Strona Główna Forum Wolnych od Alkoholu
"DEKADENCJA"

czyli rozmowy o alkoholizmie oswojonym i nie tylko...


FAQFAQ  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  AlbumAlbum  Chat  DownloadDownload

Poprzedni temat «» Następny temat
krok 3
Autor Wiadomość
Jędrek 
Trajkotka
ALKOHOLIK



Pomógł: 17 razy
Wiek: 52
Dołączył: 06 Sie 2011
Posty: 1617
Wysłany: Pią 27 Sty, 2017 10:55   

Tibor napisał/a:
więc teraz mogę doskonalić więź z Bogiem

Staram się działać w tym kierunku co najmniej 2x dziennie.... słabi mnie rutyna, więc zmieniam od czasu do czasu coś niecoś... od 2013- go roku
_________________
Andrzej
„Niepoczytalność: robisz w kółko to samo, a spodziewasz się zmian”
Poczytalność? Robisz w kółko to samo, kiedy zaczynasz zauważać pozytywne zmiany.
Ostatnio zmieniony przez Jędrek Pią 27 Sty, 2017 10:56, w całości zmieniany 1 raz  
 
 
     
Tibor 
Towarzyski



Pomógł: 7 razy
Wiek: 50
Dołączył: 08 Sie 2016
Posty: 495
Skąd: z jasnej strony mocy
Wysłany: Pon 06 Mar, 2017 09:32   

Ważny moment kiedy padłem NA KOLANA. To akt pokory i to wyraźny akt pokory dla mnie. Dla mojego rozbujałego ego. Pierwszy raz tą pokorę poczułem gdy chwyciłem za słuchawkę, zadzwoniłem do ośrodka terapii uzależnień i wykrztusiłem: "pomóżcie mi proszę, nie daje sobię rady", drugi raz to było gdy poprosiłem kogoś o przeprowadzenie przez Program, trzeci raz gdy na kolanach zacząłem się próbować modlić.

We wcześniejszej mojej drodze, modlitwę na kolanach uważałem za obłęd, ortodoksję tych, którzy to robią, tak prawdę mówiąc nawet im za bardzo nie wierzyłem (dlaczego? sic!), sądziłem że tylko na mitingach tak opowiadają, ale w realu tego nie robią... no może niektórzy i to tylko czasem.
Zacząłem szukać w tym drugiego dna, skąd takie głupie pomysły mają ci ludzie. Wymyślili sami sobie w sugestiach kolana i zmuszają biednych alkoholików do ich widzimisię. Przecież w krokach nie ma nic o kolanach - tak myślałem przez jakiś czas.

A potem sam przestałem się opierać, bo swoje pomysły mi się i tak wyczerpały.
Gdy to zostawiłem, odpuściłem, modlitwa na kolanach stała się czymś naturalnym. Minimum rano i wieczorem (w razie potrzeby również w ciągu dnia). A jeszcze później okazało się, że to nie było żadne widzimisię, bo w "Dr Bob i dobrzy weterani" na str. 95 jest opisane jak swą drogę rozpoczął Bill Olsson ("trzeci" alkoholik) - "dosłownie kazali mu uklęknąć tam w szpitalu, przy łóżku, pomodlić się i powiedzieć, że powierza swoe życie Bogu".
A dzisiaj znalazłem wpis z 2009r z tego forum:
yuraa napisał/a:
Przyjęta została z całym ceremoniałem do AA, a
ceremoniał wymagał wówczas padnięcia na kolana i powierzenia się opiece Boga
w obecności pozostałych członków.


Ta modlitwa jeszcze na kolanach, rodziła się w bólach. Najpierw była to sama modlitwa w myślach gdy byłem już w łóżku. Wstydziłem się, że ktoś zobaczy jak się modlę. Ja, taki zagorzały przeciwnik kościoła i się modlę? Potem modliłem się pod kołdrą. Aż przyszedł ten moment, kiedy w końcu zgiąłem te kolana przy łóżku , uprzednio przekonując się, że nie ma nikogo w domu. Dziś jestem w stanie się modlę się bez żadnych obaw w domu. Zdarzyło mi się również nie raz w pracy pomodlić na kolanach. Wychodziłem do szatni lub ubikacji... nie mam z tym problemu już.
Ta modlitwa jest mi potrzebna. Temperuje moje ego. Poza tym ja wierzę, moje życie się zmieniło więc nie mam podstaw nie wierzyć :)
_________________
"życie duchowe to nie teoria"
 
