czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...
HydePark - szneka z glancem
Gonzo.pl - Śro 01 Lut, 2012 21:22 Jacenty, w Poznaniu mieszkałem prawie 8 lat. Szneki z glancem, ciasto brzdąc, którego teraz już nie uświadczysz. O, muszę poszukać, może przepis znajdę.
No i do ciebie blisko, z tego co wiem...
I kilka chętnych osób by było.Marc-elus - Śro 01 Lut, 2012 21:27
Jacek napisał/a:
szneki
Gonzo.pl napisał/a:
Szneki z glancem
Hmmm co to takiego? Gonzo.pl - Śro 01 Lut, 2012 21:31
Szneka to taka drozdżówka, ale specyficzna.
Glanc to lukier.
Poznanska gwara jest zaje.....fajna.
jak wróciłem do B. to wszyscy mi mówili, że "zaciungam" z poznańska....Jacek - Śro 01 Lut, 2012 21:31
Gonzo.pl napisał/a:
w Poznaniu mieszkałem prawie 8 lat. Szneki z glancem, ciasto brzdąc, którego teraz już nie uświadczysz.
no co ty od koloru do wyboru
Gonzo.pl - Śro 01 Lut, 2012 21:35 A ja ostatnio sie naszukałem i nic....
Już nie ma tych cukierni, które znałem. na Rynku Jeżyckim....
Może w Kociaku?
Ale jak tak, to przyjezdzam....
Jacek - Śro 01 Lut, 2012 21:39
Gonzo.pl napisał/a:
Glanc to lukier.
glanc to zazwyczaj mowa jak co błyszczy
kiedyś były modne meble lakierowane na wysoki połysk na glanc
jak sie młody chłopok w garnitur odstrzelił to wiem że też mówili na glanc
no i że lakierki ma wyglancowaneGonzo.pl - Śro 01 Lut, 2012 21:42 Yes, yes, yes.
Albo sie wypindrzył....Marc-elus - Śro 01 Lut, 2012 21:42 Glanc w sensie "ogólnym" to wiem co to.
Papier jak jest błyszczący to mówi się z angielskiego "gloss", pewnie coś to ma wspólnego.Jacek - Śro 01 Lut, 2012 21:42 Olga
nam uciekła Jacek - Śro 01 Lut, 2012 21:44
Marc-elus napisał/a:
Papier jak jest błyszczący to mówi się z angielskiego "gloss"
możliwe
ale tyle co siem orientuje to więcej od niymca pochodne byś wyszukałGonzo.pl - Śro 01 Lut, 2012 21:48 chyba z niemieckiego glanz lub glanzeGonzo.pl - Śro 01 Lut, 2012 21:50 A kto by się chciał zlatywać z takimi ciastożercami jak my Lenka - Śro 01 Lut, 2012 21:52
Gonzo.pl napisał/a:
A kto by się chciał zlatywać z takimi ciastożercami jak my
Zgadnij Janioł - Śro 01 Lut, 2012 21:54
Lenka napisał/a:
Zgadnij
jak zlatywać to Ptero bo on specjalista od lotów niskich i koszącychGonzo.pl - Śro 01 Lut, 2012 21:55
Lenka napisał/a:
Zgadnij
Jacek - Śro 01 Lut, 2012 22:37
Lenka napisał/a:
Gonzo.pl napisał/a:
A kto by się chciał zlatywać z takimi ciastożercami jak my
Zgadnij
no nie wiem??? ...
czyżby Ptero Gonzo.pl - Śro 01 Lut, 2012 22:40 Szneki w śmietniku. Jak tak można?Jacek - Śro 01 Lut, 2012 22:43
Gonzo.pl napisał/a:
Szneki w śmietniku. Jak tak można?
ja z tym pójdę do władz wyższych tam gdzie górują bzy
a kto tu w tym dziele właściwie rządzi ??? olga - Czw 02 Lut, 2012 10:57
Jacek napisał/a:
Olga
Jestem, jestem.
Miał być mały zlocik a jest jakaś szneka
Zajrzałam po kątach mojego mieszkania i stwierdziłam, że łikend poświęcę na sprzątanie a Wy jedzcie sobie te glance.Jonesy - Czw 02 Lut, 2012 11:18
Gonzo.pl napisał/a:
Yes, yes, yes.
Albo sie wypindrzył....
Elegant z Mosiny, znaczy się Gonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 11:29 Jaczke se lajsnął ino znorał się po drodze. esaneta - Czw 02 Lut, 2012 11:30
Gonzo.pl napisał/a:
Jaczke se lajsnął ino znorał się po drodze.
Gonzo, przetłumacz to proszęolga - Czw 02 Lut, 2012 11:30
Gonzo.pl napisał/a:
Jaczke se lajsnął ino znorał się po drodze.
Jeszcze gadają po "jakiemuś" Gonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 11:33 Marynarkę (kurtkę itp.) sobie kupił, ale po drodze się wybrudził, esaneta - Czw 02 Lut, 2012 11:36
Gonzo.pl napisał/a:
Marynarkę
Gonzo.pl napisał/a:
Jaczke
no teraz to widzę te germańskie naleciałości esaneta - Czw 02 Lut, 2012 11:38 Szneka w zasadzie też.
Niemcy maja takie ciastka w kształcie slimaka (ślimak=Schnecke) z rodzynkami pietruszka - Czw 02 Lut, 2012 11:40
Gonzo.pl napisał/a:
znorał
znaczy się: Jupę se lajsnął i się uślabrał po drodze esaneta - Czw 02 Lut, 2012 11:42
pietruszka napisał/a:
Gonzo.pl napisał/a:
znorał
znaczy się: Jupę se lajsnął i się uślabrał po drodze
następna
a ja żadnej gwary nie znam olga - Czw 02 Lut, 2012 11:42 Może by tak ktoś po kaszubsku coś napisał. Sentyment mam. Gonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 11:43 A jakżeby inaczej?
Zamek Cesarski w Poznaniu (niem. Königliches Residenzschloß) – najważniejsza budowla Dzielnicy Cesarskiej, powstała dla ostatniego niemieckiego cesarza i króla Prus Wilhelma II. Zamek został zaprojektowany przez Franza Schwechtena, jednak wiele elementów wprowadzono na życzenie Wilhelma II. Cesarz osobiście ustalił szczegółowy plan swojej nowej rezydencji.
olga - Czw 02 Lut, 2012 11:45 Nikt po po kaszubsku nie umie?pietruszka - Czw 02 Lut, 2012 11:46
Gonzo.pl napisał/a:
Zamek Cesarski w Poznaniu
pół dzieciństwa tam spędziłam: przedszkole muzyczne, ognisko muzyczne (fortepian), balet. Ech te tajemnicze przejścia i zakamarki, w tamtych czasach to się mówiło: Pałac Kultury - tak jak w Warszawie i Kino było Pałacowe
olga411 napisał/a:
Nikt po po kaszubsku nie umie?
Gonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 11:56 Chodziłem do Kina Pałacowego i na rózne wystawy i koncerty na dziedzińcu.....
Kaszubski, proszę...
pietruszka - Czw 02 Lut, 2012 12:25 A tak po poznańsku mi się skojarzyło. No cóż, pierwszy Al-anon powstał w Poznaniu
Gonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 12:30 Jakbym swoją rodzinkę z Inowrocławia słyszał
Choć to obok Bydgoszczy, jednak tam właśnie jest sporo tych naleciałości poznańskich.Julia - Czw 02 Lut, 2012 13:25 W antrejce na ryczce stoją pyrki
w tytce esaneta - Czw 02 Lut, 2012 13:41 Julia, Ty Kaszubka jesteś?pterodaktyll - Czw 02 Lut, 2012 13:49
esaneta napisał/a:
Ty Kaszubka jesteś?
Jeśli już, to Kaszebka Julia - Czw 02 Lut, 2012 13:55 Przykro mi nie jestem Kaszebką jeno Poznanianką...Żeglarz - Czw 02 Lut, 2012 14:06
olga411 napisał/a:
Może by tak ktoś po kaszubsku coś napisał. Sentyment mam.
Co be tu Wama rzec
Po kaszubsku nie napiszę, bo tak biegły nie jestem, ale umieszczę dokonany przez Emilię Szmytke opis najważniejszej kaszubskiej książki. Może kogoś ta ksiażka zainteresuje?
Jest wydana w wersji kaszubskiej i polskiej.
Żëcé i przigodë Remusa – epos młodokaszubski
Żëcé i przigodë Remusa to największy i najsłynniejszy utwór autorstwa Aleksandra Majkowskiego. Stanowi on arcydzieło klasyki zarówno „naszej” kaszubskiej, jak i polskiej oraz europejskiej. Powieść ta winna wejść do kanonu lektur w szkołach na terenie Kaszub. Wielowątkowość tej powieści, nawiązanie do tradycji literackiej, nie tylko europejskiej, ale też celtyckiej i indoeuropejskiej, połączenie pierwiastków chrześcijańskich z pogańskimi oraz zawarcie cennego przesłania sprawiają, że zasługuje ona na miano arcydzieła kaszubskiej literatury.
Żëcé i przigodë Remusa są powieścią napisaną w okresie Młodej Polski, jednak jej wyjątkowość sprawia, że plasuje się ona ponad tymi wszystkimi dziełami, które kreśliły tendencje modernistyczne.
Powieść ta jest przykładem typowego eposu, który przedstawia panoramę społeczności kaszubskiej w drugie połowie XIX i na początku XX wieku. Ważnym elementem eposu jest ukazanie tejże społeczności w przełomowym momencie historycznym, którym w tym przypadku było budzenie się świadomości „narodowej” Kaszubów, otrząśnięcie się z marazmu oraz rozpoczęcie walki o przetrwanie. Życie i przygody Remusa są epopeją narodową, konstrukcją przypominającą Eneidę Wergiliusza, gdzie w pierwszej części autor powieści przedstawia nam głównego bohatera, to jaki jest i jakiego podjął się zadania. Oszpecony Remus, ze skażoną mową zostaje bohaterem poematu, co jest nietypowe dla bohatera powieści w ogóle, a w szczególności epopei.
Majkowski przestawiając środowisko Kaszubów zajmuje stanowisko idealistyczne, które ściera się niejednokrotnie z twardym realizmem obrazowania.[…] Istniejący ład autorowi wydaje się naturalny”[1]. Majkowski w swej powieści przedstawia różne grupy społeczne, jednak najbardziej wyróżnia gburów, to w nich pokłada nadzieje na walkę o wyzwolenie Kaszub i przywrócenie im dawnej chwały. Nie przedstawia ich w sposób wyidealizowany, wytyka im wady takie jak sobkostwo, skąpstwo, brak zainteresowań i horyzontów, kłótliwość. Szlachta natomiast potraktowana jest wyłącznie z punktu widzenia narodowego i poddana jest ostrej krytyce. Mieszczaństwo pojawia się przelotnie a chłopi pozostają w cieniu, są cisi, pracowici, ulegli i nie liczą się[2].
