To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW – DDA - Na czym w życiu się koncentrujemy, co dla nas najważniejsze?

pietruszka - Czw 03 Lip, 2014 11:33
Temat postu: Na czym w życiu się koncentrujemy, co dla nas najważniejsze?
Pewnie wielu z Was kojarzy książkę 7 nawyków skutecznego działania Stephena Covey’a?
Jego koncepcja życia opartego na wartościach swojego czasu urzekła mnie i bardzo pomogła mi zrewidować to, co rzeczywiście jest warte w życiu, co zmienić i czym się w tym życiu kierować. Jako współuzależniona (i na dodatek kobieta) z pewnością opierałam swoje życie o drugiego człowieka, o jego, wydawało mi się, niezbędną mi do życia obecność. Kto z nas nie zna tego stwierdzenia „nie mogę bez niego żyć”, które przybiera nieraz postać uzależnienia od drugiego człowieka, które niszczy nie tylko jednostki, ale i w końcu same relacje? Tak było u mnie. Potem uciekałam w pracę, stawiając ją na pierwszym miejscu. Też nie dobrze. Utrata pracy równała się utracie sensu życia, moje poczucie własnej wartości znów runęło, tak jakby rozpadł się cały mój świat jak domek z kart. Dziś wiem, jak ważna jest równowaga. Wciąż w pewien sposób na nowo się jej uczę, ale dzięki koncepcji „życia opartego na wartościach” już wiem, że nie chodzi tu po prostu o kolejne przeskakiwanie z jednej sfery życia w kolejną, czy wyznaczeniem proporcjonalnej cząstki dnia dla rodziny, partnera, pracy, duchowości, itp. Nie tędy droga. Bo czy da się równo rozdzielić czas? I czy pół godziny duchowości można położyć na równej szali 8 godzinom pracy?

Uważam, że DDD/DDA, często mają problem z odpowiedzią, co dla nich jest ważne w życiu, co jemu nadaje sens. Zwykle otrzymujemy pewien albo i kilka destrukcyjnych schematów, które nieświadomie staramy się wcielić w życie. Dopiero w czasie terapii odkrywa się, że te wszystkie przekonania, zwykle zaczynające się od „najważniejsze w życiu jest…” „należy…” „trzeba…” – te wszystkie stwierdzenia nie dość, że kompletnie nie przystają do naszego osobistego życia , to na dodatek działają destrukcyjnie… a my po prostu powielamy wdrukowane w podświadomość nakazy naszych matek, babek… i dalej sobie szkodzimy… nawet jeśli nauczymy się rozpoznawać takie toksyczne przekazy to zwykle stajemy przed dylematem „jak dalej żyć?”. Jak na nowo ukształtować , hmmmm…., nazwijmy to, własny kręgosłup moralny? Jeśli stare schematy okazały się błędne, to co w zamian?
Opiszę pokrótce o co chodzi z tym życiem, opartym na wartościach. Może komuś się przyda? I co sądzicie o takiej koncepcji?

Może wpierw o tzw. centrach życia, które opisuje Covey. Chodzi po prostu o to, czemu nadajemy w naszym życiu priorytet, co uznajemy dla nas za najważniejsze, na czym opieramy nasze życie.
Tu będzie trochę przydługi cytat ;) , który pozwolę sobie przytoczyć z książki „7 nawyków skutecznego działania” Stephena Covey’a

Cytat:
KONCENTRACJA NA MAŁŻEŃSTWIE. Spośród więzi ludzkich małżeństwo może
być najbardziej zażyłym, trwałym, dającym najwięcej zadowolenia i przyczyniającym się
do ciągłego rozwoju związkiem. Zupełnie naturalne i właściwe wydaje się zatem
umieszczenie żony lub męża w centrum własnego życia.
Jednak obserwacje i doświadczenie mówią coś innego. Przez wiele lat niejednokrotnie
zaangażowany byłem w pokonywanie małżeńskich tarapatów i dostrzegłem wspólną nić
przewijającą się niemal przez każdy związek, w którym życie jednego z małżonków
skoncentrowane było na drugim. Ta nić to silna zależność emocjonalna.
Jeśli najważniejszym źródłem emocjonalnego poczucia własnej wartości jest
małżeństwo, stajemy się bardzo uzależnieni od tego związku. Nastroje, uczucia, zachowanie
i sposób traktowania nas przez współmałżonka oraz zewnętrzne wydarzenia, które mogą
wpłynąć na nasz związek – takie jak nowe dziecko w rodzinie, zięć lub synowa, problemy
materialne, sukcesy – łatwo rzutują na nas, na nasz poziom funkcjonowania.
Kiedy zwiększa się odpowiedzialność i pojawia się stres, występuje tendencja powrotu
do scenariusza, jaki dano nam w czasie, gdy wzrastaliśmy. Podobnie jest z naszym
współmałżonkiem. Przy czym scenariusze te zazwyczaj są inne. Wychodzą wtedy
na wierzch różnice w podejściu do finansów, do wychowania dzieci czy traktowania
małżonków dzieci. Gdy do tych głęboko tkwiących w nas tendencji dojdzie silna zależność
emocjonalna, skoncentrowana na małżonku, ujawniają się wszystkie słabości związku.
Kiedy jesteśmy zależni od osoby, z którą znajdujemy się w konflikcie, wówczas nasze
potrzeby i pretensje mieszają się ze sobą, i wywołują przesadnie silne reakcje powodowane
miłością i nienawiścią, na przykład wymaganie od partnera stanowczych decyzji i
deklaracji, zmiany własnych decyzji, agresywność, gorycz, urazy i zimna rywalizacja.
W takich wypadkach silniej reagujemy według sposobów i nawyków znanych z przeszłości,
broniąc się i usprawiedliwiając własne zachowanie, atakując zaś współmałżonka.
Podatność na zranienie wyzwala w nas w sposób nieunikniony potrzebę chronienia siebie
przed kolejnymi ranami. Uciekamy się zatem do sarkazmu, złośliwości,
krytycyzmu – wszystkiego, co może zatuszować naszą wewnętrzną wrażliwość. Każde
z partnerów oczekuje, że to druga strona zacznie dawać miłość, przez co doznają
rozczarowań i upewniają się w swoich oskarżeniach pod adresem partnera.
W tego typu związkach istnienie bezpieczeństwa możliwe jest tylko wtedy, gdy wszystko
układa się pomyślnie. Przewodnictwo opiera się na emocjach chwili. Mądrość i moc giną w
mszczącej zależności i negatywnych interakcjach.

KONCENTRACJA NA RODZINIE. Inne często spotykane skoncentrowanie – to
rodzina. I ono także wydaje się naturalne i właściwe. Koncentracja na tym polu i
inwestowanie w nie daje szansę głębokiej więzi, miłości i dzielenia w życiu wszystkiego, co
czyni je wartościowym. Jednak postawienie rodziny w centrum życia, jak na ironię, niszczy
elementy, które są niezbędne do szczęśliwego życia rodzinnego.
Ludzie skoncentrowani na rodzime czerpią poczucie bezpieczeństwa i osobistej wartości
z tradycji i kultury rodzinnej lub z reputacji rodziny. Są zatem podatni na najmniejsze
zmiany w tej tradycji czy kulturze oraz na wszelkie wydarzenia mogące wywrzeć wpływ na
jej reputację.
Rodzice, których centrum stanowi rodzina, nie mają wystarczająco dużo wolności
emocjonalnej, by móc wychowywać swoje dzieci z myślą o tym, co dla nich w ostatecznym
rozrachunku jest najlepsze. Czerpiąc własne poczucie bezpieczeństwa z rodziny, większą
wagę przywiązywać mogą do zdobywania sympatii swoich dzieci niż do perspektywicznych
inwestycji w ich postępy i rozwój. Mogą też cały czas oczekiwać właściwego postępowania,
przez co każde zachowanie, które uznają za nieprawidłowe, nadwerężać będzie ich
bezpieczeństwo. Oddając przewodnictwo emocjom odczuwanym w danym momencie,
denerwują się i reagują spontanicznie, zapominając o dobru i rozwoju dzieci. Zdarza się, że
krzyczą i wrzeszczą. Ich reakcje mogą być zbyt, silne, a kary wynikać z braku kontroli nad
emocjami. Kochają dzieci raczej warunkowo, czyniąc je emocjonalnie zależnymi lub
zbuntowanymi – walczącymi z zależnością.

