To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - depresja ?

joanka - Śro 16 Lip, 2014 07:58
Temat postu: depresja ?
witajcie,

czy ktoś z Was był chory na depresję ?
czuję się fatalnie. mam zaplanowaną już wizytę u psychiatry, za namową terapeutki.
mąż alko, aktywny. niby wszystko rozumie, chce pomóc, tylko dlaczego mam wrażenie, że zamiast ciągnąc ku górze, ściąga w dół ..
nie mam już siły ...

Estera - Śro 16 Lip, 2014 08:46

joanka napisał/a:
czy ktoś z Was był chory na depresję


tak.

witaj :)

joanka - Śro 16 Lip, 2014 09:06

witaj Estero

dziękuję za odpowiedź.

porozmawiasz ze mną na ten temat proszę ?

wyszłaś z tego ? długo brałaś leki ? jak na to reagował partner ?

zołza - Śro 16 Lip, 2014 09:24

joanka napisał/a:
mąż alko, aktywny. niby wszystko rozumie, chce pomóc, tylko dlaczego mam wrażenie, że zamiast ciągnąc ku górze, ściąga w dół ..


W tej sytuacji ... może nie pomóc nawet psychiatra :(
Dokąd nie odizolujesz się fizycznie i mentalnie od alko ... stoisz na z góry przegranej pozycji. :bezradny:

szika - Śro 16 Lip, 2014 09:29

witaj Joanka...
mój partner moją depresją jakoś sie nie przejął... owszem przyjął do wiadomości, ale z lekką irytacją i wyrzutem... "no tak, znowu ona ma problemy"... a mój w ogóle nie jest uzalezniony...

na pomoc czynnego alko nie licz, jak ma Ci pomóc ktoś kto sam jest w totalnym chaosie i rozsypce?
owszem bedzie obiecywał złote góry, a Ty bedziesz wierzyła w to...

Klara - Śro 16 Lip, 2014 09:29

joanka napisał/a:
jak na to reagował partner ?

Właśnie, potwierdzam to, co napisała Zołza i pytam - co Ciebie obchodzi reakcja partnera, skoro jest on CZYNNYM alkoholikiem?
Czy on się interesuje Twoją reakcją na jego stany upojenia i to, co robi pod wpływem?

joanka - Śro 16 Lip, 2014 09:33

zapytałam o reakcje z drugiej strony, nie dlatego żeby mi zależało na moim mężu czy jego reakcji ale dlatego, że mam wrażenie że to dzięki niemu jest w takim stanie. dotąd miałam siłę, energię żeby odpierać jego ataki, żeby pokazywać mu co wyprawia. a teraz już mi się nie chce. nie mam siły. a on jakby z tego korzystał,. mam wrażenie, że jeździ po mnie. że potęguje stan złego samopoczucia.
Estera - Śro 16 Lip, 2014 09:36

zołza napisał/a:
Dokąd nie odizolujesz się fizycznie i mentalnie od alko ... stoisz na z góry przegranej pozycji


zgadzam się. ja się dość mocno szarpałam z tym związkiem, aż w końcu po prostu w celu ratowania samej siebie odeszłam od partnera. nie wyobrażam sobie innej możliwości. to znaczy wyobrażam sobie, ale niewątpliwie skończyłoby się to bardzo źle dla mnie. bardzo źle.
u mnie depresja była połączona jeszcze z innymi nerwicami i fobiami. mnie pomogła długa terapia (do dzisiaj w zasadzie, czyli jakieś cztery lata), leki powoli odstawiam. ale nie to jest najistotniejsze z mojego punktu widzenia. najważniejsze dla mnie jest to, że mój stan nie pozwalał mi na kontakty z ludźmi i niejako zostałam zmuszona do stanięcia twarzą w twarz sama ze sobą. wtedy to nie był mój wybór, ale z perspektywy tego kim dziś jestem, wiem, że dla mnie to była podstawa jakichkolwiek zmian, o zdrowieniu nie wspomnę. trudne, bolesne doświadczenie, wymagające dużo cierpliwości i niejako "poddania się", ale nie zamieniłabym tego za żadne skarby.
każda depresja jest inna, bo każdy człowiek jest inny. uważam, że najistotniejszą rzeczą jest zacząć słuchać siebie i uczyć się siebie, dowiedzieć się kim jestem, czego chcę, czego potrzebuję, co czuję.

