WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Jak żyć z osobą współuzależnioną?
Dora - Sob 14 Wrz, 2013 00:20 Temat postu: Jak żyć z osobą współuzależnioną? I piszę tylko o swoich doświadczeniach. Jak piłam, matka wylewała mi piwo, wyganiała wszystkich potencjalnych alko, lub po prostu znajomych chcących mnie odwiedzić, nie mających problemu uzależnienia.. Dziś mi wykrzyczała ze że Bóg ją natchną i ma misję w życiu, na jej nieszczęście nie piję, ale mam wrażenie ze tylko czyha, aż zapiję, prowokuje różne nieciekawe sytuacje. Jak przestałam pić poczuła niedosyt, teraz gnębi starszą córkę, jak tylko wróci po piwie, może jednym lub dwóch, bo nie nadużywa, robi awanturę, macha rękami, wygania ja z domu, każe iść do kościoła i się spowiadać z grzechu.. Ja mam tego serdecznie dość ! Przeszukuje wszystkie kąty, nie szanuje niczyjej prywatności, a wręcz wywleka problemy i robi z nich awanturę. Mała miała poprawkę, zdała, ale nikt matce nie mówił z wiadomych powodów, otworzyła korespondencję małej i się dowiedziała, piekło jest do dziś, żyć mi się w tym domu nie chce, mam piekło na ziemi, i buszowanie w rzeczach, i sprawdzanie trzeźwości za każdym razem jak wyjdę !
Anonymous - Sob 14 Wrz, 2013 01:53
Przybij piątkę. Kiedyś jechałem na tym samym wózku. Dochodziło do tego jeszcze spanie na -20 stopniowym mrozie czy łojenie miotłą. Kochane mamuśki.
wolny - Sob 14 Wrz, 2013 05:12
PSG-1 napisał/a: | Kochane mamuśki |
Jasne że kochane,. tylko że jakoś nie chcesz zauważyć że w ich umyśle to co robią jest jak najbardziej pożyteczne i są przekonane o swoim prawidłowym zachowaniu,. bo tak zostały zaprogramowane taki system wartości został wprowadzony do ich umysłów i to nie ich wina.
Moja mam do śmierci była przekonana że to nie ja jestem winien tego że chlałem , wynajdywała miliony przyczyn pomijając mnie oczywiście i co mam ją za to winić??? tak została wychowana przez ..... poj***ne społeczeństwo To trwa od eonów dziejów ludzkości
Whiplash - Sob 14 Wrz, 2013 07:49
A może już czas się wyprowadzić od mamusi? i nie podawać nowego adresu
szika - Sob 14 Wrz, 2013 10:35
Z mojego doswiadczenia mogę podzielic sie refleksją, że znacznie łatwiej mają ci, którzy przestają pić i idą na terapię, u nas problem jest widoczny jak na dłoni, bo albo mamy promile we krwi albo nie, natomiast u współ jest sto razy gorzej, one/oni "nie mają" problemu, trudno jest im cokolwiek zarzucić, sa przeciez w porządku, bo dbają o alkoholika... problem jest o wiele bardziej złozony i trudniej z niego wyjść....
Mysza - Sob 14 Wrz, 2013 11:54
Dora napisał/a: | Ja mam tego serdecznie dość |
skoro masz dość, to zrób coś z tym, zmień...
podobnie piszą współuzależnione o swoich alkoholikach i podobnie siedzą i czekają aż on się zmieni i przestanie pić, bo przecież to on jest szalony/nienormalny/o słabej woli i słabym charakterze, skoro tyle pije, czasem bije, wyzywa, poniewiera i w d*** ma rodzinę
kto tu jest szalony, a może... czy jest ktoś, kto nie jest?
smokooka - Sob 14 Wrz, 2013 12:10
Mysza napisał/a: | kto tu jest szalony, a może... czy jest ktoś, kto nie jest? | jak to dobrze mądrego poczytać
Jędrek - Sob 14 Wrz, 2013 17:12
Mysza napisał/a: | kto tu jest szalony, a może... czy jest ktoś, kto nie jest? |
Ja jestem tylko niepoczytalny
Mysza - Sob 14 Wrz, 2013 18:03
Jędrek napisał/a: | Ja jestem tylko niepoczytalny |
„Niepoczytalność: robisz w kółko to samo, a spodziewasz się zmian”
wg tej definicji, ja również jestem, ale jakoś mnie to martwi
zołza - Sob 14 Wrz, 2013 18:06
Jędrek napisał/a: | Ja jestem tylko niepoczytalny |
To nieźle masz...Nie odpowiadasz za własne słowa i czyny
Tajga - Sob 14 Wrz, 2013 18:10
Dorka, masz trochę racji, są szalone, ale tylko TE które nie były na terapii lub przynajmniej
nie zostały alanonkami.
