czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...
ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - wspomnienia z terapii
yuraa - Pon 13 Paź, 2008 17:03 Temat postu: wspomnienia z terapiiByło to w 2003 konkretnie 20 styczeń-9 kwiecień
najpierw jeszcze w grudniu 2002 jakies rozmowy z terapeutką, która nie bardzo chciała pojąć że nie wypieram się swego alkoholizmu a ja jej że czytalem w encyklopedii medycyny i że jestem alkoholikiem to już wiem, potem coś tam jeszcze gadała, pamiętam tylko że pomyślalem ta durna suka nic nie rozumie.
potem z psychiatrą się spotkałem który udowodnił mi to co już wiedziałem
pierwszy dzień na terapii obserwowałem innych słuchałem jak mądrze gadają .
i oczywiście oceniałem po swojemu. z czasem zacząłem identyfikować się z tym co slyszałem.
tematem pierwszych zajęć było: co to jest uzależnienie?
np to że jesli pijąc alkohol; popadasz w konflikty międzyludzkie prawdopodobnie jesteś alkoholikiem- wszystko się zgadzało
jeśli nie ręczysz za swe zachowanie po rozpoczęciu picia-jesteś alkoholikiem
caly czs jednak myślalem jednak: ja jestem troche innym alkoholikiem tym bardziej jak usłyszalem :postaci choroby alkoholowej jest tyle ilu jest alkoholikow, niemal u każdego przebiega ona inaczej.
po tych pierwszych zajęciach poszedlem na kolejne i kolejne, poznalem współterapeutowanych. ważną rolę odgrywały rozmowy w czasie przerw.
to tyle na temat początku terapii o kolejnych tematach musę sobie przypomniećWiedźma - Pon 13 Paź, 2008 17:40 No nie, ja mam nieco inne wspomnienia z terapii,
trafiłam na ludzi traktujących mnie adekwatnie do mojego stanu.
Niczego mi nie udowadniano, mój program terapii opracowany był pod kątem emocji,
z którymi sobie nie radziłam i poczucia własnej wartości, które leżało w gruzach.
Nawet nie kazano mi sporządzać sławetnego litrażu, bo sobie doskonale zdawałam sprawę
z tego co sie ze mną działo i nie musiałam sobie niczego uświadamiać.
Pamiętam tylko jeden zgrzyt, który teraz wspominam z rozbawieniem -
podczas pierwszej mojej wizyty u psychiatry pan ów zachowywał się tak,
jakby chciał mnie przyłapać na kłamstwie
Źle sie z tym czułam, bo byłam kurna szczera! Ale go przetrzymałam
udawałam, że tego nie zauważam i grzecznie odpowiadałam na wszystkie pytania
Przy następnych spotkaniach już nie wyczuwałam jego podejrzliwości,
a nawet był sympatyczny, co bardzo dziwiło moich współtowarzyszy niedoli,
bo facet ma opinię dość ostrego i oschłego.yuraa - Czw 30 Paź, 2008 09:40 Następny temat z terapii: objawy choroby alkoholowej
dowiedzialem się że kiedy mówię że wódka za mną chodzi to mam tzw. glod alkoholowy- silny wewnętrzny przymus napicia się alkoholu, może byc zpodobny do głodu takiego normalnego , bywało że miałem uczucie ssania w żołądku i zaspokajałem je piwem..zgodnie z tym co mówiła terapka uczucie to pojawiało sie w momentach rozdrażnienia czy niepokoju, w miejscach i okolicznościach, wsród ludzi z którymi piłem. oraz po wypiciu nawet niewielkiej ilości alkoholu. np kiedyś walnąlem kieliszek kropli miętowych na żołądek i po 10 minutach poszedłem po flaszkę.
kolejnym z objawow z którymi sie identyfikowalem okazała sie utrata kontroli nad ilością wypijanego alkoholu, jak również momentem rozpoczęcia i zakończenia picia. ponaglanie towarzystwa do szybszego picia kolejek. miałem tak. dopijanie się w samotności po imprezie- po wyjściu gości zawsze robiłem sobie dożynki, a jak wracałem to po drodze gdzieś musiałem skręcić po flaszkę.
potem usłyszałem o zmianie tolerancji na alkohol i kurde miałem tak, kiedyś mocny łeb, wszyscy padali a ja bym jeszcze pił a teraz coraz mniej mnie rozkladało
sluchałem tego wszystkiego, w głowie sie to układało, ważnym wydaje sie że współuczestnicy też mieli podobnie lub wręcz tak samo.
dowiedzialem się że kiedy mówię że wódka za mną chodzi to mam tzw. glod alkoholowy
tia a jak jesteś zły to za każdym razem jest nawrót- dla mnie to bzdura- z perspektywy lat stwierdzam ze wszystko można wytłumaczyć chorobą alkoholową bo tak łatwiej- a trudniej stwierdzić ze to po prostu życie które sobie ułatwialiśmy alkoholem-yuraa - Czw 30 Paź, 2008 10:04 ja do dziś nie wiem czy mialem " nawroty" w znaczeniu terapeutycznym
czasem pomyślalem a pier... to wszystko i iść się napic ale czy to był nawrót???
piszę to by pokazac jak terapia pozwoliła mi zrozumiec istote choroby.
czy wszysttkie prawdy tam głoszone wziąłem do siebie to inna historiarufio - Czw 30 Paź, 2008 10:13 Moje pierwsze spotkanie z terapeuta zakończyło sie porazka - raz poszedłem bo byłem zmuszony i szedłem naładowany niechęcia i taka różna agresja - rozmowa - moje myśli ale ona piprzy - co ona tam wie - piprzenie w bambus - wyszedłem i dalej w tany .Ostania próba - w innym ośrodku( udana ) pierwsze spotkanie z inna - pełna determinacja z mojej strony - musi sie udac - ale jak ja zobaczyłem to nie myslałem o tym co ona mówi - tylko laska co ty tu robisz - a moze sie z nia umówic ?Nie mogłem sie skupuć na jej widok - no ale nastepne to juz poszedłem myslami po temacie a nie głupot . I tak dzień po dniu zacząłem słuchac co do mnie mówi i co najwazniejsze zacząłem słyszec - a potem to juz standart po kolei aż do dzis . Nie dawno jej to powiedziałem a ona mi z uśmiechem - było widac i czuc - heheJagna - Czw 30 Paź, 2008 10:41 Moje pierwsze spotkanie z terapeutą i tearpia miały miejsce 6 grudnia 2007 roku.Na postawienie tego kroku duży wpływ miały osoby wypowiadające się na forum 'alko'. Tam usłyszałam, że bez pomocy innych nie dam rady..Wcześniej chadzałam do psychiatry leczyć depresję, tak ja leczyłam żeby nie daj Boże nie uleczyć mojej miłości do alkoholu.
Pierwszy dzień na terapii- a była to terapia stacjonarna, to dzień we łzach.Były to niby łzy smutku i strachu przed ewentualną: utratą pracy, rozłąką z rodziną...no i niby tym, że 5 tygodni, to beze mnie w domu nikt sobie nie poradzi( ), umrą z głodu, kwiatki wyschną a dom będzie zapuszczony. Teraz wiem, że nie jestem niezastąpiona, a wyjazd na 5 tygodniowa terapię to najlepsza decyzja jaką w życiu podjęłam.A te łzy to był żal po stracie, ogromny żal.Krokodyle łzy, niestety.
Początkowo nieco denerwowali mnie terapeuci, bo mówili mi rzeczy, których nie chciałam przyjąć do wiadomości.Tak, czułam się chyba lepszą alkoholiczką od innych.Szybko mi przeszło
To tam usłyszałam i dotarło do mnie, że przestać pić to nie jest "nie mogę już nigdy się napić, nie wolno mi" ale " Nie chcę pić, dzisij nie piję".
Dowiedziałam się także, że jestem wolna i tylko ja decyduje o sobie i ja ponoszę odpowiedzialność za swoje uczucia i postępowanie. I najważniejsze co zmieniłam- nie jestem ofiarą, sama się nią czyniłam, sama się opłakiwałam- bo nic nie robiłam tkwiąc w marazmie, chyba z wygody i komfortu dalszego picia.Uczyłam się także, jak siebie polubić i wybaczać. Na terapii spędziłam święta i Sylwestra, nigdy nie zapomnę tych specyficznie spędzonych dni i świąt.To najlepsze ferie jakie sobie mogłam zafundować :okok:Inwestycja w życie, MOJE ŻYCIE.taki ósmy - Czw 30 Paź, 2008 15:34 Moim najlepszym wspomnieniem z terapii, były czwartkowe flaki jakie podawali na ośrodkowej stołowce
Gdybym miał pójść na odwyk drugi raz, to tylko dla nich Wiedźma - Czw 30 Paź, 2008 15:39 No tak, flaki dobrze mi robiły na kaca, podobnie jak lody...
Chyba dlatego tak je lubię Anonymous - Pią 31 Paź, 2008 13:22 Z terapii wróciłam NAWIEDZONA.
Na wszystkich patrzyłam pod kątem ich ,,ewentualnego,, alkoholizmu.
Chciałam ratować świat PRZED zgubnymi skutkami PICIA ALKOHOLU.
Już daaaaaawno mi to minęło. Nik@ - Pią 31 Paź, 2008 21:33 Ja dojrzewałam do swojej trochę długo...caly czas sobie wmawiałam, że wcale mi nie jest potrzebna...że przecież zawsze mogę przestać pić, oczywiście jeśli zechcę...tylko jakoś nie chciałam. Kurcze jak sobie przypomnę ten ostatni dzień porzed terapią....brrrrrr
Schlałam się strasznie...ale wzięlam swój tyłek i go tam zawiozłam....
i za cholerę nie żałuję ani jednego dnia...mimo trudnych dni tam przeżytych, wielu łez...A najbardziej bolał mnie dzień kiedy zrozumiałam błędne koło, w które wlazłam pijąc, teraz wiem, że alkohol w niczym nie pomaga, ABSOLUTNIE W NICZYM
i wiecie co jeszcze mnie wkurzyło? to że zawsze siebie uważałam, za wybitnie inteligentną, mądrą...i takie tam zarozumialskie *p****...a tam "dostałam w łeb"...bo okazało się że wcale taka mądra nie jestem
Chciałam ratować świat PRZED zgubnymi skutkami PICIA ALKOHOLU.
To chyba normalne jest,ze chciałaś aby po ukończeniu przez Ciebie terapii ,wszyscy przestali pic...
O ile łatwiej byłoby zachować trzeźwość ... Wiedźma - Pią 31 Paź, 2008 21:39
stara@ napisał/a:
Wiedźmo....napisałam:-)
I co? Nie bolało, prawda?stiff - Pią 31 Paź, 2008 21:44
stara@ napisał/a:
okazało się że wcale taka mądra nie jestem
A mi to wręcz przeciwnie zadziałało...Uwierzyłem ,ze jednak jestem mądry i mogę przestać pic...
Inaczej bym im udowodnił ,ze żadnym alko nie jestem pil bym dalej pewnie... Nik@ - Pią 31 Paź, 2008 22:06 Nie bolało:-)
Widzisz Stiff, teraz tez tak myślę, ale wtedy myślałam z innej perspektywy...tej zalanej...
rozumiesz co chcę napisac?Nik@ - Pią 31 Paź, 2008 22:07 ...albo raczej myślałam, że myślę...ech...stiff - Pią 31 Paź, 2008 23:07
stara@ napisał/a:
Nie bolało:-)
Widzisz Stiff, teraz tez tak myślę, ale wtedy myślałam z innej perspektywy...tej zalanej...
rozumiesz co chcę napisac?
Dokładnie o to chodzi ,aby uwierzyć w siebie ,ze można żyć inaczej czyli lepiej... Jacek - Pią 31 Paź, 2008 23:44 A ja z terapią kojarzę że wyszedłem na jakiegoś podrywacza
a zaczęło się od podwózki,wyszedłem z osiedla na prostą,a tam gościu w ciężarowym aucie pyta o drogę no to się zabrałem bo po drodze.A było to jakieś 11 lat temu coś w lipcu jak te powodzie w Polsce były
na tych wykładach to jakiś śpiący byłem i z tematem nie nadążałem,więc odrzynałem od sąsiadki,a że przez to rozpraszałem uwagę wykładowczyni to nas rozsadziła,no i tak nas skojarzono,no widziano nas jeszcze na nie pokątnej ławeczce,były to nie winne rozmowy
najciekawsze że inni tęż z nią gadali ale akurat mnie z kojarzyli z nią.nawet mi terapie przyspieszyli
na papierosa sobie wychodziłem za budynek i tam przyplątał się taki mały kocurek to se przykucałem i go głaszczę,no nie dołączył do nas facio ze słowami "dwa *j**** się pocieszają"
O samym pobycie na terapii to mówię że mnie nie oduczyli pić ale nauczyli i nakierowali na dobrą drogę
Z terapeutką Wiesią mam dobry kontakt do dziś,bywa u nas w klubie ma tam jakiś dzień przyjęćAnonymous - Sob 01 Lis, 2008 09:24
Jacek napisał/a:
Z terapeutką Wiesią
Jacuś ... jedną z terapeutek , która prowadziła ze mną zajęcia była - Wiesia.
Gdzie byłeś na terapii ?????
Możesz napisać na pw ...
Wiesia nie jest ,,częstym,, imieniem.stiff - Sob 01 Lis, 2008 10:08
Monka napisał/a:
Wiesia nie jest ,,częstym,, imieniem.
Tez jedna sympatyczna Wiesie znam...
Moze to tez ta sama osoba... Jras4 - Sob 01 Lis, 2008 15:34 Niema to jak dobra terapja ... u mnie była Danuśka ..Ciogle coś pisałem dziś zaglondam czesto do zapisków pszydaje sie to... lepsze niż książka ...Anonymous - Sob 01 Lis, 2008 17:45
stiff napisał/a:
Moze to tez ta sama osoba...
Stiffi ... Wiesia była terapeutką Wiesi ...
Taki zbieg okoliczności tylko...
Może się okazać jedynie , że Jacuś i ja byliśmy w tym samym ośrodku...stiff - Sob 01 Lis, 2008 18:03
Monka napisał/a:
stiff napisał/a:
Moze to tez ta sama osoba...
Stiffi ... Wiesia była terapeutką Wiesi ...
Taki zbieg okoliczności tylko...
Może się okazać jedynie , że Jacuś i ja byliśmy w tym samym ośrodku...
Ja to mam wątpliwości czy to tylko o to chodzi... Jacek - Sob 01 Lis, 2008 21:04 Wiesiu ja byłem u siebie w Kościanie
a to namiar
Oddział Leczenia Uzależnień
Śmigielska 53
64-000 Kościan
tel.: 065/ 512 28 48
email: wsnk@szpital-bielawskiego.pl
drugą terapeutką była Sławka,była bo przeszła na emeryturę,teraz chyba jest jeszcze Honorata i Jola ale nie mam pewności
a za młodu znałem jeszcze jedną Wiesie ale to inna historiaJacek - Sob 01 Lis, 2008 21:09
stiff napisał/a:
Ja to mam wątpliwości czy to tylko o to chodzi...
wiesz co stiff ja też
idę to sprawdzić na pw kiwi - Czw 08 Kwi, 2010 16:20 Stiff napisal:"Aby uwierzyc w siebie ze mozna zyc inaczej,czyli lepiej"
Moj terapeut tez nie mial lekko ze mna na poczatku terapi,bylam taka zbuntowana,zakrecona,"nie wierze","nie chce","nie potrzebuje","nie moge",tak zaczynalam prawie kazde zdanie.Taka bylam poplatana w tych swoich myslach,i duzo strachu bylo we mnie.
Powolutku,wszystko sie unormowalo,wyjasnilo.Te rozmowy bardzo duzo mi pomogly,wprowadzily porzadek w moje mysli,w moje zycie,i jestem mojemu lekarzowi i terapeucie bardzo wdzieczna,sama nie dalabym sobie rady.Za daleko juz z ta "butelka"zaszlam,zeby tylko o swoich silach przestac alk.pic.
A teraz juz ponad 10 miesiecy nie pije,i jak mi dobrze z tym.
Mam tez swoje male klopociki i zmartwienia,ale nie odkladam nic na "jutro",na bierzaco wszystko wykonuje,rozwiazuje.
Uwierzylam w siebie......i jest mi z tym tak dobrze i spokojnie !!!!!
Pozdrawia
KiwiFlandria - Wto 12 Paź, 2010 19:37 Typ terapii: DDA.
Dlaczego terapia ? Bo skończyły mi się tabletki na uspokojenie, dzięki którym byłam w stanie ignorować chaos wokół i zająć się pracą. Nie dostałam następnego opakowania - lekarka rodzinna bała się, że się uzależnię. U psychiatry dostałam coś, co działało tak strasznie, że nie było mowy o zajęciu się pracą - czułam się odurzona, zmulona itp. Pozostało mi albo podjąć terapię - albo gapić się w sufit.
Długo nie mogłam zrozumieć, jak rozmowa z psychologiem może zastąpić działanie tabletki. Siadałam w fotelu z uśmiechem na ustach i myślałam sobie "ciekawe ...".
Moje oczekiwania okazały się nierealistyczne. Po godzinie, czy dwóch od wzięcia małej różowej tabletki czułam się świetnie, po wielu godzinach spędzonych na fotelu terapeuty - bez zmian. Usłyszałam co prawda "jesteś gotowa na nowy związek", bo jak się okazało przepracowałam sobie przy okazji tej terapii jakiś ważny fragment mojej relacji z ojcem, ale nadal - zamiast pracować gapiłam się w sufit. Terapia była płatna, miałam wrażenie, że od tamtego momentu nie przepracowałam z tą kobietą niczego więcej. Wyciągała ode mnie po prostu kasę.
Znalazłam parę numerów telefonu do ośrodków zajmujących się DDA. Zadzwoniłam na najdłuższy. Tym razem było inaczej - drobna, wyglądająca na trochę przestraszoną kobieta otworzyła mi drzwi. W gabinecie zmieniała się w pewną siebie, wiedzącą co robić terapeutkę. Sprawiała wrażenie kogoś, kto pracuje według ustalonego wcześniej programu terapeutycznego. Pierwszy raz pisałam "zadania domowe" - np. tekst o swojej rodzinie, dzienniczek uczuć, dostawałam też materiały do przeczytania i przemyślenia. Bardzo podobało mi się, że na moje pytania typu "ale co ja mam zrobić z tym i tym" odpowiadała z uśmiechem "nie wiem" .Niczego mi nie doradzała, niczego nie narzucała, raczej zadawała pytania typu "ale dlaczego tak sądzisz?", które zmuszały mnie do myślenia. Sporo mi dały pytania typu "no dobrze, ale co takiego strasznego może się stać?", bo wtedy po krótkim zastanowieniu mogłam sama odkryć, że tak naprawdę to czego się tak bardzo boję to jakieś nieistotne bzdury. Czasem padały pytania "a czy to Ci czegoś nie przypomina ? nie kojarzy się z jakąś sytuacją z dzieciństwa?" i wtedy odkrywałam schematy, w które zaprogramowano mnie w dzieciństwie. Generalnie czułam się trochę tak, jakby z wielkiego, ciężkiego worka, który noszę na plecach zdejmowano mi kolejne ciężarki. Robiło się coraz lżej. Nie cały czas było różowo, bo czasem słyszałam rzeczy, których nie do końca rozumiałam, a raz usłyszałam coś, czego raczej nie powinnam była usłyszeć, ale generalnie byłam zadowolona z tego, co osiągnęłam dzięki tym spotkaniom.
Niestety po niecałych 3 miesiącach tej terapii, zdiagnozowano u mnie "początki nerwicy" i musiałam zająć się jej leczeniem. Choć tak na dobrą sprawę - nigdy mi to nie wyszło.
Czekając na wizytę w kolejnym miejscu - próbowałam sama w sam ten sposób, w jaki pracowała ze mną terapeutka, rozwiązywać swoje problemy. Kilka spraw udało mi się nawet w ten sposób rozsupłać, ale generalnie - klapa Od tamtego czasu wiem, że potrzebny mi drugi człowiek, który pokaże mi jak z jego perspektywy wygląda mój problem.
Jak się zdołałam przekonać - niewiele osób potrafi zrobić coś takiego. Potrzebny jest dobry, wykwalifikowany terapeuta, który nie przenosi swoich emocji na pacjenta.spec_50 - Śro 13 Paź, 2010 22:05 Był początek grudnia,2007 roku.Za sprawą "opatrzności" i "wrednej" żony,która z troski /do dziś nie wiem o kogo,bo mi nie mówiła,a ja nie pytałem/ "załatwiła mi" stawienie się przed GKRPA.Od 24 listopada nie piłem,chyba kasa się kończyła a poza tym pomyślałem,że zbliżały się święta i prawie powinno wystarczyć czasu na przywrócenie swojego wizerunku do normy,żeby wyglądać jakoś przed rodziną.Ja już nie piję ponad tydzień a żonka mi "bach" pisemko na wyrko,w którym sobie zdycham,bo tyle tylko miałem siły,żeby utrzymać w obu telepiących rękach, kubek z gorącym czerwonym barszczem m-ki "Winiary".Tylko to mi żołądek przyjmował.Po przeczytaniu o mało szlag mnie nie trafił.Przecież już NIE PIJĘ! Leżącego się nie kopie...Pojechałem z Nią. Wszedłem sam, a "komisja":"No to co z nim robimy"? Kluchy,w większości znajome, rozwódki i żony czynnych alkoholików chcą mnie uczyć życia? No nie....Jedyny ,obecny tam terapeuta,odezwał się,żeby mnie zostawiono,że On sam ze mną porozmawia.Zaproponował mi spotkanie.I Jemu,dzisiaj dobremu kumplowi, /też alkoholikowi/ zawdzięczam,że po kilku z nim spotkaniach,zdecydowałem się na uczestnictwo w terapii podstawowej ,w powiecie.Po pół roku,dwa razy w tygodniu,po dwie godziny z super "babką",otrzymałem dyplom ukończenia tej terapii.Było wzruszenie,radość i smutek,że musiałem się z Nią i grupą rozstać.Teresa /terapeutka/ uznała,że z moją wiedzą w temacie pt.alkoholizm,dam sobie radę,że "będą ze mnie ludzie".Tę terapię do dzisiaj wspominam bardzo dobrze.Pozostały mi mityngi AA.Pozostał "nałóg" wiedzy.Przypadkowo,rok temu przeczytałem ogłoszenie w przychodni o terapii "pogłębionej".Poszedłem oczywiście.Tu już facet,15-letnia praca z alkoholikami.Zajęcia raz w tygodniu po 2 godziny.Wyższa szkoła jazdy.Chociaż raz bardziej,raz mniej ciekawie,ale już bez jakiegoś entuzjazmu.Oznajmił mi,że jeszcze tylko półtora miesiąca/to będzie prawie dokładnie trzecia rocznica "o suchym pysku" i finał.Pozostanie zaś głód,książki,mityngi no i oczywiście fora internetowe.Najprawdopodobniej będę na turnusie terapeutycznym w Kowarach w listopadzie.
WOLNY OD ALKOHOLU,Edek z małopolski.
P.S.Dzisiaj mam imieniny,dziękuję wszystkim za życzenia .
Bez żadnego żalu informuję,że życzenia,złożył mi tylko syn mieszkający we Wrocławiu,z którym najciężej było mi odbudować bardzo dobre,obecnie relacje.
Serdecznie pozdrawiam!
sie rozpisałem...Tomoe - Czw 14 Paź, 2010 08:02
spec_50 napisał/a:
Najprawdopodobniej będę na turnusie terapeutycznym w Kowarach w listopadzie.
Super!!! Ja też tam będę. Uwielbiam "urealnianie" internetowych znajomości. Zatem do zobaczenia. Tomek - Czw 14 Paź, 2010 16:49 Dokładnie dwa i pół roku temu wszedłem do poradnii (po trzech dniach picia i jarania blantów) i oświadczyłem koledze i jednocześnie terapeucie z tej jedynej w mojej mieścinie poradni, że chce się leczyć z uzależnienia i pozałatwiać swoje problemy, i nie dam się zbyć tak jak zawsze przez poprzednie kilka lat, kiedy mi mówiono, że raczej nie jestem uzależniony, a na start oczywiście zaczełem sygnalizować swoje wątpliwości czy on jako kolega będzie potrafił być moim terapeutą,
przy trzeciej poprawnej odpowiedzi potwierdzającej uzależnienie zasygnalizowałem właściwą diagnozę, co oczywiście po raz kolejny spieniło kolegę-terapeutę no i na drugi dzień siedziałem sobie w miłym gronie na terapii wstępnej,
Dzisiaj, dzięki kontaktom zawodowym z terapeutami, wiem już jak pracuje się w innych ośrodkach lub jak powinno się pracowac i mam wrażenie, że ta moja terapia to była "żydowska kawiarenka",
do której nijak nie pasuje terapeutyczne zadęcie,
poradnia, gdzie wszyscy, którzy chcą wsparcia - otrzymają je, nawet Ci "najtrudniejsi" pacjenci,
tak patrzę z perspektywy pacjenta odwykowego terapii wstepnej i pogłebionej,
również na to jakie dostałem wsparcie jak uparłem sie robić porządki ze swoim zyciem i zaczełem samodzielnie pracować nad sobą, w trzecim miesiacu abstynencji
zobaczyłem, że pacjent nic nie musi wiedzieć z teorii np. w czasie pracy nad mechanizmami by z tego wyjść,
że istotniejsze jest by zobaczył siebie takim jakim jest naprawdę, zaakceptował siebie i polubił, nic wiecej nie musi robic - no prawie nic więcej,
w "żydowskiej kawiarence" znalazłem swoje miejsce jako wolontariusz, jest też propozycja kawałka etatu w jakiejśtam przyszłości,aazazello - Nie 17 Paź, 2010 12:00 Poszedłem na terapię bez wewnętrznego przekonania o swoim uzależnieniu.
Poszedłem, gdyż otrzymałem ultimatum od żony.
Poszedłem na pierwsze spotkanie z terapeutą, gdyż byłem przekonany, że wykluczy on mój alkoholizm i udowodnię żonie, że nie ja mam problem, tylko ona czepia się przeciętnie pijącego człowieka.
Kiedy usłyszałem diagnozę od psychoterapeuty, że jestem uzależniony oczywiście nie uwierzyłem i włączyłem olewator(tym bardziej, że dopiero drugi terapeuta postawił taką diagnozę, gdyż pierwszy nie mógł się zdecydować, czy piję szkodliwie, czy jestem uzależniony, ha, w to mi graj).
Jednak na terapię chodziłem, miałem nawet szczery zamiar ją ukończyć, żeby żona się nie czepiała i aby stopniowo, krok po kroczku, cicho sza wrócić do poprzedniego życia, z tym, że piłbym oczywiście wtedy tak jak inni, czyli troszeczkę może mniej, jednym słowem kontrolowałbym swoje picie i to z dyplomem ukończenia terapii.
Taki miałem sprytny plan, aby żonie dogodzić i siebie uczynić szczęśliwym człowiekiem.
Na terapii zaczęły do mnie docierać różne informacje, mogłem spojrzeć zupełnie inaczej na pewne sprawy, zobaczyć swoje głody a prace o destrukcji powodowały, że zacząłem patrzeć zupełnie inaczej na swoje życie, na siebie.
To że z jednej strony nie uznawałem, że jestem uzależniony w zderzeniu z tym, co działo się na terapii, spowodowało, że przez pierwsze cztery tygodnie terapii głowa non stop chodziła mi na wysokich obrotach, masa sprzecznych ze sobą myśli galopowała mi przez głowę, wszystkie te myśli latały mi z góry na dół, wprawo, w lewo , na skos, wzdłuż i w poprzek. Zamęt i chaos totalny.
Nie chciałem się poddać, walczyłem, aby sam przed sobą nie przyznać się, że jestem alkoholikiem. W głowie non stop galimatias, myślałem, że oszaleję.
Po czterech tygodniach budzę się pewnego ranka, spokojny, bez zawieruchy w głowie. Już wiem, jestem alkoholikiem.
Poczułem taką ulgę bez odrzutowców pod czaszką, że byłem szczęśliwy, krótko to trwało, bo to był dopiero początek, ale reszta to już zupełnie inne historie.
c.d.n. lub nie, się zobaczy Jacek - Nie 17 Paź, 2010 13:30
Cytat:
c.d.n.
pisz,pisz,dobrze się to czyta aazazello - Pią 22 Paź, 2010 20:32 Dzięki Jackugregor1978 - Pon 01 Lis, 2010 16:44 U mnie to było tak.
Zanim się przekonałem do terapi chciałem udowodnić że jej nie potrzebuję, pojechałem z żoną do OLO w Woskowicach, u pani psycholog wypełniłem jakiś test i o zgrozo dowiedziałem się że jestem alkoholikiem i że ratunkiem jest dla mnie jedynie pobyt w tym ośrodku, myślałem że jej ten gabinet rozniosę.
Wróciłem do domu z postanowieniem "ja wam udowodnię" nie piłem 3 miesiące , ale myśli moje krążyły cały czas wokuł picia, odliczałem każdy dzie ,liczyłem je dokładnie i pękłem, wtedy za to obwiniałem żonę , że za dużo mi na głowę wali że przez to stresu nie wytrzymuję itd.
Od tej pory piłem coraz więcej ,wtedy też miałem swój najdłuższy i ostatni ciąg prawie 4 miesiące.
Pewnego poniedziałku jak co tydzień ledwo wstałem do pracy ,kac okrutny ,połikendowy, powiedziałem " od dzisiaj nie piję" ale zanim dojechałem do pracy byłem już po piwie i secie. OK 9 godziny zwolniłem się na 2 godziny (nie pamiętam pod jakim pretekstem) pojechałem kupić ćwirtkę i 2 piwa, stanołem na polnej drodze odkręciłem butelkę i jak by mnie piorun trzepnoł, zaczołem płakać nad swoim losem ,nad tym co robię. Nie wypiłem tego ,wylałem i pojechałem prosto do ośrodka w Woskowicach(mam blisko).
Na miejscu nie chcieli mnie przyjąc z powodu mojego promilażu ,ale następnego dnia kazali przyjechać na detokś tzreźwy. Noc tą spędziłem u matki ,dlatego żeby mnie pilnowała , a do domu wstyd mi było jechać.
Rano, pojechałem . Pobadali i zaproadzili na detoks , nie zapomnę wtedy jak ja się bałem ,jak mi było wstyd, gdy weszłem na salę nie wiedziałem ,a raczej nie potrafiłem nikomu w oczy spojżeć , rozpakowałem torbę i nie wiedząc co z soba zrobić siadłem jak takie biedne zbite dziecko na łóżku, ci którzy już tam byli zaczeli zagadywać i w moment się zaaklimatyzowałem.
Zależało mi na tym ,aby zostać do końca na terapi , na tym żeby wogule się na nią dostać , a co się okazało to było prawie niemożliwe . Okazało się że będę musiał niby czekać ok 1,5 miesiąca, poszedłem do kierowniczki terapi i powiedziałem że ja nie dam rady i że sobie coś zrobię jak mnie odrazu nie przyjmą, poskutkowało.
Grupa moja były to prawie wszystki osoby z detoksu + 3 przyjezdnych ,także każdy się znał już częściowo.
Nie wierzyłem w to jak terapi potrafi dotrzeć do ludzkiego serca i umysłu, ja z natury wielki twardzie , a między starymi chłopami opowiadałem o tym swoim destruktywnym życiu i płakałem , było mi wstyd , żal siebie samego, byłem zły na siebie.
Terapia nie tylko pozwoliła i umożliwiła mi nie picie ,ale całkowicie mnie odmieniła.
Bardzo mile wspominam tamte prawie 7 tygodni, poznałem mnustwo ciekawych,mądrych ludzi( idiotów też, tak idiotów ,bo jak nazwać osobę która już tam jest i na chama robi wszystko żeby udowodnić że i tak itak będzie pić czy ćpać)
Dziękuję całemu zespołowi terapełtycznemu za to że otworzyli mi furtkę do nowego życia , lepszego ,trzeźwego.
Dzisiaj stodsuję się do zaleceń programu , korzystam ze spotkań grupowych z terapełtą, chodzę(czasmi) na mitingi AA, w razie jakiś małych problemów spotykam się z moimi nowymi znajomymi trzeźwiejącymi alkoholikami.
Dzisiaj już się nie wstydzę tego że pogodziłem się ze swoja bezsilnością .evita - Sob 06 Lis, 2010 11:47
gregor1978 napisał/a:
pojechałem z żoną do OLO w Woskowicach
a ja głupia poruszyłam pół Polski tylko dlatego, żeby mena wywieźć jak najdalej stąd pomimo, że Woskowice były na wyciągnięcie ręki. Sądziłam, że im dalej tym lepiej bo nie spotka koleżków i rzeczywiście nie spotkał ale nieraz sobie myślę, że źle zrobiłam. Być może gdybym w chwili jego załamania była gdzieś bliżej i już sama świadomość tego, że jestem na wyciągnięcie ręki to nie przerwałby terapii po dwóch tygodniach ...komiwojażer - Sob 06 Lis, 2010 15:00
evita napisał/a:
nie przerwałby
-to nie Twoja winaevita - Sob 06 Lis, 2010 15:06
komiwojażer napisał/a:
-to nie Twoja wina
nie czuję się winna ja tylko tak sobie snuję domysły co by było gdyby ... a gdyby jednak te "co by" w czymś pomogło to szkoda, że jednak wyszło tak jak wyszło rufio - Sob 06 Lis, 2010 21:06 Pomogła: 54 razy
Nie zawsze mozna doliczyc kolejnego razu - moze i to lepiej ?Wiedźma - Nie 07 Lis, 2010 09:02 Proszę, żeby w tym wątku ograniczyć się do wspomnień z terapii Flandria - Czw 11 Lis, 2010 15:34 Newsweek - wywiad na temat terapii DDAkomiwojażer - Czw 09 Gru, 2010 09:21
yuraa napisał/a:
kiedyś walnąlem kieliszek kropli miętowych na żołądek i po 10 minutach poszedłem po flaszkę
yuraa - Czw 09 Gru, 2010 11:48 i to cie smieszy komi??
to tragiczne jest a nie smiesznekomiwojażer - Pon 13 Gru, 2010 17:15
yuraa napisał/a:
to tragiczne jest a nie smieszne
-wiem yuraa, ale wyrwałem to na chwilę z kontekstu i nie wyrobiłem-to mi się zdarza pantofelek78 - Wto 14 Gru, 2010 22:32
komiwojażer napisał/a:
yuraa napisał/a:
kiedyś walnąlem kieliszek kropli miętowych na żołądek i po 10 minutach poszedłem po flaszkę
Przypomniałam sobie jak mój men był na kacu i nic nie miał i wiedział że ja alkoholu nie kupie poprosił żebym mu kupiła krople żołądkowe i nervosol bo go żołądek strasznie boli, kupiłam a on połknął wszystko naraz Wiedźma - Wto 14 Gru, 2010 22:54
pantofelek78 napisał/a:
poprosił żebym mu kupiła krople żołądkowe i nervosol bo go żołądek strasznie boli, kupiłam a on połknął wszystko naraz
Nihil novi.
Też tak robiłam Marc-elus - Śro 22 Cze, 2011 07:39
Gonzo.pl napisał/a:
szymon napisał/a:
miał potworną wiedzę, pięknie opowiadał o mechanizmach, pokorze, rozwoju...
Tak jest. Tylko często jest to "wiecznie terapeutyzowany", któraś terapia. Mówi to, co terapeuta chce usłyszeć, manipuluje, ale głównie sobą samym. Przekonany o własnej mocy, z pogardą dla tych, co się męczą . Na zamkniętym miałem takich i po pewnym czasie mogłem w ciemno typować, który następny popłynie.
U mnie też zauważyłem tych z poczuciem wyższości, na szczęście to były 2-3osoby, które przeszły już do następnej grupy.