Majkowski wykreował w tej powieści kaszubskiego rycerza słońca, pragnącego wybawić swoją ziemię od wszelkiego zła. Posłużył się pochodzącym z mitu indoeuropejskiego motywem walki dobra ze złem – Ormuzda z Arymanem. Remus był tutaj wysłannikiem Ormuzda, rycerzem słońca, który postawił sobie za cel wyzwolenie z niewoli Kaszub oraz wywyższenie kaszubskiej ojczyzny. Rezygnuje z osobistego szczęścia i poświęca się misji budzenia Kaszub, którą to na łożu śmierci przekazuje mu powstaniec z lat 1846-1848. Remus jednak zdaje sobie sprawę z bezsilności, a mimo wszystko podejmuje się zadania. W swojej misji obrał drogę handlarza książkami, który odwiedza okoliczne odpusty i tym samym wędruje po Kaszubach. Motyw książki widoczny od samego początku ma swoje znaczenie. Remus postawia swe dzieje w formie zapisków, zanim zaczął sprzedawać sam poznał tajniki literatury. Pierwsze książki, z jakimi spotkał się Remus, były książkami religijnymi: Biblia i legendy świętych. Książka, jako symbol tajemnej wiedzy i mądrości, jest według psychologii potrzebą posiadania władzy rozumienia i przekształcania środowiska zgodnie ze społecznymi i indywidualnymi potrzebami człowieka; kształtowania świadomości oraz zdobywania i przekazany wiedzy o świecie[3]. Książka stanowi ważny atrybut w życiu Remusa, jest jego mieczem w walce ze złem i w budzeniu tożsamości Kaszubów.
Motywem przewodnim, który rozwija się w trakcie powieści, jest legenda o królewiance i zaklętym zamku oraz motyw misji. Królewianka ukazuje się Remusowi zawsze we śnie. Zapadły zamek i Królewianka szukająca śmiałka, który przeniesie ją przez rzekę do zamku. Jednak na drodze do szczęścia królewianki stoi zaklęta mowa, którą rozumieją tylko nieliczni oraz trzy zjawy: Trud, Strach, Niewarto. Remus podejmuje się zadania mimo poczucia swej słabości, jednak gdy w lustrze rzeki zobaczył swoje oblicze, rezygnuje. Poraziła go własna zewnętrzna mizerota. Zamek się zapadł, Królewianka zniknęła.
Odtąd cały czas będzie myślał o wybawieniu zaklętej królewny. „Mówiąc językiem Junga, Remus będzie odtąd dążył do uświadomienia sobie owych nieświadomych treści. Najpierw starając się poznać – dla przyszłej indywiduacji, integracji świadomego z nieświadomym – sens i znaczenie snu o królewiance”[4]. Nie znając historii Kaszub, trudno mu było zrozumieć sens legendy o zapadniętym zamku.
Znaczenie snu wyjaśnia mu na łożu śmierci dopiero, były powstaniec Józef Zabłocki. Remus usłyszał o zapadniętym zamku chwały kaszubskiego ludu, który trzeba wydźwignąć własną pracą. Od niego to otrzymuje misję budzenie Kaszub. „Ja pójdę do grobu, a ty pójdziesz między ludzi i będziesz pracował nad wydźwignięciem zapadłego zamku”[5]. Przyjął misje proroka, podobnego do Mojżesza. Nawet sam autor we wstępie mówi: „Czyż nie było dziwne, że właśnie ten człowiek ze skażoną mową roznosi piękne opowieści i pieśni?” Na wzór innych proroków ze Starego Testamentu Remus podjął się zadania, mimo że nie mógł się z nimi porównywać ani siłą, ani dojrzałością czy świadomością historyczną[6]. Oprócz proroka Remus posiada cechy romantycznego Gustawa przemienionego w Konrada, kiedy cierpi katusze widząc swoją królewiankę biorącą ślub[7]. Przez moment wydaje mu się też, że jest biednym Dawidem, który zwycięża w walce z Goliatem pod postacią niemieckiego żandarma.
Remus wędruje, więc po ziemi kaszubskiej chcąc poznać swą ojczyznę, chce dojść do granic mowy kaszubskiej. Zostaje „skrą Ormuzdową”, będzie wędrował i szukał sobie podobnych, którzy będą chcieli wybawić zapadły zamek i przenieść Królewiankę.
Chłopięce marzenia o "zapadłym zamku" i "zaklętej Królewiance" nabierają innego znaczenia, gdy pastuszek Remus zaczyna dojrzewać: "zapadły zamek" staje się symbolem Ziemi Kaszubskiej, której dawna chwała utonęła w niewoli germańskiej, a "zaklęta Królewianka"- uosobieniem duszy kaszubskiej, która uciemiężona, niezrozumiana i pogardzana, nie może i nie śmie się otworzyć, wypowiedzieć.
Kiedy więc kolejny sen Remusa wzbogaci się o motyw zapadłego zamku, uwyraźni się młodopolska ludowość, symbolika i fascynacja mitem w tej „nowej erze mitycznej”, jakim był przełom XIX i XX wieku[8]. Remus często będzie żył między jawą a snem. Przyjmuje rolę pośrednika między światem rzeczywistym a fantastycznym. Najpierw wyśni on swego „Stracha” pod koronowaną jarzębiną, a potem odnajdzie jego rzeczywistą postać w niemieckim koloniście – Czerniku[9]. Motyw baśni o Królewiance miał wymiar symboliczny, ponieważ w 1905 roku budzi się myśl narodowowyzwoleńcza.
W swej wędrówce po Kaszubach Remus, jak tytułowy bohater Cervantesa, rozpoczyna bezsensowną walkę z wiatrakami, a w swym towarzyszu Trąbie ma swego Sancho Pansę. Z jednej strony motyw wędrówki symbolizować morze drogę życia ku śmierci, a z drugiej – drogę wiodącą ku życiu i swobodzie.
Główny bohater tak bardzo przejął się swoją misją, że całkowicie zapomniał o swoim szczęściu. Klementyna, córka Króla Jeziora, została mu ofiarowana przez ojca na łożu śmierci. Jednak biedny Remus nie uważa się godnym pięknej Klementyny, ucieka i dopiero po jakimś czasie decyduje się na powrót. Jednak jego szczęście nie trwa długo, ich przyczółek miłości zostaje zniszczony, a Remus musi dalej uciekać. Mimo to odchodzi z nadzieją, ponieważ Klementyna oznajmia mu, że jest w ciąży i zapewnia go, że wychowa jego potomka na „iskrę Ormuzdową” na wzór ojca.
Wydarzenia w Sarbsku i wizyta u ostatniego kaszubskiego szlachcica początkowo wydawać się mogły śmieszne i komiczne, ale z czasem przeistoczyły się - w tragiczne. Nie na darmo autor nazywa ten rozdział Wizytą w piekle, gdzie dopatrzyć można się analogii do dantejskiego piekła. I tutaj Remus spotyka Czernika, który jest zawsze tam gdzie lud kaszubski jest zagrożony. Sarbsk to takie miejsce gdzie już nikt, oprócz Młotka, nie pamięta Kaszubszczyzny. Ostatni szlachcic, skoro nie mógł obronić Kaszub przed wynarodowieniem, to postanowił zachować pamięć o ich istnieniu, tworząc muzeum w swym pałacu.
Podczas pobytu w Sarbsku Remus rozpoznaje siebie na starym obrazie z przed lat w osobie XVI-wiecznego rycerza Witosława. Takim też imieniem nazywa go stara Julka. Mamy, więc motyw reinkarnacji. „Nieśmiertelny duch ludzki za wolą Boską więcej niż jeden raz może zejść na ziemię i formować sobie całą postać, która jemu służy”[10].
To tutaj też po raz kolejny staje do walki ze Smętkiem, jednak znów okazuje się słaby i bezsilny. Gdyby nie przeraził go Trud i nie poddał się Strachowi, gdyby bez pamięci nie oddał się myśli o łowczance znad Jeziora Wdzydzkiego i gdyby nie obawiał się konsekwencji tej miłości, miałby dość sił w walce ze Smętkiem jako hipostazą absolutnego zła. On jednak zaraził się bezsiłą romantycznego uczucia i wszelką energię zmroził biernością tęsknoty[11].
Kolejne części powieści są kolejnymi etapami życia Remusa oraz jego psychicznej ewolucji. Aby odczytać motywy tej ewolucji, należy sięgnąć do psychologii C. G. Junga oraz M. Eliadego, z jego sakralizacją przestrzeni, czasu, natury i jej żywiołów[12].
Odbija się także w tej powieści echo dekadentyzmu i katastrofizmu, tak charakterystycznego dla społeczności końca wieku. Powieść ta nie kończy się pozytywnie. Smętk zwyciężył, a Remus nie sprostał swej misji. Stara Julka, którą spotyka Remus na drodze pielgrzymki do Wejherowa, i która to rozpoznaje w nim Witosława, miała dla niego specjalne zadanie. W noc świętojańską, noc cudów, Remus miał po raz kolejny zmierzyć się ze Smętkiem. Całość wydarzeń ma miejsce na Łysej Górze. Remus miał wykorzystać zbierający się tłum do swojej misji, miał podnieść w górę kwiat paproci i zawołać: „Do mnie!”. „W którym jest jeszcze kropla krwi stolemów, ten stanie przy tobie”[13]. Tylko, że „rycerzowi kaszubskiej” ziemi po raz kolejny zabrakło Wiary.
Symbolika tej sceny związana z motywem ścinania kani, palenia ogniska, motywów tak charakterystycznych dla obrzędów kaszubskich oraz rozkwitającym kwiatem paproci - ma za zadanie rozjaśnić ciemność nocy. Gdyby słoneczność dobra zwyciężyła ciemność zła, kaszubska ziemia odzyskałaby pierwotną świetność[14]. To wielka metafora sytuacji kaszubskiego ludu, który kiedyś będzie wolny; metafora doskonale wkomponowana w sakralny czas słowiańskich świąt i obrzędów[15].
Gdyby Remusowi udało się dokonać tego zadania w jego ręku rozkwitłby kwiat paproci, a mowa jego stałaby się ostra jak stal i czysta jak zdrój. Dzięki cudownemu kwiatu paproci poruszyłby rzesze Kaszubów, ludzi którzy wierzą, że są z rodu stolemów, obudziłby ich z długiego snu i poprowadził do wolności. Tak się jednak nie stało. Remus zapomniał o słowach Julki, nie podniósł kwiatu w górę. Patrzył na bawiący się wokół Czernika Lud i nic nie zrobił. „Nie pamiętam, co się ze mną działo w tej chwili. Widziałem lud tańczący wokół Czernika, a on stał w środku, jak Zły Duch, który pełni drużbę na diabelskim weselu”[16].
Od wydarzeń na Łysej Górze zależały dalsze losy Julki. Skoro cud się nie stał, Julka umarła. Finał sobótkowej nocy kończy się chocholim tańcem. Remus, jak Jasiek z Wesela, zapomniał o swym zadaniu; zatracił się w melancholii, którą Wyspiański wyraził chocholim tańcem[17].
Scenę te można przyrównać do decydującej sceny z Kordiana Słowackiego, który także podjął się ciężkiego zadania i ostatecznie poległ na polu walki. Strach i Imaginacja zapanowały nad Remusem i nie zdołał dokończyć misji.
Zwyciężyło zło, Smętkowi – Czernikowi udało się zgasić najjaśniejszą iskrę Ormuzdową. Remus czuje się słaby i bezradny, tak jak wtedy, gdy miał przenieść królewiankę do zamku. Pozostało tylko wierzyć w to, że jego misję podejmie syn. Brak znajomości historii Kaszub spowodowały słabą wiarę w możliwość pozytywnej realizacji misji.
