To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - Wesele - próba przetrwania

Jo-asia - Pon 13 Sie, 2012 08:32
Temat postu: Wesele - próba przetrwania
W tę sobotę w mojej rodzinie wielki dzień - brat męża bierze ślub.
Już miesiąc temu poinformowałam, że przyjdę na ślub a na weselu mnie nie będzie.
Bałam się reakcji męża, że będzie zły albo będzie chciał mnie przekonać żebym szła.
Nic takiego się nie stało - przyjął do wiadomości. Znalazł inny sposób :( Od tygodnia chodzi zły, powiedział, że też nie idzie (przecież nie jest wdowcem), nie odzywa się do mnie.
Najgorsze, że w mojej głowie zaczęła się huśtawka.
"może choć na obiad pójdę, choć jeden taniec z nim zatańczę";
"biedny przeze mnie na ślub brata nie pójdzie"; itp
Zaplanowałam sobie ten dzień, chciałam jechać na mityng do Rybnika (tam byłam na terapii zamkniętej), ale i ten pomysł gdzieś zaczyna mi ciążyć.

Wiem, że to moja choroba to wszystko tak "układa" a i tak boję się, że gdzieś pęknę.
Nie piję od 5 miesięcy, chodzę na terapię pogłębioną.
Najchętniej bym się gdzieś schowała, wyjechała, żeby się z tym nie mierzyć.

pannaJot - Pon 13 Sie, 2012 08:42

Jak sama napisałaś chcesz spróbować przetrwać... SPRÓBOWAĆ- a co jeśli się nie uda? Pójdziesz , może nawet na tym weselu się nie napijesz. Ale zycie i tak upomni się o swoje. Alkohol nie zniknie z powierzchni ziemi. On jest i będzie. Zastanów sie co jest ważniejsze. Zadowolić męża i pójśc na wesele czy żyć dalej na trzeźwo...
leon - Pon 13 Sie, 2012 08:49

Moim zdaniem Trzymaj sie planu jaki sobie ulozylas miesiac temu.Maz jak kocha to powinien zrozumiec.
Powodzenia

Wiedźma - Pon 13 Sie, 2012 08:57

Jo-asia napisał/a:
"biedny przeze mnie na ślub brata nie pójdzie"; itp

To niech nie idzie.
Dlaczego jego przyjemność ma być ważniejsza od Twojej trzeźwości?
Poustawiaj sobie priorytety, a nie będziesz miała takich dylematów.
Wiem, że to na początku niełatwe, ale trudno - utrzymanie trzeźwości wymaga pewnego wysiłku.

Czarny - Pon 13 Sie, 2012 09:07

W czerwcu 2010r kończyłem terapię stacjonarną, w sierpniu i pażdzierniku miałem dwa wesela kuzynów.Nie pojechałem na żadne.W konsekwencji żona i rodzice również.Pewnie było im troszkę szkoda, ale zrozumieli.Wysłaliśmy prezenty, dostaliśmy filmy i jest OK. Namowy owszem były od wszystkich.Asiu wesele się odbędzie, a co z Twoim zdrowieniem?-w którym powinnaś aby było skuteczne przestrzegać pewnych zasad, Zalecenia Dla Trzeżwiejących Alkoholików.Nie jest powiedziane że zapijesz, ale idąc tam zaczniesz stwarzać pewne precedensy, kompromisy, furtki....i coraz dalej.Możesz po jakimś czasie poczuć objawy głodu, nawrotu...Odradzam na razie. Trzymaj się!!! :okok:
Tomoe - Pon 13 Sie, 2012 12:01

Cześć, Jo-asiu. :)

Koleżanka ze Śląska? :)

endriu - Pon 13 Sie, 2012 12:26

terapia pogłębiona po 5 miesiącach niepicia? :mysli:

na wesele nie idź,
ja nie piję (może nawet trzeźwieję) 15 miesięcy i na żadne wesela itp nie chodzę

pietruszka - Pon 13 Sie, 2012 12:30

Cześć Joasiu
Jestem tą drugą stroną, partnerką trzeźwiejącego alkoholika. Niestety na większości wesel panuje mocno alkoholowa atmosfera. W naszym związku mamy uzgodnione, że na takie imprezy chodzę ewentualnie sama (ostatnio byłam na weselu chrześniaczki) - lub załatwiamy inaczej - składamy w innym terminie życzenia, przy kawie. Ale trochę to trwało, zanim udało nam się wypracować taki spokojny kompromis. Pamiętam, że na początku byłam zła, że Pietruch nie chciał chodzić na różne imprezy rodzinne, na których (według mnie) wcale nie lał się alkohol strumieniami (ale jednak był). Czułam to jako ograniczenie, bo czułam wstyd, że idę sama i muszę się tłumaczyć, a przecież "On powinien ze mną chodzić", itd.
Aż do czasu - kiedy na jednej z takich imprez, na które jednak wyciągnęłam Pietrucha (zdaje się, ze to były imieniny rodziców) obsiedli go pijący i zaczęli przepijać do siebie, a on w środku po prostu siedział z tępym wyrazem oczu i kroplami potu na twarzy. To był chyba taki moment, gdy mi do łba co nieco dotarło.
Później (na pewno pomogła mi w tym własna terapia współuzależnienia) po prostu dojrzałam do decyzji, że będę szanować jego decyzje co do pójścia, czy też nie, czy też wcześniejszego wyjścia z imprezy, bo... już nie chcę powrotu do TAMTEGO życia. I już wszystko poszło łatwiej, bo nie czułam przymusu, że muszę się podporządkowywać jego chorobie, ale po prostu sama wybrałam spokój wewnętrzny. Pietruch ma dbać o swoją trzeźwość sam i to on podejmuje decyzję, czy idzie gdzieś czy nie, a ja w zależności od sytuacji idę sama, idziemy razem, idziemy w innym terminie lub/i wychodzimy wcześniej.
Inna sprawa, że z czasem .... jakoś mi nie po drodze z pijącymi...
Ale to wszystko wymagało czasu...

