Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
Przesunięty przez: pterodaktyll
Śro 28 Paź, 2015 10:50
Jak Feniks z popiołów - cześć Wam ponownie
Autor Wiadomość
tomcio. 
Towarzyski



Wiek: 44
Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 205
Skąd: Niedaleko
Wysłany: Pon 26 Paź, 2015 15:13   Jak Feniks z popiołów - cześć Wam ponownie

Cześć,
ostatni raz tu byłem 4 lata temu! Fajnie, że konto nie zostało usunięte ;)
Cóż, witam ponownie, po kolejnych latach totalnej klapy...
...aż nie mogę uwierzyć jak to możliwe, że pomimo takiego zapału na początku wciąż pogrążam się w totalnie w bycie urojeń.
Nie będę pisał co robiłem i jak nisko upadłem, ale powiem co mnie popchnęło do zguby..
.. lecytyna!
Po 3.5 mc abstynencji wyjechałem na zagraniczny kontrakt - zabrałem ze sobą butelkę zbawiennej dla mózgu lecytyny - niestety nie sprawdziłem składu, w którym było alko...
domyślacie się co się stało po pierwszej łyżce. Nie powinno nic, ale sygnał do mózgu poszedł...
.. i dalej krąży od kilku lat :(

pozdrawiam Was
T
_________________
#1 Co byś zrobił, gdybyś się nie bał?
#2 Życie jest do przeżycia, a nie do unikania
#3 Życie człowieka, to mrugnięcie Boga
 
     
zołza 
Upierdliwiec
Zołza



Pomogła: 62 razy
Dołączyła: 03 Maj 2013
Posty: 2219
Skąd: Małopolska
Wysłany: Pon 26 Paź, 2015 16:45   

Ha ha ha ,lecytyna powodem zapicia i to już po pierwszej łyżce - tego numeru jeszcze nie słyszałam :mgreen:
Cześć :mgreen:
 
     
Wiedźma 
Administrator


Pomogła: 193 razy
Dołączyła: 04 Paź 2008
Posty: 9686
Wysłany: Pon 26 Paź, 2015 17:35   

tomcio. napisał/a:
.. lecytyna!

:zemdlal:
_________________
Anioły dlatego latają, że lekce sobie ważą...
Co Wiedźma robi po godzinach
 
     
Ann 
Upierdliwiec



Pomogła: 22 razy
Wiek: 35
Dołączyła: 11 Lip 2013
Posty: 2075
Wysłany: Pon 26 Paź, 2015 18:25   

Tomcio, ja Cie nie znam.. Nic nie wiem i odniesc sie nie moge. Taki ogolny zarys bys podal?
Nagle wrociles.. Dlaczego?

No ale z ta lecytyna to dales 23r . Z ciekawosci wypiles butelke do konca jak rozumirm.. Nie przeszlo przez mysl wywalic?
_________________
Być może jest tak, że każda istota musi podlegać jakiemuś uzależnieniu. Że człowiek zupełnie wyzbyty uzależnień jest niekompletny. Że to naturalne jak oddychanie.

Jakub Żulczyk, Ślepnąc od świateł
 
     
tomcio. 
Towarzyski



Wiek: 44
Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 205
Skąd: Niedaleko
Wysłany: Pon 26 Paź, 2015 22:53   

Ann napisał/a:
Tomcio, ja Cie nie znam.. Nic nie wiem i odniesc sie nie moge. Taki ogolny zarys bys podal?
Nagle wrociles.. Dlaczego?