Skąd niby mają wiedzieć jak z nami alkoholikami postępować?
MY mieliśmy swój świat alkoholu i wszystko w tyle, One zgryzotę i niewiedzę.
Moja matka była taka właśnie szaloną kobietą, wylewała piwo, lała szmatą, czasem kijem
ja piłam dalej, Ona mnie lała i wyzywała mnie w swojej nie wiedzy i bezsilności.
Do czasu robiła tez tak moja siostra, aż poszła na alanon i po jakimś czasie
zmieniła się, wygoniła mnie z ich domu, i powiedziała że mogę iść pić, i mogę nawet umrzeć
moje życie, moje wybory.
Bardzo taktownie namówiła mnie na pierwszy miting, i kibicowała po cichu.
Wspierała, ale już nie wyzywała jak się po raz kolejny upiłam.
I to działało, ta jej niby obojętność na moją chorobę dawała mi do myślenia.
Teraz jest moją najlepszą przyjaciółką, mama nie żyje od 13 lat.
Tak że, te szalone to te niedoinformowane, tak sobie myślę
Nigdy bym się nie zamieniła z Nimi miejscami
evita - Sob 14 Wrz, 2013 22:09
Tajga napisał/a: | są szalone, ale tylko TE które nie były na terapii lub przynajmniej
nie zostały alanonkami |
z malymi wyjatkami jak np moja skromna osoba
szika, tak jak ci juz powyzej rozmowcy pisali, dla twojej mamy to jest jedyny mozliwy i znany sobie sposob na walke ze zlem calego swiata. Jesli nie masz w planie wyprowadzki i odciecie sie od pepowiny to moze wykorzystaj jakis dogodny, spokojny moment i sprobuj z mama porozmawiac zaczynajac od uswiadomienia jaka choroba jest alkoholizm. Nieswiadomosc jest glowna przyczyna jej takich a nie innych zachowan
wolny - Nie 15 Wrz, 2013 04:41
Temat nie za bardzo pasujący w tym dziale ...chociaż jako inne uzależnienia może być... fakt faktem
Proszę traktować te słowa jako moja indywidualną teorię nie koniecznie prawdziwą ???
Po pierwsze uzależnione li uzależnieni,.. bo i tacy tu są,. od swoich partnerów nie są żadnymi szaleńcami,. tylko ulegli zwyczajnemu uzależnieniu kierując się mylnie zinterpretowaną miłością którą faktycznie nigdy nie była.
To że ktoś jest uzależniony od kogoś,..kto jest uzależniony od alkoholizmu , to są dwa różne uzależnienia.. czy to tak trudno dostrzec???
Gdyby tak nie było to osoba uzależniona od partnera nie tkwiłaby u jego boku nawet minuty, oczywiście gdyby była tego świadoma, a zazwyczaj nie jest.
Gdybym ja doświadczając uzależnienia od alkoholu był świadomy skutków tego uzależnienia pewnikiem nigdy bym tego alkoholizmu nie doświadczył.
Gdybym sie nie przyznał przed samym sobą że jestem uzależniony też nigdy bym się chyba z tego bagna nie wydostał
Podobnie jest w przypadku osób uzależnionych od partnera. To jest taki sam mechanizm ale inne uzależnienia.
Dala mnie osobiście współuzależnieni to byli współbiesiadnicy czyli tacy sami uzależnieni od alkoholu jak i ja, ale co ma z tym wspólnego moja żona która alkoholikiem nigdy nie była,. to tego nijak pojąć się nie da. To tak jak w szpitalu leżą pacjenci i wszyscy są na coś chorzy czyli są współchorzy,.. ale każdy na inną przypadłość.
A dlaczego ktoś jest uzależniony od partnera to to jest bardzo proste..zwyczajnie uzależnia swoje szczęście osobiste od tej drugiej osoby która nigdy mu tak po prawdzie żadnego szczęścia dać nie może ,za to może być.. i tak też powinno być,...powinna być osobą z którą uwielbiamy spędzać czas,. ale ze szczęściem to nie ma nic wspólnego, piszę tu o naszym szczęściu osobistym oczywiście.
Osoba uzależniona od partnera nie widzi świata poza nim,. tak jak ja nie wyobrażałem sobie życia bez wódki... to proste jest, tak działa mechanizm uzależnienia.
I wystarczy przyznać sie do swojego uzależnienia,. a nie doszukiwać się usprawiedliwień związanych z cierpieniem wywołanym uzależnieniem od uzależnionego.