KONCENTRACJA NA PIENIĄDZACH. Innym, logicznym i wyjątkowo często
spotykanym centrum ludzkiego życia jest zarabianie pieniędzy. Zabezpieczenie finansowe
stanowi bazę działania w pozostałych wymiarach. Fizyczne przetrwanie oraz
bezpieczeństwo materialne zajmują pierwsze miejsca w hierarchii potrzeb. Inne potrzeby
nie ujawnią się nawet, dopóki nie zostaną zaspokojone – choćby w stopniu
minimalnym – potrzeby podstawowe.
Większości z nas nieobce są zmartwienia natury ekonomicznej. W naszej kulturze wiele
zależy od sytuacji finansowej. Może ona powodować takie zniszczenia, lub choćby stwarzać
ich groźbę, że często martwimy się wręcz podświadomie.
Czasem przyczyna zarabiania pieniędzy jest oczywiście szlachetna, tak jak utrzymanie
rodziny. Te sprawy są ważne. Jednak skoncentrowanie się na zarabianiu pieniędzy
doprowadzić może do zguby.
Ponownie rozważmy cztery podtrzymujące życie czynniki – bezpieczeństwo,
przewodnictwo, mądrość i moc. Załóżmy, że moje bezpieczeństwo pochodzi głównie z
faktu mojego zatrudnienia czy wysokości dochodu. Ponieważ baza ekonomiczna zależy od
wielu czynników i podlega rozmaitym wpływom, staję się niespokojny, przyjmuję pozycję
obronną. Jeżeli poczucie mojej osobistej wartości wynika z wysokości mojego dochodu,
robię się bardzo czuły na wszystko, co może go zmienić. A przecież praca i pieniądze nie
zapewniają mądrości ani przewodnictwa, lecz tylko ograniczoną do pewnego stopnia moc i
bezpieczeństwo. Wystarczy jakiś kryzys w naszym życiu lub w życiu tych, których
kochamy, abyśmy poznali ograniczenia wypływające z takiej postawy.
Ludzie skoncentrowani na pieniądzach często zapominają o rodzinie lub wielu ważnych
sprawach, licząc na to, że każdy zrozumie, iż wymagania natury ekonomicznej mają
pierwszeństwo. Znam pewnego ojca, który właśnie wychodził ze swoimi dziećmi na
obiecaną wyprawę do cyrku, kiedy zadzwoniono z pracy z prośbą, by tam przyszedł.
Odmówił, a kiedy żona zapytała, czy nie byłoby lepiej, gdyby jednak poszedł do pracy,
odpowiedział:
– Praca będzie jeszcze nie raz, a dzieciństwo nie.
Ten mały akt ustalenia priorytetów pozostał na zawsze w pamięci jego dzieci – jako
pouczająca lekcja, a także w ich sercach – jako wyraz ojcowskiej miłości.

KONCENTRACJA NA PRACY. Ludzie ześrodkowani na pracy mogą popaść nawet w
„pracoholizm" i bezustannie produkować kosztem własnego zdrowia, relacji z bliskimi i
innych ważnych spraw. Ich zasadnicze poczucie tożsamości bierze się z wykonywanego
zawodu, 7. myślenia kategoriami: „jestem lekarzem", „jestem pisarzem" czy „jestem
aktorem".
Ponieważ zarówno ich tożsamość, jak i poczucie własnej wartości ściśle wiążą się
z wykonywaną pracą, ich poczucie bezpieczeństwa jest niezwykle mało odporne na
wszystko, co może ich tej pracy pozbawić. Mądrość i moc wchodzą w ograniczone obszary
ich pracy i nie przenoszą się na inne dziedziny życia.

KONCENTRACJA NA POSIADANIU. Siłą napędową wielu ludzi jest posiadanie. Nie
tylko namacalne, materialne posiadanie modnych ubrań, domów, łodzi, aut czy biżuterii, ale
także nienamacalne posiadanie sławy, chwały czy znaczenia w społeczeństwie.
Doświadczenia uświadomiły wielu z nas szczególną ulotność wszelkiego rodzaju dóbr,
możliwość ich nagłego zniknięcia oraz podatność na wpływ różnorodnych sił.
Jeśli moje poczucie bezpieczeństwa zależy od mojej sławy lub od tego, co posiadam,
moje życie będzie w stanie ciągłego zagrożenia i ryzyka, że mogę stracić to, co mam, mogą
mi to ukraść lub może się to zdewaluować. Czuję się też gorszy, gdy mam do czynienia z
kimś, kto jest bogatszy ode mnie lub ma wyższy status. Przebywając w towarzystwie kogoś,
kto nie jest tak bogaty, sławny czy ma niższy status społeczny, czuję się kimś lepszym.
Moje poczucie wartości wciąż się zmienia, nie mam bowiem punktu zakotwiczenia
dającego mi poczucie stałości, nie mam też ustalonego sposobu bycia. Ciągle próbuję
chronić i ubezpieczać to, co posiadam – środki materialne, bezpieczeństwo, pozycję czy
reputację. Wszyscy znamy historie ludzi, którzy odbierali sobie życie z powodu ruiny
finansowej czy utraty sławy politycznej.

KONCENTRACJA NA PRZYJEMNOŚCI. Kolejna – powiązana z posiadaniem –
koncentracja to życie dla przyjemności i zabawy. Żyjemy w świecie, w którym na zawołanie
proponują nam przyjemności i zachęcają do nich. Telewizja i kino wywierają szczególny
wpływ na wzrost ludzkich oczekiwań. Malowniczo pokazują, co posiadają i co mogą robić
ludzie wiodący łatwe i przyjemne życie.
Choć jednak blask życia skoncentrowanego na przyjemności przedstawiany jest
obrazowo, jego naturalne konsekwencje – wpływ na psychiką danej osoby, na to, co z siebie
daje, na jej więzi z innymi – rzadko odbierane są właściwie.
Zażywanie z umiarem niewinnych przyjemności jest źródłem relaksu dla ciała i umysłu i
może podsycać uczucia rodzinne i inne związki. Jednak sama przyjemność nie może dać ani
głębokiego, trwałego zadowolenia, ani poczucia spełnienia. Osoba skoncentrowana na
przyjemności coraz szybciej nudzi się kolejnymi zaliczonymi jej poziomami i wciąż woła
o więcej i więcej. Kolejna przyjemność musi być większa, lepsza, bardziej ekscytująca,
„mocniejsza". Osoba taka staje się całkowicie narcystyczna i postrzega życie wyłącznie w
kategoriach doświadczanej tu i teraz przyjemności.
Zbyt częste lub za długie wakacje, za dużo filmów, za wiele telewizji czy gier
komputerowych – za dużo nie zorganizowanego wolnego czasu, kiedy działa się po linii
najmniejszego oporu, jest stopniowym marnowaniem życia. Zdolności drzemią, talenty się
nie rozwijają, umysł i duch popadają w letarg, a w sercu panuje pustka. Gdzie jest
bezpieczeństwo, przewodnictwo, mądrość i moc? Gdzieś w małych wartościach skali, w
przelotnej przyjemności...
Malcolm Muggeridge napisał w A Twentieth-Century Testimony („Testament
dwudziestego wieku"):
Gdy dziś czasami spoglądam na minione życie, najsilniej uderza mnie fakt, że to, co kiedyś
zdawało się najistotniejsze i najbardziej kuszące, dziś wydaje się błahe, wręcz bezsensowne.
Choćby te różne powierzchowne sukcesy; pragnienie, aby być znanym i być nagradzanym;
rzekome przyjemności w rodzaju zdobywania pieniędzy, uwodzenia kobiet czy podróżowania
po świecie tam i z powrotem, w górę i na dół, niczym Szatan, wyjaśnianie i doświadczanie
wszystkiego, co oferuje Targowisko Próżności.
Gdy patrzę wstecz, te wszystkie usiłowania, by zadowolić siebie, wydają mi się czystą
fantazją, „lizaniem ziemi", jak to ujął Pascal.

KONCENTRACJA NA PRZYJACIOŁACH LUB WROGACH. Podatni
na koncentrowanie się na przyjaciołach są zwłaszcza, choć z pewnością nie tylko, młodzi
ludzie. Akceptacja i przynależność do grupy rówieśniczej mogą się stać sprawą nadrzędną.
Spaczone, wciąż zmieniające się zwierciadło społeczne staje się pożywką dla czterech
podtrzymujących życie czynników, tworząc wysoki stopień zależności od zmiennych
nastrojów, uczuć, postaw i zachowań innych.
Koncentracja na przyjaciołach może dotyczyć wyłącznie jednej osoby i wtedy przyjmuje
po trosze wymiar małżeństwa. Z centrum skupionego na przyjacielu może wyrosnąć
zależność emocjonalna od tej osoby, wzrastająca spirala konfliktowych potrzeb i w końcu
złe stosunki.
A gdy w centrum życia znajduje się wróg? Większości ludzi nie przychodzi to nawet
do głowy i prawdopodobnie nikt nie zgodziłby się na to świadomie. Niemniej koncentracja
na wrogu jest bardzo powszechna, szczególnie tam, gdzie ludzie zmuszeni są
do wzajemnych kontaktów mimo konfliktu, jaki pomiędzy nimi istnieje. Jeśli ktoś uważa, iż
został skrzywdzony przez ważną dla niego emocjonalnie lub społecznie osobę, rozpamiętuje
tę niesprawiedliwość, a jej sprawcę ustawia w centrum swojego życia. […]
Wiele rozwiedzionych par popada w ten sam schemat. Ciągle zżera ich gniew, gorycz i
samousprawiedliwianie. Z psychologicznego punktu widzenia ciągle są małżeństwem
w jego negatywnym aspekcie – potrzebują słabości* byłych partnerów, aby usprawiedliwić
swe oskarżenia.
Wiele „starszych" dzieci idzie przez życie z jawną lub skryty nienawiścią do swoich
rodziców. Mają do nich żal o to, że w przeszłości nadużywali siły, że zaniedbywali je lub
faworyzowali. Ześrodkowują swoje dorosłe życie na tej nienawiści, wcielając w życie
właściwy temu – reaktywny, wyszukujący dowodów na potwierdzenie tej nienawiści
scenariusz.