potem już z górki fsdf43t

pterodaktyll - Śro 16 Lip, 2014 09:38

Jak pamiętam, ileś miesięcy temu radziłem Ci żebyś pogoniła swojego alko. Wtedy chyba się obruszyłaś na tą radę (zresztą cofnij się do początków tego tematu i poczytaj), a zobacz w jakim punkcie życia jesteś dzisiaj, pozostając dalej pod jednym dachem z czynnym alko, ciągle narażona na jego manipulacje i zagrywki..........
zołza - Śro 16 Lip, 2014 09:46

joanka napisał/a:
a on jakby z tego korzystał,. mam wrażenie, że jeździ po mnie. że potęguje stan złego samopoczucia.

Bo swoja depresją zapewniłaś mu totalny komfort picia.
joanka napisał/a:
dotąd miałam siłę, energię żeby odpierać jego ataki, żeby pokazywać mu co wyprawia. a teraz już mi się nie chce. nie mam siły.

Nie czuje się już zagrożony w żaden sposób
I zapewne znalazł usprawiedliwienie swojego picia ... pije bo żona....itp . itd.

Mała - Śro 16 Lip, 2014 10:09

Witaj joanko!
Pytanie w temacie - odpowiedź - tak.
Pomógł głównie psycholog. Za pomocą dobrej rady innego lekarza - we właściwym momencie odstawiłam też leki. One tylko otumaniają, ale czasem są niezbędne.
Leczyć można się latami, bez skutku, łagodząc tylko objawy.
Wyleczyć się można - kiedy odnajdziesz przyczynę i ją usuniesz.
Przyczynę już znasz.
joanka napisał/a:
mąż alko, aktywny

joanka napisał/a:
mam wrażenie, że zamiast ciągnąc ku górze, ściąga w dół

To nie wrażenie - to fakt.
Od Ciebie zależy teraz - czy będziesz dążyć do wyleczenia.
Skarbie każdy z nas ma określoną granicę wytrzymałości. Organizm daje Ci znać, że nie ma już sił...Posłuchaj go - on woła o ratunek!
Ja - myślałam, że jeżeli tylko odejdę od mojego 1-ego czynnego alko, to mam problem za sobą. Nie ważne, że w nocy koszmary, że boję się własnego cienia...W pracy dostałam takiego skrętu mięśni, że zaczęłam się dusić. Kierowniczka wpakowała mnie w samochód i zawiozła na pogotowie. Dostałam od ręki 2tyg. zwolnienia (urlop bezpłatny :( ) i leki. Skierowano mnie też do psychiatry. To było kilka lat temu.
Kilka miesięcy temu - gdy mój Kaktus miał gorszy humor, znów dostałam takiego skurczu. Ale teraz już wiedziałam, co jest grane i zareagowałam natychmiast - poszukałam pomocy, odnalazłam przyczynę i ją usunęłam.
kochanie - daj sobie pomóc... :pocieszacz:

pietruszka - Śro 16 Lip, 2014 10:16

Jeżeli terapeutka (współuzależnienia, jak rozumiem) sugeruje konsultację u lekarza, to warto z tej sugestii skorzystać. Też choruję na depresję, choć moje problemy sięgają czasu "sprzed alkoholika, wcześniej byłam bliżej zaburzeń lękowych, które niestety właśnie poszły bardziej w kierunku depresji... Niestety długotrwałe przebywanie w stresogennym środowisku nie pozostało bez uszczerbku na zdrowiu. Leki brałam kilka razy , od trzech miesięcy do ponad roku, w tej chwili funkcjonuję bez leków.
joanka napisał/a:
niby wszystko rozumie, chce pomóc,

dopóki jest czynny ... hmmm... szkoda twojej energii na zbytnie zajmowanie się jego osobą, energii, której zapewne nie masz zbyt wiele...
te wszystkie "chce", "mówi"... to w jego stanie niewiele warte, patrz na działania, nie na gadanie...

skoncentruj się teraz kochanie na sobie... :tak:

