To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW – DDA - Mój zupełnie własny temat

aja - Czw 04 Wrz, 2014 19:57
Temat postu: Mój zupełnie własny temat
po prostu mam ze sobą tylko historię jakich wiele
ojciec pije a ja mam pretensje do matki bardziej niż do niego
chociaż teraz jest inaczej po wyprowadzce z domu i terapii trochę nauczyłam się z nią rozmawiać
przestałam ratować i uszczęśliwiać ją na siłę, ale też rzadko się widujemy

Moja matka zawsze zajęta była ojcem, trochę bratem a na mnie nie starczało jej czasu- wiem, że mnie kochała i kocha na swój sposób, mijamy się ze swoją miłością- ale ta wiedza jakoś nie ułatwia nam wzajemnych relacji. A nawet na dowiedzenie się tego potrzebowałam wielu spotkan z terapeutą.

I dlatego wkurza mnie za każdym razem jak słyszę, dla dobra dzieci z nim jestem, a jak słyszę sztandarowe jak nie pije to jest porządny to dostaję piany na ustach.

Stara zaczynam się robić fsdf43t a dalej łapie się na tym, że sobie szukam kogoś kto mi pomatkuje.
I przejście do porządku dziennego, że można poświęcić swoje życie na ycie rasową męczennicą jest dla mnie trudne do zaakceptowania, to że sie dzieci składa w ofierze w ramach swojej "świętości" też- ale jak mantrę powtarzam sobie że nie mam na to wpływu

Jacek - Czw 04 Wrz, 2014 20:52

aja napisał/a:
Stara zaczynam się robić

siem mówi - bardziej doświadczona
no i nie lepiej brzmi :]

Duszek - Czw 04 Wrz, 2014 21:15

aja, cieszę się, że założyłaś temat, ponieważ będę miała możliwości ujrzeć sytuację z innej perspektywy.
Duszek - mama nastolatki; współuzależniona, która próbuję się wydostać ze związku z alkoholikiem, właśnie dla dobra dziecka.

matiwaldi - Czw 04 Wrz, 2014 21:57

aja napisał/a:
po prostu......



fajnie piszesz.........
8)

wampirkowa - Czw 04 Wrz, 2014 21:59

która dla dobra dzieci dla dobra dzieci chce coś zrobić to rozumiem
ja jak Aja nie znoszę słów zostałam z mężem, ojcem dzieci dla dobra dzieci,
masakra,
i często bywa że dzieci DDA nie umieją się dogadać z tą stroną nirpijąca w domu.

aja - Czw 04 Wrz, 2014 21:59

Jacek napisał/a:
siem mówi - bardziej doświadczona

:lol2:

Duszku miło mi :)
Był taki czas że gdyby moja mama szukała pomocy na forum chociażby to skakałabym z radości- fajnie, że chcesz coś zmieniać.
A ile Twoja córa ma lat (jeśli wolno spytać)?
Moja mama nigdy nie wpadłaby na pomysł, że nam (mnie i braty) może być źle ze względu na sytuacje w domu. Dopiero jak w pewnym momencie bardzo dobitnie zademonstrowałam, że dalej nie da rady, to zauważyła- ale nie skojarzyła tego z piciem ojca, przez które nie wiedziała o mnie kompletnie nic.


wampirkowa napisał/a:
kczęsto bywa że dzieci DDA nie umieją się dogadać z tą stroną nirpijąca w domu.


u mnie, i myślę że w sumie u wielu może to wynikać z tego, że ten pijący rodzic tak jakby zanika. ja po prostu przestałam czuć, że to mój ojciec- wiedziałam o tym niby, wkurzałam się i w ogole, ale wiedziałam, że on się nie liczy- bo rządzi mama. [taki trochę skrót myślowy]


matiwaldi napisał/a:
fajnie piszesz.........

bo mam fajną klawiaturę :rotfl:

matiwaldi - Czw 04 Wrz, 2014 22:09

aja napisał/a:
bo mam fajną klawiaturę



aja ........a ja ....fajny monitor ........... :mgreen:
8)

pannaJot - Czw 04 Wrz, 2014 22:28

Mimo, że Twój zupełnie własny to też troszkę mój. Bo i ja jestem DDA. Fajnie, że jesteś :)
margo - Czw 04 Wrz, 2014 22:49

aja napisał/a:
Stara zaczynam się robić


:shock:
To piszac prace dyplomowa sie jest juz starym... o matko... to ja stara juz jestem? :beczy:


A tak na powaznie to fajniw, ze postanowilas jednak cos powiedziec o sobie :) milo Cie widziec :okok:

Duszek - Pią 05 Wrz, 2014 14:30

aja napisał/a:
gdyby moja mama szukała pomocy na forum

Oprócz forum u mnie jest jeszcze terapia i troszkę lekturki :)
Nie wiesz co by było gdyby...
Ja gdybym wiedziała, że mój partner będzie alkoholikiem to nie weszłabym w ten związek, ale nie wiedziałam, więc :bezradny:

aja, uczucia są po dwóch stronach, nikt nie krzywdzi własnego dziecka świadomie.
Ja mimo uczęszczania na terapię i bywania na forum to i tak dość długo żyłam (żyję? :mysli: ) w wyimaginowanym świecie krążącymi wokół iluzji. Trudno było pogodzić się z prawdą, że moje życie to fikcja. I równie długo nie chciałam zobaczyć uczuć mojej córki. Żyłam według stereotypów, że dziecko powinno być podporządkowane rodzicom.

aja napisał/a:
A ile Twoja córa ma lat (jeśli wolno spytać)?

16 lat

She - Pią 05 Wrz, 2014 14:39

margo napisał/a:
to ja stara juz jestem? :beczy:

Margo nie przejmuj się :beba:
Powinnam być już dawno częścią starożytnej historii bo pracę dyplomową pisałam... [...] lat temu :mgreen:
Dawno temu w każdym razie :)

aja - Pią 05 Wrz, 2014 14:52

She napisał/a:
Powinnam być już dawno częścią starożytnej historii bo pracę dyplomową pisałam... [...] lat temu


nikt nie powiedział, że ja nie powinnam bronić się jakiś czas temu już :roll:

Duszek napisał/a:
Ja gdybym wiedziała, że mój partner będzie alkoholikiem to nie weszłabym w ten związek, ale nie wiedziałam, więc


nigdy się nie wie co będzie dalej, ale to ciągle jest kwestia decyzji podejmowanych gdy coś się zdarza/dzieje

Duszek napisał/a:
aja, uczucia są po dwóch stronach, nikt nie krzywdzi własnego dziecka świadomie


wiem, ale to wcale nie sprawia, że mniej boli. Poza tym świadomie czy nie, pewnych rzeczy po prostu nie chce się zobaczyć mimo że są oczywiste, ale łatwiej ich nie widzieć.

Ja zaraz po 18 się wyprowadziłam mimo usilnych starań matki, żebym została no bo wiadomo, że sobie nie poradzę gdzieś na świecie to raz a dwa przecież nie stać naszej rodziny na moje studia

niestety brat został, chociaż jest już pełnoletni ale on nie wyobraża sobie, że zostawi mame

aja - Pią 12 Wrz, 2014 21:08

smutno mi, czuje się taka nieważna i nieporadna
matiwaldi - Pią 12 Wrz, 2014 21:16

aja napisał/a:
smutno mi



:pocieszacz: :buziak: :kwiatek:
8)

She - Pią 12 Wrz, 2014 21:22

Aja, nie smuć się :pocieszacz:
Jutro będzie lepiej :)

Co Cię wprawiło w taki nastrój?

aja - Pią 12 Wrz, 2014 21:33

Przeglądam oferty pracy na gumtree, cv nie wysyłam, nawet jak jakaś oferta mi pasuje to od razu mam w głowie, że przecież się nie nadaje, że sobie nie poradzę itp. a poza tym tęsknię nie wiem do kogo, ale tęsknię bardzo.
W dodatku zdaje sobie sprawe, że to tak porąbane, że nie opowiem o tym nikomu, no bo jak to w ogole brzmi.

aja - Sob 13 Wrz, 2014 15:40

esaneta napisał/a:
Ty też? akurat teraz?


pewnie nie jesteśmy jedyne :)

She - Sob 13 Wrz, 2014 16:27

Aja,

Wybierając pasującą Ci ofertę robisz pierwszy krok - nie bój się drugiego przecież nic nie stracisz a możesz wiele zyskać :luzik:
Skąd wiesz że się nie nadajesz?
A może właśnie ktoś kogo ofertę sobie upatrzyłaś szuka właśnie takiego pracownika jak Ty?

Dopóki nie spróbujesz to się nie dowiesz.
Działaj, do roboty :)

Kami - Sob 13 Wrz, 2014 16:35

aja napisał/a:
I dlatego wkurza mnie za każdym razem jak słyszę, dla dobra dzieci z nim jestem, a jak słyszę sztandarowe jak nie pije to jest porządny to dostaję piany na ustach.


Moja córka miała niecałe 9 lat jak mnie prosiła bym od jej ojca odeszła w domu była przemoc psychiczna, wieczne jego niezadowolenie i pretensje, łapanie mnie za słówka ..... mąż nigdy nie był pijany tak by się zataczać ale pił cały dzień zaczynał często od samego rana .......
Aja - dziś wiem, że najlepszą rzeczą w moim dotychczasowym życiu było odejście od niego ( co nie znaczy, że czegoś się nauczyłam czy też wyciągnęłam wnioski hmmm ) ale z jednego jestem dumna. Moje dzieci mają spokojny dom.
Kiedy słyszę, że ktoś się poświęca dla dobra dzieci też mnie krew zalewa.
Mój ojciec też pił nie było w domu awantur ale często jako dziecko pamiętam, że chciałam by umarł .... wstydziłam się strasznie, że nie mogę zaprosić do domu nikogo, bo zaraz wróci nawalony dlatego
łatwo mi było podjąć decyzję by zostawić własnego męża ...... Uśmiech i spokój mojego dziecka - bezcenne :)

aja - Sob 13 Wrz, 2014 21:34

She napisał/a:
Wybierając pasującą Ci ofertę robisz pierwszy krok - nie bój się drugiego przecież nic nie stracisz a możesz wiele zyskać
Skąd wiesz że się nie nadajesz?
A może właśnie ktoś kogo ofertę sobie upatrzyłaś szuka właśnie takiego pracownika jak Ty?


No to tak, ofert stricte w moim zawodzie nie ma (nie widziałam, żadnej od roku), ofert w okolicach tego o czym teraz się uczę jest w ogóle nie wiele.

Ale tak po prawdzie to nie tu leży problem. Byłam na kilku rozmowach kwalifikacyjnych na początku lipca, ale jakoś nigdzie mnie nie chcieli. Generalnie jak myślę, że jak kilka osób idzie na tę samą rozmo to przecież nie mam szans. Nie mam nic co by mnie wyróżniało z pośród innych i czuje że się nie nadaję do niczego. TO koszmarne jest. Taikie podejście jest okropne bo ja na prawdę lubię coś robić, chciałabym znaleźć jakąś pracę, a jakby była w okolicach moich zainteresowań to już całkiem super, ale po prostu się boję i czuję się gorsza. NIe wiem czy wiecie o co mi chodzi- chyba ciężko to ogarnąć :szok:

Kami napisał/a:
Kiedy słyszę, że ktoś się poświęca dla dobra dzieci też mnie krew zalewa.

