To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

DOROSŁE DZIECI ALKOHOLIKÓW – DDA - Czy obojętność zawsze tak boli?

Shaitana - Sob 13 Sie, 2011 20:36
Temat postu: Czy obojętność zawsze tak boli?
Moja terapia przebiegała bez przełomów. Huśtawki nastrojów trochę zelżały, ale nie ustąpiło poczucie odrzucenia i niekochania. Partner jest w dużej mierze odbiciem mojej matki. Dobry, zapewniający podstawy, stabilizację ale to, co konieczne i to co dla niego ważne. Oficjalnie otwarty, w domu zamnkięty w sobie choć czuły i.chciał zacząć decydować o tym co dla mnie ma być ważne. Że dwa razy już słyszał to co opowidam (a właśnie pije piwko i patrzy na mecz),a w ogóle to jestem dla niego interesująca jak mówię o tym co się wydarzyło w pracy (w której mam non sto problemy), gdy mówię o tym co mnie interesuje - psychologia itp. - ziewa. Kilka dni temu powiedział, że może powinnam poszukać kogoś innego bo on nie spełnia moich kryteriów. A ja chciałam tylko zostać wysłuchana, chciałam rozmowy.
Jestem dda. On też.
Czy obojętność boli tylko nas dda tak bardzo? Czy każdy czuje się zlamany. Jesli zostanę wiem, że godzę się na powierzchowny związek z kimś niedostępnym emocjonalnie, kto woli komputer od rozmowy ze mną. I wiem, że nigdy nie będzimy blisko, dopóki ja o to zabiegałam była szansa. I słowa które on powiedział: Jak chcesz zmieniać to zacznij od siebie. Tylko dlaczego to ja jestem na terapii skoro podobno chcę zmieniać jego?... On nawet nie chce usłyszeć co ma w swoim wnętrzu.Od kilku dni milczę.Nie milczę ze złości.Po prostu jestem złamana, bo widzę prawdę, Bo wiem, że gdybym teraz wyszła, nigdy by mnie nie zatrzymał, ai nie próbował odzyskać.

Klara - Sob 13 Sie, 2011 21:10

Witaj po długim milczeniu :D
Pogubiłam się - czy w dalszym ciągu mieszkasz z tym samym mężczyzną, co dwa lata temu?

Shaitana - Nie 14 Sie, 2011 07:36

Mieszkam z tym co rok temu. Ten który jest dobrym człowiekiem ale zupełnie zamkniętym.
Truskawka - Nie 14 Sie, 2011 08:41

Shaitana napisał/a:
Tylko dlaczego to ja jestem na terapii skoro podobno chcę zmieniać jego?...

Terapia jest dla Twojego dobra. Nie po to aby on przestał pić, lecz po to, abyś dowiedziała się jak żyć obok czynnego alkoholika.

pterodaktyll - Nie 14 Sie, 2011 08:53

Shaitana napisał/a:
dlaczego to ja jestem na terapii skoro podobno chcę zmieniać jego?.

Przecież to kompletnie fałszywe założenie. Jak możesz zmieniać kogoś, kto nie ma na to najmniejszej ochoty
Shaitana napisał/a:
jestem złamana, bo widzę prawdę, Bo wiem, że gdybym teraz wyszła, nigdy by mnie nie zatrzymał, ai nie próbował odzyskać

Z "czarodziejką gorzałką" jeszcze żadna z Was nie wygrała :evil2"

staaw - Nie 14 Sie, 2011 08:55

pterodaktyll napisał/a:
Z "czarodziejką gorzałką" jeszcze żadna z Was nie wygrała

:tak:
Jeszcze na służbę do niej niejedna poszła, wychodząc z założenia że jak już luby ma zdradzać, niech to robi w domu :evil2"

Truskawka - Nie 14 Sie, 2011 09:00

Ja myślę, że najważniejsze to nie brać odpowiedzialności za drugiego człowieka. Musisz zrozumiec że jedyne życie które możesz uratować to twoje. Ja to zrozumiałam i jest mi o wiele łatwiej. Wiem, że to co się dzieje z "moimi alkoholikami" to ich wola. Ja muszę dbać o siebie. I mimo, że bardzo kochasz nic nie poradzisz.
Klara - Nie 14 Sie, 2011 10:05

Cytat:

Z "czarodziejką gorzałką" jeszcze żadna z Was nie wygrała :evil2"

Cytat:
jak żyć obok czynnego alkoholika.

Słuchajcie!
Ja rozumiem, że Shaitana mieszka z człowiekiem, który nie jest alkoholikiem, ale ponieważ oboje są DDA, nie mogą się porozumieć.
Najpierw było dość dobrze:
http://www.komudzwonia.pl...p=241990#241990
...a teraz... Shaitana czuje z jego strony coraz większą obojętność i Ona nie może się z tym pogodzić :(

staaw - Nie 14 Sie, 2011 10:10

Klara napisał/a:

Ja rozumiem, że Shaitana mieszka z człowiekiem, który nie jest alkoholikiem, ale ponieważ oboje są DDA, nie mogą się porozumieć.


Shaitana napisał/a:
Oficjalnie otwarty, w domu zamnkięty w sobie choć czuły i.chciał zacząć decydować o tym co dla mnie ma być ważne. Że dwa razy już słyszał to co opowidam (a właśnie pije piwko i patrzy na mecz)


Ja tak zaczynałem...
Meczy nie lubiłem, ale miałem sto innych zajęć których inni nie rozumieli...

pterodaktyll - Nie 14 Sie, 2011 10:12

Klara napisał/a:
Shaitana mieszka z człowiekiem, który nie jest alkoholikiem, ale ponieważ oboje są DDA, nie mogą się porozumieć.

OK ale to i tak w tle jest gdzies ten pieprzony alkohol

Truskawka - Nie 14 Sie, 2011 10:16

pterodaktyll napisał/a:
OK ale to i tak w tle jest gdzies ten pieprzony alkohol

Z pewnością.

Flandria - Nie 14 Sie, 2011 11:33

pterodaktyll napisał/a:
OK ale to i tak w tle jest gdzies ten pieprzony alkohol


chyba w Twojej głowie :roll:

Flandria - Nie 14 Sie, 2011 11:41

Shaitana napisał/a:
Czy obojętność boli tylko nas dda tak bardzo?


przestań patrzeć na świat przez pryzmat tego czy jesteś dda czy nie
równie dobrze możesz się zastanawiać czy obojętność boli tylko nas Polaków, nas kobiety itd itd itd ...

Jeśli źle się czujesz w tym związku to z niego zrezygnuj ...
Z reguły im dalej w las, tym trudniej się z niego wydostać ...
jeśli dziś jest źle, niby czemu jutro miałoby być lepiej? z reguły nic się samo nie zmienia (a jeśli już to na gorsze), tylko nasze przywiązanie do drugiej osoby rośnie i tym bardziej trudna sytuacja wydaje się bolesna.

pterodaktyll - Nie 14 Sie, 2011 11:45

Flandra napisał/a:
chyba w Twojej głowie

Zwracam Ci uprzejmie uwagę, że skrót DDa oznacza ni mniej ni więcej tylko dorosłe dziecko alkoholika(ów). To tyle jeśli o moja głowe idzie. Może teraz Ty "zajrzyj" do swojej :mgreen:

Flandria - Nie 14 Sie, 2011 11:59

pterodaktyll napisał/a:
Zwracam Ci uprzejmie uwagę, że skrót DDa oznacza ni mniej ni więcej tylko dorosłe dziecko alkoholika(ów).


a ja Ci zwracam uprzejmie uwagę, że w alkoholizmie nie chodzi tylko o alkohol ...
pterodaktyll napisał/a:
Może teraz Ty "zajrzyj" do swojej

nie ma w niej alkoholu

pterodaktyll - Nie 14 Sie, 2011 12:15

Flandra napisał/a:
ja Ci zwracam uprzejmie uwagę, że w alkoholizmie nie chodzi tylko o alkohol ...

Ja mam propozycję dla Ciebie, zacznij może czytać ze zrozumieniem a nie usiłuj mi coś wmawiac. Poza tym nie życzę sobie z Twojej strony sugestii typu
Flandra napisał/a:

pterodaktyll napisał/a:
OK ale to i tak w tle jest gdzies ten pieprzony alkohol


chyba w Twojej głowie
Flandra napisał/a:
pterodaktyll napisał/a:
Może teraz Ty "zajrzyj" do swojej

nie ma w niej alkoholu

W niczym nie jestes lepsza ode mnie tylko dlatego, że nie masz w głowie alkoholu. Dla Twojej wiadomości, ja od dawna już też.

