To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...

ALKOHOLIZM i inne uzależnienia - pomieszanie z poplątaniem

slodzik 45 - Śro 05 Sty, 2011 23:47
Temat postu: pomieszanie z poplątaniem
witam. właściwie nie wiem od czego zacząć moją historię. ktoś powie od początku wiec niech tak będzie. wiek już znacie, mam 3 wspaniałych dzieciaków i chyba jeszcze żonę którą bardzo kocham. po ślubie a było to 23 lata temu przeprowadziliśmy się na śląsk. tutaj pboje mieliśmy pracę i perspektywę na mieszkanie które wkrótce dostaliśmy. po roku pierwsze dziecko córa potem co dwa lata następne. szczerze przyznam że wtedy nie bardzo interesowała mnie rodzina. oprócz pracy etetowej załozyłem firmę i rzuciłem się w wir pracy. chciałem więcej i wiecej samochód i inne *p**** a rodzina została sama sobie. koledzy byli nawet ważniejsi niż moi najbliżsi. oczywiscie nie obyło się bez imprez zakrapianych i kłótni z żoną o pieniądze. i tak mijały lata. miałem coraz więcej pieniędzy i wydawało mi się że jest wszystko OK. z czasem kłótnie przerodziły się w awantury nawet z groźbami i rekoczynami (oby mi te łapy uschły). ja do opieki nad dziećmi i prac domowych miałem lewe rece więc żona się nimi zajmowała. było kilka sytuacji kiedy chciała odejść odemnie ale jej zagroziłem że tego pożałuje i została. mój tok myślenia był taki - mam pieniądze więc czego jeszcze chcesz (z naciskiem na mam). teraz wiem czego jej brakowało i co było dla niej ważne. napewno nie kasa. i tak w mojej opini życie się toczyło beztrosko. byłem panem w domu i wszyscy się mnie bali i schodzili mi z drogi. kiedyś się okazało że znikneła mi z konta spora sumka. awantura totalna az teście przyjechali. żona mówiła że brała i dokładała do życia bo to co ja dawałem nie wystarczało. może i tak. zarabiałem sporo ale nie umiałem podzielić się tym z rodziną. zawsze było po co to kupiłaś, tyle pieniędzy a było nas stać na wszystko. z 6 lat temu sytuacja sie powtórzyła tylko z większą kwotą. nie będe opisywał co się działo bo w horrorach nawet takich rzeczy nie ma. jakoś się rozeszło po kościach. 4 lata temu do mnie dotarło że kocham moją żonę i jest dla mnie najważniejsza ale było już chyba za późno bo w niej uczucie dawno wygasło. powiedziała mi o tym teraz jak rozmawialiśmy. bardzo dobrze udawała miłość do mnie. był udany sex, była dobrą żoną, matką i gospodynią ale kłótnie o pieniądze nadal były choć już sporadycznie. zawsze mówiła że mało pieniędzy nażycie daję że nie wiem ile co kosztuje itp. ustaliliśmy pewne zasady i kwoty. jakiś czas było ok. 3 lata temu okazało się że ukradła 12 tys ze szkoły bo była skarbniczką. jest kobietą inteligentną która budzi duże zaufanie i oczywiście nie wpłacała pieniędzy na konto szkolne tylko sukcesywnie je zostawiała dla siebie. zadzwoniła do mnie z płaczem prosiła na wszystko żebym jej pomógł. pożyczyłem od znajomego część a część miałem i spłaciłem. znów była sielanka. dla świętego spokoju nawet nie wgłębiałem się w wydatki na życie żeby nie robić awantury choć kwoty wydawały mi się zbyt duże ale machnołem ręką. potem żona podjeła pracę i pomimo jej wypłaty prawie tyle samo szło na życie. jak jej przelałem jakąś kwotę np 1000 zł po 3 dniach nie było śladu. dopytywałem się na co wydała te pieniądze bo ja robiłem wszystkie opłaty z innej kasy to znów mówiła że się czepiam itp. w 2009 r miała operacje kręgosłupa i poszła na rechbilitację. ja przypadkowo dowiedziałem się że ona ma długi i że gra dużo w totolotka. nie chciałem w to uwierzyć ale znalazłem sporo umów kredytowych nawet z prowidenta. zaczołem pić ostro przez kilka dni. to było moje lekarstwo na stres podobnie jak wcześniej. pojechałem do niej z tymi papierami. jak się zapytałem czy ma długi powiedziała że ktoś mi nagadał głupot i ja w to wierzę. pokazałem wtedy te papiery i wtedy zaniemówiła. nie potrafiła sie wytłumaczyć na co poszło tyle kasy. wróciłem i znów uderzyłem w alkohol. przeszło mi i pojechałem po nią. dopiero w połowie 2010 r jej brat skojarzył fakty że jest hazardzistką co było prawdą. nie wiedziałem co z tym wszystkim zrobić. przysięgała że juz nigdy nie zagra. uwierzyłem. zaczołem czytać forum z tym związane ale nadal traktowałem to z przymróżeniem oka tyle że wyczuliłem sie na pieniądze jak je i ile wydaje i ona o tym wiedziała. zdecydowała sie na terapię zamkniętą w Woskowicach Małych ale trzeba było czekać. między nami było źle. napięcie rosło. wtedy powiedziała żebyśmy się rozstali i ona wyjedzie i żebym ją spłacił to ona długi ureguluje i wyjedzie. z jednej strony dla mnie jako materialisty był to dobry pomysł bo chciała tylko 1/8 wartości mieszkania i samochodu. podpisaliśmy intercyzę o rozdzielności i podział majątku i dałem jej pieniądze. nawet chciała żebym z nią jeździł i spłacał kredyty w bankach i wtedy sie okazało że córka też dla niej wzieła kredyty które spłaciła wtedy żona. ale jak się okazało to był czubek góry lodowej. i znów sytuacja sie uspokoiła ona nie wyjechała ale mieliśmy ciche dni. któregoś dnia wracam z pracy a pna ledwo przytomna. nałykała się prochów. karetka i udało sie ją odratować. szok. pilnowaliśmy ja na zmianę z dziećmi. sytuacja jakby się unormowała. było przytulanie i inne miłe rzeczy. kiedyś przyjechałem z gotówką (sobota) i mówię do zony żeby w poniedziałek wpłaciła na konto. ona powiedziała ok. czegoś nam brakło w domu i ona zaproponowała że pojedzie do sklepu i zaraz wroci i tak bylo. w niedzielę rano coś mnie tkneło i zajrzałem do jej torebki i znalazłem zwitek kuponów totolotka. zagotowało się we mnie i powiedziałem że z nami już koniec że nie mam do nie zaufania i pomimo jej próśb nie dałem sie przekonać i traktowałem ja jak powietrze przez miesiąc. teraz wiem że to był największy błąd mojego życia. potem zawiozłem ją na terapię do Woskowic tak się złożyło że była to 23 rocznica naszego ślubu i dałem jej obrączkę którą zdążyłem wykupić z lombardu bo resztę złota i kosztowności sprzedała wcześniej. coś we mnie pękło i się popłakałem. zapewniałem że będzie wszystko dobrze i jak wróci zaczniemy wszystko od nowa. po tygodniu były moje urodziny i zadzwoniła do mnie prezeska wspólnoty mieszkaniowej gdzie zona była członkiem zarządu i powiedziała mi że żona przywłaszczyła sobie pieniądze 4 tys. dostałem prezent. nie wiedziałem co mam zrobić i zadzwoniłem do teściów a oni do żony. potem dostałem od nie SMS że mnie nienawidzi i niechce mnie znać itp. znów piłem przez kilka dni aby o tym wszystkim nie myśleć. wsiadałem za kierownice rano na bani. kretyn. nie miałem umiaru w piciu. czasami mówiłem sobie że wypije dwa piwa a tu pękła zgrzewka i mało to może koniaczek albo coś innego żeby się dobić. po moze tygodniu zaczeliśmy rozmawiać SMS a potem krótko przez telefon. byłem tez na rozmowie z jej terapełtką i żoną. tam sie dowiedziałem że ona juz nie chce być ze mną, że nic do mnie nie czuje i teraz ma odwagę mi to powiedzieć i zrobić. i tak się tez stało. dwa tygodnie po wyjściu z terapi pojechała na spotkanie andrzejkowe do znajomych z którymi sie zżyła na terapi i już nie wróciła. mamy sporadyczny kontakt telefoniczny i wiem że podjeła tam pracę. ja od 2 listopada nie wypiłem ani grama alkoholu i mam zamiar to kontynuować.wpadłem w depresję i leczę się farmakolgicznie i u psychiatry. ciężko było na początku teraz troszkę lepiej bo śpie choć 3 godziny ale nadal jestem wrakiem człowieka. to że jestem uzależniony od alkoholu dowiedziałem się przypadkowo na terapi dla współuzależnionych od hazardu. po kilku sesjach terapełtka mi powiedziała ża mam problem z alkoholem. dla mnie to był szok i zapytałem się jej czy wie co mówi bo ja tak sie nie czuję. dopiero po przeanalizowaniu jeszcze raz na chłodno tego wszystkiego dotarło do mnie że to prawda. zapisałem się na terapię zamknięta do Woskowic (termin początek kwietnia) i poszedłem na miting dla AA co mam zamiar kontynuować. jak narazie będąc z Wami szczery w moich myślach robię to dla uratowania naszego małżeństwa choć wiem że to błąd. najgorsze były dla mnie święta bez żony. razem z córką przygotowywałem potrawy i inne smakołyki ale co chwilę łzy same leciały tak jak teraz. żona powiedziała że nie przyjedzie bo przed oczami ma ten miesiąc przed jej terapią kiedy się wszyscy od niej odsuneli a tam ma prawdziwych przyjaciół z którymi chce spedzić rodzinne świeta. to był cios który mnie powalił na samo dno. bardzo ją kocham i tęsknię za nią ale tyle złego ile dostała odemnie w swoim życiu chyba daje jej prawo do takiego stanowiska. piszę jej od czasu do czasu SMS że ja kocham i tęsknię ale bez odzewu. zlożyliśmy sobie tylkożyczenia świąteczne i noworoczne trochę porozmawialiśmy. obiecała że zadzwoni w nowy rok a potem że w następny dzień ale cisza. czy to da się uratować?
już chyba wystarczy tych wypocin bo napewno już usneliście czytając historię mojego nędznego życia. mógłbym tak pisać i pisać.
proszę Was abyści dużo pisali do mnie wtedy jest mi lżej na duszy
jak widać nie taki ze mnie Słodzik
pozdrawiam

