To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

WSPÓŁUZALEŻNIENIE - Moja historia

MoNik - Nie 18 Sty, 2015 22:37
Temat postu: Moja historia
Jestem żoną alkoholika. I pewnie współuzależnioną. Od 1,5 roku namawiałam męża na terapię, ale nie widział potrzeby. Poszedł w listopadzie, po tym jak przy okazji przypadkowej kontroli na drodze stracił prawo jazdy. Był "wczorajszy" Strach, że straci nową pracę spowodował, że poszedł po pomoc. I nie pił 2 miesiące, aż przed Bożym Narodzeniem trafił nieprzytomny do szpitala. Wtedy pierwszy raz pomyślałam, że chcę żeby zniknął z mojego życia. Ale nie zrobiłam z tym nic. Bo dziecko kocha tatę, tata kocha dziecko i będzie się staral...trzeba dac mu szansę (kolejną)... I wczoraj znów się upił. Pije wtedy, kiedy mnie nie ma w domu, czasem mam nocne dyżury w pracy. To, że ma naszego syna pod opieką nie jest wystarczającym powodem, żeby nie pic. Dziś znów od teściów i od niego usłyszałam to samo: że najłatwiej jest wyrzucic go z domu, ale on bez nas się całkiem stoczy, że oni nam pomogą i będą przyjeżdzac 140 km jak ja będę na dyżurze, żeby go pilnowac, a syn będzie wtedy bezpieczny to i ja spokojna
Taaak, teoria odbiega u mnie bardzo od praktyki.
Pomożcie mi się wykaraskac z tego!

pterodaktyll - Nie 18 Sty, 2015 22:39

"Klasyka gatunku" można powiedzieć :bezradny: :pocieszacz:
MoNik - Nie 18 Sty, 2015 22:45

Wiem, wiem...
Oczywiście, poza "pijanymi" dniami, On jest bardzo dobrym człowiekiem, kochającym i fajnym tatą, itd... Mój syn ma prawie 7 lat i jest doskonałym obserwatorem. Wczoraj, gdy moi rodzice nie pozwolili mężowi zabrac Młodego na noc do domu (ja w pracy), Młody przed zaśnięciem powiedział, że "tata był dziwny już zanim poszli na basen, a prawie zawsze jest dziwny jak mama idzie na dyżur". Rozpłakałam się. Wiele rzeczy wybaczałam, ale tego wiem, że Mu nigdy nie zapomnę...

pterodaktyll - Nie 18 Sty, 2015 22:46

MoNik napisał/a:
Oczywiście, poza "pijanymi" dniami, On jest bardzo dobrym człowiekiem, kochającym i fajnym tatą, itd

Jak my wszyscy zresztą :rotfl:

staszek - Nie 18 Sty, 2015 22:59

Mi się też wydawało że jestem,dobrym mężem i Tatą.
Stałem się nim dzięki terapii i wiedzy o chorobie.
Pozdrawiam. :)

yuraa - Nie 18 Sty, 2015 23:05

witaj :)
dokładnie klasyka jak mój szanowny przedmówca zauważył
MoNik napisał/a:
będą przyjeżdzac 140 km jak ja będę na dyżurze, żeby go pilnowac, a syn będzie wtedy bezpieczny to i ja spokojna

oj naiwni, nawet jak przetrzyma wizytę starych to potem będziesz cierpieć.

żona pracowała w szpitalu i zawsze kiedy miała nocny dyżur , zawsze się uwaliłem.
zwolniła się z pracy ale już było za późno, chlałem nie patrząc czy ktoś mnie pilnuje.

wiesz kiedy przestanie ? jak się naprawdę będzie bał pić dalej

She - Pon 19 Sty, 2015 07:20

MoNik napisał/a:
Dziś znów od teściów i od niego usłyszałam to samo: że najłatwiej jest wyrzucic go z domu, ale on bez nas się całkiem stoczy,

Monika, toż to manipulacja alkoholika w najczystszej, kryształowej postaci. Mówi to po to aby wzbudzić u Ciebie poczucie winy i dalej pić sobie w spokoju... Ile on ma lat? 3 i pół? Nie! Jest dorosły, ma żonę i dziecko niech więc zajmie się sobą tak żeby na to miano zasługiwał. Jeśli nie radzi sobie z problemem - niech uda się do specjalisty od uzależnień, tam otrzyma fachową pomoc i jeśli będzie chciał to z niej skorzysta. Jeżeli będzie chciał pić dalej, nic, żadna siła go przed tym nie powstrzyma a Ty i dziecko będziecie cierpieć coraz bardziej. :(

MoNik napisał/a:
a syn będzie wtedy bezpieczny to i ja spokojna

Tak powiedzieli Ci teściowie? Zobacz ile osób już w Twojej rodzinie zostało wciągniętych we współuzależnienie. Ty, dziecko, teściowie... krąg tych osób będzie się z czasem powiększał.
Czy teściowie nie mają ciekawszych rzeczy do roboty?
Czy ich marzeniem jest pilnowanie dorosłego faceta? :blee:
Moim zdaniem Wasz syn będzie bezpieczny wtedy gdy nie będzie oglądał pijanego ojca. Bezpieczny bo będzie pod opieką dorosłej, odpowiedzialnej osoby to raz, a dwa jak tak dalej pójdzie wychowasz DDA. Wzorce zachowań czerpie się przez całe dzieciństwo od obojga rodziców i w dorosłym życiu przeważnie się je nieświadomie powiela. Do czasu w którym człowiek się opamięta lub będzie mu wszystko jedno co się stanie z nim i jego rodziną...

MoNik napisał/a:
On jest bardzo dobrym człowiekiem, kochającym i fajnym tatą, itd...

Jasne :)
Mój mąż też jest najukochańszą dla mnie osobą na świecie gdy jest trzeźwy.
Nie pije od czerwca z jednym wyjątkiem który upewnił go tylko w tym że siedzi w bagnie po uszy.
Wiesz co go skłoniło do pójścia po pomoc? Wypadek po alkoholu. Wcześniejsze moje prośby i groźby, płacz i zgrzytanie zębami spływały po nim jak woda po kaczce.
Obiecywał poprawę, obiecywał że skończy z piciem po czym po kilku dniach znowu sobie przypominał o tym że takiej etykietki od piwa jeszcze nie ma i musi je kupić :mgreen:
Twój mąż kocha Was czy może jednak bardziej zależy mu na własnym komforcie i mimo tego że jest sam z dzieckiem nie ma oporów żeby sięgnąć po flaszkę?
Jakich wyborów dokonywał ostatnio? Czy miłość do Was nie jest tylko frazesem i "zapleczem" do komfortowego picia?
Monika, czy wyobrażasz sobie ciepły, spokojny dom, bez strachu o trzeźwość, bez tej rosnącej beznadziei?
Też taki możesz mieć, ale aby to zdobyć powinnaś zająć się SOBĄ. Męża zostaw w spokoju, jest dorosły i niech sam ponosi konsekwencje swoich zachowań. I nie patrz na to co mówią teściowie - alkoholika nie da się upilnować. Będzie kręcił i motał, aby tylko dalej móc po kryjomu pić.
Zresztą żaden dorosły człowiek nie chciałby być na każdym kroku kontrolowany i pilnowany bo co to za życie? Daj mu wolną rękę i niech robi co chce ale podstawowym warunkiem jest to że w domu ma być bezwzględnie trzeźwy. I od tej reguły nie ma wyjątków. Gdy będzie pijany - nie wahaj się, dzwoń na policję. Żądaj założenia niebieskiej karty.
Ta choroba nie toleruje żadnych kompromisów, jest przebiegła i cholernie mocno trzyma w ryzach swoje ofiary. A ofiarami alkoholizmu są nie tylko uzależnieni... ofiarami są także ich rodziny...

MoNik śmigaj po pomoc. W każdej przychodni jest terapeuta, są grupy w których spotykają się ludzie współuzależnieni. Tam dostaniesz fachową pomoc i konkretne wskazówki jak radzić sobie z sytuacją w której się znalazłaś.

Poczytaj sobie (o ile jeszcze tam nie zajrzałaś :) ) http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?t=3026 .