Co spowodowało, że Remusowi po raz kolejny zabrakło wiary? Czy jest to tragedia całej społeczności kaszubskiej czy indywidualna tragedia Remusa? Remus, aby sprostać swej misji, musiał najpierw poruszyć tłumy, znaleźć osoby, które tak jak on podejmą się zadnia wydźwignięcie kaszubszczyzny z leju germanizacji. Wydarzenia na górze były osobista porażką Remusa jako przywódcy. Nie sprawdził się jako wódz, co daje nam nadzieje na to, że zajedzie się osoba, która sprawi, że lud zgromadzony wokół Smętka porzuci go i przyłączy się do nowego wieszcza ludu kaszubskiego.
Symbolika sceny na Łysej górze wskazuje na trudności targające ówczesnymi Kaszubami. Tragiczne zakończenie tej powieści podsunęła Majkowskiemu sytuacja na Kaszubach na początku XX wieku. Brak jednego wspólnego stanowiska oraz osamotnienie poszczególnych działaczy kaszubskich sprawiły, że zwyciężył Smętk. Pozbyć się go można poprzez gorącą wiarę w swoje racje i zwycięstwo w swe czyny. Dlaczego właśni Majkowski powołał do tej misji kogoś takiego, jak Remus. Osieroconego parobka ze skażoną mową, którego skromne możliwości, słabe ambicje nie sprostały misji. Im bardziej dorastał w sensie emocjonalnym i świadomościowym, tym większe wydawały się dysproporcje pomiędzy rzeczywistością a tym, czego miał dokonać. Ludzie, którzy go otaczali nie umieli zwalczyć trzech wrogich zjaw. W swej walce pozostawał, więc sam, jedyną nadzieję wiązał ze swym jeszcze nienarodzonym synem. W trakcie swej wędrówki po Kaszubach w nadziei na spotkanie równych sobie tracił wiarę na to, że może podołać posłannictwu. Kaszuby zniszczone przez zaborcę, granice językowe kurczą się coraz bardziej, ludzie wyrzekają się swej ziemi, zaprzedają ją Niemcom, zapominają o swej małej ojczyźnie, języku, tradycji.
Majkowski myślał o bohaterze przekonującym nie tylko kaszubskiego, ale każdego odbiorcę. Także odbiorcę pamiętającego Młodą Polskę i jej bohatera, który nie musiał wcale wygrywać, aby się spełnić[18].
Legenda o królewiance powinna być opowiadana małym dzieciom, aby już od najmłodszych lat kształtować w nich poczucie przynależności do tradycji, języka, ziemi. Od pacholęcia należy rozbudzać w nich sens i wiarę w walkę o lepsze jutro, o wolność.
Życie i przygody Remusa to klasyczna powieść epicka, o uporządkowanej ramowej konstrukcji, którą okala motyw przybyłego zza granicy panicza. Trzy części stanowią kolejno o czasach młodości Remusa (Na pustkowiu), wędrówka po Kaszubach (Na swobodzie i w niewoli), oraz trzecia o miłości, wizycie w piekle i wielkim finale, który zakończył się chocholim tańcem (Smętk). Po nieudanej końcowej walce ze Smętkiem Remus dalej wędrował po Kaszubach opowiadając dzieciom o Królewiance. W trakcie jednej z takich wizyt ratując życie dzieci został przygnieciony pniem drzewa, a jego odwieczny wróg Smętk – Czernik zginął od uderzenia pioruna. Remusowi, jako skrze Ormuzowej symbolizującej pierwiastek dobra nie udało się zwalczyć zła - Arymana. Dopiero interwencja natury sprawiła, że sprawiedliwości stało się zadość.
O życiu Remusa dowiadujemy się z jego wspomnień, które po sobie zostawił u nauczyciela w Lipnie dla tego, który w przyszłości chciałby podobnie jak on wybawić Królewiankę z zaklętego zamku. Bowiem w postaci Remusa i jego onirycznej baśni, Majkowski przedstawił nie tylko tragedię germanizowanych Kaszubów, ale ideę ich wyzwolenia i powrotu kaszubskiej ziemi do dawnej świetności. Aby to się stało, Kaszubi powinni stać się silnymi duchem i myślą.
„Żëcé i przigodë Remusa” jest w regionalnej literaturze kaszubskiej dziełem o epokowym znaczeniu. „W młodopolskiej prozie często pojawiają się fragmenty różnokulturowych mitów, lecz nader rzadko mit strukturalizował całość świata przedstawionego”[19].
Powieść Życie i przygody Remusa łączy w sobie tyle różnych wątków zaczerpniętych czy to z romantyzmu z tradycji chrześcijańskiej, celtyckiej a nawet indoeuropejskiej. Poza tym, Majkowski wykorzystał w swej powieści legendy, tradycje i zwyczaje kaszubskiej. Skorzystał z tradycji okresu sarmatyzmu i zakreślił, w osobie Trąby czy Zabłockiego, a nawet szlachty jako ogóły, tradycyjnego polskiego Sarmatę. Tragizm głównego bohatera czy postawa Remusa – opętanego szaleńca, skłonnego dla lokalnej ojczyzny zrobić wszystko, co w jego mocy, aby sprostać zadaniu, są typowymi cechami romantyzmu. Połączenie w jednej powieści tych wszystkich pierwiastków i to jeszcze w taki sposób, że funkcjonują ze sobą i nie zakłócają się, zasługuje na miano arcydzieła. To, co cechowało tę powieść jako utwór modernistyczny to nietypowy bohater, motyw wędrówki dusz, tęsknota za rajem utraconym oraz wykorzystanie snu[20]. Główny bohater Majkowskiego nie był nawet chłopem. Chłop w modernizmie nie było czymś naturalny, ale wykorzystanie jako głównego bohatera parobka było czymś bardzo odważnym.
Dla Kaszub Życie i przygody Remusa są pierwszą powieścią i równocześnie - dzięki jej wyjątkowym wartościom folklorystycznym, ideowym i językowym - najcenniejszą w tej literaturze pozycją. Wartości językowe w tym się zaznaczają, że autor codzienną, powszechną kaszubszczyznę podniósł do formy odświętnej, dostojnej, uroczystej, że w całym tego słowa znaczeniu stworzył kaszubszczyznę literacką. Tę twórczą pracę nad kształtowaniem języka widać w "Remusie" na każdym kroku. Nigdy też dotąd literacka kaszubszczyzna nie ukazała się w takim bogactwie i pięknie[21].
Dzięki zainteresowaniu tematem i próbie zarażenia nim choćby jednej osoby mam nadzieje, że choć w niewielkim stopniu przyczyniłam się do wybawienia zapadłego zamku i mogę dzięki temu nazwać się „iskrą Ormuzdową”.Jacek - Czw 02 Lut, 2012 14:07
olga411 napisał/a:
Zajrzałam po kątach mojego mieszkania i stwierdziłam, że łikend poświęcę na sprzątanie a Wy jedzcie sobie te glance.
o neuu je to sie szneki
a ty to chaupe na glanc wysprzatosz Julia - Czw 02 Lut, 2012 14:19 glanz nie glanz...porzundek w chacie być musi Jacek - Czw 02 Lut, 2012 14:19
pietruszka napisał/a:
Jupę se lajsnął i się uślabrał po drodze
teroz to wystarczy je ćpnąć do pralki i są te ekstra proszki
co to je na glanc wypierumJacek - Czw 02 Lut, 2012 14:21
Cytat:
glanz nie glanz...porzundek w chacie być musi
jo to mioł w duma taką fajną Babunie
co to se miała swojom gware ...i jo zem poniej to łobjoł
i tak do dzisiej godmm plindze
a to jakoś ino leciJacek - Czw 02 Lut, 2012 14:25
Julia napisał/a:
W antrejce na ryczce stoją pyrki
w tytce
jo ryczke mom w łazience
a w tytce to mom kilo cukru Julia - Czw 02 Lut, 2012 14:26 A Ty dzisiaj do arbajtu nic nie mosz,że szrajbujesz po tym forumnie caki czos Jacek - Czw 02 Lut, 2012 14:27
Julia napisał/a:
glanz nie glanz..
tak szpykum no i jak wkuńcu mo być esaneta - Czw 02 Lut, 2012 14:28
Julia napisał/a:
A Ty dzisiaj do arbajtu nic nie mosz,że szrajbujesz po tym forumnie caki czos
zrozumiałam w końcu Jacek - Czw 02 Lut, 2012 14:29
Julia napisał/a:
A Ty dzisiaj do arbajtu nic nie mosz,że szrajbujesz po tym forumnie caki czos
eetam już odfajkowane
teroz czas na relaks Julia - Czw 02 Lut, 2012 14:30 Esaneta...zatem na ten czas Poznaniacy muszą Tobie wystarczyć Jacek - Czw 02 Lut, 2012 14:34
esaneta napisał/a:
zrozumiałam w końcu
to może tero sama coś wygrygoliszesaneta - Czw 02 Lut, 2012 14:39
Przecież to Poznanianka.
Łe jery....
Bejmów ni mom, coby ancug akuratny oblec i z jakims fifnym szczunem iść sie pogibać.
ale flyfram....
Lepij se plyndze na obiad zrobię.... Julia - Czw 02 Lut, 2012 15:10 łee tam plyndze..jo dziś na obiad dla sie i chłopa rumpuciu nagotowłam Gonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 15:18 Taki ajntopf z chabasem? Julia - Czw 02 Lut, 2012 15:24 No,wzienam tego chabasu cheba z kilo u tego rzeżniola za winklem,troche pyrów wciepnęłam no i chłop jak z arjbajtu przyńdzie to se goroncego troche zji Gonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 15:27 Cholerka, przypomniał mi się taki bar na Podgórnej (chyba tak sie nazywała) z daniami z baraniny.
Prawdziwy szaszłyk......
I komu to przeszkadzało? OSSA - Czw 02 Lut, 2012 16:09
Jacek napisał/a:
Gonzo.pl napisał/a:
Szneki w śmietniku. Jak tak można?
ja z tym pójdę do władz wyższych tam gdzie górują bzy
a kto tu w tym dziele właściwie rządzi ???
TEJ Jacek dlaczego Poznaniaków do śmietnika wywalili , wchodzę na forum Janioł - Czw 02 Lut, 2012 16:12
Gonzo.pl napisał/a:
I komu to przeszkadzało?
baranom ? OSSA - Czw 02 Lut, 2012 16:15
Jonesy napisał/a:
Gonzo.pl napisał/a:
Yes, yes, yes.
Albo sie wypindrzył....
Elegant z Mosiny, znaczy się
Znam taką jedną szkoda gadaćGonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 16:23
Andrzej napisał/a:
baranom ?
Ja jestem baran. pietruszka - Czw 02 Lut, 2012 17:55
OSSA napisał/a:
dlaczego Poznaniaków do śmietnika wywalili
jakiś rojber ćpnął nas do gemeli pterodaktyll - Czw 02 Lut, 2012 17:57
pietruszka napisał/a:
jakiś rojber ćpnął nas do gemeli
Gonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 17:59 Rychtyk spartolił.pietruszka - Czw 02 Lut, 2012 18:10 a teraz ejber fefra się i fyra w tom japupterodaktyll - Czw 02 Lut, 2012 18:11 Wcale sie nie fefram ani tym bardziej fyram i przede wszystkim w żadnym japu pietruszka - Czw 02 Lut, 2012 18:13
pterodaktyll napisał/a:
w żadnym japu
no w japę mioło byćGonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 18:15 Nygus jeden...
