WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Zanik instynktu przetrwania.
pterodaktyll - Pon 02 Gru, 2013 21:27 Temat postu: Zanik instynktu przetrwania. Niestety, Ty i OSSA to dwie najbardziej niereformowalne współ. na forum..........
milutka - Pon 02 Gru, 2013 21:32
pterodaktyll napisał/a: | Niestety, Ty i OSSA to dwie najbardziej niereformowalne współ. na forum.......... | ...Oj Ptero ...przemilczę z szacunku
milutka - Pon 02 Gru, 2013 21:43
Wiem masz rację ...ale nadal uważam ,że przemilczę ...a jesli chodzi o Twoje rady to być może użyłeś zbyt słabych argumentów czyli jednym słowem Twoja wina Ptero i żal moich straconych dwóch lat
pterodaktyll - Pon 02 Gru, 2013 21:46
milutka napisał/a: | jesli chodzi o Twoje rady to być może użyłeś zbyt słabych argumentów czyli jednym słowem Twoja wina Ptero |
Zaraz, zaraz. Od manipulowania to ja tutaj jestem droga pani
milutka napisał/a: | żal moich straconych dwóch lat |
Nic nie dzieje się bez przyczyny.....
OSSA - Pon 02 Gru, 2013 22:52
pterodaktyll napisał/a: | Niestety, Ty i OSSA to dwie najbardziej niereformowalne współ. na forum.......... |
Oj wypraszam sobie, jestem bardzo postępowa, poszłam do fryzjera, jutro idę na bankiet, w piątek na kolejny i co mi tam najwyżej do innego działu się przeniosę
Poza tym Pterku zbyt łatwo wyciągasz wnioski i może nie wszystko jest czarno - białe, nie chcę wdawać się w szczegóły . Ostatecznie nikomu nie robię krzywdy, moje dzieci są już dorosłe
smokooka - Pon 02 Gru, 2013 22:54
OSSA napisał/a: | i co mi tam najwyżej do innego działu się przeniosę |
OSSA - Pon 02 Gru, 2013 23:05
smokooka, no co nikt nie składa gratulacji współuzależnionym, że przeżyły 5, 10 , 15 lat z pijakiem, niosą po cichu ze wstydem swój krzyż. Natomiast alkoholik wystarczy pójdzie na terapię, nie pije "drugi dzień...." i 30 stron dobrych rad , a jak rocznica , a ja co 49 lat jestem trzeźwa i nic tylko zje.... bo niereformowalna
smokooka - Pon 02 Gru, 2013 23:09
Masz rację Osska, ja przestaję używać słowa "gratuluję" raczej się cieszę, że ktoś znalazł nową drogę, idzie nią i służy mu to
pterodaktyll - Pon 02 Gru, 2013 23:16
OSSA napisał/a: | nikt nie składa gratulacji współuzależnionym, że przeżyły 5, 10 , 15 lat z pijakiem |
Tylko kuźwa po co?????!!!!
OSSA napisał/a: | alkoholik wystarczy pójdzie na terapię, nie pije "drugi dzień...." i 30 stron dobrych rad , a jak rocznica |
Same stawiacie to "bydle" na piedestale (by Nikodem Dyzma)
OSSA napisał/a: | 49 lat jestem trzeźwa i nic |
Ja pierdziele, toz to chyba rekord swiata
OSSA napisał/a: | zje.... bo niereformowalna |
Fi donc...........
OSSA - Pon 02 Gru, 2013 23:27
smokooka napisał/a: | raczej się cieszę, że ktoś znalazł nową drogę, idzie nią i służy mu to |
Smoczku to bardzo właściwie słowo "cieszę się" , ja też się cieszę, znam wielu trzeźwych alk. tu na forum i w realu, to bardzo fajni ludzie.
smokooka - Pon 02 Gru, 2013 23:28
Osska
pietruszka - Pon 02 Gru, 2013 23:32
OSSA napisał/a: | gratulacji [...] , że przeżyły 5, 10 , 15 lat z pijakiem |
prawdę mówiąc - nie ma tu czego gratulować ... oczywiście nie nazwę tego głupotą, wolę określenie zanik instynktu przetrwania, co moim zdaniem, jest kwintesencją współuzależnienia. I ta chęć bycia święta poprzez poświęcenie i cierpienie tak widzę to "niesienie po cichu ze wstydem swojego krzyża".