Tomoe - Pon 13 Sie, 2012 12:31

endriu napisał/a:
terapia pogłębiona po 5 miesiącach niepicia? :mysli:


Zgadza się, w Rybniku, w szpitalu psychiatrycznym, jest zamknięty oddział odwykowy dla kobiet. Tam się w kilka tygodni robi w trybie stacjonarnym terapię podstawową. :)

Jacek - Pon 13 Sie, 2012 14:41

Jo-asia napisał/a:
Bałam się reakcji męża, że będzie zły albo będzie chciał mnie przekonać żebym szła.

Joasiu,pamiętaj dla ciebie to Ty jesteś najważniejsza
nie spieprz sobie tego przez jedną złą decyzję

wlod - Pon 13 Sie, 2012 20:12
Temat postu: Doświadczenie
Powiem tak nie powinnas isc ale decyzja zawsze zalezy od Ciebie.Słusznie ktos zauwazył że mozesz sie nie napić na samym weselu ale ten nawrot moze sie pojawic po czasie.Pozdrawiam
piotr7 - Pon 13 Sie, 2012 21:10

Tak decyzja należy do Ciebie.
Ja,gdzieś na forum już o tym pisałem,brałem udział a właściwie to organizowałem stypę i mimo że wydawało Mi się że panuję nad sytuacją i nad sobą, wytrzymałem dwa dni.
Popłynąłem tak jak bym chciał nadrobić te kilka miesięcy nie picia.
Ciąg był gigantyczny

Jo-asia - Pon 13 Sie, 2012 22:30

nie chce wracać do picia, nie chcę na sobie testować czy na mnie to działa czy nie;
wierzę w to co mówią trzeźwiejący alkoholicy;
na wesele nie pójdę.
dzięki potrzebowałam takiego właśnie wsparcia :)

pietruszka :) dzięki za pokazanie tej sprawy od drugiej strony :)

endriu napisał/a:
terapia pogłębiona po 5 miesiącach niepicia?

tak, po ukończeniu terapii zamkniętej (trwa około 6-7 tygodni) jeśli zgłosisz się od razu do ośrodka możesz rozpocząć pogłębioną

Tomoe napisał/a:
Koleżanka ze Śląska?

tak ze Śląska - Katowic dokładnie ;)

cool - Wto 14 Sie, 2012 05:22

Jo-asia napisał/a:
Nie piję od 5 miesięcy, chodzę na terapię pogłębioną.


hej witam cię :) moim zdaniem po 5 miesiącach nie picia , to trochę za wcześnie iść na taką imprezę, tak naprawdę ty Joasiu wiesz co czujesz i czy masz na to zgodę , fakt ja poszedłem po kilkunastu miesiącach na wesele siostry , i dałem radę ale tylko do oczepin, fakt że po dwóch dniach odchorowałem to gorszym samopoczuciem :( chodź nie polecam ja w tamtym czasie próbowałem się mierzyć z alko. i niestety za trzy miesiące popłynąłem

ale decyzja zawsze należy do ciebie , trzeźwość powinna być na pierwszym miejscu :)

Jo-asia - Wto 14 Sie, 2012 07:29

na wesele nie pójdę
wczoraj po napisaniu postu, wysłuchaniu Was i rozmowie z moim synem (18 lat), szerzej otwarłam oczy i wygląda na to, że mój mąż ma problem z moim trzeźwieniem :(
to jego zachowanie spowodowało moje wątpliwości, a świadomość, że próbuje storpedować moje zdrowienie wywołało u mnie taki opór, że nic mnie nie skłoni żeby tam iść :)
jednak, to oznacza, że mam teraz dwóch przeciwników chorobę i męża :(

ps
wiecie to niesamowite, jak podziałała na mnie rozmowa z Wami :) dosłownie czułam jak wraca do mnie "trzeźwe myślenie" a mechanizmy puszczają :)

Wiedźma - Wto 14 Sie, 2012 07:44

No to mamy u szanownego małżonka przechlapane :oczy:
Tomoe - Wto 14 Sie, 2012 08:20

