Pomogła: 5 razy Wiek: 67 Dołączyła: 09 Sie 2010 Posty: 454
Wysłany: Sob 03 Lis, 2012 20:32 Głód miłości i inne wariactwa DDA
Czarny napisał/a:
Ale jak??? Czy Ci się udaje to . Ja też próbuję z różnym skutkiem.
No jak....wiem,że tak mam i w chwili kiedy wchodzi to mi na głowę np.ten perfekcjonizm to
"roztłumaczam" sobie iż nie muszę być taka doskonała i mówię o tym głośno-co kiedyś było niemożliwe.Co do mylenia litości z miłością....mam nadzieję,że tym razem to jest prawdziwe uczucie tylko typ faceta taki jaki zawsze był...wymagający mojego wsparcia itd.
Obłaskawiam czyli godzę się na pewne moje cechy osobowości ale staram się aby nie były
dominujące w moich decyzjach.
Ostatnio zmieniony przez pietruszka Wto 06 Lis, 2012 19:55, w całości zmieniany 2 razy
Pomogła: 264 razy Dołączyła: 24 Lis 2008 Posty: 7861
Wysłany: Sob 03 Lis, 2012 20:41
MILA50 napisał/a:
mam nadzieję,że tym razem to jest prawdziwe uczucie tylko typ faceta taki jaki zawsze był...wymagający mojego wsparcia itd.
Mila, Ty wiesz, czyją matką jest nadzieja???
Ty zamiast mieć tę nadzieję, zasuwaj na terapię dla DDA , a facet potrzebujący Twojego wsparcia, to "bluszcz" nie wart Twojej uwagi.
_________________ "Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
Pomogła: 5 razy Wiek: 67 Dołączyła: 09 Sie 2010 Posty: 454
Wysłany: Sob 03 Lis, 2012 20:49
Klaro! ja mam już za dużo latek aby zrobić terapię DDA,rozmawiałam o niej nie raz z terapeutami...2 lata po terapii-ok.już je mam ale ja nie na starcie życia jestem...
wiem,ze bez terapii muszę być świadoma tego całego DDA...ale patrzę na życie z wielu perspektyw...np.chroniczna samotność duszy...więc sama wiesz...
Pomogła: 264 razy Dołączyła: 24 Lis 2008 Posty: 7861
Wysłany: Sob 03 Lis, 2012 22:06
MILA50 napisał/a:
ja mam już za dużo latek aby zrobić terapię DDA
Mila! W porównaniu ze mną, to Ty jesteś młoda, ale rozumiem Ciebie w kwestii terapii DDA, bo w tym względzie miałam to samo, co Ty.
Wobec powyższego powiem Ci tylko tyle, że tu wśród współuzależnionych i DDA postawę którą zaprezentowałaś twierdząc, że kolejny facet potrzebuje Twojego wsparcia nazywamy postawą "p********ej siostry miłosierdzia".
MILA50 napisał/a:
chroniczna samotność duszy.
Czy taki bluszcz jest w stanie ukoić samotność duszy???
_________________ "Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
Pomogła: 5 razy Wiek: 67 Dołączyła: 09 Sie 2010 Posty: 454
Wysłany: Nie 04 Lis, 2012 09:41
Klara napisał/a:
postawą "p********ej siostry miłosierdzia
Och dobra kobieto ale zafundowałam sobie nockę...
przed udaniem się do łóżkowej czytelni zerknęłam czy coś napisałaś...
jestem też nadwrażliwcem i dźgnęło mnie do kości...
zgadzam się na takie miano.....sama na nie pracuję ale...
przy świadomości jakie nam cechy łatwiej jest mi hamować zapędy w złą str.
jestem raniona ale i dostaję też to czego nie miałam a wciąż pragnęłam..
jeszcze się tego tortu nie najadłam.
Czasami myślę,że to DDA jest bluszczem.
Pomogła: 264 razy Dołączyła: 24 Lis 2008 Posty: 7861
Wysłany: Nie 04 Lis, 2012 10:29
MILA50 napisał/a:
jestem też nadwrażliwcem i dźgnęło mnie do kości...
