganka napisał/a:
się zastanawiam, jak wyglądać będzie rozwód z orzekaniem o winie
W Twoim przypadku to pewnie jak Masakra teksańską piłą mechaniczną........
Na pewno... ale skoro mają jakieś tam dane na policji, to chyba nie potrzeba świadków? Wolałabym oczywiście nie wplątywać w to sąsiadów itd. W dodatku on to dusza towarzystwa, a ja samotnik... podejrzewam, że nie tylko jego rodzina gotowa byłaby mu służyć.iganka - Wto 25 Mar, 2014 23:33 Tak się też zastanawiam, czy wy byście jechali do rodziny tak jak bratowa do mnie z ryjem? W takiej sytuacji?
Bo jak ją znam, to raczej ma to wszystko głębszy podtekst.. przypodobanie się teściowej... czai się na ich mieszkanie... wiadomo nikt nie przepisze mieszkania samotnemu alkoholikowi... tym bardziej, że wszyscy wiedzą, że jeśli zostanie sam to długo jego życie nie potrwa...
Wcześniej byłam świadkiem jak swojego syna wysyłała do drugiej jego babci, bo jest sama a ma wielki dom, który musi komuś przepisać. (nie kryła się z tym że o to chodzi).
Dodam, że oczywiście wnuk u teściów też jest minimum kilka razy w tygodniu.... bo tak kocha dziadków.. wampirkowa - Śro 26 Mar, 2014 00:06 Iganka poco n opisujesz idiotyczn ei debilne zachowanie swoich teściów bratowej po co
nic ci to nie da
co ci to daje, że chcesz usłyszeć co sama wiesz, ale to niezmieni twej sytuacji w żaden sposób,
Iganka, jak nic nie zrobisz to my za ciebie nic nie zrobimy. Pietruszka ci napisała poszukaj adresów, tych organizacji, które ci pomogą zadzwoń oczekujesz zmian od innych a siebie nie ruszysz ????
n no cóż,
jak sama niezechcesz nic zrobić to nikt ci nie pomoze.
Powiem szczerze nie rozumiem jednej rzeczy masz fajny zawód,, możesz porobić zdjęcia swego ogroduu, możesz pokazac światu co fajnego umiesz i zarabiac na tym
kurcze, nie rozumiem co cie trzym a w tym domu???? poniżanie, stres, no sorki to jest masochizm, by się niie bronić przed takim życiem
wiesz dlaczego pytałąm bo potrzba ci kogoś kto by cie wyciągnoł z domu i poszed z toba byś szukała pomocy
Ale nie bo mnie tu znają poznają no cóż kurcze paieżem jesteś że byłby to obciach prosic o pomoc ???
zresztą uważam osoby które umieja prosić o pomoc za bardzo odważnych i mądrych ludzi
zrobisz jak uważasz ale wiem sama po sobie, osoby będą cię tu słuchały i to długo ale wkoncu niewyrobią jeśłi nic nie zrobisz
i przestna pisać i jak teraz możesz czuć się mniej samotna to wkoncu ludzie się tutaj wypalą i niebędą ws tanie ci w żaden sposób pomóc ogłosza zwykłą bezsilność,
Ja wszystko rozumiem ale nie rozumiem jak można godzić się na takie życie, nie rozumie, mnie jest strasznie samotnie, strasznie jest mi źłe, ale wiesz pokazałś mi jedno że wole byc strasnzie samotna i cierpieć z tego powodu straszniie niżbyć w związku popychadłem nikim raniona, wykorzytywana wyzywana no nieiganka - Śro 26 Mar, 2014 04:00
wampirkowa napisał/a:
Iganka poco n opisujesz idiotyczn ei debilne zachowanie swoich teściów bratowej po co
nic ci to nie da
co ci to daje, że chcesz usłyszeć co sama wiesz, ale to niezmieni twej sytuacji w żaden sposób,
Iganka, jak nic nie zrobisz to my za ciebie nic nie zrobimy. Pietruszka ci napisała poszukaj adresów, tych organizacji, które ci pomogą zadzwoń oczekujesz zmian od innych a siebie nie ruszysz ????
n no cóż,
jak sama niezechcesz nic zrobić to nikt ci nie pomoze.
Powiem szczerze nie rozumiem jednej rzeczy masz fajny zawód,, możesz porobić zdjęcia swego ogroduu, możesz pokazac światu co fajnego umiesz i zarabiac na tym
kurcze, nie rozumiem co cie trzym a w tym domu???? poniżanie, stres, no sorki to jest masochizm, by się niie bronić przed takim życiem
wiesz dlaczego pytałąm bo potrzba ci kogoś kto by cie wyciągnoł z domu i poszed z toba byś szukała pomocy
Ale nie bo mnie tu znają poznają no cóż kurcze paieżem jesteś że byłby to obciach prosic o pomoc ???
zresztą uważam osoby które umieja prosić o pomoc za bardzo odważnych i mądrych ludzi
zrobisz jak uważasz ale wiem sama po sobie, osoby będą cię tu słuchały i to długo ale wkoncu niewyrobią jeśłi nic nie zrobisz
i przestna pisać i jak teraz możesz czuć się mniej samotna to wkoncu ludzie się tutaj wypalą i niebędą ws tanie ci w żaden sposób pomóc ogłosza zwykłą bezsilność,
Ja wszystko rozumiem ale nie rozumiem jak można godzić się na takie życie, nie rozumie, mnie jest strasznie samotnie, strasznie jest mi źłe, ale wiesz pokazałś mi jedno że wole byc strasnzie samotna i cierpieć z tego powodu straszniie niżbyć w związku popychadłem nikim raniona, wykorzytywana wyzywana no nie
Mam świadomość, że mądrze piszesz... A już to zdanie:"(...) oczekujesz zmian od innych a siebie nie ruszysz????" odczuwam, jak pobudzające walnięcie w twarz.. Doszło...
Liczę, że dojdzie więcej jeszcze gdy dojdę do siebie. W tej chwili jestem chyba w szoku... Jak widzicie nawet zasnąć już praktycznie 3 noc nie mogę...
Teraz ciągle przewijam każde słowo usłyszane dzisiaj. Jest to mimowolne... nie mogę zapomnieć, ani tego wyłączyć... Przewija się to w mojej głowie ciągle od nowa...Maciejka - Śro 26 Mar, 2014 07:03 Tak sobie pomyślałam, że nie masz z kim o tym pogadać. Pisanie to też forma rozmowy i ja tez nalezę do osób , które wola pisac jak mówić ale jak docenilam moc rozmowy/gadania to potrafie nawijać nie mówię byle czego aby duzo ale lubię gadać teraz bo wcześniej mało mówiłam więcej słuchałam. Mam siostrę , ktora większą częśc swojego życia wszystko dusiła w sobie i mowila lakonicznie teraz jak wyszła za maż , jest szczęsliwa to jest nie do poznania, ona mówi, mówi , mowi i cięzko uwierzyć ,ze to jest ta sama osoba.
Jak jej słucham to słysze podobne zdania jak u ciebie czytam; taka już jestem, zawsze tak było, oni tak mają, oni wszyscy tak robią , do wszystkiego są zdolni itp itd.
Duzo ze mną rozmawia bo potrzebuje min; wyrzucić z siebie zalegajacy żal, krzywdy, chce żeby ktoś to usłyszał, posluchał jej, czasem potwierdził że nie zwariowała, ze ktoś miał tak samo albo podobnie i wyszedł z tego żyje normalnie, nie przezywa tego w kólko itp. Potrzebuje też informacji i czasem poprowadzenia jednak na razie próbuje radzic sobie sama do terapeuty nie chce iść. Moim zdaniem to kwestia czasu ale czas pokaże czy mam rację.
Takie wygadanie się , zrozumienie i dużo wsparcia mozesz sobie sama dac idąc na samopomocową grupę Al- Anon . Są tam kobiety z podobnymi historiami do twojej, które sobie poradziły mimo lęku, złości, bezradności, bezsilności i wszechogarniajacego wstydu, są tam również kobiety na pocżątku drogi .
Ja zaczynałam od grupy wsparcia i to dawało mi kopa do działania. Skoro ona mogłą śmieje sie , nie rusza ją że mąż pije czy nie pije, idzie przez ulice i sie nie wstydzi , jest zadbana , pewna siebie to ja tez moge i chcę tak samo albo podobnie. Nie ma sytuacji bez wyjścia.pietruszka - Śro 26 Mar, 2014 11:07
iganka napisał/a:
Tak się też zastanawiam, czy wy byście
iganka napisał/a:
Bo jak ją znam, to raczej ma to wszystko głębszy podtekst.. pr
Iganko, przestań szukać ich motywacji, pobudek, jakie nimi kierują, nie właź im do głowy, nie trać czasu i energii na roztrząsanie, co, kto, kiedy, w jakim kontekście powiedział. To właśnie klasyka współuzależnienia (moim zdaniem oczywiście) - ucieczka w Innych zamiast zajęcie się sobą. A już najsilniej zwykle działa to w osobie alkoholika. Miętolenie, obracanie w myślach, przyglądnie się temu, co On, (Ona/Oni/One) powiedział, mrugnął okiem, skrzywił się, kiedy się obrócił, co mial na myśli, pewnie... STOP To ci nie służy...
Jak ja na początku nie cierpiałam, jak mi wszystkie bardziej doświadczone w temacie koleżanki mówiły "Zajmij się sobą", "nie trać na niego energii", "zajmij się sobą". Ale to rzeczywiście najlepsze wyjście z sytuacji by ratować siebie, własną godność i szacunek do siebie, a raczej często nędzne resztki z tego, co zostało po latach życia z alkoholikiem.
Co mi na początek pomagało? Robienie na siłę wszystkiego innego, by odwrócić
szkodliwe dla mnie myśli. On/Oni są dorośli i tak świetnie sobie poradzą bez mojego w tym udziału.
Mi pomagała kartka z wypisanymi czynnościami, które lubiłam, którymi mogłam zająć się zamiast. Takie pierdółki: umówić sie z koleżanką na kawę, której dawno nie widziałam, zadzwonić chociaż i zapytać się, co słychać. Poczytać książkę, spacer, prysznic, kąpiel, maseczka, zrobić listę książek, które chciałabym sobie kiedyś kupić, płyt, które chciałabym przesłuchać. Sprawiłam sobie mały notesik, gdzie wypisywałam sobie takie mądrości, czynności alternatywne i nosiłam przy sobie, czytałam w kółko desideratę, albo słuchałam jej na mp3 (tej wykonaniu Piwnicy pod Baranami). I nazbierało się takich czynności odwracających myśli w pozytywnym kierunku... Z mojej praktyki wynika, że najlepiej mi służą czynności wymagające koncentracji, gdy coś robię mocno angażując dłonie, to... mózg mi się uspokaja a zatem wszelkie kreatywne działania mi pomagają decoupage, filcowanie (na sucho, bo to igłą, i trzeba uważać, bo często się można pokłuć aż do krwi), innym pomagają szydełko, haft, druty... Nie wiem, czy już potrafiłabyś znaleźć w sobie tyle spokoju, ale na początek ponoć pomaga i zwykła gumka recepturka założona na nadgarstek - sama tego nie stosowałam, ale znam kilka osób...
A... i rozwodu też nie robi się na łapu capu... dobrze odzyskać nieco spokoju, rozsądku i rozwagi, by to przejść w miarę ze spokojem i godnością, przynajmniej sama tak myślę.iganka - Śro 26 Mar, 2014 11:55
pietruszka napisał/a:
iganka napisał/a:
Tak się też zastanawiam, czy wy byście
iganka napisał/a:
Bo jak ją znam, to raczej ma to wszystko głębszy podtekst.. pr
Iganko, przestań szukać ich motywacji, pobudek, jakie nimi kierują, nie właź im do głowy, nie trać czasu i energii na roztrząsanie, co, kto, kiedy, w jakim kontekście powiedział. To właśnie klasyka współuzależnienia (moim zdaniem oczywiście) - ucieczka w Innych zamiast zajęcie się sobą. A już najsilniej zwykle działa to w osobie alkoholika. Miętolenie, obracanie w myślach, przyglądnie się temu, co On, (Ona/Oni/One) powiedział, mrugnął okiem, skrzywił się, kiedy się obrócił, co mial na myśli, pewnie... STOP To ci nie służy...
Jak ja na początku nie cierpiałam, jak mi wszystkie bardziej doświadczone w temacie koleżanki mówiły "Zajmij się sobą", "nie trać na niego energii", "zajmij się sobą". Ale to rzeczywiście najlepsze wyjście z sytuacji by ratować siebie, własną godność i szacunek do siebie, a raczej często nędzne resztki z tego, co zostało po latach życia z alkoholikiem.
Co mi na początek pomagało? Robienie na siłę wszystkiego innego, by odwrócić
szkodliwe dla mnie myśli. On/Oni są dorośli i tak świetnie sobie poradzą bez mojego w tym udziału.
Mi pomagała kartka z wypisanymi czynnościami, które lubiłam, którymi mogłam zająć się zamiast. Takie pierdółki: umówić sie z koleżanką na kawę, której dawno nie widziałam, zadzwonić chociaż i zapytać się, co słychać. Poczytać książkę, spacer, prysznic, kąpiel, maseczka, zrobić listę książek, które chciałabym sobie kiedyś kupić, płyt, które chciałabym przesłuchać. Sprawiłam sobie mały notesik, gdzie wypisywałam sobie takie mądrości, czynności alternatywne i nosiłam przy sobie, czytałam w kółko desideratę, albo słuchałam jej na mp3 (tej wykonaniu Piwnicy pod Baranami). I nazbierało się takich czynności odwracających myśli w pozytywnym kierunku... Z mojej praktyki wynika, że najlepiej mi służą czynności wymagające koncentracji, gdy coś robię mocno angażując dłonie, to... mózg mi się uspokaja a zatem wszelkie kreatywne działania mi pomagają decoupage, filcowanie (na sucho, bo to igłą, i trzeba uważać, bo często się można pokłuć aż do krwi), innym pomagają szydełko, haft, druty... Nie wiem, czy już potrafiłabyś znaleźć w sobie tyle spokoju, ale na początek ponoć pomaga i zwykła gumka recepturka założona na nadgarstek - sama tego nie stosowałam, ale znam kilka osób...
A... i rozwodu też nie robi się na łapu capu... dobrze odzyskać nieco spokoju, rozsądku i rozwagi, by to przejść w miarę ze spokojem i godnością, przynajmniej sama tak myślę.
Zastanawiam się, skąd w Was tyle mądrości... Naprawdę zawsze co piszecie jest takie mądre... To dowód na to, że naprawdę cierpienie uszlachetnia, a mądrość życiową zdobywa się właśnie dzięki porażkom życiowym.
P.S. Decoupage wykorzystałam przy meblach w jednej garderobie. Pięknie wyszło...pietruszka - Śro 26 Mar, 2014 11:58
iganka napisał/a:
skąd w Was tyle mądrości...
nie tylko z cierpienia, raczej właśnie z terapii, z Al-anonu, z korzystania z doświadczeń innych kobietek i facetów, którzy przechodzili przez to samo...pietruszka - Śro 26 Mar, 2014 11:59
iganka napisał/a:
P.S. Decoupage wykorzystałam przy meblach w jednej garderobie. Pięknie wyszło...
no tak sobie pomyślałam, ze jesteś bardzo kreatywną osóbką... Maciejka - Śro 26 Mar, 2014 12:00 A ja odkryłam niedawno całkiem , ze po prostu ta mądrosc jest we mnie tylko ja wcześniej tego nie widziałam bo wiadomo okulary za slabe i wzrok juz nie ten iganka - Śro 26 Mar, 2014 12:02 "A... i rozwodu też nie robi się na łapu capu... dobrze odzyskać nieco spokoju, rozsądku i rozwagi, by to przejść w miarę ze spokojem i godnością, przynajmniej sama tak myślę."
Ale wiesz tego się boję, że jak zacznę się uspokajać oni znowu na siłę mnie ugadają. Zbieram się, aby dzwonić do rodziców... i spakować..
Ale też wiem, że raczej wcześniej niż później przyjedzie tam i zacznie płakać, prosić, i nie odejdzie dopóki mnie nie przygwoździ tym.
Podobnie z jego rodzicami.. przyjadą z nim (facetem po 30-tce) i będą toczyć negocjacje. Jego matka jest jak katapulta. Jak otworzy japę, to nikt tego nie zatrzyma. Ja nie jestem w stanie tego znieść, nawet jak trajkocze przy kawie o niczym... a gdzie w takiej sytuacji.pietruszka - Śro 26 Mar, 2014 12:16
iganka napisał/a:
Ale wiesz tego się boję, że jak zacznę się uspokajać oni znowu na siłę mnie ugadają
spokój może jednocześnie oznaczać siłę, taką silę, ze Ciebie nic nie ugnie, nawet jakieś tam gadanie teściowej...
dlatego tak Cię usilnie namawiamy na terapię, czy Al-anon.... bo tam właśnie masz szansę wzmocnić się, nabrać większego dystansu i umiejętniej się bronić... i choćby "wyrzucić mentalnie" ze swojej głowy teściową i jej prawo do wtrącania się w Wasze życie. Bo to Ty dajesz jej takie prawo - czyli nie umiesz bronić swoich granic... jeżeli sama ze sobą czegoś nie zrobisz... to pewnie będzie tak jak dawniej... ugniesz się ze strachu... z poczucia bezsilności.... bezradności... Już nie musisz być Zosia- samosią i to wszystko znosić sama, sama sobie radzić, poszukaj wsparcia nie tylko tu na forum, ale wśród osób, które były w podobnej sytuacji jak Ty - to od nich czerpie się niesamowitą siłę do działania
Z tego, co czytam - jesteś zaradną, kreatywną osóbką, dużo umiesz, ale... nie wierzysz w siebie... Czy nie wierzysz, ze masz szansę na samodzielne życie? Takie bez chłopa (i jego mafijnej rodzinki) a nawet bez swoich rodziców?
i tu chodzi nie tyle o samodzielność finansową a o niezależność umysłową. Zwykle życie z alkoholikiem tak obniża poczucie własnej wartości, ze przestajemy wierzyć, że stać nas na tyle...iganka - Śro 26 Mar, 2014 12:20 "nie tylko z cierpienia, raczej właśnie z terapii, z Al-anonu, z korzystania z doświadczeń innych kobietek i facetów, którzy przechodzili przez to samo..."
Wiecie aby nawet skorzystać z tego, to już trzeba mieć w sobie jakiś pokład mądrości. Sami widzicie jego brat uzależniony nie przyjął tego co mu powiedziała terapeutka. A wiem na pewno, że jest uzależniony. A to, że nie jest podtrzymuje cała rodzina: żona, rodzice.. Byli bardzo wszyscy wstrząśnięci moją bezczelnością, gdy powiedziałam że to żałosne że alkoholik jeździ do alkoholika na interwencję. A w końcu normalny, zdrowy facet nie lata z bronią za synem grożąc że go zabije. Jak widać nawet jego żonę to nie ruszyło... i wszystko jest w idealnym porządku.
Ciekawe tylko, że mój mąż dzielił się z nim lekami na alkoholizm przepisanymi przez terapeutkę. Ciekawe, po co je brał?
Tyle razy prosiłam, aby i jego rodzice porozmawiali z terapeutką. Ona nawet na wizyty domowe przyjedzie. Nigdy się nie zgodzili... Nigdy ich temat nie zainteresował... Nigdy do tego nie doszli, że tutaj nie ma wyjścia. I nigdy ich nie obchodziło, co mnie mówiła, ani jemu nawet...
Teraz też uznali, że skoro długi czas nie dzwoniłam, to problem nie istnieje... wszystko jest idealnie. Wyszli z założenia, że jak grypa przeszło...
Zatem brakło minimum mądrości, że ich zachowanie wcale nie jest dobre dla ich syna i bardziej mu szkodzą niż pomagają.Maciejka - Śro 26 Mar, 2014 12:23 iganka, kto ma problem i z czym?iganka - Śro 26 Mar, 2014 12:24 A wracając do wczoraj.. myślałam że otworzyli śrubokrętem, ale jednak dzisiaj sprawdziłam, że otwarto kluczami.margo - Śro 26 Mar, 2014 12:27
iganka napisał/a:
Tyle razy prosiłam, aby i jego rodzice porozmawiali z terapeutką.
a my tyle razy prosimy, abyś Ty poszła na terapię i zaczęła w końcu zajmować się sobą, a nie nimi spróbuj choć iganka - Śro 26 Mar, 2014 12:29
perełka napisał/a:
iganka, kto ma problem i z czym?
No fakt... problem tylko mam ja, bo wariuje bez powodu... no i jestem uzależniona od internetu.
Powiedziała samozwańcza psycholog po zawodówce... Widząc mnie góra trzeci raz przed komputerem - bo tyle razy u nas była. Domyślam się, że nawet nie ma pojęcia jak pracuje grafik i co w ogóle robi.Maciejka - Śro 26 Mar, 2014 12:30
iganka napisał/a:
No fakt... problem tylko mam ja, bo wariuje bez powodu... no i jestem uzależniona od internetu.
Z czym sobie nie radzisz?iganka - Śro 26 Mar, 2014 12:31 Zanim zacznę myśleć o terapii, najpierw muszę się uwolnić od tego cyrku... Inaczej nie będę miała sił, aby się pozbierać.Maciejka - Śro 26 Mar, 2014 12:32
iganka napisał/a:
Zanim zacznę myśleć o terapii, najpierw muszę się uwolnić od tego cyrku... Inaczej nie będę miała sił, aby się pozbierać.
W jaki sposób chcesz to zrobić?iganka - Śro 26 Mar, 2014 12:33
perełka napisał/a:
iganka napisał/a:
No fakt... problem tylko mam ja, bo wariuje bez powodu... no i jestem uzależniona od internetu.
Z czym sobie nie radzisz?
Cóż... z mężem chyba. Jako osoba aspołeczna widocznie nie nadaje się do małżeństwa. iganka - Śro 26 Mar, 2014 12:34
perełka napisał/a:
iganka napisał/a:
Zanim zacznę myśleć o terapii, najpierw muszę się uwolnić od tego cyrku... Inaczej nie będę miała sił, aby się pozbierać.
W jaki sposób chcesz to zrobić?
Zbieram się, aby zadzwonić do rodziców... aby po mnie przyjechali i zabrali moje rzeczy.Maciejka - Śro 26 Mar, 2014 12:35
iganka napisał/a:
Cóż... z mężem chyba.
Z mężem nie ty masz radzić tylko on sam. Nie radzisz sobie z piciem męża, któe ma wpływ na twoje samopoczucie i działania, nie radzisz sobie sama ze sobą. Nie masz kontroli nad własnym życiemMaciejka - Śro 26 Mar, 2014 12:36
iganka napisał/a:
Zbieram się, aby zadzwonić do rodziców... aby po mnie przyjechali i zabrali moje rzeczy.
_________________
Ile czasu ci to zajmie i kiedy to w końcu zrobisz?iganka - Śro 26 Mar, 2014 12:40 A potem zadzwonię do jego brata i teściów, aby nie przyjeżdżali do moich rodziców i nie robili więcej scen i cyrku... jak dotychczas... I aby dopilnowali, aby i on nie przyjeżdżał.. W końcu powinno im na tym zależeć, aby wariatka została usunięta z rodziny.
Nie chce kolejnych cyrków u mojej rodziny... W ogóle mam dosyć tego cyrku..Maciejka - Śro 26 Mar, 2014 12:41 Po co chcesz tam dzwonić ? Jak przyjadą wezwij policję na interwencję za zakłócanie spokoju i nie dawanie żyć.iganka - Śro 26 Mar, 2014 12:42 Bo oni nie mają żadnego honoru. I z pewnością będą całą rodzinę atakować. Wiedzą, gdzie jest wejście u rodziców zawsze otwarte... więc wedrą się siłą...Maciejka - Śro 26 Mar, 2014 12:44 To pora zmienić z zawsze otwrtego na zamknięte.iganka - Śro 26 Mar, 2014 12:46
perełka napisał/a:
Po co chcesz tam dzwonić ? Jak przyjadą wezwij policję na interwencję za zakłócanie spokoju i nie dawanie żyć.
Po policję sięgnę ostatecznie. Rodzice mieszkają na wsi, ludzie bardzo interesują się życiem innych. Boję się też, że i moi rodzice ostatecznie przez kłopoty jakie ich czekają przeze mnie odwrócą się ostatecznie.Maciejka - Śro 26 Mar, 2014 12:47 Napisze ci coś na Pwpietruszka - Śro 26 Mar, 2014 12:47 A ty nic... tylko w kółko: Oni, oni...
iganka napisał/a:
Zanim zacznę myśleć o terapii, najpierw muszę się uwolnić od tego cyrku...
no trochę od du** strony się zabierasz... a masz umiejętności, jak to zrobić? a znasz narzędzia do tego?
To tak jakbyś chciała napisać powieść, bez znajomości liter... jakbyś chciała projektować bez podstaw... znajomości programu, pewnych prawideł, komputera, a nawet bez linijki i ołówka...
Jakbyś umiała sobie radzić z tą sytuacją, to... dawno już byś sobie poradziła...iganka - Śro 26 Mar, 2014 12:47
perełka napisał/a:
To pora zmienić z zawsze otwrtego na zamknięte.
Nie chce przewracać rodzinie całego życia... To nie oni muszą walczyć, tylko ja...iganka - Śro 26 Mar, 2014 12:51
pietruszka napisał/a:
A ty nic... tylko w kółko: Oni, oni...
iganka napisał/a:
Zanim zacznę myśleć o terapii, najpierw muszę się uwolnić od tego cyrku...
no trochę od du** strony się zabierasz... a masz umiejętności, jak to zrobić? a znasz narzędzia do tego?
To tak jakbyś chciała napisać powieść, bez znajomości liter... jakbyś chciała projektować bez podstaw... znajomości programu, pewnych prawideł, komputera, a nawet bez linijki i ołówka...
Jakbyś umiała sobie radzić z tą sytuacją, to... dawno już byś sobie poradziła...
Ale ja muszę odzyskać siły zarówno psychiczne, jak i fizyczne. Aby cokolwiek zrobić muszę się uspokoić i zebrać na odwagę i siłę... Teraz ledwo się ruszam, jak za mgłą... Całe ciało mi pulsuje, jestem bardzo osłabiona.margo - Śro 26 Mar, 2014 12:57
iganka napisał/a:
ja muszę odzyskać siły zarówno psychiczne, jak i fizyczne
Skoro do tej pory nie potrafiłaś tego zrobić, to myślisz, że zrobisz to sama? Na terapii pokażą Ci, jak to zrobić... Maciejka - Śro 26 Mar, 2014 12:58
iganka napisał/a:
perełka napisał/a:
To pora zmienić z zawsze otwrtego na zamknięte.
Nie chce przewracać rodzinie całego życia... To nie oni muszą walczyć, tylko ja...
Na prawdę sądzisz , ze jak pojedziesz i rodzinna mafia się zjawi to nie wywróci to twoim rodzicom życia? Uważasz, ze im dobrze jak ich dziecku dzieje się krzywda?iganka - Śro 26 Mar, 2014 13:00 Jak pisałam moim rodzicom aż tak bardzo nie leży na sercu moja krzywda. Tyle o ile... Boję się, że zwyczajnie pozbędą się problemu razem ze mną.Maciejka - Śro 26 Mar, 2014 13:02 Skoro tak to jaki sens ma powrót do nich jak i tak rodzinna mafia cie przekona do powrotu do męża i rodzice twoi im przyklasną w myśl zasady ; baba z wozu.....iganka - Śro 26 Mar, 2014 13:05 Ale nie mam teraz lepszego pomysłu... A coś muszę zrobić...margo - Śro 26 Mar, 2014 13:07 Polecam trochę poczytać
http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3026iganka - Śro 26 Mar, 2014 13:10 Z pewnością poczytam, ale teraz to za bardzo już nie mam czasu, bowiem jeśli teraz nie zadzwonię (nie wiem, czy od razu przyjadą po mnie), w dodatku mają do mnie trochę km, w dodatku muszę się spakować.
To jeśli on wróci i mnie zastanie... to z pewnością nie wypuści mnie... Nie chce się ciągle szarpać, czy wzywać policji.iganka - Śro 26 Mar, 2014 13:14 Marzę tylko o odpoczynku od tego cyrku...iganka - Śro 26 Mar, 2014 13:18 Trzymam telefon w ręce i aż się cała trzęsę przed telefonem do rodziców...iganka - Śro 26 Mar, 2014 13:20 Dobrze zrobię dzwoniąc tam?Maciejka - Śro 26 Mar, 2014 13:20 Dzwoń teraz Maciejka - Śro 26 Mar, 2014 13:25
iganka napisał/a:
Dobrze zrobię dzwoniąc tam?
Nie spróbujesz sie nie dowesz.....pietruszka - Śro 26 Mar, 2014 13:26
iganka napisał/a:
Dobrze zrobię dzwoniąc tam?
przynajmniej się dowiesz, na ile możesz liczyć na pomoc z ich strony.... Bo z tym też różnie bywa... iganka - Śro 26 Mar, 2014 13:29 Niechętnie, ale może przyjadą... Matka poszła do ojca go pytać, czy pojedzie po mnie...
olga - Śro 26 Mar, 2014 14:03 kobitko ile Ty tych walizek bedziesz miala? musisz rodzicow angazowac? nie mozesz po prostu wsiasc w autobus czy pociag i jechac? potem stanac w drzwiach, powiedziec - witajcie kochani rodzice, w zwiazku z tym, ze postanowilam zmienic swoje zycie, na troche sie u was zatrzymam, rozejrze po swiecie, stane na wlasne nogi i pojde dalej, a poki co fajnie, ze was mam bo bedzie mi latwiej.... i szlus
jesli mafia zrobi najazd na dom Twoich rodzicow wystarczy, ze ich lojalnie ostrzezesz, ze jesli nie zrobia natychmiastowego odwrotu to pomoze im policja, jesli nie poskutkuje to bedziesz w tym momencie wystukiwala 112 policji powiesz, ze ktos szturmuje dom i sie boicie, potem przyznasz, ze TAK to sa tesciowie ale Ty ich nie zapraszalas i nie zyczysz sobie ich wizyty, ze zaklocaja mir domowy a to jest juz wykroczenie
robisz wrazenie osoby calkiem bezradnej i pewnie sama siebie tak oceniasz, nie wiesz jak duze poklady sily w Tobie drzemia tylko trzeba sie do nich dogrzebac
ja kochana zostawilam mieszkanie w Polsce, w nim dorastajace dzieci i zamieszkalam w Niemczech, wszystko mozna tylko trzeba chciec, wierzyc i dzialacKlara - Śro 26 Mar, 2014 14:26
iganka napisał/a:
mój mąż dzielił się z nim lekami na alkoholizm przepisanymi przez terapeutkę
Żadna terapeutka ani terapeuta nie przepisuje leków!
iganka napisał/a:
Tyle razy prosiłam, aby i jego rodzice porozmawiali z terapeutką.
Żadna fachowa terapeutka/ta nie rozmawia z rodzicami dorosłego faceta.
iganka napisał/a:
Ona nawet na wizyty domowe przyjedzie.
To na pewno nie jest terapeuta!
Iganko, masz jakieś pokrętne pojęcie o terapii.
Jeszcze raz podaję Ci link do ośrodków leczenia uzależnień. W Twoim mieście też taki jest: http://www.parpa.pl/index...&id=5&Itemid=10wampirkowa - Śro 26 Mar, 2014 17:49 By iść po pomoc i natetapię nie trzeba mieć wiedzy i mądrości tego sie uczy właśnie tam.
Igabka, zapytam się Ciebie czy wyprowadzka do rodziców do których masz dużó pokładu żalu tp dobtry pomysł????
Na terapię się idzie by tego spokoju się nauczyć, by wyzbyc sie bólu strachu, nauczyć inaczej żyć,
terapia alano nto dbanie o siebie, to nauczenie się higieny psychicznej, to uczenie się jak adekwatnie reagować do sytuacji.
To wyryczeenie się wyłkanie tego co tam lezy.
To odpowiedniego dystansu do męża, teściów, rodziców, rodzenstwa.
Ja się tego uczyłam nadalucze i do końca chyba się będę uczyć a i tak bedę niiedouczona.
Mnie terapia, pomogła wziąść manele i sie wyprowadzić, zapewne gdy by nie to to wróciłabym jak wracłam z hosteli dla ofiar przemocy.
Iganka, przecież jesteś w takim stanie, ze wszędzie ci będzie źłe, wiesz dlaczego bo masz problemy sama ze sobą z emocjami,
tak mi się nasuneło jak cię czytałam ,iganka - Śro 26 Mar, 2014 17:51
Klara napisał/a:
iganka napisał/a:
mój mąż dzielił się z nim lekami na alkoholizm przepisanymi przez terapeutkę
Żadna terapeutka ani terapeuta nie przepisuje leków!
iganka napisał/a:
Tyle razy prosiłam, aby i jego rodzice porozmawiali z terapeutką.
Żadna fachowa terapeutka/ta nie rozmawia z rodzicami dorosłego faceta.
iganka napisał/a:
Ona nawet na wizyty domowe przyjedzie.
To na pewno nie jest terapeuta!
Iganko, masz jakieś pokrętne pojęcie o terapii.
Jeszcze raz podaję Ci link do ośrodków leczenia uzależnień. W Twoim mieście też taki jest: http://www.parpa.pl/index...&id=5&Itemid=10
Może stricte nie przepisała, bo napisała o jakie ma prosić lekarza. (...) może nie jest też czysto na alkoholizm, ale pomaga. Efekty były...
Co do terapeutki to jak pisałam to była terapia prywatna. Kobieta ma wiele dokonań jeśli chodzi o alkoholizm. Była przez lata biegłym sądowym w tym zakresie.
I w efekcie nie pił w ogóle dobre pół roku. Do tego stopnia było to dla niego bezbolesne, że poczuł się zbyt pewnie...
Używanie nazw leków jest niezgodne z Regulaminem forum.iganka - Śro 26 Mar, 2014 17:54 I pewnie normalnie nie rozmawia z rodzicami... ale z pewnością nie odmówiłaby im rozmowy. Mnie wzywała, rozmawiała ze mną... itd.
Teraz też z nią rozmawiał, niby chciała rozmawiać ze mną... ale odmówiłam...iganka - Śro 26 Mar, 2014 17:56 Zwyczajnie brakło mi sił, że to ja mam mu pomagać teraz... a gdy prosiłam nie reagował...iganka - Śro 26 Mar, 2014 17:59
olga napisał/a:
kobitko ile Ty tych walizek bedziesz miala? musisz rodzicow angazowac? nie mozesz po prostu wsiasc w autobus czy pociag i jechac? potem stanac w drzwiach, powiedziec - witajcie kochani rodzice, w zwiazku z tym, ze postanowilam zmienic swoje zycie, na troche sie u was zatrzymam, rozejrze po swiecie, stane na wlasne nogi i pojde dalej, a poki co fajnie, ze was mam bo bedzie mi latwiej.... i szlus
jesli mafia zrobi najazd na dom Twoich rodzicow wystarczy, ze ich lojalnie ostrzezesz, ze jesli nie zrobia natychmiastowego odwrotu to pomoze im policja, jesli nie poskutkuje to bedziesz w tym momencie wystukiwala 112 policji powiesz, ze ktos szturmuje dom i sie boicie, potem przyznasz, ze TAK to sa tesciowie ale Ty ich nie zapraszalas i nie zyczysz sobie ich wizyty, ze zaklocaja mir domowy a to jest juz wykroczenie
robisz wrazenie osoby calkiem bezradnej i pewnie sama siebie tak oceniasz, nie wiesz jak duze poklady sily w Tobie drzemia tylko trzeba sie do nich dogrzebac
ja kochana zostawilam mieszkanie w Polsce, w nim dorastajace dzieci i zamieszkalam w Niemczech, wszystko mozna tylko trzeba chciec, wierzyc i dzialac
Nie no zbyt dużo tego... sam komputer i waliza... zajęło cały samochód. Muszę mieć komputer z całym osprzętem. Nie dałabym rady, pomijam że nie ma bezpośredniego połączenia autobusowego, ani tym podobnego.
W dodatku pewnie całą drogę bym płakała,... Przyjechali, zabrali.. nawet przesadnie nie drążą tematu...iganka - Śro 26 Mar, 2014 17:59 I na pewno nie jest to na zawsze, bo sama bym nie wytrzymała tego.. .Ale chociaż odpocznę psychicznie.Duszek - Śro 26 Mar, 2014 18:04 iganka, my wszyscy możemy tu opisywać swoje historie i mnożyć nawet historie innych, którzy przeszli piekło i z niego wyszli , ale czy to coś zmieni...
To Ty musisz chcieć tej zmiany. A więc terapia, terapia i jeszcze raz terapia. Tam znajdziesz wsparcie, zrozumienie i kontakt z osobami z podobnymi problemami. Terapia jest Ci niezbędna. Wszystko co piszesz o sobie to tak jakbym widziała siebie...
toksyczna relacja z matką, niedowartościowanie, uczepienie się kogoś, kto dawał mi pozorne szczęście, i szukanie na siłę, udowadnianie, że jestem lepsza...Ja też ciągałam kiedyś całą rodzinę, bo chciałam im pokazać, że to ON jest ten zły a ja taka dobra...Tak wtedy myślałam, ale terapia pokazała mi inną prawdę.
Bardzo chętnie wzięłabym Cię za rączkę i tam zaprowadziła, gdybyś tylko mieszkała blisko mnie. iganka - Śro 26 Mar, 2014 18:10
Duszek napisał/a:
iganka, my wszyscy możemy tu opisywać swoje historie i mnożyć nawet historie innych, którzy przeszli piekło i z niego wyszli , ale czy to coś zmieni...
To Ty musisz chcieć tej zmiany. A więc terapia, terapia i jeszcze raz terapia. Tam znajdziesz wsparcie, zrozumienie i kontakt z osobami z podobnymi problemami. Terapia jest Ci niezbędna. Wszystko co piszesz o sobie to tak jakbym widziała siebie...
toksyczna relacja z matką, niedowartościowanie, uczepienie się kogoś, kto dawał mi pozorne szczęście, i szukanie na siłę, udowadnianie, że jestem lepsza...Ja też ciągałam kiedyś całą rodzinę, bo chciałam im pokazać, że to ON jest ten zły a ja taka dobra...Tak wtedy myślałam, ale terapia pokazała mi inną prawdę.
Bardzo chętnie wzięłabym Cię za rączkę i tam zaprowadziła, gdybyś tylko mieszkała blisko mnie.
Pewnie tak jest.. Duszek - Śro 26 Mar, 2014 18:13 Więc kiedy zaczynasz terapię?iganka - Śro 26 Mar, 2014 18:15 Nie wiem...vilemo - Śro 26 Mar, 2014 18:23 Skoro już podjęłaś decyzję, wyprowadziłaś sie to czas na kolejny krok- szukaj pomocy dla siebie w obecnym miejscu zamieszkania.
Na pewno cos dla siebie znajdziesz. Sama wiem po sobie, że niepotrzebnie tyle zwlekałam, bo mogłam być już nieźle "podleczona " za te 2 lata , co tu jestem.
A tak, zaczynam teraz od nowa, chociaż wiedzę mam już o wiele większą.
Ja ze swojej strony polecam ci "Kobiety, które kochają za bardzo" i "Małżeństwo na lodzie"
Jeśli chcesz , napisz na priv, mam w pdf, mogę ci wysłać lekturę na najbliższe dni.Klara - Śro 26 Mar, 2014 18:25 Iganko, usunęłam nazwę tego leku w poście, bo Regulamin forum nie pozwala na ich wymienianie, ale mam dla Ciebie lekturę na ten temat.
Przeczytaj chociaż pierwszy post: http://forum.gazeta.pl/fo...eminevrin_.html
Zastraszająco mało wiesz o alkoholizmie i jego skutkach.
Jeżeli chcesz sobie poradzić ze SWOIM problemem, powinnaś się na ten temat czegoś dowiedzieć.
Nie udawaj, że nie czytasz tego, jak Ci prawie wszyscy rozmówcy piszą o terapii.
Powinnaś JAK NAJSZYBCIEJ ją rozpocząć, bo jesteś niesamowicie zakręcona i już po prostu nie wiadomo, jak z Tobą rozmawiać.Duszek - Śro 26 Mar, 2014 18:58
iganka napisał/a:
Przyjechali, zabrali.. nawet przesadnie nie drążą tematu...
Zmiana miejsca w Twoim życiu niewiele zmieni, chociaż nie znaczy, że jest zła...
Problem jest o wiele głębiej schowany i bez odpowiedniej pracy nad sobą, ciągle będzie wyłaził na wierzch. Za chwilę twój mąż i jego rodzina zastosują wszystkie sztuczki, abyś uwierzyła, że wszystko się zmieni, że będzie lepiej...A Ty...jesteś bardzo słaba...i pewnie czujesz się taka samotna...wiesz jak będzie, prawda? wiesz, bo znasz tę historię.
Nowe życie to jak zbudowanie od podstaw domu...
Zmiana miejsca Twojego pobytu to tak, jakby znalezienie działki pod budowę...ale to jeszcze za mało, aby powstał dom.
A teraz zacznij budować fundamenty...solidne, mocne, po to, abyś mogła na nich postawić swój piękny nowy dom.
Te fundamenty to właśnie terapia!
Słyszysz? TERAPIA!
Decyzja, co zrobisz z własnym życiem należy tylko do CIEBIE!Marianna - Śro 26 Mar, 2014 19:57 Iganko współuzależnienie to reakcja na to co robią inni - kosztem samej siebie.
Nie przeczytałam całego wątku bo teraz nie mogę, doczytałam do do momentu
że zostałaś uderzona przez teścia.
Czy na prawdę chcesz być ofiarą tych ludzi?
Na terapii nauczysz się jak reagować inaczej niż dotychczas, przestać być ofiarą.
Słyszeć SIEBIE.
Na razie to wygląda tak że inni przekraczają wszelkie granice ponieważ ich nie ustaliłaś.
Sama ich nie szanujesz, nie słuchasz siebie, tego co w Tobie mówi "nie! nie chcę tak żyć".
Zaraz zaczniesz się zastanawiać czy dobrze robisz i nie ranisz tym innych, męża.
I znowu zatracisz się w tym...
Idź na terapię, to nie boli.
Jest miło. Będziesz miała swoją terapeutkę która pomoże Ci się odnaleźć.
Napisz do mnie na priv, zostaw mi maila, przysle ci dobrą książkę.iganka - Czw 27 Mar, 2014 10:21
Klara napisał/a:
Iganko, usunęłam nazwę tego leku w poście, bo Regulamin forum nie pozwala na ich wymienianie, ale mam dla Ciebie lekturę na ten temat.
Przeczytaj chociaż pierwszy post: http://forum.gazeta.pl/fo...eminevrin_.html
Zastraszająco mało wiesz o alkoholizmie i jego skutkach.
Jeżeli chcesz sobie poradzić ze SWOIM problemem, powinnaś się na ten temat czegoś dowiedzieć.
Nie udawaj, że nie czytasz tego, jak Ci prawie wszyscy rozmówcy piszą o terapii.
Powinnaś JAK NAJSZYBCIEJ ją rozpocząć, bo jesteś niesamowicie zakręcona i już po prostu nie wiadomo, jak z Tobą rozmawiać.
Wiem, że to nie jest lek na dłuższe stosowanie i nie był nim i w jego przypadku. Miał go brać na początku, aby wyciszyć organizm... i przerywało to ciąg.. skutkował.... Potem miał go brać w fazie kryzysu, gdzie już pomoc telefoniczna nie działała (mógł zawsze do niej zadzwonić w dzień i w nocy, jak czuł że jest źle).iganka - Czw 27 Mar, 2014 10:29
Klara napisał/a:
Iganko, usunęłam nazwę tego leku w poście, bo Regulamin forum nie pozwala na ich wymienianie, ale mam dla Ciebie lekturę na ten temat.
Przeczytaj chociaż pierwszy post: http://forum.gazeta.pl/fo...eminevrin_.html
Zastraszająco mało wiesz o alkoholizmie i jego skutkach.
Jeżeli chcesz sobie poradzić ze SWOIM problemem, powinnaś się na ten temat czegoś dowiedzieć.
Nie udawaj, że nie czytasz tego, jak Ci prawie wszyscy rozmówcy piszą o terapii.
Powinnaś JAK NAJSZYBCIEJ ją rozpocząć, bo jesteś niesamowicie zakręcona i już po prostu nie wiadomo, jak z Tobą rozmawiać.
Naprawdę tak mało wiem? Wydawało mi się, że wiem sporo więcej niż jego rodzina, a nawet on sam.
Czytam o tej terapii, czytam... jednak nie jestem przekonana- nie kryje. Praca nad sobą, to jak najbardziej - wierzę, że to klucz do sukcesu. Jak pisałam jestem kinestetykiem i nigdy zbyt wiele do mnie nie dochodzi ze słuchu, dopóki sama czegoś ze sobą nie przepracuje.
Na studiach z wykładów niewiele wynosiłam. Dopiero jak siadałam i przerabiałam to samo sama - miało to sens... Jakby nie było i tak musiałam 2 razy to samo robić...iganka - Czw 27 Mar, 2014 10:32 Na przykład już jako nastolatka przerobiłam wiele podręczników psychologii.. i wiedziałam, że z moim dzieciństwem prawdopodobieństwo, że znajdę sobie kogoś takiego... było wielkie...
Jak widać wiedza nie wystarczyła..pietruszka - Czw 27 Mar, 2014 10:35
iganka napisał/a:
z wykładów
no u mnie terapia mało polegała na wykładach... właściwie to tylko na wstępnej trochę tak wyglądało potem były ćwiczenia i zadania domowe nie ma lekko... iganka - Czw 27 Mar, 2014 10:39 Wiem też, że taka terapia często ciągnie się latami... i to z różnym skutkiem...
Swego czasu było sporo np. DDA w Charakterach, w tym także listów od DDA.. i często to były jednak niekończące się historie mimo terapii stałej.wampirkowa - Czw 27 Mar, 2014 10:42 i co z tego że długo
w domu nikt ci nie płacze, możesz zając się tylko osbą,
a może się boisz co ????iganka - Czw 27 Mar, 2014 10:46
wampirkowa napisał/a:
i co z tego że długo
w domu nikt ci nie płacze, możesz zając się tylko osbą,
a może się boisz co ????
Pewnie też się boję. Jako nastolatka podjęłam się terapii... jakoś nie zauważyłam większych efektów.wampirkowa - Czw 27 Mar, 2014 10:47 no i co z tego, że masz wiedzę jak jej nie stosujesz, i ja tą wiedze też mam i co z tego, ze ją mam,
terapeutka chyli czoła przed tą wiedzą, ale co ztego jak nie umiem tej wiedzy wykorzystać dla siebie.
do tgeo by się naprawiac potrzebny jest nam 2 człowiek, poprostu terapeuta inny chory, a nie bycie sam ze soba z wiedzą,
na terapi nauczuysz się mówić o sobie a nie o innych ja ciągle słysze kto co inni czego niezrobili co zrobili
poprostu terapia jest po t o by sieie poznac nie by zminić faceta, teścia bratowej ojca czy matki ale terapia jest po to żeby zmienić i ponaprawiać siebie.wampirkowa - Czw 27 Mar, 2014 10:55 a ile trwała ta terapia?????
cio???
ja ciaglepotrzebuję pomocy, ja ciągle musze chodzić do erapeuty, i wiem że do końca życia będę potrzebowała takiego wsparcia, czy sie buntuje jasne e się buntuje bo myśłisz ze niechciąłbym być zdrowa i miec wszystko poukładane w głowie, no cóż,m ja jako córka alkoholika, bita zgwąłcona, traktowana jak śieć, żyjąca w stresie prze tyle lat po prostu muszę, musze jakoś nauczyć się żyć z nienawiścia do ojca do ludzi do boga, może kiedyś będę wkońcu umiała wybaczyć,
ale to wszystko zależy do cCibbie,
ktos mitu powiedział samo chodzenie na terapie nie wyleczy trzeb codziennei pracować czasem to strasznie boolii, ale jak to ktos powiedział , że nasze zronienia sa jak rana, która się trochę zabliźniła ale pod ta blizną toczy się stan zapalny i wszystko gnije , i aby to wyleczyć, trzeba, zerwać wszystkie strupy, potem wziąść środek dezynfekujący( proces terapii) by potem móć to zacząć bandażówać to też na terapii aż do wyleczenia ałkowietego by rana nie śierdziłą nie bolała i nie gniłai y została po niej tylko mały śład a jeśłi nawet duży śład to by nie bolał,iganka - Czw 27 Mar, 2014 11:03 Jak dla mnie to zbyt długo ... ale nie pamiętam.. ile..