Jo-asiu, gdybyś chciała namiary na fajne grupy AA w Katowicach - w tym grupy kobiece - to chętnie Ci służę informacjami na pw.
Przez pierwsze trzy lata swojego trzeźwienia byłam związana z katowickimi grupami. :)

Co do wesela - podjęłaś słuszną decyzję. :)

leon - Wto 14 Sie, 2012 08:24

[quote="Jo-asia"]
na wesele nie pójdę [/quote
gratuluje podjecia wlasciwej decyzji
pozdrawiam

pterodaktyll - Wto 14 Sie, 2012 09:16

Wiedźma napisał/a:
No to mamy u szanownego małżonka przechlapane

Niooo........i bardzo się tym przejęliśmy.... :szok:
Nie daj się "wymanewrować" Szanownemu. To Twoje zdrowie i Twoje życie. :)

Dziubas - Wto 14 Sie, 2012 09:27

Jo-asia napisał/a:
wygląda na to, że mój mąż ma problem z moim trzeźwieniem

Czyżby bał się utraty kontroli nad tobą?
A może sam ma problem, a Ty, nie pijąc, psujesz mu jego komfort?

Jo-asia - Wto 14 Sie, 2012 10:05

Dziubas napisał/a:
Czyżby bał się utraty kontroli nad tobą?
A może sam ma problem, a Ty, nie pijąc, psujesz mu jego komfort?


właśnie do takiego wniosku doszłam, stąd mój "opór"

Dziubas - Wto 14 Sie, 2012 10:11

Jo-asia napisał/a:
Dziubas napisał/a:
Czyżby bał się utraty kontroli nad tobą?
A może sam ma problem, a Ty, nie pijąc, psujesz mu jego komfort?


właśnie do takiego wniosku doszłam, stąd mój "opór"


Do jakiego? Pierwszego, czy drugiego?

Jo-asia - Wto 14 Sie, 2012 10:18

Dziubas napisał/a:
Do jakiego? Pierwszego, czy drugiego?


obu

nie przerobiłam "problemu męża" jeszcze na terapii indywidualnej, bo ciągle mi powtarza terapeutka, że za krótko jestem trzeźwa :(
co nieco układa się logicznie w całość i stąd te moje wnioski: próbuje mnie kontrolować i sam ma problem z piciem, niestety :(

pannaJot - Wto 14 Sie, 2012 10:24

Joasiu podczytuje sobie Twój wątek bo mamy bardzo podobny problem. Mój wkrótce były mąż też nie potrafił i wciąz nie potrafi odnaleźć się w rzeczywistości- mojej trzeźwej. Dla współmałżonka trzeźwienie żony to szok. Najczęściej okazuje się , że znoszący w milczeniu do tej pory "mebel" ma swoje uczucia i oczekiwania. Zaczyna mówić. Mój mąż nazwał moje leczenie fanaberią. Twierdzi, że terapeuta "naj***ł mi w głowie". No tak- z jego perspektywy uległa przez wiele lat Asia taka sama powinna pozostać. To rewolucja. trzymaj się ciepło kochana :pocieszacz:
Tomoe - Wto 14 Sie, 2012 10:48

Kiedy zaczynałam wychodzić z czynnego uzależnienia, nie miałam łatwej sytuacji - wyprowadziłam się z mojego własnego mieszkania do mamy, zostawiając tam w sztok pijanego partnera-alkoholika.
Niestety, mama też jest alkoholiczką i pół roku życia z nią pod jednym dachem, gdy musiałam godzić terapię z pracą zawodową, nie było bynajmniej sielanką, tym bardziej że pijący partner usiłował mnie nakłonić do powrotu do domu.
Wybór między życiem z partnerem a życiem z matką matką na owe czasy był dla mnie wyborem mniejszego zła, bo mama przynajmniej nie była agresywna fizycznie (werbalnie - owszem, była).
Nic to, przetrwałam to wszystko.
Jestem trzeźwa. :)

Teraz moja młodsza siostra robi swoje pierwsze kroki w kierunku trzeźwości.
I też ma nieciekawą sytuację, bo żyje w pijanym domu - z pijaną matką i pijanym partnerem.

Tajga - Wto 14 Sie, 2012 10:51

pannaJot napisał/a:
Dla współmałżonka trzeźwienie żony to szok. Najczęściej okazuje się , że znoszący w milczeniu do tej pory "mebel" ma swoje uczucia i oczekiwania.