Linka - Śro 16 Lip, 2014 11:24

tak , ja miałam ..rok temu,
za mną był rozwód, niby wszystko poukładane, a ja się posypałam
też długo nie dawałam się namówić na psychiatrę,
Nie pomógł urlop, kontakt z ludźmi, więc poszukałam pomocy,
no bo jak długo można mieć dołek :bezradny:
mała dawka leków przez kilka miesięcy zdecydowanie pomogła,
nie znieczulała, ale pomogła normalnie funkcjonować.

fairy - Śro 16 Lip, 2014 14:59

Tak.
Odeszłam żeby ratować siebie bo było ze mną juz bardzo źle.
Alko. to wszystko skwitował krótko "może powinnaś iść do psychiatryka, w końcu wszystko jest dla ludzi" i wyszedł ogladać film.
Pamiętam że atak paniki zaczynał mi się codziennie juz godz, dwie przed jego powrotem
z pracy.

Dopiero mijający czas i nabieranie perspektywy pozwala mi zrozumieć jakim błędem
był każdy dzień spędzony z nim.
To dorosły facet, poradzi sobie sam jesli tylko pozwolisz mu dorosnąć i odejdziesz.
A czy będzie się leczył czy nie to jego sprawa.
Pomyśl o sobie bo jak nie ty o siebie zadbasz to kto?

olga - Śro 16 Lip, 2014 15:08

Ja mialam stany depresyjne przez kilka lat dopoki nie uswiadomilam sobie problemu. Czegos sie balam, cos mnie wpedzalo w ogromny dol. Leczylam sie przez kilka lat. Co zaczelam sie lepiej czuc to po kilku miesiacach znowu wszystko wracalo. Dopiero kiedy odkrylam problem............Eureka on jest alkoholikiem :hura: :zemdlal: pozwolilo mi o dziwo wyjsc raz na zawsze z depresji. Wtedy zaczal sie zjazd w nerwice :bezradny: Stany depresyjne nigdy nie powrocily ale leczenie z nerwicy trwalo jakies dwa lata (moze troszke dluzej). Aaaaa i tak naprawde wychodzenie z nerwicy to nie tylko przyjmowanie lekow, to przede wszystkim absolutne odseparowanie sie od alkoholika i stresogennych sytuacji.
smokooka - Czw 17 Lip, 2014 08:46

Tak.
Pomógł psychiatra, leki, ale fakt unormowania się "jako tako" neuroprzekaźników nie uzdrowił mojej duszy. Jeszcze kilka lat po tym najostrzejszym ataku depresji byłam w innym wymiarze, dopiero gruntowna i trwająca już 2,5 roku terapia dla współuzależnionych i uzależnionych (bo ja jestem taka hybryda) pozwala mi dziś kochać siebie i być szczęśliwą, chociaż okoliczności życiowe mogłyby mnie dosłownie zabić.

wampirkowa - Czw 17 Lip, 2014 11:22

ja na depresję leczę się już jakieś kilkanaście lat, zmiany leków pobyty w szpitalach, próby samobójcze, no cóż bywa chora śmiertelna, jak mi powiedział lekarz do końca życia będę na lekach i chodzić do psychologa, ale to ja
KaTre - Czw 17 Lip, 2014 21:20

Tak.
Kilka lat minęło zanim podjęłam leczenie. Doszłam do momentu, gdy już nie dawałam sobie rady - non stop bolała mnie głowa, byłam zmęczona, rozdrażniona, miałam trudności ze skupianiem uwagi, w domu albo płakałam, albo spałam, bałam się "własnego cienia", izolowałam się od ludzi, także najbliższych.
Gdy zaczęłam coraz gorzej radzić sobie w pracy, zaczęłam zawalać studia, koleżanka z pracy (wtajemniczona) postawiła mi ultimatum i poszłam do przychodni, do psychiatry. Zapisała mi tabletki.
Na efekty trzeba było poczekać, ale w końcu miałam siłę wstać z łóżka. W końcu miałam siłę "tupnąć nogą" na mojego alko i zacząć wcielać w życie to co przepracowałam z terapeutką na terapii indywidualnej (dla współuzależnionych). Z czasem zaczęłam gasić światło na noc i nawet zaczęłam chodzić do piwnicy (a wcześniej nigdy bym się tam siłą nie dała zaciągnąć). Myśli "s" też mi minęły. Już nie obwiniam się za wszystko. Ogólnie zwrot o 180 stopni, na lepsze :) Jestem o wiele spokojniejsza, weselsza, mniej rzeczy mnie drażni, lepiej sobie radzę w życiu, mam energię do działania :)

Słoneczko - Pią 18 Lip, 2014 05:03

Witaj :)

Ja podpisuję sie pod dziewczynami.