KONCENTRACJA NA KOŚCIELE. Wydaje mi się, że niemal każdy, kto poważnie
podchodzi do wiary i swojego Kościoła, zdaje sobie sprawę, że chodzenia do kościoła nie
można utożsamiać z duchowością. Niektórzy tak bardzo zajęci są działalnością w parafii i
zewnętrznymi przejawami wiary, że nie zauważają istotnych ludzkich potrzeb, przecząc
przez to najbardziej podstawowym nakazom wiary, której deklarują przecież głębokie
oddanie. Są i tacy, którzy niezbyt często bywają w kościele, albo nawet wcale do niego nie
chodzą, ale w ich zachowaniu i postawie zasady etyki judeochrześcijańskiej odbijają się
znacznie prawdziwiej.
Będąc przez całe życie członkiem Kościoła i pracując w grupach użyteczności
społecznej, wiem, że nie zawsze chodzenie do kościoła równoznaczne jest z wcielaniem
w życie nauczanych tam zasad. Można działać w Kościele i nie robić nic z tego, co głosi
ewangelia.
W życiu osoby skoncentrowanej na Kościele najważniejsze stają się pozory i zewnętrzne
wrażenie, co prowadzi do hipokryzji, która podkopuje zarówno poczucie bezpieczeństwa,
jak i prawdziwą wiarę. Przewodnictwo pochodzi tu ze świadomości społecznej i prowadzi
do sztucznego przylepiania innym etykietek typu „praktykujący", „niepraktykujący",
„umiarkowany", „ortodoksyjny", „konserwatywny".
Kościół jest formalną organizacją, na którą składają się cele i kierunki, zasady, programy,
określone zwyczaje i ludzie, dlatego sam w sobie nie może zapewnić głębokiego poczucia
bezpieczeństwa czy istotnych odczuć wiary. Zapewnić to może życie zgodne z naukami
Kościoła, ale nie sama instytucja kościelna.
Kościół nie może także zapewnić stałego poczucia przewodnictwa. Ludzie
skoncentrowani na Kościele często odczuwają, myślą i zachowują się zupełnie inaczej
w święto niż w dzień powszedni.
Taki brak jedności czy spójności stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa, a przez to
wzmaga potrzebę przylepiania życiu etykietek i samousprawiedliwiania.
Postrzeganie Kościoła nie jako pomocy w dojściu do właściwego końca, ale jako końca
właśnie, podważa mądrość i poczucie życiowej równowagi. Chociaż Kościół utrzymuje, iż
uczy źródeł mocy, nie twierdzi, że on sam jest tą mocą. Pretenduje zaledwie do roli
przewodnika, który kieruje moc Boga do natury człowieka.

KONCENTRACJA NA SOBIE. Być może najczęściej dziś spotykanym centrum życia
jest własna osoba. Najbardziej rzucającą się w oczy formą tej koncentracji jest
samolubstwo, które godzi w wartości większości ludzi. Przypatrując się z bliska wielu
popularnym podejściom do samorozwoju czy samospełnienia, stwierdzimy jednak, iż one
także są w swej istocie egoistyczne.
Własna osoba tworzy centrum bardzo ograniczone i jako takie nie może ofiarować wiele
bezpieczeństwa, przewodnictwa, mocy czy mądrości. Tworzy bezwładny, statyczny układ,
niczym Morze Martwe w Izraelu, które może tylko przyjmować, nigdy dawać.
Z drugiej strony, nastawienie na doskonalenie siebie pod kątem nabywania umiejętności
służenia innym, produkowania czy znacznego wkładu w jakieś dzieło umożliwia
spektakularny wzrost czterech wspierających życie czynników.


Jeśli jednak żadne z powyższych centrów życia nie jest najwłaściwsze, to co? Co zatem proponuje Covey w zamian?
Życie oparte na wartościach, wyznawanych zasadach.

Cytat:
„Zasady nie reagują. Nie złoszczą się i nie traktują nas rozmaicie. Nie rozwiodą się z nami
i nie uciekną z naszym przyjacielem. Nie próbują nas podchodzić. Nie utorują nam życiowej
drogi na skróty, którą przemierzymy, chwytając się doraźnych środków. Ich wartość nie
zależy od zachowania innych ludzi, od środowiska czy chwilowej mody. Zasady nie
umierają. Nie mogą być z nami dziś, a jutro odejść. Nie zniszczy ich ogień ani trzęsienie
ziemi. Nikt też ich nie ukradnie.
Zasady są głęboką, fundamentalną prawdą, prawdą klasyczną, wspólnym mianownikiem.
Są gęsto wplecionymi w materię życia nićmi, po których przepływa wszystko, co właściwe,
logiczne, piękne i silne.
Możemy czuć się bezpiecznie nawet pośród ludzi i okoliczności, gdzie zasady się
ignoruje, gdyż wiemy, że są ponad ludźmi i ponad okolicznościami i w ciągu tysięcy lat
historii raz po raz triumfowały. I – co ważniejsze – możemy być pewni, że własne
doświadczenie pozwoli nam docenić ich wartość także w naszym życiu.”

szika - Czw 03 Lip, 2014 12:50

Świetny watek Pietruszko :) dziekuje :)

Co do koncentracji i centrów, ku którym ją kierujemy...
wydaje mi się, że chyba kazdy z nas, a przynajmniej wielu, koncentruje się na centrach, które wymieniłaś przynajmniej w jakiejś części.. istotne zdają się tu proporcje...
chyba autorowi chodzi tu o to, aby jedno centrum koncentracji, czyli jedna z wymienionych dziedzin życia nie rzutowała znacząco na inne... ja to tak odebrałam...
czyli na przykład abyśmy nie dostosowywali naszej pracy czy podejścia do pieniędzy na bazie przykładowo relacji z mężem czy rodziną i odwrotnie...
Przeczytałam cały cytat i... oczekiwałam na końcu - tak szczerze - jakiegoś wyrazistego konsensusu... ale nie jest on chyba taki prosty...
Zasady... bardzo przekonująco i powiem - pięknie - jest o nich powyżej napisane... jednakże mam wrażenie, że temat nie został tu wyczerpany... a nawet zaryzykuję... powstaja kolejne pytania :)
Jesli chodzi o mnie to dla mnie to woda na młyn, bo ja uwielbiam pytania zadawać i szukac odpowiedzi :)

Pytania te to:
Skąd człowiek ma wiedzieć, ze zasady które wyznaje to są własnie te zasady, które autor tekstu miał na myśli?
Jak odróżnić zasady wpojone przez rodzinę, religię, społeczeństwo itp. od tych o których autor pisze?
Jakie konkretnie zasady ma tu autor na mysli?

Moje skojarzenie kieruje się w stronę Dekalogu... ale tego w pierwotnej pełnej wersji...
W Dekalogu wydaje mi sie zawarta cała istota zasad norm... w mojej ocenie kierując sie Dekalogiem możemy
pietruszka napisał/a:
Możemy czuć się bezpiecznie nawet pośród ludzi i okoliczności, gdzie zasady się
ignoruje, gdyż wiemy, że są ponad ludźmi i ponad okolicznościami i w ciągu tysięcy lat
historii raz po raz triumfowały. I – co ważniejsze – możemy być pewni, że własne
doświadczenie pozwoli nam docenić ich wartość także w naszym życiu.”

Słoneczko - Czw 03 Lip, 2014 13:11

Interesujące Pietruniu co zapodałaś :) :okok:

Sensowne moje spostrzeżenie koncentracji uwagi w kierunku konkretnej sfery życiowej...i kompetencje
To sygnał, abym czasem teraz nie postawiła ogromnego plusa skupiając się wyłącznie na mojej rodzinie, czyli dzieciach i sobie bez rozgraniczenia każdego z nas osobno.
Przecież każdy z nas jest inny, ma inne potrzeby, tylko zadbać o prawidłowy rozwój jednostki, przy czym nie zapominając o indywiduum człowieka jako człowieka.
Jak to już wyczytałam w sieci - "potrzeby własne jednostki" zaspakajać niezależnie od innej osoby :mysli:

pietruszka - Czw 03 Lip, 2014 14:23

szika napisał/a:
rzeczytałam cały cytat i... oczekiwałam na końcu - tak szczerze - jakiegoś wyrazistego konsensusu.

no więcej jest u Coveya :)
Na razie nie chciałam zbyt dużo materiału na raz podać, bo moim zdaniem, dobrze go wpierw trzeba przegryźć, żeby ruszyć temat dalej. Przygotuję "na zaś" trochę więcej o tym, jak Covey postrzega życie skoncentrowane na zasadach.

Ogólnie chodzi o to, że opierając się na zasadach na wszystkie powyższe sfery życia (rodzinę, pracę, małżeństwo, pieniądze - patrzymy przez prymat wyznawanych wartości, ot jak w tym przykładzie powyżej ojca, który wybiera przebywanie z dziećmi, a nie pracę, którą poniekąd również szanuje. Dla niego wartością, zasadą jest na przykład miłość ojcowska, chęć wyrażenie jej poprzez spędzanie czasu z dziećmi wolnego czasu, okazanie im szacunku, co do składanych im obietnic, itd... Kiedy zamiast stawiania sobie w centrum jednego ośrodka, a potem przeskakiwania z jednego centrum do drugiego, bo które w końcu ważniejsze - koncentrujemy się na wyznawanych przez siebie wartościach - i poprzez ich pryzmat podejmujemy decyzje. Czy na przykład uznajemy, że ważną dla nas zasadą jest odpowiedzialność finansowa, szczególnie gdy mamy do uregulowania jakieś zobowiązania? Wtedy na przykład zdecydujemy się poświecić czas na szukanie dodatkowego zajęcia, by pospłacać zadłużenie, a nie kupimy drogiej erotycznej bielizny (bo za wszelką cenę chcemy zatrzymać przy sobie partnera, który na przykład nas zdradza), nie wykupimy wycieczki na Hawaje (nawet jak nas na to nie stać), nie pójdziemy na ploty z koleżankami (bo co one powiedzą, jak odmówię), itd...


szika napisał/a:
Skąd człowiek ma wiedzieć, ze zasady które wyznaje to są własnie te zasady, które autor tekstu miał na myśli?