Mój były już "cudowny mąż", sie nawet ze mną rozwiódł.
Po co mu żona która ma swoje zdanie, i się trzyma w dodatku konsekwentnie tego
SWOJEGO zdania???
Chwała mu za to, że sobie poszedł :)

JaKaJA - Wto 14 Sie, 2012 13:40

To chyba jakaś norma-u mnie też tak było,jesteś trzeźwa OK ale broń Boże nawet nie próbuj się zmieniać :shock:
Doszło do tego,że by mnie "ukarać" przyłaził nawalony, :shock: imał się wszelkich metod bym wróciła w stare schematy,byłam bardzo wygodna kiedy piłam lub miałam poczucie winy :uoee: kiedy powiedziałam DOŚĆ,ćwiczył mnie tak,że to się w głowie nie mieści :szok: złożyłam pozew o rozwód-za 3 tyg sprawa.
Zmienił się bardzo,zrozumiał,ze to już nie żarty a ja jestem trzeźwa,spokojna ale pozwu nie wycofam,zbyt mocno boję się,ze to chwilowa "zmiana" ,po rozwodzie o wiele łatwiej będzie mi wstać i wyjść kiedy wróci na stare ścieżki... 8|

Tomoe - Wto 14 Sie, 2012 14:13

Ano, taka to już jest specyfika "kobiecego alkoholizmu"...

Facet, który przestaje pić, staje się bohaterem w swoim domu.
Kobieta, która przestaje pić, staje się niewygodna, bo trudniej nią manipulować, gardzić, trudniej ją kontrolować i dominować nad nią niż wtedy gdy piła.
Faceta się podziwia.
Kobiecie się co najwyżej wspaniałomyślnie wybacza.

JaKaJA - Wto 14 Sie, 2012 14:15

Tomoe napisał/a:
Kobiecie się co najwyżej wspaniałomyślnie wybacza.
albo przypomina ile JEMU zawdzięcza-w zależności od potrzeb danej chwili ;)
Tomoe - Wto 14 Sie, 2012 14:20

Dlatego takie fajne jest dla mnie obserwowanie, jak trzeźwiejące kobiety podnoszą głowy i odzyskują godność.
A to rzeczywiście często wymaga determinacji i ostrych cięć. :tak:

pietruszka - Wto 14 Sie, 2012 14:22

Może powiem, jak to wyglądało z mojej perspektywy - osoby współuzależnionej, choć nie uzależnionej. Jak Pietruch podjął abstynencję i poszedł na terapię - to oczekiwałam, że "Teraz będzie normalnie", "zacznie się normalne życie", "będzie tak jak u Innych " (inna sprawa, że w rzeczywistości małe miałam pojęcie o tzw. normalności).
A tu nie dość, że choroba Pietrucha narzuciła mi ograniczenia, które w imię "wsparcia" (no bo przecież niby chcę, żeby był trzeźwy) starałam się zrozumieć, to jeszcze we mnie wybuchła ze zdwojoną siłą chęć odwetu za dawne dni (bo teraz jak jest przytomny to mu wygarnę). Do tego bunt, bo życie się zmienia, nagle chce decydować, chce mojego szacunku, zrozumienia, zaufania, przekreślenia tego, co było, itd... Przyznam się szczerze, że z tej złości nie raz miałam ochotę przynieść sobie flaszkę piwa i triumfalnie wypić na jego oczach :oops:

Trudno w skrócie opisać, jakie przemiany musiały przejść w naszym związku i jak długo to trwało, choć na pewno było mi łatwiej, bo byłam w Al-anonie, uczestniczyłam jednocześnie w terapii grupowej i indywidualnej, miałam kontakt z trzeźwiejącymi alkoholikami, a co chyba też ważne - jestem kobietą, a ponoć mamy w swojej naturze (a może to tylko kwestia wychowania) większą umiejętność pójścia na kompromis. Dużo mi pomogła taka mała książeczka Anny Dodziuk "Trzeźwieć razem" o poszczególnych fazach i problemach takich związków.

Inna sprawa, że nie znam osobiście niestety (chyba?) związku trzeźwiejącej alkoholiczki i męża współuzależnionego, który przetrwał tę drogę. Chociaż w miarę układa się chyba u Rybeńki, na pewno jednak nie ma tutaj na forum piszącego "męża, który został ze swoją uzależnioną żoną po podjęciu przez nią terapii". A szkoda, bo z punktu widzenia mężczyzny to może wyglądać jeszcze inaczej.

Dora - Wto 14 Sie, 2012 14:23

Wiem coś o tym, próbuję odzyskać szacunek we własnym domu, u córek. I widzę że powolutku to sie udaje. Dużo się zmieniło, zniknęły wyzwiska i agresja. Nareszcie jest spokój, może kiedyś wróci miłość ?
pterodaktyll - Wto 14 Sie, 2012 14:26

Tomoe napisał/a:
fajne jest dla mnie obserwowanie, jak trzeźwiejące kobiety podnoszą głowy i odzyskują godność.
A to rzeczywiście często wymaga determinacji i ostrych cięć.

To dlatego z tym mieczem latasz.......... :tak:

Tomoe - Wto 14 Sie, 2012 14:27

pietruszka napisał/a:

Inna sprawa, że nie znam osobiście niestety (chyba?) związku trzeźwiejącej alkoholiczki i męża współuzależnionego, który przetrwał tę drogę.


Ja znam takie pary.
Z reala, nie z forum. :)

W moim przypadku związek się rozpadł, ponieważ był to związek dwojga czynnych alkoholików. I to ja się wyzwalałam z tego związku. Bo wprawdzie czynnymi alkoholikami bylismy oboje, ale to ja byłam w tym związku ofiarą przemocy.