Marc-elus - Śro 05 Sty, 2011 23:56

Słodzik, jedna prośba, wiem że nie na to czekałeś ale proszę przy tak długich wypowiedziach nie pisz "białym wierszem" bo strasznie ciężko się to czyta.

Moim zdaniem nie widzę tu akurat wielkiej Twojej winy. To że byłeś sk....nem to nie tłumaczy Twojej żony z jej postępowania, tak samo jak nie nabyłeś alkoholizmu bo Twoja żona jest jaka jest.

incognito - Czw 06 Sty, 2011 00:01

slodzik 45 napisał/a:
nie bardzo interesowała mnie rodzina.
slodzik 45 napisał/a:
miałem coraz więcej pieniędzy i wydawało mi się że jest wszystko OK
slodzik 45 napisał/a:
miałem lewe rece więc żona się nimi zajmowała.
slodzik 45 napisał/a:
mam pieniądze więc czego jeszcze chcesz (z naciskiem na mam).
slodzik 45 napisał/a:
teraz wiem czego jej brakowało i co było dla niej ważne.
slodzik 45 napisał/a:
byłem panem w domu i wszyscy się mnie bali i schodzili mi z drogi.
slodzik 45 napisał/a:
bardzo dobrze udawała miłość do mnie. był udany sex, była dobrą żoną, matką i gospodynią a
slodzik 45 napisał/a:
bo ja robiłem wszystkie opłaty


Słodzik jak Cię czytam to jakbym swoje zycie widziała w tych szczegółach które zaznaczyłam tylko jako kobieta no i na dokładkę straciłam najblizsza mi osobe wazniejsza od meza tate... jestem z Toba to boli

beata - Czw 06 Sty, 2011 00:03

slodzik 45 napisał/a:
już chyba wystarczy tych wypocin bo napewno już usneliście czytając historię mojego nędznego życia.
A ja Ci słodzik dziękuję,ze podzieliłeś się ze mną swoją historią. :pocieszacz:
Jacek - Czw 06 Sty, 2011 00:16

slodzik 45 napisał/a:
już chyba wystarczy tych wypocin bo napewno już usneliście czytając historię mojego nędznego życia

no cóż,gdy tu zajrzałem to mnie obleciała myśl - "kto to ma czytać"
przyznaję się że nie lubię czytać za nadto
ale tym razem po zaczęciu,nawet nie zauważyłem jak do czytałem do momętu jak piszesz - "proszę Was abyści dużo pisali do mnie"
słodziku ,czasem se popiszemy
ale po poczytaniu twojej lektury trochę mnie jak by to powiedzieć? sparaliżowało
jednak dam pewną małą poradę
jak zauważyłem to początek twej terapii
więc daj trochę czas czasowi
lecz nie zaniechaj pracy nad sobą w tym czasie

rybenka1 - Czw 06 Sty, 2011 00:30

Przeczytałam cała twoja historie jednym tchem,tez tak mysle daj czas czasowi.Pogody Duszka zycze. :skromny:
Pati - Czw 06 Sty, 2011 01:13

Smutna ta Twoja historia Slodziku.Rozumiem jak bardzo jest Ci ciezko samemu.Mysle ze tak jak poprzednicy moi juz napisali musi uplynac troche czasu zeby to wszystko sobie powolutku poukladac.Mysle ze jak bedziesz nadal pracowal nad soba to bedzie dobrze.Fajnie ze jestes tutaj z Nami.Odwagi zycze i powodzenia :pocieszacz:
Kulfon - Czw 06 Sty, 2011 01:24

przeczytalem jednym tchem :shock:

jakze te nasze wszystkie historie podobne, w kazdej mozna odnalezc czesc siebie :/

ustawienie wykolejonego pociagu, jakim jest nasze codzienne zycie, na szynach troche czasu trwa,
nie zawsze jednak jest mozliwosc kontynuowania jazdy tym samym torem,
jesli nawet, to, po starych szynach mocno uszkodzonym pociagiem napewno bedzie chwialo,
a nowe tory to nie znane .... a i z tym wiaze sie strach

:pocieszacz:

Wiedźma - Czw 06 Sty, 2011 04:14

slodzik 45 napisał/a:
żona powiedziała że nie przyjedzie bo przed oczami ma ten miesiąc przed jej terapią kiedy się wszyscy od niej odsuneli

Wolałabym się mylić, ale to jedno zdanie zelektryzowało mnie, bo może ono świadczyć o tym,
że Twoja żona nie wyniosła z terapii tego wszystkiego co wynieść powinna.
Jeśli nie zrozumiała pojęcia twardej miłości, odbierania komfortu i przybliżania dna,
to czy, kurna, pozostałe zagadnienia do niej dotarły? :|

Borus - Czw 06 Sty, 2011 08:25

Myślę, że z Twojego małżeństwa już nic dobrego nie będzie, bo podobnie, jak moje, rozpadło się już dawno temu 8|

Piszę tak, bo ja też kochałem mimo, że jak się okazało,przez ćwierć wieku byłem tylko źródłem gotówki...też wiele uczuć tłumiłem alkoholem, wiele spraw nie widziałem lub nie chciałem widzieć a oczy otwarły mi się po terapii...
Teraz jestem po rozwodzie, ale moja ex nadal u mnie mieszka i mimo, że krew mi psuje, to na razie nic więcej nie mogę zrobić, jednak przyjdzie czas, że to wszystko wyprostuję tak, jak należy... :uoee:

Zadbaj o siebie i o więź z dziećmi, bo na żonę to raczej nie masz co liczyć...

Trzymaj się... :okok:

aazazello - Czw 06 Sty, 2011 08:58

slodzik 45 napisał/a:
szczerze przyznam że wtedy nie bardzo interesowała mnie rodzina

slodzik 45 napisał/a:
chciałem więcej i wiecej samochód i inne *p**** a rodzina została sama sobie. koledzy byli nawet ważniejsi niż moi najbliżsi

slodzik 45 napisał/a:
oczywiscie nie obyło się bez imprez zakrapianych i kłótni z żoną o pieniądze

slodzik 45 napisał/a:
i tak mijały lata. miałem coraz więcej pieniędzy

slodzik 45 napisał/a:
kłótnie przerodziły się w awantury nawet z groźbami i rekoczynami (oby mi te łapy uschły)

slodzik 45 napisał/a:
ja do opieki nad dziećmi i prac domowych miałem lewe rece

slodzik 45 napisał/a:
było kilka sytuacji kiedy chciała odejść odemnie ale jej zagroziłem że tego pożałuje i została

slodzik 45 napisał/a:
mój tok myślenia był taki - mam pieniądze więc czego jeszcze chcesz (z naciskiem na mam)

slodzik 45 napisał/a:
byłem panem w domu i wszyscy się mnie bali i schodzili mi z drogi

slodzik 45 napisał/a:
zarabiałem sporo ale nie umiałem podzielić się tym z rodziną

slodzik 45 napisał/a:
między nami było źle. napięcie rosło. wtedy powiedziała żebyśmy się rozstali i ona wyjedzie i żebym ją spłacił to ona długi ureguluje i wyjedzie. z jednej strony dla mnie jako materialisty był to dobry pomysł bo chciała tylko 1/8 wartości mieszkania i samochodu. podpisaliśmy intercyzę o rozdzielności i podział majątku i dałem jej pieniądze

slodzik 45 napisał/a:
zagotowało się we mnie i powiedziałem że z nami już koniec że nie mam do nie zaufania i pomimo jej próśb nie dałem sie przekonać i traktowałem ja jak powietrze przez miesiąc. teraz wiem że to był największy błąd mojego życia. potem zawiozłem ją na terapię


Myślę, Wiedźmo, ze żona Słodzika dobrze odrobiła lekcje na terapii.