Cwaniaki, oni jak coś mówią to "dają zwrotkę" itd. A ukrytej złości w nich od cholery, z tego co wywnioskowałem to jeden chyba już na czwartej terapii, ale poprzednich trzech albo nie skończył albo zapijał po skończeniu.
Tak się zastanawiam, niczego go dwie porażki nie nauczyły? Wyjątkowa odporność na wiedzę, chyba właśnie z pychy wynika.
Dobra przestroga dla tych co chwalą się ilością dni od ostatniej wódeczki, ilością wiedzy.... jak widać czasem to nie wystarczy.Gonzo.pl - Śro 22 Cze, 2011 09:12 A my co, dziewice? TEż próbowałem wcześniej.Marc-elus - Śro 22 Cze, 2011 09:15
Gonzo.pl napisał/a:
A my co, dziewice? TEż próbowałem wcześniej
Ja również, bez terapii. Czy Ci co próbowali z terapią a efekt był taki sam jak u mnie bez terapii są lepsi? Daje im prawo do traktowania kogoś z góry?Gonzo.pl - Śro 22 Cze, 2011 09:24
Marc-elus napisał/a:
Daje im prawo do traktowania kogoś z góry?
Jasne, że nie. Ja łapię się czasem -wczoraj o tym nawet pisałem- ze większa wiedza daje mi złudne -wiem- poczucie pewności. Na terapii mam też ludzi pół-rocznych i z jednej strony przypomina mi to moje korzenie, z drugiej strony myślę -Boże, jak on nie myśli. Na przykład. Zaraz mnie tu zjadą, ale tak mam.Tomoe - Śro 22 Cze, 2011 09:26
Gonzo.pl napisał/a:
myślę -Boże, jak on nie myśli
I co z tym robisz? Mówisz mu to? Czy zachowujesz dla siebie? Gonzo.pl - Śro 22 Cze, 2011 09:32 Jak ja wiedziałem, kto się odezwie.
NIe było okazji mówić, wczoraj była taka rundka zapoznawcza dla terapeuty. Bez "zwrotek".
Oczywiście, mówię, ale czasem czuję jakbym się wymądrzał.endriu - Pią 22 Lip, 2011 16:50 ale mnie wkurzają na terapii te debilne zabawy jak w przedszkolu. Nazywa się to "trening zagospodarowania czasu wolnego". Jakieś gry w państwa miasta, rysowanie... jak dzieci. Dla mnie strata czasu. Lepiej iść do domu.verdo - Pią 22 Lip, 2011 18:38 Doroslym ludziom,uzaleznionym od alko kaza grac w "panstwa miasta".Komedia normalnie.
endriu napisał/a:
Dla mnie strata czasu. Lepiej iść do domu.
Wlasnie tak bym zareagowal.Marc-elus - Pią 22 Lip, 2011 18:49
verdo napisał/a:
Doroslym ludziom,uzaleznionym od alko kaza grac w "panstwa miasta"
Dla mnie dziwne, ale jak patrze na terapii gdy dorośli faceci nie potrafią czytać na głos, bo dotąd przez prawie całe życie chlali, to nie dziwi mnie że ktoś wpadł na taki pomysł....pterodaktyll - Pią 22 Lip, 2011 18:53
endriu napisał/a:
mnie wkurzają na terapii te debilne zabawy jak w przedszkolu. Nazywa się to "trening zagospodarowania czasu wolnego". Jakieś gry w państwa miasta,
A mogę spytać jak zagospodarowywałeś sobie wolny czas, w okresie czynnego picia?szymon - Pią 22 Lip, 2011 18:59 ja nie dyskutuje z lekarzem, jak każe leżeć w łóżku to leże, jak kaze wejść pod stół i zaszczekać to tak zrobię verdo - Pią 22 Lip, 2011 19:04
szymon napisał/a:
jak kaze wejść pod stół i zaszczekać to tak zrobię
haha ludziom ufasz bezgranicznie,obys sie kiedys nie zdziwil.....
Ale pieprzysz, po co? Żeby tam mieli pogłębiony program gry w miasta?
Dobrze sobie radzą co niektórzy, a że życia nie znają to co innego, na zamkniętej ich tego nie nauczą....Gonzo.pl - Pią 22 Lip, 2011 19:15
verdo napisał/a:
Marc-elus napisał/a:
dorośli faceci nie potrafią czytać na głos
...takich na zamknieta powinni kierowac....
A nie rozumiem Twego toku myślenia. Tam niby jacyś gorsi siedzą, czy jakendriu - Pią 22 Lip, 2011 19:17 A najlepsze jak wychodzimy (10 "czubków") na trawnik w środku osiedla między blokami i ćwiczymy. Takie niby zajęcia sportowe przez 15 min. Niby bo każdy ma po kilka kontuzji i ledwo się rusza. Ludzie wkoło mają ubaw. Tłumaczę sobie to tak, że równie dobrze mógłbym tam leżeć w trupa zalany i posikany. No i ćwiczę z tymi "czubkami".pterodaktyll - Pią 22 Lip, 2011 19:29
endriu napisał/a:
Tłumaczę sobie to tak, że równie dobrze mógłbym tam leżeć w trupa zalany i posikany
Może lepiej spróbuj co będziesz spekulował..............
endriu napisał/a:
. No i ćwiczę z tymi "czubkami"
A Ty to niby kto jesteś.........
Ja Ci powiem.............moje lustrzane odbicie, dokładnie tak samo na początku reagowałem endriu - Pią 22 Lip, 2011 19:51
pterodaktyll napisał/a:
A Ty to niby kto jesteś.........
też jednym z tych czubków, wiem o tym, może źle się wyraziłem...szymon - Pią 22 Lip, 2011 19:57
verdo napisał/a:
szymon napisał/a:
jak kaze wejść pod stół i zaszczekać to tak zrobię
haha ludziom ufasz bezgranicznie,obys sie kiedys nie zdziwil.....
verdusiu, słucham zaleceń specjalistów, którzy takich jak ja przepuszczają dziesiątki co tydzień... Gonzo.pl - Pią 22 Lip, 2011 20:01
szymon napisał/a:
dziesiątki co tydzień...
No właśnie, w poprzednim ośrodku miałem wrażenie, że jestem kolejną kartoteką na biurku. A i skuteczność pracy terapeuty "niemierzalna"szymon - Pią 22 Lip, 2011 20:06
Gonzo.pl napisał/a:
jestem kolejną kartoteką na biurku
a widzisz, u mnie w małej mieścinie 50tyś jak skończyłem terapie wstępną to w ośrodku pokazywali mnie palcem a ja im język taki to był hit miesiąca, że jeden Gonzo.pl - Pią 22 Lip, 2011 20:12 Ode mnie od początków wstępnej to 3 (słownie trzy ) osoby nie piją. Na grupie było nas ok. 15 ale jedni odpadali, inni dochodzili, przewinęło się luda. Ale my we trzech to od samego początku trzej muszkieterowie. No i nie pijemyendriu - Pią 22 Lip, 2011 20:15 a tak w ogóle to dzisiaj brakło czasu na rundce dla mnie, tyle każdy ma do powiedzenia
pterodaktyll napisał/a:
A mogę spytać jak zagospodarowywałeś sobie wolny czas, w okresie czynnego picia?
piłemAte - Pią 22 Lip, 2011 20:18
endriu napisał/a:
blokami i ćwiczymy. Takie niby zajęcia sportowe przez 15 min. Niby bo każdy ma po kilka kontuzji i ledwo się rusza. Ludzie wkoło mają ubaw
Sorry Endriu ale jak sobie to wyobrazilam to parsknelam smiechem ,hahaha Gonzo.pl - Pią 22 Lip, 2011 20:20
Cytat:
a tak w ogóle to dzisiaj brakło czasu na rundce dla mnie, tyle każdy ma do powiedzenia
A to już terapeuta powinien o to zadbać np. spytać kto ma coś ważnego dla niego do powiedzenia.
Mój rzuca pytanie " Co jest lepiej?"pterodaktyll - Pią 22 Lip, 2011 20:21
endriu napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
A mogę spytać jak zagospodarowywałeś sobie wolny czas, w okresie czynnego picia?
piłem
akacja46 - Czw 18 Sie, 2011 08:00
endriu napisał/a:
a tak w ogóle to dzisiaj brakło czasu na rundce dla mnie, tyle każdy ma do powiedzenia
Co to jest ta rundka?
A.staaw - Czw 18 Sie, 2011 08:03 Ludzie siedzą w kółku, troszkę innym od różańcowego, i po kolei mówią na zadany temat. Czasem mówią na inny, ale wtedy z reguły się im przerywa...Wiedźma - Czw 18 Sie, 2011 08:04
akacja46 napisał/a:
Co to jest ta rundka?
Nie byłaś nigdy w żadnej grupie terapeutycznej?Janioł - Czw 18 Sie, 2011 08:05
akacja46 napisał/a:
Co to jest ta rundka?
dośc powszechny zwyczaj na terapii , gdzie wszyscy jej uczestnicy opowiadaja jak się czują i co czują oraz co od ostanich zajęć czy też dni wydarzyło się ważnego zwłaszcza pod kątem choroby , często takie rundki są na początku zajęć i krótko na koniec by powiedziec co zajęcia dały i jakie sa po nich odczuciaMario - Czw 18 Sie, 2011 08:08
akacja46 napisał/a:
Co to jest ta rundka?
Na mojej terapii , pierwszej zresztą i niestety nieudanej......... pani terapeutka mówiła " no to zaczynamy kółeczko, pijaczki moje "
To właśnie jest rundka akacja46 - Czw 18 Sie, 2011 08:13
Wiedźma napisał/a:
akacja46 napisał/a:
Co to jest ta rundka?
Nie byłaś nigdy w żadnej grupie terapeutycznej?
Tylko w szpitalu na leczeniu odwykowym dwa tygodnie. To było tylko takie fizyczne leczenie, znaczy kroplówki, tabletki i czasem wykłady i pogadanki. Na oddział przychodzili ludzie z AA i rozmawiali z nami, ale to chyba nie to.
A.endriu - Pią 19 Sie, 2011 18:22 Ja dostałem wczoraj gumkę na rękę od terapeutki, żebym się w domu strzelił jak się żona mnie o coś zapyta lub coś będzie chciała ode mnie. Bo wygadałem się na rundce, że mam często głody z których zdaję sobie sprawę dopiero jak wydrę się na żonę.Wiedźma - Sob 20 Sie, 2011 08:07 I jaki ma być cel tej gumki?
Rozpoznanie głodu, czy ochrona żony?
A jak już się pstrykniesz, to co dalej ma się stać?
Bo przecież samo pstryknięcie nie załatwi sprawy,
nawet jako trening czysto behawioralny...endriu - Sob 20 Sie, 2011 08:14 pewnie bardziej ochrona żony
a jak się pstryknę to mam być miły dla żony
nie wiem ja to tak interpretuję
a w ogóle to śmiechu z tym jest sporo bo dzieci się pytały po co mi ta gumka
to im powiedziałem, że mam się pstryknąć zanim się odezwę...staaw - Sob 20 Sie, 2011 08:20 Tylko za mocno się nie pstryknij bo efekt może być przeciwny od zamierzonego... Wiedźma - Sob 20 Sie, 2011 08:35 Są takie kolorowe gumki do włosów z metalową skuwką (ukrywającą pęczek).
Jak się pstrykniesz taką skuwką, to już wogóle odechce Ci się gadać Jacek - Sob 20 Sie, 2011 16:10
endriu napisał/a:
Ja dostałem wczoraj gumkę na rękę od terapeutki, żebym się w domu strzelił
Wiedźma napisał/a:
A jak już się pstrykniesz
Andrzejku czy możesz bliżej określić wygląd tej gumki
bo coś tu nie kumam endriu - Sob 20 Sie, 2011 20:14 Jacek, taka do włosów, noszę ją jak bransoletęWiedźma - Sob 20 Sie, 2011 21:01
endriu napisał/a:
taka do włosów
Ma skuwkę? endriu - Sob 20 Sie, 2011 21:05 nie ma, na szczęście teczacpt - Sob 17 Wrz, 2011 06:56 Piszesz,że zdawałeś sobie sprawę,że jesteś na głodzie jak wydrzesz się na żonę.Ja myślę,że celem gumki mogłą była nauka czytania głodu. Ulryk - Pon 26 Wrz, 2011 08:33 Witam wszystkich
Pewnie jak każdy miałem problem z podjęciem decyzji rozpoczęcia terapii. Do końca wmawiałem sobie i wszystkim dookoła, że problem alkoholizmu mnie nie dotyczy. Teraz myślę, że naprawdę w to wierzyłem. Wolę nie myśleć, gdzie bym był teraz, gdybym się nie zdobył na odwagę i nie powierzył swojego problemu specjalistom. Jestem profesjonalistą, do tego zawsze byłem samowystarczalny, dlatego bardzo bardzo trudno było mi przyznać się przed obcymi ludźmi do słabości i im zaufać. Pomoc znalazłem w ośrodku (...), który poleciła mi przyjaciółka. Odważyłem się i nie żałuję. Znalazłem nie tylko profesjonalną pomoc, ale przede wszystkim wsparcie i poczucie, że nie muszę walczyć z tym świństwem sam.
Nie warto wstydzić się prosić o pomoc, gdy jej potrzebujemy.
Kryptoreklama jest niezgodna z regulaminem forumGonzo.pl - Pon 26 Wrz, 2011 09:08 ulryk, dziwne mam odczucia...
Brzmi mi to trochę jak reklama Nutelli, ta co mówi ile wapnia, ile witamin.
A płci jakiej jesteś, piszesz jako facet, przy avatarze znak Venus.... grzesiek - Pon 23 Sty, 2012 10:33 http://psychologdondencja/dromader5/
Grzegorzu dopuszczasz sie działalnosci niezgodnej z regulaminem forum
link zepsułem
otrzymujesz słowne ostrzeżenie yuraajamesjamesbond - Pon 23 Sty, 2012 13:42 Nie tak dawno wróciłem z mitingu jestem trochę przygnębiony i mam mieszane uczucia, choć bardzo lubię chodzić na tą grupę, taka dość starsza wiekowo grupa. Kolega powiedział, że terapia mu nic nie dała, trochę ponarzekał na detox. Starszy pan który naprawdę ma dużą abstynencję. Mówił że więcej mu dało AA.
A ja właśnie idę na terapię i od autorytatywnego kolegi słyszę że terapia mu nic nie dała... Gonzo.pl - Pon 23 Sty, 2012 13:46 Kto nie chce, szuka powodu.
Kto chce, szuka sposobu.Wiedźma - Pon 23 Sty, 2012 13:51
jamesjamesbond napisał/a:
Starszy pan który naprawdę ma dużą abstynencję. Mówił że więcej mu dało AA.
No popatrz, to zupełnie odwrotnie niż u mnie.pterodaktyll - Pon 23 Sty, 2012 13:55
jamesjamesbond napisał/a:
od autorytatywnego kolegi słyszę że terapia mu nic nie dała.
No popatrz.....a u mnie wręcz przeciwnie........jak to ludzie się różnią....jamesjamesbond - Pon 23 Sty, 2012 13:58 Odwrotnie niż u ciebie... Ja będę się starał, jak na razie miejsce terapii mi "podchodzi" i myślę, że teraz mam jakby więcej pozytywnego nastawienia aby skorzystać z terapii, jej formuła jest dla mnie wyjątkowo korzystna w porównaniu z poprzednimi razami.
Nie jest to lekka choroba, wolałby ciężką grypę- tam przynajmniej jest gwarancja że przejdzie.pterodaktyll - Pon 23 Sty, 2012 14:03 Jest pewna sprawa panie Bond. W tej chorobie, dopóki chory usiłuje stawiać jakiekolwiek warunki, ma jak w banku, że prędzej czy później "padnie w boju". Ta choroba nie dopuszcza do "targowania się" o żadne warunki tego trzeźwienia..........Gonzo.pl - Pon 23 Sty, 2012 14:03
jamesjamesbond napisał/a:
wolałby ciężką grypę- tam przynajmniej jest gwarancja że przejdzie.
Hiszpanka niekoniecznie... rufio - Pon 23 Sty, 2012 14:04 Jedżeli nie będe chciał sie nauczyc tańczyć to nawet Wspaniały mi nie pomoże
( Wspaniały najlepszy i najsłynniejszy nauczyciel tańca towarzyskiego w Polsce . )Flandria - Pon 23 Sty, 2012 14:34
jamesjamesbond napisał/a:
Kolega powiedział, że terapia mu nic nie dała, trochę ponarzekał na detox. Starszy pan który naprawdę ma dużą abstynencję. Mówił że więcej mu dało AA.
być może bez terapii same spotkania AA by nie wystarczyłyyoytek - Pon 23 Sty, 2012 16:00
Flandra napisał/a:
jamesjamesbond napisał/a:
Kolega powiedział, że terapia mu nic nie dała, trochę ponarzekał na detox. Starszy pan który naprawdę ma dużą abstynencję. Mówił że więcej mu dało AA.
być może bez terapii same spotkania AA by nie wystarczyły
U mnie tak dokładnie było, że nie przestałem pić na wskutek terapii, ale teraz będąc trzeźwy korzystam z tamtej wiedzy.
Aha i też jestem panem w średnim wieku jamesjamesbond - Śro 25 Sty, 2012 20:28 Już jutro się zacznie ta terapia. Oj ciężko mi. Jak to będzie. Na dokładkę trochę za wcześnie umówiłem godzinę. Nie zdążę przed tem do kościoła, a po terapii zaraz miting, a po południu drugi miting. Trochę za dużo tego.
Dobrze że córka ma ferie, przynajmniej trochę z nią pobędę.yuraa - Śro 25 Sty, 2012 20:31
jamesjamesbond napisał/a:
Nie zdążę przed tem do kościoła, a po terapii zaraz miting, a po południu drugi miting.
spokojnie małymi łykami , nie chochlą bo się udławisz albo niestrawności dostanieszpterodaktyll - Śro 25 Sty, 2012 22:35
jamesjamesbond napisał/a:
Trochę za dużo tego.
Rzeczywiście.....może jednak daj trochę czasu.....czasowiWiedźma - Sob 28 Sty, 2012 07:55 Odklejam ten temat, bo widzę, że już dawno przestał on spełniać pierwotne założenia.Jędrek - Sob 28 Sty, 2012 11:13
Gonzo.pl napisał/a:
Kto nie chce, szuka powodu.
Kto chce, szuka sposobu.
Postanowiłem.
Od dziś kolekcjonuję cytaty z tego forum...
Wstałem skoro świt...przed 11-tą i cieszy mnie przeglądanie tego forum.... ulga, ukojenie, spokój, łagodność, radość, satysfakcja....no i wdzięczność, że jesteście Gonzo.pl - Sob 28 Sty, 2012 11:26
Jędrek napisał/a:
Od dziś kolekcjonuję cytaty z tego forum...
Nie jestem autorem, Jędrku
Zapadają mi w pamięc słowa, które warto usłyszeć.Jędrek - Sob 28 Sty, 2012 11:55
Gonzo.pl napisał/a:
Zapadają mi w pamięc słowa, które warto usłyszeć.
Iprzekazać dalej tak..... zaczynam to praktykować. Nawet Pteruś się wczoraj czepił mojego cytatu Desideraty "bądź uważny- staraj się być szczęśliwy"- że to niby moja rada
Gdyby nie cudzyslów, to by mnie pewnie do sądu podał
Tylko ja zanim coś mądrego zapamiętam- to lata upływają
dlatego sobie będę kolekcjonował i przeczytam od czasu do czasu.
Tak jak sięgam do "Trzeźwych myśli":
„Gdy ogarniają Cię obawy,
podnieś słuchawkę telefonu
(która może ważyć tonę)
i zadzwoń do kogoś” albo pisz na komudzwonią
PozdrowieniaGonzo.pl - Sob 28 Sty, 2012 12:05 Mam zeszyt, gdzie zapisuję sobie mądre sentencje (z różnych dziedzin) i od czasu do czasu czytam.
Jędrek napisał/a:
Tak jak sięgam do "Trzeźwych myśli":
Nie znam tego Gdzie szukać?
I znowu czegoś nowego się dowiedziałem Jędrek - Sob 28 Sty, 2012 12:17
Gonzo.pl napisał/a:
Nie znam tego Gdzie szukać?
Sorki Gonzo, ale parsknąłem...
Google.pl
http://prus24.pl/opis,2,8...zezwe_mysli.htm
Ja kupiłem kiedyś gdzieś od kogoś...
ale myślę że ebooka też sie znajdzie...
w homiku ostatnio jedna książkę AA znalazłem...podobno biały kruk miał być- a tam skan do wydruku
No oczywiście chomiku...dowaliłeś mi tą filologią, że aż ortografii zapomniałemGonzo.pl - Sob 28 Sty, 2012 12:25
Jędrek napisał/a:
orki Gonzo, ale parsknąłem...
Google.pl
Ja ci poparskam..
Chodziło mi o to czy w księgarniach, czy w obiegu "zlotowym".
Takie rzeczy to tylko na papierze.
e-booki wtedy, kiedy chce przeczytać i więcej z tego nie korzystać. Nie lubię....
Homik też mi pasuje kiwi - Wto 02 Sie, 2016 19:57 Choroby psychiczne .....do ktorych i alkoholizm kiedys zaliczano .....bez zadnego podzialu ....chociaz i dzisiaj nie leczony alkoholizm doprowadzi do choroby psychicznej ....
Mam ogromne szczescie ze zyje w tych czasach .....a nie innych ....bo kiedys nie bylo takiej terapi jak teraz .....
Chorego alkoholika zamykano do szpitala psychiatrycznego ( teraz tez to sie robi )....tylko metody leczenia byly inne ....wymierzano chloste,wypalano pietna,golono glowy,odprawiano egzorcyzmy , bicze wodne ,operacje na glowe ( robienie dziorki w glowie ). Za skuteczne metody leczenia uznawano codzienna musztre,ciezka prace i surowy porzadek dnia.Przykuwanie lancuchem do sciany i ponizanie.
Nie znano innych metod .....
Z czasem wyksztalcil sie model terapii co ogolnie teraz jest ......
Rozmowy i informacje sa czescia terapii ....
Tez pokazywano nam rozne filmy .....chora watrobe i inne organy .....co sami sobie pijac alk.niszczymy .....co w koncu doprowadza do smierci.
Oczywiscie kazdy z nas jest inny......ale ogolnie ten koncept terapii jest podobny ......a co i jak zrobimy to juz od nas zalezy .....
Ale rowniez moim zdaniem na jakim etapie zatrzymala sie choroba alkoholowa ......sporo chorym nie da sie juz pomoc .....kiwi - Nie 08 Paź, 2017 10:49 Yuraa....myslalam ze tak bedzie lepiej .....ale tak zle a tak nie dobrze ......Hi....Hi...Hi....
Wiec tak krotko opisze :
Nie wiedzialam do tej pory ,ze terapie zamkniete mozna robic razem z partnerem czy partnerka .....mieszkac w jednym pokoju razem ....osoba uzalezniona robi swoja terapie i partner terapie wspoluzaleznienia i dodatkowo maja razem godziny terapii .
Ja mysle ze to fajnie ....4 tygodnie daleko od domu ....razem ....mozna razem rozmawiac i dyskutowac a wieczorem sie do siebie przytulic...i chyba najwazniejsze ( moim zdaniem ) ,ze osoba uzalezniona nie jest calkowicie wyizolowana ze swojego otoczenia .....
Na pewno nie dla wszystkich ,taki system terapii pasuje .....ale mnie to bardzo zaciekawilo.
To znaczy zachodza zmiany tez w leczeniu .....ta dziedzina rozwija sie ......dopuszczaja zmiany co kiedys byly nie do pomyslenia ......staaw - Nie 08 Paź, 2017 11:06
kiwi napisał/a:
Nie wiedzialam do tej pory ,ze terapie zamkniete mozna robic razem z partnerem czy partnerka .....mieszkac w jednym pokoju razem ....osoba uzalezniona robi swoja terapie i partner terapie wspoluzaleznienia i dodatkowo maja razem godziny terapii .
Ja mysle ze to fajnie ....4 tygodnie daleko od domu ....razem ....mozna razem rozmawiac i dyskutowac a wieczorem sie do siebie przytulic...i chyba najwazniejsze ( moim zdaniem ) ,ze osoba uzalezniona nie jest calkowicie wyizolowana ze swojego otoczenia .....
Też uważam że to super pomysł...
Dla mnie najważniejsze jest że oboje robią terapię jednocześnie i zmieniają się razem...smokooka - Nie 08 Paź, 2017 13:28 Jeśli jest taka możliwość to doskonały pomysł.staaw - Nie 08 Paź, 2017 13:33
smokooka napisał/a:
Jeśli jest taka możliwość to doskonały pomysł.
... jak na razie za kasę a za kasę to klient nasz pan... smokooka - Nie 08 Paź, 2017 13:37 jak wszędzie, i u psychiatry i u ginekologa, a od rodzinnej NFZ nie mogę dostać badania ferrytyny, bo? Nie bo nie.yuraa - Nie 08 Paź, 2017 15:56
staaw napisał/a:
. jak na razie za kasę a za kasę to klient nasz pan...
byłem na tej stronie co kiwi skopiowany tekst wkleiła.
cennika nie znalazem, tylko informację ;
Rezerwacja następuje po wpłaceniu zadatku (zgodnie z art. 394 par. 1 kc) w wysokości 1 500 zł na konto bankowe .....
mając na uwadze że zwykle zadatek to 10% to.....smokooka - Nie 08 Paź, 2017 16:42
to dla celebrytów pewnierejek - Nie 08 Paź, 2017 16:52
kiwi napisał/a:
Ja mysle ze to fajnie ....4 tygodnie daleko od domu ....razem ....mozna razem rozmawiac i dyskutowac a wieczorem sie do siebie przytulic...i chyba najwazniejsze ( moim zdaniem ) ,ze osoba uzalezniona nie jest calkowicie wyizolowana ze swojego otoczenia .....
Taa szczególnie temat np zdrad po alkoholu by pewnie szczerze poszedł...każde by wyznało jak na spowiedzi patrząc partnerowi w oczy.
Na niektórych terapiach zamkniętych terapeuci jak wyczują że dwie osoby mają się ku sobie -przerywają jednej terapię i pozwalają wznowić dopiero po wyjściu drugiej.
Bo taka terapia jest nieskuteczna.
Ale za pieniądze widzę da się...kiwi - Nie 08 Paź, 2017 19:43 Rejek.... masz racje . I ja sie z tym zgadzam . Przyjechali nie znajac sie na terapie zamknieta . Ledwo od alkoholu Pan z Pania wytrzezwieli ,i majac sporo czasu ,jedzenie podane ,pokoik posprzatany .....to zabieraja sie za milosci . Jeszcze z daleka od rodziny ,domu ,pracy i calego pijackiego balaganu ....proste !!!!!.....Hi...Hi...Hi....i jakie latwe !!!!!
Kiedys gdzies czytalam,ze pani robi zamknieta terapie i tam jest sama wsrod panow . Ktorzy jej nadskakuja i daja odpowiednie seksowne sygnaly . A w domu jej sie z mezem nie ukladalo juz od dosc dawna . Maz protestowal . Wierzyl i myslal ze jak Pani wytrzezwieje to sie dogadaja.
Tez znamy to ze po terapii ,alkoholik albo alkoholiczka wytrzezwieje i nie widzi mozliwosci dalszego zycia razem ,po prostu sie rozstaja .
To o tej wspolnej terapii ,chodzi ze jeszcze im na sobie zalezy ,jeszcze kochaja sie ale alk. niszczy ten zwiazek . Byli przed terapia razem i daja sobie moze jeszcze nastepna szanse .
Albo zrobia wspolnie terapie i sie rozejda , tez moze byc.
Ta terapia jest prywatna i kosztuje ( gdzies poczatek musi byc ,a moze naprawde zda egzamin i zostanie udostepniona innym ).
Niby piszemy ze jako alkoholicy jestesmy tacy sami , a juz zaczynamy dzielic na biednych i bogatych .....nie wszyscy alkoholicy sa biedni !!!!!rejek - Nie 08 Paź, 2017 19:59 Ja tam uważam jedno.
Jakbym miał kogoś do kogo sympatią bym coś tam ,cośtam -to poprostu nie mógłbym być szczery -bo każdy z nas ludzi ma chyba takie coś że się takiej osobie chce pokazać w lepszym świetle .
A jak nie mam takiej osoby -to łatwiej jest mi walić prosto z mostu.
Podobnie miałem jak piłem -jak zmieniałem pracę to łatwiej mi było na początku pić -nie myślałem że mnie ludzie obserwują i myślą "no tak ten nałóg znowu pije i zaraz coś nawywija"
Oczywiście w nowej pracy po jakimś czasie nawywijałem bo nowa praca to nie dotknięcie prostatą ,cudownie nie uzdrawiała mojego alkoholizmu -i wszystko zaczynałem od początku.kiwi - Nie 08 Paź, 2017 20:04 Ale to podstawa .....szczerosc z soba samym i partnerem Czy partnerka !!!!!rejek - Nie 08 Paź, 2017 20:06
kiwi napisał/a:
Ale to podstawa .....szczerosc z soba samym i partnerem Czy partnerka !!!!!
Jeżeli w terapii -to niemożliwe.
W AA też poniekąd "jeżeli zraniłoby to ich lub innych" cytat z pamięcikiwi - Nie 08 Paź, 2017 20:25 Jak juz wyzej pisalam , ten rodzaj terapii nie jest dla wszystkich .
Jest rownouprawnienie .....jezeli tez o zdrade chodzi ....widze to bardzo prosto . Zdradzles Ty zdradze ciebie z innym czy z inna i ja !!!! jak daleko zajdziemy razem w tym ......ty mnie a ja tobie .....nie wiem .....ale moze bys sie zdziwil ( pisze teraz zwracajac sie do Rejka ) .....ze partnerka ma juz dawno takiego bylejakiego kasanowe dosc ......Hi....Hi....Hi....i odwraca sie do innego partnera .....oj,stal bys z otwarta buzia .....Hi....Hi....Hi.....
Zdrada - roznorakie oczekiwania przewaznie zwiazane z seksem .
Jezeli nie mowie partnerowi tego co mysle ,to w myslach jeszcze nie czytamy ( i dobrze ) dlatego glosno trzeba powiedziec .....na co i jak mam ochote i.t.d. Seksu trzeba sie uczyc ciagle ....jedno od drugiego .....
Wracajac do tej terapii we dwoje ,jak juz pisalam sa rozmowy bez partnera ( moze by ci nawet doradzil abys czegos nie mowil ???!!!).....i sa z partnerem .
Ale im wiecej zatrzymujesz w sobie , tym gorzej dla zwiazku i dla trzezwosci .....takie jest moje zdanie .rejek - Pon 09 Paź, 2017 16:12
kiwi napisał/a:
Zdrada - roznorakie oczekiwania przewaznie zwiazane z seksem .
Chyba piszesz z własnego doświadczenia.
Wyobraź sobie że faceci też miewają "poranki kojota"pietruszka - Pon 09 Paź, 2017 17:13
staaw napisał/a:
Dla mnie najważniejsze jest że oboje robią terapię jednocześnie i zmieniają się razem...
eeee.... moim zdaniem? wspólna terapia w początkowej fazie trzeźwienia? hmmm... może dla alkoholika to może być dobre, dla współuzależnionej... nawet szkodliwe... bo wspomagające pogłębianie się współuzależnienia (bo znów się wszystko kręci wokół alkoholika) No chyba, żeby w dwa osobne ośrodki, najlepiej w dwa najodleglejsze końce Polski.
Raz, że to "ułatwia" niejako kontrolę współuzależnionej nad terapią partnera, a to szkodliwe dla dwojga.
Dwa, że wiele koalek potwierdzało, że w momencie podjęcia abstynencji dopiero się ujawniały u nich przykre emocje, a szczególnie poczucie krzywdy. Świeżak też nie jest stabilny emocjonalnie. Taka "wspólna" atmosfera nie sprzyja ani jednej ani drugiej stronie.
Trzy... w tym momencie obie strony powinny zająć się naprawą siebie, potem może być czas na odbudowywanie związku.
I piszę to z własnej doświadczenia, bo szliśmy niejako "łeb w łeb", tyle, ze ja na Al-anon i swojej terapii, a Pietruch na swojej.
Pierwsze moje skojarzenie -jakby to mogło wyglądać: my w jednym pokoju w tamtym stanie ducha i jeden pokój - gwarantowane zabójstwo w afekcie.
No oczywiście może jakaś para by się w tym odnalazła. Tyle, że z moich rozmów ze wspoluzależnionymi- miały podobne problemy na początku... Zmuszenie do zamieszkania razem w jednym pomieszczeniu i skazanie parnerow na bycie w swoim towarzystwie prawie 24 godziny na dobę to wsadzenie do jednej klatki trzeźwiejącego bohatyra z nadętym jeszcze ego, z pijanym jeszcze myśleniem i dyszącej zemstą, doprowadzonej zwykle do ostateczności współuzależnionej. naprawdę, ręczę Wam, że zdrowiej dla obu osób oddalić się każde w swoją stronę na swoją terapię. im każde bardziej zajmie się sobą, tym w tym pierwszym okresie lepiej dla związku.staaw - Wto 10 Paź, 2017 01:01
pietruszka napisał/a:
wspólna terapia w początkowej fazie trzeźwienia? hmmm... może dla alkoholika to może być dobre, dla współuzależnionej... nawet szkodliwe... bo wspomagające pogłębianie się współuzależnienia (bo znów się wszystko kręci wokół alkoholika)
Nie rozumiem dla czego alkoholika, przecież oboje pracują nad swoją dysfunkcją+ zajęcia wspólne, cos w rodzaju terapii małżeńskiej...
Jeżeli od dawna nie rozmawiali o problemach, mają w końcu szansę się nauczyć...
pietruszka napisał/a:
No oczywiście może jakaś para by się w tym odnalazła.
Jest co najmniej jedna taka para która zamiast wzajemnych oskarżeń i wymagań stara się zrozumieć drugą stronę...
Co do zdrad... na szczęście piłem sam a lusterkiem można się co najwyżej pociąć... kiwi - Wto 10 Paź, 2017 10:21 Juz dosc dlugo jestem tu na forum , i caly czas czytalam tak jak pisze Pietruszka . Ze terapie wspolna tak ,ale ona gdzies indziej i on gdzies indziej .Z daleka od siebie.
A tu raptownie czytam ,terapia alkoholowa dla par . Wspolna razem w jednym pokoju i w jednym osrodku. Pierwszy raz cos takiego uslyszalam i przeczytalam . Zaciekawilo mnie to.
Pisza tam ze sami byli pozytywnie zdziwieni ze ten uklad terapii sie przyjal. Na pokoj czeka para ponad dwa miesiace i ze maja wysoki procent zadowolonych pacjentow .
Cos nowego. A nowe nie musi byc zle .
O sobie napisze . Ja inna terapie zrobilam ,partnera w tym czasie nie mialam.
Ale wydaje mi sie ze gdybym zamknieta robila ze stalym partnerem czy mezem ,tez bym ta teraoie dla par zrobila.
Trzezwiejac przechodzi sie w bardzo balesny sposob przez bardzo negatywne odczucia czy uczucia czy emocje czy wrazenia.....jak strach ( ogromny strach ) ,wstyd ,zal,zazenowanie,zwatpienie,frustracje,upokorzenie,cierpienie,niepewnosc,panika,ogromne poczucie winy,przerazenie,smutek i.t.d.
I to wszystko trzeba samemu dac rade ....hop albo flop ....dasz rade albo padniesz ( i tu bardzo duzo pada ,zapijaja w niedlugim czasie po terapii).
Rejek ,ja juz troche czasu zyje na tym swiecie ....pare rzeczy sie wie , i slyszalo .....margo - Wto 10 Paź, 2017 10:29
kiwi napisał/a:
ze maja wysoki procent zadowolonych pacjentow .