Za to ludzi jakich tam widziałam na korytarzu, wyrył się w mej pamięci na zawsze. Byli to martwi ludzie z martwymi plastikowymi oczami. Czułam się jeszcze gorzej..iganka - Czw 27 Mar, 2014 11:24 A co myślicie o wszelkich autoterapiach? Pewną formą z pewnością jest nawet to forum.
Ale znalazłam właśnie inne formy, np. "księga est".
Zawsze dla mnie biblią swego rodzaju był też "Secret"... Dawno nie czytałam, więc chyba muszę do tego wrócić...vilemo - Czw 27 Mar, 2014 11:28 Dziewczyno, nie kombinuj, tylko poszukaj sobie normalnej terapii.
To wszystko o czym mówisz moze być ale wraz z terapią a nie zamiast.
Mnie też się wydawało, ze jak przeczytam kilka książek, to już bedę taka madra że ho ho.
I co? I od dwóch lat walę głową w mur.
Posłuchaj innych , bardziej doświadczonych, jak mówią idź na terapię to znaczy IDŹ.pietruszka - Czw 27 Mar, 2014 11:40
iganka napisał/a:
Za to ludzi jakich tam widziałam na korytarzu, wyrył się w mej pamięci na zawsze. Byli to martwi ludzie z martwymi plastikowymi oczami. Czułam się jeszcze gorzej..
jak tak dalej pójdzie to też doprowadzisz się do takiego stanu... to nie terapia czyni z ludzi puste, wyschnięte kokony, to właśnie lata zaniedbań wobec własnej osoby...
Ale z drugiej strony... Twoje życie, Twoje wybory
P.S. moja terapia trwała blisko dwa lata. Wpierw grupa edukacyjna, potem praca nad współuzależnieniem, potem praca nad uczuciami (tak wyglądało w mojej poradni) oprócz tego warsztaty z asertywności, radzenia sobie ze stresem, z poczucia własnej wartości i praca nad złością. terapia indywidualna (zwykle jedno spotkanie w miesiącu, czasem w razie potrzeby dwa) + grupowa (raz/ dwa razy w tygodniu po 2 godziny). Warsztaty w formie weekendowych maratonów; sob/niedz 2x8 godzin. Z tego co słyszałam, teraz już tak dobrze nie ma, poradnia nie dostała kasy na pracę w weekendy, maratonów nie ma. Nie wiem, czy tez nie skrócono czasu terapii. Osobiście nie żałuję żadnej minuty spędzonej na terapii...Estera - Czw 27 Mar, 2014 11:40
iganka napisał/a:
Na przykład już jako nastolatka przerobiłam wiele podręczników psychologii.. i wiedziałam, że z moim dzieciństwem prawdopodobieństwo, że znajdę sobie kogoś takiego... było wielkie... Jak widać wiedza nie wystarczyła
iganka napisał/a:
A co myślicie o wszelkich autoterapiach? Pewną formą z pewnością jest nawet to forum. Ale znalazłam właśnie inne formy, np. "księga est".
Zawsze dla mnie biblią swego rodzaju był też "Secret"... Dawno nie czytałam, więc chyba muszę do tego wrócić...
chyba sama sobie odpowiedziałaś już wcześniej na pytanie. ech, iganka, kombinujesz jak koń pod górę, ale może po prostu to jeszcze nie Twój czas. jeszcze może za mało dostałaś w du**, żeby zacząć szukać sposobów, a nie przeszkód. Zadaj sama sobie fundamentalne pytanie: czego chcę w życiu? i potem sama sobie na nie odpowiedz (bez domyślania się i kombinowania czego on/oni chcą!!!!).iganka - Czw 27 Mar, 2014 11:51
Estera napisał/a:
iganka napisał/a:
Na przykład już jako nastolatka przerobiłam wiele podręczników psychologii.. i wiedziałam, że z moim dzieciństwem prawdopodobieństwo, że znajdę sobie kogoś takiego... było wielkie... Jak widać wiedza nie wystarczyła
iganka napisał/a:
A co myślicie o wszelkich autoterapiach? Pewną formą z pewnością jest nawet to forum. Ale znalazłam właśnie inne formy, np. "księga est".
Zawsze dla mnie biblią swego rodzaju był też "Secret"... Dawno nie czytałam, więc chyba muszę do tego wrócić...
chyba sama sobie odpowiedziałaś już wcześniej na pytanie. ech, iganka, kombinujesz jak koń pod górę, ale może po prostu to jeszcze nie Twój czas. jeszcze może za mało dostałaś w du**, żeby zacząć szukać sposobów, a nie przeszkód. Zadaj sama sobie fundamentalne pytanie: czego chcę w życiu? i potem sama sobie na nie odpowiedz (bez domyślania się i kombinowania czego on/oni chcą!!!!).
To dobre pytanie... Chce być we własnym domu, przy moich przedmiotach (w których jest spora część mnie), moich roślinach o które się martwię... i mieć tego męża, jakim jest gdy nie jest w ciągu..pterodaktyll - Czw 27 Mar, 2014 11:53
iganka napisał/a:
Chce być we własnym domu, przy moich przedmiotach (w których jest spora część mnie), moich roślinach o które się martwię... i mieć tego męża, jakim jest gdy nie jest w ciągu..
Nie da się zjeść ciastka i mieć ciastko, to po prostu niemożliwe......iganka - Czw 27 Mar, 2014 12:07 Naprawdę? To wszystko to już przeszłość? Wiem, że terapię zaczyna od poniedziałku, teraz bierze leki...
Czy nie ma na co liczyć?vilemo - Czw 27 Mar, 2014 12:10 no właśnie- zaczyna
więc niech ją najpierw skończy , ty zrób swoją i dopiero wtedy myśl o tym
narazie priorytetem powinno być TWOJE zdrowienie, a on nich się martwi o swojeolga - Czw 27 Mar, 2014 12:10 umiesz lczyc? licz na siebie - tak mawiaja i chyba to sie sprawdza, przynajmniej w moim przypadkupterodaktyll - Czw 27 Mar, 2014 12:12
iganka napisał/a:
Czy nie ma na co liczyć?
Stare przysłowie mówi; "umiesz liczyć? licz na siebie", a przysłowia, jak Ci zapewne wiadomo, są mądrością narodów. Tak czytam ten Twój wątek i coraz częściej zaczynam się zastanawiać, gdzie właściwie w tym wszystkim jesteś Ty? Są wszyscy, pijany mąż i jego pijany brat, wredna bratowa popaprani teściowie i nawet rodzice tak nie do końca halo, wszyscy są ważni a Ciebie po prostu nie ma......
A tu masz najlepszy przykład na to co piszę:
iganka napisał/a:
Wiem, że terapię zaczyna od poniedziałku, teraz bierze leki...
Że tak grzecznie zapytam, a co Ciebie to g***o obchodzi? Dorosły facet a nie dziecko, które trzeba za rączkę i.....najlepiej do knajpy zaprowadzić Whiplash - Czw 27 Mar, 2014 12:13
iganka napisał/a:
Naprawdę? To wszystko to już przeszłość? Wiem, że terapię zaczyna od poniedziałku, teraz bierze leki...
Czy nie ma na co liczyć?
1. Naprawdę
2. Przeszłość (jak wszystko )
3. Nie ma po co liczyć. Na co to może i jest, ale liczenie na cokolwiek jest bez sensu. Jeśli ma być jeszcze kiedyś między wami dobrze, to pewnie będzie. Ale skoro chcesz, żeby on był trzeźwy, (jako warunek tego aby między wami było dobrze) to pozwól mu wytrzeźwieć. Nie przeszkadzaj mu w upadku nawet na samo dno, jeśli będzie trzeba. Odejdź, zapomnij, zakop pod ziemią. Jak się wygrzebie, a Ty znając siebie lepiej (dzięki terapii czy lusterkom na Al-anon) wtedy się zastanowisz, czy wciąż w życiu chcesz tego samego. Daj czasowi czas.
PS.: Cześć pietruszka - Czw 27 Mar, 2014 12:15 Iganko, mój partner nie pije, równocześnie robiliśmy terapię, gdybym nie zadbała wtedy o siebie... pewnie nie było by nas razem... wiele par i tak się rozwodzi, nawet gdy jedno zaczyna trzeźwieć, ot... po prostu wtedy jedna strona się rozwija, gdy druga stoi w miejscu...
iganka napisał/a:
i mieć tego męża, jakim jest gdy nie jest w ciągu..
hmmm... człowiek po terapii uzależnienia zwykle nie jest takim aniołem, jak pomiędzy ciągami, na poczuciu winy... o tym tez warto pamiętać...wampirkowa - Czw 27 Mar, 2014 15:25 aterz cie zadam pytanie on się pozbiera zatrybi na terapii, trafi na AA przesatnie trzeźwieć, i co wtedy z Tobą?????
znam kilka małżenstw, które się i tak rozpadły pomimo, że facet zaczoł trzeźwieć, bo ona ze sobą nic nie robiłą, pozostały schematy, pozostał złośc do męża, postały kłopty emocjonalne, i klops, facet wytrzeźwił kobieta nie naprawiała się z nim razem /
poszedł na terapię i co??? to poszedł zajmij się sobą
autoterapia, hm no jakoś ci ona nie idzie, jesteś coraz bardziej w
ksiazki które masz przeczytać to dostaniesz ich wykaz na terapii.
no cóż iganka,Klara - Czw 27 Mar, 2014 15:38
wampirkowa napisał/a:
on się pozbiera zatrybi na terapii, trafi na AA
Jeśli będzie to TA terapia z TĄ "terapeutką" o której pisała już Iganka, to możesz być spokojna, że ani niczego nie zatrybi, ani nigdzie nie trafi.
Co najwyżej powstrzyma się od picia przez jakiś czas.
W tym czasie oboje uznają, że "terapia" mu "pomaga", a następnie wszystko powróci do normy, czyli facet zapije, a Iganka będzie się kręciła wokół niego, wokół teściowej, teścia, bratowej, brata, rodziców....... iganka - Czw 27 Mar, 2014 15:42
wampirkowa napisał/a:
aterz cie zadam pytanie on się pozbiera zatrybi na terapii, trafi na AA przesatnie trzeźwieć, i co wtedy z Tobą?????
znam kilka małżenstw, które się i tak rozpadły pomimo, że facet zaczoł trzeźwieć, bo ona ze sobą nic nie robiłą, pozostały schematy, pozostał złośc do męża, postały kłopty emocjonalne, i klops, facet wytrzeźwił kobieta nie naprawiała się z nim razem /
poszedł na terapię i co??? to poszedł zajmij się sobą
autoterapia, hm no jakoś ci ona nie idzie, jesteś coraz bardziej w
ksiazki które masz przeczytać to dostaniesz ich wykaz na terapii.
no cóż iganka,
Jakie schematy? Jeśli mogę zapytać?
Co do autoterapii to jeszcze nic nie zrobiłam, teraz pod waszym wpływem zaczęłam się przymierzać do tego. Widać, że Wasza terapia działa.. powoli ale jednak na mnie działa.
Co do tego, że trzeźwiejący alkoholik jest trudny, to nie szkodzi... Wiedziałam o tym, że to trudne... Może być po grudach, byle do przodu...
Pamiętam, że jak rozmawiałam z terapeutką jego, to ona mówiła że będą pewnie nawroty i wtedy mam dzwonić, dała mi w zaufaniu także nazwę innego leku, jakby było źle... Ale to był czas, gdy myślałam, że to już nie wróci... Potem nie było kasy, więc nie dzwoniłam.. A potem uznałam, że skoro on nie walczy, to ja za niego tego nie zrobię.Maciejka - Czw 27 Mar, 2014 15:45 Schematy zaburzonego działania, reagowania, kontroli, magicznego myślenia, kontrolowania innych, nadmiernej odpowiedzialności za męza zamiast wobec męża itp. wymieniać dalej?iganka - Czw 27 Mar, 2014 15:50
Klara napisał/a:
wampirkowa napisał/a:
on się pozbiera zatrybi na terapii, trafi na AA
Jeśli będzie to TA terapia z TĄ "terapeutką" o której pisała już Iganka, to możesz być spokojna, że ani niczego nie zatrybi, ani nigdzie nie trafi.
Co najwyżej powstrzyma się od picia przez jakiś czas.
W tym czasie oboje uznają, że "terapia" mu "pomaga", a następnie wszystko powróci do normy, czyli facet zapije, a Iganka będzie się kręciła wokół niego, wokół teściowej, teścia, bratowej, brata, rodziców.......
Na AA nie pozwolą nigdy teściowie. Bo tej drogi już próbowałam... Żadnego leczenia zamkniętego, ani żadnego leczenia na NFZ, aby nie było kartoteki oraz przerw w pracy. Na samą terapię taką byli bardzo obrażeni, że szkoda kasy i w ogóle... To on wbrew nim poszedł.
Ma tak wpojone, że dopóki nikt oficjalnie tego nie nazwie, to nie ma problemu - ta rodzina tak funkcjonuje. Coś jest niewygodne, to się nie wydarzyło. Jak teść mnie uderzył, to bezpośrednio po fakcie nikt nic nie wiedział i jak tak mogę kłamać. Tak samo z bratem, wg całej rodziny nie pije, bo tak jest wygodniej.
Swoją drogą kolega lekarz, był już na leczeniu zamkniętym 3 razy... Wszystko jest chwilowe.. Ale żona jest przy nim nadal... Też jest lekarzem.iganka - Czw 27 Mar, 2014 15:56
perełka napisał/a:
Schematy zaburzonego działania, reagowania, kontroli, magicznego myślenia, kontrolowania innych, nadmiernej odpowiedzialności za męza zamiast wobec męża itp. wymieniać dalej?
Możesz rozwinąć? Kontrolę jakąś dostrzegam... choć było chyba gorzej, potem już mniej. Teraz chodziłam do garażu, aby sprawdzić czy nie leży czasem. Wcześniej jeszcze szukałam jego skrytek z alkoholem. Potem miałam to już gdzieś, bo co mi po znalezieniu takiej skrytki?
Fakt, jak zachlał to nieraz robiłam się agresywna z bezsilności.. Ale gdy był trzeźwy, to nie...
Ale tak, proszę wymieniaj dalej... przynajmniej sobie to przestudiuje ze swoim zachowaniem.olga - Czw 27 Mar, 2014 15:58
iganka napisał/a:
Na AA nie pozwolą nigdy teściowie. Bo tej drogi już próbowałam...
czy on jest Twoim doroslym mezem czy piecioletnim synem Twoim i tesciow? :zemlal:
jesli bedzie chcial sie leczyc to niczyje pozwolenie nie bedzie mu potrzebne a jesli nie to wolami go tam mamusia nie zaciagnie
iganka napisał/a:
Ale żona jest przy nim nadal...
a nikt jej nie zabroni kazdy pieprzy sobie zycie tak jak chceMaciejka - Czw 27 Mar, 2014 15:59 Dobra sama sobie powymieniaj zadanie dla ciebie na teraz; Napisz jakie sposoby stosowałąś żeby maż przestał pić , jaki tego był skutek, jak się z tym czułaś, jaki to przyniosło efekt i czy nadal chcesz kontynuować swoje postępowanie?olga - Czw 27 Mar, 2014 16:00 poczytaj sobie sama
http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3026iganka - Czw 27 Mar, 2014 16:05 Mamusia ich traktuje jak 5-letnie dzieci. Co nawet widać, choćby po tym że mieli pecha do kolegów - czyli odebrała im możliwość samodzielnego myślenia.
Na studiach też ciągle stała przeciw, bo są za trudne. Zatem uznała, że zbyt inteligentny to on nie jest.
Drugi brat na studia nie poszedł także, bo wg jego mamy, te które wybrał były bez sensu. Więc lepiej aby nic nie robił. Jego kolega je skończył i jest teraz dyrektorem muzeum i cenioną personą w mieście.Maciejka - Czw 27 Mar, 2014 16:08 co z twoim zadaniem ?.iganka - Czw 27 Mar, 2014 16:33
perełka napisał/a:
Dobra sama sobie powymieniaj zadanie dla ciebie na teraz; Napisz jakie sposoby stosowałąś żeby maż przestał pić , jaki tego był skutek, jak się z tym czułaś, jaki to przyniosło efekt i czy nadal chcesz kontynuować swoje postępowanie?
Dobre, profesjonalne
Wyrzucałam go, ignorowałam, spędzaliśmy dnie osobno... Ja ze swoimi kolegami, on ze swoimi.. itd.
Potem mówiłam mu o terapii, w końcu on też się czuł źle z tym, że nie ma kontroli. Mówiłam, że jego picie już dawno wymknęło się spod kontroli i musi coś z tym zrobić. Tutaj teściowa wkraczała, że skądże... i nic nie może robić... bo nie ma problemu... a ktoś się może dowiedzieć. Im się wydaje chyba do dzisiaj, że nikt nie wie.
W końcu zaproponowałam, mu tą terapeutkę. Koleżanka u niej była, co prawda z zupełnie innym problemem - miała straszne napady lęku, że wyjść z domu nie mogła. (Wiele przeszła przez męża). Właściwie po 2 wizytach była inną osobą. Potem profilaktycznie wybrała się na 3 wizytę. Do dzisiaj jest radosną osobą i nie wróciło..
Na niego też miała wielki wpływ... a ja go w tym utwierdzałam że dobrze mu idzie, dopingowałam. Cieszyłam się z sukcesów. Tylko za bardzo wziął sobie do serca wtedy słowa, że kiedyś będzie nawet mógł wypić okazjonalnie. Po pół roku niepicia poczuł się zbyt pewnie ze sobą... Ja mu tłumaczyłam, że to z pewnością nie chodziło jej o pół roku itd.
Przyjechał kolega z alkoholem i .... wypił, wtedy jeszcze niezbyt dużo..
Miał problem zawsze powiedzieć nie, bo nie. Zawsze mu tłumaczyłam, że nie musi się tłumaczyć, że ma prawo mówić że nie chce i koniec. Ale on wymyślał, a to że nie może pić, bo leki na coś tam bierze, a to że jechać jeszcze musi itd.
Jak pisałam napięcie rosło we mnie gdy wychodził do garażu na dłuższą chwilę, tam palił, majsterkował... i często chlał... Wtedy wchodziłam od czasu do czasu i pytałam co tak długo robi itd.
Był moment, że szukałam skrytek z alkoholem. Jednak szybko mi przeszło i zrozumiałam że marnuje czas i siły na to... przestałam..
Kiedy tak leżał... często wzbierała we mnie agresja, nieraz bałam się, że go zabije... Wiem, że to bez sensu, bo nawet jak go kopałam, czy coś to nic nie mogło zmienić...
Kluczowym moim błędem był brak większej konsekwencji. Owszem wyrzucałam, ale w końcu i tak wracał... itd. Przywożony przez mamusie - ze starą kobietą nie chciałam się bić. Z natury jestem niezdecydowana- jedna z moich poważniejszych wad. Heh nawet w sklepie potrafię się 30 min. nad czymś zastanawiać.pietruszka - Czw 27 Mar, 2014 16:40
iganka napisał/a:
Co do tego, że trzeźwiejący alkoholik jest trudny, to nie szkodzi... Wiedziałam o tym, że to trudne... Może być po grudach, byle do przodu...
mnie rzeczywistość przerosła, a byłam po lekturze kilku bardzo mądrych, naukowych książek. I nie tyle byłam nieprzygotowana na jego trzeźwieniem jak zaskoczylo mnie to, co się wtedy ze mną działo....
wiesz... te rozwody to nie dlatego, że współuzależniona nie zniosła humorków "trzeźwiejącego" i zmian w związku.... te rozwody częściej są dlatego, że trzeźwiejący nie wytrzymuje z nic nierobiącą z sobą żoną... to tak ku ścisłości... ona wciąż ma poczucie krzywdy, ze złości i chęci odwetu chętnie by mu łeb rozbiła (bo teraz ta złość dopiero wyłazi) kontroluje, sprawdza, dopilnowuje dzieciaczka, żeby krzywdy sobie trzeźwiejąc nie zrobił, kieruje, jak mamusia (no chociaż tutaj to podstawowa mamusia jest na podorędziu).
iganka napisał/a:
Na AA nie pozwolą nigdy teściowie
a Ty sobie zapewne na Al-anon sama nie pozwolisz, ani na żadną terapię, bo to przecież to on ma problem, nie Ty, albo koniecznie chcesz udowodnić, że sama się wyleczysz, boi wystarczy kilka mądrych książek, może trochę liznąć to, co na forum
ale forum to nie terapia, a my nie terapeutki to tak jak lizać cukierek przez szybę monitora...
większość z nas to były kiedyś takie zosie -samosie, ale tak to można w nieskończoność, a życie ucieka...
I jest jeszcze taka wielce się sprawdzająca prawda; "DAJ PRZYKŁAD a nie wykład. "
czasem się właśnie zdarza, że jak zona zaczyna coś ze sobą robić to mąż zaskakuje... ale rzadko się to zdarza, jeszcze rzadziej, ze oni razem w błogiej idylli w sielankowych nastrojach spędzają resztę życia. Czasem trzeba niesamowitych pokładów miłości czy ciężkiego współuzależnienia, by jeszcze mogło zaistnieć wtedy jakieś MY.Maciejka - Czw 27 Mar, 2014 16:40 Mam kaca to na terapii do przerobienia a ja nie jestem terapeutą a ty nie odpowiedziałaś na te pytania. Czy dalej chcesz tak życ , jakie masz z tego korzyści a jakie szkody?Słowem co ci dają takie zachowania?iganka - Czw 27 Mar, 2014 16:41 Najgorsze, że terapeutka zawsze mu mówiła, że jak przychodzi ten czas to ma zawsze do mnie się zwrócić. Nigdy tego nie chciał robić. Do niej nieraz dzwonił, czasem na jakąś linię.
Mnie też mówiła, że jak zaobserwuje, że zaczyna się miotać.. szukać czegoś np. podchodzić do lodówki, po raz kolejny itd.... to jest ten moment, kiedy trzeba być przy nim.pietruszka - Czw 27 Mar, 2014 16:48
iganka napisał/a:
Mnie też mówiła, że jak zaobserwuje, że zaczyna się miotać.. szukać czegoś np. podchodzić do lodówki, po raz kolejny itd.... to jest ten moment, kiedy trzeba być przy nim.
no ciekawa metoda na gloda Bach! we wspoluzależnioną. A nas uczono odwrotnie... zająć się sobą.... BARBARA - Czw 27 Mar, 2014 16:50
iganka napisał/a:
Najgorsze, że terapeutka zawsze mu mówiła, że jak przychodzi ten czas to ma zawsze do mnie się zwrócić. Nigdy tego nie chciał robić. Do niej nieraz dzwonił, czasem na jakąś linię.
Mnie też mówiła, że jak zaobserwuje, że zaczyna się miotać.. szukać czegoś np. podchodzić do lodówki, po raz kolejny itd.... to jest ten moment, kiedy trzeba być przy nim.
Od kilku lat jestem w kontakcie z terapeutką i nigdy czegoś takiego nie słyszałam.
To on jest na głodzie czy ty ? Maciejka - Czw 27 Mar, 2014 16:50 A co tam jak szalec to szaleć....Iganka jaki masz wpływ na postępowanie, uczucia czy myślenie innych ludzi? Na co ty masz wpływ ogólnie?olga - Czw 27 Mar, 2014 16:59
iganka napisał/a:
szukać czegoś np. podchodzić do lodówki, po raz kolejny itd.... to jest ten moment, kiedy trzeba być przy nim.
dziwne te metody bardzo nie wiem co to za szkola
ale w sumie sie nie dziwie terapeutce...........on do lodowki, Ty zaraz przy nim, on po zimnego browara siega a Ty juz gotowa, cap za butelke i trzezwosc uratowana pietruszka - Czw 27 Mar, 2014 17:07
olga napisał/a:
on po zimnego browara siega
e... to on jeszcze nie taki w pełni alkoholik.... mój już nie chłodził piwa... zwykle nie zdążył...
olga napisał/a:
Ty juz gotowa, cap za butelk
tego tez bym nie zdązyła iganka - Czw 27 Mar, 2014 17:07
perełka napisał/a:
A co tam jak szalec to szaleć....Iganka jaki masz wpływ na postępowanie, uczucia czy myślenie innych ludzi? Na co ty masz wpływ ogólnie?
Z obserwacji wynika, że mam spory wpływ na motywowanie. Jak pisałam dzięki mnie skończył jedne studia, drugie, teraz pewnie trzecie. Wpływ na jego ambicje - zaczął po kolei awansować. To dzięki mnie dowiedział się, że ma ku zarządzaniu predyspozycje. To, że jest ten dom - to też dzięki mnie. Nawet ogród pokochał jak ja... To, że jest chory też odkrył dzięki mnie i od dawna jest tego świadom...
Zauważyłam także od bardzo dawna, że ludzie lubią mnie naśladować. Miałam kilka naśladowczyń w moim życiu - zarówno stylu, jak i wyglądu. Pamiętam, jak poprosiłam matkę aby podcięła mi włosy - jak w gazecie. Ona nawycinała mi coś strasznego na tej głowie. Kolejnego dnia, naśladowczyni też tak zrobiła...
Aktualnie sąsiedzi naśladują mój ogród. Jak coś posadzę, wybuduje próbują posadzić coś podobnego, lub wybudować to samo... podobnie z domem - nawet u tego samego architekta. Dodam, że sąsiedzi są wykształconymi ludźmi...
Z jakichś powodów zawsze znajduje się ktoś, kto mnie naśladuje, czego akurat nigdy nie lubiłam.OSSA - Czw 27 Mar, 2014 17:08
iganka napisał/a:
Mnie też mówiła, że jak zaobserwuje, że zaczyna się miotać.. szukać czegoś np. podchodzić do lodówki, po raz kolejny itd.... to jest ten moment, kiedy trzeba być przy nim.
Iganka *** co on dziecko, że musisz go pilnować by sobie gorącej herbaty na głowę nie wylał i nie poparzył się. Proponuje zmienić terapeutę , ty masz zająć się sobą, swoimi sprawami inaczej staniesz się jego zakładniczką. Piernie nie tak i będziesz się bała wyjść z domu, bo gdzieś ma ukrytą flaszkę i będzie miał pretekst by się napić.
Mówię to przez pryzmat swojego doświadczenia i nie tylko z menem. Mam przyjaciółkę, która ma dzieci w Waszym wieku. Nie umówi się normalnie za tydzień o ...., tylko odezwę się , dam znać, nasze spotkanie, zależy czy jej mąż jest trzeźwy. Jak jest to siedzi i go pilnuje, jak X jest w ciągu to najlepiej bym była pod telefonem 24h. Z czasem czułam się jak na ostrym dyżurze sms za 15 minut bądź ......a jak gnałam na drugi koniec osiedla niczym straż do pożaru.
Ktoś na tym forum powiedział musisz wyprostować celownik, podpisuje się pod tym stwierdzeniem, jeśli nie, z jednego toksycznego związku szybko wpakujesz się w kolejny, facet, przyjaciółka, rodzina .......................
Ty masz zacząć chodzić na terapię by zmienić siebie, pracować nad sobą jak on przy okazji zacznie się leczyć to dobrze, jeśli nie to nie twoja winna.iganka - Czw 27 Mar, 2014 17:09
olga napisał/a:
iganka napisał/a:
szukać czegoś np. podchodzić do lodówki, po raz kolejny itd.... to jest ten moment, kiedy trzeba być przy nim.
dziwne te metody bardzo nie wiem co to za szkola
ale w sumie sie nie dziwie terapeutce...........on do lodowki, Ty zaraz przy nim, on po zimnego browara siega a Ty juz gotowa, cap za butelke i trzezwosc uratowana
Nie, nie... to nie o to chodzi... w lodówce nigdy nie było browara żadnego. Chodzi o sam stan miotania się po domu... jest to objaw niby jego walki z sobą...pietruszka - Czw 27 Mar, 2014 17:10 A alkoholika tez sobie jakas naśladowczyni znalazla?
A katar tez mu wybijesz z głowy? no to co tam ten tam... alkoholizm przy takim katarze...
Nobla dać koleżanceMaciejka - Czw 27 Mar, 2014 17:10 O matko i córko pop swoje ksiadz swoje, normalnie ręce i cycki opadaja . Iganka to ty jesteś kimś w rodzaju Boga potrafisz wpływac na innych a skoro tak to spraw o wszechmocna by maż przestal pić a rodzinka zostawiła cię w spokoju.pietruszka - Czw 27 Mar, 2014 17:17 No dobra Iganka, my tu sobie pożartowałyśmy, ale ja się tylko Ciebie zapytam, czy Ty chcesz jakiejś zmiany w Swoim życiu, czy szukasz metody, jak sprawić, by było jak jest, tylko on nie pil? Bo jeśli to drugie... hmmm.... nie poznałam żadnej kobitki, której się udało męża wyleczyć, zabić to i owszem, niestety, pochować też, wyrzucić z domu, wpakować do więzienia za znęcanie, ale nie znam takiej, co męża wyleczyła OSSA - Czw 27 Mar, 2014 17:18
perełka napisał/a:
O matko i córko pop swoje ksiadz swoje, normalnie ręce i cycki opadaja . Iganka to ty jesteś kimś w rodzaju Boga potrafisz wpływac na innych a skoro tak to spraw o wszechmocna by maż przestal pić a rodzinka zostawiła cię w spokoju.
Perełka trafniej tego nie można było ująć. iganka - Czw 27 Mar, 2014 17:21
pietruszka napisał/a:
A alkoholika tez sobie jakas naśladowczyni znalazla?
A katar tez mu wybijesz z głowy? no to co tam ten tam... alkoholizm przy takim katarze...
Nobla dać koleżance
Ale miałam napisać na co miałam wpływ, to napisałam... Nie rozumiem reakcji trochę... Dotąd myślałam, że na tym polega małżeństwo, aby się motywować, wspierać i sobie pomagać, aby starać się iść naprzód choćby małymi krokami.
To miałam go mieć w du*** od początku? Ja mu niczego nie nakazywałam - nie mówiłam, że ma zrobić tak i tak - nawet bym tak nie potrafiła. To jego uczucia, myśli skierowały się na taki, a nie inny tor myślenia przez przebywanie ze mną.
A naśladowczynie potwierdzają, że miałam wpływ na inne osoby, nawet jeśli mi to przeszkadza.olga - Czw 27 Mar, 2014 17:24
Cytat:
Dotąd myślałam, że na tym polega małżeństwo, aby się motywować, wspierać i sobie pomagać, aby starać się iść naprzód choćby małymi krokami.
noooo, zdrowe malzenstwo a nie takie z problemem alkoholowym
teraz to on moze isc naprzod w uzaleznieniu
a propos..........Ty wiesz, ze alkoholizm to choroba postepujaca?iganka - Czw 27 Mar, 2014 17:24
perełka napisał/a:
A co tam jak szalec to szaleć....Iganka jaki masz wpływ na postępowanie, uczucia czy myślenie innych ludzi? Na co ty masz wpływ ogólnie?
To wg Was jak powinna lepsza ja odpowiedzieć na to pytanie? Skoro piszę bez sensu...? Jak Wy możecie na to pytanie odpowiedzieć?Maciejka - Czw 27 Mar, 2014 17:25 Skoro masz wpływ to spraw by mąz przestał pic i rodzinka dała ci żyć spokojnie.iganka - Czw 27 Mar, 2014 17:25
olga napisał/a:
Cytat:
Dotąd myślałam, że na tym polega małżeństwo, aby się motywować, wspierać i sobie pomagać, aby starać się iść naprzód choćby małymi krokami.
noooo, zdrowe malzenstwo a nie takie z problemem alkoholowym
teraz to on moze isc naprzod w uzaleznieniu
a propos..........Ty wiesz, ze alkoholizm to choroba postepujaca?
Oczywiście, że wiem. Inaczej robiłabym jak bratowa, jak jej wypije i się rzuca, to daje mu szklanę.. on odpływa i uważa, że po problemie.olga - Czw 27 Mar, 2014 17:26
iganka napisał/a:
Jak Wy możecie na to pytanie odpowiedzieć?
jaki masz wplyw na siebie, na swoje zycie, na podejmowane przez siebie decyzje ale tylko takie zwiazane tylko i wylacznie ze swoim zyciem?BARBARA - Czw 27 Mar, 2014 17:27
iganka napisał/a:
To jego uczucia, myśli skierowały się na taki, a nie inny tor myślenia przez przebywanie ze mną.
No jeszcze powiedz że przez ciebie pije pietruszka - Czw 27 Mar, 2014 17:33
iganka napisał/a:
że na tym polega małżeństwo
ale nie motywowanie do odstawienia alkoholu, a tym bardziej motywowanie SIEBIE do jakiejkolwiek zmiany. Czemu ja mam wrażenie, że ty wszelkim sposobem chcesz uciec od samej siebie? Oczywiście, masz wspaniały potencjał, jesteś kreatywna, młoda, masz cenione na rynku pracy umiejętności (graficy zawsze w cenie), masz gust, talent i reke do projektowania wnętrz i do ogrodu, ale... alkoholizm Twojego męża i toksyczność jego rodziny ciebie niszczy, odbiera Ci energię. Chcesz dalej takiego życia? Na prawdę nie masz innych aspiracji, jak zamieniać się w wyschnięty kokon po własnej osobowości? Bo może jednak, po dłuższym zastanowieniu, to może jednak chcesz tej złotej klatki, domu z pięknymi wnętrzami i ogrodu, którego zazdroszczą sąsiedzi. Masz prawo do swoich wyborów.
Teraz odpoczniesz kilka dni u rodziców, mężulek skruszony na kilka tygodni zamgli ci oczy wymuszoną abstynencją... i tak sobie będzie idylla trwać
aż do kolejnego razu, jak wpadnie w kolejny ciąg, teść przyłoży, tym razem miedzy oczy, teściowa po raz kolejny palnie ci kazanie, jakie to nieszczęście w Twojej postaci dotknęło jej synusia, a Ty w złości znów go kopniesz, tym razem mocniej.
Ale może będzie sielanka, on przestanie pić, kupi bransoletkę z brylantów (bo jak nie pije, to ma) i będzie raj, cud, miód i orzeszki... i jeszcze będzie Cię całował po rekach, ze tylko dzięki Tobie... iganka - Czw 27 Mar, 2014 17:35
perełka napisał/a:
Skoro masz wpływ to spraw by mąz przestał pic i rodzinka dała ci żyć spokojnie.
Mam wpływ na to, na co mam. Trudno mieć wpływ na coś, co wymknęło się spod kontroli. Rodzinka to już w ogóle. To oni chcą mieć wpływ na mnie. Po to ze mną rozmawiają...
Jak pisałam, teściowa chciała nawet mieć wpływ na wygląd mojego domu. Oczywiście teraz to nie prawda, jak z całą resztą... ale nawet stwierdziła, że obrazów nie wolno mi tyle wieszać, bo to nie galeria jest.... Antyków ona nie lubi... podłogi też nie takie... a po co tyle szyb... itd. Towarzyszyły temu wielogodzinne rozmowy..
Ba... nawet chciała mieć wpływ na mój wygląd... np. kapelusz - a po co? nie potrzeba w kapeluszu.. itd. Aaaa męża chętnie ubierałaby do dzisiaj. Hehe... miał eleganckie koszule, najczęściej firmowe.. to dała mu koszulę na gwiazdkę i z tekstem do mnie, bo wiesz on teraz musi się lepiej ubierać. (sugerowała, że te które ma widocznie są kiepskie). Dodam, że koszula była w wielką kratę. Raz ją do niej założył, a jego brat w ogóle swojej, bo obu kupiła takie same... po tym chyba wyciągnęła odrobinę wniosków...iganka - Czw 27 Mar, 2014 17:41 "Teraz odpoczniesz kilka dni u rodziców, mężulek skruszony na kilka tygodni zamgli ci oczy wymuszoną abstynencją... i tak sobie będzie idylla trwać
aż do kolejnego razu, jak wpadnie w kolejny ciąg, teść przyłoży, tym razem miedzy oczy, teściowa po raz kolejny palnie ci kazanie, jakie to nieszczęście w Twojej postaci dotknęło jej synusia, a Ty w złości znów go kopniesz, tym razem mocniej."
Tego się obawiam.
Przynajmniej już nie muszę na obowiązkowe święta jeździć, choć mąż na gwiazdkę robił wszystko aby mnie z nimi pogodzić. Nie dałam się, bo jak miałabym gaworzyć i mówić dalej mamo, tato... po tym co się stało... Nie stać mnie na takie wybaczenie.olga - Czw 27 Mar, 2014 17:43 mam wrazenie, ze dla Ciebie liczy sie tylko "miec", "byc" nie ma znaczenia...........Maciejka - Czw 27 Mar, 2014 17:50 A to co mas zi masz na to wpływ to co konkretnie oprócz motywowania męża i wzbudzania nasladowania innych a raczej inspirowania innych?iganka - Czw 27 Mar, 2014 17:50
olga napisał/a:
mam wrazenie, ze dla Ciebie liczy sie tylko "miec", "byc" nie ma znaczenia...........
Dla mnie wszystko jest ważne. Samo być, też w rozliczeniu ostatecznym jest nic nie warte... jeśli nie jest się osobą publiczną, to życie jako takie w rozliczeniu pokoleniowym jest bez wartości. Szczególnie gdy nie ma się dzieci...olga - Czw 27 Mar, 2014 17:52 a godnosc? honor? wewnetrzna rownowaga?Maciejka - Czw 27 Mar, 2014 17:54 Godnośc i honor poszly do nieba i drabine ze sobą zabrały jak mawial mój sp. mąz - alkoolikolga - Czw 27 Mar, 2014 17:57
perełka napisał/a:
Godnośc i honor poszly do nieba i drabine ze sobą zabrały
pietruszka - Czw 27 Mar, 2014 17:59
iganka napisał/a:
co wymknęło się spod kontroli
a mogłaś mieć alkoholizm pod kontrolą? złudzenie...
A co do miania, albo nie-miania tego wpływu na Innych, ich zachowania,
Jeżeli kogoś motywujesz, zmuszasz, prosisz, błagasz, wymuszasz za pomocą manipulacji - to wcale nie oznacza, że masz na niego wpływ. To od decyzji tej osoby JEJ decyzji zależy, czy twoje oczekiwania zostaną spełnione.
Ot choćby decyzja co do wybory formy leczenia przez Twojego męża. To ON podjął decyzję, że jednak zgłosi się do terapeutki/da się zaprowadzić/zrobi to dla świętego spokoju* (niepotrzebne skreślić) ON podjął decyzję, ze uległ presji ze strony teściów i nie pójdzie na AA/ terapię z NFZ. To były JEGO decyzje. Jakby się zaparł... to byś go tam czwórką koni nie zaciągnęła. To, ze ktoś zrobił coś pod Twoim wpływem, nie oznacza jednocześnie, ze masz na to wpływ. Wpływ masz jedynie w pełni na siebie i na swoje decyzje.
W przypadku współuzależnienia - poczucie nadwładzy prowadzi wcześniej czy później na manowce, ale na pewno nie leczy z alkoholizmu. Gorzej - szkodzi obu stronom. co z tego, ze czasem moje próby szantażu, wyrzucania Pietrucha z domu przynosiły częściowy skutek w postaci skruszenia, obietnic poprawy i chwilowej abstynencji, jak to w rzeczywistości były wymuszone decyzje, a nie jego własna autonomiczna decyzja o zmianie? Tylko przedłużało to agonię naszego związku i prowadziło donikąd. i jeszcze dawało mi złudne poczucie "posiadania wpływu".A guzik z pętelką! Gdy sam podjął decyzję to była jego decyzja i SAM już dbał o swoją trzeźwość i abstynencję. A ja miałam czas - zadbać o siebie iganka - Czw 27 Mar, 2014 17:59
olga napisał/a:
a godnosc? honor?
Trudno mówić o godności, czy honorze gdy się nie ma. Dużo łatwiej być honorowym, czy mieć godność gdy się ma.
Gdy nie masz, nie możesz unieść się honorem bo musisz poprosić kogoś o pomoc. Trudno także mówić o szacunku społecznym w przypadku grania Don Kichota...BARBARA - Czw 27 Mar, 2014 17:59
iganka napisał/a:
jeśli nie jest się osobą publiczną, to życie jako takie w rozliczeniu pokoleniowym jest bez wartości. Szczególnie gdy nie ma się dzieci...
Możesz jaśniej ? co znaczy, jak ty to rozumiesz ?olga - Czw 27 Mar, 2014 18:06
iganka napisał/a:
Trudno mówić o godności, czy honorze gdy się nie ma. Dużo łatwiej być honorowym, czy mieć godność gdy się ma.
Gdy nie masz, nie możesz unieść się honorem bo musisz poprosić kogoś o pomoc. Trudno także mówić o szacunku społecznym w przypadku grania Don Kichota...
no teraz to ja Ciebie nie rozumiemiganka - Czw 27 Mar, 2014 18:06
BARBARA napisał/a:
iganka napisał/a:
jeśli nie jest się osobą publiczną, to życie jako takie w rozliczeniu pokoleniowym jest bez wartości. Szczególnie gdy nie ma się dzieci...
Możesz jaśniej ? co znaczy, jak ty to rozumiesz ?
Rozumiem to tak, że np. autor - nawet jeśli nie ma nic... zostawia po sobie myśli swoje - które żyją dalej. Aktor zostaje we wspomnieniach wielu.. zostają po nim filmy... Gdy jeszcze są ewentualnie dzieci, to coś także w nich zostaje...
Gdy jesteś sama, bez niczego... to Twoja godność, czy honor.. jest bez wartości większej. Kończy się razem z Tobą. Społeczeństwo tego nie dostrzeże, bowiem szacunek i tak mają większy do tych co mają. Tych co coś zbudowali...
Dlatego tak kocham antyki, bo w nich są dusze ...olga - Czw 27 Mar, 2014 18:08 dziwnie Ty to pojmujesz...iganka - Czw 27 Mar, 2014 18:12 Możliwe, że dziwnie ale dla mnie honor kosztuje bardzo dużo, w stosunku do tego co Ci zostaje. Np. uniesiesz się honorem i nie przyjmiesz pomocy. Tylko Ty na tym stracisz, bo nikt tego nawet nie będzie pamiętał. Tylko Ty.. a cenę za to i tak tylko Ty poniesiesz..olga - Czw 27 Mar, 2014 18:14 kochanie chodzi mi o zycie z godnoscia poprzez szanowanie siebie samej, obrone wlasnych granic
proszenie o pomoc i przyjmowanie jej nie mam nic wspolnego z brakiem honoruWhiplash - Czw 27 Mar, 2014 18:19
iganka napisał/a:
Na AA nie pozwolą nigdy teściowie. Bo tej drogi już próbowałam...
Jak to TY próbowałaś? Widzisz co piszesz?
iganka napisał/a:
Żadnego leczenia zamkniętego, ani żadnego leczenia na NFZ, aby nie było kartoteki oraz przerw w pracy.
Znam ludzi, którzy żyją bez pracy, ale nie znam nikogo kto pracuje bez życia... jak myślisz, co ważniejsze?iganka - Czw 27 Mar, 2014 18:19 Posłużę się historią... Polska zawsze udaje honorową np. w czasie II wojny światowej honorowo walczyła... A w Czechach uznali, że lepiej darować sobie honor... i odpuścić... zajęli Pragę dość szybko...
Efekty: W Polsce nie ma praktycznie zabytków, wszystko zostało zniszczone, tyle ludzi zginęło, tyle ludzi cierpiało po wszelkich stratach i materialnych i ludzkich. Ile jeszcze potem musieli budować od zera. Tylko ten honor im został...
Kto był w Pradze ten wie o czym mówię. Nie stracili zabytków, nie stracili ludzi, a kolejne pokolenia zarabiają na turystyce i owych zabytkach itd.
Wobec tego, gdzieś mam taki honor. Tym bardziej, że nawet w niemieckich podręcznikach itd. i tak piszą jak im pasuje...Maciejka - Czw 27 Mar, 2014 18:21 Ratunku Iganka bawi się w historię to skoro tak to ja iganka - Czw 27 Mar, 2014 18:26
Whiplash napisał/a:
iganka napisał/a:
Na AA nie pozwolą nigdy teściowie. Bo tej drogi już próbowałam...
Jak to TY próbowałaś? Widzisz co piszesz
Tak uważam, że i moim obowiązkiem jest szukać rozwiązań dla naszej przyszłości. Alkoholizm to dla mnie forma choroby psychicznej. Też nie można chorego psychicznie zostawić samemu sobie. Trzeba mu pomóc dostrzec, że jest chory, wskazać możliwości... a nie patrzeć jak cierpi.
iganka napisał/a:
Żadnego leczenia zamkniętego, ani żadnego leczenia na NFZ, aby nie było kartoteki oraz przerw w pracy.
Znam ludzi, którzy żyją bez pracy, ale nie znam nikogo kto pracuje bez życia... jak myślisz, co ważniejsze?
Mnie tego akurat tłumaczyć nie trzeba... Choć faktem jest, że nie ma szans abym sama spłaciła kredyt. Więc jak nie będzie pracy, to też nie będzie nic. Aczkolwiek domyślam się, że można mieć i jedno i drugie... kwestia rozwiązań...iganka - Czw 27 Mar, 2014 18:27
perełka napisał/a:
Ratunku Iganka bawi się w historię to skoro tak to ja
Nie bawię się w historię, tylko historią. Pokazując, że honor potrafi być przereklamowany...vilemo - Czw 27 Mar, 2014 18:27 Iganka, ty nie jesteś cała Polska, ty jesteś pojedynczym istnieniem, które ma wybór bez takich strat wojennych.
Zobacz ilu tu jest ludzi , którzy przeszli terapię stawiając na pierwszym miejscu przede wszystkim swoje zdrowie, pozostałe rzeczy mając na uboczu.iganka - Czw 27 Mar, 2014 18:28 Heh... nawet kibole żyją honorem.. Bo to ich hasło przewodnie.Klara - Czw 27 Mar, 2014 18:30
iganka napisał/a:
nawet kibole żyją honorem.. Bo to ich hasło przewodnie
Przyznasz jednak, że pojęcie honoru u kiboli nie jest tożsame z Twoim pojęciem honoru?olga - Czw 27 Mar, 2014 18:33 gdzie Twoja godnosc jak tesciowa wchodzi Ci na glowe a tesc rzuca sie z piesciami? dlaczego pozwalasz zeby wchodzili do Twojego domu jak do siebie? dlaczego nianczysz alkoholika a nie troszczysz sie o siebie?
o taki honor i godnosc chodzi a nie o zniszczone zabytki w czasie II wojnyiganka - Czw 27 Mar, 2014 18:33
vilemo napisał/a:
Iganka, ty nie jesteś cała Polska, ty jesteś pojedynczym istnieniem, które ma wybór bez takich strat wojennych.
Zobacz ilu tu jest ludzi , którzy przeszli terapię stawiając na pierwszym miejscu przede wszystkim swoje zdrowie, pozostałe rzeczy mając na uboczu.
Zależy jak patrząc, bowiem też mam zacząć budowanie siebie zupełnie od początku. Dla mnie to bardzo porównywalne. Zostając będę cierpieć, ale odchodząc też będę pewnie latami cierpieć... sami mówicie, że potrzeba lat. Także bez gwarancji, że moje życie się odmieni. DDA z tego co czytałam i tak często podświadomie wybierają dalej takie osoby nawet po terapii, bo szukają ludzi, którym będą potrzebni. Być sama do końca życia, to po co w ogóle?BARBARA - Czw 27 Mar, 2014 18:34
Cytat:
Gdy jesteś sama, bez niczego... to Twoja godność, czy honor.. jest bez wartości większej. Kończy się razem z Tobą. Społeczeństwo tego nie dostrzeże, bowiem szacunek i tak mają większy do tych co mają. Tych co coś zbudowali...
Dlatego tak kocham antyki, bo w nich są dusze ...
_________________
Wiesz co , jeszcze nie jestem sama, nie mam nic swojego , nie mam wykrztałcenia, teraz nawet nie mam pracy, mam tylko troje dzieci ale nigdy nie powiedziałabym o sobie że moja godnośc i honor są bez wartości.olga - Czw 27 Mar, 2014 18:36
iganka napisał/a:
Zostając będę cierpieć, ale odchodząc też będę pewnie latami cierpieć... sami mówicie, że potrzeba lat. T
odeszlam a wlasciwie jego wystawilam ze szczoteczka do zebow i skarpetkami, wyjechalam za granice, pracuje, ucze sie jezyka i mam sie bardzo dobrzeOSSA - Czw 27 Mar, 2014 18:37
iganka napisał/a:
Kto był w Pradze ten wie o czym mówię. Nie stracili zabytków, nie stracili ludzi, a kolejne pokolenia zarabiają na turystyce i owych zabytkach itd.
Byłam w Pradze wiele razy, uważam,że to cudowne miejsce do zwiedzania, ale nie mogłabym tam żyć.