Przy czynnym alkoholiku nie ma mowy o zdrowiu własnym.
Ja od zeszłego roku biorę leki antydepresyjne.
Połączyłam konsultacje psychiatryczne z solidną terapią dla współuzależnionych
a potem z terapią pogłębioną
a teraz z terapią asertywności,
personalną i
indywidualnymi spotkaniami z psychologiem
Żyję całą sobą, działam, jestem szczęśliwa, dzieci też.
Uwolniłam się od czynnego alkoholika całkowicie.
W moim życiu czynny alkoholik miał na mnie destrukcyjny wpływ. :szok:
Rozpoznane zaburzenia w szpitalu
były wywołane życiem wokół alko.

Wiem, ze aby zdrowieć powinno sie uwolnić
i mentalnie
i fizycznie od czynnego alkoholika.

To moje doświadczenie.

Wybór zależy wyłącznie od partnerki/partnera czynnego alko,
czy podejmuje trud zdrowienia w jego obecności,
czy się rozstaje dla własnego szybszego zdrowienia.

Wiem z mojego doświadczenia, że bycie z alko i terapie nic mi nie dało.
O przepraszam dało, dało
myśli samobójcze, planowanie trgo czunu do perfekcji
utratę tożsamości
i w końcowym etapie mojego dna
zabrano mnie z domu przez pogotowie
w skrajnym wyczerpaniu psychicznym.

I nastąpiła wreszcie fala mojego zdrowienia,
O którym wspomniałam na początku mojego postu.

Pozdrawiam i życzę trafnych wyborów.
:kwiatek:

krystian12345 - Pią 18 Lip, 2014 10:21

Miałem jakieś 7 lat temu epizod depresyjny. ALe wydaje mi się że jest to związane z chlaniem. Bo od momentu jak przestałem pić skończyły się moje przygody z psychiatrykiem. Ale istnieje jeszcze taka depresja bez powodu.
fairy - Pią 18 Lip, 2014 12:42

To jest bardzo dobry wątek. Mógłby być przyczepiony jako stały temat - coś co powinna przeczytać każda kobieta która tu zagląda.
Słoneczko - Pią 18 Lip, 2014 13:07

fairy napisał/a:
To jest bardzo dobry wątek. Mógłby być przyczepiony jako stały temat - coś co powinna przeczytać każda kobieta która tu zagląda.
fairy napisał/a:
To jest bardzo dobry wątek.
jestem "za" :okok:
fairy - Pią 18 Lip, 2014 13:17

Tu jest cała esencja problemu - czym to pachnie.
Dlaczego tak myslę? Bo mój pierwszy post (na inne forum) o współuzaleznieniu
to było pytanie czy nie zwariowałam.
Nie kojarzyłam stanów depresyjnych i ataków nerwicy z alkoholizmem
męża tym bardziej że on miał okresy niepicia i był miły.
A ze mną było gorzej i gorzej i dopiero 2 miesiace temu zrozumiałam że wiele
kobiet w mojej sytuacji tak ma, że to nie jest coś z czym wystarczy iść do psychologa.
W ogóle cała moja terapia się zaczeła od tego ze poszłam do zwykłego psychologa, wizytę przerwał po paru minutach i wysłał mnie natychmiast
do poradni uzależnień. Nie zdawałam sobie sprawy o co tak naprawdę chodzi, co się ze mną dzieje.
Byłam na niego wściekła! Popłakałam się że wygonił mnie z gabinetu, że nie chce mi pomóc.
To naprawdę bardzo mocny wątek dający ogromne wsparcie i kopa do zawalczenia o siebie samą.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group