Na koniec powiem Ci jeszcze jedno - dobrze że trafiłaś na forum :) Wyszłaś z problemem do ludzi którzy na własnej skórze przerabiali ten sam scenariusz. To już pierwszy krok ku lepszemu życiu :okok:

Klara - Pon 19 Sty, 2015 07:56

Podpisuję się pod wszystkim, co napisali moi przedmówcy.
Potwierdzę też to, co również przećwiczyłam na własnej skórze - jeśli alkoholik chce się napić, to nikt i nic go przed tym nie powstrzyma.
MoNik napisał/a:
będą przyjeżdzac 140 km jak ja będę na dyżurze, żeby go pilnowac, a syn będzie wtedy bezpieczny

Teściom byłoby dobrze uświadomić, że traktują go jak chłopczyka, a on jest już dorosły i wielki czas, żeby nałożył długie spodnie i przestał biegać w tych krótkich na szeleczkach. Byłoby dobrze, żebyś im wydrukowała "Zaczarowane koło zaprzeczeń": http://komudzwonia.pl/viewtopic.php?p=52559#52559
Dostałam ten tekst na pierwszym mityngu Al-Anon i zobaczyłam tam siebie i wszystkich pozostałych "pomagierów", oraz głównego aktora dramatu.
Życzę Ci, żebyś też zrezygnowała z tej roli, oczywiście jeśli ją grasz.

MoNik - Pon 19 Sty, 2015 10:18

Dziękuję, że jesteście.
On chodzi na terapię, 2 razy w tyg, od października. Nie wiem, jak to wszystko tam wygląda, nie wnikam. Ale widzę co się dzieje w domu. Tak, on nie pije często, bo raz na miesiąc, nie ma ciągów, ale nie przyjmuje żadnych argumentów i nie ma hamulca. Ostatnio, idąc na dyżur zaplanowałam im cały dzień a i tak kupił co chciał i na wieczór poprawił. I był z dzieckiem na kolacji u moich rodziców i to też go nie powstrzymało. Co jeszcze musi się stać? Myślałam że pobyt w szpitalu w kiepskim bardzo stanie był wystarczającym bodźcem, ostrzeżeniem, że kolejnym razem może nie mieć tyle szczęścia, ale zapił znów :( Boję się każdego kolejnego razu. Mam siedzieć, dawać kolejną szansę i czekać na kolejny krach...?

MoNik - Pon 19 Sty, 2015 10:22

She, jeżeli on nie jest agresywny, nie wszczyna awantur, to czy policja mi pomoże? Jak uchronić moje dziecko przed takimi widokami??? Jak mu to tłumaczyć?
yuraa - Pon 19 Sty, 2015 10:27

on chodzi na tą terapie dla świętego spokoju, nie dla siebie
potem powie że to g***o daje.
nie planuj i nie myśl za alkoholika, nigdy nie zgadniesz jak postąpi.

pietruszka - Pon 19 Sty, 2015 10:27

MoNik napisał/a:
Boję się każdego kolejnego razu. Mam siedzieć, dawać kolejną szansę i czekać na kolejny krach...?

cześć Monik,
czy czasem nie myślisz bardziej o opiece nad nim, niż opiece nad synem?
MoNik napisał/a:
a i tak kupił co chciał i na wieczór poprawił.

no bo jest alkoholikiem, co - miałby mleko pić? ;)
Przeżyłam ładnych kilkanaście lat z czynnym alkoholikiem, dawałam tysiące szans, dopóki sam nie zechciał podejść poważnie do niepicia- tylko pogrążałam się coraz bardziej. Obietnice, obietnice, ładne słówka, dawałam się zwieść tysiące razy, bo nie miałam odwagi zmierzyć się z rzeczywistością, choćby z tym, ze alkoholiki wykorzysta każdą możliwość, żeby się napić, jeśli nie będzie miał takiej możliwości... to sobie ją stworzy.

A co Monik z Tobą? Twoim życiem? Miałaś zapewne jakieś plany, marzenia?

Klara - Pon 19 Sty, 2015 10:29

MoNik napisał/a:
Mam siedzieć, dawać kolejną szansę i czekać na kolejny krach...?

Może nie dawać szansy, ale pozwolić sobie (i jemu) na jakiś, określony przez Ciebie, czas próby.
Jeśli chodzi na terapię, to może kiedyś zaskoczy, ale nie musi.
Ty natomiast w tym czasie jaki sobie dasz - jeśli zechcesz - na obserwowanie, możesz spróbować odciąć się od niego fizycznie i mentalnie, czyli CAŁKOWICIE przestać się nim zajmować, a już ABSOLUTNIE nie planować mu dnia, bo on nie jest małym dzieckiem, natomiast samej jak najszybciej podjąć terapię: http://www.parpa.pl/index.php/placowki-lecznictwa lub/i na mityngi Al-Anon: http://www.al-anon.org.pl/ (kliknij zakładkę "Info z regionu) i wybierz ten w którym mieszkasz - są podane spotkania grup)
Z powodu jego nieodpowiedzialności, nie jest dobrze, że pozostawiasz dziecko pod jego opieką.

She - Pon 19 Sty, 2015 10:45

MoNik napisał/a:
on nie pije często, bo raz na miesiąc

Monika - po co liczysz jak często pije Twój mąż, czy taka wiedza jest Ci do czegoś potrzebna? Przede wszystkim terapia potrzebna jest Tobie. (tak, to taki paradoks w chorobie alkoholowej, leczyć powinni się wszyscy zarówno uzależniony jak i jego bliscy).

MoNik napisał/a:
zaplanowałam im cały dzień

Daj wykazać się ojcu dziecka, nie snuj planów tam gdzie Cię nie będzie, nie układaj innym planów pasujących Tobie. Ale... mąż gdy jest w domu ma być trzeźwy. Bezdyskusyjnie, dla dobra dziecka.
MoNik napisał/a:
Co jeszcze musi się stać?

On musi sięgnąć swojego dna, a to się nie stanie dopóki będziecie pomagierami i dorosłemu facetowi będziecie poprawiać szeleczki i kołnierzyk u koszulki.
MoNik napisał/a:
Mam siedzieć, dawać kolejną szansę i czekać na kolejny krach...?

Nie. Masz zająć się sobą i przestać traktować męża jak małe dziecko wymagające 24 godzinnej opieki.

MoNik napisał/a:
jeżeli on nie jest agresywny, nie wszczyna awantur, to czy policja mi pomoże? Jak uchronić moje dziecko przed takimi widokami??? Jak mu to tłumaczyć?

Tak, pomoże. Tobie też to pomoże bo choroba alkoholowa nie staje w miejscu, nie leczona rozwija się, zmienia dobrze znanego nam człowieka w kogoś zupełnie innego. Przeważnie w potwora :( To nie dzieje się z dnia na dzień, może trwać latami. Ale jest to równia pochyła.


Wiesz Monika, mój mąż nigdy nie podniósł na mnie ręki.
Ale psychicznie, gdy podświadomie szukał powodów do napicia się, jego choroba niszczyła mnie tak bardzo że po pewnym czasie, gdy zajarzyłam że coś jest nie tak, gdy był pijany wzywałam policję i żądałam odnotowania wizyty.
Czytałam fachową literaturę dotyczącą współuzależnienia, poszłam na terapię, zaczęłam rozumieć na czym to wszystko polega.
Robiłam to dla własnego i dzieci bezpieczeństwa a nie po to żeby jemu uprzykrzyć życie... widzisz różnicę?
Utraty przytomności po alkoholu też się zdarzały. Cudem jakimś nie widziały tego dzieci...
Monika, przechodzisz dokładnie przez te same drzwi przez które ja przechodziłam rok temu.

Agresywny jeszcze nie jest, daj mu parę lat, poopiekuj się nim w jego pijanym widzie - na wszystko przyjdzie czas... :(

MoNik - Pon 19 Sty, 2015 10:50

Chciałam, żeby dziecko, które bardzo kocha tatę, miało go, nie wydaje mi się żebym bardziej myślała o opiece nad mężem niż nad Młodym. Ale po ostatnich dwóch razach, bardzo spektakularnych, nie zostawię synka pod jego opieką, to już wiem na pewno. Z pracy się nie zwolnię, ale dla synka wszystko zorganizuję.
Znalazlam grupę al-anon. Idę w środę. I dostałam kontakt do terapeutki.
Nie wiem, czy zdecyduję się dać kolejny czas na obserwację...tyle już było umów, gróźb, jego zapewnień. Trudno wyobrazić sobie takie życie pod jednym dachem. Dzis się zorientował że tym razem mogłam się zawziąć, wyglądał na przestraszonego. Czeka mnie kolejne trudne popołudnie.

