|
Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"
czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...
|
krok 4 |
Autor |
Wiadomość |
Jacek
Uzależniony od Dekadencji ...jestem alkoholikiem...
Pomógł: 133 razy Dołączył: 05 Paź 2008 Posty: 7326 Skąd: Pyrlandia
|
Wysłany: Pon 23 Sty, 2017 10:59
|
|
|
Thomasson napisał/a: | Pojawiła się we mnie niecierpliwość. |
noo zauważyłem
a nie masz wrażenia że coś niedopracowanego zostawiasz za sobą
ciągle mamy styczeń |
_________________ "Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
|
|
|
|
|
Jędrek
Trajkotka ALKOHOLIK
Pomógł: 17 razy Wiek: 52 Dołączył: 06 Sie 2011 Posty: 1617
|
Wysłany: Pią 27 Sty, 2017 10:45
|
|
|
Thomasson napisał/a: | Co znaczy być moralnym? Jakie postępowania są moralne? |
Moje sumienie wyznacza mój postęp. Nie chcę już bagatelizować swojego niepokoju związanego z niewłaściwym zachowaniem, jak to robiłem przez lata picia.
Obserwując swoje uczucia wiem, na co mogę sobie pozwolić.
Oczywiście czasami pokusa jest oślepiająca.
No i z niektórymi wadami ciężko się rozstać... bo ... tak miło... bo tak błogo...
Ale wtedy mam nauczkę i mogę wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Ile razy?
Jednak najlepiej się uczę na swoich błędach. Chociaż coraz chętniej biorę sobie do serca błędy innych.... którzy np. dzielą się swoim doświadczeniem...
Ale do tego wszystkiego muszę się obserwować i muszę słuchać innych trzeźwiejących (i nie tylko).... chociaż podobno ja nic nie muszę
Zapomniałem o najważniejszym:
staram się trzymać jak najbliżej Boga.... jakkolwiek go nie pojmuję... |
_________________ Andrzej
„Niepoczytalność: robisz w kółko to samo, a spodziewasz się zmian”
Poczytalność? Robisz w kółko to samo, kiedy zaczynasz zauważać pozytywne zmiany. |
|
|
|
|
Tibor
Towarzyski
Pomógł: 7 razy Wiek: 50 Dołączył: 08 Sie 2016 Posty: 495 Skąd: z jasnej strony mocy
|
Wysłany: Nie 02 Kwi, 2017 08:29
|
|
|
Ostatni dzień mojego picia (jeszcze nie wiedziałem o tym), już od jakiegoś czasu czułem totalną pustkę, było już mi wszystko jedno czy będę żył czy nie... wracając z knajpy spotkałem kolegę, z którym jeszcze się dopijałem. Powiedziałem mu o czymś, o czymś co było moją pilnie strzeżoną tajemnicą. Nigdy ta tajemnica wcześniej nie ujrzała światła, to było zbyt bolesne i wstydliwe dla mnie, jednak wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju. I ja to powiedziałem.
Następnego dnia poczułem lekki powiew wolności. Zapragnąłem szczerze przestać pić, zadzwoniłem na oddział terapii zamkniętej i poprosiłem o przyjęcie.
Miesiąc później dokonywałem swoich pierwszych obrachunków moralnych. Tak wtedy postrzegałem piciorys na terapii.
Przez kolejne rok do 1,5 w głowie rodziła się gotowość do poproszenia o pomoc innego alkoholika (sponsora). To zdarzenie z ostatniego dnia mojego picia w jakimś stopniu nie dawało mi spokoju... bo po nim poczułem spokój. Zobaczyłem, że rozliczanie się z przeszłością (uczciwe) uwalnia.
Od czasu do czasu przez te 1,5 roku powiedziałem coś trudnego na mitingu, coś wstydliwego i osobistego na terapii co na chwilkę mnie uwalniało z poczucia winy, ale zaraz pojawiały się w to miejsce kolejne zdarzenia. Z resztą wtedy było to raczej "wyrzygiwanie" i eksponowanie bolesnymi doświadczeniami, niż rozliczaniem się z przeszłością.
IV Krok.
Zajął mi formalnie około miesiąca (zawsze mogę do niego wracać). Były to trudne chwile w moim życiu. Do tamtego czasu swoją niechlubną przesłość wiązałem z piciem, myślałem że moje draństwo dotyczy tylko moich pijackich zachowań, ale tak naprawdę najtrudniej było się rozliczyć z innymi uczynkami, z tymi kiedy nie piłem. Krzywdy, które mi wyrządzono (w moim odczuciu) były trudne, ale zobaczenie siebie z drugiej strony było już bolesne. Dwu-trzykrotnie nie wytrzymywałem, przerywałem pisanie i dzwoniłem do swojego sponsora z prośbą o jak najszybsze spotkanie. Nie potrafiłem z tym zostać sam, czułem że się rozpadam. W ten sposób łączyłem krok IV i V. Na szczęście w tym obrachunku omawialiśmy też moje zalety, było nawet trochę śmiechu przy tym. Dzisiaj miło ten czas wspominam.
