To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Nie wiem co robić ;(

piotrrrr - Nie 21 Lis, 2010 18:07
Temat postu: Nie wiem co robić ;(
Witam, jestem nowy na forum i nie wiem czy piszę w dobrym miejscu, ale spróbuję
Jestem alkoholikiem i narkomanem, nie chciałem tego widzieć 16 lat, a mam 30.
Uczestniczę w terapii, chodzę na meetingi, korzystam z klubu abstynenta i udaje mi się utrzymywać abstynencję.
Niszczyłem życie sobie i rodzinie i wszyscy mają mnie dość, ja sam najbardziej.
Mam 4 letniego synka, z którym dogaduję się dobrze.

Mam też żonę, z którą nie dogaduję się wcale, ona mi, ja jej i kłótnie 3-4 razy w tygodniu.
2 tygodnie temu poinformowała mnie że się wyprowadza, bo ma mnie dość.
Nie możemy znaleść porozumienia w błachych sprawach, o związku nie ma co mówić bo od lutego nie sypiamy z sobą, mieszkamy w tym samym mieszkaniu, lecz w innych pokojach.

Trzyma się z koleżankami, które są w separacji lub w trakcie rozwodu, chodzi na współuzależnienie i jest najmądrzejsza na świecie.
Miała utrzymywać abstynencję, a co miesiąc się upija, może też ma kłopot.
O szansę prosiłem, ale nie ma wogóle mowy, bo słyszę że ma mnie dość
Jej największym argumentem jest fakt iż nie zajmowałem się nią i rodziną 7 lat, a teraz jest za późno.

Cały czas coś mi wyżuca fakty z przeszłości, powtarzam do znudzenia, że to było i mi przykro z tego powodu, ale czasu nie cofnę.
Jest pełna lęku i obaw, a każde moje zdanie jest wg niej przemoca psychiczną, chce zapewnień że nie bedę pić, nie chce ze mną być i żyć, a do tego straszy mnie
ograniczeniem praw rodzicielskich, chociaż z synem mam dobry kontakt.
Swój wniosek opiera na tym iż mam 14 miesięcy kary pozbawienia wolności za jazdę pod wpływem.
Jak chce rozmawiać - ona nie chce bo już rozmawialiśmy
Nie wiem co mam robić, mam ochotę wyjechać za granicę, ale wiem że zacznę pić i stracę to, co w tym roku osiągnęłem bez alkoholu.

Powiedziałem jej dziś "czy zdaje sobie sprawę z tego, że jak się wyprowadzi nie będzie powrotu", bo też chce to zostawić i wyjechać na terapię zamkniętą i zrezygnować z mieszkania,bo mnie na nie niestać
Jest to nasze mieszkanie 3 pokojowe, ale sam nie chce tego, bo będzie mi się kojarzyć z latami tu spędzonymi, zamieniam je na 2 kawalerki, bo mam taką możliwość.
Prosiłem ją, aby została, ale nie ma szans, słyszę odliczanie do wyprowadzki, że tylko 2 tygodnie, musi tu ze mna siedzieć
Nie wiem czy walczyć o to wszystko, bo mnie męczy i znęca się nademną wyżucając mi błedy przeszłości. Mam ochotę to zostawić, poszukać kobiety, ale ....
zawsze jest ale ... doszłem do wniosku że ją kocham.
Czuję że kupno wielkiego bukietu bedzie tylko stratą pieniędzy, których też niemam, nie wiem jak się żyje na trzeźwo, a co dopiero walczy o kobietę i utrzymanie rodziny.

Wszędzie słyszę "daj czas czasowi" - "zajmij się sobą" - ale w tym czasie stracę żonę, dziecko i mieszkanie.

Wiem że to moja wina, że muszę ponieść konsekwencje swojego postępowania i że jeśli będzie nam dane wrócić do siebie, to tak będzie, ale też znam siebie, boję się że się poddam.

kkk - Nie 21 Lis, 2010 18:12

Piotr nie podziele się z Tobą doświadczeniem, bo nigdy nie byłam w podobnej sytuacji. Ale jestem przekonana ze lada chwila towarzystwo wróci z głosowania i Ci pomoze.
Dobrze ze z nami jesteś :)

Klara - Nie 21 Lis, 2010 18:25

Witaj Piotrze :)
Własnego doświadczenia tego typu jak Twój problem też nie mam, ale słyszałam na mityngu Al-Anon wypowiedź kobiety, która - w tamtym momencie - bardzo szczęśliwa opowiadała, że wzięła ślub ze swoim byłym mężem niepijącym alkoholikiem, są ze sobą dłuższy czas i są szczęśliwi.
Kilka lat byli rozwiedzeni.
Znam osobiście osobę, która odeszła od męża, kupiła mieszkanie i za nic nie chciała do niego wrócić.
On jednak bardzo o nią zabiegał: Prosił o spotkania, przynosił smakołyki, kwiaty, opowiadał jak jest w ich domu, co w nim zrobił, co zmienił i t.p.
No i po około roku zeszli się ponownie. Niedługo miną trzy lata jego trzeźwości.