     
Thomasson 
Towarzyski



Pomógł: 3 razy
Wiek: 36
Dołączył: 30 Lip 2014
Posty: 427
Skąd: sesame street
Wysłany: Wto 07 Mar, 2017 00:20   

Wszystko ładnie pięknie, tylko o co chodzi?
Kiedyś dużo modliłem się, na kolanach też. Nawet w miejscach publicznych, przy kapliczkach. Ale to nie o zgiętość nóg chodziło. Moje modlitwy wyrażały wdzięczność. Dziękowałem za to co dobre w moim życiu. Mówiłem też o tym z czym sobie nie radzę, i w czym potrzebuję pomocy. Modlitwa sw Franciszka podobała mi się. Efekt był taki że czułem się lepiej, bezpieczniej, otoczony troską. Gdy efekt mijał po kilku minutach lub godzinach to musiałem sobie przypomnieć słowa modlitwy i znowu power powracał. Niestety była to zwykła psychomanipulacja. Myśląc o nieprzyjemnych rzeczach czuję się nie przyjemnie. Myśląc pozytywnie czuję się przyjemnie. Taka była moc modlitwy.

Gdy już byłem praktykujacym medytującym dotarłem do pewnych informacji o rodzajach modlitwy. Modlitwa Jezusowa oraz żydowska kawana to modlitwy mało znane. Polegają na powtarzaniu w kółko kilku słów np Jezu Chryste bądź litościw mnie grzesznemu. Chodzi o zajęcie tej części umysłu która odpowiada za myślenie konceptualne. Po jakimś czasie, około godziny, dochodzi do wchłonięcia, czyli do stanu zbliżonego do indukcji podczas hipnozy. W medytacji jest podobnie. Do tego stanu dochodzi się miesiącami lub latami regularnej praktyki. Co wtedy się dzieje? Trudno powiedzieć bo te rzeczy są poza pojęciami, a ja sam też ich nie doświadczyłem. Teoria jest prosta: myślenie konceptualne jest główną przeszkodą do poznania prawdy o sobie i o Bogu. Efektem końcowym jest teosis (nie wiem czy dobrze pamiętam nazwę), czyli doświadczenie jedności z Bogiem. Być może dlatego Jezus był uznany za Boga. Gdzieś w klasztorze na jakiejś greckiej wyspie ciągle jeszcze zgłębiają takie praktyki.

Podsumowując. Owieczka nie ma beczeć idąc za tłumem. Owieczka ma wziąć się do roboty i stać się pasterzem.
_________________
"Właściwe słowa brzmią niewłaściwie" Laozi
 
     
Tibor 
Towarzyski



Pomógł: 7 razy
Wiek: 50
Dołączył: 08 Sie 2016
Posty: 495
Skąd: z jasnej strony mocy
Wysłany: Wto 07 Mar, 2017 09:19   

Z tego co opisujesz to problem tkwi w kroku II a nie III.
Cytat:
myślenie konceptualne jest główną przeszkodą do poznania prawdy o sobie i o Bogu

Nie jest mi to obce. Wiele lat się z tym zmagałem. Usilne trzymanie się swojego odgradzało mnie od Boga, dopiero gdy doświadczyłem "całkowitej" porażki - nie miałem wyjścia. Musiałem się zwrócić do jakiejś nadprzyrodzonej siły, bo wszystko co ziemskie (tu: co konceptualne) nie sprawdziło się w moim wypadku.
Prawdopodobnie stąd też jedni przechodzą TEN Program, inni nie. Jednym wystarcza terapia, innym nie. Jednym potrzeba dziesiątki, setki potknięć, innym jedno wystarcza. Jednym wystarczy wiedza, że nie mogą (nie powinni) pić, innym nie. Jednym wystarcza, że nie piją, innym to za mało. Dla jednych rzeczą niemożliwą jest zachowanie abstynencji bez mitingów, inni w życiu nie byli na mitingu i tą abstynencję bez problemu zachowują.

Ale żeby nie było OffTop.
Uczciwe powierzenie siebie, swojego życia, swoich czynów pozwoliło na pewien przełom w moim życiu. Przede wszystkim przestałem czuć się samotny. Do tamtego czasu pamiętam, że bardzo zależało mi na poznaniu jakiejś kobiety, wchodziłem na portale randkowe, próbowałem flirtować...
To się zmieniło w dość krótkim czasie. Usunąłem swoje konta na tychże portalach, bo przestała mi doskwierać samotność. Do tamtego czasu uważałem (konceptualnie), że żeby nie łamać HALTu to muszę sobie znaleźć kobietę :)
Ten Program bez Boga (jakkolwiek Go pojmuje) nie działa, a z Bogiem można wszystko. Niemożliwe staje się możliwe. Coś co (konceptualnie) "wiedziałem na pewno", że w moim życiu się nie zdarzy (rodzaj pracy, rodzaj niesienia posłania) - dziś to jest i jest to dla mnie chleb powszedni.