Czym sie rożni cierpienie wywołane nadmiernym spożywaniem alkoholu takie jak leki drżenie wymioty tortury o niespotykanym bólu psychicznym i fizycznym od tortur i cierpienia osoby uzależnianej od partnera uzależnionego od alkoholu,..niczym sie nie różni i w jednym i w drugim przypadku cierpienie jest straszne , i co z tego,.. jak nadal się cierpi i chla się nadal,.. mimo tego cierpienia, i co z tego że znosi ktoś cierpienie skoro nadal trwa w uzależnieniu,.. jakie by ono tam nie było /??
Przestańmy w końcu się oszukiwać,..to jest lekarstwem ,...uczciwość wobec samego siebie,.. a nie wymyślanie jakichś kosmicznych usprawiedliwień !!!
evita - Nie 15 Wrz, 2013 09:13
wolny napisał/a: | Po pierwsze uzależnione li uzależnieni,.. bo i tacy tu są,. od swoich partnerów nie są żadnymi szaleńcami,. tylko ulegli zwyczajnemu uzależnieniu kierując się mylnie zinterpretowaną miłością którą faktycznie nigdy nie była |
nie zgadzam sie z tym to wlasnie milosc do najblizszych popycha nas do walki o te osobe. Szalencze zachowania to chwytanie sie ostatniej deski ratunku, ktora to w nieswiadomosci i braku wiadomosci nt choroby alkoholowej popycha nas do absurdalnych zachowan. W tym dzikim pedzie w misji ratowania meza, zony, dziecka itp zapominamy o sobie wpadajac w szpony wspoluzaleznienia. XXI wiek umozliwia nam dostep do fachowych informacji co pozwala nam spojrzec innym okiem na problem najblizszych i prace nad samym soba. Jednakze nie kazdy a szczegolnie starsze pokolenie, dziala cos w kierunku wyzwolenia swojej osoby. Wynika to glownie z ograniczen zwiazanych z nieznajomoscia poruszania sie po internecie, zbyt gornolotny jezyk jakim jest pisana fachowa literatura oraz ... nasza religia, ktora nakazuje nam tkwic przy partnerach na dobre i na zle
pannamigotka - Nie 15 Wrz, 2013 09:43
Zgadzam się, te, które nic ze swoim współuzależnieniem nie robią- i nie mówię o pisaniu na forum czy żaleniu się koleżance- nie zachowują się normalnie, zupełnie jak czynny alkoholik. Ty też pewnie nie byłas okazem zdrowia psychicznego, jak chlałaś. Odcisnęło to na Twoich bliskich ogromne piętno, dlatego warto aby teraz pomyślały o sobie.
Ja osobiście po tym, co dla siebie zrobiłam unikam cierpiętnic (nieważne, po której są stronie), osób toksycznych, zachowujących się nienaturalnie. Niestety jedną z takich osób jest moja mama, ale nie mieszkam z nią (Ty chyba mieszkasz?!), ograniczam kontakty i nie słucham jej, kiedy narzeka i zachowuje się głupio, czasem wychodzę w takim momencie. Na mityngach u mnie też jest taka osoba i po prostu gdy mówi to się wyłączam- nie mam pojęcia o czym ostatnio mówiła- pewnie o tym samym co zawsze jak zdarta płyta
Jędrek - Nie 15 Wrz, 2013 14:04
zołza napisał/a: | Jędrek napisał/a: | Ja jestem tylko niepoczytalny |
To nieźle masz...Nie odpowiadasz za własne słowa i czyny |
Ale chcę odpowiadać... Chociaż dalej wciskają mi się moje dawne schematy... z automatu wchodzą..... strasznie jestem do nich przyzwyczajony.... No i nie chcę już robić w kółko tego samego . A się łapię, że robię dalej Zwłaszcza te moje oczekiwania, że będzie to co ja się spodziewam, że będzie
zołza - Nie 15 Wrz, 2013 14:29
Jędrek napisał/a: | Zwłaszcza te moje oczekiwania, że będzie to co ja się spodziewam, że będzie |
Ale ja też tak mam
Jędrek - Nie 15 Wrz, 2013 20:26
zołza napisał/a: | Jędrek napisał/a: | Zwłaszcza te moje oczekiwania, że będzie to co ja się spodziewam, że będzie |
Ale ja też tak mam |
Nie męczy Cię to? Bo ja przez moją niecierpliwość się spinam, żeby już.... a tu nie
Dora - Nie 15 Wrz, 2013 20:28
Ten temat trzeba by chyba do współuzależnienia przerzucić, bo w złym dziale napisałam, teraz się gapnęłam
zołza - Nie 15 Wrz, 2013 20:30
Jędrek napisał/a: | Nie męczy Cię to? Bo ja przez moją niecierpliwość się spinam, żeby już.... a tu nie |
Teraz juz mniej , potrafiłam troche odpuścic -wiem ,ze pewne rzeczy nie dzieja sie od razu bo ja tak chce. Uwierzylam ,ze wszystko ma swoj czas i swoje miejsce . Należy tylko uzbroic sie w cierpliwoscc i malenkimi kroczkami podązac naprzód. A cel sam sie zblizy
rybenka1 - Nie 15 Wrz, 2013 20:33
Niecierpliwosc ,oczekiwania oj to mnie dotyczy czasem jeszcze zachowuję się jak dziecko ,tupię nóżkami ,chcę i już .