Myślę, że warto dać czas czasowi :tak:

stiff - Nie 21 Lis, 2010 18:31

piotrrrr napisał/a:
Nie wiem czy walczyć o to wszystko, bo mnie męczy i znęca się nademną wyżucając mi błedy przeszłości

Witaj... :)
Porozumienia nie da się osiągnąć walka, ja rozstałem sie z zona i dzieckiem w wieku 31 lat...
Przestałem pic paręnaście lat później, a Ty już jesteś na dobrej drodze do trwałego zaprzestania picia... :roll:
Nie zmarnuj tego, bo nie wszystko można w życiu zmienić wraz z zaprzestaniem picia,
nie na wszystko mamy wpływ i musimy sie z tym pogodzić,
aby nie wrócić do picia...
Dobrych wyborów życzę... :)

Klara - Nie 21 Lis, 2010 18:36

Piotr!
Tu mamy wątek, w którym współuzależnione piszą jak widzą swoich "nowych" czyli niepijących mężów http://www.komudzwonia.pl...?t=1621&start=0
Ty - trzeźwy - jesteś zupełnie innym człowiekiem dla swojej żony.
Ona przywykła do innego Piotra i choć pewnie marzyła wyłącznie o tym, żebyś wytrzeźwiał, teraz jej TEŻ jest ciężko :(

Borus - Nie 21 Lis, 2010 18:45

Cześć Piotrze... :)
Ktoś kiedyś powiedział: "jeżeli coś kochasz, puść to wolno...jak wróci - jest twoje, jeśli nie - nigdy twoje nie było..." 8|
...prawdopodobnie żona już położyła na Tobie kreskę i raczej nic nie wskórasz... :bezradny: ale może się mylę...
tylko nie pozwól odseparować się od dziecka, bo to w sumie największa wartość...
najgorsze, co możesz zrobić, to wrócić do nałogu.. 8|
z trzeźwym myśleniem możesz wiele spraw wyprostować...
jeśli chodzi o żonę, to wyobraź sobie, że moją, teraz już ex, zarówno ja, jak i moja już dorosła córka, zaczęliśmy poznawać dopiero w ub. roku...miłość niestety jest ślepa :bezradny:

Agusia 31 - Nie 21 Lis, 2010 19:06

Witaj Piotrze!!!
piotrrrr - Nie 21 Lis, 2010 19:09

Zdaję sobie sprawę że też ma kłopot i mnie nie zna, ja też sobie uświadomiłem że jej nie znam, syna również.
Wiem że to co robi przypomina mi moje zachowanie zprzed kilku lat, mam ochotę to zostawić i dać czas czasowi, ale obawiam się o nią i o syna, nie widzi tego co robi.
Zachowanie istnie alkoholowe: Mówi że zależy jej na synu, a chorego chce wysłać do przedszkola, bo pracuje, chociaż może wziąść wolne, to zawalam tydzień pracy, bo to też moje dziecko.

Mogę to zostawić i zająć się sobą, bo dużo mi brakuje, ale boję się co będzie z nimi, wróce z terapii i więzienia to nie zastanę nic.
Filmy kręcę, ale: nowy partner z tendencją do uzależnienia(bo ze mną to nawet na wesele nigdy nie pójdzie), ona nie w fazie ostrzegawczej, a chronicznej.

Nie powinienem myśleć o niej, a o sobie, ale nie potrafie być obojętny

Ustalamy coś jednego dnia, drugiego chce mi wmówić że tak nie było, czuję się jak obłąkany, bo mi to wmawia.
Nigdy nie dbałem o to co się dzieje i było dobrze, a jak zaczęłem stawiać granice i być konsekwentny w postępowaniu to zaczęły się jeszcze wieksze kłopoty, jakbym nie miał dość swoich, np. gdy rozpoczęła się dziś kłotnia, nie chcąc w to wciągać dziecka, wyszedłem z synem na spacer, to usłyszałem "co robię dziecku i że nastawiam go przeciwko - i groźba wezwaniem policji"
Po chwili pozew o ograniczenie praw rodzicielskich, chwilę póżniej spokój - znam to . . .


NAWET NIE MÓWIĘ O NAPRAWIE ZWIĄZKU - WIEM ŻE NA TO TRZEBA LAT

Czy to co piszę ma sens ? Może sobie wkręcam :( Może ze mną gorzej niż myślę, może źle na to patrzę
Czuję że każdy z NAS ma swoją wersję i w zależności kto opowiada, będzie inny obraz tego wszystkiego

emigrantka - Nie 21 Lis, 2010 19:18

piotrrrr, wspolczuje taka szarpanina to istne pieklo ,ale moze rzeczywiscie ,poczekaj na rozwoj sytuacji wiadomo nic na sile ,,,
pozdrawiam

kiwi - Nie 21 Lis, 2010 20:13

Hallo Piotrku !!!
sytuacje zyciowa masz bardzo skaplikowana,dbaj i uwazaj na siebie zebys nie zaczal znowu alk.uzywac.Bo tylko jeszcze pogorszysz wszystko,a przeciez masz malego synka,o nim musisz myslec.
Zycze podjecia dobrych decyzji.
Serdecznie pozdrawiam
Kiwi

yuraa - Nie 21 Lis, 2010 21:02

hej Piotrrrr.
"w tym cały ambaras by dwoje chciało naraz"
jesli nie ma woli obu stron to chocbys nie wiem jak sie starał niewiele osiagniesz, nie zbudujesz przyszłości slysząc ciągłe wypominanie przeszłości.
piotrrrr napisał/a:
doszłem do wniosku że ją kocham.

pewny jesteś? a czy nie za późno sie obudziłeś?? 7 lat zaniedbywaleś rodzine i nagle kochasz zonę, nie wierzę ci. Ty sie po prostu boisz zostać sam.
teraz jej zachowania odbierasz jako przemoc psychiczną a ja mysle że wczesniej sobie takie zachowania wypracowała tylko teraz jak nie pijesz to zaczęły ci przeszkadzać.

z całego twojego postu wyczytałem : wielce pokrzywdzony ja i niedobra żona.
pomyslałes choc przez chwile co ona czuje?