Myślę, że autorowi wcale nie chodziło o to, by wyznawać te same, co on zasady, ale by dokładnie skrystalizować te własne, swoiste tylko dla siebie. Na przykład - uznaję, że dla mnie wyznawaną zasadą jest uczciwość. A zatem czym jest dla mnie uczciwość, czy to przede wszystkim umiłowanie prawdy i odrzucenie kłamstwa, a jeśli w ten sposób będę podchodzić do życia to nie będę miała wątpliwości, jak postąpić, gdy w pracy zaproponują mi coś nielegalnego, nie będę manipulować partnerem, byleby przy mnie został, nie będę ukrywać czegoś przed rodziną w imię utrzymania w całości rodziny, itd... Każdy ma prawo do posiadania własnego światopoglądu, wyznawania swoich zasad. I tu zaznaczę - dla mnie zasady to nie przekonania, szczególnie te, które przyjmuje w pewien sposób bezmyślnie, poprzez wychowanie, czy narzucone przez społeczeństw,albo tak zwany ogół.

szika napisał/a:
Moje skojarzenie kieruje się w stronę Dekalogu...
Ale to ma sens tylko wtedy, gdy Ty świadomie wybierasz Dekalog jako podstawę swojej moralności, swojego sumienia, dla kogoś innego może być to Koran, albo świecka etyka, którą postanawia się kierować. To takie "bycie w zgodzie ze sobą, ze swoim sumieniem, czy jakkolwiek to nazwać".

Wiem, że kiedy kieruję się swoimi zasadami to wszystko nabiera sensu.

Jo-asia - Czw 03 Lip, 2014 14:29

Świetny temat i dla mnie....aktualny
Myśląc o zasadach...takich uniwersalnych..ponad wszystko i wszystkich, to przychodzi mi do głowy, jedna...kochaj bliźniego jak siebie samego......

zimna - Czw 03 Lip, 2014 15:22

Cytat:
Rodzice, których centrum stanowi rodzina, nie mają wystarczająco dużo wolności
emocjonalnej, by móc wychowywać swoje dzieci z myślą o tym, co dla nich w ostatecznym
rozrachunku jest najlepsze
. Czerpiąc własne poczucie bezpieczeństwa z rodziny, większą
wagę przywiązywać mogą do zdobywania sympatii swoich dzieci niż do perspektywicznych
inwestycji w ich postępy i rozwój. Mogą też cały czas oczekiwać właściwego postępowania,
przez co każde zachowanie, które uznają za nieprawidłowe, nadwerężać będzie ich
bezpieczeństwo. Oddając przewodnictwo emocjom odczuwanym w danym momencie,
denerwują się i reagują spontanicznie, zapominając o dobru i rozwoju dzieci. Zdarza się, że
krzyczą i wrzeszczą.
Ich reakcje mogą być zbyt, silne, a kary wynikać z braku kontroli nad
emocjami. Kochają dzieci raczej warunkowo, czyniąc je emocjonalnie zależnymi lub
zbuntowanymi – walczącymi z zależnością.

Dawno nie czytałam podobnych bzdur. :glupek:
- nadużycie i manipulacja, najpierw kategoryczne stwierdzenie, następnie, :"mogą, mogą też".- Ponownie kategoryczne stwierdzenia i wnioski kosmosu i znowu :"mogą, raczej" co to jest? brakuje tylko: mogą też zabić, no mogą. :bezradny:
ale to oczywiście wyłącznie moje zdanie. :roll:

pietruszka - Czw 03 Lip, 2014 15:32

zimna napisał/a:
Rodzice, których centrum stanowi rodzina

Myślę, że autor miał tu na myśli rodziców zafiksowanych na tle źle pojmowanej idei rodziny. Na przykład matka, która boi się wprowadzić jasno określone zasady w domu, bo boi się utraty miłości swoich dzieci. To też na przykład (według mnie) rodzice nie chwalący dziecka "dla jego dobra" i wymagający od nich postępów aż do granic absurdu. Matki posiadające dzieci, bo "chcą mieć dziecko i już".

Chyba zupełnie inaczej rozumiem ten tekst :roll:

Słoneczko - Czw 03 Lip, 2014 15:42

pietruszka napisał/a:
To też na przykład (według mnie) rodzice nie chwalący dziecka "dla jego dobra" i wymagający od nich postępów aż do granic absurdu. Matki posiadające dzieci, bo "chcą mieć dziecko i już".

Chyba zupełnie inaczej rozumiem ten tekst :roll:
widocznie każdy czytając ma inne spostrzeżenie, a wynikać to może z naszych właśnie przekonań dziedziczonych z dziada pradziada :tak: a to są tylko przekonania, ale można te przekonania własnie złamac :tak: tak by siebie realizować jako odrębną jednostkę, wolną, a także pozwolić innej jednostce na życiu wg. własnych upodobań.

Aha i to co zacytowałaś Pietruniu odnośnie rodziców, to ja poszłam właśnie takim tokiem rozumowania jak ty :tak:

szika - Czw 03 Lip, 2014 17:45

pietruszka napisał/a:
by dokładnie skrystalizować te własne, swoiste tylko dla siebie

pietruszka napisał/a:
To takie "bycie w zgodzie ze sobą, ze swoim sumieniem, czy jakkolwiek to nazwać".


tak troche gorzko mi się to czyta :(
tu oczywiście odnoszę te słowa do swojej sytuacji... a właściwie mojego otoczenia...

przykładowo dla kogoś jest priorytetem jego własna wygoda, przyjemności, jego własne przekonania, potrzeby i światopogląd... bez względu na to co myśli, czuje druga osoba... czyli jednak koncentruje się wyłącznie na sobie... i wierzy w to, że to jest ok, jest w porzadku, że tak ma być... ma czyste sumienie...
jest w zgodzie ze sobą, ma te swoje własne zasady... ale ... ale i tak jest nieszczęsliwy i wiecznie niezadowolony...
to tak troche niespójne mi się wydaje... nie to żebym krytykowała, ale wydaje mi się, ze to tak trochę jak z prawem... jest jedno dla wszystkich, dla wszystkich takie samo, przez co jest sprawiedliwe... ale i... nie musimy kazdy z osobna wyważać otwartych drzwi...

tak mi sie przypomniało... takie zdanie zasłyszane jeszcze we wczesnej młodości...

"żyj tak aby nikt przez ciebie nie płakał"

to takie jedno z moich, a właściwie tych, które ja wyznaję...

pietruszka - Czw 03 Lip, 2014 19:10

To jeszcze tak ku uścisleniu kilka kolejnych wyjątków z Coveya, takich podsumowań.
Zacznę od błędnego postawienia w centrum wszechświata drugiej osoby: współmałżonka/partnera, bo to akurat wydaje się częsty problem współuzależnionych i niejednego/niejednej DDD/DDA

Cytat:
Oto, w jaki sposób możesz postrzegać pozostałe obszary życia:
Jeśli twoim centrum jest: Współmałżonek
•[współmałżonek to] Podstawowe źródło satysfakcji


wówczas

Cytat:
Rodzina [jest]
•Dobra na właściwym miejscu
•Mniej ważna
•Wspólne zadanie

Pieniądze [są]
• Niezbędne, aby dbać o współmałżonka
Praca
• Niezbędna, aby zarabiać pieniądze potrzebne, by właściwie dbać o współmałżonka

Posiadanie
• Wielbi się go, robi na nim wrażenie lub manipuluje nim

Przyjemność
• Łączy was wspólna aktywność lub jest dla ciebie nieważna

Przyjaciel lub przyjaciele
• Współmałżonek jest najlepszym lub jedynym przyjacielem
• Jedyni przyjaciele to „nasi” przyjaciele

Wróg lub wrogowie
• Współmałżonek jest moim obrońcą lub małżeństwo łączy wspólny wróg

Kościół
• Wspólna przyjemność
• Podporządkowany związkowi


Twoja osoba
• Poczucie własnej wartości zależy od współmałżonka
• [jesteś] Bardzo wrażliwy na postawę i zachowanie współmałżonka

Zasady [liczą się tylko te]
• Idee tworzące i podtrzymujące związek


i może jeszcze to:

Cytat:
JEŚLI JESTEŚ SKONCENTROWANY NA WSPÓŁMAŁŻONKU
• Twoje poczucie bezpieczeństwa zależy od tego, w jaki sposób twój współmałżonek cię
traktuje
• Jesteś bardzo wyczulony na jego nastroje i uczucia
• Jesteś głęboko zawiedziony, co często prowadzi do konfliktu, gdy twój współmałżonek nie
zgadza się z tobą lub nie spełnia twoich oczekiwań
• Wszystko, co może mieć nieznany wpływ na wasz związek, postrzegasz jako zagrożenie.
• Kierunek wyznaczają ci własne potrzeby oraz to, czego chce twój współmałżonek
• Kryterium podejmowania decyzji jest ograniczone do tego, co wydaje ci się najlepsze dla
twojego małżeństwa lub współmałżonka albo do jego preferencji i opinii.
• Perspektywa życiowa ograniczona jest do spraw i rzeczy, które mogą – pozytywnie
lub negatywnie – wpływać na twojego współmałżonka lub na wasz związek.
• Twoją moc ograniczają słabości twoje i twojego współmałżonka.