Dora - Nie 15 Wrz, 2013 20:34
rybenka1 napisał/a: | czasem jeszcze zachowuję się jak dziecko ,tupię nóżkami ,chcę i już . | O to ja też tak mam czasem niestety
Jędrek - Nie 15 Wrz, 2013 20:36
zołza napisał/a: | A cel sam sie zblizy |
A ja tam już nie jestem pewien, czy cel wybrany przeze mnie właściwy będzie....
zołza - Nie 15 Wrz, 2013 20:37
Jędrek napisał/a: | A ja tam już nie jestem pewien, czy cel wybrany przeze mnie właściwy będzie.... |
A to juz inna para kaloszy
Maciejka - Pon 16 Wrz, 2013 05:38
Pamiętam jak po raz pierwszy pewien alkoholik powiedział mi , że alkoholizm to choroba i że to nie ani męża wina ani moja , ze on pije . Pije bo jest alkoholikiem. Nie mogłam zrozumieć ; jaka choroba , co on wygaduje itp' przecież chla bo chce, bo to nałóg , bo wszyscy tak wokół robią , co to za chłop jak nie wypije itp. pamiętam też , jak ów alkoholik powiedział mi , ze jestem współuzależniona i narysował palcem na ścianie stół przy którym siedział alkoholik i obrastał w piórka a ja i resza rodziny potrzymywałiśmy ten stół siedząc pod nim. Zapytal cco się stanie jak wyjde spod tego stołu i czy chce z tamtąd wyjść. Na początku trudno było mi pojąć w jaki sposób to ja jestem współuzależniona przeciez nie pije nie lubie alkoholu ale pojawiły się inne kobiety i one zaczęły mówić to samo , alkoholicy też to samo mówili a do mnie powoli docierało , ze mąż to nie jest zwykły pijaczej ale człowiek chory i cala nasza rodzina też. Nie chciałam mu pomagać w piciu ale cokolwiek nie powiedziałam na takich spotkaniach było nie tak , źle w końcu sie wkurzyłam i powiedziałam to co mam zrobic . Wtedy usłyszałam ; przestań walczyć , zostaw go , zajmij się sobą , poszukaj pomocy, nie odpowiadaj na zaczepki , nie bierz wszystkiego do siebie itp. potem zobaczyłam , że jedna z dziewczyn ma w nosie co robi lub nie robi jej alko i jest szczęśliwa i ja też tak chciałam po ponad roku znalazłam sobie sama terapię po obdzwonieniu wszystkiego co sie kojarzyło z pomocą alkoholikowi lub jego roadzinie i tak trafiłam na terapię. Wcześniej nie miałam pojęcia , ze mam jakiś problem związany ze sobą bo wszystkiemu winny był pijak w domu.
Jędrek - Pon 16 Wrz, 2013 07:28
zołza napisał/a: | Jędrek napisał/a: | A ja tam już nie jestem pewien, czy cel wybrany przeze mnie właściwy będzie.... |
A to juz inna para kaloszy |
I czy nie szkoda na niego mojej energii
Miałem już sporo nawet takich celów... celi... które osiągnąłęm i moje oczekiwania wobec nich przewyższyły rzeczywistość.... znaczy osiągnąłęm je i oklapłem zawiedziony po krótkiej euforii sukcesu. I nic znaczącego dla mnie to nie było.... się okazało. A spinałem się, żeby się udało.... i angażowałem... no i osiągnąłem. I tyle. No a pomijam sytuacje, kiedy ściągnąłem na siebie kupę problemów np kupując stary samochód kiedyś tam.
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 08:47 Temat postu: Jak żyć z osobą współuzależnioną ? Przestałam pić, leczę się, chodzę na mitingi. Moje zachowanie bardzo się zmieniło, jest mi lżej, wyzbyłam się strachu, już się nie miotam. Ale mieszkam z matką ciężko uzależnioną, której zachowanie urasta do granic absurdu ostatnio. Jak jej wytłumaczyć żeby odpuściła, zajęła się swoim życiem, nie czyhała na każde potknięcie, sprawdzała, wąchała, wydzwaniała ? Co to da ? Pewnie to że w końcu się wyprowadzę... ale czy nie da się inaczej ? No i tak szczerze to to mieszkanie jest również i moje, dziadek zostawił w spadku mamie i mnie. Chciałabym móc w nim spokojnie mieszkać...