MoNik - Pon 19 Sty, 2015 10:54

Cytat:
Robiłam to dla własnego i dzieci bezpieczeństwa a nie po to żeby jemu uprzykrzyć życie... widzisz różnicę?

Widzę, wiem, że terapia ma być dla mnie.

pietruszka - Pon 19 Sty, 2015 10:59

MoNik napisał/a:
Znalazlam grupę al-anon. Idę w środę. I dostałam kontakt do terapeutki.

super :brawo: ciekawe, mój pierwszy miting też wypadał w środę, ponad 9 lat temu, a wciąż pamiętam. Potem w środy chodziłam na terapię. Widać środa to fajny dzień :)
Trzymam kciuki Monik :kciuki:

Thomasson - Pon 19 Sty, 2015 11:02

MoNik napisał/a:
Trudno wyobrazić sobie takie życie pod jednym dachem

She napisał/a:
Przede wszystkim terapia potrzebna jest Tobie

Zostaw faceta a na odchodne jeszcze przestrzel mu kolano....
Te współuzależnione baby zawsze tylko przeszkadzają. Jak ktoś kiedyś mądrze powiedział - matka najlepszym dilerem narkomana. Eh...

pietruszka - Pon 19 Sty, 2015 11:04

Thomasson napisał/a:
Te współuzależnione baby zawsze tylko przeszkadzają.

oj dziadu, dziadu, nie generalizuj, proszę. Współuzależniona jak się weźmie do roboty nad sobą - to potrafi już tę twardą miłość wprowadzić w życie :cwaniak:

Klara - Pon 19 Sty, 2015 11:06

MoNik napisał/a:
Dzis się zorientował że tym razem mogłam się zawziąć, wyglądał na przestraszonego.

Teraz uważaj, bo nie możesz ANI NA KROK ustąpić z decyzji jaką podejmiesz.
Dla swojej, a może też Waszej wspólnej przyszłości powinnaś być KONSEKWENTNA.
On może teraz przez dłuższy czas (nawet bez przekonania) grać rolę wzorowego ojca i męża, ale Ty trzymaj się tego, co postanowisz.
Żeby się przekonać, czy rzeczywiście u męża nastąpi zmiana, musi upłynąć sporo czasu.

Thomasson - Pon 19 Sty, 2015 11:08

pietruszka napisał/a:
jak się weźmie do roboty nad sobą - to potrafi już tę twardą miłość wprowadzić w życie
Właśnie, właśnie. Niech się weźmie i pokaże światu jak to się robi. Trzymam kciuki.
Thomasson - Pon 19 Sty, 2015 11:27

She napisał/a:
Czy Twoim zdaniem współ powinna głaskać alko po głowie i czekać na cud?

Nie, wręcz odwrotnie.. Powinna okazać twardą miłość. lub chociaż nie pomagać biedakowi w piciu.

pietruszka - Pon 19 Sty, 2015 11:48

Thomasson napisał/a:
lub chociaż nie pomagać biedakowi w piciu

osobiście uważam, że określenie "pomaganie biedakowi w piciu" jest nadużyciem.

Po pierwsze: z alkoholika nie taki znowu biedny miś - zwykle całkiem dobrze sobie radzi, jeśli chodzi o zorganizowanie sobie kolejnej flaszki i wcale mu do tego jakaś współuzależniona nie jest potrzebna :wysmiewacz: jak mu się zachce przestać pić - też sobie poradzi - współuzależniona mu przecież wódki do gardła nie wlewa.

Po drugie: chodzi raczej o nie pomaganie w kwestii unikania konsekwencji picia - i tu jest sedno rzeczy. A chodzi o to, by 8| nie prać, nie myć, nie usprawiedliwiać przed szefem, nie płacić mandatów, rachunków za pobyt w izbie wytrzeźwień, nie podawać rosołków na kaca, nie chodzić wokół na paluszkach... sam pił - niech sam pnosi konsekwencje swoich zachowań.

MoNik - Pon 19 Sty, 2015 19:17

pietruszka napisał/a:


A co Monik z Tobą? Twoim życiem? Miałaś zapewne jakieś plany, marzenia?


Mam dużo planów, jeszcze więcej marzeń i bardzo chcę je zrealizowac.
Ale teraz Alko jest na terapii, wraca późno, chce rozmawiac...A ja chyba wiem, co mi powie. Mam nadzieję, że ta rozmowa pójdzie jednak po mojej myśli.

Klara - Pon 19 Sty, 2015 19:39

MoNik napisał/a:
chce rozmawiac...

Spróbuję zgadnąć o co mu chodzi......
.....poprosi o OSTATNIĄ SZANSĘ :(

She - Pon 19 Sty, 2015 19:46

Cytat z innego forum.

A szanse dawane alkoholikom?
Jest ich wiele.
- pierwsza,
- druga,
- trzecia,
- jeszcze jedna,
- jeszcze jedna,
- jeszcze jedna,
- kolejna,
- ostatnia,
- naprawdę ostatnia,
- ta już naprawdę ostatnia,
- jak już tym razem nie dotrzyma obietnic, to więcej nie będzie prosił,
- wie, że wszystko jego wina i wszystko zawalił, ale błaga o ostatnią,
- wie, że nie potrafi dotrzymać obietnicy, ale jak mu nie dasz ostatniej szansy skończy z sobą,
- teraz już naprawdę skończy,
- jest nikim, jest bydlęciem, ale błaga o ostatnią.

MoNik - Pon 19 Sty, 2015 19:47

Hmm...powie że on jest z nami szczęśliwy, że bez nas by umarł i że chce przestac pic i dalej będzie chodził na terapię. Czyli, żeby było tak jak dotychczas. Wygodnie. Tylko jak ja mam zapomniec, że nawet opieka nad jego ukochanym synkiem nie motywuje go do trzeźwości? Dźwięczą mi ciagle w uszach słowa synka: "możemy już wrócic do domu? Tata już jest normalny?" :beczy:
Myślę, że jeśli nic się w domu nie zmieni, to on nie będzie miał powodu, żeby przestac pic.

Klara - Pon 19 Sty, 2015 19:48

MoNik napisał/a:
Myślę, że jeśli nic się w domu nie zmieni, to on nie będzie miał powodu, żeby przestac pic.

Dobrze myślisz :okok:

BARBARA - Pon 19 Sty, 2015 19:50

MoNik napisał/a:
Myślę, że jeśli nic się w domu nie zmieni, to on nie będzie miał powodu, żeby przestac pic.

Bardzo dobrze myślisz, byle nie za długo, tak jak ja 26 lat

Mała - Pon 19 Sty, 2015 19:56

Wypisz, wymaluj - mój Kaktus (alkoholik) i mój tok rozumowania (chcę, żeby dzieci miały ojca!)...
Dobrze, że tu jesteś MoNik :okok:
A co u ciebie dzisiaj?... :> Jak się czujesz? :buziak:

ps.Kiedyś w wątku Flory - znalazłam zdanie: "wyprodukowałam bezdomnego"...jakiś czas później napisała: "uratowałam człowieka" - chodziło o tego samego alko :tak:
Bez względu na to - jaką decyzję podejmiesz - konsekwencja - to podstawa!

ps2. W moim przypadku nawet urodzenie 1, a potem drugiego syna - nic nie zmieniło :nie: Dopiero, kiedy twardo postawiłam warunek - idziesz się leczyć - albo wylatujesz z tego domu i konsekwentnie stojąca ZA MNĄ jego rodzina - zaczął leczenie...Przerwał po ponad roku...Jakiś czas potem zapił...Znów zaczął terapię...A JA wzięłam się za siebie. Oddzieliłam i zaczynam radzić sobie samodzielnie. Nie liczę tak bardzo na niego - w tą Wigilię powiedziałam mu wprost - "idę do przodu i chcę, żebyś szedł ze mną. Ale to Twój wybór." Konsekwencje zna (wypad z domu i bezdomność). Wie, że dotrzymam słowa... :banita:

MoNik - Pon 19 Sty, 2015 20:24

Cześc Mała :)
Dziś, jak zwykle, pracowałam, odebrałam Młodego z Zimy w mieście,gadaliśmy sobie :lol: teraz Młodzież szykuje się do spania... ok 21 ma wrócic On i zobaczymy jak wszystko się potoczy.
Czuję się, szczerze mówiąc, średnio. Chcę byc konsekwentna, w środku niby sobie wszystko układam, ale tak już było nie raz, więc boję się, czy teraz będzie inaczej, czy też tak samo. Cieszę się, że środa jest tak blisko, umówiłam się do terapeutki i idę na Al-Anon. Jutro dyżur, ale Synek będzie u mojej mamy.