Jak dla mnie to właśnie sedno współuzależnienia,. a nawet gorzej - uzależnienia od partnera

Jo-asia - Pią 04 Lip, 2014 08:19

szika napisał/a:
jest w zgodzie ze sobą, ma te swoje własne zasady... ale ... ale i tak jest nieszczęsliwy i wiecznie niezadowolony...

bo
szika napisał/a:
czyli jednak koncentruje się wyłącznie na sobie..

to o czym pisze..pietruszka, ma coś więcej.. w moim odczuciu
pietruszka napisał/a:
dla mnie zasady to nie przekonania, szczególnie te, które przyjmuje w pewien sposób bezmyślnie, poprzez wychowanie, czy narzucone przez społeczeństw,albo tak zwany ogół.

te zasady, do mnie trafiają...znów gdzieś czułam, że tak mam a nie umiałam tego nazwać :)
do tego zasady...mogę, zmieniać..tak jak w Twoim przykładzie z ojcem..gdzie w przypadku okoliczności/na czas tych okoliczności, zmienia priorytety

W czasie zaprzestania picia, towarzyszyła mi koncentracja na sobie. Wszystko podporządkowałam jej. Teraz..powoli próbuję z niej wychodzić. Mam nadal obawy.
Jakie? nie mam skrystalizowanych zasad..boję się uzależnić, nie tyle od substancji, co od osób, sposobu życia..czy filozofii życia. Nie chcę się wpędzić..w kozi róg. Wiem też, że tylko na podstawie prób i błędów, mogę poznać co mi pasuje a co nie, co jest w zgodzie ze mną a co nie. Zasady, mi to umożliwiają, bo są elastyczne.
szika napisał/a:
"żyj tak aby nikt przez ciebie nie płakał"

nie wiem jak Ty to odbierasz...dla mnie, jest to niebezpieczne. Jak tak żyłam kiedyś :(
dla mnie, to jest koncentracja na innych :bezradny:
tyle, że to moje odczucie, dla Ciebie..może ma inne znaczenie

Jo-asia - Pią 04 Lip, 2014 08:30

Cytat:
JEŚLI JESTEŚ SKONCENTROWANY NA WSPÓŁMAŁŻONKU

parę dni temu..widziałam co się ze mną dzieje
on miał obrażoną minę..na pytanie, co się stało..było "niiic"..
we mnie..w mojej głowie, zaczęły przesuwać się obrazy, szukałam powodu dla którego JA, maiłam wpływ na jego samopoczucie, wiedziałam, że to manipulacja a mimo to myśli się kłębiły, czułam niepokój, próbowałam odwrócić swoją uwagę, nastrój spadał w momencie w dół....to niesamowite
gdy wreszcie nacisnęłam..powiedział, że to ja jestem powodem :bezradny: nie pytajcie, dlaczego
Te "objawy"...dotyczą również jego 8| a ja daję się wciągać 8|
mam nadzieję, że trening czyni mistrza...kosztuje mnie to...wiele energii

Słoneczko - Pią 04 Lip, 2014 08:33

pietruszka napisał/a:
ak dla mnie to właśnie sedno współuzależnienia,. a nawet gorzej - uzależnienia od partnera
:tak: Mam to za sobą w obydwu związkach :]
pietruszka - Pią 04 Lip, 2014 08:51

Jo-asia napisał/a:
szika napisał/a:
"żyj tak aby nikt przez ciebie nie płakał"

nie wiem jak Ty to odbierasz...dla mnie, jest to niebezpieczne. Jak tak żyłam kiedyś :(
dla mnie, to jest koncentracja na innych :bezradny:


Są przekonania, które brzmią pięknie, ale gdzieś tam pod spodem jednak może tkwić trująca pestka. Dla mnie akurat w powyższym tkwi. Bo jeśli ktoś mnie krzywdzi? Czy mam dosłownie i zawsze nadstawiać drugi policzek? Czy nie mam zdzielić włamywacza patelnią w obronie siebie i swoich dzieci, a później zeznawać w sądzie, byleby "go nie skrzywdzić"? Albo co mniej widoczne, ale może być "skutkiem" ślepej wiary w słuszność przekonania pozwolić się krzywdzić mężowi alkoholikowi? Od czasu terapii czasu terapii często podważam sobie dla ćwiczenia takie ogólne przekonania, bo wiem jak wiele z nich mi wyszło bokiem, bo były nieadekwatne dla mojej sytuacji i zbyt sztywne. Ot choćby przekonanie, że lojalność wobec partnera to wyjątkowa wartość. Ale skazywało mnie to na walkę o niego i na dodatek zamykało drogę do pomocy, bo jak tu opowiedzieć komuś, że on wcale nie taki dobry, gdy pije? Ot maleńki przykładzik, jak i to :" zły to ptak, co własne gniazdo kala" , co blokuje ogromnie terapię dzieciństwa?
Nie pisze Ci szika, że i u Ciebie tak jest z tym nie krzywdzeniem "byleby ktoś nie płakał" ale wiem, że warto się przyglądać, co TO konkretnie dla mnie może znaczyć.

szika - Pią 04 Lip, 2014 10:27

pietruszka napisał/a:
Są przekonania (...)

ja miałam na myśli zasadę a nie przekonanie...
zasadę, której się w życiu trzymam - przynajmniej najlepiej jak mogę...
budzę się rano czy tez zasypiam wieczorem z czystym sumieniem, że świadomie nikogo nie krzywdzę... a jeśli wiem, że krzywdzę (tu się kłania świadomość) to przynajmniej staram się jak mogę to zmienić...
i jest mi z tym dobrze, to jest ja...
ale inni mogą oczywiście mieć inaczej... można krzywdzić kogoś wiedząc, że można inaczej i z tym sobie po prostu żyć...
wszechświat jest sprawiedliwy i za wszelkie zło każdy będzie rozliczony... zła energia wróci... ja w to wierzę...

pietruszka - Pon 07 Lip, 2014 10:56

No to teraz jak wygląda życie, kiedy koncentrujemy się przesadnie na rodzinie, stawiając ją w centrum swojego świata.
Cytat:
JEŚLI JESTEŚ SKONCENTROWANY NA RODZINIE
• Podstawą twojego bezpieczeństwa jest akceptacja rodziny oraz spełnianie jej oczekiwań.
• Twoje poczucie bezpieczeństwa zmienia się w zależności od poczucia bezpieczeństwa rodziny.
• Twoje poczucie wartości oparte jest na reputacji rodziny
• Scenariusz rodziny jest twoim źródłem właściwych postaw i zachowań.
Kryterium podejmowania decyzji stanowi dla ciebie dobro rodziny lub to, czego chcą
jej członkowie.
• Interpretujesz życie przez pryzmat własnej rodziny, co jest przyczyną niekompletnego
obrazu świata i swoistego narcyzmu rodzinnego.
• Działanie ograniczają ci wzorce i tradycje rodzinne.



Cytat:
Oto, w jaki sposób możesz postrzegać pozostałe obszary życia: Jeśli twoim centrum jest: RODZINA:
Współmałżonek [to] •Część rodziny
Rodzina [to] •Najważniejszy priorytet
Pieniądze [to] •Ekonomiczne wsparcie dla rodziny
Praca - [Rodzina] •Kojarzy się z końcem pracy
Posiadanie [to]•Wygoda dla rodziny i źródło nowych możliwości
Przyjemność - Wspólna rodzinna zabawa lub rodzina jest mniej ważna
Przyjaciel • Przyjaciel rodziny lub konkurencja [lub] • Zagrożenie dla silnej więzi rodzinnej
Wróg • Określony przez rodzinę [lub] • Źródło jedności i siły rodziny • Możliwe zagrożenie dla siły rodziny
Kościół • Źródło pomocy
Twoja osoba • Żywa, ale podporządkowana jej celom część rodziny
Zasady • Zasady, które jednoczą i wzmacniają rodzinę • Podporządkowane rodzinie


Zawsze wydawało mi się to takie szlachetne i piękne, że dla kogoś najważniejszą wartością jest rodzina, nawet nie wydawałoby mi się nic podejrzanego, że zbytnie sfiksowanie na tym punkcie też może być szkodliwe. A jednak... :roll: sama w sobie odkrywam, że i u mnie odzywają się echa szkodliwych przekonań, które otrzymałam od rodziców. Może tego u mnie jest mniej (sama w końcu nie założyłam własnej rodziny), ale jednak nieco jest, chociaż tu akurat w czasie terapii poukładałam sobie w miarę w odpowiednich przegródkach i przynajmniej "rozumowo" w miarę to ogarniam. Na pewno szkodliwe te wszystkie przykazania, że "własne brudy pierze się w swoim domu", że "własnego gniazda się kala", "nie mów nikomu, co się dzieje w domu". Ponadto bardzo sztywne reguły narzucone co do spędzania świąt, wolnego czasu, rodzinnych uroczystości. Moja mama jest taką osobą, potrafi obrazić się na kilka miesięcy na mojego brata, że zdecydował się wyjechać z teściami na święta, "bo święta mają być w domu i basta! : :nerwus: " Sama raczej nie stawiam rodziny "nade wszystko", ale może to też bunt przeciw temu, co miałam w domu?