olga - Pon 16 Wrz, 2013 09:25
Mysle Doro, ze nic innego jej nie pomoze jak tylko terapia dla wspoluzaleznionych. Jak ja namowic?......nie wiem Ja sama poszlam jak juz nie moglam dac sobie rady ze soba, nerwy zjadaly mnie od srodka, widzialam, ze brne coraz dalej i balam sie, ze kiedys nie bedzie odwrotu bo zwariuje. Mysle, ze powinnas z nia probowac spokojnie rozmawiac, przedstawiac argumenty przemawiajace za podjeciem terapii. Dobrze by bylo zeby uswiadomila sobie, ze ma wplyw tylko na swoje zycie. Ale to jest chyba rola terapeuty......
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 09:32
Dziękuję Olgo. Myślę że to nic nie da, ostatnio wykrzyczała mi po jednej akcji z grzebaniem w moim pokoju, że ma misję od Boga która każe jej nas ratować, nawet gdy tego nie chcemy Podejrzewam ze to już psychoza, lub co najmniej obsesja.. Zastanawiam się czy można ją jakoś leczyć ? Ta mania religijna zaczyna niszczyć nam wszystkim życie !
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 09:34
A tak wracając do tematu, to zastanawiam się czy współuzależnienie nie leczone może w końcu przerodzić się w szaleństwo ?
Edit: Dzięki Olga
olga - Pon 16 Wrz, 2013 09:35
Dora napisał/a: | Podejrzewam ze to już psychoza, lub co najmniej obsesja.. Zastanawiam się czy można ją jakoś leczyć |
Moze da sie namowic na wizyte u psychiatry?.........bo to rzeczywiscie w pierwszej kolejnosci robota dla lekarza a pozniej ewentualnie dla psychologa terapeuty......
olga - Pon 16 Wrz, 2013 09:36
Masz na mysli wspoluzaleznienie?
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 09:37
Na pewno nie da się namówić, po prostu ręce opadają
olga - Pon 16 Wrz, 2013 09:43
No to pat Wiem, ze sa ludzie. ktorzy za nic na swiecie nie chca dac sobie pomoc, vide moja byla tesciowa. Ktorys kolejny raz lezala w szpitalu na jakies tam dolegliwosci somatyczne. Bylysmy z jej corka w odwiedzinach i skorzystalysmy z okazji zeby porozmawwiac z lekarzem o jej ciagle mocno obnizonym nastroju. Lekarz przepisal antydepresant. Dorzucilysmy go do wora z innymi lekami, ktore na biezaco przyjmowala. Mialysmy nadzieje, ze sie nie zorientuje.....no i wyluskala go sposrod innych lekow, odlozyla go i powiedziala, ze na glowe to ona leczyc sie nie bedzie bo nie jest wariatka na nic byly tlumaczenia, ze jej sie samopoczucie poprawi, zyc jej sie bedzie chcialo, wnuki zaczna ja cieszyc....
matiwaldi - Pon 16 Wrz, 2013 09:45
Dora napisał/a: | to zastanawiam się czy uzależnienie nie leczone może w końcu przerodzić się w szaleństwo ? |
poczytaj wolnego.......
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 09:50
O to to, jest dokładnie tak jak mówisz.. Kiedyś nawet zawlekłam ją do mojego terapeuty, niby że chciał z nią o mnie porozmawiać. I on bardzo ostrożnie i delikatnie próbował ją namówić na terapię leczenia współuzależnienia.. No i wyleciała stamtąd jak z procy krzycząc że wariatki z niej nie zrobimy, i ona ma w sobie tyle siły psychicznej i hartu ducha ze nas wszystkich przetrzyma ! Rozmawiałam z nim później, no i niestety nie da się nic zrobić, nikogo na siłę nie da się wyleczyć, choć faktycznie poczucie misji kwalifikuję się już pod psychozę
Maciejka - Pon 16 Wrz, 2013 09:53
Moim zdaniem nie leczone współuzależnienie może prowadzić nie tylko do chorób somatycznych jak wrzody żołądka, nadciśnienie itp ale też do psychicznych jak np; psychozy , depresje , nerwice....
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 09:53
Tam moja pomyłka była, (pewnie freudowska ), bo chodziło mi o współuzależnienie. Ale niewątpliwie to co napisałeś ma sens
olga - Pon 16 Wrz, 2013 10:32
Moja terapka mowila, ze wspoluzaleznienie, ktore bierze sie w koncu z zycia w dlugotrwalym stresie prowadzi na psychiatrie, ginekologie lub/i onkologie
Flora - Pon 16 Wrz, 2013 11:16
Cześć Dorcia, a może przez kościół spróbuj. Może w związku z "misją" ma jakiegoś zaprzyjaźnionego księdza powiernika.