NO to się rozumiemy :) Wiesz ja uważam, że to na przykład że dziecko mówi, że nie chce żeby ten drugi rodzic się wyprowadzał - jest normalne dziecko chce miec obydwoje rodziców, ale to nie jest decyzja którą dziecko ma podjąć. To odpowiedzialność rodzica, fajnie jeśli z dzieckiem się o tym rozmawia, słucha się co Ono ma do powiedzenia, ale zwalanie winy na dziecko w stulu nie odeszłam bo przecież córka/syn nie chcą jest po prostu wstrętne

Kami napisał/a:
. wstydziłam się strasznie, że nie mogę zaprosić do domu nikogo

też nikogo nigdy nie zapraszałam

She - Sob 13 Wrz, 2014 22:53

aja napisał/a:
też nikogo nigdy nie zapraszałam

No to podajmy sobie ręce.
U mnie w domu też nigdy nie było moich znajomych :(
Miałam wręcz ZAKAZ zapraszania kogokolwiek, gdy przychodzili koledzy czy koleżanki musiałam przyjmować ich na klatce schodowej :nerwus:
Pierwszym powodem który pamiętam było to że ojczymowi bardzo przeszkadzał nasz śmiech (o zgrozo on po ślubie z matką wprowadził się do MOJEGO domu), a potem po prostu było mi wstyd za tego gbura :oops:
Zazdrościłam koleżankom ich normalnych rodzin, kontaktów z rodzicami, tej małoletniej swobody... tak naprawdę nigdy tego nie miałam :(

margo - Nie 14 Wrz, 2014 07:58

Aja, w sprawie pracy bierz pod uwage tez fakt, ze wiele z tych ofert jest "na niby", tylko dlatego, ze dana firma musi przeprowadzic rekrutacje, a tak na prawde ma juz znalezionego pracownika w dane miejsce :bezradny: z mojego (krotkiego bo krotkiego...) doswiadczenia wiem, ze dobrze jest tez szukac pracy przez "polecenie". Ja jak szukalam przez internet to nie znalazlam nic przez pare m-cy. Jak zaczelam pytac ludzi, to w miesiac znalazlam prace jedna, po czym kolejna na "dorobienie". Trzymam kciuki, powodzenia :pocieszacz:
wampirkowa - Nie 14 Wrz, 2014 08:19

Ja tez nie mam znajomych :( i z polecenia nie ma szans,
dlatego dla mnie jeszcze chorej no to nie ma szans na pracę,
przynajmniej na razie,
z technikiem rolnikiem to ja mogę co ..............
she ja też zazdrościłam i zazdroszczę, bo moje koleżanki mają rodziny, jakieś życie ja.........
nawet jakz kims gadam to nie mam o czym gadać, bo o czym o szkole sprzed 20 lat a może że z facetami mi nie wyszło, a że ciagle na coś choruję, no nie ma o czym, A one o dzieciach i gdzie byli o szkole dzieci,
trochę to smutne i beznadziejne,

She - Nie 14 Wrz, 2014 10:57

Marysiu :przytul:

Ja założyłam własną rodzinę i swego czasu nasz dom był pełen ludzi.
To było zupełnie przeciwieństwo mojego "domu rodzinnego".
Nie było dnia, żeby ktoś nie wpadł (chociaż na chwilę), nie było weekendu bez spotkań ze znajomymi i przyjaciółmi. W ten sposób doprowadziłam do sytuacji w której nie czułam się swobodnie we własnym domu, nie mogłam spać kiedy chcę, chodzić w dresie czy po prostu leżeć cały dzień kiedy chciałam.
Po pewnym czasie jednak miałam dość tych odwiedzin - nie mogliśmy pobyć ze sobą bo cały czas ktoś "obcy" pałętał się po domu.
Ograniczyłam więc wizyty ludzi do momentów w jakich my sobie życzymy i tak jest dobrze :)

Jednak dzieciaki mają wolną rękę i zapraszają kolegów do domu wtedy kiedy mają na to ochotę.
I tak jest ok :)

She - Nie 14 Wrz, 2014 10:59

Sorry aja, że w Twoim wątku - już zmykam ze swoimi "wywodami" :) :hejka:
wampirkowa - Nie 14 Wrz, 2014 11:01

ech
wampirkowa - Nie 14 Wrz, 2014 12:36

ja też przeraszam za śmiecenie
aja - Pon 15 Wrz, 2014 17:59

Oj dziewczyny ja się cieszę, że piszecie- przynajmniej nie wieje tu pustkami :)

Teraz to chyba stopuję szukanie pracy- wkaacje się mają ku końcowi, poczekam jak plan zajęć na uczelni będzie wyglądał...

Do nas często wpadają znajomi odkąd mieszkam z moim Mężczyzną, a i my bywamy u znajomych. Teraz to zupełnie inna bajka niż w czasach mieszkania z rodzicami.

aja - Czw 18 Wrz, 2014 22:11

Nie ma sensu żyć.
KaTre - Pią 19 Wrz, 2014 01:01

aja napisał/a:
Nie ma sensu żyć.

Sensu może i nie ma - ostatecznie i tak wszyscy umrzemy :bezradny: Ale życie ma ogólnie takie momenty, dla których WARTO żyć ;)
A umrzeć to zawsze się zdąży... :mgreen:

Kami - Pią 19 Wrz, 2014 09:28

KaTre napisał/a:
Sensu może i nie ma - ostatecznie i tak wszyscy umrzemy


albo pójdziemy do nieba :aniolek: albo do piekła :evil2"

She - Pią 19 Wrz, 2014 13:39

Haha Kami a ja słyszałam że do nieba idą tylko grzeczne dziewczynki :P
Pocieszę Cię że te niegrzeczne idą tam gdzie chcą :mgreen: ;)

wampirkowa - Pią 19 Wrz, 2014 13:59

dobre
Klara - Pią 19 Wrz, 2014 14:11

Dla tych, które nie zauważyły/nie wiedzą, informacja:
Jest poradnik o tym właśnie tytule, który wyartykułowała She :) http://lubimyczytac.pl/ks...-tam-gdzie-chca

She - Pią 19 Wrz, 2014 14:13

aja napisał/a:
Nie ma sensu żyć.

:nono: aja

Sens życia czasami gdzieś nam ucieka :bezradny: i ma tak każdy dorosły człowiek czasami...
Ale weź pod uwagę jedno - po burzy zawsze wychodzi słońce, nie ma innej opcji :)


Aja - co się dzieje?
:pocieszacz:

Kami - Pią 19 Wrz, 2014 14:32

She napisał/a:
Pocieszę Cię że te niegrzeczne idą tam gdzie chcą


Noooo przecież o tym napisałam .... haha
do wyboru do koloru jeszcze chyba po drodze jest czyściec :akysz: :manicure:

She - Pią 19 Wrz, 2014 14:48

To ja się zastanowię jeszcze zv4
:mysli:

aja - Pią 19 Wrz, 2014 22:07

She napisał/a:
Aja - co się dzieje?

Największy chyba broblem w tym, że nic. A ja czuję się jakby mi się grunt walił pod nogami. Jakby co chwila od nowa docierało do mnie, że jest do du** i lepiej być nie może.

Taki tam wisielczy nastrój 5jsdf

Próbuję się książką pocieszać, od wczorajszego wieczora przeczytałam 700 stron.

She - Pią 19 Wrz, 2014 22:17

aja napisał/a:
A ja czuję się jakby mi się grunt walił pod nogami.

No to jednak coś się dzieje.

aja napisał/a:
że jest do du** i lepiej być nie może.

No dobra, to co jest do d..y? Potrafisz to nazwać, wskazać, opisać?

:*

aja - Pią 19 Wrz, 2014 22:56

Mam plan zajęć na najbliższy semsetr góra 4 przedmioty jednego dnia, a rozwalone o 7 rano do 21. Nic się nie da z tym zrobić.

W tamtym roku moja kochana uczelnia źle mnie poinformowała w związku z czym zrobiłam 4 przedmioty, totalna strata czasu- ponieważ były to rzeczy które już znam i które miałam wcześniej, ale wiem że papierologii nie przeskoczy i że skoro musze skończyć przedmiot z taką nazwą to trudno przeboleje- w tym roku okazało się, że nie były mi te przedmioty potrzebne za to są 4 inne którę muszę zrobić. Powiedzmy, że marnowanie czasu jeszcze by mnie tak nie wkurzyło, ale chodziłam i pytałam prosiłam jak debil... a teraz muszę znów. W dodatku na te zaliczone już przedmioty wykorzystałam darmowe punkty na zajęcia, i nie wiem czy teraz nie będę musiała sobie zapłacić żeby zrobić te które okazało się że muszę mieć.

W dodatku moja terapia to żenada. Przychodze siedze 55 minut, płacę i wychodzę.

Ogólnie świat mnie wkur**** i wszystko wszystko jest nie tak, a najbardziej nie na miejscu i nie wiadomo po co jestem ja.

Klara - Sob 20 Wrz, 2014 07:37

aja napisał/a:
W tamtym roku moja kochana uczelnia źle mnie poinformowała

aja napisał/a:
nie wiem czy teraz nie będę musiała sobie zapłacić żeby zrobić te które okazało się że muszę mieć.

Gdyby nie to drugie zdanie powiedziałabym, że nie masz czym się stresować, bo więcej umiesz, a nauki nigdy za wiele.
Może zamiast się na zapas stresować ewentualną zapłatą, lepiej szybko tę sprawę wyjaśnić?
aja napisał/a:
moja terapia to żenada. Przychodze siedze 55 minut, płacę i wychodzę.

Po kiego grzyba chodzisz na płatną terapię?
Znasz ten spis?: http://www.parpa.pl/index...&id=5&Itemid=10

She - Sob 20 Wrz, 2014 11:21

aja napisał/a:
W dodatku moja terapia to żenada. Przychodze siedze 55 minut, płacę i wychodzę.

Też tak zaczynałam.
To nie miało sensu jak dla mnie. Czułam się jak klient który wynajmuje kogoś do słuchania, a nie jak współ potrzebująca pomocy.
Dopiero na terapii grupowej zaczęłam stawać na nogi i pojmować o co kaman.

Klara dobrze prawi, skorzystaj ze spisu który Ci podesłała :okok:

margo - Sob 20 Wrz, 2014 13:57

Aja, wycofali juz przeciez platny drugi kierunek i nie ma juz chyba limitow punktow ECTS, wiec nie powinnas placic za te zaliczone juz przedmioty...
aja - Sob 20 Wrz, 2014 14:36

Klara napisał/a:
Gdyby nie to drugie zdanie powiedziałabym, że nie masz czym się stresować, bo więcej umiesz, a nauki nigdy za wiele.

Nie, nie nauczyłam się niczego nowego. Generalnie to były rzeczy, które już miałam pod nieco inną nazwą i to w dużo szerszym zakresie. To była strata czasu. Robiłam to w dodatku cały rok, a w tym roku miałam tylko praktyki zrobić. A teraz wychodzi na to, że musze kilka przedmiotów dodatkowych i praktyki zrobić w jedne rok- a to wcale nie będzie proste.

margo napisał/a:
Aja, wycofali juz przeciez platny drugi kierunek i nie ma juz chyba limitow punktow ECTS, wiec nie powinnas placic za te zaliczone juz przedmioty...

Oby!

She napisał/a:
Klara dobrze prawi, skorzystaj ze spisu który Ci podesłała
Klara napisał/a:
Po kiego grzyba chodzisz na płatną terapię?

Nie chcę zmieniaać terapeuty, chodze do niego od bardzo dawna, niewyobrażam sobie powtarzania tego od nowa wszystkiego. TO raz a dwa moja terapia to nie terapia uzależnień, współ ani nawet stricte dda.

Klara - Sob 20 Wrz, 2014 14:57

aja napisał/a:
chodze do niego od bardzo dawna

aja napisał/a:
moja terapia to nie terapia uzależnień, współ ani nawet stricte dda

aja napisał/a:
moja terapia to żenada. Przychodze siedze 55 minut, płacę i wychodzę.

Aja, przeczytaj to, co powyżej i wyciągnij wnioski :(

aja - Sob 20 Wrz, 2014 15:00

Klara- nie zawsze tak było. Kiedyś to miało ręce i nogi, ostatnimi czasy się wysypało.
Wcześniej terapia dużo mi dawała.

Klara - Sob 20 Wrz, 2014 15:04

aja napisał/a:
Wcześniej terapia dużo mi dawała.