olga - Pon 07 Lip, 2014 11:08

Dla mnie najwazniejszy jest poczucie wewnetrznego spokoju. Jesli jestem spokojna to wiem, ze wszystko jest ok. Jesli pojawia sie jakies niepokoje to wiem, ze moja glowa cos kombinuje :nono: wtedy ja pacyfikuje i znow jest spokoj :chmurka:
wampirkowa - Wto 08 Lip, 2014 14:29

a jeśli się nie ma rodziny, jeśłi sie nie ma pracy jeśłi sie nie ma zdrowia to co wtedy ?????
Maciejka - Wto 08 Lip, 2014 14:34

Pozostaje użalanie się nad sobą az po grób. To tez jest forma koncentracji i sens zycia dla niektórych i nie myślę tu Wampir o Tobie.
wampirkowa - Wto 08 Lip, 2014 14:43

o Jezu perełko przygarniał kocioł garnkowi
wampirkowa - Wto 08 Lip, 2014 14:48

pomilczę to będzie zdrowsze

ty jesteś perełką wszechwiedzącą , znająca się na rodzinie i na żyiu szkoda że to życie też ci nie wyszło a niby się znasz na dzieciach a jakoś nadal z tymi dziećmi masz jakieś zatargi i jakieś konflikty więc moze masz doświadczenie ale wiedzy zero

pietruszka - Wto 08 Lip, 2014 15:07

wampirkowa napisał/a:
a jeśli się nie ma rodziny, jeśłi sie nie ma pracy jeśłi sie nie ma zdrowia to co wtedy ?????

to może dla ciebie, Marysiu też pomysłem jest skoncentrować na wartościach, dla Ciebie ważnych? Pytanie jednak, jaki swój dekalog "opracować" czy przyjąć jako swój i jak go wdrożyć w życie?

wampirkowa - Wto 08 Lip, 2014 15:21

wiesz dekalog swój ?????
pietruszko dobra zamilknę bo palnę coś głupiego i będzie ambaras

ja jestem czarno biała, zło dobro, piekno brzydota, sprawiedliwośc i niesprawiedliwość itd dla mnie nie istnieją inne barwy,
tyle w temacie dekalogu

pietruszka - Wto 08 Lip, 2014 15:37

wampirkowa napisał/a:
wiesz dekalog swój ?????

użyłam tu określenia dekalog niejako w przenośni
osobiście mam świadomość, że systemy moralne, jakimi ludzie się kierują w życiu mogą być różne, inne podejście do wielu spraw może mieć katolik, protestant, prawosławny, a tym bardziej muzułmanin, czy buddysta, a jeszcze inne osoba o całkiem świeckim światopoglądzie. I dla każdego z nich - może okazać się, że białe oznacza coś innego, a czarne tez każdy interpretuje inaczej.

Bo czy nam, wychowanym w Europie, gdzie kobiety wywalczyły sobie równość praw, sprawiedliwe wydaje się ukamienowanie cudzołożącej kobiety? A dla muzułmanina, żyjącego w ortodoksyjnym kraju jest to jakaś tam forma sprawiedliwości (i bynajmniej nie zmieni tego fakt, co ja tam sobie osobiście sądzę na ten temat, tak on interpretuje slowo sprawiedliwość). Coś co ja uznaję, za dobro, niekoniecznie jest dobre dla kogoś z innej części świata, innego kręgu kulturowego, innego wyznania. Dla mnie jedzenie wieprzowiny nie jest jakimś tam wykroczeniem, dla kogoś innego jest. To co dla mnie jest piękne, niekoniecznie jest powabne dla kogoś innego. A czasem znaleźć w sobie tolerancję - jest niezwykle trudno.

wampirkowa - Wto 08 Lip, 2014 15:41

ja pełna złości do ojca do rodziny i do ludzi na razie nie jestem w stanie zbudować swego dekalogu,
mój dekalog jest spaczony i tylko oparty na poczuciu krzywdy

pietruszka - Wto 08 Lip, 2014 15:45

wampirkowa napisał/a:
na razie

ale może kiedyś będziesz gotowa?

wampirkowa - Wto 08 Lip, 2014 15:49

może jak dożyję i jak zechce mi się w końcu żyć, na razie moje jestem między tym a tamtym między różnymi myłsami, zwąłszcza teraz jak si,e samemu leży w domu chorym .
pietruszka - Wto 08 Lip, 2014 16:34

To, kontynuując trochę śledzenie Covey'a, co on sądzi na temat zbytniej koncentracji na pieniądzach.... (ja tak sobie robię powtórkę z tej książki, bo czytałam ją jakieś 5 lat temu)

Cytat:
JEŚLI JESTEŚ SKONCENTROWANY NA PIENIĄDZACH
• Twoje poczucie wartości zależy od twoich dochodów
• Jesteś bardzo wyczulony na wszystko, co może zagrozić twojej pozycji materialnej.
• Kryterium podejmowania decyzji wyznacza ci zysk.
• Zarabianie pieniędzy jest soczewką, przez którą widzisz i pojmujesz świat, przez co twój osąd jest nie wyważony.
• Nie wychodzisz ponadto, co możesz osiągnąć za pomocą pieniędzy i swojej ograniczonej
wyobraźni.


A jak patrzy się na inne sfery życia, gdy głównym priorytetem są pieniądze?

Cytat:
Współmałżonek [to] •Ktoś zdolny lub nie do zarabiania pieniędzy
rodzina [to] •Finansowy ciężar
Pieniądze [to] • źródło poczucia bezpieczeństwa i spełnienia
Praca [jest]•Niezbędna, aby uzyskiwać pieniądze
Posiadanie [to] •Dowód sukcesu ekonomicznego
Przyjemność [to] • Strata pieniędzy lub objaw stresu ekonomicznego
Przyjaciele [są]• Dobierani ze względu na status ekonomiczny lub wpływy
Wróg [to] • Rywal ekonomiczny • Zagrożenie materialnego bezpieczeństwa
Kościół [to] • Możliwość odpisania od podatków [jeszcze nie w naszym kraju] • Wyciągnięte
ręce po pieniądze
twoja osoba • Poczucie własnej wartości uzależnione jest od ilości posiadanych pieniędzy
Zasady [ważne są] • Zasady kierujące zarabianiem i zarządzaniem pieniędzmi



Właśnie tutaj zauważyłam, że dokładnie taka jest rodzina, w którą wszedł mój brat. Nie wiem, czy jest w nim również choćby jakąś cząstka czegoś innego, choć marzy się, ze tak jest, bo jest wtedy choćby cień szansy, że kiedyś z powrotem będę mieć z powrotem brata, atak... cóż... tylko kiedy dobrze zarabiałam byłam przez chwilę " w łaskach", nagle wzbudzałam zainteresowanie, byłam zapraszana na prywatne imprezy, a inaczej jestem zaledwie "tolerowana". :(

wampirkowa - Wto 08 Lip, 2014 16:54

pietruszka ech nieważne
pietruszka - Pon 21 Lip, 2014 13:07

No to ciąg dalszy (dla mnie powtórki) z Covey'a

Tym razem dla mnie temat bardzo mnie dotykający, bo dot. koncentracji życia wokół pracy. Taki model otrzymałam od mojego ojca, pracoholika. Sama zresztą też byłam uzależniona od pracy, a szczególnie moje poczucie własnej wartości (już nawet się nie dziwię, że dostałam w tym temacie sporo doświadczeń, niekoniecznie miłych do przepracowania)

Cytat:
JEŚLI JESTEŚ SKONCENTROWANY NA PRACY
• Skłaniasz się do określania siebie przez swoją rolę zawodową.
• Czujesz się naprawdę dobrze tylko wtedy, gdy pracujesz.
• Swoje decyzje uzależniasz od potrzeby i oczekiwań swojego miejsca praca.
• Masz tendencję do ograniczani się tylko do pracy. Utożsamiasz życie z pracą.
• Działania ograniczają ci wzorce pracy, możliwości awansu czy nagrody, wymogi zawodu, zdanie szefa na twój temat oraz obawa, iż z jakiegoś powodu nie będziesz mógł ykonywać
tego zajęcia.


Cytat:
Jeśli twoim centrum jest, [wtedy]:
Współmałżonek [to] Pomoc lub zawada w pracy
Rodzina [to] • Pomoc lub przeszkoda w pracy [lub/i ] • Ludzie, których trzeba nauczyć pracy i jej zasad
Pieniądze [to]• Sprawa drugorzędnej wagi [lub/i ] • Widomy efekt ciężkiej pracy
Praca • Główne źródło spełnienia i satysfakcji • Najwyższa wartość
Posiadanie [to] • Środki do zwiększenia skuteczności [lub/i ] • Owoce pracy
Przyjemność [to] Strata czasu [lub/i ] • Koliduje z pracą
Przyjaciele [to] • Ci, z którymi pracujesz lub dzielisz zainteresowania • Właściwie niepotrzebni
Wróg [to]• Przeszkoda w wydajnej pracy
Kościół [jest] • Ważny dla twojego obrazu pracy • Zajmuje czas • Szansa na budowanie
znajomości, które przydadzą się w pracy
Twoja osoba [jest] • Zdefiniowana przez stanowisko
Zasady [to] • Pomysły, dzięki którym osiągniesz sukces w pracy [lub/i ] • Potrzeba
adaptacji do warunków pracy


Jak przejrzałam to wszystko powyżej, to niestety wypisz, wymaluj cała JA przed terapią. Aż czuję wstyd, bo faktycznie nic się nie liczyło (no może wszystkich moich zasad nie naginałam dla pracy, bo kilka razy odmówiłam byłemu szefowi, gdy uznałam, że pewne zachowania są według mnie nielicujące z moim światopoglądem). ale ogólnie mi smutno, że byłam takim człowiekiem 8| tak... ograniczonym...