Tomoe - Wto 14 Sie, 2012 14:28

pterodaktyll napisał/a:

To dlatego z tym mieczem latasz.......... :tak:


Nie latam.
Stoję. :)

leon - Wto 14 Sie, 2012 14:28

pterodaktyll napisał/a:
To dlatego z tym mieczem latasz.......... :tak:

:mgreen: :mgreen:

Tomoe - Wto 14 Sie, 2012 14:31

Leon, patrz wyżej. :)
pterodaktyll - Wto 14 Sie, 2012 14:31

Dora napisał/a:
próbuję odzyskać szacunek we własnym domu, u córek. I widzę że powolutku to sie udaje. Dużo się zmieniło, zniknęły wyzwiska i agresja. Nareszcie jest spokój, może kiedyś wróci miłość ?

Potrzebowałem na to co najmniej dwóch lat żeby przywrócić normalne stosunki z dziećmi. Dzisiaj mam największą satysfakcję kiedy syn mówi do mnie "ojcze" a córka "tatusiu". To jest dla mnie nagroda za to, że jestem trzeźwy i odpowiedzialny w stosunkach z dziećmi. I jest to dla mnie cenne i ważne............

Tomoe - Wto 14 Sie, 2012 14:32

:okok:
JaKaJA - Wto 14 Sie, 2012 14:39

Ja już kiedyś pisałam,że rozumiem co się dzieje w głowach współ po zaprzestaniu picia przez alko-to dla nich SZOK,tyle lat nauki postępowania z alko,radzenia sobie z nami,"czytanie" ich a tu nagle wszystko inne,nowe i nie znane i jeszcze się stawia i chce mieć swoje zdanie :szok: Mój mąż jak ognia bał się tych zmian,do teraz patrzy na mnie spod byka ;) stare jest WYGODNE a nowe wymaga decyzji,działań,znian właśnie,czego osoby współ często bardzo nie lubią,bo to wymaga spojżenia NA SIEBIE a przecież to nie ja mam problem tylko ONA/ON.... 8|
pterodaktyll - Wto 14 Sie, 2012 14:41

JaKaJA napisał/a:
stare jest WYGODNE a nowe wymaga decyzji,działań,znian właśnie,czego osoby współ często bardzo nie lubią,bo to wymaga spojżenia NA SIEBIE a przecież to nie ja mam problem tylko ONA/ON..

Wypisz-wymaluj. To min. spowodowało, że już nie jestem żonaty :mgreen:

leon - Wto 14 Sie, 2012 14:42

Tomoe napisał/a:
Leon, patrz wyżej. :)

ok

Tajga - Wto 14 Sie, 2012 14:57

Po pierwszej terapii mąż mi wspaniałomyślnie wybaczył.
Nagrodę odebrał sobie w jedyny sposób jaki potrafił
opowiadając wszystkim kto chciał, i nie chciał słuchać, i jaki to on krzyż niesie.
Alkoholiczka w domu!!!!

Po drugiej terapii byłam już całkiem inna, i to się panu i władcy mórz
nie podobało.
Coś tam próbował w swoim chorym łbie kombinować, ale widząc mój zdecydowany odpór
znalazł sobie następną idiotkę, i zszedł nam z oczu na zawsze.
Jeszcze chciał się zemścić i obarczyć mnie winą za rozkład małżeństwa,
jednak sędzina była normalna i usadziła go jednym zdaniem.
"Pani pracuje, i pani piła za swoje".
Potwierdziło się to co mi mówili przyjaciele, sąd jest bardzo przychylny
w takich przypadkach trzeźwiejącym alkoholikom.

Jo-asia - Czw 16 Sie, 2012 08:08

Mąż odpuścił. Zaczął się do mnie odzywać, szykuje garniak na ślub :)
Wczoraj byliśmy na kawie u teściów, oczywiście padło pytanie "dlaczego nie idziesz". Wytłumaczyłam i przyjęli do wiadomości :)
Ja ułożyłam sobie plan dnia, najpierw mityng w ośrodku w Rybniku, potem albo opieka nad wnusią albo kolejny mityng w Katowicach.

Nie powiem, że nie jest mi żal :( że tam nie idę. Podobno muszę przeżyć ten tzw "żal po stracie".

Zrobiłam sobie mały prezent z tej okazji :lol2:
Kupiłam czerwone buty na obcasie :rotfl:
Nigdy takich nie miałam, na obcasach nie chodziłam bo bez nich mam 178 cm :> (w nich 187)
teraz będę wyższa niż mój mąż :( ale syna nie pobiłam :)

Trzymajcie kciuki :)

Czarny - Czw 16 Sie, 2012 08:19

No to super! :okok: Oczywiście trzymam kciuki :radocha:
pterodaktyll - Czw 16 Sie, 2012 08:20

Jo-asia napisał/a:
Trzymajcie kciuki :)

Trzymam :)

kosmo - Czw 16 Sie, 2012 08:31

Jo-asia napisał/a:
Trzymajcie kciuki :)
Trzymam, głównie dlatego, że jesteś mądrzejsza ode mnie... :skromny:
Ja poszłam, na szczęście to było wtedy, gdy miałam 3 dni abstynencji, więc większych szkód nie doznałam, ale zawsze...