Warunkiem było jednak uczciwe "zrobienie" Kroku II. Dopuściłem, że może być inaczej niż wiem, niż myślę. Nawet w sprawach oczywistych.
_________________
"życie duchowe to nie teoria"
 
     
Thomasson 
Towarzyski



Pomógł: 3 razy
Wiek: 36
Dołączył: 30 Lip 2014
Posty: 427
Skąd: sesame street
Wysłany: Wto 07 Mar, 2017 10:51   

Mam trochę inne spojrzenie na koncepcję myślenia konceptuallnego. Nie chodzi o zamianę jednych koncepcji na drugie. Nie chodzi o negacje treści koncepcji. Chodzi o mój stosunek do myślenia. A wyjście poza twory konceptualne robię miliony razy dziennie. Gdy słyszę dźwięk to najpierw jest percepcja i świadomość, a później dochodzą uczucia i myśli. To później to są ułamki sekund, po których zaczynam nazywać dane zjawisko. Myślenie percepcyjne jest według mnie drogą do poznania prawdy. Myśląc konceptualnie tworzę koncepcje siebie jako podmiotu i Boga jako przedmiotu. Diabeł tkwi w szczegółach. Słowa klasycznych modlitw opierają się na podziale ja i Bóg. Tak zostaliśmy wychowani. Ale gdy trwam świadomością przy oddechu to nie mam poczucia siebie jako Darka z określoną tożsamością. Myślenie tworzy całą maszynę którą nie do końca jestem, więc budowanie relacji z Bogiem, ze środka tej maszyny, jest trochę nie uczciwe. Przed Bogiem trzeba na golasa, bez masek.

W testamencie można coś o tym znaleźć. Jezus mówi że królestwo niebieskie już tu jest. Mówi też że nic co z tego świata nie możemy tam zabrać. Aby coś mieć, trzymać i zabierać, to musimy stworzyć "ja" a później "to moje". Czyli konceptualizować.
_________________
"Właściwe słowa brzmią niewłaściwie" Laozi
 
     
Tibor 
Towarzyski



Pomógł: 7 razy
Wiek: 50
Dołączył: 08 Sie 2016
Posty: 495
Skąd: z jasnej strony mocy
Wysłany: Wto 07 Mar, 2017 11:15   

Wybacz, swoją edukację skończyłem na szkole zawodowej. Na szkołę kamieniami rzucałem, nie rozumiem tego języka. Dobór twoich słów mnie przerasta więc dyskutant ze mnie marny ;)
_________________
"życie duchowe to nie teoria"
 
     
Thomasson 
Towarzyski



Pomógł: 3 razy
Wiek: 36
Dołączył: 30 Lip 2014
Posty: 427
Skąd: sesame street
Wysłany: Wto 07 Mar, 2017 11:25   

Dodam coś jeszcze....
O tym jak Jezus wspomina o dzieciach. Że królestwo niebieskie należy do dzieci. Że dziecko wchodzi do królestwa niebieskiego bez żadnego ale. Pokrywa się to z myślą dalekowschodnią. Popatrzcie na dzieci, najlepiej te w wieku 3-4 lata. Jak dziecko zbiera liście w parku to zbiera liście w parku, a jak głaszcze psa to głaszcze psa. U dorosłych jest inaczej, jest konceptualna kontrola nad każdym działaniem. Dlatego te czynności które hamują koncepcje sprawiają tyle radości: taniec, gra na instrumencie, sporty ekstremalne lub akrobatyczne... przy tych rzeczach łatwiej puścić myślenie. W filozofii tao dziecko ma status mędrca. Podobnie z zen.
_________________
"Właściwe słowa brzmią niewłaściwie" Laozi
 
     
Tibor 
Towarzyski



Pomógł: 7 razy
Wiek: 50
Dołączył: 08 Sie 2016
Posty: 495
Skąd: z jasnej strony mocy
Wysłany: Wto 07 Mar, 2017 11:43   

No tak, to jest dla mnie zrozumiałe. Ale co to ma wspólnego z III Krokiem?
Tzn mam takie wrażenie, że cały czas opisujesz stan, że albo wszystko, albo nic. Albo jest się w czarnej d... albo mistrzem, a przecież chodzi "o postęp duchowy a nie o duchowy ideał".