Taki wzorzec dostałam od ojca, który przez większość mojego dorosłego zawodowego życia był dla mnie pracodawcą albo wspólnikiem. Zerwanie tej zależności w czasie terapii było dla mnie nie lada wyzwaniem, ale okazało się wyzwoleniem. Bo nieraz w ten sposób pracowałam na dwa etaty, posłusznie zarywając nawet noce, gdy trzeba było coś zrobić, załatwić dla ojca, mimo, ze miałam też inną, wymagającą czasowo firmę. Co ciekawe, pieniądze miały naprawdę mniejsze znaczenie, liczyła się tylko idea pracy... Jak kilka lat temu straciłam pracę, to runął mi świat, a moje poczucie własnej wartości legło w gruzach. ale dzięki temu doświadczeniu, zaczęłam tez zauważać, że jednak są sfery, z których również mogę czerpać satysfakcję, ze ważny jest dla mnie partner, że rodzinę/przyjaciele można inaczej postrzegać niż przez pryzmat "na ile mogą się przydać" , że potrafię nauczyć się bawić, śmiać, itd... Wiem, że wróciłam na prawidłowe tory :)

Marianna - Śro 23 Lip, 2014 20:25

pietruszka napisał/a:
można inaczej postrzegać niż przez pryzmat "na ile mogą się przydać" , że potrafię nauczyć się bawić, śmiać, itd... Wiem, że wróciłam na prawidłowe tory :)



Piteruszka jak to zrobiłas? ;)
Ja się łapie na tym że skoro nie mam pracy to jestem mało warta.
Często się zastanawiam , co ja mogę innym dać. Po prostu być to jakby za mało wg. mnie.
Choć wiem że to złe myslenie.

pietruszka - Czw 24 Lip, 2014 00:16

To się tak zadziało w czasie terapii, raz: dokopalo samo życie, dwa: rozliczyłam się z dzieciństwem, trzy: poznałam samą siebie, nie tą, która była obrazem czyichś oczekiwań, ale siebie, która właśnie jestem taka, jaką jestem.
wampirkowa - Czw 24 Lip, 2014 06:36

terapia terapia,

mnie powiedziano, że ja nie mogę przerabiać dzieciństwa bo dla mnie to nie wskazane dlatego nie zakwalifikowano mnie na terapię DDA,
no cóz każdy jest inny albo ja jestem do ............

OSSA - Czw 24 Lip, 2014 06:57

wampirkowa napisał/a:
terapia terapia,

mnie powiedziano, że ja nie mogę przerabiać dzieciństwa bo dla mnie to nie wskazane dlatego nie zakwalifikowano mnie na terapię DDA,
no cóz każdy jest inny albo ja jestem do ............


Wapmirku ty zachowujesz sie jak nieleczony alkoholik, nie pojde na terapie, nie wyjde, nie zrobie, bo jestem pokrzywdzona przez los. Zamist truc d***pe ciaglym wspominaniem przeszlosci, zadbac o trazniejszosc i przyszlos. Na tym forum wszyscy maja traumatyczne wspomnienia, ale wiekszosc odciela to gruba krecha i chce zmieniac swoje zycie. Powoli, czasem upadamy, ale idziemy do przodu, tobie zycze tego samego. Zostaw w spokoju ta mala skrzywdzona Marysie, a badz szczesliwa pania Maria,
Ps. Kartke przyjme z pokora

wampirkowa - Czw 24 Lip, 2014 07:12

wiesz, nie że nie pójdę na terapię, tylko niezostałam do niej zakwalifikowana, ot co,
Ul Katowicka Skoczów,

a dojeżdzłam na terapię nerwic do Ustronie Narcyz grupową tam zostałam z niej usunięta, i tylko dochodziłam indywisdualnie,

obecnie chodze do psychologa klinicznego na terapię indywidualną babka ona prowadzi terapię ehawiaralno poznawczą

a zaczęła od terapi dla współ dawno temu, jak załozóno mi niebieską kartę, bo wtedy nie było w tym mieście terapii DDA, tam nuczyłam się jak postępowac z ojcem, nauczyłam sie jak wzywać policję, nauczyłam się jak bronić sie przed ojcem, wtedy jeszcze chciałam by istniała rodzina, miałam wrażenie że mogę ja jescze uratować,
jak wszytko zawiodło ja się chciałam zabić, a potem a potem to inna historia

wampirkowa - Czw 24 Lip, 2014 07:16

zapewne umiecie odciąt to grubą krechą, zapewne tak ale nie każdy jest "wami",

Ossa, moze dla ciebie jest jasne, co ktoś powinien zrobić, albo jak żyć, może dla Ciebie, ale wiesz nie znając pwncyh rzeczy, nieferuj wyroków,
radzicie sobie, świetnie

OSSA byłaś w szpitalu psychiatrycznym?????

pietruszka - Czw 24 Lip, 2014 07:18

Aaaaa i jeszcze Marianno... dla mnie praca była wyuczoną formą ucieczki od samej siebie, później też od problemów z alkoholikiem. Kiedy już nie miałam potrzeby uciekać przed bólem, bo zaczęłam się z nim mierzyć, praca przestała być tak ważna... zauważyłam resztę świata...
Maciejka - Czw 24 Lip, 2014 07:18

Ja byłam w odwiedziny wstrząsające wrażenie i zgodze się z Wampirem pierwszy raz każdy jest inny.
wampirkowa - Czw 24 Lip, 2014 07:25

ja byłąm tam kilkakrotnie, jako pacjent, i to nie tydzień ale nawet po 3 miesiące, i co zaskakujące, 2/3 osób tam przebywających miało dzieciństwo do niczego, i ty mi mówisz o grubej kresce,

kiedyś byłam z koleżanką w odwidzinach w DPS dla osób przewlekle psychicznie chorych i jej mama wyjądowaą tylko tam dlatego iż była przez wiele alt bita i gwąłcona przez swego męża alkoholika,
Matka wylądowała w DPS a córka wylądowała w rodzinie zastępczej,

Maciejka - Czw 24 Lip, 2014 07:26

Między skrajnościami jest jeszcze środek i normalnośc tak zwana.
wampirkowa - Czw 24 Lip, 2014 07:28

a co to jest normalność?????

bo ja nie wiem co to normalność.

wampirkowa - Czw 24 Lip, 2014 07:30

muślisz ze ktoś kto przebywa w szpitalu psycitrycznym przz kilka miesięcy, to dla niego jest tak normalność,
jak żuje kttoś w miejscu gdzie ejst krzydzonym to dla niego jest to normalność,

OSSA - Czw 24 Lip, 2014 07:30

[quote="wampirkowa"]zapewne umiecie odciąt to grubą krechą, zapewne tak ale nie każdy jest "wami",

Ossa, moze dla ciebie jest jasne, co ktoś powinien zrobić, albo jak żyć, może dla Ciebie, ale wiesz nie znając pwncyh rzeczy, nieferuj wyroków,
radzicie sobie, świetnie

OSSA byłaś w szpitalu psychiatrycznym?????[/quot]

Co tego ze bylas, o juz przeszlosc, nie mozna ciagle rozdrapywc ran, pozwol m sie wreszcie zagoic i zacznij zyc pelnia zycia, twojego nie mojego czy innego wirtualnego znajomego. Poszukaj przyjaciol w realu, a nie siedz z zaslonietymi oknami w dzien. Swiat jest nie tylko czarno -bialy sa inne barwy.

wampirkowa - Czw 24 Lip, 2014 07:32

ja nie widzę innych i dla mnie to jest normalność, właśnie to jest moja normalność,
Maciejka - Czw 24 Lip, 2014 07:33

Wampirkowa nie ma czegoś takiego jak normalnośc dla każdego znaczy co innego nie wiem co znaczy dla ciebie , dla mnie znaczy względny spokój i wyciszenie.
wampirkowa - Czw 24 Lip, 2014 07:35

no właśnie

ja nieznalzłąm swoje normalności,
znam normalność innych, a ja nie chcę przyjmowac cudzych normalności,

OSSA - Czw 24 Lip, 2014 07:44

wampirkowa napisał/a:
ja nie widzę innych i dla mnie to jest normalność, właśnie to jest moja normalność,


Skoro to jest twoja normalnosc to dlaczego ciagle narzekasz? Wracasz do przeszlosci, ciagle robisz z siebie biedna mala dziewczynke, moze czas dorosnac i wiac zycie w swoje rece.

zołza - Czw 24 Lip, 2014 07:50

wampirkowa napisał/a:
a co to jest normalność?????



bo ja nie wiem co to normalność.