Pati - Nie 14 Sie, 2011 12:23

Witaj Shaitano :)
Wiem co czujesz bo mam podobnie mimo,że mój partner nie jet DDA.
Nie interesują go tematy poruszane przeze mnie.
Jeśli już to mówi,że słucha i dalej patrzy w kompa(mówi,że ma podzielną uwagę)
Wtedy kończę temat jaki zaczęłam bo robi mi się przykro.
Mówiłam mu wiele razy,że nie chcę w ten sposób rozmawiać ponieważ czuję,że jestem lekcaważona przez Niego :bezradny:
Rezultaty są marne.
Gdy w zeszłym roku umarła moja przyjaciółka serce mi pękało a ja nie maiłam z kim o tym porozmawiać.
Gdy zaczęłam ten temat usłyszałam,że nie kręcą go takie tematy :(
Przykrość była tym większa,że ja słucham z uwagą tego co On do mnie mówi(tematy pracy itd) i nie siedzę tyłem do niego mam kontakt wzrokowy :(
Dlatego był czas,że prawie wcale z Nim nie rozmawiałam ewentualnie się kłociłam bo żąl był ogromny,milczałam a w domu jak makiem zasiał :szok:
Dlatego tak bardzo cenię sobie przyjaciółkę,która mi została i kontakt z tym forum,zloty i spotkania ze znajomymi z mojej terapii.
Jest to dla mnie bezcenne.
Co do związku odczekam jeszcze trochę jak pokończe tarapie i dopiero podejmę decyzję :)

Flandria - Nie 14 Sie, 2011 12:24

pterodaktyll napisał/a:
W niczym nie jestes lepsza ode mnie tylko dlatego, że nie masz w głowie alkoholu. Dla Twojej wiadomości, ja od dawna już też.


jestem DDA i byłam w związku z DDA
i w naszym związku nie działo się źle przez alkohol
można sobie spieprzyć związek na milion różnych sposobów

pterodaktyll - Nie 14 Sie, 2011 12:51

Flandra napisał/a:
jestem DDA i byłam w związku z DDA

I to Cię upowaznia do zarzucania komus, że ma w głowie alkohol a co za tym idzie pijane myślenie? A tak to własnie odebrałem.....

Flandria - Nie 14 Sie, 2011 13:03

pterodaktyll napisał/a:
I to Cię upowaznia do zarzucania komus, że ma w głowie alkohol a co za tym idzie pijane myślenie? A tak to własnie odebrałem.....


nie chodziło mi ani o alkohol w głowie w sensie promili we krwi itp
ani o pijane myślenie
tylko o to, że z jakiegoś powodu uważasz, ze DDA mają problemy z alkoholem w tle ...
pomylił Ci się dział DDA z działem współuzależnienie chyba :roll:

pterodaktyll - Nie 14 Sie, 2011 13:09

Flandra napisał/a:
z jakiegoś powodu uważasz, ze DDA mają problemy z alkoholem w tle ...

Jeśli twierdzisz, że dziecka alkoholików nie dotyka w jakiś sposób problem jego rodziców to ja na niczym się nie znam i kończę tą, moim zdaniem, bezsensowną wymianę zdań. Miłego popołudnia

Flandria - Nie 14 Sie, 2011 13:14

pterodaktyll napisał/a:
to ja na niczym się nie znam

ano nie znasz się
to są cechy DDA: http://flandra.wordpress..../cechy-dda-v-1/

Pati - Nie 14 Sie, 2011 13:17

Flandra napisał/a:



pterodaktyll napisał/a:
to ja na niczym się nie znam

ano nie znasz się

A te cechy wzięły się z powietrza? :uoee:

Klara - Nie 14 Sie, 2011 13:17

Flandra napisał/a:
to są cechy DDA

No, ale źródłem powstania tych cech jest alkoholizm jednego, lub obydwojga rodziców, tak?

Flandria - Nie 14 Sie, 2011 13:27

Klara napisał/a:
No, ale źródłem powstania tych cech jest alkoholizm jednego, lub obydwojga rodziców, tak?


też :)

cechy DDA mogą mieć również osoby, których nie rodzice a dziadkowie są alkoholikami, albo rodzice borykają się z innymi uzależnieniami, są nieobecni, w jakiś sposób zaniedbują dziecko itd itd

anakonda - Nie 14 Sie, 2011 13:35

Flandra, Czy ty nie masz nic do roboty po za vzytaniem takich pi***ol ....


a tak btw
Niedlugo jak nie bede mogl oczyscic cialo z toksyn w toalecie to bedzie wina ze dziadek pil :P


Co mnie martwi ze powoli nasze spoleczenstwo zmierza w kierunku nie radzenia sobie z latwymi problemami . Mam kilku znajomych w usa i tam sa jazdy .... tam terapeuta to za***isty zawod

Klara - Nie 14 Sie, 2011 13:38

Flandra napisał/a:
cechy DDA mogą mieć również osoby, których nie rodzice a dziadkowie są alkoholikami, albo rodzice borykają się z innymi uzależnieniami, są nieobecni, w jakiś sposób zaniedbują dziecko itd itd

Owszem, ale wtedy są to DDD.
Wiem, że problemy są te same, bo właśnie jestem DDD, ale wyjściem do tej dyskusji stał się alkohol pojawiający się w tle problemów DDA

Flandria - Nie 14 Sie, 2011 13:52

Klara napisał/a:
Owszem, ale wtedy są to DDD.

przypominam, że określenia "DDA" / "DDD" nie funkcjonują w psychologii
powstały jako swego rodzaju ruch społeczny przy ruchu AA :)

Klara napisał/a:
ale wyjściem do tej dyskusji stał się alkohol pojawiający się w tle problemów DDA

a nie uważacie, że tu raczej chodzi o nieporozumienia typowo marsjańsko-wenusjańskie ? :)

staaw - Nie 14 Sie, 2011 14:04

Kosmici też piją?

Tak poważniej, jeżeli ktoś samotnie pije piwo zamiast zajmować się żoną, ma problem z alkoholem...

Klara - Nie 14 Sie, 2011 14:06

Flandra napisał/a:
nieporozumienia typowo marsjańsko-wenusjańskie ? :)

No tak, a Wenus zaczęła dzielić ten włos na czworo ;)

Jacek - Nie 14 Sie, 2011 14:13

staaw napisał/a:
Kosmici też piją?

z całą pewnością tak :tak:
no bo jak taki Marsjanin przyleci na ziemię to jego pierwsze słowa zabrzmią
- o nawalony ziemianin :shock:

Flandria - Nie 14 Sie, 2011 14:14

Shaitana napisał/a:
Jesli zostanę wiem, że godzę się na powierzchowny związek z kimś niedostępnym emocjonalnie, kto woli komputer od rozmowy ze mną.

staaw - Nie 14 Sie, 2011 14:20

post z grudnia:
Shaitana napisał/a:
Dziekuję klaro,
sam stwierdził,że zanim mnie poznał dużo pił, ostatnio powiedziałam mu że pójdę na terapię i pytał o ośrodek, bo stwierdził, że dobrze wie że ma w głowie popieprzone z przeszłości (placówki, rodziny zastępcze itd). Miałam swoje podejrzenia, bo mam do czynienia z alkoholikami od dziecka, poza tym pracowałam z uzależnionymi.

Shaitana - Pon 15 Sie, 2011 07:22

Kochani, najpierw make sprostowanie.
staaw- facet, o którym pisałazytoczonym przez Ciebie poście to nie ten sam co teraz. Tamtego zostawiłam po 3miesiącach. przeprowadziłam małe śledztwo ( zaproponowali mi potem robotę detektywa-poważnie) i doszła do wniosku że to szczyt szcytów i nie zamierzam resocjalizować 24/dobę.
Mężczyzna z tym którym jestem obecnie, większych problemów nie ma.Wytrzymywał z moimi huśtawkami, ale...kiedy ich zabrakło okazuje się, że on nie potrafi rozmawiać. Ktoś mi kiedyś powiedział,że on jest słaby i ja nie potrafiłam tego zrozumieć-mieszkanie, dobra praca, żadnych problemów, stabilizacja. Ale teraz rozumiem.On ma to wszystko, ale zrobi też wszystko żeby nie być z kimkolwiek blisko i najgorsze jest, że znajdzie ku temu wytłumaczenie dzięki któremu przerzuci odpowiedzialność.
A ja chodzę na terapię bo mnie jest lepiej, bo w ciągu roku zmieniły się proporcje i śmieję się dużo więcej. Bo dzięki terapii, pomocy ze strony mężczyzny nagle próbuję czegoś co kiedyś wydawało się nieosiągalne (za wysokie progi).
Muszę powiedzieć coś jeszcze-nie ma u nas przemocy, nie ma awantur, razem spędzamy czas, on jest uczynny, ogarnia dom, bywa czuły itd. Ale mam przed oczami znajomych, którzy niedługo biorą slub. jak on ją czule głaszcze po włosach, tak samo czule przyciąga do siebie mówiąc że jest pijana (raz na rok), obejmuje ją, mówi mysza, przygotowuje kolacje przy świecach. A mój owszem przytula, ale nigdy nie wpadnie na to, żeby zrobić mnie przyjemność i tak od siebie zrobić masaż. W łóżku też mam wrażenie że przytula mnie tak trochę z powinności, bo kiedy tylko może się odwrócić na 2 bok to już go nie ma. Nigdy nie przytulił mnie tak czule i nie zasnął. Czasem mam wrażenie że dla niego zrobione zakupy i pełna lodówka są największym wyrazem jego miłości.
I wcześniej wiedziałam, że taki jest, ale czy człowiekowi zakochanemu nie przychodzą ot tak różne gesty? Ta ostatnia środa - połączenie wstrząsu z terapii i jego "zgaszenia mnie"zaraz po powrocie - pozwoliła mi zrozumieć, że godzę się na byle jakość. Zasługuję żeby za mną szaleć. Wczoraj pojechaliśmy w góry - zapytał czy mam żal. Przeprosił. Ale ja nie chcę przeprosin. POwiedziłam mu, że kiedy nie chce rozmawiać czuję się jakbym była z zupełnie obcym facetem. I tak jest. Czuję w środku niemal namacalnie jak od środy stał się dla mnie tylko kimś obok. To jest coś co jemu odpowiada, a ja godzę się na tę byle-jakość. I smutno mi z tym, ale nie będę wymagać więcej niż ktos moze dać. I być może kiedyś zdarzy się mężczyzna, który będzie chciał być moim przyjacielem, który będzie chciał rozumieć, słuchać, pocieszyć, odpowiedzieć. Być może zamiast od razu zasypiać, będzie ze mną do 4 rano rozmawiał(tego luksusu nie ma w tym związku). I obawiam się, że ja zawsze lojalna i prawa mu na to pozwolę. Bo bardzo mi tego brak. Zrozumienia ze strony partnera i możliwości wypłakania się, przeżycia do cna, żeby móc pójśc dalej. Takie przeżywanie na raty tylko przedłuża.