No ale z ta lecytyna to dales 23r . Z ciekawosci wypiles butelke do konca jak rozumirm.. Nie przeszlo przez mysl wywalic?



haha bardzo się cieszę, że Was rozbawiłem :)
Ale pisałem poważnie! Wtedy, gdy byłem na dobrej drodze, nawet przejście obok stoiska z alko powodowało u mnie zawrót głowy... Dlatego tamtego feralnego dnia, gdy udało się zdobyć ciekawą pracę, wydawało mi się, że będzie dobrze.... Mój organizm po prostu tak zareagował na minimalną ilość alkoholu, że stwierdziłem od razu "nic się nie stanie jak jedno piwko wypije"... no i wypiłem, po czym poszedłem po następne... historia podobna do innych
(tak na marginesie, na etykiecie później doczytałem, aby nie stosować m.inn. przy chorobie alkoholowej)

A czemu wróciłem?
Cóż.... po 10 latach ciągłego picia zaczynam budzić się z tego pijackiego letargu... próby wątrobowe wypadają bardzo źle, w nocy łapią mnie mrowienia, skurcze, lęki, bezsenność, żona co chwila łapie mnie na dziurach w pamięci, mam ataki złości wobec dzieci - domyślam się, że mam już pewne zmiany w systemie nerwowym, do tego dochodzą stany "depresyjne", poczucie beznadziei, bezsensu, bezcelowości, odsunięcie się od przyjaciół, no i na pewno coraz gorsza wydajność w pracy....
hmmmm to tak myślę na początek tyle :o
Wiem, że zrypałem sobie kawał życia i czuję, że dalsze picie po kryjomu (a raczej dopijanie się jak żona zaśnie ile się da) doprowadzi życie moje i najbliższych do jakiejś tragedii.

motywację mam
charakter słaby i niestabilny

pozdrawiam,
T
_________________
#1 Co byś zrobił, gdybyś się nie bał?
#2 Życie jest do przeżycia, a nie do unikania
#3 Życie człowieka, to mrugnięcie Boga
 
     
Ann 
Upierdliwiec



Pomogła: 22 razy
Wiek: 35
Dołączyła: 11 Lip 2013
Posty: 2075
Wysłany: Pon 26 Paź, 2015 23:50   

tomcio., masz jakieś elementarne podstawy wiedzy o chorobie alkoholowej? Uczulony na orzeszki też nie sprawdzałbyś składu produktu jaki spożywasz? :mysli:

Z mojego punktu widzenia, chciałeś i wypiłeś. Szukałeś powodu i znalazłeś. Przyszła myśl.. i dalej poszło jak z bata.
Dobrze, że wróciłeś, ale zrób coś z tą kotwicą, która Cię wciąż i wciąż ciągnie na dno.
Próby wątrobowe i wszystkie inne fizyczne dolegliwości świadczą o tym, że namacalnie się niszczysz. Emocjonalnie szukasz gdzieś jakiejś drogi wyjścia... ale czy chcesz naprawdę, mocno?


Ja przez kilka ostatnich lat picia (pamiętam to jak przez mgłę), wchodziłam na różne fora alkoholowe, czy inne czaty alkoholowe. Wiecznie pijana, bo wtedy miałam odwagę... i jojczyłam jaka ja biedna i nieszczęśliwa, że muszę pić i przestać nie mogę.
Doszłam później do punktu, w którym ani pic nie mogłam, ani nie pić. Przymus chlania i wyniszczenie organizmu, doprowadziło do pieprznięcia o beton tak mocno, że do dziś oczy zamykam w grymasie na samo wspomnienie. Cóż. Czego mogę Ci życzyć tak od siebie, z serca....? Mocnego i szybkiego zarycia.

Jaką motywację?
Bo nie samą motywacją człowiek żyje. Zresztą odnoszę wrażenie, że nie przestałeś pić... a jedynie gdzieś tam w przyszłości być może to zakładasz.
_________________
Być może jest tak, że każda istota musi podlegać jakiemuś uzależnieniu. Że człowiek zupełnie wyzbyty uzależnień jest niekompletny. Że to naturalne jak oddychanie.

Jakub Żulczyk, Ślepnąc od świateł
 
     
tomcio. 
Towarzyski



Wiek: 44
Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 205
Skąd: Niedaleko
Wysłany: Wto 27 Paź, 2015 09:26   

Ann napisał/a:
tomcio., masz jakieś elementarne podstawy wiedzy o chorobie alkoholowej? Uczulony na orzeszki też nie sprawdzałbyś składu produktu jaki spożywasz?


cześć Ann,
Nie - nie mam, żadnej publikacji medycznej na temat choroby alkoholowej nie czytałem.
Jedynie pojedyncze artykuły plus książka o AA.
Pytasz o etykietę? Po fakcie zerknąłem co takiego w składzie ma syrop, że tak dobrze smakuje ;) , ale zostawmy już proszę tę lecytynę.

