ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Najsmutniejszy dzien w roku
dab - Pon 17 Sty, 2011 20:24 Temat postu: Najsmutniejszy dzien w roku Mam na imie Alicja.
Czekam na niego. Wyszedl rano, na zajecia. To bardzo inteligentny czlowiek. Obojgu nam zalezy, zeby ukonczyl studia. W tym roku zaczal po raz trzeci. Poprzednie podejscia... nie wyszlo. Wtedy alkohol byl stale obecny. Ostatnio - niby pod kontrola. Mielismy strasznego Sylwestra, w moim przypadku rozcieta pieta - do dzisiaj nie moge stanac normalnie, w jego przypadku: trzydniowy ciag. Oboje pijemy. Ja od 17 dni - nie. On pije wlasnie teraz, gdzies, nie wiem z kim. Napisal, zebym nie czekala, bo jest pijany. Nie dzwonie, bo... Nie wiem, nie mam sily. Obiecalismy sobie ratowac nas. On w srode rozpoczyna terapie, ale teraz widze, ze tego nie chce. Bo przeciez nie pilby w tym momencie, prawda? Nie wiem, co mam robic. Nie wiem, czy powinnam byc przy nim, czy powinnam pozostawic go samego. Ja mam swoj problem, pije za duzo i za czesto, ale jak mam sie zajac soba, skoro ciagle boje sie o niego? Czy naprawde nie potrafie mu pomoc? Przeciez jestesmy razem od 4 lat, i niejedno przeszlismy, dopiero co wynajelismy mieszkanie.
Nie chce, zeby wracal. Zwali sie na lozko, wstanie w nocy po wodke, bedzie pil teraz przez kilka dni. Ale bardzo sie boje, ze nie wroci, ze cos mu sie stanie.
Jestem tu, na forum, bo w chwilach zwatpienia, takich jak ta, kiedy mam ochote wyjsc po alkohol i zlikwidowac ten skurcz zoladka, to forum dodaje mi sil.
A napisalam, bo jestem bezradna. Bo nie sadzilam nigdy, ze milosc moze nie wystarczac.
yuraa - Pon 17 Sty, 2011 20:31
cześć Dab.
miłość nie wystarczy by ktoś przestal pić. jak tam u Ciebie z milościa do samej siebie?
piszesz o jego terapii a TY?
zrob cos dla siebie, moze i on w koncu przetrze oczy kiedy zobaczy że dajesz rade byc trzeźwą
Bebetka - Pon 17 Sty, 2011 20:43
Cześć Alicjo
Jedyne co mozesz i powinnaś w tej chwili zrobić, to zająć się sobą.
Bo niestety sama miłość nie wystarczy, żeby ktos przestał pić.
Kiedyś usłyszałam takie zdanie - "nie przez Ciebie zacząłem pić i nie dla Ciebie przestane" - ot i cała istota miłości i alkoholizmu.
Klara - Pon 17 Sty, 2011 20:43
Witaj Dab
Pewnie i tak nie jesteś w stanie zająć się dziś niczym konkretnym, więc spożytkuj ten czas dla siebie i poczytaj:
http://komudzwonia.pl/vie...p=122386#122386
http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?p=52559#52559
Janioł - Pon 17 Sty, 2011 20:45
dab napisał/a: | a mam swoj problem, pije za duzo i za czesto, ale jak mam sie zajac soba, skoro ciagle boje sie o niego? | trzeżwiej za siebie to jest wystarczjąco trudne i nie zrobisz tego za niego, jeśli nie chcesz pić zmykaj od gościa jak najszybciej bo jego inteligencja raczej nie pomoże mu przestać może Twoje odejście wstrząśnie nim i przestanie jeśli nie przestanie nie jest Ciebie wart
pietruszka - Pon 17 Sty, 2011 20:55
Do mnie, współuzależnionej zawsze trafiały słowa: "DAJ PRZYKŁAD, nie wykład".
Zadbaj o siebie Alicjo
Tomoe - Pon 17 Sty, 2011 20:58
Witaj, ja też mam na imię Alicja.
I ja też zaczynałam trzeźwieć żyjąc w związku z czynnym alkoholikiem.
To nie jest, niestety, historia z happy endem: "i oboje przestali pić, i żyli potem długo długo i szczęśliwie..."