Shaitana - Pon 15 Sie, 2011 07:36

Byłabym tez nie fair gdybym nie powiedziała, że jest dobrym człowiekiem. Jest "dobrym materiałem na męża", zamiast kochać i okazywać to sobą - kupuje.Ma manię kontrolowania wszechswiata, do której się przyzwyczaiłam dopoki ja nie jestem kontrolowana (szalenstwem jest wykupienie last minute na tydzien przed wyjazdem bez sprawdzenia hotelu :) ). Wszystko przemyslane, zaplanowane, wszystko "zmechanizowane" - to niewolnik schematów i nawyków i działania bo wtedy nie musi myśleć. Nie zna siebie, zapytany w kłótni co czuje mówi że nie wie i 3 dni się zastanawia. A ja czasem myślę, że chciałabym być po prostu kochana, chciałabym ekscytować się wyjazdem do grecji, usiasc razem i poszperac w neie zamiast myslec czy oferta all inclusive na którą srednio mnie stac czy zwykla.Ale ja nie mam nawet możliwości bo on wszystko juz sprawdzil, bo pranie tez jest nastw=awione i gary umyte zanim zdaze wejsc do domu. czasem czuje sie jak ubezwlasnowolniona-nie musze sie od razu rzucac na gary zeby bylo czysto, nie chce byc niewolnikiem powinnosci-jego powinnosci.i chyba to ze pakuje sobie od 3 tyg stopery do uszu kiedy on wstaje o 7 jest tego wyrazem.widzę siebie. Ale smutek mnie ogarnia kiedy myslę, że bez rozmowy to nie jest nawet przyjaźń.
staaw - Pon 15 Sie, 2011 07:38

Shaitana napisał/a:
Kochani, najpierw make sprostowanie.
staaw- facet, o którym pisałazytoczonym przez Ciebie poście to nie ten sam co teraz. Tamtego zostawiłam po 3miesiącach. przeprowadziłam małe śledztwo ( zaproponowali mi potem robotę detektywa-poważnie) i doszła do wniosku że to szczyt szcytów i nie zamierzam resocjalizować 24/dobę.


Flandro :krzyk:

Myliłem się :kwiatek:
(żeby nie było że nie umiem się przyznać)

Shaitano, wiem że Ci ciężko, jednak nie bardzo wiem co powiedzieć :bezradny:
W milczeniu poczytam co piszesz, może mi do głowy przyjdzie coś mądrego (czasem przychodzi)...

Na razie ja Ciebie przytulę.... :pocieszacz:

Shaitana - Pon 15 Sie, 2011 07:57

Byłabym tez nie fair gdybym nie powiedziała, że jest dobrym człowiekiem. Jest "dobrym materiałem na męża", zamiast kochać i okazywać to sobą - kupuje.Ma manię kontrolowania wszechswiata, do której się przyzwyczaiłam dopoki ja nie jestem kontrolowana (szalenstwem jest wykupienie last minute na tydzien przed wyjazdem bez sprawdzenia hotelu :) ). Wszystko przemyslane, zaplanowane, wszystko "zmechanizowane" - to niewolnik schematów i nawyków i działania bo wtedy nie musi myśleć. Nie zna siebie, zapytany w kłótni co czuje mówi że nie wie i 3 dni się zastanawia. A ja czasem myślę, że chciałabym być po prostu kochana, chciałabym ekscytować się wyjazdem do grecji, usiasc razem i poszperac w neie zamiast myslec czy oferta all inclusive na którą srednio mnie stac czy zwykla.Ale ja nie mam nawet możliwości bo on wszystko juz sprawdzil, bo pranie tez jest nastw=awione i gary umyte zanim zdaze wejsc do domu. czasem czuje sie jak ubezwlasnowolniona-nie musze sie od razu rzucac na gary zeby bylo czysto, nie chce byc niewolnikiem powinnosci-jego powinnosci.i chyba to ze pakuje sobie od 3 tyg stopery do uszu kiedy on wstaje o 7 jest tego wyrazem.widzę siebie. Ale smutek mnie ogarnia kiedy myslę, że bez rozmowy to nie jest nawet przyjaźń.
Shaitana - Pon 15 Sie, 2011 08:01

Ale ponad to wszystko jest mi niewymownie smutno. Wiem, że dla niego to co robi to się nazywa milość, byc może dlatego że o niego nie miał kto zadbać. Przez rok starałam się pokazać mu i powiedzieć czego chciałabym czase,chociaz raz. Więc smutek jest moją żałobą. W tym zwiazku się poddałam. i czuję jeszcze coś. Spokój.
Klara - Pon 15 Sie, 2011 08:40

Przyznam Shaitano, że ja - Klara - żona alkoholika wiem, że w żaden sposób nie mogę Ci pomóc.
Po prostu wydaje mi się, że gonisz za marzeniem, za ideałem, który nie istnieje.
Rozumiem Twoje tęsknoty, bo też takie miałam, też wierzyłam, że właśnie mój partner będzie doskonały pod każdym względem.
Pobudka była bolesna, a od czasu gdy się obudziłam rozglądam się wokół i mimo że żyję już długo, nigdzie nie widziałam takiego idealnego człowieka o jakim marzysz.
Żeby nie było wątpliwości - nie szukam już drugiej połówki, a tylko "podglądam" różne dobre związki i w każdym widzę ten brak ideału, natomiast są w nich nieustanne kompromisy i zgoda na niedoskonałości drugiego człowieka, który jest obok.

pterodaktyll - Pon 15 Sie, 2011 09:05

Klara napisał/a:
"podglądam" różne dobre związki i w każdym widzę ten brak ideału, natomiast są w nich nieustanne kompromisy i zgoda na niedoskonałości drugiego człowieka, który jest obok.

To bardzo mądre co napisałaś, dodałbym tylko jeszcze pełną akceptację tych niedoskonałości.

Shaitana - Pon 15 Sie, 2011 15:00

Klaro zgadzam się. Ale kompromis, akceptacja, wiązą się nieodlącznie z rozmową.. a ona między nami umiera albo już umarła. A ja czuję się złamana i zamknięta. Człowiek który mnie kocha, nie chce ze mną rozmawiać.
I współczuję Ci. Życie czasem staje się piekłem przy uzależnieniu.

Flandria - Pon 15 Sie, 2011 16:18

Shaitana, a czytałaś którąś z tych książek typu "Mężczyźni są z Marsa, kobiety są z Wenus" ?
Mężczyźni są inaczej skonstruowani niż my :bezradny: a skoro nie miałyśmy wzorców w domu to skądś tę wiedzę o mężczyznach trzeba czerpać ...
zresztą, książkę poleciła mi koleżanka, która "miała wszystkich w domu", że się tak wyrażę :)

Shaitana - Wto 16 Sie, 2011 20:13

czytałam. ale on jest w tym związku kobietą.obraża się, ma ciche dni.ach, jak się skupic bardziej na sobie?zapomnieć o innych?
pterodaktyll - Wto 16 Sie, 2011 20:14

Shaitana napisał/a:
on jest w tym związku kobietą.obraża się, ma ciche dni.

O kurde, to jak Ty z nim wytrzymujesz? :szok:

Shaitana - Wto 16 Sie, 2011 20:29

wytrzymywanie...raczej oczekiwanie. ale im bardziej się starałam tym gorzej byłobo on odczuwał to jako nacisk. Ach wiecie co chce mi się płakać.spotkać dobrego człowieka i nie móc z nim żyć, tworzyć coś wyjątkowegi i pielęgnowac tylko wiecznie ten schemat skakania sobie do gardeł. jak w domu, tylko wersja light, kto ma rację.
Shaitana - Wto 16 Sie, 2011 20:42

I powiem wam coś jeszcze. Chciałabym być mamą. Odkryłam to niedawno, i dopiero niedawno zrozumiałam jak wyjątkową może być rodzina. na terapii przewartościowałam obraz mamy i taty. I marzę po raz 1 w życiu żeby zalożyć rodzinę. Żeby poczuć i dzielić z kimś ciepłe szczęście. Choćby chwile
Flandria - Wto 16 Sie, 2011 20:55

Shaitana napisał/a:
czytałam. ale on jest w tym związku kobietą.obraża się, ma ciche dni


ciche dni to domena mężczyzn raczej, nie kobiet :roll:

zresztą, trudno oceniać przez internet a tym bardziej cokolwiek doradzać :bezradny:
na podstawie tego co piszesz, mam wrażenie, że facet wiele z siebie daje, a Ty i tak znajdujesz sobie powody do marudzenia ...
Czy Ty w tym związku dajesz coś z siebie oprócz ciągłych pretensji?

to mnie rozwaliło:
Shaitana napisał/a:
Być może zamiast od razu zasypiać, będzie ze mną do 4 rano rozmawiał(tego luksusu nie ma w tym związku).
Shaitana napisał/a:
kiedy on wstaje o 7

Ja jestem gaduła. Straszna. Ale jak jestem w związku to tylko na początku mam straaaasznie dużo do powiedzenia. Później jakoś tak na bieżąco ... :mgreen:
Może Ci przyjaciółka potrzebna a nie facet?