Widzę po sobie, że krok po kroku następuje u mnie zmiana. Choćby przykład ze wczoraj; pojechałem zupełnym przypadkiem (?) na miting (ktoś mnie gdzieś podwoził, a że było to blisko rozpoczynającego się mitingu, postanowiłem wejść i zostać), na którym nie bywam. Okazało się, że prowadzący miting nie dojechał i nikt nie chciał prowadzić więc ja to zrobiłem. Dzisiaj ta moja gotowość do pewnych rzeczy jest automatyczna, bez zastanowienia, bo czuje opiekę Boga nad sobą. Kiedyś prowadzenie mitingu było dla mnie wyzwaniem, stresem, koniecznością pzygotowania się itd.

Chyba przestałem myśleć, a zacząłem robić, działać. To mnie zbliża do Boga. Uczynki.
_________________
"życie duchowe to nie teoria"
 
     
staaw 
Uzależniony od Dekadencji


Pomógł: 125 razy
Wiek: 52
Dołączył: 18 Sie 2010
Posty: 9025
Wysłany: Wto 07 Mar, 2017 11:49   

Tibor napisał/a:
Albo jest się w czarnej d... albo mistrzem,.

Ja mam tak do dziś... :bezradny:
 
     
Thomasson 
Towarzyski



Pomógł: 3 razy
Wiek: 36
Dołączył: 30 Lip 2014
Posty: 427
Skąd: sesame street
Wysłany: Wto 07 Mar, 2017 13:24   

Odpowiedziałem na post o modlitwie. Modlitwa bywa częścią trzeciego kroku. Bądźmy elastyczni, nie robimy offtopu pisząc o duchowości w kroku 3.

Czy wszystko albo nic. I tak i nie. W duchowości nie ma żadnego rozwoju. Nie ma rozwoju duchowego. To jak patrzenie/widzenie - jest albo nie ma, i nic po środku. Umiejętność wchodzenia w teraźniejszość i przebywania w niej to coś co można wytrenować, więc można to ująć w kategoriach rozwoju. Ale teraźniejszość już tu jest i nie można być w niej do połowy. Taki paradoks niestrawny dla naszych logicznie myślących mózgów :)
W kategoriach dobra i rozwoju może być wiele: prowadzenie mitingow, podlewanie roślin, opowiadanie żartów... ale te wszystkie rzeczy łączy jedno - wychodzenie poza egoistyczne chciejstwa i przebywanie tu i teraz.
Moje życie też ulega zmianie na lepsze, i to bardziej niż sobie na to zasługuje.
_________________
"Właściwe słowa brzmią niewłaściwie" Laozi
 
     
Tibor 
Towarzyski



Pomógł: 7 razy
Wiek: 50
Dołączył: 08 Sie 2016
Posty: 495
Skąd: z jasnej strony mocy
Wysłany: Wto 07 Mar, 2017 21:54   

Thomasson napisał/a:
W duchowości nie ma żadnego rozwoju. Nie ma rozwoju duchowego

Przyznaje, że takie stwierdzenie kończy dyskusje. Rozumiem, że tego jesteś pewien, koniec, kropka, temat wyczerpany?
Cytat:
To jak patrzenie/widzenie - jest albo nie ma, i nic po środku

Mój brat od wielu lat ma postępującą wadę wzroku. Nie wiem jak mógłbym mu wytłumaczyć, że albo widzi, albo nie widzi, gdy on trochę tylko widzi a kiedyś widział dobrze. Że mu się zdaje, że kiedyś widział czy że mu się zdaje, że teraz nie widzi? ;)

W czwartym kroku wyszło mi, że postrzeganie świata bez odcieni to pycha. Albo nie gram w piłkę wcale, albo jestem od razu C.Ronaldo. Albo jestem najlepszy, albo nie zabieram się wcale za robotę. Dalej; nie myli się tylko ten co nic nie robi, zatem ja jestem perfekcyjny :) :) :)

Kiedyś TEN stan (kontakt z Bogiem jako stan umysłu) chwytałem ulotnie, może kilka minut w ciągu dnia. Dziś czuje, że ten stan utrzymuje się u mnie znacznie dłużej i to pozwala mi na działanie bez lęku. Sam fakt, że udało mi się doświadczać tego stanu na początku spowodował, że zachciałem iść tą drogą, bo wiedziałem już (na podstwaie tych krótkotrwałych stanów), że to nie mrzonka... że to jest prawdziwe.
Konieczne jednak było w tym działanie a nie sama modlitwa. Sama modlitwa to za mało.
_________________
"życie duchowe to nie teoria"
 
     
yuraa 
Moderator


Pomógł: 111 razy
Wiek: 61
Dołączył: 06 Paź 2008
Posty: 4274
Skąd: Police
Wysłany: Wto 07 Mar, 2017 23:36   