Cytat:
Mocnego i szybkiego zarycia.

Rozwiń tę myśl :)

Cytat:
Bo nie samą motywacją człowiek żyje. Zresztą odnoszę wrażenie, że nie przestałeś pić... a jedynie gdzieś tam w przyszłości być może to zakładasz.


Ale bez motywacji, co ja rozumiem poprzez określenie sobie celu jaki chciałbym osiągnąć w przyszłości, nie dam rady ruszyć do przodu. Bez tego zostaje tylko kupić skrzynkę wódki i zamknąć się na cały świat. Wierzę w to, że jeżeli sobie poukładam w głowie hierarchię wartości, zagłuszę swój egoizm (bo to w końcu egoizm pcha nas do chlania, prawda?) no i otrzymam pomoc/wsparcie z zewnątrz, to może w końcu uda się wyjść na ulicę z podniesioną głową, a nie puszką piwa..

Cytat:
a jedynie gdzieś tam w przyszłości być może to zakładasz.


Proszę więcej wiary w ludzi Ann :) Domyślam się, że z punktu widzenia "wygi trzeźwości" i mając w pamięci swoją drogę do trzeźwienia można założyć, że moja droga będzie bardzo kręta, może nawet z przepaścią ;) Ale ja mam wiarę, że będzie dobrze :) na razie od poniedziałku jest - to tylko 1 dzień dla Ciebie, dla mnie to krok do przodu ;)

dzięki Ann
pozdrawiam Was,
T
_________________
#1 Co byś zrobił, gdybyś się nie bał?
#2 Życie jest do przeżycia, a nie do unikania
#3 Życie człowieka, to mrugnięcie Boga
 
     
Ann 
Upierdliwiec



Pomogła: 22 razy
Wiek: 35
Dołączyła: 11 Lip 2013
Posty: 2075
Wysłany: Wto 27 Paź, 2015 10:22   

tomcio. napisał/a:
cześć Ann,
Nie - nie mam, żadnej publikacji medycznej na temat choroby alkoholowej nie czytałem.
Jedynie pojedyncze artykuły plus książka o AA.
Takich rzeczy o jakich ja mówię, można się dowiedzieć na terapii. Na AA czasem też. A także dużo czytają i pytając. Jak dowiedziałam się na co jestem chora to szukałam, czytałam, chciałam wiedzieć możliwie najwięcej. No .. może czasem zbyt wiele :P .
Ale to uchroniło mnie przed zadaniem sobie kolejnego kuku, aż po dzień dzisiejszy.


Życzę Ci 'mocnego i szybkiego zarycia' - rozwijam: życzę Ci, być dostrzegł straty, ogromne straty i konsekwencje jakie ponosisz pewnie już dziś, a przed jakimi się wzbraniasz swoimi mechanizmami. Życzę Ci, choć to przykre, byś stracił coś ważnego dla siebie, lub doświadczył czegoś tak przykrego, że Cię ocuci. Możliwie najszybciej i najboleśniej. Innej drogi z mojego punktu widzenia nie ma.

tomcio. napisał/a:
Ale bez motywacji, co ja rozumiem poprzez określenie sobie celu jaki chciałbym osiągnąć w przyszłości, nie dam rady ruszyć do przodu. Bez tego zostaje tylko kupić skrzynkę wódki i zamknąć się na cały świat.
Skrzynkę wódki jeszcze zdążysz kupić. A według mnie Anki alkoholiczki, mierzenie gdzieś tam w przyszłość, nie mając świadomości teraźniejszości, to jak jazda samochodem i patrzenie na miejsce docelowe na mapie, zamiast na drogę za szybą, na to co jest teraz. Rozpieprzyć się łatwo tuż za rogiem. Wybieganie w przód jest bezcelowe. Owszem dobrze jest mieć cel. Mały cel, mały krok, a nie poprzeczka wywalona gdzieś w pi*** do przodu. Dopóki nie odnajdziesz się tu gdzie stoisz dziś, nie pobiegniesz do przodu. Trzeba najpierw spojrzeć w dół, pod nogi, sprawdzić czy buty zasznurowane, powoli zrobić kroki, by nauczyć się biegać.
Przyszłość? Po co Ci ona dziś? żeby myśleć o tym, że do końca życia masz nie pić? Dziś, dziś, dziś. To dziś mnie ratuje, każdego dnia na nowo. I tego spojrzenia Ci życzę.