jolkajolka - Nie 21 Lis, 2010 21:06

Witaj Piotrze. Piszesz,że doszedłeś do wniosku,że kochasz swoją żonę. Ale czy ona kocha Ciebie? Bo uszczęśliwianie kogoś na siłę na nic sie nie zda. Bądziecie dla siebie tylko wrogami i to coraz bardziej zajadłymi,z biegiem czasu. Pomyśl,czy tak właśnie ma wyglądać Twoje trzeźwe życie?
Jacek - Nie 21 Lis, 2010 21:40

cześć Piotr :)
Piotruś,myślę dokładnie jak Jurek
yuraa napisał/a:
pewny jesteś? a czy nie za późno sie obudziłeś?? 7 lat zaniedbywaleś rodzine i nagle kochasz zonę, nie wierzę ci. Ty sie po prostu boisz zostać sam.

yuraa napisał/a:
z całego twojego postu wyczytałem : wielce pokrzywdzony ja i niedobra żona.
pomyslałes choc przez chwile co ona czuje?

i widzisz wiem co mówię,gdyż miałem podobnie
podobnie gdyż ja zostałem sam,a wtenczas miałem dużo czasu na przemyślenie
i doszedłem do wniosku że to moja wina,i jedyne co zrobić to jej teraz nic nie zażucać
a jedynie przeprosić i błagać o wybaczenie,abym mógł użyć słowa wróć
czekała nas jeszcze wniesiona sprawa rozwodowa
a po pierwszej sprawie gdy wyszliśmy już po za budynek sądu
(dla przypomnienia nie byliśmy już razem i nie piłem już jakieś pół roku)
żona powiedziała do mnie - co oni ci mogą zrobić ,jak ty się do wszystkiego przyznajesz
bo tak było - jedyne na swoją korzyść co powiedziałem to że przestałem pić i uczęszczam na grupę AA
a do reszty jakie miałem zarzuty się przyznawałem
wygrała szczerość - żona rozwodu nie dostała,po dwóch latach się zeszliśmy
a ja szczerze danej obietnicy,dotrzymałem
nie piję do dziś

piotrrrr - Nie 21 Lis, 2010 23:06

Dzieki za wypowiedzi, dodają mi otuchy, choć nie łatwo je czytać

Zdaję sobie sprawę że to moja wina, bo poleciałem po całości przez te lata i mam sobie wiele do zarzucenia
Nie zważałem na nic, byłem najlepszy na świecie, zdaję sobie sprawę że obudziłem się za późno, NIE CHCIAŁEM dopuścić sumienia do głosu, zawsze je zapijałem.
Były to dwa ciągi po 6 lat z pół roczną przerwą, w której ją poznałem.
Ostatni zakończył się tragicznie, ledwo co przeżyłem, właśnie dzięki JEJ pomocy

Dużo we mnie żalu, głównie do samego siebie, ale byłem mistrzem przeżucania winy na kogoś innego, zawsze ktoś się nawinął

Ale nie potrafię jej zrozumieć, nie ma sprawy o rozwód, nawet o tym nie wspominała, "NIE MOŻE NA MNIE PATRZEĆ I DENERWUJĘ JĄ CAŁYM SOBĄ - NIE CHCE ROZMAWIAĆ"
Wiem że rozwód, jeśli będzie to z mojej winy i nigdy nie twierdziłem inaczej.
Potrafię postawić się na jej miejscu, mam sąsiada alkoholika i właśnie w tej chwili słucham jego żalów do żony - jest to piękny obraz MNIE z przed roku

Oczywiście że boję się zostać sam, ale mam syna i jestem młody, jeśli się nie uda WRÓCIĆ DO SIEBIE, mam jeszcze kawał życia przed sobą
Pod warunkiem że nie sięgnę po pierwszego, bo wtedy nic nie załatwię i szybko umrę.

Cała sytuacja nie byłaby dziwna i nie zawracałbym głowy, gdyby nie zmiany humorów, które staram się zrozumieć, dlatego szukam pomocy, może ktoś miał podobnie
W tej chwili rozmawiamy normalnie, a przed 8 godzinami chciała mnie wzrokiem zabić
WIEM ŻE ŚWIĘTY NIE JESTEM I CZĘSTO WINA JEST NADAL PO MOJEJ STRONIE - MOŻE PROWOKUJĘ JĄ
lecz nie tracę nadziei, może kiedyś wszystko się zmieni - dzięki waszemu forum, doszłem do wniosku że to rzeczywiście zostawię i poczekam na rozwój sytuacji

Użalanie się nad sobą to też moja specjalność

yuraa napisał/a:
z całego twojego postu wyczytałem : wielce pokrzywdzony ja i niedobra żona.

Mną szarpią emocje, które pierwszy raz w życiu czuję i dopuszczam do głosu,
wiem że nie jest niedobra, a kochana, bo uratowała mi nieraz życie i znosiła wręcz tortury, aby ratować rodzinę i związek

Jestem jej wdzięczny za wszystko, ale nie pozwolę sobą pomiatać, mam swą wartość - małą, ale mam i sądzę że moje wyrażanie zdania jest kłopotem,
nie jestem pewien czy to wartość czy jeszcze pijana duma
Latami nic nie mówiłem i robiła wszystko tak jak chciała, jak powiedziałem niech jest jak chce, uspokoiła się, może też coś zrozumiała po przeczytaniu kilku wypowiedzi z forum

cyt "a ja szczerze danej obietnicy,dotrzymałem nie piję do dziś"

NIE WIEM JAK TO ROBICIE, ALE NIE JESTEM W STANIE OBIECAĆ CZEGOŚ PODOBNEGO
mogę OBIECAĆ, że będę robić wszystko, aby nie sięgnąć po alkohol i narkotyki

Pozdrawiam i dziękuję za pomoc

pterodaktyll - Nie 21 Lis, 2010 23:11

piotrrrr napisał/a:
mogę OBIECAĆ, że będę robić wszystko, aby nie sięgnąć po alkohol i narkotyki