:kciuki: :kciuki: :kciuki: :kciuki: :kciuki:

leon - Czw 16 Sie, 2012 08:31

Tez trzymam kciuki
cool - Czw 16 Sie, 2012 08:33

wedle życzenia też trzymam :)
piotr7 - Czw 16 Sie, 2012 08:37

:okok: :okok: :okok:
staaw - Czw 16 Sie, 2012 08:42

Jo-asia napisał/a:
Wytłumaczyłam i przyjęli do wiadomości :)

Widzisz? Można... :)

Tylko przygotuj się na częstsze tłumaczenie.
Ja wytłumaczyłem mojemu tacie, a za dwa tygodnie był zdziwiony że alkoholik nawet kieliszka BARDZO DROGIEGO wina nie może wypić... :rotfl:

:okok:

Jacek - Czw 16 Sie, 2012 08:43

Jo-asia napisał/a:
padło pytanie "dlaczego nie idziesz". Wytłumaczyłam i przyjęli do wiadomości :)
Ja ułożyłam sobie plan dnia, najpierw mityng w ośrodku w Rybniku, potem albo opieka nad wnusią albo kolejny mityng w Katowicach.

gdy w dalszym ciągu utrzymasz abstynencję i tego typu wspominki będą - będziesz z nich dumna

Tomoe - Czw 16 Sie, 2012 10:15

A ja słyszałam określenie "*j****".
Tomoe - Czw 16 Sie, 2012 10:23

Jeszcze może być w wersji light: "mózgotrzepy".
Małgoś - Czw 16 Sie, 2012 10:26

Jo-asia napisał/a:
Trzymajcie kciuki


Że się nie zabijesz na tych obcasach :drapie:
Ja bym się zabiła tak dawno nie nosiłam :p

A tak na serio, to cieszę się, że dałaś radę :buziak:

JaKaJA - Czw 16 Sie, 2012 10:37

Brawo :) ))
Ja już przywykłam do tekstów typu : jak to? NAWET szampana się nie napijesz? ale jak wydobrzejesz to będziesz mogła? :shock: itd. :wysmiewacz:

leon - Czw 16 Sie, 2012 10:38

Tomoe napisał/a:
A ja słyszałam określenie "*j****".

jeszcze belty,buzony..perszingi

piotrAA82 - Czw 16 Sie, 2012 16:09

Gratulacje Joasiu za podjętą słuszną decyzję :D
Ja słyszałem takie określenia win poza wymienionymi wyżej : korki, kory, siara, blumy, jabole. Na razie więcej nie jestem sobie w stanie przypomnieć. :p
Pozdrawiam. :)

Małgoś - Czw 16 Sie, 2012 16:13

Mój chłop pijał wiśnioki... :p Czyli czerwone *j**** :p
Do tej pory omija szerokim łukiem wszystko co choć w nazwie ma wisienkę :lol:

piotrAA82 - Czw 16 Sie, 2012 18:58

Ja swego czasu pijałem dość często wiśniówki (wiadomo smak wiśniowy). Do tej pory wszystko co ma taki smak powoduje u mnie odruch wymiotny i od razu kojarzy mi się z wyżej wymienionym napojem. Nie wiem czy mi to kiedykolwiek minie, bo tak to zakodował już mój mózg i cokolwiek z wiśnią w składzie jest odrzucane automatycznie przez mój organizm. :P Tak czy owak nie jest to jakoś szczególnie uciążliwe dla mnie :)
Jo-asia - Sob 18 Sie, 2012 23:50

przetrwałam :lol2:
nie poszło tak jak planowałam, weszłam na salę i zjadłam obiad, pomyślałam nawet o kawie ale jak zaczął alkohol pojawiać się na stołach, uciekłam
wróciłam do domu, no i zaczęła się jazda - użalanie, niepokój, zaczęło mną trząść
pojechałam na mityng, połaziłam po mieście ze znajomym i poszłam na kolejny
puściło :)
wróciłam spokojna i wdzięczna za kolejne trzeźwe 24 :)

dzięki wszystkim za wsparcie :buzki:

leon - Nie 19 Sie, 2012 00:05

Jo-asia napisał/a:
nie poszło tak jak planowałam,

Troche sie postresowalas?Ale dobrze sie skonczylo :)

jolkajolka - Nie 19 Sie, 2012 07:15

leon napisał/a:
Jo-asia napisał/a:
nie poszło tak jak planowałam,

Troche sie postresowalas?Ale dobrze sie skonczylo :)


Miejmy nadzieję...Trzeba uważać na "rykoszet" :)

Wiedźma - Nie 19 Sie, 2012 07:45

Jo-asia napisał/a:
wróciłam do domu, no i zaczęła się jazda - użalanie, niepokój, zaczęło mną trząść