Bardzo smutna historia.
Tylko, Słodziku, to jest opowieść o uzależnieniu od hazardu twojej żony, to jest jej smutna historia i to opowiedziana twoimi ustami.
O sobie opowiedziałeś tylko oględnie i mimo wszystko bardzo powierzchownie.

Marc-elus - Czw 06 Sty, 2011 09:48

Tak to właśnie jest jak wybiórczo wyrywa się zdania z kontekstu, czysta demagogia.
Ale masz racje, za mało wiemy....

aazazello - Czw 06 Sty, 2011 10:01

Marc-elus napisał/a:
Tak to właśnie jest jak wybiórczo wyrywa się zdania z kontekstu, czysta demagogia.

Hehehehe :plask:
Marc-elus napisał/a:
Ale masz racje, za mało wiemy....

:pocieszacz:

Doskonale wiesz, że cytowanie zawsze będzie selektywne i wyrwane z kontekstu i w zależności od interpretacji będzie demagogiczne lub prawdą, całą prawdą i tylko prawdą.
Uważam, że szczytem demagogii jest jednozdaniowe podsumowanie bez argumentów. To jest dopiero czysta demagogia. fsdf43t

slodzik 45 - Czw 06 Sty, 2011 10:12

witam. dzięki za słowa otuchy. Co tu pisać o sobie. mam wielkie poczucie winy za to co się stało w moim związku. to że ona wpadła w hazard to też jest moja zasługa. Powiedziała że zaczeła grać aby zdobyć pieniądze i móc odejść odemnie. pewnie kiedyś coś wygrała może jakąś większą sumę i to ją zachęciło. Obecnie myślę tylko o niej jaką krzywdę jej zrobiłem i jak ją odzyskać i to jest mój cel. to że nie piję od 2 miesięcy też zrobiłem dla ratowania mojego związku bo jak rozmawiałem z nią kiedy byla na terapi dlaczego nie chce wrócić powiedziała że się obawia że przez miesiąc moze rok będzie dobrze a potem będzie po staremu i to mnie zmotywowało do tego kroku i innych które teraz robię. jeszcze 2 tygodnie temu jak by mi ktoś powiedział ze mam problem z alkoholem i jestem alkoholikiem to bym go wyśmiał i kazał popukać sie w głowę. Ale po informacji od terapeutki pozbierałem fakty do kupy i zacząłem nad tym myśleć i dotarło do mnie chooć dalej na 100% nie jestem przekonany że jestem alkoholikiem. ja też mniałem w rodzinie ojca alkoholika. Jak pamiętacie wcześniejsze czasy kiedyś załatwiało się wszystko przy butelce a on miał firmę hydrauliczną i często w ten sposób załatwiał rózne sprawy. potem były kłótnie i też rękoczyny a w końcu się rozeszli. on się stoczył na samo dno komornik, długi, kobiety i tydzień przed licytacją komorniczą domu zmarł. I też zawsze liczyła się kasa kasa kasa a nie ja i moja matka. dobrze było na pokaz. Jak na to patrzę to widzę to samo u siebie i moim życiu rodzinnym i to mnie przeraża. Żeby to dotarło potrzebowałem aż takiego wstrząsu psychicznego i straty najbliższej osoby. Dopiero jak się coś straci to się to docenia i teraz to wiem. Nawet świadomość że ona jest hazardzistką i że tyle pieniędzy straciła i że ma długi mi nie przeszkadza i nie jestem o to zły a wręcz przeciwnie potęguję to moją miłość i tęsknotę. cały świat się kręci wokół jej i myśli jak ją odzyskać. Żałuję bo nigdy nie umiałem z nią rozmawiać spokojnie i rzeczowo. jak było coś nie po mojej myśli to zaraz dawałem to odczuć i rozmowa sie kończyła. Jeśli chodzi o mnie jak wcześniej pisałem mamy 3 wspaniałych dzieci 21/19/17 lat, pracuję mam dobre kierownicze stanowisko choć obciążone duzym stresem zwłaszcza w okresie grzewczym, niezłą kasę i oprócz tego firmę, mieszkanie i inne *p**** i nic mnie z tego nie cieszy bo brak mi jej. co do alkoholu wydaje mi się że zbyt go nie nadużywałem bo nie miałem na to czasu w pogoni za pieniądzem ale jak już wypiłem to nachodziło mnie aby porozmawiać z żoną o tym co mi siedzi gdzieś tam zadrą i przeradzało się to w kłótnie lub awantury no chyba że był sex to nie było czasu na rozmowę ale teraz widzę że to był środek zastępczy i mniejsze zło dla niej. Z dziećmi nie mam teraz problemu i dobry kontakt ale od momentu kiedy wyszło na jaw że żona jest uzależniona. Nie wiem jak to wytłumaczyć ale teraz z nimi rozmawiam i nie wkurzam się za byle co jak było kiedyś. Dawniej wszystko co przeskrobały czy miały złe oceny w szkole było chowane w tajemnicy pomiędzy dziećmi i żoną. jak wychodziło na jaw to dostawałem białej gorączki. Teraz jest inaczej może od dwóch lat. Jeden syn uczy się w technikum w centrum Polski i mieszka u dziadków. Tam ma dobrą opiekę i dużo miłości ale też ostatnio dużo z nim rozmawiam i czuję że się zblizyliśmy bo też dostał kiedyś w kość odemnie. Także wszystko się układa poza jednym - moim małżeństwem. Ja naprawdę kocham swoją żonę i zrobie wszystko żeby ją odzyskać. Na poprzednim forum też mi mówiono "daj czas czasowi" ale nie należę do osób cierpliwych i chciałbym ją mieć już przy swoim boku. Żeby dała mi szansę na odkupienie swoich win. Tylko tego mi teraz trzeba a wszystko się ułoży. Zapewniam Was że nie chodzi tu o uspokojenie mojego sumienia ale o ogromne uczucie które jest we mnie.
jak widzicie nie umiem o niczym innym pisać. Myślę że to zrozumiecie.
Pozdrawiam serdecznie cf2423f

pietruszka - Czw 06 Sty, 2011 10:21

Witaj slodzik:)
Jestem partnerka niepijącego od ponad 5 lat alkoholika. Na wybaczenie potrzebowałam około 2-3 lat. Tego procesu nie da się przyspieszyć. W życiu niestety nie przychodzi wróżka, nie macha różdżką i nagle "żyli długo i szczęśliwie".
Dla mnie w pewnym momencie ważne stały się bardziej czyny, zachowania, niż słowa, choćby to były i najpiękniejsze słowa o miłości. To że Ty byś chciał, żeby zona do Ciebie wróciła, nie oznacza, że to również jej pragnienie. Bo do tego trzeba dwojga.

aazazello - Czw 06 Sty, 2011 10:29

Myślę Słodziku, że nie załatwisz tej sprawy natychmiast i od ręki.
Nie wiem, czy kiedykolwiek zakończy się tak, jak chciałbyś.
Na to co masz, pracowałeś, wspólnie z żoną, przez 23 lata. Dzień po dniu, mozolnie, uczciwie i solidnie.
Uważam, że aby nastąpiło zbliżenie między tobą i żoną musicie mocno nad sobą pracować. Musi zmienić się twoja żona, musisz zmienić się również ty. Zmiany wymagają czasu.
Pracuj więc i daj czasowi czas.

slodzik 45 - Czw 06 Sty, 2011 10:29

jeszcze może parę słów o moje psychice. Siadła całkowicie. W pracy jestem nieobecny myślami i nic nie chce mi się robić. nie mam ochoty na rzadne rozrywki typu narty, kino, czy inne. Kiedy się dowiedziałem że żona chce odejść kusiłem los. Nie zapinałem pasów w samochodzie i jechałem ile fabryka dała ale miałem za mało odwagi żeby przywalić świadomie w coś. Inne pomysły na skończenie z sobą też mi przychodziły do głowy ale na tym się skończyło. Depresja która mnie dopadła doprowadziła mnie prawie do utraty pracy ale jak powiedziałem szefowi w czym rzecz ocalałem. wie też że zapisałem się na terapię i nie będzie mnie przez 1,5 miesiąca w firmie. jakoś to przełknął z trudem. powiedział że dobrze że o tym mówie. to tyle w formie dodatku
aazazello - Czw 06 Sty, 2011 10:33

pietruszka napisał/a:
Jestem partnerka niepijącego od ponad 5 lat alkoholika. Na wybaczenie potrzebowałam około 2-3 lat. Tego procesu nie da się przyspieszyć. W życiu niestety nie przychodzi wróżka, nie macha różdżką i nagle "żyli długo i szczęśliwie".
Dla mnie w pewnym momencie ważne stały się bardziej czyny, zachowania, niż słowa, choćby to były i najpiękniejsze słowa o miłości. To że Ty byś chciał, żeby zona do Ciebie wróciła, nie oznacza, że to również jej pragnienie. Bo do tego trzeba dwojga.


U mnie sprawy, przynajmniej czasowo, wyglądały podobnie. Żona poczuła się bezpieczna ze mną po ponad dwóch latach.

Słodziku, przychylam się do prośby Marcellusa, zaczynaj nowe zdanie od nowego wiersza, tekst będzie łatwiejszy do przeczytania.