Jeśli dotrzesz do jakiegoś młodego księdza z otwartą głową to jest szansa, że namówi ją na leczenie.
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 11:19
A wiesz że o tym nie pomyślałam No jest to jakiś pomysł, tylko gdzie ja takiego normalnego księdza znajdę ?
Flora - Pon 16 Wrz, 2013 11:26
Idz najpierw do parafii i tu się nie zrażaj bo to będzie loteria. Potrzebujesz młodej otwartej głowy, której sie będzie chciało wysłuchać, poczytać i pospiskować .
A może przy kościele są jakieś spotkania. A może przez kościół przy którym odbywają się takie spotkania.
Nie zrażaj się - walcz o święty spokój. Cierpliwości
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 11:29
I żebyś wiedziała że pójdę, bo chyba nie ma innego sposobu żeby do niej dotarło niż rozmowa z osobą duchowną. Dziewczyno życie mi wracasz, jesteś genialna, już wysłałam punkcik pomocowy
esaneta - Pon 16 Wrz, 2013 13:25
Dora, ja tak sie zastanawiam - po co Ci ta analiza zachowań współuzależnionych?
Nie lepiej zająć się sobą i zdobyc wiedzę, jak się bronić przed dziwnymi zachowaniami współuzaleznionych?
WIęcej będziesz miała z tego korzyści
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 13:30
A gdzie mogę zdobyć taką wiedzę ?
Maciejka - Pon 16 Wrz, 2013 13:31
Jak się bronić to stawiać granice ale z doświadczenia wiem , że ten typ nie szanuje i nie uznaje granic
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 13:31
Czy powinnam teraz chodzić na terapię współuzależnienia od współuzależnionej ?
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 13:32
Masz rację Perełko, nie szanuje i nie respektuje żadnych granic
esaneta - Pon 16 Wrz, 2013 13:33
Dora napisał/a: | A gdzie mogę zdobyć taką wiedzę ? |
wspominałaś, ze chodzisz na terapię.
ALkoholicy tez uczą się zdrowych zachowań, relacji z otoczeniem, asertywnosci etc...
Są tez mityngi
Maciejka - Pon 16 Wrz, 2013 13:34
Wiem jak mój tato a wcześniej babka oni wychodza z założenia, że działają dla dobra wszystkich zainteresowanych i nic do nich nie dociera a na próby mówienia nie obrażają sie " smiertelnie"
Maciejka - Pon 16 Wrz, 2013 13:36
Ja coś mam wrażenie , ze chcesz mieć spokój to się wyprowadź niestety.
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 13:37
Wiem Esanetko, i żyje mi się już coraz lepiej, a właściwie żyłoby mi się gdyby nie te chore zachowania i ustawiczna kontrola mojej matki ! Dlatego zamieściłam ten temat, bo sama nie wiem jak to ugryźć
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 13:40
Ano właśnie... I to usługiwanie moim dzieciom, starym kobyłom (19 i 17 lat) ! Mimo moich próśb i zabraniania robi wszystko za nie, podaje pod nosek, pierze sprząta, a jakby mogła to jeszcze i ubierałaby !
Maciejka - Pon 16 Wrz, 2013 13:42
Typowe dla wspóluzależnienia te wyręczanie, kontrola, sprawdzanie, czujnośc i paranoja
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 13:46
A co najdziwniejsze córki nie szanują jej wcale i nie są ani odrobinę wdzięczne. Zepsuła je strasznie i teraz uważają że im się wszystko należy, ale nie ze mną te numery ! Gdy jesteśmy same robią wszystko jak trzeba, świetnie dają sobie radę
Maciejka - Pon 16 Wrz, 2013 13:48
Jak mawia jedna z moich bliźniaczek po co będe się wysilać jak ty możesz to zrobić ale ja wtedy pytam czy ona nie ma swoich rąk i robi sama
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 13:48
Tak poczytałam, to co sama napisałam i widzę że to rzeczywiście nigdy się nie skończy, chyba jakąś tragedią tylko ! Bo widzę że do niczego dobrego ta sytuacja nie doprowadzi
Maciejka - Pon 16 Wrz, 2013 13:50
Dora a nie ma możliwosci jakoś od niej się oddzielic? przeniesc się do innego pomieszczenia?
pannamigotka - Pon 16 Wrz, 2013 13:56
Dora napisał/a: | czy współuzależnienie nie leczone może w końcu przerodzić się w szaleństwo ? |
Tak, czasem osoby współuzależnione zapadają na choroby psychiczne. Samo współuzależnienie nie jest chorobą psychiczną.