No ale co mają pisać, że mają niezadowolonych? przecież to prywatny ośrodek jest, to znaczy, że to są ich KLIENCI, a nie pacjenci. A co za tym idzie jest to firma, która musi się reklamować, żeby zarobić. Napisanie, że metoda się nie sprawdza i że pacjenci niezadowoleni byłoby dla nich strzałem w kolano. A mi się wydaje, że (tak jak trochę Pietruszka zaczęła mówić) oni mogą swoją ofertę kierować głównie dla współuzależnionych, które nie dość, że drugiego klienta przyprowadza (uzależnionego) to jeszcze same chętnie zapłacą, żeby go osobiście dopilnować... Pod pretekstem terapii. Bo tak myśli współuzależniona chora glowa i mówię to z doświadczenia, bo sama pamiętam jak wysłałam mojego ex na terapię i osobiście z nim jechałam a później przyjeżdżałam co weekend w "odwiedziny" i pamiętam jakie mi wtedy uczucia przyświecały. Niestety, biznes to biznes, a jeśli zamiast jednego klienta można mieć dwóch...kiwi - Wto 10 Paź, 2017 10:43 Margo ,ty myslisz tak a ja inaczej . I dobrze .
Nikt nikogo do niczego nie zmusza czy zacheca. Wolna wole mamy wszyscy dzisiaj .
Ogolnie boimy sie nowosci .....czy zmian ......
Ale dlaczego mam zamilczec czy nie napisac ze jest taka mozliwoc .....mnie osobiscie by ta terapia odpowiadala ......margo - Wto 10 Paź, 2017 10:46
kiwi napisał/a:
dlaczego mam zamilczec czy nie napisac ze jest taka mozliwoc ....
Ależ kiwi ja niczego takiego nie powiedziałam. Nie wkładaj proszę w moje usta słów, które nie padły.
Ty wyraziłam swoje zdanie, ja swoje. I tyle kiwi - Wto 10 Paź, 2017 11:17 O tam osrodku napisalm ,bo mnie to zainteresowalo .
Przeczytaj co napisals u gory Margo , ile negatywnosci .....Tobie taki uklad terapii by nie pasowal ,ale innym moze tak , a mnie bardzo !
A biznes jest wszedzie ,tylko troche inaczej sie nazywa w sluzbie zdrowia .....Hi....Hi....Hi....na chorych najlepiej sie zarabia i milczy .
I nic Ci nie bede wkladac , bo i wyjmowac nie chce ....Jacek - Wto 10 Paź, 2017 11:17
kiwi napisał/a:
tak jak pisze Pietruszka . Ze terapie wspolna tak ,ale ona gdzies indziej i on gdzies indziej .Z daleka od siebie.
i ja się pod tym podpisuję
pietruszka napisał/a:
(bo znów się wszystko kręci wokół alkoholika)
nie koniecznie w tym rzecz - ale tak to mniej więcej wygląda
każde z nich,będzie robił pod drugiego,lub przeciągał na swoją stronę
a jak mnie wiadomo najlepszym sposobem jest "samemu dla siebie"
więc takie wspólne,nie ma szans,gdyż zawsze będzie "przeciąganie lub podkładanie"
a kto myśli inaczej - to ten który już z góry ma przesądzone "przeciągnięcie na swoje"
przeca nie pójdzie z myślą się "podkładać" kiwi - Wto 10 Paź, 2017 11:21 Jacus ....a mnie by sie taki rodzaj terapii bardzo podobal . Alkoholizm kobiecy rozni sie od alkoholizmu mezczyzn.....to prawda.
A nawet przy slubie mowi sie " na dobre i na zle " .....to kiedy mi naprawde jest zle , to mam byc sama ???!!!.....dlaczego ???!!!Jacek - Wto 10 Paź, 2017 11:42
kiwi napisał/a:
A nawet przy slubie mowi sie " na dobre i na zle " .....to kiedy mi naprawde jest zle , to mam byc sama ???!!!.....dlaczego ???!!!
a o jakiej terapii mówimy???
małżeńskiej,czy uzależnień od alkoholu
bo się pogubiłem
jeśli małżeńskiej - to również pare sesji osobno aby można było zrozumieć siebie
a ostatnie z jedną czy dwie razem
a jeżeli chodzi o wspólną terapie od uzależnień
to aby zrozumieć partnerkę (żonę),wystarczyło że poszedłem z nią na meeting Alanon w czasie pobytu na zlocie w Licheniu
słyszałem tam kilkadziesiąt wypowiedzi na kilku byłem
może dlatego je teraz świetnie rozumiem
i nie była mnie do tego potrzebna żadna terapia
wystarczyła chęć ,posłuchania wypowiedzi tych pańJędrek - Wto 10 Paź, 2017 12:06
kiwi napisał/a:
A nawet przy slubie mowi sie " na dobre i na zle " .....to kiedy mi naprawde jest zle , to mam byc sama ???!!!.....dlaczego ???!!!
Mnie żona zostawiła samego, bo nie dało się ze mną żyć.
Pozostało mi:
1. albo się na nią wściekać dalej...
2. albo sobie znaleźć drugą na którą bym się wściekał.... i trzecią...... i czwartą.... i kolejną.... inną.... Bo przecież nie znajdę nikogo, kto by robił wszystko co mój chory mózg sobie zażyczy
3. .....Albo zrobić sobie chirurgię mózgu. Co też staram się robić od paru lat.
Mój punkt widzenia się dość mocno zmienił... do tego stopnia nawet, że nie tęsknię za żadną "drugą połową".
Działam. Dla siebie i dla innych.Jacek - Wto 10 Paź, 2017 13:07
Jędrek napisał/a:
Mnie żona zostawiła samego, bo nie dało się ze mną żyć.
no właśnie,nasunęła mnie się taka myśl - właściwie pytanko
a kto dąży,których jest więcej,za wspólną terapią???
moja odpowiedź jest taka
tych zagrożonych
czy to nie to z partnerów które boi się samotności
czy nie z takowego powodu dąży do sytuacji aby tylko nie stracić partnera
pisząc mam na myśli terapie uzależnieńrejek - Wto 10 Paź, 2017 17:31
Jacek napisał/a:
Jędrek napisał/a:
Mnie żona zostawiła samego, bo nie dało się ze mną żyć.
no właśnie,nasunęła mnie się taka myśl - właściwie pytanko
a kto dąży,których jest więcej,za wspólną terapią???
moja odpowiedź jest taka
tych zagrożonych
czy to nie to z partnerów które boi się samotności
czy nie z takowego powodu dąży do sytuacji aby tylko nie stracić partnera
pisząc mam na myśli terapie uzależnień
Dla mnie to typowa komercha nastawiona na zbijanie kasy .
Albo dla takich co myślą że terapia to taki lajcik -ktoś puści film,prezentację ,wysłuchamy wykładziku i będę zdrowy.
Tak jak tu koleżanka napisała "poprzytulać się" -albo to terapia albo przytulanki.
Tu trzeba popracować nad sobą a nie spędzić miło czasu-jak ma być wynik.
Poprzytulać się wieczorem to ja mogę na terapii małżenśkiej pt "jak przeżyć traumę po tym jak mi zdechł kanarek" a nie na terapii gdzie gram czasem o życie.pietruszka - Wto 10 Paź, 2017 17:32
kiwi napisał/a:
Alkoholizm kobiecy rozni sie od alkoholizmu mezczyzn.....to prawda.
I inaczej się zwykle zachowują partnerzy alkoholiczek. Są mniej podatni na współuzależnienie i... częściej zwiewają... Żony alkoholików chcą ratować, opiekować się , zmienić go, wybawić... Mężowie albo uciekają (ci zdrowsi), albo co gorsza wykorzystują sytuację, pogłębiając problem agresją wobec pijącej żony (niestety częste) albo czerpiąc chorą satysfakcję z podporządkowania się jej (to też forma przemocy).
Osobiście uważam, że o ile taka wspólna wczesna terapia może i być wsparciem dla alkoholika (czasem tez ułatwia manipulację "zobacz sama, jak nad sobą pracuję") o tyle dla współuzależnionej może jeszcze pogłębiać jej problem,
Sama pamiętam, ze na początku terapii mojego partnera byłam gotowa pomagać mu pisać pracę, żeby mu tylko pomóc w terapii, z chęcią bym zaprowadziła na każde spotkanie i dopilnowała, czy aby na pewno wszedł do środka. To, że tego nie robiłam, ze gryzłam się język, strzelałam sobie z bransoletki gumki recepturki, jak mi się pojawiały głupie myśli, to tylko kwestia szybko przyswojonej wiedzy o moim współuzależnieniu. Co prawda wiedza to jedno a emocje to było całkiem coś innego.
Wiem, że w stanach Zjednoczonych nawet zalecali swojego czasu 2-letnią separację z oddzielnym mieszkaniem na czas terapii obojga. Potem dopiero przystępowano do czegoś, co nazywano "rekonstrukcją rodziny".
Co ciekawe - z dzisiejszej perspektywy wiem, że wtedy, na początku byłabym zachwycona takim pomysłem, ba... pewnie bylabym gotowa wziąć nawet kredyt na taką wspólną terpię, a sama myśl, że miałabym go "na oku" - ach co za rozkosz...
Dziś, z innym już stanem świadomości a co najważniejsze z doświadczeniem przeżycia tego "trzeźwienia" we dwoje, a szczególnie pierwszego roku, taka wspólna terapia jawi mi się jak horror. Tak przynajmniej każde miało swoją pracę, zajęcia, przyjaciół, a przede wszystkim własną (!) terapię i trochę więcej przestrzeni, by w razie wybuchów emocjonalnych wzajemnych się nieco oddalić. I nas w poradni były kiedyś takie warsztaty-maratony terapeutyczne dla par. Warunkiem było ukończenie pełnego cyklu własnej terapii dla obu stron, co u nas trwało (dochodząca) blisko dwa lata.kiwi - Śro 11 Paź, 2017 14:05 Pietruszka , jak typowa wspoluzalezniona z orderem .....wiesz wszystko i odpowiadasz (chodzi o odpowiedz )za siebie i meza .
Moze mezowi dzisiaj ,by ten rodzaj terapii odpowiadal ???!!! Nie ma nawet szans odpowiedziec . Z gory zakladasz ....co ja to i maz ....straszne .
Zamiast tyle sie rozpisywac ,jak to wam strasznie bylo .....jedno zdanie potrzebne jest .....
Dla mnie ( Pietruszka ) ....taki rodzaj terapii we dwoje w jednym osrodku za zadne skarby swiata ,horror .....Twoja decyzja ,twoja wola .....decyduje za siebie i meza .
To i bede pisala tak zeby ta terapie ( ktora nikt dokladnie z nas nie zna,bo nie byl tam ).....obrzydze ....zniszcze .....bo tylko moja droga jest najlepsza .....innej nie znam i oczywiscie nie pozwole .....zeby cos nowego bylo w dziedzinie terapii wprowadzane .
Ja Kiwi alkoholiczka napisze .....nie slyszalam dotad a takim rodzaju terapii,zaciekawilo mnie to , moze ....jak i z innymi terapiami jest ,nie dla kazdego .....ale gdyby ktos sie z partnerem czy partnerka zdecydowal .....bede sie bardzo cieszyla ze wspolnie dadza rade ( bedac ciagle bardzo blisko z soba,wspolny pokoj.... ).
A moze ktos byl tam , bylabym mu wdzieczna zeby opisal jak ta terapia przebiega .....
Ja i Ty Pietruszko .....jedna choroba , a dwa rozne swiaty .....dlatego ja osobiscie wogle nie rozumiem tych Pan .
Milego dnia zycze. Musze zaraz do pracy jechac .pietruszka - Śro 11 Paź, 2017 17:07
kiwi napisał/a:
....obrzydze ....zniszcze ...
' bez przesady kiwi...
wyraziłam tylko swoje zdanie...
kiwi napisał/a:
Twoja decyzja ,twoja wola .....decyduje za siebie i meza .
akurat w tym przypadku chyba potrzebna wola dwojga i chyba mimo wszystko nie liczy się tutaj tylko komfort alkoholika, ale i dobro współuzależnionej.
kiwi napisał/a:
A moze ktos byl tam , bylabym mu wdzieczna zeby opisal jak ta terapia przebiega .....
też bym z chęcią posłuchała...
kiwi napisał/a:
dlatego ja osobiscie wogle nie rozumiem tych Pan
można sięgnąć do jakieś literatury i poczytać o współuzależnieniu... może wtedy zrozumiesz... jest sporo książek...rufio - Czw 12 Paź, 2017 08:52 Powiem tak - ja na poczatku terapii miałem jedno z zaleceń aby wspólnie z żona byc na trzech spotkaniach - po pierwszym stwierdzieliśmy , ze to katastrofen i koniec - kompletny bezsens , niewypał .Nie wszyscy nadaja sie na takie spotkania .
prskyuraa - Czw 12 Paź, 2017 09:42 a sie dowiedziałem że Pietruszka to po francusku persil
też ładnieDon kichot - Czw 12 Paź, 2017 09:48 A ja będąc z.drugiej strony i w związku gdzie ja alko a moja to wspol w pełni przyklasnę Pietruszce. Terapia wspolna dla par w ktorej jeden to alko a drugi wspol moim zdaniem nie wypali. Wlasnie z powodów ktore min wymienila Pietruszka. Mając od lat to regularny kontakt z poradnią (a w zasadzie trzema) widze jak reagują.zwlaszcza.wspoluzaleznione na organizowanych od czasu do czasu wspólnych zajęciach.. Przerabiałem tez cos podobnego ma sobie i naszym związku i to nie zadziala... Nie mam zielonego pojęcia jak by wspolna terapia wyszła gdyby w związku oboje byli uzależnieni ale w sytuacji pary gdy jedno nie jest nie ma bata byto poskutkowało. I żadne zaklinanie słówek w stylu Kiwi.w.tym nie pomoże.. Tu klania sie podstawa czyli konflikt interesów przy leczeniu uzależnienia i współuzależnienia... Natomiast w gospodarce rynkowej dzikiego kapitalizmu każdy sposob na.zarobek jest dobry.. Przykładem moze byc np pewien prywatny ośrodek ktory juz na dzien dobry na pierwszej stronie wali po oczach tekstem o 100% GWARANCJI skuteczności odwyku u nich,ba nawet dają na to pisemny certyfikat...... I to stwierdzenie przewija sie co chwile przez.materialy mamiac kllientow (najczęściej zrozpaczone malzonki sie na to lapią) a inni sie bulwersują twierdząc ze nie ma takich metod o 100% gwarancji.. Sam trafiając na te.strone burzyłem sie jak jakieś.tornado w stanach.. A okazało sie ze klania sie czytanie ze zrozumieniem bo to ze byla mowa o 100% to jedno a ze w.dalszej części napisane bylo pod jakimi warunkami ta setka jest gwarantowana to juz mało kto doczytal (ja tez nie). A jak doczytałem ze oni gwarantują na 100% skuteczność pod warunkiem ścisłego (rowniez w 100%) zastosowania sie do wszystkich zaleceń terapeutów i terapii to zrozumiałem.ze.nie ma po co sie skręcać,oburzać i szaleć.. Tak w zasadzie moz sie reklamować każdziusienki nawet najmniejszy ośrodek.czy to prywatny czy nfzowski co nie? Każdy moze.zagwarantowac 100% pod warunkiem 100% wypełniania przekazu terapeutycznego....
Tak woec jako zwykły zarabiający człowiek rozumiem idee wspólnej terapii dla par. Jako trzeźwy alkoholik nie jestem w stanie tego zaakceptować.kiwi - Czw 12 Paź, 2017 11:46 Pietruszka napisala ze " Mężowie albo uciekają (ci zdrowsi), albo co gorsza wykorzystują sytuację, pogłębiając problem agresją wobec pijącej żony (niestety częste) albo czerpiąc chorą satysfakcję z podporządkowania się jej (to też forma przemocy). "
To samo mozna i o zonach pijacych mezow napisac , a panie rowniez bija czy wymuszaja czy ponizaja chorego.Rownouprawnienie jest nawet i w tych zachowaniach.
Jestesmy w dziale wspomnienia z terapii , chorzy alkoholicy i rowniez ja zaczelismy sie leczyc . Wybieramy rozne modele terapii . Czy zamknieta czy dochodzaca czy teraz moze we dwoje z zona czy mezem tepapie par . I tu chorzy na ta sama chorobe odbieraja te zajecia czy wyklady czy spotkania inaczej .....mezczyzni inaczej i kobiety inaczej .O sobie napisze ....ja bardziej uczuciowo , bardziej bolesniej , u mnie byl strasznie mocny wstyd i zal .....to gorowalo przez cala terapie nad wszystkim innym . I nie bylam szczesliwa ze jestem alkoholiczka , bylam zla ,rozrzalona i wsciekla ze taka chorobe mam w sobie.....
Ja robilam terapie dochodzaca , ale tak mysle ze gdybym mogla i robila terapie zamknieta ,to bym chciala z partnerem .....dobrze by mi zrobilo , po takim calym dniu intensywnosci pracy nad soba , wrocic do pokoju i na ramieniu partnera ( bo zalezy nam na sobie pomimo choroby ) ,sie wyplakac i slowa otuchy i pocieszenia otrzymac.
No ,ale to ja ....margo - Czw 12 Paź, 2017 12:50
pietruszka napisał/a:
Don kichot napisał/a:
o 100% GWARANCJI skuteczności odwyku u nich,ba nawet dają na to pisemny certyfikat...
o matkoboskoforumowa.... ileż ja bym kiedyś dała za taki pisemny certyfikat współuzależnienie jest straszne pod tym względem... ile to mnie energii pochłaniało. "jak go wyleczyć"? brrrrr.....
Pietruszko, to jest dokładnie to o czym pisałam chwilę wcześniej. Wyciąganie nie jednego klienta tylko dwóch, bo przecież osoba silnie współuzależniona to wszystko bardzo szybko łyknie, a wizja możliwości KONTROLOWANIA tego biednego alkoholika/alkoholiczki na terapii to dla takiej osoby piękny obrazek. I tym sposobem zarabiają nie na jednej, a na dwóch osobach na raz. I to z certyfikatem na 100% skuteczności
Jak mojego ex wysłałam na zamknięta terapię to też najchętniej bym namiot na terenie rozstawiła
Ale to było dawno i nieprawda pietruszka - Czw 12 Paź, 2017 13:01
kiwi napisał/a:
rocic do pokoju i na ramieniu partnera ( bo zalezy nam na sobie pomimo choroby ) ,sie wypłakać i slowa otuchy i pocieszenia otrzymac.
jeżeli byłby tow współuzależniony partner - to mało prawdopodobne. raczej należałoby się spodziewać takiej reakcji "Pokaż zeszyt, co tam dzisiaj przerabialiście, no, przepytam Cię,
co zapamiętałaś" i na dodatek jeszcze " A pamiętasz, jak się uwaliłaś na imprezie u M.? Jezuuu, jak mi wtedy wstyd było".
o takiej zdrowej reakcji
kiwi napisał/a:
bo zalezy nam na sobie pomimo choroby
Można raczej mówić , gdy się ma partnera niewspółuzaleznionego (zdarza się) albo po solidnym przepracowaniu terapii współuzależnienia czy pracy nad programem Al-anon.
margo napisał/a:
Ale to było dawno i nieprawda
I tego się trzymajmy rufio - Czw 12 Paź, 2017 13:51 Pomiędzy współ rasy meskiej a rasy żeńskiej jest jedna kardynalna różnica .
Rodzaju męskiego nie daje n- szans tylko jedną lub dwie - ze swego doswiadczenia zdobytego na terapii tylko raz słyszałem , ze były trzy szanse . Po drugiej zawalonej jest kierunek drzwi i plecak na droge .
prskyuraa - Czw 12 Paź, 2017 14:26
pietruszka napisał/a:
jeżeli byłby tow współuzależniony partner - to mało prawdopodobne. raczej należałoby się spodziewać takiej reakcji "Pokaż zeszyt, co tam dzisiaj przerabialiście, no, przepytam Cię,
czy to sie wiele różni od :
znowu piłeś, co masz w tej torbie ?
ja piłem gdzieś za szafą , w piwnicy, w kiblu bo to była moja przestrzeń, ja tam rządziłem i nikt nie miał wstępu a jeszcze była satysfakcja z przechytrzenia kontrolerki.
a potem taką swoją przestrzeń znalazłem na terapii, terapeutka była przez godzine tylko dla mnie.
mogłem jej powiedzieć takie rzeczy których nigdy bym żonie nie powiedział.
nie wyobrażam sobie potem współnej małżeńskiej sesji z tą terapkąpietruszka - Czw 12 Paź, 2017 14:39
yuraa napisał/a:
czy to sie wiele różni od :
znowu piłeś, co masz w tej torbie ?
No niewiele się różni, bo współuzależnienie nie mija niestety z momentem podjęcia abstynencji przez partnera. Trzeba trochę pracy włożyć, by uwolnić się od obsesji potrzeby kontrolowania
yuraa napisał/a:
mogłem jej powiedzieć takie rzeczy których nigdy bym żonie nie powiedział.
i podobnie miałam z moją terapką. Szczególnie gdy rozpracowywałam właśnie swoje poczucie krzywdy... Takie rozdrapywanie ran wcale nie byłoby potrzebne mojemu alkoholikowi... po co? To ja miałam problem, który wylewał mi się uszami i dawał znać w drobnych sytuacjach konfliktowych. To właśnie to słynne "Bo Ty wtedy, kiedy..." - znacie to ze swoich relacji z żonami?
yuraa napisał/a:
nie wyobrażam sobie potem współnej małżeńskiej sesji z tą terapką
no nie zalecało się też w czasach mojej terapii... Sama kiedyś zrezygnowałam z warsztatów asertywnosci u mnie w poradni, bo prowadziła je terapeutka Pietrucha. Odczekałam... i zrobiłam je z inną terapką.yuraa - Czw 12 Paź, 2017 14:45
pietruszka napisał/a:
"Bo Ty wtedy, kiedy..."
no jeszcze ;
bo ty zawsze...staaw - Czw 12 Paź, 2017 14:49
pietruszka napisał/a:
[ To właśnie to słynne "Bo Ty wtedy, kiedy..." - znacie to ze swoich relacji z żonami?
.
Na szczęście nie
Może rzeczywiście do wspólnej terapii jedno powinno być zdrowe, czy też niezdiagnozowane... pietruszka - Czw 12 Paź, 2017 14:57
staaw napisał/a:
Na szczęście nie
Ech Stasiu, nie każdy ma takiego anioła jak Wusia przy boku Zaryzykuję, że naprawdę niewielu ma takie szczęście.Janioł - Czw 12 Paź, 2017 14:59
pietruszka napisał/a:
Zaryzykuję, że naprawdę niewielu ma takie szczęście.
mam staaw - Czw 12 Paź, 2017 15:03
pietruszka napisał/a:
staaw napisał/a:
Na szczęście nie
Ech Stasiu, nie każdy ma takiego anioła jak Wusia przy boku Zaryzykuję, że naprawdę niewielu ma takie szczęście.
Właśnie dla tego nie rozumiem relacji współ-alko.
Jak można sovie wzajemnie dowalać zamiast szukać rozwiązania?
I lepiej niech tak zostanie... pietruszka - Czw 12 Paź, 2017 15:09
staaw napisał/a:
Jak można sovie wzajemnie dowalać zamiast szukać rozwiązania?
bo złość gromadzi się latami... tak jak DDA mają sporo złości do pijących czy też współuzależnionych rodziców i mają problem by się tej złości pozbyć, tak i koalkoholicy gromadzą, gromadzą, gromadzą... i ona czasem musi ujść... i zwykle nie jest to konstruktywne... często to nieradzenie sobie ze złością i poczuciem krzywdy wynosi sie z domu rodzinnego... nie każdy miał zdrowy emocjonalnie dom i prawidłowe wzorce... staaw - Czw 12 Paź, 2017 15:26
pietruszka napisał/a:
[ często to nieradzenie sobie ze złością i poczuciem krzywdy wynosi sie z domu rodzinnego... nie każdy miał zdrowy emocjonalnie dom i prawidłowe wzorce...
Tu już piszesz o pierwszych 30 latach mojego życia, chyba przebaczyłem...kiwi - Czw 09 Lis, 2017 16:44 Uzależnienie od Alkoholu - Filmy Dokumentalne
https://www.youtube.com/watch?v=4vcywyB5kIEGosia - Sob 06 Sty, 2018 16:57 Widzicie, ja własnie jako gówniara miałam podobne podejście. Generalnie moi starzy raczej na mnie uwagi nie zwracali, a koledzy cóż… przyjeli mnie jak swoją. A że tam się piło, to i ja piłem i te problemy jakos znikały, było po prostu na tamten moment lżej.
Trafiłam do ośrodka terapii uzależnień i nie piję, dla szukających dobrego ośrodka: https://xxx ii.pl/
Poprawiłem link kiwi - Wto 11 Gru, 2018 14:26 Specjalnie dla Blaneta i innych odszukalam ten temat .
Ja osobiscie bylam tak wykonczona ostatnim pijanstwem , ze niczego juz sie nie balam .....resztka rozumu chcialam aby to moje pijanstwo sie zatrzymalo . Nie mialam sily juz pic alkohol , a organizm domagal sie ....
mialam terapie dochodzaca , na pierwszych spotkaniach bylam jeszcze bardzo zakrecona od alkoholu .....ale co raz bylo lepiej i te spotkania i rozmowy mi pomagaly przetrzymac .....a pozniej juz sama chcialam i z checia szlam na terapie ......nie na wszystkie pytania dostalam odpowiedz ......ale po co mi te odpowiedzi ???!!!!.....przygarnela mnie moja trzezwosc , jak malego schorowanego ulicznego kundelka .....i dbala dzien po dniu o mnie ......a mnie sie to podobalo i dobrze mi to robilo ......i ta trzezwosc zostala az do dzisiaj .....jestem jej i sobie bardzo wdzieczna za wysilek wlozony w zaleczenie choroby alkoholowej u mnie !!!!!jal - Wto 11 Gru, 2018 15:39 Ja gdy się doprowadziłem do stanu wariactwa,poleciałem po pomoc... wpierw AA,po roku terapia dochodząca,po dwóch u Worona OTU,potem lektorat,SPP i wiele innych warsztatów i studiów - robiłem to wszystko z ogromnym zaangażowaniem i radością - to była przygoda w trzeźwieniu.
Jestem alkoholikiem dyplomowanym... i tego nie żałuję.joannaparzel - Sob 22 Gru, 2018 13:10 Moja siostra swoją terapię wspomina bardzo dobrze. Fachowa pomoc i od pierwszego dnia ośrodek zamknięty, w którym przebywała zajął się nią w 100 procentach. Trochę to kosztowało nerwów, ale teraz już wszystko wróciło do normy. Terapia indywidualna działa cuda i w tym przypadku inaczej nie było. pterodaktyll - Sob 22 Gru, 2018 13:46
joannaparzel napisał/a:
Terapia indywidualna działa cuda
Sorry, ale ostatni cud o jakim słyszałem miał miejsce w Kanie Galilejskiej jakieś 2000 lat temu Janioł - Sob 22 Gru, 2018 14:17
pterodaktyll napisał/a:
Sorry, ale ostatni cud o jakim słyszałem miał miejsce w Kanie Galilejskiej jakieś 2000 lat temu
widocznie przygłuchłeś na starość kiwi - Nie 23 Gru, 2018 12:18 Dzisiaj jeszcze lezac w cieplym lozku i pijac kawe .....ogladalam biografie Buster Keaton - nieme kino .....i on byl alkoholikiem .....juz biale myszki widzial .....i poszedl na terapie .....
Pisze , bo to bardzo ciekawe jak ta terapia przebiegala , majac juz zgage i niezyt zoladka ....lekarze tego nie leczyli tylko wspomagali jakimis tabletkami ta chorobe i w tym czasie podawali mu ogromne ilosci alkoholu.
Polaczenie bol i alkohol .....
I on pocierpial , ale mu pomoglo .....i zaczal kariere znowu poczawszy od zera .....takiej slawy juz nie osiagnal ale zyl sobie " normalnie ".
Dobrze ze teraz mamy inne terapie dla choroby alkoholowej !!!!!!
https://www.rp.pl/Film/16...-w-Planete.htmlkiwi - Nie 30 Gru, 2018 16:15 Znalezienie się w tak doborowym towarzystwie ludzi chorych na chorobe alkoholowa ,nie powinno być chyba dla nikogo, powodem do wstydu, a wręcz przeciwnie – przynależnością do niego należałoby się szczycić, powinna ona mobilitować ……. ale jednocześnie skłonić do refleksji nad swoim piciem, bo nie wszystkim udało się zatrzymać chorobę i niektórych, ta podstępna choroba zabiła.
VIP (ang. Very Important Person – bardzo ważna osoba) to osoba o szczególnym statusie związanym z wykonywaną funkcją lub posiadanym majątkiem, przedmiotem. Za VIP-ów uważani są najczęściej politycy, osoby pełniące różne publiczne funkcje, biznesmeni, prezesi i dyrektorzy w korporacjach, popularni aktorzy lub piosenkarze i wielu jeszcze innych.
Otwarcie mówiła także o swoim alkoholizmie, zmarła w 93 r.ż., po 33 latach życia w trzeźwości – Betty Ford (żona 38 prezydenta USA – Geralda Forda), która jako pierwsza ze znanych osób przyznała się do swojego alkoholizmu. W 1978 roku odbyła leczenie, a w 1982 roku założyła ekskluzywny ośrodek terapeutyczny dla osób uzależnionych od alkoholu (Betty Ford Center), w którym leczyli się m.in. Elizabeth Taylor, Liza Minelli, Lindsay Lohan, Robin Wiliams, Tony Curtis i Robert Mitchum (w 2014 r. doszło do połączenia z Hazelden Foundation i powstała sieć ośrodków Hazelden Betty Ford Foundation)
Osrodki leczenia uzaleznien .....jest ich bardzo duzo .....kiwi - Nie 30 Gru, 2018 22:25 Terapia uzależnień: na czym polega i czy każdy uzależniony może wziąć w niej udział?
Delirium tremens to szczególny rodzaj majaczenia występujący u alkoholików, którzy nagle przestają pić. W 2-3 dobie od całkowitego odstawienia alkoholu pojawiają się u nich silne drgawki, zaburzenia orientacji co do czasu oraz miejsca przebywania, niepokój, lęki, bezsenność, urojenia wzrokowe, słuchowe, dotykowe. Wymienionym objawom często towarzyszą podwyższona temperatura ciała, odwodnienie, zaburzenia w pracy układu krążenia.
Na delirium tremens najbardziej narażone są osoby, które mają za sobą kilka lat regularnego picia. Objawy majaczenia drżennego utrzymują się kilka dni i wymagają leczenia w warunkach szpitalnych.
Wiktor Osiatyński: Nasza kultura toleruje pijaństwo, to jest proste jak drut. Pijany jest częścią tego pejzażu. Za komuny, jak ktoś się upił, to inni za niego pracowali. I dzisiaj ci, co się uchlali, szczycą się opowieściami o tym, jak to było, ile było butelek na łeb. Bardzo trudno dostrzec coś, co można nazwać sygnałami ostrzegawczymi. Wokół ludzi pijących istnieje cała kultura, właściwie śmichy-chichy: „No, fantastyczny byłeś, aleś wczoraj jaja robił, aleś tamtemu dokopał”, same pochwały. I nie ma jak złapać tego momentu, w którym już jest źle. Taki alkoholik, który jest na prawdziwym dnie, daje innym alibi w rodzaju: „Ja taki jak on nie jestem, jeszcze sobie jakoś radzę”.
Wiktor Osiatyński: Tych nie powinniśmy leczyć przymusowo, tylko dać wybór. Jestem nauczycielem akademickim i uważam, że najlepszy nauczyciel ma na imię Gorący, na nazwisko Piec. Piec mnie nie potępia, tylko mówi: „Wiesz co, Wiktor, możesz mnie dotykać ile chcesz, ja to bardzo lubię, tylko będziesz miał bąble”. Pan Piec daje mi wybór. I jeszcze jedno, mam teorię kelnera. Idę do restauracji, mogę się napić, najeść, tylko w końcu przychodzi kelner z rachunkiem. Otóż nikt inny nie powinien za mnie płacić tego rachunku. Powinienem sam płacić za swoje picie, zawsze.
Wiktor Osiatyński: Trudno mi o tym mówić, bo to będzie w trzeciej książce. Wierzę w siłę wyższą, Boga, jakkolwiek go rozumiem. Codziennie rano mówię „Ojcze nasz”, zawsze dodaję „bądź wola Twoja, a nie moja”. I o to chodzi. Boga potrzebuję, żeby pomógł mi odróżnić między tym, czego chcę, a czego potrzebuję. Ja bardzo wielu rzeczy chcę i właśnie Pan Bóg wtedy mówi: tego ci nie dam, bo ty tego nie potrzebujesz. Bardzo mi to pomogło w akceptowaniu, że czegoś mogę nie dostać. Dzisiaj uważam, że wiara jest potrzebna i trudno bez niej żyć, gdyż rozum wszystkiego nie załatwi. Nie wypełni tej pustki, tej czarnej dziury, która w nas jest. Ale ta wiara to nie jest Kościół. W Polsce Kościół jest instytucją władzy, nie wiary, jest daleki od ludzi i od duchowości.jal - Wto 08 Sty, 2019 16:35 Wiktora O. znałem osobiście, byłem u niego na Lektoracie w Fundacji Stefana Batorego... bardzo dobrze wspominam Jego mądre wykłady ,podane w sposób prosty i rzeczowy z humorem.
Odwiedzam Go na Powązkach Wojskowych... [*]kiwi - Pią 25 Sty, 2019 11:13 Telefoniczna poradnia
(***)
Cennik
Odpowiedź na wiadomość 49 zł
Prywatny czat (50 minut) 99 zł
Rozmowa internetowa - Skype (50 minut) 99 zł
Rozmowa telefoniczna (50 minut) 99 zł
Wideo rozmowa - Skype (50 minut) 99 zł
Rozmowa internetowa - Skype terapia par i rodzin (2x50minut) 198zł
Rozmowa telefoniczna terapia par i rodzin (2x50minut) 198zł
Wideo rozmowa - Skype terapia par i rodzin (2x50minut) 198zł
Pomoc on-line
e-poradnia terapia przez telefonNasz Portal powstał, by nieść pomoc osobom, które potrzebują szybkiego i łatwo dostępnego wsparcia w różnch obszarach życia, a przy tym z różnych względów nie chcą lub nie mogą skorzystać z tradycyjnej formy, jaką jest wizyta w gabinecie specjalisty.
Pomoc on-line zachowuje zasadnicze zalety kontaktu bezpośredniego:
Dzięki różnym opcjom konsultacji możliwe jest dostosowanie formy pomocy do Państwa sytuacji i problemu. Od wiadomości, przydatnej zwłaszcza w przypadkach mniej skomplikowanych, przez czat, rozmowę głosową, aż po wideorozmowę, która w największym stopniu przypomina bezpośrednie spotkanie z terapeutą.
Nasi specjaliści to prawdziwi fachowcy i pasjonaci w swojej dziedzinie. Zatrudniamy profesjonalistów, który ukończyli bądź są w trakcie szkół kierunkowych, wiele z tych osób dodatkowo jest zaznajomionych ze specyfiką pracy on-line, co daje Państwu gwarancję jakości usług mimo braku kontaktu twarzą w twarz. Dzięki możliwościom technologicznym realne również przez internet jest wytworzenie szczerej relacji. Podobnie jak w przypadku tradycyjnych form wsparcia, daje to podstawę do rzetelnej analizy i zrozumienia istoty problemu oraz poszukiwania skutecznych rozwiązań.