Klara - Pon 19 Sty, 2015 20:29

Moniko, jeśli nie jesteś jeszcze gotowa na zmiany, to niczego nie obiecuj, nie groź i nie działaj "na próbę"
Zadziałasz, gdy będziesz gotowa, a teraz po prostu daj sobie czas.

MoNik - Pon 19 Sty, 2015 20:44

Klara napisał/a:
jeśli nie jesteś jeszcze gotowa na zmiany, to niczego nie obiecuj, nie groź i nie działaj "na próbę"


będę pamiętac, żeby nie składac obietnic, których nie będę w stanie dotrzymac :prosi:

Mała - Pon 19 Sty, 2015 20:50

:mgreen: Całkowicie się z Klarą zgadzam - każdy z nas ma swój czas.
Mój czas - na podejmowanie samodzielnych decyzji - zaczął się zbliżać dopiero w zeszłym roku...Tuż przed świętami. Z moim Kaktusem jestem ok.5 lat. A na forum - około 1,5 roku... :>
:mgreen: I z ogromną przyjemnością muszę zauważyć - że pięknie sobie radzisz (zapewnienie opieki synkowi, kiedy Ty pracujesz, terapia, al-anon), DUŻO LEPIEJ - niż ja do tej pory :tak: :brawo:

MoNik - Pon 19 Sty, 2015 21:05

Mała napisał/a:
pięknie sobie radzisz


ech...jakoś tak optymistycznie tego nie odbieram...ale chcę, żebyś miała rację :)

pterodaktyll - Wto 20 Sty, 2015 11:02

MoNik napisał/a:
ok 21 ma wrócic On


No tak......ważna persona, warta nawet tego żeby o niej z dużej litery pisać. Popatrz co wyprawia Twoja podświadomość

MoNik - Wto 20 Sty, 2015 16:10

Jakbym pisała po imieniu, też bym użyła dużej litery...
Wczoraj położyłam się wcześniej, nie chciałam rozmawiać, poczekam na początek terapii. Faktycznie, muszę się porządnie przygotować, żeby być konsekwentną.
A dziś dostałam info, że moja teściowa wylądowała w szpitalu, obawiam się, że po części ze stresu związanego z naszą sytuacją. Oni długo nie dopuszczali do siebie, że ich syn jest alko, dopiero jak wybryki stały się bardziej spektakularne, zobaczyli co się dzieje. Ale nie chcą czytać tego co im podsyłałam o istocie alkoholizmu czy o współuzależnieniu...Teść mnie poprosił, żebym mojemu alko nie mówiła o tym szpitalu, bo on będzie dziś sam i nie wiadomo jak zareaguje.
Mam wrażenie, że dokoła wszyscy mają mnie za tak silną, że mogą mi o wszystkim złym mówić. A ja wcale nie myślę, że jestem silna. Właściwie to chyba nawet mi się nie chce taką być...niech może ktoś mną się przejmie, tak jak przejmują się alko :zmeczony:

She - Wto 20 Sty, 2015 16:23

Moniko zacznij od siebie. Wiesz co znaczy zaopiekować się sobą?
:)

MoNik - Wto 20 Sty, 2015 16:39

Dochodzę do wniosku że nie wiem...
pietruszka - Wto 20 Sty, 2015 16:48

MoNik napisał/a:
A ja wcale nie myślę, że jestem silna. Właściwie to chyba nawet mi się nie chce taką być...niech może ktoś mną się przejmie, tak jak przejmują się alko :zmeczony:

ja dzisiaj doceniam to, że pewnego dnia stałam się tak słaba, ze nie maiłam już siły nieść takiego garba na plecach, jakim był czynny alkoholik. Gdybym była siła, może nosiłabym go tam do dziś? :roll:

A... i warto pamiętać, że jakby nawet cudem Ci alkoholik wytrzeźwiał, to też możliwe, ze będą wokół niego chodzić na paluszkach, a Tobą się nie przejmą, wiem to po sobie, dlatego tak ważne jest by zająć się i zaopiekować samą sobą.

Pamiętasz siebie "sprzed alkoholika"? Jaką byłaś dziewczyną, jakie miałaś marzenia, plany? Może nie wszystkie dałoby się dziś zrealizować, ale jakaś tam cząstka siebie pewnie jest na miejscu, tylko czas ją obudzić :)

She - Wto 20 Sty, 2015 16:55

Monika, jeśli nie dbasz sama o swoje potrzeby to nie wymagasz tego od innych a ludzie dotąd będą przekraczać Twoje granice dopóki będziesz im na to pozwalać.
MoNik napisał/a:
dokoła wszyscy mają mnie za tak silną,

A nie "grasz" silnej, mocnej, samodzielnej wielofunkcyjnej matki i żony?
MoNik napisał/a:
A ja wcale nie myślę, że jestem silna

Ok, okazujesz to w jakiś sposób? Nie wydaje mi się :)
MoNik napisał/a:
niech może ktoś mną się przejmie, tak jak przejmują się alko

No właśnie :) NIECH się Tobą KTOŚ przejmie - tylko pierwszym KIMŚ kto powinien przejąć się TOBĄ jesteś TY.

Co lubisz robić? Potrafisz wymienić czynności, rzeczy, zajęcia które sprawiają Ci radość?
To nie muszą być wielkie rzeczy - może to być zarówno przyrządzenie pysznej kawy i wypicie jej w spokoju, zabawa z dzieckiem itp.

A wiec Monika - co lubisz? :)

MoNik - Wto 20 Sty, 2015 17:14

pietruszka napisał/a:
Pamiętasz siebie "sprzed alkoholika"?

Ja nie wiem, czy byłam inna niż dziś :/ Nie mam bardzo długiego stażu z mężem, znamy się 10 lat, a problem alkoholu to kwestia ok 3lat (taki zauważony przeze mnie).

She napisał/a:
A nie "grasz" silnej, mocnej, samodzielnej wielofunkcyjnej matki i żony?

Pewnie masz rację, mogę tak właśnie grać...Bo po co komu moje problemy, muszę sobie jakoś poradzić. Wiesz, że łatwo jest deklarować pomoc, bo ludzie rzadko z niej korzystają. Na szczęście w obecnej pracy mam przyjaciół, którzy bardzo mnie wspierają. I mimo, że dotąd rzadko z ich pomocy korzystałam (poza wygadaniem się i wypłakaniem w rękaw - wiem, że to dużo), to teraz nadchodzi czas, że będę korzystać więcej.

She napisał/a:
A wiec Monika - co lubisz?

Lubię różne robótki ręczne - wyhaftowałam w życiu kilka obrazków, wiszą na ścianach nawet :) , nauczyłam się decoupage i sutaszu, obdarowałam przyjaciół takimi wyrobami, no i fotografuję. Mam nawet swoją stronkę www, która jest zaniedbana od miesięcy. Ten rok miał być bardziej owocny, mam pomysły na sesje zdjęciowe...

szymon - Wto 20 Sty, 2015 17:20

MoNik napisał/a:
mam pomysły na sesje zdjęciowe...


to ja się zgłaszam jako model :skromny: :skromny:

She - Wto 20 Sty, 2015 17:30

Monika powiem Ci jak ja zaczęłam.
Wypisałam na kartce ulubione rzeczy i zajęcia które przyszły mi do głowy.
Za wszelką cenę, nawet gdy mi się bardzo nie chciało na siłę wybierałam jedną, drugą, kolejną... i robiłam.
Mimo tego że serce waliło jak młot a ręce i nogi szły w zupełnie inną stronę niż sobie wymyśliłam.
I tak, po pewnym czasie wróciłam do fotografowania, przypominam sobie haft richelieu, kończę stronę firmową, prowadzę profil firmy na portalach społecznościowych, spotykam się z ludźmi, uśmiecham się do nich... a przede wszystkim zaczęłam jasno precyzować swoje potrzeby.
Dbam o swoje granice.
:)

yuraa - Wto 20 Sty, 2015 17:40

MoNik napisał/a:
moja teściowa wylądowała w szpitalu, ...........Teść mnie poprosił, żebym mojemu alko nie mówiła o tym szpitalu, bo on będzie dziś sam i nie wiadomo jak zareaguje.

taaa ,trzeba chronić biednego misia bo jeszcze się rozklei.
uważam że powinien wiedzieć że wbija gwoździe w serce matki

pterodaktyll - Wto 20 Sty, 2015 20:55

MoNik napisał/a:
Jakbym pisała po imieniu, też bym użyła dużej litery...