Po co? Czy to coś zmieni? Jedyna rozsądna rzecz jaką możesz zrobić, to przy pomocy specjalistów wydobyć się z tego bagna a obiecywać możesz dopiero po tym...........

yuraa - Nie 21 Lis, 2010 23:21

piotrrrr napisał/a:
mogę OBIECAĆ, że będę robić wszystko, aby nie sięgnąć po alkohol i narkotyki

i o to chodzi,
kiedys miałem w podpisie; postanowiłem nie pić i szanuje swoja decyzję.
i naprawdę ja szanuję.

przestałem pic kiedy syn miał 4 lata, niedługo 12 bedzie mial wiem że pamieta mnie pijacego , naprawde warto nie pić i prostować to co sie nabalaganiło

yuraa - Nie 21 Lis, 2010 23:23

a obiecać to mozesz tylko sobie, innym już sie naobiecywałeś. niech widzą czyny a nie obiecanki
Jacek - Nie 21 Lis, 2010 23:30

piotrrrr napisał/a:
cyt "a ja szczerze danej obietnicy,dotrzymałem nie piję do dziś"

NIE WIEM JAK TO ROBICIE, ALE NIE JESTEM W STANIE OBIECAĆ CZEGOŚ PODOBNEGO

coś ci powiem Piotrek
mówisz takie cuś
piotrrrr napisał/a:
Jestem jej wdzięczny za wszystko, ale nie pozwolę sobą pomiatać, mam swą wartość

powiedz mnie w którym miejscu ta twoja wartość ???
czy w tym że głupio ci powiedzieć ukochanej osobie słowa przepraszam
a z drugiej strony gdzie ta wartość jak sam siebie oszukujesz i nie szanujesz
ty nie musisz niczego obiecać jej - ale gdzie ta twoja wartość jak ty sam przed sobą wypowiadasz tak
piotrrrr napisał/a:
ALE NIE JESTEM W STANIE OBIECAĆ CZEGOŚ PODOBNEGO

w takich momentach jesteś zero -zupełnej braku wartości
Piotrek,weź się w garść i zaczni trzeźwieć
bo trzeźwienie zależy właśnie od dotrzymania słowa w postanowieniu

evita - Pon 22 Lis, 2010 09:54

Witaj Piotrku :) może i ja dołoże swoje trzy grosze w twoim wątku. Wydaje mi się, że twoja żona przechodzi okres bardzo zbliżony do mojego. Dzięki terapii zdała sobie sprawę z tego co to jest uzależnienie, nauczyła się, że ona nic nie musi ale może, może być wolna i robić to co chce a nie to co jej dyktuje współuzależnienie czyli życie pod dyktando twojego nałogu. Już wie, że jej życie leży tylko i wyłącznie w jej rękach. Wie, że może się spotykać z koleżankami wtedy kiedy tylko chce i wie, że może się z nimi zapić w trupa bo tak jej się podoba. To jest tak jakby nagle wyrwała się na wolność z z pudła i cały świat leżał u jej stóp. Teraz spogląda wstecz na wszystkie krzywdy jakie jej wyrządziłeś w przeszłości z inną świadomością , nie z poczuciem żalu i rozgoryczenia tylko z coraz większą nienawiścią. Nie pamięta chwil dobrych tylko te najgorsze przelatują jej przed oczami. Ona teraz dopiero dostrzega kolory, zauważa że słońce i dla nie świeci, kładzie spać rozmyślając o tym jak to wcześniej było a jak może być. Snuje plany na przyszłość, być może już nawet wie co będzie robić pierwszego dnia wolności od ciebie z dokładnością co do minuty. Jeśli jeszcze jest w stanie osiągnąć swoją niezależność finansową to masz przesr**e :/ ale być może z czasem, gdy pozna nowego ciebie, gdy będzie widziała, że starasz się ... teraz nie narzucaj się jej bo tylko pogarszasz tym swoją sytuację . Działasz na nią niczym płachta na byka bo ona nadal widzi siebie wolną, być może marzy jej się kolejny mężczyzna u jej boku taki co to kocha, jest odpowiedzialny i który to będzie ją bronił i chronił przed złem całego świata a nie na odwrót. Teraz żyje marzeniami o lepszym życiu pytanie tylko czy je znajdzie ? czy współuzależnienie nie popchnie ją w ślepą uliczkę ? a może jednak stwierdzi, że to jednak ty byłeś jej jedyną miłością ...

Pisałam co wyżej na podstawie moich prywatnych odczuć osoby współuzlażnionej ale myślę, że nie wiele się mylę jeśli chodzi o twoją żonę bo my tak jak i alko żyjemy nieomalże wg tego samego schematu z zaledwie małymi odchyłkami od normy ;)

piotrrrr - Pon 22 Lis, 2010 11:35

Dzieki evita ;)

Dziś pojęłem, dokładnie to co napisałaś, ale serce boli jak widzę jak się męczy, chciałbym jej pomóc, ale nie chce mojej pomocy.
Może się to wywodzić z lęku, że gdy jej kiedyś pomagałem, to zawsze wyżucałem jej to, jaki jestem cudowny, bo coś dla niej robię.
Każdy musi odnaleść własną drogę, szukając pomocy ją otrzymuję i uczę się z niej korzystać, a ONA jest sama w swoim cierpieniu, z nikim nie pogada, tylko za wszystko mnie obwinia,
a JA już tego nie chce od niej, jestem winny, ale nie dam się katować.
2 lata jest niezależna finansowo, wiec mam przesra...