Zdarza się, że z dwojga związanych ze sobą alkoholików trzeźwość osiąga tylko jedno.
luana - Pon 17 Sty, 2011 21:00
czesc Dab,
dab napisał/a: | Obiecalismy sobie ratowac nas. |
Ja i moj maz mowilismy tak sobie wiele, wiele, wiele tysiecy razy!
I co?
I nic!!
Nie da się przeciągnąć kogoś na siłę na drugą stronę barykady, jak on sam nie chce szanownie przejsc!
Na wlasnych plecach go nie przeniesiesz!
Mna az do dzisiaj jeszcze szarpie ,aby przeszarpać go (w moim przypadku meza-alkoholika) na druga strone, gdzie ja stoje, a stoję po bezpiecznej stronie barykady, po stronie normalności. I tego Tobie szczerze zycze, abys przeszla tu i zostala.
A moze i jemu sie wtedy tez zachce....
pozdrawiam
luana
Wiedźma - Pon 17 Sty, 2011 21:15
Witaj Alicjo
Ja odeszłam od pijącego męża i dzięki temu jestem trzeźwa.
Gdybym z nim została, pewnie wróciłabym do picia.
Zadbaj o siebie, Alicjo. O swoją trzeźwość. On jest dorosły.
dab - Pon 17 Sty, 2011 21:19
Bardzo Wam dziekuje za odzew... Dziekuje za madre slowa. Dziekuje Klaro za linki. Bede czytac. Bede zbierac sily.
Zastanawiam sie, czy on dlatego pije dzis, ze boi sie terapii?
Czy to jakis "wieczor kawalerski"? Przeciez to chyba nie ma sensu, zeby zaczynac terapie na kacu? Myslicie, ze on jest gotowy na trzezwienie? Czy w Waszym przypadku bylo tak, ze majac umowiony termin spotkania z terapeuta piliscie do ostatniej chwili? To jego pierwsze podejscie. A przynajmniej mialo tak byc...
Jras4 - Pon 17 Sty, 2011 21:21
Cytat: | Czy to jakis "wieczor kawalerski"? Przeciez to chyba nie ma sensu, | A coś Ty myslała że to niewymaga odwagi ..
dab - Pon 17 Sty, 2011 21:33
Wiem, ze wymaga. Sama jej w sobie nie znalazlam. Obawiam sie tylko, ze on nie chce tej terapii. A bylam przekonana, ze tak.
Wiedźma - Pon 17 Sty, 2011 21:37
To sie zdarza - pożegnanie z wódką przed terapią...
Dobrze by było jednak, żeby zdążył wystopować.
KICAJKA - Pon 17 Sty, 2011 21:38
Witaj dab Alicjo
yuraa - Pon 17 Sty, 2011 21:42
dab napisał/a: | A bylam przekonana, ze tak. |
obiecał Ci i uwierzyłaś, bo chcialaś uwierzyć.
generalna zasada: nie ufaj obiecankom alkoholika.
historia prawdziwa: byłem na rocznicy niepicia, piatej rocznicy pewnego S. uroczystośc prowadziła jego zona trzeźwa od siedmiu lat. pili razem , on nauczył ją pić ona pomogła mu wytrzexwieć
Tomoe - Pon 17 Sty, 2011 21:47
dab napisał/a: | Czy w Waszym przypadku bylo tak, ze majac umowiony termin spotkania z terapeuta piliscie do ostatniej chwili? |
U mnie było tak, że kiedy poszłam się zarejestrować do ośrodka, wyznaczono mi termin wizyty u terapeuty za pięć dni.
I te pięć dni wytrzymałam bez alkoholu. Pierwsza wizyta była 26 czerwca 2004 roku. A ostatni raz napiłam się alkoholu 5 lipca 2004 roku.
W okresie, gdy już chodziłam do terapeuty, jeszcze dwa razy napiłam się piwa. Na szczęście nie wpadłam w ciąg alkoholowy.
dab - Pon 17 Sty, 2011 21:54
yuraa,
wiesz, to nie tak, ze mi obiecal. Ja nie wierze na slowo. Bardzo byl ostatnio zalamany tym, jaki sprawy przybraly obrot, widzialam, ze szuka informacji o spotkaniach aa i terapiach, kiedy sie umowil na spotkanie z terapeuta tylko o tym wspomnial, a ja powiedzialam: "ok".