Tibor napisał/a:
Prawdopodobnie stąd też jedni przechodzą TEN Program, inni nie. Jednym wystarcza terapia, innym nie. Jednym potrzeba dziesiątki, setki potknięć, innym jedno wystarcza. Jednym wystarczy wiedza, że nie mogą (nie powinni) pić, innym nie. Jednym wystarcza, że nie piją, innym to za mało. Dla jednych rzeczą niemożliwą jest zachowanie abstynencji bez mitingów, inni w życiu nie byli na mitingu i tą abstynencję bez problemu zachowują.

i to jest cała esencja, bez dorabiania zbędnej ideologii. tak po prostu okiem człowieka, ktory
Tibor napisał/a:
swoją edukację skończyłem na szkole zawodowej.

łączy nas jeden problem ale swoją droge do tzreźwości każdy musi znaleźć sam
_________________
:yura:
żaden tam niezaszczepiony.
Po prostu obywatel czystej krwi
 
 
     
deratyzator 
(banita)


Dołączył: 16 Sie 2017
Posty: 293
Wysłany: Pią 18 Sie, 2017 08:13   

Dla mnie trzy pierwsze kroki stanowią całość. Za siłę wyższą obrałem Boga, jak już ,,zgodziłem" się kogoś obrać. Nie musiałem się później boksować z siłą wyższą, większą i największą. Choć nie było łatwo. Trzeci krok jest dla mnie prostym i wygodnym krokiem. Oddałem swoją wolę, myślenie, życie Bogu takiemu jak Go pojmuję. On jest reżyserem, a ja mam spokój. Krok tem mówi też o niekierowaniu moim życiem. Bo je powierzyłem Bogu. Ale czasami jeszcze próbuję wyrywać kierownicę bo ja wiem lepiej. PD :lol2: :lol2: :lol2:
 
     
Jacek 
Uzależniony od Dekadencji
...jestem alkoholikiem...


Pomógł: 133 razy
Dołączył: 05 Paź 2008
Posty: 7326
Skąd: Pyrlandia
Wysłany: Pią 18 Sie, 2017 11:45   

deratyzator napisał/a:
Dla mnie trzy pierwsze kroki stanowią całość.

czyli co???
połączyłeś w jedno i zdecydowałeś na odpierdułkę oddać sile wyższej
na moje całą odpowiedzialność zrzucasz na tę siłę wyższą
neuu ,mój drogi,kroki się przerabia po kolei,a nie kombinuje po łatwiźnie
na pewno jesteś gotowy??? czy ktoś Ci kazał
_________________
"Boże pomóż mi być takim człowiekiem, za jakiego uważa mnie mój pies.."
... (Janusz L Wiśniewski )
:skromny: :pies:
 
     
staaw 
Uzależniony od Dekadencji


Pomógł: 125 razy
Wiek: 52
Dołączył: 18 Sie 2010
Posty: 9025
Wysłany: Pią 18 Sie, 2017 12:50   

deratyzator napisał/a:

Trzeci krok jest dla mnie prostym i wygodnym krokiem. Oddałem swoją wolę, myślenie, życie Bogu takiemu jak Go pojmuję. On jest reżyserem, a ja mam spokój.

Całkiem podobnie pojmuję tę kwestię...

Jacek napisał/a:

połączyłeś w jedno i zdecydowałeś na odpierdułkę oddać sile wyższej
na moje całą odpowiedzialność zrzucasz na tę siłę wyższą
neuu ,mój drogi,kroki się przerabia po kolei,a nie kombinuje po łatwiźnie

Ja tam kroków nie przerabiam tylko staram się nimi żyć, ale jak tam komu wygodnie :beba:
Nie zrzucam odpowiedzialności za moje życie na Boga lecz zawierzam moje życie Bogu, starając się jak najrzadziej mówić "tylko nie wymyśl niczego głupiego"...

Uwielbiam Jacku ten Twój belferski ton, zaczynam się nawet przyzwyczajać.... :rotfl:
_________________
Wielbi dusza moja Pana, i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.

Nie martw się, jeżeli nie rozumiesz tego posta, nie był do Ciebie :)
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Nie możesz ściągać załączników na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Google
WWW komudzwonia.pl

antyspam.pl


Alkoholizm, współuzależnienie, DDA. Forum wsparcia
Strona wygenerowana w 0,08 sekundy. Zapytań do SQL: 8