Jak widać, już nie daje, co by znaczyło, że wypada coś zmienić.
Bez sensu jest powtarzanie ciągle tych samych działań w nadziei, że przyniosą inne rezultaty.

Nie ja to wymyśliłam i tylko przytoczyłam z zawodnej przecież pamięci, ale całkowicie się z tym zgadzam.

aja - Sob 20 Wrz, 2014 15:08

Pewnie masz rację.
margo - Sob 20 Wrz, 2014 16:10

Aja, poczytaj

http://www.psrp.org.pl/41...znow-bezplatny/

wampirkowa - Sob 20 Wrz, 2014 18:36

W sprawie studiów, zawsze możesz prosić o to by nie prłacić dziekana albo i tez prorektora do sraw studenckich,

znałam kogoś kto musiał nadrobić na SUMie kilka przedmiotów bo inny kieunek i kazali mu za ro zapłacić, napisał pismo i nic nie musiał płacić, więc myślę, że nie będzie źle

nierezygnuj bo to zawsze jest leprza szansa,

aja - Śro 01 Paź, 2014 19:22

Jeszcze się uczelnia nie zaczęła, a już robią problemy wszędzie. Już cały mój rok wkurzony na dziekanat :D

Idę jutro złożyć podanie o zmianę promotora- trzymajcie kciuki- po prostu będę na uszach ze szczęścia chodzić, jeśli się uda.

aja - Pią 03 Paź, 2014 14:52

Byłam i du**. Nie mogę zmienić promotora który jest skończonym C***** bo jak to tak, przecież panu profesorowi nie może ubyć osób. Przecież miałby za mało na dwie grupy, a on za prowadzenie dwóch gruop kase bierze- przecież nie mogę mu odebrać zarobku.

Tyle w kwestii tego, że uczelnia podobno jest dla studentów, a nie dla szacownego grona pedagogicznego.

Siedze i rycze od rana, nawet na zajęcia nie poszłam żadne. Nie napisze u tego człowieka pracy. Co bym nie zaproponnowała, że chcę tak i tak to on ŹLE i to cały jego komentać i ewentualnie jak próbujesz sie dowiedzieć co jest źle to się dowiesz że nie czytasz, nic nie wiesz i tak dalej...

Klara - Pią 03 Paź, 2014 15:19

aja napisał/a:
jak próbujesz sie dowiedzieć co jest źle to się dowiesz że nie czytasz, nic nie wiesz i tak dalej...

...a czytasz?

Rozumiem, że temat już masz?

aja - Pią 03 Paź, 2014 15:37

Uwielbiam czytać, ciągle coś czytam, a sporo z tego co czytam to literatura fachowa
nie jestem jakimś mega mózgiem, ale nie jestem nieukiem i debilem za jakiego on mnie ma

a temat mam owszem, i na tym koniec, bo jakie problemy badawcze bym nie zaproponowała to źle, a jak powiedziałam że w teoretycznym rozdziale chce pisać... to mi przerwał i powiedział, że go to nie obchodzi bo nie pozwoli mi ruszyć dopóki nie bede miała problemów badawczych.

Wersji problemów miałam kilka. Pierwsze dwie były na prawdę przemyślane, nawet pod kątem jakie badania do nich chciałam robić. Ogólnie widziałam jak chce tę prace zrobić i dlaczego. No ale ŹLE. A co źle- no na tyle już się nie wysilil. Podejrzewam, że wcale nie były źle, pewnie jakieś błędy można byłoby poprawić, a reszta w porządku, no ale ja nie wiem co mu w tym nie pasuje. I chyba mam małe szanse wymyślić o **** mu chodzi.

Klara - Pią 03 Paź, 2014 15:50

aja napisał/a:
Uwielbiam czytać, ciągle coś czytam

Mnie chodziło o to, czy czytasz prace poświęcone problemowi, który masz omawiać/ badać?

aja - Pią 03 Paź, 2014 16:02

Oczywiście, że tak. Gdyby mnie ten temat nie interesował pewnie bym go nie wybrała.
Klara - Pią 03 Paź, 2014 16:19

No, to jeśli wiesz co chcesz badać i masz pytania na które nie znajdujesz odpowiedzi w literaturze i przypuszczasz, co uzyskasz, to broń swojego zdania.
aja - Pią 03 Paź, 2014 16:23

ale jak mam go bronić?

-Źle
- Ale co jest źle?
-niech się pani zastanawia
-Uważam,że jest dobrze
-jest źle, nastepny proszę

Klara - Pią 03 Paź, 2014 16:28

Studiujesz pedagogikę, czy psychologię?
Jaki masz temat?
Może moja/nasza ignorancja w problemie nasunie Ci jakieś rozwiązanie jeśli zaczniemy o tym pisać?

Ilona - Pią 03 Paź, 2014 16:44

Aja,ja jestem świeżo po obronie i też nie obyło się bez stłuczek z promotorem.Pisałam pracę czysto teoretyczną bez badań empirycznych.
Pan Promotor też ciągle miał "ale",ciągle kazał mi poprawiać, a ja jak głupia poprawiałam:poprawiłam -źle ma być tak i tak- czyli jak w pierwotnej wersji.
W końcu przestałam mu podsyłać pracę,a konsultowałam ją z wykładowcą,którego tematyka mojej pracy "dotyczyła". Podał mi literaturę,powiedział,co powinien dany rozdział zawierać...
I oddałam promotorowi dodając,że w niektórych kwestiach konsultowałam dodatkowo,żeby mu głowy nie zawracać z tym i tym prof.
Nagle chłopu zaczęło się wszystko podobać i przyjął pracę.
Wiesz może go trzeba trochę sposobem....
Oni mają trochę zaburzony ogląd rzeczywistości ;)

Klara - Pią 03 Paź, 2014 17:02

Ilona napisał/a:
nie obyło się bez stłuczek z promotorem

E tam :beba:
Ja miałam badania, ale musiała też być część teoretyczna.
Promotor nie miał czasu na czytanie i tylko w mojej obecności przelatywał wzrokiem kolejne części i się zachwycał. Na konkurs już posyłał.
Gdy na obronie zobaczyłam u recenzenta kartki zapełnione uwagami, o mało nie zemdlałam.
Wybroniłam się na czwórkę, ale było cięęęęężko :szok:

Ilona - Pią 03 Paź, 2014 17:12

Klara napisał/a:
Promotor nie miał czasu na czytanie


O to przede wszystkim chodzi! :rotfl:
Ale Oni już tak mają. Ja tak trochę prośbą,trochę groźbą,trochę na biednego misia,albo z "zazdrością" jaką to on ma wiedzę ;)
Albo szantażem,że jak mi nie zaliczy,to go dopadnę na uniwersytecie III wieku,bo tam przez niego niechybnie wyląduję... :skromny:

margo - Sob 04 Paź, 2014 09:30

A to dziwna sprawa z tym promotorem. U mnie na uczelni promotor to kwesta wyboru i kazdy go moze zmienic nawet po semestrze. Wydaje mi sie, ze masz do tego prawo. Sprawdz t omoze, zapytaj w dziekanacie i odwoluj sie jakos do dziekana, a jak to nie pomoze to do rektora. Ja wlasnie wczoraj zmienilam temat i promotora pracy magisterskiej i nikt nawet nie mrugnal przy tym :pocieszacz:
Jesli sprawe juz rozwiazalas to przepraszam, ale nie mam teraz czas czytac wszystkich postow... powodzenia :)

aja - Sob 04 Paź, 2014 10:31

margo, oczywiście, że mam prawo - nawet w regulaminie uczelni tak jest
ale nie ma szans tego prawa wyegzekwować

postaram się po prostu sama coś napisać i rzucę w niego jak już coś będę miała a potem zwieję zanim powie, że źle :D

Powtarzam jak mantrę- to już koniec, jeszcze tylko rok, minie zanim się obejrzę.
Cieszę się na ten koniec, wszystko się zmieni po studiach. Będzie inaczej, znajdę prawdziwą pracę i będę mogła odkładać na moje wymarzone kursy i szkolenia no i na wakacje też :)
Tak ta myśl dodaje mi trochę siły :roll:

margo - Sob 04 Paź, 2014 11:05

A probowalas do dziekana sie odwolywac?
aja - Pon 06 Paź, 2014 15:15

margo, nie- generalnie mogłabym próbować, ale to trochę jak walenie głową w mur
więc trudno zacisnę zęby i zabiorę się do roboty mimo mojego uroczego promotora ;)
(ale na pewno jeszcze nie raz będę jęczała tutaj z jego powodu)

Chodzę od tygodnia taka nabuzowana emocjami, złością, nadzieją, chęcią do działania, strachem, że coś może się nie udać, potrzebą zmian w jednych kwestiach, potrzebą pewności w innych. Mieszanka wybuchowa- ale na razie dodaje mi siły, biorę z tego co najlepsze i wykorzystuje na swoją korzyść.

Największym plusem uczelni jest fakt, że wszędzie dookoła są ludzie. Jestem zwierzęciem niesamowicie społecznym. Lubię być z ludźmi, wśród ludzi.
Czasami wydaje mi się, że nie potrafię- ale to chyba tylko moje lęki, które czasem się budzą.

Mam nadzieję, że i u Was odwiedzających mój wątek, też wszystko pozytywnie i do przodu :)

Linka - Pon 06 Paź, 2014 15:42

aja napisał/a:
Największym plusem uczelni jest fakt, że wszędzie dookoła są ludzie. Jestem zwierzęciem niesamowicie społecznym. Lubię być z ludźmi, wśród ludzi.

ja też lubię ,zawsze lubiłam, ale kiedyś wynikało to z tego, że nie umiałam być sama w domu..
dziś polubiłam te chwile sam na sam ze sobą :)

aja - Nie 12 Paź, 2014 23:20

Piszę i kasuję, piszę i kasuję.
Chyba jestem trochę ostatnio niezdecydowana :bezradny:

aja - Sob 18 Paź, 2014 15:48

Kupiłam sobie dziś dwa piękne wrzosy. Jeden biały, a drugi fioletowy- wyglądają przecudownie na półeczce z książkami :lol2:

Moja praca magisterska dalej tkwi gdzieś daleko od końca, ale dużo czytam- zgromadziłam też trochę pokserowanych rzeczy za które dopiero się zabieram. Wymyśliłam mniej więcej jak będzie wyglądać wstęp teoretyczny, a w tym tygodniu jestem umówiona z panią profesor, która zajmuje się tym o czym będę pisać- liczę, że trochę mi podpowie czy dobrze myślę. Mam nadzieję, że to spotkanie da mi solidnego kopa, żeby łatwiej było ruszyć już z pisaniem, a nie tylko czytaniem :roll:

Ogólnie miotam się między poczuciem, że dam radę a niepokojącą myślą, że nie mam siły.

Rozmawiałam też z mamą- ojciec znów strzela fochy, straszy, że się wyprowadzi, a matka rozpacza i się wścieka na przemian. Nawet nie mam siły o tym słuchać. Powiedziałam jej tylko, że według mnie może się wyprowadzać, oczywiście dowiedziałam się, że łatwo mi się mówi i co ja wiem o życiu. Chociaż wiem,że się nie wyniesie, przecież to nie pierwszy raz.

Duszek - Sob 18 Paź, 2014 16:54

aja napisał/a:
Moja praca magisterska dalej tkwi gdzieś daleko od końca, ale dużo czytam- zgromadziłam też trochę pokserowanych rzeczy za które dopiero się zabieram.