Mario - Czw 06 Sty, 2011 10:34

Cytat:
jak widzicie nie umiem o niczym innym pisać. Myślę że to zrozumiecie

Ja - przyznam się- nie rozumiem.
Wedle mnie kobieta wpędza Cię w poczucie winy. Bez watpienia albo coś chce na tym ugrać, albo po prostu to wygodny pretekst do takich zachowań jakie teraz prezentuje.
Może po prostu przestań biadolić o tej milości, mówić i pisać jej o tym, prosić , blagać i zabiegać.
Odpuśc sobie i poczekaj.
Obydwoje macie sporo za uszami, ale ona chyba odrobinę więcej.Wróci to dobrze, nie wróci to drugie dobrze.

slodzik 45 - Czw 06 Sty, 2011 10:35

ok dostosuję się
aazazello - Czw 06 Sty, 2011 10:37

slodzik 45 napisał/a:
Kiedy się dowiedziałem że żona chce odejść kusiłem los. Nie zapinałem pasów w samochodzie i jechałem ile fabryka dała

Czy powiedziałeś wtedy o tym żonie?

slodzik 45 - Czw 06 Sty, 2011 10:38

mam na myśli pisanie od nowego wiersza
yul-ya - Czw 06 Sty, 2011 10:41

Słodziku, ja całe życie byłam psychicznie uzależniona od mężczyzny, z którym aktualnie byłam. Przeżyłam też śmierć męża i wydawało mi się, że przestanę istnieć. I powiem Ci jedno - uświadomiłam sobie, że drugi człowiek nie może być sensem Twojego życia, nawet ktoś kogo, wydaje Ci się, kochasz ponad wszystko. Im prędzej to zrozumiesz tym będzie lepiej dla Ciebie.
slodzik 45 - Czw 06 Sty, 2011 10:43

aazazello napisał/a:

Czy powiedziałeś wtedy o tym żonie?


nie nie powiedziałem dlatego że kiedy wcześniej próbowała odejść straszyłem ją miom samobójstwem i nie chciałem aby teraz było tak samo

Mario - Czw 06 Sty, 2011 11:00

yul-ya napisał/a:
uświadomiłam sobie, że drugi człowiek nie może być sensem Twojego życia, nawet ktoś kogo, wydaje Ci się, kochasz ponad wszystko

Bardzo mądrze powiedziane

Wiedźma - Czw 06 Sty, 2011 11:14

Marc-elus napisał/a:
Tak to właśnie jest jak wybiórczo wyrywa się zdania z kontekstu, czysta demagogia.

No chyba przesadziłeś, kolego.

aazazello - Czw 06 Sty, 2011 11:16

slodzik 45 napisał/a:
nie nie powiedziałem dlatego że kiedy wcześniej próbowała odejść straszyłem ją miom samobójstwem i nie chciałem aby teraz było tak samo

Czy kobieta może czuć się bezpiecznie z takim facetem?

Mario napisał/a:
yul-ya napisał/a:
uświadomiłam sobie, że drugi człowiek nie może być sensem Twojego życia, nawet ktoś kogo, wydaje Ci się, kochasz ponad wszystko

Bardzo mądrze powiedziane


Sens życia istnieje oczywiście tylko i wyłącznie w nas, kiedy nas nie ma, życie z naszego punktu widzenia nie ma sensu.
Natomiast część naszej świadomości, część nas, to osoby, które kochamy i w tym sensie sensem (!) naszego życia są drugie osoby, które nadają sens naszemu życiu.
Samotność to diabelnie trudna i niebezpieczna podstawa życia.

yul-ya - Czw 06 Sty, 2011 11:25

aazazello napisał/a:
Samotność to diabelnie trudna i niebezpieczna podstawa życia.


Nigdy nie uczyniłabym z samotności podstawy życia.
Ale być samemu (okresowo) i nie być samotnym - oto coś godnego uwagi. Ludzie są zawsze wokół nas a uczynienie relacji z kimś jednym (ukochanym) relacją, której się nie da niczym innym zastąpić, to niebezpieczne - jak się można przekonać na własnym doświadczeniu oraz wpisach innych tu obecnych 8|

aazazello - Czw 06 Sty, 2011 11:29

yul-ya napisał/a:
uczynienie relacji z kimś jednym (ukochanym) relacją, której się nie da niczym innym zastąpić, to niebezpieczne


Tak Yul-yo, ale ja uważam, że dla czegoś takiego warto żyć. Nie żałuję, chociaż być może kiedyś (oby nie) gorzko zapłaczę.

aazazello - Czw 06 Sty, 2011 11:31

yul-ya napisał/a:
Ale być samemu (okresowo) i nie być samotnym - oto coś godnego uwagi

Tak, masz rację, natomiast jesteśmy w wątku Słodzika i nie myślę, aby powyższy cytat dotyczył jego osoby, przynajmniej tu i teraz oraz na początku abstynencji

yul-ya - Czw 06 Sty, 2011 11:40

aazazello napisał/a:
Tak, masz rację, natomiast jesteśmy w wątku Słodzika i nie myślę, aby powyższy cytat dotyczył jego osoby, przynajmniej tu i teraz oraz na początku abstynencji

To była moja refleksja po przeczytaniu Twojego wpisu. Myślę, że wiąże się też z istotą wątku założonego przez Słodzika.
Zgadzam się jednak, że zajmowanie się jednocześnie i utrzymaniem abstynencji i walką o odzyskanie żony to zbyt dużo naraz.

KICAJKA - Czw 06 Sty, 2011 14:16

Słodziku,ja jako współuzależniona(wieloletnia Al-anonka -zanim przestał pić))potrzebowałam 2-3 lata aby uwierzyć,w zmiany na lepsze.Życzę Ci cierpliwości i wytrwałości w pracy nad sobą a co będzie potem czas pokaże. :)
slodzik 45 - Czw 06 Sty, 2011 14:21

Starałem się napisać prawdę aby naświetlić całą rzeczywistość taką jak ona była i tak jak czuję.
Nie oszczędzam siebie a jeśli czegoś nie napisałem to nie świadomie.
Ja jestem nazwijmy to delikatnie "nowicjuszem" na tym forum i w tej sytuacji w jakiej się znalazłem.
Wy już macie pewien etap za sobą i macie inne spojrzenie na życie czego mi brakuje.
podchodzicie z dużą rezerwą do uczuć dla drugiej osoby ale u mnie jest jeszcze inaczej bo ja żyję tą miłością i nikt mi tego nie zabroni. Być może to się kiedyś zmieni ale na pewno nie szybko.
Wszyscy powtarzają " daj czas czasowi" ale mnie już mdli od takich rad choć w głębi duszy wiem że macie rację.

Klara - Czw 06 Sty, 2011 14:28

slodzik 45 napisał/a:
Wszyscy powtarzają " daj czas czasowi" ale mnie już mdli od takich rad

Jak by Ci to powiedzieć.... nie masz innego wyjścia, jak uznać swoją bezsilność.
Jeśli zdajesz sobie sprawę również ze swojego wkładu w ten problem, to po prostu ten czas który i tak musisz dać cholernemu czasowi wykorzystaj do pracy nad swoją trzeźwością.
Mam nadzieję, że niedługo zorientujesz się, że masz dużo pracy :pocieszacz:

aazazello - Czw 06 Sty, 2011 14:49

slodzik 45 napisał/a:
podchodzicie z dużą rezerwą do uczuć dla drugiej osoby ale u mnie jest jeszcze inaczej bo ja żyję tą miłością i nikt mi tego nie zabroni


Nie, nie, nie kolego. Mamy bardzo różne doświadczenia i przedstawiliśmy je tobie.


slodzik 45 napisał/a:
Wszyscy powtarzają " daj czas czasowi" ale mnie już mdli od takich rad choć w głębi duszy wiem że macie rację

Czego się spodziewałeś?
Jesteś doświadczonym człowiekiem, chyba nie spodziewałeś się, że uzyskasz cudowną receptę i żona po tygodniu wróci.

slodzik 45 - Czw 06 Sty, 2011 14:54

z tego wszystkiego zapomniałem Wam powiedzieć że 11 stycznia mam pierwszą terapię indywidualną z nowym terapeutą.
Poprzednia od współuzależnienia powiedziała że ona już zakończyła ze mną współpracę i teraz czas na terapię.
Do terapi jeszcze 3 miesiące a ja potrzebuję rozmowy z żywą osobą więc przeniosłem sie do innego ośrodka i tam też leczę się psychiatrycznie na depresję.
Oprócz tego uczęszczam na spotkania dla współuzależnionych ( być może już nie powinienem) gdzie jestem jedynym facetem.
Problemy które tam poruszają kobiety żony alkoholików dają mi wiele do myślenia i utożsamiam się z częścią z tych problemów. jest tam wiele wskazówek dla mnie jakie błędy popełniałem.
To są dla mnie cenne chwile bo mogę też wyrzucić coś z siebie i jest mi lżej.
Jak widzicie robię coś ze sobą i pracuję nad sobą nie czekam na mannę z nieba.
chętnie bym porozmawiał z kimś z Was ale osobiście bo to przynosi inny skutek ale forum też jest OK :)

slodzik 45 - Czw 06 Sty, 2011 14:56

chyba nie spodziewałeś się, że uzyskasz cudowną receptę i żona po tygodniu wróci.[/quote]

kiedyś tak teraz już nie

kiwi - Czw 06 Sty, 2011 18:31

Hallo Slodzik !!!!
Dobrze ze tu na forum sie tak otworzyles i sporo napisales.Zona hazardzistka sobie poszla,zamiast byc szczesliwy to ty tak rozpaczasz.....ja ja kocham....jak to latwo powiedziec,oj latwo !!!! Sam strach przez ciebie przemawia....przez tyle lat przyzwyczailes sie (niektorzy nazywaja to kochaniem) do tego ze twoje zycie to ....nerwy,spiecie,problemy,strach ,lek,trwoga....po prostu balagan...i raptownie ....cisza !!!!
Brakuje Ci tego bardzo tego "balaganu".....bo Ty nic innego nie znasz.....a cisza jest nowoscia dla Ciebie....a to co jest nowe niesprawdzone ,boimy sie tego....proste !!!!
Wolisz na sile wrocic do starego znanego juz tyle lat schematu.......bo ten schemat znasz.....a ciszy,spokoju,i samotnosci (nawet tej chwilowej) bardzo boisz sie !!!!