Możesz mieć cudowny dom, podłogi z egzotycznego drzewa i dzieła sztuki na ścianach, ale bez porozumienia z partnerem to wszystko to tylko półśrodki. Nie zaprosisz gości na niedzielny obiad kiedy będzie nachlany, bo albo narobi dymu i będzie ci wstyd. Przecież ty masz tą magiczną moc "motywowania" wiesz mi wykształcony facet, na kierowniczym stanowisku nachlany tak samo śmierdzi jak kloszard. Wiem to z własnego doświadczenia, mój facet też jest wykształcony, dobrze zarabia dwa trzy razy tyle co ja, ale alkoholizm jest chorobą postępującą, kiedyś będąc w ciągu wpuścił "kolegów" po moim powrocie z pracy zastałam puste mieszkanie, wszystko co miało jakąś wartość zmieniło właściciela. ON nie pamiętał z kim pił lub nie chciał powiedzieć. Zostałam w tym co miałam na sobie, nie pomogły alarmy, kraty i drzwi antywłamaniowe, skoro gospodarz sam wpuścił złodziei do domu.vilemo - Czw 27 Mar, 2014 18:37 Poczytaj sobie mój wątek, też tak myślałam, upierałam się, spierałam z innymi na mój temat, wszystko wiedziałam lepiej i gdzie jestem? - tutaj.Klara - Czw 27 Mar, 2014 18:37
iganka napisał/a:
Być sama do końca życia, to po co w ogóle?
Im dłużej będziesz żyła z czynnym alkoholikiem, tym bardziej będziesz sama.
Wiem co mówię.iganka - Czw 27 Mar, 2014 18:40
olga napisał/a:
gdzie Twoja godnosc jak tesciowa wchodzi Ci na glowe a tesc rzuca sie z piesciami? dlaczego pozwalasz zeby wchodzili do Twojego domu jak do siebie? dlaczego nianczysz alkoholika a nie troszczysz sie o siebie?
o taki honor i godnosc chodzi a nie o zniszczone zabytki w czasie II wojny
Wchodzą, bo mąż ich wpuszcza. Tego zabronić mu nie mogę... Sama już nie wpuszczam...
Niańczę? Nigdy go nie zbieram, nie przebieram.. gdy policja przywozi nie odbieram... nie dostaje żadnego jedzenia ode mnie wtedy.. A gdy jest dobrze, to jest ....on jest podobny w stosunku do mnie. Coś wymyślę on to wykona, coś chce jedzie ze mną to kupić, mamy jeden samochód to codziennie odbierał mnie z pracy. Nawet jak trzeba było do pracy podjechać odebrać płyty ze zdjęciami, to jechał..Whiplash - Czw 27 Mar, 2014 18:40
iganka napisał/a:
Też nie można chorego psychicznie zostawić samemu sobie
Można... Trzeba nawetolga - Czw 27 Mar, 2014 18:40
BARBARA napisał/a:
Wiesz co , jeszcze nie jestem sama, nie mam nic swojego , nie mam wykrztałcenia, teraz nawet nie mam pracy, mam tylko troje dzieci ale nigdy nie powiedziałabym o sobie że moja godnośc i honor są bez wartości.
bo godnosc ma sie w sobie, bez wzgledu na stan posiadania i wyksztalcenie, nikt jej nam nie zabierze jesli na to nie pozwolimywampirkowa - Czw 27 Mar, 2014 18:42 Ja poszłam na terapię by uleczyc swego ojca , po długim czasie zatrybiłam że to mnie jest potrzebna,
no cóż,
rodzice nie pozwolą na terpię nie pozwolą na AA kurde szokkkkk
sorki a pozwolają mu zrobić siusiu i kupkę, a na co wam pozwalali, bo mam wrażenie, ze kurcze nawet niemiaszkając z teściami to tak jakbys z nimi mieszkaął.
To, że cały czas mówisz o tym samym o tym swoim chłopie teściach, i tecetera jest jednym z objawów wspóluzaleźnienia, to chyab jest dla ciebie obsesja.
daj mu w końcu sięgnąć dna niech poczuje że moze być sam,
wiem odpiszesz mi że on nigdy tego dna nie osiągnie bo teściowie, bo brat,
ty sie zajmij sobą, a on sobą,olga - Czw 27 Mar, 2014 18:43
iganka napisał/a:
Coś wymyślę on to wykona, coś chce jedzie ze mną to kupić, mamy jeden samochód to codziennie odbierał mnie z pracy.
bo na poczuciu winy jedzie
moj eks na kolanach myl podloge, wracalam z pracy, siadalam przed lapkiem, radzilam sie na forum jak go sie pozbac a on w tym czasie obiad mi podawaliganka - Czw 27 Mar, 2014 18:44 Możesz mieć cudowny dom, podłogi z egzotycznego drzewa i dzieła sztuki na ścianach, ale bez porozumienia z partnerem to wszystko to tylko półśrodki. Nie zaprosisz gości na niedzielny obiad kiedy będzie nachlany, bo albo narobi dymu i będzie ci wstyd. Przecież ty masz tą magiczną moc "motywowania" wiesz mi wykształcony facet, na kierowniczym stanowisku nachlany tak samo śmierdzi jak kloszard. Wiem to z własnego doświadczenia, mój facet też jest wykształcony, dobrze zarabia dwa trzy razy tyle co ja, ale alkoholizm jest chorobą postępującą, kiedyś będąc w ciągu wpuścił "kolegów" po moim powrocie z pracy zastałam puste mieszkanie, wszystko co miało jakąś wartość zmieniło właściciela. ON nie pamiętał z kim pił lub nie chciał powiedzieć. Zostałam w tym co miałam na sobie, nie pomogły alarmy, kraty i drzwi antywłamaniowe, skoro gospodarz sam wpuścił złodziei do domu.[/quote]
I w tym sęk.Maciejka - Czw 27 Mar, 2014 18:44 Kruca morda Wampirku jak tu zajc sie soba jak ma się wszechocny wpływ na innych...Maciejka - Czw 27 Mar, 2014 18:47 A jest takie proste rozwiazanie wywalic właściciela za drzwi i zamki zmienić.iganka - Czw 27 Mar, 2014 18:50
olga napisał/a:
iganka napisał/a:
Coś wymyślę on to wykona, coś chce jedzie ze mną to kupić, mamy jeden samochód to codziennie odbierał mnie z pracy.
bo na poczuciu winy jedzie
moj eks na kolanach myl podloge, wracalam z pracy, siadalam przed lapkiem, radzilam sie na forum jak go sie pozbac a on w tym czasie obiad mi podawal
Nawet jeśli, to tylko pokazuje że jest to choroba, a człowiek gdzieś tam jeszcze jest. Trzeba do jakiegoś momentu walczyć. Bo jakby tak reagować na wszystkie choroby np. raka? Wychodząc z założenia, że skoro ma raka złośliwego to i tak skona, to szkoda mojego życia przy nim? Bo co mi po małżonku, który leży tylko? Zająć się swoim życiem? O nim zapomnieć??wampirkowa - Czw 27 Mar, 2014 18:51 no mozna w złotej klamce umrzeć ze samotności i zgryzot.
ja jakoś nie mam wpływu na innych., kurcze chciałabym mieć wpływ na siebie he he.margo - Czw 27 Mar, 2014 18:51 Nie mam godnosci i honoru, bo nie mam kasy. Trudno, musze sie z tym pogodzic a zawsze myslalam, ze godnosc to moja najcenniejsza rzecz, ktora musze chronic...
No nie wazne. Mi sie ciezko zdaje, ze Tobie iganko ktos mocno w glowie namieszal... i musze Cie zmartwic, ale ta "terapeutka" Twojego meza chyba jednak nia nie jest... dziewczyno, przejrzyj na oczy i ratuj siebie! Stapasz po cienkim lodzie....BARBARA - Czw 27 Mar, 2014 18:51 Olga
na kacu zrobił wszystko, nawec z mamusią co to ważniejsza ode mnie sie o mnie pokłóciłiganka - Czw 27 Mar, 2014 18:52 Alkoholizm ma wiele wspólnego z innymi chorobami psychicznymi. Nie wiem, czy to takie moralne od razu zostawiać takie osoby. To trudny temat...iganka - Czw 27 Mar, 2014 18:53
wampirkowa napisał/a:
no mozna w złotej klamce umrzeć ze samotności i zgryzot.
ja jakoś nie mam wpływu na innych., kurcze chciałabym mieć wpływ na siebie he he.
Na siebie chyba najtrudniej nie kryje... ale sądzę, że każdy tak ma..BARBARA - Czw 27 Mar, 2014 18:55
margo napisał/a:
Tobie iganko ktos mocno w glowie namieszal... i
Jak mawia mój mąż pranie mózgu, tobie Iganko to chyba mąż i teście, a ja myslałam że moja teściowa to ta najgorsza Maciejka - Czw 27 Mar, 2014 18:55
iganka napisał/a:
Alkoholizm ma wiele wspólnego z innymi chorobami psychicznymi. Nie wiem, czy to takie moralne od razu zostawiać takie osoby. To trudny temat...
Moralne to być męczennicą , przykładną żoną co dźwiga swój krzyż i cierpiętnicą aż po grób....iganka - Czw 27 Mar, 2014 18:56
BARBARA napisał/a:
Olga
na kacu zrobił wszystko, nawec z mamusią co to ważniejsza ode mnie sie o mnie pokłócił
Mam wrażenie, że właśnie wielu synków mamusi ma problem z alkoholem. Takie mamusie kwoki wychowują na alkoholików właśnie..iganka - Czw 27 Mar, 2014 18:57
perełka napisał/a:
iganka napisał/a:
Alkoholizm ma wiele wspólnego z innymi chorobami psychicznymi. Nie wiem, czy to takie moralne od razu zostawiać takie osoby. To trudny temat...
Moralne to być męczennicą , przykładną żoną co dźwiga swój krzyż i cierpiętnicą aż po grób....
Wg kościoła na pewno... Cierpienie uszlachetnia vilemo - Czw 27 Mar, 2014 18:57 Iganko, nie o to chodzi.
Ja też mojego jakoś zostawić nie chce, bo go kocham, ale trzeba zacząć stosować "twardą miłość".
Ale musisz stawiać warunki, i jeśli on będzie chciał wyzdrowieć to się dostosuje.
Gdybyś chciała podać na priv maila, podesłałabym ci trochę literatury, co nieco byś się dowiedziała na ten temat.iganka - Czw 27 Mar, 2014 18:58
vilemo napisał/a:
Iganko, nie o to chodzi.
Ja też mojego jakoś zostawić nie chce, bo go kocham, ale trzeba zacząć stosować "twardą miłość".
Ale musisz stawiać warunki, i jeśli on będzie chciał wyzdrowieć to się dostosuje.
Gdybyś chciała podać na priv maila, podesłałabym ci trochę literatury, co nieco byś się dowiedziała na ten temat.
To brzmi sensowniej... ok napiszę...wampirkowa - Czw 27 Mar, 2014 18:58 ja też nie mam godności i honoru, nie mam pieniędzy, mam dom do remontu, jestem sama chora, kurcze
no to klops jak diabli
jak uważasz Iganko że musisz wszystko mieć mimow wszytko, to kurcze jakoś ktos tu powiedział chyba jeszcze niedostałaś dośc w kość.
Znam osobę która spłacała chłowa przez 10 lat, by mieć spokój by żyć godnie bez strachu, żeby mogła wyjśc do koleżanki, zeby moga zaprosić koleżankę do siebie, by mogła przyjśc z pracy i niebac się i nie czuć zapachu alkoholu.
można można, odrabiała pilnując chorych osób po pracy, ale chciała, poszła na terapię, chodziła na Alanon zrobiła grupe alanon w innym mieści eby pomagac innym kobietom/Maciejka - Czw 27 Mar, 2014 18:59
iganka napisał/a:
perełka napisał/a:
iganka napisał/a:
Alkoholizm ma wiele wspólnego z innymi chorobami psychicznymi. Nie wiem, czy to takie moralne od razu zostawiać takie osoby. To trudny temat...
Moralne to być męczennicą , przykładną żoną co dźwiga swój krzyż i cierpiętnicą aż po grób....
Wg kościoła na pewno... Cierpienie uszlachetnia
Skoro tak to czemu tak własnie postępujesz?Ilona - Czw 27 Mar, 2014 18:59
iganka napisał/a:
I w tym sęk.
A w sęku dziura.
Wyjrzyj troszkę przez nią
Iganko tak jak mocno Ci współczuję,tak już nie mogę Cię czytać.
Proszę,zaufaj,posłuchaj.
Boisz się zmian,jak diabeł święconej wody.
Napisałaś na forum pomocowym,w dziale dla współuzależnionych,po co ......?
Udowodnić,że Twoja sytuacja jest inna,nadzwyczajna.
Czytam tylko:tak,ale.....nie nie da się,nie pomoże.Prawisz jak ta Twoja teściowa,która wie wszystko lepiej.
Nie targuj się.Szkoda życia.Twojego życia.Klara - Czw 27 Mar, 2014 19:00
iganka napisał/a:
To brzmi sensowniej..
Sama literatura NIE ZASTĄPI TERAPII.
PRAWDZIWEJ terapii.wampirkowa - Czw 27 Mar, 2014 19:01 Wg kościoła na pewno... Cierpienie uszlachetnia [/quote]
echOSSA - Czw 27 Mar, 2014 19:02
iganka napisał/a:
Wychodząc z założenia, że skoro ma raka złośliwego to i tak skona, to szkoda mojego życia przy nim? Bo co mi po małżonku, który leży tylko? Zająć się swoim życiem? O nim zapomnieć??
Iganka nie porównuj nowotworu do alkoholizmu, choć obie choroby są śmiertelnie.
Alkoholizm to choroba emocji, manipulacji i zaprzeczeń, pomóc można nie pomagając, chory musi na sobie doświadczyć wszystkie konsekwencje swojego picia. Jeśli będziesz mu poduchę pod d*** podkładać będzie pił latami i nic z tym nie zrobi.
Poczytaj osoby z pięterka wyżej, kiedy naprawdę zaczęły trzeźwieć, bo żona odeszła, bo .........., osiągnęły dno. Pewnie gdyby tego nie zrobiła wielu z trzeźwiejących nie dożyło by do 40 -tki.iganka - Czw 27 Mar, 2014 19:03
perełka napisał/a:
iganka napisał/a:
perełka napisał/a:
iganka napisał/a:
Alkoholizm ma wiele wspólnego z innymi chorobami psychicznymi. Nie wiem, czy to takie moralne od razu zostawiać takie osoby. To trudny temat...
Moralne to być męczennicą , przykładną żoną co dźwiga swój krzyż i cierpiętnicą aż po grób....
Wg kościoła na pewno... Cierpienie uszlachetnia
Skoro tak to czemu tak własnie postępujesz?
Bo ja średnio religijna jestem. W Boga wierzę, w kościół nie bardzo....Maciejka - Czw 27 Mar, 2014 19:08
iganka napisał/a:
Bo ja średnio religijna jestem. W Boga wierzę, w kościół nie bardzo....
a rozumiem ....pi***olona siostra miłosierdzia wampirkowa - Czw 27 Mar, 2014 19:09 Ale ty przeciez przez wiele lat pomagałaś mu chlać, przez wiele lat.
nic nie zrobiłaś by sobie pomóc,
no nic, ja mam wiel zuszami , nie mam sił sie ruszyć z doomu,
i czasem się czuję jak uczniak na forum
ale Iganka ja od 2 dni słysze, ktos winny ktoś inny,
nie terapia bo coś tam nie alanon bo coś tam cały oś tam
dostałaś spis działań od A do Z, ja musiałam sama szukac pomocy sam szukac wsparcia bo nie miałam komputera, nie miałm nawet fonu komórkowego wtedy. nie miałam.iganka - Czw 27 Mar, 2014 19:10
OSSA napisał/a:
iganka napisał/a:
Wychodząc z założenia, że skoro ma raka złośliwego to i tak skona, to szkoda mojego życia przy nim? Bo co mi po małżonku, który leży tylko? Zająć się swoim życiem? O nim zapomnieć??
Iganka nie porównuj nowotworu do alkoholizmu, choć obie choroby są śmiertelnie.
Alkoholizm to choroba emocji, manipulacji i zaprzeczeń, pomóc można nie pomagając, chory musi na sobie doświadczyć wszystkie konsekwencje swojego picia. Jeśli będziesz mu poduchę pod d*** podkładać będzie pił latami i nic z tym nie zrobi.
Poczytaj osoby z pięterka wyżej, kiedy naprawdę zaczęły trzeźwieć, bo żona odeszła, bo .........., osiągnęły dno. Pewnie gdyby tego nie zrobiła wielu z trzeźwiejących nie dożyło by do 40 -tki.
Ja to wiem i nigdy jak pisałam wielokrotnie nic dla niego nie robiłam, gdy zachlał. Nawet gdy po chlaniu wstał i poszedł do kuchni coś zjeść, to mu wyrwałam jedzenie, mówiąc że dla kogoś takiego nie ma jedzenia w tym domu. Nigdy tym bardziej poduchy nie dostał. Jak uwalił się na kanapie, to go z niej zrzucałam... bo to nie dla niego miejsce... Wiem, że podsuwanie jest przyzwoleniem.
No ale jak ja nie, to mamusia przebierze, nakarmi (lepiej niż ja), bo ja zdrowe jedzenie preferuje, a mama smaczne.
Myślę, że gdyby była współpraca dawno musiałby sięgnąć dna i dawno by coś poważniej zaczął robić.vilemo - Czw 27 Mar, 2014 19:12
Klara napisał/a:
iganka napisał/a:
To brzmi sensowniej..
Sama literatura NIE ZASTĄPI TERAPII.
PRAWDZIWEJ terapii.
Ale może wreszcie otworzą jej się oczy szerzej OSSA - Czw 27 Mar, 2014 19:13
iganka napisał/a:
Coś wymyślę on to wykona, coś chce jedzie ze mną to kupić, mamy jeden samochód to codziennie odbierał mnie z pracy. Nawet jak trzeba było do pracy podjechać odebrać płyty ze zdjęciami, to jechał..
Iganka ty przypadkiem mojego mena nie opisujesz Poważnie miałam dokładnie tak samo, kiedyś dziecko było chore trzeba było pojechać do lekarza. On owszem pojedzie, przecież nie powie, że nie, musiałby się przyznać do
Byłam tak przejęta małym, chciałam jak najszybciej dotrzeć do szpitala. Wracając zauważyłam pod siedzeniem pustą butelkę. Cud, że nie przewiózł nas na drugi świat lub nie spowodował wypadku po pijaku.
Wiesz co kiedy men pił miałam najbardziej wysprzątaną piwnicę i w koszu żadnych śmieci, świeże pieczywo , cud miód i orzeszki, a prawda była taka, że to ja uważałam za poświęcenie i troskę o dom , ON jako świetną okazja do wyjścia i kupienia małej buteleczki.wampirkowa - Czw 27 Mar, 2014 19:13 ja poraz pierwszy poczułam sie jak wiele osób w stosunku do mnie, masakryczne uczucie, poraz pierwszy sie tak poczułam
sorki iganka
wypadam. mam dość,
Pozdrowionka Maria .iganka - Czw 27 Mar, 2014 19:17
vilemo napisał/a:
Klara napisał/a:
iganka napisał/a:
To brzmi sensowniej..
Sama literatura NIE ZASTĄPI TERAPII.
PRAWDZIWEJ terapii.
Ale może wreszcie otworzą jej się oczy szerzej
No tak, aby wiedzieć że trzeba się leczyć... trzeba wiedzieć, co i ile jest choroby...
Z pewnością każdy z Was musiał przez taki etap przebrnąć jak ja teraz. Inaczej by Was tutaj nie było, jakbyście od razu wiedzieli że terapia tylko, czy ucieczka. Nikt z Was nie byłby współuzależniony, gdybyście reagowały od razu... Pewnie też wam inni mówili, ale do tego trzeba dojrzeć.iganka - Czw 27 Mar, 2014 19:19
wampirkowa napisał/a:
ja poraz pierwszy poczułam sie jak wiele osób w stosunku do mnie, masakryczne uczucie, poraz pierwszy sie tak poczułam
sorki iganka
wypadam. mam dość,
Pozdrowionka Maria .
Zatem sama powinnaś wiedzieć, że to nie jest proste.. właśnie Ty powinnaś rozumieć to bardziej...iganka - Czw 27 Mar, 2014 19:22
wampirkowa napisał/a:
ja poraz pierwszy poczułam sie jak wiele osób w stosunku do mnie, masakryczne uczucie, poraz pierwszy sie tak poczułam
sorki iganka
wypadam. mam dość,
Pozdrowionka Maria .
Oczywiście rozumiem i dziękuje za to, że byłaś...pietruszka - Czw 27 Mar, 2014 19:23
iganka napisał/a:
mu wyrwałam jedzenie, mówiąc że dla kogoś takiego nie ma jedzenia w tym domu. Nigdy tym bardziej poduchy nie dostał. Jak uwalił się na kanapie, to go z niej zrzucałam... bo to nie dla niego miejsce... Wiem, że podsuwanie jest przyzwoleniem.
No ale jak ja nie, to mamusia przebierze, nakarmi (lepiej niż ja), bo ja zdrowe jedzenie preferuje, a mama smaczne.
Myślę, że gdyby była współpraca dawno musiałby sięgnąć dna i dawno by coś poważniej zaczął robić.
ładnie się z teściową podzieliłyście rolami:
ona ... to ta od rosołków, ty jesteś ta zła... jedna kij, druga marchewkę...
i tak brak efektów... wleczeniu alkoholizmu, ani kijem, ani marchewką,
uważaj, żebyś w amoku nie przysoliła czymś cięższym, niejedna współ siedzi w więzieniu za morderstwo w afekcie... i to są nieraz piękne, wykształcone, niegłupie dziewczyny, z ręką na sercu dziewczyny przyznajcie, czy któraś nie była blisko? Ja byłam... szczęściem, ze się opamiętałam w czas, bo blisko byłam nieszczęścia.
Iganko, ja już w Twoim temacie pasuję... co mogłam to przekazałam z mojego doświadczenia, Twoje życie, Twoje wybory... rozumiem, ze chciałabyś, żeby w Twoim przypadku ułożyło się jakoś inaczej, tak bardziej po twojej myśli, ale ta choroba nie słucha współuzależnionych, jest całkiem głucha... odbiera zdrowie, poczucie radości, godność, zwykle w końcu i odbierze nadzieję... majątki też i to całkiem niezłe...
Może to po prostu jeszcze nie Twój czas? Może Twój czas nigdy nie nadejdzie... iganka - Czw 27 Mar, 2014 19:25 Gdyby tak łatwo było przedostać się przez ten mur, to chyba nie byłoby tyle stron każdego tematu? Byłaby pewnie przy każdym temacie góra strona: zrób tak i tak, idź tam i tam ... i cudowne uzdrowienie.
Nie uwierzę, że dla innych to było łatwe... Ba pewnie to forum by nie istniało...iganka - Czw 27 Mar, 2014 19:28 Rozumiem, że macie dość... już Was nie będę sobą zajmować. Zamykam temat.Ilona - Czw 27 Mar, 2014 19:30
iganka napisał/a:
cudowne uzdrowienie.
okupione desperacką,bezwzględną chęcią zmiany SWOJEGO życia.
Poczytaj,że wszystkie (ja też) żałują,że tak długo zwlekały z pomocą sobie.wampirkowa - Czw 27 Mar, 2014 19:34 ech no i znów narobiłam ja mam dość, bo Iganka ja jestem dda, ty jesteś DDD i kurcze, jesteś mądrą wykrztłaconą kobietą świtny zawód, potrafisz wiel rzeczy, a nie piszesz prawie nic o sobie, tylko ciągle oni, on, ktos inny
maskar jakaś,OSSA - Czw 27 Mar, 2014 19:36
iganka napisał/a:
Pewnie też wam inni mówili, ale do tego trzeba dojrzeć.
Cholera a myślałam, że tylko ja jestem taka uparta.
Iganka jestem z moim facetem prawie 30 lat, mam dorosłe dzieci i nawet synową zestarzałam się on pił dalej. Ostatnio pół roku temu o mały włos nie skończył na wózku inwalidzkim, spadł po pijaku ze schodów i uszkodził sobie kręgosłup, o wcześniejszym zawale nie wspomnę. Każdy kolejny ciąg może być ostatnim, ale .... to już jego decyzja.pietruszka - Czw 27 Mar, 2014 19:37
OSSA napisał/a:
zestarzałam się
stanowczo dementuje wampirkowa - Czw 27 Mar, 2014 19:39 Czxuję się bezsilna, wiesz
bo jalbym mieszkała bliżej Ciebie, to bym tam poszła i kurcze bym cię wyciągneła na miting posżłabym nawet z tobą bys się zapisała na terapię, na spacer. normalnie na kawę, wziełabym aparat i zrobiła zdjecia
aniestety po primo nie wiem gdzie mieszkasz, a po drugie nie wiem czy miałabyś ochotę pogadać poorstu póśc na huśtawkii i huśtając się, i gadając
ale nie wiem gdzie mieszkasz nie wiem czy ja jestem blisko CIebie,
no cóż,OSSA - Czw 27 Mar, 2014 19:50
iganka napisał/a:
cudowne uzdrowienie.
Iganka czasem możesz poświęcić swoje życie, ale cudowne uzdrowienie nigdy nie nastąpi, nikt ci nie da recepty, nikt nie wymyślił sposobu by alk. przestał pić , każdy z nas dzieli się tylko swoimi doświadczeniami.
U wierz mi każda z nas próbowała wszystkich dostępnych środków, od szantażu, do seksu i nie wiem czego tam jeszcze byle on ..... na końcu zatracając siebie. Mój facet jeździ ostatnio ze mną do lekarza , na rehabilitację, do szpitala. Jestem mu wdzięczna, ale ..... pamiętam, że nie zawsze tak było, nie zawsze mogłam na niego liczyć.
Co z tego, że między jednym a drugim ciągiem dawał mi drogie prezenty, gdzie to miałam ubrać, jak z czasem przestaliśmy razem wychodzić, czy zapraszać znajomych do siebie.
Kupiłam wielki stół, a mój syn pyta mamo po co ? kiedy u nas było tyle gości? Niestety młody ma rację, nie mamy wspólnych znajomych, których można zaprosić na kawę.endriu - Czw 27 Mar, 2014 19:53 wszystko rozchodzi się o kasę...Duszek - Czw 27 Mar, 2014 20:16
iganka napisał/a:
Gdyby tak łatwo było przedostać się przez ten mur, to chyba nie byłoby tyle stron każdego tematu? Byłaby pewnie przy każdym temacie góra strona: zrób tak i tak, idź tam i tam ... i cudowne uzdrowienie.
Nie uwierzę, że dla innych to było łatwe... Ba pewnie to forum by nie istniało...
Nie moja droga nie było łatwo. Różnica polega na tym, że wielu z nas przynajmniej próbowało cokolwiek zmienić...Zmiana ta polegała na małych kroczkach czasem w przód a czasem nawet w tył, ale były to próby i chęci zmian.
Zrozum, nikt z nas nie ma czarodziejskiej różdżki, za pomocą której Twój mąż się zmieni. Nikt z nas nie uzdrowi Twojego życia. Nigdy już nie wróci to, co było i nigdy już nic nie będzie takie samo.OSSA - Czw 27 Mar, 2014 20:44 Rozumiem Igankę ( miałam bardzo podobnie) z jednej strony dostatnie, wygodne życie, dom, który tworzyła od początku, każdy kwiatek w ogrodzie jest posadzony jej rękami, wybierała do niego najlepsze miejsce podlewała i cieszyła się jak rośnie.
Nie jest łatwo to wszystko zostawić i zaczynać wszystko od początku zwłaszcza, że nie ma gwarancji, czy to nowe będzie lepsze.
Ostatnio odwiedziła mnie koleżanka, z którą poznałam się wiele lat temu na terapii, ona była w trakcie rozwodu, postanowiła sama wychować troje dzieci, mąż alk. nigdzie nie pracował wyżerał to co kupiła, sprzedawał co dało się zamienić na flachę.
Wydawało nie da rady troje małych dzieci, brak pracy, głodowe alimenty od państwa, czasem nie miała na chleb, pomagałam jej, mamy dzieci w podobnym wieku, podręczniki, ubrania itd.
Dziś jeden syn wyprowadził, dwaj pozostali pracują i dokładają się do życia, powoli wyremontowała mieszkanie, czysto, miło i spokojnie.
Kiedy zapytałam jak tego wszystkiego dokonała Ona stwierdziła nie miałam nic do stracenia.
Czasem te dobra materialne są przeszkodą, balastem, przed nowym życiem.yuraa - Czw 27 Mar, 2014 20:45 (z ksiazki Melody Beattie "Język wyzwolenia",
z rozdziału "Uwolnienie się od tych, którzy nie zdrowieją")
"Wyobraź sobie most nad przepaścią. Po jednej jego stronie jest ciemno i zimno. Staliśmy tam z innymi, w zimnie i ciemności, zgięci w pół z bólu.
Nie wiedzieliśmy o istnieniu mostu. Sądziliśmy, że jesteśmy uwięzieni na skraju urwiska.
Niektórym z nas udało się. Dzięki łasce Bożej otworzyły nam się oczy,kiedy nadszedł właściwy czas. Ujrzeliśmy most. Inni ludzie powiedzieli nam, że po drugiej stronie czeka na nas jasność, ciepło i ulga w cierpieniu. Ledwie byliśmy w stanie je dostrzec lub sobie wyobrazić, jednakże zdecydowaliśmy się na mozolną wędrówkę na druga stronę mostu.
Próbowaliśmy przekonać ludzi stojących z nami nad przepaścią, że istnieje most do lepszego życia - lecz oni nie chcieli nas słuchać. Nie byli w stanie go zobaczyć, nie byli w stanie uwierzyć. Po prostu nie byli gotowi na tę podróż.
Zdecydowaliśmy się wyruszyć w drogę sami, bo uwierzyliśmy tym, którzy wołali do nas z drugiego brzegu. Im bardziej zbliżaliśmy się do tego miejsca, tym wyraźniej widzieliśmy, że obietnica nie jest gołosłowna. Po drugiej stronie istniała jasność, ciepło, ulga w cierpieniu i miłość.
Druga strona oznaczała lepsze życie.
Teraz między nami a tymi, a którzy pozostali na drugim brzegu, istnieje most. Czasami będziemy odczuwali pokusę, aby wrócić po swoich dawnych towarzyszy i zaciągnąć ich na siłę na drugi brzeg. Jest to jednak niewykonalne. Nie można nikogo zmusić, aby przeszedł przez most wbrew swojej woli. Każdy musi dokonać własnego wyboru, kiedy dojrzeje do takiej decyzji. Niektórzy przyjdą, inni zostaną po drugiej stronie.
Wybór należy do nich.
Jeżeli nadszedł czas, abyśmy przekroczyli most lub, jeśli już to zrobiliśmy i teraz stoimy w jasności i cieple, niech nas nie dręczy z tego powodu poczucie winy. Widocznie tutaj było dane nam się znaleźć.
Nie musimy wracać do ciemnej przepaści tylko dlatego, że na innych nie przyszła jeszcze pora.
Dzisiaj zajmę się swoim życiem bez względu na to, co robią lub czego nie robią inni. Uwierzę, że mam prawo do przekroczenia mostu do lepszego życia, nawet, jeżeli muszę zostawić za sobą innych ludzi. Nie będę czuł się winny, nie będę się wstydził.
Wiem, że tu gdzie jestem, istnieje lepsze życie i że było mi dane tutaj się znaleźć."Linka - Czw 27 Mar, 2014 21:23 Jura
dziękuję Ci za ten tekstmargo - Czw 27 Mar, 2014 21:24
pietruszka napisał/a:
dziewczyny przyznajcie, czy któraś nie była blisko?
Wiem, że to pytanie retoryczne, ale... ja sama rzucałam się na mojego z pięściami... a i rzuciłam w niego kilka razy czymś cięższym... zdarzyło mi się też, że mi się "odmachnął", raz jakąś metalową piłą ... Cudem się nie skończyło na żadnej tragedii... Do różnych desperacji potrafi prowadzić współuzależnienie... u mnie ta niemoc... ten brak słów, nieumiejętność poradzenia sobie z sytuacją doprowadził do całkowitego rozwalenia emocjonalnego... Dopiero w momencie, kiedy zaczęłam chodzić na terapię, początkowo też chodziłam na al-anon, forum, książki... chwytałam się wszystkiego, byleby tylko się z tego wykaraskać. Pomimo tego, że jestem na terapii dopiero od sierpnia jest już o niebo lepiej... Polecam OSSA - Czw 27 Mar, 2014 21:28
Linka napisał/a:
Jura
dziękuję Ci za ten tekst
ja też Jacek - Czw 27 Mar, 2014 21:56
yuraa napisał/a:
most nad przepaścią
yuraa - Czw 27 Mar, 2014 22:13
Linka napisał/a:
dziękuję Ci za ten tekst
OSSA napisał/a:
ja też
to Kahape kiedys gdzieś wkleiła, jej sie należą podzięki
ja tylko odszukałem
ale miło pterodaktyll - Czw 27 Mar, 2014 23:05 No co Wy.........dopiero 466 postów a Wy byście już chciały żeby ona zaskoczyła o co właściwie chodzi z tym współuzależnieniem. A np. taka Vilemo, OSSA czy jeszcze parę innych zabłąkanych duszyczek, to do dzisiaj się z tymi swoimi alkoholikami pultają i właściwie końca nie widać. Chce dziewczyna pi****oną siostrą miłosierdzia zostać, to jej nie przeszkadzajcie...........przyjdzie jej czas (może) to wtedy ona będzie klęła na czym świat stoi, że tak sobie życie spaprała z tym swoim alko a na razie, jak widać na załączonym obrazku nie ma żadnej możliwości przekonania jej z tego prostego powodu, że jej po prostu nie ma. Są wszyscy, mąż alko brat alko itd i wszyscy są ważni, a ona jak ten bajkowy Kopciuszek, tyle tylko, że życie to nie jest bajka i happy endu nie będzie, choćby z tego powodu, że alkoholizm nieleczony to choroba postępująca, nieuleczalna i w konsekwencji śmiertelna. Amen.Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 09:41 Iganka jest takie powiedzenie terapeutyczne ; Jak 10 osób mówi ze masz ogon to lepiej obejrzyj się i sprawdź czy tam naprawdę nie ma. Jak jeden czy dwóch to zlośliwie ale jak 10 to......pietruszka - Pią 28 Mar, 2014 11:57
pterodaktyll napisał/a:
dopiero 466 postów
ale dopiero kilka dni...
Zresztą... osobiście wierzę, że jedyne, co tak naprawdę można pomóc tak przez net (o ile ktoś szuka pomocy), to podać, gdzie taką pomoc znajdzie, że są poradnie, są terapie, jest Alanon, są dziewczyny i chłopaki, które zmieniły swoje życie. Czasem podzielić się wiedzą, w końcu czegoś się uczymy na tych terapiach, co wykorzystujemy to w praktyce. I tyle...
Na pewno Iganko masz teraz mętlik w głowie, bo zalaliśmy Ciebie mnóstwem informacji. Pamiętam, jak na początku buntowałam się przeciwko pewnej schematyczności życia w układzie wspóluzalezniona/alkoholik. W naszej kulturze ceniona jest indywidualność i chyba stąd takie bronienie się rękoma i nogami, ze "u nas jest inaczej, u mnie będzie inaczej, to niemożliwe, żeby to działo się w tak schematyczny sposób. A jednak... To życie z alkoholikiem i zachowania współuzależnionych i alkoholików są tak wrednie podobne do siebie, tak powtarzające się, takie przewidywalne... jak flaki z olejem... buntowałam się, może nie chciałam być w jakiś sposób naznaczona takim piętnem? ale z czasem pogodziłam się... samo sedno, ta pestka współuzależnienia jest wręcz identyczna u każdej/każdego z nas, ale to dobrze, bo można właśnie znaleźć inne sposoby radzenia sobie... ktoś to już przeszedł, można skorzystać z tej wiedzy - i to właśnie jest mądrość życiowa - nie tylko uczyć się na własnej du***, ale i umieć korzystać z doświadczenia innych...Różnie można tę mądrość zdobywać, ot, tak jak tu na forum, z książek, z artykułów w gazetach, z opowieści koleżanek, bo któraś słyszała, ze ktoś ma podobny problem, albo sama to samo przeżywa, można pójść na Al-anon czy inną samopomocową grupę wsparcia, gdzie przypada więcej współuzależnionych na metr kwadratowy , można skorzystać z terapii, korzystając z wiedzy fachowców i mobilizować się do zmiany wraz z grupą podobnych sobie, na tym samym etapie zdrowienia. Na pewno terapia i/lub Alanon przyspiesza pewne procesy, to tak jak z nauką w domu języka obcego. Samej trudniej zmobilizować się do regularnej pracy, nauczyciel/terapeuta widząc/słysząc nas może nas poprawić, zwrócić uwagę, że wymawiamy coś błędnie/ nasza mowa ciała mówi coś innego, obserwowanie postępów innych mobilizuje do bardziej wytężonej pracy. Ale można przecież samemu, chociaż nauczenie się pewnych nowych zachowań może być trudne, bo nie ma nas kto skorygować, bo zwykle grupa jest właśnie swoistych lustrem, a;e można, czemu nie? Trwa to też dłużej, nie rok, czy dwa, ale czasem całe życie i nikt nie zagwarantuje nam, jeśli jest na przykład przemoc w domu, czy eskalacja problemu w tym czasie nie spowoduje gorszych następstw: uszczerbku na zdrowiu,trwałego kalectwa, czy nawet śmierci (którejkolwiek ze stron).
Nie macie Iganko dzieci, więc możesz sobie spokojnie poeksperymentować ze swoim życiem, Tylko Ty, jako osoba dorosła, ponosisz odpowiedzialność za swoje życie. Masz prawo zrobi ć ze swoim życiem, co Ci się żywnie podoba. Odpowiednio je spieprzyć też. Moim zdaniem, to jak bardzo uciekasz przed samą sobą, to pewnie jeszcze nie zabolało Ciebie dość, żeby jeszcze tak na serio szukać pomocy. ja po pomoc pobiegłam jeszcze w tym samym tygodniu, w którym dowiedziałam się, że jest Al-anon. Może miałam mniej rozwinięty system zaprzeczeń? Raczej skłaniałabym się do tego, ze w rzeczywistości jestem słabą i wrażliwą osobą, bolało mnie wystarczająco to, co inni potrafili znosić latami. W tej mojej słabości była moja siła. A wcale nie należałam w oczach moich znajomych za biedną wystraszoną kobietkę, radziłam sobie na męskich stanowiskach, rywalizowałam z facetami, byłam samodzielna finansowo, z domu wyprowadziłam się wieku 23 lat (co w moim środowisku nie było zbyt... normalne - moje koleżanki za mąż wychodziły, a nie gdzieś na wynajęte mieszkanie), później żyłam w nieformalnym związku, wbrew opinii swojego środowiska, postrzegano mnie jako zaradną, silną dziewczynę (zresztą ostro pracowałam nad taką opinią )
.
Ale w środku, wewnątrz byłam jednak dość krucha, że wiedziałam, ze lada moment, jeszcze kolejne wielkie chlanie w następny weekend i rozbiję się na tysiące kawałeczków. I już nie pozbieram. I poleciałam po pomoc bez zastanawiania się, poczołgałam się po nią.
A co do tej indywidualności czy lęku przed roztopieniem się w pewnej schematycznej zbiorowości, jakimś szarym tłumie współuzależnionych, czego się tak bałam, niejako buntując się przed przypięciem etykietki dziewczyny alkoholika, co to jest wycięta jak z jednego szablonu, a powielona w milionach egzemplarzy - to dotarło do mnie, że indywidualność to ja w sobie dopiero w pełni mogę rozwijać uwolniwszy swoją głowę od alkoholika, wszelkich Innych, absorbujących mnie niepotrzebnie spraw i ludzi, którzy mi na tę głowę wcześniej próbowali wejść. I cudnie się obserwuje taki proces rozkwitania indywidualności wśród dziewczyn, które wyrzuciły ze swych głów alkoholików. Owszem, niektóre mają nadal swoich partnerów, mężów, ale "alkoholików" zostawiły terapeutom, grupom AA, bo tam ich ewentualne miejsce.
Ło matko.... znów napisałam przydługi elaborat.... Niech mnie ktoś zaknebluje... niestety czasem potrzebuję zbyt dużo słów, by napisać o prostych sprawach yuraa - Pią 28 Mar, 2014 13:03
pietruszka napisał/a:
Ło matko.... znów napisałam przydługi elaborat.
a ja przeczyatłem
pietruszka napisał/a:
ale "alkoholików" zostawiły terapeutom, grupom AA, bo tam ich ewentualne miejsce.
i to jest kwintesencja, niech odpowiedni fachowiec zajmie się naprawianiemiganka - Pią 28 Mar, 2014 14:44 Chciałam jeszcze raz przeczytać, co napisaliście i widzę, że jednak jeszcze ktoś napisał... więc i ja napiszę..
Jestem osobą, która lubi stawiać drobne kroczki naprzód. Tak mam.. Czuję się wtedy pewniej. Przyszłam tutaj do Was, aby pobyć z ludźmi którzy mnie zrozumieją... co przeżywam itd. i mój ból... Cenię sobie Wasze wskazówki itd. Jednak to nie może być jak nakaz. Już jego rodzina próbuje na mnie wymusić, nawet nie wiem co... tak naprawdę...
Z pewnością sami wiecie, że terapeuta także musi dostosować terapię dla każdego indywidualnie. Jednemu kop w d**ę pomoże, a drugiego trzeba oswajać jak dzikie zwierzę... Gdyby była jedna recepta na wszystko z pewnością nie byłoby tyle historii...
W tej chwili mam kotłowaninę w głowie, nie sądzę aby to był odpowiedni moment na terapię...
W tej chwili nadal mam gorączkę (dosłownie), jestem osłabiona... Właściwie nigdy tyle nie spałam, co teraz..
Z tego co pisał do mnie, widać ewidentnie wpływ terapeutki. Nawet chyba rodzinkę przegonił.. Widać, że długo rozmawiał z terapeutką...
I nie chodzi stricte o pieniądze... chodzi o serce tam zostawione. To było moje dziecko od początku do końca. Wam łatwo przychodzi zostawienie swojego dziecka???? Nie wierzę...iganka - Pią 28 Mar, 2014 14:46 Pietruszko faktycznie pięknie to napisałaś...iganka - Pią 28 Mar, 2014 14:48 I naprawdę wiele z tego co piszecie do mnie dociera.. Już sporo się nauczyłam... ale nauka niczego nie trwa jeden dzień. A tym bardziej siebie..Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 14:51 iganka, liczą się czyny nie słowa. Ile razy ci obiecywal poprawę , że to ostatni raz i potem jak cie ugłaskał , oblaskawił to znów zaczynał swój taniec z butelką od nowa. Skąd wiesz , ze przegonił rodzinke może tylko czekają wszyscy aż wrócisz są w tzw uśpieniu?
Co do zrozumienia ciebie to doskonale cię rozumiemy i przez wgląd na swoje włąsne kiedys przebyte piekiełko chcemy cie przed tym ustrzec moze i nie tak jak tego oczekujesz ale tak właśnie jest.iganka - Pią 28 Mar, 2014 14:54 Jak ktoś nauczył się np. logiki, trudno zrozumieć mu, że drugi uczy się wolniej... i nie rozumie czegoś tak oczywistego. Ale tak jest .. i nawet jeśli uczący będzie się wkurzał na ucznia swego nic to nie pomoże.. może nawet zaszkodzić. Czasem po prostu potrzeba czasu... Cierpliwości...iganka - Pią 28 Mar, 2014 14:57 Wiem jedno, że chce zmian - to na pewno. Jego problem nie jest w złej woli. Tylko kwestia czy jest wystarczająco silny.Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 15:01 iganka, nikt ci nie każe robić czegoś czego nie chcesz. Forum jest jak szwedzki stół masz podane na tacy mozliwości i decyzja czy z nich skorzystasz jest twoja i tylko poniesiesz konsekwencje tych decyzji lub ich braku. Masz podane - wybieraj , weź lub odrzuc. Każda decyzja pociagnie za sobą konsekwencje.
Coś ci napisze . Ja nie wyprowadziłam się ze wspólnego domu , wyprowadziłam się z dziecmi do 2 pokoi , mężowi zostawiając jeden. Niestety bałam się wyjśc gdzieś na dłużej w obawie , ze wysadzi dom w powietrze albo zdemoluje. Musiałam płacić rachunki jego tez bo przeciez jak nie zaplacę za prą to go odetną , podobnie z opałem nie pozwolił korzystać z lasu to musiałam kupić węgiel , jego pokoju nie opalałąm , zamrzała zima tam woda ale u mnei nie zamrzała i musiałam wchodzić do jego pokoju żeby napalic zimą w piecu więc miał ciepło . Takie zachowania chroniły go przed skutkami picia ale ja nie miałąm innego wyjścia musiałam bo inaczej cierpiały dzieci i ja.Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 15:05
iganka napisał/a:
Wiem jedno, że chce zmian - to na pewno. Jego problem nie jest w złej woli. Tylko kwestia czy jest wystarczająco silny.
Jakich zmian, co chcesz zmienić? Naprawdę myślisz , ze on ma slaba wolę? Pije bo jest alkoholikiem wola nie ma tu nic do rzeczy tu potrzebne są jego decyzje a ty mozesz mu w tym pomoc zderzajac go ze skutkami jego wyborów/decyzji picie albo życie . On na dzis nie musi wybierać oczywiście wybierze picie bo ty i tak zatuszujesz sprawę , pomożesz mu , wpuszczajac do waszego domu, pozwalając mu korzystać ze wszystkiego co mu sie zażyczy.iganka - Pią 28 Mar, 2014 15:05 Pewnie się wkurzycie, że to napiszę... ale ...
Moi rodzice po tym jak usłyszeli, że bratowa nawet "zajęła się moją osobą", zapytali czy na pewno wszystko jest zapisane na nas, a nie na niego. Bo to trochę z ich strony wygląda na próbę wykurzenia mnie.
W końcu kto jak kto, ale żona alkoholika powinna rozumieć żonę alkoholika. A ona się nawet wyparła, że chciał zabić jej syna. Ale po minach wiem, że to prawda. Ona dla kasy zrobiłaby wszystko.. to pewne.
A ciągle podkreśla że my to mamy taki piękny dom, a ona takiego nie ma...iganka - Pią 28 Mar, 2014 15:06
perełka napisał/a:
iganka napisał/a:
Wiem jedno, że chce zmian - to na pewno. Jego problem nie jest w złej woli. Tylko kwestia czy jest wystarczająco silny.
Jakich zmian, co chcesz zmienić? Naprawdę myślisz , ze on ma slaba wolę? Pije bo jest alkoholikiem wola nie ma tu nic do rzeczy tu potrzebne są jego decyzje a ty mozesz mu w tym pomoc zderzajac go ze skutkami jego wyborów/decyzji picie albo życie . On na dzis nie musi wybierać oczywiście wybierze picie bo ty i tak zatuszujesz sprawę , pomożesz mu , wpuszczajac do waszego domu, pozwalając mu korzystać ze wszystkiego co mu sie zażyczy.
Pisałam o nim. Chce, tylko nie wiem czy to wystarczy..Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 15:07 To niech sobie kupi jak nie ma albo zdobędzie co cię obchodzi.Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 15:08
iganka napisał/a:
Pisałam o nim. Chce, tylko nie wiem czy to wystarczy..
Po czym to wnioskujesz , ze on chce?iganka - Pią 28 Mar, 2014 15:09 Jak widać, stara się o zdobycie domku już zrobionego..Duszek - Pią 28 Mar, 2014 15:10 iganka, każdy ma swój czas i swoje tempo.
Ja pisząc do Ciebie chciałam Ci uświadomić, że to TY jesteś ważna, że powinnaś zadbać o siebie, swoje potrzeby i uczucia, a nie ciągle zastanawiać się co twój mąż myśli, chce.
Dopóki będziesz dbała wyłącznie o niego to w Twoim życiu nic na dłuższą metę się nie zmieni. Nie obchodzi mnie czy będziesz z nim, czy też nie, czy będzie rozwód czy wrócisz do niego, ale zadbaj o siebie!
W sekrecie Ci powiem , że nieraz terapia osoby współuzależnionej pomaga w zdrowieniu np. alkoholikowi. Znam kilka takich osób. Jednakże nie jest to regułą.Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 15:11 eee tam i to ma być konkretne dzialanie ? to tylko zabezpieczenie sobie mieszkania żadne konkrety. Co zrobił żeby cię przekonac , ze chce coś zrobic ze sobą?iganka - Pią 28 Mar, 2014 15:12
perełka napisał/a:
iganka napisał/a:
Pisałam o nim. Chce, tylko nie wiem czy to wystarczy..
Po czym to wnioskujesz , ze on chce?