Zasadnicze różnice między kontaktem on-line a tradycyjnymi formami:
W przypadku konsultacji przy pomocy wiadomości i czatu, brak komunikacji niewerbalnej, które w bezpośredniej rozmowie dopełniają przekaz słowny: ton głosu, emocje widoczne w wyrazie twarzy i mowie ciała. Jednak związana z tym konieczność skrupulatnej analizy własnych emocji i stanów, by dokładnie opisać je specjaliście, sama w sobie bywa pomocna i pomaga uświadomić sobie kwestie, nad którymi na co dzień się nie zastanawiamy.
Niewątpliwą zaletą jest zachowanie pełnej anonimowości, która ułatwia otwartość i szczere mówienie o problemach szczególnie trudnych czy wstydliwych.
Konsultacja przez internet daje możliwość uzyskania pomocy bez wychodzenia z własnego domowego zacisza lub innego miejsca, które jest znane i bezpieczne, a dzięki temu daje poczucie większej swobody i komfortu niż wizyta w gabinecie.
Mimo wszystkich swoich zalet i skuteczności, oferowane przez nas formy pomocy mogą być niewystarczające. W takich sytuacjach nasi specjaliści wskażą Państwu, gdzie i w jaki sposób szukać adekwatnej pomocy.
(***)
Edit -
usunęłam nieregulaminowe namiary na komercyjną stronę kiwi - Pią 22 Mar, 2019 11:33 Alkoholizm jest bardzo ciężką chorobą. Przynosi cierpienie zarówno osobie uzależnionej, jak i jej całemu najbliższemu otoczeniu.
Warto wiedzieć, że choroba alkoholowa związana jest z uzależnieniem psychicznym fizycznym oraz ze zjawiskiem tolerancji, a więc ciągłego zwiększania dawki przyjmowanego alkoholu, co ma na celu uzyskanie takiego samego efektu odurzenia. Dotyczy również seniora lub seniorki, którzy w latach młodości nie byli uzależnieni od alkoholu.
Osoby starsze często „rozpijają się” na emeryturze.
Dobrym trendem jest, że wyleczeni zamieniają się w terapeutów?
Dobra sprawa, ale czasami niektórzy za szybko chcą pomagać. Złapią pierwszego bakcyla trzeźwości i chcą świat zbawiać, a tak naprawdę sami nadal mają problem. Czytałem kiedyś książkę „Zerostan” Krzysztofa Jaryczewskiego z Oddziału Zamkniętego, który jak pisał był uzależniony od wszystkiego. Szybko chwycił bakcyla zbawcy świata i chciał wszystkim pomagać, a później sam popłynął znowu. Po prostu za szybko wszedł na kolejny schodek w swojej drodze do trzeźwości.
Jak wygląda terapia dla osób uzależnionych od alkoholu?
Jest cały program terapeutyczny. Wygląda on różnie w zależności od potrzeb pacjenta. Są także różne formy, bo są opcje stacjonarne, czyli takie, że pacjenci razem mieszkają. Bardzo intensywna i dobra terapia. Ja zajmuję się głównie terapią ambulatoryjną, czyli na miejscu w gabinecie. To są sesje terapii indywidualnej. Polegają na tym, że jest tylko terapeuta i pacjent. Czasami robimy terapie rodzinne, jeśli jest taka potrzeba.
Terapia stacjonarna jest ostatnią deską ratunku?
W warunkach ambulatoryjnych wychodzi się po sesji do domu i można ulec wszystkim pokusom. W ośrodku zamkniętym człowiek jest skupiony tylko na swoim problemie. Nie ma telefonu komórkowego, kontaktu ze światem zewnętrznym. To jest przede wszystkim dla osób, które nie radzą sobie ze swoją abstynencją w warunkach ambulatoryjnych.
Dawid Janczyk twierdzi, że takie ośrodki są do du**, bo tam wszyscy rozmawiają o wódce. Uważa, że nie wyjdzie z tego, jeśli będzie gadał o piciu z innym alkoholikami.
Absolutnie się z nim nie zgadzam. Trzeba rozmawiać o problemie, by go rozwiązać. Przecież tak jest nie tylko z piciem wódki, a ze wszystkim w życiu. Jasne, takie rozmowy niektórych mogą nakręcać, ale trzeba sobie z tym radzić… Prawdopodobnie Dawid jest słaby i wrażliwy. Widać, że jeszcze mało do niego nie dotarło.
Może terapia w ośrodku zamkniętym nie jest dla niego?
Pytanie, w jakich był ośrodkach, bo nie wszystkie są dobre. Prywatne kliniki nie są najlepsze, bo tam pacjenci mają jak w sanatorium. Super warunki, a terapia często jest kiepska. Nie dotyczy to wszystkich ośrodków, ale o wielu takich od pacjentów słyszałem.
Ludzie w takich ośrodkach nie działają na siebie źle?
Wręcz przeciwnie. Oni motywują się w walce. Mówimy oczywiście o ludziach, którzy chcą się wyleczyć. Czasami jest osoba, która nie chce, ale tacy pacjenci są w zdecydowanej mniejszości. Terapia grupowa w ośrodku zamkniętym jest rewelacyjna, ponieważ na indywidualnej terapeuta nie zawsze jest w stanie wszystko zauważyć. Grupa działa natomiast tak jak w tym chińskim przysłowiu: Jeśli jedna osoba mówi ci, że masz ogon, to można olać takiego gościa. Jeśli mówią dwie osoby, odwróć się i sprawdź. A jeśli mówią trzy osoby, nie odwracaj się nawet, bo na pewno go masz.
Osoba, która źle działa na grupę, jest wyrzucana z terapii?
Wszystko zależy od terapeuty… Tak jak mówimy o Janczyku, przypomniała mi się teraz historia innego sportowca, Jerzego Górskiego. Człowiek uzależniony od heroiny, który wygrał później Ironmana. Był na terapii grupowej, która go wyleczyła. W filmie czy książce doskonale widać, jak wygląda terapia grupowa.
Janczyk mówił w wywiadzie, że nie chcieli go raz przyjąć na terapię, bo nie minął odpowiedni czas od ostatniego leczenia. Ile w tym może być prawdy?
Obecnie prowadzę cztery placówki i nie mamy takich wytycznych. Jeśli ktoś chce się leczyć i mam miejsce w ośrodku, zawsze przyjmę taką osobę. Wydaje mi się, że Dawid nie mówi prawdy, ale nie mam pewności. Generalnie jego problem jest taki, że jeszcze nie wytrzeźwiał. Jego słowa są mechanizmem obronnym. Słychać w jego głosie, że nadal chce pić. Nie można z nim rozmawiać o trzeźwości, bo on podświadomie będzie bronił picia, a co za tym idzie – szukał dowodów na to, że ma rację.
Dużym sukcesem jest, gdy człowiek przyzna się przed sobą i światem, że jest chory?
Jednym z większych. Bardzo ważna rzecz, by przyznał się przede wszystkim przed sobą.
Dawid przyznał się przed sobą i światem, bo napisał książkę, a mimo to twierdzi, że terapeuci są do kitu, bo gadają o wódce.
Być może jest na głodzie. Jeśli terapeuta jest do niczego, to mowa tutaj o powątpiewaniu w terapię, czyli klasyczny objaw głodu. Jemu chce się pić. Widocznie jeszcze doznał za mało szkód. Nie osiągnął właściwego dna. Na siłę się mu nie pomoże. To nie jest jeszcze jego czas, by wytrzeźwieć. Obecnie ten człowiek nie jest gotowy na trzeźwienie. Nie wierzy, że wyjście z tego jest realne.
Wyciąganie do niego ręki w tym momencie jest dla niego szkodliwe? Mam na myśli szukanie mu zajęcia, hobby, pracy.
Najpierw trzeba mu pomóc upaść, a dopiero później zająć się innymi sprawami, o których pan wspomniał. Osobę chorą czasami trzeba odciąć od wszystkiego i pozwolić jej na poniesienie wszystkich konsekwencji. Przez głaskanie i pomaganie, wzmacnia się komfort picia uzależnionego. Wszelkie propozycje pracy czy hobby będą mu szkodzić, jeśli nadal pije.
Zmarnowana kariera jednego z największych talentów w historii polskiej piłki
Wielki talent.
Rekordowy transfer.
Nałóg, który zniszczył wszystko.
Świetny występ w młodzieżowych mistrzostwach świata w Kanadzie w 2007 roku pokazał, jak wielki drzemie w nim talent. Stawiano go w jednym szeregu z Sergio Agüero, chciały go u siebie Inter i Atlético, ale za rekordowe 4,2 miliony euro trafił do CSKA Moskwa. Stolica Rosji miała być trampoliną do wielkiej kariery Dawida Janczyka. Okazała się przekleństwem, które zapoczątkowało jego upadek…
"Moja spowiedź" to rozliczenie się z przeszłością jednego z największych talentów w historii polskiego futbolu. To opowieść o samotności, niewłaściwym towarzystwie, wizytach w najlepszych nocnych klubach, łatwych pieniądzach, braku cierpliwości. I o nałogu, który może rozpocząć się od jednego drinka.
Miał wszystko, by zostać drugim Lewandowskim. Dziś już nawet nie odcina kuponów od dawnej sławy. Walczy o powrót do normalnego życia.
Nie pierwsza i nie ostatnia autobiografia upadłego piłkarza, ale inna niż wszystkie, bo jakże świeża. Ta kariera wciąż powinna trwać, a Dawid Janczyk wraz z dawnymi kolegami właśnie powinien tłumaczyć się z nieudanych mistrzostw świata. Tymczasem gdzieś w zapomnieniu próbuje poskładać swoje życie na nowo, nie ma co ukrywać – bez specjalnego powodzenia. Interesujący obraz zagrożeń czyhających na piłkarzy w XXI wieku.
Krzysztof Stanowski, Weszło!
Biografię Dawida Janczyka przeczytałem jednym tchem i... do tej pory tego tchu nie mogę złapać. Bo to przerażająca, ale i w jakimś sensie fascynująca historia, dowód na to, jak szybko można ze szczytu spaść na dno. Przeczytajcie koniecznie. Ku przestrodze. Jedna z najlepszych pozycji okołosportowych na polskim rynku od lat.
Piotr Koźmiński, „Super Express”
Książka, którą trzymacie w rękach, jest zaprzeczeniem lektur czytanych dla przyjemności, dla zdobycia wiedzy czy poznania kilku zabawnych anegdot. To nie znaczy, że jest niepotrzebna. Wchodzi pod skórę, swędzi i boli. Młody piłkarzu, przeczytaj ją i potraktuj jako przewodnik - czego nie wolno ci zrobić, gdy pewne rzeczy na boisku przyjdą za łatwo i za szybko.
Tomasz Smokowski
Przerażający obraz samotnego człowieka, któremu wszyscy chcieli pomóc i który akceptował jedynie „pomoc” butelki i niewłaściwych ludzi. Wiedziałem, że z Dawidem jest źle, ale nie, że aż tak…
Tomasz Ćwiąkała, Eleven Sports
Wtedy w Kanadzie myślałem, że kto jak kto, ale Dawid jest skazany na sukces, że osiągnie naprawdę bardzo wiele. Alkohol to straszny nałóg. Bardzo mi żal Dawida, bo stracił nie tylko piłkę, ale i całe życie. Bo to piłka była jego życiem. On kochał grać.
Bartosz Białkowskikiwi - Pią 24 Maj, 2019 10:04 Zerostan
Halina Zarzecka
"Byłem jednym z pierwszych czytelników tej książki, napisanej z dziennikarskim nerwem, wciągającej jak diabli. To opowieść o słynnym Jarym - Krzysztofie Jaryczewskim - w latach osiemdziesiątych frontmanie kultowego "Oddziału Zamkniętego". O człowieku, który stoczył się na samo dno, i o jego zmartwychwstaniu." Zbigniew Hołdys
Opinia napisan przez Grzegorza :
W moim odczuciu książka jakaś taka infantylna. Pełna stereotypowych obrazów: mit dzieciństwa, mit gwiazdy, mit alkoholika. Okazuje się, że każdy artysta nie może być bez trudności w życiu. Powiedzmy sobie też jedno, nie jest to książka ani o liderze Oddziału Zamkniętego, ani też o samym Oddziale. Owszem sporo znajdziemy informacji. Najważniejsza jest jednak długa i kręta droga Krzysztofa Jaryczewskiego (Jary) do trzeźwości. Przekłada się to na tragedie rodzinne, powikłane i często absurdalne próby zwycięstwa nad własną słabością.
Początek dramatu był niemal modelowy. Jaryczewski wspominał, że najpierw opanowała go potrzeba kontroli otoczenia. Pierwszej żony (trzykrotnie się żenił), kolegów. „Mądrzyłem się, miałem patent na nieomylność. Mówiłem im, jak mają się ubierać, jak grać i poruszać się na scenie, co powinni mówić w wywiadach. Nieproszony udzielałem im rad także w sprawach prywatnych, nawet jeśli mi się z nich nie zwierzali.”
W tle książki mamy opis schyłku PRL, jego potworną i miażdżącą atmosferę, całkowitą niemożność i marazm. Był to świat szarości pustki życia codziennego, marzeń o wyrwaniu się z tego piekła beznadziei. Z drugiej strony byli ludzie – ich marzenia, aspiracje, pierwsze młodzieńcze bunty… Potrzeba odreagowania tego wszystkiego była źródłem fenomenu Oddziału Zamkniętego. Historia potoczyła się zaskakująco, ale o tym trzeba przekonać się samemu. Powiem tylko o jednym absurdzie: pomimo grania często nawet po trzy koncerty dziennie, w salach wypełnionych po brzegi, artyści zarabiali żałosne grosze (bez względu na ilość sprzedanych biletów). Nic dziwnego, że byli sfrustrowani, ponieważ wpływy z biletów były niebotyczne. Nie warto za to szerzej pisać o obłędzie związanych z niemożnością wydania płyty.
W pamięci utkwiła mi niezwykła scena związana z wydaniem pierwszej płyty (zatytułowanej „Oddział Zamknięty”). Na premierę płyty – po autograf – przychodzi kilka tysięcy osób, które paraliżują ruch w centrum Warszawy. Interweniowała nawet milicja, co nie pomagała, bo w sklepie wypadają szyby. Muzykom udało się podpisać kilkanaście płyt i muszą uciekać przed naporem tłumu.
Niemal 2/3 książki zajmuje opis sięgania dna, a potem dramatu wydobywania się z uzależnienia. Pomimo swojej grozy opisy te wyglądają dość nieporadnie. Największym „cieniem książki” jest nieudolny styl, co w połączeniu z tematem ciągów narkotycznych i alkoholowych, lekomanii Jaryczewskiego, daje niestrawną mieszaninę.
Nieznośnie wygląda też dziwne stylizowanie wydarzeń z przeszłości i używanie czasu teraźniejszego. Raziły mnie też zwroty potoczne używane przez samą autorkę (co od biedy mogę zrozumieć, jeżeli wypowiada się sam artysta) – np. „Krzysiek przeżywa stany euforyczne. Cholera, to nie bałach!”
Jeżeli ktoś chce poznać atmosferę tamtych lat, fragment historii muzyki lat osiemdziesiątych, musi jeszcze poczekać na lepsze opracowanie. Natomiast jeżeli ktoś chce poznać historię upodlenia człowieka, rozwoju choroby alkoholowej, degradacji człowieka i prób wyrwania się z tego obłędu, anonimowych alkoholików itp., znajdzie tu sporo ciekawych rzeczy.kiwi - Nie 02 Cze, 2019 09:12 Dno to upaść i nie umieć się podnieść
Dlaczego ludzie obawiają się wizyty u psychoterapeuty? Dlaczego boją się wejść w progi poradni, poprosić o pomoc, rozmowę? Sami i ich rodziny wolą przez lata zmagać się z problemami, na które - jak im się wydaje - nie mają już żadnego wpływu, niż udać się tam, gdzie często mogliby znaleźć rozwiązanie, kierunek, cel.
Ludzie wciąż boją się wszystkiego, co ma w nazwie słowo "psycholog". A jeszcze bardziej, panicznie wprost boją się psychiatry. Wydaje się im, że jak już do niego zajdą i się zarejestrują, oznacza to, że są wariatami. Psychiatra = wariat. Psycholog = niezdara, która nie radzi sobie z życiem. Taki jest mit, stereotyp, który funkcjonuje w społeczeństwie. Czym mniejsza społeczność, tym groźniejszy stereotyp. Tylko należy się zastanowić, czy takie myślenie, takie opinie nie przekreślają komuś szansy na lepsze życie, radość, a może nawet na wyzdrowienie.
Dlaczego pijemy alkohol?
https://www.deon.pl/intel...my-alkohol.htmlJras4 - Nie 02 Cze, 2019 11:26 ja sie tam nie boje ,jak co to w ryja dam czy kopa pod torbe i tylekiwi - Pią 07 Cze, 2019 12:03 Trzeba sie nauczyc z ta choroba zyc !!!!!!!
I do tego potrzebna jest terapia .....ja tak mysle .....mnie terapia pomogla .....
Terapia uzależnienia pozwala na uporządkowanie i wypracowanie radzenia sobie we wszystkich istotnych sferach życia: życie uczuciowe, duchowe, relacje z ludźmi, zdrowie. Tego typu postępowanie zatrzymuje postęp choroby i sprawia, że jakość życia osoby uzależnionej znacznie się poprawia.kiwi - Wto 18 Cze, 2019 10:22 Do wielu osób dociera, że powinni zmienić swoje życie, zaprzestać picia, pójść „ na odwyk”. Ale też wielu paraliżuje strach przed podjęciem leczenia alkoholizmu.
Wielu ludzi uzależnionych zastanawia się jak wygląda leczenie alkoholika. Pod wpływem obrazów w kinie, czy telewizji spojrzenie na terapie uzależnień bywa zafałszowane. W alkoholiku budzi się lęk i awersja. Zaczyna porównywać się z bohaterami, czy alkoholikami „spod sklepu” od razu dostrzegając różnicę i wypierając problem. Tymczasem alkoholizm to często problem ludzi wysoko funkcjonujących: mających firmy, kierownicze stanowiska, lekarzy, handlowców, etc.…tamci spod sklepu są na etapie pijaństwa, czy fazy chronicznej uzależnienia od alkoholu. Ty znajdujesz się w jednej z trzech poprzedzających faz.
Strach mający swe źródło w stereotypach na temat leczenia alkoholizmu, półprawdach, plotkach, informacjach tzw. „życzliwych”, którzy bardziej straszą niż dodają otuchy. Ludzie boją się, że w trakcie leczenia dostaną etykietkę „alkoholika”, że terapia polega na „praniu mózgów” itp. A takie określenia jak przed chwila wspomniane zachęcająco faktycznie nie brzmią.
Prawda tymczasem jest znacznie bardziej optymistyczna. Ośrodki odwykowe, gdzie odbywa się leczenie alkoholika w niczym lub prawie w niczym nie przypominają już placówek z poprzedniej epoki, gdzie jedyną „terapią uzależnień” było leczenie przez pracę, czy podawanie anticolu.
W większości placówek pracuje wykwalifikowana kadra wciąż podnosząca swoje umiejętności, psychologowie, lekarze psychiatrzy, psychoterapeuci uzależnień itp.
Zanim przejdę do „technicznych” zagadnień dotyczących przebiegu leczenia alkoholika i alkoholizmu, spróbuję najpierw przedstawić, jakie są założenia terapii odwykowej i czego może oczekiwać od leczenia pacjent.
Przede wszystkim w terapii uzależnień, w jej fazie wstępnej, duży nacisk kładzie się nad uświadomienie sobie przez klienta problemu, jaki ma z piciem oraz skali tego problemu w odniesieniu do różnych sfer życia tj.: rodzina, praca, zdrowie, samopoczucie psychiczne, czas wolny, poczucie wartości, bliskość, przyjaźń czy duchowość.
Jeżeli uzależniony jest tego problemu świadomy, wtedy jest gotowy by zająć się przyczynami i wprowadzeniem zmiany w poszczególnych sferach życia. Zawsze i wszędzie i na każdym etapie leczenia pracuje się nad motywacją do zmiany, bądź ugruntowaniem tej motywacji.
Leczenie alkoholika to próba poczucia szczęścia w różnych sferach życia, mimo naturalnych życiowych przeszkód i bez konieczności chemicznej zmiany świadomości
Leczenie alkoholika często opiera się na terapii grupowej dla osób uzależnionych, w której uczestnicy pracują pod opieką terapeuty uzależnień, dzielą się swoimi doświadczeniami, udzielają sobie wzajemnie tzw. informacji zwrotnych.
To bardzo ważny element leczenia alkoholizmu. Ukształtowany przez lata picia, trwania w chorobie, styl myślenia na temat swojego picia, otaczającego świata zaburza racjonalne postrzeganie siebie i otaczającej rzeczywistości. I rzecz jasna, przede wszystkim samego siebie, a zresztą- nikt z nas- nawet najbardziej prawidłowo funkcjonujący człowiek nie jest w stanie dowiedzieć się o sobie wszystkiego, odpowiedzieć na wszystkie nurtujące pytania. Do tego znakomicie służą inni ludzie.
Oprócz pracy grupowej, w terapii uzależnień dostarczana jest pacjentom wiedza w postaci edukacji. Wiedza, na czym polega uzależnienie i jak z niego zdrowieć. Prowadzone są treningi służące zdobyciu umiejętności przydatnych w trzeźwym życiu; np. jak odmawiać picia, z chęcią sięgnięcia po alkohol, lub jak konstruktywnie radzić sobie ze złością, smutkiem, lękiem itp.
Ważną rolę w leczeniu alkoholika odgrywają rozmowy indywidualne. Podczas nich możesz rozmawiać z terapeutą uzależnień o trapiących Cię problemach, wątpliwościach, sprawach, o których z różnych względów nie chce rozmawiać podczas zajęć grupowych.
Coraz częściej w leczeniu alkoholizmu odchodzi się od starych technik terapeutycznych polegających na tzw. „konfrontowaniu” pacjenta. Obecnie pracuje się raczej na wzbudzeniu w człowieku szukającym pomocy motywacji do zmiany, wiary, nadziei, że praca nad sobą może zakończyć się sukcesem, szukaniu mocnych stron, które pomogą mu w osiągnięciu sukcesu, jakim jest trzeźwość itp.
Czy więc naprawdę podczas leczenia alkoholizmu nie trzeba się niczego bać? Może ktoś spytać. Spróbujmy się temu przyjrzeć.
Otóż każda terapia uzależnień, nawet ta najlepsza, jest obarczona jedną zasadniczą wadą. TERAPIA NIE DZIAŁA SAMA.
Żeby zdrowieć z uzależnienia potrzebny jest duży wkład pracy nad sobą, współpraca z kadrą terapeutyczną, innymi trzeźwiejącymi w grupie, którzy chcą zdrowieć itp. Warto to sobie uświadomić już na starcie, a nawet jeszcze przed nim. Poza tym, podczas terapii uzależnień pacjent może być przygotowany na to, że nie zawsze będzie czuł się szczęśliwie i komfortowo.
Podczas zajęć terapeutycznych dużo się dzieje. Ujawniane są zdarzenia skrywane nieraz całe lata, ludzie wreszcie pozwalają sobie na uwalnianie silnych emocji, uświadamianie sobie faktu, ze tak naprawdę to oni sami w znacznym stopniu są odpowiedzialni za swoja obecną sytuację życiową jest bolesnym i trudnym przeżyciem.
Ale czy leczenie większości chorób wiąże się z przyjemnością? Otóż nie. W wielu przypadkach są to bolesne i nieprzyjemne zabiegi, prowadzące wszakże do tak pożądanego zdrowia. Z terapią uzależnień, leczeniem alkoholizmu bywa podobnie.
Z drugiej strony jednak, wielu pacjentów wspomina, że właśnie podczas terapii uzależnień, spotkali się często po raz pierwszy w życiu ze zrozumieniem, akceptacją, życzliwością, że poradnia czy oddział to były pierwsze miejsca gdzie ich nie wyzywano, nie obrażano, nie krytykowano, nie obwiniano, tylko traktowano z szacunkiem. Leczenie alkoholika może mieć zdecydowanie więcej zalet niż wad.
Jest jeszcze jedna obawa, którą często zgłaszają ludzie uzależnieni przed podjęciem decyzji o leczeniu alkoholizmu: ” czy mu podołam?” Ta obawa też bierze się ze stereotypów na temat leczenia i przekonania, ze podczas terapii uzależnień dzieją się jakieś straszne rzeczy. Nierzadko też źródłem tych obaw są zadawnione kompleksy na temat swoich rzekomych niskich możliwości intelektualnych.
Tymczasem w nowych programach terapeutycznych następują zmiany. Są one dostosowywane do możliwości pacjentów- są indywidualizowane tak, że niemal każdy może z nich skorzystać, jeżeli tylko chce.
Terapia dochodzaca ( ktora i ja robilam )
Zaletą tego rodzaju leczenia alkoholizmu jest to, że możesz w nim brać udział nie rezygnując z ważnych dla swojego życia obowiązków. Możesz pracować, być ze swoja rodziną itp.
Ta ścieżka leczenia alkoholizmu wymaga jednak czasu i zaangażowania. Przez około 6-12 miesięcy programu wstępnego trzeba zjawiać się 4 do 9 razy w miesiącu na około 1 do 2 godziny zajęć terapeutycznych. W zależności od diagnozy i wspólnie z terapeutą uzależnień dokonanego wyboru. To może być uciążliwe, ale konieczne, jeżeli jakość i efekty mają być dobre.
Ogromną zaletą leczenia alkoholika w systemie ambulatoryjnym jest możliwość bezpośredniego wdrażania w życie nabytej wiedzy i umiejętności.
Wadą natomiast to, ze wciąż będziesz narażony na pokusy życia codziennego związane z piciem, z którymi przynajmniej w pierwszych tygodniach leczenia może być ci trudno sobie poradzić.
U mnie chyba najwazniejsze bylo to ,ze ja skoncentrowalam sie tylko na sobie . Dla mnie bylo to dobre , inni leczacy sie musza sami swoja sciezke znalesc.
Tych ludzi co spotykalam w Osrodku na grupie , po zakonczeniu mojej terapii nigdy juz nie spotkalam czy widzialam .....nie mialam w sobie i nie mam dotad ogromnej checi pomocy innym .......zalozylam ze mam sobie samej pomoc ......a inni ???!!!!.....jacy inni ????!!!!!
Ja jestem zadowolona ze swojej trzezwosci , no i juz 10 lat trzezwych spokojnych minely ......naprawde zycze Wszystkim ktorzy stoja na poczatku swojej trzezwej drogi .....zeby zglosili sie do poradni i zaczeli leczyc swoja alkoholowa chorobe ......
https://www.cda.pl/video/1582713a4kiwi - Wto 13 Sie, 2019 12:00 Psychoterapia psychodynamiczna pomaga leczyć nie tylko objawy, ale i przyczynę uzależnienia
Część pacjentów, z dużym stopniem uzależnienia, zgłasza się do terapii pod presją – lekarza, rodziny, instytucji prawnych. Początkowa zewnętrzna motywacja u wielu osób z biegiem czasu może zamienić się we własną, wewnętrzną. Pacjenci, mający problem z używaniem substancji czy zachowaniami nałogowymi, mogą nadal posiadać dość duże zasoby osobiste – intelektualne, psychologiczne; dysponują oni obszarami, w których się realizują (np. życie zawodowe, rodzinne), a to jak najbardziej umożliwia podjęcie terapii psychodynamicznej. Zainteresowanie psychologicznymi aspektami swojego funkcjonowania jest jednym z warunków do podjęcia takiej formy psychoterapii.
Z praktyki wynika, że wielu pacjentów początkowo ma obawy przed podjęciem psychoterapii, co jest m.in. rezultatem działania mechanizmów zaprzeczających potrzebie leczenia, ale ostatecznie pacjenci zwykle są zadowoleni, że podjęli proces terapeutyczny, bo widzą efekty leczenia w codziennym życiu. Często po zredukowaniu/zaprzestaniu nadużywania substancji (np. aktywnego picia alkoholu), pojawiają się realne i głębsze problemy do rozwiązania – ujawniają się wówczas powody nadużywania, które wcześniej często są głęboko ukryte. Innymi słowy – część osób pije alkohol z powodu problemów, a u części picie powoduje problemy. Często mamy tu do czynienia ze współwystępowaniem wielu czynników. Możliwość eksploracji swoich myśli, doświadczeń, szukania związków przyczynowo-skutkowych pozwala na rozwijanie osobowości, poszerzanie umiejętności emocjonalnych, społecznych, przekraczanie widzialnych i „niewidzialnych” (nieświadomych) trudności.
Wielu pacjentów odnajduje sens w tej formie leczenia, próbując dokonać zmiany w sobie i pogłębić refleksję nad swoim funkcjonowaniem. Leczenie psychodynamiczne może być odpowiedzią dla pacjentów, którzy chcą leczyć nie tylko objawy, ale i przyczynę, a tym samym – rozwijać się we wszystkich obszarach osobowości i życia.
Opracowała: mgr Maria Kaleńczuk
Terapia psychodynamiczna w leczeniu uzależnień oraz zachowań nałogowych
Majaczenie alkoholowe nie jest jedyną chorobą osób uzależnionych od alkoholu związaną z obecnością halucynacji. Długotrwałe narażenie mózgu na toksyczne działanie etanolu grozi rozwojem halucynozy alkoholowej – będącej typową psychozą wywołaną piciem.Halucynoza alkoholowa
Paranoja alkoholowa (zespół Otella)
Paranoja alkoholowa jest zaburzeniem psychotycznym wikłającym uzależnienie od alkoholu, związanym z obecnością całkowicie nieprawdziwych i niepodlegających korygowaniu przekonań – czyli urojeń.
Zespół amnestyczny – zespół Korsakowa i encefalopatia Wernickego
Zespół amnestyczny jest chorobą spowodowaną długotrwałym i intensywnym piciem alkoholu, wynikającą ze stanu niedożywienia i głębokich niedoborów witaminowych.kiwi - Wto 13 Sie, 2019 12:05 Żałuję! (2013)
Abstynencja nie jest kwestią silnej woli ani samozaparcia. Wybór – pić czy nie pić – wydaje się prosty dla pierwotnych abstynentów i osób, które nie są uzależnione od alkoholu. Nie sięgaj po trunki wysokoprocentowe, to nie będziesz miał problemu! Niestety, alkoholikom trudno powstrzymać się od picia i ciężko wytrwać w trzeźwości. Nałóg alkoholowy nie przestanie być koszmarem wraz z podjęciem decyzji o abstynencji. By przestać pić, trzeba skorzystać z fachowej pomocy ośrodków leczenia uzależnień. Walka z nałogiem na własną rękę jest zwykle nieskuteczna i najczęściej powoduje pogłębianie się choroby alkoholowej oraz oddalenie decyzji, by pójść na leczenie odwykowe.
Rozwój uzależnienia
Nikt nie rodzi się alkoholikiem. Niestety, niektórzy wpadają w sidła uzależnienia i trudno im się z niego wyplątać. Jak rozwija się alkoholizm? Niepostrzeżenie i w sposób przyjemny. Etanol ośmiela, rozluźnia, czyni człowieka bardziej towarzyskim, pewnym siebie i rozmownym. Dzięki alkoholowi ma się wrażenie, że powiększa się grono znajomych i przyjaciół. Łatwiej zorganizować sobie w sposób atrakcyjny wolny czas. Z czasem fakt konsumpcji alkoholu wybija się na plan pierwszy, staje się najważniejszym elementem spotkań towarzyskich. Człowiek zaczyna wybierać imprezy z udziałem alkoholu i przedkładać je nad te, które alkoholu nie proponują. Szuka się okazji do napicia się, inicjuje się kolejki, staje się osobą napełniającą kieliszki i serwującą drinki. Wypija się coraz więcej i coraz częściej sięga się po kieliszek. W ciągu tygodnia nie wypada upijać się na umór, bo praca i codzienne obowiązki, ale w weekend można sobie pofolgować i odreagować stresy.
Chroniczna faza uzależnienia pojawia się wraz z faktem, gdy picie alkoholu przestaje nieść ze sobą gratyfikacje w postaci przyjemności i radości. Alkoholik staje się coraz bardziej smutny, pije sam, chowa butelki z alkoholem w różnych kryjówkach. Pod wpływem informacji z zewnątrz postanawia, że przestanie pić i udowodni innym, że nie jest alkoholikiem. Zmienia trunki na słabsze i nie pije tydzień, miesiąc, dwa miesiące. Niestety, jego myśli zaprząta tylko alkohol, picie i niepicie. Nie potrafi na niczym innym się skoncentrować, denerwuje się, staje się agresywny. Odlicza dni w abstynencji i postanawia powrót do picia, gdy tylko uda mu się wytrwać w trzeźwości. Przecież skoro potrafi nie pić jakiś czas, to znaczy, że ma kontrolę nad ilością spożywanego alkoholu.
Niestety, następna faza nałogu to rodzinny dramat. Za namową rodziny alkoholik nadludzkim wysiłkiem przerywa picie i idzie na detoks. Podłączony do kroplówki myśli o swoim życiu i obarcza winą za nałóg wszystkich wokoło, tylko nie siebie. To wina złych przyjaciół, ciężkiego dzieciństwa, ojca alkoholika, matki zołzy, zbyt wymagającej żony. Jak przestać pić? Co może pomóc? Najczęściej bodźcem do zmiany życia przez alkoholików jest sięgnięcie dna – kryzys rodzinny, zdrowotny, zawodowy. Jeśli alkoholik sam nie zrozumie, że musi pójść na leczenie odwykowe, nikt nie jest w stanie mu pomóc. Albo się zapije, albo trafi do szpitala z powodu powikłań alkoholowych – choroby trzustki, marskości wątroby itp.
Dlaczego trudno wyjść z nałogu?
Alkoholizm nie jest skutkiem braku silnej woli ani słabości moralnej. Choroba alkoholowa rozwija się na bazie przyjemności, która towarzyszy konsumpcji trunków wysokoprocentowych. Alkoholik koncentruje swoje myśli wokół picia i alkoholu. W jego życiu dominuje przymus: „Muszę się napić”. Traci kontrolę nad tym, kiedy pije, ile pija, jak długo i jak często. Łamie limity co do ilości spożywanego alkoholu. Co może pomóc alkoholikowi? Nie pomogą groźby, prośby, wymuszanie obietnic, apelowanie do sumienia, straszenie piekłem, zawstydzanie, odwoływanie się do rozsądku, logiczna argumentacja, stosowanie kar, publiczne napiętnowanie. Nie pomogą nawet profesjonalne zabiegi, odtruwanie, wszywki alkoholowe, leki wzmacniające ani środki uspokajające. Do tej pory medycyna nie zdołała odpowiedzieć na pytanie, dlaczego jedni piją alkohol w sposób kontrolowany, a inni popadają w uzależnienie. Alkoholizm to choroba przewlekła i śmiertelna, którą trzeba leczyć, najlepiej za pomocą psychoterapii.
Aby osoba uzależniona poddała się leczeniu, należy dać jej do zrozumienia, jakie konsekwencje mają jego czyny. Jeżeli nie ma innego sposobu na to, jak pomóc alkoholikowi, który nie chce się leczyć, sprawę kieruje się do sądu z prośbą o nakaz przymusowego leczenia. Postępowanie wszczyna gminna komisja rozwiązywania problemów alkoholowych na wniosek osoby zatroskanej. Do wszczęcia postępowania muszą zaistnieć dwie przesłanki:
alkoholik trwa w nałogu bardzo długo i nie chce z własnej woli poddać się leczeniu,
alkoholik swoim zachowaniem stwarza zagrożenie dla zdrowia i życia innych.
Jak pomóc alkoholikowi, który nie chce się leczyć?
Jak pomóc alkoholikowi to pytanie, które zadaje sobie niejeden członek rodziny alkoholowej. Przystąpienie do leczenia uzależnienia musi wynikać z woli alkoholika, który często nie przyznaje się do problemu.