Pati - Wto 16 Sie, 2011 21:58

Smutne to wszystko jest jak tak czytam Twoje posty Shaitano.
Najsmutniejsze jest to,że widzę siebie z przed kilku miesięcy i lat.
Zachowania miałam bardzo podobne do Twojego partnera :(

Shaitana - Czw 18 Sie, 2011 20:46

zrobiłam komemtarz dotyczący kobiet we wtorek.w środę rano go przeprosiłam,a on zaproponował żebyśmy od siebie odpoczęli a potem uściślił, że on musi odpocząc ode mnie i że wieczorem zawiezie mnie do mamy. więc jestem w domu. i najbardziej mnie nie boli, że to wyszło od niego, bo ja myślałam o tym dzień wcześniej.bo to jego mieszkanie, bo czuję sie jak mebel który się wyrzuca gdy przestał spełniać kryteria
nie wiem co czuję... kiedy pomyślę, że zaczęłam przy nim wierzyć, że mogę stworzyć prawdziwą dobrą rodzinę, pozwoliłam dojśc do głosu instynktowi macierzyńskiemu, wydawało mi się że wszystko idzie ku lepszemu. a teraz czuje się jakbym nie znała człowieka z którym byłam. który mówił że mnie kocha, że chce mieć ze mną dzieci, mówił o naszym ślubie...ale kiedy miesiąc temu zdarzył się "wypadek"(na szczęście bez konsekwencji)jego reakcją bylo czyste przerażenie... czy ludzie. ktolrzy się kochają tak właśnie reagują po ponad roku bycia razem?..i w tym wszystkim nie chodzi o to, że ja chcę już, ale o bezpieczeństwo i poczucie, że gdyby.. to nigdy nie zobaczę tego przerażenia bo przecież się kochamy, bo i tak za 2 lata chciał.

pterodaktyll - Czw 18 Sie, 2011 20:59

Shaitana napisał/a:
przecież się kochamy,

Im dłużej czytam to co piszesz, to coraz bardziej dziwną wydaje mi sie ta miłość......

Flandria - Czw 18 Sie, 2011 21:06

ja odnoszę wrażenie, że cała ta "miłość" się już dawno skończyła - przynajmniej z jego strony i być może stąd ta obojętność itd

trzymaj się :pocieszacz:

Shaitana - Czw 18 Sie, 2011 21:18

pterodaktyll czy możesz rozwinąć? jesteś mężczyzną jak sądzę.
pterodaktyll - Czw 18 Sie, 2011 21:29

Mam wrażenie, że Ty zaczynasz gonic za czymś, co u facetów raczej rzadko występuje. Piszesz, że Twój i zakupy zrobi i cos tam posprząta itd, itd. Zapewne on nie wie (jak zresztą większość facetów), że partnerka oczekuje zupełnie czegoś innego. On w swoim mniemaniu jest dobry, bo robi to czy tamto. Myślę że Ty oczekujesz przyjaźni, zrozumienia i pełnego partnerstwa w związku a on najzwyczajniej w swiecie nie potrafi sie do tego dostosować, ba myslę, że w ogóle nie wie o co Ci chodzi i może nawet ma do Ciebie jakies pretensje o to, bo przecież on robi i to i tamto. Chyba rozmijacie sie totalnie w oczekiwaniach i stąd cały problem. Tak mi sie wydaje jak czytam to co piszesz.....
pietruszka - Czw 18 Sie, 2011 22:52

pterodaktyll napisał/a:
Mam wrażenie, że Ty zaczynasz gonic za czymś, co u facetów raczej rzadko występuje

mi wydaje się, że w ogóle nie występuje w przyrodzie.
Mi swojego czasu ulgę przyniosło odkrycie, że nie należy mylić zakochania i miłości. Motylki w brzuchu, zamglone spojrzenie jest fajne, ale bezpieczniejsze na stronach jakiegoś Harlequina, a nie w rzeczywistości. Ale zakochanie mija (może i dobrze, bo łatwo w tym stanie pod samochód wpaść) i zaczyna się normalne życie. Z garami, odkurzaczem, brudnymi skarpetkami i nie zawsze pełną lodówką. Inne oczekiwania miałam, jak miałam dwadzieścia kilka lat, inne mam dzisiaj. Ba... nawet dzisiaj bardziej mam w cenie czyny nie słowa, ale tego to mnie nauczyło życie z alkoholikiem, słodkich słówek to już się nasłuchałam nawet o 4 nad ranem, to nic że odrobinę bełkoczących, ale i kwiatki zerwane ze skweru były. Full romantyzm :evil:
Ale miałam wcześniej i takiego normalnego, spokojnego, uporządkowanego, zwiałam, bo z jakiś za normalny był. Dzisiaj wiem, że to popaprańcy mieli u mnie szczególne wzięcie. ot. skrzywiony celownik. Dzisiaj tzw. normalność jest u mnie bardziej w cenie. I takie nudne rzeczy jaK poczucie bezpieczeństwa, stabilność, choć nie ukrywam, że na komunikację w związku nie mogę narzekać, ale samo nie przyszło :bezradny:

Krzysztof 41 - Pią 19 Sie, 2011 07:02

Witaj. :)
Tak czytam twój wątek i chcę abyś zadała sobie jedno pytanie może twój facet się po prostu przestraszył może zbyt mocno naciskałaś na niego lub się znudził waszym związkiem niektórzy faceci tak mają.

Tomoe - Pią 19 Sie, 2011 07:59

Prosta sprawa - znudził się, "odkochał" i odstawił dziewczynę do mamy.
A dziewczyna - skomplikowana i wyterapeutyzowana - szuka w tym wszystkim "trzeciego dna". Bo nie potrafi się pogodzić z tym, że przestała się facetowi podobać.
Bo dziewczyna jest DDA - a dedeowcy pojąć nie potrafią, że cokolwiek w życiu może być ZWYCZAJNE i PROSTE.
A to co się stało jest ZWYCZAJNE i PROSTE.
Takie PROZAICZNE... że aż nudne... 8|

aazazello - Pią 19 Sie, 2011 08:28

Shaitana napisał/a:
Jesli zostanę wiem, że godzę się na powierzchowny związek z kimś niedostępnym emocjonalnie, kto woli komputer od rozmowy ze mną. I wiem, że nigdy nie będzimy blisko

Wiesz wszystko, postawiłaś trafną diagnozę, wybór należy do ciebie.

Ludzie potrafią łączyć się w trwałe związki na "zawsze", więc warto czekać i szukać i nie zadowalać się bylejakością. :)

yul-ya - Pią 19 Sie, 2011 09:41

Shaitano, a ja chcę Ci powiedzieć, że taki związek jak opisałaś w swoich marzeniach (bez problemów z komunikacją, dożo czułości itp) zdarza się. Ja taki miałam i choć skończylo się tragicznie (Bóg, los tak chciał) to: był, istniał i dał mi dużo siły na przyszłość. Choć niestety z uczuciem odrzucenia/porzucenia nie mogę sobie do dziś jako DDA poradzić. Wszędzie "węszę" to odrzucenie. I tak często czuję się porzucana :( Dziś jest właśnie taki dzień, kiedy motam się w tych swoich odczuciach i jakoś pomogło mi czytanie Twojego wątku :buziak:
Shaitana - Pią 19 Sie, 2011 13:59

Tylko dlaczego to ja mam wrażenie że zawiodłam? dlaczego mam wrażenie, że on uważa że ja nie widzę swojego wkładu w tym?dlaczego to ja czuje się złamana? i dlaczego zrobił to dopiero kiedy zapragnęłam rodziny, kiedy doszedł do głosu mój instynkt macierzyński? Dlaczego ja nie potrafię się pogodzić z kolejnym odrzuceniem? ostatnio mi powiedział, że jestem pełna pretensji do wszystkich poza babcią. A ja po prostu dodpiero teraz przyznaję się do tego co czułam chyba ods zawsze ale nie powinno być. wg niego nie podciąganie rolet i zapchany od włosów zlew to "nieakceptowanie społecznie zachowania".podobnie pretensje. a mnie chce si ę wyć bo po raz kolejny ropzada mi się to, co myślałam że się zaczyna układać.. mam ochotę wrzeszczeć, a wczoraj miałam ochotę się nie obudzić. rodzina jest sensem. a ja mam prawie 30 i żadnych widoków na stabilizację osobistą i zawodową.
Flandria - Pią 19 Sie, 2011 14:09

Shaitana, z perspektywy tego, co piszesz na forum wygląda to tak:
On gotuje, pierze itp
Ty wracasz do domu i zamiast się po prostu ucieszyć, wycałować, wyściskać "bohatera" ... jesteś zła na niego, bo on KONTROLUJE Twoje życie 8|
Gdyby mnie ktoś tak robił (a cierpliwa ze mnie osóbka) też bym chciała od niego odpocząć ...

a poza tym Twój instynkt macierzyński to Twój problem. Chcesz zostać matką - znajdz faceta, który chce zostać ojcem ...
W tej chwili zachowujesz się jak mała dziewczynka, która obraża się na tatusia, bo ONA CHCE cukierka, a on nie chce jej go kupić. 8|

Tomoe - Pią 19 Sie, 2011 14:26

Shaitana napisał/a:
Dlaczego ja nie potrafię się pogodzić z kolejnym odrzuceniem?
(...)
mam prawie 30 i żadnych widoków na stabilizację osobistą i zawodową.