Dzwoni do terapeutki.. Widać wyraźnie, że to nie jego przemyślenia stricte, sam pisze że potrzeba między nami opadnięcia emocji -dotąd od razu parł na powrót. W tej chwili nie pije, bo inaczej nie byłby w stanie pisać. Teoretycznie nic nie stoi mu na przeszkodzie jest sam w domu.Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 15:15 eee ta gadać to ja tez moge np , że mam słonia albo kupie sobie powiedzmy konia? tylko po co mi ten koń iganka - Pią 28 Mar, 2014 15:15
perełka napisał/a:
eee tam i to ma być konkretne dzialanie ? to tylko zabezpieczenie sobie mieszkania żadne konkrety. Co zrobił żeby cię przekonac , ze chce coś zrobic ze sobą?
A istnieją słowa, które mogłyby być gwarancją?Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 15:17 Słowa nie ale czyny tak istnieja. Poczekaj na efekty nie piekne slowa , manipulacje , obietnice bez pokrycia ale czyny niech idzie na AA zacznie dbac o dom, o ciebie zacznie zabiegac jakby na nowo sie w tobie zakochał a wtedy moze bym i uwierzyła. iganka - Pią 28 Mar, 2014 15:19 O efektach można mówić po kilku latach tak naprawdę. Tyle czasu, to nawet jakbym chciała, to już nie będzie do czego wracać, po takim czasie.Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 15:20 wiec co chcesz zrobic?iganka - Pią 28 Mar, 2014 15:21
perełka napisał/a:
Słowa nie ale czyny tak istnieja. Poczekaj na efekty nie piekne slowa , manipulacje , obietnice bez pokrycia ale czyny niech idzie na AA zacznie dbac o dom, o ciebie zacznie zabiegac jakby na nowo sie w tobie zakochał a wtedy moze bym i uwierzyła.
To o czym piszesz nie daje niestety gwarancji, bo i już terapia była i o mnie zabiegał wielokrotnie, i ciągle mówi o miłości do mnie... Między ciągami dba o ogród, dom.. To też jak piszecie żaden dowód i zgadzam się z tym.OSSA - Pią 28 Mar, 2014 15:23
iganka napisał/a:
I nie chodzi stricte o pieniądze... chodzi o serce tam zostawione. To było moje dziecko od początku do końca. Wam łatwo przychodzi zostawienie swojego dziecka???? Nie wierzę...
Nie gniewaj się , ale czy ten facet jest twoim mężem czy synem?????
Jak czytam to mam wątpliwości, "dzięki mnie skończył dwa fakultety i teraz zrobi trzeci" motywujesz, kontrolujesz ......vilemo - Pią 28 Mar, 2014 15:24
iganka napisał/a:
O efektach można mówić po kilku latach tak naprawdę. Tyle czasu, to nawet jakbym chciała, to już nie będzie do czego wracać, po takim czasie.
Iganka, ty nie patrz na to, tylko zrób sobie bilans zysków i strat, bo takim myśleniem do niczego nie dojdziemy.
To nie katar, który trwa 7 dni iganka - Pią 28 Mar, 2014 15:24 Zostaje nadzieja... Chce odczekać, uspokoić się... i czekać... Jak się postara to przy nim.. jak nie, to nie...pietruszka - Pią 28 Mar, 2014 15:25 Ależ Iganko masz prawo do podjęcia jakiejkolwiek decyzji, nawet tej, że wracasz, dajesz się ubłagać i zostaje tak jak jest, czy nawet jeśli ma wrócić stare, tak jak było dotychczas. Masz prawo nie podejmować terapii, nie iść na Al-anon, ba... masz prawo nawet dawać się bić teściowi, jesteś dorosła i wszelkie wybory należą do siebie. Co innego, jakbyś miała dzieci, wtedy byłabyś też odpowiedzialna za ich życie. A tak możesz sobie pieprzyć życie wedle własnego widzimisie, nawet wciąż udając, ze nie jest Ci źle. Możesz sobie pomalutku zapoznać się z tematem i powolutku, w swoim tempie, naprawiać je. Z alkoholikiem, lub bez niego. Ważne, żebyś miała świadomość, że wszystko jest jakąś tam decyzją. Nawet decyzja o niepodejmowaniu dalszych decyzji. Bo to decyzja o nie podejmowaniu żadnych działań. Ale też to ty poniesiesz konsekwencje każdej decyzji, nawet tej o zaniechaniu.
To, że tak usilnie czasem namawiam na terapię, to dlatego, że wiem, ze to rzeczywiście pomaga. I wiem, jak szkoda czasu, bo ten nieubłaganie upływa. I wiem, jakie straty zdrowotne ponosi się w życiu w takim stresie. Jeszcze pamiętam, jak bolał mnie kark, jak miałam napięte mięśni rąk, całego ciała, szczęki, jak bardzo siadało mi powoli zdrowie, chociaż jak byłam na wciąż podwyższonym poziomie adrenaliny - to nie czułam bólu mojego ciała i nie słyszałam jego krzyku o ratunek Zresztą do dzisiaj odczuwam skutki zdrowotnego tamtego okresu w moim życiu. No ale też mogłam w tym tkwić do końca życia. I myślę, że ja jak i wiele innych osób, tu forum, chciałoby Ci tego zaoszczędzić, bo... szkoda życia... Szczególnie, że obracając się w tym środowisku znamy też różne zakończenia opowieści pod tytułem " Życie z alkoholikiem" . i tu neistety tez bywa dość schematycznie:
1. kobieta odchodzi, układa sobie na nowo życie
2. zostają razem i meczą się dalej w niezmienionym układzie, oboje staczają sie coraz bardziej w dół
3. ona zostaje, on nie przestaje pić, ale ona coś robi ze sobą, uczy się odcinać emocjonalnie, znam takie przypadki, ale różnie to wspólne.oddzielne życie wygląda
4. ona zostaje, on się zapija ( dwie wersje:
a) ona oddycha z ulgą i zaczyna w końcu żyć normalnie
b) ona ma wyrzuty sumienia do końca życia i wciąż nie może się uwolnić)
5. ona zostaje, on przestaje pić (tu dwa warianty:
a) on przestaje pić ale poza tym nic nie robi ze swoją psychiką - zwykle jest mało ciekawie dla partnerki
b) on przestaje pić, ale zaczyna nad sobą pracować i tu może być
b1) ona również nad sobą pracuje i jakoś tam układają wspólne życie, a raczej odbudowują je lub w miarę zgodnie podejmują decyzję o rozstaniu, bo jednak stali się dla siebie obcymi ludźmi
b2) ona nie pracuje nad sobą, wciąż zachowuje się jak w czasach, gdy on pił, nie radzi sobie ze złością, poczuciem krzywdy, chęcią odwetu, nadkontrolą, nadopiekunczością, podejrzliwością, wtedy on albo odchodzi albo wciąż myśli o rozwodzie
6. A zapomniałam o jeszcze jednej - ona umiera, on umiera, ona go zabija,on ja zabija, ona idzie do więzienia, spada meteoryt, itd...
Chyba nie pominęłam żadnej wersji... Każdy z nas podejmuję jakąś decyzję o wyborze dalszej drogi.
I Iganko - jakąkolwiek decyzję podejmiesz - nikt Ciebie stąd z forum nie wyrzuci - chyba jesteśmy najmniej ortodoksyjnym forum o tej tematyce w necie Ale w zależności od tego jaką decyzję podejmiesz - tak może potoczyć się Twoje życie.
Inna sprawa, że współuzależnione nie lubią podejmowania decyzji, jakichkolwiek. Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 15:25
iganka napisał/a:
To o czym piszesz nie daje niestety gwarancji, bo i już terapia była i o mnie zabiegał wielokrotnie, i ciągle mówi o miłości do mnie... Między ciągami dba o ogród, dom.. To też jak piszecie żaden dowód i zgadzam się z tym.
_________________
To co mozesz zrobic żeby uratowac chociaż dom i ogrod bo mąz to może uratowac się wylacznie sam z pomoca specjalistow ale ty tym specjalistą nie jesteś Whiplash - Pią 28 Mar, 2014 15:27
iganka napisał/a:
Tyle czasu, to nawet jakbym chciała, to już nie będzie do czego wracać, po takim czasie.
A to wiesz skąd?
iganka napisał/a:
To o czym piszesz nie daje niestety gwarancji,
Bo nic nie daje... Nigdy nie będziesz w 100% pewna, bo i alkoholik nie może być pewien. Ale Będziesz widziała zmianę, taką prawdziwą, nie na pokaz... I nie będzie to po tygodniu, ani po miesiącu... Być może i po roku też nie... Ale to nie znaczy, że nigdy.Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 15:30
iganka napisał/a:
Zostaje nadzieja... Chce odczekać, uspokoić się... i czekać... Jak się postara to przy nim.. jak nie, to nie...
Nadzieja na co?iganka - Pią 28 Mar, 2014 15:30
perełka napisał/a:
iganka napisał/a:
To o czym piszesz nie daje niestety gwarancji, bo i już terapia była i o mnie zabiegał wielokrotnie, i ciągle mówi o miłości do mnie... Między ciągami dba o ogród, dom.. To też jak piszecie żaden dowód i zgadzam się z tym.
_________________
To co mozesz zrobic żeby uratowac chociaż dom i ogrod bo mąz to może uratowac się wylacznie sam z pomoca specjalistow ale ty tym specjalistą nie jesteś
Nawet gdybym była specjalistą, to i tak rodziny się nie leczy... Terapeutka nic dużo więcej ode mnie mu nie mówi, ale jednak bardziej dociera do niego. To dla niego swoiste guru.iganka - Pią 28 Mar, 2014 15:32
perełka napisał/a:
iganka napisał/a:
Zostaje nadzieja... Chce odczekać, uspokoić się... i czekać... Jak się postara to przy nim.. jak nie, to nie...
Nadzieja na co?
Że tym razem uda się. Ten raz różni się od pozostałych tym, że wyprowadziłam się. Dotąd moją największą winą był brak konsekwencji.
Więc może ten nowy ruch...Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 15:34
iganka napisał/a:
Nawet gdybym była specjalistą, to i tak rodziny się nie leczy...
Ne a nam terapeutka mówiła , ze choroba alkocholowa dotyczy całej rodziny. Kazdy w tej rodzinie pełni swoja rolę. żona zwykle jest wybawicielka , pielęgniarką , opiekunką , matka , zywicielem, itp to się leczy . dla uzaleznionego jest terapia dla uzaleznionych a dla żony terapia dla współuzależnionych . Alkoholik myśli i postępuje po pijanemu a zona alkoholika nie pije ale myśli jakby była pijana i postepuje jakby była pijana.iganka - Pią 28 Mar, 2014 15:35 Nawet jego postępowanie się różni od wcześniejszych, bo wcześniej z pewnością byłby tutaj od razu... Tym razem pisze o opadnięciu emocji... i największego w swoim życiu zadaniu przed sobą.
Zatem jakieś różnice są od dotychczasowego zachowania i mojego i jego..iganka - Pią 28 Mar, 2014 15:38
perełka napisał/a:
iganka napisał/a:
Nawet gdybym była specjalistą, to i tak rodziny się nie leczy...
Ne a nam terapeutka mówiła , ze choroba alkocholowa dotyczy całej rodziny. Kazdy w tej rodzinie pełni swoja rolę. żona zwykle jest wybawicielka , pielęgniarką , opiekunką , matka , zywicielem, itp to się leczy . dla uzaleznionego jest terapia dla uzaleznionych a dla żony terapia dla współuzależnionych . Alkoholik myśli i postępuje po pijanemu a zona alkoholika nie pije ale myśli jakby była pijana i postepuje jakby była pijana.
Tutaj zgadzam się w 100%. Zbyt długo byłam niekonsekwentna - za co płaciłam. Teraz zrobiłam krok i będę obserwować, czy to coś zmienia w naszym życiu...
ale dla niego i tak specjalistą nie mogłabym być.Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 15:39
iganka napisał/a:
Że tym razem uda się. Ten raz różni się od pozostałych tym, że wyprowadziłam się. Dotąd moją największą winą był brak konsekwencji.
Więc może ten nowy ruch...
Mam córke i ona jak była mniejsza to robila na mnie testy jak na myszy doświadczalnej w końcu się wkurzyłam i mowię ; K. skoro widzisz , ze to nie skutkuje to czemu tak robisz?
K. na to - moze tym razem sie uda.
alkoholik jest jak dziecko będzie próbował do skutku moż ejak nie za 100 razem to za 101 ? Podobnie z nami próbujemy , próbujemy aż wyczerpujemy repertuar i stajemy się wtedy opadają ręce i cycki jest czarna rozpacz wtedy chwytamy się tej deski ratunku jaką jest terapia,, Al-Anon cokolwiek. Za mało dostałaś w kość Iganka to jeszcze nei twoje dno.Whiplash - Pią 28 Mar, 2014 15:42
iganka napisał/a:
Zatem jakieś różnice są od dotychczasowego zachowania i mojego i jego..
Eheeee
Na ile znam deklaracje alkoholików:
1. Nie wierz w ani jedno słowo
2. wszystko w co uwierzysz podziel przez 2
3. To co zostało podziel jeszcze przez 4
4. I jak cokolwiek zostało to odejmij jeszcze od tego conieco
Zostanie Ci odsetek prawdy w tym, co mówi.
Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 15:42
iganka napisał/a:
Nawet jego postępowanie się różni od wcześniejszych, bo wcześniej z pewnością byłby tutaj od razu... Tym razem pisze o opadnięciu emocji... i największego w swoim życiu zadaniu przed sobą.
Zatem jakieś różnice są od dotychczasowego zachowania i mojego i jego..
Czas pokaże czy to manipulacja czy jednak jakaś zmiana. Alkoholik jest mistrzem manipulacji ale ty o tym wiesz prawda?pietruszka - Pią 28 Mar, 2014 15:47
iganka napisał/a:
Nawet jego postępowanie się różni od wcześniejszych,
pamiętam, jak dawno temu, kiedy Pietruch wylał piwo z puszki (bo dostał ultimatum) i postanowił iść na terapię, jak szybko we mnie urodziła się nadzieja, dziewczyny (było to dawno temu, na innym forum) napisały mi coś w rodzaju: "nie podniecaj się, to, ze on rzeczywiście przestanie - to jak szansa jedna na milion, prawdopodobna jak wygrana w totolotka, nie podniecaj się, bo rozczarowania bolą"... Wtedy nie wiedziałam, jak daleka i jak trudna droga była przed nami... pewnie bym się tak nie podniecała tym strzępkiem nadziei no ale dziś patrzę już z innej perspektywy... one też widziały więcej niż ja wtedy...iganka - Pią 28 Mar, 2014 15:59
perełka napisał/a:
iganka napisał/a:
Nawet jego postępowanie się różni od wcześniejszych, bo wcześniej z pewnością byłby tutaj od razu... Tym razem pisze o opadnięciu emocji... i największego w swoim życiu zadaniu przed sobą.
Zatem jakieś różnice są od dotychczasowego zachowania i mojego i jego..
Czas pokaże czy to manipulacja czy jednak jakaś zmiana. Alkoholik jest mistrzem manipulacji ale ty o tym wiesz prawda?
Wiem, oczywiście... Ale teraz wiara i nadzieja jest mi niezbędna - aby mieć po co żyć zwyczajnie. Nie jestem w stanie udźwignąć innej wersji. Ale jeśli będzie trzeba pewnie ją znajdę. Będę w sobie budować ją krok po kroczku.. choćby będąc tu z Wami.. Gotowość na cięcie.
Wy pewnie też wykorzystałyście wszelkie nadzieje... a Wasze zdrowienie było efektem końca nadziei.iganka - Pią 28 Mar, 2014 16:00
pietruszka napisał/a:
iganka napisał/a:
Nawet jego postępowanie się różni od wcześniejszych,
pamiętam, jak dawno temu, kiedy Pietruch wylał piwo z puszki (bo dostał ultimatum) i postanowił iść na terapię, jak szybko we mnie urodziła się nadzieja, dziewczyny (było to dawno temu, na innym forum) napisały mi coś w rodzaju: "nie podniecaj się, to, ze on rzeczywiście przestanie - to jak szansa jedna na milion, prawdopodobna jak wygrana w totolotka, nie podniecaj się, bo rozczarowania bolą"... Wtedy nie wiedziałam, jak daleka i jak trudna droga była przed nami... pewnie bym się tak nie podniecała tym strzępkiem nadziei no ale dziś patrzę już z innej perspektywy... one też widziały więcej niż ja wtedy...
Ale są przecież ludzie, którzy po terapii nie piją. Którym się udaje.. Nie wiem, czy jeden na milion. Tutaj jest chyba sporo niepijących?iganka - Pią 28 Mar, 2014 16:03 Terapeutka mówiła, że może jeszcze nie raz upaść... Bo upadkiem sprawdzają, jak wygląda ich zdrowienie. Mój też zaczął pić po terapii, aby udowodnić sobie że to już za nim. Nie wyszło...
Może teraz będzie mniej pewny siebie?Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 16:03
Cytat:
a Wasze zdrowienie było efektem końca nadziei.
_________________
Moje zdrowienie było efektem poznania dziewczyny po terapii , której mąz pił nadal a po niej to splywało ona byla szczęsliwa i uśmiechnięta i nie wstydzila się za męża jak szedl pijany chodnikiem po drugiej stronie ulicy ja tez tak chciałam i sama znalazlam sobie terapię dojeżdzając 50 km w jedną stronę w tajemnicy przed dziewczynami z grupy wsparcia.
Na grupę wsparcia poszłam po receptę co zrobić zeby maż przestał pic , ba po receptę poszłam jeszcze na terapie i dostałam tam receptę i zalecenia na .....siebie.Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 16:06
iganka napisał/a:
Może teraz będzie mniej pewny siebie?
_________________
Jest takie powiedzenie ; morze to szerokie i głębokie a na dnie pływa nie .iganka - Pią 28 Mar, 2014 16:07 Trochę mi to przypomina moją naukę pływania... Sama się oczywiście uczyłam - jak wszystkiego w swoim życiu (typowy kinestetyk).
Wydawało mi się, że już potrafię pływać, ale gdy "szorowałam brzuchem po piasku" to pewności mieć nie mogłam. Więc zaryzykowałam wchodząc na głębszą wodę... Opiłam się wody, ale popłynęłam...iganka - Pią 28 Mar, 2014 16:15
perełka napisał/a:
Cytat:
a Wasze zdrowienie było efektem końca nadziei.
_________________
Moje zdrowienie było efektem poznania dziewczyny po terapii , której mąz pił nadal a po niej to splywało ona byla szczęsliwa i uśmiechnięta i nie wstydzila się za męża jak szedl pijany chodnikiem po drugiej stronie ulicy ja tez tak chciałam i sama znalazlam sobie terapię dojeżdzając 50 km w jedną stronę w tajemnicy przed dziewczynami z grupy wsparcia.
Na grupę wsparcia poszłam po receptę co zrobić zeby maż przestał pic , ba po receptę poszłam jeszcze na terapie i dostałam tam receptę i zalecenia na .....siebie.
O ile znam ludzi, to szczęście, uśmiech to często maska. Taki a nie inny sposób radzenia sobie z rzeczywistością. Jego rodzice np. są stosunkowo spokojni i dumni z cudownych pociech. Po prostu nie przyjmują rzeczywistości. I dobrze im się z tym żyje...
Wiem o przypadkach, gdzie takie radosne z pozoru osoby odbierały sobie życie.. Jak tutaj koleżanka pisała, że grała taką silną w życiu i to była tylko gra.. Ludzie grają wiele ról, w tym także takie, że mają wszystko gdzieś...Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 16:17
Cytat:
Wiem o przypadkach, gdzie takie radosne z pozoru osoby odbierały sobie życie.. Jak tutaj koleżanka pisała, że grała taką silną w życiu i to była tylko gra.. Ludzie grają wiele ról, w tym także takie, że mają wszystko gdzieś...
_________________
Ja tez znam i to w najbliższej rodzinie ale ta moja znajoma tryskała szczęściem i radością jej to nie ruszało . Zanim poszlam na terapie pól roku chodziłam na grupę wsparcia i widziałam ja w różnych sytuacjach.pietruszka - Pią 28 Mar, 2014 16:21
iganka napisał/a:
Ale są przecież ludzie, którzy po terapii nie piją. Którym się udaje..
A może nie tyle udaje, co po prostu ciężko nad tym pracowali, skorzystali z rad bardziej doświadczonych i nauczyli się przestrzegać zaleceń. ale zwykle jest w tym sporo własnej, często bolesnej pracy.
Cytat:
Nie wiem, czy jeden na milion. Tutaj jest chyba sporo niepijących?
No pijący to tu nie mają za wiele do roboty iganka - Pią 28 Mar, 2014 16:24
perełka napisał/a:
Cytat:
Wiem o przypadkach, gdzie takie radosne z pozoru osoby odbierały sobie życie.. Jak tutaj koleżanka pisała, że grała taką silną w życiu i to była tylko gra.. Ludzie grają wiele ról, w tym także takie, że mają wszystko gdzieś...
_________________
Ja tez znam i to w najbliższej rodzinie ale ta moja znajoma tryskała szczęściem i radością jej to nie ruszało . Zanim poszlam na terapie pól roku chodziłam na grupę wsparcia i widziałam ja w różnych sytuacjach.
Ale nie ma czegoś takiego jak permanentne szczęście. Takie zjawisko po prostu w nikim nie występuje.Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 16:27 Niczego takiego nie pisałam napisałam że po kolezance spływało czy jej mąż pije czy nie nie ruszało ja to. Ona żyła swoim życiem. Za wszelką cenę chcesz udowodnic że picie męża nie może nie ruszac jego zony że ona moż esię tym nie przejmowac . Do czego jest ci to potrzebne?pietruszka - Pią 28 Mar, 2014 16:28
iganka napisał/a:
Terapeutka mówiła, że może jeszcze nie raz upaść...
ale to nie znaczy, ze Ty masz to spokojnie znosić i być tą wierną, cierpliwą, wciąż wybaczającą. Pietruch nie zapił i znam wielu innych, którzy nie zapijają.
A poza tym, pamiętaj ! Terapeutka pracuje w interesie swojego pacjenta ! Nie w interesie żony, ani nawet rodziny (no chyba, że jest to zgodne z dobrze pojętym interesem! pacjenta). Do tego relacje, które przekazuje Twój mąż będą zawsze przepuszczone przez jego indywidualny filtr JEGO interpretacji.
I jeżeli Twój mąż podejmie abstynencję i rzeczywiście zacznie nad sobą pracować - to będziesz to WIDZIAŁA/ CZUŁA. Nie słowa a czyny... I tak naprawdę o jako takiej stabilności emocjonalnej u leczącego się alkoholika można mówić (moim zdaniem) nie wcześniej niż po roku, a nawet dwóch latach...
a statystyki utrzymujących abstynencję - są wciąż mało optymistyczne...iganka - Pią 28 Mar, 2014 16:30 Szczęście to emocja. Emocje się ciągle zmieniają, nie są niczym stałym. Gdyby były nie byłyby szczęściem zwyczajnie.
Bardziej chyba można mówić o optymizmie. Ale optymizm to można mieć także gdy jest źle.. Znam ludzi, którzy mają beznadziejne życie, ale wg nich jest bosko... iganka - Pią 28 Mar, 2014 16:33
pietruszka napisał/a:
iganka napisał/a:
Terapeutka mówiła, że może jeszcze nie raz upaść...
ale to nie znaczy, ze Ty masz to spokojnie znosić i być tą wierną, cierpliwą, wciąż wybaczającą. Pietruch nie zapił i znam wielu innych, którzy nie zapijają.
A poza tym, pamiętaj ! Terapeutka pracuje w interesie swojego pacjenta ! Nie w interesie żony, ani nawet rodziny (no chyba, że jest to zgodne z dobrze pojętym interesem! pacjenta). Do tego relacje, które przekazuje Twój mąż będą zawsze przepuszczone przez jego indywidualny filtr JEGO interpretacji.
I jeżeli Twój mąż podejmie abstynencję i rzeczywiście zacznie nad sobą pracować - to będziesz to WIDZIAŁA/ CZUŁA. Nie słowa a czyny... I tak naprawdę o jako takiej stabilności emocjonalnej u leczącego się alkoholika można mówić (moim zdaniem) nie wcześniej niż po roku, a nawet dwóch latach...
a statystyki utrzymujących abstynencję - są wciąż mało optymistyczne...
Zgadzam się z tym co piszesz. Moja nadzieja jednak jest połączona z czekaniem, podejrzliwością... nie z hurra optymizmem. Inaczej już bym tutaj nie zajrzała z pewnością...pietruszka - Pią 28 Mar, 2014 16:33
iganka napisał/a:
Nie jestem w stanie udźwignąć innej wersji.
spoko... odpowiednia wersja i tak Ci spadnie na łeb, w zależności od tego gdzie tę wersję sobie schowasz przed sobą Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 16:34 iganka, dla każdego szczęscie czy nieszczęście ma inny wymiar i inne znaczenie. Nie ma jednoznacznej definicji szczęścia czy tragedii. Dla jednego tragedia bedzie widmo rozwodu a dla drugiego będzie to samo widmo rozwodu ulga, spokojem , ukojeniem i powie ; nareszcie pietruszka - Pią 28 Mar, 2014 16:35
iganka napisał/a:
Moja nadzieja
a masz Iganko jakieś KONKRETY, na której opierasz swoją nadzieję, bo słowa - to nie konkrety, nawet słowa spisane są tylko obietnicami działań...iganka - Pią 28 Mar, 2014 16:38
perełka napisał/a:
iganka, dla każdego szczęscie czy nieszczęście ma inny wymiar i inne znaczenie. Nie ma jednoznacznej definicji szczęścia czy tragedii. Dla jednego tragedia bedzie widmo rozwodu a dla drugiego będzie to samo widmo rozwodu ulga, spokojem , ukojeniem i powie ; nareszcie
Z pewnością... Kwestia też jakie role się pełni przy tym rozwodzie.
Też kwestia oceny.
Na przykład jego koleżanka mieszkała obok niego z pewnością nie raz widzieli go przecież pijanego. Jej ojciec ciągle przeżywa, że szkoda, że on nie jest jego zięciem. Bo on taki zaradny... a ten jego zięć, to do niczego dojść w życiu nie może...Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 16:40 Co dla ciebie jest szczęściem Iganko?iganka - Pią 28 Mar, 2014 16:41
pietruszka napisał/a:
iganka napisał/a:
Moja nadzieja
a masz Iganko jakieś KONKRETY, na której opierasz swoją nadzieję, bo słowa - to nie konkrety, nawet słowa spisane są tylko obietnicami działań...
A mogą być jakieś konkrety, po 2 -gim dniu? Chyba nie bardzo... Wiem, ze terapię zaczyna od poniedziałku, a teraz rozmawia z nią i bierze leki. To nic nie znaczy oczywiście... ale nie jest też przekreśleniem mojej nadziei...pietruszka - Pią 28 Mar, 2014 16:43
iganka napisał/a:
Jak tutaj koleżanka pisała, że grała taką silną w życiu i to była tylko gra..
no bo od dziecka ćwiczyłam się w grze w domowego bohatera (klasyka zachowań jednego z dzieci w toksycznym domu, nie tylko DDA)
dzisiaj nie muszę już grać... bo lekce sobie ważę opinię innych osób na temat mojej słabości/silności itd... Otaczam się ludźmi, z którymi mi po drodze, którzy akceptują mnie prawdziwą, nawet jak jestem słaba, bezsilna, bezradna, unikam agresywnych, napastliwych, o innych przekonaniach, z którymi mi nie po drodze, staram się trzymać na odpowiedni dystans wobec tych, których uniknąć nie mogę. Już nie muszę walczyć o miłość, uwagę, sympatię... zasługiwać na nie... i dzięki temu też nie muszę zakładać masek...Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 16:45 Nadzieja bywa czymś w rodzaju motywacji ponieważ coś robimy bo mamy nadzieję na coś , jakieś zyski, gratyfikacje ale nadzieja też bywa tkwieniem naiwnym w sytuacji , ze stanie się cud i powoduje niszczenie samej siebie. Pytanie na co ja mam nadzieję czy to jest realne oczekiwanie, realna gratyfikacja, korzyśc , zysk?pietruszka - Pią 28 Mar, 2014 16:45
iganka napisał/a:
A mogą być jakieś konkrety, po 2 -gim dniu? Chyba nie bardzo..
ale w takim wypadku już wracasz, czy poczekasz na jakieś konkrety? iganka - Pią 28 Mar, 2014 16:47
perełka napisał/a:
Co dla ciebie jest szczęściem Iganko?
Wszystko daje mi szczęście.. wschodząca roślinka (aż boję sie myśleć co z nimi, niby pisał że te na zewnątrz przykrywa na noc, ale nie wiem co z pozostałymi w 3 pokojach - nie pytam, bo będzie to znak, że zamierzam wrócić), kwitnąca roślinka itd.
Każdy nowy zakup - długo szukany.. Każde element twórczy w ogrodzie.. Każdy dobrze wykorzystany dzień... Szczęście daje mi też, gdy jadę i widzę kolejny zrobiony przeze mnie billboard. itd.iganka - Pią 28 Mar, 2014 16:48
pietruszka napisał/a:
iganka napisał/a:
A mogą być jakieś konkrety, po 2 -gim dniu? Chyba nie bardzo..
ale w takim wypadku już wracasz, czy poczekasz na jakieś konkrety?
Nie.. oczywiście, że nie mogę wrócić. On nawet nie nalega.. Nie mam najmniejszych powodów aby wrócić teraz...iganka - Pią 28 Mar, 2014 16:51
perełka napisał/a:
Nadzieja bywa czymś w rodzaju motywacji ponieważ coś robimy bo mamy nadzieję na coś , jakieś zyski, gratyfikacje ale nadzieja też bywa tkwieniem naiwnym w sytuacji , ze stanie się cud i powoduje niszczenie samej siebie. Pytanie na co ja mam nadzieję czy to jest realne oczekiwanie, realna gratyfikacja, korzyśc , zysk?
Zgadza się... Nie bez powodu mówi się, że nadzieja matką głupich.. lub nadzieja umiera ostatnia.
W tej chwili trudno ocenić czy to realne oczekiwanie... za wcześnie, aby być czegokolwiek pewnym, ani na tak, ani na nie...pietruszka - Pią 28 Mar, 2014 16:51 No dobra... to juyz jakieś decyzje podjęłaś a teraz ze spokojem napisz, jak to wszystko przyjęli Twoi rodzice i jak długo możesz sobie u nich poodpoczywać?Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 16:53 Masz nadzieję , ze on przestanie pić i bedzie happy end a to jest mocno magiczna nadzieja ......iganka - Pią 28 Mar, 2014 16:58
pietruszka napisał/a:
No dobra... to juyz jakieś decyzje podjęłaś a teraz ze spokojem napisz, jak to wszystko przyjęli Twoi rodzice i jak długo możesz sobie u nich poodpoczywać?
Starają się nie dotykać tematu, za co jestem wdzięczna... Troszkę, ale bez natręctwa...
Dzisiaj tylko to pytanie o przejęcie domu... Co dziwne nie jest, też miałam już wcześniej takie myśli sama - niejednokrotnie nawet... a nawet on sam miewał...
Nie zapomnę gdy powiedzieliśmy jego rodzicom, że kupiliśmy działkę... Jego matka szczęśliwa rzuciła: "To teraz możemy grilla robić u siebie". Popatrzyłam na nią.. zaczęła coś pokrętnie tłumaczyć, że nie tylko u męża brata... czy coś w tym stylu..
Dodam jeszcze, że jak wtedy teść się wdarł, to też krzyczał że to jego dom bardziej niż mój..iganka - Pią 28 Mar, 2014 16:59
perełka napisał/a:
Masz nadzieję , ze on przestanie pić i bedzie happy end a to jest mocno magiczna nadzieja ......
Możliwe.. ale muszę to sprawdzić...Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 17:00 Ja tak sprawdzałam aż mąz sie zapił i jeden ze scenariuszy
Pietruszki sie ziścił iganka - Pią 28 Mar, 2014 17:01
perełka napisał/a:
Ja tak sprawdzałam aż mąz sie zapił i jeden ze scenariuszy
Pietruszki sie ziścił
Ale scenariuszy jest więcej... niż jeden...Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 17:03 Napisałam jeden ze scenariuszy nie jeden scenariusziganka - Pią 28 Mar, 2014 17:05 Choćby ten, który daliście mi tutaj. Barbara Falandysz pisała o swoim mężu (co też potwierdza słowa terapeutki)
"Był. Bardzo się starał. Chylę czoła przed jego wysiłkiem. Bo to nie jest tak, że inteligent powie sobie: "naprawdę nie powinieneś pić". Wódka ma większą moc niż rozsądek. Mogłam tylko na chwilę powstrzymać "odruch ssania", coś powiedzieć, zagrozić. Całą robotę Leszek musiał wykonać sam. Zdarzały się wpadki, ale na tej drodze spotykają prawie każdego trzeźwiejącego alkoholika. Już nie robiłam z tego dramatów, dorosłam do pokory, cierpliwości. Planowaliśmy dokończyć remont i urządzanie domu, w którym mieliśmy żyć długo i szczęśliwie. Ale w 2002 roku mąż poważnie zachorował. Myślę, że rak trzustki miał związek z jego piciem.
Czytaj więcej na http://www.styl.pl/magazy...campaign=chromeMaciejka - Pią 28 Mar, 2014 17:07 Iganka a moze byś tak poczytała; Trudna nadzieja i Poza kontrolą? Autorów znajdziesz jak w klepiesz w przeglądarkę tytuły tych książek.iganka - Pią 28 Mar, 2014 17:09 To też potwierdza słowa męża, że on nie chce, tylko nie zawsze daje sobie radę z tym. On mówił, że gdyby ze sobą nie walczył, to piłby codziennie.
A jednak codziennie nie pił... bo walczył... może za słabo, a może to silniejsze..
Moja nadzieja w tym, że jednak za słabo walczył...iganka - Pią 28 Mar, 2014 17:10
perełka napisał/a:
Iganka a moze byś tak poczytała; Trudna nadzieja i Poza kontrolą? Autorów znajdziesz jak w klepiesz w przeglądarkę tytuły tych książek.
Heh zarzucacie mnie lekturami, bardzo dobrze... ale powoli, bo za dużo tego na już... BARBARA - Pią 28 Mar, 2014 17:16 [quote="iganka"]To też potwierdza słowa męża, że on nie chce, tylko nie zawsze daje sobie radę z tym. On mówił, że gdyby ze sobą nie walczył, to piłby codziennie.
A jednak codziennie nie pił... bo walczył... może za słabo, a może to silniejsze.[/quote
Jak bym swojego słyszała ,do puki walczy nie przestanie pić.Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 17:16 To jest podstawa współuzaleznienia i przebicia się przez twój muriganka - Pią 28 Mar, 2014 17:24 Barbara Falandysz też miała nadzieję... i została... Trudno powiedzieć, że była zbyt naiwna, aby odejść zanim pojawiły się dzieci. Jej się udało...Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 17:25 iganka, powodzenia czekaj na cud aż on przestanie pić o ile wcześniej nie zabiorą ci sensu twojego życia a mam na myśli dom i ogródek/iganka - Pią 28 Mar, 2014 17:26 Ona wręcz pisze: "Zgadzam się na każdy wywiad, w którym mogę powiedzieć: warto znaleźć w sobie siłę, żeby zawalczyć o trzeźwe życie."
warto znaleźć w sobie siłę, żeby zawalczyć o trzeźwe życie."
czyje? i czyim kosztem? dzieci?pietruszka - Pią 28 Mar, 2014 17:32 no i jeszcze tzreba wiedzieć jak , może nie tyle zawalczyć, a nauczyć się wspierać... tego też nauczyłam się na terapii i jak nie przeszkadzać w trzeźwieniu...iganka - Pią 28 Mar, 2014 17:33 Ucieczka z pola bitwy to ostateczność... Zgadzam się, że nie zawsze da się wygrać, ale trzeba spróbować.iganka - Pią 28 Mar, 2014 17:37
pietruszka napisał/a:
no i jeszcze tzreba wiedzieć jak , może nie tyle zawalczyć, a nauczyć się wspierać... tego też nauczyłam się na terapii i jak nie przeszkadzać w trzeźwieniu...
Tak, tego też muszę się poduczyć. Wydaje mi się, ze nie jest z tym źle, ale pewnie nie idealnie. Na przykład zdarza mi się wypominać, a domyślam się że to błąd - nawet jeśli tylko wypominam w złych chwilach. Coś wspomniał o tym już... chyba to terapeutki słowa, dotąd nigdy nie rozmawialiśmy w ten sposób.iganka - Pią 28 Mar, 2014 17:42 W wspieraniu jestem dobra raczej... zawsze go wspierałam i byłam dumna z wszelkich jego sukcesów...Ilona - Pią 28 Mar, 2014 17:45
iganka napisał/a:
Coś wspomniał o tym już... chyba to terapeutki słowa
Może pora zacząć przytaczać słowa swojej terapeutki, może to większa szansa na porozumienie?Mniej byś musiała gdybać,co autor ma na myśli?
Zaczęlibyście w jednym języku rozmawiać....pietruszka - Pią 28 Mar, 2014 17:47
iganka napisał/a:
Ucieczka z pola bitwy
ja tam za faceta walczyć nie będę niech się sami tłuką.... ja w tym czasie sobie zrobię manicure iganka - Pią 28 Mar, 2014 17:50 Jak pisałam, my mamy dość wspólny język. Rozumiemy się bez słów ogólnie. Wielokrotnie bywało, że ja coś myślałam, a on to na głos mówił, lub odwrotnie.
Z językiem nie będzie trudno..
Trudniej będzie ze zmianą nas samych... i z walką stałą...iganka - Pią 28 Mar, 2014 17:54 Widzę, że sporo do zrobienia...
Iganko jakoś trudno mi się z tym zgodzić (po tym co tu opisujesz)...pietruszka - Pią 28 Mar, 2014 17:55
iganka napisał/a:
Widzę, że sporo do zrobienia...
dzielna dziewczynka iganka - Pią 28 Mar, 2014 17:58 Jak mówiłam, nie od razu Rzym zbudowano... krok po kroczku... jak małe dziecko... byle do przodu...iganka - Pią 28 Mar, 2014 17:59
Ilona napisał/a:
iganka napisał/a:
Rozumiemy się bez słów ogólnie
Iganko jakoś trudno mi się z tym zgodzić (po tym co tu opisujesz)...
Bo z nim się rozumiem, z jego chorobą nie... Nawet on z nią się nie rozumie...pietruszka - Pią 28 Mar, 2014 18:08
iganka napisał/a:
krok po kroczku..
wierzę, że będzie dobrze... nie wiem, jak z Twoim mężem, bo to paskudna choroba, ale wierzę, że Ty zrobisz to, co dla Ciebie będzie najlepsze..pterodaktyll - Pią 28 Mar, 2014 18:12
perełka napisał/a:
Masz nadzieję , ze on przestanie pić i bedzie happy end a to jest mocno magiczna nadzieja ....
Nie, to się nazywa myślenie życzeniowe i nie ma nic wspólnego z nadzieją, mówiąc dosadniej jest to samooszukiwanie się.....iganka - Pią 28 Mar, 2014 18:14
pterodaktyll napisał/a:
perełka napisał/a:
Masz nadzieję , ze on przestanie pić i bedzie happy end a to jest mocno magiczna nadzieja ....
Nie, to się nazywa myślenie życzeniowe i nie ma nic wspólnego z nadzieją, mówiąc dosadniej jest to samooszukiwanie się.....
Czyli Falandysz kłamie? Skoro to zawsze samooszukiwanie?pterodaktyll - Pią 28 Mar, 2014 18:14
iganka napisał/a:
Ucieczka z pola bitwy to ostateczność.
Czasem jest to najnormalniejszy w świecie zdrowy rozsądek.....Klara - Pią 28 Mar, 2014 18:18
iganka napisał/a:
Czyli Falandysz kłamie?
Nie wiem, czy widziałaś ją wtedy, gdy była żoną żyjącego jeszcze ministra i teraz?
Powiem Ci: Wówczas była starą, zmęczoną kobietą, a teraz - kwitnącą bizneswoman.iganka - Pią 28 Mar, 2014 18:22 Czasem na pewno.. Ale gdyby tak zawsze, do każdej porażki w życiu podchodzić, że próby nie mają sensu, to wiele ludzie by na tym stracili....
Na przykład ile osób zdaje wielokrotnie prawo jazdy? Wg waszych założeń to pozbawione sensu... Znam osoby, które zdawały po 8 razy, a teraz są dobrymi kierowcami. Gdyby z założenia wyszli, że skoro się nie udało raz, czy drugi... to nie ma sensu dalej próbować.
Podchodzicie tak ostro do wszystkiego co was spotyka w życiu?
Gdyby lekarz stwierdził, że trzeba wam amputować nogę (dla mnie to porównywalne), to nie zawahalibyście się? Nie poprosilibyście o inną konsultację, tylko od razu ciach... aby się nie samooszukiwać? Możliwe, że i tak trzeba będzie amputować, ale lepiej mieć pewność... że nie ma innego wyjścia.iganka - Pią 28 Mar, 2014 18:23
Klara napisał/a:
iganka napisał/a:
Czyli Falandysz kłamie?
Nie wiem, czy widziałaś ją wtedy, gdy była żoną żyjącego jeszcze ministra i teraz?
Powiem Ci: Wówczas była starą, zmęczoną kobietą, a teraz - kwitnącą bizneswoman.
Ale po jej tekście nie widać aby żałowała. Jeszcze go kocha, o czym pisze...olga - Pią 28 Mar, 2014 18:24 Pozwolcie Igance siegnac swego dna. Kazdy z nas musial kiedys przez to przejsc. Pamietam siebie kiedy zarejestrowalam sie na forum. Moj eks juz wtedy z nami nie mieszkal. Wyrzucilam go z domu nie po to zeby dac mu nauczke, zeby mu to jego dno przyblizyc. Ja juz naprawde mialam go dosyc. On wtedy poszedl dobrowolnie na terapie zamknieta............i tym wzbudzil moje nadzieje..........ja go znowu do domu przyjelam bo dalam mu slowo...........on swojego nie dotrzymal.......i karuzela krecila sie jeszcze przez kolejne cztery miesiace iganka - Pią 28 Mar, 2014 18:26 Poza tym wychować 4 dzieci, to też nie odmładza.... Teraz już ma wnuki... więc ma więcej czasu dla siebie.olga - Pią 28 Mar, 2014 18:26
iganka napisał/a:
Ale po jej tekście nie widać aby żałowała.
Ja tez niczego nie zaluje, gdyby nie on nie bylabym tym kim jestem i nie bylabym tu gdzie jestem. Jedyne czego mi zal to dzieci.......nie maja ojca....vilemo - Pią 28 Mar, 2014 18:28
iganka napisał/a:
Klara napisał/a:
iganka napisał/a:
Czyli Falandysz kłamie?
Nie wiem, czy widziałaś ją wtedy, gdy była żoną żyjącego jeszcze ministra i teraz?
Powiem Ci: Wówczas była starą, zmęczoną kobietą, a teraz - kwitnącą bizneswoman.
Ale po jej tekście nie widać aby żałowała. Jeszcze go kocha, o czym pisze...
Iganko, czytałaś drugi wywiad z Krzysztofem?
Oglądałaś wywiad z nim?
Słyszałaś co on mówił, jak manipulował, oszukiwał żonę?
I co ona zrobiła?iganka - Pią 28 Mar, 2014 18:28
olga napisał/a:
Pozwolcie Igance siegnac swego dna. Kazdy z nas musial kiedys przez to przejsc. Pamietam siebie kiedy zarejestrowalam sie na forum. Moj eks juz wtedy z nami nie mieszkal. Wyrzucilam go z domu nie po to zeby dac mu nauczke, zeby mu to jego dno przyblizyc. Ja juz naprawde mialam go dosyc. On wtedy poszedl dobrowolnie na terapie zamknieta............i tym wzbudzil moje nadzieje..........ja go znowu do domu przyjelam bo dalam mu slowo...........on swojego nie dotrzymal.......i karuzela krecila sie jeszcze przez kolejne cztery miesiace
Spróbowałaś, nie udało się... i tyle... 4 miesiące to nie tak długo... a przynajmniej miałaś pewność, że to błąd. Lepiej się upewnić, niż przez resztę życia gdybać... co by było gdyby...iganka - Pią 28 Mar, 2014 18:29 Trudno wszystko przeczytać, gdy tutaj siedzę ... po kolei małymi krokami...Klara - Pią 28 Mar, 2014 18:31
iganka napisał/a:
Jeszcze go kocha, o czym pisze...
Ja też często z sentymentem wspominam niektóre okresy z mojego życia z mężem - alkoholikiem, który się zapił.
Nijak nie ma się do tego fakt, że byłam autentycznie wykończona schyłkowym czasem jego alkoholizmu.
Byłam taką samosią jak Ty, ale wynikało to z faktu, że urodziłam się "za wcześnie" i w czasie, gdy alkoholizm mojego męża być może był do zahamowania, nie było terapii, ani Al-Anonu, a AA raczkowało.olga - Pią 28 Mar, 2014 18:31
iganka napisał/a:
Na przykład ile osób zdaje wielokrotnie prawo jazdy? Wg waszych założeń to pozbawione sensu..
Kazde kolejne podejscie do egzaminu kosztuje sto kilkadziesiat zl i ewentualnie troche stresu, zycie z alkoholikiem kosztuje zdrowie a czasami zycie. Co Ty porownujesz............
Moja terapeutka mowila: "Wspoluzaleznienie rowna sie psychiatria, onkologia, ginekologia...."pterodaktyll - Pią 28 Mar, 2014 18:33
iganka napisał/a:
Na przykład ile osób zdaje wielokrotnie prawo jazdy? Wg waszych założeń to pozbawione sensu.
Niestety, to Twoje porównanie jest pozbawione sensu. Co ma wspólnego choroba psychiczna z indolencją zdających lub złośliwością egzaminujących?
iganka napisał/a:
Gdyby lekarz stwierdził, że trzeba wam amputować nogę (dla mnie to porównywalne), to nie zawahalibyście się? Nie poprosilibyście o inną konsultację, tylko od razu ciach... aby się nie samooszukiwać?
Oczywiście, że poprosilibyśmy.........
iganka napisał/a:
Możliwe, że i tak trzeba będzie amputować, ale lepiej mieć pewność... że nie ma innego wyjścia.
Przez 39 stron tego tematu niczego innego Ci nikt tu nie tłumaczy tylko właśnie to, że "amputacja" jest konieczna i co gorsza wszyscy przechodzili przez tę "amputację" w taki czy inny sposób, a więc wiedzą co mówią a Tobie niestety ciągle się wydaje, że wiesz.......no cóż, taka choroba (mówię o współuzależnieniu)
Niech jej ktoś znajdzie wątek Marine........wypisz wymaluj taka sama.....iganka - Pią 28 Mar, 2014 18:39 Przeczytałam artykuł, żona nie chodziła na terapię sama nauczyła się jak sobie z nim radzić.
Co do tego jak się nią posługiwał, to mnie to nie dotyczy. Nigdy mu w niczym nie pomogłam, nigdy nie dzwoniłam do żadnej pracy, nie przebierałam, nie karmiłam.
A potem powiedziałabym, ze zadziałała jak ja, też pokazywała go innym itd.
Poza tym taka różnica, że mój wie że jest chory...pietruszka - Pią 28 Mar, 2014 18:41 Czytałaś o pomagierach? To co uważasz za pomoc, wsparcie, jest gwoździami do trumny...
Wciąż zastanawiam się, jak bardzo, nas, kobiety, skrzywdziła i wciąż krzywdzi kultura. Czemu to od nas wymaga się poświęcania i składania swojego życia w ofierze alkoholikowi, w imię jego trzeźwości... I jeszcze w imię ratowania rodziny świadomego ciągnięcia w to dzieci...
Naprawdę, osobiście uważam, że są lepsze sposoby zaimponowania światu, zrobienia czegoś dobrego przez kobiety. Dla mnie rolą kobiety nie jest cierpienie przy boku trzeźwiejącego męża i cierpliwe znoszenie jego humorów i agresji. Dla mnie ważniejsze jest realizowanie siebie, w pracy zawodowej i/lub w pasjach, zainteresowaniach, macierzyństwie, z/lub mężczyzną przy boku. Nie chciałabym, żeby moje życie było zdominowane przez chorobę partnera. I żebym musiała w ten sposób podkreślać moje miejsce w świecie. wolę wybrać, coś na co mam wpływ, co jest bardziej moje, własne, niepowtarzalne. Pomników za bycie żoną alkoholika (w jakimkolwiek stanie trzeźwości) nie stawiają. Nagrody nie będzie. No chyba, że za nagrodę uważa ktoś nowotwór, depresję, schorzenia kręgosłupa, zmarnowane życie i dzieci z syndromem DDA. Już nawet w kościele katolickim coraz częściej słyszy się, że bycie żoną alkoholika to nie niesienie krzyża, że można starać się o separację, a nawet... unieważnienie ślubu, gdy było się nieświadomą choroby przyszłego męża.olga - Pią 28 Mar, 2014 18:43
iganka napisał/a:
Przeczytałam artykuł, żona nie chodziła na terapię
a czemu Ty tak bronisz sie przed ta terapia?pterodaktyll - Pią 28 Mar, 2014 18:43
iganka napisał/a:
Nigdy mu w niczym nie pomogłam, nigdy nie dzwoniłam do żadnej pracy, nie przebierałam, nie karmiłam.