Aby osoba uzależniona poddała się leczeniu, należy dać jej do zrozumienia, jakie konsekwencje mają jego czyny. Jeżeli nie ma innego sposobu na to, jak pomóc alkoholikowi, który nie chce się leczyć, sprawę kieruje się do sądu z prośbą o nakaz przymusowego leczenia. Postępowanie wszczyna gminna komisja rozwiązywania problemów alkoholowych na wniosek osoby zatroskanej. Do wszczęcia postępowania muszą zaistnieć dwie przesłanki:
alkoholik trwa w nałogu bardzo długo i nie chce z własnej woli poddać się leczeniu,
alkoholik swoim zachowaniem stwarza zagrożenie dla zdrowia i życia innych.
Jak pomóc alkoholikowi, który nie chce się leczyć?
Jak pomóc alkoholikowi to pytanie, które zadaje sobie niejeden członek rodziny alkoholowej. Przystąpienie do leczenia uzależnienia musi wynikać z woli alkoholika, który często nie przyznaje się do problemu.
Następnego dnia człowiek ma kaca, także tego moralnego, a działanie alkoholu, zamiast redukować napięcie, przyczynia się do intensyfikowania stanów lękowych. Człowiek popada w jeszcze gorszy nastrój, ma poczucie pustki, beznadziei, bezwartościowości, niedopasowania społecznego i nieumiejętności radzenia sobie z frustracjami. Poza tym, nadużywanie alkoholu jest niebezpieczne w sytuacji, kiedy pacjenci z nerwicą popijają leki alkoholem. Degradują w ten sposób wątrobę, jak i kondycję psychiczną, a niekiedy kombinacja leki + alkohol prowadzi do śmierci.
Mechanizm uzależnienia staje się sposobem redukcji lęku. Osoba uzależniona wpada w matnię błędnego koła. Pierwotne problemy emocjonalne, np. nerwica, stają się pożywką dla rozwoju nałogu. Mechanizm zaburzeń przebiega według sekwencji: objawy nerwicowe – pragnienie zredukowania dyskomfortu psychicznego – substancja psychoaktywna (alkohol, narkotyki) – chwilowa poprawa samopoczucia – poczucie winy – spadek nastroju – nasilenie objawów nerwicowych – ponowne picie, co prowadzi do rozwoju uzależnienia od alkoholu.
Z czasem mogą pojawić się również objawy abstynencyjne i zjawisko tolerancji – pacjent musi pić coraz więcej, by wywołać takie same efekty, jak na początku „znieczulania się” alkoholem. Nie dość, że nie radzi sobie z problemami emocjonalnymi i własną neurotycznością, to jeszcze na jej bazie powstaje następny problem psychiczny – nałóg alkoholowy. Jeżeli masz problemy psychiczne, nie radzisz sobie z trudnościami życiowymi, masz niską odporność na stres albo przechodzisz przez kryzysy rozwojowe, nie daj się zwieść chwilowej poprawie samopoczucia dzięki lampce wina czy koniaku. Twoje problemy nie tylko nie ulegną poprawie, ale dodatkowo się spiętrzą, gdyż alkohol może jedynie przysporzyć dodatkowych komplikacji i utrudnić i tak nie łatwą sytuację życiową. W przypadku nerwicy najlepiej udać się do poradni zdrowia psychicznego i stosować się ściśle do zaleceń lekarza. Nie „lecz się” na własną rękę alkoholem. To pseudo-lekarstwo, które mami cię iluzją „łatwego życia” i pogłębia chorobę duszy.
Mgr Kamila Drozd
Artykuł zweryfikowany przez: Mgr Kamila Drozd Psycholog społeczny, autorka wielu publikacji dotyczących rozwoju osobistego oraz warsztatów z doradztwa zawodowego i komunikacji międzypłciowej.
psycholog Kamila Krocz. ( ciekawe ma nazwisko Krocz ?! )kiwi - Pią 06 Gru, 2019 11:36 Ocaleni TVP 16 05 2019
Święta Bożego Narodzenia to magiczny czas, spędzany w gronie najbliższych osób. Każde, z pozoru, idealne święta mogą jednak zostać zepsute przez problemy rodzinne. Jednym z tematów tabu, budzącym wiele wątpliwości, jest kwestia alkoholu na wigilijnym stole.
Alkoholizm jest powszechnym problemem w Polsce, z którym zmaga się duża część społeczeństwa. Zazwyczaj dotyczy on mężczyzn, jednak, z roku na rok, coraz więcej kobiet również przyznaje się do nadużywania napojów wysokoprocentowych. Wiele rodzin nie wyobraża sobie obchodzenia Świąt bez alkoholu, inni bowiem, całkowicie odrzucają wszelkiego rodzaju trunki. W wielu przypadkach niewielka ilość wina, koniaku lub innego napoju alkoholowego nie powinna stanowić problemu. Sytuacja ta przedstawia się nieco inaczej, gdy jeden z członków rodziny okazuje się być alkoholikiem. Czy w takim wypadku koniecznie jest całkowite zrezygnowanie z alkoholu na święta?
Konsekwencje wynikające z obecności alkoholu
Osoby cierpiące na uzależnienie od alkoholu, często mają kłopot z rozpoznaniem tego problemu. Nawet gdy zdają sobie sprawę ze swojej choroby, podświadomie wypierają się jej i nie traktują jako poważne zagrożenie. W taki przypadku najważniejsze okazuje się wsparcie rodziny. Nawet niewielka ilość alkoholu może spowodować utratę kontroli i skutecznie pozbyć się całego świątecznego nastroju. Co więcej, nadmierne picie może nie skończyć się w noc wigilijną i doprowadzić do wielu opłakanych w skutkach sytuacji.
Warto także zaznaczyć, że abstynent wtórny również należy do grona alkoholików. Wiele osób, które pokonało nałóg, całe życie zmaga się z pokusą sięgnięcia po lampkę lub kieliszek. W takiej sytuacji pojawienie się napojów wysokoprocentowych podczas kolacji wigilijnej może nie tylko powodować nieodpartą chęć skorzystania z okazji, ale również dyskomfort i złe samopoczucie. Ważne jest, aby, mimo wszystko, nie dać się pokusie i całkowicie zrezygnować z wszelkiego rodzaju trunków. Dla osób zmagających się z takim problemem istotne jest także, aby spędzać ten wieczór w gronie zaufanych osób, które nie dopuszczą do takich sytuacji i, dla dobra uzależnionego, całkowicie zrezygnują z alkoholu na święta.
Święta z pełną świadomością
Aby przetrwać okres bożonarodzeniowy będąc alkoholikiem, najważniejszy jest rozsądek oraz silna wolna. Każdy uzależniony powinien być świadomy konsekwencji, które pojawią się wraz z wypiciem alkoholu. Problem ten jest jednak na tyle trudny do zwalczenia, że często wymaga on odpowiedniego wsparcia bliskich osób. Jeśli te będą w stanie całkowicie zrezygnować z wszelkiego rodzaju trunków na święta, alkoholik nie będzie stawiany w niekomfortowej sytuacji oraz skupi swoją uwagę na innych elementach kolacji.
https://zdrowie-zycie.pl/przetrwac-swieta-bedac-alkoholikiem/jal - Nie 15 Gru, 2019 08:01 "Aby przetrwać okres bożonarodzeniowy będąc alkoholikiem, najważniejszy jest rozsądek oraz silna wolna. Każdy uzależniony powinien być świadomy konsekwencji, które pojawią się wraz z wypiciem alkoholu. Problem ten jest jednak na tyle trudny do zwalczenia, że często wymaga on odpowiedniego wsparcia bliskich osób. Jeśli te będą w stanie całkowicie zrezygnować z wszelkiego rodzaju trunków na święta, alkoholik nie będzie stawiany w niekomfortowej sytuacji oraz skupi swoją uwagę na innych elementach kolacji."
Kurde jakie to proste... tylko ,że na początku drogi trudno o rozsądek.pterodaktyll - Nie 15 Gru, 2019 08:50 Sorry, ale moim zdaniem autor tego artykułu nie bardzo chyba się orientuje czym jest alkoholizm.Świadczą o tym choćby takie stwierdzenia jak:
kiwi napisał/a:
Wiele osób, które pokonało nałóg, całe życie zmaga się z pokusą sięgnięcia po lampkę lub kieliszek.
Nałogu się nie pokonuje tylko uczy się z nim żyć........
kiwi napisał/a:
najważniejszy jest rozsądek oraz silna wolna.
Rozsądek potrzebny jest każdemu, a jestem bardzo ciekawy gdzież to szanowny autor widział u alkoholika silną wolę...
I to by było na tyle, jak mawiał.......... szymon - Nie 15 Gru, 2019 14:12
"Kilka razy obchodziłem dookoła budynek poradni. Wstydziłem się tego, że tak nisko upadłem i muszę iść do poradni odwykowej, do alkoholików. Bałem się, bo nie wiedziałem, co mnie tam czeka. I wstydziłem się tego, że się boję. Ciągle myślałem, że sam dam sobie radę z piciem i wiedziałem, że to nieprawda.
Okropnie się bałem, że zobaczą, jaki jestem słaby, i będą mną pogardzać".
Jan nie dopuszczał do świadomości, że tak naprawdę pogardza sam sobą. Bał się, że będą się z niego naśmiewać, szydzić, pouczać i "prawić morały". Był wściekły na świat, na ludzi, na siebie i czuł się straszliwie samotny. Jednak w tamtym momencie rozpoznawał jedynie wściekłość i strach. Z każdym okrążeniem budynku czuł, że jeszcze chwila, a ucieknie i pójdzie się napić, "bo nawet trzęsawka była mniej dokuczliwa niż ten cholerny strach". W końcu podjął desperacką decyzję: "Trudno, najwyżej ucieknę" - i wszedł do budynku.
Ewa poszła do poradni po kolejnym kilkudniowym ciągu alkoholowym. Na korytarzu zobaczyła młodego mężczyznę: "Był taki czysty, elegancki, miał brodę i wyglądał mądrze i groźnie. Rejestratorka powiedziała mi, że to ten pan od alkoholików. Przestraszyłam się go i uciekłam. Wróciłam do domu i poprosiłam sąsiadkę, żeby ze mną poszła do poradni. Bałam się, że znowu ucieknę. Gardziłam sobą i myślałam, że nie mogę już dłużej tak się upadlać.
Większość osób uzależnionych, zaczynając leczenie, przeżywa ogromny wstyd i strach, czasem wręcz przerażenie, złość aż do wściekłości. Boją się zakwalifikowania ich do alkoholików, czyli tych gorszych; wstydzą się i czują się winni, że nie poradzili sobie z alkoholem: że już im się nie udaje "pić z głową", a to oznacza, że są słabi i znów gorsi od innych.
Po pokonaniu pierwszej przeszkody, czyli po rozmowie z terapeutą, pojawia się uczucie ulgi, a może nawet nikłego zadowolenia z siebie: "Udało mi się nie uciec. Nie śmiał się ze mnie, traktował po ludzku. Wprawdzie niewiele pamiętam z tego, co mówił, ale zapisał na kartce, że mam przyjść jutro". Pojawia się mglista nadzieja, ale wraz z rozpoczęciem leczenia powraca strach i przerażenie, wstyd, zagubienie i złość. Testy, kwestionariusze, pytania, pytania, pytania...
"Okropnie się bałem - mówi Marek - że wszystko to powypełniam i okaże się, że jestem jeszcze gorszy, niż myślałem. Nie wierzyłem tej psycholog, nikomu nie wierzyłem. Ręce mi się pociły i trzęsły, czułem, jak mi się kurczy żołądek. Pismo miałem takie koślawe. Nie pamiętam, co tam pisałem. Marzyłem, żeby się to już skończyło". A jednocześnie: "Byłem zdziwiony, że tyle czasu mi poświęca i pyta o rzeczy, o których sam od dawna nie myślałem. Ciągle zadawała takie śmieszne pytanie: co czułem? Wściekałem się. Co ją to obchodzi? To moja sprawa".kiwi - Nie 26 Sty, 2020 21:45 Nerwica a alkohol
Cynthia Perkins, żyjąca w trzeźwości od 29 lat, przyznaje, że początkowo była silnie zależna od AA. Wtedy grupa była dla niej jedyną możliwością. Po upływie kilku lat zaczęła jednak przyglądać się krytycznie nie tylko temu, jak wygląda jej życie, ale i swemu samopoczuciu fizycznemu i emocjonalnemu. Tak jak większość wychodzących z nałogu alkoholików, wciąż zmagała się ze zmęczeniem, depresją i pociągiem do picia. Jej życie obracało się wokół AA, gdzie pracowała jako wolontariusz. Zaczęło dręczyć ją odczucie, iż zamieniła jedno uzależnienie na inne.
- Nie trzeba sięgnąć dna, by zacząć się leczyć - mówi Katherine. - By odnieść sukces, musisz zmienić swoje nawyki. Musisz zmienić sposób odżywiania i stosować odpowiednią suplementację. To zmiana stylu życia.
Niestety, poza odstawieniem alkoholu ogromna większość leczących się alkoholików nie doświadcza tak zdecydowanej zmiany ani nie otrzymuje żadnego wsparcia zmierzającego do wykształcenia lepszych nawyków żywieniowych. Nie zdają sobie oni również sprawy z tego, że cukier, nikotyna, kofeina i leki - od medycznej marihuany, po selektywne inhibitory zwrotnego wychwytu serotoniny (SSRI) - wywierają wpływ na mózg i podtrzymują pociąg do nałogu.
- Wchodzisz na spotkanie AA, a tam ludzie palą papierosy, piją kawę i jedzą pączki - mówi Cynthia Perkins. - Wygląda na to, że nikt nie uświadamia sobie, iż struktura cukru wpływa na mózg w taki sam sposób jak alkohol, a cukier, kofeina i nikotyna oraz inne używki czy leki napędzają cykl nałogu.
Istotnie, współczesne badania naukowe potwierdzają, że alkohol i cukier wykorzystują te same szlaki nerwowe i receptory w mózgu, wywołując podobne pragnienie ich spożywania, tolerancję i objawy odstawienia11. Nikotyna może utrudniać mózgowi uwolnienie się od uzależnienia alkoholowego12, podczas gdy kofeinę powiązano ze zwiększoną wrażliwością na wiele narkotyków, zwłaszcza kokainę, oraz zwiększonym ich użyciem13.
Kolejną przeszkodą w długofalowym wyjściu z nałogu jest, zdaniem Cynthii Perkins, duchowo-religijne ukierunkowanie AA. Zorientowanie na "pogodzenie się z Bogiem" nie tylko zraża do grupy wiele osób potrzebujących pomocy i wsparcia, lecz również wytwarza jeszcze większą współzależność między jej członkami.
- Kiedy ostatnio słyszeliście, by choremu na raka, cukrzycę czy artretyzm powiedziano, że musi powierzyć swą wolę i życie wyższej potędze, sporządzić listę grzechów, wyznać je członkowi grupy i zaangażować się w służbę dla wspólnoty, jeżeli chce wyleczyć się z choroby? - pyta Perkins.
Zawstydzanie członków, którym zdarza się powrócić do nałogu, czy też oskarżenia o nieuczciwość i wypieranie się prawdy na forum grupy również nie są metodami sprzyjającymi budowaniu wysokiej samooceny i siły woli alkoholika.kiwi - Nie 02 Lut, 2020 12:43 Dlaczego jedni wpadają w nałogi, a inni potrafią się przed nimi bronić?
Jednym z czynników, który może determinować alkoholizm jest okres dzieciństwa. Najlepszą profilaktyką jest szczęśliwe dzieciństwo, które pozwala człowiekowi bronić się przed przeciwnościami losu, porażkami i problemami. Nałogowcami najczęściej zostają osoby, które mają niskie poczucie wartości, kompleksy i problemy z nawiązywaniem kontaktów interpersonalnych. To, jak siebie postrzegamy w wielu sytuacjach, uwarunkowane jest wcześniejszymi doświadczeniami. Szczególnie narażone na alkoholizm są osoby, których jedno lub oboje rodziców również miało problem z używkami. W dzieciństwie otrzymali oni bowiem wzorzec, że najlepszym i najskuteczniejszym lekarstwem na wszystko jest alkohol.
terapia dla osób uzależnionych od alkoholu, lekomanii, leków
Jeśli zdecydowałeś się na leczenie w ośrodku całodobowym to:
1. Postaraj się od tego momentu utrzymywać abstynencję, szukaj zajęcia.
2. Jeśli nie potrafisz przerwać picia samodzielnie, będziesz potrzebował detoksykacji (odtrucia organizmu), a twoje leczenie właśnie od tego się zacznie, gdy przyjedziesz do ośrodka.
3. Terapia będzie trwała miesiąc, więc postaraj się zrobić listę spraw, które są do załatwienia podczas twojej nieobecności, jeśli się w tym gubisz, poproś kogoś o pomoc.
4. Sprawy które możesz załatwić przed terapią nawet z wyprzedzeniem – załatw.
5. Sprawy, których nie możesz załatwić teraz – przekaż pomocnym osobom.
6. Pamiętaj, że są też takie sprawy, które mogą poczekać i z łatwością można je przełożyć.
7. Porozmawiaj z pracodawcą, że będziesz nieobecny, ponieważ musisz się zająć się swoim zdrowiem. Biorąc zwolnienie lekarskie nie musisz ujawniać pracodawcy na co chorujesz. Sam zdecyduj, znając miejsce i ludzi, w którym pracujesz, czy chcesz powiedzieć o swoim problemie. W firmach, w których panują poprawne relacje i życzliwość powiedzenie o terapii, nie stanowi problemu. Poza tym pamiętaj, że w twojej pracy zawodowej problem z alkoholem mógł być już widoczny dla innych, więc czasem lepiej jest powiedzieć otwarcie o pewnych sprawach. Możesz porozmawiać z wybranymi osobami, że jedziesz na terapię. Można ominąć te rozmowy, informując przełożonego o potrzebie leczenia (ogólnie) i zwolnieniu lekarskim, dostarczając do kadr L4. Nie ma jednak na to jednego rozwiązania, sam musisz zdecydować, jak będzie dla ciebie najlepiej.
8. Jadąc na terapię zabierz ze sobą wygodną odzież i obuwie.
9. Jeśli zażywasz na stałe leki, nie zapomnij ich wziąć ze sobą.
10. Jeśli w domu masz zwierzaki, załatw im opiekę innych osób, poinstruuj ich
jak mają się nimi zajmować.
11. Nie przejmuj się, jeśli czegoś w tym czasie nie zrobisz np. nie skosisz trawy, nie wyzbierasz jabłek, nie pomożesz teściowej – „świat się nie zawali”, najważniejszą sprawą jest teraz twoje leczenie.kiwi - Nie 08 Mar, 2020 19:55 Trzeźwość, uczciwość, godność - Wiktor Osiatyński
Nic tylko płacz i żal i mrok i niewiadomość i zatrata!
Na początku wydobywania się z uzależnienia jest jakaś katastrofa. Trzeźwi alkoholicy, mówiąc o niej, używają terminu dno. Obrazowo mawiają, że spośród blisko trzech milionów członków ruchu Anonimowych Alkoholików na całym świecie nie spotkali ani jednego przypadku, by ktoś zadowolony z życia i z siebie wstał, ogolił się nie drżącymi rękami, włożył dopiero co wyprasowaną przez siebie koszulę, wypił poranną kawę, zamyślił się i postanowił coś zrobić ze swoim alkoholizmem.
Godność nie jest pojęciem precyzyjnym. Być może właśnie dlatego odwołują się do niej międzynarodowe dokumenty praw człowieka oraz liczne konstytucje. Te akty zakładają równą godność jako przyrodzoną cechę każdego człowieka. Warto pamiętać, że takie rozumienie godności pojawiło się niedawno. Wcześniej godność była raczej wiązana z dostojeństwem urzędu, a nie traktowana jako przyrodzona cecha każdego człowieka, niezależna od jego kondycji społecznej. Dignitas jest rdzeniem słowa dygnitarz - człowiek uzyskiwał godność wraz z wyniesieniem na urząd, a nie nosił jej w sobie. Dopiero w połowie dwudziestego wieku personalizm chrześcijański oderwał pojęcie godności od urzędu i przeniósł je do samej istoty osoby, czyli człowieczeństwa. Ale uniwersalna - a więc wykraczająca ponad założenia jakiegoś konkretnego nurtu myśli filozoficznej lub religijnej - zgoda co do pojęcia godności kończy się na tym, że z samej natury przysługuje ona każdemu człowiekowi. Reszta jest przedmiotem dyskusji, domysłów i interpretacji. W tych dyskusjach ważne wydają się dwa elementy. Jeden wiąże się z wartością człowieczeństwa, a drugi - z pojęciem wolności.
Godność można rozumieć jako tę cechę człowieczeństwa, która odzwierciedla wartość człowieka samą w sobie, w rozumieniu kantowskich imperatywów. Godność oznacza, że człowiek jest wartością. Jest wart siebie, swego szacunku dla siebie, swej miłości. Jest wart tego, by być - dla innych i dla siebie - celem, a nie środkiem do innych celów. Jest wart tego, by chronić swoją istotę i swoje zadatki. A także tego, by się rozwijać wedle planu, na który ma wpływ. Człowiek jest wart tego, by mógł decydować o własnym życiu, o kierunku, jaki mu nadaje, o celach, do jakich dąży. Słowem, człowiek jest wart tego, by posiadać wolność i móc z niej korzystać. Wedle Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka uznanie przyrodzonej godności - obok równych i niezbywalnych praw - stanowi podstawę wolności, sprawiedliwości oraz pokoju światowego.
Ale wolność nie jest tylko konsekwencją godności. Wolność służy także realizacji oraz ochronie przyrodzonej godności każdego człowieka. Wyobraźmy sobie godność jako ziarno zasiane przez Stwórcę bądź przez Naturę w każdym człowieku. To ziarno trzeba chronić przed zagrożeniem z zewnątrz, a jednocześnie trzeba zapewnić mu przestrzeń, w której mogłoby wzrastać. Temu właśnie służą wolności, wyznaczające granice, w które inni ludzie nie mogą wtargnąć bez naszego zaproszenia. W tych granicach człowiek może się rozwijać i tworzyć samego siebie, korzystając z własnej energii oraz sił twórczych, a także z zasobów, które wszyscy ludzie przeznaczają, by taki rozwój umożliwiać. Temu z kolei służą prawa przysługujące każdemu człowiekowi. Godność wymaga również tego, by każdy współdecydował, choćby pośrednio, o przeznaczeniu takich zasobów oraz o tworzeniu i funkcjonowaniu instytucji, które mają umożliwić każdemu korzystanie z nich. W ten sposób godność, wolność i prawa jednostki są ze sobą splecione. Ale nie są one splecione w sposób absolutny.
Bywają bowiem sytuacje, gdy człowiek nie może korzystać z wolności, nie może swego losu wziąć we własne ręce, a mimo to nie musi utracić godności. Tak bywa w przypadku zniewolenia z przyczyn zewnętrznych. Właśnie niewolnictwo, podporządkowanie całych narodów obcym władcom, autorytarny ustrój państwa, dyktatorskie rządy lub po prostu zamknięcie w więzieniu mogą pozbawiać ludzi wolności. Korzystanie z wolności czasem staje się niemożliwe ze względu na czynniki, często niezależne od człowieka, w rodzaju biedy lub choroby. Ale we wszystkich tych przypadkach pozbawienie lub ograniczenie wolności nie pociąga za sobą automatycznie utraty godności. Owszem, zdarzają się ludzie, którzy w takich warunkach tracą godność, ale są i tacy, którzy właśnie w warunkach braku wolności zewnętrznej, biedy lub choroby swą godność afirmują. Ludzie zniewoleni z zewnątrz wiedzą, że wolność jest czymś bardzo ważnym i potrzebnym. Zdają sobie sprawę z tego, że wolność utracili i marzą o tym, a często walczą o to, by ją odzyskać. To właśnie pozwala im zachować godność.
Tracą godność ci, którzy jej się wyrzekają. Wyrzeczenie to często przybiera formę dobrowolnej decyzji, by żyć w kłamstwie - wobec innych i wobec siebie. Czasem wierzą, że kłamstwo pozwoli im zachować choć część wolności. Częściej kłamiąc przed samymi sobą, bronią złudzenia wolności, a wtedy samozafałszowania nawet sobie nie uświadamiają. Ulegają zniewoleniu wewnętrznemu, ale o tym nie wiedzą. Nie pragną wolności, bo myślą, że ją nadal posiadają. Takiemu zniewoleniu wewnętrznemu można ulec bez ograniczenia wolności z zewnątrz. Tak właśnie bywa w przypadku wszelkich uzależnień - od alkoholu, narkotyku, leku bądź innej substancji, od najróżniejszych kompulsywnych zachowań, a także od władzy. Wszystkim uzależnieniom towarzyszą bowiem podobne objawy, myśli i uczucia. Warto o tym pamiętać, tym bardziej że w dalszym ciągu niniejszych rozważań będzie mowa głównie o najczęściej spotykanym uzależnieniu - od alkoholu. (Odnoszą się one również do uzależnionych kobiet, mimo że częściej będzie używana forma męska i zaimek on).
Człowiek uzależniony nie jest wolny, bo jego postępowaniem kieruje przymus picia lub brania, czyli sił, nad którymi nie panuje. Wyrzeka się on również godności, gdyż używa siebie i innych jako środka do zaspokojenia głodu - głodu alkoholu, narkotyku, leku lub innej substancji bądź kompulsywnego zachowania - a nie jako celu. Alkoholik pielęgnuje takie kontakty i związki z innymi ludźmi, dzięki którym może nadal pić albo uniknąć konsekwencji picia. Inni ludzie potrzebni mu są przede wszystkim po to, by mu coś załatwić, skombinować flaszkę, kryć go lub dostarczać mu alibi. Potrzebuje też ludzi, którzy będą wraz z nim wierzyć, że nie jest alkoholikiem. Bo przecież każdy uzależniony wierzy, że nadal ma wolność, nawet jeśli w rzeczywistości ogranicza się ona do tego, czy upije się wódką czy piwem. Alkoholik stara się za wszelką cenę swoją wolność afirmować. Nawet wtedy, kiedy nie chce już pić, jeśli tylko ktoś znaczący w jego życiu mu powie, żeby nie pił, napije się wbrew sobie po to, by zamanifestować swoją wolność i udowodnić, że to on sam decyduje o swoim piciu lub niepiciu.
Alkoholik wierzy w to, co myśli. Wierzy, że nie jest alkoholikiem. Tworzy bardzo skomplikowaną - i przeważnie spójną - strukturę myślową, która utrzymuje go w przeświadczeniu, że wszystko jest z nim w porządku. Wierzy, że jego model życia, sposób myślenia, wszystko, co czyni (w tym także to, że pije), jest uzasadnione i że nie ma w tym nic specjalnie złego. Ten system wierzeń określamy jako zaprzeczanie lub zakłamanie alkoholika.
Nie sposób zrozumieć uzależnienia ani pomóc osobie uzależnionej, nie dostrzegając iluzorycznie pozytywnej roli, jaką dla osoby uzależnionej jest jej nałóg, a zwłaszcza system zakłamania. Wielu znawców problemu wiąże uzależnienie z poczuciem wstydu, które często poprzedzało wytworzenie się nałogu. Niskie poczucie wartości może wynikać z odrzucenia, zaniedbań wychowawczych, przemocy i innych dramatycznych zdarzeń. Może być ono również rezultatem nadwrażliwości. Niezależnie od indywidualnych uwarunkowań wspólną cechą ludzi uzależnionych jest małe poczucie wartości, niska samoocena, wstyd oraz lęk przed odrzuceniem przez innych.
Alkohol pomaga neutralizować ten lęk. Pomaga zapomnieć, że czuję się gorszy od innych. Dodaje odwagi, pomaga przezwyciężyć nieśmiałość. Słowem, pomaga wyjść z kryjówki, w której czyha samotność i depresja.
Dramat polega na tym, że postępowanie człowieka uzależnionego wydobywa jego gorszość z zakamarków duszy na zewnątrz. Alkohol zmniejsza kontrolę umysłu nad działaniem; padają grubiańskie słowa, często w ślad za nimi idą brutalne czyny. Skutkiem nadużycia alkoholu lub narkotyku jest niezdolność do wykonywania codziennych obowiązków; uzależniony nie pojawia się w pracy, nie dotrzymuje słowa, przestaje być solidny. Głód alkoholu lub narkotyku może prowadzić do kradzieży lub rabunku. Człowiek opętany obsesją kart lub seksu podporządkowuje jej wszystkie inne wartości i obowiązki. Każdy uzależniony z czasem przestaje kierować własnym życiem i traci wiarygodność w oczach innych. Próbuje sobie z tym radzić, spędzając coraz więcej czasu wśród ludzi podobnych sobie - alkoholików, narkomanów, karciarzy - dla których popijanie, "branie" czy hazard są czymś normalnym. Z czasem, gdy spirala uzależnienia coraz bardziej się nakręca, następuje degradacja społeczna i zmiana środowiska. Profesor albo lekarz przebywa coraz częściej pod budką z piwem, a później wśród lumpów, na których tle czuje się lepszy, a przynajmniej nie gorszy.
Gdy uzależnieniu towarzyszy coraz więcej zachowań destrukcyjnych, uzależniony pije, bierze lub obsesyjnie objada się po to, by o nich zapomnieć bądź stłumić wstyd i poczucie winy. Jednocześnie coraz bardziej doskonali myślową konstrukcję ułudy, potrzebną mu do obrony poczucia wartości. Każdy alkoholik jest tragicznie rozdarty. Zwłaszcza wtedy, gdy już nie chce pić, ale musi. Nie rozumie tego. Boi się, by nie uznano go za śmiecia - boi się potępienia i własnej degeneracji. Toteż tworzy fałszywy obraz rzeczywistości, który pozwala mu zachować resztki poczucia własnej wartości i rozumieć picie w innych kategoriach niż alkoholizm. Na ten obraz składają się tłumaczenia i wykręty, bagatelizowanie samego picia i jego konsekwencji, wyszukiwanie najróżniejszych powodów picia, użalanie się nad samym sobą i własnym losem, a także obwinianie innych o picie i jego skutki. Wytwarza się osobliwy obraz świata, w którym dominują mroczne barwy, bo przecież, gdyby świat był piękny, to alkoholik nie miałby powodów, żeby pić. W tej wizji świata rządzą też osobliwe zasady przyczynowości, każde zapicie i każdy czyn uzależnionego mają jakieś powody na zewnątrz - w złym świecie, wśród złych, głupich lub tylko niewrażliwych ludzi. Uzależniony szuka takich przyczyn po to, by zwolnić się z odpowiedzialności za siebie, za swój nałóg, za swoje czyny, za swoje życie. Intelektualny obraz świata oparty jest na formułce Piję BO. Może ona przybierać postać usprawiedliwiania: Piję, bo pracuję, bądź obwiniania: Piję, bo świat jest zły, bo jestem przeciw światu.
Ta konstrukcja wierzeń, myśli i przekonań służących podtrzymaniu nałogu - dokładniej: zachowaniu pozoru normalności, a przez to obronie złudzenia własnej godności - jest na pozór spójna. W dodatku uzależniony znajduje potwierdzenie u ludzi podobnych sobie. Ich świat coraz bardziej oddala się od świata rzeczywistego, aż wreszcie dzieli je przepaść trudna do przebycia. System zaprzeczania pozwala nadać jakiś sens światu, w jakim uzależniony żył, zanim zaczął pić, gdy sam był ofiarą krzywd i przemocy, oraz zapewnia pewien ład człowiekowi, którego życie coraz bardziej pogrąża się w chaosie. W tym sposobie myślenia wielką rolę odgrywa wiara w moc, jakiej dostarcza alkohol. Czasem pojawia się w nim jakiś przekraczający codzienność życia wielki cel, marzenie o odległym szczęściu lub o wielkości. A ponieważ uzależnienie odbiera człowiekowi możliwość systematycznego zmierzania do celu, alkoholik szuka drogi na skróty lub po prostu oddaje się snom, złudzeniom.
Ten świat tłumionych lęków, skrywanych przed samym sobą uczuć, fałszywych myśli i wyobrażeń, marzeń i złudzeń staje się nową kryjówką uzależnionych. Z tym, że w odróżnieniu od kryjówki depresyjnej, ta nowa jest od zewnątrz przezroczysta. Uzależnionym pozwala ona być ślepym na to, co inni widzą gołym okiem. Najczęściej potrzeba dramatu, aby obraz ten pękł. A później trzeba wytrwałej pracy i pomocy ze strony innych, by dostrzec fałszywość tego widzenia świata i zacząć budować nowy, lepiej pasujący do rzeczywistości.
Ten dramat iluzji i ułudy - niekoniecznie zresztą związany z uzależnieniem - pięknie oddaje wiersz Bolesława Leśmiana Dziewczyna o dwunastu braciach, którzy wierząc w sny, zbadali mur od marzeń strony i usłyszeli za nim piękny, wabiący ich głos dziewczyny. Leśmian pokazuje idealizację snu, podporządkowanie mu całego obrazu świata oraz rosnącą przepaść między braćmi a innymi ludźmi.
I pokochali głosu dźwięk i chętny domysł o Dziewczynie,
I zgadywali kształty ust po tym, jak śpiew od żalu ginie...
Mówili o niej: Łka, więc jest! - I nic innego nie mówili,
I przeżegnali cały świat - I świat zadumał się w tej chwili...
Bracia wzięli więc w ręce młoty, by rozbić mur i wyzwolić dziewczynę. Ale oddanie życia na służbę złudzeniu nie prowadzi do celu, lecz do samozniszczenia:
Ale daremny był ich trud, daremny ramion sprzęg i usił,
Oddali ciała swe na strwon owemu snowi, co ich kusił!
Siła marzenia była jednak tak wielka, że dzieło kontynuowały cienie, a po ich ponownej śmierci (i powymarli jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera) - same młoty, którym w końcu udało się rozbić mur.
I runął mur tysiącem ech wstrząsając wzgórza i doliny!
Lecz poza murem nic i nic! Ni żywej duszy, ni Dziewczyny!
Niczyich oczu ani ust! I niczyjego w kwiatach losu!
Bo to był głos i tylko - głos, i nic nie było, oprócz głosu!
Nic tylko płacz i żal i mrok i niewiadomość i zatrata!
Takiż to świat! Niedobry świat! Czemuż innego nie ma świata?
To jest łkanie człowieka, któremu rozpadł się świat złudzeń. Ale inni ludzie nie rozumieją tego łkania. Często potępiają upadłych. Wyznaczają wyraźną granicę między nimi a samymi sobą. Przecież oni sami od początku wiedzieli, że za murem nie ma niczego. To poczucie wyższości pozwala im drwić z upadłych. Drwią z nich tym bardziej, im mniej są skłonni przyznać, jak niewielka granica dzieli jednych od drugich. A przecież każdy ma w sobie jakieś pęknięcie, nawet gdy jest na pozór zdrowy i skuteczny. Każdy stara się to swoje pęknięcie jakoś zakłamać, ale też nie każdemu udaje się je dostrzec.
Do tych, którzy nie widzą swego pęknięcia, którzy żyją w poczuciu wyższości, nie rozumieją innych i potępiają ich, może przemówić zakończenie wiersza Leśmiana:
Wobec kłamliwych jawnie snów, wobec zmarniałych w nicość cudów,
Potężne młoty legły w rząd na znak spełnionych godnie trudów.
I była groza nagłych cisz! I była próżnia w całym niebie!
A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z Ciebie.
Przecież sami nie jesteśmy wcale tak daleko od dwunastu braci. Wszyscy żyjemy w kryjówkach. Nie zawsze są one aż tak destruktywne jak tamte. Ale nawet tych, którzy oddali dla iluzji życie, nie można potępiać. Upadłych należy zrozumieć, ale nie po to, by mogli tkwić w upadku, lecz po to, by pomóc im odbudować życie w godności. Potępienie wyklucza taką pomoc.