No to już sama sobie odpowiedziałaś na swoje pytanie.
Masz niskie poczucie własnej wartości i boisz się samotności.

yul-ya - Pią 19 Sie, 2011 14:29

Shaitana napisał/a:
Tylko dlaczego to ja mam wrażenie że zawiodłam?

Shaitana napisał/a:
Dlaczego ja nie potrafię się pogodzić z kolejnym odrzuceniem?

Bo tak mają DDA plus jeszcze zbyt wysokie oczekiwania wobec innych i niezła mieszanka wychodzi :(

czarna róża - Pią 19 Sie, 2011 14:35

Po prostu miłośc się skończyła...zdarza się..może on to sobie uświadomił przy :wpadce:..że jednak nie chce z taką kobietą się wiązac na stałe-czasem właśnie takie rzeczy nam coś uświadamiają..może faktycznie był zmęczony ciągłymi pretensjami ..chciałaś go zmieniac..a masz zaakceptowac takim jakim jest..(mówię o zwykłych związkach)
czarna róża - Pią 19 Sie, 2011 16:03

Shaitana..poza tym..postaw się w odwrotnej sytuacji..gdybyś ty była zmęczona facetem i przestało ci na nim zależec..a miałabyś takie prawo..to co czułabyś po rozstaniu? raczej ulgę że to się skończyło i starałabyś się jak najszybciej wrócic do normalnego życia..
..czasem niepotrzebnie oczekujemy żeby ktoś po nas płakał,tęsknił..kiedy wszystko się skończyło..po prostu potrzebujemy tego dla naszego ego..

Flandria - Sob 20 Sie, 2011 18:42

Shaitana napisał/a:
wczoraj miałam ochotę się nie obudzić


jak się trzymasz?

Shaitana - Czw 01 Wrz, 2011 20:55

Przepraszam, że bardzo długo się nie odzywałam. Zaszły małe zmiany i niedawno wróciłam z urlopu. chcę Wam powiedzieć, że tydzień temu w piątek zadzwonił do mnie i zapytał czy możemy porozmawiać (czego bym się nie spodziewała).Zaproponował żebyśmy zaczęli na nowo i od wspólnego urlopu. Długo rozmawialiśmy.A kilka dni później -już w trasie- powiedział, że w końcu będzie miał czas żeby być ze mną.Oczywiście wyszła kwestia frustracji pracą zarówno jego (odpowiedzialnośc) i moją (walę głową w mur szukając czegoś innego niż mam). Wyszła kwestia tego, że ja widze tylko negatywy i mam pretensje,poza tym od czasu do czasu wbijam złośliwe szpile.I tu niestety ma rację. Mam taki deficyt uwagi od zawsze, że chciałabym jak dziecko być w centrum i aż kipię gniewem i złością na rodziców, że nigdy mi tego nie dali.A że on jest najbliżej to ja przenosze na niego te oczekiwania.Te dni osobno dużo mi dały, Zrozumiałam, że sobie sama poradzę i zrozumialam, że on nie jest podstawą. JA jestem podstawą. Siebie, swojego życia i tylko ja mogę kierować swoim życiem. Jestem bardzo mocnym dla siebie fundamentem.
I jest jeszcze coś. Od maja zaczęła mi się marzyć rodzina, dzieci, ślub mimo że wiem, że nie jestem gotowa. Po tych kilku dniach urlopu od siebie już nie mam na to ochoty. Wiem, że kiedyś tak, ale nie teraz.
A! za tydzień zmieniam pracę! :D

Shaitana - Czw 01 Wrz, 2011 21:07

Flandra napisał/a:
na podstawie tego co piszesz, mam wrażenie, że facet wiele z siebie daje, a Ty i tak znajdujesz sobie powody do marudzenia ...
Czy Ty w tym związku dajesz coś z siebie oprócz ciągłych pretensji?

to mnie rozwaliło:
Shaitana napisał/a:
Być może zamiast od razu zasypiać, będzie ze mną do 4 rano rozmawiał(tego luksusu nie ma w tym związku).
Shaitana napisał/a:
kiedy on wstaje o 7

Ja jestem gaduła. Straszna. Ale jak jestem w związku to tylko na początku mam straaaasznie dużo do powiedzenia. Później jakoś tak na bieżąco ...
Może Ci przyjaciółka potrzebna a nie facet?



i jeszcze:
Flandra napisał/a:
Shaitana, z perspektywy tego, co piszesz na forum wygląda to tak:
On gotuje, pierze itp
Ty wracasz do domu i zamiast się po prostu ucieszyć, wycałować, wyściskać "bohatera" ... jesteś zła na niego, bo on KONTROLUJE Twoje życie
Gdyby mnie ktoś tak robił (a cierpliwa ze mnie osóbka) też bym chciała od niego odpocząć ...

a poza tym Twój instynkt macierzyński to Twój problem. Chcesz zostać matką - znajdz faceta, który chce zostać ojcem ...
W tej chwili zachowujesz się jak mała dziewczynka, która obraża się na tatusia, bo ONA CHCE cukierka, a on nie chce jej go kupić



Święta prawda, Flandro. Święta prawda. Nie mam się czego czepiać i zamiast się uczyć cenić to jadę po nim jak moi rodzice po mnie. Wyniesione z domu zakorzenione. Do wyrwania i zniszczenia, ale łatwo nie jest pozbyć się chwastu.. :(

Flandria - Czw 01 Wrz, 2011 21:13

Shaitana napisał/a:
JA jestem podstawą. Siebie, swojego życia i tylko ja mogę kierować swoim życiem. Jestem bardzo mocnym dla siebie fundamentem.


wow :)
Shaitana napisał/a:
A! za tydzień zmieniam pracę!

gratulacje :lol2:

Shaitana - Czw 01 Wrz, 2011 21:23

dziękuję :) cieszę się, a myślę, że mój facet jeszcze bardziej :)
Shaitana - Pią 02 Wrz, 2011 08:15

ach, wrócił wczoraj nieźle podchmielony z piwa z kolegami. a ja czuję, że to zachwianie dla mnie równowagi. % i facet kojarzą mi się bardzo źle... ten okropny zapach przetrawionego %...
pterodaktyll - Pią 02 Wrz, 2011 08:48

Shaitana napisał/a:
cieszę się, a myślę, że mój facet jeszcze bardziej
Shaitana napisał/a:
wrócił wczoraj nieźle podchmielony z piwa z kolegami. a ja czuję, że to zachwianie dla mnie równowagi.

Przecież sama napisałas, że twój facet się jeszcze bardziej cieszy.... :mysli:

Flandria - Pią 02 Wrz, 2011 14:44

pterodaktyll napisał/a:
Przecież sama napisałas, że twój facet się jeszcze bardziej cieszy....

Ptero to nie ten dział :mgreen:

wielu DDA ma problem nawet z odrobiną alkoholu/pijaństwa wokół siebie
Ja z niepokojem liczyłam kiedyś piwa w lodówce 8|

Audycja radiowa na ten temat, gdyby ktoś miał ochotę posłuchać
Stosunek DDA do alkoholu

Shaitana - Pią 02 Wrz, 2011 19:45

boże ja wlasnie tak mam.i jak tylko przez tydzień urlopu codziennie piliśmy po 1 lub 2 piwach od razu po powrocie nie tykam %, bo wydaje mi się, że popadnę w alkoholizm. a jesli na im prezie pijemy co tydzień przez 2 yg to to samo.potem każde piwo, które mam w lodówce wywołuje u mnie złośc do mojego faceta, który je kupuje
zbigniewcichon - Pon 03 Paź, 2011 19:02

Związki: Splot miłości i nienawiści

Dopóki twoja świadomość nie otworzy się na teraźniejszość, wszelkie związki – zwłaszcza intymne – dotknięte będą głęboką skazą i w sumie zaburzone.

Przez chwilę – na przykład gdy jesteś „zakochany” – może się wydawać, że jest doskonale, ale ta pozorna doskonałość nieuchronnie pryska, w miarę jak coraz częściej dochodzi do sporów, konfliktów, wybuchów niezadowolenia i aktów emocjonalnej, a nawet fizycznej przemocy.

Niemal każdy „związek miłosny” przeradza się niebawem w splot miłości i nienawiści.
Miłość może wtedy w mgnieniu oka ustąpić miejsca dzikiej napastliwości, wrogości lub zupełnej nieczułości. Uchodzi to za zjawisko normalne. Przez pewien czas – kilka miesięcy czy lat – związek taki waha się między biegunami „miłości” i nienawiści, dając obojgu uczestnikom tyleż bólu, ile przyjemności.
Dość często zdarza się, że obie strony popadają w nałogowe uzależnienie od tej sinusoidy.
Dzięki dramatowi, w którym tkwią, nareszcie czują, że żyją.