I nie byłoby w tym nic dziwnego, bo imiona własne pisze się zawsze z dużej litery, natomiast zaimki osobowe wręcz przeciwnie. Zwyczajowo zaimek osobowy "On" pisze się z dużej litery tylko wtedy, jeśli określa się w ten sposób Pana Boga. Gramatyka dopuszcza również użycie wielkiej litery w zaimku osobowym, jeśli darzy się kogoś wielkim szacunkiem........i to by było na tyle, jak mawiał pewien klasyk :mgreen:

Mała - Sob 24 Sty, 2015 22:40

MoNik - ja wiem, co Pterek próbuje Ci powiedzieć - bo sama to przerobiłam... :skromny: i właśnie Dr.Ptero ;) mi to uświadomił :buziak:
Spróbuję Ci to wytłumaczyć bardziej "łopatologicznie" ;) - na moim przykładzie:
Ok.1,5 roku jestem na forum i mojego alko- nazywałam Pan Kaktus. Pterodaktyll zwracał mi na to uwagę wielokrotnie, bardzo delikatnie, póki... nie zaczęłam "oddzielać" się mentalnie od niego i zaczęłam dbać o siebie...O moje potrzeby. O moje zainteresowania. O siebie. Zaczęłam wierzyć w siebie.
Kiedy zauważyłam - jak dużo zdziałałam do tej pory i że tak naprawdę od dawna radzę sobie sama (mimo, że wciąż jeszcze Kocham mojego Kaktusa i on z nami mieszka), nagle w mojej głowie dokonał się przewrót i Pan Kaktus spadł z piedestału, który mu sama postawiłam...
Został Kaktus...
W mojej podświadomości - był wcześniej "Bogiem". Wydawało mi się, że nie umiem bez niego żyć. Teraz już wiem, że pomimo jego obecności - tak naprawdę - to ja do tej pory "łatałam" dziury i kombinowałam, jak rozwiązać problem...
Teraz już uczę się jak żyć samodzielnie. Mimo, że on jest przy mnie. Ale WSPARCIA z jego strony nigdy nie miałam. I JUŻ na nie NIE LICZĘ.

Dziękuję Pterku c4fscs

MoNik - Wto 27 Sty, 2015 20:25

Ja zrozumiałam przesłanie. Przyjmuję Wasze odpowiedzi i kolekcjonuję je z nadzieją, że uda mi się z nich skorzystac. Miałam już 2 sesje z terapeutką, bardzo dobrze mi robi rozmowa z nią. Alko zapił kolejny raz. tym razem nie był w stanie pójśc do pracy, ale znów mu się upiekło - ważne spotkanie zostało odwołane, praca zdalna wystarczyła... Ale ja z synkiem nocowałam poza domem. Młody mądry, wszystko widzi :(
Wiem, że muszę dac sobie czas, że nic łatwo nie przyjdzie, ale chcę dbac o siebie i dziecko, nie liczyc na alko. Wiem, że on nie ma motywacji do leczenia, więc prędzej czy później zapije. Tylko wciąż mój nastrój zależy od tego, czy wiem co się z alko dzieje. Przeszkadza mi to. Teraz alko jest w delegacji. Chyba nie zapił. Młody na feriach. Mam kilka dni tylko dla siebie. I dobrze mi samej ze sobą.

Klara - Wto 27 Sty, 2015 20:55

MoNik napisał/a:
Miałam już 2 sesje z terapeutką,

To oznacza, że podjęłaś terapię w ośrodku, czy tak... prywatnie?
MoNik napisał/a:
wciąż mój nastrój zależy od tego, czy wiem co się z alko dzieje.

To się zmieni, tylko zajmij się sobą i dzieckiem, no i korzystaj z dobrodziejstwa terapii.

MoNik - Wto 27 Sty, 2015 21:02

Na terapię chodzę prywatnie. Dostałam kontakt od kolegi, który jest alkoholikiem i chodzi do ośrodka. Tam mu ją polecili. Chciałam też isc na spotkanie Al-anon, ale grupa, którą wybrałam akurat się nie zebrała. Moja terapeutka powiedziała, że dowie się, które grupy są aktywne, więc będę mogła pójśc.
Mam nadzieję, że nauczę się życ dla siebie i dziecka. I nie będę się bała, kiedy zadzwoni telefon z informacją, że on zapił, albo znów leży pijany w szpitalu...

Klara - Wto 27 Sty, 2015 21:09

MoNik napisał/a:
Na terapię chodzę prywatnie.

Szkoda...
W ośrodku miałabyś możliwość również spotkań z grupą. To jest bardzo ważna forma terapii.
MoNik napisał/a:
nie będę się bała, kiedy zadzwoni telefon z informacją, że on zapił, albo znów leży pijany w szpitalu...

Dobrze jest wtedy wcale nie reagować.
Pije bez Twojej pomocy, niech sobie radzi też sam. Jest dużym chłopcem.

MoNik - Wto 27 Sty, 2015 21:19

Może i udałoby mi się nie zareagowac, ale nie zmienia to faktu, że wciąż mam w sobie jakiś niepokój i wpływa to na moje samopoczucie. Jakbym była na huśtawce.
Teraz cieszę się z trzeciego spokojnego wieczoru. Samotnego. Miałam zacząc od czegoś małego, więc kupiłam sobie ramki na zdjęcia, dziś przyszły sztuczne kwiaty do nowego wazonu...Mam wrażenie, że robię powoli to, co ja sama chcę :)

MoNik - Wto 27 Sty, 2015 21:20

I cieszę się, że mam tą terapeutkę :)
She - Śro 28 Sty, 2015 06:35

Klara napisał/a:
Szkoda...
W ośrodku miałabyś możliwość również spotkań z grupą. To jest bardzo ważna forma terapii.

Monika, posłuchaj tego co mówi Klara. Przez jakiś czas też chodziłam prywatnie do terapeuty. Ale największe profity przyniosła mi terapia grupowa. Na wizytach prywatnych jesteś sama, cały czas terapeuty jest dla Ciebie. Jednak grupa (moim zdaniem) ma nad formą terapii indywidualnej ogromną przewagę - tam możesz czerpać całymi garściami z doświadczeń ludzi którzy przechodzili przez to samo co Ty. Wystarczy się wsłuchać w rozmowy i nagle odkrywasz że ktoś mówi o sobie a jednocześnie o Tobie.
Po takich spotkaniach otwierało mi się w głowie wiele szufladek :)
Osobiście wolę formę grupową terapii.
Indywidualna - jak najbardziej ale to nie to samo.

:)

Janioł - Śro 28 Sty, 2015 06:55

She napisał/a:
Po takich spotkaniach otwierało mi się w głowie wiele szufladek
szufladki ew. pudełka mają faceci , panie mają sieć połączeń ;)
Klara - Śro 28 Sty, 2015 07:46

Janioł napisał/a:
szufladki ew. pudełka mają faceci , panie mają sieć połączeń ;)

Do tej informacji koniecznie trzeba dołączyć materiał poglądowy, żebyś wiedziała Moniko o czym mowa ;)
To tylko pozornie żartobliwy materiał, bo niektórym (np. mnie) też już otworzył kilka "pudełek".


MoNik - Pon 02 Lut, 2015 20:13

Ja dziś znów w pracy i choć znam teorię i wiem, że nie mam wpływu na to, co teraz robi alko, więc nie powinnam się nad tym zastanawiać to i tak jestem trochę niespokojna. Mniej niż ostatnio, bo synek u dziadków no i trochę z terapeutycznych rozmów mi zostało w głowie, ale mimo wszystko...ech, zła jestem na siebie za to. Powiedzcie mi, jak reagować kiedy on znów zapije? Bo przecież jak jest pijany to nic nie dociera, a potem emocje opadają, a on liczy, że sprawa znów przycichnie. Co prawda mam wrażenie, że trochę się przejął, kiedy ostatnio zamiast kazań i awantur usłyszał, że to są jego wybory i ja się od nich odcinam, ale dopuszczam, że to może być mylne wrażenie.
Klara - Pon 02 Lut, 2015 21:30

MoNik napisał/a:
przecież jak jest pijany to nic nie dociera, a potem emocje opadają,

Moniko, czynny alkoholik WCALE nie myśli trzeźwo. Nawet gdy procenty wyparują, a Ty będziesz usiłowała mu coś przekazać, to on tylko dla świętego spokoju będzie Ci przytakiwał.
Nie przekonasz go mówieniem, dopóki SAM nie zderzy się z rzeczywistością, chociaż na niektórych i to nie działa.
Taka jest smutna rzeczywistość tego nałogu.
Spróbuj zupełnie przestać się nim zajmować, nie rozmawiać o tym że pił, czy też nie pił.
ZAJMIJ SIĘ WYŁĄCZNIE SOBĄ.