OSSA - Czw 02 Lut, 2012 18:22
pietruszka napisał/a:
OSSA napisał/a:
dlaczego Poznaniaków do śmietnika wywalili
jakiś rojber ćpnął nas do gemeli
Ze mnie żadna poznanianka , przyjechałam tu za pracą nie umiem mówić gwarą, moje dzieci też nie. Kiedyś było mi głupio pojechaliśmy do rodziny mena , poznaniaków od kilku pokoleń mówili gwarą. Mój syn był jeszcze mały, pyta na głos , mamo dlaczego oni tak śmiesznie mówią ? Jakoś więcej nas nie zaprosili
Natomiast "gemela" to moje ulubione powiedzenie jak wchodzę do pokoi moich synów.Julia - Czw 02 Lut, 2012 18:25 Na gemyli,jak na gemyli, może jakiś ajzol se znajdę. Jacek - Czw 02 Lut, 2012 18:26
OSSA napisał/a:
TEJ Jacek dlaczego Poznaniaków do śmietnika wywalili , wchodzę na forum
no bo widzisz moja droga,to wbrew pozorom najszczytniejsze i najpopularniejsze miejsce jest
więc zamiast grymasić to czujmy siem zaszczyceni i wyróżnienipietruszka - Czw 02 Lut, 2012 18:33
OSSA napisał/a:
Ze mnie żadna poznanianka
prawdziwych poznaniaków to wcale nie jest tak dużo, no może ciut więcej niż w Warszawie Warszawiaków. Ja się rodziłam w Poznaniu, moja mama też, ale ojciec jeszcze poza Poznaniem - jego rodzina sprowadziła się do Poznania po wojnie. Ale wszystko to i tak rdzeni Wielkopolanie. Co prawda w domu nie używało się gwary, jedynie z babcią czasem był kłopot się dogadać Jacek - Czw 02 Lut, 2012 18:35
pietruszka napisał/a:
jedynie z babcią czasem był kłopot się dogadać
pietruszka napisał/a:
jakiś rojber ćpnął nas do gemeli
a jo to zmoją Babunią zawsze się dogodoł
jak ona poszła wody nagrzać ,to jo i do faski wody we wymborku nanosiłGonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 18:37 Ja pracowałem z kilkoma osobami mówiącymi tak na co dzień, a i ci mówiacy polszczyzną literacką, jednak niektórych słów także używali.
No a już podczas imprez alkoholowych to chyba połowy nie rozumiałem.pietruszka - Czw 02 Lut, 2012 18:37 ale jak mi kazoła do sklepu po pyry iść to ja zaroz bejmy chciała, a ona: do sklepu idź a nie do składu Jacek - Czw 02 Lut, 2012 18:40
pietruszka napisał/a:
ale jak mi kazoła do sklepu
jak jo na klymki nie dostoł to do żodnygo składu nie poszłym Gonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 18:40 No....
Ja na początku mieszkałem u wuja i on mi kazał kupić kawiorek i jakies grosze mi daje.
No to ja mówie jaki kawiorek.....
A kawiorek, kawiorka to taka bagietka...
Jacek - Czw 02 Lut, 2012 18:45
Jacek napisał/a:
poszłym
kurde blaszka teraz wim co te moje córy tak mnie poprowiajum jak mówie poszłym
a jo tak gwaruje a ni nie wim
no une mnie poprowiają na poszedłem
to mnie się nic nie pozostało jak im odpyskować ... to wy tyż ???pietruszka - Czw 02 Lut, 2012 18:48
Gonzo.pl napisał/a:
kawiorek
to kawiorek nie jest ogólnopolski? Gonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 18:49 Chyba sam wisz kaj poszłes, nie? Gonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 18:51
pietruszka napisał/a:
to kawiorek nie jest ogólnopolsk
Nie...
W Łodzi to angielka. w Krakowie weka.
A u mnie... I tak i tak, ale kawiorek nigdy. A w ogóle to chyba bułka, albo bagietka, choc to właściwie co innego...pietruszka - Czw 02 Lut, 2012 18:54
Gonzo.pl napisał/a:
bułka, albo bagietka
no no kawiorka to ani bułka ani bagietka, to coś... pomiędzy... Jacek - Czw 02 Lut, 2012 18:56
Gonzo.pl napisał/a:
A w ogóle to chyba bułka, albo bagietka
bagietka jest cztyry razy dłuższo i trzy razy chudszo
jesto coś na kształt chleba jeno bardziej mięsiwo o bułce mo Julia - Czw 02 Lut, 2012 18:57
pietruszka napisał/a:
prawdziwych poznaniaków to wcale nie jest tak dużo
Nie jestem rdzenną Poznanianką,Wielkopolanką to i owszem. Gonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 18:59
Jacek napisał/a:
bagietka jest cztyry razy dłuższo i trzy razy chudszo
Ja wiem, co to jest kawiorek...
tylko nie wiem, jak to u mnie sie nazywa. zreszta ja u nas takich nie widzę wcale....Julia - Czw 02 Lut, 2012 18:59
Jacek napisał/a:
jeno bardziej mięsiwo o bułce mo
Jacek mieniłeś zatem swoje upodobania kulinarne.Zamiast pączków - bagietka. pietruszka - Czw 02 Lut, 2012 19:00
Julia napisał/a:
Nie jestem rdzenną Poznanianką,Wielkopolanką to i owszem.
To kiedy kolejny zlot wielkopolski?pietruszka - Czw 02 Lut, 2012 19:01
Julia napisał/a:
Zamiast pączków - bagietka.
wszystko na młodziach, znaczy się na drożdżach Julia - Czw 02 Lut, 2012 19:06
pietruszka napisał/a:
wszystko na młodziach, znaczy się na drożdżach
Mam nadzieje,że Jacek nie rośnie jak ciasto. Julia - Czw 02 Lut, 2012 19:09
Cytat:
To kiedy kolejny zlot wielkopolski?
Jak przystało na nabytą Poznaniankę ,muszę się akuratnie do zjazdu wyrychtować. pietruszka - Czw 02 Lut, 2012 19:14
Julia napisał/a:
Jacek nie rośnie jak ciasto.
ech, Jacek z tych co by i tonę sznek pożarłby i nie przytyje ani deko ... ech... pozazdrościć Jacek - Czw 02 Lut, 2012 19:16
Julia napisał/a:
Jacek mieniłeś zatem swoje upodobania kulinarne.Zamiast pączków - bagietka.
Julenko,moja droga,żodnum bagietkom czy bułką to ty mnie nie przekupisz
pączką zresztą tyż nie pietruszka - Czw 02 Lut, 2012 19:18
Jacek napisał/a:
mnie nie przekupisz
ale podpuszczasz Julia - Czw 02 Lut, 2012 19:19
pietruszka napisał/a:
ytyje ani deko
Wyraziłam swój ból...Julia - Czw 02 Lut, 2012 19:21
Jacek napisał/a:
bagietkom czy bułką to ty mnie nie przekupisz
Jacuniu Drogi, ja już wiem czym mogę Ciebie przekupić. Jacek - Czw 02 Lut, 2012 19:21
pietruszka napisał/a:
ech, Jacek z tych co by i tonę sznek pożarłby i nie przytyje ani deko ... ech... pozazdrościć
i co tu do pozazdroszczenia co i na chłopa nimo wyglundu
taki paździsz ino
ale jo to pozazdrościć mum czego takimu jednymu Mariuszowi
co se co wieczór w pewne oczęta spoglądać może Jacek - Czw 02 Lut, 2012 19:23
Julia napisał/a:
Jacuniu Drogi, ja już wiem czym mogę Ciebie przekupić.
no to kiedy ten zlot??? Jacek - Czw 02 Lut, 2012 19:26
pietruszka napisał/a:
ale podpuszczasz
no co??? przeca widziałaś że jo się nie dołem
podłem ale się nie poddoł Julia - Czw 02 Lut, 2012 19:31
Jacek napisał/a:
no to kiedy ten zlot???
Czytaj jw, pterodaktyll - Czw 02 Lut, 2012 19:36
Julia napisał/a:
Mam nadzieje,że Jacek nie rośnie jak ciasto.
Cały Jacek to pewnie nie, ale jakieś części wybrane.................Jacka
Aha, przenoszę ten temat do Trollownie. Nie można pozwolić, żeby tak piękna gwara uleciała gdzieś w kosmos Julia - Czw 02 Lut, 2012 19:38
pterodaktyll napisał/a:
żeby tak piękna gwara uleciała gdzieś w kosmos
Dzięki łaskawco. Gonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 19:39 Trole wstretne jesteśmy i do trolowni nas wrzucili Krzysztof 41 - Czw 02 Lut, 2012 19:40 pterodaktyll - Czw 02 Lut, 2012 19:45
Gonzo.pl napisał/a:
Trole wstretne jesteśmy i do trolowni nas wrzucili
cicho być malkontencie jeden. Na salony mu się od razu zachciewa. Co za ludzie, jak pragnę zakwitnąć. Daj palec, to całe skrzydło od razu chcą pietruszka - Czw 02 Lut, 2012 19:45
Gonzo.pl napisał/a:
Trole wstretne jesteśmy
chyba lepiej być trolem niż gemylarzem
pterodaktyll napisał/a:
żeby tak piękna gwara uleciała gdzieś w kosmos
no jednak fifny ten moderatorpietruszka - Czw 02 Lut, 2012 19:47
pterodaktyll napisał/a:
jakieś części wybrane.................Jacka
ciekawe, co autor miał na myśli? i co na to sam zainteresowany Gonzo.pl - Czw 02 Lut, 2012 19:47 dobra, dobra, doceniam.... pterodaktyll - Czw 02 Lut, 2012 19:48
pietruszka napisał/a:
co autor miał na myśli?
Jak to co? Części wybrane. To tak jak dzieła wybrane jakiegoś autora. się najlepsze przeważnie wybiera Jacek - Czw 02 Lut, 2012 19:49
pterodaktyll napisał/a:
Julia napisał/a:
Mam nadzieje,że Jacek nie rośnie jak ciasto.
Cały Jacek to pewnie nie, ale jakieś części wybrane.................Jacka
no po twoich wypowiedziach to siem akurat kurcepterodaktyll - Czw 02 Lut, 2012 19:50
Jacek napisał/a:
siem akurat kurce
Ty nie bądź taki skurcybyk Julia - Czw 02 Lut, 2012 19:50
Powtórz to jeszcze raz..........Jacek - Czw 02 Lut, 2012 19:53
pterodaktyll napisał/a:
Ty nie bądź taki skurcybyk
ty .....................................................tyrytytyJacek - Czw 02 Lut, 2012 19:54 a no czasem miem siem zdaża urosnąć
Julia napisał/a:
Fajny szczun z niego.
Jacek - Czw 02 Lut, 2012 19:55
pterodaktyll napisał/a:
Julia napisał/a:
Fajny szczun z niego.
Powtórz to jeszcze raz..........
no i widzisz byczku OSSA - Czw 02 Lut, 2012 19:55
Gonzo.pl napisał/a:
Ja pracowałem z kilkoma osobami mówiącymi tak na co dzień, a i ci mówiacy polszczyzną literacką, jednak niektórych słów także używali.