Rzuć tematem pracy to może znajdą się jeszcze jakieś pomocne materiały ;)

Klara - Sob 18 Paź, 2014 18:51

Duszek napisał/a:
Rzuć tematem pracy

Też pytałam Aję o temat i trochę się dziwiłam, że nie odpowiedziała i nie podała innych szczegółów o które prosiłam, ale wreszcie dotarło do mnie, że wyrzucanie tego na otwarte forum nie byłoby bezpieczne dla Autorki przyszłej pracy, więc chyba pozostanie Jej zmierzyć się z problemem bez naszej pomocy.
Aja, dobrze kombinuję? :roll:

aja - Sob 18 Paź, 2014 19:15

A no Klara trzeba uważać co się w sieci po sobie zostawia :)
a szkoda, czasem mam ochotę wszystko wykrzyczeć :P

margo - Sob 18 Paź, 2014 19:25

Ja dopiero co w piątek przyniosłam bibliografię, temat jeszcze nie do końca sprecyzowany... przeczytałam jedną książkę :roll: jest jeszcze chwila czasu, dasz radę, ja też dam :mgreen:
aja - Sob 18 Paź, 2014 20:16

hihihi margo! ja książek to w tamtym tygoniu tylkko z 6 przeczytałam :D
A tematu mi dalej nie klepnął promotor, kij mu w ....

A no damy radę, co innego miałybyśmy zrobić ;)

Duszek - Sob 18 Paź, 2014 21:44

aja napisał/a:
A no Klara trzeba uważać co się w sieci po sobie zostawia

:okok: jeśli to takie tajne. :)
W sumie masę ludzi pisze prace na podobne zagadnienia, więc uważałam, że podanie tematu nie jest jakimś zagrożeniem i dlatego spytałam. Ok - rozumiem. :)

aja - Pon 20 Paź, 2014 18:30

Duszku, to nie kwestia tajemnicy ani bezpieczeństwa, ale komfortu :)

Poza tym mój temat ciągle nie ma ostatecznego brzmienia- ciągle wiem tylko, że dotyczy kobiet współuzależnionych od alkoholu (bardziej, żon niż matek).

a ludzi sporo pewnie o tym pisze to fakt, chociaż na moim roku jestem jedyna, chyba ktoś pisze jeszcze o DDA, a reszta o odrzuceniu rówieśniczym. Nie wiem odrzucenie chyba jakiś modny temat :D

a tak w ogole miałam pisać o relacjach a tu się robi temat o magisterce w całości - może ja zaczynam mieć obsesję w tej kwestii 34dd

Klara - Pon 20 Paź, 2014 18:53

aja napisał/a:
ciągle wiem tylko, że dotyczy kobiet współuzależnionych od alkoholu (bardziej, żon niż matek).

Zaświtała mi taka myśl: Gdy już będziesz znała temat i wiedziała, jakie problemy chcesz poruszyć, załóż w dziale "Współuzależnienie" oddzielny wątek, w którym mogłabyś poruszać problemy związane z pracą.
Na przykład - rzucasz zagadnieniem, a my (czyli współuzależnione) je łapiemy, odpowiadamy każda po swojemu, a Ty to wykorzystujesz w pracy, albo nie :D

aja - Pon 20 Paź, 2014 20:01

a potem dostajemy wspólną nagrodę nobla, albo jeszcze lepiej dużo kasy ja na dalsze badania problemu, cześć na forum, a cześć na wspólny wyjazd do spa :hurra:
a się rozmarzyłam :roll:

Bardzo fajny pomysł Klara!- dzięki!

Klara - Pon 20 Paź, 2014 20:05

aja napisał/a:
a potem dostajemy wspólną nagrodę nobla, albo jeszcze lepiej dużo kasy ja na dalsze badania problemu, cześć na forum, a cześć na wspólny wyjazd do spa :hurra:

Hahaha..... :lol:

wampirkowa - Pon 20 Paź, 2014 20:44

Jak wyfląda współuzależnienie od alkoholu ????
aja - Pon 20 Paź, 2014 22:45

Wampirkowa a o co pytasz? Bo o współuzależnieniu można sporo znaleźć tu na forum.

pterodaktyll napisał/a:
Prędzej jobla


to, to ja już chyba mam nie muszą mi przyznawać drugiego wqdqw

Klara - Wto 21 Paź, 2014 07:08

aja napisał/a:
Bo o współuzależnieniu można sporo znaleźć tu na forum

Aja, nie czepiałam się słowa, ale Maria (Wampirkowa) słusznie zadaje Ci to pytanie.
My nie jesteśmy współuzależnione od alkoholu, lecz od zachowań osoby dotkniętej tym problemem.
O, tu masz definicję i opis: http://wreszciezyc.files....ec5bcnienie.pdf

Wiedźma - Wto 21 Paź, 2014 09:25

wampirkowa napisał/a:
Jak wyfląda współuzależnienie od alkoholu ????

Marysiu, wydaje mi się, że Aja posłużyła się skrótem myślowym...
Fakt - mało precyzyjnym - jak to skróty myślowe :aha:

rufio - Wto 21 Paź, 2014 10:45

aja napisał/a:
dotyczy kobiet współuzależnionych od alkoholu


:mysli: hmmm

prsk g45g

margo - Wto 21 Paź, 2014 11:11

To tak samo, jak kiedys uzywalo sie okreslenia "koalkoholim" a teraz raczej - z tego co wiem - odchodzi sie od tego :)
pietruszka - Wto 21 Paź, 2014 12:38

margo napisał/a:
koalkoholim

może dlatego, że ko-alkoholiczki nie lubią tego określenia? Też długie i niesie w sobie podobnie pejoratywne skojarzenia jak "alkoholik"? Swojego czasu toczyły się dysputy, czy nazwać tę dysfunkcję/chorobę współuzależnieniem, koalkoholizmem czy (pewnie by było szczęśliwiej) współzależnością. To ostatnie określenie chyba byłoby najbardziej trafne - wszakże cechy współuzależnienia wykazują zarówno osoby żyjące z osobami uzależnionymi od alkoholu, narkotyków, hazardu, itd, ale również na przykład osoby żyjące w związkach z chorymi psychicznie.
Dzisiaj mniej mnie interesują spory o definicje, ważniejsze jest to, że to się leczy i to dość (z reguły) skutecznie, poprawiając znacznie komfort życia tych zainteresowanych, którzy chcą coś zmieniać.

aja - Czw 23 Paź, 2014 19:39

pietruszka napisał/a:
Dzisiaj mniej mnie interesują spory o definicje, ważniejsze jest to, że to się leczy i to dość (z reguły) skutecznie, poprawiając znacznie komfort życia tych zainteresowanych, którzy chcą coś zmieniać.


chyba najbliżej mi do takiego myślenia o współuzależnieniu
ale
skoro jedna osoba jest uzależniona od alko i to nazywa się uzależnienie
a druga osoba jest uzależniona od partnera - to czemu nie nazywa się tego uzależnieniem?

bo to nie do końca (albo nie przede wszystkim) jest od uzależnienie od partnera
współ czyli wspólnie z nim (a nie od niego)

co Wy na taki punkt widzenia?

dodam jeszcze, że wiem że to działa trochę tak jak pietruszka pisze
pietruszka napisał/a:
może dlatego, że ko-alkoholiczki nie lubią tego określenia? Też długie i niesie w sobie podobnie pejoratywne skojarzenia jak "alkoholik"?


ale nazwanie współuzależnienia jakkolwiek nie zmienia jego istoty
więc nie ma co sobie do głowy dobierać nazewnictwa- bez względu na to czy brzmi ładnie czy nie :)

staaw - Pią 24 Paź, 2014 05:08

aja napisał/a:

ale nazwanie współuzależnienia jakkolwiek nie zmienia jego istoty
więc nie ma co sobie do głowy dobierać nazewnictwa- bez względu na to czy brzmi ładnie czy nie

Ale jest bardzo niepoprawne politycznie i zrównuje idealną panią domu z tym [tu wszystko o najgorsze o pijakach]

Po za tym uważam że masz całkowitą rację, im szybciej stanie się w prawdzie o sobie, tym szybciej przychodzi uzdrowienie... :okok:

aja - Pią 31 Paź, 2014 19:23

staaw napisał/a:
Ale jest bardzo niepoprawne politycznie i zrównuje idealną panią domu z tym [tu wszystko o najgorsze o pijakach]


można by zapytać w czym przejawia się ten idealizm i czy na pewno taki on "idealny"

niestety, jakby bardzo temu nie zaprzeczać, współuzależnienie rozwija się trochę w sposób lustrzany w stosunku do alkoholizmu
więcej jest tu podobieństw niż różnic.

no ale takie życie- pewnie łatwiej przyjąć taką prawdę jeśli się nie wartościuje zachować alkoholika ani osoby współuzależnionej w kategoriach dobre- złe
(nie, żebym się wymądrzała- bo to trudne jest i ja jeszcze nie do końca potrafię, ale staram się)


a odchodząc od tematu współuzależnienia to chciałam się wam pochwalić, że podjęłam dziś ważną decyzję
i nie chodzi nawet o to co to za decyzja, ale o sam fakt, że w końcu się zdecydowałam!

Świętujecie jakoś Halloween czy tylko nasz polski grobbing?
Bo ja w ramach świętowania, delektuje się kawą dyniową :roll:

Kami - Pią 31 Paź, 2014 20:37

Cytat:
delektuje się kawą dyniową
_________________
a ja herbatka kaktusową :mgreen:
wampirkowa - Pią 31 Paź, 2014 21:50

ja 1 listopada jako święta nie lubię, lubię iść na cmentaez wieczorem jak są pustki i świeca znicze,
ja w tym roku nie idę na groby, ani kasy nie mam ani ochoty nie mam
jak co to jutro się wybiorę na cmientarz tu gdzie mieszkam,
wiem że moja rodzina da i zaojca i za moje 2 matki i innych na mszę i na wypominki, wpłaci odpowiednią sumkę by uspolkoić sumienie, no cóż, na mnie też dadzą na mszę, ech dla mnie to totalne jest ubłudne,

aja - Pią 31 Paź, 2014 22:24

Kami napisał/a:
a ja herbatka kaktusową :mgreen:


W sensie taką opuncjową, czy jakieś inne dziwi?
Opuncjową bardzo lubie mniam!


wampirkowa napisał/a:
ja 1 listopada jako święta


Jak byłam mała to lubiłam to święto. Zawsze chodziliśmy na cmentarze z matką ojcem i bratem. Jedyne takie spacery w roku- było nawet przyjemnie, tak iść i rozmawiać sobie i w ogóle.
Potem jak byłam starsza miałam bardzo mieszane uczucia- z jednej strony lubiłam, a z drugiej myślenie o śmierci, o leżeniu w zimnym grobie, o byciu zakopanym strasznie mnie przerażało.
A teraz nie świętuję już w ogole. Nawet nie wybieram się do rodzinnego miasta, a co dopiero na rajd po cmentarzach.

wampirkowa napisał/a:
lubię iść na cmentaez wieczorem jak są pustki i świeca znicze

Też lubię znicze- ogólnie światełka. Jesli o boże narodzenie chodzi też lubię niewiele, ale światełka na drzewku są super :)

Kami - Sob 01 Lis, 2014 08:11

aja napisał/a:
W sensie taką opuncjową, czy jakieś inne dziwi?
Opuncjową bardzo lubie mniam!

Kaktusowa zielona nie opuncja jeśli jesteś z Warszawy Aja na Francuskiej jest cudna herbaciarnia masz tam tysiąc herbat do wyboru .....
wpadam tam czasem z moją przyjaciółką a od niej w prezencie tą kaktusową dostałam
:tea:

wampirkowa - Sob 01 Lis, 2014 08:26

u mnie w czeskim cieszynie jest też taka herbaciarnia
ja osobiście lubię kwitnące herbatki super smakują i pięknie wyglądają

aja - Sob 01 Lis, 2014 14:56

No niestety nie jestem z Wawy- ale swoje herbaciane miejsca też mam ;)

Ja się ostatnio delektuję białą herbatą cytrusową
jest pyszna, bardzo delikatna w smaku, a teiny w niej więcej niż w innych herbatach.


Wampirkowa- kwitnącą piłam tylko raz, zupełnie nie wiem jaka to była, bo ktoś mnie poczęstował. Ale bardzo mi smakowała- i wyglądają zupełnie fantastycznie.