Raz jest dobrze raz źle, wiem że też mam dosyć i nie chce już sobie tym głowy zawracać bo zwariuję lub zapiję

Dzięki spojrzeniu drugiej strony, dużo do mnie dociera, bo od żony nic nie słyszę co ją denerwuje, tylko że cały ja ją wkurzam - pierwszy raz mam słucham kogoś współuzależnionego

Moje poczucie wartości pewnie sięga zeru jak napisał jacek, lecz nie potrafię sobie postanowić i się tego trzymać
Byłem i jestem wygodny, zostawiam sobie furtki i jak coś mi się nie podoba to obrażam się i to zostawiam
To moja największa wada, staram się trzeźwieć, ale nie potrafie się wziąść w garść

Całe życie, ktoś podejmował za mnie decyzje, uczę się tego, że wszystko zależy odemnie i że pójście na łatwiznę nic nie da, a tylko mnie pogrąży

Widzę fakty, ale mi się nie podobają i zaczynam snuć swoje kosmiczne teorie na temat życia

Wiem że najlepszym rozwiązaniem dla mnie będzie zwinąć du.. do ośrodka zamkniętego na rok czasu, konkretne pranie mózgu powinno przynieść efekt
Chce pozałatwiać wszystkie sprawy i wyjechać, a do tego czasu, korzystać z terapii popołudniowej, meetingów i waszego forum ;)

evita - Pon 22 Lis, 2010 11:43

piotrrrr napisał/a:
chciałbym jej pomóc, ale nie chce mojej pomocy.

Piotrze ona nadal tobie nie wierzy po prostu i długo jeszcze nie uwierzy :/ to jest tak jakby stąpać po cienkim lodzie, który w każdej chwili może się zarwać pode mną więc po co na niego włazić i ryzykować ? jeśli potrafi już choć odrobinę samodzielnie myśleć a przy tym jeszcze rozsądnie to nie wlezie na ten lód coby się nie utopić :)
Ty myśl o sobie teraz. Zacznij tak jak ona przyjmować to swoje trzeźwienie z całym jego dobrodziejstwem. Poddaj się chorobie a nie walcz z nią i naucz się z nią żyć . Też przecież w jakimś sensie odzyskujesz wolność jeśli nawet ją wkrótce stracisz w świetle prawa ;)

rufio - Pon 22 Lis, 2010 11:54

piotrrrr napisał/a:
chciałbym jej pomóc, ale nie chce mojej pomocy.

Nie chce bo Ci nie wierzy - bo widzi że nie jestes jeszcze gotowy aby sam sobie pomóc za duzó za często myliłes sie w ocenach siebei i innych - sam sobie nie dotrzymywałes słowa -
Nie dyskutuj - nie kłóc sie - nie potwierdzaj ani nie zaprzeczaj jezeli bedzie mówic - patrz i słuchaj, i rób swoje - słowa nic nie znacza na te chwile - rób co masz robic i i czekaj - czekanie nie jest łatwa sprawa - zona czekała ileś tam godzin i dni i przewaznie sie nie doczekała - teraz złapała jakis tam wiatr w zagle i próbuje uspokoic swój okret - swój a nie twój czy wasz - jak poczuje spokój pod stopami moze wezmie i twój na hol a moze sie przesiadzie - może -
A moze tez widzi że cos rzeczywiście w tobie sie skonczyło ale jeszcze drugie nie zaczęło i nie chce nic planowac i sie łudzic ? Picie jest lub było proste teraz jest źle a bedzie jeszcze gorzej zanim bedzie lepiej jezeli bedzie lepiej - na pewno jest inaczej .

dromax - Nie 28 Lis, 2010 14:56

Piotr. wasze małżeństwo już jest w trakcie rozpadu. Ale zawsze warto ratować. wam po prostu potrzebne warsztaty udrożnienia komunikacji małżeńskiej - bo jej nie ma.
8) A gdy nie ma komunikacji - to i małżeństwa nie ma.
czy ona by się zgodzila na takie warsztaty?
jeśli tak - napisz do mnie na priv - to powiem gdzie się zgłosić.

piotrrrr - Pon 10 Sty, 2011 21:36

Witam, po przerwie.
Dzieje się u Mnie dużo, więc może się podzielę i poradzę.
Żona się wyprowadziła, przed wyprowadzką prosiłem Ją o przemyślenie z bukietem 50 róż.
Do porozumienia w sprawie opieki nad synem, nie możemy dojść.

Ma być jak chce, rozmawiać niechce "BO NIE"

Wg Niej wszystkiemu Ja jestem winien, dziecko jest karane, wywożone, oby tylko nie spędzału czasu ze Mną, efekty terapi i kontaktu z koleżankami, które są samotnymi matkami. Po raz kolejny konto na portalu randkowym, szukanie szczęścia wszędzie, ucieczkowa metoda.
Sylwester u babci, abym syna nie zobaczył, syn chwali mi się, że cyt. "pił to co spełnia marzenia" czyli szampana dla dzieci, byłem z Nim na urodzinach u siostry, to chciał pić pepsi z kieliszka, bo tak w domu robi, Zona nie bierze pod uwagę Mojej próśby, aby tak nie robiła.

W piątek poinformowała Mnie, że złożyła pozew o rozwód i ograniczenie praw rodzicielskich, na podstawie uzależnienia i kary więzienia, oraz tego że chce mieć wpływ na wychowanie dziecka. Twierdzi że ojcem jestem dobrym, ale nie mam jej w życiu przeszkadzać i lepiej wychowa syna sama - paranoja ;(

Mi jedyne co pozostaje to pogodzić się z tym i żyć dalej
Nie wiem jak z Nią uzgodnić, częstsze kontakty z synem