MoNik - Czw 19 Mar, 2015 10:14

Dawno mnie nie było... Bo nic się nie zmienia, a ja wpadam w jakiś straszny marazm. Dziś mam doła :(
yuraa napisał/a:
on chodzi na tą terapie dla świętego spokoju, nie dla siebie
potem powie że to g***o daje.

Dokładnie taki stan trwa od początku tej terapii. Zapija co jakiś czas, pewnie się na swojej grupie nie przyznaje, bo nie mógłby jej kontynuować... Ostatnie dwa zapicia skwitował jedynie wzruszeniem ramion, powiedział mi nawet dwa dni temu, że nie rozumie, czemu z nim praktycznie nie rozmawiam, bo "przecież aktualnie nic się nie dzieje".

Ja staram się radzić sobie jakbym była samotną matką, ale mieszkamy pod jednym dachem. I to mnie wykańcza psychicznie. Nie mam chęci kompletnie do niczego. Kiedy jestem w domu sama z synkiem to jest nam fajnie, ale jak on wraca to ja czuję się jak intruz we własnym domu. On od dwóch dni nie odstępuje dziecka popołudniami, pozwala mu na więcej niż ja...a ja mam wrażenie, że spadam na dno jakiejś beznadziei.

Próbujemy z moją terapeutką znaleźć we mnie więcej siły, ale chyba mi nie wychodzi. Raz spróbowałam mu powiedzieć, że chcę, żeby się wyprowadził. Zrobił histerię, zniszczył mnie emocjonalnie, a potem jeden dzień był obrażony, następnie od ponad 2 tygodni udaje, że nie było tematu. Bo przecież:
" nie mieszkam sama, jest dziecko"
"rodzina powinna się wspierać do ostatniego tchu"
"chorego na nowotwór nikt nie wyrzuca z domu"
"dla dziecka rozstanie rodziców to najgorsza rzecz na świecie"
"chcę mu zabrać życie, bo syn jest dla niego całym życiem"
"leczenie nie będzie skuteczne, jak straci nasz dom i ja go nie będę wspierać"

Plus wczoraj pretensja, że zrobiłam kolację dziecku i sobie, a jemu nie...

Maciejka - Czw 19 Mar, 2015 10:19

:pocieszacz: A to co on mówi to jest dla Ciebie prawdą?
MoNik - Czw 19 Mar, 2015 10:22

Nie jest prawdą. Nawet w ramach ćwiczeń z terapeutką wypisałam sobie kontrargumenty, znalazłam zdania, które powiedział, a które są kłamstwem od początku do końca. Tylko nie wiem dlaczego to on wygrał tą potyczkę, dlaczego ja się wycofałam.
Bardzo chciałabym odzyskać spokój, energię do życia, a jednocześnie boję się, że mi się nie uda. On idzie w zaparte i zdaje się mu zupełnie nie przeszkadzać takie funkcjonowanie :(

Maciejka - Czw 19 Mar, 2015 10:24

Alkoholik to mistrz manipulacji, wiesz o tym ....
A dlaczego ktoś ma to wygrać? Nie wdaję sie w dyskusję z manipulatorem bo nie ma sensu i tyle. Nie ma przeciwników , nie ma walki.

MoNik - Czw 19 Mar, 2015 10:31

Długo się w sobie zbierałam, żeby wydusić z siebie, że chcę, żeby się wyprowadził. I myślałam, naiwna, że on to usłyszy. A on po prostu to olał, jeszcze wylewając mi swoje manipulacje na głowę. I chociaż w nie nie uwierzyłam to dalej tkwię w tym bagnie.
Maciejka - Czw 19 Mar, 2015 10:40

MoNik napisał/a:

Długo się w sobie zbierałam, żeby wydusić z siebie, że chcę, żeby się wyprowadził. I myślałam, naiwna, że on to usłyszy. A on po prostu to olał, jeszcze wylewając mi swoje manipulacje na głowę

Naprawdę sądziąłś , ze on ot tak po prostu spełni Twoja prośbe , zrezygnuje z komforu bo Ty tak chesz?
Twoje samopoczucie mówi coś innego , coś jest na rzeczy skoro to działa. Jak ja wiem , ze coś jest niepradą to mnie to nie rusza, nie zastanawiam sie się na to reagowac czy nie chyba , ze ktoś mnie obraża.

Maciejka - Czw 19 Mar, 2015 10:47

Dałaś sie wciagnąć w dyskusję z amnipulatorem, miałas jakies tam oczekiwania ale alko odwrócił kota ogonem i ulzył sobie przelewając na Ciebie swoje frustracje. Ma komfort , pokłoci się z Toba i ma poczucie wygranej bo Ciebie trafia szlak lub jestes zdołowana. Mówiąc stanowczo ; w taki sposób nie będziemy rozmawiać, pogadamy jak się uspokoisz, będziesz trzeźwy itp, dbasz o swoje samopoczucie a alko odchodzi z kwitkiem.
evita - Czw 19 Mar, 2015 10:49

Witaj Monik :)

MoNik napisał/a:
" nie mieszkam sama, jest dziecko"
"rodzina powinna się wspierać do ostatniego tchu"
"chorego na nowotwór nikt nie wyrzuca z domu"
"dla dziecka rozstanie rodziców to najgorsza rzecz na świecie"
"chcę mu zabrać życie, bo syn jest dla niego całym życiem"
"leczenie nie będzie skuteczne, jak straci nasz dom i ja go nie będę wspierać"


Skąd ja to znam ... Jestem podobnie jak i Ty współuzależnioną żoną alkoholika. Gdy czytam powyższe to tak jakbym czytała siebie sprzed lat. Dopiero teraz wiem, że to wszystko to jedna wielka ściema :uoee: Nie wrócę już do najlepszych lat mojego życia żeby przeżyć je na nowo bez alkoholika u boku (a szkoda :skromny: ) a przede wszystkim nie zwrócę szczęśliwego dzieciństwa moim dzieciom.
Uwierz mi i wielu osobom tutaj obecnym, że takie podejście do tematu nie wróży nic dobrego ani Tobie ani synkowi. Każde z Waszych starć, zapić tatusia, Twoje łzy, rozterki itp to wszystko zapada głęboko w pamięci synka. Czy takie wspomnienia chcesz w sobie i w nim pielęgnować ? Moje dzieci są już dorosłe i dopiero teraz podczas luźnych rozmów wypływa to co oni pamiętają z dzieciństwa i serce pęka gdy słyszę tylko te najgorsze rzeczy a żadnej przyjemnej.
Jeśli sama w sobie nie jesteś w stanie się przełamać do konkretnego działania to może chociaż serce matki pozwoli Ci spojrzeć na wszystko z innej strony ... tej właściwej.

pozdrawiam
Ewa

MoNik - Czw 19 Mar, 2015 10:50

Perełka, rozmawiałam z nim jak był trzeźwy... Trudno poza tym pozbyć się go z domu, bez powiedzenia tego
MoNik - Czw 19 Mar, 2015 10:56

Ewa,
ja cały czas myślę o synku. On na szczęście tylko raz widział pijanego ojca. Ja się staram przy nim nie rozklejać. Niestety, ostatnimi dniami Młody jest trochę nerwowy, przyjął do wiadomości, że czas spędza albo ze mną, albo z ojcem, ale wiem, że on czuje tą atmosferę i wie, że to nie jest szczęśliwy dom. Wiem, że muszę gdzieś znaleźć tą siłę, jednak dziś najchętniej bym się zapadła pod ziemię. Ryczę od rana, dobrze, że mam chwilowo luźniej w pracy...

MoNik - Czw 19 Mar, 2015 10:57

pterodaktyll napisał/a:
No faktycznie, jest to jakaś trudność bo sam pewnie za cholerę się nie domyśli, zresztą po co. Jemu dobrze


Wiem, że masz rację w 100%. Tylko ja nie potrafię dać rady temu zadaniu...:(

Maciejka - Czw 19 Mar, 2015 10:59

Aha jak był trzeźwy a mimo to pozwoliłaś żeby to co usłyszałaś Cie zdołowało. Sądzisz, że jak jest trzeźwy to nie bedzie manipulował? On wogóle coś robie ze soba faktycznie ?