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 13:57
Jestem w innym pokoju, córki w drugim, jedna zresztą w internacie (ta starsza). Mama zajmuje pokój przejściowy przez który przechodzi się do innych pomieszczeń i do wyjścia. Jestem pewna że za cholerę go nie opuści, stąd może kontrolować wszystko co się dzieje, pierwsza dopadać domofonu, sprawdzać w jakim stanie kto wraca i o której, no żyć nie umierać, raj dla współuzależnionej Ja mam nawet zamek w drzwiach w swoim pokoju, ale co mi z tego jak wiem że sobie jakoś dorobiła klucz, pojęcia nie mam jakim cudem.. To już mój drugi zamek, bo poprzedni mi czymś zapchała, chyba klejem, ale widzi ze to nie skutkuje bo wymieniam na nowy.. Po prostu paranoja i horror w jednym
pannamigotka - Pon 16 Wrz, 2013 14:00
Rozważ terapię współuzależnienia. Dla siebie, nie dla matki.
Zamiast skupiać się na innych ludziach, skup się na sobie. Nie ważne jest, jak zachowują się inni ludzie, ważne jak Ty się z tym czujesz i jak sobie z tym radzisz. No i chyba najwyższy czas wyprowadzić się od mamusi
pannamigotka - Pon 16 Wrz, 2013 14:02
Dora napisał/a: | raj dla współuzależnionej |
Taki sam raj jak wóda dla alkoholika...
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 14:03
Migotko, ale ja już tam wyżej napisałam że to jest w połowie moje mieszkanie które opłacam i w którym chcę mieszkać.. Czemu mam się tułać po stancjach skoro mam swój kąt ?
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 14:07
Czyli taka obsesja jest dla niej tym czym było dla mnie upijanie się ? Podnietką, adrenalinką, przyjemnością. Pomijając to że po jakimś czasie stało się koszmarem Pytam, bo chciałbym jakoś zrozumieć te zachowania.
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 14:11
Droga adminko, a można by scalić te moje dwa tematy w jeden ? Bo już się gubię gdzie co napisałam Tytuł może pozostać jak w tym temacie. Dziękuję
Edit: ten post zostawiłam w temacie Luany, ale warto go i tutaj przytoczyć:
To jest faktycznie straszne, u mojej matki zamieniło się w psychozę, a raczej manię na tle religijnym. Twierdzi że ma misję od Boga, żeby nas wyrwać ze szponów zła. Serio, niekiedy wpada w takie stany że naprawdę boję się co może zrobić ! Szpieguje, podsłuchuje, grzebie w prywatnych rzeczach, wydzwania do pracy i sprawdza czy tam jestem, zresztą pod byle pretekstem wydzwania co 5 minut, to jest nie do zniesienia ! Poważnie myślę o wyprowadzce na stancję, bo nie stać mnie na własne mieszkanie, tylko szkoda mi córek, nie stać mnie na wynajem więcej niż jednego pokoju. A zostawić z nią ich nie chcę.. Kwadratura koła, czasem wręcz podejrzewam że chciałaby żebym się upiła, i znowu mogła by mnie niańczyć, i wyrzekać, wtedy byłabym grzeczniutka, zależna od niej. Coś by się działo, mogłaby czuć się potrzebna.... To jest strasznie chora sytuacja
Maciejka - Pon 16 Wrz, 2013 14:14
Dora jak masz czas to przeczytaj Koniec współuzależnienia.
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 14:15
Betty Melody ? Poszukam na chomiku, dziękuję
Maciejka - Pon 16 Wrz, 2013 14:18
albo to tu jest multum info http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3026
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 14:28
Klaro odpuść to co było, proszę, ja już nie jestem tą samą osobą, czuję się inaczej, nie mam w sobie tej nienawiści do świata i ludzi. Oczywiście, wszystko co zrobisz będzie dobrze, na wszystko się zgadzam i dziękuję
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 14:32
Dzięki już czytam...
szymon - Pon 16 Wrz, 2013 14:40
Dora napisał/a: | A gdzie mogę zdobyć taką wiedzę ? |
tu chyb nie chodzi o wiedze, ale o umiejętność jej wykorzystywania
chodzi o to, by Twoje NOWE zachowania weszły w nawyk,
oczywiście te najbardziej pozytywne,
czy też te, za pomocą których chciałabyś coś poprawić w swoim życiu
tak jak kulturysta ćwiczy codziennie kilka razy (nawyk)
tak jak myjesz zęby 2x dziennie (nawyk)
biegasz rano co drugi dzień (nawyk)
tak np możesz nauczyć się jak nie reagować na szalone współuzależnione (nowy nawyk)
oczywiście bardzo łatwo jest coś zrobić dla siebie nowego
ale najtrudniej jest to NOWE wprowadzić w nawyk
fajnie jest to wszystko opisane w książce: 7 nawyków skutecznego działania
książka trochę gruba ale warta polecenia
czyli coś nowego, niby wiesz wszystko, ale jak skutecznie wprowadzić to wszystko w życie, nie na tydzień czy miesiąc...
a potem jedno głupie zachowanie matki i wszystko *j**** - legnie w gruzach - nie! bo masz nowy nawyk nie reagowania.
także wiesz...