Kiedyś czułam żal i zazdrość, że alkoholicy tak hucznie (hmmm.... czy aby to dobre słowo w tym kontekście?) obchodzą swoje rocznice. A co mi szkodzi samej świętować swoją rocznicę przebudzenia się? Sama mam swoją datę - 17 listopada - to mój pierwszy miting Al-anon. I z drugiej strony - dla nich to swoiste zwycięstwo, przecież przestaje pić wciąż tak znikomy ułamek, że rzeczywiście są bohaterami. Naszego bohaterstwa nikt nie docenia? A same sobie dajemy prawo do bycia docenionymi? I czy jest bohaterstwem tkwić przy pijaku, czy bohaterstwem jest zdjęcie w końcu różowych okularów, przejrzenie na oczy, zastosowanie twardej miłości, intensywna praca nad sobą, swoimi trudnościami?
Hmmm...
I czy my w ogóle lubimy świętować? Dla mnie wszelkie tzw. okazje były długo najgorszymi dniami w roku, wszelkie nadchodzące imieniny, urodziny, święta religijne czy państwowe na długo wcześniej wzbudzały mój niepokój. Nie dość, że pamiętałam je jako zmarnowane, przepite przez Pietrucha, to jeszcze nieraz dochodziły do tego złe wspomnienia z domu. Nauczyć się na nowo świętować, cieszyć z tych przerywników w codzienności - to nie takie proste... Dla mnie święta były kiedyś okresem wytężonej pracy (trzeba posprzątać, trzeba przygotować, trzeba się nabiegać, trzeba się sprężyć, trzeba, należy, powinno się), dla Innych, przed Innymi, aby Inni... A potem wielkie rozczarowanie, bo nikt nie docenia tego poświęcenia... Dzisiaj bardzo potrzebuję karteczki, dobrego planu, przemyślenia, czym są dla mnie święta, i trzymania się z całych sił tych swoich wartości, tego, co dla mnei jest w tym dniu najważniejsze.
OSSA - Wto 03 Gru, 2013 10:14
Klara nie podoba mi sie tytuł. To tak jakby osoby , które mimo wszystko postanowiły trwać w związku z uzależnionym partnerem były gorsze , przegrały swoje życie,. Osobiście tak nie uważam, jestem zadowolona z mojego zycia, czasem łapię doła , ale na szczeście dość szybko wracam do równowagi. Czasem pomarudze na moich synow, ale w gruncie rzeczy jestem z nich dumna osiagaja ponad przecietne wyniki w dziedzinach ,ktorymi sie interesuja. Ja nie tylko mysle co on robi, ale mam swoje pasje , przyjaciol z poza "branży" . Czy moim przypadku zanik instynktu, raczej mimo jego choroby wiecej nas łaczy niz dzieli.
Poza tym jedna bardzo wazna rzecz ja juz nic nie musze, nie musze z nim byc, moge w kazdej chwili wyjsc , powiedziec pass, nie jestemy malzenstwem, synowie dorosli samodzielni. Jesli uznam, ze niechce trawac w tym zwiazku to moge w kazdej chwili powiedziec pass, nawet mieszkanie na dzis nie jest problemem. Moge je sprzedac podzielic, zostawi wynajac czesc i go spokojnie splacic. Musze tylko chciec cos z tym zrobic. Na dzis ide na firmowy bankiet i mam zamiar sie dobrze bawic.
szika - Wto 03 Gru, 2013 10:33
Kurde to może ja też zacznę liczyć abstynencję? gdyby tak to własnie mija mi siódmy tydzień...