Kiedyś mówiłam do męza i nie tylko ; chciałabym żebyś zrobił to i to ; a oni mi mówili; chciec to ty sobie możesz!
Następnym razem prośba była bardziej stanowcza, następnym było odwołąnie sie do zaplecza a nastepnym konkretne działanie. Oczywiście nie każda sytuacja wymaga takie schematu, czasem trzeba mówić a jak nie podziała to zrobić to co sie zapowiedziało.

Twoje samopoczucie zalezy wyłacznie od Ciebie, to Ty sama decydujesz jak się czujesz. Poprosiłaś męża o coś a on to wyśmiał, miałaś oczekiwanie , ze zrobi to od razu a tu nie, jeszcze pokombinuje , sprawdzi ciebie, a moze znów dasz się wyprowadzić w pole, zawsze zyska na czasie jak nic nie wskóra. Dal niego zwycięstwo to twoja reakcja na niego ; działa to spróbuje następnym razem. Naprawdę tego chcesz? To ona ma decydowac jak się czujesz?


Manipulacja na poczucie winy to silny i skuteczny środek do celu i tylko Ty decydujesz czy ten przycisk w Tobie będzie działał, czy na pewno chcesz być kukiełką ze sznurkami i żeby to alko pociągał za te sznurki?

Maciejka - Czw 19 Mar, 2015 11:02

Aha i czy kontakty między wami oparte sa na walce, wojnie? Ty z nim dalej walczysz, do czego to Ciebie doprowadziło, pasuje Ci taki układ wojny, walki?
MoNik - Czw 19 Mar, 2015 11:06

Wiem, że on manipuluje cały czas, czy jest akualnie trzeźwy czy nie. On poza jeżdżeniem 2xtyg do ośrodka, to nie robi nic, jak dla mnie.

Nie chcę, żeby on decydował, ale czuję się jak w sytuacji bez wyjścia...ja mówię, że chcę żeby się wyprowadził, on tego nie robi "ze względu na dziecko, no i dlatego, że mnie kocha i jesteśmy rodziną" i... już. Koniec kropka, stan faktyczny jak sprzed rozmowy.

MoNik - Czw 19 Mar, 2015 11:08

Ja staram się go ignorować, ale psychicznie mnie to wykańcza. Bo ja czuję się źle we własnym domu, on zgrywa najlepszego tatusia na świecie. Nie walczę z nim, ale jak inaczej mam żyć?
Maciejka - Czw 19 Mar, 2015 11:11

Wystawić walizki za drzwi i zmienic zamki w drzwiach.
Maciejka - Czw 19 Mar, 2015 11:11

A jak będzie się awanturował to 997 zadzwonić,
pietruszka - Czw 19 Mar, 2015 11:12

MoNik napisał/a:
" nie mieszkam sama, jest dziecko"
"rodzina powinna się wspierać do ostatniego tchu"
"chorego na nowotwór nikt nie wyrzuca z domu"
"dla dziecka rozstanie rodziców to najgorsza rzecz na świecie"
"chcę mu zabrać życie, bo syn jest dla niego całym życiem"
"leczenie nie będzie skuteczne, jak straci nasz dom i ja go nie będę wspierać"



Wiesz - odkryłam, że jeśli sama w coś głęboko wierzę, jest moim bardzo głębokim i wdrukowanym przekonaniem, zasadą - to nie ma argumentu, który mnie przekona, że jest inaczej. Jak ktoś próbuje mi coś wmówić, co jest przeciwne moim własnym wewnętrznym przekonaniom - zwykle nawet wzruszam ramionami i nie dyskutuję, bo i po co? Szkoda energii.

I co ciekawe - nie chodzi tu o hmmm... rozumowe oparcie się na własnym światopoglądzie. Kiedy na któreś z powyższych zdań - włącza się u Ciebie poczucie winy, to tu może być jakiś konflikt. Bo choć napiszesz sobie tysiąc kontrargumentów i rozumowo uznasz, ze powyższe zdania nie są dla Ciebie prawdziwe, to coś w środku Ciebie unieruchamia, być może to właśnie poczucie winy, bo któreś z rodziców twierdziło inaczej. Jako dorosła osoba może już wypracowałaś swoje zdanie na każdy z powyższych tematów, ale jeśli nie uwolniłaś się od głosu ważnej osoby z dzieciństwa, która będzie jednak powtarzać dla przykładu "poświęć się dla dziecka, poświęć się dla rodziny" to cały rozum można wrzucić do kubła na śmieci. A wewnętrzne dziecko będzie chciało wciąż zasłużyć na miłość tego głosu z dzieciństwa.

Zwykle osoby bliskie najlepiej nas znają, a szczególnie nasze słabe strony, w sytuacji konfliktu wiedzą, gdzie wsadzić szpilkę, by najbardziej zabolało. Osoby czynnie uzależnione - niestety często wykorzystują swoją wiedzę, by chronić swój komfort. W tych zdaniach powyżej - gdzieś są twoje wrażliwsze miejsca. Możliwe, że warto sięgnąć głębiej, bardziej do uczuć niż rozumu, by umieć na siebie założyć teflonową powłoczkę, po której wszystko spłynie.

MoNik - Czw 19 Mar, 2015 11:20

No i jeszcze muszę wytłumaczyć dziecku wyrzucenie tatusia z domu...też mnie to przerasta na dziś...
Maciejka - Czw 19 Mar, 2015 11:23

Pomysl czy wolisz żeby dziecko balo sie ojca, wyrosło na kolejne dda, było karta przetargową miedzy wami - przecież jednym z argumentów alko jest że , dzieciak nie będzie miał ojca a teraz to go ma? Czy może lepiej by było , ze dziecko czuło sie bezpiecznie w domu bez taty, żeby mialo spokój w domu i nie czuło tej atmosfery duszącej dla niego.
MoNik - Czw 19 Mar, 2015 11:25

Pietruszka, to samo usłyszałam o terapeutki - że gdzieś jest powód, dla którego mój rozum nie dał rady emocjom... To może być kwestia poświęcania się dla rodziny, przekonanie że rodzina musi się trzymać razem, bo tylko na rodzinę zawsze można liczyć. Tak słyszałam już od swoich dziadków. Mogłaś trafić w sedno! Oczywiście, poszukam jeszcze głębiej, ale nie wiem, czy właśnie nie otworzyłaś mi oczu...Plus to, że mam powołanie, żeby pomagać ("bo przecież jesteś lekarzem, czyli chcesz pomagać ludziom")
MoNik - Czw 19 Mar, 2015 11:32

perełka napisał/a:
Pomysl czy wolisz żeby dziecko balo sie ojca, wyrosło na kolejne dda, było karta przetargową miedzy wami - przecież jednym z argumentów alko jest że , dzieciak nie będzie miał ojca a teraz to go ma?


Młody nie boi się ojca...choć czuje się niepewnie jak ten ostatnio zachorował, bo kiedyś jak zapił, to się Młodemu powiedziało, że tatuś się źle czuł. Więc kiedy usłyszał, że tata chory, to pomyślał, że to to samo... Ale na codzień nie ma problemu z kontaktami z ojcem i w sumie to tego ojca ma. Tylko - do kiedy???

pterodaktyll napisał/a:
Z rodziną to się najlepiej na zdjęciu wychodzi, jak powiada stare porzekadło


Znam to porzekadło...jak najbardziej prawdziwe :/

MoNik - Czw 19 Mar, 2015 11:33

Mam wrażenie, że najbardziej duszę się ja, na szczęście, nie Młody...
pietruszka - Czw 19 Mar, 2015 11:38

MoNik napisał/a:
wyrzucenie tatusia z domu

Czy to Ty odbierasz dziecku ojca, czy sam ojciec po prostu nie chce dorosnąć do pełnienia tej roli?
Albo inaczej? Czy zła matka to ta która wyrzuca kochanego tatusia z domu, czy ta która dba o bezpieczeństwo emocjonalne a może i fizyczne dziecka? :mysli:
Poza tym masz prawo też go nie wyrzucać, jeśli nie jesteś gotowa z tym się zmierzyć, ale wtedy podejmij też decyzję o ponoszeniu konsekwencji swojej niegotowości, albo podejmij działania, które pozwolą Tobie koegzystować z nim w jednym domu. Czekanie, że coś się samo zmieni - jest wiecznym szarpaniem się z samym sobą, stąd rozczarowanie, żal, złość. Samo się nic nie zmieni. Podjęcie decyzji i wyznaczenie sobie terminu jej wykonania rozjaśnia drogę.

pterodaktyll - Czw 19 Mar, 2015 11:38

MoNik napisał/a:
na codzień nie ma problemu z kontaktami z ojcem i w sumie to tego ojca ma.