Kiedy znika równowaga między biegunem pozytywnym a negatywnym i mroczna, destruktywna faza powraca z rosnącą częstotliwością i mocą (a większość par prędzej czy później osiąga ten etap), w niedługim czasie związek ostatecznie się rozpada.
Można by sądzić, że gdyby tylko się udało wyeliminować negatywną, destruktywną fazę, wszystko byłoby cacy, a związek przepięknie by kwitł – ale jest to, niestety, niewykonalne.
Bieguny nawzajem od siebie zależą.
Nie można mieć tylko jednego z nich: trzeba brać oba naraz. Faza pozytywna od początku zawiera w sobie negatywną, choć ta nie od razu się ujawnia. Obie są tak naprawdę dwiema stronami tej samej anomalii.
Mówię tu o związkach, potocznie zwanych romantycznymi, a nie o prawdziwej miłości, która nie ma negatywnego odpowiednika, ponieważ płynie z rejonów dalszych niż umysł.

Miłość jako stan ciągły wciąż jeszcze jest wielką rzadkością: spotyka się ją nie częściej niż ludzi w pełni świadomych.
Krótkie, złudne jej przebłyski mogą się jednak zdarzać, ilekroć w umysłowym nurcie powstaje luka. Oczywiście dużo łatwiej jest dostrzec anomalię w negatywnym aspekcie związku niż w pozytywnym. Z większą też łatwością dostrzega się źródło wszystkiego, co negatywne, w partnerze aniżeli w sobie.

Skłonności negatywne mogą się przejawiać pod wieloma postaciami: jako zaborczość, zazdrość, żądza władzy, oddalenie i milcząca uraza, potrzeba stawiania na swoim, niewrażliwość i pochłonięcie samym sobą, emocjonalnie umotywowane żądania i manipulacje, chęć toczenia sporów, krytykowania, osądzania, obwiniania lub napastowania, gniew, bezwiedna zemsta za ból, zadany niegdyś przez któreś z rodziców, wściekłość i przemoc fizyczna.

Pozytywna strona związku przejawia się w tym, że „kochasz” osobę, z którą jesteś związany. Początkowo do głębi cię to zaspokaja.
Wyraźnie czujesz, że żyjesz.
Twoje życie nabrało raptem sensu, ponieważ ktoś cię potrzebuje, pragnie, napawa poczuciem, że jesteś wyjątkowy, ty zaś wszystko to odwzajemniasz.
Kiedy jesteście razem, czujecie się pełni.
Uczucie to bywa tak silne, że reszta swata blaknie i traci znaczenie.

Być może jednak zauważyłeś, że w tych silnych uczuciach jest pewien element niesamodzielności i kurczowego przywierania.
Wpadasz w nałogowe uzależnienie od drugiej osoby.
Działa ona na ciebie jak narkotyk.
Dzięki niej doznajesz euforii, ale samo przypuszczenie, że ukochana istota mogłaby kiedyś stać się niedostępna, potrafi wywołać zazdrość, zaborczość, próby manipulacji za pomocą szantażu emocjonalnego, obwinianie i oskarżanie – a wszystko to z obawy przed utratą.

Jeśli zaś twoja druga połowa w końcu rzeczywiście cię opuści, może to wzbudzić w tobie zajadłą wrogość albo najgłębszą rozpacz i żal.
Miłosna tkliwość w jednej chwili ustępuje miejsca dzikiej napastliwości lub straszliwemu żalowi.
Co się nagle stało z miłością?
Czy może ona w oka mgnieniu przedzierzgnąć się we własne przeciwieństwo? I czy ogóle była to miłość, czy po prostu nałogowe lgnięcie i chciejstwo?
Nałóg a poszukiwanie pełni

Czemu popadamy w nałogową zależność od drugiego człowieka? Romantyczny związek miłosny jest tak silnym i powszechnie upragnionym przeżyciem, ponieważ zakochani mają wrażenie, że uwolnili się od głęboko zakorzenionego lęku, łaknienia, niedosytu i niedoskonałości – stanów, które są nieodłącznym elementem człowieczeństwa nieświadomego.
Mają one zarówno wymiar fizyczny, jak i psychiczny. W sferze fizycznej oczywiście daleko ci do pełni i nigdy jej nie osiągniesz: jesteś mężczyzną albo kobietą, czyli połową, a nie całością. Na tym poziomie tęsknota za pełnią – za powrotem do stanu jedni – przejawia się jako przyciąganie między męskością a kobiecością: to, że mężczyzna potrzebuje kobiety, a kobieta – mężczyzny.
Jest to niemal niepohamowany pęd do połączenia z przeciwstawnym biegunem energetycznym.

Ten fizyczny popęd ma swoje duchowe źródło w pragnieniu, żeby położyć kres dwoistości, odzyskać stan pełni. Na poziomie fizycznym najbliższe tego ideału jest zespolenie seksualne, toteż spośród wszystkich przeżyć, jakich może dostarczyć sfera fizyczna, właśnie ono sprawia ludziom najgłębszą satysfakcję. Ofiarowuje im jednak zaledwie przelotną wizję pełni, moment błogostanu.
Dopóki bezwiednie traktujesz je jako narzędzie „zbawienia”, usiłujesz położyć kres dwoistości na poziomie form – to zaś jest niewykonalne. W efekcie ukazuje ci się kuszące mgnienie raju, ale nie dostajesz zezwolenia na stały w nim pobyt i lądujesz z powrotem w swoim osobnym ciele.
Na poziomie psychicznym wrażenie niedosytu i niedoskonałości doskwiera jeszcze silniej niż na fizycznym. Dopóki utożsamiasz się z umysłem, twoje poczucie Ja” opiera się na zewnętrzności. Innymi słowy, swoje wyobrażenie o sobie czerpiesz ze spraw, które tak naprawdę nie mają nic wspólnego z tym, kim jesteś, takich jak rola społeczna, majątek, wygląd zewnętrzny, sukcesy i porażki, przekonania itd.
To fałszywe, z umysłu zrodzone ,ja”, czyli ego – kruche, niepewne siebie – szuka coraz to nowych rzeczy, z którymi mogłoby się utożsamić, bo tylko dzięki nim czuje, że istnieje. Nic jednak nie daje mu wystarczająco trwałego spełnienia. Wciąż dręczy je lęk, niedosyt i łaknienie.
Idealny związek?

I oto nagle pojawia się zupełnie wyjątkowy związek.
Wygląda na to, że rozwiązuje on wszelkie problemy ego i zaspokaja wszystkie jego potrzeby.
Przynajmniej z początku tak się wydaje. Wszystko, na czym dotychczas opierałeś swoje poczucie ,ja”, staje się stosunkowo mało istotne.
Skupiasz się odtąd na jednym jedynym zjawisku, które zajęło miejsce wszystkich dawniejszych spraw, nadaje twojemu życiu sens, ty zaś właśnie przez jego pryzmat określasz swoją tożsamość. Zjawiskiem tym jest osoba, którą „kochasz”.
Przestałeś być odrębną drobiną w obojętnym wszechświecie – przynajmniej na pozór.
Twój świat ma teraz centrum: ukochaną istotę.
Fakt, że owo centrum mieści się na zewnątrz ciebie – czyli nadal czerpiesz spoza siebie wyobrażenie o tym, kim jesteś – początkowo wydaje się błahy.
Grunt, że ulotnił się tak typowy dla umysłu egotycznego, stale ci dotąd towarzyszący lęk, a wraz z nim wrażenie twojej własnej niedoskonałości, niedosytu i niespełnienia.

Ale czy naprawdę się ulotniły, rozwiały?
A może wciąż czają się pod cienką powłoką szczęścia? Jeśli w twoim związku „miłość” przeplata się z tym, co jest jej zaprzeczeniem – napastliwością, przemocą emocjonalną itp. – należy się obawiać, że mianem miłości pochopnie określasz egotyczne przywiązanie i nałogowe lgnięcie.
Nie można kogoś kochać, aby już za chwilę go atakować.
Prawdziwa miłość nie ma negatywnego odpowiednika.

Jeśli twoja „miłość” ustępuje niekiedy miejsca swojemu przeciwieństwu, znaczy to, że nie jest miłością, lecz silnym popędem ego, które pragnie zyskać pełniejsze i głębsze poczucie „siebie„, a partner chwilowo potrzebę tę zaspokaja.

Ego osiąga dzięki temu namiastkę zbawienia, która przez krótki czas nieomal sprawia wrażenie autentyku. W pewnym momencie partner zaczyna jednak postępować w sposób sprzeczny z twoimi potrzebami – a raczej z potrzebami twojego ego.
Lęk, ból i niedosyt – stałe elementy świadomości egotycznej, które tylko prowizorycznie zamaskował „związek miłosny” – znów dochodzą do głosu.