tomcio. napisał/a:
Wierzę w to, że jeżeli sobie poukładam w głowie hierarchię wartości, zagłuszę swój egoizm (bo to w końcu egoizm pcha nas do chlania, prawda?) no i otrzymam pomoc/wsparcie z zewnątrz, to może w końcu uda się wyjść na ulicę z podniesioną głową, a nie puszką piwa..
Hierarchia wartości, duże i piękne słowa. A pamiętasz, że na pierwszym miejscu w tej całej hierarchii masz być Ty, ale nie jako pyszałek ale jako ktoś o kogo całym sercem masz się troszczyć?
Nie wiem czy innych pcha do chlania egoizm, mnie do chlania pchało coś zupełnie innego. Ból istnienia i chęć ucieczki. Z biegiem czasu, owszem egoistycznie pod siebie podporządkowałam codzienność. Ale to później.
Gdzie szukasz wsparcia? I jakiego wsparcia oczekujesz?

tomcio. napisał/a:
Proszę więcej wiary w ludzi Ann Domyślam się, że z punktu widzenia "wygi trzeźwości" i mając w pamięci swoją drogę do trzeźwienia można założyć, że moja droga będzie bardzo kręta, może nawet z przepaścią
Nie jestem wygą trzeźwości :nie: i tak się nie czuję, bo wciąż czuję się maluczka w obliczu choroby, która nadal potrafi mi warczeć za uchem głośno i przeraźliwie. A wiary w ludzi mam bardzo wiele, choćby to że bardzo chcę Ci pomóc - jest moją wiarą w to, że się zaczepisz. No i uważam, że nie ma prostej drogi do trzeźwości, ale jest właśnie, stroma, kręta, czasem na niej wieje i zmarznięty deszcz przecina twarz, czasem jest burza, czasem mgła taka, że drogi nie widać, czasem gęsty ciemny las i pełno dzikiej zwierzyny, a czasem nagle przed nosem pojawia się urwisko i refleks może uratować jedynie. Wiem coś o tym. Ale i tak uważam, że to najwspanialsza droga jaką mogłam wybrać.

tomcio. napisał/a:
na razie od poniedziałku jest - to tylko 1 dzień dla Ciebie, dla mnie to krok do przodu
każdy z nas zaczynał od 1 dnia. Oby dzień za dniem, sumowały się do siebie kolejne 24 godziny. Tego też Ci życzę, żeby nie było, że tylko złych rzeczy Ci życzę :P .
_________________
Być może jest tak, że każda istota musi podlegać jakiemuś uzależnieniu. Że człowiek zupełnie wyzbyty uzależnień jest niekompletny. Że to naturalne jak oddychanie.

Jakub Żulczyk, Ślepnąc od świateł
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Wto 27 Paź, 2015 10:34   

tomcio. napisał/a:
Nie - nie mam, żadnej publikacji medycznej na temat choroby alkoholowej nie czytałem.
Jedynie pojedyncze artykuły plus książka o AA.

witaj tomciu :)
widzisz dla mnie wiedza,na początku była tak ważna że jej szukałem
i był to taki we mnie instynkt,że dziś po latach ,okazało się ze nie było ważne czy znalazłem
za to ważne że usilnie szukałem - ta chęć zaprowadziła mnie właśnie tam do kąd zmierzać chciałem
gdyż w tamtych czasach,bynajmniej w mojej dziurze zamieszkania,mało było o takową literaturę
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
tomcio. 
Towarzyski