Pozwolę sobie w to wątpić, ja też mam dzieci i dopiero po latach wyłazi jakiego to miały ojca. Na szczęście to już przeszłość. Sama siebie okłamujesz, po co?
MoNik napisał/a:
Tylko - do kiedy???

Do wtedy kiedy będzie mógł go wykorzystywać jako kartę przetargową w stosunku do Ciebie i nie łudź się, że to jakieś uczucia ojcowskie. Alkoholik "kocha" wyłącznie flachę a Wy jesteście tylko uciążliwym dodatkiem do niej i wiem co mówię......

evita - Czw 19 Mar, 2015 11:39

MoNik napisał/a:
No i jeszcze muszę wytłumaczyć dziecku wyrzucenie tatusia z domu...też mnie to przerasta na dziś...

Przejdź się do poradni psychologicznej dla dzieci i poproś o poradę w jaki sposób rozmawiać z dzieckiem na temat zaistniałej sytuacji. Możesz też poprosić twoją terapeutke o pomoc ale ja zdecydowanie polecam jednak specjalistyczną poradnię dziecięcą.

edit :
moja koleżanka jest psychologiem dziecięcym, poproszę ją o poradę i jeśli tylko coś mi doradzi to zaraz to tutaj wkleję :)

Maciejka - Czw 19 Mar, 2015 11:39

MoNik napisał/a:

Młody nie boi się ojca...choć czuje się niepewnie jak ten ostatnio zachorował, bo kiedyś jak zapił, to się Młodemu powiedziało, że tatuś się źle czuł. Więc kiedy usłyszał, że tata chory, to pomyślał, że to to samo... Ale na codzień nie ma problemu z kontaktami z ojcem i w sumie to tego ojca ma. Tylko - do kiedy?


Własnie, więc tatus się spisuje w roli ojca, to tak wyglada dobry kontakt z dzieckiem..... Skoro tak to pewnie , po co wywalac tate za drzwi, kazdy od czasu wypije, nie ma chatki bez zwadki, to napewno służy i rodzinie i małzeństwu a już na pewno daje komfort alkoholikowi.

Dla mnie dobry kontakt z dzieckiem to zaufanie, bezpieczeństwo, miłośc. Co z tego , ze jest ten ojciec niby fizycznie ale emocjonalnie jest na innej galaktyce, lata świetlne od dziecka. Sądzisz , ze dziecko tego nie czuje? Jeszcze te okłamywanie, tata jest chory bardzo typowe dla współuzaleznionych. Jak myślisz do kogo młody będzie miał pretensje jak dowie się prawdy?

Zastanow się jakiego życia / domu chcesz dla swego dziecka , co jest dla niego dobre.

Maciejka - Czw 19 Mar, 2015 11:43

MoNik napisał/a:
Mam wrażenie, że najbardziej duszę się ja, na szczęście, nie Młody...


Masz wrażenie. Ty sobie poradzisz, jestes dorosła a najwieksze koszty zawsze ponosza dzieci.

pietruszka - Czw 19 Mar, 2015 12:02

MoNik napisał/a:
przekonanie że rodzina musi się trzymać razem, bo tylko na rodzinę zawsze można liczyć.


Wiesz MoNik po co ludzie w innych ludziach zaszczepiają przekonania? Te wszystkie: powinien, musisz, trzeba? Po to by grupa (społeczeństwo, plemię, rodzina) mogła w miarę bezkonfliktowo egzystować. Tu nie liczy się interes jednostki, a interes grupy jako całości. Zwykle jednostki nie podważają sensu takich przekonań, gdy rzeczywiście funkcjonowanie w grupie przebiega w miarę bez konfliktów i przeważają korzyści z życia w grupie w porównaniu do życia hmmm... indywidualnego, poza grupą.

W czasach, kiedy te wszystkie stereotypy się kształtowały - dominowały rodziny wielopokoleniowe, gdzie każdy pełnił swoją rolę, nawet w przypadku indywidualnych odchyleń bardziej dysfunkcyjnych osobników - reszta rodziny mogła funkcjonować, pomagać sobie nawzajem, jak jakiś złożony mechanizm. W wychowaniu dzieci pomagały ciotki, kuzynki, babcie, cioteczne i wujeczne babcie. Jak się na przykład zdarzał w rodzinie pijak, to albo rodzina go wpasowywała w schemat pomimo jego choroby, (ale wszyscy byli na miejscu i widzieli co się dzieje) , albo zaczynała funkcjonować bez niego. I życie się toczyło. Ale łatwiej i tak było w takiej większej grupie, niż poza nią.

Teraz czasy się zmieniły, a kurczowo większość z nas trzyma się zasad i powinności, wypracowanych przed wiekami. Teraz już nie potrzebujemy w jednym miejscu 40-50 osób by zapewnić sobie byt. ba... czasem okazuje się, że łatwiej w pojedynkę niż we dwoje, kiedy jedna z tych osób nie potrafi grać w jednej drużynie, a gorzej ciągnie ku przepaści.

Ot właśnie taka analogia mi przyszła do głowy. Nad skrajem przepaści stoi czterdzieści osób, jedna z nich chce koniecznie skoczyć i pociągnąć resztę za sobą. Raczej mu się nie uda, albo go wyciągną, albo: "niech sobie skacze" - nas i tak zostanie 39 osób. Jeśli by rzecz dotyczyła trzyosobowej rodziny zdesperowanego ojca z chęcią autodestrukcji, matki z dzieckiem - to niestety najprawdopodobniej - pociągnie on za sobą i matkę i dziecko. To tak na temat : "rodzina zawsze musi trzymać się razem".

evita - Pią 20 Mar, 2015 09:54

MoNik podpytałam koleżankę o twoja sytuacje z synkiem i oto co mi przekazała :
- nie należy dziecka mieszać w sprawy dorosłych
- nie chodzi do psychologów jeśli nie ma żadnych problemów wychowawczych
- nie burzyć obrazu dobrego ojca
A synkowi powiedzieć ze czasami dorośli się rozstają bo przestają się kochać / nie zgadzają się ze sobą co prowadzi do kłótni/ muszą odpocząć trochę od siebie ( niepotrzebne skreślić lub dodać własną wersję powodu) ALE NIGDY NIE PRZESTANIEMY BYĆ TWOIMI RODZICAMI !!!
Najlepiej żeby tata tez był przy tej rozmowie co zapewne będzie bardzo trudne do zrealizowania.

Sandrusia - Czw 02 Cze, 2016 12:21

MoNik napisał/a:
Hmm...powie że on jest z nami szczęśliwy, że bez nas by umarł i że chce przestac pic i dalej będzie chodził na terapię. Czyli, żeby było tak jak dotychczas. Wygodnie. Tylko jak ja mam zapomniec, że nawet opieka nad jego ukochanym synkiem nie motywuje go do trzeźwości? Dźwięczą mi ciagle w uszach słowa synka: "możemy już wrócic do domu? Tata już jest normalny?" :beczy:
Myślę, że jeśli nic się w domu nie zmieni, to on nie będzie miał powodu, żeby przestac pic.



DOkładnie tak jest u mnie...
Kiedy zostawał z dziećmi bo byłam w pracy- zawsze bałam sie ze wrócę i będzie pijany... i te strachy się sprawdzały- niestety...

Mnie najbardziej uderzyło, gdy mój synek- dopiero w tym roku powiedział mi że będąc z ojcem na wakacjach nad morzem- maż jest kierowcą -jeździ np z koloniami obozami i zostaje do dyspozycji, a dla mnie fajnym pomysłem było by jeśli jest miejsce syn zabrał sie z ojcem na wakacje- to on ciągle pił w autobusie... i że kiedyś dał mu kase żeby się "zajął" a on mógł chlać... Mój syn powiedział, ze będąc z nim nad morzem raz nad morze poszedł... wystarczy... DŁugo na terapii wracał do tego -nawet terapeutka stwierdziła że to musało byc dla mnie strasznie ważne- bo tak jest.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group