Ano sama się przekonałaś, że to działa :|
Uważaj na siebie przez najbliższych kilka dni, bo to może jeszcze nie być koniec zabawy.
..."rykoszet" - trafne określenie, dzięki Jolka :)

jal - Nie 19 Sie, 2012 07:53

Zgadzam się z Wiedźmą... uważaj na siebie!
Mitingi - to dobry kierunek.
Powodzenia :)

pannaJot - Nie 19 Sie, 2012 07:55

Takim "rykoszetem" Możesz dostać w najbliższym czasie jeszcze niejednokrotnie. Zwracaj uwagę na swoje zachowanie i dbaj o siebie... :pocieszacz:
Jo-asia - Nie 19 Sie, 2012 08:27

pannaJot napisał/a:
Takim "rykoszetem" Możesz dostać w najbliższym czasie jeszcze niejednokrotnie

dzięki, będę uważna :)

czy kiedyś, będzie łatwiej :(

pannaJot - Nie 19 Sie, 2012 08:28

Jo-asia napisał/a:



czy kiedyś, będzie łatwiej :(


Bywa...Ale bywa też niewesoło. Tylko czy to powód do picia?

Marc-elus - Nie 19 Sie, 2012 08:29

Jo-asia napisał/a:
czy kiedyś, będzie łatwiej

Niektóre rzeczy same przychodzą, z czasem.... nad niektórymi trzeba popracować. :)
Przecież życie nie polega na tym żeby "przetrwać". fsdf43t

Tomoe - Nie 19 Sie, 2012 08:40

Jo-asia napisał/a:

czy kiedyś, będzie łatwiej :(


Będzie. Za kilka lat. :tak:

A na razie - daruj sobie takie ryzykowne eksperymenty. :)

Jo-asia - Nie 19 Sie, 2012 08:40

Marc-elus napisał/a:
Przecież życie nie polega na tym żeby "przetrwać".

ostatnio, tylko lecę na tym przetrwaniu

ale to może przez to wesele

Wiecie, wczoraj też w chwili najtrudniejszej dla mnie, (nie wiem jak to wyczuli) zadzwoniły do mnie, jedno po drugim moje dzieci.
Ja nie chciałam ich martwić, dopiero jak sobie poradziłam (pojechałam na mityng), powiedziałam im o tym.

Bardzo miłe uczucie :)

Tomoe - Nie 19 Sie, 2012 08:42

No ale przecież miałaś nie iść. I w ostatniej chwili zmieniłaś decyzję, żeby sobie przynajmniej popatrzeć na alkohol.
Twoja decyzja - twoje konsekwencje. Widocznie do czegoś ci to było potrzebne. :bezradny:

leszek111 - Nie 19 Sie, 2012 08:46

Wesela były dla mnie zawsze wyzwalaczem, na wielu piłem już po podaniu lampki szampana po uroczystości zaślubin, na innych udawałem że jestem "samochodem", a nie człowiekiem uzależnionym od alkoholu- po udanym niepiciu piłem w dwójnasób, w samotności, patrząc na ludzi przechodzącym za oknem piwiarni i zazdrościłem im trzeźwości.
Omijam teraz wesela, oraz inne knajpiane imprezy.
Trzymaj się i nie cierp więcej. :)

Jo-asia - Nie 19 Sie, 2012 09:05

Tomoe napisał/a:
Widocznie do czegoś ci to było potrzebne.

pewnie tak

nic, koniec użalania się nad sobą i koncentrowania na innych
czas zaakceptować sytuację i pracować nad sobą

tak na marginesie, to cieszę się że po wczorajszym dniu nie "jestem chora" jak mój mąż :)

zołza ze mnie ;)

Tomoe - Nie 19 Sie, 2012 09:08

Jo-asia napisał/a:

pojechałam na mityng, połaziłam po mieście ze znajomym i poszłam na kolejny
puściło :)


Czekaj, niech zgadnę... "Tama" i "Na Luzie"?
O nocny spacerek z kolegą nie pytam... :skromny:

Jo-asia - Nie 19 Sie, 2012 09:11

oj Ty :)
:skromny:

pannaJot - Nie 19 Sie, 2012 18:36

Jak tam Joasiu?
Jo-asia - Wto 21 Sie, 2012 15:48

żyję :)
tylko czasu mało, praca, dom :zadycha:
a jutro wreszcie terapia :)

piotrAA82 - Wto 21 Sie, 2012 19:40

Witajcie :D
Ja bym nie dał rady iść na żadne wesele w chwili obecnej, tzn. z tak krótkim okresem abstynencji :P . O ile bym się nie napił alkoholu, to pewnie bym tam siedział i nic się do nikogo nie odzywał myśląc tylko o tym jak tu się nie napić. Uważam, że "rykoszet" u mnie by był bardzo mocny. Znam siebie i na chwilę obecną wolę nie ryzykować :) Zdaję sobie sprawę, że pewnie kiedyś to będzie nieuniknione i trzeba będzie się zacząć pojawiać na tego typu imprezach, ale jakoś ciężko mi sobie jest to wyobrazić.
Gratulacje Joasiu że dałaś radę :okok: - bo to była bardzo mocna próba charakteru :) ,
ale uważaj na ten "rykoszet", bo wiele o czymś takim słyszałem na terapii i na mityngach, chociaż to określenie w takiej formie poznałem na tym forum, ale mi się bardzo spodobało i jest bardzo trafne.