Ja to w uwielbiam herbaty. Jak czasem mam więcej kasy końcem miesiąca- to potrafię mega dużo wydać na herbaty- jak wchodzę do five o'clock to już nie ma dla mnie ratunku! Zaryzykowałabym nawet stwierdzenie, że wypróbowałam jakieś 80% tego co tam mają! (oprócz rooibosa- bo jakoś do mnie nie przemawia).

aja - Pią 14 Lis, 2014 22:41

Mam teraz taki czas ze padam na paszczę ze zmęczenia, tyle do zrobienia i ogarnięcia
trochę stresów i niepokojów- ale generalnie odczuwam sporą satysfakcję
sporo spraw wychodzi tak jak sobie zaplanowałam- wygląda na to, że jest całkiem całkiem :)

Mam do was pytanie- chodzicie na grupy dla DDA? Jak to wygląda? Jakie macie odczucia?
A jeśli nie chodzicie to dlaczego?
Czytałam ostatnio różne teksty (12kroków, problem, rozwiazanie...) genralnie nie poczułam się przekonana. Jak wam się to widzi?

margo - Pią 14 Lis, 2014 22:44

aja napisał/a:
A jeśli nie chodzicie to dlaczego?


W Poznaniu jest bodajże jedna grupa DDA/DDD... a właściwie była. Przyszłam raz... i czekałam... czekałam... aż mili panowie z klubu abstynenta powiedzieli mi, że tej grupy już chyba dawno nie ma. Ale miło mi się z nimi rozmawiało przy kawie :p

esaneta - Pią 14 Lis, 2014 22:56

Ja wspol, z domu DDA mam z tym spory problem :( Teraoie wszelkie mozliwe dla wspol przerobilam, jednak szczerze przyznaje, ze terapii dla DDA sie boje. Choc z drugiej strony terapka od wspol nie wspominala o jej koniecznosci.
Generalnie mam problem z tematyka DDA, jakies obawy, lek. Nawet do trgo watku tu na forum bardzo rzadko zahladam (chyba nawet u alko czrsciej bywam :mysli: ) A moze ja po prostu nie mam takiej potrEby.......

aja - Sob 15 Lis, 2014 23:15

Margo i co nie zdecydowałaś się pójść więcej, w jakieś inne miejsce?
Dobrze, że przynajmniej herbatką Cię poczęstowali :mgreen:

Esaneta alko, współ i dda to troszkę inne końce tego samego kija- jak się tak na to patrzy to bywa łatwiej- przynajmniej mi :)


A ktoś kto chodził na takie spotkania- jakieś opinie?

margo - Sob 15 Lis, 2014 23:19

aja napisał/a:
Margo i co nie zdecydowałaś się pójść więcej, w jakieś inne miejsce?


To w Poznaniu była jedyna grupa wsparcia dda/ddd... :roll: reszta to same al-anon :roll: więc cóż... :mgreen: ale tak, usiadłam sobie i pogadałam, usłyszałam wierszyk o bocianie, było wesoło :wysmiewacz:

aja - Sob 15 Lis, 2014 23:21

w sumie na al-anon chyba też byś mogła jeśli czujesz potrzebę
nie wiem do końca jak to działa, ale chyba gdzieś tutaj na forum czytałam, że ktoś chodził własnie na al anon bo nie było u niego spotkań dda.

Piękną masz oFcę w podpisie 8)

Klara - Nie 16 Lis, 2014 09:54

aja napisał/a:
A ktoś kto chodził na takie spotkania- jakieś opinie?

Chodziłam na tę grupę, o której pisze Margo, na samiutkim jej początku, gdy jedna Al-Anonka postanowiła ją stworzyć.
Jestem DDD, ale na tyle przerośnięte, że właściwie tamte problemy już mnie nie dotyczą, jednak wtedy na propozycję założycielki, robiłam tam "frekwencję".
Dość szybko ludziki się zwiedziały i przychodziło sporo osób.
Czasem włos stawał na głowie, gdy słyszało się historie z życia tych młodych ludzi.
Wiem, że grupa pracowała przez kilka lat, ale nie znam przyczyny rozpadu.
Sama zrezygnowałam z uczestnictwa wtedy, gdy pewnego dnia dosłownie zderzyłam się w drzwiach ze znaną mi dziewczyną po traumatycznych przejściach.
Gdy mnie zobaczyła, zrobiła w tył zwrot i uciekła.
To był dla mnie sygnał, że nic tam po mnie :(

wampirkowa - Nie 16 Lis, 2014 09:59

u mnie nie ma ani alanon ani dda, a na aa no raczej nie pójdę choć jakieś 13 km sa otwarte mitingi
wampirkowa - Nie 16 Lis, 2014 10:02

ja osobiście dobrze się czuje tylko gdzie są dda,
ale same dda, nie alnaon i dda czy aa i dda,
wtedy czuje sie najbezpieczniej
byłam na mitingu dda, przy kosciele w jednym mieście prowadzią je alanonka, bo jak sama mówi ma dług wobec swoich dzieci ale za dużo tam było katolicyzmu masakra, kazała mi iść po egzorcyzmy nawet mi księdza znalażła, uciekłam gdzie pieprz rośnie ładnie dziekując

aja - Śro 19 Lis, 2014 21:28

Klara napisał/a:
Sama zrezygnowałam z uczestnictwa wtedy, gdy pewnego dnia dosłownie zderzyłam się w drzwiach ze znaną mi dziewczyną po traumatycznych przejściach.
Gdy mnie zobaczyła, zrobiła w tył zwrot i uciekła.
To był dla mnie sygnał, że nic tam po mnie :(


Dlaczego tak?
Nie rozumie do końca, uznałaś że już nie potrzebujesz grupy i zrezygnowałaś
czy zrezygnowałaś tylko dlatego, że spotkałaś na nie kogoś i.. no własnie co
Czemu odebrałaś tę sytuację jako sygnał, że powinnaś zrezygnować?

wampirkowa napisał/a:
ja osobiście dobrze się czuje tylko gdzie są dda,
ale same dda, nie alnaon i dda czy aa i dda,
wtedy czuje sie najbezpieczniej


to chyba nie do końca chodzi o to, żeby iść na grupę gdzie czujemy się super,
można czuć się ekstra na grupie która nie ma nic wspólnego z pomaganiem sobie a jest na przykład miejscem gdzie ludzie przychodzą sie nad sobą użalać
a może być świetna świetnie pracująca grupa na której ciężko jest na z jakiegoś powodu być
a jak się nie ma wyboru, a grupa działa- to chyba lepiej się przemóc i korzystać z pomocy jaką można otrzymać niż w ogóle zrezygnować dla zasady ze albo na moich warunkach albo wcale

wampirkowa napisał/a:

byłam na mitingu dda, przy kosciele w jednym mieście prowadzią je alanonka, bo jak sama mówi ma dług wobec swoich dzieci ale za dużo tam było katolicyzmu masakra, kazała mi iść po egzorcyzmy nawet mi księdza znalażła, uciekłam gdzie pieprz rośnie ładnie dziekując

No jak się kogoś na egzorcyzmy wysyła to już bym nie zaryzykowała stwierdzenia- że grupa działa "poprawnie :D
Ja też właśnie ma bardzo negatywne skojarzenia - przez to ureligijnianie, wręcz IMO sekciarstwo czasami. To chyba najbardziej mnie razi.

Klara - Czw 20 Lis, 2014 20:29

aja napisał/a:
Czemu odebrałaś tę sytuację jako sygnał, że powinnaś zrezygnować?

Tu, na otwartym forum nie chcę pisać o szczegółach.
Jest to młoda dziewczyna, z którą przez pewien czas łączyły mnie - mówiąc najogólniej jak można - sprawy zawodowe, mieszkałyśmy w małym środowisku i siłą rzeczy znałyśmy doskonale nasze problemy rodzinne.
Ona się wprawdzie wyprowadziła z alkoholowego domu i mieszka w mieście, ale właśnie w tym mieście, w konkretnym miejscu, wpadłyśmy na siebie. Kilka tygodni przed tym spotkaniem jej mama - alkoholiczka, zmarła śmiercią samobójczą.
To bardzo wartościowa i wrażliwa dziewczyna. Udała, że mnie nie widzi, po czym uciekła spod drzwi.
Pisałam już, że jestem "przerośniętym" DDD, mówiąc prostym językiem jestem starsza niż ustawa przewiduje i we mnie niczego już się nie da naprawić.
Zrezygnowałam, żeby nie stwarzać jej dyskomfortu. Wiem, że na początku każdy przede wszystkim dba o to, żeby go nie zobaczył ktoś znajomy, ale to jej się już na samym początku nie udało :(

Jo-asia - Czw 20 Lis, 2014 21:05

Klara napisał/a:

Zrezygnowałam, żeby nie stwarzać jej dyskomfortu. Wiem, że na początku każdy przede wszystkim dba o to, żeby go nie zobaczył ktoś znajomy, ale to jej się już na samym początku nie udało :(

A ona? wykorzystała szansę?
Czy...zrezygnowała, by dać ją Tobie?

Klara - Czw 20 Lis, 2014 21:09

Jo-asia napisał/a:
A ona? wykorzystała szansę?

Wiem, że była na kilku mityngach, ale jej dalszej drogi nie śledziłam.

Jo-asia - Czw 20 Lis, 2014 21:16

Ciekawe...są takie zbiegi okoliczności
:)

aja - Wto 02 Gru, 2014 23:03

Zbiegi okoliczności zawsze są interesujące- zwłaszcza jeśli wyznaje się pogląd, że nic nie dzieje się przypadkiem ;)

Klara- rozumie sytuacje, chociaż zawsze jest możliwość spotkania kogoś, kogo znamy na takiej grupie. Chyba się po prostu trzeba z tym liczyć, chociaż zdaje sobie sprawę, że to mało komfortowe.



Znów próbuje coś przepchnąć do przodu z moją magisterką, idzie to masakrycznie. Jutro od rana instaluję się w bibliotece, muszę trochę materiałów poszukać.
Ale mam już ankiety- więc istnieje minimalna szansa, że niebawem będę mogła szukać sobie osób, które będę chciały je dla mnie wypełnić :D

aja - Pią 19 Gru, 2014 22:54

Cześć =)
Jak tam nastroje przed świętami? Matko ja z moim Mężczyzną jeszcze nie podjęliśmy decyzji czy spędzamy święta u jego czy moich rodziców.
Nawet ciesze się na te święta ( i już się ślinię na pierogi <3), dość dawno nie byliśmy w rodzinnym mieście.
No i zawsze to kilka dni wolnego, a ja ostatnio ciągle mam coś do zrobienia więc bardzo chętnie poleniuchuję i poczytam :)

Trochę się tylko martwię, bo ojciec zapowiedział, że on nie je kolacji wigilijnej ze wszystkimi. Chyba przestali w ogole rodzice utrzymywać ze sobą jakikolwiek kontakt, chociaż dalej mieszkają razem.
Dziwny to dla nie układ, ale cóż ich życie, ich decyzje.

A jak u was przed świętami? W ogóle świętujecie?


Klara- piękna zmiana avatara :mikolaj:

aja - Czw 01 Sty, 2015 00:26

Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!!! drggb c4fscs
aja - Nie 11 Sty, 2015 18:00

dzwonił do mnie mój ojciec, jeszcze nigdy do mnie nie zadzonił, w sumie nie chodziło o nic, tak tyko zapytał czy jeszcze żyje.
Ja też chyba pierwszy raz od dawna jakoś z nim przez chwilę rozmawiałam. Dziwne to było. Rozumiem go bardziej niż moją matkę. To znaczy tak intelektualnie podchodząc, to znam i rozumie mechanizmy itp. Ale zawsze do niej miałam wieksze pretencje i żal niż do niego. Dziwne to, fundują sobie takie niewygodne życie, a przecież mogliby coś zmienić, gdyby chcieli.
jakoś ładtwiej mi rozumieć ojca alko, niz wspóluzalezniona matkę. Czy to nie dziwne?