Przeczytaj tu watek Norberta "Rozbilem malzenstwo" ,bardzo podobnie jak Ty tez mial.

Zycze Tobie spokoju i przemyslanych decyzji.
Serdecznie pozdrawia
Kiwi

incognito - Czw 06 Sty, 2011 18:52

slodzik 45 napisał/a:
kiedyś tak teraz już nie


no i dobrze.. czego się obawiasz- boisz? :)

Żeglarz - Czw 06 Sty, 2011 22:27

Witaj Słodzik,

Cytat:
Ja naprawdę kocham swoją żonę i zrobie wszystko żeby ją odzyskać. Na poprzednim forum też mi mówiono "daj czas czasowi" ale nie należę do osób cierpliwych i chciałbym ją mieć już przy swoim boku. Żeby dała mi szansę na odkupienie swoich win. Tylko tego mi teraz trzeba a wszystko się ułoży. Zapewniam Was że nie chodzi tu o uspokojenie mojego sumienia ale o ogromne uczucie które jest we mnie.
jak widzicie nie umiem o niczym innym pisać. Myślę że to zrozumiecie.


Po przeczytaniu Twoich słów rodzą mi się takie pytania:
Czy szanujesz swoją żonę?
Czy miłość, o której piszesz faktycznie jest miłością do Twojej żony, czy raczej do siebie? Czy jej potrzeby traktujesz na równi ze swoimi potrzebami?
Czy Twoje trudne uczucia nie są oznaką uzależnienia emocjonalnego od swojej żony? Jeżeli tak, to czy Twoja żona nie jest dla Ciebie tylko obiektem do zaspokojenia Twoich potrzeb emocjonalnych?
Czy to, że tak bardzo Ci jej brakuje nie spowodowałoby, że zmusiłbyś ją do realizowania swoich potrzeb?
Czy potrafisz uszanować wolę swojej żony do bycia osobno?
Jak piszesz, masz duże poczucie winy i chciałbyś żonie to zrekompensować. Tylko, czy sposób w jaki chciałbyś to zrobić może odpowiadać Twojej żonie?

Brakuje Tobie cierpliwości, ale to chyba jedyny sposób, żeby swoją postawą wytrwałą, ustabilizowaną, z mądrością i szacunkiem do swojej żony i dzieci udowodnić, że powrót do Ciebie nie rodzi zagrożenia i że resztę życia przy Twoim boku może przeżyć będąc szczęśliwą.

Jeszcze trochę na temat dzieci. Wspaniale, że zbliżyłeś się do swoich dzieci. Wydaje mi się, że w obecnej sytuacji powinieneś skoncentrować się na ich dobru. Jeżeli będziesz tracił zdrowie (depresja) z powodu Twojej sytuacji z żoną, wówczas one poniosą tego konsekwencje.

Pewnie zadałem Tobie trochę trudnych pytań, ale to po to, żeby spojrzeć na sytuację z innej perspektywy.

Życzę Tobie wszystkiego najlepszego:)

Jeżeli chciałbyś pogadać to napisz do mnie wiadomość, wówczas podam Ci mój numer.

Paweł

slodzik 45 - Czw 06 Sty, 2011 22:37

Żeglarz - zadałeś bardzo trudne pytania. Na część z nich jestem w stanie odpowiedzieć zaraz ale dwa z nich wymagają głębszego przemyślenia i reflekji. Odpowiem na nie gdy będę gotów.
Tomoe - Pią 07 Sty, 2011 12:42

Hmmm...
Zastanawiam się, jakie więzi emocjonalne mogły łączyć kobietę uzależnioną od hazardu i mężczyznę uzależnionego od alkoholu...
Dla mnie to, co opisujesz, Słodziku, to jest bardzo silne i bardzo trudne uwikłanie (celowo używam słowa uwikłanie a nie miłość) dwóch uzależnień i dwóch współuzależnień.
Twoja żona wcześniej od ciebie weszła na ścieżkę zdrowienia ze swojego nałogu - i szybko odseparowała się od ciebie.
Twoje współuzależnienie czuje teraz silny, niezaspokojony głód. To nie tobie tak bardzo brakuje tej kobiety, lecz twojemu współuzależnieniu.
Ale cóż... teraz twoim głównym zadaniem jest leczenie twojego alkoholizmu. I musisz sobie przede wszystkim radzić z głodem alkoholowym.
Dwa głody naraz... to bardzo duże głodzisko...
Nie dziwię się, że czujesz się tak, jak się czujesz.
Ale pamiętaj jedno - tego głodu, który teraz czujesz, nie zaspokoi powrót żony do ciebie.
Wiem, że to dla ciebie szalenie trudne - ale odpuść sobie próby naprawiania związku, skoro z jej strony masz jasne sygnały, że tego związku już nie ma - a może nigdy go tak naprawdę nie było??? :bezradny:

aazazello - Pią 07 Sty, 2011 13:09

Pewnie masz rację Tomoe, ale nie zostawiasz słodzikowwi nadziei, nie zostawiasz a czasami to może być silna motywacja, promyczek nadziei.
Tomoe - Pią 07 Sty, 2011 13:20

OK, promyczek nadziei oczywiście jest, tylko najpierw każde z nich dwojga musiałoby przez jakiś czas skoncentrować się tylko na sobie.
Jeśli Słodzik teraz będzie naciskał na żonę - to raz, że osiągnie efekt odwrotny do zamierzonego bo jego naciski coraz bardziej będą ją zniechęcały; a dwa - koncentrując się na niej odwróci swoją uwagę od tego, czym ma się zająć teraz, czyli od swojego własnego zdrowienia ze swojego własnego uzależnienia.
:)

aazazello - Pią 07 Sty, 2011 13:27

Tomoe napisał/a:
promyczek nadziei oczywiście jest


To mądra kobieta jest, słuchaj Słodziku :)

dromax - Pią 07 Sty, 2011 17:22

incognito napisał/a:
................ i na dokładkę straciłam najblizsza mi osobe wazniejsza od meza tate...

cf2423f Jeśli tata był wazniejszy od męża - to współczuję temu mężowi.
:oops: Nie będzie dobrze w małżeństwie gdy tata lub mama jest ważniejsza od męża czy żony!
:roll: W hierarchii wartości to małżonek ma być najważniejszy - wazniejszy nawet od dzieci - nie mówiąc już o rodzicielach.

incognito - Pią 07 Sty, 2011 18:26

dromax napisał/a:
Jeśli tata był wazniejszy od męża - to współczuję temu mężowi.


nie było mu zle zawsze kasa na konto co miesiac do jego dyspzycji była.. a ze słabosc do niego ze wzgledu na dzieciaki miałam.. no to mój boze.. wszysko dla ludzi toz to obcy facet dla mnie a rodzina to mój ojciec!!!! :szok:

incognito - Pią 07 Sty, 2011 18:28

dromax napisał/a:
to małżonek ma być najważniejszy - wazniejszy nawet od dzieci -


do czasu ale jezeli okazuje sie ze nie mozesz na niego liczyc no to klapa... małzonek zaczyna byc obcym facetem w Twoim domu.. taki dawca spermy!!!!!!!!!!!!!

stiff - Pią 07 Sty, 2011 19:42

dromax napisał/a:
Jeśli tata był wazniejszy od męża -

To już małżeństwo się skończyło... :evil2"
dromax napisał/a:
wazniejszy nawet od dzieci

Pogięło Cie Dromax... :/

jolkajolka - Pią 07 Sty, 2011 22:03

Witaj Słodziku. Historia faktycznie przykra. Tyle już tu powiedziano mądrych rzeczy,że mogę tylko dodać : dobrze,że do nas trafiłeś. :)
slodzik 45 - Pią 07 Sty, 2011 22:28

tylko jedno jest w tym pocieszające że nie żyje już w kłamstwie i iluzji
stiff - Pią 07 Sty, 2011 22:31

slodzik 45 napisał/a:
tylko jedno jest w tym pocieszające że nie żyje już w kłamstwie i iluzji

Tylko jeszcze coś trzeba z tym zrobić i zmienić swoje życie...

slodzik 45 - Pią 07 Sty, 2011 22:45

stiff - myślę że przeczytałeś moje posty więc chyba widzisz że robię zmiany w swoim życiu.
może jeszcze nie wszystko o sobie napisałem ale ja sam czuję jak wielkie zmiany nastąpiły we mnie w ciągu ostatnich 3 miesięcy.
Sam się nie poznaję. Mogę spojrzeć na siebie w lustrze to już coś
Jestem wyciszony i znikneła pycha.
Dzisiaj dzwoniłem do OLO czy jest może jakieś wolne miejsce ale niestety nie więc czekam dalej.
Wszystkiego nie jestem w stanie zrobić na raz. swoje i innych życie sp...łem w 23 lata ale myślę że aby je podnieść z gruzu i odbić sie od dna tyle czasu nie będe potrzebował.

stiff - Pią 07 Sty, 2011 22:53

slodzik 45 napisał/a:
Sam się nie poznaję. Mogę spojrzeć na siebie w lustrze to już coś

To wspaniale uczucie, kiedy zaczynamy wierzyć w siebie... :)
slodzik 45 napisał/a:
aby je podnieść z gruzu i odbić sie od dna tyle czasu nie będe potrzebował.