Jo-asia - Śro 22 Sie, 2012 21:02

Wiedźma napisał/a:
Uważaj na siebie przez najbliższych kilka dni, bo to może jeszcze nie być koniec zabawy.


I niestety, sprawdziło się.
Dziś na terapii, coś we mnie pękło, popłakałam się - sama tego nie rozumiem
użalam się nad sobą, nie widzę sensu, nadziei - na moje szczęście terapeutka zaproponowała mi jutro sesję indywidualną
może mnie oświeci

mam czego chciałam, wkurzam się na siebie za to, że nie potrafię sobie odmawiać rzeczy, które mi szkodzą, a użalanie mam opanowane do perfekcji

pannaJot - Śro 22 Sie, 2012 21:08

Jo-asia napisał/a:

, a użalanie mam opanowane do perfekcji

Nie tylko Ty :wysmiewacz:

Idz na te terapię. Żal po stracie daje popalić czasami w wiele dni po sytuacji, która mogła być niebezpieczna. Ty wiesz dlaczego teraz czujesz się źle. Czasami jednak nie wiadomo jaka sytuacja za taki stan odpowiada i dopiero wtedy jest problem. Wszystko jest do przepracowania...

endriu - Śro 22 Sie, 2012 21:09

mi użalanie się po seksie prtzechodzi
rybenka1 - Śro 22 Sie, 2012 21:20

Joasiu tak jakbym czytała o sobie ,użalanie śie nad sobą tyż miałam opanowane do perfekcji .Ja sama se kuku robiłam .Ja na terapi morze łez wylałam ,terapeuta zawsze cierpliwie czekał ,az przestane .Miał cierpliwośc do mnie ,oj miał .Takze płacz ile wlezie ,nie przejmuj śie .Płacz oczyszcza .Bedzie dobrze wiem z własnego doswiadczenia . :buziak:
Wiedźma - Śro 22 Sie, 2012 21:55

Jo-asia napisał/a:
Wiedźma napisał/a:
Uważaj na siebie przez najbliższych kilka dni, bo to może jeszcze nie być koniec zabawy.

I niestety, sprawdziło się.


Ano - przekonałaś się na własnej skórze jak to działa.
Skoro jesteś świadoma co jest grane, to masz szansę na bezpieczne wyjście z tego stanu.
Tym bardziej, że masz kontakt z terapeutką - nie rezygnuj z niego.
A gdy już dojdziesz do siebie, nie zapomnij o tym doświadczeniu.

JaKaJA - Śro 22 Sie, 2012 22:44

Wiedźma napisał/a:
A gdy już dojdziesz do siebie, nie zapomnij o tym doświadczeniu.
i to jest bardzo ważne zdanie!!! bo tak to już z Nami,ludzmi wogóle jest,że bardzo szybko zapominamy o tym co złe. 8|
Przegadaj z terapką każdą myśl,uczucie i reakcje,pamięć o nich da ci większe szanse na to by już więcej tych błędów nie popełniać :)
Trzymam za ciebie kciuki dziewczyno :)

Jo-asia - Czw 23 Sie, 2012 07:08

Wiedźma napisał/a:
A gdy już dojdziesz do siebie, nie zapomnij o tym doświadczeniu.

Tak to zupełnie inna wersja mojego głodu, całkiem nowe doświadczenie.

Do wczorajszej terapii grupowej nie zdawałam sobie sprawy, że dzieje się ze mną coś złego.
Jedynie mój syn, zwracał mi uwagę "mamo co jest" - niczego nie widziałam. Dla mnie wszystko było ok.

Na terapii grupowej jestem milczkiem. :milczek:
Mówię mało, mało udzielam informacji zwrotnych i bardziej te pozytywne niż negatywne.
Wczoraj było inaczej, odzywałam się jako pierwsza i mówiłam o tym co niepokoi mnie w wypowiedziach innych. :szok:
Gdy padł temat spotkania, odezwałam się prawie od razu i popłynęłam, nawet nie wiem kiedy. :skromny:
Po spotkaniu terapeutka sama zaproponowała sesje, bo według niej mogłabym nie wytrzymać do kolejnego spotkania. 8|
Najpierw powiedziałam, że nie, dam radę sama, jednak za chwilę umówiłam się z nią. :)

Jo-asia - Czw 23 Sie, 2012 07:27

endriu napisał/a:
mi użalanie się po seksie prtzechodzi

może kiedyś spróbuję Twojego sposobu :mysli:

Tomoe - Czw 23 Sie, 2012 08:21

Jo-asia napisał/a:
dam radę sama


Mechanizm dumy i kontroli. :nono:


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group