Jeszcze wtedy nie wiedziałem, że w IV Kroku dążyłem do odkrycia istoty moich wad, by móc w przyszłości z nich czerpać, naprawiać się. Na tamten czas był mi potrzebny do rozliczenia przeszłości.
Wtedy już potrafiłem powierzać, albo przynajmniej wierzyłem, że powierzam. To mi pomogło. Bez udziału Siły Wyższej nie zdobyłbym się na to by zrobić to odważnie i gruntownie.
Jest to też dla mnie krok, który do dzisiaj nie wyobrażam sobie, żeby można było zrobić samemu. O ile dopuszczam możliwość poznania kroków I-III samemu o tyle dalsze nie wiem jakby to mogło być? W pierwszym kroku uznaje się za przegranego, a w drugim, że nie dam rady sam. Skoro nie sam to jak mogę sam zamknąć przeszłość?
Przez pierwsze 1,5 roku mówiłem, że przeszłość już zamknąłem, że nie ma sensu do niej wracać. I to jest prawda, niestety to przeszłość czasem wracała do mnie. I to wcale nie zawsze chodziło o nieprzespane noce, o ból emocjonalny. Czasem to był zwykły ból po stracie. Czasem po stracie rodziny, a czasem gdy znajomi chodzili na imprezy, był to ból po stracie tamtego życia. Rzekłbym, że licha była ta moja trzeźwość.
Czwarty Krok, podobnie chyba jak Pierwszy to trampolina do lepszego życia.
Doświadczenia alkoholików nie tylko z WK pokazują, że zapicia najczęściej są udziałem osób, które nie dokonały gruntownego i odważnego obrachunku moralnego. Ja już nie chcę uczyć się TYLKO na własnych błędach. |
_________________ "życie duchowe to nie teoria" |
|
|
|
|
Tibor
Towarzyski
Pomógł: 7 razy Wiek: 50 Dołączył: 08 Sie 2016 Posty: 495 Skąd: z jasnej strony mocy
|
Wysłany: Pon 10 Kwi, 2017 21:34
|
|
|
Realizacja Czwartego Kroku pozwala mi się zbliżyć do ludzi. Zobaczenie siebie w całkowitej prawdzie zbija moją pychę do poczucia niemal upokorzenia (ale nim nie jest).
Do momentu zmierzenia się z tym krokiem miałem obsesje myślenia o sobie. A że ta moja przeszłość jest inna, że wyjątkowa bardziej, że trudniejsza, że boleśniejsza, że wstydliwsza od innych. Że krzywdy, które mi wyrządzono lub ja innym są większe itd. Do tego czasu spoglądałem na ludzi z góry lub z dołu więc jak mogłem być użytecznym dla innych?
Dopóki nie zamknąłem przeszłości, dopóty pojawiały się we mnie lęki. Skoro rządził mną lęk, to jak mogłem ofiarować siebie (dać odrobinę miłości) komukolwiek? Czasem się udawało, ale częściej nie.
Program 12 Kroków prowadzi mnie do Boga, przez innych ludzi do Boga. Lęk jest tym, co mnie odgradza od ludzi. Nie rozliczona przeszłość powoduje u mnie ciągłe lęki.
Przestałem kombinować, zrobiłem tak jak jest napisane w WK, tak jak mi przekazał inny alkoholik. Konkretnie, precyzyjnie, gruntownie i odważnie. Człowiek, zdarzenie, uraza, wada. Człowiek po człowieku, rok po roku... napisane a nie wymyślone w głowie. Kilka tygodni intensywnej pracy, aby poznać swoje wady i ich istotę.
Dzięki realizacji tego kroku, dziś mogę powiedzieć, że odczuwam więź międzyludzką. Ci którzy mnie kiedyś denerwowali, często są moimi przyjaciółmi, tych których się bałem, dziś z nimi rozmawiam. Nie jestem inny, nie jestem już wyjątkowy. Ot, zwykły człowiek, narzędzie w rękach Boga. Wierzę, że właśnie takiego Bóg mnie formował, abym mógł wkomponować się w Jego plan.
Czy mam poczucie całkowitego wyzbycia się lęku? Nie. Dlaczego? O tym może kiedyś przy okazji IX Kroku |
_________________ "życie duchowe to nie teoria" |
Ostatnio zmieniony przez Tibor Pon 10 Kwi, 2017 21:35, w całości zmieniany 1 raz |
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Nie możesz ściągać załączników na tym forum
|
Dodaj temat do Ulubionych Wersja do druku
|
Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
|