Normalność to własnie to co dzieje sie teraz . To Twój każdy kolejny dzień o którym Ty decydujesz. Decydujesz czy wstać rano z łożka , czy też poleżeć pare godzin. To czy sie dzisiaj ubrać , czy też szwendać się po mieszkaniu cały dzień w koszuli. To czy zrobić sobie śniadanie czy tylko zjeść kromkę chleba. To czy zaplanowac dzisiaj wyjście na zakupy czy spacer , czy też sobie odpuścić bo poprostu Ci sie nie chce. To także i to , że włączysz kompa i napiszesz pare zdań o swoim samopoczuciu , wylejesz swój ból albo dzisiaj tego nie zrobisz - ot po prostu bo nie :) . To każda najdrobniejsza rzecz o której Ty decydujesz.... nikt inny nie ma na to wpływu i nie może Ci tego zabrać. To Twoje życie ... sama decydujesz co jest dla Ciebie dobre a co Ci się nie podoba. Nie musisz odpowiadać na pisaninę innych , odpierać argumentów. Bo i po c? Masz prawo żyć jak chcesz... wcześniej nie miałaś takiej możliwosci bo to inni decydowali za Ciebie .. .teraz ...jak ktoś przekracza Twoje granice i Cię wkurza nie musisz odpierać ataków ( nic nie musisz) Po prostu wyłączasz kompa bo tak ;)

wampirkowa - Czw 24 Lip, 2014 07:51

wiesz czemu, bo moze ta normlnośc w któej zyję jest wynikiem tego co mnie spotkało kiedyś co ????
wiesz wziełam w swe ręce tylko nie wiesz jak chcesz cos stworzyć a się nie da,

co chciąłmstworzyć rodzinę dom fajny i co ?????

poronienia, ciągła depresja, nieudane związki, z katosrofalnymi skurkami,
super,
nie mam planu o niechcę go mieć, bo jak mam go, to wszytko bierze w łeb, więc nie rozumeisz mnie tak samo jak ja nierozumiem Cię albo "was"

wampirkowa - Czw 24 Lip, 2014 07:53

Zołza i to jest twoja interpretacja norlmalności,
nie jstem ona moja,

czeto na grupie, jak ktoś mi mówił o sobie, to zawsze to było jego, o daleko odemnie

wampirkowa - Czw 24 Lip, 2014 07:56

przez wiele wiele lat moja normalnościa było bicie, szydzenie ze mnie wyśmiewanie się ze mnie wyzywanie mnie,
i naprawdę nie wiem co to normalnośc,
potem mi się wydawało, ze to co tworze z moim byłym juz facetem to tez jakaś normalność ale jak się okazałoteż nie było to normalne,

pietruszka - Czw 24 Lip, 2014 07:59

A zatem Marysiu koncentrujesz się na przeszłości i na doznanej krzywdzie? To jest zdaje się koncentrowanie swojego życia na wrogu?
zołza - Czw 24 Lip, 2014 08:02

Dla mnie normalność to przyjęcie tego co się ma ( z całym dorobkiem inwentarza) a nie oczekiwanie na to co niemożliwe :)
Maciejka - Czw 24 Lip, 2014 08:02

O matko to tatus tez tak ma , on tez koncentruje sie na wrogu, krzywdzie i przeszłości a ja na czym , chyba na tu i teraz, lapię każdą chwile i co przyniesie dzień.
wampirkowa - Czw 24 Lip, 2014 08:15

jaki taktuś ???

tak wiesz tylko ten dorobek inwentarza jest niedozniesiena jak nieprzesypiasz nocy bo ci się śnią koszmary jak pewne rzeczy wyzwalają wspomnienia, jak nieptrafisz cieszyć się szczęściem innych
dorobek inwentarza
no dobra

Maciejka - Czw 24 Lip, 2014 08:17

Mój tatus ,Wampir ja nie napisalam tego o tobie tylko o sobie , to z tobanie ma nic wspólnego.
OSSA - Czw 24 Lip, 2014 09:24

Na czym sie koncentujemy, dzis przez zmiane pogody o mojej niedawnej kontuzji przypomiala sobie moja noga. Z trudem wstalam z lozka , kilka krokow do lazienki, a jakbym weszla na Rysy, wzielam prysznic , zrobilam sobie sniadanie i o zwyklej porze odbilam sie przy zegarze w pracy. Umiechnelam sie do pana z ochrony, przywitalam z kolegami i zaczelam zalatwiac biezace sprawy. Oczywiscie moglabym wszystkim po drodze opowiedziec jak mi zle , ale czy kogos to wlasciwie obchodzi? Czy uzalajac sie nad soba bede szczesliwsza, nie wypadek to juz przeszlosc, nie zmienie tego juz zawsze w jakis sposob bede niepelnosprawna, nie bede mogla robic pewnych rzeczy, czy to znaczy, ze mam byc zgoszklniala sfustrowana baba w srednim wieku ? Nie, bede sie koncentrowac sie na tym co moge, tu i teraz, za bardzo nie wybiegajac w przyszlosc.
szika - Czw 24 Lip, 2014 10:03

wampirkowa napisał/a:
i naprawdę nie wiem co to normalność,

Mario wydaje mi się, że wiem o czym piszesz... miałam tak samo...
znałam "normalność" z filmów, książek, opowiadań innych...
przez prawie całe życie wydawało mi się, że inni żyją normalnie a tylko ja mam tak wyjątkowo przekichane zycie...że w swym cierpieniu jestem wyjątkowa, jakoś szczególnie ukarana przez Boga...
tak miałam...
wyjście z tego kosztowało mnie bardzo dużo trudu a i dziś jeszcze czasami mam wątpliwości co jest normalne...
współczuję Ci tych emocji, niepewności, gdy tak trudno dojrzeć we własnym życiu cokolwiek normalnego... :pocieszacz:

szika - Czw 24 Lip, 2014 10:07

OSSA, sorki, nie to żebym Cie atakowała, nie odbierz tego tak..

Marysia prosiła wiele razy aby nie udzielac Jej rad... popatrz... masz na pewno dobre intencje ale skutek jest inny od zamierzonego... powstaje napięcie..

pietruszka - Czw 24 Lip, 2014 13:03

Cytat:
JEŚLI JESTEŚ SKONCENTROWANY NA WROGU
• Twoje bezpieczeństwo jest chwiejne, uzależnione od ruchów twojego wroga.
• Jesteś żądny wiedzy: jakie też będą kolejne posunięcia twojego wroga.
• Szukasz samousprawiedliwienia i dowartościowania u osób myślących podobnie.
• Działasz na przekór działaniom twojego wroga.
• Podejmujesz decyzje pod kątem tego, co może mu pokrzyżować plany
• Twój sąd jest zawężony i wypaczony.
• Wciąż przyjmujesz pozycję obronną, reagujesz zbyt silnie wręcz paranoidalnie.
• Niewielka moc, którą posiadasz, pochodzi z gniewu, zawiści, urazy i zemsty –
negatywnej energii, która spala i niszczy, doprowadzając do tego, że niewiele możesz zdziałać.

Cytat:
Oto, w jaki sposób możesz postrzegać pozostałe obszary życia:
Jeśli twoim centrum jest: Wróg lub wrogowie
Współmałżonek [to] •Stronnik lub kozioł ofiarny
Rodzina [to] •Azyl (wsparcie emocjonalne lub kozioł ofiarny)
Pieniądze •Walczy się o nie lub za ich pomocą udowadnia swoją wyższość
Praca [to] •Ucieczka lub wentyl emocjonalny
Posiadanie [to] •Narzędzia walki • Zabezpieczenie przed wrogami •Ucieczka, azyl
Przyjemność [to] • Czas relaksu i odpoczynku przed kolejną bitwą
Przyjaciele [to] • Stronnicy i wsparcie emocjonalne • Być może definiowani przez posiadanie
wspólnego wroga
Wróg [to] • Obiekt nienawiści • Źródło osobistych problemów • Powód do samoobrony i
samousprawiedliwienia
Kościół • Źródło samooceny
Twoja osoba • Robienie z siebie ofiary • Obezwładniany przez wroga
Zasady [to] • Usprawiedliwienie dla klasyfikowania wrogów


:mysli:

Maciejka - Czw 24 Lip, 2014 13:07

Wypisz wymaluj normalnie tato jak ulał i jeszcze parę osob widzę w rodzinie ale siebie w tej roli nie. dsv5gh
wampirkowa - Czw 24 Lip, 2014 13:13

pietruszka, a jest coś oprócz charakterystyki ????
pietruszka - Czw 24 Lip, 2014 13:30

wampirkowa napisał/a:
pietruszka, a jest coś oprócz charakterystyki ????
nie
A czego byś oczekiwała?

wampirkowa - Czw 24 Lip, 2014 13:31

bo jest charektyrystyka i co dalej ???
pietruszka - Czw 24 Lip, 2014 13:36

Dalej, niejako w zamian, Covey, proponuje oprzeć się na zasadach
wampirkowa - Czw 24 Lip, 2014 13:42

Kurcze choarakterystyka taka długa a na zasadach tak krótkko
Maciejka - Czw 24 Lip, 2014 13:47

Zobacz Wampir jak w tej charakterystyce sa wypisane zachowania, postawy i jak to sie przekłada na różne dziedziny życia, tu jest wszystko jak na talerzu, A roboty ile jak dostrzeże się to w swoim życiu. Ja sobie tez poczytam tę ksiazkę.

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group