Maciejka - Nie 11 Sty, 2015 18:25

Nie, nie dziwne. Dzieciom zwykle trudniej jest zrozumiec niepinacego rodzica. Dziwnie sie czujesz bo sytuacja jest nowa.
esaneta - Nie 11 Sty, 2015 18:29

Cytat:
jakoś ładtwiej mi rozumieć ojca alko, niz wspóluzalezniona matkę. Czy to nie dziwne?

Niestety nie, to Standard. Też tak miałam jako DDA, ale nie uchroniło mnie to, niestety, przed powieleniem tego schematu :/

aja - Nie 11 Sty, 2015 20:12

Jakiś czas temu odcięłam się od tego wszystkiego. Przestałam z nimi mieszkać, potem pozbyłam się (z czasem oczywiscie) potrzeby ratowania ich.
Nie jestem pewna co teraz się dzieje, ale czuje że mnie wciągają w swoje bagno znowu. matka mnie wciąga. dzonila do mnie nawet jej znajoma, ktora tez znam ze sie o nia martwi i ze powinnismy ja namowic na jakies leczenie czy cokolwiek.
ja sie zgadzam ze dobrzeby jej to zrobilo. nawet jej czasem o tym mowie, ale nie chce znow miec poczucia ze musze ja namowic, musze uratowac, musze dopiąć swego.

Ja wiem, że nie musze sie rzucać w ten wir pomagania jej na siłe, ale zdaje sobie też sprawę, że moje poczucie stabilnosci i swiadomość faktu, że nic nie mogę zrobić, bo ona na dobra sprawę tego nie chce jest czymś kruchym, co łatwo może się złamać.

A to kupa pracy na terapii żeby wrócić potem do optimum funkcjonowania.

Wiecie o co mi chodzi?

Klara - Nie 11 Sty, 2015 20:33

Powiem Ci Aja, co "mnie spotkało":
Córka była już mężatką, miała pierwsze dziecko, a ja (biedna taka, zbolała itp.) wymyśliłam sobie, że ona, taka dorosła, niechże mnie wysłucha, zrozumie, pożałuje. Poużalam się przed nią troszkę, będzie mi lżej.
Pewnego razu zaczęłam narzekać, a ona mi na to:- "Mama, nie będę ciebie wysłuchiwała. Mam swoje życie i już nie chcę uczestniczyć w twoim. Idź do poradni..."
Po kilku dniach przyniosła mi karteczkę z adresami i telefonami.
Kartka długo leżała na półce, aż kiedyś "wychowując" męża który był akurat po ciągu, postanowiłam wysłać go do poradni.
Dałam mu numer telefonu, ale on oczywiście poprosił mnie, żebym to ja zadzwoniła.
Spełniłam jego prośbę i po drugiej stronie drutu usłyszałam, że nie mąż musi sam zadzwonić, ale owszem, miły głos może mnie zapisać na terapię.
Nie rzuciłam słuchawką, tylko "poszłam" za tym głosem.

Aja, wypisz mamie na kartce adresy i numery telefonów do poradni, oraz terminy mityngów Al-Anon.
Koniec.

aja - Pon 12 Sty, 2015 19:20

Wiesz Klara, ja już jej dawno zostawiłam namiary i w ogole.
Problem w tym,że ona nie chce z nich skorzystać. I ja wiem, że mogłabym powiedzieć nie chcę słuchać o twoich problemach - i chyba mówię czasem, ale kurcze moja matka jest w takim stanie- że gdybym nie chciała słuchać o jej problemach to bym po prostu w ogole musiała przestać jej słuchać. Bo ona jest jednym wielkim problemem.
I problem jest jeszcze taki z mojego punktu widzenia, że nawet jak ona faktycznie unika tematu ojca i pochodnych, i zaczyna opowiadać o "normalnych sprawach" to to co dla niej jest normą- dla mnie jest totalnie zaburzone i wynika z utopienia życia w alkoholu.

Klara - Pon 12 Sty, 2015 19:43

aja napisał/a:
nawet jak ona faktycznie unika tematu ojca i pochodnych, i zaczyna opowiadać o "normalnych sprawach" to to co dla niej jest normą- dla mnie jest totalnie zaburzone i wynika z utopienia życia w alkoholu.

Nie wiem, czy dobrze rozumiem - Twoja mama także pije?

aja - Pon 12 Sty, 2015 19:48

nie, pije tylko ojciec.
ale z mojej perspektywy- ona się w tym jego alko utopiła już dawno.

Wydaje mi się, tak teoretyzująć, że gdyby obydwoje zachcieli się leczyć
to dużo łatwiej ojcu alkoholikowi było by się ogarnąć z piciem
niż matce z sobą samą.

Klara - Pon 12 Sty, 2015 19:53

aja napisał/a:
dużo łatwiej ojcu alkoholikowi było by się ogarnąć z piciem
niż matce z sobą samą.

Tak, ze współuzależnienia trudno się wychodzi. Zdarza się, że nawet trudniej niż z alkoholizmu mimo, że nikt nie chce uznać go (współ*) za chorobę. Jest tylko dysfunkcją :bezradny:

Maciejka - Pon 12 Sty, 2015 20:54

Klara a skad wiesz, ze trudniej?
Klara - Pon 12 Sty, 2015 21:05

perełka napisał/a:
a skad wiesz, ze trudniej?

...a z obserwacji :D

Zwracam też uwagę na to, że napisałam: Zdarza się...
Pozwolę sobie przypuszczać, że Ty też znasz takie przypadki.

aja - Pon 12 Sty, 2015 21:36

No właśnie moje obserwacje są podobne do tego co pisze Klara.

I z jednej strony zwykle czuje, że już nie jestem aż tak wplątana w tamto bagienko
a z drugiej widzę, że niewiele brakuje żeby taplać się znów

bo przecież żal patrzyć. Na prawdę moja dzienna afirmacja zaczyna brzmieć- nie zajmuj się naprawianiem świata, naprawiaj siebie

Jutro mam seminarium- trzymajcie kciuki, mam sporob zrobione, oby ten frustrat nie powiedział, że mu się nie podoba i że mam wszystko zaczynać od nowa cczxc
Liczę, że puści to co już mam i będę mogła brać się za kolejne etapy pracy :)

Klara - Pon 12 Sty, 2015 21:54

aja napisał/a:
Jutro mam seminarium- trzymajcie kciuki

No, to trzymam! :kciuki:

Kami - Wto 13 Sty, 2015 00:47

Klara napisał/a:
, że nikt nie chce uznać go (współ*) za chorobę. Jest tylko dysfunkcją

Ja uznaję współ za chorobę i masz rację Klara, że bardzo ciężko się wychodzi z tej choroby.... piszę zupełnie serio.
Nadopiekuńczość, zamartwianie się, zapobieganie, nadskakiwanie, poczucie winy .... ech dużo by wymieniać i to wszystko prawie zawsze cały czas na trzeźwo, bez żadnych znieczulaczy.
I ta pierniczona odpowiedzialność nie tylko za Niego za Nią ( pijącą ) ale jeszcze na głowie cały dom i przede wszystkim odpowiedzialność za dzieci ......
Przecież My tacy "popsuci psychicznie" się nie rodzimy czerpiemy wzorce z często chorych na alkoholizm rodziców to siłą rzeczy powinno byc podciągnięte pod chorobę.
Nas współ ... też powinno się brać na odwyk na odwyk od "chorej troski".

Maciejka - Wto 13 Sty, 2015 06:33

Klara napisał/a:
perełka napisał/a:
a skad wiesz, ze trudniej?

...a z obserwacji :D

Zwracam też uwagę na to, że napisałam: Zdarza się...
Pozwolę sobie przypuszczać, że Ty też znasz takie przypadki.


Dobra nie doczytałam. Nie porównywałabym tutaj ani dysfunkcji, sposobu wychodzenia z niej czy cierpienia czy czegokolwiek. Chciałam zauważyć jedynie, że te przypadki to kazdy jest inny i indywidualny i zalezy od tylu róznych czynników.
Nie jestem i nie byłam po tej drugiej stronie więc nie wiem jak się wychodzi z uzaleznienia. Mogę przypuszczac , ze łatwe to nie jest. U nas na terapii my współ chodziłyśmy raz w tygodniu na zajęcia natomiast alkoholicy mieli takie zajęcia trzy razy w tygodniu + podobnie do nas dodatkowo indywidualne w zależności od potrzeb.

Słyszałam taki dowcip nie dowcip; Maż leczący sie uzaleznienia chcąc jej dokuczyć bo ona coś tam mu powiedziała czy zrobiła rzucił; Współuzaleznienie to cięzka choroba.



Ciężka nie cięzka zalezy od stopnia zaawansowania , od tego jak się ma system iluzji i zaprzeczania , jak głeboko to jest zakorzenione, stazu w toksycznym związku itp itd. Wychodzenie z tego też zależy indywidualnie gdyż kazdy ma swoj czas i tempo.


Inaczej będzie wychodzić osoba współuzalezniona a inaczej dda/ddd współuzalezniona, ponieważ ,jak nie każde dziecko alkoholika jest dda tak każde dda jest współuzależnione- ostatnie zdanie przytoczyłam od terapeutki.



Myslę tez , ze osobie współuzaleznionej trudniej jest zobaczyc swoj problem , ponieważ to nie ona pije , ona stara się utrzymac to wszytko w ryzach, ogarnąc, dbać o wizerunek rodziny, że na wierzchu pięknie , ładnie a w środku wiadomo co.

Maciejka - Wto 13 Sty, 2015 09:42

Do poczytania i podumania , pasuje do tego tematu tez;
https://www.facebook.com/...1011408931852:0

OSSA - Wto 13 Sty, 2015 09:49

Klara napisał/a:
aja napisał/a:
dużo łatwiej ojcu alkoholikowi było by się ogarnąć z piciem
niż matce z sobą samą.

Tak, ze współuzależnienia trudno się wychodzi. Zdarza się, że nawet trudniej niż z alkoholizmu mimo, że nikt nie chce uznać go (współ*) za chorobę. Jest tylko dysfunkcją :bezradny:
z mojego doswiadczenia kiedy były podejmował terapię, zachowywał trzeźwość cala rodzina chodziła na paluszkach by przypadkiem go czymś nie urazić, on świętował swoje miesiecznice ,rocznicę , o wielu bierzacych problemach nie byl informowany, bo jak pił to i tak by nie pomógł, jak trzezwial mógł tylko namieszać. To ja musiałam być ta "zła" co sprawdza lekcję, daje szlabany ,pozwala ,zakazuje. Tatuś albo pracował i nie można mu było przeszkadzać, albo pił, albo trzezwial i przekupowal prezentami. Cały ten burdel trzeba było ogarnąć na trzeźwo. Poza tym dziecko podświadomie wiedziało , że z pijanym ojcem się nie rozmawia, złość ,żal na kimś trzeba odreagować a kto jest najbliżej matka :bezradny:
Maciejka - Wto 13 Sty, 2015 09:55

OSSA napisał/a:
złość ,żal na kimś trzeba odreagować a kto jest najbliżej matka



Tak i po to sa granice żeby nie byc workiem treningowym dla nikogo. Tu chyba raczej chodzi o to co ja tez miałam a mianowicie, żal i zlosc , ze niepijący rodzic nic nie robi żeby zmienić sytuację dziecka i swoja a zamiast tego tkwi w tym i wylewa swoje frustracje i zale na dziecko / do dziecka. Przygniata je swoim balastem, wklada taki wór na dziecko zamiast się tym zajac samej.