Wszystko przed Tobą, alkoholizm to choroba postępująca i nieodwracalnapterodaktyll - Pią 28 Mar, 2014 18:44
olga napisał/a:
czemu Ty tak bronisz sie przed ta terapia?
A czemu Ty broniłaś się przed podejmowaniem decyzji dotyczących swojego życia z alkoholikiem? iganka - Pią 28 Mar, 2014 18:45 "Niestety, to Twoje porównanie jest pozbawione sensu. Co ma wspólnego choroba psychiczna z indolencją zdających lub złośliwością egzaminujących?"
Cóż choroba psychiczna powstaje gdy nie radzisz sobie w życiu, a nieudolność prowadzenia pojazdu - to nie radzenie sobie z pojazdem.
A złośliwość egzaminującego może się przydarzyć raz.. ale nie np. 8 razy, gdy za każdym razem egzaminujący jest inny. '
I życiem kierujesz i autem...
Chorzy psychicznie mogą wrócić w odpowiednich warunkach do społeczeństwa i taki zdający może w końcu kierować autem - jak z pewnością wszyscy znamy takie przypadki.olga - Pią 28 Mar, 2014 18:46
iganka napisał/a:
nauczyła się jak sobie z nim radzić.
Ty masz sie nauczyc jak sobie radzic ze soba a on niech sobie ze soba sam radzi.
Sorry za skojarzenie ale tak mi sie nasunelo i juz mialam kiedys spaniela, niesforny byl strasznie, po prostu nie radzilam sobie z nim....wzielam tresera i nauczyl mnie jak sobie z nim radzic........... olga - Pią 28 Mar, 2014 18:49
pterodaktyll napisał/a:
A czemu Ty broniłaś się przed podejmowaniem decyzji dotyczących swojego życia z alkoholikiem?
no widzialam plusy takiego ukladu, po bulki chodzil rano i psy wyprowadzal chetnie, nie ociagajac sie, nawet znacznie czesciej niz one same mialy na to ochote pterodaktyll - Pią 28 Mar, 2014 18:49
iganka napisał/a:
I życiem kierujesz i autem...
Tylko ciężar gatunkowy jakoby deczko inny.......iganka - Pią 28 Mar, 2014 18:50
olga napisał/a:
iganka napisał/a:
nauczyła się jak sobie z nim radzić.
Ty masz sie nauczyc jak sobie radzic ze soba a on niech sobie ze soba sam radzi.
Sorry za skojarzenie ale tak mi sie nasunelo i juz mialam kiedys spaniela, niesforny byl strasznie, po prostu nie radzilam sobie z nim....wzielam tresera i nauczyl mnie jak sobie z nim radzic...........
Czyli jednak za przeproszeniem amputacja nie była konieczna. Tak i w przypadku Falandysz. Sami mi tutaj podsunęliście artykuł...pterodaktyll - Pią 28 Mar, 2014 18:50
olga napisał/a:
po bulki chodzil rano i psy wyprowadzal chetnie, nie ociagajac sie, nawet znacznie czesciej niz one same mialy na to ochote
..... iganka - Pią 28 Mar, 2014 18:51
pterodaktyll napisał/a:
iganka napisał/a:
I życiem kierujesz i autem...
Tylko ciężar gatunkowy jakoby deczko inny.......
Zależy od człowieka.. Dla jednego każda porażka jest ciężka. Nawet ta, która dla drugiego, jest ledwo zauważalna.olga - Pią 28 Mar, 2014 18:52 zebys Ty widzial jak sie wszystkimi osmioma lapami zapieraly zeby po raz enty nie wychodzic na dwor................a moze nie chcialo im sie pod sklepem na pana czekac OSSA - Pią 28 Mar, 2014 18:55
iganka napisał/a:
Możliwe, że i tak trzeba będzie amputować, ale lepiej mieć pewność... że nie ma innego wyjścia.
Powiem ci na przykładzie nogi lepiej iść do ortopedy, zrobić specjalistyczne badania i w razie czego skonsultować z innym lekarzem, ale bez przesady, bo im więcej lekarzy tym portfel chudszy.
A tak poważnie czytałam ten artykuł pani B. Falandysz jakiś czas temu w gazecie i ona tam również pisała, że chodziła na terapię, opisała lata cierpienia , traumatycznych przeżyć u boku pana Lecha. Oczywiście możesz iść w zaparte i zaklinać deszcz, ale może warto wybrać sprawdzoną drogę i iść porozmawiać ze specjalistami od uzależnień. Gdyby chodziło to twoją nogę pewnie nie miałabyś wątpliwości jaką drogę wybrać, a tu bronisz się terapii jak diabeł święconej wody.
Żeby wyprzedzić atak na mnie jestem z moim facetem, bo go kocham i podobnie jak stwierdziła pani Falandysz "jest mi z nim lepiej niż bez niego". Zwłaszcza teraz jak samodzielnie chodzić nie mogę , taki facet co po bułki pójdzie, kawę zrobi to skarb. pterodaktyll - Pią 28 Mar, 2014 18:55
iganka napisał/a:
Czyli jednak za przeproszeniem amputacja nie była konieczna. Tak i w przypadku Falandysz. Sami mi tutaj podsunęliście artykuł...
obawiam się, że wyczytałas tylko to, co chciałaś wyczytać. Przesłanie tego artykułu jest (jak dla mnie) zupełnie inne. Ona dokonała tej "amputacji" :
Gdy pytam, czy Barbara wierzy, że zakochany mężczyzna może wyjść z alkoholizmu dla kobiety, ona zdecydowanie kręci głową: nie wierzę! Musi tego chcieć dla siebie
Czyli jednak za przeproszeniem amputacja nie była konieczna. Tak i w przypadku Falandysz. Sami mi tutaj podsunęliście artykuł...
obawiam się, że wyczytałas tylko to, co chciałaś wyczytać. Przesłanie tego artykułu jest (jak dla mnie) zupełnie inne. Ona dokonała tej "amputacji" :
Gdy pytam, czy Barbara wierzy, że zakochany mężczyzna może wyjść z alkoholizmu dla kobiety, ona zdecydowanie kręci głową: nie wierzę! Musi tego chcieć dla siebie
Ale my nie wiemy, czy nie chce, a raczej nie potrafi... tej pewności nie mamy..pterodaktyll - Pią 28 Mar, 2014 19:00
iganka napisał/a:
my nie wiemy,
My to znaczy kto?iganka - Pią 28 Mar, 2014 19:04
OSSA napisał/a:
iganka napisał/a:
Możliwe, że i tak trzeba będzie amputować, ale lepiej mieć pewność... że nie ma innego wyjścia.
Powiem ci na przykładzie nogi lepiej iść do ortopedy, zrobić specjalistyczne badania i w razie czego skonsultować z innym lekarzem, ale bez przesady, bo im więcej lekarzy tym portfel chudszy.
A tak poważnie czytałam ten artykuł pani B. Falandysz jakiś czas temu w gazecie i ona tam również pisała, że chodziła na terapię, opisała lata cierpienia , traumatycznych przeżyć u boku pana Lecha. Oczywiście możesz iść w zaparte i zaklinać deszcz, ale może warto wybrać sprawdzoną drogę i iść porozmawiać ze specjalistami od uzależnień. Gdyby chodziło to twoją nogę pewnie nie miałabyś wątpliwości jaką drogę wybrać, a tu bronisz się terapii jak diabeł święconej wody.
Żeby wyprzedzić atak na mnie jestem z moim facetem, bo go kocham i podobnie jak stwierdziła pani Falandysz "jest mi z nim lepiej niż bez niego". Zwłaszcza teraz jak samodzielnie chodzić nie mogę , taki facet co po bułki pójdzie, kawę zrobi to skarb.
Ale jak pisałam, do mnie więcej trafia, gdy sama to przerobię.. niż gdy ktoś przerobi to na mnie.
Np. miałam lekcje informatyki, robiłam zadania, bo musiałam... marnie to wyglądało i zapowiadało... ale potem sama się za to wzięłam i okazało się szybko, że jestem lepsza od większości. W jednej pracy praktycznie robiłam za informatyka w chwilach kryzysu...
A po lekcjach można było wnioskować, że jestem informatycznym głupkiem... Jako kinestetyk musiałam przepracować to sama od początku do końca.OSSA - Pią 28 Mar, 2014 19:04
iganka napisał/a:
Czyli jednak za przeproszeniem amputacja nie była konieczna.
Chodziłaś kiedyś o kulach i gipsie od d** do stopy, powiem ci nic przyjemnego i gdybym nie była taka uparta i sama nie chciała sobie pomóc to to pewnie bym szybciej doczekała się wnuków niż operacji w ramach NFZ.
Chcesz czekać wiele lat i przyglądać się jak twój mąż idzie na dno, a wraz z nim piękny dom i ogród. Czy może lepiej za w czasu wybrać się do specjalisty do prawnika w celu załatwienia rozdzielności majątkowej, do psychologa itd.iganka - Pią 28 Mar, 2014 19:04
pterodaktyll napisał/a:
iganka napisał/a:
my nie wiemy,
My to znaczy kto?
Ani ja, ani Ty.. ani nawet pewnie on nie ma pewności...iganka - Pią 28 Mar, 2014 19:07
OSSA napisał/a:
iganka napisał/a:
Czyli jednak za przeproszeniem amputacja nie była konieczna.
Chodziłaś kiedyś o kulach i gipsie od d** do stopy, powiem ci nic przyjemnego i gdybym nie była taka uparta i sama nie chciała sobie pomóc to to pewnie bym szybciej doczekała się wnuków niż operacji w ramach NFZ.
Chcesz czekać wiele lat i przyglądać się jak twój mąż idzie na dno, a wraz z nim piękny dom i ogród. Czy może lepiej za w czasu wybrać się do specjalisty do prawnika w celu załatwienia rozdzielności majątkowej, do psychologa itd.
Dlaczego macie pewność, że nie może mu się udać?
Co do rozdzielności majątkowej, to nie ma za dużo co dzielić -długów nigdy nie robił, poza kredytem na dom, do psychologa to on będzie chodził.. Reszta w zależności od potrzeby.. Nie chce wyprzedzać faktów... i potrzeb...pterodaktyll - Pią 28 Mar, 2014 19:07
Cytat:
Ani ja, ani Ty.. ani nawet pewnie on nie ma pewności...
_________________
No oczywiście.....pewne jest tylko to, że kiedyś umrzemy, cała reszta jest tylko prawdopodobnaOSSA - Pią 28 Mar, 2014 19:09
iganka napisał/a:
Jako kinestetyk musiałam przepracować to sama od początku do końca.
No dobra to czego oczekujesz od forum ???????? odrzucasz możliwość skorzystania z terapii, wrócę do przykładu tej chorej nogi .... będziesz sama uczyła się jak ją wyleczyć , czy skorzystasz z pomocy kto przez lata uczył się na studiach medycznych , później robił specjalizację i zdobywał doświadczenie pod okiem bardziej doświadczonych kolegów.pterodaktyll - Pią 28 Mar, 2014 19:09
iganka napisał/a:
Dlaczego macie pewność, że nie może mu się udać?
Ja na przykład dlatego, że czytam co piszesz i powiem Ci, że gdyby tak postępowała moja żona to do dzisiaj bym sobie "radośnie" chlał. Po co miałbym cokolwiek zmieniać mając taką opiekunkę.......OSSA - Pią 28 Mar, 2014 19:13
iganka napisał/a:
Dlaczego macie pewność, że nie może mu się udać?
Poczytaj Pietruszkę im jako parze się udało, bo odbywali terapię równolegle. To nie tak, że facet chodzi na terapię i życie do staje się rajem. Zdarza się trzeźwieje i odchodzi od dotychczasowej partnerki i ona zostaje sama , pełna żalu bo poświęciła mu najlepsze lata swojego życia , walczyła o jego trzeźwość i d*** on poszukał sobie inną.
pterodaktyll - Pią 28 Mar, 2014 19:13
OSSA napisał/a:
, wrócę do przykładu tej chorej nogi
Ja pozwolę sobie wrócić do tej "belki" w oku. Sama doskonale wiesz, że to nie jest proces, który trwa kilka dni. niektórym, jak Ci zresztą wiadomo, zajmuje długie lata i czasem efekt jest niewspółmierny do włożonej pracy. Tak jak alkoholik. Dopóki nie uzna, że ma duży problem z którym sobie nie jest w stanie poradzić i tak i współuzależniona nie przyjmą żadnych dobrych rad, bo wszystko muszą na własnej du*** za przeproszeniem sprawdzić. Taka choroba....... iganka - Pią 28 Mar, 2014 19:14
OSSA napisał/a:
iganka napisał/a:
Jako kinestetyk musiałam przepracować to sama od początku do końca.
No dobra to czego oczekujesz od forum ???????? odrzucasz możliwość skorzystania z terapii, wrócę do przykładu tej chorej nogi .... będziesz sama uczyła się jak ją wyleczyć , czy skorzystasz z pomocy kto przez lata uczył się na studiach medycznych , później robił specjalizację i zdobywał doświadczenie pod okiem bardziej doświadczonych kolegów.
Kolega tak się sam wyleczył. Leczyli go na tysiące chorób, było z nim coraz gorzej. Siedząc raz na poczekalni wziął z nudów do ręki ulotkę jakiegoś leku... Przeczytał objawy, wszedł do gabinetu podał ulotkę lekarzowi tysięcznemu i powiedział: proszę mi coś przepisać na tą chorobę. Bo to jest ta choroba.
Dzisiaj jest zdrowy... a tyle po szpitalach chodził,Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 19:17 Ty mi daj argumenty a ja poszukam sposobu by je obalic i co z tego , ze wam sie to nie udało jak mi na pewno sie uda . a tymczasem uda czy sie nie uda może i uda ale nie spowodowanie , że on zacznie trzeźwieć iganka - Pią 28 Mar, 2014 19:17
OSSA napisał/a:
iganka napisał/a:
Dlaczego macie pewność, że nie może mu się udać?
Poczytaj Pietruszkę im jako parze się udało, bo odbywali terapię równolegle. To nie tak, że facet chodzi na terapię i życie do staje się rajem. Zdarza się trzeźwieje i odchodzi od dotychczasowej partnerki i ona zostaje sama , pełna żalu bo poświęciła mu najlepsze lata swojego życia , walczyła o jego trzeźwość i d*** on poszukał sobie inną.
I nie tylko alkoholicy odchodzą... Nigdy nie ma pewności niczego.. nie ma stałych recept odpowiednich dla każdej osoby...wampirkowa - Pią 28 Mar, 2014 19:17 jezu bez komentarza jasne jasne nie widziałam nikogo kto sie sam wyleczyłwampirkowa - Pią 28 Mar, 2014 19:18 zwłaszcza z chooroby psychicznej lub zaburzeń psychicznychiganka - Pią 28 Mar, 2014 19:21
wampirkowa napisał/a:
jezu bez komentarza jasne jasne nie widziałam nikogo kto sie sam wyleczył
Nawet jeśli, to preferuje drobne kroczki.. i sprawdzanie... taki mam charakter... jak sama nie dam rady, to sięgnę dalej...pietruszka - Pią 28 Mar, 2014 19:24
OSSA napisał/a:
sama nie chciała sobie pomóc
no jeszcze byś mogła pobawić się w Zosię- Samosię: położyć się i czekać aż samo się zrośnie no ... pewnie by i się zrosło,a le jak długo i jak krzywo...iganka - Pią 28 Mar, 2014 19:24
OSSA napisał/a:
iganka napisał/a:
Dzisiaj jest zdrowy... a tyle po szpitalach chodził,
tylko szkoda, że nie przeczytałam tego wcześniej sporo kasy bym zaoszczędziła.
Tak poważnie to jak będę potrzebowała plakat reklamowy to kupię sobie kredki i sama namaluje po cholerę mi grafik komputerowy.
Dlaczego by nie? Takie są nawet modne... w dodatku plusem jest że każdy jest niepowtarzalny... Graficy też czasem własnoręcznie robią szkice... w zależności co się robi.. potem się na tej bazie pracuje. A ile razy klient dostarczał mi ręczny odrys - super, bo wtedy wszystko wiadomo, a tak różnie bywa z tym opisem czego chce klient.OSSA - Pią 28 Mar, 2014 19:26
iganka napisał/a:
Nigdy nie ma pewności niczego.. nie ma stałych recept odpowiednich dla każdej osoby...
Pewnie, że nie ma, ale na litość boską nikt ci tu nie karze skakać w przepaść bez zabezpieczenia. Tylko skorzystać z pomocy terapeuty, grup samopomocowych, iść na otwarty miting AA. Posłuchasz, zdobędziesz więcej wiedzy, choćby o tym jak żyć z trzeźwiejącym facetem, ja chłonąć jego emocji i nie brać ewentualnej porażki (zapicia) do siebie.Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 19:27 To jest myśl ....to zadzwoń do tego terapeuty i sprawdź chodzi mąz na terapie i czyni te postępy a może idzie na terapię i potem w ramach niej ulzyć sobie w garażu a nie teraz to już legalnie w domu ale cicho tak zeby nikt nie widział tej babie i tak można wszystko wcisnąć i tak się nie połapie ale mądry jestem no to siup
Nie moze lepiej kamerkę przyczepić w domu i w ogródku żebym miala lepszą kontrolę i podłuch w telefonie u niego najlepiej . To mam recepte na szcżęście to po mi terapia czy inne oszołomy ja i tak wiem lepiej. a co wampirkowa - Pią 28 Mar, 2014 19:28 kurcze to wiesz życzę zdrowia na te próbowania,
skutki bywaja opłakaneiganka - Pią 28 Mar, 2014 19:31 O was też można powiedzieć, że jeszcze niezupełnie jesteście gotowi, aby pomagać... owszem pomagacie, nie da się zaprzeczyć... ale dochodzicie do muru.. i wzrasta w was agresja.. Ja to szanuje co robicie... ale nic nie musicie..
Jestem tutaj bo chce.. jakbym nie chciała, to nie wiedzielibyście o moim istnieniu... I jestem tutaj pierwszy raz... Robię kroki naprzód.. na tyle ile jestem gotowa.. spróbujcie to zrozumieć...iganka - Pią 28 Mar, 2014 19:33
perełka napisał/a:
To jest myśl ....to zadzwoń do tego terapeuty i sprawdź chodzi mąz na terapie i czyni te postępy a może idzie na terapię i potem w ramach niej ulzyć sobie w garażu a nie teraz to już legalnie w domu ale cicho tak zeby nikt nie widział tej babie i tak można wszystko wcisnąć i tak się nie połapie ale mądry jestem no to siup
Nie moze lepiej kamerkę przyczepić w domu i w ogródku żebym miala lepszą kontrolę i podłuch w telefonie u niego najlepiej . To mam recepte na szcżęście to po mi terapia czy inne oszołomy ja i tak wiem lepiej. a co
Nie chce mi się sprawdzać, przecież to wyjdzie... samo... aż tak mi się nie spieszy...Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 19:34
iganka napisał/a:
O was też można powiedzieć, że jeszcze niezupełnie jesteście gotowi, aby pomagać... owszem pomagacie, nie da się zaprzeczyć... ale dochodzicie do muru.. i wzrasta w was agresja.. Ja to szanuje co robicie... ale nic nie musicie..
W ktorym poście jest agresja? Ilona - Pią 28 Mar, 2014 19:35
pietruszka napisał/a:
nie jak te niedoszłe nasze magistry wymyślają same nudne tematy...
o,wypraszam sobie! mój temat bardzo mnie ekscytuje ,wręcz podnieca
Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 19:35
iganka napisał/a:
Nie chce mi się sprawdzać, przecież to wyjdzie... samo... aż tak mi się nie spieszy...
żartowalam na żartach sie nie znasz? iganka - Pią 28 Mar, 2014 19:36 Gdybym miała inną alternatywę.. to może pośpiech byłby wskazany, ale aktualnie to najwyżej mogę być sama bez niczego.iganka - Pią 28 Mar, 2014 19:38
perełka napisał/a:
iganka napisał/a:
Nie chce mi się sprawdzać, przecież to wyjdzie... samo... aż tak mi się nie spieszy...
żartowalam na żartach sie nie znasz?
Cóż pewnie wiele kobiet tak robi... Sprawdza.. w każdej sytuacji, ja już dawno nic nie sprawdzam...
Więc nie odkryłam, że to żart...Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 19:39 Ja nie pisałam o kontrolowaniu na tu i teraz ale potem czy prawdę mówi , jak to wygląda ta jego terapia, czy pije czy nie no pózniej jak będziesz musiała wrócić bo u rodziców wiecznie mieszkac nie będziesz.....iganka - Pią 28 Mar, 2014 19:40 Chyba bardziej baczna obserwacja...Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 19:41 aaa teraz przeszlaś na nieufnośc i podejrzliwość ok. niech i tak będzie a co z toba , co z twoim życiem?iganka - Pią 28 Mar, 2014 19:44 Nakręciliście mnie i teraz chętnie bym jednak sprawdziła jak się sprawy mają... ale nie wiem jak...Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 19:45
iganka napisał/a:
Nakręciliście mnie i teraz chętnie bym jednak sprawdziła jak się sprawy mają... ale nie wiem jak...
O matko kto cie nakręcił , komu dałaś taką moc?Janioł - Pią 28 Mar, 2014 19:57 czytam Cię iganka i tak czytam a uparta jak nie przymierzając czynny alkoholik w obronie swojego picia ano widać współuzależnione też mają swoje dna ...tylko życia szkodaiganka - Pią 28 Mar, 2014 19:57 Nie zachlał.. Napisałam, że pozew mam już napisany, bo mam naprawdę... Odpisał, czyli na chwilę obecną stara się...
A chciałam potwierdzenia, bo z jednej strony macie rację, że szkoda czasu.. bo gdybym ja sobie tutaj czekała nie wiadomo na co, a on w tym czasie korzystał że w domu nikogo nie ma, a potem udawał, że coś robi... A tak wiem, że w tej chwili traktuje to poważnie.. czy zapału wystarczy, nie wiadomo...Maciejka - Pią 28 Mar, 2014 20:00
iganka napisał/a:
wiem, że w tej chwili traktuje to poważnie.. czy zapału wystarczy, nie wiadomo..
Starczy do twego powrotu i ugłaskania ciebie
iganka napisał/a:
Nie zachlał.. Napisałam, że pozew mam już napisany, bo mam naprawdę... Odpisał, czyli na chwilę obecną stara się...
A pisałas , ze nie konrolujesz pterodaktyll - Pią 28 Mar, 2014 20:05
iganka napisał/a:
Odpisał, czyli na chwilę obecną stara się...
Eee tam.........szykuje sobie grunt pod następne picie i możesz mi spokojnie uwierzyć, że właśnie tak jest, o czym zresztą przekonasz się na własnej skórze.
iganka napisał/a:
w tej chwili traktuje to poważnie.
To zupełnie jak ja, zwłaszcza jak narozrabiałem pod wpływem
iganka napisał/a:
czy zapału wystarczy, nie wiadomo.
Ja wiem, a Ty dopiero się o tym po raz kolejny zresztą, boleśnie przekonasz na własnej skórze.vilemo - Pią 28 Mar, 2014 20:10 Iganka posłuchaj Ptera, u mnie przepowiedział wszystko, bo też chciałam być mądrzejsza od większości tutaj.
Wszystko się sprawdza niestety iganka - Pią 28 Mar, 2014 20:15 Ale kochani, gdybym była pewna, że będzie różowo to by mnie tutaj nie było... Sami przyznajcie. A jednak jestem...
zatem niczego pewna nie jestem... nie patrzę przez różowe okulary... nie wskakuje na lód.. tylko badam grunt pod nogami...pterodaktyll - Pią 28 Mar, 2014 20:19
iganka napisał/a:
. nie wskakuje na lód.
Ty chyba nie zauważyłaś, że od dość dawna stąpasz po baaardzo cienkim i kruchym lodzie jakim jest małżeństwo z czynnym alkoholikiem.
iganka napisał/a:
A jednak jestem...
Bądź! Zawsze możesz liczyć na to, że ktoś z boku popatrzy na Twoją sytuację przez pryzmat swojego doświadczenia i powie Ci o tym co widzi......to nie są ataki na Twoją osobę ani Twoje małżeństwopietruszka - Pią 28 Mar, 2014 20:32
iganka napisał/a:
Chyba bardziej baczna obserwacja...
a co on? zwierzak w zoo?
Iganko... pamiętam, jak bardzo chciałam wiedzieć, sprawdzać, skontrolować, jakbym mogła, to bym poprosiła o zaświadczenie z terapii a tu najlepiej puścić... fruuu niech leci... dorastać, zakładać długie spodnie... sam... bez twojej ingerencji, motywowania... tylko czy ty jesteś przygotowana na jego ewentualna dojrzałość, na jego własne zdanie (nawet w kwestii roślinek), na jego trzeźwiejącego?
zresztą to takie gadanie- gdybanie... on dopiero co zauważył, że Cię nie ma, zrobił sobie w przerwę, bo o trwałej abstynencji to jeszcze próżno mówić...
Jak długo będziesz mogła siedzieć u rodziców?margo - Pią 28 Mar, 2014 22:07 Skoro piszesz, że my nic nie musimy... to właściwie po co tu jesteś? Chcesz u nas wylać swoje żale, oczekujesz, że pogłaszczemy Cię po główce, powiemy "biedna iganka, tyle wycierpiała", po czym Ty wrócisz do swojego bagienka zadowolona, że ktoś Ci współczuje? Ja sama kiedyś bardzo mocno czerpałam "energii" ze współczucia innych ludzi. Strasznie mnie to napędzało do działania - że ktoś mi współczuje, ze ja taka biedna i muszę się z tym cholernym ochlejem i ćpunem męczyć... że ja taka dobra i go wspieram i w ogóle ach i och. Chodząc do ludzi się wyżalić właściwie nie oczekiwałam rad, oczekiwałam poklepania po plecach i współczucia. Żebrałam wręcz o współczucie... aż w końcu ludzie zaczęli się ode mnie odwracać. Mieli dość mojego biadolenia
Jeśli wchodzisz na forum dla uzależnionych i współuzależnionych, mówisz o swoim problemie, to wydaje się wręcz oczywiste, że oczekujesz jakichś porad związanych ze swoim problemem od osób, które przeżyły podobne sytuacje. Trzeba było od razu powiedzieć - "słuchajcie, przyszłam sobie tylko tak pobiadolić, że ja taka nieporadna i wszystko na nie, właściwie najlepiej nic nie piszcie, tylko czytajcie i podziwiajcie moje poświęcenie w imię miłości"
Widocznie nie nadszedł jeszcze Twój czas... Każdy osiąga go w innym momencie. Ja mogę tylko dziękować Bogu, że jedynie na dwa lata wdepnęłam w całkiem niezłe bagno... Mogę też pomodlić się za Ciebie, abyś jak najszybciej to swoje bagno zrozumiała... Bo ja "rozumiałam" swoje już po 4 miesiącach bycia z alkoholikiem na terapię chciałam iść wtedy, hahaha... Tylko, że ja tej terapii chciałam, żeby jego wyciągnąć z alkoholizmu, a nie sobie pomóc. Wtedy nie był jeszcze mój czas... musiałam przebrnąć przez te dwa lata żeby zrozumieć. Widocznie to Twój jeszcze nie jest... oby nadszedł jak najszybciej. Trzymam kciuki i pozdrawiamMaciejka - Sob 29 Mar, 2014 06:58 Iganka załóżmy, że mąż zacznie trzeźwieć , coś robić ze soba , pogodzicie sie i bedziecie dalej razem . Mąż wniesie do zwiażku nowe postawy, zacznie interesować się różnymi sprawami itp a ty co wniesiesz? Nic ze sobą nie robiąc wniesiesz kontrolę i mamusiowanie , rodzicowanie, nadopiekuńczosć czy naprawdę sądzisz , ze w takiej opcji to małżeństwo przetrwa i nadal będziesz atrakcyjna dla twojego męża?olga - Sob 29 Mar, 2014 07:18
perełka napisał/a:
Iganka załóżmy, że mąż zacznie trzeźwieć
niech on w ogole zacznie trzezwiec, poki co to marzenia scietej glowy Maciejka - Sob 29 Mar, 2014 07:20 To tylko hipoteza i nie taki byl sens mojej wypowiedzi OSSA - Sob 29 Mar, 2014 10:38 iganka kiedyś zawiozłam mena na detoks, psychiatra przyjmujący jego poprosił mnie do gabinetu, byłam przekonana, że da mi "instrukcje obsługi alkoholika" receptę co mam zrobić itd. a ten.. czy pani chodzi na terapię? przecież ja nie jestem uzależniona. Wiłam się jak piskorz odpierałam argumenty. Ten na koniec wcisnął mi ulotki, wykaz poradni i grup al-anon w moim mieście.
Wróciłam do domu rzuciłam do szuflady, ale ta rozmowa zasiała jakiś niepokój, z drugiej strony zobaczyłam światełko w tunelu. Nie było łatwo zostałam sama z dwoma nastolatkami, dom, praca, a jednak zadzwoniłam i umówiłam się na terapię właśnie powstawała nowa grupa.
Ostatnio była u mnie przyjaciółka z tej grupy pyta Ela ile lat my się już znamy 11 lat. Ona się rozwiodła, jest sama, mój facet nigdy nie przestał trwale pić i pewnie nie jeden nawrót jeszcze zaliczy, taka choroba
Szczerze żadna z nas nie powiedziała jestem na 100 % szczęśliwa, ona dzięki wsparciu terapii przeszła przez piekło rozwodu i samotnego macierzyństwa, a ja nie zwariowałam żyjąc obok czynnego alk.
Potraktuj nasze wypowiedzi jak ja te ulotki ..... może to jeszcze nie twój czas ..... ale jestem przekonana, że jak emocje opadną .......Duszek - Sob 29 Mar, 2014 13:31
margo napisał/a:
Skoro piszesz, że my nic nie musimy... to właściwie po co tu jesteś? Chcesz u nas wylać swoje żale, oczekujesz, że pogłaszczemy Cię po główce, powiemy "biedna iganka, tyle wycierpiała", po czym Ty wrócisz do swojego bagienka zadowolona, że ktoś Ci współczuje? Ja sama kiedyś bardzo mocno czerpałam "energii" ze współczucia innych ludzi. Strasznie mnie to napędzało do działania - że ktoś mi współczuje, ze ja taka biedna i muszę się z tym cholernym ochlejem i ćpunem męczyć... że ja taka dobra i go wspieram i w ogóle ach i och.
Margo
Jest jeszcze jedna zbliżona do tej powyżej kwestia.
Co trzyma przy alkoholiku...powodów tysiące...wspólne mieszkanie, brak funduszy itd...
A u mnie...poczucie wartości było na zerowym poziomie i ten związek dawał mi złudzenie bycia kimś lepszym, bycia z kimś na tle kogo zawsze wypadnę na plus...OSSA - Sob 29 Mar, 2014 14:40
Duszek napisał/a:
Co trzyma przy alkoholiku...powodów tysiące...wspólne mieszkanie, brak funduszy itd...
Duszku realu i tu na forum zauważyłam, że najszybciej prostują swoje ścieżki kobiety, które są w najtrudniejszej sytuacji materialnej i mieszkaniowej. One mają nic do stracenia, po rozstaniu może być tylko lepiej.
Natomiast pozornie wolne, niezależne, samodzielne finansowo i zaradne w innych dziedzinach życia kręcą się w kółko. Dlaczego ??? nie znam odpowiedzi na to pytanie, bo jak z tym "źdźbłem i belką" esaneta - Sob 29 Mar, 2014 15:03
pterodaktyll napisał/a:
nie przyjmą żadnych dobrych rad, bo wszystko muszą na własnej du*** za przeproszeniem sprawdzić. Taka choroba.......
eeeeeeeeeeee tam przesadzasz to sie przecież kinestetyczna osobowość sensoryczna nazywa
Wybacz Iganko, nie mogłam sobie odmówić sarkazmu po przeczytaniu 41 stron Twojego wątku.... chciałam tez cos od siebie dodać, ale moi przedmówcy wszystko juz powiedzieli.
Ograniczę sie tylko do zyczenia Ci powodzenia iganka - Sob 29 Mar, 2014 15:21 Chyba jestem na to wszystko zbyt słaba. Ostatecznie jest mi jeszcze gorzej... W tej chwili chyba można mówić o depresji... Dopiero teraz zmusiłam się do wstania, nie daje rady wstać.. Rodzina nie może mnie wyciągnąć z pokoju...
Wasza pewność, że nic już nie ma sensu... niestety ściąga mnie w dół. Nadzieja uchodzi jak z przebitego balonu.
A perspektywa wieloletniej walki o to, aby w ogóle funkcjonować... to gwóźdź do trumny.iganka - Sob 29 Mar, 2014 15:22 Chyba jestem na to wszystko zbyt słaba. Ostatecznie jest mi jeszcze gorzej... W tej chwili chyba można mówić o depresji... Dopiero teraz zmusiłam się do wstania, nie daje rady wstać.. Rodzina nie może mnie wyciągnąć z pokoju...
Wasza pewność, że nic już nie ma sensu... niestety ściąga mnie w dół. Nadzieja uchodzi jak z przebitego balonu.
A perspektywa wieloletniej walki o to, aby w ogóle funkcjonować... to gwóźdź do trumny.pietruszka - Sob 29 Mar, 2014 15:25
iganka napisał/a:
Wasza pewność, że nic już nie ma sensu...
jakie NIC? A TY, TWOJE życie? Toiż tu dopiero pokłady do odkrycia...
A ciało... cóż wiedziało wcześniej i miało dość ... teraz Twoje ciało krzyczy o ratunek,. żebyś i je zauważyła....SIEBIE doceniała... nie jako żonę, ale jako kobietę, niezależnie myślącą, dbającą o siebie...Klara - Sob 29 Mar, 2014 15:31 Wiesz Iganko, gdy trafiłam na terapię, to pierwszy tekst który do mnie trafił brzmiał mniej więcej tak: "Rób wszystko inaczej niż do tej pory, bo największą bzdurą jest postępowanie wciąż tak samo z nadzieją, że to coś zmieni".olga - Sob 29 Mar, 2014 15:46
iganka napisał/a:
A perspektywa wieloletniej walki o to, aby w ogóle funkcjonować... to gwóźdź do trumny.
jakiej wieloletniej?
pamietam jak drzwi sie za nim zamknely po raz ostatni, ja wtedy wiedzialam, ze on juz nie wroci tzn. ze ja go juz nie przygarne, pamietam to dojmujace uczucie ulgi, ogarniajacego mnie spokoju
pewnie, ze proces dochodzenia do rownowagi emocjonalnej trwal dlugo a wlasciwie to nadal trwa
pamietam jak bylam w tak tragicznym stanie, ze balam sie przechodzic na druga strone ulicy, balam sie jezdzic autobusem bo robilo mi sie duszno i mialam objawy klaustrofobii, regularnie zapominalam placic rachunkow, wyprawa do jakiegokolwiek urzedu to byla tragedia bo z reguly nie wiedzialam po co ja tam przyszlam
to bylo dwa - trzy lata temu
w miedzyczasie podjelam decyzje o emigracji, pracuje tutaj, ucze se jezyka, sama zalatwiam sobie juz proste sprawy urzedowe, glowy po drodze nie gubie, moje mysli sa jasne, emocje stonowane............ chociaz nie jest latwo bo dzieci zostaly w Polsce
jaki wiec wieloletni proces? wystarczy pozbyc sie wyzwalacza zlych emocji zeby na nowo zaczac stawac sie czlowiekiem a nie jego wrakiemOSSA - Sob 29 Mar, 2014 16:17
olga napisał/a:
pamietam jak drzwi sie za nim zamknely po raz ostatni, ja wtedy wiedzialam, ze on juz nie wroci
Olga w tym tkwi sedno, ty wiedziałaś, że nie chcesz ratować związku, ogłosiłaś bezsilność wobec jego choroby i zaczęłaś ratować siebie i dzieci .... reszta powoli się ułożyła.
Natomiast Iganka jest dopiero na początku drogi, szuka sposobu by zmienić jego, przyszła tu po receptę, a dostała garść informacji, że nie można zmusić drugiego dorosłego człowieka by żył zgodnie z naszymi oczekiwaniami.
Iganka nie przejmuj się tym chwilowym spadkiem formy, przez ostatnie lata żyłaś w ciągłym stresie. Masz prawo odpocząć, nie masz siły wstać poleż, zbierz myśli, organizm widać tego właśnie potrzebuje.
olga - Sob 29 Mar, 2014 17:39
OSSA napisał/a:
olga napisał/a:
wystarczy pozbyc sie wyzwalacza zlych emocji zeby na nowo zaczac stawac sie czlowiekiem a nie jego wrakiem
Olga, żeby to było takie proste.... ktoś powiedział, że trzeba wyprostować celownik by przypadkiem nie wdepnąć w jeszcze większe bagno.
Pomieszalas dwie rozne sprawy. Pozbyc sie wyzwalacza nie oznacza wziac zaraz nastepnego faceta. Trzeba wyprostowac celownik a najpierw wyprostowac siebie.OSSA - Sob 29 Mar, 2014 19:39
olga napisał/a:
wystarczy pozbyc sie wyzwalacza zlych emocji zeby na nowo zaczac stawac sie czlowiekiem a nie jego wrakiem
Olga to ty jesteś psychologiem nie ja i gdyby to było takie proste ..... kopa w d*** ona żyła długo i szczęśliwie.
Tylko tak nie jest, nawet jak partner umiera to bardzo trudno bez terapii , wsparcia bliskich i rodzinny zacząć wszystko od nowa. Niestety pojawia się inny wyzwalacz np. dziecko, które powiela destrukcyjne zachowanie ojca/matki.
Moja znajoma wyeksmitowała męża z 10 lat temu, a teraz córka sprowadziła do domu pijaka .
Szczerze współuzależnione muszą wykonać o wiele więcej pracy nad sobą by wyprostować "celownik" . Alkoholik wystarczy, że nie pije i staje się bohaterem w swoim domu.anusiak - Sob 29 Mar, 2014 19:43
iganka napisał/a:
Chyba jestem na to wszystko zbyt słaba. Ostatecznie jest mi jeszcze gorzej... W tej chwili chyba można mówić o depresji... Dopiero teraz zmusiłam się do wstania, nie daje rady wstać.. Rodzina nie może mnie wyciągnąć z pokoju...
Moze to przez pogode?
Ja tez dzisiaj jakas wykamana jestem. Od rana lezymy z Owsikiem do gory brzuchami w lozku, wstajemy tylko do kibelka i lodowki.
Przeczytalam caly watek z zainteresowaniem. Szczegolnie wymieklam w czasie czytania o tesciach, ktorym zdarza sie wtargnac tylnymi drzwiami domu rodzicow Iganki
Obawiam sie Iganko, ze nikt nie uknul zadnego misternego planu wykurzenia Cie z domu w celu przejecia majatku. Gdyby chcieli sie Ciebie pozbyc, to by po prostu przyszli i powiedzieli "Spadaj" i Ty byś poszla. Tak samo jak pozwalasz, by wlamywali Wam sie do domu olga - Sob 29 Mar, 2014 19:49
OSSA napisał/a:
i gdyby to było takie proste ..... kopa w d*** ona żyła długo i szczęśliwie.
no przeciez ja to pisze na przykladzie wlasnych doswiadczen iganka - Nie 30 Mar, 2014 12:05 Wychodzi coraz więcej.. z waszych wizji. On ciągle pisał, że mam wracać do swojego domu, że on się wyprowadzi, że moje "maluszki" (tak nazywam roślinki) tęsknią i on.. O wielkiej miłości do mnie i tym podobne bzdury.. no i manipulacje w stylu: po co mam dalej się leczyć, jak nie mam po co, ani dla kogo... itd. nawet niby do spowiedzi chciał się wybrać...
Ja do niego, że jeśli kiedykolwiek miałabym wrócić, to pierwszy warunek jest taki, że przy mnie dzwoni do swoich starych oraz do bratowej, że nigdy więcej nie wolno mnie ruszyć ani fizycznie ani słowem, szczególnie w moim domu...
Odpowiedź z jego strony taka, że pod warunkiem, że ja zrobię to samo ze swoimi. Dodam, że oni ani go nie uderzyli, ani nawet tych wielogodzinnych rozmów nie serwowali, co jego starzy mnie od lat - bo to wg niego najwyraźniej ze mną trzeba było rozmawiać (każda rozmowa taka sama od lat). A to, że moi nie są zachwyceni zięciem pijakiem? No litości...
Napisałam, że jeśli nawet pierwszego warunku nie jest w stanie spełnić to ma więcej nie pisać. I już nie napisał...
A dom jaki by nie był, nie jest domem gdy ktoś zawsze może wejść, pobić mnie, czy zwyzywać...Klara - Nie 30 Mar, 2014 13:43 Iganko, czy Wy w swoim małżeństwie jesteście finansowo samowystarczalni, czy też rodzice dokładają Wam do inwestycji i do życia?OSSA - Nie 30 Mar, 2014 13:46
iganka napisał/a:
Wychodzi coraz więcej.. z waszych wizji.
Iganka to nie nasze wizje ... każdy z nas dzieli się tylko własnym doświadczenie.yuraa - Nie 30 Mar, 2014 13:52
iganka napisał/a:
Ja do niego, że jeśli kiedykolwiek miałabym wrócić, to pierwszy warunek jest taki, że przy mnie dzwoni do swoich starych oraz do bratowej, że nigdy więcej nie wolno mnie ruszyć ani fizycznie ani słowem, szczególnie w moim domu...
Odpowiedź z jego strony taka, że pod warunkiem, że ja zrobię to samo ze swoimi.
kontrakty, umowy to się z powaznymi wiarygodnymi partnerami zawiera a
Ty chcesz sie układać z czynnym alkoholikiemiganka - Nie 30 Mar, 2014 13:53
Klara napisał/a:
Iganko, czy Wy w swoim małżeństwie jesteście finansowo samowystarczalni, czy też rodzice dokładają Wam do inwestycji i do życia?
Niestety pomagają... Ale nie sądzę, aby to wystarczyło do usprawiedliwienia tego wszystkiego.iganka - Nie 30 Mar, 2014 13:56
yuraa napisał/a:
OSSA napisał/a:
młodzi ludzie około 30 -tki w tym kraju nie są w stanie samodzielnie zarobić na dom z ogrodem.
wcześniej pisala że mąż dyrektor
ale zostawmy ta kwestię
To ile musielibyśmy zarabiać, aby mieć na to? Po drodze jeszcze płaciliśmy za studia itd. Ja miałam kredyt studencki...iganka - Nie 30 Mar, 2014 13:58
yuraa napisał/a:
iganka napisał/a:
Ja do niego, że jeśli kiedykolwiek miałabym wrócić, to pierwszy warunek jest taki, że przy mnie dzwoni do swoich starych oraz do bratowej, że nigdy więcej nie wolno mnie ruszyć ani fizycznie ani słowem, szczególnie w moim domu...
Odpowiedź z jego strony taka, że pod warunkiem, że ja zrobię to samo ze swoimi.
kontrakty, umowy to się z powaznymi wiarygodnymi partnerami zawiera a
Ty chcesz sie układać z czynnym alkoholikiem
To byłby pierwszy realny czyn, który dałby światełko w tunelu... Bo o jakim innym czynie można mówić? Reszta to co najwyżej obietnice..Klara - Nie 30 Mar, 2014 14:07
iganka napisał/a:
To ile musielibyśmy zarabiać, aby mieć na to? Po drodze jeszcze płaciliśmy za studia itd. Ja miałam kredyt studencki.
To wszystko tłumaczy, co rzeczywiście nie znaczy, że na kogokolwiek wolno podnosić rękę.
Wygląda na to, że jesteście dwojgiem dzieciaków żyjących na garnuszku rodziców i w dodatku ciągle latających do tych rodziców na skargę.
Moim zdaniem dopóki nie dorośniecie, to nie będziecie w stanie niczego zmienić w Waszym życiu.
Tak długo, jak rodzice będą Was finansować, będą się wtrącali, a Wasze małżeństwo i tak nie przetrwa.iganka - Nie 30 Mar, 2014 14:13 Czyli bez szans..Klara - Nie 30 Mar, 2014 14:17
iganka napisał/a:
Czyli bez szans..
Przecież kiedyś trzeba dorosnąć. Rodzice nie są wieczni.iganka - Nie 30 Mar, 2014 14:17 I moi się nie wtrącają... czasem najwyżej jakiś sarkazm na temat, ale to wszystko... nigdy wyzywania, bicie, czy też wielogodzinne rozmowy o niczym. Bo jak jego matka zaczyna monolog do mnie (odpowiedzi nie przyjmuje) o jego stresie, zmęczeniu, oraz pechu do kolegów, czasem szuka u mnie wad, jako przyczyn...
Mnie zwyczajnie już brakło sił na słuchanie od lat identycznej rozmowy... i owszem krzyczę że nie życzę sobie rozmów..iganka - Nie 30 Mar, 2014 14:18
Klara napisał/a:
iganka napisał/a:
Czyli bez szans..
Przecież kiedyś trzeba dorosnąć. Rodzice nie są wieczni.
Jak trzeba, to trzeba...pietruszka - Nie 30 Mar, 2014 14:21
iganka napisał/a:
i owszem krzyczę że nie życzę sobie rozmów..
agresja budzi agresję iganka - Nie 30 Mar, 2014 14:23 Pewnie tak, ale jak inaczej mam się obronić przed tymi chorymi monologami? Słowo zwyczajne nie, zupełnie nie dociera.
A to jego matki bredzenie trwa nawet parę godzin... bez składu i ładu i żadnej logiki.. Nie sposób tego wytrzymać.iganka - Nie 30 Mar, 2014 14:26 I tak słuchałam tego jakieś 10 lat... Teraz już mój stan psychiczny jest w takiej fazie, że zwyczajnie nie dam rady... To nawet nie jest moja zła wola, zwyczajnie nie dam rady...BARBARA - Nie 30 Mar, 2014 14:27
Klara napisał/a:
Przecież kiedyś trzeba dorosnąć. Rodzice nie są wieczni.
Czasami dopiero po ich śmierci, bo dopóki oni żyją to oni są od rządzenia i kontrolowania, a swoim dorosłym dzieciom nie dają cienia szansy bycia dorosłym. Tak jest w przypadku mojej teściowej i męża, do niej nie docierają żadne argumenty na nieiganka - Nie 30 Mar, 2014 14:32 Dokładnie.. pisałam przecież, że nawet pozwalała sobie, aby wtedy gdy nie pomagała jeszcze jakoś szczególnie rządzić, co mogę w domu mieć, a czego mi nie wolno...
np. obrazów, bo to nie galeria i nie wolno...
Ba.. nawet gdy nie dała jeszcze ani grosza, to już stwierdziła, że "my możemy sobie robić grilla u siebie"! Jakie my??? Jakie u siebie??? Chyba u nas!
Dodam więcej nawet rządziła się, co ma być w zaproszeniach ślubnych.. które ja robiłam...
Jak mąż ma być ubrany... chcieliśmy czerwony musznik, ze względu na mój czerwony bukiet (jestem brunetką). Zakazała, bo ona nie lubi... A przecież ona nie płaciła.iganka - Nie 30 Mar, 2014 14:34 Dodam jeszcze, że starałam się tłumaczyć, że ja nie dam rady więcej tego wysłuchiwać, bo psychicznie nie jestem w stanie.
Odpowiedż taka: "A jaki ty niby możesz mieć stres? Ty nawet nie wiesz co to jest stres.."
I jak być miłym i uprzejmym?iganka - Nie 30 Mar, 2014 14:37 Jak pisałam, chciałam zaprosić do nas terapeutę, aby fachowiec im pewne sprawy wyjaśnił... nawet nam wszystkim. Oni nie potrzebują, bo wiedzą lepiej...iganka - Nie 30 Mar, 2014 14:39 Jak mieszkaliśmy u moich rodziców po ślubie, to gdy go wygnałam.. to za każdym razem rodzice go odwozili i.... on szedł do łóżka od razu, a oni toczyli rozmowy ze mną ... i moimi rodzicami.. Marianna - Nie 30 Mar, 2014 14:42 Iganko nie ma sensu zapraszac terapeuty do domu.
Oni nie zrozumieją. I tak będą robili swoje.