Ciesze sie, ze Twoim znajomym sie udalo!
kapelan - Pon 17 Sty, 2011 21:55
Witaj Alicjo.
dab napisał/a: | Czy w Waszym przypadku bylo tak, ze majac umowiony termin spotkania z terapeuta piliscie do ostatniej chwili? |
Ja zrobiłem sobie pożegnanie do ostatniego dnia.
Wojtek alkoholik.
Jacek - Pon 17 Sty, 2011 21:56
cześć Alicjo
droga Alicjo,jeśli ci ktoś powie że miłość nie wystarcza aby ktoś przestał pić
to w to nie wież - bo jestem tego żywym przykładem
bo właśnie dla miłości porzuciłem pijaństwo
tyleż że cała prawda polegała na tym gdy miałem miłość (żonę i dzieciaczki) przy sobie
to sobie popijałem ostro
gdy ta miłość groziła i straszyła odejściem - ja dalej se popijałem i to ostro
jednak gdy dotrzymała słowa postanowienia i odeszła
stanąłem nad krawędzią przepaści - tak nad krawędzią,gdyż już nie miałem wyboru albo picie albo miłość
ale wtenczas się opamiętałem i rzucając chlanie,zacząłem walczyć o tę miłość
droga Alu ,to jest najlepszy sposób odzyskania miłości
postaw się na miejscu mej żony - zadbaj o siebie
a przekonasz się na ile jest warta miłość twego partnera
Tomoe - Pon 17 Sty, 2011 22:00
A co z tobą, Dab?
Ty uważasz, że jesteś alkoholiczką, czy nie jesteś?
Wybierasz się do ośrodka terapeutycznego, czy sie nie wybierasz?
Asii - Pon 17 Sty, 2011 22:00
Witaj Alicjo. Ja zanim poszłam na pierwsza terapie, wylądowałam na odtruciu. nałykałam się tabletek i popiłam wódka. Tam miałam rozmowę z psychologiem i z terapeuta z AA, wtedy dowiedziałam się, że jestem alkoholiczką. Wcześniej wiedziałam, że jest coś nie tak, ale nie wiedziałam jak to nazwać. Tydzień po wyjściu z odtrucia poszłam na terapię, ale ani pierwszej ani drugiej nie skończyłam bo zaczęłam pić. Teraz nie piję od czterech lat. Mam nadzieje, że wam tez się uda.
dab - Pon 17 Sty, 2011 22:15
Szczerze mowiac, to ja juz nic nie wiem. Nie wiem, czy jestem alkoholiczka. Patrzylam na alkoholizm zawsze przez pryzmat mojego narzeczonego. Nie myslalam o sobie. I teraz, kiedy staram sie popatrzec na nas z boku, na tyle, na ile to mozliwe, i porownuje nasze picie, wspolne i osobne, wciaz nie wiem.
W zeszlym roku chodzilam do psychiatry, ze wzgledu na moje autodestrukcyjne sklonnosci, leczylam sie farmakologicznie, na terapie nie bylo czasu, musialam wyjechac za granice do pracy. Nie tailam przed psychiatra ile i jak pije, ale odnioslam wrazenie, ze nie uznal tego za powazny problem, poniewaz caly czas koncentrowal sie na innych rzeczach. To oczywiscie nie znaczy, ze nie jestem alkoholiczka. Moze powinnam skonsultowac sie z kims stricte pod katem uzaleznienia alkoholowego.
Tomoe - Pon 17 Sty, 2011 22:25
No cóż... dla mnie picie mojego partnera przez osiem lat naszego związku było "zasłoną dymną" dla mojego własnego picia.
U niego wcześniej zobaczyłam alkoholizm niż u siebie samej. Bo on pił więcej niz ja i robił gorsze rzeczy niż ja.
Ale ja też byłam alkoholiczką. Z tym, że jego choroba alkoholowa była w bardziej zaawansowanej fazie rozwoju niż moja.