szika - Wto 03 Gru, 2013 11:28
mam dokładnie na myśli abstynencje od koncentracji na drugim człowieku, na partnerze, który "pije" - w moim przypadku to partner stosujacy przemoc
słusznie piszesz OSSA, trudno tu znaleźć związek byc może, ja jestem miksem - współ, alko i dda - uzaleznienie mam właściwie najlepiej przeleczone...
a poniewaz widze u siebie, że mechanizmy te same to łatwiej mi gdy podchodze do mojego współuzaleznienia jak do uzaleznienia... sygnały ostrzegawcze nawrotu, głód i wiele innych ... ja widze ogromne podobieństwa...
jednakże rzeczywiście trudno jest ustalić osobie pozostajacej w relacji z partnerem ten "moment rozpoczecia abstynencji"... u mnie rzecz się zadziała naturalnie, mój men się obraził jak zwykle (6 tygodni temu) i się nie odzywa, a ja się skupiam na sobie i na tym co mnie dotyczy... z czasem widzę, że ja już nie chcę tego związku, nie chcę przerabiac znów tego samego - jego przeprosin, bardzo przekonującej pokutnej postawy i wszelkich innych manipulacji mających na celu uśpienie mojej czujności... nie chcę bo wiem, że to dobrze będzie do pierwszego jego "zapicia" czyli powrotu do przemocy...
OSSA - Wto 03 Gru, 2013 11:46
szika, nie umiem cytowac z komorki , wazne co napisalas koncentracja na drugim czlowieku jest rodzajem uzaleznienia, niestety nie potrafie sobie z tym poradzic. Men jest wazny dla mnie jestemy przyjaciolmi, wydawalo mi sie ze daje mi tyle przestrzeni ile potrzebuje, jestesmy razem ,ale kazdy z nas ma swoje zycie. Wszystko bylo ok, gdy byl trzezwy, nie sprawdzal, nie kontrolowal , az zapil i caly moj swiat, cale wobrazenie o zwiazku partnerskim leglo w gruzach. Czy chce to odbudowywac ... czy warto...czy znowu bede umiala zaufac. Rozum mowi uciekaj, a serce ktos powie glupota, probowalam ulozyc sobie zycie od nowa i nic z tego nie wyszlo. Poki men jest mnie wazny , to nie ma szans na nowy zwiazek. Moge tylko niepotrzebnie kogos skrzywdzic, a tego nie chce.
pterodaktyll - Wto 03 Gru, 2013 11:55
OSSA napisał/a: | Moge tylko niepotrzebnie kogos skrzywdzic, a tego nie chce. |
Jak na razie to najbardziej krzywdzisz siebie i to od długiego czasu.......
szika - Wto 03 Gru, 2013 12:18
OSSA, mogę tylko powiedzieć, że współczuję Ci rzeczywiście... nie masz łatwo...
ja się juz pozbyłam złudzeń (system iluzji i zaprzeczeń) że mój partner zrobi coś ze sobą i postanowiłam zakończyć te relację... pewnie mnie będzie łatwiej...
Maciejka - Wto 03 Gru, 2013 12:23
Chciec to móc. Reszta to wymówki i samooszukiwanie i tyle. Jak nie ma granicy między ja a my to i problem jest nie do przeskoczenia. starczy odzielić siebie od ciebie i od my i jest ok. Do dobrej relacji jest potrzebne moje życie , twoje życie i nasze życie jak granica gdzieś sie rozmywa to i ciężko sie żyje ot i cała filozofia. Myslałam o konkretnych osobach to pisząc w tym o sobie samej w pewnej relacji.