Chodzi o to żebyś TY przestała się męczyć i szarpać z nimi.
Chodzi o to żebyś TY była szczęśliwa.
TY TY TY i jeszcze raz TY.
Bo lata mijają a to jest Twoje zycie.iganka - Nie 30 Mar, 2014 14:45 Wiem głupio pomyślałam, że mądrzejszego posłuchają... że to że go nie przebieram, nie ganiam z poduszkami zanim upadnie itd. to nie moja bezwzględność, tylko powinność.Linka - Nie 30 Mar, 2014 14:45
iganka napisał/a:
a oni toczyli rozmowy ze mną ... i moimi rodzicami..
toczyli rozmowy, bo mieli rozmówców..
przyszło Ci kiedyś do głowy, żeby ich zostawić samych i zamknąć się choćby w sypialni?
albo wyjść do ogrodu...
albo w ogóle nie wpuszczać ?iganka - Nie 30 Mar, 2014 14:49 Wierz mi, znaleźli mnie wszędzie... Nie chciałam rozmawiać, to jak uchyliłam drzwi, aby coś im powiedzieć, to teść z całej siły szamotał się ze mną (okazał się silniejszy), po czym przygniótł do ściany i wleźli jakby nigdy nic.iganka - Nie 30 Mar, 2014 14:49 Potem nie otwierałam nawet okna, to ten pijak im otwarł...iganka - Nie 30 Mar, 2014 14:50 Czułam się zaszczuta... Wszędzie ich widziałam, obłazili cały dom, walili w okna...pietruszka - Nie 30 Mar, 2014 14:51
iganka napisał/a:
Słowo zwyczajne nie,
hmmm... ja dopiero na terapii dowiedziałam się, zobaczyłam i poczułam ( poczułam) jak brzmi iw wygląda NIE, które jest asertywne. Nie nie uległe, które wręcz zaprasza do dalszego maglowania, u NIE, które jest agresywne i powoduje agresywną zwykle odpowiedź.
BARBARA napisał/a:
Czasami dopiero po ich śmierci, bo dopóki oni żyją
Nie. Przekonałam się na własnej skórze, że stawianie granic, dorastanie i dojrzewanie pozwala na ułożenie sobie przyzwoitych stosunków z rodzicami za ich życia. To dla mnie jedna z największych zdobyczy z mojej terapii (wcale nie nauka żucia z trzeźwiejącym alkoholikiem!) pomimo, że wyprowadziłam się z domu w wieku 23 lat na wynajmowane przeze mnie mieszkanie. Ale jeszcze nieraz dawałam jeszcze sobą manipulować poprzez oferowaną pomoc materialną, czy wzbudzanie zależności, poczucia winy z innych powodów. I to nie oni się zmienili, ale ja. Ale za moją zmianą - zaczęli szanować moje granice. W moim przypadku nie do pomyślenia nawet jest, żeby przyjechali do mnie bez wcześniejszej telefonicznej zapowiedzi. ( a sama czasem ich najeżdżam bez zapowiedzi ale nie protestują... ) No ale tak nie było stanowczo za długo byłam tak związana emocjonalną pępowiną (niekoniecznie nawet finansową, chociaż też korzystałam z ich pomocy w tym względzie, różnie po prostu w życiu bywało, ale już wolałam pożyczkę u nich, niż kredyt w banku). Teraz - korzystanie z ich wsparcia (w jakiejkolwiek formie) - wcale nie musi łączyć się z popadaniem w uwikłaniem, dawaniem im prawa do wtrącania się w moje osobiste sprawy.
No ale trochę to ode mnie wymagało pracy nad sobą, własnym myśleniem, łez też sporo wylałam, ale było warto - no ale dużo pomogła mi w tym właśnie terapia, możliwość poćwiczenia pewnych zachowań na grupie, obserwowanie zachowań innych, bez tego... ech... nie ma co gadać... pewnie jeszcze po ich śmierci szłabym na cmentarz z potwornym poczuciem winy i poczuciem krzywdy wobec nich i ze złością za przeszłość. A tak - mam całkiem fajne relacje, może niedoskonałe, nie idealne, ale nawet lubię do nich pojechać i po prostu pogadać. Ba... lubię ich nawet przyjąć u siebie...iganka - Nie 30 Mar, 2014 14:55 Przy okazji sprawdziłam to prawnie. Niestety jeśli jeden ze współwłaścicieli przyjmuje gości, to drugi nie ma prawa protestować. Uderzenia nie udowodnię, bo śladów większych nie było, a byłoby słowo przeciwko kilku słowom.
Pić w swoim domu też mu wolno...Linka - Nie 30 Mar, 2014 14:55
iganka napisał/a:
, to teść z całej siły szamotał się ze mną (okazał się silniejszy), po czym przygniótł do ściany i wleźli jakby nigdy nic.
a TY oczywiście nie zgłosiłaś tego na policję...
och dziewczyno, idź wreszcie po pomoc dla siebie, zacznij mówić o tym co dzieje się w domu...
celowo nie piszę w Twoim, bo zachowujecie się tak, jakby to był dom teściów.Linka - Nie 30 Mar, 2014 14:59
iganka napisał/a:
Niestety jeśli jeden ze współwłaścicieli przyjmuje gości, to drugi nie ma prawa protestować
nie zgadzam się z tym, znajoma wzywała policję nawet wtedy gdy mąż z kolegami w garażu popijał.BARBARA - Nie 30 Mar, 2014 15:03 Pietruszko moje relacje z moimi rodzicami są normalne. Miałam na myśli męża i jego matkę oni są ze sobą tak emocjonalnie uwikłani że tu nie ma mowy dorosły z dorosłym tylko matka z synem i to ona nie dopuszcza do siebie myśli że on jest dorosły i powinien być sam za siebie odpowiedzialny, nie wiem jak to inaczej ująć. To są tak toksyczne relacje że tylko ich fizyczna separacja mogła by coś zmienić ale to coś to duży znak ?OSSA - Nie 30 Mar, 2014 15:12 iganka, cała twoja opowieść się jest nie spójna ....przestawiasz siebie jako ta co potrafi innych "motywować" stanowi wzór do naśladowania, mąż młody człowiek na kierowniczym stanowisku , ma cech przywódcze , a z drugiej strony teściowa z teściem włazi do was na chama i przestawia ci meble.
Pomagają wam finansowo, ale nie dają pieniędzy .. Mam syna ciut młodszego, też skończył dwa fakultety teraz pracuje i jednocześnie robi aplikacje prawniczą. Odkąd zamieszkali u siebie, jadę jak mnie zaproszą. Sami wynajęli sobie mieszkanie, bo to które my im załatwiliśmy było wg nich za drogie, a chcieli płacić. Między sobą ustalają kto gotuje, kto sprząta i z jednej strony chciałabym trochę "pomóc" , ale moja synowo bardzo grzecznie acz stanowczo daje mi do zrozumienia, że teraz to ona jest najważniejsza.
Iganko między agresją i złością jest jeszcze asertywność. , nie działa na pijanego , ale zakładam, że teściowie nie przychodzą do was na podwójnym gazie.iganka - Nie 30 Mar, 2014 15:28
Linka napisał/a:
iganka napisał/a:
Niestety jeśli jeden ze współwłaścicieli przyjmuje gości, to drugi nie ma prawa protestować
nie zgadzam się z tym, znajoma wzywała policję nawet wtedy gdy mąż z kolegami w garażu popijał.
Ale jakich argumentów użyła? Że awanturują się, czy co... bo prawnie mogą sobie chlać.
Na przykład tutaj znalazłam na forum prawnym, ale widziałam też w innych miejscach.
iganka, cała twoja opowieść się jest nie spójna ....przestawiasz siebie jako ta co potrafi innych "motywować" stanowi wzór do naśladowania, mąż młody człowiek na kierowniczym stanowisku , ma cech przywódcze , a z drugiej strony teściowa z teściem włazi do was na chama i przestawia ci meble.
Pomagają wam finansowo, ale nie dają pieniędzy .. Mam syna ciut młodszego, też skończył dwa fakultety teraz pracuje i jednocześnie robi aplikacje prawniczą. Odkąd zamieszkali u siebie, jadę jak mnie zaproszą. Sami wynajęli sobie mieszkanie, bo to które my im załatwiliśmy było wg nich za drogie, a chcieli płacić. Między sobą ustalają kto gotuje, kto sprząta i z jednej strony chciałabym trochę "pomóc" , ale moja synowo bardzo grzecznie acz stanowczo daje mi do zrozumienia, że teraz to ona jest najważniejsza.
Iganko między agresją i złością jest jeszcze asertywność. , nie działa na pijanego , ale zakładam, że teściowie nie przychodzą do was na podwójnym gazie.
Pisałam, że nawet gdy nie dawali pieniędzy... to się rządzili. Mebli też nie przestawia tylko mówi tekstem, "ja jak wiecie się nie wtrącam, ale tak nie może być"
Bo ona wg niej nigdy się nie wtrąca.iganka - Nie 30 Mar, 2014 15:39 Niedawno mieliśmy kryzys, bo w poprzedniej jego pracy zaczęło się psuć... przestali być wypłacalni, jeśli płacili to nie w terminie. Aż zwolnili...
Był chwilowo w pracy, która nawet na ratę nie wystarczała. Dodam, że on jeszcze dużo pali... OSSA - Nie 30 Mar, 2014 15:51
iganka napisał/a:
Na przykład tutaj znalazłam na forum prawnym,
Iganko nie obraź się, ale na forum prawnym rzadko piszą prawnicy, u nas też nie piszą specjaliści od uzależnień tylko osoby które mają/miały podobny problem.
Jeśli mąż wpuścił swoich rodziców do waszego wspólnego domu to faktycznie nie masz podstaw do interwencji policji, natomiast jak ktoś robi awanturę to owszem.
Kiedyś miałam taką sytuację, przyjechali moi rodzice by zająć się wnukami, men był pijany zaczął się rzucać do mojego taty, wezwałam policję i mimo, że tata był gościem , a men właścicielem mieszkania to policja zabrała mena na izbę.
Problem pozostał tylko taki, że rodzice nie chcieli więcej mnie odwiedzać, ale mimo, że taty już nie ma, mam klucz do ich domu, ja mogę tam przyjechać o każdej porze dnia i nocy, choć z grzeczności uprzedzam mamę telefonicznie. Przecież ona ma prawo mieć własne życie iganka - Nie 30 Mar, 2014 16:00
OSSA napisał/a:
iganka napisał/a:
Na przykład tutaj znalazłam na forum prawnym,
Iganko nie obraź się, ale na forum prawnym rzadko piszą prawnicy, u nas też nie piszą specjaliści od uzależnień tylko osoby które mają/miały podobny problem.
Jeśli mąż wpuścił swoich rodziców do waszego wspólnego domu to faktycznie nie masz podstaw do interwencji policji, natomiast jak ktoś robi awanturę to owszem.
Kiedyś miałam taką sytuację, przyjechali moi rodzice by zająć się wnukami, men był pijany zaczął się rzucać do mojego taty, wezwałam policję i mimo, że tata był gościem , a men właścicielem mieszkania to policja zabrała mena na izbę.
Problem pozostał tylko taki, że rodzice nie chcieli więcej mnie odwiedzać, ale mimo, że taty już nie ma, mam klucz do ich domu, ja mogę tam przyjechać o każdej porze dnia i nocy, choć z grzeczności uprzedzam mamę telefonicznie. Przecież ona ma prawo mieć własne życie
Ale awantury nie udowodnię, bo to będzie słowo przeciwko słowom 3 osób, albo i 4 osób. Wyjdę tylko na wariatkę, którą mi sugerują.
W trakcie szamotaniny z teściem nie miałam ani myśli, ani rąk, ani telefonu, aby to nakręcić, czy cokolwiek. Szkód materialnych też nie... przygniótł mnie do ściany i już...
Nic nie udowodnię...iganka - Nie 30 Mar, 2014 16:01 Bez dowodów, to nic nie mogę... Dodam, że teraz to jeszcze byłoby słowo przeciwko słowu policjanta.iganka - Nie 30 Mar, 2014 16:02 I oni mnie nie uderzyli nawet przy tym ostatnim razie... tylko wleźli, bo im mąż otworzył...iganka - Nie 30 Mar, 2014 16:05 Dodam, że tym razem teścia nie było... albo się wystraszył mnie, albo siebie.. Niby wszyscy się zapierają, że tak nie było... a jednak nie przyjechał, czyli coś go powstrzymało...
Dodam, że jak mnie uderzył, to złapałam telefon, aby dzwonić po policję. Wtedy wydarł mi telefon z ręki, nawet wykręcając rękę...anusiak - Nie 30 Mar, 2014 16:07 No widzisz co za ludzieiganka - Nie 30 Mar, 2014 16:12 Widzę, ale co z tego... Zabrali mi wszystko, co zbudowałam...
Trudno tak machnąć sobie ręką i powiedzieć od jutra zaczynam od zera.pietruszka - Nie 30 Mar, 2014 16:19
BARBARA napisał/a:
moje relacje z moimi rodzicami są normalne.
to super, tym większe szanse, że Ci się udać ułożyć asertywne relacje z teściami i z mężem... podałam przykład jak ja sobie poradziłam w podobnej sytuacji... to nei bylo latwe, ale to jest możliwe... wyznaczanie granic, dawanie sobie praw, asertywność to są właśnie rzeczy, których można nauczyć się na terapii... wiele osób płaci niezłe pieniądze, by móc brać w takich rozwijających warsztatach, dla współuzależnionych - (jeszcze, bo wiadomo jak jest z tym NFZ) jest to dostępne za darmo...
OSSA napisał/a:
asertywność. , nie działa na pijanego
działa... asertywne jest przecież zapowiedzenie wezwania policji, a później skorzystanie z zaplecza w postaci wezwania policji... (czteroetapowe wyrażanie złości) a to z reguły działa...
działa zwykłe, stanowcze, nieagresywne NIE na wszelkich pijaczków spod sklepu...
ale asertywności, moim zdaniem, nie da się nauczyć z książek, bo tu ważna mowa ciała, możliwość zaobserwowania, jak inni reagują na nasze zachowania, tembr głosu, ton, itd... i możliwość obserwacji, jak to wygląda u innych. Nieraz to co wydaje się asertywne, bo ktoś mówi NIE, asertywne nie jest, bo cała postawa ciała mówi coś całkiem innego...Maciejka - Nie 30 Mar, 2014 16:21 Zabrali bo im pozwoliłaś. Zawsze mozna zadzwonić na policję , bierze sie telefon i dzwoni chocby w łazience a nikt nie ma prawa nadawać an ciebie w twoim domu bez twojego pozwolenia. Dajesz mi na to przyzwolenie to tak masz.pietruszka - Nie 30 Mar, 2014 16:22
iganka napisał/a:
Zabrali mi wszystko, co zbudowałam...
raczej pozwoliłaś sobie zabrać...
Wiesz, ze dom zbudowany na cudzym gruncie - nie należy do budujacego? a do własciciela gruntu?
Zbudowałaś coś na czymś, co do czego nie dałaś sobie praw (mój teren) psychologicznych, dlatego ONi wchodzą na Twój psychologiczny teren. Uszczelnij granice.iganka - Nie 30 Mar, 2014 16:28 Próbuje, ale jak widać synek mamusi... I tak z całą rodziną walczyć.. mam dosyć.. Zabiorę co kupiłam, czyli praktycznie całe wyposażenie, a resztę niech zabierze bank. Bo niby nie odda go rodzince, choć może tak mu się wydaje.
Zawsze robili z nim co chcieli. Nawet jego bratowa. Zawsze np. musiał chrześniakowi kupować drogie prezenty (czego pilnowała jego matka). A teraz jakby miały się role odwrócić to już zaznaczyli jakbyśmy mieli dziecko, że oni to już za starzy.. itd.iganka - Nie 30 Mar, 2014 16:40 A dzieciak taki wdzięczny, że gdy dostał komputer... to z żalem, że chciał lepszy, a nie taki chłam (średniej klasy wtedy był).. Teściowa wtedy, że jaki ten Bartuś dowcipny... i w śmiech.
Śmiechem i dowcipem nazwała też wizytę jego brata u niej (akurat tam byłam od rana, bo pracę zaczynałam o 10.00). To była wizyta z okazji dnia kobiet. Pijany od rana... bredził coś.. zrzucił jej kwiaty z parapetu... A ona, że jaki on dowcipny... iganka - Nie 30 Mar, 2014 16:42 Naprawdę nie mogę wyjść z szoku, że tak można żyć w kłamstwie... Ja bym nie potrafiła, zwyczajnie.
Domyślam się, że wiele tak rodzin żyje.. ale i tak ciągle jestem w szoku..Maciejka - Nie 30 Mar, 2014 16:46
iganka napisał/a:
Ja bym nie potrafiła, zwyczajnie.
Nie potrafisz? A oklamujesz sama siebie uważajac ze jesteś bezradna wobec jego rodzinki.pietruszka - Nie 30 Mar, 2014 16:46
iganka napisał/a:
Naprawdę nie mogę wyjść z szoku, że tak można żyć w kłamstwie..
Naprawdę nie mogę wyjść z szoku, jak bardzo można żyć życiem i przywarami Innych. to też (inna nieco) wersja życia w kłamstwie iganka - Nie 30 Mar, 2014 16:53
perełka napisał/a:
iganka napisał/a:
Ja bym nie potrafiła, zwyczajnie.
Nie potrafisz? A oklamujesz sama siebie uważajac ze jesteś bezradna wobec jego rodzinki.
Niestety czuję się bezradna, a zatem jestem...iganka - Nie 30 Mar, 2014 16:55
pietruszka napisał/a:
iganka napisał/a:
Naprawdę nie mogę wyjść z szoku, że tak można żyć w kłamstwie..
Naprawdę nie mogę wyjść z szoku, jak bardzo można żyć życiem i przywarami Innych. to też (inna nieco) wersja życia w kłamstwie
Ja ogólnie nawet sąsiadów nie znam.. oni też mnie nie obchodzą ogólnie.. jego brat nie pije, to ok niech będzie...
Teraz jestem w oku cyklonu i to wszystko się ciągle przewija we mnie..Maciejka - Nie 30 Mar, 2014 16:55
iganka napisał/a:
Niestety czuję się bezradna, a zatem jestem...
Czujesz sie bezradna ale nie jesteś bezradna mozesz im na to nie pozwolić to jest twój dom nie ich i w swoim domu masz prawo czuć się bezpiecznie i nie godzic się na niechciane wizyty rodzinki.iganka - Nie 30 Mar, 2014 16:57 Męża nr telefonu już wyrzuciłam z obu telefonów. Aby mnie nie kusiło czasem... po ochłonięciu...iganka - Nie 30 Mar, 2014 16:58
perełka napisał/a:
iganka napisał/a:
Niestety czuję się bezradna, a zatem jestem...
Czujesz sie bezradna ale nie jesteś bezradna mozesz im na to nie pozwolić to jest twój dom nie ich i w swoim domu masz prawo czuć się bezpiecznie i nie godzic się na niechciane wizyty rodzinki.
Ale wg prawa on może sobie przyjmować kogo chce. Więc niby jak mam się nie godzić?Maciejka - Nie 30 Mar, 2014 17:00 A prawo do spokoju we własnym domu masz?
Teść mojej siostry też jest u siebie i jak przyjechała policja to okazało się , ze może sobie mieszkać i korzystać z domu ale nie ma prawa utrudniac innym życia. Co ty na to?anusiak - Nie 30 Mar, 2014 17:00
iganka napisał/a:
Próbuje, ale jak widać synek mamusi...
My o wozie, Ty o kozie.
Co ma Twoj maz do tego, ze pozwolilas sobie wlezc na glowe? Albo do tego, ze tesciowie wlamuja sie do domu Twoich rodzicow, a Wy zamiast powiedziec "sp***dalac" i dzwonic na policje siedzicie i sie uzalacie na zlych ludzi,
Oni sa zli, maz jest zly, bratowa zla, kazdy zly, kazdego wina. Ciagle zwalasz odpowiedzialnosc na innych A gdzie w tym wszystkim jestes Ty?iganka - Nie 30 Mar, 2014 17:08
perełka napisał/a:
A prawo do spokoju we własnym domu masz?
Teść mojej siostry też jest u siebie i jak przyjechała policja to okazało się , ze może sobie mieszkać i korzystać z domu ale nie ma prawa utrudniac innym życia. Co ty na to?
Ale ja mam 1000% pewności, że oni co najwyżej odwrócą rolę, że to ja się rzucam, a oni grzeczni z wizytą u brata/synusia. Pisałam będzie 3 głosy na jeden.iganka - Nie 30 Mar, 2014 17:12 Mąż nie ma najwidoczniej nic przeciw temu... A oni do męża.
Co ja? Ja mogę co najwyżej schować się gdzieś,... a oni będą łazić mi po domu.. Nie będę uciekać, ani szukać skrytek dla siebie.anusiak - Nie 30 Mar, 2014 17:14
iganka napisał/a:
Mąż nie ma najwidoczniej nic przeciw temu... A oni do męża.
Co ja? Ja mogę co najwyżej schować się gdzieś,... a oni będą łazić mi po domu.. Nie będę uciekać, ani szukać skrytek dla siebie.
Ale Ty masz.
Nikt nie mowi, ze masz sie chowac. Zadzwonic na policje, ze tesciowie Cie nachodza. Jak raz zadzwonisz moze sie przestrasza i przestana. Widzac jaka jestes bierna, pozwalaja sobie na wiecej.iganka - Nie 30 Mar, 2014 17:16 Trudno niech sobie to biorą. Swoje rzeczy tylko zabiorę. Sporo tego, bo praktycznie wszystko ja kupiłam.iganka - Nie 30 Mar, 2014 17:17 Będąc jaka jestem nie stanę się od jutra inna.anusiak - Nie 30 Mar, 2014 17:24
iganka napisał/a:
Będąc jaka jestem nie stanę się od jutra inna.
Od jutra nie, ale od dzisiaj tak
Zacznij zmiany, chociazby mentalne od dzisiaj.anusiak - Nie 30 Mar, 2014 17:39
iganka napisał/a:
Ale ja mam 1000% pewności, że oni co najwyżej odwrócą rolę, że to ja się rzucam, a oni grzeczni z wizytą u brata/synusia. Pisałam będzie 3 głosy na jeden.
Ja mialam 1000% pewnosci, ze nie wytryzmam dnia bez alkoholu.
Teraz od 8 tygodni trzezwa i niepalaca. Da sie? Da.iganka - Nie 30 Mar, 2014 18:18
anusiak napisał/a:
iganka napisał/a:
Będąc jaka jestem nie stanę się od jutra inna.
Od jutra nie, ale od dzisiaj tak
Zacznij zmiany, chociazby mentalne od dzisiaj.
Staram się choćby pierwszy warunek postawiony...iganka - Nie 30 Mar, 2014 18:19
anusiak napisał/a:
iganka napisał/a:
Ale ja mam 1000% pewności, że oni co najwyżej odwrócą rolę, że to ja się rzucam, a oni grzeczni z wizytą u brata/synusia. Pisałam będzie 3 głosy na jeden.
Ja mialam 1000% pewnosci, ze nie wytryzmam dnia bez alkoholu.
Teraz od 8 tygodni trzezwa i niepalaca. Da sie? Da.
Mój pół roku nie pił ... ale to nie było gwarancją jednak sukcesu...Maciejka - Nie 30 Mar, 2014 18:21 iganka, ALkoholicy na mitingu mówli; dzis nie piję i tak dzień po dniu, z dni robią się miesiące, z miesięcy lata.....anusiak - Nie 30 Mar, 2014 18:29
iganka napisał/a:
anusiak napisał/a:
iganka napisał/a:
Ale ja mam 1000% pewności, że oni co najwyżej odwrócą rolę, że to ja się rzucam, a oni grzeczni z wizytą u brata/synusia. Pisałam będzie 3 głosy na jeden.
Ja mialam 1000% pewnosci, ze nie wytryzmam dnia bez alkoholu.
Teraz od 8 tygodni trzezwa i niepalaca. Da sie? Da.
Mój pół roku nie pił ... ale to nie było gwarancją jednak sukcesu...
Ludzie zapijaja po parudziesieciu latach trzezwosci. Kazdy dzien, kazde 24h sie licza. Nie moge byc pewna co bedzie jutro, ale najblizsze 4-5 godzin moge przewidziec:)iganka - Nie 30 Mar, 2014 18:35
anusiak napisał/a:
iganka napisał/a:
anusiak napisał/a:
iganka napisał/a:
Ale ja mam 1000% pewności, że oni co najwyżej odwrócą rolę, że to ja się rzucam, a oni grzeczni z wizytą u brata/synusia. Pisałam będzie 3 głosy na jeden.
Ja mialam 1000% pewnosci, ze nie wytryzmam dnia bez alkoholu.
Teraz od 8 tygodni trzezwa i niepalaca. Da sie? Da.
Mój pół roku nie pił ... ale to nie było gwarancją jednak sukcesu...
Ludzie zapijaja po parudziesieciu latach trzezwosci. Kazdy dzien, kazde 24h sie licza. Nie moge byc pewna co bedzie jutro, ale najblizsze 4-5 godzin moge przewidziec:)
To świetnie... trzymam kciuki... Linka - Nie 30 Mar, 2014 18:56
iganka napisał/a:
Swoje rzeczy tylko zabiorę. Sporo tego, bo praktycznie wszystko ja kupiłam.
jeżeli nie miałaś rozdzielności majątkowej , a rzeczy kupiłąs po ślubie, to niczego nie możesz zabrać, wszystko jest wasza wspólną własnością.
iganka napisał/a:
Ale ja mam 1000% pewności, że oni co najwyżej odwrócą rolę, że to ja się rzucam, a oni grzeczni z wizytą u brata/synusia. Pisałam będzie 3 głosy na jeden.
czy choć raz spróbowałaś?
skąd wiesz jak zareaguje policja ?
nigdy się nie dowiesz jak nie spróbujesziganka - Nie 30 Mar, 2014 19:30
Linka napisał/a:
iganka napisał/a:
Swoje rzeczy tylko zabiorę. Sporo tego, bo praktycznie wszystko ja kupiłam.
jeżeli nie miałaś rozdzielności majątkowej , a rzeczy kupiłąs po ślubie, to niczego nie możesz zabrać, wszystko jest wasza wspólną własnością.
iganka napisał/a:
Ale ja mam 1000% pewności, że oni co najwyżej odwrócą rolę, że to ja się rzucam, a oni grzeczni z wizytą u brata/synusia. Pisałam będzie 3 głosy na jeden.
czy choć raz spróbowałaś?
skąd wiesz jak zareaguje policja ?
nigdy się nie dowiesz jak nie spróbujesz
On sam napisał, że mam brać co chcę... jakby nie było w bloku jego rodziców nic się nie zmieści. Poza tym mamusia nie lubi antyków.. Urządzi mu pokój po swojemu.. Czego nie zabiorę zabierze bank
Wiem jak policja zareagowała gdy wezwałam... Drzwi rozwalone są jego... pić u siebie też może... tyle usłyszałam...OSSA - Nie 30 Mar, 2014 19:47
iganka napisał/a:
Czego nie zabiorę zabierze bank
Jesteś pewna ???? jeśli kredyt na dom braliście razem, to razem za niego odpowiadacie. Nie ja zabieram zabawki i idę do innej piaskownicy, on zostaje z długami. Czasem wartość domu zwłaszcza teraz w kryzysie nie pokrywa długu.
Wszystko można załatwić, z każdej sytuacji jest wyjście, ale trzeba to robić ze spokojną głową, ty teraz masz totalny chaos i powinnaś iść na terapię , by sobie to poukładać.esaneta - Nie 30 Mar, 2014 20:00
iganka napisał/a:
Wiem jak policja zareagowała gdy wezwałam... Drzwi rozwalone są jego... pić u siebie też może... tyle usłyszałam...
Albo trafiłas na ignorantów, albo nieco fantazjujesz
Tak się składa, że mam (a raczej miałam) niemalże identyczna historię.
Mąż jedynak, ukochany synek mamusi kwoki, alkoholik z krwi i kości.
Wiele lat skarzyłam sie teściom, ze ich syn pije, nie dba o rodzinę etc.
Oni też tak jak Twoi szarogesili sie w naszzym domu. zaczęło sie od przestawienia wazonika w inne miejsce a po latach skończyło na tym, że któregos dnia po powrocie z pracy nie poznałam swojego salonu Też były ingerencje w urządzanie domu itp. Też było bronienie synka, bo "on przecież pracuje, ma prawo sobie czasem wypić" Któregos dnia coś we mnie pekło, powiedziałam: dość! Na dodatek na skutek postepującej choroby alkoholowej mąż zaczął sie robic agresywny w stosunku do mnie.
Zaczęłam wzywac policję, złozyłam doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Przestałam się ich w końcu bać. Mąż dzisiaj ma dwa wyroki skazujące. I mamusia z tatusiem, których wezwał na odsiecz do sądu w niczym mu nie pomogli.
Gdybym nie zaczęła chronic swoich granic, nie wiem jak daleko dzisiaj by to zaszło.
Ale bez terapii tkwiłabym w tym g.... po dzień dzisiejszy.
A wracjąc do rozwalonych drzwi, to nie prawda, ze może je niszczyć. To Wasz wspólny majatek. Rób zdjęcia, nagrywaj awantury dyktafonem. Zbieraj dowody, które pomogą Ci udowodnić, że nie kłamiesz.OSSA - Nie 30 Mar, 2014 20:46
esaneta napisał/a:
Gdybym nie zaczęła chronic swoich granic, nie wiem jak daleko dzisiaj by to zaszło.
Iganko trzeba wyznaczać granicę, bo inaczej inni wlezą nam na głowę jeszcze powiedzą, że to nasza wina.
Piszę na forum telefon od mojej mamy .... jutro idziesz do szpitala , nie dopiero w ..... jutro przywożą mi nowe meble do salonu ..... foch, pretensje .... no jak nie masz co itd. zaczynam się jej tłumaczyć, prawie przepraszać, że nie skonsultowałam tej decyzji z nią. Poczułam się winna jakbym odbierała pieniądze na chleb dla dzieci. Powinnam tą rozmowę uciąć od razu, dzieci mam dorosłe, pracuje moja sprawa, mój dom, moje meble, nie mam żadnego obowiązku z nikim tego konsultować i prosić o pozwolenie.
Po tej rozmowie z mamą czuje się jak mała dziewczynka, która miała odwagę iść na wagary.iganka - Nie 30 Mar, 2014 20:58
OSSA napisał/a:
iganka napisał/a:
Czego nie zabiorę zabierze bank
Jesteś pewna ???? jeśli kredyt na dom braliście razem, to razem za niego odpowiadacie. Nie ja zabieram zabawki i idę do innej piaskownicy, on zostaje z długami. Czasem wartość domu zwłaszcza teraz w kryzysie nie pokrywa długu.
Wszystko można załatwić, z każdej sytuacji jest wyjście, ale trzeba to robić ze spokojną głową, ty teraz masz totalny chaos i powinnaś iść na terapię , by sobie to poukładać.
Za długi razem odpowiadamy... ale mnie nie mają co zabrać. Najwyżej wspólny samochód... bo na to są papiery. W banku też wzięli tylko jego pod uwagę jako zabezpieczenie finansowe kredytu.iganka - Nie 30 Mar, 2014 21:00
esaneta napisał/a:
iganka napisał/a:
Wiem jak policja zareagowała gdy wezwałam... Drzwi rozwalone są jego... pić u siebie też może... tyle usłyszałam...
Albo trafiłas na ignorantów, albo nieco fantazjujesz
Tak się składa, że mam (a raczej miałam) niemalże identyczna historię.
Mąż jedynak, ukochany synek mamusi kwoki, alkoholik z krwi i kości.
Wiele lat skarzyłam sie teściom, ze ich syn pije, nie dba o rodzinę etc.
Oni też tak jak Twoi szarogesili sie w naszzym domu. zaczęło sie od przestawienia wazonika w inne miejsce a po latach skończyło na tym, że któregos dnia po powrocie z pracy nie poznałam swojego salonu Też były ingerencje w urządzanie domu itp. Też było bronienie synka, bo "on przecież pracuje, ma prawo sobie czasem wypić" Któregos dnia coś we mnie pekło, powiedziałam: dość! Na dodatek na skutek postepującej choroby alkoholowej mąż zaczął sie robic agresywny w stosunku do mnie.
Zaczęłam wzywac policję, złozyłam doniesienie o popełnieniu przestępstwa. Przestałam się ich w końcu bać. Mąż dzisiaj ma dwa wyroki skazujące. I mamusia z tatusiem, których wezwał na odsiecz do sądu w niczym mu nie pomogli.
Gdybym nie zaczęła chronic swoich granic, nie wiem jak daleko dzisiaj by to zaszło.
Ale bez terapii tkwiłabym w tym g.... po dzień dzisiejszy.
A wracjąc do rozwalonych drzwi, to nie prawda, ze może je niszczyć. To Wasz wspólny majatek. Rób zdjęcia, nagrywaj awantury dyktafonem. Zbieraj dowody, które pomogą Ci udowodnić, że nie kłamiesz.
Tak było niestety...iganka - Nie 30 Mar, 2014 21:05 A jeszcze mi się przypomniało, że jedyne co zrobili policjanci, to zapytali go czy to z zazdrości rozbił te drzwi... iganka - Nie 30 Mar, 2014 21:07 I nawet wahali się, czy w ogóle go zabrać... ale uparłam się, więc go wzięli... do mamusi.. za co teść mi wygrażał, że im za to zapłacę... i zapłaciłam. esaneta - Nie 30 Mar, 2014 21:11 To następnym razem powiedz im, że nisczenie wspólnego mienia jest przemocą a przemoc jest przestępstwem i zażądaj sporządzenia notatki słuzbowej
- inne rodzaje zachowań – demolowanie mieszkania, wynoszenie sprzętów domowych i ich sprzedawanie, niszczenie rzeczy osobistych, zmuszanie do picia alkoholu i środków odurzających.
w takich sytuacjach mów zawsze, że czujesz sie zagrożona i żądasz zabrania agresora z domu.
Muszą go zabrać.
I pamietaj, nagrywaj, nagrywaj, nagrywaj....
Kiedy u mnie rozgrywało się to całe piekło nie ruszałam sie na krok bez komórki gotowej do nagrywania.iganka - Nie 30 Mar, 2014 21:15
esaneta napisał/a:
iganka napisał/a:
I nawet wahali się, czy w ogóle go zabrać
w takich sytuacjach mów zawsze, że czujesz sie zagrożona i żądasz zabrania agresora z domu.
Muszą go zabrać.
I pamietaj, nagrywaj, nagrywaj, nagrywaj....
Kiedy u mnie rozgrywało się to całe piekło nie ruszałam sie na krok bez komórki gotowej do nagrywania.
Już po pierwszym napadzie teścia sobie obiecałam, że będę nagrywać. Ale w tych emocjach to oczywiście zapomniałam. Ja się rozsypuje w takich momentach na 1000 kawałków.esaneta - Nie 30 Mar, 2014 21:17 Kiedy Ci się już przeleje, to będziesz robiła to z automatu,,,ja miałam ok 80 plików z nagraniami, gdy szłam złozyc doniesienie.
Aha i warto je w jakis sposób zabezpieczyć - ja miałam zapasową kopie w komputerze w pracy i na pendrive u kuzynki.OSSA - Nie 30 Mar, 2014 21:18
iganka napisał/a:
Za długi razem odpowiadamy... ale mnie nie mają co zabrać. Najwyżej wspólny samochód... bo na to są papiery. W banku też wzięli tylko jego pod uwagę jako zabezpieczenie finansowe kredytu.
Nie pracujesz, nie masz dochodów , to przepraszam za co kupujesz te "antyki" .
Iganka za długo żyje na tym świeci i przestaję wierzyć w tą twoją opowieść, zwyczajnie fantazjujesz. Akurat trochę znam się na ekonomii i wiem jak młodym ludziom trudno uzyskać kredyt na dom, zwłaszcza jak tylko jedno ma dochody.iganka - Nie 30 Mar, 2014 21:19
OSSA napisał/a:
iganka napisał/a:
Za długi razem odpowiadamy... ale mnie nie mają co zabrać. Najwyżej wspólny samochód... bo na to są papiery. W banku też wzięli tylko jego pod uwagę jako zabezpieczenie finansowe kredytu.
Nie pracujesz, nie masz dochodów , to przepraszam za co kupujesz te "antyki" .
Iganka za długo żyje na tym świeci i przestaję wierzyć w tą twoją opowieść, zwyczajnie fantazjujesz. Akurat trochę znam się na ekonomii i wiem jak młodym ludziom trudno uzyskać kredyt na dom, zwłaszcza jak tylko jedno ma dochody.
Kochana pracuje głównie na umowę o dzieło... Raz jest, a raz nie ma.. nie da się tego przewidzieć.
A gdy braliśmy kredyt byłam na etacie ale podstawa to była pensja minimalna, więc stwierdzili, że ona nic nie wnosi do zabezpieczenia.iganka - Nie 30 Mar, 2014 21:24 Nie wierzysz, trudno... Nie mam co robić, więc siedzę tutaj i wymyślam o mężu historię ...
jasne... OSSA - Nie 30 Mar, 2014 21:30
iganka napisał/a:
ona nic nie wnosi do zabezpieczenia.
Iganko prawda jest taka, że dom jest wasz , kredyt wspólny i nawet dochody z umów o dzieło może ci zająć komornik, ale to nie dyskusja na to forum iganka - Nie 30 Mar, 2014 22:31
OSSA napisał/a:
iganka napisał/a:
ona nic nie wnosi do zabezpieczenia.
Iganko prawda jest taka, że dom jest wasz , kredyt wspólny i nawet dochody z umów o dzieło może ci zająć komornik, ale to nie dyskusja na to forum
Mam to już gdzieś.. niech robią co chcą.. iganka - Pon 31 Mar, 2014 10:52 Teraz sprytnie przesyła mi fotki moich maluszków.. nowe okazy zaczynają kwitnąć, te których kwiatów, jeszcze nigdy nie widziałam na żywo.. olga - Pon 31 Mar, 2014 10:59 no to nie odbieraj tych ememesow, po co Ty sie katujesz dziewczyno?pietruszka - Czw 03 Kwi, 2014 14:01 Co tam u Ciebie, Iganko? już na starych śmieciach, czy u rodziców?iganka - Pią 04 Kwi, 2014 14:30 Miło, że pytasz.. już jestem w domu od wczoraj... u rodziców coraz gorzej się robiło. Zawsze byłam "najgorsza", choć obiektywnie każdy by powiedział, że najlepsza. Najlepiej wykształcona, nieskromnie powiem, że najładniejsza.
Zaczęli coraz bardziej uprzykrzać mi życie tekstami typu, "a widzisz jak mieliśmy ci cokolwiek dać, skoro wyszłaś za pijaka?" Ręce opadają - uwielbiają kopać leżącego.. Dodam, że przecież np. studia nic wspólnego z "pijakiem" nie miały, a i tak musiałam kredyt brać, bo nie chcieli mi nic dać.
Poza tym on pisał że jedzie w delegacje do Tych i dom jest pusty... Owszem był, ale od razu wrócił.
Ale i tak wiele moich roślinek padło od jego nadgorliwości. Wody nie żałował... Duszek - Pią 04 Kwi, 2014 14:32 iganka, i co dalej planujesz?iganka - Pią 04 Kwi, 2014 14:44 Będę się przyglądać, pracować nad sobą... lubię np. filmiki na youtubie w temacie. Szczególnie te związane z "Charakterami" Zostaw wiadomość. Sporo poświęcają DDA, oraz współuzależnionym.
Ale przede wszystkim nadrabiam w ogrodzie. I staram się wyciszyć trochę.. A ogród to dla mnie inny lepszy świat. U mnie już kolorowy...
W gruncie rzeczy i tak jestem tu większość sama, więc lepiej niż to upokarzanie przez rodzinę.iganka - Pią 04 Kwi, 2014 14:46 Powiem, że już skorzystałam z tych filmików.. Bowiem do płaczu rodzina doprowadziła mnie 2 razy... a parę razy tego uniknęłam.pietruszka - Pią 04 Kwi, 2014 14:53 no... pewnie by się przydała terapia DDD olga - Pią 04 Kwi, 2014 14:57
i co z tej wiedzy wynika?Duszek - Pią 04 Kwi, 2014 15:22 Wcześniej też próbowałam korzystać z pewnego kursu nagranego na płytce, ale to nie to samo.
Bardzo cieszę się, że mogłam skorzystać z dobrodziejstwa terapii indywidualnej, bo to dużo daje i widzę jej efekty.
Terapeutka potrafi naprowadzić na inne tory, potrafi szukać w głębi duszy uczuć, których nigdy sama bym nie znalazła...
A spotkania grupowe to zawsze jakieś wsparcie, inne spojrzenie na problem, na sytuację.
Cóż...Każdy ma swoją drogę i swój czas. iganka - Pią 04 Kwi, 2014 15:23 Np. psycholodzy mówią, że wcale to nie musi być terapeuta z papierami. Wystarczy tak naprawdę rozmowa z kimś... Do tego zaliczają też tego typu fora. Chyba Ewa Woydyłło wie co mówi? W końcu to doktor psychologii i terapeuta uzależnień.iganka - Pią 04 Kwi, 2014 15:29 Bardzo dużo już mi naświetliliście. Np. DDD, dotąd nawet w Charakterach, czytałam pobieżnie o DDA.. i jakoś nie zwracałam uwagi na ten temat artykuły..
Dostałam ciekawe lektury, filmiki... i wszystko po kolei..Duszek - Pią 04 Kwi, 2014 15:32 Moje doświadczenie odnośnie terapii jest takie jak opisałam.
Dla mnie ważne było moje życie a nie jakieś tam słowa "zasłyszane" gdzieś tam.
Jeśli chodzi o Woydyłło to ja czytałam zupełnie co innego, ale może czytałam bez zrozumienia...
To tyle z mojej strony. Mam nadzieję, że Ci się uda. iganka - Nie 27 Kwi, 2014 10:47 Cóż długo czekać nie trzeba było...
Dzisiaj nad ranem dotarł do domu... jest w garażu.. krwawi dość poważnie.. i prosi o pomoc - umycie się i ubranie... a ja nie mam zamiaru mu pomóc. Mimo, że widzę jak to poważne.
Waham się, czy nie zadzwonić do matki jego, albo do sąsiada który tak go schlał (a mówiłam mu, że ma mu nigdy nie dawać wódy, bo on nie może pić). Ale jak taki dobry sąsiad to niech teraz weźmie za to część odpowiedzialności. Matki się boję, bo pewnie znowu mnie pobiją.. Ale trochę się boję o jego życie ... i sama nie wiem..Maciejka - Nie 27 Kwi, 2014 10:48 Czy to oznacza , ze wróciłaś do męża?iganka - Nie 27 Kwi, 2014 10:51 Musiałam wrócić do domu, nie miałam wyboru... Rodzice maltretowali mnie psychicznie, aby się mnie pozbyć.
Poza tym bałam się o moje roślinki i to, że jego rodzina rozkradnie to co zrobiłam, kupiłam..Maciejka - Nie 27 Kwi, 2014 10:52 A dla siebie co zrobilaś dobrego przez ten czas?iganka - Nie 27 Kwi, 2014 10:54 Ogólnie mniejsze z tym.. Teraz problemem jest to, że krwawi.. nie wiem z krocza, czy w tej okolicy.. I nie wiem czy coś zrobić, czy niech się dzieje wola nieba?
Raczej nie kona.. Z drugiej strony, niech sam sobie zadzwoni, chyba ma telefon?iganka - Nie 27 Kwi, 2014 10:56
perełka napisał/a:
A dla siebie co zrobilaś dobrego przez ten czas?
Za mało...Maciejka - Nie 27 Kwi, 2014 10:57 A konkretnie?iganka - Nie 27 Kwi, 2014 10:57 Wyje tam z bólu (albo udaje) nie wiem... mam lekką znieczulicę..Maciejka - Nie 27 Kwi, 2014 10:59 Dziecko jestes zadzwoń karetkę powiedz jak wyglada sprawa i tyle.olga - Nie 27 Kwi, 2014 11:00 zadzwon po pogotowieiganka - Nie 27 Kwi, 2014 11:01 Czytam lektury zadane przez Was, oraz staram się mu w żaden sposób nie pomagać, nie powstrzymuje, nie kontroluję, nie histeryzuje.. nie szukam po nocy.. nie zaglądam czy żyje.
Teraz się waham, bo jednak krwawi naprawdę..OSSA - Nie 27 Kwi, 2014 11:04
iganka napisał/a:
Wyje tam z bólu (albo udaje) nie wiem... mam lekką znieczulicę..
Dzwoń po pogotowie za nieudzielenie pomocy grozi odpowiedzialność karna. Powiedz co i jak będziesz miała czyste sumienie. Mówię poważnie, jeśli mu się coś stanie w waszym garażu to możesz mieć kłopoty.iganka - Nie 27 Kwi, 2014 11:09 Zapytałam go, czy dzwonić na pogotowie, odpowiedział że sam pojedzie. Tylko chce się umyć i ubrać.
Ha.. w garażu jest mała łazienka ze zlewem, pewnie się zlał - nie ma spodni odświętnych (bo dresy akurat wiszą na suszarce) i wstydzi się pokazywać w tym stanie.iganka - Nie 27 Kwi, 2014 11:14
pterodaktyll napisał/a:
Ja bym nie zadzwonił tylko wyszedł z domu po prostu..............
Dobre ...
Chyba zadzwonię do tego sąsiada, niech teraz poczuje co robi...Maciejka - Nie 27 Kwi, 2014 11:15
iganka napisał/a:
Chyba zadzwonię do tego sąsiada, niech teraz poczuje co robi...
Współuzaleznienie ma sie dobrze , kwitnie.pterodaktyll - Nie 27 Kwi, 2014 11:16
iganka napisał/a:
Chyba zadzwonię do tego sąsiada, niech teraz poczuje co robi...
Po co? Czy to cokolwiek zmieni? Olej totalnie i idź do kina i na długi spacer. Co Cię to wszystko obchodzi?iganka - Nie 27 Kwi, 2014 11:20 Sąsiad się wypiął.. iganka - Nie 27 Kwi, 2014 11:21
pterodaktyll napisał/a:
iganka napisał/a:
Chyba zadzwonię do tego sąsiada, niech teraz poczuje co robi...
Po co? Czy to cokolwiek zmieni? Olej totalnie i idź do kina i na długi spacer. Co Cię to wszystko obchodzi?
Racja.. tylko on chce jechać autem, które też do mnie należy. Może je rozbić.. kogoś zabić..pannaJot - Nie 27 Kwi, 2014 11:21
iganka napisał/a:
Chyba zadzwonię do tego sąsiada, niech teraz poczuje co robi...
No- to sąsiad się ucieszy. Będą mogli spokojnie znowu się napić.
Daj spokój sąsiadowi, on nie jest winny. Przywiązał Twojego chłopa do krzesła i siłą przez lejek mu wódę do gardła wlewał?
Jeżeli się martwisz to zadzwoń po pogotowie. Jeżeli uważasz, że nic mu się nie stanie to zajmij się swoimi sprawami a nie obsikanymi portkami dorosłego faceta.iganka - Nie 27 Kwi, 2014 11:24 Ogólnie sąsiad nie jest winny... Jednak ja mu mówiłam, że nigdy ma go nie częstować alkoholem, bo on nie może pić. Olał to... Więc jakieś 10% odpowiedzialności jest także w nim. Nie więcej, ale jednak...olga - Nie 27 Kwi, 2014 11:28 a Twoj maz nie moze sasiadowi odmowic? Jacek - Nie 27 Kwi, 2014 11:30
iganka napisał/a:
Waham się, czy nie zadzwonić do matki jego, albo do sąsiada
nieuu nic nie rób
po prostu zajmij się swoim życiemiganka - Nie 27 Kwi, 2014 11:33
olga napisał/a:
a Twoj maz nie moze sasiadowi odmowic?
On nikomu nie odmawia, bo to taki otwarty człowiek, dusza towarzystwa (ironia) . To ja ta aspołeczna...
Jednak mówiłam sąsiadowi wyraźnie, a nawet przy mnie wielokrotnie go namawiał... Nieraz tam bywałam, bo piękny staw mają, a jego córka jest bardzo fajna, on też... ale potraktował mnie delikatnie mówiąc, jak uciążliwego owada... i olał to o co prosiłam..pannaJot - Nie 27 Kwi, 2014 11:33
iganka napisał/a:
Jednak ja mu mówiłam, że nigdy ma go nie częstować alkoholem, bo on nie może pić. Olał to... Więc jakieś 10% odpowiedzialności jest także w nim. Nie więcej, ale jednak...
W nim nie ma ŻADNEJ odpowiedzialności. Twój chłop odpowiada za siebie, gadać możesz ile wlezie o men i tak się nawali. To nie sąsiada wina - nawet w 1 %.