Wiek: 44
Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 205
Skąd: Niedaleko
Wysłany: Wto 27 Paź, 2015 11:37   

Dzięki Wam za dobre słowa :)
Szczególnie Ann, za tak drobiazgową i momentami epicką odpowiedź na moje wątpliwości i pytania :)
Tak na prawdę mógłbym rzec za klasykiem "wiem, że nic nie wiem" - i z pewnością byłaby to najprawdziwsza prawda. :oops:
tylko co mi zostaje? czy jestem sam sobie w stanie pomóc? czy jeżeli przeczytam i zrozumiem zawartość kilku/nastu pozycji w literaturze dot. choroby pozwoli mi to lepiej podjąć leczenie?

Kilka tygodni temu poszedłem prywatnie do psychoterapeuty, który ma w swojej karierze doświadczenie w pracy z alkomatami, po godzinnej sesji stwierdził, że najpierw musimy się zająć moją głową (tj. problemami natury psychicznej - relacji z ojcem itp) i dopiero kiedy zaczniemy prostować moją psyche, to będziemy mieli dobry grunt do podjęcia walki z %
Tak go mniej więcej zrozumiałem. Wyszedłem z gabinetu podbudowany, ale już tam nie wróciłem.. chyba do mnie nie dotarł.

To co chcę teraz zrozumieć, to słowa Ann o byciu tu i teraz. Muszę zrozumieć to kim jestem, całe ponad 10-letnie picie zaczęło się na dobre po studiach - do dzisiaj tkwię w bagnie niezrozumienia siebie i mojego miejsca. Nigdy tak na prawdę nie pogodziłem się z rolą w jakie ubrało mnie przeznaczenie (które przecież tak na prawdę nie istnieje, bo sami jesteśmy sobie kowalami losu :boisie: ) - i tu koło się zamyka.
Pisałem egoizm, bo ostatnie lata, to picie dla poprawy własnego samopoczucia. Ciągle i ciągle, w kółko zapychanie własnego nieszczęścia butelką wódki - czy to nie najgorszy egoizm z możliwych? Do tego dochodzi krzywdzenie innych.
Nie wiem czy można się zmienić z dnia na dzień, wtedy gdy byłem kilka razy na AA nie mogłem zrozumieć tej grupy - cieszyli z błachostek dnia codziennego, właściwie to spotkania te polegały na podtrzymaniu się w stanie radości z życia.
Jaką radość z życia ma "czynny" pijak? Z picia, dlatego wtedy AA odrzuciłem. Teraz rozumiem chyba, że w idei AA poza spotkaniami i utwierdzaniu się wzajemnie, że dobrze jest potrzebna jest pomoc specjalisty/sponsora? - który zrobi z nami dobry plan restrukturyzacyjny :prosi: Bo przecież każdy plan wprowadzenia zmian musi opierać się na stanie zerowym z którego zaczynamy,
tak więc z pokorą patrze pod nogi Ann 8)
_________________
#1 Co byś zrobił, gdybyś się nie bał?
#2 Życie jest do przeżycia, a nie do unikania
#3 Życie człowieka, to mrugnięcie Boga
 
     
Janioł 
Uzależniony od netu
Uśmiech to pół pocałunku



Pomógł: 70 razy
Wiek: 58
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4556
Skąd: Łódź
Wysłany: Wto 27 Paź, 2015 11:42   

tomcio. napisał/a:
Kilka tygodni temu poszedłem prywatnie do psychoterapeuty,
ze zapytam gość jest lub też był specjalistą od uzależnień ?
_________________
P.S. Janioł może być tylko jeden ;) chociaż też czasem w coś walnie aureolką ;) by: Pietruszka
 