OSSA - Wto 03 Gru, 2013 14:07
pterodaktyll napisał/a: | OSSA napisał/a: | Moge tylko niepotrzebnie kogos skrzywdzic, a tego nie chce. |
Jak na razie to najbardziej krzywdzisz siebie i to od długiego czasu....... | . Ptero cenie twoje zdanie, ale w tym wypadku sie mylisz, nie krzywdze siebie, to to ja doknalam swiadomego wyboru, wchodze ten zwiazek. Men nic nie obiecywal, dwoje doroslych ludzi postanowilo byc razem, trudno zapil i coz, mam wybor albo zaryzykuje kolejne jego zapicie i moj emocjonalny dol. albo .... Tylko na obecna chwile nie ma dobrego wyjscia, tym razem ciag nie skonczyl sie kacem i debetem na koncie. Sam na wlasne zyczenie odprowadzil do wypadku , ktorego konsekwencje bedzie ponosil przez lata. Co z tego wyniknie nie wiem, ale przez najblizsze miesiace musi tak zostac. Zawsze bylismy przede wszystkim przyjaciolmi , a ja nie zostawiam przyjacioll i rodziny w potrzebie.
olga - Wto 03 Gru, 2013 14:40
moze w zwiazku z tematem, moze bez zwiazku.....kilka nocy temu przysnil mi sie eks....wygladal strasznie niechlujnie....
szika - Wto 03 Gru, 2013 14:53
no własnie... pytanko do moderacji... do czego ma być ten watek? o czym tu wolno rozmawiac?
olga - Wto 03 Gru, 2013 14:57
Sziko o czym tylko chcesz (byle zgodnie z regulaminem)
Klara - Wto 03 Gru, 2013 17:10
szika napisał/a: | o czym tu wolno rozmawiac? |
Sziko!, jeśli chcesz pisać o instynkcie przetrwania lub w nawiązaniu do niego, to pisz.
Jeżeli rozwinie się dłuższa rozmowa nie na temat, to utworzymy nowy, ale gdy irytują Cię posty o pierniczkach i temacie wątku, to zwróć uwagę na to, że są wygaszone i jutro znikną.
szika - Wto 03 Gru, 2013 20:12
Klaro Kochana:) wszystko w najlepszym porządku, ja się broń bosze niczym nie irytuję...ciasteczka sa jak najbardziej na miejscu
Ponieważ to powazny dział to nie chciałabym wtryniać się z czymś nie na miejscu, tylko tyle
Ps. Jednakże faktem jest, że dziś byłam u terapki dopiero na pierwszej wizycie od naszych tu forumowych odkryć względem mojej osoby, a mianowicie dziś "objawiłam się" z moim współuzaleznieniem. Zatem chyba mogę czuć się pełnoprawnym userem w tym dziale
Klara - Wto 03 Gru, 2013 20:21
Sziko, nawet gdybyś się nie określiła jako współuzależniona, to nikt by Ciebie stąd nie wyprosił.
Stąd się wyprasza tylko wyjątkowo bezmyślnych lub niekulturalnych alkoholików. Pozostali - jak widzisz piszą bez przeszkód.
No i co Ci powiedziała terapka?
Zgodziła się z przypuszczeniami, czy wybijała Ci z głowy podejrzenie współuzależnienia?
szika - Wto 03 Gru, 2013 20:29
Jak najbardziej potwierdziła nasze przypuszczenia, ona pracuje również ze współuzaleznionymi, więc się zna na tej działce.
Mam wrażenie, że obawiała się trochę komentować moje podejście do zakończenia związku, ponieważ przez te wszystkie lata ja już tyle razy protestowałam i nie zgadzałam sie na to, że teraz jakby niedowierza. Lub z zaciekawieniem będzie się przyglądać.