Długo się oszukiwałam że on już tak, a ja jeszcze nie.
dab - Pon 17 Sty, 2011 22:32
Mam podejrzenia, ze moge byc w podobnej sytuacji, Tomoe. Wszystko kreci sie wokol jego picia, ja krece sie wokol jego picia, znajomi wspolczuja mi, nie dostrzegajac w tym wszystkim, ze ja tez mam to i owo na sumieniu. Ale ja to widze. I chce zmienic. Powstrzymuje mnie to, ze jego problem jest ewidentny i pomoc nalezaloby natychmiast, i chcialabym mu te pomoc dac, zeby nie byl w tym sam.
Wonder - Pon 17 Sty, 2011 22:36
Ja nigdy nie poszłabym na terapie gdyby nie wydarzyło się coś co było już dnem totalnym. Chodzi mi o skutki picia alkoholu. Gdyby nie to że będąc nieprzytomna zostałam zgwałcona, wsiadłam po pijaku do samochodu i rozbiłam się na ogrodzeniu - nie podjęłabym się leczenia. Nadal uważałabym, że nie jest tak źle... Ale było tragicznie od początku. I dobrze że tak się potoczyło. Też myślałam, że przecież inni więcej piją i gorzej lądują w życiu przez alkohol niż ja. Większość alkoholików musi zaliczyć mocnego kopa w tyłek żeby pojąć, że jest chory.
dab - Pon 17 Sty, 2011 22:47
Jakis czas temu czytalam Twoje posty, Aula. Ty uwazasz, ze dobrze sie stalo, ja Ci wspolczulam. Mialam nadzieje, ze tak sie tylko mowi, o tym dnie, ze przeciez nie kazdy tego dna musi dotknac. Teraz juz nie jestem tego taka pewna. Tylko ze czekanie na to, az osoba, ktora kochasz tego dna dosiegnie jest jedna z najgorszych rzeczy, jakich doswiadczylam w zyciu. A moze to jest wlasnie moje dno? Do czego doprowadzilam ignorujac wycie syren alarmowych...
Marc-elus - Pon 17 Sty, 2011 22:50
Aula20 napisał/a: | Ja nigdy nie poszłabym na terapie gdyby nie wydarzyło się coś co było już dnem totalnym. Chodzi mi o skutki picia alkoholu. Gdyby nie to że będąc nieprzytomna zostałam zgwałcona, wsiadłam po pijaku do samochodu i rozbiłam się na ogrodzeniu - nie podjęłabym się leczenia. Nadal uważałabym, że nie jest tak źle... Ale było tragicznie od początku. I dobrze że tak się potoczyło. Też myślałam, że przecież inni więcej piją i gorzej lądują w życiu przez alkohol niż ja. Większość alkoholików musi zaliczyć mocnego kopa w tyłek żeby pojąć, że jest chory. |
Każdy ma swoje dno, najbardziej hardcorowi są zawodniczki i zawodnicy dla których to jeszcze nie jest dno... Przehandlowałeś własną żonę za 3butelki wódki? Oj tam, ludzie robią gorsze rzeczy... Potrąciłeś po pijaku rowerzystę? Przecież miał nieoświetlony rower i nie miał kamizelki odblaskowej... Zostawiłeś chorą matkę i poszedłeś chlać? Przecież i tak bym jej nie pomógł, nie jestem lekarzem...
Ja też miałem swoje dno, całkiem niedawno, choć może inni by tego nie nazwali dnem....
Tomoe - Pon 17 Sty, 2011 22:52
Dab, on już ma wyznaczony termin wizyty u terapeuty.
Ty jeszcze nie masz....
Wonder - Pon 17 Sty, 2011 23:00
Każdy przypadek jest indywidualny, choroba ta sama, objawy podobne ale każdy przypadek troszkę inny. Ja uważałam, że skoro nie piję dzień po dniu to przecież nie mogę być alkoholiczką. Byłam, jestem i będę. Moje dno było takie dla innego może to być zupełnie coś innego. Mniej niebezpiecznego albo skrajnie groźnego. Marc-elus napisał/a: | Ja też miałem swoje dno, całkiem niedawno, choć może inni by tego nie nazwali dnem.... | Moje dno było takie dla innego może to być zupełnie coś innego. Mniej niebezpiecznego albo skrajnie groźnego. Jeśli ty uważasz to za dno to było to dno...
rybenka1 - Wto 18 Sty, 2011 00:05
Witaj Alicjo .
sroczkinho - Wto 18 Sty, 2011 00:30 Temat postu: Re: Najsmutniejszy dzien w roku
dab napisał/a: | Mam na imie Alicja.