Wielkość Leśmiana polega między innymi na metafizycznej niepewności autora, który nie mówi, po czyjej stronie jest racja. Podobnie w przypadku uzależnienia nie chodzi o rację, ale o koszt dotychczasowego sposobu życia. Skuteczna pomoc polega właśnie na tym, że udzielający jej nie mówi o racji, czyli nie potępia, a tylko pokazuje koszty, jakie ponoszą alkoholik i jego bliscy, oraz stara się przekonać go, że kosztów tych nie sposób zmniejszyć bez dramatycznej zmiany sposobu życia i myślenia. Ale przede wszystkim udzielający pomocy budzi w uzależnionym nadzieję. To właśnie nadzieja jest nicią prowadzącą do trzeźwości, godności, wolności i odpowiedzialności.
Na początku wydobywania się z uzależnienia jest jakaś katastrofa. Trzeźwi alkoholicy, mówiąc o niej, używają terminu dno. Obrazowo mawiają, że spośród blisko trzech milionów członków ruchu Anonimowych Alkoholików na całym świecie nie spotkali ani jednego przypadku, by ktoś zadowolony z życia i z siebie wstał, ogolił się nie drżącymi rękami, włożył dopiero co wyprasowaną przez siebie koszulę, wypił poranną kawę, zamyślił się i postanowił coś zrobić ze swoim alkoholizmem. Takie postanowienie podejmują ludzie na krawędzi, w chwili gdy patrzy im w oczy śmierć lub gdy tracą coś, co cenią najbardziej: zdrowie, wolność, rodzinę (zwłaszcza kobiety) bądź pracę (zwłaszcza mężczyźni). To są właśnie koszty uzależnienia. Gdy osoba uzależniona dostrzeże je, może zmienić się jej rachunek kosztów i korzyści. Korzyści z nałogu są coraz bardziej wątpliwe - znika wesołość, odwaga, euforia, picie przestaje pomagać w lepszym funkcjonowaniu wśród ludzi. Dla alkoholika znajdującego się na dnie jedyne "korzyści" to powstrzymanie głodu alkoholowego, ograniczenie drżenia rąk, zmniejszenie kaca i stłumienie uczuć, wśród których dominują smutek, samotność, złość, lęk, poczucie winy i wstyd.
Szala kosztów od dawna była bez porównania cięższa. Ale mechanizm zaprzeczania polega właśnie na minimalizowaniu kosztów. Temu służy okłamywanie przede wszystkim samego siebie. Obwinianie innych ma na celu powiązanie kosztów picia, takich na przykład jak rozpad rodziny, z innymi przyczynami niż alkoholizm, jak choćby niezrównoważenie partnera. Znajdowanie powodów picia ma podobny cel: wypadek samochodowy jawi się wówczas jako koszt konieczności wypicia z szefem, któremu przecież nie sposób odmówić. "Odkłamanie kosztów" jest warunkiem koniecznym trwałej trzeźwości. Alkoholik musi dostrzec te koszty i powiązać je z własnym piciem, a nie z rzekomymi innymi przyczynami.
Takiej zmiany sposobu myślenia właściwie nie da się dokonać samemu. Często niezbędna jest interwencja z zewnątrz. Bliscy ludzie, przyjaciele, pracodawca z pomocą przeszkolonego specjalisty pomagają właśnie dokonać takiego rachunku kosztów, pokazując jednocześnie drogę do odzyskania trzeźwości - poprzez leczenie, udział w grupie terapeutycznej bądź w ruchu AA. Podobnie mądry lekarz, psycholog, ksiądz, pracodawca, sędzia, prokurator, kurator etc. pokazują problemy zdrowotne, rodzinne, zawodowe czy prawne jako koszty nałogu. Wyciągając z zachowań uzależnionego konsekwencje, sędziowie potrafią uświadomić mu, że mimo wszystko wciąż ma wybór: albo będzie nadal ponosić konsekwencje picia, albo coś zrobi ze swym uzależnieniem.
Dostrzeżenie kosztów picia jest również celem pierwszego spośród Dwunastu Kroków Anonimowych Alkoholików: Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec alkoholu i że przestaliśmy kierować własnym życiem. Alkoholik robił wszystko, by udowodnić sobie i innym, że może pić tak jak oni. W chwili kapitulacji musi przyznać to, co inni wiedzieli od dawna, że po wypiciu pierwszego kieliszka traci kontrolę nad ilością wypijanego alkoholu. W odniesieniu do alkoholu nie ma on woli - ani silnej, ani słabej, żadnej. Uruchamia się bowiem mechanizm psychofizjologiczny, który każe mu pić bez końca, aż do upojenia i utraty świadomości. Ale jeszcze trudniejsza jest druga część Pierwszego Kroku, która mówi o potrzebie uświadomienia sobie niezdolności do kierowania własnym życiem. To właśnie podczas przerabiania tego kroku następuje przełamanie struktury zaprzeczeń i dostrzeżenie wielorakich kosztów uzależnienia.
Uświadomienie sobie tych kosztów, narastających przez całe życie, jest przeraźliwym przeżyciem. Po to, by nie powrócić do nałogu, trzeba dokładnie przyjrzeć się temu, co jest na dnie, oraz drodze, która tam doprowadziła. Widać tam stałą obecność nałogu, zaniedbania, wypadki, pozrywane więzi z ludźmi i z Bogiem, ogrom krzywd wyrządzonych innym. Poczucie winy i wstydu, które dotychczas były ogólne i na dodatek natychmiast zabijane przez alkohol, nabierają wymiarów konkretnych czynów, przez co ulegają spotęgowaniu. I o ile poprzednio alkoholik próbował radzić sobie z tymi uczuciami za pomocą alkoholu, teraz już wie, że to lekarstwo w istocie jest trucizną. Mówiąc obrazowo, na początku trzeźwości alkoholik nie ma już siły leżeć na dnie, ale nie ma również sił, aby się podnieść. Wie, że musi żyć bez picia, ale nie wie jak. Przeraźliwy lęk rodzi depresję i myśli samobójcze, nierzadko zresztą wcielane w czyn.
Wtedy potrzebna jest nadzieja. Przychodzi ona od drugiego człowieka, choć nie od każdego. Nie wtedy, gdy ktoś potępia, karze lub rozkazuje. Nawet nie wtedy, kiedy ktoś pomaga alkoholikowi dostrzec ogrom szkód, chociaż bez tego trudno rozpocząć drogę do trzeźwości. Nadzieja przychodzi od kogoś, kto wyciągnie rękę i powie: Chodź ze mną. Ja też byłem tam, gdzie ty dziś jesteś. Ja też czułem lęk, gniew, samotność, poczucie winy i wstyd. Ja też nie wiedziałem, jak żyć bez alkoholu. Ale ktoś mi pokazał drogę do lepszego życia. Idźmy nią razem.
Ta wspólnota przeżyć, uczuć, myśli oraz zachowań legła u podstaw Anonimowych Alkoholików, Anonimowych Narkomanów, Anonimowych Hazardzistów i wielu podobnych ruchów wzajemnej pomocy. Wszystkie one polegają na tym, że ludzie, którzy sami wyszli z uzależnienia, dzielą się swoim doświadczeniem, siłą i właśnie nadzieją z tymi, którzy znajdują się na początku drogi. Józef Tischner powiedziałby o tym jako o wiązaniu nadziei.
Idąc tą drogą, człowiek stopniowo, krok po kroku, odzyskuje samego siebie. Najpierw odzyskuje trzeźwość. Później nabywa umiejętność codziennego życia bez korzystania z lekarstwa na wszelkie dokuczliwe uczucia, jakim był dlań alkohol. Nawet najdrobniejsze sukcesy pomagają odbudowywać poczucie wartości. Alkoholik na mityngu AA słyszy od innych, że jest dzielny, bo nie pije. To go utwierdza w przekonaniu, że robi coś dobrego i czegoś jest wart. Podobne znaczenie dla stopniowego odbudowywania wiary w siebie ma wypełnianie najprostszych czynności życiowych. Bardzo trafnie zaobserwował to Bogdan Mieszkowicz-Adamowicz, pisząc:
Zanim zostanie odbudowany autonomiczny (uzgadniany z własnym systemem wartości) sposób zaspokajania potrzeb godnościowych poprzez godnościowo znaczące uczynki, jako jedyny dostępny pozostaje mechanizm relacyjny, polegający na porównywaniu się z innymi. Bardzo często w tym początkowym etapie trzeźwienia poczucie godności pojawia się w związku z elementarnymi kryteriami, takimi jak bycie trzeźwym, czystym, ogolonym, ubranym, sytym. Dlatego dla alkoholika w tej fazie tak istotne są zewnętrzne atrybuty, które mogą świadczyć o jego pozycji i samoocenie. Dla osób nieuzależnionych, stosujących inne kryteria bycia godnym, fakt posiadania lub nie na przykład zegarka jest bez znaczenia; dla alkoholika, który odbił się od dna, jest to czasem sprawa o kapitalnym znaczeniu.
Jednocześnie trzeźwiejący alkoholik odzyskuje uczciwość. Najpierw odważnie spogląda w oczy prawdzie o swoim piciu oraz o skrywanych przed sobą kosztach uzależnienia. Później uczy się dostrzegać własne manipulacje, samousprawiedliwienia, obarczanie innych winą za własne uczucia i czyny. W domu i w pracy przestaje kłamać, bo przecież kłamstwa były mu potrzebne po to, by ukryć nałóg i jego konsekwencje. Na mityngach mówi uczciwie o swoich czynach, dzieli się myślami i uczuciami, nawet tymi, których się wstydzi. Inni mu wierzą, dzięki czemu odzyskuje wiaryGODNOŚĆ, będącą podstawą zarówno trzeźwości, jak i godności.
Anonimowi alkoholicy uważają, że w gruncie rzeczy istnieje tylko jeden warunek powrotu do trzeźwego życia. Jest nim właśnie bezwzględna uczciwość. Istotą alkoholizmu nie jest bowiem sam mechanizm fizjologiczny powodujący przymus picia, ale przede wszystkim pokrętny sposób myślenia, który to picie usprawiedliwia i nie pozwala dostrzec jego rzeczywistych konsekwencji. Nic dziwnego, że na każdym mityngu AA obok Dwunastu Kroków i Dwunastu Tradycji czytany jest na głos rozdział czwarty tak zwanej Wielkiej Księgi, w której zawarte są zasady i filozofia ruchu oparte na doświadczeniach pierwszej setki Anonimowych Alkoholików. (W istocie tytuł tej książki brzmi po prostu Anonimowi Alkoholicy). Fragment tego rozdziału mówi właśnie o potrzebie uczciwości:
Ci z nas, którzy nie wracają do zdrowia, to ludzie z natury niezdolni do uczciwości wobec siebie samych. Zdarzają się niestety tacy nieszczęśnicy. Nie są temu winni - wygląda na to, że takimi się już urodzili. Po prostu nie są w stanie wieść życia w sposób, który wymaga bezwzględnej uczciwości. Ich szanse są znikome. Są wśród nas również tacy, którzy cierpią na poważne zaburzenia psychiczne i emocjonalne. Mimo to wielu z nich wraca do zdrowia, jeśli tylko potrafią zdobyć się na uczciwość.
Powracamy więc do punktu wyjścia. Decyzja o tym, by żyć w kłamstwie, oznacza wyrzeczenie się godności, a jej odzyskanie musi poprzedzać uczciwość. Nie ma bowiem godności opartej na kłamstwie. I to nawet wówczas, gdy kłamstwo jest tak zwodnicze, iż budzi szacunek innych. Nawet wówczas, gdy sam wierzę w swoje kłamstwa, jakiś cichy, wewnętrzny głos mówi mi, iż ten szacunek jest niezasłużony, że pozory, które stwarzam, nie mogą być podstawą poczucia własnej wartości i godności. Gdy zagłuszam ten głos, ryzykuję kryzys, który bywa samobójczy.
Samo odkłamanie przywraca godność. Ale w tym procesie odzyskiwania godności - tak samo jak w niesieniu nadziei - zasadniczą rolę odgrywają inni ludzie, gdy zaczynają doceniać człowieka, który mówi prawdę. Akceptując go, umacniają jego poczucie wartości i godności. Człowiek uzależniony, który przełamuje swoje zakłamanie, otwiera się, mówi prawdę o sobie, budzi szacunek innych. Ten szacunek jest zwierciadłem godności, a od przejrzenia się w nim zaczyna się budowa szacunku do samego siebie. Tak powstaje fundament, na którym można budować najpierw trzeźwe życie, a później po prostu życie.
WIKTOR OSIATYŃSKI, ur. 1945 zmarl 2017 prof. dr hab., prawnik, wykładowca Uniwersytetu w Chicago i Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Budapeszcie i w Warszawie, twórca Komisji Edukacji w Dziedzinie Alkoholizmu przy Fundacji im. Stefana Batorego. Zajmował się historią myśli amerykańskiej, popularyzacją nauki, prawami człowieka, a obecnie konstytucjonalizmem. Autor wielu publikacji na temat uzależnień, m.in. Grzech czy choroba? (1992).jal - Pon 09 Mar, 2020 07:20 Wiktor O. jest nadal dla mnie przykładem rozumnego podejścia do trzeźwego życia.
Największą stratą jaka zaważyła na mojej decyzji o zaprzestaniu picia była utrata Godności Osobistej - którą przepiłem.
Godne życie to niekoniecznie dostatnie, ale przeżycie dnia dzisiejszego w taki sposób abym nie oszukał:
- siebie,
- Boga, (choć wiem że i tak Go nie oszukam)
- i drugiego człowieka.
ps. mam "papier" od Wiktora ,lektora Fundacji Stefana Batorego.
Odwiedzam go w alei zasłużonych sektorze F cmentarza Wojskowego na Powązkach - cześć Twojej pamięci.kiwi - Pon 09 Mar, 2020 09:17 Alez wpisalam zrodlo u samej gory artykulu .....Trzeźwość, uczciwość, godność - Wiktor Osiatyński.....to on tak napisal.....Whiplash - Pon 09 Mar, 2020 09:18 Ale tekstu nie skopiowałaś od Wiktora? Tylko z jakiejś strony, tak?kiwi - Pon 09 Mar, 2020 09:19 Przyznaje ....tak !!!!kiwi - Pon 09 Mar, 2020 09:22 OK ....z tej strony skopiowalam
W jaki sposób przychodzący do Pana alkoholicy próbują usprawiedliwić swoje picie?
Powodów zawsze mają dużo. W mojej praktyce takim najdziwniejszym przypadkiem był mężczyzna, który przyszedł dwa lata temu i powiedział, że pije przez komunistów. Ja mu odpowiedziałem, że przecież komunistów już dawno w Polsce nie ma... Alkoholicy mówią generalnie tak: piję przez żonę - bo jest głupia, niedobra, bo nie dba. To jest główny punkt. Potem piją przez dzieci, bo nie uczą się i w ogóle nie takie miały być. I sztandarowa sprawa - piją przez teściową czy teściów, dalej przez pracę, układ polityczny; powodem może być również beznadzieja. Czasem wspominają też, że nie radzą sobie z emocjami, duszą w sobie złość, nie potrafią powiedzieć, o co im tak naprawdę chodzi, nie potrafią upomnieć się o swoje. Ale o tym mówią najmniej. Generalnie wszystkie sprawy określają w ten sposób - piję, bo jestem nerwowy; piję, bo wkurzają mnie ludzie. Ale za tym kryje się prawda, że to oni nie potrafią sobie relacji z ludźmi ułożyć. Kiedyś przyszedł człowiek do leczenia i mówi: Panie, ja nie mówię, że nie piję, ale ja jestem nerwowy i trzeba mnie leczyć z nerwów. Ja mówię - dobrze pan trafił, bo nasz oddział odwykowy to jest dobra klinika nerwów. I on się strasznie oburzył... Bo ja wiem, co za tym stoi - gdyby nie pił, to by nie miał tych nerwów. Przeprowadzałem kiedyś rozmowę z jednym wykształconym człowiekiem. Kiedy po dwóch godzinach zorientował się, że nie posunął się ani o krok, zapytał mnie skąd te problemy tak dobrze znam. A ja mówię: Panie, bo ja sam jestem alkoholikiem. A on na to: to mógł pan wcześniej powiedzieć, to nie kłamałbym tyle. Ale to nie jest problem, że ludzie piją z jakiegoś tam powodu.
A w czym tkwi problem?
W lęku. Boją się przyznać do tego, że alkohol pomaga im przejść przez życie, że pomaga im przetrwać jakieś trudne sytuacje. I ponieważ nie wyobrażają sobie bez niego życia, w związku z tym będą wymyślać różne powody, nawet niestworzone, żeby to picie uwiarygodnić. Ale to są powody, na które tylko oni sami się nabierają, bo ktoś kto żyje z alkoholikiem i ma go blisko może się nabrać raz, drugi, ale nie dziesiąty, nie piętnasty. Zajmowanie się powodami, przez które oni piją, nie prowadzi do niczego, bo to jest rzecz, którą się w terapii zapisuje tylko na początku jako coś, co będzie pomocne później. Tak naprawdę on pije, bo się czegoś boi. Choroba alkoholowa maskuje główne problemy człowieka i dopiero jak człowiek przestaje pić, to mamy do czynienia z jego prawdziwą naturą. Jest takie powiedzenie, że jeżeli miało się do czynienia z pijanym wariatem, to po zaprzestaniu picia mamy do czynienia z wariatem. Ja myślę, że ci, którzy szukają powodów do picia, mają mniejsze szansę na podjęcie leczenia, ponieważ utwierdzają się w przekonaniu, że jakaś tam przyczyna istnieje.
Bardzo ciekawe sa komentarze pod artykulemkiwi - Pią 20 Mar, 2020 11:33 Terapia uzależnień: na czym polega i czy każdy uzależniony może wziąć w niej udział?
Z pewnością uzależnienia można traktować jako problemy, które najzwyczajniej w świecie leczyć trzeba. Terapia uzależnień bywa jednak tematem wzbudzającym nierzadko sporo kontrowersji: niektórzy ludzie krytykują ją w związku z tym, iż wątpią oni w jej skuteczność. Część osób uzależnionych z kolei obawia się leczenia swojego uzależnienia z powodu lęku przed przebywaniem przez kilka tygodni w zamkniętej placówce, z dala od swojego otoczenia. Terapia uzależnień to jednak tak naprawdę wiele różnych oddziaływań, wokół których – zupełnie niepotrzebnie – narosło wiele mitów, przez które metody walki z uzależnieniami całkowicie niepotrzebnie wzbudzają lęk u potrzebujących ich pacjentów.
Motywacja, to kolejny ważny element terapii, mający wpływ na osobą leczącą się. Doświadczanie tego, że komuś się udaje w walce z nałogiem, czy też potrafi zmierzyć się ze swoimi słabościami pokonując różne trudności jest czynnikiem budującym. Motywujące może też być to, że inni uzależnieni maja podobnie, łączy nas ten sam problem i wzajemnie zachęcam się do leczenia.
Podczas terapii jest też miejsca na to, by zaplanować kierunek zmian, jakich oczekujemy. Przygotować indywidualny plan wychodzenia z uzależnienia, określić obszary, którymi chcemy się zająć, priorytety oraz sposoby, jakimi chcemy to osiągnąć. Ważne jest, aby wiedzieć nie tylko jak działać, ale, w jakim kierunku planować zmiany i jak ustalać ich kolejność. Osoba przebywająca na terapii musi mieć jasność, co do kierunku zmian, które chce wprowadzić w swoje życie.
Drogą na skróty jest czynne uzależnienie; nie rozwiązuję problemów, próbuję o nich zapomnieć, zagłuszyć je, odsunąć – magiczna substancja spowoduje, że coś się zmieni. Samo. A więc, żeby wytrzeźwieć, trzeba się od uzależnionej wizji świata uwolnić. Jak? Prosta odpowiedź – przestać pić – budzi w osobach uzależnionych sprzeciw. Na taką propozycję padają np. odpowiedzi: „Gdybym chciał, to bym przestał”, „W każdej chwili mogę przestać”, „Bez picia nie da się w tym kraju wytrzymać”, „Na moim miejscu też by pani piła”. Jednak tak naprawdę tego typu odpowiedzi sprowadzają się do jednej: „Nie przestanę pić!”. Ten protest zazwyczaj terapeuci odczytują jako przejaw działania psychologicznych mechanizmów uzależnienia, opór, wielkościowe cechy osobowości, czy w końcu jako brak motywacji do leczenia. Rzadko terapeuta myśli sobie: „Ale ten mój pacjent się boi, alkohol musi być dla niego bardzo ważny w życiu i dlatego przeżywa bardzo silny lęk przed życiem bez niego. Proponując mu abstynencję, oferujemy mu coś niewyobrażalnego, coś, czego nie doświadczał, coś abstrakcyjnego – taka propozycja musi budzić lęk”. Warto więc zacząć od oswojenia samego momentu zaprzestania picia – to przecież moment zmiany, a zmiany budzą lęk w każdym człowieku.kiwi - Nie 22 Mar, 2020 18:33 Dlaczego łamią abstynencję?
We wczesnym okresie trzeźwienia alkoholik ma też niewiele zysków z niepicia, powiedziałabym nawet, że ma wtedy wiele strat, bo kiedy mija zespół abstynencyjny, zaczyna spostrzegać, co zrobił w czasie, kiedy pił, a żona zaczyna zgłaszać różne wymagania.
Stoi okrakiem pomiędzy piciem i niepiciem, przy czym niepicie to mierzenie się z destrukcją, jaką wprowadził w życie swoje i swojej rodziny, to konieczność szukania pracy, potrzeba podejmowania decyzji, skonfrontowanie się ze wstydem i poczuciem winy. Często myśli: "Nic nie umiem, nic mi nie wychodzi, wszystko jest przeciwko mnie". Natomiast picie to poczucie ulgi, zapomnienie, to kumple od kieliszka, niezobowiązujące do niczego rozmowy i obietnice oraz oczywiście poczucie mocy i sprawczości. Tak już z nami jest, że kiedy pojawia się dysonans poznawczy, mamy tendencję do wybierania łatwiejszego rozwiązania. Potrzeba doznania ulgi napędza podniesienie kieliszka.
Człowiek dojrzały w sytuacji dysonansu może świadomie wybrać trudniejszą drogę - taką, która może przynieść mu gratyfikacje dużo później. Alkoholik nie może długo czekać, dąży do natychmiastowych rozwiązań, w jego przypadku może to być picie. Inna sprawa to poczucie kontroli, umiejscowione zewnętrznie: "Nic w moim życiu nie zależy ode mnie, zróbcie coś ze mną". Kiedy idzie pić, mówi, że oni nie potrafili mu pomóc. Sam nie jest za nic odpowiedzialny.kiwi - Śro 01 Kwi, 2020 12:18 Model Minnesota czyli o stosowaniu najbardziej sprawdzonych terapii w leczeniu uzależnień.
Metoda ta powstała w Minnesocie, stąd jej nazwa. W latach 90. ubiegłego wieku została „przywieziona” do Polski i po odpowiednich modyfikacjach stała się wiodącym modelem leczenia uzależnienia od alkoholu w Polsce. Prekursorami i propagatorami jest zastosowania byli m. in. prof. Jerzy Mellibruda i dr Bohdan T. Woronowicz
Jeśli
– nie dojrzałeś jeszcze do zerwania z nałogiem,
– wciąż brak Ci chęci, by uwolnić się od alkoholu,
– wciąż kolejna butelka jest pozornie skutecznym sposobem na rozwiązywanie rozmaitych problemów,
to prawda jest taka, że żadna metoda, jak i żadna terapia uzależnień nie będzie skuteczna.Metoda ta powstała w Minnesocie, stąd jej nazwa. W latach 90. ubiegłego wieku została „przywieziona” do Polski i po odpowiednich modyfikacjach stała się wiodącym modelem leczenia uzależnienia od alkoholu w Polsce. Prekursorami i propagatorami jest zastosowania byli m. in. prof. Jerzy Mellibruda i dr Bohdan T. Woronowicz
Jeśli
– nie dojrzałeś jeszcze do zerwania z nałogiem,
– wciąż brak Ci chęci, by uwolnić się od alkoholu,
– wciąż kolejna butelka jest pozornie skutecznym sposobem na rozwiązywanie rozmaitych problemów,
to prawda jest taka, że żadna metoda, jak i żadna terapia uzależnień nie będzie skuteczna.kiwi - Nie 26 Kwi, 2020 11:34 Kiedy za pacjentem "chodzi wódka"
Emilia Fret-Gabińska
Rok: 2003
Czasopismo: Świat Problemów
Numer: 6
Głód alkoholowy - potocznie tak określany przez samych pijących:"nosi mnie", "wódka za mną chodzi", "coś by się wypiło", "jestem na musiku"
itp. - to jeden z podstawowych objawów uzależnienia, definiowany jako silna potrzeba wypicia alkoholu wraz z bardzo przykrym stanem napięcia emocjonalnego połączonego z pragnieniem natychmiastowej ulgi.
Objawy głodu alkoholowego mogą pojawić się w reakcji na:
- odstawienie alkoholu (w pierwszym etapie leczenia);
- stres i niewielkie umiejętności radzenia sobie z nim bez alkoholu (przemęczenie, osłabienie organizmu, konflikty z ludźmi, choroby somatyczne itp.);
- kontakt z alkoholem: przebywanie z pijącymi osobami, uczestniczenie w alkoholowych spotkaniach towarzyskich, reklama alkoholu.
Zauważyłam, że pacjenci - zapraszani w pierwszej fazie edukacji do zdiagnozowania u siebie głodu alkoholowego - zwykle identyfikują pierwszy z wymienionych czynników (picie wówczas nazywane jest "klinowaniem"), natomiast z trudem rozpoznają pragnienie picia w przerwach abstynencyjnych, a potrzeba napicia się tuż przed tym, zanim rzeczywiście sięgną po alkohol, jest przez nich najczęściej nieuświadamiana. Wiążę to nie tylko z niewiedzą, jakie są sygnały głodu, ale przede wszystkim z działaniem mechanizmu zaprzeczania. Przyznanie się do picia "pod wewnętrznym przymusem" oznaczałoby przyznanie się do uzależnienia.
Głód rozwija się, bo rośnie wewnętrzne napięcie, ale następuje jego stłumienie, "wyrzucenie poza świadomość". Sygnały głodu są wtedy ignorowane przez pijącego, ale czytelne dla otoczenia w komunikatach niewerbalnych, podczas gdy wypowiedzi wszystkiemu zaprzeczają: "Nic mi nie jest, jest OK, nie jestem rozdrażniony, w ogóle nie chce mi się pić, wcale nie muszę się napić" itp. I jeśli nawet dochodzi do potwierdzenia potrzeby napicia się alkoholu, jest to tłumaczone jako zwykła chęć, taka jak przy sięganiu po potrawę czy napój nie będąc spragnionym i głodnym. Wtedy taki wybór jest uzasadniany argumentami, które sugerują, że dana osoba miała pełną kontrolę nad motywami swego postępowania: "Po prostu piwo mi smakuje", "Lubię wstąpić po pracy na drinka", "Gdybym tylko zechciał, nie musiałbym tego zrobić".
W związku z tym ważna od samego początku leczenia wydaje mi się praca nad doskonaleniem samoobserwacji i zwiększaniem świadomości tego, co się dzieje z ciałem, z uczuciami, myślami, w zachowaniu. Trwający latami w trakcie rozwoju uzależnienia trening w zaprzeczaniu faktom, w unikaniu kontaktu z uczuciami i sygnałami z ciała należy zastąpić innym treningiem. Poza zdobywaniem wiedzy o mechanizmach i przejawach uzależnienia najlepiej służy temu zadanie prowadzenia dzienniczka uczuć, poszerzonego o informacje dotyczące reakcji w ciele i zachowań.
Życie w świecie iluzji najlepiej obnażają informacje zwrotne od innych ludzi: rodziny, współuczestników grup terapeutycznych i samopomocowych, współpracowników. Zadaniem, które temu służy, jest spisywanie codziennie przez tydzień lub dwa tygodnie uwag otoczenia (wybranych trzech-czterech osób, na przykład żony, syna, kolegi z pracy, kolegi z grupy) na temat swego funkcjonowania, bez żadnych własnych interpretacji i komentarzy, a następnie porównanie tych uwag z zapiskami w swoim dzienniczku uczuć. Można też na przykład przez miesiąc prosić grupę o informacje zwrotne, jak jestem przez nią postrzegany.
W poradni, w której pracuję, pacjent o głodzie alkoholowym słyszy po raz pierwszy w grupie wstępnej w ramach edukacji o objawach uzależnienia. Może potem w specjalnym kwestionariuszu dokonać autodiagnozy i podać konkretne przykłady sytuacji, które pokazują różne przejawy tego głodu. Następnie w podstawowym etapie leczenia w grupie psychoedukacyjnej ma okazję dokładniej zrozumieć, czym jest głód alkoholowy i po jakich sygnałach można go rozpoznać. Głównie chodzi tu o ten rodzaj głodu alkoholowego, który nie jest efektem zespołu abstynencyjnego. Istotne jest w tej pracy to, żeby rozbroić mity na temat głodu alkoholowego, a szczególnie te:
- organizm domaga się alkoholu i dlatego trzeba (!!!) wypić,
- głód spada na człowieka nieoczekiwanie i nie można z tym nic zrobić,
- jedynym sposobem poradzenia sobie z głodem jest silna wola.
Istotnym elementem edukacji jest zapoznanie pacjenta z procesem rozwoju głodu i powiązanie go z działaniem mechanizmów nałogowej regulacji uczuć. Na tym etapie pomocne może być nawet odwołanie się do zadania z grupy wstępnej, w którym pacjent porządkował i weryfikował listę zysków i strat z powodu picia w różnych obszarach swego życia. Właśnie te zyski informują, jakie deficyty i trudności emocjonalne regulował alkohol. Analizując konkretne przykłady takich sytuacji, pacjent może łatwiej odtworzyć swoje stany i zidentyfikować przejawy głodu alkoholowego. To daje materiał do ustalenia podziału na dwie podstawowe przyczyny uruchamiania się głodu, zwykle określane jako wyzwalacze wewnętrzne i zewnętrzne. Skutecznym narzędziem do poszukiwania w doświadczeniach z przeszłości własnych wyzwalaczy jest wypełnienie zadania z przewodnika samopoznania "Koncentracja życia wokół picia". Szczegółową analizę wewnętrznych i zewnętrznych przyczyn powstawania głodu alkoholowego w okresie trzeźwienia przeprowadzić można w trakcie treningu zapobiegania nawrotom picia, gdy pacjent ma już możliwość zebrania większego zasobu doświadczeń w okresie abstynencji.
Kolejnym krokiem jest nabycie umiejętności w radzeniu sobie z głodem alkoholowym. Dotyczą one dwóch rodzajów (etapów) strategii:
- podejmowania działań, które zapobiegają występowaniu głodu,
- podejmowania działań w sytuacji rozpoznania sygnałów głodu.
W ramach pierwszej strategii pacjenci rozpoznają swoje wyzwalacze. W przypadku wyzwalaczy zewnętrznych zaleca się unikanie sytuacji, osób i miejsc skojarzonych z piciem alkoholu i opracowanie planu działania na wypadek zetknięcia się z nimi. Zarówno listy wyzwalaczy, jak i plany zaradcze poszczególnych osób będą się między sobą różniły, gdyż różne są rytuały zachowań i podświadome skojarzenia związane z sytuacjami picia.
Zapobieganie wystąpieniu głodu w wyniku emocji polega na uczeniu się ich świadomego przeżywania i wyrażania w sposób konstruktywny. Tu elementami strategii - trwającej zwykle wiele miesięcy - będzie prowadzenie i analiza dzienniczka uczuć, praca nad rozbrajaniem mechanizmów nałogowego regulowania uczuć, stosowanie metod RET (racjonalno-emotywnej terapii[*]) w przypadku uczuć przykrych, zdobywanie umiejętności asertywnego wyrażania uczuć i radzenia sobie ze stresem, pogłębiona praca terapeutyczna nad złością, poczuciem winy, wstydem, lękiem, uczenie się metod relaksacji. Pomocny jest też trening zapobiegania nawrotom picia.
W ramach strategii radzenia sobie z już pojawiającymi się sygnałami głodu alkoholowego ważne jest, aby osoba uzależniona miała świadomość wewnętrznego konfliktu miedzy "Ja trzeźwiejącym" a "Ja chcącym pić alkohol". Myśli o alkoholu mogą przez kilka miesięcy po zaprzestaniu picia lub dłużej być wyrazem wewnętrznego rozdarcia: pić czy nie pić? Są one naturalnym elementem procesu leczenia, jednak wiele osób wypiera ze świadomości myśli o sytuacjach związanych z alkoholem. Trudności te wynikają ze wstydu pacjentów, że "nie potrafią trzeźwieć", z lęku przed konfrontacją z taką sytuacją i takimi myślami oraz poczucia winy, że robią coś nie tak, coś złego. Stąd bierze się zaprzeczanie tym myślom, tłumienie ich lub bagatelizowanie. Szansa na konstruktywną reakcję maleje, uczymy więc pacjentów odzyskiwania kontroli nad tymi podświadomymi procesami. Dlatego otrzymują oni komunikat:
Dla własnego dobra rozpoznaj myśli związane z alkoholem i przyznaj się do nich! Masz wpływ na to, czy i jak zarea-gować. Proces narastania głodu można zatrzymać. To ty dokonujesz wyboru.
Przypomina mi się sytuacja opisywana przez jednego z pacjentów w grupie zadaniowej, który w dramatyczny sposób poradził sobie z napadem głodu alkoholowego. Andrzej pisze: "Po pracy pojechałem samochodem do domu, ale zamiast zaparkować przed domem zatrzymałem się po drugiej stronie ulicy, gdzie był bar, w którym zwykle piłem. Jak zahipnotyzowany patrzyłem na wchodzących i wychodzących z niego ludzi. Rozpoznawałem znajomych, z którymi jeszcze niedawno piłem. Nie potrafiłem ruszyć się z miejsca, żeby odjechać. Byłem jak sparaliżowany. Wiedziałem, że chcę tam pójść i napić się, a jednocześnie nie chciałem tego zrobić. Trwałem tak prawie 15 minut. Nagle przyszła mi do głowy myśl, że przyjdę tu później. To pozwoliło mi odjechać. W domu porozmawiałem z żoną, zjadłem obiad, napięcie puściło. Ta myśl, która mnie uratowała, była jakimś cudem".
Dla mnie najbardziej znaczący w tej historii był fakt, że pacjent na koniec zadał pytanie: "Dlaczego tak się męczyłem, co to było? Przecież ja nie chcę pić!". Dopiero po informacjach zwrotnych, że to objawy głodu alkoholowego, przyjął do wiadomości, że ten symptom uzależnienia daje o sobie znać w okresie abstynencji nawet wtedy, gdy w świadomości jest wyraźna decyzja o abstynencji. Wcześniej Andrzej przeżywał takie stany w okresie przed leczeniem, potem w grupie edukacyjnej analizował przejawy swojego głodu, gdy identyfikował objawy uzależnienia, a mimo to nie mógł uświadomić sobie, co się z nim dzieje. Trudniej w takiej sytuacji o konstruktywne poradzenie sobie tak, żeby nie przerwać abstynencji.
Jednym ze sposobów radzenia sobie z myślami o alkoholu jest zatrzymywanie ich, żeby nie doprowadziły do poczucia fizycznego głodu. Technik jest tu wiele, trzeba poznać ich jak najwięcej, żeby wybrać te, które warto włączyć do własnej strategii radzenia sobie z głodem. Najczęściej pacjenci, żeby zatrzymać myśli o piciu:
- relaksują się przy pomocy głośnego oddychania;
- piją wodę;
- wychodzą na świeże powietrze;
- poprzez dotyk odwołują się do jakiejś rzeczy, którą stale mają przy sobie, na przykład obrączki lub części swego ciała, powiedzmy dłoni, w której wcześniej na zajęciach "zakotwiczyli" swoją decyzję o niepiciu;
- czytają swoją listę strat z powodu picia lub listę powodów do trzeźwienia;
- dzwonią do innego trzeźwiejącego alkoholika, żeby powiedzieć, co się z nimi dzieje;
- zaczynają robić coś dla odwrócenia uwagi;
- po prostu przeczekują falę głodu, odraczając decyzję o piciu na przykład o 30 minut.
Mechanizm iluzji zaprzeczeń. Dlaczego alkoholikowi łatwiej jest żyć w ciągłej iluzji?
W każdym dorosłym człowieku zawsze pozostaje jakaś cząstka małego dziecka. Nie zawsze bowiem wszystko, co robimy musi być logiczne, poukładane, mądre czy rozsądne. Każdy z nas w mniejszym czy większym stopniu unosi się na skrzydłach marzeń.
I nie ważne czy dążymy do ich spełnienia czy są one tylko równoważnią złych i monotonnych chwil. Ważne jest, by były one uzupełnieniem logicznego myślenia, odpowiedzialnego za trafne podejmowanie różnych życiowych decyzji.
U alkoholika równowaga ta bywa jednak mocno zakłócona.
Świat marzeń, iluzji i nierealnych planów wypiera w dużym stopniu logiczne myślenie. Osoba uzależniona potrzebuje ciągłych usprawiedliwień i tłumaczeń dla swojego zachowania. Jej celem jest utwierdzenie siebie i innych w przekonaniu, że w tym zachowaniu nie ma przecież nic złego. Do tworzenia takiego zakłamanego obrazu rzeczywistości popychają ją również osoby z zewnątrz. Im bardziej bowiem chcą one uświadomić osobie uzależnionej, że ma problem z alkoholem, tym bardziej zamyka się ona we własnym świecie iluzji i marzeń. Mechanizm iluzji i zaprzeczeń
Alkoholik szuka więc tłumaczenia dla pretensji żony, pracodawcy, teściowej czy dzieci. Często potrafi tak zniekształcić rzeczywistość, iż właśnie troskę najbliższych o jego zdrowie czy nawet życie. Odbiera je jako wieczne wyrzuty i zarazem pretekst do picia. Mechanizm iluzji zaprzeczeń
Najważniejsze jest tutaj bowiem dla osoby uzależnionej przekonanie, że to nie ona jest winna temu że pije. Mechanizm iluzji zaprzeczeń dotyczy jednak także negatywnych konsekwencji picia alkoholu, jak i skali samego problemu. W świecie iluzji trudno bowiem dostrzec powody, dla których warto zerwać z nałogiem. Łatwo natomiast znaleźć wiele pretekstów, by znów się napić.
Charakterystyczne dla mechanizmu iluzji i zaprzeczeń jest:
– zaprzeczanie faktom – alkoholizm jest chorobą, w której osobie uzależnionej trudno jest się zmierzyć z prawdą, nawet, jeśli jest ona dla innych łatwo dostrzegalna. Stąd alkoholik zaprzecza, że jest pijany, że w ogóle ma problem z alkoholem, że za dużo wypił i tak dalej.
– minimalizowanie – jeśli już alkoholik przyznaje się do tego, że pije bądź do jakiegoś zachowania po wypiciu, to stara się wszystko zminimalizować, tłumacząc, że wypił tylko jedno piwo, albo dosłownie parę małych kieliszków. Minimalizowanie dotyczy także samego problemu picia. Alkoholikowi nie jest więc potrzebna żadna terapia odwykowa, bo przecież nie pije więcej niż inni. Często swój nałóg alkoholik stara się obrócić w żart mówiąc np. człowiek nie wielbłąd, pić musi itd.
– obwinianie – dla osoby uzależnionej myślenie, iż to cały świat jest winny tylko nie ona, jest w pewnym momencie całkiem naturalnym, wręcz logicznym myśleniem. Łatwiej bowiem znaleźć pretekst do picia, jeśli za ten fakt obwini się żonę, dzieci czy nawet konkretną sytuację w pracy. Alkoholik lepiej się też czuje, jeśli sam dla siebie znajdzie usprawiedliwienie dla swojego zachowania. „Piję, bo mnie szef zwolnił, bo teściowa znów wtrąca się w moje życie, a żona nie potrafi jej powiedzieć, żeby nie przyjeżdżała itd.”
– racjonalizowanie – innym sposobem tłumaczenia swojego nałogu jest znajdowanie pozornie racjonalnego wytłumaczenia – były urodziny przyjaciela – nie mogłem odmówić. Lubię się napić wieczorem przed snem, na kawalerskim wszyscy pili – ja też itd.
Mechanizm iluzji i zaprzeczeń c.d.
– odwracanie uwagi – bardzo charakterystyczne dla osoby uzależnionej – gdy tylko pojawia się temat nadużywania alkoholu czy konsekwencji picia, to stara się ona zmienić temat. Dotyczy to także jej toku myślenia. Czasem bowiem do alkoholika dociera, że ma on poważny problem, te myśli jednak stara się szybko odgonić. Koncentrując się na czymś zupełnie innym, no przykład na pracy, niespłaconym kredycie czy choćby bardziej przyziemnych kwestiach jak lista zakupów na obiad.
– fantazjowanie – jeden z powodów, dlaczego tak trudno alkoholika namówić na leczenie alkoholizmu. Ma on bowiem bardzo nierealne wyobrażenie na temat skali własnego problemu. Często więc powtarza – mogę w każdej chwili przestać, piję tylko piwo – od tego nie wpada się w alkoholizm itd.
– koloryzowanie wspomnień – w pewnym momencie alkoholizm wypacza obraz tego, co było. Te przykre momenty są więc szybko zapominane. Te przyjemne natomiast są wręcz zaproszeniem do dalszego picia. Alkoholik nie pamięta bowiem, że wylądował na komisariacie bo pobił kolegę, pamięta za to, że była świetna impreza w gronie przyjaciół.
– marzeniowe planowanie – u alkoholika wszystko jest na zasadzie „kiedyś…”. Alkoholik ma tysiąc planów i pomysłów, które rodzą się w głowie pod wpływem alkoholu. Planuje więc, że kupi samochód, wybuduje dom czy założy firmę. Wszystko jednak zrealizuje, jak przestanie pić..
Ten świat iluzji powoduje, że osoba uzależniona jest zbyt słaba by sobie samemu poradzić z nałogiem i jednocześnie zbyt mocno przekonana o swoich racjach, by chcieć walczyć z chorobą. Dlatego konieczna jest podjęcie leczenia alkoholizmu w ośrodku leczenia uzależnień, by alkoholik przestał tworzyć nieprawdziwe obrazy i zaczął racjonalnie myśleć o swoim życiu.
Głód alkoholowy jest jednym z objawów zespołu uzależnienia od alkoholu i opisuje się go jako „silne pragnienie lub przymus przyjmowania substancji” (Klasyfikacja zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania w ICD-10. Badawcze kryteria diagnostyczne.)
W przeciwieństwie do innych objawów uzależnienia, głodu alkoholu doświadcza się także będąc w okresie abstynencji. Nawet kilkuletnie zaprzestanie picia alkoholu, nie gwarantuje, że jego objawy nie pojawią się. Bez względu na długość okresu abstynencji, od czasu do czasu u osoby uzależnionej pojawiają się myśli o alkoholu oraz pragnienie jego napicia się. To właśnie występowanie tego głodu powoduje, że ludzie decydują się na przerwanie abstynencji. Na przykład przypominają sobie przyjemne chwile po piciu, albo nie potrafią poradzić sobie ze stresem, a pamiętają, jak odprężająco działał na nich alkohol.
W jaki sposób powstaje głód?
W uproszczeniu można powiedzieć, że głód alkoholowy powstaje w oparciu o dwa źródła – zewnętrzne i wewnętrzne. To pierwsze to wszystkie sytuacje, przedmioty, okoliczności i ludzie, którzy kojarzą się nam z alkoholem. Mogą to być skojarzenia pośrednio związane z piciem (np. droga z pracy, której zwykle towarzyszyło picie, oglądanie jakiegoś programu w telewizji) lub powiązane z nim bezpośrednio (np. szklanka lub kieliszek, butelki z alkoholem).
Wewnętrzne źródło głodu alkoholowego to wszystko to, co dzieje się w psychice, czyli myśli, uczucia. Najczęściej te, którym w przeszłości towarzyszyło picie, i z którymi trudno radzić sobie na trzeźwo. Chęć napicia się może być wywołana przez złość („tak mnie zdenerwował, że muszę się napić”), lęk („łatwiej to zniosę, jak się trochę napiję”), czy wstyd („ale mi głupio przed nimi, tak zawaliłem, napiję się, bo to trudno wytrzymać”) – w tych przypadkach wypicie alkoholu się ma służyć temu, żeby łatwiej znieść uczucia lub „przestać czuć”.
Jak sobie radzić z głodem alkoholu?
Mimo, że głód alkoholu jest głównym powodem przerywania abstynencji, a tak wiele różnych czynników może go wywołać, można też wiele zrobić, by się przed nim lub jego skutkami ochronić.
Jeżeli ktoś decyduje się na podjęcie i utrzymanie abstynencji powinien przede wszystkim poznać swój głód, czyli nauczyć się rozpoznawać jego objawy. Ponieważ głód to nie tylko (zgodnie z definicją) chęć napicia się, ale także myśli: o piciu, wspomnienia dotyczące picia, sny o alkoholu. Głód alkoholowy przejawia się także w uczuciach. Wszędzie tam, gdzie dana osoba reaguje bardziej, niż zwykle, nieadekwatnie do sytuacji lub gdy uczucie zdecydowanie „przeciąga się w czasie” (np. utrzymuje się irytacja, mimo że nieprzyjemna rozmowa miała miejsce trzy godziny temu) można przypuszczać, że jest to związane z głodem. Także zachowania (chodzenie z kąta w kąt, izolowanie się, kłótliwość) lub reakcje ciała (wyczuwanie smaku lub zapachu alkoholu, gdy nie ma go w pobliżu) mogą świadczyć o tym, że „jestem na tzw. głodzie”. Mimo że głód alkoholowy jest wspólnym dla wszystkich uzależnionych objawem ich choroby, to u każdego będzie się objawiał nieco inaczej. Jest tak, ponieważ każdy jest inny i ma za sobą inne doświadczenia. Dlatego każdy, kto chce nie pić, musi „nauczyć się swojego głodu”.
Kolejna rzecz, którą trzeba zrobić, to nauczyć się zapobiegać wystąpieniu głodu. Oczywiście, nie zawsze będzie to możliwe w stu procentach, ale na pewno można minimalizować ryzyko jego wystąpienia lub sprawić, że nawet jeżeli wystąpi, będzie mniej intensywny i nieprzyjemny. Zapobieganie to przede wszystkim unikanie tego, co kojarzy się z alkoholem, a więc tych sytuacji, okoliczności, ludzi i przedmiotów, które wiązały się w przeszłości z piciem. To trochę takie wydeptanie nowej ścieżki przez życie. Najczęściej jest to bardzo trudne, bo trzeba nauczyć się różnych rzeczy na nowo, a nieraz wcale nie ma się na to ochoty (np. odmawiania uczestnictwa w spotkaniach, gdzie jest alkohol). Warto jednak pamiętać, że widok alkoholu, jego zapach, obraz ludzi pijących i każdy inny rodzaj kontaktu z alkoholem nie daje „odporności” na niego, a jedynie potęguje głód i po pewnym czasie zwykle prowadzi do picia. Ze względu na biochemiczne właściwości alkoholu nie działa tu zasada, że im częściej spotyka się z danym przedmiotem/sytuacją, tym mniejsze robi na danej osobie wrażenie, mniej się jej boi.
Jeżeli jednak głód wystąpi i dana osoba rozpozna jego objawy, nie musi sięgać po alkohol. Oczywiście, łatwiej jest poradzić sobie, gdy głód ma małą intensywność, niż gdy jest silny. Sposoby radzenia sobie z głodem mogą być bardzo różne. W początkowych okresach abstynencji największe znaczenie będzie miało odwracanie uwagi od myślenia o piciu. W przypadku mało intensywnego głodu wystarczy czytanie książki lub oglądanie telewizji. Przy większym nasileniu głodu pomocna będzie aktywność fizyczna (spacer, ćwiczenia, sprzątanie). Innym sposobem radzenia sobie z myślami o piciu jest przypominanie sobie strat i nieprzyjemnych konsekwencji związanych z piciem, z różnych obszarów swojego życia (samopoczucie, samoocena, rodzina, relacje z przyjaciółmi, praca, pieniądze). Pomóc może także nazwanie oczekiwań wobec alkoholu i odpowiedź na pytanie, czy alkohol naprawdę może mi to dać, a jeżeli tak, to na jak długo. Na przykład: jeżeli ktoś oczekuje od alkoholu poprawy samopoczucia lub zrelaksowania, to pewnie alkohol mu to zapewni, jednak po kilku, kilkunastu godzinach najprawdopodobniej poczuje się źle fizycznie (objawy zespołu abstynencyjnego) i/ lub psychicznie (będzie mu przykro, wstyd). Jednym z lepszych sposobów radzenia sobie z głodem jest opowiedzenie o tym, co się „ze mną” dzieje – najlepiej osobie, która nas rozumie (przyjaciel, kolega z AA, terapeuta).
Głód alkoholowy i wszystko to, co z nim związane – zapobieganie, rozpoznawanie, radzenie sobie z nim – to bardzo ważny temat dla osoby uzależnionej od alkoholu, która nie chce pić. Dlatego jest to także podstawowy obszar terapii uzależnienia – wspólnie z terapeutą łatwiej „nauczyć się” swojego głodu i wytrwać w radzeniu sobie z nim.
Opracowała mgr Maria Biegańska-Prochaczekkiwi - Czw 13 Sie, 2020 13:21 " Nawet kilkuletnie zaprzestanie picia alkoholu, nie gwarantuje, że jego objawy nie pojawią się. Bez względu na długość okresu abstynencji, od czasu do czasu u osoby uzależnionej pojawiają się myśli o alkoholu oraz pragnienie jego napicia się. "
Z tym zdaniem sie nie zgadzam.kiwi - Wto 18 Sie, 2020 13:38 W TOKSYCZNYM ZWIąZKU- border alkoholik i Ty... cz. 1
Permanentny stan nietrzeźwości może ciągnąć się przez kilka dni z rzędu lub tydzień. Zdarza się, że trwa także miesiącami czy latami, stwarzając zagrożenie dla zdrowia i życia osoby uzależnionej. Długość ciągów alkoholowych jest więc indywidualną sprawą. Wpływ na to ma nie tylko styl picia, ale i cechy danej osoby.
Co popycha alkoholika do tego, że wpada w cug alkoholowy? Gdy spada ilość etanolu we krwi, zaczyna się źle czuć. Dopada go zespół odstawienny, czyli potocznie mówiąc kac. Aby załagodzić ból lub zawroty głowy, ogólne rozbicie, mdłości, wymioty, drżenie ciała i inne nieprzyjemne objawy, sięga znowu po substancję psychoaktywną. W ten sposób kontynuuje kilkudniowe bycie pod wpływem alkoholu. Jednoznacznym objawem ciągu alkoholowego jest stały stan upojenia, co prowadzi do utraty świadomości i konsekwencji zdrowotnych. Kiedy okresy wielodniowej nietrzeźwości występują naprzemiennie z okresami abstynencji, to ten styl picia nazywa się dipsomanią (dypsomanią).
Również codzienne wypijanie jednego czy kilku piw w celu uzyskania stanu odurzenia zalicza się do objawów cugu alkoholowego.
Skutki alkoholizmu
Do czego prowadzi długotrwałe picie alkoholu? Przede wszystkim zmienia dotychczasowe prawidłowe funkcjonowanie organizmu, zaburza świadomość oraz zachowania. Oprócz tego:
uszkadza mózg,
uszkadza organy wewnętrzne – np. doprowadza do stłuszczenia wątroby,
wywołuje utraty pamięci,
powoduje choroby układy krążenia – przyczynia się m.in. do nadciśnienia tętniczego, zaburzeń rytmu serca,
doprowadza do zmian w układzie pokarmowym – np. przewlekłego zapalenia błony śluzowej żołądka, trzustki, przełyku, refluksu żołądkowo-przełykowego,
powoduje omamy, halucynacje, paranoje, zespół amnestyczny, depresję i inne konsekwencje psychiczne.
Inne skutki częstego picia alkoholu to także te, które mają miejsce w sferze:
rodzinnej – alkoholik nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa i stabilizacji swoim najbliższym, zanikają więzi między członkami rodziny, nierzadko ma miejsce rozwód,
zawodowej – zaniedbywanie obowiązków służbowych, spóźnienia czy nieobecności spowodowane są ciągami alkoholowymi, a w konsekwencji dochodzi do zwolnienia z pracy.
Ponadto ciągłe alkoholizowanie się może doprowadzić do śmierci ze względu na niewydolność wielonarządową (nerek, wątroby, trzustki) oraz koniecznością przyjmowania coraz większych ilości alkoholu. Jest to wówczas efekt działania toksycznych substancji, które zawiera alkohol oraz zwiększającej się tolerancji organizmu na substancje psychoaktywne.
Detoks i terapia alkoholowa – sposób na przerwanie cugu alkoholowego
Zarówno długotrwałe picie alkoholu, jak i powtarzające się ciągi alkoholowe, to oznaka tego, że potrzebna będzie profesjonalna pomoc, aby przerwać tę autodestrukcję. Alkoholizm to uzależnienie psychiczne i fizyczne. Dlatego wyjściem w tej sytuacji jest poddanie się detoksykacji, czyli oczyszczeniu organizmu z substancji toksycznych będących skutkiem nadmiernego spożywania alkoholu oraz terapii alkoholowej. Rozwiązaniem w obu tych przypadkach jest dobry ośrodek leczenia uzależnień, gdzie specjaliści pomagają alkoholikowi nie tylko pozbyć się najpierw fizycznego przymusu picia (detoks), ale również odzyskać kontrolę nad życiem i wyjść z nałogu. Potrzebna jest jednak profesjonalna terapia alkoholowa, czyli regularne spotkania z terapeutami oraz osobami, które borykają (lub borykały) się z podobnym problemem.
Hospitalizacja, czyli odtrucie alkoholowe pod okiem lekarzy pozwoli uniknąć powikłań, a rozpoczęta zaraz po nim psychoterapia jest szansą na to, aby zacząć życie w trzeźwości.kiwi - Nie 20 Gru, 2020 19:21 Święta i alkohol: terapia alkoholowa pomoże przetrwać ten okres
By Dorota BenOpublikowano 7 grudnia 2020in Uzależnienie
Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia. Dla tych, którzy wciąż borykają się z uzależnieniem, może być to trudny czas. Z drugiej strony – perspektywa trzeźwych świąt jest naprawdę ekscytująca. To szansa, by w końcu doświadczyć miłości i dobroci bycia z naszymi rodzinami bez chaosu i cierpienia, które widoczne były w poprzednich latach.
Alkohol w okresie świątecznym
Jak pokazują badania, Polacy w 2019 roku wydali na alkohol w okresie świątecznym ponad 4 mld zł. Raport zaprezentowany przez SW Research wskazuje z kolei, że na świąteczne prezenty najchętniej wybierane są wina. Z drugiej strony – aż 66% z nas przyznaje, że nie pije alkoholu podczas Wigilii. I o ile tego dnia zachowujemy wstrzemięźliwość, to podczas kolejnych dni świąt zdecydowana większość Polaków spożywa napoje wysokoprocentowe. Fakt – to wyzwanie – przetrwać w środowisku, w którym inni spożywają alkohol. Wystarczy jednak odpowiednia strategia i wsparcie ze strony eksperta, by święta były naprawdę wyjątkowym okresem.
Dlaczego pijemy w święta?
Okres świąteczny często wywołuje stres. Niezależnie od tego, czy podróżujemy z rodziną, czy robimy zakupy w ostatniej chwili – większość z nas może odczuwać presję. Do tego dochodzą elementy takie jak przygotowanie wszystkiego z odpowiednim wyprzedzeniem, konieczność spędzenia większej ilości czasu z rodziną, czy sprzątanie mieszkania… Jak można się domyślić, czas ten staje się wówczas jednym z najbardziej niebezpiecznych okresów dla osób, które na co dzień zmagają się z uzależnieniami. Osoby, które tracą kontrolę nad używaniem alkoholu, mają wtedy więcej okazji do picia, ponieważ pojawia się więcej „wyzwalaczy” tj. sytuacji, w których mają ochotę i okazję, aby sięgnąć po alkohol.
Terapia alkoholowa i odpowiedni plan
Warto zwracać uwagę na rodzaj wydarzenia, w którym bierzemy udział. Nie musimy uczestniczyć w uroczystości, na której poczujemy się niepewnie. Mamy prawo odmówić i wybrać te, na których naprawdę miło spędzimy czas. Dodatkowo, jeśli wiemy, że na przyjęciu pojawi się alkohol – dobrze jest zaopatrzyć się w swój zamiennik – np. ulubiony napój bezalkoholowy (nie myślmy, że musimy pić tylko dlatego, że gospodarz oferuje). Warto także zaplanować czynności, które nie wymagają siedzenia przy stole np. przy lampce wina. Może to być wspólna gra w planszówkę, spacer, czy oglądanie zdjęć rodzinnych. Innym sposobem jest wcześniejsze uczestnictwo w Programie Ograniczenia Picia. Jest to nowoczesna terapia alkoholowa, dzięki której można poprawić jakość swojego życia, jednocześnie nie rezygnując całkowicie ze spożywania alkoholu np. w okresie świątecznym. Podczas spotkań wspólnie z terapeutą określasz, jakie sytuacje w dotychczasowym modelu spożywania alkoholu podczas świąt były szczególnie destrukcyjne i ryzykowne, a także ustalasz limity spożycia alkoholu.
A jeśli uczestniczysz już w terapii – traktuj świąteczny czas jak każdy inny normalny dzień i rób te same rzeczy, które robiłeś do tej pory, aby trzymać się z daleka od pierwszego drinka. Gdy jednak czujesz, że możesz stracić kontrolę – terapia alkoholowa (w tym online) to dobre rozwiązanie, podczas którego wspólnie określimy plan działania.
Podobno opór i lęk przed zmianą, to zachowania dominujące jeśli chodzi o leczenie uzależnień.
https://rehab-terapia.pl/opor-i-lek-przed-zmiana-dlaczego-boimy-sie-zmian/Tajga - Nie 10 Sty, 2021 19:29 Muszę się kiedyś zabrać i opisać swoje wspomnienia z terapii.
Jedne z najlepszych lat w moim życiu
Prawdziwe wspomnienia. Chętnie bym się jeszcze
poterapeutowała coś wymyślępterodaktyll - Nie 10 Sty, 2021 20:39
Tajga napisał/a:
Muszę się kiedyś zabrać i opisać swoje wspomnienia z terapii.
Jedne z najlepszych lat w moim życiu
Ja jak sobie przypomnę swoją terapię, to od razu odechciewa mi się pić. pi***el połączony z psychiatrykiem , ale.................nadzwyczaj skuteczny, jak widać..... Do dzisiaj Tajga - Nie 10 Sty, 2021 20:52
pterodaktyll napisał/a:
pi***el połączony z psychiatrykiem
Moje były wszystkie stacjonarne, po pracy sobie pyk pyk pyk na terapię podążałam.
Nie miałam tego luksusu być zamknięta i podłączona do kroplówki, sama musiałam
walczyć żeby dobić do 0%.
I jak to sobie przypomnę to również skutecznie odechciewa mi się pić jal - Pon 11 Sty, 2021 07:37 Mile wspominam wszystkie moje działania na drodze do trzeźwego myślenia i życia...
- zaczęło się od AA i nadal,po roku terapia ambulatoryjna,
- potem OTU u Worona,
- było mało to PRO,SPP i Strategia,
- potem w ADIC u o narkotykach,
- i studia podyplomowe na Uł profilaktyka uzależnień.
- w między czasie różne szkolenia i warsztaty
- kilkadziesiąt lat w stowarzyszeniu trzeźwościowym też,
- Akademia Szczęśliwego Życia,
- itd...
Była to wędrówka i przygoda w głąb siebie... pamiętam entuzjazm z jakim czerpałem nową wiedzę.
Miałem się zawsze za trudny i szczególny przypadek,więc ze strachu że może czegoś nie dopełniłem rozpoczynałem następne... jak dotąd nie żałuję. Wiedźma - Pon 11 Sty, 2021 09:48
Tajga napisał/a:
Moje były wszystkie stacjonarne, po pracy sobie pyk pyk pyk na terapię podążałam.
Nie miałam tego luksusu być zamknięta
To właśnie nie stacjonarne, ale ambulatoryjne.
Terapia stacjonarna to terapia zamknięta.
Ty byłaś na ambulatoryjnych, czyli tzw dochodzących, tak jak ja
Oj, bardzo dobrze wspominam swoją terapię... Tajga - Pon 11 Sty, 2021 10:12
Wiedźma napisał/a:
To właśnie nie stacjonarne, ale ambulatoryjne.
No fakt, dochodziłam sobie, do OLU.
Co dwa miesiące ( chyba, może co miesiąc) wyjeżdżaliśmy na maratony
nie biegowe, nocowaliśmy w ośrodku w Sobieszewie.
Baaardzo było fajnie, a żarcie w tym ośrodku najlepsze z tego wszystkiego.
Ale to już na pogłębionej.Wiedźma - Pon 11 Sty, 2021 13:37
Tajga napisał/a:
żarcie w tym ośrodku najlepsze z tego wszystkiego
U nas żarcia nie dawali, musieliśmy kanapki brać ze sobą Tajga - Pon 11 Sty, 2021 13:47
Cytat:
U nas żarcia nie dawali, musieliśmy kanapki brać ze sob
My od piątku po południu do niedzieli po południu
zakwaterowani i karmieni jak królowie.
Nawet nie dużo płaciliśmy. To były czasy
niezapomniane kiwi - Wto 13 Kwi, 2021 13:03 Co naprawdę wiemy o uzależnieniach | Waldemar Kasta | TEDxPolitechnikaWroclawska
Jeśli chcesz nauczyć się w jakiś sposób ograniczyć ilość spożywanego alkoholu, to ta informacja jest dla Ciebie!
Przygotowaliśmy innowacyjny program z zakresu ograniczania picia. Dla kogo:
– dla osób z dużymi wątpliwościami dotyczącymi swojego picia alkoholu,
– dla osób, które nie akceptują pełnej abstynencji jako celu terapii,
– dla osób we wcześniejszych fazach rozwoju choroby alkoholowej.
Przejmij odpowiedzialność za swoje życie i umów się na wizytę z terapeutą!
Najcenniejszym w Programach Ograniczania Picia wydaje się założenie, by docierać do osób
pijących na wczesnym etapie rozwoju uzależnienia, zanim ich życie przewróci się do góry nogami,
stracą rodzinę, prace i zdrowie.
Na czym polegają Programy Ograniczania Picia?
Pacjent, który wchodzi w program uczy się jak monitorować swoje picie. Centralnym punktem
procesu jest kontrakt terapeutyczny, tzw. plan picia. W programach, których celem jest całkowite
zaprzestanie picia, najważniejsza jest abstynencja. W Programach Ograniczania Picia takim
centralnym punktem są ustalone z terapeuta limity spożycia alkoholu. Klient umawia się na
konkretną ilość alkoholu jaką może wypić w ciągu dnia i na to, ile dni będzie pił w ciągu tygodnia.
Takich dni wstrzymywania się od spożywania alkoholu musi być przynajmniej dwa lub trzy.
Podczas terapii określane są też sytuacje, które w dotychczasowym modelu picia klienta były
szczególnie destrukcyjne i ryzykowne. W kontrakcie zaznacza się, że w tych sytuacjach osoba
wchodząca w program pić już nie będzie lub będzie piła produkty o niższej zawartości czystego
alkoholu. Każdy program jest indywidualnie dostosowywany do klienta i jak najściślej ustalany.
Podczas procesu terapeuta uczy klienta przeliczania zawartości alkoholu w napojach i technik,
dzięki którym może on ograniczyć swoje picie np. odstawiania szklanki z drinkiem na stół po
każdym łyku czy picie napojów zawierających alkohol na przemian np. z wodą.
Sama relacja terapeuty z klientem opiera się na bardziej nowoczesnym podejściu. Tutaj terapeuta
podąża za klientem oddając mu kontrolę nad piciem i w efekcie odpowiedzialność za swoje życie.
W ten sposób klient uczy się panować nad swoim postępowaniem, odzyskuje wiarę w siebie i
powodzenie terapii.
Czy Programy Ograniczania Picia są dla wszystkich?
To nie są programy skierowane do wszystkich uzależnionych od alkoholu. Przede wszystkim nie
zaleca się ich osobom ze zniszczonym przez alkohol zdrowiem, znajdującym się w zaawansowanej
fazie uzależnienia. Dla nich zdecydowanie najlepszym wyjściem będzie abstynencja i taką drogę z
pewnością zaleci terapeuta. Ze statystyk wynika, że wiele osób wchodzących w Programy
Ograniczania Picia w ich trakcie uznaje, że właśnie zaprzestanie picia jest dla nich najlepszym
rozwiązaniem, bo powrót do kontrolowania picia jest dla nich zbyt trudny lub niemożliwy do
osiągnięcia.
Jednym z kryteriów przyjęcia klienta do Programu Ograniczania Picia są przeciwwskazania
medyczne, np. to czy cierpi on na zaburzenia funkcjonowania wątroby, przyjmuje leki wchodzące
w interakcję z alkoholem lub czy zdiagnozowano u niego choroby, których objawy może zaostrzyć
alkohol (cukrzyca czy zaburzenia psychiczne). Wtedy terapeuta również będzie zalecał pracę nad
abstynencją.
Z badań wynika, że do tych Programów Ograniczania Picia trafiają zwykle osoby młodsze, które
mają wsparcie w swoim otoczeniu, nie utraciły pracy, a ich uzależnienie jest w początkowej fazie
rozwoju.
To nie terapeuci decydują, kto do jakiego programu ma trafić. Czy celem terapii ma być
abstynencja czy powrót do picia kontrolowanego. Z badań wynika, że zgłaszający się do gabinetu
terapeutycznego zwykle wiedza, jaki cel terapii byłby dla nich najbardziej możliwy do
osiągnięcia. Osoby w zaawansowanym stopniu uzależnienia same wybierają abstynencję, bo wiele
z nich wielokrotnie próbowało bez efektu ograniczać swoje picie.
Jaka jest skuteczność Programów Ograniczania Picia?
W zasadzie nie da się porównać skuteczności programów abstynenckich z Programami
Ograniczania Picia. Są one skierowane są do różnych osób i odmienne osoby w nich uczestniczą.
Statystyki mówią, że skuteczność jest podobna, ale jeśli badania są przeprowadzane w określonych
grupach pacjentów.
Programy Ograniczania Picia zarekomendowała już Państwowa Agencja Rozwiązywania
Problemów Alkoholowych. Pierwsi terapeuci, którzy będą je realizowali są już po szkoleniu.
Oznacza to, że system terapeutyczny w Polsce powoli się zmienia. Jest coraz bardziej otwarty,
coraz bardziej nastawiony na klienta i coraz bardziej podąża za jego potrzebami i celami. Zaczyna
też stwarzać przestrzeń na współuczestniczenie klienta w procesie terapii.Whiplash - Pią 21 Maj, 2021 20:27 Kiwi, czy ty widzisz co ty wklejasz? Mieliśmy tu już kolegę, który próbował smart recovery... Teraz może się za nas wstawić w królestwie niebieskim...Wiedźma - Pią 21 Maj, 2021 20:34 No właśnie, Kiwi
Toć Ty tutaj promujesz picie kontrolowane!
Pogięło Cię?
A kysz! kiwi - Nie 23 Maj, 2021 12:39 Whiplash i Wiedzmo ....dzien dobry !
nawet nie wiedzialam co to jest ....smart recovery .....zainteresowalam sie i poczytalam ....i ja uwazam ze wcale zle to nie jest .....ja tez uwazam , ze lepiej cos robic dla siebie majac chorobe alkoholowa niz nic.
I to jest jak prawie ze wszystkim ....jednemu pomaga a drugiemu nie .....
A ze ten Pan umarl robiac program smart recovery .....to jest chyba najgorsze i ja sie z tym nie zgadzam ....ze jestesmy smiertelni .....i co kolwiek nie robimy .....na sam koniec poprostu umieramy sobie .....
Znalazlam moim zdaniem bardzo ciekawy artykul .....zalaczam ....prosze przeczytac .....
Anonimowi Alkoholicy mają swoją “Wielką Księgę”, natomiast Smart cztery punkty kluczowe oraz “zestaw narzędzi” – zbiór sposobów na to, jak zmienić swoje zachowanie. Przykładowo, gdy ktoś czuje napięcie pod koniec dnia pracy, może zastosować narzędzie ABC, gdzie A oznacza Zdarzenie Aktywujące (ang. Activating Event): wyjście z pracy, B oznacza Przekonanie (ang. Belief) o potrzebie rozładowania stresu drinkiem, a C oznacza Konsekwencje (ang. Consequence), czyli upicie się. Smart Recovery uczy swoich uczestników, w jaki sposób przerwać ten nieracjonalny ciąg, pomagając im zrozumieć mechanizmy przyczynowo-skutkowe – czyli dlaczego robią to, co robią, niszcząc przy tym życie swoje i swoich bliskich, i jak temu zapobiec.
– Na spotkaniach Smart Recovery nie modlimy się, nie odmawiamy “Ojcze Nasz” i nie zawodzimy pieśni – mówi Gerstein. – Nie pokładamy nadziei w siłach nadprzyrodzonych i nie oczekujemy, że ludzie będą tu przychodzili w nieskończoność. Przychodzą, zdrowieją i żyją dalej.
1 komentarz:
Anonimowy24 kwietnia 2011 14:49
W związku z tym iż sam zajmowałem się terapią uzależnień, mogę powiedzieć tylko jedno. Każdy sposób który pomaga wyjść z nałogu jest dobry! Niestety AA zrzuca cały ciężar walki z uzależnieniem na Boga, np. pkt.6 "Staliśmy się całkowicie gotowi, aby Bóg uwolnił nas od wszystkich wad charakteru" Nie po to Bóg dał nam opcjonalnie wolną wolę, aby teraz nas ubezwłasnowolnić, a po drugie w pierwotnej wersji pisało tam "siła wyższa", dla każdego inna. Dlatego też uważam, że Smart oparty na nauce jest znacznie lepszy niż program oparty na czarnej magii, gdzie zamiast zmierzyć się z własnym nałogiem, alkoholik czeka na cud z jasnego nieba.
I ja osobiscie pod ta wypowiedzia podpisuje dwoma rekami.
Ale podkreslam ....kazda droga ....jezeli prowadzi do zatrzymania bardzo rozwinietego " mokrego " alkoholizmu .....ja uwazam ze jest dobra.
Ja wybralam droge dla siebie ....i jak ktos sie mnie zapyta ....to mu powiem co ja zrobilam i u mnie ( bardzo sie ciesze !!!!!) minie jutro 12 trzezwych lat !!!!
Ale moja droga .....moze wcale nie pasowac do nastepnej osoby pijacej alkohol ......dlatego ja uwazam , ze trzeba uczciwie informowac o innych mozliwosciach "leczenia choroby alkoholowej ".
Ja slyszalam taka wypowiedz jednego Pana ....." jak zaczyna mnie nosic za alkoholem "......to biore maly taborecik i siadam w lazience i patrze sie przez okno w pralce jak sie tam rzeczy piora .....troche dla niego jest to jak hypnosa ? .....