Klara - Wto 03 Gru, 2013 20:39
szika napisał/a: | Jak najbardziej potwierdziła nasze przypuszczenia |
Nie cieszę się, że odkryła się jeszcze jedna dysfunkcja, ale to dobrze, że się zajmiesz jej unieszkodliwianiem, bo jest szansa, że dzięki temu poprawi Ci się komfort życia
szika - Wto 03 Gru, 2013 20:42
A ja się cieszę
Wreszcie rozumiem siebie samą a to ogromna ulga... i juz wiem co mam robić i jak... narzędzia już posiadam, teraz tylko wykorzystać umiejętnie i tym się teraz będe zajmowała.
szika - Wto 03 Gru, 2013 20:48
To co pocieszające to informacja terapki, że ze współuzaleznienia wychodzi się w 100%ach bez śladu, czyli inaczej niż z alko... to wielki plus... a skoro można to i ja MOGĘ!!!!
Klara - Wto 03 Gru, 2013 20:49
szika napisał/a: | i tym się teraz będe zajmowała. |
Dobry pomysł
Maciejka - Wto 03 Gru, 2013 20:50
Tak się wychodzi ale też są nawroty i zawroty jak to koniec dysfunkcji a jak nie koniec to tylko wierzchołek góry lodowej jeszcze dda/ ddfd do zrobienia a to długa i trudna podróż w głąb siebie.
szika - Wto 03 Gru, 2013 20:57
jak już pisałam... mam łatwiej, mój "wyzwalacz" usunął się całkowicie z pola widzenia, ta cisza jest już na tyle długa iz pozwala mi przypuszczać, że raczej interesuje się już innym obiektem... tym bardziej, że symptomy były wczesniej, jakies niedomówienia, koleżanki, smsy... a ja po raz pierwszy nie mam panicznego lęku, że kogoś sobie znajdzie i mnie porzuci...
margo - Wto 03 Gru, 2013 21:18
szika napisał/a: | mój "wyzwalacz" usunął się całkowicie z pola widzenia |
a mój na wyciągnięcie ręki niestety... Powodzenia Szika
szika - Czw 05 Gru, 2013 14:42
Kochani ja z pytaniem. Właściwie pytanie dotyczy instynktu samozachowawczego więc pozwolę sobie w tym temacie.
Jak to macie? Tradycja bozonarodzeniowa mówi posadzić do stołu zbłąkanego, niespodziewanego gościa. A co jesli instynkt samozachowawczy ostrzega, że absolutnie nie?
Maciejka - Czw 05 Gru, 2013 14:52
Tradycja mówi , że kolędników sie wpuszcza a pewnego roku moje dziewczyny chodziły po mieście jako kolędnicy z grupa i na czatach stał dzieciak i jak oni sie zbliżali to dzieciak krzyczał; Uwaga kolędnicy natychmiast gasły światła w oknach.
Klara - Czw 05 Gru, 2013 15:14
szika napisał/a: | A co jesli instynkt samozachowawczy ostrzega, że absolutnie nie? |
Ja kiedyś mojej rodzinie głośno zadaję to pytanie, bo sama zastanawiałam się jaka byłaby moja reakcja, gdyby za drzwiami stał brudny, śmierdzący...KTOŚ
Od jakiegoś czasu stawiając pusty talerz zadaję to pytanie i dotąd nie uzyskałam odpowiedzi
pietruszka - Czw 05 Gru, 2013 18:21
szika napisał/a: | Tradycja bozonarodzeniowa mówi posadzić do stołu zbłąkanego, niespodziewanego gościa. A co jesli instynkt samozachowawczy ostrzega, że absolutnie nie? |
Tradycja nic nie mówi, że to musi być ten sam stół A poza tym.... hmmm.... myślę, ze czynny alkoholik raczej nie zapuka do bezalkoholowego domu.