Czekam na niego. Wyszedl rano, na zajecia. To bardzo inteligentny czlowiek. Obojgu nam zalezy, zeby ukonczyl studia. W tym roku zaczal po raz trzeci. Poprzednie podejscia... nie wyszlo. Wtedy alkohol byl stale obecny. Ostatnio - niby pod kontrola. Mielismy strasznego Sylwestra, w moim przypadku rozcieta pieta - do dzisiaj nie moge stanac normalnie, w jego przypadku: trzydniowy ciag. Oboje pijemy. Ja od 17 dni - nie. On pije wlasnie teraz, gdzies, nie wiem z kim. Napisal, zebym nie czekala, bo jest pijany. Nie dzwonie, bo... Nie wiem, nie mam sily. Obiecalismy sobie ratowac nas. On w srode rozpoczyna terapie, ale teraz widze, ze tego nie chce. Bo przeciez nie pilby w tym momencie, prawda? Nie wiem, co mam robic. Nie wiem, czy powinnam byc przy nim, czy powinnam pozostawic go samego. Ja mam swoj problem, pije za duzo i za czesto, ale jak mam sie zajac soba, skoro ciagle boje sie o niego? Czy naprawde nie potrafie mu pomoc? Przeciez jestesmy razem od 4 lat, i niejedno przeszlismy, dopiero co wynajelismy mieszkanie.
Nie chce, zeby wracal. Zwali sie na lozko, wstanie w nocy po wodke, bedzie pil teraz przez kilka dni. Ale bardzo sie boje, ze nie wroci, ze cos mu sie stanie.
Jestem tu, na forum, bo w chwilach zwatpienia, takich jak ta, kiedy mam ochote wyjsc po alkohol i zlikwidowac ten skurcz zoladka, to forum dodaje mi sil.
A napisalam, bo jestem bezradna. Bo nie sadzilam nigdy, ze milosc moze nie wystarczac. |
bardzo smutne to co piszesz, przeczytałem wątek i mądrej porady, pod którą się podpisuje oboma rękoma udzieliła Ci bebetka, zajmij się sobą i swoim problemem bo jak widzę być może go masz...:(. Z doświadczenia wiem, że strasznie się ciężko trzeźwieje w dwójkę, kiedy się razem wcześniej piło, praktycznie jest to niemożliwe, również jak Ty nie pijesz a bliska Ci osoba owszem.... jednak nie chciałbym Cię dalej dołować... musisz się po prostu poważnie zastanowić jak chcesz by dalej wyglądało Twoje życie. Miłość zdecydowanie nie wystarcza, często wręcz w takich sytuacjach jest bardzo złym doradcą... Tylko w książkach ma ona zbawczo - terapeutyczne właściwości... (przypomniałem sobie nie wiem J. Pilcha - Pod mocnym aniołem - przy okazji polecam). ... powodzenia. Aha i witam serdecznie, Maciej
pterodaktyll - Wto 18 Sty, 2011 12:33
DAB.........czy to nie jest przypadkiem marka piwa?
A co mi tam.....witaj
ZbOlo - Wto 18 Sty, 2011 12:39
pterodaktyll napisał/a: | DAB.........czy to nie jest przypadkiem marka piwa? |
...z Dortmundu... a może chodzi o DAAB i o reggae...
....witaj kimkolwiek jesteś....
sroczkinho - Wto 18 Sty, 2011 12:56
pterodaktyll napisał/a: | DAB.........czy to nie jest przypadkiem marka piwa?
A co mi tam.....witaj |
tak, dobre... było
a może dąb tylko bez polskich znaków?
Borus - Wto 18 Sty, 2011 13:54
sroczkinho napisał/a: | dąb tylko bez polskich znaków | ...pewnie tak..
Cześć ...
rejek - Wto 18 Sty, 2011 14:53
dab napisał/a: | Zastanawiam sie, czy on dlatego pije dzis, ze boi sie terapii?
Czy to jakis "wieczor kawalerski"? Przeciez to chyba nie ma sensu, zeby zaczynac terapie na kacu? Myslicie, ze on jest gotowy na trzezwienie? |
Może jest dobrym matematykiem i sobie wyliczył że zdąży do terapii wytrzeżwieć .