Czas nie jest ważny w tym przypadku, a stopniowy marsz ku normalności...
Powodzenia... :)

slodzik 45 - Pią 07 Sty, 2011 22:56

było by jeszcze lepiej gdybym miał wsparcie w najbliższej osobie mojemu sercu ale narazie to jest sfera marzeń.
Tomoe - Pią 07 Sty, 2011 23:10

Gdyby babcia miała ch..., to by była dziadkiem... ;)

Na razie niech ci wystarczy to, co masz. :)

Żeglarz - Sob 08 Sty, 2011 00:41

slodzik 45 napisał/a:
narazie to jest sfera marzeń

Marzenia są fajne, gdy pozostają marzeniami, natomiast gdy pod ich wpływem wpędzimy się w sferę pożądania tego co sobie wymarzyliśmy to wówczas już jest z nami kiepsko. Rozum wówczas przestaje funkcjonować, a pożądanie rośnie niebotycznie. A gdy na dodatek nie jesteśmy w stanie naszego pożądania zaspokoić co wówczas się z nami dzieje? Jedni pakują się w kredyty, inni idą się nachlać, kolejni zniewalają innych ludzi itd. Pewnie można by długo wymieniać.

slodzik 45 - Sob 08 Sty, 2011 09:04

do Żeglarza

Cytat:
Czy szanujesz swoją żonę?
Czy miłość, o której piszesz faktycznie jest miłością do Twojej żony, czy raczej do siebie? Czy jej potrzeby traktujesz na równi ze swoimi potrzebami?
Czy Twoje trudne uczucia nie są oznaką uzależnienia emocjonalnego od swojej żony? Jeżeli tak, to czy Twoja żona nie jest dla Ciebie tylko obiektem do zaspokojenia Twoich potrzeb emocjonalnych?
Czy to, że tak bardzo Ci jej brakuje nie spowodowałoby, że zmusiłbyś ją do realizowania swoich potrzeb?
Czy potrafisz uszanować wolę swojej żony do bycia osobno?


niestety po głębokim zastanowieniu nie jestem w stanie odpowiedzieć jednoznacznie na te pytania. Chciałbym aby te odpowiedzi były szczere ale po prostu nie potrafię.

stiff - Sob 08 Sty, 2011 09:19

Żeglarz napisał/a:
Marzenia są fajne, gdy pozostają marzeniami, natomiast gdy pod ich wpływem wpędzimy się w sferę pożądania tego co sobie wymarzyliśmy to wówczas już jest z nami kiepsko.

Godzimy sie z tym czego zmienić czy osiągnąć nie jesteśmy wstanie,
aby móc sie realizować w tym co osiągalne,
inaczej szybko się zniechęcamy, co staje się usprawiedliwieniem,
powrotu do starego czyli picia... :roll:

evita - Sob 08 Sty, 2011 09:22

Słodzik przeczytałam całą Twoją historię od dechy do dechy ... dużo tego. Mógłbyś obdarować dość sporo osób swoimi przejściami a i tak by jeszcze wiele dla ciebie zostało :/ żaden ze mnie fachowiec wprawdzie ale wnioski jakoś tak mi się same nasuwają. Wg mnie to ty jesteś głęboko i wyjątkowo wrednie współuzależniony ! Przypuszczam, że twój alkoholizm to skutek uboczny, bo ponoć tacy jak ja czy ty jesteśmy w wysokiej grupie ryzyka i wyjątkowo podatni na wszelakie nałogi. Teraz kochasz jakąś zaborczą i chorą miłością, jesteś opanowany żądzą posiadania żony tu i teraz i natychmiast i nie przyjmujesz żadnych słów sprzeciwu - to nie jest zdrowa miłość :| A twoja żona ? Czy ona aby na pewno jest hazardzistką ? Czy to po prostu nie jest choroba psychiczna , ostatnio zbierająca niezłe żniwo - czyli zakupoholizm ? Czy nie było to tak, że wszelakie stresy, hałasy i spory z tobą odreagowywała kupując sobie cokolwiek ? Wówczas mogła poczuć euforię i choć przez chwilę być szczęśliwą. Tylko, że te chwile trwały coraz krócej i potrzeba było jeszcze i jeszcze więcej ... Toto-lotek ? pewnie łudziła się nadzieją na wygraną żeby ukryć jakoś swoje przekręty. Całkiem nie tak dawno padłam ofiarą jednej takiej Kaśki, która to "działała" dokładnie tak jak twoja żona. Pomimo, że zrobiła mi krzywdę utrzymywałam z nią kontakt. Początkowo i ona była uznana za hazardzistkę, dopiero terapeuta zdiagnozował ją jako zakupoholiczkę. Opowiedziała mi dokładnie jak się czuła podczas kolejnych zakupów ratalnych, nie przeszkadzało jej nawet to, że te zakupy robiła na konto zupełnie obcych jej osób. Podczas tylko jednej rozprawy gdy to i ja byłam pośród pokrzywdzonych , było nas kilkanaście osób a tych rozpraw było dużo więcej. Teraz Kaśka lada dzień urodzi swoje pierwsze dziecko i dopiero fachowa pomoc, oczywiście w kierunku choroby psychicznej nie uzależnienia od hazardu, pomaga jej wyjść na prostą :)
Życzę Ci Słodzik, żebyś walczył ze swoim współuzależnieniem aż do skutku a może i cała reszta z czasem się ułoży. Zadbaj o siebie i dzieci przede wszystkim bo to one zapewne w tej całej historii są najbardziej poszkodowane :pocieszacz:

slodzik 45 - Sob 08 Sty, 2011 10:12

evita co do uzależnienia mojej żony to mam 100% pewność. była na terapi zamkniętej i tam się leczyła na to uzależnienie więc nie sądzę aby wszyscy tam się pomylili.
Po powrocie z terapi była tydzień w domu. Rozmawialiśmy sporo o jej grze i nie tylko.
Mówiła że tak ją ciągneło że musiała zagrac nawet kilka razy dziennie a zdarzało się że za spore kwoty - kilkaset złotych. Gdyby to był zakupoholizm zauważył bym w domu coś nowego jakieś ciuchy, biżuterię czy inne rzeczy ale nic takiego się nie pojawiło a wręcz przeciwnie całą bizuterię zastawiła w lombardach.
Jest jeszcze jedna sprawa to środowisko w którym mieszkamy. To mała miejscowość. Jak jeszcze żona była na terapi rozmawiała z sąsiadką przez telefon i ta jej powiedziała że już fama się rozniosła że jest hazardzistką i ukradła pieniądze ze wspólnoty. Ponadto ma pożyczone pieniądze od ludzi z osiedla. Jeszcze przed terapią i po szukała tutaj pracy i niestety nie znalazła. przez tydzień nie wychoidziła z domu aby nie napotkać spojrzeń ludzi.
Co do mojego współuzależnienia sam nie wiem co o tym myśleć. chciałbym z nią nawiązać dialog i oprzeć ten związek na nowych zasadach. jeśli potrzebuje określić jakieś warunki czy granice jestem gotów do rozmowy. nie chcę jej zagarnąć tylko dla siebie niech żyje pełnią zycia bez strachu nakazów i zakazów. Mi potrzeba tylko jej bliskości, żebym mógł się czasami przytulić, pozwierzać, dać jej coś czego jej wcześniej nie umiałem lub nie chciałem dać. sam nie wiem czy to miłośc czy współuzależnienie.

yul-ya - Sob 08 Sty, 2011 10:39

slodzik 45 napisał/a:
oprzeć ten związek na nowych zasadach

slodzik 45 napisał/a:
żebym mógł się czasami przytulić, pozwierzać, dać jej coś czego jej wcześniej nie umiałem lub nie chciałem dać

Zastanów się najpierw czy to jest do osiągnięcia. Czy ona TEŻ chce i jest w stanie Ci to dać i od Ciebie tyle wziąć. Bo Twoje pragnienia są cudowne i chyba każdy o tym marzy. Niestety bradzo ważne jest, żeby wiązać je z osobą, która może je podzielić. Inaczej błędne koło zacznie się kręcić.

evita - Sob 08 Sty, 2011 11:28

slodzik 45 napisał/a:
Jest jeszcze jedna sprawa to środowisko w którym mieszkamy. To mała miejscowość.

a może warto by było zmienić miejsce zamieszkania ? wyprowadzić się gdzieś daleko i zacząć wszystko od nowa ? może to spowodowałoby zwrot w zachowaniu Twojej żony ? może ona po prostu się wstydzi i stąd te jej ucieczki od ciebie a co za tym idzie od najbliższego otoczenia ?