Maciejka - Czw 05 Gru, 2013 18:23
Oj do mnie jeden przyczepił się i nijak go ani kijem ani słowem .
szika - Pią 06 Gru, 2013 10:00
pietruszka napisał/a: | Tradycja nic nie mówi, że to musi być ten sam stół A poza tym.... hmmm.... myślę, ze czynny alkoholik raczej nie zapuka do bezalkoholowego domu. |
OSSA - Pią 20 Cze, 2014 12:19 Temat postu: Re: Zanik instynktu przetrwania.
pterodaktyll napisał/a: | Niestety, Ty i OSSA to dwie najbardziej niereformowalne współ. na forum.......... |
Niestety muszę się zgodzić z autorem i wcale nie chodzi o mojego uzależnionego partnera, bo z nim póki co wszystko jest OK. Natomiast zauważyłam, że zupełnie nie potrzebnie angażuje się w życie innych, chodzi o "przyjaciółkę" podobnie jak ja postanowiła żyć z uzależnionym mężem, mimo jego ciągłych ciągów. Właściwie facet w ogóle nie trzeźwieje, nie licząc dni w których już jest tak zmęczony, że nie jest w stanie wyjść z mieszkania po kolejną porcję %.
Ale nie o tym, nie potrzebnie wkręcam się w ich życie, słucham opowieści o jego pijackich wybrykach. Szukam pomysłu i sposobu by jej pomóc wyzwolić się z tej sytuacji i dzwonię dziś .... ona mówi jakby jakiś książę zaprosił ja na uroczyste przyjęcie do królowej angielskiej.......... jesteśmy z...... postawił mi herbatę.
Ku....wa jeszcze wczoraj wyzywała go.... a dziś pojechała z nim za miasto samochodem i mówiła to z taką dumą. Normalnie mam wrażenie , że wszystko mi się śni.
Przecież przez ostatnio o niczym innym nie mówiła jak o rozwodzie, prosiłam syna by jej pomógł pisać pozew, po cholerę dałam się wciągnąć w tą grę ????
Co ze mną jest nie tak, że staram się pomagać i wkręcam w jakieś toksyczne relacje (zresztą nie pierwszy raz, daje się jej wykorzystać) ???
milutka - Pią 20 Cze, 2014 16:34
OSSA napisał/a: | Co ze mną jest nie tak, że staram się pomagać i wkręcam w jakieś toksyczne relacje (zresztą nie pierwszy raz, daje się jej wykorzystać) ??? | myślę ,że to będzie takim dla Ciebie przykładem i lekcją na przyszłość ...i wydaje mi się ,że tutaj troszkę musisz nad asertywnością popracować
Przypomniała mi się sytuacja jaką ja miałam miesiąc temu ...kuzynki jakaś tam kuzynka ma podobny problem ,dwójka dzieci ,mąż wszystko przepija ,wykrada z lodówki dzieciom jak coś kupi ,musi chować coby kolegom nie wyniósł ostatka chleba ...wiedząc ,że ja już jestem w separacji i mam zasądzone alimenty poprosiła tamtą by mnie poprosiła bym jej napisała pozew o separację i alimenty powiedziałam ,że mogę jej pomóc ale nie napisać ...trzeba konkretne dane tam wpisać i przede wszystkim zmotywować na jakiej podstawie składa się ten pozew a ona na to bym coś wymyśliła i ,że tak jak u mnie było napisała ...nadal pozostałam przy swoim ,że mogę jedynie pomóc nic więcej a napisać musi sama i zawieść do sądu ...okazało się ,że sobie nieźle poradziła,mąż alkoholik wyjechał za granicę a ona nie wraca do domu na noc bo szuka pocieszenia w ramionach innego czynnego alkoholika
Kochana każda kobieta-żona czynnego alkoholika musi upaść również na to dno by sobie samej próbować pomóc a wtedy znajdzie rozwiązanie ...jeśli będzie chciała ..ja takich koleżanek mam naprawdę dużo ,tylko nie nakręcam się już tymi opowieściami jaki to mąż nie jest be ,,,a za kilka dni widzę je z... nimi pod rękę zadowolone ...wtedy cieszę się ,że ja mam już to myślenie za sobą ...nie wkręcam się w takie pomaganie bo wiem ,że ja dopiero wtedy ruszyłam tyłek z miejsca jak zostałam sama ze swoimi problemami ...odsunęli się wszyscy ,siostara ,bracia ...ojciec do dziś wychodzi na mój widok ...ale dziś jestem im wdzięczna za to bo cosik tam ruszyłam do przodu a jak by mi pomagali pewnie byłabym nadal w tym samym miejscu i piła teraz z mężem podpitym kawę nie załamuj rąk tylko odbierz to jak lekcję pokory dla samej siebie
OSSA - Pią 20 Cze, 2014 17:13
milutka napisał/a: | tylko nie nakręcam się już tymi opowieściami jaki to mąż nie jest be ,,,a za kilka dni widzę je z... nimi pod rękę zadowolone ...wtedy cieszę się ,że ja mam już to myślenie za sobą |
No właśnie w tym rzecz by nie dać się wciągnąć i nakręcać problemami innych...... dużo nawet na tym forum jest rad idź na al-anon, idź na terapię.... oczywiście jestem za tylko w pewnym etapie życia ja już miałam dość. Wracałam z grupy i jakbym niosła nie tylko swój krzyż, ale iluś tam czynnych alkoholików i problemy kilku rodzin.