102 dzień abstynencji
Terapia, meetingi, klub, oby niepopłynąć

Pozdrawiam

piotrrrr - Pon 10 Sty, 2011 21:38

Na terapię umówioną z terapeutami nie ma ochoty, o warsztatach nie wspominam, bo Mnie wyśmieje
milutka - Pon 10 Sty, 2011 22:23

piotrrrr napisał/a:
Wg Niej wszystkiemu Ja jestem winien, dziecko jest karane, wywożone, oby tylko nie spędzału czasu ze Mną, efekty terapi i kontaktu z koleżankami, które są samotnymi matkami. Po raz kolejny konto na portalu randkowym, szukanie szczęścia wszędzie, ucieczkowa metoda.
Witam Cię Piotrze :) Czytam Cię i tak dużo podobieństw widzę we własnym małżeństwie :roll: I chyba mi łatwiej będzie ocenić Twoją sytuację niżeli własna .Powiem tak ...to ,że Twoja zona wyprowadziła się to najlepsze rozwiązanie jakie mogło Cię-Was- spotkać ...Pomyśl co by dalej było jakbyście byli razem ?Jaki by to miało wpływ na Waszego syna ?To wszystko o czym ty teraz piszesz rzeczywiście z Twojego punktu widzenia jest nie "hallo" i masz do niej o to żal i do jej koleżanek :roll: A pomyślałeś jak ona sie czuła przez ten czas jak Ty byłeś nie w porządku wobec niej ?Ile było sytuacji ,kłótni ,spotkań przy alkoholu na które patrzył Twój syn i do tej pory Ci to nie przeszkadzało ?Wiem ,że ona tak nie powinna postępować ale w tej sytuacji robicie sobie na złość i to do niczego dobrego by nie doprowadziło ...Mój mąż bardzo często odbierał moje inne zachowania jako "atak" na niego i sytuacja się unormowała dopiero wtedy kiedy zrozumiał ,że zachowuje się tak a nie inaczej dla tego ,że mam do tego prawo a nie dla tego ,że robię mu na złość ...ale uwierz mi ,że długo nie potrafił tego pojąć i nadal ma jeszcze czasem dziwne reakcje gdy coś zrobię nie po jego myśli ,również obwinia czasem o to moje koleżanki :roll: Piotrze moja rada jest taka -oczywiście to tylko rada a Ty zrobisz co uważasz za słuszne ...Daj trochę czasu żonie ,pozwól jej decydować co jest dobre a co nie a przede wszystkim -zaufaj jej- do tej pory wychowywała sama syna i mu sie krzywda nie stała to i pewnie dalej tak będzie :) ...a Ty zajmij się sobą ,nie rób nic na siłę ...przekonasz ją swoimi czynami a nie słowami .... i tego Ci z całego serca życzę ..powodzenia :) ...uf ...ale się rozpisałam ;) ;)
piotrrrr - Pon 10 Sty, 2011 23:42

Gdybyśmy mieszkali razem, aby żyć normalnie wystarczy trochę wysiłku z obu stron.
Od uzależnionych wymaga się wielu rzeczy, wkładają masę pracy, aby powrócić do życia, a współuzależnieni nie mają żadnych obowiązków, w dodatku za wszysko mogą obwinić 2 stronę, a my zazwyczaj jesteśmy wrażliwi na cierpienie jak nigdy wcześniej i przyjmujemy to, a w chwili gdy przestajemy zaczynają się schody.
Nikt nie da obietnicy, że wspólna terapia przyniesie pożądany efekt, może się nie dobraliśmy pod względem charakterów.
Moja żona uważa się za skrzywdzoną, z tym się zgodzę, krzywdziłem Ją i prosiłem o wybaczenie, rozumię, może Mi nie wybaczyć, ma do tego prawo.
Ale nie rozumię mściwych zachwań, CO KIERUJE KOBIETAMI, chęć zemsty?
Jest to bardziej chore niż moje wyskoki pod wpływem
Nie można zagrywać dziećmi, aby się odegrać na partnerze.
Prawo ma do wychowania naszego syna, takie samo jak Ja, lecz go nadużywa, bo widzi, że cierpię.

Nie robię Jej na złość, chcę utrzymywać kontakt z dzieckiem, który Mi utrudnia.
Wystarczająco cierpiała, pozatym, jaka w tym satysfakcja, krzywdzić drugiego człowieka.

Nikt nie zmuszał Jej do mieszkania ze Mną jak piłem, zresztą sam się wyprowadziłem, bo psuła mi komfort picia, wiec jak mogę myśleć o jej uczuciach z tamtego okresu, to Jej nie daję prawa do takiego postępowania.

Ufam żonie, bo wychowywała Naszego syna, miała rok czasu i z każdym dniem fundowała Mi coraz większe piekło, nie piję alkoholu od 15 kwietnia, sięgnąłem po marihuanę i nie uwierzysz, ale wspomina ten okres jako szansę na powrót do siebie (siedząc na portalach randkowych), bo robiłem co chciała i byłem zamulony. Do rozpadu związku przyczyniają się obie strony.

Po roku nie chcę już Jej przekonywać do siebie, pomimo miłości którą ją dażę i szacunku dla rodziny, mam dość udowodniania że się zmieniłem.
Zmieniłem sposób życia, bycia, przyzwyczajenia dla SIEBIE I SYNA.

Brak Mi cierpliwości, oraz chęci do słuchania, co robiłem źle, to Mnie strasznie niszczyło.
Tak jak napisałaś, zajmuję się sobą i staram się poświęcić jak najwięcej czasu synkowi
Może zmienię zdanie za pół roku :)

Dzięki za odpowiedź, mam nadzieję że Cię nie uraziłem
Rownież Wam życzę wszystkiego dobrego

Mario - Wto 11 Sty, 2011 06:58

piotrrrr napisał/a:
Nigdy nie dbałem o to co się dzieje i było dobrze, a jak zaczęłem stawiać granice i być konsekwentny w postępowaniu to zaczęły się jeszcze wieksze kłopoty,

Cześć.
W rodzinach dysfunkcyjnych często dzieje się tak, że cała " maszyneria" działa póki oliwi ją alkohol.
Wszyscy przywykają do takiej sytuacji, wszystko działa i funkcjonuje, a każdy zna w tym układzie swoje miejsce.
Na chorych wprawdzie zasadach, ale zawsze.
Z chwilą, kiedy z tej skomplikowanej układanki wypada czynnik, który - w pewnym sensie - cementuje ją i wiąże .......... wszystko się sypie.
Role życiowe każdego z członków rodziny- układane z takim mozołem i przez całe lata zaczynają trzeszczeć, nikt nie wie co ma robić, każdy widzi pewne sprawy inaczej, jedno chce coś zmienić a drugie nie widzi takiej potrzeby.
Ponoć wiele małżenstw przechodzi wtedy kryzys.