Ja sobie wyliczałem ile razy zdążę odlecieći wrócić np w weekend.
W piąte kwieczorem "ognia" w sobote rano poprawka ,potem sie zdrzemnąć ,i wieczorem już delikatna poprawka żeby przespać noc ,niedziela pozdychać i w pn rano samochodem do pracy móc jechać.
Tylko że nieraz (z czasem coraz czesciej) teoria zostawała zachwiana przez praktykę i w poniedziałek było wolne
No w kazdym razie dowiesz się czy ma naprawdę chęć się (JUŻ TERAZ) leczyć po tym czy dotrzyma terminu
Czy ewentualnie leczenie to temat na przyszłość
pozdro rejas
jolkajolka - Wto 18 Sty, 2011 14:58
Witaj,Dab
geralt - Wto 18 Sty, 2011 15:21
ja może mam za mały staż trzeźwości (bo nawet mniejszy niż twój) ale za to doświadczenie w piciu dużo większe!! od przeglądania netu odnośnie alkoholizmu do zalogowania się na tym forum i podjęcia pewnych decyzji minęło ok 6 miechów, i na razie wiem tylko jedno że nie można chcieć być trzeżwym dla kogoś, to się robi tylko i wyłącznie dla siebie, z tego co zauważyłem to w procesie trzeżwienia najważniejsze jest praca nad zmianą sposobu myślenia...(cholernie trudne i jak na razie dla mnie abstrakcyjne ale oby do przodu)
pozdro
Babka Bycza - Wto 18 Sty, 2011 16:29 Temat postu: ... A mój terapeuta, kiedy przyszłam na pierwszą sesję stwierdził, że mam sobie zrobić "pożegnanie z alkoholem", nabzdryngolić się ile wlezie ten jeden ostatni raz i nigdy więcej. Ale, że dzień wcześniej właśnie się tak ubzdryngoliłam, to stwierdziłam że nie potrzebuję, wystarczy.
Chciałam przez to powiedzieć, że idea "wieczoru kawalerskiego" może być wytłumaczeniem, tylko że my jesteśmy za dobrzy w znajdowaniu sobie usprawiedliwień...
czarna róża - Wto 18 Sty, 2011 17:52
Witaj..chcesz chronic ukochanego,to zrozumiałe..ale właśnie tym robisz mu krzywdę..uwalniasz go od odpowiedzialności za swoje picie..w ten sposób może pic i pic..bo gwarantujesz mu miękkie lądowanie..poczytaj o tak zwanej twardej miłości..dla jego dobra,dla twojego ,dla was..
Wiedźma - Śro 19 Sty, 2011 08:39
Wydzieliłam mój niespodziewany konflikt z BB na temat pożegnania z alkoholem
dab - Śro 19 Sty, 2011 15:15
Witam wszystkich!
To bardzo trudne. On nie jest soba. Pije teraz caly czas, nie przeszkadzam mu w tym. Wiem, ze powinnam sie usunac. Podzielilam nasze oszczednosci na pol i teraz patrze, jak przepija swoja czesc. Nie pytam go o nic. Zreszta, jego juz nie ma. Kiedy cos mowi, to zawsze jest klamstwo. Zaczne szukac mieszkania. Okropnie sie czuje zostawiajac go w takim stanie, nie moge przestac plakac, ale przemyslalam wszystko, co napisaliscie i staram sie wierzyc w to, ze to konieczne.
JaKaJA - Śro 19 Sty, 2011 15:17
dab to najlepsze co możesz zrobić-zająć się SOBĄ..
Janioł - Śro 19 Sty, 2011 17:18
dab napisał/a: | ze to konieczne | niezbędne i dla Ciebie i wbrew pozorom dla niego
jolkajolka - Śro 19 Sty, 2011 18:47
Smutne to,ale podjęłaś dobrą decyzję. Trzymaj się!
rejek - Śro 19 Sty, 2011 20:01
dab napisał/a: | On w srode rozpoczyna terapie, ale teraz widze, ze tego nie chce. |
Dab jak widać jeszcze nie jest dla niego ten CZAS .
Czytaj forum to i pokrewne dużo myśl ,podejmuj mądre decyzje ze swojej strony powodzenia i szczęscia ci życzę.
rejas
|
|