Zresztą, zadzwoń, sprawdź jak będziesz się czuła jak Cię wysmieje i razem z menem znowu wesolutko się nawalą.zołza - Nie 27 Kwi, 2014 11:36
iganka napisał/a:
ale potraktował mnie delikatnie mówiąc, jak uciążliwego owada... i olał to o co prosiłam..
Każdy by tak zrobił , Twój mąż jest dorosły i decyduje za siebie.
Nie szukaj dla niego niańki iganka - Nie 27 Kwi, 2014 11:36
Jacek napisał/a:
iganka napisał/a:
Waham się, czy nie zadzwonić do matki jego, albo do sąsiada
nieuu nic nie rób
po prostu zajmij się swoim życiem
Chyba tak zrobię.. nawet z pogotowiem nic nie zrobię, skoro tak chciał się stroić, to chyba nie konał...
Chociaż teraz cisza... I tak oberwę, bo poleci w końcu na skargę do mamusi, a oni przyjadą ekipą do bezdusznej wariatki - aby pokazać jej gdzie jej miejsce. iganka - Nie 27 Kwi, 2014 11:40
zołza napisał/a:
iganka napisał/a:
ale potraktował mnie delikatnie mówiąc, jak uciążliwego owada... i olał to o co prosiłam..
Każdy by tak zrobił , Twój mąż jest dorosły i decyduje za siebie.
Nie szukaj dla niego niańki
Nie chodzi o niańkę, ale o świadomość. Biorąc lek z alkoholem, grozi mu śmierć w każdej chwili... Zatem niech będzie świadomy tego w co się bawi... Pewnie, że on i tak będzie chlał, ale sąsiad będąc świadomy, będzie musiał się liczyć z odpowiedzialnością częstowania go...zołza - Nie 27 Kwi, 2014 11:47
iganka napisał/a:
będzie musiał się liczyć z odpowiedzialnością częstowania go...
Nie będzie nic musiał . Jego sprawa alkoholizmu Twojego meza nie dotyczy. pterodaktyll - Nie 27 Kwi, 2014 11:48
iganka napisał/a:
sąsiad będąc świadomy, będzie musiał się liczyć z odpowiedzialnością częstowania go...
Zapewniam Cie, że będzie miał tą "odpowiedzialność" głęboko w du***. Dorosły człowiek sam za siebie odpowiada a nie jakiś sąsiad. Idź Ty wreszcie na ten spacer i zostaw to bagno sobie samemu.....iganka - Nie 27 Kwi, 2014 11:52
zołza napisał/a:
iganka napisał/a:
będzie musiał się liczyć z odpowiedzialnością częstowania go...
Nie będzie nic musiał . Jego sprawa alkoholizmu Twojego meza nie dotyczy.
Zgadzam się.. Alkoholizmu nie.. Ale jak się zachla u niego, to nie będzie mógł powiedzieć, że nie wie jak to się stało...
A poza tym męża idealny wizerunek trochę nadszarpnęłam, bo taki towarzyski, fajny ... a ja ta drętwa, aspołeczna... Mnie tam jest lepiej... nawet jeśli sąsiad będzie miał to gdzieś...pterodaktyll - Nie 27 Kwi, 2014 11:55
iganka napisał/a:
jak się zachla u niego, to nie będzie mógł powiedzieć, że nie wie jak to się stało...
Ależ Ty naiwna jesteś..........gorzej jak dziecko.iganka - Nie 27 Kwi, 2014 11:57 Jak wyjdę, to on, może jego rodzinka wpakować się do domu. Siedząc na du*** i tak mniej ryzykuje... Dopóki klucze są w zamku, z drugiej strony drzwi nie otworzy.. ryzyko jest tylko od garażu, bo od tarasu i pokoju też zamknięte.iganka - Nie 27 Kwi, 2014 11:58
pterodaktyll napisał/a:
iganka napisał/a:
jak się zachla u niego, to nie będzie mógł powiedzieć, że nie wie jak to się stało...
Ależ Ty naiwna jesteś..........gorzej jak dziecko.
Gdybym nie była naiwna i ślepa nie wyszłabym za niego. Ale jestem.. i mam takiego męża... i dlatego jestem tutaj...iganka - Nie 27 Kwi, 2014 12:03 Wydaje mi się, że współuzależnienie ma wiele wspólnego z naiwnością. Raczej by nie powstało współuzależnienie gdyby była pełna świadomość i trafna ocena z kim i czym ma się do czynienia, a także tego że tego się nie zmieni. Zawsze są jakieś symptomy, wskazówki które tak naiwne jak ja nie widzą...pterodaktyll - Nie 27 Kwi, 2014 12:04
iganka napisał/a:
Gdybym nie była naiwna i ślepa nie wyszłabym za niego.
Fakt.......
iganka napisał/a:
Ale jestem.
Fakt..........
iganka napisał/a:
mam takiego męża... i dlatego jestem tutaj...
To zamiast mieć takiego "męża" i być tutaj, chyba lepiej rzucić to wszystko w cholerę i nie być tutaj. Nie sądzisz?
A może się mylę, może lepiej i wygodniej Ci użalać się nad swoim garbatym losem i jęczeć, że wszyscy są przeciwko Tobie, zamiast zrobić z tym wreszcie jakiś porządek, albo po prostu wyjść i zamknąć za sobą dokładnie drzwi.......zołza - Nie 27 Kwi, 2014 12:05
iganka napisał/a:
A poza tym męża idealny wizerunek trochę nadszarpnęłam, bo taki towarzyski, fajny .
Dziewczyno , opowiadajac sąsiadowi historię pijaństwa męża , nie tylko nie nie zrobiłaś niczego by zmienić tą opinię
A mało tego utwierdziłaś go w przekonaniu ,że
iganka napisał/a:
a ja ta drętwa, aspołeczna...
iganka - Nie 27 Kwi, 2014 12:16 Nieważne... Wygląda na to, że sobie polazł.. Obeszłam wszystko nie ma go.. w końcu chyba się skapł, że pranie wisi w garażu - w tym jego bokserki i dresy..
Te bokserki zakrwawione rzucił mi pod okno... ale spodni nie znalazłam nigdzie.. iganka - Nie 27 Kwi, 2014 12:18
zołza napisał/a:
iganka napisał/a:
A poza tym męża idealny wizerunek trochę nadszarpnęłam, bo taki towarzyski, fajny .
Dziewczyno , opowiadajac sąsiadowi historię pijaństwa męża , nie tylko nie nie zrobiłaś niczego by zmienić tą opinię
A mało tego utwierdziłaś go w przekonaniu ,że
iganka napisał/a:
a ja ta drętwa, aspołeczna...
Byłam aspołeczna, jestem.. to już chyba za dużo nie zmienia..iganka - Nie 27 Kwi, 2014 12:20 Teraz tak myślę, że może nawet potem na świadka byłoby łatwiej go wezwać... jeśli już trzeba będzie...zołza - Nie 27 Kwi, 2014 12:25
iganka napisał/a:
Teraz tak myślę, że może nawet potem na świadka byłoby łatwiej go wezwać...
I myślisz ,że zeznawał by na Twoją korzyść ?
Obudź się kobieto i nie pisz scenariuszy ...Życie to nie film
iganka - Nie 27 Kwi, 2014 12:31 Zawsze są jeszcze jego córka i inni goście w hotelu. A poza tym już sam fakt powołania na świadka nie jest przyjemny. W dodatku będzie musiał kłamać... Mimo, że sam częstuje go, to ogólnie to nie głupi gość i miło mu nie będzie..Maciejka - Nie 27 Kwi, 2014 12:47 Nie kumam twojego toku myslenia, alkoholicy ci piszą to i owo a ty dalej że jednak jesteś wielbładem
Ja jak poszłam do AA i oni mi mówili to co ci koledzy i kolezanki piszą to ja zaczęłam mysleć czy tego nie spróbować skoro moje sposoby zawiodły a ty jesteś na odporna,.Estera - Nie 27 Kwi, 2014 12:48 iganka, nie rozumiem Cię. albo chcesz coś zmienić albo nie. niby się użalasz jak to źle, ale tak naprawdę z uśmieszkami relacjonujesz wydarzenia w domu i negujesz wszystkie rady i komentarze dotyczace Twojej sytuacji. Po co rozmyślasz o sądach, świadkach? najpierw zrób cokolwiek. nagraj jak jest taka sytuacja - zbieraj dowody na jego winę JEŚLI JESTEŚ PEWNA, ŻE CHCESZ SIE Z TYM FACETEM ROZSTAĆ. Póki co niestety w Twoich postach determinacji nie czuć ani trochę.
Poza tym otwórz oczy: czy np. Twoja koleżanka byłaby odpowiedzialna za to, że coś Ci się stało jak u niej wycinałyście sobie skórki przy paznokciach i Ty to robiłaś wiedząc, że masz słabą krzepliwość?? przecież to Twoja decyzja, że wzięłaś nożyczki czy cążki do ręki, a nie koleżanki!!!! chyba Ci się "merda religia z przyrodą"..
Kobito, otwórz oczy i zastanów się czego Ty właściwie chcesz od życia. pozdrawiam.iganka - Nie 27 Kwi, 2014 13:00
Estera napisał/a:
iganka, nie rozumiem Cię. albo chcesz coś zmienić albo nie. niby się użalasz jak to źle, ale tak naprawdę z uśmieszkami relacjonujesz wydarzenia w domu i negujesz wszystkie rady i komentarze dotyczace Twojej sytuacji. Po co rozmyślasz o sądach, świadkach? najpierw zrób cokolwiek. nagraj jak jest taka sytuacja - zbieraj dowody na jego winę JEŚLI JESTEŚ PEWNA, ŻE CHCESZ SIE Z TYM FACETEM ROZSTAĆ. Póki co niestety w Twoich postach determinacji nie czuć ani trochę.
Poza tym otwórz oczy: czy np. Twoja koleżanka byłaby odpowiedzialna za to, że coś Ci się stało jak u niej wycinałyście sobie skórki przy paznokciach i Ty to robiłaś wiedząc, że masz słabą krzepliwość?? przecież to Twoja decyzja, że wzięłaś nożyczki czy cążki do ręki, a nie koleżanki!!!! chyba Ci się "merda religia z przyrodą"..
Kobito, otwórz oczy i zastanów się czego Ty właściwie chcesz od życia. pozdrawiam.
Nie neguję rad ani komentarzy - gdyby tak było, zwyczajnie bym tutaj nie wchodziła... Po prostu nie jestem na to gotowa - o czym ciągle Wam pisze. O sądach nie rozmyślam jakoś poważnie, bo nie stać mnie na kredyt. Tylko zapisuję ewentualność - bo nie wykluczone nawet, że teraz rodzina jego będzie nalegać na pozbycie się bezdusznej, nieczułej wariatki która nie reaguje na krwawiącego męża.
Co do Twojego przykładu, to oczywiście nie byłabym odpowiedzialna, jednak gdybym wiedziała o tej słabej krzepliwości, z pewnością nie bagatelizowałabym tego, co ewentualnie by się stało... i zachowałabym się zupełnie inaczej gdybym tego nie wiedziała. Więc lepiej wiedzieć.Maciejka - Nie 27 Kwi, 2014 13:02 Jak ci dobrze tak jak jest to siedź dalej w tym bajorku. iganka - Nie 27 Kwi, 2014 13:08 Nie jest mi dobrze... ale nie mam jeszcze siły do walki.. muszę pokonać także całe pokłady wstydu - wszyscy mnie znają- byłam miss regionu - wiele kobiet mi tutaj życzyło jak najgorzej z zazdrości, a teraz musiałabym stanąć z nimi oko w oko. Gdyby mi było dobrze nie wchodziłabym tutaj, wiedząc że ciągle piszecie o terapii.Maciejka - Nie 27 Kwi, 2014 13:12 Boisz się wstydu tak? wiedz że zarówno alkoholizm jak i wspołuzaleznienie są w znacznym stopniu oparte na wstydzie. Terapia zajmuje sie min, leczeniem ze wstydu.
Pomyślałaś co powiedza te wszystkie osoby jak choroba twego męża posunie się dalej i coraz ludzi będzie go widziało w jeszcze gorszym stanie i co wtedy ? Bedziesz mniej się wstydziła?Klara - Nie 27 Kwi, 2014 13:16
iganka napisał/a:
a teraz musiałabym stanąć z nimi oko w oko
Uważasz, że wszystkich dookoła interesuje to, jak Ty sobie układasz życie?
Sądzisz, że jesteś jedyną na świecie osobą, której nie udało się małżeństwo?
Wydaje Ci się, że podczas zmian w Twoim życiu będziesz stawała wobec całego lokalnego społeczeństwa i ogłaszała, co się u Ciebie dzieje?Duszek - Nie 27 Kwi, 2014 19:03 iganka, jak Ciebie czytam to mam wrażenie, że Twój mąż napił się przez sąsiada. Oj jaki ten sąsiad zły .
Pamiętaj nie ten to inny się znajdzie, więc przygotuj się, bo będziesz miała większe grono do walki... tylko o co i w jakim celu...i co to da... margo - Pon 28 Kwi, 2014 08:47 Dajcie spokój, szkoda słów. Przecież ona sama pisze, że nie jest gotowa jak już będzie gotowa, to przeczyta sobie te 50 stron swojego tematu i już będzie wiedziała co robić. Przecież ona nie chce nic robić
Dziewczyno, tak samo jak Twój mąż jest dorosłym odpowiedzialnym za siebie mężczyzną, tak Ty jesteś dorosłą odpowiedzialną za siebie kobietą. TYLKO za siebie. Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz, nie chcesz działać - to siedź w tym, w czym siedzisz. Nie płacz jednak później, że "nikt nie chciał pomóc" - bo Ty tej pomocy po prostu nie chcesz. Wyciągamy dłoń, a Ty nadal zatapiasz się w bagnie z założonymi rękami i uśmiechasz się do nas ciesząc się, że wszyscy współczują nie - uwierz mi, nie ma czego współczuć, trzeba działać.iganka - Wto 29 Kwi, 2014 17:48 Jest nadal w szpitalu po operacji. Sporo dowiaduje się jeszcze od sąsiadki - Córki tego sąsiada. Jak dobrze, że go nie ma, bo mam ochotę go zabić.iganka - Wto 29 Kwi, 2014 17:49
Duszek napisał/a:
iganka, jak Ciebie czytam to mam wrażenie, że Twój mąż napił się przez sąsiada. Oj jaki ten sąsiad zły .
Pamiętaj nie ten to inny się znajdzie, więc przygotuj się, bo będziesz miała większe grono do walki... tylko o co i w jakim celu...i co to da...
Oj źle oceniasz... nie w tym sęk. Nigdy żadnego kolegi nie winiłam. Czasami muszę gdzieś agresję wyładować.. i choć trochę wstydu mu przysporzyć.iganka - Wto 29 Kwi, 2014 17:57 I o tyle to dobrze mi zrobiło też, że poruszyłam ten smród i córka tego sąsiada trochę mi doniosła. A mianowicie np. że jest często pod sklepem x.
Postanowiłam, że więcej nie będę jego auta tankować. Bo zawsze jak jakąś kasę dostawałam to wychodziło, że zapłacił to i tamto ... i na paliwo już brakuje... a ja głupia tankowałam, bo w końcu on na nasz dom pracuje... Gdy sobie prawie nic nie zostawiałam, bo rachunki, paliwo było ważniejsze itp. Kupiłam jakiś mebel, jego paliwo, rachunki, ogród .. a dla mnie zostawało niewiele.
Tymczasem on kasę widocznie zawsze miał... która szła na papierosy (dużo pali, najdroższe - niewiadomą ilość i niewiadoma ilość wódy, czy innych trunków).iganka - Wto 29 Kwi, 2014 17:59 Wiele mi dajecie. Na wiele spraw patrzę teraz inaczej... Zdecydowanie inaczej... Więc pozwólcie mi z Wami być. Teraz to mi jest potrzebne..iganka - Wto 29 Kwi, 2014 18:01 Ta sąsiadka była u mnie na kawie i opowiadała jak go ściągała z naszej bramy. Brama jest wysoka, kuta - zakończona takimi grotami "kolcami". On się na to nadział i tak wisiał. Ona jechała z siostrą i go ściągała... mięso wisiało.. itd. Istna rzeźnia...iganka - Wto 29 Kwi, 2014 18:03 Jutro idę na kawę do niej... Przynajmniej mamy temat więcej do rozmów (też pasjonuje się ogrodem). Czuje, że takie wygadanie się też mi pomoże.. Prawda?
Dotąd nie miałam kogoś takiego, bo rodzina wykorzystywała to przeciwko mnie, a jego rodzina uznała mnie wariatką...iganka - Wto 29 Kwi, 2014 18:08 To że nawet w takiej sytuacji zachowałam kamienną twarz - mięso, krew, jęki itd. też Wasza zasługa. Do końca nie wiem, jak dotarł do szpitala - w gruncie rzeczy to nieważne. coś tam mi pisał, że chyba z tej choroby, jak i następnej to już nie wyjdzie..
O co chodzi z tą następną chorobą nie wiem, pewnie jedna z tych chorób związanych z alkoholizmem.zołza - Wto 29 Kwi, 2014 18:31
iganka napisał/a:
Czuje, że takie wygadanie się też mi pomoże.. Prawda?
Pomoże My tez jesteśmy ...i nie zawsze krzyczymy Trzymaj sie dziweczyno Klara - Wto 29 Kwi, 2014 18:37
iganka napisał/a:
Przynajmniej mamy temat więcej do rozmów
Lżej się robi, gdy wywalisz swe żale na męża przed sąsiadką, ale NAPRAWDĘ by Ci pomogło, gdybyś połączyła to z TERAPIĄ.iganka - Wto 29 Kwi, 2014 18:41 Ja wszystko tutaj doceniam, jednak ja naprawdę muszę powoli... oswajać się... Nawet na początku jak na mnie skoczyliście (nie mówię, że niesłusznie) jednak to było trochę dla mnie za dużo... dostałam obuchem w łeb i musiałam lizać rany.
Jestem jak dzikie zwierzę muszę się oswajać długo, ale tak ma chyba większość DDD?margo - Wto 29 Kwi, 2014 19:28
iganka napisał/a:
ale tak ma chyba większość DDD?
ja myślę, że jak już raz załapiesz o co chodzi, to już będziesz szła do przodu, tylko załapać musisz... jak na razie jeszcze się wzbraniasz, ale kombinuj kombinuj w końcu do tego dotrzesz... powodzenia iganka - Wto 29 Kwi, 2014 19:39 Zgadza się... muszę wejść na odpowiednie tory.. już całkiem inaczej patrzę na to wszystko. Dzięki Wam także wymieniane sytuacje obejrzałam obiektywnie Waszymi oczami. To mi daje wiele. Sama jestem bardzo emocjonalna i to pewnie utrudnia trzeźwe spojrzenie. Sąsiadka nawet rzuciła, że mnie podziwia ... jestem stosunkowo wyciszona i nawet żartuje sobie z tego. To dość spory progres u mnie..Maciejka - Śro 30 Kwi, 2014 06:29 Ja tez jestem emocjonalna i lubię to w sobie. Jestem emocjonalna ale w trudnych chwilach zachowuje" zimną krew"iganka - Śro 30 Kwi, 2014 07:02 Teraz też zachowałam zimną krew... mięso wiszące, krew wszędzie.. nawet nie sprzątam po nim. Dobrze, że nigdy po chlaniu nie ma wejścia do domu, bo w domu nie zniosłabym tego.. a w garażu? Trudno.. Z płytek się zmyje kiedyś. Nic mnie nie ruszyło..
Zakrwawione gacie leżą na ogrodzie (na szczęście w miejscu gdzie aż tak nie razi).
Dobrze, że tutaj z Wami rozmawiałam, bo kusiło mnie aby zadzwonić do jego mamusi szanownej, ale tego nie zrobiłam i się cieszę.. Ona by mnie wyprowadziła z równowagi zupełnie ma wybitny dar. Na pewno zadawałaby jak zwykle pytania od czapy w stylu: (najlepsze i najczęstsze) Dlaczego pił? jak to się stało? (tak jakbym chlała całą noc z nim?), dlaczego przechodził przez bramę? (a kto nadąży za schlanym?), na pewno sugerowałaby, że dlatego że ja zamknęłam furtkę - zawsze wie lepiej. A akurat była otwarta, ale pijany z pewnością zapomniał, że z powodu domofonu, tylko jedna klamka "działa manualnie". Potem ja bym z bezsilności krzyczała i płakała, a ojciec jego by mnie bił..
Nie zrobiłam tego sobie i dziękuję Wam za to..OSSA - Śro 30 Kwi, 2014 07:59
iganka napisał/a:
Z płytek się zmyje kiedyś. Nic mnie nie ruszyło..
Gdyby ciebie to nic nie obchodziło nie pisałabyś o tym od kilku dni. Co mnie nie dotyczy, to mnie nie dotyka. To że po nim nie sprzątałaś dobrze, on powinien to zrobić jak wytrzeźwieje i wróci do zdrowia. Poczuje wówczas konsekwencje swojego chlania.
Tylko co dalej .... jak zamierzasz z nim żyć .... nie odpowiadaj na to pytania jak nie chcesz.iganka - Śro 30 Kwi, 2014 08:29
OSSA napisał/a:
iganka napisał/a:
Z płytek się zmyje kiedyś. Nic mnie nie ruszyło..
Gdyby ciebie to nic nie obchodziło nie pisałabyś o tym od kilku dni. Co mnie nie dotyczy, to mnie nie dotyka. To że po nim nie sprzątałaś dobrze, on powinien to zrobić jak wytrzeźwieje i wróci do zdrowia. Poczuje wówczas konsekwencje swojego chlania.
Tylko co dalej .... jak zamierzasz z nim żyć .... nie odpowiadaj na to pytania jak nie chcesz.
Trafne spostrzeżenie, faktycznie mnie to rusza... ale dzięki Wam jest mi łatwiej a to w tej chwili dla mnie najważniejsze.
Co dalej? Nie wiem... ale jak tak dalej pójdzie to on już długo nie pożyje.. więc niedługo ten problem pewnie sam się rozwiąże. Szkoda, że w zamian będą kolejne... iganka - Śro 30 Kwi, 2014 08:31 Tymczasem planuje sobie dzisiejszy dzień... Zakupy... (nie zatankowałam mu itd) więc mam kasę dla siebie... A potem kawka z sąsiadką.. Linka - Śro 30 Kwi, 2014 08:32
iganka napisał/a:
ale jak tak dalej pójdzie to on już długo nie pożyje.
na to nie licz,
on może żyć bardzo długo, a Tobie życie zleci na czekaniu..
a życie nie zaczyna się jutro , potem, kiedyś tam...ono jest dziś , tu i teraz.iganka - Śro 30 Kwi, 2014 08:34 Więc teraz siedzę sobie z maseczką na twarzy... i robię sobie listę zakupów - same przyjemności i tylko dla mnie. W tej chwili to bardzo dużo...OSSA - Śro 30 Kwi, 2014 08:56
iganka napisał/a:
ale jak tak dalej pójdzie to on już długo nie pożyje..
Na to za bardzo bym nie liczyła przeżyłam z uzależnionym partnerem 30 lat i nie takie akcje widziałam. Problem co zrobić by w tym wszystkim samemu nie zwariować, takie życie to wielki stres. Ciągła kontrola, co wywinie tym razem, czy nie zostawi włączonego gazu, czy nie straci pracy, z czego będziemy żyć, płacić rachunki ?????????
Poza tym przez lata brakowało mi go tak zwyczajnie, móc przytulić się, pogadać, poczuć się bezpiecznie.
Roślinki, dzieci, praca, koleżanka * nie zastąpią partnera na dobre i złe.
ale jak tak dalej pójdzie to on już długo nie pożyje..
Na to za bardzo bym nie liczyła przeżyłam z uzależnionym partnerem 30 lat i nie takie akcje widziałam. Problem co zrobić by w tym wszystkim samemu nie zwariować, takie życie to wielki stres. Ciągła kontrola, co wywinie tym razem, czy nie zostawi włączonego gazu, czy nie straci pracy, z czego będziemy żyć, płacić rachunki ?????????
Poza tym przez lata brakowało mi go tak zwyczajnie, móc przytulić się, pogadać, poczuć się bezpiecznie.
Roślinki, dzieci, praca, koleżanka * nie zastąpią partnera na dobre i złe.
*niepotrzebne skreślić
Co do faceta, to zawsze mnie zaczepiali - nawet w pracy ciągle ktoś prosił o prywatny numer. Dzieci nie mam, bo on bezpłodny - więc kto wie? Może kogoś fajnego poznam, to i dzieci będą... iganka - Śro 30 Kwi, 2014 09:27 W miejscowości mojej rodziny był taki przypadek, że mężatka z mężem alkoholikiem uciekła z poznanym przez internet chłopakiem - mieszkała u niego, zaszła w ciążę i wróciła... Mąż teraz szczęśliwy, jakby w totka wygrał... Nie pije i chodzi jak w zegarku, aby czasem jej nie stracić drugi raz...
Nie mój styl, ale zadziałał... w dodatku dla niej praktycznie bezbolesne.. to istotne...OSSA - Śro 30 Kwi, 2014 10:02 iganka nie mówię o facecie na jedną noc, ale o partnerze, przyjacielu, przy którym poczujesz się bezpiecznie, z którym będziesz chciała iść przez życie i stworzyć prawdziwą rodzinę.
O tym, że byłaś miss regionu mało kto pewnie pamięta (choć tobie się wydaje inaczej), po tobie było już wiele nowych miss. Nie piszę tego z zawiści, ale z doświadczenia życiowego w firmie pojawia się nowa stażystka wielu panów robi maślane oczy, za chwile przychodzi nowa i poprzednia gwiazda blaknie . Ot życie.
Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz aniad - Śro 30 Kwi, 2014 11:35 A ja mam wrażenie, że ktoś się świetnie bawi kosztem forumowiczów...olga - Śro 30 Kwi, 2014 11:55 moze i tak albo zasmiewajac i lekko traktujac chce umniejszyc swoj problemLinka - Śro 30 Kwi, 2014 12:01
aniad napisał/a:
A ja mam wrażenie, że ktoś się świetnie bawi kosztem forumowiczów...
może i tak, aczkolwiek życie czasem pisze takie scenariusze,
że przerastają one naszą wyobraźnię.OSSA - Śro 30 Kwi, 2014 12:02
aniad napisał/a:
A ja mam wrażenie, że ktoś się świetnie bawi kosztem forumowiczów...
Czasem też tak myślę, ale .... no właśnie ten ktoś musiałby doskonale znać mechanizmy i zachowanie osób współuzależnionych, które niestety jest bardzo podobne do tego co pisze Iganka.
Nie dalej jak dziś moja współuzależniona koleżanka piszę, wczoraj godzinę nadawała jaki ten jej facet jest zły, co ona ma zrobić itd. od lat ta sama śpiewka. Mówię jak chcesz przyjdź pogadamy , zapraszam ...... sms przepraszam jadę z mężem do centrum handlowego, później idziemy do .......
K*** czasem ma wątpliwości , czy ona , czy ja do końca sfiksowałam........ gada , płacze, biadoli, wywala mój plan dnia do góry nogami , po czym jakby nigdy nic jedzie z mężem . Tym samym na którego wczoraj donosiła na policję, z tym samym którego utrzymuje od lat, ale on jest dobry, bo "traktuje ją jak królewnę", bo czasem postawi najtańszą herbatę jak są gdzieś razem.
Niestety jeśli współuzależniona nie chce stanąć w prawdzie, to będzie się taplać w g*** i zaprzeczać, że śmierdzi, odrzucać każdy racjonalny argument.
Ot mechanizmy iluzji i zaprzeczeń, mój men twierdził, że wszystko zło zaczęło się między nami jak poszłam na terapię i Al- Anon. Nadal jesteśmy razem, bo on się zmienił, bo dziś znacznie trudniej mną manipulować i wpędzać w poczucie winy.milutka - Śro 30 Kwi, 2014 13:11
Cytat:
iganka napisał/a:
jak tak dalej pójdzie to on już długo nie pożyje
Hehehe, na to nie licz.....mamy twarde życie i byle pijaństwo nas nie zabije
_________________
Dum spiro spero
hahahha Ptero nie chcem ale muszem ...w 100%się kochany z Tobą zgodzę hahhahahaha,,,iganko ja też tak kawałek temu myślałam ,Boziu kochana jak ja biedna się o tego mojego martwiłam ,że jak będzie tak dalej pił to umrze,to się zapije ...albo powiesi ...a teraz spokojnie podchodząc do tego twierdzę ,że złego diabli nie wezmą ...olga - Śro 30 Kwi, 2014 13:14 ze mna gorzej bylo ja tylko czekalam kiedy wreszcie umrzeiganka - Śro 30 Kwi, 2014 13:16
milutka napisał/a:
Cytat:
iganka napisał/a:
jak tak dalej pójdzie to on już długo nie pożyje
Hehehe, na to nie licz.....mamy twarde życie i byle pijaństwo nas nie zabije
_________________
Dum spiro spero
hahahha Ptero nie chcem ale muszem ...w 100%się kochany z Tobą zgodzę hahhahahaha,,,iganko ja też tak kawałek temu myślałam ,Boziu kochana jak ja biedna się o tego mojego martwiłam ,że jak będzie tak dalej pił to umrze,to się zapije ...albo powiesi ...a teraz spokojnie podchodząc do tego twierdzę ,że złego diabli nie wezmą ...
Jestem.. a to pocieszające, bo najgorsze byłoby w tym to, że to ja musiałabym zobaczyć jako pierwsza. Ta myśl mnie prześladowała...iganka - Śro 30 Kwi, 2014 13:19
OSSA napisał/a:
aniad napisał/a:
A ja mam wrażenie, że ktoś się świetnie bawi kosztem forumowiczów...
Czasem też tak myślę, ale .... no właśnie ten ktoś musiałby doskonale znać mechanizmy i zachowanie osób współuzależnionych, które niestety jest bardzo podobne do tego co pisze Iganka.
Nie dalej jak dziś moja współuzależniona koleżanka piszę, wczoraj godzinę nadawała jaki ten jej facet jest zły, co ona ma zrobić itd. od lat ta sama śpiewka. Mówię jak chcesz przyjdź pogadamy , zapraszam ...... sms przepraszam jadę z mężem do centrum handlowego, później idziemy do .......
K*** czasem ma wątpliwości , czy ona , czy ja do końca sfiksowałam........ gada , płacze, biadoli, wywala mój plan dnia do góry nogami , po czym jakby nigdy nic jedzie z mężem . Tym samym na którego wczoraj donosiła na policję, z tym samym którego utrzymuje od lat, ale on jest dobry, bo "traktuje ją jak królewnę", bo czasem postawi najtańszą herbatę jak są gdzieś razem.
Niestety jeśli współuzależniona nie chce stanąć w prawdzie, to będzie się taplać w g*** i zaprzeczać, że śmierdzi, odrzucać każdy racjonalny argument.
Ot mechanizmy iluzji i zaprzeczeń, mój men twierdził, że wszystko zło zaczęło się między nami jak poszłam na terapię i Al- Anon. Nadal jesteśmy razem, bo on się zmienił, bo dziś znacznie trudniej mną manipulować i wpędzać w poczucie winy.
Obawiam się, że ja tak daleko od twojego przykładu nie odbiegam..
Ale to wynika nie aż tak z głupoty... co bardziej z chęci odsunięcia tych strasznych myśli i kłopotów... na chwilę zapomnienia...iganka - Śro 30 Kwi, 2014 13:22 Zwyczajnie ból jest tak silny, że wszystko co zadziała jak lek przeciwbólowy się sprawdza... wiadomo nie na długo, ale każda chwila bez tego bólu kusi..milutka - Śro 30 Kwi, 2014 13:24
olga napisał/a:
ze mna gorzej bylo ja tylko czekalam kiedy wreszcie umrze
Olga ja też tak miałam ,nawet teraz czasem o tym myślę ...ale jak sobie to wszystko przypomnę jak bardzo się martwiłam ...dopiero teraz widzę jak próbował na mnie takie emocje wywrzeć ,jak bardzo mną manipulował ...teraz też manipuluje ale nie reaguje na to ...iganka - Śro 30 Kwi, 2014 13:38 To ja bardziej bałam się, że zobaczę zwłoki, a jestem dość słabej konstrukcji... nie wiem czy dałabym radę... Nawet teraz jak sąsiadka opowiadała jak wisiał... to już miałam obraz jak upada na te kolce twarzą, a potem jak wychodzę i widzę morze krwi, przebitą krtań i oko.. i tym podobne wizje..
A śmierci to życzyłam bardziej sobie...jako wybawienie... to poczucie ulgi... to chyba tylko przez śmierć mogłabym uzyskać... Bo nawet jeśli się z nim rozejdę, to co z kredytem, domem itd? Z kredytem się nie rozwiodę.. Duszek - Śro 30 Kwi, 2014 13:40
iganka napisał/a:
Ale to wynika nie aż tak z głupoty.
iganko, jakiej głupoty...nie wolno Ci tak o sobie nawet myśleć.
To nie głupota to niestety nieleczone współuzależnienie tak działa.iganka - Śro 30 Kwi, 2014 13:46
Duszek napisał/a:
iganka napisał/a:
Ale to wynika nie aż tak z głupoty.
iganko, jakiej głupoty...nie wolno Ci tak o sobie nawet myśleć.
To nie głupota to niestety nieleczone współuzależnienie tak działa.
Ale poddać się współuzależnieniu, to jednak dość głupie... możliwe tylko przy DDA.. "normalnie" wychowani ludzie, raczej mają uczulenie na takich ludzi, a DDA to wszędzie takie bydło wynajdzie...iganka - Śro 30 Kwi, 2014 13:54 Ja tak patrząc wstecz, to miałam tylu świetnych kandydatów... ale pewnie nawet po ciemku bym menta zwęszyła...
Nawet niedaleko mnie mieszka facet, który mnie kochał.. minęło wiele lat... a on nadal jak mnie widzi to przeżywa... (wiem, bo koleżanka jest jego pracownicą). Dodam, że jest nawet przystojniejszy od męża. To oczywiście prawie go nie zauważałam...
Podobnie z innymi "normalnymi"..OSSA - Śro 30 Kwi, 2014 13:54
iganka napisał/a:
Obawiam się, że ja tak daleko od twojego przykładu nie odbiegam..
Niestety człowiek z wiekiem wcale nie mądrzeje, wkręca się bardziej w mechanizm iluzji, zaprzeczeń.iganka - Śro 30 Kwi, 2014 13:58 I tak lepiej mam.. bo ja chociaż wiem, jak głupio robię...
Męża kolega - też dyrektor - też chla bez przerwy.. A jego żona też codziennie sama.. I ciągle do niego wydzwania, a on ją albo olewa, albo wymyśla że już jedzie..
Ona nadal wini wszystkich wokół... i bebla mu w kółko to samo, że ma nie pić itd. On wieczorami chla po knajpach, a ona w domu czeka.Duszek - Śro 30 Kwi, 2014 14:14
iganka napisał/a:
Ale poddać się współuzależnieniu
Nie za bardzo wiem jak to zrozumieć...
iganka, wychowałaś się w takim a nie innym domu, gdzie nie zostały zaspokojone Twoje potrzeby, gdzie być może rodzice się starali, ale Ty odebrałaś i przeżyłaś to inaczej.
Dorastając szukałaś osób, które Ci to wynagrodzą, zaspokoją Twoje braki. I znalazłaś...
Wiesz, że jest źle, więc teraz Twoja praca, aby zmienić to na co masz wpływ, czyli tylko albo aż SIEBIE, swoje uczucia, emocje.
iganka napisał/a:
"normalnie" wychowani ludzie
Co znaczy normalnie wychowani ludzie?
Normalność...dla mnie normalnością może być to, że mój partner pije, bo np. wychowałam się w środowisku gdzie każdy facet pił (to tylko taki przykład niezgodny z moja prawdą ).iganka - Śro 30 Kwi, 2014 14:20
Duszek napisał/a:
iganka napisał/a:
Ale poddać się współuzależnieniu
Nie za bardzo wiem jak to zrozumieć...
iganka, wychowałaś się w takim a nie innym domu, gdzie nie zostały zaspokojone Twoje potrzeby, gdzie być może rodzice się starali, ale Ty odebrałaś i przeżyłaś to inaczej.
Dorastając szukałaś osób, które Ci to wynagrodzą, zaspokoją Twoje braki. I znalazłaś...
Wiesz, że jest źle, więc teraz Twoja praca, aby zmienić to na co masz wpływ, czyli tylko albo aż SIEBIE, swoje uczucia, emocje.
iganka napisał/a:
"normalnie" wychowani ludzie
Co znaczy normalnie wychowani ludzie?
Normalność...dla mnie normalnością może być to, że mój partner pije, bo np. wychowałam się w środowisku gdzie każdy facet pił (to tylko taki przykład niezgodny z moja prawdą ).
Moi rodzice nie potrafią, nie nadają się na rodziców. Piszę to obiektywnie - nawet mój brat wychowany na króla ma nerwicę - bo trzęsą mu się dłonie w niektórych sytuacjach. A był królem od narodzin.
"normalnie" - w sensie dla ogółu, nie jak dla nas.. gdzie dla nas normą i czymś co znamy jest patologia.iganka - Śro 30 Kwi, 2014 14:27 W moim domu rodzinnym zawsze jest hałas... zawsze... Wszyscy kombinują z kogo zrobić tarczę do strzelania i strzelają... Najczęściej jest to ojciec.. ale każdy bywa tarczą...
To chyba ma podwyższyć ich własną wartość, przywalając drugiemu.. Horror..
Teraz sobie to przypomniałam jak tam byłam.. przez te parę dni, większość przesiedziałam w tym pokoju, który mi użyczyli. Ciągle hałas, krzyki, wrzaski... Jak wyszłam to ja byłam tarczą dla wszystkich.iganka - Śro 30 Kwi, 2014 14:32 Już mi szkoda żony przyszłej swojego brata. Będzie jego popychadłem. On nie wie co to jest kompromis.Whiplash - Śro 30 Kwi, 2014 14:52
OSSA napisał/a:
Niestety człowiek z wiekiem wcale nie mądrzeje, wkręca się bardziej w mechanizm iluzji, zaprzeczeń.
Oczywiście wypowiadamy się we własnym imieniu olga - Śro 30 Kwi, 2014 15:01 iganka, kiedy pojdziesz na terapie? iganka - Śro 30 Kwi, 2014 15:32
olga napisał/a:
iganka, kiedy pojdziesz na terapie?
Hehe.. nie odpuszczacie... olga - Śro 30 Kwi, 2014 15:42 a wezze idz kobito, przeciez nikt nie bedzie Ciebie tam trzymal na sile jak nie bedziesz zadowolona, a moze jednak zaskoczysz............przestaniesz sie wtedy koncentrowac na wszystkich wokolo a zaczniesz na sobie
wiesz, ze w kazdym Twoim poscie widac, ze na terapie nie chodzisz? czekasz na te swoja gotowosc i moze nigdy sie nie doczekasz................pamietaj, ze nie samymi dobrami materialnymi i uroda czlowiek zyje, uroda przemija, dobra dzisiaj sa a jutro moze ich nie byc, trzeba tego dobra ( w szerokim rozumieniu jako spokoju, wewnetrznej rownowagi, rownowagi pomiedzy soba a swiatem ) poszukac w sobie samym a w tym pomoze Ci jedynie terapiaOSSA - Śro 30 Kwi, 2014 15:44
iganka napisał/a:
olga napisał/a:
iganka, kiedy pojdziesz na terapie?
Hehe.. nie odpuszczacie...
Nie chcesz, nie idź, w końcu to twoje życie, każdy ma prawo spieprzyć sobie wedle własnego życzenia.OSSA - Śro 30 Kwi, 2014 16:20
iganka napisał/a:
Męża kolega - też dyrektor - też chla bez przerwy..
Iganka mąż dyrektor .... śmierdzi dokładnie tak samo jak zwykły menel, to że pije lepsze trunki .... twój już zaczyna się bratać z "kolegami" pod sklepem. Człowiekiem się jest ...dyrektorem bywa .... upadek z wyższego stołka bardziej boli.iganka - Śro 30 Kwi, 2014 16:41
OSSA napisał/a:
iganka napisał/a:
olga napisał/a:
iganka, kiedy pojdziesz na terapie?
Hehe.. nie odpuszczacie...
Nie chcesz, nie idź, w końcu to twoje życie, każdy ma prawo spieprzyć sobie wedle własnego życzenia.
Jestem sceptycznie nastawiona... bowiem z tego co widzę, u nas prowadzi to facet, u którego już miałam terapię jako nastolatka z powodu nerwicy. (Do dzisiaj mnie wspomina). Owszem wtedy z najgorszego mnie wyciągnął, jednak jak widać nie przygotował do życia. Nie zmieniło to niczego na dłużej...
Pamiętam jak dziś, że ciągle wspominał jak nienawidzi pracy z alkoholikami...
Jakoś tego nie widzę...OSSA - Śro 30 Kwi, 2014 16:44
iganka napisał/a:
Jestem sceptycznie nastawiona...
wampirkowa - Śro 30 Kwi, 2014 18:58 terapeuta nie przygotowuje do życia, nie jest winny, że wyszłas za mąż za tego człowieka a nie innego.olga - Śro 30 Kwi, 2014 19:01 jest dokladnie tak jak napisala OSSA, jak ktos chce szuka sposobu a jak nie chce szuka powodu....... wampirkowa - Śro 30 Kwi, 2014 19:03 ja jakoś nie mam oczekiwania, ze psycholog terapeuta rozwiaże za mnie problemy,
Iganka, tak jak kiedyś mnie ktoś powiedział, pójście na terapię to odwaga, i kiedyś jak się broniłam przed terapią to poprostu niechciało mi się praować nad sobą miałam chęc popracować nad ojcem nad innymi a nie nad sobą,milutka - Czw 01 Maj, 2014 08:23
iganka napisał/a:
olga napisał/a:
iganka, kiedy pojdziesz na terapie?
Hehe.. nie odpuszczacie...
oj kochana nie odpuszczają tak Ci będa wiercić dziure w brzuchu by sprowokować Cię do myślenia ,,,i na poczatku będziesz zła o to ,później będziesz się zastanawiać ,że może jednak warto ...później znowu zła ...a jak dopadnie Cię bezsilność to w koncu się zdecydujesz ...a później stwierdzisz jaka ja głupia byłam ,że tak długo zwlekałam z podjęciem tego najważniejszego kroku zmarnowałam tyle czasu ...ale nigdy nie jest za późno na podjęcie tej decyzji -im szybciej tym lepiej ale to musi być Twoja decyzja ,decyzja zmiany swojego życia na lepsze i przede wszystkim o zmiany siebie ,swojego myślenia ,podejścia do życia i nauki jak sobie radzić z problemami ...a dopiero wtedy będziesz wiedziała jak postepować ze swoim alko ...a nawet kochana zapomnisz w natłoku swoich spraw ,że on istnieje tak będziesz zajęta sobą ...tak więc ja Ci dziury w brzuchu wiercić nie będe,,,chcesz idz -nie to nie ...od Ciebie zależy jak długo będziesz zwlekać i czekać na cud pietruszka - Czw 01 Maj, 2014 13:32 Wiesz Iganko, tak sobie wczoraj i dziś poczytałam, co u Ciebie. I smutno mi się zrobiło... Co się musi jeszcze stać, byś oprzytomniała i zobaczyła rzeczywistość w której żyjesz?
Myślisz i działasz irracjonalnie... Nie widzisz tego?
Obawiam się, że Twoje przebudzenie może być brutalne, albo co gorsza - nie obudzisz się z tego snu, z wizji pseudo-szczęśliwego życia którą sama stworzyłaś. zyjesz jak narratorka jakiejś powieści, w domu pełnym własnych bibelotów, z ogrodem swoich roślinek, ze swiatem męża, teściów, rodziców, sąsiadów i mniej lub bardziej bliskich znajomych, którzy w Twojej opowiesci wyglądają jak papierowe ludziki, którym Ty wkładasz do głowy myśli, które według Ciebie powinni mieć. Taki jakiś ten Twój światek sztuczny, kolory przejaskrawione, ale wszystko poukładane według Ciebie i nie ma prawa ruszyć z miejsca bez Twojej zgody. Tylko, że ten świat jest tak daleki od rzeczywistości, jest jak bańka mydlana, która rozpryśnie się lada moment. Chociaż pewnie Ty i tak w zamian nadmuchasz nową, jeszcze bardziej kolorową, jeszcze bardziej nierzeczywistą. Żyjesz w iluzji i wcale nie chcesz się obudzić.... Bo przebudzenie byloby zbyt bolesne...
Życie niestety ma do siebie to, że takich marzycieli budzi zwykle na siłę. Albo mąż, teść kiedyś przywali za mocno (no wtedy i tak się nie obudzisz), albo wylądujesz w więzieniu za nieudzielenie pierwszej pomocy, albo za zabójstwo, albo wylądujesz w psychiatryku... Chociaż w tym ostatnim przypadku - też się nie będziesz musiała budzić...
Iganko, jak słyszę Twoje: nie jestem gotowa, dojrzewanie trwa... Cóż... one są tylko Twoją wymówką: :nie budźcie mnie". Smutne to, tak mozna żyć "na niby" i w ogóle nie przeżyć swojego życia. Bywa i tak. To jakaś forma umysłowej ucieczki od sytuacji , gdy mąż katuje żonę, gdy życie nas przerasta, gdy dotykaja nas traumy. Życie wymyślone. Masz do tegp prawo, dzieci nie masz, więc sama siebie ciągniesz w to bagno iluzji, pradopodobnie bojąc się po prostu samodzielnosci, wzięcia odpowiedzielności za swoje życie i samotności. Taka papierowa heroina z kiepskiej powieści... jeszcze by się przydał jakiś inny papierowy amant, który przyjedzie wybawić z nieszczęscia i zabierze do innego śliczniusieńkiego zamku z niemniej śliczniutkim roślinkami, albo lepiej - odbierze obecnemu księciuniowi - obecny zamek. Ech... smutne to... choć sama papierowa historia mnie jakoś mało przekonuje... Ot jakoś strony tego kiepskiej jakości harlequina zbyt uwalane ziemią, krwią i przetrawionym alkoholem iganka - Sob 03 Maj, 2014 10:47 Wiem, że macie mnie dość... ale muszę napisać, bo jesteście moją grupą samopomocy. Mój cudowny małżonek napisał, że musi przyjechać bo mu się ubrania skończyły.
Po tygodniu odezwał się, bo nie ma w czym chodzić..
Teraz potrzebuje Waszej siły... pewnie przyjedzie z waleczną obstawą... wiem, że muszę zachować spokój - może to być trudne.iganka - Sob 03 Maj, 2014 10:49 Możecie mi w tym pomóc? Dodać sił? Zachować spokój...BARBARA - Sob 03 Maj, 2014 11:15 A nie możesz wyjść sobie na spacer w tym czasie, ręce ma zdrowe sam sobie spakuje torbę.iganka - Sob 03 Maj, 2014 11:17 U nas wiatry i prawie ciągle pada... nie bardzo na spacer..BARBARA - Sob 03 Maj, 2014 11:21 No to zamknij się w pokoju i powiedz że pracujesz, poproś żeby ci nie przeszkadzał,pracujesz na komputerze więc nie musisz kłamaćiganka - Sob 03 Maj, 2014 11:24 Taki miałam zamiar... jednak boję się, że się rozkleję jak zacznie wciągać mnie w rozgrywki... albo co gorzej będzie z obstawą... i całą grupą się na mnie rzucą przekonani, że trzeba załatwić zwierzę, które zrobiło krzywdę syneczkowi, braciszkowi itd.iganka - Sob 03 Maj, 2014 11:26 Jestem bardzo emocjonalna i wiedzieć jak się zachować, a to zrobić... zdecydowanie trudniejsze. Nie wiem, czy podołam...BARBARA - Sob 03 Maj, 2014 11:29 To wyjdz z domu jak oni podjadą przejdz się gdzieś, może do sąsiadki jak cię nie będzie to nie będą mieli z kim gadać i zaraz wyjdą. Może nie zmarzniesz przez te pół godz. A może sąsiadka cię zatrzyma na trochę u siebie. Iganka o z oczu to z serca,BARBARA - Sob 03 Maj, 2014 11:31 [quote="iganka"]. Nie wiem, czy podołam...[/quote
to tym bardziej bym wyszłaMaciejka - Sob 03 Maj, 2014 11:33 Nie ma tak , ze nie ma wyjścia, zawsze jest jakiś wybór, wyjście, sposob starczy się rozejrzeć i pomysleć.Duszek - Sob 03 Maj, 2014 11:35
iganka napisał/a:
U nas wiatry i prawie ciągle pada... nie bardzo na spacer..