To tak, jak z każdym innym nałogiem: po odpowiedniej dawce narkotyku czujesz się świetnie, ale nieuchronnie przychodzi czas, gdy narkotyk już na ciebie nie działa.
Kiedy powracają owe bolesne uczucia, doznajesz ich z jeszcze większą niż dawniej silą, a w dodatku uważasz, że druga strona związku jest ich sprawcą.
Rzutujesz je więc na zewnątrz i ze wściekłą brutalnością, wyrosłą z twojego bólu, atakujesz partnera. Może to w nim zbudzić jego własny ból i skłonić do kontrataku.
Ego na tym etapie wciąż jeszcze żywi nieświadomą nadzieję, że jego napastliwość lub próby manipulacji okażą się wystarczającą karą, aby współuczestnik dramatu zmienił postępowanie i znów dal się użyć w charakterze parawanu, przesłaniającego twoją boleść.

Każdy nałóg bierze się stąd, że człowiek nieświadomie wzbrania się przed stawieniem czoła własnemu bólowi i przejściem przez ten ból.
Każdy nałóg od bólu się zaczyna i na nim też się kończy.

Niezależnie od tego, co jest twoim narkotykiem -alkohol, jedzenie, legalnie lub nielegalnie kupowane psychotropy, czy wreszcie druga osoba – używasz czegoś albo kogoś, żeby ukryć swój ból.

Właśnie dlatego, po przeminięciu początkowej euforii, pojawia się w związkach osobistych tyle nieszczęścia, tyle bólu.
To nie związki są ich przyczyną.
One tylko wydobywają na jaw nieszczęście i ból, które już wcześniej w tobie tkwiły.
Działa tak każdy nałóg.
W każdym nałogu następuje moment, gdy narkotyk już nie wywołuje pożądanego efektu, wtedy zaś boli cię bardziej niż kiedykolwiek.
Między innymi dlatego ludzie nieustannie próbują uciec przed teraźniejszością i szukają takiego czy innego zbawienia w przyszłości.

Jeśliby skupili się na pełnym przeżyciu obecnej chwili, wsłuchaniu się w siebie, pierwszą rzeczą, jaką mogliby napotkać, byłby ich własny ból, a przecież to jego najbardziej się obawiają.



Fragment z E. Tolle „Potęga teraźniejszości"

źródło znajduje się tu : (...)

jak i inne tematy dotyczące związków.

Autor tego posta konsekwentnie ignoruje zasady naszego forum:
http://www.komudzwonia.pl...p?p=42300#42300
Takie postępowanie jest nieuczciwe

zbigniewcichon - Pon 03 Paź, 2011 20:31

Po pierwsze blog nie jest mój, co do samego linka to już napisała Flandra . Napisałem raptem kilka postów i już zostałem zaszufladkowany oceniony i skrytykowany ? Czy nie zakrawa to na paranoje ? Pisałem na wielu forach i nigdzie nie było takiego zakazu. Co do cytowania. Dlaczego mam wyważać otwarte drzwi albo na nowo wymyślać koło ? Może warto spojrzeć na siebie i świat nie tylko przez pryzmat DDA ?
zbigniewcichon - Pon 03 Paź, 2011 21:27

Wracając do tematu przewinęło się w wątku o zmienianiu się jest takie twierdzenie że gdy my się zmieniamy zmieniają się ludzie wokół nas lub... odchodzą ja dodam że nasze postrzeganie nasza energia zmienia się i ludzie to wyczuwają. Sam kiedyś tak miałem, żyłem z kobietą uzależnioną od alkoholu i leków ledwo wyrabiałem i prawie bym się sam "przekręcił" powziąłem decyzję że teraz pora pomyśleć o sobie, kupiłem grę playstation po to by nie myśleć o niej ciągle i odeszła, znalazła sobie innego z którym miała "komfort picia" nasze oczekiwania tak naprawdę sprawiają że czujemy to co czujemy zamiast brać rzeczy takimi jakimi są.

"Nikt nie odrzuca ciebie, odrzuca tylko to, kim jesteś według jego mniemania. Zresztą, jest to broń obosieczna, nikt też nie akceptuje ciebie. Dopóki ludzie się nie obudzą, po prostu akceptują lub odrzucają posiadane przez siebie wyobrażenie o tobie. Stworzyli sobie twój wizerunek i albo go odrzucają, albo akceptują"

- Anthony de Mello

A tu wkleję z wykasowanego bloga już typowe dla DDA

Poczucie niepewności i gniew – w związku. DDA.


Przy różnych okazjach mogliście usłyszeć :
„To jest nierealne. To nie dzieje sie naprawdę”.
Słyszycie takie stwierdzenie, kiedy wszystko dobrze sie układa i wasz związek wydaje sie czyms tak cudownym, udanym i wyjątkowym, że trudno wam w to uwierzyć. Niemożność uwierzenia jest czym innym niż niemożność postrzegania danej sytuacji jako realnej. Mówiąc, że nie możemy w coś uwierzyć, wyrażamy podniecenie i poczucie niezwykłości: „Mam szczęście, że udało mi sie znaleźć osobę, z która tak wiele mogę przeżyć!”. Prawdopodobnie to właśnie macie na myśli, mówiąc: „Czy to dzieje sie naprawdę? Ale ze mnie szczęściarz”.

Kiedy dzieci alkoholików(DDA) mówią: „To niemożliwe”, ma to inne znaczenie.
Dorastanie było dla wielu z nich bardzo traumatyczne i rzeczywistość własnego dzieciństwa jest jedyna, jaka znają. Kiedy życie dobrze im sie układa, okoliczności staja sie dla nich na tyle obce, że maja poczucie nierealności.
Powoduje to niepokój.
Kiedy szalejecie ze szczęścia i sadzicie, że z waszym partnerem dzieje sie to samo, on lub ona może właśnie robić coś, aby sabotować związek. Ni stąd, ni zowąd dziecko alkoholika wywołuje sprzeczkę lub nie odbiera waszych telefonów.
Takie zachowanie nie ma dla was sensu i czujecie sie odepchnięci. Kiedy wszystko układa sie tak cudownie, że aż wydaje sie to nieprawdopodobne, dziecko alkoholika w celu urealnienia sytuacji próbuje to zniszczyć.

Znajomość tego mechanizmu może uczynić was bardziej odpornymi. Możecie uznać, że nieprzyjemne zachowanie nie ma nic wspólnego z wami, lecz jest związane z wyuczonymi przez dzieci alkoholików reakcjami. Możecie powiedzieć:
„Nic złego nie zrobiłem. Wszystko jest dobrze. Po prostu spróbuj sie rozluźnić i nie spiesz sie”. Jeżeli twój partner ucieknie, jest szansa, że powróci. Zapewne będziecie musieli zrobić coś, by siebie chronić, ale zrozumcie, że to odtrącenie jest tylko chwilowe. Wasze zrozumienie zapobiegnie dalszemu komplikowaniu sie sytuacji.
Kiedy dzieci alkoholików zdają sobie sprawę, co zrobiły, czuja sie winne i sa pełne skruchy. Dochodzą do wniosku, że nie możecie ich dłużej kochać, bo sa okropnymi ludźmi.
Gdyby tak nie było, potrafiłyby cieszyć sie, że jest tak dobrze, zamiast stać na przeszkodzie własnemu szczęściu.
Jeśli z tym sobie poradzicie, reszta pójdzie jak z płatka.

„Przekonasz sie, jaki jestem zły”.

Dzieci alkoholików nauczyły sie ukrywać swój gniew.
Z ich dziecięcych doświadczeń wynika, że jeśli będą okazywały gniew, tak jak robiły to inne dzieci, przysporzą tylko więcej trudności.
W rezultacie wiele z nich jest pełnych nierozładowanej złości.
Istnieje realna obawa, że złość odczuwana wobec partnera i ta z dzieciństwa wsącza sie w związek.
Dzieci alkoholików boja sie, że okażą wam gniew w niewłaściwy sposób.
Obawiaja sie także, iż odstraszy was siła ich gniewu.
To może, ale nie musi byc prawda. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób reagujecie na złość i jak bardzo obchodzi was to, jak inni sie do was odnoszą.

Zdarza sie, że pewne sytuacje w związku przywołują wczesne doświadczenia. Ważne jest dla was i dla waszych partnerów, abyście sie dobrze znali. Dzieki temu, jesli zdarzy sie cos, czego z początku nie rozumiecie, zdacie sobie sprawę, że wytłumaczenia trzeba szukać w dzieciństwie. Kiedy dziecko alkoholika reaguje złością nieadekwatna do sytuacji, prawdopodobnie nasilenie gniewu nie ma z nia nic wspólnego.