No a już podczas imprez alkoholowych to chyba połowy nie rozumiałem.
Julia - Czw 02 Lut, 2012 19:55
Cytat:
Powtórz to jeszcze raz..........
Utrwalasz wiedzę na swój temat. olga - Pią 03 Lut, 2012 09:16
moja ulubiona piosenka
a to wesołe miejsce:
OSSA - Pią 03 Lut, 2012 09:26
Gonzo.pl napisał/a:
pietruszka napisał/a:
to kawiorek nie jest ogólnopolsk
Nie...
W Łodzi to angielka. w Krakowie weka.
A u mnie... I tak i tak, ale kawiorek nigdy. A w ogóle to chyba bułka, albo bagietka, choc to właściwie co innego...
bagietka to nie to samo co kawiorek
o angielce nie słyszałam, fakt nigdy nie byłam w Łodzi, OSSA - Pią 03 Lut, 2012 09:46 jak na piątek przystało
Smacznegoesaneta - Pią 03 Lut, 2012 09:47
OSSA napisał/a:
jak na piątek przystało
ja nie wielkopolanka, a podobny obiad w piątki mam. Do tego ryba i sałata.Klara - Pią 03 Lut, 2012 10:09
Gzik, to po prostu twarożek ze śmietaną, i szczypiorkiem lub cebulą OSSA - Pią 03 Lut, 2012 10:27
esaneta napisał/a:
Klara napisał/a:
gzikiem
skąd Wy te nazwy bierzecie?
Możecie podać przepis na to coś białe?
Esa nie śmiej się ja przyjezdna jestem, ale kiedyś mój syn wraca z przedszkola i prosi o ziemniaczki z takim białym sosikiem, całe popołudnie wymyślaliśmy białe sosiki, netu nie było. Dopiero następnego dnia od wychowawczyni dowiedziałam się, że to gzik był.esaneta - Pią 03 Lut, 2012 10:27
Klara napisał/a:
Gzik, to po prostu twarożek ze śmietaną, i szczypiorkiem lub cebulą
To mój "gzik" jest z ogórkami konserwowymi i czosnkiem a zamiast twarozku uzywam tylko jogurtu naturalnego.OSSA - Pią 03 Lut, 2012 10:28
esaneta napisał/a:
Klara napisał/a:
Gzik, to po prostu twarożek ze śmietaną, i szczypiorkiem lub cebulą
To mój "gzik" jest z ogórkami konserwowymi i czosnkiem a zamiast twarozku uzywam tylko jogurtu naturalnego.
to ja już wolę poznańska wersję mam alergię na czosnek esaneta - Pią 03 Lut, 2012 10:30
OSSA napisał/a:
mam alergię na czosnek
dostajesz wysypkę? olga - Pią 03 Lut, 2012 10:33
esaneta napisał/a:
To mój "gzik" jest z ogórkami konserwowymi i czosnkiem a zamiast twarozku uzywam tylko jogurtu naturalnego.
to są tzatziki
Ja robię twarożek z rzodkiewką albo z kiełkami rzodkiewkiesaneta - Pią 03 Lut, 2012 10:35
olga411 napisał/a:
to są tzatziki
prawie - w oryginale należałoby je przyrządzić ze świeżym ogórkiem i koperek jeszcze dodać.Gonzo.pl - Pią 03 Lut, 2012 10:40 Wiara godom wom, jak żyje,
Nie od jedzy człowiek tyje!
Można spucnąć giyre z krzanem,
Karmonade tuż nad ranem,
A wieczorem pyre z gzikiem
I berbeli popić łykiem.
Rano zaś gdy przyńdzie smaka
Na gulorza, czy kuraka,
Nie martw sie, że znów przytyjesz,
Ciesz sie jednym, tym że żyjesz!
Jednak sekret w tym ukryty,
Czyś jezd głodny czy tyż syty,
Choć w tym dziebko jezd mozołu,
Zawsze w pore wstań od stołu.
Szare kluchy... Pysznosci.
Moja mama robiła je chyba dość specyficznie, nigdzie sie z tym nie zetknąłem, bo z podsmażonym boczusiem i wkruszonym twarogiem.
olga - Pią 03 Lut, 2012 10:42
Gonzo.pl napisał/a:
Szare kluchy... Pysznosci.
Moja mama robiła je chyba dość specyficznie, nigdzie sie z tym nie zetknąłem, bo z podsmażonym boczusiem i wkruszonym twarogiem.
To chyba są kopytka?Gonzo.pl - Pią 03 Lut, 2012 10:45 nie, to sa szare kluchy. Z pyrów.Gonzo.pl - Pią 03 Lut, 2012 10:46 Kluchy z pyrek, czy po prostu szare kluski, przez dłuższy czas uważano za danie dla uboższych warstw społecznych. Dzisiaj są one serwowane, często zamiast ziemniaków, do wykwintnych dań, zarówno w domach jak i w restauracjach. Podawane są także jako drugie danie obiadowe, okraszone podsmażonym wędzonym boczkiem z cebulką, obowiązkowo z dodatkiem zasmażanej kapusty kwaszonej. Szare kluski były obecne na wielkopolskich stołach od bardzo dawna, a receptura i technika ich przygotowywania nie uległa na przestrzeni lat żadnym zmianom.
Składniki: 4 porcje
10 dużych ziemniaków
ok. szklanki mąki (najlepiej krupczatki)
1 jajko
1 duża cebula
sól
Opis przygotowania: 30 min.
Ziemniaki obrać i zetrzeć, razem z cebulą, na tarce o małych oczkach. Utartą masę przełożyć na lnianą ściereczkę (lub gazę) i odsączyć z pozostałego płynu. Następnie przełożyć do miski, dodać jako, sól do smaku (ok. łyżeczki), mąkę i dobrze wymieszać.
Kluski formuje się albo łyżką stołową maczaną w wodzie, albo wykładając ciasto na zwilżoną wodą deskę i odcinając nożem kluski bezpośrednio do osolonego wrzątku. Gotować około 2-3 minuty od wypłynięcia i odcedzić.olga - Pią 03 Lut, 2012 10:55 Aha, jak placki ziemniaczane, tylko gotowaneesaneta - Pią 03 Lut, 2012 10:58
Gonzo.pl napisał/a:
szare kluski,
Pod ta nazwą lub jako sine kluski miałam okazje jeść to cudo u Ślązaków.
Sądziłam, ze to kuchnia śląska.
Zrobię to cudo wg Twojego przepisu....biada Ci jeśli nie wyjdą Klara - Pią 03 Lut, 2012 11:00
olga411 napisał/a:
To chyba są kopytka?
Na kopytka są potrzebne gotowane ziemniaki, no i kopytka mają (bardziej) regularne kształty, gdyż są odcinane nożem z wałeczka.olga - Pią 03 Lut, 2012 11:03
Klara napisał/a:
kopytka mają (bardziej) regularne kształty
Zauważyłam właśnie, że są takie trochę koślawe ale pomyślałam, że w oryginale takie mają być. Mnie rzeczywiście wychodzą kształtniejsze (kopytka)Julia - Pią 03 Lut, 2012 11:18 A może tak kluski na parze? Czyli po prostu poznańskie pyzy olga - Pią 03 Lut, 2012 11:21
Julia napisał/a:
pyzy
Pyzy to są właśnie robione po części surowych tartych ziemniaków po części z gotowanychGonzo.pl - Pią 03 Lut, 2012 11:24 Pyzy na parze to CHYBA z na drożdzach. Pampuchy.
Podaje sie s sosem gulaszowym, pieczarkowym...
esaneta - Pią 03 Lut, 2012 11:28 No Wielkopolanie....fiu, fiu....ciężka ta Wasza kuchnia, ale podoba mi się Gonzo.pl - Pią 03 Lut, 2012 11:31 Pampuchy sa lekkie. Chyba...
Ale ogólnie kuchnia poznańska tłusta i cięzka.
A ja taki Poznaniak, jak z koziej życi trumba...esaneta - Pią 03 Lut, 2012 11:34
Gonzo.pl napisał/a:
Pampuchy sa lekkie
jesli je zwazyć, pewnie tak, ale jeśli zliczyc kalorie...hm.... Gonzo.pl - Pią 03 Lut, 2012 11:41
A można i na słodko...
Julia - Pią 03 Lut, 2012 12:13 Wchodzę znów luknąć na forum a wiata se cheba na baukę polazła. Wiedźma - Pią 03 Lut, 2012 12:13 Taki fajny temat, a czemu on aż w Trollowni, Ptero, hę? Gonzo.pl - Pią 03 Lut, 2012 12:14
Cytat:
Taki fajny temat, a czemu on aż w Trollowni, Ptero, hę?
No ktoś nas wreszcie obroni pterodaktyll - Pią 03 Lut, 2012 12:15
Wiedźma napisał/a:
Taki fajny temat, a czemu on aż w Trollowni, Ptero, hę?
Bo żem go ze śmietnika wyciągnął Julia - Pią 03 Lut, 2012 12:15 wiara* blauka*yuraa - Pią 03 Lut, 2012 12:15 temat był początkowo w śmieciach ale awansował
i chyba jeszcze awansujepterodaktyll - Pią 03 Lut, 2012 12:17
yuraa napisał/a:
chyba jeszcze awansuje
A proszę bardzo.................nas klijent...........nas pan.............. Julia - Pią 03 Lut, 2012 12:17
Gonzo.pl napisał/a:
No ktoś nas wreszcie obroni
Sama szefowa Nas broni. esaneta - Pią 03 Lut, 2012 12:27
yuraa napisał/a:
i chyba jeszcze awansuje
może do wieży Babel, którą założyła tu jakis czas temu Izzy? grzesiek - Pią 03 Lut, 2012 14:28 do tych poznańskich kulinariów dodam jeszcze Lebere i ślepe ryby.
zaś kawiorka,w innych regionach to bułka paryska, baton lub bułka wrocławska.
Gonzo w okolicy Jerzyckiego,na Kościelnej był kiedyś sklep mięsny z dziczyzną.
kiełbasa z dzika pyszna, można tam też było kupić barana,królika i koninę na zrazy.
Na Szamarzewskiego zaś U Griszy też podawali smaczne dania i nie drogo.Wiedźma - Pią 03 Lut, 2012 14:29 Ja uważam, że spokojnie można go dać do otwartego HydeParku.
Trollownia to dla trolli i innych awanturników jest, co by obciachu na zewnątrz nie robić. Jacek - Pią 03 Lut, 2012 14:40
OSSA napisał/a:
o angielce nie słyszałam,
a to toniby co???
esaneta - Pią 03 Lut, 2012 14:43
grzesiek napisał/a:
Lebere
czy ma to cos wspólnego z wątróbką?Julia - Pią 03 Lut, 2012 14:58
grzesiek napisał/a:
do tych poznańskich kulinariów dodam jeszcze Lebere i ślepe ryby
Proszę,proszę ile znawców Wielkopolskiej kuchni,sklepów i knajp. Klara - Pią 03 Lut, 2012 15:06
Jacek napisał/a:
a to toniby co???
bratka (?)
Nie pamiętam, czy cała kuchenka tak się nazywała, czy tylko piekarnik OSSA - Pią 03 Lut, 2012 15:28
a skąd ma wiedzieć ja cały czas w bloku mieszkałam i gazową kuchenkę miałam A... coś tam z Wronek.pterodaktyll - Pią 03 Lut, 2012 15:40
Wiedźma napisał/a:
Ja uważam, że spokojnie można go dać do otwartego HydeParku.
Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem o Pani Julia - Pią 03 Lut, 2012 15:43
Klara napisał/a:
Nie pamiętam, czy cała kuchenka tak się nazywała, czy tylko piekarnik
Wg mojej wiedzy kuchenkę(całą) tę nazywano angielką.grzesiek - Pią 03 Lut, 2012 15:49
esaneta napisał/a:
czy ma to cos wspólnego z wątróbką?
owszem to inaczj wątrobianka ,a ślepe ryby to zupa ziemniaczana
Julia ja też mieszkałem w Poznaniu. Na przeciwko Makro oś.Powstańców Warszawy,a później w Plewiskach za Junikowem. ( 16 LAT )Ate - Pią 03 Lut, 2012 15:51
Gonzo.pl napisał/a:
Wiara godom wom, jak żyje,
Nie od jedzy człowiek tyje!
Można spucnąć giyre z krzanem,
Karmonade tuż nad ranem,
A wieczorem pyre z gzikiem
I berbeli popić łykiem.
Rano zaś gdy przyńdzie smaka
Na gulorza, czy kuraka,
Nie martw sie, że znów przytyjesz,
Ciesz sie jednym, tym że żyjesz!
Jednak sekret w tym ukryty,
Czyś jezd głodny czy tyż syty,
Choć w tym dziebko jezd mozołu,
Zawsze w pore wstań od stołu.
Szare kluchy... Pysznosci.
Moja mama robiła je chyba dość specyficznie, nigdzie sie z tym nie zetknąłem, bo z podsmażonym boczusiem i wkruszonym twarogiem.
Wg mojej wiedzy kuchenkę(całą) tę nazywano angielką.
Masz rację
Przypomniało mi się: Moja teściowa mówiła "bratka" na piekarnik, ale tego wyrazu nie mogę znaleźć w żadnym ze słowników gwary poznańskiej
Nie jest wykluczone, że to nazwa używana w mniejszym gronie.Wiedźma - Pią 03 Lut, 2012 16:24
pterodaktyll napisał/a:
Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem o Pani
No!
Flandria - Pią 03 Lut, 2012 16:58
grzesiek napisał/a:
ślepe ryby
OSSA - Pią 03 Lut, 2012 17:03
Flandra napisał/a:
grzesiek napisał/a:
ślepe ryby
Ślepe ryby (inaczej: rzadkie pyrki) – tradycyjna wielkopolska postna zupa ziemniaczana. Jej nazwa pochodzi stąd, że zazwyczaj nie była gotowana na mięsie, nie zawierała więc ok tłuszczu. Jeśli była przygotowana z zasmażką, nazywano ją ślepymi rybami z myrdyrdą.Flandria - Pią 03 Lut, 2012 17:07
OSSA napisał/a:
nazywano ją ślepymi rybami z myrdyrdą
też piknie
dzięki Ossa OSSA - Pią 03 Lut, 2012 17:09 Mój men gotuje jeszcze czerninęFlandria - Pią 03 Lut, 2012 17:18
OSSA napisał/a:
czerninę
to coś jak "czarna polewka" z Pana Tadeusza? OSSA - Pią 03 Lut, 2012 17:27
Flandra napisał/a:
OSSA napisał/a:
czerninę
to coś jak "czarna polewka" z Pana Tadeusza?
chyba , nie jadłam na sam widok , zresztą nikt oprócz niego tego nie je,Klara - Pią 03 Lut, 2012 17:27
OSSA napisał/a:
Mój men gotuje jeszcze czerninę
Czernina, to rosół z dodatkiem krwi kaczej lub gęsiej (zakwaszonej kwaskiem lub odrobiną octu).OSSA - Pią 03 Lut, 2012 17:54
Klara napisał/a:
OSSA napisał/a:
Mój men gotuje jeszcze czerninę
Czernina, to rosół z dodatkiem krwi kaczej lub gęsiej (zakwaszonej kwaskiem lub odrobiną octu).
z tego co wiem on jeszcze jakieś suszone owoce wrzuca,Ate - Pią 03 Lut, 2012 17:55
OSSA napisał/a:
z tego co wiem on jeszcze jakieś suszone owoce wrzuca,
sliwki? przynajmnije ja znam wersje z suszonymi sliwkamipterodaktyll - Pią 03 Lut, 2012 17:55
Klara napisał/a:
Czernina, to rosół z dodatkiem krwi kaczej lub gęsiej (zakwaszonej kwaskiem lub odrobiną octu).
OSSA - Pią 03 Lut, 2012 17:55
Ate napisał/a:
OSSA napisał/a:
z tego co wiem on jeszcze jakieś suszone owoce wrzuca,
sliwki
kto go tam wie nie próbowałam ,Klara - Pią 03 Lut, 2012 17:57
Ate napisał/a:
z suszonymi sliwkami
Owszem
No i makaron własnej roboty.
Jadłam to, dopóki gotowała mama, ale od teściowej i męża - nie mogłam OSSA - Pią 03 Lut, 2012 18:00
Klara napisał/a:
Ate napisał/a:
z suszonymi sliwkami
Owszem
No i makaron własnej roboty.
Jadłam to, dopóki gotowała mama, ale od teściowej i męża - nie mogłam
on tam jakieś kluseczki własnej robotyJacek - Pią 03 Lut, 2012 18:19
esaneta napisał/a:
ja nie wielkopolanka, a podobny obiad w piątki mam.
Anetko zgadza siem że podobne możesz mieć
bo my to co tu mumy to siem pyry z gziką pozywo Jacek - Pią 03 Lut, 2012 18:25
esaneta napisał/a:
Klara napisał/a:
gzikiem
skąd Wy te nazwy bierzecie?
to co w tobie wywołuje śmiech
nas w zwykłe skojarzenie w menu posiłkowego Jacek - Pią 03 Lut, 2012 18:28
Klara napisał/a:
Czernina, to rosół z dodatkiem krwi kaczej lub gęsiej
i z królika Jacek - Pią 03 Lut, 2012 18:30 ożesz blaszka kurdlowa - se czytam zaległe
no i se sam ze sobum godum OSSA - Pią 03 Lut, 2012 18:34 faworki lub chruściki
OSSA - Pią 03 Lut, 2012 18:37 Kto pamięta zakupy w dawnym Domu Towarowym Okrąglak lub Alfie na Świętym Marcinie ( dawna Armii Czerwonej)Gonzo.pl - Pią 03 Lut, 2012 18:38 Leberka to pasztetówa.....
Dziczyznę i końskie wędliny (nie marudzić - pysznosci) kupowałem na Starym Miescie, jedna z ulic równoległych do Wielkiej, nie pamietam.
Mieszkałem na Dominikańskiej naprzeciw kościoła.
Grzesiek, Ty tez Poznaniak?Gonzo.pl - Pią 03 Lut, 2012 18:43
OSSA napisał/a:
Domu Towarowym Okrąglak lub Alfie na Świętym Marcinie
Giełda na Łazarzu, Rynek na Wildzie...
A jakie płyty mi panie w EMPiK-U odkładały....Julia - Pią 03 Lut, 2012 18:44
OSSA napisał/a:
Kto pamięta zakupy w dawnym Domu Towarowym Okrąglak lub Alfie na Świętym Marcinie
Och ,przywołałaś miłe wspomnienia.
A Moda Polska na ul.Paderewskiego ?OSSA - Pią 03 Lut, 2012 18:47
Gonzo.pl napisał/a:
Leberka to pasztetówa.....
Dziczyznę i końskie wędliny (nie marudzić - pysznosci) kupowałem na Starym Miescie, jedna z ulic równoległych do Wielkiej, nie pamietam.
fakt to jedyny sklep (chyba Woźna jeśli o tym samym ), w którym nawet w czasie komuny kiełbasę można było kupić (końską) OSSA - Pią 03 Lut, 2012 18:48
Julia napisał/a:
OSSA napisał/a:
Kto pamięta zakupy w dawnym Domu Towarowym Okrąglak lub Alfie na Świętym Marcinie
Och ,przywołałaś miłe wspomnienia.
A Moda Polska na ul.Paderewskiego ?
Fajnie było chociaż popatrzyć , niestety nie było mnie stać by coś tam kupić ,Gonzo.pl - Pią 03 Lut, 2012 18:49 W Poldrobie na Grunwaldzkiej kupowałem pyszny zapiekany pasztet z kurcząt, w takich foremkach...
Na Świetym Marcinie bar Zakładów Mięsnych, jaka golonka....
Kina kosmos juz nie ma, pewnie z tych małych kin niewiele zostało. Byłem nimi zachwycony, nawet mówiłem, ze w Poznaniu w kazdym podwórku jest kino
Tak mi się zdawało, że Wożna.... grzesiek - Pią 03 Lut, 2012 18:53
Gonzo.pl napisał/a:
Grzesiek, Ty tez Poznaniak?
Gonzo ja tam mieszkałem i pracowałem przez 16 lat.od 1987-2003,później wróciłem do macierzy czyli do Kłodzka. Julia - Pią 03 Lut, 2012 18:54
Gonzo.pl napisał/a:
Giełda na Łazarzu, Rynek na Wildzie..
Są jeszcze ale co to za giełdy.
Gonzo.pl napisał/a:
Kina kosmos juz nie ma, pewnie z tych małych kin niewiele zostało
To prawda... są 3D. Gonzo.pl - Pią 03 Lut, 2012 19:00
Klara napisał/a:
bratka (?)
Nie pamiętam, czy cała kuchenka tak się nazywała, czy tylko piekarnik
U nas mówi sie bratnik. ale nie na piekarnik, tylko na taka wneke z drzwiczkami w górnej części pieca kaflowego w pokoju. Można tam trzymac danie, herbatę, by nie wystygły.
Czernina to właśnie słynna czarna polewka, dodaje sie do niej suszone sliwki, jabłka, gruszki. Włoszczyzne takze, oczywiscie. w Poznaniu bywa w niektórych lokalach, ale nie ma jak domowa. Gastronomiczna zwykle jedzie octem.
Cytat:
ja tam mieszkałem i pracowałem przez 16 lat.od 1987-2003
No to byliśmy tam razem Ja 86-94OSSA - Pią 03 Lut, 2012 19:01
Gonzo.pl napisał/a:
Tak mi się zdawało, że Wożna....
lub Wodna głowy nie dam
Z tymi kinami nie jest tak źle , nadal działa Kino Muza,( to obok Kociaka) i Apollo,
niestety w dawnym kinie Wilda jest teraz dyskont B*** . Co w jest w dawnym Rialto nie wiem , jakoś mi nie pod drodze.
Do Muzy chodziłam do Dyskusyjnego Klubu Filmowego , później z przyjaciółmi na deser do Kociaka.
Teraz szkoda gadać, nawet na "Katyniu" jedzą i piją colę.OSSA - Pią 03 Lut, 2012 19:05
Julia napisał/a:
Gonzo.pl napisał/a:
Giełda na Łazarzu, Rynek na Wildzie..
Są jeszcze ale co to za giełdy.