To ubierz kalosze, zabierz parasol i pobiegaj po kałużach. Ciesz się tym spokojem i beztroską. Nie zostawaj w domu, nie wciągaj siebie sama w tę pułapkę emocjonalną, bo znów będzie Ci ciężko. Po co Ci to...iganka - Sob 03 Maj, 2014 11:41 Gdybym jeszcze dokładnie wiedziała, kiedy przyjedzie... Pytał o której może, odpisałam, że teraz. To on, czy może później
Poza tym chyba muszę zapytać co z jego korespondencją . (hehe głównie rachunki są na niego).zołza - Sob 03 Maj, 2014 11:44 Ty chcesz sie nim spotkać iganka - Sob 03 Maj, 2014 11:46 Ja będę gdzieś łazić, moknąć... do sąsiadki nie pasuje tak w porze obiadu ... (poza tym ma rodzinę z Niemiec),
a jak znam życie to przyjedzie jak wrócę wymarznięta. Estera - Sob 03 Maj, 2014 11:46 prosisz o pomoc, a jak dziewczyny Ci piszą co zrobić, żeby sobie pomóc, to wynajdujesz wszystkie możliwe problemy, żeby się wkitwasić w spotkanie.
pogoda zła? Duszek Ci napisała co zrobić
poczta? napisz mu smsa, że poczta leży na stole i żeby zabrał
nie wiesz, kiedy przyjedzie? to uszykuj sobie ubranko i jak podjadą, to po prodtu wyjdź, albo pojedź sobie do kina.
iganka, nie szukaj powodów, żeby zostać i się konfrontować z pijakiem, tylko poszukaj sposobu, żeby to ominąć.
edit: zołza ma rację. po prostu chcesz się z nim spotkać, wiesz, że to dla Ciebie złe, ale współuzależnienie jest silniejsze. ot co. ech...iganka - Sob 03 Maj, 2014 11:48
zołza napisał/a:
Ty chcesz sie nim spotkać
Chyba trochę chce mieć kontrolę nad tym co zabiera.BARBARA - Sob 03 Maj, 2014 11:49
iganka napisał/a:
Poza tym chyba muszę zapytać co z jego korespondencją . (hehe głównie rachunki są na niego).
rachunki zostaw mu w widocznym miejscu, a o reszcie możecie porozmawiać przez telefon, nie musisz go widzieć w czasie rozmowy, no chyba że chceszEstera - Sob 03 Maj, 2014 11:50
iganka napisał/a:
Chyba trochę chce mieć kontrolę nad tym co zabiera.
a po co???? poza tym nie możesz powiedzieć sąsiadce jaka jest sytuacja i po prostu posiedzieć U NIEJ, a nie Z NIĄ skoro ma gości?iganka - Sob 03 Maj, 2014 11:52 Chyba macie rację... muszę się na to nastawić.. dzięki serdeczne.. tego mi było trzeba. Zawsze mogę na Was liczyć...BARBARA - Sob 03 Maj, 2014 11:53
iganka napisał/a:
Chyba trochę chce mieć kontrolę nad tym co zabiera.
To spakuj mu torbę zanim przyjedzie i wystaw jak podjedzie pod dom pod drzwi, nie będzie musiał wchodzić do środkaiganka - Sob 03 Maj, 2014 11:54
BARBARA napisał/a:
iganka napisał/a:
Chyba trochę chce mieć kontrolę nad tym co zabiera.
To spakuj mu torbę zanim przyjedzie i wystaw jak podjedzie pod dom pod drzwi, nie będzie musiał wchodzić do środka
To też dobry pomysł.. Tylko znowu będą wariować, że on nie może wejść do swojego domu..BARBARA - Sob 03 Maj, 2014 11:55 to udawaj że cie niema dziewczyno, chcesz się z nim spotkać czy nie, odpowiedz sobieolga - Sob 03 Maj, 2014 11:58 wyprowadzil sie sam?
iganka napisał/a:
Tylko znowu będą wariować, że on nie może wejść do swojego domu..
i coooo???? wywaza drzwi?BARBARA - Sob 03 Maj, 2014 11:58 Boisz się ich jak ognia ja taką teściową mam pod wspólnym dachem, co byś zrobiła mieszkając razem ?iganka - Sob 03 Maj, 2014 11:59 Jak napisałam, że ma przyjechać jak najszybciej zapytał dlaczego.... Mogę mu napisać, że spodziewam się gości, czy to już byłoby wchodzenie w zagrywki?BARBARA - Sob 03 Maj, 2014 12:02 Napisz że ty wychodzisz w gości jak już musisz być przy jego pakowaniuiganka - Sob 03 Maj, 2014 12:02
olga napisał/a:
wyprowadzil sie sam?
iganka napisał/a:
Tylko znowu będą wariować, że on nie może wejść do swojego domu..
i coooo???? wywaza drzwi?
Nie po prostu za każdym razem jak był pijany, to go nie wpuszczałam, to mi wojnę robili, że to jego dom... a nie mój ... i on ma prawo sobie robić w nim co zechce.
Pisałam już, że nawet z sypialni mnie wyrzucili, aby się dobrze wyspał w łóżku...
Ja musiałam spać na podłodze gołej...olga - Sob 03 Maj, 2014 12:03 napisz mu, ze jak jest ciekawy niech wsadzi nos do kawy
co go to interesuje? jesli moze niech przyjezdza, jesli nie - jego sprawaiganka - Sob 03 Maj, 2014 12:05 Napisałam, że jak taki zajęty (pewnie trzeźwieniem) to ja go spakuje.. bo mam plany na dzisiaj ...iganka - Sob 03 Maj, 2014 12:07 I tak byłoby najlepiej ... wystawić worki za drzwi i po kłopocie...BARBARA - Sob 03 Maj, 2014 12:07
iganka napisał/a:
to ja go spakuje.. bo mam plany na dzisiaj ...
olga - Sob 03 Maj, 2014 12:08 no i dobrze mu napisalas
jak moj eks przyjechal po swoje rzeczy to ja nawet nie wyszlam zeby sie z nim zobaczyc, dzieci wyniosly torbe przed wejscie do bloku, pozniej plakal, ze nawet w swieta wielkanocne nie wpuscilam go do domu (to byla chyba wielka sobota) jako tak nie mialam ochoty psuc sobie wolnych dniBARBARA - Sob 03 Maj, 2014 12:09 Może spakuj mu większą ilość , tak na wszelki wypadek iganka - Sob 03 Maj, 2014 12:14 heh odpisał, że nie jest zajęty. Ja mu odpisałam, że to mnie nie interesuje, tylko czy mam go spakować. A on, że w garażu będzie spał...
I co mam teraz zrobić? Nie chce go tu.. niech rodzice się nim cieszą... ale zakazać chyba nie mogę? w końcu jest współwłaścicielem? Masakra...iganka - Sob 03 Maj, 2014 12:19
BARBARA napisał/a:
Może spakuj mu większą ilość , tak na wszelki wypadek
Nie mam tyle worków na śmieci... On ma pewnie z samych koszul ok. 100 sztuk... o reszcie nie wspomnę...
I sam chce się spakować.. Widzę, że to zagrywka..iganka - Sob 03 Maj, 2014 12:21 To zwykła zagrywka... przyjedzie i zostanie pewnie... wampirkowa - Sob 03 Maj, 2014 12:24 masakra, robisz co chcesz wychodzisz albo cos i masz go w czterech literach,
jak chce siedzieć w garażu niech siedzi,
matko Iganka, ja bym jeszcze ostentacyjnie rniła swoje, poszła gdzieś, porobiła coś innego niż zwykle, nawwet jak jest zimno i pada to bym zrobiła grila mu pod nosem a niech śpi i siedzi i dostaje d***,
Jacie, ja jakoś jak przyszła tesciowa nazwała mnie grubą świnią i jak mi robiła jazdy, że pupiekłąm dla sąsiadki z naprzeciwka w cisto dla dzieci, zresztą upikłam dla niej i dla jej męza i młodego to powiedziałam, że się pakuję i si ju, powiedziałm tylko, że jesli chce to moze iśc ze mną jeśłi nie to niech z nią zostanie ale ja nie mam ochoty dalej słuchać takich inwektyw.
ja bym dawno odeszła z takiego domu,
ja swego faceta jak mnie o 3 razy uderzył po pysku i chciał ..... wykopałam za drzwi, nawet mu nic nie pakowałam, nic a nic,BARBARA - Sob 03 Maj, 2014 12:26
iganka napisał/a:
I sam chce się spakować.. Widzę, że to zagrywka..
Dobrze widzisz a teraz znajdz sobie jakieś miłe zajęcie, zajmij się soba i najlepiej wyłącz telefon, więcej z nim nie rozmawiaj.iganka - Sob 03 Maj, 2014 12:30 Teraz mi pisze, że może wieczorem.. ja wyjdę i będę rozmyślać czy już mogę wrócić, a on sobie wieczorem przyjedzie i pewnie zostanie. wampirkowa - Sob 03 Maj, 2014 12:31 Iganka i czym, sie denrwujesz, jakbyś poszła na terapię, uczyłąbyś sie jak niereagować na zachowania chore swego faceta,
ja zanim posżłam na terapię dla wspól, przez ywałam horror, kiedy przyjdzie czy będzie pijany, czy będzie awantura, choroba okienna, kurde ten człowiek był w moim umyśłe nawet wtedy dy byłąm od niego 200 km jak byłam na terapii wyjazdowej w końcu nauczyłam się, że kurcze on jest odpowiedziany za siebie, ja się martwiłąm czy dom stoi, czy jeste obiad, czy niesprowadzi kolegów, wróciłam dom stał, kolegó nie było ojciec siedziął przez kilka dni na melinie ja się denrwowałm a on miał wszystko w du*** sorki za słowo,
POsżłabyś na terapię, mogłabyś wtedy wyjśc do koleżanki z terapi i pójśc na spacer, na kawę,wampirkowa - Sob 03 Maj, 2014 12:33 jezu po co czytasz te smsy,???? nakręcasz się czemu masz myśłeć czy możesz wrócić,
wyłącz telefon, wyjdź zamknij dom, weźklucze przyjdzie i ciebie tam nie będzie
Igankaiganka - Sob 03 Maj, 2014 12:36
BARBARA napisał/a:
iganka napisał/a:
I sam chce się spakować.. Widzę, że to zagrywka..
Dobrze widzisz a teraz znajdz sobie jakieś miłe zajęcie, zajmij się soba i najlepiej wyłącz telefon, więcej z nim nie rozmawiaj.
Na razie odpisałam, że nie interesują mnie jego wynaturzenia i ma więcej nie pisać.. a pisał jak to zobaczył śmierć, że do szpitala jeszcze idzie itd.
Chwilowo nie pisze, więc jest nadzieja..wampirkowa - Sob 03 Maj, 2014 12:40 Iganka to tylko facet człowiek z krwi i kości a nie jakiś kurde Bóg, czy wróci czy przyjdzie czy sie spakuje, czy ja go mam spakować, wieź i miej go gdzieś , on widzi, ze się zastanwaiasz, ze się boisz, że się ciągle zastanawiasz, że jesteś niestała, więc ma cię w graści i robi z tobą co chce,
pokaż mu że masz go gdzeiś, że ma sobie radzić sam, po co worki???
po co torby???, Iganka, ma 100 koszulek, kurcze ja bym to osmoliła, gra na twoich chybotliwych emocjach jak wyborny gracz a ty dajesz mu pożywkę, do tej gry
Iganka jesteś inteligentną kobietą a on cię ogrywa jaj dzieciaka , robi z tobą co chceBARBARA - Sob 03 Maj, 2014 12:40
wampirkowa napisał/a:
Iganka i czym, sie denrwujesz, jakbyś poszła na terapię, uczyłąbyś sie jak niereagować na zachowania chore swego faceta,
ja zanim posżłam na terapię dla wspól, przez ywałam horror, kiedy przyjdzie czy będzie pijany, czy będzie awantura, choroba okienna, kurde ten człowiek był w moim umyśłe nawet wtedy dy byłąm od niego 200 km jak byłam na terapii wyjazdowej w końcu nauczyłam się, że kurcze on jest odpowiedziany za siebie, ja się martwiłąm czy dom stoi, czy jeste obiad, czy niesprowadzi kolegów, wróciłam dom stał, kolegó nie było ojciec siedziął przez kilka dni na melinie ja się denrwowałm a on miał wszystko w du*** sorki za słowo,
POsżłabyś na terapię, mogłabyś wtedy wyjśc do koleżanki z terapi i pójśc na spacer, na kawę,
Ijeszcze miałabyś koleżanki z grupy, a może z twojej okolicy też jakaś chodzi o której nie wiesziganka - Sob 03 Maj, 2014 12:43 Ja ciągle czytam lektury od Was i już sporo wiem... także od Was... ciągle się uczę..wampirkowa - Sob 03 Maj, 2014 12:44 po co mu odpisujesz?????
po co dajesz mu sygnał a jednak czyta smsy, a wiec zależy jej
wyłącz telefon,
chwilowo nie pisze chwolowo czyli ile minut 10 ????
zajmujesz się swoim facetem przez jakąś godzinę a nie ma go w domu zauwazyłąś to ????
zamiast zrobić sobie kompięl w wannie, poczytać dobrą ksiązkę, pośc na spcer, wzioąc aparat i robic zdjecia w swoim pienym ogrodzie kwaitków patrzeć jak sie zmienia ogród
a Ty przez godzinę faceta nie ma w domu a zajmujesz się nim niedowiary nie myśłisz że to strata czasu gadanie o kim kogo nie ma teraz w domu tylko w twojej głowie???iganka - Sob 03 Maj, 2014 12:45
wampirkowa napisał/a:
Iganka to tylko facet człowiek z krwi i kości a nie jakiś kurde Bóg, czy wróci czy przyjdzie czy sie spakuje, czy ja go mam spakować, wieź i miej go gdzieś , on widzi, ze się zastanwaiasz, ze się boisz, że się ciągle zastanawiasz, że jesteś niestała, więc ma cię w graści i robi z tobą co chce,
pokaż mu że masz go gdzeiś, że ma sobie radzić sam, po co worki???
po co torby???, Iganka, ma 100 koszulek, kurcze ja bym to osmoliła, gra na twoich chybotliwych emocjach jak wyborny gracz a ty dajesz mu pożywkę, do tej gry
Iganka jesteś inteligentną kobietą a on cię ogrywa jaj dzieciaka , robi z tobą co chce
To fakt... Wiem, że dużo muszę się uczyć... zmieniać, pracować nad sobą.. .Estera - Sob 03 Maj, 2014 12:46
wampirkowa napisał/a:
po co mu odpisujesz?????
po co dajesz mu sygnał a jednak czyta smsy, a wiec zależy jej
wyłącz telefon,
chwilowo nie pisze chwolowo czyli ile minut 10 ????
zajmujesz się swoim facetem przez jakąś godzinę a nie ma go w domu zauwazyłąś to ????
zamiast zrobić sobie kompięl w wannie, poczytać dobrą ksiązkę, pośc na spcer, wzioąc aparat i robic zdjecia w swoim pienym ogrodzie kwaitków patrzeć jak sie zmienia ogród
a Ty przez godzinę faceta nie ma w domu a zajmujesz się nim niedowiary nie myśłisz że to strata czasu gadanie o kim kogo nie ma teraz w domu tylko w twojej głowie???
brawo wampi! iganka - Sob 03 Maj, 2014 12:51
wampirkowa napisał/a:
po co mu odpisujesz?????
po co dajesz mu sygnał a jednak czyta smsy, a wiec zależy jej
wyłącz telefon,
chwilowo nie pisze chwolowo czyli ile minut 10 ????
zajmujesz się swoim facetem przez jakąś godzinę a nie ma go w domu zauwazyłąś to ????
zamiast zrobić sobie kompięl w wannie, poczytać dobrą ksiązkę, pośc na spcer, wzioąc aparat i robic zdjecia w swoim pienym ogrodzie kwaitków patrzeć jak sie zmienia ogród
a Ty przez godzinę faceta nie ma w domu a zajmujesz się nim niedowiary nie myśłisz że to strata czasu gadanie o kim kogo nie ma teraz w domu tylko w twojej głowie???
Dzisiaj zrobiłam sobie kąpiel prawie rano... bowiem zrobiłam ucztę moim włosom... Kto ma długie, kręcone włosy to wie, co znaczy pielęgnacja ich i ile trwa.
A na sms-y odpowiadam co któryś...
A W ogrodzie nie najlepiej... trawa już wysoka... pogoda od kilku dni koszmarna.. strach nos wyściubić..wampirkowa - Sob 03 Maj, 2014 12:51 No dobra internet internetem ale najlepiej się uczyć od ludzi których można dotknąc, na terapii, nie pojdziemy z tobą na spacer bo sie nie da, można iśc na spacer z kimś gadajć przez fona też jakaś frajda, ale zywa to osoba, i co najważniejsze nie gada sie tylko o tym co mnie trapiii ale o gotowaniu o kwiatach o burzy która przeszła, o motylach
aja wczoraj widziąłm mrowisko wysokości jakies 60 cm no super i mróweczki patrzyłam na nie przez pólgodziny jak taszczą w pyszczkach jedenie dla królowej, jak mrówki ni epozwalały mipodejśc blizej bo mnie rzołnierze gryzły, pólgodziny patrzyłam na mrowisko i było to super przyjemne,
oki moze mam jakąś fiksację ale to było zabójcze doświadczenie,BARBARA - Sob 03 Maj, 2014 12:52
iganka napisał/a:
Ja ciągle czytam lektury od Was i już sporo wiem... także od Was... ciągle się uczę..
Ale tam są żywi ludzie, nie tylko wysłuchają ale nawet przytulą, taka grupa jest nie zastąpiona. Ja do dziś mam konakt z jedna panią z moich okolic chociaż wcześniej nie znałam i jest ode mnie starsza, ale jej przyjażń nie zastąpiona. Teraz we dwie zaczęłyśmy organizować grupę w naszym ośrodku z tą samą terapeutka, kiedyś musiałyśmy dojerzdzać 20 kilometrów,mamy pomoc kuratorki, zostało tylko złożyć podanie do pani z komisji.
Czekałam na to prawie rok, ale było wartoiganka - Sob 03 Maj, 2014 12:54 U mnie mnóstwo mrówek, bo mam mnóstwo kamieni, a one uwielbiają pod kamieniami. Dla ogrodu nie są zagrożeniem, więc mi jakoś nie przeszkadzają.
Ja lubię jaszczurki w moim ogrodzie... jak się wylegują na kamieniach... wampirkowa - Sob 03 Maj, 2014 12:55 ale co masz tylko w ogrodzie trawę???
zrób bkilka fotek swoich kląbów, kwiatkó, kwitnących drzew, naprawde pochwal się, tym co lubisz robić, Iganka, ja lubię deszcz u mnie tez pada, ale idę na spacer, mam niedaleko siebie rowy, zapewne będzie tam dużó żab i skrzeków, więc można zrobić tysiące rzeczy, ja tylko wczoraj miałam 2 momenty jak przysżły myśłi o ojcu, nawet się sama dziwię,
że tak mało,
zjerzyła mnie tu jedna osoba, ale rybeńka mnie wyratowała więc idzie jakoś funkcjonowac choć to czasem trudne,wampirkowa - Sob 03 Maj, 2014 12:58 a ja widziałam ostatno salamndrę co oznacza, ze troszkę porawiła się kondycja wody i srodowiska w tym miejscu,
Ja lubię mrówki ale kopiec mrówkowy taki duży wypbraź sobie jakie tam panuje zycie???
są żónierze chroniące przed zagrożenie, sa robotnice które mają swą funkcje, jest królowa, i życie tam trwa i trwa,
i to że to jest tak zsynchronizowane jak nic taka wielka maszynaiganka - Sob 03 Maj, 2014 12:58
wampirkowa napisał/a:
ale co masz tylko w ogrodzie trawę???
zrób bkilka fotek swoich kląbów, kwiatkó, kwitnących drzew, naprawde pochwal się, tym co lubisz robić, Iganka, ja lubię deszcz u mnie tez pada, ale idę na spacer, mam niedaleko siebie rowy, zapewne będzie tam dużó żab i skrzeków, więc można zrobić tysiące rzeczy, ja tylko wczoraj miałam 2 momenty jak przysżły myśłi o ojcu, nawet się sama dziwię,
że tak mało,
zjerzyła mnie tu jedna osoba, ale rybeńka mnie wyratowała więc idzie jakoś funkcjonowac choć to czasem trudne,
U nas też czasem żaby słychać, bowiem jest wielki staw... ale częściej bażanty..
Ja wczoraj też niewiele myślałam o nim... trzymałam się książki i uważam, że dobrze mi szło.. dzisiaj pisał, więc trochę wpadłam w panikę, aby wszystko zrobić tak jak powinnam zrobić... i czy emocje nie wezmą górę.. .wampirkowa - Sob 03 Maj, 2014 13:02 no dobra bażanty. pięne ptaki mają jeden szkopuł jak zawsze chodziłam koło lasu i zapominalam że się tam pojawić bażnty idziesz zamyśłona i nagle zprzed nóg czy bardzo blisko wylatuje para bażantów można zawału dostać
ale jaki dobry jest bażant, miszkałąm koło torów i czasem pociąg stuknąl lub rozjechał bażakkta a był w dobrym stanie to się zbierało sparzało obierało z piór, peklowało , bo to dziczyzna i zjadało pychaiganka - Sob 03 Maj, 2014 13:05 Nie dałabym rady.. latami byłam wegetarianką i teraz też mięso to ostatnie co potrzebne mi do życia. Jest to zjem, ale sama kupić dla siebie to z pewnością nie, a już oprawić.... to dramat byłby - wyłabym przy tym godzinami ...wampirkowa - Sob 03 Maj, 2014 13:07 zapraszasz kogoś do swego domu na kawe na coś miłego????
potrzebujesz żywych ludzi
niestey z kompem nie pójdę na łąkę i niepoisze z tobą
ja znikam Iganka, zajmi sie sobą, pójdz nad staw choć pada te mozna coś fajnego zobaczyć sfotografować, ja wczoraj widziąłm pi,eknego ptaszka sfotografowałm i szukałamw internecie co to za ptaszek, i okazało się ,ze to trzciniak zwyczajny, nawet nie wiedziałam jaką i te szukanie sprawi frajdę,iganka - Sob 03 Maj, 2014 13:08 Ja ogólnie mam czym się zająć.. więc nie jest tak źle.. Należę do wielu grup ogrodniczych.. itp. Ogród mam w stylu śródziemnomorskim i mogę godzinami oglądać ogrody włoskie szczególnie. Na facebooku mam tysiące takich fanpage.wampirkowa - Sob 03 Maj, 2014 13:10 no rozumiem, ja bym nie potrafiła zabić ale resztę, super ale wiesz jakie pyszne miejsko.
wiec jeśłi jeszz wegetariańskie jedzenie no chyba, że jesteś weganką, no to już inna sprawa,
podaj kiedyś kilka przeposów na coś dobrego wegetariańskiego, ale mało sojowego, oki jakies jarskie kotlety albo cośiganka - Sob 03 Maj, 2014 13:12 Poza tym jeszcze wnętrzarskie... czasem urodowe... Mam jeszcze tyle książek do przeczytania... i ćwiczenia tego wszystkiego...
A jak już mam dość wszystkiego, to włączam film i wskakuje na rowerek stacjonarny...
Naprawdę nie nudzę się ...wampirkowa - Sob 03 Maj, 2014 13:13 korzystaj z zycia, jak masz autko, znajdź, jakieś miejsce blisko Ciebie i pojedź tam i pobądź tam,
ja wiem ze jak znajdę trochę kasy jade do ogrody botanicznego do krakowa, i spędzę tam calusieńki dzień
i będę się zapewne świetnie bawić i będę zachwycona,
ot cowampirkowa - Sob 03 Maj, 2014 13:15 ale ja nie mówię o nudzeniu się a nawet tego niesugeruje, ale samotnośc dla osb takich jak my nie jest dobra,
widzisz potrafilaś przez kolejną godzinę mówić o fajnych rzeczach a nie o swoim chorym facecie
gratuluję
pa igank amiłego dnia nawet jak deszczowy jak powiedziął to pani którą bardzo lubię
"No cóż mamy taki klimat"iganka - Sob 03 Maj, 2014 13:18
wampirkowa napisał/a:
no rozumiem, ja bym nie potrafiła zabić ale resztę, super ale wiesz jakie pyszne miejsko.
wiec jeśłi jeszz wegetariańskie jedzenie no chyba, że jesteś weganką, no to już inna sprawa,
podaj kiedyś kilka przeposów na coś dobrego wegetariańskiego, ale mało sojowego, oki jakies jarskie kotlety albo coś
Powiem szczerze, że nie mam konkretnych przepisów... kupuje coś... co np. jest w promocji.. a potem szukam przepisu jakiegoś...
Dla mnie zasadą nr jeden jest jadać jak najwięcej nieprzetworzonych potraw, czyli im surowiej tym lepiej. Najważniejsze to warzywa, potem owoce.. itd. Zatem jak mam sałatki to już mam jedzenie..
I nie jestem już wegetarianką... ale jak jestem sama, to sobie mięsa nie kupię nigdy...iganka - Sob 03 Maj, 2014 13:20 Miłego dnia zatem życzę... I bardzo dziękuje, że zawsze jesteście... iganka - Sob 03 Maj, 2014 19:52 spękał... nagle się źle poczuł... i przyjedzie jutro.. iganka - Sob 03 Maj, 2014 19:57
pterodaktyll napisał/a:
iganka napisał/a:
spękał... nagle się źle poczuł... i przyjedzie jutro..
Robi z Ciebie koncertowego wała a Ty oczywiście dajesz się w to wkręcać. Ahaaa.... gdybyś nie wiedziała, to jesteśmy mistrzami świata w manipulowaniu bliskimi
Wiem wiem... biedny choruszek.. a poza tym na wypadek gdybym miała plany na jutro, to warto poprzeciągać nie mówiąc o skupianiu na sobie uwagi.. iganka - Sob 03 Maj, 2014 19:59 ciekawe, czy jutro lepiej się poczuje, czy jeszcze gorzej... pannaJot - Sob 03 Maj, 2014 20:20
iganka napisał/a:
ciekawe, czy jutro lepiej się poczuje, czy jeszcze gorzej...
A Ty rozważasz to już dzisiaj iganka - Sob 03 Maj, 2014 20:21 to tylko ironia z mojej strony... wsio równo..
A może nowa zagrywka? pannaJot - Sob 03 Maj, 2014 20:23 Czy ironia, czy sarkazm, czy cokolwiek i jakkolwiek to nazwiesz Twoje myśli są skierowane ku jego osobie.iganka - Sob 03 Maj, 2014 20:26 wiem o czym mówisz... Są skierowane, ale już nie w taki sposób jak dawniej... A to spory postęp. Teraz bardziej widzę zagrywki w tym niż to co niby pisze.Klara - Sob 03 Maj, 2014 20:27
iganka napisał/a:
Teraz bardziej widzę zagrywki w tym niż to co niby pisze.
I co z tego???? pannaJot - Sob 03 Maj, 2014 20:28 Poczytałam- dużo rzeczy wiesz...ale
Co zatem z twojego ALE jeżeli po takim dniu zastanawiasz się nadal nad nim. Niezależnie w jakiej formie. Mnie to wszystko jedno czy sarkastycznie, z żalem, z ironią czy z miłością. TY psujesz sobie wieczór.Maksy - Sob 03 Maj, 2014 20:34
iganka napisał/a:
Teraz bardziej widzę zagrywki w tym niż to co niby pisze
czyli masz adrenalinę i o to Ci chodziło, lubisz być wciągana w takie zagrywki, to taka gra z obu stron, nie możecie żyć bez siebie
edit: powinienem to właściwie w pierwszej osobie napisać, ja tak miałem ze swoją żoną, piszę o swoim doświadczeniu.iganka - Sob 03 Maj, 2014 20:37 oglądam sobie film i z wami tutaj pisze.. A tak oceniając to, też psujecie sobie wieczór pisząc tutaj... w końcu nikt tutaj nie ma życia usłanego różami, więc to nie taka radość przebywać tutaj...
Choć wiem, że przebywanie tutaj i pomaganie, jest częścią terapii dla was..iganka - Sob 03 Maj, 2014 20:39
Maksy napisał/a:
iganka napisał/a:
Teraz bardziej widzę zagrywki w tym niż to co niby pisze
czyli masz adrenalinę i o to Ci chodziło, lubisz być wciągana w takie zagrywki, to taka gra z obu stron, nie możecie żyć bez siebie
edit: powinienem to właściwie w pierwszej osobie napisać, ja tak miałem ze swoją żoną, piszę o swoim doświadczeniu.
Milczek a TY jesteś alkoholikiem, czy współuzależnionym? Z ciekawości pytam...iganka - Sob 03 Maj, 2014 20:42
pterodaktyll napisał/a:
iganka napisał/a:
tak oceniając to, też psujecie sobie wieczór pisząc tutaj
Masz zupełną rację, pomóc można tylko temu, kto sam chce sobie pomóc. Rzeczywiście szkoda wieczoru na rzucaniem grochem o ścianę.
Ale po co ta agresja? Chodziło mi o to, że nawet jeśli się pomaga z sukcesem, to i tak trzeba wejść w błoto. I nie pisz, że rzucanie grochem, bo wiele się nauczyłam.iganka - Sob 03 Maj, 2014 20:43 Zatem witaj Janusz Maksy - Sob 03 Maj, 2014 20:53 poczytałem Twój wątek, choć nie w całości jeszcze i widzę że ci dobrze z dyrektorską pensją i nie za bardzo chcesz z nią rozstania iganka - Sob 03 Maj, 2014 21:00
Maksy napisał/a:
poczytałem Twój wątek, choć nie w całości jeszcze i widzę że ci dobrze z dyrektorską pensją i nie za bardzo chcesz z nią rozstania
To takie dziwne? że wolę dom, który tworzyłam od projektu, ogród tworzony od każdego drzewka i roślinki, niż być bezdomną?
Czy to naprawdę takie dziwne?
Ja mam się nauczyć jak żyć... a nie jak pozbawić się wszystkiego... ja mogę być sobie bezdomną a i tak będę cierpieć dalej, jeśli nie nauczę się z tym żyć..Klara - Sob 03 Maj, 2014 21:02
iganka napisał/a:
jeśli nie nauczę się z tym żyć..
Tego się nie nauczysz przez internet.
Do tego jest potrzebny kontakt z żywymi ludźmi, rozmowa z nimi, dzielenie się doświadczeniem, obserwowanie reakcji, słuchanie opinii zwrotnych i ich wydawanie itd.iganka - Sob 03 Maj, 2014 21:05 Ludzie są potrzebni... ale skoro nawet związki zaczynają się w internecie, to i leczenie może. Ja już wiele odkryłam... wiele się nauczyłam, a jestem dopiero na samiutkim początku...zołza - Sob 03 Maj, 2014 21:06
iganka napisał/a:
A tak oceniając to, też psujecie sobie wieczór pisząc tutaj... w końcu nikt tutaj nie ma życia usłanego różami, więc to nie taka radość przebywać tutaj...
I tu sie mylisz moja droga. Jak dla mnie czytanie Twojego wątku jest lepsze jak ogladanie jakiejś tragikomedii lub filmu science fiction . Nawet " Trędowata " się nie umywa. pannaJot - Sob 03 Maj, 2014 21:07
iganka napisał/a:
Ja mam się nauczyć jak żyć... a nie jak pozbawić się wszystkiego..
Ja pozbawiłam się wszystkiego- spakowałam parę gratów, swoje gacie i dzieciaki i poszłam od swojego eksa. I wiesz co? Każda minuta tego pozbawienia się wszystkiego była więcej warta niż dni spędzone w tamtym domu. Bo była moja i miałam SPOKÓJ! A tego nie da się kupić żadnym drzewkiem, cegłą ani pensja męża.iganka - Sob 03 Maj, 2014 21:08 Każda sytuacja jest inna, ja nie czuję w tej chwili takiej potrzeby...iganka - Sob 03 Maj, 2014 21:09
zołza napisał/a:
iganka napisał/a:
A tak oceniając to, też psujecie sobie wieczór pisząc tutaj... w końcu nikt tutaj nie ma życia usłanego różami, więc to nie taka radość przebywać tutaj...
I tu sie mylisz moja droga. Jak dla mnie czytanie Twojego wątku jest lepsze jak ogladanie jakiejś tragikomedii lub filmu science fiction . Nawet " Trędowata " się nie umywa.
To się cieszę... widocznie ludzie na tym forum bywają w różnych celach.Klara - Sob 03 Maj, 2014 21:09
iganka napisał/a:
skoro nawet związki zaczynają się w internecie, to i leczenie może
Związek może się zacząć i trwać w internecie bez spotkania, skonsumowania...?
Jeśli odpowiesz, że nie, a na pewno tak odpowiesz, to bądź łaskawa przeprowadzić analogiczne rozumowanie w kwestii terapii.
iganka napisał/a:
wiele się nauczyłam
Przykro mi wyprowadzać Cię z błędu, ale po tym co piszesz (jesteśmy na 64 stronie tematu) wnioskuję, że NICZEGO SIĘ NIE NAUCZYŁAŚ iganka - Sob 03 Maj, 2014 21:16
Klara napisał/a:
iganka napisał/a:
skoro nawet związki zaczynają się w internecie, to i leczenie może
Związek może się zacząć i trwać w internecie bez spotkania, skonsumowania...?
Jeśli odpowiesz, że nie, a na pewno tak odpowiesz, to bądź łaskawa przeprowadzić analogiczne rozumowanie w kwestii terapii.
iganka napisał/a:
wiele się nauczyłam
Przykro mi wyprowadzać Cię z błędu, ale po tym co piszesz (jesteśmy na 64 stronie tematu) wnioskuję, że NICZEGO SIĘ NIE NAUCZYŁAŚ
Skoro dla Was nauczeniem czegoś jest siłą zmuszaniem kogoś do terapii preferowanej przez Was, to też niczego się NIE NAUCZYLIŚCIE.
Co do związku, to jak najbardziej nie musi być od razu konsumowany, ani też od razu zaczynać się od spotkania. Związek zaczyna się od reakcji między dwoma osobami... a nie od konsumpcji, przynajmniej u mnie...iganka - Sob 03 Maj, 2014 21:18 I jak to ma się do Waszego współuzależnienia? Skoro terapia taka skuteczna, a przecież głównie polega na tym, aby nauczyć się nie wymuszać na nikim niczego, a akceptować sytuację w takiej postaci jaka jest?pannaJot - Sob 03 Maj, 2014 21:20 Najlepszą formą obrony jest atak prawda? Kogo Iganko chcesz przekonać do swoich racji? Nas? Bo mnie się wydaje, że coś próbujesz pokazać samej sobie.
Skoro nie czujesz potrzeby zmiany czegokolwiek to po co Ci taka szeroka widownia?
No chyba , że dla zołzy, żeby mogła poczytać sceny rodem z melodramatu iganka - Sob 03 Maj, 2014 21:21 Dobra chcieliście mnie przegnać... udało się ...Ilona - Sob 03 Maj, 2014 21:21
iganka napisał/a:
Skoro dla Was nauczeniem czegoś jest siłą zmuszaniem kogoś do terapii preferowanej przez Was, to też niczego się NIE NAUCZYLIŚCIE.
To jaki masz w takim razie patent na zmianę swojej sytuacji?
Iganko,czytasz ze zrozumieniem,czy tylko obrazki oglądasz?Klara - Sob 03 Maj, 2014 21:22
iganka napisał/a:
Skoro terapia taka skuteczna, a przecież głównie polega na tym, aby nauczyć się nie wymuszać na nikim niczego, a akceptować sytuację w takiej postaci jaka jest?
Julian Tuwim twierdził, że istnieją cztery rodzaje ludzi :
1. Ci, którzy nie wiedzą, że nie wiedzą - tych należy unikać, bo to głupcy.
2. Ci, którzy nie wiedzą, ale wiedzą, że nie wiedzą, to prostaczkowie, należy ich pouczyć.
3. Ci, co wiedzą, a niie wiedzą, że wiedzą - to śpiący, należy ich obudzić.
4. Ci, co wiedzą i wiedzą, że wiedzą - to mędrcy, należy więc iść ich śladem.
Zgadnij, do której grupy ludzi mam ochotę Cię zaliczyć?iganka - Sob 03 Maj, 2014 21:24 Proszę usunąć ten wątek.. Nie tego szukałam...Estera - Sob 03 Maj, 2014 21:26
iganka napisał/a:
Dobra chcieliście mnie przegnać... udało się ...
no, Dekadenci drodzy, przyznać się i to szybko kto chciał igankę przegnać?
punkt widzenia zależy od punktu siedzenia Estera - Sob 03 Maj, 2014 21:27
iganka napisał/a:
Nie tego szukałam...
a czego szukałaś iganko?wampirkowa - Sob 03 Maj, 2014 21:29 ale czy ktoś cię do czegoś zmusza??? sugerujemy, że terapia , mitung spotkantie z innymi ludźmi jest bardzo konstruktywne i można się wiele nauczyć, ot poprostu,
nikt cię siła na terapię nie zawiezie, ale co tam,
Iganka jest wieczór faceta nie ma fizycznie, w domu, a ciągle o nim myślisz piszesz, Iganka, Popieram co pisała Panna Jot, myślisz dziś co się stanie z nim jtro w niedzielę,
Iganka udało ci sie wyłaczyć telefon???
udało ci się nieodpisywać na jego smsy ????
policz ile razy udało ci się nie myłśęc o twoim facecie??
Iganka zachorował??? ale na co ??? zawal ma udar mozę wylew, no to rozumuem trzeba się chłooiną zając ale chory na co żyje, zapewne się ma dobrze, może se drinkuje
a ty sama i myślisz o nim,
byłaś na spacerku???
napisąłś jakiś fajny wiersz, zrobiłas parę fotek i dałas na fanpage, Iganka, zanim się nie zajmiesz sobą to nic się nie zmieni,
ktoś ci nagadał, że wyprawadzjąc się z domu odrazu staje się ktoś bezdomnym, tak nie jest z twoim zawodem z twoimi możliwościami,
życie jest wiecej warte niż kwiatki klomby i ściany choć ja ze swoim życiem mam na bakier,
Iganka, nie jestes babcia i możesz życie zacząc od nowa, Jzołza - Sob 03 Maj, 2014 21:30
pannaJot napisał/a:
No chyba , że dla zołzy, żeby mogła poczytać sceny rodem z melodramatu
Mam tu wszystko Kałuże krwi , miecho na drutach , umieranie , napastowanie i bicie przez teściów a naprzeciwko piękną miss powiatu uwięzioną w pięknym dyrektorskim zamku i ubezwłasnowolnioną przez bestię . Horror iganka - Sob 03 Maj, 2014 21:30 To już nieważne.. Chciałam nie być z tym sama.. czuć, że są ludzie którzy rozumieją, wesprą i będą przy mnie..
Na pewno nie szukałam zmuszania, ani też wyżywania się na mnie..
Mam gdzieś to zgłosić do usunięcia, czy jak?smokooka - Sob 03 Maj, 2014 21:31 Estera - Sob 03 Maj, 2014 21:32 wampirkowa, naprawdę dziś masz ode mnie duże brawa za to, co piszesz igance. trafione w punkt.Klara - Sob 03 Maj, 2014 21:34 Nie mamy zwyczaju usuwania wątków smokooka - Sob 03 Maj, 2014 21:34 Wampirkowa - kondycja ewidentnie Ci znów rośnie Ilona - Sob 03 Maj, 2014 21:39
iganka napisał/a:
Chciałam nie być z tym sama.. czuć, że są ludzie którzy rozumieją, wesprą i będą przy mnie..
nie ma tak lekko niestety, trzeba coś od siebie dla siebie dać i nie wiem,czy takie fora istnieją.
Powalczysz i wrócisz...
Jak rączki opadną to i tą chatę z ogrodem zostawisz i nawet bramy nie zamkniesz.
I wiem,o czym piszę.wampirkowa - Sob 03 Maj, 2014 21:52 Iganka zrobiło mi się trochę smutno nie chciałabyś z tym sama,
Od dłuższego czasu są z Toba ludzie, ktoózy przesli drogę którą ty przechodzisz,
oki o sobi epowinnam mówić, od wielu dni jestem w twym wątku czytam, nie było cie na moment zastanwiałm się co porabiasz, nie lubię dawać rad i pokazywąłm jak można inaczej choć sobie też to pokaząłam, Iganka, ale nikt cię z tego bagna w którym jesteś nie wyciągnie a wiesz dlaczego, bo można być nichcąco wciągnięty w te bagno,
Ja tez widzę, że zajmowanie się nie moim zmarłym ojcem ale drobinkami przyjemności, sprawia ze udaje mi się żadziej zagladac do przeszłości, nie wiem może mam zastosować zasadę alkoholika, tylko dzisiejszy dzień i niewybieganie w przyszłość i w przeszłść, moze muszę tak postępować i może się uczyć takich kroczków,
Udało mi się przez 3 dni może uda mi się i 4 dzień, ale to dopiero jutro, boję się żeby znowu nie ................................lować, ale wiem jedno jak się bedzie tak dziąc to się zamknę i dopiero powiem coś jak będę znowu Marysią a nie Wampirem,
Iganka, ja tez tak manifestowałm nierozumienie mnie tak mi się wydawało, ze mnie nikt nierozumia, to trząsniecie drzwiami i finito marysis na złość innym odmrozi sobie uszy,
ech kurcze wiem jedno jestem miła przez 3 dni i jakos inaczej odbierają mnie inni i jakos zauwazma innych na swej drodze,wampirkowa - Sob 03 Maj, 2014 22:04 Iganka, nie jestes babcia i możesz życie zacząc od nowa,
przeraszam Babcie, Babcie też mogą zacząć zycie od Nowa
OSSA - Sob 03 Maj, 2014 22:17 Wróciłam z działki i czytam ten wątek jakaś krucjata na Igankę , wynudziliście się czy co ????
Chce dziewczyna pobiadolić, wygadać się, niech beczy, nic mądrego z tego nie wyniknie, trudno jej życie.
Może dopiero otworzy oczy jak dyrektorska pensja zamieni się w dyrektorski dług, a dom pełen antyków i kwiatów, przejmą wierzyciele z .
Dlaczego to piszę , ja broniłam się przed radami innych w bardzo podobny do Iganki sposób.
Dyrektorska pensja, wygodne życie, wakacje, kursy , dobre szkoły dla dzieci tylko z czasem choroba mena się rozwijała, zawalone zlecenia, trzęsące się ręce coraz trudniej było ukryć przed kontrahentami, upadek firmy, coraz większe długi. Widmo utraty mieszkania, w którym właściwie nie zostało nic wartościowego , poza kilkoma kwiatkami i rzeczami osobistymi dzieci , ja nawet nie miałam bielizny na zmianę , bo on w pijackim szale pociął mi wszystkie ubrania.
Mogłam iść z nim na dno, ale wybrałam terapię , al-anon , później rozwód i to był początek innego życia, wcale nie było łatwo, bo nadal mieszkamy razem, ale już na zupełnie innych warunkach.
Dziś mam obok człowieka na którego mogłam liczyć po wypadku, czasem miałam dość jego nadopiekuńczości, on zadzwoni, on mnie umówi, on mi poda ....... k*** ja miałam tylko chorą nogę nie głowę. To wszystko nie byłoby możliwe gdyby nie praca nad sobą, związkiem, ale wcześniej oboje musieliśmy zaliczyć dno emocjonalne , finansowe i ......... by zacząć wszystko od początku.
My nadal jesteśmy razem, ktoś wybiera inną drogę, ale to jego wybór i ostatecznie tylko on poniesie tego konsekwencje.wampirkowa - Sob 03 Maj, 2014 22:37 kiedyś ktoś mi napisał, jak nie brałm słow, napisanych do mnie do siebie,
że Marysia, chciałam ci pomóc byś nie przechodziła tego co ja, żeby vt ło ci łatwiej, ale widocznie mussz przejść przez wszystkie etapy nie ma nic na skróty, i zostawiła mnie ta osoba,
bolało i boli jescze, ale chyab miała rację, nie da się czegoś skrócić, od czegoś wybawić,
Jakoś nie chcę by Iganka odchodziła z forum, a;e ja nie mam siły by ją zatrzymywać,
Ja wiem jedno, czasem niedostaję tu co bym chciała, wkurza mnie to potem odmrażam sobie uszy na złosc innych, krzywdzę sama siebie bo ludzie mnie unikają jak ognia, ale jestem, choć zastanawiam sie czemu mnie nie rozumieją, czemu tak piszą,
ale jestem siedzę, czytam, coś dochodzi coś nie dochodzi,
ale jestem bo chcę mieć kontakt z ludżmi, którzy są z mojej Bajki,
Ja się od Iganki wiele nauczyłam, bo np tym odejściem widzę siebie w Igance, ja tez tak reaguję na takie rzeczy.
Ja z Iganką dziś rozmaiwałam i to fajnie i nie tylko o jej męzu lae o fajnych rzeczach
o przyrodzie, o jaszczurkach żabkach i ogrodzie zarośnietym trawa bo ciągle pada, dowiedziałmms ie ze Iganka nie przepada za mięksiem, i niespraiwł by bażanta,Maciejka - Nie 04 Maj, 2014 03:41
Cytat:
I jak to ma się do Waszego współuzależnienia? Skoro terapia taka skuteczna, a przecież głównie polega na tym, aby nauczyć się nie wymuszać na nikim niczego, a akceptować sytuację w takiej postaci jaka jest?
A jak to się am do twojego wspóluzaleznienia skoro wiesz lepiej?
_________________
iganka napisał/a:
To się cieszę... widocznie ludzie na tym forum bywają w różnych celach
A jaki jest twój cel w byciu na forum?OSSA - Nie 04 Maj, 2014 08:35
wampirkowa napisał/a:
chciałam ci pomóc byś nie przechodziła tego co ja, żeby vt ło ci łatwiej, ale widocznie mussz przejść przez wszystkie etapy nie ma nic na skróty, i zostawiła mnie ta osoba
Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane, możemy mieć jak najlepsze intencje, ale ostatecznie dana osoba podejmuje decyzje, w końcu to jej życie.
Myślę, że im bardziej jesteśmy w zgodzie z sobą tym mniej postanawiamy ulepszać życie innych. Oczywiście powinniśmy dzielić się swoimi opiniami, doświadczeniami jak udało nam się rozwiązać dany problem, ale to wcale nie oznacza, że ktoś inny musi postąpić tak samo.anuszka - Nie 04 Maj, 2014 18:05 hej , chcialam Co napisac Iganko ; ze malo jest takich forum jak to nikt tu nie jest zlosliwy w stosunku do Ciebie moze czasami cos cie zaboli jakies slowa ale one sa po to by zmusic cie do myslenia do zastanowienia sie do dzialania.
Kazdy tu z nas ma - mial trudne sytuacje nie obylo sie bez bolu , nic nie przyszlo samo , latwo nic za darmo . jesli ludzie wyciagaja dlon do nas to my sami odpowiadamy za to czy ja przyjmiemy.
Ja jestem wdzieczna , ze tu trafilam bo bylam sama zupelnie bezradna , zagubiona a dzis tez nie jest mi latwo ale ide do przodu , podjelam decyzje o separacji, jestem odpowiedzialna sama za siebie czasami warto zaufac takim ludziom jak tu na forum bezinterzsownie poswiecajacym swoj czas bo gdzies tam po drugiej stronie kuli ziemskiej siedzi taka np Anuszka margo - Nie 04 Maj, 2014 19:20 Dopiero co wróciłam, patrze, czytam. To się musiało tak skończyć: albo w prawo, albo w lewo.
Iganko, za przeproszeniem, jak nie dostaniesz porządnego kopa w du** to nie otrzeźwiejesz. Wbrew pozorom my wszyscy chcemy Ci pomóc. Ty jeszcze tego nie widzisz, jak już napisałam kilka stron temu. Szkoda Twoich i naszych nerwów. Jeszcze nie Twój czas, my tu po główce głaskać nie będziemy, że coraz głębiej w bagno wchodzisz... OSSA - Nie 04 Maj, 2014 21:34
margo napisał/a:
Jeszcze nie Twój czas, my tu po główce głaskać nie będziemy, że coraz głębiej w bagno wchodzisz...
Margo wypowiadamy się we własnym imieniu i nie oceniamy Duszek - Pon 05 Maj, 2014 17:37
iganka napisał/a:
Chciałam nie być z tym sama.. czuć, że są ludzie którzy rozumieją, wesprą i będą przy mnie..
Iganko doskonale Cię rozumiem, przecież sama tyle razy uciekałam przed prawdą, nieraz wracałam z terapii wściekła albo z płaczem, bo nikt mnie nie rozumie, bo nikt nie wspiera a każdy tylko dokopuje. I dzięki im za te kopniaki, które początkowo bardzo bolą ale otwierają dalszą drogę...
A więc do zobaczenia, mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.