Mila, jeśli Cię to uraziło, to bardzo przepraszam
Mam odwagę cytować to określenie, gdyż opisuje ono także i moje zachowania, chociaż od jakiegoś czasu zdarza mi się przechodzić dalej bez pochylania się nad jakimś "kwilącym biedactwem", ale czuję się wówczas dość nieswojo
Identyfikuję się z nim i dlatego tak mi się spodobało.
Jest celne jak mało które
_________________ "Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
pterodaktyll Moderator .....zmieniłem narodowość, jestem alkoholikiem....
Pomógł: 204 razy Dołączył: 17 Mar 2009 Posty: 15070 Skąd: z...mezozoiku
Wysłany: Nie 04 Lis, 2012 10:32
Klara napisał/a:
Jest celne jak mało które
To prawda, a do tego, o ile pamiętam, wymyślone przez naszą współuzależnioną userkę, więc chyba nie ma się o co obrażać
Nie obraziłam się...dźgnęło czyli trzepnęło mną,przypomniało mi kim tak naprawdę często
jestem w relacji z facetem.
Siem przyznaję bez bicia
tak się nazwałam jak wiele rzeczy do mnie dotarło
czytając to forum.
Przez pół życia na to pracowałam - przestałam dzięki Al_anon
ponad 20 lat temu.
Tylko tutaj uświadomiłam sobie dlaczego tak się stalo,
mimo wspaniaego dzieciństwa
i cudownych rodziców miałam sporo cech DDD.
Się pozbywam pomalutku tego co mi uwiera,
czytając i analizując co dziewczyny po terapii piszą
uczucie tylko typ faceta taki jaki zawsze był...wymagający mojego wsparcia itd.
Ciekawi mnie ten temat tzn. Bycia wsparciem dla kogoś w związku czy małżeństwie… w którym momencie staje się to toksyczne? Co o tym myślicie? Bo wsparciem dla siebie nawzajem trzeba być, ponieważ rózne są momenty w życiu. Nie jesteśmy superludźmi… DDA czy nie
Pomogła: 5 razy Wiek: 67 Dołączyła: 09 Sie 2010 Posty: 454
Wysłany: Nie 04 Lis, 2012 18:27
lotus napisał/a:
Bycia wsparciem dla kogoś w związku czy małżeństwie… w którym momencie staje się to toksyczne? Co o tym myślicie? Bo wsparciem dla siebie nawzajem trzeba być, ponieważ rózne są momenty w życiu. Nie jesteśmy superludźmi… DDA czy nie
Witaj lotus...alkoholiczką jestem,DDA też
Napiszę co przez lata obserwowałam u mnie w tej toksykologii
-mam/miałam wszystko pod kontrolą,również to co nie powinno mnie obchodzić,co mnie nie dotyczyło bezpośrednio,zabieram/łam powietrze do swobodnego oddechu partnera-a sama pilnie strzegłam swoich granic
-zapominam/am o SOBIE
-chodzi o to by gonić króliczka a moim zdaniem DDA nie tylko nie ucieka ale wręcz
wciska się nawet wtedy a może zwłaszcza wtedy gdy obawia się porzucenia
-chodzi o to by gonić króliczka a moim zdaniem DDA nie tylko nie ucieka ale wręcz
wciska się nawet wtedy a może zwłaszcza wtedy gdy obawia się porzucenia
Nie do końca rozumiem co masz w tym zdaniu na myśli. Proszę powiedz coś więcej na ten temat.
U mnie jest tak, że od 19 lat jestem mężatką i dochodzę do wniosku, że to ja jestem emocjonalnym fundamentem naszego związku. Uciekłam z dysfunkcyjnego domu rodzinnego za granicę i związałam się z dysfunkcyjnym człowiekiem nie wiedząc wówczas nic na temat DDA. Praktycznie natychmiast wpadłam w uzależnienie od marihuany (a nigdy nie sądziłam, że coś takiego mogło być możliwe) co zamąciło moje zdrowe myślenie na następnych 14 lat. Teraz znajduje się w sytuacji gdzie oczywistym dla mnie jest, że związałam się z moim mężem z niewłaściwych powodów, których wyjaśnienie, aby uczynić temu zadość, byłoby długie.