To dośc powszechny standard

pietruszka - Wto 11 Sty, 2011 07:01

piotrrrr napisał/a:
Ale nie rozumię mściwych zachwań, CO KIERUJE KOBIETAMI, chęć zemsty?

Witaj Piotrze. Ta chęć odwetu ma swoje źródło w poczuciu krzywdy. Trochę to tak jakby w końcu miało się prawo opluć kata, bo się wie, że teraz jest na tyle przytomny, że zrozumie wagę tego gestu. Tak się i ja czułam, kiedy Pietruszkowy zaczął trzeźwieć. I ogromne pokłady złości, które ruszyły jak kra na rzece wraz z odwilżą. To potężne siły.
I choć wiedziałam, że Pietruszkowy też borykał się z wieloma problemami, konsekwencjami swojego picia, to we mnie wzbierała tylko złość, bo ja się męczyłam z życiem bez dopalaczy przez kilka lat, kiedy on w moim mniemaniu całkiem fajnie się bawił :? Właściwie wtedy to miałam wrażenie, że się obudziłam po latach, popatrzyłam wstecz na zmarnowane życie i dotarły do mnie z całą wyrazistą uczucia, które normalnie na co dzień dusiłam w sobie. A on mi tu jeszcze zgrywał bohatera trzeźwości i wciąż podkreślał, że nie wracajmy do przeszłości, a ja właśnie wtedy tę przeszłość dopiero zobaczyłam w pełnej krasie., tak jakby ktoś obudził mnie ze snu. To był trudny czas.
Tak pokrótce starałam się opisać, jak było ze mną w tych pierwszych miesiącach.

Proces wybaczania trwał i nie był to tydzień, czy dwa, a 2-3 lata.
Wcale w momencie, kiedy partner przestaje pić , nie zaczyna się raj i euforia. Przynajmniej nie było tak w moim przypadku. Czasem dopiero wtedy zaczyna się widzieć wszystko wyraźnie, bez zniekształceń. Wcześniej, żeby przeżyć , nie dało się inaczej, jak żyć w iluzji.

Pozdrawiam Piotrze i mam nadzieje, że poukładasz swoje ścieżki :)

piotrrrr - Wto 11 Sty, 2011 09:01

Dzięki ;) szkoda że nie można edytować tematu

Jej złośc na mnie jest uzasadniona, najbardziej przykre jest to, że synek musi przez to cierpieć

Nie wiem jak twoj mąż

cyt." bo ja się męczyłam z życiem bez dopalaczy przez kilka lat, kiedy on w moim mniemaniu całkiem fajnie się bawił "

ale Ja się fajnie nie bawiłem
spoglądam na stracone lata i jedyne co mogę to pogodzić się z tym i żyć inaczej

jolkajolka - Wto 11 Sty, 2011 09:02

Może jak minie trochę czasu,żona pozwoli Ci na kontakty z dzieckiem. Jeśli nie,a Ty będziesz nadal trzeźwy polecam zwrócenie się do fachowców o pomoc. W takiej walce nie musisz być sam,takich ojców w naszym kraju jest wielu.
http://www.prawaojca.org/ Tu np. masz jeden z takich adresów.

yuraa - Wto 11 Sty, 2011 09:19

piotrrrr napisał/a:
szkoda że nie można edytować tematu

tytul tematu ja Ci mogę zmienić

pietruszka - Wto 11 Sty, 2011 09:59

piotrrrr napisał/a:
Nie wiem jak twoj mąż

cyt." bo ja się męczyłam z życiem bez dopalaczy przez kilka lat, kiedy on w moim mniemaniu całkiem fajnie się bawił "

ale Ja się fajnie nie bawiłem

Wiesz dzisiaj sobie myślę, ze pod koniec on już wcale się tak dobrze nie bawił... Ale wtedy to właśnie tak myślałam :oops:
Piotrze dbaj o siebie, ucz się tej codzienności na trzeźwo bo warto dla siebie i dla syna.
A z przeszłością warto się rozliczyć, zadośćuczynić tam, gdzie się da, wybaczyć Innym i sobie i żyć, po prostu żyć. :)

milutka - Wto 11 Sty, 2011 11:35

piotrrrr napisał/a:
Dzięki za odpowiedź, mam nadzieję że Cię nie uraziłem
nie ,nie uraziłeś :) ..ale z jednym sie nie zgodzę ,napisałeś tak :
piotrrrr napisał/a:

Od uzależnionych wymaga się wielu rzeczy, wkładają masę pracy, aby powrócić do życia, a współuzależnieni nie mają żadnych obowiązków, w dodatku za wszystko mogą obwinić 2 stronę, a my zazwyczaj jesteśmy wrażliwi na cierpienie jak nigdy wcześniej i przyjmujemy to, a w chwili gdy przestajemy zaczynają się schody.
..jest to kompletna bzdura..bynajmniej ja to tak odczuwam ...Ile mnie kosztuje i kosztowało zrozumienie wielu spraw i dostosowanie sie do nich -tego nikt mi nie odbierze :roll: Terapia z jakiej skorzystałam i to forum pozwoliło mi inaczej spojrzec na wiele spraw a przede wszystkim na zachowania męża pod wpływem alkoholu jak również na trzeźwo ..żeby dostosowac się do wskazówek terapeutki jak mam postępować i się zachowywać musiałam nauczyć się przede wszystkim cierpliwości której niestety mi zabrakło ..terapeutka uświadomiła mi ,że zmiany jakich oczekuje nie nastąpią w tydzień ,dwa czy miesiąc -że to może nawet potrwać kilka lat a nie jest powiedziane ,że mąz przestanie pić ,że będzie chciał się zmienić ...i to ja w tej chwili miałam sie zdecydować czy tego chcę ,czy chcę u jego boku starać się żyć tak by być szczęśliwa a zarazem zabrać mu komfort picia i czy dam radę to znieść bo łatwo nie będzie -ja zdecydowałam i łatwo nie jest rzeczywiście ale już po jakimś czasie widzę zmiany-i nie prawda jest ,że Współuzależnione nie maja obowiązku :roll: Wiem ,że może dla Ciebie to trudno zrozumieć bo to rzeczywiście jest TRUDNE a odbudować te wszystkie stracone lata jest na prawdę cholernie trudno :roll: ale niestety tego się nie da gdy tylko jedna strona tego będzie chciała :roll: ...Powtórzę jeszcze raz coś co już słyszałeś ..Daj czas czasowi i rób wszystko by nie zawieść samego siebie i nie stracić kontaktu z synem -jeśli oczywiście Ci zależy a zobaczysz ,że po jakimś czasie wszystko zacznie się układać :)
Aha ..dziękuję ,że piszesz o tym wszystkim co Ty czujesz,przyznam ,że mało męzczyzn pisze tutaj na forum co czuło ,czuje gdy próbują odbudować wszystko to co stracili ?,jak reagują na zachowania,zmiany żon ...nam kobietom chyba łatwiej o tym opowiadać :)

KICAJKA - Wto 11 Sty, 2011 14:39

Witaj Piotrze. :) Ja próbowałam sama ratować przez 4 lata pijącego z przerwami na leczenie alkoholika. :/ Potem miałam dość i poszłam po pomoc dla siebie do Al_anon.Następne 7 lat nauczyłam się żyć obok pijącego z przerwami na leczenie, bez nadziei na zmianę. :| To przygotowało mnie do niespodzianki zaprzestania picia i trudności życia z niepijącym trwale.Mimo wiedzy nie było łatwo a uwierzyłam,że coś będzie z tego człowieka po ponad dwóch latach,kiedy widziałam efekty i zmiany na lepsze. :) Wiem doskonale jakie piekło potrafią sobie zgotować dwie osoby w nowych dla siebie warunkach. Mówi się często o takiej sytuacji "obcy facet w domu". :szok: Czasami warto się odseparować i zadbać o swoje życie i komfort psychiczny niż gotować się w tym kotle. :) Terapia i utrzymywanie trzeźwości mogą Ci tylko pomóc w lepszych i trwalszych kontaktach z synem a żona może to doceni lub nie .Niestety jak nie miała wpływu na twoje picie tak Ty nie masz większego wpływu co ona zrobi ze swoim życiem.Życzę Ci cierpliwości i wytrwałości. :)
Marc-elus - Wto 11 Sty, 2011 17:34

Cały czas czytam na forum o tym jak to trzeźwiejący alkoholik(przynajmniej w początkowym okresie trzeźwienia) jest straszny, nie do zniesienia, właściwie to lepiej się zachowywał jak pił...
Nie zgadzam się z tym, pewnie, zależy ile pił i jak wpływa na niego zerwanie z "nektarem dialogu", ale nie demonizujmy wrzucając wszystkich do jednego worka.
Mi się zdaje że zależy to od wielu czynników, nie bez znaczenia(do Was mówię drogie Panie ;) ) jest utrata zaufania ze strony partnerki/partnera, całkowicie zasłużona, ale niestety nie pomagająca rozwiązywać problemów w związku....

Klara - Wto 11 Sty, 2011 18:04

Marc-elus napisał/a:
właściwie to lepiej się zachowywał jak pił...

Rzadko która współuzależniona mówi, że lepiej było...., a raczej wspomina, że WOLAŁA jak pił.
Wynika to z tego, że przez lata wyuczyła się liczyć tylko na siebie, sama podejmować decyzje.
Wiedziała, że mąż i tak będzie pijany i niczego nie załatwi, za to, gdy zrobi sobie przerwę, będzie się starał zmazać winy nadrabiając zaległości, albo przynajmniej będzie miły.
Gdy przestaje pić, życzy sobie, żeby go traktować jak bohatera i nie jest powiedziane, że od razu staje się odpowiedzialnym mężczyzną w związku, biorąc na siebie obowiązki, natomiast od razu życzy sobie równych praw w decydowaniu o tym wszystkim, co dotąd go nie obchodziło.
Jeśli partnerka jeszcze nie odzyskała zaufania (jest to przecież proces), trudno oczekiwać, że od razu przekaże część ważnych decyzji w ręce człowieka, który ją wielokrotnie zawodził :(

Jras4 - Wto 11 Sty, 2011 18:45

Klara napisał/a:
e, żeby go traktować jak bohatera
Tu powiem NIE to nieprawda ...jesli naprawde chce zmieniać zycie to tak nie robi a jesli tak sie zachowuje to kłamie musi pić potajemnie
Klara - Wto 11 Sty, 2011 19:47

Jras4 napisał/a:
Tu powiem NIE to nieprawda

Ty tak nie robiłeś, bo gdy trzeźwiałeś, nie miałeś obok siebie kobiety, która przechodziła z Tobą okres Twojego picia :)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group