Nie mogłabym nigdy być lekarzem, psychologiem, czy pracownikiem socjalnym za bardzo daję się wkręcić, nie umiem oddzielić cudzych problemów od własnych.
Tak naprawdę moja wspołuzależniona koleżanka wcale nie chce pomocy, chce się wygadać, wyrzucić z siebie niczym wulkan złą energię i dalej żyć po swojemu.
pietruszka - Pią 20 Cze, 2014 17:32
A ja właśnie chyba na mitingach Al-anon nauczyłam się oddzielać swoje samopoczucie od innych. Kiedyś czułam jakąś dziką powinność współodczuwania, powinność tak daleko posuniętej empatii, że pomimo, że u mnie było nawet całkiem znośnie, to jak ktoś opowiadał o jakichś swoich dołach czułam, że muszę uczestniczyć w takim grobowym nastroju.
Na mitingach jednak prawie równocześnie jedni opowiadali o radościach, inni o głębokich smutkach, a jednocześnie też byłam coraz bardziej świadoma samej siebie, własnych uczuć i coraz bardziej szanowałam "to, co u mnie". Już nie czułam takiej DDD-owskiej potrzeby akceptacji poprzez tak daleko posunięte współodczuwanie... że zatracałam w tym wszystkim samą siebie. Już nie czuję w obowiązku popadać w skrajną rozpacz, gdy bliska osoba jest w rozpaczy. To nie jest wyznacznik bliskości - tak skrajna empatia, przynajmniej dziś już tak mam.
Druga kwestia - podatność na emocjonalne manipulacje ze strony osób niestabilnych emocjonalnie. Tu mam jeszcze nieco do zrobienia. Chociaż jak pilnie słucham siebie, własnych emocji to dość szybko wyłapuję sygnały, że coś się dzieje niepokojącego dla mnie. Zwykle silnym sygnałem jest poczucie winy, że coś w stosunku do drugiej osoby "powinnam", "muszę". Gdy upewnię się, że to poczucie winy nie wynika z wyznawanych przeze mnie wartości, które częściej określam poprzez "wybieram, chcę tak postępować", to najczęściej ktoś mną manipuluje.
A i jeszcze jest złość, która pojawia się, gdy ktoś przekracza moje granice, to też ważny sygnał.
OSSA - Pią 20 Cze, 2014 17:52
pietruszka napisał/a: | podatność na emocjonalne manipulacje ze strony osób niestabilnych emocjonalnie. |
Właśnie z tym mam problem, z jednej strony całkiem dobrze sobie radzę w życiu, ale czasem ulegam manipulacją innych. Właściwie od pewnego czasu wiodę dość spokojne życie i sama szukam kontaktu z osobami toksycznymi, jakby mi brakowało dawnej adrenaliny Pewnie gdybym się rozstała z menem od razu poszukałabym sobie innego poprańca, którym mogłabym się zaopiekować.
|
|