Rynek Widecki nadal działa tam głównie owoce , warzywa i kwiaty można kupić , po ciuchy jechało się dawniej na Bema. Można było tam kupić dosłownie wszystko , nawet to co nie było w legalnej sprzedaży. Jacek - Pią 03 Lut, 2012 19:15
Wiedźma napisał/a:
Taki fajny temat, a czemu on aż w Trollowni, Ptero, hę?
machni jemu jeszcze czerwoną kartką
kwyrlok jedyn Julia - Pią 03 Lut, 2012 19:18
OSSA napisał/a:
Rynek Widecki nadal działa tam głównie owoce , warzywa i kwiaty można kupić
Działa, jak i giełda na Łazarzu.Brak jest atmosfery,która była kiedyś. Jacek - Pią 03 Lut, 2012 19:19
OSSA napisał/a:
faworki lub chruściki
jestem jestem co bym mioł nie być
jeno co włączom ten temat to mnie w zaległe się otwiero - żeście tu tyle nagodwlipterodaktyll - Pią 03 Lut, 2012 19:22
Jacek napisał/a:
kwyrlok jedyn
Ty morlok.........Ty se uwazaj bo jak prasne po naszamu to............. Dziubas - Pią 03 Lut, 2012 19:27 No, Poznaniaki... Kuniec , Dymbiec....
A co to jest: REDYSKA OSSA - Pią 03 Lut, 2012 19:28
Julia napisał/a:
OSSA napisał/a:
Rynek Widecki nadal działa tam głównie owoce , warzywa i kwiaty można kupić
Działa, jak i giełda na Łazarzu.Brak jest atmosfery,która była kiedyś.
Masz rację , teraz to zwykły ryneczek ja tam nie jeżdżę podobne nam na osiedlu.Julia - Pią 03 Lut, 2012 19:31
Cytat:
No, Poznaniaki... Kuniec , Dymbiec....
Każdy z Dymbca to przestępca. Jacek - Pią 03 Lut, 2012 19:31
Dziubas napisał/a:
A co to jest: REDYSKA
no jak że to co to te czerwune kuleczki z zimi wyrudowane
zwane też rzodkiewką OSSA - Pią 03 Lut, 2012 19:31
Dziubas napisał/a:
No, Poznaniaki... Kuniec , Dymbiec....
A co to jest: REDYSKA
Kuniec-Dymbiec fraz. [ekspresywne wyrażenie używane w trudnej sytuacji Dębiec peryferyjna dzielnica Poznania, w której kończyła się trasa tramwajowa)]: "kuniec-Dymbiec pomyślołem nie ujade z tom miągwą. Kuniec-Dymbiec, za takóm psote manto pewne!
Redyska - rzodkiewka chyba ?
Dymbiec (Dębiec) moim zdaniem jedna z najgorszych dzielnic Poznania, nigdy nie czułam się tam zbyt bezpiecznie, mieszkałam na początku mojego pobytu w tym mieście, jakoś źle to wspominam.Julia - Pią 03 Lut, 2012 19:33
Dziubas napisał/a:
A co to jest: REDYSKA
Jak to co? RZODKIEWKA przecie. Jacek - Pią 03 Lut, 2012 19:33
pterodaktyll napisał/a:
Ty morlok.........Ty se uwazaj bo jak prasne po naszamu to.............
udum że nie zrozumiołym Gonzo.pl - Pią 03 Lut, 2012 19:34
Cytat:
A co to jest: REDYSKA
ja znam REDISKA
Ate - Pią 03 Lut, 2012 19:36 a to z niemieckiego radieschenOSSA - Pią 03 Lut, 2012 19:42
kupiłam dziśrufio - Pią 03 Lut, 2012 19:59 W piatek - brat kartofle i żur
W sobote pańczkraut i karminadle
W niedzielę - rolady - modra kapusta i kluski
A po południu kreple i dużo kawy .Jacek - Pią 03 Lut, 2012 20:55
rufio napisał/a:
W piatek - brat kartofle i żur
Kolego drogi tu samiutkie miłośniki pyrów som OSSA - Pią 03 Lut, 2012 20:56
rufio napisał/a:
A po południu kreple i dużo kawy .
To chyba pączki i kawa , ale nie jestem pewna Jacek - Pią 03 Lut, 2012 21:14 a co by nie buło coś ze wspomnień ło naszych i moim piknym mieście
Jacek - Pią 03 Lut, 2012 21:28
OSSA napisał/a:
Moim też , lubię to miasto , dobrze się tu mieszka
obowiom siem że godomy o różnych miastach
jo ło o Kościanie wspomnianym tam wetym ClipardzieJacek - Pią 03 Lut, 2012 21:31 i jeszcze jedyn Cliopard
OSSA - Pią 03 Lut, 2012 21:50
Jacek napisał/a:
OSSA napisał/a:
Moim też , lubię to miasto , dobrze się tu mieszka
obowiom siem że godomy o różnych miastach
jo ło o Kościanie wspomnianym tam wetym Clipardzie
ale przecież to blisko do Poznania i dobre połączenie PKP ze stolicą Wielkopolski , nie czepiaj się Jacek - Pią 03 Lut, 2012 22:37
OSSA napisał/a:
nie czepiaj się
no jo już tak mom ,że mom słabości do słodyczy pietruszka - Pią 03 Lut, 2012 23:01 zaraz zaraz kiedy jest Podkoziołek? Mama mi obiecała, że nasmaży chruścików... tylko co z moja dietą?
Czerninę u mnie jada się do dziś, ze dwa razy do roku zamawiam kaczki na wsi, ale tata gotuje. U nas jada się z takimi kluskami w kształcie kulek (wielkości małego orzecha) z ciasta z surowych ziemniaków (takie jak na szare kluchy). Zupę jadam dla tradycji, ale uwielbiam te kluchy. A u kogo jada się parzybrodę, kto pamięta zupę-nic (bleee), a kopytka to szagówki, a kto wie jak się robi rury?
O parzybrodę sobie zrobię w przyszłym tygodniu, dietetyczna jest olga - Pią 03 Lut, 2012 23:03
pietruszka napisał/a:
parzybrodę
kapuśniak?pietruszka - Pią 03 Lut, 2012 23:05
olga411 napisał/a:
kapuśniak?
ale z włoskiej kapusty Jacek - Pią 03 Lut, 2012 23:05
pietruszka napisał/a:
O parzybrodę sobie zrobię w przyszłym tygodniu, dietetyczna jest
eeee kapuśniok to nawet bije ogórkową Gonzo.pl - Pią 03 Lut, 2012 23:17 No własnie o rurach czytałem, ale nie jadłem. to takie ciastka, tak?
http://poznan.gazeta.pl/p...mentarzach.htmlpietruszka - Pią 03 Lut, 2012 23:24
Gonzo.pl napisał/a:
to takie ciastka, tak?
nie wiem skąd, ale kojarzę, że wyginano je na butelkach, ale sama nie wiem, czy to prawda.
A dziadek był cukiernikiem, nie zdążyłam zapytać Krzysztof 41 - Pią 03 Lut, 2012 23:25
pietruszka napisał/a:
A dziadek był cukiernikiem, nie zdążyłam zapytać
Julia - Sob 04 Lut, 2012 10:09
Cytat:
dołożyłem link o rurach
cdn... o rurach ? Gonzo.pl - Sob 04 Lut, 2012 10:11 co Ty, lecę na egzaminy.
Kciuki mnie trzymac proszę Julia - Sob 04 Lut, 2012 10:18
Gonzo.pl napisał/a:
Kciuki mnie trzymac proszę
Oki.Tak jest !!! grzesiek - Sob 04 Lut, 2012 10:20
Gonzo.pl napisał/a:
lecę na egzaminy.
Kciuki mnie trzymac proszę
Gonzo prymusie , pochwal się jak było? Jacek - Sob 04 Lut, 2012 10:58
pietruszka napisał/a:
A dziadek był cukiernikiem
coś mnie mówi że bym go polubił grzesiek - Sob 04 Lut, 2012 11:26 Pamiętacie tort z okazji 750 LECIA POZNANIA. Miał mieć 750 kg , ale panowie cukiernicy tak się rozpędzili,że wyszedł trochę większy. Dobrze,że zmieścił się na placu przed zamkiem. Julia - Sob 04 Lut, 2012 13:12
grzesiek napisał/a:
Gonzo prymusie , pochwal się jak było?
Gonzo i... jak było? Proszę podać ocenę. Jacek - Sob 04 Lut, 2012 15:40
grzesiek napisał/a:
ale panowie cukiernicy tak się rozpędzili,że wyszedł trochę większy.
kurde blaszka no skąd oni wiedzieli Julia - Sob 04 Lut, 2012 15:56
Jacek napisał/a:
kurde blaszka no skąd oni wiedzieli
Jacek i Ciebie tam nie było? grzesiek - Sob 04 Lut, 2012 17:44 Julia , Jacuś za pewne był ,dla tego milczy,przecież te 2m kwadratowe tortu ponad norme,nie mogło się zmarnować!!Jacek - Sob 04 Lut, 2012 17:53
grzesiek napisał/a:
Julia , Jacuś za pewne był ,dla tego milczy,przecież
nie będe milczał i zaraz dam ci Jacusia
nie wielu o tym wie i nie wielu o tym pamięta
że to "uś" ja tu tak zacząłem
a od kiedy (cheba Andy) mnie to wygadał - to i na mnie tak zaczęli uś-iać
grzesiek napisał/a:
Jacuś za pewne był
nu niestety nie był
coś mnie się tam kojarzy z telewizji o rekordach wypiekowych - lecz nawet nie wiem czy to było to
no cóż ale marzenia są piękne .. nu ni grzesiek - Nie 05 Lut, 2012 14:37
Jacek napisał/a:
i zaraz dam ci Jacusia
SOORKI, nie chciałem,przepraszam
i tak jesteś dla mnie o.k. facet,do rozmowy o alko i *p**** z humorem,nawet jak sie złościsz. Jacek - Nie 05 Lut, 2012 16:01
grzesiek napisał/a:
i tak jesteś dla mnie o.k. facet,do rozmowy o alko i *p**** z humorem
noo
bo to jest wszystko co potrafię Klara - Śro 18 Sty, 2017 19:39 „Lokomotywa” po poznańsku:
Stoi na stacji wielgachno bana...
cało w oliwie jest opypłana.
Para z ni bucho i poświstuje,
a palacz ciyngiym wef ni hajcuje.
Wuchte wagonów mo zahoczone,
wef kożdym klunkrów jest nawalone.
Jest tych wagonów cóś ze śtyrdzieści,
wcale nie wiada co sie tam zmieści.
W piyrszym wagónie kole wynglarki,
jadom z Poznania same Kaczmarki
jedzie tyż kundziu i z Wildy szczuny,
a kożdy śrupie z tytki bonbony.
Wef drugim szkieły i ejber łysy,
śtyrech góroli i dwa hanysy.
Potym jest proszczok, owce i kónie,
wszysko to w czecim jedzie wagónie.
Dalej som ryczki i szafónierki,
jakieś wymborki i salaterki.
Śtyry wagóny jadom z meblami,
za nimi dziesińć wagónów z pyrami.
Na samym kuńcu, cołkiym dla śmiechu,
tyn co to pisoł - sam Wuja Czechu.Borus - Śro 18 Sty, 2017 20:16 Klara - Śro 18 Sty, 2017 20:27
Koleżanka (szkolna, licealna - serio!) mi podesłała staaw - Śro 18 Sty, 2017 20:27 To ja poproszę empetrójkę na dowód że da się to przeczytać na głos...Klara - Śro 18 Sty, 2017 20:29
staaw napisał/a:
To ja poproszę empetrójkę na dowód że da się to przeczytać na głos...