Sarah poprosiła Tommy’ego, by przeniósł na tył podwórza kilka gałezi, które spadły z drzew przed domem. Były za cieżkie, by sama mogła je zebrać, ale dla Tommy’ego nie było to trudne. Odpowiedział, że z przyjemnością to dla niej zrobi. Kiedy Sarah wróciła z pracy i zobaczyła, że tego nie uczynił, wpadła w furie. Tommy był zdumiony, że aż tak ja to rozzłościło, ale powiedział: „Przepraszam. Zupełnie o tym zapomniałem, ale zrobie to”. Jest oczywiste, że reakcja Sarah była przesadna,
skoro była gotowa zerwać związek z tak błahego powodu. Incydent ten nabiera znaczenia, gdy spojrzymy na zachowanie
Sarah pod katem jej dzieciństwa w rodzinie alkoholika.
Po pierwsze, musiała sie przełamać, by poprosić o przysługę.
Bardzo trudno jej było powiedzieć: „Potrzebuje twojej pomocy”. Nauczyła sie nie prosić o pomoc, bo nigdy jej prośby nie były spełniane. Jednakże, ponieważ pracuje nad związkiem i jest on dla niej ważny, podjęła świadomą decyzje, aby poprosić.
Poza tym Sarah nadmiernie przejmuje sie tym, co pomyślą sasiedzi, gdy zobaczą bałagan na jej podwórku. To, że tak liczy sie ze zdaniem innych na jej temat, świadczy, że nie jest pewna własnej opinii o sobie. Gdy Tommy zapomniał o jej prośbie, poczuła, że jest dla niego zupełnie nieważna. Jej rozumowanie przebiegało w ten sposób: „Gdyby rzeczywiście mu na mnie zależało, nie mógłby zapomnieć. Wiedziałby, że nigdy nie poprosiłabym o cos, co nie jest dla mnie ważne.
Gdyby nie zapomniał o posprzątaniu gałęzi, wiedziałabym, że mu na mnie zależy. Fakt, że zapomniał, świadczy o tym, że tylko udaje, iż jestem dla niego ważna.”
Oczywiście jej złosc na Tommy’ego wydaje sie niewspółmierna do sytuacji, która mogła ja zdenerwować, ale nie aż do tego stopnia.
Tommy okazał sie niewrażliwy na jej potrzeby, ponieważ tak niedbale potraktował jej prośbę. Jego ociąganie sie było właściwe dla jego przeszłości.
Aby związek pozostał zdrowy, para musi wnikliwie przeanalizować ten incydent. Ona musi zrozumieć, że nie każde jej życzenie będzie automatycznie spełniane, nawet jeśli tak trudno jej prosić.
Musi również zrozumieć, że ociąganie sie Tommy’ego nie odzwierciedla jego uczuć do niej.
Jeżeli jego zachowanie sie nie zmieni, a ona nie będzie mogła tego znieść, byc może będzie musiała poddać ocenie ich związek.
Jednakże w tej konkretnej sytuacji jej reakcja wydaje sie zbyt ostra.
Tommy będzie musiał zrozumieć, że jesli zgadza sie cos zrobić, powinien to zrobić na warunkach osoby, która go o to poprosiła. Skoro mówi ukochanej: „Tak, zrobię to dla ciebie”, wiedząc, że to dla niej pilne, nie będzie w porządku, jesli nie spełni prośby jak najszybciej. Jesli nie jest pewien, czy będzie mógł wykonać prośbę natychmiast, powinien powiedzieć: „Zrobie to dla ciebie, ale nie mogę obiecać, że od razu to zrobię”.
Porozumiewanie sie i rozmawianie maja ogromne znaczenie dla dzieci alkoholików. To jedyny sposób dla nich i związanych z nimi osób na budowanie zdrowego związku.

J.Woititz – Lęk przed bliskoscią

Wiedźma - Śro 05 Paź, 2011 10:32

zbigniewcichon napisał/a:
Pisałem na wielu forach i nigdzie nie było takiego zakazu.

A na naszym forum jest właśnie tak i proponuję zamiast dyskutować z zasadami - przestrzegać ich.

Flandria - Śro 05 Paź, 2011 11:13

Wiedźma napisał/a:
A na naszym forum jest właśnie tak i proponuję zamiast dyskutować z zasadami - przestrzegać ich.

jestem tu ponad 2 lata i szczerze mówiąc pogubiłam się co do zasad

albo biegasz po całym forum i krzyczysz "podaj źródło, podaj źródło" bo usunę posta :mgreen:
a jak ktoś podaje źródło to usuwacie link, "bo to reklama jest" 8|

autentycznie nie rozumiem o co chodzi :bezradny:

Wiedźma - Śro 05 Paź, 2011 11:45

Flandra napisał/a:
autentycznie nie rozumiem o co chodzi :bezradny:

Wcale Ci się nie dziwię, bo ja sama mam z tym kłopot :?
Ale niedawno o tym rozmawialiśmy długo i zawzięcie,
(sama miałaś spory udział w rozbudowywaniu tego kontrowersyjnego punktu zasad)
i nie widzę powodu, aby zaczynać od nowa wałkować ten temat,
skoro jest na dzień dzisiejszy nierozwałkowywalny :?

Shaitana - Nie 06 Lis, 2011 20:36

Witajcie. Zbigniewcichon chciałam powiedzieć, że duzo z tej literatury znam, jednak... czytając ją teraz więcej rozumiem. Chyba. Odkąd zmieniłam pracę,jestem innym człowiekiem. Energicznym, szczęśliwym, śmieję się. Nadal uczestniczę w terapii i tak naprawdę chyba największa praca jaką wykonuję to wszystkie wnioski poza nią. Niemniej pokutuje we mnie to niekochanie. Dziś np zdałam sobie sprawę, że jestem sama. Tzn. tak naprawdę nie mam przyjaciela z którym mogłabym pójśc na kawę o każdej porze dnia i nocy. Nie mam nikogo, kogo obchodziłoby moje życie. Poza moim partnerem, oczywiście. Moja mama nawet zapomniała o moich urodzinach i od tego czasu jestem jakaś nieswoja. I dopiero dziś kiedy siedze sama w ciszy, łzy mi napływają do oczu kiedy o tym pomyślę. wszystko ładnie sie układa, a ja mam ciągle tą dziurę i dziś chyba się otworzyła i przypomniała. No bo jak można zapomnieć o urodzinach swojego dziecka?..Chyba to jest głównym powodem dla którego jestem jakaś nieswoja. a swoja drogą muszę Wam powiedzieć, że nie patrzę tylko przez pryzmat dda, często jestem szczęsliwa. niestety, czasem przychodza takie chwile - szczegónie kiedy mój partner mnie olewa albo traktuje w sposób przypominający bolesny dom - że chce mi się płakać. Ale jakoś brak mi odwagi, żeby płakać jemu i w ten to sposób przenosze na niego gniew i żal i tworzę sobie chyba sama sytuację tzw. psychologicznego odrzucenia...
zbigniewcichon - Śro 09 Lis, 2011 17:05

Shaitana uważam że gdy osiągnie się pewien poziom świadomości to już nie będziemy potrzebować innych. Sam tak czasami mam że jest mi dobrze z samym sobą. Sam sobie jestem przyjacielem i to najlepszym :D Wymaga to dość radykalnej zmiany perspektywy ale myślę że jest możliwe osiągnąć poziom Buddy, Chrystusowy. Wiesz ja w obecnej chwili jestem w miejscu gdzie przez wiele dni mogę nie zamienić z drugim człowiekiem słowa. W lesie nad morzem w dużym pustym budynku. To czas by pobyć w ciszy z samym sobą i pomedytować nad pewnymi sprawami. Choć też czasami mam trudne dni gdy do głosu dochodzi tęsknota/głód kobiety, bliskości, miłości, seksu, itp.
Shaitana - Nie 11 Gru, 2011 11:12
Temat postu: Depresja..?
zbigniewcichon nie zgadzam się. Wg mnie zawsze człowiek jest człowiekowi potrzebny, ale nie w takim stopniu żeby się uzależniać tylko zwyczajnie-przyjaciel.
Z powodu pracy musiałam zakończyć terapię. Od tygodnia mam hardcore w pracy i sama nie potrafię do końca dojśc czy jestem w tym ofiarą czy częściowo sprawcą z powodu niejasnej komunikacji.
Ale o czym naprawdę chciałam powiedzieć - od 2 dni mam doła.Partner jak usłyszał, że cos jest nie tak, zaczął się na mnie wkurzać i znajdywac powody dla których to ja spowodowałam taką sytuacje w pracy. Teraz nie rozmawiamy bo od piątku non stop po mnie "jechał", o coś miał pretensje. W końcu powiedziałam żeby się zastawnowił o co tak naprawdę mu chodzi. I nie chce mi się nic - wczoraj wieczorem pomyślałam, że nie daję rady i może czas to skończyć. Tzn. nie związek w ogóle dać sobie spokój z życiem. Nic sie nie układa, a kiedy najbardziej potrzebuję wsparcia, to mam podwójnie dokręconą śrubkę.
I zastanawiam się ile jest mojej w tym winy?

Jacek - Nie 11 Gru, 2011 11:38

zbigniewcichon napisał/a:
myślę że jest możliwe osiągnąć poziom Buddy, Chrystusowy. Wiesz ja w obecnej chwili jestem w miejscu gdzie przez wiele dni mogę nie zamienić z drugim człowiekiem słowa.

a pomyślałeś chociaż po co i w jakim celu piszesz tu na forum
a chociaż by te zacytowane słowa

Flandria - Nie 11 Gru, 2011 14:39

Shaitana napisał/a:
Nic sie nie układa, a kiedy najbardziej potrzebuję wsparcia, to mam podwójnie dokręconą śrubkę.


ano tak zazwyczaj jest :bezradny:

trzymaj się :pocieszacz:

zbigniewcichon - Pią 30 Gru, 2011 00:23

Jacku po co pisze ? Odpowiem cytatem.

"Jeżeli zaleczę choć jedno serce,
nie będę żyła na próżno.
Jeżeli choć jednej pomogę rozterce,
jednej ranie ulgą posłużę,
Jeżeli jednego małego ptaka
z powrotem do gniazda włożę,
Nie będę żyła na próżno."
(Emily Dickinson)


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group