OSSA - Wto 13 Sty, 2015 10:27

perełka napisał/a:
OSSA napisał/a:
złość ,żal na kimś trzeba odreagować a kto jest najbliżej matka



Tak i po to sa granice żeby nie byc workiem treningowym dla nikogo. Tu chyba raczej chodzi o to co ja tez miałam a mianowicie, żal i zlosc , ze niepijący rodzic nic nie robi żeby zmienić sytuację dziecka i swoja a zamiast tego tkwi w tym i wylewa swoje frustracje i zale na dziecko / do dziecka. Przygniata je swoim balastem, wklada taki wór na dziecko zamiast się tym zajac samej.
. Mi pomogła terapia i panie które na niej poznałam z wieloma przyjaźnie się do dziś. Zamiast obarczac dzieci umawialam się z przyjaciółką na kawe, rozumialysmy się bez słów, każda przechodziła coś podobnego , to byl taki wentyl bezpieczeństwa, forum wówczas nie było. Czasem z boku pewne problemy wyglądają inaczej, poza tym jak z małym dzieckiem,nastolatkiem rozmawiac o problemach intymnych, o poczuciu odrzucenia, samotności itd. Nie zależnie co tam kto myśli na temat mojego współuzależnienia, ale dzięki terapii z przed wielu lat udało mi się przetrwać okres buntu i naporu moich nastoletnich synów. Czy mają do mnie żal jako dorośli faceci , cóż ja już czasu nie cofne, mogę tylko dziś starać się by te relacje były poprawne.
Maciejka - Wto 13 Sty, 2015 10:40

Widzisz Ossa tu chodzi o troche inną sytuację; Mamy kolezanke , ktora coś tam ze sobą robi ale jej mama uważa, ze nie potrzebuje pomocy i swoje żale ceduje na dorosła corkę a ona z kolei czuje się tym przytłoczona. To jest podobna sytuacja jaka ja mialam kilka lat wczesniej. Byłam po terapii ale krótko, u mnie sama terapia dla współuzaleznonych to było za mało. To było jak ja okreslalam wtedy wyczyszczenie ganku na błysk i spacerowanie po przedpokoju z pozamykanymi drzwiami. Konsultowałam to z terapeutka i ona powiedziala że tak to wygląda. Dopiero później miałam te drzwi pootwierać i uporządkowac to co tam za nimi było. Ale nie o tym . Wtedy po tej terapii wprawdzie ja byłam stabilna ale na chwiejnych nogach i tatus uważal , ze jest po staremu tzn, może sobie dalej na mnie wylewac swoje żale i smutki a ja go mam wspierac i słuchać i to brac na siebie. Czułam sie podobnie jak koleżanka dosłownie chorowałam, jak tam jeździłam to 2 tygodnie byłam chora coś w podobie do depresji , jak dzwonil to chodziłam z tym pare dni wypompowana i w końcu powiedziałam NIE . Tato ja nie chce zebys mi sie zalił. Ja mogłam coś z tym zrobic to Ty tez mozesz. Nie chce tego słuchać, nie jestem workiem na Twoje śmieci.

Tato jak to tato obraził sie śmiertelnie i stwierdził , ze mi na tej terapii to w głowie poprzewracali ale workiem na śmieci byc przestałam i chorować tez przestałam. Teraz jak czasem zdarzy mi sie słuchac podobnych żalow w wykonaniu kogoś z rodzinki to po mnie to spływa, ne mój cyrk nie moje małpy, Ty sobie mów a zdrów.

OSSA - Wto 13 Sty, 2015 17:46

perełka napisał/a:
Widzisz Ossa tu chodzi o troche inną sytuację
Nie mam pojęcia co czuje dziecko kiedy jego rodzice piją, więc nie będę się wymądrzać się na ten temat. Podzieliłam się tylko swoim doświadczeniem, mi terapię pomogła ograniczyć przelewanie swojej flustracji na moich synów.
Maciejka - Wto 13 Sty, 2015 18:06

Ja też nie wiem co czuje dziecko alkoholika i tez podzieliłam się swoim doświadczeniem , pamiętam co ja czułam w podobnie emocjonalnie sytuacji.
aja - Śro 21 Sty, 2015 11:58

OSSA właśnie- to bym określiła drugim końcem tego samego kija
pije, więc jest wyłączony z życia rodziny (chociaż jest w samym środku) - przestaje pić i jest wyłączony bo wpada w "zachwyt" nad swoim niepiciem
oczywiście to tak w wielkim uproszczeniu.

Ja przeżyłam rodzinny najazd. Kilka dni z życia. Poczułam się całkowicie zdeptana psychicznie. Dopiero wczoraj jakoś się ogarnęłam i wróciłam do życia. Niestety ciężko mi teraz się będzie wyrobić z nauką do egzaminów przez te kilka dni przestoju.

Ruszyłam trochę z ankietą do pracy mgr. Będę poszukiwać osób-kobiet, które są współuzależnione a nie podjęły jeszcze leczenia. Jeśli ktoś chciałby pomóc i wypełnić ankietę, albo zna kogoś takiego i mógłby go poprosić o jej wypełnienie to dajcie znać będę wdzięczna.

aja - Czw 29 Sty, 2015 17:05

Dziś mi smutno i źle. Czuje jakbym się miała rozpaść. Wiem, że to minie ale to i tak bardzo nieprzyjemne uczucia.

Chciałabym przez kilka dni nie mieć nic do zrobienia, zaszyć się pod kocykiem z dobrą książką albo filmem. Cokolwiek byle bezstresowo sobie posiedzieć i odpocząć.

She - Czw 29 Sty, 2015 18:00

aja napisał/a:
Dziś mi smutno i źle. Czuje jakbym się miała rozpaść.

Takie uczucia moim zdaniem też są potrzebne... żebyśmy mogli docenić te lepsze dni :przytul:
Oczywiście pod warunkiem że nie zdarzają się zbyt często.
aja napisał/a:
Chciałabym przez kilka dni nie mieć nic do zrobienia, zaszyć się pod kocykiem z dobrą książką albo filmem.

Też tak mam czasami :)
Zostawić wszystko w diabły i zająć się swoim komfortem... i wtedy choć na chwilę zostawiam wszystko i zajmuję się sobą :)

aja - Czw 29 Sty, 2015 18:33

She, zgadzam się, że są potrzebne- ale to że sie zgadzam i tak nie sprawia, że łatwiej się to przeżywa :)

Ja sobie jutro wieczorem pozwolę na totalny relaks. Teraz jakoś nie potrafię, niby nie uczę się (a powinnam!), ale sama świadomość jutrzejszego egzaminu mnie totalnie przyciska do gleby.

She - Czw 29 Sty, 2015 19:45

aja napisał/a:
to że sie zgadzam i tak nie sprawia, że łatwiej się to przeżywa :)

A kto powiedział że będzie łatwo? :tia:

aja napisał/a:
Ja sobie jutro wieczorem pozwolę na totalny relaks. Teraz jakoś nie potrafię, niby nie uczę się (a powinnam!), ale sama świadomość jutrzejszego egzaminu mnie totalnie przyciska do gleby.

Czy ta świadomość przygniata Cię dlatego że wiesz że czegoś jeszcze nie umiesz?
A może to tylko stres przedegzaminacyjny (coś w stylu syndromu "białego fartucha"?)
W takich sytuacjach nauczyłam się "wyłączać" kiedy mam taką potrzebę. Skoro coś nie wychodzi mi w danej chwili zostawiam to i zajmuję się czymś innym, a przeważnie jest to coś co sprawia mi radość.
Gdy mam już naładowane akumulatory wracam do tego co miałam zrobić wcześniej - u mnie tak to działa :>

MILA50 - Czw 29 Sty, 2015 19:46

dasz radę :) na egzaminie
ja też chcę już relaksu....fajnie masz,że u Ciebie to już jutro

aja - Czw 29 Sty, 2015 20:06

Cytat:
Czy ta świadomość przygniata Cię dlatego że wiesz że czegoś jeszcze nie umiesz?


Wiesz z tym egzaminem to jest tak, że jest ustny u kolesia, który hmm ma zupełnie inny tok rozumowania niż ja, więc ciężko mi się wstrzelić. W dodatku z przedmiotu, który mnie jakoś nie porywa.
Mam wrażenie, że strasznie tu dużo takich rzeczy, które się wie intuicyjnie- i właśnie tego się boje, że niby wydaje mi się że coś wiem, a jak przyjdzie co do czego to będę miała czarną dziurę.

Cytat:
dasz radę :) na egzaminie


nie dziękuję :)

aja - Wto 03 Lut, 2015 18:30

Mam jakiś ostry zjazd w dół. Mogłabym siedzieć jeść lody i ryczeć, ewentualnie spać.
jest mi smutno, źle i czuje się nic nie warta, beznadziejna i bez szans na normalne życie.
egzamin oczywiście zdałam. zdałam już większość. Jeszcze dwa przede mną, i na wyniki z jednego czekam. W najgorszym wypadku jedną poprawkę będę miała- to chyba wcale nie jakoś bardzo źle.
i niby mam wreszcie chwile na odpoczynek, a czuje sie taka zmęczona tym jak mi jest, że tak źle i smutno. Kurcze co ze mną jest nie tak?

zimna - Wto 03 Lut, 2015 18:37

aja napisał/a:
zuje sie taka zmęczona tym jak mi jest, że tak źle i smutno. Kurcze co ze mną jest nie tak?

a może po prostu jest luty :bezradny: , dwa tygodnie temu był najbardziej depresyjny dzień w roku, mało słońca, nad głową wisi brudna ścierka ale idzie ku dobremu, :)

Tosia - Wto 03 Lut, 2015 18:44

aja, Po tych zlych niach przyjdzie lepsze, zobaczysz! :pocieszacz: i gratuluje zdanych egzaminow :kwiatek: :buziak:
Klara - Wto 03 Lut, 2015 19:33

aja napisał/a:
mam wreszcie chwile na odpoczynek

No to właśnie zacznij odpoczywać - pośpij do woli, jedz te lody, a nawet nad nimi sobie popłacz, bo płacz oczyszcza.
Po tym wszystkim przypomnij sobie, że nad dołkiem jest otwór. Podnieś głowę i może akurat zobaczysz tam słoneczko, może tylko czyste niebo, może chmury, ale tam właśnie jest wyjście, tylko się trzeba stamtąd wydrapać.
Będziesz "odpoczęta", to i siły się znajdą na to wydrapywanie.
Powodzenia! :sun:

Edit:
A.... i gratuluję zdanych egzaminów i życzę powodzenia na tych co Cię czekają :okok:

MILA50 - Wto 03 Lut, 2015 19:55

dołek minie,też jest czasem potrzebny-czas refleksji ale ja wtedy patrzę na swoje
"osiągnięcia",zawsze coś znajdę i słucham muzykę a Ty....najedz się tych lodów :)
za egzamin :brawo:

aja - Czw 05 Lut, 2015 13:28

Dziękuję, dziękuję - już coraz bliżej końca sesji :)

Słuchajcie wreszcie ruszam z ankietą do magisterki- bardzo proszę o pomoc,
a tu link do tematu odnośnie prośby wypełnienia http://komudzwonia.pl/vie...p=769388#769388

aja - Wto 24 Lut, 2015 02:38

Przestawiłam się na tryb nocny. Wolałabym przesypiać dnie. W nocy czuje się lepiej, w dzień zdycham.
Piszę co kilka dni tu posta, w swoim temacie po czym go kasuje, bo zawsze wydaje mi sie, że jest do bani.

pietruszka - Wto 24 Lut, 2015 10:52

aja napisał/a:
Piszę co kilka dni tu posta, w swoim temacie po czym go kasuje, bo zawsze wydaje mi sie, że jest do bani.

co może być do bani? Twoje uczucia, Twoje przemyślenia? Czy po prostu... boisz się oceny innych, odrzucenia?