Czy dla mnie jest to dobre ?.....odpowiem .....nie .....
Ale jak jemu pomaga .....to powiem mu .....rob dla siebie jak chcesz i kazdy dzien bez alkoholu jest dobrym dniem .....
Dosc dlugo tu juz jestem ....i na poczatku wielu uczestnikow ....bylo zlych ze ja na grupe AA nie chodze .
Ciezko bylo im wytlumaczyc ....ze jestem trzezwa bez grupy AA.
Oni widzieli moja trzezwosc w czarnych kolorach . Ale lata mijaly i ja nadal trzezwa .
Ale kazdy chwali ....to co mu pomoglo .....i bardzo dobrze !!!!!
Po tylu latach moge uczciwie napisac ....jest wiele drog do trzezwosci .....niech kazdy dla siebie wybierze ta najlepsza ....ale jak ta najlepsza okaze sie po czasie zla .....to jest jeszcze duzo innych mozliwosci zatrzymania choroby alkoholowej .....sprobuj innej drogi !
Ale tez trzeba uczciwie napisac .....ze nie wszystkim sie uda ....zupelnie trzezwo zyc ....beda pili alkohol az sobie umra ....Wiedźma - Nie 23 Maj, 2021 13:15
kiwi napisał/a:
A ze ten Pan umarl robiac program smart recovery .....to jest chyba najgorsze i ja sie z tym nie zgadzam ....ze jestesmy smiertelni .....i co kolwiek nie robimy .....na sam koniec poprostu umieramy sobie .....
"Ten Pan" nie umarł sobie robiąc program smart recovery tylko popełnił samobójstwo zapijając po wielu latach abstynencji.
Bo mu się zachciało picia kontrolowanego!
A w ogóle, Kiwi, to jest temat "Wspomnienia z terapii", więc albo napisz coś o swojej terapii,
albo przestań go zaśmiecać offtopami! kiwi - Nie 23 Maj, 2021 14:18 Wiedzmo ....czemu tak nerwowo ?!
A czy nie ma przypadkow ....ze i po bardzo dobrej terapii i po dlugiego odwiedzania grup AA ....ludzie tez popelniaja samobojstwo zapijajac po wielu latach abstynencji ......
Moim zdaniem i ja tak mysle .....jak ktos ma popelnic samobojstwo .....to i tak popelni .....co ci pisane to cie nie minie ......
Bo tak zostalo o tym panu tu zasuregowane .....
I dlaczego to jest offtop ? ......terapia alkoholowa sie rowinela i rozwija dalej .....i dobrze !!!!......
Kiedys pijakow leczono .....kapiele zimna woda pod ciesnieniem .....czy pradem .....dzis napisze straszne ......ale kiedys byla to normalka ......
Swoja terapie juz opisalam .....dobra dla mnie ......ale teraz interesuje sie innymi mozliwosciami .....nowoczesna terapia w roku 2021 ......co sie zmienilo czy zmienia .....
I czy bysmy chcieli czy nie ....ten model terapii wraca ....picie kontrolowane .....czy dla wszystkich na pewno nie .....ale paru moze skorzysta i im pomoze ????!!!!.....i we wszystkich mozliwych terapiach nic nie jest wiadome do konca .....jednemu od razu pomoze ....innemu moze pozniej .....a wielu konczy terapie i pija alk.dalej ....
Ja napisze i ja bym chciala .....aby nikt nigdy nie pil alkoholu.....to moje zyczenie .....Wiedźma - Nie 23 Maj, 2021 16:56
kiwi napisał/a:
ale teraz interesuje sie innymi mozliwosciami .....nowoczesna terapia w roku 2021 ......co sie zmienilo czy zmienia .....
Rozumiesz słowo "wspomnienia"? staaw - Nie 23 Maj, 2021 17:14 ... czasem jednak lepiej się napić niż gadać głupoty po trzeźwemu... kiwi - Nie 23 Maj, 2021 17:15 Oczywiscie ...rozumiem slowo wspomnienia .....
Ale tez nie rozumiem .....dlaczego trzeba ciagle czy czesto ....nowe tematy zakladac ?!
Tu kiedys byl Pan ( juz zmarl ) co co dziennie pare nowych tematow zakladal .....tez nie byliscie czy bylas zadowolona .....
I tak zle i tak nie dobrze ! Ale co mi tam !
I Ty Wiedzmo ....jako glowna prowadzaca i inni moderatorzy .....juz bardzo dawno zadnego ciekawego tematu zwiazanego z nasza choroba nie zaproponowalas ....nie otworzylas ....nie piszesz ????!!!!
Jak by wcale Was to nie interesowalo ? I nie pisac za duzo , bo szkoda czasu zeby sprzatac ....dlugo juz tu jestem i podoba mi sie .....ale Ci prowadzacy bardzo oklapli, skapcianieli ......to jest oczywiscie moje zdanie ....
Ale musze miec sily na jutro , bo wlasnie komputerowo pieke ciasta i szykuje wiosenne kanapeczki .....bo ja jutro swietuje !kiwi - Nie 23 Maj, 2021 18:27 Staaw .....lubie Ciebie ....ale co Ty za straszydla wypisujesz ????!!!!
... czasem jednak lepiej się napić niż gadać głupoty po trzeźwemu... i to zdanie od Ciebie wyszlo ?.....znajc troszeczke Twoja historie .....to az strach ze tak piszesz !
Ja tam wolalabym glopoty czytac niz dana osoba by mi tu zaczela alk.pic !!!!!!!
I gdzie tu sa glupoty napisane ? .....
Przeczytaj jeszcze raz wszystko spokojnie i zobacz zalaczony link .....program o ograniczeniu picia alk- jest prowadzony w osrodku terapii i ci terapeuci sie pod tym podpisuja i zachecaja i zachwalaja .
jezeli chodzi o Smart Recovery ....to ta nazwe ja dzis pierwszy raz przeczytalam .....troche przy kawie o tym poczytalam sobie i ja uwazam .....nawet program dobry .....jedni chodza na AA a inni gdzies robia Smart Recovery .....jezeli to pomoze komus co pije alk. to dlaczego nie ???!!!
Ja osobiscie nic nie bede potepiala co sama nie znam i od razu krzyczala ze nie dobre !
Lepiej niech osoba robi Smart Recovery ....niz siedzi pijana z alk. butelka i nic nie robi .....to jest moje zdanie !
https://www.feniks.org.uk...very-po-polsku/
SMART Recovery jest programem mającym na celu pomóc ludziom w walce z ich uzależnieniami. Program obejmuje pracę z osobami uzależnionymi od substancji psychoaktywnych, takich jak alkohol, nikotyna, narkotyki oraz hazard, seks, jedzenie, zakupy i samookaleczenia. Nazwę programu, SMART (Self-management and Recovery Training), z języka angielskiego tłumaczymy jako ‘Trening zarządzania sobą i powrotu do zdrowia’.
Program SMART powstał w 1994 roku w Stanach Zjednoczonych. Stopniowo stawał się popularny za sprawą spotkań ogólnoświatowej sieci samopomocy, podczas których uczestnicy otrzymywali pomoc od innych osób, mających problem z uzależnieniami. SMART działa jako organizacja non-profit w wielu krajach, takich jak: Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Kanada i Australia.
Zbiorowe podejście do tematu uzależnień okazuje się być właściwe dla każdej osoby. Badania różnych metod walki z uzależnieniami oraz opinie terapeutów wskazują, że wzajemne wsparcie i zarazem leczenie uzależnień skutecznie pomaga wielu ludziom.
SMART Recovery pomaga uczestnikom zarządzać i decydować, w jaki sposób reagują na głód uzależnienia; budować ich motywację do zmiany stylu życia oraz oferuje zestaw sprawdzonych narzędzi i technik, pomagających w walce z uzależnieniami.
Program SMART Recovery składa się z czterech punktów:
1) Budowanie i utrzymywanie motywacji.
2) Radzenie sobie z impulsami i zachciankami.
3) Zarządzanie myślami, uczuciami i zachowaniami.
4) Zachowanie równowagi życiowej.
Osoby, korzystające ze SMART Recovery, mogą używać programu tak długo, jak tego potrzebują. Nie trzeba dokonywać żadnych poświęceń by z niego korzystać – należy jedynie skupić się na powrocie do zdrowia i wieść zdrowsze życie.
Spotkania odbywają się co tydzień i są w pełni DARMOWE. Grupa jest otwarta i chętnie przyjmie nowych uczestników.staaw - Nie 23 Maj, 2021 19:28
kiwi napisał/a:
Ja osobiscie nic nie bede potepiala co sama nie znam i od razu krzyczala ze nie dobre !
Mi wystarczy że nie promuję każdej bzdury wyczytanej w internecie.
No chyba że najpierw sprawdzę na sobie...tomcio. - Czw 27 Maj, 2021 12:00 hej,
przejrzałem pobieżnie ten program smart i tak na prawdę, to wg mnie te założenia programowe są bardzo podobne do terapii prowadzonych w ośrodkach uzależnień - nie widzę tu żadnej czarnej magii, podobnie jak nie ma jej w AA.kiwi - Pią 02 Lip, 2021 23:21 Dlaczego nie chcemy się zmieniać?
Podobno opór i lęk przed zmianą, to zachowania dominujące jeśli chodzi o leczenie uzależnień.
Klasyka gatunku.
John Enright to wszystko pięknie usystematyzował i opisał. Ze względu na powszechność występowania w sieci pięciu przeszkód powodujących opór w psychoterapii, ja sobie je daruję. Także ze względu na mój własny opór przed stosowaniem procedur i technik, podaruję sobie te cytaty. Ponieważ jednak, odnoszę się z wielkim szacunkiem do pracy pana Enrighta w obszarze oporu, często sięgam do tych opracowań.
Klasyka sobie, a życie sobie (?)
opór i lęk przed zmianą„Er” przyszedł do terapii jak wielu innych. Nie do końca z własnej woli. Własna wola, w przeciwieństwie do wolnej woli, bywa jedynie deklaracją. W tym miejscu – mój drogi czytelniku – należą ci się słowa wyjaśnienia. Myślę, że na początku należy przyjrzeć się tak zwanej dobrowolności uczestnictwa w terapii. Czy naprawdę ktokolwiek przychodzi z własnej woli? Z pewnością ludzie nie wpadają sami z siebie na pomysł: „oto nie mam za bardzo co robić, dlatego pójdę na terapię. A na tej terapii będę cierpiał i grzebał w swoim życiu, rozrywał rany, prawdopodobnie zarośnięte bliznami i przez kilka tygodni będę miał niestabilne samopoczucie”. Poza tym proces terapii, podobnie do życia w ogóle, jest absolutnie nieprzewidywalny. Bardzo często polega jedynie na wyobrażeniach o nim. Nawet jeśli nie jest to pierwsze podejście do terapii, to nadal w czasie jej trwania wszystko może się wydarzyć. I tutaj, godne uwagi jest pytanie: „z jakiego powodu poddaję się oddziaływaniom terapeutycznym?” Konia z rzędem temu, kto dlatego, że chce się leczyć.
No i „Er” także nie chciał się leczyć.
Mówił o tym, jednak robił coś nie całkiem leczącego. Początkowo owszem, ruchy miał niezłe. Wstawał, uczestniczył w sesjach, pisał prace i ogólnie był w poczuciu winy i skopania. W tym stanie potrafił wykrzesać z siebie sporo energii. Jednak im lepiej wyglądał, tym mniej się angażował. Z pewnością chciał nadal, jednak jak się okazuje, samo chcenie w leczeniu uzależnień nie wystarczy. Bo „Er” był uzależniony. Narkomania, alkoholizm, toksyczne związki, impulsywne zachowania, złość, miał wszystko co należy mieć, by zacząć działać.
Bezsprzecznie należało działać ale on właśnie przestawał, aż zatrzymał się w procesie zmiany. Miał jeszcze kilka zrywów, jednak już postępu w tym nie było. Zaczął wchodzić w konflikty, reagował złością. Szczególnie w momentach gdy spotykał się z ludźmi, którzy byli po terapii i jakoś sobie radzili w życiu. W przeciwieństwie do początkowego okresu, częściej bywał nieprzyjazny w tych relacjach. Opór i lęk przed zmianą.
Opór i lęk przed zmianą część następna.
„Jot” przyjechała zmotywowana do terapii. Wydawało się, że ma jasny i konkretny cel. W przeciwieństwie do „Er”, wierzyła w to, że może te cele osiągnąć. Wydawała się absolutnie ufać miejscu i prowadzącym proces terapeutyczny. W końcu deklarowała otwartość, uczciwość i gotowość do zmiany. Ponieważ te wszystkie deklaracje brzmiały bardzo wiarygodnie, należało założyć, że opór i lęk przed zmianą nie wystąpią. A jednak. „Jot” wiedziała coś, czego nie wiedzieliśmy my. Niestety do dziś nie wiem co to było.
Tak zwane przepracowanie oporu jest, w wielu miejscach internetowych otchłani, świetnie opisane. To zawsze dobrze wygląda i wydaje się możliwe do zrobienia. Jednak różnorodność osób poddających się terapii, bardzo często powoduje coś zupełnie innego.
„Jot”, podobnie jak „Er”, do samego końca uczestniczenia w terapii, prezentowała opór i lęk przed zmianą. Tylko forma była ciut inna. „Er” był ostentacyjny w zachowaniach i otwarcie mówił, że nie potrafi sobie wyobrazić tego, co będzie robił gdy już nie będzie ćpał. Natomiast „Jot”? Mam wrażenie, że do końca sama wierzyła w to, co mówiła na temat swoje dalszego życia w trzeźwości.
Przyłączenie do oporu.
Przyłączenie do oporu przyszło mi kiedyś do głowy, jako desperackie działanie w sytuacji gdy już wszystko zawiodło. Im bardziej próbowałem omówić motywację, problem, cel, akceptację miejsca i zespołu i poznać konkurencyjne, wobec terapii, cele człowieka, tym opór i lęk przed zmianą wydawały się narastać.
Zatem przyłączyłem się do tego oporu. Istotną metodą owego przyłączenia jest odzwierciedlenie. Ponieważ odzwierciedlenie ma różne formy, musiałem wymyślić swoją. Chodziło mi o pokazanie człowiekowi jego samego. Nie w sensie zachowań czy postaw, ale że w ogóle ON sam jest po prostu widzialny. „Widzę Cię, widzę Twój opór i lęk przed zmianą. To część Ciebie. Akceptuję go razem z Tobą. Rozumiem to. Jestem w stanie wyobrazić sobie jak bardzo się boisz. Też to kiedyś czułem. Aż podjąłem decyzję. Wtedy lęk minął, a opór zniknął. Wtedy zacząłem zmianę”. Oczywiście to nie jest sposób uniwersalny. Korzystam z niego gdy już wszystko inne zawiedzie. Ma jedną wadę: „nie działa natychmiastowo”. Z późniejszych relacji, z byłymi uczestnikami, dowiaduję się jak działa.
F10.2 to zespół uzależnienia spowodowany używaniem alkoholu, a także związane z nim zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania.
Próbowano wielu różnych sposobów na leczenie alkoholizmu w dziejach rodzaju ludzkiego, gdyż specyfik ten towarzyszy człowiekowi od wielu wieków i także od wieków przysparza mu ogromną ilość problemów. Próbowaliśmy obrzydzić go sobie elektrowstrząsami, stosowaliśmy akupunkturę i hipnozę, zamykaliśmy alkoholików w „domach dla obłąkanych” jako przypadki beznadziejne. Odkryliśmy substancje które miały spowodować, że alkoholicy nie sięgną bo alkohol. Podawaliśmy antikol i wszywaliśmy esperal (ten ostatni nadal wszywamy!). Znane są historie nawiedzeń i cudownych uzdrowień. Wielu poszło drogą Anonimowych Alkoholików, lecz także oni bardzo często, postanawiają poddać się temu co okazało się najbardziej skuteczne – psychoterapii grupowej w placówkach do tego przeznaczonych. W ośrodkach terapii uzależnień, w poradniach lub gabinetach terapeutycznych poddają się procesom dość trudnym i trwającym co najmniej kilka tygodni, a czasem miesięcy.deratyzator - Nie 11 Lip, 2021 12:00 Kiwi napisała ,,Wielu poszło drogą Anonimowych Alkoholików, lecz także oni bardzo często, postanawiają poddać się temu co okazało się najbardziej skuteczne – psychoterapii grupowej w placówkach do tego przeznaczonych." Kiwi skąd Ty masz te informacje? Jakiś link może?
W Wielkiej Książce AA Bill W (autor) napisał, że ,,w AA nigdy nie będzie profesjonalnej terapii" AA nie wysyła alkoholików na żadne leczenie. Inaczej jest na różnego rodzaju terapiach. To psychoterapeuci wysyłaja alkoholików do AA. Takie często mają od nich zalecenia. Dlaczego Ciekawi mnie skąd Ty masz te dane o skuteczności terapii. Te które znalazłem ja mówią że; Wszywka ma największą skuteczność w abstynencji do roku czasu. Niestety w dłuższej obserwacji tak skuteczność wszywki bardzo spada. Program AA powoduje powrót do zdrowia wg Billa W u ok 75% alkoholików u Clarence S (też z AA) % ten sięgał nawet 93%.
Napisałaś też ,,W ośrodkach terapii uzależnień, w poradniach lub gabinetach terapeutycznych poddają się procesom dość trudnym i trwającym co najmniej kilka tygodni, a czasem miesięcy" Czemu mają służyć te trudne procesy w gabinetach psychoterapeutycznych?
Wspaniałej niedzieli deratyzator - Nie 11 Lip, 2021 15:28 ,,Anonimowi Alkoholicy, ogólnoświatowa wspólnota osób poszukujących trzeźwości, jest najskuteczniejszą ścieżką do abstynencji, zgodnie z kompleksową analizą przeprowadzoną przez badacza ze Stanford School of Medicine i jego współpracowników.
Po ocenie 35 badań — obejmujących pracę 145 naukowców i wyniki 10 080 uczestników — dr Keith Humphreys , profesor psychiatrii i nauk behawioralnych oraz jego koledzy badacze ustalili, że AA prawie zawsze jest skuteczniejsze niż psychoterapia w osiąganiu abstynencji .
Badanie ukazało się 03.2020. Jak to mówią w AA ,,Nie da się zmienić tego czego zmienić się nie da" kiwi - Nie 11 Lip, 2021 15:49 Deratyzator .....kazdy trzezwiejacy swoj rozum ma ,albo mu wraca .....i kazdy chwali to co mu pomoglo najbardziej .
Ogolne forum tutaj wiec ....ogolnie informuje ....ze sa rozne mozliwosci trzezwienia ...
Ale najwazniejsze ....najbardziej z najwazniejszych .....jest maciupenka decyzja na poczytku trzezwosci....nie chce wiecej pic alkoholu i cos trzeba z tym problemem zrobic .
Moim zdaniem ....to jest poczatek trzezwosci.
Bedac w mokrym stadium alkoholizmu jestesmy do siebie podobni ....symptomy mamy takie same czy mezczyzna czy kobieta ....i dlatego uznano alkoholizm choroba .
Powolotku wychodzac z oparow alkoholowych , dowiadujemy sie gdzie mozna z ta choroba isc ....do jakiego specjalisty .....
I tu ...trzezwiejac ....zaczynamy byc inni ......i zaczynamy sie roznic ....i dlatego jest dobrze ze pare mozliwosci jest.
Jedni zaczynaja terapie dochodzaca inni stacjonarna inni chodza na grupy AA .Jeszcze inni szkaja w Bogu pomocy i malej ilosci chorych udaje sie samym od siebie byc trzezwym.
Moim zdaniem kazda droga jest dobra ....tylko badz dlugotrwalo trzezwym .
Ja poszlam droga terapi dochodzacej .....i mi ona pomogla .....i dlatego ja chwale .
Na grupy AA nigdy nie chodzilam ....ale wiem ze sa ....i innym pomagaja ....Wiedźma - Nie 11 Lip, 2021 18:08
kiwi napisał/a:
Na grupy AA nigdy nie chodzilam ....ale wiem ze sa ....i innym pomagaja ....
Ja próbowałam chodzić na mityngi AA, ale stwierdziłam, że to nie dla mnie -
wychodziłam z nich znudzona, przygnębiona,
a bywało, że na głodzie od słuchania tych wszystkich opowieści
Mi pomogła sama terapia. Trudne procesy? Czy ja wiem...?
Raczej ciekawe niż trudne, bo pomagające poznać samą siebie.
Ale nikogo nie zniechęcam do AA - wręcz przeciwnie, bo wiem że wielu pomaga.deratyzator - Pon 12 Lip, 2021 07:07 Wspólnota AA. Czasami zdarza sie że ludzie mylą wspólnotę AA z Programem AA. Do wspólnoty może należeć każdy i nikt nie ma prawa go do niej przyjmować czy usuwać. Członkowie AA mogą chodzić na mitingi a między mitingami chlać wódę i nikt im tego nie zabroni. Mitingi w Polsce są bardzo różne, czasami nie mają nic wspólnego z tym jakie jest ich zadanie. Na spotkaniach takich omawia się różne sprawy które nie dotyczą choroby. Ceny jabłek w skupie, opowieści o głupiej babie w sklepie, okropnej pogodzie, wczasach nad morzem i różne takie bzdury. Myślą przewodnią takich spotkań jest użalanie się nad sobą. Nie ma to nic wspólnego z AA z ich Programem. Są też mitingi dotyczące spraw związanych z chorobą alkoholową. Co robić by ją pokonać.
Nikogo nie namawiam na terapię nikomu też jej nie odradzam. Nie wiem jak jest na terapii, nie byłem. Spotykam wielu alkoholików po terapii na mitingach AA. Wielu z nich udaje się wyjść z tej choroby. Jeżeli człowiek, który był uzależniony kiedyś od alkoholu dzisiaj nie ma z nim problemu, jest szczęśliwy wyzdrowiał dzięki terapeutom, moczeniu nóg w rumianku, odmawianiu różańca to bardzo się cieszę i uważam, że Program AA nie jest im do niczego potrzebny. Są szczęśliwi. Jonesy - Wto 13 Lip, 2021 11:00 Napisze od siebie, bo tylko o tym napisać mogę.
Na początku jak zaczynałem to trzeźwienie to byłem w takiej desperacji że poszedłem na mityng w moim mieście. To jedyny mityng w moim mieście, przy kościele i przy "zakładzie dla alkoholików". I powiem tylko tyle. Nie wnikam w to kto na jakie dno upadł, kto jak się ubrudził czy upodlił, z różnych domów jesteśmy i różne picie nasze było i różne dna osiągnęliśmy. Ale jakby mnie na tym mityngu spotkała sąsiadka albo inny dalszy sąsiad, to o tym że pije wiedziałaby cała okolica. A nie zawsze jest tak że wie o tym cała okolica, bo nie każdy pije jawnie i nie każdy śpi gdzie popadnie.
Jedno co mnie spotkało dobrego to że zgadałem się z Jackiem a on zaprowadził mnie na spotkanie z terapeutką i trafiłem na grupę. Tam czułem się bezpiecznie. Na mityngu absolutnie ani komfortowo ani bezpiecznie. Tym bardziej że trafiali tam też pensjonariusze owego zakładu, bo wizyty na mityngu były niejako przymusowe dla ukończenia terapii czy cokolwiek innego tam robili. W każdym razie wyglądało to tak, że 1/3 ekipy siedziała i miała wywalone na wszystko, 1/3 się żaliła jak to ciężko a 1/3 po prostu słuchała.
Dla mnie to nie przemówiło. Grupa już tak.
Tyle mojego.kiwi - Nie 25 Lip, 2021 09:57 Ja swoja terapie chwale i bede chwalic bo mi pomogla ....i moje zdanie dzisiaj ....po co samemu wychodzic z " mokrego alkoholizmu " ....jak jest mozliwosc z terapeuta od choroby alkoholowej .....i ja osobiscie radze kazdemu udac sie do swojego lekarza na uczciwa rozmowe ....i on skieruje dalej .....ja tak zrobilam.
Ale tez opowiadano mi .......ze poczatkujacy alkoholik juz z zaleczona choroba alkoholowa .......mial napady ze chce mu sie okropnie napic alkoholu ......wtedy bral maly stoleczek i szedl usiasc w lazience kolo maszyny do prania i patrzyl jak ubrania sie tam piora ......moze i troche glupie ale jemu pomagalo ......dzis mnie sie wydaje ze to troche z hypnosa mialo wspolnego ......jak pendelko sie rusza jestes wprowadzony w stan hypnosy .
On po prostu sie uspokajal , nacisk ze chce pic alk. mijal ......
Tez ze slyszenia napisze .....ze odwyk od palenia papierosow ......pan zamiast palic papierosa jadl rzodkiewki ......zawsze z soba w pudeleczku mial .....ochota na papierosa zjem jedna albo i dwie rzodkiewki .....jemu pomoglo .....i do dzisiaj nie pali .....smak rzodkiewki jest troche z goryczka ......
Hipnoza (stgr. ὕπνος hýpnos, dosłownie „sen”) – definiowana jest jako stan prawidłowo funkcjonującego umysłu, w którym uwaga danej osoby jest mocno zogniskowana na określonych bodźcach, świadomość bodźców pochodzących spoza obszaru zogniskowania uwagi jest znacznie ograniczona oraz podczas którego krytyczny osąd danej osoby zostaje częściowo zawieszony[1].
Doświadczenia nad hipnozą pokazały, że nie jest ona związana z istotną zmianą funkcjonowania mózgu. Częstotliwość fal mózgowych osób zahipnotyzowanych nie różni się od częstotliwości rejestrowanych u osób znajdujących się w stanie czuwania. Podczas hipnozy człowiek nie zyskuje żadnych umiejętności czy też możliwości, których nie posiadałby w stanie pełnej świadomości, jeśli byłby odpowiednio zmotywowany[2].
Część badaczy uznaje hipnozę za stan zmienionej świadomości odmienny zarówno od stanu czuwania, jak i snu. W stosunku do stanu czuwania, podkreśla się takie odmienności hipnozy, jak obniżenie zdolności planowania, nierozdzielność uwagi, możliwość przywoływania wspomnień wzrokowych lub wyobrażeń, wzrost zdolności do wytwarzania nowych wyobrażeń lub fantazji, ograniczoną zdolność do prawidłowej oceny realności, zwiększoną sugestywność, skłonność do zachowań zgodnych z przyjętą rolą oraz niepamięć tego wszystkiego, co działo się podczas stanu hipnozy[3].
Hipnoza jest wykorzystywana w psychologii klinicznej i psychiatrii, między innymi jako jedna z metod diagnozowania i leczenia zaburzeń nerwicowych, zaburzeń lękowych, przy zmniejszaniu bólu oraz w terapii niektórych uzależnień.
Tyle mojegoLaPD76 - Czw 29 Lip, 2021 00:30
Kod:
a swoja terapie chwale i bede chwalic bo mi pomogla ....
Nikt nigdy by ci nie pomógł jakbyś sama sobie nie pomogła, a ja chwalę każdy dzień w którym jestem trzeźwy, czy to terapia czy mitingi AA - niema żadnej różnicy bo alkoholizm jest chorobą duszy, ciała i UMYSŁU - jak sobie sami coś do głowy wbijemy to tego się będziemy trzymać (np. pisanie scenariuszy), dobrą metodą i chyba najlepszą jest pozytywne nastawienie kiedy wstaniemy i nie ważne czy o 5,6 rano czy o 10 - pozytywne myślenie i tyle.
Wiem że jest to trudne, ale na pewno możliwe.jal - Czw 29 Lip, 2021 05:53
LaPD76 napisał/a:
Nikt nigdy by ci nie pomógł jakbyś sama sobie nie pomogła, a ja chwalę każdy dzień w którym jestem trzeźwy, czy to terapia czy mitingi AA - niema żadnej różnicy bo alkoholizm jest chorobą duszy, ciała i UMYSŁU - jak sobie sami coś do głowy wbijemy to tego się będziemy trzymać (np. pisanie scenariuszy), dobrą metodą i chyba najlepszą jest pozytywne nastawienie kiedy wstaniemy i nie ważne czy o 5,6 rano czy o 10 - pozytywne myślenie i tyle.
Wiem że jest to trudne, ale na pewno możliwe.
Gdyby tak było jak domniemasz, to dlaczego tylu uzależnionym nie udaje się samemu wejść na Nową drogę ?
Mnie pomógł drugi alkoholik AA i szereg różnych terapii ,warsztatów w poukładaniu sobie w głowie inne podejście do życia.kiwi - Nie 12 Wrz, 2021 13:10 Razem z zaleczona choroba alkoholowa wraca .....godnosc .....wczoraj bedac z wnuczkami to bardzo czulam .....
Godność człowieka – poczucie własnej wartości i szacunek dla samego siebie[1], co wyraża się w pragnieniu posiadania także szacunku ze strony innych z uwagi na swoje walory duchowe, moralne czy też zasługi społeczne[2]. Ma ona dwoisty charakter i odnosi się do godności osobowej i osobowościowej. Ta pierwsza jest właściwa każdemu człowiekowi, należna mu z samego faktu bycia człowiekiem. Godność osobowościowa natomiast jest zależna od podjętego przez daną osobę trudu i jej dokonań oraz wiąże się z rozwojem osobowości etycznej[3]. Jest jedną z podstawowych wartości w etyce rozwoju.
Wiesz Boleslawa Lesmiana
Dziewczyna
Dwunastu braci, wierząc w sny, zbadało mur od marzeń strony,
A poza murem płakał głos, dziewczęcy głos zaprzepaszczony.
I pokochali głosu dźwięk i chętny domysł o Dziewczynie,
I zgadywali kształty ust po tym, jak śpiew od żalu ginie...
Mówili o niej: "Łka, więc jest!" - I nic innego nie mówili,
I przeżegnali cały świat - i świat zadumał się w tej chwili...
Porwali młoty w twardą dłoń i jęli w mury tłuc z łoskotem!
I nie wiedziała ślepa noc, kto jest człowiekiem, a kto młotem?
"O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!" -
Tak, waląc w mur, dwunasty brat do jedenastu innych rzecze.
Ale daremny był ich trud, daremny ramion sprzęg i usił!
Oddali ciała swe na strwon owemu snowi, co ich kusił!
Łamią się piersi, trzeszczy kość, próchnieją dłonie, twarze bledną...
I wszyscy w jednym zmarli dniu i noc wieczystą mieli jedną!
Lecz cienie zmarłych - Boże mój! - nie wypuściły młotów z dłoni!
I tylko inny płynie czas - i tylko młot inaczej dzwoni...
I dzwoni w przód! I dzwoni wspak! I wzwyż za każdym grzmi nawrotem!
I nie wiedziała ślepa noc, kto tu jest cieniem, a kto młotem?
"O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!" -
Tak, waląc w mur, dwunasty cień do jedenastu innych rzecze.
Lecz cieniom zbrakło nagle sił, a cień się mrokom nie opiera!
I powymarły jeszcze raz, bo nigdy dość się nie umiera...
I nigdy dość, i nigdy tak, jak pragnie tego ów, co kona!...
I znikła treść - i zginął ślad - i powieść o nich już skończona!
Lecz dzielne młoty - Boże mój - mdłej nie poddały się żałobie!
I same przez się biły w mur, huczały śpiżem same w sobie!
Huczały w mrok, huczały w blask i ociekały ludzkim potem!
I nie wiedziała ślepa noc, czym bywa młot, gdy nie jest młotem?
"O, prędzej skruszmy zimny głaz, nim śmierć Dziewczynę rdzą powlecze!" -
Tak, waląc w mur, dwunasty młot do jedenastu innych rzecze.
I runął mur, tysiącem ech wstrząsając wzgórza i doliny!
Lecz poza murem - nic i nic! Ni żywej duszy, ni Dziewczyny!
Niczyich oczu ani ust! I niczyjego w kwiatach losu!
Bo to był głos i tylko - głos, i nic nie było oprócz głosu!
Nic - tylko płacz i żal i mrok i niewiadomość i zatrata!
Takiż to świat! Niedobry świat! Czemuż innego nie ma świata?
Wobec kłamliwych jawnie snów, wobec zmarniałych w nicość cudów,
Potężne młoty legły w rząd, na znak spełnionych godnie trudów.
I była zgroza nagłych cisz. I była próżnia w całym niebie!
A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebie?
Trzeźwość, uczciwość, godność - Wiktor Osiatyński
https://osrodek-terapii.com/trzezwosc-uczciwosc-godnosc-wiktor-osiatynski.htmlSzczesia41 - Nie 21 Lis, 2021 12:09 Terapia jest bardzo pomocna, jeśli chodzi o walkę z uzależnieniami. Wielu ludziom udało się dzięki niej wygrać z alkoholizmem.Kostek77 - Nie 21 Lis, 2021 12:47 Często czytam i słucham opowieści innych osób, którym udało się wyjść z alkoholizmu. Nie wiem dlaczego ale dodaje mi to siły w walce z moim nałogiem.jal - Nie 21 Lis, 2021 20:21
Szczesia41 napisał/a:
Terapia jest bardzo pomocna, jeśli chodzi o walkę z uzależnieniami. Wielu ludziom udało się dzięki niej wygrać z alkoholizmem.
Witaj na forum
A Ty na jakim etapie jesteś ?jal - Nie 21 Lis, 2021 20:23
Kostek77 napisał/a:
Często czytam i słucham opowieści innych osób, którym udało się wyjść z alkoholizmu. Nie wiem dlaczego ale dodaje mi to siły w walce z moim nałogiem.
Witaj Kostek
I jakie są rezultaty tej "walki" ?kiwi - Czw 15 Lut, 2024 20:37 Bylam na terapii bardzo mi pomogla , dzis chcialabym spotkac tych ludzi co byli ze mna . Czy im sie tez udalo, jak dzis zyja , a moze pija alkohol dalej .
Dzis bylismy w Lidlu po zakupy i przy kasie stanela pani za nami i miala w rekach tylko dwa opakowania truskawek, Roland ja przepuscil przed nas , i wtedy ja zobaczylam i az mi bardzo smutno sie zrobilo, bo pachniala bardzo alkoholem , buzia moze i kiedys piekna dzis zeszpecona i bardzo opuchnieta i bardzo trzesace sie rece. Ale nie kupowala alkoholu , tylko truskawki .
Poslalam w jej strone dobre mysli , i zyczylam jej w myslach zeby sie udalo zatrzymac ten " mokry " alkoholizm ,
A moze te truskawki to poczatek trzezwosci ?! oby tak bylo .
Ale tez w takich momentach mysle sobie , jak ja bym wtedy mojego alkoholizmu nie zatrzymala to bym moze jeszcze gorzej wygladala albo i nie zyla .
To straszna choroba , ale mozna ja zatrzymac.kiwi - Pią 08 Mar, 2024 18:22 Czy bez terapi sama bym wtedy ta chorobe alkoholowa zatrzymala ?
Odpowiem dzis prosto , ze nie , sama bym tego nie zatrzymala .
Bardzo siebie wtedy nie nawidzilam i sie ogromnie wstydzilam , to bylo takie straszne i przytlaczajace , i dopiero terapeuta rozmawiajac ze mna jak z malutkim dzieckiem tlumaczyl mi ze to mozna przetrzymac i powtarzal ze po mimo tego wszystkiego , jestem dobrym czlowiekiem i ciagle mowil wytrzymaj do nastepnego spotkania bez alkoholu,i tak po kawalku dzien po dniu robilam i mi sie udalo .kiwi - Pon 22 Lip, 2024 17:12 dromax - Nie 20 Paź, 2024 15:41 Terapia jest bardzo fajną formą wychodzenia z alkoholizmu.
To właściwie REWELACJA!!!
Jest o wiele skuteczniejszą formą niż np. grupa samopomocowa AA (choć nic AA nie ujmuję - jest spoko).
Ja uczestniczyłem w takiej grupie terapeutycznej kilka lat. Mam bardzo dobre wspomnienia!