     
Ann 
Upierdliwiec



Pomogła: 22 razy
Wiek: 35
Dołączyła: 11 Lip 2013
Posty: 2075
Wysłany: Wto 27 Paź, 2015 11:53   

tomcio. napisał/a:
wiem, że nic nie wiem
i też dobrze na dziś.
tomcio. napisał/a:
tylko co mi zostaje? czy jestem sam sobie w stanie pomóc? czy jeżeli przeczytam i zrozumiem zawartość kilku/nastu pozycji w literaturze dot. choroby pozwoli mi to lepiej podjąć leczenie?
ja Ci powiem jak to u mnie było. 7 miesiecy mitingów, później terapia kiedy stałam nad przepaścią.. i do dziś terapia z mitingami, praktycznie nieprzerwanie (chyba, że coś krzyżuje drogę).
Chcieć to móc.. a Ty chcesz? sam sobie odpowiedz. Samo czytanie książek i chodzenie z Wielką Księgą w ręku nic nie da.
Może po prostu bez zastanawiania się.. lepiej podjąć leczenie. ;)

tomcio. napisał/a:
psychoterapeuty, który ma w swojej karierze doświadczenie w pracy z alkomatami, po godzinnej sesji stwierdził, że najpierw musimy się zająć moją głową (tj. problemami natury psychicznej - relacji z ojcem itp) i dopiero kiedy zaczniemy prostować moją psyche, to będziemy mieli dobry grunt do podjęcia walki z %
Pewnie większe zaufanie miałabym dziś, ba, największe do psychoterapeuty uzależnień, niż do kogoś kto ma po prostu styczność przy okazji z alkoholikami.
Ja, kiedy chciałam od razu na początku drogi porządkować wszystko, na już, szybko to się ciągle potykałam o własne nogi i kopałam samą siebie w d**ę. Minęło ponad dwa lata... a ja jeszcze nie jestem gotowa by przebiec przez wiele spraw. Stoję z daleka, a czasem jeszcze zamykam oczy, by ich nie widzieć, choć doskonale wiem, że one tam są. Powiem tak. Do babrania się w gównie zawsze przyjdzie czas, trzeba najpierw się do tego przygotować, żeby nie wpaść po uszy. Ja na niektóre sprawy jeszcze poczekam, na niektóre relacje, na ich uporządkowanie, na ich podjęcie i przepracowanie, bo jeszcze nie jestem gotowa. Jeszcze nie czas. I MNIE się wydaje, że taka kolejność jest odpowiednia. Ochłonąć, stanąć stabilniej... i dopiero myśleć co dalej. Kim jestem. Gdzie jestem. I po co.

tomcio. napisał/a:
Nie wiem czy można się zmienić z dnia na dzień, wtedy gdy byłem kilka razy na AA nie mogłem zrozumieć tej grupy - cieszyli z błachostek dnia codziennego, właściwie to spotkania te polegały na podtrzymaniu się w stanie radości z życia.
Poszukaj sobie, jeśli chcesz, temat Jo-asi "JA" ... tam właśnie wspomniałam o tym o czym Ty tutaj mówisz. ;)

tomcio. napisał/a:
Teraz rozumiem chyba, że w idei AA poza spotkaniami i utwierdzaniu się wzajemnie, że dobrze jest potrzebna jest pomoc specjalisty/sponsora? - który zrobi z nami dobry plan restrukturyzacyjny
AA jest wspólnotą, która daje wsparcie, jedni przebiegają przez program ze sponsorem i już, inni żyją nim na co dzień wolniej przez niego przechodząc. Każdy ma swoją drogę i ja żadnej nie neguję jeśli pomaga. Ja osobiście na sponsora się nie odważyłam, ale mam coś innego w to miejsce, drugą alkoholiczkę, z którą rozmawiam, piję kawę i się zwierzam z problemów. Do tego mam terapeutów :roll: .. terapeutę, bo jeden wspaniały człowiek, już żyje tylko w moim wspomnieniu.
Sponsor to jedno, a specjalista to drugie i zupełnie inne ;) .
_________________
Być może jest tak, że każda istota musi podlegać jakiemuś uzależnieniu. Że człowiek zupełnie wyzbyty uzależnień jest niekompletny. Że to naturalne jak oddychanie.