Ja nie potrafię, ale Jacuś z pewnością zrobi to jak należy.
Edit:
Wymówić potrafię, ale nie byłoby to autentyczne.Jacek - Śro 18 Sty, 2017 21:36
staaw napisał/a:
To ja poproszę empetrójkę na dowód że da się to przeczytać na głos...
Stasiu,słowo w słowo się wymawia tak jak jest napisane
jedynie zamieszkałym z poza Wielkopolski mogą mieć trudności ze srozumieniem określających słów
podam przykład
jedzie tyż kundziu i z Wildy szczuny, --- jedzie też konduktor i z osiedla chłopaki
a kożdy śrupie z tytki bonbony. ---------a każdy gryza z torebki landrynki
Wef drugim szkieły i ejber łysy, --------- w drugim milicjanty i cwaniak łysy
no i co tu nie rozumiełe jezd staaw - Śro 18 Sty, 2017 21:54 Choćby to Jacku:
Klara napisał/a:
ciyngiym
Oczy bolą a jak to wymówić?
No i połączenia głosek niespotykane w tzw języku literackim..
Wydukałbym, ale niewiele by to miało wspólnego z gwarą....
(temu co wymyślił określenie "język literacki" dałbym do czytania Reja w oryginale )Klara - Śro 18 Sty, 2017 22:09
staaw napisał/a:
ciyngiym
ciyn wymawiasz jako "głębokie" "cię" z lekkim "i"
giym - gim z domieszką y
Prawdziwie wymówi to tylko rdzenny wielkopolanin wychowany w gwarze, tak jak po ślunsku prawdziwie mówi wyłącznie ślunzok pterodaktyll - Śro 18 Sty, 2017 22:18
Klara napisał/a:
Prawdziwie wymówi to tylko rdzenny wielkopolanin wychowany w gwarze, tak jak po ślunsku prawdziwie mówi wyłącznie ślunzok
Tak samo jak po warmijsku może powiedzieć tylko rdzenny Warmijak, więc nie czepiaj siem Stasiu staaw - Śro 18 Sty, 2017 22:22
pterodaktyll napisał/a:
[nie czepiaj siem Stasiu
Siem ni czepiam ino lubia gware.
Czasem radio kaszebe se włanczam, to dopiro je jazda pterodaktyll - Śro 18 Sty, 2017 22:34
staaw napisał/a:
Czasem radio kaszebe se włanczam, to dopiro je jazda
Ja se Al-Jazzera włączysz, to d*** będzie "jazda" margo - Czw 19 Sty, 2017 12:53
Cytat:
Klara napisał/a:
ciyngiym
Oczy bolą a jak to wymówić?
Bo to drugie "y" trzeba trochę jak e powiedzieć, takie coś między y i e. A to pierwsze y to takie niesłyszalne prawie.
"C-i/y-n" "gi-y/e-m"
przynajmniej ja bym tak to mówiła. Czasem mój K się ze mnie śmieje, bo on niez Poznania i łapie mnie na jakichś słówkach, których w ogóle nie zna. Ostatnio pytał mi się co to znaczy "pomuzgane" Klara - Czw 19 Sty, 2017 13:29
margo napisał/a:
Bo to drugie "y" trzeba trochę jak e powiedzieć, takie coś między y i e. A to pierwsze y to takie niesłyszalne prawie.
"C-i/y-n" "gi-y/e-m"
Oczywiście Margotko Ty lepiej to opisałaś.
Nie wychowałam się na gwarze i mam w tym względzie deficyty. Cieszę się, że chociaż rozumiem wszystko (no, prawie )
margo napisał/a:
"pomuzgane"
Leciutko posmarowane, lub pomalowane, ale tak ledwie - ledwie pietruszka - Czw 19 Sty, 2017 13:34
Klara napisał/a:
Leciutko posmarowane, lub pomalowane, ale tak ledwie - ledwie
ale także brudne, niedoczyszczone, niestarannie umyte... pełne smug... np. okna pomuzgane...pietruszka - Czw 19 Sty, 2017 14:23 A co ciekawe... pomuzgany - słowo rozumiem, ale u mnie w domu wymawiało się - pomazgany... ale u mnie więcej gwary kościańskiej...
miałam okazję ostatnio posłuchać gwary gnieźnieńskiej... jest nieco inna. Na odsłuch nie słyszałam różnic, ale pewne różnice w używanym słownictwie wyłapałam... jakoś intuicyjnie (bo moja babcia by powiedziała inaczej)margo - Czw 19 Sty, 2017 18:25
pietruszka napisał/a:
ale także brudne, niedoczyszczone, niestarannie umyte... pełne smug... np. okna pomuzgane
tak, ja znam to słowo tylko w tym znaczeniu, to lekko pomalowane, ledwo co muśnięte to "muźgnięte" Jacek - Czw 19 Sty, 2017 21:53
pietruszka napisał/a:
A co ciekawe... pomuzgany - słowo rozumiem, ale u mnie w domu wymawiało się - pomazgany... ale u mnie więcej gwary kościańskiej...
no to teraz wiem skąd my się tak świetnie rozumiymy
staaw napisał/a:
Klara napisał/a:
ciyngiym
Oczy bolą a jak to wymówić?
no ja to bym tak - ćyngiym
staaw napisał/a:
Siem ni czepiam ino lubia gware.
zaroz Ci to ćyngiym znajdeJacek - Czw 19 Sty, 2017 21:57 dla Stasia
Blubry Starego Marychastaaw - Pią 20 Sty, 2017 19:23
Jacek napisał/a:
dla Stasia
Dzięki Jacku...Jacek - Pią 20 Sty, 2017 22:57 a tutej dla Pietruszki
Dawniej tutej wew Kościaniepietruszka - Pią 20 Sty, 2017 23:31 A dziękuję. Fifną stronkę wymarałeś
Przy okazji stawiam jakiegoś wietrznika esaneta - Sob 21 Sty, 2017 10:32 Jacek - Sob 21 Sty, 2017 11:49
esaneta napisał/a:
no co??? sam nie wiem o co chodzi z tym wietrznikiem,ale jestem dobrej wyobraźni
tańczyć boso -----
[URL=]tańczyć boso [/URL]Whiplash - Sob 21 Sty, 2017 12:27
Cytat:
wyndbojtle ze szlagzaną - kruche ciasteczka (wietrzniki) z bitą śmietaną w środku
esaneta - Sob 21 Sty, 2017 12:45 Schlagsahne -bita śmietana po niemiecku
EDIT: i jeszcze te wietrzniki z niemieckim mi się kojarzą - ptysie z bitą śmietana po niemiecku, to Windbeutel, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza wietrzne woreczki pietruszka - Sob 21 Sty, 2017 12:52 to ptysie z bitą śmietaną...pietruszka - Sob 21 Sty, 2017 12:55
esaneta napisał/a:
EDIT: i jeszcze te wietrzniki z niemieckim mi się kojarzą - ptysie z bitą śmietana po niemiecku, to Windbeutel, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza wietrzne woreczki
O właśnie A nie pomyślałabym, że to z niemieckiego...esaneta - Sob 21 Sty, 2017 13:06 Wielu zapożyczeń z niemieckiego dopatruję się w gwarze wielkopolskiej.olga - Sob 21 Sty, 2017 14:16 A ja w śląskiej
Wczoraj chłopak nie wiedział jak mi wytłumaczyć po niemiecku to zrobił to po śląsku, użył słów: "tam za hasiokiem" ....tego nie zrozumiałam Klara - Sob 21 Sty, 2017 14:26
esaneta napisał/a:
Wielu zapożyczeń z niemieckiego dopatruję się w gwarze wielkopolskiej.
To po pruskim zaborze, a ponadto po jednej z epidemii cholery (chyba to była ta choroba. Pietruszka!!! Ty na pewno wiesz) która zdziesiątkowała mieszkańców, prusacy sprowadzili tu osadników z Bambergii przekazując im opustoszałe domy, gospodarstwa.
Oskar Kolberg pisał, że ludzie ci dzięki swojej sumienności i pracowitości szybko się bogacili, stąd, szczególnie na wsiach do tej pory bogatego rolnika nazywa się bambrem.
Po lewej - strój bamberski, po prawej - studzienka Bamberki na Starym Rynku w Poznaniu
Tu: różne odmiany odświętnych bamberskich strojów: https://www.google.pl/sea...3MSsNGQ#imgrc=_Linka - Sob 21 Sty, 2017 14:29 Olga, wujek G wszystko wie
haziok to śmietnikpietruszka - Sob 21 Sty, 2017 14:44
esaneta napisał/a:
Wielu zapożyczeń z niemieckiego dopatruję się w gwarze wielkopolskiej.
ja też, no w końcu nie ma co się dziwić, tyle lat pod zaborem pruskim i usilna germanizacja. Moja babcia tak pięknie mówiła po niemiecku (i pisała), że jak mieliśmy jakichś gości z zagranicy to sami byli zachwyceni. I to nie tylko Niemcy. Szwajcarki, z którymi korespondował mój brat się nie mogły nasłuchać babci, bo to taki Hochdeutsch, jak tylko starsze panie arystokratki potrafią sprechać. Sama kiepsko sobie z niemieckim radzę, ale umiem odczytywać w miarę drukowane pismo niemieckie frakturą (potocznie zwaną gotykiem), a teraz nawet jakoś sobie radzę w aktach z USC, chociaż odczytanie czasem Kurrenty czy Sütterlina to droga przez mękę.Jacek - Sob 21 Sty, 2017 14:50
esaneta napisał/a:
Wielu zapożyczeń z niemieckiego dopatruję się w gwarze wielkopolskiej.
ciszej do diabła,bo mniem tu jeszcze Tomasz od niemców wyzwiepietruszka - Sob 21 Sty, 2017 15:19
Klara napisał/a:
(chyba to była ta choroba. Pietruszka!!!
tych epidemii cholery było kilka... Często po nich szły kolejne choroby i epidemie: tyfus, czerwonki, szkarlatyny, ospy, dyfterytu. Nie ma chyba rodziny wielkopolskiej, w której któryś z przodków nie zmarł na cholerę. W 1852 właśnie w Kościanie zmarła moja 3xprababcia Emma. Cholera też potrafiła dziesiątkować całe wsie, ale dżuma była gorsza.
Dżuma była w 1709 roku, przyszła z Kalisza zdaje się. I już wówczas sprowadzono Bambrów. Osadnictwo niemieckie do tamtych czasów trwało właściwie cały czas, ale wpierw było ekonomiczne. Bambrzy i Olędrzy asymilowali się, polonizowali, a ich potomkowie często walczyli później w powstaniu wielkopolskim.olga - Sob 21 Sty, 2017 15:26 bardzo ciekawe historie opowiadasz Pietruszko pietruszka - Sob 21 Sty, 2017 15:47
olga napisał/a:
bardzo ciekawe historie opowiadasz Pietruszko
a jakoś tak... jak się w tej historii osadzi własną rodzinę, to jakoś inaczej patrzy się na ludzkie dzieje... I na własne, niewielkie sprawy...esaneta - Sob 21 Sty, 2017 15:49