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 14:41
Dziękuję ślicznie
pietruszka - Pon 16 Wrz, 2013 16:46
Jakbyś miała możliwość to polecam trening asertywności, a potem poszczególne sytuacje przećwiczyć pod okiem terapeuty. Szczególnie czteroetapowe wyrażanie złości. Bo to, czego potrzebujesz to ochrona swoich granic, ale taka, która nie bedzie Ciebie prowadzić do agresji, ale do szacunku dla siebie samej,
I tak się zastanawiam, może by tak przygotować profesjonalną (podkreślam profesjonalną) interwencję wobec mamy. Oczywiście, jeśli chcesz jej pomóc, bo jej wynik, ewentualne leczenie mamy wcale nie musi być zgodne z Twoimi oczekiwaniami.
Ja już dawno fizycznie odcięłam się od rodziców, wyprowadzając się, z emocjonalnej pępowiny zaczęłam się wyplątywać dopiero kilka lat temu.
zołza - Pon 16 Wrz, 2013 18:43
Cytat: | I czy nie szkoda na niego mojej energii
Miałem już sporo nawet takich celów... celi... które osiągnąłęm i moje oczekiwania wobec nich przewyższyły rzeczywistość.... znaczy osiągnąłęm je i oklapłem zawiedziony po krótkiej euforii sukcesu. I nic znaczącego dla mnie to nie było.... się okazało. A spinałem się, żeby się udało.... i angażowałem... no i osiągnąłem. I tyle. No a pomijam sytuacje, kiedy ściągnąłem na siebie kupę problemów np kupując stary samochód kiedyś tam. |
Andrzej. Niełatwo mi to przyznac ale mam bardzo podobnie. Wyznaczam sobie cel -wkładam w to duzo serca ,zaangazowania ,czasu i wysiłku i daże do niego. Oczekuje ,ze na końcu tej drogi zagraja fanfary ,poczuje sie szczesliwa i spełniona. I tez jestem -tylko problem w tym ,ze zbyt krótko.
Może oczekujemy czegos nieosiagalnego. Nadal zyjemy mrzonkami i marzeniami w swiecie iluzji...Osiągnac wymarzony cel to satysfakcja ale moze spełnienie nie tkwi w osiagnieciu samego celu tylko w drodze do niego. To nas zmienia, to nas motywuje, to daje tego kopa
pannamigotka - Pon 16 Wrz, 2013 20:33
Dora napisał/a: | to jest w połowie moje mieszkanie |
Skoro tak, to w takim razie ja nie widzę innego wyjścia jak ignorowanie zachowań mamy i odcięcie się od niej. Zaakceptowanie jej jako człowieka z poważną dysfunkcją, z którą ma prawo nic nie robić, ma prawo się nie leczyć. Każda próba zmiany mamy będzie się kończyła Twoją utratą zdrowia, co się napłaczesz i naszarpiesz emocjonalnie to Twoje, a mama i tak się nie zmieni. Jak to Klara napisała kiedyś, żeby otoczyć się cienką warstewką teflonu, co by toksyczność spływała po niej. Moja terapeutka mówi o tym, że moja mama daje mi truciznę, podtyka pod nos (wyrzuty sumienia, narzekanie, cierpiętnictwo itd), ale to ode mnie zależy czy truciznę połknę czy nie. Powiem Ci, że mozna to zrobić, ale w moim przypadku wymagało czasu i sporo wyrzeczeń, zmiany zachwań itd Powiem, że warto było, choć muszę się stale kontrolować, może kiedyś nie będę musiała aż tak bardzo. Ja Ci szczerze współczuję, bo mam podobną mamę, tzn taka była, jak mieszkałam z nią, ale dom był rodziców, nie mój i po prostu się wyprowadziłam, bo sytuacja stała się nie do znienienia i po prostu wylądowałabym w psychiatryku, z tymże to było jeszcze przed terapiami, al-anonami itd
powiedz, czy nie ma żadnej możliwości, żeby się wyprowadzić na ten moment?
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 21:43
Musiałabym wynająć pokój na stancji we wspólnym mieszkaniu, bo tylko na taki mnie stać. No i nikt nie zechce przyjąć osoby z psem, a przecież nie zostawię go bo to mój przyjaciel. Sytuacja patowa
Dora - Pon 16 Wrz, 2013 22:53
To Cesarzowa z talii Maroone. Przepiękna karta i przepiękna talia
|
|