Jakub Żulczyk, Ślepnąc od świateł
 
     
tomcio. 
Towarzyski



Wiek: 44
Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 205
Skąd: Niedaleko
Wysłany: Wto 27 Paź, 2015 15:03   

Janioł napisał/a:
ze zapytam gość jest lub też był specjalistą od uzależnień ?

Praca z uzależnionymi nie jest jego główną specjalnością, wiem tylko że współpracuje z jakimś kółkiem abstynentów, poza tym prowadzi szeroko rozumiane terapie zaburzeń psychicznych, propaguje przy okazji różne terapie filozofii dalekiego wschodu... taki misz masz ;)

Ann napisał/a:
ja Ci powiem jak to u mnie było. 7 miesiecy mitingów, później terapia kiedy stałam nad przepaścią.. i do dziś terapia z mitingami, praktycznie nieprzerwanie (chyba, że coś krzyżuje drogę).


A powiedz mi, czy przez te 7mc udało Ci się zachować całkowitą trzeźwość? Zgaduję, że podjęcie terapii miało wpływ z "pogorszeniem" i przyjęciem substancji?.. a może to właśnie walka z chorobą wywołuje u nas kolejne inne zaburzenia emocjonalne? wiesz, taki efekt domino..

Cytat:
Minęło ponad dwa lata... a ja jeszcze nie jestem gotowa by przebiec przez wiele spraw


Kurcze, tak sobie myślę - czy moje wszystkie problemy w relacjach z ludźmi, "skazy" psychiczne, doły, dołki, zaburzenia itd. są tylko i wyłącznie konsekwencją picia? A może to jest tak, że alkohol jest takim katalizatorem i tak na prawdę to nie alkohol nas niszczy sam w sobie, ale ujawnia jakiś patogen będący w nas? I co dalej, z patologii picia popadnę w patologię trzeźwości? :p Nie, no żartuje oczywiście... pamiętam sprzed 4 lat, gdy zaglądałem tu na forum, zacząłem myśleć, właściwe każdą minutę życia podporządkowywać obsesyjnej myśli o swojej nieuleczalnej chorobie. Może dlatego nie jestem (nikt nie jest) w stanie wyleczyć się sam, bo mechanizmy rządzące tą destrukcją są tak na prawdę rozpracowane i przez psychologię i leczenie może podjąć tylko terapeuta?
Co nasz popycha do działań? Może właśnie wiele osób odnajduje podczas leczenia Boga? Jakby nie patrzeć religia, gdy się to ogarnie, daje sens istnienia, daje jakiś cel, nawet tak odległy jakim jest śmierć i zmartwychwstanie.
Na zasadzie tu i teraz, ale też później. Oddanie się całkowicie Bogu i jego woli i postępowanie w pełnej zgodzie z wytycznymi wiary?

ps.
Tak sobie przypomniałem, żeby zapytać: czy ktoś z Was stosował wspomagająco protokół witaminowy dr Roger J. Williams?
_________________
#1 Co byś zrobił, gdybyś się nie bał?
#2 Życie jest do przeżycia, a nie do unikania
#3 Życie człowieka, to mrugnięcie Boga
Ostatnio zmieniony przez tomcio. Wto 27 Paź, 2015 15:08, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Ann 
Upierdliwiec



Pomogła: 22 razy
Wiek: 35
Dołączyła: 11 Lip 2013
Posty: 2075
Wysłany: Wto 27 Paź, 2015 15:14   

tomcio. napisał/a:
A powiedz mi, czy przez te 7mc udało Ci się zachować całkowitą trzeźwość? Zgaduję, że podjęcie terapii miało wpływ z "pogorszeniem" i przyjęciem substancji?.. a może to właśnie walka z chorobą wywołuje u nas kolejne inne zaburzenia emocjonalne? wiesz, taki efekt domino..
od pierwszego dnia zaprzestania picia tj od 8 lipca 2013 po dzień dzisiejszy, nie przerwałam abstynencji. Źle zgadłeś z terapią ;) . Terapia uratowała mi d**ę, w chwili kiedy wydawało mi się, że nie mam innej drogi jak powrót do chlania. Na terapii zrozumiałam co jest co i jak się z tym wszystkim żyje. ;)
Walka z chorobą.. tu ma nie być walki tomcio. W walce nie ma wygranych i przegranych są tylko przegrani... bo się o nią pokusili. Tylko spokój i poddanie się. Bezsilność... kojarzysz?