Tomoe - Sob 08 Sty, 2011 13:02

No przecież ta kobieta właśnie to zrobiła. Wyjechała, zmieniła środowisko, odcięła się, zaczyna nowe zycie w nowym miejscu.
A niezaspokojone potrzeby jej męża to już, wybaczcie, jego problem. Ona nie ma obowiązku ich zaspokajać. :bezradny:

Mario - Sob 08 Sty, 2011 14:02

Cytat:
a może warto by było zmienić miejsce zamieszkania ?

A może i kobietę ? :roll:

aazazello - Sob 08 Sty, 2011 16:56

Mario napisał/a:
A może i kobietę ?


Mario, ale ty byłeś zawsze zakochany i wierny. Zmieniło się?

Urszula - Sob 08 Sty, 2011 20:06

Witaj, Słodziku!
Mam na imię Ula, jestem alkoholiczką (choć dotarło to do mnie dopiero wtedy, gdy mocno rąbnęłam twarzą o bruk w maju ubiegłego roku).
Kilkakrotnie przeczytałam Twoje "gorzkie żale" i...
Z jednej strony (z babskiego punktu widzenia) chciałoby mi się napisać "sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało". fsdf43t
A z drugiej strony (jako alkoholiczka i durny babsztyl, który sam poplątał własne życie) naprawdę bardzo szczerze Ci współczuję. Twojej żonie też.
Bo przecież i ona nie znalazła się w komfortowej sytuacji... :evil:
Pewnie mi nie uwierzysz, że jestem w stanie wczuć się w Twoją sytuację, kiedy to wydaje się człowiekowi, że cały nieboskłon runął mu na głowę?
Mnie też pewnego dnia runął. I wydawało mi się, że to koniec. Że nie mam po co żyć. Że jedyne co mogę zrobić, to zakończyć własne curicullum vite na torach chicagowskiego metra... :wysmiewacz:
Ale pół roku minęło i dziś już całkiem inaczej patrzę na przeszłość, a w przyszłość spoglądam z nadzieją.
W Twoim opisie sytuacji, w jakiej się znalazłeś, dostrzegam bardzo wiele jasnych punktów :) :
- zdałeś sobie sprawę z popełnianych błędów,
- leczysz depresję,
- próbujesz coś zrobić z uzależnieniem od alko (choć trudno Ci się przyznać do uzależnienia - mnie też nie było łatwo :mgreen: ),
- masz w tej chwili dobry kontakt z dziećmi, więc nie jesteś sam :) (nie zmarnuj tego!!!)
- masz dach nad głową, środki do życia :) (czego brakuje bardzo wielu ludziom, nie tylko uzależnionym, czy współuzależnionym...),
- z tego co piszesz wynika również, że jesteś gotowy do pracy nad sobą i pocerowania dziur w życiorysie.
To bardzo dobry prognostyk na przyszłość. Uszy do góry!!!! :)
Cóż, musisz być przygotowany również na rozczarowania. Być może żona nigdy do Ciebie nie wróci, ale to przecież nie oznacza, że do końca życia musisz pogrążać się w rozpaczy.
Czas leczy rany... :tak:
Na niektóre rzeczy po prostu nie mamy wpływu.
Odpowiedz sobie szczerze na pytanie: - wolałbyś zostać wdowcem, czy na tyle ją kochasz, żeby pogodzić się z tym, by z dala od Ciebie układała sobie życie na nowo?
Wierzę, że kiedy uporasz się już z samym sobą, przestaniesz zaglądać do kieliszka i udowodnisz sobie i światu, że nie kasa jest najważniejsza, to nie tylko żona-hazardzistka w końcu Cię doceni. :)
Oczywiście, nie stanie się to już jutro lub pojutrze. Cierpliwości, Drogi Słodziku!
Lata całe pracowałeś na szajs, w którym teraz się nurzasz, więc musisz wytrzymać kilka tygodni, miesięcy, albo nawet lat...
Ale z każdym dniem będzie lepiej!!!
Tego Ci życzę i za to zaciskam kciuki! :kciuki: :kciuki: :kciuki:

Mario - Sob 08 Sty, 2011 20:44

Cytat:
Mario, ale ty byłeś zawsze zakochany i wierny. Zmieniło się?

Ja się nie zmieniłem. Sytuacja się zmieniła. :/
A tak poza tym. Dobrze mnie znasz. To znaczy to co w swoim czasie pisałem. Dobra pamięć ?

aazazello - Sob 08 Sty, 2011 21:54

Mario napisał/a:
Dobra pamięć ?


Jesteś wylewny, nie jesteś banalny, łatwo zapamiętać

aazazello - Sob 08 Sty, 2011 21:55

Mario napisał/a:
Sytuacja się zmieniła


Przepraszam, nie wiedziałem

Mario - Sob 08 Sty, 2011 22:27

Cytat:
Przepraszam, nie wiedziałem

Nie szkodzi. Takie zycie.Konsekwencje pewnych spraw i takie tam.
To długa historia. Może kiedys ją opowiem.

slodzik 45 - Nie 09 Sty, 2011 15:12

dięki Urszulo za ten post. Bardzo mi pomógł a w mojej sytuacji to bardzo cenne.
Dzisiaj mamy kolęde księdza i zastanawiam się co mu powiedzieć kiedy spyta o żonę czy powiedzieć prawdę czy skłamać i wymyślić jakąś historyjkę.
Wczoraj wpadli do mnie przyjaciele (małżeństwo z którymi spędziliśmy mnóstwo czasu, razem jeździliśmy na wczasy, narty i inne) na kawę. Rozmowa trochę się nie układała aż w pewnym momencie on nie wytrzymał i wypalił z grubej rury.
Ludzie im donoszą różne dziwne informacje o kradzieży, pożyczkach i podobno wyłudzeniach pieniędzy przez moją żonę więc chcieli mi to przekazać że cała miejscowość już o tym wie.
Chcieli abym to im wyjaśnił bo oni w to nie wierzą. Przecież znamy się tyle lat i nic na to nie wskazywało aby coś takiego mogło mieć miejsce. :szok:
Wzruszyłem ramionami i powiedziałem że wiem tylko o pewnych rzeczach a o innych pierwszy raz słyszę.
Proponowali coś na rozluźnienie ale powiedziałem że nie piję ale chętnie ich poczęstuję jeśli mają ochotę bo alkoholu ci u mnie dostatek. i znów szok :szok:
Jak jeszcze porozmawialiśmy dlaczego i że idę na terapię trochę ochłoneli i zaproponowali pomoc w opiece nad dzieciakami jak mnie nie będzie.
Przyznam że trochę się obawiałem tej rozmowy ale widzę że nie tylko wśród alko mogę rozmawiać o swoich problemach i to mnie trochę podbudowało.
Co do zmiany środowiska i miejsca zamieszkania ja nie widzę problemu jesli to by miało pomóc jej i
z taką propozycją już wychodziłem ale nie mogę tego zrobić z dnia na dzień bo mamy dzieci które się teraz uczą i dojeżdzają do szkoły. Jeśli uda nam się poukładać pomiędzy nami i dojść do porozumienia jestem otwarty na wszystko. Ja sam się już zastanawiam nad zmianą miejsca zamieszkania bo zaczynam czuć się osaczony ( sytuacja z wczoraj z zakupów) tymi spojrzeniami.
Trochę mi szkoda tego mieszkania bo dużo pracy włożyłem w remont ale to nie jest w tej chwili najważniejsze.
Dzisiaj jadę na miting AA to może trochę mi ulży.
pozdrawiam

Urszula - Pon 10 Sty, 2011 16:19

Słodziku, napisz, jak przebiegła kolęda.
Ksiądz pytał o żonę? Co odpowiedziałeś?
Mam nadzieję, że nie wymyśliłeś jakiejś dzikiej historii, bo przecież to nie miałoby żadnego sensu...
A jak po mitingu?
slodzik 45 napisał/a:
nie tylko wśród alko mogę rozmawiać o swoich problemach i to mnie trochę podbudowało.

Jasne, że nie! :D
Jetem pewna, że na swej drodze spotkach jeszcze wielu mądrych i życzliwych ludzi, którzy podadzą Ci rękę.
A co do alkoholu i tego:
slodzik 45 napisał/a:
chętnie ich poczęstuję jeśli mają ochotę bo alkoholu ci u mnie dostatek.