MILA50 - Czw 26 Lut, 2015 08:30

pietruszka napisał/a:
Czy po prostu... boisz się oceny innych, odrzucenia?



u mnie tak było :evil:
dochodził do tego bezwzględny w ocenie "krytyk wewnętrzny" a razem powodowało to jakiś rodzaj paraliżu.....aż przyszedł moment zmęczenia materiału i ....myśl-a co mnie to obchodzi jakie uczucia i myśli wywołam swoim postem u innych.....pisanie mnie pomaga i tak zostało chociaż zdarzają się wyjątki :)

aja - Pią 27 Lut, 2015 22:35

co mnie powstrzymuje?
myśl, że nie umie pisać i że to smutne będzie jeśli tak będę wrzucała tu siebie, a nikt tego nie będzie nawet czytał
martwię się, że ktoś znajomy mnie tu "nakryje"
martwię się, że nic co czuję nie jest prawdziwe
chyba dużo by można pisać o tym co mnie martwi

Duszek - Pią 27 Lut, 2015 22:40

aja napisał/a:
martwię się, że nic co czuję nie jest prawdziwe

a jakie jest? :mysli:

aja - Sob 28 Lut, 2015 19:32

nie wiem jakie, podejrzane? wyolbrzymione? zupełnie nie pasujące do sytuacji?
zbyt emocjonalne? wymyślone na potrzeby chwili?

szika - Sob 28 Lut, 2015 22:18

ja miałam przez większość życia poczucie, że to co ja czuję, to nie jest to co POWINNO być.. że na pewno inni czuja prawidłowo a ja źle.. nie tak.. nieprawidłowo.. za bardzo.. zdarzało mi się symulować emocje, które wydawało mi się, że powinnam w danej chwili odczuwać.. na przykład gdy wydawało mi się, że w dajnej sytuacji kazdemu na pewno powinno się zrobic przykro, wtedy potrafiłam wręcz wywołac w sobie emocje jakby mi było przykro... i w sumie to chyba nawet rzeczywiście przykro mi było... i nie ważne było czy to było potrzebne czy nie... ja wierzyłam że tak wypada..
nie potrafiłam również połączyć uczuć ze zdarzeniami, otoczeniem.. na przykład byłam zła, ale zapytana o co jestem zła nie umiałam tego w żaden sposób określić.. tzn owszem strzelałam jak z karabinu, że jestem zła bo.. i tu oczywiście świat był nie taki jak trzeba, bo ten to, a tamten tamto.. ale co konkretnie mnie złościło to już był poważny problem.. aby namierzyć to we mnie.. czułam się jakbym była oddzielona od reszty świata jakimś szkłem.. reagowałam na to co przez to szkło widziałam bezwiednie i jakby automatycznie..
bardzo długo już w terapii będąc kłóciłam się z moimi własnymi uczuciami.. nie chciałam ich, gardziłam nimi, żaliłam się, że po co ja to w ogóle czuję? chciałabym czuć cos innego..
u mnie to długo trwało aż w końcu dotarło do mnie, że moje uczucia są moim skarbem, że to całkowicie moja własność, że ja taka własnie jestem, że czuję dokładnie to a nie coś innego..

Duszek - Sob 28 Lut, 2015 23:18

aja napisał/a:
że to smutne będzie jeśli tak będę wrzucała tu siebie, a nikt tego nie będzie nawet czytał

...a więc ja będę czytała :) choć nie zawsze coś dodam, bo nie jestem taka mądra ;) to jednak będę :)
aja napisał/a:
nie wiem jakie, podejrzane? wyolbrzymione? zupełnie nie pasujące do sytuacji?
zbyt emocjonalne? wymyślone na potrzeby chwili?

Dopóki tych uczuć nie skonfrontujesz to się nie dowiesz jak jest. Poza tym to są Twoje uczucia, czy mogą być wyolbrzymione :mysli: A co znaczy nie pasujące do sytuacji...?

Duszek - Sob 28 Lut, 2015 23:31

Przeczytaj, dobry i pouczający tekst :okok:

"— Jedynym sposobem, aby skończyć czegoś doświadczać, to wejść z tym w kontakt. To jest całkowicie niemożliwy paradoks: jeśli w pełni coś przeżywasz, wtedy to przeżycie zniknie i będziesz miał nowe.
— Po prostu nie rozumiem.
— Ponieważ cały czas jesteś w swojej psychice du** wołowej. Nie chcę, żebyś rozumiał. Rozumienie daje ci nagrodę pocieszenia. Po prostu spróbuj i doświadcz tego. Możesz nawet przy pomocy przeżycia pozbyć się tego, że jesteś d**ą wołową…
Jerry sztywnieje.
— Może to ty jesteś d**ą wołową — mówi.
— Super! Teraz tylko wejdź w kontakt ze swoją złością. Sprawdź, co odczuwasz właśnie teraz.
— Jesteś głupim faszystą.
— TO NIE JEST PRZEŻYCIE, d*** WOŁOWA! — krzyczy trener na Jerrego z odległości paru stóp. TO JEST PRZEKONANIE! PATRZ! PRZYJRZYJ SIĘ SWOJEMU PRZEŻYCIU. Chcę, żebyś obserwował i był w kontakcie z tym, co czujesz w tej chwili.
— Jestem wściekły.
— To bliżej. Co dokładnie odczuwasz w tej chwili?
Jerry waha się, a potem zdaje się sondować swoje uczucia.
— Moje mięśnie są napięte, żołądek mi się skręca, a ty jesteś faszystą.
— Dobrze! Dwa przeżycia i przekonanie! — mówi trener, stojąc teraz tuż obok Jerry’ego i wydając się niewielki w porównaniu z nim.
— Które mięśnie są napięte?
— Ramion i szczęk. Mięśnie brzucha.
— Super! Które mięśnie szczęk?
— Te… No… Te, co idą tutaj — mówi Jerry, pokazując na miejsce koło swojego ucha.
— Dobrze. Czy czułeś napięcie w brzuchu?
— Noo… Tutaj — odpowiada Jerry, wskazując na miejsce tuż nad pępkiem.
— Jak głęboko jest to napięcie?
— Około dwóch cali.
— Dobrze. To jest ból, nacisk czy co?
— To jest… Eee… Po prostu takie wrażenie, napięcie.
— W porządku. Opisz teraz, co się dzieje z twoimi mięśniami ramion.
Jerry automatycznie spogląda na swoje lewe ramię.
— Jeszcze są trochę napięte.
— Twoje mięśnie ramion są długie na cholerne dwie mile. Gdzie?
— Naprawdę to to jest w moich palcach i tutaj, koło barków.
— Super! Powiedz nam dokładnie, jakie miałeś wrażenia w palcach.
Jerry rusza palcami.
— Tak naprawdę to… teraz są w porządku.
— Dobrze. Teraz zwróć uwagę na swój brzuch. Opisz, co czujesz w tym miejscu.
— Pewną ciężkość nad pępkiem.
— A jak duża jest ta ciężkość?
— Teraz mniej więcej jak piłka golfowa.
— Jak jest głęboko?
— To jest trochę rozmazane… Może dwa cale.
— Super! Jakiego jest koloru?
— Koloru?
— Jakiego koloru jest ta ciężkość?
Jerry spędza dłuższą chwilę z opuszczoną głową, zaglądając w głąb siebie.
— Nie potrafię powiedzieć.
— OK. Powiedz mi, jaki rozmiar ma ta ciężkość.
Jerry znowu się waha.
— To jest… Więc… Cóż… Tak naprawdę to teraz tam nic nie ma. Nie ma już tej ciężkości.
— Rozumiem — mówi trener, wciąż stojąc tylko dwie stopy od Jerry’ego. — Nadal czujesz złość w stosunku do mnie?
Jerry uśmiecha się nieśmiało.
— Nie — mówi.
— Wciąż odbierasz mnie jako głupiego faszystę?
Jerry uśmiecha się.
— Kiedy zadałeś mi to pytanie, poczułem przypływ niechęci, ale zdałem sobie sprawę, że… właściwie… nie. Faszysta może, ale nie głupi.
— Wszedłeś w kontakt ze swoim gniewem i on zniknął?
Przez chwilę Jerry stoi cichy i skonsternowany, przenosząc swą niemałą wagę z jednej nogi na drugą. Potem kiwa głową i uśmiecha się.
— Faktycznie zniknął.
— Co by się stało pięć minut temu, gdybym, kiedy byłeś zły, powiedział ci, żebyś próbował się kontrolować, zmienić swój gniew w łagodność, a swój resentyment wobec mnie w miłość do mnie?
— Powiedziałbym ci, żebyś se to wsadził… Pozostałbym wściekły.
— Twoja złość by trwała?
— Taa…
— Dziękuję…"

Luke Rhinehart

zródło: https://www.facebook.com/Po.Pierwsze.Ludzie

aja - Nie 01 Mar, 2015 00:29

Dzięki za odzew :)
szika czasami faktycznie zastanawiam się czy nie powinnam czuć czegoś innego, ale tak ogólnie to wiem, że to moje uczucia i że one po prostu są. Chyba najbardziej boje się, że moje obawy i takie tam zwłaszcza co do mnie samej są słuszne...

Duszku, dzięki! A niepasujące do sytuacji... no czasami chcę za bardzo, czasami potrzebuję kogoś drugiego za bardzo. I czuję jak wszystko wymyka się z pod kontroli. Za bardzo czyli nie adekwatnie, nie jak dorosła kobieta, ale jak małe dziecko.

szika - Nie 01 Mar, 2015 11:12

aja napisał/a:
wiem, że to moje uczucia i że one po prostu są

nie wiem czy to Cie pocieszy w jakikolwiek sposób, ale jesli tak masz to już teraz jesteś w o wiele lepszej sytuacji niż ja jeszcze choćby dwa lata temu.. ja na takie pogodzenie się bardzo długo czekałam..
jeszcze kwestia wiedzieć a czuć..
ja to wiedziałam.. umysł wiedział.. ale serce nie czuło tego.. brak spójności pomiędzy czuciem a wiedzą.. bardzo mi to dokuczało..
aja napisał/a:
Chyba najbardziej boje się, że moje obawy i takie tam zwłaszcza co do mnie samej są słuszne...

jesli chcesz to zachować dla siebie - ok...
ale gdybyś jednak chciała "rozmontować" te obawy, to być może tu dostaniesz informacje zwrotne, które mogłyby Cie naprowadzić na dotarcie do źródeł tych obaw.. czy to strach przed rzeczywistym zagrożeniem czy lęk, którego przyczynami są nieuzasadnione przekonania..

aja - Sob 14 Mar, 2015 16:25

szika napisał/a:

jesli chcesz to zachować dla siebie - ok...
ale gdybyś jednak chciała "rozmontować" te obawy, to być może tu dostaniesz informacje zwrotne


ja wiem. może kiedyś się przełamię. Cenie sobie bardzo możliwość dostania zwrotnych informacji. Ale nie czuje się w sieci swobodnie, nie uważam żeby rozsądnie było tu roztrącać swoje spraw zbyt mocno.

U mnie ostatnio jest ciężko, źle i smutno. I nic na to nie mogę poradzić.

Duszek - Nie 15 Mar, 2015 12:59

A masz w realu kogoś z kim możesz sobie
aja napisał/a:
roztrącać swoje spraw

Bo to ważne, aby ktoś taki Ci pomógł. Ja nie miałam i dlatego dużo pisałam tu na forum...czasami może zbyt dużo...ale dzięki temu teraz jestem w innym miejscu swego życia i jestem szczęśliwa. Kiedyś a może i nawet teraz :mysli: forum dla mnie to wielkie wsparcie. :)

aja - Czw 19 Mar, 2015 18:57

Duszku- i mam i nie mam. Mam przyjaciół, którzy zawsze mnie wysłuchają i którzy starają się zrozumieć ale wydaje mi się że części spraw nie rozumieją i chociaż nie jest to nic złego czy dziwnego, to czasem smutno.

A forum, nawet jeśli tak oszczędnie piszę, to i tak jest mi wsparciem.

aja - Sob 28 Mar, 2015 15:52

Witajcie :)

Siedzę sobie i popijam zieloną herbatę z pigwy i oglądam piekielną kuchnię gordona R. :evil2"
Jestem przyjemnie zmęczona. Znowu trochę ruszyłam z magisterką, co prawda nie mam wiele- ale każdy krok do przodu w tym temacie, to dla mnie spory sukces.

Nie wkurza was pogoda ostatnio? Już się czułam tak wiosennie, a tu znów późna jesień za oknami xcc


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group