tomcio. napisał/a:
Kurcze, tak sobie myślę -
a po co Ci to dziś wiedzieć? ;)

tomcio. napisał/a:
pamiętam sprzed 4 lat, gdy zaglądałem tu na forum, zacząłem myśleć, właściwe każdą minutę życia podporządkowywać obsesyjnej myśli o swojej nieuleczalnej chorobie
uwierz mi, że teraz (tj. myślę o czasie czynnego alkoholizmu) jeszcze bardziej masz zaprogramowaną każdą jedną minutę życia pod alkohol.... toteż jak następuje zmiana... jak ja przestałam pić to przez pewien czas ciągle myślałam i o piciu i o niepiciu .. całkiem normalne.

tomcio. napisał/a:
mechanizmy rządzące tą destrukcją są tak na prawdę rozpracowane i przez psychologię i leczenie może podjąć tylko terapeuta?
mechanizmy choroby, dla mnie są niewidoczne, a przynajmniej na początku były czarną magią. Ale jak kilka osób mówiło mi, że mam ogon, to ostatecznie zaczynałam im wierzyć i okazywało się zazwyczaj, że mięli rację. Ja widzę coś u mojej przyjaciółki alkoholiczki, coś czego nie widzi ona, a ona zdarza się, że widzi coś co dla mnie jest zupełnie zakryte. Ale obydwie jesteśmy z tych co korzystały z terapii.

tomcio. napisał/a:
Oddanie się całkowicie Bogu
Myślę, że jest tak jak mówisz, że wielu, którzy weszli na drogę trzeźwości na nowo odnaleźli Boga. Czy też obrali go jako SW. Bóg jakkolwiek go pojmujesz. Dla każdego może być to coś innego. Wiara jest sprawą indywidualną. Ale wszystko co pomaga, nie szkodzi :)
_________________
Być może jest tak, że każda istota musi podlegać jakiemuś uzależnieniu. Że człowiek zupełnie wyzbyty uzależnień jest niekompletny. Że to naturalne jak oddychanie.

Jakub Żulczyk, Ślepnąc od świateł
 
     
tomcio. 
Towarzyski



Wiek: 44
Dołączył: 21 Lut 2011
Posty: 205
Skąd: Niedaleko
Wysłany: Wto 27 Paź, 2015 15:41   

Ann napisał/a:
uwierz mi, że teraz (tj. myślę o czasie czynnego alkoholizmu) jeszcze bardziej masz zaprogramowaną każdą jedną minutę życia pod alkohol.... toteż jak następuje zmiana... jak ja przestałam pić to przez pewien czas ciągle myślałam i o piciu i o niepiciu .. całkiem normalne.


haha to mnie pocieszyłaś :)

Ann napisał/a:
Ja widzę coś u mojej przyjaciółki alkoholiczki, coś czego nie widzi ona, a ona zdarza się, że widzi coś co dla mnie jest zupełnie zakryte.


Dlatego poza terapeutą dobrze byłoby mieć takiego przyjaciela od "niepicia" ;) niestety Ci co mi zostali, nadają się na pogaduchy, ale nie przy kawie tylko przy flaszce...

Dzięki Ci Anno za ciepłe słowa!

ps.
Ostatnio słuchałem ciekawą audycję jednego z psychoterapeutów (o raczej nieszablonowym podejściu do leczenia) http://audycje.tokfm.pl/o...erapeuta/27006_
i
http://www.robertrutkowski.pl/index.php/audio1

Wrzucam jako ciekawostkę i zajęcie na kilkanaście minut.
_________________
#1 Co byś zrobił, gdybyś się nie bał?
#2 Życie jest do przeżycia, a nie do unikania
#3 Życie człowieka, to mrugnięcie Boga
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,22 sekundy. Zapytań do SQL: 14