- pozbądź się z chaty tego paskudztwa jak najszybciej!!!
Wylej do kibla, obdaruj znajomych, przekaż na cele dobroczynne, nie wiem...
Ale wiem, że jak toto stoi pod ręką, to cholernie kusi.
Szczególnie w sytuacji, gdy ma się mało przyjemne rzeczy na głowie (nie mam na myśli łupieżu, ni insektów :wysmiewacz: , bo z tym łatwiej sobie poradzić).
W pewnej chwili możesz nie zdzierżyć, łapsko samo wbrew Twojej woli wyciągnie się po flaszencję i rura!
A przecież już tego nie chcesz, no nie? Już podjąłeś decyję. Nie utrudniaj sam sobie jej dotrzymania.

slodzik 45 - Pon 10 Sty, 2011 19:05

witam Urszulko i innych.
Niestety nie doczekałem się kolędy ponieważ pojechałem na miting. czekałem od 13 do 17.30 a przyszedł o 19. Była córka i najmłodzszy syn.
Oczywiście ksiądz sie pytał o rodziców i córka powiedziała że tato musiał wyjechać a jak zapytał kto tu jeszcze mieszka odpowiedziała że jeszcze brat który się uczy w centrum Polski.
Jak mi to powiedziała łza mi się zakręciła w oku. Zawsze miały z żoną dobry kontakt.
co do alkoholu na razie mi nie przeszkadza i trochę szkoda parę tys wylać do kibla ale rozdanie brzmi sęsownie może znajomym.
Miting przebiegł spokojnie. Temat - czy możemy pomóc czynnemu alkoholikowi. Dyskusja była raczej jednostronna dopuki on sam nie osiągnie dna i nie będzie chciał zerwać z nałogiem i się leczyć nie jesteśmy w stanie mu pomóc. wiem jak to jest z hazardem i mogłem coś na ten temat powiedzieć. Moje prośby nie skutkowały dopiero osiągnięcie dna zmotywowało moją żone do leczenia i podjęcia terapi. U mnie też w pewnym sensie osiągnołem dno bo straciłem to co najcenniejsze w moim życiu. Teraz to wiem.
Mam jeszcze jedno zmartwienie. Żona nie daje znaku życia. Zawsze napisała SMS jak się czuje lub jakaś krótka rozmowa a teraz przez ponad tydzień cisza. Przyznam że martwię się o nią czy nie dzieję się jej krzywda. Napisałem wczoraj krótkiego SMS KOCHAM CIĘ i nie mam potwierdzenia że doszedł. Córka też mi mówiła że napisała jej SMS i dopiero po dwóch dniach dostała raport że doszedł a syn w czwartek i do tej pory nie ma odpowiedzi. Zawsze mówiła że bardzo kocha dzieci i nie wiem co się dzieje. Nawet przeszło mi przez myśl żeby zgłosić to na policję ale nie wiem czy ro dobry pomysł. Tak myślę że może zmieniła numer telefonu bo mówiła mi że ją nękają wierzyciele.
Tak na marginesie mówiąc prezeska wspólnoty podała ją do prokuratora. Sam już nie wiem czy nie lepiej spłacić za nią ten dług żeby miała spokój ale wiem że nie powinienem tego robić.

Tomoe - Pon 10 Sty, 2011 21:19

Problemem, Słodziku, może być to, że jeśli jesteście małżeństwem, a nie macie rozdzielności majatkowej, to w świetle prawa jesteś finansowo współodpowiedzialny za spłatę długów małżonki. No chyba że się jakoś przed tym zabezpieczyłeś.
Jeśli nie - sugeruję ci jak najszybszy kontakt z prawnikiem.

slodzik 45 - Pon 10 Sty, 2011 21:30

dzięki Tomoe za dobrą rade ale w pierwszym moim poście napisałem że mamy rozdzielność i podział majątku :(
Tomoe - Pon 10 Sty, 2011 21:33

Przepraszam, przegapiłam... :skromny:
stiff - Pon 10 Sty, 2011 21:38

Tomoe napisał/a:
Przepraszam, przegapiłam...

Ty masz odpowiedzi - podpowiedzi gotowce pewnie,
to takimi szczegółami sie nie zajmujesz... :D

slodzik 45 - Pon 10 Sty, 2011 21:38

nie ma problemu każdemu się może zdarzyć. :skromny:
pterodaktyll - Pon 10 Sty, 2011 21:48

slodzik 45 napisał/a:
każdemu się może zdarzyć

Każdemu tak, Tomoe-NIE!!!! :p

Tomoe - Pon 10 Sty, 2011 21:49

Dzięki za wyrozumiałość.

A ty, Stiff, pewnie masz zapisane w pamięci wszystkie posty wszystkich userów...

slodzik 45 - Pon 10 Sty, 2011 21:54

co wy tacy cięci jesteści na Tomoe. mnie też nie przypadły jej posty na mój temat do gustu ale każdy ma prawo do własnego zdania
pterodaktyll - Pon 10 Sty, 2011 21:56

slodzik 45 napisał/a:
co wy tacy cięci jesteści na Tomoe.

To dowód na to jak pozory mylą. Ja np. ją lubię........... :)

stiff - Pon 10 Sty, 2011 21:56

Tomoe napisał/a:
A ty, Stiff, pewnie masz zapisane w pamięci wszystkie posty wszystkich userów...

Nie inaczej... :D

slodzik 45 - Pon 10 Sty, 2011 21:57

no to zmienia postać rzeczy :)
Marc-elus - Pon 10 Sty, 2011 21:59

slodzik 45 napisał/a:
co wy tacy cięci jesteści na Tomoe. mnie też nie przypadły jej posty na mój temat do gustu ale każdy ma prawo do własnego zdania


slodzik, mi na początek napisała że ma nadzieje iż moja kobita nieprędko do mnie wróci("wyjechała do rodziców" jak ostatnio popiłem), jeżeli w ogóle wróci....
Taki jej styl, nie lubi alkoholików :rotfl: ale dobra z niej dziewczyna, wydaję mi się że czasem "atakuje" niejako z rozpędu....

Tomoe - Pon 10 Sty, 2011 22:03

To było ostrzeżenie, że możesz ją stracić, jeśli nic konkretnego ze sobą nie zrobisz.
I jak widzę, skuteczne - bo i na mityngu byłeś, i do terapeuty się zapisałeś....
A jeśli do dziś pamiętasz moje słowa, to znaczy, że trafiłam w czuły punkt, hehehe...
I o to mi chodziło. :lol2:

Wiedźma - Pon 10 Sty, 2011 22:03

Marc-elus napisał/a:
nie lubi alkoholików

Jakoś tego nie zauważyłam.
Tomoe nie lubi (chyba) pewnych postaw nacechowanych biernością,
ale nie alkoholików jako takich.

slodzik 45 - Pon 10 Sty, 2011 22:04

taka Amazonka :mysli:
Tomoe - Pon 10 Sty, 2011 22:05

slodzik 45 napisał/a:
mnie też nie przypadły jej posty na mój temat do gustu


Wróć do ich lektury za jakiś rok, dwa... Inaczej spojrzysz na ich treść. Jak już bedziesz po solidnej terapii uzależnienia od alkoholu. :)

slodzik 45 - Pon 10 Sty, 2011 22:08

Tomoe jakiej firmy masz piec gazowy w domu? pytam poważnie
Tomoe - Pon 10 Sty, 2011 22:11

Wiedźma napisał/a:

Tomoe nie lubi (chyba) pewnych postaw nacechowanych biernością,


Eeee tam, zaraz nie lubi.
Te postawy to są mechanizmy choroby.
Tomoe nie lubi, kiedy te mechanizmy panują nad człowiekiem, odbierając mu rozum.
Dlatego próbuje burzyć mechanizmy.
Czasem skutecznie, czasem nieskutecznie.
Bo mechanizmy się oczywiscie bronią. :)

Tomoe - Pon 10 Sty, 2011 22:13

slodzik 45 napisał/a:
Tomoe jakiej firmy masz piec gazowy w domu? pytam poważnie


Kocioł wiszacy, dwufunkcyjny, z zamknietą komorą spalania, z Buderusa.
Termoregulator i grzejniki też z Buderusa.

slodzik 45 - Pon 10 Sty, 2011 22:55

dobry wybór :brawo:
Tomoe - Pon 10 Sty, 2011 23:04

Wiem.
Solidna firma. :)
Rurki wszystkie miedziane, puszczone górą, po ścianach, zamalowane farbą w kolorze ścian.
W ten sposób więcej ciepła idzie na mieszkanie, a nie w ściany.
Zresztą rurki nie są zbyt widoczne, bo meble je maskują. :)

Drugi sezon zimowy spędzam z tą instalacją. Bardzo jestem zadowolona. Termoregulator jest ustawiony na trzy temperatury.
Funkcja "auto" daje 21 stopni kiedy jestem w domu, 19 stopni w moich godzinach pracy i 19 w nocy, od 23.00 do 6.00.
Funkcję "manual" mam na 22 stopni, ale rzadko włączam.
A "off" jest ustawiony na plus 5.

slodzik 45 - Wto 11 Sty, 2011 08:38

no to fajnie. Pamiętaj o przeglądach technicznych aby nie stracić gwarancji
Tomoe - Wto 11 Sty, 2011 10:59

Dziękuję. O tym nie pomyślałam....
slodzik 45 - Wto 11 Sty, 2011 11:36

oby nie było za późno. Wiem coś o tym bo zarządzam serwisem ale innej firmy. przeczytaj warunki gwarancji tam powinno wszystko być.
Tomoe - Wto 11 Sty, 2011 11:42

OK, przeczytam. Dzięki raz jeszcze. :)

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group