On jest dobrym człowiekiem ale nie potrafię odpowiedzieć sobie na pytanie czy jestem z nim ponieważ go kocham czy dlatego, że on mnie potrzebuje. Bardzo wiele nas łączy, mamy dwoje dzieci, mamy podobne przekonania duchowe, system wartości, zainteresowania, jesteśmy otwarci, dużo rozmawiamy itd. Jakkolwiek nie jest jasne dla mnie czy moje wspieranie jego i jego wspieranie mnie to wynik DDA czy co? Ponieważ emocjonalnie oboje jesteśmy raczej bardzo wrażliwi tylko, że ja chyba raczej lepiej sobie radzę w wielu sytuacjach.
A tak poza tym to często zastanawiam się kto wokól nas wyrósł w normalnie funkcjonującej rodzinie. Myślę, że sporo cech DDA czy DDD możnaby przypisać każdemu, szczególnie te o ocenianiu siebie samych i innych, o szukaniu aprobaty o niskim poczuciu własnej wartości…
Pomogła: 5 razy Wiek: 67 Dołączyła: 09 Sie 2010 Posty: 454
Wysłany: Nie 04 Lis, 2012 20:55
z tym króliczkiem....ja ze swoimi cechami DDA mam tak,że boję się porzucenia a więc nie uciekam nawet wtedy kiedy jestem raniona,jestem zawsze pod ręka,do dyspozycji,na miejscu,
opatrunek na rany,ja trwam,zniosę wiele, o sobie nie myślę,pomagam nie proszona o pomoc
itp.Jestem tym bohaterem-to taka rola dziecka w rodz.,ja muszę wszystkiego dopilnować osobiście.To ode mnie wszystko zależy.tzw. kozi róg na własne życzenie.
Spotkałam się ze zd.,że DDA często wybierają sobie za partnerów osoby wymagające 'pomocy,'opieki, wspierania-chcą być ratownikiem.To u siebie obserwowałam przez lata.
Pomogła: 264 razy Dołączyła: 24 Lis 2008 Posty: 7861
Wysłany: Nie 04 Lis, 2012 21:17
Milu wybacz, ale kiedy słyszę lub czytam takie wyznania jak Twoje, przypomina mi się zawsze ta piosenka (czy autorka tego tekstu Agnieszka Osiecka była DDA?):
Siedzieliśmy jak w kinie
na dachu przy kominie,
a może jeszcze wyżej
niż ten dach, dach, dach.
A ty mnie precz wygnałeś
i tamtą pokochałeś,
to po całowałeś mnie
wtedy tak?
Znalazłam cię w rynsztoku,
bez szelek i widoków,
za włosy cię wywlokłam
spoza krat, krat, krat.
A ty mnie precz wygnałeś
i tamtą pokochałeś,
to po całowałeś mnie
wtedy tak?
Kazałam cię wyczyścić,
posłałam do dentysty,
wsadziłam pół Cedetu
na twój grzbiet, grzbiet, grzbiet.
A ty mnie precz wygnałeś
i tamtą pokochałeś,
to po całowałeś mnie
wtedy tak?
Włóczyłam cię po sklepach,
bo byłeś jak Mazepa,
samego masz obuwia
z dziesięć par, par, par.
A ty mnie precz wygnałeś
i tamtą pokochałeś,
to po całowałeś mnie
wtedy tak?
Prosiłam godzinami,
byś przestał jeść palcami,
mówiłam co spasiba,
co pardom, dom, dom.
A ty mnie precz wygnałeś
i tamtą pokochałeś,
to po całowałeś mnie
wtedy tak?
Wbijałam w łeb,
jak dziecku,
po rusku, po niemiecku:
nie na to jest perfuma,
byś ją pił, pił, pił.
A ty mnie precz wygnałeś
i tamtą pokochałeś,
to po całowałeś mnie
wtedy tak?
Przytyłeś mi - ty łotrze,
bo miałeś według potrzeb,
czy dziś obywatela
na to stać?
A ty mnie precz wygnałeś
i tamtą pokochałeś,
to po całowałeś mnie
wtedy tak?
Ty jesteś kawał drania,
to nie do wytrzymania,
na diabła mi potrzebny
taki chłop, chłop, chłop?
Wystawię ci rachunek
za wikt i opierunek,
za każdy pocałunek -
zapłać!
Albo wróć.
Wróć.
_________________ "Kiedy się przewracasz, nigdy nie wstawaj z pustymi rękami." /przysłowie japońskie/
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum